View
221
Download
0
Category
Preview:
Citation preview
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 1/292
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 2/292
Indeks: 00160/2014/12/W_16
Opracowanie edytorskie: Jawa48 ©
na podstawie egzemplarza ze zbiorów prywatnych
Tylko do użytku wewnętrznego i osobistego bez prawa przedruku i publikacji tak
w części jak i w całości. Grudzień 2014
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 3/292
Prawa autorskie
należą do autora autorów ilustracji
Wydawnictwa CZYTELNIK
ich spadkobierców oraz innych osób fizycznych i
prawnych mających lub roszczących sobie takie prawa.
Materiały wykorzystane w opracowaniu stanowią źródło danych o
naszej kulturze literaturze i historii stanowią własność publiczną a ich
rozpowszechnianie służy dobru ogólnemu
.
Wykorzystywanie tylko do użytku osobistego, tak jak czyta się książkę wypożyczoną
z biblioteki, od sąsiada, znajomego czy przyjaciela.
Wykorzystywanie w celach handlowych, komercyjnych, modyfikowanie, przedruk i tym
podobne bez zgody autora edycji zabronione.
Niniejsze opracowanie służy wyłącznie popularyzacji tej książki i przypomnienia
zapomnianych pozycji literatury z lat szkolnych.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 4/292
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 5/292
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 6/292
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 7/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
7
Spis rozdziałów
Czego się lęka Ben Halley str. 8
Pomysł porucznika Mitchella str. 29
Jeszcze jedno podejrzenie str. 52
„Alicja” str. 75
Spotkanie str. 102
Klęska str. 145
Chata w lesie str. 184
Tropy wiodą ku prawdzie str. 223
Nikt nie uratuje skóry str. 266
Nota edytorska str. 290
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 8/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
8
I
C z e g o l ę k a s i ę B e n H a l l e y
Świtało. Cisza okryła ziemię, wiatr zwinął skrzydła. Żałosny głossowy rozpłynął się bez echa. Dalekie, przeciągłe wołanie niewidocznego
drapieżnika urwało się w półdźwięku. Gwiazdy przygasły, a mrok pojaśniał.
Tylko w głębi posępnego matecznika świerków — tajemniczej wyspy
wśród bezleśnej równiny — nadal kłębiła się czerń nocy.
Potem wschód zapłonął purpurą. Drżące igiełki czerwienipojawiły się ponad linią horyzontu i po chwili rąbek słonecznej tarczydźwignął się nad ziemią. Ścieżka jasności pobiegła chyżo, znacząc swój
szlak rodzącymi się cieniami drzew, krzewów, pagórków i dolin. W zielonej
gęstwinie zaśpiewał pierwszy ptak, na łodygach traw rozbłysły krople rosy.Rodził się dzień.
Chwyciłem lufę winczestera, zimną i mokrą. Kolbą przesunąłemżarzące się polano bliżej środka ogniska. Po jego drugiej stronie, na skraju
zagajnika, spał otulony w pasiaste koce Karol Gordon. Nie opodal nasze dwa
kasztany, puszczone na długich linkach, potrząsały łbami, szczypiąc rzadką
trawę. Tupot ich kopyt przyjemnie brzmiał w ciszy poranka.
Nieco dalej pęczniała półokrągła płócienna buda wozu, kryjąca
nasze bagaże oraz woźnicę. Chrapał głośno, co świadczyło o dobrymsamopoczuciu i głębokiej drzemce.
Za wozem kończyła się ściana lasu. Dalej, ku północy, równinabiegła łagodną pochyłością aż ku odległym skalistym pagórkom, a zieleń
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 9/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
9
traw nabierała zgniłego odcienia, znak, iż pod cienką warstewką gleby kryjesię nigdy nie wysychająca otchłań bagien.
Stwierdziliśmy ten fakt jeszcze poprzedniego dnia, nim zmierzchuniemożliwił dokładną obserwację.
Ponura to była okolica i pełna dziwnych odgłosów, któreniepokoiły nas przez pierwsze godziny minionej nocy.
Jakieś pluski, świsty, mlaskania dobiegały z krańca moczarów, jakgdyby taplały się w nich potężne jaszczury, których szkielety znajdowali w
ziemi i w skalnych jaskiniach archeolodzy. Sądzę, że dźwięki te wydawał
gaz (może metan?) powstający z fermentacji zgniłych szczątków roślin izwierząt, który stopniowo wydobywał się na powierzchnię. Dlaczegojednak słychać go było tylko w nocy? Może powstawał w wyniku różnicytemperatur?
Nasz woźnica, który wydał mi się na pierwszy rzut okaczłowiekiem rozważnym i śmiałym, dostał napadu drżączki, gdy Karol
postanowił zatrzymać się na nocleg właśnie tutaj.
Halley, tak brzmiało nazwisko strachajły, żarliwie nas namawiałdo dalszej wędrówki, mimo pogarszającej się widoczności i szybkonadciągającej nocy. Namawiał jednak bezskutecznie. Widziałem, jak mu się
trzęsły ręce, gdy zdejmował uprząż z końskich karków, również gdy w
chwilę później, przy trzaskającym ognisku, popijał kawę z blaszanegokubka, ale obaj z Karolem uznaliśmy, że miejsce to jest najlepsze na
obozowisko.
Tego, co gadał Halley, nie można było przecież traktowaćpoważnie. Twierdził, że na moczarach żyją żaby wielkości sporych psów
oraz węże porywające śmiałków podchodzących zbyt blisko do bagien.
Oświadczył wreszcie, że rezygnuje ze snu w tak niebezpiecznymmiejscu i ukryje się w głębi zagajnika. Uspokoił się dopiero wtedy, gdy Karolobiecał, że we dwójkę czuwać będziemy nad własnym i zwierząt
bezpieczeństwem.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 10/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
10
Tak też postąpiliśmy. Oczywiście nie ze względu na gigantycznerzekomo żaby i węże, lecz na inne, realne groźby: możliwość
niespodziewanego pojawienia się czworonożnych drapieżników, a, kto wie,
może i dwunożnych? Rzecz jasna należało zrezygnować z pomocy Halleya.Zapewne budziłby nas przy lada szeleście.
Z zadowoleniem przyjął wykluczenie go z kolejki wart (zapisałem
mu to na minus) i zaraz po kolacji zagrzebał się w derkach, w głębi wozu.Popełniliśmy chyba błąd godząc się na takiego przewodnika, ale któż mógłprzewidzieć jego zaskakujące zachowanie.
Dorzuciłem drugą szczapę do ognia, a gdy objął ją leniwy płomień,
metalowy trójnóg ustawiłem nad ogniskiem. Z kociołkiem trzeba byłopowędrować do dziwnej dziury, którą Halley pokazał nam w kilka minut poprzybyciu na miejsce. I teraz byłem przekonany, że żałował swego
postępku. Bowiem źródło na skraju lasu było jedynym zbiornikiem wody w
okolicy (oczywiście nie licząc bagien). To ono właśnie przesądziło orozbiciu tu biwaku. Nie wiadomo, czy ktoś umyślnie wykopał dziurę, aby
malutki ponik, sączący się głębi zagajnika, miał się gdzie zbierać, czy też
woda sama wypłukała zagłębienie. Dość, że dobrze służyła niejednym
wędrowcom.
Kociołek plusnął o wodę. Zabulgotała wypełniając go po brzegi.Zawiesiłem naczynie na metalowym haku pod trójnogiem, dołożyłem do
ogniska trzecią szczapę. Buchnęły iskry, płomień począł lizać dno garnka.
Zabębniłem pięścią w budę wozu. Poruszyło się, podniosła siępłócienna płachta. Najpierw ujrzałem nogi, później tors, wreszcie resztę
naszego woźnicy. —Już czas, Halley! — rzuciłem nieco poirytowany.
—Przepraszam — stęknął. — To pewnie te opary z bagien.
—Opary z bagien?
— A tak, chyba działają usypiająco.
Wzruszyłem ramionami.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 11/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
11
—Coś ci się przywidziało, Halley. Czas napoić konie.
—Dobrze, dobrze... — przytaknął skwapliwie.
Sięgnął w głąb wozu, wydobył skórzany wór. Ponik nie nadawałsię do bezpośredniego pojenia zwierząt, zagłębienie było zbyt małe.Należało więc napełnić worek przy pomocy mniejszego naczynia i dopiero
wówczas posłużyć się nim jako pojnikiem. Kłopotliwy sposób, lecz nie było
lepszego.
Obserwowałem ruchy woźnicy. Ukląkł przy źródle i wchlustywał
wodę w czarny otwór worka. Czynił to niezwykle sprawnie. Rzecz
graniczyła z cudem, bo żadna kropla nie upadła na ziemię.
Halley (jakże mu na imię... aha, Ben!) musiał być jednym z tych
doświadczonych pastuchów, którzy ongiś gnali tysiące sztuk bydła z prerii
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 12/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
12
Teksasu aż do Dodge City w Kansas lub jeszcze dalej na północ, doDeadwood w Południowej Dakocie i Bozeman w Montanie. Rozbudowa
sieci kolejowej oraz gęstniejące osadnictwo na pustych ongiś trasach
przepędu położyły kres wędrówkom i pozbawiły pracy wielką rzeszękowbojów.
Wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna nieokreślonego wieku
wyglądał na potrafiącego stawić czoła niejednemu młodzikowi, chociażsiwizna przyprószyła mu skronie, a twarz poorały zmarszczki.
Jego sposób wyrażania się trącił nieco staroświeckim stylemdawnych hacjenderów Południa, gdzie hiszpańska elegancja w wysławianiu
się i francuska lekkość w prowadzeniu konwersacji pozostawiły trwałeślady wśród mieszkańców Teksasu i Luizjany. Byłem pewien, że Halley
wiele lat spędził na tamtych terenach. W sumie, na pierwszy rzut oka czyniłbardzo sympatyczne wrażenie. Nieco później, w czasie wędrówki wozem,wrażenie to jeszcze się pogłębiło, gdy obserwowałem sprawnego fizycznie,energicznego człowieka. Dlatego nie potrafiłem zrozumieć, czemu odgłosy
trzęsawiska nagle zmieniły naszego woźnicę w półmisek drżącej galarety.Czy poprzednie zachowanie było jedynie pozorem, czy też obecneprzerażenie jest udane? A może Ben Halley, mimo ogłady i rozsądku, w
rzeczywistości należał do ciemnych, zabobonnych, przesądnych kowbojów
nie dających się nastraszyć popłochem wśród wędrującego stada ani strzałąwypuszczoną z indiańskiego łuku, ani widokiem rewolwerowej lufy, leczbzdurną gadaniną, bajędami o duchach prerii i niesamowitych zwierzętach,
wobec których człowiek ma mniejsze szansę niż mucha atakowana przezwróbla. Kto mu nagadał głupstw o żabach wielkości psów i wężach
porywających ludzi?
Obserwowałem go, jak napełniał wór, a później, jak poił konie.
Ruchy miał śmiałe, krok pewny, dłoń niezawodną. To był Ben Halley z
poprzedniego ranka, z poprzednich dni, w niczym niepodobny do strachajłyszukającego schronienia we wnętrzu wozu.
Konie podnosiły łby, parskały kropelkami wody lśniącymi wsłońcu różowo i złociście.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 13/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
13
— Załatwione, proszę pana.
Halley podniósł wór spodem do góry, wytrząsając zeń resztki
wilgoci, wyprostował go i dokładnie zwinął w grubą i krótką rolkę.Wszystko, co czynił, było systematyczne i celowe.
—Czy upieczemy indyki? Zostały jeszcze trzy.
—Tak — odmruknąłem rozmyślając nad dziwnymisprzecznościami charakteryzującymi naszego woźnicę.
—Pójdę poszukać gliny.
Poprzedniego dnia trafiliśmy na stado wędrujących dzikichindyków. Sześć padło ofiarą naszych strzelb. Z tego trzy zjedliśmy prawienatychmiast. Upieczone w żarze ogniska, oblepione gliną i nadzianenieznanym mi zielem, które Halley wyszukał na łące. Gdy glina poczęłaróżowieć — pieczeń była gotowa. Patykiem odsunąłem ją poza obręb
ogniska, a gdy nieco ostygła, rozbiłem skorupę trzonkiem noża. Odleciała
wraz z piórami ptaka, pozostawiając czyste mięso, gorące, soczyste, o woni,z którą nie da się porównać zapach w inny sposób przyrządzonego. Tak
pieczone indyki jadłem niejeden raz, lecz te, przygotowane ręką Halleya, były najlepsze z najlepszych. Ileż ten człowiek posiadał umiejętności! Bo i
strzelcem był niezłym, woźnicą znakomitym, a o jego orientacji w terenie
świadczył fakt, iż podczas podróży ani razu nie zawahał się w wyborzedrogi; a sygnalizowane przez niego dziwy krajobrazu ukazywały się namzawsze w zapowiedzianym terminie.
— Za jakąś godzinkę, proszę panów, natkniemy się na kępę drzew
otaczających głaz. Powiadają, iż znajduje się pod nim grób trapera, któryzginął stratowany przez bizony. Powiadają, że był wielkim przyjacielem
Indian Kri, że uratował ich przed wielkim głodem, gdy bizony pewnej
jesieni obrały sobie inny szlak dorocznej wędrówki. Nikt już nie pamięta,jak się nazywał. Stare to dzieje i niestare jednocześnie, bo czas tu upływa naskrzydłach wiatru.
Zabrzmiało to zadziwiająco poetycznie w ustach człowieka, który(jak podejrzewałem) nie umiał ani czytać, ani pisać.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 14/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
14
— Podobno ten traper, proszę panów, zawsze powiadałczerwonoskórym, że chce być pochowany na prerii w cieniu drzew i pod
wielkim głazem. Sama fantazja, proszę panów! Przecież jak drzewa, to nie
preria, gdzież na równinie szukać skał? A jednak Kri spełnili jego życzenie.Na travois1 przytaszczyli z dalekich stron potężny kamień i odszukali kępędrzew. Musiało ich to kosztować niemało pracy. Aż dziw, że podjęli siętakiego trudu. A później, gdy przywalono grób głazem, odbyły się indiańskie
tańce, bicie w bębny i czary szamanów przepędzających złe duchy od
miejsca, w którym spoczął “biały brat”. Czysto pogański pogrzeb, lecz dla
trapera było to już obojętne...
W niecałą godzinę później zeskoczyliśmy z wozu przy kępie drzewwyrosłej kaprysem przyrody wśród bezleśnej równiny. Potężny głaz leżał wsamym środku tej kępy. Na świadectwo prawdy słów Halleya. Czyrzeczywiście spoczywały tu doczesne szczątki nieznanego trapera, czy też
była to jedna z wielu legend, jakie rodzą się wśród wielkich przestrzeni
pierwotnej przyrody? Nikt tego nigdy nie pozna.
Innego dnia, gdy Halley niezawodnie określił położenie małegojeziorka, o dwie mile od miejsca, w którym wówczas byliśmy, zagadnąłem:
— Chyba uczyłeś się orientacji w terenie od czerwonoskórych?
— Samo mi weszło w głowę. Tyle lat tu jestem. Od Indian raczej
trzymam się z daleka.
—Nie lubisz ich?
—Ani lubię, ani nie lubię. Wiem tylko tyle, że są okropnie brudni i
kradną. — Co takiego?! — oburzył się Karol, trafiony w najczulsze miejsce.
— Słyszałem, że jest pan myśliwym raczej dla rozrywki niż zpotrzeby, a ja w swym życiu wydeptałem sporo ścieżek wśród głuszy. Jeślipan sądzi, że oni się w ogóle myją, to, przepraszam, ale jest pan w błędzie.
1 Rodzaj sań w postaci długich tyk przywiązanych jednym końcem do końskiego kark, drugim wleczonym po
ziemi używanych do transportu towarów i bagaży.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 15/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
15
— A jednak myją się. To obrzydliwe kłamstwo twierdzić inaczej— zdenerwował się mój przyjaciel. — Obrzydliwe kłamstwo wymyślone
przez różne typy, które nie wysunęły nawet nosa poza miejskie granice.
Słyszałeś kiedy, Halley, o indiańskich łaźniach?
— A jakże, a jakże. Szałas, w którym leżą gorące kamienie. Polewa
się je wodą i indiański nagus wypaca w parze swe brudy. Lecz, za
pozwoleniem pana, oni korzystają z parówki niezwykle rzadko, musi byćjakaś ku temu specjalna okazja lub nakaz czarownika. Prawdę
powiedziawszy, w takim przypadku szorują się od zewnątrz i od środka.
Bowiem przed parówką piją przeczyszczające napary. Może to i racja, może
to i słuszne, lecz czy taki zabieg może zastąpićmydło i codzienną kąpiel?
Uśmiechnąłem się na ten wywód, bo
przecież i wśród „bladych twarzy” nie brakuje
brudasów, mimo że znacznie im łatwiejutrzymać czystość osobistą.
— No, bo — Halley znowu podjął
temat — czyżby w przeciwnym razie takokropnie cuchnęli? I mieli wszy? A oni mają!
—Łatwo ci gadać — oburzył się Karol.
— Spróbuj chociaż przez pół roku koczowaćprzy ognisku, spać w ubraniu, pocić się w skwarze podczas dalekichwędrówek, a będziesz równie śmierdział dymem, potem, zjełczałymtłuszczem i źle wyprawioną skórą. A mydła rzeczywiście nie znają. Powiedz
mi, Halley, czy poszedłbyś do rzeki myć się przy dziesięciu stopniach
2
iporywistym wietrze?
—Nie poszedłbym, nawet gdyby w ogóle nie wiało.
— A wymagasz tego od Indian.
Takie to rozmówki prowadziliśmy w czasie naszej podróży, aż do
dzisiejszego dnia.
2 Skala Fahrenheita; odpowiada –12,2°C
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 16/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
16
— Karolu, hej!
Siadł natychmiast, a jego dłoń automatycznym ruchem sięgnęła po
winczester. Ileż to razy obserwowałem ten odruch nabyty latarnidoświadczeń? Karol, gdy go wyrwano ze snu, nie wpadał w panikę, nie
przecierał oczu, nie pytał bezsensownie o powód zbudzenia, nie ziewał, nie
przeciągał się, lecz natychmiast spoglądał bystro dokoła. Uczynił tak i tym
razem.
— Późno już, Janie — zauważył podnosząc się.
— Gdzie Halley?
Wyjaśniłem powód oddalenia się woźnicy.
—Jak on dziś wygląda?
—Normalnie.
—Nie trzęsie się?
—Nie.
— Pojmujesz coś z tego, Janie?
Musiałem przyznać, że nic nie pojmuję.
—Chyba... — dodałem — chyba że kiedyś przeżył coś okropnego
w związku z jakimś bagnem. Taki uraz zapada głęboko w psychiceczłowieka i budzi się nieoczekiwanie z byle powodu. Drobna rzecz, drobna
sprawa, podobny widok może wyzwolić ukryte przerażenie.
— Tak twierdzi medycyna? — zapytał Karol wesoło.
—Tak twierdzi — surowo przytaknąłem.
—Hm... kto wie? Może to jednak tylko udawanie?
—Myślałem i o tym, a również o zabobonnych, starych kowbojach,
którym w głowach utkwiły niesamowite legendy Dzikiego Zachodu.
—Ben Halley nie wygląda na takiego. No, ale woda już wrze.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 17/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
17
Skoczyłem do wozu po puchę zmielonej kawy. Jak daleko potrafięsięgnąć pamięcią, nigdy nie byliśmy tak zaopatrzeni w żywność, jak
obecnie. Na przykład cukier. Wielkie nieba! Nigdy nie zabierałem cukru w
drogę. Rozsypuje się, wilgotnieje, roztapia. Ileż go zresztą należy zabrać, abystarczyło chociaż na miesiąc? A koce, a trójnóg do got owania nad ogniskiem
i z tuzin garnków! To było dobre dla wyprawy greenhornów, lecz nampsuło opinię. Chociaż właśnie takie mniemanie o nas sprzyjało osiągnięciu
ostatecznego celu.
Zdjąłem kociołek z
trójnoga, wsypałem doń cztery
garście ciemnobrązowego pyłu. Powierzchnia wody spęczniałapianą i buchnął znajomy zapach.
— Trzymaj, Karolu.
Siadłem obok. Blaszany
kubek parzył palce, wrzątekparzył wargi, lecz poczułem w
żołądku i całym ciele przyjemne ciepło. Ranek był rzeźwy i zimny, niebozapowiadało pogodę, a przed chłodem zabezpieczał płomień ogniska.
Kurzyliśmy fajeczki. Siwy dymek unosił się pionowo. Halley przyczłapał zpotężną bryłą gliny, pozdrowił Karola. Wymiesił glinę z wodą niby ciasto i
zajął się oblepianiem indyków. W końcu rozgarnął popiół, ułożył ptaki,
nakrył je węgielkami.
— Za pół godziny będą gotowe — oznajmił.
— W kociołku jest gorąca kawa — poinformowałem. — Rozgrzej
się.
Podziękował bardzo elegancko i grubym patykiem począłzeskrobywać resztki gliny z dłoni. Potem wytarł je o spodnie. Ano cóż, dlawielu wędrowców prerii, gór i lasów spodnie są nie tylko częścią odzieży,
lecz i... ścierką. Nasycone z upływem czasu kurzem, potem, krwią
upolowanej zwierzyny, stają się nieprzemakalne i sztywne jak blacha.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 18/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
18
Siadł kilka kroków od nas i zajął się zawartością kubka.Zachowywał dystans. Ktokolwiek inny, obojętnie kto, kowboj, traper, nie
mówiąc już o niedzielnych westmanach (myśliwych snobizujących się w
jedno lub dwudniowych wyprawach na reklamowane tereny łowieckie), po prostu spocząłby tuż obok mnie czy Karola, chociażby tylko po to, abyporozmawiać. Ben Halley zawsze trzymał się na uboczu. Dlaczego? Czy byłto nawyk wdrożony mu przez pracodawcę, czy też oznaka nieufności do
nas? A może taki sposób bycia wiązał się z przeszłością Halleya? Ze służbą u
nadętego hacjendera, niby łaskawego dla podwładnych, lecz surowo
przestrzegającego hierarchii społecznej dzielącej zwykłego vaquero, czylipastucha, od posiadacza tysięcy akrów ziemi. Tradycje hiszpańskie głęboko
zapuściły swe korzenie na ziemiach Teksasu i Florydy. Nie potrafiły ichwyplenić bardziej republikańskie zwyczaje jankesów przybyłych tam przed
i po wojnie domowej, która zdruzgotała feudalną gospodarkę Południa, leczniewiele zmieniła w starych układach społecznych. Ben Halley,
podejrzewałem, z tego Południa pochodził.
Tak sobie myślałem ćmiąc fajeczkę do chwili, w której zamiastdymu pociągnąłem już tylko ciepłe powietrze, a Halley zawiadomił:
— Pieczeń gotowa, proszę panów.
Wygarnęliśmy skorupy z żaru i ochoczo zajęli się opróżnianiem
ich zawartości.
— A teraz — odezwał się Karol wycierając tłuste dłonie o trawę— udamy się na małą przechadzkę. Masz tu na nas czekać, Halley. Być możewrócimy z jakąś zakąską. Zabierz winczester, Janie.
Poszliśmy. Nie widziałem, lecz czułem, że Ben Halley obserwuje
kierunek naszego marszu. Czyżby go na nowo opadła drżączka?
Podążaliśmy najkrótszą drogą ku moczarom. Ciągnęły się nie dalej niż półmili od naszego biwaku.
Dzień był jasny, powietrze przejrzyste, więc w szkłach lornetki
odcinały się ostro od reszty prerii jesienne barwy zielonoszarej trawy.
Szarość nikła, jej miejsce zajmował kolor śniedzi. Nieco dalej sterczały
kostropate wzniesienia głazów i litej skały. Poprzez przełęcze pagórków
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 19/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
19
widać było nieskończoną dal traw, oczeretów i czarnych jak smołamalutkich jeziorek — ponurej topieli dostępnej chyba tylko dla łosi, gadów i
płazów.
Widok był odpychający. Już wczoraj pokrótce spenetrowaliśmy tę
okolicę, lecz obecnie Karol zapragnął dokładniej przyjrzeć się topielisku.
— A więc to tak wygląda w świetle ranka — pokiwał głową, gdy
zatrzymaliśmy się w dość niebezpiecznej odległości od granicy grząskiegogruntu. Pod podeszwami mych butów obrzydliwie zabulgotała woda.
Jeszcze krok lub dwa, a zapadłbym się po kolana, jeśli nie po pas. Brrr!
— Sięgnij, Janie, po lornetkę. Może ujrzysz coś interesującego.
Uczyniłem, jak sobie życzył. On sam wodził szkłami to w lewo, tow prawo.
— Co widzisz? — zagadnął nie zaprzestając obserwacji.
— Nic
— Hm... ja również nic. Gdyby tak można było dotrzeć do któregoś
z tamtych pagórków... Stąd widzimy jedynie fragmenty bagien, a zwysokości tamtej skały...
— Ale nie można dotrzeć — przerwałem mu w połowie zdania,ponieważ projekt wędrówki ku linii wzgórz uznałem za samobójczy.
—Tak twierdzisz? Ech, gdybyśmy mieli kilka szerokich desek,
moglibyśmy dojść nieco dalej. Bagno w tym miejscu nie wydaje się
specjalnie grząskie.
—Złudzenie — zaopiniowałem energicznie. — Tędy nikt nie
przejdzie prócz żółwia, jaszczurki lub węża. Wybij to o sobie z głowy,
Karolu. Nie mamy tu czego szukać.
Opuścił lornetkę, poprawił kapelusz na głowie.
— Nie jestem taki pewien. Pomaszerujmy kawałek w bok.
Wzruszyłem ramionami. Mój, towarzysz zauważył ten odruch.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 20/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
20
— Twój sceptycyzm, Janie, opiera się na powierzchownejobserwacji. Nie bądź uparty. Chodź, sprawdzimy.
Nie wiedziałem, w jaki sposób chce sprawdzić głębokość bagna.Jednak ruszyłem za nim. Nasza droga wypadła niezwykle kręto. Bowiem
grzęzawisko raz tu, raz tam sięgało swymi mackami w głąb prerii. Jęzoryzgniłej zieleni wdzierały się w suchy grunt zmuszając nas do bacznej uwagi
i do żmudnego omijania niebezpiecznych miejsc. Prawdopodobnie przed
tysiącem lat obecne bagnisko było jeziorem o bardzo rozczłonkowanychbrzegach. Sprzyjające warunki klimatyczne spowodowały bujny rozrost
roślinności wodnej i zarośnięcie całego akwenu. Wiatr przynosił tu tumany
kurzu i nasiona traw, więc powstała na powierzchni wody grubiejąca zkażdym rokiem pokrywa. Miną jeszcze setki czy tysiące lat, a płaszczyzna
moczarów stwardnieje, upodobni się do okolicznej prerii.
Karol przystanął.
— Patrz!
Jego wskazujący palec kazał mi spojrzeć na zamazaną granicębagna i suchej łąki. Biegły tu, ku ponurym pagórkom, głębokie odciski racic.
— Łosie — powiedziałem. — Tylko łosie potrafiłyby tędywędrować.
Uśmiechnął się.
—Oczywiście, że potrafią. Lecz to nie były łosie.
—Karibu?
—I nie karibu. Krowy, Janie, najzwyklejsze krowy.
—To znaczy, że trafiliśmy na ślady znikających stad
wykrzyknąłem.
—Chyba się nie mylisz — zamyślił się. — A skoro przeszły tędykrowy, przejdziemy i my.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 21/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
21
Ruszył pierwszy, ja za nim, przekonany o słuszności wniosku.Najpierw nogi poczęły się zapadać po kostki, później po łydki, wreszcie po.
kolana. Przy każdym stąpnięciu czułem pod podeszwami butów groźne
drgania trzęsawiska. Doprawdy trzęsło się.
— Do licha, Karolu! Bydło, które przed nami wędrowało, chyba nicnie ważyło albo ktoś zaopatrzył je w śnieżne rakiety 3.
— Nie zatrzymuj się, Janie. Już blisko. A co się tyczy rakiet, sądzę,że istotnie nadają się do chodzenia po moczarach. Muszę to wypróbować.
Nie zatrzymałem się.
Jakakolwiek bowiem przerwa w marszumogła mnie pogrążyć w błocie po pas.
Wreszcie poczułem pod stopami twardąglebę.
— Już po kłopocie — wesołoskonstatował mój towarzysz wchodząc na
łagodną pochyłość pagórka.
Westchnąłem z ulgą. Ze szczytuwzniesienia, na które wspięliśmy się beztrudu, dźwigała się czarna skała.
Obeszliśmy ją. Teraz objawiła się mymoczom dalsza partia bezkresnych bagien.
Przez szkła lornetki nie dostrzegłem
jednak na nich żadnego ruchu, żadnej
żywej istoty. Gdzież więc podziały się krowy, których tropy zawiodły nas
tutaj? Obeszliśmy dokoła niewielką przestrzeń wzniesienia. Z lewej stronyłączyło się malutką przełęczą z następnym, bliźniaczo podobnym, lecz, jak
sprawdziliśmy, była ona mocno podmokła. Nigdzie ani jednego odcisku
kopyt.
— Nie rozumiem — wyznałem. — Gdzież podziały się twoje
krowy, Karolu? Weszły w bagno i utonęły?
3 Rodzaj obręczy przeplatanej sznurem, przypominającej np. rakietę do tenisa. Umożliwiała i ułatwiała
chodzenie po sypkim śniegu. [JW48]
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 22/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
22
—I ja nie pojmuję. Można podejrzewać, że było to stampede4 i
stado w oszalałym biegu runęło w bagnistą otchłań. Siedząc z tropów,
krowy musiały dojść do tego wzgórka, lecz gdyby pobiegły dalej, to na
samej granicy moczarów musiałyby pozostawić jakieś ślady! A tu ich nie widzę. Wygląda na to, że wyrosły im skrzydła i uniosły się w powietrze.Poszukajmy jeszcze raz.
Szukaliśmy bez żadnego rezultatu. Wielce markotni dokonaliśmyodwrotu. Tym razem szczęście mniej mi dopisało. Zapadłem w błotopowyżej kolan i gdyby nie natychmiastowa pomoc Karola, tkwiłbym tam po
dziś dzień. Na suchym lądzie obejrzałem z niesmakiem buty i spodnie.
—Halley od razu odgadnie, gdzie byliśmy — stwierdziłem zgoryczą.
—No to co? Może dojrzałeś łosia albo bezmyślnie przekroczyłeś
granicę trzęsawiska? To przecież bardzo prawdo podobne. Halley niczegonie może podejrzewać.
—Istotnie — nadąsałem się. — Będzie miał o mnie opinięnieostrożnego idioty.
—Tak ci zależy na opinii Halleya? Gwiżdż na to.
—Jednak... cóż z nas za myśliwi, jeśli włóczymy się bez celu?
Uzyskamy sławę skończonych niedołęgów.
—Zapomniałeś, Janie, że za takich właśnie mamy uchodzić,
zgodnie z umową. Jednak gotów jestem nieco poprawić naszą reputację,jeśli tylko wskażesz mi obiekt godny strzału.
—Skromne żądanie — burknąłem. — Gdzież znajdzieszczworonoga u wodopoju o tej porze?
—Nie ma tu żadnych wodopojów. Rozbiliśmy legowisko nad
jedynym w okolicy źródłem.
4
Popłoch w stadzie bydła (ang.)
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 23/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
23
Jeszcze raz sięgnąłem po lornetkę. Długo wodziłem nią po liniihoryzontu, aż szkła przypadkowo trafiły na stadko pomykających
czworonogów. Po ich płynnych ruchach rozpoznałem antylopy. Cóż z tego?
Nawet gdybyśmy mieli konie, nic nie wyszłoby z polowania. Te zwinnezwierzęta są niezwykle czujne i potrafią prześcignąć wierzchowca wgalopie. Jedyny na nie sposób, to zaczaić się, gdy o świcie lub o zmierzchugromadzą się przed jakimś zbiornikiem wody.
Ben Halley ćmił fajeczkę oparty o pień drzewa. Wydało mi się, żew jego oczach zamigotały iskierki wesołości. Nic dziwnego. W opinii
woźnicy musieliśmy wyglądać jak para greenhornów. Powstał jednak
natychmiast i z wielkim uszanowaniem zapytał, czy pragniemy ruszać wdalszą drogę.
— Tak — odparł Karol. — Poza antylopami nie dostrzegłem tuinnej zwierzyny.
Cień uśmiechu przemknął po
twarzy Halleya. W chwilę późniejwpakował na wóz wszystko, co miał do
wpakowania, przyprzągł oba konie iwskoczył na kozioł ławę z oparciemobitym miękką skórą. Normalnie niestosowano w wozach tego typu siedzeń
dla woźnicy, był to wyjątek uczyniony
dla mnie i dla Karola. Dla wygody
oczywiście, mimo iż żaden z nas nie
prosił o takie ulepszenie. Ława-fotel
była szeroka, swobodnie mogły na niejsiedzieć trzy osoby. Zajęliśmy miejsca po prawej stronie woźnicy.
Przed wieczorem zagrodził nam drogę płytki, szeroko rozlany
strumień. Szemrał sennie między złocistymi łachami, kępami krzaków i
pniami drzew, które musiała zwalić wiosenna powódź lub, wcześniejjeszcze, huraganowy wiatr zimy. Po obu brzegach ciągnął się żółciejący
szpaler brzóz i olch.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 24/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
24
Ruszyłem wraz z Karolem zielonym szlakiem drzew i traw.Płyciznę przebyliśmy zaledwie mocząc stopy. Po przeciwnej stronie rzeczki
natrafiliśmy na bardzo wyraźne, świeże ślady czterokopytnych. Bez trudu
odróżniłem odciski kopytek antylop od tropów jeleni, wapiti, a nawet — ażtrudno uwierzyć — karibu. Gdy Karol potwierdził wynik mych obserwacji, wyraziłem zdziwienie, że ten roślinożerca dalekiej północy zawędrował takgłęboko na południe.
— Zdarza się. Musisz wiedzieć, Janie, że to wspaniałe zwierzęzaliczane jest do najbardziej rozpowszechnionych w Kanadzie. Żyje w
wielkich stadach, od północnej tundry aż po lasy południa i od jałowych
pagórków Nowej Funlandii na wschodzie po podnóża gór zachodu. Jutro oświcie urządzimy sobie zabawę, jaka nie każdemu myśliwemu się trafia.Lecz teraz poszukajmy śladów bydła domowego. Ostatecznie, w tymprzecież celu przybyliśmy tutaj.
Szukanie nie dało rezultatów. Ani wzdłuż brzegu, ani w głąbdalekiej i pustej równiny. Należało wracać, bo już tylko czerwony skrawek
słońca sterczał nad ziemią, a mrok szybko nadciągał ze wschodu, niby
chmura czarnego pyłu pędzonego wiatrem.
Na zielonej trawie prerii dostrzegłem drgającą, długą smugę —
złocistą ścieżkę blasku. Ciemna postać uwijała się na tle ogniska.
Podeszliśmy w chwili, w której Ben Halley zdejmował z metalowego
trójnoga kociołek z ukropem. Pachniało kawą i jeszcze czymś bardzo
apetycznym. Zwłaszcza dla człowieka, który zdążył zapomnieć o śniadaniu.Nie jedliśmy nic od świtu, Halley nawet nie mruknął na ten temat w czasie
krótkiego postoju po drodze. Może, złośliwiec, liczył, że będziemy go prosić
chociaż o kawałek suchara? Jeśli tak, zawiódł się. Niejeden już raz, wędrującprzy boku Karola przez arizońskie pustynie czy bezludzia Gór Skalistych,
zadowalać się musiałem dwoma tylko posiłkami na dzień.
Zauważyłem przyczynę smakowitych zapachów: trzy otwarte
puszki z mięsem i fasolą, lizane płomieniem stały na skraju ogniska. Kilka
kroków dalej leżał mały stosik równo pociętych polan. To gościnny izapobiegliwy gospodarz zaopatrzył nas (wbrew protestom i śmiechom) w
opał na drogę.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 25/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
25
— Będziecie jechać bezleśną prerią — tłumaczył — a noce są jużbardzo chłodne.
I tak wieźliśmy na wozie spory zapas paliwa. Nic dziwnego, żeHalley (byłem tego pewien) musiał uważać nas za greenhornów.
Z zawartością puszek uporaliśmy się szybko, z kawą również.Halley pojadał jak zwykle w pewnej odległości od nas. Przedziwny
człowiek! Jakoś minęła mu bagienna drżączka, ponieważ sam
zaproponował wzięcie udziału w nocnej kolejce wart. Tak zresztą działo siępodczas wszystkich nocy, z wyjątkiem tej ostatniej. Czy mogliśmy ufaćczłowiekowi o tak zmiennych nastrojach? Wahałem się z odpowiedzią,Karol milczał, pewnie żywił te same wątpliwości.
—Halley... — zdobyłem się na odwagę — wczoraj chyba czułeśsię... hm... jakoś słabo, co?
—Tak, proszę pana. Ale już mi przeszło.
—Na pewno?
— Na pewno. Bardzo mi przykro. Te bagna mają złą sławę, proszępana. I... i... ja zawsze czuję się źle w ich pobliżu
— Dlaczego?!
— Samemu mi trudno to zrozumieć, ale... tak właśnie się dzieje.
Zaniechałem dalszych pytań. Albo Halley kłamał, albo leż (cojednak wydało mi się mało prawdopodobne) jego organizm dziwacznie
reagował na normalne zjawiska przyrody.
Ponieważ poprzedniej nocy sprawowałem wartę przed-ranną,
Karol zgodził się, abym czuwał do północy. Moje miejsce miał zająć Halley.
Trzecią, ostatnią zmianę obejmował Karol.
Mój przyjaciel zerwał mnie o przedrannym zmroku, obudziliśmy
Halleya, zabrali broń i pomaszerowali „wilczym chodem” wzdłuż rzeczki.Wiatru nie było, lecz od wody ciągnął dotkliwy chłód. Wybraliśmy-
odpowiednie miejsce. Była nim kępa krzewów otaczająca niezarośnięty,
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 26/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
26
półokrągły placyk — miejsce wystarczające na schronienie dla dwuszczupłych mężczyzn, osłonięte z boku i z tyłu, natomiast posiadające wąski
prześwit nad samą wodą, co pozwalało na swobodną obserwację
przeciwległego brzegu. Ten przeciwległy brzeg, gdzie indziej gęstoporośnięty łozą, tu, na przestrzeni paru jardów, był nagi.
Teraz należało uzbroić się w cierpliwość. Ciemność wisiała nad
ziemią, lecz stopniowo już przemieniała się w szarość, u w tej szarościleniwy nurt poczynał srebrzyście błyszczeć. Swój winczester położyłem tak,żeby kolba dotykała ramienia. Upływały minuty za minutami, wreszcie w
ciszy przedświtu lekko zatupotały kopyta. Przed nami, na przeciwległym
brzegu, wysunęła się smukła sylwetka zwierzęcia z krótkim porożem.Antylopa widłoroga. Za nią cztery jej towarzyszki, pierwsza zatrzymała sięna skraju rzeczki, spoglądając prosto na nas. To była decydująca sekunda.Jeśli nas dojrzy — zniknie natychmiast.
Nie dojrzała. Pochyliła głowę ku wodzie, a za jej przykładempochyliły się cztery łudząco do siebie podobne głowy. Zerknąłem na Karola.
Podniósł ostrzegawczo palec prawej dłoni. Wiedziałem, że ten gest oznacza:
nie strzelać!
Na co czekał?
Odpowiedź nadeszła natychmiast — wspaniały jeleń wirginijski,
nie zwracając uwagi na sąsiadki, wkroczył w wodę budząc srebrne bryzgi.Pochylił łeb i pił. Mój towarzysz opuścił palec. Strzelby zagadały chórem.Antylopa podskoczyła i padła. Jeleń zdążył wykonać pół obrotu, gdy drugi
strzał Karola osadził go na miejscu. Grupka płowych czworonogów zniknęła
z pola widzenia tak szybko jak zjawy. Przeszliśmy przez płyciznę. — No tak... — zamruczał Karol oglądając głowę jelenia — moja
pierwsza kula zrykoszetowała na kości czołowej, ale się nie wstydzę. To byłtrudny strzał. Co poczniemy z taką górą mięsa? Halley uzna nas za głupcówi... będzie miał rację.
— Więc po coś strzelał? — zapytałem bardzo dumny ze swegosukcesu.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 27/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
27
—Strzeliliśmy równocześnie. Bałem się, że chybisz, Janie.
—Dziękuję za słowa uznania — byłem nieco dotknięty taką oceną
mych umiejętności myśliwskich. — Przy następnej okazji nawet nie dotknęspustu.
Zobaczyłem Halleya. Ukazał się na przeciwległym brzegu z długątyką w ręku. Przebrnął rzeczkę. Kawałkami sznura (bo i o nim nie
zapomniał) skrępował tylne i przednie kończyny antylopy, przesunął podnimi tykę i wraz z Karolem dźwignął ten spory
ciężar, który oceniłem na jakieś sto funtów 5.
Położyli końce tyki na ramionach i wolno ruszyli
w stronę obozowiska. Zostałem na straży,pilnując jelenia aż do powrotu towarzyszy. Tym
razem czekała nas trudniejsza przeprawa. Jeleń
był prawie dwa razy większy od antylopy, a więcchyba dwa razy cięższy. Nie pomyliłem się.Halley, chociaż chłop na schwał, poczerwieniał
na twarzy podnosząc koniec drąga, do którego
uwiązaliśmy trofeum. Pomogłem Karolowi, leczgdy końce tyki spoczęły na naszych barkach,
ugięliśmy się.
Marsz hamowało potężne poroże zwierzęcia, wlokące się po
ziemi. Kiedy wreszcie, po licznych odpoczynkach, do wlekliśmy się do
obozowiska i zwalili ciężar na murawę, żaden z nas nie był w staniewykrztusić słowa. Padłem na ziemię dysząc ciężko, niby ryba wyjęta z
wody. Pierwszy odzyskał siły Halley. Zagadnął nas swym usłużnym tonem:
—Co panowie każą zrobić z taką masą mięsa? Nim upłyną trzydni, stanie się nie do zjedzenia.
—Nie zdejmuj skóry z jelenia, a z antylopy wytnij trzy befsztyki —
zadecydował Karol. — Wracamy.
—Tak jest, proszę pana.
5
Ponad 45 kg.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 28/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
28
Zanim pierwsza smuga różowego blasku rozjaśniła trawy ikrzewy, każdy z nas trzymał na kolanach cynowy talerz z pachnącym, nieco
krwistym kawałem mięsa.
Później Halley sprawnie załadował na wóz wszystko, co było do
załadowania, łącznie z upolowaną zwierzyną, zaprzągł konie, a myzajęliśmy miejsca na koźle-fotelu. Wehikuł potoczył się na wschód
trawiastym bezdrożem.
Następnego dnia w samo południe, by zwierzęta mogły odpocząć,
rozbiliśmy biwak w cieniu samotnego drzewa. W kilka godzin późniejujrzałem znowu stado łaciatych krów pasące się pod strażą kowbojów, dalejtabunek koni, jeszcze dalej — corrale, zabudowania gospodarcze, a na
koniec — dom mieszkalny. Nasza podróż dobiegła końca.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 29/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
29
I I
P o m y s ł p o r u c z n i k a M i t c h e l l a
Nigdy dotąd nawet jednym słówkiem nie wspomniałem o tejhistorii. Wydawała mi się zbyt błaha. A poza tym również i dlatego, że po
raz pierwszy przyszło mi odegrać rolę nie — jak zwykle dotąd —
beztroskiego myśliwca, lecz dziwnego tropiciela śladów, jakie miały
doprowadzić do odkrycia przestępcy, czy przestępców.
Znakomita rola do odegrania dla szeryfa lub też kanadyjskiego
funkcjonariusza Północno- Zachodniej Konnej Policji. Przecież nie dla mnie!A jednak podjąłem się tak niecodziennego zadania. Nie bez energicznej
zachęty Karola Gordona. Lecz o tym — później.
Z końcem lata 1890 roku powróciłem wraz ze swym towarzyszem
(właśnie — Karolem Gordonem) do rodzinnego Milwaukee nad jeziorem
Michigan. W domowe pielesze przywiozłem wonie dalekich przestrzeni i
woń dymu ognisk, przy jakich warzyło się strawę. Odzież moja tak
przesiąkła egzotycznymi dla mieszczucha zapachami, że usunąć je byłetrudno nawet wielokrotnym praniem.
W tym roku zwiedzaliśmy łowieckie tereny stanu Kolorado,
równocześnie doświadczając nieoczekiwanych skutków tej wędrówki6. Lecz
najbardziej nieoczekiwane czekało na mnie w Milwaukee, na biurku w
gabinecie lekarskim. Był to list.
6 Przygoda opisana w powieści pt: „Barry Bede”.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 30/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
30
Kanadyjski znaczek pocztowy przylepiony na kopercie zaskoczyłmnie. Nie miałem w tamtym kraju ani zażyłych przyjaciół, ani nawet
znajomków, z którymi zazwyczaj utrzymuje się listowne kontakty.
Siadłem za biurkiem i nożykiem do rozcinania papieru rozprułem
kopertę. Wewnątrz znajdowało się sporo zapisanych kartek. Pierwsza znich zaczynała się od słów: „Drogi doktorze”. Odczytałem je głośno.
— Na pewno któryś z twoich pacjentów — zauważył Karol. —
Podaj mi puszkę z tytoniem i oszczędź sobie głośnego czytania, medyczne
sprawy mało mnie interesują.
— Żaden z moich pacjentów nie mieszka w Kanadzie. — Odwróciłem zapisaną ćwiartkę, aby znaleźć podpis, i wrzasnąłem:
— Gary Mitchell!
— Co takiego?! — zdumiał się Karol. — Porucznik Mitchell? A
może to ktoś inny o takim samym nazwisku? Czytaj!
— „Drogi doktorze” — powtórzyłem. — „Zwracam się do pana i
do Karola Gordona, któremu proszę pokazać ten list. Mimo usiłowań nie
zdołałem ustalić jego adresu pocztowego, jeśli w ogóle gdziekolwiekmieszka!”
Oderwałem na chwilę wzrok od pisma i spojrzałem nanabijającego fajkę Karola.
— Jestem pewien — rzekłem — iż chodzi tu o ciebie, Karolu, a jamam być jedynie pośrednikiem.
— Być może. Czytaj dalej — mruknął Karol beznamiętnie.
— „Sprawa, z którą zwracam się do Pana, wyda się dziwną, lecz
uważam po długim zastanowieniu się, iż udział w niej Pana oraz Karolastanowi obecnie jedyną szansę sukcesu”.
Znowu spojrzałem na przyjaciela.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 31/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
31
— Podejrzewam — zauważyłem — że Mitchell zamierza nas obu,
a przede wszystkim ciebie, wciągnąć w nie lada tarapaty.
— To prawdopodobne, o ważności sprawy świadczy sam faktwysłania listu. Jak mi wiadomo, Mitchell nie lubuje się w pisaninie. Czytaj!
— „Proszę was obu o pomoc. W okręgu Saskatchewan TerytoriówPółnocno-Zachodnich, niezbyt daleko od miasta Regina (w którym istnieje
nasza główna kwatera), leży spora posiadłość Jonathana Caldwella. Znamgo od lat jako człowieka prawego i nie lękającego się przeciwności. Jestfarmerem, lecz raczej hodowcą niż rolnikiem. Zaopatruje w mięso cały nasz
okręg, a również wysyła je na południe i wschód. Caldwell jeszcze nikomu
nie odmówił pomocy. W roku rebelii Ludwika Riela7 ocalił dziesiątki ludziod śmierci głodowej. Piszę o tym, abyście obaj wiedzieli, jakiego człowiekadotyczy sprawa i dlaczego chcę mu pomóc i zwracam się do Pana, doktorze,i do Karola.
Od czasu gdy ostatnie śniegi stopniały, dziwne historie dzieją sięw gospodarstwie Jonathana Caldwella. Ginie bydło — podstawa jego
egzystencji. Zapewne pomyśli Pan, doktorze, iż krowy bardzo często
odłączają się od stada, że padają od wilczych czy niedźwiedzich kłów lubpodczas stampede łamią sobie karki na stromych zboczach kanionów.
Gdyby tak się sprawa miała ze stadami Caldwella, nigdy nie ośmieliłbym sięzwracać do Pana. Jednak rzecz przedstawia się całkowicie odmiennie. Nie
podaję szczegółów, przekażę je ustnie, jeśli zechce Pan wraz z Karolem
odwiedzić mnie w Reginie. Generalnie traktując sprawę stwierdzam, iż krowy Caldwella giną bez śladu. Zupełnie jakby im wyrosły skrzydła, na
których fruną nie wiadomo dokąd. Brzmi to śmiesznie, lecz Caldwellowi nie
jest do śmiechu. Alarmował mnie parokrotnie, parokrotnie bawiłem w jegoposiadłości. Jedno tylko mogę powiedzieć: niekiedy po kilkadziesiąt sztuk
bydła ginie bez śladu w ciągu nocy. Może gdybym otoczył teren kordonemswych ludzi, nie zginęłaby ani jedna krowa, lecz — sam Pan przyzna —
byłby to bezsens. Przy szczupłości naszych sił, na tak olbrzymiej
przestrzeni nie mogę zatrudniać policjantów wyłącznie do pilnowania
własności jednej osoby. Mamy pełne...”
7 Ludwik Riel — Metys, w roku 1885 wywołał powstanie kanadyjskich Metysów.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 32/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
32
— Zawsze był z niego gaduła — przerwał mi Karol — sądziłem, żeprzy pisaniu będzie bardziej oszczędny w słowach, zwłaszcza iż nie lubi
pisać.
— „Mamy pełne ręce roboty — wróciłem do czytania listu — i bez
pilnowania krów Caldwella. Przyszło mi do głowy, że dobry traper itropiciel śladów mógłby łatwiej od nas wykryć sprawców, jeśli oczywiście
są nimi ludzie z krwi i kości”.
— Mitchell staje, się przesądny — mruknął Karol.
— „Bardzo nam przeszkadza rozgłos, jaki towarzyszy pojawieniu
się „czerwonych kurt ”, ostrzegając złodzieja. Natomiast ktoś obcy i nieznanymógłby zdziałać więcej od policji. Obaj posiadacie doświadczenie, odwagę,rozum i dobre oczy...” Ha! — uśmiechnąłem się — co za pochwały! To
znaczy, iż sprawa musi być diablo trudna, „...i dobre oczy — powtórzyłem
szukając przerwanego wątku — a więc wszystkie szansę sukcesu. Dlategozaproponowałem Caldwellowi, aby Was zaprosił, pokrywając równocześniewszystkie koszta Waszej wycieczki. Ostrzegłem, aby nikomu nie wspominało tym projekcie, a jeśli projekt stanie się rzeczywistością, żeby
rekomendował Was znajomym jako myśliwych szukających łatwego sukcesu. Zwierzyny jest tu sporo. Na tym kończę. Załączam list Caldwella i
pilnie oczekuję odpowiedzi, lub — lepiej jeszcze — wizyty w Reginie. Kolej
funkcjonuje znakomicie, a jesień zapowiada się długa i ciepła. Nie
zabierajcie niczego ze sobą poza bronią myśliwską. U Caldwella znajdzie się
wszystko, co Wam będzie potrzebne. Wspominam o tym za jego zgodą. Wasz Gary Mitchell”. Co ty na to, Karolu?
— Nim odpowiem, chciałbym poznać list Caldwella. — Słusznie, lecz ja odgaduję, co w nim jest. Na pewno mniej
informacji, a za to więcej próśb.
Zabawnie wygląda zakończenie listu Mitchella w zestawieniu zjego początkiem. Zauważ, że choć zaczyna: „Drogi doktorze” to kończy:
„Oczekuję Waszej odpowiedzi” oraz: „Wasz Gary Mitchell”.
— No to co z tego?
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 33/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
33
— To, że w istocie rzeczy pismo zostało skierowane do ciebie,Karolu, i być może moja obecność w posiadłości pana Caldwella będzie
zbyteczna. Nie bardzo chce mi się gdziekolwiek ruszać. Wędrówka po
Kolorado nieco mnie zmęczyła.
— Podejrzewam, Janie, że poczułeś się lekko urażony. Sądzisz, iżporucznik lekceważy twą osobę traktując cię jako posłańca mającego
przekazać list właściwemu adresatowi.
Wzruszyłem ramionami udając obojętność.
— Mylisz się, Janie. Wiem bardzo dobrze, jak Mitchell cię ceni. Nie
tylko jako lekarza, lecz przede wszystkim jako tropiciela ścieżek. Niezaprzeczaj i zabierz się do listu tego hodowcy bydła — dodał Karol widzącmój gest.
Pismo Caldwella było znacznie mniej wyraźne od eleganckichzawijasów policjanta. Niekiedy utykałem na trudnych do odcyfrowaniabazgrołach.
— „Szanowny Panie Doktorze — zaczynała się pierwsza kartka. —
Nigdy nie ośmieliłbym się zwracać do Pana o pomoc, gdyby nie zachęta zestrony porucznika. Opowiadał mi o Panu i Pańskim przyjacielu tylewspaniałych rzeczy, iż nabrałem odwagi. Jak napisał porucznik, znalazłem
się w krytycznej sytuacji: od pierwszych dni wiosny aż po dzień dzisiejszystraciłem prawie jedną trzecią stada. Nim jesień dobiegnie końca, stracępołowę, a jeśli nie, zima wykończy mnie do reszty”.
— Myli się — mruknął Karol.
— Co takiego?
— Powiadam, że się myli. Jeśli potrafi dotrwać do zimy, zachowapozostałe krowy.
— Czemuż to?
— Proste. W zimie, gdy śnieg spadnie, ślady są bardzo wyraźne i
trudno je zatrzeć w sposób niedostrzegalny. Co pisze dalej?
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 34/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
34
„To jest bardzo dziwna, wręcz tajemnicza historia. Nim przybyłapolicja, sam ze swymi ludźmi starałem się dociec prawdy. Nic z tego nie
wyszło. Wiem, że Pan, Doktorze, i Pański przyjaciel jesteście bardzo zajęci.
Potraktujcie więc moją propozycję jako finansowy interes. Powitam Was wmoim domu jako gości, a poza tym za stracony czas rozliczymy się, bez
względu na to czy odkryjecie przyczynę znikania mych stad, czy nie. Jeślizdecydujecie się zawitać w moje progi, nigdy Wam tego nie zapomnę. Nie
zabierajcie z sobą niczego poza bronią. O tym, jak do mnie trafić,
poinformuje Was w Reginie porucznik Mitchell. Pozostaję, pełen nadziei,Jonathan Caldwell”.
Położyłem papier na biurku.
— Sądząc ze stylu — stwierdziłem — list został napisany poddyktando Mitchella. Ciekawe, dlaczego mu tak zależy na naszym przybyciu?
— Łatwo odgadnąć. Konna Policja okryła się niesławą, aporucznik jest bardzo czuły na ludzkie opinie...
— Przypuśćmy. Lecz w jaki sposób my dwaj mamy tę opiniępoprawić?
— Odnajdując sprawców kradzieży. Wtedy Mitchell rozgłosi, iż toon nas „wynalazł”, przypisując sobie w ten sposób co najmniej połowę
zasługi.
— Rozumiem. Jednak nie mam zamiaru ratować niczyjej opinii.
Przecież jestem lekarzem, a nie pracownikiem Agencji Pinkertona8 ani
prywatnym detektywem.
— Nie bądź taki uparty.
— Uparty? — oburzyłem się. — Dlaczego mam ratować z
kłopotów nieznajomego człowieka? Gdybyż to był biedak zasługujący nawspółczucie, ale pan Caldwell jest, jak wynika z listu Mitchella, bardzo
zamożny i stać go na wynajęcie kilku tuzinów najlepszych wywiadowców.
8 Agencja detektywistyczno-wywiadowcza założona w 1850 r. przez Allana Pinkertona.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 35/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
35
Dla ciebie, Karolu, to na pewno dobra okazja dla dodatkowego zarobku, lecz
po mnie nic tam.
— Oczywiście, oczywiście — odpowiedział nieco żartobliwymtonem. — Nie będę namawiał, mimo że taka wycieczka to czysta frajda.
Zresztą... i ja nie palę się do wyjazdu.
— Dlaczego? Jeśli to przyjemność, jak twierdzisz...
— Przed trzema godzinami wróciliśmy z Kolorado, ja równieżczuję w kościach tamten szmat drogi, zwłaszcza jazdę koleją. Mówił
prawdę. Po sprzedaniu wierzchowców przesiedliśmy się do wagonu, by
szybciej dotrzeć do domowych pieleszy. Była to najkrócej trwająca częśćnaszej podróży, ale też najnudniejsza, a nic tak nie męczy jak nuda.
— To odpiszę Mitchellowi, aby na nas nie czekał —
zaproponowałem.
— Nie spiesz się. Może jutro zaświta w mej głowie jakiś genialny
pomysł?
Przystałem na to. Ostatecznie, czy porucznik otrzyma mój list za
dwa czy za pięć dni — cóż za różnica!
Tego popołudnia nie poruszaliśmy więcej sprawy Jonathana
Caldwella i jego krów, za to wspominali przygody przeżyte w Kolorado.Teraz wydały się nam bardzo zabawne. Czas, chociaż krótki, zatarł już w
naszej wyobraźni niebezpieczeństwa, jakie nam wówczas groziły, a
uwypuklił ich cechy komiczne. A takich nie brakowało. Lecz już wieczorem
przerwaliśmy interesującą pogawędkę, bo zmęczenie coraz silniej dawało
się nam we znaki.
Nazajutrz Karol opuścił mnie na kilka godzin, aby, jak twierdził,
przyjrzeć się na nowo miastu. W rzeczywistości odwiedził jeden ze sklepówz bronią dla uzupełnienia zapasów amunicji do swego winczestera. W tym
czasie ja zająłem się porządkowaniem wnętrz szuflad biurka aż do chwili, w
której Katarzyna (moja gospodyni od lat) zakomunikowała, iż przyszedł , jakiś” pacjent. Był to przypadek, ponieważ swych stałych klientów
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 36/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
36
poinformowałem, że dopiero we wrześniu rozpocznę na nowo normalnąpraktykę.
Około drugiej po południu wrócił Karol, bardzo zadowolony zsiebie, żartobliwie narzekający na uliczne hałasy, od których zdążył
odwyknąć. W kilkanaście minut później siedzieliśmy za piękniezastawionym stołem, spożywając swój pierwszy, po miesiącach wędrówek,
lunch w mej jadalni. Później usadowiłem przyjaciela w fotelu przedkominkiem i podpaliłem kilka szczapek sosnowych, raczej dla stworzenia
nastroju niż z chłodu. Ostatnie dni sierpnia nie zapowiadały jeszcze
zbliżającej się jesieni. Nadal panowały letnie upały.
Sięgnąłem po fajkę i pudło z tytoniem i zająłem drugi fotel.Płomień trzaskał cichutko, przez zamknięte okna dobiegał dalekiprzytłumiony szum miasta, a my dwaj trwaliśmy w milczeniu, pogrążeni wmisterium palenia fajek.
Nagle Karol powiedział dobitnie:
— Twierdzę, Janie, iż nie doceniasz swych możliwości.
Drgnąłem.
— O czym myślisz?
— O tych wszystkich wydarzeniach, jakie się nam przytrafiły i zktórych nie wyszlibyśmy zwycięsko, gdyby nie twoja pomoc.
Wytrzeszczyłem oczy, otworzyłem usta. Karol był zwykleskromny w pochwałach, teraz zaskoczył mnie nieoczekiwanym i niczym nie
sprowokowanym oświadczeniem. — Skąd ci to przyszło do głowy? I to właśnie teraz!
— Pomyślałem o wczorajszej rozmowie. Jestem pewien, iż twojapomoc, gdybyśmy wysłuchali próśb Caldwella, będzie dla mnie niezbędna.
— Zmieniłeś zdanie? — zdumiałem się. — Zamierzasz ruszyć doKanady?
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 37/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
37
— Zgadłeś — odpowiedział mrugając zabawnie. — Nie patrz na
mnie tak surowo, Janie. Zmiana poglądu nie jest występkiem.
— Nie jest, lecz ja zdania nie zmieniłem. — Czemu jesteś taki uparty? Twoja nieobecność w Milwaukee nie
przeciągnie się ponad miesiąc.
— Skąd taka pewność? — nieopatrznie wdałem się w dyskusję.
— Bo w październiku spadnie pierwszy śnieg i kradzieże bydła
ustaną. Albo więc sprawę doprowadzimy do szczęśliwego końca wewrześniu, albo z niej zrezygnujemy.
— Jestem zmęczony.
— Przesadzasz! Ileż to razy wracaliśmy ze swych wypraw dopieroz końcem września?
— Lecz tym razem z końcem sierpnia — odparłem oschle. — I to
mi wystarczy. Aż do przyszłego roku.
— Pogoda zapowiada się piękna — ciągnął dalej tym samymtonem, jakby do jego uszu nie dotarł mój sprzeciw. — Podróż niezbyt
daleka, a o koszty możemy nie dbać. Nie chciałbyś znowu ujrzeć Mitchella?
Mimo woli parsknąłem śmiechem.
— Brakuje ci argumentów, Karolu. Mitchella oglądałem zaledwieprzed rokiem, a nie jest to człowiek tak bardzo pociągający, bym potrafił
umierać za nim z tęsknoty.
— Jednak... Mniejsza z tym — machnął ręką. Czuję, iż szybko dasię wykonać zlecone nam zadanie, a ty przeżyjesz jeszcze jedną przygodę.
— Do licha, Karolu! — krzyknąłem. — Stajesz się nudny. Jedź, jeśli
tak cię korci, lecz mnie zostaw w spokoju. Przepraszam — dodałem pochwili. — Zdenerwowałeś mnie.
Zająłem się czyszczeniem fajki. Mój przyjaciel potrafił być uparty i
często ulegałem temu uporowi. Jak dotąd, to on wybierał trasy naszych
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 38/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
38
letnich eskapad i zawsze umiał mnie przekonać co do trafności swegowyboru. Tylko jeden raz uznał moje racje, lecz wówczas nieprzewidziane
okoliczności przeważyły szalę na mą korzyść 9
Kropla wody wydrąży najtwardszą skałę. Powtarzające się do
znudzenia argumenty i namowy Karola, gdyby je zamienić w wodę,przewierciłyby blok stali, nie tylko człowieka, choćby najbardziej
odpornego. Jednak postanowiłem nie załamać się. Obrałem metodę stałego
zmieniania tematu rozmowy, gdy tylko z jego ust padało słowo „Kanada”.Raz zaciągnąłem przyjaciela do cyrku, by skierować jego myśli w inną
stronę. Innego dnia odwiedziliśmy zakład fotograficzny, by na kawałku
błyszczącego papieru uwiecznić nasze podobizny. Fotografia poczynaławchodzić w modę. Niektórzy twierdzili, iż ten wynalazek z biegiem latstworzy nową dziedzinę sztuki, wyprze obraz i rysunek 10. Uznałem tenpogląd za bzdurę, bo nawet najlepsza fotografia nie odda nastroju, jaki
wyczarowuje pędzel lub ołówek utalentowanego malarza.
Dwukrotnie zaciągnąłem przyjaciela (ku niezadowoleniu
Katarzyny) na lunch w bardzo eleganckiej restauracji. Wszystkie te i
mnóstwo innych rozrywek nie zdołały jednak wyplenić z głowy uparciuchamyśli, której się uczepił niczym tonący brzytwy. Już nie potrafiłem
spokojnie wysłuchiwać jego nagabywań i podstępnych pytań stawianych
przy lada okazji lub bez niej i któregoś dnia — ku własnemu zdziwieniu —
ustąpiłem! Najpierw z ciężkim westchnieniem i pełen najgorszych przeczuć.Później jakoś nabrałem chętki na tę eskapadę. Może stało się to pod
wpływem Karola, a może dlatego, iż w Milwaukee kończące się latozapomniało o nadciągającej jesieni i poczęło prażyć słońcem i dusić upałem.
Zatęskniłem za chłodnym wiatrem dalekich przestrzeni, za zapachem
schnących ziół i ciszą gwiaździstych nocy.
A więc zdecydowałem się wyruszyć do Reginy, do kwateryPółnocno-Zachodniej Konnej Policji i raz jeszcze ujrzeć porucznikaMitchella. Poznałem go przed laty, gdy przy boku Karola na końskim
grzbiecie przemierzać przyszło mi prerie i górskie doliny południowej
9 Sytuacja opisana w powieści: „Skarby Mackenzie”. 10 W 1888 roku ukazały się w sprzedaży pierwsze amerykańskie aparaty fotograficzne, wyprodukowane w
zakładach Kodaka, lecz fotografowano już wcześniej, aparatami importowanymi z Europy .
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 39/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
39
Kanady. Mitchell był wówczas jeszcze sierżantem i przysięgał, że gdy„dochrapie się” oficerskiego stopnia, zrezygnuje z męczącej służby na rzecz
farmerskiej gospodarki. Przed rokiem, gdy go po raz trzeci napotkaliśmy,
nosił już porucznikowskie odznaki i nie wspominał ani słówkiem o orce, sianiu i żniwach.
Podczas sporów z Karolem zauważyłem, iż Mitchell nie jest
człowiekiem, za którym można by umierać z tęsknoty. Przyznaję, że takiesłowa podsunęło mi rozdrażnienie nagabywaniami przyjaciela. Zbyt ostre.
Nigdy nie żywiłem do policjanta niechęci. Nic podobnego. Mitchell był
uosobieniem wielu cnót, zwłaszcza tych, jakie ceni się na pustkowiach i
bezdrożach zachodu i północy Ameryki. Ciężka, odpowiedzialna służba wszeregach tej najbardziej romantycznej policji wyrobiła w nim — jak
wyrabiała w każdym funkcjonariuszu Północno-Zachodniej Konnej Policji11
— hart ducha, sprawność fizyczną, umiejętność tropienia i wreszcie chęć
niesienia pomocy wszystkim potrzebującym. Zwłaszcza tym, których
spotkał nieszczęśliwy wypadek w drodze wiodącej poprzez bezludnewertepy. To, co mnie nieco raziło u Mitchella — skłonność doprzepytywania, do stawiania mnóstwa pytań, jakieś wścibstwo i natrętna
ciekawość — były wynikiem charakteru jego długoletniej służby. Gdyby nieczerwona kurta, jaką nosił niejednokrotnie, spotkałby się z ostrą odprawą
nagabywanego w taki sposób wędrowca. Pielgrzymi pustkowi nie znoszą,gdy się im zadaje pytania, chyba, że dotyczą one kierunku drogi, nazwy
rzeki lub najbliższego źródła pitnej wody. A nabyta przez Mitchella w
wieloletniej służbie skłonność polegała przede wszystkim na zadawaniu
pytań związanych z najbardziej osobistymi sprawami zapytywanego.
O Karolu, czyli dokładnie o Karolu Gordonie napisałem do tej poryjuż tyle w poprzednich wspomnieniach, iż nie widzę potrzeby prezentowaćgo dokładniej. Powiem krótko — to jeden z moich dawnych pacjentów,
który z wdzięczności postanowił odwzajemnić się za leczenie pokazując minieznany lub mało znany świat pierwotnej przyrody z jego czworonożnymi
mieszkańcami. Gordon, ongiś kowboj, później rolnik, a jeszcze później
11 Północno- Zachodnia Konna Policja zmieniła swą nazwę w roku 1904 na: Królewska Północno-Zachodnia
Konna Policja, a w roku 1920 na: Królewska Kanadyjska Konna Policja. Istnieje po dziś, a jej cz erwone kurtywdziewane są z okazji świąt państwowych. Szerokoskrzydłe kapelusze i granatowe spodnie z żółtymi
lampasami mają świadczyć o ciągłości tradycji tej, jedynego rodzaju na świecie, służby bezpieczeństwa.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 40/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
40
traper, namówił mnie do odbycia dalekiej wyprawy w góry Montany ijeszcze dalej, na południe kanadyjskich prerii. Od tamtego czasu corocznie,
w porze najdogodniejszej dla takiego mieszczucha jak ja, czyli w lecie,
wyruszałem wraz z Karolem zwiedzać coraz to nowe połacie dalekiegozachodu lub północy. Niekiedy, by skrócić czas podróży, przebywaliśmy jejnajmniej ciekawy odcinek w kolejowym wagonie, lecz większość drogi nakońskim grzbiecie. Obecnie po raz pierwszy miałem wyruszyć wczesną
jesienią, i to zaledwie w kilka dni po powrocie z innej eskapady. Oczywiście,
iż moja pierwotna niechęć do powtórnego wyjazdu wynikała po trosze zezmęczenia. To zrozumiałe. Lecz przede wszystkim nie spodobała mi sięrola, jaką nam obu wyznaczył porucznik Gary Mitchell: detektywów na
służbie nieznanego mi człowieka. Ustąpiłem wobec bezustannych nalegańKarola, jednak przed samym wyjazdem oświadczyłem przyjacielowi, że
jeżeli osoba pana Caldwella nie przypadnie mi do smaku — natychmiast
wracam. Zgodził się, bo musiał, lecz podejrzewam, że w przewidywaniu
takiego obrotu sprawy natychmiast począł obmyślać nowe argumenty, jakie
skłoniłyby mnie do pozostania dłużej.
Tym razem, wbrew dotychczasowym zwyczajom, nie czyniliśmy
żadnych przygotowań do wyjazdu. Nasza broń znajdowała się w dobrymstanie, a o resztę — jak wynikało z obu listów — zadbać miał pan Jonathan
Caldwell. I nie zawiódł naszych oczekiwań.
Zabraliśmy na tę podróż dwie walizeczki bielizny, sporoładunków do strzelb, myśliwskie noże i właściwie nic więcej, jeśli nie liczyć
fajek, zapasu tytoniu, kompasów i lornetek, jakie nam zawsze tyle
wartościowych usług oddały. Słonecznego ranka wsiedliśmy do pociągu, a
później, po dwu przesiadkach, dotarli poprzez granicę Kanady do miastaRegina — stolicy okręgu Saskatchewan Terytoriów Północno- Zachodnich.
Podróż była na tyle nudna, że nie jest warta nawet najkrótszejwzmianki. Rezygnuję również z opisania samej Reginy, stolicy okręgu od1882 raku, a więc od chwili związania tej miejscowości z siecią kolejową.
Miejsce, na którym wzniesiono ongiś pierwsze domy osady przemieniającejsię szybko w miasto (przede wszystkim w wyniku rozwijającego się handlu
produktami spożywczymi oraz sprzętem rolniczym i skórami), nazywało
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 41/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
41
się w języku Indian plemienia Kri: „Wascana”, co oznacza „sterta kości”. Wtych bowiem okolicach odbywały się niegdyś masowe polowania na bizony.
Co się tyczy nazwy okręgu — wzięto ją od nazwy rzeki Saskatchewan,
wywodzącej się z kolei od indiańskiego słowa „kisiskatchewan”,oznaczającego „szybko płynąca woda”. Aby sprawę zamknąć ostatecznie,dodam, iż słowo Regina oznacza w języku łacińskim „królowa”. Osadzie, apóźniej miastu, nadano tę nazwę dla uhonorowania angielskiej królowej
Wiktorii. Wyboru dokonała księżniczka Ludwika — córka królowej, a żona
gubernatora generalnego Kanady.
Do kwatery Północno-Zachodniej Konnej Policji trafiliśmy bez
trudu. Porucznik Mitchell powitał nas z tak szczerą radością, iż nabrałemniezbitego przekonania o poważnych trudnościach, na jakie natrafił usiłującodkryć przyczyny znikania stad Caldwella. Wydaje się, iż byliśmy ostatnimatutem porucznika w jego walce z ta jemniczymi porywacza mi (jeśli tacy
istnieli!) krów kanadyjskiego hodowcy. Podczas trzydniowego pobytu w
Reginie nie brakowało nam niczego. Mitchell zapewnił bezpłatne noclegi,całodzienne wyżywienie i... wycieczki po mieście, co okazało się przysługąnajmniej atrakcyjną.
Informacje udzielone nam przez porucznika, a dotyczące „sprawy”
Caldwella, były niezwykle interesujące. Ba, zdumiewające! Dowiedzieliśmy
się, że znikanie bydła zauważył Caldwell dopiero z końcem maja.
— Z tego wynika — wtrącił się Karol — że kradzież krów
rozpoczęła się wcześniej. Czy nie tak?
— Zgadza się — odparł policjant.
Siedzieliśmy w gabinecie Mitchella, w głębokich fotelach. Przezuchylone okno dmuchał do wnętrza pokoju ciepły, wcale nie jesienny
wietrzyk, a słońce zaglądając poprzez szyby drgało smugami jasności nadeskach podłogi.
— Jak to mogło się stać — zapytałem — że Caldwell nie spostrzegł
ubytku natychmiast? Czyżby był tak niedbałym gospodarzem?
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 42/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
42
— Ależ nie, doktorze! Rzecz polega na zupełnie czymś innym, amianowicie na chytrym stopniowaniu kradzieży.
— Stopniowaniu? — powtórzyłem, nie mogąc zrozumieć, o co muchodzi.
— Właśnie tak! Kradzieże były dokonywane wielokrotnie. Czypan, doktorze, mając około ośmiuset sztuk bydła zauważyłby na przykład
ubytek dwudziestu sztuk?
— Wątpię.
— Nawet gdyby pan
policzył wszystkie krowy, jakżełatwo o omyłkę, a poza tym,któż będzie codziennie liczył.
Dlatego właśnie nie sposóbustalić, kiedy wydarzyła siępierwsza kradzież. Ja
przypuszczam, że wówczas,gdy świeża ruń pokryła pola i
skradzione sztuki miały czym
się żywić podczas przepędu.
— W jaki sposóbCaldwell stwierdził kradzież? — zapytał Karol.
— W taki, że sprzedając handlarzom część stada, musiał tę częśćbardzo dokładnie przeliczyć. Wówczas zwrócił uwagę na dziwnie małą
grupę krów, jakie mu pozostały. Sprawdził ich liczbę. Okazało się. żebrakuje około stu pięćdziesięciu sztuk. Zaczął podejrzewać popłoch wstadzie, lecz poszukiwanie zbłąkanych krów nie dało rezultatu. Nieznaleziono ani żywych zwierząt, ani nawet ich kości. W dwa tygodnie
później Caldwell, tknięty jakimś przeczuciem, po raz drugi policzył krowy.Ubytek wyniósł dalsze pięćdziesiąt sztuk. Wówczas doszedł do wniosku, że
bydło dziesiątkuje mu jakaś nie znana zaraza. Mimo że sam nieźle się zna nachorobach zwierząt, sprowadził weterynarza. Kosztowało go to sporo, a
moim zdaniem był to zbędny wydatek. Przecież bydło nie padało, bo nie
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 43/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
43
znaleziono ani jednej sztuki martwej. W rzeczywistości krowy cieszyły siędobrym zdrowiem i cieszą się nim nadal. Jednak liczebność stada zmniejsza
się w tajemniczy sposób. Z okazji badań weterynaryjnych po raz trzeci
dokonano obliczenia. Znowu ubyło 20 sztuk.
— Interesująca historia — mruknął Karol.
— Istotnie — sucho potwierdził policjant. — Tak interesująca, że
jeżeli nie zostanie przerwana, Caldwell dorobi się ciężkiej chorobynerwowej, o ile przedtem nie zbankrutuje.
— Co stwierdziła policja? — zagadnąłem.
Mitchell poskrobał się po głowie. Gest, który najczęściej oznaczazakłopotanie. I na pewno porucznik był zakłopotany.
— Stwierdziliśmy niewiele.Gdy Caldwell nas zaalarmował,
zabrałem trzech ludzi pojechaliśmy.
Początkowo sądziłem, że to stampede,lecz popłochowi ulega przecież całe
stado, a nie jego drobna część.
— A jeśli stado jest
podzielone? — wyraziłem wątpliwość.
— Owszem, jest podzielone.
Paręset sztuk rogacizny łatwiej
upilnować w mniejszych grupach. Lecz
były to i są nadal grupy liczące co
najmniej po sto sztuk każda. Jeśli wktórejś z tych grup wybuchłbypopłoch, uciekałaby całość, a nie jej
część. Caldwell mówił, iż od lat nie
przytrafiło mu się żadne stampede,potwierdzili to jego pracownicy. Wreszcie (o czym pisałem w liście) nie
odnaleziono ani jednej zagubionej sztuki.
— Bo zbyt późno zaczęto szukać — wtrącił się Karol.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 44/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
44
— Trafiłeś w sedno — zgodził się policjant. — Poszukiwania
rozpoczynano najczęściej dopiero w dzień lub dwa po wypadkach
stwierdzenia strat. Zjeździłem cały obszar gospodarstwa Caldwella i
przyległe tereny. Na północ i na zachód znajduje się bezludna pustka:prerie, lasy, doliny i mnóstwo wertepów, wśród których, na dobrą sprawę,można by ukryć niejedno stado. Lecz przecież takie stado musiałobypozostawić jakiś ślad, a takiego śladu ani ja, ani moi pomocnicy nie
odnaleźliśmy.
— Ba — znowu przerwał mu Karol — jeśli od chwili kradzieży do
jej stwierdzenia upłynął dzień, dwa lub więcej, ślady mogły zostać zatarte
przez złodziejów, mógł je również zniszczyć deszcz lub porywisty wiatr.
— I to prawda. Brałem taką okoliczność pod uwagę. Lecz w jakisposób złapać złodzieja na gorącym uczynku? Powtarzam: nie można liczyć
krów każdego ranka i wieczora, to wymaga zbyt wiele czasu.
— A służba? — zapytał Karol. — Kowboje i inni?
Mitchell potakująco kiwał głową.
— Świetny byłby z ciebie policjant. Służba, ludzie Caldwella toważny element naszej sprawy. Podejrzewam — w tym miejscu zniżył głos— iż ktoś z tej gromady, jeden lub kilku, wie więcej od nas. I milczy.
— Wspólnicy złodziei? — zauważyłem.
— To mam na myśli. Albo milczą ze strachu, albo też sami
uczestniczą w porywaniu bydła.
— Po co? — zagadnąłem szybko. Mitchell westchnął.
— Sądzę, iż sprzedają kradzione sztuki.
— Taki mądry to i ja jestem — roześmiał się Karol.
— Bo jeszcze nie znasz szczegółów. Nie ograniczyłem się do
przeprowadzenia śledztwa w farmie Caldwella. Moi ludzie dyskretnie
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 45/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
45
zainteresowali się handlem żywcem w całym okręgu i interesują się nadal.Mimo to nie zdołaliśmy stwierdzić, aby ktokolwiek nabył chociaż jedną
krowę Caldwella bez jego aprobaty.
— Nie potrafię w to uwierzyć — zdenerwował się Karol. —
Wszystko, co dotąd nam opowiedziałeś, wybacz, Gary, wygląda na bajkę.Ciekawe, jak przebiegało przesłuchanie ludzi na farmie? Wyobrażam sobie:
tak zwane krzyżowe pytania, stara sztuczka policyjna, oraz ograne chwyty
w rodzaju: „Co robiłeś? Gdzie byłeś tego a tego dnia o takiej i takiej
godzinie? Kto może to poświadczyć?” i tak dalej, i tak dalej.
Najniewinniejszy facet dostaje wówczas drżączki i plącze się w zeznaniach,
a kuty na cztery nogi przestępca łże jak z nut, gładko i z takim akcentem wgłosie, iż przekonuje każdą „czerwoną kurtę”.
Z trudem stłumiłem śmiech, a Mitchell wyraźnie sposępniał.
— Krzywdzisz nas. Nie jesteśmy tacy łatwowierni i tacy... głupi.Natomiast prawdą jest, iż nasz mundur nieco utrudnia prowadzenie
śledztwa, bowiem ostrzega przestępcę. Oto dla czego zwróciłem się do wasobu o przyjacielską pomoc. Zresztą nie bezinteresowną. Jak wiecie, Caldwell
zobowiązał się...
— Wiemy, wiemy — przerwałem mu te wywody. — Gdyby nie
Karol, nie przyjechałbym tutaj nawet za góry złota. Mniejsza z tym. Proszę
nam teraz opowiedzieć o Caldwellu, jego rodzinie i jego pracownikach.
Trzeba wiedzieć, z kim się spotkamy.
— Słusznie — rozchmurzył się Mitchell. — Na początku ważna
uwaga: udajecie się do Caldwella, jako znajomi jego znajomych, na
parotygodniowy pobyt w celu polowania. Nikt nie może wiedzieć, pozagospodarzem, jaki jest właściwy powód waszej wizyty.
— Więc nie udajemy się tam jako pańscy znajomi? — zagadnąłem.
— O to chodzi! — wykrzyknął. — Pan chwyta w lot każdą myśl.Przydałby się nam taki lekarz.
— Jeśli to ma być oferta — parsknąłem śmiechem — nie
przyjmuję jej.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 46/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
46
— Szkoda. Lecz wróćmy do tematu. Jonathan Caldwellodziedziczył swe gospodarstwo po ojcu, razem z pierwszymi ojca
pracownikami lub ich dziećmi. Z takiej sytuacji wywodzi się nieco
patriarchalna forma stosunków między pracodawcą a pracownikami. Wwielu wypadkach jego obecni kowboje to ongiś dzieci, z którymi się bawił.Sądzę, że tego rodzaju stosunki stwarzają bardzo dobrą atmosferę, raczejutrudniającą rodzenie się jakichś zadrażnień. W okresie kilku ostatnich lat
Caldwell zatrudnił paru nowych ludzi.
— A w tym roku? — zapytał Karol.
— Dwu lub trzech, dokładnie nie pamiętam.
— Ci ludzie powinni nas interesować specjalnie, jeśli „znikanie”stada rozpoczęło się dopiero obecnie.
— Tego jestem pewien. Trafiały się, co prawda, straty, lecz przydużej ilości bydła to rzecz nieunikniona. I dopiero w bieżącym rokunastąpiły masowe kradzieże.
— Należy sprawdzić, czy nie pozostają one w związku z
zatrudnieniem nowych pracowników.
— Caldwell wskaże ci, Karolu, tych nowicjuszy. A teraz kilka słówo terenie. Na północy posiadłość Caldwella graniczy z pustą prerią, dalej są
bagna nie do przekroczenia. Na zachodzie i wschodzie istniejągospodarstwa rolne, leżące w odległości kilkunastu, a nawet kilkudziesięc iu
mil. Brałem to pod uwagę, lecz me podejrzenia nie zostały potwierdzoneżadnym dowodem. Nikt z sąsiadów nie jest posiadaczem skradzionych
krów. Wszystkie sztuki są cechowane, więc łatwo byłoby je rozpoznać. Napołudnie od farmy Caldwella ciągną się obszary najgęściej zaludnione, no i
Regina, oczywiście. Tyle w wielkim skrócie. Czy macie jakieś pytania?
— Mam — uprzedziłem Karola. — Pominął pan pewną grupęludności.
— Indian?
— Indian.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 47/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
47
— Hm... Na północy, lecz dość daleko, istnieją rezerwaty plemieniaKri. Najbliżej nas Assinoboinowie.
W tym punkcie Mitchell urwał, spojrzał w sufit i wyrecytowałbezbarwnym tonem, właśnie jakby czytał z sufitu:
— Traktat numer siedem, podpisany 15 września 1874 roku zplemionami południowego Saskatchewanu: Kri, Saltaux i inni. A więc
dotyczy również Assinoboinów zwanych Stony. Plemiona te odstąpiłyrządowi Dominium tereny przekraczające 74 tysiące mil kwadratowych12 .
W zamian za to otrzymały na wieczystą własność po mili kwadratowej nakażdą rodzinę liczącą do pięciu osób, prawo prowadzenia handlu z
osadnikami, prawo do polowania i rybołówstwa. Rząd zobowiązał się dozałożenia szkół w rezerwatach. W dniu podpisania układu każdy wojownik
otrzymał 12 dolarów, przywódca grupy plemiennej 15 dolarów, każdy z
wodzów po 25 dolarów. Poza tym przekazano Indianom najrozmaitszewyposażenie rolnicze, zapasy żywności, flagi, medale. Z tytułu tego traktatuIndianie otrzymują corocznie po 5 dolarów na wojownika, po 15 dolarów
dla przywódców grup i po 25 dla wodzów. Dodatkowo rząd wypłaca
corocznie 750 dolarów na zakup amunicji dla myśliwych. Co trzy latawodzowie oraz naczelnicy grup otrzymują komplety ubrań... — przerwał i
przeniósł wzrok z sufitu na nas. — To wszystko, co wiem o rezerwacie
Assinoboinów. Dodam, iż podobny traktat został zawarty w 1877 roku z
Assinoboinami i innymi plemionami południowej Alberty.
— Masz wspaniałą pamięć — pochwalił Karol — jednak twe
informacje niewiele dla nas znaczą.
— Jak to?! — obruszył się policjant. — Nas nie interesuje obecnie żaden traktat, lecz jedynie to, czy
czerwonoskórzy mogą przekraczać granice swych rezerwatów i przy takiejokazji... uszczknąć nieco bydła białym farmerom. Chyba o to chodzi, Janie?
— Właśnie o to — odparłem.
12 Około 2,60 km 2.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 48/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
48
— A więc... hm... w zasadzie niby nie, lecz w praktyce... Granice
ziem rezerwatowych są tylko z grubsza oznaczone i właściwie nikt nie wie
dokładnie, jak biegną. Poza tym Indianie mają przecież prawo polować i
łowić i jeśli w takim celu wyjdą poza swe ziemie, trudno zarzucić pogwałcenie umów. A spróbuj sprawdzić, czy wojownik ruszył tropemzwierzyny, czy z innych powodów. Jedno jest tu pewne: nie wolno Indianomprzenosić swych wiosek poza granice rezerwatów.
— To znaczy, iż grupa wojowników mogłaby zawędrować wpobliże farmy Caldwella.
— Mogłaby, jednak wrócić ze skradzionym bydłem nie sposób.
Przecież już mówiłem, że południe jest najgęściej zaludnione. Przepęd odrazu zwróciłby uwagę osadników. Nie, Karolu, wykreśl takie podejrzenie zespisu swych przypuszczeń.
— Chciałbym posiadać taki spis. Niestety, jak dotąd nie mam o co
zahaczyć.
— Już dawno doszedłem do podobnego wniosku. Jednak jestemprzekonany, że wam obu, gdy dłużej posiedzicie w majątku Caldwella,
ukaże się prawdziwe oblicze złodziejskiej sprawy. Moim zdaniem złodziejdlatego w końcu wpada w sidła, bo nie potrafi na długo zachować tej samej
ostrożności. Napięcie nerwowe, w którym żyje, staje się w końcu źródłem
błędów, jakie zaczyna popełniać. I to go wiedzie za kratę.
— Mądrze to wysnułeś — ironicznie zauważył Karol.
— Porucznik ma rację — stwierdziłem. — Nasza szansa leży w
tym, że udając „niedzielnych myśliwych” uznani zostaniemy przez sprawcęcałej afery za nieszkodliwych. Nie będzie się nas tak wystrzegał, jakCaldwella czy policji.
— Słusznie, bardzo słusznie — zgodził się porucznik.
— Jeśli... — wtrącił się Karol — już w tej chwili Caldwell, jego
rodzina oraz wszyscy pracownicy farmy nie zostali powiadomieni o
rychłym przybyciu dwu przyjaciół pana Mitchella!
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 49/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
49
— To byłoby fatalne! Ostrzegłem Caldwella. Zabroniłem nawetsłówkiem wspomnieć o mnie.
— Czy on potrafi dochować tajemnicy?
— To leży w jego własnym interesie, a daję wam słowo, żeCaldwell nie jest głupcem.
— Czy to gwarancja policyjna? — zakpił mój przyjaciel. — Jeślitak, nie żywię wielkiego zaufania do mądrości tego farmera.
— Karolu, Karolu... — udał oburzenie Mitchell — nie pora na
żarty.
— Dobrze. Odkładam je na później. Ile on ma dzieci?
— Syna i córkę.
— W jakim wieku?
— Pięć i trzy lata. To młode małżeństwo. Pobrali się na rok przedwybuchem rebelii Riela.
— Rzecz zrozumiała, iż dzieciaki są bardzo ciekawe i będą chodzićza nami krok w krok.
— Co też gadasz! Malców pilnuje matka, jakże mogłoby byćinaczej? Widać, Karolu, że nigdy nie byłeś ojcem...
— Ani matką... Mniejsza z tym. Kto to jest pani Caldwell?
— Córka farmera z Manitoby. Na mój sąd bardzo inteligentna.
Kończyła jakieś tam szkoły, ale jakie, nie wiem. Czy to ważne?
— Jak na policjanta, zasób twych informacji nie jest oszołamiający.
— Zbyt wiele wymagasz, Karolu.
— Wobec zadania, jakie nam... hm... narzuciłeś (— Protestuję! —
mruknął Mitchell), dowiedzieliśmy się zbyt mało.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 50/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
50
— Dowiecie się na miejscu, a może nawet wcześniej.Przypuszczam, że Caldwell, zamiast wysyłać któregoś ze swych ludzi, sam
się tu zjawi.
— Kiedy to nastąpi?
— Sądzę, że jutro.
— Caldwell wie o naszym przybyciu?
— Wysłałem doń umyślnego gońca. — Mitchell wyciągnął z
kieszeni wielki, okrągły zegarek. — O tej porze już na pewno dotarł dofarmy. Jedzie się do niej półtora dnia, nie licząc nocnej przerwy.
— No, to chylę czoło przed „czerwonymi kurtami” — zażartowałKarol. — Lękałem się, że przyjdzie nam tu tkwić przez kilka dni.
— Robi się, co można i jak można. Przyznaję, iż chętnie
zatrzymałbym was na dłużej, ale czas biegnie, a sprawa jest pilna. Bo liczyćsię należy również i z pogodą. Teraz jest ciepło, później nadejdą dwa, trzytygodnie indiańskiego lata13, a po nich pierwsze przymrozki.
— Nie potrzebujesz mnie o tym informować — burknął Karol. — Bywam na północy częściej od ciebie, na prawdziwej północy, i do tego w
zimie.
Mitchell zaśmiał się:
— Zupełnie o tym zapomniałem, ale też spotykamy się jedynie wlecie.
Było to zgodne i prawdą twierdzenie. Wiosenno-letnie wyprawyKarola stanowiły jedynie rozrywkę, natomiast jego traperska, ciężka praca
rozpoczynała się każdego roku z początkiem zimy, a kończyła, gdy śnieg
poczynał topnieć. Powód zrozumiały: najcenniejszym, najgęstszym futrem
porastają zwierzęta łowne podczas zimy. W ten właśnie sposób natura,zabezpiecza je przed mrozem. Natomiast podczas wiosny i lata zwierzyna
13 Odpowiednik naszego babiego lata.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 51/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
51
linieje i za jej skórki nie można uzyskać nawet połowy zimowej ceny. Aprzecież Karol Gordon żył z polowań na futerkowe czworonogi.
Najczęściej udawał się na pobrzeża Zatoki Hudsona lub jeszczedalej na północ. Nic więc dziwnego, iż nigdy dotąd nie napotkał Mitchella na
białym szlaku, a jedynie na zielonym, gdy wędrowaliśmy po południowejKanadzie, właściwym dla porucznika rejonie działalności.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 52/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
52
I I I
J e s z c z e j e d n o p o d e j r z e n i e
Sądziłem, że nasza rozmowa z porucznikiem dobiegła końca.Wszystko przecież zostało już obgadane, a reszty wyjaśnień mogliśmy
oczekiwać od Caldwella. Jednak pomyliłem się. Bo oto gdy już podnosiłem
się z fotela, Karol klepnął mnie po ramieniu.
— Jeszcze chwilę, Janie.
— Zdawało mi się... — nieśmiało zaprotestowałem.
— Cierpliwości. A teraz... — zrobił pauzę i spojrzał na Mitchella.
— Słucham — powiedział nie mniej ode mnie zdziwiony policjant.
— Teraz, Gary, wytrząśnij wreszcie, co masz tam schowane w
rękawie. Opowiedziałeś wiele o dziwnej historii tego bydła, lecz wkonsekwencji nadal nie wiem, co ty w tej hecy podejrzewasz? Indian
wykluczasz, złodziei handlujących krowami również, wspominasz o
pracownikach farmy Jonathana Caldwella, lecz w sumie nie daje to żadnego
tropu, który mógłby doprowadzić do wykrycia prawdy. Podejrzewam, żemasz jakąś inną jeszcze koncepcję, o której nawet nie raczyłeś
wzmiankować. Czyżbym się mylił?
Dostrzegłem zdumienie na twarzy Mitchella. Pokiwał głową wmilczeniu, zaśmiał się i rozłożył ręce gestem bezradności.
— To zdumiewające — oświadczył.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 53/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
53
— Wręcz nie do wytłumaczenia. Karolu, ty masz chyba jakiś darjasnowidzenia czy też odczytywania cudzych myśli.
— Dawno to już zauważyłem — wtrąciłem. — Do rzeczy, do rzeczy — mruknął mój przyjaciel. — Mylę się, czy
nie?
— Otóż nie. Nie wspomniałem o swym podejrzeniu, ponieważwydaje mi się tak nieprawdopodobne, że aż śmieszne. A poza tym, gdybywieść o tym rozniosła się, mogłaby wzbudzić wśród farmerów niemałą
panikę. A tego za wszelką cenę należy uniknąć. Rzecz w tym, iż sprawa
znikającego stada wiązać się może z Ludwikiem Rielem. Tak, tak — dodał spoglądając na mą osłupiałą minę. — Ja o tym nawet nie wspomniałemCaldwellowi. Nie chcę go przerażać.
— Czemu jednak zataiłeś przed nami? — zagadnął Karol. —
Jeszcze nie wiem, o co tu chodzi, lecz na tyle sobie cenię twe spostrzeżenia iuwagi, iż zatajenie ich na pewno utrudni wykonanie niełatwego zadania. Co
ma wspólnego z Rielem Jonathan Caldwell i jego ginące krowy?
— Co ma wspólnego? — powtórzył porucznik. — Parokrotnie sięnad tym zastanawiałem. Jednak... może mieć. Nie wiem, czy znaciedokładnie historię życia Ludwika Riela, a bez tego moje przypuszczenia
wydadzą się wam majaczeniem chorego.
— No... — odparł niepewnie mój przyjaciel — coś tam o tym Rielu
wiemy. Słyszało się nieco o rebelii Metysów, ale szczegółów nie wymagajode mnie ani od doktora.
— Rebelia wybuchła w 1885 roku — pochwaliłem sięznajomością tematu. — Nas tu wówczas nie było.
— Zwiedzaliśmy Oklahomę — dodał Karol.
— No to cieszcie się. Tego rodzaju przygoda nie przypadłaby wam
do smaku. Zbyt była krwawa, zbyt wiele pociągnęła ofiar i to niekiedy ze
strony osób zupełnie przypadkowych, wcale nie zaangażowanych w tej
bratobójczej walce.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 54/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
54
— Bratobójczej? — mruknął Karol.
— Oczywiście. Bo cóż z tego, że jedną z walczących stron stanowili
Metysi? Przecież to byli potomkowie białych osadników przybyłych tuprzed setkami lat bądź z Francji, bądź z Anglii, posiadający takie same
prawa do tej ziemi jak i pozostała większość Kanadyjczyków. Powiedziałpan, doktorze, że rebelia wybuchła w 1885 roku. To prawda, lecz jedynie
częściowo. Historia naszego kraju zanotowała dwa powstania metyskie.Pierwsze w 1869 roku, daleko stąd, na terenach, przez które przepływaPółnocna Rzeka Czerwona, a więc w dzisiejszej prowincji Ontario, niezbyt
daleko od granicy Ameryki. Tam właśnie leżały metyskie wioski, których
ludność zajmowała się co prawda uprawą roli, lecz przede wszystkim
polowaniem na wędrujące stada bizonów. Skóry i mięso były główną
podstawą utrzymania, ale z chwilą, w której ilość bizonów uległagwałtownemu zmniejszeniu, wzrosło znaczenie rolnictwa.
Ilu było tych Metysów? Niewielu. Jeśli pamięć mnie nie myli,przeprowadzony w 1840 roku spis ludności wykazał nieco ponad 4300„mieszańców” skupionych nad doliną Rzeki Czerwonej.
— Toż to garst ka — zauważył Karol. — Z tego, co mi opowiadano,
sądziłem, iż Metysów było kilkanaście tysięcy.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 55/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
55
— Opowiadano ci bajędy. Ale się temu nie dziwię, ponieważ tagarstka, jak twierdzisz, narobiła w naszym kraju tyle szumu, co dobrze
zorganizowana, bitna armia nieprzyjacielska. Tak wspominają uczestnicy
tamtej wojny, bo nie brałem w niej udziału. Po pierwsze z powodumłodocianego wieku, po drugie ponieważ wówczas jeszcze nie istniałaPółnocno- Zachodnia Konna Policja. Jak wam wiadomo, zorganizowano jądopiero w 1873 roku. Ale mniejsza z tym.
— Mniejsza z tym — powtórzył Karol. — Obawiam się, że jeżelibędziesz mówił tak szczegółowo i tak rozwlekle, nigdy nie dowiemy się, co
ma wspólnego Ludwik Riel z krowami Caldwella.
— Cierpliwość jest cnotą — zaśmiał się Mitchell. — Sam mnie
sprowokowałeś do tego gadania, więc nie przerywaj. Wkrótce dojdę do takzwanego sedna sprawy. Otóż przywódcą Metysów znad Rzeki Czerwonej
był ojciec Riela, z zawodu młynarz. Dopóki tamte ziemie znajdowały się w
administracji urzędników Kompanii Zatoki Hudsona, Metysom wiodło sięwcale nieźle. Urządzali polowania, mięso i skóry sprzedawali w faktoriach
Kompanii, a poza tym prowadzili handel z osiedlami i miastami leżącymi poprzeciwnej stronie granicy, w Stanach Zjednoczonych. Sprawa zmieniła sięradykalnie, gdy posiadłość Kompanii przeszła na własność rządu. Jak
wiecie, był to teren olbrzymi, bo obejmujący tak zwaną Ziemię Ruperta na
południu Kanady oraz Terytoria Północne-Zachodnie, rozciągające się nadalekiej północy, aż poza krąg arktyczny i na północo-zachód po GórySkaliste. W sumie półtora miliona mil kwadratowych powierzchni.
Pierwszym objawem zmiany stał się masowy napływ szkockich osadnikówna tereny przylegające do doliny Rzeki Czerwonej. Poczęli oni dość
intensywnie trzebić łowną zwierzynę, zagrażając w ten sposóbmaterialnym interesom Metysów, a poza tym odnosili się do „mieszańców”
w sposób pogardliwy, niekiedy wręcz agresywny. Jednak nie ten powód stał
się przyczyną rewolty mieszkańców doliny Rzeki Czerwonej, lecz decyzja
rządu z Ottawy przeprowadzenia pomiarów gospodarstw rolnych
stanowiących własność Metysów. Gdybyż to były jedynie pomiaryutwierdzające stan rzeczy! Nie wywołałyby protestu. Jednak wraz z
przeprowadzeniem pomiarów miano również generalnie zmienić kształt
działek rolniczych tak, aby każda z nich tworzyła regularny kwadrat. Nie
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 56/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
56
wiem, kto to wymyślił, nie do mnie należy krytyka posunięć władz, nawettak odległych w czasie.
— Oczywiście — uśmiechnął się Karol. — Biorąc pod uwagę, iżsam jesteś na służbie rządu...
Mitchell skrzywił się z dezaprobatą.
— Niech będzie i tak, ale nie odbiegajmy od tematu. Otóż, działki
rolne Metysów znad Rzeki Czerwonej najczęściej posiadały kształty bardzowydłużonych prostokątów. I to wcale nie z przypadku. Kompania Zatoki
Hudsona, która te działki ongiś przydzieliła lub za bezcen sprzedałaosadnikom, wymierzała je tak, iż każde gospodarstwo rolne miało niczym
nie skrępowany dostęp do rzeki z jednej strony, z drugiej zaś obejmowało
część lasu stanowiącego dla farmerów źródło budulca i opału. Zarządzonazmiana granic tych posiadłości odcinała wiele z nich i od wody, i od lasu. To
właśnie stało się powodem fermentu. Metysi sprzeciwili się jakimkolwiek
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 57/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
57
nowym pomiarom, a próby przeprowadzenia ich siłą, powitali zbrojnymoporem. W tamtym okresie, jak już wspomniałem przywódcą Metysów był
młynarz Riel. Po jego śmierci stanowisko to osiągnął jego syn, Ludwik
Dawid Riel. Dlaczego właśnie on? Po prostu dlatego, iż był w stosunku doswych współbraci człowiekiem niezwykle wykształconym. Ukończył szkołę
w Montrealu, a poza tym, jak mi mówiono, cieszył się sławą znakomitegomówcy. To on prowadził rokowania z rządem kanadyjskim, a gdy nie
spowodowały oczekiwanego przez Metysów skutku, utworzył Narodowy
Komitet Metysów z siedzibą w starej faktorii Kompanii Zatoki Hudsona:
forcie Garry. Riel wraz z kilku Metysami należącymi do Komitetuopracowali 18 punktową „Listę Praw”, w której domagali się od rządu
kanadyjskiego utworzenia na terenach przylegających do Rzeki Czerwonejsamodzielnej prowincji z szerokimi uprawnieniami samorządowymi. Rząd
przystał na te żądania. Nie będę wyjaśniał szczegółów, dość że parlament wOttawie uchwalił utworzenie „Prowincji Jeziora Prerii”, lecz nie zgodził się
na udzielenie amnestii Metysom, którzy byli bezpośrednio zaangażowani w
akcjach zbrojnych. Mało tego, postanowiono wysłać na metyskie ziemieponad tysiąc żołnierzy, jakoby celem zapewnienia mieszkańcom ochronyprzed napadami Indian. Riel, który okazał się przecież zręcznym politykiem,
nie wyczuł podstępu. Jeszcze sam dostarczył wojsku przewodników. Gdywreszcie mała armia znalazła się na przedpolu fortu Garry, jeden z
przyjaciół Riela, „biały” osadnik, ostrzegł go, iż zostanie aresztowany. Rielzdążył uciec w ostatniej chwili. Przedarł się przez granicę Stanów i przezszereg lat, uzyskawszy obywatelstwo USA, mieszkał tam. Tak oto
zakończyło się pierwsze powstanie Metysów.
— Bardzo to interesujące — zauważył Karol nieco sceptycznym
tonem — lecz ani na krok nie przybliża nas do sprawy Caldwella. Czyżbyodżyły wspomnienia tamtych, odległych dni i Metysi na nowo pragną
uzyskać autonomię i wypędzić białych farmerów z ich gospodarstw? Bo
chyba o to tu chodzi?
— Właśnie. Jednak sprawa ta wiąże się nie z rebelią RzekiCzerwonej, lecz z drugim powstaniem, k tóre nastąpiło w piętnaście latpóźniej, w 1885 roku, nad rzeką Saskatchewan. I w tym wypadku przyczyną
rebelii był ten nieszczęsny, nowy podział gospodarstw należących do
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 58/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
58
Metysów. Ściągnięto Riela ze Stanów do miasteczka Batoche, głównegoskupiska Metysów, położonego nad rzeką Południowy Saskatchewan. I
teraz, jak przed piętnastu laty, Metysi opracowali petycję do rządu,
domagając się nie tylko zaniechania pomiarów, lecz również powołanialokalnych władz. Rząd nie udzielił odpowiedzi. W początkach marca 1885
roku Ludwik Riel wezwał swych pobratymców do chwycenia za broń. Ba,słyszałem, że, aby wzmocnić wojownicze nastroje i wiarę w ostateczne
zwycięstwo, Riel dopuścił się nawet oszustwa. Na mityngu zwołanym w
Batoche w połowie marca zapewnił zebranych, iż uzyskałbłogosławieństwo Niebios, że na dowód tego „Bóg położy swą dłoń nasłońcu”. W kilka naście minut po tej zapowiedzi niebo istotnie pociemniało.
Otóż Riel uprzednio zapoznał się z rocznikiem astronomicznym, przewidującym zaćmienie słońca. Łatwowierni Metysi uznali swego
przywódcę za człowieka wszechmogącego.
W kilka dni później Riel powołał do życia „Tymczasowy Rząd
Saskatchewanu”. Metysi przecięli druty linii telegraficznej łączącej Batocheze światem, splądrowali rządowe składy żywności i artykułówprzemysłowych, aresztowali kilku „białych”, w tym agenta do spraw Indian.
Z kolei Riel wysłał zaufanych ludzi do wodzów poszczególnych plemionindiańskich, wzywając je do zbrojnego buntu. Jednak Czerwonoskórzy
odnieśli się niechętnie do tego apelu, zaledwie czterystu wojowników zplemienia Kri odpowiedziało ochoczo na wezwanie do wspólnej walki z„białymi twarzami”. Ani potężna federacja Czarnych Stóp, ani
Assinoboinowie, Salteaux i Czipeweje nie dostrzegali dla siebie żadnej
korzyści w popieraniu Riela. Na szczęście. Udział w powstaniu 20 tysięcywojowników mógł doprowadzić do katastrofalnych dla Kanady skutków. A
sam Riel potrafił wystawić zaledwie tysiąc strzelców, co prawdaznakomitych, umiejących jak nikt inny prowadzić partyzancką wojnę, lecz
niezdolnych do uzyskania decydującego zwycięstwa. Jak wiecie, rebelia
zakończyła się klęską. Po zdobyciu przez wojsko Batoche Ludwik Riel oddałsię do niewoli i po długim procesie został skazany na śmierć. Kilku jego
najbliższych pomocników otrzymało wyroki paroletniego pobytu w
więzieniach, lecz olbrzymia większość uczestników domowej wojny zdołałauniknąć wszelkiej kary. I teraz właśnie — jeszcze chwilkę, Karolu —
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 59/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
59
dochodzę do sprawy, która powinna cię specjalnie zainteresować. I pana,doktorze, również — dodał spoglądając na mnie. — W Saskatchewanie
nadal istnieją farmy metyskie, może nawet w większej ilości niż przed
drugim powstaniem Riela, ponieważ wielu „mieszańców” przeniosło siętam z doliny Rzeki Czerwonej. Czy pogodzili się z istniejącym obecniestanem rzeczy? Na podstawie własnych obserwacji sądzę, że większośćzrezygnowała z dawnych planów i dawnych ambicji. Jednak mit, bo to
najlepsze chyba określenie, Ludwika Riela nie wygasł ze szczętem.
Zwłaszcza wśród Metysów francuskiego pochodzenia. Ta dziwna postaćnadal fascynuje wielu z jego współbraci, a również bardzo wielu „białych”.
Ongiś rozpętała ona wśród ludności Kanady gwałtowny spór, grożący
rozpadnięciem się naszego państwa. Katolicy francuskiego pochodzenia
bronili przywódcy Metysów uznając go za patriotę. Angielscy protestanci
potępili go jako zdrajcę. Z upływem lat spór ten wiele stracił na swejostrości, przecież nie wygasł całkowicie. Myślę, że w pewnych kręgach
wciąż są żywe niebezpieczne marzenia na temat samodzielnego państwa
metyskiego, czy autonomicznej prowincji zamieszkałej wyłącznie przez
pobratymców Riela.
W ubiegłym roku zanotowaliśmy w naszym okręgu kilkawypadków, natury kryminalnej, trudnych do wytłumaczenia. Sprawców
przestępstw niestety nie wykryto.
— Mów jaśniej — mruknął Karol.
— No więc... dwa przypadki podpalenia łanów pszenicy. U dwufarmerów. Zupełnie sobie obcych i nie będących sąsiadami. Zastanawiające,nieprawda?
— Zemsta jakiegoś pokrzywdzonego kowboja — zauważył mójprzyjaciel — lub też po prostu nieostrożność przy rozpalaniu ogniska.
— Sam chyba w to nie wierzysz. Któż ośmieli się igrać z ogniem wsąsiedztwie łanu zboża? Badaliśmy oba wypadki bardzo dokładnie. Na śladjakichś pokrzywdzonych kowbojów nie wpadłem. Wręcz przeciwnie, w obu
gospodarstwach stosunki między pracodawcami a robotnikami od lat
układają się w sposób patriarchalny. Farmerzy, zwłaszcza ci prowadzący
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 60/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
60
uprawy na większych obszarach, troszczą się o swych ludzi w stopniuznacznie większym niż to się dzieje we wschodnich prowincjach Kanady. Po
prostu z braku chętnych. Teren ten jest słabo zagospodarowany, wiele farm
leży wśród bezdroży i pustkowi, ten fakt odstręcza od podejmowania pracyna roli przez siły najemne. Dlatego trudno ich tu werbować, dlatego utrata
człowieka umiejącego orać, siać czy pasać bydło stwarza posiadaczom ziemipoważne kłopoty. Więc też dbają o swych ludzi, jak mogą. Płace są tu
wyższe niż w innych rejonach, warunki wyżywienia i mieszkania również
znacznie lepsze. Będziecie mogli stwierdzić to sami bawiąc u Caldwella.Wykluczam jakąś kowbojską zemstę. Nie w tym tkwi sedno sprawy.
— Lecz oba wypadki nie mają przecież nic wspólnego z chęciązagarnięcia cudzego mienia — zauważyłem. — Jeśli spłonięcie łanów zbóżnie było dziełem przypadku, są to przykłady zemsty osobistej.
— Zemsty — potwierdził porucznik. — Lecz czy osobistej? Na tym
zresztą sprawa się nie kończy. W ubiegłym roku, już na jesieni, doniesiononam o dwu wypadkach masowego zatrucia stad bydła. Badałem te wypadki.
Przyczyna była prosta: bydło najadło się trującego zielska. Lecz w jakiż to
cudowny sposób zielsko rozmnożyło się na łąkach, na których dotąd nigdynie rosło? Dlatego podejrzewam, iż trujące chwasty zostały podrzucone i to
nie przez jedną osobę, zbyt długo by to trwało. W tej akcji musiała brać
udział spora grupa ludzi. Jakich ludzi? Nie odkryliśmy. Teraz z kolei mamydo czynienia z nie mniej tajemniczym zjawiskiem ginięcia stad bydła nafarmie Caldwella. Dowodów nie posiadam, jak wam już wspomniałem,
jednak wolno mi przypuszczać, iż we wszystkich pięciu wypadkach działałajakaś zorganizowana grupa ludzi, których celem jest doprowadzenie do
ruiny tamtejszych farmerów i opuszczenia przez nich zagospodarowanej
ziemi.
— I my we dwójkę mamy odkryć taką zorganizowaną grupę —
ironicznie zauważył Karol. — Robota zapowiada się niezła, pomysłdoskonały, że namyślam się teraz, czy nie powinniśmy, ja i doktor, udać się
na stację i wsiąść do pierwszego pociągu, który jedzie w kierunku granicy
ze Stanami.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 61/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
61
— Ależ, Karolu... — porucznik wyraźnie się przestraszył. — Nie
możesz tak postąpić. Caldwell na pewno już wie o waszym przyjeździe i
jak... ja będę wyglądał? A poza tym, wszystko, co dotąd mówiłem, to tylko
przypuszczenie. Być może się myte, być może nie istnieją żadne grupymetyskie próbujące na nowo rozpętać zawieruchę. Ale właśnie wy dwaj potraficie to najłatwiej sprawdzić goszcząc u Caldwella. To moja najbardziejosobista prośba. Apeluję do was w imię naszej starej znajomości.
— No, proszę, słyszysz, Janie?! W imię starej znajomości przyjdzienam ryzykować własną skórą. Co o tym sądzisz?
— Ha, skoro już jesteśmy tutaj... — zacząłem.
Machnął ręką przerywając mi w połowie zdania.
— Nie kończ. — A zwracając się do Mitchella: — Widzisz, jakiego
masz sojusznika w doktorze? Zostałem przegłosowany. Dobrze. Pojedziemydo tej dzikiej farmy położonej w dzikich stronach.
— Dziękuję — porucznik odetchnął z wyraźną ulgą. — Nigdy wam
tego nie zapomnę.
— I jeszcze jedno — powiedział Karol wstając — czy twe
„metyskie” podejrzenia powinienem raczej zataić przed Caldwellem?
— On już jest wystarczająco zaniepokojony, po co masz gowprowadzać w panikę? Zresztą... zorientujesz się na miejscu, czy będzie to
konieczne. A tymczasem...
— A tymczasem nie chcemy ci zabierać więcej czasu. Muszę to
sobie dokładnie przemyśleć. Idziemy, Janie.
Opuściliśmy biuro umawiając się na spotkanie rankiem,następnego dnia.
Szliśmy ulicą wśród gwarnego tłumu tak zamyśleni, że o mało niewpadłem pod kopyta koni ciągnących ładowny furgon. Karol wziął mniepod rękę i puścił dopiero wówczas, gdy znaleźliśmy się we wnętrzu
malutkiej restauracji. Był to oczywiście pomysł Karola, a nie mój.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 62/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
62
— Wybacz, mój drogi — powiedział siadając za stolikiem — ale
bałem się, że jeszcze kilkaset jardów spaceru i zostanę pozbawiony
towarzysza rozpoczynającej się przygody. Przygody! — powtórzył. — Niech
ją licho porwie. Co będziesz jadł? — zapytał dostrzegłszy zbliżającego siękelnera. — Rozmowa z Mitchellem wzbudziła we mnie iście wilczy głód. Nie
potrafię prawidłowo myśleć przy pustym żołądku.
Wybraliśmy z karty hamburgery oraz po butelce piwa.Hamburgery okazały się nieledwie parodaniowym obiadem, tyle do
każdego kotleta zaserwowano nam jarzynowych dodatków i włoskiego
makaronu.
— I co ty na to? — zagadnąłem odstawiając na pół opróżnionąszklankę.
— Niezłe — odparł zwięźle.
— Ależ ja nie pytam o jedzenie!
— Wybacz, lecz w tej chwili najbardziej interesuje mnie zawartośćmego talerza.
— Przepraszam, że przeszkodziłem ci w tak poważnym problemie— odparowałem złośliwie. — Będę milczał jak głaz, dopóki ostatnia resztkamięsa nie zostanie przez ciebie połknięta.
Nie odzywałem się więc ani słówkiem, a że Karol również milczał,
obaj wyglądaliśmy jak goście na pogrzebowej stypie. Na koniec
hamburgery14 zostały zjedzone a piwo wypit e. Karol dodatkowo zamówiłdwie kawy („to nam dobrze zrobi”) i zajął się nabijaniem fajki. Poszedłem
za jego przykładem.
— No więc, Janie... — odezwał się wreszcie wypuszczając ustami
kłąb dymu j— możemy wrócić do naszej sprawy, a raczej sprawyznikającego bydła pana Caldwella.
14 Autor wyprzedził historię o kilkanaście lat. Nazwa: hamburger została użyta po raz pierwszy w 1904 roku, w
barze w Teksasie przez garncarza Fletchera Davisa podczas wystawy wyrobów garncarskich.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 63/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
63
— Właśnie! — wpadłem mu w słowo. — Jakim to cudem
domyśliłeś się, że Mitchell nie opowiedział nam wszystkiego?
— To nie cud, lecz znajomość człowieka. Ja wiem, że porucznik,gdy prowadzi śledztwo, staje się tak dociekliwy, że nie pominie ani jednego
szczegółu pozornie nie wiążącego się ze sprawą, ale mogącego się wiązać.Odkąd znam Mitchella, a i on sam sporo mi opowiadał o swej pracy, nie
trafił mu się wypadek, w którym rezygnowałby z wykrycia przestępcy w
wyniku braku własnej koncepcji. Mitchell, musisz wiedzieć, jestzwolennikiem teorii, która głosi, iż nawet mylne tropy rzekomo wiodące do
odkrycia prawdy są lepsze od żadnych!
— Ależ to absurd!
— Tylko pozorny. Ponieważ i mylne tropy stanowią jakiś punktzaczepienia. Pozwalają na działalność w określonym kierunku, a w
konsekwencji na eliminację błędów. Tymczasem brak wszelkiego pogląduna sprawę uniemożliwia rozpoczęcie jakiejkolwiek akcji. Z tego co nam
naopowiadał Mitchell, przyznasz chyba, nic nie wynikało. Bo sugestie opracownikach robiących Caldwellowi „na złość”, nie potwierdzone żadnym
faktem, nie stanowią przecież poważnych poszlak. Relacja porucznika togąbka mocno nasiąknięta wodą, gdy ją wycisnąłem, nie zostało nic. I dlatego
trudno było mi uwierzyć, że tak sumienny i dociekliwy w swych badaniach
policjant wie tak mało o sprawie. Jak się okazało, moje podejrzenie było
słuszne.
— Lecz czemu Mitchell zataił przed nami tak ważny fakt?
— Nie fakt, Janie, lecz domysł. Chociaż istotnie bardzo ważny.
Czemu zataił? To spryciarz. I w jakimś stopniu psycholog. Uznał, że nienależy nas sugerować, narzucać swego poglądu, czyli z góry wskazywać
kierunek śledztwa. Mitchell bardzo nam ufa, uważa, iż sami potrafimy dojśćdo zbieżnych z jego poglądem wniosków lub też trafić na inne ślady, które
przekreślą jego podejrzenia.
— Bardzo to skomplikowane — zauważyłem żartobliwie. —
Wydaje mi się, że główną rolę odegrała tu obawa przed
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 64/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
64
rozprzestrzenieniem mogących wywołać panikę wiadomości. Z tego
wynika, iż wbrew twej opinii, zaufanie do nas posiada swe granice.
— Na pewno. Porucznik to służbista i dziesięć razy się zastanowinim puści parę z ust. Jeśli wspomniałem o zaufaniu do nas, miałem na myśli
wyłącznie nasze doświadczenie i zdolności, które Mitchell nawet przecenia.
— Mniejsza z tym. Jaki jest twój pogląd, Karolu na tę dziwnie
zagmatwaną sprawę? Co do mnie, mam zupełny chaos w głowie.
— Ba, ja również błądzę w ciemnościach. Gdzie błyska światełko,
które rozjaśni nam drogę wiodącą ku prawdzie? Nie wiem. Przypuszczałem,
że po rozmowie z Mitchellem zasób naszych informacji wzbogaci się nietylko o nowe, lecz i o stwierdzone fakty. Nic z tego. Same domysły, poszlaki,wątpliwości. Ale należało to przewidzieć. W przeciwnym wypadku
porucznik nie zwracałby się do nas o pomoc. Liczę jeszcze na to, iż ten
Caldwell dorzuci do sprawy kilka istotnych szczegółów. Jeśli to jestoczywiście człowiek inteligentny i dobry obserwator, a nie zasiedziały
farmer, który nie widzi świata poza uprawnymi polami i poza stadami
bydła.
— To znaczy, że nie masz żadnej koncepcji?
— Żadnej, to chyba zbyt mocno powiedziane. Dopuszczambowiem istnienie trzech konkretnych przyczyn znikania, czy rozpraszania
się stad. Pierwsza: najnormalniejsze stampede. Czyli, że nie istnieje żadenfizyczny sprawca, jeśli nie brać pod uwagę niedołęstwa kowbojów nie
potrafiących opanować popłochu wśród zwierząt.
— Jednak wiemy, że mimo poszukiwań nie odnaleziono żadnychśladów uciekających krów.
— Tak twierdzą poszkodowany i policja. Nie wiem, jak dokładnie
przeszukiwano teren. Prawdą jest przecież, iż jeden dobry, ulewny deszczwystarczy do rozmycia tropów największego nawet stada. I trzeba mieć, jakto się określa, dobrego nosa, by wyniuchać sedno rzeczy.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 65/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
65
— Hm... — mruknąłem z powątpiewaniem. — Stampede, któresporadycznie powtarza się i w którego wyniku ginie tylko część stada? A
cała reszta nawet nie rusza się z miejsca wypasu? Czyż to prawdopodobne?
— Cała ta historia brzmi nieprawdopodobnie, iż dopuszczam
wszelkie, nawet niezgodne z logiką i naszym doświadczeniem, wypadki.
— Pięknie — odparłem wcale nie przekonany o słuszności
wywodu mego przyjaciela. — A co poza tym?
— Wolno podejrzewać, iż wśród ludzi pracujących na farmie
Caldwella znalazło się kilku najzwyklejszych złodziei bydła. Sztucznie
wywołują stampede, aby uprowadzić kilkanaście lub kilkadziesiąt sztuk ioczywiście je sprzedać.
— Twierdzenie całkowicie niezgodne z poglądem Mitchella.
Przecież krowy są cechowane (powszechny to zwyczaj), a wśródhurtowników nie znaleziono ani jednej sztuki ze znakami farmy Caldwella.
— Prawda, jeśli badano dokładnie. Lecz wypalane na skórzezwierząt znaki łatwo zniekształcić, zamazać lub nawet przerobić. A poza
tym złodzieje wcale nie musieli sprzedawać bydła handlarzom, tylko jakimśdalej zamieszkałym hodowcom, niezbyt dociekliwie sprawdzającym
pochodzenie zwierząt.
— A twoje trzecie podejrzenie?
— Wiąże się z rewelacją porucznika na temat Metysów. Jeśli jest
prawdziwa, przysporzy nam najwięcej kłopotów. Byłoby to bowiemdziałanie bez chęci zysku, raczej zemsta niż kradzież. Takie wypadki należą
do najtrudniejszych, jeśli chodzi o wykrycie bezpośrednich sprawców
przestępstwa.
— Może Caldwell był osobiście zaangażowany w sprawę Riela?
— Nic nie wiemy na ten temat, poza tym że farmer udzieliłschronienia uciekinierom podczas rebelii Saskatchewanu. Lecz taki
postępek trudno uznać za powód do zemsty ze strony jakichś grup
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 66/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
66
„mieszańców”. Chyba... chyba, że w życiorysie Caldwella istnieją jeszczeinne, nie znane nam fakty.
— Widzę, że pomijasz całkowicie sugestie Mitchella. — Myślisz o podpalaniu zasiewów i pomorze bydła. Że niby jest to
dowodem zorganizowanej akcji przeciw wszystkim farmerom nie Metysom,
czyli próbą zapoczątkowania kolejnej rebelii. No cóż, nie odrzucam takiej
możliwości, aczkolwiek wydaje mi się ona mało realną. Trzeba by dopuścićistnienie jakiejś grupy „pogrobowców Riela”, ludzi na tyle ciemnych, na tyle
sfanatyzowanych, iż nie dostrzegają, jak bardzo w ciągu ostatnich latzmalały szansę na stworzenie nowego „państwa Metysów”. Wzmocnienie
władzy administracyjnej, policyjnej i wojskowej nie stwarza najmniejszych
możliwości odniesienia sukcesu w zbrojnym powstaniu.
— Jeśli to ma być zbrojne powstanie? — wyraziłem wątpliwość.
— Może po prostu chodzi o jakiś terror ekonomiczny, o zmuszenie białychfarmerów do opuszczenia tych stron?
— Tak czy owak, to paskudna sprawa. Ja osobiście współ czujęMetysom, lecz przecież nikt przy zdrowych zmysłach nie może przyglądać
się biernie próbom zniszczenia gospodarki rolnej dla osiągnięciapraktycznie nieosiągalnego celu. Wolałbym, aby Mitchell mylił się w swymostatnim podejrzeniu, jednak nie sposób nie brać jego sugestii pod uwagę. I
to chyba wszystko. Pytałeś mnie, co sądzę o sprawie. Oto masz odpowiedź.
Jesteś zadowolony?
— Raczej jestem przerażony — wyznałem szczerze. — Ileż tu
poszlak, ileż błędnych ścieżek, na których można z kretesem się zagubić! I
znaleźć winnym... niewinnego.
— Dlatego wskazana jest największa z naszej strony ostrożność.
— Czy ujawnisz Caldwellowi całą treść naszej rozmowy zporucznikiem?
— Nie. Przynajmniej nie obecnie. Wszystko zależeć będzie odokoliczności, od tego, co nam powie farmer i co zdołamy zobaczyć na
terenie farmy. Oby jak najwięcej!
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 67/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
67
Na tym zakończyliśmy rozmowę przy stoliku. Nie podniosła mnieona na duchu.
Ponure myśli nie opuściły mnie aż do chwili, w której zapadłem wgłęboki sen, w wygodnym łóżku na kwaterze zarezerwowanej dla nas przez
porucznika. A następny ranek wprowadził mnie w lepszy humor, Przyczyna
takiej zmiany tkwiła w tym, iż udawszy się do biura Mitchella zastaliśmy w
jego gabinecie spodziewanego od paru dni gościa.
— No więc — wykrzyknął porucznik na powitanie — wreszcie
jesteśmy w komplecie! Pan Jonathan Caldwell, a to — zwrócił się donieznajomego — moi przyjaciele.
Uścisnęliśmy sobie dłonie i zagłębili w fotelach.
— Chciałem zabrać panów do siebie jeszcze dziś — zagaił farmer
— lecz sytuacja wygląda tak, iż powinniśmy wyjazd odłożyć do jutra.
— Jaka sytuacja? — zdziwiłem się, przekonany, że sprawa dotyczy
znikającego bydła Caldwella.
— Będzie burza — oświadczył policjant. — Czuję to w kościach a
Jonathan również. Burza, a może huragan, ostatni chyba tej jesieni.
— Czy panowie macie zapewniony nocleg? — zainteresował sięfarmer. — Bo jeżeli nie...
— Nie ma o czym mówić — przerwał mu Mitchell — mogą tu
mieszkać choćby rok. Jednak okoliczności wymagają szybkiego wyjazdu.
— Okoliczności... — westchnął Caldwell. — To prawda. Jedno
mnie tylko raduje, iż trafiła mi się okazja poznania tak znakomitychpodróżników. Gary sporo opowiadał o panach.
— Gary'ego cechuje skłonność do przesady — zauważył Karol. —
Takich jak my żyje na tej ziemi wiele tysięcy. Zwłaszcza w Kanadzie, gdzienigdy nie brak łownej zwierzyny.
Caldwell uśmiechnął się, co na pewno oznaczało: „już ja dobrze
wiem, co mam o was sądzić”. Oświadczenie Karola uznał za oznakę
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 68/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
68
skromności. Z kolei ja sam stałem się obiektem przesadnych pochwał wrodzaju: „znakomity lekarz” (skąd o tym, u licha, mógł wiedzieć Mitchell?!),
„wybitny westman”, który tyle zagadek rozwiązał.
O jakie to „zagadki” chodziło — nie miałem pojęcia. Porucznik
dobrze musiał nablagować! Dotąd sądziłem, iż raczej lekceważy mezdolności i jako lekarza, i jako towarzysza wypraw Karola. A może to były
nieszczere pochwały, których celem — zaprezentowanie naszej dwójki jako
ludzi wybitnych, a równocześnie przedstawienie siebie jako człowieka
posiadającego tak wspaniałe znajomości?
Karol przerwał tę „odę” ku naszej czci kilkoma pytaniami
dotyczącymi sprawy znikającego bydła. To, co opowiedział Caldwell,niewiele różniło się od informacji porucznika. Potwierdziło, iż właścicielzauważył stratę po raz pierwszy w ostatnich dniach maja. A przedtem?
— Nigdy — zaprzeczył energicznie.
— Ani w ubiegłym roku? — badał dociekliwie mój przyjaciel.
— Nigdy. Pierwszy raz nie doliczyłem się kilkudziesięciu sztuk
właśnie w maju.
— Kogo pan podejrzewa?
Rozłożył ręce gestem bezradności.
— Porucznik Mitchell mówił nam, iż wszyscy pańscy ludzie
pracują od lat, z wyjątkiem dwu czy trzech. Czy to prawda?
Mitchell nieco spochmurniał usłyszawszy pytanie stawiające pod
znakiem zapytania rzetelność jego informacji.
— Nie gniewaj się, Gary. Po prostu chcę raz jeszcze sprawdzić
fakty mogące mieć bardzo ważne znaczenie.
— Większość — odpowiedział Caldwell — została zatrudniona
przez mego ojca. To są osoby starsze, jeszcze zdolne do fizycznego wysiłku,lecz nawet w przeciwnych wypadkach żadnego pracownika nie zwolniłem
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 69/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
69
uważając, iż byłoby to nieludzkie. Synowie sporej grupy tych ludzi poszli w
ślady ojców. Pracują u mnie.
Spojrzałem z sympatią na naszego rozmówcę. Bo chociaż w sporejliczbie wielkich gospodarstw rolnych lub hodowlanych stosunki między
pracownikiem a pracodawcą — jak mi wiadomo — układały się bezporównania lepiej niż w zakładach przemysłowych, rzadko kiedy
tolerowano ludzi nie mogących podołać ciężkiej pracy na roli i obsłudzehodowlanej.
— Wszystko to oznacza — mówił dalej Karol — iż ci pracownicycieszą się pełnym pańskim zaufaniem. A nowo przyjęci również?
— Tak. I sądzę, że ja także darzony jestem wzajemnym uczuciem.
— Sądzi pan — podchwycił Karol — lecz nie ma pewności...
— Doprawdy... no... pewność w takich wypadkach trudno
stwierdzić. Staram się nie być zarozumiałym.
— Godna uznania zasada. A czy wśród tej pańskiej gromadki...
przepraszam, ilu ich jest?
— Dwudziestu, wliczając w to kucharkę i jej pomocnicę. Z
gotowaniem jest mnóstwo roboty, nakarmienie tylu osób...
— Rozumiem — przerwał mu Karol — i wracam do swego
pytania. Otóż czy wśród pańskiej gromadki znajdują się ludzie, których
darzy pan mniejszym zaufaniem?
— Hm... jakby to określić? Trzy osoby pracują u mnie dopiero od
kwietnia, młodzi chłopcy przyjęci do obsługi stada. Ich znam najmniej, leczspełniają swe obowiązki bez zarzutu. Jednak gdybym miał komuśpowierzyć ważne zadanie do wykonania, zwróciłbym się na pewno do
któregoś ze starszych pracowników. To chyba jasne?
— Oczywiście — przytaknął Karol.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 70/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
70
Pomijam ciąg dalszy „śledztwa” prowadzonego przez mego
towarzysza, ponieważ większość jego pytań dotyczyła szczegółów moim
zdaniem nie wnoszących nic do tak zwanego sedna sprawy.
Tkwiłem w fotelu, nie wtrącając się do rozmowy i — wyznam —
nudząc się nieco. Mitchell milczał również, uśmiechając się od czasu doczasu przy co „celniejszym” pytaniu Karola. Stary praktyk zapewne w taki
sposób wyrażał swe uznanie dla „śledczych” zdolności mego przyjaciela.
Rozmowa, a raczej długa seria pytań i odpowiedzi, trwała
niezmiernie, jak na mą cierpliwość, długo. Przerwała ją pora lunchu. Leczgdy zasiedliśmy przy stole najelegantszej jakoby restauracji w Reginie
(dokąd nas i porucznika zaprosił Caldwell), Karol wznowił swe
przepytywania. Wyobrażam sobie, jak to musiało zmęczyć Caldwella!
Na szczęście lunch szybko dobiegł końca, porucznik Mitchell
pożegnał się, by wrócić do swego biura, a nas Caldwell wyciągnął naprzechadzkę po mieście.
Nie zauważyłem nic godnego specjalnej uwagi. Może dlatego iż niejestem architektem ani historykiem sztuki, a może istotnie Regina niestanowiła obiektu jakiegokolwiek podziwu. Miasto przypominało nieco„frontowe”, pograniczne osiedle dalekiego zachodu Stanów Zjednoczonych,
jakich widziałem wiele, chociaż jednocześnie różniło się nieco stylem swego
budownictwa. Oczywiście odrobinę ładniejszego w formie od parterowych
bud i baraków podwyższanych sztucznym frontem zbitym z desek,sięgającym ponad dach do wysokości kilku stóp. Nigdy nie mogłem pojąćsensu takiej nadbudówki. Niczego nie upiększała, niczemu nie służyła,
chyba... marnotrawstwu cennego drewna, zwłaszcza tam, gdzie go właśniew okolicy brakowało.
Caldwell okazał się — w przeciwieństwie do budowli miasta —
człowiekiem bardzo interesującym. Z rozmowy wywnioskowałem, iż znadokładnie historię Kanady, że wiele mogę skorzystać z jego informacji natemat dawnych dziejów Brytyjskiej Ameryki Północnej. Kiedy jednak
zahaczył o rebelię Ludwika Riela i oświadczył, że w wolnych chwilach
gotów jest nam szczegółowo o niej opowiedzieć — wyraziłem zaledwie
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 71/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
71
umiarkowaną ciekawość. O Rielu już coś-niecoś czytałem, a relacjaMitchella, chociaż dość zwięzła, zupełnie mi wystarczała. Sądzę, że i
Karolowi również. Zresztą nie po to udawaliśmy się na farmę. Dlatego po tej
obietnicy Caldwella szybko skierowałem rozmowę na inne tory. Bardziejchyba związane ze sprawą, dla której tu przybyliśmy, nawet gdyby była wnią wmieszana jakaś grupa Metysów.
Począłem więc wypytywać o położenie geograficzne farmy, oukształtowanie terenu, które mogło sprzyjać lub utrudniać akcjęnieznanych nam porywaczy krów. Uznałem jego informacje za niezwykle
dla nas ważne. Nieco później Karol potwierdził mój pogląd.
Prognoza Caldwella sprawdziła się. Tuż przed zmierzchemzerwała się wichura zamieniająca miasto w jeden potężny obłok kurzu.Trwało to z dobrą godzinę, pozwalając nam schronić się pod dach do
kwatery gościnnie przeznaczonej nam przez porucznika Mitchella. Caldwellpognał do hotelu. Umówiliśmy się na dzień następny, na godzinę ósmą ranow biurze Północno- Zachodniej Konnej Policji.
Po huraganowych podmuchach, hukach piorunów i zygzakach
błyskawic — lunął deszcz tak gęsty, jak gdyby z nieba spłynęła na ziemiępotężna rzeka. Spoglądając przez szyby na czarne jak sadza niebo raz po raz
rozświetlane zielonożółtymi ogniami błyskawic, wymienialiśmy swe
spostrzeżenia dotyczące osoby Caldwella. Na ogół zgodne. Farmer okazał
się — ku naszemu zadowoleniu — człowiekiem kulturalnym, rozsądnym i
wesołym. Jak dotąd trapiła mnie obawa, iż natkniemy się na prostaka niedostrzegającego świata poza orką i hodowlą, a równocześnie tak
zadzierającego nosa wobec innych, że dłuższe przebywanie w jego
towarzystwie będzie prawdziwym dopustem Bożym. Spotykałem wielutakich farmerów i ranczerów na zachodzie Stanów.
— Jest to człowiek o nieograniczonej chyba cierpliwości —
oświadczyłem Karolowi w trakcie naszej rozmowy.
— Z czego to wnioskujesz?
— Ze spokoju, z jakim przez przeszło dwie godziny odpowiadał na
twe pytania.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 72/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
72
— Czyżby były tak męczące?
— Powiedz lepiej: nudne.
— Być może nieco przesadziłem w szczegółach, jednak nadmiarinformacji jeszcze nikomu nie zaszkodził.
— I cóż o nich sądzisz?
— Po pierwsze: podejrzewam, iż kradzieże pozostają w związku z
przyjęciem do pracy trzech nowych ludzi. Po drugie: sposób, w jaki
przeprowadzane są kradzieże, dowodzi sporego sprytu złodziei. Gdybybowiem za jednym zamachem porwano nie dwadzieścia, lecz sto
dwadzieścia sztuk, kradzież zostałaby szybko zauważona. A więc „ktoś”
ustalił sobie plan działania i realizuje go z godną podziwu konsekwencją.
— Co do sprytu przyznaję rację, lecz wątpliwe jest dla mniełączenie sprawy z faktem zatrudnienia nowych ludzi. Skąd możemy
wiedzieć, czy kradzieże bydła nie rozpoczęły się jeszcze przed kwietniem?
A poza tym, gdzież się podziały uprowadzone krowy?
— Ba — odparł z humorem — gdybyśmy to wiedzieli,
wystarczyłoby pogadać z Mitchellem, po czym spokojnie wsiąść do pociągu.
Na tym zakończyliśmy rozmowę. Burza okazała się bardzo długa.
Zasnąłem w migotliwym blasku błyskawic i łoskocie piorunów, a gdyocknąłem się rankiem, przez szyby wpadał słoneczny blask i niebo
błękitniało nad miastem.
Spakowaliśmy się szybko, ujęli swe strzelby i tłumoczki, a
następnie szparkim krokiem dotarli do kwatery Mitchella w tak ściśleoznaczonym czasie, jakbyśmy stanowili parę niezawodnych chronometrów.Caldwell już czekał na nas. Ze zdziwieniem dostrzegłem w gabinecie
porucznika stół nakryty bielusieńkim obrusem, pełen talerzy, filiżanek isztućców. Pomyślałem, iż Mitchell urządza przyjęcie na cześć jakichśBardzo Ważnych Osobistości i że powinniśmy jak najszybciej wycofać się.
Jednak zaraz okazało się, że Bardzo Ważne Osobistości to... Karol i ja!
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 73/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
73
— Siadajcie — zaprosił porucznik. — Nasze restauracje karmiąpodwójnie kiepsko, bo i potrawy są niesmaczne, i ceny nie do strawienia. A
poza tym, na pewno dziś jeszcze nie jedliście. Spróbujcie tych skromnych
dań naszej policyjnej kuchni, jednak zdrowszych od tego, co nam serwująbarmani.
Po takim wstępie ochoczo zabraliśmy się do opróżniania
półmisków.
— Obmyśliłem całkiem wiarygodną historię — powiedziałCaldwell. — Obaj moi goście zostali do mnie skierowani przez syna starego
przyjaciela mego ojca, Leonarda O'Brien...
— Oj... — przerwałem — nie podoba mi się taki układ. PanO'Brien niejeden raz bawił u pańskiego ojca i sporo osób go znało. A jeśliteraz któraś z tych osób zagadnie mnie o niego?
— O'Brien zmarł przed kilku laty, więc nie musieliście go znać,natomiast syn O'Briena jest radcą prawnym dużej firmy rzeźniczej w
Chicago. Poszedł w ślady ojca, również prawnika.
— Nie podoba mi się to — powtórzyłem.
— Ależ, doktorze — zaprotestował Caldwell. — Z ludzi, którzyznali O'Briena, żyje tylko dwu, inni byli w tamtych latach dziećmi. Ja sam
ledwie pamiętam Leonarda, moi ówcześni rówieśnicy podobnie. Co takich
szkrabów mógł obchodzić jakiś tam dorosły przybysz? Powtarzam:panowie mogliście w ogóle nie znać O'Briena, natomiast syn jego nigdy umnie nie był. Zresztą bardzo wątpię, czy ktokolwiek zagadnie was w takiej
sprawie.
— Wątpliwość nie jest pewnością — stwierdziłem. — Czy nie
można by jakoś inaczej uzasadnić naszego przyjazdu?
— Niestety, doktorze. Już zapowiedziałem wasz przyjazd takąwłaśnie historyjką i jedynie moja żona zna prawdę.
— Ha, skoro tak, nie będę się dłużej spierał. A co pan mówił swym
pracownikom o naszych zawodach?
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 74/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
74
— Hm, nad tym nie zastanawiałem się. Lecz chyba pan, doktorze,nie potrzebuje kryć się ze swym fachem. Co się tyczy pana — zwrócił się do
Karola — skoro obaj macie uchodzić za greenhornów i „niedzielnych
myśliwych”, jak to ustaliliśmy z porucznikiem...
— A może zgodzisz się — wszedłem w słowo Caldwella — byćpracownikiem szpitala?
— Lekarzem?
— Ech, nie. Cóż poczniesz, gdy jakiś kowboj zwróci się do ciebie o
poradę? Powiedzmy, że będziesz... pracownikiem administracji. Tyle czasu
spędziłeś w szpitalu jako pacjent, że chyba orientujesz się w tych sprawach.A zresztą, kogo może interesować praca urzędnika?
Zerknął na mnie niezbyt przychylnym okiem i wzruszył
ramionami.
— Dobrze — mruknął. — Tylko proszę nie żądać, abym
przyprawił sobie sztuczną brodę i dla niepoznaki przefarbował włosy.
Reszta śniadania upłynęła już tylko na wesołej gadaninie i naopowiadaniu dykteryjek związanych z zawodem każdego zopowiadających. Nie na tyle jednak interesujących, aby warto byłoprzytoczyć je w tym miejscu.
I tak oto upłynęły nam ostatnie godziny pobytu w Regina. Czekała
nas teraz trudna i dziwna sprawa, której rozwiązania podjęliśmy się. Czy
nie nazbyt pochopnie? Czy potrafimy, jak to się zwykle określa, wyjść zhonorem uzasadniając w ten sposób swe tropicielskie zdolności?
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 75/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
75
I V
„ A l i c j a ”
Średniego wzrostu, o jasnych włosach, okrągłej twarzy gładkoogolonej — pan Jonathan Caldwell czynił wrażenie człowieka energicznego,
nieco rozgadanego, lecz interesującego. Ani chudy, ani tęgi, budową
fizyczną przypominał przeciętnego, amerykańskiego farmera, który miał
zbyt mało czasu, by utyć, i zbyt dużo jedzenia, by wyschnąć na patyk. Dostrojów chyba nie przywiązywał wielkiego znaczenia, bo gdy spotkaliśmy
go po raz pierwszy w biurze porucznika Mitchella, odziany był w piaskowejbarwy spodnie i kurtę, szyte z drelichu, czyste i schludne, jednak dalekie od
eleganckich garniturów, w jakich przybywali do Reginy — przecież stolicyokręgu — właściciele bliższych lub dalszych, mniejszych lub większychgospodarstw rolnych.
Jego skromne odzienie doskonale pasowało do zewnętrznegowyglądu domu, w którym mieszkał wraz z rodziną.
Dom ten ujrzałem po półtora dnia trwającej podróży. Caldwell, jak
się okazało, przybył po nas bryczką zaprzężoną w dwa konie, którymi sam
kierował, wioząc nas szlakiem kolein latami wytłaczanych w murawiedzikiej łąki przez pojazdy. Raczej nieliczne.
Piszę „nieliczne”, wnioskując z faktu, iż przez te półtora dnia niespotkaliśmy nikogo (pomijając stado antylop). Jedyne zabudowania na tymbezludziu, jakie wskazał nam nasz gospodarz, stały tak daleko od szlaku,
którym podążaliśmy, iż nie było sensu skręcać celem skorzystania z
gościny. Skromny dowód świadczący o istnieniu człowieka w tych stronach.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 76/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
76
Nasza bryczka nie stanowiła jednak jedynego pojazdu, jakirozjeżdżał wysokie, poczynające żółknąć łodygi traw. Kilka kroków za nami
toczył się drugi wehikuł — jednokonna, kryta płócienną budą dwukółka.
Jak się później dowiedziałem, pojazdy tego typu są w Kanadzie w powszechnym użyciu. Uznano je bowiem za lepsze, za zwrotniejsze odczterokołowych, ciężkich wozów używanych w Stanach Zjednoczonych wokresie osadniczych wędrówek na ziemie Dzikiego Zachodu. Przyczyną
drugą popularności tego rodzaju środków transportu był fakt, iż głównymi
szlakami komunikacyjnymi od momentu zapoczątkowania kolonizacjizachodniej i północno-zachodniej Kanady stały się rzeki.
Łódź, niekiedy płaskodenna barka, niekiedy mały parowiec, lecznajczęściej canoe — lekkie czółno sporządzone z zeszytych, smołą lubżywicą uszczelnionych płatów kory — oto środki transportu zdolne do
przewożenia na odległość wiele kilometrów setek funtów ładunku. Canoe,
mimo swej pozornej kruchości, mogła unieść kilkuosobową załogę, długa na
25 do 45 stóp15 , pozwalała na załadowanie półtorej tony 16 bagaży. Zaletącanoe był fakt, iż nadawała się do pływania po płyciznach, że łatwo ją byłoprzenieść z jednego działu wód do drugiego lub też brzegiem rzeki, celem
ominięcia raf i wodospadów.
Kanadyjski, nieprawdopodobnie spławny, gęsty system rzek i
jezior zezwolił pierwszym żeglarzom-traperom już w roku 1754 dotrzeć zewschodu do podnóży Gór Skalistych, a więc o dwadzieścia lat wcześniej niżdokonano tego na późniejszym terytorium Stanów Zjednoczonych. Taką
była czarodziejska magia wód płynących poprzez bezkresny obszar iniosących na swych barkach łodzie śmiałych myśliwych, żądnych przygód
eksplorerów, dzielnych pracowników dwu kompanii handlowych:
hudsońskiej i północno-zachodniej, na koniec — nieustraszonych badaczy
nowych ziem. Ich imiona przeszły do historii odkryć geograficznych,
utrwalone w nazwach jezior, rzek, zatok, przylądków i górskich szczytów.Przy tak dogodnym transporcie wodnym zbytecznym stawał się ładowny,
lecz ciężki wóz czterokołowy. Wystarczała lekka dwukółka.
15 Czyli około od 7,5 do 13,5 m.
16 Chodzi tu o tonę amerykańską czyli nieco ponad 907 kg.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 77/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
77
Wspomniałem już, że skromna odzież Caldwella bardzo pasowałaswym wyglądem do wyglądu domu, w którym mieszkał. Bliskość tego domu
zasygnalizowały nam stada krów pasących się tu j ówdzie, aż po granicę
czarnego boru, jaki ujrzałem po zachodniej stronie prerii. Później ukazałysię budynki, zapewne gospodarcze, bo bez kominów, na koniecprzedziwnego kształtu dzieło architektury otoczone nie mniej zadziwiającąpalisadą. Zabłysło szybami okien, w których migotały różowe blaski
zachodzącego słońca.
Napisałem „zadziwiająca palisada” nie bez powodu. Było to
bowiem ogrodzenie wbite czy też wkopane w ziemię, z różnej grubości
okorowanych bali, pomalowanych na biało, przyciętych do wysokości piersiśredniego wzrostu mężczyzny. Parkan tak solidny a równocześnie przed
niczym i nikim nie chroniący. Mógł go przeskoczyć nawet najmniej sprawnymężczyzna.
Caldwell chyba odgadł moje myśli, bo zatrzymał konie iodwróciwszy się do nas powiedział:
— To pamiątka z dawnych, niebezpiecznych czasów.
— Te paliki? — zdziwiłem się.
— Dziś paliki, doktorze, lecz w latach, w których ojciec zwoził je z
lasu i mocował w ziemi, były to bale na półtora chłopa wysokie, z ostrozakończonymi szczytami, wyposażone w strzelnice. Niewiele brakowało, aodegrałyby po raz ostatni swą obronną rolę podczas powstania Riela. Na
szczęście obyło się bez napastników i bez oblężenia. W ubiegłym roku
ścięliśmy palisadę do połowy jej wysokości przy pomocy piły, okorowali i
pomalowali. Było z tym mniej roboty niż z wykopywaniem bali i stawianiemsztachet. A poza tym... to pamiątka po mym ojcu.
— Uważa pan, iż mocna palisada nie jest już potrzebna?
— Na pewno nie. Tyle, że zasłaniałaby widok na łąkę i las. Milszyto krajobraz od rzędu paskudnych słupów. Czasy rebelii i wojen należą już
do niepowrotnej w tych oko licach przeszłości. Z Indianami żadnychkłopotów nie ma, rzadko kiedy pokazują się w pobliżu.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 78/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
78
— A z innymi? — zagadnąłem.
— Raczej ich nie spotykam. Drogi na północ wiodą szlakami
rzecznymi, a strumień, jaki przepływa przez moją ziemię, nie nadaje się dożeglugi.
— Jednak znikanie bydła...
— Och, doktorze! Sądzi pan, iż przed kradzieżami uchroniłabymnie palisada wokół domu?
Cmoknął na konie i podjechaliśmy truchtem pod dziwne
ogrodzenie w miejscu, w którym szeroko rozwarta brama umożliwiała
wjazd w głąb ogrodu. Nad bramą, na wysokich tykach umieszczono na
poprzecznej desce biały napis: „Alicja”. Taką więc nazwę nosiła posiadłość
Jonathana Caldwella.
Ruszyliśmy teraz szparko szeroką aleją, wzdłuż której rosły
świerki. Dalej leżały szmaragdowe trawniki, a dwa gazony, po lewej i po
prawej stronie, czerwieniły się i żółciły na przemian barwami ostatnich,
jesiennych kwiatów.
Wszystko wyglądało bardzo czysto, kolorowo, powiem —
elegancko. Za to dom! Była nim mieszanina przybudówek, niczym zabawkaz klocków ustawiona rękami bardzo niezdarnego dziecka. Nietrudno
odgadnąć, iż tak dziwaczna konstrukcja wynikła ze stopniowego
powiększania wnętrz i że pracami budowlanymi na pewno nie kierował
żaden architekt, bo cały obiekt świecił okropną brzydotą.
Środkowa część była parterowa. Prawa, na oko znacznie nowsza,
górowała jednym piętrem nad swą starszą sąsiadką. Lewe skrzydłodźwigało się aż na dwa piętra, a miało kształt prawie kwadratowy, coś wrodzaju wieży. Wszystkie trzy części wzniesiono z drewna. Dodam, iż w
każdej z tych części otwory okienne miały inne wymiary.
Nasza bryczka zatrzymała się przed małą werandką, która
zapewne niegdyś pasowała do parterowego budynku, a dziś wyglądałaśmiesznie wobec ogromnej szerokości całego (wraz z przybudówkami)
domostwa. Z wysokości stopni tej werandki spoglądała na nas kobieta oraz
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 79/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
79
dwoje szkrabów, które na widok pojazdu ruszyły ku nam, wrzeszczącniczym wataha Indian napadająca na obóz bladych twarzy. Były to dzieci
naszego gospodarza.
Caldwell pierwszy zeskoczył z bryczki i uchylając kapelusza
powiedział:
— Witam w „Alicji”! Pozwólcie, że przedstawię was żonie.
Poprowadził nas ceremonialnie po stopniach werandki, po czymwymienił nasze imiona i nazwiska. Pani Caldwell okazała się szczupłą
szatynką o brązowych oczach, kształt nej postaci i ujmującym sposobie
bycia.
Wkroczyliśmy do sieni albo raczej — hallu, bo było topomieszczenie tyleż długie co szerokie, z lustrami na dwu ścianach, ze
świecznikiem zwieszającym się z sufitu i z czterema fotelami ustawionymi
wokół okrągłego stołu. Na pozostałych dwu ścianach rozpięto skóry
niedźwiedzie, a nad drzwiami sterczał łeb łosia o wyjątkowo potężnych
rogach.
Zaskoczył mnie taki widok wnętrza. Nie sądziłem, iż w środkudomu przypominającego fragmentami stodołę lub stajnię napotkam takpiękne wyposażenie. Bo i lustra, i stół, i fotele, a przede wszystkim kuty w
mosiądzu świecznik, świadczyły o dobrym smaku osoby, która teprzedmioty nabyła, oraz o sporych możliwościach finansowych nabywcy.
— Pozwól, Alicjo, że od razu zaprowadzę naszych gości do ichpokojów.
Skłoniła głowę, odwzajemniliśmy ukłon i prowadzeni przezCaldwella schodami, które lśniły od politury, powędrowali na piętro. Tu,naprzeciw balustrady zamykającej szyb schodów, znajdowało się dwoje
drzwi ciemnych, prawie czarnych, ze złocistymi klamkami i tejże barwy
okuciami.
— Oto panów pokoje — poinformował gospodarz. — Nie
wiedziałem, czy chcecie zająć dwa oddzielne, czy też jeden wspólny. Proszę
wybierać. W obu są dwa łóżka.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 80/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
80
Nacisnął klamkę. Drzwi uchyliły się bezszelestnie. Ujrzałemkomnatę o dwu oknach z podłogą pokrytą dywanem, z okrągłym stołem,
wyściełanymi krzesłami i łożami tak potężnymi, że na każdym z nich
zmieściłyby się dwie tęgie osoby. Luksus, jakiego nie mogłem oczekiwać sądząc z zewnętrznego wyglądu domu.
— Podziwiam pańską przenikliwość — elegancko stwierdził
Karol. — Dla dobra sprawy, wygodniej nam będzie zakwaterować się tutaj.Niekiedy zdarza się, iż memu przyjacielowi lub mnie przychodzą do głowytak zwane odkrywcze myśli. Informujemy się o nich natychmiast, nawet w
nocy. Tak to bywa w różnych kłopotliwych sytuacjach, a przyzna pan, iż
sprawa, jaką mamy rozwikłać, należy raczej do skomplikowanych.
Caldwell uśmiechnął się, skłonił i dodał:
— Za pół godziny zjawię się u panów. O piątej jadamy obiad.
Skłonił się jeszcze raz i wyszedł. Zostaliśmy sami.
— Jesteś zadowolony, Karolu?
— Bardzo. Caldwell w coraz większym stopniu zyskuje mojeuznanie i jeśli inne sprawy ułożą się chociaż w połowie tak dobrze, nieodjedziemy stąd bez sukcesu.
W oznaczonym czasie, dokładnie umyci (jeśli można dokładnieumyć się w miednicy) i ogoleni zeszliśmy na dół wraz z gospodarzem i
zasiedli do stołu z całą czteroosobową rodziną Caldwellów. Przy obiedzie
zauważyłem, iż nazwa budynku wywodzi się pewnie od imienia żony
gospodarza.
— Odgadł pan, lecz niezbyt ściśle. Istotnie takie imię nosi mojamałżonka, lecz nazwa powstała w okresie mego dzieciństwa. Była onawynikiem przypadku. Gdy zawitał w te strony serdeczny przyjaciel mego
ojca, pan O’Brien, na widok szmaragdowych łąk, ciemnych borów i
przezroczystych wód strumienia, wykrzyknął:
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 81/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
81
— Ależ to kraina z bajki! Jak nazwałeś swój dom, Edwardzie?
Przecież nazwa jest potrzebna, chociażby dla tych, którzy zapragną cię
odwiedzić.
Ojciec mój miał jakoby parsknąć śmiechem i odpowiedzieć, iż
skoro to kraina z bajki, najlepiej nazwać farmę imieniem Alicji. Domyśla siępan, doktorze, o co chodzi?
Zauważyłem, jak Karol wytrzeszczył oczy niczego nie pojmując.Na pewno nigdy nie czytał tej książki.
— Przygody Alicji w krainie czarów — odparłem.
— Tak, tak, doktorze. Mój ojciec zachwycał się tą bajką, a jaczytałem ją niejeden raz.
Dopiero późnym wieczorem, gdy zostaliśmy sami, wytłumaczyłemKarolowi, o co chodziło. Przyznał ze skruchą, że nigdy nie słyszał „o czymś
takim”, lecz obiecał, iż nie omieszka w najbliższym czasie zaznajomić się z
twórczością pana Lewisa Carrolla.
Po zakończeniu posiłku poszliśmy wraz z gospodarzemprzespacerować się po ogrodzie. Wolno mi tak nazwać tę sporą przestrzeńziemi ograniczoną dziwacznym płotem, wysadzaną wzdłuż wjazdowej aleirzędami świerków. Zagadnąłem Caldwella, kto sadził drzewa, bo ich długie,
pod sznurek wyprostowane rzędy świadczyły o tym, że nie wyrosły znasion rzuconych przez wiatr. Wtedy dowiedziałem się o historii i ogrodu, i
budynku mieszkalnego, i całej liczącej 800 akrów 17 posiadłości.
— Na wschód i na zachód ziem „Alicji” — mówił Caldwell —
rozciągają się tereny nie zagospodarowane. Tymczasem korzystam z tych
niczyich łąk dla wypasu bydła. Ojciec mój nabył grunt jeszcze w okresie, wktórym ziemia należała do Kompanii Zatoki Hudsona. Zapewne wiecie, iż
Kompania uzyskała nie tylko prawo do handlu skórkami upolowanychzwierząt, lecz również, na mocy królewskiego nadania, olbrzymie terenyrozciągające się na wschód od Gór Skalistych i hen, na północ. Jak daleko,
tego wówczas nikt dokładnie nie wiedział. Później okazało się, iż jest to
17
Czyli ponad 323 hektary.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 82/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
82
obszar o powierzchni półtora miliona mil kwadratowych. Cały ten kraj,
zwany w królewskim nadaniu „Ziemią Ruperta i Terytorium Północno-
Zachodnim”, w roku 1869 został przejęty przez nowo powstały rząd
Dominium Kanady za odpowiednim odszkodowaniem pieniężnym. Mójojciec uzyskał jednak zatwierdzenie prawa własności. Miałem wówczasdziesięć lat, więc doskonale pamiętam tamte dni, a czego zapamiętać nie
potrafiłem, o tym powiedzieli mi starsi. Ongiś to był zupełnie dziki kraj.
Ongiś, to znaczy przed 1820 rokiem, bo wówczas właśnie mój ojciec, dzięki
pomocy finansowej swych rodziców a moich dziadków, nabył ten teren:kawałek lasu i spory szmat prerii.
— Przepraszam — wtrąciłem przekornie — twierdzi pan, iż był towówczas dziki kraj. A obecnie? Przecież to są nadal prawie bezludnepustkowia.
Roześmiał się.
— Ach, doktorze! W porównaniu z tamtym okresem osiągnęliśmyszczyty cywilizacji. Saskatchewan posiada miasta, ma sieć niezłych dróg (wtym momencie Karol chrząknął, a Caldwell znowu się roześmiał)
...przyznaję oczywiście, iż trakt łączący „Alicję” z Reginą nie jest ani traktem,ani drogą, lecz nasze władze nie budują szlaków dla jednego tylko osadnika,
chociażby zajmował się od lat dostarczaniem żywca do miast. Jednak napołudniu Saskatchewanu dalekie i wygodne szosy już dawno połączyły
wszystkie duże i mniejsze skupiska ludzkie. Lecz przede wszystkim —
kolej! To jest osiągnięcie! Nie minęło jeszcze pięć lat od chwili, w którejżelazny szlak połączył dwa oceany i uczynił Reginę centrum
komunikacyjnym naszego okręgu, zachęcając dziesiątki tysięcy przybyszów
ze wschodu do zakładania gospodarstw rolnych. Sądzę, iż za rok, za dwabędę miał pod swym bokiem sporo sąsiadów. Mimo że, przyznam, wcale za
tym nie tęsknię. Czy panów nie nudzę?
Zgodnie zaprzeczyliśmy.
— Cóż skłoniło pańskiego ojca do zamieszkania na takim
odludziu? — zapytałem po chwili.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 83/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
83
— Chyba pradziadowskie tradycje. Trzeba wam, panowie,
wiedzieć, iż mój pradziad rozpoczął swą życiową karierę od traperki.
Buszował w pojedynkę na dalekim zachodzie i północy, lecz później
przeszedł na służbę Kompanii Zatoki Hudsona. Został nawet kierownikiemjakiejś faktorii, chociaż, jak się mówi w mej rodzinie, ledwie umiał czytać, az pisaniem w ogóle mu nie wychodziło. W drugiej połowie swego życiawycofał się z tego interesu, przeprowadził do Montrealu, gdzie wstąpił w
związki małżeńskie z córką któregoś z szefów Kompanii. Myślę, że to
małżeństwo bardzo pomogło memu ojcu w nabyciu ziemi. Żaden z moichbliskich krewnych nie ruszył tropami pradziada. Dopiero w mym ojcu ,
chyba jakimś prawem dziedziczności, obudziła się tęsknota za przeżyciem
wielkiej przygody w dziewiczym kraju. O traperce nawet mowy nie było,lecz ponieważ ojciec ukończył studia agrarne, a w fabryce produkującej
narzędzia rolnicze pracować nie chciał, uradzono, iż zawód rolnikanajbardziej będzie mu odpowiadał. Któż mógł przypuszczać, że przyszły
farmer wybierze dla swej gospodarki tereny tak bardzo odległe od ludzkich
skupisk? A o tym, w wielkiej tajemnicy, właśnie marzył mój ojciec, pragnączostać jednym z takich pionierów, o których ongiś pisał James Fenimore
Cooper 18. Wykazał sporo energii, by osiągnąć cel. Powołując się na swego
dziadka zdołał uzyskać poparcie któregoś ze współzarządców Kompanii iwiosną, jako pasażer łodzi przedsiębiorstwa, wybrał się na północny
zachód. Powiem krótko: znalazł szmat ziemi nadającej się zarówno poduprawę, jak i na hodowlę bydła. Gdy powrócił do Montrealu z radosną dlasiebie informacją, w rodzinie wybuchł niemały huczek. Na mego ojca
poczęto spoglądać jak na niebezpiecznego szaleńca. Jednak w jakiś tam
sposób zdołał przekonać rodziców i swego brata. Ziemia została nabyta za
wręcz śmieszną sumę. Jednak koszty transportu maszyn rolniczych, ziarnasiewnego, pierwszych sztuk bydła i koni wyrównały taniość ziemi zpoważną nadwyżką. Wydawało się, iż największy kłopot sprawi znalezienie
odpowiednich pracowników. W rzeczywistości nie zabrakło niespokojnych
duchów, których pociągała praca na odludziu. Ojciec zwerbował pięciu, apóźniej rozpoczęła się pionierska orka, w rzeczywistości i w przenośni. Na
18 J. F. Cooper (1789— 1851), pisarz amerykański o światowej sławie, m. in. autor wydanego w Polsce cyklu
„Pięcioksiąg przygód Sokolego Oka”.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 84/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
84
pewno jest panom znane, z różnych wspomnień i opisów świadków,zagospodarowywanie Dzikiego Zachodu Ameryki.
— Nie tylko z opisów — zaprzeczyłem. — Mój przyjaciel — tuskinąłem głową w stronę Karola — sam przeżywał wszystkie blaski i cienie
osadniczego życia.
Caldwell aż klasnął dłońmi.
— No proszę! — wykrzyknął. — Ja od razu wyczułem, że w panutkwi coś z rolnika. Czemuś pan porzucił ten szlachetny zawód?
— Ponieważ moja ziemia nie zawsze chciała dorównać mym
wysiłkom.
— Nieurodzaj? Pewnie trafił pan na podłe grunta.
— Och, wręcz przeciwnie. Gleba rodziła wspaniale, lecz później,
przez trzy lata nie spadła na nią ani jedna kropla deszczu19.
— To rzeczywiście fatalny zbieg okoliczności. Sprzedał pangospodarstwo?
— Sprzedałem ryzykantowi większemu od siebie.
— W naszych stronach kłopotów z deszczem nie mamy, za tozłośliwe figle potrafi płatać mroźny wiatr północno-zachodni. Przylatuje w
samym środku upalnego lata, kładzie zboża pokotem i warzy na swej
drodze wszyst ko, co napotka. Na szczęście dmie jakby wytyczonym
korytarzem. Nie mogę pojąć, jak się to dzieje, i chyba nikt na świecie nie
potrafi tego wytłumaczyć, ale przysięgam, iż oglądałem swe wymarznięte
plony na szlaku szerokości zaledwie kilka jardów, gdy po obu jego stronach
wyrastały nietknięte kłosy pszenicznego łanu.
— To strata nie była wielka? — zauważyłem. — Ba, zaledwie paręjardów szerokości, ale długość! Któż by ją zmierzył? Zupełnie, jakby ciężkiwalec przetoczył się przez uprawne pola i dalej przez prerię, gdzieś tam, aż
19 Historia opisana w powieści pt. „Łapacz z Sacramento”.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 85/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
85
po horyzont. Ale wracam do pionierskich dziejów mego ojca. W miejscu, wktórym się znajdujemy, stanął pierwszy budynek: typowa chata traperska
zbita z nieokorowanych bali i z dachem sporządzonym z takich samych bali
przykrytych wysuszoną darnią. Nie zostało śladu po tej budzie, ojciec jązlikwidował, gdy ukończono w dwa lata później dom z prawdziwego
zdarzenia, otoczony obronną palisadą. Likwidację traperskiej budyprzeprowadzono szybko i bez wysiłku. Po prostu podpalono ją.
— Chyba tylko w tych stronach można było pozwolić sobie natego rodzaju rozbiórkę — powiedział Karol, widocznie ubawiony sposobem
likwidacji chaty. — Jednak nieco ryzykowną. Ogień mógł przerzucić się na
inne zabudowania lub spowodować pożar prerii.
— Zachowano odpowiednią ostrożność, zresztą budę podpalonow pełni zimy, gdy śnieg pokrywał ziemię. Widzicie, panowie, środkową
część mego dworu? Niegdyś stanowiła, ona pierwszy budynek mieszkalny.
W kolejnych latach ojciec powiększał domostwo dobudowując skrzydła.Przyznaję, iż z zewnątrz wygląda to paskudnie, lecz wnętrze chyba jest
przyjemne. Zresztą przywykłem do niego i ani mi w głowie stawiać jakiś
pałac. Po co?
— Wnętrze jest wręcz imponujące — odparłem. — Któżby
spodziewał się takich luksusów w tak odległych stronach.
— Przesada, doktorze. Mój ojciec uważał, iż wyposażone
odpowiednio mieszkanie ułatwia życie na tym pustkowiu, polepsza
samopoczucie jego lokatorów. Podzielam ten pogląd wraz z żoną. Z jej to
inicjatywy założyliśmy ogród na miejscu smutnej płaszczyzny traw,
przeciętej jedynie szpalerem świerków zasadzonych jeszcze przez megoojca. Kwiaty stanowią rozrywkę dla oczu i pozwalają na zwalczeniesmętnych nastrojów. A któż z nas nie przeżywa kiepskich chwil?
Gdy stanął pierwszy „ludzki” budynek, ojciec udał, się doMontrealu, a później prowadził długą korespondencję z wybranką swegoserca. Skończyło się to małżeństwem i czworgiem dzieci. Dwu chłopców,
dwie dziewczynki. Mój brat kieruje przedsiębiorstwem założonym przez
dziadka, a prowadzonym przez długie lata przez mego stryja. Siostry
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 86/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
86
powychodziły za mąż, mieszkają daleko stąd, aż na atlantyckim wybrzeżu,lecz co roku, w maju lub czerwcu, cała moja rodzina zjeżdża tu na kilka
tygodni. I to wszystko. Jak widzicie, mimo woli zanudziłem was historią
swego rodu.
Oczywiście natychmiast zaprzeczyliśmy takiemu przypuszczeniu.Karol zapytał, czy przez cały ubiegły okres nic nie zagroziło istnieniu
gospodarstwa lub życiu jego mieszkańców.
— Z opowiadań ojca i z własnych doświadczeń wiem, że do roku1885 nie wydarzyło się w tych stronach nic, co w poważnym stopniu mogłobyć dla nas niebezpieczne. W pierwszych latach gospodarki ojca pojawiły
się tu grupy Indian plemienia Kri, lecz ojciec dysponował już wtedy siłądziesięciu dobrze uzbrojonych mężczyzn, więc takie spotkania kończyły sięjedynie ofiarowaniem przybyszom jednej lub dwu krów. Niekiedy trafiały
się kradzieże bydła, lecz były to wypadki rzadkie i nigdy wielkich
rozmiarów. Jak obecnie! Zresztą ślady prawie zawsze wiodły nas dokryjówki złodzieja. Dopiero w roku 1885 przeżyliśmy długie dni niepokoju.
Nieoczekiwane zbrojne wystąpienie Ludwika Riela napędziło strachu
przecież nie tylko nam. Na pewno słyszeliście, jaką panikę wywołałysukcesy Riela wśród osadników. Po bitwie nad Kaczym Jeziorem, w marcu,
w obłąkanej ucieczce dotarli tu pierwsi zbiegowie: farmerzy z rodzinami.
Była to szaleńcza wyprawa, bo większość tych ludzi nigdy nie słyszała oistnieniu „Alicji”. Śnieg jeszcze leżał na polach, mróz, zwłaszcza nocami,dobrze dawał się we znaki. Wtedy to przyjąłem w swe progi grupkę
zbiegów, w jakże okropnym stanie! Część z nich przywiozła swój dobytekna wozach, część opuściła domostwa z tym zaledwie, co mieli na sobie.
Mężczyźni, kobiety, dzieci — przerażeni, powtarzający przesadzone wieścio sukcesach Metysów Riela i o przyłączeniu się Indian do powstania. Wistocie rzeczy, tylko dwie grupy Indian z plemienia Kri chwyciły za broń.
Inne narody indiańskie, jak na przykład Czarne Stopy, zachowałyneutralność. Lecz skąd wówczas mogłem o tym wiedzieć?
W parę dni później przywędrowała, a raczej przywlokła się nowagarść uciekinierów: sześciu mężczyzn z rodzinami. Przybyli z zachodu.
Odniosłem wrażenie, że „Alicja” jest wyspą otoczoną morzem płomieni
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 87/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
87
rebelii. Nowi, niespodziewani goście poinformowali mnie, iż przed kilku
dniami, 150 mil na północ od Północnej Saskatchewan, grupa wojowników
Kri napadła na placówkę misji katolickiej, zrabowała magazyny Kompanii
Zatoki Hudsona i wymordowała 9 z 13 osadników. Dwie kobiety i jedenmężczyzna zostali uprowadzeni. W cztery dni później przyjąłem jeszczepięć osób z północnego zachodu, z miasteczka Battleford, które stało sięofiarą napadu innej grupy Kri. Mieszkańcy zdążyli zbiec i schronić się w
niedaleko leżącej placówce obronnej policji. Miasto zrabowano, okoliczne
budynki farmerskie spalono, a kilkunastu rolników zamordowano. Jak sięwkrótce okazało, nie tkwiła w tej relacji wielka przesada. Przewidującwszystko, co najgorsze, postanowiłem z domu mieszkalnego uczynić coś w
rodzaju małego fortu. Przybysze, na pewno pod wpływem strachu, bardzo
mi w tym zamierzeniu pomogli. Zatarasowaliśmy okna workami z piaskiem,
a wzdłuż palisady, która wówczas miała pierwotną wysokość, dzień i nocczuwały straże. Było nas w sumie trzydziestu mężczyzn, z czego prawie
połowa wyposażona w broń palną. Kobiety i dzieci rozlokowaliśmy na
piętrze, co do bydła i koni — kilkanaście sztuk kazałem wpędzić w obrębpalisady, na resztę machnąłem ręką. W razie napadu czerwonoskórychszansę ocalenia stada równały się zeru. Jednak mogło nam ono ocalić życie.
Kri na pewno i przede wszystkim połakomiliby się na czworonogi, rezygnując z oblężenia budynku. Na szczęście do oblężenia nie doszło.
Powstanie Metysów Riela załamało się z końcem maja klęską pod Batoche.Jednak akcja wojowników Kri trwała jeszcze do pierwszych dni czerwca i
do tego czasu gościłem w „Alicji” przybyszów z południa, zachodu i północy.
Trzech z nich, samotnych mężczyzn, zapragnęło pozostać. Przyjąłem ich do
pracy i nie żałuję tego. Po latach trafiło mi się wiele okazji dokładniejszegozaznajomienia się z przebiegiem rebelii. W świetle tych informacji niemożna traktować, jak chcą niektórzy, Ludwika Riela jedynie jako szaleńca izbrodniarza. Chyba raczej jako zjawisko będące wynikiem istniejących
wówczas niedociągnięć, niesprawiedliwości i karygodnych zaniedbań
państwowej administracji. Riel po dziś dzień jest postacią wielcekontrowersyjną, wywołującą nadal spory i krańcowo sprzeczne oceny. Ale otym na pewno dobrze wiecie.
Przerwał i spojrzał na nas pytająco.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 88/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
88
— Tak — odparł Karol.
— A więc czym mogę obecnie służyć?
— Dobrą mapą okolic, jeśli pan taką posiada.
— Pozwólcie za mną.
Powędrowaliśmy z gospodarzem poprzez śmieszną werandkę ihali do pokoju, który był gabinetem Caldwella. Było to najskromniej
umeblowane pomieszczenie ze wszystkich, jakie miałem okazję oglądać.
Biurko, stół, kilka szaf. Na prawie gołych ścianach wisiały dwie mapy: Kanady i okręgu Saskatchewan oraz imponującej wielkości futro szarego
niedźwiedzia.
— Czy to pańskie trofeum? — zagadnąłem.
— Nie. Rezultat wspólnego polowania mego ojca oraz Leonarda
O’Brien. W istocie nie wiadomo, od czyjej kuli padł ten potwór. Obaj mielibroń tej samej marki i tego samego kalibru, a strzelali równocześnie.Zresztą wszystko w tym polowaniu było dziwne, bo proszę sobie wyobrazić,
szarego niedźwiedzia napotkali na równinach. Co go skłoniło do
opuszczenia podgórza i wędrowania na wschód? Siadajcie, panowie.
Wysunął jedną z szuflad biurka i wydobył kwadratowy arkusz
papieru, nie pierwszej już świeżości.
— Oto plan — wyjaśnił rozwijając arkusz na stole. — Został
sporządzony, gdy ojciec starał się o zatwierdzenie prawa własności przezwładze Dominium. Mam jeszcze drugą mapę, nakreśloną przez mierniczych
Kompanii Zatoki Hudsona, lecz jest znacznie mniej szczegółowa. — Poprzestańmy na tej — odparł Karol — i przypatrzmy się
dokładnie.
Podszedłem do stołu. Mapa, a raczej plan posiadłości Caldwella,obejmowała, jak stwierdziłem, nie tylko ziemię naszego gospodarza, leczrównież część obszarów przylegających. Granice „Alicji” tworzyły linie
dające obraz prostokąta o dwu krótszych i dwu dłuższych bokach. Prostotę
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 89/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
89
geometrycznego rysunku psuł jedynie niebieski wężyk przebiegający
ukośnie przez północną część terenu.
— Strumień? — zapytał Karol. — Tak. W czasie letnich upałów strumień, na jesieni rzeczka, a na
wiosnę, w okresie topnienia śniegów, prawie spławna rzeka. Na szczęścienigdy nie wysycha. Nazwy nie posiada żadnej, a na mapie okręgu
Saskatchewan w ogóle nie istnieje.
Odszedł od stołu, pogrzebał w szufladach biurka i wrócił z
kompasem. Umieścił go w lewym, górnym rogu arkusza, po czym całą mapę
nieco przesunął, zgodnie ze strzałką busoli, wskazującą północ.
— Jak widzicie teraz, na północy, powyżej granic „Alicji”, ciągniesię pasmo niskich wzgórz, a za nimi równina mokradeł. Nie mam pojęcia,
jak daleko sięgająca. Nikt ich nie badał, bo i po co? Przypuszczam, iż niegdyśznajdowało się tam potężne jezioro, które zostało zamulone przez rzeczkę— pokazał palcem — i zarośnięte wodną roślinnością. Nawet nie próbujcie
tamtędy wędrować, pewna śmierć.
— To znaczy, że strumień przepływający przez pańską posiadłośćnie jest dopływem innej rzeki — odezwałem się.
— Nie. Jego ujście leży na skraju bagien, kilkanaście mil stąd.
Bawiłem tam z ojcem tylko raz, aby stwierdzić fakt. Roi się tam od ptactwa,
lecz przestrzegam przed polowaniem w tamtej okolicy. Nawet brzegi
strumienia są przy jego ujściu niebezpieczne. A teraz proszę spojrzeć tutaj.
Wskazał palcem zachodnią część swych ziem.
— Wysokopienny las, częściowo należący do mnie. Na planiewidać to bardzo wyraźnie, w rzeczywistości przez ten las nie wycięto
żadnej dukty oznaczającej granicę posiadłości „Alicji”. Pracochłonna torobota i praktycznie nikomu obecnie niepotrzebna. Na południe i na
wschód ciągnie się trawiasta równina. I to wszystko. Dodam, że w okolicy
nie ma żadnych jarów, wąwozów, przepaści lub skał, wśród którychmogłyby rozproszyć się lub zginąć moje krowy. Co się tyczy lasu,
przedostanie się w jego głąb wymaga użycia dobrze wyostrzonej siekiery.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 90/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
90
— A bagna? — zapytał Karol. — Jeśli są tak niebezpieczne, jak pan
twierdzi, łatwo mogły stać się grobem stada.
— Oczywiście. Dlatego badaliśmy tę możliwość parokrotnie.Ostatnio wówczas, gdy przybył tu porucznik Mitchell. Grupa wędrujących
krów przecież pozostawia bardzo wyraźne ślady, a ich nie odkryto. A poza
tym... taki wypadek mógł się zdarzyć raz, dwa, powiedzmy trzy razy z rzędu
w wyniku niedbalstwa kowbojów, lecz to, co się dzieje od tegorocznejwiosny... — urwał i machnął desperacko ręką.
— Podejrzewam — zabrał głos Karol — iż musiały zostaćprzeoczone jakieś ważne szczegóły. Wydające się drobiazgami bez
znaczenia. Może nam dwu, jako obcym, uda się je dostrzec.
— Liczę na to... A więc jutro powiodę panów wzdłuż granic megokrólestwa. Jako myśliwych, oczywiście.
Temat został wyczerpany, a że ciemność spadła już na ziemię,Caldwell odprowadził nas na piętro, do sypialni.
Naftowa lampa na stole rzucała przyćmione światło, za oknem
czerń nocy zasłoniła panoramę dalekich zielonych łąk i lasu.
— Jak się czujesz, Janie, w roli detektywa?
— Znakomicie — odparłem ściągając kurtę, — A ty?
— Ba, to dopiero początek. Co nastąpi dalej? Czy kłopoty i
trudności nie do pokonania, czy też okaże się, iż sprawa jest prosta jakprzysłowiowy drut i opuścimy te strony w chwale i zaszczytach.
— Oby, oby...
— Posłuchaj, narodziła się w mej głowie cudaczna myśl: nikt nie
kradnie bydła dla celu, o który słusznie podejrzewa się każdego złodzieja.
— Co takiego? — roześmiałem się. — Przypuszczasz, że Caldwell
wprowadza nas w błąd? Nas i policję? Po co?
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 91/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
91
— Nie zrozumiałeś mnie, Janie. Wcale nie twierdzę, iż krowy nieginą.
— No to... już niczego nie pojmuję! Nikt nie kradnie bydła, a krowyginą. Uważasz, że jest to wynik jedynie niedbalstwa kowbojów? A może
stampede?
— Niedbalstwo na pewno jest f aktem, lecz nie o tym myślę.
Również wykluczam stampede. Twierdząc, iż bydło nie jest kradzione, mamna myśli powszechne rozumienie tego słowa: osiągnięcie materialnych
korzyści przez złodzieja. Doraźnych korzyści. A ja zaczynam podejrzewaćbardzo chytrą i na długi okres czasu zaplanowaną akcję. Wydaje mi się, iż
komuś zależy na tym, aby Caldwell albo zaprzestał hodowli, albo nawetwyniósł się stąd raz na zawsze. Bydło nie jest kradzione po to, aby jeprzehandlować, jedynie po to, by je zniszczyć. Dlatego brak jest śladów
przepędu, jak nas informowali Caldwell i Mitchell. To iście diabelskasztuczka, Janie. Bo przecież nawet najkrótsza trasa krów rzuca się w oczy
każdemu. A tu nic!
— Lecz w jaki sposób niszczą bydło? — zapytałem zupełnie
oszołomiony koncepcją Karola.
— A chociażby przez zagnanie go na bagno. Ono pochłoniewszelkie ślady.
— Oczywiście. Jednak powinny istnieć tropy do tego bagnawiodące.
— Otóż to właśnie! W tym tkwi tajemnica. Musimy tym bagniskom
dobrze się przypatrzyć. Wszystko to jest jedynie moim przypuszczeniem,zachowaj je dla siebie. Dowiem się od Caldwella, jak wygląda jego handel
rogacizną i kto jeszcze w tych stronach takim handlem się zajmuje. Możewłaśnie w tych handlowych transakcjach tkwi przyczyna znikania krów?
Próba usunięcia z rynku konkurenta?
— Koncepcja prawdopodobna — stwierdziłem po namyśle. — Nie
odpowiada jednak na pytanie: kto pędzi bydło na stracenie? Przecieżczłowiek nie duch. I to człowiek najprawdopodobniej od lat zasiedziały w
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 92/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
92
tych stronach, znający świetnie tutejsze bezdroża. Podejrzewam, że nawetzaufany pracownik Caldwella. Takiemu przecież najłatwiej działać. Nikt go
nie podejrzewa.
— Zgadzam się. Jednak należy wziąć pod uwagę i inną
ewentualność: udział w przedsięwzięciu kilku, zupełnie obcych ludzi,pozostających w porozumieniu z którymś z miejscowych kowbojów.
Człowiek działający w pojedynkę moim zdaniem nie potrafiłby odłączyć odstada jakiejś jego części w sposób całkowicie niedostrzegalny przez innych.
— Albo też — zauważyłem — wśród pracowników „Alicji” buszuje
taka złodziejska grupa.
— Wątpię. Jeden człowiek dochowa tajemnicy, lecz w grupie,która musiałaby się często porozumiewać między sobą, sprawa szybkostałaby się głośną.
Nazajutrz, wczesnym rankiem, zaraz po śniadaniu dosiedliśmypodprowadzonych pod dom wierzchowców i, wiedzeni przez Caldwella,
wolniutko ruszyli, by objechać posiadłość. Na prośbę Karola gospodarzzaprowadził nas również do wnętrza szeregu budynków gospodarczych.
Mój przyjaciel bardziej jednak interesował się ludźmi niż urządzeniami
magazynów, stajni i obór. Obejrzeliśmy jedyną w gospodarstwie oborękrów mlecznych. Zaledwie dwanaście sztuk tych zwierząt zapewnia
wystarczające zaopatrzenie w mleko wszystkich mieszkańców. Większa
produkcja nie miałaby sensu. Transport mleka do Reginy ze względu naodległość nie opłacał się. Obejrzeliśmy również niewielką stadninę koni,używanych zarówno do prac polowych, jak i do jazdy wierzchem.
Przyznam, iż cały ten przegląd gospodarczy znudził mnie, lecz skoro Karol— może pod wpływem własnych doświadczeń na farmie — tak bardzo
interesował się sprawą, uzbroiłem się w cierpliwość. Na koniec opuściliśmy
półmroczne wnętrza obór, stodół i szop, wskoczyli na końskie grzbiety i
pogalopowali ku tej części ziem farmy, jakie przeznaczone zostały
wyłącznie na wypas.
W drodze mijaliśmy szarobrązowe połacie gruntów zaoranych już
pod ozime zasiewy. Dalej ciągnęły się zielone, poczynające żółknąć dzikie
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 93/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
93
łąki, których granic nie potrafiłem dostrzec. Wśród tej zieloności tu i tamdostrzegłem kolorowe plamy wolno poruszające się w różnych kierunkach.
Caldwell jadący dotąd na czele naszej kawalkady, obecnie zatrzymał
wierzchowca” a gdy przystanęliśmy obok, powiedział wskazując ręką przedsiebie, na prawo i na lewo:
— Oto widzicie
największe bogactwo mojejfarmy. Za dwa tygodnie większośćstada zostanie przepędzona do
Reginy, a później odbędzie swą
pierwszą i ostatnią podróż koleją.
— Ile tego jest? —
zapytał Karol.
— Ponad pięćset sztuk.
— A ile pozostanie na
zimę? —
Około pięćdziesięciu.
— Jestem pewien —
zabrałem głos — że podczas zimy
nie zginie panu ani jedna sztuka. I to nie z powodu śniegu, na którym łatwoodkryć ślady przepędu, lecz z powodu małej ilości krów. Każdy ubytek
zostanie natychmiast zauważony.
Karol potakująco skinął głową.
— Słabo mnie pan pocieszył, doktorze — wyznał Caldwell. — To,
co pan powiedział, oznacza przecież, iż z wiosną, gdy sprowadzę paręset
jałówek, cała heca powtórzy się — zamyślił się. W końcu podniósł na nasoczy: — Ruszamy?
— Jeszcze chwilkę — powstrzymał go Karol. — Pragnę panuzadać kilka pytań i lepiej, aby ich nikt inny nie usłyszał. Przede wszystkim:
czy nie można odłożyć przepędu aż do końca września?
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 94/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
94
— Do końca września? — zdumiał się gospodarz. — Po co? Nigdy
tak późno tego nie czyniłem. Obowiązują mnie terminy, a poza tym
tegoroczna jesień jest wyjątkowo ciepła, co sprzyja wygodzie przepędu.
Indiańskie lato, z jakiego korzystamy w tej chwili, może lada dzieńzakończyć się gwałtownym spadkiem temperatury. Niedobrze dla bydła, bypędzić je podczas przymrozków. Nabywcy mego stada przewożą go wnieopalanych towarowych wagonach. Przy niskich temperaturach powstają
spore straty. Dlatego ustala się ter miny przepędu możliwie wczesne. Nie
rozumiem, do czego pan zmierza?
— Uważam, iż po dokonaniu przepędu szansę odkrycia sprawców
kradzieży spadną do zera.
— Ale... dlaczego?
— Ponieważ, gdy pozostanie w farmie zaledwie pięćdziesiąt krów,
nikt nie odważy się dokonać kradzieży, zbyt szybko zostałaby zauważona. Askoro kradzieże się skończą... to chyba rozumie pan, powstaną dodatkowe
trudności ujawnienia prawdy.
— Hm... istotnie.
— Mam nadzieję — mówił dalej Karol— iż porywacze spróbująraz jeszcze uprowadzić część stada. Więc należy dać im szansę.
— Taka nadzieja napełnia mnie przerażeniem. Gotów jestemraczej przyśpieszyć sprzedaż bydła, by uniknąć nowej straty.
— Obawiam się, iż czyniąc tak, uniemożliwi pan osiągnięcie celu,w jakim tu przybyliśmy. Na pańskie żądanie!
— Och, na moją prośbę. Nigdy panom nie zapomnę tej przysługi,bez względu na ostateczny wynik. Lecz teraz... doprawdy nie wiem, jak mam
postąpić?
— Przesunąć w czasie termin przepędu, chociaż o tydzień.
— To wymaga mego wyjazdu do Reginy. Jednak bez żadnej
gwarancji, że uzyskam przełożenie terminu. I... czy słusznie postąpię
pozostawiając panów samych?
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 95/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
95
— O to nie trzeba się kłopotać. Niech pan jedzie do Reginy, a terazobejrzymy stado.
Ruszyliśmy dalej. Nie znam się na rasach bydła, jednak przyglądając się najbliższej
grupie krów zauważyłem ich podobieństwo do teksaskich. Mojespostrzeżenie potwierdził gospodarz. Pewnie chciał się pochwalić swym
osiągnięciem.
— Zwróćcie uwagę na kształt rogów — powiedział. — To wynik
hodowlanych doświadczeń mego ojca, które ja nadal prowadzę. Przed laty
ojciec zakupił w Bozeman, w Stanach, i sprowadził tutaj kilkadziesiąt sztukteksaskich byków i jałówek. Powstała z tego znakomita krzyżówkateksasko-kanadyjskiego bydła długorogiego. Osiągająca szybki przyrostwagi a równocześnie bardziej odporna na zmiany klimatyczne.
— Jak pan uzupełnia stado? — zainteresował się Karol.
— W tym celu korzystam z dwu źródeł: corocznie nabywam uhandlarzy w Bozeman kilkadziesiąt sztuk „Teksasów” oraz sprowadzam
miejscowe krowy, skupując je, gdzie się da. Trudna to robota, lecz bardzoopłacalna. W Kanadzie powstaje coraz więcej miast i osiedli, a te miasta i
osiedla potrzebują coraz większych z roku na rok dostaw żywności, mięsaprzede wszystkim.
Podjechaliśmy bliżej, Wówczas przycwałowało ku nam dwu
jeźdźców, kręcących się dotąd na dalekim krańcu prerii. Wstrzymali konierozpoznawszy Caldwella i dotknęli dłońmi rond szerokoskrzydłych
kapeluszy. Jakże bardzo przypominali z ubioru teksaskich kowbojów! Namą żartobliwą uwagę na ten temat, gospodarz zauważył, iż po prostu jest to
moda wynikająca z dostosowania odzieży do potrzeb i wygody
użytkowników.
— Zresztą — dodał — kilku moich ludzi właśnie z Teksasupochodzi.
Przyjrzałem się dokładnie witającym nas pastuchom. Caldwell na
pewno nie był srogim pracodawcą. I pewnie lubianym. Krótka wymiana
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 96/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
96
zdań między podwładnymi a szefem, utrzymana w poufałym i niecożartobliwym tonie, była dla mnie tego dowodem.
Opuścili nas podrzucając w galopie kapelusze. Dawny kowbojskizwyczaj, stosowany jako powitanie mieszkańców osad zagubionych na
Dzikim Zachodzie, przez które wiódł szlak przepędu bydła.
Nasz spacer trwał dalej. Raz po raz przystawaliśmy i wówczas
witali nas w podobny sposób, dozorcy rogatych gromad poruszających sięleniwie lub odpoczywających w cieple jeszcze nie jesiennego słońca.
Przez kilka godzin trwania naszej wędrówki miałem sporo okazji,
aby stwierdzić, iż wszędzie, zarówno na polach, jak i we wnętrzachgospodarskich budynków, panował wzorowy porządek. Była to dodatkowazagadka do rozwiązania: jak w takich warunkach mogło powstaćzagrożenie całości stad Caldwella?
Ostatnia grupa bydła, którą napotkaliśmy, pasła się na pobrzeżustrumienia o brzegach dość stromych, lecz miejscami obniżających się
piaszczystymi plażami, omywanych przez cicho pluszczącą, kryształowoczystą wodę. Droga wzdłuż koryta doprowadziła do miejsca, w którym
wznosił się niski, pokryty darnią pagórek.
— To jeden z moich kopców granicznych — wyjaśnił farmer. —
Zatrzymajmy się tu, jeśli to wam odpowiada.
Spętaliśmy konie, legli nad brzegiem strumienia, sięgnęli po fajki ikapciuchy z tytoniem. Patrzyłem na wodę, na przeciwległy brzeg porosłyrzadką wikliną, za pasmem której kładła się nieskończona dal aż po
granatową linię horyzontu. Słońce działało na mnie rozleniwiająco, ogarnęła mnie senność, więc tylko jednym uchem łowiłem niecomonotonny szmer rozmowy, jaką wiódł Karol z naszym gospodarzem. Piąteprzez dziesiąte zrozumiałem, że pytał o ziemie leżące poza granicznymkopcem.
— Niczyje — odpowiedział Caldwell. — To znaczy, stanowiące
własność Dominium Kanady, lecz to teoria, bo rząd radośnie przelałby sweuprawnienia na kilkunastu dzielnych osadników, jacy tym dziewiczym
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 97/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
97
gruntom stworzyliby lepszy sens istnienia: orząc, siejąc i zbierając plony.Na pewno to nastąpi, lecz przede wszystkim w rejonie Reginy. Tu przyjdzie
jeszcze poczekać dziesiątki lat.
— Kwestia transportu? — usłyszałem rzeczowe pytanie mego
przyjaciela.
— Nie tylko. Przecież ja dawałem sobie świetnie radę, nim żelazne
tory stworzyły Reginie szybsze połączenie z cywilizowanym światem. Nie wtym więc tkwi sedno sprawy.
— A w czym?
— W bagnach. Pamięta pan mapę? Jakąś milę od tego miejscakończą się grunta uprawne a zaczynają tereny podmokłe. Bardzoniezdrowa okolica. Wątpię, aby ktokolwiek zechciał się tam osiedlić.
— Chętnie przyjrzałbym się tym bagnom.
— To może jutro?...
Odpowiedź przeleciała mimo moich uszu, bo, przyznaję z wielkim
wstydem, zasnąłem.
Jak mi później wyjaśniono, rozmowa Karola z Caldwellem trwałaznacznie dłużej i dotyczyła planu postępowania w najbliższych dniach.Nieco mnie ubodło, iż decyzje zostały powzięte w czasie mojej duchowej
nieobecności.
— Spałeś tak smacznie — tłumaczył Karol — że nie miałem serca
cię budzić. Zresztą... jestem pewien, że zaakceptujesz nasze propozycje.
Powiedziałem Caldwellowi o opracowaniu przez nas obu tego planu.
— Więc...?
— Przede wszystkim zaproponowałem dłuższą wycieczkę. Nie w
obrębie granic gospodarstwa, jak dziś, lecz poza jego terenami. Uważam, że
po pierwsze: powinniśmy odegrać swą rolę „niedzielnych myśliwych”, a po
drugie: dokładnie przyjrzeć się dalszej okolicy. Poprosiłem naszego
gospodarza, by wypożyczył nam konie i dał przewodnika zorientowanego
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 98/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
98
w terenie. Powiedział, iż chętnie sam tego się podejmie. Nie przystałem nato.
— Czemu?
— Bo pracownicy inaczej zachowują się wobec szefa, a inaczejwobec obcych ludzi. Przy szefie są ostrożni, skąpi w słowach, unikającykrytyki oraz zachowujący wyłącznie dla siebie wszystkie plotki i ploteczki.
Jestem pewien, iż sporo ich tu krąży, a wiele wiąże się tematycznie z
tajemniczym znikaniem stada. Caldwell jest ostatnim człowiekiem, który
mógłby coś o tych plotkach wiedzieć. Przebywając stale w towarzystwiegospodarza pozbawiamy się wielu cennych informacji. W proponowanej
„wyprawie myśliwskiej” możemy napotkać pracowników „Alicji”. Postaram
się pociągnąć ich za język. Naszego przewodnika również.
— Lecz chyba nie w ten sposób uzasadniłeś swą odmowę?
— Za kogo mnie masz, Janie?! Oczywiście, że nie. WytłumaczyłemCaldwellowi, iż powinien wykorzystać naszą nieobecność na wyjazd do
Reginy dla przesunięcia terminu spędu bydła. Początkowo wzdragał się.Obawia się, iż podczas jego nieobecności stado może znowu stać się ofiarą
złodziejskiej akcji.
— A czy nie słusznie tak uważa?
— Tylko pozornie. Zagadnąłem go, czy kradzieże krów zdarzałysię podczas jego nieobecności? Okazuje się, że w dniach kradzieży, jeśli w
ogóle można takie dni ustalić, ani na jedną godzinę nie oddalał się z „Alicji”.
Z tego wniosek, że obecność czy nieobecność gospodarza wcale nie
wpływają na stan bezpieczeństwa stada. Ba, gotów jestem twierdzić, iż obecność Caldwella raczej sprzyja kradnącym.
— Dziwaczny pogląd.
— Posłuchaj: złodziej czuje się najpewniej, gdy wie, gdzie znajdujesię okradany. Unika w ten sposób zaskoczenia. Podejrzewam, że Caldwell
znajduje się pod czyjąś czujną obserwacją, że śledzony jest każdy jego krok.Oczywiście, dopóki przebywa na terenie „Alicji”, bowiem poza tym terenem
„szpieg” łatwo mógłby zostać zdemaskowany. Poradziłem Caldwellowi, aby
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 99/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
99
pojechał samotnie, nie bryczką, lecz na końskim grzbiecie i aby nikomu niezdradził ani powodu, ani celu podróży. Niech coś tam wymyśli.
— I cóż on na to?
— Zgodził się.
— Obawiam się, Karolu, iż podróż Caldwella może być związana z
poważnym ryzykiem.
— O czym myślisz?
— Widzę, iż całkowicie zbagatelizowałeś przestrogi Mitchella. A ja
ich nie lekceważę. Jeśli na tych terenach...
— Nie kończ. Chodzi ci o tych rzekomych Metysów. Ba, wbrew
temu, co twierdzisz, parokrotnie zastanawiałem się nad tego rodzajukoncepcją. Czy jest możliwa? W zasadzie tak. Jednak istnieją jakieś granice
prawdopodobieństwa. A te granice w moim pojęciu wykluczają zamach, bo
to chyba miałeś na myśli, na życie Caldwella. Przecież cało i zdrowo przybyłpo nas do Reginy?
— To nie dowód — zaprotestowałem.
— Zgoda. Więc przedstawię ci inny argument. Posłuchaj, Mitchellmoże nie mieć czasu i ludzi do pilnowania stad Caldwella. A nawet nie
wolno mu tego robić, nie jest prywatnym dozorcą mienia naszego
gospodarza, tylko funkcjonariuszem państwowym. Lecz gdyby doszło do
zbrodni, do napadu, cała horda „czerwonych kurtek ” poczęłaby przetrząsaćprerię tak długo, aż sprawcę czy sprawców dostałaby w swe ręce.
Zakładam, iż ten „ktoś” czyhający na stado dobrze o tym wie i nie ośmieli sięprzekroczyć w taki sposób logicznej granicy własnego bezpieczeństwa.Powtarzam: Caldwell nie pierwszy raz udaje się do Reginy. Pytałem go o te
podróże. Twierdzi, że nigdy nie miał żadnych kłopotów.
— Twój wywód, Karolu, nie trafia mi do przekonania. Przecież ztego, co wiemy o powstaniu Riela, jasno wynika, że Metysi nigdy nie liczyli
się z jakimikolwiek akcjami represyjnymi w stosunku do nich. To są
ryzykanci pozbawieni wyobraźni, niepotrafiący przewidzieć skutków
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 100/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
100
własnego postępowania. Jeśli Mitchell się nie myli, to znaczy, że jeśli Metysiistotnie zamierzają zmusić białych farmerów do opuszczenia tych stron, nie
cofną się przed żadną akcją mogącą doprowadzić do realizacji swych celów.
— No, proszę — zauważył ironicznie Karol. — Zaiste jesteś
katastrofistą, Janie, i w przeciwieństwie do tych Metysów odznaczasz siębujną wyobraźnią. Ewentualny napad na Caldwella niczego nie załatwia,
wprost przeciwnie, mobilizuje policję, a przez to, jeśli oczywiściepodejrzenie porucznika jest uzasadnione, utrudnia Metysom dalsządziałalność. Czego zresztą chcesz? Mamy towarzyszyć Caldwellowi w jego
podróży? To przekreśliłoby mój plan.
— Nie myślę o tym, raczej o dwu- trzech osobach, które udałybysię z farmerem do Reginy.
— Lecz wówczas jaka gwarancja, iż cel podróży naszego
gospodarza zostanie tajemnicą?
Wobec takich argumentów, ustąpiłem. Z ciężkim sercem wyznaję.
Niebezpieczeństwo grożące osobie Caldwella wydawało mi się bardzorealne, a na przypuszczenie, że podczas naszej tu obecności mogłoby dojść
do większej niż kradzieże bydła tragedii, zimne ciarki przebiegały mi pokrzyżu.
Tak sprawy wyglądały, gdy tego jeszcze wieczoru gospodarz
sprezentował nam przewodnika, z którym mieliśmy się udać na wyprawę.
Jak ona przebiegała i kim był, lub wydawał się być, ten właśnieprzewodnik — Ben Halley, wspomniałem już poprzednio.
Przywieźliśmy z polowania dwie potężne sztuki płowejzwierzyny: jelenia i antylopę, dwie tajemnice do odgadnięcia: ślady nabagnie i dziwaczne przerażenie Halleya, na koniec niezliczoną ilość sińców
na plecach (i poniżej!) w wyniku wariackiej jazdy wozem.
Obiecałem sobie nigdy odtąd nie korzystać na tutejszych
bezdrożach z wehikułów pozbawionych resorów. Oczywiście nikomu o tymnie mogłem wspomnieć. Po cóż pozbawiać naszego gospodarza złudzeń, że
potrafił stworzyć nam luksusowe warunki podróży.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 101/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
101
Ten piekielny wóz — jak go w myślach nazwałem — na pewno
przyczynił się do wyrobienia nam „murowanej” opinii greenhornów,
których męczy jazda na siodle i którzy muszą wieźć z sobą mnóstwo
zbytecznych bagaży. Jednak, nie ma co ukrywać, irytowała mnie myśl, żeHalley będzie opowiadał o dwu nowicjuszach, których wytrząsł na wozie, ina pewno pozwoli sobie na wiele niewybrednych dowcipów. A czy opowierównież o strachu, jaki przeżył tamtej nocy, w pobliżu bagien? Ba, jeśli ten
strach nie był udany, jeśli rzeczywiście jego przyczyną były „gigantyczne
żaby” i „potwory” kryjące się rzekomo w głębiach moczarów, na pewno podzieli się wrażeniami. A jeśli nie podzieli? Jeśli zatai swe tchórzliwezachowanie się?
Słuszną rzeczą byłoby sprawdzić, o czym gadał Halley z kolegamipo naszym powrocie do farmy. Powiedziałem o tym Karolowi.
— Pewnie, pewnie. Tylko w jaki sposób? Przepytując kolejnokowbojów?
— Nie, to na nic — westchnąłem.
— I ja tak sądzę. Nie przejmuj się tym, Janie. I bądź cierpliwy.
Osoba pana Halleya na pewno godna jest specjalnej uwagi. Trzeba będzie
dobrze mu się przyjrzeć. Jego teraźniejszości i jego przeszłości. Lecz nie wtaki sposób, jaki zaproponowałeś. Pogadam z Caldwellem na ten temat.
Jedno w tym pewne, że Halley nie jest Metysem. Ale, powtarzam, musimy
uzbroić się w cierpliwość. To nie jest sprawa do rozwiązania, w terminiekilku dni. Tyle w niej wątpliwości i poszlak.
— Dobrze o tym wiem — mruknąłem. — Aż za dobrze. Niech to
licho porwie!
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 102/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
102
V
S p o t k a n i e
Caldwell szybko uwinął się z wyjazdem (i przyjazdem). Gdypowróciliśmy z wyprawy, powitał nas na progu werandki. Pogratulował
myśliwskiego plonu i pozornie zdawał się nie interesować innymi
osiągnięciami wycieczki. Powiadomił, iż podczas jego nieobecności, na
ziemiach „Alicji” nie wydarzyło się nic godnego uwagi. Natomiast wynikpobytu w Reginie jest połowiczny: firma skupująca żywiec zgodziła się na
opóźnienie terminu dostawy jedynie o osiem dni.
— Dobre i to — skomentował informację Karol. — Trzeba nam
będzie pospieszyć się. Czy mówił pan komukolwiek o tym?
— Jedynie żonie.
— Znakomicie. Proszę nadal zachować w tajemnicy tę sprawę. A
teraz chodźmy tam, gdzie nas nikt nie podsłucha ani nie podpatrzy,
najlepiej do naszej sypialni.
Caldwell nawet nie mruknął na tę dziwną propozycję, lecz
dostrzegłem, jak mu oczy rozbłysły. Weszliśmy na piętro i tam Karolopowiedział o dwu dziwnych wydarzeniach, jakie się nam przytrafiły
podczas wycieczki. Muszę stwierdzić, iż gospodarz... osłupiał. Najpierw
spoglądał na nas nie potrafiąc wykrztusić słowa, później zaczął nam
sugerować, iż padliśmy ofiarą pomyłki, złudzenia.
— Halley — dowodził — nie jest tchórzem, nigdy nie zauważyłem
u niego najmniejszych nawet objawów strachu. Przybył w te strony podczas
powstania Metysów i był jednym z najbardziej dzielnych uciekinierów.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 103/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
103
Pomógł mi wówczas w uspokojeniu ogarniętych paniką farmerów i wfortyfikowaniu budynków „Alicji”. Poza tym, jak mi wiadomo, jest z zawodu
kowbojem. Zdołałem go poznać przez tyle lat. Czyż dobry kowboj może być
tchórzem?! Nieco zabawnie wypadł ten końcowy wykrzyknik. Trudnobowiem bezbłędnie stwierdzić, czy kowboj może być tchórzem czy nie. Apoza tym nie był to argument mogący zadać kłam naszym spostrzeżeniom.
— Nie mogę panu zaprzeczyć — wtrąciłem się. — Halleya ledwie
poznaliśmy. Tym bardziej dziwne, zaskakujące było zachowanie się jegopodczas nocy spędzonej w okolicy bagien.
— Może był chory?
— Jeśli strach wolno nazwać chorobą — odpowiedział Karol — to
istotnie Halley ciężko się rozchorował. Przecież szybko wrócił do zdrowia,
gdy tylko oddaliliśmy się od tamtego miejsca. Uważam, iż trudno
wytłumaczyć jego zachowanie się bajędami o potworach żyjących wśródmoczarów. Jakaś inna przyczyna stała się powodem jego paniki. Należy na
Halleya zwrócić uwagę. Któż odgadnie, co kryje się za tym strachem?
— Podejrzewa go pan o współudział w porywaniu bydła? —
uśmiechnął się Caldwell.
— Zaczynam podejrzewać — przytaknął mój przyjaciel. — Nie
twierdzę, że Halley sam jest porywaczem, lecz chyba wie coś, a boi sięmówić.
— Ależ... na czym pan opiera swe podejrzenie?
— Na odciskach racic na granicy bagna. Może Halley bał się, że je
odkryjemy? A w końcu doszedł do wniosku, iż ich nie dostrzegliśmy, i zarazwrócił mu spokój.
— No... łosie lub karibu pojawiają się od czasu do czasu w tych
stronach, lecz co to ma wspólnego z Halleyem?
— Ależ tu nie chodzi o łosie! — wykrzyknąłem, a Karolnatychmiast dodał: — Mieliśmy okazję dobrze przyjrzeć się odciskom. To są
ślady po przejściu krów!
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 104/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
104
Caldwell aż podskoczył na krześle.
— To znaczy, iż stado zagnano na moczary! Lecz przecież badania
okolicy moczarów, jakie przeprowadziłem najpierw sam, a później zporucznikiem Mitchellem, nie potwierdziły moich podejrzeń. Nie
znaleźliśmy żadnych śladów. A może to są późniejsze tropy? Czyżbymznowu stracił kilkadziesiąt krów? Muszę to sprawdzić.
— I słusznie! — przytaknął Karol. — Jednak wcale nie zdziwiłbymsię, gdyby tym razem nie zabrakło ani jednej sztuki. Jeśli mój domysł okaże
się trafny, powiem panu, co o tym myślę. Przede wszystkim przestrzegam
przed wtajemniczaniem kogokolwiek w to, co tutaj zostało powiedziane.
Kogokolwiek, to znaczy i Bena Halleya.
Caldwell przyrzekł, chociaż z pewnym ociąganiem, i bardzo chybaprzejęty naszymi rewelacjami opuścił pokój.
— Cóż ty właściwie podejrzewasz? — zagadnąłem, ledwie drzwizamknęły się za naszym gościem.
— Hm, być może, iż tropy na bagnie są błędne. Ich celem jest
zwrócenie czujności Caldwella lub naszej w niewłaściwym kierunku.
— Chyba jedynie Caldwella. Któż bowiem mógł przewidzieć, żepowędrujemy nad bagna? A poza tym uchodzimy za przygodnych
myśliwych, niewartych chwili uwagi.
— Zastanawiałem się nad tym, Janie. Czy fałszywe tropy nie
zostały sporządzone dla powodów, jakie miały ujawnić się później, amyśmy je przedwcześnie odkryli?
— Czysta fantazja — odparłem — i na niczym konkretnym nie
oparta. Bardziej prawdopodobne jest, iż bagno stało się grobem części
stada. Przecież nie zbadaliśmy moczarów dokładnie:
— A to niby w jaki sposób? Czy pragniesz zabawić się w nurka i
szukać utopionych zwierząt?! Moim zdaniem wcale ich tam nie ma. No,
oczywiście, niezbity dowód nie istnieje.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 105/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
105
— Istnieje w postaci odcisków racic. Skąd się tam wzięły, jeślikrów nie było w okolicy?
— Dla chcącego nie ma nic niemożliwego, Janie. Daj mi z rzeźnikawałek krowiej nogi z kopytem, a porobię ci odciski wszędzie, gdzie
zechcesz, nawet na dachu tego budynku.
— Ależ... w jakim celu?
— Już ci powiedziałem. Wprowadzenia w błąd, jeśli nie nas, to napewno Caldwella.
— Gratuluję wyobraźni, Karolu. Gdy Caldwell znowu nie doliczy
się kilku sztuk bydła, przekreśli to cały twój wywód, a pochodzenieodkrytych przez nas tropów okaże się bardzo proste.
Sprzeczaliśmy się jeszcze przez pewien czas, później wypalili fajkęi w ten sposób aniśmy się spostrzegli, jak zapadła noc. Stanąłem przy oknie,aby je uchylić i wywietrzyć zadymione pomieszczenie. Niebo pokryły
chmury, nie widziałem gwiazd, a księżyc jedynie od czasu do czasu swym
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 106/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
106
srebrnym rąbkiem kładł na ziemi wąską smugę jasności. Gdzieś szczekałypsy i były to jedyne odgłosy zakłócające ciszę. Wychyliłem się poza okienną
ramę, zerknąłem na prawo i na lewo. Nigdzie nie dostrzegłem światła.
Fasada budynku była ciemna, a dalej stojące stodoły i obory ledwie rysowały się swymi konturami. Wionął na mnie dotkliwy chłód.Temperatura w porównaniu z dniem musiała spaść o kilka stopni. Jużzamierzałem zamknąć okno, gdy nagle wydało mi się, iż coś błysnęło wśród
czarnej ściany boru. Błysnęło i zgasło. Odczekałem jeszcze moment. Błysk
powtórzył się.
— Co tam robisz, Janie? — odezwał się Karol mozolący się właśnie
nad ściągnięciem butów. — Zamknij wreszcie okno...
— Podaj mi lornetkę — odparłem.
Uczynił to natychmiast.
— Coś zauważył?
— Patrz tam — ręką wskazałem kierunek i przyłożyłem szkła dooczu.
Nie mogłem się mylić, to było światło. Najprawdopodobniejpłomień ogniska, a nie leśnego pożaru. Ten płomień gorzał stale w tymsamym miejscu, nie rozprzestrzeniał się.
— Widzisz?
— Tak — szepnął. — Ognisko. No cóż, ktoś nocuje na skrajupuszczy. Nie sądzę, aby to był jakiś przypadkowy wędrowiec. Przecież na
pewno musiał zauważyć zabudowania „Alicji”, więc poprosiłby o gościnę. — Może to ktoś właśnie z „Alicji”? Pilnuje czegoś tam, a że mu
zimno, grzeje się przy ognisku.
— Niby czego ma pilnować? Drzew? — mruknął mój towarzysz.
— Widzisz? Zgasło — stwierdziłem. — O... znowu błyska!
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 107/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
107
Postaliśmy w otwartym oknie jeszcze kilka minut, tak że nieźlezmarzłem, lecz żaden błysk już się nie powtórzył. Zatrzasnąłem okno,
jednak Karol natychmiast je otworzył. Wychylił się na zewnątrz tak bardzo,
iż chwyciłem go za pasek z obawy, aby nie wyleciał. Rozglądał się, a późniejwyprostował.
— Za późno — westchnął. — Gdyby z któregoś z zabudowań
„Alicji” odpowiadano również przerywanym światłem, mielibyśmy dowód,że ogień pod lasem rozpalono wcale nie dlatego, iż noc jest chłodna.Przegapiona sprawa, Janie. I nadal nic nie wiemy.
— Ba, zbyt krótko to trwało. I pewnie nie ma żadnego dla nasznaczenia.
Mruknął coś tam, a ja po raz drugi zamknąłem okno. Począłem się
rozbierać i zdmuchnąłem płomień naftowej lampy, gdy mój towarzysz jużspoczywał w łóżku.
Czyżby do dwu nie wyjaśnionych tajemnic: strachu Halleya ikrowich tropów na bagnie, doszła jeszcze trzecia: ogień na skraju lasu? Jeśli
nie jest to zwykły zbieg okoliczności? Ale sprawdzić nie zawadzi. Po
ognisku musiał pozostać ślad, łatwy do odnalezienia.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 108/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
108
Sądziłem, że rankiem wyruszymy w stronę boru. Od lasu dzieliłnas spory kawałek drogi. Wygodniej było przebyć ją konno. A więc należało
poprosić gospodarza o wierzchowce. Powiedziałem o tym Karolowi.
Zaskoczył mnie kategorycznym sprzeciwem:
— Prosząc o konie będziesz musiał wyjawić powód swej prośby. Aja myślę, iż lepiej do czasu nikomu nie wspominać o naszej nocnej
obserwacji. Może ogień da się wytłumaczyć w sposób zupełnie naturalny? Apoza t ym, Caldwell ma dziś przeliczać swe krowy. To dla mnie ważnasprawa. Okaże się, czy odkryte przez nas ślady na bagnie pozostają w
związku z ponownym uszczupleniem się stada, czy też, jak przypuszczam,
są tropami mylnymi.
Tę krótką rozmowę przeprowadziliśmy jeszcze w sypialni. Późniejzeszliśmy na dół i zasiedli do jadalnego stołu. Rodzina gospodarza już nas
oczekiwała. Caldwell natychmiast poinformował, iż od wczesnego śwituzajmuje się liczeniem krów. Zapytał również, czy nas może zainteresować tanudna robota.
— Jeśli chcecie poznać jej wyniki — dodał — proszę za mną.
— Ależ, Jonathanie! — zaprotestowała pani Alicja. — Nasi gościeledwo zasiedli do stołu!
Karol zapewnił, że już zdążył zaspokoić głód, a wynik przeliczeniamoże być bardzo ciekawy.
Ruszyliśmy najpierw piechotą, bo tylko gospodarz miał konia podręką, lecz nieco dalej, w sąsiedztwie corralu i stajni, Caldwell przywołał
któregoś ze stajennych. Nie minęło dziesięć minut, gdy znaleźliśmy się nasiodłach i kłusem ruszyli ku dalekim płaszczyznom łąk.
Słońce stało już wysoko nad horyzontem, lecz jeszcze cienie były
długie i chłód nocy całkowicie nie ustąpił. Naszym celem okazał sięobszerny corral z wąziutką bramą, do której wiodła równie wąska i długaścieżka ograniczona z obu stron drewnianymi palisadami. Prosta, lecz
niezawodna konstrukcja, zezwalająca na dokładne przeliczenie sztukzwierząt znajdujących się w obrębie corralu. Wypędzając je na zewnątrz raz
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 109/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
109
jeszcze można sprawdzić, czy nie popełniono pomyłki przy pierwszymrachunku.
Karol, niegdyś sam przecież kowboj, fachowym okiem oceniłpraktyczną przydatność urządzenia. Później zaczęło się sprawdzanie
pozostałej części stada. Ta monotonna czynność trwała jeszcze parę godzin.Stado, jak się okazało, liczyło 525 sztuk. Z tego wniosek, iż odkryte przez
Karola i przeze mnie ślady na bagnie nie wiązały się z żadną nowąkradzieżą. Przyznam, że zaskoczony byłem tym faktem! Więc jednak Karolmiał rację! A może po prostu odkryliśmy jakiś stary ślad? Tropy na
grząskiej ziemi nie zacierają się szybko.
Jednak nie ten fakt stał się dla mnie najważniejszym wydarzeniemdnia, lecz przedziwne spotkanie, które w swej konsekwencji mogło zaważyćna dalszym rozwoju wypadków. Otóż, gdy skończyliśmy wreszcie (a raczej:
gdy Caldwell skończył) żmudną rachubę, gospodarz zaproponował namprzejażdżkę w kierunku lasu. I oto powstała niespodziewana okazjazbadania śladów po tajemniczym ognisku. I to bez wyjawienia sprawy
Caldwellowi. A więc tak, jak tego sobie życzył Karol.
Gospodarz wydał kilka poleceń kowbojom, a później ruszyliśmywe trójkę w stronę boru. Słońce wreszcie wspięło się na tyle wysoko, iż jego
promienie poczęły przyjemnie grzać moje plecy. Jechałem kilkanaściekroków z tyłu za Caldwellem i Karolem i nagle poczułem, że z moim
siodłem dzieje się coś niedobrego.
— Nie czekajcie na mnie! — krzyknąłem. — Zaraz was dogonię!
— Co się stało? — Karol odwrócił głowę.
— Nie dopięty popręg — wyjaśniłem.
Istotnie popręg był nie dopięty lub źle dopięty. Zeskoczywszy
zauważyłem, że siodło zdradza skłonność do obsuwania się w lewą stronę.Taki pozornie drobny fakt często kończy się katastrofą, jakiej skutki trudnoprzewidzieć. Bowiem przekręcenie się siodła przy szybkim biegu konia
wyrzuca z jego grzbietu jeźdźca, a jeśli noga uwięzła w strzemieniu, wleczony przez zwierzę człowiek zostaje mocno poturbowany, o ile nie
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 110/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
110
zabity, Nic więc dziwnego, że troskliwie zająłem się popręgiem. Zacisnąłemgo o jedną „dziurkę” ciaśniej.
— Od godziny obserwuję pana i... doprawdy nie wiem, czy sięmylę, czy też rozpoznałem starego znajomka...
Odwróciłem się gwałtownie. Ten człowiek nadjechał jak duch,bezszelestnie. Zwykły kowboj, któryś z gromadki Caldwella. Rozzłościł
mnie takim zaskoczeniem.
— O co chodzi? — burknąłem szorstko.
— I głos podobny... — ucieszył się jeździec. — Czy pamięta pan
Arizonę, doktorze?
— Arizonę, Arizonę? — powtórzyłem w lekkim osłupieniu.
— A w kilka lat później zabawną przygodę z grupą wędrujących
greenhornów nad Południowym Canadianem?
Spojrzałem memu rozmówcy prosto w twarz. Niełatwo przyszło
wyłowić znajome rysy spośród twarzy bohaterów, aktorów, statystów
wymienionych przez nieznajomego scen-terenów, na których dawno temurozegrały się dramatyczne wypadki. Po chwili zastanowienia bezbłędnie
odgadłem, z kim mam do czynienia.
— Lewis Stone! — krzyknąłem.
— Ten sam do usług, doktorze.
Jednak nie był całkowicie ten sam. Czas poorał mu czoło
bruzdami, sieć drobniutkich zmarszczek pojawiła się na skroniach i podoczami. Lecz nie tylko na tym polegała różnica. Zmarszczki i bruzdy to tylko
zewnętrzne cechy, nie do uniknięcia w miarę upływu lat. Lewis Stone nie
był tym samym człowiekiem, co dawniej, również i z innych przyczyn. Niebył tamtym szorstkim w ruchach i mowie włóczęgą, traperem,poszukiwaczem skarbów, tropicielem i przewodnikiem po dzikich terenach
zachodu. Dodam, iż wówczas tylko szczęśliwy zbieg okoliczności uchronił
go przed więzieniem. Chociaż, moim zdaniem, nie był przestępcą, a jedynie
otarł się (to najwłaściwsze określenie) o tę trudną do wyznaczenia granicę,
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 111/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
111
jaka w świetle przepisów prawa dzieli dozwolone od niedozwolonego. Pokrótkiej rozmowie zauważyłem, iż Stone używał słownictwa zupełnie
innego niż ongiś, a więc nie gwary Dalekiego Zachodu stworzonej przez
mało kulturalnych pograniczników. Poprzekręcane słowa, określenia trudno zrozumiałe dla przybysza z miasta, kłopoty ze składnią iniesłychanie ubogi zasób określeń — wszystko to teraz uległo zmianie.Obecnie mój dawny znajomy mówił gładko, potoczyście, rzekłbym:
elegancko. Gdzie i kiedy się tego nauczył?
— Ileż to lat, doktorze, ileż to lat... — westchnął zeskoczywszy z
konia.
— Zaledwie trzy — odparłem — lecz od pierwszego spotkania ażsiedem.
Mówiąc spojrzałem za siebie, w kierunku, w którym oddalali się
moi towarzysze. Jeszcze ich widziałem na tle czarnego boru, jednak coraz
słabiej. Stone zauważył moje zaniepokojenie:
— Przepraszam, doktorze. Proszę mi wybaczyć. Wybrał się pan zpanem Caldwellem, a ja pana zatrzymuję. Jeszcze raz przepraszam.
Wskoczył na siodło.
— Stone! — zawahałem się na chwilę.
— Słucham, doktorze.
— Chciałbym z tobą pogadać nieco dłużej, lecz nie w tej chwili.Przebywam, jak zapewne wiesz, w gościnie u Caldwella. Łatwo mnie
odnajdziesz. Tylko bardzo proszę, Lewis, nie wspominaj nikomu o naszejznajomości. Później wyjaśnię, dlaczego mi na tym tak bardzo zależy.
— Moje słowo! — odparł z powagą. — Będę milczał jak kamień.
Teraz o panu i o pańskim towarzyszu opowiadają, że przyjechaliście zmiasta jako dwa greenhorny, aby sobie nieco postrzelać nie wyrządzajączwierzynie wielkiej szkody. Dziś rozpoznałem was, lecz skoro panu tak
zależy, by uchodzić za greenhorna, nie będę przyznawał się do naszej
znajomości.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 112/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
112
— I słusznie postąpisz, Stone. Więc do zobaczenia.
— Do zobaczenia.
Klepnąłem konia po zadzie i po paru minutach zrównałem się zKarolem i Caldwellem.
— Cóżeś tak marudził?
— Wszystko przez popręg.
— Trzasnął?
— A tak — odparłem niedbale. — Właściwie to był niedopięty.
— I pomagał ci w tym jakiś kowboj.
— Zauważyłeś? To prawda. Jeden z tutejszych kowbojów.
Karol jak oś dziwnie pokręcił głową, coś tam cicho szepnął dosiebie.
Gnaliśmy teraz kłusem, to znowu galopem, a czarna gęstwina lasu
ogromniała przed nami. Moje myśli krążyły wokół postaci Lewisa Stone’a itak mnie wreszcie zaabsorbowały, iż straciłem poczucie czasu i miejsca, w
którym się znajdowałem. Chyba tylko wdrożone, jeździeckie nawykidoprowadziły mnie bez wypadku do pierwszych zarośli. I dopiero gdy
zagadał do mnie Caldwell, powróciłem do rzeczywistości.
A teraz pora wyjaśnić, czemu to spotkanie ze Stone’em tak mnąwstrząsnęło. I kim był Lewis Stone?
Zetknąłem się z nim w 1883 roku, w Arizonie. Przed siedmiu laty.Jak ten czas leci!
Była to jedna z najdziwniejszych przygód przeżyta przeze mnieprzy boku Karola. Tu muszę wyjaśnić, iż Karol Gordon nie był jedynie
cichym i skromnym traperem. Prawda, iż nigdy nie szukał rozgłosu, niepysznił się sukcesami ani wobec swoich, ani wobec obcych. Lecz w sumie
wcale to nie oznaczało, iż był człowiekiem mało znanym, jak pierwotniesądziłem. Niecodzienne wydarzenie uświadomiło mi całą prawdę. Otóż we
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 113/292
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 114/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
114
rodzina spokojnego farmera — pięć osób! Wieść o tej masakrze szybko się
rozniosła budząc zrozumiałe przerażenie wśród arizońskich osadników
oraz panikę w gronie odpowiedzialnych za te sprawy urzędników
waszyngtońskich. W pierwszym porywie oburzenia postanowiono wysłaćsilne oddziały wojskowe. Jednak armia nie garnęła się do rozwiązywania
tak skomplikowanej sytuacji. Z kim właściwie miała walczyć? Z Nawajami?Nonsens! Z nieuchwytną i nieokreśloną grupą rabusiów? To było
obowiązkiem arizońskich szeryfów i marszalli!21
Nastała zima 1882— 83 roku i seria napadów urwała się. Jednak z
wiosną nieznani sprawcy obrabowali dyliżans, a w kilka dni później grupę
Nawajów. Nikt nie potrafił wy jaśnić, czemu zaatakowano Indian. Oni samitwierdzili, że napadnięto ich podczas wyprawy myśliwskiej. W jakim celu?
Ba, o tym mogli wiedzieć jedynie napastnicy.
Karol Gordon, w kilka tygodni później, zwierzył mi się ze swegopodejrzenia: Nawajowie wieźli srebro wydobyte z im tylko znanychpokładów i nie chcieli tego zdradzić. Nic w tym dziwnego! Wieść o kopalni
srebra mogła ściągnąć na nawajskie ziemie nieproszonych i niebezpiecznych gości.
Dwa ostatnie napady wyrwały z zimowej drzemki administrację
federalną. Należało uspokoić Indian. Dla tego celu wojsko nie byłoprzydatne. Znaleziono inny sposób, chyba najbardziej słuszny. Polegał on
na odszukaniu człowieka orientującego się w indiańskiej problematyce, a
równocześnie cieszącego się zaufaniem czerwonoskórych. Poza tymmusiała to być osoba inteligentna i roztropna. Tylko ktoś taki potrafiłby
sprostać wielce delikatnemu zadaniu. Tylko ktoś taki, a nie przeciętny
traper czy eksplorer o sporym doświadczeniu, lecz miałkim rozumie. Niełatwo przyszło znaleźć odpowiedniego kandydata, a nawet gdy taki
został odszukany, za skarby świata nie chciał podjąć się niebezpiecznejmisji, Na koniec ktoś tam w Radzie do Spraw Indian wspomniał o KaroluGordonie. Mój przyjaciel bawił wówczas, jak się później dowiedziałem, w
Montanie, lecz na rozpaczliwe wezwanie Rady przybył do Waszyngtonu,
21 Różnica między szeryfem a marszallem polega na tym, iż szeryf wybierany jest przez mieszkańców,
marszall zaś mianowany przez gubernatora stanu lub terytorium.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 115/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
115
wyraził zgodę i otrzymał pełnomocnictwo tak szerokie, jakiego dotąd niewystawiono żadnemu z terenowych agentów Rady. Wyposażony w ten
sposób ruszył do Arizony i tam szukał omackiem tropów nieznanej bandy
rabusiów. Odwiedził większe miasta terytorium: Phoenix, Tucson, Florence,Yumę. Szukając rzetelnych informacji zawitał do fortu Huachuca. Niepowiedziano mu nic więcej ponad to, co usłyszał w Waszyngtonie. Gorzej,bo komendant fortu uprzedził mego przyjaciela, że garstka żołnierzy, jaką
rozporządza, nie podoła zadaniu, gdyby przyszło jej pacyfikować kraj. Z
fortu Huachuca Karol powędrował do małej mieściny o nazwie Rainy
Valley. Dlaczego właśnie tam?
Otóż parotygodniowa podróż i urywkowo uzyskiwanewiadomości stworzyły dość wyraźny obraz sytuacji. Pokazywał on, iżtajemnicze napady powtarzały się przede wszystkim na północy i na
południowo-zachodnich obszarach Arizony. Na wschodzie trafiały się
rzadziej, a w pobliżu granicy z Meksykiem w ogóle ich nie było. Z kolei
Karol na wojskowej mapie Arizony ponaznaczał miejscowości, w rejoniektórych wydarzyło się najwięcej napadów. Tak wypunktowany obszar
utworzył figurę geometryczną podobną do koła, a w centrum tego koła
znalazło się właśnie Rainy Valley! Może to był przypadek, a może cośinnego kryło się w tym fakcie. Karol postanowił rzecz sprawdzić.
Z Rainy Valley wysłał do mnie list wzywający do przyjazdu. Niebyło to dla mnie zaskoczeniem. Od miesięcy planowaliśmy przejażdżkę poArizonie, w turystycznym jedynie celu. Zdziwiło mnie tylko, czemu Karol
nie przybył do Milwaukee, skąd mieliśmy wspólnie wyruszyć? Prawdydowiedziałem się w Rainy Valley, w pokoju miejscowej gospody o
indiańskiej nazwie „Arizonac”. Tam właśnie odbyłem ze swoimprzyjacielem rozmowę.
Wiem, że wszystko powyższe stanowi nieco przydługi wstęp,jednak dopiero na tym tle odpowiednio wyraziście zarysowuje się sylwetkaLewisa Stone’a.
Dzięki zaiste zdumiewającym zdolnościom Karola doszliśmy doporozumienia z arizońskimi Nawajami. Ba, uzyskaliśmy przyrzeczenie
pomocy w razie potrzeby. Dodam jeszcze, że wielce pomógł nam w
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 116/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
116
zawarciu takiego sojuszu don Pedro Gonzales, hacjender z Meksyku, któryco roku przybywał do Arizony na polowania. Ongiś wyświadczył Nawajom
poważną usługę i od tamtego czasu był mile widzianym gościem zarówno
wśród Nawajów, jak i ich sąsiadów: Apaczów odłamu Mescallero.
Gonzales wraz ze swymi ludźmi wziął udział w zlikwidowaniu
bandy, bo to była banda świetnie zorganizowana, chyba na wzór
powstałego po wojnie domowej Ku-Klux-Klanu. Członkowie bandy nie znaliswych nazwisk, rozpoznawali się po haśle i po srebrnych krążkach, na
których widniał wizerunek stylizowanego słońca. Przypadki, fatalne dla
dalszego istnienia przestępczej spółki, stały się dla nas znakomitym
źródłem informacji. Jednym z takich przypadków było wzięcie do niewoli(przez Nawajów) grupy bandytów. Wśród nich znajdował się właśnie LewisStone. Przypuszczam, iż niezbyt dobrze orientował się w sytuacji, bo gdyjego towarzysze zawzięcie milczeli, Stone — jak to się potocznie określa —
puścił farbę. Nie bez zachęty z naszej strony. Tą zachętą była rola, jaką mnie
do wykonania polecono. Rola wyzwoliciela więźnia. Wszystko zostało zgóry zaplanowane, jednak bardziej podejrzliwy i lepiej znający zwyczajeIndian człowiek nie dałby się tak łatwo wyprowadzić w pole. Zastanowiłaby
go niezwykła łatwość, z jaką został wyprowadzony przeze mnie z samegośrodka nawajskiego obozowiska. Ale Stone przyjął za dobrą monetę moją
udaną akcję. Posiadałem wówczas znak rozpoznawczy — srebrny krążek zwizerunkiem słońca22. Pokazanie tej blaszki otworzyło usta Stone'owi.Dowiedziałem się, iż ongiś był kowbojem, później doszedł do wniosku, że
szukanie złotych żył jest zajęciem bardziej dochodowym. Wydeptał sporo
dziewiczych ścieżek wśród bezludnych obszarów. Nie bez sukcesów.Jednak, jak to się często zdarza wśród ludzi parających się tego rodzaju
zajęciem, Stone nie zgromadził majątku. Jego złote żyły szybko zmieniałysię w butelki whisky, w wysokie przegrane w miejskich szulerniach, w
drogie i zbyteczne stroje, w szereg innych kosztownych a niewybrednych
uciech. Jednym słowem, skarby wydarte ziemi topniały w jego dłoniach,niczym kawałki lodu ciśnięte na rozpaloną blachę kuchennego piecyka.
22
Historia opisana w powieści pt: „Słońce Arizony”. [JW48]
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 117/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
117
Wędrówki Stone’a po Arizonie zwróciły nań uwagę przywódcówbandy. Stone ze swą znajomością terenu i niewinnym zajęciem mógł być
dobrym nabytkiem. Nie wzbudzał przecież podejrzenia, wiadomo —
eksplorer włóczy się stale to tu, to tam. Zaproponowano mu przystąpieniedo organizacji. Gdy odmówił — zagrożono wypędzeniem z Arizony.Wówczas Stone ustąpił.
Wysłuchawszy takiego życiorysu doszedłem do wniosku, iż Stonenie grzeszy odwagą i nie żywi żadnych skrupułów. Innymi słowy, jest togałgan niewarty złamanego centa. Później okazało się, że mój wniosek zbyt
pochopnie został, sformułowany. Dalszy rozwój wypadków zaprzeczył tak
pesymistycznej ocenie człowieka. Stone bardzo nam pomógł w ustaleniu tożsamości szefa bandy, a później, gdy po raz drugi stał się jeńcem (już nieNawajów, lecz oficjalnego przedstawiciela prawa — miejscowego szeryfa),
wykazał tyle dobrej woli w udzieleniu informacji, że zarówno Karol jak i ja
uznaliśmy za pożądane wyłączyć Stone’a spośród licznej gromady
aresztowanych. Szeryf ostro się sprzeciwił. Lewis Stone zdołał uciec
podczas transportu schwytanych z Rainy Valley do fortu Huachuca.
Szeryf bardzo się sierdził i spoglądał na nas podejrzliwym okiem.Jednak po dwu dniach wrócił mu dobry humor i pożegnanie wypadło
bardzo serdecznie. Wyznam szczerze, że pomogliśmy Stone'owi w ucieczce
i zatarli ślady. Była to mistrzowska robota. Przyznaję, iż później niejedenraz ogarniały mnie wątpliwości, czy postąpiliśmy słusznie?
Odpowiedź na takie pytanie uzyskałem dopiero w cztery lata powypadkach Arizony, w roku 1887, w drodze do Południowego Canadianu:
Cel mój stanowiło miasteczko El Paso nad meksykańską granicą. Tam
miałem się spotkać z Karolem. Spotkanie doszło do skutku, jednak nie woznaczonym miejscu i czasie. Nie ma to jednak żadnego związku z Lewisem
Stone, więc nie będę rozwodził się nad tym. W daleką wędrówkę (zMilwaukee do El Paso), dzięki pomyślnemu trafowi, wybrałem się wraz zwędrownym handlarzem a równocześnie współwłaścicielem sklepu ze
sprzętem turystycznym. Część, i to znaczną, drogi odbyliśmy koleją, wwagonie towarowym, w towarzystwie koni, które miały nam służyć w
dalszej podróży.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 118/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
118
Lewisa Stone spotkałem w kilka dni po rozpoczęciu jazdywierzchem. Było to zaiste dramatyczne spotkanie! Pewnego późnego
wieczoru, gdy grzaliśmy się w blasku ogniska, przycwałował ku nam
spłoszony koń dźwigający na siodle rannego i zemdlonego mężczyznę.Wiele szczęścia miał Lewis Stone, że nie spadł z grzbietu wierzchowca, żezwierzę nie poniosło go w inne, bezludne okolice, że na koniec trafił naosobę, która mogła służyć fachową pomocą lekarską.
Już następnego dnia dowiedziałem się o przyczynie takniesamowitego wydarzenia. Otóż Stone został, wraz z trójką innych,
wynajęty jako przewodnik przedziwnej, turystycznej wyprawy czworga
kompletnych greenhornów. Zaangażował go niejaki Roger Deen, syn bogatego przemysłowca któregoś ze wschodnich, amerykańskich miast.Wraz z Deenem w tej wyprawie brał udział jego kolega oraz dwie kobiety, zktórych jedna była żoną Deena.
Dodatkowo zabrano lokaja oraz kucharza wraz z wozem
zaopatrzonym nie tylko w produkty żywnościowe i namioty, lecz również w
całkowicie zbędne rzeczy. Do nich należały (jak później naocznie
stwierdziłem) fotele, krzesła, stół, obrusy, elegancka zastawa, a nawet...
srebrne lichtarze do świec!
Wkrótce okazało się, iż z czterech zaangażowanych do pomocyludzi tylko Lewis Stone jest człowiekiem uczciwym. Trójosobowa szajka
postanowiła ukraść konie, zostawić podróżnych na pustkowiu, a wrócić
dopiero po kilk u dniach, aby zabłąkanym, bezradnym wędrowcom
podyktować warunki, na jakich mogą być doprowadzeni do najbliższej
stacji kolejowej. Był to oczywisty szantaż mający przynieść rabusiom spore
korzyści. Do tego planu usiłowano wciągnąć Stone’a. Odmówił, a późniejstarał się zapobiec kradzieży wierzchowców. Bezskutecznie. Otrzymał cios
nożem, na szczęście niezbyt groźny. Jednak w pogoni za rabusiami zemdlał.
Ta opowieść okazała się prawdziwa. Przy pomocy Stone’a
odnaleźliśmy zbłąkanych turystów i z niemałym trudem doprowadzili do
„żelaznego szlaku”, skąd mogli powrócić na wschód.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 119/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
119
Ze Stone’em rozstaliśmy się nieco później, nad środkowymbiegiem Arkanzasu. Zwierzył mi się wówczas, iż ma zamiar nabyć kawałek
gruntu i zająć się farmerstwem lub hodowlą bydła.
Tak to wyglądało, w wielkim oczywiście skrócie. I oto po trzech
latach spotykam się ze starym znajomkiem. Jak już wspomniałem,zewnętrznie i zachowaniem niewiele przypominał dawnego eksplorera czy
też opiekuna turystów. Jednak trudno było stwierdzić, czy to był ten sam
Stone z roku 1887, uczciwy przewodnik po bezdrożach Dzikiego Zachodu,czy też rzezimieszek sprzed lat siedmiu? Jedno było dla mnie pewne, nie
posiadał farmy. Cóż jednak przywiodło go aż tak daleko od stron, w których
go dwukrotnie spotkałem?
Liczyłem, że powie mi o tym w dłuższej rozmowie. Lecz takarozmowa nie mogła być przeprowadzona teraz, dzisiaj. A kiedy? Któż toodgadnie?
— No, Janie — Karol zsiadł z konia— przespacerujemy się
kawałek.
Przyłożył lornetkę do oczu i odwrócony plecami do pierwszych
drzew boru, obserwował majaczący w dali budynek „Alicji”.
— Chyba stąd widać pokój, w którym mieszkamy? — zagadnąłCaldwella.
— Tak, oczywiście — odparł zapytany. — Z pokoju, który panowie
zajmujecie, widać ten las.
Zeskoczyłem na chrzęszczącą, suchą trawę. Caldwell zrobił to
samo.
— Chyba można tu zostawić wierzchowce? — zapytał Karol.
Nie czekając na potwierdzenie obwiązał cugle wokół sękategokonaru świerka. Poszliśmy za jego przykładem.
— Chcecie panowie obejrzeć las? Bez siekiery daleko nie
zajdziemy. Lecz na szczęście tuż obok jest ścieżka wyrąbana dla
przeciągania ściętych pni.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 120/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
120
— Z głębi lasu? — zdziwiłem się. — Czemuż nie ścina pan naskraju?
— Pragnę zachować nietknięty widok z mego domu. — Idziemy — ponaglił Karol.
Nie była to daleka wędrówka, kilkaset kroków zaledwie.
— Czy tędy? — zapytałem wskazując na wąski przesmyk ginący
wśród gęstwy zarośli i drzew.
— Tędy.
— Ślad po ognisku — odezwał się nagle Karol. — Nie obawia siępan pożaru?
Caldwell spojrzał na owalną, czarną plamę wypaloną wśród traw,lecz skrajem swym sięgającą w głąb leśnej steczki.
— O, do licha! — wykrzyknął. — Ktoś postąpił bardzolekkomyślnie. Co za dureń?! Żebym ja go dostał w swe ręce...
— Włóczęga? — zasugerowałem.
— Wątpię. Po cóż rozpalałby ogień mając tak blisko dach nad
głową? Drzwi „Alicji” stoją dla wszystkich otworem. Tego nauczył mnieojciec.
— I słusznie — przyznał Karol. — Stary, dobry zwyczaj Dzikiego
Zachodu. Jednak w tym miejscu koczował chyba któryś z pańskich
kowbojów. Tak sądzę.
— Na pewno. Głupiec. Od tygodnia nie widzieliśmy deszczu, las
jest suchy jak siano. A tyle razy przestrzegałem swych ludzi...
Coś tam jeszcze pomruczał do siebie, a tymczasem mój) przyjaciel
nurknął w gęstwinę. Zniknął na chwilkę, a później ruszyliśmy ścieżką. Spodziewałem się jakichś śladów po tajemniczym rozpalaczu ogniska, lecz
drogę naszą znaczyły jedynie drzewne ostrużyny, kawałki kory, połamane
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 121/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
121
gałęzie i głęboko wbite w ziemię odciski końskich kopyt. Tak dotarliśmy do
poręby — wielkiej polany zarosłej trawą między niskimi pniami.
— Pierwsze drzewa rąbał tu jeszcze mój ojciec — objaśniłCaldwell. — Ja również z tego miejsca biorę budulec.
Powałęsaliśmy się tu i tam. Tropów, poza śladami koni, niezauważyłem żadnych, Karol, zapewne z tego powodu, przestał interesować
się uroczyskiem i pierwszy zaproponował odwrót. Później ruszyliśmykonno wzdłuż leśnej ściany i w porze lunchu wrócili do domu. Krótka to
była wycieczka i nie wniosła nic nowego do interesującej nas sprawy. Boznak po ognisku nie był żadną rewelacją, ani przez sekundę nie
podejrzewałem, że zauważone w nocy światło mogło być złudzeniem.
W kilka godzin później, gdy już tylko we dwójkę przechadzaliśmysię parkową aleją, Karol zniżając głos poinformował mnie:
— Znalazłem coś bardzo ciekawego, w lesie, obok ogniska.
— Wtedy, gdy zniknąłeś w gąszczu? — domyśliłem się.
— Tak, wtedy.
— Cóż to takiego?
— Lusterko.
Lekceważąco wzruszyłem ramionami.
— Nie interesuje cię takie znalezisko? A jednak warte chwili
zastanowienia.
— Kawałek szkiełka?
— Nie kawałek, a całe szkiełko, ściśle: oprawne w metal lusterkodo golenia. Prawie nowe.
— Pokaż.
— Zostawiłem je tam, gdzie leżało. Nie chcę płoszyć naszego
sygnalisty. Znasz chyba, Janie, takie lusterka, podobne, jeśli mnie pamięć nie
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 122/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
122
myli, wisi w twojej łazience. Po jednej jego stronie znajduje się zwykłelustro, po drugiej powiększające. Rozumiesz?
— Nie kpij. Co tu jest do zrozumienia?
— To, że przy pomocy powiększającego lustra nadawano sygnały.Dlatego były wyraźne. Zwykłym lustrem nie osiągnąłbyś takiego efektu.
— No, no. Lecz ja, Karolu, mam dla ciebie nie mniej interesującą
nowinę. Zgadnij, kim był ten kowboj, który rzekomo pomagał mi docisnąćpopręg?
— Rzekomo? A cóż to ma oznaczać?
— To, że on nie dla popręgu zatrzymał się przy mnie, lecz z
przyczyny bardzo starej znajomości.
— Starej znajomości? — zdziwił się. — Pewnie któryś z twoich
pacjentów.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 123/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
123
— Istotnie — odparłem wesoło — przypadkowy pacjent. Lecz ty
również go znasz.
— Tak? Muszę się zastanowić. Hm... hm... To chyba nie Barry Bede,poszukiwacz przygód, którego pozostawiliśmy w lecie w Goodyear?
— Nie, nie on.
— To może Piotr Carr, lubiący grzebać w ziemi w poszukiwaniuskarbów?
— Też nie, Karolu.
— Musiałem widzieć twego znajomka chyba bardzo krótko.
— Za drugim razem tak, lecz za pierwszym znacznie dłużej. No,
nie będę cię męczył...
— Jeszcze chwileczkę! — klepnął się w czoło. — Już wiem! On
miał przezwisko „Złoty”. Złoty Lewis. Prawdziwe nazwisko uleciało z mejpamięci. Czy nie tak?
— Tak. Złoty Lewis, czyli Lewis Stone.
Karol nie mylił się, Stone’a, ze względu na jego poszukiwania
złotych żył, przezywano Złotym Lewisem.
— Jakież wiatry przywiały go tutaj?
— Nie wiem. Prosiłem, aby zechciał porozumieć się ze mną.
— Kiepska to sprawa. Jeśli Stone wygada, kim naprawdę
jesteśmy...
— Nie wygada. Dał mi na to słowo. Sądzę, że dotrzyma go wewłasnym interesie, aby nie ujawniać, w jakich okolicznościach spotkaliśmysię po raz pierwszy.
— Słusznie. A kiedyż to spodziewasz się porozmawiać z Lewisem?
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 124/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
124
— Na pewno nie dziś. Stone'owi nie wolno zdradzić swejznajomości z nami. W tym tkwi szkopuł. Musi znaleźć jakiś wiarygodny
pretekst dla takiej rozmowy. Jestem ciekaw, jaki.
Moja ciekawość szybko została zaspokojona. Najbliższego ranka
przy śniadaniu Caldwell — z nieco zakłopotaną miną — oświadczył, iżjeden z jego pracowników zwichnął nogę w kostce.
— Nie wiem, skąd taki pomysł przyszedł mu do głowy, ale zwróciłsię do mnie, abym poprosił pana, doktorze, o poradę lekarską. Moim
zdaniem to śmieszne! Jako tako doświadczony kowboj doskonale wie, co
czynić w wypadku naciągnięcia mięśnia. Jednak nudził mnie tak długo, aż
ustąpiłem. Proszę wybaczyć, doktorze, i odmówić niesłychanemu żądaniu.Jeśli bowiem pan je spełni, wkrótce przed pańskimi drzwiami ustawi siękolejka pacjentów, którym na przykład drzazga utkwiła w palcu. A przecież
nie po to ośmieliłem się zaprosić tutaj was obu.
Nieco mnie rozśmieszył, nieco rozgniewał takim gadaniem.
— Mówiono mi — powiedziałem od niechcenia — że pan bardzodba o swych ludzi.
Stropił się.
— Nie zwracam uwagi na to, co o mnie mówią, lecz, proszę mi
wierzyć, nigdy nie żałowałem na koszty sprowadzenia lekarza z Reginy,
jeśli zdarzył się poważny wypadek lub choroba. Jednak w danym wypadku...
— W danym wypadku — wpadłem mu w słowo — lekarz jest na
miejscu. Niejeden raz udzielałem pierwszej pomocy nawet na prerii,
chociaż mnie nikt o nią nie prosił. Gdzie jest ten człowiek?
Caldwell lekko poczerwieniał.
— Zgłosi się do pana. Może chodzić, chociaż kuleje. Jest miniesłychanie przykro z tego powodu...
— Et , głupstwo — zauważyłem. — Proszę zawsze liczyć na mnie.
— Czy to jakiś młody chłopak? — wtrącił się Karol.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 125/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
125
— Ani młody, ani stary. W średnim wieku, w pełni sił i zdrowia.Nie wiem, co mu strzeliło do głowy? Z takim głupstwem do lekarza!
— Kto to jest? — zapytał Karol głosem tak obojętnym, jakbychodziło o zeszłoroczny deszcz.
— Nazywa się Lewis Stone.
Drgnąłem usłyszawszy to nazwisko.
— Bardzo zdolny do każdej roboty człowiek, zna się po trochu na
wszystkim. Umie zastąpić kowala, zaorać pole, zagnać bydło lub naprawićwóz. Taki samouk. To są jego dobre cechy, natomiast przeszłość jego
wydaje mi się dość ciemna. Lecz po cóż rozpamiętywać przeszłość? Możezresztą się mylę?
— Aha... — skwitował odpowiedź Karol i zaczął wypytywaćgospodarza o gatunek pszenicy, jaką sieje.
I tak oto Lewis Stone przygotował sobie spotkanie z nami.
W godzinę później dostrzegłem z okna naszego pokoju, jak
podpierając się laską kuśtykał w stronę domu. Po chyba dziesięciuminutach zastukano do naszych drzwi. Otworzyłem. To był Stone, lecz w
towarzystwie Caldwella. Tylko jego brakowało!
— Oto wasz chory — oświadczył gospodarz.
Ująłem pacjenta pod ramię i podprowadziłem do krzesła. Usiadł,lekko stęknąwszy, wyprostowując chorą nogę na całą jej długość.
— Cóż dolega? — zapytałem bardzo oficjalnie.
— Noga, doktorze. Wczoraj o zmierzchu stąpnąłem w jakąś dziurę,ciutek zabolało, ale jakoś przeszło. Za to później spuchła kostka, a dziś ranonie potrafiłem wciągnąć buta.
Nosił obuwie z krótką cholewką, lecz tylko na prawej stopie, na
lewej widniał okropnie gruby bandaż opadający na drewniany, płytki kapeć.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 126/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
126
— Pewnie będziesz potrzebował gorącej wody, Janie — odezwałsię Karol.
— Oczywiście. Bardzo mi się przyda. — Przyniosę...
— Ależ, cóż znowu!? — zaprotestował Caldwell. — Ja to załatwię...
Nim ktokolwiek z nas, chociażby przez grzeczność, zaprotestował,
zniknął za drzwiami.
— Co jest właściwie z twoją nogą? — nieco podejrzliwie
zagadnąłem Stone’a. — Bardzo boli?
— Wcale nie boli. Nie miałem innego sposobu spotkać się z
panem.
— Doskonały pomysł —
stwierdziłem. — Byłby z ciebie znakomityaktor. Obawiam się jednak, że Caldwell będzie
tu sterczał, i z naszej rozmowy nic nie
wyjdzie.
— To przyjdę powtórnie, na zmianęopatrunku.
Rzekłszy to podciągnął nogawkę ipoczął odwiązywać brudny bandaż.
— Zostaw — rozkazałem. —
Caldwella mógłby zdziwić normalny wyglądtwej kończyny.
Karol poparł mnie, dodając, iż „coś wymyśli”, aby zbyt ciekawego
gospodarza pod jakimś pozorem znowu wyprawić z pokoju. Na szczęście
Caldwell nie przyszedł. Zamiast niego zjawił się chłopak z wiadrem
buchającego parą wrzątku. Gorąca woda oczywiście wcale nie była
potrzebna dla jakiegokolwiek zabiegu. Jednak okazała się pożyteczna
zupełnie z innego powodu.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 127/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
127
— No, Lewis, odwiąż tę ścierkę — poleciłem.
— Nie miałem nic lepszego — usprawiedliwił się. Zajął się nogą, a
gdy ją wreszcie odsłonił, ujrzałem... — Lewis — zagadnąłem siląc się na spokój — kiedy ostatnio
myłeś się?
— Dziś o świcie.
— W miseczce wody wielkości naparstka? Jak można żyć w takim
brudzie? Masz tu wrzątek, zimna woda jest w tamtym kuble. Bierz miednicęi dalej do roboty! — rozkazałem Lewisowi.
Potulnie wykonał polecenie.
— Obie nogi! — dodałem gniewnie.
Uporał się dość szybko z myciem, po którym woda nabrała barwy
ciemnoszarej. Rozpakowałem swą podręczną walizeczkę lekarską,wydobyłem bandaż, założyłem zbędny opatrunek na zupełnie zdrową nogę.
— Jak długo tutaj pracujesz? — zapytałem wiążąc ostatni supeł.
— Dwa lata.
— Warunki?
— Zupełnie dobre. Nie narzekam.
— Gdy rozstawaliśmy się przed trzema laty, wspominałeś o
farmie i o hodowli.
— Nie wyszło, doktorze.
— Zabrakło ci pieniędzy?
— A zabrakło — odparł z ledwo uchwytnym wahaniem w głosie.
— Przepuściłeś w saloonach. Lecz mniejsza z tym. Powiedz mi,Lewis, co cię przygnało w tak dalekie strony?
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 128/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
128
— Szukałem pracy i nie mogłem znaleźć, a jak znalazłem, to byłanieodpowiednia albo też licho płatna. A oprócz tego, niech się panowie ze
mnie nie śmieją, na Dzikim Zachodzie robi się zbyt ciasno. Ja przywykłem
do pustych przestrzeni i dalekich widoków...
— Dalekich widoków — powtórzyłem nieco ironicznie. — Nie
opowiadasz bajek, Lewis? Może znowu zaplątałeś się w jakąś paskudną
sprawę?
— Przysięgam...
— No już dobrze, wierzę ci. Czym się tu zajmujesz?
— Właściwie... wszystkim po trochu. Posyłają mnie tam, gdzie niktinny nie dałby rady.
— Jaki jest ten Caldwell?
Wytrzeszczył oczy:
— Pan chyba powinien wiedzieć lepiej, doktorze, skoro u niegomieszka.
— No tak, ale według ciebie?
— To równy chłop, nosa nie zadziera. Ludzi traktuje jak... ludzi.
Lubimy go, ale na mój rozum trochę z niego ślamazara i zbytnio ufa innym.
— Ślamazara? — podchwycił Karol. — Chyba ślamazara niepotrafiłby tak dobrze gospodarować.
— Tu wszystko idzie jak w maszynie, ale nie on tę maszynę
zbudował, lecz jego ojciec.
Nie trafiło mi do przekonania takie wytłumaczenie.
— Nawet najlepiej zbudowana maszyna stanie, jeśli jej nie będą
doglądać czyjeś mądre oczy, a naprawiać czyjeś sprawne ręce. SłuchajLewis, co tu się właściwie dzieje?
— A co się ma dziać?
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 129/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
129
— Na przykład historia z krowami.
— Ach, to? Już pan o tym słyszał? Dziwna to sprawa, jak na mój
pomyślunek. — Podejrzewasz stampede? — zagadnął Karol.
Pokręcił głową.
— Zastanawiałem się nad tym. Chyba nie stampede. Zbyt często
się powtarza. Zresztą... czy to możliwe, aby ze spłoszonego stada nie dała
się odnaleźć ani jedna sztuka?
— Więc kradzież?
Znowu pokręcił głową.
— Nie — zaprzeczył energicznie. — Nasze krowy są cechowane,kto by je kupił?
— Naiwnie rozumujesz, Stone — zauważył Karol. — Wypalone
cechy można zatrzeć lub przerobić i to tak sprytnie, że żaden poprzedni
właściciel swych znaków nie rozpozna.
— Niech będzie i tak, lecz komu tutaj można sprzedać stado?
Chyba tylko w Reginie. A i o tym dowiedzielibyśmy się bardzo szybko idok ładnie. Caldwell ma w Reginie swego stałego odbiorcę, a tamten
świetnie się orientuje w handlu żywcem. Moim zdaniem, nic z tych rzeczy.
— Więc co? — zapytałem. — Siedzisz tu, Lewis, od dwu lat i chyba
miałeś czas poznać ludzi i okolicę.
— Poznać to poznałem, ale nie tak dokładnie, jak pan sądzi,doktorze. Czasu nie starcza na włóczęgę po polach, a z innymi to się gadatylko przy robocie. Sąsiadów żadnych, najbliższa farma trzydzieści mil stąd,a poza tym pustka.
— Farma? — zdziwiłem się. — Nic nam o tym Caldwell nie
wspominał.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 130/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
130
— Po prostu nie uważał tego faktu za interesujący — spróbowałwyjaśnić Karol.
— Byłeś tam kiedy, Stone?
— Wszystkiego dwa razy. Szukaliśmy tych zaginionych krów.Rzecz jasna, że ich nie było.
— Co to za farma? — wtrącił się Karol.
— Ani większa, ani mniejsza od naszej, tyle że nie tak dawno
istnieje. Powstała dopiero po buncie nad Saskatchewanem. Tak mi
mówiono.
— Co oni tam robią?
— Hodowla, jak u nas, lecz bez powodzenia. Słyszałem, że już dwarazy choroba wytłukła bydło, a raz woły potruły się złą paszą. Podobno na
tamtych dzikich łąkach rośnie trujące ziele. W ten sposób O’Neil więcej sięnatrudził niż zarobił.
— To właściciel tamtego gospodarstwa?
— A jakże. Beniamin O’Neil. Powiadają, że ojciec Beniamina starał
się o naszą ziemię, lecz ojciec Caldwella uprzedził go. Mówiono też, że miałjakieś znajomości w Hudson's Bay Company, a te tereny stanowiły wówczaswłasność Kompanii. Ile w tym prawdy, nie wiem.
Lecz ja wiedziałem, co w gadaninie Stone’a było prawdą. Istotnieojciec naszego gospodarza posiadał wpływy w zarządzie Kompanii, co
pomogło mu w nabyciu odpowiedniego obszaru gruntu, przecież o tym już
nam wspomniał Jonathan Caldwell. Czy jednak istotnie o te tereny starali
się przed laty dwaj równocześnie ludzie? Mogło to być zwykłą plotkąrozgłaszaną przez tak bezkrytycznych informatorów jak Lewis Stone.
— A Caldwell i ten O’Neil utrzymują ze sobą jakieś stosunki? —
wyręczył mnie w kolejnym pytaniu Karol. — A jeśli tak, to jakiego rodzaju?
— Stosunki? — powtórzył Stone. — To znaczy, czy są
znajomkami? No pewnie, że się znają, ale żeby między nimi była jakaś
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 131/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
131
wielka przyjaźń, nie powiem. Gadać grzecznie do siebie potrafią, towszystko. Dwa razy bawiłem z Caldwellem u tamtego i nasłuchałem się ich
rozmów. Eleganckich. O’Neil, a jakże, pomagał nam w poszukiwaniu krów,
które mogły przyłączyć się do jego stada. Bez skutku.
— Czy O’Neil nie proponował Caldwellowi nabycia jego farmy? Toznaczy... czy nie chce kupić ziemi Caldwella?
— Nie wiem.
— Spróbuj dowiedzieć się. Ci. którzy tu pracują dłużej od ciebie,
mogą być lepiej zorientowani — powiedział Karol.
— Spróbuję — obiecał Stone — chociaż sprawa wydaje mi sięnieprawdopodobna. Caldwell nie zgodziłby się na sprzedaż.
— Przepraszam, Karolu — wtrąciłem się — słuchaj, Lewis, kim
jest Ben Halley?
— Nadzorcą kowbojów.
— Zapewne ma sporo zajęcia.
— Jak każdy nadzorca.
— To nie jest prawidłowa odpowiedź. Dużo ma roboty, czy nie?
— Dużo, bardzo dużo.
— Hm... — zastanowiłem się — i tak zapracowanego człowiekawysłano z nami na wycieczkę. Pojmujesz coś z tego, Karolu?
— On sam się wysłał, doktorze, jeśli wolno rzecz w ten sposóbokreślić.
— Bez porozumienia z Caldwellem? — zdziwiłem się.
— Byłem przy tym, doktorze. Caldwell pytał, czy ktoś z nas niechciałby poobwozić dwu gości po okolicy? Mówił, że chodzi o małepolowanie. Wtedy nie wiedziałem, kim są ci jego goście, w przeciwnym
wypadku pierwszy zgłosiłbym się.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 132/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
132
— Przecież gospodarz mógł wyznaczyć, kogo chciał?
Stone zachichotał.
— Pan go widać jeszcze dobrze nie poznał. On ma taki zwyczaj, żejak przydarzy się jakaś dodatkowa praca, najpierw szuka ochotników, adopiero gdy brak kandydatów...
— Rozumiem — przerwałem — więc to Halley zaproponowałsiebie?
— Tak. Nikomu z, nas nie uśmiechała się wędrówka po wertepachi nocleg na gołej ziemi.
— Ho, ho! — zawołałem rozbawiony. — Jakiż to wygodniś zrobiłsię z ciebie, Lewis! Pamiętam czasy, w których nie sprawiało ci różnicyzasypianie na skale czy na stercie derek, byle siodło było pod głową. — To
prawda, doktorze. Ale tu człowiek rozsmakował się w wygodzie.
Pomyślałem: jakże prymitywna jest ta kowbojska wygoda!Drewniane prycze, wypchane słomą sienniki i takież poduszki. Czy ludzie
Caldwella uznawali pościel? Wątpliwe, wnioskując z czarnych jak ziemia
nóg Stone’a.
— Dziwne — podjąłem rozmowę — że Caldwell zgodził się naoderwanie od codziennych zajęć szefa swych kowbojów. i to w sytuacji, wktórej zależy mu na dobrym pilnowaniu stada.
Nie od razu przystał na Halleya. Stałem obok, więc dostrzegłem,jak się zasępił. Halley również to zauważył i natychmiast począł zapewniać,
że przez parę dni nikt nie odczuje jego nieobecności, a jeśli chodzi opolowanie, któż lepiej zna myśliwskie okolice? I coś tam jeszcze dłużejtłumaczył, aż Caldwell klepnął go po ramieniu i kazał iść ze sobą. Pewnie,
żeby omówić wycieczkę. Później dotarły do nas słuchy, że wybraliście się.wozem, więc przez dwa wieczory w naszej sypialni wykpiwano dwu
greenhornów, którzy na furze pewnie przywieźli armatę, by strzelać do
dzikich indyków.
— Słyszysz, Karolu?
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 133/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
133
— Przepraszam — usprawiedliwiał się Stone — ja tylko
opowiadam, jak było...
— I bardzo dobrze, Lewis — pochwaliłem. — Lecz niech cię języknie świerzbi zdradzić, kim jesteśmy. Ani pary z ust na ten temat.
— To bardzo ważne — poparł mnie Karol.
— O, jakaś tajemnica?
— Być może — odparłem wymijająco. — Zresztą nadejdzie czas,
w którym dowiesz się o wszystkim.
— Czy to ma być coś przeciw Caldwellowi?
Wyczułem niepokój w jego głosie.
— Nie — odparłem — daję ci słowo, że nie. Wręcz przeciwnie, winteresie Caldwella.
Twarz mu się rozjaśniła.
— Zapytałem, doktorze, ponieważ...
— Niepotrzebne wyjaśnienia, Lewis. Twoje pytanie jest słuszne i
w odpowiedniej zadane chwili.
Rzekłszy to nabrałem pewności, iż od ostatniego spotkania, przed
laty, Stone nie zszedł z uczciwej ścieżki. Zaiste pomyślny wypadek zesłałnam do pomocy tego człowieka. Stwierdziwszy ten fakt zaraz poczułem sięlepiej. Zabawne! Bo przecież nadal błąkaliśmy się w takim samym mroku,
jak w dniu przybycia do „Alicji”.
— Wracając do sprawy Halleya — Karol podjął przerwany temat
— co jeszcze o nim wiesz?
— Powiem szczerze, ten jegomość nie podoba mi się.
— Miałeś z nim zatarg?
Pokręcił przecząco głową.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 134/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
134
— Nigdy. Nie odważyłbym się. Halley to zaufany człowiekgospodarza. Mógłby mnie wygryźć, a gdzież znajdę lepszą pracę?
— Czy jest to podstępny chytrus?
— Nie. Rzecz tkwi w czymś innym. Trudno określić.
— Spróbuj, Stone — zachęciłem. — No... nie lubię ludzi zbyt
grzecznych.
— A to coś nowego! Grzeczność jeszcze nikomu nie zaszkodziła —
zauważył Karol i równocześnie zerknął na mnie porozumiewawczo.
— Pewnie, że nie zaszkodziła — odpowiedział Stone. — Lecz jejnadmiar budzi podejrzenie. Halley oblewa wszystkich całymi kubłamigrzeczności. Jak długo można to cierpieć? Z początku sądziłem, że tylko domnie tak się odnosił, i rosłem w dumę. Ale szybko spostrzegłem, że onpostępuje podobnie i z innymi. Znalazło się dwu takich, którzy wzięli za
dobrą monetę gładkie słówka Halleya i poczęli się uważać za lepszych od
innych, ba, próbowali nawet zająć jego miejsce. Kiepsko to dla nich sięskończyło.
— Utracili pracę?
— A jakże! Caldwell ich zwolnił bez długiego gadania.
— Za co?
— Za to, że źle pracowali i że podburzali innych kowbojówprzeciw Halleyowi. Nie zauważyłem, żeby podburzali, a co się tyczy pracy,
hm... być może, że w końcowym okresie troszkę ją zaniedbywali, ale to nie
powód, żeby tak od razu odprawiać ludzi z kwitkiem. Nie wiem, o co jeszcze
Halley ich oskarżył, lecz znalazł poparcie Caldwella.
— I co się z tą dwójką stało? — zapytał Karol.
— Po prostu odeszli. Słyszałem, że próbowali nająć się w
gospodarstwie O’Neila, jednak nic z tego nie wyszło.
— Szkoda — mruknął Karol — chętnie pogadałbym z nimi.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 135/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
135
— Nie możemy Stone’a dłużej zatrzymywać — wtrąciłem się. —
Przez tyle czasu potrafiłbym przeprowadzić niezłą operację i dodatkowo
obandażować dwa tuziny zwichniętych nóg. Wracaj do swoich, Lewis, a nie
zapomnij kuleć i podpierać się kosturem. Dziś i jutro. Pojutrze odwiedź nas.I trzymaj język za zębami.
— Za to oczami ruszaj na wszystkie strony — zalecił mój
towarzysz.
— Będę ruszał — obiecał. — Gdybym chociaż wiedział, o copanom chodzi?
— O wszystko — wyręczył mnie w odpowiedzi Karol. — Interesuje nas wszystko, co tu się dzieje i ma jakiś związek z bydłem.
— Ooo! — zdziwił się, lecz nie zadał żadnego więcej pytania.
Zabawnie kulejąc i postukując kijem podszedł do drzwi, skłonił się
i zniknął. Zapomniałem wezwać go do wylania wody i wyszorowania
okropnie brudnej miednicy. Uczynił to Karol, podkreślając, iż to jest jego
wkład do mej lekarskiej praktyki. Nie mniej ważny od kurowania
całkowicie zdrowych pacjentów.
Energicznie zapukano do drzwi.
To był Caldwell. Co za szczęście, że dopiero teraz się zjawił.
— Przepraszam — zagaił. — Wezwano mnie do pilnej roboty. Jak
tam, doktorze, ze Stone’em?
Wyjaśniłem, że sprawa jest błaha, a za dwa, trzy dni Stone będzie
skakał jak antylopa.
— Dobrze, bardzo dobrze — ucieszył się — nie powiem, abym
specjalnie kochał Stone’a, jednak to łebski chłop, najlepszy mój pracownikpo Halleyu, którego już zdąży liście poznać.
— Owszem — przytaknąłem. — Mówił pan Halleyowi o naszychspostrzeżeniach z wycieczki?
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 136/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
136
— Nie wspomniałem ani słówkiem, zgodnie z panów zaleceniem.
— Zgodnie z naszą prośbą — poprawił Karol. — Dziękuję w
imieniu własnym i przyjaciela. W pewnych sprawach zachowaniecałkowitej tajemnicy jest już zarodkiem powodzenia.
— Czy to oznacza, iż wpadliście na jakiś ślad?
— Nie, lecz wydaje mi się, iż tego śladu jesteśmy bardzo blisko.Widzi pan, istnieje takie prawnicze st wierdzenie, iż przestępcy należyszukać wśród tych, którzy z przestępstwa mogą uzyskać korzyść.
— To jasne — uśmiechnął się Caldwell. — Na moich zaginionych
krowach zyskał złodziej.
— Co zyskał? Jak pan sądzi?
— No... materialną korzyść.
— Pieniądze?
— A cóżby innego?
— Uważa pan, iż bydło zostało sprzedane?
— Oczywiście, chociaż nie posiadam na to żadnego dowodu. Jeślije sprzedano, to na pewno nie w Reginie. Doprawdy — wyznał z desperacjąw głosie — zupełnie nie wiem, co o tym sądzić!
— A ja uważam — odparł Karol — iż jeśli bydło nie zostałosprzedane w Reginie, nie zostało w ogóle sprzedane. I podejrzewam, że nie
chodzi tu o pieniądze w tym sensie, w jakim pan to rozumie. Materialna
korzyść to nie tylko pieniądze.
— O czym pan myśli? — zdumiał się gospodarz.
— Na początku naszej znajomości pytałem pana, czy nie ma
jakichś zawziętych wrogów, bo podejrzewać można również zemstę. Jest todziałanie nie oparte na żadnych materialnych motywach, lecz sprawca
wcale nietrudny do odkrycia, jeśli się wie, kto ma z nami „na pieńku”.
Dowiedziałem się wówczas, iż nie ma pan takich wrogów.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 137/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
137
— Nie mam — potwierdził stanowczo Caldwell. — Uważam, żegdybym miał, sam padłbym ofiarą, a nie moje krowy.
— To byłoby zbyt prymitywne i zbyt ryzykowne dla sprawcy — zauważył Karol. — Być może chodzi w tej sprawie o zniszczenie pańskiej
gospodarki.
— Komu co z tego przyjdzie?
— Może... okazja do nabycia za bezcen pańskiej farmy?
— Po co? Dokoła jeszcze pustkowie, jest w czym wybierać.
— Lecz wygodniej przyjść na gotowe.
— I dlatego ten „ktoś” niszczy moje stada?
— Dlatego.
— Przypuśćmy. Lecz gdzież podziały się moje uprowadzonekrowy?
— Może spoczywają w bagnie, może zagnano je na kraniec
głębokiego parowu i leżą tam teraz na jego dnie.
— A któż je mógł tam zagnać?
— Człowiek — odparł bez uśmiechu Karol — albo kilku ludzi.
Chyba jeden nie dałby rady.
— Obcy?
— Nie sądzę. Obcy kręcąc się w tych okolicach zwróciłby na siebie
uwagę. W tej sprawie maczają palce pańscy ludzie, podejrzewam to.
— Posądza pan o tak niecne sprawki moich kowbojów? — oburzył
się gospodarz.
— Muszę, ponieważ w przeciwnym wypadku należałoby uznać
istnienie jakichś złowrogich, nadprzyrodzonych sił.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 138/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
138
— Żaden z moich kowbojów, jak ich znam od lat, nie ma ambicjiprowadzenia farmy, skąd zresztą miałby pieniądze? Na kupno ziemi, na
odnowę stada? Na to potrzebne są spore fundusze, a kowboje, proszę mi
wierzyć, nie zaliczają się do oszczędnych.
— Prawda — zgodził się Karol. — Dlatego, jeśli me podejrzenia sąsłuszne, ktoś inny, ktoś na uboczu mąci tu wodę. Porywacze pańskiego
bydła nie działają z własnej inicjatywy.
— A to śliczną historię mi pan opowiada! Po prostu spisek!
— Coś w tym rodzaju. Jeśli pan tak uważa.
— Wcale nie uważam! — oburzył się Caldwell. — Doprawdy,
trudno uwierzyć w to, co pan sugeruje. Moi ludzie przeciw mnie?
Niesłychane! Z pewnością pan się myli. I cóż im przyjdzie z mojej ruiny?
Tyle, że stracą pracę i zarobek.
— Proszę nie wpadać w przesadę — spokojnie zauważył Karol. —
Przypuszczam, iż w grę wchodzą dwie, trzy osoby, a cała reszta pańskichpracowników to uczciwi ludzie.
— Na czym pan opiera takie twierdzenie?
— Na tym, że gdyby złodzieje stanowili większość, już dawno nie
miałby pan krów, a prawdopodobnie i ziemi.
— A toś mnie pan pocieszył! — żachnął się gospodarz.
— Bo to jest pociecha, jeśli rzecz rozważyć na zimno.
— Łatwo panu powiedzieć. Czuję, jak gdybym stał na minie, któralada chwila może wybuchnąć. Do licha, czy nie ma na to żadnej rady?
— Oczywiście, że jest. Przede wszystkim należy zachować spokój,po drugie udawać, że się nikogo i niczego nie podejrzewa. Po trzecie dobrze
obserwować swych pracowników. Resztę niech pan pozostawi nam obu. Po
to przecież tutaj przybyliśmy.
— No... to już brzmi lepiej.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 139/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
139
— A co się tyczy Stone’a — dorzucił Karol — czy go pan kocha, czy
nie kocha, moim zdaniem to człowiek chyba bardziej godny zaufania od
Halleya.
Caldwell aż zamrugał oczami z wrażenia.
— Szybko poznaje się pan na ludziach — zauważył z przekąsem.— Nie mam nic do zarzucenia Stone'owi, jednak Halley pracuje u mnie od
lat, poznałem go świetnie i za jego uczciwość ręczę własną głową. Wprzeciwnym wypadku nie zrobiłbym go nadzorcą moich kowbojów.
— Lecz nie potrafi pan wyjaśnić dziwnego zachowania się Halleya
podczas naszej wycieczki. Chociaż, być może to zachowanie się niepozostaje w żadnym związku ze znikaniem krów. Pan — zwróciłem się dogospodarza — zna dłużej, a więc na pewno lepiej, swych pracowników odnas, lecz my, właśnie jako obcy, możemy być bardziej uczuleni na zjawiska
uchodzące pańskim oczom. Jedyna droga do wykrycia prawdy wiedzie
poprzez baczną obserwację pańskich ludzi, w tym i Halleya.
— Słusznie, doktorze — poparł mnie gospodarz. — Nie
posiadałem jednak i nadal nie posiadam żadnych dowodów przeciwHalleyowi. Pracuje bez zarzutu, jest chętny, skromny i bardzo grzeczny. A
poza tym, potrafi zachęcać innych kowbojów do sprawnego wykonywania
obowiązków. Nie mogę też zapomnieć o pomocy, jaką mi służył w tamtych
dniach powstania Metysów.
— Mocne są to argumenty — stwierdził mój przyjaciel — lecz
pozwoli pan, iż nadal pozostanę tym podejrzliwym, który szuka dziury w
całym. Taką już mam naturę.
— Och, nie będę się upierał — łagodniejszym już tonem
powiedział Caldwell — jeżeli tylko pański pogląd na sprawę przyczyni siędo zdemaskowania łotra, czyhającego na moje stado. Nie chcę wpływać nasposób przeprowadzania śledztwa. Wiem, że będzie najlepszy z
najlepszych. Proszę więc szukać tej dziury w całym. Na pewno nie będę
przeszkadzał, nawet jeśli podejrzenia zwrócą się przeciw osobie, którą
uważam za najbardziej godną zaufania. A teraz pożegnam panów.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 140/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
140
— Jeszcze tylko jedno pytanie — powstrzymał go Karol.
— Słucham.
— Czy w okresie ostatnich kilku lat, nim wydarzyła się ta historiaz bydłem, nie trafiały się w pańskim gospodarstwie lub w okolicy jakieśwypadki zwracające uwagę, trudne do wytłumaczenia, których przyczynanie została odkryta?
— Nie wiem, co pan ma na myśli.
— Dosłownie wszystko, chociażby pożary prerii, kradzieże,pojawianie się obcych w tych stronach, ot, tego rodzaju zdarzenia
przerywające normalny rytm życia.
— Hm... na mojej farmie nic takiego nie zaobserwowałem. A jeślichodzi o wieści z okręgu Saskatchewan, istotnie słyszałem o kradzieżachbydła, a jeden raz o podpaleniu łanu pszenicy. Jeśli to oczywiście było
podpalenie, a nie samozapalenie się. Po za tym... włóczęgostwo. Trafia się.
Te bezludne strony są nie tylko magnesem przyciągającym myśliwych, leczrównież stanowią doskonałe schronienie dla uciekających przed prawem
przestępców.
— A... — Karol zawahał się — czy jest rzeczą prawdopodobną, abywśród pańskich pracowników ukrywał się tego rodzaju człowiek?
— Raczej nie. Musiałby się doskonale maskować. Wszyscy moi
kowboje, jak już wspomniałem są tu zatrudnieni od lat, z wyjątkiem trzech.
Ale i ci trzej sprawują się dobrze.
— Według opinii Halleya?Caldwell roześmiał się.
— Nie tylko. Ja ich również bacznie obserwowałem.
— Niech będzie i tak. Nie miał pan jakichś zatargów z Metysami wokresie przed i po powstaniu Riela?
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 141/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
141
— Nigdy. Moja farma leży zbyt daleko na północ od metyskich
ośrodków. Na moje szczęście. W przeciwnym wypadku partyzanci Riela nie
pozostawiliby w spokoju mego gospodarstwa.
— A Indianie? W okresie rebelii?
— W naszych stronach nie było żadnych napadów, jak dalekopotrafię sięgnąć pamięcią wstecz. Ojciec nigdy nie wspominał mi o takich
wypadkach.
— To wszystko, bardzo dziękuję, a gdyby przypadkiem coś
nowego przypomniało się panu, proszę nam powiedzieć.
Obiecał solennie i zaprosił na wieczorną pogawędkę.
— Jeśli was interesują tamte czasy, chętnie o nich szczegółowiejopowiem.
— Świetnie! — wykrzyknął Karol. — Przewiduję, iż pańskaopowieść będzie długa, a ja dziś nie zamierzam wcześnie kłaść się spać.
Zdumiała mnie taka odpowiedź, więc, gdy Caldwell nas opuścił,
zapytałem:
— Co znaczy, Karolu, twoja uwaga o wczesnym spaniu? Czy ci tak
zależy na powtórnym wysłuchaniu historii rebelii? Znasz ją wystarczającodokładnie. Chyba, że chodzi ci o coś zupełnie innego.
Pokiwał głową potakująco.
— Nowa myśl zaświtała w mej głowie.
— Oj — zaniepokoiłem się.
Nowe myśli Karola, jak orientowałem się z wieloletniej z nimznajomości, najczęściej prowadziły do bardzo ryzykownych przedsięwzięć.
— Nie przerażaj się, Chodzi jedynie o nocną wycieczkę.
— Dokąd.
— Och, niezbyt daleko. Co najwyżej do lasu.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 142/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
142
— Liczysz, że tajemnicze sygnały powtórzą się?
— To jest prawdopodobne. Zobaczymy.
— A jeśli się nie powtórzą.
— Wówczas zrezygnujemy z wycieczki.
— Na pewno zrezygnujemy. Trudno bowiem przypuszczać, aby tadziwna wymiana sygnałów (jeśli to są sygnały?) odbywała się każdej nocy.
— Kto wie?
— Zbyt wielkie ryzyko. Te prawdziwe czy rzekome sygnały mogą
zwrócić uwagę osoby niewtajemniczonej. Aż dziwne, że do tej pory niezainteresował się nimi żaden mieszkaniec „Alicji”. Prawdziwa zagadka. Bo
czemu to przybysz z lasu nie przekaże swych informacji osobiście, wbezpośredniej rozmowie?
— Łatwo odgadnąć: ponieważ jest to osoba, której pojawienie sięna terenie „Alicji” mogłoby wzbudzić podejrzenie wśród tutejszych
mieszkańców. Ten „ktoś” lęka się, iż przypadkowo zostanie zauważony.
— Wielce to tajemniczy wywód, Karolu.
— Ba, cała historia ze znikającym stadem jest wielce tajemnicza.
— Pewnie, pewnie. Wypytywałeś Caldwella o Metysów. Czyli nie
odrzucasz przypuszczeń porucznika?
— Oczywiście, że nie. Ale, jak dotąd, nic nie wskazuje na to, aby
jacyś pogrobowcy Riela maczali palce w interesującej nas sprawie. Zresztą
słyszałeś, co mówił nasz gospodarz. Ani jednego zahaczenia.
— Może Caldwell coś ukrywa przed nami.
— Chyba sam w to nie wierzysz?!
— Istotnie, nie wierzę. Poczynam się kręcić jak kot za własnymogonem. Zbyt wiele poszlak i ani jednego faktu, który by wskazywał nam
właściwą drogę.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 143/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
143
— Nie kłopocz się. Zbyt krótko tu bawimy, zbyt słabo poznaliśmyotoczenie, a przede wszystkim ludzi mieszkających w „Alicji”. Ale przyjdzie
czas na to. Mitchell nie jest przecież idiotą, dlatego że jego śledztwo nie dało
wyników. Pracował na pewno sumiennie i mądrze i nic. A skoro tak sięrzeczy mają, musimy uzbroić się w cierpliwość, mieć oczy szeroko otwarte i
uszy nast awione na każdy szmer. Mamy szansę większe od Mitchella, bo nie
wzbudzamy w nikim podejrzeń, nikogo nie straszymy „czerwoną kurtą”, a
to, że biorą nas za greenhornów, bardzo ułatwia uzyskanie informacji.
Roześmieliśmy się obaj.
— No, chodźmy się przewietrzyć. Siedzenie w pokoju nieprzysporzy nam ani uncji mądrości.
Pozostała część tego dnia upłynęła bez żadnych niespodzianek, conależy traktować raczej jako niepomyślny zbieg okoliczności.
O zmierzchu Caldwell poprowadził nas do swego gabinetu. Tamwydobył z przepastnej głębi szafy butelkę whisky („Old Canadian Club”),
szklanki i pudełko cygar.
Zapadliśmy w głębiny obszernych foteli. Szarość nadciągającejnocy wisiała za uchylonym oknem, a lekki podmuch wiatru wpadającyprzez szparę niósł z sobą wonie ziół, usychających traw i ostatnich,
jesiennych kwiatów. Było zdumiewająco ciepło jak na tę porę dnia i roku.
Gdzieś w niewielkiej odległości rozlegało się przytłumione
porykiwanie bydła pędzonego do wodopoju, delikatne rżenie koni iposzczekiwanie psów. Ot, takie sielskie odgłosy słyszane z końcem każdego
dnia na każdej większej farmie. Sięgnęliśmy po szklanki, zapalili cygara i Caldwell rozpoczął swą
opowieść. Była ona powtórzeniem tego, o czym mówił nam Mitchell. Ale
obfitowała w szczegóły, niekiedy tak drobiazgowe, że podziw mnie ogarniałdla erudycji gospodarza.
Nie widzę jednak potrzeby relacjonowania raz jeszcze tamtej,starej historii. Jeśli nawet porucznik nie błądził podejrzewając Metysów o
próbę wywołania nowej rewolty i o przyczynienie się do kłopotów
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 144/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
144
Caldwella, to w opowiadaniu Caldwella nie znalazłem nic, co mogłobywiązać się z dniem dzisiejszym i uzasadniać pogląd Mitchella. Roz-
czarowałem się.
Noc już zapadła, gdy Caldwell zakończył swe opowiadanie. Lampy
nie zapalaliśmy, więc w pokoju panował szary półmrok, przez okienneszyby wpadał do wnętrza srebrny blask księżyca i kładł się długimi
smugami na meblach i na podłodze.
Podziękowaliśmy gospodarzowi, powiedzieli „dobranoc" i ruszylipo omacku schodami na piętro.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 145/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
145
V I
K l ę s k a
Pierwszą czynnością, do jakiej należało przystąpić, gdyznaleźliśmy się w gościnnym pokoju, było zapalenie naftowej lampy. Jednak
nie wyk onałem zamiaru wobec nieoczekiwanego sprzeciwu Karola. Odłóżto, Janie, na później, tymczasem wystarczy nam księżyc.
— O co chodzi? — zdumiałem się.
— O to, aby sądzono, iż w całym budynku już wszyscy pokładli się
spać.
— Aha, masz na myśli „sygnalistę" z lasu — odgadłem.
— To jasne. Jeśli zauważy, że w domostwie ktoś jeszcze czuwa, na
pewno nie ośmieli się rozpocząć akcji. Ja sam n jego miejscu
powstrzymałbym się do chwili, w której wszystkie okna okryje ciemność.
— Rozumiem. Chcesz schwytać człowieka, który rozpalił ogień w
lesie.
— Przede wszystkim pragnę stwierdzić, czy to są rzeczywiściesygnały świetlne, czy tylko nasze złudzenie. Jeśli sygnały, ktoś musi jeodbierać w tym domu. I o tę osobę najbardziej mi idzie. Może uda się nam
zaskoczyć tego „odbiorcę" podczas akcji. Byłby to sukces nie lada. A teraz...bądź łaskaw zdjąć buty i tylko buty. Nie rozbieraj się. Na pewno czeka naskilka godzin czuwania. Przysuń krzesło do okna, lornetkę postaw na
parapecie i odpoczywaj, jak potrafisz najlepiej. Nie wiadomo, co nas spotka.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 146/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
146
Zastosowałem się do jego wskazań, jednak nocny odpoczynek na
krześle, choćby najwygodniejszym, nie jest żadnym odpoczynkiem.
Monotonnie upływały minuty: za oknem, na tle czarnej linii boru, nie działo
się nic. co mogłoby odpędzić sen z mych oczu. Walczyłem z nim bohaterskood czasu do czasu sięgając po lornetkę. W jej szkłach szpaler ogrodowych
drzew, za nim łąka, za nią ściana lasu lśniły srebrnym blaskiem księżyca.Nie była to pełnia, jednak przy bezchmurnym niebie gwiazdy i sierp
księżycowy rzucały na ziemię światło tak intensywne, że od biedy dałoby
się czytać książkę. Karol przysiadł koło mnie.
— Teraz możesz na chwilkę zdrzemnąć się. Obudzę w od-
powiedniej chwili.
Ziewnąłem. Pokusa była silna. Oparłem się plecami o poręczkrzesła, głowę odchyliłem do tyłu i zasnąłem. Od guza na czole ustrzegł
mnie traperski zapewne instynkt. Ocknąłem się w momencie, gdy magłowa, lecąc niebezpiecznie z całym ciałem, znalazła się o cal od ostregokantu parapetu.
— Do diabła z takim spaniem - mruknąłem prostując się i
przecierając oczy.
— Sza! — ost rzegł przenikliwym szeptem Karol.
Sięgnąłem po lornetkę. Nareszcie zaczęło się coś dziać. Oto bladyognik, niby zjawa, zapłonął raz i drugi w środku czarnej linii boru.Natychmiast odbiegło mnie zmęczenie.
— Jest — szepnąłem.
— Jest — powtórzył Karol.
Podniósł się z krzesła i wychylił przez parapet.
— Jeszcze nic — stwierdził cofając się w głąb pokoju. — To
zapewne dopiero sygnał wywoławczy.
W milczeniu tkwiliśmy za oknem. Od strony lasu nie mrugnął ku
nam ani jeden błysk. I minęło dobre dziesięć minut zanim nowa smuga
światła pobiegła płaszczyzną łąki i zgasła. Jednak tym razem źródło blasku
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 147/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
147
nie znajdowało się w lesie. Sygnał nadano z budynku, w którym sięznajdowaliśmy. Karol ponownie wyjrzał.
— Ósme okno — powiedział. — Na poziomie naszego piętra. Zdjąłeś buty? Ach tak, w porządku. Jeśli ten dom nie jest labiryntem, o
którym powiadają stare bajki, wsadzimy ptaszka do klatki. Szybko, Janie, iweź oczy w ręce.
Skoczyliśmy ku drzwiom, uchylili je bezszelestnie. Przed nami, naprawo i na lewo, biegł długi korytarz. Wiedziałem o tym od chwili
zamieszkania w „Alicji", chodzenie nim nie sprawiało nam żadnego kłopotu.Lecz teraz korytarz stanowił jedną, wielką czarną „dziurę", w której nic nie
było widać. Istotnie — jak poradził Karol — należało „wziąć oczy w ręce",zdać się na dotyk i na słuch.
Skręciliśmy w lewo i posuwali się prawie bezgłośnie. Piszę
„prawie", ponieważ od czasu do czasu cichutko skrzypnęła pod stopamijakaś rozluźniona deska podłogi. A w t ym spokoju panującym dokoła
najlżejsze nawet skrzypnięcie brzmiało niczym huk rewolwerowego
strzału. Na pewno przystanąłbym, gdy po raz pierwszy sprowokowałem
niepotrzebny hałas, lecz Karol widać przeczuł mój zamiar, chwycił mnie zarękę i pociągnął za sobą.
Czarny korytarz nie miał chyba końca, chociaż posuwaliśmy się
bardzo szybko. Spociłem się na samą myśl, iż w tej ciemni możemy wpaść
na porzucone krzesło, stół lub jakikolwiek inny, ciężki przedmiot. JednakKarol miał oczy jak sowa. Odciągnął mnie na bok i szepnął do ucha:
— Trzymaj się poręczy. Tu zaczynają się schody.
Moja prawa ręka omackiem dotknęła czegoś gładkiego, co mogło
być poręczą. Szurając nogami natrafiłem na pierwszy stopień, później nadrugi, na trzeci. Lecz czemu Karol powiódł mnie ku schodom, skorotajemniczy sygnalizator znajdował się na tym samym piętrze co my?Natychmiast jednak przypomniałem sobie, jak Caldwell mówił nam o stop-
niowej rozbudowie domu. Najprawdopodobniej poziomy pięter skrzydeł i
środkowego budynku nie były jednakowo wysokie. Stąd te schodki, w
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 148/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
148
których naliczyłem zaledwie pięć stopni. Właśnie schodki, a nie schodywiodące na parter budynku.
Jeśli rozumowałem prawidłowo, znaleźliśmy się teraz w korytarzubiegnącym poprzez starą część domostwa. Znowu Karol począł mnie
ciągnąć za rękę a zwolnił uścisk dopiero wówczas, gdy w dalekiej, jak sięwydawało, czerni dostrzegłem wąską smugę szarości. Nie miałem pojęcia,
co to mogło być.
O mało nie wpadłem na Karola, gdy raptownie przystanął. Później
jego dłoń spoczęła na moim ramieniu i ruszyliśmy dalej, ale już wolno,niczym dwa bezgłośne duchy.
Smuga szarości poszerzała się z każdym naszym krokiem. Niemiałem już wątpliwości, że jej źródłem jest lampa lub świeca. Jednak toźródło znajdowało się nie przed nami, lecz gdzieś z boku. Na koniec
dostrzegłem ledwo, ledwo uchylone drzwi. To właśnie tędy, szparką, przeciskała się z oświetlonego pokoju w ciemność korytarza strużka
przyćmionego blasku. Jak się po chwili okazało, była nią raczej poświataksiężycowa niż ogień rozniecony ludzką ręką.
Lękałem się głośniej odetchnąć widząc, jak z każdym krokiemzbliżają się ku mnie tajemniczo uchylone drzwi. Wreszcie znaleźliśmy się ucelu. Moje oczy, przywykłe do ciemności, oślepione zostały „blaskiem”, lecz
trwało to kilka sekund zaledwie. Karol podniósł ostrzegawczo lewą rękę iprzyłożył głowę do szpary, później skinął na mnie, bym go naśladował. I oto
ujrzałem wnętrze pokoju, raczej komnaty, tak obszerne byłopomieszczenie. Zalana była księżycowym światłem wpadającym przez dwa
spore okna. Przed jednym z nich, odwrócony do nas plecami, stał jakiśmężczyzna. Dostrzegłem, jak porusza rękami, jak od szyby, którą częściowo
zasłaniał, odbija się blask o żółtej barwie, odmiennej od srebrzystychmigotań nocy.
Oderwałem oczy od szpary i spojrzałem na Karola. Przyłożył palecdo warg a następnie, niesłychanie wolno, pociągnął za klamkę. Przestrzeń
między drzwiami a futryną poczęła grubieć, równocześnie grubiała smuga
jasności. Jak to długo trwało? Na pewno bardzo krótko, lecz dla mnie ta
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 149/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
149
chwila była próbą nerwów i cierpliwości. Na koniec powstało przejścieodpowiednio szerokie. To, że podczas otwierania drzwi ich zawiasy ani
razu nie zapiszczały, było chyba zbiegiem okoliczności, albo też wyjątkową
troską Caldwella o stan domu. Być może, co pewien czas smarował zawiasydrzwi tłuszczem.
— Teraz — szepnął Karol i pierwszy wszedł, a raczej wśliznął się
do pokoju.
Obaj byliśmy bez butów, więc mój przyjaciel wkroczył
bezszelestnie i człowiek przy oknie na pewno nie przeczuwał żadnejniespodzianki. Ruszyłem za Karolem, stąpając na palcach i stawiając
możliwie jak najdłuższe kroki. Wszystko to czyniliśmy bardzo sprawnie, wzupełnej ciszy. Jestem pewien, że nasz plan zakończyłby się całkowitymzaskoczeniem tajemniczej postaci przy oknie, gdyby nie ta piekielna zaiste
kałuża nafty na podłodze! Że to była właśnie nafta, stwierdziłem niecopóźniej, co w niczym nie poprawiło sytuacji, w jakiej się znaleźliśmy.
Gdy Karol bezszelestnie zmierzał ku oknu a ja za nim, poczułemnagle, że moja prawa stopa, a raczej skarpetka na tej stopie, przesiąkła
chłodną wilgocią. W sekundę, a może nawet w pół sekundy, później mojaprawa noga, poślizgnąwszy się, wykonała gwałtowny ruch ku przodowi.
Runąłem na posadzkę, pomimo rozpaczliwych prób utrzymania równowagi.Lecz to nie wszystko. Waląc się, potrąciłem jakiś taboret stojący tuż-tuż.
Sprzęt runął z trzaskiem, który w tej ciszy zabrzmiał jak grom.
Teraz wypadki potoczyły się błyskawicznie, szybciej niż zdążyłemje dostrzec, wstając z podłogi. Usłyszałem jakiś brzęk, tupot i trzask
zamykanych drzwi. Dopiero teraz zauważyłem Karola usiłującegosforsować małe drzwiczki, znajdujące się w głębi pokoju. Podbiegłem. Szarpanie klamką nie dało żadnego rezultatu.
—Przekręcił klucz — poinformował mnie Karol zdyszanymszeptem. — Czy nie potrafisz chodzić ostrożniej?
—To naf ta. Ktoś rozlał naftę na podłodze...
— A niech to licho! Chodź. Nie spisałeś się, Janie.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 150/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
150
Pociągnął mnie ku oknu. Na jego parapecie stała zapalona,naftowa lampka, na podłodze leżało błyszczące, okrągłe lusterko.
Podniosłem je. Wówczas dostrzegłem w srebrzystej dali, hen pod lasem,
błysk, który powtórzył się trzykrotnie.
Karol wyrwał z mej dłoni lusterko i umieściwszy je za lampką
powtórzył sygnał.
— Co to znaczy?
— Nie wiem — odparł — lecz nim tamten zorientuje się, iżzmienił się nadawca, będę już pod lasem. Nie odchodź od okna i powtarzaj
sygnały tamtego.
Odwrócił się i pobiegł cicho jak cień znikając w czerni korytarza.
Pozostało mi odgrywać rolę tajemniczego sygnalisty, którego ocaliła
przeklęta nafta. Żebym chociaż orientował się w sensie przesyłanychświetlnych znaków? W tej chwili „las” znowu zamrugał. Odczekałem chwilęi posłałem identyczny sygnał. Powtórzyło się to parokrotnie. Zdaje się, iż
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 151/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
151
odbiorca począł się denerwować. Moje odpowiedzi na jego pytania (tak tosobie wyobraziłem) musiały brzmieć bezsensownie lub w ogóle nic nie
znaczyły. Sześć razy zamigotało w lesie i zgasło. Sześć razy i ja zamigotałem.
Teraz nastąpiła długa przerwa. Czyżby człowiek z lasu dostrzegł coś podejrzanego? Jednak nie. Bo po niepokojącej mnie przerwie znowupowtórzyło się sześć błysków. Odpowiedziałem trzema sygnałami. „Las” dałsię oszukać. A może ja przypadkowo trafiłem na właściwy układ sygnałów?
Na trzy sygnały otrzymałem również trzy błyski. Rozzuchwalony takim
powodzeniem operowałem lusterkiem coraz śmielej. Jak to długo trwało?
Trudno określić: godzinę, dwie... Wreszcie sygnały leśne urwały się. Namoje dalsze migotania nie uzyskałem już odzewu. Stwierdziłem
równocześnie, iż księżyc dziwnie pobladł, gwiazdy przygasły, nadciągałprzedświt. A Karol? Cóż stało się z Karolem?
Porwałem lusterko, przebiegłem przez pokój, a później przez
korytarz, obecnie już nie tak czarny. Trafiłem do naszego pokoju. Mego
przyjaciela w nim nie było. Chwyciłem za winczester i własne buty. Apóźniej po schodach, jak to się mówi potocznie: na łeb, na szyję... dotarłemdo hallu. Drzwi na werandę znalazłem otwarte.
Siadłem na schodach, by wdziać obuwie. Ogród przebyłem
biegiem, a gdy już znalazłem się poza dziwaczną palisadą, zerknąłem za
siebie. W jednym z okien piętra mdłym światełkiem jarzył się płomyknaftowej lampki. Nie zgasiłem go pospiesznie opuszczając pokój. I słusznie. Bo to oświetlone okno leżało na wprost miejsca nadawania sygnałów,
wyznaczając w ten sposób kierunek mej drogi.
Ruszyłem półbiegiem, mocno pochylony, aby stanowić jak
najmniej widoczny punkt wśród nagiej płaszczyzny. Gdy ściana lasu stałasię wyraźna, skręciłem w bok i dopadłem jej paru skokami. Dysząc ze
zmęczenia, oparty o pień drzewa, próbowałem odszukać „moje” okno z
lampką. Z trudem mi to przyszło, mimo iż cały budynek pogrążony był wciemnościach. Dość znaczna odległość czyniła z naftowego płomyka ledwie
widoczny punkcik. Oto dlaczego sygnalista używał wzmacniającego światłolusterka.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 152/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
152
Ścisnąłem mocniej strzelbę w garści i krok po kroku począłemzmierzać w kierunku miejsca, gdzie jeszcze niedawno musiało gorzeć
wielkie ognisko. Obecnie nie zamigotał najmniejszy nawet płomień. Kto
zgasił ognisko? Ten, kto go rozpalił, czy Karol?
Stąpałem bardzo ostrożnie, zatrzymując się co kilka kroków, abynadsłuchiwać. Złotawy punkcik „mego” okna znajdował się jeszcze nieco z
boku. Przewiesiłem winczester przez plecy i począłem czołgać się. Naszczęście nie wyszedłem z wprawy, a przecież oblałem się potem, gdy
wreszcie świecące okno znalazło się na wprost miejsca, w którym leżałem.
Cisza wisiała nad łąką, cisza panowała w głębi boru.
Wiedziałem jednak, z wielu doświadczeń, iż cisza może być
najbardziej zwodniczym odczuciem. Jej intensywność zależy jedynie odsłuchu człowieka, więcej nawet — od umiejętności słuchania. Bo i to trzeba
umieć. Mieszczuch zagubiony w lesie nie zwróci uwagi nawet na jednątrzecią dźwięków, które w uszach starego trapera brzmią z siłą kościelnychdzwonów. Faktem bowiem jest, iż monotonny szum miejskich ulic działa
przytępiająco na nasz zmysł słuchu. Przeniesieni z miejskiej ulicy w
bezludne połacie prerii i borów stajemy się głusi na mowę przyrody: trzaskgałązek, delikatny poszum drzew czy szelest traw. Uchodzi naszej uwadze
nie tylko stąpanie drapieżnika, lecz również głuchy tupot antylopy, łosia czy
jelenia. Wiedziałem o tym, wiedziałem o niedoskonałości swego słuchu,pomimo niezłej szkoły przy boku Karola. Nic więc dziwnego, że nie żywiłemzaufania do tej ciszy. Mogła być pozorna i kryć niebezpieczne niespodzianki.
Na dłoniach i na kolanach, niekiedy na czubkach butów, co jest
sposobem wymagającym długiego treningu, najbardziej męczącym i na
dłuższą odległość nie do zniesienia nawet przez najbardziej fizyczniewytrzymałego mężczyznę — posuwałem się w stronę przypuszczalnego
ogniska, raczej śladu po nim. Ktoś mógłby powiedzieć, że była to zbytecznaostrożność. Przecież przede mną wędrował Karol Gordon, człowiekposiadający znakomite doświadczenie. Jeśli nie wyszedł na me spotkanie,
znaczyć to jedynie mogło, że udał się dalej, że w tym miejscu w ogóle nikogo
nie ma.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 153/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
153
Ba, lecz kilka już razy w minionych latach przekonałem się, jaklogiczne rozumowanie „bierze w łeb” w warunkach, w których drobiazg
decyduje o życiu człowieka.
Uniosłem głowę znad ziemi, aby stwierdzić, że znajduję . się
dokładnie na linii oświetlonego okna. Przeleżałem jeszcze chwilę,intensywnie nasłuchując. Nic, zupełnie nic, najdelikatniejszy nawet szmer
nie zabrzmiał ani w głębi boru, ani na łące. Podczołgałem się donajbliższego drzewa i wstałem.
Przede mną powoli poczynała szarzeć daleka przestrzeń. Księżycznikł, gwiazdy gasły jedna po drugiej, jeszcze tylko w głębi boru trwałanieprzenikniona noc. Odetchnąłem głęboko wciągając w nos wońspalenizny. A więc znajdowałem się bardzo blisko śladów po ognisku.
Przesunąłem się w bok i wówczas ujrzałem tuż przy pierwszych
krzewach półkolisty krąg — popiół. Odczekałem chwilę, bacznieobserwując pobrzeże lasu. Później dotknąłem dłonią popiołu. Ciepły! Gdzie
znajdował się człowiek, który rozpalił ognisko? A przede wszystkim —
gdzie podział się Karol?
Było jeszcze zbyt mroczno na zbadanie śladów odciśniętych wziemi. Postanowiłem poczekać z pół godziny a później — jeśli niczegowięcej nie odkryję — wrócić do domu. Przecież Karol mógł dotrzeć do
„Alicji” zupełnie inną drogą, a teraz niepokoi się moim zniknięciem.
Okrążyłem ślad po ognisku, obszedłem skraj lasu, uczyniłem kilka
kroków w jego głąb. Potknąłem się i przerażająca niespodzianka kazała mi
zapomnieć o własnym bezpieczeństwie. W półmroku, pod krzakiem,
którego liście poczynały opadać, dojrzałem męski trzewik, czubkiem wbity
w poszycie, obcasem sterczący ku górze. Nieczęsto znajduje się buty w
dziewiczych lasach, chyba, że... tkwią na czyichś nogach, W moimprzypadku naturalnym przedłużeniem cholewki okazała się właśnie noga!
Człowiek spoczywający pod krzakiem nawet nie drgnął, gdy
ukląkłszy powolutku wyciągałem bezwładne ciało. Odwróciłem je na wznak
i o mało nie krzyknąłem. To był Karol!
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 154/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
154
Wszystkiego oczekiwałem, wszystkiego spodziewałem się, lecz nietakiego widoku. Chwyciłem za przegub ręki i wyczułem tętno, wprawdzie
słabe, lecz miarowe. A więc — tylko omdlenie. Jednak utrata przytomności
przez tak odpornego fizycznie mężczyznę jak Karol musiała być wynikiembardzo ciężkiego urazu.
Rozpiąłem mu kurtkę, kamizelkę i koszulę. Palcami obmacałem
piersi, obojczyki i ramiona. Wyglądały na nie uszkodzone. Z kolei zająłemsię głową, pozbawioną kapelusza, który na pewno leżał gdzieś w leśnymgąszczu. Teraz odkryłem przyczynę zemdlenia. Przesuwając dłonią po
włosach poczułem lepką wilgoć. Krew! A więc uderzenie. Niełatwo przyszło
mi znaleźć miejsce tego uderzenia. Wreszcie trafiłem: potężny guz w tyleczaszki. Jakże niebezpieczny cios, po którym trudno natychmiast stwierdzić,czy nie spowodował głębokich i nieodwracalnych obrażeń wewnętrznych.
Najpilniejszą teraz sprawą stało się przywrócenie rannemu przytomności.
Gdybym miał chociaż kubeczek wody! Musiałem użyć innego sposobu,
nieco okrutnego, lecz działającego niezawodnie. Silnie nacisnąłemkrwawiące obrzmienie. Ból sprawił, że ranny jęknął. Począłem go klepać potwarzy.
— Karolu — zaszeptałem — słyszysz mnie?
— Tak — wybełkotał.
— Musimy dowlec się do domu. Spróbuj się podnieść.
Objąłem go wpół i nie bez trudu dźwignąłem. Nie potrafił iść,
zapewne w wyniku zawrotu głowy. Dlatego droga powrotna wypadła wręcz
koszmarnie. Po prostu dźwigałem Karola na swych plecach. Było chłodno,
nawet bardzo chłodno, lecz nim dotarliśmy do bramy w ogrodzeniu, mokra
koszula przylgnęła do mego ciała, a z czoła poczęły kapać grube krople
potu.
Jeszcze trudniej wypadło wejście, a raczej wspinaczka poschodach. Nie chciałem, aby ktokolwiek z domowników zauważył nas. Lecz
jak tu zachować ciszę dźwigając pod górę i w mroku bezwładne ciało?
Chyba tylko szczęśliwym zbiegiem okoliczności nie zauważony dotarłem do
drzwi naszego pokoju. Mocno musieli spać mieszkańcy „Alicji”.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 155/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
155
Gdy wreszcie Karol spoczął na łóżku, omal sam nie padłem.Dysząc ciężko, z szumem w uszach i wyschniętym na kołek językiem,
przystąpiłem do ratowania przyjaciela.
Za oknem już wisiała szarówka, więc nie było potrzeby zupni cni a
lampy. Miałem w swej apteczce bandaż i gazę, i mnóstwo wody w dzbankustojącym obok miednicy. Woda była zimna, więc moje mokre okłady
poskutkowały. Po kilku minutach Karol westchnął, chyba na znak ulgi. Dopiero teraz ściągnąłem mu buty, kurtkę i kamizelę.
— Jak się czujesz?
Znowu westchnął.
— We łbie mi szumi jak w ulu... — zdołał wyszeptać, a po krótkiej
przerwie dodał: — Musiałem dobrze oberwać.
— Aż za dobrze. Później mi opowiesz, a teraz staraj się zasnąć.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 156/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
156
Napełniłem szklankę wodą, wlałem kilka kropel środkauspokajającego i napoiłem przyjaciela. Wkrótce po miarowym oddechu
poznałem, że zasnął. Zbadałem mu puls, a potem zrzuciwszy z siebie kurtę
rozciągnąłem się na łóżku. Ogarnął mnie sen.
Czy dobrze postąpiłem?
Być może ktoś inny — a na pewno greenhorn — znalazłszy Karola
nieprzytomnego, narobiły alarmu na całą okolicę, powyciągał wszystkich złóżek i zagnał do szukania napastnika. Oczywiście bez skutku. Grupa ludzi
jedynie pozadeptywałaby wszelkie ślady, a sprawca (a może sprawcy?)
napadu zostałby szybko i dokładnie poinformowany o zamierzeniach
przeciwników. Podejrzewałem bowiem, że człowiek, który zadał cios memuprzyjacielowi, należał do stałych mieszkańców „Alicji”. Co prawda
napastnikiem mógł być bezdomny włóczęga, lecz w jakim celu atakowałby
Karola, zdradzając w ten sposób miejsce swego pobytu? Zbiegły przestępca
dążący do zdobycia palnej broni? Nie, bo tym razem Karol nie miał przysobie strzelby. Zresztą... świetlne sygnały nadawane z budynku świadczyły
najlepiej o tym, że przestępca jest „tutejszym człowiekiem”. Tu nasuwało
się pytanie — dlaczego porozumiewano się w tak niedogodny sposób?Przeprowadzona w cieniu nocy bezpośrednia ustna wymiana informacji nie
zwróciłaby niczyjej uwagi.
Doszedłem do wniosku (czas pokaże czy słusznego), że w sprawę
jest wmieszany ktoś na tyle znany, iż jego pokazanie się na terenach „Alicji”
wzbudziłoby zainteresowanie tutejszych ludzi. Ktoś, kto bał sięzdemaskowania, i to tak bardzo, że nawet pod ochroną nocy nie odważył sięna spotkanie z miejscowym pracownikiem Caldwella. Na ziemiach „Alicji”
oczywiście. Wymiana świetlnych sygnałów mogła być uzupełnianaspotkaniami osobistymi gdzieś w odległych od „Alicji” miejscach. Czego
mogły dotyczyć takie rozmowy? Czy nie znikającego bydła? Taka myślnasunęła mi się natychmiast. Lecz mogłem się mylić.
Jedno w tym wszystkim było pewne: w majątku Caldwella działysię bardzo tajemnicze historie, zaprzeczające pozornemu porządkowi iprzekonaniu właściciela, że może polegać na uczciwości swych ludzi. Oto
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 157/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
157
dlaczego nie zaalarmowałem nikogo z mieszkańców „Alicji”, dlaczego
zachęciłem Karola do snu i sam ległem w łóżku.
Gdy mój przyjaciel powróci do sił, na pewno opowie o wypadku idopiero wówczas zdecydujemy obaj, czy trzymać go w tajemnicy, nawet
przed Caldwellem, czy też zdradzić mu przebieg zdarzeń, a może nawetrozgłosić je wśród mieszkańców farmy.
Karol, po mych kropelkach uspokajających, spał jak suseł w norze,a ja byłem tak zmęczony, że obudziło mnie dopiero energiczne pukanie do
drzwi.
Zerknąłem na zegarek. Za pięć minut dziesiąta! Zerwałem się złóżka, jakby oblano mnie wiadrem lodowatej wody. Ładna historia!
Na rolniczej posiadłości taka godzina — to szczyt gospodarskich
prac. Aż dziwne, że nikt nie obudził nas wcześniej, że nikogo niezainteresowała nasza nieobecność na rannym posiłku.
Nacisnąłem klamkę, układając w głowie jakieś prawdopodobnewyjaśnienie, uzależnione jednak od tego, kto będzie stał po drugiej stronie
drzwi. Sądziłem, że to ktoś ze służby Caldwella, k tórego da się zbyć byleczym. Niestety, za drzwiami stał sam gospodarz.
Udałem radość.
— Dzień dobry, doktorze — powitał mnie wesoło. — Proszę
wybaczyć mą natarczywość. Przychodzę tu już drugi raz, lecz za pierwszym
nie chciałem panów budzić.
Spojrzał przez moje ramię. — Pan Gordon jeszcze śpi? — zdumiał się.
— Czy przypadkiem nie zachorował?
— Niech pan wejdzie — poprosiłem półgłosem.
— Istotnie mój przyjaciel nie najlepiej się czuje. Sen mu dobrze
zrobi, nie będę go budził.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 158/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
158
— Przeziębiony? — zapytał zniżając za mym przykładem głos.
Zawahałem się. W końcu Caldwellowi należała się prawda. Sam
nas tu zaprosił. Zmieniłem więc swój pierwotny zamiar i przypuściłemgospodarza do tajemnicy. Wskazałem mu krzesło, siadłem na sąsiednim.
— Niestety — rzekłem — nie jest to przeziębienie.
— Jak to? — wytrzeszczył na mnie oczy.
— Proszę posłuchać...
I tu opowiedziałem o nocnej historii. Aż pobladł z wrażenia.
— Czemu nie podniósł pan alarmu? Należało chociażby mnieobudzić.
— W jakim celu?
Pytanie zaskoczyło go tak bardzo, że na chwilę zaniemówił.Wykorzystałem ten moment, aby mu zaprezentować swe intencje, jakimi dotej pory się kierowałem.
— I również pana proszę — dodałem — o zachowaniebezwzględnej tajemnicy. Do tej pory nie wiemy nawet, w jaki sposób Karol
dał się zaskoczyć?
— Czy to słuszne? — wyraził wątpliwość. — Tajemnicze światło
w nocy! Tajemnicza sygnalizacja w oknie mego domu! Wielkie nieba! Cóż totutaj się wyrabia?
Był przerażony.
— Wyrabia się — powtórzyłem — a wszystko to, podejrzewam,
wiąże się ze znikaniem pańskiego bydła.
Pokręcił głową.
— Jeśli tak sprawy dalej będą się toczyć, któż na dłużej wytrzymaw „Alicji”?
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 159/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
159
— Trafił pan w sedno — odparłem. — Przypuszczam, że chodzi oto, by „nikt nie wytrzymał”, a pan poniósł takie straty, aby w ich
konsekwencji zrezygnował z hodowli i z całej gospodarki.
— Mówi pan przerażające rzeczy! Komu może na tym zależeć?
— Właśnie! Mówiąc słowami Szekspira: oto jest pytanie! Niestety,nie potrafię na nie odpowiedzieć. Tym bardziej że nie znam tak jak pan
dziejów tej posiadłości. Jedno jest dla mnie pewne: istnieje osoba, któradąży do przejęcia, może drogą kupna, „Alicji”. Jeśli doprowadzi pana do
ruiny finansowej, osiągnie swój cel.
— To wygląda na ponurą fantazję, doktorze. W pobliżu nie istniejeżadna inna farma, nie mam uciążliwych sąsiadów, nie mam żadnychsąsiadów. Ziemi dokoła jest mnóstwo i to ona czeka na ludzi, a nie
odwrotnie. Któżby czyhał na mą majętność, mogąc wybrać dowolny obszar
w dowolnej części kraju?
Nie miałem zamiaru przekonywać go dłużej, zapytałem jedynie
(mając w pamięci to, co opowiadał Stone):
— Czy nigdy nikt nie proponował panu sprzedaży „Alicji”?
Zastanowił się chwilę.
— Owszem tak. Przed kilku laty.
— Ktoś zupełnie obcy?
— Nie, tutejszy farmer, O’Neil. Trzydzieści mil stąd znajduje się
jego gospodarstwo.
— Więc jednak ma pan sąsiada?
— Och, przy takiej odległości i tutejszych bezdrożach trudno go zasąsiada uważać.
— Co mu po „Alicji”? Czy ma zbyt mało ziemi?
— Och, nie! Posiada nie mniej ode mnie. Sądzę, że powodem jestpech, jaki go prześladuje. On uważa, że stawszy się właścicielem „Alicji”
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 160/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
160
odmieni wszystko na lepsze, a równocześnie pozbędzie się konkurenta wdostawie żywca do Reginy.
— Powiedział pan: „wszystko na lepsze”, czyżby O’Neilowi niewiodło się w gospodarce?
— Istotnie, nie wiedzie mu się. Hoduje bydło, lecz bez sukcesu.
— Dlaczego?
— Pomór. Najpierw w wyniku jakiejś zaraźliwej choroby później
w wyniku szkodliwej karmy. Jakoby na łąkach O’Neila rośnie odmianatrujących ziół. Prawdziwa to klęska dla farmera, który pragnie oprzeć swe
gospodarstwo na stadach bydła. Radziłem mu, aby zajął się uprawą zbóż,jak to czynił jego ojciec, ale O’Neil pewnie uznał, iż dając mu taką radę chcęsię pozbyć konkurencji. Powiedział mi o tym, lecz w sposób tak żartobliwy,
że nie mogłem się obrazić.
— A tak naprawdę?
— Tak naprawdę to rozwój miast w naszym okręgu i na
wschodzie powoduje wzrost rynków zbytu. Ten wzrost chyba nigdy nie
ustanie, a potrzeb nie zaspokoi nawet dziesięć takich farm hodowlanych jak
moja. Jakże więc mówić o konkurencji?
— Często się pan spotyka z tym O’Neilem?
— Ostatnio widziałem go wiosną. Obaj mamy sporo roboty, a więc
mało czasu na składanie sobie wizyt.
— Jeszcze tylko jedno pytanie — zaryzykowałem — czy pana
łączą z O’Neilem stosunki przyjacielskie?
Spojrzał na mnie przenikliwie, pomyślał chwilę i... wzruszył
ramionami.
— Bardzo przepraszam — usprawiedliwił się szeptem.
— Jeśli szuka pan, doktorze, przyczyny znikania mych stad w
osobie O’Neila, błędny to trop i do niczego nie doprowadzi.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 161/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
161
— A jednak... — nie ustępowałem — likwidacja czy też sprzedażpańskiej farmy wyszłaby O’Neilowi na dobre.
— Brzydkie to posądzenie — obruszył się — nie usprawiedliwiago żaden fakt. Proszę mi wierzyć.
— Niepotrzebnie się pan denerwuje — dobiegł mych uszuochrypły szept od strony łóżka.
Skoczyłem jak dźgnięty igłą.
— Ty nie śpisz, Karolu?!
— Sądzisz, że majaczę? Od paru minut przysłuchuję się waszejrozmowie, chociaż we łbie mi huczy.
— Pozwól — powiedziałem i w sposób najbardziej delikatny
zdjąłem z jego głowy bandaż.
— Aj... — syknął.
Zbadałem ranę. Już nie krwawiła, lecz guz miał nadal potężne
rozmiary.
— Jak się pan czuje? — zagadnął Caldwell.
— Co za okropna historia!
— Będzie jeszcze okropniejsza — ponuro zauważył mój przyjaciel.
— Dlaczego? — zaniepokoił się gospodarz. Ja również
przestraszyłem się.
— Będzie okropniejsza, gdy pochwycę drania, który mnie takurządził.
Uśmiechnąłem się. Karolowi wracał humor, dobra oznaka.
Caldwell głośno odetchnął.
— Przeraził mnie pan tym żartem.
— To nie żart...
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 162/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
162
— Leż spokojnie — przerwałem mu — i staraj się jak najmniejmówić.
— Jestem zdrowy jak ryba, gdyby tylko ten szum...
— Jeszcze słowo, a wpakuję ci knebel w usta.
— Już dobrze, dobrze...
Zmieniłem okład.
— Co za szkoda, że nie mam lodu — zauważyłem podczas tegozabiegu.
— Niestety, doktorze — wyraził ubolewanie gospodarz. — Na lódtrzeba poczekać do października.
— Nie będę czekał — mruknął Karol. — Zaraz wstanę.
— Nie wstaniesz — stwierdziłem energicznie. — Nie ma o tym
mowy. Przynajmniej dzisiaj, jutro zobaczymy.
— Gdyby potrzebna była jakaś pomoc — wtrącił Caldwell —
gotów jestem natychmiast jechać do Reginy po lekarza.
— Sam jestem lekarzem — zauważyłem nieco dotknięty takąpropozycją. — Obecnie nie widzę powodu ściągania tu kogokolwiek.
— Nawet porucznika Mitchella?
— Nawet.
— Słusznie, Janie — zaszeptał mój pacjent.
— Nie czujesz głodu, Karolu?
— Owszem, czuję.
— Zaraz coś zarządzę — wyrwał się Caldwell.
— Dziękujemy, tylko... proszę nikomu nie wspominać o wypadku.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 163/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
163
— Oczywiście, oczywiście — przytaknął gospodarz — jednak
wiele osób będzie mnie pytać, co się z panami stało? Ba, już jeden się tym
interesował. Ten ze zwichniętą nogą.
— Co powiedzieć? — zastanowiłem się głośno. — Hm...
najłatwiejszym kłamstwem, bliskim przecież prawdy, będzie choroba.Ciekawskim niech pan zakomunikuje, że Karol przeziębił się i musi kilka dni
poleżeć.
— To już chyba ja sam będę panów obsługiwać.
— Zawsze pana mile tu widzimy, lecz proszę nie sprawiać sobie
nadmiernych kłopotów, jedzenie i wodę może przecież przynieść któryś zpańskich pracowników. No... chociażby ten Stone — dodałem niby odniechcenia.
— On kuleje, a poza tym — wskazał na bandaże otulające głowęKarola — zaskoczy go taki widok.
— Przesada. Przeziębieniu i gorączce towarzyszą niekiedy silnebóle głowy, najlepiej łagodzone przez zimne okłady. To najprostsze
wytłumaczenie.
Przyznał mi rację i obiecał natychmiast dostarczyć obfiteśniadanie. Już z ręką na klamce zapytał, czy , jednak w obecnej sytuacji nie
należałoby „ściągnąć porucznika Mitchella?”
Zgodnie zaprotestowaliśmy. Ja energicznie i głośno, Karol nieco
słabszym głosem, lecz równie dobitnie.
— Zamiast Mitchella proszę tu przysłać tego Stone’a — dodałem. — Nie będzie panom przeszkadzał?
— Proszę go przysłać... — powtórzyłem. Kiwnął głową i wyszedł.Muszę przyznać, że wykazał dużo cierpliwości i dobrej woli nie męczącKarola pytaniami. Wielu innych, w jego sytuacji, żądałoby dokładnego opisuwypadku bez względu na stan zdrowia ofiary.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 164/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
164
— Czy słusznie postąpiłem wzywając Stone’a? — zapytałem, gdyjuż ucichł odgłos kroków Caldwella.
— Doskonale. Stone to chyba jedyny człowiek poza gospodarzem,któremu możemy zaufać.
— Co powiedzieć Stone'owi?
— Wszystko.
— Ba, przecież ja sam nie znam wszystkiego.
— Prawda — stęknął. — Zupełnie o tym zapomniałem. Zaczynam
się starzeć, Janie.
— A to co znowu? Nie pleć głupstw. Pewnie ten guz tak cię trapi.
— Lecz ten guz jest wynikiem mego gapiostwa. Nigdy dotąd nieprzytrafiło mi się coś podobnego. Dałem się podejść jak nowicjusz.
— Przestań lamentować niczym stara baba. A co się tyczypodobnych wydarzeń... pamiętam doskonale, jak obaj oberwaliśmy nieźle
po łbach.
Ta nieprzyjemna wpadka spotkała nas przed laty, na preriach
południowej Kanady. Obaj daliśmy się podejść grupie wojownikówCzarnych Stóp i chociaż była to pomyłka szyb ko wyjaśniona, nie
przysporzyła nam chwały. No cóż, nie ma niezwyciężonych westmanów,
tropicieli ścieżek, traperów czy innych niespokojnych duchów żądnychprzygód. Ani wśród „bladych twarzy”, ani wśród czerwonoskórych. Kto
twierdzi inaczej i pisze na ten temat wierutne androny, ten albo nigdy nie
przebywał na Dzikim Zachodzie, albo też świadomie dopuszcza sięfałszerstwa.
Na to przypomnienie Karol nie zareagował. Nie pytałem go więc oszczegóły nocnej wyprawy, by nie męczyć dłuższą rozmową.
W kilkanaście minut później powtórnie odwiedził nas Caldwell.Tym razem w towarzystwie jakiegoś mężczyzny, chyba parobka,
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 165/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
165
dźwigającego wiadro pełne wody. Natomiast tacę zastawioną talerzami i
dzbanuszkami, pełną najrozmaitszych potraw przyniósł nam gospodarz.
— Kazałem Stone’owi przyjść za godzinę, czy tak będzie dobrze?
— Bardzo dobrze. Jak on się czuje?
— Jeszcze nieco utyka.
— To znaczy, iż niezbyt nadaje się do roboty?
— Istotnie, niezbyt...
— Chyba więc nie przysporzę panu kłopotów zatrzymując tu
Stone’a dłużej lub zlecając mu czuwanie przy chorym?
— Ale, doktorze! Cokolwiek pan sobie życzy, zostanie spełnione.Jeśli trzeba, przyślę tu bardziej sprawnego fizycznie człowieka.
— Nie, nie! — zaprzeczyłem gwałtownie, ze strachu, żeuprzejmość gospodarza pokrzyżuje me plany. — Stone nam wystarczy.
Zrobił na mnie sympatyczne wrażenie — dodałem.
— Skoro tak, nie będę dłużej panom przeszkadzał. W raziepotrzeby proszę użyć Stone’a za posłańca. On wie, gdzie mnie znaleźć.
Na tym stanęło. Odeszli, a ja najpierw nałożyłem świeży okład naguz Karola, a później usiłowałem nakarmić chorego. Oburzenie pacjenta nie
pozwoliło mi odegrać roli pielęgniarki. Mój przyjaciel prawie mniezwymyślał, odzyskując na chwilę normalny głos. Stwierdził, iż nie jest
niemowlęciem potrzebującym butelki ze smoczkiem ani zgrzybiałym
starcem, który nie potrafi donieść łyżki do ust. Ustąpiłem. Usadziwszy goobłożonego poduszkami sporządziłem z tacy coś na kształt blatu stołu nad
łóżkiem. Poradził sobie z posiłkiem, lecz widziałem, jak go to zmęczyło.
Oświadczył, że jest senny. Zmierzyłem mu temperaturę, kilka kresekwyższą od normalnej. Nie był to jeszcze powód do obaw, lecz jeśli gorączkapodniesie się? Taki fakt może świadczyć o obrażeniach wewnętrznych. I cowówczas? Transportować chorego do szpitala w Reginie? Tą piekielnie złą
drogą? Wierzyłem, że zaalarmowany Mitchell uczyni wszystko, aby nam
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 166/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
166
pomóc. Tymczasem zaaplikowałem Karolowi środek przeciwbólowy, pozażyciu którego szybko zasnął.
Zapukano do drzwi. Sądziłem, że to Caldwell w nadmiarze troskipo raz trzeci składa nam wizytę.
— Proszę wejść...
W szparze drzwi ukazało się oblicze Stone’a, który po chwilibezgłośnie wsunął się do pokoju. Najpierw zerknął na łóżko Karola izniżając głos zapytał:
— Pan Gordon zachorował? Caldwell mówił, że to przeziębienie.
Chyba nic poważnego?
— Siadaj — rozkazałem. — Niestety, Lewis, sprawa jest bardzo
poważna. Wpadliśmy w nie lada tarapaty. A teraz dobrze nadstaw uszu.
Wysłuchał mej opowieści w skupieniu, a później klasnął się dłoniąw kolano.
— Cóż to musiał być za bandzior, że pokonał pana Gordona?! Jak
to się stało?
— Nie wiem. Gdy Karol nabierze sił, na pewno nam opowie.Słuchaj, Lewis, pan Caldwell zgodził się, abyś pomagał pielęgnowaćchorego.
— Tak, tak. Mówił mi o tym. Wielka to frajda dla mnie.
— Więc wszystko w porządku. Bandaż z nogi zdejm, możesz
jeszcze nieco kuleć, ale bez przesady. A teraz zostawiam cię z panemGordonem. Czuwaj nad nim i ani na chwili; nie wychodź.
— Pan się czegoś lęka, doktorze?
— Nie, jednak ostrożny nigdy nie traci. Siedź tu murem, jaspróbuję zbadać nocny teren boju. I jeszcze jedno: przed Caldwellem
udawaj, że wierzysz w przeziębienie; gospodarz bardzo zdziwiłby się
dowiedziawszy, iż znasz naszą tajemnicę.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 167/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
167
— Stanie się tak, jak pan sobie życzy.
— No to trzymaj się! Wrócę za godzinę, najdalej za dwie.
Opuściłem pokój na palcach, bezszelestnie zamknąłem drzwi. Lecz
zamiast zejść po schodach, skierowałem się korytarzem w lewo, tam gdzie
wędrowaliśmy w nocy. Może był tam jakiś ślad, może została jeszczelampka nieznajomego?
Tym razem droga wydała mi się znacznie krótsza, a do celutrafiłem bezbłędnie. W świetle dnia pomieszczenie okazało się mniejsze, niż
wyglądało w nocy. Dwa okna, między którymi stała niska szafka; po
przeciwległej stronie kwadratowy stół, kilka krzeseł i ten przeklęty taboret, który zagrodził mi wówczas drogę. Kurz na meblach i na podłodzeświadczył, że pokoju od dawna nie sprzątano. Świecąca plama od nafty,przyczyna mego upadku, nie została wytarta. Lampa jednak zniknęła. Może
ją zabrał Caldwell?
Na deskach podłogi widniało mnóstwo odciśniętych śladów stóp,
najprawdopodobniej naszych. Spróbowałem otworzyć mniejsze drzwi. Te,które nam przed nosem zatrzasnął tajemniczy uciekinier. Nadal pozostałyzawarte. Na framudze — żadnych śladów. Nie było czego więcej szukać.Zawróciłem, a później schodami w dół dotarłem do hallu. U wyjściowychdrzwi natknąłem się na Caldwella.
— Jak się czuje pan Gordon? — Ani lepiej, ani gorzej. Obecnie śpi.Stone siedzi przy nim.
Przeląkłem się, że Caldwell zechce mi towarzyszyć i...
przeszkadzać. — Dokąd pan zmierza, doktorze?
— Spróbuję doszukać się jakichś śladów wczorajszegowydarzenia. Rana na głowie świadczy, że Karol został zaatakowany z tyłu, awięc napastnika nie zauważył. Przypuszczam, iż mój przyjaciel trafił na coś,
czy na kogoś, i tak go obserwacja zajęła, iż stał się na chwilę ślepym i
głuchym na sygnały niebezpieczeństwa. W nocy niewiele mogłem
stwierdzić, teraz spróbuję dopatrzeć się jakichś śladów, jeśli takie zostawił
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 168/292
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 169/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
169
Nie chcieliśmy pana niepokoić przed sprawdzeniem. A teraz proszę stanąćprzy tamtym pniu. Spróbuję odczytać ślady, jeśli jakiekolwiek jeszcze
istnieją.
Zastosował się do mego polecenia. Ślady były, bardzo wyraźne.
Przede wszystkim zdołałem prześledzić drogę, którą przebył Karol aż doogniska. Większą część tej trasy czołgał się, później wstał i przez dłuższy
czas tkwił w miejscu. Świadczyły o tym głębsze od normalnych odciski butów, Z kolei wykonał długi skok i w tym momencie runął. Niezatarte,
dość szerokie pasmo przyduszonych traw i złamanych krzaków świadczyło,
iż nieprzytomnego powleczono w głąb lasu, gdzie go odnalazłem. A
napastnik? Jeden, dwu czy więcej? Z tym poszło mi trudniej. Tropy w wielumiejscach nakładały się na siebie, krzyżowały. Ba, przecież i ja je tu.pozostawiłem! Spróbowałem przy pomocy patyczka mierzyć długośćposzczególnych odcisków. Nic z tego nie wyszło, każde wgłębienie
posiadało inny wymiar. Rzecz po prostu w tym, że odcisk stopy w miękkim
gruncie zmienia się w zależności od tego, czy ktoś kroczy wolno, szybko czybiegnie. Tak więc nie potrafiłem stwierdzić, z iloma przeciwnikami miałKarol do czynienia. Jednak poszukiwania moje nie były całkowicie
bezowocne. Dokonałem odkrycia, pewno ważniejszego. Otóż jeden ześladów był odciskiem mokasyna!
Nie wierzyłem oczom, ukląkłem z nosem prawie przy ziemi.
Znalazłem drugi, później trzeci odcisk indiańskiego obuwia. Czyżbybuszowali tu czerwonoskórzy? A może to tylko pozór? Przecież w tych
stronach nie tylk o indiańscy wojownicy nosili mokasyny, często i „blade
twarze”, zwłaszcza traperzy przekładający ponad ciężkie kamasze takie
właśnie skórznie.
— Widzę, doktorze — odezwał się Caldwell — iż dostrzegł pan
coś bardzo ciekawego.
— Istotnie. Powiem panu za chwilę, tymczasem proszę jeszcze nie
ruszać się. Tropy są tu bardzo zagmatwane.
— Będę tkwił na miejscu nawet do wieczora, jeśli to panu w
czymkolwiek pomoże.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 170/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
170
Szperałem jeszcze tu i tam, jednak bez dalszego skutku. Na koniecruszyłem wzdłuż linii drzew. Tu też tropy były zamazane, gdzieniegdzie
przydeptana trawa zdążyła się już podnieść. Jednak mój trud nie poszedł na
marne. Stało się dla mnie jasne, że przed kilku godzinami kroczyło tędy dwuludzi. Jeden w mokasynach, drugi w normalnych butach. Po przemierzeniu
kilkunastu jardów, maszerujący obok siebie (jak zdołałem stwierdzić)rozeszli się. Jeden (mokasyny!) skręcił w stronę zabudowań „Alicji”, drugi
(buty!) nadal wędrował prosto. Dokąd?
Należało to natychmiast zbadać. Zawołałem Caldwella.
— I cóż, doktorze? Zakończył pan swe badania?
— Prawie. Pozostaje jeszcze sprawdzić pewien dziwny tropwiodący nie wiadomo dokąd. Jeśli rozporządza pan odrobiną czasu...
— Oczywiście! — wykrzyknął z zapałem.
— Więc ruszajmy. Nie... jeszcze chwilkę. O mało nie popełniłem
karygodnego głupstwa.
— O co chodzi?
— O to, iż zbadałem jedynie ślady na ziemi.
— A gdzież chce ich pan szukać?
— Na krzakach, na drzewach...
Spenetrowałem zarośla i pnie najbliższe. Dostrzegłem połamane
gałęzie i witki zarośli. Normalne zjawisk o w każdym borze, znak
przedzierającego się poprzez gąszcz człowieka lub zwierzęcia. Jednak tutrafiłem również na strzępek materiału, zwisający z kostropatego ułamka
konaru, mniej więcej na wysokości mego ramienia. Delikatnie zdjąłem ten
fragment czyjejś kurty lub koszuli i pokazałem Caldwellowi.
— Drelich — stwierdził. — Znam ten rodzaj materiału, bardzo
praktyczny. Sam go często noszę.
— A pańscy pracownicy?
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 171/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
171
— Wielu posiada takie ubrania. Chce pan szukać człowieka zdziurą w kurcie? Jestem pewien, że nie znajdzie pan takiego wśród moich
ludzi.
— Zobaczymy. Chodźmy dalej.
Poszliśmy śladami butów. Nadal wiodły nas skrajem lasu i łąki. Zkształtu odcisków wywnioskowałem, iż człowiek w butach spieszył się,
prawie biegł. Dokąd?
Moja cierpliwość na trudną była wystawiona próbę.
Przewędrowaliśmy bowiem prawie dwie mile, nim ukazał się
nieoczekiwany cel naszej wędrówki: naturalna nisza w gęstwie drzew, porosła zbitą, stratowaną trawą. Wszystko było jasne. Nieznany wędrowiectu pozostawił konia, przywiązując go do pnia. Wyjaśniłem Caldwellowi
sytuację, zresztą zbytecznie. Końskie ślady były zbyt wyraźne, aby
ktokolwiek mógł je przeoczyć.
— To żaden z moich pracowników — ucieszył się.
— Taki nie potrzebowałby wierzchowca.
— A mokasyny?
— Rzeczywiście... gdzieś znikły.
— Nie znikły, tylko skręciły W kierunku „Alicji”. Już to
zauważyłem. Pokażę panu, tymczasem przespacerujmy się jeszcze kawałek.
Odciski kopyt widniały bardzo wyraźnie. Pozwoliło m, to
stwierdzić, że jeździec z miejsca ruszył galopem.
— Bardzo mu się spieszyło — powiedziałem.
— Widać uciekł przed pogonią.
— Jaką pogonią? Przecież nieprzytomny Karol nie mógł podnieśćalarmu, tym bardziej ścigać napastników. Sądzę, iż powodem szybkiej jazdystał się jej odległy cel, do którego jeździec chciał dotrzeć przede dniem.
— Dlaczego?!
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 172/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
172
Z trudem stłumiłem uśmiech, tak naiwnie zabrzmiało pytanie.
— Być może, aby nie zostać zauważonym przez innych. Zresztą...
tyle wiem o tej sprawie, co i pan. Proszę mi powiedzieć, co znajduje się wtamtym kierunku — ręką wskazałem przed siebie.
— Tam? Tam... nic. Mało zbadane pustkowie. Bezludne, jeśli nieliczyć przygodnych traperów albo jakichś wędrownych grup Indian. Nie
wszystkich przecież zmuszono do zamieszkania w rezerwatach.
— Bawił pan w tych okolicach?
— Niekiedy. Musiałem poznać ziemie otaczające mojegospodarstwo.
— Jak daleko ciągnie się puszcza?
— Hm... myślę, że ze trzy mile. Kończy się dość
charakterystycznym jeziorkiem, z jednej strony obmywającym drzewa, zdrugiej — już tylko trawy prerii. Znam dokładnie tamto miejsce, trzeba
przejeżdżać obok niego jadąc ku farmie O’Neila.
Drgnąłem usłyszawszy taką informację. Gdyby nie to, żeuważałem Caldwella za człowieka rozsądnego, który przecież nie mógł
pomagać ludziom kradnącym mu bydło, uznał bym jego wyjaśnienia za
próbę wprowadzenia mnie w błąd. No, bo najpierw twierdził, iż koński trop
wiedzie donikąd, a teraz wspomniał o farmie dalekiego sąsiada.
— Nie rozumiem — wyznałem szczerze. — Czy tam jest „nic” —
pokazałem ręką — czy też gospodarstwo O’Neila?
— Prosto: nic. Lecz jeśli skręcić w lewo obok jeziorka, droga, araczej bezdroże doprowadzi do farmy. Spory to szmat, prawie trzydzieścimil.
Pokiwałem głową. Być może jeden z napastników Karolapogalopował ku domostwu O’Neila. Być może w zupełnie innym kierunku?
Gdyby nie choroba mego przyjaciela, poprosiłbym Caldwella o konia, aby
dotrzeć do jeziorka.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 173/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
173
— Wracajmy — zdecydowałem.
Przeszliśmy tym samym szlakiem, znacznie już wolniej. Musiałem
pilnie uważać, by nie przeoczyć miejsca, w którym rozdzielały się tropymokasynów od butów.
— To tu — przystanąłem. — Widzi pan?
— Oczywiście. I co teraz?
— Spróbujemy zbadać, dokąd te mokasyny powędrowały.
Niestety, próba nie powiodła się. W odległości jakiejś pół mili odzabudowań „Alicji” trop znikł, zadeptany racicami krów, które pewnie
przepędzano tędy rankiem. Jeszcze przeszliśmy kilkadziesiąt kroków przedsiebie, później w lewo, z kolei w prawo. Mokasynowe odciski nie pojawiłysię więcej. Mimo to nie miałem wątpliwości, iż posiadacz skórzni
powędrował do któregoś z budynków. Do którego? Każdy z nich mógł byćcelem. Wędrujący nocą człowiek oczywiście nic był Indianinem. Caldwell
bowiem nie zatrudniał czerwonoskórych. Z kolei „biały” obcy nie szukałby
kryjówki tam, udzie najłatwiej mógł zostać zauważony. O swych domysłachpoinformowałem gospodarza. Zmartwił się.
— Och, doktorze! Czyżby istotnie któryś z moich pracownikówmaczał palce w tej brudnej sprawie? I czemu napadł na pana Gordona?
Czyżby został rozpoznany przez pańskiego przyjaciela?
Zaprzeczyłem.
— Karol natychmiast powiedziałby mi o tym. Nie, nie zostałrozpoznany. W takim wypadku sprawa nie zakończyłaby się uderzeniem w
głowę, lecz kto wie, może śmiertelnym ciosem noża? Sądzę, że napastnikuprzedził rozpoznanie pozbawiając Karola przytomności. To wystarczyło. Jednak jest to dowód, iż człowiek ten wywodzi się z grona pańskich
pracowników. Karol musiał go uprzednio widzieć, być może ja również.
— A to łotr! — wybuchnął gospodarz. — Doktorze, uczynię
wszystko, co w mej mocy, aby schwytać drania. Proszę mną rozporządzać.Jeśli zajdzie potrzeba...
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 174/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
174
— Niech się pan nie gorączkuje. Wiem, że możemy liczyć napańską pomoc i w odpowiedniej chwili z niej skorzystamy. Ale obecnie czas
mi wracać do pacjenta.
W domu zastaliśmy Stone’a czuwającego nad ciągle jeszcze
śpiącym Karolem. Caldwell szybko wycofał się prosząc o wiadomość, gdybyczegokolwiek było nam potrzeba.
Zaledwie zamknęły się za nim drzwi, Karol poruszył się i otworzyłoczy. — Obudziłeś się? — zadałem bezsensowne pytanie. — Jak tam twoja
głowa?
— Obudziłem się już dawniej — odparł znacznie rzeźwiejszym niżdotychczas głosem. — Udawałem, że śpię, ponieważ nie mogę opowiadać oswej nocnej przygodzie wobec Stone’a i Caldwella równocześnie. Aponieważ moim zdaniem ty i Lewis powinniście przede wszystkim poznać
prawdę...
— Rozumiem. Czy czujesz się na siłach do przeprowadzenia tak
długiej rozmowy?
— Skąd wiesz, że długiej? Czuję się znacznie lepiej i jutro zabioręsię do roboty.
— To się dopiero okaże — wyraziłem zastrzeżenie. — Tymczasem
obejrzę twój guz.
Skrzywił się, ale nie protestował. Guz, ku mej radości, bardzo się
zmniejszył. Wiedziałem jednak, iż upłynie kilka dni, zanim znikniecałkowicie. Jednak nie samo malenie opuchlizny nastroiło mnie
optymistycznie, lecz poprawa samopoczucia Karola. Świadczyła ona o tym,iż cios, jakiego mój przyjaciel padł ofiarą, nie spowodował groźniejszychwewnętrznych obrażeń, na przykład wstrząsu mózgu.
Przyłożyłem dobrze zmoczony w zimnej wodzie tampon naobolałe miejsce zabandażowałem.
— Teraz, Karolu, jeśli masz dość siły, opowiadaj.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 175/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
175
— Nie, najpierw ty, Janie, opowiedz, czego dokonałeś. Lewis mniepoinformował o twych zamierzeniach. Pochwalam twą decyzję, mimo że
pozbawiła ona ciężko chorego fachowej opieki — zażartował.
Opowiedziałem dość szczegółowo, najpierw o swych nocnych
wędrówkach, z kolei o dziennej wyprawie z Caldwellem. Rzuciłem Karolowina pled strzępek materiału zdjęty z drzewa. Obejrzał go tak dokładnie,
jakby to był archeologiczny zabytek sprzed tysięcy lat. Kazał go obejrzećLewisowi, na k oniec schować i nikomu ani mru-mru!
— Powiadasz, Janie, że widziałeś trop mokasynów. Jesteś tegopewien?
— O, do licha! — nie wytrzymałem. — Stajesz się zrzędą. Nawetkrótkowidz odróżni odcisk buta od indiańskiego skórznia, a ja nie jestemkrótkowidzem.
— No już dobrze, dobrze. Zastanówmy się teraz, czemu to jeden zmych napastników wdział mokasyny?
— Czemu? — podchwyciłem. — Po prostu wygodniej mu było w
nich, niż w butach.
— Jeśli wygodniej, to powinien używać ich na co dzień. Powiedz,Lewis, czy ktoś w „Alicji” używa mokasynów?
— Nie, na pewno nie. Mokasyny utrudniają konną jazdę, a poza
tym niszczą się szybciej od butów. Do mokasynów ciężko przymocować
ostrogi, a jeśli nawet ktoś ostróg nie używa, kierowanie koniem w butach z
cholewami jest znacznie łatwiejsze. Co prawda, czerwonoskórzy...
— Dosyć, Lewis. Tyle wystarczy. I co ty na to, Janie?
— Nie każdy jeździ konno.
— Co o tym myślisz, Lewis?
— U nas poza dziećmi i dwoma kucharkami wszyscy używająwierzchowców.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 176/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
176
— Poddaję się! — zawołałem. — A teraz czekam na twe
nieomylne wyjaśnienia.
— Zaraz je uzyskasz. Trop mokasynów, jak mówiłeś, skręcał kuzabudowaniom „Alicji”. Moim zdaniem ten ktoś w mokasynach uciekający z
lasu jest tym samym człowiekiem, którego omal nie przyłapaliśmy. Wmokasynach można poruszać się bezszelestnie po deskach czy też
parkietach mieszkania. Prawdopodobnie nasz sygnalista musiał, nim dotarłdo upatrzonego okna, przewędrować spory kawałek wnętrza domostwa.Maksymalnie cicho! Moje podejrzenie umacnia się jeszcze w zestawieniu z
faktami, których nie znacie, a z którymi spotkałem się podczas swej nocnej
wyprawy.
— Chętnie posłuchamy, lecz teraz odpocznij chwilkę.
— Dobrze. Jeśli podasz mi nabitą fajkę.
— Palenie przy stanach gorączkowych...
— Nie mam żadnej gorączki...
— Zaraz to sprawdzimy.
Wetknąłem mu termometr pod pachę. Po dziesięciu mi nutach
mogłem stwierdzić, że Karol nie mylił się w ocenie swego zdrowia. Podałemmu fajkę. Delektował się nią bardzo długo, aż wreszcie wrócił do swejprzerwanej opowieści. Wynikało z niej, iż zostawiwszy mnie przy oknie z
poleceniem udawania sygnałów, pognał do naszego pokoju po buty i nie
wdziewając ich zszedł na parter domostwa, a stamtąd do ogrodu. Dopierotu wdział obuwie, szybko przebył ogród, a później tym samym szparkim
krokiem łąkę dzielącą go od lasu. Przez cały ten czas widział na tle czarnego
boru czerwony punkcik płonącego ogniska, a jeszcze wyraźniej srebrnebłyski nadawanych sygnałów. Karol uważał, iż zaskoczy sygnalistę przy
ognisku, jeśli tylko nie został uprzedzony o niebezpieczeństwie przezwspólnika z okna.
— Dlatego — opowiadał — chwilami nawet biegłem. Była tonieostrożność, przyznaję. Podczas biegu rodzi się odgłos tupotu, a noc była
bardzo cicha. Poza tym świecił księżyc i cień szybko poruszającego się
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 177/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
177
człowieka musiał zwrócić uwagę każdego, kto miał dobry wzrok i nie spał.Jednak nie miałem wyboru. Posuwając się ostrożniej, a więc wolniej, nie
zdążyłbym na czas. Tak dotarłem do linii lasu, lecz oczywiście nie do
miejsca, w którym nadal gorzało ognisko. Spojrzałem w kierunkudomostwa. Znakomicie sprawiłeś się, Janie! Twoje lusterko błyskało co
pewien czas, w sposób bardzo podobny do sygnałów nadawanychuprzednio przez tamtego człowieka-Wiedziałem jednak, iż odbiorca twoich
migotań wkrótce zorientuje się w oszustwie. Należało szybko działać.
Padłem na trawę i czołgałem się, dobrze nastawiając uszu na wszystkie
dźwięki. Unosząc nieco głowę widziałem, iż człowiek przy ognisku nadalodpowiada na twe sygnały. A więc nie poznał się na oszustwie. I to był mój
pierwszy błąd.
— Przepraszam — wtrąciłem — dlaczego błąd?
— Prosta sprawa. On musiał bardzo szybko dojść do wniosku, żektoś inny, nie znający świetlnego szyfru, zajął miejsce jego wspólnika. Iokazał się chytrzejszy ode mnie. Spryciarz, udał naiwnego i nadal mrugał do
ciebie, Janie, swym lusterkiem. Dlaczego tak postępował? Może to miała być
próba wciągnięcia mnie w zasadzkę, może czekał na wspólnika, lecz
najprawdopodobniej ten wspólnik z okna wyprzedził mnie. I teraz obaj
czekali na przybycie greenhorna, aby mu dać „szkołę”. Tfu! Wstyd do tego
się przyznać, ale tak zapewne wygląda prawda.
— Przepraszam — przerwałem mu po raz drugi. — Jeśli „okno”
uprzedziło „ognisko” o niebezpieczeństwie, dlaczego obaj nie uciekli przedtobą?
Doprawdy... nie wiem. Jak mówiłem, czołgałem się cichutko wstronę ognia i wówczas zauważyłem, że ustała wymiana sygnałów! Tylko ty,Janie, jeszcze migotałeś. „Las” przestał odpowiadać. Dla mnie był to znak, żeczłowiek, którego chcę schwytać, lada chwila ucieknie, jeśli już nie uciekł.
Świetnie odczytałeś moje tropy. Rzeczywiście podniosłem się i oparłem o
pień drzewa. Ogień gorzał tuż-tuż i w jego blasku wyraźnie rysowała sięczarna sylwetka mężczyzny. Odczekałem jeszcze kilkanaście sekund iskoczyłem w stronę przeciwnika. To był mój drugi błąd, bo ten przeciwnik
właśnie czekał na mnie. Podczas skoku otrzymałem cios w głowę. Co się
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 178/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
178
dalej działo, nie wiem. Zemdlałem. Oto i cała moja nocna przygoda. Dziękujęci, Janie, za ratunek, za to, że potrafiłeś mnie przytaszczyć do tego pokoju
nikogo nie alarmując. Jestem pełen dla ciebie podziwu.
— Daj spokój! — żachnąłem się. — Nigdy nie wiem, kiedy kpisz, a
kiedy mówisz poważnie.
— Tym razem mówię jak najbardziej poważnie.
— Mniejsza z tym. Chyba teraz czas na wyciągnięcie wniosków znaszych dwu obserwacji. Pierwszy, że jeden z napastników tutaj mieszka,
drugi, że jego wspólnik przybył konno, być może z gospodarstwa O’Neila,
lecz na to nie ma żadnych dowodów.
— Na tamto również.
— Które tamto? — zdziwiłem się.
— Że mokasyny mieszkają w „Alicji”. Fakt, iż ślad zmierzał wkierunku budynków, jest tylko poszlaką. Jaka szkoda, Janie, że nieprześledziłeś tych tropów do końca.
— Niby w jaki sposób? W nocy? Przecież myślałem jedynie oratowaniu ciebie. W dzień? Zostały zadeptane w swej najważniejszej części.
— Wiem, wiem. Dlatego też mówię tylko: „szkoda”. Przypuśćmyjednak, że twe wnioski są słuszne. Dołożę do nich mój jeden, bardzo ważny.
Słuchaj, Lewis, bo to przede wszystkim ciebie dotyczy. Musimy znaleźć
człowieka, który kiedyś pracował w urzędzie pocztowym, na stacji
kolejowej lub w kapitanacie portu przy obsłudze telegrafu.
— Co takiego?! — wykrzyknąłem.
— Nie tak głośno, Janie. Wszystko dobrze przemyślałem.
Powiedzcie, jakie to sygnały można nadawać przy pomocy błyskówlusterka?
— Każde, proszę pana, umówione — odparł Stone.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 179/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
179
— Ech, bracie, rusz nieco głową. Powiadasz: umówione sygnały.Pewnie, to jasne jak słońce, lecz kto te sygnały wymyślił?
— Ano... któryś z nich. — Długo musieliby pracować, aby wynaleźć i ułożyć cały alfabet.
— Alfabet? — zdziwił się Lewis.
— A jak inaczej można prowadzić długą rozmowę? Bo była to
długa pogawędka. Jak można bez znajomości całego alfabetu?
Stone nic na to nie odpowiedział, lecz ja odgadłem, o czym Karol
myślał. Alfabet Morse’a23 — stwierdziłem. — Karolu, jesteś wspaniały!
— Przyjmuję twą pochwałę jako całkowicie zasłużoną —
wytwornie skłonił głowę. — Nic innego nie nadawało się przecież doprowadzenia rozmowy przy pomocy świetlnych migotań, raz krótkich, raz
długich. Cóż za szkoda, Janie, że do tej pory nie zaznajomiliśmy się z
wynalazkiem pana Morse’a. Ileż to cennych informacji ominęło nas.
— Nigdy nie słyszałem o żadnym Morsie — wyznał Stone ze
skruchą.
— Chociaż powiadano, iż z niektórych miast można wysyłaćwiadomości, które pędzą po drucie, ale nie bardzo w to wierzyłem.
— Na tym polega telegraf — wyjaśniłem krótko, rezygnując zwytłumaczenia zasad, na jakich opiera się ten wynalazek.
— No więc już wiemy, o co chodzi, prawda, Lewis? Postaraj się
teraz dowiedzieć, czy ktoś z pracowników Caldwella nie był dawniejzatrudniony na kolei lub na poczcie. My dwaj będziemy również próbować,
lecz tobie łatwiej.
23 Amerykanin Samuel Morse wynalazł aparat telegraficzny, do którego opracował odpowiednik łacińskiego
alfabetu, nadający krótkie i długie sygnały: dźwiękowe, świetlne lub pisane. Pierwsza depesza została
wysłana kablem 24 maja 1844 roku z Waszyngtonu do Baltimore.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 180/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
180
— A może Caldwell — wtrąciłem — wie o tym byłym zajęciuktóregoś ze swych ludzi?
— Sprawdzimy. Jeśli wie, szybko uporamy się z całą sprawą. Leczja nie liczę na tak szczęśliwy przypadek. Caldwell nic nie wie. To pewnik.
Przecież ten, kto pracował na posadzie w urzędzie pocztowym lub
kolejowym i rzucił ją, postąpił tak nie bez poważnej przyczyny. Ta praca
jest dobrze płatna, a roboty mniej niż przy dozorowaniu krów i orani ziemi.
I do tego na pustkowiu. Któż rezygnuje z dobrze płatnej i wygodnej posadyna rzecz trudnej i gorzej wynagradzanej?
— Przestępca — odparłem. — No... może nie przestępca, lecz ktoś,
kto popełnił wykroczenie zasługujące na karę. Coś przeskrobał i albozwolniono go, albo sam „dał nogę”. Wszystko to nie stanów powodu do
chwały i informowania nowego pracodawcy A teraz... maszeruj, Lewis, do
kuchni, zbliża się pora lunchu a ja czuję głód. Jeśli przypadkiem spotkaszgospodarza, ani słówkiem o tym, co tutaj mówiliśmy.
Nie było go z pół godziny, a może nawet nieco dłużej, leczwynagrodził nam oczekiwanie przynosząc, wraz z nieznajomą Murzynką,
dwie tace tak zastawione potrawami, jak gdyby chodziło o wykarmieniekompanii głodomorów
— Widziałem się z gospodarzem — zakomunikował. — Przyjdzie
tu po lunchu.
Istotnie przyszedł. Stone zabrał talerze, sztućce i półmiski z
resztkami jedzenia i wyszedł. Teraz Karol, raz jeszcze, opowiedział o nocnej
przygodzie, a również o swym przypuszczeniu związanym z alfabetem
Morse’a.
Caldwell wysłuchał wszystkiego bardzo spokojnie, lecz gdy mójprzyjaciel zakończył swą relację, wykazał nieco zdenerwowania.
— To moja wina. Naraziłem pana na okropne niebezpieczeństwo inie powinienem narażać powtórnie.
— O czym pan myśli?! — wykrzyknęliśmy równocześnie.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 181/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
181
— O zaprzestaniu wszelkich dalszych poszukiwań. Wolę stracićcałe stado, niż mieć na sumieniu któregoś z was. Od czego zresztą jest
policja?
— Policja już próbowała, wiemy, z jakim skutkiem — zauważyłem
łagodnie.
Wobec rozdrażnienia Caldwella zbyt energiczny sprzeciw mógł
spowodować kłótnię i jej konsekwencję: nasz natychmiastowy wyjazd zfarmy. Zdrowie Karola było dla mnie lak samo cenne, jak własne, przecież
na rezygnację schwytania przestępcy trudno było przystać. Nie tylko
dlatego, iż byłoby to przyznaniem się do klęski, lecz również —
bezkarnością złodzieja i kapitulacją sprawiedliwości. Wszystko we mniewzdragało się przeciw zgodzie na propozycję Caldwella. Byłem pewien, żeKarol czuje to samo, co ja. Jeśli ustąpimy, sprawca czy sprawcy porywania
bydła rozzuchwalił się. Nie tylko szybko zlikwidują stado, lecz kto wie? —
czy nic dobiorą się do zabudowań „Alicji”, by zniszczyć doszczętnie całegospodarstwo, a może nawet zagrożą życiu jego właściciela? Czy mogła
temu zapobiec policja, tak nieliczna, że nie mogąca zaangażować się wobronie praw jednego farmera!
— Wobec tego — odparł już spokojniej gospodarz — uzbrojęwszystkich swych ludzi, wprowadzę wojskowy rygor: pal role i całonocnewarty. Niech się wówczas łotry odważą na jakąkolwiek akcję!
— Drogi panie — uprzedziłem wypowiedź Karola — na juk długostarczy panu i pańskim pracownikom sił? Przecież nadejdzie porawiosennych robót i wówczas trzeba będzie zrezygnować z wart i patroli.
Chyba, że dla takiego celu zwerbuje pan kilka szwadronów zabijaków zawysoki żołd, ale to się panu nie opłaci.
— Więc cóż mam czynić?
— Przede wszystkim uspokoić się — zauważył Karol. —
Rozumiem pańskie rozdrażnienie, lecz proszę się opanować. Tym razem
tamci są górą, lecz do czasu. Niechże pan zachowa spokój, zatrzymawszystko, co tutaj mówiliśmy, w tajemnicy i pozwoli nam działać.
Alarmować Mitchella nie ma sensu, w ten sposób ostrzeglibyśmy
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 182/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
182
przestępców i policja znowu nie odkryłaby żadnego tropu. Taki jest mójpogląd, na pewno zgodny z pańskimi interesami.
— Więc pragnie pan nadal ryzykować?
— Niejeden raz ryzykowaliśmy z tu obecnym doktorem i to wbardziej błahych sprawach. Jeśli pan nas wyprosi, opuścimy „Alicję”, lecz nie
zrezygnujemy ze śledztwa. Mam ja teraz na pieńku z tą złodziejską bandą i
nie puszczę płazem mego guza na głowie. Zgadzasz się, Janie?
— Całkowicie.
Caldwell na chwilę zaniemówił. Popatrzył na mnie, popatrzył na
Karola, wreszcie uśmiechnął się.
— Do licha! — odezwał się już zupełnie innym tonem. — Za
skarby świata nie chciałbym mieć takich przeciwników jak wy obaj.Zaczynam wierzyć, że się nam powiedzie.
— A do tej pory nie wierzył pan? — zagadnąłem urażony takimsceptycyzmem.
— Wierzyłem aż do dzisiejszego ranka, później ogarnęło mniezwątpienie.
— I takie głupstwo potrafiło wpłynąć na zmianę pańskiej opinii?
— zapytał Karol
— Ładne głupstwo! Napad na mego gościa. Czuję się winnym.
— Z powodu jednego guza na głowie! Nie ma o czym mówić.
Lepiej niech się pan zastanowi nad tym, czy któryś z pańskich ludzi niepracował poprzednio na poczcie lub kolei? Niesłychanie to ważna dla nas
informacja.
— Na poczcie? — pokręcił przecząco głową. — Ani na poczcie, ani
na kolei. O niczym takim nie słyszałem.
— To było do przewidzenia — zgodził się Karol.
— Spróbuję przepytać się.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 183/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
183
Obaj zaprotestowaliśmy, ostrzegając, iż tego rodzaju zamierzenianie odsłonią prawdy, a jedynie ostrzegą „sygnalistów”.
— Więc cóż mam czynić? — znowu zdenerwował się Caldwell. — Zachować spokój i pozostawić nam resztę.
— Czyli... przyglądać się bezczynnie rozwojowi wypadków?
— Niech pan pilnuje swych krów — poradziłem. — Częściej niż
dotychczas odwiedza swych ludzi i nie wspomina ani słówkiem o naszych
podejrzeniach.
— I żadnego działania na własną rękę — ostrzegł Karol. — Wodpowiedniej chwili wezwiemy pana na pomoc. A kto wie, może iMitchella?
— A kiedy taka chwila nastąpi?
Niestety, na takie pytanie żaden z nas nie potrafił dać rozsądnejodpowiedzi.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 184/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
184
V I I
C h a t a w l e s i e
— Wszystko dobre, co się dobrze kończy.
Tak oświadczył mi Karol, gdy po trzech dniach „łóżkowania”,
zdecydowanie odmówił dalszego „leżenia w betach”.
Odparłem, że jeszcze nic się nie zakończyło, bo ma nadal guza napotylicy, a sprawcy tego guza hasają na wolności.
Wyśmiał mnie, zaprotestował energicznie przeciw bandażowi nagłowie („Nie będziesz się ze mną bawił w szpital!”), zaznaczył, że takichguzów miał już w swym życiu kilka tuzinów i śladu po nich nie zostało.
Dodał wreszcie, iż spoczywanie w łóżku nie popchnie naszej sprawy ani o
cal naprzód.
Bąknąłem, że podczas jego choroby „popchnąłem sprawę”,
przecież odkrywszy coś niecoś i że nadal...
— Ani słowa na ten temat! Wiem, że uczyniłeś sporo podczas
mego leniuchowania, lecz działając nadal samotnie możesz narazić się nalos gorszy jeszcze od tego, jaki mnie spotkał.
— Chyba kpisz — oburzyłem się. — Nie jestem niedorajdą.
— Przypuśćmy... Pamiętaj, że pewność siebie niejednego zgubiła.Ja również popełniłem błąd zbytnio ufając swym zdolnościom. I widzisz, cosię stało. Mamy do czynienia z ludźmi bardzo śmiałymi, potrafiącymi
działać energicznie i nie przebierającymi w sposobach.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 185/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
185
— Przecież sam twierdziłeś, że nie posuną się zbyt daleko wobawie przed ingerencją policji.
— I nadal tak uważam. Oberwałem po głowie, to fraszka. Napewno nie zastrzelą ani zadźgają nożem któregoś z nas. Morderstwo
wywołałoby zbyt wiele wrzawy. Ale... na przy kład, gdyby ci, Janie,
połamano kilka żeber?
— To śmieszne przypuszczenie.
— Nazwijmy je śmiesznym, jednak prawdopodobnym. Wiesz
doskonale, ile tygodni trwa szpitalna kuracja po takim uszkodzeniu ciała.
Musielibyśmy zrezygnować ze sprawy, bo wątpię, czy potrafiłbym jądoprowadzić do szczęśliwego końca w pojedynkę.
— No... jest jeszcze Caldwell — odparłem, mimo woli sugerując się
„czarnym” przewidywaniem Karola. — O, do licha! Czemu kraczesz? Twoje
ponure przepowiednie nie doprowadzą nas do żadnego mądrego wniosku.
— Owszem, już doprowadziły. Nie wolno nam działać samotnie,tracić siebie z oczu. Co się tyczy Caldwella. sam dobrze wiesz, w jakim
stopniu na niego można liczyć.
— A Stone?
— Sprytny to i odważny człowiek, lecz rozumem nie grzeszy.Przyda się nam na pewno jako sojusznik, jednak trzeba jego poczynaniami
kierować. W przeciwnym wypadku może popełnić nie byle jakie głupstwo.
Caldwell zajęły jest bezustannie swym gospodarstwem, a oprócz tego...żaden z niego tropiciel śladów, zwiadowca lub chociaż obeznany z terenem
kowboj. Na ten temat wie na pewno mniej od Stone’a.
Nie zaprzeczyłem. Tu warto dodać, iż nasza rozmowa
poprzedzona została dwoma innymi, jeszcze lego ranka. Pierwsząodbyliśmy z Caldwellem, który, jak co dzień, przyszedł dowiedzieć się o stanzdrowia mego przyjaciela. Szczerze się ucieszył widoczną poprawą, a
bardzo zdumiał, gdy Karol poprosił go, aby podczas kolejnej wycieczki w
okolice towarzyszył nam Lewis Stone.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 186/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
186
— Widzę, że przypadł wam do serca, lecz moim zdaniem toczłowiek o niepewnej przeszłości i niezbyt mądry. Oczywiście nie
odmawiam, lecz dziwię się...
— Co pan rozumie pod słowami „niepewna przeszłość”? —
zagadnąłem.
— Powiem krótko: Stone niejeden raz przechwalał się przed
innymi, iż odkrył na zachodzie Ameryki kilka złotych żył, że mógłby miećfarmę nie mniejszą od „Alicji”„, gdyby nie jego „szeroki gest ”. Może to
prawda, może bajka, lecz nie ufam ludziom chwalącym się w taki sposób.
— Sam pan to słyszał?
— No... nie. Halley wspomniał mi o tym.
— I to wszystko?
— Hm... niezupełnie. Kiedyś znów gadał na temat jakiejś bandyrabusiów, jaka przed laty grasowała gdzieś na południu StanówZjednoczonych. Jakoby przyczynił się do jej rozbicia. Nie dałbym i centa za
to, czy sam w tej bandzie nie służył.
— Jednak nie wymówił mu pan pracy.
— To jest bardzo dobry kowboj, doktorze. I to się przedewszystkim u mnie liczy. Nikt się na niego nie skarżył, a przeszłość, taka czy
inna, nie może zaciemniać teraźniejszości, która jest w wypadku Stone’a bez
zarzutu. Jednak nie uważam go za sympatycznego osobnika.
Pomyślałem, że gdyby Caldwell znał dokładnie dzieje Lewisa tak
jak ja, pewnie nie trzymałby go ani jednego dnia dłużej.
Karol zrobił uwagę na temat bardzo różnych przeszłości ludzi,
którzy przeszli kowbojską szkołę.
— Gdyby tak dobrze poszukać — powiedział — kto wie, ilu wśród
pańskich pracowników ma całkowicie czystą przeszłość, a ilu niemałegrzechy na sumieniu.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 187/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
187
Caldwell westchnął.
— Oby tak nie było. chociaż odciski stóp, jakie odkryliśmy z
doktorem, wiodły od miejsca bandyckiego napadu wprost ku budynkomfarmy. Okropne! Zawsze ufałem swym ludziom i nigdy dotąd nie zawiodłem
się.
— Więc jakże będzie ze Stone’em? — zapytałem przerywając te
biadania.
— Rozkażę mu, by był nadal do panów dyspozycji. Kiedy chcecie
ruszać?
— Jutro — odezwał się mój przyjaciel.
Zaprotestowałem, lecz skutek był tylko taki, ..że Karol zgodził sięwyprawę przesunąć najwyżej o jeden dzień.
— Polecę przyszykować bryczkę.
Kiwnąłem głową na znak aprobaty. Bryczka, w przeciwieństwie
do wozu, była pojazdem resorowanym, odpornym na wstrząsy.
— Za bryczkę dziękujemy — zaskoczył mnie Karol. — Prosimy o
dobre konie, ciepłe derki i nieco żywności na drogę.
— Na jak długo?
— Na dwa, trzy dni. Jeśli zabraknie, zapolujemy. Zresztą...teoretycznie w takim właśnie ruszamy celu.
— A praktycznie?
— Pragnę sprawdzić, dokąd wiodą tropy drugiego z moich
napastników. Jeśli oczywiście jeszcze jakiś ślad po nich pozostał. Możeodkryję coś nowego?
Otrzymawszy taką odpowiedź Caldwell nie pytał już o nic więcej iodszedł.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 188/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
188
W porze lunchu zjawił się z obfitym poczęstunkiem Lewis Słone.Wiedział już od gospodarza o wspólnej wyprawie i teraz promieniał
zadowoleniem niczym słońce na bezchmurnym niebie.
— To dopiero będzie frajda — gadał ustawiając talerze i montując
prymitywny stół dla Karola (Karol na me usilne nalegania pozostał jeszczeprzez ten dzień w łóżku). — Przypomną się stare dzieje, człowiek znowu
pohasa na koniu...
— Ciszej, Lewis — zgromiłem go. — O starych dziejach lepiej nie
wspominać, nie przypadłyby do smaku twemu pracodawcy. Wydaje się, że itak zbyt wiele gadałeś o nich wśród tutejszych kowbojów.
W tym miejscu powtórzyłem to, co opowiadał Caldwell.
— O... — stropił się. — A od kogo gospodarz dowiedział się? Ja mu
nic nie mówiłem.
W odpowiedzi wzruszyłem ramionami. Nie było mądrze obciążać
donosicielstwem Halleya. Stone mógłby zdradzić się swym oburzeniemwobec nadzorcy kowbojów.
— Zapewne — wyjaśniłem — musiałeś mieć bardzo licznychsłuchaczy. Długi język nie popłaca.
Nic na to nie rzekł. Gdy talerze poczęły świecić pustką, a Lewiswybierał się, aby je odnieść do kuchni. Karol zatrzymał go.
— Zrobisz to później. Teraz usiądź i pilnie uważaj. Wyruszamypojutrze.
— Nie za wcześnie, Karolu? — przerwałem mu.
— Znowu zaczynasz? Więc... wyruszymy pojutrze rano.
Pojedziemy w sąsiedztwo farmy O’Neila, a może nawet odwiedzimy farmę.Znasz drogę?
— Jak własne pięć palców.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 189/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
189
— Dosk onale. A teraz powiedz nam, czy rozpozna ciebie O’Neil lubktóryś z jego pracowników?
— Hm... to prawdopodobne, to bardzo prawdopodobne.
— Szkoda, byłoby lepiej, aby O’Neil nic nie wiedział o naszympobycie w „Alicji”.
— To się chyba nie da ukryć.
— Dlaczego?
— W tak pustej okolicy jak ta żaden wędrowiec nie pominie okazji
odwiedzenia napotkanego gospodarstwa. O’Neil byłby bardzo zdziwionydowiedziawszy się, że panowie nie byli u pana Caldwella. W wypadku
zaprzeczenia zacząłby podejrzewać, iż umyślnie unikacie ludzi, a co to w
tych stronach znaczy...
— Nie kończ, Lewis. Przyznaję ci rację. Ot, i kłopot.
— O co ci chodzi, Karolu? — zapytałem.
— O to, aby ten O’Neil nie sądził, iż pozostajemy w zażyłychstosunkach z Caldwellem. Podejrzewam bowiem, że nie lubi naszego
gospodarza, a skoro tak, nie będzie lubił jego gości, czyli nas. Zamyślałemudawać, iż Caldwella nie znamy. Byłby to jednak kiepski pomysł, bo
nieprawdopodobny. A przecież zależy mi, aby O’Neila usposobić do nas
przyjaźnie. Trudna sprawa. Słuchaj, Lewis: ani słówkiem o tym, że Caldwell
nas zaprosił. Do „Alicji” trafiliśmy, ponieważ polecono ją nam w Reginie,również polecono farmę O’Neila.
— To brzmi sensownie — zgodziłem się. — Lecz kto nas polecił?
— Nie bądź drobiazgowym, Janie. Wolno nie zapamiętać nazwiska
przypadkowego informatora z Reginy.
— Oczywiście. Z tym, że przybyliśmy do Reginy z własnej
inicjatywy, aby spędzić kilka tygodni na jesiennych polowaniach.
— To jasne,
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 190/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
190
— Przepraszam — niespodziewanie wtrącił się Stone — coś tu niegra.
— Co takiego? — zapytałem
— Przecież wszyscy wiedzą, że panów przywiózł pan Caldwell. Ajeśli wszyscy, to na pewno informacja dotarła do O’Neila.
— A to jakim sposobem?
— Po pierwsze dlatego, że plotki nawet w tych bezludnych
stronach szybko się rozchodzą. Zadziwiająca to sprawa, jednak prawdziwa.Po drugie, nie wiemy, dokąd prowadzi koński trop jednego z tych nocnych
zbójów. Może do farmy O’Neila? Może to jego człowiek?
— Domysły, domysły. Zastanów się, Lewis! Przecież trop wiodącydo farmy O’Neila nie jest jeszcze dowodem, że ten nocny jeździec pracuje natej farmie. Może to być zupełnie ktoś obcy, korzystający z chwilowej
gościny.
— Może — mruknąłem.
— Tym gorzej dla nas, bo sprawa gmatwa się jeszcze bardziej. — No, tak. Mam jednak pewność, iż nasze odwiedziny u O’Neila wiele nam
wyjaśnią. A co się tyczy uwagi Lewisa, nadmiar ostrożności nie zaszkodzi.
Dlatego zmienimy pierwotną wersję. Jako myśliwym polecono nam „Alicję”,
a jej właściciela spotkaliśmy przypadkowo. Wygląda to bardzo
prawdopodobnie.
— Ech... zbyt wiele tu kłamstwa — ogarnął mnie nagły pesymizm.
— Obyśmy się w nie zbytnio nie zaplątali. Jeśli założymy, że jeden z twoichnapastników, Karolu, jest pracownikiem O’Neila. i działa za jego wiedzą iwolą, prawda wyjdzie jak szydło z worka, bo O’Neil jest dokładnie o
wszystkim poinformowany. Jeśli rzecz ma się inaczej, po co te zmyślenia?O’Neil może być najuczciwszym człowiekiem na świecie.
— Widzę, że wpadasz w skrajność, Janie. Prawda, że jak dotąd niemamy żadnego dowodu przeciw O’Neilowi, nie wiemy, z czyjej inicjatywy
działali ci dwaj nocni zbóje. Może z własnej? I w jakim celu? Jeden z nich
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 191/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
191
jest mieszkańcem „Alicji”, którego musiałem już widzieć. Dlatego przeraziłsię, że go rozpoznam. No... wiemy, co z tego wynikło. Lecz ten drugi? Który
odjechał konno? Kim jest? Musimy to sprawdzić. Dlatego wizytę w farmie
O’Neila uważam za konieczną, i dlatego chcę, aby O’Neil przyjął nas jaknajbardziej życzliwie, a równocześnie nie podejrzewał, iż prowadzimyjakieś śledztwo w sprawie zaginionych krów.
— To się nie zgadza jedno z drugim. Jeśli bowiem O’Neil jestczłowiekiem uczciwym...
— Lecz o tym jeszcze nie wiemy. Jedno jest tylko dla mnie pewne,
że nie istnieje wielka przyjaźń między O’Neilem a Caldwellem. Myślę, żetamten zazdrości nieco powodzenia naszemu gospodarzowi, a odmowa
sprzedaży „Alicji” mogła go mocno zaboleć. No, dajmy spokój tymrozważaniom. Czas pokaże, gdzie spoczywa źdźbło prawdy. Liczę, że zajdą
jeszcze jakieś nowe okoliczności...
— Jakie? — zagadnąłem ironicznie.
— Nie jestem jasnowidzem, Janie.
Jednak tym razem, jak się później okazało, Karol był jasnowidzem.Lecz nie uprzedzajmy wypadków.
— Hm... — rozważałem — musimy być bardzo ostrożni. Aby nie
wyrządzić krzywdy niewinnemu, a przez to jeszcze bardziej sk omplikowaćsprawę. Jeśli oczywiście O’Neil nie jest jedynym w okolicy człowiekiem,
któremu zależy na gruntach „Alicji”.
— Jednak stawiam na O’Neila.
— A Metysi? — przypomniałem sugestię porucznika.
— Nic nie wskazuje na-żadnych Metysów, chyba... chyba, że ten
jegomość w mokasynach jest Metysem. Ale moim zdaniem nie ma to nic
wspólnego z zapowiedzią jakiejś nowej rebelii.
— Et... coś kręcisz — zauważyłem, lecz dopiero wówczas, gdy
Stone opuścił pokój wraz z brudnymi naczyniami. — Po co niepokoić
O’Neila, jeśli brak pewności, że to jego sprawka?
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 192/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
192
— Przepraszam, Janie, ale zaczynasz rozumować jak dziecko. Byćmoże O’Neil jest czysty niczym aniołek, być może wśród jego pracowników
kryje się banda porywaczy bydła, o której on sam nic nie wie, być może
wreszcie O’Neil jest inspiratorem całej akcji. To są wszystko tylko medomysły. Tak wygląda sytuacja.
Następnego dnia Karol, zgodnie
ze swą zapowiedzią, zerwał się z łóżka.Obserwowałem go, jak się golił, mył i jadłśniadanie w towarzystwie rodziny
Caldwellów. Nie objawiał żadnych oznak
osłabienia. A więc pomyślnie zakończyłosię wydarzenie, które łatwo mogło się
przerodzić w dramat.
Po śniadaniu wałęsaliśmy się wedwójkę tu i tam. Trochę brzegiemstrumienia, który, ku strapieniu Karola,
okazał się całkowicie pozbawiony ryb. Mój przyjaciel był zamiłowanym
wędkarzem. Później spacerowaliśmy między budynkami gospodarczymi.Pilnie obserwowałem twarze mijających nas ludzi. Czy któryś z nich nie
zareaguje zdziwieniem na widok Karola? Uznałem bowiem, iż sprawca guza
na pewno interesuje się stanem zdrowia swej ofiary i mimowolnie zdradzi
się tym. Jednak nie dostrzegłem nic godnego uwagi. Albo więc nocny zbój
był człowiekiem o bardzo opanowanych odruchach, albo doskonale
wiedział o stanie zdrowia mego przyjaciela, albo też po prostu nienapotkaliśmy go.
Po lunchu Karol zdecydował się na małą przejażdżkę. Żeby sięwypróbować, jak zauważył. Poprosiliśmy o konie, a później powiodłem
swego towarzysza do miejsca, w którym, wraz z Caldwellem, odkryliśmyrozdzielające się tropy. Z tego, który wiódł ku zabudowaniom „Alicji”, nic
nie zostało, tak zadeptały go konie i krowy; drugi idący wzdłuż linii lasu dał
się jeszcze odczytać. Dotarliśmy aż do drzewa, przy którym przywiązanokonia. Kopyta wbiły się tak głęboko w ziemię, iż odciski nadal były wyraźne.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 193/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
193
Pojechaliśmy jeszcze kawałek tym tropem, jednak nie osiągnęliwspomnianego przez Caldwella jeziorka. Linia lasu ciągnęła się
nieprzerwanie ku horyzontowi.
— Wracajmy — zaproponowałem, lękając się, aby zbyt długa
przejażdżka nie zaszkodziła memu towarzyszowi.
Zgodził się. Widać me przypuszczenie było słuszne. Spacer pieszy
i konna wycieczka w ciągu jednego dnia to było zbyt wiele po kilku dniachleżenia w łóżku. A co będzie jutro? Gdy wędrówka potrwa znacznie dłużej?
Zacząłem przemyśliwać, w jaki sposób skłonić Karola do jazdy
bryczką.
Spotkaliśmy się powtórnie zCaldwellem i Stone’em. Zostały
omówione drobne szczegóły naszej
wyprawy. Jednak nie zdradziliśmygospodarzowi ani kierunku
planowanej jazdy, ani jej zasadniczego
celu. Karol jedynie ogólnikowo
poinformował gospodarza, iżzamierzamy objechać granice jegoposiadłości, a może nawet zapuścić się
nieco dalej na północ. Jak długo to
potrwa? Najwyżej trzy do czterech dni.Lecz nie powinien się niepokoić, gdyby nasza nieobecność nieco sięprzeciągnęła.
— Jeśli tak, powinniście panowie zabrać wóz z żywnością iwyposażeniem. Aby korzystać w drodze z maksimum wygody. Moim
zdaniem pan Gordon nie powinien zbyt się forsować.
Przytaknąłem delikatnie, aby nie spowodować energicznegoprotestu Karola. Jednak nie ustrzegło mnie to przed nieco zgryźliwą uwagą
mego przyjaciela. Oświadczył, że skoro doktor czuje się tak bardzo
osłabiony, niechże korzysta z wozu, bryczki, a nawet... balonu. On nie ma nic
przeciw temu, lecz sam wyruszy na grzbiecie wierzchowca.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 194/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
194
Nawet nie usiłowałem spierać się. Caldwell również zrezygnowałze swej propozycji.
Tego wieczoru udaliśmy się na spoczynek wcześniej niżzazwyczaj, Karol bowiem miał zamiar wyruszyć jeszcze przed świtem. Po co
tak rano, nie miałem pojęcia. Jednak okoliczności pozwoliły wyspać mi siędo woli. Otóż Lewis Stone, który miał nas zbudzić, nim zorze poranka
błysną na niebie, po prostu zaspał. My obaj również zaspaliśmy. Nic takiegonie przytrafiłoby się nam przy noclegu pod gołym niebem. Budził naszawsze przedranny, rzeźwy chłód. Zaspania w tym wypadku nie uznałem za
życiową tragedię i nawet udało mi się nieco złagodzić gniew mego
przyjaciela.
Dopiero koło ósmej rano opuściliśmy farmę, kierując się najpierww stronę lasu. Pogoda zapowiadała się wspaniale. Świeciło słońce; lekki
wietrzyk gnał po niebie pierzaste chmurki i spadał na ziemię niby wiosennyzefirek. Karol już zdążył się otrząsnąć z gniewu, Stone z przygnębienia, wjakie go ten gniew pogrążył, a ja... Ja nie miałem żadnych powodó w ani do
gniewu, ani do przygnębienia, więc czułem się znakomicie.
Pędziliśmy kłusem równolegle do czarnej ściany lasu. Po półgodzinie takiej jazdy, gdy nadal nic nie zwiastowało ani kresu puszczy, ani
jeziorka, o którym mówił Caldwell, począłem wątpić w poprawnośćobliczeń naszego gospodarza.
— Trzy mile? — zdziwił się Stone na me głośno wypowie dzianewątpliwości. — Będzie prawie pięć. Pan Caldwell się pomylił.
Po dalszych piętnastu minutach wędrówki istotnie ściana lasu
urwała się raptownie, skręciła prawie pod ostrym kątem w lewo od nas,tworząc wąski klin zarośli i rzadkich drzew przeglądających się w cichych i
gładkich jak lustro wodach jeziorka, a raczej stawu nie zasilanego, jak zaraz
zauważyłem, żadnym dopływem, ale też nie odprowadzającego nigdzie
swej zawartości. Ot, taka „wodna dziura”, jakich sporo można spotkać wgłębi pierwotnych borów lub na ich poboczach.
Zsiedliśmy z koni, przywiązali je uzdami do konarów drzew,
ominęli staw i wyszli na prerię.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 195/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
195
— A więc, Stone — odezwał się Karol — gdzie leży posiadłośćO’Neila?
Wskazał w lewo. — Trzeba jechać, jak las się ciągnie. Dlatego zabłądzić nie sposób,
chociaż nie ma tu żadnej drogi. W miejscu, w którym mała rzeczka przecinaprerię, wznoszą się budynki farmy. Nie tak liczne jak u nas, jednak nie
można ich ominąć.
— Jak daleko stąd?
Stone podrapał się w
głowę.
— Stąd... jakieśdwadzieścia pięć mil. Może trochęwięcej, może nieco mniej.
— Pięknie — stwierdziłmój przyjaciel. — Teraz postójcie
chwilę w miejscu. Spróbuję zbadać,
czy istnieją tu jakiekolwiek ślady oprócz naszych.
Siadłem na brzegu jeziorka o tafli ciemnej, prawie czarnej. Nic nie
marszczyło jej powierzchni. Na pewno w głębi nie znajdowała się ani jednaryba. Stone przykucnął obok mnie i potwierdził me przypuszczenie.
— Nie ma tu ryb, doktorze. To paskudna woda, której lepiej niepróbować pić. Cuchnie stęchlizną tak, że nawet zwierzęta jej unikają. Ha —
dodał po chwili zerkając w stronę Karola — pan Gordon bardzo dokładniebada tropy.
Istotnie Karol to do nas się zbliżał, to oddalał, przyśpieszał kroku
lub zwalniał, zawsze z głową pochyloną. Chwilami przypominał mi ptakazwanego biegusem, zachowującego się podobnie podczas polowania na-
jaszczurki i grzechotniki.
— Idę o zakład — zagadał znowu Stone — że żadne ślady nie
wiodą stąd na północ, tylko skręcają na zachód.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 196/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
196
W kilka minut później Karol powrócił i potwierdził te słowa.
— Więc powiadasz, Lewis, że dwadzieścia pięć mil? Wobec tego
proponuję, abyśmy naszą podróż przegrodzili noclegiem. — A to po co? — zdziwiłem się.
— Po to. iż nie chcę przybyć do farmy wieczorem, lecz rankiem.
— Cóż za różnica?
— Bardzo zasadnicza, Janie. Przed złożeniem wizyty panu O’Neilpragnę dobrze przyjrzeć się farmie z pewnej odległości, a to przecież
wymaga dziennego światła.
— Lecz chyba nie masz zamiaru przerywać naszej podróży w tym
miejscu?
— Nie, leży zbyt daleko od naszego celu.
— A więc gdzie?
— Wspominałeś o rzeczce — Karol zwrócił się do Stone’a. —
Nocleg nad wodą jest najwygodniejszy.
— Myślę, proszę pana, że będzie to ciut zbyt blisko farmy. Jeślimamy zachować się nie jak złodzieje i rozpalić ognisko, zauważą je i pewniebędą zdziwieni, czemu ta trójka myśliwych koczuje na polu mogąc poprosić
o nocleg pod dachem?
— Słusznie. Wymyśl coś lepszego, Stone. Ty jeden znasz okolicę.
— Trudna sprawa — westchnął Lewis. — Poza tamtą rzeczką itym jeziorkiem nigdzie dokoła nie ma wody.
— Musisz się mylić. Dwadzieścia pięć mil bez żadnego źródełka?Toż by tu wszystko uschło. Ta wspaniała trawa i ten las nie mogłyby tak
bujnie rosnąć.
— Las — mruknął Lewis. — Ach tak! Przegapiłem to. Ma pan
rację. Jest źródełko, lecz nie sposób je odnaleźć.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 197/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
197
— No to, skąd wiesz — wtrąciłem się — o jego istnieniu?
— Byłem tam jeden, jedyny raz. Przypadkiem.
— Chyba trafisz po raz drugi? — zapytałem.
— Ba, działo się to przed laty, więc drożyna musiała dokładnie
zarosnąć. Pan dobrze wie, doktorze, jak szybko zarastają leśne ścieżki. A to
jedyna droga do wody. Źródełko znajduje
się w głębi boru.
— Musimy sprawdzić. Gdzie tojest? — odezwał się Karol.
— Dokładnie nie wiem. Musimyjechać wzdłuż linii boru, może trafimy nawyrwę wśród drzew, lecz łatwo jąprzeoczyć. Ja tam zawędrowałem z
ciekawości. Myślałem, że Bóg wie, co
odkryję. A tymczasem dotarłem jedyniedo polanki, na której stała chata sklecona
z bierwion.
— Chata? — zainteresował sięKarol. — Czyżby traper.
— Na pewno. Któżby inny zdecydował się zamieszkać w takiej
głuszy?
— Domyślam się — powiedziałem — iż nikogo w tej chacie nie
zastałeś. — A nikogo. Lokator wyniósł się przed laty i adresu nie zostawił
— zażartował Stone.
— No to ruszajmy — zdecydował Karol. — Daleko może być taścieżka?
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 198/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
198
— Chyba ze dwadzieścia mil. Mogę się mylić. Pamiętam jednak, żeod wylotu ścieżki do farmy O’Neila było bardzo blisko, a ponieważ chata
ukryta jest w lesie, nikt nas nie zauważy.
Jak się później okazało, Stone’a zawiodła pamięć. Od ścieżki do
farmy było około pięciu mil.
Ruszyliśmy. Ta wędrówka nie zasługuje na opis, nic się podczas
niej nie wydarzyło. Jedyną ciekawostką wartą uwagi okazał się fakt, iżsteczkę odnaleźliśmy niezwykle łatwo. Stanowił ją wąski przesmyk, wijący
się wśród starodrzewu, słabo zarośnięty (wbrew temu, co przypuszczał
Stone), usiany tu i tam poczerniałymi już pniami po zrąbanych drzewach.
Widać ten szlak wytyczono przed laty, lecz jego obecny stan świadczył, iżktoś niezbyt dawno oczyścił przejście z co większych krzewów.
— Cóżeś nam nagadał? — zdziwił się Karol, gdy zasiedliśmy z koni
i zajrzeli w głąb poczynającej już mrocznieć głuszy boru.
Stone był tak samo zaskoczony. Wzruszył ramionami, podrapał się
po głowie.
— Tam musiał ktoś zamieszkać — stwierdził.
— Na pewno — dodałem — przecież nie krasnoludki plewiły tuzielsko? — Patrzcie! — uczyniłem kilka kroków drożyną i podniosłem
liściastą, poczynającą więdnąć, gałązkę. — Nie dalej jak tydzień temu ktośtu pracował nożem.
— Chodźmy— przynaglił nas Karol i prowadząc konia za uzdęwkroczył w głąb lasu.
Przepuściłem Stone’a i zająłem miejsce w ariergardzie pochodu.Szliśmy, a raczej wlekliśmy się wąską cieśniną, przebitą między dwoma
ścianami drzew. Prawdopodobnie to przejście zostało wydeptane dawnotemu przez czworonogi szukające wodopoju, a później poszerzone przez
nieznanego trapera. Wyglądało na to, iż jego miejsce obecnie zajął następca
o podobnym fachu, amator futerkowych zwierząt i... samotności.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 199/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
199
Jak długo trwał nasz przemarsz? Prawie godzinę. Nic w tymdziwnego. Traper nie budowałby chaty nie mając pod ręką wody, a widać
dość daleko od granic prerii i lasu znajdowało się jej źródło. Wreszcie
dróżka rozszerzyła się nieco, a po dalszych kilkudziesięciu krokach zogromniała w dość obszerną, prawie kolistą polanę. Starczyło mi miejsca,aby minąć Stone’a i zająć stanowisko przy boku Karola.
Polana zarosła trawą i niskimi krzewami. Tu i tam wyłaniały sięspod zieleni czarne odziomki zrąbanych drzew. Było tu zacisznie, niby wewnętrzu szczelnie obudowanej chaty. Przystanęliśmy. Obyczaj Zachodu
wymagał oznajmienia swej obecności. Przybysz, który właził na cudzy teren
bez zgody jego użytkownika, łacno mógł być uznany za nieproszonegogościa i potraktowany kulą.
— Uważajcie — powiedział Karol półgłosem — ani słowa o nas:
skąd jesteśmy, dokąd dążymy. Mnie pozostawcie wszelkie wyjaśnienia.
Nie wiedziałem, do czego zmierza, lecz nie była to pora na pytania,
więc tylko skinąłem głową, a Lewis szeptem przytaknął.
— Doskonale — mruknął mój przyjaciel. — Ej, tam! — zawołał.
Nikt nie odpowiedział, głos jakby utonął w oceanie krzewów idrzew, nie budząc echa.
— Chyba nie zastaliśmy gospodarza — zastanowiłem się. — A
skoro tak, możemy śmiało wkroczyć na teren jego posiadłości.
Moje przypuszczenie pozostawało w zgodzie ze zwyczajamiDalekiego Zachodu. Mieszkańca domu i właściciela najbliższego otoczenia
zawsze należało uprzedzić o swym przybyciu, lecz gdy lokator byłnieobecny, każdy wędrowiec miał prawo skorzystać nie tylko z dachu nad
głową, ale i ze zgromadzonych w domostwie zapasów żywności. Tak
przesądzał sprawę wieloletni zwyczaj prerii i lasów. I nikt nie ważył się gołamać. Obowiązkiem niespodziewane go gościa było jedynie zostawićwnętrze i otoczenie domostwa w takim stanie, w jakim je zastał, no i
oczywiście w niczym nie uszczuplić ruchomości.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 200/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
200
— Jeszcze chwilkę — powstrzymał mnie Karol. — Może nas nieusłyszał? — Jest tam kto?! — powtórzył i odwróciwszy się do Stone’a
zapytał: — Gdzież ta chata? Nie widzę jej.
— Trudno dostrzec, wznosi się po przeciwległej stronie polany,
wśród drzew.
— A co to takiego?
— Zwyczajny blokhauz bez okien, zbity z nieokorowanych bali,
wewnątrz...
Lewis nie dokończył, bo przerwał mu okrzyk:
— Halo! Wchodźcie śmiało!
Z tupotem końskich kopyt i szelestem roztrącanych trawwkroczyliśmy na pobrzeże polany. Domu nadal nie mogłem zauważyć, za to
z czerni boru wychynął nagle człowiek. Stał teraz z dłonią przyłożoną doczoła, bo słońce świeciło mu prosto w oczy.
— Witajcie! — odezwał się, gdy przebyliśmy połowę dzielącej go
do nas odległości.
Teraz mogłem mu się przyjrzeć. Wyglądał jak przeciętny traper.Co oznacza takie określenie, wie każdy, kto chociaż raz zetknął się zprzedstawicielami tego dziwnego zawodu. Tu wtrącę, iż Karol Gordon nie
wyglądał na typowego trapera. Nigdy, odkąd go poznałem. Mężczyzn
zawodowo parających się myślistwem określają pewne wspólne cechycharakteru i wyglądu. Rzecz zadziwiająca, że wśród tej kategorii ludzi nigdy
nie traf iłem na młodych. Przeważnie byli to mężczyźni w tak zwanymśrednim wieku lub powyżej niego. Szpakowaci lub siwi, z twarzami
spalonymi od wichrów i słońca na barwę podobną do cery
czerwonoskórych, z włosami najczęściej opadającymi na szyję. Bardzospokojni w ruchach a równocześnie szybcy, o głosie przytłumionym, rzadkohałaśliwi, za to lubiący gadać przy każdej okazji aż do znudzenia
słuchaczów. To stanowiło rekompensatę za miesiące przymusowegomilczenia, spędzone w głuszy i samotności. Że się znali na zwyczajach
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 201/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
201
poszczególnych gatunków zwierząt, że posiadali nabyty latami instynkt
orientowania się w terenie — o tym zbytecznie zapewniać.
Teraz stał przed nami jeden z takich „przebiegaczy lasów”, wfutrzanej, okrągłej czapce na głowie, w skórzanych spodniach, butach z
krótkimi cholewkami, w wypłowiałej ciemnozielonej koszuli. W prawicy
dzierżył strzelbę, jak się później przekonałem — dwururkę z jedną lufą na
kule, drugą na śrut.
— Witajcie — powtórzył i
zaraz dodał: — konie można puścićluzem.
— Przepraszamy za
najście, jeśli nie w porę —
powiedział Karol. — Podobno jest
tu jakieś źródło, a nas męczypragnienie.
— Zawsze w porę.Chodźcie.
Zarzuciliśmy cugle na łękisiodeł i ruszyli krok w krok za
nieznajomym, jednak już bez
Stone’a, który pozostał przywierzchowcach.
Na przeciwległym krańcu polanki — dopiero teraz to zauważyłem
— stała chałupa, tak wtopiona w tło otoczenia, iż prawie niewidoczna.Zgodnie z tym, co mówił Stone, był to typowy traperski blokhauz ze
szparami zamiast okien. Dodam — szpary te w zimie zwykle zatykano
mchem. Odetkane służyły za strzelnice w wypadku nadejścia niezbytżyczliwie usposobionych Indian lub jakichś „białych” włóczykijów rodem zpod ciemnej gwiazdy! Jednak tego rodzaju spotkania należały już do
rzadkości.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 202/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
202
Budowla musiała być stara. Kloce zdążyły pokryć się mchem, a napłaskim dachu z belek i darni rzucone wiatrem nasiona wyrosły w drobne,
liściaste krzaczki.
— Siadajcie — zaprosił gospodarz uroczyska.
Siedliśmy na zmurszałych pniach, wokół spopielałego kręgu po
ognisku. Dostrzegłem wówczas, tuż pod dachem budowli, wylot metalowej
rury, świadczący o tym, że w dni zimowej zawieruchy właścicielbudyneczku rozporządzał piecykiem. Wynalazek, który coraz bardziej się
rozpowszechniał, zastępując gliniane paleniska, dające więcej dymu niżciepła.
Nieznajomy zniknął na chwilę w czarnej głębi swego przybytku,by powrócić z wiadrem i kubkiem. Woda była lodowato zimna i smaczna.Bez śladu bagiennych woni, które tak często charakteryzują leśne źródła.
Zaspokoiliśmy pragnienie, a potem Karol zapytał, czym można napoićkonie.
— Wiadrem, oczywiście. Tym samym — dodał traperspostrzegłszy, iż mój przyjaciel nie zrozumiał odpowiedzi. — Nie mam
innego. Przecież koń to czyste stworzenie!
Na pewno koń jest stworzeniem czystym w porównaniu z innymi
zwierzętami oraz niektórymi... ludźmi. Jednak tkwiące we mniepodstawowe zasady higieny spowodowały, że wzdrygnąłem się zobrzydzenia. Lecz nie było innego, stosowniejszego naczynia. Karol chwycił
za pałąk wiadro i pomaszerował ku wierzchowcom.
— Piękne mamy w tym roku lato — zagaił traper. — Piękne idługie.
Przytaknąłem. Gdy nie ma o czym mówić, zwykle mówi się
właśnie o pogodzie. Wydobył skórzany kapciuch z kieszeni.
— Nie, nie — zaprotestowałem i sięgnąłem po swój. — Mnie
łatwiej zaopatrzyć się.
— Prawda — przyznał zwięźle.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 203/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
203
Nabiliśmy główki fajek tytoniem, podałem mu zapałki.
— Niezły — stwierdził wypuszczając smugę dymu.
W odpowiedzi wymieniłem markę fabryczną tego gatunku iudałem, iż całkowicie zajmuje mnie palenie. Dlaczego tak
powstrzymywałem się od rozmowy? Ze względu na Karola. Przecież
zastrzegł sobie prawo do poinformowania nieznajomego o nas i o naszych
sprawach. Cokolwiek teraz rzekłbym, za chwilę mój przyjaciel mógłstwierdzić coś wręcz przeciwnego, co wzbudziłoby niepotrzebne
podejrzenia w naszym gospodarzu. Że też Karol akurat musiał oddalić się!Przypuszczałem, iż nie czynił tego wyłącznie dla napojenia koni, lecz dla
dokładniejszego poinstruowania Stone’a, jak ma się zachować i co mówić.Mnie był pewien, lecz gadatliwy Lewis mógł wyrwać się z czymś zupełnienie przeznaczonym dla postronnych uszu.
— Skąd wiedzieliście, że tu jest źródło? — niespodziewanie
zagadnął traper.
Co powinienem był odpowiedzieć? Czy zgodnie z prawdą, toznaczy, że poinformował nas Lewis? Z kolei zapewne padłoby pytanie, kim
jest ten informator. Na szczęście pytający nie był człowiekiempodejrzliwym i sam sobie odpowiedział na pytanie.
— Pewnie napotkaliście któregoś z ludzi O’Neila.
— O’Neila? — powtórzyłem. — Nie znam tego człowieka.
— To farmer — odparł. — Ma huk ziemi w okolicy, będzie jakieśpięć mil stąd. Nie trafiliście na jego gospodarstwo?
Pokręciłem przecząco głową, pełen niepokoju, jakie następnepytanie zada mi ten człowiek. Na szczęście nie zadał. Pewnie przeszkodziłomu w tym nadejście Karola i Stone’a. Skorzystałem z okazji, by przerwaćpogawędkę pod pretekstem rozkul baczenia wierzchowców.
— Rozmawiałeś z nim? — zaszeptał Karol, gdy zdejmowałemsiodło.
— O niczym ważnym — uspokoiłem go.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 204/292
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 205/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
205
— Prawda — potwierdził Karol, a ja pomyślałem, jak bardzo gomusiało bawić i gniewać równocześnie zrównanie z miejskimi
elegancikami.
Widać nasz gospodarz nie posiadał jednak zbyt demaskującego
spojrzenia. Nie odkrył pokrewnej duszy w Karolu. Może dlatego, że naszaznajomość trwała tak krótko albo nie posiadał doświadczenia w
rozpoznawaniu ludzi.
— Sporo upolowaliście? — zagadnął spoglądając na nasze tobołki.
— Coś niecoś — odparł mój przyjaciel. — Trochę dzikich indyków,
kilka antylop i jednego jelenia. Rogów nie wieziemy, zbyt zawadzają wdrodze, futer również nie mamy, tak, że możesz nie obawiać się konkurencji— zakończył nieco dwuznacznie.
Nic innego nie potrafiłby powiedzieć zarozumiały greenhorn,przekonany, że może stanowić jakąkolwiek konkurencję dla staregotrapera. Karol celowo dał taką odpowiedź, mrugnąwszy do mnie, gdy
gospodarz podniósł się z pnia i poszedł do chaty. Po krótkiej chwili wyjrzałz niej dźwigając kawał krwistego mięsa.
— Antylopa — wyjaśnił. — Upolowałem ją o świtaniu i przezresztę dnia sumienie mnie gryzło, że nie zdążę zjeść takiej fury mięsa, zanim
się nie zepsuje. Na szczęście los zesłał mi niespodziewanych gości.
Położył sztukę na pniaku, który wyglądał jak stół rzeźni-czy w
masarni, i długim nożem począł ćwiartować przyszłą pieczeń. Sądziłem, że zkolei umieści ją na zaimprowizowanym rożnie, lecz on wyniósł z głębi chaty
potężny, osmolony garnek i do jego wnętrza wrzucił pokrojone kawały.Było ich pięć, jak zdążyłem policzyć. Dla kogo ten piąty, skoro było nas
czterech?
Z kolei zajął się gromadzeniem opału na miejscu po ognisku.Spora sterta chrustu i porąbanych drewien leżała kilka kroków dalej.Dokonawszy dzieła, obtarł dłonie o spodnie i ponownie siadł obok nas.
— Rozpalę później — wyjaśnił — czekam na jeszcze jednego
gościa, a on nie lubi rozgotowanych potraw.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 206/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
206
— Od dawna tu koczujesz?— zapyt ał Karol.
— Dopiero od wiosny i to przez czysty przypadek. Z wiosną
wybrałem się w te strony, bo mówiono, że zwierzyny w bród, i prawdęmówiono. Dlatego zostaję tu do następnej wiosny. W tej chacie, jak
słyszałem, mieszkał jakiś dziwak. Jak tylko dowiedział się, że ktoś zakłada
gospodarstwo rolne, natychmiast czmychnął. Gadał, jak mi opowiadali
starzy kowboje O’Neila, że nie lubi gwaru wynikającego z sąsiedztwa innychludzi. Ładne mi sąsiedztwo! Nie za blisko, nie za daleko. A i duża wygoda. Nafarmie zawsze odstępują mi cukier, sól, herbatę a nawet tytoń, gdy moje
zapasy poczynają się wyczerpywać. Teraz jeden z kowbojów dostarcza mi
warzywa. Ten właśnie, na którego czekam. Zabawny człowiek, szkoda, żelubi zbytnio pociągnąć z butelki, lecz któryż kowboj nie pija?
— Pewnie trafiłeś tu starą ścieżką — spróbował odgadnąć Karol.
— Gdzie tam! Steczka zarosła tak, iż niczym nie różniła się od lasu.Ja trafiłem najpierw na farmę, po prostu, aby wypytać się, czy w okolicy nie
trapuje jakiś mój konkurent. Wtedy to właśnie powiadomiono mnie o tejchacie, a nawet jeden z kowbojów zaprowadził mnie do niej. Ot, i cała moja
historia.
Rzecz jasna, nie była to wcale „cała historia”, ten traper nie spadłtu z nieba i na pewno niejedno przeżył, lecz pytać byłoby niegrzecznością.
— Długo zabawicie w tych stronach? Oby jak najdłużej, będzie zkim pogadać.
— Tylko przez jedną noc — odparł Karol. — Nasza wycieczka
dobiega końca i czas nam wracać w rodzinne strony. — Do Milwaukee?
— Do Milwaukee.
— Nie zazdroszczę. Nie wytrzymałbym w mieście długo.
— Do wszystkiego można się przyzwyczaić — wtrąciłem się z
obawy, że zacznie nas wypytywać, czym zajmujemy się w mieście. Nie
byłoby sprawą roztropną udzielenie traperowi zbyt obszernych informacji
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 207/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
207
o sobie, zwłaszcza że ten traper pozostawał w ścisłych kontaktach z farmąO’Neila.
— A pewnie, pewnie — odparł — lecz to wymaga czasu takniekiedy długiego, iż przekracza życie jednego człowieka.
Uśmiechnąłem się. Samotność, na jaką skazuje się traper, wiedzieku zżyciu się z przyrodą, ku rozmyślaniom, w wyniku których rodzą się
zadziwiające później słuchaczy gadki, lub też ku całkowitemu zdziczeniu.Jednak takie wypadki, jak mi wiadomo, rzadko się trafiają.
— Pamiętam przed laty — mówił dalej nasz gospodarz — nie
mogłem odwyknąć zimą od codziennego mycia się w lodowatej wodzie.Wynik był taki, że wysuszona skóra poczęła odpadać płatami i nabawiłemsię paskudnych ran.
— A teraz? — zainteresowałem się.
— Teraz, jak chwyci ostry mróz, wody używam jedynie do
gotowania, a golę się ostatni raz przy pierwszym przymrozku, a pierwszy
przy ostatnim podmuchu zimy. Zarośnięta twarz jest bardziej odporna na
zimno, ale wy nie możecie o tym wiedzieć.
Ubawiło mnie takie stwierdzenie.
— Jedyny wówczas sposób na usunięcie brudu to tłuszczzwierzęcy, najlepiej łój, rozsmarowany na skórze. Zeskrobany ściąga sporo
brudu, a jeśli trochę tłuszczu pozostanie, tym lepiej, chroni przed
odmrożeniem. A stopy to już koniecznie należy grubo wysmarować. Skarpety, co prawda, przylepiają się i nienawykłego będzie ten fakt mocno
drażnił, lecz lepsze to od odmrożenia palców u nóg. Ech — zmienił nagletemat spojrzawszy na mą strzelbę — widzę, że używasz winczestera. Czychociaż z dobrym skutkiem?
Odparłem, że za mistrza wcale się nie uważam, jednak...
— Godna pochwały skromność — przerwał mi ze śmiechem. —
Najgorszym strzelcem jest nie ten, kto raz za razem pudłuje, lecz ten, kto
opowiada niestworzone bajędy o swym bystrym oku i niezawodnej ręce. W
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 208/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
208
ten bowiem sposób do grzechu marnotrawstwa prochu dodaje grzech
kłamstwa.
Cóż mogłem na to odpowiedzieć nie wychodząc ze swej roligreenhorna? Oczywiście nic.
— Winczester to dobra dla poniektórych broń — gadał dalejtraper — bo lekka. Jednak ja przedkładam stare i ciężkie pukawki. W
odpowiednich dłoniach stają się niezawodne. Ja mam dwururkę, na śrut i nakule, i nie sprzedałbym jej za tyle złota, ile waży. Toteż chronię ją jak oka w
głowie. Pokażę wam.
Znowu pobiegł do chaty i wyniósł z niej broń. Spoczywała wgrubym, skórzanym pokrowcu.
— Pewnie was to dziwi — zauważył, ściągając z dubeltówki lisią
skórkę. — Proszę spojrzeć na lufy. Ani jednej plamki rdzy, a kolba tak
błyszczy, jakby ją wczoraj polerowano.
Mówił prawdę. Istotnie broń wyglądała, jakby ją przed chwilązdjęto z półki rusznikarskiego sklepu. Niejeden raz czytałem i niejeden raz
oglądałem długą broń starych przebiegaczy prerii — okropne samopały oodrapanych kolbach i lufach, które wydawały się nieco skrzywione, jakby
używano ich zamiast młotków i lewarków. Jednak w rękach właścicieli
spełniające znakomicie funkcję, dla których je wyprodukowano. Z biegiemlat i oglądania tego rodzaju strzelb, wbrew rozsądkowi, nabierałemprzeświadczenia, iż celnie strzelać można jedynie z mocno zniszczonej
pukawki. Teraz oglądałem coś wręcz przeciwnego.
— Celna? — zapytałem, ważąc w dłoniach parofuntową „armatę”.
— Czy celna? Zaraz wam pokażę.
Wyciągnął ze stosu drew jasną drzazgę długości mniej więcej cala,a szerokości o połowę mniejszej. Umieścił ją na gałązce świerku wodległości około trzydziestu kroków od nas.
— Kto z was trafi? — zapytał siadając między mną a Karolem.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 209/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
209
Odmówiliśmy uczestnictwa w tym konkursie. Zmierzył się, atrwało to mgnienie oka, i wypalił. Drzazga znikła.
— Świetnie — pochwaliłem, a Karol poprosił o dubeltówkę.Obejrzał ją dość powierzchownie.
— Produkcja Henry'ego — powiedział — z 1860 roku. Aż trudnouwierzyć, że po tylu latach broń znajduje się w tak świetnym stanie.
— To zasługa mego futerału.
— Oczywiście, futerał stanowi znakomitą ochronę — zgodziłemsię — ale też posiada pewną wadę.
— Jakąż to? — oburzył się traper.
— Futerał nie zezwala na szybki strzał.
— Szybki strzał? — zdziwił się. — Nie rozumiem. Gdy zasadzam
się na zwierzynę, uprzednio futerał zdejmuję.
— A jeśli w drodze na polowanie napotkasz nagle dwunożnego
wroga? On będzie szybszy.
Traper roześmiał się.
— Bandyci w tych stronach? A cóż mieliby rabować? Nie istniejątu ani kopalnie złota, ani banki. Ja milionerem nie jestem i nikt się na mnie
nie obłowi. Gdyby jednak do tarł tu zbiegły z więzienia przestępca, to po
pierwsze: nie będzie się ukrywał w sąsiedztwie farmy i to bardzo ludnej, po
drugie: nie popełni kolejnego przestępstwa ze strachu przed policją. Ona tu
już zaglądała w lecie, była w gospodarstwie niejakiego Caldwella i tutaj.Węszyła za śladem znikających krów, lecz do jakiego wniosku doszła, nie
wiem. Chyba do bardzo niepomyślnego dla właściciela, bo, jak mi wiadomo,
żadna krowa nie odnalazła się.
Nastawiłem uszu. Trafiała się okazja pociągnięcia za językgadatliwego trapera. Nie uczyniłem tego czekając na inicjatywę Karola.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 210/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
210
— Krowy? — zdziwił się mój przyjaciel oddając dubeltówkęgospodarzowi. — Znikające krowy? Pewnie był popłoch w stadzie. Takie
wypadki podobno często się zdarzają.
Traper założył pokrowiec na strzelbę, popatrzył na nas.
— Nic o tym nie wiecie? Hm... na porywaczy bydła żaden z was niewygląda. Zresztą pierwszy wypadek zniknięcia kilkudziesięciu krów
wydarzył się jeszcze w lecie, a was tu wówczas nie było.
— Jesteś pewien? — zapytał Karol.
— Ba, jak tego, że słońce wkrótce skryje się za czuby drzew. Ja
żyję przecież z traperki, a nie mógłbym z niej żyć nie zbadawszy uprzedniookolicy, w której mam zamiar polować. Chodziłem więc tu i tam, byłem i w„Alicji”, dwadzieścia mil stąd. Tak się nazywa gospodarstwo Caldwella.
Zawodowy myśliwy może tu zawitać nawet z najdalszych części kraju, taki
wszędzie da sobie radę, lecz wasza trójka, wybaczcie, nie lubię nikomuwyrządzać przykrości, wygląda kubek w kubek jak sam wybór
„niedzielnych myśliwych”, wędrujący od zagrody do zagrody, by nocą miećdach nad głową, posługujący się kompasem i dodatkowo wynajmujący
przewodnika. O... przerwał i spojrzał na Stone’a. — Ty wyglądasz nakowboja, lecz najpewniej jesteś właśnie przewodnikiem. Nie tak?
— Oczywiście, że tak — Karol szybko uprzedził ewentualnąodpowiedź Lewisa.
— No więc nie pomyliłem się. Dodam teraz, że ostatnią noc napewno spędziliście pod dachem, a więc u Caldwella. Dlaczego u Caldwella, a
nie u O’Neila? Dlatego, że do farmy O’Neila jest stąd zaledwie pięć mil, więcbylibyście u mnie na długo przed południem, a nie o zmierzchu.
Słuchając tego wywodu poczułem lekki dreszcz przebiegający po
mych plecach. Ten człowiek posiadał zdolność logicznego rozumowaniapozwalającą dojść prawdy.
— Owszem — odpowiedział Karol — nocowaliśmy u Caldwella.
Nie wspomniałem o tym, jakoś się nie zgadało, masz nam to za złe?
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 211/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
211
— Ależ nie! Po prostu lubię wiedzieć, z kim mam do czynienia, towszystko. Dam wam dobrą radę: jeśli odwiedzicie O’Neila, nie chwalcie się
noclegiem w „Alicji”. O’Neil nie znosi Caldwella, zdążyłem to wyniuchać. Ten
gość, na którego czekam, przybędzie z farmy O’Neila, więc dlatego i jemunic na ten temat nie wspominajcie.
— Dziękujemy za ostrzeżenie — odparł Karol. — Czy pozwolisz
nam tu przenocować?
— To jasne! Jestem uczciwym człowiekiem, a żaden uczciwy
człowiek nie odmówi wędrowcom gościny. Stary to zwyczaj na każdymbezludziu.
— A jak się tu żyje? — wpadłem w swą rolę greenhorna.
— Bardzo dobrze. Jak już mówiłem, sąsiedztwo farmy pozwala mi
zaopatrywać się w niektóre produk ty, a jednocześnie odległość nie skłaniaciekawskich do zaglądania mi do garnków. Poza jednym Fredem Burtonem
(to ten kowboj, który mnie tu przyprowadził) nikt tu więcej nie bywa. A
teraz... skoro już wszystko o mnie wiecie, powinienem do tej furywiadomości dołożyć własne nazwisko. Brzmi moim zdaniem bardzo
pięknie: Peter Atkins. Gdzie mieszkam? Aż do przyszłej wiosny właśnietutaj. Że ta polanka nie posiada ani nazwy, ani stacji kolejowej, ani urzędupocztowego, nic mnie to nie martwi. Listy nie dochodzą i nikt tu nie zna
tego wynalazku, który w miastach nazywacie telegrafem. Bardzo dobrze.
Wszystko to wypowiedział wesołym głosem, raz po raz
uśmiechając się. W rewanżu podaliśmy swe imiona i nazwiska, po czym
zauważyłem niby od niechcenia:
— Telegraf to jednak wspaniały wynalazek. List potrzebuje wieludni, czasem tygodni, na dotarcie do adresata, depesza tylko sekund.
— A pewnie, pewnie. Pogadajcie na ten temat z Burtonem. On
kiedyś pracował na poczcie, ale rzucił tę posadę, bo jak mówi, zbyt byładenerwująca. Teraz pozwólcie, że się zajmę rozpalaniem ognia. Fred lada
chwila przybędzie.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 212/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
212
Udał się do źródełka i po chwili wrócił z naczyniem pełnym wody.
Gdyby między nas padł nagle piorun z jasnego nieba, nie zrobiłoby to
większego wrażenia niż informacja Atkinsa!
Nieznajomy Burton był telegrafistą! Spojrzałem na Karola, a Stone
rozdziawił usta niczym wrota stodoły.
— Ciepło, ciepło... — powiedziałem półgłosem.
— Nie masz, Janie, zapałek? — zapytał Karol, a ja, jakbynatchniony, skłamałem:
— Gdzieś mi się zapodziały...
— Poszukam w jukach.
Odszedł, klęknął przy stosie naszych bagaży.
— Lewis — szepnąłem — jeśli będziesz tak się rozdziawiał, wleci
ci do gardła kruk.
Nie wiem, czy mi odpowiedział czy nie, bo akurat zawołał mnie
Karol:
— Chodź tu, Janie, nie mogę znaleźć...
Oczekiwałem tego wezwania, jednak bez pośpiechu podszedłemdo naszych siodeł.
— Powinny tu być — oświadczyłem głośno, a cicho: — Co teraz?
— Miej strzelbę pod ręką i nie spuszczaj oczu z tego Burtona, gdy tu
przybędzie, resztę zostaw mnie.
— A konie?
— Nie możemy ich obecnie osiodłać. Atkins począłby cośpodejrzewać. O, są! — wykrzyknął.
Gdy wstaliśmy z klęczek, pierwsze płomyki ognia poczęły lizaćbierwiona i dno garnka zawieszonego na prymitywnym trójnogu.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 213/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
213
— Teraz tylko trochę cierpliwości — zagadał traper. —
Dostaniecie rosół i sztukę mięsa. Dzisiaj otrzymałem nieco warzyw od
Burtona, zupa będzie jak się patrzy i nawet z solą.
To podkreślenie nie było wcale żartem. Sól na odludziu stanowiła
cenną rzadkość. Indianie jej nie używali, a „biały” wędrowiec ma z niązawsze sporo kłopotu: szybko nasiąka wilgocią i przy każdej okazji
rozsypuje się. Jest ładunkiem bardzo uciążliwym, więc tym bardziejpożądanym.
Powoli nadciągała szarówka i coraz jaśniej błyskał płomień.Atkins co kilka chwil mieszał zawartość garnka długim myśliwskim nożem,
pogadując na temat swych kucharskich zdolności:
— Nie będę się chwalił, lecz potrafię usmażyć befsztyk takdoskonały, że nie powstydziłaby się go najlepsza miejska restauracja.
— Na patyku? — wyraziłem wątpliwość.
— Na patelni. Mam ci ja tu nawet patelnię. Ale mój rosół wcale niebędzie gorszy. Praktykowałem przez pewien czas w oberży, a szef był
bardzo wymagający. Jednak nie dla mnie ślęczenie przy garnkach, chociażsporo się nauczyłem.
— Hej! — rozległo się nagle. — Jesteś tam, Peter?!
— A jestem, jestem! — odkrzyknął traper, a nam wyjaśnił: — To
Burton. Spokojny i sympatyczny chłop, nawet gdy sobie podpije.
W parę minut później ujrzałem „spokojnego i sympatycznego
chłopa” w całej jego okazałości. Wychynął, a raczej wytoczył się z wylotuścieżki, wiodąc konia. Po prawdzie to koń jego prowadził. Nie trzeba byłowielkiej spostrzegawczości, aby zauważyć, iż kowboj O’Neila był pijany.
Przybysz pozostawił konia w pobliżu naszych wierzchowców,
później długo grzebał w jukach siodła, na koniec — chwiejąc się na
wszystkie strony niby czubek świerku na wietrze — podszedł do ogniskaniosąc w obu rękach po jednej flaszce.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 214/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
214
— Fred! — wykrzyknął traper. — Gdzieżeś się tak urządził?Siadaj, siadaj natychmiast, bo runiesz w płomienie.
— Nic się nie bój, Peter. Wracam z poczęstunku, ale niezapomniałem o tobie. Mój stary tak mnie dziś gościł za to, żem się chwacko
sprawił w tej zakichanej „Alicji”...
Ten człowiek wyglądał obrzydliwie z czerwoną, pijacką gębą i
bełkotliwym głosem, jednak — niech mi będzie wybaczone — uznałem toza szczęśliwy wypadek. Któż odgadnie, co oznaczać miały te słowa, lecz
natychmiast skojarzyłem je ze znikaniem bydła. Może słusznie, możeniesłusznie. Ten nieostrożny pijak mógł stać się dla nas źródłembezcennych informacji.
— Nie gadaj tyle — zmitygował go Atkins. — Usiądź, powiadam,bo się zwalisz w ognisko.
Przybysz jeszcze przez kilkanaście sekund kołysał się, na koniec„klapnął” na najbliższą kłodę. Jednak butelki ustawił obok siebie z
zadziwiającą w takim stanie ostrożnością. Zdaje się, iż dopiero terazzauważył nas, bo wytrzeszczył oczy na mnie, na Karola, jakby ujrzał dwie
zjawy:
— Ooo... — zdziwił się. — Coś mi się widzi, że masz gości. Możeprzeszkadzam? — naburmuszył się. Gadał dalej bełkotliwie, w sposób,którego nie potrafię odtworzyć.
— Siedź cicho! — zgromił go traper. — Nigdzie cię nie puszczę, bochyba niedaleko zaszedłbyś. Pewnie piłeś na pusty żołądek?
Burton zaśmiał się rechotliwie:
— Zgadłeś. Wódka wówczas najlepiej smakuje, ale też głodnyjestem jak wilk. Co mi dasz, Peter?
— Cierpliwości, odpocznij krzynkę. Wiec to O’Neil tak cię napoił?
— Oho, pewnie! Żeby nie ja, nikt tak pięknie sprawy by nie
wyspekulował, ale to... tajemnica. Jednak tobie, Peter, zdradzę, przypadłeś
mi do serca...
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 215/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
215
W tym miejscu odbiło mu się obrzydliwie.
— Nie jestem ciekaw twoich tajemnic. Lepiej pogadaj z gośćmi z
dalekiego świata. — Z dalekiego świata — powtórzył pijak bezmyślnie, drgnął,
znowu wybałuszył na nas oczy.
— Wybaczcie — Atkins pochylił się nad nami — on nigdy dotądnie znajdował się w takim stanie. Mam nadzieję, że wkrótce zaśnie.
Burton musiał usłyszeć ostatnie słowo, bo natychmiastwybełkotał:
— Kto mówi o spaniu? Zabawimy się jeszcze. O, goście! —
przypomniał sobie. — Z dalekiego świata, to niby skąd?
Tak obcesowe pytanie było niegrzecznością, lecz odpowiedziałem
natychmiast bardzo łagodnym tonem, by nie drażnić opilca:
— Przyjechaliśmy ze Stanów Zjednoczonych.
— Jankesi! — wykrzyknął. — Twoi znajomi, Peter? Możeprzyjaciele? No to i moi... Napijmy się...
Sięgnął po jedną z dwu butelek.
— Odkorkuj, Peter, mnie ręka trochę drży — wybuchnął
śmiechem, niby z najlepszego dowcipu.
Atkins, ku memu oburzeniu, otworzył butelkę, a nawet przyniósł
trzy cynowe kubki.
— Nie odmówicie chyba? — zwrócił się do nas.
Wzdrygnąłem się, lecz w tym momencie Karol oparł się dłonią ome ramię i lekko uścisnął, a równocześnie rzekł:
— Napijmy się. Odrobinka whisky przed snem nikomu niezaszkodzi.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 216/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
216
Miałem więc nie tylko pić, lecz jeszcze być świadkiem upiciadobrze już mającego w czubie kowboja!
Wręczono mi prawie pełen kubek. Tak wyglądała w praktyce„odrobinka” Karola. Siedział obok mnie, bardzo z czegoś rad.
— Oszalałeś? — mruknąłem.
— Nie pij dużo — odszepnął, gdy Atkins, rozdawszy kubki,
poszedł zajrzeć do garnka.
— Za chwilę zagotuje się — oświadczył. — Macie jakieś naczynia?
Posiadaliśmy jedynie kubki. Któż bowiem w podróży gotuje zupę?
— Ot, kłopot — zafrasował się gospodarz. — W moim dobytku
znajdują się tylko dwie miseczki i łyżek zaledwie para.
Udałem się do naszych bagaży, za mną poczłapał Lewis i
przynieśliśmy własne kubki, nawet trzy, bo przewidujący Stone również sięw kubek zaopatrzył. Kubek, nawet najpojemniejszy, nie zastąpi talerza animiseczki, ale ponieważ i łyżek brakowało, piliśmy zupę. Przed tą potrawą
— na życzenie pijanego gościa — spełniliśmy toast na cześć gospodarza.Połknąłem jeden łyk i zaraz odstawiłem naczynie z alkoholem za siebie,
umyślnie tak niezgrabnie, żeby pokaźna reszta jego zawartości wsiąkła w
ziemię. Ten fakt zauważył jedynie Karol. Pokiwał głową z aprobatą i równieszybko odstawił swój kubek. Co się tyczy Stone’a — siedział od nas w
odległości kilku kroków — ani ja, ani Karol nie mieliśmy żadnych
możliwości skontrolowania jego konsumpcji. Trochę mnie to zaniepokoiło.Dodam jeszcze, że Fred Burton oświadczył, iż nie ma zamiaru z nikim
dzielić naczynia i wobec tego będzie pił prosto z... butelki. Tak więc porozlaniu nam hojnych porcji whisky zawładnął pokaźną pozostałością.Zdziwiła mnie obojętność Atkinsa na tak wyraźne dążenie jego znajomka do
upicia się, ale nie do nas należało ingerowanie w tę sprawę.
Rosołowi musiałem oddać pełną sprawiedliwość, był znakomity, a
mięso, które jedliśmy następnie (przy pomocy palców i myśliwskich noży),w niczym nie ustępowało zupie. Najprawdopodobniej obie te potrawy w
Milwaukee uznałbym za ledwie jadalne, lecz spróbuj, człowieku,
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 217/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
217
przegłodzić się przez kilkanaście godzin w drodze i nawdychać woni traw idrzew, a byle co wyda ci się wspaniałym przysmakiem! Cisza panowała, gdy
paraliśmy się z posiłkiem, lecz później Burton wydobył stojącą za jego
plecami drugą butelkę.
— Teraz — oświadczył — musimy wypić za zdrowie O’Neila. —
Tak, za jego zdrowie. Oby mu się udał cały plan!
— O jakim planie gadasz, Fred?
— Ano o tej... „Alicji”. O’Neil chce ją kupić.
— Już o tym mówiłeś — odparł Atkins.
— Może i mówiłem, ale rzecz w tym, iż teraz na pewno ją kupi.
— Nic mnie to nie obchodzi — mruknął traper zbierając brudnenaczynia.
— Ale mnie obchodzi! O’Neil obiecał, że jak stanie się właścicielem„Alicji”... — przerwał i spojrzał na nas błędnym wzrokiem.
Doszedł już do takiego stanu, iż poczynał tracić świadomośćmiejsca i czasu.
— Pijmy... — wybełkotał po chwili, kołysząc w dłoni butelkę. —
Odkorkuj, Peter.
— Ani mi się śni — burknął Atkins. — Upiłeś się. Zostaw to najutro.
Brzękając naczyniami ruszył w stronę chaty. Nie wszedł do jej
wnętrza, lecz zniknął za rogiem budowli. Zapewne t am znajdowało sięźródełko. Nasz gospodarz musiał już mieć nieźle „w czubie”. Zdradzał to
jego niezbyt pewny chód.
— Uważacie, że się upiłem? — zabełkotał Burton agresywnymtonem. — Fred Burton nigdy nie był pijany i... nie będzie. Może który z wasotworzy butelkę, co?
— Oczywiście — szybko odpowiedział Karol.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 218/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
218
Podniósł się z pnia, podszedł do pijaka i odkorkował flaszkę taksprawnie, jakby przez całe życie wykonywał pracę, barmana.
— Karolu — szepnąłem, gdy wrócił na swe miejsce — tenczłowiek już przeholował miarę. Patrz!
Burton przystawił szyjkę butelki do ust, przechylił głowę do tyłu itak ją trzymał z dobrą minutę. Na koniec odstawił naczynie i splunął prosto
w gorejące ognisko.
— Hej! — zawołał — Peter, gdzie się skryłeś?
Nie otrzymawszy odpowiedzi, zwrócił się do nas:
— To wy jest eście niby skąd?
— Ze Stanów Zjednoczonych — odparłem, siląc się na uprzejmość.
— Ale... ale... ja się pytam, skąd po drodze?
Nie wiedziałem, co na to rzec, przyznać się do pobytu w „Alicji”,
czy nie? Karol wyręczył mnie w odpowiedzi.
— Po drodze z „Alicji”, tam nocowaliśmy.
— U Caldwella? — bezsensownie zagadnął Burton.
— A u kogóż by innego?
— No to... no to, ja wam powiadam, że za rok będziecie gościć w
„Alicji” u O’Neila. Caldwell już ledwie dyszy, a jak straci resztę bydła...
Zdaje się, iż mu na sekundę wróciła odrobina przytomności, bo
przerwał i po małej chwili wymamrotał:
— Co też ja gadam? Nie zważajcie na to.
— Głupstwa gadasz! — zgromił go Atkins wróciwszy akurat zczystymi naczyniami. Stanął nad pijakiem. — Druga butelka... — stęknął, a
że Burton znowu sięgnął po szkło, wyrwał mu ją z ręki.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 219/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
219
— Dosyć tego — rozeźlił się. Sądziłem, że zabierze flaszkę dochaty, lecz on ją przechylił do ust i łyknąwszy sporo cisnął naczynie między
krzaki.
— Dosyć — powtórzył, ale jakoś bełkotliwie, a później odszedł ku
domostwu nieco chwiejnym krokiem.
Było dla mnie jasne, iż kolejna porcja alkoholu gwałtownie
naruszyła już i bez tego kiepską równowagę jego ciała. Taki widok mocnoumniejszył sympatię, jaką poczułem do tego człowieka.
— To obrzydliwe — szepnąłem Karolowi.
— To interesujące
— odszepnął i po chwili dodał: — Mamy go...
Jak on sobie wyobrażał to „mamy go”? Nie miałem po jęcia. Jedno
nie ulegało dla mnie wątpliwości: Burton (wraz ze swym pracodawcą) byłmocno zaangażowany w sprawę znikającego bydła. Kto wie, czy nie byłgłównym wykonawcą poleceń O’Neila? A poza tym ongiś pracował w
urzędzie pocztowym. Byłem pewien, że właśnie jako telegrafista. Ponieważ
świat wcale nie jest pełen telegrafistów, a tym bardziej północne bezludzieKanady, Burton musiał być jednym z dwu tajemniczych sygnalistówpamiętnej nocy. Jednak, rozmyślałem, nie mamy na to żadnego dowodu i
nawet najbardziej łatwowierny sędzia nie uzna tego oskarżenia za
oczywiste. A porucznik Mitchell?
Atkins znowu pojawił się przed nami. Siadł między Karolem aBurtonem, a spostrzegłszy, jak ten ostatni zwiesił głowę, zauważył:
— Czas ci, bratku, podrzemać trochę.
— Nie będę spał — zaprotestował pijak, lecz bardzo słabym
głosem. — Wracam na farmę.
— Nigdzie nie pojedziesz, aż jutro rankiem...
— Pojadę... jutro muszę coś załatwić... z tym... bydłem... —
wymruczał tak cicho, że ledwo go usłyszałem.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 220/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
220
Głowa na nowo opadła na piersi, ciało zakołysało i Burtonłagodnie osunął się między krzewy i trawy.
Drgnąłem, lecz Karol przeczuł mój odruch i położył mi dłoń naramieniu.
— Siedź! — rozkazał. — To tylko pijacka meta. Do jutra mu minie.
Późno już, czas nam spać — zwrócił się do Atkinsa.
— Prawda — bełkotliwie odparł gospodarz. — Chcecie nocowaćw chałupie, czy na dworze?
— Na dworze — odparł Karol.
Dostrzegłem, jak bardzo stara się zachować normalne ruchy isposób mówienia normalnego człowieka i jak ten wysiłek nie daje pełnegorezultatu.
— No to... dobranoc. A o tego pijaka nie troszczcie się, zresztą...nakryję go kocem.
Ruszył ku chałupie.
— Karolu — powiedziałem — mimo że ten obrzydliwy typ
przyznał się, nie powinniśmy zostawiać go w takiej sytuacji. Nabawi sięzapalenia płuc...
Karol zachichotał.
— Och, Janie, Janie — szepnął. — Nie zostawimy tutaj pacjenta
chorego na... alkohol. Pojedzie z nami pod czułą opieką lekarza!
— Co takiego?!
— Sza! Idzie tu Atkins, chyba z kołdrą. Dobrze, przyda się.
Nie była to kołdra, lecz gruby koc, którym traper usiłował otulić
śpiącego, bo Burton spał głębokim, pijackim snem. Stwierdziłem toosobiście, pomagając Atkinsowi okryć leżącego.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 221/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
221
— Ot tak, będzie dobrze... — pochwalił swe dzieło traper ciężkodźwigając się z kolan. — Rozkulbaczcie jego konia i wsuńcie mu siodło pod
głowę. Niezły to chłop w gruncie rzeczy...
Przyrzekłem, chociaż na ten temat miałem nieco inny pogląd.
Traper powiedział nam jeszcze raz „dobranoc” i zniknął w czarnymwnętrzu chaty.
— Dobrych snów — mruknął Karol. — Zapalimy fajki, co, Janie?
Zostało nam jeszcze nieco czasu, zanim nasz gościnny gospodarz uśnie nadobre. Później ruszymy w drogę.
— Dokąd?
— Oczywiście, do „Alicji”. Czeka nas niezbyt przyjemna podróż, bopo ciemku i z wielce kłopotliwym bagażem.
— Chcesz zabrać Burtona?
— Tak.
— Przecież to najzwyklejsze porwanie! Zastanów się.
— Może być zwykłe albo niezwykłe — odpowiedział — lecz nie
mamy innej drogi do ujawnienia prawdy. Jestem pewien, iż Mitchellzaakceptuje mój pomysł.
— Ale sąd! Przecież sprawa trafi do sądu. Porwanie człowieka tonie przelewki. Nie jesteśmy na Dzikim Zachodzie.
— Tylko na Dzikim Bezludziu — zaśmiał się. — Daj spokój, Janie.
Ryzyko biorę na siebie, a co się tyczy sądu... wygląda na to, że nie myzasiądziemy na ławie oskarżonych. Ten Burton jest pierwszym świadkiem
matactw O’Neila, to nitka do naszego kłębka tajemnic. Nie mogę jej puścić.
Nie sprzeciwiałem się dłużej. Zresztą nie była to stosowna pora. O
Burtonie sąd mój był identyczny z poglądem Karola, jednak sposób
załatwienia sprawy budził moje wątpliwości. Siedząc przy ognisku i kurzącfajkę na próżno szukałem innego rozwiązania tak kłopotliwej sytuacji.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 222/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
222
Podszedł Stone.
— Zabieramy go? — zaszeptał przenikliwie.
— Zabieramy — odparł zwięźle Karol.
— Ale frajda! — ucieszył się Lewis. — Jak go weźmiemy?
— Przywiązanego do własnego konia. Teraz siedź cicho i czekaj.
Stone umilkł, umilkła i przyroda, bo nawet wiatr przestał dąć wkonarach drzew i tylko delikatne trzaski dopalających się drew mąciłyciszę. Polana pogrążyła się w mroku, ani jedna gwiazda nie zabłysła na
niebie, a księżyc nie wyjrzał.
Czekała nas piekielnie trudna wędrówka poprzez bezdroże lasu, a
później prerii. To było pewne, resztę kryło nie-odgadnione jutro. Jak na
nasz postępek zareaguje porucznik Mitchell? Co powie Caldwell? Co
skłonny będzie wyjawić Burton, gdy wreszcie oprzytomnieje z pijackiego
snu?
Mnóstwo pytań — żadnej odpowiedzi.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 223/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
223
V I I I
T r o p y w i o d ą k u p r a w d z i e
To była najgorsza ze wszystkich mych podróży, chociażrównocześnie najkrótsza. Lecz nim ją rozpocząłem, wczesną nocą,
zatrudniono mnie jako „łapacza”. Cóż to znaczy?
W Kanadzie określenie takie nigdy nie było używane, lecz na
Dzikim Zachodzie Stanów Zjednoczonych cieszyło się przez dziesiątki lat
ujemną sławą. „Łapaczem” był każdy, kto, znęcony pieniężną nagrodą zaschwytanie, puszczał się tropami ściganego prawem przestępcy. Muszępodkreślić, iż nagroda była zawsze wypłacana — jak głosiły listy gończe —
za dostarczenie szeryfowi „żywego lub martwego” bandyty. „Łapacz” musiałbyć przygotowany na walkę, na wymianę strzałów, z której to walki nie
zawsze wychodził zwycięsko. Mimo że w swej niebezpiecznej akcji spełniałfunkcję obrońcy sprawiedliwości, nie cieszył się dobrą opinią wśródspokojnych farmerów. Ponieważ, choć postępował zgodnie z prawem,
czynił to niejako... poza tym prawem. Uważano powszechnie, iż motywem
postępowania „łapacza” jest chęć zysku, a nie walka z przestępczością.
Moja rola jednak nie była całkowicie w tym stylu. Nie brałem siłąprzestępcy, jako że był całkowicie niezdolny do oporu, lecz równocześnie
nie miałem za sobą żadnego poparcia prawa w formie chociażby listugończego. Ale nie liczyłem na żadną nagrodę! Zresztą w tej samej sytuacji
znajdował się Karol oraz Stone. Ten ostatni niczym się nie przejmował.
Gdy wypaliliśmy fajki w całkowitym milczeniu i tak głębokiejciszy, że w uszach dzwoniło, mój przyjaciel powstał z kłody, na której dotąd
siedział.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 224/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
224
— No, Janie — powiedział półgłosem — zabieramy się do roboty.Lewis, idź do chaty i sprawdź, czy nasz traper zasnął na dobre.
— Na pewno zasnął — odpowiedział Stone. — Jak szedł,widziałem, że jest nieźle wstawiony. Taki to długo na sen nie czeka.
Zrobił kilka kroków i nagle zawrócił.
— Jak długo mam tam sterczeć?
— Dopóki cię nie odwołamy — odpowiedział Karol.
— A gdyby się przebudził?
— To nam w niczym nie przeszkodzi, dopóki nie zapragnie wyjść
ze swej nory.
— Może zapragnąć...
— Mam do ciebie pełne zaufanie, Lewis. Musisz go w jakiś tamsposób zatrzymać z pół godzinki. Tylko bez żadnych środkównieodwracalnych! Zapamiętaj to sobie.
— To się wie!
Zaśmiał się cicho, ale ten śmiech nie zabrzmiał w mych uszachradośnie.
— Może ja pójdę pilnować trapera? — zaproponowałem.
— Nie, nie! Nie nadajesz się teraz na anioła stróża. To szczególny
wypadek. Idź już, Lewis. Ciebie, Janie, czeka inna robota, również bardzo
odpowiedzialna.
Na czym miała polegać, szybko się przekonałem. Po pierwsze: naosiodłaniu koni, lecz to fraszka. Po drugie: na przeniesieniu spitego jak bela
Burtona do miejsca, w którym stały nasze wierzchowce. Tego dokonałem
już przy pomocy Karola. Z kolei czekała nas najtrudniejsza do wykonania
praca: przywiązanie nieprzytomnego człowieka do siodła i końskiego karku
tak, aby nie spadł podczas jazdy. Trudna to sztuka. Początkowo mójprzyjaciel chciał po prostu prze rzucić Burtona przez siodło głową w dół, a
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 225/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
225
pod brzuchem końskim przesunąć rzemień, aby połączyć nim ręce z nogamileżącego. Zaprotestowałem.
— Czy zdajesz sobie sprawę, Karolu, do czego może pijakadoprowadzić wielogodzinny ucisk żołądka? Jakie ślady pozostaną po
naszym przejeździe?
— O, do licha! Mówisz jak sam najmądrzejszy lekarz i masz rację.
Musimy Burtona jakoś inaczej usadowić.
Dopieroż to była robota! Spociłem się przy niej jak przy
konkursowym rąbaniu drzewa. Burton był to kawał chłopa, a więc bardzo
ciężki, i całkowicie bezwładny. Leciał nam z rąk jak kamień. Gdy wreszciezostał osadzony na siodle, z nogami związanymi pod końskim brzuchem, zrękami podobnie związanymi pod końskim karkiem, wydało mi się, żeupłynęła już połowa nocy. Ku memu zdziwieniu i radości stwierdziłem,
spojrzawszy na zegarek, że koszmarne zajęcie zabrało nam zaledwietrzydzieści minut.
— Postój tu, Janie, i rozglądaj się na wszystkie strony. W razieczego alarmuj strzałem. Idę po Stone’a.
Gdy odszedł, zrobiło się nagle tak ciemno, iż sylwetki naszychzwierząt ledwo były widoczne, mimo że stałem od nich na odległość
rozwiniętych cugli. Równocześnie poczułem na twarzy i na dłoniach wilgoć,począł siąpić drobny deszczyk. Tylko tego brakowało!
Po kilku minutach usłyszałem przytłumiony odgłos kroków, leczże dobiegał od strony gorejącego jeszcze ogniska, nie zaniepokoił mnie. Po
chwili czerwona plama nagle znikła. To na pewno Karol, ostrożny iprzewidujący jak każdy traper, chlusnął wodą na źródło ognia. Wreszcie
raczej wyczułem, niż dostrzegłem, zbliżanie się moich towarzyszy.
— Co z Atkinsem? — zagadnąłem.
— Śpi jak suseł i pewne jest, że przed rankiem nie otworzy oczu
— odparł Karol. — A co tu?
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 226/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
226
— Nic. Któż by odważył się wałęsać podczas tak ohydnej nocy?Oby tylko nie zaczęło mocniej padać.
— To się okaże — odpowiedział. — No, Lewis, prowadź swegokonia pierwszy, byłeś już tu przedtem.
— Tak, proszę pana, lecz teraz jest ciemno jak w uchu nietoperza,tylko ja nie jestem nietoperzem.
— Weź oczy w ręce i ruszaj. Ja za tobą, a ty, Janie, zamykasz naszpochód.
W takim porządku poczęliśmy się wycofywać z polany. Konie
strzygły uszami potykając się o ukryte w gęstej trawie odziomki pni. Byćmoże krążył wokół jakiś drapieżnik leśny, najprawdopodobniej wilk, lecz o
tej porze roku zwierzęta te nie są napastliwe, nie lękałem się więc ani o nas,
ani o śpiącego w swej chałupie Atkinsa.
Gdy minęliśmy polanę, cały czas trzymając wierzchowce za uzdy
tuż przy pyskach, droga stała się mniej uciążliwa, chociaż ciemności na niejpanowały jeszcze głębsze. Była to jednak trasa ograniczona z obu stron
szpalerami drzew i krzewów o dość równym podłożu. Zabłądzić nie sposób.Jednak gdy przed paru godzinami przy dziennym świetle wędrowałem tąsteczką prawie godzinę, to obecnie przeszło dwie.
Podziwiałem Karola, że sobie tak świetnie radzi z obu końmi: tym,do k tórego przytroczyliśmy Burtona, i swoim własnym. Z powodu wąskości
przejścia mój przyjaciel własnego wierzchowca przywiązał do siodłazwierzęcia Burtona długim rzemieniem, lecz ten właśnie wierzchowiec
sprawiał nam najwięcej kłopotu: tupał, szarpał uzdą aż chrzęściły rzemienie, wyraźnie nie chciał iść i dopiero na głośne uspokajanie Karola
ruszał w dalszą drogę.
Deszczyk mżył nadal, gdy wreszcie wychynęliśmy z leśnejciaśniny. Przypuszczałem, że na otwartej przestrzeni widoczność poprawisię, ale gdzie tam!
— Zatrzymajmy się — polecił Karol. — Trzeba zmienić szyk
naszego marszu. Lewis, będziesz jechał nadal pierwszy, tylko żebyś się nam
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 227/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
227
nie urwał. Przyczepię ci Burtona, za koniem Burtona pojedzie doktor.
Uważaj, Janie, aby nasz pupilek nie spadł. Dopiero byłby kłopot. Ja jadę
ostatni. Jeszcze chwilkę. Muszę odsapnąć, spociłem się jak mysz. To było
trudne przejście.
Miał rację, mnie również koszula przylgnęła do pleców.Postaliśmy przez kilka minut mając przed sobą prerię, a za plecami las.
Gdyby nie wilgoć spadająca z nieba, chwila odpoczynku byłaby nawetprzyjemna. Szepnąłem coś na ten temat.
— Tak, oczywiście — mruknął Karol. — Jednak byłoby jeszczelepiej, gdyby mżawka przemieniła się w ulewę. Mam nadzieję, że to nastąpi.
— Tylko tego brakuje — burknąłem.
— Oczywiście, że tylko tego. Los się do nas uśmiechnął, więc
chyba nadal będzie łaskawy. Deszczyk zamaże nasze ślady, a poza tymprzeszkodzi w kolejnej kradzieży bydła, jeśli i jutro będzie padać.Pamiętasz, Janie, co bełkotał ten kowboj?
— Doskonale pamiętam. Gadał, że ma zrobić stampede.
— No właśnie, lecz skradzione bydło nie zniknie bez śladu,tropów będzie sporo na rozmokłej ziemi. Sądzę więc, iż w takiej sytuacjizrezygnują z uprowadzenia stada, a poza tym Burton jest w naszych rękach.
Teraz rozumiesz, dlaczego pragnę ulewy? Jedziemy!
Wskoczyliśmy na siodła. Pierwszy pokłusował Stone, ciągnąc na
lince zwierzę Burtona, wraz z jego nieprzytomnym właścicielem. Z koleiruszyłem ja, a za mną Karol. Deszcz siąpił bezlitośnie, ba, wydało mi się, że
nawet zgęstniał. Dzięki lasowi, który teraz mieliśmy po prawej ręce,zabłądzić było nie sposób, lecz w jakim stanie dobrniemy do „Alicji” i o
jakiej porze? Bo to był ważny problem: przed świtem, gdy jeszcze wszyscy
śpią, czy za dnia, na oczach zdumionych gapiów?
Dotarliśmy wreszcie do jeziorka, a wówczas lunął na nas deszcz
jak wodospad Niagary! W sekundę przemokłem od głowy po stopy. Ścianawody, bo tak to można nazwać, ograniczyła widoczność. Koń z Burtonem,
mimo że posuwał się przede mną na kilka zaledwie kroków, chwilami
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 228/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
228
znikał mi z oczu. Parokrotnie wydało mi się, iż nie ma na nim jeźdźca. Naszczęście było to jedynie złudzenie wywołane ciemnością i drżącymi falami
deszczu. Zaczął padać bez żadnych oznak burzy, a więc nie należało liczyć
na szybkie ustanie. To był jesienny deszcz mogący lać bez przerwy przezkilka dni. Ku mej rozpaczy, spełniło się życzenie Karola.
Szumiało dokoła i pluskało pod
kopytami naszych koni, gdy skręcaliśmy wstronę dalekiej „Alicji”. Z tej ulewy mógłwyniknąć dla nas dodatkowy kłopot:
przebudzenie się Burtona. Gdyby
oprzytomniał i począł wzywać pomocy, tomimo zawieruchy, ktoś, przedziwnym
zbiegiem okoliczności (a takie przedziwnezbiegi okoliczności trafiają się niekiedy),
mógłby usłyszeć jego wrzask i skoczyć na
pomoc. Ileżby z tego wynikło dla nastrudności?! Kierowany tą obawą zrównałem
się ze Stonem i kazałem przystanąć. Zaraz zrównał się z nami Karol.
— Co się stało?
Wyjaśniłem mu przyczynę. Przyznał mi rację. Zeskoczyłem zsiodła, podbiegłem do Burtona, by sprawdzić stan naszego więźnia. Spał,
nadal spał! Dawka pochłoniętego alkoholu nie została zrównoważona
działaniem kubłów wody, jakie lały mu się na głowę. Było to dziwne,przecież możliwe. Z czystej lekarskiej ostrożności zbadałem puls. Bił słabo,ale miarowo i wyraźnie.
— No, co tam, Janie? — zniecierpliwił się Karol. — Nie spłata namten Burton brzydkiego psikusa?
— Przez najbliższe dwie godziny na pewno nie, co się późniejmoże wydarzyć, nie potrafię przewidzieć. Obyśmy już byli w „Alicji”.
— I ja tego pragnę, ale sam widzisz... Lewis — zwrócił się do
Stone’a — może spróbujesz skrócić drogę jadąc przez prerię. Czy musimy
posuwać się stale skrajem lasu?
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 229/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
229
— Spróbować można, jednak bez pewności, że nie zabłądzimy.Zbyt mała widoczność:
— Niech to licho! Lepiej nie ryzykujmy. Naprzód!Poczłapaliśmy, na przemian pokłusowali i znowu stępa. Cóż to za
okropna noc! Po kilku godzinach ulewa znacznie zelżała, za to chwycił ziąb igdyby nie ciepło, jakie dawał mym nogom wierzchowiec, pewnie bym
zaczął szczękać zębami. Ulewa przeszła w mżawkę i coś niecoś powidniało.Wtedy Karol zrównał się ze mną.
— Zaczyna się przedświt. Musimy szybciej jechać.
Minął mnie i pogalopował do przodu. Zaraz odczułem skutkidecyzji Karola. Idący przede mną koń Burtona przyspieszył kroku. Po paru
sekundach już biegł wytężonym kłusem. Klepnąłem wierzchowca po zadzie.
Przyjemnie jest gnać przez otwartą, widną prerię, pod jasnym niebem i w
blasku słońca. Lecz spróbujcie tej sztuki w nocy, gdy otacza paskudnawilgoć i woda zalewa oczy! Spróbujcie ustrzec zwierzę przed runięciem na
rozkisłym gruncie, przy widoczności tak złej, iż pozwala widzieć zaledwiekoński zad lub plecy poprzednika! Nie, nie runąłem, lecz większa w tym
chyba zasługa rumaka niż moja.
Wszystkie ziemskie okropności mają tę cechę, iż się wreszcie
kończą, a szczęśliwy ten, kto radosnego końca doczeka. Jakże się ucieszyłemujrzawszy pierwsze, zamglone w mżawce, zabudowania „Alicji”. Deszcz
teraz bardzo nam pomógł. Psy nie zwęszyły nas i nie wybiegły na spotkanie.
Uniknęliśmy wrzaskliwego jazgotu i dotarli pod samą bramę ogrodu. Leczco dalej? Okropna noc dobiegała końca, ale wraz z nią nie kończyły się
nasze kłopoty.
— Lewis — cicho rozkazał Karol — zabierz konie, zaprowadź dostajni i rozkulbacz tak, aby nikt tego nie zauważył. Potrafisz?
— Zrobi się — odparł Stone głosem zadziwiająco rzeźwym jak natę porę dnia, przebytą drogę i deszcz. W duchu wyraziłem mu swe uznanie.
— Ty, Janie, pomóż dźwignąć tego pijaczynę.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 230/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
230
Stwierdziłem, że Burton odzyskał przytomność, choć niecałkowicie. Gdy go odwiązywaliśmy otworzył na chwilę oczy, lecz wzrok
miał całkowicie błędny tak, jakby patrzał, a nie widział. Gdy mu
rozsupłałem więzy, o mało nie runął na ziemię.
Karol podtrzymał go w ostatnim momencie. Jasne, iż w takiejsytuacji musieliśmy go przenieść. Dokąd? Karol, jak gdyby przeczuł me
pytanie, bo powiedział:
— Do naszego pokoju. Później obmyślimy mu inne zacisze. Lewis
pospiesz się i szybko wracaj. No, Janie!
Podjąłem się roli tragarza, Karol trzymał leżącego na mychplecach Burtona za nogi.
Zadziwiająco głęboki sen mieli lokatorzy „Alicji” — po raz drugi to
stwierdziłem, bo i tym razem nikogo nie zbudził odgłos stąpania. Coprawda staraliśmy się posuwać jak koty, lecz nie zawsze się to udawało.Dotarliśmy do celu bez przeszkód, Karol otworzył drzwi naszej sypialni,
przez które wkroczyłem ze swym żywym bagażem.
— Gdzie go położyć? — wychrypiałem, ciężko dysząc.
— Na podłodze.
— Na podłodze?
— Może pragniesz zmoczyć i zabrudzić pościel, to kładź go na
łóżku, byle nie na moim.
Uznałem, iż Burton nie zasługuje na taką ofiarę z mej strony i
ułożyłem go na parkiecie.
— Co teraz? — zagadnąłem.
— Jeśli nie czujesz się zbyt wilgotno, odpoczywaj. Ja ściągam z
siebie wszystkie łachy.
Poszedłem za przykładem Karola. Zaiste nie było mi ani sucho, ani
ciepło. Przez kilka minut biegaliśmy w skarpetkach po naszej komnacie
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 231/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
231
(aby się rozgrzać), zrzucając z siebie mokre jak nie wyżęte ścierkiposzczególne części garderoby. Wreszcie pozostaliśmy jedynie w koszulach,
nadal hasając wokół śpiącego Burtona, co na pewno musiało wyglądać na
obrazek z zakładu dla umysłowo chorych, w którym para wariatów tańczydokoła nieprzytomnego współtowarzysza niedoli.
— A teraz — rzekłem głęboko oddychając — przydałaby się
kropelka whisky.
Karol z wielką ochotą spełnił me żądanie.
— Co robimy z Burtonem? — zagadnąłem.
— Przecież nie może tak w nieskończoność spoczywać napodłodze. Jest zupełnie mokry. Rozbiorę go.
— A wiesz... to znakomity pomysł. Nawet gdy wytrzeźwieje, niebędzie mógł uciec. Ale ja go do łóżka nie przyjmę.
— Ani ja — zastrzegłem się.
— Chwileczkę... przecież Caldwell proponował nam dwa
oddzielne pokoje! Jeden z nich znajduje się tuż obok, sprawdzę, czy drzwi sąotwarte.
Wysunąłem się na korytarz cicho, jak duch. Tu jeszcze panowałynocne ciemności i nocna cisza. Omackiem trafiłem do najbliższych drzwi.
Nie były zamknięte. Wewnątrz pokoju znajdowało się łóżko, nawet
zaścielone. Tak więc dane nam było spełnić humanitarne obowiązki wobec
kowboja, co oznacza, iż przenieśliśmy go, rozebrali i ułożyli na łóżku.
Ubranie zostało zabrane, a Karol przekręcił klucz w drzwiach i wyjął go. Może się wydawać, iż taki sposób zabezpieczenia się przed
ucieczką więźnia był niedostateczny, wręcz śmieszny. Otóż nie! Burton goły,
jak praojciec Adam, nie mógł nigdzie uciec, przynajmniej podczas dnia, a i
nocą wątpię, czy odważyłby się maszerować trzydzieści mil do farmy
O’Neila całkowicie pozbawiony przyodziewku. A musiałby najpierwwyważyć drzwi czyniąc łomot, który zaalarmowałby wszystkich, bo skok z
piętra, przez okno, był zbyt ryzykowny.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 232/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
232
Istniało jednak pewne niebezpieczeństwo. Burton, otrzeźwiawszy,mógł wrzeszczeć i wzywać pomocy. Kowboj chyba miał w „Alicji”
wspólników, którzy donieśliby o wszystkim O’Neilowi. Lecz najpierw
musiałby się zorientować, dokąd trafił. I w jaki sposób?
Zakładałem, że prześpi z pół dnia nim na dobre odzyskaprzytomność, a później pocznie się głowić nad tym, gdzie się podziało jego
ubranie i gdzie się znajduje! Według moich kalkulacji, czasu było sporo.
Gdy wróciliśmy do sypialni i owinęli się kocami niby Indianie przy
ognisku (jakże wówczas tęskniłem za ogniem!), zjawił się Stone. Mokry izmęczony, bo przydźwigał wszystko, co było przytroczone do siodeł i
znajdowało się w jukach, a więc i w jukach Burtona. Jakże roztropnie
postąpił Lewis! Był zaiste nieocenionym pomocnikiem.
— Spójrzcie, panowie — powiedział rzucając manatki na podłogę.
— Co to jest, doktorze?
Podał mi średniej wielkości gruby niby-patyk, na którego końcu
osadzono... krowie kopyto!
— Popatrz, Karolu! — wykrzyknąłem.
Obejrzał, pokiwał głową, spojrzał na mnie i zauważył:
— Chyba obaj myślimy o tym samym.
— Oczywiście — odparłem szybko. — Co za odkrycie! Oto czym
robiono fałszywe ślady uciekającego stada...
— Które widzieliśmy na granicy moczarów — dokończył za mnie.
— Właśnie! Czy odkrycia przez nas tych śladów tak się wówczas
lękał Halley?
— Na pewno nie. Fałszywe ślady robiono przecież po to, aby je
ktoś zauważył, inaczej nie miałyby sensu.
— Wobec tego nadal nie pojmuję, co przeraziło Halleya?
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 233/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
233
— Uważam, że to się wkrótce wyjaśni. Nie zdziwiłbym się nawiadomość, iż tamtej nocy, niedaleko nas, koczował Burton ze swym
kopytem, a Halley przeląkł się, że możemy Burtona zaskoczyć przy
fabrykowaniu odcisków racic.
— To wygląda prawdopodobnie zgodziłem się. — Lecz twoje
tłumaczenie nie wyjaśnia powodu, dla którego Halley odmówił nocnej
warty i zaszył się w głębi wozu na całą noc.
— Nie wyjaśnia, Janie. Teraz jednak nie mamy czasu zastanawiać
się nad tą łamigłówką. Co tam jeszcze znalazłeś w jukach Burtona, Lewis?
— Nic ciekawego, jakąś rurkę drewnianą, pewnie na cybuch.
— Pokaż.
Była to rurka z trzciny, którą Karol z wielkim zainteresowaniemoglądał na wszystkie strony. Obejrzałem i ja. Zapewne Burton
przygotowywał sobie ustnik do fajki. Powiedziałem o tym.
— Ustnik do fajki? — ironicznie powtórzył Karol. — Co za
szczęście, że tego rodzaju „ustników” nie używali i nie używają nasi
czerwoni bracia w północnej Ameryce. Wiecie, co to jest? To cicha śmierćznana wśród Indian Brazylii na setki lat przed wynalezieniem palnej broni.
Znana i obecnie. Kolec z twardego drzewa, nasycony szybko działającą
trucizną, wkłada się do takiej rurki i po prostu wydmuchuje w kierunku
wroga.
Lewis aż pobladł z wrażenia.
— Kogo chciał Burton zabić? — wyjąkał. — Ależ nikogo. Ten przyrząd bardzo pomaga w wywoływaniu
stampede. Nie stosuje się żadnej trucizny, a jedynie igły kolczastych
krzewów przystosowane do średnicy rurki. Wystarczy dmuchnąć z pewnejodległości na odpoczywające krowy. Po tak bolesnym ukłuciu popłoch wstadzie murowany. Lewis, czemu się nie przebrałeś, ociekasz wodą.
— Spieszyłem się, proszę pana.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 234/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
234
— No to teraz szybko wracaj do swej sypialni i zabieraj suchąodzież. Przebierzesz się tutaj, żeby nie zwracać niczyjej uwagi. W wypadku
gdyby cię kto napotkał, mów, że zrezygnowaliśmy z polowania na skutek
złej pogody. Ruszaj!
Stone odszedł. Siedliśmy w kucki na swych łóżkach, otuleniderkami. Zbierało mi się na sen, lecz w takich okolicznościach nie wolno
było nawet na chwilę zmrużyć oczu.
— Co dalej, Karolu? — zapytałem.
— Poczekamy, aż powróci Stone, a później poślemy go, by obudził
Caldwella. Należy sprowadzić porucznika, i to jak najszybciej. Chociaż czasumoim zdaniem jest sporo. Atkins pewnie już wstał, lecz nie ujrzawszy aninas, ani Burtona przypuszcza, iż przepłoszył nas deszcz i że udaliśmy się nafarmę O’Neila. Nie pójdzie tam z przyczyny tej paskudnej pogody, zresztą,
po co? Uważam, że O’Neil, jeśli istotnie polecił Burtonowi zorganizowanie
stampede (a na to wygląda), sądzi, że jego podwładny zajmuje sięprzygotowaniem do tego przedsięwzięcia swych pomocników, Burton napewno nie działa w pojedynkę. W takiej sytuacji O’Neil nie będzie wzywał
Burtona do siebie, a jeśli nawet wezwie, rozpocznie się szukanina i tobardzo długa. Nikomu przecież nie przyjdzie do głowy, że kowboj znajduje
się wśród nas. Na poszukiwaniach na pewno minie dzień, może nawet dwalub trzy. Co za szczęście, że deszcz nadal pada. Przecież mogliby
zorganizować stampede nawet bez pomocy Burtona, chociaż taką
możliwość uważam za mało prawdopodobną. No, gdzież jest Stone? Na
samą myśl, że musiałbym włożyć na siebie mokre łachy, robi mi się
podwójnie zimno. A tobie, Janie? Jaka szkoda, że nie możemy rozpalić
ogniska. Jednak nocleg pod dachem ma i swe złe strony.
Przytaknąłem i wyraziłem żal z powodu nie zabrania zapasowych
ubrań, jednak nigdy tego nie czyniliśmy.
Wreszcie Lewis ujawnił się. Dźwigał pod pachą spore zawiniątko.Na polecenie Karola przebrał się pospiesznie i z zadowoloną miną siadł na
krześle. Jednak nie na długo.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 235/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
235
— Mimo wszystko — zauważył Karol — musimy zbudzićCaldwella. Któraż to godzina, Janie?
— Dochodzi piąta — odparłem spojrzawszy na zegarek izdziwiłem się. Za oknami bowiem ciągle jeszcze panował półmrok.
Dzień zapowiadał się późny i ponury wśród monotonnego
odgłosu wody spadającej z dachu.
— Lewis, wiesz, gdzie śpi Caldwell?
Zapytany skinął głową.
— No to idź natychmiast, obudź go i sprowadź tu. Powiedz mu, żemusimy z nim porozmawiać, że siedzimy tu uwięzieni z braku ubrań.Przydałyby się nam dwie suche pary spodni i dwa komplety bielizny. Tylko
bez nadmiernego alarmu, Lewis. Lepiej, aby o wszystkim dowiedział sięjedynie Caldwell, nikt więcej.
Stone znowu odszedł, a my nadal tkwiliśmy na łóżkach, okutani wkoce.
— Okropny ranek — ziewnąłem.
— Nie narzekaj. Taki ranek uchronił nas od sporej awantury.
— Myślisz o stampede?
— Oczywiście.
— Hm..! — chrząknąłem — uważasz, że deszcz przeszkodził
uprowadzeniu stada?
— Uważam... — przerwał i spojrzał na mnie badawczo.
— O co ci chodzi, Janie?
— Nic takiego, mogę się przecież mylić. Po prostu przyszło mi dogłowy, że chociaż na rozmiękłej ziemi bydło zostawia bardzo wyraźny ślad,to... z drugiej strony, ulewny deszcz szybko te ślady zatrze. Wydaje mi się, że
deszcz wcale nie przeszkadza stampede, lecz je ułatwia. Nie przerywaj! —
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 236/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
236
powiedziałem, widząc jego otwarte usta. — Gotów jestem się założyć, żewszystkie tutejsze wypadki znikania krów wydarzyły się właśnie podczas
deszczu lub na chwilę przed jego spadnięciem. W tym świetle my dwaj
jesteśmy greenhorny, jakich dotąd nikt nie oglądał.
Zerwał się z łóżka jak igłą dźgnięty i skoczył na podłogę bosyminogami.
— Ubieraj się. Musimy lecieć do Caldwella, niech ściągnie ludzi.Może jeszcze nie jest za późno.
Z obrzydzeniem począłem wciągać na siebie mokrą odzież, na
szczęście w tym momencie zastukano do drzwi, które na moje energiczne„proszę” otworzyły się bezszelestnie, a za nimi ukazał się nasz gospodarzoraz Stone. Zaiste Caldwell zasługiwał na uznanie za swą prawie
błyskawiczną szybkość.
— Czuję, że stało się coś bardzo ważnego — powiedziałzdyszanym głosem — więc jestem...
Streściłem mu jak najwięcej wypadki wczorajszego wieczoru i
nocy. Gdy skończyłem, Karol nie dał Caldwellowi dojść do słowa.
— Musi pan natychmiast udać się do stada i zabrać z sobąnajpewniejszych ludzi. Może już rozpoczęło się stampede, ale dognamy tych
drabów. Tobie, Janie, powierzam pieczę nad Burtonem. Stone będzie namtowarzyszył. Czy ma pan jakąś suchą odzież?
I tym razem Caldwell okazał się znakomitym wykonawcą poleceń.
— Lewis, podaj ubrania. Mam nadzieję, że będą pasować. Ależmieliście okropną noc!
— Mniejsza z tym — mruknął mój przyjaciel prawie wyrywając
Stone'owi pojedyncze części bielizny i garderoby.
— Idziemy! Janie, uważaj na Burtona.
Wyszli pospiesznie. Zacząłem się odziewać, lecz nie w tak
wariackim tempie, jak Karol. Zabrawszy fajkę i kapciuch z tytoniem
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 237/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
237
pospieszyłem do sąsiedniego pokoju. Cichutko włożyłem klucz w otwór,delikatnie przekręciłem. Wystarczył jeden rzut oka, aby stwierdzić, że
Burton, przykryty kocami, nadal śpi. Siadłem na stojącym w pobliżu fotelu.
Zapaliłem fajkę i utonąłem w rozmyślaniach nie spuszczając wzroku z łóżkai jego lokatora.
Czy Karol z Caldwellem zdążą na czas, by zapobiec nowej ucieczce
stada? Czy nie dojdzie do strzelaniny? Czy O’Neil, zaniepokojony rozwojemwypadków, przybędzie do „Alicji”?
Za oknem poczynało powoli rozjaśniać się, lecz strugi wodyściekające po szybie nie zapowiadały ani pogody, ani słońca.
Monotonnie mijały minuty. Nagle łóżko zaskrzypiało.Dostrzegłem, jak Burton obrócił się na wznak, a nawet otworzył oczy.Czyżbym pomylił się w ocenie jego trzeźwości? Jednak nie. W następnej
chwili począł monotonnie chrapać.
Ile czasu tak przesiedziałem pilnując więźnia? Ponad dwie
godziny, a te dwie godziny wydały mi się wiecznością. Usłyszałem czyjeśkroki na korytarzu, później — wrzawę i śmiech dzieci, wreszcie wołanie
pani Alicji. Byłem znużony, głodny i coraz bardziej senny. Jakże więc
ucieszyły mnie odgłosy paru stuknięć. Przekręciłem klucz w zamku. To byli
Karol i Stone. Po ich minach poznałem, że nasza sprawa przedstawia się
pomyślnie.
— On jeszcze śpi — szepnąłem.
— Nie było stampede?
— Nie było — odszepnął mój przyjaciel. — Lecz wyobraź sobie, żeledwie dobudziliśmy się wartowników.
— A to ładna warta! — wykrzyknąłem. — Popili się, czy co?
— Opowiem później. Lewis zostanie tutaj, już jadł śniadanie, a na
nas czeka pięknie zastawiony stół.
Istotnie czekał, lecz nie w jadami, jak sądziłem, a w naszym
gościnnym pokoju.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 238/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
238
— To mój pomysł — wyjaśnił Karol — by móc pilnować Burtona.
— Więc co z tym stampede? — zagadnąłem napełniając szklankę
kawą. — Nie było popłochu w stadzie, chociaż wszystko do tego
przygotowano.
— Co to znaczy?
— Podejrzewam, a raczej jestem pewien, że posiłek kowbojów
zaprawiony został jakimś środkiem nasennym. Oto jeszcze jedna przyczyna,z powodu której dotąd nie znaleziono porywaczy.
— Nie rozumiem.
— Och, to bardzo proste. Kowboje pilnujący stada, gdywykrywano kolejne kradzieże, nie byli skłonni przyznać się do tego, że spali
zamiast czuwać. Nikt z nich nie podejrzewał, że nie niedbalstwo byłoprzyczyną ich snu, lecz narkotyk. Nie ujawniali więc tego faktu, co
oczywiście ujemnie zaważyło na odkryciu prawdy. Jeśli do tego dodać inny
fakt, o którym nie wiedzieliśmy, że przepędu dokonywano podczas deszczu
lub też przed jego spadnięciem, rzecz urastała do miary cudu, bowiem wcudowny sposób znikały tropy pędzonych krów. Czy nie tak?
— Oczywiście. A Caldwell potwierdził nasze podejrzenie?
— Pytałem go o to. Nie pamięta, jaka była pogoda przy pierwszych
kradzieżach, lecz po ostatniej poszukiwania prowadzono tuż po ulewnejburzy. Jestem przekonany, że tak działo się w każdym wypadku. Twój
domysł, Janie, okazał się prawdziwy w każdym calu i doskonale tłumaczybrak wszelkich śladów.
— A ten kij z kopytem? W jakim celu znaczono sztuczne tropy?
— Aby jeszcze bardziej zagmatwać sprawę. Na przykład wmówićw Caldwella, iż krowy po prostu utonęły w bagnie.
— Przecież nie utonęły? Gdzież więc się znajdują?
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 239/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
239
— Zbyt wiele ode mnie wymagasz, Janie. Nie jestem jasno widzem.
Ale ponieważ bydła nie sprzedano nikomu ani nie powiększyło ono stad
O’Neila, przypuszczam, że nieszczęsną rogaciznę zapędzono nad jakiś
stromy jar i że kości tych krów do tej pory spoczywają na dnie jaru. Jednaknie pojmuję, dlaczego do tego celu nie użyto właśnie bagna?
— Twoje domysły są chyba trafne, Karolu. A czemu nie
wykorzystano bagna?
— Sądzę, że jakiś stromy jar znajduje się w pobliżu, a do bagien
wiedzie dłuższa droga. Sądzę również, iż krowy zapadłszy się wprzybrzeżne, z zasady płytkie bajoro odmówiłyby posuwania się dalej.
Natomiast rozpędzone stado, trafiwszy na przepaść, nie mogło nagle
zatrzymać się. Może znajdziesz lepsze wytłumaczenie, bo ja nie.
Odpowiedziałem, iż jego wywód jest logiczny i trafia mi do
przekonania.
Resztę naszej porannej uczty zakończyliśmy szybko, nasłuchując,
czy z pokoju zajętego przez Burtona nie dobiegają jakieś alarmująceodgłosy. Lecz w sąsiedztwie panowała cisza i tylko z zewnątrz dochodziłyurywane poszczekiwania psów i żałosny poryk bydła. Wróciliśmy do
Stone’a. Burton nadal chrapał. Karol wyprowadził nas na korytarz:
— Idźcie się przespać ze dwie godzinki, oczywiście w ubraniach,nie wiadomo, co może się przydarzyć. Lewis, możesz się położyć na moimłóżku. Gdyby zjawił się Caldwell, dajcie mi znać.
I tak nas odprawił, a później usłyszałem klucz przekręcany w
zamku drzwi sąsiedniego pokoju.
Przyznam, iż z radością skorzystałem z propozycji Karola. Stonechyba również. Jak długo trwał mój sen?
Energiczne pukanie do drzwi wyrwało mnie ze świata marzeń inicości. Siadłem, spojrzałem na zegarek. Dochodziło południe. Jednym
skokiem znalazłem się przy drzwiach. Za nimi stał Caldwell.
— Proszę, niech pan wejdzie.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 240/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
240
— Pan Gordon wyszedł?
— Jest obok, pilnuje tego kowboja. Zaraz go sprowadzę.
Wyszedłem na korytarz i wywołałem przyjaciela.
— Zjawił się Caldwell, idź do niego, ja tu posiedzę.
— Coś nowego? — zapytał zaniepokojony.
— Nie wiem.
— No to pilnuj Burtona. Gdyby się obudził, zabawiaj go rozmową.
W razie czego, wal pięścią w ścianę.
Odszedł.
Skrupulatnie przekręciłem klucz w zamku i zająłem ciepłe jeszczemiejsce w fotelu.
Znowu począł mijać monotonnie czas.
Wreszcie zaskrzypiało łóżko. Spojrzałem: śpiący
otworzył oczy. Wpatrywał się w sufit, na koniec
stęknął i usiadł. Chyba dopiero wówczas mnie zauważył. Gapił się przez dobrą minutę.
— Kto ty jesteś? — zagadnął ochrypłymgłosem.
— O rany! Ależ mnie łeb boli.
Odrzucił koce i spostrzegł, że jest
całkowicie nagi. Szybko się nakrył.
— Gdzie moje ubranie?
— Było tak mokre, że musieliśmy je zdjąć — odpowiedziałem. —
Dzięki temu nie przeziębiłeś się i nie kichasz.
— Gdzie ja jestem?! — wykrzyknął zdumiony. — Czy to pan O’Neil
ciebie przysłał?
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 241/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
241
— Nie, nie O’Neil. Po prostu z własnej ochoty czuwam nad twym
zdrowiem.
Nie dosłyszał ironii w mym głosie. — Nic nie rozumiem — mruknął i nagle chwycił się za głowę. —
Któraż to godzina?
— Dobrze po pierwszej — odparłem.
— Jej! Widać zaspałem. Muszę iść do O’Neila. Nie wiesz, czy się coś
nie wydarzyło?
— Nic się nie wydarzyło. Nie było popłochu w stadzie.Ten człowiek wcale mnie nie poznawał, więc postanowiłem nieco
z nim pożartować i pociągnąć za język.
— Nie... było... popłochu — wyjąkał. — Teraz to mi gospodarz da
szkołę! Skąd wiesz? I kto ty jesteś? Ja już ciebie musiałem widzieć, ale niepamiętam kiedy. Daj mi ubranie.
— Jest zupełnie mokre.
— Diabła tam, mokre czy suche —
zdenerwował się. — Muszę iść do O’Neila.No rusz się! — wrzasnął.
Począł rozglądać się po pokoju,zapewne sądząc, iż wypatrzy swą odzież.
— Gdzie ja jestem, u licha?!
— U ludzi, którzy zadbali o twoje
zdrowie — odpowiedziałem spokojnie. —
Gdyby nie oni, leżałbyś do tej pory na
deszczu i w błocie.
— To Atkins ciebie przysłał? Już przypominam sobie. Byłem u
Atkinsa, a tam gościło jeszcze jakichś dwu greenhornów, ale więcej nic niepamiętam. Musiałem tęgo zalać pałę.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 242/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
242
— Prawda — przytaknąłem. — Byłeś nieprzytomny i nieruchliwyjak kamień.
— Męczy mnie pragnienie, przynieś trochę wody. Prawdopodobnie chciał się mnie pozbyć chociaż na chwilę. W mej
bowiem obecności krępował się wyskoczyć z łóżka.
— Wodę dostaniesz nieco później, a nawet cośkolwiek dozjedzenia.
— Dlaczego później i... gdzie ja jestem?
— To ty zmajstrowałeś kopyto na kiju? — odpowiedziałempytaniem na pytanie.
Zerknął na mnie podejrzliwie.
— Jakie kopyto? O niczym nie wiem.
— Nawet o tym, że wiozłeś je w jukach siodła?
Wybałuszył na mnie oczy.
— Kto ci pozwolił zaglądać do moich juków? Jeżeli coś zginęło...
— Daj spokój, Burton — przerwałem mu w połowie zdania. —
Wszystko się wydało.
Był blady po tej pijackiej nocy, ale teraz pobladł jeszcze bardziej.
— Co to znaczy? — zachrypiał.
— To znaczy, iż to ty robiłeś mylne ślady uciekającego bydła, żebrałeś udział w porywaniu stad Caldwella, że miałeś tu wspólników, amiędzy nimi Bena Halleya. Jesteście starzy znajomi — zaryzykowałem. —
Czy poznaliście się podczas pracy na poczcie?
Zrobił się prawie siny.
— Gdzie ja jestem? — powtórzył raz jeszcze stare pytanie. —
Jakim prawem więzisz mnie tutaj? Żadnego Halleya nie znam!
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 243/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
243
Był prawie gotów wyskoczyć z łóżka, więc podniosłem się z fotela.
— Kłamiesz, Burton — powiedziałem spokojnie. — Nie wrzeszcz,
bo to ci nic nie pomoże. Lepiej zastanów się nad swą sytuacją, ona prowadziprosto za więzienne kratki. Kradzież bydła to nie przelewki i tylko szczerym
przyznaniem się do winy możesz poprawić swe położenie.
Popatrzył na mnie.
— Jeśli jesteś policjantem, niczego mi nie dowiedziesz, jeśli nie,tym gorzej dla ciebie, bo nie masz prawa trzymać mnie tutaj i
przesłuchiwać. Poskarżę się O’Neilowi.
Był pewny siebie, czy tylko nadrabiał tupetem? Raczej to drugie.
— Kim jestem — odpowiedziałem — dowiesz się później. OdO’Neila nie spodziewaj się pomocy, on sam będzie jej potrzebował, a pozatym musi być wściekły, bo zawaliłeś całą sprawę. Być może całą winą
obciąży ciebie i wówczas ruszysz do Reginy pod dobrą eskortą.
— Do Reginy? — wzruszył ramionami, lecz jego twarz wyrażała
przestrach.
— Tak, do Reginy, by stanąć przed sądem.
— Za co mam stanąć przed sądem?
— Już ci mówiłem: za okradanie Caldwella.
— Nic więcej nie powiem — mruknął.
Otulił się kocem i udał, że śpi. Przypuszczam, że czuł się fatalnie
po wczorajszym pijaństwie, a poza tym chciał przemyśleć sprawę. Czy go„skruszyłem” w dostatecznej mierze, miała ujawnić najbliższa przyszłość.Opadłem z powrotem na fotel i tkwiłem w nim do chwili, w której delikatnie
zastukano do drzwi. To Stone przyszedł mnie zwolnić z dyżuru. Powiedział,
że „pan Gordon i gospodarz” znajdują się obok. Istotnie zastałem ich wnaszym pokoju.
— Jak tam Burton? Obudził się? — zapytał Karol.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 244/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
244
— Owszem, obudził i udaje niewiniątko, lecz chyba z corazmniejszą pewnością siebie.
Tu powtórzyłem dokładnie przebieg mej rozmowy z kowbojem. — A więc nawet odgraża się. No, no! Tupetu mu nie brak. Musisz
wiedzieć, Janie, iż wysłaliśmy do Reginy gońca z pismem dla Mitchella, wktórym pan Caldwell prosi o natychmiastowe przybycie. Dopisałem, że
sprawa kradzieży bydła zbliża się ku rozwiązaniu.
— Czy to pewny człowiek ten goniec?
Karol wzruszył ramionami.
— Któż może wiedzieć? Pan Caldwell ręczy za niego, a ja jedyniesprzeciwiłem się obarczaniu taką misją Halleya.
— Wasza nieufność do tego kowboja doprawdy nie ma
uzasadnienia — wtrącił się gospodarz.
— Jak to! — wykrzyknąłem. — A jego zachowanie się?
— Wciąż pan myśli, doktorze, o tamtej nocy przy bagnach?Istotnie tkwi w tym coś dziwnego, lecz przecież nie wiemy, jaki to ma
związek z porywaniem moich stad. Moim zdaniem żaden.
— Mam ja na tę sprawę swój pogląd, bardzo odmienny od
pańskiego — tu Karol spojrzał na niego przenikliwie. — Jednak
powstrzymam się chwilowo od jego ujawnienia, brakuje mi pewnych
szczegółów.
— Bardzo to zagmatwane — westchnął gospodarz.
— Ostrożność nie zaszkodzi — stwierdziłem. — A co się tyczyMitchella, jeśli wszystko dobrze pójdzie, zjawi się tu nie wcześniej niż zatrzy dni. Prawda?
— Tak sądzę — wyznał Caldwell.
— Więc jak do tego czasu damy sobie radę z Burtonem?
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 245/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
245
— Nie wyolbrzymiaj trudności, Janie. Nagi kowboj nigdzie się stądnie ruszy, a odzieży mu nie zwrócimy. Najlepszy to sposób zapobieżenia
próbom ucieczki.
— Oczywiście, oczywiście, jednak nie to miałem na myśli.
Wkroczyliśmy w uprawnienia policji, rzecz pachnie skandalem. Czy ty tego
nie pojmujesz?
— Doskonale. Jeśli jednak zwolnimy Burtona, sprawa będziewyglądała jeszcze gorzej, przyznamy się bowiem do błędu. Burton gotów
nas oskarżyć, iż po pijanemu (przecież piliśmy z nim!) dokonaliśmyzamachu na jego wolność. A poza tym w takim wypadku nasze śledztwo
wróci do punktu zerowego. Nie ma odwrotu, Janie, musimy brnąć dalej.
— Okropne to ryzyko. Jeśli bowiem Burton ma tu wspólników ijeśli narobi wrzasku na całą „Alicję”, O’Neil w ciągu paru godzin dowie się o
wszystkim, a w ciągu kilku następnych przybędzie i to z liczną asystą. Czyzamierzasz Karolu prowadzić wojnę z O’Neilem?
— Jest to jedyna rzecz, której się obawiam — zauważył Caldwell.— Z O’Neilem żyliśmy dotąd zgodnie i po sąsiedzku...
— Tak zgodnie — przerwał mu Karol — że on powoli okradałpana. Wynika to jasno z tego, co nam w pijackiej szczerości wyznał Burton.
— Burton wszystko odwoła, dlatego przychylam się do sugestiidoktora.
— Dobrze, lecz w takim wypadku proszę więcej na mnie nie liczyć— ostro zareagował mój przyjaciel.
— Ależ, Karolu!
— To jest moja ostateczna decyzja, nie widzę bowiem żadnych
możliwości odkrycia sprawców kradzieży bydła, gdy jedyny jak dotądświadek i uczestnik przestępstwa znajdzie się na wolności.
Zaniemówiłem, Caldwell wytrzeszczył na nas oczy. Uczyniło się
nieprzyjemnie cicho.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 246/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
246
— Może jednak... — szepnąłem półgłosem.
Karol machnął ręką.
— Nie próbuj mnie przekonywać, Janie. Nie ustąpię.
Caldwell głośno westchnął.
— Cofam swe zastrzeżenia. Bez waszej pomocy byłbymcałkowicie bezradny.
— Cieszy mnie pańska decyzja. Zresztą ryzyko jest bardzo małe.Burton nie ucieknie, a O’Neil nie zjawi się tu przed przybyciem Mitchella.
Idę o zakład, iż porucznik zaakceptuje moje poczynania. A teraz, skoro jużrozstrzygnęliśmy sprawę, zastanówmy się nad nową zagadką: głębokimsnem kowbojów pilnujących stada. Powinieneś wiedzieć, Janie, bo o tym
jeszcze nie wiesz, że dziwny sen ogarnął jedynie strażników bydła. Tylkooni skarżyli się po przebudzeniu na bóle głowy i silne osłabienie. Natomiast
całej reszcie nic się nie przydarzyło.
— Kto ma dostęp do kuchni? — zapytałem.
— Praktycznie każdy — odparł Caldwell. — Nie mogę ludziomzakazać zaglądania do garnków, zaraz poczęliby podejrzewać, iż gotujemy
im lichą lub nieświeżą strawę.
— Innymi słowy, każdy mógł wrzucić lub wlać do potraw
usypiający środek.
— Nie myli się pan, doktorze.
— No tak, lecz czemu nie zatruli się wszyscy?
— Łatwo to wytłumaczyć. Ludzie strażujący w nocy jedzą posiłeknieco wcześniej od pozostałych. Chodzi o to, by jeszcze przed zapadnięciemzmroku mogli objąć wartę.
— Rozumiem — odparłem. — Oznacza to, iż nie wrzucono, ani niewlano trucizny do garnków, lecz do napełnionych już talerzy. W jaki sposób
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 247/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
247
nie zwróciło to niczyjej uwagi? Chyba najłatwiej mógł to uczynić pańskikucharz. Caldwell bezradnie rozłożył ręce.
— No tak — skwitowałem jego gest. — Tyle wiemy, że... nic niewiemy.
— Poza tym, co mówił Burton. Czy w takiej sytuacji masz jeszcze,Janie, jakieś skrupuły?
— I tak źle, i tak niedobrze, lecz ponieważ pan Caldwell zgodził sięna twe propozycje, a jest to przede wszystkim jego sprawa, ustępuję,
chociaż nadal gnębi mnie wątpliwość.
— Ale z ciebie uparty człowiek! Niech będzie i tak. Wkrótce sięokaże, czyje na wierzchu.
— Podziwiam twą pewność, Karolu. Co do mnie, marzę oprzyjeździe porucznika. Wtedy nasze postępowanie przybierze chociaż
pozory legalności. A do tego czasu... No cóż, musimy bacznie pilnować
Burtona. Taki jest mój pogląd.
— Wreszcie — mruknął zabawnie. — Skoro już tyle uzgodniliśmy,
trzeba pomyśleć o kolejnym działaniu. Nie wolno nam siedzieć zzałożonymi rękami i czekać na Mitchella. Pan — zwrócił się do gospodarza— niech zarządzi, aby nikt z pańskich ludzi nie opuszczał farmy. Przede
wszystkim radzę zatrudnić Halleya przy jakiejś żmudnej robocie.Najbardziej mi zależy, aby on właśnie nie oddalał się z „Alicji”. Jeśli bowiem
w nocy lub o świcie miano zorganizować stampede (według słów Burtona),a do tego nie doszło z powodu nieobecności Burtona, jego wspólnicy zostali
zdezorientowani i czekają nowych poleceń. Kto wie, czy nie będą próbować nawiązania kontaktu z Burtonem, szukając go oczywiście na farmie O’Neila.
Proszę, aż do przyjazdu Mitchella, zwracać baczną uwagę na pracowników.
— O Halleya może pan być spokojny. Będę go miał na oku. Lecz cosię tyczy innych, trudna to sprawa. Jak upilnować tylu ludzi?
— Dać im jakieś zajęcie dodatkowe, na przykład dokonaćprzeglądu krów, koni lub w ogóle jakiegokolwiek dobytku. Myślę, Janie, iż
powinieneś towarzyszyć panu. Kręćcie się obaj między ludźmi pod byle
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 248/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
248
jakim pozorem. Niech czują się obserwowani. Spróbujcie wreszcie zbadać,ale w bardzo delikatny sposób, czy dotarła do nich wiadomość o Burtonie.
Mam nadzieję, że nie. No ruszajcie. Ja tymczasem pogadam z naszym
więźniem, może wynik mej rozmowy będzie lepszy od twojego, Janie.
Udałem się z Caldwellem na obchód. Szczęściem deszcz ustał, choćzerwał się bardzo chłodny wiatr. Nie warto opisywać przebiegu wędrówki.
Zauważę jedynie, iż Caldwell postępował bardzo sprytnie. Bowiem przykażdej napotkanej grupce swych pracowników zapytywał o tych, którzy nieznajdowali się w pobliżu, kazał ich szukać, a gdy się odnajdywali, wydawał
różne polecenia dotyczące gospodarskich prac, wymagających szybkiego
wykonania. W ten sposób doszło i do Halleya, któremu gospodarz rozkazałzająć się zbadaniem stanu jakiejś bryczki oraz wymianą kół. Halley, jak
zwykle, był niesłychanie grzeczny, we wszystkim potakiwał Caldwellowi.
Jednak przy oględzinach wzmiankowanej bryczki, gdy gospodarz odwrócił
się, by zbadać resory pojazdu, na mgnienie oka dostrzegłem na twarzy
Halleya strach, bliźniaczo podobny do tego, jaki okazywał podczas naszegonoclegu na bagnach. Gdy Caldwell wyprostował się, twarz kowboja znowuzajaśniała niczym nie zmąconym spokojem i radością.
Czego przeraził się Halley? Przecież nie resorów?
Nieco później odwiedziliśmy stajnie i obory, w których trzymanojedynie dojne krowy. Caldwell wszędzie objawiał niezwykłą energię
zapędzając do roboty wszystkich, którzy akurat nie mieli żadnego zajęcia.
Tak to trwało prawie do piątej godziny i przyznam, iż dobrze rozbolałymnie nogi od tej niek ończącej się wędrówki.
— No — stwierdził gospodarz, gdy wreszcie skierowaliśmy się kucentralnemu budynkowi „Alicji” — pan Gordon powinien być zadowolony.Nie brakuje żadnego z mych ludzi.
— A w nocy? — zapytałem.
Rozłożył ręce bezradnym gestem.
— Przecież nie mogę ich pozamykać. Zresztą... jestem przekonany,że dotąd żaden z nich nie wie o Burtonie.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 249/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
249
— To nie jest pewne. Wysłał pan człowieka z listem do Reginy. Napewno wielu pytało go, dokąd jedzie i po co. Dla nie wtajemniczonych rzecz
nie ma znaczenia, ale wspólnicy Burtona mogą coś podejrzewać i głowić się
nad tym, co list zawiera. Na złodzieju czapka gore, proszę pana. A takiHalley! Na pewno wie o wysłaniu gońca.
— Oczywiście, że wie. Przecież jest nadzorcą moich kowbojów.
— Niestety — westchnąłem.
Roześmiał się.
— Proszę mi przedstawić, doktorze, chociaż jeden dowód
nieuczciwości Bena, a natychmiast zwolnię go z pracy.
Zamilkłem. Dowodów mi brakło, istniały tylko podejrzenia.Wróciliśmy do gościnnego pokoju spotykając po drodze panią Alicję. Niewidziałem jej od dwu dni.
— Co nowego? — zagadnęła pozornie spokojnym głosem, jednakwyczułem w nim zaniepokojenie.
— Wszystko w porządku, moja droga — zapewnił ją małżonek.
— Mówisz tak, aby mnie nie straszyć. A co pan o tym sądzi,doktorze? Obecność tego Burtona wręcz mnie przeraża. Co powie O’Neil?
Uspokoiłem ją, jak mogłem najlepiej. Czy uwierzyła mej udanejbeztrosce? Nie wiem i nigdy się nie dowiem. Tu dodam, iż z panią Alicjąspotykałem się przeważnie tylko przy posiłkach. Była zawsze bardzo zajęta,
zresztą i ja nie miałem czasu na pogawędki. Nie po to tu przybyliśmy, nie na
zabawę ani na przyjemny odpoczynek. I chyba dobrze, że tak właśnie
ułożyły się stosunki z rodziną gospodarza, więcej pozostawało nam czasuna wykonanie zadania, jak iego podjęliśmy się.
W gościnnym pokoju siedział Stone.
— Pan Gordon rozmawia z Burtonem — poinformował, okropnieziewając. — Prosił, aby mu nie przeszkadzać.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 250/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
250
Caldwell postał chwilę i odszedł, obiecując przysłać obiad dlanaszej trójki.
— Dla czwórki — poprawiłem go. — Względy humanitarnenakazują nakarmić naszego więźnia.
— To słuszne — zgodził się.
W niecałe pół godziny później gruba Murzynka przyniosła obficiezastawioną tacę. Ciekawe, czy wiedziała o powodzie zmuszającym nas doobiadowania oddzielnie? Chyba była zdziwiona, że trzech zdrowych
mężczyzn (zakładając, iż o czwartym wieść do kuchni nie dotarła) jada
oddzielnie. Może doszła do wniosku, że nie zasługujemy na zasiadanie przyjednym stole z gospodynią i gospodarzem.
Posłałem Stone’a po Karola. Zjawił się jedynie ten ostatni.
— Co słychać w więzieniu? — zażartowałem.
Poklepał mnie po plecach.
— Mięknie — oświadczył. — Z kamienia przemienił się już w
sosnowe drewno, gdy stanie się gąbką, wycisnę z niego całą prawdę.
— Ho, ho! Oby twe czarodziejskie przemiany doprowadziły nas dosensownego zakończenia.
Uśmiechnął się i począł z półmiska nakładać na jeden z talerzyolbrzymie płaty mięsa, stos ziemniaków i krojonej w kostkę marchwi.
— Widzę, że apetyt ci dopisuje — zauważyłem z pewnym
zaniepokojeniem, widząc jak pustoszeją półmiski.
— To nie dla mnie, dla naszego niewolnika. Zgodnie z akcjązmiękczania go.
— Słusznie, lecz go nie przekarmiaj. To niezbyt zdrowo dlaczłowieka pozbawionego możności ruchu.
— Burton na pewno innego jest zdania. Przecież on od wczoraj nicnie jadł!
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 251/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
251
Poszedł i szybko powrócił, już bez talerza.
— Je, aż mu się uszy trzęsą i rozmawia ze Stone’em. Dość
przyjacielsko.
— Pewnie pragnie go skaptować. Oby tylko Lewis nie wygadał sięz czymś niepotrzebnie.
— Przestrzegałem go. No, Janie, dalej do roboty!
Zaatakowaliśmy półmiski.
— Co ci powiedział?
— I dużo, i mało równocześnie, lecz jestem pewien, że to dopieropoczątek.
— Przyznał się?
— Zbyt wiele wymagasz. On się przyznał tylko do znajomości zHalleyem, ale powiada, że teraz rzadko się widują. Po trzeźwemu to wielkispryciarz, Janie, a równocześnie paskudny człowiek.
— Na pewno paskudny — zgodziłem się.
— Myślisz o aferze znikających krów, ale ja nie z niej wyciągnąłemtaki wniosek, lecz z tego, iż Burton, niby mimo woli, poczyna
obsmarowywać Halleya, a przecież to są wspólnicy!
— Cóż takiego mówi?!
— Przede wszystkim ujawnił fakt, że obaj pracowali w tym
samym urzędzie pocztowym. Na pewno nie zgadniesz, w którym!
— Ależ, Karolu, w samej Kanadzie jest chyba kilkadziesiąt tysięcytakich urzędów, nie mówiąc już o Stanach! Jakże mógłbym odgadnąć?!
— No to przygotuj się na niespodziankę. Chodzi bowiem o urządpocztowo-telegraficzny w... — zrobił pauzę — Batoche!
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 252/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
252
— Co takiego?! — nie mogłem ukryć zdumienia. — To miasteczko,
które przez kilka miesięcy było główną kwaterą Riela i stolicą
zbuntowanych Metysów.
— Tak, tak!
— Hm... zgadzałoby się z tym, co mówił o Halleyu Caldwell.Pamiętasz?
— Że przybył do „Alicji” z grupą uciekinierów podczas trwaniarebelii i bardzo Caldwellowi pomagał.
— Otóż to. Lecz z tego wynika, iż Halley uciekł od rebeliantów, nic
go więc nie obciąża. Dlatego nie mogę zrozumieć, czemu ukrywał fakt swejpracy na poczcie?
— Zagadnąłem o to Burtona. Ale on twierdzi, iż sprawa niewygląda dla Halleya pomyślnie. Jakoby przystąpił do rebelii, a nawet brał
udział w rabowaniu magazynów hudsońskiej kompanii.
— To może być zwykły paszkwil. Halley wygląda na typowego
kowboja z Teksasu, a nie na poczt owego urzędnika. Jestem pewien, że
dawniej pracował na jakimś ranczo, na dalekim południu Stanów. Przecież
Caldwell ceni go jako kowboja!
— Jedno drugiemu wcale nie zaprzecza. Może przed osiedleniemsię w Batoche, zajmował się przepędami bydła? Dlaczego rzucił tę pracę,
nigdy się nie dowiemy, lecz nie jest to dla nas ważne.
— Jeśli istotnie tak było, to mamy obu naszych telegrafistów.
Ciekawe, który z nich tak cię urządził pamiętnej nocy?
— Dojdziemy i do tego.
— Jednak — zauważyłem — w sumie wyznanie Burtona niewiele
nam daje. Jeśli nawet Halley rabował magazyny w Batoche, cóż to mawspólnego z kradzieżą bydła? I gdyby chociaż kradł krowy dla siebie, ale onjedynie niszczył majątek Caldwella po to, aby farma mogła przejść w ręce
O’Neila.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 253/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
253
— Cóż ma wspólnego? Ano to, iż Halley nie jest człowiekiemuczciwym, że dla zysku podejmie się każdej działalności.
— Dla zysku. Jakiż z tego ma zysk?
— Jestem pewien, iż O’Neil opłaca go i to nieźle, tak samo zresztąjak Burtona. Być może obu im obiecał specjalne wynagrodzenie, wówczasgdy „Alicja” stanie się jego posiadłością.
— Co do Burtona zgadzam się. Ostatecznie jest podwładnymO’Neila. a ten nie będzie go karał nawet w wypadku nieudania się planu,
chociażby dlatego, że Burton może stać się niebezpiecznym świadkiem. Ale
Halley? Co go skłoniło do działania na niekorzyść własnego pracodawcy ido ryzyka utraty dobrej posady?
— Hm... może istnieje jeszcze inna przyczyna, na przykład...
szantaż!
— O, właśnie! — krzyknąłem.
— Wolno przypuszczać, iż Burton szukając wspólników na terenie
„Alicji” natknął się na starego znajomka i począł mu grozić ujawnieniem
prawdy o jego postępowaniu w Batoche. Gdyby bowiem Caldwell
dowiedział się o wszystkim, natychmiast zwolniłby Halleya z pracy...
Pamiętaj, że Halley jako poczciarz był urzędnikiem państwowym i dopuścił
się na swoim stanowisku poważnego przestępstwa.
— To wydaje mi się bardziej prawdopodobne. Halley w tym
świetle jest skończonym łajdakiem, jednak współczuję mu, że dostał się wręce jeszcze gorszego łajdaka, na jakiego wygląda Burton.
— Ech, obaj warci siebie. No, ale muszę już iść na dalszy ciąginteresującej pogawędki.
— Jeszcze chwilę, Karolu — zatrzymałem go. — Czy Burton wie,
gdzie się znajduje?
— Pytał mnie o to, lecz nie uzyskał informacji. Uważam, iż tak jest
dla nas lepiej. Z tego właśnie powodu odradziłem Caldwellowi odwiedzenie
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 254/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
254
więźnia. Caldwell go zna i odwrotnie. Burton był w „Alicji” parokrotnie,
przywożąc listy od O’Neila, a na pewno sporo razy potajemnie.
— Nie sądzisz, że to dziwne, iż do tej pory nie zorientował się wmiejscu swego pobytu? Czyżby był z niego taki tępak, czy też po prostu
udaje? Przecież na dziesiątki mil nie istnieje obok farmy O’Neila żadna innapoza „Alicją”.
— Coś w tym jest, Janie. Przypuszczam, że Burton nie grzeszyrozumem.
— Sam go nazwałeś spryciarzem.
— Lecz spryt a rozum to nie to samo.
Poszedł i odesłał Stone’a z pustym talerzem.
— Siadaj i jedz — rozkazałem.
Nie czekał na powtórną zachętę. Jadł, a ja zapaliłem fajkę.Ogarnęła mnie nuda przymusowego odpoczynku. Ano cóż! We trójkę
odgrywaliśmy rolę straży więziennej, której nie wolno opuszczać wartowni.
Jak długo jeszcze ma trwać taki stan?
Późnym wieczorem, gdy za oknami zawisła noc, Karol powrócił z„przesłuchania”. Widziałem, jak jest zmęczony, więc tylko zapytałem:
— Może ja pójdę wartować?
— Nie trzeba. Burton jest spokojny i łagodny jak baranek. Teraz
już wie, że ucieczka jedynie przysporzyłaby mu kłopotów.
— Nam również — wtrąciłem.
— Prawda, ale on zdaje się nie bardzo jest zorientowany w tejsprawie. Wystarczy po prostu zamknąć go na klucz. Dziękuję ci, Stone.
Możesz wracać do siebie. Jutro po śniadaniu odwiedź nas.
Lewisowi nie bardzo uśmiechała się perspektywa powrotu do
codziennych zajęć, bo na dźwięk pierwszych słów Karola spochmurniał, arozweselił się dopiero przy ostatnich.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 255/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
255
— Tylko pamiętaj — dodał mój przyjaciel — nikomu ani słowa otym, co się tu dzieje, zwłaszcza Halleyowi. Najwyżej możesz powiedzieć, że
pan Caldwell zatrudnił cię przy obsłudze greenhornów, to znaczy nas.
Oczywiście o Burtonie nic nie wiesz. Dobranoc!
— Dobranoc panom!
Odszedł.
— Uff — stęknął Karol — wolałbym drzewa rąbać niż codziennieprowadzić tak długie rozmowy. Nie nadaję się ani na policjanta, ani na
sędziego.
Nic na to nie rzekłem, chociaż ciekawość aż mnie „rozsadzała”. W
milczeniu podałem przyjacielowi woreczek z tytoniem, a on z niego
natychmiast skorzystał. Paliliśmy w milczeniu. Ciemność gęstniała z każdą
chwilą, aż wreszcie zdecydowałem się zapalić lampę. Karol odłożył fajkę,przeciągnął się.
— No, Janie, zbliżamy się do końca wielkimi krokami.
— Czas na to — stwierdziłem z radością. — Pozostał nam już
tylko tydzień i rychło patrzeć, jak pierwszy szron zetnie ziemię. Porawracać.
Uśmiechnął się.
— Tak ci pilno?
— Nie tyle mnie, co moim pacjentom. Nie chcę, aby odnieśli
wrażenie, że opuściłem ich na zawsze.
— Twe pragnienia wkrótce się spełnią. Wyobraź sobie, że Burton
przyznał się do brania udziału w porywaniu stada.
Aż podskoczyłem na krześle.
— To cud prawdziwy! Jakżeś go do tego skłonił?
— Proste. Zapewnieniem, iż jego postępek będzie potraktowanyłagodniej, niż na to zasługuje. Obiecałem to w imieniu własnym i Caldwella.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 256/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
256
— Co takiego?! Jak ty sobie wyobrażasz? Caldwell mazrezygnować z ukarania złodzieja? A Mitchell? Nie uzna twej obietnicy.
— Nie gorączkuj się, Janie. Sprawę ostatecznie rozstrzygnie sąd, anie Mitchell, a wiadomo, iż przestępca przyznający się do winy zawsze
traktowany jest łagodniej. Zresztą nie chodzi przecież o całkowitedarowanie kary, lecz o jej mniejszy wymiar. Na koniec, w naszej sytuacji nie
znalazłem innego wyjścia.
— Przedziwne wyjście — stwierdziłem zgryźliwie, lecz już niecouspokojony.
— Może i przedziwne, lecz często praktykowane w takichwypadkach. I tym razem uzasadnione. Zastanów się chwilę. Do tej poryk ierowaliśmy się jedynie podejrzeniami, a na ich podstawie żaden sąd nieuznałby winy podejrzanych, jeśli w ogóle doszłoby do procesu. Mitchell
również znalazłby się w kłopocie prowadząc tak skomplikowane śledztwo.Pamiętaj, Janie, że głównym inicjatorem kradzieży jest O’Neil, a co mieliśmy
dotąd przeciw niemu, poza pijackim bełkotem Burtona? Przecież nic!Przypominam ci, że sam wyraziłeś wątpliwość, czy gadanina człowieka
spitego jak bela może zostać poważnie potraktowana przez policję? Jeśliwięc Mitchell nie chwyci za rękę głównego złodzieja, musi rozporządzać
wiarygodnymi zeznaniami świadków, a ja mu tych świadków dostarczę. Tosukces, Janie, którego powinieneś mi pogratulować, a nie pokazywać marsa
na czole. Taka to wdzięczność?
Nie potrafiłem powstrzymać się od śmiechu.
— Chyba kpisz ze mnie, Karolu? Za co mam ci być wdzięczny u
licha?!
— Chociażby za to, iż skracam czas naszego pobytu tutaj Czy tonie warte uznania?
— Zgoda — przyznałem rozbawiony. — Jednak łagodniejszepotraktowanie łobuza, za cenę krótszego pobytu w „Alicji”, to zła transakcja.
— Niestety, klamka zapadła. Obietnicy cofnąć nie mogę i nie chcę.
Moje słowo obowiązuje nawet wobec takich typów jak Burton. A przecież
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 257/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
257
nie o niego przede wszystkim w tej sprawie chodzi. Burton był tylkowykonawcą poleceń szefa. Jest winien, lecz nie jest najbardziej winien.
W duchu przyznałem sporo racji Karolowi, jednak nieodpowiadała mi jego metoda postępowania.
— I cóż ci jeszcze ten kowboj wyjawił?
— Pokrótce da się to tak ująć: O’Neil skaptował sobie Burtona,
najpewniej przy pomocy pieniędzy, o czym zresztą sam Burton mówibardzo wykrętnie. Twierdzi, iż grożono mu wypowiedzeniem pracy.
Mniejsza z tym. Tak czy siak O’Neil zdołał skłonić do organizowania niby
przypadkowych stampede. Dodam, iż pierwszy w tym roku popłoch w stadzie był całkowicie naturalny. Silna, wiosenna burza z piorunamirozdzieliła stado na kilka części, które w panicznym popłochu rozbiegły siępo prerii. Jedną z grup przypadkowo napotkał Burton. Zachęcony
poprzednio przez swego pracodawcę wykorzystał szansę. Popędził oszalałez przerażenia krowy prosto przed siebie, aż napotkał stromy jar. I taki oto
wypadek zapoczątkował serię udanych porwań bydła. Wtedy ulewnydeszcz zatarł ślady.
— A gdzież jest ten jar?
— Burton twierdzi, iż przecina równinę i nic nie zapowiada jegoistnienia, nawet z bliskiej odległości. Dlatego nie natrafiliśmy na tęrozpadlinę, nie odkrył jej Mitchell. Po tak pięknym początku tej aferynastąpiła dłuższa przerwa. Burton twierdzi, że opanowały go wyrzuty
sumienia.
— Przypuśćmy — mruknąłem sceptycznie. — Przypuśćmy — uśmiechnął się Karol. — Chociaż nie jest to
wykluczone. Jednak uważam, że przerwa była spowodowana ryzykiem. Co
innego bowiem skierować pęd już galopujących zwierząt w odpowiednimkierunku, a co innego sztucznie wywołać stampede w pogodny dzień, czy w
pogodną noc, i to pod obserwacją pilnujących stada kowbojów.
— Oczywiście — przytaknąłem.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 258/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
258
— W takim wypadku ryzyko było wielokrotnie większe. Lecztrzeba trafu, iż Burton przyjechawszy z listem O’Neila do Caldwella (treść
tego listu nie gra żadnego znaczenia) rozpoznał w nadzorcy kowbojów
„Alicji” swego znajomka z Batoche. Przypuszczam, iż w porozumieniu zO’Neilem, zaszantażował go groźbą ujawnienia przeszłości.
— Lecz to tylko twój domysł, Karolu.
— Oczywiście. Burton sprawę przedstawia zupełnie inaczej.Twierdzi, że wciągnięcie do współpracy Halleya wynikło z narzekań tego
ostatniego na warunki życia w „Alicji”, że stało się to na wyraźny rozkazO’Neila, który obiecał Halleyowi zatrudnienie go u siebie w najbliższym
czasie. Z kolei został ustalony cały plan dalszej akcji. Burton bardzo sięrozgadał na ten temat i opowiedział mnóstwo szczegółów. Szkoda, żeś gonie mógł widzieć, z jakim zapałem relacjonował pomysł. Jakby na chwilę
uleciało mu z pamięci, iż w ten sposób sam siebie obciąża. Tu muszę ci,Janie, przypomnieć, że to ty pierwszy wyraziłeś przypuszczenie o
organizowaniu stampede podczas deszczu albo też na krótki czas przed
jego spadnięciem.
— A więc miałem rację?
— Całkowitą. Burton potwierdził twój domysł. Dodał, iż dla tegocelu bardzo pomocny był barometr znajdujący się w mieszkaniu O’Neila. A
po co porywano i niszczono bydło, odgadliśmy obaj bezbłędnie. Tak to więc
wygląda.
— I co dalej, Karolu?
— Dalej? Zajmę się, a raczej obaj zajmiemy się Halleyem. Uważam,iż lepiej będzie, aby Caldwell dopiero później przyłączył się do naszej akcji.Halley wobec dwu obcych ludzi, których uważa za greenhornów, będziebardziej szczery niż wobec własnego pracodawcy.
— To wcale nie takie pewne. Naiwnym greenhornom można pleśćkoszałki-opałki.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 259/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
259
— Wówczas postawimy go oko w oko z Burtonem. Interesującabędzie to rozmowa. Przewiduję, iż w ostatecznym wyniku wszystko zwróci
się przeciw O’Neilowi.
— Ciekawe, jak się zachowa wobec oskarżeń?
— Najpierw wszystkiemu zaprzeczy, a z kolei będzie st arał siędogadać z Caldwellem, zrzucając z siebie odpowiedzialność na Burtona i
Halleya.
— Uważasz, że przekona naszego gospodarza?
— Kto wie, kto wie? Jestem pewien, iż Caldwellowi wcale nie
zależy na pogorszeniu stosunków z O’Neilem i jeśli uzyska zapłatę zastracone krowy, nie będzie nalegał na oddanie sprawy do sądu.
— Innymi słowy główny przestępca ma gładko wymknąć się, acały ciężar winy spadnie na Halleya i Burtona. Oburzające!
— Podzielam twój domysł, Janie, ale mam nadzieję nie dopuścićdo tak skandalicznego zakończenia sprawy. Możesz być pewien, że Mitchell
poprze nasz pogląd. Przecież to nie jest jakiś spór o pieniądze, nie sprawa
cywilna, lecz karna, w której o oskarżeniu nie decyduje poszkodowany. Inna
rzecz, iż stanowisko Caldwella może wpłynąć na zła godzenie wyroku. Na to
nie mamy żadnego wpływu. Jednak wyrok skazujący, chociażby najbardziej
łagodny, bardzo zaważy na sytuacji O’Neila. Wieść o nim szybko rozejdziesię, mimo że to takie bezludne ziemie. A w konsekwencji, kto wie, może
zmusić O’Neila do opuszczenia tych stron na zawsze.
— Sprzeda farmę?
— Najprawdopodobniej.
— Nie powiem, że twoja wizja, Karolu, napełnia mnie zachwytem.
Żywię nadzieję, iż Caldwell nie okaże się aż tak dobroduszny, jak to
przewidujesz. Jego oburzenie, gdy do wiedział się o tamtym nocnym
napadzie, było na pewno szczere.
— Wierzę, lecz w tym napadzie O’Neil nie maczał palców. To była
prywatna inicjatywa. Czyja? Oczywiście pomocników O’Neila. Których?
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 260/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
260
Najprawdopodobniej Burtona i Halleya. Dwu naszych „sygnalistów”. Lecz
jak im tego dowieść?
— Wyprą się wszystkiego. — To pewne. Chyba że zdołamy ich skłócić. Jeśli poczną oskarżać
się wzajemnie, być może prawda wypłynie na światło dzienne.
— Być może — stwierdziłem pesymistycznie.
Rozmawialiśmy jeszcze chwilę na ten temat i doszli do zgodnego
wniosku, iż należy jak najszybciej przesłuchać Halleya. Lecz przedtem rzeczmusiała być uzgodniona z naszym gospodarzem. Dopiero pod wieczór
udało się nam odbyć rozmowę z Caldwellem. Wyraził zgodę, leczzauważyłem, iż czynił to niechętnie. Widać ciągle jeszcze ufał nadzorcykowbojów.
Rozmowę z Halleyem odbyliśmy następnego dnia.
Nie wiem, jak ją określić: pogawędką, badaniem czyprzesłuchaniem. Na polecenie Caldwella Halley stawił się w naszym pokoju
późnym rankiem. Stone'owi zleciliśmy tymczasem pieczę nad Burtonem, a
Caldwell, zgodnie z naszą sugestią, nie wziął udziału w spotkaniu.
Halley zjawił się punktualnie o oznaczonej godzinie, pełen
ugrzecznienia i uśmiechów. Może sądził, iż wezwano go w sprawie jakiejśnowej wyprawy myśliwskiej? A może swymi uśmiechami maskował
niepokój?
Nie przytoczę dokładnie przebiegu rozmowy, jaką od początku do
końca kierował Karol. Zajęłoby to zbyt wiele miejsca przez nieistotne lubmało istotne dla sprawy szczegóły.
Mój przyjaciel bardzo energicznie, chociaż moim zdaniem zbytostro, przystąpił do dzieła. Bez żadnego wstępu zagadnął” Halleya, czemu
ukrywał swój poprzedni zawód. Zapytany nie stracił, jak to się określa,
głowy. Zdaje się, iż nie zorientował się jeszcze, do czego Karol zmierza.
Odrzekł, iż niczego nie ukrywał, że Caldwell przecież wie, iż był kowbojem.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 261/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
261
Przy którymś, jak twierdził, przepędzie stad z Teksasu do Abilenezrezygnował z ciężkiej i licho płatnej pracy i powędrował na północ, do
Kanady, w poszukiwaniu zatrudnienia. Lecz i tu nie wiodło mu się lepiej, aż
wreszcie rewolta Riela przygnała go na ziemię „Alicji”, w której pozostał.
Istotnie zarobki kowbojów, o tym świetnie wiedzieliśmy, byłyliche i raczej jedynie chęć przeżycia wielkiej przygody, niż szansa
wzbogacenia się, skłaniała ich do angażowania się przy przepędzaniu stad.Darmowe wyżywienie i suma kilkudziesięciu dolarów miesięcznie (bo
przepęd trwał do trzech miesięcy) mogły zadowolić tylko młodzieniaszka
poszukującego życiowej rozrywki w długotrwałej, dalekiej i pełnej
niebezpieczeństw wędrówce poprzez pustkowia prerii. Tak więc Halley napewno mówił prawdę, lecz nie całą. To, że był kowbojem na teksaskich
równinach, odgadliśmy już dawno. Po sposobie bycia, po sposobie
wyrażania się.
— Czy przed przybyciem do „Alicji” pracowałeś jako urzędnikpocztowy?
Zmieszał się, ale jeszcze nie stracił rezonu. Pewnym siebie tonem
oświadczył, iż rzeczywiście przez pewien czas pracował na poczcie. Niewspomniał o tym Caldwellowi uważając, iż taka informacja może mu
utrudnić uzyskanie pracy. Wolał uchodzić za kowboja i tylko kowboja, co
zresztą jest zgodne z prawdą.
— Jesteś telegrafistą — stwierdził mój przyjaciel.
Zaprzeczył, lecz gdy Karol powołał się na oświadczenie Burtona,
poszarzał na twarzy.
— Co Burton może o mnie wiedzieć?! — wykrzyknął histerycznie.
— Znamy się zbyt krótko.
— Wystarczająco długo, Halley, aby można stwierdzić, iż obajpełniliście funkcję telegrafistów w urzędzie pocztowym w Batoche. Przecieżstamtąd uciekłeś podczas rebelii Riela. Nie ma w tym nic złego, natomiast
paskudna sprawa, która cię obciąża, to udział w porywaniu krów Caldwella.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 262/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
262
Czemu zgodziłeś się na odegranie tak paskudnej roli wobec człowieka, uktórego przecież nie jest ci źle i który darzy cię specjalnym zaufaniem?
Począł się trząść jak galareta (przypominając stan. w jakimznajdował się podczas naszego noclegu przy bagnach) i w tym przerażeniu
wyznał nam wszystko, a raczej prawie wszystko.
Motywem przestępczego działania Halleya był strach, nie ulegało
to dla mnie wątpliwości. Mimo iż nie potrafił, czy raczej nie chciał, odkryćprzed nami przyczyny tego strachu. Nie przyznawał się do udziału w rebelii,
ani do rabunku magazynów w Batoche. Twierdził, że Burton groził muujawnieniem kłamliwych faktów, które chociaż niezgodne z prawdą napewno spowodowałyby utratę dobrze płatnego zajęcia.
— Bałem się — przyznał — lecz byłem bezsilny. Nierozporządzałem żadnymi dowodami przemawiającymi za moją
niewinnością. Burton to drań! — zakończył ocierając rzęsisty pot z czoła.
— Należało wszystko szczerze wyznać Caldwellowi —
zauważyłem.
— Byłem głupi! — wykrzyknął. — Dałem się szantażować, to całamoja wina.
— Tak uważasz? Jesteś bardzo pewny siebie, Halley. A powiedz
nam, co to była za historia z trójką nowo przyjętych kowbojów?
Znowu pobladł, na pewno do tej pory nie przypuszczał, iż wiemy o
sprawie.
— To był drugi szantaż. Oni zwąchali pismo nosem i poczęli migrozić ujawnieniem prawdy przed gospodarzem. Za milczenie żądalizapłaty. Poradziłem się Burtona. Za jego namową zaproponowałem
Caldwellowi zwolnienie z pracy tych przybyszów.
— Jaki podałeś powód?
— Po prostu krnąbrność. To była prawda, proszę pana, i pan
Caldwell nic na tym nie stracił. Oni poczęli lekceważyć moje polecenia. To
mogło źle wpływać na wykonywanie obowiązków przez innych. W taki
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 263/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
263
właśnie sposób przedstawiłem sprawę gospodarzowi i uznał mojeargumenty.
— I nie bałeś się?
— Bałem się — stwierdził płaczliwie. — Zaczęli się odgrażać, żeopowiedzą gospodarzowi, dlaczego krowy giną. Wtedy postanowiłemwszystko wyznać.
— Ale nie wyznałeś — zauważył Karol.
— Nie. Oni nie spełnili swej pogróżki. Dlaczego? Wówczas jeszczenie wiedziałem. Po kilku dniach Burton powiedział mi, że udali się do
O’Neila żądając pieniędzy za zachowanie tajemnicy. Lecz ich po prostu
zwymyślał i odprawił z kwitkiem.
— Był pewny siebie — mruknąłem.
— To prawda, proszę pana.
— I nie wrócili do „Alicji”?
— Nie. Może ich zwiodła odpowiedź O’Neila? Nic więcej nie wiem.
— A o porywaniu bydła?
Halley począł się jąkać. Aż przykro mi się zrobiło, słuchając jegonieudolnej próby wybielenia swych paskudnych postępków. Nazwałem go
w myślach tchórzem z łajdacką „podszewką”, lecz Burton był chyba jeszczegorszym typem, chociażby dlatego, że wciągnął Halleya w całą aferę. I
takiemu człowiekowi Karol obiecał łagodniejsze potraktowanie!
— Słuchaj, Ben — ostro natarł mój przyjaciel. — Twe tłumaczeniemożna między bajki włożyć. Znalazłeś się w paskudnej sytuacji i chybawiesz, co cię czeka. I tylko jedno może ci pomóc: szczere wyjawienie namcałej prawdy.
Poskutkowało.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 264/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
264
Halley przyznał, iż korzystał z pomocy dwu wspólników:niejakiego Allana Gee oraz Nataniela Littlehead. Dziwne nazwisko 24
drugiego skłoniło mnie do przypuszczenia, że jest to Indianin lub Metys.
Plemienny przydomek został po prostu dosłownie przetłumaczony na język „bladych twarzy” i stał się nazwiskiem. Halley potwierdził me podejrzenie.Wspominam o tym jedynie dlatego, że, jak się okazało, Littlehead znałsposób przyrządzania z ziół naparów usypiających, jakie wlewał do potraw
podawanych tym kowbojom, którym wypadał nocny dyżur przy pilnowaniu
stada. Przy śpiących, jak niedźwiedzie w zimowej gawrze, strażnikach
uprowadzenie części stada było po prostu fraszką.
Z dalszych zeznań Halleya wynikało, że w akcjach porywań brałzawsze udział Burton, który uprzednio porozumiewał się z Halleyem; bądźbezpośrednio, jeśli Halleyowi udawało się wyrwać poza granice „Alicji”,
bądź też za pośrednictwem lusterek nadających sygnały Morse'a. Burton
wystrzegał się odwiedzania „Alicji”, jeśli nie istniała nie budząca podejrzeń
okazja. Dodam, iż niekiedy zaplanowane stampede nie dochodziło doskutku. Nagła zmiana pogody z zapowiadającej deszcz na bezdeszczowązawsze skłaniała Burtona do odłożenia stampede na noc gwarantującą
zatarcie śladów burzliwym opadem atmosferycznym. Nieźle musiał O’Neil opłacać wykonawców swych poleceń, jeśli zgadzali się na udział w takryzykownym przedsięwzięciu. I jeszcze jeden szczegół, dotyczący naszegonoclegu przy bagnach. Otóż Halley wiedział, że tej właśnie nocy Burtonzjawi się. by znaczyć fałszywe ślady w sąsiedztwie miejsca, jakie obraliśmy
na nocleg. Halley bał się, że przypadkowo przyłapie-my Burtona na
gorącym uczynku. Co prawda, uznawał nas za greenhornów, lecz nawetnajwiększego greenhorna musiałaby zastanowić tego rodzaju pozornie
bezsensowna czynność i mógł donieść o niej Caldwellowi. A dlaczegozrezygnował z nocnej warty? Po prostu lękał się, iż może napotkać Burtona,
któremu był całkowicie posłuszny, lecz którego równocześnie bał się i niecierpiał. Nie chciał z nim wówczas rozmawiać, pełen strachu, że zwróci tonaszą uwagę.
24 Littlehead, a raczej little head, oznacza po angielsku: mała głowa. Nataniel jako Indianin lub Metys
prawdopodobnie nosił imię Mała Głowa. [JW48]
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 265/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
265
A nocny napad? Ben Halley przysięgał, iż nie brał w nim udziału.Gdy został przez nas zaskoczony przy nadawaniu sygnałów, uciekł w stronę
zabudowań gospodarczych i nie pobiegł do lasu.
Mogło to być prawdą, ale ja raczej podejrzewałem kłamstwo.
Tylko jak je udowodnić?
Gdy ukończyliśmy tę długą i męczącą rozmowę, przesłuchiwany
spojrzał na nas żałośnie i zapytał:
— I co teraz ze mną będzie?
— Twoja szczerość przemawia za tobą — odparł Karol. — Jeśli
jednak cokolwiek ukryłeś, tym gorzej dla ciebie. Będziesz musiał ponieśćskutki swego postępowania, lecz wiele tu zależy od pana Caldwella. A terazmożesz odejść. Zajmij się swą normalną pracą i trzymaj język za zębami. Ani
słówka nikomu. I nie próbuj ucieczki.
W odpowiedzi westchnął, nie wiem, czy z ulgi czy ze strapienia, i
odszedł.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 266/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
266
I X
N i k t n i e u r a t u j e s k ó r y
Tego dnia nad wieczorem poczęło się chmurzyć. Powietrze stałosię duszne, temperatura wzrosła tak, jakby to był środek upalnego lata.
— Będzie burza — stwierdził Caldwell przy wieczornym posiłku.
— Burza i mnóstwo kłopotów — dodał Karol.
— Kłopotów? — zastanowił się gospodarz. — Co pan przewiduje?
— Kolejną próbę wywołania stampede, lub też „normalne”
stampede, skutek jeden i ten sam.
— Czyżby się znowu odważyli?
— To jest prawdopodobne, a jeśli nawet się mylę, musi pan na tę
noc zmobilizować wszystkich swoich kowbojów. Każda burza możeprzecież spowodować popłoch w stadzie. A poza tym radzę mieć na oku
Halleya i dwu jeszcze pańskich ludzi: niejakiego Littleheada i Gee.
— A to coś nowego!
— Na dobrą sprawę — mówił dalej Karol — należałoby całą tętrójkę zamknąć na noc w dobrze strzeżonym pomieszczeniu, ale dosyć już
mam kłopotów z Burtonem. Liczę jednak na to, iż Halley tym razem wykażenieco więcej rozsądku, jeśli nie z wrodzonej uczciwości, to ze strachu.
Karol zaznajomił gospodarza z treścią zeznań Halleya, czymwprowadził Caldwella w stan skrajnego pesymizmu.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 267/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
267
— I komu tu wierzyć — począł biadać. — Byłem naiwnymgłupcem ufając Benowi. To skończony łotr. Czemu pozostawiliście go na
wolności?
— Po pierwsze — -odparł Karol — aby nie zamieniać „Alicji” w
więzienie. Nie mamy przecież pewnych ludzi do pilnowania jeńców.
— Okropność — westchnął Caldwell.
— Po drugie: napędziłem Halleyowi tyle strachu, iż nie odważy sięna żadne nowe łajdactwo. Po trzecie: ponieważ przyznał się do
wszystkiego.
— Ale nie jesteś tego całkowicie pewien — wtrąciłem.
— Nie. Jednak ucieczka Halleya, w co wątpię, niczego już niezmieni, ba, jeszcze potwierdzi jego winę. A zeznania Burtona obciążająONeila.
— Jeszcze pozostają ten Littlehead i Gee — mruknął Caldwell. —
Jeśli oczywiście Halley nie kłamie, bo ja mu już teraz nie wierzę.
— Littlehead i Gee o niczym nie wiedzą. Zostawmy ich w spokojudo przyjazdu Mitchella, ostatecznie nie istnieje powód, abyśmy go we
wszystkim musieli zastępować. A teraz, co jest sprawą pilniejszą,
zastanówmy się, jak zapobiec ewentualnemu stampede.
Pomijam tę część naszej wspólnej rozmowy dotyczącej
technicznych sposobów zapobieżenia popłochowi w stadzie. Zaskoczyłamnie jedynie decyzja Karola. Oświadczył, że na tę noc oddaje się do
dyspozycji Caldwella. Natychmiast zgłosiłem i swoją gotowość. — Nie, Janie. Na ciebie spadnie inny obowiązek: pilnowania
Burtona.
— Przecież tym zajmuje się Stone.
— Wybacz, Janie, Stone na pewno lepiej się zna na sprawachstampede od ciebie i będzie użyteczniejszy jako dozorca stada.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 268/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
268
— Rozumiem — odparłem oschle, jako że mnie taki pogląd niecouraził.
— Nie sierdź się. Czuwanie nad Burtonem to nie mniej ważnezadanie i na pewno wywiążesz się z niego doskonale.
Na tym stanęło.
Tymczasem niebo poczęło się chmurzyć coraz bardziej,pociemniało gwałtownie, wiatr ustał, a na horyzoncie poczęły migotać żółteświatła błyskawic. Pierwszy, daleki jeszcze grom zahuczał nad prerią i
lasem: sygnał nadciągającej burzy.
— Idziemy — zakomenderował Karol. — Bądź czujny, Janie.
Wzruszyłem ramionami. Burton, od chwili, w której przyznał siędo swych sprawek, przestał być dla nas groźnym przeciwnikiem. Taksądziłem. Na pewno wyrzekł się wszelkich prób ucieczki, zresztą, w jaki
sposób mógłby tego dokonać zamknięty na trzy spusty i pozbawiony
odzieży?
Poszli zabierając Stone’a. Ja zająłem jego miejsce przy więźniu w
półmrocznym pokoju, oświetlonym słabo małą lampką naftową. Burtonzauważył tę zmianę warty.
— A, to pan? — mruknął przekręcając się na łóżku. — Już mibokiem wychodzi to ciągłe leżenie, marzę o spacerze. Może się
przejdziemy?
Wrócił mu dobry humor, lecz ja byłem zły jak chrzan z powodu
decyzji Karola.
— Na pewno się przejdziemy — burknąłem — ale nie teraz. I w
liczniejszym towarzystwie.
Chyba nie przypadła mu do smaku moja odpowiedź, bo odwróciłsię plecami. Zapaliwszy fajkę, przesunąłem fotel w róg pokoju, uchyliłemokno i wpadłem w zadumę. Czy któryś z moich pacjentów z dalekiego
Milwaukee mógłby w swych najfantastyczniejszych marzeniach wyobrazić
sobie solidnego, spokojnego lekarza w roli dozorcy złodzieja? Pomyślałem,
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 269/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
269
jak wytrzeszczaliby oczy ujrzawszy mnie z winczesterem w ręku,siedzącego o krok od śpiącego, czy też udającego sen, niebezpiecznego
draba! Pewnie taki widok odstręczyłby wielu od składania wizyt w moim
gabinecie! Uzyskałbym opinię człowieka niepoważnego, ba,niebezpiecznego!
Błyskawica zamigotała w oknie. Nim zdążyła zgasnąć ozwał się
grzmot. Jego dźwięk rozpoczął się trzaskiem, a zakończył hurgotem, jakgdyby po wyboistej drodze przejechał ciężko wyładowany wóz. Drgnąłem.Nieźle się zaczynało! Zaiste niełatwą robotę będzie miał Caldwell z
upilnowaniem swych stad.
Od tej chwili błyskawicepowtarzały się w coraz krótszychodstępach, a pioruny biły coraz gęściej i
bliżej. Na koniec ozwał się szum wodywalącej z nieba — gwałtowny deszczzabębnił o szyby.
Wyczyściłem fajkę,
wyprostowałem nogi. Szumiało ipluskało za ścianami domu w
monotonny, usypiający sposób. Grzmotycichły, błyskawice coraz rzadziej
przecinały niebo, burza powoli
przetaczała się nad ziemiami „Alicji”.
Jednak ulewa trwała nadal. Poczułem ogarniającą mnie senność i chyba...
zdrzemnąłem się. Jak to długo trwało? Prawdo podobnie mniej niż godzinę,
bo gdy się ocknąłem, za oknem szumiało tak samo jak poprzednio. Spojrzałem na łóżko, przerażony swym niedbalstwem. Na szczęście Burton
leżał bez ruchu, a nawet, jak wydało mi się, lekko pochrapywał. Co mnieobudziło? Myślę, że instynkt nabyty podczas długich wypraw z Karolem,jakieś poczucie zagrożenia, bardzo nie określone, lecz silne. Nie podniosłem
się z fotela, by nie budzić śpiącego, lecz wytrzeszczyłem oczy i nastawiłem
uszu. W głębi domu panowała cisza, na zewnątrz pluskały strumienie wody.
A jednak czułem niepokój. Utkwiłem wzrok w uchylonym oknie, coś
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 270/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
270
zamajaczyło za jedną z szyb, coś ukazało się w szparze futryn. Ptak? Absurd.
Żadna sowa nie odważyłaby się polować podczas takiej pogody.
Pociemniało tak, iż na chwilę zaniewidziałem. Za szkłem lampkijuż tylko żarzył się koniec knota. Prawdziwy pech! Zabrakło nafty.
Tymczasem dziwny szelest trwał. Oswoiwszy oczy z mrokiem zdążyłemzauważyć jakiś przedmiot o nieokreślonych kształtach przepychający się
między rozsuniętymi szybami. Co to mogło być, u licha!
Może ktoś inny na moim miejscu
zerwałby się gwałtownie z fotela i skoczyłku oknu. Nie uczyniłem tego. Po prostu nie
leżało w mych zamiarach płoszeniezjawiska. Obserwowany przeze mnie
przedmiot nagle zakołysał się i z cichym
pacnięciem upadł na deski podłogi. Sądząc
z odgłosu musiało to być coś miękkiego.Nadal siedziałem bez ruchu, a skłonił mnie
do gwałtownego skoku dopiero widok zamglonego zarysu ludzkiej głowy. I
popełniłem błąd. Należało jeszcze poczekać. Bo oto, gdy znalazłem się przyoknie i schwyciłem za szyję niespodziewanego gościa, ten szarpnął się
gwałtownie i runął w dół z szelestem i zgrzytem tłumionym przez plusk
ulewy. Zdaje się, że w tym momencie zakląłem. Zrozumiała ciekawość
kazała mi wyjrzeć na zewnątrz. Jednak nie sposób było dojrzeć cokolwiek.Deszcz niczym kurtyna zasłaniał wszystko. Wróciłem na fotel. Bezsensem
byłoby zbiegać na dół w poszukiwaniu nieznajomego włamywacza. Jeśli niepotłukł się dotkliwie, nie złamał na przykład nogi, na pewno uciekł. A jeśli
nie? Zastanowiłem się chwilę i... zostałem. Kimkolwiek jest ten nieznajomy,
moim pierwszym obowiązkiem było pilnowanie Burtona, którego przecież
usiłowano uwolnić. Tylko w taki sposób mogłem wytłumaczyć nocne
odwiedziny. Nie podniosłem również alarmu, w tej chwili w całym domunie znajdował się ani jeden mężczyzna, wszyscy pognali pilnować stad. A
sam Burton? Podszedłem na palcach do łóżka. Spał albo udawał, że śpi. Czyoczekiwał oswobodzenia? Wydało mi się to wątpliwe. Przecież mógł mnie
zaatakować w chwili, w której szamotałem się z człowiekiem zaglądającym
przez okno.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 271/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
271
Przysunąłem tłumok do fotela, odkładając zbadanie jego wnętrzado chwili, w której pierwszy blask dziennego światła umożliwi rozeznanie
zawartości pakunku.
Czas wlókł się nielitościwie wolno, jednak teraz już nie psioczyłem
na Karola. Moja nocna warta miała swój sens.
Deszcz już nie padał i stało się jakby nieco jaśniej, lecz długo
jeszcze przyszło mi czekać, nim ciche wnętrze domu rozbrzmiało tupotemnóg. W chwilę później energicznie zapukano do drzwi. Przekręciłem klucz.
Okropnie zmoczony Karol ukazał się na progu. Najpierw spojrzał na łóżko,później na tobół.
— Co to takiego?
— Nie wiem. Ale teraz możemy sprawdzić.
Jak się okazało, wewnątrz pakunku znajdowały się dość
podniszczone spodnie, koszula i kurta.
— Ubranie dla Burtona — stwierdziłem zniżając głos do szeptu.
— Kto to przyniósł?
Opowiedziałem o wydarzeniu.
— A on? — wskazał palcem na śpiącego.
— Nawet się nie ruszył. Na szczęście. Z dwoma nie dałbym sobierady.
— To chyba sprawka Halleya — szepnął. — Powiedział o
wszystkim któremuś ze swych wspólników.
— A może to sam Halley?
— Nie. Miałem go na oku przez cały czas. Zejdę na dół, poszukam
śladów.
— Po takim deszczu?
— Kto wie? — odwrócił się ku drzwiom.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 272/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
272
— Chwileczkę, Karolu. Nie dowiedziałem się najważniejszego, coze stampede?
— Nic. Na szczęście. Krówki były spokojne jak baranki, a Halleytak gorliwie ich pilnował, jakby był wzorem wszelkich cnót ludzkich i
kowbojskich. Ale ja z nim jeszcze pogadam! Siedź tu, zaraz wrócę.
Cała nasza rozmowa prowadzona była półgłosem. Śpiący Burton
nawet nie drgnął. Udawał, czy rzeczywiście jeszcze się nie obudził?
Karol wrócił po kilkunastu minutach.
— Niczego nie odkryłem — zauważył mętnie. — Ten nocny gość
nieźle umie się wspinać. Wlazł tędy po rynnie, nawet nieco ją naderwał.Ach, Janie, co za szkoda, że nie poczekałeś, aż wejdzie do pokoju. Szybkodałbyś mu radę.
— Albo on mnie... — mruknąłem. — Idź się przebrać, wyglądasz
jak zmokła kura.
Usłuchał bardzo gorliwie, a mnie przyszło dalsze pół godziny
tkwić w fotelu.
Burton wreszcie przebudził się, powiedział mi „dzień dobry” i
natychmiast zauważył rozpakowany tłumok.
— Mam się ubrać?
— Jeszcze nie teraz — odparłem sucho.
— Aha, więc mogę mieć nadzieję na opuszczenie tych betów.
Wzruszyłem ramionami. Rozmowa z więźniem wcale mnie niebawiła. Przybył Stone z informacją, iż Karol mnie oczekuje. Nareszciekoniec nudy! Zabrałem tłumok i wyszedłem.
Największym wydarzeniem tego dnia był przyjazd Mitchella.Zjawił się przed południem wraz z asystą: jednym policjantem w stopniusierżanta i dwoma szeregowymi funkcjonariuszami. Sierżant robił wrażenie
bardzo dobrodusznego jegomościa, a dwaj jego towarzysze takich, za
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 273/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
273
których inteligencję nie dałbym nawet centa. Później się przekonałem, iż
były to jedynie pozory. Dobroduszny sierżant okazał się bystrym i
energicznym (chyba jednak zbyt „służbistym”) człowiekiem, a dwaj
„gapowicze” posiadali niezwykłe zdolności tropicielskie. Lecz to tylkodrobny szczegół.
Na powitanie nie traciliśmy czasu. Mitchell nigdy nie marnował
ani chwili na błahostki, jeśli sprawa, do której go wezwano, wymagałaszybkiej interwencji.
Przywitawszy się pospiesznie z nami i z Caldwellem, wysłuchał
szczegółowej relacji Karola, po czym jednemu ze swych ludzi zlecił strażnad Burtonem. Z pozostałymi udał się do mieszkań kowbojów. Wrócił z
trofeum — mokasynami Halleya i jego rozdartą koszulą drelichową. I tak
oto w ciągu kilkunastu minut uzyskaliśmy dowody tak bardzo obciążająceHalleya. Bowiem mokasyny wskazywały na to, iż właśnie Halley
uczestniczył pamiętnej nocy w pobiciu Karola i że to on uciekał przez
zarośla rozdzierając ubranie. Zagadnąłem wówczas mego przyjaciela, czy
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 274/292
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 275/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
275
Dodam. Mitchell polecił zwrócić Burtonowi odzież, a każdego zaresztowanych umieścić w oddzielnym pokoju. Co za szczęście, iż budynek
„Alicji” wzniesiony został „na wyrost ” i pustych pokojów nie brakowało.
Pierwszą wartę objęli: Stone i policjant. Chodzili po korytarzu i co
pewien czas zaglądali do zaimprowizowanych cel. Ja wraz z sierżantemudaliśmy się do ogrodu, skąd był widok na okna uwięzionych. Baczyliśmy,
czy któremu z zatrzymanych nie strzeli do głowy wariacki pomysł
wyskoczenia z pierwszego piętra. Caldwell pojawiał się od czasu do czasu
niekiedy ze szklankami i butelkami piwa. Natomiast od rana po późny
wieczór bez przerwy defilowała przez ogród kolejka pracowników „Alicji”, z
których każdy miał „pilny interes” do gospodarza. Wiadomo, o co imnaprawdę chodziło! Ostatnie wydarzenia w monotonnym życiumieszkańców farmy stały się przecież sensacją już nie dnia, lecz lat!
Co się mnie tyczy, byłem mocno senny i raczej znudzony. Rzeczprzeszła w ręce policji i wyglądało na to, że wszystko zmierza kuprzewidzianemu zakończeniu. Czekałem tego zakończenia, by wreszcie
zwolniło mnie od przykrego obowiązku dozorowania uwięzionych. Na
szczęście sierżant okazał się człowiekiem rozmownym i bardzozainteresowanym całą historią znikającego stada. Co prawda, już Mitchell
wtajemniczył go w sprawę, lecz drobnych szczegółów dopiero ja mu
dost arczyłem. Przez cały czas pogawędki odnosił się do winie z
przesadnym, a więc nieco krępującym szacunkiem. Ciekawe, co mu Mitchello mnie nagadał?
Co jakieś pół godziny wędrowaliśmy obaj na piętro, sprawdzić, jakfunkcjonuje „więzienna służba”, i obejrzeć niesłychanie zadowolonego
Stone’a. Dla niego była to prawdziwa gratka, zwalniająca z codziennychnieciekawych obowiązków. A dla mnie?
Zabijałem nudę słuchając wspomnień sierżanta, jakimi z kolei
zaczął raczyć mnie obficie. Warte były uwagi. Z tych wspomnień dałoby się
ułożyć sporą i interesującą książeczkę. Zwróciłem mu na to uwagę.
— Gdzież ja do pisania, doktorze? Chętnie odstąpię panu
wszystko, co naopowiadałem, a na życzenie służę dalszą porcją. Proszę o
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 276/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
276
tym napisać, pod warunkiem, że wspomni pan o mnie. Nazywam się OwenHove.
Niczego nie obiecałem, ale kto wie? Może w przyszłości?
Porucznik Mitchell nie wrócił tego dnia. Rzecz normalna,wynikająca z odległości, jaką miał do przebycia, i z niełatwego śledztwa,które musiał przeprowadzić na farmie O’Neila. Jednak nie żywiłem żadnych
wątpliwości, co do wyników. Mitchell potrafiłby zmusić do zeznań nawet granitowy głaz.
Żałowałem, iż nie dane mi było uczestniczyć w tej wyprawie.
Tymczasem przez całą noc, na przemian ze Stonem i dwoma policjantami,przyszło mi pełnić wartę na korytarzu pierwszego piętra. Co prawda,usiłowałem skłonić sierżanta do zmiany decyzji sugerując, że wystarczy
zabrać więźniom odzież i obuwie. Jednak funkcjonariusz „północno-
zachodniej” oświadczył, iż byłoby to karygodnym pogwałceniemobowiązujących przepisów. Poddałem się więc przepisom.
Wieczorem, przy jadalnym stole, panowała dość napiętaatmosfera. Caldwell okazywał zdenerwowanie, pani Alicja milczała, aż do
przesady zajęta dziećmi (może by ukryć niepokój), i ani mnie, ani
sierżantowi nie udało się wprowadzić obojga gospodarzy w lepszy humor.Tak więc posiłek wypadł nieco ponuro i szybko, bo bez zwykłej pogawędki.
Caldwell towarzyszył mnie i sierżantowi na piętro i zajął siędostarczeniem jedzenia więźniom, wymógł również przyrzeczenie, że w
razie czego obudzę go bez względu na porę nocy. Na szczęście nie zaszłataka potrzeba.
Następny dzień niczego nie odmienił. Nadal nie wiedzieliśmy nicani o Mitchellu, ani o Karolu. Caldwell okazywał jeszcze większezdenerwowanie, sierżant nadal czuwał nad więźniami z niczym niezmąconym spokojem, Stone coraz lepiej wdrażał się w funkcję więziennegostrażnika, a mnie od ostatecznych nudów ratowały dykteryjki sierżanta
Hove’a.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 277/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
277
Wreszcie poczęło się coś dziać. Po trzech dniach nieobecności
powrócili tak niecierpliwie oczekiwani wysłannicy. Stało się to
przedwieczorną porą. Tkwiłem wówczas przy uchylonym oknie gościnnego
pokoju. Niebo na zachodzie poczynało już purpurowieć, a od wschodu napływała gęstniejąca szarość uciekającego dnia.
Jechali z zachodu, więc na tle zorzy sylwetki jeźdźców rysowały
się ostro, prawie czarnymi konturami. Dokoła panowała cisza, umilkłynawet psy szczekające w pobliżu i tylko pojedyncze rżenie konia ozwało sięod strony długich i niskich, ciemnych budynków stajni.
Wracali stępa, na pewno dobrze zmęczeni, a coraz bliższe i
głośniejsze uderzenia kopyt brzmiały głucho i rytmicznie, niczymmonotonna przygrywka starej, kowbojskiej śpiewki:
Głosi ballada: trzech ich wracało
Na koniach, mustangach srokatych,
Gdy nagle purpury rozgorzał zew.
Niebo zachodem noc przywołało, Wiatr szumiał w konarach sękatych
Wśród puszczy potężnych jak wieże drzew.
Dokąd jechali?
Z zachodu na wschód, Wciąż dalej i dalej, Gdzie wody Niagary,
Pianami szumiący bród.
Nagle dostrzegłem nie trzech, lecz czterech jeźdźców, właśniemijających słupy ogrodowej bramy. Kimże był ten czwarty, któregosylwetka wydała mi się całkowicie obca?
Przez sekundę pomyślałem o Atkinsie. Lornetka pozwoliłastwierdzić pomyłkę. Nie, to nie był Atkins.
Jeźdźcy zatrzymali się przed gankiem: Karol, Mitchell, policjant iczwarty przybysz w szerokoskrzydłym kapeluszu, okryty szarą guńką,
opadającą mu prawie do kostek. Odbiegłem od okna, uchyliłem drzwikorytarza.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 278/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
278
— Sierżancie! — zawołałem. — Przyjechali!
Nie przejął się mą informacją.
— To znaczy — odparł — że porucznik za chwilę tu się zjawi, alenam nie wolno opuścić posterunku.
Do pilnowania więźniów wystarczył jeden człowiek, jednak nie
wypadało mi świecić złym przykładem. Zostałem, tyle że przy oknie, z
którego zresztą nic interesującego nie można było dostrzec. Przybysze
znikli w głębi budynku, a konie ktoś ze służby Caldwella właśnie
odprowadzał w kierunku stajni.
Moja cierpliwość na srogą została wystawiona próbę. Sądziłem, żelada chwila ujrzę Karola lub porucznika. Nic z tego. Zapewne na parterze
rozpoczęła się rozmowa z Caldwellem, lecz czemu wlokła się tak
niemiłosiernie długo? Bowiem dopiero po godzinie przybiegł Karol.
— Co, u licha, robiłeś tam na dole?! — nie wytrzymałem. —
Sierżant nie dał mi zejść, a ja o mało ze skóry nie wyskoczę. Kogo tuściągnęliście, bo naliczyłem was czterech?
— Kogo? Łatwo odgadnąć. Beniamina O’Neila.
— A to dopiero! Mitchell go aresztował?
— Jeszcze nie. Ale chyba do tego dojdzie. Jak tam nasi jeńcy?
— Wszystko w porządku i mniejsza z tym. Siadaj i mów.
— No więc... O’Neil do niczego się nie przyznaje, chytra sztuka. To
znaczy... i przyznaje się, i nie przyznaje.
— Ściślej, Karolu. Z takiej gadaniny niewiele mogę pojąć.
— Ba, i ja początkowo niewiele rozumiałem. Widzisz, to sprawaokropnie zagmatwana.
— O, do licha! Powiedz wreszcie, o co chodzi!
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 279/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
279
— O to, że wszyscy są winni a równocześnie niewinni. Jeśli oprzećsię na tym, co mówią. A konkretnych dowodów brak.
— Jakże! — oburzyłem się. — Burton przyznał się do wszystkiego,Halley również.
— Ej, Janie. Dziwię ci się, że jako syn prawnika nie wiesz, iż każdezeznanie można i sto razy zmienić, i wszystko odwołać. Że wreszcie
przyznanie się do winy wymaga jednak dowodów potwierdzającychprawdziwość oświadczenia winowajcy. Nigdy nie słyszałeś o osobach
samooskarżających się przed sądem? Wbrew rzeczywistej sytuacji?
— To prawda. Lecz w danym wypadku nie sposób przypuścić, abyzachodziły tego rodzaju okoliczności. I Burton, i Halley na pewno mówiliszczerze.
— Wierzę, lecz nie powiedzieli wszystkiego. Halley po prostuskłamał wypierając się udziału w tamtej nocnej awanturze. Znalezione
mokasyny i rozdarta kurta świadczą przeciw niemu. Równocześnie O’Neil
twierdzi, że do niczego ręki nie przyłożył. Przyznaje, iż chciał nabyć „Alicję”,
jednak ani mu w głowie było stosowanie jakiegokolwiek przymusu wobec
Caldwella. Twierdzi, że wszystko jest dziełem Burtona, przeprowadzonymbez jego, O’Neila, wiedzy.
— Zwykłe łgarstwo.
— Oczywiście, tylko jak tego dowieść?
— Mimo twych wątpliwości uważam, Karolu, iż zeznania Burtonai Halleya powinny wystarczyć. Niech jeszcze Mitchell przesłucha tych dwu
kowbojów: Allana Gee i Nataniela Littleheada, a całą czwórkę, przepraszam,piątkę, można będzie wsadzić za kratki.
— Ba, nawet konfrontacja całej piątki nie gwarantuje uzyskanianiezbitych dowodów, koniecznych do rozpoczęcia procesu sądowego. I takna przykład: ani Allan Gee, ani Nataniel Littlehead nie stykali się z O’Neilem
i nie mogą przeciw niemu świadczyć. Mitchell już to wyniuchał. Mocno sięobawiam, że jeśli Mitchell odda sprawę w ręce prokuratora i dojdzie do
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 280/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
280
rozprawy, ława przysięgłych może uwolnić oskarżonych, uważając, że niemożna skazywać ludzi obciążonych jedynie poszlakami.
Spojrzałem podejrzliwie na Karola:
— Odkąd to stałeś się takim znawcą prawa? I do czego zmierzasz?Do uwolnienia od winy i kary całej tej bandy, do rezygnacji z procesu?Caldwell pięknie nam za to podziękuje. Doprawdy, aż wstyd!
— Nie, nie — zaprzeczył gwałtownie. — Wcale tego nie pragnę.Mówię jedynie o trudnościach.
— Mam nadzieję, że Mitchell nie podziela twych poglądów.
— Być może. Lecz jest w tej sprawie pewien szkopuł. Jeśli O’Neilnie zostanie skazany, Caldwell nie uzyska odszkodowania, nawet gdy
pozostała czwórka rabusiów znajdzie się za kratkami.
— A to niby dlaczego?
— Dlatego że ani Burton, ani Halley, ani jego dwaj pomagierzy nie
mają pieniędzy. Sumy od nich zasądzone nigdy nie trafią do kieszeni
Caldwella. Bo z czego? A co się tyczy O’Neila, na pewno stać go na dobrychadwokatów i na zapłacenie wspólnikom takiej kwoty, która skłoni ich do
zmiany zeznań.
— Zdechł pies! — mruknąłem rozzłoszczony. — I po to tkwiliśmy
tu przez cały prawie miesiąc? Nie, ja się nigdy z tym nie pogodzę. Mitchell
nie jest idiotą i nie da się wy prowadzić na bezdroża.
— Miejmy nadzieję. Dodam ku twemu pocieszeniu, że O’Neil
(dobrze to spostrzegłem) udaje pewnego siebie, w rzeczywistości trzęsieportkami. Szkoda, żeś nie słyszał, jak się wyłgiwał przed porucznikiem i jak
przepraszał Caldwella. Przepraszał! Za wszystko to, co uczynił Burton za
jego plecami! O’Neil boi się wyników śledztwa i ewentualnej rozprawyprzed sądem. Bez względu na jej ostateczny wynik.
— Bez względu na wynik? — powtórzyłem zdumiony.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 281/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
281
— Aha. Przecież sprawa toczyć się będzie w Reginie i wzbudziniemałe zaciekawienie wśród mieszkańców i okolicznych farmerów. Jeśli
nawet O’Neil ją wygra, zostawiona trwały ślad na opinii o nim. Kto zechce
utrzymywać stosunki z człowiekiem podejrzanym o łajdacką próbę zniszczenia konkurenta, kto zechce z nim handlować? A poza tym O’Neil niebędzie już mógł powtórzyć sztuczki ze znikającym stadem. Cały więc planzmuszenia Caldwella do sprzedaży farmy bierze w łeb. Jak widzisz więc,
nawet w wypadku wygrania procesu O’Neil przegra!
— Uważam, że to nie wystarcza. Przestępca powinien ponieść
karę, jak to się mówi, w majestacie prawa.
— Oby, oby. A teraz jeszcze jedna dla ciebie informacja: O’Neiloświadczył, iż czuje się i moralnie, i materialnie odpowiedzialny za
poczynania Burtona. Taki z niego szlachetny człowiek. Sugerował, że jego
kowboj jest nałogowym alkoholikiem (co chyba nie mija się z prawdą) i żewszystkich, jak się wyraził, „wybryków” dokonał nie będąc w pełniprzytomnym. Nazwał go szaleńcem, który ubrdał sobie, że zmusi Caldwella
do sprzedaży majątku.
— Lecz cóż w ten sposób chciał Burton osiągnąć?
— Pytałem i o to. O’Neil twierdzi, iż kiedyś półżartem, półserioobiecał Burtonowi kawałek ziemi wraz z domem, jeśli dojdzie do połączenia
gruntów O’Neila z polami „Alicji”. Moim zdaniem powiedział prawdę, tylko
że ta obietnica nie była żartem. Jednak O’Neil nie jest pewien, czy jego
tłumaczenia mogą przekonać Mitchella. Dlatego właśnie oświadczył, że
gotów jest pokryć straty, jakie poniósł Caldwell.
— A to dopiero! — wykrzyknąłem.
— Ja sam osłupiałem na takie słowa. Jednak łatwo odgadnąć, o cochodzi O’Neilowi. O ukręcenie łba całej sprawie.
— Co na to Mitchell?
— Nadął się jak indyk i zwymyślał O’Neila. Oświadczył, iż wsprawach kryminalnych nikt nie może wykręcić się „okupem”. Nazwał to
„okupem”, Janie!
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 282/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
282
— Całkowicie się z nim zgadzam.
— I ja, ale nie o to chodzi. Im bardziej Mitchell będzie twardy, tym
bardziej i tym szybciej O’Neil pocznie mięknąć. Na czym zależy Caldwellowinajbardziej?
— Na skazaniu przestępców.
— Może, lecz ja uważam, iż przede wszystkim na odzyskaniu strat,w formie pieniężnego odszkodowania. Sądzę, że jeśli O’Neil zdecyduje sięzapłacić za zaginione krowy, Caldwell nie będzie nastawał na wszczęcie
procesu sądowego.
— Byłby to skandal.
— Pewnie. Stanowisko Caldwella jeszcze nie decyduje o niczym.
Gdyby to był proces cywilny, lecz to jest sprawa karna i Mitchell nie
wypuści jej z garści.
— I słusznie. Chyba, Karolu, jeszcze nie zapomniałeś swego guzana głowie?
— Nie, ale pal to diabli! Nie będę się upierał, gdy z brakuoczywistych dowodów nie da się stwierdzić, kto mnie tak trzasnął w
potylicę. Są dużo ważniejsze kwestie do rozstrzygnięcia. Chociażby ta
propozycja O’Neila.
— Jak to?! Uważasz, iż należy się na nią zgodzić?
— Owszem, ale... bez żadnych warunków. Nie uchroni to O’Neila
przed rozprawą sądową, jednak stanowić będzie czynnik łagodzący wymiar
kary. A przede wszystkim wyrówna straty Caldwella bez czekania na
wyrok.
— Hm... jeżeli O’Neil zgodzi się na taką transakcję.
— Jeśli go Mitchell dobrze przyciśnie... Kto wie, kto wie?
Od chwili objęcia śledztwa przez Mitchella znalazłem się niejako
na dalekim marginesie rozgrywającej się akcji. Czułem o to trochę żalu do
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 283/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
283
porucznika, trochę zazdrościłem Karolowi, który — jako główny świadekzeznań Burtona — nie mógł być wykluczony ze śledztwa. A przez zaufanie,
jakim cieszył się u porucznika, miał na to śledztwo poważny wpływ.
Jedyną mą rozrywką w okresie ostatnich dni pobytu w „Alicji”
stała się wyprawa mająca na celu ustalenie miejsca „grobu” krów Caldwella.
Udało się tam liczne grono. Oczywiście Mitchell z jednym policjantem,
oczywiście Burton jako przewodnik. Lecz poza tą trójką w wycieczce wziąłudział Caldwell, Karol, O’Neil i ja.
Burton został ostrzeżony o konsekwencjach próby ucieczki, lecz
równocześnie jego pracodawca, tak samo odpowiedzialny, korzystał znieograniczonej wolności. Przyznam, że oburzył mnie fakt tak odmiennegopotraktowania dwu co najmniej jednakowo winnych ludzi. Tym bardziej że,
jak już wspomniałem, porucznik wręcz wrogo odniósł się do pro pozycji
O’Neila. Czyżby więc teraz zmienił zdanie pod wpływem sugestii Caldwella?
Najprawdopodobniej jednak wolność O’Neila była tylko chwilową
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 284/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
284
wolnością. Nie mógł przecież zbiec, jak Burton, nie ryzykując utraty swejfarmy.
Podczas jazdy zauważyłem, że Burton trzymał się jak najdalej odO’Neila i jak najbliżej Mitchella. Przypuszczam, iż w ten sposób chciał
uniknąć rozmowy ze swym pracodawcą, a równocześnie okazać swąlojalność wobec policji.
Przez cały czas wędrówki jej uczestnicy milczeli jak głazy. Jazdanie trwała długo, bo Burton przywiódł nas do celu bez wahań i błądzenia.
Poza tym sam cel nie leżał daleko od „Alicji”.
Przedziwne to było miejsce: bezkresna równina, niezapowiadająca istnienia żadnych uskoków gruntu, przecięta przepaściądługą na jakieś dwie mile a szeroką na kilkadziesiąt jardów. Dlarozpędzonego, nie orientującego się w terenie jeźdźca, było to miejsce
groźne. Pionowa ściana spadała raptownie z płaszczyzny łąki w miejscu, wktórym nikt nie mógł podejrzewać istnienia takiej przeszkody.
Zsiedliśmy z koni i w milczeniu, stojąc tuż na krawędzi przepaści,spoglądali w dół na pokruszoną, kamienistą ścianę. Na dnie rozpadliny
dostrzegłem bielejące kości, porozrzucane tu i tam wśród niskichkrzaczków, potężnych głazów i skalnego szutru szarymi ścieżkami rozsypanego wśród skąpej zieleni. Tak oto przestawiał się „grób” krów
Caldwella. Ich właściciel stał krok ode mnie, pobladły z wrażenia, z ustami
zaciśniętymi i zmarszczką na czole. Wyobrażam sobie, jak musiał nim
wstrząsnąć ten widok. I co w tej chwili czuł do O’Neila, którego sylwetka
zamykała nasz szereg gapiów z nachylonymi głowami, zaglądających w głąb
parowu.
Obserwowałem O’Neila. Zdaje się, że i on czuł się kiepsko.
Przypuszczam, że nigdy tutaj nie był, że chytrze unikał brania udziału wsztucznym stampede. A teraz miał okazję obejrzeć miejsce, które miałoprzypieczętować materialną ruinę Caldwella, a stało się grobem nadziei O’Neila. Przypatrzyłem mu się dokładnie. Niski, krępy, czarnowłosy. Przez
swą dziwaczną opończę i okrągły kapelusz przypominający sombrero
zrobił na mnie wrażenie Hiszpana lub Meksykańczyka. Oblicze miał
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 285/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
285
ściągnięte grymasem, tak ponurym, jakby to była twarz człowiekaszykującego się do skoku w głąb przepaści. Odwróciłem się.
Tymczasem Mitchell i Karol odnaleźli bardzo stromą niby-ścieżkęi poczęli po niej schodzić, a częściej zsuwać się. Ruszyłem w ich ślady.
Niby-ścieżka spadała zakosami aż na dno jaru. Przebyłem ją zdużym trudem, chociaż bez wypadku, jeśli nie liczyć zadrapań na dłoniach
spowodowanych ostrymi krawędziami wystających ze ścian głazów,których co chwila musiałem się czepiać. Na samym dole grunt pokryty był
stosami kości, czerepami krowich głów ze sterczącymi rogami orazstrzępami wyschniętych skór. I nic więcej, ani jednego szczątku
butwiejącego mięsa, żadnej woni zgnilizny. Dziwne.
Nim odkryłem przyczynę tak idealnej czystości, już ją przeczułem,a przeczucie potwierdził widok licznych tropów: łap lisich, odcisków
kojotów, wilków a nawet — w paru miejscach — pazurów niedźwiedzich.Kenion, z taką masą mięsa, został szybko odkryty przez czworonożnych
drapieżników. Miały używanie! A resztki uprzątnęły drapieżniki skrzydlate,no i mrówki. Na pewno po każdym stampede gromadziły się tu hordy
ucztujące za dnia i w nocy. Jak tu wtargnęły, jak przebyły stromizny obuścian kenionu? Zbadałem te ściany, jednak na ich powierzchni żadnych
tropów nie odkryłem, natomiast znaleźć mi się udało liczne ślady wiodące
wzdłuż kenionu, w jego północno-wschodnim kierunku. Nawet
przeszedłem się kawałek. Jednak nigdzie nie zauważyłem dogodnego
zejścia. Prawdopodobnie kenion był rozpadliną kończącą się łagodnymspadkiem. Uznałem, że „badanie tej sprawy nie ma sensu.
Wróciliśmy do „Alicji”, gdzie godzinami trwały naradyprowadzone w gronie Mitchella, Karola, Caldwella. Niekiedy wzywano
sierżanta, niekiedy O’Neila, mnie — nigdy. Jednak dowiedziałem się, iżkonfrontacja Halleya z Burtonem o mało nie doprowadziła do bójki
niedawnych wspólników. Obciążali się nawzajem, pogarszając swą sytuację.
Moja rola nadal była ograniczona do dyżurowania, wraz z
sierżantem i dwoma policjantami, przy więźniach. Stone został, ku swemu
strapieniu, odesłany do codziennych prac kowbojskich.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 286/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
286
Tak to trwało pełne trzy dni. Dobrze, że tylko trzy, bo przez taknieruchliwy tryb życia i nudę zostałem doprowadzony do krańców
psychicznej wytrzymałości. Sierżant wyczerpał zapas swych anegdotek i
wspomnień, więc w przerwach, jakie mi wypadały w strażowaniu, paliłem fajkę, ziewałem lub udawałem się na krótki spacer po ogrodzie.. Karo l
prosił, abym nie wybierał się nigdzie dalej, ponieważ w każdej chwili mogębyć potrzebny. Niestety! Nie byłem potrzebny.
Karola widywałem jedynieprzy lunchu i obiedzie, bo nawet
rano zrywał się równo ze świtem i
znikał z mych oczu na prawie całydzień. Co robił? Pytałem go o toprzy każdej okazji, przede
wszystkim wieczorem.
Otóż Karol prowadziłprzedziwne dla mnie pertraktacje:
to z Mitchellem, to z Caldwellem,
nawet z O’Neilem, który (zapewnena życzenie porucznika, bo nie z
inicjatywy Caldwella) zamieszkał w
„Alicji”. Zaiste tragikomiczna
sytuacja! Sprawca wszystkich
kłopotów naszego gospodarza jego
gościem! Ale wszystko w tejzagmatwanej historii było bardzo
dziwne.
— Wyobraź sobie — opowiadał Karol któregoś późnego wieczoru,
gdy we dwójkę kopciliśmy fajki w naszym pokoju — że O’Neil, którypoczątkowo (jak ci wiadomo) obciążał Burtona, teraz wystąpił w roli jegoobrońcy. Doskonale pojmuję, o co tu chodzi. By Burton nie „sypał” przed
sądem.
— I co ty na to?
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 287/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
287
— Staram się, by Caldwell uzyskał pełne zaspokojenie swych
słusznych żądań. Oczywiście, nie kosztem zwolnienia O’Neila od winy i
kary. Jest to propozycja nie do przyjęcia, a nasz gospodarz tak właśnie
sugeruje Mitchellowi.
— I na ten temat rozmawiasz z Caldwellem?
— Oczywiście.
— Z jakim skutkiem?
— Nasz gospodarz jest uparty. Uważa, iż jeśli nie potraktujemyO’Neila łagodniej, nie będzie on skłonny do natychmiastowego
wynagrodzenia szkód i strat. Ba, Caldwell oświadczył, iż nie domaga sięuwięzienia Burtona ani jego wspólników. Mitchell aż posiniał na twarzy,gdy o tym usłyszał.
— Wcale się temu nie dziwię. Caldwell traktuje całą sprawę
jedynie z punktu widzenia własnych interesów. Nie potępiam go za to, lecz
takie stanowisko mi nie odpowiada.
Jak się wkrótce okazało, Mitchell nie ustąpił ani o krok. Caldwell
przestał się upierać przy swym cudacznym żądaniu. Stało się to w wynikucałkowitego „odwrotu” O’Neila. Pragnąc zmniejszyć grożącą munieuchronną klęskę zobowiązał się przy świadkach do zapłacenia
Caldwellowi odszkodowania.
Burton, Halley i dwaj pozostali wspólnicy zostali przewiezieni do
więzienia w Reginie. Tam mieli oczekiwać rozprawy sądowej.
Zagadnąłem porucznika, co sądzi o wydarzeniach, jakie rozegrałysię przed łaty w Batoche. Ciężkie przestępstwo popełnione przez Burtona iHalleya musiało zaważyć na wyroku i spowodować kolejną rozprawę karną.
Mitchell jednak nie brał pod uwagę tamtych wydarzeń.Oświadczył, iż nie bardzo wierzy Burtonowi.
— Kto dziś dojdzie, doktorze, do sedna sprawy, jaka rozegrała się
w Batoche? Stare to dzieje i nie podjąłbym się śledztwa w takiej sytuacji.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 288/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
288
Zagadnąłem jeszcze o „nocnego gościa”, który takniespodziewanie mnie zaskoczył i równie niespodziewanie uwolnił z mych
rąk.
— Nataniel Littlehead — odparł — przyznał się. Ale to drobiazg,
nocny włamywacz, niczego nie dokonał, więc w oskarżeniu nawet niezostanie ten fakt uwzględniony. Tak sądzę.
Z kolei pytałem Karola, czy odkryto sprawcę jego pobicia.
— Nie — zaprzeczył smętnie. — Niech to licho porwie! Burton i
Halley łżą na przemian i zwalają winę jeden na drugiego. Niech ich gęś
kopnie! I tak posiedzą.
A O’Neil? Nie został aresztowany.
Mitchell uznał, że posiadacz tak wielkiej farmy nie uchyli się odstanięcia przed sądem. Gdyby uciekł, straciłby przecież cały swój majątek.
Mitchell nie mylił się.
Rozprawa sądowa odbyła się w Reginie dopiero z końcem
października. Na wezwanie Mitchella obaj (Karol i ja) musieliśmy stawić się
w charakterze świadków. Męcząca to była podróż i przykra rola, jakąmusiałem odegrać. Lecz ponieważ leżała w interesie wymiaru
sprawiedliwości, zniosłem ją cierpliwie.
Wszyscy oskarżeni (w tym i O’Neil) zostali skazani na więzienie.
Lecz — z czym trudno się pogodzić — O’Neila zwolniono po pół roku za
pieniężną kaucją. Jak się później dowiedziałem z listu Caldwella, O’Neil
zdołał sprzedać swe gospodarstwo i natychmiast później zniknął.
Poszukiwano go bez skutku. Prawdopodobnie wyjechał do Stanów lubjeszcze dalej, odżałowując stratę swej kaucji.
Na zakończenie zawikłanej historii znikającego stada dodam, żeCaldwell wynagrodził nas (Karola i mnie) dość wysoką kwotą pieniężną.Wahaliśmy się obaj, czy ją przyjąć, i z tego powodu o mało nie doszło do
kłótni. Caldwell, „zagalopował się” tak bardzo, że przyjął nasze wahanie za
osobistą obrazę. Ustąpiliśmy. Chyba słusznie. Przecież ja straciłem
miesięczne honoraria pacjentów, którzy przez cały wrzesień bezskutecznie
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 289/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
289
pukali do drzwi mego mieszkania, a Karol musiał doroczną traperkęrozpocząć z dużym opóźnieniem. Zresztą na takich przecież warunkach
zaangażowaliśmy się w poszukiwanie znikającego stada. Co zostało
uwieńczone sukcesem.
I to już wszystko.
K O N I E C
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 290/292
Przez Góry i Prerie – Tom 16
Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
290
Nota edytorska
ZNIKAJĄCE STADO – szesnasta pozycja cyklu westernowego Wiesława Wernica „Przez Góry i
Prerie” .
Akcja powieści dzieje się w okręgu Saskatchewan w północno-zachodniej Kanadzie, w pobliżu
miasta Regina. Porucznik Gary Mitchell z Kanadyjskiej Konnej Policji prosi Karola Gordona i
Doktora Jana o pomoc w rozwikłaniu tajemniczej zagadki związanej ze znikaniem bydła
znajomego hodowcy. Wszystko wskazuje na zorganizowaną akcję mającą na celu
uprzykrzenie życia właścicielowi farmy, doprowadzenie go do bankructwa i zmuszenie do
sprzedaży ziemi. Przyjaciele długo nie mogą rozwikłać zagadki, kto z kowbojów hodowcy
współpracuje z nieuczciwym sąsiadem. Pomaga im znany z powieści „Słońce Arizony”
nawrócony członek bandy. Dzięki swym detektywistycznym zdolnościom , nieustraszeni
traperzy rozwiązują zagadkę a nieuczciwy hodowca-konkurent zostaje aresztowany.
Postacie wy stępujące w Tomie XVI (oprócz Doktora Jana i Karola Gordona):
Ben Halley, Złoty Lewis, Jonathan Caldwell, Gary Mitchell , Ludwik Riel, Beniamin O”Nei l,
Peter Atkins, Fred Burton, Allan Gee, Nataniel Littlehead, Owen Hove.
Miejsca związane z akcją powieści (oprócz Milwaukee):
Regina, Batoche.
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 291/292
Opracowanie edytorskie: Jawa48©
291
8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado
http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 292/292
Recommended