View
237
Download
11
Category
Preview:
DESCRIPTION
Nahid Rachlin: Perskie dziewczyny
Citation preview
perskiedziewczyny
nahid rachlin
nahid
rachlin
perskiedziew
czyny DWIE SIOSTRY, JEDNA TAJEMNICA✴ ✴
historie prawdziwehistorieprawdziwe•
Nahid dowiaduje się, że jej ukochana siostra Pari zginęła w wypadku. Tak przynajmniej utrzymuje cała jej rodzina. Ale coś nie daje Nahid spokoju. Podejrzewa, że prawda może być zupełnie inna.
Jako nastolatki Nahid i Pari były sobie bardzo bliskie. Wspólnie marzyły o karierach artystek, dalekich podróżach. Później wszystko się zmieniło…Nahid wyjechała do Stanów Zjednoczonych, skończyła studia, zrobiła karierę. Pari została w Iranie, zmuszona do małżeństwa z obcym starszym od siebie mężczyzną.Dziś Nahid musi zmierzyć się z przeszłością i odkryć, jak naprawdę wyglądało życie jej siostry.
perskiedziewczyny
nahid rachlin
✴ ✴ ✴
Cena detal. 14,90 zł
Rachlin_Perskie dziewczyny_okladka__DRUK.indd 1 2012-03-14 14:16
Schneider_Marylin_ostatnie_seanse_pocket.indd 2Schneider_Marylin_ostatnie_seanse_pocket.indd 2 2012-01-02 13:39:552012-01-02 13:39:55
Perskiedziewczyny
Rachlin_Perskie_dziewczeta_pocket.indd 1Rachlin_Perskie_dziewczeta_pocket.indd 1 2012-03-09 13:52:242012-03-09 13:52:24
Rachlin_Perskie_dziewczeta_pocket.indd 2Rachlin_Perskie_dziewczeta_pocket.indd 2 2012-03-09 13:52:352012-03-09 13:52:35
Nachid Rachlin
Perskiedziewczyny
tłumaczenie
Dorota Malina
Rachlin_Perskie_dziewczeta_pocket.indd 3Rachlin_Perskie_dziewczeta_pocket.indd 3 2012-03-09 13:52:352012-03-09 13:52:35
Tytuł oryginałuPersian Girls. A memoir
Copyright © 2006 by Nahid RachlinAll rights reserved including the right of reproduction in whole
or in part in any form.Th is edition published by arrangement with Jeremy P. Tarcher,
a member of Penguin Group (USA) Inc.
Copyright © for the translation by Dorota Malina 2012
Projekt okładkiAdam Jaworski
Fotografi a na pierwszej stronie okładki© David Falk/iStockphoto.com
Opieka redakcyjnaJulita CisowskaAlicja Gałandzij
Opracowanie tekstuBarbara Gąsiorowska
Projekt typografi cznyDaniel Malak
ŁamaniePiotr Poniedziałek
ISBN 978-83-240-1702-7
Książki z dobrej strony: www.znak.com.plSpołeczny Instytut Wydawniczy Znak, 30-105 Kraków, ul. Kościuszki 37
Dział sprzedaży: tel. 12 61 99 569, e-mail: czytelnicy@znak.com.pl Wydanie I, Kraków 2012
Druk: Rzeszowskie Zakłady Grafi czne SA, ul. Pogwizdów Nowy 662, Zaczernie
Rachlin_Perskie_dziewczeta_pocket.indd 4Rachlin_Perskie_dziewczeta_pocket.indd 4 2012-03-09 13:52:352012-03-09 13:52:35
Schneider_Marylin_ostatnie_seanse_pocket.indd 2Schneider_Marylin_ostatnie_seanse_pocket.indd 2 2012-01-02 13:39:552012-01-02 13:39:55
22
rozdział drugi
Marjam i Mohtaram dorastały w Teheranie, w rodzinie z czterema córkami i dwoma synami. W dzieciństwie były sobie bardzo bliskie. Marjam, pięć lat starsza,
każdego ranka pomagała młodszej siostrze ubierać się i cze-sać. Kiedy Mohtaram chorowała, to Marjam siedziała przy jej łóżku, robiła zimne okłady na czoło, kąpała i opowiadała hi-storie, dopóki ta nie wyzdrowiała. To Marjam nauczyła siostrę szydełkować, wyszywać i gotować.
Siostry utrzymywały bliskie stosunki, mimo że po zamążpój-ściu ich drogi się rozeszły: po ślubie Marjam pozostała praktyku-jącą muzułmanką, Mohtaram natomiast stała się „nowoczesna”.
Mohtaram nieustannie była w ciąży. Starsza siostra odwie-dzała ją często, pod pretekstem pomocy w prowadzeniu domu, ale tak naprawdę po to by móc nacieszyć się dziećmi. Ale to Aziz (moja babcia), nie Marjam, była obecna przy moich na-rodzinach. Kiedy Mohtaram była ze mną w ciąży, kiedy nosiła
„obiecane dziecko”, Marjam opiekowała się ich starszą siostrą Roghie, która była poważnie chora i dostawała wewnętrznych krwotoków. Marjam pielęgnowała więc Roghie, w czasie kiedy Aziz czuwała nad Mohtaram. I to Aziz posłała po położną.
Tego roku, od początku ciąży Mohtaram, mój ojciec cały czas był w podróży. Jako sędzia okręgowy, musiał ciągle się przemieszczać. Często stacjonował w małych, brudnych
Rachlin_Perskie_dziewczeta_pocket.indd 22Rachlin_Perskie_dziewczeta_pocket.indd 22 2012-03-09 13:52:362012-03-09 13:52:36
23
miasteczkach, więc na wyjazdy służbowe nie zabierał rodziny. Nie wracał do domu, nawet na krótko, powierzając żonę i dzieci opiece Aziz i mieszkającej z nimi służącej. Jego długa nieobec-ność sprawiła, że Mohtaram łatwiej było dotrzymać obietnicy złożonej siostrze. Wiedziała, że mąż będzie się sprzeciwiał, ale nie spodziewała się, że posunie się aż do tego, żeby zabrać mnie z powrotem.
Podróż pociągiem z Ahwazu do Teheranu trwała czternaście godzin. Aziz czekała, aż skończę pół roku, zanim zabrała mnie w tak długą drogę. O siostrzany dar należało dbać i dostarczyć go w dobrym stanie. W dniu, w którym Aziz wyruszyła, ojca nadal nie było w domu, ale Mohtaram nagle zaczęły nachodzić obawy i wątpliwości. Czyżby łudziła się tylko, że mąż będzie w stanie zrozumieć chęć pomocy bezdzietnej siostrze, która skłoniła ją do oddania jednego ze swoich licznych dzieci? Aziz musiała ją uspokajać:
– Nie martw się. To dobry człowiek, lubi Marjam. Jeśli bę-dzie trzeba, to z nim porozmawiam.
– Obyś miała rację. Nie chciałabym, żeby moja ukochana siostra musiała doznać zawodu – powiedziała Mohtaram.
Zanim przekazała mnie babci, która miała mnie zawieźć, wykąpała mnie w chłodnej wodzie i ubrała w różowe baweł-niane śpioszki. Odciągnęła z piersi trochę mleka i dała je babci w butelce na drogę.
W czasie długiej i męczącej podróży pociągiem prawie nie spałam. Wypiłam całe mleko od matki, więc Aziz kupiła na sta-cji butelkę mleka koziego. Współpasażerowie byli ciekawi mojej historii – okazali się pełni aprobaty dla decyzji zamężnej, płod-nej kobiety, która postanowiła ofi arować jedno ze swoich dzieci bezdzietnej, owdowiałej siostrze. Wszyscy doskonale rozumieli idee miłości siostrzanej, więzów rodzinnych i instynktu ma-cierzyńskiego, który sprawia, że kobieta pragnie dziecka, żeby czuć się spełniona. Ze współczuciem słuchali opowieści o tym, jak Marjam przez długie lata bezskutecznie próbowała zajść
Rachlin_Perskie_dziewczeta_pocket.indd 23Rachlin_Perskie_dziewczeta_pocket.indd 23 2012-03-09 13:52:362012-03-09 13:52:36
24
w ciążę. Przed trzema laty zmarł jej znacznie starszy mąż – do-stał zawału, pracując przy biurku. Był właścicielem i kierowni-kiem kilku piekarni w Teheranie, żył w dużym stresie.
Kobiety w przedziale na zmianę brały mnie na ręce, żeby Aziz mogła się trochę przespać. W Teheranie zapłaciła woź-nicy, który miał nas zawieźć do domu Marjam. Był listopad, temperatura w otoczonej górami Elburs stolicy była co naj-mniej dwadzieścia stopni niższa niż w Ahwazie. Aziz ubrała mnie we własnoręcznie zrobiony sweterek i opatuliła kawał-kiem swojego czadoru. Wóz posuwał się wolno – w zatłoczo-nym mieście z dwoma milionami mieszkańców (obecnie po-nad dziesięć milionów) panował gorączkowy ruch.
U wylotu długiej, wybrukowanej alejki babcia kazała woź-nicy się zatrzymać. Zeszła z wozu i trzymając mnie w ramio-nach, zaczęła iść w stronę domu. Przyspieszyła, zobaczywszy, że jej córka czeka już na nas w drzwiach. Kiedy zbliżyłyśmy się, Marjam podbiegła do nas, a babcia dała jej mnie na ręce.
– To najszczęśliwszy dzień w moim życiu – powiedziała, przytulając mnie.
Marjam przygotowała dla mnie pokój oddzielony od swo-jego przeszklonymi drzwiami. Umieściła w nim drewnianą kołyskę, wszędzie porozkładała zabawki, a szafę w rogu napeł-niła dziecięcymi ubrankami. Codziennie odwiedzali ją krewni i przyjaciele, przynosząc prezenty i gratulując przybycia uprag-nionej córeczki. Po kilku miesiącach Aziz wróciła do Kaszanu, gdzie mieszkała z synem i synową. Zostałyśmy z Marjam same.
Od początku, odkąd tylko nauczyłam się mówić, nazywałam Marjam „mamą”. Moja biologiczna matka była dla mnie „cio-cią Mohtaram”. Kiedy miałam pięć lat, w czasie jednej z wizyt babci, Marjam i Aziz powiedziały mi, że jestem adoptowana. Wiadomość ta nie zrobiła na mnie większego wrażenia.
Za każdym razem kiedy nas odwiedzała, Aziz przywoziła mi inną laleczkę w stroju narodowym – były wśród nich Cy-ganka, Turczynka, Chinka.
Rachlin_Perskie_dziewczeta_pocket.indd 24Rachlin_Perskie_dziewczeta_pocket.indd 24 2012-03-09 13:52:362012-03-09 13:52:36
25
– Jesteś dla mnie wyjątkowa, Nahid, dżun, bo dzięki tobie Marjam jest taka szczęśliwa.
Aziz była drobną kobietą o delikatnej twarzy, brązowych oczach w kształcie migdałów i falistych ciemnych włosach, które upinała na karku złotymi wsuwkami. Tak jak Marjam, była praktykującą muzułmanką i głęboko wierzyła w różne przesądy.
– Nigdy nie drażnij zwierząt – pouczała mnie – niektóre z nich to divy, złowrogie demony. Uważaj też na dżiny. Allah stworzył ludzi z gliny, a dżiny z ognia. Jeśli kiedykolwiek za-uważysz gdzieś dżina, oblej go wodą, a wróci do podziemi, gdzie jego miejsce.
Również sowy wróżyły nieszczęście, więc kiedy zauważy-łyśmy jakąś w domu, babcia kazała nam zwracać uwagę na to, co się nam przytrafi a.
Nawet jedzenie było „zimne” lub „gorące” – jogurt, zielone warzywa i cytrusy były „zimne”, smażone potrawy i orzechy były „gorące”. Zdaniem Aziz w dobrze skomponowanej diecie zimne i gorące powinny się równoważyć. Marjam na to przy-stawała. Kiedy któraś z nas była chora, starały się „przywracać równowagę”. W czasie bezskutecznych prób poczęcia dziecka Aziz wysłała córkę do wróżki, zielarza, a w końcu nawet na kon-sultacje do mężczyzny ginekologa. Była to naprawdę ostatecz-ność, bo badanie przez mężczyznę było dla kobiety grzechem (w Iranie brakowało wtedy lekarek). Ginekolog zbadał Marjam i orzekł, że jest zdrowa.
– Nie wszystko możemy pojąć – powiedział jej. Niewykluczone, że to mąż Marjam był bezpłodny, ale w spo-
łeczeństwie zdominowanym przez mężczyzn kobiety nigdy nie kwestionowały możliwości swoich mężów.
Czasem to Aziz usypiała mnie wieczorem. Kładła się obok mnie i opowiadała zawiłe historie z Baśni z tysiąca i jednej nocy. Niezależnie od tego, czy opowiadała o latających koniach,
Rachlin_Perskie_dziewczeta_pocket.indd 25Rachlin_Perskie_dziewczeta_pocket.indd 25 2012-03-09 13:52:362012-03-09 13:52:36
26
ptaku, który były w stanie udźwignąć słonia, drzwiach, które otwierały się na polecenie, czy dżinie, który spełniał życzenia, zawsze była w stanie sprawić, że wydawały się wiarygodne.
Marjam, podobnie jak większość ludzi w okolicy, organizowała sobie życie wokół rytuałów religijnych, wypełniając podsta-wowe obowiązki płynące z islamu: modlitwa trzy razy dzien-nie, noszenie hidżabu (chusty, którą kobiety przykrywały głowy w obecności mężczyzn), post przez miesiąc, pielgrzymka, jał-mużna. Głosy muezinów rozlegały się z pobliskich meczetów trzy razy dziennie. Kobiety z reguły modliły się w domach, świątynie służyły mężczyznom. Do meczetu wybierały się tylko na specjalne okazje – kiedy chciały prosić Boga o spełnienie jakiegoś szczególnie ważnego życzenia lub wysłuchać kaza-nia wygłaszanego przez achunda (muzułmańskiego kapłana). W kwestii jałmużny Marjam była tak szczodra, że często pod koniec miesiąca zostawała bez grosza przy duszy. Dochody czerpała z czynszu pobieranego od pozostałych lokatorek domu oraz z pięciu piekarni, które odziedziczyła po mężu.
Za motto Marjam i całego jej środowiska można uznać po-wtarzaną nieustannie kwestię: „Liczy się tylko życie wieczne”. Pamiętam jak raz, w wieku siedmiu lat, po powrocie ze szkoły zastałam Marjam i jej dwie lokatorki, wdowy Hamide i Ezat Sadaat, nad płachtami białego płótna rozłożonymi na podło-dze. Przycinały je w charakterystyczny sposób.
– Robimy całuny – wyjaśniła Marjam. – Dobrze jest przy-gotować się do życia w zaświatach. Nie ma się czego bać, je-śli jest się dobrym i uczciwym tu, na ziemi. Śmierć nie jest niczym ostatecznym, w Dzień Sądu zostaniemy wskrzeszeni. Anioły przyjdą do człowieka, jak tylko spocznie w grobie, i za-czną zadawać mu pytania. Jeśli z odpowiedzi będzie wynikało,
Rachlin_Perskie_dziewczeta_pocket.indd 26Rachlin_Perskie_dziewczeta_pocket.indd 26 2012-03-09 13:52:362012-03-09 13:52:36
27
że wiódł prawe i uczciwe życie, anioły uniosą go do raju. Jeśli natomiast okaże się, że w jego życiu dominowało zło, zostanie zrzucony w piekielną otchłań.
Uliczny harmider nie docierał do naszej alejki położonej w labiryncie innych i zbyt wąskiej dla samochodów. Słysza-łam słowa Marjam wyraźnie, choć mówiła cicho. Rzadko od-nosiłam wrażenie, że prawi mi kazania czy chce sprowadzać mnie na dobrą drogę.
Poszłam do swojego pokoju i starałam się skupić na codzien-nych sprawach – odrabianiu lekcji, planowaniu weekendu z Ba-tul. Przez otwarte drzwi na podwórze dochodziły mnie różne dźwięki – ćwierkanie wróbli, chlupot rybek w basenie (kiedy robiło się zimno, Marjam wnosiła je do środka, do akwarium), gruchanie lamentujących gołębi zamkniętych przez Marjam w klatce, szemranie wody w dżuj, z którego przekierowywana była do zbiorników w domach. Pstrokaty, rudawy dachowiec wszedł bez skrępowania na nasze podwórze, zamiauczał i udał się w stronę spodeczka z jedzeniem, które dla niego wystawia-łyśmy. Następnie usadowił się na brzegu basenu i z utęsknie-niem wpatrywał w złote rybki. Papużka w dużej miedzianej klatce powiedziała:
– Salam, halet czetore? (Witaj, jak się masz?) Pod wieczór razem z Marjam, Hamide i Ezat Sadaat jadły-
śmy obiad w ogrodzie. Wszystkie trzy ugotowały go razem, co zdarzało się często. Dobrze się ze sobą czuły, dzieliły kuchnię i podwórze z sadzawką. Wody z niej używały do rytualnych ablucji poprzedzających modlitwę.
Siedziałyśmy na dywanie i kilimie sofre rozłożonych na ziemi. Dzień był ciepły i wiosenny. Powietrze nasycał zapach kwiatów mieszający się z wonią przypraw – szafranu i kurkumy – doda-nych do jedzenia.
Składniki do obiadu kobiety kupowały u handlarzy, kiedy ci przechodzili przez alejkę obładowani towarami. Nosili je na okrąg-łych drewnianych tacach na głowach. Nawoływali klientów:
Rachlin_Perskie_dziewczeta_pocket.indd 27Rachlin_Perskie_dziewczeta_pocket.indd 27 2012-03-09 13:52:362012-03-09 13:52:36
28
– Przyjdźcie ugasić pragnienie najlepszym rubinowym so-kiem z granatu.
– Przyjdzie skosztować najlepszych i najświeższych fi g o nie-zrównanym, czerwonym miąższu.
– Przyjdźcie zobaczyć najświeższe i najbardziej aromatyczne zioła, jakie tylko można sobie wyobrazić.
Wdowy zawsze przygotowywały wszystko od podstaw. Naj-pierw łuskały pszenicę, potem mełły ziarno na kamiennych żarnach. Z uzyskanej mąki wypiekały ciasta i ciasteczka. Same też robiły najprzeróżniejsze marynaty oraz ocet. Specjalne ka-wałki mięsa na kebab i choresz zamawiały u rzeźnika przy Kha-nat Abad, gdyż stosował ubój zgodny z regułami halalu. Uwiel-biały wspólne gotowanie, kulinarną twórczość, której owoce były za każdym razem inne.
W trakcie posiłku wszystkie skupiały się na mnie. Obie córki Hamide wyszły za mąż i wyprowadziły się z domu, natomiast Ezat Sadaat, tak jak Marjam, nie mogła zajść w ciążę. Życzyły mi, żebym miała dużo dzieci, bo dzieci są największym szczęś-ciem dla kobiety.
Czułam się szczęśliwa w towarzystwie cioci i jej towarzy-szek. Ale w miarę jak dzień chylił się ku końcowi i sowy pohu-kiwały na dachu, ogarnął mnie smutek – przypomniałam so-bie o całunach, które przygotowywały kilka godzin wcześniej.
Ponieważ w okolicy, w której mieszkała Marjam, nie było linii telefonicznej, ludzie po prostu wpadali bez zapowiedzi. Stu-kanie brązowej kołatki w kształcie lwiej głowy oznaczało go-ści, często moje pozostałe ciotki z dziećmi, którzy przycho-dzili na obiad albo herbatę i ciastka. Dom ożywał od gwaru kobiecych rozmów i opowiadanych historii oraz dziecięcych śmiechów towarzyszących gonitwie za motylami czy zabawie
Rachlin_Perskie_dziewczeta_pocket.indd 28Rachlin_Perskie_dziewczeta_pocket.indd 28 2012-03-09 13:52:362012-03-09 13:52:36
29
w chowanego. Kuzyni często zostawali na noc, a ja czasem no-cowałam u nich. Wchodziliśmy na dach i chłopcy pomagali nam puszczać latawce. Wieczorami niebo było ich pełne, cza-sem nawet się zaplątywały, gdyż puszczały je niemal wszystkie dzieci w sąsiedztwie.
Raz w miesiącu ciotki i kobiety z sąsiedztwa zbierały się u nas, żeby wysłuchać zapraszanych przez Marjam kaznodziei, achundów Na tę okazję Marjam przykrywała ściany w salonie czarną tkaniną i przygotowywała dla achunda fotel. Kolejni odwiedzający nas kaznodzieje mówili głównie o wydarzeniach związanych z męczeństwem imamów. Kobiety siedziały na dywanie i opierały się na poduszkach. Płakały, słuchając opo-wieści o cierpieniu imamów, których męki kaznodzieje opisy-wali szczegółowo i z dużą dozą dramatyzmu. Otrzymawszy od Marjam zapłatę, achundowie odchodzili, a kobiety mogły zdjąć czadory. Gospodyni podawała im herbatę z dużego, sto-jącego w rogu pokoju samowara z czajniczkiem, a one rozma-wiały, popijając.
Podobnie jak kaznodzieje, kobiety omawiały wydarzenia sprzed prawie półtora tysiąca lat tak, jakby działy się wczoraj. Rozmawiały o proroku Mahomecie, Alim, Jazidzie i Umarze, porównując ich i rozprawiając nad prawością i szczodrością każdego z nich. Przywoływały postać Alego, zięcia Mahometa, który ich zdaniem powinien zostać następcą Proroka (kwestia ta była kością niezgody między szyitami a sunnitami, którzy odmawiali Alemu prawa do sukcesji). Potępiały Omara, kalifa, który zamiast Alego przejął schedę po Mahomecie.
Nie tęskniłam za ojcem. Koleżanki rzadko miały bliskie kon-takty z ojcami i w ogóle o nich nie mówiły. Ojcowie byli prawie nieobecni w życiu młodych Iranek – pojawiali się tylko w kon-tekście reguł i kar.
Ulice Teheranu stanowiły dla mnie i moich kuzynek prze-strzeń pełną tajemnic i przygód – stukając butami o bruk, bie-gałyśmy po krętych alejkach i wąskich uliczkach. Nieświadoma
Rachlin_Perskie_dziewczeta_pocket.indd 29Rachlin_Perskie_dziewczeta_pocket.indd 29 2012-03-09 13:52:362012-03-09 13:52:36
30
ograniczeń, które uniemożliwiały młodym kobietom wokół mnie realizowanie planów i spełnianie ambicji, miałam po-czucie nieskończonej wolności. Wkradałyśmy się na okoliczne bazary, wypełnione zapachem owoców, ziół i przypraw, i ku-powałyśmy torebki prażonych pestek z dyni i arbuza. Przyglą-dałyśmy się, jak zieleniarz kładzie warzywa na wadze, czyś-ciciel miedzi opiłowuje miedziany garnek, a iskierki wesoło odskakują od jego szlifi erki. Na alei Khanat Abad wstępowały-śmy do sklepu papierniczego, w którym sprzedawano kolorowe naklejki, żeby kupić samoprzylepne aniołki i kwiatki. Po po-wrocie do domu byłyśmy witane i obcałowywane przez ciotki, od których dostawałyśmy ręcznej roboty zabawki – szmaciane lalki, wiatraczki, gliniane zwierzątka. Nie zdawałyśmy sobie sprawy, jak surowe było ich życie.
Dopiero w łaźni publicznej zrozumiałam, jak trudno być kobietą. W wielkim, zaparowanym pomieszczeniu kobiety, w czerwonych przepaskach na biodrach, rozmawiały o nie-sprawiedliwości systemu, który przyznaje im tak ograniczone prawa w porównaniu z prawami przysługującymi mężczyznom. Deklaracje szacha dotyczące równouprawnienia uważały za absurdalne. Czy synowie nie dziedziczyli dwa razy więcej niż córki po śmierci rodziców? I czy mężczyźni nie mogli mieć kilku żon jednocześnie? Czyż ojcom nie przyznawano auto-matycznie opieki nad dziećmi po rozwodzie? Czy dla mężczy-zny rozwód nie był najłatwiejszą rzeczą na świecie, podczas gdy jeśli to kobieta chciała się rozwieść, musiała zrezygnować ze wszystkiego – z praw majątkowych i rodzicielskich? Jakże smutne było to, że szach rozwiódł się z pierwszą żoną, Fowzie, bo nie urodziła mu syna. Teraz był powtórnie żonaty i bez wąt-pienia Soraja podzieli los poprzedniczki, jeśli nie powije sza-chowi syna. Poza zniesieniem obowiązku noszenia czadoru szach nie zmienił niczego w sytuacji kobiet. Ale nawet opcjo-nalność czadoru była iluzją, bo czy to nie mężowie dyktowali żonom, co mają nosić?
Rachlin_Perskie_dziewczeta_pocket.indd 30Rachlin_Perskie_dziewczeta_pocket.indd 30 2012-03-09 13:52:362012-03-09 13:52:36
31
– Szach powinien brać przykład z proroka Mahometa, który wierzył w równość kobiet i mężczyzn – mówiła Marjam, wy-cierając mydło z czoła.
– Racja, Prorok poślubił kobietę piętnaście lat starszą, był jej oddany i nie rozwiódł się z nią, mimo że wszyscy ich synowie zmarli w dzieciństwie, a ze związku przetrwała tylko córka – poparła Marjam jedna z kobiet.
– Za życia Chadidży nigdy nie wziął innej żony – dodała ciotka Roghie, jedna z sióstr Marjam.
– Był bezpretensjonalny i, w przeciwieństwie do szacha, żył bardzo skromnie. Wszystko, co miał, rozdawał biednym – przytaknęła Marjam. – Jego dom z glinianymi ścianami i strze-chą z liści palmowych często był pogrążony w ciemnościach, bo brakowało mu oliwy do lampy. Umiał współczuć. Pamiętacie, co o nim mówiono? Że kiedy zobaczył biedną, ociemniałą ko-bietę, błąkająca się po ulicach Mekki, odprowadził ją do domu, a potem codziennie zanosił jej posiłki.
– Wiecie, że Agha przyprowadził sobie drugą żonę? – nie-omal wyszeptała ciotka Chadidża, którą nazwano na cześć żony Proroka. – Nie mogę powiedzieć, żeby było mi przykro, kiedy jego ciężarówka wywróciła się i zginął. Bóg odpowiedział na moje modlitwy.
Ciotka Chadidża była teraz energiczną, pełną życia kobietą, ale słyszałam, jak Marjam mówiła swoim lokatorkom, że Cha-didża przez lata cierpiała na depresję.
– Przecież urodziłam mu trzech synów. Czego mu jeszcze brakowało? – dodała z goryczą Chadidża.
Roghie pokręciła głową: – Siostrzyczko, cokolwiek spotyka nas na tej ziemi, jest bez
znaczenia – była najstarsza z sióstr i często wydawała się jakby wycofana, zamknięta w sobie.
– Wiecie, jak ja usługiwałam Fatollahowi, a jedyne, co do-stałam w zamian, to ciągłe pretensje, że nie dałam mu dziecka – powiedziała Marjam. – Byłam pewna, że weźmie kolejną żonę, ale wkrótce umarł.
Rachlin_Perskie_dziewczeta_pocket.indd 31Rachlin_Perskie_dziewczeta_pocket.indd 31 2012-03-09 13:52:362012-03-09 13:52:36
Zaczęła masować plecy Chadidży, którą zdenerwowało i za-smuciło wspomnienie o drugiej żonie swojego męża. Atmo-sfera poufałości między siostrami oraz wsparcie, którego sobie udzielały, stopniowo ukoiły ich ból, tak że w końcu były w sta-nie się odprężyć, śmiać się i żartować. Weselsze tematy zdomi-nowały dyskusję.
– Miły człowiek z dobrej rodziny poprosił o rękę Narghes – ciotka Roghie mówiła o swojej czternastoletniej córce. Oba-wiała się, że nikt nie będzie chciał poślubić Narghes, bo miała na głowie łyse placki.
– Widzisz, kiedy zamknięte są przed tobą wszystkie drzwi, Bóg otwiera okno – powiedziała Chadidża.
– Wszyscy stanowimy część skomplikowanego boskiego planu, który nie zawsze jesteśmy w stanie pojąć – podsumo-wała Marjam.
Rachlin_Perskie_dziewczeta_pocket.indd 32Rachlin_Perskie_dziewczeta_pocket.indd 32 2012-03-09 13:52:362012-03-09 13:52:36
33
rozdział trzeci
W okresie, który spędziłam z Marjam, moja rodzona matka była dla mnie tylko niewyraźnym cieniem. Widywałam ją raz w roku, gdy przyjeżdżała do Te-
heranu odwiedzić krewnych. Zawsze zatrzymywała się u Mar-jam, ale nigdy nie zwracała na mnie szczególnej uwagi – nie było między nami żadnej więzi.
Jednego roku, miałam wtedy siedem lat, Mohtaram przy-wiozła ze sobą energiczną dwulatkę z kręconymi włoskami. Dziewczynka fi kała na rękach matki, przyglądała się wszyst-kim i rozdawała uśmiechy na prawo i lewo. To była Mina, sio-stra, którą widziałam po raz pierwszy.
Zostały u nas przez tydzień, pozostałe dwie ciotki z dziećmi odwiedzały nas w tym czasie codziennie. Mohtaram wyróż-niała się spośród sióstr, ponieważ po ślubie stała się „nowo-czesna” – nosiła makijaż, nie nakrywała głowy w obecności mężczyzn i nie modliła się. Mimo to siostry nadal ją rozpiesz-czały. Wybaczały jej wszystko, winą za porzucenie tradycji obarczając mojego ojca. Wiedziały, że mężczyźni mieli władzę, niebezpiecznie było im się sprzeciwiać.
– Byłaś taką śliczną dziewczynką – mówiły do Mohtaram. – Nic dziwnego, że Manuczehr chan był gotów czekać, aż
osiągniesz odpowiedni wiek, żeby natychmiast cię poślubić – powiedziała Roghie.
Rachlin_Perskie_dziewczeta_pocket.indd 33Rachlin_Perskie_dziewczeta_pocket.indd 33 2012-03-09 13:52:362012-03-09 13:52:36
34
– A Bóg dał ci dużo dzieci – dodała Chadidża, która sama miała trzech synów.
Mohtaram natomiast poświęcała wiele uwagi swojej ulubio-nej siostrze Marjam:
– Z nas wszystkich ty byłaś najpiękniejsza. Pamiętasz, jak Reza Szah przysłał kobietę z zapytaniem, czy nie zostałabyś jedną z jego żon?
Reza Szah Pahlawi, ojciec obecnego szacha Mohammeda, utrzymywał niewielki harem i polecał kobietom ze swojego otoczenia rozglądać się na ulicach oraz w łaźniach za pięknoś-ciami, które mogłyby do niego dołączyć.
– Matka nie chciała, żebyś poszła do haremu – ciągnęła Mohtaram.
– Żadna z nas nie chciała wychodzić za mąż. Tak dobrze nam było razem w domu – powiedziała Marjam.
Mój dziadek Hossejn chan, jako bogaty handlarz tytoniu, był w stanie zapewnić żonie i dzieciom wygodne życie. Mieszkali przy Khanat Abad, niedaleko obecnego domu Marjam, mieli też letnią willę w górach Elburs. Dziadek był zwolennikiem tra-dycyjnych zasad i narzucał je rodzinie. Jego zdaniem eduka-cja była tylko dla chłopców – synowie ukończyli nawet liceum. Córki zachęcał do zamążpójścia, gdy tylko pojawił się odpo-wiedni kandydat.
Marjam skończyła sześć klas i radziła sobie jakoś z czytaniem i pisaniem. Mohtaram po ślubie brała korepetycje – to był po-mysł mojego ojca. Pozostałe dwie ciotki były całkowitymi anal-fabetkami. Wszystkie siostry wydano za mąż przed szesnastymi urodzinami, co było powszechną praktyką w okolicy. Mohta-ram została żoną, gdy miała dziewięć lat, czyli osiągnęła wyma-gany minimalny wiek. Mój ojciec, jako jedyny spośród mężów czterech sióstr, miał wyższe wykształcenie. Nie poprzestał na liceum, poszedł na studia i został prawnikiem. Wszyscy mężo-wie ciotek byli właścicielami sklepów – mąż Marjam miał pie-karnie, z pozostałych dwóch jeden prowadził sklep spożywczy, drugi – skład dywanów.
Rachlin_Perskie_dziewczeta_pocket.indd 34Rachlin_Perskie_dziewczeta_pocket.indd 34 2012-03-09 13:52:362012-03-09 13:52:36
35
Mój ojciec dużo podróżował, zetknął się z innym sposobem myślenia, a mimo to hołdował tradycji aranżowanego małżeń-stwa i nie przeszkadzała mu różnica wieku między nim a mał-żonką ani to, że była ona właściwie dzieckiem. Był kuzynem Mohtaram w drugiej linii, przyglądał się, jak dorasta, i plano-wał, że pewnego dnia ją poślubi. Uczynił to, mając trzydzieści cztery lata. Po ślubie wydzielił dla młodziutkiej żony osobny pokój, gdzie miała mieszkać, aż dojrzeje do wypełniania mał-żeńskich obowiązków.
Zaraz po ślubie siostry zachodziły w ciążę. Wszystkie z wy-jątkiem Marjam.
Pod koniec wizyty Mohtaram płakała – nie chciała rozsta-wać się z siostrami, szczególnie z Marjam. Ta obiecała, że od-wiedzi młodszą siostrę w Ahwazie, ale nigdy nie dotrzymała słowa. Okazało się to niemożliwe z powodu mojego ojca i jego cichej dezaprobaty.
Mohtaram pocałowała mnie i moich kuzynów na pożegna-nie, wcale nie okazując mi więcej czułości niż pozostałym. Ni-gdy nie próbowała wpajać mi, że jest moją prawdziwą matką. Ja natomiast nie czułam do niej niczego szczególnego.
– Kogo lubisz bardziej, Marjam czy Mohtaram? – zapyta-łam kuzynkę po tym, jak Mohtaram wyjechała, a Marjam wy-szła na podwórze.
Było mi bardzo smutno, kiedy usłyszałam, że Mohtaram, bo ma dużo dzieci.
W trakcie jej wizyty coś nie dawało mi spokoju. W nocy długo nie mogłam zasnąć. Po raz pierwszy zaczęłam się zasta-nawiać, dlaczego Mohtaram tak łatwo mnie oddała. Dlaczego nie ofi arowała siostrze któregoś z pozostałych dzieci? Czy było ze mną coś nie tak? Czemu tak łatwo przyszło jej zrzeczenie się mnie? Minę tuliła przecież z taką miłością.
Co kilka dni wstępowałam do sklepu papierniczego przy alei Khanat Abad, w którym sprzedawano czasopismo „Quesse” (Hi-storie). W każdym numerze było kilka „prawdziwych” historii
Rachlin_Perskie_dziewczeta_pocket.indd 35Rachlin_Perskie_dziewczeta_pocket.indd 35 2012-03-09 13:52:362012-03-09 13:52:36
36
i jedna fi kcyjna, napisana przez mało znanego, często anoni-mowego autora. Czytałam je wszystkie, szukając odpowiedzi na nurtujące mnie pytania.
Dzięki temu, że tak dużo czytałam, w trzeciej klasie byłam najlepszą uczennicą. Pod koniec lekcji dyrektorka zgromadziła wszystkich na dziedzińcu i wyczytała osoby, które osiągnęły najlepsze wyniki w swoich klasach. Potem każdej z nagrodzo-nych dziewcząt nałożyła na głowę koronę zrobioną ze złotego i niebieskiego papieru. Nie miałam ochoty jej zdejmować, więc wróciłam do domu mało uczęszczaną alejką. Na podwórzu spotkałam Marjam, która podlewała krzewy różane wodą z cy-nowego kanistra. Stanęłam obok, a ona odwróciła się w moją stronę i zobaczyła koronę.
– Jestem najlepsza w klasie – wyjaśniłam. Odłożyła kanister, przytuliła mnie i pocałowała. – Jesteś wyjątkowa pod każdym względem – powiedziała. „Dlaczego w takim razie Mohtaram mnie oddała?” – zasta-
nawiałam się, wciąż szukając wyjaśnienia.
Marjam i Hamide rozmawiały na podwórzu, krojąc warzywa. Stałam na ganku i starałam się nie uronić ani słowa.
– Wiesz, że Banu khanun zostawiła roczną córeczke na progu tego domu na końcu alejki i odeszła? Biedne dziecko jest ślepe – mówiła Hamide.
– Dlaczego to zrobiła? Co się stało z dziewczynką? – zapy-tała Marjam.
– Banu miała zalotnika, tego rzeźnika ze sklepu Asghariego. Jego matka powiedziała jej, żeby oddała córkę komuś z rodziny, bo jej syn nie chce w domu ślepego dziecka. Banu nie znalazła nikogo, kto by przyjął małą. Ale ostatecznie zmieniła zdanie i wróciła po porzucone dziecko.
Rachlin_Perskie_dziewczeta_pocket.indd 36Rachlin_Perskie_dziewczeta_pocket.indd 36 2012-03-09 13:52:362012-03-09 13:52:36
Byłam wstrząśnięta tym, co usłyszałam. Po chwili Hamide wróciła do siebie, a Marjam weszła na ga-
nek, a potem do salonu. Poszłam za nią. – Mamo, czy ze mną jest coś nie tak? Dlaczego Mohtaram
mnie oddała? – Jesteś idealnym stworzeniem boskim, moja maleńka. Od
początku byłaś mi przeznaczona. Jak tylko dziecko się urodzi, anioł wypisuje mu przeznaczenie na czole.
– Ale nie mam nic na czole – protestowałam. – Anioł używa specjalnego, niewidzialnego atramentu. – Czy to, co napisał, zostaje na zawsze? – Czasem, jeśli człowiek ubłaga Boga, On może rozkazać
aniołowi, żeby zmienił napis. Ale nikt nie modli się o zmianę twojego przeznaczenia. Chcę, żebyś została ze mną na zawsze.
Rachlin_Perskie_dziewczeta_pocket.indd 37Rachlin_Perskie_dziewczeta_pocket.indd 37 2012-03-09 13:52:362012-03-09 13:52:36
Recommended