44
January/styczeñ 2009 ISSN 1756-3542 1 (31) Zostać? Wracać? | Przyjaźń z klawiszem | Niewidzące oczy

1 January/styczeñ 2009 ISSN 1756-3542

Embed Size (px)

DESCRIPTION

Będziemy także wdzięczni za wszelkie darowizny pieniężne przekazane na konto: Fundacja Dzieciom „Zdążyć z Pomocą” ul. Łomiańska 5, 01-685 Warszawa Bank Pekao S.A. I O/Warszawa 41 1240 1037 1111 0010 1321 9362 Tytułem: „Darowizna na leczenie i rehabilitację Anny Wrzesińskiej” Fundacja Dzieciom „Zdążyć z Pomocą” ul. Łomiańska 5 01-685 Warszawa tel.: 022 833 88 88 fax: 022 448 71 77 www: http://www.dzieciom.pl e-mail: [email protected]

Citation preview

Page 1: 1 January/styczeñ 2009 ISSN 1756-3542

January/styczeñ 2009ISSN 1756-3542

1(31)

Zostać? Wracać? | Przyjaźń z klawiszem | Niewidzące oczy

Page 2: 1 January/styczeñ 2009 ISSN 1756-3542

4

6

9

14

18

20

23

1% podatku na terapię Ani WrzesińskiejAnia Wrzesińska jest bohaterką reportażu „Wsiąść na konia, uzdrowić duszę”, który został opublikowany na łamach magazynu „Link Polska” w październiku 2008 r., obecnie można go przeczytać na portalu www.linkpolska.com

Nasza córeczka Ania to śliczna, urocza i kochana dziewczynka, pogodna i ufna. Niestety, nie ma takich samych szans na radosne, zdrowe dzieciństwo i harmonijny rozwój jak inne dzieci – cierpi na autyzm wczesnodziecięcy. Podstawo-wą metodą rehabilitacji Ani jest terapia behawioralno-poznawcza, dodatkowo wspomagana terapią integracji sensorycz-nej, zajęciami logopedycznymi, hipoterapią oraz dogoterapią. To ciężka codzienna praca i wielki wysiłek dla Ani. Ma-my jednak nadzieję, że wszystkie nasze starania pomogą naszej córeczce jak najpełniej cieszyć się w przyszłości życiem wśród innych ludzi.

Prosimy Państwa o wsparcie naszych działań i przekazanie na rzecz leczenia oraz rehabilitacji naszej córeczki 1% Państwa podatku. Ania ma założone subkonto w Fundacji Dzieciom „Zdążyć z Pomocą”.

Serdecznie dziękujemy za pomoc i wsparcie.Renata i Tomasz Wrzesińscy

1% podatku można przekazać, wpisując w odpowiednie pola formularza rocznego rozliczenia podatkowego poniższe dane:pole „Inne informacje, w tym ułatwiające kontakt z podatnikiem”: ANNA WRZESIŃSKA (6299)pole „Nazwa OPP”: FUNDACJA DZIECIOM „ZDĄŻYĆ Z POMOCĄ”, ul. Łomiańska 5, 01-685 Warszawapole „Numer KRS”: 0000037904pole „Wnioskowana kwota: proszę wpisać 1% kwoty podatku należnego

Będziemy także wdzięczni za wszelkie darowizny pieniężne przekazane na konto:Fundacja Dzieciom „Zdążyć z Pomocą”ul. Łomiańska 5, 01-685 Warszawa Bank Pekao S.A. I O/Warszawa 41 1240 1037 1111 0010 1321 9362Tytułem: „Darowizna na leczenie i rehabilitację Anny Wrzesińskiej”

Renata i Tomasz WrzesińscyUl. Dembego 10, m. 16202-796 Warszawatel.: 505 070 650e-mail: [email protected]

Fundacja Dzieciom „Zdążyć z Pomocą”ul. Łomiańska 501-685 Warszawa tel.: 022 833 88 88fax: 022 448 71 77 www: http://www.dzieciom.ple-mail: [email protected]

!

Page 3: 1 January/styczeñ 2009 ISSN 1756-3542

Grudzień 2008December 2008

Kilka słów na początek

*na okładce: Powroty.

Czy coś nas inspiruje na emigracji do tego, żeby nasze życie nie było tyl-ko zarabianiem? Pogonią za funtem? Kryzys dotknął cały świat, więc może będzie to dla nas okazja, żeby zwol-nić, przyjrzeć się temu, co robimy, jak żyjemy i zastanowić się, gdzie tak pędziliśmy przez cały czas?

Czasami wystarczy usłyszeć ja-kąś ludzką historię, by zrewidować swój stosunek do życia. Niewidoma Grażyna, doprawdy nie dzierlatka, prowadzi chór. Były więzień Guan-tanamo swoją postawą zjednał sobie strażników z więzienia i ci jeżdżą z nim po świecie, prowadząc kampanię przeciwko torturom i łamaniu praw człowieka. Takie historie pokazują, że z krzywdy i bólu czy niespodziewa-nego nieszczęścia może wyniknąć coś wielkiego, dobrego i ważnego.

I tego redakcja „Linka Polska” w Nowym Roku życzy Czytelnikom – by magazyn zainspirował do jaśniej-szego spojrzenia na kłopoty, które przecież mamy wszyscy, by popatrzeć na nie w taki sposób, w jaki spojrzała Grażyna i Moazzam. I by powstać jak Feniks z popiołów.

January 2009 | styczeń 2009 | 3

LINKpolska

Zespół redakcyjny/

Magazine team

Paweł Bruger, Piotr Miś,

Tomasz Kurkowski

Współpraca/Contributors

Piotr Adamczyk,

Tomasz Karolak,

Aleksandra Kaniewska,

Dorota Mazur,

Helena Kubajczyk,

Maciej Przybycień,

Anna Kozłowska,

Szymon Kiżuk,

Jolanta Reisch

Konsultant generalny/

General Consultant

Andrzej Szozda

Adres/Address:

1a Market Place

Carrickfergus BT38 7AW

Tel.: +44 28 9336 4400

www.linkpolska.com

[email protected]

Redaktor naczelna/Editor in chief

Aleksandra Łojek-Magdziarz

[email protected]

Sekretarz redakcji/Deputy Editor

Sylwia Stankiewicz

[email protected]

Reklama/Advertising

Aneta Patriak

+44 7787588140

[email protected]

Redakcja i wydawca nie po-

noszą odpowiedzialności za

treść ogłoszeń, reklam i in-

formacji. Redakcja nie zwra-

ca materiałów niezamówio-

nych i zastrzega sobie prawo

do skracania i redagowania

tekstów. Nadesłane materiały

przechodzą na własność re-

dakcji, co jednocześnie ozna-

cza przeniesienie na redak-

cję magazynu „Link Polska”

praw autorskich z prawem

do publikacji w każdym ob-

szarze. Przedruk materiałów

publikowanych w magazynie

„Link Polska” możliwy tylko

za zgodą redakcji.

Dział foto/Photo Editor

Jakub Świderek

[email protected]

Dział graficzny/Art Room

Irka Laskowska

[email protected]

Tomasz Zawistowski

Wydawca/Publisher

Link Polska Limited

Dyrektor/Director

Ewa Grosman

Druk/Print

GPS Colour Graphics Ltd.

Alexander Road

Belfast, BT6 9HP

KULTURAO wyścigu zbrojeń i czajniku. Andrzej Maria Borkowski

HISTORIAPolak Anglik dwa bratanki?Piotr Miś

FELIETONNie będzie postanowień noworocznych. Maciej Przybycień

OBOK NASO względności patrzenia.Jakub Świderek

TURYSTYKAPolska Katalonia.Piotr Miś

SPORTTakich trenerów już nie ma. Tomasz Kurkowski

LINK CAFÉGafy emigrantów.Aleksandra Łojek-Magdziarz

LINK CAFÉSmacznie, szybko i karnawałowo.Helena Kubajczyk

POLSKAEuro zamiast złotówki.Paweł Bruger

ŚWIATBarack Obama - prezydent postetniczny.Aleksandra Łojek-Magdziarz PERYSKOP

TEMAT NUMERURozsądnie o powrotach. Paweł Bruger i Tomek Kurkowski

FOTOGALERIAMali skoczkowie.Bartek Solik/Visavis.pl

REPORTAŻBrytyjczyk w Guantanamo. Specjalnie dla „Link Polska” – Moazzam Begg.Aleksandra Łojek-Magdziarz

KULTURAAktorów rozmowy w garderobie. Anna Kozłowska

01(31)

Turystyka - ludzkie wieże w Geronie Kultura - wyścig zbrojeń32 24

Kuchnia - karnawałowy przysmak 38

4

6

9

14

18

20

23

24

27

29

30

32

35

37

38

Aleksandra Łojek-Magdziarz, redaktor naczelna

1% podatku na terapię Ani Wrzesińskiej

Renata i Tomasz WrzesińscyUl. Dembego 10, m. 16202-796 Warszawatel.: 505 070 650e-mail: [email protected]

Fundacja Dzieciom „Zdążyć z Pomocą”ul. Łomiańska 501-685 Warszawa tel.: 022 833 88 88fax: 022 448 71 77 www: http://www.dzieciom.ple-mail: [email protected]

Page 4: 1 January/styczeñ 2009 ISSN 1756-3542

Polska, podobnie jak inne kraje (z wyjątkiem Wielkiej Brytanii), wstępując w 2004 roku do Unii Europejskiej zobowiązała się do wprowa-dzenia europejskiej waluty. W umowie akce-syjnej nie podano konkretnego terminu, ponie-waż każdy z nowych członków może wprowa-dzić euro dopiero, kiedy jego gospodarka będzie na to przygotowana. Aby zastąpić złotówkę eu-ro, Polska musi najpierw spełnić warunki okre-ślone w traktacie z Maastricht (zwanym oficjal-nie Traktatem o Unii Europejskiej). Warunki te zwane są mianem kryteriów konwergencji (patrz ramka obok).

Polska obecnie jest bliska spełnienia powyż-szych kryteriów poza jednym: stabilnością zło-tówki. Jeśli chcemy przyjąć euro w 2012 roku, to już w pierwszej połowie 2009 roku nasz kraj powinien przystąpić do ogólnounijnego systemu ERM2 (Exchange Rate Mechanism). System ten polega na określeniu kursu przeliczania złotów-ki na euro i stabilności tego kursu przez najbliż-sze dwa lata. Wprawdzie Ministerstwo Finansów zapewnia, że prace nad harmonogramem wejścia do Eurolandu są zaawansowane, ale dokument ten najpierw musi zostać zatwierdzony przez Komitet Europejski RM. Oznacza to, że najtrud-niejszy etap negocjacji z UE na temat wysokości przeliczania złotówki na euro dopiero przed na-mi. Profesor Grzegorz Kołodko, były minister fi-nansów i uznany autorytet w dziedzinie makro-ekonomii uważa, że kurs ten powinien wyno-sić „raczej 4 złote za euro niż 3,50”. W rozmo-wie z Informacyjną Agencją Radiową, komentu-jąc obecne działania rządu, podkreślił on, że „je-śli podchodzi się do problemu w ten sposób, że najpierw próbuje się wyznaczyć datę, a potem »wcisnąć« w nią politykę na siłę i wejść do eu-ro przy takim kursie, jaki się przydarzy, to jest to polityka zła”. Od ustalenia z UE kursu centralne-go w dużym stopniu zależeć będzie tempo roz-woju polskiej gospodarki w najbliższych latach.Po negocjacjach o wysokości przeliczania wa-luty i dwuletnim okresie usztywniania jej kursu w systemie ERM2, w 2011 roku Komisja Euro-pejska oceni stan gospodarki naszego kraju. Ko-lejnym etapem będzie dyskusja w Parlamencie Europejskim oraz wydanie przez niego opinii, a ostatecznie decyzję podejmie Rada Europejska.

Jednak przy obecnym ogólnoświatowym kry-zysie gospodarczym, którego skutki nasz kraj odczuje wyraźnie dopiero w zaczynającym się właśnie roku w postaci większego niż się spo-dziewano spowolnienia gospodarczego, ustabili-zowany kurs waluty jest mało prawdopodobny.

Zdania ekonomistów co do terminu przyjęcia w Polsce euro są podzielone, ale zgadzają się oni na ogół w kwestii korzyści, jakie długofalowo ta zmiana może przynieść naszemu krajowi. Przede wszystkim zyskają przedsiębiorcy i eksporterzy. Dzięki wspólnej walucie nie będą oni musieli ry-zykować strat na przewalutowaniu zysków ze sprzedanych do innych europejskich krajów pro-duktów. Pobudzenie produkcji i eksportu powin-no spowodować, że gospodarka ożywi się, a kre-dyty będą tańsze – co jeszcze korzystniej wpły-nie na koniunkturę. Być może pozwoli to Polsce dogonić wreszcie Europę, a przeciętnemu Ko-walskiemu zarabiać tyle, ile zarabia średnio Mr. Guinness, np. w Irlandii. Jest to jednak perspek-tywa długofalowa, określana przez ekspertów na ogół na najbliższe 20 - 30 lat.

W perspektywie krótkoterminowej zaraz po wprowadzeniu euro wzrosną ceny, ponieważ bę-dą zaokrąglane, jak nietrudno się domyślić, do górnej granicy. Dotyczyć to będzie szczególnie produktów najtańszych i najczęściej kupowa-nych z przedziału cenowego 5 - 7 złotych. Jak twierdzi Janusz Szewczak, niezależny analityk gospodarczy, w wypowiedzi dla „Gazety Finan-sowej” – ceny za te najprostsze produkty, jak masło, mąka, chleb, warzywa czy owoce wzro-sną o ok. 5 - 7%. Uderzy to więc przede wszyst-kim w ludzi biedniejszych, bo to oni najwyraź-niej ten wzrost cen odczują.

Może więc nie warto się spieszyć z wejściem Polski do Eurolandu? Rozpoczynający się wła-śnie rok zapowiada się bardzo trudny gospo-darczo. Kiedy nasza waluta codziennie traci lub zyskuje po kilkanaście procent względem eu-ro, ciężko gwarantować, że będzie ona stabil-na przez najbliższe dwa lata. Tak rozsądnie za-chowali się np. Czesi, którzy właśnie postanowi-li przeczekać czasy zawirowań gospodarczych i powrócić do prac nad przyjęciem euro dopiero wtedy, kiedy sytuacja na światowych rynkach fi-nansowych nieco się ustabilizuje. Może najpierw należy skupić się na wynegocjowaniu z UE jak najkorzystniejszego kursu przeliczania złotów-ki, aby zyskali na tym przede wszystkim Polacy? Decyzja o przyjęciu eurowaluty jest decyzją nie-odwracalną i chyba nie warto ryzykować przy-szłości kraju tylko po to, aby goście zagraniczni, oglądający w Polsce mecze piłki nożnej na EU-RO 2012, mogli płacić w europejskiej walucie.

4 | styczeń 2009 | January 2009 www.linkpolska.com

LINKpolska

uro w Polsce– czy warto się spieszyć?

Jesteśmy świadkami bardzo poważnych zmian, którym podlega nasza poczciwa zło-tówka. Najpierw obserwowaliśmy jej denomi-nację, a w najbliższych latach ma ona w ogóle zniknąć. Zastąpi ją euro. Kiedy jednak to nastąpi i czy pośpiech jest wskazany?

Twarda rzeczywistość

Kto zyska na euro?

Pośpiech czy jakość?

B

Strefa euro

Członkowie ERM2

Członkowie ERM2bez euro

Kraje euro nienależące do EU

Finlandia

Szwecja

PolskaNiemcy

Słowacja

Czechy

Grecja

Węgry

Rumunia

Bułgaria

Cypr

Włochy

Malta

Holandia

Wlk. Brytania

Irlandia

Belgia

Luksemburg

Francja

Monako

Andora

Hiszpania

Portugalia

Czarnogóra Kosowo

Esto-nia

Łotwa

LitwaDaniatekst: Paweł Bruger

Słowenia

AustriaLicht.

Inflacja nie wyższa niż 1,5% od średniej wyliczonej z trzech krajów o najniższej in-flacji w UE

Średnia stopa procentowa nie wyższa niż 2 punkty od średniej wyliczonej z trzech kra-jów o najniższych stopach procentowych

Stabilny kurs waluty, której wahania warto-ści względem euro są nie większe niż +/- 15% w okresie dwóch lat poprzedzających wstąpienie kraju do Eurolandu

Deficyt budżetowy nie wyższy niż 3%

Dług publiczny nie wyższy niż 60% PKB

KRYTERIA KONWERGENCJI

Page 5: 1 January/styczeñ 2009 ISSN 1756-3542

Ustawa ta zakłada, że wszystkie działki rolne znajdujące się w granicach miast teraz zostaną automatycznie odrolnione, więc bę-dzie można na nich budować nieruchomości bez konieczności przekwalifikowania. Takich działek rolnych w każdym mieście jest dużo, choćby w największych polskich metropoliach, jak w Warszawie, leżące odłogiem grunty rolne stanowią jedną trzecią po-wierzchni miasta, Gdańsku – tereny rolne zajmują prawie 20% powierzch-ni, Poznaniu – ok. 40%, a w Rzeszowie – ponad połowę. Automatyczne odrolnienie takich połaci gruntu sprawi, że dewe-loperzy nie będą już musieli walczyć o działki pod swoje inwestycje. „Działek budowlanych będzie znacznie więcej, więc będą one tańsze, a co za tym idzie – tańsze będą też postawione na nich nieruchomości” – twierdzi ekspert Polskiej

Federacji Rynku Nieruchomości Jerzy Schmidt w rozmowie z dziennikiem „Polska”.

Nie należy się jednak spodziewać gwałtow-nych spadków cen już teraz. „Rewolucji ceno-wej na razie nie będzie, bo wiele firm z powodu kryzysu zamroziło inwestycje” – mówi analityk

rynku nieruchomości z firmy Expander Paweł Majtkowski. „Ale gdy kryzys minie, będą kupować pod budowę te odrolnione, tańsze działki, więc postawio-ne na nich domy będą sprzedawać taniej”.

Odrzucenie prezy-denckiego weta spowo-dowało, że wielu tzw. „miejskich” rolników

stanie się bogatszych. Dziś właściciel działki rolnej w Warszawie za metr kwadratowy może dostać około 600 zł. W nowym roku ten sam metr ziemi będzie już kosztował około 2800 zł, czyli ponad cztery razy więcej. (Bru)

Do 40 mld zł rząd podniesie limit poręczeń i gwarancji dla firm, którym banki nie chcą dziś pożyczać pieniędzy. Premier Donald Tusk zapo-wiada też przyspieszenie procedur wydawania unijnych funduszy. W 2009 roku chce wykorzy-stać z tych środków nawet 21,4 mld zł, zamiast dotychczas planowanych 16,4 mld zł.

Zakładana przez rząd pomoc jest i tak skrom-na w porównaniu z tą, jakiej udzieliły swoim sektorom bankowym Niemcy, Wielka Brytania czy Francja, ale polski premier tłumaczy, że gospodarka naszego kraju jest w lepszym sta-nie niż zachodnia, bo wciąż notujemy wzrost. Dobra passa może się jednak skończyć. „W przyszłym roku PKB wyniesie 3,7%” – przy-znał minister finansów Jacek Rostkowski, choć niedawno zapowiadano 4,8%.

Mimo zapewnień o dobrej kondycji naszej gospodarki premier Tusk ogłosił pakiet an-tykryzysowy, który ma pomóc w utrzymaniu wysokiego wzrostu gospodarczego. 15-stronico-wy „Plan stabilności i rozwoju – wzmocnienie gospodarki Polski wobec światowego kryzysu finansowego” podzielony jest na kilka części. Zawiera działania na rzecz pobudzenia przed-siębiorczości i zwiększenia inwestycji przy utrzymaniu w ryzach finansów publicznych. Plan antykryzysowy przewiduje, że w latach 2009 - 2010 rząd zasili gospodarkę sumą aż 91,3 mld zł. (Bru)

„Standardy w Etiudzie są nie do zaakcepto-wania” – tłumaczy jej zamknięcie szef Portów Lotniczych Michał Marzec. Docelowo Etiuda ma być zburzona. Linie lotnicze, które korzy-stały z terminalu (m.in. Wizz Air i Norwegian), teraz będą musiały przenieść się do terminalu I lub II. To oznacza wyższy standard obsługi. Jednak razem ze standardem wzrosną koszta, które poniosą pasażerowie. Cena obsługi jedne-go pasażera w Etiudzie wynosiła 30 zł, w pozo-stałych terminalach to o 60 zł więcej. (Bru)

Według dziennika „Polska” Donald Tusk chce zażegnać kryzys w kraju przy pomocy wielkiego planu budowy dróg. Pracę przy tym projekcie miałoby znaleźć ok. 20 tysięcy Polaków. Rząd chce wprowadzić specjalne specustawy, które mają usprawnić pobieranie dotacji z funduszy unijnych. Według ekspertów pytanych przez dziennik jest to dobry po-mysł. Zauważyli oni także, że podobnie chce postąpić teraz Barack Obama.

Żarnowiec na Pomorzu to najbar-dziej prawdopodobna lokalizacja pierw-szej elektrowni atomowej w Polsce. Rząd zdecydował o jej budowie, a pierwszy re-aktor ruszy w 2021 roku, donosi „Gazeta Wyborcza”. Wszystko wskazuje na to, że nowoczesny reaktor jądrowy kupimy we Francji, która przoduje w tej technologii na świecie.

Resort gospodarki chce ułatwić handel przez Internet i usprawnić działania urzędów w sieci, czytamy w „Rzeczpospolitej”. Rynek sprzedaży elektronicznej, choć rozwija się dyna-micznie, stanowi jedynie około 1 proc. handlu detalicznego. Dla porównania w USA jest to prawie trzy razy więcej. Transakcji online dokonuje tylko co dziesiąty Polak, jedynie co dwudziesty przelew realizowany jest przez Internet. Ponad dwie trzecie płatności za zakupy robione w sieci opłacanych jest gotówką przy odbiorze towaru.

W polskich aptekach może za-braknąć leków przeciwbólowych, takich jak paracetamol i ibuprofen – ustalił „Dziennik”. Znikną też witaminy. Wszystkiemu winne są unijne przepisy, które nakazują zmienić nazwy leków. Zgodnie z tymi przepisami, nazwa leku nie może być nazwą składnika chemicz-nego, na którym lek jest oparty (np. „Paracetamol”), ale musi mieć nazwę własną (np. „Paracetamolex”).

Telepraca, czyli praca wykony-wana na odległość jest coraz bardziej popularna w Polsce. W ciągu ostatniego roku liczba osób pracujących zdalnie wzrosła pięciokrotnie, informuje „Gazeta Prawna”. Telepraca jest popularna wśród osób wykonujących wolne zawody, jest też sposobem na powrót do życia zawodowego osób niepełnosprawnych oraz matek opiekujących się dziećmi. Pracodawca, mimo że musi zapewnić pracownikowi sprzęt i połączenie z Internetem, ponosi niższe koszty niż za-trudniając go stacjonarnie.

January 2009 | styczeń 2009 | 5

LINKpolska

Codzienna porcja newsów na www.linkpolska.com

Działki będą tańsze

Rządowy plan walki z kryzysem Koniec terminalu Etiuda

Wchodzi w życie ustawa o odrolnieniu działek w granicach miast. Oznacza to, że od nowego roku w Polsce jest więcej działek budowlanych, a więc ich ceny powinny spaść.

Ponad 91 mld złotych wpompuje polski rząd w gospodarkę w latach 2009 - 2010. Pieniądze te mają pobudzić rozwój gospodar-czy i wspomóc kulejące inwestycje.

Skończy się koszmar pasażerów korzystają-cych z warszawskiego terminalu lotniczego Etiuda. Terminal będzie czynny tylko do 1 kwietnia 2009 roku.

Wnętrze hali odlotów Terminalu I

prasówka

Jesteśmy ciekawi Twojej opinii. Podziel się z nami swo-im zdaniem! Najciekawsze listy opublikujemy. Nasz adres:[email protected]

Dziś właściciel działki rolnej w Warszawie za metr kwadratowy może dostać około 600 zł. W nowym roku ten sam metr ziemi będzie już kosztował około 2800 zł

Page 6: 1 January/styczeñ 2009 ISSN 1756-3542

Marc Morial z National Urban League, gru-py zajmującej się prawami cywilnymi, powie-dział „The Economist”, że Obama dla czarnych Amerykanów już stał się wzorem godnym naśla-dowania. Powiedzenie dziecku, że może zostać prezydentem, jeśli będzie ciężko pracowało, nie zabrzmi już absurdalnie, jak podkreśla Morial. Na zdjęciach, które obiegły cały świat, widać szczęśliwych i płaczących ze wzruszenia Afro-amerykanów. 80% uważa, że zwycięstwo jest „urzeczywistnieniem ich marzeń”, a ponad 96% twierdzi, że poprawiono relacje między rasami.

Trudno sobie wyobrazić, ale wielu z tych wzruszonych ludzi pamięta zgoła inne czasy. Jeszcze w latach sześćdziesiątych Afroameryka-nie byli ofiarami segregacji usystematyzowanej w tzw. prawa Crowa, które znacznie upośledzały pozycję czarnej mniejszości. Zabraniały między innymi małżeństw między różnymi rasami czy przebywania czarnych klientów w tej samej czę-ści restauracji, co biali. W autobusach wydzielo-no specjalne miejsca dla kolorowej ludności, w toaletach znajdowały się inne umywalki dla bia-łych i kolorowych, przy czym dla tych ostatnich zwykle były mniejsze i bardziej niewygodne.

W 1955 roku Afroamerykanka Rosa Parks, córka stolarza i nauczycielki w Alabamie, od-mówiła ustąpienia miejsca białemu pasażerowi autobusu, czego żądał od niej kierowca. Zosta-ła aresztowana. „Dlaczego nas tak traktujecie?” - zapytała policjanta, kiedy ten zakładał jej kaj-danki. „Nie wiem, ale to, co zrobiłaś, jest nie-zgodne z prawem” - odpowiedział zakłopotany. Trafiła do więzienia, ale jej zachowanie poka-zało innym Afroamerykanom, że można i trze-ba sprzeciwiać się krzywdzącym prawom. Rosę nazwano „matką współczesnego ruchu praw cy-wilnych”. Po latach stała się bohaterką utworów hip-hopowych.

W 1961 roku rozpoczęły się w Karolinie Północnej tzw. protesty sit-in. Afroamerykanie chodzili do restauracji w godzinach lunchu i siadali w części przeznaczonej dla białych klientów. I tak trwali. Protesty rozlały się na całą Amerykę. Prawa Crowa zniesiono dwoma ustawami – Ustawą o prawach obywatelskich

z 1964 roku i prawach wyborczych z 1965 roku – wtedy oficjalnie skończyła się segregacja w Stanach Zjednoczonych.

W latach sześćdziesiątych pojawił się projekt zwany affirmative action, czyli akcji wyrów-nującej szanse mniejszości etnicznych. Ozna-cza to, że szkoły, instytucje poszukujące pra-cowników, sektor edukacyjny funkcjonują we-dług ustalonych wcześniej parytetów, by zapew-nić zróżnicowanie etniczne i równe szanse tym, którzy pochodzą ze środowisk uważanych za nieuprzywilejowane.

Affirmative action budzi skrajne emocje, po-nieważ, trzymając się sztywno priorytetów, mo-że kłaść nacisk na pochodzenie osoby, a nie jej faktyczne umiejętności. Jedną ze słynniejszych spraw był przypadek inżyniera NASA, który sta-rał się dostać na Uniwersytet w Kalifornii pod koniec lat siedemdziesiątych. Dwukrotnie odrzu-cono jego kandydaturę, mimo że w testach Allan Bakke wypadł dużo lepiej niż inni kandydujący na uczelnię przedstawiciele mniejszości. Pozwał uniwersytet i został przyjęty na uczelnię.

W 1978 roku amerykański Sąd Najwyższy uznał, że uniwersytety nie powinny ustanawiać parytetów, by wyznaczyć minimalną liczbę stu-dentów mniejszości etnicznych, ale że mogą w procesie podejmowania decyzji, co do konkret-nych kandydatów brać rasę pod uwagę. Uczelnie uważają bowiem, że preferencje rasowe są nie-zbędne, by zróżnicować środowisko studenckie.

Kandydatura i obecnie prezydentura Barac-ka Obamy pokazują, że kwestie rasowe są nadal żywe. W Teksasie i Tennessee, tradycyjnie bar-dzo konserwatywnych stanach, zamieszkałych głównie przez białych zwolenników broni i apo-kaliptycznych chrześcijan, postać Obamy bu-dzi wielkie kontrowersje. Jego zwycięstwo spra-wiło, że ekstremalne grupy rasistowskie rozpo-częły lament o końcu świata i upadku białej ra-sy. „Bracia, zbrojmy się, nadchodzi druga woj-na domowa!” – nawoływali prezenterzy i prowa-dzący Radia Patriot. „Nie wstydźmy się swojej rasy” – można przeczytać na stronie Ku-Klux-

-Klanu, którego przedsta-wiciele przyjechali nie tak dawno do Waszyngtonu i spotkali się z anonimowy-mi sympatykami z policji, martwiącymi się, że Ame-ryka przestaje był białym chrześcijańskim narodem. Na uniwersytetach poja-wiły się obraźliwe graffi-ti, odnoszące się do koloru skóry prezydenta.

Obama, który doświad-czył rasizmu (niedawno zatrzymano dwóch ame-rykańskich neonazistów, którzy planowali zabić za jednym zamachem ponad 100 Afroamerykanów, a na końcu samego prezyden-ta USA), zapowiedział, że nadal będzie wspierał affir-mative action, ale podkre-ślił, że jest to miecz obusieczny. Jego córki po-chodzące z uprzywilejowanego domu nie powin-ny być inaczej traktowane, gdy będą starały się dostać na uniwersytet, niż mniej uprzywilejowa-ni biali kandydaci.

Co mniejszościom etnicznym przyniesie Ba-rack Obama jako prezydent Stanów Zjednoczo-nych, poza satysfakcja moralną, okaże się w cią-gu najbliższych lat.

6 | styczeń 2009 | January 2009

Baracka Obamę, który zostanie zaprzysiężony 20 stycznia 2009 roku, na-zwano prezydentem postrasowym, ale jego wygrana to kamień milowy wła-śnie w stosunkach międzyrasowych Ameryki, a może i całego świata.

Sprawa koloru

„W 1955 roku Afroamerykan-ka Rosa Parks, córka stolarza i nauczycielki w Alabamie, od-mówiła ustąpie-nia miejsca bia-łemu pasażerowi autobusu, cze-go żądał od niej kierowca”

Nie ustąpić białemu

Kontrowersje affirmative action

Nie wstydzić się białej rasy?

4 września 1957 roku, Harry Harding High School. Dorothy Counts była pierwszą Afroamerykanką, której pozwolono uczęszczać do szkoły dla białych studentów. Po 4 dniach zmuszona była do opuszczenia szkoły, wskutek ataków rasistowskich. World Press Photo of the Year: 1957, Douglas Martin, USA, The Associated Press

1 lutego 1960 roku. Czterech studentów z Karoliny Północnej usiadło w restauracji Woolworth’s na miejscu „tylko dla białych” i zamówiło posiłek. Był to początek tzw. protestów sit-in (www.crmvet.org)

tekst: Aleksandra Łojek-Magdziarz

Page 7: 1 January/styczeñ 2009 ISSN 1756-3542

Źródła w Pentagonie, na które powołuje się serwis CNN, twierdzą, że indyjskie lotnictwo wojskowe roz-poczęło przygotowania do nalotu na Pakistan. Nalot ten ma być odpowiedzią na zamachy terrorystyczne w Bombaju, w których zginęło ponad 160 osób. Amerykanie, dowiedziawszy się o tych przygotowaniach, próbowali skłonić władze Indii do porzucenia tego pomy-słu, lecz próby te nie przyniosły żadnego skutku.

Od początku nowego roku pół-roczne, rotacyjne przewodnictwo w Unii Europejskiej objęły Czechy – donosi PAP. Wraz z końcem ubiegłego roku skończyło się przewodnictwo Francji. W drugiej połowie tego roku przewodniczyć będzie Szwecja, natomiast na Polskę przypada kolej w drugiej połowie 2011 roku.

10 tysięcy Polek poddało się aborcji w Wielkiej Brytanii w 2008 roku. Kosztowało to brytyjską służbę zdrowia do 10 milionów funtów, pisze „The Telegraph”. Zdaniem gazety, tak duża liczba zabiegów to efekt tego, że w Polsce aborcja jest nielegalna, więc ty-siące Polek jeździ na Wyspy tylko w jed-nym celu – pozbycia się płodu. Dziennik podkreśla też, że Polki, obywatelki UE, nawet jako pracownicy tymczasowi otrzymują już NIN, co daje im dostęp do bezpłatnej służby zdrowia.

Szkockie taksówki zostaną wypo-sażone w system monitoringu, informuje „The Evening Times”. Kamery będą zainstalowane na zewnątrz i we wnętrzu samochodów, poza obrazem będą reje-strowały również dźwięk. To rozwiązanie ma zwiększyć bezpieczeństwo taksów-karzy. Jak wynika z najnowszych badań, przeprowadzonych przez szkocki rząd, jeden na trzech kierowców taksówek został zaatakowany w miejscu pracy.

Uczniowie w Anglii należą do ścisłej europejskiej czołówki, jeżeli chodzi o matematykę i inne nauki ści-słe – donosi „The Times”. W badaniu „Trends in International Mathematics and Science Study” udział wzięło 425 tys. uczniów w wieku 10 i 14 lat z prawie 60 krajów. Uczniowie z Anglii z grupy 10-latków uplasowali się na 7. miejscu. Młodzież w wieku 14 lat awansowała na 7. miejsce z 20., które zajmowała w roku 1999. Liderami światowego rankingu są uczniowie z Japonii, Korei, Tajwanu, Hongkongu i Singapuru.

Nawet samotne matki, które dostają zasiłek na dzieci, miałyby, według tego planu, uczestni-czyć w finansowym wspieraniu brytyjskiej eko-nomii, inaczej stracą prawo do benefitów.

Niedługo rząd przedstawi dalsze plany dotyczące rów-nież bezrobotnych pobiera-jących zasiłki. W tej chwili wiadomo, że osoby te, chcąc dostać wsparcie ze strony pań-stwa, będą musiały na nie „za-robić”, najprawdopodobniej pracą na rzecz społeczności.

Sekretarz ds. emeryturi pracy James Purnell powie-dział BBC, że ważne jest, by „ludzie, którzy znajdują się na łódce, również wiosłowali”.

Projekt rządowy przewiduje także wprowadzenie kar dla tych, którzy odtrącają oferty

pracy czy nie przychodzą na rozmowy rekruta-cyjne. Karami tymi będą najprawdopodobniej utrata benefitów i przymusowa praca społeczna. (AŁM)

Cena ropy na świecie spadła od lipca ubiegłego roku o ponad 100 dolarów za barył-kę. Wynosi obecnie ok. 40 dolarów. Kartel krajów wy-dobywających ropę już liczy straty i decydując się na gwałtowne reduk-cje wydobycia tego surowca, próbuje powstrzymać spa-

dek popytu. W komunikacie dla prasy OPEC pisze, że „potężne globalne spowolnienie go-spodarcze” spowodowało zniszczenie popytu i bezprecedensową presję spadkową na ceny.

W 1997 roku z powodu kryzysu azjatyckie-go ropa spadła poniżej 10 dolarów za baryłkę. OPEC obniżył wtedy wydobycie o 1,7 miliona baryłek dziennie, co do chwili obecnej stanowi-ło największą jednorazową redukcję. W lipcu ubiegłego roku cena ropy na światowym rynku osiągnęła rekordowy w historii poziom 147 do-larów za baryłkę.

W związku z obecnym ograniczeniem wydo-bycia ropy producenci paliw już zapowiadają podwyżki cen.(Bru)

Northern Ireland Electricity zredukuje ceny prądu o 10,8%, zaś Phoenix Gas zmniejszy opłaty aż o 22,1%, informuje internetowy serwis BBC. Obniżka cen to odbicie sytuacji na światowych rynkach, gdzie np. cena ropy znajduje się na rekordowo niskim poziomie, a także efekt działalności niezależnego Urzędu Nadzoru Cen. Przedstawiciele Rady Konsumentów są za-dowoleni z kroku podjętego przez koncerny energetyczne, ale zauważają też, że wcześniej w tym roku odbiorcy musieli przeżyć aż dwie wysokie podwyżki cen – zapowiadana na po-czątek nowego roku obniżka zredukuje tylko w części ich skutki. (SzK)

January 2009 | styczeń 2009 | 7

LINKświat

Codzienna porcja newsów na www.linkpolska.com

Praca za benefity

Radykalne zmniejszenie wydobycia ropy

Gaz i prąd potanieją

Rząd brytyjski przedstawił propozycję, by beneficjenci różnego rodzaju pomocy finansowej „zapracowali” na nią.

Kraje OPEC zdecydowały o zmniejszeniu wydobycia ropy o 2,2 mln baryłek dziennie. To kolejny rekord, który ma uchronić kartel przed stratami ciągle spadających cen ropy na świecie.

Dobra wiadomość dla mieszkańców Irlandii Północnej - koncerny energetyczne oficjalnie potwierdziły, że obniżą ceny.

Jesteśmy ciekawi Twojej opinii. Podziel się z nami swo-im zdaniem! Najciekawsze listy opublikujemy. Nasz adres:[email protected]

prasówka

Czy zaplanowane zmiany w przyznawaniu benefitów odbiją się na ilości czasu jaki matka będzie mogła poświęcić swojemu dziecku? Fot. Simona Balint

Page 8: 1 January/styczeñ 2009 ISSN 1756-3542

Wydany zestaw ‘Bezpieczniejsze Zachowanie na Drodze’ zawiera DVD z pięcioma nowymi, instruktażowymi reklamami, które przypomną wszystkim kierowcom o konieczności ostrożnej jazdy. Reklamy te wraz z aktualnym zbiorem udanych reklam telewizyjnych i radiowych zostały przetłumaczone na język polski, litewski, portugalski oraz mandaryński dialekt języka chińskiego.

CD-Rom zawierający tłumaczenia ostatnio poprawionego Kodeksu Drogowego został również załączony do zestawu.

Ministerstwo Środowiska wydało również dwie ulotki - jedna zawiera wskazówki dotyczące prawnego wymogu używania prawidłowego fotelika dziecięcego, a druga informację na temat wpływu alkoholu na prowadzenie samochodu.

Więcej informacji uzyskacie Państwo na stronie www.roadsafetyni.gov.uk lub wysyłając email na adres [email protected]

Bezpieczniejsze Zachowanie na Drodze

Polish press ad.indd 1 22/12/08 16:51:18

Page 9: 1 January/styczeñ 2009 ISSN 1756-3542

Cinefondation Residence jest programem sponsorowanym przez Festiwal w Cannes i na-leży do jednego z najbardziej prestiżowych programów tego typu w Europie. Gilles Jacob, Prezydent festiwalu, corocznie staje na cze-le jury, które wybiera dwunastu młodych twór-ców z terenu całej Europy i umożliwia im spę-dzenie prawie pięciu miesięcy w Paryżu, gdzie pod opieką mentora rozwijają swój projekt pełnometrażowy.

Udział w programie jest jednak nie tylko szansą na dokończenie scenariusza pod opieką najwyższej klasy profesjonalistów (mentorem Kapelińskiego będzie Bruno Dumont, znany francuski reżyser, autor niezapomnianego „Ży-cia Jezusa”), ale również na zainteresowanie projektem europejskich producentów i dystry-butorów. Wszystkie projekty zakończone w ra-mach programu mają zapewnioną premierę na festiwalu w Cannes.

„Up on the Roof” (Na Dachu) to pełna za-skakujących zwrotów opowieść o losach pol-skiego emigranta w Dublinie, o zagubieniu,

przebaczeniu i miłości. “Oczywiscie bardzo się cieszę,” - mówi Kapeliński. “To wielka szansa dla mojego projektu, który będzie mo-im debiutem pełnometrażowym. Chcę zrobić wizualnie intrygujacy film, film pełen szeptu i krzyku, smutku i radości, który złamie stereo-typy powstałe wokół Polaków za granicą.”

Film zostanie wyprodukowa-ny przez Grand Pictures, jedną z czołowych firm produkcyjnych w Irlandii, oraz przez Braidema-de Films (UK) i Aurora Film Production (Pol-ska). Premierę przewidziano na 2010 rok.

Dużą rolę w sukcesie Rafała Kapelińskiego niewątpliwie odegrały międzynarodowe suk-cesy jego dwóch poprzednich filmów pt.”Emil-ka płacze” i „Ballada o Piotrowskim”. Szcze-gólnie ten pierwszy wygrał wiele poważnych nagród na takich festiwalach jak Oberhau-

sen, Austin, Brest (Najlepszy Euro-pejski Film Śred-niometrażowy w 2007 roku) i Gdy-nia (Granx Prix Konkursu Nieza-leżnego w 2006 roku). Ich zwiastu-ny można oglądać na stronie interne-towej www.linkpolska.com/TV. (Bru)

Z inicjatywą wprowadzenia lekcji wyszła grupa polskich rodziców zamieszkująca i wychowująca swoje dzieci na terenie Szkocji, w Angus (ponad 25 mil na północ od Dundee). „Jako rodowici Polacy chcielibyśmy działać na rzecz dzieci. Pragniemy, aby nasze córki i synowie, obecnie kształcący się w szkockich szkołach, również poznawali i kultywowali pol-skie tradycje” – piszą na stronie stowarzyszenia. Lekcje, w zamyśle twórców pro-jektu, poprzez połączenie nauki z dobrą zabawą, mają integro-wać polskie dzieci i propagować wśród nich rodzimą kulturę. Stowarzyszenie planuje również

wprowadzenie zajęć ze sztuki i plastyki. Lekcje poprowadzą wolontariusze z kierunkowym wykształceniem. Spotkania odbywają się w każ-dy wtorek, o godzinie 18:00, w Columba Hall, przy St. Margaret’s Church (23 Market Street) w Montrose. Stowarzyszenie zapra-sza do siebie osoby z wykształ-ceniem pedagogicznym, które mogłyby pomóc w prowadzeniu zajęć. Wszystkie osoby zaintere-sowane wolontariatem lub inną formą współpracy z organizacją proszone są o kontakt: [email protected]. (TK)

January 2009 | styczeń 2009 | 9www.linkpolska.com

LINKperyskop

Prognozy Komisji Europejskiej pokazują, że polska ekonomia może w 2009 roku zanotować wzrost o 3,8%, a w 2010 – 4,2%. Tylko Rumunia, Słowacja i Bułgaria pójdą w ślady Polski. Irlandię nęka recesja, a lokalne firmy rekrutacyjne dysponują ofertami pracy… w Polsce. W ba-daniach przeprowadzonych przez CPL Group 500 polskich pracow-ników zatrudnionych w Irlandii zadeklarowało, że zamierzają wy-jechać z tego kraju w ciągu kolej-nych 12 miesięcy, dalsze 13%, że w ciągu najbliższych dwóch lat. Głównym powodem reemigracji są pieniądze.

Agnieszka Walter, menedżer CPL Group na Polskę powiedzia-ła, że mimo iż pensje w Polsce nie są tak wysokie jak w Irlandii, koszty życia są jednak dużo

mniejsze. Firma CPL ogłosiła, że dysponuje ok. 450 miejscami pracy w Polsce w takich sekto-rach, jak finanse, inżynieria, ar-chitektura czy IT. „Wielu Polaków zainteresowało się już tymi ofertami i teraz sprawdzają, czy warunki życia w Polsce są podob-ne do irlandzkich” – powiedziała Agnieszka Walter.

Co jednak ciekawe, pojawili się też Irlandczycy zainteresowani pracą w Polsce. „W tej chwili wydaje się, że banki w Polsce oparły się recesji, a znajomość języka polskiego na poważnych stanowiskach finansowych nie jest niezbędna” – mówi Walter – „dla-tego irlandzki senior management zainteresowany może być pracą w Polsce”. (AŁM)

Język ojczysty dla młodych PolakówOd stycznia ruszyły darmowe zajęcia z języka polskiego w szkockim Angus. Wkrótce planowane są również lekcje matematyki, historii i geografii Polski. Pomysłodawcami całego projektu są członkowie stowarzyszenia Angus Polish Support Group.

Szkocja

Sukcesy polskiego reżyseraRafał Kapeliński, młody polski reżyser i scenarzysta na co dzień żyjący w Londynie, wygrał we francuskim Cannes prestiżowe stypen-dium, na prace nad jego najnowszym projektem pt. Up on the Roof. Scenariusz Kapelińskiego jest jednym z sześciu wyróżnionych spo-śród kilkuset zgłoszeń nadesłanych do kapituły festiwalu w Cannes z całej Europy.

Anglia

Exodus… Irlandczyków do PolskiJedna trzecia Polaków pracujących w Republice Irlandii w 2009 roku wróci do ojczyzny, jak wynika z badań największej irlandzkiej firmy rekrutacyjnej CPL Group. Co ciekawe, być może do nich dołączą Irlandczycy.

Irlandia

Kadr z filmu Rafała Kapelińskiego „Emilka płacze”. Na zdjęciu Marta Chodorowska,odtwórczyni roli tytułowej

Page 10: 1 January/styczeñ 2009 ISSN 1756-3542

10 | styczeń 2008 | January 2009 www.linkpolska.com

LINKperyskop

Page 11: 1 January/styczeñ 2009 ISSN 1756-3542

www.linkpolska.com

LINKperyskop

Pomysł założenia księgarni był genialny i prosty. Pomysłodawca i właściciel, Dariusz Kwaśniewski, po prosty lubił czytać książki i brakowało mu polskich materia-łów. Widział, że Polacy w Szkocji tęsknią za lekturami w ojczystym języku, więc postanowił otworzyć księgarnię.

W tej chwili do księgarni przy-chodzi ponad dwadzieścia osób dziennie. Przychodzą również Szkoci, by kupić materiały do nauki języka polskiego. „Głównie dziewczyny, które swoim chłopa-kom, Szkotom, kupują podręcz-niki. Nasi listonosze, wiedząc, że sprzedajemy polskie książki, zawsze wi-tają się z nami po polsku, mówiąc »dzień dobry«” – opowiada wła-ściciel księgarni. „Księgarnia po-wstała 20 listopada i dopiero przecieramy szlaki, ale z dobrym skut-kiem, skoro mamy już wielu

stałych klientów”. Księgarnia oferuje również

książki z dostawą do domu. Wystarczy wybrać pozycje z listy znajdującej się na stronie interne-towej księgarni i przesyłka powin-na dotrzeć do zamawiającego tego samego dnia lub dnia następnego. Można również zamawiać książki z Polski – pod warunkiem, że są osiągalne w ojczyźnie. Dostawa trwa wówczas do dwóch tygodni. Więcej informacji na stronie in-ternetowej: www.polbooks.co.uk (AŁM)

Volunteering Ireland działa od 1997 roku, wspierając wszelkie lokalne inicjatywy i zrzeszając ochotników z różnych dziedzin życia społecznego. Organizacja ta posiada wykaz miejsc, w których aktualnie potrzebni są wolunta-riusze. By zostać jednym z nich i móc pomagać innym ludziom czy instytucjom, należy: wypełnić odpowiednie podanie, dostar-czyć referencje, wziąć udział w rozmowie, która oceni motywa-cję kandydata, jego odporność psychiczną oraz umiejętności interpersonalne oraz dołączyć do podania zaświadczenie o nieka-ralności (Garda clearance), które może być wymagane przy pracy z

dziećmi lub osobami starszymi i niepełnosprawnymi.

Przed zgłoszeniem się do pracy wolontariusza warto odpowiedzieć sobie na pytania, jaki rodzaj pracy chciałoby się wykonywać i ile czasu jest się w stanie poświecić tygodniowo czy miesięcznie na tego typu działalność. Uwaga – organizacje wolontariackie nie oferują wynagrodzenia za pracę, poza zwrotem wydatków na dojazdy.

W Irlandii istnieje duże zapo-trzebowanie na wolontariuszy, za-równo osoby mówiące po polsku, jak i po angielsku, dlatego warto zapoznać się ze stroną www.volunteeringireland.ie (AŁM)

Zajęcia taneczne dla polskich dzieci i młodzieży prowadzone będą przez Konrada Pawlaszka, doświadczonego pedagoga i in-struktora tańca. „Chcemy pomóc polskim dzieciom otworzyć się na świat poprzez sztukę“ – mówi Kondrad. „U dzieci, z którymi pracujemy już drugi rok, widać duże postępy. Są pewniejsze siebie i bardzo pomysłowe“.

Szkoła tańca w Belfaście, która powstała z inicjatywy organizacji Youth Action Northern Ireland Rainbow Factory, działa przez dwa semestry w roku, od września do grudnia i od stycznia do czerwca. Właśnie trwa rekrutacja dzieci i młodzieży na nowy semestr. Zajęcia taneczne i teatralne odbywać się będą w czwart-kowe wieczory i rozpoczną się w połowie stycznia. Lekcje poprowa-dzą profesjonalni

nauczyciele sztuki w języku pol-skim i angielskim.

W szkole jest około 300 dzieci i tylko jedna polska klasa. „Każde dziecko, które weźmie udział w zajęciach, na pewno przynajmniej raz wystąpi na scenie teatru” – mówi Konrad Pawlaszek. „Im więcej dzieci i młodzieży, tym lepiej”. Rodzice zainteresowani udziałem dzieci w zajęciach mogą kontaktować się z Konradem telefonicznie: 07821899404 lub e-mailowo: [email protected]

Być wolontariuszem w Irlandii

Zajęcia taneczne dla polskich dzieci Książki po polsku

Polacy mogą pracować na rzecz społeczeństwa irlandzkiego i integra-cji polsko-irlandzkiej. Praca ochotnika jest nieodpłatna, ale bardzo ce-niona przez mieszkańców Irlandii, bo wypełnia istniejącą lukę w usłu-gach, na które zawsze jest zapotrzebowanie, a brak na nie funduszy.

„Spectrum:2“ to nowy projekt taneczny, który m.in. ma na celu pomóc polskim dzieciom w odnalezieniu się w nowym kraju. Dzięki uprzej-mości organizacji Rainbow Factory oraz sponsorów, zajęcia odbywać się będą nieodpłatnie, a ci, którzy wezmą w nich udział, wystąpią na scenie w spektaklu przygotowywanym na święta wielkanocne.

Pierwsza polska księgarnia w Glasgow (Szkocja) cieszy się ogrom-nym zainteresowaniem Polaków tam mieszkających. W księgarni można kupić polskie książki, podręczniki do nauki języka polskiego i dostać materiały promujące polską kulturę w języku angielskim, które zapewnił Konsulat Rzeczypospolitej Polskiej.

SzkocjaIrlandia Północna

Irlandia

“Zrób coś dla siebie samego…” było hasłem przewodnim dublińskiego Tygodnia Wolontariusza, który miał miejsce od 1 do 7 lipca 2007.Była to jedna z wielu akcji po-dejmowanych przez Volunte-ering Ireland. Fot. Ian Oliver

Dzieci podczas jednego ze spektakli teatralnych zorganizowanychprzez szkołę tańca w Belfaście.

Page 12: 1 January/styczeñ 2009 ISSN 1756-3542

BARDZO SUBIEKTYWNY PRZEWODNIK IMPREZOWYGdzie warto pójść? Specjalnie dla Was przewodnik po ciekawych impre-zach i wydarzeniach artystycznych w styczniu i lutym.

Polish Professionals in London na rok 2009 planują między innymi stworzenie think tanku (instytucji badawczo-społecznej), który miałby

na celu zrzeszanie specjalistów mogących udzielać fachowych in-formacji na tematy społeczno-eko-nomiczne, pokazywać i przybliżać

Brytyjczykom myśl polską itp. Poza tym PPL koncentrują się też na nagłaśnianiu tego, co w brytyj-skiej prasie pisze się o Polakach i walce o rzetelną dziennikar-ską pracę odpowie-dzialnych za słowo. (AŁM)Więcej na stronie: www.polishprofessionals.org.uk

12 | styczeń 2009 | January 2009 www.linkpolska.com

LINKperyskop

Polish Professionals in London działają od 2006 roku w Londynie. „Chcemy wspierać Polaków naszym doświadczeniem. Jeśli pojawi się ktoś ze świetnym pomysłem, ale nie potrafi bądź nie wie, jak go zrealizować, jesteśmy w stanie udzielić mu pomocy stra-tegicznej, marketingowej, promo-cyjnej” – powiedział magazynowi „Link Polska” Michał Nowak z PPL. „Poza tym krzewimy posta-wę obywatelską wśród rodaków. W ubiegłym roku prowadziliśmy kampanię namawiająca Polaków

do głosowania na mera Londynu, współkoordynujemy sprawę pe-tycji do »The Times« (w związku z niesławnym tekstem Gilesa Corena, w którym pojawiło się oskarżenie, że Polacy w czasie wojny dla zabawy podpalali synagogi ze znajdującymi się w nich Żydami – przyp. redakcji), organizujemy spotkania biznes-menów polskich i brytyjskich, by doprowadzić do nawiązania owocnych kontaktów bizneso-wych i wymiany myśli”.

Polscy profesjonaliści dla rodakówPolscy profesjonaliści, czyli biznesmeni, przedstawiciele wolnych zawodów, lekarze itp. zrzeszają się w prężnie działającej londyńskiej organizacji non profit Polish Professionals in London (PPL), której celem jest stworzenie platformy do działania dla ludzi o otwartych umysłach, wzmacnianie polskiego głosu na Wyspach oraz wspieranie prospołecznych i biznesowych inicjatyw polskiej emigracji.

Anglia

Jedno ze spotkań Polish Professionals. Fot. polishprofessionals.org.uk

Wielbiciele Boba Marleya mogą świętować uro-dziny swojego ulubieńca w Jazz Cafe w dzielni-cy Camden. Z pewnością nie zabraknie nieza-pomnianych utworów króla reggae.

Coś dla wielbicieli mocniejszego uderzenia. Priest Feast w Oddyssey Arena w Belfaście. Pod jednym dachem zagrają nam Judas Priest, Megadeth i Testament. Będzie ostro i głośno.

Comiesięczny jarmark w Black Box w Belfa-ście. Niezależni artyści prezentują swoją twór-czość, będzie okazja by nabyć ciekawe płyty, książki, biżuterię i niespotykane ciuchy.

15 stycznia rozpoczyna się 16 edycja Cel-tic Connections - festiwalu muzyki poważ-nej. Usłyszymy największych artystów z całe-go świata, między innymi Michaela Nymana, kompozytora ścieżki dźwiękowej do wielu fil-mów Petera Greenewaya.

Zacznijmy Nowy Rok od odwiedzenia stycz-niowej wystawy prac Turnera. 38 wybranych prac jest pokazywane od ponad stu lat tylko i wyłącznie w styczniu, kiedy to dni są krótkie a światło miękkie i najmniej szkodliwe dla de-likatnych turnerowskich pejzaży. Stycznio-we wystawy zapoczątkował w 1900 r. londyń-ski kolekcjoner sztuki Henry Vaughan. Stały się swoistą noworoczną tradycją w Edynburgu.

Kto jeszcze nie odwiedził wystawy twórczości Rothko w Tate Modern, ma szansę do 1 lutego 2009. Jest to pierwsza od 20 lat wystawa tego artysty w UK. Jego obrazy to uczta i odpoczy-nek dla oczu - przeżycie niemalże metafizyczne dla każdego miłośnika sztuki.

Grace Jones to ekscentryczna ikona popkultury lat 80. Piosenkarka, aktorka, modelka, ulubie-nica środowisk gejowskich w Stanach i Europie Zachodniej. Grace wraca w wielkim stylu pod-czas swojej trasy koncertowej Hurricane.

URODZINOWA IMPREZA BOBA MARLEYA

PRIEST FEAST W BELFAŚCIE

BLACK MARKET W BELFAŚCIE

CELTIC CONNECTIONS W GLASGOW

STYCZNIOWY TURNER W EDYNBURGU

OSTATNIE DNI ROTHKO W LONDYNIE

GRACE JONES - POWRÓT GWIAZDY

Gdzie? Jazz Cafe, 5 Parkway, Camden Town,Londyn, tel.: +44 (0) 207 916 6060Kiedy? 6 luty, start: 19:00Wstęp: £25 - £30

Gdzie? Oddyssey Arena, 2 Queen’s QuayBelfast BT3 9QQ, tel.: 028 9073 9074www.odysseyarena.comKiedy? 11 luty, start: 18:30Wstęp: £35.50 - £41.50

Gdzie? Black Box, 18 - 22 Hill StreetBelfast, tel.: 028 9024 4400, www.blackboxbelfast.comKiedy? 25 luty, start: 12:00Wstęp: £0

Gdzie? Glasgow / www.celticconnections.comKiedy? 15 styczeń - 1 luty

Gdzie? National Gallery of Scotland, The Mound, Edinburgh, EH2 2EL,budynek Royal Scottish Academy, www.nationalgalleries.orgKiedy? 1 styczeń - 31 styczeńWstęp: £0

Gdzie? Tate Modern, Bankside, Londyn,Tel.: +44 (0)20 7887 8888Kiedy? do 1 lutego, pon. - czw., niedziela 10:00-18:00; piątek, sobota 10:00 - 22:00.Wstęp: £12.50

Gdzie? Manchester Apollo, Stockport Road, Ardwick Green, Manchester M12 6AP, Kiedy? 24 stycznia, start: 19:30.Wstęp: około £35. Więcej informacji o brytyj-skiej trasie koncertowej Grace Jones: www.last.fm/music/Grace+Jones/+events

Page 13: 1 January/styczeñ 2009 ISSN 1756-3542

January 2008 | styczeń 2008 | 13www.linkpolska.com

LINKperyskop

ZDJĘCIE MIESIĄCA Magazyn „Link Polska” zaprasza wszyst-kich do nadsyłania propozycji swoich zdjęć wraz z krótkim komentarzem autora pod adres: [email protected]

Na autorów zdjęć wybranych do publikacji w rubryce „Zdjęcie miesiąca” czekają na-grody! Nadesłane zdjęcia przechodzą na własność redakcji, co jednocześnie ozna-cza przeniesienie na redakcję magazynu „Link Polska” praw autorskich z prawem do publikacji w każdym obszarze.

Latawiec lubimy najbardziej puszczać na szerokich plażach niedaleko Portstewart (Irlandia Północna). Fot. Tomek Czaplicki

Warto pamiętać!

Świat w liczbach

Nowy Rok, Światowy Dzień Walki z AIDS

Dzień wolny od pracy w Szkocji

Święto Trzech Króli w Kościele Katolickim, początek karnawału

Boże Narodzenie w Kościele Prawosławnym

Dzień Sprzątania Biurka

Nowy Rokw Kościele Prawosławnym

Dzień Babci

Chiński Nowy Rok(Chun Jie)

DzieńDziadka

1

26

78

14

21 22

26

Ważne daty w styczniu

Nie jest to jednak rewolucja, lecz rozszerzenie funkcjonujących dotychczas zasad pracy z dziećmi. Od tej pory wszyscy zajmujący się dziećmi profesjonalnie (czyli pobierający za to opłatę) będą mu-sieli tę reformę realizować. Early Years Foundation Stage to program przygotowujący dziecko do szkoły – każde przedszkole, każda placów-ka opiekuńcza, każdy childminder, wszyscy będą pracować tak samo. „Every child matters” wydaje się najważniej-szym ogniwem tego programu.

Reforma ta realizowana jest też w polskich przedszkolach „Nasze dzieci”, które działają w Londynie. Zajęcia prowadzone są poprzez interaktywną zabawę. „Nasze dzieci” realizują program interakcji kulturowej i pozwalają na-uczyć języka polskiego jako języka pierwszego, a nie nabytego.

Przedszkola „Nasze dzieci” przystąpiły też do ogólnobrytyjskiej kampanii „No smacking

campaign” i „Cruelty to children must stop. Full stop”. Pracownicy „Naszych Dzieci” pro-wadzą również Świetlicę Polską na Ealingu w Londynie. Wstęp – 1 funt. Rodzice mogą wypić herbatę i wspólnie spędzić czas, podczas gdy dziećmi opiekują się pedagodzy.

Więcej informacji po numerem telefonu: 0871 919 4691 lub na stronie: www.naszedzieci.co.uk

Każde dzieckosię liczy„Every child matters” to hasło flagowe założeń programowych brytyjskiego kuratorium oświaty Ofsted. To składowa najnowszej reformy oświaty, która weszła w życie we wrześniu 2008 roku.

Anglia

– w 1 roku n.e. do Europy trafił jedwab– ziarnko piasku może mieć do 2 milimetrów średnicy– jest drugą liczbą pierwszą. Liczby pierwsze to te, które dzielą się przez jeden i same siebie.– 4 armia niemiecka w czasie dru-giej wojny światowej brała udział w kampanii wrześniowej, potem zosta-ła przerzucona na front zachodni.– tak nazywał się album Kasi Kowalskiej wydany w 2000 roku.– tyle lat wynosi kadencja amery-kańskiego senatora– w chrześcijaństwie istnieje 7 cnót głównych– to liczba atomowa tlenu– „9 i ½ tygodnia” z 1986 roku był filmem, dzięki któremu Kim Basinger i Mickey Rourke stali się symbolami seksu.- Dziesięciu małych Murzynkow- to powieść Agaty Christie z 1939 roku

Page 14: 1 January/styczeñ 2009 ISSN 1756-3542

14 | styczeń 2009 | January 2009

LINKtemat numeru

www.linkpolska.com

Brytyjczycy zwykli mawiać: „Facts speak for themselves”. I doprawdy trudno się z nimi nie zgodzić. Dane makroekonomiczne, jakie płyną z bry-tyjskiej gospodarki, nie pozostawiają złudzeń. Wielka Brytania wpadła w sidła recesji i pozostanie w nich przynajmniej przez najbliższe dwa lata. Z prognoz CBI (Confederation of British Industry) wynika, że w tym roku czeka nas najgorszy okres od 30 lat. Specjaliści z branży spodziewają się też najwyższego od 11 lat poziomu bezrobocia, który w pierwszym kwar-tale 2010 roku może sięgnąć 9% (bez pracy znalazłoby się wówczas około 2,9 mln obywateli Wysp). Czy to przekona Polaków do masowych powro-tów? Wydaje się, że to silny argument „za”. Międzynarodowy Fundusz Wa-lutowy i Financial Services Authority (FSA) zgodnie przyznają – w tym roku Wielką Brytanię czeka ujemne tempo wzrostu gospodarczego. Na-strój gospodarczy pogorsza się systematycznie od sierpnia ubiegłego roku i wszystko wskazuje na to, że to długotrwały trend. Bank Anglii, swoimi decyzjami o radykalnym obniżeniu stóp procentowych (od września 2008 roku obniżył je w sumie o 300 punktów bazowych do poziomu 2% – najniż-szy poziom w jego 314-letniej historii), wysłał obywatelom jednoznaczny sygnał – czekają nas trudne czasy.

W nowy rok wchodzimy z umiarkowanym optymizmem. Wbrew nie najlepszym nastro-jom w gospodarce, towarzyszy nam niezłom-na wiara, że jakoś uda się przetrzymać bolesny credit crunch. Dla wielu z nas nadchodzi też

czas wielkich porządków i gruntownych zmian. Przed tymi zaś, którzy stoją na rozdrożu, ważka decyzja. Porzucić do-tychczasowe życie emigranta i wrócić

do kraju, czy dalej szukać swojego szczęścia na Wyspach?

Dylemat emigranta

Fakty mówią za siebie

tekst: Paweł Bruger Tomek Kurkowski

Page 15: 1 January/styczeñ 2009 ISSN 1756-3542

LINKtemat numeru

January 2009 | styczeń 2009 | 15www.linkpolska.com

Tęsknota za rodzinąi przyjaciółmi

Poczucie wyobcowania,problemy z porozumie-waniem się w językuangielskim

Spadająca wartośćfunta szterlinga

Klimat i pogoda w Wiel-kiej Brytanii

Brytyjczycy w obliczu głębokiego kryzysu muszą więc zacisnąć pasa. Póki co, ignorują ostrzeżenia analityków: „W weekendy obroty w naszym pubie nawet wzrosły” – mówi Tomek, barman z Belfastu. Nad głowami Wyspiarzy wisi też topór inflacji, która w październiku ubiegłego roku osią-gnęła rekordową wartość 5,2% – nienotowaną od 1997 roku. Tylko w Irlan-dii Północnej rachunki przeciętnej rodziny wzrosły o 950 funtów (w ujęciu rocznym), donosi „The Belfast Telegraph”. Po części wynika to z windo-wanych cen elektryczności (tylko od 1 lipca 2008 roku wzrost o 47,3% – od stycznia 2009 roku jednak spadek cen o ok. 10%) i gazu (od 1 maja w sumie wzrost o 47,2% – od stycznia 2009 roku obniżki o ok. 20%). Spadki cen elektryczności i gazu od początku 2009 roku dają pewną nadzieję na polep-szenie sytuacji, ale Brytyjczycy nadal borykają się ze zjawiskiem tzw. fuel poverty (obywateli nie stać na ogrzanie swojego lokum) i niemal codzien-nie muszą dokonywać wyboru: heat or eat (ogrzewać czy jeść).

Zarówno polskie, jak i brytyjskie media prześcigają się w publikacjach na temat masowych powrotów Polaków do kraju i regularnie pompują ba-lon rewelacji w tej sprawie. Tymczasem prawda leży po środku. Z jednej strony Polacy wracają do kraju zachęceni wzrostem gospodarczym (choć niestety widać już pierwsze oznaki spowolnienia). Na pewno taką decyzję łatwiej też podjąć osobom z dobrym fachem w ręku, które zdobyły cenne

doświadczenie w zawodzie i czują się na tyle pewnie, by zaryzykować. Ale z drugiej strony niewielu czeka miękkie lądowanie w ojczyźnie. Wciąż do rzadkości należy sytuacja, kiedy emigranci mają już wcześniej zapewnioną pracę w Polsce. „Z emigracją jest tak, że przychodzi czas, kiedy musisz zdecydować – albo zostajesz i układasz sobie życie tam, albo pakujesz się i wracasz, by budować życie w kraju. Nie da się żyć tak na pół, wiecznie w wynajmowanym mieszkaniu, gdzie nic nie jest twoje, prócz kilku ciuchów. My zdecydowaliśmy się wrócić. Mimo wielu obaw i strachu, jak to będzie. Dostałam pracę (nie tak dobrze płatną jak w Irlandii Północnej, ale da się żyć), podobnie jak mój chłopak. Powoli remontujemy dom i przynajmniej wiemy, że to, co inwestujemy, będzie już nasze. Czy żałuję, że wróciłam? Nie! Tęsknię tylko za przyjaciółmi z Belfastu… ale myślę, że oni też kiedyś wrócą” – tłumaczy Paulina, która po dwu i pół roku wróciła z chłopakiem do Polski. Między innymi dla takich osób polskie władze przygotowały po-radnik pt. „Powrotnik. Nawigacja dla powracających”. Jego autorzy starają się udzielić rzeczowych odpowiedzi na najważniejsze, z punktu widzenia emigranta, pytania, np. jakie formalności czekają ich po powrocie do kra-ju lub o jakie świadczenia socjalne mogą się starać. Tymczasem Andrzej Sadowski z Centrum im. Adama Smitha określił ten program jako propa-gandowy. Zdaniem eksperta, Polacy nie będą wracali nad Wisłę, jeśli rząd nie zacznie przeprowadzać reform ekonomicznych, obniżać podatków oraz wprowadzać ułatwień dla przedsiębiorców. Ekonomista uważa, że jedynym warunkiem powrotu emigrantów byłaby utrata pracy.

Dylemat emigrantaZłe prognozy gospodarcze

dla Polski na 2009 rok

Rosnące bezrobocie

Wysokie ceny i nadal niskie zarobki

Nieżyczliwa biurokracja i pesymizm Polaków

Działania brytyjskiego rządu, dające nadzieję

na poprawę, większe bezpieczeństwo

socjalne

PowrotyZa: Przeciw:Recesja w Wielkiej Brytanii, zagrożenie utratą pracy

Ogrzewać czy jeść

Albo – albo

Page 16: 1 January/styczeñ 2009 ISSN 1756-3542

Do Wielkiej Brytanii kryzys już dotarł, to fakt. Jednak warto zwrócić uwagę, jakie działania podejmują rządzący, aby złagodzić jego skutki. 250 mld funtów na pożyczki i dokapitalizowanie banków, by utrzymać ich płyn-ność finansową, radykalne obniżenie stóp procentowych do wysokości 2% w celu zduszenia inflacji, obniżenie podatku VAT do 15%, aby pobudzić przedsiębiorczość, rządowe zabezpieczenie depozytów bankowych do wy-sokości 50 tys. funtów – to tylko niektóre zdecydowane kroki podjęte przez rząd Gordona Browna. Dla porównania, w Polsce, gdzie jeszcze do niedaw-na głośno mówiło się o tym, że kryzys nas ominie, powoli rosną obawy. Choć na razie nie widać jakichś desperackich ruchów ze strony naszego rządu. Do takich z pewnością zaliczyć nie można korekty budżetu na 2009 rok i przyjęcia ustawy o Bankowym Funduszu Gwarancyjnym, która zabez-piecza nasze depozyty bankowe do wysokości 50 tys. euro. Za ogólnoświa-towym trendem nie podąża też NBP, który utrzymuje nasze stopy procento-we na wysokim poziomie 5,52% (na koniec 2008 roku). Dodatkowo zapędy naszych handlowców skutecznie studzi wysoka stawka VAT – 22%. Na to wszystko zaś nakładają się nie najlepsze informacje z rynku pracy –w listo-padzie ubiegłego roku nastąpił spadek zatrudnienia o 12 tys. osób, według danych GUS. Mamy więc pierwsze oznaki zapowiadanych już wcześniej przez wielu przedsiębiorców redukcji zatrudnienia, co świadczy o spowol-nieniu gospodarczym. Ekonomiści zapewniają, że jeśli wzrost gospodarczy spadnie do około 3% PKB, to bezrobocie wzrośnie z obecnych 9 do 13%. W szacunkach tych nie ujęto wpływu powracających do ojczyzny, którzy mogą zasilić szeregi bezrobotnych.

W podejściu Polaków w Wielkiej Brytanii do emigracji zaobserwować można dwa czynniki, które w dużym stopniu decydują o powrotach lub nie-powrotach: tęsknota za rodziną i przyjaciółmi oraz pragmatyzm łatwiejsze-go życia w Wielkiej Brytanii. Czynnik sentymentalny ma duże znaczenie, a tęsknocie za rodziną i przyjaciółmi często towarzyszy idealizacja Polski jako ojczyzny. Czas jednak nie stoi w miejscu, a w naszym kraju życie bie-gnie również bez nas. Dlatego część z tych emigrantów, którzy zdecydowali się na powrót, inaczej wyobrażało sobie polską rzeczywistość. „Po ponad trzyletniej nieobecności myślałem, że w Polsce dużo spraw poszło w dobrą

stronę” – mówi Piotrek – „tymczasem jestem tu od dwóch miesięcy i widzę, że jednak niewiele się zmieniło, poza moim życiem osobistym. Nie widuję już tak często znajomych i przyjaciół, większość z nich zajęta jest pogo-nią za swoimi sprawami. Gdyby nie to, że pomaga mi rodzina, pewnie już dawno wyjechałbym z powrotem na Wyspy”. W naszym kraju nie zmieniła się również jakość obsługi w urzędach, ludzie nadal rzadko się do siebie uśmiechają, ale przede wszystkim doskwiera brak pieniędzy i niskie pensje. Takie bolesne spotkanie z polskimi realiami stało się udziałem 28-letniego Grześka, fotografa, który wrócił do kraju po 4 latach pobytu w Londynie: „Najpierw zacząłem czepiać się czegokolwiek, co wiąże się z moimi zain-teresowaniami. Na początku śluby, potem już montaż i fotografia dla siebie, jednak byłem przerażony biurokracją i kłodami, jakie rzucali mi urzędnicy wszelkiej maści”. Polska nie stała się nagle krainą mlekiem i miodem pły-nącą, jakby tego chciały niektóre polskie media.

Dla wielu emigrantów decyzja o wyjeździe lub pozostaniu na Wyspach to wciąż wahania między pragmatyzmem a sentymentami. Ci, którzy pomimo kryzysu nadal mają tutaj pracę, satysfakcjonującą ich zawodowo i finanso-wo, pewnie będą kierować się praktycyzmem, nakazującym im pozostać w UK dłużej, choćby po to, aby przeczekać trudne czasy, bo, jak mówią złośliwi, lepszy kryzys w Wielkiej Brytanii niż potencjalna stabilizacja w Polsce. Ci jednak, którzy stracili pracę, stoją przed wyborem: szukać inne-go zajęcia na Wyspach z nadzieją na dalsze realizowanie planów osobistych czy też wracać i próbować znaleźć lepszą przyszłość w ojczyźnie (w tym przypadku sentymenty odgrywają większą rolę). Pozostają jeszcze osoby, które pracują poniżej swoich kwalifikacji, a pieniądze nie są dla nich wy-starczającą rekompensatą. To duża grupa emigrantów, być może nawet ich większość. To właśnie oni najbardziej zastanawiają się nad powrotem i to ich reemigracji rządzący w Polsce, pomimo serdecznych gestów, boją się najbardziej. Obawy te wydają się uzasadnione, bo w perspektywie wyraź-nego spowolnienia gospodarczego i rosnącego bezrobocia, dodatkowych kilkaset tysięcy osób poszukujących pracy, może stać się kulą u nogi na-szego rządu.

LINKtemat numeru

16 | styczeń 2009 | January 2009 www.linkpolska.com

Kryzys w UK lub kryzys w Polsce

Sentymenty czy pragmatyzm?

Kogo boją się rządzący

Page 17: 1 January/styczeñ 2009 ISSN 1756-3542

Nabor na kursyrozpoczynające się od stycznia 2009r.

już trwa!

Belfast Metropolitan Collegejest największym college’em w Irlandii Północnej, zapewniającym możliwość dalszego rozwoju i poszerzania per-

spektyw zawodowych swoim studen-tom. Od stycznia 2009 roku BMC ofe-ruje nową gamę kursów, na które roz-

poczyna nabór już teraz.

Wśród nich znajdziesz kursy języko-we na różnych poziomach, szkolenia oraz kursy komputerowe, biznesowe, księgowe, tworzenia stron interneto-

wych i wiele innych.

Przyjdź do jednego z oddziałów BMC i odbierz DARMOWY prospekt informa-cyjny, gdzie znajdziesz szczegółową

listę kursów lub zadzwoń i zamów go, korzystając z naszej infolinii:

02890 265 265

Page 18: 1 January/styczeñ 2009 ISSN 1756-3542

LINKfotogaleria

Bartek Solik/Visavis.pl,urodzony w 1978 roku, zakopiańczyk, na stałe mieszkający w stolicy Pod-hala. Ceniony zwłaszcza za obserwacje codziennego dla niego otoczenia. Zdo-był uznanie reportażami publikowanymi w „Gazecie Wyborczej”, tygodnikach „Polityka”, „Newsweek”, „Przekrój”. Nagradzany w wielu konkursach fotografii prasowej. Przedstawiciele krakowskich mediów uhonorowali go tytułem Fotoreportera Roku 2006. Członek kolektywu fotogra-fów Agencji Fotograficznej Visavis.pl

18 | styczeń 2009 | January 2009

Mali skoczkowie.zdjęcia: Bartek Solik/Visavis.pl

Trening juniorów w sko-kach narciarskich na Średniej Skoczni w Za-kopanem. Najmłodsi za-wodnicy mają osiem lat.

Page 19: 1 January/styczeñ 2009 ISSN 1756-3542

LINKfotogaleria

19 | styczeń 2009 | January 2009

Mali skoczkowie.

www.linkpolska.com

Młody skoczek Klimek Muranka ćwi-czy w pobliżu domu na Krzeptów-kach. Zdjęcie z wystawy „Portrety. Podhalańskie oblicza”, prezentowa-nej na Krupówkach w Zakopanem.

Gabrysia Bunda ćwiczy na specjal-nym wózku imitującym jazdę na nar-tach, Zakopane.

Lotos Cup – cykl zawodów dla mło-dzieży w skokach narciarskich. Mię-dzynarodowy finał w Zakopanem na skoczniach K-35 (Maleńka Krokiew) i K-65 (Mała Krokiew). Podczas kie-dy kadra A polskich skoczków ma do dyspozycji komfortowe i ogrzewane drewniane domki na Dużej Skocz-ni, młodzież korzysta ze zrujnowa-nych pomieszczeń na Średniej Kro-kwi, Zakopane.

Page 20: 1 January/styczeñ 2009 ISSN 1756-3542

LINKreportaż

20 | styczeń 2009 | January 2009

Zatrzymany w Pakistanie Brytyjczyk Moazzam Begg, ojciec czworga dzieci, muzułmanin,

którego ojciec posłał do żydowskiej szkoły, by mu poszerzyć horyzonty i nauczyć tolerancji

religijnej, spędził trzy lata w Guantanamo (GITMO). Jedno z pierwszych zadanych mu

pytań, jakie padło z ust przesłuchujących, brzmiało: „Kiedy ostatnio widziałeś się z

Osamą bin Ladenem?”.

Byłem w Guantanamo

tekst: Aleksandra Łojek-Magdziarz

Moazzam Begg nigdy nie widział Osamy bin Ladena poza ekranem tele-wizora. Wychował się w Wielkiej Brytanii w Birmingham, gdzie prowadził sklep z książkami poświęconymi islamowi. Jego życiowym błędem było przeprowadzenie się latem 2001 roku do Afganistanu, by między innymi pomagać w budowie szkół i studni. Kiedy zobaczył, jak naprawdę wygląda rzeczywistość za talibów, postanowił przenieść się z rodziną do Pakistanu. O godzinie dwunastej w nocy 31 stycznia 2002 roku odwiedziła go grupa ludzi z pakistańskich służb specjalnych i zabrała. Ciężarna żona i dzieci spały. Moazzam zniknął na trzy lata. Zarzucono mu wspieranie i podżegny-wanie do aktów terroryzmu, ale nigdy nie postawiono go w stan oskarżenia. Nigdy mu niczego nie udowodniono. Wypuszczono go w 2005 roku. Bez słowa.

Begg umówił się na spotkanie ze mną na stacji Euston w Londynie. Tak chciał. Zastanawiałam się, dlaczego wybrał takie zatłoczone i ruchliwe

miejsce, ale potem z jego książki dowiedziałam się, że w podobny sposób umawiały się z nim brytyjskie służby specjalne MI5. Po wszystkim.

Spotkaliśmy się pod „Bootsem”. Miałam w ręku jego książkę. Drobny, uśmiechnięty mężczyzna o delikatnych rysach. Miał brodę, okulary i nie-rzucające się w oczy, zwykłe ubranie. Nie chciał ani kawy, ani herbaty. Za-pytałam go, czy boi się spotkań z nowymi ludźmi, czy im ufa. Popatrzył mi w oczy uważnie. „Już się nie boję chyba niczego po tym, co przeszedłem. Ale gdybym stracił zaufanie do innych, stałbym się cyniczny, więc staram się nie nastawiać. Chociaż na widok policji czuję, jak mi wali serce”.

Wiem z jego książki, że jeden z jego kolegów od czasu GITMO nigdy nie siada tyłem do wejścia. Wydaje mu się, że musi mieć wszystko pod kon-trolą, bo zaraz po niego ktoś przyjdzie. Moazzam usiadł twarzą do wejścia do baru.

Najpierw zawieziono go do więzienia Bagram w Afganistanie. Pytano o wszystko. O sklep, który prowadził w Birmingham, klientów, Osamę bin

Graffiti brytyjskiego artysty Banksy’ego w proteście przeciwko praktykomstosowanym w Guantanamo

Fot.

A. Ł

ojek

-Mag

dzia

rz

Trzy lata nieobecności

W centrum miasta Eminem w więzieniu

Page 21: 1 January/styczeñ 2009 ISSN 1756-3542

Ladena, Bośnię, poglądy. Pozostawiony w pustej celi słyszał, jak torturuje się współosadzonych. Ich krzyki, prośby, jęki, płacz. W GITMO i Iraku wykorzystywano kontrowersyjne techniki interrogacyjne (pobłogosławio-ne przez Donalda Rumsfelda), o których tylko czytał w gazetach, między innymi puszczano więźniom przez kilkanaście godzin na dobę ogłuszająco głośną muzykę – głównie Eminema i Metallicę (później jeden z założycieli zespołu Metallica, James Hetfield, powie w wywiadzie dla „The Guardian”, że nie ma nic przeciwko temu).

Był świadkiem śmierci dwóch zakatowanych przez strażników współ-więźniów. Widział ludzi pokrytych kałem, siedzących we własnym moczu, którym nie pozwolono się umyć. Skrwawionych od bicia, nieleczonych, z gangrenami. Próby samobójcze były tak częste, że by im zapobiec, więź-

niom podawano prozac. Przesłuchiwano go kilka razy dziennie, pokazując mu zdjęcia, które odzyskano z jego komputera. Z każdego musiał się tłuma-czyć. Grożono mu śmiercią jego i jego rodziny.

Przetransportowany samolotem wojskowym z Bagram do Guantanamo, nafaszerowany środkami uspokajającymi, które siłą ordynowano więź-niom, w goglach, tłumiących dźwięk słuchawkach, worku na głowie, rę-kawiczkach, łańcuchach na nogach, nie wiedział, czy będzie żył i co z nim się będzie działo.

„Nic jednak nie przygotuje człowieka do kompletnej izolacji” – stwier-dził spokojnie. Obok siedziała starsza para z wnuczętami. Dalej jakaś ele-gancka kobieta energicznie pisała na laptopie i popijała kawę. Pięć metrów od człowieka, który spędził trzy lata w Guantanamo w ramach tzw. „wojny z terrorem”.

„Przeniesienie mnie do izolowanej celi było najdziwniejszym przeży-ciem. Półtora roku kompletnego odosobnienia, kiedy nie wiedziałem, co

się zaraz wydarzy. Czytałem o tym wcześniej, co spotyka ludzi w Ameryce Łacińskiej, dysydentów w Rosji, nie przypuszczałem, że przytrafi się to mnie, Brytyjczykowi. Widziałem brutalność, bezwzględność i to, że jedne-go dnia można stracić wszystko. Przy życiu trzymała mnie nadzieja, ale to paradoks, bo to właśnie ją chciano zniszczyć”.

Do karceru dostał się natychmiast po przybyciu do GITMO. W maleńkim pokoju, w którym cały czas paliło się światło, dwa razy dziennie, o ósmej rano i o zachodzie słońca, wysłuchiwał amerykańskiego hymnu.

Zatrzymani w GITMO znajdowali się poza jurysdykcją sądów federal-nych. Na pierwszą wizytę prawnika, który miałby go reprezentować, czekał do 2004 roku, dlatego że w 2001 roku po ataku na WTC prezydent Stanów Zjednoczonych George W. Bush zadekretował, że „każdy złapany terrory-sta z Al-Kaidy będzie sądzony przez specjalne komisje wojskowe, wolne od ograniczeń, jakie krępują sądy cywilne. Więźniowie będą traktowani jako wrodzy bojownicy (termin nierozpoznany przez konwencje genewskie - przyp. red.), a nie jeńcy wojenni”. Komisje wojskowe zostały uznane za nielegalne w 2006 roku wyrokiem Sądu Najwyższego. Begg został automa-tycznie, bez oskarżenia, bez sądu, uznany za terrorystę z Al-Kaidy.

O tym, że posądza się go o to, iż planował zrzucić na Izbę Gmin wąglik z bezzałogowego samolotu, dowiedział się z „Newsweeka”. „Niedawno opu-blikowano w prasie instrukcję, którą znaleziono przy jednym z terrorystów” – wtrąciłam. „Szkoli się ich podobno, by w razie złapania oskarżali wszyst-kich o stosowanie tortur, nieprzestrzeganie konwencji genewskich i fatalne traktowanie. Albo że ich zeznania zostały wymuszone przez przesłuchują-cych. Jak udowodnić, że tak było?”. „Jeden ze współosadzonych był pod-tapiany w GITMO 100 razy. Po czymś takim człowiek się do wszystkiego przyzna” – odpowiedział Begg.

Przesłuchiwali go wszyscy: FBI, CIA i MI5. Kilka razy dziennie, dniami i nocami. Okazało się, że i do tego można się przyzwyczaić. Wykształcił rożne strategie przetrwania. Zaczął pisać, robił listy francuskich, łacińskich słówek, jakich się nauczył, listy pierwiastków, znanych ludzi, żeby nie zwa-riować i czymś zająć umysł. Nadstawiał uszu i słuchał rozmów strażników. Zaczepiał ich, prowokował. Czasami sami strażnicy przychodzili do niego na pogawędkę. Jak mówi, rzadko czuł gniew w stosunku do nich. Niektó-rych polubił.

„Czy to nie syndrom sztokholmski? Czy można polubić kogoś, kogo uważa się za kata?” – pytam. „Nie. Wiesz, oni zanim trafili do GITMO byli indoktrynowani, że wszyscy, którzy się tam znajdą, to kryminaliści, terroryści. Że zagraża im islam i my. Kiedy wyszedłem, kilku z nich znala-zło do mnie adres e-mailowy. I od sześciu z nich dostałem listy, w których przepraszają mnie za to, że uczestniczyli w tym całym procesie. Jeden z nich bierze ze mną udział w kampanii przeciwko GITMO. Kiedy pracował w więzieniu, miał 17 lat” - mówiąc to, Moazzam uśmiechnął się lekko. „Dla mnie już nic nie jest czarno-białe. Nie ma jednoznacznie złych ludzi. Tych strażników czy przesłuchujących mnie mogłem uznać za złych, ale zdecy-dowałem się nie iść tą drogą”.

„Jeden z nich jeszcze w Bagram dał mi książkę Josepha Hellera. »Pa-ragraf 22«. Oddałem mu ją później – w GITMO. Inny przesłuchujący dał mi książkę Jeremy’ego Paxmana »Anglicy. Opis przypadku«”. Książka Pa-xmana to pisane pół żartem, pół serio kompendium wiedzy o Anglikach, o tym, jak myślą, co czują, dlaczego są, jacy są. Moazzam jest Brytyjczy-kiem. „Miałem się może dowiedzieć, co to znaczy być Anglikiem… Kiedy zacząłem, po wyjściu z GITMO, kampanię przeciwko podobnym więzie-niom i stosowaniu tortur przy przesłuchaniach, spotkałem Paxmana, który nam kibicuje” – to niewiarygodne, ale Begg wybuchnął śmiechem. „Opo-wiedziałem mu o tym. Powiedział mi, że to jest wystarczający dowód na to, że w GITMO stosowane są tortury”.

Starsza para z wnuczętami wstała i zostawiła puste szklanki po café latte. Spoważniały nagle Begg popatrzył na nich. „Teraz? Teraz potrzebuję dużo więcej czasu dla siebie, bez ludzi wokół. To nie cieszy mojej rodziny. Już nic nie będzie, tak jak było”.

LINKreportaż

January 2009 | styczeń 2009 | 21

„Jeden z byłych więźniów Guantanamo nigdy nie siada tyłem do wejścia. Musi mieć

nad wszystkim kontrolę”

Prozac dla więźnia

Człowiek izolowany

Oskarżenie nieoskarżonych

Maile od strażników

Paragraf dla terrorysty

Więzień wysłuchuje orzeczenia trybunału w sprawie swojego statusu.Status osadzonych w GITMO zostaje każdorazowo rozpatrzony przez specjalne komisje wojskowe, które mają na celu ustalić, czy zatrzymany jest wrogim wo-jownikiem. Jeśli zostaje za takiego uznany, nie przysługują mu te same prawa, co zwykłemu więźniowi. Materiały, na podstawie których decyzja w sprawie statusu jest podejmowana, są tajne. Fot. Randall Damm, United States Navy

Page 22: 1 January/styczeñ 2009 ISSN 1756-3542
Page 23: 1 January/styczeñ 2009 ISSN 1756-3542

Jakie mamy życzenia na 2009 rok?TOMASZ KAROLAK: Bezsensem jest skła-danie aktorom życzeń szczęścia i miłości, bo im bardziej aktor ma popieprzone życie, tym jest lepszy. Ostatnio przeczytałem rozmowy z

Marlonem Brando i się przeraziłem. Był genial-nym aktorem, ale jego życie osobiste to jakaś masakra. Więc nie będę ci składał życzeń, żebyś znalazł miłość, bo przepadniesz jako aktor. PIOTR: Tylko, żeby mi osrało samochód (ha, ha!) TOMASZ: I żeby twoja firma wyprodukowała pełnometrażowy fabularny film, który przynie-sie ci satysfakcję. I żeby rodzina była zdrowa. PIOTR: Też ci tego życzę. I żeby córka się do-brze rozwijała i żebyś nigdy nie był zazdrosny, kiedy faceci przyjdą zabierać ją do kina na filmy z Adamczykiem (śmiech).TOMASZ: Szczerze mówiąc, nie mogę sobie tego wyobrazić.PIOTR: Żeby ludzie, którymi się zachwycisz, nigdy cię nie rozczarowali. TOMASZ: Czego byśmy życzyli innym? PIOTR: Na przykład Michałowi Żebrowskiemu, o którym tak często tu wspominamy?TOMASZ: Michał się fantastycznie odnalazł jako producent kultury. Niskiej w moim pojęciu niestety, więc życzyłbym, żeby spróbował zro-bić coś ambitniejszego. A innym? Np. Dodzie?PIOTR: Dlaczego akurat jej?TOMASZ: No właśnie, to jest dla mnie niezro-zumiałe, dlaczego Doda i taka druga z różowym koniem stały się punktem odniesienia? Również przez ten kuriozalny program „Gwiazdy tańczą na lodzie”, w którym doszło do wulgarnych eks-cesów. Gdy ostatnio zatrzymałem się w sklepie w małej miejscowości, podeszła do mnie dziew-czyna, prosząc o autograf i powiedziała, że ona też będzie gwiazdą. Jak Jola Rutowicz.PIOTR: Dziewczynom z wiejskich sklepów życzyłbym, żeby znalazły ciekawsze wzorce. A widzom, żeby ci, którzy liczą słupki oglądalno-ści i dochody z reklam, nie wciskali nam kitu. I żebyśmy wrócili do poziomu poczucia humoru Kabaretu Starszych Panów. TOMASZ: A politykom?PIOTR: Uczciwości, choć to niemożliwe.TOMASZ: No co ty! Przecież według Machiavellego trzeba być lisem i lwem, czyli oszukiwać, gdzie się da. PIOTR: To chociaż przyzwoitości.

TOMASZ: I klasy. PIOTR: Ale jak będą cię nabierać w bia-łych rękawiczkach, to jest jakaś różnica? Namawiałbym raczej na zwykłą ludzką przyzwoitość.TOMASZ: A tym, którzy kłamią, żeby liszaje pojawiały się na twarzach. PIOTR: Albo żeby im nosy rosły i włosy wypadały.TOMASZ: A kierowcom?PIOTR: Otwartych granic, prostych dróg i miejsc parkingowych.

TOMASZ: I lepszych samochodów. Jako spe-cjalista od samochodów pierwszy raz w życiu kupiłem w salonie samochód, który naprawdę sam sobie wymyśliłem i to jest niebywała fraj-da. Życzę każdemu, kto pasjonuje się motoryza-cją, żeby dożył takiej chwili. PIOTR: A Polakom czytającym „Linka”? Ludzie, którzy opuścili ojczyznę niezwykle się wzruszają polskimi klimatami. Wystarczy, że zobaczą bociany lub poczują smak kiszonych ogórków. Życzę, żeby pielęgnowali w sobie ten rodzaj ścisku w gardle na myśl o kraju, żeby do Polski wrócili i zastali ją piękniejszą, niż gdy ją opuszczali. A dzieci kształcili w poczuciu polskości, żeby każde mówiło bezbłędnie po polsku i znało historię.TOMASZ: Ale też znało angielski, żeby kichy nie było! PIOTR: Co nas czeka w przyszłym roku?TOMASZ: Zwykle o tym nie myślę. Plany się nie spełniają, więc postanowiłem już dawno rzucić się w nurt rzeki zwanej życiem i dać się ponieść. Nazywam to wiarą. Gdy wsiadam do samolotu, przechodzą mi przez głowę myśli, że zaraz zlecimy. Ale nic nie mogę z tym zrobić.

Lecę, podziwiam świetne widoki, czasami sobie walnę drinka, ale cały czas ślepo ufam pilotowi, że mnie dowiezie. PIOTR: A ja w ogóle o tym nie myślę. W sa-molocie mam zawsze górnolotne myśli. Gdy

pierwszy raz leciałem, zobaczyłem małe budyneczki, samochodziki i ludzi jak mrówki. Pomyślałem, że te wszystkie mróweczki chodzą z jakimiś problema-mi, a ja z góry mam inne spojrzenie. Jestem ponad. Uwalniam się. Mam wrażenie, że bycie pilotem szybow-ca musi być rodzajem wspaniałej medytacji. TOMASZ: Jeden błąd i nie żyjesz. PIOTR: Ja się nie boję latać. Mało tego, uwielbiam jak są turbulencje, bo czuję się jak na karuzeli. TOMASZ: Wracając do tematu, co nas czeka: już dawno postanowiłem na nic nie czekać. Chociaż ostatnio znów zapytano mnie, jaka jest moja rola marzeń. Po latach nieodpowiadania na to pytanie dziś już wiem, co bym chciał zagrać.

PIOTR: Króla Leara?TOMASZ: Nie. Strzelaj! Masz jeszcze dwa strzały. PIOTR: Dwunastoletnią dziewicę? TOMASZ: Nie.PIOTR: Fryderyka Chopina (śmiech).TOMASZ: Przeciwnika Jamesa Bonda! Musieliby mi zaufać, że z tej mojej dobrodusz-ności potrafiłbym wyciągnąć bestię. PIOTR: A ja bym chciał zagrać wytatuowanego, łysiejącego czterdziestolatka z kolczykiem w uchu… Ale co będzie? Straszą nas kryzysem, bo giełdy na całym świecie padają, ludzie bankrutują. Psychoza. Są dwa scenariusze, że będzie bardzo, bardzo źle, albo bardzo źle. A ja myślę pozytywnie, bo giełda i rynek od tego zależą. Optymizm zawsze może nas uratować. TOMASZ: Myślę, że ten cały kryzys to darcie mordy finansjery. Mój kolega właśnie wrócił ze Stanów i twierdzi, że tam ludzie w ogóle kryzy-su nie odczuwają. PIOTR: Bo Amerykanie są optymistami i na pytanie, jak się czujesz, odpowiadają, że wspa-niale, mimo że życie doskwiera. Więc, życzmy wszystkim, żebyśmy nie narzekali, a od razu wszystko będzie lepiej.

Życzenia od aktora

Piotr Adamczyk

ROZMAWIAJĄ:

PODSŁUCHUJE:Anna Kozłowska

Tomasz Karolak

www.linkpolska.com

LINKkulturaRozmowy aktorów w garderobie

„Życzę czytelnikom »Linka«, żeby pielęgnowali w sobie ten rodzaj ścisku w gardle na myśl o kraju, żeby do Polski wrócili i zastali ją piękniejszą, niż gdy ją opuszczali”

January 2009 | styczeń 2009 | 23

PIOTR ADAMCZYK:

Page 24: 1 January/styczeñ 2009 ISSN 1756-3542

Niejeden tęskni do czasów, gdy Sowiety stały na czele całego obozu „ludowych demokracji” i po zwycięskiej wojnie rzucały wyzwanie Ameryce i demokracjom Zachodu, tak jak dziś robi to Al-Kaida. Sam nie tęsknię za tamtą epoką, ale ciekawe przyj-rzeć się jej z dystansu.

Z najróżnorodniejszych muzeów i kolekcji (w tym i z polskich zbiorów) kuratorzy wypożyczyli ponad 300 eksponatów, uzu-pełniając je zdjęciami i projekcjami filmów. Moc do oglądania – od propagandowych plakatów i grafik za i przeciw amerykań-skiej pomocy dla Europy (tu m.in. wygrażający Amerykanom od imperialistów młody wówczas Walerian Borowczyk, który później, po wyjeździe do Francji, zdobył sławę najciekawsze-go pornografa artysty współczesnego kina. Jego filmów, takich

jak „Bestia” czy „Emanuelle V”, na wystawie oczywiście nie oglą-

damy), po przykłady ożywionego z amerykańskiej kasy niemieckiego

i włoskiego designu (obok włoskich skuterów marki Piaggio i niemieckiego,

z przestrojonej na nową produkcję dawnej fabryki bombowców, messerschmitta). Są też

początki wschodnioeuropejskich starań o indywi-dualnego konsumenta (z NRD-owskim poprzedni-

kiem trabanta, samochodem P-70 zrobionym z duroplastu i świetnym serwisem do kawy „Ina” naszego Lubomira Toma-

szewskiego), są i kolorowe plastykowe meble oraz moda inspi-rowana pierwszymi lotami w kosmos. Na koniec ekologiczne rozterki młodej kontrkultury z przełomu lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych na czele z manifestem ostentacyjnego wyco-fania się z gonitwy cywilizacji – olbrzymią przezroczystą kulą z zamkniętym w niej ha-makiem zawieszonym po-między dwiema palmami. To „Oaza nr 7” wiedeńskiej grupy Haus-Rucker-Co – zrekonstruowana specjalnie z okazji wystawy. Przypo-mina się graffiti z paryskie-go maja 1968 roku – „Oby-watele! Pod kamiennym brukiem ulicy schowana jest plaża!”.

W czasach zimnej wojny polem do rywalizacji i kon-frontacji mogła być każda niemal dziedzina, nie tylko zbrojenia, kosmos czy geo-polityka. Zdumiony odkry-łem, że jeszcze w roku 1962 w Niemczech Wschodnich polityczną wymowę mógł mieć nawet kształt czajnika. Serwis do kawy pokazany

LINKkultura

www.linkpolska.com24 | styczeń 2009 | January 2009

tekst: Andrzej Maria Borkowski

Wyścig nie tylko zbrojeń, ale i sztuki. Trabanty obok włoskich skuterów, rywalizujące ze sobą pomniki i CIA finansująca sztukę... to wszystko przypomina pokazywana tej zimy w londyńskim Victoria and Albert Museum interesująca wystawa „Cold War Modern. Design 1945-1970”.

Andrzej Maria Borkowski, absolwent londyńskiego Courtauld Institute of Art (MA) jest teraz wykładowcą sztuki na Uniwersytecie w Brighton. Członek AICA (Międzyna-rodowego Stowarzyszenia Krytyków Sztuki), sam od lat uprawia też rysunek i grafikę. Od czasu do czasu można go oglądać jako aktora – ostatnio w „Eastern Promises” Davida Cronenberga.

Kłótnia wokół czajnika, czyli estetyczne spory czasów zimnej wojny

Serwis do kawy, mo-del 558, 1961 NRD, proj. Jadwiga Bollhagen. Fot. A. Laurenzo

Reg Butler – makieta pomnika Nieznanego Więźnia Polityczne-go, Wielka Brytania 1955-1956 r. Fot. A. M. Borkowski

Uwaga! Plaża pod brukiem!

Idea w czajniku

Page 25: 1 January/styczeñ 2009 ISSN 1756-3542

na targach w Dreźnie (zaprojektowany przez artystkę ceramika Jadwigę Bollhagen) stał się wówczas powodem partyjnej interwencji i pu-blicznej prasowej nagany samego pierwszego sekretarza Socjalistycznej Partii Jedności NRD Waltera Ulbrichta. Lidera poparli zebrani w Dreźnie członkowie Komisji Kultury Komitetu Centralnego SED, zgodnie twierdząc, że zastoso-wana przez Bollhagen forma walca, ascetyczna prostota i czarny kolor serwisu są świadectwem propagowania elitarnych i formalistycznych ten-dencji estetyki Zachodu. Masy pracujące, twier-dzili NRD-owscy przywódcy, chcą żywych form i jasnych kolorów, oddających optymizm czasów socjalizmu.

Zrywająca z przeszłością abstrakcyjna sztuka i czysta modernistyczna architektura stały się po wojnie w demokracjach Zachodu wyrazem pio-nierskiego ducha USA i niczym nieskrępowanej, stawiającej na wolną jednostkę cywilizacji Za-chodu. Popierane z kasy CIA, propagowane były po wojnie licznymi wystawami objeżdżającymi świat i Europę.

Obóz sowiecki, jak Hitler w la-tach trzydziestych, abstrakcję potępił. Uznana za niezrozu-miałą dla masowego widza, zastąpiona została sztuką socrealistyczną, bogatą w ornamenty i odwołu-jącą się do narodowych i ludowych tradycji, uzna-nych za postępowe. To ten zdrowy i optymistyczny kierunek, pełen uśmiechnię-tych traktorzystek, kolumnad i dekoracyjnych fasad pałaców dla ludu, stał się po wojnie sztuką, jaką ge-neralissimus Stalin oferował światu i jakiej przy-kłady oglądamy na wystawie.

Miejscem szczególnie od-powiednim dla porównań Wschodu i Zachodu stał się oczywiście podzielony Berlin. W Zachodnim sektorze za ame-rykańskie pieniądze planu Mar-shalla (który Wschód odrzucił) miasto odbudowywano według planów i idei takich mistrzów modernizmu i międzynarodo-wego stylu, jak Gropius, Mies van der Rohe i Le Corbusier. Obok funkcjonalnych mieszka-niowych osiedli, jak Interbau, jest to architektura centrów handlowych i biurowców – prostych abstrakcyjnych form i rytmów, budowana ze szkła, betonu i stali.

Walczono w Berlinie i na pomniki. Zaraz po zdobyciu miasta, już w 1945 roku, So-wieci wznieśli w Tiergarten, w

centrum Berlina, socrealistyczny pomnik Zwy-cięstwa. Niedługo potem w dzielnicy Pankow powstał kolejny – tym razem jako monumental-ny cmentarz sowieckich żołnierzy z centralnym obeliskiem i posągiem Matiuszki Rossiji. Na wystawie przypomniano jeszcze jeden heroiczny manifest socrealistycznej rzeźby. To stojący na wzgórzu w Treptower Park uroczyście otwarty 8 maja 1949 roku pomnik Wyzwoliciela – dłuta Eugeniusza Wuczeticza. Model tego depczącego swastykę 12-metrowego ruskiego woja z ogrom-nym mieczem w jednej ręce i niemiecką sierotą w drugiej, zestawiono na wystawie z pomnikami Berlina Zachodniego.

Monumentalne heroiczne figury kojarzono z totalitarną władzą – w przeszłości Hitlera, po-tem Stalina. Wybór abstrakcyjnej formy dla tu-tejszej publicznej rzeźby był więc politycznym wyborem. W roku 1951 na lotnisku Tempelhof wzniesiono jeden z pierwszych abstrakcyjnych pomników w Europie. Trzy betonowe łuki (sym-bol trzech powietrznych korytarzy) upamiętni-ły amerykańskich i brytyjskich pilotów, którzy

zginęli w czasie akcji alianckiego po-wietrznego mostu, jakim przełamano

sowiecką blokadę tej części Berlina w latach 1948 - 1949.

Wszystko to od czajnika, przez domy i pomniki jest zaledwie kilkoma przykładami przedziw-nego splątania spraw artystycz-nej formy, ideologii i polityki

w czasach, o których zajmująco i znacznie szerzej opowiada lon-

dyńska wystawa.

Aleksandra Łojek-Magdziarz

LINKkultura

Jeśli ktoś uważa, że życie naukowca jest nudne, musi przeczytać „The Inno-cent Anthropologist: Notes from a Mud Hut” Nigela Barleya. Zacznie się śmiać na pierwszej stronie, a przestanie parę go-dzin po skończeniu książki i na dodatek zaszokuje rodzinę informacją (najlepiej przy śniadaniu, kiedy ta nieprzytomna), że natychmiast musi jechać do Afryki.

Nigel bada różne inne kultury. Tym ra-zem wybrał Kamerun. Języka plemienia Dowayo usiłował się nauczyć wcześniej, ale że jest to język tonalny, trzeba mieć dobry słuch, a Nigel go nie ma. Do sie-bie podchodzi, naturalnie, z dystansem (Brytyjczyk), więc bez obaw wyrusza w skomplikowaną podróż. Na miejscu wy-najmuje za funty pomocnika, współcze-snego Piętaszka, który pomaga mu zrozu-mieć lud Dowayo i zaczyna pracę.

Pojawienie się na obcej ziemi musi obfitować w przeróżne zaskakujące sy-tuacje. Barley uczy się lokalnych zwy-czajów. Dowiaduje się, na przykład, że deszcz zaklina się tylko przy pomocy plastykowych przezroczystych kuleczek, które kiedyś zostawił jakiś zachodni tu-rysta (znamy je ze szkoły). Pewnego razu Barley upojony językiem Dowayo obwieszcza, że idzie uprawiać seks z kowalem (czyli gotować mięso, ale źle dobrał tony). Kiedy indziej, gdy tubylcy zapraszają go na piwo, odpowiada: „Piwo jest zaorane”. Tubylcy nic nie rozumieją, wtedy do akcji wkracza zmęczony współ-czesny Piętaszek i tłumaczy to, co miał na myśli rozentuzjazmowany Barley: „Powiedział, że tak”.

Piwo jest zaorane

Nigel Barley, The Innocent Anthropologist: Notes from a Mud Hut (Niewinny antropolog. Notatki z glinianej chatki), Penguin 2000, cena ok. £8

dobr

a ks

iążk

a

Więcej o ciekawych wydarzeniach artystycznych nawww.linkpolska.com

D. Czeczulin, I. Tigranov – budynek admi-nistracyjny dla Moskwy, proj. 1947-1948 r. Fot. A. M. Borkowski

Roman Cieślewicz – okładka pi-sma „Opus International“, kwie-cień 1968 r. Fot. A. M. Borkowski

Fotel-kula, proj. Eero Aarnio – Finlandia, 1962 - 1965 r. Fot. A. M. Borkowski

Poparcie CIAAbstrakcja dla pilotów

Walka na pomniki

Page 26: 1 January/styczeñ 2009 ISSN 1756-3542

Zapraszamy do składania podań o wstęp do naszej grupy

przedszkolnej i klasy pierwszej szkoły podstawowej.

Formularze podaniowe można uzyskać w szkole i muszą być

złożone do godz. 12.00, 23-ciego stycznia, 2009r.

‘Otwarte dni’ klasy przedszkolnej odbędą się we wtorek

13-tego stycznia 2009 pomiędzy godz. 13.00 – 15.00.

Opieka dla polskich uczniów jest zorganizowana przez

wykwalifikowanych nauczycieli z Polski.

W celu uzyskania dalszych informacji,

proszę skontaktować się ze szkołą

pod nr tel. 02890327460.

ST MALACHY’S PRIMARY SCHOOL, ELIZA ST., BELFAST, BT7 2BJ

Kancelaria PrawnaReavey & Company

Solicitorsoferuje swoje usługi prawne w języku polskim

Więcej informacji znajdziesz na Naszej

stronie internetowej:

www.reavey-ni.com/polish

•tel.: 028 90 860335 (Newtownabbey)

•tel.: 028 93 355535 (Carrickfergus)

Oferujemy usługi tłumacza.Polaków niemówiacych po angielsku prosimy o wysłaniee-maila na [email protected], Polaków władających językiem angielskim w stopniu komunikatywnymprosimy o telefon pod numer:

Opcje cenowe dostosowane do każdej kieszeni!

Serwis graficzny:Projektujemy strony internetowe, wizytówki, loga, banery, ulotki i inne(angielska wersja projektu gratis)Tel.: 077 042 624 79, [email protected]

Serwis językowy:Tłumaczymy podania o pracę, dokumenty, wspieramy podczasrozmów z pracodawcą, organizujemy lekcje j.angielskiegoTel.: 078 649 703 84, [email protected]

spelloutSPRZEDAŻ DZIAŁEK I GRUNTUW ATRAKCYJNYCH POLSKICH OKOLICACH NADMORSKICH (Wyspa Wolin i inne)

(+48) 605 046 574

www.albatros-nieruchomosci.plwww.albatros-nieruchomosci.plinfo@[email protected]

UZYSKIWANIE POZWOLEŃNA PRZYŁĄCZA: wodno-kanalizacyjne,elektryczne, gazowe i.i.

Miła, profejonalna obsługa.

Tel.:(+48) 91-32-82-228 (+48) 510 646 454

Page 27: 1 January/styczeñ 2009 ISSN 1756-3542

Może dziwić wojna z tak odległym sąsiadem, z którym niewiele oba państwa łączyło. W dawnych czasach jednak koegzystencja różnych na-cji w Europie nastręczała niejakie problemy. Zwłaszcza jeśli chodzi o Turków, których jako przeciwników wiary należało zgnębić bez miłosier-dzia. Przy okazji gnębienia można się było obłowić tamtejszy-mi łupami i zyskać sławę obrońcy chrześcijaństwa. A także ra-tować ogólnoeuropejską skórę, bo Turczyn w owych latach tak-że mocno napierał wojskowo na nasz uroczy kontynent.

Dyplomaci londyńscy, którzy jako pierwsi wystąpili do kró-la polskiego z propozycją aliansu, czynili to jednak nieco na wyrost możliwości swojego państwa. W 1502 roku zawitał na krakowskim dworze Aleksandra Jagiellończyka dziekan kate-dry w Yorku Geoffrey Blythe. Oprócz polskiego króla do li-gi chrześcijańskiej chciał też włączyć jego brata, króla Węgier Władysława Jagiellończyka. Niestety ze strony Anglików by-ło to porywanie się z motyką na słońce. Pozycja międzynarodo-wa ich państwa, jego zasoby ekonomiczne były w stanie opła-kanym. Niedawno skończyła się przegrana i bardzo wyniszcza-jąca wojna stuletnia z Francją. Klęski dopełniły rujnujące spory wewnętrzne, których efektem była wojna Dwóch Róż. Krótko mówiąc, wyspiarze ledwie zipali, „ostatnie konie dojadając”, a śniło im się podbijanie świata. Inaczej rzecz się miała z dru-giej strony. Jagiellonowie rządzili wówczas ogromnym obsza-rem między morzami Czarnym, Bałtykiem oraz Adriatykiem, a Królestwo Polskie stanowiło serce tego imperium. Na za-chodzie Europy wciąż pamiętano pogrom, jakiego doznali Krzyżacy pod Grunwaldem i w późniejszych wojnach z nami. Zaloty angielskiego króla Henryka VII i jego dyplomatów do „polskiej panny” musiały dzięki tej dysproporcji spalić na pa-newce. W przeciwieństwie bowiem do dzisiejszej (jak twierdzą niektórzy), panna owa nie była „brzydka” i dysponowała wca-le znacznym „posagiem”. Sejm polski krytycznie ocenił pro-jekt aliansu, a król Aleksander miał stwierdzić, że „nie apro-buje sojuszu z Anglią, ponieważ królestwo to jest w stanie sta-łych zamieszek”.

Już za Henryka VII, a zwłaszcza Henryka VIII Anglia zaczęła stawać finansowo na nogi, co przywróciło plany wojny z Turcją do życia. Tym razem miała to być szersza koalicja. Cesarz nie-miecki, Anglia, Hiszpania, Portugalia i Dania miały zaatako-wać państwo sułtana w Afryce, a Polska i Francja jego posia-dłości bałkańskie. Jako że Polakom ramię w ramię z Niemcami kiepsko się wojuje, plany wzięły w łeb. Powrócono jednak przy tej okazji do kwestii aliansu z Anglikami. Tym razem sprawę podjęli dwaj godni siebie władcy – Zygmunt I Stary i Henryk VIII Tudor. Ich plany usiłował pokrzyżować poseł Zakonu Krzyżackiego Dietrich Schönberg, który w 1522 roku przybył do Londynu.

Krzyżacy uważali, że sojusz obu państw może być dla nich niebezpieczny. Z tej racji Niemiec próbował przeciągnąć na swą stronę króla Henryka oraz jego rycerstwo, które według

chytrego projektu miało wziąć udział w wojnie przeciwko Polakom. Jego poselstwo jednak zbiegło się przypadkowo z wyprawą Jana Dantyszka, który w tym samym czasie zjawił się w Londynie. Gdy tylko przybył do wyspiarskiej stolicy, bawiący tam często w interesach kupcy gdańscy po-

informowali go o wizycie Schönberga. Niedługo po tym Polak spotkał oponenta w jednym z kościołów, a ten na jego widok... usiłował zwiać. Jak sam relacjonuje Dantyszek w swych pamiętnikach: „Powitał mnie ze zwieszoną głową i trzęsącymi się kolanami, ja jednak odmówiłem podania mu ręki i nawiązania z nim rozmowy. Rodacy moi nie mogli się nadziwić, że on, którego znali jako wyniosłego i gwałtow-nego człowieka, ustąpił mi z drogi”. Dziwne zachowanie niemieckiego posła było rezultatem wyjątkowo chłodnego przyjęcia jego zabiegów na dworze Henryka VIII. Dawno minęły czasy, kiedy europejscy rycerze na wezwanie braci zakonnych przybywali do nas krzewić chrześcijaństwo. Po klęsce grunwaldzkiej i wzroście znaczenia Polski bracisz-kowie nie mieli już czego szukać nad Tamizą.

W przeciwieństwie do niemieckiego posła dla Dantyszka salony Londynu stały otworem. Został ciepło przyjęty przez ówczesnego kierownika polityki zagranicznej kardynała Thomasa Wolseya. Ten natychmiast rozwiał wszelkie wąt-pliwości, co do skuteczności Krzyżackich intryg, zapew-niając, że: „Najjaśniejszy król Polski jest bardziej mi bli-ski niż ci bracia, którzy są mniej dla nas warci niż pens”. To samo niedługo później usłyszał poseł od samego Henryka VIII w rozmowie w cztery oczy. Obaj panowie toczyli ją po łacinie, który to język był wówczas wśród nadwiślańskiej szlachty w powszechnym obiegu. W przeciwieństwie do pozostałych państw europejskich. Sam Henryk przepraszał Dantyszka przed rozmową, że bardzo mowę tę kaleczy.

Schönberg natomiast, po fiasku swego poselstwa, udał się jątrzyć przeciw Polsce na dworze szkockim. Przed swym wyjazdem nakazał z zawiści zniszczyć potajem-nie herb rodowy hetmana Tarnowskiego, który zatrzy-mał się w jednej z londyń-skich gospód.

Plany koalicyjne obu państw pokrzyżowały nie tyle intrygi obcych dworów, co dalsze dzieje ich królestw. Anglii w miejsce Francji wy-rósł nowy rywal – Hiszpania. Zagrożenie z tej strony zli-kwidowała dopiero córka Henryka VIII, Elżbieta I, gromiąc na morzu Wielką Armadę. Polska, zamiast martwić się o sprawy tureckie, musiała zwrócić baczniejszą uwagę na Moskwę, która pod rządami Iwanów (Srogiego i Groźnego) zyskała na znaczeniu. Wplątanie Rzeczypospolitej w nie-potrzebny konflikt ze Szwecją i następnie równie zbędny z Turcją oraz zaniechanie ostatecznego rozgromienia Moskali (co było wówczas takie proste) miało się mścić przez lata i wieki. Do dzisiaj.Główne źródło: „Polska w oczach Anglików XIV-XVI wiek”, Henryk Zins.

Piotr Miś, dziennikarz, prawnik. Wielbiciel historii, pieniędzy oraz płci przeciwnej. Z redakcją związany od początku powstania magazynu. Obecnie mieszka w rodzinnej Łodzi.

LINKhistoria

January 2009 | styczeń 2009 | 27www.linkpolska.com

Dzieje pewnego sojuszuNajbardziej znanym z sojuszy Polaków z Anglikami jest antyniemiecki, po-chodzący z okresu II wojny światowej. Niewielu jednak pamięta o aliansie Rzeczypospolitej z Albionem wymierzonym przeciwko Turcji, który krysta-lizował się na przełomie wieków XV i XVI.

Kardynał Thomas Wolsey o Krzyżakach:

„Najjaśniejszy król Polski jest bardziej mi bliski niż ci bracia, którzy są mniej

dla nas warci niż pens”

Aleksander I Jagiellończyk, król Polski w latach 1501-1506; portret wg Jana Matejki

Henryk VIII Tudor, król Angliiw latach 1509 - 1547; portret wg Hansa Holbeina Młodszego

Thomas Wolsey, angielski kardynał i polityk

Jan Dantyszek - polski podróż-nik, dyplomata, biskup i poeta, sekretarz stanu królewskiego

Fortuna kołem się toczy

Niemieckie zakusy

Page 28: 1 January/styczeñ 2009 ISSN 1756-3542

2000artykułóww promocji!

Promocja trwa

od 15.01do 15.02

Tego jeszcze nie było!W sklepach Zall

wielka rewolucja cenowa!W sklepach Zall

wielka rewolucja cenowa!

**

Drugi produkt 50% taniej przy zakupie dwóch takich samych produktów.Promocja nie obejmuje alkoholi, leków, kosmetyków, książek, płyt DVD/CD, chleba i ciast.

*

Składamy serdeczne podziękowaniadla naszych klientów oraz życzymy

Szczęśliwego Nowego Roku!Udanych zakupów!

PACZKI DO POLSKI- w 9 dni roboczych- £1,20 za 1 kg + £3 ubezpieczenie- od 1 do 10 kg ta sama cena- paczki do 31,5 kgPaczki prosimy przynosić do wtorku każdego tygodnia.

NOWOŚĆ:Sklepy Zall uruchomiły nową usługę płatności rachunków w Polsce z Wielkiej Brytanii. Koszt takiej usługi tylko £5-opłata za Polsat Cyfrowy i Cyfrę Plus-kredyty i różne inne opłaty w Polsce

Wszystkie informacje można znaleźć na stronie www.polskisklepzall.com.pl lub w sklepach

Tego jeszcze nie było!

POLSKIE SKLEPY ZALL:140 VICTORIA ROAD DD1 2QW DUNDEETEL.: 01382228964

187 SOUTH STREETPH2 8NY PERTHTEL.: 01738444885

Kupując jeden produkt, drugi

50% taniejKupując jeden produkt, drugi

50% taniej2000produktóww promocji!

Page 29: 1 January/styczeñ 2009 ISSN 1756-3542

LINKfelieton

www.linkpolska.com

Uczyć się na błędach…?!

Maciej Przybycień, dziennikarz, redaktor, publicysta, absolwent polonistyki krakowskiej Akademii Pedagogicz-nej. Współpracował z telewizją BBC podczas tworzenia programu dokumentalnego do-tyczącego środowisk polonijnych w Hull.

January 2009 | styczeń 2009 | 29

Fot.

Obo

-bob

olin

a (fl

ickr

.com

)

Ikonografia nie pozostawia wątpliwości. Stary rok (w tym roku 2008), przedstawiany jest zawsze tak samo. Albo jak jakiś pokurcz, albo jak pomarszczony niczym pacha słonia staruszek. Przychodzi jednak nadzieja – Nowy Rok (w tym roku 2009). Przychodzi i skupia całą naszą uwagę, wszystkie nasze zmy-sły. Jest nowym, nieznanym, z ufnością wyczekiwanym. Od-czuwamy niemal fizyczną granicę dzielącą obydwa byty, sta-ry i Nowy Rok. Nigdy, przy takich okazjach, nie uchodzi bez postanowień.

Ja mam kilka. Po pierwsze, muszę zapisać się na basen. Nie ma jak pływanie; rozwija ciało i ducha. A na kręgosłup jest po prostu wyśmienite. To mocne postanowienie – zapiszę się trze-ciego stycznia, najpóźniej czwartego. Karnet sobie wykupię. Będę chodził we wtorki i czwartki.

I na angielski się zapiszę. Nie żebym uważał, że jest źle z moim angielskim – wręcz przeciwnie, jest super… ale zawsze może być lepiej. I koniecznie do szkoły. W domu to się jeszcze nikt porządnie nie nauczył. Szkoła wiadomo – mus to mus. To szczególnie ważne, zwłaszcza teraz, gdy nadchodzi kryzys.

I ograniczę palenie. To zdecydowanie. Albo nie – całkiem rzucę. Nie ma nic głupszego niż palenie papierosów. Trochę li-ści zakręconych w papierek i tyle to kosztuje. Wyrzucone pie-niądze! Zrobię sobie specjalny fundusz i te pieniądze, które wy-daję na papierosy będę na nim odkładał. Za rok pojadę za to na tydzień na Wyspy Kanaryjskie.

No i poodświeżam trochę znajomości. Jest ta cała Nasza-kla-sa, człowiek ma ponad stu znajomych i z większością ani słowa. Siądę kiedyś i to nadrobię w jeden dzień. Może w przyszły wto-rek. Tak, w przyszły wtorek. Napiszę do wszystkich.

Ilu z nas tak sobie ostatnio obiecywało. Wielu, znam przynaj-mniej kilku… Ja też tak sobie obiecywałem. Na początku 2008 roku to samo – dokładnie to samo. I w 2007 też. Zawsze obie-cuje sobie to samo, większość z nas tak robi. Z roku na rok po-wtarzamy identyczne obietnice jak zaklęcia… już od samego mówienia robi się lepiej.

Co sądzę o tego typu postanowieniach? Szczerze? Nie napi-szę. Nawet gdybym napisał, to i tak nikt by tego nie wydruko-wał. Mogę jedynie uogólnić, że myślę źle. Noworoczne posta-

nowienia mają dla mnie taką wartość jak zeszłorocz-ny śnieg… a wiecie, co sądzę o śniegu. Uważam, że to brutalne samonabijanie się ludzi w bambuko. Bo cóż niby można poważnie postanowić po pijaku i to jeszcze w sylwestra. Że niby coś poważnego? Wolne żarty. Mam, poparte niezliczonymi dowodami, nie-wątpliwie słuszne wątpliwości.

Uważam wręcz, że owczy pęd ku przyszłości, podkręcony kalendarzową zmianą roku, doszczęt-nie ludzi ogłupia i poza bezmyślną masową eksta-zą i pijaństwem nie wywołuje żadnych pozytywnych zjawisk. Co więcej sądzę, że rozsądny człowiek po-winien postępować dokładnie odwrotnie. Zmiana roku nie powinna charakteryzować się nieuzasad-nioną apoteozą przyszłości, lecz spokojną i krytycz-ną analizą przeszłości. Jedynie wiwisekcja każdego z miesięcy może odpowiedzieć na najbardziej nur-tujące nas pytania. Mądry człowiek powinien wziąć pod uwagę wnioski, jakie wyciągnął z odchodzące-go roku, tworząc plan roku przyszłego. Roczny plan powinien być obliczony (!) przynajmniej na najbliż-sze dwanaście miesięcy. Rozważni ludzie tak robią.

Bzdura, bzdura, straszna bzdura. Grzebać w prze-szłości – po co? Było minęło, nie ma co wracać. Analizować swoje błędy? A nie lepiej analizować czyjeś? Na swoich błędach się uczyć? Cóż za eks-centryczność. W naszym błyskawicznym świecie i tak nie ma na to czasu… chyba że komuś jakąś nie-oczekiwaną przyjemność to sprawia. W innym wy-padku nie warto. I tak do tej samej rzeki nie wejdzie-my. Najważniejsze lekcje pamiętamy, a jak jakichś nie pamiętamy, to znaczy, że nie były najważniejsze. Nie ma też co za bardzo planować. Niepokoją mnie osoby, które kilka miesięcy wcześniej rezerwują sto-lik w restauracji. Życie i tak zweryfikuje nasze plany – zwykle w dość nieoczekiwany sposób. I o kant… stołu rozbić te całe rozważania. A sylwester, tak ge-neralnie, jest po to, żeby się upić.

Noworoczne postanowienia mają dla mnie taką wartość jak zeszłoroczny śnieg…

Page 30: 1 January/styczeñ 2009 ISSN 1756-3542

LINKobok nas

www.linkpolska.com30 | styczeń 2009 | January 2009

„Po wyjściu z tramwaju przejdzie pan przez tory i pójdzie w lewo. Minie pan boisko szkolne. Zaraz za nim jest mój blok. Jest fioletowy, ale będzie ciemno, więc koloru już pan chyba nie rozpozna“ – tłumaczy Grażyna przed pierwszym spotkaniem. Otwiera drzwi ubrana w ciemne spodnie dresowe, różową bluzę z małą naszywką flagi angielskiej. Podpierając się balkonikiem na kółkach, nieśmiało wyciąga rękę na powitanie. „Głupio złamałam tę nogę“ – opowiada zażenowana. „Chciałam sięgnąć wysoko na półkę w łazience, ściągnąć jakąś mało znaczącą gąbeczkę. Robiłam to już dwa i pół tysiąca razy. Tym razem straciłam równowagę i poleciałam“.

Na całej klatce schodowej słychać śpiew. Grażyna studiowała muzykologię. Dzisiaj prowadzi dziewczęcy zespół wokalny, a ponieważ złamała nogę, próby odbywają się u niej w mieszkaniu. Młode solistki wyselekcjonowała kilka lat temu, gdy pracowała w lokalnym domu kultury. Uczyła je śpiewu. Wówczas jej najmłodsza uczennica miała 6 lat. Dzisiaj jest w trzeciej klasie liceum. Ona i jej koleżanki podążały za Grażyną, gdy ta musiała zmieniać pracę. Tym sposobem są razem do dziś. „Chyba jest między nami jakaś silna więź“ – opowiada Grażyna. „Wszystko zaczęło się kilka lat temu. W międzyczasie one zaczęły dorastać. W tej chwili mam już dwie studentki pierwszego roku i dwie drugiego. Reszta uczy się w liceum. Co rok myślę sobie, że to już chyba koniec zespołu, bo one mają przecież coraz więcej obowiązków. A one wciąż są ze mną“.

Próba odbywa się w małym pokoju, gdzie stoi pianino i biurko z komputerem. Dziewczyny rozmawiają, jedzą ciastka, piją herbatę, ale jedna prośba Grażyny wystarcza, aby je zdyscyplinować i przygotować do śpiewu poezji, którą upodobały sobie już na początku istnienia zespołu. Wsłuchuje się uważnie w poszczególne głosy i upomina te dziewczyny, które próbują ukryć fakt, że słowa piosenek czytają z kartek. „Jest taka obiegowa opinia, że jeśli się nie widzi, to ma się jakieś szczególne uzdolnienia. Nie jest to do końca prawda. Oczywiście przez to, że słuch jest intensywnie używany, ćwiczy się. Natomiast słuch muzyczny to kwestia predyspozycji wrodzonych i kształcenia przez regularne ćwiczenia“ – mówi Grażyna.

Dwudziestoletnia Gosia, która śpiewa w zespole, mówi, że fakt, że Grażyna jest osobą niewidomą, w ich relacjach, schodzi całkowicie na drugi plan. „Jest bardzo samodzielna, łamie w zasadzie wszelkie możliwe do pokonania bariery związane z niepełnosprawnością” – opowiada Gosia. „Ma niesamowitą pogodę ducha, mimo wielu przeciwności losu. Dzięki naszej współpracy i jej osobowości przezwyciężyłyśmy wiele zahamowań drzemiących chyba w każdym człowieku”.

Dzisiaj niewidomi studenci mają wiele udogodnień. Mogą zamówić materiały do odsłuchania czy do zeskanowania i odtworzenia w programie mówiącym. Zakup komputera dofinansowuje Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych (PFRON). Grażyna na studiach

Przekroczyła sześćdziesiątkę, ale czuje się dużo młodziej.

Jej mąż zmarł 2 lata temu. Mieszka sama na trzecim

piętrze w jednym z bloków na Nowym Prokocimiu w

Krakowie. Nie widzi od uro-dzenia. „Mimo że nie widzę,

robię rzeczy zupełnie normal-ne“ – mówi Grażyna. „Nasze

społeczeństwo nie jest jeszcze całkiem świadome tego, że

osoba niewidoma może pra-cować. W Anglii czy gdzieś na Zachodzie ludzie już nie

zwracają uwagi na niepełno-sprawnych na ulicy, no chyba

że chcą im pomóc“.

Życie zupełnienormalnetekst i zdjęcie: Jakub Świderek

Niezapamiętany tekst

Kombinacja sześciu punktów

Page 31: 1 January/styczeñ 2009 ISSN 1756-3542

musiała o wszystko walczyć sama. Nie było dyktafonów, które umożliwiają nagranie wykładu. Notowała więc Braille’em, którym można zapisać wszystko, notacje matematyczne, chemiczne, fizyczne i muzyczne. Mama Grażyny nauczyła się Braille’a, aby tłumaczyć książki dla swojej córki, gdy ta była w szkole.

Grażyna przynosi białą kartkę i blaszaną tabliczkę. Z białego pokrowca w kształcie bucika wyciąga specjalną szpilkę. Zaczyna pisać, towarzyszy temu szybkie, rytmiczne stukanie. Tak notowała na studiach.

- Co pani napisała?- Napisałam: „Serdeczne pozdrowienia dla czytelników magazynu »Linka Polska« przesyła Grażyna”.

Z 80 tys. niewidomych i niedowidzących w Polsce około 80 procent zna i posługuje się Braille’em, ale dzisiaj już niewiele osób używa podobnych tabliczek. Obecnie stosuje się specjalne oprogramowania dla osób niewidzących. Pozwalają one korzystać z Internetu i poczty elektronicznej. Książki dla niewidomych to pozycje drukowane zarówno pismem Braille’a, jak i czarnym drukiem powiększonym. Niewidomi korzystają też z książek nagrywanych na kasetach magnetofonowych i płytach CD.

Grażyna siada przed swoim komputerem. Zaczyna pisać to, co przed chwilą wystukała na tabliczce. Sprawnie posługuje się klawiaturą, a specjalny program na głos odczytuje zapis. Trafia się literówka, którą Grażyna natychmiast wychwytuje. „To nie był mój błąd” – tłumaczy – „to ten program czasami sam zamienia litery”. Duża drukarka ustawiona na stoliku obok rozpoczyna pracę. Na podłogę spada biała kartka z wypukłymi kropkami Braille’a.

Kiedyś często wychodziła z domu z mężem. Teraz trochę się rozleniwiła. To się zmieni, bo Grażyna stara się o psa przewodnika, który osobie niewidomej może w dużej mierze zastąpić wzrok.

Szkolenie psów przewodników trwa około dwóch lat. Wybrane szczenięta w wieku kilku tygodni umieszczane są w „rodzinach zastępczych“ – u wolontariuszy, którzy angażują się w szkolenie zwierząt. Psy poznają środowisko, uczą się jeździć tramwajami, autobusami, wchodzą do sklepów. W wieku sześciu i dwunastu miesięcy szczenięta przechodzą kolejne testy. Dalsze treningi trwają około sześciu miesięcy. Zwierzęta szkolone przez Fundację na rzecz Osób Niewidomych „Labrador – Pies Przewodnik”, od której Grażyna nieodpłatnie otrzyma psa, do końca życia pozostają własnością fundacji. Jeśli osoba niewidoma nie jest w stanie zapewnić właściwej opieki psu, który z powodu wieku nie może już pełnić funkcji przewodnika, wraca on do fundacji i tam otrzymuje opiekę.

Aby dostać upragnionego psa, Grażyna musi zdać test z orientacji przestrzennej. Jej zadanie będzie polegało na przejściu przez cztery ulice miasta i zlokalizowaniu przystanku autobusowego. Następnie wsiądzie do autobusu na jednym przystanku i wysiądzie na kolejnym. Za Grażyną będzie szła osoba czuwająca nad jej bezpieczeństwem oraz egzaminator. „Ja twierdzę, że cała kwestia izolacji niewidomego tkwi w predyspozycjach psychicznych człowieka“ – mówi Grażyna – „bo jeśli ktoś jest słaby, nie podejmuje walki z życiem. Ja swoją siłę musiałam wypracować, aby walczyć z czystą życiową codziennością, z utrudnieniami, z przykrymi sytuacjami“.

Osoby niewidome, ale wytrwałe, mogą osiagnąć bardzo dużo. W Polsce działają m.in. niewidomi matematycy, informatycy, tłumacze, ekonomiści, socjologowie, masażyści, prawnicy, szczotkarze i literaci. Niewidomi prowadzą własne przedsiębiorstwa. Niewidomy był Homer. Do dzisiaj nikt nie podważa teorii niewidzącego Franciszka Hubera, który w osiemnastym wieku w Genewie zajmował się naukowo pszczelarstwem. Ostatnio w programie „Mam talent” cała Polska podziwiała umiejętności wokalne dwudziestopięcioletniej Ewy Lewandowskiej. Ewa na scenę weszła z psem przewodnikiem i zaśpiewała „Ave Maria”. Potem mówiła w wywiadach, że chciała zmobilizować innych niewidomych do wyjścia z domu. „Ona powinna brać udział w konkursach dla śpiewaków, startować w tradycyjnych konkursach wokalnych“ – mówi Grażyna.

Osoby widzące poznają otoczenie poprzez kolory, kształty i wielkości. Metody poznawcze niewidomych opierają się na twardości przedmiotów, ich ciężarze i fakturze. Dzięki temu niewidomi często potrafią powiedzieć więcej na temat konkretnych rzeczy ze swojego otoczenia. W kwestiach, w których wzrok jest niezbędnym bodźcem do poznawania rzeczywistości, z pomocą niewidomym przychodzi technika. „Dziewiętnasta piętnaście“ – mówi zegarek Grażyny. Zaprojektowano urządzenia, które na głos informują o wadze danej osoby, stworzono mówiący termometr i ciśniomierz oraz testery kolorów, które oznajmiają niewidomym, z jakim kolorem mają aktualnie do czynienia. Temu wynalazkowi Grażyna jednak do końca nie ufa. „Muszę panu powiedzieć, że już sama nie wiem, jak mam podejść do sprawy kolorów“ – zwierza się. „Robiłam ludziom taki test. Pytam: »Jaki to jest kolor?«. Proszę sobie wyobrazić, że ile osób, tyle jest interpretacji!“. Zastanawia się i po chwili przyznaje, że taka sytuacja jest dla niej zabawna. Bo przecież jak to możliwe, żeby każdy człowiek widział coś innego.

LINKobok nas

January 2009 | styczeń 2008 | 31www.linkpolska.com

Alfabet Braille’a jest używanym przez niewidomych punktowym systemem zapisu, pierwotnie przygotowanym dla żołnierzy, by ci mogli czytać w ciemnościach. W XIX wieku Louis Braille, który stracił wzrok w dzieciństwie, uprosił ów system i sprowadził go z dwunasto- do sześciopunktowego. Wypukłości są kombinacjami punktów uszeregowanych po trzy w dwóch kolumnach. Zwykle zaczyna się naukę Braille’a od liter: a, l, b, k, c. Są one rozłożo-ne w sposób bardzo charakterystyczny i łatwy do zapamiętania.

Życie zupełnienormalneGrażyna jest jedną z 80 tys. niewidomych osób żyjących w Polsce. Mimo swojej niepełnosprawności pozostaje aktywna zawodowo. Prowadzi zespół wokalny, a dziewczyny, które w nim śpiewają, są przy niej od lat.

Podjąć walkę z życiem

Względność widzenia

Page 32: 1 January/styczeñ 2009 ISSN 1756-3542

LINKturystyka

Poka

z sw

oist

ego

tańc

a zw

aneg

o „l

udzk

imi w

ieża

mi”

(cas

telle

ra).

Fot.

JC i

Núr

ia

Page 33: 1 January/styczeñ 2009 ISSN 1756-3542

LINKturystyka

Inna wersja wiąże pochodzenie nazwy z wkroczeniem wojsk gen. Francisco Franco do zbuntowanej Katalonii, co nastąpiło kilka miesięcy wcześniej niż wtargnięcie armii Hitlera do naszego kraju. Są i tacy, którzy widzą związek z fonetycznym brzmieniem nazwy stolicy Polski, po hiszpańsku Varsovia, wymawianej tutaj jako „Barsovia”. Stąd niedaleko już do skrótu Barca, określającego słynny klub piłkarski FC Barcelona. Tu możliwe uzasadnienia piętrzą się. Pierwszym bowiem meczem rozegranym na należącym do zespołu, jednym z największych w Europie, stadionie Camp Nou była rozgrywka z warszawską Legią w 1957 roku. Ponoć zawodnicy Barcy grają tak zdecydowanie i z tak szaleńczym zaangażowaniem, jak atakowali polscy szwoleżerowie okresu napoleońskiego, zdobywający pozycje bojowe Półwyspu Iberyjskiego (głównie chodziłoby o VII Pułk Szwoleżerów-Lansjerów). Hiszpanie ze strachem i szacunkiem określali ich mianem: „los infernos Polacos” (piekielni Polacy) lub „los infernos picadores” (piekielni lansjerzy). Jedna nazwa, różne wersje i bez wątpienia wszystkie są prawdziwe.

Związków z Polską jest więcej. Melodia pieśni „Mury” Jacka Kaczmar-skiego, drugiego pod względem popularności (zaraz po „Żeby Polska była Polską” Jana Pietrzaka) hymnu „Solidarności”, oparta jest na katalońskiej pieśni patriotycznej „L’Estaca” Lluisa Llacha. O Polakach myśli się tutaj ciepło, a mieszkańcy z chęcią podkreślają, że też są Polakami (dla Hisz-panów jest to określenie raczej pejoratywne, związane z niezrozumiałym dla nich, zupełnie jak polski, językiem Katalończyków). Pamięta się bra-terstwo broni czasów napoleońskich i podobny obu nacjom stosunek do niezłomnej, wielowiekowej walki o niepodległość i wolność. Po głównej spacerowej arterii Barcelony, Ramblas, przechadzają się często ludzie peł-niący funkcję podobną do bardów, krzyczący w niebogłosy: „Wolność!”, „Wolność dla Katalonii!”.

Mieszkańcy „krainy słońca i zamków” są wyjątkowo otwarci na cudzo-ziemców. Pomocni i niebywale przyjaźni. Kilkakrotnie pytaliśmy tubylców o drogę, co spotykało się za każdym razem z niezwykłymi reakcjami. Pe-wien człowiek, taki z gatunku „wyluzowanych”, wiózł nas parę kilometrów samochodem za zwykłe „dziękuję”. Dystyngowana kobieta w eleganckim żakiecie wyrywała całe stronice w „na oko” prawniczych dokumentach, aby na ich odwrocie żywiołowo i pieczołowicie rysować dla nas mapkę turystycznego szlaku. Inna, bardzo urodziwa dziewczyna zrezygnowała z nadjeżdżającego autobusu, by zaprowadzić nas, niemal za rękę, do miejsca, którego szukaliśmy. A gdy już mowa o kobietach, to tamtejsze niewiasty są niezwykle, ale to niezwykle gładkie. Mój kolega zakochiwał się na zabój co godzinę w przypadkowo spotykanych na ulicach białogłowach.

Za mankament uznać można zwyczaj śmiecenia, gdzie popadnie. Pod-czas wyprawy pluto nam łupinami słonecznika pod nogi czy rzucano ga-zetą pod nadjeżdżający pociąg. Innym razem, w hali świeżo wybudowa-nego dworca stał przygarbiony facet o wyglądzie Dona Corleone z „Ojca chrzestnego”. Patrzył na nas ostentacyjnie i z rubasznym uśmieszkiem... strzepując popiół z ogromnego cygara na sam środek przed chwilą umytej posadzki. Panuje bowiem zwyczaj, że czystość zależy od gospodarza, który musi sprzątać natychmiast po naśmieceniu. Inaczej zostaje uznany za bru-dasa. Dlatego też nie ma mowy o śmieciach zalegających ulice Katalonii. Znikają błyskawicznie.

W stolicy prowincji, Barcelonie, można odnaleźć sztukę najwyższych lotów marki światowej. Choćby w muzeum poświęconym twórczości wie-loletniego mieszkańca miasta, Pabla Picassa. Mimo że urodził się w Anda-luzji, określał się zawsze mianem Katalończyka. Inspiracją do jego słyn-nego obrazu „Panny z Awinionu” były zaułki Barcelony. A właściwie ulica Awiniońska w dzielnicy lupanarów, gdzie przechadzały się panny lekkiego prowadzenia (dlatego prawidłowy tytuł dzieła brzmi „Panny z ulicy Awi-niońskiej” i nie ma nic wspólnego z francuskim miastem Awinion). Miesz-kańcem Barcelony był też zagorzały katolik i wspaniały architekt Antonio Gaudi, twórca fantastycznych budowli powstałych ponoć w stylu moderni-stycznym, będącym odmianą secesji. W rzeczywistości projekty te wymyka-

ją się wszelkim schema-tom. Można to ocenić, zwiedzając rozsiane po całym mieście efekty jego pracy. Choćby naj-słynniejszą i najczęściej odwiedzaną katedrę Sa-grada Familia.

Katalonia nie kończy się na stolicy. Warto również wybrać się nie-co na północ, w kierun-ku granicy z Francją. Ja-dąc wzdłuż Costa Brava (Dzikiego Wybrzeża). Raju dla miłośników kąpieli słonecznych i morskich, z urokliwy-mi zatoczkami, klifami, plażami i licznymi mia-

steczkami pełnymi kiczowatych hoteli, barów i wszystkiego, co związane z przemysłem turystycznym. Na końcu drogi znajdują się dwa godne uwagi miasteczka - Gerona i Figueres.

Los Polacos (Polacy) to określenie używane w całej Hiszpanii dla opisania mieszkańców, leżącej na północy tego kraju, autonomicznej prowincji - Katalonii. Dziś już nikt nie pamięta dlaczego tak się mówi, a możliwych wyjaśnień jest niezliczona ilość. Według jednego z nich, pierwszy wyraził się w ten sposób cesarz Napoleon Bonaparte, słysząc w mowie obu wspierających go zbrojnie nacji podobne zgłoski „sz” i „cz”. „Wszyscy ci ludzie to Polacy” - miał powiedzieć o swych żołnierzach, poirytowany ich niezrozumiałymi językami.

Katalończycy też są Polakami

January 2009 | styczeń 2008 | 33www.linkpolska.com

Katalończyk Picasso i katolik GaudiPolska bis

Przyjaźni, ale śmiecą

„Panny z Awinionu” autorstwa Pabla Picassa, nie mają nic wspólne-go z francuskim miastem Awinion. Artysta sportretował kobiety lek-kich obyczajów z ulicy Awiniońskiej w Barcelonie

tekst: Piotr Miś

Page 34: 1 January/styczeñ 2009 ISSN 1756-3542

Gerona to hiszpańska nazwa, dla Katalończyków będąca Gironą. O czym lepiej pamiętać, gdyż tubylcy tracą sympatyczność na rzecz wojowniczo-ści za każdym razem, gdy ktoś niefrasobliwie myli ich z Hiszpanami. Przy odrobinie szczęścia w miasteczku można obejrzeć pokaz swoistego tańca zwanego „ludzkimi wieżami” (castellera), polegającego na rywalizacji grup w strojach narodowych ustawiających się w piramidę – wieżę. Wygrywa oczywiście najwyższa „konstrukcja”. Widzowie spektaklu przynoszą czę-sto ze sobą wielkie transparenty z napisami w stylu: „Wolna Katalonia” lub „Katalonia to nie Hiszpania”.

Gerona to jeden wielki zabytek średniowiecza, położony na wzgórzach z dominującą nad okolicą, imponującą romańsko-gotycką katedrą. W począt-kowym okresie, jako starożytna Gerunda, pełniła rolę rzymskiego fortu. Zaważyło to również na przyszłych dziejach. Była ponoć najczęściej oble-ganym miastem Europy. O istniejące nadal, okalające miasto mury obronne toczyły boje także wojska napoleońskie. Po siedmiu miesiącach bohater-skiego oporu zdobywcy wtargnęli na katedralne wzgórze po wspaniałych, pochodzących z XVIII wieku barokowych schodach. Zachowanych obec-nie w doskonałym stanie z przeznaczeniem na pokaz dla turystów.

Wystarczy jednak skręcić w boczną uliczkę, by ujrzeć i poczuć nosem klimat średniowiecznego miasta. Wrażenia zapachowe związane są oczy-wiście z deficytem higieny. Zabytkowe centra wielu europejskich miast, zwłaszcza na południu (tak też wygląda centrum Barcelony), zamieszkuje znacznie biedniejsza część populacji, mająca często za nic walory mydła. Dorobkiewicze wynoszą się na przedmieścia do znacznie przestronniej-szych domów i apartamentów. Sprzyja to z pewnością urokowi zwiedzania. W średniowieczu nikt specjalnie nie zabiegał o czystość. Słynna diwa epoki, piękna królowa Izabela Kastylijska umyła się w swym życiu zaledwie dwa razy. Twierdziła, że czystość szkodziłaby jej urodzie. Nota bene Izabela nie jest w Katalonii lubiana... bo to Hiszpanka. Aurze historycznej sprzyjają także labirynty wąskich uliczek, pozostałości po zamieszkujących tu nie-gdyś licznie Żydach i Arabach. Spacer po nich w czasie sjesty to przeżycie niezapomniane. Upał, wisząca w powietrzu cisza, zapachy, gotyk i styl ro-mański. Bezcenne. Warto tu pokluczyć przed wyprawą dalej na północ, do miejsca, gdzie narodził się i umarł Salvador Dali – Figueres.

Samo miasteczko jest nudnawe. Dlatego nie warto marnować nań czasu kosztem licznych, o niebo ciekawszych zabytków regionu. Jedyną atrakcją jest teatr-muzeum Salvadora Dalego. Przy zatłoczonym wejściu, na środku dziedzińca napotkamy baśniowy samochód, we wnętrzu którego dziwnie przelewa się woda. Można to zobaczyć, wrzucając drobne. Ale nie warto. Ja wrzuciłem, zbiegły się dzieci, one widziały wszystko, ja nic. Bo mi zasło-niły. Lepiej odkrywać tajemnice wyobraźni, podziwiając kolekcję obrazów

Dalego. Nie najdroższych może i z górnej półki, ale przez artystę najbar-dziej kochanych. Do tego stopnia, że osobiście stworzył dla nich muzeum. Malował je w trakcie długiego życia metodą, którą nieco sarkastycznie określał mianem stylu paranoiczno-krytycznego. Należał do surrealistów nawiązujących m.in. do modnej wówczas psychoanalizy Zygmunta Freuda i opisanych tam marzeń sennych. Nie przeszkodziło to Freudowi, po roz-mowie z Dalim, stwierdzić: „Jestem wciąż skłonny uważać surrealistów za stuprocentowych wariatów”. Żona artysty, a zarazem muza – Gala (Rosjan-ka Helena Diakonowa) opiekowała się nim jak dzieckiem w trakcie dłu-giego, wspólnego życia. Przez cały ten czas spędzili ponoć ze sobą jedną, jedyną bliską noc małżonków. Niedługo po jej śmierci odszedł również sam twórca „Krwawiących róż”.

Niekiedy trzeba odpocząć od mieszkańców północnej Europy. Polacy by-wają gburowaci, Brytyjczycy egocentryczni, Francuzi zarozumiali a Niem-cy... wiadomo. Wszystkiemu winna pogoda. Nie sposób się cieszyć, gdy za oknem pada, później siąpi, a w dalszej perspektywie znowu leje. Na te bolączki najlepsze są kraje Morza Śródziemnego i ludzie południa. Zwłasz-cza Katalończycy.

Vademecum podróżnika

LINKturystyka

www.linkpolska.com34 | styczeń 2009 | January 2009

Przelot: Do Barcelony można dotrzeć za przysłowiowe grosze. Nie-mal każde lotnisko w Wielkiej Brytanii i Irlandii oferuje loty za jedyne 20 funtów (jeśli naturalnie odpowiednio wcześnie zamówi się bilet).

Nocleg: Poza ogólnie dostępnymi hotelami i licznymi hostelami, naj-popularniejszy jest wynajem domów i mieszkań za pośrednictwem Internetu. Atrakcyjny ze względu na niską cenę i mnogość ofert. Ja znalazłem m.in. rezydencję dla 12 osób, z początków XVIII wieku (są też znacznie starsze, jak kto woli), z przestronnym basenem, 50 km od Barcelony, za jedyne 1000 euro za tydzień (do podziału na grupę turystów – emigrantów i znowu wychodzą grosze).

Co zjeść? Sklepy spożywcze są towarem deficytowym. Można czasem zmarnować popołudnie na szukanie jakiegoś. Popularne są natomiast małe restauracyjki, dostępne niemal wszędzie. Obiad kosztuje tam od 7 do 10 euro. Amatorzy wykwintnej kuchni lokal-nej powinni spróbować gambes amb pollastre Mary Muntanaya – kurczaka i krewetek w specjalnym orzechowo-migdałowym sosie z dodatkiem szafranu, ziół i gorzkiej czekolady. Rodem ze średnio-wiecza.

Co warto skosztować? Trunkiem południa jest wino. Zamiast tracić czas na szukanie go w supermarketach, lepiej znaleźć miejsce degustacji, będące najczęściej piwniczką z pełną ofertą rozmaitych win. Ceny za butelkę zaczynają się tam od jednego euro, a koń-czą... na willi z basenem.

Gerona - miasto średniowiecza

Zapach i zapaszek epoki

Artysta paranoiczno–krytyczny

Gerona w promieniach popołudniowego słońca. Fot. Michael Cohen „Krwawiące róże” autorstwa Salvadora Dalego

Page 35: 1 January/styczeñ 2009 ISSN 1756-3542

LINKsport

Geniusz z narożnika

Feliks Stamm, trenerski geniusz i twórca największych sukcesów polskie-go boksu. Przez ponad 30 lat dzierżył stery reprezentacji polskich pięściarzy. Jego podopieczni pieszczotliwie nazywa-li go „Papą”. Był dla nich jak ojciec. To-warzyszył im podczas przegranej olim-piady w Berlinie w 1936 roku i wspólnie z nimi ocierał łzy szczęścia, dwanaście lat później, kiedy na najniższym stopniu olimpijskiego podium w Londynie stawał „Bombardier z Wybrzeża” – Aleksy Ant-kiewicz (pierwszy polski medalista olim-pijski w boksie). Nie zabrakło go również podczas IO w Tokio w 1964 roku, gdzie Polska wywalczyła siedem krążków olimpijskich w boksie (w tym trzy złote). „Papa” Stamm wyszkolił całą plejadę polskich mi-strzów, m.in. Jerzego Kuleja, Zbigniewa Pietrzykowskiego i Józefa Grudnia. Poza ogromnym talentem i wrodzoną intuicją, miał wielki dar zjednywania sobie ludzi. Rzadko podnosił głos, jego zmarszczone brwi były wystarczającym wyrazem dezaprobaty i niezadowolenia. Przez lata odrzucał intratne propozycje pracy na Zachodzie. Dzięki temu, właśnie u nas, narodził się styl boksowania, którym zachwycał się cały sportowy świat. „Niech patrzą i uczą się, trenerstwa nikogo nie można nauczyć” – tak skwitował zamieszanie wokół siebie.

„Papa” Stamm uparcie wbijał do głów polskich sportowców, że boks opiera się na trzech prostych zasadach: przygotowaniu fizycznym, pomy-śle i taktyce. Dla niego cała „zabawa” w ringu zaczynała się od nienagan-nej pracy nóg, która stwarzała okazję do wyprowadzenia skutecznej akcji. Siła ciosów była sprawą drugorzędną, nabywało się ją z wiekiem. Do historii przeszły jego słynne lewe sierpowe kontrujące i lewe proste, które jak gromy spadały na szczęki rywali Polaków. Stamm nie tolerował jednak krwawych jatek w ringu, cenił konsekwencję i dobrze przemyślane ataki. „Polscy bokserzy wygrywają głową – trzeba pomyśleć, podejść i na końcu realizować” – tak brzmiała jego recepta na sukces. Słusznie zakładał też, że wielkość boksera nie musi iść w parze z jego sportową klasą. „Zanim do mózgu dinozaura dociera, że gryzą mu ogon, mijają trzy dni” – zwykł żartować.

Jego przygoda z boksem zaczęła się dość przypadkowo. Jeszcze w la-tach 20. ubiegłego stulecia doskonale radził sobie w roli instruktora jazdy konnej w grudziądzkiej Centralnej Szkole Kawalerii. Dopiero przepro-wadzka do Warszawy i praca naukowa w Centralnym Instytucie Kultury Fizycznej (dzisiejszy AWF) na stałe związała jego losy z boksem. Był człowiekiem instytucją. Opiekował się kursami trenerów, organizował kur-sy instruktorskie i układał programy sędziowskie. Podporządkował całą ligę bokserską kadrze. Dla bokserów, którzy się w niej znaleźli, sam ukła-dał terminarz zawodów. Teraz robi to Polski Związek Bokserski. Walki zawodników w lidze pokazywały mu, na jakim etapie jest dany zawodnik.

W kadrze byli więc najlepsi. Opowieści o jego metodach treningowych zdążyły obrosnąć legendą. Obowiązkowym ele-mentem szkolenia i przygotowań olim-pijskich stały się figury taneczne. Mało kto dziś jeszcze pamięta, ile potu wylali polscy bokserzy na parkiecie schroni-ska w Dolinie Chochołowskiej. Stamm wiedział, że nic tak nie wpływa na pracę nóg, jak dobra „potańcówka”. „W sytu-acji walki bokserskiej zdarzało mi się, że umiejętność wykonania pewnych szyb-kich kroków tanecznych pozwoliła mi na trzykrotne doskoczenie do przeciwnika, gdzie normalnie można raz. Dzięki temu, jak nie za pierwszym, to za drugim bądź trzecim razem musiałem trafić przeciwni-ka” – wspomina Jerzy Kulej.

Od lat największą bolączką polskiego boksu pozostaje brak godnych następ-ców dla takich ludzi, jak „Papa” Stamm. „Dziś w sporcie niestety nie ma takich profesorów, jak Feliks Stamm” – twierdzi Marian Kasprzyk, złoty olimpijczyk

w wadze półśredniej. I trudno się dziwić, skoro u nas tej dyscypliny na-uczają ludzie, którzy nigdy wcześniej nie mieli z nią do czynienia. Podob-nie jest z niekompetencją sędziów, którzy bywa, że swoją wiedzę czerpiąz filmów instruktażowych i nie „czują” ciosu, nie umieją też wskazać róż-nicy między faulem przypadkowym a faulem zamierzonym. Zabijają pięk-no boksu. „Kiedyś spojrzałem na to, co przygotował pewien polski trener kadry (nazwiska nie warto wymieniać). Było tam szczegółowo wymie-nione, który turniej ominąć, w którym wystawić takiego, a nie innego za-wodnika, w którym określony zawodnik musi wygrać, a w którym nie” – wspomina oburzony Jerzy Kulej. Dobrze, że „Papa” Stamm nie musi tego oglądać. Zwłaszcza ostatniej, kompromitującej walki Andrzeja Gołoty.

„»Papa« Stamm często nam po-wtarzał, że jak się mięśnie napina, to krew odpływa z mózgu i mózg wtedy staje. Trzeba luzu. To z luzu wychodzi dynamit potrzebny w bok-sowaniu. Technika, pomysł, a nie siła. Power na samym końcu. Fraje-ra trzeba w ringu oszukać. Ciągle to nam powtarzał. I myśmy go słuchali i wygrywali” – tak zapamiętał Felik-sa Stamma jego wychowanek, Jerzy Kulej, dwukrotny złoty medalista olimpijski w boksie.

Tomek Kurkowski Absolwent nauk politycznych, zapa-lony kibic sportowy i miłośnik dalekich wypraw. Interesuje się kulturą Indian amery-kańskich, w wolnym czasie szusuje na nartach.

tekst: Tomek Kurkowski

Zabójcy piękna

Polska szkoła boksu

Ringowa potańcówka

Wygrywanie głową

„Stamm wie-dział, że nic

tak nie wpły-wa na pracę

nóg, jak dobra potańcówka”

January 2009 | styczeń 2008 | 35www.linkpolska.com

„Krwawiące róże” autorstwa Salvadora Dalego

Page 36: 1 January/styczeñ 2009 ISSN 1756-3542

tekst: Aleksandra Łojek-Magdziarz

Minister środowiska Sammy Wilson rozpoczął dzisiaj inicjatywę wykorzystującą najnowocześniejsze techniki, która ma na celu zwięk-szenie świadomości społeczności migrantów w zakresie bezpieczeń-stwa na drodze.

W związku z rosnącą liczbą cudzoziemców mieszkających i pracu-jących w Irlandii Północnej, minister wydał specjalny multimedialny przewodnik skierowany do społeczności polskiej, litewskiej, portugal-skiej oraz chińskiej.

Podczas promocji zestawu „Bezpieczniejsze Zachowanie na Dro-dze”, pan Wilson powiedział, iż zadaniem Ministerstwa Środowiska jest zapewnienie tym nowym społecznościom dostępu do udzielanych przez Ministerstwo informacji na temat bezpieczeństwa na drogach.

Minister wyjaśnił: „W ciągu ostatnich lat Irlandia Północna stała się domem dla osób różnych narodowości. Niektóre z nich pochodzą z miejsc, w których kultura jazdy jest zupełnie inna”.

„Wszyscy kierowcy, włączając tych, którzy przyjechali z zagranicy, muszą rozumieć zasadnicze kwestie bezpieczeństwa na drodze, jak również posiadać wiedzę na temat przepisów ruchu drogowego”.

„Informacja o bezpieczeństwie na drogach musi być dostępna dla wszystkich, którzy jej potrzebują, a zestaw ten będzie udostępniany kilku największym społecznościom obcokrajowców”.

Pakiet w języku obcym zawiera DVD z pięcioma nowymi instruk-tażowymi reklamami, które przypomną kierowcom o konieczności ostrożnej jazdy.

Reklamy te wraz z aktualnym zbiorem udanych reklam radiowych i telewizyjnych zostały przetłumaczone na język polski, litewski, portu-galski oraz mandaryński dialekt języka chińskiego.

CD-Rom zawierający tłumaczenia ostatnio poprawionego Kodeksu Drogowego został również załączony do zestawu.

Ministerstwo wydało również dwie ulotki – jedna zawiera wskazów-ki dotyczące prawnego wymogu używania prawidłowego fotelika dzie-cięcego, a druga informację na temat wpływu alkoholu na prowadzenie samochodu.

Minister Wilson powiedział: „Moje Ministerstwo jest odpowiedzial-ne za zagwarantowanie, że każdy użytkownik dróg dobrze rozumie, czego się od niego oczekuje”.

„Właśnie dlatego wydaliśmy ten multimedialny zestaw – aby upew-nić się, że ci, którzy przybyli z daleka, aby zamieszkać pośród nas, są zaznajomieni z przepisami ruchu drogowego podczas poruszania sie po Irlandii Północnej”.

Zestaw ten zostanie rozprowadzony wśród czterech grup obcokra-jowców w całej Irlandii Północnej. Kodeks Drogowy, jak również ulot-ki w wersji do pobrania będą dostępne na stronie o bezpieczeństwie na drogach www.roadsafetyni.gov.uk

WILSON WYDAJE ZESTAWO BEZPIECZEŃSTWIE NA DROGACH

SKIEROWANY DO GRUP MIGRANTÓW

www.roadsafetyni.gov.uk

Page 37: 1 January/styczeñ 2009 ISSN 1756-3542

Wręczanie pieniędzy do dłoni, mówienie „dzień dobry” wszystkim sąsia-dom i przechodniom, zwłaszcza w małych miasteczkach (w dużych raczej nie, bo można za to dostać kulkę w łeb, gdy akurat wylewnie przywitamy się z członkiem młodzieżowego gangu), krótkie a treściwe pogawędki o pogodzie oraz unikanie z wszelkich sił patrzenia na siebie w środkach ko-munikacji publicznej – oto czego musi nauczyć się emigrant na Wyspach, jeśli nie chce od razu zostać wykluczony ze społeczności.

Wizyty w sklepie, poza oczywistym celem, są dla Brytyjczyków okazją do niezobowiązującej pogawędki. Najczęściej o ohydnej pogodzie (nieza-leżnie od tego, jaka jest naprawdę w kategoriach kontynentalnych, Bry-tyjczycy nawet w pięknej pogodzie znajdą coś paskudnego lub złowróżb-nego). Pogawędka ta zwykle przeprowadzana jest bardzo zaangażowanym tonem, choć najprawdopodobniej nikt o jej treści nie pamięta, nie tylko po wyjściu ze sklepu, ale być może i w momencie trwania konwersacji. Warto nauczyć się zatem wielu specjalistycznych przymiotników i związków fra-zeologicznych, by móc zaimponować swoim znawstwem tematu (i oglądać prognozy pogody, bo fachowe słownictwo jest szczególnie mile widziane). Uwaga – absolutnie nie należy rozmawiać o brytyjskiej polityce, zwłaszcza wobec imigrantów. W żadnym wypadku nie powinno się skarżyć na życie w Wielkiej Brytanii – Brytyjczycy, poza pogodą, bardzo lubią mówić w nieskończoność o tym, że ich kraj schodzi na psy, ale biada cudzoziemcowi, który ochoczo podejmie temat. To konwersacyjne tabu.

Kiedy imigrant przejdzie już, po krótkiej pogawędce, do meritum, czyli zakupów, powinien pamiętać, że gdy będzie płacił, winien wręczyć pie-niądze do dłoni sprzedawcy, a nie ciskać je na ladę. W Polsce w sklepach przy kasie znajduje się mniej lub bardziej wyspecjalizowane naczynie na pieniądze. Tam zwykle kładzie się należność i ekspedientka oddaje resztę w ten sam sposób. Wręczenie pieniędzy do dłoni jest uważane za lekkie dzi-wactwo i może być przyjęte ze wstrętem. W Wielkiej Brytanii to oczywi-stość, a za grubiaństwo będzie odebrane zachowanie odwrotne. Co więcej, kupujący powinien rozjaśnić twarz w uśmiechu, co w dobie credit crunchu może być jeno nerwowym skurczem twarzy, ale coś z twarzą trzeba zrobić, tym bardziej, że sprzedawca też będzie usiłował wykrzesać z siebie opty-mizm – mimo że i tak grozi mu utrata pracy.

Jeśli wracając ze sklepu, imigrant natknie się na niemłodą już baletnicę w szyfonach z czerwonymi włosami i tatuażem Che Guevary na czole lub ły-siejącego mężczyznę z falującym brzuchem w gustownych szpileczkach, nie powinien zareagować jawnym zdziwieniem czy wymownym szturchaniem żony/męża w bok. Brytyjczyk przeszedłby najzupełniej obojętnie, nie za-

szczyciwszy dziwaka swoją uwagą, bo inaczej byłby wzięty za prowin-cjusza. Najbardziej zaskakujące ludzkie indywiduum czuje się w Wielkiej Brytanii bardzo swobodnie, bo wie, że zostanie zignorowane – oczywiście gorzej, jeśli dane indywiduum marzy o tym, by zostać zauważone. Wtedy powinno popełnić spektakularne samobójstwo, bo zwykłe Brytyjczyk może przeoczyć.

Imigranci z Polski mają skłonność do interesowania się losem innych. Poprzez interesowanie się rozumieją zadawanie setek pytań, uważanych tu za wścibskie. Kiedy jednej z sąsiadek umarł ktoś bardzo bliski, zaprzy-jaźniony Brytyjczyk zaskoczony wiadomością tuż na progu swojego domu (wygadała się inna sąsiadka, nie sama zainteresowana) wykrztusił z siebie „Oh, I am sorry” i obie strony już były z lekka zażenowane, bo nagle do-szło do zademonstrowania uczucia żalu. Dlatego prędko zmieniły temat. Polak zada natychmiast pytanie o przyczyny zgonu, długość choroby i ro-dzaj zażywanych lekarstw oraz stopień cierpienia pozostałych przy życiu. Rozmówca odpowie, a jeszcze chętniej wybuchnie płaczem. To oczywiście szczyt nietaktu i potworny ekshibicjonizm.

W środkach komunikacji publicznej wypada robić wszystko, poza na-wiązaniem kontaktu wzrokowego. Kobiety uzupełniające braki w makija-żu, piłowanie paznokci, ich malowanie, jedzenie śniadania i obiadu, a do niedawna w Londynie i picie alkoholu są naturalnym elementem każdego dnia. Wydmuchiwanie nosa (i przekraczanie tym samym ilości decybeli, jakie może znieść ludzkie ucho) i dłubanie w zębach nie jest może jeszcze zalecane, ale za to często praktykowane (zarówno przez tubylców, jak i emigrantów). Ale bardzo niedobrze jest zawiesić swój wzrok na kimś, kto to robi. Gdy w dodatku ktoś to zauważy i dojdzie do wymiany spojrzeń, reputację mamy na wieki wieków zniszczoną. Nikt nie ma prawa spojrzeć nikomu w oczy. Jeśli jednak tak się stanie, oznaczać to będzie, że ma się do czynienia najprawdopodobniej z niebezpiecznym psychopatą.

Wszystko zatem jest bardzo proste. Powyższe zachowania wymagają, owszem, pewnego treningu, ale po jakimś czasie wchodzą w krew. Oczy-wiście, gdy potem emigrant wróci do kraju, musi bezwzględnie przełączyć się na polski system odczuwania, inaczej grozi mu znowu śmierć cywilna, tyle że w ojczyźnie, a tego by pewnie nie chciał.

LINKcafé

January 2009 | styczeń 2009 | 37www.linkpolska.com

Każdy emigrant musi wiedzieć, za co grozi mu śmierć cywilna na Wyspach. A polski emigrant z romantyczną duszą i wścibską naturą jest na nią szczególnie narażony w kraju wstrzemięźliwych i zdystansowanych Brytyjczyków.

Straszne gafyemigranta

tekst: Aleksandra Łojek-Magdziarz

Prognoza pogody obowiązkowa

Coś zrobić z twarzą

Szarmancko zignorować

Oh, I am so sorry (cięcie)

Skrzyżowanie spojrzeń

„Keeping Up Appearances” („Co ludzie powiedzą?”) to brytyjski serial komediowy, po-pularny również i w Polsce. Główna postać serialowa, czyli Hiacynta Bucket, jest dosko-nałym przykładem angielskiego savoir-vivre’u. Na zdjęciu Hiacynta Bucket (Patricia Ro-utledge) i Ryszard Bucket (Clive Swift). Fot. ©1993 BBC

www.roadsafetyni.gov.uk

Page 38: 1 January/styczeñ 2009 ISSN 1756-3542

LINKcafé

Helena Kubajczyk jest absolwentką Akademii Sztuk Pięknych w Poznaniu. Wielbicielka sztuki wszelakiej, również kulinarnej. Obecnie mieszka w Poznaniu.

Fot. H. Kubajczyk

6 piersi kurczaka2 kostki rosołowe (warzywne)pęczek świeżych ziół (rozmaryn i

tymianek będą idealne, ale za-stępczo suszone zioła prowan-salskie też będą nie najgorsze)

1/2 szklanki octu balsamicznegoolej z pestek winogron świeżo mielony pieprz

SKŁADNIKI: Kurczaka, którego ilość uzależnia-my od liczby gości, gotujemy w osolonej wodzie z dodatkiem ko-stek rosołowych. Po ugotowaniu, gdy kurczak ostygnie, kroimy go w średniej wielkości kostkę, dole-wamy octu balsamicznego, dorzu-camy posiekane zioła, doprawia-my mielonym bądź tłuczonym pie-przem. Całość zalewamy olejem z pestek winogron, tak by prawie w całości przykrywał kurczaka. Moż-na zamiennie też użyć oleju np. z

orzechów włoskich bądź innego nadającego się do sałatek. Po do-kładnym wymieszaniu odstawiamy do lodówki, do tak zwanego prze-gryzienia się.

Przygotowanie bufetu zajmie nam ok. 15 minut. Możemy podać go-ściom deskę serów, oliwki, kapa-ry, aromatyczne pomidorki koktaj-lowe i naszego kurczaka, oczywi-ście. Warto pomyśleć również o ja-kimś dipie.

Przy takim poczęstunku nikt nie będzie miał oporów, by podsku-bać to i owo, a gdy przyjdzie ocho-ta podczas tanecznych wygibasów, będzie można się nieco pokrzepić.

UWAGA:Tak przygotowany kurczak świet-nie komponuje się również z sa-łatkami, jeżeli sadzamy gości przy stole i mamy ochotę uraczyć ich pełnym posiłkiem kilkudaniowym.

Kurczak marynowanyBale, domówki czy inne imprezy odwieczne i nieodzowne. W czasie kar-nawału każdy choć na jednej z takich zabaw musi się znaleźć, i albo ją or-ganizuje, albo wybiera się do znajomych. Jak zawsze przyda się propo-zycja poczęstunku. By było wykwintnie i smacznie, niekoniecznie musimy zaharowywać się w kuchni na śmierć. Proponuję szwedzki bufet i zimne przekąski. Wśród nich marynowany kurczak, którego przygotujemy dzień, a nawet dwa wcześniej.

Wykonujemy wszystkie prace mechaniczne. przygotowanie do M.O.T i P.S.V.

diagnostyka komputerowa sprzedaż opon, naprawa, wyważanie

myjnia samochodowa, mycie M.O.T.holowanie

czyszczenie wnętrznowo otwarta lakiernia samochodowa

z profesjonalnym doradztwem elektryka samochodowa

recovery – pomoc drogowaprofesjonalne doradztwo przy zakupie samochodu

sprzedaż autzłomowanie aut, holowanie na nasz koszt

Tel.: 02890613300, 07789642189, Unit 1, The Cutts, Dunmurry, BT17 9HN

Belfa

st4

3Li

sburn

Pierwszy warsztat samochodowy w Belfaścieprowadzony wyłącznieprzez Polaków!

NASZ NOWY ADRES:

Page 39: 1 January/styczeñ 2009 ISSN 1756-3542

Bąd

ź zm

ianą

, któ

rą p

ragn

iesz

uj

rzeć

w św

ieci

e.

LINKcafé

www.linkpolska.com

RYSUNEK: DOROTA MAZUR

””C

ytat

mie

siąc

a

Hasło oraz imię i numer telefonu prosimy przesyłać pod adres:Rozrywka,Link Polska Magazine,1a Market Place, Carrickfergus BT38 7AWlub [email protected]

Rozwiąż krzyżówkę i wygraj nagrodę niespodziankę!

Zwycięzcą losowania grudniowej krzyżówki (aforyzm Novalisa, Natura nie robi skoków) została Pani Emilia z Portadown.

Gratulujemy!

January 2009 | styczeń 2009 | 39

Należy wypełnić diagram w taki sposób, aby w każdym wierszu, w każdej kolumnie i w każdym dziewięciopolowym kwadracie 3x3 znalazły się cyfry od 1 do 9. Cyfry w kwadracie oraz kolum-nie i wierszu nie mogą się powtarzać.

Sudo

ku 7

93 4 9 8 654

8 9 6 3

77 8 4

93

2 3

6

4179

5

5 6 23541

9 8

Mah

atm

a G

andh

i

Karnawał od wieków jest okazją do tańca i niepohamowanego ob-żarstwa, które ustaje dopiero w dniu rozpo-częcia postu (z łac. car-

nevale – żegnaj mięso). Najhuczniej obcho-dzi się go w Brazylii, Wenecji, na Wyspach Kanaryjskich oraz w Niemczech. Mało kto wie, że i katolicka część mieszkańców Holandii potrafi rozmachem świętowania dorównać szaleństwom w Rio de Janeiro. W miastach południowych Niderlandów puby pękają w szwach, szacowni notable paradują w szlafrokach, a na ulicach moż-na spotkać wampira. Corocznie organizuje się paradę, która stanowi okazję do kpin z problemów kraju. Wyśpiewuje się też uło-żone z tej okazji bzdurne piosenki, których ciekawym przykładem jest skomponowana specjalnie na 2008 rok piosenka o napływie Polaków do Holandii.

Karnawałoweszaleństwo

Dorota Mazur,absolwentka liceum plastycznego w Szczecinie i komuni-kacji wizualnej Poli-techniki Koszalińskiej. Pasjonatka rysunku i tańca. Od niedawna mieszkanka Poznania.

Page 40: 1 January/styczeñ 2009 ISSN 1756-3542

Unit A Canalside John Gilbert Way Trafford Park Manchester M17 1AH tel./fax: 0 161 877 57 21; mobile.: 077 835 33 065, 077 835 33 050; e-mail: [email protected]

*atrakcyjne ceny*największy wybór produktów*świeże dostawy 3 razy w tygodniu

LINKPOLSKA

jedyny polski magazyn dostępny w Wielkiej Brytanii i Irlandii Zamieść reklamę! Aneta PatriakTel.: +44 7787588140E-mail: [email protected]

Page 41: 1 January/styczeñ 2009 ISSN 1756-3542

Jeśli miałeś wypadek w Irlandii Płn., Anglii lub Szkocji - nie z Twojej winy

Angielski 4 razy szybciej!

CENISZ SWÓJ CZAS?

PRZYJDŹ DO NAS Metoda Callana

• SZYBKIE EFEKTY • GWARANCJA

SUKCESU • MAŁE GRUPY (DO 10

OSÓB) • LEKCJE PRÓBNE • BRAK ZADAŃ

DOMOWYCH

WWW.EFECT.CO.UK email:[email protected]

tel: 07521988954 Ravenhill Business Park Ravenhill Road, Belfast

SZKOŁA JĘZYKA ANGIELSKIEGO“EFECT”

Metoda Callana

niezawodny i bezpieczny system PRZESYŁANIA PIENIĘDZYPRZESYŁAJ NA KONTO PLN I GBPSZYBKOŚĆ, OSZCZĘDNOŚĆ, WYGODA, CZAS

PPPPP

PPPPP RACHUNKI i wiele innych

£5odod

www.easysend.plTel.: 028 90 296 296

184 Lisburn Road, Belfast(polskie biuro Baltica)

97 Cregagh Road, Belfast(polski sklep Bon Appetite)

28 Upper Water Street, Newry(polski sklep Polonia)

43 Darling Street, Enniskillen(polski sklep Orzeł)

Market Square, Dungannon(polski sklep Polonia)

NASI AGENCISPŁATY KREDYTU, OPŁATY ZA MIESZKANIE

Na telefon

stacjonarny

do PolskiNa telefon

komórkowy

do Polski1p 6.5 pZ Twojej komórki

wyślij sms o treści HALOna numer 80556, by otrzymać 5 funtów na rozmowy na numer 84459, by otrzymać 3 funty na rozmowy

text-n-talk.com Słowacja 3pLitwa 3pLitwa tel.kom. 9pSłowacja tel.kom. 11p

Full instructions and access numbers will be sent to you by text. Ask bill payer’s permission. Calls charged per minute. Reverse billing service. Calls to 020 number cost mobile standard rate to a landline or may be used as part of inclusive mobile minutes. Calls to mobiles may cost more. A connection charge equal to the rate per minute for the relevant destination is charged on each call. This is an Auto credit service. To stop auto credit text STOP to number you initially text to. Credit lasts 90 days from �rst use.

Adresy sklepów: Newry: 28 Water Street / Dungannon: Market Square

Sklepy Polonia tojedyne polskie sklepy

na terenie Newryi Dungannon!

*

Zapewniamy:najtańszą na rynku usługę przekazu pieniędzyna konta w Polsce, dzięki współpracy z firmą Easy Sendmiłą i fachową obsługę, korzystne ceny częste dostawy świeżych produktów

*

*

sklepyPOLONIA

Page 42: 1 January/styczeñ 2009 ISSN 1756-3542

PrzesyłkiPolska-Irlandia Północna-

-Szkocja-Anglia i z powrotemPrzeprowadzki

Transport samochodówZakupy w Polsce, tanio

0784047813407873145750

PACK-MANtel.:lub

PRZESYŁKI

www.islandexpress.eu

Regularny transport przesyłekPolska-Irlandia Północna-Polska

IslandExpress s.c. tel.kom. +48 515 280 526 tel.kom. +48 515 280 527 tel. +48 76 856 50 54

oferujemy: bardzo atrakcyjne ceny ubezpieczone przesyłki kompleksową obsługę From DOOR TO DOOR obsługę klientów indywidualnych usługę „zamów kuriera on-line”

Stuprocentowy profesjonalizmgwarantowany 17-letnimdoświadczeniem. Oferujęszeroki wybór wzorów orazrealizację własnych projektów.Poprawki tatuaży i wykonywanieportretów na skórze.

Atrakcyjne ceny!Robert, tel.: 07842670086,Belfast i okolice

TATUAŻ ARTYSTYCZNY!

ogłoszenia społeczne

Irlandia Północnai Republika IrlandiiSamochody, motory, quady, sprzęt budowlany i rolniczy, przesyłki kurierskie i inne nietypowe rzeczy

TRANSPORT POLSKA

Tel.: 07599706767 07599706766

MAREK LESZEK KUŹMIŃSKIWiek w momencie zaginięcia: 31 latOstatnie miejsce pobytu:Manchester, Wielka BrytaniaData zaginięcia: 30 września 2008Kolor oczu: niebieskieWzrost: 182 cmZnaki szczególne: brak

Pan Marek we wrześniu 2008 roku przeprowa-dził się do Manchesteru. Po raz ostatni kontak-tował się telefonicznie z rodziną 30 września 2008 roku. Kontakt: ITAKA - Centrum Poszukiwań LudziZaginionych, tel.: 0801247070, 226547070lub z polską policją. Więcej: www.zaginieni.pl.

POSZUKIWANI:

Harlandic Male Voice Choir Singers welcome Practice Thursday 19.45 St George’s Church Hall High Street Belfast www.harlandicmvchoir.org.uk E: [email protected] Contact Stephen Cupples tel: 9048 7265

Czujesz się źle? Jesteś nieszczęśliwy? Sa-motny? Masz myśli samobójcze? Zadzwoń, porozmawiaj z nami. Jeśli przechodzisz cięż-kie chwile, nie zamykaj się w sobie. Jesteśmy dla Ciebie, gdy się czymś martwisz, czujesz się zdenerwowany albo smutny, gdy po prostu potrzebujesz z kimś porozmawiać.Zawsze czekamy na Ciebie.Dzwoń całodobowo: 08457 909090 Napisz e-mail: [email protected] list: Chris, P.O. Box 9090, Stirling FK 2SA

Telefon odbierze osoba anglojęzyczna, ale rozpoznawszy język przekieruje Cię do pol-skojęzycznego woluntariusza lub ten po chwili oddzwoni do Ciebie.Samarytanie to organizacja oferująca emocjo-nalne wsparcie w trudnych chwilach.

Nie osądzamy, zapewniamy dyskrecję.

Samarytanie

Ribb

le S

t

Conn

swat

er S

t

Newtownards Rd

Albertbridge Rd

ConnswaterShopping

Centre

w r366 Newtownards Road, Belfast BT4 1HG (blisko Conns ater Shopping Cent e)

Unique Hairdressing Salon

tel.: 07596126399

******

strzyżenia damskie, męskiekoloryzacja włosówregeneracjaodbudowa włosów

Atrakcyjne ceny!Profesjonalna i miła obsługaw języku polskim!

Unique Hairdressing Salon

Salon znajduje się nad polskim sklepem Nowa Polita we wschodnim Belfaście

JEDYNY POLSKI ZAKŁAD FRYZJERSKI w BELFAŚCIE!

Godziny otwarcia:Wt. - Czw. 13.00-18.00Pt. - Sob. 11.00-19.00Niedziela 13.00-18.00

Liczba wydań 612

Wielka Brytania i Irlandia£15£25

Kraje UE

£25£35

ZAMÓW PRENUMERATĘ!Aby zamówić prenumeratę na dowolny adres na terenie Wielkiej Brytanii, Irlandii oraz innych krajów Unii Europejskiej należy wypełnić formularz zgłoszenio-wy i odesłać go wraz z załączonym czekiem lub przekazem pocztowym (wystawionym na Link Polska) pod adres redakcji: Link Polska, 1a Market Place, Carrickfergus, BT38 7AW lub zadzwonić pod nr.: 028 9336 4400, aby dokonać płatności kartą.

Formularz zgłoszeniowy:Imię i nazwisko: .................................................................................................Prenumerata na okres: .........................Adres: ...............................................................................................................Kod pocztowy: .....................................Telefon: ................................................Załączam czek na kwotę: .....................

Page 43: 1 January/styczeñ 2009 ISSN 1756-3542

POSZUKIWANI:BEZ NOWEJ KARTY SIM BEZ UKRYTYCH OPLAT

& 1 po £5 kredytu T-Talk. Nastêpnie wybierz numer docelowy i #. Poczekaj na po³¹czenie.

*T&C’s: Ask bill payer’s permission. Calls charged per minute. Charges apply from the moment of connection. Calls to the 020 number cost mobile standard rate to a landline or may be used as part of bundled minutes. Calls made to mobiles may cost more. Connection fee varies between 1.5p & 15p. Text AUTOOFF to 81616 (std SMS rate) to stop auto-top-up when credit is low. **Pence a minute quoted are based on extra credit gained from £20 minimum top-up online & on first call. This service is provided by Auracall Ltd. Agents required, please call 084 4545 3788.

Infolinia: 020 8497 4698 Tanie Rozmowy!

Do³aduj T-Talk z komórki wybierz 0208 497 3897 & 1 po £5 kredytu.

www.auracall.com/glosik

2p/min

7p/min

2p/min

1p/min

1p/min

1.6p/min

5.5p/min

1.6p/min

0.8p/min

0.8p/min

Polska

Polska

S owacja

Czechy

USA

Do³aduj T-Talk przez internet**

na www.auracall.com/glosik

Do 27% extra kredytu ZA DARMO je li do³adujesz konto przez INTERNET

C

M

Y

CM

MY

CY

CMY

K

210x148_TTV_LINK POLSKA_3897_polPage 1 22/07/2008 13:09:52

Po prostu wybierz 084 4831 3897następnie wybierz numer docelowy

www.auracall.com/link To proste… Spróbuj teraz!

Dzwoń do domu

z tel. stacjonarnego2 p/min

już od

7p/min - 087 1412 38972p/min - 084 4831 38973p/min - 084 4988 38973p/min - 084 4988 3897

Polska tel. komórkowyNiemcy tel. stacjonarnySłowacja tel. stacjonarnyIrlandia tel. stacjonarny

T&C’s: Ask bill payer’s permission. All prices are per minute & include VAT. Calls billed per minute. Charges apply from the moment of connection. Calls made to mobiles may cost more. Minimum call charge 5p by BT.Cost of calls from non BT operators & mobiles may vary. Check with your operator. This service is provided by Auracall Ltd. Agents required, please call 084 4545 3788.

Infolinia: 087 0041 3897

do Polski

Page 44: 1 January/styczeñ 2009 ISSN 1756-3542

Fotokasty - krótkie formy multimedialne łączące reportaż fotograficzny i dźwiękowy

Fotokasty dostępne na: