90

Abby Green - Noce w Salamance

Embed Size (px)

DESCRIPTION

jf7uuuue

Citation preview

Page 1: Abby Green - Noce w Salamance
Page 2: Abby Green - Noce w Salamance

AbbyGreen

NocewSalamanceTłumaczenie:EwaPawełek

Page 3: Abby Green - Noce w Salamance

PROLOG

Cesar Da Silva nigdy nie przyznałby się, że przyjście tutaj zrobiło na nimjakiekolwiek wrażenie, a jednak czuł się fatalnie, stojąc na ścieżce, niedalekogrobu. Po raz kolejny zastanawiał się, po co w ogóle przyjechał. Odruchowozacisnąłpalcenamałym,aksamitnymworeczku,ważącwdłoniciężkązawartość.Prawieotymzapomniał.Uśmiechnąłsięcynicznie.Ktobyprzypuszczał,żewwiekutrzydziestusiedmiulatulegnie sentymentalnym podszeptom serca. On, który zazwyczaj słynąłzracjonalnegopodejściadożycia.LudziepowoliopuszczalicmentarzusytuowanynajednymzewzgórzwAtenach,aż w końcu przy grobie pozostali tylko dwaj mężczyźni. Obydwaj byli wysocy,mocnej budowy ciała, o szerokich ramionach. Podobnie jak Cesar mieli ciemne,krótkoobciętewłosy.Nicdziwnego,żebylidosiebiepodobni.Byłichprzyrodnimbratem,októrymnawetniewiedzieli,żeistnieje.Widział,jakjedenznichopieradłońnaramieniudrugiego.NazywalisięRafaelFalconeiAlexioChristakos.Mielitęsamąmatkę,aleróżnychojców.Pochwiliprzeszliobokniego,rozmawiająccicho.Cesarzdołałuchwycićzaledwiekilka słówwypowiedzianychprzezmłodszegobrata: „Posprzątaćprzynajmniejpopogrzebie…”. Falcone odpowiedział coś niewyraźnie, parskając żartobliwie,a Alexio kiwnął głową, uśmiechając się lekko. Poczucie pustki ustąpiło miejscarosnącej złości. Ci mężczyźni żartowali sobie w najlepsze, choć za ich plecamiznajdował się grób matki. Nie rozumiał, skąd ta nagła lojalność wobec kobiety,która,gdymiałzaledwietrzylata,nauczyłago,żemożeliczyćtylkonasiebie.Cesar odwrócił się na pięcie i wyminął mężczyzn, zwracając się twarzą w ichstronę. Uśmiech na ustach Falconego zamarł, zmieniając się w nieprzyjemnygrymas. W jego oczach, pięknych zielonych oczach, odziedziczonych po matce,Cesarzobaczyłcośjeszcze.Przeraźliwychłód.–Wczymmogępomóc?–spytałFalcone.Cesar popatrzył ponad ich głowami na otwarty grób matki, po czym znówskierowałuwagęnatwarzebraci.–Jestnasmożewięcej?FalconepopatrzyłzdziwionynaChristakosa,któryzareagowałnatychmiast.–Nas?Oczympanmówi?–Niepamiętasz,prawda?

Page 4: Abby Green - Noce w Salamance

Mężczyzna zbladł, otwierając szeroko oczy. Pamiętał, musiał pamiętać, choćminęłotylelat.–Przyjechałarazemztobądomojegodomu–kontynuowałCesar.–Musiałeśmiećwtedyprawietrzylata,a japrawiesiedem.Chciałamniezesobązabrać,aleniemogłemzniąiść.Niepotym,jakmnieporzuciła.Falconepopatrzyłnaskamieniałątwarzbrata,poczymzwróciłsięostrymtonemdointruza.–Kimjesteś?Cesaruśmiechnąłsię,choćbezcieniawesołości.– Jestem twoim starszym przyrodnim bratem. Nazywam się Cesar Da Silva.Przyjechałem dziś, by złożyć hołd kobiecie, która dałami życie. Nie żeby na tojakośszczególniezasługiwała,aleuznałem,żetaktrzeba.Pozatymbyłemciekawy,czyjestnaswięcej,alewyglądanato,żenie.–Cojest,dodiabła?–wybuchłChristakos.Wściekłe spojrzenie najmłodszego brata przypomniało mu lata dotkliwejsamotności,którejniedoświadczyłżadenznich.–Trzechbraci,akażdyzinnegoojca–stwierdziłCesarcierpko.Alexio Christakos zrobił krok do przodu, Cesar również. Dwóch mężczyznmierzyło się wzrokiem, jak przeciwnicy na ringu, gotowi rozpocząć ostatnią,decydującąrundę.– Nie przyjechałem tu po to, by z tobą walczyć, braciszku. Nic nie mam dożadnegozwas.Alexiozacisnąłusta.–Tylkodonaszejmatki.Oileto,comówisz,jestprawdą.Cesaruśmiechnąłsięcierpko.–Jestprawdą,możeszbyćtegopewien–powiedział,mijającbrata,nimtenzdążyłwyczytaćzjegotwarzyjakiekolwiekemocje.Cesarpodszedłdootwartegogrobu,wyjąłzkieszeniaksamitnyworeczekirzuciłdo środka, w ciemną, głęboką otchłań. Woreczek upadł na trumnę z głuchymłoskotem. Zawierał bardzo stary, srebrny medalion, przedstawiający wizerunekpatronatoreadorówświętegoPedraRegalado.W pamięci odżył jaskrawy obraz z przeszłości. Matka ubrana była w czarnykostium, miała rozpuszczone włosy i oczy czerwone od łez. Wydawała mu sięnajpiękniejszą istotą na ziemi. Zdjęła z szyi medalion zawieszony na znoszonejtasiemceizałożyłajemu,wsuwajączakoszulę.„Będziecięchronił,Cesar.Jasamanarazieniemogę.Nigdygoniezdejmuj.Obiecuję,żewrócępociebie”.

Page 5: Abby Green - Noce w Salamance

Obiecała,aleniewróciła.Przezbardzodługiczas.Kiedywreszciesiępojawiła,było już za późno. Cośw nim umarło.Nadzieja. Zdjąłmedalion tej nocy, gdy nazawszepożegnałsięzmarzeniemopowrociematki.Miałzaledwiesześćlat,alebyłjużnatyleduży,byzdawaćsobiesprawę,żenicniejestwstaniegoochronićpozanim samym. Medalion powinien wrócić do tej, która mu go dała. Jemu nie byłpotrzebny.Zaczął iść w stronę ścieżki, gdzie stali jego przyrodni brata. Obserwowali gowmilczeniu z kamiennymi twarzami. Poczuł bolesne ukłucie w piersi, tam gdziepowinno znajdować się serce. A przecież wielokrotnie słyszał od wściekłychkochanek,żeniemaserca.Cesar rzucił braciom krótkie spojrzenie ze świadomością, że niema im nic dopowiedzenia.Bylimuzupełnieobcy.Towarzyszyłomuuczuciepustki,cośgorszegoniżuczuciegniewu,zazdrościczylęku.Wrócił do samochodu i polecił kierowcy, by ruszał. Załatwione. Pożegnał sięz matką, zrobił więcej, niż zasługiwała. Dopóki jeszcze ostatnia, najmniejszacząstkajegoduszyniezmieniłasiędotejporywkamień,istniałaszansa,żejeszczekiedyśznówuwierzy,znówzaufa,znówodzyskautraconądawnotemunadzieję.

Page 6: Abby Green - Noce w Salamance

ROZDZIAŁPIERWSZY

CastilloDaSilva,niedalekoSalamanki

Cesar był zgrzany, zmęczony, brudny i bardzo niezadowolony. Jedyne, czegopragnął, tozimnyprysznic imocnydrink.Wyczerpującaprzejażdżkaporozległejposiadłości na ulubionym wierzchowcu nie rozproszyła ciemnych chmur, którewisiały nad nim, od kiedy wrócił z Paryża, ze ślubu przyrodniego brata Alexia.Sceny,którychbyłświadkiem,radosneikipiąceszczęściem,tylkogozirytowały.Zbliżając się do stajni, dostrzegł pierwsze sygnały obecności obcych osób naswoimterenie, i jeszczebardziej sięzasępił.Ekipamiałazacząćzdjęciado filmuzarazpoweekendzie.Niedość,żeaktorzy,reżyseriproducencibędąsiękręcićpojego posiadłości przez kolejne cztery tygodnie, to jeszcze mieli się zatrzymaćwzamku–miejscu,doktóregożywiłdośćambiwalentneuczucia.Tomiejscebyłojednocześnie jegowięzieniem i sanktuarium. Jedno natomiast było pewne: Cesarnienawidził,kiedynaruszanojegoprywatność.Drogę do stajni przecięły mu olbrzymie dostawcze ciężarówki załadowanesprzętem. Wokoło kręcili się członkowie ekipy, rozmawiający przez telefonyi wydający instrukcje dostawcom. Cesar z przekąsem pomyślał, że do szczęściabrakuje tylko cyrkowego namiotu z powiewającą na wietrze flagą i clownanawołującegogłośno:„Tylkounas,tylkounassłońodwóchgłowach”.Największastajniazostałanaczaskręceniafilmuuprzątnięta,takbyekipamogławykorzystaćjąnaswojąbazę.Asystentreżyserapoinformował,żeaktorzybędąsiętamprzygotowywalidozdjęćkażdegodnia,jakbygotoobchodziło.Pozwoliłkręcićusiebie filmzanamowąprzyjaciela JuanaCorteza–burmistrzamiasta. Przyjaźnili się, od kiedy skończyli dziesięć lat. Wtedy to stoczyli walkęstulecia.Cesar stracił ząb, ale zyskałwiernegoprzyjaciela.Tylko zewzględunaniegobyłwstaniezrezygnowaćnaczterytygodniezprywatności.JakstwierdziłCortez:– Prawie każdy jest w jakiś sposób zaangażowany w ten projekt, nawet mojamatka zaproponowała pomoc przy kostiumach. Od lat nie widziałem jej takpodekscytowanej.Teraz jednak, gdy Cesar widział wszędzie obcych ludzi, pożałował, że dał sięnamówić.Naszczęściewmniejszejstajniniktsięniekręcił,coprzyjąłzniemałąulgą.Nie

Page 7: Abby Green - Noce w Salamance

byłwnastroju,by rozmawiać zkimkolwiek,nawet z chłopakiemstajennym.Samrozkulbaczył konia i zamknął go w boksie, po czym wyszedł na zewnątrz,rozmasowując kark. Zatrzymał się gwałtownie, bo oto przy stajni zauważyłdziewczynę.Alejaką!Prawdziwezjawisko.Miałanasobiebiałygorset,ściskającytalię do niewiarygodnych proporcji i mocno uwypuklający biust. Obszerna i sutomarszczona spódnica spływała aż do ziemi, nadając jej wygląd iście królewski.Złocistegęstewłosyopadałyfalaminaplecyiramiona.Cesarwpatrywałsięwniąjak zahipnotyzowany.Byławspaniała… zjawiskowa.ŻywewcieleniemitologicznejWenus.Ktoś tak idealny niemógł istnieć naprawdę.Musiała byćwytworem jegowyobraźni,fatamorganą,halucynacjązmęczonegoumysłu.Zaczął powoli, jak w transie iść w jej stronę, nawet nie zdając sobie z tegosprawy. Zauważyła go, ale nie poruszyła się, utkwiwszyw nim spojrzenie.Miałaogromne błękitne oczy, prosty, kształtny nos iwysokie kości policzkowe.Drobnatwarzwkształciesercazachwycałaregularnymirysamiipiękną,gładkącerą.Cesar, obawiając się poważnie, że zwariował, wyciągnął przed siebie dłoń,przekonany,żecudnazjawanatychmiastzniknie.Końcamipalców,lekko,jakbynapróbę dotknął jej, a ona… nie zniknęła. Była prawdziwa, rzeczywista, ciepłaimiękka.–Dios–szepnąłwdziwnymoszołomieniu.–Istniejesznaprawdę.Rozchyliławargi,ukazującbiałerównezęby.– Ja… – zamilkła gwałtownie. To jedno krótkie słowo, wypowiedziane jasnym,dźwięcznym głosem wystarczyło, by Cesarem zawładnęło niespodziewanepragnienie.Tymrazemjużpewnie,obiemadłońmiobjąłjejtwarz,przesunąłpalcena smukłą szyję i przyciągnął ją do siebie. Dziewczyna nie stawiała oporu, coośmieliło go jeszcze bardziej. Wiedział, że w tym momencie nie zdołałoby gopowstrzymać nawet dziesięciu silnych mężczyzn. Pochylił się, by zagarnąćwpocałunkusłodkie,miękkie,lekkorozchylone,jakbywzdumieniu,wargi.Poczuł,jakdwiedelikatnedłoniechwytajągozapołykurtkiiściskająkurczowo.Jeślinawetprzez ułamek sekundy wyczuł opór, znikł on natychmiast, gdy tylko objął jąramionami,wsuwającgłodny językw jejusta. Jakkolwiekpierwszedoznaniebyłosłodkie i miłe, kolejnemiało smak zmysłowego grzechu. Rozgorzała w nim takanamiętność, jak gdyby znów był nastolatkiem, który nie panuje nad porażającymdoznaniempierwszegopocałunku.–Proszę…–usłyszałcichyjękdziewczyny,gdysięgnąłrękądopełnegobiustu.Jejgłos znówpodziałał na niego jak afrodyzjak.Musiał jąmieć. Teraz, natychmiast.Musiałpoczućjejsmukłeciało,zerwaćtędługąciężkąspódnicę,bymócznaleźćsię

Page 8: Abby Green - Noce w Salamance

międzygorącymiudami.Gdzieśponadtymdzikimpożądaniempojawiłasięmyśl,żedziaławsposóbzwierzęcy.Wszystkozostałozredukowanedoodwiecznejpotrzeby,bydoznaćsatysfakcjonującegospełnienia.Nagle usłyszał dźwięk, który na moment rozproszył jego uwagę. Odruchowospojrzałwbok,aleoślepiłogoświatłofleszaimusiałponowniezamknąćoczy.Przezchwilę nie rozumiał, co się dzieje, ale widok obcego mężczyzny przy stajniz aparatem podział na niego jak kubeł zimnej wody. Instynktownie osłoniłdziewczynęwłasnymciałemiwarknąłdointruza:–Wynośsię!Nacoczekasz!?Zaalarmowanykrzykiemstajennyprzybiegłnatychmiast.–Cosiędzieje,szefie?–Wezwijochronęiłaptegofacetazaparatem!Byłojużjednakzapóźno.Tajemniczyfotografmusiałbyćzaprawionywboju,bozniknąłrównieszybko,jaksiępojawił.Cesar, dysząc z wściekłości, odwrócił się, i gdy zobaczył parę cudownychbłękitnychoczu,omałoznowuniestraciłpanowanianadsobą.Dziewczynaniebyładuchemanizjawą,tylkożywąpełnokrwistą istotą,przezktórąutracił legendarnąsamokontrolę.Dios,oszalał,czyco?Cesarposłałjejoskarżycielskiespojrzenie:–Kimjesteś,dodiabła?

LexieAndersonledwiezdawałasobiesprawęzoskarżeniawykrzyczanegoniskim,głębokimgłosem.Wciążniemogłazłapaćtchuiniebyławstaniewydobyćzgardłanawetjednegodźwięku.Jedyne,comogłazrobić,tozadaćsamejsobiepytanie:Cotusięwydarzyło?Pamiętała,żewoczekiwaniunaujęcie,kiedyfilmowcyustawialiświatło,odeszłanachwilęiznalazłatęcichą,położonąniecozbokuposiadłościstajnię.Nagle,niewiadomo skąd, pojawił się tenmężczyzna nawspaniałym czarnymwierzchowcu.Lexieuwielbiałakonie,aleto jeździecprzykuł jejuwagę.Zaintrygowanaczekała,aż wyjdzie ze stajni, choć najrozsądniej byłoby wrócić na plan. Mężczyzna, gdytylkojązobaczył,zatrzymałsięzdumiony.Byłcudowny.Olśniewający.Piękny.Nie,tosłowoniebardzopasowałodotejsurowej,niezwyklemęskiejtwarzy.Pochwilizaczął iśćw jej stronę, a ona nie potrafiła się poruszyć, zareagować, urzeczonatajemniczymjeźdźcem.Nigdywżyciunieprzeżyłaczegośtakdziwnego.Pozwoliła,by całował ją obcy mężczyzna. Mało tego, odwzajemniła pocałunek. Pamiętałaciepłemęskiedłonienaswojejtwarzy,szyiitalii,atakżerozkoszneuczucie,jakie

Page 9: Abby Green - Noce w Salamance

rozgorzało w jej ciele. Nie, po czymś takim nie zdoła udzielić żadnej sensownejodpowiedzi.– Ja… – przerwała. Język miała ciężki jak z ołowiu. Spróbowała ponownie. –JestemLexieAnderson.Zfilmu.Zaczerwieniła się, kiedy zdała sobie sprawę, jak jest ubrana i jak mężczyznaświdrujejąwzrokiem.Przyjemneuczucieustąpiłomiejscazawstydzeniu.–JesteśLexieAnderson…Pierwszoplanowaaktorka,tak?Skinęłagłową.Popatrzyłjejwoczy,długo,bezjednegomrugnięciapowiekami.Byłwściekły.Nietrzebabyłoszczególnejbystrości,bytozauważyć.–Skądsiętuwzięłaś?–Niebyłożadnejbramy…Zobaczyłamstajnię…–tłumaczyłanieporadnie.–Tutajekipafilmowaniemawstępu.Powinnaśodejść.Natychmiast.– Oczywiście – rzuciła krótko, nieco rozdrażniona obcesowym zachowaniemmężczyzny.Odwróciłasięizaczęłaiśćtakszybko,jakpozwalałjejnatowciskającysięwżebragorsetidługa,ciężkaspódnica.–Zaczekaj–usłyszała.–Zatrzymajsię.Lexieodwróciłasięwjegostronę.Czegojeszczechciał?–Tobyłpaparazzi.Manaszezdjęcie.Zapomniałaotym.Rozumodmawiał jejposłuszeństwa.Porazpierwszywżyciuzdałasobiesprawę,coznaczystwierdzenie„stracićdlakogośgłowę”.Przysłoniłaręką oczy, amężczyznanatychmiast pospieszył z pomocą, przekonany, że źle siępoczuła.Chwyciłjądelikatniezaramięipociągnąłnakopęsianaprzystajni.–Niemusiszmnieprowadzić.Nicminiejest–zaprotestowała,aleprzysiadłanamiękkimsianie.Pochwiliprzybiegłstajenny,zdyszanyiczerwonynatwarzy.– Senor Da Silva… – Chłopak zaczął mówić nerwowo po hiszpańsku, żywogestykulującrękami.Lexienierozumiałaanisłowa,zatoodkryła,kimjestmężczyzna,któryzmąciłjejzmysły.–TyjesteśCesarDeSilva?–spytałazdumiona,gdystajennyodszedł.–Tak.Była przekonana, że ma do czynienia z którymś z pracowników, a niezwłaścicielem posiadłości. Słyszała, że Cesar jest strasznym odludkiem i będzieunikał kontaktów z aktorami, nie przypuszczała więc, że go spotka. Niespodziewała się też, żeDaSilvaokaże się takimłody iprzystojny.Aona jeszcze

Page 10: Abby Green - Noce w Salamance

przedchwiląłasiłasiędoniegojakkotka,jęcząc„proszę”.Cozawstyd!Zerwała się zmiejsca, pragnąc jaknajszybciej znaleźć się poza zasięgiem jegowzroku.–Dokądto?–wysyczał,zastępującjejdrogę.Oparładłonienabiodrach,bydodaćsobieanimuszu.–Kazałeśmistądodejść,prawda?Toidę.–Stój.–Coznowu?– Ten fotograf uciekł. Mój stajenny widział, jak wsiada do samochodu, zanimktokolwiekzochronyzdążyłzadziałać.Jestemprzekonany,żewtejchwiliwysyłanaszezdjęciadowieluagencji.Lexie zrobiło się słabo. Znowu miała zostać wystawiona na żer, błyszczeć napierwszychstronachplotkarskichtabloidów.IdotegozCesaremDaSilvą,jednymz najbardziej wpływowych miliarderów na świecie. Z pewnością wywoła tosensację,atobyłaostatniarzecz,októrejmarzyła.Zmarszczyłagniewnieczoło.–Tobardzoniedobrze.–Zgadzam się – potwierdziłDaSilva. – To bardzo niedobrze.Niemamochotystawaćsięcentralnągwiazdąkolorowychbrukowców.– Ja też tego nie chcę. – Wycelowała w niego palcem. – To twoja wina.Pocałowałeśmnie.–Nawetniepróbowałaśmniepowstrzymać–odparłspokojnie.–Apozatymdoniczegobyniedoszło,gdybyśsiętuniekręciła.Lexie zaczerwieniła się po uszy. Nie, nie powstrzymała go. Całował ją obcymężczyzna,aonapozwalałanatozzachwytem.– Mówiłam ci już. – Jej głos był szorstki, stłumiony, odzwierciedlający uczuciazażenowania i rozdrażnienia. – Zauważyłam stajnię, chciałam zobaczyć konie…Mieliśmypróbnezdjęciawmakijażuikostiumie,więckiedyustawialiświatło…och,nie! – krzyknęła, przypominając sobie o obowiązkach. – Próbne zdjęcia! Muszęwracać.Napewnowszędziemnieszukają.Ruszyłaprzedsiebie,aleCesarzłapałjązaramię,zmuszając,bysięzatrzymała.Spojrzałananiegozezłością,czując,jakpalijądotykjegodłoni.Zieloneoczylśniłyniepokojącymblaskiem,jakbynależałydohipnotyzera.–To jeszczeniekoniec– syknął,aleniezdążyłpowiedziećnicwięcej,bonaglepojawiłasięprzynichzdyszanaasystentkareżysera.– Lexie, gdzie ty się podziewałaś? Szukaliśmy cię. Jesteśmy gotowi, by kręcić

Page 11: Abby Green - Noce w Salamance

dalej.Cesarcofnąłdłoń,aleLexiewidziałapojegominie,żejestzirytowanyfaktem,żeimprzerwano.Całeszczęście!Nawetnieobejrzałasięzasiebie,tylkoruszyłazaasystentką,którakomunikowałaprzezkrótkofalówkę:–Znalazłamją…idziemy…zaminutę…Wgłowiemiałamętlik.To,cosięwydarzyłoprzedpiętnastomaminutami,byłojakkadr z filmu. Pozwoliła, by całował ją zupełnie obcy mężczyzna i bez wahaniaodwzajemniła pocałunek. Wciąż czuła przyjemne wibracje przetaczające sięgwałtownąfaląprzezjejciało.Niemogłatemuzaprzeczyć.Potem,kiedypojawiłsiępaparazzi, zasłonił ją własnym ciałem, a ona wbrew rozsądkowi poczuła siębezpiecznie.Oddawnanie potrzebowałaniczyjej opieki, przyzwyczajona, że abyprzetrwać,musiradzićsobiesama.Wtamtejchwili jednakuznała,że tocałkiemmiłepozwolićodczasudoczasu,byktoś zdjął zniejbrzemięodpowiedzialności.Gdyby nie pojawienie się wścibskiego fotografa… Westchnęła głośno. Fotograf!Znów zrobiło jej się słabo na myśl, że nagłówki brukowców będą upstrzone jejnazwiskiem. Nie miała jednak czasu, by dłużej rozmyślać nad swoimnieodpowiednim zachowaniem, bo gdy tylko znalazła się na planie, musiałaprofesjonalniewcielićsięwrolęiskupićnauwagachreżyseraioperatora.

Cesar już wcześniej miał nie najlepszy humor, ale wchodząc do gabinetu, poprostu kipiał złością. Na wielkim biurku leżały zdjęcia i teczki z informacjamioosobachbiorącychudziałwfilmie,żebyochronawiedziała,ktomożeprzebywaćnaterenieposiadłości,aktonie.Onsamniebyłtymzainteresowany,ażdoteraz.Usiadł zabiurkiem i sięgnąłpo teczkęLexieAnderson.Zawierałanie tylkodaneo jej karierze filmowej, ale także dużo zdjęć iwycinki z gazet. Zwłaszcza jedenprzykułjegouwagę.„PonętnaLexierozbiłarodzinę!”krzyczałnagłówek.Dalejbyłainformacjaoromansiezżonatymaktorem,którydlakochankiporzuciłżonęimałedzieci. Jak głosił artykuł, Lexie szybko straciła zainteresowanie aktorem,zarzucającsiecinakolejnegomężczyznę.Cesarzniesmakiemodrzuciłkartkęnabiurko.Właśnietakimitanimisensacjamikarmiły się brukowce. Sam nieraz tego doświadczył.Właściwie powinnomu byćwszystko jedno, z kim się spotyka i czyją rodzinę rozbija jakaś aktorka, ale towłaśnie ta kobieta sprawiła, że całował ją jak szalony. Nigdy nie czuł takiegopożądania, nigdy przy żadnej nie stracił kontroli. Gdyby nie paparazzi, pewniewziąłby ją tam, przy tej stajni, nie zważając, że ktoś może ich nakryć. Zupełnewariactwo!

Page 12: Abby Green - Noce w Salamance

Naglezadzwoniłtelefon.–Mamnadzieję,żenieprzeszkadzam.–Cesarrozpoznałgłosprawnika.–Muszęcicośpowiedzieć,aleniebędzieszzadowolony.–Ocochodzi?GdybyprawnikmógłzobaczyćwyraztwarzyCesara,pewnierzuciłbysłuchawkę.–ZostałeśsfotografowanynaślubieAlexiaChristakosa,dziśrano,wParyżu.–No i?–ponaglałznudzony. Jedyny temat,którygo teraz interesował, toLexieAnderson.–Cóż,wszystkowskazujenato,żepewiennadgorliwyreporterszukałinformacji,czy istnieje jakieśpokrewieństwomiędzytobąaChristakosem.Ktokopie,tensiędokopie,jakwiesz.Odkrył,żeniedawnozmarłaEsperanzaChristakosbyłakiedyśżonąJoaquinaDaSilvy,latatemu,nadługo,zanimzostaławziętąmodelką.PrzezmomentCesarowipociemniałowoczach.–Jaksiędowiedzieli?–Przecieżtożadensekret,kimbyłatwojamatka–tłumaczyłostrożnieprawnik.–Poprostuwcześniejsię,otymniemówiło,aleteraz,kiedypojawiłeśsięnaślubie…Cesar rozumiał doskonale. Matka zniknęła z jego życia tak dawno temu, żenikomunieprzyszłodogłowy,bysięniązajmować.PochodziłzroduDaSilvaitylkotozajmowałoludzi.Ażdoteraz.Cesarpoleciłprawnikowi,bymonitorowałmedia, igdybycośsiędziało,dałmuznać. Brukowce będą miały używanie, kiedy wyjdzie na jaw, że jest przyrodnimbratem dwóch potężnych i wpływowych przedsiębiorców. Jakby mało miałproblemów!

Page 13: Abby Green - Noce w Salamance

ROZDZIAŁDRUGI

– Pani Anderson? Pan Da Silva chciałby się z panią zobaczyć w swoim biurze,gdybyzdołałapaniwygospodarowaćkilkaminut.Lexiewiedziała,żeniebyłotopytanieaniprośba,tylkotwardyrozkaz.Jeszczekilkagodzin temuDaSilvabył kimśobcym, znanym jedynie zgłośnegonazwiskai reputacji, a teraz wiedziała, jak smakują jego usta. Aż zadrżała na samowspomnienie.–Oczywiście–odparłazuprzejmymuśmiechem.Podążyłazaeleganckoubranąmłodą kobietą długim korytarzem.Wróciła z próbnych zdjęć do pałacu zaledwieprzedkilkunastomaminutami,alezdążyłaprzebraćsięwzwyczajnystrój.Gorseti długą spódnicę zastąpiłydżinsy iwygodne tenisówki. Jedynie ciemnoróżowy topwydałjejsięnaglezbytobcisły.Charakteryzatorkazmyłazniejfilmowymake-up,więcterazniemiałanatwarzynawetodrobinypudruczyróżu.Lexierozglądałasięciekawiewokoło.Odkądprzyjechała,jeszczeniemiałaczasu,by zwiedzić zamek, który wydawał jej się trochę mrocznym miejscem,przypominającym wnętrza z gotyckich filmów. Sypialnia, którą jej przydzielono,prezentowała się niezwykle okazale, z kompletem zabytkowych mebli i wielkimłożem z baldachimem. Wszystko w intensywnych kolorach czerwieni i złota. Coprawda,niebyłtojejstyl,alestarodawnewnętrzepomagałojejwejśćwrolę.Grałakurtyzanę z dziewiętnastego wieku, rozdartą między nieślubnym synem, dlaktóregochceporzucićdotychczasoweżycie,anikczemnymkochankiem,któryniepozwalajejodejść.Tobyłamroczna,tragicznaopowieść,którejnakręceniapodjąłsię uznany przez krytyków reżyser. Film ten był dla niej wyjątkowo ważnymprojektem, nie tylko ze względów finansowych czy zawodowych, ale przedewszystkim z powodu jednej ważnej sceny. Wiedziała, że zagranie jej będzieswoistymkatharsis.Niechciałajednakterazotymmyśleć.Poseriiodtwórczych,choćdobrzepłatnychfilmów,tobyłaprawdziwaszansa,byudowodnićpubliczności, że jestdobrąaktorką. Ibyćmoże,byprzestano jej imięłączyćzeskandalemorozbitejrodzinie.Młodakobietastanęłaprzedmasywnymidrzwiamiizapukała.Lexienatychmiastotrząsnęła się zprzykrychmyśli.Przez chwilę zapomniała, że czeka ją rozmowaznieprzewidywalnymmilionerem,którynajpierw,bezuprzedzenia,całuje,apotemoskarża. Usłyszała krótkie „si”, a wtedy kobieta otworzyła przed nią drzwi,wpuszczającdośrodka.Lexieobejrzałasięzasiebie,jakbychciałaprosić,byjejnie

Page 14: Abby Green - Noce w Salamance

zostawiała samej, ale było już za późno. Samamusiała stawić czołamężczyźnie,który teraz prezentował się jeszcze lepiej, niż kiedy widziała go za pierwszymrazem.Miałnasobieciemnespodnieibiałąkoszulę,którapodkreślałaśniadącerę.–Wejdź–poleciłkrótko.–Usiądź,proszę.Sam zająłmiejsce za olbrzymimbiurkiem z politurowanegodrewna, na którymbeztrudumieściłsięzestawniezbędnychakcesoriówkażdegoprzedsiębiorcy, jakdwakomputery,telefonidrukarka.–PanieDaSilva…–Myślę,żemożemysobiedarowaćoficjalnąformę.Wnaszymprzypadkubyłobytodośćpretensjonalne,niesądzisz?Twarz miał surową, poważną i Lexie przez chwilę zastanawiała się, jak bywyglądał,gdybysięuśmiechnął,takszczerze,serdecznie.–Ja…cóż,rzeczywiście–przyznała.Cośjejmówiło,żeniebędzietoanikrótka,aniłatwarozmowa.Wbiławzrokwpodłogęiwtedydostrzegłależącenadywaniezdjęcie. Swoje własne! Ostrożnie podniosła je dwoma palcami i popatrzyła naCesara, którego twarz nie zdradzała żadnych emocji, nie tłumaczyła, skąd sięwzięła ta fotografia.Na blacie biurka zauważyła otwartą teczkę i porozrzucanewokołowycinkizgazetiprzedrukiartykułów.Niemusiałaichczytać,bywiedzieć,żeprzedewszystkimzawierająinformacjeo„ponętnejLexie”.Oblałjązimnypot.–Cotojest?–To?–SpojrzałbeznamiętnienależąceprzednimrésuméLexie.–Tochybatwojeżycie.W tymmomencie nie potrafiła sobiewyobrazić, bymogła do kogokolwiek czućtaką niechęć. Gardziła nim i była wściekła, że pozwoliła mu na bliskość,potwierdzająctymsamymwszystkieświństwa,jakiewypisywanonajejtemat.Postanowiła,żeniedasięsprowokować,będzieuprzejma,konkretnaispokojna.–Wierzypanwewszystko,coprzeczytawgazetach,panieDaSilva?–MówmiCesar.Uśmiechnęłasię,ukrywającirytację.–Cóż,skorotakładnieprosisz…Cesar.–Tonieważne,cootobiepiszą, inieistotnejest,wcowierzę,awconie.Twójżałosnyromanszżonatymmężczyznąmałomnieobchodzi.Lexiezrobiła sięczerwona jakpiwonia.Wstałazmiejsca, zaciskającdłonie takmocno,żeażzabolało.–Wtakimraziemożebędziesztakmiłyipowieszmi,oczymchceszrozmawiać,

Page 15: Abby Green - Noce w Salamance

bowiesz,trochęjestemzajętaswoimiżałosnymisprawami.Cesarzmusiłsię,bypowstrzymaćuśmiech.Zaskoczyłago,przeciwstawiającmusiętakotwarcie.Odpierwszejchwiliintrygowałago,jakbybyłajakimśniezwykłymi niespotykanym zjawiskiem. W normalnym, współczesnym stroju była nie mniejurzekająca niż w gorsecie, ale to tylko pogarszało sprawę. Był wobec niej taknieprzyjemny,jaknigdywobecżadnejkobiety.Oczywiście, gdy się postarał, mógł zachwycać dobrymi manierami, mógł byćczarujący i dowcipny, ale Leila wyzwalała w nim dzikie zwierzę. Nie rozumiałswoichemocji,więcwolał jezanegować iodrzucić,zwalającwinęza tenstannadziewczynę.Sprawiała,żekrewdudniłamuwżyłach,choćnawetniebyławjegotypie.–Posłuchaj,możepowinniśmyzacząćrazjeszcze–powiedziałszorstko.–Usiądź.– Postoję, dziękuję. Jak zdobyłeś te wszystkie artykuły o najpiękniejszychmomentachmojegożycia?–spytałazwyraźnymsarkazmemwgłosie.– Jeden z asystentów zebrał dla mnie informacje o wszystkich osobachzaangażowanych do filmu. Wszystko wskazuje na to, że ten ktoś był nieconadgorliwy,kompletującmałopochlebneartykuły.–Niemamwpływunato,coomniepiszą–rzuciłazdawkowo.–Powinieneśjednaksam dobrze wiedzieć, że nie należy nikogo oceniać na podstawie lekturybrukowców. Może następnym razem nie całuj żadnej dziewczyny, dopóki jej niepoznasz.Zanim Cesar zdążył odpowiedzieć, zebrała z biurka wszystkie swoje zdjęciai materiały i wrzuciła do stojącego obok kosza. Otrzepała ręce, po czymskrzyżowałaramionanapiersi.–Aterazpowiedzwreszcie,pocomnietuwezwałeś?Lexie najchętniej wróciłaby do pokoju, bo ostatnią rzeczą, jakiej chciała, byłarozmowaztymaroganckim,małostkowym,wyniosłym…–Jestemciwinienprzeprosiny.Lexiespojrzałananiegozdumiona.–Rzeczywiście.–Niepowinienembyłcięosądzaćnapodstawietychartykułów.–Nie powinieneś – przyznała,wciąż jeszcze zła, ale teraz bardziej skłonna dozawarciarozejmu.–No,dobrze.Zapomnijmyotym.Kiwnąłgłową,poczymotworzyłlaptop.–Powinnaśtozobaczyć.Szarpnął nią złowrogi niepokój. Powoli podeszła do biurka, nachyliła się nad

Page 16: Abby Green - Noce w Salamance

blatemispojrzaławekran.Kiedyzobaczyłazdjęcie,omałoniezemdlała.Bylinanimrazem,wpozie,któraprzypominałafilmydozwoloneodlatosiemnastu.Ciasnosplecione ciała, usta wpijające się w usta… Zdjęcie nie przedstawiałoromantycznegopocałunku,adziką,nieokiełznanążądzę.Lexiepoczułauderzeniegorąca.Cokolwiek sięwtedymiędzy nimiwydarzyło, oczywiste było, że pragnęlitegoobydwoje.– Co to za strona? – wydukała przez zaciśnięte gardło, wciąż wpatrując sięwzdjęciezoburzeniem,aleteżzniezdrowąfascynacją.– Jeden z plotkarskich serwisów. To tylko kwestia czasu, kiedy zdjęciaprzedostanąsiędoprasy.Lexie odsunęła się, stając po drugiej stronie biurka. Jego słowa odebrała jakoskarżenie,żetoonajestwinnatejsytuacji.–Byłonasprzytymdwoje–broniłasię.–Jestemtegoświadomy–odparłponuro.–Możeszmiwierzyć.–Więc…–Ztrudemprzełknęłaślinę.–Coteraz?Cesarprzezdłuższąchwilępatrzyłnaniąwmilczeniu.–Musimytopowstrzymać.–Comasznamyśli?– Jeśli paparazzi nie będą mieli więcej materiałów poza tym jednym zdjęciem,sprawaumrześmierciąnaturalną.Miałaśtuspędzićczterytygodnie,czytak?–Tak,alenierozumiem,doczegozmierzasz.–Przeztenczasniemożeszopuścićposiadłości.Lexiepodskoczyłajakukłutaszpilką.–Niemogęopuszczaćposiadłości?Aty?Cesarwzruszyłramionamilekceważąco,niemalarogancko.–Jaoczywiściemogę.Prowadzęinteresy.Lexiezaśmiałasięnerwowo.–Wiesz,cowszyscypomyślą,kiedybędzieszsięwszędziepokazywałpubliczniebezemnie?–Odpowiedziała,zanimonzdążył:–Tobędziewyglądało,jakbyśmnierzucił.Prawdziwagratkadlabrukowców.Rzucąsięnamniejakhieny.Cesarzadarłdumniegłowę.Niebyłprzyzwyczajony,byktośkwestionował jegozdanie.–Tutajbędzieszbezpieczna.–Czyżby?–zaoponowała.–Przypominam,żepaparazzizdołałnietylkowejśćnaterenposiadłości, nie tylko zrobił namzdjęcie, ale jeszczedał radęprzechytrzyćochronęiuciec.

Page 17: Abby Green - Noce w Salamance

ByłatakwściekłazpowodugenialnegoplanuCesara,żenawetniezauważyła,gdyobszedłbiurkoistanąłnaprzeciwkoniejzniebezpiecznymbłyskiemwoku.– Jak powstrzymasz jakiegoś przedsiębiorczego członka ekipy filmowej, by niewysłał do prasy zdjęć biednej, porzuconej Lexie? Ty będziesz podróżował poświecieiświetniesiębawił,ajabędętuzamknięta?Dopiero wtedy zauważyła, jak blisko stoi Cesar, wysoki, przytłaczający,iodruchowocofnęłasię.–Nic z tego – zaprotestowała stanowczo. –Nie dam się uwięzićw tej ponurejtwierdzy po to, by tobie było łatwiej. Planowałam zwiedzić Lizbonę, Salamankę,Madryt! – krzyknęła desperacko, wysokim, piskliwym głosem zdradzającym nietylko zdenerwowanie, ale również strach. Lexie miała okropne wspomnieniezwiązanezzamknięcieminiezamierzaładopuścić,bysiętopowtórzyło,nawetjeśliwięzieniemmiałabyćwspaniała,rozległaposiadłość.Cesarchciałostrozaprotestować,aleurodadziewczyny,wzruszeniewjejgłosiei żywiołowość, z jaką mówiła, zdekoncentrowały go. Lexie pod wpływem emocjimiałamocno zarumienione policzki i błyszczące oczy, zupełnie jak wtedy, gdy jącałował.Nagle uświadomił sobie, co powiedziała: „Nie dam się uwięzić w tej ponurejtwierdzy…”.Onjedenwiedział,itoażzadobrze,jaktojest.Dlategorozumiałjejgwałtownąreakcję.–Wtakimrazie…–zawiesiłgłos.–Coproponujesz?–Będziemy się razempokazywaćpublicznie – odparła stanowczo, jakktoś, ktoprzejmujedowodzenie.–Cotakiego?–Słyszałeś.–Nodobrze,będziemysiępokazywaćrazemi…–Ipozwolimy,bywszyscymyśleli,żemamyromans.Cesarnapiąłmięśnie,całymsobąsprzeciwiającsiępodobnympomysłom.Niemiałzamiaru pokazywać się z Lexie, dziewczyną, której piękna twarz opatrzonaniewybrednym komentarzem zdobiła brukowce. Gorączkowo myślał, co robić.Problem z węszącym dziennikarzem, który dokopał się do powiązańmiędzy nimaprzyrodnimbratem,wciążniezostałrozwiązany,atu juższykowałasiękolejnarewelacja.–Więc?–ponaglałaLexie.Cesar szybko dokonał analizy zysków i strat. Historia romansu z pewnościąbędzie smakowitszym kąskiem dla prasy niż jego rodzinne koneksje. Już widział

Page 18: Abby Green - Noce w Salamance

nagłówkikolorowychpisemek:„ZnanymiliardersypiazamatorkącudzychmężówPonętnąLexie”.Taaferazpewnościąprzykryłabyrewelacjeoprzyrodnimbracie.–Myślę–zacząłpowoli,uchwyciwszyjejspojrzenie–żetwójpomysłmasens.– To dobrze, bo ja naprawdę uważam, że to najlepsze rozwiązanie.Inajuczciwsze.Wiem,żelepiejwyjśćnaprzeciwoczekiwaniommediów,niżznimiwalczyć.Uniosławysokopodbródek,awtymgeście,wsposobie,wjakinaniegopatrzyła,było coś, co przeszkadzało mu w chłodnym, racjonalnymmyśleniu. Pociągała gobardziejniżjakakolwiekinnakobieta,amiałichwżyciuniemało.Naglezdałsobiesprawę,żeplan,którymiałbyćjedynieczęściąstrategii,mógłprzynieśćmudużowięcejkorzyści,niżoczekiwał.–Wprzyszłymtygodniu jestakcjacharytatywnanaSalamance.Pojedziemytamrazem. – Licho go podkusiło, by wysunąć taką propozycję. –Musimywszystkichprzekonać,Lexie.–Przekonać?Cesaruśmiechnąłsię.–Przekonać,żejesteśmykochankami.Lexienachwilęstraciłapewnośćsiebie.– Ja… tak, oczywiście. Rozumiem…. To nie będzie trudne. W końcu jestemaktorką.Nie patrzyła na niego, uciekając wzrokiem, co Cesar natychmiast zauważył.Z jakiegoś powodu zrobiło mu się przykro. Sugestia, że będąc z nim, będzieodgrywałarolę,wywołałauczuciezawoduigniewu.– Co się między nami wydarzyło wcześniej, Lexie? Zwyczajnie ćwiczyłaś swójaktorskiwarsztatnapierwszymlepszym,ktowyszedłzestajni?–Nie,toniebyłotak.–Ajak?Bez uprzedzenia złapał ją w pasie i przyciągnął do siebie, trzymając mocnowstalowejobręczyramion.–Cotyrobisz?–krzyknęłazdumiona.–Sprawdzam,czyjesteśdobrawimprowizacji.I odnalazł jejwargi.Były tak samomiękkie i kuszące jak zapierwszymrazem,irazjeszczeogarnęłogowymykającesiękontrolipożądanie.

Lexie tonęła.Dłonie szukały oparcia, ratunku, alenapróżno.UstaCezarabyły

Page 19: Abby Green - Noce w Salamance

gorąceizaborcze,pozbawiałyjązdolnościmyślenia,tchuirównowagi.Rozchyliławargi,awtedyichjęzykispotkałysię,wzajemniedającsobiewięcejprzyjemności,niżmogłazamarzyć.Znówogarnęłojątosamoporywająceuczucie,jakwtedy,gdycałował ją przy stajni. Pragnęła więcej i więcej, przylgnąć ciałem, wtopić sięwmężczyznę,byczućgocałąsobą,braćidawać.KiedyCesarodsunąłjąodsiebie,miaławrażenie,jakbyktośwylałjejkubełzimnejwody na głowę. Nonszalancko oparł się o biurko, patrząc na nią z kpiącymuśmiechem.–Widzę,żeimprowizacjawychodziciświetnie.Miałaochotęrzucićwniegoczymściężkim.Niecierpiałago,aleniecierpiałateżsamejsiebie,boniepotrafiłamusięprzeciwstawić.Robiłznią,cochciał.Całował,bypochwiliodepchnąć,przepraszał,bynastępnieszydzić.Cozawstrętnytyp!–Cotomiałobyć?–warknęła,żałując,żeniemoże,takjakon,oprzećsięojakiśstabilnymebel.Nogimiałajakzwaty,awgłowiejejhuczałoodnadmiaruemocji.– Dowód, że nie będzie żadnych trudności z odgrywaniem pary kochanków.Szczerze mówiąc, jestem przekonany, że wkrótce staniemy się kochankaminaprawdę.Lexieniemiaławątpliwości,żeztymaroganckimdraniemnigdynieposzłabydołóżka,mimożeprzedsekundąwłasneciałozdradziłojątakpodstępnie.–Proszęsobieniepochlebiać,panieDaSilva.–Cesar–poprawiłjązuśmiechem.–Zapamiętajwreszcie.– Nie pójdzie ci ze mną tak łatwo, Cesar. Najwyraźniej wierzysz w to, coprzeczytałeśomniewgazetach,alemyliszsię.Niebędętwojąkolejnązdobyczą.Jedyne,comnieinteresuje,touniknąćskandalu.Cesarpokręciłgłowązdezaprobatą.AmożetoonsięstaniezdobycząponętnejLexie?– Jeszcze zobaczymy. –Słowazabrzmiały jakgroźbaalboostrzeżenie, zupełniejakby zdawał sobie sprawę, że z nim niemożna wygrać, że prędzej czy późniejzaciągniejądołóżka,bochoćzaprzecza,niepotrafimusięoprzeć.Lexieodwróciłasięnapięcie,podeszładodrzwi i już trzymaładłońnaklamce,gdy usłyszała swoje imię wypowiedziane miękkim, przyjemnym tonem, który jązaskoczył.– Nie zapomnij… następny weekend… Salamanka. – Celowo zawieszał głos. –Oczywiście,jeślinadalchceszwprowadzićwżycieswójpomysł.Przez moment Lexie rozważała inną alternatywę, ale wtedy zobaczyła oczamiwyobraźni samą siebie uwięzioną w ponurym zamku, podczas gdy prasa będzie

Page 20: Abby Green - Noce w Salamance

węszyćiwymyślaćniestworzonehistorie.Wzdrygnęłasię.Niechciałaznówprzezto przechodzić. Wcale nie podobał jej się pomysł, by udawać kochankę tegoaroganckiegogbura,aleniemiaławyboru.–Niezapomnę–odparłazimnoiwyszła,czując,żejejpoczuciegodnościmocnoucierpiałopodczastejrozmowy.

Page 21: Abby Green - Noce w Salamance

ROZDZIAŁTRZECI

Kiedy Lexie wróciła do pokoju, wciąż niemogła się uspokoić, rozmyślając, czypostąpiłasłusznieiczyniebędzieżałowałaswojejdecyzji.Jedenpocałunek,atylekomplikacji.Oczywiście, że lepszymscenariuszembyłouchodzić zakochankęDaSilvyniżzaporzuconąofiaręlosu.Tymrazemniktniebędziemógłpowiedzieć,żerozbija czyjąkolwiek rodzinę. Cesar był bezdzietnym kawalerem. Ich udawanyromans szybko przejdzie do historii, za kilka tygodni dziennikarskie hienyprzerzucąsięnajakiśbardziejsmakowitykąsek.Lexienaglezdałasobiesprawę,niebezpewnejdozycynizmu,żetasprawaniewyjdzienazłeprodukcjifilmowej,wręczprzeciwnie,będzieniezłąreklamą.Coś innego budziło jej niepokój. Siła, z jaką oddziaływał na nią Cesar. Znówodwzajemniłapocałunek, z tą samąnamiętnościącowcześniej,bezwahania,bezżadnej refleksji. Zupełnie jakby dotyk tego mężczyzny wyłączał w jej głowiemechanizm odpowiadający za myślenie. W jednej chwili z odpowiedzialnej,rozsądnej kobiety zmieniała się w pozbawioną instynktu samozachowawczegonastolatkę.Spojrzała na dłonie, którewciąż jeszcze drżały. Rozdrażniona usiadła na foteluisięgnęłapotablet.Wiedziała,żeteraztojużcałkiemzachowujesięjaknastolatka,i to ze szkoły podstawowej, ale wpisała w wyszukiwarkę frazę „Cesar Da Silvaz dziewczyną”. Wbrew oczekiwaniom nie pojawiło się zbyt wiele informacji,zaledwie kilka zdjęć z jakimiś pięknościami. Wszystkie wysokie, ciemnowłose,zgrabneieleganckie.JednabyładyplomatąprzyONZ,innaznanąprawniczką.ByłyteżzdjęciaCesarazeświatowymilideraminaszczyciegospodarczym.Naglecałyplanwydałjejsiębeznadziejniegłupimpomysłem.Ktoprzyzdrowychzmysłach uwierzy, że takimężczyznawybrał ją, słynącą jak na razie głównie zeskandaluaktorkę?Czującsięjakpsychopatycznafanka,weszłanakolejnąstronę.Zezdziwieniemspostrzegła,żefotografiaześlubuwParyżuzostaławykonanategoranka.Przezchwilęzastanawiałasięjaktomożliwe,żeCesarzdążyłwtakkrótkimczasie wrócić z Paryża do domu, ale zaraz przypomniała sobie, że słyszaławcześniejlądującyhelikopter.Ależoczywiście,dlakogośtakiegojakCesarDaSilvapodróżowaniepoEuropieniebyłożadnymproblemem.Ponownieskupiłauwagęnarelacji ze ślubu Alexia Christakosa i jego bardzo pięknej żony Sidonii. Artykułsugerowałrodzinnepowiązaniamiędzytymmężczyzną,CesaremajeszczejednymznanymprzedsiębiorcąRafaelemFalconem.

Page 22: Abby Green - Noce w Salamance

Lexie zmarszczyła czoło. Wiedziała, że Christakos i Falcone są przyrodnimibraćmi.Notorycznikawalerowie,oczywiściedoczasu.Czyżbywięcautorartykułupisałprawdę?Cesarbyłznimispokrewniony?Lexieprzeszukiwałakolejnestronyiznalazłainformację,żejegoojciecJoaquinDaSilvazostałwydziedziczonyprzezrodzinę po tym, jak wyjechał, by zostać torreadorem. Zdobył sławę, nim zginąłtragicznienaarenie,ubodzonyprzezrozszalałegobyka.Raz jeszcze powróciła do zdjęcia z wesela. Przyglądała się wnikliwie trzemmężczyznom, dostrzegając znaczne podobieństwo, nawetw kolorze oczu. To niemógł być przypadek.Ogarnęło ją niejasne przeczucie, że ta sprawama związekz decyzją Cesara, by udawali kochanków. Co prawda to był jej pomysł, ale onzgodziłsiębardzoszybko,bezspecjalnychnacisków.Niemiałaczasu,bysiędłużejzastanawiać,bonaglektośzapukałdodrzwi.Lexiedrgnęła, jakbyzostałaprzyłapananagorącymuczynku.Odłożyłatablet izmocnobijącym sercem podeszła do drzwi, przekonana, że to Cesar. Jakież było jejrozczarowanie,gdyzobaczyłaToma,producenta.Zmusiłasiędouśmiechu.–Tom?Trzymał w dłoni swój tablet, na którym dostrzegła zdjęcie, które pokazał jejCesar.Ponowniezalałająfalagorąca.Tabezwstydnapoza,gorącypocałunek,brakjakichkolwiekhamulców…–Cóż…–zaczęła,choćniewiedziała,cowłaściwiemogłabypowiedzieć.– Cóż… – starszymężczyzna powtórzył za nią, czekając nawyjaśnienia. – Niemiałempojęcia,żejestcośmiędzytobąaDeSilvą.Nigdyotymniewspomniałaś.–Wolałam,byniktniewiedział,Tom.Musimyotymrozmawiać?–Posłuchaj–powiedziałszybko,starającsięjąudobruchać.–Nieprzyszedłem,byrobićciwymówki.Nienarzekam,Lexie,jeślitegosięboisz.Toświetnareklamadlafilmu,podwarunkiem,żetoniebyłojednorazowe.Jesteściezesobą,prawda?–Tak–odparłapospiesznie.–Jesteśmyzesobą.Twarzproducentawyrażałaulgę i takwielkie zadowolenie, żewydawało się tonawetkomiczne.– To dobrze. Jak już powiedziałem, to znakomita reklama dla naszej produkcji.Większezainteresowaniemediówsprawi,że…–Tom!–ucięłaLexie,zmuszającsiędokolejnegouprzejmegouśmiechu.–Jestjużpóźno, a ja chciałabym się położyć. Czeka mnie dużo pracy w ten weekend.Wkońcuwponiedziałekkręcimy,więcmuszęsiędobrzeprzygotować.Mężczyznanatychmiastsięwycofał.–Oczywiście,Lexie.Jużidę.Dobrejnocy.

Page 23: Abby Green - Noce w Salamance

Kiedywyszedł, zamknęła drzwi, opierając się o nie całym ciałem. Powróciło doniej wspomnienie pewnej ważnej rozmowy z terapeutką i słów, które na zawszewryłyjejsięwpamięć:„Lexie,pewnegodniaspotkaszkogoś,kogozapragniesz,ktorozpaliwtobiepożądanie,atypoddaszsiętemubezlękuibezwahania”.Stłumiłahisterycznychichot.Przecieżwłaśniedziśspełniłasiętaprzepowiednia.A jednak teraz wcale nie czuła się bezpiecznie. Dławił ją przejmujący lęki paraliżował strach. Bała się mężczyzny, którego pożądała, jego intensywniezielonych,przenikliwychoczu,silnychrąkitejponurej,ciężkiejzmysłowości.Poddałasiępożądaniu,alebyłapełnalękuiwahania.Przypomniała sobie, z jaką nonszalancją Cesar rzucił uwagę, że prędzej czypóźniejzostanąkochankami.Zpewnościąbyłprzyzwyczajony,żekobietypadałymudostóp,gotowenawszystko,czegosobiezażyczył.Niemiałpojęcia,jakgłębokieblizny nosiła na duszy. Niewidzialne dla nikogo, ale ona czuła je każdego dnia.Blizny,zktórymimusiałanauczyćsiężyć.Imwięcejmiałapracy,tymmniejmyślałao bolesnej przeszłości, dlatego cieszyła się, że kolejne cztery tygodnie mazaplanowane. Skrzywiła się na myśl, że zupełnie nieoczekiwanie trafiła jej siędodatkowarola–kochankiDaSilvy.Niebałasię,żeniesprostatejroli,raczejtego,żewcaleniebędziemusiałagrać.

Kolejne dni wypełniała praca. Zdjęcia kręcono nieopodal zamku, w otoczonymwysokim kamiennymmurem ogrodzie. Lexie skrupulatnie przygotowywała się dokażdegoujęcia,pilniećwiczyłarolę,anaplaniedawałazsiebiewszystko.Myślamijednak nieustannie błądziła wokół Cesara. Zasypiała, wspominając pocałunki,podekscytowana i jednocześnie zła na siebie, że tak łatwo dała się omotać. Nielubiła, gdy pojawiał się na planie, podpatrując aktorów. Czuła się wtedy bardzoskrępowana, amocno wydekoltowana dziewiętnastowieczna suknia nie ułatwiałasprawy.Właśnie tego dnia, gdy już myślała, że się nie pojawi, spotkała go na wąskiejścieżce, niedaleko zabudowań gospodarczych. Nie miała dokąd uciec, zresztąwyglądałoby to co najmniej dziwnie, a ona zamierzała brawurowo odegrać rolękobietyobojętnejnajegowdzięki.Nieprzypuszczała,żetobędzieażtaktrudne.Ilekroćgowidziała,wrzaławniejkrew,asercedudniłojakoszalałe.Szedłwjejstronęzpółuśmiechemnawargach,ubranytaksamojakwtedy,gdyujrzałagoporazpierwszy.–Zarządziłem,bymojaasystentkasprowadziładlaciebiezbutikuwSalamanceodpowiednieubrania–poinformowałjąrzeczowo.

Page 24: Abby Green - Noce w Salamance

–Odpowiednieubrania?–Tak.Będziemysięrazempokazywać.Musiszsięprezentować jakdziewczynamiliardera.Lexiezadrżałazgniewu,gdydotarłdoniejsensrzuconychlekkosłów.Musiałjejkupowaćubrania, bo nie była tak elegancka iwyrafinowana jak jegopoprzedniekochanki.–Niemusiałeśtegorobić–odparławyniośle.Wiedziała,żeznajdujesiępozajegoligą,niemusiałjejotymprzypominać.– I tak już za późno. – Cesar był nieprzejednany. – Już zostały dostarczone dotwojegoapartamentu.Lexiechciałazaprotestować,alepowstrzymałjąruchemręki.–Jeślicisięniespodobają,totrudno.Najpierwzobacz,apotemzdecyduj.–Askądwiesz,jakinoszęrozmiar?Kiedy zobaczyła, jakwodziwzrokiempo jej ciele, natychmiast pożałowała tegopytania.–Zapytałemkostiumologa,żebymiećpewność,alemojeprzypuszczeniaokazałysięcelne.Nie wiedziała, co odpowiedzieć, na szczęście znów przyszła jej w sukursasystentka reżysera, która zbliżając się w ich stronę, dawała znaki, że koniecprzerwy.–Muszęjużiść–mruknęła.–Kręcimydalej.Próbowała przejść, ale Cesar zastąpił jej drogę, chwycił za szyję i pocałowałgłęboko.–Cotobyło?–syknęła,gdyodzyskałazdolnośćmówienia.– Jak zapewne pamiętasz, wszędzie stoją kamery. Jestem po prostu czujny.Wkońcumamyuchodzićzaparę.Niepotrafiłaspojrzećmuwoczy,onieśmielonairozbawionajednocześnie.–Celestebędziemusiałarazjeszczepomalowaćmiusta.Uśmiechnąłsięznacząco,unoszącjednąbrew.–WtakimraziebiegnijipozwólCelesterobićswoje.

Trzydni późniejCesar czekał naLexiewgłównymsalonie.Odkiedypoznał tękobietę,miałmętlikwgłowie,aprzecieżsłynąłzżelaznejsamodyscypliny.Znanybyłrównieżzwieluinnychrzeczy,jakfilantropia,licznesukcesy,bajecznafortunainiechęćdorozgłosu.Jużjakodzieckonauczyłsię,żejeżelichcecośosiągnąć,musiciężko pracować i liczyć wyłącznie na siebie. Kobiety nie były celem samym

Page 25: Abby Green - Noce w Salamance

wsobie,ajedyniemiłymdodatkiem.Wjegotypiebyływysokiebrunetki–piękne,eleganckie,zklasą.Zcałąpewnościąniemarzyłodrobnejblondyncezniebieskimioczami, tak ogromnymi, że mógłby w nich utonąć. Obserwując ją przez kilkaostatnichdni,zauważył,żejestbardzopopularna,zwłaszczawśródmęskiejczęściekipyfilmowej.Niespodobałomusięto.Nagle usłyszał kroki. Wziął głęboki wdech i odwrócił się, ale to, co zobaczył,przeszło jego najśmielsze oczekiwanie. Zjawisko. Tylko takie słowo przychodziłomudogłowy.Dziewczynastojącawdrzwiachbyłatakpiękna,żeporazpierwszyw życiu zaniemówił. Lśniące, jasne pukle układały się miękko na ramionachwklasycznefale.Delikatnymakijażpiękniepodkreślałgładkącerę,olbrzymieoczyi wyraźnie zarysowane usta. Długa do ziemi, lejąca się suknia na ramiączkachw złotym kolorze doskonale leżała na szczupłej sylwetce. Wyglądała jaknajprawdziwsza gwiazda filmowa. Lśniła jak diament i uderzała do głowy jaknajdroższy szampan. Cesar wpatrywał się w nią oniemiały. Była najpiękniejsząkobietą, jaką kiedykolwiek widział. Mógł powiedzieć to, co zawsze: „Świetniewyglądasz”,albo jakiś innybanał,któryniezależnieod intencjidziałałnakobiety,tymrazemjednakniepotrafił.Zamiasttegorzuciłszorstko:–Kierowcaczeka.Chodźmy.

Lexie w milczeniu wsiadła do ekskluzywnego, czarnego samochodu, uparciewpatrując się w widok za oknem. Wszystko, byle uciec od kpiącego spojrzeniaciemnozielonychoczu.– To był twój pomysł, pamiętasz? – stwierdził chłodno. –Nie zachowuj się tak,jakbyśszłanaścięcie.– Nawet przez sekundę nie żałowałam tamtej decyzji – odparła, zwracając sięw jego stronę. –Nadal uważam, że to najlepsze rozwiązanie, ale nie zamierzamskakaćzradości.Widziała w jego oczach wyzwanie, a cyniczny uśmiech w kącikach wargsprowokowałją,bypostawićsprawęjasno.– Posłuchaj… To, co się wydarzyło wcześniej między nami… nie może siępowtórzyć.Dlaczego więc nie mogę przestać wspominać tamtych pocałunków? Dlaczegowciążonichmarzęipragnę,bysiępowtórzyły?WzrokCesaraniewróżyłnicdobrego,aleodparłspokojnie,bezśladuporuszenia:–Wporządku,niemasprawy.Zastanawiamsiętylko,kogopróbujeszprzekonać:mnieczysiebie?

Page 26: Abby Green - Noce w Salamance

Nimzdążyłazareagować,Cesarchwycił jązarękę,podniósłdoust ipocałowałwnętrzedłoni.Tengestmiałwsobiecośbardzo intymnego,corozbudziłowniejgorącepragnienie,bynigdysięnieskończyło.Cesarcofnąłsięzprzewrotnymbłyskiemwoku.–Ico?Przekonałaśsięjuż?Patrzyła na niego szeroko otwartymi oczami, oddech miała nierówny, a myśliwzburzone.Wystarczyło,żepocałowałjąwrękę,atopniałajakwosknadogniem.Ręka!Wyrwała ją szybko, zła na siebie, że pozwoliła zrobić z siebie kompletnąidiotkę.Itoniepierwszyraz!–Najważniejsze,żebyprzekonaćludzi–oznajmiłazudawanąnonszalancją.–Jeślizamierzaszsięwyrywaćzakażdymrazem,gdyciędotknę,raczejbędzietrudno–rzuciłzprzekornymuśmiechem.Lexiecałymciałemwbiłasięwoparciesiedzenia,próbując jeszczewytargowaćkilka dodatkowych centymetrów przestrzeni, byle dalej od niego. Cesarprzypatrywałsiętymzabiegomzrozbawieniem.Lexiepotrafiłabyćkolczasta jakjeż,aleonjużwiedział,ileciepłairozkosznejkobiecościkryjesiępodtymikolcami.Świeżykwiatowyzapachdrażniłjegonozdrza.–Opowiedzmicośosobie–zaproponował.– Co mam opowiedzieć? – spytała ostrym głosem, wietrząc jakiś podstępwniewinnympytaniu.–Jaktosięstało,żezostałaśaktorką?–CzyżbyśprzeoczyłteinformacjewCV,któredostarczyłaciasystentka?–spytałasarkastycznie, przypominając sobie, jak okropnie się poczuła, gdy zobaczyła całeswojeżycierozrzuconewkawałkachnajegobiurku.–Chciałbymtousłyszećodciebie–powiedział,udając,żenieusłyszałsarkazmu.–Jaksięzaczęłatwojaprzygodazaktorstwem?Spojrzała na niego z ukosa. Wydawał się naprawdę szczerze zainteresowany.Zaraz jednak przypomniała sobie, czym się takie szczere zainteresowanie możeskończyć.Razjużbyłanieostrożna,apotemstałasiębohaterkąbrukowców.Takąsiępłacicenęzanaiwnośćizbytniąufnośćdoświatailudzi.–Nocóż… – zaczęłaostrożnie, zastanawiając sięnadnajlepsząodpowiedzią. –Pewnegodniabyłamwsklepie…AkuratprzeprowadziłamsięzIrlandiidoLondynu.Miałamwtedyszesnaścielat.–JesteśIrlandką?–zdziwiłsię.Skinęłagłową.– Owszem. Byłam w sklepie i… był tam też taki młody chłopak. Nagle, nie

Page 27: Abby Green - Noce w Salamance

wiadomo dlaczego, właściciel oskarżył go o kradzież, mimo że nic nie zrobił.Stanęłamw jegoobronie.Krzyknęłamdochłopca,byuciekał,apotem…pojawiłasiętakobieta.Tonudnahistoria–dodałaszybkospeszona.–Wręczprzeciwnie.Mówdalej.– Pewna kobieta usłyszała mój krzyk i weszła do środka. Bardzo szybkorozładowałasytuację.Apowszystkimzabrałamnienakawę.Powiedziała,żejestdyrektorem castingu i zaproponowała, żebym wzięła udział w przesłuchaniu dofilmu.Lexiedoskonalepamiętałatesmutne,trudnedniwLondynie,jakbardzoczułasięsamotna i zagubiona, mimo że starała się być silna i patrzeć w przyszłośćzoptymizmem.–Zgodziłamsięidostałamgłównąrolę.Filmzostałpokazanynastępnegolatanaprzeglądzie w Cannes i zdobył jedną z nagród. – Wzruszyła ramionami, jakbymówiła o czymś nieistotnym. – To wszystko. Tak to się zaczęło. Nie myśl sobiejednak,żebyłołatwo.Tobyłabardzodługa,krętaiwyboistadroga…Przezjakiśczas miałam agenta, człowieka pozbawionego skrupułów. Wiele czasu zajęło mirozpoznanie, kto ma czyste intencje, a kto nie. Świat show-biznesu jest pełenpułapek.Cesarmilczałdłuższąchwilę,zanimsięodezwał.– Nie wątpię. Wydaje mi się jednak, że jesteś osobą, która potrafi walczyćo swoje, tak jakwtedy, gdybroniłaś tego chłopakaw sklepie.Niewahałabyś siępowiedzieć „nie” każdemu, kto próbowałby cię wciągnąć w jakieś swoje brudnegierki.Lexienamomentrozchmurzyłasię,agdzieśgłębokowsercupojawiłosięuczucienieśmiałejradości.Zarazjednakprzypomniałasobieswoje„brudne”zdjęciaimiłynastrójprysłjakbańkamydlana.–Niestety,niezawszewiedziałam,kiedynależypowiedzieć„nie”…Spojrzeli na siebie, a choć Lexie próbowała odwrócić wzrok, oczy Cesarahipnotyzowałyją.– Wtedy przy stajni nie powiedziałaś „nie” – stwierdził niskim, przyciszonymgłosem.–Samwidzisz!Jestemcorazstarsza,alewcaleniemądrzejsza.Buzowałow niej tysiącemyśli. Czyżbyminął zaledwie jeden tydzień, odkąd sięcałowaliporazpierwszy?Miaławrażenie,żeprzeszłycałewieki.Cesar tymczasem przysunął się bliżej, oplatając ramieniem jej wąską talię.Westchnęłacicho,gdyzorientowałasię,doczegozmierza.Zamierzałjąpocałować,

Page 28: Abby Green - Noce w Salamance

a ona znów była bezwolna jak lalka. Jakaś fatalna, potężna siła pozbawiała jązdolności myślenia, wypełniając pragnieniem odczuwania przyjemności, którejpowinnawyjśćnaspotkanie.Poczuładelikatnynaciskmiękkichwarg,domagającychsięodpowiedzi.Rozchyliłausta,awtedyCesarpogłębiłpocałunek.Lexie,niezdającsobienawetztegosprawy,dotknęłaobiemadłońmijegopoliczków,wyczuwającpodpalcaminiecoszorstkizarost.Kiedysięgnąłrękądodekoltuiobjąłlewąpierś,wjejgłowieodezwałsięalarm,jakiśgłosprzywoływałjądoporządku,aleniesłuchała.Owładnęło nią bez reszty pożądanie. Chciała więcej i bardziej, gdy więc Cesarwycofał się, wydała z siebie przeciągły jęk zawodu. Z trudem podniosła ciężkiepowieki,byzobaczyć, jakdwojezielonoszmaragdowychoczuwbiłowniątwarde,mroczne spojrzenie.W sekundę zrozumiała, że to jeszcze nie koniec, to jedyniekrótkapauzaprzedgwoździemprogramu.–Cesar…Ja…– Cicho – mruknął, zsuwając ramiączka sukni. Znów ją pocałował, popychająclekkonaoparcie.Sprawiał,żepłonęła,jaknigdywżyciu,wjejcielenarastałocośprzerażającego i cudownego zarazem. Słyszała jego przyspieszony oddechiwiedziałajuż,żeniepozostałobojętny.–Dios…tynaprawdęjesteśwyjątkowa–usłyszałazmysłowyszept,któryjeszczemocniejjąpobudził.Gdyzacząłgładzićjejpierś,musiałazagryźćwargi,byniekrzyknąć.Ogarnęłajądziwna słabość. Nie była w stanie myśleć, analizować sytuacji, która powoliwymykała się spodkontroli.Chciała sięprzekonać, jak tobędzie i czymożebyćjeszczewspanialej.Cesar odepchnął ją od siebie, wciągając z powrotem sukienkę na szczupłeramiona. Lexie przez chwilę nie wiedziała, co się dzieje, ale wtedy usłyszałapukaniewszybę.Byłatakoszołomiona,żepotrafiłajedyniebiernieprzyglądaćsięCesarowi, który opuścił szybę i mówił coś do nieznajomego mężczyzny pohiszpańsku.Nawetniezauważyła,żesamochódsięzatrzymał.Jeszczeprzedchwiląpragnęła zatracić się w tym szaleństwie, a teraz czuła się bardzo zawstydzona.Poprawiła ramiączka sukienki i przygładziła zmierzwione włosy. Ochrona jużczekała na zewnątrz. Nagle uświadomiła sobie, że Cesar pocałował ją właśniedlatego, żeby, wysiadając z samochodu, wyglądali jak najprawdziwsza para.Oczywiście,zaaranżowałmałeprzedstawienie,najwyraźniejwątpiłwjejaktorskiezdolności.Chwyciłjązarękę,alewyrwałasięzezłością.– Czego chcesz? – syknęła. – Nie jestem wystarczająco rozczochrana, byprzekonać paparazzich, że w samochodzie rzuciliśmy się na siebie jak para

Page 29: Abby Green - Noce w Salamance

nastolatków?Popatrzyłnaniązezłością.–Źlemnieosądzasz.Niepocałowałemcięzwyrachowania.Skorojednakotymwspomniałaś…Błyszczały mu oczy, gdy pochylił się, by znów poczuć smak jej ust. Nie umiałprzegrywać,więcchoćLexiewpierwszej chwili zesztywniała, jakbypołknęłakij,powoli zaczęła się rozluźniać i poddawać jego woli. Całował ją zachłannie, niemogąc się oderwać. Nigdy w życiu żaden pocałunek nie sprawił mu takiejprzyjemności,jakbyrzeczywiściebyłnastolatkiem,którydopieroodkrywarozkoszpierwszych miłosnych doznań. Z wielkim trudem powściągnął pożądanierozrywającegoodśrodka.Zdawałomusię,żecałejegociałopłonieżywymogniem.Lexiepatrzyłananiegoszerokootwartymioczami,jakzawsze,gdycośjądziwiło.On sam do końca nie rozumiał, co się z nim dzieje, ale jednego był pewien.Zamierzałdokończyć to, cozaczęło sięwsamochodzie.Wyciągnął rękę ipalcemwskazującym obrysował piękne, nabrzmiałe od pocałunków wargi. Lexiegwałtowniewciągnęłapowietrze.–Pragnęcię–wyszeptał.–Toniejestżadnagrazmojejstrony.Pamiętasz,cocipowiedziałemwgabinecie?Prędzejczypóźniejbędziemykochankami.

Page 30: Abby Green - Noce w Salamance

ROZDZIAŁCZWARTY

Będziemykochankami.Cesarmocnotrzymałjązarękę.Nawetniemiałaczasuzareagować,bokierowcaotworzył drzwi. Nie chciała, by jej dotykał, ale w tym momencie potrzebowaławsparcia.Bałasię,żenogimogąodmówićjejposłuszeństwa,amusiałastawićczołoczekającymnazewnątrzfotoreporterom.W niej buzowały emocje, a Cesar wyglądał tak spokojnie, jakby nic nie byłow stanie wyprowadzić go z równowagi. Nie zdobył się nawet na zdawkowyuśmiech.Zimny,opanowanyibezwzględny.OtocałyDaSilva.Uwolniła rękę, dopiero gdy znaleźli się w wyłożonym marmurem lobbyekskluzywnegohotelu,gdziemiałasięodbyćaukcja.–Wporządku?–spytał.–Niebardzo–mruknęła.–Powinnamsięodświeżyć,zanimwejdziemynasalę.–Tamjestłazienka–odparł,wskazującrękądrzwi.–Dajmiminutkę.Z wielką ulgą spostrzegła, że toaleta jest pusta. Pochyliła się nad zlewemi spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Miała potargane włosy, nabrzmiałe ustai mocno zaróżowione policzki. Oczy błyszczały nienaturalnie jak przy gorączce.Urwałakawałekpapierowegoręcznikaizaczęłanaprawiaćszkody.Niechgoszlag!Zaklęłarozgniewana.PorazkolejnyCesarudowodniłjej,żemanadniąwładzę,żechoćbyniewiemjaksięprzednimbroniła,wkońcukapituluje.Potym,coprzeszła,powinna kierować się rozsądkiem, a tymczasem pozwalała, by obcy mężczyznawywracałjejświatdogórynogami.Wystarczy,żejejdotknął,azapominałaotym,cojąspotkało.Będziemykochankami…Lexie nie zdołała powstrzymać błysku nadziei, irracjonalnejmyśli, że byćmożeCesarDaSilvajesttym,którynaprawito,cozostałozrujnowanewielelattemu.–Lexie,wszystkowporządku?–usłyszałaenergicznepukanieisilny,męskigłos.–Nicmi nie jest, jużwychodzę – odparła pospiesznie. Zerknęła po raz ostatniw lustro, by się upewnić, że wygląda przyzwoicie, i dołączyła do Cesara, którycierpliwieczekałpoddrzwiami.Niewziąłjejponowniezarękę,coprzyjęłazulgą,aleobjąłjąramieniemwpasie,prowadząc w stronę sali bankietowej. Jego dotyk palił przez cienki materiałsukienki. Widziała, jak inne kobiety rzucają powłóczyste spojrzenia Cesarowi

Page 31: Abby Green - Noce w Salamance

iszepcząpokątach.ToprzypomniałojejhistorięzJonathanemSaundersem.Gdyzajęlimiejscaprzystole,odgarnąłjejwłosyzauchoiszepnąłcicho:–Nie denerwuj się tak.Wyglądasz jak beczka prochu, gotowaw każdej chwiliwybuchnąć.Spojrzałamuwoczy,chcączapewnić,żewcalesięniedenerwuje,alepatrzyłnanią w taki sposób, że zapomniała już, co chciała powiedzieć. Jeszcze nigdy niewidziała,byktośmiałtakikoloroczu:szmaragdowozielonyjakocean.Twarzmiałasurowe rysy, ale niepozbawione szlachetności. Nieodparta pokusa, a możeświadomość,żekażdyczułygestwmiejscachpublicznychjestpożądany,sprawiła,żewyciągnęłarękę iopuszkamipalcówdotknęła jegobrody.Wyczuła,żezaciskazęby,jakbytaniewinnapieszczotaniesprawiłamuprzyjemności.Wjegooczachniedostrzegła czułości ani zadowolenia a jedynie cynizm.Natychmiast cofnęła rękę,aleCesarbyłszybszy.Chwyciłdrobnądłońiprzycisnąłdoniejwargi.–Rzeczywiściejesteśniezłąaktorką…–szepnął.Chciałarzucićjakąściętąripostę,którastarłabymuzustzłośliwyuśmieszek,alewtedypojawiłsiękelner,byprzyjąćzamówienie.Wpatrywałasięwmenu,alenierozumiałaanisłowa.Jakieśobcobrzmiącenazwy,dziwnewyrazy…Cotozajęzyk?–Możepowinnaśodwrócićmenu?Trzymaszjedogórynogami.Mówił kpiących tonem, jakby drażnienie się z nią sprawiało mu przyjemność.Lexie natychmiast przełożyła kartę. Była tak zdenerwowana, że dalej nic nierozumiała,literyiwyrazyskakałyjejprzedoczami.–Copolecasz?–zwróciłasiędoCesara.–Jakoprzystawkępolecałbymprzepiórkę.–Przepiórkę?–skrzywiłasięzniesmakiem.–Możebyćteżdeskafrancuskichserów.–Wezmęsery.Cesarspojrzałwmenu.–Potemmożemywziąćłososiowerisotto,carpacciozszynki…–Carpaccio–mruknęła,unikającwzrokuCesara.Zapewnewszystkiejegopiękneprzyjaciółkimówiłybieglekilkomajęzykamiinierobiłyzsiebieidiotekwmiejscachpublicznych.–Niekażdymusiznaćfrancuski–powiedział,gdykelnersięoddalił.–Niemaszsięczegowstydzić.–Nietraktujmniejakgłupią–burknęła.PochwiliCesarpogrążyłsięwrozmowiezjakimśmężczyznąsiedzącympojegolewejstronie,adoniejzwróciłasięstarszakobietazamerykańskimakcentem.

Page 32: Abby Green - Noce w Salamance

– Moja droga, wzbudziłaś prawdziwą sensację, przychodząc tu z jednymznajbardziejpożądanychkawalerównaświecie.Lexieuśmiechnęłasięblado.Zaczynasię,pomyślałanaburmuszona.Naszczęścieokazałosię,żestarszadamajestrównieczarującacobogataiekscentryczna,więcLexiezentuzjazmempogrążyłasięwmiłejpogawędce.

Cesar starał się być spokojny, ale zachowanie Lexie doprowadzało go doszewskiejpasji.Niemalprzezcałąkolację ignorowałago,a jeszczenigdysięniezdarzyło, by ktokolwiek sobie na to pozwolił, a już zwłaszcza kobieta. Kobieta,którącałował!Widział,jakbyłojejnieprzyjemnie,gdypróbowałazrozumiećmenu.Zinformacji,któredostał,wynikało,żeopuściładomjakomłodziutkadziewczyna.Nigdy nie skończyła studiów i z pewnością nie była tak wytworna jak kobiety,zktórymisięspotykał.Byłowtymjednakcośpodniecającego.„Nietraktujmniejakgłupią”–powiedziałamuzezłością,aleprzecieżnigdyniemyślałoniejwtensposób.Wręczprzeciwnie.Uważał,żejestbardzointeligentną,błyskotliwądziewczyną,którapotrafisobieradzićwżyciu.Niebezznaczeniabyłteżfakt,żemiałanajpiękniejszeniebieskieoczy,jakichniewidziałnigdyużadnejzeswoichkochanek.Kiedyzobaczył,żejejtowarzyszka,starszaAmerykanka,wstajeodstołu,uśmiechnąłsięzsatysfakcją.Niebędziegomogładłużejignorować.Nietylkoonbyłpodwrażeniemjejurody.Widział,jakinnimężczyźnizatrzymująnaniejwzrokwyrażającypodziwiciekawość.BezwątpieniaLexieprzyćmiłainnekobietynasali.Dosłownie.Cesarniemógłsobienawetprzypomnieć,byjakaśinnazwróciłajegouwagę.IstniałatylkoLexie.Idlategoogarniałagowściekłość,gdywidział,jakmęskiespojrzeniaprzesuwająsiępojejpięknychkształtach.

LexiewszystkimizmysłamiczułaCesaraoboksiebie.Czekałnacoś,choćtrudnobyło przewidzieć na co… Pani Carmichael poszła do łazienki i Lexie, chcąc niechcąc, musiała się zwrócić do Cesara, którego ignorowała przez całą kolację.Zmusiłasiędobeztroskiegouśmiechuiodwróciławjegostronę.Opierałjednąrękęojejkrzesłownonszalanckiejpozie.– To, co mówiłem wcześniej…. zanim zaczęłaś mnie tak niegrzecznielekceważyć….–PaniCarmichaelbyłabardzozajmująca–wyjaśniłakrótko.–ZnampaniąCarmichaeliwiem,żejestciekawąosobą.–Pochwilidodałcierpko:–Chybanajciekawsząwtymtowarzystwie.Lexiepowiodławzrokiemposaliwypełnionejpobrzegiważnymiosobistościami.

Page 33: Abby Green - Noce w Salamance

–Ainni?Myślałam,żesątwoimiprzyjaciółmi.–Udają,żenimisą,boprzyjechałemtu,żebywydaćnieprzyzwoitąsumępieniędzyna ich aukcji. Robię to tylko dlatego, że wiem, że pieniądze pójdą prosto dopotrzebujących.Lexie zaskoczyły te słowa. Zaliczała Cesara do tej kategorii ludzi, którzywspierająakcjecharytatywnewyłączniezcynicznychpobudek.– To jest lista rzeczywystawionych na aukcję. –Wręczył jej niewielki folder. –Przejrzyj,możecościsięspodoba.– Może nie jestem tak wykształcona jak twoje byłe kochanki, ale proszę, nietraktujmniejaklalunię,któramyślitylkoobłyskotkach.To,żejestemblondynką,nieznaczy…– Wystarczy! – uciął natychmiast. Wsunął palce w jej włosy, dotykając karkuwdelikatny,alesugerującyupomnieniesposób.Wiedziała,żeniepotrzebniezaostrzaitaknapiętemiędzynimirelacje.Znówdałyo sobie znać głęboko skrywane kompleksy, że jest gorsza od innych, i dlategoatakowała,choćprzecieżCesarniepowiedziałnic,comogłobyjąobrazić.–Przepraszam–mruknęła,spuszczającwzrok.–Przesadziłam.–Czasamitrudnojestmicięzrozumieć.Niemiałemniczłegonamyśli.– Wiem – przyznała. Rozpaczliwie szukała tematu do rozmowy, żeby tylkorozładowaćnapięcie.–Możejateżcośwylicytuję?–Awiesz,odilutysięcyzaczynasięlicytacjanajtańszejrzeczy?Pokręciła głową. Cesar nachylił się do jej ucha i szepnął kwotę. Lexie zbladłaiodpowiedziałazesłabymuśmiechem:–Wtakimraziemyślę,żetymrazemniebędęlicytowała.–Chrząknęła,zbierającsięnaodwagę.–Posłuchaj,chciałabymcicośwyjaśnić.Kiedykelnerpodałmikartędań…–Nicniemów.–Machnąłręką.–Naprawdęniechciałemcięurazić.Nawetprzezchwilęnieprzyszłomidogłowy,byuważaćcięzagłupią.Lexiezamierzałajednakwyjaśnićsprawędokońca.–Radziłamsobietakkiepskozprzeczytaniemmenu,bocierpięnadysleksję.Czekała tylko, kiedy zobaczyw oczachCesara pogardę.Nie byłby to pierwszyraz.Onjednakwydawałsięnieporuszony.–I?– I… oczywiście czytam bardzo dobrze, ale kiedy jestem zestresowana albodziałampodpresją….tozaczynammiećproblemy.Znówpochyliłsięwjejstronę,delikatnieodgarniającjasnekosmykiztwarzy.Ten

Page 34: Abby Green - Noce w Salamance

ciepły, spontaniczny gest sprawił, że wzdłuż jej kręgosłupa przebiegł przyjemnydreszcz.–Jesteśzestresowana?–spytał.Zastanawiała się, cobypowiedział, gdybyprzyznała, że jest zestresowana,gdyjestbliskoniego.–Trochę–przyznała.–Powinnaśmibyłapowiedzieć.Jedenzmoichprzyjaciółmadysleksjęiwpracykorzysta ze specjalnego programu komputerowego. Chyba niemuszę wymieniaćgeniuszy,którzyteżmielidysleksję,prawda?–Nie,niemusisz–odparła,zaskoczonajegowyrozumiałością.Zkpiącegofacetastałsięobrońcądyslektyków.Nieprzestawałjejzdumiewać.–Wiesz,wLondynieodwiedzam różne szkoły i rozmawiam z dzieciakami, pomagam im zrozumieć, żedysleksjaniemusiichwżadensposóbograniczać.–Ajaksobieradziszzescenariuszamifilmów?–Proszęzaprzyjaźnionąkoleżankęoprzeczytanieinagraniemitekstów.Jedenzgościpodszedłdostolikairozmowazostałaprzerwana,coLexieprzyjęłazulgą.Jeszczechwila,auwierzyłaby,żeCesarowinaniejzależy.Jużrazdałasięnabrać i skończyło się to dla niej bardzo źle. Teraz powinna być ostrożniejszai pamiętać, że zainteresowanie Cesara Da Silvy nie ma nic wspólnegozprawdziwymuczuciem.Pożądajejitowszystko.KiedyaukcjadobiegłakońcaikiedyCesarwydałwięcejpieniędzy,niżLexiemogłasobiewyobrazić,zwróciłsiędoniejszorstko:–Idziemy?Skinęła głową, nieco zbita z tropu ostrym tonem. Gdy wsiedli do limuzyny,otoczyła ich ciemność, łagodnie odgradzająca od wszystkich dźwięków, odrzeczywistości.Lexieprzysunęłasięjaknajbliżejdrzwiizacisnęładłońnaklamce,próbującnieokazać,jakbardzojestzdenerwowana.Bałasięnawetmyśleć,cobysięstało,gdybyCesar jąpocałowałz tącharakterystycznąmrocznązaciekłością,ajednaksłowa„będziemykochankami”kusiłyjąbardziej,niżchciałaprzyznać.Patrzyłaprzezoknonaskąpanewblaskuświatełmiastoizawołaławzachwycie:–Jaktupięknie!Wtedyusłyszała,jakCesarmówicośdokierowcyizorientowałasię,żesamochódzawraca.–Cotyrobisz?–zaprotestowała.–PowinnaśzobaczyćPlazaMayor.TonajpiękniejszyplacnietylkowSalamance,aleiwcałejHiszpanii.Wnocyrobiwyjątkowewrażenie.

Page 35: Abby Green - Noce w Salamance

–Nietrzeba,naprawdę…–Maszochotęnacośsłodkiego?–spytał,ignorującnieśmiałyprotest.–Niewiem…może…Aleniemusimy,naprawdę…– Znam bardzo fajne miejsce. Pojedziemy tam – zadecydował, w ten sposóbucinającwszelkiewątpliwości.Kierowca zaparkował samochód przy deptaku, gdzie spacerowało wiele par.CesarwysiadłpierwszyiwyciągnąłrękędoLexie.– Dzięki – mruknęła, przyjmując pomoc. Nim zdążyła poczuć na odsłoniętychramionach podmuch chłodnego, wczesnojesiennego wiatru, Cesar okrył ją swojąmarynarką i wziął za rękę. Nie przypuszczała, że potrafi być taki opiekuńczy.Spojrzałananiegoidostrzegła,żeniemiałjużkrawata,agórneguzikikoszulibyłyrozpięte. Przez chwilę nie mogła oderwać od niego oczu, tak bardzo byłpociągający. Zawstydzona spuściła wzrok, w pełni świadoma, że stąpa poniepewnymgruncie.–Myślisz,żereporterzytubędą?–spytała.–Całkiemmożliwe.Widzieli,jakwychodziliśmy.Skręciliwgłównądrogę iwtedyLexieprzystanęła,oszołomionapięknem,któreukazałosięprzedniąwcałejkrasie.SłynnyplacSalamankilśniłwblaskuzłotychświateł. Lexie wiedziała, że stara część miasta została wpisana na listę Unescoiterazrozumiaładlaczego.Tomiejscebyłoabsolutniewyjątkowe.Jakzaczarowanapochłaniała wzrokiem zabytkowe budynki, barokowe kamienice, monumentalnyratusz, awszystko to skąpanew iluminacji. Jedna z kawiarni,mimopóźnej pory,wciążbyłaotwartaiwłaśnietamzabrałjąCesar.Wwejściupowitałichserdeczniemały, korpulentny mężczyzna, oferując miejsce w głębi sali, pod łukowatymsklepieniem. Lexie od pierwszej chwili urzekła atmosfera tego tajemniczegomiejsca.–Nacomaszochotę?–spytałCesar.–Wszystkojedno–odparłaniedbale.–Możeciastkoalbokawałektortu?–Kawa?–Tak,proszę.Cesarzwróciłsiędowłaściciela,którywyglądał,jakbyzarazmiałpęknąćzdumy,że w jego skromne progi zawitali tacy wspaniali goście. Najwyraźniej musiałwiedzieć,kimjestDaSilva.– Jakie pyszności! – zawołała Lexie, gdy pojawił się kelner z tacą pełnączekoladowychbabeczek,ciastekzzapiekanymiowocami,kandyzowanychbakalii,maleńkich biszkoptów z bitą śmietaną i innych słodkich przysmaków.Westchnęła

Page 36: Abby Green - Noce w Salamance

zrozkoszy,pospróbowaniupierwszegociastka.–Gdybymtylkoniemusiałasięmartwić,jaksięwcisnęwgorsetzakilkadni.Cesarupiłłykkawy,poczymodstawiłwytłaczanąfiliżankęnastolikiuchwyciłjejspojrzenie.–Kiedyzobaczyłemcięporazpierwszy,byłemprzekonany,żejesteśwytworemmojejfantazji,żeniemożeszistniećnaprawdę.Lexieztrudemprzełknęłasłodkąbabeczkę.Onaodczuwałapodobnie.–Niepowinnomnietamwtedybyć.–Niebyłemzbytuprzejmy,co?Zawiesiławzroknafiliżancekawyiwzruszyłaramionami.– Miałeś prawo się zdenerwować. Tyle obcych osób kręciło się po twojejposiadłości…–IdopierocowróciłemzParyża,ześlubumojegoprzyrodniegobrata.Lexie przypomniała sobie zdjęcie, które znalazła w internecie, i spekulacjedziennikarzy.Ciekawośćzwyciężyła.–Czylijednakjesteściespokrewnieni?–Wiedziałaśotym?–Niezupełnie.Znalazłamtaką informacjęw internecie,gdy…gdysprawdzałam,czyjestwięcejnaszychwspólnychzdjęć.TwarzCesaraprzybrałasurowywyraz.–Tak,toprawda.ChrisakosiRefaelFalconesąmoimiprzyrodnimibraćmi.–Poraz pierwszy unikał jejwzroku. Lexie bała się, że natychmiast zmieni temat, alestałosięinaczej.–Mieliśmytęsamąmatkę,aleróżnychojców.–Nieznałeśich,dorastając?Pokręciłgłową,przeszywającjąspojrzeniem,któregonierozumiała.– Nie. Dopiero niedawno spotkaliśmy się po raz pierwszy. Moją matkę zbytpochłaniałowydawaniepieniędzy,podróżeinowemiłostki,bymartwiłasiętym,żeporzuciłanajstarszegosyna.Lexiepragnęławiedziećwięcej,zapytać,dlaczegomatkagoopuściła,alenajpierwchciałasięprzekonać,czyjejpodejrzeniabyłysłuszne.–Czytomacokolwiekwspólnegoz…nasząsytuacją?–Nierozumiem.Comasznamyśli?– Chodzi o to, czy chciałeś przykryć informację o swoich braciach naszymdomniemanym romansem? Dlatego nie miałeś nic przeciwko temu, żeby naswidywanorazem?Zacisnąłwargi.

Page 37: Abby Green - Noce w Salamance

–Muszęprzyznać,żewidziałemzaletytegopomysłu.Lexiedomyślałasięprawdyinierozumiała,dlaczegoczujesiętakanieszczęśliwai zraniona. Czy dlatego, że dała się zwieść czułemu dotykowi? Namiętnemuspojrzeniu?Towszystkobyłogrąobliczonąnazysk,niczymwięcej.– Jeśli nie masz nic przeciwko temu, chciałabym już wrócić do domu. Jestemzmęczonai…Tobyłdługidzień.Nie czekając na odpowiedź, wstała z miejsca i ruszyła do drzwi. Zawodowozajmowała się aktorstwem, a mimo to nie potrafiła zagrać obojętnościiopanowania.Kiedywyszłanazalanyświatłemlatarniskwer,poczułamocnądłońnaramieniu.–Cotomiałoznaczyć?–syknął,odwracającjąkusobieizmuszając,byspojrzałamuwtwarz.–Ococichodzi?Oto,żemamswojepowody,byprasaniewęszyławokółmojejrodziny?Amożeoto,żedowiedziałaśsię,żezostałemporzuconyjakstarawalizka,amoiprzyrodnibracianawetniewiedzieliomoimistnieniu?– Co takiego? – zdumiała się. – Nie! Oczywiście, że nie… Ja wcześniej nic niewiedziałamotwojejrodzinie.Cesar znów zacisnął wargi. Gdy tak robił, sprawiał wrażenie duże starszego,twarznabierałanieprzyjemnegowyrazu.–Czyżby?–Cesar,niemiałampojęcia.Zrobiłkrokwtył,aonaporazkolejnyzdałasobiesprawę,jakbardzojestwysokiibarczysty.Byłjakskała,zaktórąmogłasięschronićprzedwszystkimiwszystkimi.– Nie chciałbym, żeby cała historia Esperanzy Christakos, wcześniej Falcone,jeszczewcześniejDaSilvatrafiładoprasy,żebywywlekanokażdyszczegółzżyciaporzuconegosyna.–Niemiałampojęcia,żeonabyłatwojąmatką.Cesar popatrzył na nią przez chwilę taksującym wzrokiem, jakby badał jejszczerośćalbointencje.–Dlaczegotaknaglezerwałaśsięodstolika?Przecieżbyłocałkiemprzyjemnie…Lexie odwróciła głowę. Jak miała wyartykułować, że poczuła się zraniona, bomotywacja,bypokazywaćsięzniąpublicznie,niewynikałazzainteresowania jejskromnąosobą?Powiedział,żezostanąkochankami,alenajwyraźniejmiałotobyćtylko przyjemnym skutkiem ubocznym z góry obmyślanego planu. Spojrzała muw twarz, szukając jakiegokolwiekśladu łagodności, sympatii czy zrozumienia,alenieznalazłanic.Unikającodpowiedzinajegopytanie,stwierdziłacicho:

Page 38: Abby Green - Noce w Salamance

–Niemusimytegowszystkiegorobić,jeśliniechcesz.Wychodzićrazemi…Cesar zbliżył się. Jego twarz straciła ten nieprzyjemny, ostry wyraz, a oczyzalśniłyszczególnymblaskiem,którysprawił,żeLexiezrobiłosięgorąco.Zaczęłamówićszybko,próbującukryćzdenerwowanie.– Może to jednak wcale nie był dobry pomysł. Jeśli przestaniemy się terazspotykać,będzietowyglądałona…krótkąprzygodę,chwilowąfascynację,którajużsięskończyła.Cesarpokręciłprzeczącogłowąipowiedziałniskim,spokojnymgłosem.–Tozaszłozadaleko,żebysięterazwycofać.Obojemamyswojepowody,bytodalejciągnąć.Lexie,jesteśmyprzecieżdorośli.Doniczegobyniedoszło,gdybyśmypotrafilitrzymaćręceprzysobie.Pomyślałaojegoprzyrodnichbraciach,otym,jakbardzozależałomunatym,bysprawyrodzinneniestałysięnumeremjedenwmediach.Onarównieżmiałaswojesekrety.Toczyniłoznichsojuszników.Cesarpołożyłręcenajejtaliiiprzyciągnąłjądosiebie.Mimowolnieoparładłonienajegopiersi,zeświadomością,żedziejesięcośnierzeczywistego,wyjątkowego,a gdy poczuła jego wargi na swoich, chciała jedynie, by nie przestawał. Gdzieśz boku mignęło światło flesza, ale Cesar nie wykonał żadnego ruchu, bypowstrzymaćfotografa,któryzadowolonyzezdjęciaodszedłpospiesznie.–Wżadensposóbnieprzyjęłabysięwersja,żeto,cojestmiędzynami,totylkokrótka przygoda. – Cesar popatrzył na nią z błyskiem satysfakcji w oczach. –Pragnęcię,atypragnieszmnie.Totakieproste.

Page 39: Abby Green - Noce w Salamance

ROZDZIAŁPIĄTY

GodzinępóźniejLexieleżaławłóżkuzjegosłowamiwirującymiwgłowie.Wtedy,na rozświetlonym skwerze,Cesar nie powiedział już nicwięcej, tylko chwycił jejdłoń i poprowadził ją do samochodu. Przypomniała sobie dziwną ciszę w czasiejazdy,jakbyobojekontemplowaliwydarzeniadnia,apotem,gdyweszlidozamku,Cesar otrzymał jakiś ważny telefon i zarazmusiał wyjść. Przyjęła tę wiadomośćz ulgą, ale w twarzy mężczyzny, gdy mówił jej „dobranoc”, dostrzegła to samopragnienie,któredręczyłoją,odkiedygopoznała.Wystarczyłojednospojrzenie,byczuła narastający żar. Nigdy nie przeżyła czegoś takiego z JonathanemSaundersem, domniemanym, żonatym kochankiem… Trudno zresztą byłoporównywaćtedwiesytuacje.Cesarniewkradłsięwzakamarkijejduszy,nieznałjej lęków,tęsknotitajemnic.Połączyłoichwyłączniepożądanie,nicwięcej.Możewłaśnie tego potrzebowała? Dzięki temumężczyźnie miała szansę odkryć swojąkobiecość, seksualność, pragnienia. Zdała sobie sprawę niemal z desperackąpewnością,żewłaśnietegochce.Itylkoznim.Raz jeszcze przypomniała sobie, co mówił o braciach i matce i szczerze muwspółczuła. Rozumiała, jak to jest, gdy chce się uniknąćwywlekania prywatnychsprawnaświatłodzienne.Cesarbyłcyniczny,codotegoniemiaławątpliwości.Cynicznyimroczny,żyjącyw swoimwłasnym świecie,w którym nie byłomiejsca na sentymenty. Rozumiałaterazdlaczego.Jejteżniebyłołatwoimimożeprzeztewszystkielatapróbowałabyć optymistką, w końcu przekonała się, że życie jest twarde i wygrywają tylkonajsilniejsi.Jejrównieżnieobcybyłcynizm.Kiedyprzyjdzie czas, by się pożegnać,Cesarwróci do swoichdystyngowanych,świetnie wykształconych kochanek, a ona zyska doświadczenie i wewnętrznąemancypację,októrejmogłatylkopomarzyć.Totakieproste.

–Dziękujęwszystkimzadzisiejszydzień.Dobrarobota.Konieczdjęć.Lexie odetchnęła z zadowoleniem. To były ostatnie ujęcia kręconew ogrodzie,następnescenymiałysięrozgrywaćprzedzamkiem.Nie widziała Cesara od tamtej sobotniej nocy, gdy wyszedł, pozostawiając jąrozgorączkowaną i zaniepokojoną, jak dalej potoczą się ich sprawy.W niedzielęwybrała się na długi spacer po posiadłości, ale nie natknęła się na niego, choćwskrytościduchanatoliczyła.

Page 40: Abby Green - Noce w Salamance

Zmyciemakijażu i uwolnienie się z dziewiętnastowiecznego kostiumu zajęło jejdużoczasu,gdywięcwyszłazprzyczepykempingowejsłużącejzagarderobę,placświecił pustkami, nie licząc paru osób z obsługi. Lexie krzyknęła „dobranoc”i skierowała się w stronę pałacu, powłócząc nogami. Po całym dniu pracy byławręcznieprzytomnazezmęczeniaimarzyłajedynieodługiejkąpieliimocnymśnie.Pogrążona w myślach otworzyła ciężkie drzwi, weszła do środka i od razuuderzyłagłowąwścianę.Tyleżetaścianabyławyjątkowomiękkaiciepła.LexiepodniosłagłowęiujrzałaprzedsobąCesara.Aniechgoszlag,zaklęławmyślach.–Właśniewychodziłem.Szukałemcię.–Notoznalazłeś–rzuciłacierpko,zirytowana,żew jegoobecnościniepotrafizachowaćsięswobodnie.–Kiepskidzień,kochanie?–spytałmiękko,zzaskakującąjaknaniegoczułościąwgłosie,Lexiejednakniebyławnastrojunaflirt.–Przepraszam–bąknęła,unikającjegowzroku.–Jestembardzozmęczona.Kłamczucha,usłyszałakpiącygłossumienia.–Pamiętasztelefon,któryodebrałemponaszymostatnimwieczorze?Okazałosię,żemusiałempojechaćdoParyżanaspotkanieidlategobyłemnieobecny.–Naprawdę?–rzuciłazudawanąobojętnością,choćwgłębisercacieszyłasięjakdziecko.Nieunikałjej,poprostumusiałwyjechać.–Nawetniezauważyłam.Cesarpodszedłbliżej,chwyciłjązapodbródek,zmuszając,bynaniegospojrzała.Lexieżałowała,żeniejestwyższa.Kiedytakmierzyłjąwzrokiem,czułasięmałaibezbronna.–Kłamczucha–skwitowałzuśmiechem.–Janiemogłemsiędoczekać,bywrócićdopałacu.Natakieoświadczeniemogłazareagowaćtylkowjedensposób:uśmiechem.–Tospotkanie,wktórymbrałeśudział,musiałobyćniezbytinteresujące.–Nawetsobieniewyobrażasz,jaksięwynudziłem.–Dlaczegomnieszukałeś?–Mamświeżąprasę…Pomyślałem,żechciałabyśzobaczyć.–Oczywiście.–Chodźmydomojegopokoju.Tamporozmawiamyswobodnie.Lexie,zaintrygowana,podążałazanimprzezkrętekorytarze,mijającpodrodzegabinet,wktórymrozmawialipierwszyrazponiefortunnympocałunkuprzystajni.Cesar zatrzymał się przed masywnymi drzwiami, najpierw wsunął kartęmagnetyczną w zamek, a następnie wystukał kod. Lexie przypatrywała się tymdziałaniom,akiedygestemzaprosił jądośrodka,zaniemówiłazwrażenia.Tonie

Page 41: Abby Green - Noce w Salamance

byłpokój,aolbrzymiapartament.Miaławrażenie,żeznalazłasięwzupełnieinnymświecie, jakbyprzezzaczarowanąbramęprzeszładoNarnialbo innejniezwykłejkrainy. Olbrzymie okna, nowoczesne sprzęty i wystrój rodem z dwudziestegopierwszegowieku,aniezgotyckiegoromansurycerskiego.Naśrodkustałydwieskórzanekanapy,amiędzyniminiskistolikdokawy.Wszystkieścianyzdobiłydługierzędy półek z książkami. Lexie ogarnęło dziwne uczucie zazdrości i smutku.Uwielbiałaksiążkiiczytanie,aledlaniejbyłtotrudnyproces.–Tomój salon –powiedziałCesar, po czymotworzył kolejnedrzwi, za którymiznajdowała się sypialnia. Lexie, spoglądając na olbrzymie łoże, poczuła lekkiemrowieniewpalcach.Czywkrótceznajdziesięwtymłóżku?Cesarchwyciłjązarękęizaprowadziłdoniewielkiegogabinetuznajdującegosięobok salonu. Urządzony był skromnie, bez przepychu, ale gustownie. Centralnemiejscezajmowałobiurko,usianeróżnymidokumentamiigazetami.Lexiepodeszłabliżej i starającsięzachowaćniewzruszonywyraz twarzy,przeczytałanagłówek:„PonętnaLexiezdobyłanajbardziejpożądanegokawalera–wielkiegosamotnika”.Mniejwięcejwłaśnietegosięspodziewała,amimotopoczułanieprzyjemnyuciskw gardle. W milczeniu spoglądała na zdjęcia zrobione tamtego wieczoru, gdypojechalinaaukcję.Najednymprzytulalisiędosiebie,nainnymszli,trzymającsięzaręce.Kolejnemusiałozostaćzrobionetelefonemprzezjednegozgości.Siedzieliprzystole,nachylającsiędosiebie, jakbywbardzopoufnej rozmowie. Ichgłowyprawie się stykały. Lexie poczuła się bezwstydnie obnażona, a przecież, jakoaktorka, przyzwyczajona była do tego, że prywatność była niedostępnymprzywilejem.–Wyglądamyna zdjęciachprzekonująco…Maszwiększedoświadczeniew tychsprawachniżja.Lexie wzdrygnęła się. Jak długo jeszcze będzie się za nią ciągnęła historiaromansuzżonatym?– To, co napisali o mnie w gazetach, to kłamstwo – wybuchła urażona. – Niemiałamztamtymmężczyznąnicwspólnego!Cesarrzuciłjejzdumionespojrzenie.–Oczymtymówisz?Lexiestarałasiępanowaćnadsobą,alebyławściekłaizasmucona,żeCesarniemaoniejnajlepszegozdania.Wcaleniezamierzałamusiętłumaczyć,ale…chciałatozrobić.NawetjeśliCesarniebyłzainteresowany.–Niemiałamromansuztamtymmężczyzną–powtórzyławyraźnie.–Toskądtanagonka?–spytał,mrużącoczy.

Page 42: Abby Green - Noce w Salamance

– Jonathan Saunders… – zrobiła krótką pauzę. Już samo nazwisko wzbudzałowniejwściekłość.–Graliśmyrazemwspektakluprzezkilkatygodni.Poznałamgokilkalatwcześniej,gdykręciłamswójpierwszyfilm.Byłdlamniekimśwrodzajumentora. Pomagał mi, wspierał w trudnych momentach. Uważałam go zaprzyjaciela.Lexierobiłosięniedobrzenamyśl,żekiedyśmuufała.Mimożeniepociągałjejfizycznie,miaładlaniegodużosympatiiinawetrozważała,czyniedaćmuszansy,gdybyzechciałzacieśnićznajomość.Terazdziwiłasię,żebyłatakagłupia.–Któregośdniazapytał,czyniemógłbysięumniezatrzymaćnakilkadni.Mówił,żewyrzuconogozmieszkania,bozalegałzczynszem.Wiedziałam,żeostatnionienajlepiej mu się wiodło, więc ta opowieść wydawała mi się wiarygodna.Miałamwolnypokój,więcsięzgodziłam.–Spałaśznim?–spytałwprost,ostrymgłosem.–Przecieżmówiłamci,żeniemiałamznimromansu.–Wtakimraziecosięstało?–Pewnegodniazabrałswojerzeczyiwyprowadziłsięzsamegorana.Pochwiliusłyszałampukaniedodrzwi.Myślałam,żetoon,żemożezapomniałczegoś.Byłamzaspana, półprzytomna i bez zastanowienia otworzyłam. Okazało się, że przeddrzwiami stał tłum fotoreporterów. – Twarz Lexie płonęła. – Byłam jedyniew krótkiej koszuli nocnej… Dowiedziałam się potem, że Jonathan był żonatyipokłócił się strasznie z żoną,gdy taodkryła, żemiał romans,awdodatku jegokochankazaszławciążę.Wystawiłmnie,rozumiesz?Wiedział,żeprasawęszyzanim, więc tak pokierował sprawami, by wszyscy myśleli, że to ja jestem jegokochanką.Chciałchronićswojądziewczynęiwnosiemiał,żerobimikrzywdę.–Przerwała na chwilę, z niechęcią powracając do tamtych wspomnień. – Jegokochanka była żoną prominentnego polityka. Chciała za wszelką cenę uniknąćskandalu.Jonathanuznał,żejabędąidealnązasłonądymną.Todlategosiędomniewprowadził. – Spojrzała na Cesara, próbując wybadać, czy jej wierzy. – Niewiedziałam,żebyłżonaty.Nigdyotymniewspominał,aniodzieciach.–Dlaczegosięniebroniłaś,kiedyprawdawyszłanajaw?Wzruszyłaramionami,wbijającwzrokwpodłogę.–Nie chciałamdolewać oliwy do ognia, rozgrzebywać sprawy, bomogłoby byćjeszczegorzej.Pozatymbyłomiszkodajegożonyidzieci.Wciążunikałajegowzroku.Niemówiłacałejprawdy.Taknaprawdębałasię,żeprasazaczniegrzebaćwjejprzeszłości,ategoniechciała.W pewnym momencie dostrzegła na biurku inną gazetę, z nagłówkiem, który

Page 43: Abby Green - Noce w Salamance

przykuł jej uwagę: „Cesar Da Silva odnalazł braci”. Nim zdołał ją powstrzymać,chwyciłaczasopismo.Naokładcewidniałozdjęcietrzechmężczyzn:Cesar,RafaeliAlexio.Obokumieszczonozdjęcieichmatki.–Terazwiem,pokimmaszteintensywniezieloneoczy–zauważyłaznamysłem.–Twojamatkabyłabardzopiękna.–Toprawda,byłapiękna–przyznałzwyraźnąniechęciąwgłosie.Rozumiała,żeniebyłomułatwomówićokobiecie,któraporzuciłagowdzieciństwie.–Cóż…–Niecozakłopotanaodłożyłaczasopismo.–Powinnamjużiść.Jutroczekamniedużopracy.Będziemykręcićskoroświt.Kiedyodwróciłasięwstronędrzwi,Cesarzawołałzanią,protestująccałymsobą:–Zaczekaj!Chwycił ją za łokieć i przyciągnął do siebie tak blisko, że ich ciała przylgnęłyciasno.Uważniestudiowałkażdyszczegółjejtwarzy.–Dios–mruknął.–Jesteśtakapiękna.Próbowałaodwrócićgłowę.–Wcalenie.–Jesteśoszałamiająca.Pragnęciębardziejniżjakiejkolwiekinnejkobiety.Szczere współczucie, jakie ją ogarnęło, gdy zobaczyła zdjęcie jego matkiw gazecie, ustąpiło miejsca gwałtownemu podnieceniu. Każdym nerwem ciałaodczuwała bliskość tegomężczyzny. Jego niezawodne usta odnalazły jej, ciepłymoddechemiwilgotnymjęzykiemzmuszając,byotworzyłasięnapocałunek.Wspięłasię na palce i przywarła mocniej, jednocześnie opierając dłonie na szerokich,potężnychbarkach.Cesarrozpuściłjejwłosy,bawiącsięprzezchwilękosmykami,nimpozwolił,byswobodnieopadłynaramiona.Całyczasnapierałnaniąciałem,zmuszając, by się powoli cofała. Kiedy Lexie poczuła za plecami coś twardego,zorientowała się, że to biurko. Cesar chwycił ją za biodra, uniósł lekko, jakbyważyłatylecopiórko, iposadziłnablacie.Niecierpliwiezdejmowałzniejbluzkęi biustonosz, a Lexie nawet nie próbowała go powstrzymać. Miała tylko jednożyczenie:więcej,więcej!KiedyCesaroderwałsięodjejwarg,obydwojeoddychaliciężko,nierówno,ztrudem.–Chcę,żebyśtyteżsięrozebrał–rozkazałaurywanymszeptem.Cesarodsunąłsięnachwilęizacząłrozpinaćguzikikoszuli.Lexiezamknęłaoczy,czując odurzający męski zapach, drażniący nozdrza. Zupełnie jak wtedy, gdycałowałjąporazpierwszy.Kiedyuniosłapowieki,westchnęłacicho.Byłwspaniały.Szeroki w ramionach, mocno umięśniony. Ciemnoblond włosy pokrywały klatkępiersiowąiwąskądolinąschodziływdół.

Page 44: Abby Green - Noce w Salamance

Lexiewidziała,żejeślinieprzerwątegoteraz,skończąwłóżkuichoćoniczymwięcejniemarzyła,niebyłapewna,czyjestgotowanatenkrok.Oparładłonienajegotorsie.–Zaczekaj–poprosiła.–Tosiędziejezszybko.Spojrzała mu w oczy, żałując, że nie potrafi w nich czytać. Cesar cofnął się,a Lexie z powrotem założyła biustonosz, zakłopotana, że wciąż na nią patrzy.Jeszcze przed chwilą płonęła z pożądania, a teraz wstydziła się, choć sama dokońcanierozumiaładlaczego.Przecieżpostanowiła,żewejdziewtenukład,bezżadnychoczekiwań,żeodrzucinabokwszystkiewątpliwości izrobito,nacomaochotę.Wteoriibyłotodużoprostszeniżwpraktyce.Zsunęłasięzbiurka,trochęniezgrabniestawiającobiestopynapodłodze.Spodziewała się, że Cesar będzie rozłoszczony, ale gdy spojrzała na niego,uśmiechał się. Jeszczenigdyniewidziała, byuśmiechał się tak ciepło i szczerze,byłotonietylkozaskakujące,alerównieżcudowne.–Samawidzisz, jaknasiebiedziałamy–oznajmił,podchodzącbliżej.Wyciągnąłdłońikońcempalcówprzesunąłpojejmiękkich,pełnychustach.–Tak…–Jakmogłazaprzeczyć?– W przyszłym tygodniu jest przyjęcie w Madrycie. Mówiłaś, że chciałabyśzobaczyćtomiasto.Naprawdę tak mówiła? W głowie miała mętlik. Cesar nawet nie czekał naodpowiedźtwierdzącąlubprzeczącą,tylkoodrazuzadecydował:–Pojedziemyrazem.Mamtamapartament,więcbędziemymoglizatrzymaćsięnanoc.Lexiezrobiłosięgorąco.WspólnanocwMadrycie?–Dobrze.Ludziepowinninaswidziećrazem.Iprasapowinnamiećoczympisać.–Zgadzasię–przyznałCesarspokojnie.–Aletuniechodzioprasę.Chodzionas.

Kiedy Lexie wyszła, Cesar potrzebował kilku minut, by ochłonąć. Był w pełnigotowy, by zanieść ją do sypialni, do swojego łóżka, a właściwie mógł się z niąkochaćnawetnabiurku.Jejopórdrażniłgoijednocześniemobilizowałdodalszychdziałań, których finałemmiało być gwałtowne spełnienie w jej ramionach. Kiedyodsunęłagoodsiebie,opierającdłonienajegoklatcepiersiowej,wszystkownimprotestowało,aleniebyłdzikusem,którybrałkobiety,niezważającnaichemocjeipragnienia.Byłcywilizowanymczłowiekiem,aprzynajmniejpróbowałnimbyć,bood kiedy jego oczy po raz pierwszy spoczęły na Lexie Anderson, zaczął miećproblemyzsamokontrolą.

Page 45: Abby Green - Noce w Salamance

Cesar podszedł do okna i opierając łokcie na parapecie, popatrzył na rozległyogród. Odezwało się w nim jakieś nieprzyjemne uczucie… bardzo stare i ledwowyraźnewspomnienie.Bezradność…zagubienie… lękirozpacz.Niepotrafiłtegojasno określić, opatrzyć odpowiednią etykietką, ale wiedział, że nie było to nicmiłego. Pragnął Lexie, ale jednocześnie bał się, bo gdy był blisko niej, zupełnietraciłgłowę.Przezcałeżyciepowtarzałsobie,żeniepowiniennikomuufać,ajużzwłaszczakobietom.Oto,jakąlekcjędałymumatkaibabcia.Bolesnewspomnieniepowróciło:babka,trzymającboleśniezarękę,ciągnęłagodooknanapierwszympiętrze.Zmuszała,bystałtamipatrzyłprzeznie,każdegodnia,przezwielegodzin.Awszystkodlatego,żerazzastałago,jakwyglądałprzeztooknozełzamiwoczach.Czekał…–Skorotakcisiętopodoba,będziesztustałcodziennie.Patrz,Cesar!Patrzdowoli! Samzobacz, żewcale po ciebieniewraca.Nigdyniewróci, zapamiętaj tosobie! A kiedy powiesz, żemiwierzysz, kiedy przyznasz, że o tobie zapomniała,wtedyzakończymytęgrę.Cesarpamiętał jejchudą,wykrzywionąwgniewietwarz,gdyłapiącgozaucho,przyciskaładoszyby.Łzybóluiupokorzenianapływałymudooczu,aleniepozwolił,by popłynęły po policzkach. To rozsierdziłoby babkę jeszcze bardziej. Miałzaledwie pięć lat, ale zdążył się nauczyć, że wygra tylko wtedy, gdy nie pokażeżadnychemocji.Każdego dniawyglądał więc przez okno, wściekły i uparty, choć na dnie sercawciąż tliła się nadzieja, że na ścieżce prowadzącej do domu dostrzeże matkę,awtedypobiegniedobabkiitriumfalnieobwieści:„Pomyliłaśsię!Wróciłapomniei zabierze od ciebie!”. Czasami miał wrażenie, że ją widzi, ale było to tylkozłudzenie spowodowane wielogodzinnym zmęczeniem. Upłynął cały, długi rok,zanimpowiedziałbabceto,cochciałausłyszeć.Zadbałazresztąoto,byzobaczyłzdjęcia w gazetach, pokazujące, jak wspaniale bawi się w Paryżu, jak staje sięsławnąmodelką. Podsuwałamu czasopisma, a do ucha sączyła jad: „Widzisz,madrugiegosyna,twojegoprzyrodniegobrata,otobiejużdawnozapomniała”.Matka jednakwróciła, zalewie rokpo tym, jakpogodził się z tym, że jużnigdywięcej jej nie zobaczy.Kiedyujrzałmaleńką rączkęmłodszegobrataw jej dłoni,myślał, że rozpacz rozsadzimu serce. Nienawidził jej, nienawidził ich oboje takmocno,żeniezgodziłsięnawspólnywyjazd.Ojca stracił, zanim zdążył go poznać. Potem porzuciła go matka. Dziadkowiezawszeodnosilisiędoniegozpogardąiledwietolerowali.Taknaprawdęniktnigdygo nie kochał. Zawsze był sam, przyzwyczajony, że może liczyć tylko na siebie,

Page 46: Abby Green - Noce w Salamance

amiłośćiprzyjaźńsąluksusemdostępnymdlawybranych.Cesarwestchnąłgłęboko iodsunąłsięodokna,poprawiajączasłonkę.Powinienmiećsięnabacznościiniepozwolić,bylekcje,którepobrałwdzieciństwie,poszłynamarne.Lexienicdlaniegonieznaczyła.Pożądałjejitowszystko.Odkobietniechciałniczegopozachwiląfizycznejsatysfakcji.TosamodotyczyłoLexie.

Page 47: Abby Green - Noce w Salamance

ROZDZIAŁSZÓSTY

Z każdym mijającym dniem Lexie z coraz większym trudem panowała nademocjami, co świetniewpisywało sięw filmową rolę; reżyser był zachwycony jejaktorskim warsztatem. Ona jednak pochwały przyjmowała z umiarkowanymzainteresowaniem.Niemyślałaoniczyminnymjaktylkooplanowanymwyjeździedo Madrytu. Już sama nie wiedziała, czego chce. Czy lepiej zakończyć toprzedstawieniedlaprasyiuwolnićsięodCesararaznazawsze,czydokończyćto,coplanowała.Nigdyżadenmężczyznaniewzbudzałwniejtakichuczuć,więcczynie rozsądniejbybyłokorzystaćzchwili idobrzesiębawić, zamiastdręczyćsięnieustannymiwątpliwościami?Lexiemiałaniełatwyorzechdozgryzienia.– Muszę lecieć do Londynu – oznajmił pod koniec tygodnia. – Jutro już będęzpowrotem.PolecimydoMadrytuzarazpolunchu.Objął jejgłowęobiemadłońmi imocnopocałował,wprawiając jąwdrżenie.Pochwilipuścił,robiąckrokwtył.–Dozobaczenia–uśmiechnąłsięporozumiewawczo,jakbychciałjejpowiedzieć,żewMadryciedokończąto,cozaczęli.Otworzyła usta, by coś powiedzieć, ale głos uwiązł jej w gardle. Zielone oczyCesara wydawały się teraz niemal czarne i nie miała sił ani odwagi, byzaprotestować.Zobaczyła,żeasystentkadajeznak,bywróciłanaplan.Odrzuciłarozpuszczonewłosydotyłuiodetchnęłagłęboko.–Dozobaczenia.Będęgotowa.Posłałjejdrapieżnyuśmiech.–Mamnadzieję.Będziesztęskniła?Chciałarzucićkąśliwąuwagę,aleCesarzdążyłsię jużodwrócić.Naglepoczułapragnienie, by go zatrzymać i poprosić, by zabrał ją ze sobą. Powstrzymała sięwostatniejchwili.Powinnazachowaćprzynajmniejresztkigodności.

W sobotę Lexie wybrała prosty, wygodny strój: jasną, luźną bluzkę z długimrękawem, długą do samej ziemi szeroką spódnicę w cygańskim stylu i miękkiepantoflenapłaskimobcasie.Trzymającwdłonipodróżnątorbę,czekaławgłównymholupałacu.Starałasię ignorowaćzdenerwowanienamyślotym,żezarazznówzobaczy Cesara. Wolała też nie wyobrażać sobie wspólnej nocy w madryckimapartamencie.Wpewnymmomencie jej uwagęprzykuły częściowouchylonedrzwido jednego

Page 48: Abby Green - Noce w Salamance

zpokoi.Postawiłatorbęnapodłodzeiostrożniewsunęłasiędośrodka.Olbrzymi,bogatourządzony salonbył jednocześnie galerią przodków.Zadrżała, patrzącnaich portrety. Wydawali się tacy surowi, nieprzystępni, niemal okrutni. Zwróciłauwagęnadwaobrazy,któremusiałybyćnajnowszewkolekcji.Domyśliła się, żeprzedstawiajądziadkówCesara.Wyglądali srożej niżwszyscyprzodkowie razemwzięciiLexiewzdrygnęłasięponownie.–Zimnoci?Podskoczyłajakoparzona,przykładającdłońdoserca.OdwróciłasięizobaczyłaCesara.Obserwowałją,opartyodrzwi.Miałnasobiebiałąkoszulępoloiciemnespodnie. Wyglądał elegancko, ale swobodnie. Tęskniła za nim. Nie widziała gozaledwiejedendzień,ajużtęskniła.–Przestraszyłeśmnie!Podszedłbliżej,wkładającdłoniedokieszeni.–Przepraszam.Widzę,żezainteresowałycięportrety?–Totwoidziadkowie?Stanąłzaniąimilczałprzezdłuższąchwilę.–Tak,tooni.–Jacybyli?– Bezlitośni, oschli, snobistyczni – wyliczył jednym tchem. – Mieli obsesję napunkciedziedzictwanaszejrodziny.Odwróciłasię,byspojrzećmuwoczy,izobaczyłatwarzściągniętąbólem.–Coonicizrobili?–spytałacicho.Rozchyliłustawnieprzyjemnymgrymasie,którymiałbyćuśmiechem.–Comizrobili?Wiesz,jakiebyłohobbymojejbabci?Zrobiłaalbumzwycinkamizgazet.Każdainformacjaomojejmatcetrafiaładotegoprzeklętegoalbumu,którykazałamioglądać,bymnieprzekonać,żematkaomniezapomniała,żemanowąrodzinę,kolejnychmężówisynów.Lexiebyłazbytporuszona,byjakośzareagować.Takiepostępowanieniemieściłojejsięwgłowie.Nicdziwnego,żeCesar,gdytylkowspominałorodzinie,robiłsiępoważny i tracił dobry humor. Niedawno jednak był na ślubie jednego z braci…Lexiezastanawiałasię,jakwyglądająterazichrelacje.Tamcidwajdorastaliprzyswojej pięknej matce, zaś on wychowywał się u dziadków, bezwzględnychikostycznychludzi,którzyznajdowaliprzyjemnośćwdręczeniumałegochłopca.–Cosięstałoztwoimojcem?Toprawda,żebyłtorreadorem?–Wyłamał się z rodzinnej tradycji. Zbuntował przeciwko rodzicom. Nie chciałmieć z nimi nic wspólnego. Zrobił więc wszystko, by się go wyrzekli: został

Page 49: Abby Green - Noce w Salamance

torreadorem.Uważał,żeniemalepszegosposobu,byprzynieśćimwstyd.Potomekwielkiegorodutorreadorem.Stałosiętak,jakprzewidywał.Wydziedziczyligo.–Twojamatka…?–Mojamatkapochodziłazmałegomiasteczkanapołudniu,doktóregopojechałmójojciec,żebyćwiczyćsięwfachutorreadora.Byłabiedna jakmyszkościelna,alebardzopiękna.Ojciecsięwniejzakochał,pobralisięiwkrótceprzyszedłemnaświat.–Wiedziała,kimbył?Zjakiejrodzinypochodził?–Oczywiście,żewiedziała–stwierdziłzniesmakiem.–Dlategozwróciłananiegouwagę.Gdybynieumarł, pewnieprzekonałabygo, żebypogodził się z rodzicamiiwróciłdodomu,zwłaszczakiedysięurodziłem.–Niemożesztegowiedziećnapewno…–powiedziałaznadzieją.– Oczywiście, że wiem – odparł zimno. – Kiedy tylko ojciec zginął, przyjechałatutaj, ale dziadkowie nie chcieli mieć z nią do czynienia. Pragnęli tylko mnie.Uświadomili sobie, że jestemostatnimdziedzicemnazwiska i rodu i chcielimniezatrzymać. Amatka, gdy się zorientowała, że nic dla siebie nie ugra, po prostuodeszła.Zostawiłamniejakstarąwalizkę.–Aleprzecieżwróciła…Mówiłeś,żepokilkulatachwróciła.– Tak,wróciła – rzuciła cierpko. –Może sądziła, że coś na tym zyska. Tak czyinaczejbyłojużzapóźno.–Ilemiałeśwtedylat?–Prawiesiedem.Lexiewestchnęłagłęboko.–Byłeśmałymchłopcem.Dlaczegozniąnieodszedłeś?Cesarmilczał, a onanieoczekiwałaodpowiedzi.Rozumiała, żemusiałobyćmubardzociężko.Napewnopamiętał,jakmatkaodchodzi,ikażdegodniacierpiał,żeniebyło jejprzynim.Lexienawetnieumiała sobiewyobrazić tegobólu.Matka,pozostawiającgoudziadków,skrzywdziłagotakbardzo,żegdyznówsiępojawiławjegożyciu,niepotrafiłjejwybaczyć.Cesarchrząknąłznaczącoirzuciłobojętnie:–Powinniśmyjużiść.Samolotczeka.

Lexieniebyłazdziwiona,gdyzzaszybysamochodudostrzegłaprywatnysamolot,przygotowanyspecjalniedlanich.WkońcuCesaraDaSilvębyłostaćnawszystko.Gdy zaparkował, pomógł jej wysiąść, stanowczo ściskając dłoń. Nawet niepróbowaławyrwać ręki.Wcześniejwidziaław nim cynicznego faceta bez serca,

Page 50: Abby Green - Noce w Salamance

terazzaczęłaprzypuszczać,żemożetotylkopancerz,którymiałgochronićprzedkolejnymzawodem.Historiajegonieszczęśliwegodzieciństwabardzojąporuszyła.W samolocie starała się rozładować atmosferę, kierując rozmowęna neutralnytemat.–Jakiesąplanynadzisiejszywieczór?–IdziemydoAmbasadyWłochnakolację.–Mówiszpoważnie?Alejanigdywżyciuniepoznałamżadnegoambasadora.Niewiedziałabym,copowiedziećanijaksięzachować.Wziąłjejręcewswojedłonieiucałowałczule.Czyzorientowałsię,jakbardzotonaniąpodziałało?–Niemusisz się niczymmartwić – zapewnił. – Nikt tam nie będzie sprawdzałprzedkolacjątwoichoratorskichzdolnościanimierzyłIQ,bysprawdzić,czymaszodpowiedniekwalifikacje.Lexie nie cierpiała swojego braku pewności siebie spowodowanego nie tylkodysleksją,aletakżetym,żenieskończyłaszkoły.– Ale oni będą mówić o polityce, finansach, sytuacji ekonomicznej UniiEuropejskieji…– Lexie, daj spokój. Myślisz, że komukolwiek będzie się chciało na kolacjirozmawiaćnapoważne tematy?Samasięprzekonasz, że spotkasz tamzwykłychludzi,aniejakichśintelektualnychgigantów.–Nocóż,tynimjesteś…–Askądcitoprzyszłodogłowy?Lexiewzruszyłaramionami.– Jesteś człowiekiem sukcesu, jednym z największych biznesmenówna świecie.Bierzeszudziałwekonomicznychforach…itewszystkieksiążkiwtwoimgabinecieiapartamencie…–Należałydomojejrodziny–wyjaśniłzpobłażliwymuśmiechem.–Niepozbyłemsię ich tylko dlatego, że ładnie wyglądają na półkach. Jeśli chcesz wiedzieć, nieczytam do poduszki książek noblistów czy wielkich myślicieli, najbardziej lubiępowieścisensacyjneithrillery.Nicwyrafinowanego,zapewniamcię.Lexiemiałaochotęuściskaćgozatesłowa.Prawdziweczynie,sprawiły,żenieczułasięjużprzynimjakniedouczonaidiotka.–A jeślichodzioszkołę,wcaleniebyłempiątkowymuczniem.Musiałemciężkopracować na każdą dobrą ocenę. Kiedy dziadkowie zorientowali się, że idziemikiepsko,poprosilimiejscowegokujona,JuanaCorteza,któryterazjestburmistrzemVillaporto,żebyprzychodziłdomnieipomagałwnauce.

Page 51: Abby Green - Noce w Salamance

–Zaprzyjaźniliściesię?Cesaruśmiechnąłsię.Kolejnyrzadki,prawdziwyuśmiech.–Owszem,alenajpierwomałosięniepozabijaliśmy,gdymieliśmypodziesięćlat.–Cosięstało?–spytałaimpulsywnie.Cesarzrobiłstrapionąminę,choćoczybłyszczałymuradośnie.–Mamproblem,gdyktośjestmądrzejszyodemnie.–Pochwilidodałpoważnie:–Jestemkanciarzem,Lexie.Jeżdżęnatewszystkiekonferencje,foraispotkania,bojestem spadkobiercą wielkiej fortuny. Z początku chciałem zrobić to, co ojciec.Rzucićwszystko, odciąć się od nazwiska, którym tak się chełpili dziadkowie, alepotem zdałem sobie sprawę, że ode mnie zależy, jak majątek zostaniewykorzystany.Pozatymokazałosię,żejestemnaprawdęsprawnymprzedsiębiorcą.Podobamisięto,corobię.Pośmiercidziadkówmogłemsamdecydowaćoswojejprzyszłościispadku.–Ilemiałeślat,gdyzmarli?–Piętnaście,kiedyzmarłdziadekiosiemnaście,gdyzmarłababka.Lexie uścisnęła mu dłoń, ale nie powiedziała ani słowa. W jego oczach niedostrzegłanawetśladusmutkuczyżalu.Próbowałasobiewyobrazić,jakmusiałsięczuć, gdy wwieku osiemnastu lat spadła na niego odpowiedzialność za dorobekwielupokoleńi jakciężkomusiałomubyć,gdydorastałbezmiłości,podkurateląkostycznychdziadków.Gdy pojawił się steward, proponując coś do picia, Cesar puścił jej dłoń. Byłapewna, że w głębi serca doceniał to, że chciała okazać mu swoje wsparcieizrozumienie.Naszczęścierozmowaprzeszłanaprzyjemniejsze tematy i resztalotuupłynęławspokojnejatmosferze.Kiedywysiedlizsamolotu,samochódjużnanichczekał.–Najpierwpojedziemydoapartamentutrochęsięodświeżyć,apotempokażęcimiasto–powiedziałCesar,gdyzajęlimiejsca.– Świetnie – odparła. Czuła, jakby coś rozpromieniało ją od środka, jakieścudowneświatło,alewolałaniezastanawiaćsięnadtym,przekonana,żeodrobinasceptycyzmuuchronijąprzedbolesnymrozczarowaniem.KiedyjednakCesarprzykrył jejdłońswoją,niemogłazapanowaćnadradosnympodnieceniem. Patrzyła przez szybę, podekscytowana zarówno obecnościąmężczyzny,jakiszybkąjazdą.Wniedługimczasiedojechalinamiejsce.Zabytkowa kamienica znajdowała się przy okazałej, szerokiej, wysadzanejdrzewami ulicy. Apartament znajdował się na samej górze i urządzony byłnowocześnieielegancko,coprzypadłoLexiedogustu.

Page 52: Abby Green - Noce w Salamance

–Totyzaprojektowałeśwystrójtegownętrzaizamku?–spytała,gdyprowadziłjąprzezprzedpokójdosypialni.–Tak,przypomocyprzyjacielaarchitekta.LucSanchisnadzorowałpracęekipy.–Orany!–zawołała,niekryjącrespektuipodziwu.Nawetonawiedziała,żeLucSanchis to sławny architekt, prawdziwy specjalista w swoim fachu i wizjoner,słynącyzwyjątkowycharanżacji.Cesarzatrzymałsięprzeddrzwiami.–Planujemy też całkowitąprzebudowęwnętrza zamku, ale tonie takieproste.Potrzebne są liczne zezwolenia, bo to stary, zabytkowy budynek i niemożna niczrobićbezzgodykonserwatora.Lexiezmarszczyłanos.–Wspaniałypomysł.Oczywiściezamekrobiwrażenie,ale…–Kompletnieutknąłwśredniowieczu,co?–zauważyłzhumorem.–Awystrójjakzgotyckichhorrorów.BrakujetylkoDraculikrążącegopokorytarzach.–Skorotakmówisz–uśmiechnęłasię.–Niebyłabymjednaktaksurowawocenie.Cesar pchnął drzwi i wpuścił ją do środka. Sypialnia, podobnie jak resztaapartamentu,urządzonabyławstyluartdéco,zprzyległągarderobąiłazienką.–Ototwójpokój–oświadczył,apochwilidodałprzyciszonymgłosem:–Chybaniemuszętegomówić,ale…pragnęcię,Lexie,wieszotymbardzodobrze,aletojesttwojaprzestrzeń.–Dziękuję…–wyszeptała.

KilkagodzinpóźniejCesar stał przy okniew salonie.Czekał naLexie, z głowąpełnąniespokojnychmyśli i rękamiwkieszeniachczarnych spodni. Jeszczenigdynie pragnął tak żadnej kobiety. Chwile, które spędzili razem, zwiedzającmiasto,byłyjednocześnierajemipiekłem.Istnątorturą.Oczywiście zamierzał zabrać Lexie do limuzyny i w komfortowych warunkachobwozićpomieście,alekiedyzaproponowaławycieczkęodkrytymautobusem,niesprzeciwiałsię.Porazpierwszywtensposóbzwiedzałmiasto.Było todlaniegozupełnienowedoświadczenie,alepamiętał, żegdyoglądałwwielumetropoliach,wParyżu czywLondynie, roześmianych ludziw tego typupojazdach, zawsze imzazdrościł.Lexiezachowywałasię jakdziecko,któreporazpierwszyktośzabrałna karuzelę. Jej twarz promieniała, a usta nieustannie rozchylały się w pełnymzachwytu uśmiechu. Cesar, patrząc na nią, doświadczał niezwykłego i rzadkiegouczucia szczęścia. Nagle rzeczywistość wydała mu się piękna, a życie lekkieibeztroskie.

Page 53: Abby Green - Noce w Salamance

Dodomuwracalipieszo,apodrodzewstąpili jeszczenakawę i ciastko.Cesarnigdy z nikim nie spędził tak radosnych chwil, a przed nimi był jeszcze długiwieczór.W pewnymmomencie usłyszał kroki i odwrócił się. Lexiewyglądaławspaniale.Nawetniebyłwstanieanalizowaćszczegółówjejgarderoby,wiedział jedynie,żeubrana jestwczarną,długądopasowanąsuknię.Miałaodkryte ramiona,awłosyluźno upięte na karku; odsłaniały piękną linię szyi. Prawdziwa bogini. Nie śmiałnawet jej dotknąć, w obawie, że gdy to zrobi, nie będzie umiał się w porępowstrzymać.–Samochódczeka.Lexieuśmiechnęłasię,aleCesardostrzegłnerwowośćwjejruchachispojrzeniu.Przejmowałasięwieczoremwambasadzie?Kolacją?– Chodźmy – powiedział szorstko, puszczając ją przodem. Długa sukniaprowokującoopinałabiodraiCesarmodliłsię,byjeszczeprzezkilkagodzinumiałnadsobązapanować.

Lexie w końcu opanowała stres. Oczywiście, nie miała złudzeń, że to główniezasługa drugiego kieliszka wina, ale tak czy inaczej kolacja okazała się mniejprzerażająca,niżtosobiewyobrażała.Zabytkowy pałac w centrumMadrytu, przerobiony na rezydencję ambasadora,robił spektakularne wrażenie. Gdyby nie fakt, że wszyscy goście mieli na sobiewspółczesne stroje, trudno by było odgadnąć, gdzie kończy się przeszłość,azaczynateraźniejszość,opromienionasetkamiświec.Wyobrażałasobie,żewszyscybędąmówiliosytuacjipolitycznejwEuropieinaświecie,atymczasemludzibardziejinteresowało,jakiegwiazdyspotkała,zjakimireżyserami pracowała i czywszystkie aktorki są równiemiłe i bezpośrednie jakona.NieustannieczułateżwsparcieCesara,którystarałsięzawszebyćwpobliżu.–Wporządku?–spytał,patrzącnaniąuważnie.Posłałamukpiącyuśmiech.– Opowiadałam pierwszemu sekretarzowi z Ambasady Grecji, które miejscapowinienzwiedzić,kiedyzabierzedziecinawycieczkędoLosAngeleswprzyszłymmiesiącu.Cesar uśmiechnął się i zwyczajnie, bez pośpiechu, pochylił się i pocałował jąwusta.Zareagowałanatychmiast,przestraszonatym, jakniewiele trzeba,bymuuległa.–Pokolacjiodbędziesiępokazregionalnychtańców.Niemusimyzostawać,jeśli

Page 54: Abby Green - Noce w Salamance

niechcesz.Lexie potrząsnęła głową, czując się jak tchórz, który odwleka w czasie to, conieuniknione.–Nie,wporządku.Chciałabymtozobaczyć.Kiedy kolacja się skończyła i przeszli do innej sali na pokaz taneczny, wciążmyślałatylkootym,cosięwydarzy,gdywrócądodomu.Jejsercebiłotymsamymrytmem,wjakimporuszalisięartyści.Mocne,energicznedźwiękiniebyływstaniezagłuszyć pobudzonych emocji. Unikała spojrzenia Cesara, bo obawiała się, żewyczyta w jej oczach, jak bardzo go pragnie, choć niemiała wątpliwości, że onpragniejejrówniemocno.–Lexie?–Dopierowtedyzwróciłakuniemutwarziwsekundęjejświatskurczyłsiędojednej,jedynejpostaci.–Miałabyścośprzeciwkotemu,gdybyśmyjużwyszli?Niewahałasięanisekundy.–Nie,chodźmy,zanimzaczniesiękolejnywystęp.Kiedywyszlinazewnątrz,Lexiełapczywiełapałapowietrze,starającsięodzyskaćkontrolę,aledrżałajakwfebrze.Wsamochodzienatychmiastrzucilisięnasiebie,obdarzającłapczywymi,głębokimipocałunkami,gdywięcdotarlinamiejsce,Lexiez trudem stała nanogach.Częściowouwieszonana jego ramieniu, pozwalała sięprowadzić. Nie musieli nic mówić, atmosfera i tak była gorąca, naładowanatłumionympożądaniem,niecierpliwościąiobawą,żejakaśzłowrogasiłamogłabyimprzeszkodzić. Kiedy weszli do mieszkania, stali przez chwilę naprzeciw siebie,niemalsłyszącbiciewłasnychserc.Cesar zdjął marynarkę i rzucił na najbliższe krzesło, po czym nie spuszczającwzrokuzLexie,rozluźniłkrawatiścignąłprzezgłowę.Onazaśupuściłatorebkęnapodłogę,wpatrującsięwjegousta.Niedbałymgestempodniósłtorebkęipowiesiłjąnaoparciu,obokmarynarki,apotempołożyłdłonienajejramionach.–Jesteśpewna?Pokrótkiej,pełnejnapięciachwilikiwnęłagłową.–Nigdyniczegoniebyłambardziejpewna.Kochajsięzemną,Cesar.

Page 55: Abby Green - Noce w Salamance

ROZDZIAŁSIÓDMY

CesarmilczałprzezdłuższąchwilęilodowatychłódpochwyciłLexiewszpony,gdywyobraziłasobie,żemożezostaćodrzucona.Dopierokiedyprzybliżyłsięipołożyłdłonienajejramionach,odetchnęła,zachwyconaiszczęśliwa.Bezsłowawziął jązarękęipociągnąłzasobądojednejzsypialninaparterze.Wszedł pierwszy, zapalił światło, po czym gestem zaprosił do środka. Lexie byłazbytzdenerwowana,byskupićuwagęnadetalachwyposażenia,jejuwagęprzykułowyłączniewielkie,okazałełoże.Sercetrzepotałojejwpiersi,aoddechstawałsięcoraz cięższy. Próbowała się uspokoić, alewiedziała, że to daremny trud. KiedyCesarpodszedłistanąłbliskoniej,takżeczułajegozapach,anawetciepłociała,przymknęła powieki. Powoli, delikatnie wyjął spinki z jej włosów, pozwalając, byopadłykaskadąnaplecy.Przezchwilęmuskałpalcaminagieramię,poczympochyliłsię i pocałował je długo, namiętnie, wodząc językiem po skórze. W pewnymmomencie odwrócił ją tyłem do siebie, prawą dłonią sięgnął do suwaka sukienkiipowoli,bardzopowoliopuszczał.KiedyLexiezostaławsamejbieliźnie,chwyciłjąobiemadłońmiwtalii,zmuszając,byponowniestalitwarząwtwarz.–Spójrznamnie–rozkazał.Przygryzławargę,aleusłuchała.Byłapodniecona,podekscytowanaiprzerażonajednocześnie. Widziała w jego oczach pożądanie i pasję; rozpłomienionymwzrokiempieścił jej twarz, usta i szyję.Niemusiał jej nawetdotykać, byniemalszalałaznieokiełznanejnamiętności.Przyszedł jednak iczasnaczyny.Wyciągnąłdłoń, odsunął biustonosz i wprawnymi ruchami zaczął pieścić pierś. Z ust Lexiewyrwałosięcichewestchnienie,niepozostawiającewątpliwości,żejestjejdobrze,alechceczegoświęcej.Ust.Cesarjakbyczytałwjejmyślach,borzuciłsięnałóżko,pociągającjązasobą,bynatychmiast objąć wargami naprężony sutek. Nerwowym ruchem zdjął z niejbiustonosz,którymutylkoprzeszkadzał,izacząłwodzićjęzykiempociepłejskórze.Na chwilę przerwał, by zrzucić z siebie koszulę, i znów do niej przywarł. Gdywsunęłapalcew jegowłosy,pocałował jąmocno,doutraty tchu izmysłów.Lexiewiła się pod nim, coraz bardziej niecierpliwa. Musiała zdusić krzyk, gdyzorientowała się, żeCesar rozsuwadłonią jej uda, a następniewsuwapalcepodcienki materiał majtek. Oderwała się od jego ust, bo nie mogła powstrzymaćokrzyku.Jegorękabyłatam,gdzienajbardziejodczuwałanapięcie.Palceporuszałysięrytmicznie,wprawiającjąwstanekstazy,aleLexienagleogarnąłlęk,czymoże

Page 56: Abby Green - Noce w Salamance

sobiepozwolićnato,abyzaufaćmężczyźnie,pozwolićmuprzejąćkontrolę.Złapałagozanadgarstek,powstrzymującnachwilęprzeddalszymipieszczotami.–Niechcę,żebyśmnieskrzywdził.Cofnąłdłońipopatrzyłnaniąpoważnie.–Nigdybymcięnieskrzywdził.Zrobimytopowoli,dobrze?Lexiew odpowiedzi kiwnęła głową. Patrzyławmilczeniu, jak zdejmuje z siebiespodnieibieliznę,awgłowiehuczałojejzpożądania.Niebałasięjuż,wszystkielękiiobawyulotniłysięwjednejchwili.KiedyCesarsięgnąłdojejmajtek,uniosłaniecobiodra,bymógłjeswobodniezdjąć.Potempołożyłsięprzyniejipodpierającnałokciu,powiedziałzzachwytem:–Jesteśnajpiękniejszymzjawiskiem,jakiekiedykolwiekwżyciuwidziałem.Przesunąłdłoniąposmukłymciele.Lexiezaśwyciągnęłarękęimusnęłapalcemjegobrodę i policzki, obrysowującnabrzmiałeodpocałunkówwargi.Wstrzymałaoddech,gdychwyciłjejdłońiwsunąłdobuzipalec,ssąciprzygryzająclekko.Bezpośpiechu,alezdecydowanie,ośmielał ją,byponownierozsunęłanogi.Zrobiłato,jęcząc cicho, gdy znów zaczął ją pieścić. Oparła dłonie na silnych, szerokichramionach, szukając ratunku przed tym, co musiało nadejść. Przy biodrze czułapulsującąmęskośćiwiedziała,żeCesarjestgotowy,alechcedaćjejczas,bymogładołączyć.Byłazbytnieśmiała,bygodotknąć,alebardzotegochciała.Pisnęłacicho,gdywsunąłwniądrugipalec, jednocześniecałującwusta i językiempogłębiającdoznania.–Dios –wycharczał. – Jesteś takacudowna…Niewiem,czydamradędłużej…wytrzymać…zachwilęoszaleję.– Więc pospiesz się – szepnęła, patrząc mu w oczy, pijane pożądanieminiecierpliwością.Cofnąłsię,byzałożyćprezerwatywę.–Niechcęcięskrzywdzić.–Nieskrzywdzisz–zapewniłainaprawdęwtowierzyła.OpadłmiędzyjejrozchyloneudainagleLexiepoczułago–twardego,mocnego,gorącego. Na moment zastygła w niemym proteście. Nie chciała teraz myślećotym,cobyło,niechciaładopuścić,abydemonyprzeszłościzatrułytęwspaniałąchwilę.Zmusiłaciało,byodprężyłosię,zaufało.Cesarwypełniałjądokońca.–Jesteścudowna–mruczałdoucha.Zaczęłaodpowiadaćnakażdepchnięcie,zaplatającnoginabiodrachmężczyzny.Przez jej ciało zaczęła się przetaczać gwałtowna fala, z każdym ruchem

Page 57: Abby Green - Noce w Salamance

przybierająca na sile. Piersi kołysały się rytmicznie, oddech mieszał sięzoddechem,wszystkozaczęłowirowaćwszaleńczymtańcu.Cesarzacząłporuszaćsięcorazszybciej,mocniejinaglewszystkoeksplodowałowgwałtownejekstazie.Rozkosz,jakiejdoświadczyłaLexie,byłatakintensywna,żeniemalbolesna.Niebyławstanieoddychaćijakprzezmgłęwidziała,żeCesar,krzyknąwszy,opadanaposłanieobokniej.

Cesarniebyłwstanielogiczniemyśleć,wciążmającprzedoczamitwarzLexie,gdyosiągnęłaspełnienie,nachwilęprzedtym,zanimonprzeżyłnajlepszyorgazmw swoim życiu. Zazwyczaj, gdy kochał się z kobietą, natychmiast po akcie miałochotę uciekać, ale tym razem było inaczej. Patrzył na nią z niegasnącympożądaniem, na potargane włosy, przymknięte powieki, kropelki potu na czole.Niedbałymgestemwsunąłjejzauchomałykosmyk.Wtedyuniosłaciężkiepowiekiizobaczyłwjejoczachjakiśdziwnyblask,ustamiaławykrzywionejakdopłaczu.Przeraziłsię,żemożezrobiłcośnietak.Próbowałdaćjejdużoczasu,rozbudzićją,alebyćmożebyłtakskupionynaswoichdoznaniach,żecośprzeoczył?Wydawałomusię,żejestgotowa,samaprosiła,bysiępospieszył,alebyłatakawąska…Przygarnąłjądosiebiedelikatnieizapytałzczułością:–Zrobiłemcośnietak?Skrzywdziłemcię?Potrząsnęłagwałtowniegłową,achoćwidziałwjejoczachszczerość,wciążnieczuł się pewnie. Czyżby po prostuw ten sposób dochodziła do siebie? Jej ciało,przedchwilągorące,terazbyłozupełniezimne.Nienamyślającsiędłużejpoderwałsięzłóżka,chwyciłjąnaręceizaniósłprostodołazienkipodprysznic.Wkabinie,podtrzymując,postawił jąnapodłodze ipuścił strumieńciepłejwody.Usłyszał jejzduszonykrzyk,apotempłacz.–Lexie–prosił,corazbardziejniespokojny.–Cosięstało?Dios…proszępowiedzmi…skrzywdziłemcię?Ponowniezaprzeczyłaruchemgłowy,przytulającsiędoniego.Poczuł, jakspadamu z serca olbrzymi ciężar. Objął ją mocno i kołysał delikatnie, pozwalając, bywypłakiwałasięnajegoramieniu.Samniewiedział,jakdługotakstali,podmocnymstrumieniemwody,którazmywałazichciałszaleństwomiłosnychchwil.–Możeszmniepuścić–powiedziałacicho,odsuwającsiędelikatnie.–Nicminiejest.–Lexie,wyjaśnijmi,cosięstało?Jeślitomojawina…–Nie–zaprotestowała.Popatrzyłamuwoczyipołożyładłońnapoliczku.–Nieskrzywdziłeśmnie,naprawdę.

Page 58: Abby Green - Noce w Salamance

–Wtakimrazie…–Poprostunigdywżyciutaksięnieczułam…towszystko.Cesardomyślałsię,żetowcale„niewszystko”,aleniechciał jejdłużejmęczyć.Cokolwiektobyło,onniebyłwinien.Przynajmniej,jeśliwierzyćjejzapewnieniom.–Chodź–powiedziałmiękko.–Wyjdźmystąd.Zakręcił kurek i rozsunąłdrzwi kabiny.Lexienieprotestowała, gdywziął ją zarękę ipociągnął za sobą.Drżałanieznacznie, choćcała łazienkabyławciepłychoparach. Stała jak małe dziecko, gdy ręcznikiem wycierał jej włosy i ciało.Poddawała się tym zabiegom z wdzięcznością, bo sama niemiała siły, comusiałzauważyć,bowziął jąnaręce i zaniósłdosypialni.Zdjął ręcznikzsiebie,potemzniejipołożyłdołóżka,okrywająckołdrą.Widział,jakjejpowiekirobiąsięcorazcięższe,aoddechspokojniejszy.Powolizapadaławsen.Cesarodczekałchwilę,poczymostrożniepołożyłsięobokniej.Tobyłodlaniegonowedoświadczenie–dzielićłóżkozkobietąpomiłosnejnocy.Samrównieżbyłzbytzmęczonyioszołomiony,bypoddawać ten faktgłębszejanalizie.GdyLexieprzezsenprzytuliła siędoniego,uśmiechnąłsięszczęśliwyipochwilirównieżzapadłwsen.

Lexie obudziła się wczesnym rankiem, otworzyła oczy i natychmiast zmrużyłapowiekioślepionajasnymświatłemsączącymsiędopokojuprzezolbrzymieokno.Była kompletnie zdezorientowana. Ciało miała jakieś inne: ciężkie, zaspokojone,nasycone… Pod policzkiem czuła coś ciepłego, unoszącego się i opadającego.Cesar! Leżała na jego torsie! Uniosła głowę, spojrzała na spokojną twarzmężczyznyiprzypomniałasobie,cosięwydarzyłownocy,tęekstremalnąrozkosz,żemusiałaugryźćgowramię,byniekrzyknąć.Czującgowsobie,będącznimtakblisko,niepotrafiłanadsobązapanować.Niesądziła,żetaksięstanie.Rozpłakałasięjakdziecko.Zrobiłojejsięsłabozewstydu,gdyprzypomniałasobie,jakłkałanajegoramieniu,jakpytał,czyjąskrzywdził.Czułasięniemalwinna,żewprowadziłagowbłąd,niemówiącmuosobieprawdy.Tenmężczyznanigdysięniedowie,żenieświadomie podarował jej cenny dar. Nigdy nie zapomni tej nocy, pocałunków,atakżetego, jakCesardbało to,bybyło jejdobrze.Byćmożebyłbezwzględnyw interesach, ale z całą pewnościąw łóżku nie był egoistą. Twarz ją paliła, gdyprzypominałasobie,jakjąpieścił.Ostrożniewysunęłasięzłóżka,pozbierałazpodłogiswojerzeczyipocichu,bynieobudzićCesara,wyszłazpokoju.

Lexie, przygotowując śniadanie, była tak zasłuchana w hiszpańskie przeboje,

Page 59: Abby Green - Noce w Salamance

które serwowało radio, że nie zauważyła Cesara, który stał w drzwiach opartyofutrynę.Dopierogdysięodwróciła,bywyjąćzszafkipieprzisól,spostrzegłagoimimowolniepodskoczyła.–Przepraszam.Niechciałemcięprzestraszyć.Zaczerwieniłasię,szczęśliwaijednocześniezawstydzona.–Nieprzestraszyłeś.Toznaczy…przestraszyłeś,alenicnieszkodzi–zapewniłaz uśmiechem, szybko uciekającwzrokiem. Zdążyła jednak zauważyć, żewyglądabardzo seksowanie, zresztą jak zawsze. Miał na sobie jasne dżinsy i ciemnąkoszulkępolo,któradodawałamorskiejzielenioczuniecoostrzejszegowyrazu.–Obudziłemsię,aciebieniebyło–powiedziałniemalzwyrzutem,wchodzącdokuchni.–Jatylko…Obudziłamsię,atyjeszczespałeś–zająknęłasię.–Niechciałamciprzeszkadzać.Spojrzałnaniąwsposób,któregoniepotrafiłazinterpretować,poczymodparł:–Nigdyminieprzeszkadzasz.Bezuprzedzenianachyliłsięiprzycisnąłwargidojejwarg.Wystarczyłasekunda,by Lexie opanowało gwałtowne pożądanie i natychmiast rozchyliła usta. Gdy jąpuścił,przezchwilęniepotrafiłazrozumieć,cosiędzieje.Brakowałojejpowietrza,aprzedewszystkimdalszychpocałunków.Byukryćrozbuchaneemocje,podeszładokuchenki,udając, żepodkręcagazpodpatelnią, zktórejunosił się smakowityzapachjajeknabekonie.– Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko… Znalazłam składniki w lodówceipomyślałam,żecośprzyrządzę.Potrafiętrochęgotować.Jesteśgłodny?Paplałajaknajęta,zagadujączdenerwowanieipalącepodniecenie.–Umieramzgłodu–odpowiedziałCesarzmysłowymgłosem,posyłając jej takiespojrzenie, że od razuwiedziała, żewcale niema namyśli jedzenia. Przygryzławargę, ignorując natychmiastową reakcję swojego ciała. Czy tak już będziezawsze?Nieustannawalka?Jakimścudemudałojejsiędokończyćomletizaparzyćdwie kawy, anawetdonieść towszystkodo stołu, choć ręcedrżały jej jakprzedpierwszymi zdjęciami do filmu. Przez chwilę miała wątpliwości, czy powinna pićkawę.Ciśnienieitakjużpewniezdążyłoprzekroczyćdopuszczalnenormy.Nastolezauważyłaświeżegazety.–Obsługadostarczajezawsze,gdyjestemwmieście–wyjaśniłCesar,widzącjejzdziwionąminę.–Powinniśmywiedzieć,copisząonaswprasie.Lexie w jednym z kolorowych pism zobaczyła ich zdjęcie, gdy jechaliwycieczkowymautobusem,atakże,gdytrzymającsięzaręce,szlidoapartamentu.

Page 60: Abby Green - Noce w Salamance

–Skądwiedzieli,gdzienasznaleźć?–zastanawiałasięnagłos.Cesarupiłłykkawy,poczymodparł,jakbywroztargnieniu.–Zadzwoniłemdoswojejasystentki,żebyanonimowodałareporteromcynk.–Ale… –Lexie już chciała zapytać, dlaczego to zrobił, aleugryzła sięw język.Przecieżtylkodlategojątuzesobąprzywiózł,żebyprasamiałaoczympisać.Pocowięcmiałbymarnowaćtakąokazję.–Ale…?–chciałwiedzieć.Jakmamu powiedzieć, że pomimo świadomości i akceptacji planu, poczuła sięzdradzona?Niepowinnotakbyć,botooznaczało,żesytuacjawymknęłasięspodkontroli.Zmusiłasiędouśmiechuiodparłabeztrosko:–Nie,nic.Dobrzezrobiłeś.Reporterzypowinniwidywaćnasrazem.CesarobserwowałLexie,gdyjadłaśniadanie,icośwnimdrgnęło.Wyglądałatakmłodo iniewinnie.Kiedyobudził się ranowpustym łóżku, jegopierwszą reakcjąbyłairytacja,żewyszła.Wpierwszejchwilichciałjąnatychmiastodszukać,alegdyprzypomniał sobie, jak płakała na jego ramieniu, nie był pewien, czy da radęspojrzećwtepiękneoczyspokojnie,bezemocji.Lexie wzbudzała w nim uczucia, których nie akceptował. To dlatego zleciłasystentce, by zawiadomiła prasę. Chciał sprowadzić tę znajomość na właściwetory,ująćwramydobregointeresu,planu,którymiałimobojguprzynieśćkorzyści.Tadziewczynasprawiła,żezacząłsięuśmiechać.Przyniejstawałsięinny,bardziejludzki,itowłaśniegoprzeraziło.Terazjednakżałował,żedzwoniłdoMercedes.Lexie unikała jegowzroku,więc przykrył jej dłoń swoją.Niech ją szlag! Kiedyspojrzałananiego,miałjeszczewiększewyrzutysumienia.–Posłuchaj–zacząłostrożnie.–To,cosięmiędzynamistało,byłonieuniknione.Uwagamediówjestczymśwrodzajubonusu,dodatkowejkorzyści.–Oczywiście–rzuciłazpokerowątwarzą.–Przecieżwiem.Nieprzejmujsiętym.Nie jestem egzaltowaną nastolatką, która roi sobie w głowie nie wiadomo co.Wiem,dlaczegotujestemiznamregułygry.Wierzmi.Kiedypodniosłasię,byodstawićnaczyniadozlewu,złapałjązanadgarstki.–Dajspokój.Gosposiatozrobi,kiedywyjdziemy.Patrzącjejwoczy,objąłjąmocno.–Corobisz?–zawołałanaburmuszona.Była takblisko i niemógł się powstrzymać, by jej nie dotknąć. Pragnął jej, aleczuł, że w jego ramionach pozostaje sztywna i niechętna. Desperacko chciał tozmienić, a wiedząc, co na nią działa, przesunął dłonie na wąską talię i szepnąłzmysłowodoucha:

Page 61: Abby Green - Noce w Salamance

–Lexie…W jej oczach dostrzegł smutek, ale nie czuł się na siłach, by się nad tymzastanawiać. Gdy ją pocałował, na początku delikatnie, a potem coraz bardziejnamiętnie,nieopierałasię.Wsunąłwięcdłoniepodbluzkę,pieszczącmiękkibrzuchi wrażliwe na dotyk piersi. Lexie jęknęła i przywarła do niego desperacko,pozwalając,bystałosięto,conieuniknione.

Page 62: Abby Green - Noce w Salamance

ROZDZIAŁÓSMY

–Kochani,powtarzamyujęcie!Lexiezazgrzytałazębami.Tobył jużtrzynastyrazipowolimiaładosyć,alegdyreżyser zawołał „akcja”, jakimś cudem powiedziała swoją kwestię bez żadnejpomyłki.Całaekipaodetchnęłazulgą.Odrozpoczęciazdjęćminęłytrzytygodnieiwszyscyzaczęlijużodczuwaćznużenie.Perspektywakolejnychdwóchtygodninaterenie posiadłości i jeszcze dwóch w Londynie wydawała się odległa jakniekończącasięliniahoryzontu.Lexie,rozprostowującramiona,weszładoprzyczepy,byprzebraćsiędokolejnejsceny.OdkiedywniedzielęwróciłazMadrytu,starałasięunikaćCesara,choćniebyłotołatwe,botennieustanniezjawiałsięnaplanie.Tymrazemjednaksięniepokazałitobyłojeszczegorsze.Lexiewciążrozpamiętywałatamtendzień,gdyspotkalisięprzy stajni. Jednympocałunkiemobudził ją do życia, jakbybyłaŚpiącąKrólewnąz baśni. To dlatego przez cały tydzień konsekwentnie go unikała. Zdawała sobiesprawę,żeniejestwstaniekontrolowaćdłużejswoichuczuć,tejobezwładniającejnamiętności. To tak, jakby miała samochód, ale nie znała przepisów ani niewiedziała,doczegosłużysprzęgłoczyskrzyniabiegów.Jakwięcmogłabyusiąśćzakółkiem,wiedząc,żenadrodzegrozijejkatastrofa?Nie żałowała jednak ani jednej chwili z Cesarem. Sprawił, że narodziła się nanowo,żepoddotykiemjegosilnychpalcówigorącychwargstałasięinnąkobietą.Gdybytylkoznałprawdę…Gdybywiedział,jakątajemnicęskrywagłębokowsercuipamięci…Wcaleniechciała,bysiędowiedział,alezakażdymrazem,gdybylizesobąblisko,czułanieprzepartąchęć,bywyznać,cojądręczy.Bałasię,żeprędzejczypóźniejwypaplawszystko,niebaczącnakonsekwencje.Dlategowolałatrzymaćsięodniegozdaleka.Byłazwykłymtchórzem.Tęskniłazanim,marzyłaiwspominała,amimotouciekała.Szybkozmieniłakostiumscenicznyiusiadłaprzedlustrem,bypoprawićmakijaż,gdynagleusłyszałaenergicznepukanie.– Będę za minutę – krzyknęła, przekonana, że to asystentka woła ją na plan.Wtedyjednakdrzwidoprzyczepyotworzyłysięizobaczyławlustrze,jakdośrodkawchodziCesar.Od razu poczuła, że zrobiło się za ciasno. Cesar wypełniał sobą całepomieszczenie. Był mroczny, cudowny, nieprzewidywalny. Lexie z trudem łapała

Page 63: Abby Green - Noce w Salamance

powietrzeiraczejniebyłatowinagorsetu.–Niepowinieneśtuprzychodzić!Jestemzajęta.Muszęwracaćnaplan.Cesarskrzyżowałramionanapiersi.– Nie pozostawiłaś mi wyboru. To jedyne miejsce, gdzie mogę cię znaleźć.Wzamkuchowaszsięprzedemnąizamykaszwpokoju.Niemogłazaprzeczyć.Ajednakterazmiałatylkojednopragnienie,byznaleźćsięwjegoramionach.Jegoprowokującespojrzenierozpalałojądoczerwoności.DobryBoże,najchętniejkochałabysięznimtuiteraz.Niemiaładokąduciec,gdyCesarpodszedłbliżej i objął jąwpasie.Rozkoszneprądyprzeszyłyjąodstópdogłów,pozbawiającsiływoli.–Dlaczegounikałaśmnieprzezcałytydzień?–mruknąłzwyrzutem.–Wiesz,todlatego…–Naglejąolśniło.–Praca…Musiałamsięskoncentrowaćnapracy.– Szkoda, że ja tak nie potrafię. Przez ciebie nie mogę skoncentrować się naniczym.–Naprawdę? –Myśl, że ten surowy, twardymężczyzna przez cały czas o niejmyśli,napełniłajejsercesłodyczą.–Jasięniebawięwżadnegierki,Lexie.–Uważasz…żejatorobię?–Patrzyłnaniązgóry,zpoważnąminą,przyciskającją coraz mocniej do siebie. – Zapewniam cię, że tak nie jest. Unikałam cię, botrudno jestmi się przyzwyczaić do tej sytuacji. Romansowanie nie leży wmojejnaturze.Cesarmilczałprzezchwilę,poczymuniósłjejpodbródekiszepnąłnamiętnie.–Dios…Nawetniewiesz,jakdziałasznamniewtejsukni.Kiedyciępierwszyrazzobaczyłem,teżmiałaśjąnasobie.–Pamiętasztakierzeczy?–Wszystkopamiętam.Przyjdździśdomnie.Będęczekał.–Przyjdę–obiecała,uśmiechającsiępromiennie.Jużsięmielipocałować,gdyusłyszelipukaniedodrzwiidonośnygłosasystentkireżysera:–Lexie,czekamynaciebie.Cesarpuściłją,coLexieprzyjęłazcichymrozczarowaniem.–Jużidę–krzyknęła.–Przygotujękolację–dodałszybkoCesar.–Aha,weźzesobąnajpotrzebniejszerzeczy.–Przecieżmieszkamywjednymbudynku.Jeślibędęczegośpotrzebowała,mogę

Page 64: Abby Green - Noce w Salamance

poprostuwrócićdoswojegopokojui…–Poprostuzróbtak,jakmówię–przerwałszorstkoCesar.– Niech ci będzie – odparła sarkastycznym tonem, choć oczy wyrażałyrozbawienie.

–Czymógłbyśmiwreszciepowiedzieć,dokądidziemy?Cesarzatrzymałsiętakgwałtownie,żeLexiewpadłananiegozcałymimpetem.Przytrzymałją,poczymchwyciłzarękę,ściskającmocno.–Czyzawszemusiszzadawaćtylepytań?Ubranynaczarno,zkpiącymuśmiechem,wydałjejsięjeszczeseksowniejszyniżzwykle.Niepowiedziałajużanisłowa,zdającsięcałkowicienaniego.Zorientowałasię, że prowadzi ją jakimś bocznym przejściem na tyły posiadłości, aż w końcuwyszlinazewnątrz,gdzieczekałnanichhelikopter.Cesar,pokolejnejwspaniałejnocy,obudziłjązsamegorankaikazałsięubrać,bowyruszają na wycieczkę. To dlatego miała mieć ze sobą torbę podróżną.Poprzedniegowieczoruprzyszładoniego,jaksobieżyczył,zjedlikolację,apotemkochali się kilkakrotnie, nienasyceni po tygodniowej przerwie. Lexie tym razemopanowała cisnące się do oczu łzy, ale doświadczyła podobnych uczuć co zapierwszymrazem.Jakbyspadłjejzramionprzygniatającyciężar, jakbywtapiającsięwciałoCesara,odzyskiwałanietylkoradośćzseksu,aleizżycia.Nie próbowała protestować, gdy wchodzili na pokład helikoptera, była jedynieciekawa,dokądjązabiera.–Niemartwsię.Napewnocisięspodoba–powiedział,poczymmocnopocałowałjąwusta.Cesar poprosił pilota, by najpierw przelecieli nad posiadłością, i Lexie byławszoku,żetylezieminależydoniego.Barwnepolaiukwieconełąkipoprzecinanewijącą się rzeką robiły niezwykłewrażenie. Prawdziwy pan nawłościach. Zarazjednak uświadomiła sobie, że to oznacza nie tylko liczne przywileje, ale takżewielkąodpowiedzialność.W pewnym momencie, gdzieś daleko na horyzoncie dostrzegła rozmytą plamębłękitu. Zamrugała powiekami.Morze? Rzuciła Cesarowi pytające pytanie, a onuśmiechnąłsię,jednymztychrzadkich,szczerychuśmiechów.Nieodrywaławzrokuodoknaipopewnymczasiezorientowałasię,żeprzelatująnad miastem. Terakotowe dachy błyszczały w słońcu, a na jednym ze wzgórzprezentowałsięwcałejswojejwspaniałościzamek.Wszystkowskazywałonato,żebędą lądować w centrum. Miasto z góry nie wydawało się zbyt nowoczesne.

Page 65: Abby Green - Noce w Salamance

Stylowe budowle, charakterystyczne tramwaje i wąskie urokliwe uliczki byłyznakiemrozpoznawczymtegomiejsca.–Lizbona?–spytała.Cesarpokiwałgłową.Todlategokazałjejzabraćpaszport.Lexiepoczuła,jakjejsercewypełniasięradościąiwdzięcznością.Pamiętała,jakwpanicewykrzykiwała,żechcezobaczyćMadryt,Salamankę iLizbonę.Nieprzypuszczała, żezechce jązabraćdokażdegoztychmiast.Helikopterzacząłsięzniżaćiwkońcuwylądowałnadachuwysokiegobudynku.Lexie od razu zorientowała się, że tohotel.Obsługawprowadziła ichdo środka,gdziejużczekaliurzędnicy,bysprawdzićpaszporty.–Bezkolejki?–zażartowałaLexie,gdyformalnościzostałydopełnione.Cesaruśmiechnąłsięzwycięsko.– Da Silva nie jest oryginalnie hiszpańskim nazwiskiem. Moi przodkowiepochodzili ze starego portugalskiego rodu. W związku z tym… mam pewneprzywileje.Kierownik hotelu zaprowadził ich do najwspanialszego apartamentu, jaki Lexiekiedykolwiekwidziała.Widokztarasunazamekipotężnąrzekęrobiłyniezwykłewrażenie. Oparła się o barierkę, zamknęła oczy i wciągnęła przez nos mocny,ożywczyzapachoceanu.WpewnymmomenciepoczułasilneramionaCesarawokółtalii.Wgłowiezapaliła sięostrzegawcza lampkaznapisem„niebezpieczeństwo”,ale przecież nie było żadnego powodu, by protestowała, skoro sprawiało jej toprzyjemność.Cesar odgarnął jejwłosy z karku i po chwili poczuła ciepły oddechimiękkiewarginaszyi.Odwróciłasięwjegostronęzfiglarnymuśmiechem.–Corobisz?Myślałam,żenatychmiastpójdziemyzwiedzaćmiasto.Pokonaliśmytylekilometrów,bydostaćsiętu,niemalnakoniecświata.–Wszystkomambardzoszczegółowozaplanowane,pannoAnderson.–Czyżby?Skinąłgłową,owijającsobiewokółrękijejwłosy.–Iterazchciałbympanipokazaćcośwyjątkowego.Będziepanizachwycona.Lexiewstrzymałaoddech.–Naprawdę?–Otak!Przygarnął jąmocnodosiebie,całujączachłanniewusta,aLexieniedbała jużoto,wjakimzakątkuświatasięznajduje.Całymświatembyływargiiramionategomężczyzny.

Page 66: Abby Green - Noce w Salamance

–Kieliszekczegośmocniejszegoprzedsnem?LexiespojrzałanaCesaraiprzytaknęła.–Bardzochętnie,dziękuję.Obserwowała,jakpodchodzidobarku,podziwiającwysportowanąsylwetkę.Miałna sobie jasną koszulę z podwiniętymi do łokci rękawami oraz czarne spodnie.Marynarkęzdążyłjużzdjąć.Lexiewestchnęłacicho,wstałazkanapyiwyszłanataras,delektującsięlekkimipowiewami wiatru muskającymi jej rozgrzane policzki. Potrzebowała chwilisamotności, wytchnienia, bo od chwili, gdy się tego ranka kochali, nie potrafiłamyśleć o niczym innym, jak tylko o tym, by wrócić do łóżka. Nigdy niepodejrzewałabysięotakitemperament.Kiedywreszciezmobilizowalisię,bywyjśćdomiasta,najpierwzwiedzilizamekśw.Jerzego,skądrozciągałsiępięknywidoknamiasto. Po żwirowych ścieżkachprzechadzały się pawie, prezentującewachlarzezróżnokolorowychpiórkuucieszeturystów.Potem Cesar zabrał ją na wycieczkę staroświeckim żółtym tramwajem, takzatłoczonym, że z trudem udało im się wcisnąć do środka. Jechali labiryntemwiekowych uliczek, przez najstarszą dzielnicę Lizbony – Alfamę. Lexie z tejprzejażdżki zapamiętała przede wszystkim finezyjne dekoracje na ścianachbudynków,dzieciwołającezokienbomdiairozwieszonemiędzydomamisznury,naktórychsuszyłosiępranie.Lunchzjedliwmałejrestauracjiserwującejlokalneprzysmaki.–Agdziesąpaparazzi?–spytała,gdyzaspokoiłapierwszygłód.–Tuichzcałąpewnościąniebędzie.Nietymrazem–odparłzuśmiechem.Świadomość, że są anonimowi, że tym razem nie odgrywają spektaklu dlafotoreporterów, napełniła ją spokojem i radosną wakacyjną beztroską,ajednocześniezdradzieckimlękiem.Postanowiłajednak,żechoćprzezjedendzieńnie będzie sięmartwiła na zapas.Byłomagicznie, cudownie i chciała cieszyć siękażdąchwilą.PolunchuzwiedziliszesnastowiecznyklasztorHieronimitów,zesłynnyminacałyświat krużgankami. Gdy Lexie pomyślała, że więcej wrażeń już nie udźwignie,Cesarporazkolejnyudowodnił,żeczytawniejjakwotwartejksiędzeizabrałjądohotelowegospa.– Do zobaczenia za kilka godzin – powiedział, po czym pocałował jąmocno napożegnanie. Lexie nie cieszyła perspektywa rozstania z Cesarem, ale szybkoodkryłarozkoszprofesjonalnegomasażu.Zmęczenie inapięciemięśniminęłybezśladu.Gdywróciła do apartamentu, Cesar czekał na nią z kieliszkiem szampana

Page 67: Abby Green - Noce w Salamance

wdłoniipoleceniem,bysięprzebrała,bozabierająnakolację.A teraz… teraz… stałana tarasie luksusowegohotelu, przednią rozciągało sięjedno z najstarszych miast w Europie, miała na sobie piękną suknię, ale za tow głowie zupełny mętlik. Było cudownie, nie mogła zaprzeczyć, ale sekretyz przeszłości uwierały ją jak gorset, który nosiła na planie zdjęciowym. BędączCesarem,dzielącznimintymność,zapominałaobliznachnaduszy,aleonewciążistniały.Odczuwałacorazwiększąpotrzebę,bywyznać,cojądręczy,iuwolnićsięodbrzemienia,któreciążyłojejjużtylelat.–Wybacz,musiałemzatelefonować–usłyszałazaplecamigłosCesara.Podszedłdo niej i podał małą szklankę porto. – To najodpowiedniejszy trunek. Jesteśmywmiejscu,gdziejestwytwarzany.Nonszalancko oparł się plecami o barierkę i przechylił głowę, patrząc na niąz ukosa. Lexie zdała sobie sprawę, że jeszcze nigdy nie widziała go takzrelaksowanego,beztroskiego,zradosnym,wręczchłopięcymbłyskiemwoku.Spróbowała alkoholu. Miał mocny, głęboki smak, przyjemnie rozgrzewający odśrodka.Patrzyłaprzedsiebie,celowounikającwzrokuCesara.Wpewnymsensiebyłananiegozła,żejesttakcudowny,żeprzezcałydzieńodgadywałwszystkiejejżyczenia,żebyłtakkochanyiczarujący,żecorazmocniejjąfascynowałipociągał.–Dlaczegonigdysięnieożeniłeś?–Lexienatychmiastpożałowałanierozważnieipodwpływemimpulsuwypowiedzianychsłów.Niepowinnojejtowcaleobchodzić.Zapóźnobyłojednak,żebysięwycofać.–Wiesz,taksięzastanawiam,bowkońcujesteścałkiemniezłąpartią.Maszswojewłasnezębyiwłosy,dużąposiadłość,nienajgorszemaniery…Próbowała żartować, ale nie była przekonana, czy Cesar dał się nabrać naudawaną nonszalancję. Dopiero kiedy spojrzała mu w twarz, zobaczyła, że sięuśmiecha.– Jesteś pierwszą osobą, która doceniła fakt, że mamwłasne zęby. A namojemanierywcześniejnarzekałaś.–Jużnie.Dzisiejszydzieńbył…niesamowity.Dziękujęci.Niespodziewałamsię,żezabierzeszmniedoLizbony.Cudownaniespodzianka.–Całaprzyjemnośćpomojejstronie–odparłszarmancko.PrzezchwilęLexiewahałasię,czypowinnadrążyćtematmałżeństwa,alezżerałająciekawość iuznała, żeprzecieżniemanicdostracenia.Najwyżej, jeśliCesarjeszczerazzgrabnieuniknieodpowiedzi,będziewiedziała,żepoprostuniechceotymrozmawiać.– Czy chciałeś się kiedykolwiek ożenić, czy nigdy nie zamierzałeś rezygnować

Page 68: Abby Green - Noce w Salamance

zkawalerskiegostanu?Cesarnaprężyłmięśnie,obracającwdłoniszklaneczkęporto.– Zostałem porzucony jako dziecko i pozostawiony pod opieką ludzi, którzyw żaden sposób nie przypominali troskliwych dziadków, a raczej dozorców. Niemogli znieść, że błękitna krewwmoich żyłach została skażona przez plebejskiepochodzenie matki. Sama więc rozumiesz, że doświadczenia, jakie wyniosłemz domu, nie sprzyjały stworzeniu kochającej się rodziny. Ja po prostu niewierzęwmałżeństwo,wzwiązeknacałeżycie,dwiepołówkijabłkaitegotypugłupstwa.Lexie wypiła jednym haustem resztę alkoholu. Wszystko w niej buntowało sięprzeciwkotymsłowom.Budowaniebliskichrelacji,miłość,rodzinneciepłoniebyływcale głupstwem. Rozumiała jednak, że Cesarowimusiało być ciężko, byćmożenawetzostałbardziejskrzywdzonyniżona…Nagleuświadomiłasobie,żepomimotraumatycznych doświadczeń nigdy nie straciła nadziei. W głębi serca zawszewierzyła, żedostanie szansęod losu,by znowuzaufaćdrugiemuczłowiekowi,bypoznaćsmakradościimiłości.– Twoi przyrodni bracia… – zaczęła ostrożnie. – Na ślubnych zdjęciach, którewidziałamwinternecie,wyglądająnaszczęśliwych.–Onisąinni–żachnąłsię.–Dorastaliwinnychokolicznościach,winnejrodzinie.Lexiepomyślałaojegookrutnejbabce,którawsadystycznysposóbpróbowałagooduczyćmiłościdomatki,sączącwjegodziecięcyumysłzatrutenienawiściąsłowa.– Tak, masz rację. Oni mieli przy sobie matkę… Zastanawiam się jednak, czywzwiązkuztymbyłoimnaprawdęlepiejalbołatwiej?–Możetak,możenie–odparłsucho.Lexie miała ochotę objąć go ramieniem, ale się powstrzymała. Na pewno bypowiedział,żeniepotrzebujepocieszenia.–Zobaczyszsięjeszczezeswoimibraćmi?Zadrżała,gdynapotkała jegowzrok.Spojrzałnaniąw taki samsposób,w jakipatrzyłnaporteryprzodków.–Niemamtaknaprawdęzniminicwspólnego,zwłaszczateraz.–Alepojechałeśnaślub.–Takwypadało.–Pochwilidodałostrymtonem:–Dawnotemupodjąłemdecyzję,żenigdysięnieożenięiżeniebędęmiałdzieci.– Dlaczego? – Poczuła się tak, jakby dawał jej wyraźny znak, że niema na coliczyć.–Ponieważobiecałemsobie,żeniespłodzępotomka,którybędziemusiałdźwigaćnaplecachbrzemiędziedzictwamoichprzodków.Majątek,októrymwspomniałaś,

Page 69: Abby Green - Noce w Salamance

jest skażony chciwością i okrucieństwem rodziny. Widziałaś galerię w pałacu?Bandasnobówihipokrytów.Kiedyumrę,posiadłośćprzejdzienamiasto i lokalnewładzebędąmogłyrobićznią,nacoimprzyjdzieochota.Wszystkiepieniądzezaśzapiszęinstytucjomcharytatywnym.– Ale mówiłeś, że chciałbyś przeprowadzić renowację pałacu, zmienić wystrój.Skoronienawidzisztegomiejsca,topocotowszystko?Pocozawracaćsobiegłowęremontem?–Ponieważ…–Zacisnąłdłońnaszklancetakmocno,żeLexieprzestraszyłasię,żejeszcze chwila i szkło pęknie, kalecząc mu palce. – Mimo wszystko to mojedziedzictwo.–Przepraszam,żezaczęłamtęrozmowę.Niepowinnambyła.Rozchylił wargi w grymasie, który tak naprawdę był jedynie kiepską imitacją,parodiąprawdziwego,szczeregouśmiechu.– A co z tobą, Lexie?Marzysz o domku na wsi z ogrodem i białym płotkiem?Odokazującychdzieciachzezłotymikędziorami?Przez moment Lexie nie poczuła nic. Zupełna pustka i cisza. I nagle powróciłtamten paraliżujący ból. Jak w kalejdoskopie widziała przenikające się obrazy:maleńkie płaczące dziecko, pielęgniarki o szorstkich dłoniach, potępiającespojrzenia,ostreświatłolamp…–Lexie?Zamrugałapowiekami,powracającdorzeczywistości.Jakimścudemudałojejsięprzywołaćnatwarzuśmiech.–Zapomniałeśopsie…Konieczniemusiałbybyćjeszczepies.–Ach,tak,oczywiście.Bezpsaidyllicznyobrazekbyłbyniekompletny.–Słusznauwaga–skwitowała.Cesarwziąłodniejszklankęirazemzeswojąodstawiłnaokrągłystolik,poczymprzytulił dziewczynę mocno, wyczuwając, jak drży. Lexie wspięła się na palcei objęłago za szyję, zawszelkącenęchcącwymazać zpamięcimroczneobrazy,któreprzedchwiląpowróciłydoniejzbezwzględnąwyrazistością.–Pocałujmnie,Cesar.Uśmiechnął się, przesuwając dłonie na jej twarz. Pocałunek był gwałtownyinamiętnyizanimLexiestraciłazdolnośćjasnegomyślenia,wiedziała,żeobydwojewtensposóbuciekająprzeddemonamiprzeszłości.

Dużo później Cesar obudził się w ciemnym pokoju z głową pełną dziwnych,niespokojnych myśli. Lexie spała obok, zwinięta w kłębek. Patrzył na nią przez

Page 70: Abby Green - Noce w Salamance

dłuższąchwilę,liczącsekundywdechuiwydechu.„Jaktosięstało,żesięnieożeniłeś?”Wiele kobiet pytało go o to samo ze zdecydowanym spojrzeniem i prawiepretensją w głosie. Lexie była inna. Nigdy nikomu nie opowiadał o swoimdzieciństwie i wcale nie zamierzał się zwierzać, ale kiedy spoczęły na nim tewielkie, niewinne błękitne oczy, nie potrafił się powstrzymać. Opowiedział jejwszystko.Nawet jegobliski przyjaciel Juannie znał aż takich szczegółówz jegożycia.Apotem,kiedysiętakodsłonił,poczułsięsłaby,wjakiśsposóbupokorzony,idlategozaczął szydzić,przywołującobrazwiejskiegodomuzpłotkiem ichmarądzieciaków.Niespodziewałsię,że tak ją tozaboli.Wyglądała, jakbywbił jejnóżw brzuch. Zbladła, na czoło wystąpiły kropelki potu, zsiniały usta. Nawet kiedyzażartowała o psie, widział, że stało się coś złego. I to on był tego przyczyną.Dlaczego nie potrafił zamknąć się w porę? Ona jednak nie obraziła się, nieodrzuciłago,tylkowtuliłasięufnie,szukającwnimoparcia.Zmieniłago,alewciążniebyłpewien,czytodobrze…

NastępnegorankaLexieobudziłasięsamawpustymłóżku.Wnocy,udałojejsięuciec od demonów szarpiących jej duszę i umysł, ale teraz powróciły. RozmowazCesaremporuszyła jakieśczułestruny.Cierpiaławrazznim,gdyopowiadał,żenie pozostawi po sobie potomka, dziedzica nie tylko wielkich włości, ale takżebolesnejprzeszłościojca.Niepowinnotorobićnaniejwrażenia,ajednakzrobiło.Gdy cynicznie wspomniał o domu i rodzinie, uświadomiła sobie, że fantazjeoszczęśliwejprzyszłościnieumarły, jakkiedyśsądziła.Ludzie,którzypowinni jąkochaćichronić,zawiedli,zdradzili ją,amimotonadalwierzyła,nadalczekała…Terazrozumiała,dlaczegotakłatwozaufałaJonathanowiSaundersowi.Zawszelkącenępróbowałaudowodnićsamejsobie,żepotrafistworzyćbliskąrelacjęzdrugimczłowiekiem, że nie zniszczono jej. A jednak znów się pomyliła i znów zostałaoszukana. To powinno uczynić ją silniejszą, ale tak się nie stało. Łudziła się, żekontrolujeuczucia,aleCesaruświadomiłjej,żetotylkoiluzja.

Page 71: Abby Green - Noce w Salamance

ROZDZIAŁDZIEWIĄTY

– Czymasz coś przeciwko temu, żebyśmy zarazwrócili do zamku? Potrzebująmniewposiadłości.Muszęsprawdzić,cosiędziejewwinnicy.Lexieprzedchwilązdążyłasięubraćwbawełnianąbluzkęiwczorajszedżinsy.– Nie – odpowiedziała szybko. Za szybko. – Nie mam nic przeciwko temu.Wprzyszłymtygodniuczekająmniebardzotrudnescenydozagraniaipotrzebujęczasu,żebysięodpowiednioprzygotować.–Mogłabyśprzynajmniejwykazaćtrochęniechęci–zauważył,krzyżującramiona.–Tonietak,żechcęwyjechać…Byłeśwobecmnietakiwspaniałomyślny.Cesarpodszedłbliżej,niespuszczającwzrokuzjejtwarzy.–Niemusiszmidziękować.–Awłaśnie,żemuszę…Chciałambyćuprzejma.–Niechcętwojejuprzejmości.Chcęciebie–oświadczyłmiękko.Ująłjejgłowęiwycisnąłnawargachmocnypocałunek.Lexiepoczuła,żeuginająsię pod nią kolona, a ciało zaczyna drżeć z niecierpliwości. Kiedy się cofnął,otworzyłaszerokooczy.DobryBoże,ztrudemoddychała!–Możeudami sięprzekonaćmoich ludzi, żeporadzą sobiebezemnie – rzuciłzduszonymgłosem.Lexie przez chwilę ogarnęła pokusa, by się zgodzić, alewiedziała, że to drogadonikąd.–Nie,nie,powinieneśwracać.Zresztąjateżpowinnamsięprzygotowaćdozdjęćwprzyszłymtygodniu,naprawdę.–Wporządku–odparłobojętnie.Zanicbysięnieprzyznał,żepoczułsiębardzorozczarowany.

Cesar wrócił do swojej sypialni w zamku dopiero późno w nocy. Od kiedyprzyleciał zLizbony, każdyczegośodniegochciał i dlatego terazbył zirytowanyisfrustrowanyjaknigdy.Problemzwinnicamiokazałsiępoważniejszy,niżmyślał,apotemdużoczasuzająłmujeszczezarządcamajątku.AonprzezcałyczasmyślałtylkooLexie,otym,byznówjązobaczyć.Nasamąmyśl,żemogławrócićdoswojegopokoju,ogarniałagopanikaiuspokoiłsiędopiero,gdyprzekroczywszyprógsypialni,zobaczył,jakśpiwjegołóżku.Długona nią patrzył, a frustracja zaczęła ustępować miejsca innym, dużo silniejszymuczuciom.WpewnymmomencieLexie,możeszóstymzmysłemwyczuwając,żejest

Page 72: Abby Green - Noce w Salamance

obserwowana, otworzyła oczy. Minęło kilka dobrych sekund, zanim uświadomiłasobie,gdziejest.–OBoże,zasnęłam.Którajestgodzina?Przysiadł na brzegu łóżka, nie spuszczając z niej wzroku. Była zarumieniona,zaspanaibardzoseksowna.–Jestśrodeknocy.Wodpowiedziuśmiechnęłasiędoniegozmysłowo,kusząco.–Icoteraz?Cozamierzaszrobićotakpóźnejporze?–Zamierzamdopilnować,żebyśgrzecznieposzłaspać–oświadczyłstanowczo.Wyciągnął ręce, złapał ją mocno i przyciągnął do siebie, wtulając twarz w jejwłosy. Lexie objęła go za szyję i zaczęła dotykać wargami ciepłą skórę tuż zauchem. Było jej dobrze, półsennie, rozkosznie. Z powrotem opadła na łóżko,aCesardołączyłdoniej,wcześniejzgrabniepozbywającsiękoszulkipolo.Poczułajegowarginaswoichizaczęłaodwzajemniaćpocałunki,gdynaglepowróciłdoniejkoszmar opisany ze szczegółami w scenariuszu, który studiowała przed snem.Wjednejchwilizgasłopożądanieibeztroskinastrój.Przypomniałasobie,żezanimsię przebudziła, miała niespokojne sny, których w żaden sposób nie potrafiłabyopowiedzieć,aktóredręczyłyjąodwielulat.Sądziła,żeCesarpomożejejzapomnieć,kimtaknaprawdębyłaicowydarzyłosięwprzeszłości.Cierńtkwiłjednakwsercuzbytgłęboko.Naglepoczuła,żemiędzyniąaCesaremjestprzepaśćniemożliwadopokonania.Przecieżonjejwogólenieznał. I pewniewcale nie chciał poznać, bo niby dlaczego? Łączył ich jedynie nicnieznaczący romans,niefrasobliwazabawa.Dlaniej toniebyłazabawa ina tympolegałproblem.Naglepoczułasiębardzosamotna.–Zostawmnie–krzyknęłagłośno,wyrywającsięzjegoobjęć.–Lexie?Odepchnęła go od siebie i natychmiast podniosła się z łóżka, drżąc z zimna.Chwyciłatorbęzeswoimirzeczamiiskierowałasiędodrzwi.–Cotyrobisz?Żołądekpodchodziłjejdogardłaiogarniałajączarnarozpacz,żewszystkomusiskończyćsięw tensposób.To,coprzeżyłazCesarem,byłoniezwykłe,cudowne,idealne. Teraz zaś miała wrażenie, że przydarzyło się to innej osobie… Osobie,którejniedręczyłaprzeszłość.–Wracamdoswojegopokoju.–Chwyciłazaklamkę,aleCesarbyłszybszy.Złapałjązaramięiodwróciłkusobie.–Cosiędzieje?

Page 73: Abby Green - Noce w Salamance

Uwolniła się z uścisku i cofnęła przestraszona, że jeśli za chwilę nie wyjdzie,będziebłagałagoopomoc,byprzytuliłjąmocnoichroniłprzedcałymświatem.–Nicsięniedzieje.–Mówiłemci,żeniebawiąmnietakiegierki,Lexie.–Zrozum,żeteraz…niemogę.Potrzebujęwiększejswobody.Przez długą chwilę wpatrywał się w nią bez słowa. Stopniowo jego twarzprzybierałacorazsurowszywyraz.–Wporządku–rzuciłchłodno.Chwyciłzaklamkęiotworzyłdrzwinaoścież.–Korzystajwtakimraziezeswobody.Lexieprzezmomentmiałanadzieję,żebędziepróbowałjązatrzymać,aletaksięnie stało. Kiedy znalazła się w swojej sypialni, rzuciła się na łóżko, obejmującpoduszkęramionami.Czytomożliwe,że jeszczeranobyłaszczęśliwa?Tomusiałbyćsen.Tylkopięknysen.

„Potrzebujęwiększejswobody”.TesłowaprześladowałyCesaraoddwóchdni.WjednejchwiliLexiepatrzyłananiego prowokująco, była gorąca i namiętna, by w następnej zmienić się w bryłęlodu. Dios, wyglądała tak, jakby się bała, że zrobi jej krzywdę. W jej oczachdostrzegłpanikęiwciążnierozumiałdlaczego.Odkiedyuciekłaodniegownocy,niepróbowałsięzniąspotkać,nieprzychodziłnaplan,choćdoskonalezdawałsobiesprawę,żeekipazadwadniprzenosisiędoLondynu.Wreszcieniemógłjużdłużejwytrzymaćipostanowiłporozmawiaćzniąszczerze.Tegodniakręconoscenęwzamku,wlewymskrzydle.Cesarwidziałkręcącychsiępo korytarzu aktorów powtarzających tekst, a także obsługę techniczną. Gdyzbliżyłsiędodrzwi,drogęzaszedłmutrzeciasystentreżysera.–Niemożepantamwejść,panieDaSilva.Cesar zmarszczył groźnie brwi. Pragnienie, by zobaczyć Lexie, paliło go odśrodka.–Atodlaczego?–Kręcąscenęgwałtu.Reżyserwyprosiłwszystkich.Scena gwałtu. Cesar poczuł, że oblewa go zimny pot. Rozejrzał się wokołoidostrzegłwroguoperatora,któryobserwowałnakilkumonitorachto,codziałosię na planie. Zazwyczaj stali przy nim producenci, aktorzy czekający na swojąkolej, ale tym razem był sam. Usiadł przy nim, a operator bez słowa podał musłuchawki.Cesarwciągnąłgwałtowniepowietrze,gdyzobaczyłLexie.Miałamocno

Page 74: Abby Green - Noce w Salamance

potarganewłosyirozerwanąnaramieniusuknię.ReżysertłumaczyłcośRoganowi,jej filmowemupartnerowi,poczymdał znakasystentce, że sągotowi i krzyknął:„akcja!”.W tym momencie Rogan chwycił Lexie za ramiona, wykrzykując obraźliwe,ordynarne słowa.Próbowałamu coś tłumaczyć, ale nie słuchał.Nie zważającnaprotesty, popchnął ją brutalnie na łóżko i przygniótł ciałem. Zachowywał się jakzwierzę,szarpałnaniejsuknięinieprzestawałobrzucaćnajgorszymiwyzwiskami.KamerazrobiłazbliżenienatwarzLexie,wykrzywionąwstrętemibólem.„Cięcie”,usłyszałCesar,aletaknaprawdęsłyszałjedyniekrewdudniącąwżyłach.Chciałsiępodnieść,alewciążsiedziałjaksparaliżowany.Oczywiście,zdawałsobiesprawę,żetotylkogra,udawanaprzemoc.Widział,jakRoganpodajeLexierękę,pomagając jej wstać z łóżka. Z całą pewnością, była to bardzo trudna scena dozagrania,nicwięcdziwnego,żeLexiewyglądałanaroztrzęsioną.Czuł jednak,żenie tylko o to chodzi. Nie miał czasu, by się dłużej nad tym zastanawiać, boasystentkaogłosiła:„Scenastopierwsza,ujęciedwudzieste”.Cesarnachwilęzdjąłsłuchawkiizwróciłsiędooperatora.–Powtarzalitęscenędziewiętnaścierazy?– Tak, proszę pana. Kręcimy to ujęcie od rana, za każdym razem inaczejustawiająckamery.Tojużostatniraz.Cesarzwściekłościąpatrzyłwekran.ZnówzobaczyłzbliżenietwarzyLexie.Zjejoczupłynęłyłzy.Poprzednimrazemniepłakała.Cośwnimpękło.Zdjąłsłuchawkiiruszyłprzedsiebie,niezważającnaprotestyoperatora. Otworzył drzwi w momencie, gdy asystentka monotonnym głosempowtarzała:–Scenastopierwsza,ujęciedwudziestepierwsze.–Dośćtego!–warknął.

Cesar zobaczył, jak Lexie zwraca głowę w jego stronę. Widział jedynie paręolbrzymichbłękitnychoczupełnychłezitłumionejprośby.Niegrała,nieudawała,byłtegopewien.Podszedłprostodoniejibezsłowaprzygarnąłdosiebie,delikatnieiczule,jakbybyłakruchą,porcelanowąlalką.Reżyserpoderwałsięzkrzesła,zczerwonątwarząiżądząmorduwoczach.–DaSilva,coty,docholery,wyprawiasz?!Ktopozwoliłcituwejść?Niewidzisz,żekręcimy?–Jesteśnamoimterenie.Imogę,docholery,robić,cochcę–odparłatak.Lexieprzywarładoniegomocno,wspierając się na jego ramieniu, gdywyprowadzał ją

Page 75: Abby Green - Noce w Salamance

z pokoju. Przypomniał sobie ich pierwszą noc i spazmatyczny płacz dziewczyny,wobecktóregopoczułsięzupełniebezradny.Zaprowadził jądoswojegoapartamentu,wziąłnaręce ipołożyłdo łóżka.Lexienie protestowała, gdy objął ją ramieniem, ale cały czas unikała jego spojrzenia.Odezwałasiędopieropodłuższejchwili.–Muszęwziąćprysznic.Cesarostrożniewypuściłjązobjęćiwstałzłóżka.Kiedynapotkałjejspojrzenie,puste,jakbygowcaleniewidziała,poczułlodowatydreszczwzdłużkręgosłupa.–Potrzebujeszpomocy?–spytał.Pokręciłaprzeczącogłowąiweszładołazienki,zamykajączasobądrzwi.Cesarztrudemsiępowstrzymywał,byniewtargnąćbezceremonialniedośrodka.Chciałmieć pewność, żewszystkow porządku. Kiedy już chciał zapukać, Lexiewyszła,owiniętadużymręcznikiem.Wilgotnewłosyopadałyzłotąkaskadąnaramiona.–Wypijto–polecił,wręczającjejkieliszekbrandy.–Dobrzecizrobi.Lexiezmarszczyłanos,alewypiłaalkoholjednymhaustem.–Niepowinieneśbyłnamprzerywać–powiedziała,oddającmupustykieliszek.–Wolałabyśtamwrócićikręcićujęcienumertrzydzieści?Pobladłataknagle,żeCesarprzestraszyłsię,żeupadnie.–Samawidzisz–stwierdziłipodtrzymującramieniem,poprowadziłjądołóżka,byusiadała. Sam zaś stanął nad nią, a choć pragnął ją przytulić, pamiętał, co mupowiedziała:„Potrzebujęwięcejswobody”.–Powieszmi,cosiędzieje?Lexie rzuciła mu krótkie spojrzenie, po czym znów uciekła wzrokiem. Cesarwydawał jejsiętakinieustępliwy,zdeterminowany…poważny.Kiedygozobaczyłanaplanie,miałaochotęrozpłakaćsięzwdzięczności.–Dlaczegotamwszedłeś?–zapytała,zmuszającsię,byspojrzećmuwtwarz.–Niewiem,jeślimambyćszczery.Kiedycięzobaczyłemnaekranie…Poczułem,żecośjestnietak.–Pokręciłgłową,biorącgłębokiwdech.–Niegrałaś,Lexie.Napięłacałeciałoizastygławbezruchu,jakbyoczekiwałanacios.–Nie,niegrałam.Wkażdymrazieniewtamtejscenie.Cesar przysunął krzesło i usiadł naprzeciwko niej. Lexie pamiętała, jak dobrzebyłow jegoramionach,gdyprowadził jądoapartamentu.Zbytdobrze.Zupełnie,jakby przez całe życie gnała na oślep przed siebie i ktoś wreszcie pozwolił jejzatrzymaćsię iodpocząć.Przyszedłczas,bypowiedziećprawdę.Chciałazrzucićzramiontenprzytłaczającyciężar.–Lexie…?

Page 76: Abby Green - Noce w Salamance

–Zostałamzgwałcona,kiedymiałamczternaścielat–wyrzuciłajednymtchem.TymrazemzbladłCesar.–Cotakiego?Lexienerwowowyłamywałapalce.Niebyłojużodwrotu.–Zgwałciłmniemążmojejciotki.Pewnegowieczoruonairodzicewyszlizdomu.On…powiedział,żenasprzypilnuje.Zaciągnąłmniedosypialnirodziców,gdyinnispali,izgwałciłmnie.–Inni…?–Moimłodsibraciaisiostra.–Dios mio… Lexie. Co to za skurwysyn! – Cesarowi zrobiło się niedobrze. –Tamtej nocy, gdy po raz pierwszymieliśmy być ze sobą, spojrzałaś namnie takdziwnieipoprosiłaś,żebymcięnieskrzywdził.Byłaśprzerażona.Dotknęłajegoramieniaispojrzałamuprostowoczy.–Nie.Tobyłopięknedoświadczenie.Cesar, ja jużuporałamsięz tym,comniespotkało,aletascenawfilmie…Wiedziałam,żejestwscenariuszu,ibyłampewnaobaw. Po raz pierwszy musiałam zagrać ofiarę przemocy i powróciły tamtewspomnienia.Cesarpodniósłsięzkrzesła,przeczesującpalcamiwłosy.–MójBoże–szepnął,tymrazempoangielsku.Lexiemiała wrażenie, że coś sięmiedzy nimi skończyło, jakby to dramatycznewyznaniepodzieliłoichnazawsze.Poczuciewiny,nadktórympracowałaprzezlata,znówuderzyłozcałąmocą.Chciaławierzyć,żeniebyławinnatemu,cosięstało,alewgłowiesłyszałaoskarżycielskigłosgwałciciela:„Samasięotoprosiłaś,wieszotym.Prowokowałaśmnie.Chodziłaśwyzywającoubrana”.–Żałuję,żecipowiedziałam.Niepowinnam–oświadczyła,podnoszącsięzłóżka.Miaładosiebieżal,żeokazałasięsłabaiżezwierzyłasięCesarowi.Uważała,żezasłużył na szczerość po tym, jak intuicyjnie wyczuł, że dzieje się z nią cośniedobrego.–Corobisz?–Wracamdoswojegopokoju.Próbowałagowyminąć,alezłapałjązarękę.–Dodiaska,zostaniesztutaj.Gorącełzynapłynęłyjejdooczu.Niepłakałanawetwtedy,gdyzostałazgwałcona–zastygławrozpaczypodwpływemszoku.AterazwystarczyłjedendotykCesara,jegospojrzenie,bybudowanyprzezlatamurroztrzaskałsięwpył.–Niechcięszlag!–warknęła,wyszarpującrękę.–Chcęwyjść.

Page 77: Abby Green - Noce w Salamance

–Niepowinnaśbyćterazsama.–Cesar,latatemuprzeszłamprzezterapię–rzuciłazszyderczymuśmieszkiem.–Nie musisz grać troskliwej niani tylko dlatego, że twoja kochanka okazała sięfelerna.Togorozwścieczyło.Złapałjązaramionaipotrząsnąłmocno.– Nie waż się wkładać podobnych słów w moje usta. Nigdy w życiu tak bymotobieniepomyślał.Niejesteśfelerna.Jesteśdoskonała.–Przepraszam–mruknęła.–Jatylko…Niepowinnamcibyłanicmówić.–Cieszęsię,żetozrobiłaś.Domyślamsię,ilemusiałociętokosztować.Puściłjejramionaiodsunąłsię,patrzącnaniązewspółczuciem.–Posłuchaj,nicminiejest–zapewniłapospiesznie.–Czujęsiędobrze,naprawdę.Totylkotascenadzisiaj.Byłabytrudnadozagraniadlakażdego,bezwzględunato,czy ktoś ma za sobą traumatyczne przeżycia, czy też nie. Czytając scenariusz,wiedziałam,żeniebędziełatwo,alebardzozależyminatymfilmie.Cesarchwyciłjąpodbrodę.–Niepowinnaśprzechodzićprzeztosama.–Zawszebyłamsama.Gdybytylkowiedział,jakbardzoterazgopotrzebowała,wkażdymożliwysposób.Objęłagozaszyjęiszepnęłacichutko:–Proszę.Jejoczypłonęłypożądaniem.Wiedziała,żezrozumiał.–Lexie,jesteśpewna?Tamtejpierwszejnocy…–Jestempewna.Wtedyniechodziłoociebie,tylkoomnie.–Niechcęcięskrzywdzić.–Nieskrzywdzisz.Nieporuszyłsię,a jądopadływątpliwości.MożeCesarniemógłsobieporadzićztąpaskudnąprawdą,możebrzydziłsięnią?Zdjęładłoniezjegoszyiicofnęłasięokrok.–Nieprzejmujsię.Nicnieszkodzi.Jeślijużmnieniechceszzpowodu…Chwyciłjązaramionaiprzytrzymał.–Oczywiście, że cię chcę,pragnędo szaleństwa.Nawetniewiesz, jak za tobątęskniłem.Uśmiechnęła się niecierpliwie, czekając na dotyk jego warg. Ona też tęskniła,w każdej minucie. Pocałunek, jakim ją obdarzył, był czuły i tak delikatny jakskrzydłamotyla.Wziąłjąnaręceipodszedłdołóżka.–Jeszczemożeszsięwycofać.

Page 78: Abby Green - Noce w Salamance

Zarzuciłamuramionanaszyjęipokręciłagłową.–Niewycofamsię.Kiedy położył ją wmiękkiej pościeli, zaczęła drżącymi palcami rozpinać guzikikoszuli,byjaknajszybciejpoczućciepłojegociała.Pochwiliwodziłajużdłońmiponagiej klatce piersiowej. Cesar pomógł jej zdjąć suknię i sam szybko pozbył sięspodni.–Potrzebujęcię,pragnę–szeptałpodniecony.Jegopocałunekbyłtymrazemdużobardziejnamiętny.Drżącymiwargamiprzywarłdojejust,wsuwając język.Chciałczućjejsmak.Lexie oplotła jego szyję ramionami, odwzajemniając entuzjastycznie pocałunek.Kiedypoczuła,żeCesarpróbujerozchylićjejuda,jęknęłabliskautratyzmysłów.–Zaufajmi–szepnął.Nie musiał o to prosić. Zawsze mu ufała. Od chwili, gdy po raz pierwszy gozobaczyła i pozwoliła, by ją pocałował.Wtedy nie liczyła się bolesna przeszłość,traumatyczne doświadczenia, tylko cudowne uczucie przynależności do drugiegoczłowieka.UstaCesarasunęłyposzyi,piersiach,brzuchuinagleLexiepoczułaśliski językmiędzy udami. Doświadczenie było obezwładniające. Wbiła palce w ramionamężczyzny,powstrzymując sięprzedkrzykiem.Napięcie rosło,potężniało i kiedyLexie sądziła, że więcej już nie zniesie, poczuła, jak Cesar wypełnia ją sobą,głęboko,powoli,ostrożnie.Spletliciaławodwiecznymtańcumiłości,bezwahania,bez wątpliwości. Ich ruchy były coraz szybsze, coraz gwałtowniejsze, oddechycorazcięższe.Lexie napięła ciałow oczekiwaniu na spełnienie i przywarłamocno do Cesara,zwiększającdoznanieponadzmysłowejrozkoszy.Wtymmomenciewiedziała,żejużoddawnanależydo tegomężczyzny.To,coczuła,niebyło tylkopożądaniem,nietylko wdzięcznością i podziwem. Cesar był pierwszym, z którym chciała dzielićintymność,jedynym,któregopragnęła,któremuzaufała.Kochałago.

–Wszystkowporządku?–zapytał,troskliwieodgarniającjejkosmykzczoła.Kiwnęła głową i popatrzyłamuw twarz. Kochała go, ale niemiała złudzeń, żezjegostronymożeliczyćwyłącznienaniezobowiązującyromans.Mimowszystkonie żałowała nawet jednej chwili z nim spędzonej. Była wyczerpana i nawet niepróbowałaoderwaćgłowyodpoduszki,tylkoleżaławzmierzwionejpościeli.Cesarpodparłsięnałokciuiobserwowałjąwmilczeniu,głaszczącnagieramię.–Cosięznimstało?

Page 79: Abby Green - Noce w Salamance

Zmroziłojątopytanie.–Zwujem?–Tak.– Nic. Rodzice nie chcieli wierzyć, gdy im powiedziałam. Byli bardzo religijnii takie rzeczy nie mieściły się w ich światopoglądzie. Ojciec pracował jakosprzedawca. Wszyscy go znali w miasteczku i gdyby ta sprawa wyszła na jaw,wybuchłbywielkiskandal.Cesarpokręciłgłowązniedowierzaniem.– Chcesz powiedzieć, że ten skurwysyn nie poniósł żadnych konsekwencji?Uniknąłkary?–Zginąłwwypadkusamochodowym,rokpotym,jakdoszłodotamtegozdarzenia,alenie,nigdyniestanąłprzedsądem.– Jak oni mogli ci to zrobić? Wyznałaś im prawdę, a oni nic? Po prostu tozignorowali?Lexieodwróciławzrok.Wjejduszybyłjeszczejedencierń,dużoboleśniejszy,niżmógł sobiewyobrazić.Niemiała już sił, bydłużej toukrywać,wkońcu i takniemiałajużnicdostracenia.–Toniewszystko–wyznałacicho.–Comasznamyśli?–Cesarporuszyłsięniespokojnie.–Gwałtmiałswojekonsekwencje.Zaszłamwciążę.–Wciążę?!Miałaśdziecko?–Chłopca.NazwałamgoConnor–odparła,czującnapływająceodoczułzy.–Ale…przecieżty…Gdzieonterazjest?–Miałamtylkopiętnaścielat,gdysięurodził.Rodzicewysłalimniedalekonawieś,żebym tamprzeczekała okres ciąży.Dziewięćmiesięcy jakwwięzieniu.Dzieckozostało adoptowane przez bezdzietne małżeństwo z Dublina dwa dni ponarodzinach.Towszystko, cowiem. I jeszcze to, że zachowali imięConnor, jakodrugie.Lexie niemusiała patrzećCesarowiw twarz, bywiedzieć, że to zbytwiele doudźwignięcia. Ich znajomość miała być beztroskim, przyjemnym romansem,kolorowymfilmem,bezciemnychplamimrocznychsekretów,idlategomusiałasięskończyć.

Page 80: Abby Green - Noce w Salamance

ROZDZIAŁDZIESIĄTY

Cesar podniósł się z łóżka, założył dżinsy i dopiero wtedy spojrzał na Lexie.Wyglądała niewiarygodnie dziewczęco z tymi wielkimi błękitnymi oczami. Niewiedział,copowiedziećanijaksięzachować.Świadomość,przezcoLexiemusiałaprzejść,byłaprzygniatająca.Miałwrażenie,jakbyjakaświelkałapaścisnęłagozagardoiniechciałapuścić.Lexiebyłamatką imusiałaoddaćdziecko.Oczywiście,patrząc na to racjonalnie, wiedział, że nie miała wyboru i że było to najlepszewyjściezsytuacji,aleitaktrudnomubyłotowszystkopojąć.Przezmomentnawetniemógłoddychać.–Dlaczegomiotympowiedziałaś?Lexieprzymknęłapowieki.–Powiedziałamci,bosądziłam,żemogę…Terazwidzę,żeźlezrobiłam.Nie zaprzeczył, nie próbował nic powiedzieć, tylko patrzył, jak wstaje z łóżkai zakładaprzezgłowęsukienkę.Czuł siębezradny i zagubiony ipo razpierwszymiałodwagę,byprzyznaćsiędotegosamprzedsobą.Byłteżwściekłynasiebie,żenie potrafi właściwie zareagować, i na Lexie, bo zmusiła go, by stanął twarząwtwarzzproblemami,którespychałdopodświadomości.–Niewiem,comamcipowiedzieć–rzuciłwreszcieszorstko.– Nic nie musisz mówić, Cesar. Nie potrzebuję terapii. Mam to już za sobą.Powiedziałamcitowszystko,bonigdyniebyłamzinnymmężczyzną.Cesarspojrzałnaniązdumiony.–Odkiedy…–Tak,odkiedyzostałamzgwałcona.Byłeśmoimpierwszymkochankiem.–Dlaczegowłaśnieja?–Byłeśpierwszymijedynymmężczyzną,któregopragnęłam.

Lexie nigdy niczego nie żałowała bardziej niż faktu, że otworzyła się przedCesarem.Trzebabyłotrzymaćbuzięzamkniętąnakłódkę.Naprawdęniczegosięnie nauczyła? Przez bardzo długi czas czuła się jak wybrakowany towar, nicniewarta,brudna.Terapiapomogłajejzrozumieć,cosięwtedystało,irozpocząłsiędługotrwałyproceswybaczania samej sobie.Mimo toniepotrafiła zbliżyć siędożadnegomężczyznyidopieroprzyCesarzepoczułaprawdziwąnamiętność.Teraztojużniemiałoznaczenia.To,żemilczał,żeniepróbowałjejdotknąćanipocieszyć,mówiłosamozasiebie.

Page 81: Abby Green - Noce w Salamance

–Niepotrzebniecipowiedziałam.–Lexie…– Takie zwierzenia nie mają sensu na końcu znajomości. Prawda jest taka, żemediajużstraciłynamizainteresowanie.Zrobiliśmy,conależało, iniemusimyjużdłużejudawać.–Udawać…– Tak. – Zmusiła się, by patrzeć mu śmiało w oczy. – Chciałam ocalić resztkireputacji i nie figurować w prasie jako ofiara, tobie zaś zależało, by odciągnąćuwagęreporterówodrodziny.Naszukładmiałnamobojguprzynieśćkorzyści.Czynietakmówiłeś?–Mówiłem–przyznałgłuchym,zmęczonymgłosem.–Posłuchaj…Nie zdążył dokończyć, bo w tym momencie rozległo się pukanie do drzwiwejściowychapartamentu.Zakląłcichoiruszyłdosalonu.–Przepraszam,żeprzeszkadzam,panieDaSilva.–Wdrzwiachstałaasystentkareżysera.–SzukamyLexie.Cesarniemusiał sięodwracać,bywiedzieć, żedziewczyna stoi zanim i słyszyrozmowę.– PowiedzRichardowi, że tylko się przebiorę i przyjdę do niego – powiedziała,wychylając się zza pleców Cesara. Kiedy asystentka zamknęła drzwi, oznajmiłakrótko:–Muszęjużiść.Reżyserbędziezły.Jejspojrzenieniewyrażałożadnychemocji,byłopuste.–ZakilkadnikończymyinastępnescenybędziemykręcićjużwLondynie.Myślę,żebędzienajlepiej…jeślizakończymytoteraz.Cesarporazpierwszyznalazłsięwsytuacji,kiedytokobietachciałaodejść.Niespodziewał się, że to może tak boleć. Poczuł się upokorzony i ogarnęła gowściekłość.Lexiemiałarację.Łączyłichtylkoukład,nicwięcej.NiebędziejechałzaniądoLondynu,toniewchodziłowgrę.Cokolwiekczuł,jakkolwiekwielkiebyłojego pożądanie, wszystko, prędzej czy później, wygaśnie. Przecież nie może jejpragnąćtakbardzo,byniepozwolićjejodejść.–Dowidzenia,Lexie.Wyszłabezjednegosłowa,aonprzezdłuższąchwilępatrzyłzanią,ażwkońcuzamknąłdrzwi.Odchwili,gdypowiedziałamuodziecku,czułsięjakzamrożony,niepotrafiączrozumieć,dlaczegotakbardzotonimwstrząsnęło.Podszedłdobarku,nalałsobieporządnąporcjęszkockiej,wypił jednymhaustem,poczymzcałejsiłycisnąłszklankęościanę.Jegomatka odeszła, pozostawiając gona łascedziadków.Lexie porzuciła syna.

Page 82: Abby Green - Noce w Salamance

Przezmomentogarnęłagodławiącawściekłość,gdyzdałsobiesprawę,cozrobiła,ale tak naprawdę nie był zły na nią, tylko na matkę. Lexie była piętnastoletniąuczennicą,przerażonądziewczyną,któraniemogłaliczyćnawsparciebliskich.Jakiwięcmiaławybór?Żadnego.PorazpierwszywżyciuCesaruświadomiłsobie,żekiedymatkawróciłaponiego,nie zgodził się, bo miał duszę zatrutą nienawiścią dziadków. Może miała swojepowody, gdy go zostawiła, może uważała, że zamożni krewni zapewnią muprzyszłość?Rozpacz,jakagoogarnęła,gdysięznimżegnała,powróciłateraz,poniemal trzydziestu latach. Zamknął oczy, ale nawet wówczas widział niewinnątwarzLexieijejwielkiebłękitneoczy.Ponownieogarnęłagowściekłość.Dodiabłaz tą dziewczyną! Czego oczekiwała? Liczyła na to, że weźmie ją w ramiona,pocieszy i zapewni, żewszystkobędziedobrze?Niebył romantycznymamantemz jej filmów. Nie wiedział, czym jest czułość i troska o drugiego człowieka. Niechciałtegowiedzieć.Otworzył oczy i popatrzył na roztrzaskane kawałki szkła leżące na podłodze.Lexie Anderson miała wyjechać za kilka dni i w tym momencie pragnął tylkojednego:żebyjejjużnigdywięcejniezobaczyć.Zrobiłanajgorsząrzecznaświecie:sprawiła,żezapomniał,kimtaknaprawdębył.

Lexie siedziała na krześle, czekając na kolejne ujęcie. Ludzie krążyli wokół,rozmawiając,śmiejącsię,aonanajchętniejschowałabysiętak,byniktniczegoodniejniechciał.Słyszaławczesnymrankiem,jakodlatywałhelikopter.Wiedziała, że Cesar opuścił zamek, zanim jeszcze usłyszała, jak któryśzproducentówmówił,żeDaSilvapoleciałnaważnespotkaniedoAmeryki.Wnocyniemogłaspać,pełnapretensjiiżaludoCesarazato,żerozbudziłjąjakokobietę,i wściekłości na samą siebie, że była tak głupia, żeby się w nim zakochać.Próbowała sobiewmówić, że to tylko zauroczenie, aleból był zbytwielki jaknamałoważną relację.Nigdynie zapomniwyrazu jego twarzy, gdy powiedziałamuo dziecku. Wcześniej rozmawiała o tym tylko z terapeutką, z nikim więcej. Todlategowolałaniedochodzićswojejniewinności,gdyzostałaposądzonaoromansz żonatym mężczyzną. Bała się, że dziennikarze mogą odkryć jej tajemnicęiwszyscysiędowiedzą,żemiałacośgorszegonasumieniu.Bardzoczęstomyślałao swoim dziecku. I co by zrobiła, gdyby teraz, po trzynastu latach, od kiedy jeoddała, syn przyszedł do niej, żądając wyjaśnień. Czy dlatego postawiła Cesarawrolipowiernika,borozpaczliwiepotrzebowaławsparcia?Byłazłanasiebie,bookazałasięsłaba,ajednakmiałaświadomość,żepowinna

Page 83: Abby Green - Noce w Salamance

była poprosić o pomoc wcześniej. Gdyby tylko nie była taka uparta… Tamtegoranka,gdywyszłaodCesara,udałasiędoreżysera iopowiedziałamuogwałcie.Instynktowniewyczuwała,żemożemuzaufać.– Lexie, gdybymwiedziałwcześniej, poprowadziłbym tę scenę inaczej –wyznałporuszony,ściskającjejdłonie.–Wybaczmi.Rozmowa z reżyserem przyniosła jej ulgę, przynajmniej w pracy nie miałaproblemów.Mimowszystkocieszyłasię,żeCesarwyjechał.Gdybygomiałajeszczerazzobaczyć,sercebyjejpękłonatysiąckawałków.

TydzieńpóźniejCesarwróciłdozamku.Wszystkowyglądałotak,jakbynaterenieposiadłościnigdyniekręconofilmu.Powróciłdługowyczekiwanyspokój,aleCesarwcale nie czuł się usatysfakcjonowany i zadowolony. Drażniła go cisza, drażniłapustkainiepotrafiłznaleźćsobiemiejsca.Niechjąszlag!Odtygodniapowtarzałtesłowajakrefrenpiosenki.Niechjąszlagzato,żepojawiłasięwjegożyciu,żewciążniemógłoniejzapomnieć.Toprzezniązacząłmyślećoswoichbraciach,otym,jacyszczęśliwisąwswoichzwiązkach.Samnierozumiejącmotywacjiswegopostępowania,zbiegłgłównymischodaminapierwszepiętroistanąłprzyoknie,przyktórymwielelattemuzastałagobabka,gdy czekał namamę. Znów przeszył go ten sam ból, cowiele lat temu, ale tymrazemnieczułgniewuizłości,ajedynieżalitęsknotę.Jeszczenigdywżyciu,nawetgdyopuściłagomatka,nieczułsiętaksamotnyjakteraz.Wciąż miał przed oczami wyraz twarzy Lexie, gdy widział ją po raz ostatni.Próbowała być dzielna, nie pokazać, jak bardzo ją zawiódł, ale wiedział, żeoczekiwałainnejreakcjipotym,jakwyznałamuswojąwielkątajemnicę.Oskarżałjąoto,żeprzezniązapomniał,kimjest,aleprawdabyłazupełnieinna.Pokazałamudokładnie,kimjest,araczej,kimmógłbybyć,gdybysięniebał.

Ulica była wąska, brudna i ciemna. Na ziemi klęczeli żebracy, błagającprzechodniówozmiłowanie,apodrodzebiegałydzieciwstrzępachubrań.Lexiewostatniejchwilidałaradęzatrzymaćpowóz.Gdywysiadła,długasukniazostałaochlapanabłotem.Popychanaprzezludziruszyłaprzedsiebie,wciążmyśląctylkoonim.OCesarze.–Cięcie!Lexiezatrzymałasię,awrazzniąstatyści,którzywrócilidopozycjiwyjściowej,cierpliwieznoszącponownepudrowanie,układaniestrojówifryzur.–Wszystkowporządku? –Reżyserpołożyłdłońna ramieniuLexie. –Wydajesz

Page 84: Abby Green - Noce w Salamance

się…małoskoncentrowana.Zmarszczyłaczoło,złanasiebie,żepowiedziałamuogwałcie.Odtamtegodniaobchodziłsięzniąjakzjajkiem.–Przepraszam,Richard.Wszystkowporządku,jatylko….OmójBoże!–Proszępana,niemożepantamwejśćbezprzepustki!–Cosiętamdzieje?–krzyknąłreżyserzniecierpliwionymtonem.Lexiewstrzymała oddech, gdy zobaczyła, za kimpokrzykuje asystentka.Cesar.Ubrany w czarne dżinsy i brązową skórzaną kurtkę wyglądał wspaniale. Szedłprostowjejstronę,atużzanimbiegłodwóchochroniarzy.–Wszystkowporządku–powiedziała,unoszącdłoń.–Znamgo.Inaglecałazłość,którądusiławsobieodtygodnia,znalazłaujściewjadowitymtoniegłosu.–Cotyturobisz?Jesteśmywśrodkukręceniasceny.–Widzę–rzuciłkrótko,patrzącjejprostowoczy.–Musiałemprzyjechać,żebycipowiedzieć, że nigdy nie powinienem był się zgodzić, gdy oświadczyłaś, że czaszakończyćnasząznajomość.Z trudem przełknęła ślinę, dostrzegając ze wszystkich stron ciekawskiespojrzenia.–Czykonieczniemusimytękwestięomawiaćprzyświadkach?–syknęła.WtedydoakcjiwkroczyłRichard.–Posłuchaj,DaSilva,razprzerwałeśmizdjęcia,aletymrazem…–Ilebędziekosztowałoprzerwaniezdjęćnaresztędnia?Lexie otworzyła szeroko oczy ze zdumienia, a Richard, jeszcze przed chwilągroźnypansytuacji,zacząłsięjąkać.–No,niewiem.Musiałbymzapytaćproducenta…–Wtakimraziezapytajibezwzględunato,jakatobędziekwota,podwajamją.Jużpoparuminutachplanopustoszał,aleLexiewciążbałasiępodnieśćwzrok.–Cesar – zaczęła, panując nad drżącymgłosem. – Jeśli przyjechałeś tu, bo niejesteśgotowy,żebyzakończyćnaszromans,toniejestemzainteresowana.–Maszrację,niejestemnatogotowy,imyślę,żetyrównieżnie.Zrobiłakrokdotyłu,podtrzymującobiemadłońmiciężką,długąsuknię.– Oczywiście, że jestem. Powinieneś iść do Richarda i powiedzieć mu, żeżartowałeś z przerwaniem zdjęć, zanim wszyscy się rozejdą. Wystarczająco jużdużozamętuwprowadziłeśwmojeżycie.– Ja wprowadziłem zamęt w twoje życie? – Złapał ją za przeguby rąk. – A co

Page 85: Abby Green - Noce w Salamance

zmoimżyciem?Lexieuwolniłaręce,rzucającmuwściekłespojrzenie.– Jak śmiesz mnie o cokolwiek oskarżać?! Przez kilka tygodni grzałam twojełóżko.Miałeśnapodorędziunieprzysparzającążadnychkłopotówkochankę,któraodciągałauwagęprasyodtwojejrodziny!–Nieprzysparzającąkłopotów?LexieAnderson,zżadnąkochankąniemiałemtylukłopotówcoztobą!Łzynapłynęłyjejodoczu.–Wtakimrazienacoczekasz?Zostawmniewspokoju!Chciałaodejść,alezłapałjąznówzanadgarstkiiprzytrzymałmocno.Lexieczuła,jakłzaspływajejpopoliczku.–Proszę,puśćmnie–jęknęła.– Nie chciałem, żebyś przeze mnie płakała – odparł, poluzowując uścisk. –Powiedziałem,żemiałemztobąkłopot,bobyłaśpierwsząosobą,którasprawiła,żestanąłem twarzą twarz zwłasnymi demonami. Żyłemcałkiemdobrze, dopóki niepojawiłaś się ty, jak czarodziejka czy wróżka, i nie uświadomiłaś mi, jak pusteijałowebyłotomojeżycie.Objąłobiemadłońmijejtwarz,ocierająckciukiemłzę.–Prawdajesttaka,żedziękitobiezrozumiałem,żesąjeszczewemnieuczucia,choćprzezcałeżyciepróbowałemjestłumić.Niechcękończyćnaszegoromansu,Lexie,nigdy.Chcę,żebytrwałdokońcażycia.–Cotymówisz?Zewzruszeniadrżałjejgłos,apopoliczkachpłynęłykolejnełzy.Łzyszczęścia.– Mówię, że zakochałem się w tobie. Myślę, że stało się to, gdy cię po razpierwszyzobaczyłem.Chcęztobąspędzićresztężycia.Chcęmałegodomkunawsiz płotem, dzieci, nawet tego cholernego psa. Chcę mieć to wszystko! Kiedyzapytałaśmnie,dlaczegosięnigdynieożeniłem,zacząłemsięnaigrywaćzciebie,boniemogłemznieść,żeporuszyłaśwemniewyjątkowoczułąstrunę.Niedawałemsobieprawa,bymiećnadziejęnaszczęśliwąprzyszłość,nazałożenierodziny.Lexiemiałaochotęśmiaćsięipłakaćjednocześnie.–Myślałam,żecinamnieniezależy.Niezatrzymałeśmnie,gdychciałamodejść.–Wybaczmi.Mojezachowaniewtedybyłożałosne.Japoprostuniewiedziałem,co powiedzieć. Kiedy mi opowiedziałaś o sobie… Uwierz, że cierpiałem razemz tobą.Niebyłemw stanienawet sobiewyobrazić, przez jaki koszmarmusiałaśprzejść. Przez ostatni tydzień myślałem o tobie, młodziutkiej dziewczynie,przerażonej i pozbawionej wsparcia, która musiała urodzić, a następnie oddać

Page 86: Abby Green - Noce w Salamance

dziecko.–Pokręciłgłową,spuszczającwzrok.–Jesteśnajdzielniejsząosobą, jakąznam.–Myślałam,żeznienawidziłeśmnieza to,copowiedziałam.Pomyślałamteż, żemojahistoriamusiałaciprzypomniećmatkę.–Twojahistoriapomogłami ją lepiej zrozumieć.Niewszystko jestczarnealbobiałe. Moja matka musiałaby nie mieć ludzkich uczuć, gdyby nie cierpiała choćtrochę, zostawiając mnie i Bóg jeden wie, co naopowiadali jej dziadkowie, bytrzymałasięodemniezdaleka.–Sądziłam,żebyłeśzłynamniezato,żepowiedziałamcityleosobie,aprzecieżmiałnasłączyćtylkoniezobowiązującyromans.Cesarwykrzywiłusta.– Byłem zły, bo zrozumiałem, że to, co czuję do ciebie, jest dużo głębszeisilniejsze,niżchciałemprzyznać.Lexie,jasiętakbardzoboję–wyszeptał.–Bojęsię,bojużrazprzeżyłembólodrzuceniainiezniósłbymtegoporazdrugi.Kochamcię iprzysięgam,żezrobięwszystko,żebyśbyłaszczęśliwa.Jesteścząstkąmojejduszy. Twoja krzywda będzie moją krzywdą. Cokolwiek przyniesie przyszłość,obiecuję, że zawsze będę przy tobie i przejdziemy przez to razem. Nawet jeślibędziechodziłooConnora.Tesłowarozwiałyjużwszelkiewątpliwości.Zoczamipełnymiłezwspięłasięnapalceizarzuciłamuręcenaszyję.–Kochamcię,Cesar,kochamnadżycie.Odnalazłjejwargiipocałowałmocno,żarliwie.–Zabierzmniedodomu,dobrze?Uśmiechnąłsię,ocierającdelikatniespływającepopoliczkachłzy.–Espere querida… zaczekaj… Jest jeszcze jedna rzecz, którąmuszę najpierwzrobić.Lexiezezdumieniemiradościąujrzała,jakprzyklękanajednokolanoiwyjmujezkieszenimałepudełeczko.–LexieAnderson,czyuczyniszmitenzaszczytizostanieszmojążoną?–Tak! – zawołała ipomimooczupełnych łezwidziaławyraźniena swoimpalcuwspaniały, stylowy pierścionek z brylantem. Po chwili Cesar pocałował jąmocnoi zachłannie. Dwóch pozostałych na planie ochroniarzy było świadkiem ichwielkiegoszczęścia.

Tydzień później, gdy tylko Lexie zakończyła zdjęcia do filmu, Cesar zabrał jąprywatnym samolotem w drogę powrotną do Hiszpanii. W czasie lotu otrzymał

Page 87: Abby Green - Noce w Salamance

wiadomośćnatelefonkomórkowy.„Gratuluję zaręczyn. Ja i Alexio chcielibyśmy się z Tobą spotkać, jeśli tylkobędzieszmiałochotę.Czekamnatelefon.Rafael”.Cesar pokazał wiadomość siedzącej u niego na kolanach Lexie. Spojrzała muwoczyizobaczyła,żepromieniejąszczęściem.Pocałowałagowpoliczek.–Jeślimaszochotę,tojabardzochętnieichpoznam.Uśmiechnął się beztrosko. Przyszedł czas, by pożegnać się raz na zawszezdemonamiprzeszłości.

Page 88: Abby Green - Noce w Salamance

EPILOG

Osiemnaściemiesięcypóźniej

– Nasze żony wyglądają tak niewinnie, prawda? – Cesar popatrzył na braciznacząco. Stali we trzech, obserwując trzy kobiety, które siedziały przypiknikowym stole ustawionym pod wielkim drzewem. Znajdowali się na tyłachposiadłości Cesara. Zamek z zewnątrz wyglądał tak jak dawniej, wciążmonumentalny i nieco toporny, ale w środku przeszedł prawdziwą rewolucję.Ciemne, przeładowane antykami pomieszczenia zostały urządzone na nowo,klasycznie,zposzanowaniemarchitektonicznychform.Pokojenieprzypominałyjużwnętrz jakzgotyckichhorrorów.Stały sięprzestronne, funkcjonalne iprzytulne.Lexiezadbałaoto,byupiornagaleriaprzodkówzdziadkamiCesaranaczeletrafiładoszczelniezamkniętychmagazynówwpiwnicachzamku.–Toprawda–przyznałRafael.–Wyglądająniewinnie,ale…–…ale,ktowie,coknują–dokończyłżartobliwieCesar.Kobietyszeptałycoś,poczymwybuchałygromkimśmiechem.–Denerwująmnie–stwierdziłRafael.–Mamwrażenie,żerozmawiają…–Onas?–wtrąciłAlexio.–Napewno–rzuciłzprzekonaniemCesar.Gdybyktośdwalatatemupowiedziałmu,żeponurąposiadłośćwypełniradosnyśmiech jego rodziny, nie uwierzyłby.Wciąż jeszcze niewierzył, że dwamiesiącetemuzostałojcemślicznejcóreczkiLucity,któraterazspałasłodkowwózku,przyswojejpięknejmamie.CórkaAlexia,Belle, rzuciłasięwobjęciaojcaz radosnymokrzykiem, a syn Rafaela – Milo, prawie pięcioletni rezolutny chłopczykprzygotowywałsię,byskoczyćdobasenu.Cesar, gdy zauważył, że Lexie bierze Lucitę na ręce i siada z boku na ławce,podszedł do niej i oparł brodę na ramieniu żony, wpatrując się z zachwytemwcórkę.Dziewczynkaotworzyłaoczyiziewnęła,młócącpiąstkamipowietrze.–Zobacz–zawołałCesarzdumą.–Uśmiechnęłasiędomnie.Lexiepodniosłabluzkę,pomagającdzieckuodnaleźćpierś.–Niechciałabymcięrozczarować,aletogrymasniezadowolenia.Jestgłodna.Wodpowiedziusiadłoboknaławce,nieprzestającsięuśmiechać.–Mógłbymprzezcałydzieńpatrzeć,jakjąkarmisz.–Jesteśszczęśliwy?–zapytała,posyłającmuspojrzeniepełnemiłości.

Page 89: Abby Green - Noce w Salamance

–Szczęśliwy?Tozamałopowiedziane.Żadnesłowanieoddadzątego,coczuję.Lexiepodałamuwolnąrękę,aonucałowałmiejsce,gdzieobrączkastykałasięzpierścionkiemzaręczynowym.– Wiesz, zanim Lucita się urodziła, bałem się, że nie będę potrafił już nikogopokochać takmocno, jakkochamciebie.Terazwiem,żenamiłośćniema limitu,jestnieskończona.–Wiem–szepnęłaLexie.–Jateżtakczuję.Ciąża i poród były dla nich bardzo trudnym, emocjonalnym doświadczeniem,zwłaszczadlaLexie,któraprzypominałasobiechwile,gdynosiłapierwszedziecko.Cesarjednakcałyczasbyłprzyniejiwspierałjąnakażdymkroku,sprawiając,żeczuła się bezpieczna i szczęśliwa.Zaprzyjaźniła się też ze swoimi szwagierkami,SamiSidonią,któreokazałysięwspaniałymikobietamiimatkami.Niedługomiałynimizostaćporazdrugi.– Jesteś cudownymojcem.Doceniam to tymbardziej, żeniemiałeśnajlepszychwzorców.– Teraz myślę o dziadkach ze współczuciem. Byli tacy kostyczni. Nie potrafilikochaćisamiteżniebylikochani.Kiedypomyślę,żebyłemnanajlepszejdrodze,bystaćsiętakimsamymczłowiekiemjakoni…Lexieostrożnienachyliłasięipocałowałagoczulewusta.–Tojużzanami.Jesteśmoimmężem,ojcemnaszegodzieckainajwspanialszymczłowiekiem,jakiegoznam.– Jeśli stałemsię lepszy, to jest towyłącznie twoja zasługa.Nigdynie zapomnędnia, gdy zobaczyłem cię po raz pierwszy. Od razu straciłem dla ciebie głowę,jakbyśrzuciłanamnieczar.–Toniebyłyczary,tylkomiłość.–Miłość… –powtórzył, całując jąnamiętnienapotwierdzenie, żemaabsolutnąrację.

Page 90: Abby Green - Noce w Salamance

Tytułoryginału:WhenDaSilvaBreakstheRules

Pierwszewydanie:HarlequinMills&BoonLimited,2014

Redaktorserii:MarzenaCieśla

Opracowanieredakcyjne:MarzenaCieśla

Korekta:HannaLachowska

©2014byAbbyGreen

©forthePolisheditionbyHarperCollinsPolskasp.zo.o.,Warszawa2015

WydanieniniejszezostałoopublikowanenalicencjiHarlequinBooksS.A.Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiekformie.

Wszystkiepostaciewtejksiążcesąfikcyjne.Jakiekolwiekpodobieństwodoosóbrzeczywistych–żywychiumarłych–jestcałkowicieprzypadkowe.

Harlequin i Harlequin Światowe Życie Ekstra są zastrzeżonymi znakami należącymi do HarlequinEnterprisesLimitedizostałyużytenajegolicencji.

HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwaiznakniemogąbyćwykorzystanebezzgodywłaściciela.

IlustracjanaokładcewykorzystanazazgodąHarlequinBooksS.A.Wszystkieprawazastrzeżone.

HarperCollinsPolskasp.zo.o.02-516Warszawa,ul.Starościńska1B,lokal24-25

www.harlequin.pl

ISBN978-83-276-1452-0

ŚŻEkstra–612

KonwersjadoformatuEPUB:LegimiSp.zo.o.|www.legimi.com