391
A Z A T I

Achaja Tom 1 - Andrzej Ziemianski

Embed Size (px)

DESCRIPTION

aaasda

Citation preview

Aouzv) Z:vm:ns:Acnn)nTom Izooz2Rozoz:n 1Ksi Archentar, jeden z siedmiu Wielkich Ksit krlestwa Troy, siedzia za-spiony na zalewanym czerwonymi promieniami zachodzcego soca tara-sie zamku. Modziutki pa, ktry przynis wiadomo, sta za nim przestpu-jc z nogi na nog, nie wiedzc, czy ma odej bez pozwolenia, czy sta, naraajc si na gniew pana, jeeli ten uzna, e zadanie chopca skoczyo si wraz z przyniesieniem li-stu. Pa dopiero zaczyna sub na zamku. Jeszcze dziesi dni temu mieszka u rodzi-cw w wiosce, potem zabrano go i przebrano w dworskie szaty. Owszem, by wczeniej przyuczany do suby, ale co innego nauki, a co innego poczu na wasnej skrze, co to jest obowizek. Teraz cierpia z powodu niewiedzy.KsiArchentarjednakw najmniejszymstopniuniezwracananiegouwagi. Trwazaspionyw przepastnymfoteluustawionymtak,ebymonabyopodziwia rozjanione teraz blaskiem soca morze. Pprzymknite oczy zdaway si sugerowa, e drzemie, ale nie, ksi nie spa, jego myli kryy intensywnie wok crki pit-nastoletniejAchai.Achajabyaniezwyklewyksztacondziewczyn nawetjakna warunkikrlestwaTroy,gdzienieodmawianodziewcztomprawadonauki.Z natu-rybystrai inteligentna,podrknajlepszychnauczycieliszybkoprzerosawikszo chopcw. Achaj nauczono pokonywa kobiece saboci, wyszkolono w fechtunku tak, e bya w stanie wada nie tylko krtkim mieczem piechoty, wczni, noem i szty-letem, ale nawet dwurcznym, cikim mieczem rycerskim z atwoci rwn tej, z ja-k inne dziewczta posugiway si ig do haowania. Szermierskie zdolnoci modej ksiniczki pozwalay cik szabl jazdy odpiera ataki nawet dwch naraz instrukto-rw fechtunku. Achaja potrafa strzela z uku jak chopak, biega i pywa jak chopak, jedzi na koniu jak chopak, z rozkraczonymi nogami, ale... Ale chopcem raczej nig-dy nie zostanie. I ta wanie myl mcia spokj Wielkiego Ksicia. Od mierci pierwszej ony straci nadziej na posiadanie mskiego potomka. Wedug prawa, to Achaja miaa 3po nim dziedziczy tytu wielkoksicy. Ale jako kobieta nie moga zasiada w Radzie Krlewskiej, co spdzao Archentarowi sen z oczu i napawao wstydem, ilekro musia uczestniczy w zebraniach sam, podczas kiedy inni ksita byli tam z synami. Czu, e paliy go policzki, kiedy Achaja musiaa pierwsza pochyla gow przed ludmi z rodw daleko niszych ni jego wasny, przed byle chopcem, ktry ledwie mia tytu szlachec-ki. Archentarowi byo al Achai, ale jednoczenie co w nim, co w gbi umysu chciao ukara niewinn dziewczyn, dziewczyn albo siebie samego i perfdnie, bra j ze sob wszdzietam,gdziemogabynaraonanaupokorzenia. Achajaznosiatodzielnie, z jakimprzedziwnym,wewntrznymspokojemzbudowaasobiewasnywiat,gdzie krya si, ilekro kto dokucza jej za bardzo. Ale to nie wystarczao Archentarowi. Kie-dy tylko krl udzieli mu dyspensy, zgodzi si na pierwsze maestwo zaproponowa-ne przez rad. Owszem tak kaza obyczaj, ale przy odrobinie chci mona byo zna-le setki sposobw na obejcie norm zwyczajowych. Archentar jednak (albo ta cz, ktra w nim dya do samokarania si i karania dziewczyny) postanowi zda si na lepylos,czyraczejzoliwozoonejz jegowrogwrady. Wynikjednakzaskoczy go. Kiedy eni si z o rok modsz od crki dziewczyn, nie przypuszcza, e los obda-rzy go w szybkim czasie mskim potomkiem. A poza tym czternastoletnia dzi Asija nie bya z on. Miaa tylko jeden minus, nienawidzia adniejszej, zdolniejszej i silniejszej Achaiw sposbywioowy,a poniewaetykietadawaapenwadznadpasierbic, zamienia jej ycie w prawdziwy koszmar. Prawo stwierdzao jasno pen wadz nad crk sprawowaa ona. M, nawet gdyby chcia, nie mg ingerowa w decyzje. Achaja jednak bya pierwszym dzieckiem Archentara z pierwszej ony i od decyzji ma tylko zaleao, kto odziedziczy tytu. Tylko to powstrzymywao Asij od odprawienia wszyst-kichnauczycielii postronnychwiadkwtego,corobiaz Achaj.Niechciaa,eby wspczucie wielkiego ksicia dla crki obrcio si przeciwko jej dziecku.Archentar nagle otworzy oczy. Pro on! powiedzia do pazia, ktry drtwia za jego plecami. Chopak, czu-jc nag ulg, skoczy tak szybko, e nawet zaspiony ksi spojrza za nim z lekkim zdziwieniem.Archentar zoy trzymany dotd w rkach list. Powoanie... Powoanie do wojska. Tak. Kade dziecko ze szlachetnego rodu (a szczeglnie wielkoksice dla przyka-du) musiao odsuy kilkaset dni w wojsku. Kada rodzina musi odda chopca. Jeli nie ma chopca to dziewczyn. Oczywicie dla bogatych byo wiele sposobw na unik-nicie tego prawa, mona byo usynowi jakie drobnoszlacheckie dziecko, wykazujc si przed rad mniej lub bardziej nacignitym stopniem pokrewiestwa, kaza mu od-suy swoje, a potem odprawi, dajc w zamian kilka wiosek i zaskarbiajc sobie jego dozgonn wdziczno, ale... Panie Asija, stajc z boku, zoya gboki ukon.4 Podnie si dziecko Archentar czsto apa si na tym, e okrela j tym, czym bya w istocie. Nie mia pojcia, czy jest jakikolwiek sens w radzeniu si dziecka. By jed-nak do stary, a staro skaniaa ku dokadnemu poddawaniu si rytuaom. Prze-czytaj to.Asija chwycia list i szybko przebiega po nim oczami. Tylko z najwikszym trudem powstrzymaa si od okazania jakiegokolwiek uczucia. Nie wiedziaa, po co wezwa j ksi. Mimo jednak modego wieku czua, e nadarza si niezwyka szansa pozbycia si Achai na zawsze. Jeli nie ona sama, to ojciec. Jej ojciec na pewno co wymyli. Ta gu-pia krowa nie zagrodzi drogi jej dziecku! Panie? Co o tym sdzisz?Myl,e... Asijagorczkowozastanawiaasi,copowiedzie.Jaktgupi dup wrobi w wojsko? To jedyna droga, eby Achaja moga dziedziczy tytu po-wiedziaa ostronie. Jeli odsuy wszystko, da przykad. A wtedy... Hmmm Archentar zawaha si, czy wprowadza on w rozmylania nad tym, kto ma zosta jego dziedzicem. Zreszt, to i tak bez znaczenia. Byo jeszcze duo czasu. Prawo kae nam podporzdkowa si decyzji.Asija uwanie obserwowaa twarz ksicia. Widziaa, e nie by jeszcze zdecydowany.Przeciemojarodzinamoeosodzijejsubw wojsku zawiesiaznacz-co gos. Jej powicenie zrobi odpowiednie wraenie. A Wielki Ksi nie bdzie za-mieszany w ten sposb w ewentualn spraw pomocy dla crki. Zrobi to kto inny, z in-nej rodziny. My nie bdziemy zamieszani. A motywy tego kogo mog by przecie r-ne...Odetchnaz ulg,widzcodprenienatwarzyKsicia.To,eprzygldaasi wszystkim intrygom na dworze ojca, teraz przynosio efekty. Wiedziaa jakich sw do-roli uywaj w takich okolicznociach i z atwoci naladowaa ten jzyk.Archentar pocztkowo zdziwi si, syszc jej sowa. Potem jednak ta cz umysu, ukryta gdzie w gbi, podszepna mu, e Asija ma racj. e jest to najprostszy sposb na pozbycie si problemu. Zreszt, wywiczona Achaja na pewno poradzi sobie w woj-sku.Zdawasiukrywaprawdsamprzedsob.Czystesumieniebyodostatecznie wanrzecz,ebypozbysiwtpliwoci,ktremogybypomccrce. A pozatym kupi si przecie czyje zastpstwo do maszerowania i ciszych robt. Moe i tak nie podj jeszcze decyzji. Trzeba to gboko rozway Asija o mao nie zadawia si wasn lin. Moe si zgodzi!!! Ten gupi staruch moe zgodzi si odda crk we wadz jej rodziny! To... To bdzie koniec rodu Archentara. Jej syn zostanie Wielkim Ksiciem.Przygotujciesiobiedokolacji Ksiniepodejrzewanawet,codziejesi w umyle ony. Jak zwykle odoy decyzj na pniej. Bdziemy goci czarownika Mereditha i cesarskiego posa.5Asija pochylia si w gbokim ukonie, tak gbokim, eby ukry wyraz triumfu na twarzy.Wycofaasiz tarasu.Zrobiakilkanaciekrokwspokojnie,a potem,kiedynie mg ju sysze odgosu jej sandaw, zacza biec, unoszc przd sukni. Caa dygotaa z przejcia. Ten gupi staruch moe da szans, eby zabi wasn crk! Tyle sama ro-zumiaa. Tylko jak to zrobi?Wpada do pomieszcze dla suby. Wszyscywon!!! rykna,momentalnierozsyajcdozadasucychzdzi-wionych tym, e ksiniczka biegnie z zakasan kieck jak, nie przymierzajc, dziewka na targu goniona przez pijanych onierzy.Tylko jeden z lokajw wiedzia, e rozkaz nie jest skierowany do niego. Niby te za-cz ucieka, ale zaraz zawin si za najbliszym rogiem korytarza i wrci ukradkiem, byzoyAsijipeny,paacowyukon.TobyszpiegjejojcanadworzeArchentara. Dziewczyna, dygoczc z podniecenia, wyszeptaa mu do ucha najnowsze informacje. le zrobia, pani szepn, gnc si w ukonie. Bardzo le. Ale to si da na-prawi. Co radzisz? sykna. To niepowtarzalna okazja. A twj m, pani, jest zbyt nadty, eby mu cokolwiek wprost powiedzie. Ty, pani, masz go odwodzi od decyzji wysania Achai do wojska. Jak to odwodzi, idioto??? Tak pani. Przekonuj go, e nie powinien wysya crki do wojska. Ale co drugie twoje sowo do niego ma brzmie: honor!. Jeli powiesz do ma dwiecie sw, to sto z nich ma by sowem honor!. On ma foa na tym punkcie. A inni ju go przekonaj, e trzeba wysa... na specjalnych warunkach. No zaraz. Jak na specjalnych warunkach, to jej si nic nie stanie. Ale moja pani. To tylko Archentar ma tak myle. No ale... zawahaa si. A wojacy zrobi co zego tej suce, jak bd wiedzie, e to ksiniczka? To nikt z tych synw chopw i mieszczan rki nie omieli si pod-nie.Lokajz najwyszymtrudempowstrzymawestchnicie.Umiechnsidotego gupiego dziecka ciepo. Moja pani... W wojsku to si szepnie, e to podstawiona dziewczyna. Oczywicie wynajta szlachcianka. Przecie musi mwi z odpowiednim akcentem, musi mie ma-niery i odpowiedni klas. Ale zwykej szlachciance to oni przylej porzdnie, choby z zazdroci i zemsty za ndzny los. A pniej... zdaj si na ojca. On ju to zaatwi.Przygryza wargi. To co mam robi?6 Musisz odwodzi Archentara od tej decyzji. Ale nienachalnie. I pamitaj: honor, honor, honor... Tylko o tym macie mwi. Spraw, eby to on ci prosi o przechowanie Achai gdzie na boku i podstawienie wynajtej szlachcianki. Mylisz, e to wystarczy? Zdaj si na ojca, moja pani powtrzy.Popatrzy jej prosto w twarz i umiechn si nagle.Ona te si umiechna. Triumfalnie. KsiniczkaAchajastaanieruchomo,owinitaw cieniutkieprzecierado,kiedy dwie suce rozczesyway jej dugie, wilgotne jeszcze po kpieli wosy. Obie suce lu-biy Achaj za to, e bya cicha, wyrozumiaa, nigdy nie podnosia gosu, czsto umie-chaa si do nich i nigdy nikogo nie uderzya. Bay si jednak okazywa sympati. Asi-ja, przed ktr draa caa suba, nie tolerowaa nawet cienia sympatii okazywanej pa-sierbicy.Ksiniczkaczytaarozoonnaspecjalnympodnkuksig.Niemogawyj z podziwu nad umiejtnociami staroytnego autora teraz ju nikt nie byby w sta-nietakpiknieoperowasowem.Zamierzchaopowierozgrywaasiw ogrom-nym lesie, li ludzie pojmali rodzin kupcw, udao si uj jedynie ich maej creczce. I teraz biedna dziewczynka biega wrd drzew, w kompletnych ciemnociach, w ka-dym odgosie lasu upatrujc jakiego strasznego niebezpieczestwa. Pohukiwanie sowy byo dla niej krzykiem upiora, trzaniecie gazki to sygna zbliania si drapienego zwierza, a szelest traw zwiastowa niechybnie obecno jadowitego wa. Achaja dra-a lekko. Jak on to opisa! By przecie jasny dzie, soce za oknami stao jeszcze wy-soko, ale ksiniczka ledzc losy bohaterki opowieci, mimowolnie rozgldaa si wo-k, czy przypadkiem jaki leny demon nie wyglda z kominka albo czy pod stoem nie czyha dziki kot... Przez chwil mylaa, e sama jest zagubionym dzieckiem ze staroyt-nej opowieci, biegncym z paczem przez dzik puszcz. C jej wiat, cho nie byo w nim drzew ni baniowych upiorw, bardzo tak puszcz przypomina.Achaja bya spokojn dziewczyn. Lubia marzy, uwielbiaa wieczorne spacery po ogrodzie, a kiedy Asija ograniczya jej t moliwo, lubia siedzie w oknie, patrzc na gwiazdy owietlajce dziwnym wiatem ca okolic. Lubia ksiki i nauczycieli, nawet tych od fechtunku i konnej jazdy (nie cierpiaa tych lekcji wiedziaa jednak, e musi by silna i sprawna, eby zastpi ojcu syna). Teraz jednak, kiedy pojawia si modsza od niej samej macocha i kiedy urodzia prawdziwego chopca, te wanie zajcia stra-ciy znaczenie. Achaja wiedziaa, e tamta prdko zrobi co, co pozbawi j moliwoci dziedziczenia, ale nie bya czowiekiem czynu i nie umiaa, ani nie chciaa si przeciw-7stawia. Skoro ju nie zostanie Wielk Ksin, nie bdzie miaa moliwoci jakiegokol-wiek wyboru w kwestii zampjcia. Miaa tylko nadziej, e ma zdy jeszcze wy-bra jej ojciec, a nie Asija. Miaa nadziej, e wyjdzie za jakiego miego, cho troch in-teligentnego chopca, ktry zawiezie j do jakiego wiejskiego dworku, gdzie bd si kochanasianie,a onabdziemurodzidziecii zajmowasigospodarstwem.Tak, pamitaa taki lub, kuzynki, jedno z najpikniejszych zdarze w dotychczasowym y-ciu, kiedy udao jej si zosta druhn i przez cay czas trwania ceremonii staa tu obok przytulonych do siebie chopaka i dziewczyny.Achaja przymkna oczy. Pamitaa tamt dziewczyn, jej rozemiane oczy i dziw-nierozleniwioneciao...Czytomoliwe,ebyjsamtetospotkao?Bojelima wybierze jej Asija, to bdzie nim albo bezzbny staruch albo ktry z ich wrogw, kt-remuoddasidziewczynwyczniedlapolityki. Wiedziaa,jakwygldajtakielu-by w zastpstwie. Jaka suca ubierze j, Achaj, w lubn sukni i wyprowadzi do salipenejwiadkw.Tam,publicznieposadzisijnawysokim,maeskimstoku, a mistrz ceremonii brutalnie sprawdzi jej dziewictwo. Potem zao jej pas i wysannik mapoprowadziwieynabytekdopana. Achajazagryzawargi.Caeyciew pasie cnoty... Syszc miechy naonic z drugiej sali.Dziewczyna nie miaa zbyt duych wymaga od ycia. Wiedziaa, e jeli jedynym potomkiemw rodziniewielkoksicejjestdziewczyna,oznaczatoogromnekopoty. Dawno pogodzia si z tym, e nie wszystko bdzie ukada si wedug yczenia i nie miaa nawet pretensji do Asiji... No, moe troch. Bya jednak od niej starsza i duo bar-dziej inteligentna. Waciwie traktowaa j jak dziecko. Wszystkie zoliwoci i upoko-rzenia znosia ze stoickim spokojem, usiujc wyczy si z intryg, z dziecinnego, zoli-wego wiata, w ktrym krlowaa zawi, dza wadzy i wasne, mae interesy. Wiedzia-a, e to wredne dziecko moe zatru jej ycie, ale nie czynia nic, eby temu zapobiec, wierzc, e ojciec zdy wyda j za m, zanim bdzie za pno. Wiadomo o tym, e Asija urodzia syna, waciwie przyja z ulg, jako koniec wasnych kopotw. Niejasno przeczuwaa tylko, e macocha nie jest w stanie zrozumie niechci Achai do walki, nie-chci do wycigu, w ktrym wedle Asiji, kady kto tylko ma szans, musi wzi udzia. To mogo by niebezpieczne, ale...Achaja drgna, syszc odgos zbliajcych si krokw. Podniosa wyej przecie-rado, kiedy otworzyy si drzwi i stana w nich Asija wraz z paziem, ktry przynis wiadomo od ma. Wszystkie trzy dziewczta, Achaja i dwie suce pochyliy gowy w ukonie.Asijanawidokowinitejw cieniutkircznikpasierbicyz najwyszymtrudem ukrya umiech triumfu. Pokae tej gupiej dupie, gdzie jej miejsce! Co to ma znaczy? wyniosym ruchem uniosa brwi. Peny ukon... Wy nie ruchem rki powstrzymaa zamierzajce upa na ziemi suce. Nie o suce tu-taj chodzio.8Achaja zagryza wargi. Nie moga uwierzy, e Asija chce j a tak upokorzy. Peny ukon... To przecie oznaczao, e musi unie ramiona. Przecierado kpielowe musi opa na ziemi i... Nie, to niemoliwe, nie zrobi jej tego. No, czekam.Achaja miaa ochot dopa to mae, zoliwe dziecko i stuc je po tyku. Czy ona wie, co chce zrobi?! Czy ten dzieciak jest a tak bezczelny?! Achaja nie moga skupi myli, bezradna w swej bezsilnoci. Tamta przecie, jeli zechce, wymyli tysic kar, ja-kie jej wymierzy, jeeli nie zastosuje si do tego, bd co bd, zwyczajowego polecenia. A z drugiej strony, jeeli jej si podda, to zrobi z siebie suc pozbawion resztek sza-cunku. Nie wolno jej! Nie wolno tej smarkatej dziewczynce upokorzy jej tak przy su-bie! Suchaj, crko mojego ma Asija dobrze wiedziaa, co czuje stojca przed ni dziewczyna. Wiele razy widziaa podobne sceny na dworze ojca. Dobrze te, wiedziaa, co ma robi, eby tamt zabolao jak najbardziej. Czy mam kaza temu paziowi wy-chosta twj goy tyek?Achajapoczua,eoczyzachodzjejmg.Podpowiekamiwyraniezbieraysi zy. Nie moga tego opanowa, chocia za wszelk cen nie chciaa da po sobie pozna, co czuje.Czekam Asijaupajaasitriumfem.Uwanieobserwowaatwarzstojcej przed ni dziewczyny. No to przemwi ci do rozumu. Chopcze skina na pazia We rzg i przy temu dziecku!Pazaczerpnpowietrzai takjuzosta,caypurpurowy,takprzeraony,enie mg nawet drgn. Szybko chopcze Asija umiechna si szeroko i naprawd przyjanie. Bo ciebie ka chosta do skutku, a potem zwrci rodzinie ciao.Nagromadzone powietrze uszo z puc chopca. Czujc, e nie moe rozewrze wa-snych, zacinitych do granic moliwoci szczk, ruszy w stron kominka, gdzie staa waza z tradycyjnymi przyrzdami do wychowywania dziewczt.Achaja czua nieznony bl w gardle. zy pod powiekami zdaway si cisn coraz mocniej, eby tylko wypyn na zewntrz. Dawia si wasn bezsilnoci i poczuciem krzywdy. By moe po raz pierwszy poczua, e ma za ze ojcu, e na to pozwala. No, kotku? Asija zbliya si do Achai. Ukon czy?...Achaja przekna lin. Nagle ugia nogi i opada na kolana, opierajc rce na pod-odze. Cieniutki rcznik zsun si z niej, ukazujc wszystkie szczegy nagiego ciaa. No widzisz. I po co byo si upiera? Asija bawia si w najlepsze ale zarazem czua, e rado ze zwycistwa upaja j i podnieca coraz bardziej. Wsta! Chc ci pouczy.9Achaja dopiero teraz zrozumiaa, e to jeszcze nie koniec. Za wszelk cen chciaa tego unikn, ale ju nie moga. Wielkie zy pocieky jej po policzkach. Wstaa posusz-nie, zagryzajc wargi. Podniosa oczy, eby tylko nie napotka czyjego wzroku i spoj-rzaa na suft. A to co ma znaczy, moja panno? Asija stana przed ni, delektujc si zami nagiej dziewczyny. Spu oczy! krzykna.Achaja spucia wzrok, patrzc na twarz Asiji. Ta pozwolia na to przez chwil. Przez czas, eby tamta w peni uwiadomia sobie, e jest cakowicie naga i stoi tu przez ca-kowicie ubran Asij. Potem krzykna: Pochyl gow!Achaja pochylia gow, czujc jak zy wstydu pyn po policzkach. Asija przesza obokniejtak,ebyfadysukniotarysio jejgoskr.Obeszadziewczynwok i znowu stana z przodu. Achaja bya pikna i Asija zazdrocia jej tego rwnie moc-no, jak nienawidzia za inne sprawy. Teraz patrzya na wyprostowan, nag dziewczy-n, oceniajc jej due piersi, pikne, okrge biodra, ksztatne nogi... Wikszo dziew-czt rozebranych pod przymusem moe wyglda miesznie, ale naga Achaja wyglda-a jak rasowa klacz. Jej dugie, pomalowane na czerwono wosy opaday na plecy i two-rzyy wietn opraw do licznej twarzy z duymi, lekko skonymi oczami. Stojc nago, wygldaa jak pikna dzikuska z malowide wiszcych w gwnej sali zamku. Asija bez zaenowania patrzya na jej podbrzusze, na rwny trjkt skbionych wosw u zbie-gu ud. Masz nawet adn pup rozemiaa si.Syszc to, pa odruchowo podnis wbity dotd w podog wzrok. I od tej chwili nie mg go ju opuci. Ksiniczka bya pierwsz nag dziewczyn, jak widzia w y-ciu. Bya tak pikna... Czu, e co zaczyna go dusi.Achaja te odruchowo podniosa gow. Opu wzrok!!! Co to ma znaczy?! Asija czua, jak jakie dziwne ciepo roz-lewa si w okolicy brzucha. Nogi robiy si mikkie, a oddech krtki. To byo jak... jak w ouz Archentarem,ale WielkiKsinigdyniedoprowadzijejadotakiegosta-nu. Ty gupia dziewczyno! Jeste gupia i krnbrna! Jeste gupia jak wiejska dziew-ka!!! Powtrz!Achaja znowu odruchowo podniosa gow. Opu wzrok!!!Achaja posusznie pochylia gow, nie mogc powstrzyma coraz bardziej obftych ez. Jak miesz na mnie patrze, kiedy do ciebie mwi?! krzykna Asija. Ty gupia dupo!!!Achaja czua, e nie wytrzyma duej.10 Nie jestem gupia... sykna, ale Asija nie daa jej skoczy. Coooo!?! Co ty powiedziaa!?! przysuna si jeszcze bliej tak, eby suknia dotykaa podbrzusza tamtej. Chciaa da odczu sytuacj. Chciaa, eby tamta musiaa jeszcze mocniej poczu swoj nago i bezbronno. Powtrz to!Achaja staa nieruchomo ze spuszczon gow. Pod naporem macochy cofna si o may krok, ale Asija nie ustpowaa. Jeste gupia jak wieniaczka! Powtrz! Ja...Asijazamachnasinaglei uderzyaAchajw twarz.Dziewczynatargnasi, unoszc gow. Opu wzrok!!!Achaja posusznie opucia gow. Asija uderzya j w drugi policzek lew doni. Czua, e ciepo w okolicy brzucha zamienia si w ar. Dzikuj! podsuna jej rce do ust. Dzikuj wyszeptaa Achaja przez zacinite gardo i pocaowaa j w praw do. To ju nie byy pojedyncze zy. Achaja pakaa jak skrzywdzone dziecko. Naucz si robi to porzdnie! Asija uderzya j w twarz z tak si, e gowa Achai odskoczya na bok. No! Dzikuj pani... Achaja pocaowaa j w rk. A teraz powtrz! Jestem gupi dziewczyn wyszeptaa Achaja.Asijaznowuuderzyajw twarz.Czua,ejeszczemomenti samaniezdoapo-wstrzyma jku. Ale w jej przypadku byby to jk rozkoszy. Dzikuj pani... Jestem gupia jak... przeknicie liny. Jak wiejska dziewka. Przepro mnie!Co pko w Achai. Opada na kolana. Posusznie schylia gow. Bardzo pani przepraszam, e omieliam si pani rozgniewa.Asijaoddychaagboko.Niebyobydobrze,gdybysubazobaczya,cosiz ni dzieje. Patrzya z gry na nagie ciao klczcej przed ni dziewczyny. Triumf jakiego do-znaa urasta w jej oczach do czego najpikniejszego w yciu. Ten dzie mia by uko-ronowaniem uporczywych stara i nic ju nie mogo jej przeszkodzi. Won! krzykna na sub. Dwie dziewczyny i chopak znalazy si za drzwia-miw czasiekrtszymnizaczerpnicieoddechu. Noi cogupiakrowo?Klczysz przede mn golusieka i caujesz do, ktr ci biam Asija uniosa palcem jej go-w tak, eby tamta spojrzaa jej w oczy. Mylaa, e ze mn wygrasz? Przycisna j do siebie tak, e jej due piersi i szyja dotykay delikatnego materiau sukni. Och, jaka ty jeste gupia!Dziewczta patrzyy sobie prosto w oczy. Asija umiechaa si lekko. Cigle nie mo-ga uspokoi oddechu.Och,creczko...Waciwieniepowinnamcitegomwi znowugboki wdech i wydech. Masz adnie si ubra. Na kolacji bdzie cesarski pose i... przy-tulia twarz Achai do swojej sukni. I Meredith. Nie masz ju wiele czasu, radz ci si pospieszy Spogldaa z gry na zgrabny tyeczek klczcej dziewczyny. Moesz nie zdy.Asijanagleodwrciasii wyszabezsowa.Juzadrzwiamioparasiplecami o chodny mur i zakrya twarz domi. Musiaa si uspokoi, eby wygra t ostatni ju bitw z Archentarem. Pozbdzie si tego krwska na zawsze! Na zawsze, psiama!!!Achajaklczaaciglew tejsamejpozycji.Potempodniosasii rwnieprzyci-sna obie donie do twarzy. Ciepe zy moczyy palce. Wydawao si, e cae powietrze uszo z niej razem z energi. Staa tak, a rozlego si pojedyncze uderzenie dzwonu.12Rozoz:n zCiemne, zadymione wntrze karczmy nie sprawiao dobrego wraenia na kim, kto wchodzi do niej z roziskrzonej, mlecznobiaej od wieego niegu prze-strzeninazewntrz.Bywalcyjednak,gwniechopi,czasemzabkanyku-piec czy wdrowny rzemielnik, umieli doceni jej dobre strony. Mona byo darowa poczerniae od staroci awy, popstrzone pajczynami belki u poway czy prawie uw-dzone od dymu deski wobec niewtpliwych zalet. A waciwie jednej zalety. By ni sta-ry arendarz, wedug nowej mody nazywany czasem karczmarzem, co prawda kutwa za-wszeodmawiakredytu,ale...Alete,w pewnymsensie,byczowiekiemuczciwym. Mia pdzon u siebie w domu, niefaszowan gorzak, i najtasze piwo w caej okoli-cy, do ktrego nigdy nie dolewa wody.Zaan, stary skryba witynny, siedzia wanie pochylony smtnie nad wielkim ku-fem, zastanawiajc si, dlaczego przyszo mu koczy ycie wanie tutaj. Urodzi si, co prawda, w pobliskiej wsi i tam, jak wszyscy chopi, powinien umrze. Ale... Zaan we wasnym mniemaniu nie zasugiwa na tak dol. Kiedy zobaczy co to umiech losu. Dawno, dawno temu kapani z pobliskiej wityni Wszystkich Bogw dostrzegli w tym, rnicymsiodinnych,dzieckuywinteligencji mimoniskiegourodzeniawzi-li go na nauk. Zaan mia szczcie. Szybko nauczy si licznie kaligrafowa i zamiast i na sub do jakiego prowincjonalnego, szlacheckiego majtku, gdzie moe nawet dostpiby aski podawania do stou, zosta witynnym skryb. Omino go bicie, zno-szenie humorw pana z nazwy szlachcica, a z zachowania wiejskiego przygupa i cha-ma, jak kady szlachcic w tej zapyziaej okolicy. Zosta skryb. Pozornie skryba to co gorszego ni szlachecki pachoek, ale Zaan szybko odkry, e to stanowisko daje dostp dojednegoz najwspanialszychmiejscw jegowiecie witynnejbiblioteki.Popo-udniu, a w zimie po zmroku dawao mu to dostp do wszystkich zgromadzonych tam ksig i Zaan czyta... O rycerzach, o smokach, o Bogach i ludziach, o dalekich krainach, 13o wyprawach i przygodach, pogldach i mylach tych, ktrzy stworzyli ksigi. Z pozo-ru skryba to kto zaledwie troch lepszy od witynnych ciurw, ale... Nie, to kto, kto miadostpdodrugiejczcibiblioteki.Tejdlakapanw.Tej,gdzienajbardziejwta-jemniczeni powinni studiowa najwiksze tajemnice bytu. He... witynia kiedy mo-ga mie takich ludzi. Teraz podupada, miaa takich kapanw jak caa ta zapomniana przez wszystkich okolica tpych, obartych chopsk dziesicin namiestnikw Bo-gw, nie rnicych si niczym od zgupiaej okolicznej szlachty, od tustych urzdni-kw pastwa, ktrych zesano tu kiedy za jakie przewinienia w miastach lub dlatego, e byli po prostu zbyt gupi, by suy gdzie indziej. Nie. Jedynym czowiekiem, ktry po kryjomu czyta dziea z tajnej czci biblioteki, by Zaan. To byo jego krlestwo. Kr-lestwo demonw, Prawdziwych Bogw i Boga Zdrajcy, Zakonu i Jego misji. Czego, co byo utajnione, odgrodzone od zwykych zjadaczy chleba jak trucizna od ciaa chorego. Zaan czyta. Czyta wszystko, pamita wszystko, mia w rkach wszystkie tomy o treci zbyt trudnej, by mogli j poj miejscowi kapani. Zacz rozumie, zacz myle, za-cz marzy. W snach widzia siebie jako rycerza, jako czarownika rozwizujcego naj-wikszezagadki,jakomedykaleczcegokrlw.Zaczmarzyo innymyciu,ktre nie byo mu dane. Mia czterdzieci lat. Jego udziaem bya nuda. Nuda i piwo w karcz-mie, na ktre ledwie go byo sta. Coraz czciej apa si na tym, e zamiast czyta, za-miast podziwia, szed do karczmy i zrozumia take, e czyni to coraz czciej. e musi to robi codziennie. Zastawi prawie wszystko, srebrny piercie, ktry da mu kiedy szlachciczanapisaniepozwui kolczykodjakiejmodejpanizanapisaniemiosne-go listu. Przepija wszystko ze swoich malekich zarobkw. Wiedzia, e przepije take cae oszczdnoci cztery brzowe, zaszyte gboko w poduszce barogu. Cztery br-zowe dorobek ycia witynnego skryby. Bdzie tak tu siedzia, wieczr za wieczo-rem, nic nie mwic, nikomu nie przekazujc wiedzy o dalekich krajach, o wspaniaych miastach, o zdarzeniach, ludziach i Bogach, a nawet o straszliwych Ziemcach, najwik-szej tajemnicy wityni... A ktrego dnia nie bdzie si mg podnie. Chopi zanio-s go do wityni, kapani pol jakiego ciur po cyrulika, ktry przyjdzie i zamknie mu oczy. Taaaak... Nie czekao go ju w yciu nic. Nic, czego mgby chcie, pragn, poda. Na nic caa wiedza, na nic nawet herezje, ktre pozna z zakazanych ksig, na nic dawne opowieci. Dla niego jest tylko nuda, pociemniae deski aw w karczmie, to-warzystwo chopw i piwo, na ktre ledwie go byo sta. Dzie w dzie, rok po roku a do kresu ycia. Na zewntrz rozlegy si kroki. nieg skrzypia pod butami. Skrzypny drzwi, wpuszczajc do rodka olepiajcy blask niegu i wirujce, biae patki. Obcy za-mkn szybko drzwi, eby nie wyzibia izby. Zaan patrzy z zaciekawieniem. Mczy-zna, a waciwie chopak, mg mie nie wicej ni szesnacie, siedemnacie lat, ubrany by w obcise skrzane spodnie i wielk, rwnie skrzan kurt z postawionym wyso-ko konierzem z biaego, baraniego futra. Przy biodrze mia dugi miecz. Oczy zakrywa-14y mu okulary z przydymionego szka, takie jakie nosi szlachta z gr, eby nie olepn od niegu, ale te wykonane byy o wiele lepiej, miay opraw z cienkiego, mistrzowsko ksztatowanego drutu, a i szko wygldao na trwale i rwnomiernie przydymione. Bya to jednak jedyna lepsza rzecz, jak posiada. Zarwno buty, jak spodnie i kurta nosiy lady dugiego uywania i wielu le wykonanych napraw. Ale nie to zwrcio uwag Za-ana. Obcy mia skr tak bia, jakiej nie mia nigdy najbardziej osabiony dugotrwa- chorob czowiek bya jak najczystsze wapnowane ptno, jak mka, jak ple. To czowiek zza Wielkiego Lasu, biaoskry czy jak oni tam... tak, oni nazywaj si lud-mi, a my to niby zwierzta. Zaan nagle zda sobie spraw, e po raz pierwszy w yciu jego mdro wyniesiona ze starych ksig znalaza praktyczne zastosowanie. Tak, powi-nien si od razu domyli: biaa skra i jasne wosy. By jedynym czowiekiem w karcz-mie, ktry wiedzia, z jak daleka przyby ten czowiek, by moe jedynym w tym pa-stwie. Aaaaa... Na co komu ta wiedza? Czu, e i tak zdechnie przy piwie na tej samej a-wie, na ktrej wanie siedzia i nie bdzie musia dugo na to czeka.Chopak tymczasem przesun okulary do gry tak, e tkwiy teraz na jego jasnych, prawiebiaychwosachi podszeddostouprzykomorze. Arendarzwsta,biorcdo rki dzban i naczynia, ale chopak powstrzyma go ruchem rki. To byo dziwne. Obcy, z takdaleka?Z capewnociprzemierzydzisiajdugdrogi niechcianiczego? Zaan zowi jednak jego tskne spojrzenie, ktrym omit wiszce u poway pocie so-niny i zrozumia natychmiast. On nie mia pienidzy. Jestem szlachetnym rycerzem powiedzia chopak, przesuwajc wzrokiem po wntrzu karczmy. Widok tpych, chopskich mord wywoa na twarzy lekkie skrzywie-nie. A gdzie le twoje ziemie, panie? Nie mam ziemi co w gosie chopca wiadczyo, e jest troch skonfundowa-ny. Jestem bdnym rycerzem wyjani. Przemierzam gocice i... przekn li-n zabijam smoki, demony, potwory.Bdny rycerz umiechn si w duchu Zaan. Bez ziemi. W takim razie ciekawe, z czego yje. Przemierza gocice. A pienidze ma skd? Gdzie jego wsie, jego folwar-ki? Za co niby przemierza gocice? Przecie co musi je, myta paci, noclegi fundo-wa. Zabija smoki. Zaan pokrci gow. Smokw, wiadomo, nie ma. Demony... Demo-ny albo s, albo te nie ma. Jeli s, to ten chopczyk za may na nie. A potwory? O ta-aaak. Potwory to ty zabijasz. Takie, co chodz na dwch nogach i gadaj ludzkim jzy-kiem. Za pienidze. C. Zbj, czy nie zbj, by to absolutnie pierwszy rycerz, ktrego Zaan widzia na wasne oczy. Musia by w potrzebie, skoro odway si gono opowia-da o swojej zbjeckiej ofercie. W wiecie podobno byo peno takich szlachcicw i ry-cerzy, co to zabijali smoki, demony i potwory, a na razie, z braku powyszych, mogli za psi grosz pomaca mieczem niewypacalnego dunika. Ale ten by wyjtkowo bezczel-15ny. Mwi w karczmie takie rzeczy?... Nie ba si czy jak? Zaan mia wraenie, e to nie tylko jego pierwszy rycerz, ale take pierwszy naprawd wolny czowiek, jakiego zda-rzyo mu si widzie. Ja... Tego... No, przepraszam, e pytam o ziemie powiedzia arendarz. No? Bo ja chciaem wiedzie, jak na janie pana woaj? Sirius. O! To, to, to... wanie. Znasz mnie? Nie, nie... Ja, tego... Bo tu by jeden taki pan... Znaczy janie pan... i on... no, zo-stawi dla pana pismo. Dla janie pana pismo. Jakie... chopak tylko chwil pniej ni Zaan zorientowa si, e adnego pi-sma nie ma. Gdzie je masz? spyta. Tu w komorze arendarz wskaza przejcie. Tu prosz, wielmonego pana, prosz zgi si w ukonie, przepuszczajc chopaka przodem.Zaan w jednej chwili zapomnia o prawie penym jeszcze kufu. Tu dziao si co, o czym dotd mg tylko czyta w ksigach. Co, co nigdy wicej mogo si nie zdarzy w tej zapomnianej przez bogw krainie. Prawdziwy rycerz! I to nie aden zakonny, tyl-ko wolny. Przez moment Zaan gotw by nawet uwierzy w smoki. Ciekawo pchna go w stron wejcia do komory. Nie baczc na pogronych w swojej powolnej rozmo-wie chopw, przypad tu pod drzwiami. Kto to ma by? to by gos chopca. Piekarz. Piekarz, tu niedaleko, nie... cztery chaupy dalej. Dug jaki mam zabra? Nie. No to co? Powiedzie co? Niby co? No, e to za twoj krzywd, czy co. Nie, nic nie mwcie. al do niego mam. No dobra. Dziesi srebrnych i piekarzowa moe da na katafalk. Co? No psiama, zrobi to za dziesi srebrnych, wsioku. Sze. gos karczmarza zdecydowanie stwardnia. Sze brzowych. Co?!!! Sze brzowych. Nie wygodzi mi, jak mia. On... Dwadziecia brzowych. Sze. Dziesi?16Wida byo, e chopak zrobiby to nawet za misk strawy. No mwi, e sze. Psiama, dobra. Dawaj. Dam potem. Spotkamy si na ce buanego. A gdzie to, zaraza, jest? Za wsi, wedle rzeki. Tam dwanacie wiosen temu ko buany si... Dobra, dobra. Sze brzowych i daj mi teraz re, bo si zrzygam z godu. Zje dam. Ale odlicz od tych szeciu. A z godu si nie zrzygacie. Jak odek pusty, to nie ma czym.Zaan odskoczy w ostatniej chwili i wrci do swego kufa. Gospodarz, znowu dla niepoznakiw ukonach,odprowadzichopcadostou.Zarazterzucijajkanapiec, nakroi chleba i odci gruby pat soniny. I gorzak!Przy misce szybko pojawi si suszny kubek dobrej okowity. Zaan dopi piwo, wsta i udajcobojtno,zaczwkadadugipaszcz.Wyszedz karczmy,kiedychopak pochania swj posiek.Dopiekarzaniebyodaleko.Zaanszedjakzamroczony.Rycerz!Nie,zbj,szu-mowina... To niewane! Dziao si co dziwnego. Czterdziestoletni skryba czu, e y-cie moe ukada si jak dawne sagi, jak opowieci o zamierzchych herosach. Moe b-dzie wiadkiem czego, o czym mgby opowiada wnukom, gdyby kiedykolwiek mia wnuki lub przyjacioom w karczmie, gdyby kiedykolwiek mia jakich przyjaci. Szed jak w gorczce. W jego yciu miao si zdarzy co wanego, co absolutnie innego ni wszystko dotd. Tu przy piekarni skrci i ukry si za rogiem chaupy naprzeciw. Mrz by ostry, ale nie musia czeka dugo. Chopak pojawi si chwil pniej, jeszcze obcie-rajc usta po posiku. W przeciwiestwie do Zaana jednak jego krok by pewny i dugi. Chopak, czyli szlachetny rycerz, jak sam si przedstawia, ledwie zerkn na piekarni. Od razu podszed do poczonego z ni domu piekarza.Otwiera! huknpiciw drzwi.Drzwijednakbyyzawarte. Hejtyyy-yy!!! Otwieraj, psiama!Piekarz musia jednak co wywszy. Jego twarz migna przez moment w oknie na pitrze i wida byo, e ani myli otwiera. Hej ty! Na jednej nodze! chopak chcia go wzi podstpem. Chleb przy-szedem kupi! Chleba nie ma rozleg si przytumiony gos z gry. No to mk kupi. Mnie tam za jedno! Po mk? A to do myna idcie! To zima zdziwi si autentycznie chopak. Myn zamknity.Piekarz nie znalaz kontrargumentu. Cisza przeduaa si coraz bardziej.17 Hej tyyyy! chopak zrozumia, e tamten nie otworzy po dobroci. Wiesz po co przyszedem? Juci! No to otwieraj! A nie... To czerwonego kura puszcz! A czym ogie skrzeszecie na zibie?Istotnie, porywisty wiatr zdawa si przybiera na sile, potgujc mrz i sypic nie-giem. Ju ty si nie martw. Kura puszcz. onka i dziecka zgorzej. Po co? Juci! We niegu chaupa si nie zajmie! O esz ty chopcu rwnie skoczyy si argumenty. Stkajc z wysiku, chwy-ci b sucy w lecie do pojenia koni, rozpdzi si i waln nim w drzwi. Ale drzwi byy mocne. Chopak uderzy obem raz i drugi, potem odszed i znowu si rozpdzi. Tym razem b pk na p.Psiatwojama! Siriuszdjokularyi schowajepodskrzankurt.Obj suppodtrzymujcywypustdachui usiowawyrwagoz ziemi,alesupanidrgn. To jednak podsuno mu pewn myl. Chwyci drg, na ktrym poprzednio lea b, unisgoi chwiejcsiodciaru,uderzyw oknonapitrze.Zamachnsijeszcze raz i jeszcze dwa razy traf w cian. Dopiero kolejne uderzenie roztrzaskao okno. Na chwil ukazaa si w nim czyja gowa, sdzc po targanych wiatrem, dugich wo-sach, najwyraniej kobieca. Potem gowa znika, a jej miejsce zaj spory nocnik, ktre-go zawarto poszybowaa w d. Chopak odskoczy w ostatniej chwili. Wyranie zde-nerwowanyopardrgo framugoknai uywajcrki ngzaczsiwspina,a ra-czej peza w gr po chwiejnym, ukonym pomocie. Piekarz z on rzucali w niego garnkami, sprztami i wszystkim, co tam mieli pod rk. Stojcy naprzeciw Zaan wie-dzia jednak, e go nie powstrzymaj. Wiedzia te, e do domu mona atwo si dosta z drugiej strony, od piekarni, gdzie drzwi trzyma tylko may haczyk. Nie chcc uroni ani chwili, pobieg w tamt stron, zadysza si ju na tak krtkim odcinku i niewiele mylc, run ciarem caego ciaa na drzwi od piekarni. Haczyk puci od razu i Zaan cho przez chwil poczu si jak Sirius. Wbieg do rodka, przemierzy sie i wpad do izby na parterze. Sysza dobiegajce z gry wrzaski i szlachetnego rycerza, ktry kl w ywy kamie. Chcia wbiec po schodach, ale musia uskoczy, bo wanie spada po nich zakrwawiony piekarz goniony przez chopca z obnaonym mieczem w doni. Pie-karz podnis si, znaczc cian krwi. Chwia si na nogach, ale chwyci stoek i trzy-majc go oburcz, osania si przed rycerzem. No przesta, psiama, ucieka tumaczy mu Sirius.Piekarz nie da si przekona, wycofywa si w stron pieca, parujc uderzenia sto-kiem. Chopak nie mg wzi zamachu w ciasnej izbie. Waln mieczem w powa, po-tem strci z szafy lichtarz i stuk dzbanek stojcy na awie. Dopiero kolejnym ciosem 18udao mu si wytrci stoek z rk piekarza. Ten jednak nie zamierza si podda. Doko-nujc cudw zrcznoci, wcisn swoje tuste cielsko w wsk szczelin pomidzy cia-n a piecem. Sirius kl, nie przebierajc w sowach, piekarz wrzeszcza, bo piec parzy go coraz bardziej, trzy kobiety ona i crki pakay, stojc na schodach. Chopak zre-zygnowa z zamachu i cicia, ustawi si tu przy szparze i pchn silnie na olep. Nie mgcelowaw takiejciasnocie.Piekarzwrzeszczaz takimsamymnateniemjak przedtem. Sirius wycofa okrwawiony miecz i pchn jeszcze raz i jeszcze... Wrzask za-cz sabn, ale chopak nie mia na tyle siy, eby pchniciem zabi od razu tak gru-bego czowieka. Uj miecz obydwoma rkami, ale tak nie mg nic zdziaa szpara bya za wska. Odrzuci miecz, wyj zza cholewy n i wciskajc si za gorcy piec, sy-czc z blu od gorca, zada dwa ciosy.W izbie zapada cisza. Kobiety nie pakay ju, Zaan ba si goniej odetchn. Si-rius wzi z otwartego kufra jak szmat i wytar ostrze, potem schowa n z powro-tem do buta. Rozejrza si wok. I widzisz zerkn w stron nieywego ju piekarza przez ciebie zawinili-my juch ca chaup. potrzsn gow i piec trzeba bdzie rozebra, eby ci wyj.Podnis miecz i spojrza na wtulone, jedna w drug, kobiety na schodach. No to teracie sieroty mrukn. Pienidze macie. Z domu nic nie bior.Szarpn mocno potn zasuw, otworzy drzwi, ale zatrzyma si jeszcze na chwi-l. Rad wam dam spojrza na przeraon matk tulc do siebie dwie chlipice crki. Stara jeszcze nie jeste. Dom masz i piekarni. Bierz szybko chopa, ktry chleb umie miesi. Wtedy crki nie umr z godu splun na prg. Wielu si zdecyduje, bo posag masz suszny. Bdziesz moga wybiera.Sirius wyszed na zewntrz. Zatrzyma si jednak jeszcze raz i krzykn z dworu:Gupiomi,ecichauprozpieprzyemi epiecbdzieszmusiaarozbiera ostatni raz spojrza na kobiet stojc dokadnie na rodku schodw. No, ale sama widziaa. On ucieka.Ruszyzanieonulic.Chwilpotemz domuwypadZaani zwymiotowado-kadnie w miejscu, gdzie niedawno jeszcze sta b. Ale to bya tylko sabo ciaa. Jego umyspochonitybyczyminnym.O tymzdarzeniuludziew okolicybdmwi jeszcze przez pidziesit lat! Ich wnukowie bd opowiada ca histori przyjezdnym jeszcze za sto lat! Bogowie! Dwanacie lat temu buany ko kowala zama na ce nog to teraz z nazwy ka Buanego. A ta piekarnia?! Wie, ktra nie miaa nawet na-zwy bd teraz nazywa Wsi Zabitego Piekarza? A on to widzia! Uczestniczy w hi-storii. By wiadkiem, jak si tworzya. Nie, nie wiadkiem, uczestnikiem. On wsptwo-rzy histori, bo i o nim bd teraz miejscowi opowiada. Zaan wytar usta i wyprosto-19wa si, czujc na policzkach mrone powiewy wiatru. A niech zbutwiej ci wszyscy lu-dzie! Niech rozprawiaj, roztrzsaj, dyskutuj o tym przez wszystkie wieczory swoje-go ycia. On ju nie naley do ich wiata. On zobaczy, e mona y inaczej, e mo-na si nie ba, mona by wolnym, mona nie gi karku przed byle lepiej urodzonym. I jeszcze co, byo w tym jeszcze co, czego nie mg sobie uwiadomi albo po prostu nazwa. e co? powiedzia do swoich wasnych wtpliwoci. e tego chopca za-pi i powiesz na stryku? Pewnie, e na stryku, przecie w caej okolicy nie ma mistrza topora, ktry by go ci. I tak to lepsza mier ni na awie, w karczmie albo w swoim barogu byle cicho, byle nawet wasn mierci nie zakci spokoju tych, ktrzy uoyli porzdek wrd ludzi. A szlag! Zaan zdecydowa si nagle i ruszy w lad za Siriusem. I tak bd tu y przez pidziesit lat! krzykn, majc na myli to, co przewi-dywa odnonie przyszych gminnych legend. yciem lepszym ni dotychczas.Wiatr, tak mocny przed chwil, zdawa si cichn. Za to nieg znowu zacz pa-da. Zaan, ktry straci chopca z oczu, musia przyspieszy, ale nie ba si, e zgubi lad wiedzia, gdzie jest ka buanego. Kiedy dotar na miejsce, karczmarz ju czeka. Nie by sam, towarzyszyo mu dwch osikw. Zaan ukry si za kp onieonych krzakw, skd mg ich dobrze widzie. Mia obawy, czy nie zostanie dostrzeony, ale na szcz-cie nikt nie patrzy w jego stron. Masz pienidze? Sirius cigle trzyma miecz w doni. Dokadnie i precyzyjnie czyci kling szmat. A jake, mam karczmarz wrczy zapat. By skner, nie ufa nikomu, ale na swj dziwny sposb by uczciwy. Dwch parobkw byo mu potrzebnych jedynie dla zapewnienia bezpieczestwa. Jaki wsiok laz za mn cay czas. Aaaaa... wiem karczmarz potwierdzi ruchem gowy. Nie zawracajcie nim gowy. To skryba ze wityni. Skryba? To jest nikt.Zaan dopiero teraz zda sobie spraw, e mwi o nim. No to... Hej wy tam! rozleg si donony gos.Zaandrgntakmocno,ecaepatynieguosunysiz krzaka,zaktrymby schowany.Niktjednakniezwrcinaniegouwagi.Z bokuzbliasikto,Zaannie mg go na razie dostrzec, czyja obecno sprawia, e karczmarz i pachokowie runli na kolana. Sirius rwnie patrzy w bok, ale nie wyglda na zbytnio przejtego. Powoli czyci kling swojego miecza. Rzu to zbju i na kolana!20Zaan dopiero teraz dostrzeg tego czowieka. Zascho mu w gardle. To by... To by... Rycerz Zakonu. Drugi rycerz, ktrego widzia tego samego dnia, ale tym razem Zaan czu jedynie strach. Do ciebie mwi psie!Bogowie! Rycerz Zakonu! Musia popasa gdzie w pobliu obyczaj zakonny nie pozwala na nocleg w izbie, nawet przy takiej pogodzie bo nie mia na sobie pance-rza, jedynie pasy z przytroczonym na plecach mieczem. Na plecach... Nie raczy nawet wyj Sirius nie by godnym go przeciwnikiem.Pachokowie upadli przed nim na twarz. Karczmarz by moe zrobiby to samo, ale strach odebra mu moliwo uczynienia jakiegokolwiek ruchu. Zabie piekarza, psie rycerz podszed do chopca na odlego mniejsz ni dwakroki.Jegotwarzwykrzywiaanieskrywanapogardadowszystkiego,coniskie, a do czego zmuszony jest mwi. Na kolana albo wezm na powrz i powcz za koniem do...Sirius zrobi w swoim mniemaniu bardzo gron min, ktry to efekt osiga przez silne marszczenie brwi i wysuwanie szczki. Kiedy Rycerz Zakonu prychn miechem, chopak bez ostrzeenia, przez szmat, ktr cigle trzyma na klindze, pchn mocno mieczem. A stkn z wysiku. By to najbardziej brudny chwyt, jaki Zaan mg sobie wyobrazi. W adnej z ksig o rycerzach nie czyta o czym takim. Ale pchnicie byo skuteczne. Rycerz Zakonu nie by jakim tam grubym wieniakiem. Umartwianie, szko-a, regua postu sprawiy, e by co prawda ylasty i silny, ale by te chudy. Miecz Siriu-sa wszed w brzuch jak n w ciasto, a chopak zamiast wyj go i da przeciwnikowi szans obraca nim na wszystkie strony, eby powikszy ran i upyw krwi. Rycerz Za-konu by wietnie wyszkolony. Zdoa wydoby miecz z pochwy na plecach, zoy si i nawet wzi zamach... potem jednak to on uklk przed Siriusem, by po chwili run twarz na nieg. A on skd tutaj? chopak od nowa zacz czyci swj miecz. Donis kto na mnie. P... p... p... oczy karczmarza dosownie wychodziy z orbit. Co tam gadasz? P... Panie... on... Co? T... to... to przecie Rycerz Zakonu. O... oni s najlep... najlepsi w mieczu i w wal-ce... najlepiej wyszkoleni... n... n... najszybsi... Ha! No patrz! chopak odrzuci szmat i schowa miecz do pochwy. A ja po prostu, psiama... rozemia si ja po prostu nie wiedziaem, e on jest tak strasz-nie szybki.Pachokowie dopiero teraz odwayli si podnie gowy. Obaj rzucali na boki po-dejrzliwe spojrzenia.21 No. Bywaj jeden z drugim Sirius, cigle miejc si, ruszy w stron gocica.Zaan dopiero teraz otrzsn si z paraliujcego strachu. To, co widzia, byo nie-bywae. Ale to, co dziao si w nim samym, wprawiao go w jeszcze wiksze zdziwienie. Zacz biec, najpierw chykiem, potem ju jak mg najszybciej, rodkiem gocica. Do-goni chopca w coraz wikszej zamieci. Ten odwrci si i nawet lekko umiechn. A to ty. I co tak za mn azisz? Chc by waszym giermkiem! wypali Zaan umiechajc si radonie. O esz ty... chopak otworzy usta ze zdumienia. e jak? Chc by waszym giermkiem. Psiama. Giermek starszy od rycerza? Hm. To moe by mrukn Zaan. Ale tylko wtedy, gdy rycerz modszy od giermka.Chopak umiechn si lekko. A nie jeste czasem donosicielem? Ten, co donis, od dawna w chaupie... nagrody wyglda. Nic to. Wnet wszyscy bd i tak wiedzie, e wy tego Rycerza Zakonu zrobi gest jakby palcem podrzyna sobie szyj. Za to kara jedna. I mimo to chcesz?...Tym razem umiechn si Zaan. Czu jak krew pulsuje w skroniach. Ano ja tam widziaem tylko, jak ecie we wsi smoka ubili.Brwi chopca powdroway do gry. A potem... tego, no... bazyliszka!Sirius rozemia si gono.Podobaszmisi machnrki ruszyodrazuszybkimkrokiem. Noto chod. Konia nie mam. Rycerz Zakonu mia konia Zaan o mao nie wpad na chopca, bo ten zatrzy-ma si nagle. O esz ty... No przecie podrapa brod. Ale gdzie on? A nagocicu.ToJanie WielmonyPanRycerzniebdziepopasaw chasz-czach. No... A w ktrej stronie? Ano, stamtd Zaan wskaza za siebie przyszlimy. No to pewnie bdzie tam wskaza kierunek, w ktrym mieli i.Chopak znowu si rozemia. Kucie smokw i bazyliszkw od rana osabia rozum ruszy zanieonym go-cicem, ale tym razem tak, eby Zaan mg nady Wiesz... Ciesz si, e ci wzi-em. Do usug Zaan czu, e w tym tempie niedugo chwyci go zadyszka. Na szcz-cie nie musieli i daleko. Tu za zakrtem, w niewielkiej niszy wrd drzew, ktre osa-niay od niegu zobaczyli dwa konie. Pilnowa ich moe trzynasto, moe czternastolet-ni chopak, zapewne giermek rycerza. Nie ma ci tu! Ale ju!!! Sirius nawet nie dotkn miecza.Giermek jednak musia co wyczu w jego gosie. Czmychn w las tak, e po chwili syszeli ju tylko tratowane przez niego krzaki i nieg osypujcy si z drzew.Zaan z pewnym niepokojem popatrzy na rumaka, ktry przypad mu z podziau. Zbliy si do niego, ale odskoczy zaraz, kiedy ko spojrza i zara gwatownie. Zerk-n w bok. Sirius z pewn min chwyci wierzchowca za uzd. Kiedy jednak tamten po-trzsn gow odskoczy rwnie szybko jak Zaan. Obaj dopiero po duszej chwili rw-nie niezgrabnie wgramolili si na grzbiety zwierzt. Siriusowi po duszej szarpaninie udao si nawet umieci drug nog w strzemionie. Ty suchaj z wyranym poczuciem wyszoci spojrza na Zaana moe po-winnimy jednak zapa tego szczyla. No zapa mona. Ale po co? Ludziom rozpowie. Ma koni zna. Moe jakie znaczne? Eeeee... Karczmarz te chce y. Co?Karczmarzgodopiachu...Znaczydoniegu.Mgwidzie,jaksinapolanie rozmawiacie. A ci jego pachokowie... Zapi chopca w kniei? Zapi. Oni te chc y.Sirius wyranie uspokojony, opar do na ku sioda. No to w drog! Mwi si: w konie poprawi go Zaan obznajomiony z rycerskimi romansa-mi.Chopak spojrza na niego spod oka, ale po chwili posusznie powtrzy. W ko-nie!23Rozoz:n Wielkiksi Archentaroszczdnym,cileokrelonymprzezetykietru-chem rki, zaprosi goci do stou. Lath i Meredith zasiedli po obu stro-nach gospodarza, pilnujc, eby aden z nich nie zrobi tego szybciej ni drugi. Potem jednak atmosfera znacznie si rozlunia. Pose poprosi o moliwo ob-sugiwania go przez wasne niewolnice tylko one wiedziay, co wolno mu je, a cze-go nie. Na nim te, jako na gociu honorowym, spoczywa ciar nawizania rozmowy. Lath wiedzia, co najbardziej interesuje gospodarza. A jak tam, panie gospodarzu, sprawy waszego handlu powiedzia. Doszy mniesuchy,epoprzezzmniejszeniece,odebralicielwiczobrotwPastwom Wschodu. Lwi cz? mrukn Archentar. Doprawdy przesada. Nooooo... Ale nowy zacig ogosilicie. Powiedziae panie Archentar skin gow e handel ma wpyw na armi spojrza na Mereditha czy niczego nie pomyliem? Tak, panie gospodarzu. Jeli upadnie handel, Pastwa Wschodnie nie bd mo-gy paci odu. Wojsko obrci si przeciwko zuboaym wadcom, bowiem ich si, ich jedynym rdem bogactwa, jest handel... Czy moesz to wytumaczy, panie wtrcia Asija przecie to bogate kra-je, jak syszaam. Wanie Lath umiechn si do dziewczyny jak upadnie handel, zabraknie wikszoci dochodw tych pastw. Dziwne nie moga zrozumie Asija to pastwo ma dochody i straty jak ja-ki handlarz? Przecie oni s zbyt bogaci, eby straci wpywy i... przez chwil szuka-a odpowiedniego sowa ...i dochody. Taaaak cesarski pose nie mg si powstrzyma, eby nie wetkn Asiji szpil-ki. Bogactwo Pastw Wschodu bierze si z ich bogactwa, zaiste.24 Alearmiai handel? skrzywisiMeredith. Czytonieprzesadaczyte sprawy? Bogactwo bierze si z ziemi. To w takim razie, dlaczego Linnoy utrzymuje port w Dei? To malutka, zagubio-na w morzu skaa, gdzie nic nie ronie. Wszystko trzeba dowozi morzem. Utrzymanie portu kosztuje majtek. Po co im to?Nikt si nie odezwa. Utrzymywanie portu w Dei byo powszechnie uwaane za fa-naberie starego ksicia Linnoy, ale nikt nie odway si powiedzie tego gono, na of-cjalnej uczcie. Nawet wtedy, kiedy nie byo w pobliu nikogo z poddanych Linnoya. eby kontrolowa pobliskie cieniny odezwaa si nagle Achaja. Trzyma-j port, eby mogy sta tam wojenne okrty. Bez ich zgody nikt nie sforsuje cienin po-midzy morzami. To bzdura wtrcia Asija. Przecie kady wie, e Linnoy nie pobiera ce ani opat za przepywanie cienin. Zreszt, nawet gdyby je brali, to i tak wpywy nie pokry-yby kosztw utrzymania portu przypomniaa sobie dyskusje na dworze jej ojca. Co ty na to, moja panno? Meredith zwrci si do Achai.Robitak,bowicejzyskwmajz handluniz opati ce.Cieninytozo-toz gr,tonaszezboei wena,towyrobyrzemielnikwzachodu,bydoz poudnia i elazoz pnocy.Cayhandelodbywasiterazw miastachLinnoya.Wystarczy,e kto sprbuje zaoy faktori w pobliu cienin, on je od razu zablokuje i mamy drug Wojn Wiatrw, w ktrej mae ksistewko pokonao olbrzymi tyrani, odcinajc jej w kocu dopyw wszystkich towarw.Milcz,gupia sykna Asija,zdenerwowanazbytdugwypowiedzipasier-bicy.Pani Meredithlekkopochyligow. Czujpodziwdlapaniwychowaw-cw. A wic czujesz podziw gwnie dla pani Asiji, ktra uczy mnie, nie szczdzc wy-sikw.Lath i Meredith tylko cudem powstrzymali si od parsknicia miechem. Lath po-oy nawet do na ustach, jakby obawia si, e nie bd posuszne jego woli. Meredith, bardziej opanowany, krzywi wargi i skupi wzrok na swoim kielichu wina, jakby nagle odkry tam co interesujcego. Nawet Archentar poczu znowu co, jakby szacunek dla crki, ktra potrafa znieway Asij, ofcjalnie wypowiadajc pochlebstwo. To dziecko naprawd byo ywe, inteligentne i bystre. A moe... moe uchroni j od wojska... moe j obra nastpc? Archentar nie mg mie najmniejszego pojcia, e decyzja, ktr on sam uwaa za drugorzdn w yciu moe mie tak wane skutki dla wiata. Nie mia pojcia, bo nie mg mie, e wanie w tej chwili, w jego gowie, way si los caej zna-nej cywilizacji, caej historii w jej najbardziej istotnym wle. Archentar nie by jednak kim, kto zmienia raz powzite decyzje. Tym samym, nie wiedzc o tym, odrzuci dan 25mu moliwo zmiany losu. Historia nie zapamitaa go, nie odnotowaa w swoich an-naach, nawet jako starego, uczciwego i ponad wszystko, ponad los wasnej rodziny, od-danego pastwu czowieka, za jakiego chcia we wasnych oczach uchodzi. Archentar zapadw nicodokadniew chwili,kiedyodrzucimylo zapobieeniusubiewoj-skowej Achai i postanowi jednak, gnany swoim faszywym poczuciem przesadnej spra-wiedliwoci, skarci crk. Achajo wmwi sobie jako dodatkowe usprawiedliwienie, e robi to take, by ochroni crk od zemsty swojej ony reszt uczty spdzisz na stojco.Achaja wstaa szybko, pochylajc gow. Meredith spojrza spod oka na gospoda-rza. Nawet Lath unis w zdziwieniu brwi. Etykieta nie pozwalaa jednak na najmniej-szy nawet komentarz dotyczcy surowoci obyczajw gospodarza. Panie... stary kucharz podszed do stou i ciko opad na kolana. By bardzo ociay i coraz trudniej byo mu stosowa si do wymogw obyczaju. Ale by te mi-strzem. Mistrzem, ktremu darowywao si nawet wiksze uchybienia i ktry mg li-czy na spokojn staro, kiedy obdarowany majtkiem, a moe nawet wasn wiosk, osidzie gdzie, wrd dbr swojego pana. Dobrze, zaczynaj ksi klasn w rce.Jedzono w milczeniu. Dziewczta przy stole rzucay tylko ukradkowe spojrzenia na niewolnice,ktrepojawiysirazemz kucharzemi zaczyusugiwaLathowi.Obie byy przestraszone. Niewolnice byy praktycznie nagie. Kada z nich miaa na sobie tyl-korodzajfartuszka.Nieuszotorwnieuwadze Archentara.Ontebyporuszony i chocia sysza o niewolnicach cesarstwa, zastanawia si, jak zapyta o takie zhabie-nie kobiet, eby nie obrazi gocia. Z kopotu wybawi go sam Lath. Przepraszam, widz, e widok niewolnic wzbudza pogard. Ale... Wiem, jakie s zwyczaje Krlestwa Troy. U nas take si je szanuje. Wiem te, e adna kobieta nie moe chodzi pnago. One s cakiem nagie wtrci Meredith. Tak. Ale to nie kobiety. To niewolnice. Nieludzie cierpliwie wyjania pose. To tak jakbycie panie dopucili do stou psy. One rwnie nie nosz szat. A... Archentar czu, e czerwieniej mu policzki. Dlaczego tak dziwnie wy-dymaj usta?Och,totakiezabezpieczenie.Kadejniewolnicywypalasinapoladkuznak jej stanu. W usta wkada si im specjalny knebel, ktry sprawia, e nie mog rozewrze szczk ani poruszy jzykiem. One nawet nie mog nikogo poprosi o pomoc. Straszne mrukn Meredith. To tylko niewolnice.26Obie dziewczta przy stole byy przeraone. Asija jednak po pewnym czasie prze-moga si. Nie moga nawet powstrzyma umiechu, wyobraajc sobie Achaj w takim stroju, z zakneblowanymi ustami. Szczeglnie, e ksiniczka nic sobie nie robia z kary stania przy stole. Manewrowaa tym nowomodnym widelcem z tak wpraw, jak stary wojownik wada mieczem. Nawet najmniejszy ksek nie spad na st.Po chwili gwny kucharz ponownie pojawi si w jadalnej sali. Tym razem pochy-li si, nie zadajc sobie trudu, eby cho uda, e chce przyklkn.Archentar,ktrylubigo,nawetniedlatego,esambyarokiem,alez powodu wpywu,jakimiaynagociwietneposiki,umiechnsidoniego.Podnisrk i w sali zapada cisza. Znajd w piwnicy najlepsze wino! poleci zgodnie z nakazem etykiety.Wino stao przygotowane od dawna w kuchni. Kucharz jednak musia je przynie osobicie.Kiedypojawisiz powrotemz wielkimdzbanem, Archentarwskazacr-k. Obyczaj nakazywa, eby pierwszy kielich wychyli kto najmniej znaczny przy stole. W tym celu zawsze, w kadej uczcie towarzyszyo rodzinie, ofcjalnym gociom i przy-jacioom domu kilku tak zwanych ubogich krewnych ludzi, ktrzy nigdy nie mie-li prawa zabierania gosu, ktrych ignorowao si i traktowao jak powietrze, a ich je-dynym zadaniem byo kosztowanie pierwszych kielichw (by nikomu cho troch bar-dziejznacznemunieprzypadw udzialetenponiajcyobowizek),branienasiebie winy za zbyt gone czknicia czy pierdnicia ofcjalnych goci (tak, tak... kady przecie pamita, jak uporczywe wiatry ksicia Linnoy podczas uczty doprowadziy do prawie dwudziestoletniej wojny pomidzy jego ksistwem, a tyrani Symm). Ci ludzie czsto nie byli nawet prawdziwymi krewnymi. W kracowych przypadkach mona byo wy-naj kogo ze zuboaej szlachty, a nadworny heraldyk robi z nich krewnych jednym pocigniciem pira. Teraz jednak Archentar wskaza na swoj crk. Chcia j ukara za to, e perfdnie tak dobrze radzia sobie, nawet stojc? Za jej wczeniejszy ostry wo-bec macochy jzyk? Ale bya to kara zbyt sroga. Meredith zesztywnia zaskoczony, na-wet Lath spojrza na dziewczyn, eby upewni si, czy to na pewno crka gospodarza. Asija stumia umiech.Kucharz, z reguy mao czuy na wymogi etykiety, podszed do dziewczyny tak de-nerwujcopowoli,edosowniechwiledzieliygoodchosty. Achajajednakdzielnie podniosa swj kielich. Kucharz, nie zwaajc na tusz, nalewa go na klczkach. Me-redith i Asija zamarli w bezruchu, kiedy dziewczyna podnosia wino do ust. Meredith, dlatego bo j lubi i nie chcia, eby nieopatrzna skarga z jej ust doprowadzia do jeszcze wikszych upokorze w jego obecnoci, Asija przeciwnie, liczc na to, e tamta popeni jaki bd, co da jej moliwo natychmiastowego zareagowania.Na twarzy ksiniczki pojawi si jednak lekki umiech. Przez chwil waya w go-wie, na co moe sobie pozwoli, a potem... Potem podniosa kryszta do ust i wychyli-a zawarto jednym wielkim haustem, odrzucajc gow do tyu. To bya jej zemsta na ojcu niech przez moment gocie sdz, e ma crk zajad pijaczk.27Kucharz zzielenia bardziej nawet ni sam Archentar. Ksice dziecko, a goli wino jakmarynarzw porcie!Takazniewaga!Takipoliczekwymierzonygociom!?Takie splunicie w twarz posa Latha! Kucharz egna si z yciem, Asija nie moga uwierzy w swe szczcie, Lath zastanawia si, czy moe sam wypowiedzie wojn, czy musi cze-ka na decyzj cesarza... Och powiedziaa Achaja sodkim gosem to wino jest tak znakomite i tak mocne, e upiam si samym zapachem.ZArchentarauszopowietrze.Asijaprzeciwnie,wcignajez gonymsykiem. Meredith zachichota, a Lath poczu ulg. Tak dobre wino, e upija sam zapach? Obra-za zamienia si nagle w komplement dla goci. Czarownik umiechn si do dziewczy-ny. Ten brzdc naprawd jest sprytny. Lath zacz klaska w donie. By przekonany, e gospodarz ukartowa to wszystko z crk. Ot, takie mae wytchnienie od nudy ofcjal-nych przyj. Jedynie kucharz, cudem uniknwszy miecza, nie mg napeni pozosta-ych kielichw, bo dray mu rce.Biesiadnicy,w przeciwiestwiedoksiniczki,ledwieumoczyliwargi.Przyjdzie czasi napijastwo.Obyczajjednakkazazachowywasibardziejkonwencjonalnie, przynajmniej na pocztku. A wiecie Pastwo Lath znowu podj temat politycznej dyskusji, wiedzc, e w dalszym cigu to na honorowym gociu spoczywa obowizek podtrzymywania roz-mowy. Wiecie, e s krainy gdzie nie ma pojcia honoru, ani godnoci, ani... Choby kraje Pnocy mrukn Meredith, wzruszajc ramionami. A nie, nie. Oni tam swj psi i pody, ale honor jednak maj. S kraje o jeszcze bardziej nikczemnych obyczajach? zdziwi si Wielki Ksi-. By odpowiedzialny za dyplomacj Krlestwa Troy, a jednak nie sysza o wikszym prostactwie ni na Pnocy. A s,s Lathpogadziswojrwnoprzycitbrod. Mwio Chorych Ludziach zza Wielkiego Lasu. Zachd? mglicie kojarzy Archentar. Stamtd wyroby rzemielnicze pyn i jeszcze... nie mg sobie przypomnie co jeszcze. Wielki Las? Syszaem, e tak naprawd nie jest za wielki. O nie, panie czarowniku. Jest przeogromny, jest nieprzebyty. To jak docieraj do nas towary? Morzem albo poprzez gry Pnocy. To podnosi cen, wiem, ale przez las? Nie. Nie ma mowy.Wielki Ksi skin gow. No, a dlaczego, panie pole cesarski, nazywasz ich ludmi bez honoru? Ach Lath rozsiad si wygodniej i skosztowa wina.28PosowaemdoKrlaHemenroy.Mjokrtzatrzymasiwaniewewspa-niaymporcie-twierdzyHem,odsamegoimieniawadcynazwanym.Miaemjuru-sza w gb kraju, do stolicy, ale wstrzymano mnie, mwic, e wiadkiem wielkiej bi-twy zosta mog. Tako nastpnego dnia, zgodnie z zapowiedzi zwiadowcw z okr-tw kaperskich, na redzie fota Chorych Ludzi si pojawia. Aaaaa... jaka tam fota. o-dzie w duej kupie i kilka moe pomniejszych statkw handlowych. Okrty miasta Hem uderzyy na nich, spustoszenie czynic. Nie mino p dnia, a wszystkie ju byy scze-pione,dymnissikuniebu,a jarozczarowanybyem,botonieadnabitwa,tylko zwyka rze. I nie poddali si? Ha! cesarski pose uderzy rk w st. Nie byo komu si poddawa. My-laem,juponich. Wszystkieokrtyspalonepoabordau. A ChorzyLudziezamiast w jasyr, to do wody skakali. To na brzegu ich poapali?Lath pokrci gow. Suchajcie panowie. Staem na brzegu, w porcie na murach. Wszystko widziaem. Ci rozbitkowie do portu pynli... Jak to? Wpaw? A jake. Sia ich dopyna do achy, na ktr odzie kupieckie wycigano. Chcia-em i ju. Co bd si kani przyglda, ale oni... pose znowu ykn wina. Oni, jak dopynli, to za miecze i tum, co si tam zebra, siec zaczli.Meredith, cho byway w wiecie, skrzywi si z odrazy. No to ich chyba wojsko raz dwa rozproszyo? powiedzia Archentar.Jakiewojsko?Towojskonaokrtachbitwczynio!Strauderzyai murowi. Ale tam tum by, przestrach i krzyki... Nie doszli. Ciba runa do bram, a Chorzy Lu-dzie wrd nich. Dgajc kobiety na rwni z innymi. Nie zamknito bram? Jak? Ciba uciekaa do miasta. Jak unie most, skoro dwustu chamstwa po nim biegnie? Przy kole nikt nie wydoli, a i liny si pourywaj. A Chorzy Ludzie wrd nich?Jakmwi.Naulicachsirozluniotroch.Straprzyparakilku topielcw. Ale reszta... Tu do karczmy si wdarli, drzwi zamknli i dawaj z rodzin karczmarza so-bie poczyna. Stra szturmuje, a oni miechy sobie urzdzaj. To w kocu onierstwo z dymem karczm pucio. To si dopiero ciba obruszya. I dawaj barw stray ly, ka-mieniami obrzuca. A z takim uporem, e stra si cofna. Panowie ofcerowie na za-mek pobiegli, komendy wyglda. Co czyni? A pan burmistrz wanie w wityni by. Kto go noem dziabn na schodach. Chorzy Ludzie?29 A ktby? Pan komendant stray jeno na konia zdoa wsi, jak go kto mie-czem pomaca. I ju we krwi lea. Stra zbja, ktry to zrobi na strzpy rozerwaa, jesz-cze ubranie mia mokre. Ale co dalej? Kto ma komend bra? A tu domy pon. Cham-stwo tumult czyni, w wityniach kapani pokotem le i nikt nie wie, kto ich do wa-snych bogw wyprawi. Kto rabuje domy, skady, kantory... Chorzy Ludzie czy zwyky gmin zamieszaniem rozzuchwalony? Wtedy do ksicia, pod paac, stra ruszya tam si najazdowi przeciwstawi. I nawet wydawao si, po krzykach i nawoywaniach sam ksi na schody wychodzi... Ale nie... To jaki cham z Chorych Ludzi, jeno w skrwa-wionym i rozdartym, ksicym paszczu. Pije to swoje bezbarwne, cuchnce wino, plu-je i urga... i zorzeczy wszystkim, i wszystkiemu wok. Stra si rzucia, ale zdy jesz-cze krzykn, e bogactwa ksicia teraz do kadego nale, bo nie ma ju wadzy w mie-cieHem...Potembyotratowanie,i rabowanie,i palenie...alenieChorzyLudzieto urzdzili. Nie byo ju miasta Hem. Gdy bram chykiem opuszczaem to Chorzy Lu-dzie ogaszali, e teraz ju ce nie ma, ani podatkw, e kady sobie panem by moe. Potem swoj wadz ustanowili, a ze wzgrz jeszcze zdyem zobaczy, jak opornych z murw zrzucaj. Bitw przegrali i miasto zdobyli?Lath smtnie skin gow. Nie orem tylko wistwem zdobyte. Nie ma u nich komendy, nie ma porzd-ku. Ale jak wcieke psy gryz. Jak ucapi, ycia nie stanie.Z caego towarzystwa jedynie Achaja zwrcia uwag na zmian, jakiej podda si jzykposa.Nadwornykronikarzi nauczycielkaligrafi,wielerazyzwracajejuwag, eby uwaaa na jzyk, jakim ludzie mwi. Kady niby mwi tak po prostu. Oczywi-cie inaczej chopstwo, inaczej kupiectwo, a jeszcze inaczej panowie. Ale nie o to tu cho-dzi. Zupenie inaczej ludzie mwi na co dzie, a inaczej zapisuje si to w kronikach. Je-li kto nagle zaczyna mwi kronikarskim jzykiem, to znaczy, e albo nie opowia-da tego, czego sam dowiadczy, albo owszem, ale byo to dawno, zdy podyktowa wspomnienia, ktre kronikarze uwiecznili, a on sam potem je czyta, jak kady inny... Iwiesz,ksiniczko,mwipreceptorkaligrafi, jelikiedyludziezacznpisatak jak mwi, niczego nie zmieniajc, to bd si dziwi, czytajc nasze opowieci: jakim dziwnym jzykiem mwilimy....Meredith pokiwa smtnie gow. Taaaak. Te ju widziaem Chorych Ludzi. Ale kilkudziesiciu raptem. Gdzie to byo? zainteresowa si Archentar. Opowiedzcie o tym, panie cza-rowniku. Jeli nie znudz suchaczy... powid wzrokiem po wszystkich obecnych, ale nikt oczywicie nie zgasza zastrzee. Byem na uroczystoci odnowienia lubw Tyrana Symm. Miasto Heberon, te port zerkn w stron posa. Lath umiechn si lekko.30 Przecie Chorzy Ludzie go nie zdobyli.Ach,nie,nie...bronilinawet.Aledorzeczy.Otdziwnatobyauroczysto. Wojska Linnoya oblegay Heberon od roku. Dwudziestoletnia wojna miaa si ku ko-cowi. Symm przegrywao ju zaduszone bied, ale... Tyran nie aowa niczego. Nigdy przedtem nie widziaem takiej uczty. Stosy wymylnych potraw sigay suftw w Sta-rym Paacu. Gocie, poselstwa z caego wiata, wspaniae szaty, ksita... samych su-cych byo wicej ni goci. A pod oknami ciba zabijajca si, by ogry wyrzucane resztki. Ludzie? zdziwi si Archentar. Nie psy? Wszystkie psy dawno zjedzono w czasie oblenia. Dziwna to bya uczta. Woj-ska Linnoya szturmuj mury, gocie si bawi, tonc w zbytku, a o krok dalej chamstwo wyyna si, nie szczdzc kobiet ani dzieci, by wyssa choby dawno ogryzion ko. Straszna noc. Ogie na murach, krew pod oknami, muzyka wewntrz paacu. A gdzie Chorzy Ludzie? spyta Lath. Ano tyran zgromadzi wiele osobliwoci. Byy dziwne ptaki, pawie, pikniejsze nihonorowagwardia,byysonie ebyjenasalewprowadzimusielidwiecia-ny w paacu rozebra dziwne kwiaty, ktre chwytay owady jak zwierzta w paszcz. Byli i Chorzy Ludzie. Czterdziestu ich tyran sprowadzi, pacc ich wadcy by huk da-wali, czynic dym... Co dawali, przepraszam? nie dosysza Lath.Huk.Otwszyscymielizesobdugierury,muszkiety,czyjakimtam.I jak wszyscy naraz pod cian si ustawili, to huk i dym taki zrobili, e kawaki poway spa-dy na goci.Notaaaak... mruknArchentar. Moei dobrze,eTyranSymmwojn przegra. Powa goci podejmowa? To i bez Chorych Ludzi da si uczyni. I taniej wyjdzie ni jadem rozemia si Lath. Takie zdania i wrd poruszonych ksit paday cign Meredith. Ot, dali palb, poszli i starczy. Niespodzianka si tyranowi niezbyt udaa czarownik przerwa na chwil i pocign yk ze swojego kielicha. Nastpnego dnia rano wojska Linnoy mury zdobyy. Na ulicach gwat, tumult i krzyki. Ogie z podpalonych domw i dym. Paac zdobyty, onierze, pono lecych na podogach goci, co do komnat nie doszli, nogami tratowali. Nie wiem, do portu biegem, ale tam jeszcze wikszy zgiek, wszyscy na statki, byle uciec, byle dalej, gwardia wasny gmin mieczami cia, by da drog swo-jemu wadcy. Potem stra uderzya i murowi. Ciba lega w porcie pod mieczami wa-snych obrocw. Rze... No ale drog otworzyli. Dostaem si na jaki statek, pacc ka-pitanowi tyle, e dwie wsie mg za to kupi, chcemy odbija wrd innych statkw, ale na wodzie tok, cisk, jak na wiejskim jarmarku. A z okrtw wojennych Symm uczni-cy strzelaj, jak kto im w drog wejdzie, nie ma litoci. I patrz, a wojska Linnoy ju do portu wkraczaj. Zwarci, w ordynku, aden nawet raz kroku nie zmyli. Pikny to by wi-dok, cho straszny w swej grozie. A z karczmy, co jej jeszcze nikt dotd nie ruszy, Cho-rzy Ludzie wychynli. Pikne kubraki, kolorowe spodnie, ktre wczoraj jako dziw ogl-dano, dzi w nieadzie, potargane, ca noc pewnie pili. Jeden rzyga pod cian, inni na widoku si zaatwiaj, kto gow moczy w fontannie. A mierdzieli tak, e ich na stat-ku czuem gorzej ni szewc po sutym obiedzie w amfteatrze. Sam upadek i sama po-ruta.I ruszylinanichksicywojacy.Samimodzichopcyw jednakowychpancer-zach,w hemachz piropuszami,rwnymkrokiemdoszturmu.Piknytobywidok, i ramiona i uda, lnice w socu od namaszczenia oliw, byszczce nagolenice, tarcze i miecze. Kto tam zacz zwoywa Chorych Ludzi, a oni niechtnie, chwiejc si na no-gach, swoj bro przygotowywali. Ksicy coraz bliej, wida, e w mig roznios, ich dwustu, a szubrawcw moe czterdziestu... I co? nie wytrzyma Lath.Zebralisijako.W czteryszeregisiustawili,alenierwne...nierwne...Tu chopcyLinnoya,a tupijanewieprze Meredithpocignkolejnyyk. I zrobi-li huk jeszcze raz. Pierwszy szereg zawrci i ruszy w ty, drug dziesitk odsaniajc. Tamci rwnie wypalili i tak samo trzeci szereg. A ksice wojsko cae we krwi. Zacz-li onierze pada. I nie by to ju ten pikny, wspaniay hufec. Byli ludzie jczcy i ci co leeli na ziemi, i... ci co uciekali jak dzieci. Co? achn si Archentar. W dwustu przed czterdziestoma uciekali? Jak mwi czarownik pokiwa smutno gow. Ostatni szereg Chorych Lu-dzi w plecy im pali. Nie moe by. Dwustu doborowego wojska?! Eeeee... wczy si Lath. Hufec cinity w portowej uliczce. Na polu raz dwa by im rad dali. Zapewne zgodzi si Meredith. Ale to ju nie byli ci ludzie, ktrych widzia-e panie w miecie Hem. Pijani, szubrawcy... Ale komend znali. I co dalej? wyrwao si Asiji. Dalej ju nic. Chorzy Ludzie dobiegli do mojego statku i o ratunek prosili. Kapi-tan ich wzi. Pewnie ba si, eby w niego nie wypalili... I z portu jako wypynlimy. Ha! Archentar uderzy doni w st. Jednak uciekli. Prawda zawtrowa mu Lath. Jakich czasw jednak doylimy. eby zwy-kychammgz kuszyczyz...tego,jakmu...muszkietuw rycerzagodzi.Nic,tylko upadek obyczajw i koniec kultury. Prawda, prawda potwierdzi Wielki Ksi. Na szczcie, cigle nie ma to jednak jak uderzy konnic i pieszym wojskiem.Mieczi honor dodacesarskipose. Tylkotopozostaniegodnedlam-czyzny na wieki.32Rozoz:n {Dziki pomysowoci Zaana, a raczej jego znajomoci zwyczajw i niewielkie-go rozumu miejscowych urzdnikw pastwa, uniknli pogoni i zasadzek. Je-li oczywicie ospali urzdnicy zdoali w ogle zorganizowa jakie pogonie czy zasadzki. Do wiedzy Zakonu jeszcze nic nie mogo doj, bo byo za daleko. Teraz, takjaktodawniejZaanczytaw rycerskichromansach,obozowaliw zasypanejnie-giem kniei, pod goym niebem, przy ognisku. Mska przyja, wsplnie odczuwane nie-bezpieczestwo, urocze, rycerskie pieni, ktrymi zabawia go Sirius w rodzaju: Ech y-cie, ycie... Sranie i gorzay picie!Wszystko byo jak w romansach. Poza jednym czasem. Zaan bolenie odczuwa na sobie rnic pomidzy literatur, a yciem. Co innego przeczyta w ksidze jednym tchem zdanie: Noc bya bardzo mrona, a co innego odczuwa ten mrz od zmierz-chu do witu... Zgrabiaymi palcami otwiera i czyta listy, ktre Rycerz zakonu wiz w jukach. He Sirius nagle przesta piewa otwierasz te listy i zalepiasz, eby znaku nie byo. A po co? Mog si przyda. Lepiej rzuci w ogie. Nieee... A moe przyjdzie potrzeba, eby komu pokaza taki list. To pieczcie zamane. Nie. Nie ami pieczci.Chopak nachyli si nad ogniskiem, eby lepiej widzie. Psiama! Rzeczywicie w jego gosie brzmia niekamany podziw.Papierniemadlamnietajemnic Zaanumiechnsinawspomnienie wszystkichtychtajnychi zakazanychksig,ktreczytaw wityni.Nietakiepiecz-cie zdejmowa bez najmniejszego uszczerbku, by potem nienaruszone zakada znowu. Przez ostatnie trzydzieci lat nie zajmowaem si niczym innym.33 Eeeee... dla chopca czterdziestoletni mczyzna by czym niewyobraalnym. Ludzie tak dugo nie yj. Sirius... Zaan schowa listy na powrt do sakwy. Po naszemu Syriusz. Tak? Taaa... Ja si tak nie nazywam wyzna chopak. Hm... Syriusz, Orion, Achaja, Archentar to ksice imiona z krlestwa Troy. Od gwiazd, od nieba. Mhm. A ty jak masz na imi? skoczywszy z listami, Zaan wzi si na powrt do obrbki korzenia, ktry znalaz rano. Korze by wielki, prawie tak wielki jak nikczem-nego wzrostu czowiek. Z grubego pncza wyrastay trzy rozwidlenia koczce si nie-regularnymi zgrubieniami. Zaan wyrwnywa je wanie noem, eby uzyska poda-ny ksztat. Nie wiem.Zaan umiechn si z niedowierzaniem. No jak to? Tak to chopak zachmurzy si nagle. Nie wiem.Zaanspojrzanamajaczcpomidzyzanieonymiwierzchokamidrzewczer nieba. Usiowa opatuli si bardziej swoim dugim paszczem, ale niezbyt gruby mate-ria ledwie chroni przed mrozem. Przysun si jeszcze bliej do ogniska. Opowiesz mi? A co tu opowiada? chopak uamanym patykiem grzeba w mokrym popie-le wok ognia. Moe lepiej nic o mnie nie wiedzie? Co tam jednak wiem. Niby co? A to, e raz mwisz jak rycerz, raz jak janie wielmony pan, a raz jak... chop zaryzykowa. Jak kupiec, jak karczmarz. Ano mwi. Potraf mwi jak kady jak pan i jak suga. Gdzie ci tego nauczyli?Chopak westchn. Potem machn rk. Ano porwali mnie wyd wargi, potem doln przygryz w zamyleniu. Pi-raci. Ile miae lat? A bo ja wiem? Sirius przechyli gow. Trzy? Zabrzmiao to jak pytanie. Zabrali mnie z osady... potem si dowiedziaem... od Chorych Ludzi mnie porwa-li, to jest a za Wielkim Lasem. Wiem. Chcieli mnie sprzeda, ale nikt nie chcia kupi. No to yem w psiarni, znaczy z psaminaichokrcie.Trzymalipsy,ebypilnowayobozu,jakprzybijaliw nocydo 34brzegu Chopak podrapa si w ucho. Nie ma lepszego stranika jak pies zno-wu wyd wargi. A potem jak podrosem na ogryzanych kociach, co to nam rzuca-li... nam znaczy mnie i psom razem.Chopak plta si coraz bardziej, ale Zaan nie chcia przerywa pytaniami, eby go nie sposzy. Powoli i dokadnie obrabia swj korze. Nie by rzebiarzem i musia bar-dzo uwaa, eby nie zepsu ksztatu. No to jak podrosem, to znowu ze mnie czowieka zrobili. Ju nie psa. Nie wiem, jak mam na imi, oni te nie wiedzieli, to woali na mnie: hej ty!.Hej tyyyyy! krzycza Sirius do piekarza, jak mia go zabi przypomniao si Za-anowi. No i... zaczem im bro czyci i straw nosi, a potem... jak znowu podrosem... to na brzeg chodziem. Znaczy do wsi, na szpiegowanie. eby zobaczy czy domy bo-gate, gdzie karczma, czy dwr jaki jest, czy wojsko moe stoi. I ja piratom wszystko m-wiem, a oni potem w nocy... Chopak zama w palcach patyk, ktrym dotd si ba-wi. Jak w nocy szli, to ja mogem i za nimi. Czasem nawet jakiego chopa mie-czem ciachnem, jak go kto wczeniej dziabn, a nie ubi nagle Sirius umiechn si smutno. Tomy si bili, rabowali i palili. Fajnie byo z piratami westchn ci-ko A potem znowu podrosem. Miaem... zamyli si siedem lat albo osiem... To mnie na galery sprzedali. Omioletniego chopca? nie wytrzyma Zaan. A na choler takie dziecko na galerach?TobyygalerytyraniiSymm.Onimielibitwyz ksistwemLinnoyi galernicy marli. Piraci im sprzedawali wszystkich jak leci. A ja... silny byem. Albo... Moe dzie-si lat miaem.Zaan pokiwa gow. No i mnie przykuli z takim jednym chopakiem jak ja. On te by cay biay, jak ja. No to skuli nas do jednego wiosa, e my niby krajanie, ebymy pogada se mogli. Ale nie. On nie by zza Wielkiego Lasu. On tylko by taki biay... no bo... jak soce na niego padao... Wiem mrukn Zaan. By albinosem. No... czy co takiego. Ja nie miaem imienia, a on mia wanie Sirius. Bylimy podobni do siebie, to mnie galernicy nazwali Sirius 2. A on by wielkim ksiciem. Tak jak mwie z krlestwa Troy. Te go piraci zapali i sprzedali, ale nie ze wsi jak mnie tylko... chopak podrapa si w gow jego statek, co on nim pyn, uton i go pi-raci wyowili. Jak burza bya, to go jego sucy przywizali do masztu, eby go woda nie zmya, a jak maszt si zama, to on z nim pyn, a tam reja bya i on by na wierz-chu, a nie pod wod...35Tonieistotne przerwamuZaan. Wspominanieczegokolwiekprzychodzio chopcuz wielkimtrudemi zaczynamieszacorazbardziej. Jaktomoliwe,eby syna wielkiego ksicia nie wypucili za okup? A kto by go tam sucha? chopak rozemia si chrapliwie. Na galerach to wszyscy mwili stranikom, e s wielcy panowie, znaczy eby ich odkuli. Wszyscy oni to niby byli synami krlw i ksit, a jeden to nawet mwi, e by szwagrem cesarza Luan, ale mu nie uwierzyli, tylko w mord czciej bra ni inni. A jeden chop to ga, e jest synem wjta ze swojej wsi, bo nikt wikszy nie przyszed mu do gowy. A ja na przykad mwiem, e jestem synem czarownika. Kady chcia, eby go odkuli, bo na galerach wcale nie byo dobrze... To skd wiesz, e ten twj Sirius to prawdziwy ksi? Aaaaa... Bo jak stranikw nie byo, to kady mwi o sobie. Wszystko mwi. Co trzeba byo mwi, bo jak si nic nie robio, to si ludzie zmieniali, rozum gdzie z nich odchodzi. No, jeden to jad wasn... wasn... no wiesz... a jeden to bi gow w wioso, a krew si pucia, a on cigle bi, a potem dosta gorczki i mia zemrze, to go stra-nicy wzili na tortury na postrach dla innych. A jeszcze jeden to tak krzycza cay czas nawet jak go stranicy bili, eby nie krzycza to on dalej krzycza, a go ubili. No dobra. I ten ksi wszystko ci opowiedzia? Wszystko. Nie tylko mi. Ja znam cae ycie ze czterdziestu ludzi, kad chwil ich ycia. Tam si wszystkiego nauczyem, bo eby rozum nie odszed, to starsi uczyli mod-szych, a tam byli i kupcy, i onierze, i chopi, i uczeni, i eglarze... wszyscy tam byli. Tyl-ko ja nic nie mogem opowiedzie, to ich naladowaem dla miechu. I umiem mwi jak chop i jak pan, i jak... Jak umiesz to... Zaan kilkoma ruchami wystruga na kocu korzenia co, co wygldao jak wielki pazur. To opowiedz nastpny fragment tak, jakby to zrobi wiel-ki pan. No c chopak umiechn si lekkim, ksicym skrzywieniem warg. Ci-gnc opowie o moich peregrynacjach, pragn zauway, e owe naladowanie innych przychodzio mi atwo puci oko do Zaana. Czyniem tak, ku pochej rozrywce, a take dlatego, i moi nieszczni towarzysze niedoli, kiedy ubawiem ich krotochwil, dawali mi czasem ks strawy ze swoich porcji. No i jak?Zaan w zamyleniu potar brod. Hmmmm... Po oszlifowaniu moe ujdzie. I co dalej? Ano dalej... dalej te pywaem na galerze, rok po roku, inni umierali, a ja silny byem. A waciwie, razem z ksiciem mielimy najmniejsze wioso, to pierwsze od ste-ru, bo bylimy mniejsi ni inni. No i szczcie mielimy, e nas nie zatopili. Bo wiesz, ga-lernik idzie... Na dno ze swoim okrtem dokoczy Zaan.36 A potem znowu ktra tam bitwa bya. No i nas osaczyli. Taki jeden okrt ksi-stwa Linnoy na nas pyn, bo chcia si zderzy. To nas stranicy tak bili, eby znaczy szybciej,eduoludzirzygaoz wysiku...i wiosowali,a jedentoumar,takz siebie, i go odcili, eby nie hamowa, nie byo czasu ku, to przecili jego, a nie acuch, a kil-ku mdlao, to ich stranicy budzili rozpalonym elazem... No, alemy nie uciekli. Tam-ten okrt nas hukn dziobem i si zacza bitwa.Chopak ukry twarz w doniach. Milcza dusz chwil. No i potem nas znosio... razem z nimi... Gdzie znosio? Na mielizn. Zaraz, a bitwa?Chopak wzruszy ramionami.Krzyk,krewi woda,conaszatapiaa.Wlewaasiprzeztdziur,cotamten okrt zrobi znowu wzruszy ramionami. Co si dziao na grze, na pokadzie to nie wiem. Widziaem tylko jak galernikw tych z drugiej strony zalewa woda. Oni byli coraz niej, a my, po drugiej stronie, coraz wyej. A wszyscy przykuci. I patrzylimy jak powoli... powoli ton. Jeden to nawet odgryz... chopak potrzsn gow ale mu si nie udao.Zaan dorzuci gazi do ognia. No i co? Jak nas znioso to utknlimy na mielinie. Ci co jeszcze nie utonli, to myleli, e moe cho na razie ujd z yciem, ale nie. Okrt si osuwa, wody zaczo przybywa. A zaoga? Ci na pokadzie to si ju do tej pory chyba wszyscy wyrnli. Okrt si pali od gry, a ton od dou wyjani Sirius. Mymy krzyczeli i szarpali, ale... chopak zamilk.Cisza przeduaa si coraz bardziej. Mrz zdawa si te. Zaan otrzepywa swoje oszronione brwi. Z trudem wsta, eby przynie troch drewna na ogie. Chopak wy-ranie si zaci, wic nie spieszy si, amic suche, ukryte pod grubym niegiem, ga-zie. Ruch go nie rozgrza. Kiedy wrci do ognia czu, e dr mu rce. Dopiero po du-szym zacieraniu i rozgrzewaniu mg wrci do rzebienia w drewnie. Powiesz mi, co byo dalej? spyta.Chopak spojrza na niego z zupenie innym wyrazem twarzy. No jego gos by teraz dziarski. No i wszyscy utonli, nasz okrt tak osiada, e ja byem najwyej i patrzyem, jak wszyscy ton. A woda sigaa mi do szyi, a potem do brody, a potem do ust, ale si wygiem i jeszcze zapaem jeden oddech. No, a jak si znalazem pod wod, myl sobie, to ju po mnie. Tym bardziej, e ryby aroczne si do statku dostaway przez t dziur, co j obcy okrt zrobi. Godne byy i chciay zje ga-37lernikw. Ale patrz, a tam ryba-pia wpyna. No to za ogon zapaem i przepiowaem ni acuchy. Ledwie powietrza stao, jak wypynem. I stranicy mnie opadli, a ja ich t ryb-pi po gardach. A w drugiej rce te ryba. Miecznik si nazywaa. No to ja... A naprawd? ziewn Zaan. A naprawd to... chopak spuci oczy. Znowu milcza dusz chwil. Je-den stranik mnie lubi. Bo... bo on lubi chopcw, nie dziewczyny... I ja mu kilka razy... bo... on mi lepsze jedzenie czasem da, i mniej bi... I jak emy osiedli na tej mielinie, to on przyszed, bo nadzorcy ju nie byo, i chcia, ebym mu zrobi... wielkie wistwo. I ja mu powiedziaem, e tak... i mnie odku. I inni go prosili, eby ich te odku, ale on si tylko mia i narzdzia kowalskie rzuci w wod. No to ci, co jeszcze yli i co byli bli-sko, go zapali i... i... i go rozdarli... normalnie rkami na strzpy. I mi kazali nurkowa po te narzdzia. A statek ju cay woda zalewaa. I... no, nurkowaem, ale woda mtna, krwi peno, trupy si unosz na acuchach... A woda coraz wyej. Okrt zacz si zsu-wa. No to myl, co ja bd z nimi umiera. Poszedem w gr, ja wolny, oni przykuci... I... No, odpynem... A ten twj przyjaciel? To nie by mj przyjaciel. No to ten ksi? No nic... Patrzy na mnie jak odpywaem. Patrzy i patrzy... Inni krzyczeli, on nie. Tylko patrzy. Ale zaraz woda ich wzia.Zaanrzebinoemswjkorze.niegwoksprawia,eopowieciz mrzpo-udniowych brzmiay tu jak bajki. Jak legendy, ktre nigdy nie zdarzyy si naprawd, a powstayjedyniew umysachtrubadurw,kuucieszegawiedzi.Upa,soce,ciepa, morskawoda.Tu? W knieiwrdzamarznitychgr?Tobyojakopowieciz ksig, ktre czyta Zaan. W ksigach jednak nie byo nic o oczach, ktre patrzyy w kadym nie, w kadym, zmrueniu powiek. Oczach, ktre przeladoway Siriusa, zawsze kiedy tylko ni, e pyn. Zaan struga swj korze, powoli, niespiesznie nadajc mu ksztat, ktrywyklusiw jegogowie.Chopakmilczapogronyw pospnychwspomnie-niach.Siedzielitakw ciszy,alekkijeszczebrzaskrozwietliniepewniewschodni cz nieba. Zaan schowa n do kieszeni. Robota bya skoczona.Cotojest? Chopakchybaocknsiz krtkiej,mczcejdrzemki,bojego oczy nie byy zbyt przytomne. Noga wyjani Zaan. Jaka, psiama, noga? Wyglda jak kurza stopa. To dobrze.Noale... Siriusnachylisi,ebyoceniwielkokorzenia. Gdybykura miaa tak stop, to by musiaa by wielka jak zamek!38Jak... Zaanteoceniwielkokurynapodstawiewykonanegoprzezsiebie dziea jak piciu postawionych jeden na drugim ludzi. Owin swe dzieo szmat i przywiza sznurkiem do jukw. No. Zbierajmy si. Teraz? Po nocy? Ano, po nocy. To drog zgubimy. nieg ubity, gociniec szeroki. Nie zgubimy.Sirius wsta niechtnie i rwnie zacz szykowa si do drogi. Jaka myl nie dawa-a mu jednak spokoju. Suchaj przystan z wdzidem w rku. Jak mwiem to... jako tak dziw-nie si umiechae. Nie umiechaem si odpar Zaan. No moe nie... ale... na czole Siriusa pojawia si pionowa zmarszczka. Ale... najwyraniej nie mg ubra w sowa tego, co czu instynktownie. Ale jako tak... nie dziwie si? zabrzmiao to jak pytanie. Ano, nie dziwiem si. Przecie nie moesz mnie zna. Bo nie znam. No to skd wiedziae? Nie wiedziaem Zaan przystan z sakw rycerza w rce. Nie znaem tego, co ci si przydarzyo. Wiedziaem jednak, e musiao to by wanie co takiego. Dziec-ko wychowane wrd psw, wrd piratw, ktrzy pozwalali ci dobija chopw, potem na galerach. Fakty nie s wane. Wiedziaem, e to bdzie co takiego. Skd wiedziae? Bo... tym razem zawaha si Zaan. I tak nie zrozumiesz. Powiedz. Bo jeste istot kompletnie amoraln. Czyst energi skierowan donikd. Co? chopak, zdaje si nie zrozumia ani sowa.Zaan wzruszy ramionami.Zabie,bogomduchawinnego,piekarzazaszebrzowych.Karczmarzodli-czy ci poow za jedzenie i gorzak. Dla trzech brzowych. Zabie go na oczach jego ony i crek, i ani ci w gowie nie postay adne wtpliwoci... To energia. Jeste cako-wicie amoralny, ale nie jeste wredny, nie jeste zy. To po prostu twoje ycie. Z tej cha-upy moge wzi wicej grosza ni pewnie widziae w yciu, moge sobie zabra jego creczk i teraz byoby ci ciepo, ale nie. Jeste istot amoralnie uczciw. Jak ten karcz-marz. Co? powtrzy Sirius. To syn suki! Sknera, dziad, zoliwiec. Ale nie donis na ciebie rycerzowi, cho mg i zaoszczdziby swoje brzowe. Jeszcze nagrod by wzi.39 Te by go cili. Nie. On jest sprytny, ty nie. Ale zapaci uczciwie za niegodziwo. Grosze, orn ci, ale zapaci. Jestecie tacy sami. Ja znam jego histori. On te by na galerach?Zaan achn si. Mwiem, e nie zrozumiesz podszed do konia i zacz zakada mu uprz.Sirius sta nieruchomo przy ogniu. A dlaczego zgodzie si do mnie na giermka? Suchaj Zaan odwrci si i opar o koski ciepy bok. Ja przez trzydzieci lat nie robiem niczego, tylko czytaem ksigi. Znam je wszystkie, wiem wicej ni ja-kikolwiek kapan z mojej wityni. Wiem wicej, ni mona to sobie wyobrazi, bo nie ma drugiego czowieka, ktry przez trzydzieci lat nie robi nic innego, jak czytanie m-drych ksig od rana do pnej nocy! Skoro jeste taki mdry, to dlaczego nie jeste bogaty?Zaan rozemia si chrapliwie. Poniewa mdro to odwrotno dziaania. Jeli chciaem co zrobi, a przycho-dziy mi do gowy takie myli, to zawsze tylko wyobraaem sobie przeszkody pitrzce si przede mn. Jeli chciaem co zrobi, to widziaem tylko, co moe si ze mn sta, jeli si nie uda. A... Zaan potrzsn gow a pewnego dnia zobaczyem czo-wieka, ktry nie widzi przed sob adnych przeszkd. Ktry potraf dziaa. Ktry zabi piekarza, naraajc si przy tym na nagonk, na stryk, na tortury za trzy brzowe! Kt-ry zabi Rycerza Zakonu, o niebo lepszego od siebie, tylko dlatego, e... e po prostu nie wiedzia... Nie wiedzia, nie przeczuwa, nie podejrzewa, e rycerz jest od niego po sto-kro lepszy w mieczu Zaan przerwa dla zaczerpnicia oddechu. Ty to by nawet zabi matk w poogu. Ale dziecko, ktre rodzia pewnie zawinby w jak szmat i da komu, eby si nie zmarnowao. Nie jeste z natury zy rozemia si nagle. Ty po prostu nie wiesz co to prawo, co to moralno, co to czowieczestwo.Sirius rozemia si rwnie. Jego mina jednak wiadczya, e nie bardzo rozumia wywodu swojego giermka.W gruncierzeczy Zaanpowrcidooporzdzaniakoni. Jestemytacy sami. Pod pewnym wzgldem.Reszt prac wykonali w milczeniu. Zaan promienny, mimo chodu szarpicego cia-o,Siriuszamylony,robicyminy,ktrew jegomniemaniumiaymuchybapomc w zrozumieniu usyszanych sw. Zaan skoczy pierwszy i z trudem wgramoli si na siodo. A ognisko? Sirius wskaza za siebie. Przecie las moe zgorze. No to co? He! Sirius zamyli si, a potem rozemia na cay gos. To zrozumia na pew-no. No pewnie! wskoczy na siodo i ruszyli w stron toncego w mroku gocica. Chopak mia si jeszcze, kiedy dotarli do drogi. To mwisz, emy tacy sami? powiedzia, tumic chichot. W pewnym sensie. To jacy niby jestemy?Zaan spojrza na niego, potem popdzi konia. Kompletnie amoralni!!! krzykn, wysforowujc si do przodu.Sirius nie rozumia tego sowa, ale mia si jak z wybornej dykterii. Znaczy jacy? Tacy, co to ich wieszaj na stryku. Ale tylko wtedy jak im si nie uda! No to w konie!!! chopak rykn jak mg najgoniej. W konie! zawtrowa mu Zaan. Cay wiat czeka na nas!41Rozoz:n Achajaprzymknaoczy.Owszem,zdarzaosiwczeniej,eksicedzie-cibranodowojskanarwnizewszystkimi(anawetszczeglnieje dla przykadu), ale to byo dawniej, w czasach, ktre opisuje si w starych kroni-kach. W czasach kiedy honor i miecz, jak mwi pose Lath, rzeczywicie co znaczy-y. Nie syszaa, eby ktokolwiek z ludzi, ktrych znaa, poszed suy jako prosty o-nierz. No moe kto tam... Ale na pewno nie crka Wielkiego Ksicia. A jeli ju... To owszem, wpisywano tak osob na list rekrutw, a w dwa dni pniej kierowano, daj-my na to, do armijnego zespou muzycznego, gdzie przez dwa lata penia (honorowo) funkcj konsultanta, na przykad do spraw poezji. Zdarzao si, e nikt z waciwej jed-nostki (ani zespou artystycznego oczywicie) w ogle nie wiedzia, jak wyglda wyso-ko urodzony rekrut. Wiedziony swoj chorobliw uczciwoci Archentar kaza jej jed-nakodsuywszystko,jakkadyzwykyonierz.Pocztkowouwaaa,edziejejej si wielka krzywda, potem uznaa, e moe i dobrze, e jest to jaka przygoda w jej y-ciu, e przynajmniej na troch wyrwie si spod wadzy zoliwej Asiji. Teraz jednak, po dwch dniach drogi odbytej w towarzystwie sug, kiedy zostaa wreszcie sama na punk-cie zbornym Armii Zachodu, czua lekki niepokj. Chocia moe to za mao powiedzia-ne. Czua strach? Nie potrafa sama powiedzie. W kocu, po raz pierwszy w swym y-ciu bya sama, absolutnie sama, daleko poza domem. Staa wanie w swej piknej, boga-tej i kolorowej sukni, w otoczeniu dzieci chopw, kupcw i niszych urzdnikw, kt-rych stroje duo bardziej pasoway do tego miejsca szare, biae, biedne, rednie, cza-sem schludne, czasem wrcz brudne nie rniy si zbytnio od tego, co nosili armij-ni urzdnicy. Wygldaa tutaj jak samotny, rajski ptak, ktry przysiad na wizce somy, rzuconej na kup gnoju.W niewielkim pomieszczeniu panowaa cisza. Szesnastu chopcw i pi dziewczyn nie miao ochoty na jakiekolwiek rozmowy. Urzdnicy zbyt byli zajci pisaniem sni-42stych dokumentw, by zwraca uwag na grupk przestraszonych dzieci. Chocia spoj-rzenia rzucane w stron kolorowej sukni, cho ukradkowe, nie naleay do rzadkoci. Cojakiczastylkowchodzidziesitniki wyczytywaz listyczyjeimi.Dzieciakw w sali rozprowadzania ubywao powoli. Achaja, crka Archentara!O kim on mwi? Bogowie, co za fatalny akcent. Prawie w ogle nie mona go zro-zumie. Achaja, crka Archentara! powtrzy dziesitnik.To...Bogowie,toja!Dziesitnikbypierwszymw jejyciuczowiekiemz gminu, ktry nie uy przed jej imieniem zwrotu ksiniczka. Ale to byo jeszcze do przekni-cia. Jak ten cham mia pomin tytu Wielki Ksi przed imieniem jej ojca. Powin-na go obruga, ale... Co takiego nie zdarzyo si jeszcze nigdy, nigdy odkd moga pa-mita.Dziesitnik straci cierpliwo. Nagle przesta udawa, e nie wie, kto to jest Achaja (naprawd trudno byo jej nie zauway w ciasnym pomieszczeniu) i wycign rk. Tutaj! wskaza drzwi za swoimi plecami.Ruszya za nim, starajc si okaza jak najwiksz pogard. Ale dziesitnik nie in-teresowa si ni zupenie. Wyprowadzi j na zewntrz, gdzie przy wielkim stole kil-ku onierzy ocenio na oko jej wymiary. Kto wskaza do spory worek, ktry musiaa wzi (sama!) i przej do kolejnego, zbitego z nierwnych desek baraku. Przebieraj si mrukn dziesitnik i ruszy z powrotem po kolejnego rekruta.Barak nie by pusty. Krcio si w nim kilku onierzy, jacy ludzie, sdzc po stro-jach, sucy. Nikt jednak nie zamierza jej szykanowa. Wskazano jej pomieszczenie za przepierzeniem gdzie moga, caa czerwona ze wstydu, ale sama, zdj wreszcie boga-to zdobion sukni i woy... O Bogowie! Krtk tunik ze zgrzebnego ptna, krciut-k spdniczk ze le wyprawionej skry, ktra (co za ponienie...) nie sigaa jej nawet do poowy ud, sanday i co w rodzaju pancerza (czy oni w tym wojsku naprawd nie wiedz, co to pancerz?) zrobionego ze zszytych nierwno kawakw... skry!!! No moe nabijanej spiowymi wiekami, ale skry! Przecie to nawet... A, mniejsza z tym! Go-rzej, e cay ten strj by najwyraniej przewidziany dla chopca. Achaja nie wiedziaa, co zrobi z piersiami. Jakkolwiek nie poprawiaaby oporzdzenia, przy kadym ruchu obcierao j, zadajc coraz wikszy bl. Szczeglnie (tfu...) pancerz, jego le zszyte, po-przeczne pasy, ustawiay si albo nad sutkami albo pod. Przecie w tym stanie nie b-dzie moga zrobi nawet kroku. Wysza za przepierzenie, zagryzajc zby. Po raz pierw-szy w yciu jacy mczyni mogli widzie jej praktycznie goe nogi! W caym baraku nikt jednak nie zwraca na ni uwagi. Posadzono j (do delikatnie nawet) na i krzele pod cian. Zmoczono jej wosy (z pewn atencj, eby odda sprawiedliwo) i zmyto z nich czerwon farb, przywracajc naturaln czer. Potem cyrulik obci j na chop-43ca, czyli do ramion i zwiza to, co zostao, w koski ogon, na czubku gowy kawakiem (za przeproszeniem...) zwykego sznurka. Kto inny wyda jej pas, krtki miecz (Bogo-wie, rkoje bya tak le obrobiona, e ju na pocztku wbia sobie w do du drza-zg) i drugi worek przewizany rzemieniem, ktry musiaa sobie zarzuci na plecy (kre-tyni... miaa go sama nie, czyj jak?). Na szczcie w caym pomieszczeniu nie byo lu-stra, w ktrym mogaby si przejrze inaczej umaraby ze wstydu. Chcieli, eby pod-pisaa jaki papier, mwic z przyzwyczajenia pewnie: moesz postawi trzy krzyy ki. Zagubiona posusznie postawia, ozdabiajc je jednak na koniec zamaszystym podpi-sem. Wreszcie, kazano jej (do grzecznie) wyj. Opucia barak, czujc, e pal j po-liczki.Lekkiwiatrchodzijej(goe,goe,goe!!!)nogi, pancerzsprawia,eobolae sutki sterczay coraz bardziej (Bogowie! Co za haba!), idiotyczna fryzura sprawiaa, e po raz pierwszy w yciu poczua chd na goym karku. Mylaa, e zapadnie si pod ziemi, ale inny dziesitnik kaza jej doczy do oddziau, zszokowanych, tak jak i ona, chopcw i dziewczt.Czekali nie duej ni trzy modlitwy. Przyszed jaki onierz (nie sposb byo roz-pozna jego funkcji), rzuci komend, ktrej nikt (chyba) nie zrozumia, tak fatalny by jego prostacki akcent, niemniej gesty mona byo jako poj. Kolumna zoona z mo-e trzydziestu rekrutw ruszya ku gwnej bramie. Ale to jeszcze nic. Kiedy wyszli na ulicewielkiegomiasta, Achaizdawaosi,ewszyscynanipatrz.Normalnyruch, zgiek, do ktrego bya przyzwyczajona, podrujc w lektyce, teraz wydawa si czym, co stworzono specjalnie, by pognbi j, crk Wielkiego Ksicia. Wszyscy, dosownie wszyscy, patrzyli chyba tylko po to, eby da odczu jak wielka bya jej haba. Przekup-nie, sugi, strae, obywatele, kbili si na ulicach tylko po to, eby dojrze, e ksinicz-ka krwi musi i z goymi nogami, ze zgrzebnym workiem na plecach i obcitymi przez jakiego idiot wosami po to tylko, eby zadouczyni ambicjom swego (nie powta-rzajmy sowa, ktre tu pado) ojca. Bolao j wszystko, piersi, stopy od zgrzebnych san-daw, plecy od wypenionego jakim debilizmem worka... Krok za krokiem. Ile mo-na tak i? Jak wiele krokw mona w yciu uczyni? Pidziesit? Sto? Owszem, bya szkolonaprzezswoichnauczycieli,biegaanawet,i tow penympancerzu(prawdzi-wym!) z tarcz... Ale wasne nogi jako sposb na podrowanie? To jaki idiotyzm. Przy tysicu krokw stracia rachub. Kiedy wyszli z miasta, nogi, a waciwie stopy, bolay corazbardziej.Nanajbliszympostoju,mniejwicejw poudnie,zdjasanday,eby z pewnym zdziwieniem (w kocu nie bolao a tak bardzo) stwierdzi, e ma na wy-pielgnowanych stopach krwawice rany. Powiedziaa o tym dziesitnikowi, ten, cho cham,