Upload
ngonhi
View
217
Download
0
Embed Size (px)
Citation preview
Album zdjęć o tematyce łowieckiej Andrzej Kończyk (ak)
Przygodę z łowiectwem zacząłem w 2004 roku. Uczestniczyłem w polowaniach zbiorowych jako
naganiacz.
Oto fotografie z mojego pierwszego polowania, na którym to kol. Piotr Kowalski strzelił odyńca
ok. 130 kg. Wszyscy przyglądali się dzikowi i podziwiali oręż.
Imponujące trofeum.
Na pokocie ok. 5 dzików. Miałem wtedy satysfakcję jako naganiacz, że dzięki mojej wytężonej
pracy, były widoczne natychmiastowe efekty. Patronował naganiaczom w tamtych czasach, kol.
Jurek Jasiński, jego szkoła dawała jak widać owocne wyniki.
Dużym zakłopotaniem dla młodego adepta myślistwa, (czyli dla naganiacza stażysty)
było wchodzenie z kijkiem i kiełbaską bliżej ognia. Można wtedy było się spotkać z
kąśliwą, ale śmieszną uwagą. W oczach stażysty to przy ognisku panowała jakaś
tajemnicza hierarchia. Część myśliwych konsumowała w milczeniu podśmiechując się
tylko ze śmieszniejszych kawałów. Kawały za to opowiadali jak mi się wtedy wydawało
wielcy, brzuchaci i wąsaci myśliwi tzw. „żubry”. Taki właśnie obraz „prawdziwego”
myśliwego nosiłem gdzieś w głowie.
Te dziki wypędziłem z miotu na linię myśliwych.
„Pokot” – 2005
Poznawałem coraz to nowe zakątki naszych łowisk i już bezgranicznie zakochałem się w
zróżnicowanym terenie Warmii i Mazur.
Taki poranny brzask na leśnej drodze chyba każdemu kojarzy się z porannym
polowaniem.
W końcu na kursie dla kandydatów mogłem postrzelać. 9.kwiecień 2005. Gutkowo.
Te zdjęcie podpisałem wtedy tak: „oś myśliwska 2z5, dzik (du*a)”.
A tu na zdjęciu moi koledzy ze stażu (wspólne mioty i pędzenia) bracia Napiórkowscy
Oto tabun kurzu, gdy większa wataszka buchtuje w poszukiwaniu żołędzi.
2004 rok – okolice Tracka
Oprócz czystej przyjemności są jeszcze te drugie przyjemności:sadzimy pas zaporowy
Po zdaniu egzaminów i po dokonaniu pewnych zakupów zacząłem polować.
Na swojego pierwszego dzika czekałem bardzo długo i w końcu pewnego wieczora…
Mój pierwszy dzik.
W polowaniu towarzyszył mi kol. Marcin Mokwiński i to on dostąpił honorów i zgodnie
z tradycją …
Szczęścia tego wieczoru nie było końca. Jak niepisana tradycja nakazuję - pokropiliśmy
moje chrzciny i następnego dnia rano głowa bolała od huku wystrzału.
Ślubowanie przebiegało w bardzo miłej atmosferze.
2005r
Na zdjęciu razem z moim wprowadzającym(opiekunem) kol. Józefem Szareckim.
W dodatku kolega został królem sezonu.
Kol. Józek ponadto jest wice-łowczym i bardzo chętnie pomaga własnym sprzętem w
pracach gospodarczych w kole.
* * *
Na polowaniach zbiorowych szło mi już dużo lepiej!
Trofeum czyli skóra z tego łaciatego dzika, który zresztą dał mi króla polowania, wisi
dzisiaj w moim domu.
(zdjęcia były skanowane, więc dlatego nic nie da wycieranie okularów )