26
1 Waldemar Okoń Cykle Najnowszy tomik, niepublikowany grudzień 2012 Dla tego kto chce dwa razy odejść pawana z podwójnym sercem na wskroś giniesz pod rękami przyspieszonego bicia o przejścia zamknięte o mur w głębi pierwszego kroku przeciwko sobie. Będę czekał w godzinie pustych słów dla zwierząt będę pełny pośrodku nagiego krzesła ponad nami obok o tej porze. Wiją się perły położone na skórze dzieci nasze powszednie są coraz dalej ich płacz odchodzi odpocznij do jutra będziemy na pewno

Cykle - Waldemar Okon

Embed Size (px)

DESCRIPTION

poezja, Okon Waldemar, sztuka, najnowszy tomik, Wroclaw

Citation preview

Page 1: Cykle - Waldemar Okon

1

Waldemar Okoń

Cykle

Najnowszy tomik, niepublikowany grudzień 2012

Dla tego kto chce dwa razy odejść pawana z podwójnym sercem na wskroś giniesz pod rękami przyspieszonego bicia o przejścia zamknięte o mur w głębi pierwszego kroku przeciwko sobie. Będę czekał w godzinie pustych słów dla zwierząt będę pełny pośrodku nagiego krzesła ponad nami obok o tej porze. Wiją się perły położone na skórze dzieci nasze powszednie są coraz dalej ich płacz odchodzi odpocznij do jutra będziemy na pewno

Page 2: Cykle - Waldemar Okon

2

patrzę więcej nie potrafię rozwinąć. Puch tańczy marnie twoje imię nosisz je pomaga podczas podarunków na wietrze istoty które ubierasz dla lepszego pozowania końcami ciała. Zamykasz na pamiątkę kilka kropel z naruszonej równowagi fali na niej jacyś ludzie płyną nikną fala podmywa brzegi dłonie w dłoniach radosne twarze tętno pulsuje codziennie tylko raz swoim własnym odbiciem. Kiedy idę jednocześnie tutaj i dalej odkrywam świat sztucznych korali muszę je mieć jak najdłuższe wtedy łatwiej jest żyć i piękno przychodzi samo na morzu jest noc na lądzie mówią: jest dzień.

Page 3: Cykle - Waldemar Okon

3

Kierujemy odwróconych do ścian w naszą stronę jest pełnia księżyca pijemy ją własnym ziarnem w ustach smak żelaza pobudza do biegu aż pęknie mózg na miejscu nagłym pustki. Ostatnie słowo brzmi – „ustalono” pierwsze – „nie wiemy” na ziemi leżą rozchylone łuki naszego horyzontu mleko drogi od wewnątrz widzianej. Musisz wytrwać ponieważ nikt nie czeka na dzielnych mężczyzn i urodzajne kobiety deski tniemy przy głowie wyżej niż dom i drzewa tak jest dobrze swoją wytrwałość kochasz. Pode mną ożywa skóra obok liście wycięte nad tobą tryska wiele ziaren za nami szczeniak pije wodę liże lepiej się wtedy zagoi.

Page 4: Cykle - Waldemar Okon

4

Policzone zważone by dać świadectwo prawdzie zwycięstwo odkryłem to brzmi dumnie więc jestem. Siadamy w parkach w tunelu od tyłu widzimy wąskie gardło obok postument dawnych poetów pajęczyny niesiemy dla nich naręcza. Łowy nad ranem odchodzę z obawą o niebo i ziemię nie boimy się nikogo haki czepiają kamieni rany bolą coraz głębiej. Nic nie przylega do naszej głowy jakbyśmy śnili spali opuszczona glina zlepek gestów nieważnych opowieść która jest najwyższym odkryciem wieku. Sprawisz że zacznę istnieć naprawdę

Page 5: Cykle - Waldemar Okon

5

w tym czasie próby na szczęście nikt jeszcze się nie urodził ale umarło też niewielu. Podpora moja toczy z drugą spór o mnie na szybie jak stanąć pewnie jak nie spaść ze szklanego stołu nie jestem już w tych latach spóźniam się o jedną sekundę w każdej kości. Dziękujemy dziękuję za to że przyszły że przyszłaś chociaż mogłyście zapomnieć ale jesteście jesteś jak w nią jak w ciebie wchodzę z dużym zapasem tańca. Ci którym się nie udało opowiadają swoje historie rybom pełzającym po dnie i tak przecież nie odpowiedzą najwyżej usłyszą cudzą mowę budowanie jamy dla kilku.

Page 6: Cykle - Waldemar Okon

6

Niektóre porównania są nieszczęśliwe zrównanie do poziomu pochody po krzywiźnie pytamy niekiedy co stało się z wysokością. Ja cały z tym moim całym albo z tą moją połową liczę na kawałek ochłap lub doskonałą próżnię. Tyle razy już tak było oni coraz bliżej później odchodzą dotykasz miejsca gdzie powstaje ponownie źródło dlaczego nie przetną się blizny po drogach naszych krąży ostrze wiesz że dalej nie przejdziesz. Nowy rok niedługo dwa serca coś o przemijaniu posągi z mięsa nie są niczemu winne nawet zatrzymaniu w głębi dziecka żyjemy oddychamy pijany bóg porusza skałą przez chwilę.

Page 7: Cykle - Waldemar Okon

7

Widziałem wiele naczyń pękniętych wzdłuż gliny na piersiach poezja na oczach wiara otwarte brzegi są rozbite od początku. Patrzę na drewno pobieżny nierealny oko proroka obtacza się nalotem na sieci schną inne drzewa pozostawione do jutra muszą wytrwać inaczej je zetniemy. Nie zostawiaj mnie na zbyt długo weź mnie jak najwięcej ile udźwigniesz w niepewności za twoimi wzgórzami pękają jeziora już beze mnie. Płynne domy nie wstępują do rzeki ludzie mniej płynni mniej zmienni

Page 8: Cykle - Waldemar Okon

8

w uścisku pod postacią ukryci. Zanosi się na deszcz na najnowsze chłody ja szczery aż do bólu muszę milczeć milczenie ma swoją cenę na kałużach rdza każdy ma swoją kurewską cenę. Na dole łatwo jest wrócić na górze już nie tam piekła zawieszone niepewne swojego istnienia zakrywamy je ziemią drżą zwracają żelazo i siarkę ja też zwrócę ogień dany nam na zawsze nieśmiertelny. Nie liczę się w ogólnym bilansie strat można mnie wyjąć zetrzeć uwznioślić pozyskane dodatki nadzwyczajne. Zbawiciel nie nadszedł chociaż nie powinien nas zawieść jesteśmy w drodze

Page 9: Cykle - Waldemar Okon

9

zdzieramy najsilniejsze miejsca tego co nie przemija. Przepełniony sobą bronię się przed kalectwem które ofiarowano uzdrowionym jak sztuczną protezę. W kłębach aloesu razem z przyjaciółmi którzy już umarli trącamy butem szkło pijemy za drzwi w murze które już przeszli są nam coraz bardziej potrzebni. Lepkie owoce są czyjaś własnością wiesz o nich bardzo mało w twoim rozchylonym boku gnieździ się owad który przetrwa aby żyć. W nocy spadam z wysoka na szczęście są belki rusztowanie pod czyimś uważnym spojrzeniem pomiędzy palcami woda

Page 10: Cykle - Waldemar Okon

10

przecieka nam nieostrożnie. Pod domem ktoś zostawił ślady mieszkańcy drugiej ulicy też je widzieli nie mieli jak my złudzeń opakowania niszczeją szybciej niż drogocenna zawartość. Zawijam się w papier śpię czekam na węże śniące między słowami na sławę która przechodzi tuż obok nie-przerwanie. Tak jak zawsze jest własny gubi się przekonuje zamienia krąży pragnie walczy oczekuje nie potrafi zatrzymać nawet siebie. Zabawki z trocinami napełniamy im wnętrzności przecinamy w połowie są niepełne tracą wzrok brzuch mówią.

Page 11: Cykle - Waldemar Okon

11

Miejsca czułe po tobie po włosach wargach ciało ulega jest wklęsłe palące najwięcej zmian pod oczami tam mieści się drewno jest sucho i upalnie usta milczą dusza śpiewa. Nauczeni groźną pogodą pamiętamy o śniegu smutnych psów błądzimy wewnątrz w poprzek na ich pyskach rodzi się piana łagodne powietrze jest u wybrzeży. Śpieszymy się coraz bardziej tak niewiele zostało niesiemy po kilka jak najwięcej bo nam zabiorą ukradną umyją potwierdzą nasze czyste intencje. Warto postarać się o echo które zamknie świat odwrócony codziennie do nieba lub do ziemi jak wolisz dobro i zło krzyczą wtedy najgłośniej.

Page 12: Cykle - Waldemar Okon

12

Walkę toczę uważnie uwaga proszę się odsunąć bym nie przeszkodził w odczuwaniu wiatru i burzy i chleba i wina z tamtej strony. Nikt dawno mnie nie odwiedzał czekam na kobietę lub mężczyznę dziecko lub starca po wypędzeniu spod mojej skóry. Oddzielamy się na starość od siebie już inna pościel inne noce na dłoniach naszych monety zatarte coraz bardziej fałszywe. Jeszcze liczę na cud na jabłko dobrego i złego coś z tego będzie coś po tym nastąpi na oczach łuski ale wewnętrznego światła… nic nie przesłoni nam widoków.

Page 13: Cykle - Waldemar Okon

13

Złożony w jednym rozpadam się w drugim możliwe że piersi i seks ujęte odpowiednio raz na zawsze przetrwają w kloszu ogarniającym powietrze. Nie zechcą nas nie nakarmią przez gałęzie jesień drga potrącona przez przypadkowego przechodnia. Wszystko zawęża się kiedy stoję poszerzony o kobiecość coraz wyraźniej nasz śpiew i wino milkną jest ciasno nam pod tym horyzontem. Zdobyłaś mnie do obrony i bezpiecznego snu chcę się okazać potrzebnym pokarmem na dobre i na złe w ślinie i głodzie rośnie szczyt nie do zdobycia coraz mniej bezpieczny.

Page 14: Cykle - Waldemar Okon

14

Zło jakoś nie przychodzi przestałeś być dobry na huśtawce suknie rozwiane czekamy aż się wszystko zatrzyma życie przyśpiesza niewidzialna ręka jak zawsze. Mówmy dosadnie Baudelaire kawały ścierwa padliny przerzucamy nieuważnie odkrywamy stratę bezbolesną podniecamy się cudzymi rękami na swoim. Pod dłońmi coś się czai pod powiekami zdjęcia z daleka powracają morza niepewne przy piersi dotyk jest najważniejszy dotykasz muszlę płynną mleczną. Nie prostujmy więcej czyichś uwag profili nóg kamień jest kamieniem niech tak pozostanie nie idźmy

Page 15: Cykle - Waldemar Okon

15

powiększającą się codziennie błędną drogą sprzeciwu. Bardzo dużo tego wszystkiego stadiony stada wołasz noc niech przyjdzie lepiej nie pozwolić abyśmy cierpieli za miliony inne są nazwy dzisiaj nazywam cierpię. Ma grzywę zodiaku pożera rządzi sprawiedliwie nie pozwala sobie nadmiernie często przypomina słońce które zwiedzam co rano jest zawsze moim pocieszeniem. Porastamy siwizną fałdy splątane nad życie każdy z nas chce odpocząć rzeki płyną znużone pośród błotnych łąk ptasich zapomnienia. Coś powinno się zmienić za ścianą ściana promieniuje krwawi

Page 16: Cykle - Waldemar Okon

16

ma miesiączkę pod księżycem złocistym mogę powiedzieć wszystko są święta boski dar białe na białym poświęconym. Przerwa harmonia sfery między wargami rana lubieżności naszej wszystko potrafisz wyjaśnić prostym ugaszeniem pożaru. Mamy przerwę w pracy na harmonię sfer szklane kręgi wyglądamy za nieboskłon niektórzy palą ciskają niedopałki zajmuję się gaszeniem pożarów szkła tłuczeniem. Idziemy razem ty i ja w tym mieści się droga rozbieramy świat do naga nie mamy na więcej jest dobrze patrzymy na siebie z ukrycia.

Page 17: Cykle - Waldemar Okon

17

Nie zdzieraj kiedy wypukłe nie zasypuj dołu myślę płasko taka jest ziemia siedem słoni porusza trąbami pod ich nogami proch marny ich pamięć nadal zadziwia. Ja muszę ginąć w świetle inaczej kto zapamięta mój cień musimy inaczej nasz. Wystarczy przesunąć się o kilka kroków od domu i pękają uczucia lecą bańki na wietrze jestem razem z nimi uległy czynny zaznałem lotu i kropli za to będę uwolniony od oczekiwania. Coraz szybciej umieramy na dachach pod rynnami coś z niczego nic z czegoś uwalniamy się z więzów coraz sprawniej ulegamy powolnym znużeniom.

Page 18: Cykle - Waldemar Okon

18

Budzę się w naszym łóżku jaka pełna fraza jaki podział na jedność w dwóch osobach leżymy zwinięci jak płody koła wszechświat pomarszczony przez twarze. Na Rodos kilka krzemieni morze spłoszone własną uległością śnią się nam wyspy i nic nie jest nasze kolos upadł między nogami twoimi krzesze ogień. jest nieczuły na ból. Poszukiwacze przygód zapinają klamry liczą chleby i wodę sięgamy naszych marzeń które już nie są takie jak kiedyś wyciągamy rękę po prośbie starzy ludzie liczą na grosz patrzą jak spadają na nich zwiędłe słowa. Coś wokół nas się nieoczekiwanie krzyżuje płodzi wytryska

Page 19: Cykle - Waldemar Okon

19

pęd życia chce nas porwać a my dawno wyzwoleni od ciała naszego powszedniego. W studniach z gołębi niespodziewany gwar trzepot miasta podniebne po okresie wzlotu i upadku skronie gotowe na wszystko na każdą nowinę sprzedajemy płyn na porost włosów. Kwiecie kwitnie kiedy jest to nic nie znaczy inne nasiona z innym inaczej zależnym. Wracasz do mnie co będzie z nami co się stanie jak wrócić naprawdę nie wiem przechodzę po śladach jeszcze nieistniejących powrotów. To się nigdy nie skończy czarna materia oblepia

Page 20: Cykle - Waldemar Okon

20

nie jesteśmy nadal zbawieni może to i lepiej nikt nie oczyszcza ścieku prorocy zajęli się patrzeniem w gwiazdy. Nie masz odwagi przyjąć wszystkich słów od milczących zaczynasz mówić przekonywać przepraszać rozumieć. Moje portrety są podobne do siebie nie rosną nie rozwijają się cofnięte świadczą przeciw prawdzie bardziej prostej niż oczekiwano. Jakbym został przedawniony albo zbyt szybko może kołysanie śmierć rozlewa mleko nie umiem jej pomóc o czymś przypominam dowodzę bez dowodu. Dzielimy się chlebem i solą czekamy co stanie się

Page 21: Cykle - Waldemar Okon

21

z uroczystością po nagłym wyjściu przez pierwszych i ostatnich. To nasze prawie życie przypomina kryształy których oprawa zajęła nam prawie cały świat. Nic się nie ukryje wkłuwamy się głęboko nie widać krwi może głębiej igły zabarwiają purpurą brzydota powszednia walczy o lepsze z pięknem ktoś nam przyświeca światłem celowo. Sen śpiewny struny słowika czekam na jeszcze czekam z wyciągniętym gardłem krtanią na oścież aż rozdadzą sztukę i dla nas. Najtrudniej jest kogoś opuścić tak po prostu

Page 22: Cykle - Waldemar Okon

22

w każdym opuszczeniu jest cząstka pamięci zespolenia tak jak lubisz jak lubisz nie jestem przekonany na pewno. Zamknięci na piasku z bicza budowla skręcona wołasz z głębi mielizny z głębokości słowa zdejmujemy płaszcz zasypany nieznacznie przez budowlę. Promień między palcami od zmierzchu do świtu zmęczeni światłem potrafią się zagubić czas na nas już jest pora dnia lub milczenie nasze powszednie. Brak kształtu przeraża jak to w piekle jak w czyśćcu w niebie jest inaczej granice nie uciekają wszystko jest wyraźne widzimy wszystko wolno bez osoby.

Page 23: Cykle - Waldemar Okon

23

Robię to dla ciebie jestem pomocny jadę nie wiem dokąd okażę kiedyś jeszcze nie wiem dokładnie ale powiem jak będziesz. Pod lampami zabawa najciemniej musimy dotrwać do odpowiedniej chwili aż się to wszystko skończy aż wyschną nasze źródła i buty będą niepotrzebne. Śniegi nie łączą się ze sobą przedmioty podobnie nic się nie klei tam i tak pada podajesz mi krople płatki jak ludzie wiesz że każdy jest inny. Ramiona nie obracają się w powietrzu coś nie działa jakaś maszyna łzy nie lecą wyciśnięte odpryski plewy zasiane razem z wiatrem unoszą zanosi się na burzę uniesienia.

Page 24: Cykle - Waldemar Okon

24

Widzę w ciemności zarys brwi oczu kontury które nie leczą kreślimy linię jest bardzo wcześnie przekreślamy wszystko do rany ubierz przyłóż. Z wielu odbić powstaje jedno lustro mgła ukryta szkło pęka wielka teoria ulega rozpadowi tak jest lepiej szkło utkane z nas porozumienie postaci niemych obok siebie. Jesteśmy coraz piękniejsi po rozbiciu jesteś pomimo lat zmieniamy się nie do poznania osoby utrwalone na taśmie są daleko poznanie ulega zatarciu. Wypadam z mojej frazy przedłużam scenę osiągam ocean gwiazdę łabędzie odlatują pokrzywy palą coraz bardziej mój archipelag się rozrasta kroki milkną

Page 25: Cykle - Waldemar Okon

25

podnoszę coś z piasku trochę brudu uniesienie. Płyniemy coraz dalej do głębi dogłębni z wiekiem i cisi nasze jest Królestwo i brak chwały na ziemi przychodzą kobiety nasza krew nasze dzieci nazywamy przegryzamy tętnice odpływ nadchodzi o zwykłej porze. Nareszcie przyszły zwierzęta oddychają mokro śliną łaszą królowie światów leżą zmęczeni po uczcie królowie zaświatów patrzą nigdy się nie męczą Nie zmieniajmy niczego na pewno sobie poradzisz przez rękawiczki słońce pod powiekami ciemność złożona na poręczy łóżka nowa choroba ostrożnie jest piękna. Duszę się coraz swobodniej

Page 26: Cykle - Waldemar Okon

26

moja próba przetrwania nie zawsze jest udana ponad nią węzeł nie do rozwikłania czymś przetnę albo oszukam dopóki zaciska się do mnie. Tak już zostanie nagromadzony dzień nasza jest noc kochamy się usilnie jest tak dalej tak dalej.