Upload
others
View
2
Download
0
Embed Size (px)
Citation preview
LISTOPAD
TREŚĆ N U M E R U
BILLY G R A H A M : JAK WYTRWAĆ W P O KUSZENIU? ( 3 - 4 D A W ID WILKERSON: „PRZYJDZIE JAKO ODKUPICIEL DLA S Y J O N U . . . " (5 -S j o . m.: SPOTKANIE Z NICKYM GRUZEM (9 -1 4 ) iks: ZAGORZE, Z A G Ó R Z E . . . ( 1 5 -1 7 )ŻYWIĄ KARASIŃSKA-FLUKS [O PR A Ć .: ] JEZUS ZAMIAST BUTELKI (18 -1 9 )M IĘ D Z Y N A R O D O W A KONFERENCJA LEKARZY CHRZEŚCIJAN [U S T R O Ń ' 8 7 ] - (s. 2 0 -2 1 )KRONIKA (22-2 3)
Nicky Cruz p o d c z a s wizyty w W a r s z a w ie ; z p r a w e j - t łum acz , p a s t o r A n a to l M a t ia sz u k F o t o g r a f i e P a w ia K o śc iu k iew ic za ( n a o k ł a d c e i n a ss. 9, 15, 16, 17)
u l iD
Ul
® Billy G raham w ybrany został czołowym kaznodzieją telew izyjnym w Stanach Zjednoczonych. Opowiedziało się za n im 25% ankietowanych. Drugie miejsce zajął Jim m y Sw aggart — 15%, O ral Roberts — 11%, P at Robertson i Robert Schulter — po 8%.© Członek Stow arzyszenia Ew angelistów Billy G raham a dr A kbar H aqq przeprow adził w Gul,bardzie w południowych Indiach „Festiw al Dobrej N owiny”. Uczestniczyło w nim przeszło 27 tys. ludzi. 378 podjęło decyzję pójścia za C hrystusem, 27 z nich pochodziło z całkowicie niechrześcijańskich środowisk.® Ew angelista H ow ard Jones p rzeprow adził nabożeństw a w więzieniu S tillw ater w stan ie Minnesota. Uczestniczyło w nich 350 więźniów. Po zakończonej ew angelizacji 50 z nich podjęło rozm owę n a tem at zbawienia. Nabożeństwa odbyły się w grudniu ubr., w ram ach p rog ramu ew angelizacji więzień.
® Do 1986 r., chrześcijańska sieć radiow a w ydała ponad 6 m in doi. na reklam ę najnowszego tłum aczen ia Biblii noszącego nazw ę „Księga”. Je st to najłatw iejsze do czytania tłum aczenie Biblii ze w szystkich, jak ie w ydrukow ano dotąd w Stanach Zjednoczonych.
# W dniach 3—5 V III br., w Faith T abernacle w Oklahom ie odbył się pierw szy narodow y F estiw al Sztuki Chrześcijańskiej. Udział w festiw alu zapowiedzieli plastycy, muzycy i poeci.
# W listopadzie 1986 r., po raz pierwszy od siedem nastu la t czeska młodzież baptys tyczna zebrała się na konferencję w Cheb. U czestniczyło w niej 250 młodych ludzi, którzy przybyli z różnych stron kraju . Tem at konferencji brzm iał: pokuta, w iara i chrzest. W p ro gram ie znalazły się wykłady, re la cje ze zborów i muzyka. Dwadzieścia osób oddało życie Chrystusowi. K onferencję zorganizowali K areł Buba — pastor zboru baptysty- cznego we Vsetinie i M iroslav G iercak — pastor młodzieżowy.
® Kulam bach (RFN). Ostatniego la ta n a zaproszenie 20 kościołów la terańskich organizacja „Youth for
C hrist” (Młodzież dla Chrystusa) p rzeprow adziła serię nabożeństw ew angelizacyjnych „Euro-Cam -paign”. Uczestniczyło w nich 170 osób 14 narodowości. Odbyło się 5 koncertów m uzyki „gospel", 62 spotkan ia d la dzieci w 11 wioskach. Przez tydzień w rejonie K ulam bach odbywały się o tw arte spotkania ewangelizacyjne. Co wieczór 50 osób modliło się o zbawienie. E- w angelia do tarła do 10 tys. osób.® „P riory tety” — to tem at konferencji młodzieżowej w K atoom ba (Australia). Uczestniczyło w niej 16 tys. młodych ludzi w w ieku od 16 do 30 lat. „Społeczeństwo zachęca nas do życia skoncentrow anego na sobie — pow iedział P hilip Je n son, przewodniczący konferencji. „Łatw o przyłączyć się do w iększości w pogoni za przyjem nościami. Chrystus wzywa nas do zaw rócenia z drogi w iodącej n a zatracen ie i szukania najp ierw K rólestw a Bożego”.6 Ew angelista Luis P alau zakończył 5 kw ietn ia czterodniow ą podróż po w yspach Fidżi i Nowej Zelandii. O statnie nabożeństwo odbyło się w A uckland, gdzie Palau przem aw iał do 22 tys. ludzi. T rasa podróży ew angelisty przebiegała przez Suw ę — stolicę Fidżi oraz 5 m iast nowozelandzkich. Ogółem w nabożeństw ach uczestniczyło 300 tys. osób. Zanotowano 11 431 pu blicznych w ystąpień na znak przyjęcia Chrystusa.® „Trans W orld Radio” rozpoczęło w lu tym br., nadaw anie specjalnych program ów ewangelizacyjnych dla Kubańczyków.• W Oklahom ie (USA) w dniach 6—11 VIII br., odbyło się 42 posiedzenie Rady G eneralnej Zborów Bożych. Tem at obrad konferencji brzm iał: „Wszystko daję dziś”.® W la tach 1990—2000 W atykan planuje podjęcie w ysiłków ew angelizacyjnych o zasięgu światowym. „Chcemy przygotować Chrystusowi podarunek na 2000 rocznicę u ro dzin w postaci św iata w przew ażającej większości chrześcijańskiego" — pow iedział koordynator przedsięwzięcia. Punktem kulm inacyjnym ewangelizacji m a być posłanie papieża, w dniu Bożego N arodzen ia roku 2000, transm itow ane przez telew izję sa te lita rną : „Chcemyprzywieść św ia t z pow rotem do C hrystusa”.# W dniach 11—17 V br., odbyw ały się tygodniowe uroczystości A rmii Zbaw ienia w Stanach Zjednoczonych. Świętow ano je w 10.452 punktach, w których służy A rm ia Zbaw ienia. Uroczystości przypom niały 122 la ta służby duszpasterskiej i społecznej A rm ii Zbawienia, k tó ra dostarcza schronienie i posiłki ludziom najbardzie j potrzebującym.* Soweto (Afryka Południowa). Sześćdziesiąt dwa kościoły przy łączyły się do Światowej K rucjaty L itera tury . W ciągu tygodnia 900 osób odpowiedziało na poselstwo Ewangelii.
@ P raw ie tysiąc pastorów , ew angelistów i studentów uczestniczyło w konferencji o nazw ie „Mini-Am- sterdam " w San Pedro na przedm ieściach San Jose n a wyspie Kostaryka. Celem zgrom adzenia było przekazanie duchowego wpływu zgrom adzenia ewangelizacyjnego „A m sterdam ’86” jak największej ilości przywódców duchowych Kostaryki. 7 II br., odbył się marsz główną ulicą San Jose. K onferencja ta była drugą z kolei w serii 25 spotkań planow anych na lata 1987—88 w k rajach hiszpańsko-ję- zycznych.® O rganizacje „Mercy Ships” (Statki M iłosierdzia) i „Operation Mobi- lization” połączyły wysiłki przy ew angelizacji Republiki Dominikańskiej. S tatek m isyjny MS „Dobry S am ary tan in” przyłączył się do „Logosu", sta tku flagowego OM w San Domingo. Załoga sta tku „Logos” — pływ ającej księgarni litera tu ry chrześcijańskiej podejm ow ała uczestników kursów biblijnych. Członkowie załogi „M ercy Ships" prezentow ali Ewangelię za pośrednictw em przedstaw ień teatralnych, m uzyki i pokazów kukiełkowych.® Główni przyw ódcy rządu Ugandy są nowo narodzonym i chrześcijanami i o tw arcie głoszą Ewangelię. Dwaj z nich poznali Chrystusa przez św iadectw o W ilsona Senton- go, będącego członkiem tow arzystw a misyjnego „Pow rót do P raw d B iblii”.
® W Segou (Mali) w dniach 18— —26 III br., odbył się kongres na tem at ew angelizacji. Uczestniczyło w n im 800 delegatów z Mali oraz Liberii, B urk ina Faso, Gwinei, Czadu, Kenii i Nigerii. Kongres koncentrow ał się głównie n a potrzebie dotarcia do niektórych grup ludności w Mali. Kościół w M ali p ra gnie podjąć ew angelizację ludu Fulani, grupy etnicznej liczącej m ilion ludzi.
® B adania przeprow adzone przez Insty tu t B adania W zrostu Kościoła n a Sri Lance (Ceylon) wykazały 27% w zrost liczby w iejskich kościołów na Sri Lance w 1986 r. Rok wcześniej w zrost ten wynosił 21%. E kspansja chrześcijaństw a nastąp iła po całym w ieku stagnacji. R anjit de Silva, dyrektor „Lanka Bibie College” stw ierdził, że choć istn ieje już 648 w iejskich zborów, ostatecznym celem ewangelizacji jest dotarcie do 25 483 wiosek, w k tórych żyją ludzie nie m ający zbawienia.
® Dwie organizacje „m edytacji transcendentalnej” zostały zobowiązane przez sąd federalny Stanów Zjednoczonych do w ypłacenia odszkodowania Robertowi K ropin- sky’emu za fałszyw ą obietnicę nau czenia go la tan ia. Poszkodowany stw ierdził, że podczas 11-letniego związku z MT ucierpiał psychicznie i emocjonalnie.
boz
2
B IL L Y G R A H A M
Jak wytrwać w pokuszeniu?
Pokuszenie je s t dla nas dzisiaj dokładnie tym sam ym , czym było dla A dam a i Ew y w ogrodzie Eden. B iblia mówi, że szatan kusi nas dziś tak, jak kusił Jezusa — przez „pożądliw ość ciała i pożądliw ość oczu, i pychę życia” (por. 1 J n 2, 16).
N ie jes t grzechem być kuszonym . K u szony jes t każdy. W ielu w ierzących ludzi uważa, że gdy przychodzi na n ich pokuszenie, to je s t ono grzechem . A le być kuszonym to nie grzech. D iabeł kusi, a Bóg poddaje nas próbie. D iabeł m oże kusić cię ty lko na tyle, na ile zezw ala Bóg. Może dojść tylko do tego m iejsca. B iblia mówi, że Bóg zawsze stw arza drogę ucieczki.
Na p u sty n i m iał m iejsce po jedynek, w pew nym sensie, m iędzy diabłem z jednej, a P anem Jezusem C hrystusem z drugiej stro ny. D iabeł by ł silny. Ale Jezus był zm ęczony, zm izerow any, s ta ł w obliczu w szystkich sił p iek ła i zła. N ie jad ł p rzez 40 dni i nocy. Jakże m ógł p rzeciw staw ić się d iabłu, k tó ry pokonał A dam a i Ewę w ogrodzie E den? O ni m ieli do jedzenia wszystko, co chcieli, byli silni, zostali stw orzeni na podobieństw o Boże. A jed n ak gdy byli k u szeni, upadli, zgrzeszyli przeciw ko Bogu.
W ten sam sposób ty i ja poddaliśm y się. Jesteśm y grzesznikam i nie ty lko przez urodzenie —- B iblia m ów i: ,,W grzechu poczęła m nie m atk a m o ja” (Ps 51,7). Z ostaliśm y zrodzeni w grzechu, ale jesteśm y rów nież grzesznikam i z w yboru. P rzychodzi czas, gdy dokonujem y dobrow olnego w yboru, aby kłam ać, kraść, pożądać. K ażdy z nas jes t odpow iedzialny przed Bogiem.
P o tem staliśm y się grzesznikam i przez trw an ie w grzechu. Im częściej to robim y, tym ła tw iej kłam ać, kraść, w p rak ty ce ob jawiać żądzę, chciwość, n ienaw iść czy cokolw iek — pychę, zazdrość, gniew . Te rzeczy pochłonęły nas w szystkich i poddaliśm y się pokuszeniom szatana.
D iabeł pow iedział Jezusow i: „Jeżeli jes teś Synem Bożym, powiedz, aby te k a
m ienie s ta ły się chlebem ” (Mt 4,4). Cóż to m usiało być za pokuszenie! Jezus by ł głodny, m iał moc, by zm ienić te kam ien ie w chleb. Ale coś innego uczyniło to pokuszenie szczególnie m ocnym . S praw iła to w ielka po trzeba człowieka. Pom yśl o g łodujących ludziach, k tó rych Jezus m ógłby n akarm ić! M ógłby nasycić cały św iat — był Synem Bożym. W idział ludzką w alkę o życie. W idział n iespraw iedliw ość społeczną panu jącą w świecie. S zatan m ów ił Mu, aby nap raw ił to w szystko bez pójścia na krzyż, bez w ykonan ia Bożego planu. Boży plan od założenia św iata polegał n a tym , że Jezus m iał um rzeć na k rzyżu za grzech człowieka. D iabeł zaś m ów ił: „Czem u n ie dasz św iatu spraw iedliw ości ekonom icznej, pokoju, żyw ności teraz, od razu, jeśli jesteś Synem Bożym ?”
Jezus n igdy nie kłócił się z diabłem ani z nim n ie dyskutow ał. Słowo Boże jes t tym , czego szatan n ie może znieść. Jezus za każdym razem gdy był kuszony, odpow iadał: „ Jest nap isane ...” On w ydobyw ał odpowiedź z Pism a.
Jezus n ie skoncen trow ałby się w swojej m isji na k ruc jacie ekonom icznej i nie zapom niałby o k rzyżu z pow odu chleba. J e zus w idział, że człowiek m a głębszą po trzebę. N ajgłębsza potrzeba człow ieka m a chara k te r duchow y. N asze duchow e potrzeby są czymś w ięcej niż te fizyczne, m ateria lne . Człowiek po trzebu je przebaczenia, u sp ra w iedliw ienia i po jednan ia z Bogiem. Jezus przyszedł, aby tego dokonać.
M am y się troszczyć o naszych bliźnich. Jezus rz e k ł: „Będziesz m iłow ał bliźniego swego jak siebie sam ego” (Mt 19, 19). J e zusa in te re su je spraw iedliw ość społeczna. Ale człow iek m a głębszą potrzebę, k tó ra może być zaspokojona tylko dzięki śm ierci i zm artw ychw stan iu Jezusa. Tak łatw o by łoby Jezusow i un iknąć krzyża, ale w tedy ty i ja by libyśm y zgubieni. B ylibyśm y oddzieleni od Boga, bo jed y n a droga po jednan ia z
Nim prow adzi przez krzyż. G dyby dziś każdy człowiek na św iecie dostał m ilion dolarów, nie przyniosłoby m u to szczęścia. Nie rozw iązałoby to jego po trzeby po jednan ia z Bogiem. Jezus rz e k ł: „N ie sam ym chle- bem człowiek żyć będzie” (Mt 4, 4).
T rudno m i zrozum ieć, jak in te lig en tn y człowiek może spędzać cały swój czas b u dując w tym św iecie i n ie m ieć czasu dla przyszłego św iata. Po tym życiu nastąp i w ieczność. Życie na ziem i jes t p rzygo tow aniem do wieczności. Będziesz m usiał stanąć przed P anem Jezusem C hrystusem .
Jed n y m tchem Jezus o d p a r ł: „ Je s t n a p isane...” (Mt 4, 4).
Ale diabeł wrócił. Tym razem zabrał Jezusa na szczyt św iątyn i i zacytow ał P ism o: „Jeżeli jesteś Synem Bożym, rzuć się w dół, nap isano bow iem : A niołom swoim przykaże o tobie, abyś n ie zran ił o kam ień nogi sw ojej” (Mt 4, 6). O m inął część tego w iersza, bo diabeł w praw dzie cy tu je Pism o, ale n ie robi tego dokładnie. Pism o m ów i: „A by cię strzegli na w szystkich drogach tw oich” (Ps 91, 11) — ale d iabeł to om inął. D iabeł jest sub te lny — on jes t jak anioł św iatłości. C hw yta ludzi w sidła przez to, że p róbu je ich skłonić, by uw ierzyli k łam stw om źle cytow anego czy źle zastosowanego Pism a, czy też w iersza w yrw anego z kontekstu . M am y porów nyw ać pism a z pism am i, „w ykładając należycie słowo p raw d y ” (por. 2 Tym 2, 15). W naszym s tu diow aniu B iblii m usim y być prow adzeni przez D ucha Św iętego.
D iabeł kusił Jezusa, by Ten się popisał, zrobił coś w idow iskow ego. To było realne pokuszenie, pokuszenie, aby zw ątpić w Słowo Boga. Jezus „był dośw iadczony we w szystkim podobnie jak m y ” (H ebr 4, 15) — m ów i nam Biblia. W ielu ludzi w ychow anych i działających w K ościele w swoim sercu już w ięcej n ie w ierzy Bogu. Są lu dzie, k tó rzy chodzą do zboru i kuszą Boga. W jak i sposób kusim y Boga? W yobraź sobie, że bierzesz zapałkę i k ładziesz ją koło beczułki z prochem , a ktoś w oła: „U w aża j! W ybuchnie!” Ty na to-: „O nie, — ufam P an u ” . K usisz Boga. „Czy m oże kto zgarnąć ogień do swojego zanadrza, a jego odzienie się nie spali? Czy m oże kto chodzić po rozżarzonych węgłach, a jego stopy się nie poparzą?” (P rzyp 6, 27— 28).
K usim y Pana. Jezus pow iedział d iabłu: „N ie będziesz kusił Pana, Boga sw ego” (Mt 4, 7). Pokuszenie było praw dziw e, jak n a jbardziej rzeczyw iste, ale Jezus u fa ł Bożem u Słowu.
D iabeł m iał jed n ak jeszcze do dyspozycji n a jsub te ln ie jsze uderzenie. W ziął C hrystu sa na w ysoką górę i pokazał M u kró lestw a św iata (Mt 4, 8). Pokazał Jezusow i całe bogactw o i w szelką moc. I rz e k ł: „To w szystko dam ci, jeśli upadniesz i złożysz m i pokłon” (Mt 4,9). Pow iedział: „Schyl
głow ę przede m ną, uznaj m oją w ładzę i m oją moc, a to w szystko będzie tw oje. Nie m usisz iść na krzyż, n ie m usisz um ierać” . Bóg już obiecał Jezusow i k ró lestw a św iata, ale diabeł oferow ał M u je bez krzyża. Ciekawi m nie to, że Jezus n ie zastanaw iał się nad tym , czy diabeł m oże to uczynić. D iabeł m a moc, został nazw any „w ładcą, k tó ry rządzi w pow ie trzu” (Ef 2, 2).
Je s t też nazw any „księciem tego św iata ” (Jn 16, 11). Ma w ielką m oc i w ładzę, o w iele w iększą niż to sobie uśw iadam iam y. M a przeogrom ną w ładzę i m oc nad życiem m ilionów ludzi.
Oto co diabeł m ów i do w ielu: „Ta p ra ca jes t tw-oja, te dodatkow e p ieniądze należą do ciebie, jeśli ty lko pójdziesz na kom prom is z tw oim i zasadam i, ze Słowem Bożym, z tw o ją w iarą. I dam ci jeszcze odrobiną czegoś ek s tra” .
N iek tórych z nas kup ił tanio. Nie m usiał zapłacić w iele, by nas zdobyć. W ystarczyło, że zaoferow ał lepszą pracę, lepsze okoliczności czy nieco w ięcej pieniędzy, n ieco w ięcej sław y albo dośw iadczeń seksualnych i w tedy nas m iał. Dziś ludzie będą u - spokajać sw oje sum ienie, m ordow ać sw oje zasady i iść na kom prom is ze złem, byle tylko osiągnąć to, czego pragną.
S zatan m ów i nam : „Za chw ilkę pochylenia głow y — pieniądze, biuro, pozycja, sława, in teresy , znaczenie w polityce będą tw o je” .
Jezus n ie kłócił się z szatanem . N ie a- nalizow ał jego słów. Rzekł: „N apisano: P a nu Bogu sw em u pokłon oddaw ać i tylko Jem u służyć będziesz” (Mt 4, 10). Jezus zw ycięży ł!
Czy ty zw yciężasz w tw ojej codziennej w alce z d iabłem ? Czy zw yciężasz w w alce z pokuszeniem , czy przegryw asz? Pism o pow iada: „D otąd n ie przyszło na was pokuszenie, k tó re by przekraczało siły ludzkie, lecz; Bóg jes t w iern y i n ie dopuści, abyście byli kuszeni ponad siły wasze, ale z pokuszeniem da i w yjście, abyście je znieść m ogli” (1 K or 10, 13).
Czy jesteś gotów stanąć wobec duchowej w alk i życia? „G dyż bój toczym y nie z k rw ią i z ciałem, lecz z nadziem skim i w ładzami, ze zw ierzcbnościam i, z w ładcam i te go św iata ciem ności” (Ef 6, 12). Czy jesteś gotów toczyć bój w tym życiu, jak ie masz prow adzić? Zwyciężasz czy przegryw asz?
Zachęcam cię, abyś przeszedł na stronę zw ycięską. Proszę, abyś poddał się Jezusowi C hrystusow i i pow iedział: „Panie, chcę, abyś przebaczył m oje grzechy, chcę, abyś dać m i moc, żebym przeciw staw ił się szatanow i w e w szystkich pokuszeniach, próbach i testach w m oim życiu. P rag n ę C hrystusa. Chcę [poiznać Go jako m ego P an a i M istrza. Chcę, żeby m iał m nie całego” .
B IL L Y G R A H A M[ T łu m a c z y ła M o n ik a K w ie c ie ń ]
D AW ID W ILK ER SO N
„Przyjdzie jako Odkupiciel dla Syjonu...”
Przynoszę w am słowo od P ana. W krótce Odkupiciel po jaw i się w chw ale w swoim K ościele. „P rzy jdz ie jako O dkupiciel dla Syjonu, dla tych, k tó rzy w Jak u b ie odw rócili się od w y stępku — m ów i P a n ” (Iz 59,20).
W izja Izajasza pro roka w kró tce się w ypełni. Bóg n iebaw em w yruszy z zem stą przeciw w szystkim , k tó rzy przekręcili p raw dę i p rzeciw tym , k tó rzy u legli pożądliw ości. Izajasz m ówił o sy tuacji K ościoła czasów ostatecznych.
„...praw da po tyka się n a rynku ... P raw d a się zapodziała, a ten, k tó ry un ika złego, byw a p lą drow any; W idział to P an i za złe to poczytał, że n ie m a p ra w a” (Iz 59,14— 15).
Izajasz m ów i do nas d z is ia j: „N iech będzie wiadomo, że p raw d a jes t p rzek ręcana i deptana. Kościół C hrystusa pad ł o fia rą tych, k tó rzy głoszą fałszyw ą dok trynę. Bóg jes t n iezadowolony, poniew aż nie w sta je n ikt, by sądzić odstępstw o od p raw dy i spraw iedliw ości” .
S łudzy Boży siedzą leniw ie, gdy p raw da została ciśnięta n a ziem ię. D uchy zw odnicze doszły do głosu w K ościele i n ik t n ie w ystępu je przeciw tem u. P raw dziw i słudzy Boga odm aw iają sądu, dlatego sam Bóg będzie sądził! O dkupiciel S y jonu pow stan ie i osądzi cielesność, nikczem ność i pożądliw ość — drw inę z p raw dy! „W idział też, że n ie m a nikogo i zdum iał się, że n ik t n ie w y stęp u je” (Iz 59,16).
Gdzie są ci, k tó rzy w skazu ją ludziom p raw dę? P raw da upada, n ieliczni ją rozum ieją i tro szczą się o nią.
P an zdum iew a się, dlaczego tak jest!Kościele C hrystusa, On nadchodzi! Zem sta,
gniew i sąd niebaw em rozpocznie się od dom u Pana.
„G dyż P an upom ni się o praw o ludu sw e- go” (5 M ojż 32,36).
W ierzcie tem u, święci Pańscy! Coś nowego coś zadziw iającego stan ie się w dom u Pańskim . Będzie to nagłe i chw alebne.
Słyszeliście, że Bóg m a potrząsnąć w szystkim, czym m ożna. Teraz zapy ta jm y Boga, d laczego m ają przy jść w strząs, zem sta i gniew , i dlaczego sam P an m usi pow rócić na Syjon. Dlaczego P an p rzejm ie spraw ę z rąk swoich
sług i dokona dzieła w sw ojej potężnej m ocy? W yjaśn ia ją nam to prorocy.
1. ODKUPICIEL PRZYBYWA DO SYJONU, PONIEWAŻ WRÓG JA K POWÓDŹ ZALAŁ JEGO KOŚCIÓŁ
„K iedy w róg przyjdzie, jak pow ódź.” (Iz 59, 19)
„W ciągu ostatn ich k ilku la t szatan zalał K ościół now ym i d ok trynam i — duchem cielesności i pożądania. W ylał dem oniczną powódź cudzołóstwa, niem oralności i p lugastw a!
Ja n w idział, że to nadchodzi, dlatego o- strzeg ł: „A gdy sm ok ujrzał, że został rzucony na ziemię, zaczął prześladow ać niew iastę, k tó ra pow iła chłopczyka [...] I w yrzucił z paszczy sw ojej s tru m ień w ody za niew iastą , aby ją stru m ień porw ał.” (Obj 12, 13. 15).
Je s t to ostateczny a tak szatana na n a jśw ię tszych i najbardzie j uśw ięconych ludzi Bożych. D iabeł jes t pełen determ inacji, „aby o ile m ożna, zwieść w y b ran y ch .” (Mk 13, 22).
D aniel pow iada, że szatan będzie m iał przew agę przez k ró tk ą chwilę. (Dan 7, 21— 22)
Czy szatan jes t górą? U stanow ił „w ielką w szetecznicę” , tw ierdzę — w Kościele! W ielu Bożych w ybrańców ulega zw iedzeniu! Szatan przyszedł z in n ą Ew angelią. Ap. Paw eł przepow iedział nam dokładnie, w jak i sposób diabeł w ystąp i przeciw św iętym , by ich zwodzić.
„I nic dziwnego, w szak szatan p rzyb iera postać anioła św iatłości. Nic w ięc nadzw yczajnego, jeśli i słudzy jego p rzy b ie ra ją postać sług spraw iedliw ości, lecz k res ich jak ie są ich uczynki.” (2 Kor. 11, 14— 15)
„Tacy bow iem są fałszyw ym i apostołam i, pracow nikam i zdradliw ym i, k tórzy tylko p rzyb ie ra ją postać apostołów C hrystusow ych." (2 K or 11, 33).
T w ierdza sza tana w K ościele jest ostoją n au czycieli i sług, k tó rzy zostali zw iedzeni przez naukę cielesności. P rzychodzą jako najbardziej ośw ieceni słudzy Pana, jako głosiciele sp raw iedliwości, używ ają P ism a Św iętego, w ypędzają dem ony, leczą chorych w im ię P an a i dokon u ją w ielu cudow nych dzieł, ale głoszą inną Ew angelię — kłam stw o szatana. Pochodzi ona
5
z ciała, n ie z Ducha. Je j nauczyciele oszukani przez szatana n ie widzą, czego uczą. Głoszą k łam stw a w ierząc, że są one p raw dą. Nie są naw et św iadom i, że stali się narzędziam i szatana.
W Kościele zaczynają zw yciężać fałszyw e do k tryny szatana. T łum y grom adzą się na zjazdach i spotkaniach, by słuchać innej E w angelii, E w angelii o sobie i sukcesie. N auka ciała zaszła wysoko — n a razie!
Zbudźcie się, św ięci! Zostaliście oszukani! Zostaliście schw ytan i w pu łapkę nauczania anioła św iatłości pochodzącą od szatana! Zostaliście zalani p rzez powódź! W nikajc ie w Słowo Boże! S łuchajcie n au k i C h ry s tu sa ! O sądzajcie to, co w idzicie i s ły szycie! P orów nujcie to, co m ów ił Jezus z tym , co m ów ią oni!
Pism o Ś w ięte udow adnia, n ie pozostaw iając naw et cienia w ątpliw ości, że now a ew angelia szatana b rzm i: „Zysk je s t pobożnością.” Jes t to kom prom isow a n au k a pozbaw iona słow a o pokucie i pobożności. O piera się n a założeniach, że im jesteś pobożniejszy, ty m w iększy będziesz m iał zysk.
W ysłuchajcie ostrzeżenia apostoła P a w ła : „Jeśli kto inaczej naucza i n ie trzy m a się zbaw iennych słów P an a naszego Jezusa C h ry stu sa oraz n au k i zgodnej z pobożnością, ten jest zarozum iały i nic :nie um ie [...] k tó rzy sądzą, że z pobożności m ożna ciągnąć zyski.” (1 Tym 6, 3— 5).
P aw eł w oła: „T ych się w y s trz eg a j!” (2 Tym. 3,5).
P osłuchajcie słów Jezusa. To je s t p raw dziw a Ew angelia: „B łogosław ieni ubodzy, albow iem w asze jes t K rólestw o Boże. B łogosław ieni, k tó rzy te raz łakniecie, albow iem będziecie nasy ceni. B łogosławieni, k tó rzy te raz płaczecie, a lbowiem śm iać się będziecie. B łogosław ieni będziecie, gdy ludzie w as n ienaw idzieć będą i gdy was w yłączą i lżyć w as będą i im ieniem w aszym pom iatać będą jako bezecnym z pow odu S yna Człowieczego.” (Łk 6, 20— 22).
Oto, co E w angelia C hrystusa m ów i o szukan iu rzeczy m ateria lnych . S łow a te pochodzą z u st sam ego P an a :
„Ale b iada w am bogacze, bo już odbieracie pociechę swoją. B iada w am , k tó rzy te raz nasy ceni jesteście, gdyż będziecie cierpieć głód. B iada wam, k tó rzy się śm iejecie, bo sm ucić się i p łakać będziecie, tak sam o bow iem czynili fałszyw ym prorokom ojcow ie ich.” (Łk 6, 24— 26)
Ew angelia zysku pogardza biedą, biednego odrzuca i m a w pogardzie.
Ale „w zgardziliście ubogim ” . (Jak 2, 6)Jak u b u jaw n ił tego rodzaju obłudę. Pow ie
dział: „Bo gdyby na w asze zgrom adzenie p rzy szedł człowiek ze złotym i pierścien iam i i we w spaniałej szacie a przyszedłby też ubogi w nędznej szacie, a w y zw rócilibyście oczy na te go, k tó ry nosi w span ia łą szatę i pow iedzielibyście: Ty usiądź tu wygodnie, a ubogiem u pow iedzielibyście: T y stań sobie tam lub u- siądź u podnóżka m ego...” (Jak 2, 2— 3).
Jak po trafim y być ślepi! Czy to jes t ew an
gelia dla ginącego św ia ta — „Zysk jes t pobożnością” , „W iara je s t dla dobro b y tu ” , „B iednym ludziom b rak u je w ia ry ” — używ aj swojej w iary , by o trzym ać w szystko, czego pragniesz?
M iliard ludzi na św iecie stoi w obliczu śm ierci głodowej. Serce Boga k rw aw i na w idok zapłakanych m atek w kładających do kołysek głodne dzieci o w zdętych brzuchach. M iliony bezrobotnych. Ś w iat zm ierza w stronę A rm agedonu. M iasta s to ją w obliczu groźby zam ieszek. N adciąga prześladow anie i ucisk. W krótce rozpalone żyw ioły rozpłyną się. Św iat s ta je w ogniu! Boży ludzie na całym św iecie są w ięzieni, prześladow ani, tracą w szystko, co posiadają.
Czy m am w ierzyć, że D uch P ańsk i pośle swoich sług do zdesperow anego i głodnego św iata, by głosili sukces i dobrobyt? K iedy ludzie n ie m ają dość jedzenia, czy Bóg pośle do m nie słowo, że m am praw o m ieć w iększy dom i lepszy sam ochód? Tylko fałszyw i n au czyciele m ogą obiecyw ać zdrow ie i- bogactw o a o reszcie św iata m ów ić ■— niech um iera!
O, nie, bracie, siostro! Źle to zrozum ieliśm y. B ogaty człow iek skończył w piekle — to b iedn y poszedł do nieba! Jezus sam stał się ubogim, abyśm y m ogli stać się bogatym i w w ierze. G łosiciele dobroby tu n ie czują po trzeby pokuty. N ie w y stęp u ją przeciw grzechowi. O feru ją b łogosław ieństw a bez uprzedniego upam ięta- nia. Ich teologia n ie w zbudza m iłości do p racy m isy jne j ani trosk i o b iednych na świecie.
P rzeraża m nie m yśl, co będzie, gdy staną przed Bogiem i odpow iedzą za to, że g rom adzili, zam iast sprzedaw ać i rozdaw ać ubogim .
2. ODKUPICIEL PRZYCHODZI, ABY ZBURZYĆ WSZYSTKIE TWIERDZE SZATANA I PRZYWRÓCIĆ WŁAŚCIWE ROZUMIENIE PRAWDY
„G dyż przejdzie jak ścieśniona rzeka, na k tó rą n ap ie ra pow iew P an a” (Iz 59, 19).
Czym jest w łaściw e rozum ienie praw dy, k tó ra przeciw staw i się powodzi i pochłonie ją? Jak i gn iew m a się pojaw ić w Kościele? Czym je s t zem sta, o k tó re j m ówi p ro ro k ? Je s t to objaw ien ie obecności samego Boga. Kościół czasów ostatecznych zm ierza ku przeżyciu ob jaw ienia się w n im obecności sam ego Boga.
„P rzy jdz ie jako O dkupiciel dla S y jo n u ” (Iz 59, 20).
Sam Sędzia p rz y b y w a! G enerał arm ii Boga po jaw ia się w śród swojego ludu! W mocy, au to ry tec ie i straszliw ej chw ale.
„P rzeto n ie sądźcie przed czasem, dopóki n ie p rzy jdzie Pan, k tó ry u jaw n i to, co u k ry te w ciem ności i objaw i zam ysły serc, a w te dy każdy o trzym a pochw ałę od Boga” (1 K or 4, 5).
N ie pojaw i się żaden prorok, by przyw ieść Kościół do p raw d y i pokuty , n ie będzie now ych dok tryn i objaw ienia. P o jaw i się sam O dkupiciel i przez m oc sw ojej św iętej obecności w ykorzeni cielesność ze sw ojej św iątyni.
B ędziem y św iadkam i odnow ienia obecności Boga.
„Ziem ia zadrżała, a n iebiosa sp łynęły przed Bogiem. Oto Synaj zatrząsł się przed Bogiem — Bogiem Iz rae la” (Ps 68, 9).
„Potem p rzy jdzie nagle do sw ojej św iątyn i Pan, którego oczekujecie [...] lecz kto będzie m ógł znieść dzień Jeg o p rzy jśc ia? (M ai 3, 1 2). K to się ostoi, gdy się ukarze?
W obecności Boga stopi się jak w osk bałwochw alstw o, nauczanie, że „zysk je s t pobożnością”, cały u ta jo n y grzech.
„...jak się rozp ływ a w osk od ognia, tak giną p rzed Bogiem bezbożni” (Ps 68, 2).
»•••gdyż On je s t jak ogień odlew nika, usiądzie, aby w y tap iać i czyścić srebro. Będzie czyścić synów Lewiego i będzie ich p łukał jak złoto i srebro, potem będą m ogli sk ładać P an u ofiary w spraw iedliw ości” (Mai 3, 2— 3).
P ro rok M icheasz także pro rokow ał o chw alebnym ob jaw ien iu się św iętej Bożej obecności, k tó ra stopi w szystko na sw ojej drodze.
„Bo oto P an w ychodzi ze sw ojego m iejsca, w ystępu je i kroczy po w zniesieniach ziem i i rozpływ ają się przed n im góry, jak w osk od ognia a doliny rozdzielają, jak w ody sp ływ ające ze strom ych zboczy” (Mich 1, 3— 4).
Jerem iasz p łakał: „Czy n ie m a u was bojaź- ni przede m n ą — m ów ił P an . I n ie drżycie przed m oim obliczem ?” (Je r 5, 22).
Bóg pow iedział Ezechielow i: „I zadrżą p rzede m ną ry b y m orsk ie i w szystk ie p łazy pełzające po ziemi, ponadto ludzie, k tó rzy ży ją na pow ierzchni ziemi. R ozpadną się g ó ry , ' padną p iętrzące się skały i w szystk ie m u ry ru n ą na ziem ię” (Ez 38, 20).
Jeżeli bezbożni będą drżeć przed Jego św iętym obliczem, to jakże ostoi się k toś przed Jego obliczem w dom u B ożym ?
U pada cała chełpliwość! U padają w szystkie bałw any w łasnego „ ja” ! K oniec z w ynoszeniem się! K oniec z kupczeniem Ew angelią! K oniec ze złodziejam i w św iątyn i B ożej! N igdy w ięcej w spółzaw odnictw a w dom u Boga. N igdy w ięcej bu rzen ia stodół i budow ania w iększych. N igdy w ięcej w yw yższania sw ojego im ienia.
Sąd rozpocznie się od Jego dom u. Jego o- becność przerazi i stopi w szystkich, k tó rzy się w yw yższają. P an poskrom i sw oje sługi. Ż aden kaznodzieja S łow a n ie będzie m ógł chełpić się w Jego obecności. W szyscy, k tó rzy n ie chcą pokutow ać, zostaną odrzuceni i pochłonięci przez Jego gniew.
K iedy obecność Boga w yrusza, lepiej nie skryw ać tajem nego grzechu. Całe cudzołóstwo będzie u jaw nione, tak jak oczy pełne pożądliwości i złych m yśli. Jego oczy pała jące ogniem obnażą całą o b łu d ę! B ędziem y w idzieli w ielu, k tó rych ciała będą zniszczone, by u ra tow ane były ich dusze. Bóg albo nas poskrom i, albo usunie. „A by żaden człow iek n ie chełpił się przed obliczem B ożym ” (1 K or 1, 29).
Nie wszyscy, k tó rzy u m iera ją młodo, są u- suw ani z pow odu grzechu. Na n iek tó rych z nas ciąży w yrok śm ierci od P an a — ci w iedzą, że ich czas jes t krótki, ale w ielu ludzi um rze, k iedy Jego obecność objaw i się w pełni,
poniew aż grzech n ie m oże ostać się p rzed Nim.Pozw ólcie mi, że pow iem , co się stanie, gdy
Boża obecność w ype łn ia Jego dom.L udzi ogarn ia św iadom ość grzechu i upadają
na tw arze, by pokutow ać. N aw et w ybrańcy Boga w idzą sw oją n iepraw ość. N ik t n ie może ostać się w Jego obecności, w szyscy m uszą upaść na tw arz. (Iz 6,1.4.5). Sukces, zarozum ialstw o, u ta jo n y grzech, ludzkie zdolności i siła znikają . W szystko u lega zniszczeniu. (Dan 10, 5— 9. 15) Z grom adzenie upada n a kolana i skruszeni ludzie w yznają grzechy, czynią odnowę, sk ładają w szystkie św ieckie dobra u stóp Jezusa. Ludzie w ołają:
„B iada m i! Nie odnoszę sukcesu. N ie jestem zwycięzcą, niczego n ie m ogę! Jestem robakiem . Jestem pełen pychy, nic nie wiem . Ale za Jego k rew jestem p rzek lę ty ” . I głow y nie będą dum nie w zniesione, ale sk ry ją się w p iasku.
I będą w ołać jak apostoł P a w e ł: „A le to, co u św iata głupiego w ybra ł Bóg, aby zaw stydzić m ądrych i to, co u św iata słabego w ybra ł Bóg, aby zaw stydzić to, co m ocne. I to, co jest n iskiego rodu u św iata i co w zgardzone w ybra ł Bóg, w ogóle to, co jest niczym , aby to, co jest czymś, unicestw ić. A by żaden człow iek nie chełpił się przed obliczem B ożym ” (1 K or 1, 27— 29).
3. ODKUPICIEL PRZYCHODZI, ABY PRZYGOTOWAĆ SWOJĄ OBLUBIENICĘ DO ŚLUBU
„Z atrąbcie n a rogu n a Syjonie [...] zgrom adźcie lud, pośw ięćcie zebranie, zbierzcie starszych, zgrom adźcie dzieci i n iem ow lęta, n iech oblubieniec w yjdzie ze sw ojej kom ory a oblubienica ze sw ojej k o m n aty ” (Joel 2, 15— 16).
Nasz O dkupiciel opuszcza sw oją kom natę i przychodzi do sw ojej oblubienicy! O blubienica w ychodzi ze swej kom ory. S lub jest blisko! On przyszedł, aby w yprow adzić oblubienicę ze św iata, aby oddzielić ją, w zm ocnić i oczyścić, przygotow ać.
„I rzecze do m nie: N apisz: Błogosławieni,k tó rzy są zaproszeni na w eselną ucztę B aran k a ” (Obj 19, 9).
Ja n pow iedział: „...oblubienica jego przygotow ała się i dano jej przyoblec się w czysty, lśn iący bisior, a b isior oznacza spraw iedliw e uczynki św iętych” (Obj 19, 7— 8).
Św ięci B oży! To jes t ew angelia Jezusa C hrystu sa na czasy ostateczne: „Przyoblecz się w sp raw ied liw ość! O drzuć każdy grzech i ciężar, k tó ry cię usidla. B iegnij, by Go spotkać. Niech płoną tw oje lam py. P rzygo tu j olej. Nie grom adź skarbów n a ziem i!”
O dkupiciel S y jonu m usi przyjść, poniew aż w ielu nie jes t gotowych, by spotkać Go w wieczności.
Czy rzeczyw iście rozum iem y, Czy rzeczyw iście w ierzym y, że m y (tzn. Boży lud) m usim y wszyscy stanąć p rzed stolicą sądow ą C hrystu sa? (por. Rzym 14, 10— 12 i 2 K or 5, 10— 11).
P aw eł pow iedział o tym dniu „groza P an a” .
13,0 głębi p rze ją ł go fak t, źe Wszyscy ludzie Boży m uszą stanąć p rzed sądem , by zdać sp ra wę. Bóg chce, abyśm y zostali staw ien i przed obliczem jego n ieskalan i z w eselem ” . Nasz O dkupiciel przychodzi do swojego Kościoła, aby przygotow ać sw oich ludzi n a sąd, aby zniszczyć naszą cielesność, spalić siano, d rew no i słomę, -aby w ypalić w szystk ie u ta jone grzechy i u k ry te m otyw y.
W reszcie, co jest najw ażniejsze, O dkupiciel przychodzi, aby odbudow ać Sw oją chw ałę w K oście le! N ajw iększym pragn ien iem P an a jest dzielić sw oją chw ałę ze sw oim ludem .
„A by oglądali chw ałę m oją, k tó rą m i dałeś” (Jan 17, 24).
Bóg pow iedział: „A tak uśw ietn ię cały mój p rzy b y tek ” (Iz 60, 7). P ro ro cy w idzieli n ad chodzącą chw ałę i radow ali się nią.
Izajasz pisze: „I objaw i się chw ała Pańska, i u jrzy to w szystkie ciało pospołu, gdyż usta P an a to pow iedzia ły” (Iz 40, 5).
„Pow stań, za jaśnij, gdyż zjaw iła się tw o ja św iatłość, a chw ała P ań sk a rozbłysła nad to bą [...] lecz nad tobą zabłyśnie P an , a jego chw ała ukaże się nad to b ą” (Iz 60, 1— 2).
Z m ierzam y ku chw ale z chw ałą nad nam i! Z asm akujem y chw ały, k tó ra będzie naszym u- działem w wieczności. Jezus pow iedział do M arty : „Czy ci n ie pow iedziałem , że jeśli u- w ierzysz, oglądać będziesz chw ałę Bożą” (Jan 11,40).
Ja k a jest Jego chw ała? Jak ie są Jego bogactw a? Je s t to chw ała, k tó rą oglądały M aria i M a rta ! M o c z m a r t w y c h w s t a n i a ! Objaw ienie życia w iecznego na ziemi. B iblia m ówi, że nasz O dkupiciel, przyw iódł do chw ały w ielu synów ” (H ebr 2, 10). Oznacza to jedno:
C hrystus prow adzi swój Kościół tak, by rozpoznał sw oje praw dziw e dziedzictw o trw a jące na w ieki, k tó rym jest w ieczne, zm artw ychw stałe życie! Bóg da sw ojem u ludow i now e serce dla w artości w iecznych. W ieczne w artości w yprą w szystk ie w artości tym czasow e.
K iedy m ów ię: chw ała Z m artw ychw stan ia,n ie naw iązu ję do dnia, w k tó rym w staniem y z g ro b u ; m ów ię o p r z e m i e n i a j ą c e j m o c y z m a r t w y c h w s t a n i a . W yniesieni ze śm ierci naszego „ ja” do now ego życia dla N iego. Je s t to odnow ienie naszych um ysłów p rzenoszące nas ze świeckości do pobożności. W edług P aw ła „w ielu [...] postępu je tak, jak w ro gow ie krzyża C hrystusow ego [...] chw ałą ich jes t to, co ich hańbą, m yślą bow iem o rzeczach ziem skich” (Pip 3, 18— 19).
Ale lud Boży m a in n ą chw ałę. Ich rozmowa, wszystko, o czym m ów ią, jes t niebem — „N asza zaś ojczyzna jes t w n ieb ie” (Flp 3, 20). Tęskn ią za chw ałą zm artw ychw stan ia. -
„Jeśli uw ierzysz, będziesz oglądać chw ałę Bożą” (Jan 11, 40).
N iech ślepi trw o n ią sw oją w iarę na rzeczy tego św iata. N iech w ołają o zdrowie, bogactw a i sukces. J a chcę oglądać chw ałę Jego zm artw ychw stan ia.
„Podnieście, b ram y, w ierzchy wasze, i podnieście się, b ram y p rasta re , aby w szedł K ról chw ały! K tóż jes t tym K rólem chw ały? P an silny i potężny. P an potężny w boju. Podnieście, b ram y, w ierzchy w asze i podnieście się b ram y p rasta re , aby w szedł K ról chw ały. Któż jes t tym K rólem ch w ały ? P an Zastępów ! On jes t K rólem C hw ały!” (Ps 24, 8— 10).T łu m . B. Z .
[ „ T h e E v a n g e l i s t ” , l u t y 1987]D A W ID W IL K E R S O N
Jerozolima w nocy. Widok m urów m iejskich i cytadeli D awida
8
Nigdy jeszcze nie w idziałem śm ierci z tak bliska. Nigdy nie stanąłem z n ią tw arzą w tw arz. To był mój przyjaciel. Śm iał się i rozm aw iał, a za chwilę leżał na ulicy, bluzgając krwią.
...Nie mogłem sobie z tym poradzić. Myślałem, że jestem odważny i niczego się nie boję. Ale śmierć — to było dla m nie zbyt wiele. Zrobiło mi się n ie dobrze. Zaczęły m ną szarpać torsje. W ymiotowałem długo. Chciało itii się płakać, ale tnie wiedziałem , jak to się robi.
Zerwałem się na równe nogi, rozpędziłem się i u- derzyłem w ścianę.
— Nie boję się! Nie boję się! — krzyczałem w kółko.
Byłem jak opętany. Popatrzyłem na swoje ręce i zobaczyłem zaschniętą k rew na skórze i pod paznokciami. Znowu przed oczyma stanęły mi jego popękane w argi i szklisty wzrok.
Zacząłem walić głową o ścianę i krzyczeć.— N ikt m nie nie może z ra n ić ! N ikt mnie nie mo
że zranić! Nikt...C zarna chm ura opadła; leżąc na plecach w yciągną
łem w górę ręce i nogi próbując ją odepchnąć. To była chm ura śm ierci — śm ierci — śm ierci — i przybyła po mnie. Usłyszałem cichy syk pow ietrza uchodzącego z moich płuc. Szarpnęły m ną to rsje i próbow ałem krzyknąć, ale z ust wydobyło mi się tylko tro chę krwawej piany, a potem ten głośny bulgot, który słyszałem z piersi Manniego, gdy krew przez płuca
rzuciła m u się do gardła. Słyszałem ten bulgot we w łasnej piersi. Nagle czarna chm ura pochłonęła mnie całkiem i usłyszałem głuchy śmiech odbijający się od ścian. Śmiech ten brzm iał bez końca. ŚMIERĆ... śmierć... śmierć... To był śmiech szatana....
Po krótkiej wizycie w klinice psycholog zabrał m nie do zoo w parku miejskim . Szliśmy alejką wzdłuż klatek. Zatrzym ałem się i zacząłem patrzeć na dzikie zwierzęta, chodzące za kratam i tam i z powrotem.
— Lubisz ogrody zoologiczne, Nicky? — spytał doktor.
— Nie cierpię — odparłem . Odwróciłem się od k latek i ruszyłem alejką z powrotem.
— O, dlaczego?— Nie cierpię tych śm ierdzących zwierzaków.
Zawsze łażą. Zawsze chcą się wyrwać.Usiedliśmy na ławce w parku i rozmawialiśmy.
Doktor John w yjął z teczki zeszyty i poprosił mnie, żebym narysow ał k ilka rzeczy. Konie. Krowy. Domy. N arysow ałem dom z w ielkim i drzw iam i frontowym i.
— Dlaczego narysow ałeś w tym domu takie w ielkie drzw i? — spytał.
— Żeby głupi łapacz wariatów mógł tam wleźć '-*■ odpowiedziałem.
9
— Nie przyjm uję tego. Daj mi inną odpowiedź.— No dobra, żebym mógł szybko się wydostać,
jak mnie ktoś będzie gonił.— Ludzie zwykle rysu ją drzwi, żeby się dostać
do środka.— J a nie, ja chcę się wydostać.— Narysuj mi teraz drzewo.Narysow ałem drzewo. Potem pomyślałem, że na
drzewie pow inien siedzieć ptak, więc narysow ałem p taka na czubku drzewa.
Dr Goodman popatrzył na rysunek i pow iedział:— Lubisz ptaki, Nicky?— Nienawidzę ich.— W ydaje mi się, że ty wszystkiego nienawidzisz.— Tak. Może. Ale najbardziej ptaków.— Dlaczego? — spytał. — Bo są wolne?W oddali głucho przetoczył się grzmot.Zaczynałem się bać pytań tego człowieka. W zią
łem ołówek i przedziuraw iłem w izerunek ptaka.Dobra. Zapom nijm y o ptaku. Już go zabiłem.
— Uważasz, że możesz się pozbyć wszystkiego, czego się boisz, zabijając. P raw da?
—■ Co, do diabła, myślisz, że kto ty jesteś, ty głupi szarlatanie! — krzyknąłem . Zerw ałem się z ław ki, stanąłem przed nim i zacząłem krzyczeć na cały głos: — Myślisz, że możesz mi zadawać idiotyczne pytania i wszystkiego się o m nie dowiedzieć? Nie boję się nikogo. Spytaj Biskupów, to ci o m nie opowiedzą. Nie m a w Nowym Jo rku gangu, który chciałby się bić z Mau Mau. Nie boję się nikogo!...
— Nie wieziesz m nie do aresztu ? — spytałem zaskoczony.
— Nie. M am upraw nien ia do zam knięcia cię albo wypuszczenia. Uważam, że w ięzienie nie wyjdzie ci na dobre.
U śm iechnąłem się.— Tak, człowieku. Teraz gadasz do rzeczy.— Nie, nie rozumiesz mnie. Nie sądzę, żeby co
kolwiek było dla ciebie dobre. Roześm iałem się.— A co, doktorze, uważasz, że mój stan jest bez
nadziejny?Doktor zatrzym ał samochód na roku Lafayette i
F ort Green Place.— Właśnie, Nicky. Od w ielu la t p racu ję z takim i
chłopakam i. M ieszkałem w getcie. Ale nigdy jeszcze nie w idziałem chłopaka tak twardego, zimnego i dzikiego jak ty. Nie zareagowałeś pozytywnie ani na jedną z rzeczy, które mówiłem. Nienawidzisz w szystkich i boisz się każdego, kto mógłby zagrozić tw ojem u bezpieczeństwu.
O tw arłem drzwi sam ochodu i wysiadłem .— Dobra, możesz iść do diabła, doktorku. Nie po
trzebuję ani ciebie, ani nikogo innego.— Nicky — powiedział doktor, gdy odw racałem
się, żeby odejść. — Powiem ci w p ro s t: jesteś skazany. Nie m a dla ciebie nadziei. I jeśli się nie zm ienisz, pójdziesz prostą drogą do więzienia, na k rzesło elektryczne i do piekła.
— Tak? Dobra. Spotkam y się tam — odpowiedziałem.
— Gdzie? — spytał doktor.— w piekle, człowieku — powiedziałem ze śm ie
chem.Doktor pokiwał głową i odjechał w ciemność. Pró
bowałem dalej się śmiać, ale śmiech zamarł mi na ustach.
Stałem n a rogu ulicy z rękam i w kieszeniach płaszcza od deszczu. Była siódm a wieczór i ulice były pełne bezimiennych twarzy, śpieszących się nóg... idących, idących, idących. Czułem się jak liść na pow ierzchni ludzkiego morza, unoszony w różne strony przez w łasne bezsensowne nam iętności. Przyglądałem się ludziom. N ikt nie stał w m iejscu. N iektórzy biegli. Był m aj, ale w iatr był zimny. Sm agał mi nogi i całego przejm ow ał m nie chłodem.
Słowa psychologa wciąż brzm iały mi w uszach jak zacięta płyta: „Pójdziesz prostą drogą do więzienia, na krzesło elektryczne i do p iekła”.
Nigdy napraw dę nie przyjrzałem się sobie. O, lu biłem oglądać się w lustrze. Zawsze byłem czystym chłopakiem, co jest trochę nietypowe jak na Portory- kańczyka z mojej dzielnicy. W przeciw ieństw ie do chłopaków z gangu dbałem o swój wygląd. Lubiłem chodzić w kraw acie i kolorowych koszulach. S tarałem się zawsze, by moje spodnie były w yprasowane, i dbałem o sw oją cerę. Nie chciałem palić zbyt dużo, bo to czyniło mój oddech nieświeżym.
Ale w środku nagle poczułem isię brudny. Nicky, którego w idziałem w lustrze, nie był prawdziwy. A ten Nicky, na którego patrzyłem teraz, był brudny... obrzydliwy... zagubiony.
Szafa grająca w Papa John 's ryczała głośną bebo- pową melodię. Samochody jechały zderzak przy zderzaku. T rąbiły klaksony, przeszywały powietrze gwizdki, krzyczeli ludzie. Patrzyłem na ich puste bezim ienne twarze. N ikt się nie uśmiechał. Wszyscy się spieszyli. N iektórzy byli pijani. Większość plączących się pod barem narkom anów była „nagrzana”. To był praw dziw y Brooklyn. To był prawdziwy Nicky...
*
W drugim tygodniu lipca 1958 Izrael przyszedł do m nie i powiedział, że W ilkerson organizuje w ielkie zgrom adzenie w hali St. Nicholas. Był tu, rozm awiał z Izraelem i zarosił Mau Mau. M iał być dla nas specjalny autobus sprzed szkoły n r 67 i m ieli zarezerwować dla nas specjalne m iejsca na przedzie w idowni. Izrael obiecał W ilkersonowi, że Mau Mau przyjdą...
Byliśmy ubrani w uniform y naszego gangu. Żaden z nas nie zdjął czarnego kapelusza. Przem aszerow aliśmy przejściem , głośno stukając laskam i, gwiżdżąc i pokrzykując.
Rozejrzałem się i zobaczyłem członków wrogich gangów. Byli tu Biskupi, GGI, a także niektórzy z W idmowych W ładców z Bedford Avenue Park. W idow nia była praw ie pełna i zapow iadała się rozróba na całego. Okazało się, że może tu być całkiem n ieźle.
W rzaw a była ogłuszająca. Zajęliśm y m iejsca i dołączyliśmy się do hałasów, gwiżdżąc, krzycząc i s tu kając laskam i w podłogę...
Wilkerson zaczął m ów ić:— To jest ostatni wieczór naszej, obejmującej ca
łe miasto, krucjaty. Dziś zrobimy coś innego niż zwykle. Poproszę moich przyjaciół Mau Mau o zebranie datków.
Rozpętało się istne piekło. Członkowie gangów na sali dobrze nas znali. Poproszenie Mau Mau o zebranie datków było jak wynajęcie Kuby Rozpruwacza
1 0
do pilnow ania dzieci. W idownia zaczęła się śmiać i wrzeszczeć.
Ale ja w jednej chwili zerw ałem się na nogi. Czekałem na okazję, żeby się popisać, żeby w jakiś efektowny sposób zwrócić na siebie uwagę. To było w łaśnie to. Nie mieściło mi się w głowie, że pastor mógł nas poprosić, ale jeśli chce, żebyśmy to zrobili, nie będziemy się wzbraniać.
W skazałem jeszcze pięciu, w tym Izraela.— Ty, ty, ty... idziemy...P raw ie każdy daw ał jakiś datek.Kiedy wszyscy przeszli już przed nam i, kiw nąłem
głową i wyszliśmy z praw ej strony w idowni przez zasłony wiszące przy ścianie. W prost nad naszymi głowami w ielkie czerwone litery głosiły: „WYJŚCIE". Wszyscy widzieli ten napis i gdy zniknęliśm y za zasłoną, sala zaczęła się śmiać.
Z początku śmiech był cichy — tylko pojedyncze chichoty. Potem usłyszeliśmy, jak w zm aga się, aż cała w idow nia zatrzęsła się od salw śm iechu z biednego pastora, którego w ykiw ali M au Mau.
Staliśm y za kurtyną. Chłopcy patrzyli n a mnie, czekając, żebym im powiedział, co m ają robić. Umieliśmy porozum iewać się wzrokiem. Czekali na sygnał, n a spojrzenie w k ie runku w yjścia mówiące: „Wiejmy. Bierzemy tę forsę i dajem y stąd nogę”.
Ale coś w środku ciągnęło m nie w przeciwnym kierunku. P asto r w ybrał m nie i okazał mi zaufanie. Mogłem zrobić to, czego oczekiwał po m nie tłum , albo postąpić tak, żeby nie zawieść zaufania, które p a stor w e m nie pokładał. Z aufanie pasto ra rozpaliło w mojej duszy jakąś iskrę. Zam iast wskazać w zrokiem na drzwi, pokręciłem głową: „nie”.
— Chodźcie — powiedziałem . — Zaniesiem y to te mu chudem u pastorow i.
Chłopcy nie w ierzyli w łasnym uszom...Gęsiego weszliśmy na estradę.W ielu chłopaków zaczęło głośno wyrażać swój za
wód. Już myśleli, że w ystrychnęliśm y pasto ra na dudka, i te raz żałow ali, że jednak nie zwialiśmy przez te drzw i tak, jak oni by zrobili. Ale św iadomość, że postąpiłem słusznie, uczciwie, obudziła we m nie ciepłe, przyjazne uczucie. Po raz pierwszy w życiu uczyniłem dbbrze, bo chciałem uczynić dobrze. Było to bardzo przyjem ne uczucie.
— Proszę, pastorze — powiedziałem . — To jest pana.
Czułem się nieswojo stojąc tak przed całą w idow nią. Ale gdy w ręczyłem pastorow i pieniądze, n a sali znowu zapadła cisza.
W ilkerson w ziął od nas kartony i popatrzył mi p ro sto w oczy.
— Dziękuję, Nicky. W iedziałem, że mogę na ciebie liczyć.
Odwróciliśm y się i odm aszerowaliśm y na swoje miejsca.
W sali było cicho jak m akiem zasiał.W ilkerson rozpoczął kazanie.Mówił przez jakieś 15 m inut. Wszyscy byli cicho,
ale ja nie słyszałem ani słowa. M yślałem ciągle o tym ciepłym uczuciu, jakie m nie ogarnęło, gdy w ręczałem m u te pieniądze. W yrzucałem sobie w myślach, że nie um knąłem z łupem. Ale coś się w e m nie zrodziło i czułem, jak rośnie. Było to poczucie dobra, szlachetności, spraw iedliw ości. Uczucie, którego nigdy dotąd nie doświadczyłem.
Z rozm yślań w yrw ał m nie hałas z tyłu. W ilkerson doszedł w swoim kazaniu do punktu, w którym mów ił nam , że pow inniśm y się w zajem nie kochać. Mówił, że Portorykańczycy pow inni kochać Włochów, Włosi pow inni kochać M urzynów, M urzyni powinni kochać białych i że wszyscy pow inniśm y się w zajem nie kochać.
Za m ną w sta ł Augie.— Hej, pastorze, chyba jesteś kopnięty, albo co?
Chcesz, żebym kochał tych cholernych Włochów? Chyba zw ariowałeś! P a trz tu ta j — i podciągnąwszy koszulę w skazał n a w ielką purpurow ą szramę, którą m iał n a b'oku...
Wszyscy byliśm y n a nogach. A tm osfera w sali n a ładow ana była nienaw iścią. Rozejrzałem się, szukając drogi do przejścia między sektoram i. Zaczynała się aw an tu ra na całego...
Coś m nie ścisnęło za serce. Z atrzym ałem się. Dokoła trw ał harm ider, ale ja stałem i myślałem. Oto ten chudy człowiek stoi nieugięty w śród grożącego m u niebezpieczeństwa. Skąd bierze sw oją siłę? Dlaczego nie k/oi się tak jak my wszyscy? Poczułem w styd i zażenowanie. Poczułem się winny.
O Bogu w iedziałem tylko tyle, ile mogłem się dowiedzieć obserw ując tego człowieka. Pom yślałem o jednym jeszcze zetknięciu z Bogiem. Gdy byłem dzieckiem, rodzice wzięli m nie do kościoła. Było tam pełno ludzi. Ksiądz m am rotał coś, a ludzie odpowiadali m u śpiewem . Była to okropna godzina. W ynudziłem się śm ierteln ie i więcej tam n ie poszedłem.
Osunąłem się n a krzesło. Dokoła m nie wrzało. Izrael stał i patrząc n a rzędy za nam i krzyczał:
— Hej, spokój, posłuchajm y, co pastor m a do powiedzenia!
Mau Mau usiedli. Izrael dalej apelował o spokój. Hałas ucichł. Ja k w ynurzająca się z m orza mgła, spokój rozprzestrzenił się na tylne rzędy, a stam tąd n a balkony. I znowu nad halą zaw isła m artw a cisza.
Coś się ze m nę działo. P rzed oczami zaczęły mi się przesuw ać obrazy z przeszłości. Dzieciństwo. N ienaw iść do m atki. Pierw szy dzień w Nowym Jorku, gdy biegałem ja k dzikie zwierzę wypuszczone z k la tki. To było tak, jakbym siedział w kinie, w którym idzie film o moich postępkach. W idziałem dziewczyny... plożądanie... seks. W idziałem bójki na noże... r a ny... nienawiść. To nieom al przekraczało m oją wytrzym ałość. Zupełnie n ie docierało do m nie to, co działo się wokół mnie. W idziałem tylko w łasne wspom nienia. I im więcej mi się przypom inało, tym bardziej rosło uczucie w iny i wstyd. Bałem się otworzyć oczy ze strachu, że ktoś może zajrzeć w nie i zobaczyć to, co ja widzę. To było odpychające.
W ilkerson znów zaczął mówić. Powiedział coś o okazyw aniu żalu za grzechy. Byłem w mocy potęgi m ilion razy silniejszej niż jakikolw iek narkotyk. Nie panow ałem nad swoimi rucham i, czynami, słowami. Było to tak, jakbym został porw any przez jakiś rozszalały nurt. Nie m iałem siły się tem u opierać. Nie rozum iałem , co się we m nie dzieje. W iedziałem tylikę, Że strach gdzieś zniknął.
Usłyszałem, jąk siedzący koło m nie Izrael wyciera pos, Zą sobą słyszałem płaczących ludzi. Coś niosło się przez tę ogrom ną halę niczym w iatr, poruszający w ierzchołkam i drzew. N aw et zasłony z boku sali zaczęły poruszać się i szeleścić, jakby poruszone tajemniczym oddechem.
11
W ilkerson znów m ów ił:— On tu jest! On jest tu, w tej hali. Przybył spe
cjaln ie d la was. Jeśli chcecie, by wasze życie się odmieniło, teraz jest w łaściwy moment.
Po czym zaw ołał z mocą:— Powstańcie, wszyscy, którzy chcecie przyjąć J e
zusa C hrystusa i odm ienić się — pow stańcie! Wystąpcie n ap rzó d !
Izrael wstał.Z erw ałem się. O dwróciłem się do gangu i k iw ną
łem na nich.— Chodźmy.Chłopcy spontanicznie ruszyli ze swoich m iejsc do
przodu. Poszło z nam i ponad dw udziestu pięciu Mau Mau. Za naszym przykładem poszło ponad trzydziestu chłopaków z innych gangów...
Nie obchodziło m nie teraz nic prócz tego, że chcę być w yznaw cą Jezusa C hrystusa — kim kolw iek by On był...
K lęczeliśm y z Izraelem obok siebie i łzy lały się nam po tw arzach strum ieniam i, a jednak równocześnie śm ieliśm y się. Było to bardzo osobliwe uczucie.
Łzy i śmiech. Byłem szczęśliwy, a jednak płakałem . Zachodziło w moim życiu coś, nad czym absolutnie nie panowałem ... i byłem z tego powodu szczęśliwy.
Nagle poczułem na głowie dłoń W ilkersona. Modlił się — m odlił się za m nie. Łzy polały mi się z oczu jeszcze obficiej. Schyliłem głowę i w duszy m ojej w ym ieszały się wstyd, skrucha i cudow na r a dość zbaw ienia.
— Dalej, Nicky — powiedział W ilkerson — dalej, płacz. Wypłacz to przed Bogiem. Wołaj do Niego.
O tw arłem usta, ale słowa, które się z nich wydobyły, nie były moimi słowam i.
— O, Boże, jeśli m nie kochasz, w ejdź w m oją du szę. Jestem zmęczony ucieczką. W ejdź w m oją duszę i odmień mnie. Proszę Cię, odmień mnie.
To było wszystko. Ale ja poczułem się porw any z ziemi i uniesiony ku niebu.
M arihuana! Seks! W szystkie sadystyczne, niem oralne podniety całego życia, spotęgowane m ilion ra zy nie mogły rów nać się z tym, co teraz czułem. Dosłownie pogrążyłem się w miłości.
Gdy ochłonęliśmy nieco, W ilkerson przytoczył nam słow a P ism a Świętego: „Tak więc, jeśli ktoś jest w Chrystusie, now ym jest stw orzeniem ; stare przem inęło, oto wszystko stało się now e” (2 K or 5,17).
To miało sens. Po raz pierw szy w moim życiu m iało to sens. S tałem się kim ś nowym. Byłem Nic- kym, a równocześnie nie byłem Nickym. Było to tak, jakbym ja, żyjący w sta ry sposób, um arł, a jednocześnie żył w now y sposób.
Szczęście. Radość. Zadowolenie. Ulga. Wolność. Cudowna, cudow na wolność.
Przestałem uciekać...
— Kochanie, co się s ta ło ? O czym myślisz?
— Co mówisz? — spytał sennie, niechętnie odryw ając się od swoich myśli.
— Pytałam , o czym rozmyślasz. Ciągle jeszcze uciekasz? M amy ośrodek dla „m ałych ludzi”, Izrael i Rosa m ieszkają we Fresno i służą Panu, Sonny jest p a storem dużego kościoła w Los Angeles, Jim m y p ra cuje z tobą, a M aria służy Bogu w Nowym Jorku. W przyszłym tygodniu lecisz do Szwecji i Danii w ygłaszać kazania. O czym ciągle m arzysz ? Czego jeszcze mógłbyś chcieć od Boga?
Nicky w yprostow ał się, za jrzał głęboko w py ta jące oczy swojej towarzyszki, po czym pow iedział z n a mysłem :
295 Jestem wolny! 295
ma, wie
nosc
czy - łe s wszys-tk ie
--- r= . i i F = l----—J -------------- .Je Z U S , mój Pan, u - czy - mł wszys -tko,
sp+a-cił
na - reszcie
1 u--------- t a
«ł a ń -c za ,
wiel - biaklaszczą,
„Pieśni nowego życia"
Tuż przed w akacjam i ukazał isię długo oczekiwany (opóźnienie w yniosło dwa laita!) śpiew nik nutow y: Pieśni nowego życia, w ydrukow any przez społeczność Zjedno
czonego Kościoła Ewangelicznego. Śpiew nik ten sp raw ił w iele radtości wszystkim (choć z pew nością najbardzie j przypadnie do gustu młodzieży), k tórzy od daw na dopom inali się d ru k u nu t do popularnych piosenek biblijnych, młodzieżowych i „refrenów ”.
Śpiew nik n a 285 stronach zaw iera nu ty do 300 popularnych, jak również nowych łuta m ało znanych „refrenów chrześcijańskich”, i jest w ydrukow any w sporym,
30-tysięcznym nakładzie. O kładkę m a kartonow ą, w kolorze jasno-zielo.nym.
Cena śp iew nika jest jeszcze zn o śn a ; wynosi 500 zł. Obok nu t umieszczone są także teksty „refrenów ”, a n a w ielu stronach, jako swego rodzaju „przeryw niki”, znalazły
się rysunki, fotografie, hasła i cytaty biblijne.
M iła ciekaw ostka: na stron ie 269 zamieszczona jest fotografia, przedstaw iająca parę
m ałżeńską i jednocześnie dw ójkę znanych kom pozytorów: M erlę i M erva Waitiso- nów, którzy napisali w iele znanych melodii fi tekstów piosenek (m. in. w naszym
śpiewniku znajdu ją się ich „refreny” pod nu|jnerami: 4,279, 290). Na początku zbiorku, na stronie 13, um ieszczony jest w ykaz podstaw ow ych akordów gitarow ych a w -nutach umieszczone są także oznaczenia akordów , co u ła tw ia grę na gitarze. A nonsując śpiew nik n u to w y : Pieśni nowego życia, zamieszczamy obok również r e
produkcję nut i słów mało- znanej pieśni: „Jestem w olny!”. Jest to- bardzo ładny „re fren ” i j,ego słowa, m ają dobrą treść.
Red.
ny ! N a-reszc ien y ! Jes tem wolJestem wol
C G a
Je s - ternJestem wolwol - ny !
W Lhrysiu
2. P rze d T w oim być tronem , Panie, dziś O znacza żyć!Bo przebaczy łeś m i w szystk ie w in y ! P rzeszłość ju ż za m ną, łaskę m am T w oją I n ad z ie ję też!Je s te m w olny , nareszcie wolny!
R f : A llelu ja , Panie...
CHRYSTUS
WYZWOLIŁ NAS,
ABYŚMY W TEJ
W OLNOŚCI ŻYLI G A L .5 ,d
1 2 13
— Nie chodzi o to, czego ja chcę od Boga, kochanie, tylko czego On chce ode mnie. Nasza działalność dotyka tylko pow ierzchni problem u.
Zamilkł. Ciszę przeryw ały jedynie odgłosy wesołej zabaw y wokół domu...
— Pam iętasz, jak w tam tym roku jechaliśm y do Point Lom a nad zatoką San Diego? Pam iętasz tę w ielką la ta rn ię m orską? Przez cale la ta w prow adzała statk i do portu. Ale teraz czasy się zm ieniły. Czytałem w tam tym tygodniu, że jest za dużo smogu i m uszą zbudować now ą la ta rn ię m orską n a dole, blisko wody, żeby św iatło mogło świecić poniżej smogu.
G loria słuchała z uwagą.— Oto, co się teraz stało — ciągnął Nicky. — Ko
ściół dalej stoi ze swym św iatłem gorejącym wysoko. Ale mało kto je widzi, bo czasy się zm ieniły i jest
za dużo smogu. Potrzebne jest nowe światło, św iecące przy ziemi — na dole, gdzie są ludzie. Nie mogę być tylko stróżem la ta rn i m orskiej. Muszę jeszcze dbać o św iatło. Nie, nie uciekam już nigdzie. Chcę być tam, gdzie to wszystko się dzieje.
— W iem — pow iedziała Gloria, a w jej głosie słychać było głęboką dum ę i zrozum ienie. — I w łaśnie tego dla ciebie chcę. Ale może będziesz m usiał zdać się n a w łasne siły. Wiesz o tym, praw da?
— Nie tylko n a w łasne — powiedział Nicky, k ła dąc dłoń na jej ram ieniu . — Będę chodził po rejonie Jezusa...
[Fragmenty książki: „Nicky Cruz opowiada”, Warszawa 1985, wydanej przez Zjednoczony Kościół Ewangeliczny],
Nicky Cruz przyjechał do, naszego k ra ju na zaproszenie Polskiego Kościoła Chrześcijan Baptystów. Przybył w tow arzystw ie sw ojej żony, Glorii Cruz oraz trzyosobowej ekipy z W ielkiej Brytanii. W izyta jego rozpoczęła się i zakończyła w W arszawie; trw ała w dniach od 8 do 15 kw ie tn ia tar. Poza stolicą ew angelista głosił Słowo Boże w Gdańsku, Katowicach, U stroniu i W rocławiu. Ewangelizacje te były tłum nie odwiedzane zwłaszcza przez młodzież. Przyczyniły się do tego zapewne i poczytność książek: „Krzyż i sztylet” oraz „Nicky Cruz opow iada” jak i film o nim, jako byłym szefie nowojorskiego gangu M au Mau. Z całą pew nością część ludzi przyszła, by posłuchać naw róconego Nicky’ego Oruza.
Spotkania ew angelizacyjne z je go udziałem bardzo przypom inały ubiegłoroczną kam panię D aw ida W ilkersona. Zbieżność ta nie jest zapewne przypadkowa. Trasy w izyt obydwu ew angelistów częściowo pokryw ały się ze sobą, ttakże czas pobytu jak i charak ter wieczorów ew angelizacyjnych. Ja k przed ro kiem, tak i teraz ew angelistom to warzyszyły występy tego samego zespołu muzycznego — „Grupy Mojego B ra ta”. (Wydaje się naw et, że w tym roku zespół ten wykonyw ał nieco więcej spokojnych pieśni?)
W czasie pierwszego w ieczoru w w arszaw skiej Hali G w ardii Nicky Cruz przeprow adził dość obszerne studium b ib lijne poświęcone roli i znaczeniu rodziny chrześcijańskiej ,i zaw arł w nim sporo w ątków autobiograficznych. Kończąc swoje w ystąpienie zapowiedział, że na drugim spotkaniu (15 IV) p rzedstawi sw oją „story” i opowie o tym, jak poznał P ana Jezusa Chrystusa. Być może ta zapowiedź spraw iła, że na drugie spotkanie przyszło jeszcze więcej młodzieży?
F ragm enty książki: „Nicky Cruz opow iada”, poprzedzające nasz tekst, pokryw ają się z h isto rią życia i św iadectw em naw rócenia Niciky'ego — mniej w ięcej tak przedstaw ił je na spotkaniu w dniu 15 IV tar. Oczywiście, św iadectwo to opowiedziane przezeń „na gorąco” zostało bardzo żywo ii z ap lauzem przyjęte przez słuchającą m łodzież. Złożyły się n a to dram atycz- ność i autentyzm tego w ydarzenia— najbardzie j w łaśnie to, że przed słuchaczam i s ta ł żywy Nicky Cruz— i m ów ił! W rezultacie — gdy na zakończenie ew angelizacji wezwał w szystkich pragnących przyjść do Jezusa C hrystusa — wokół podium stojącego w przedzie Hali G w ardii brakło miejsc... Tłum młodzieży o- toczył podwyższenie, gdzie znajdow ał się Nicky Cruz, słuchając pou
czeń Słowa Bożego, podnosząc ręce, m odląc się i naw racając do Boga.
Już po zakończeniu ew angelizacji, w tłum ie wychodzących usłyszałem fragm ent rozm ow y: „Ilu z nich napraw dę nawróciło się?" Być może pytanie tak ie zadaje sobie w iele w ierzących? W ydaje się, że m ożna odpowiedzieć na nie w je den sposób: Bóg wie, jak wielu. I naw et gdyby poznali Go nieliczni, pow inniśm y cieszyć się z tego.
Na zakończenie, coś osobistego. W czasie tegorocznych w akacji byłem n a jednym z letnich obozów. Podczas rozmowy z jednym z młodych braci dowiedziałem się nieoczekiwanie, iż był w niezwykle dram atycznej sytuacji życiowej, p raw ie na progu sam obójstwa, 1 dzięki zaproszeniu na spotkanie e- w ańgelizacyjne z Nickym Gruzem— w czasie jego w izyty w Gdańsku— naw rócił się i oddał swoje życie Jezusow i Chrystusowi. Dzięki tem u uratow any został od śm ierci w iecznej i najpraw dopodobniej od fizycznej śmierci. Gdy naw rócił się — w Bogu odnalazł prawdziwego Ojca.
Powinniśm y być wdzięczni Bogu za przyjazd do Polski i za św iadectwo obydwu ewangelistów Daw ida W ilkersona i N icky’ego Cruza.
o. m.
14
Pam iątkow e zdjęcie uczestników obozu w Zagórzu
Zagórze, Zagórze...
■— Tak, było dobrze. P rzy ja dę jeszcze raz. N auczyłam się ty lu no w ych rzeczy . D zięku ję Bogu za ten czas.
■—■ P rzed p rzy ja zd em tu ta j m iałem spore prob lem y ze sobą. T u ta j Pan sam to w szy s tko rozw iązał. Jego Słow o trafiało w prost do m nie, w m ojespraw y.
— N igdy tego obozu nie zapom nę. N aw róciłem się.
— B yło dużo ró żn ych chwil. Do praw dziw ego w y p o czy n ku jed n a k zabrakło paru różnych rzeczy.
— Podobały m i się przede w szy s tk im nabożeństw a w ie czorne. Z radością tu ta j u w ie lbiałam Boga z m o im i siostram i i braćmi.
—■ Jestem zachw ycona. Duże znaczenie dla m n ie m iało to, że było ty le dobrej m u zyk i.
— To p ierw szy chrześcijańsk i obóz, na ja k im jestem . M y ślę, że przełam ałem pierw sze lody.
— T aki sobie. B yw a łem na lepszych.
Opinii, jak w idać ju z z tych k ilku przytoczonych, było w iele. W szystkie one dotyczyły tego jednego zdarzenia, k tó re m ożn a by było w skrócie nazw ać Z a g ó r z e Ś l ą s k i e ’87. B yło przecież na ty m obozie 200 osób. K ażda z nich przeżyła ten czas nieco inaczej. I każda z n ich w y jech ała z czymś tylko sw oim z tego m iejsca.
Zagórze Śląskie, to bardzo n iew ielka m iejscow ość w odległości około dziesięciu kilom etró w od W ałbrzycha. Położona je s t p raw ie nad sam ym sztucz
15
w al się nasz obóz. W ynajm ow aliśm y znaczną część tego ośrodka.
Obóz trw a ł od 1 lipca do 14 lip ca 1987.
A co n a obozie Zagórze Ś ląsk ie ’87 m ożna było robić?
M ożna było w ypoczyw ać od tych w szystk ich codziennych zajęć, k tó rym i byw am y zaabsorbow ani w ciągu roku szkolnego, akadem ickiego i ro ku naszych zaw odow ych zajęć. Było więc dużo w ięcej czasu n a społeczność w m odlitw ie i p rzy rozw ażaniu Biblii. Pom agali nam w tym w y k ła dow cy: Iren a Stankiew icz, G ary W ilkerson (syn p asto ra D aw ida W ilkersona) i E dw ard P aw łow ski. Inne zajęcia takie, ja k m odlitw y i społeczności w grupach i całego obozu, p row adzili: Hen ia Gaweł, W iesiek Didoszak, B ogdan Olechnowicz, Czesiek K uśm ider, K azik B arczuk, Z byszek M ilczanowski, Leon P a- duch, W iesiek P ruszkow ski i M arek Skrzypczak.
G łów nym t e m a t e m o b o - z u była sp raw a pow ołania. Poselstw o zaw arte w w ykładach i kazaniach, w ygłaszanych na n abożeństw ach w ieczornychw skazyw ało na osobę Boga, Jezusa C hrystusa i Ducha* Św iętego, w zyw ając nas do zbaw ienia, w olności i św iętego sty lu życia. Pod w pływ em tego poselstw a w ielu z nas przeżyło naw rócenie, chrzest w D uchu Św iętym , odnowienie, poku towało, było uw aln ianych .
N a w szystk ich w spólnych społecznościach m uzykę „robili” członkow ie „G rupy Mojego B ra ta ” i M arek Skrzypczak.
W niedziele rano obozowi- cze b rali udział w nabożeństw ach okolicznych zborów. A członkow ie tychże zborów u-
Wykład Gary’ego Wilkersona (2 prawej); tłumaczy Renata Gaweł
nym zbiornikiem w odnym na rzece B ystrzycy. W okół jeziora zna jdu je się k ilk a ośrodków w ypoczynkow ych. N ad m iejscow ością i ośrodkam i góru je s ta ry zam ek „G rodno” . W części to już ty lko ru in y niegdyś
w span iałe j budow li położonej na jednym z najw yższych okolicznych w zniesień . W okół zam ku i jez io ra je s t w iele lasów. P raw ie w lesie je s t położony ośrodek w ypoczynkow o-szkole- n iow y TK K F, w k tó ry m odby-
1 6
■ .....
Oto lista czytelników, którzy złożyli ofiary n a w ydaw anie m iesięcznika „C hrześcijanin” w sierpniu i w rześniu br.:
J. Swiderski, W arszaw a — zł 1.000, II Zbór w Szczecinie — zł 2.400, Zbór w W iśle-Głębcach — zł 10.500, R. M ierzwiak, F ran cja — zł 2.500, br. Szur- m an — zł 100.000, F. Linde, Syców — zł 500, N. N., S łupsk — zł 2.000, Zbór w Dzierżonowie — zł 9.000, L. Golchszewicz, Bydgoszcz zł — 500, Zbór w S ta rgardzie — zł 1.500, B. Zawadzka, Kalisz — zł 1.000, G. S teinert, Mysłowice — zł 1.000, Zbór w Janow icach Wlk. — zł 10.000, M. Piotrowicz, Kołodziejowo — zł 600, Zbór w K oszalinie — zł 10.000, J. Cholewa, N ierodzim — zł 4.800, H. Polok, Cieszyn — zł 1.000, M. Olszańska, Gorlice — zł 600, L. Kotulski, W łoszczowa — zł 1.000, iZbór w G ródku — zł 18.000, Zbór Cieszyński — zł 13.500, !Zt Troć — 25.000, J. Gorczyca — zł 15.000, N. ;N., Bukowsko — zł 30.000,
Zbór w Balinie — zł 5.000, I Zbór w K rakow ie — zł 28.000, —
III Zbór w W arszawie — zł 2.400, )Zbór w Cleveland, USA — zł 48.750, I Zbór w W arszawie — zł2.000, Zbór w G ródku — 13.500, |D. Szwarc, Włoszczow a — zł 500, B. Olszański, Głogów — zł 1.000, Zbór w K luczborku — zł 6.000, Insty tu t Religioznawstwa, W arszawa — zł 600, M. Łopacińska, Bose wo — zł1.000, W. Biczman, Łódź — zł 600, L. Misiak, Lublin — zł 5.000, Zbór baptystów w Poznaniu — zł4.000, L. Golchszewicz, Bydgoszcz — zł 500, Zbór Wolnych Chrześcijan, Cieszyn — zł 1.500, Zbór „Ark a ” w Bielsku Białej — zł 1.000, S. Olichwier, B artoszyce — zł 2.000, S. Bieńkiewicz, Opole — zł 1.000, Zbór w G ubinie — zł 1.500,—
W szystkim serdecznie dziękujem y za złożone ofiary na m iesięcznik „Chrześcijanin". L istę ofiar w płaconych na nasz miesięcznik, będziemy kontynuow ali. (red.)
„...wiciu z nas przeżyło nawrócenie, chrzest w Duchu Świętym,
odnowienie...”
czestniczyli w w ielu naszych społecznościach.
W o sta tn ią niedzielę, w ieczorem odbyło się nabożeństw o z W ieczerzą Pańską. N a nabożeństw ie tym słow o zw iastow ał p rezb ite r Tadeusz Gaweł.
O statniego w ieczoru na nabożeństw ie n a apel w zyw ający do oddania się Bogu i pośw ięceniu dla pow ołania odpow iedziało 30 osób.
W czasie obozu prow adzone też były tu rn ie je sportow e, k tórym i k ierow ał Bogdan Olechnowicz.
Cały obóz, zorganizow ał i k ierow ał n im W łodek R udnicki. W pracach organ izacy jnych k ierow nikow i pom agali A nia i Jó zef Skafiriakow ie.
14 lipca pożegnaliśm y Zagórze. Za te dw a tygodnie jes teśm y Bogu nap raw d ę w dzięczni.
iks
Lista ofiarodaw ców
17
Erik Edin
JEZUS
zamiast butelki
W naszym k ra ju K ościoły dopiero raczku ją w pracy w śród ludzi uzależn ionych (narkom anów, alkoholików ). Duże dośw iadczenie w te j dziedzinie m a Kościół Z ielonośw iątkow y w Szwecji. Od I960 ro k u p racę w śród alkoholików prow adzi E rik Edin. M iałem okazję osobiście zapoznać się z jego w zruszającą, pełną pośw ięcenia służbą. M yślę w ięc, że pub likow any poniżej tek st w zbudzi w iele re fleksji, a m oże stan ie się w ołaniem o polskiego E rika Edina.
M IE C Z Y S Ł A W C Z A J K O
Fundacja Lewi Pethrus.a jest znaną w całej Szwecji orgam zacją, a naw et ruchem społecznym, k tó rego jedynym celem jest przyw rócenie życiu tych, którzy z powodu w ielkich nałogów zostali w ytrąceni poza naw ias społeczny. Istn ie je od 1960 roku i cieszy się ogromnym zaufaniem zarówno społeczeństwa jak i rządu Szwecji. P rzedstaw iciele niem al wszystkich partii s ta ra li i s ta ra ją się n ieustannie w spierać działalność Fundacji, np. zw alniając od podatków jej posiadłości czy propagując jej działalność.
Kiedy w 1960 roku otw ierano pierwszy dom opieki w S trandgarden pod Sztokholm em tylko dwóch ludzi napraw dę wierzyło w cel i powodzenie całego przedsięwzięcia. Byli to : pastor Lewi Pethrus, w ielki przywódca ruchu zielonoświątkowego w Szwecji (fundator) i E rik Edin, dyrektor Fundacji, sam wyleczony z wielkiego nałogu. W pierw szym roku działalności składki w pływ ające n a ten cel liczyły niecałe 60 tysięcy koron. Obecnie Szwedzi w płacają na w alkę z alkoholizm em 15 miliomów koron rocznie.
W życiu ludzi, którzy czują się osam otnieni, n iedowartościowani, niepew ni siebie — „drink dla ku rażu" jest początkiem ucieczki od codziennych klęsk i niepowodzeń. Czasem jest to ucieczka bez szansy powrotu. Wiele ludzi w rażliw ych — mężczyzn i kobiet, którzy popadli w uzależnienie alkoholowe czy narkotyczne — szuka nadał sensu życia. N iektórym spośród nich udaje się ten sens odnaleźć wtedy, k iedy są już daleko od butelki czy strzykaw ki. P odsta
w ą do znalezienia sensu życia jest nawrócenie, osobiste spotkanie z Jezusem Chrystusem. Spotkanie, którego efektem będzie głęboka w ia ra i .chrześcijańskie życie. Dr B ern t G ustafsson zajm uje się badaniem tego — jak to określa — „zjaw iska naw rócen ia’’ publikując prace z pogranicza trzech gałęzi nauki: psychologii, socjologii i religioznawstw a. Jedno z jego spostrzeżeń brzm i następująco: „Im głębsze jest naw rócenie człowieka, tym efekt łatw iej jest dostrzegalny z zewnątrz, innym i słowy — tym wyraźniej się m anifestu je”.
Fundacja Lewi P eth rusa dostępna jest dla każdego, kto chciałby rozpocząć nowe życie z dala od alkoholu czy narkotyków , życie chrześcijanina. Podstaw ą rehabilitacji jest osobiste, pełne nawrócenie. N aw rócenie, które dokona się, zanim osoba trafi do jednego z pensjonatów Fundacji. Wszyscy m ają równe szanse i rów ne praw a bez względu na to, jak dalece są pogrążeni w nałogu. Podstaw ow y wymóg s ta w iany wobec pensjonariuszy to osobiste, autentyczne i bezsporne nawrócenie. Osoby podejm ujące leczenie pod opieką Fundacji m uszą znajdować się w niej z w łasnej, nieprzym uszonej woli, ze świadomego w yboru takiej, a nie innej drogi życia.
Osoba szukająca pomocy, zanim trafi do jednego z ośrodków rehabilitacyjnych, musi najp ierw poddać się krótkotrw ałej terapii klinicznej m ającej na celu „oczyszczenie” organizm u z alkoholu i innych toksyn. P rzy tej okazji dokonuje się szczegółowych badań specjalistycznych wskazujących kierunek dalszego leczenia. F undacja w spółpracuje stale p raw ie ze wszystkim i oddziałam i służby zdrow ia Szwecji, a także z w ielom a organizacjam i społecznymi. Zajęcia rehabilitacyjne przeprow adzane są w rodzinnej, n ie wymuszonej atmosferze, w bardzo m ałych grupkach. Były alkoholik bardzo często potrzebuje radykalnej zm iany otoczenia, aby mógł łatw iej rozpocząć nowe życie. Ludzie wyleczeni przebyw ają zatem w częściach k ra ju daleko położonych od ich wcześniejszego m iejsca zam ieszkania. Mężczyźni, kobiety, młodzież m ają zróżnicowane problem y życiowe, dlatego też otoczenie, jakiego potrzebują również powinno być zróżnicowane. F undacja stale w spółpracuje z Kościołami na obszarze całej Szwecji. Do Kościołów tra fia ją ludzie, którym potrzebna jest pomoc F undacji i tam zapadają decyzje, dokąd na stałe wyjdzie dana osoba. Kościoły (Zbory) popularyzują też szeroko działalność Fundacji. Osobno czynią to olcazjo-
18
nalne w ydaw nictw a — broszury, foldery, a także jeden periodyk ukazujący się k ilka razy w roku zatytułow any „The S trandgarden”.
Naczelne hasło program ow e Fundacji b rzm i: „Jezus zam iast bu te lk i”. W jednym z w ywiadów udzielonych szwedzkiej telew izji E rik Edin stw ierdził: „Dlaczego m am y więcej sukcesów niż domy odwykowe Opieki Społecznej? To proste. My m am y w ięcej do zaoferow ania aniżeli organizacje społeczne. Mamy do zaoferow ania Jezusa, który nie tylko uzdraw ia te wyniszczone chorobą ciała, ale też zaspokaja wyższe potrzeby duchowe naszych pensjonariuszy”.
Przyjrzyjm y się nieco postaci dyrektora Erika Edi- na. Je st on „duszą” całej Fundacji i jednym z założycieli. D yrektor Edin przybył tu — jak to określa — „z samego dna piekła alkoholowego”. Dziś ten dystyngowany pan chętnie opow iada sw oją historię jednym ku przestrodze — innym dla zachęty.
„Moi wszyscy krew ni, lekarze, ludzie, którzy mieli coś do pow iedzenia na mój tem at — postaw ili już na mnie krzyżyk. Byłem bowiem przypadkiem beznadziejnym, bez szans pow rotu do «św iata żywych ludzi». Byłem nieuleczalnym alkoholikiem . Nie potrafiłem już w tedy rozpocząć dn ia bez drinka. Głód alkoholowy jest ja k ogień piekielny i ten ogień sp rawił, że byłem zdolny do wszystkiego co najgorsze Ażeby zdobyć środki na wódkę, dopuszczałem się różnych oszustw. Bezczelnie oszukiwałem uczciwych ludzi.
Dobrze pam iętam ten dzień. Było to 8 września 1951 roku. B łąkałem się bez celu po ulicach Uppsali, oddalony o 400 km od mojej żony i m ałej córeczki, które będąc w skrajnej nędzy i opuszczeniu wegetowały w zapuszczonym domu pijaka. Włóczyłem się po ulicach jak w yrzutek. Od sześciu tygodni nie spałem w łóżku. Byłem brudny i cuchnący zarówno z zewnątrz jak i w ew nątrz. Przez m om ent ocknąłem się z otępienia i zdałem sobie sprawę, że to już koniec. Moje życie musi się rozstrzygnąć w jednej z trzech możliwości: więzienie, szpital psychiatryczny lub sam obójstwo. Gdy to zrozumiałem, mogłem się rozglądać za jakim ś kościołem. Potrzebow ałem go nagle jak ranny pogotowia. Nie m yślałem wcale o nawróceniu. M iałem nadzieję spotkać kogoś w ierzącego o dobrym sercu, kto może ulitow ałby się nad moją żoną i córką. Gdy stanąłem przed kościołem, zrozumiałem, że jestem zbyt brudny, by wejść tam i usiąść pomiędzy ludźmi. Postanow iłem zaczekać aż skończy się nabożeństwo. Sam nie rozumiem, jak znalazłem się nagle w środku. W łaśnie chór śpiew ał ja kąś pieśń n a zakończenie. S tałem i słuchałem jakbym był nie z tego św iata. To nabożeństwo, ci czyści, syci i szczęśliwi ludzie wokół mnie. To jeszcze b a rdziej mnie załamało. Na ich tle poczułem się jak brudna szm ata. Nie sądzę, aby ktokolwiek, kto czegoś takiego nie przeżył, mógł do końca zrozumieć jak straszny jest ból beznadziejności, kiedy jesteś — jak to m ówią — skończony. W dzieciństw ie chodziłem oczywiście do Kościoła i na Szkółkę Niedzielną. Słyszałem wielu ewangelistów. Ale dopiero teraz, w tym momencie zrozum iałem napraw dę cierpienie Jezusa. M iałem to teraz przed oczami duszy. W idziałem Go idącego na Golgotę, widziałem, jak Go biją do krwi. Słyszałem głuchy stukot młotków, którym i przybijali Go do krzyża. Byłem św iadkiem Jego s tra szliwej agonii i męczeńskiej śmierci. Pojąłem nagle,
pastor Lewi Pethrus
że uczynił to wszystko dla mnie. Jego miłość zdruzgotała m nie zupełnie. Nagle znalazłem się na przedzie Kościoła. K lęczałem i płakałem . Moje «ja» u- m ierało n a krzyżu w raz z Jezusem. Modliłem się: «Jeśli to praw da, Chryste, żeś Ty to . wszystko uczynił dla mnie, to pragnę tylko żyć dla Ciebie lub nie żyć w ogóle». Podniosłem się z kolan. Pozornie nic się nie zmieniło. N adal byłem śm ieciem ludzkim. Tylko w ew nątrz m nie dokonał się cud. Poprzez w iarę sam Jezus wszedł do mego serca. To stało się podstaw ą nowego życia, podstaw ą życia mojej ro dziny i podstaw ą przyszłości. Moje naw rócenie jest też podstaw ą mojej pracy tu w F undacji”.
Malowniczo położone ośrodki rehabilitacyjne, perspektyw a nowej pracy, perspektyw a rozw iązania w ielu problem ów — wszystko to pociąga przegranych i załam anych ludzi do Fundacji Lewi Pethrusa. T rafia ją pod opiekę zespołu niezwykle oddanych i serdecznych ludzi. W ielu z nich też było tu w roli pacjentów . Teraz mogą pomóc innym. Tam nie ma podziału n a „lepszych” i „gorszych”. W swoich trzydziestu różnych filiach (a ich liczba systematycznie rośnie) n a obszarze całej Szwecji Fundacja za trudn ia ponad 200 osób w pełnym w ym iarze godzin oraz drugie tyle na pół etatu . Wiele osób pracu je też społecznie. Fundacja obraca rocznie kw otą 35 milionów koron. Szczególnie dynam iczny rozwój obserw uje się w ciągu ostatnich pięciu lat. K ażda now a decyzja konsultow ana jest z g rupą 40 tysięcy sponsorów, którzy regularnie łożą na działalność Fundacji stałe sumy pieniężne. Liczba sponsorów stale w zrasta, gdyż powiększa się o rodziny wyleczonych lub wdzięcznych byłych pacjentów .
K iedy prace naukow e prowadzone na terenie ośrodków Fundacji obiegły św iat, specjaliści z ponad 40 krajów zapragnęli na w łasne oczy przyjrzeć się tej metodzie i nauczyć się tego sposobu resocjalizacji. S tale są obecni stypendyści z USA, RFN, Japonii, Australii, Brazylii, Francji, Indii itp. W krajach sąsiednich pow stają podobne ośrodki oparte na identycznej metodzie leczenia. Ośrodki takie działają już w Finlandii i Norwegii. Studenci nauk społecznych szwedzkich uniw ersytetów przybyw ają tu na regu larne praktyki. Jednym z dostojniejszych gości często wizytujących siedzibę sztokholm ską Fundacji jest król K arol Gustaf. Z jego to rąk otrzym ał dyrektor E rik Edin m edal za owocną i przynoszącą zaszczyt całem u narodow i pracę.
o p r a ć . Ż Y W IĄ K A K A S I Ń S K A - F L U K S
19
M iędzynarodow a K onferencja Lekarzy Chrześcijan
USTROŃ "87
Stowarzyszenie Lekarzy Chrześcijan przy Towarzystwie K rzew ienia Etyki Chrześcijańskiej w raz z ICMDA (International C hristian M edical and D entist Association —■ M iędzynarodowe Stowarzyszenie Lekarzy i Dentystów Chrześcijan z siedzibą w Londynie) zorganizowało w U stroniu w dniach,1 od 8 do 10 m aja 1987 r. II M iędzynarodową K onferencję Lekarzy Chrześcijan pod hasłem : „Śmierć —■ dylem at i w yzw anie”.
W toku trzydniowych obrad, które odbywały się w zborze „Betel” n a leżącym do Zjednoczonego Kościoła Ewangelicznego, blisko 400 uczestników konferencji, osób duchownych i świeckich, lekarzy, misjonarzy, in nych pracowników służby zdrow ia z 15 krajów : Austrii, Belgii, Szw ajcarii, Czechosłowacji, RFN, NRD, Danii, Francji, Wielkiej Brytanii, Ghany, Węgier, Norwegii, Holandii, F inlandii oraz Polski starało się wypracować stanowisko lekarzy w obliczu śmierci pacjenta.
Sporo m iejsca poświęcono p ro b le mom nieuleczalnie chorych, upośledzonych i zagadnieniom opieki m edycznej i duchowej, roli i funkcji lekarzy chrześcijan we współczesnym świecie. Spore zainteresow anie budziły najnowsze dane dotyczące medycyny zapobiegawczej oraz n a jgroźniejszej choroby z jaką obecnie styka się ludzkość — AIDS.
W śród prelegentów konferencji wystąpili m.in. dr John S tott — dyrektor londyńskiego insty tu tu ds. współczesnego chrześcijaństw a a zarazem honorowy kapelan królowej Wielkiej Brytanii, dr Nigel Sykes z Hospicjum św. Krzysztofa w Londynie, d r Tore Borland — dyrektor insty tu tu ds. rehabilitacji i opieki nad dziećmi z Oslo w Norwegii, dr H erbert B ronenm ayer — były m isjonarz w Sudanie, obecnie lekarz zajm ujący się m edycyną prew encyjną i środow iskow ą w Linzu (Austria).
K onferencję zaszczycili sw oją o- becnością dr Keith Sanders — (Wiel
ka B rytania), sekretarz generalny ICMDA, d r Heinz G ottshall (Szwajcaria) — prezydent ICMDA oraz o- ficjalni przywódcy krajow ych Związków Lekarzy Chrześcijan z wielu krajów .
Lekarze austriaccy przywieźli sp e cjalistyczną aparatu rę „R eflotron” na k tórej dokonali wszechstronnych badań krw i uczestników konferencji. W trakcie konferencji goszczono chrześcijański zespół „Gospel Sound”, który zaprezentow ał się podczas w ieczoru muzycznego.
Wśród szerokiego grona uczestników znajdow ało się ok. 260 lekarzy z Polski — przedstaw icieli różnych specjalizacji medycznych, należących do różnych grup wyznaniowych. W toku konferencji we wspólnych m odlitwach, przez dyskusje i różne formy wypowiedzi rozważano wspólne kw estie z jakim i spotykają się chrześcijańscy lekarze.
Widząc konieczność dalszej konty - tuacji dzieła integracji pracowników służby zdrow ia wokół Chrystusa,
20
Przewodniczący konferencji — za stołem prezydialnym
podjęto decyzje o konsekw entnym realizow aniu dalszych spotkań l e karzy chrześcijan. Jednym z nich będzie III K onferencja Lekarzy Chrześcijan, jaką zam ierzają organizatorzy przeprow adzić w zamku Książ kolo W ałbrzycha w dniach 14—17 m aja 1988.
ICMDA (International Christian Medical and D entist Association) jest międzynarodowym stow arzyszeniem związku lekarzy chrześcijan wielu krajów całego św iata zrzeszającym obecnie około 40.000 lekarzy (jako pełnopraw nych członków) oraz k ilkadziesiąt tysięcy współdziałających pracowników służby zdrowia. Z organizacją tą integralnie jest zw iązane Międzynarodowe Stowarzyszenie Chrześcijan Studentów Medycyny i S tom atologii.
Podstaw ow ym celem ICMDA jest:1) zjednoczenie lekarzy chrześcijan w osiąganiu najwyższych s tan d ardów w życiu chrześcijańskim oraz działalności zawodowej.
2) przyczynianie się do w zrostu wśród członków medycznych zaw odów — w iary w C hrystusa i przy jm owania Jego etyki,
3) zacieśnianie więzów pomiędzy chrześcijańskim i studentam i medy- cyny,
4) udzielanie pomocy lekarzom p ra cującym w innych krajach św iata o niższym standardzie opieki medycznej,
5) prowadzenie aktyw nej działalności wydawniczej oraz organizowanie konferencji o charak terze lokalnym oraz m iędzynarodowym (kontynentalne, ogólnoświatowe).
ICMDA została założona na zjeź- dzie krajow ych Stowarzyszeń Lekarzy Chrześcijan w A m sterdam ie w 1948 roku.
W 1986 roku powstało przy Tow arzystw ie K rzew ienia Etyki Chrześcijańskiej Stowarzyszenie Lekarzy
Widok ogólny konferencji
Chrześcijan w Polsce, które zostało przyjęte do ICMDA. W 1986 roku odbyła się ogólnoświatowa K onferenc ja Lekarzy i Dentystów Chrześcijan w Cancun (Meksyk) już z przedstaw icielam i naszego k raju a następna ma się odbyć w Seulu (Korea Płd.) w 1990 roku. K rajow e i m iędzynarodowe konferencje odbyw ały się na terenie całej Europy (jak i w Polsce 1986 i 1987 roku).
Członkiem Stowarzyszenia Lekarzy Chrześcijan może zostać każdy le
karz, który akceptuje cele stow arzyszenia, w yznaje w iarę w Boga Ojca, Syna i Ducha Świętego, decyduje się n a całkow ite podporządkow anie Jem u swego życia oraz pragnie być kierow anym Jego n a tchnionym Słowem przekazywanym przez Pismo Święte.
sl
W o p r a c o w a n i u w y k o r z y s t a n o f r a g m e n ty a r t y k u ł ó w z „ C M F —M e m b e r s —H an c l- b o o k 1986—7” , „ E c h a K r a k o w a ” (tz d ii .12.05.87), „ D z i e n n ik a Z a c h o d n ie g o ” (z d n .9.05.87) o r a z i n f o r m a c j i w ła s n y c h .
21
KRONIKA
CHRZTY WIARY
Kalisz. 17 V br., odbył się w m iejscowym zborze chrzest, do którego przystąpiło 11 osób. K atechum eni pochodzili z 3 zborów, mianowicie z K rotoszyna (4 osoby), z Jarocina (1 osoba) i z K alisza (6 osób). U- roczystość odbyła się w kaplicy Zboru Polskiego Kościoła Chrześcijan Baptystów. Chrzcił prezb. W. Ziem ba z Legnicy a okolicznościowe kazanie wygłosił goszczący u nas b ra t z Nowej Zelandii. (B. Z.)
Szczecin. 9 VIII br., odbył się w Zborze „B etania" kolejny chrzest w iary. Tym razem w przym ierze z P anem w stąpiło 11 osób (4 osoby z nowego Zboru w Gorzowie, 1 z Gryfina, 1 z B arlinka, pozostałe z miejscowej społeczności). Uroczyste nabożeństw o prow adził kazn. S tefan Lewandowski, Słowo Boże zwiastował kazn. M arian Biernacki, pastor z Gorzowa, a chrzcił w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego prezb. Mieczysław Czajko, (sl)
ZAWARLI ZWIĄZEK MAŁŻEŃSKI
W rocław. W lipcu br., w Zborze w rocław skim odbyły się dw ie u roczystości ślubne. 4 VII br., ślubow anie m ałżeńskie złożyli s. A gata K ulik i br. M irosław Zabielski. Słowem Bożym i m odlitw ą usługiwał pastor Zboru — Tadeusz Gaweł. Drugi ślub odbył się 25 VII br., Ślub zaw arli s. M arianna Rędzi i br. Krzysztof W idomski. W tej uroczystości Słowem Bożym i m odlitw ą usługiwał pastor Anatol M atiaszuk z G dańska. Młode pary są członkami Zboru wrocławskiego. (H.J.)
JUBILEUSZ
Głubczyce. W roku 1987 przypada 10-lecie biblioteki Zborowej w Głubczycach, k tó ra została założona przez b ra ta St. Garbowskiego. Na przestrzeni dziesięciu la t działalności rozprowadzono dużo egzemplarzy P ism a Świętego i innej chrześcijańskiej lite ra tu ry naszego
w ydaw nictw a, jak i b ratn ich kościołów. Należy dodać, że biblioteka ta jest jedyną placów ką tego ro dzaju działająca n a terenie m iasta i okolicy, w której m ożna nabyć pożądaną litera tu rę . K orzystają z niej także członkowie innych w yznań (np. rzymskokatolicy). Obecnie bibliotekę prow adzi br. Jan K arkow ski, który tej pracy poświęca w iele czasu. Z tej oto okazji, życzymy w następnym dziesięcioleciu dalszej owocnej pracy w rozpow szechnianiu P ism a Świętego i dobrej literatury . (St. G.)
KONSULTACJA NA TEMAT MISJI I EWANGELIZACJI
Wykno k. Nidzicy. W dniach od 30 V III do' 6 IX br., w W yknie k. Nidzicy odbyw ała się konsultacja, poświęcona zagadnieniom m isji i ewangelizacji, zorganizowana przez W ydział M isji i Ew angelizacji ŚRK w Genewie i Polską Radę Ekum eniczną. W obradach uczestniczyło 60 przedstaw icieli Kościołów praw osławnych, polsko-katolic- kiego, rzym sko-katolickiego i p rotestanckich (baptyści, metodyści, luteranie, reform owani, Zjednoczony Kościół Ewangeliczny) z obszaru k rajów W schodniej Europy i Jugosławii.Podczas obrad wym ieniono dośw iadczenia i rozm aw iano na te m at prow adzenia m isji i ew angelizacji w k rajach w schodnio-europejskich; zajm ow ano się takim i spraw am i, jak m isyjna ro la nabożeństw a chrześcijańskiego, różnorodne form y ew angelizacji (wśród dzieci i młodzieży, m isja za pośrednictw em korespondencji, m isyjna ro la w spólnot klasztornych, sztuka w służbie ew angelizacji, m isja w w ielkich m iastach, nowych osiedlach m iejskich i n a terenach w iejskich, charyzm atyczna odnowa zboru, itp.).Uczestnicy konsultacji mieli sposobność w ysłuchania prelekcji o sytuacji m isyjnej w Azji (Chiny, K orea Płd.), Afryce (Kenia, Mozambik) i n a Kubie. Omówiono także przygotow ania do planow anej ekum enicznej konferencji m isyjnej k tó ra m a (s,ię odbyć w S tanach Zjednoczonych (San Antonio, Teksas — w r. 1989).W niedzielę, 5 IX, uczestnicy konsultacji b rali czynny udział w n abożeństwach okolicznych zborów iChrzest w Zborze „Betania” w Szczecinie
2 2
Z uroczystości chrztu w Zborze w Mińsku; na zdj. u dołu (w drugim rzędzie, szósty od lewej) — prezb. A. Firisiuk
parafii, należących do Kościołów laterańskiego, metodystycznego i prawosławnego. K onsultacji p rzewodniczyli — pastor G erhard Linn (Genewa) i bp Zdzisław T randa (ref) — przewodniczący Kom isji Ew angelizacyjnej PRE z W arszawy. (red.)
WIZYTY
Opole. W dniach 30—31 V br., Zbór w Opolu gościł naczelnego prezbi- b ite ra Edwarda Czajko. W spólnie przeżywaliśmy błogosławione chwile na dwóch nabożeństwach, w kaplicy Zboru. Pan dał kosztowne słowo swoim dzieciom przez usta br. E. Czajko. Na pierw szym nabożeństw ie br. E. Czajko usługiw ał n a tem at pokoju Bożego (na podstaw ie Fili- pian 4,1—7) mówiąc o zadaniach i warunkach, które m usim y spełniać, aby pokój Boży napełniał nas. Podczas drugiego spotkania ew angelista mówił o Bożej chw ale w naszym życiu. Tę dw udniow ą ew angelizację zakończyła uroczystość Wieczerzy Pańskiej, k tó rą przeprow adził br. E, Czajko. Gorące m odlitw y dziękczynne i uw ielbiające naszego Pana płynęły z serc słuchających. Przeżyliśmy w spaniałe Boże błogosław ieństwo podczas usługi w naszym Zborze prezb. E. Czajko. Oby słow a te stały się treścią życia wszystkich nas. Niech Bogu będą dzięki za wszystko co nam dał oraz ew angeliście za usługę w naszym Zborze. (J.G.)
Głubczyce. Dnia 26 VII br., Zbór nasz gościł dwóch braci z zagranicy, którzy zw iastowali o mocy Ew angelii Chrystusowej. B rat S. Guły as z USA mówił na tem at szczęścia w Jezusie Chrystusie, b ra t B. Fa- ragau z Rum unii (przyjechał w raz z małżonką) mówił n a tem at błogosławieństwa Bożego. Obydwa k azania tłum aczył pastor Jan Cieślar z Nysy. Nabożeństwo prow adził pastor G. Moszczyński. Jesteśm y wdzięczni Bogu za Jego błogosławieństwo oraz za w izytę naszych braci. (St.G.)
Głubczyce. Dnia 19 VIII br., odwiedził nas kaznodzieja Otto Kako- sche z K anady w raz z m ałżonką i zwiastował wśród nas Słowo Boże. B ra t Kakoschke w yśw ietlał rów nież ciekawe przezrocza o treści relig ijnej z różnych krajów św iata. (St. G.)
Warszawa. Z okazji uczestnictwa w konsultacji poświęconej spraw ie m isji i ew angelizacji odbywającej się w W yknie (na M azurach) odwiedzili nas dwaj b racia ze Związku Radzieckiego: prezb. JanisTervits ze iZboru w Rydze (Łotwa) i prezb. A leksander F irisiuk ze Zboru w M ińsku (Białoruś). Obaj b racia składali św iadectwo o służbie i życiu wierzących należących do Unii Zborów Ewangelicznych Chrześcijan Baptystów w ZSRR. Jesteśm y wdzięczni Bogu za tę m ożliwość sk ładania św iadectw a o J e zusie Chrystusie przez braci i siostry w Zw iązku Radzieckim. Przy tej okazji w spom niano, iż w przyszłym roku odbywać się będą w ZSRR uroczystości zorganizowane przez Kościół praw osław ny z okazji 1000-lecia chrztu Rusi. Bracia nasi przekazali nam również kilka zdjęć z jednego z ostatnich chrztów, które m iały miejsce w Zborze m ińskim — n a zdjęciach u góry. (red.)
ZASNĘLI W PANU
Szczecin. Członkowie Zboru „Betan ia” k ilkakrotnie w ostatnim okresie
zgromadzili się, by oddać ostatnią posługę Zborownikom, których Pan powołał do wieczności.
— 14 V br., zasnęła s. A lfreda Bąk po długiej i ciężkiej chorobie w w ieku 48 lat. Chrzest w iary przyjęła w 1958 roku.
— 8 V br. zasnęła iS. Teofila K almus. Przeżyła 84 lata, a w w ierze w Chrystusa 51 lat. Była wdową po znanym w okresie powojennym p ra cowniku Ewangelii na tym terenie.
— 26 V br., zasnął br. A lfred Śnia- towski. Przeżył 79 lat, chrzest w iary przyjął w 1939 roku. Przez dłuższą część swego życia był członkiem Zboru w Zielonej Górze.
— 16 VI br., s. Anna Skuratowska. Przeżyła 79 lat, w tym 60 la t w wierze. Była także wdow ą po znanym w okresie powojennym p racowniku Ewangelii, (sl)
23
I 7 4 5 G11 H
O dobroci Boga
Cała B iblia w ypełniona jest św iadectw em o dobroci Boga. Nie tylko Nowy Testam ent, jak skłonni są przyznać niektórzy ludzie, ale i Stary. O dobroci Jego świadczy każde stworzenie, a przede w szystkim człowiek żyjący w bliskiej relacji z N im — przed; swoim upadkiem . Jednak chyba jeszcze w ażniejsze jest to, że po upadku człowieka, Bóg szuka go ciągle, pochyla się nad nim, nad jego nędzą i zagubieniem, zniża się do jego pustki i samotności. Troszczy się i pom aga jednostkom , rodzinom i n a rodom. Opiekuje się człowiekiem im ieniem K ain (Gen 4, 15), błogosławi byt praojców (Gen 5, 1 n.), przyjaźni się z Enochem (Gen 5, 18—24), rozm aw ia z Noem, pam ięta o n im i zaw iera z nim przym ierze (Gen 6—9). Te w yryw kow e fragm enty staro testa- m entowe mówiące o w ierności i dobroci Boga, pow inny nam uświadomić, że w istocie całe zw iastowanie Starego i Nowego T estam entu jest jednolite i takie samo.
Jednak wiele ludzi z uporem i zawzięcie tw ierdzi, „starotestam entow y Bóg był zły i groźny a dopiero noW otestamentowy Bóg jest dobry i łagodny.'' Cóż mamy na to powiedzieć?
Spraw a ta tak w yg ląda: Bóg był i jest wielki, święty, straszny i wszechm ogący; Bóg był i jest m iłosierny, łaskawy, dobry i wszechmogący. On jest Bogiem. Nie jest jak ludzie, którzy są zm ienni jak chorągiew ki n a dachu. Tak, p raw d ą jest, że ludzie są . zm ienni w całym swoim myśleniu, m ów ieniu i dążeniu — wobec Boga i siebie w zajem nie. On jest Bogiem — wczoraj, dzisiaj i na w ieki Ten sam.
Przypom ina m i się teraz jedno, zresztą dość znam ienne zdarzenie ze Starego Testam entu. W całości i w szczegółach jest ono — w brew w szelkim pozorom — św iadectw em o dobroci Boga. Chodzi m ianow icie o spraw ę grzechu i kary za grzech popełniony przez króla Dawida. K ról uniesiony pychą, ulegając d ia
belskiej pokusie, w ydaje rozkaz by „policzyć Izraela ”. (Chodziło mu o to, jak w ielki jest ten naród, i oczywiście, jak w ielki musi być on, jako w ładca lu du). Lecz już po fakcie Dawid poznaje swój grzech, pokutu je i naw raca się do Boga. Bóg w swojej sp rawiedliwości i dobroci przyjm uje to wyznanie i pozwala mu w ybrać rodzaj k a ry za popełniony grzech. Czy i w tym naw et nie w yraża się łaskawość Boga? Dawid pow iada: „Niech dostanę sięw ręce Pana, lecz w ręce człowieka niechaj się nie dostanę” (por. 1 K rn 21, 15). Główny argum ent Daw ida był następujący: „gdyż bardzo w ielkie jest je go [Boga] m iłosierdzie”. I Bóg postępuje zgodnie z tym, jak postanow ił król Dawid. A gdy Bóg stosuje karę i w idzi król, że spada ona nie tylko na niego lecz i na Izraela, w ola znów do Boga: „Ja jestem tym, który zgrzeszył [...] cóż uczyniły te owce? P anie, Boże mój niechaj ręka tw oja dotknie mnie" (1 K rn 21, 17). I Bóg znów w ysłuchuje m odlitwy pokutującego króla, skłania się do niego i go przyjm uje. Czytamy, że „zbudował Dawid ołtarz Panu, złożył ofiary całopalne i ofiary pojednania, wzywał Pana, a On go w ysłuchał” (1 K rn 21, 26).
Bóg jest ten sam ; takie św iadectw o składa o Nim cała Biblia. O dw racając zaś to, co mówią ludzie (a zwłaszcza, co myślą), możemy zgodnie z praw dą powiedzieć, że On jest tak samo wielki, groźny, straszny i wszechmogący w Nowym Testamencie, jak był m iłosierny, łaskaw y i dobry w Starym Testamencie. On zawsze pragnie jednego: bliskiej relacji z człowiekiem i praw dziw ą radość spraw ia Mu zaufanie, oddanie i miłość z naszej strony. On jest dobrym Bogiem.
CHRZEŚCIJANIN 11/87
Pismo z a ło ż o n e w roku 1929.W y d a w c a : P rezydium R ady Z je d n o c z o n e g o Kościo ła E w a n g e l ic z n e g o w PRL.R e d a g u j e Koleg ium w n a s t ę p u ją c y m s k ł a d z i e ' E d w ard Czajko , M ieczysław C z a jk o ( re d a k to r naczelny), Kazim ierz Krystoń, M ieczysław Kwiecień ( se k re ta rz re d a k c j i ) , E d w a id Lorek, M a r i a n Suski, H . Ryszard Tomaszewski.A d re s r ed ak c j i i a d m in i s t r a c j i : 09-441 W a r s z a w a , ul. Z a g ó r n a 10, te le fo n re d a k c j i i a d m in i s t r a c j i : 29-52-61. Adres r e d a k to ra n a c z e ln e g o : 70-745 Szczec in 13, skrytka p o c z to w a 32, t e le f o n : 61-30-39.M iesięczn ik „ C h rz e ś c i j a n in " je s t wysyłany b e z p ła tn i e , j e d n a k ż e j e g o w y d a w a n ie j e s t u z a l e ż n io n e od ofiarności Czyte lników. W sze lk ie w p ła ty d o k o n y w a n e w k ra ju n a le ż y k ie ro w ać n a konto Z je d n o c z o n e g o K ościo ła Ew angel iczn eg o w NBP w W a rs z a w ie , XV O d d z . Miejski, nr 1153-10285-136 w ra z z wyraźnym z a z n a c z e n ie m c e lu w płaty na o d w ro c ie b la n k ie tu .W sze lk ie w p ła ty z a g r a n i c z n e n a le ż y k ie ro w a ć n a k o n to Z je d n o c z o n e g o Kościo ła Ew angelicznego, W arszaw a, ul. Z a g ó r n a 10, nr k o n ia 1517/037874/999766 w B a n k u P o lska K asa O p ieki S.A., I O ddz. w W arszaw ie , ul. C zack ieg o 21 — w yraźn ie z a z n a c z a j ą c , że w p ł a t a ( o f ia ra ) p r z e i n a c z o n a j e s t na mies. „C hrześc ijan in” .M a te r ia łó w n ie z a m ó w io n y c h r e d a k c j a n ie z w ra c a . PL-ISSN 0209-0120 N um er indeksu: 35462
Druk: R 5W „ P ra sa -K s ią żk a -R u ch " 00-375 W a r s z a w a , u l. Smolnja 10/12. N a k ła d 6500 e g z . Z a m . 584. K-78.