16
1/2014 egzemplarz bezpłatny przeczytaj i daj sąsiadowi PROJEKT WSPÓŁFINANSOWANY PRZEZ SZWAJCARIĘ W RAMACH SZWAJCARSKIEGO PROGRAMU WSPÓŁPRACY Z NOWYMI KRAJAMI CZŁONKOWSKIMI UNII EUROPEJSKIEJ Tadeusz Gabryelczyk: O co chodzi z tą działką prezydencie? Debata ECHA o budżecie obywatelskim Miasto podzieliło 930 tys. zł na działalność organizacji pozarządowych. Co wynika z kolejnego rozdania? Można? Można! - 4,4 mln złotych kosztować może wywiezienie hałdy odpadów ropopochodnych z Nowej Soli – informuje Małgorzata Szablowska, Wojewódzki Inspektor Ochrony Środowiska w Zielonej Górze. Nowosolanka ucięła w ten sposób debaty o olbrzymich kosztach wiążących się z usunięciem hałdy trujących odpadów zalegających od lat na terenie Dozametu. Teraz trzeba tylko to zrobić. W końcu.

ECHO - Nowosolska Gazeta Obywatelska 1/2014

Embed Size (px)

DESCRIPTION

ECHO - Nowosolska Gazeta Obywatelska 1/2014

Citation preview

11/2014www.facebook.com/echonowasol

1/2014egzemplarz bezpłatnyprzeczytaj i daj sąsiadowi

PROJEKT WSPÓŁFINANSOWANY PRZEZ SZWAJCARIĘ W RAMACH SZWAJCARSKIEGO PROGRAMU WSPÓŁPRACY Z NOWYMI KRAJAMI CZŁONKOWSKIMI UNII EUROPEJSKIEJ

Tadeusz Gabryelczyk: O co chodzi z tą działką prezydencie?

Debata ECHA o budżecie obywatelskim

Miasto podzieliło 930 tys. zł

na działalność organizacji pozarządowych. Co wynika z kolejnego rozdania?

Można? Można!

- 4,4 mln złotych kosztować może wywiezienie hałdy odpadów ropopochodnych z Nowej Soli – informuje Małgorzata Szablowska, Wojewódzki Inspektor Ochrony Środowiska w Zielonej Górze. Nowosolanka ucięła w ten sposób debaty o olbrzymich kosztach wiążących się z usunięciem hałdy trujących odpadów zalegających od lat na terenie Dozametu. Teraz trzeba tylko to zrobić. W końcu.

2 1/2014 www.echo.nowasol24.pl

Soluś i Lusia

W tym czymś, co dzisiaj nazywamy polityką, nie ma wybitnych jednostek. Z jakiegoś powodu selekcja do polityki jest negatywna, pewnie dlatego, że lubimy wybierać ludzi takich jak my sami. A potem dostajemy od nich dokładnie to, czego nieświadomie pragniemy - dawkę środka usypiającego. No, może nie jest super, ale jakoś tam idzie, ktoś mniej więcej wie, co robić. Otóż przykra informacja na dziś brzmi, że obecnie nikt nie wie, co robić. A już na pewno nie oni.

prof. Marcin Król - filozof i historyk idei

Wydawca: Stowarzyszenie Forum Inicjatyw NowosolskichAdres redakcji: 67-100 Nowa Sól, ul. Wrocławska 31/25Redaktor naczelny: Wojciech OlszewskiKontakt: [email protected]ład: 7000 egzemplarzy

Egzemplarz bezpłatnyRedakcja nie zwraca niezamówionych tekstów a także zastrzega sobie prawo ich redagowania i skracania.Rozpowszechnianie materiałów redakcyjnych bez zgody wydawcy jest zabronione.

Zostań wolontariuszem ECHO!poszukujemy:fotografów, także fotografów amatorów, autorów tekstów, dziennikarzy i ludzi z fajnymi pomysłamioferujemy: umową wolontariacką, referencje, bezpłatne szkolenie dziennikarskie, możliwość zdobycia ciekawego doświadczeniawymagamy: otwartości na wyzwania, kreatywności, zmysłu do obserwacji i wyrażania swego zdania Najlepszym oferujemy docelowo możliwość pracy na umowę zlecenie

Skontakuj się z nami na facebooku lub poprzez e-mail: [email protected]

W konkursie na „Pozarządowca roku” chcemy uhonorować tych, którzy w spo-sób szczególny, poprzez swoją działalność społeczną, przyczynili się do roz-woju sektora pozarządowego w Nowej Soli.

Zgłoś kandydata do tytułu nowosolskiego pozarządowca roku?

Do 15 marca można zgłaszać kandydatury na „Po-zarządowca roku”. Chcemy uhonorować tych, którzy w sposób szczególny poprzez swoją działalność spo-łeczną przyczynili się do rozwoju sektora pozarządo-wego w Nowej Soli. Zgłoś swojego kandydata na no-wosolskiego Pozarządowca Roku.

Pozarządowiec? Któż to jest? W słowniku polskim nawet nie ma takiego słowa. Dlatego je wymyśliliśmy. Chodzi o działacza organizacji pozarządowej, czyli stowarzyszenia czy fundacji.

W Nowej Soli funkcjonuje przeszło setka organi-zacji. Robią rzeczy wielkie, o których mało się mówi. Pomagają osobom niepełnosprawnym, organizują czas wolny dzieciom i młodzieży, prowadzą zajęcia sportowe, podejmują inicjatywy obywatelskie… I to często za przysłowiowe „dziękuję” nie oczekując nic w zamian. To oni tworzą świat, w którym żyjemy. Mó-wiąc krótko: zasługują na szczególne uznanie.

Konkurs „Pozarządowiec roku” jest skierowany do wszystkich działaczy i wolontariuszy organizacji po-zarządowych z terenu Nowej Soli. Chcemy uhonoro-wać tych, którzy w sposób szczególny poprzez swoją działalność społeczną przyczynili się do rozwoju sek-tora pozarządowego.

Organizatorem przedsięwzięcia jest Stowarzysze-nie Forum Inicjatyw Nowosolskich w partnerstwie ze Stowarzyszeniem Europejskie Centrum Innowacji.

Konkurs odbywa się w 2 kategoriach: nagroda indywidualna i nagroda zespołowa. W pierwszym przypadku można zgłaszać osoby (wolontariuszy, członków organizacji), które przyczyniły się do roz-woju organizacji pozarządowej. W drugiej organiza-cję pozarządową (fundacje, stowarzyszenia itp.).

Aby zgłosić kandydata do konkursu wystarczy wejść na stronę internetową www.echo.nowasol24.pl. Stamtąd można pobrać formularz zgłoszeniowy. Następnie należy go wypełnić i przesłać na adres: ul. Wrocławska 31/25, 67-100 Nowa Sól.

W tej chwili powołujemy kapitułę honorową. Do kapituły zapraszamy wszystkich chętnych człon-ków stowarzyszeń z Nowej Soli.

Zgłoszenia proszę przesyłać na e-mail: [email protected]. W treści proszę podać imię i nazwi-sko, nazwę organizacji pozarządowej oraz numer telefonu.

Na zakończenie konkursu odbędzie się specjalna gala wręczenia upominkowych statuetek. Uhono-rowana organizacja otrzyma bezpłatne doradztwo eksperta o wartości 5 tys. złotych w zakresie przy-gotowania wniosku o dofinansowanie oraz źródeł fi-nansowania działalności.

Zachęcamy!

Opr.red.

31/2014www.facebook.com/echonowasol

Tyle złotych brutto na głowę mieszkańca Nowej Soli przypada w zestawieniu „Ranking Zamożności Samorządów 2012” opracowywanego przez pismo „Wspólnota”. Warto zauważyć, że w tym porównaniu „bogactwa” samorządów, które przygotowano sumu-jąc dochody poszczególnych samorządów - własne, udziały z podatków, subwencję ogólną - i przeliczając je na jednego mieszkańca, Nowa Sól spada od kilku lat w dół. I to znacznie.

Wśród polskich miast powiatowych w 2009 roku zajmowaliśmy jeszcze 40 miejsce, by rok później spaść na 98. W podsumowaniu za 2012 rok nasze miasto było już na miejscu 128. Oznacza to, że w roz-woju wyprzedzają nas inne miejscowości. Gdy zesta-wi się listę zamożności wszystkich miast, Nowa Sól wypada słabiutko w porównaniu nawet z wieloma miejscowościami województwa lubuskiego, co obra-zuje też dołączone zestawienie. Czy oznacza to, że w wyścigu polskich miast do dobrobytu jesteśmy wciąż wyprzedzani przez innych?

Spójrzmy na zestawienie lubuskich miast zaprezen-towane obok. Wartości dochodów budżetu w przeli-czeniu na głowę mieszkańca stworzyły listę, na której - co być może dla wielu z nas jest zaskakujące - prze-skoczyło Nową Sól kilka uboższych, w powszechnym przekonaniu, lubuskich miejscowości. Daje to sporo do myślenia.

Warto zaznaczyć, że ten najbardziej stabilny ran-king, uznawany za jeden z najbardziej prestiżowych rankingów w Polsce, daje znakomity obraz zamożno-ści lub biedy w danym mieście czy gminie. Wzrost, lub spadek zamożności samorządu wynikający z czyn-ników wewnętrznych jest zwykle dużo wolniejszy, zauważalny dopiero w wieloletniej perspektywie. Dlatego też zestawienie kwot mówi wiele również o gospodarności poszczególnych miast i gmin.

„Ranking Zamożności Samorządów 2012” dla pi-sma samorządu terytorialnego przygotował profesor nauk ekonomicznych Paweł Swianiewicz - kierow-nik Zakładu Rozwoju i Polityki Lokalnej na Wydzia-le Geografii i Studiów Regionalnych Uniwersytetu Warszawskiego. Ranking, jak czytamy w artykule „Wspólnoty”, ukazuje tempo rozwoju oraz świadczy o jakości decyzji inwestycyjnych i administracyjnych, podejmowanych przez włodarzy i rady gmin, miast, powiatów i województw.

Metoda obliczania wskaźnika użytego w rankin-gu przy analizie źródeł dochodów budżetowych uwzględnienia tylko dochody własne i otrzymywane subwencje. Pod uwagę brane są dane podawane przez GUS, a metoda polega za zsumowaniu dochodów, jakie w danym roku uzyskał samorząd - w udziale w podat-kach PIT płaconych przez mieszkańców miasta, CIT od firm zarejestrowanych na danym terenie, podatki lokalne od nieruchomości, czynności cywilnopraw-nych, rolny oraz subwencje: wyrównawcza, oświato-wa i równoważąca. Dochody są dzielone przez liczbę mieszkańców.

Według autora metody, lepiej oddaje to rzeczywiste parametry „zamożności”. Pomija wpływy z dotacji, bo

w okresie intensywnego korzystania z funduszy unij-nych dotacje te mają silny, ale jednak tylko chwilowy, wpływ na wielkość dochodów. Pomija w ten sposób wpływ wynikający z wielkiej dotacji inwestycyjnej potrafiącej wywindować chwilowo samorząd w ran-kingu i nie mający związku z trwałym wzrostem za-możności samorządu. Po drugie, do faktycznie zebra-nych dochodów dodano skutki zmniejszenia stawek, ulg i zwolnień w podatkach lokalnych. Chodzi o to, by porównywać faktyczną zamożność, a nie skutki podejmowanych w gminach autonomicznych decyzji odnoszących się do polityki fiskalnej.Wojciech Olszewski

LICZBA MIESIĄCA

2202,54Po godzinach

Co można robić po godzinach? Po godzinach moż-na uciąć sobie drzemkę albo wybrać się do kina. (Ale nie w Nowej Soli, bo w naszym mieście nie ma kina, za to, raz w roku, mamy filmowy festiwal. ) Po godzinach można też wyruszyć na zimową, pieszą wycieczkę, pod kierunkiem niezawodnej Wiktorii Kolby. I obejrzeć dworzec kolejowy w Ciepielowie oraz ośnieżoną panoramę Wrociszowa. W powie-trzu wiercą się srebrzyste szpileczki, a wędrowcy, na postoju w szczerym polu, piją mocną kawę i cie-szą się słońcem.

Po godzinach można też spotkać się na koncer-cie zespołu bluesowego z Polkowic, który tak się właśnie nazywa. Po Godzinach Blues Band tworzą: Michał Stępień (gitarzysta i wokalista), Mariusz Strózik (gitara solowa), Jan Chwastyk (gitara baso-wa), Grzegorz Pikulicki (perkusja).

Zimową, wieczorową porą można sobie wysko-czyć do Kaflowego i posłuchać, przekomarzających się uroczo, gitar! Pod nogami skrzypi śnieg, z góry w dalszym ciągu prószy, a tymczasem, tam już czeka gorąca zupa w cenie biletu i nie tylko dobry zespół muzyczny, ale też zaangażowana i liczna pu-bliczność. Była to dla mnie miła niespodzianka, po-nieważ zaczęłam się już przyzwyczajać, że w dużej, przecież, Nowej Soli, nawet znane i uznane grupy muzyczne grają dla kilku, co najwyżej kilkunastu osób. Od jakiegoś czasu to się zmieniło, dzięki Ro-bertowi Grygierowi, który z powodzeniem orga-nizuje nie tylko występy kapeli muzycznych, ale i publiczność. Warto! Nawet, jeżeli trzeba osobiście zapraszać konkretnych ludzi. Myślę, że stopniowo, duża część nowosolskiej społeczności przekona się, że po godzinach, niekoniecznie trzeba siedzieć w domu i łykać to, co podaje telewizja. Jak się prze-konałam, szczególnie fatalna w sobotnie wieczory.

Wychodzę więc! Tym chętniej, że w TV właśnie namawiają mnie gorąco, żebym zaczęła zbierać so-bie na własny pogrzeb. Podobno z ubezpieczenia w PZU mi nie wystarczy. To ja poproszę o najniższy standard pochówku, a teraz, póki żyję, wolę pójść na koncert niż dodatkowo odkładać. Tym bardziej, że nie bardzo jest z czego i trzeba wybierać. Wy-bieram życie w rozkwicie. Skromnym, takim, na jaki mnie stać, ale zawsze. Na polską telewizję nie mam co liczyć. Sami widzicie! W porze największej oglądalności przypominają mi o trumnie, a nie o życiu duchowym. Z drugiej strony, jakby policzyć te wszystkie trupy, które się ścielą w sobotnich te-lewizyjnych emisjach, to trudno się dziwić, że bar-dziej się myśli o tamtym świecie niż o tym.

No i co mi z tego, że jestem jak Kloss, bo abona-ment im płacę od początku, od pierwszego dnia? No i co ja z tego mam?Elżbieta Bielska-Kajzer

Elżbieta Bielska-Kajzer

Łęknica - 3664,48 zł Zielona Góra - 3509,30 złZbąszynek - 3469,45 złBabimost - 3196,13 złKostrzyn nad Odrą - 3040,38 złDobiegniew - 3028,54 złOśno Lubuskie - 2975,24 złGorzów Wlkp - 2957,91 złSława - 2954,59 złLubniewice - 2833,90 złSłubice - 2663,25 złSkwierzyna - 2650,95 złNowe Miasteczko - 2528,55 złŻary - 2526,95 złJasień - 2480,15 złMiędzyrzecz - 2442,19 złNowogród Bobrzański - 2398,02 złCzerwieńsk - 2394,15 złSulęcin - 2368,47 złWitnica - 2392,55 złCybinka - 2382,15 złKargowa - 2377,15 złIłowa - 2345,10 złGubin - 2325,36 złBytom Odrzański - 2322,72 złTorzym - 2281,96 złTrzciel - 2272,02 złSzprotawa - 2268,07 złKrosno Odrzańskie - 2249,31 złLubsko - 2238,51 złSzlichtyngowa - 2228,71 złStrzelce Krajeńskie - 2218,41 złMałomice - 2208,11 złNowa Sól - 2202,54 złŻagań - 2171,50 złKożuchów - 2016,21 zł

4 1/2014 www.echo.nowasol24.pl

Z prądem Odry

Spokojnie, to tylko awaria!

O planowanym zamknięciu fabryki Funai dowiedziałem się przypadkiem. Stałem akurat w niezwykle długaśnej kolejce po jabłka na miejskim targowi-sku. Nagle przez tłum pchający się w tę i nazad (pakowanie jabłek wymaga nie lada zwinności i zręczności, zawo-dy strongmanów to przy tym niewinna rozrywka) przeszło coś w rodzaju po-mruku zdziwienia. Jeszcze bardziej ja się zdumiałem, kiedy dotarł do mnie szept: „Zamykają strefę ekonomiczną”. Dwa kilo topazów i rubinów zapakowanych do torby w pocie czoła prawie mi z wra-żenia wypadło na ziemię. Ale jakoś się ogarnąłem, walcząc z tłuszczą o kolejną porcję ligoli.

Od tej chwili jednak ręce robiły swoje, zaś uszy nastawiłem na odbiór i to w pod-wyższonej jakości. I słusznie, bo czego się przez kilka następnych minut dowiedzia-łem! Dyskusja, jaka rozgorzała, mogła-by się z pewnością toczyć w niejednym studiu niejednej telewizji śniadaniowej. Kilka osób – po pewności w głosie mnie-mam, że co najmniej z habilitacją z ekono-mii stosowanej – zaczęło naszemu miastu wieścić gospodarczy Armageddon. Puen-ta – żeby Państwu oszczędzić szczegółów – była taka, że właściwie nazajutrz po zamknięciu fabryki telewizorów marki Funai, na okoliczne parcele powinny wje-chać traktory i całą strefę zaorać. Innymi słowy, zdaniem naszych targowiskowych ekspertów, ucieczka Japończyków z No-wej Soli oznacza koniec świata. Gospo-darczego oczywiście.

Cóż, jak by nie grzebać w głowach, wszyscy doskonale pamiętamy medialny szum i autentyczną radość, kiedy okaza-ło się, że zainwestują u nas Oni, Japoń-czycy, papierek lakmusowy światowej gospodarki. Pamiętam te porównania, że są jak raki w wodzie: ich obecność

potwierdza jakość tejże gospodarczej wody, a za nimi w kolejce ustawiają się kolejni inwestorzy.

A teraz Oni, Japończycy, papierek lakmusowy światowej gospodarki ra-kiem się wycofują. I co z tego?, spytam. Szkoda, bo szkoda być powinno nawet tych kilkudziesięciu miejsc pracy, jakie stracimy. Ale w skali całego miasta upa-dek jednego zakładu pracy wcale nie jest równoznaczny z tragedią czy nawet po-czątkiem jakiegoś trendu. To już nie cza-sy twardego lądowania Dozametu czy Odry, kiedy na bruk lądowało kilka ty-sięcy ludzi. Dzisiaj, na szczęście dla nas wszystkich, plajta nawet dużej fabryki – a Funai po wcześniejszych redukcjach zatrudnienia żadnym potentatem już nie jest – nie oznacza początku końca. Proszę więc ekspertów zarówno targo-wiskowych, jak i tych lepszej maści, o powstrzymanie się od siania defetyzmu i rwania włosów z głów.

Bo przecież czy to fluktuacja kadr, czy powstawanie i padanie podmiotów go-spodarczych to normalna rzecz. To tak jak w sporcie. Pamiętacie lament, kiedy

Adam Małysz zawieszał narty na koł-kach? Te głosy, że polskie skoki legną w gruzach. A co się okazało? Zza pleców Orła z Wisły wyskoczył Stoch, Kot, Mu-rańka, Ziobro, Żyła... Życie pokazało, że gdy lider zniknął z czoła peletonu, poja-wiło się miejsce dla jego zastępców i to już niejednego. Czego i my sobie, gospo-darczo oczywiście, życzmy.

Wracając do jabłek. Jeszcze większym szokiem od informacji o rejteradzie tele-wizorowych samurajów, była dla mnie wieść o złodziejach grasujących na tar-gowisku. Podchodzi taki/taka (panie też się zdarzają) do stoiska, pachnąc per-fumami i kłując w oczy modną odzieżą. Bierze reklamówkę, pakuje jabłek, aż się uszy w torbie urywają, po czym od-chodzi jak gdyby nigdy nic. Na miejscu sprzedawcy, jakbym takiego zapał, to bym mu wszystkie skradzione jabłka wpakował do gęby, co do jednego, razem z ogryzkami i ogonkami, nie czekając, aż mu się je uda pogryźć. Dlaczego do gęby? Bo buzie to mają ludzie uczciwi.Krzysztof Koziołekpisarz, dziennikarz, wydawca

Krzysztof Koziołek

- 4,4 mln złotych kosztować może wywiezienie hałdy odpadów ropopochodnych z Nowej Soli – informuje Małgorzata Szablowska, Wojewódzki Inspek-tor Ochrony Środowiska w Zielonej Górze. Ta kwota wynika z projektu skonsultowanego przez WIOŚ z Zakładem Utylizacji Odpadów w Gorzowie Wiel-kopolskim. To zupełnie inne pieniądze, niż te o których się dotąd mówiło. Upadł mit o olbrzymich kosztach, czy upadną inne mity, o tym, że się nie da? Pani inspektor pokazała, że chcieć, to móc.

Można? Można!- Wojewódzki Inspektor Ochrony Śro-

dowiska nie jest zobowiązany ustawą do działań, które spowodują fizyczne usu-nięcie odpadów niebezpiecznych z Nowej Soli. Niemniej rozumiejąc zagrożenie dla środowiska i zdrowia mieszkańców, WIOŚ wykonał liczne działania wykraczające poza jego kompetencje, a zmierzające do realnej pomocy w skutecznym rozwią-zaniu wieloletniego problemu – mówi Małgorzata Szablowska. Wcześniej przez kilka miesięcy forsowała opinię, że zmie-rzać trzeba do jak najszybszego wywie-zienia trujących odpadów zalegających na „Dozamecie” pozostawionych przez firmę Pol-Eko-Tech.

Według przedstawionej propozycji li-kwidacja hałdy przebiegać może w eta-pach. Pierwszy – obejmować ma transport ok. 37 tysięcy ton odpadów kwaśnych smół na kwaterę ZUO w podgorzow-skim Chróściku. Szacowany łączny koszt przedsięwzięcia wynosi ok. 4,4 mln zł. Transport odpadów odbyć się może cięża-rówkami. Będzie wymagał 2200 kursów pojazdów o ładowności 25 ton. Operacja realizowana wyłącznie w zimie, bo to

wymuszają własności fizykochemiczne hałdy. Wywózka miałaby trwać ok 3,5 miesiąca. W ten sposób zlikwidowane zo-stanie bezpośrednie zagrożenie środowi-ska i zdrowia mieszkańców Nowej Soli.

Kolejny etap działań obejmuje utyli-zacje odpadów, co szacowane jest na 22 mln zł przy uwzględnieniu najtańszego i najkorzystniejszego logistycznie procesu likwidacji odpadów. Miałoby się to odbyć

poprzez termiczne unieszkodliwienie w instalacji Zakładu Utylizacji Odpadów w Gorzowie Wielkopolskim. Warto zauwa-żyć, że kwota ta znacząco odbiega od wa-riantu kosztów przedstawianego przez starostwo powiatowe w Nowej Soli sięga-jącego od 80 mln zł do 140 mln zł.

Propozycja inspektoratu dotycząca hał-dy została przedstawiona nowosolskiemu staroście, wskazanemu przez Naczelny Sąd Administracyjny jako organowi, któ-ry prowadzić ma działania egzekucyjne zmierzające do usunięcia hałdy pozosta-wionej przez Pol-Eko-Tech. „Studium moż-liwościowe utylizacji/unieszkodliwienia hałdy odpadów kwaśnych smół na terenie zakładowym Dozametu w Nowej Soli”, wraz kosztorysem likwidacji hałdy odpa-dów ropopochodnych zmagazynowanych na terenie miasta przewiduje wariant naj-bardziej optymalnego i najkorzystniejsze-go ekonomicznie rozwiązania problemu konsultowany przez WIOŚ od września 2013 roku z Zakładem Utylizacji Odpadów w Gorzowie Wielkopolskim.

- Konsultacje projektu rozwiązania problemu hałdy odpadów na terenie „Do-

zametu” prowadzone przez WIOŚ z ZUO Sp. z o.o. w Gorzowie Wielkopolskim wynikały z potrzeby podjęcia pilnych i zdecydowanych działań zmierzających do jak najszybszego usunięcia odpadów – mówi Małgorzata Szablowska. To jej konsekwentne stanowisko, że prioryte-tem działań naprawczych w sprawie hał-dy jest jak najszybsze usunięcie odpadów zagrażających środowisku naturalnemu z miejsca nieprzeznaczonego na ich maga-zynowanie, nadało rozpędu sprawie.

- WIOŚ przedkładając informację o pro-ponowanym rozwiązaniu pozostawia sta-roście nowosolskiemu decyzję o podęciu, bądź nie, dalszych starań o pozyskanie środków z Narodowego Funduszu Ochro-ny Środowiska i Gospodarki Wodnej na realizację przedstawionego projektu wywiezienia hałdy w ramach krajowego programu likwidacji bomb ekologicznych. Wojewódzki Inspektor Ochrony Środo-wiska w Zielonej Górze deklaruje dalszą współpracę w działaniach zmierzających do usunięcia hałdy z terenu miasta – za-pewnia M. Szablowska.Wojciech Olszewski

51/2014www.facebook.com/echonowasol

Starosta nowosolski w Gaze-cie Lubuskiej 5 i 23 października 2012 roku ogłosił nieograniczo-ny przetarg ustny na sprzedaż prawa własności nieruchomości stanowiących własność Skarbu Państwa. W dniach 6 i 7 listopa-da 2012 miało odbyć się 8 prze-targów w tym dwa na działki numer 240/2 i 104 stanowiące ekologię - to jest las, parki, tereny otwarte, obszar rolniczej prze-strzeni produkcyjnej: pola i łąki. Obie te działki są w gminie Kol-sko. Działka 240/2 o powierzch-ni 0,0252 ha zlokalizowana jest między działkami 240/1, 257, 259 i 241 i może tylko powięk-szyć którąś z przyległych nieru-chomości poprawiając stan jej zagospodarowania. Natomiast

zabudowa tej działki nie wchodzi w rachubę. Została ona sprzeda-na za 7134 zł brutto tj. 28,30 zł za metr kwadratowy.

Natomiast druga działka eko-logiczna o numerze 104 i po-wierzchni 0,6010 ha jest w rze-czywistości działką samodzielną pod zabudowę z nieograniczo-nym dostępem do akwenu wod-nego – Jeziora Mesze. Jest dział-ką siedliskową zabudowaną o symbolu B-R VI, która stanowiła w przeszłości część gospodarstwa rolnego przekazanego w 1975 r. na rzecz Skarbu Państwa. Sąsied-nie działki stanowią zabudowę mieszkaniową. Ta działka została sprzedana prawie siedmiokrotnie taniej niż działka 240/2 – czyli za cenę 29 200 zł brutto to jest 4,86 zł za metr kwadratowy.

Gdyby działka ekologiczna o numerze 104, która w rzeczywi-stości jest działką do zabudowy z dostępem do jeziora, została wy-ceniona i sprzedana w podobnej cenie jak działka 240/2 , to powin-

na kosztować około 170 000 zł. Należy zwrócić uwagę na treść

ogłoszenia, które może wprowa-dzać potencjalnych nabywców w błąd. Jest to działka ekologiczna (czyli: las, parki, tereny otwar-te, obszar rolniczej przestrzeni produkcyjnej, pola i łąki), na-tomiast jej walory użytkowe oraz możliwości inwestycyjne pozwalają podzielić tę działkę na kilka mniejszych działek pod zabudowę wypoczynkowo-kam-pingową, jak i budowę komercyj-nego ośrodka wypoczynkowego, co pozwala wycenić ją na ponad 200 000 zł.

Nabywcami tej rekreacyjno--budowlanej, atrakcyjnej pod każdym względem działki zosta-li małżonkowie Agnieszka i Wa-dim Tyszkiewicz.

Do przetargu stanął również pracownik wydziału geodezji i gospodarki nieruchomościami w powiecie nowosolskim.

Pan Wadim Tyszkiewicz od 2002 roku jest prezydentem mia-

sta Nowa Sól, a od 2006 roku za-łożycielem komitetu wyborczego Wadim Tyszkiewicz, który spra-wuje władzę w mieście i powiecie nowosolskim. W lipcu 2013 roku poinformowano mnie, że pan Wa-dim Tyszkiewicz kupił bardzo ta-nio działkę nad jeziorem i zarobi na tym około 200 tysięcy złotych.

30 sierpnia 2013 roku podczas XXXIX sesji rady powiatu nowo-solskiego złożyłem pierwszą in-terpelację w tej sprawie. Interpe-lowałem jeszcze trzykrotnie. Na niektóre pytania uzyskałem od-powiedź w wyniku czego nabra-łem podejrzeń, że mogło dojść do korupcji politycznej na szko-dę Skarbu Państwa. Na pytanie dotyczące tego, jaka jest cena działki w kwocie brutto, a jaka w netto odpowiedź otrzymałem dopiero po ponad 50 dniach. A jest to ważne, bo ta działka była zwolniona z podatku VAT, co dla specjalistów może jest rzeczą oczywistą, ale dla przeciętnego mieszkańca na pewno nie.

Pan Wadim Tyszkiewicz w swo-im oświadczeniu majątkowym podał, że nabył grunty 0,6010 ha od Skarbu Państwa za 30 tysięcy złotych. Choć faktycznie nabył je za 29 200 zł. Jako wieloletni wło-darz miasta ma wiedzę, jak atrak-cyjny jest to zakup.

Na sesji rady powiatu w dniu 31 stycznia 2014 roku pan pre-zydent Wadim Tyszkiewicz za-proponował kupno tej działki za wartość 50% tego, co ja wyliczy-łem, plus zwrot kosztów, które poniósł przy zagospodarowaniu tej działki. Oznacza to w prak-tyce, że w ciągu 13 miesięcy pan prezydent chce na tej działce uzyskać przychód 70 000 zł – to jest tyle, ile przeciętny miesz-kaniec powiatu nowosolskie-go uzyskuje w ciągu trzech lat. Mogę przypuszczać, że za kolej-nych kilka miesięcy, pan prezy-dent będzie już mówił o kwocie 200 000 zł, to jest o realnej warto-ści tej działki nad Jeziorem Mesze.

Pod względem etyczno-moral-nym jest to bezwzględnie nagan-ne. Jest to również naganne pod względem finansowym, ponie-waż wszystkie szczeble samorzą-du borykają się z kłopotami fi-nansowymi. Jednym ze sposobów zwiększenia dochodów budżetu jest rzetelne sprzedawanie nieru-chomości, które samorządy mają do dyspozycji. W moim przekona-niu jest tu brak rzetelności.

Bulwersuje mnie również to, że Wadim Tyszkiewicz, jako lider komitetu wyborczego, próbuje uchodzić za człowieka bardzo prawego, który działa w intere-sie mieszkańców, dla mieszkań-ców i przestrzega prawa. Nato-miast jest to przykład dokładnie odwrotny. Nie wierzę w to, żeby pan prezydent nie miał wiedzy, jak jest to atrakcyjny zakup, któ-ry umożliwili pełniący funkcje z jego rekomendacji pracownicy starostwa, z panem starostą Jó-zefem Suszyńskim na czele.

Z przykrością muszę powiado-mić mieszkańców, że w związ-ku z wątpliwościami, które się u mnie zrodziły musiałem o tym przetargu w końcu stycznia po-informować Centralne Biuro An-tykorupcyjne.Tadeusz Gabryelczykradny powiatu nowosolskiego

O co chodzi z kupnemtej działki prezydencie?

Bulwersuje mnie to, że Wadim Tysz-kiewicz, jako lider komitetu wyborcze-go, próbuje ucho-dzić za człowieka bardzo prawego, który działa w inte-resie mieszkańców, dla mieszkańców i przestrzega prawa. Natomiast jest to przykład dokładnie odwrotny. Nie wie-rzę w to, żeby pan prezydent nie miał wiedzy, jak jest to atrakcyjny zakup, który umożliwili peł-niący funkcje z jego rekomendacji pra-cownicy starostwa, z panem starostą Józefem Suszyńskim na czele

6 1/2014 www.echo.nowasol24.pl

Liczba chętnych do tortu pod nazwą program współpracy z organizacjami pozarządowymi rośnie z roku na rok. O ile w 2012 roku o dotację publiczną ubiegało się 31 organizacji, to w tym roku było ich 37. Wzrost o 20%. Tym razem pula środków zarezerwowa-nych przez urząd miasta była rekor-dowa w porównaniu do lat ubiegłych, bo wyniosła 930 tysięcy złotych. To dobra wiadomość dla trzeciego sekto-ra, szczególnie, że publiczne finanse w ostatnich latach nie są w najlepszym stanie. Liczba udzielonych dotacji wy-niosła 53 (w 2012 r. 47), a to oznacza, że średnia kwota udzielonej dotacji to 17,5 tys. złotych.

Zainteresowanie publicznymi do-tacjami z miasta jest duże ze względu na uproszczone procedury składania oferty, czy możliwość osobistego kon-taktu z instytucją, która przekazuje środki. Kontrastuje to natomiast z za-interesowaniem organizacji pozarzą-dowych konkursami ogłaszanymi na szczeblu krajowym, czy wojewódzkim. Warto w tym miejscu przypomnieć, że o środki np. z Funduszu Inicjatyw Obywatelskich w 2012 roku ubiegały się tylko 4 organizacje z Nowej Soli. Liczbę organizacji zabiegających o środki z Programu Operacyjnego Ka-pitał Ludzki w ramach komponentu regionalnego wdrażanego przez Urząd Marszałkowski, można także policzyć na palcach jednej ręki.

W tegorocznej edycji konkursu na dotację z urzędu miasta nie zmienił się natomiast podział na poszczególne obszary wsparcia. Ciągle prym wie-dzie kultura fizyczna i turystyka. Na tę działkę przeznaczono 700 tys. złotych. Największymi beneficjentami pomocy okazali się Międzyszkolny Klub Spor-

towo-Turystyczny „Astra” (240 tys. zł), Miejski Klub Sportowy Arka (150 tys. zł), Uczniowski Klub Sportowy „Ósemka” (46 tys. zł), Kajakowy Klub Sportowy (78 tys. zł), Uczniowski Klub Sportowy ARES (65 tys. zł).

Blado przy tych kwotach wyglądają dotacje na obszar pomoc społeczna i ochrona zdrowia. Tutaj kwota ogółem wyniosła 110 tys. złotych, a średnia wartość dotacji to 8,4 tys. złotych, podczas gdy na sport ta kwota to 24,1 tys. zł. Powiela się zatem tendencja, jak w wielu miastach (o czym moż-na przeczytać w raportach Stowa-rzyszenia Klon Jawor), do większego wspierania sportu, niż pozostałych dziedzin aktywności społecznej. Nie-wiele lepiej wygląda wsparcie kultu-ry: średnia wartość dotacji to 10,9 tys. zł przy łącznej puli 120 tys. zł.

Wiele organizacji pozarządowych, co roku otrzymuje podobne wsparcie na takie same zadania. Po prostu sto-warzyszenia okazują się rzetelnymi i zaufanymi partnerami w realizacji

zadań w obszarze pożytku publicz-nego. Niektóre miasta, w których po-wtarzała się ta sytuacja, postanowiły wprowadzić zasadę umów wielolet-nich z organizacjami pozarządowymi. To spore ułatwienie. I dla urzędników i dla sprawdzonych organizacji. Pod-pisywana jest jedna umowa na okres kilku lat. Stowarzyszenia mają w ten sposób gwarancję w finansowaniu oraz zachowują płynność finansową, co jest bardzo ważne, szczególnie na przełomie lat budżetowych, kiedy środków jeszcze nie ma na rachun-kach bankowych.

Czy w przyszłym roku pula środ-ków na nowosolski trzeci sektor ule-gnie zwiększeniu? Czy w programie współpracy pojawią takie rozwią-zania jak fundusz pożyczkowy, czy fundusz wkładów własnych? O tym dowiemy się już jesienią, przy okazji przymiarek budżetowych i konsul-tacji kolejnego rocznego programu współpracy.Rafał Stasiński

W orszaku króla Kacpra

Podjęłam noworoczne postanowienie. Będę żyć wolniej, spokojniej, subtelniej się poruszać. Będę patrzeć pod nogi i samej sobie na ręce. Prawie natychmiast po podjęciu postanowienia, zbiłam literatkę ze ślubnego serwisu sprzed lat. Wtedy przyszło mi do głowy, że tu muszą działać jakieś siły nieczyste i żadne deklaracje nie pomogą. Po prostu, człowiek w tym życiu musi swoje wypić, zbić i zjeść. Ktoś albo coś dba o to, żebyśmy wy-wiązali się z przydzielonego nam limitu i cześć!

W ranach limitu nieprzewidzianych, przykrych okoliczności, w pierwszy dzień świąt zepsuła mi się lodówka. Na amen. Bez żadnej taryfy ulgo-wej. Dobrze, pomyślałam, po rozmowie z fachow-cem, jak trzeba, to trzeba, kupię nową! Stoi teraz w kuchni, taka dziewicza, że boję się ją włączyć. Wiem, że prędzej czy później, koniec końców, to nastąpi, ale póki co, niech stoi! Taka nowa w No-wym Roku. Noworoczna!

Już w 2014, na jednej z wycieczek, połączonych z ogniskiem, zrobiło się tak wiosennie, że na sto-sie omal nie spłonęły stare sanki. Stanęłam w ich obronie. Ujęła mnie uroda zimowego sprzętu i jego całkiem dobry stan. Naprawdę, mogą się jeszcze przydać! Choćby w marcu! Prośby wysłuchano. Sanki ocalały. Z wycieczki wracałam zadowolona, w poczuciu dobrze spełnionego, zimowego obo-wiązku, wbrew zielonym pączkom na gałęziach.

Święto Trzech Króli powitałam w orszaku króla Kacpra, który, wraz z Melchiorem i Balatazarem, przemaszerował zielonogórskim deptakiem aż na rynek, do Szopki Betlejemskiej. Daliśmy radę, mimo że cały czas towarzyszył nam przystojny i energiczny diabeł, z legnickiego teatru Awatar. Diabeł górował, ponieważ chodził na szczudłach, ale na szczęście, nie miał szans, bo górowały rów-nież dwa anioły (też na szczudłach).

Odwieczna walka dobra ze złem trwa. Nie tylko w średniowiecznych moralitetach. Najważniejsze, żeby zachować równowagę, doskonalić sztukę chodzenia na szczudłach, omijania pułapek, żeby złu nie dać się podejść.

Król Kacper (w tej roli Edward Gramont) godnie reprezentował powiat nowosolski wraz z mocną ekipą TAQ i sympatykami.

Teatr obchodzi właśnie 38-lecie istnienia. Okrą-gła rocznica tuż, tuż.

Niniejszym, jako sympatyk, wyrażam życzenie, żeby w związku z jubileuszem, umieścić słup z ogłoszeniami o imprezach teatralnych w centrum miasta. Żeby kłuł w oczy. Nowosolanie często nie wiedzą, że coś ciekawego dzieje się w TAQ. Nie wszyscy siedzą w Internecie.

A gdyby wiedzieli i zostali na plakatach zaprosze-ni, to być może, król Kacper miałby taki orszak, że miejsca na deptaku w Zielonej by zabrakło. Kto wie?!Elżbieta Bielska-Kajzer

Elżbieta Bielska-Kajzer

Wielkość wsparcia organizacji pozarządowych w 2014 r.

W tym roku miasto podzieliło 930 tysięcy złotych na działalność organizacji pozarządowych. Co wynika z kolejnego rozdania publicznej kasy?

Kasa na trzeci sektor podzielona

71/2014www.facebook.com/echonowasol

Kto tu kogo kontroluje?

Niecałe trzysta lat temu, w roku 1748 pewien francuski fi-lozof i prawnik, zwany Monte-skiuszem stwierdził w swoim największym dziele, że „warun-kiem zachowania wolności po-litycznej obywateli jest podział władz między różne, niezależne, wzajemnie dopełniające, hamu-jące i kontrolujące się podmioty”. Dokładnie dwieście lat później, zaraz po drugiej wojnie świa-towej, ukuło się przekonanie, że obok tych trzech monteskiu-szowskich władz istnieje także czwarta, postawiona na równi z pozostałymi - są nią media. We-dług założeń socjologów i polity-ków spełnia ona funkcję kontro-lną. Istnienie wolnej, niezależnej prasy jest więc elementem tzw. mechanizmów kontroli i równo-wagi, które mają uniemożliwiać którejkolwiek z władz podpo-rządkowywania sobie którejkol-wiek z pozostałych.

Zaburzony porządekKończąc tą krótką lekcję histo-

rii, przejdźmy do spraw bardziej przyziemnych, mianowicie sy-tuacji na naszym regionalnym, nowosolskim podwórku. W ostatnim czasie, przyglądając się temu, co dzieje się na rodzimej scenie politycznej, dochodzę do smutnego wniosku, że w Nowej Soli monteskiuszowski porządek jest, niestety, poważnie zaburzo-ny. Prezydent, dzierżący w swo-im ręku władzę wykonawczą, już od dawna sprawuje kontrolę nad wydawanym przez urząd miasta „Tygodnikiem Krąg”.

Parafrazując znane powiedze-nie: Tyszkiewicz jaki jest, każdy widzi. Dzięki swoim niewątpli-wie ogromnym umiejętnościom menedżerskim cieszy się nie-zaprzeczalnym poparciem spo-łecznym. W Nowej Soli buduje się kolejne drogi, powstają fabryki, a niedawno nawet doczekaliśmy się własnego statku, jako swo-

istej wisienki na torcie - w roli tortu występuje pięknie odre-montowany port. Nasze miasto jest także ogólnopolskim liderem w pozyskiwaniu środków unij-nych. I chwała panu prezydento-wi za to!

Masz inne zdanie? Milcz!Problem jednak w tym, że

prezydent swój charakter, jak to się mówi, ma. Obserwując to, co dzieje się w nowosolskich me-diach można dojść do smutnego wniosku: jeśli masz inne zdanie niż Tyszkiewicz, lepiej się nie wypowiadaj. Jakiekolwiek pró-by sprzeciwu wobec rządzącego skazane są na porażkę. Tyszkie-wicz szczególnie upodobał sobie listy otwarte, artykuły i felieto-ny, które raz po raz publikowa-ne są w podległym mu „Kręgu”. Prowadzi on także swojego blo-ga oraz - od niedawna - fanpage na popularnym portalu społecz-nościowym. Jeśli prezydent uzna za stosowne, ze wszystkich stron do przestrzeni publicznej niemal jak za dotknięciem czarodziej-skiej różdżki dociera prosty ko-munikat: oni kłamią!

Nie zagłębiając się w szczegóły licznych sporów, nie chcąc brać udziału w małych nowosolskich „wojnach” i „wojenkach”, po-wstrzymam się od rozstrzygania owych kłótni nie opowiadając się za którąkolwiek stron.

Kłamcy, wszędzie kłamcy...

Problemem nie jest bowiem to, czy prezydent rację ma, czy też jej nie ma. Problemem jest to, że dzierży w swoich rękach dwie z czterech władz! Według wszelkich prawideł świata de-mokratycznego media służyć mają wolności obywateli, nie zaś władzy, która pragnie mieć monopol na prawdę. Zadziwia-jące, z jaką łatwością Tyszkie-wiczowi przychodzi nazywanie

innych kłamcami. W ostatnich dniach na facebookowym profi-lu prezydenta oraz na jego blogu pojawiły się wpisy, w których autor stawia się w roli sędziego: bez mrugnięcia okiem rozstrzy-ga, kto jest kłamcą, a kto mówi prawdę, kto konfabuluje, kto zaś pamięta dobrze, kto pisze rzetel-nie, a kto bajdurzy. I choć, tak jak wspomniałem powyżej, nie za-głębiam się w żaden z przywoła-nych przez Tyszkiewicza sporów, nie mogę sobie odmówić pew-nego spostrzeżenia: czy to aby słuszne, by w roli oceniającego komu i co wolno mówić występo-wał prezydent? Czy to nie przy-padkiem media mają kontrolo-wać władzę, a nie na odwrót?

Kłamstwo, opinia i racjaNaczelnemu „ECHA” Tysz-

kiewicz zarzucił publikowanie kłamstw. Gdy ten odpowiedział, że każdy ma prawo do własnej opinii, prezydent uznał, że Ol-szewskiemu kłamstwa zawar-te w tekstach, które publikuje, nie przeszkadzają. Oczywiście nie wspomniał, że o tym, co jest kłamstwem a co prawdą zde-cydował arbitralnie sam, i nie wspomniał też, że redaktor na-czelny „ECHA” może mieć prze-cież własny pogląd na temat tego, co prawdą jest, a co nie jest.

Wspomina następnie o kilku kolejnych tekstach, w których publikowane są wypowiedzi osób, które (delikatnie mówiąc) mają nieco inne stanowisko, niż to, które prezentuje Tyszkiewicz. Uznaje on, że nie powinny one zostać w ogóle opublikowane (sic!). A więc w wizji pana prezy-denta rolą redaktora naczelnego jest opowiadanie się za jedną ze stron (najlepiej jego własną) i nie dopuszczanie do publikacji tek-stów, w których ktoś prezentuje inną opinię podpartą faktami, które przecież interpretowane mogą być w sposób wszelaki.

Moim skromnym zdaniem oso-by, która ze wszystkich dogod-ności ustroju demokratycznego ceni sobie wolność, o tym, kto ma rację decydować powinni czytelnicy, każdy wedle własne-go sumienia. Sytuacją absolutnie karygodną byłoby, gdyby dzien-nikarz prosząc którąś ze stron o wypowiedź oceniał, czy dana osoba ma rację, czy też jej nie ma. Dziennikarz ma informować, że takie stwierdzenie padło i to do czytelników należy rozstrzy-gnięcie sporu. Nie do pana prezy-denta.

Brutalna rzeczywistośćTymczasem zupełnie niedaw-

no opublikowano raport Urzędu Statystycznego w Zielonej Górze prezentujący statystyki poszcze-gólnych powiatów i gmin woje-wództwa lubuskiego z różnych dziedzin życia. Najciekawsza jest część dotycząca rynku pracy. Raport jest dla nas miażdżący. Lokuje nas bowiem w trójce lu-buskich powiatów z najwyższym wskaźnikiem bezrobocia. Co gorsza, sytuacja w stosunku do poprzedniego roku się pogarsza. Jesteśmy zatem jednym z najbied-niejszych powiatów w jednym z najbiedniejszych województw. Brutalnych dla nas wskaźników w raporcie jest bardzo wiele.

Tymczasem w artykule opu-blikowanym w „Kręgu” autor poświęca ponad pół strony na przytaczanie statystyk i tłuma-czenie co one oznaczają. Na koń-cu artykułu znalazło się także miejsce na lakoniczny komentarz Tyszkiewicza. Nie wspomniał on jednak o tym, że w mieście panu-je bezrobocie, a w dodatku płace mamy jedne z najniższych w wo-jewództwie (co ciekawe: mimo że od 25 do 40 procent mniej od średniej lubuskiej zarabiamy w większości branż, bardzo dobrze ma się administracja publiczna - urzędnicy w naszym powiecie mimo ogólnie panującej nędzy zarabiają aż o ponad 20 procent lepiej niż ich lubuscy koledzy!). Wspomniał natomiast o tym, że „w wielu pozycjach miasto Nowa Sól zajmuje dobrą czwartą pozy-cję (...) Na przykład jesteśmy na czwartym miejscu pod wzglę-dem migracji za pracą”.

Strefy pracyPrezydent chlubi się zatem

tym, że do Nowej Soli za pracą przyjeżdża więcej mieszkań-ców Otynia, Kożuchowa i innych okolicznych miejscowości, niż mieszkańców Nowej Soli wyjeż-dża do pracy w okolicznych gmi-nach. Rzeczywiście, to ogromny sukces. Zwłaszcza, że okoliczne gminy są, według raportu, jedny-mi z biedniejszych w całym wo-jewództwie.

Jeśli to jedyne wnioski, do ja-kich doszedł prezydent Tysz-kiewicz po lekturze raportu, to obawiam się, że nie czytał go uważnie. No, chyba że świado-mie (lub jak pan prezydent lubi mawiać: nikczemnie) uniknął komentowania niewygodnych wskaźników. W kontekście jego wzmożonej ostatnio aktywno-ści dziennikarsko-pijarowskiej wydaje się, że w dążeniu do opa-nowania czwartej władzy nieco zapomniał o pierwszej, tej waż-niejszej.

Na koniec warto powiedzieć coś optymistycznego, zatem: nie martwmy się! Tych dwudziestu pięciu procent bezrobocia nie powinniśmy brać na poważnie! Pracujących jest u nas bowiem zdecydowanie więcej. W końcu ciągle, mimo usilnych starań, największą nowosolską strefą nie jest ta ekonomiczna, tylko ta czarna.

Marcin Rychlik

Podziel się swoją opinią, napisz co myślisz, a tekst wyślij na adres: [email protected]

Obserwując to, co dzieje się w nowosolskich mediach można dojść do smutnego wniosku: jeśli masz inne zdanie niż Tyszkiewicz, lepiej się nie wypowiadaj

8 1/2014 www.echo.nowasol24.pl

Wojciech Olszewski: Budżet obywa-telski jest jednym z pomysłów na aktywizację obywateli, który funkcjonuje w Polsce od trzech lat. Chodzi o to by mieszkańcy mogli realnie współuczestniczyć w sprawowaniu władzy w mie-ście. Do tej pory prawie pięćdzie-siąt miejscowości w kraju taki budżet obywatelski wprowadzi-ło. Najczęściej mówi się o tym, że budżet obywatelski to 1% budże-tu danej gminy. Dla jednych 1% to za mało, dla innych, to za dużo.

Najczęściej obywatelskie pro-jekty zgłaszane do budżetu do-tyczą budowy chodników, placu zabaw, skwerów, ścieżek rowe-rowych. Przykłady się powta-rzają. Doświadczenia z Zachodu pokazują jednak, że oczekiwania wobec budżetu obywatelskiego są większe. Wielu zastanawia się nad tym, jak kształtować wspól-ne porozumienie pomiędzy wła-dzami miasta a mieszkańcami, aby nie inwestować tylko w chodniki, ale realizować wspól-ne przedsięwzięcia ważne dla ogółu mieszkańców. Nowa Sól jest jednym z większych miast województwa lubuskiego, jed-nak budżetu obywatelskiego nie ma. Z drugiej strony mamy taką sytuację, że mniejsze nawet miej-scowości zaczynają taki budżet wprowadzać. Powstaje pytanie, czy w Nowej Soli warto budżet obywatelski realizować?

Stefan Niedźwiedź: Pochodzę z Ra-wicza w wielkopolskiem. To małe miasto, ale dynamiczne. Tam się nikt nie boi nowych przedsię-wzięć. Władza jest otwarta na inicjatywy ludzkie. To procentuje. Inicjatywa ludzka ma to do sie-

bie, że spotyka się albo z dobrym albo złym przyjęciem. Pytanie, czy będzie dobrze, gdy będziemy mieli budżet obywatelski ma dwa dna. Z jednej strony 1 procent to jest małe piwo. Jeśli ktoś zama-wia w barze małe piwo to się nim nie napije. Trzeba usiąść do flasz-ki [śmiech na sali]. Dajmy sobie może spokój z chodniczkami, bo chodniczki w Nowej Soli wyglą-dają nieźle. Może trzeba przyjąć większą sumę niż 1 procent, po to, by wyjść spoza ram własnego podwórka. Zrobienie na Pleszów-ku ogródka dla dzieci ma sens, ale to tylko ogródek. Chciałbym, żeby w ramach budżetu obywatelskie-go, zrobić coś ważnego. Obawiam się, że jeśli każda grupa będzie starała się przeforsować swój pomysł, cała koncepcja budżetu może się rozproszyć na malutkie inwestycje, niewiele zmieniające. Jeden będzie chciał lampę, drugi ławeczkę, trzeci skwer. Nie twier-dzę, że budżet obywatelski nie jest potrzebny. Ale trzeba do tego podejść z rozmysłem.

Michał Filipek: Problem budżetu obywatelskiego jest związany z problemem braku zaangażowa-nia społeczeństwa. Sami pań-stwo widzicie, w jakim gronie się spotkaliśmy. Radni wywodzą się spośród z obywateli. Powinni występować na tym forum, jako reprezentanci obywateli.

Wadim Tyszkiewicz: Jestem prze-ciwnikiem budżetu obywatelskie-go w Nowej Soli, chyba, że Pań-stwo mnie do tego przekonacie. Ja nie mówię „nie”, bo nie. Uwa-żam, że dziś nie jesteśmy do tego przygotowani z wielu powodów. Pierwszy podstawowy - to pienią-dze. Gdybym był burmistrzem Po-lkowic, budżet obywatelski wpro-wadziłbym od razu. Wydzielamy 5 milionów złotych. Proszę: dzielcie sobie. W sytuacji gmin biedniej-szych, do których, nie ma się, co czarować, zalicza się Nowa Sól, skąd mamy wziąć pieniądze? Czy mamy dzielić kredyt?

Budżet obywatelski ma wiele wspólnego z referendami. W tej chwili przygotowywany jest pre-zydencki projekt ustawy, który

idzie w kierunku zmiany instytu-cji referendum. My samorządow-cy jesteśmy tym bardzo zanie-pokojeni, bo projekt prezydencki przewiduje, że 30 osób zbierze podpisy, ogłosi referendum, a jego wynik będzie wiążący dla władz. W takim przypadku będziemy się niczym innym zajmować jak tylko referendami. Jako wzór podaje się Szwajcarię. Tylko, że w Szwajcarii demokrację budowano 300 lat. Dziś w Polsce, jeśli odbywają się referenda, to przede wszystkim po to, by odwołać wójta, burmi-strza, prezydenta. W Szwajcarii ostatnio odwołano mera 160 lat temu. U nas szokowe wprowadze-nie mogłoby uczynić wiele szkód, bo populiści zaczęliby odgrywać ważną rolę.

Wojciech Olszewski: W pobliskiej Zielonej Górze powstała lista kil-kuset projektów do budżetu oby-watelskiego. Aktywność obywa-

W Pubie Kaflowy debatowaliśmy o budżecie obywatelskim. O tym, czy w Nowej Soli warto go wprowadzić i na ile byłby on przedsięwzięciem aktywizują-cym mieszkańców miasta. W spotkaniu wziął udział prezydent Nowej Soli, zatem była okazja nie tylko do teoretycznych rozważań. Rozmowa była długa. Publikujemy szeroki jej zapis

Obywatelu, czy

Stefan Niedźwiedź: Pytanie, czy będzie dobrze, gdy będziemy mieli budżet obywatelski, ma dwa dna. Z jednej strony jeden procent to jest małe piwo. Jeśli ktoś zamawia w barze małe piwo, to się nim nie napije.

Wojciech Olszewski: Nowa Sól jest jednym z większych miast województwa lubuskiego, jednak budżetu obywatelskiego nie ma. Z drugiej strony mamy taką sytuację, że mniejsze miejsco-wości zaczynają taki budżet wprowadzać. Powstaje pytanie, czy w Nowej Soli warto budżet obywatelski realizować?

Roman Wilant: Po to mieszkańcy wybrali radnych miejskich, aby w naszym imieniu zasiadając w radzie decydowali i proponowali przedsięwzięcia postulowane przez obywateli.

Michał Filipek

Stefan Niedźwiedź

91/2014www.facebook.com/echonowasol

telska polega głównie na tym, by przekonać jak najwięcej ludzi do własnego projektu. To jest ta-kie mini referendum. Wysyłanie jednak sms-ów nie daje nam od-powiedzi, które przedsięwzięcie jest rzeczywiście wartościowe. Czy nie warto byłoby zacząć re-alizować choćby drobne działa-nia, by taką demokrację, która jest w Szwajcarii, budować dziś, a nie odkładać rzecz na jutro?

Wadim Tyszkiewicz: My musimy się zdecydować, jaki rodzaj demo-kracji ma funkcjonować w Polsce. Czy demokracja bezpośrednia realizowana poprzez referen-da, czy demokracja przedstawi-cielska? Dziś mamy demokrację przedstawicielską. Jestem pre-zydentem, za rok mieszkańcy

mogą mnie odwołać uznając, że jestem do niczego. Pozostaje jeszcze kwestia odpowiedzial-ności za podejmowane decyzje. To ja muszę wziąć za odpowie-dzialność za budżet obywatelski. Większość inwestycji, które re-alizujemy ze środków unijnych, finansujemy z kredytów. Nie przeznaczamy środków na kon-sumpcję. Żeby stworzyć budżet obywatelski musielibyśmy zacią-gnąć 1 mln złotych kredytu (…). Trzeba byłoby skreślić którąś z inwestycji np. remont Nowosol-skiego Domu Kultury. Możemy w ramach budżetu obywatelskie-go powiedzieć: skreślamy drogę na Pleszówku i te środki prze-kazujemy do dyspozycji miesz-kańcom. Ja jestem jednak temu przeciwny, bo przez lata praco-

waliśmy z radnymi i mieszkań-cami by ustalić listę i kolejność realizacji inwestycji drogowych.

To nieprawda, że dziś mieszka-niec nie ma prawa głosu. Miesz-kaniec może przyjść do radnych, może przyjść do mnie i złożyć swoją propozycję. To niewiele różni się od aktywności obywa-telskiej, której nie ma. Przypomnę, że 30 listopada 2007 roku została przegłosowana uchwała w radzie miasta (propozycje złożyło Sto-warzyszenie Młody Samorząd), która pozwala grupie 250 miesz-kańców wpisanych do rejestru wyborców, złożyć projekt do bu-dżetu. Ani razu od 2007 roku nikt nie skorzystał z tej uchwały. Dla-czego? Siedem lat mija. Do budżetu można złożyć wniosek. Narzędzia

są, dlaczego obywatele z tego na-rzędzia nie korzystają?

Roman Wilant: Wyjątkowo zga-dzam się z panem prezydentem, co mnie dziwi. Ale zgadzam się z innych powodów. Po to miesz-kańcy wybrali radnych miej-skich, aby w naszym imieniu, zasiadając w radzie, decydowali i proponowali przedsięwzięcia postulowane przez obywateli. W tej chwili mamy kryzys demo-kracji bezpośredniej. Jest grupa radnych, którzy w ogóle nie in-teresuje się polityką. Do tego do-chodzi kwestia braku ograniczeń w zakresie kadencyjności samo-rządu. Nie odświeżamy struktur samorządowych. Nie zmieniamy wójtów, burmistrzów, prezyden-tów. Teoretycznie jest to możliwe podczas wyborów samorządo-wych, ale w praktyce są stano-wiska zajmowane ciągle przez te same osoby. Trudno w Bytomiu Odrzańskim wystartować na

burmistrza, skoro obecny bur-mistrz rządzi już piątą kadencję, na 15 radnych ma 14 „swoich”. Trudno jest komukolwiek wysta-wić konkurencyjnego kandydata.

Nasza debata o budżecie oby-watelskim, który miałby wynosić 1 procent - nie wiadomo, z czego - jest troszeczkę biciem piany, bo co my możemy zrobić z tym mi-lionem? Naprawdę niewiele. Oby-watela nie interesuje, skąd pan prezydent weźmie pieniądze. On chce. Czy mieszkańcy nie powinni decydować o całym budżecie, czy o budowie dwóch statków? Czy jest to obywatelom potrzebne? Czy radni, gdyby podejmowali de-cyzję według własnego uznania, anonimowo, głosując, wciskając

guzik, to w którymś momencie okazałoby się, że nie musieliby-śmy debatować na temat budżetu obywatelskiego, bo mielibyśmy zrobione to, co mieszkańcy chcą?

Wadim Tyszkiewicz: Lubi pan samo-chody?

Roman Wilant: Lubię.

Wadim Tyszkiewicz: A chciałby pan kupić ferrari za 2 procent jego wartości?

Roman Wilant: Nie wiem, bo nie wiem, czy byłoby mnie stać, żeby to auto remontować i utrzymy-wać. Ja zadaję sobie inne pytania.

Wadim Tyszkiewicz: Cały problem polega na tym, że ja podejmując takie trudne decyzje i biorę za nie pełną odpowiedzialność. Kupuję statek za 2 procent jego wartości, co daje szanse rozwoju turystycz-nego miasta. To jest ryzyko. Może się nie udać. Jak się udaje to są brawa, a jak nie to mnie odwołują.

Roman Wilant: My mieszkańcy pró-bujemy coś ruszyć, żeby w ogóle ktoś zaczął myśleć, bo nikomu się nic nie chce. Może w którymś momencie trzeba popatrzeć na miasto inaczej niż tylko przez pryzmat inwestowania. Może warto się zastanowić, co jest mieszkańcom potrzebne.

Wadim Tyszkiewicz: Nie jestem przeciwko budżetom obywatel-skim. Po prostu Nowej Soli na to nie stać.

Roman Wilant: Może w którymś momencie trzeba popatrzeć na miasto inaczej niż tylko przez pryzmat inwestowania. Może warto się zastanowić, co jest mieszkańcom potrzebne.

Wadim Tyszkiewicz: Na dziś nie stać nas na to by znaleźć milion złotych na, przepraszam za określenie, „zabawę: weźcie podzielcie to sobie”. Według mnie za pięć lat będzie można wprowadzić budżet obywatelski, nie mogę jednak dać głowy.

Wojciech Jachimowicz

Wadim Tyszkiewicz

chcesz decydować?

10 1/2014 www.echo.nowasol24.plWojciech Olszewski: A może problem jest w tym, że mając za włodarza silnego lidera, wyrazistą osobo-wość, trudno jest o nawiązanie dialogu. Pan prezydent ma jasno określone cele i je realizuje. Dia-log społeczny jest niepotrzebny. Trudno rozmawia się z ludźmi, którzy mają swoje sprecyzowane plany. Mamy przykład uchwały z 2007 roku o inicjatywie uchwało-dawczej. Zadaję sobie pytanie, czy mieszkańcy nie skorzystali z ini-cjatywy uchwałodawczej, bo nie wiedzą o niej, czy wiedzą, że pre-zydent i tak zrealizuje swoje plany? Wadim Tyszkiewicz: Będę bronił swojego stanowiska. Popatrzmy na przebudowę Nowosolskiego Domu Kultury. Mamy 85% dofi-nansowania z Unii Europejskiej. Nie mamy wkładu własnego, dla-tego musimy zaciągnąć kredyt. A ze strony radnego Daniel Ro-guskiego pada propozycja, żeby zagospodarować Trzeci Staw.

Wojciech Olszewski: Mieszkaniec nie ma szans na realizację swo-jego przedsięwzięcia, bo nie ma tej przewagi, by rozpoznać, na co można otrzymać środki unijne.

Wadim Tyszkiewicz: Ma szansę, ale ja będę starał się go przekonać do swojej decyzji, bo ja biorę za nią odpowiedzialność. Czy inwesto-wać w Trzeci Staw, czy w Nowosol-ski Dom Kultury, na który możemy dostać 85% środków unijnych? Za-gospodarowanie Trzeciego Stawu to inwestycja rzędu 2-3 milionów złotych, na której utrzymanie, za-trudnienie obsługi, zapewnienie bezpieczeństwa, trzeba będzie znaleźć pieniądze.

Wojciech Olszewski: Skoro mamy inwestycje określone w wielo-

letnich programach, niezwykle trudno jest mieszkańcom zrobić w tym wyłom i zaproponować własną koncepcję. Na ile my, jako miasto Nowa Sól, jesteśmy w stanie już dziś wprowadzić ja-kiś mechanizm, wyglądający jak budżet obywatelski, stwarzają-cy szansę na realizację pewnych przedsięwzięć sugerowanych przez obywateli tego miasta? Pytanie polega też, na tym, jakie rzeczywiście mielibyśmy pro-jekty, które byłyby podstawą do tego, by rozpocząć rozmowę o konieczności wprowadzenia budżetu obywatelskiego. Zasta-nówmy się, czy jest jakiś projekt, który mógłby stać się podstawą

do tego, by domagać budżetu obywatelskiego.

Wadim Tyszkiewicz: W Zielonej Gó-rze zrobiono budżet obywatel-ski. Według mnie, myślę, że kole-ga Janusz Kubicki się nie obrazi, jest to populistyczne. Wpłynęło 700 wniosków. Zrobiono głoso-wanie. Dziś rowerzyści się zmo-bilizowali i wybudowano ścieżki. Czy to jest właściwe? Może była jakaś ważniejsza inwestycja do zrealizowania? Ale zostało wię-cej sms-ów wysłanych, więcej podpisów. Rowerzyści cieszą się, że zgarnęli wszystko.

Michał Filipek: I bardzo dobrze, bo pokazali, że społeczeństwo oby-watelskie zadziałało.

Wojciech Olszewski: To nam poka-zuje, że pojawiają się, grupy inte-resów, które mają do zrealizowa-nia swój konkretny cel.

Wadim Tyszkiewicz: Żeby stworzyć budżet obywatelski, musimy z czegoś zabrać. Co roku siadamy do dzielenia pieniędzy na kul-turę, na sport. Przenosimy 300 zł z jednej pozycji na drugą. A my rozmawiamy o dodatkowym milionie złotych, który musimy skądś wziąć!

Roman Wilant: Jeżeli obywatele mają świadomość, że i tak tych pieniędzy nie dostaną, to się nie zbierają i nie organizują. Dlatego moglibyśmy stworzyć budżet np. od 2016 roku. W tym momencie obywatele zaczną się aktywizo-wać. W budżecie nie będzie inwe-stycji, które być może wzbogaca-ją Nową Sól, ale mieszkańcy, jako obywatele będą mieli tą pew-ność, że jeśli się postarają, to rzeczywiście będą mieli wpływ na to, co chcą zrobić. Pozwólmy mieszkańcom decydować o tym jednym procencie środków.

Wadim Tyszkiewicz: W demokra-cji przedstawicielskiej decydują

obywatele poprzez wybory. Mają radnych, mogą sami przyjść i za-proponować swoje pomysły. To czy rada to przyjmie, czy nie to kwestia demokracji i dochodze-nia do kompromisu.

Roman Wilant: Po to zebraliśmy się tutaj, bo coś w tej demokra-cji szwankuje. Jestem przeciwny budżetowi obywatelskiemu, ale wolałbym, żeby naprawić tę de-mokrację, żebyśmy nie musieli się spotykać się tutaj i rozma-wiać o budżecie obywatelskim.

Wojciech Olszewski: Sama idea bu-dżetu obywatelskiego jest ideą

aktywizacji mieszkańców. To stworzenie szans, aby miesz-kańcy mogli wypowiedzieć się o sprawach miasta poza momen-tem głosowania wyborczego.

Wojciech Jachimowicz: W sąsiedniej gminie jest wielka awantura o fundusz sołecki, czyli mały bu-dżet obywatelski. Miejscowy burmistrz powiedział, że nie da pieniędzy. Sołtysi dobijają się o te środki. Mają plany, konkretne pomysły. Nie wiem, czy budżet obywatelski byłby dobry, czy zły, ale z pewnością pewne znamio-na demokracji by nam przywró-cił. Dajmy możliwość ludziom w mieście korzystania z budżetu

obywatelskiego. Może to będzie grupa tak mała jak my się tutaj spotykamy. A może większa. Jest to jeden z etapów.

Wadim Tyszkiewicz: Koledzy samo-rządowcy pytają mnie, dlaczego nie wprowadzam budżetu oby-watelskiego? Odpowiadam im: Przykro mi, ja mam swój honor, swoje zdanie i zostanę przy nim. Oni mówili o tym, że tam gdzie są gminy wiejskie, sołectwa, tam ta demokracja jest rozbudowana. U nas jak Państwo widzicie lu-dzi nie ma. Jeżeli zbierze się 300 osób, to to już jest obywatelskie zaangażowanie?

Chcemy wybudować drogę na południe, przedłużenie ulicy Przyszłości. Mamy szansę na po-zyskanie 5 mln złotych, drugie 5 mln zł to wkład własny. Jak mamy rozmawiać o budżecie obywatel-skim, jeśli musimy pożyczyć od banku tyle milionów na drogę? Gdybyśmy dziś przeprowadzili referendum i zapytali, co wybie-rasz: dom kultury, czy drogę, to 90% powie dom kultury. Ale dro-ga na południe daje nam szansę pozyskania nowych inwestorów, terenów inwestycyjnych, które stworzą nowe miejsca pracy. Ja muszę myśleć strategicznie.

Wojciech Olszewski: Mówi Pan: „Budżet obywatelski tak, ale nie dzisiaj”. Jeśli nie dzisiaj, to kiedy? Jakie wskaźniki muszą być osią-gnięte, żeby pana zdaniem stały się argumentem za przyjęciem budżetu obywatelskiego?

Wadim Tyszkiewicz: Przypis z po-datku z nowych inwestycji, któ-re napłynęły do nowosolskiej strefy przemysłowej to 3 mln 170 tys. Kwota zwolnienia 1 mln 496 tys. zł. Już w tej chwili mamy wpływy z podatku od firm, które weszły do Nowej Soli 1 mln 678 tys. zł. Uzbroiliśmy tereny, wy-budowaliśmy drogi, w tej chwili mamy nowe miejsca pracy, rosną wpływy z PIT, CIT, z podatków. Jeszcze kilka lat i w Nowej Soli będzie coraz lepiej. Ale na dziś nie stać nas na to, by znaleźć mi-lion złotych na, przepraszam za określenie, „zabawę weźcie po-dzielcie to sobie”. Według mnie za pięć lat będzie można wpro-wadzić budżet obywatelski, nie mogę jednak dać głowy. Jednak będę za tym, by budować drogi, stwarzać warunki dla inwesto-rów, nie będę robił fajerwerków przed wyborami.

Wojciech Olszewski: Co przesądzi o tym, że budżet obywatelski bę-dzie możliwy do wprowadzenia?

Wadim Tyszkiewicz: Rozwój gospo-darczy. Dla mnie najważniejsza jest gospodarka. Jeśli mamy roz-winiętą gospodarkę, to są płaco-ne podatki i mamy pieniądze na kulturę, sport, na wszystko wy-starcza.

Michał Filipek: Proces demokra-tyczny może być realizowany za pomocą budżetu obywatelskiego rokrocznie. Dlaczego nie dopusz-czać w małej skali tej demokracji bezpośredniej? Mówimy o pew-nym wyborze jednego pomysłu spośród wielu.

Wojciech Jachimowicz: Nie wiem, czy budżet obywatelski byłby dobry, czy zły, ale z pewnością pewne znamiona demokracji by nam przywrócił. Dajmy możliwość lu-dziom w mieście ko-rzystania z budżetu obywatelskiego. Może to będzie grupa tak mała jak my się tutaj spotykamy. A może większa. Jest to jeden z etapów.

Michał Filipek: W Polsce obowiązuje demokracja przedstawicielska. Ale nic nie stoi na przeszkodzie, żeby była to demokracja z elementami bezpośrednimi, takimi jak budżet obywatelski.

Stefan Niedźwiedź: Obawiam się, że jeśli każda grupa będzie starała się przeforsować swój pomysł, cała koncepcja budżetu może się rozproszyć na malutkie inwestycje, niewiele zmieniające. Jeden będzie chciał lampę, drugi ławeczkę, trzeci skwer.

Wojciech Olszewski

111/2014www.facebook.com/echonowasolWadim Tyszkiewicz: Widzi pan, szu-kamy pomysłu. Gdybyśmy w bu-dżecie obywatelskim wybierali 1 przedsięwzięcie spośród 10, ale nie zgłoszonych przez mieszkańców…

Michał Filipek: Dlaczego nie?

Wadim Tyszkiewicz: Dlatego, że ktoś powie „ja chcę park na Pleszów-ku”, a ktoś inny „a ja uważam, że park Odry jest ważniejszy”...

Michał Filipek: Ale niech grupa mieszkańców przekona pozo-stałych do swojej koncepcji. Tak jak pan prezydent przekonuje do własnej osoby i swoich po-mysłów. Pan prezydent podczas kampanii wyborczej będzie sta-rał się przekonać mieszkańców, że plan, który pan przyjął jest słuszny i należy go absolutnie realizować. Grupa obywateli bę-dzie starała się przekonać pozo-stałą grupę obywateli do tego, żeby te wymyślone przez nich pomysły były realizowane.

Wadim Tyszkiewicz: Dobrze, zga-dzam się z panem. Proszę mi jed-nak wskazać, którą inwestycję należy wykreślić po to żeby wy-generować środki na budżet oby-watelski. Jak pan wskaże mi in-westycje do wykreślenia, zgodzę się na to, to może zróbmy wtedy referendum? Mamy sześćdziesiąt milionów złotych kredytu bezpo-średniego.

Michał Filipek: Mamy dziś do czy-nienia z doktryną ultraliberalną. Posługujemy się wskaźnikami, cyferkami. Ameryka Południowa poszła trochę w inną stronę. Są kraje, które do konstytucji wpi-sały określenie stanu dobre ży-cia. Starają się oceniać jak sami mieszkańcy ją określają, a nie. Co ma decydować o tym, że sytuacja w mieście jest dobra? Czy o sytu-acji dobrej mówimy wtedy, kiedy wskaźniki ekonomiczne pną się w górę, a ludzie np. są niezadowole-ni? Czy da się w tym momencie po-wiedzieć, że w mieście jest super?

Wadim Tyszkiewicz: Jestem libera-łem. Dla mnie najważniejsza jest bezwzględnie gospodarka. Jeśli mamy rozwiniętą gospodarkę, to są płacone podatki i mamy pienią-

dze na pozostałe sprawy. Pamię-tam też o tym, żeby mieszkańcom żyło się dobrze. Bo nie jest sztuką postawić halę, zagonić pejczami ludzi do roboty, a w mieście, jak mówił klasyk, nie było niczego. Stąd promenada nadodrzańska, statki…

Michał Filipek. To czegoś nie rozu-miem. Paradygmat rozwoju go-spodarki jest najważniejszy, ale pan prezydent nie pyta miesz-kańców, czego chcą, tylko robi-my statki, bo one są ekonomicz-nie uzasadnione. Jeśli chcemy w tej chwili zaproponować budżet obywatelski, to tak jakby pan po-wiedział, że nie chce nas pytać.

Wadim Tyszkiewicz: Ja tak nie po-wiedziałem. Pan może przyjść do mnie, na sesję, proszę złożyć pro-pozycję, niech pan zbierze 250 podpisów…

Michał Filipek: Proszę nie traktować tego, jako ataku, tylko jako próbę naświetlenia tego, że można tro-chę z innej perspektywy spojrzeć na temat miejskości i bycia w mie-ście.

Wadim Tyszkiewicz: W Polsce obo-wiązuje demokracja przedstawi-cielska.

Michał Filipek: Ale nic nie stoi na przeszkodzie, żeby była to demo-kracja z elementami bezpośredni-mi, takimi jak budżet obywatelski.

Wadim Tyszkiewicz: Jeszcze raz po-wtarzam, co nie jest popularne i mogę przegrać przez to wybory, że dostaję władzę na cztery lata i chcę zrobić dla tego miasta naj-lepiej, jak potrafię. Jeżeli zrobię źle, proszę mnie odwołać. Można zrobić referendum odwoławcze. Ja obrałem taki kierunek: chcę wybudować fabryki, drogi, zro-bić NDK, statki. Można dyskuto-wać nad muzeum Odry, bo zaraz powiedzą, że jest to fanaberia prezydenta. Czy jest potrzebne muzeum Odry? W pewnym mo-mencie możemy dojść do wnio-sku, że nic nie jest potrzebne, bo ważne, żeby było 5 placów za-baw, proste chodniki.

Roman Wilant: Tutaj się zgadzamy, co do tego, że pan prezydent zo-stał wybrany demokratycznie i ma mandat do sprawowania władzy. Pytanie jest takie: Czy w ciągu tych czterech lat nie słucha pan ludu?

Wadim Tyszkiewicz: Ale Państwa jest ośmiu. Zbierzcie pięćset pod-pisów…

Roman Wilant: Czy my nie jesteśmy tym ludem, który chce powie-dzieć: Panie prezydencie wybra-liśmy pana, proszę nam 1 procent odstąpić na budżet obywatelski?

Wadim Tyszkiewicz: Który jeden procent?

Roman Wilant: Jeden procent to nie jest dużo, choć oczywiście uwa-żam, że radni są od tego by dyspo-nować całym budżetem obywa-telskim.

Wojciech Olszewski: W całej idei bu-dżetu obywatelskiego chodzi o to, żeby pewne pomysły i plany pod-dać pod dyskusję. Budżet oby-watelski nie ma być informacją, z czego mamy wziąć pieniądze. Instrument ten mógłby być takim samym kosztem funkcjonowania miasta jak szkoły, przedszko-la. Być może taki symboliczny 1 procent (posługujmy się tym wyrażeniem jako uproszczeniem) trzeba zaplanować w budżecie i traktować go jako niezbędny koszt funkcjonowania miasta.

Wadim Tyszkiewicz: Obracamy się wokół 1 procent dochodów mia-sta. I tutaj możemy rozmawiać. Ja wolę złożyć mandat prezydenta miasta niż zaciągnąć kredyt na konsumpcję. Mimo wszystko, zro-bienie parku, chodnika, to też jest konsumpcja. Dla mnie ważniejsza jest droga do nowych fabryk, któ-re dadzą miejsca pracy i podatki na kulturę itd. niż konsumowanie czegoś, czego nie mamy. Jesteśmy zadłużeni, mamy kredyty, są waż-niejsze cele niż szukanie nowych pomysłów. Nie stać nas na to.

Wojciech Olszewski: Rozumiem pa-nie prezydencie. Organizując de-batę obywatelską rozmawiamy o tym, czy powinien budżet obywa-telski funkcjonować, abstrahując

od tego, czy nas stać, czy nie stać. Wiemy już, że środków nie ma i nas na to nie stać. W zasadzie mo-glibyśmy się też rozejść, bo pan zdania nie zmieni, a my możemy sobie jedynie porozmawiać. Czy my chcemy stworzyć jakikolwiek mechanizm budżetu obywatel-skiego już dzisiaj?

Wadim Tyszkiewicz: Chcemy konsul-tacji społecznych, żeby władza miała informacje, czego chcą oby-watele. Jestem jednak przeciw-nikiem tego, żeby wąska grupa (doskonale wiemy, że zmobilizo-wanie 100-200 osób jest niezwy-kle trudne), decydowała o spra-wach miasta.

Wojciech Olszewski: Konsultacje społeczne są elementem budżetu obywatelskiego, który jest poję-ciem szerszym. To kwestia zało-żenia sobie jakiegoś planu działa-nia i współpracy w tym mieście.

Wadim Tyszkiewicz: Zawsze warto rozmawiać. Jeśli mówimy o kwo-tach, to ja rzucam pomysł: 10 procent środków wolnych w bu-dżecie. Nie jeden procent, tylko dziesięć. Pamiętajmy o tym, że przedszkola i szkoły, oświetle-nie, opieka społeczna muszą być zapewnione. Na końcu zostały środki wolne. I teraz 10 procent tych środków wolnych dajemy na budżet obywatelski. Proszę bardzo. Czy szukamy nowych pomysłów, skoro mamy listę 10 pomysłów na najbliższe 3-4 lata? To może wyrzućmy z listy jakąś inwestycje? Ja będę państwa przekonywał, że droga na połu-dnie jest potrzebna, że NDK wy-remontować trzeba…

Wojciech Jachimowicz: To nie jest przekonywanie, tylko już decy-zja…

Wojciech Olszewski: Trudno dysku-tować o wolnych środkach, kiedy obywatel nie wie, w którym mo-mencie te środki się pojawią.

Wadim Tyszkiewicz: Na tym etapie stworzenie budżetu obywatel-skiego jest prawie niemożliwe.

Wojciech Olszewski: Ale deklarowane teraz 10 procent z wolnych środków jest w rzeczywistosci równe zeru.

Wadim Tyszkiewicz: Nie można dać czegoś, czego nie ma. To przy-pomina mi dyskusję, którą dziś prowadziłem przygotowując się do debaty z żoną. - Kup mi nowy samochód – prosi żona. Ale za co? – pyta mąż. - Kup nowy samo-chód, bo jestem obywatelką. – Nie mam tych środków. - To zaciągnij kredyt. - Ale ja nie mam zdolności kredytowej. - Kup samochód i nie obchodzi mnie, skąd weźmiesz pieniądze. To mniej więcej na tym poziomie toczy się dyskusja.

Wojciech Olszewski: Padło wiele cennych wniosków i opinii. Można się z nimi zgadzać lub nie. Ale dys-kusja przypomina mi błędne koło, albo dzielenie skóry na niedźwie-dziu, którego nie ma i nie będzie przez dłuższy czas. Jeżeli zakła-damy aktywizację obywateli mia-sta, większą niż tylko bierna ob-serwacja i komentarze, to widzę, że takich mechanizmów nie wy-pracujemy przez najbliższe lata, bo będziemy obracać się wokół kwot. Jeśli już padnie jakikolwiek pomysł ze strony mieszkańców, to dyskusja nie ma sensu, ponieważ kwota w potencjalnym budżecie obywatelskim to 0 złotych.

Wadim Tyszkiewicz: Jestem otwarty na dyskusje i konsultacje obywa-telskie. To jest pierwszy krok do obywatelskich relacji.

Roman Wilant: W przypadku przed-szkoli znalazłem wiele wolnych środków, które można byłoby zaoszczędzić. Jest kwestia jak do tego się podejdzie i czy nie stra-ci się na wizerunku. Byłoby to działanie niepopularne, ale sta-nowiłoby naprawę istniejącego systemu. Nie chodzi o zwalnia-nie nauczycieli, ale reorganizację przedszkoli. Czy jeśli znajdą się pieniądze w budżecie miasta za-oszczędzone przez obywateli to, czy zostaną przeznaczone na bu-dżet obywatelski?

Wadim Tyszkiewicz: Muszę to skon-sultować, ale nie mówię nie.

Wadim Tyszkiewicz: Zawsze warto rozmawiać. Jeśli mówimy o kwotach to ja rzucam pomysł: 10 procent środków wolnych w budżecie. Nie jeden procent, tylko dziesięć. Pamiętajmy o tym, że przedszkola i szkoły, oświetlenie, opieka społeczna muszą być zapewnione. Na końcu zostały środki wolne. I teraz 10 procent tych środków wolnych dajemy na budżet obywatelski. Proszę bardzo.

Wojciech Olszewski: A może problem jest w tym, że mając za włodarza silnego lidera trudno jest o nawiązanie dialogu. Pan prezydent ma ja-sno określone cele i je realizuje. Trudno rozmawia się z ludźmi, którzy mają swoje sprecyzowane plany. Mamy przykład uchwały z 2007 roku o inicjatywie uchwałodawczej. Zadaję sobie pytanie, czy mieszkańcy nie skorzystali z inicjatywy uchwałodawczej, bo nie wiedzą o niej, czy wiedzą, że prezydent i tak zrealizuje swoje plany?

Roman Wilant: Czy my nie jesteśmy tym ludem, który chce powiedzieć: Panie prezydencie wybraliśmy pana, proszę nam 1 procent odstąpić na budżet obywatelski?

12 1/2014 www.echo.nowasol24.plNie byłoby tylu bolączek rowerzystów w Nowej Soli, gdyby nie sami cykliści. To oni generują większość problemów, z jakimi muszą się borykać piesi, zmo-toryzowani uczestnicy ruchu drogowego, jak też sami miłośnicy ekologicznych dwóch kółek.

Dwa kółka, jedna głowaI zero pomyślunku

Oczami wyobraźni już widzę, jak ką-ciki ust czytających wstępniak mojego artykułu idą w górę niczym kurs franka szwajcarskiego a oczy biegną dalej, szuka-jąc potwierdzenia, że to tylko drobna zło-śliwość z mojej strony. Bynajmniej. Wca-le, a wcale nie ironizuję! No ewentualnie tylko przez ułamek sekundy, parafrazując jeden z najbardziej rozpoznawalnych pol-skich cytatów, pisząc, że „Jak są rowery, to muszą być problemy z rowerzystami”.

Komfort życia przeciętniakaOd kilku dobrych lat jestem kojarzony

jako ten, który zajmuje się tematyką rowe-rową i próbuje – razem z grupą podobnych zapaleńców skupionych w stowarzyszeniu „Cykliści z Soli” – rozwiązać najbardziej palące problemy. Te najważniejsze można policzyć na palcach jednej ręki. Po pierw-sze, wciąż nie najlepiej rozwinięta sieć połączeń komunikacyjnych (które tworzą drogi dla rowerów oraz ciągi pieszo-rowe-rowe). Po drugie, większość tej infrastruk-tury, która już jest do dyspozycji, niestety, pozostawia wiele do życzenia (że wspo-mnę tylko o nieszczęsnych wysokich kra-wężnikach). Po trzecie, nazwę to skrótowo: „komfort życia” przeciętnego rowerzysty w naszym mieście. Strasznie nie lubię okre-ślenia „przeciętny”, ale skoro nie można być adwokatem wszystkich rowerzystów: zarówno tych nastawionych kompromiso-wo, jak również tych, których sam nazy-wam żartobliwie „ekstremistami”, to pozo-staje stać się na chwilę „przeciętniakiem”. Do celów niniejszej próby analizy powinno to w zupełności wystarczyć.

Zacznijmy od kwestii infrastruktury. Kilka lat temu nowosolscy cykliści opra-cowali białą księgę, wskazując w niej sła-be punkty tejże infrastruktury. Od tego czasu trochę się zmieniło, na szczęście na lepsze. Jednym z najważniejszych postu-latów było połączenie w miarę zgrabnej sieci ścieżek wiodących z osiedla Kon-stytucji 3 Maja w kierunku portu i Parku Krasnala. Po remoncie części ul. 1 Maja, Muzealnej i Wróblewskiego taki ciąg nie-malże został utworzony. Piszę „niemalże”, bo na króciutkim odcinku Wróblewskiego (od Wrocławskiej do Garbarskiej) nie ma

ani wydzielonej drogi dla rowerów, ani też ciągu pieszo-rowerowego. Projekt remon-tu przewidywał bowiem poprowadze-nie ścieżki rowerowej tylko na pewnym odcinku, dalej na jezdni. „Cykliści z Soli”, którzy składali uwagi do tego projektu stwierdzili, że takie rozwiązanie tylko utrudni jazdę, więc lepiej, gdy ścieżki nie będzie wcale.

Da się. Czołgiem

Skoro wspomniałem o ul. Muzealnej, to drogowcom mocno się za nią od rowe-rzystów zbiera. Idzie przede wszystkim

o szerokość przejazdu, która, co tu dużo mówić, jest mała. Problem w tym, że tylko tyle przestrzeni udało się wygospodaro-wać w ramach przebudowy ulicy. W tym miejscu tekstu ja z kolei zbieram cięgi od „ekstremistów”, zdaniem których wszyst-kie nowo budowane drogi dla rowerów powinny być szerokie. A że obok zabrak-nie miejsca dla pieszych czy zmotoryzo-wanych? Trudno.

Kolejna pięta achillesowa na Muzealnej, to zbytnia bliskość ścieżki rowerowej i miejsc parkingowych. Wielu kierowców – co naturalne - dojeżdża kołami auta do krawężnika, a w tym momencie przód

pojazdu „zahacza” o przestrzeń dla cy-klistów. Inna rzecz, że łuk do skrętu na skrzyżowaniu Muzealnej z Wojska Pol-skiego został wyprofilowany po... kącie prostym. Chciałbym zobaczyć projektan-ta, jak w taki sposób skręca, czy to rowe-rem, autem lub autobusem. No, czołgiem się da. A jak już skręci, to co dalej? Zgod-nie z prawem na ścieżkę po lewej stronie Wojska Polskiego wjechać nie można (bo nie ma znaku do tego uprawniającego), więc pozostaje na środku skrzyżowania włączyć się do ruchu i jechać jezdnią. W godzinach szczytu jest to manewr szale-nie niebezpieczny.

Lepsza wąska niż żadnaWrócę na chwilę do wspomnianej sze-

rokości ścieżki na Muzealnej. Na to akurat ja się nie skarżę, bo jestem za wdrażaniem tzw. reguły kompromisu. W czym to się przejawia? W inwestycjach polegających na budowie dróg od podstaw (np. nowa droga od szpitala do strefy, południowa obwodnica miasta) jestem za tym, aby rowerzyści twardo bronili swoich intere-sów: ścieżki mają mieć szerokość zgodną z przepisami i zdrowym rozsądkiem, kost-ka ma być niefazowana, piktogramy obo-wiązkowe, a łuki mają być łukami, a nie kątami prostymi. Inaczej jest w przypad-ku remontów. Z próżnego sam Salomon przecież nie naleje, ulice z gumy nie są i nie da się ich rozciągnąć. Zatem kierowcy, pie-si i rowerzyści muszą się zmieścić, chyba, że ktoś się zgodzi zrezygnować ze swojego kawałka chodnika/jezdni. Ja uważam, że lepsza ścieżka wąska niż żadna. Chociaż lepszym rozwiązaniem jest ciąg pieszo--rowerowy. Dla niewtajemniczonych: to „normalny” chodnik, po którym mogą się poruszać zarówno piesi, jak i cykliści. Pro-blem z tym rozwiązaniem jest tylko jeden: obie grupy użytkowników powinny siebie wzajemnie szanować.

Szacunek w jedną stronęI w tym momencie dochodzimy – moim

zdaniem, podkreślam - do głównego pro-blemu nowosolskich rowerzystów: sza-cunku do innych (rowerzystów, pieszych i zmotoryzowanych) oraz wiedzy, a raczej jej braku o tym, jak się należy zachować na drodze, chodniku i ścieżce rowerowej.

Zdecydowana większość nowosol-skich rowerzystów chowała się chyba w afrykańskim buszu. Przepraszam za dosadność, ale takie są fakty. Większość rozbija się po chodnikach, jakby to była przestrzeń przeznaczona dla cyklistów. Wiem, że są takie ulice, na których ścieżek

W tym przypadku nie ma mowy o tym, żeby piesi pomylili chodnik ze ścieżką rowerową. Dodatkowo wykonanie nawierzchni drogi dla rowerów z asfaltu gwarantuje komfort jazdy. (Zdjęcie zrobione w Toruniu.)

Dzięki odpowiedniemu oznakowaniu nie ma wątpliwości, że tym odcinkiem drogi dla rowerów na nowej trasie łączącej szpital ze strefą ekonomiczną cykliści mogą się poruszać w obu kierunkach.

Krzysztof Koziołek

131/2014www.facebook.com/echonowasolnie ma, a jazda jezdnią oznacza ryzykowa-nie zdrowia i życia. Ale przecież jak już się jedzie chodnikiem, to pieszych powinno się traktować jako uprzywilejowanych i grzecznie im ustępować drogi. Żeby nie było, że pieszym słoma z butów nie wy-staje: większość lezie po ścieżkach dla ro-werów, chociaż tuż obok ma swój kawałek chodnika.

Kolejny z grzechów głównych: przejeż-dżanie rowerami przez pasy, nawet jeśli obok jest przejazd dla rowerów. Drogi rowerzysto, jeśli żądasz szacunku ze

strony przechodniów, to traktuj ich tak samo! Jeszcze większe niebezpieczeń-stwo stwarzają rowerzyści pchający się z uporem maniaka ścieżkami rowerowymi pod prąd. Ba, wielu uprawia sport ekstre-malny i ignoruje znaki zakazu wjazdu na niektóre ulice (dla przykładu: Parafialna, Szkolna, Świętej Barbary, Kupiecka, Koł-łątaja).

Zero tolerancjiJeszcze słowo o „ekstremistach” (przy-

pominam, że to nazwa z przymrużeniem

oka, niech się nikt nie obraża!). Zgadzam się z ich żądaniami dotyczącymi zasady „zero tolerancji”. Ta tolerancja to cho-ciażby niesławny „jeden centymetr”. Tyle bowiem wysokości może mieć krawęż-nik przy zjeździe/wjeździe ze ścieżki na jezdnię. O tym, że wysokie krawężniki to zmora nowosolskich rowerzystów, nikogo przekonywać nie muszę . Wiele jest takich miejsc, które trudno pokonać autem, co dopiero bicyklem. Pamiętam, jak kiedyś w imieniu cyklistów „odbierałem” rondo dra Tadeusza Pietka. I przedstawiciel wy-konawcy próbował mi wmówić, że nie da się położyć krawężników i wylać asfaltu tak, żeby było idealnie równo. Da się, trze-ba tylko umieć i chcieć. Z niecierpliwością czekam, aż ktoś z inwestorów (miasto, powiat, województwo) w warunkach przetargu zapisze warunek osadzenia krawężników na poziomie zerowym, a po-

tem ten obowiązek wyegzekwuje, sypiąc karami w razie niedotrzymania wytycz-nych. Wtedy się okaże, że jednak można. A jaki to będzie komfort życia! I to nie tylko dla rowerzystów, ale również dla osób po-ruszających się na wózkach inwalidzkich oraz osób z małymi dziećmi w wózkach. Marzę o takim dniu.

Smutna jest ta nasza nowosolska ro-werowa rzeczywistość. Nie dość, że za sąsiednią Zieloną Górą jesteśmy już lata świetlne (a jeszcze kilka lat temu przed-stawiano nas zielonogórskim decydentom jako przykład do naśladowania!), to jesz-cze sami sobie utrudniamy życie jak tylko możemy. Smutna to będzie konstatacja, ale jeśli mnie ktoś spyta, dlaczego w naszym mieście tak kiepsko jeździ się rowerem, to mu odpowiem za pewną panią minister: „Sorry, takich mamy rowerzystów”.Krzysztof Koziołek

Sprawy newralgiczne• stworzenie ścieżki dla rowerów

na ul. Wrocławskiej (sławny „czerwony polbruk”)

• poprawa bezpieczeństwa na wiadukcie na ul. Staszica (poprowadzenie rowerzystów chodnikiem)

• oznakowanie istniejących ścieżek piktogramami

• puszczenie ruchu rowerzystów „pod prąd” ulicami jednokierunkowymi (świetne rozwiązania w tym temacie stosuje Zielona Góra)

www.twitter.com/echonowasol

www.facebook.com/echonowasol

[email protected]

www.echo.nowasol24.pl

chcemy poznać twoją opinięchcemy prezentować twe zdaniechcemy zrozumiećchcemy stworzyć forum dialogu

bezpłatna gazetadla ciebie

co o tym myślisz? napisz!

Inny sposób na czytelny poinformowanie o ruchu odbywającym się w dwóch kierunkach. W Nowej Soli takich rozwiązań niestety brakuje.

14 1/2014 www.echo.nowasol24.pl

Spośród 90 organizacji z tere-nu Nowej Soli ujętych w Krajo-wym Rejestrze Sądowym tylko pięć prowadziło działalność go-spodarczą. Tymczasem to jedno z doskonałych źródeł finansowa-nia działalności i wypracowania kapitału żelaznego organizacji.

Skąd tak małe zainteresowa-nie tą formą generowania pienię-dzy w trzecim sektorze? Wielu działaczy sądzi, że organizacjom pozarządowym nie wypada działać jak przedsiębiorca, który kieruje się wyłącznie zyskiem. Organizacja powinna być non profit, powtarzają jak mantrę. Mówiąc inaczej, finansowanie organizacji ze sprzedaży pro-duktów i usług to ich zdaniem po prostu wstyd, bo stowarzyszenie z założenia powinno opierać się na pracy społecznej członków. W końcu w ustawie prawo o stowa-rzyszeniach, jako główne źródła finansowania podano składki członkowskie, darowizny, spad-ki, zapisy, dochody z własnej działalności, z majątku stowa-rzyszenia oraz z ofiarności pu-blicznej. I taki też zapis pojawia się w blisko 100% statutów or-ganizacji. Rzadko, kto korzysta z ustawowego zapisu pozwalają-cego stowarzyszeniu prowadzić działalność gospodarczą, a do-chód z niej przeznaczać na reali-zację celów statutowych.

Niestety składki członkow-skie, darowizny i dotacje pu-bliczne to nie wszystko, bo nie-kiedy trzeba mieć sporą kwotę na wkład własny na przykład do projektu unijnego, czy na zakup rzeczy, usług, których żaden dar-czyńca krajowy, czy zagraniczny nie chce sfinansować. Ten wkład waha się od 2% wartości projek-tu do niekiedy 20%. W przypad-

ku projektu „Nowosolska gazeta obywatelska” wkład własny sto-warzyszenia Forum Inicjatyw Nowosolskich i partnera to 14 743 zł, z czego 11 775 zł to wkład w postaci pracy wolontariuszy

(na szczęście), a 2 968 zł to wkład własny finansowy. Skądś te środ-ki trzeba brać. Nie czarujmy się, że ze składek wynoszących 2-10 zł miesięcznie, (które pokrywają niekiedy koszty administracyjne jak np. wynajęcie księgowej) uda się zebrać znaczą kwotę.

Niektórzy myślą, że założe-nie działalności gospodarczej przez stowarzyszenie, czy fun-dację zamyka drogę do sięgania po fundusze unijne i krajowe. Otóż tak nie jest. Organizacja stając się przedsiębiorcą nadal działa niekomercyjnie, ponie-waż wszystkie zyski przeznacza na działalność statutową, a nie jak to bywa np. w spółkach, na dywidendy dla udziałowców. Zresztą „ustawa stowarzysze-niowa” tego zabrania. W wielu konkursach (w ramach funduszy norweskich, szwajcarskich, Fun-duszu Inicjatyw Obywatelskich) instytucje nie wprowadzają żad-nych ograniczeń dla organizacji pozarządowych prowadzących działalność gospodarczą. Cza-sem trzeba wypełnić rubrykę dotyczącą pomocy publicznej.

Jeszcze inni mają obawy przed

skomplikowaną procedurą roz-liczeń z urzędem skarbowym, składaniem dodatkowych spra-wozdań do fiskusa i sądu, wysta-wianiem rachunków, czy faktur.

Do tego dochodzi prowadzenie pełnej księgowości, wydzielenie kont analitycznych w księgach rachunkowych. Wielu też sądzi, że działalność gospodarcza or-ganizacji równa się z opłacaniem składek z tytułu ubezpieczeń społecznych i rozliczeniami z

nielubianym ZUS-em.Jak zatem założyć działalność

gospodarczą w już działającej organizacji? Na początku warto się zastanowić, co organizacja zamierza sprzedawać? Czy będą to towary, produkty, czy może szeroko rozumiane usługi? Dzię-ki temu łatwiej potem będzie od-naleźć interesujące nas rodzaje działalności wg EKD oraz spro-filować sprzedaż. Jeśli już człon-kowie podjęli decyzję o działal-ności gospodarczej w pierwszej kolejności należy zwołać walne zgromadzenie. Do statutu wpro-wadza się zapis o prowadzeniu działalności gospodarczej oraz jej zakresie. Potem należy wy-pełnić odpowiedni druk i zgłosić zmiany do KRS. Konieczna jest rejestracja działalności gospo-darczej w rejestrze przedsiębior-ców prowadzonym przez Sąd Re-jonowy w Zielonej Górze. Trzeba uiścić opłatę w wysokości 600 złotych. W kręgach pozarządo-wych rozmawia się o zwolnieniu z tej opłaty organizacji, póki co płacić musimy. Po oficjalnym po-stanowieniu sądu o wpisie do re-jestru przedsiębiorców możemy

RafałStasiński

Wielu działaczy są-dzi, że organizacjom pozarządowym nie wypada działać jak przedsiębiorca, który kieruje się wyłącznie zyskiem. Finansowanie organizacji ze sprzedaży pro-duktów i usług to ich zdaniem po prostu wstyd, bo stowarzyszenie z założenia powinno opierać się na pracy społecznej członków.

Organizacja, stając się przedsiębiorcą, nadal działa niekomercyjnie, ponieważ wszystkie zyski przeznacza na działalność statutową, a nie jak to bywa np. w spółkach,na dywidendy dla udziałowców.

Każda organizacja pozarządowa boryka się z problemem braku pieniędzy. Okazuje się, że często dotacja z urzędu miasta, czy starostwa nie pozwala na rozwinięcie skrzydeł. Wyjściem z sytuacji jest rozpoczęcie działalności gospodarczej

Stowarzyszenie prawie jak firma

Źródło: www.ngo.pl

151/2014www.facebook.com/echonowasol

ruszać pełną parą z działalnością gospodarczą.

Za sprzedawane usługi wy-stawiamy rachunki. Musimy pil-nować limitu obrotów. Jeśli wy-sokość sprzedaży w całym roku

przekroczy 150.000 złotych sta-jemy się podatnikiem podatku

VAT. Wówczas należy wystawiać faktury i odprowadzać należy podatek do fiskusa.

Stowarzyszenie prowadząc działalność gospodarczą nie musi ponosić wydatków na ZUS, oczywiście o ile nie zatrudnia pracowników na umowę o pra-cę, czy zlecenie. Zatem nie ma stałych danin dla państwa. Jeśli w ciągu roku sprzedano towary czy usług lub nic nie sprzedano, do ZUS-u nie zapłacimy ani zło-tówki. W odróżnieniu do osób fizycznych prowadzących dzia-łalność gospodarczą, które co miesiąc muszą uiszczać należne składki bez względu na wielkość sprzedaży.

Organizacja prowadząc dzia-łalność gospodarczą w odróż-nieniu do firm nie musi płacić podatku dochodowego w wyso-kości 19 procent, o ile wykaże, że cały dochód jest zwolniony z podatku. Jakie dochody są zwol-nione z podatku? Zgodnie z usta-wą o podatku dochodowym od osób prawnych zwolnione z po-datku są dochody podatników, których celem statutowym jest działalność naukowa, naukowo--techniczna, oświatowa, w tym również polegająca na kształce-

niu studentów, kulturalna, w za-kresie kultury fizycznej i sportu, ochrony środowiska, wspierania inicjatyw społecznych na rzecz budowy dróg i sieci telekomuni-kacyjnej na wsi oraz zaopatrze-nia wsi w wodę, dobroczynności, ochrony zdrowia i pomocy spo-

łecznej, rehabilitacji zawodo-wej i społecznej inwalidów oraz kultu religijnego - w części prze-znaczonej na te cele. Jeśli zatem sprzedamy usługę np. szkolenie

podatek należny wyniesie 0 zł.Zdarzają się takie sytuacje, że

fundacje i stowarzyszenia, które co prawda deklarują, że działal-ności gospodarczej nie prowa-dzą, pobierają opłaty, pozysku-ją dochody z tytułu wynajmu, dzierżawy itp. Na przykład pod-czas festynów stowarzyszenia często sprzedają napoje, ciastka. I ta działalność, w myśl polskie-go prawa, stanowi działalność gospodarczą (o ile nie jest dzia-łalnością odpłatną pożytku, o czym poniżej), która powinna być zarejestrowana w sądzie rejonowym i za którą winno od-prowadzać się podatki, albo wy-kazywać w dokumentach przed-kładanych do skarbówki, jako dochody zwolnione z podatku.

Właśnie dla takich organizacji przygotowano pewien wytrych. Otóż mogą one wystawiać ra-chunki za sprzedane towary, czy usługi, nie prowadząc w ogóle działalności gospodarczej. To taki wyjątek w polskim prawie, o którym rzadko słyszeli księgowi, czy prawnicy. Działalność taka nosi nazwę odpłatnej działalno-ści pożytku publicznego. Organi-zacja nie musi mieć statusu orga-nizacji pożytku publicznego, aby mogła ją prowadzić.

Działalnością odpłatną pożyt-ku publicznego jest działalność powadzona przez stowarzysze-nie, czy fundację w ramach jej działań statutowych mieszczą-cych się w sferze pożytku pu-blicznego (szczegóły w ustawie o działalności pożytku publiczne-go i o wolontariacie), za które po-biera opłaty (wynagrodzenie) od beneficjentów oraz sprzedaż to-warów lub usług wytworzonych lub świadczonych przez osoby bezpośrednio korzystające z działalności pożytku publiczne-go, w szczególności w zakresie rehabilitacji oraz przystosowa-nia do pracy zawodowej osób

niepełnosprawnych oraz rein-tegracji zawodowej i społecznej osób zagrożonych wykluczeniem społecznym. Warto dodać, że sprzedaż podarowanych organi-zacji przedmiotów (np. odzieży) nie jest uznawana za działalność odpłatną.

Działalność odpłatna pożytku publicznego staje się działalno-ścią gospodarczą (wymagają-cą rejestracji), jeżeli pobierane przez organizację wynagrodze-nie (opłata) jest wyższe od tego, jakie wynika z kosztów tej dzia-łalności lub jeżeli przeciętne wynagrodzenie osoby fizycznej zatrudnionej przy działalności odpłatnej, za okres ostatnich 3 miesięcy, przekroczy 3-krotność przeciętnego wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw ogło-szonego przez prezesa GUS.

W przypadku prowadzenia działalności odpłatnej pożytku publicznego – kupujący, czyli podmiot, od którego pobieramy opłaty, wynagrodzenie za świad-czone usługi, towar ma prawo żądać rachunku, potwierdzają-cego tę wpłatę. W takiej sytu-acji organizacja może wystawić rachunek. VAT zależy od kon-kretnych sprzedawanych usług i towarów, ich kwalifikacji w usta-wie o VAT oraz od tego, czy orga-nizacja korzysta ze zwolnienia VAT ze względu na nieprzekro-czenie wysokości przychodów opodatkowanych.

Przychód z działalności od-płatnej pożytku publicznego służy wyłącznie prowadzeniu działalności pożytku publiczne-go (nieodpłatnej lub odpłatnej).

Działalność odpłatna pożytku publicznego w przypadku OPP (czyli organizacji pożytku pu-blicznego) powinna być wpisana do statutu. Natomiast w przy-padku pozostałych organizacji wystarczy odpowiednia uchwa-ła zarządu stowarzyszenia, przy czym działalność odpłatna nie może pokrywać się z zakresem prowadzonej działalności gospo-darczej.

Pozostaje mieć nadzieję, że trzeci sektor chętniej będzie sięgał po rozwiązania z gospo-darki. Jedno jest pewne: środki publiczne dostępne, czy to w ra-mach programów współpracy z organizacjami pozarządowymi, czy funduszy unijnych będą ra-czej się kurczyć, wkład własny będzie się zwiększać, a liczba chętnych rosnąć. Jeśli teraz nie wypracujemy mechanizmów po-zwalających na wypracowanie organizacjom pozarządowym własnych środków może po-wstać sieć organizacji, których działanie jest uzależnione od grantów administracji, co nie dobrze wróży organizacjom oby-watelskim. Innym też, bo zarzu-cenie alternatywnych rozwiązań oznacza stagnację.

Za sprzedane towary, produkty czy usługi organizacja prowa-dząca działalność gospodarczą, może nie zapłacić ani złotówki podatku dochodowego, pod warunkiem, że jej celem statutowym jest działalność m.in. naukowa, oświatowa, kulturalna, w zakresie kultury fizycznej i sportu, a zyski przeznacza na te cele.

Stowarzyszenie prowadząc działalność gospodarczą nie musi ponosić wydatków na ZUS, oczywiście o ile nie zatrudnia pracowników na umowę o pracę, czy zlecenie. Jeśli w ciągu roku udało nam się sprzedać jakieś produkty lub nie udało się nic sprzedać, nie płaci do ZUS żadnej daniny.

Spośród organizacji pozarządowych z terenu Nowej Soli tylko 5 procent prowadzi działalność gospodarczą. Tymczasem to jedno z doskonałych źródeł finansowania działalności i wypracowania kapitału żelaznego organizacji.

Źródło: www.ngo.pl

16 1/2014 www.echo.nowasol24.pl

ORGANIZACJE Z NOWEJ SOLI WALCZĄ O 1%. BĄDŹ LOKALNYM PATRIOTĄ. WYBIERZ JEDNĄ Z NICH! BO WARTO POMAGAĆ.KRS NAZWA0000032437 KAJAKOWY KLUB SPORTOWY NOWA SÓL0000035891 NOWOSOLSKI KLUB KARATE KYOKUSHIN0000044415 NOWOSOLSKIE ALTERNATYWNE STOWARZYSZENIE ARTYSTÓW - NASA0000059089 STOWARZYSZENIE OSÓB NIEPEŁNOSPRAWNYCH “TACY SAMI” W NOWEJ SOLI0000082192 MIĘDZYSZKOLNY KLUB SPORTOWO TURYSTYCZNY “ASTRA”0000114028 MIEJSKI KLUB PIŁKARSKI “ARKA” W NOWEJ SOLI0000126168 NOWOSOLSKIE STOWARZYSZENIE AMAZONEK “TĘCZA”0000205254 STOWARZYSZENIE EDUKACYJNE “SPOŻYWCZAK”0000235460 STOWARZYSZENIE DZIECI I MŁODZIEŻY NIEPEŁNOSPRAWNEJ “POMÓŻ NIE BĘDĘ SAM”0000253405 STOWARZYSZENIE KULTURY CHRZEŚCIJAŃSKIEJ “CHORAŁ”0000274854 NOWOSOLSKI UNIWERSYTET TRZECIEGO WIEKU0000361605 FUNDACJA TWÓRCZOŚCI LUDOWEJ “CEPELIADA”

PORADNIK. JAK PRZEKAZAĆ JEDEN PROCENT ORGANIZACJI POŻYTKU PUBLICZNEGO?1. Kto może przekazać 1% podatku ? Podatnicy podatku dochodowego od osób fizycznych (PIT 37 – przykład omówiony poniżej), podatnicy opodat-kowani ryczałtem od przychodów ewidencjonowanych, podatnicy prowadzący jednoosobową działalność gospodarczą i korzystający z liniowej, 19–procentowej stawki podatku.

2. Wypełnij zeznanie podatkowe PIT 37. Uwaga! Aby przekazać 1% na rzecz orga-nizacji pozostali podatnicy powinni wypełnić następujące rubryki w zeznaniach podatkowych: PIT 28: rubryki 126, 127, 128, PIT 36: rubryki 205, 306, 307, PIT 36L: rubryki 105, 106, 107, PIT 38: rubryki 58, 59, 60.

3. Zanim zdecydujesz się, komu dasz 1% podatku sprawdź, czym organizacja się zajmuje. W Internecie możesz znaleźć numer telefonu do organizacji oraz adres. Równie dobrze możesz przeczytać sprawozdanie z działalności, dostępne na stronie http://sprawozdaniaopp.mpips.gov.pl/Search. Ze sprawozdania dowiesz się, na co organizacja przeznacza środki, jak wyglą-da jej bilans. Natomiast na stronie Ministerstwa Sprawiedliwości https://ems.ms.gov.pl/ możesz poznać władze organizacji czy cele działalności. Nie podejmuj decyzji spontanicznie, nie pozwól także, by elektroniczny program lub osoba pomagająca wypełnić PIT, zrobiła to za Ciebie. Tylko raz w roku możesz poda-rować część swojego podatku. Wykorzystaj to i pomóż tym, którzy tej pomocy potrzebują.

4. W pkt. 123 zeznania PIT 37 wpisujemy nr KRS organizacji pożytku publiczne-go. Jest to numer w Krajowym Rejestrze Sądowym, nadawany każdej organizacji

pożytku publicznego. Niezwykle ważne jest poprawne wpisanie nazwy organiza-cji i numeru. Jeżeli błędnie wpiszemy numer KRS organizacji do formularza PIT, wówczas urząd skarbowy zwróci się do nas z prośbą o poprawienie tego błędu. Możesz to uczynić korespondencyjnie lub poprzez telefon albo e-mail (o ile podamy odpowiednie dane kontaktowe w zeznaniu).

5. Numery KRS nowosolskich organizacji znajdziesz w tabeli, w artykule. Pozostałe nr KRS możesz znaleźć na stronie www.pozytek.gov.pl (wykaz OPP 1%). Uwaga!!! Wykaz OPP uprawnionych do otrzymywania 1% za 2013 r. będzie aktualizowany jeszcze dwa razy. Zgodnie z przepisami, opublikowany być powinien najpierw do 15 lutego, a następnie do 15 marca 2014 r.

6. W pkt. 124 wpisujemy wartość 1% naszego podatku. Uwaga! Kwota ta nie może przekroczyć 1% z poz. 118, po zaokrągleniu do pełnych dziesiątek groszy w dół.

7. W pkt. J można podać informacje uzupełniające. Np. wtedy gdy organizacja zbiera środki m.in. na pomoc dla konkretnego dziecka np. „1% dla Dziecka XYZ”. W poz. 126 i 127 możemy wyrazić zgodę na przekazanie informacji o nas obdaro-wanej organizacji.

8. Co dzieje się dalej? Zapisany przez nas 1% będzie przekazany w III kwartale 2014 roku wybranej przez nas organizacji pożytku publicznego.

9. Co się stanie, jeśli wszystkie pola dotyczące organizacji pożytku publicznego zostawimy niewypełnione? Środki te zasilą dochody państwa.