33
Nr 2 - lipiec - sierpień - WRZESIEŃ 2014 Polski fandom Obcy Predator Colonial Marine

Get To The Chopper! 2

Embed Size (px)

DESCRIPTION

 

Citation preview

Page 1: Get To The Chopper! 2

Nr 2 - lipiec - sierpień - WRZESIEŃ 2014

Polski fandom ■ Obcy ■ Predator ■ Colonial Marine

Page 2: Get To The Chopper! 2

2 3

Słowo od Redakcji1 września już dawno za nami, więc pora na kolejną porcję Obcego i Predatora. Oddajemy w Wasze wirtualne ręce drugi numer zinu. Sporo się zmieniło od maja i chociaż jeszcze wie-le pracy przed nami to mamy nadzieję, że idziemy w dobrym kierunku.W październiku pojawimy się na premierze krótkometrażowego filmu Alien Pretoria, którego reżyserem jest Dawid Tomaszew-ski. Jeśli macie blisko do Ostródy, to zapraszamy 11 paździer-nika o godzinie 11 na wyjątkowe wydarzenie w amfiteatrze. Oprócz duchowego wsparcia możecie również dołożyć cegieł-kę (szczegóły na stronie gttchopper.pl/pretoria) - nawet sym-boliczna złotówka to krok do przodu dla Dawida i jego ekipy.

Jesienią pamiętajcie o szalikach - przez gardło najkrótsza droga do pasożyta w klatce piersiowej.☺

Pozdrawiamy, Redakcja GTTChopper!

Redakcja:

Predator Naczelny: Magda „S’avanna” Górska-BiegańskaTłumaczenia: Magda „S’avanna” Górska-BiegańskaRedakcja: Magda „S’avanna” Górska-BiegańskaSkład i opracowanie graficzne: Przemysław „Brian” BiegańskiOpracowanie strony www: Przemysław „Brian” BiegańskiKontakt: [email protected]: gttchopper.pl Facebook: facebook.pl/GTTChopperZinPL

Materiały wykorzystane:

Zdjęcie na okładce: Klaudia Heintze, Konrad „Biały” Klepac-ki, Paweł „Paszko” Matuszak.W tym numerze zostały wykorzystane zdjęcia z planu filmu Alien Pretoria, zdjęcia z filmów Obcy: Decydujące starcie i Predator 2, concept art z gry Aliens: Colonial Marines, rysunki i zdjęcie zapożyczone z książki Aliens - Colonial Ma-rines Technical Manual oraz własne elementy graficzne.Autorzy zdjęć: Bogusław Kobic, Gata Kinga Kowalewska, Konrad Klepacki

Page 3: Get To The Chopper! 2

2 3

SPIS TREŚCI

Słowo od redakcji •••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••• 2Red@kcja ••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••• 33

Alien Pretoria •••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••• 4Spacecon •••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••• 10

Dawid Tomaszewski •••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••• 7Zapach Ripley •••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••• 12Sommer ••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••• 32

USCM Special Operations Command - Brian •••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••• 23Wieczny Łowca - Sommer ••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••• 28

Dill-On ••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••• 17

United States Colonial Marines •••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••• 20

Alien Loves Predator •••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••• 25Alienkomix •••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••• 27

Caterpillar P-5000 Powered Work Loader (potocznie Power Loader). Aliens-Colonial Marines Technical Manual

Wywiady

Fanfiction

Artykuły

Komiksy

Fanart

Zapowiedzi

Page 4: Get To The Chopper! 2

4 5

ALIEN PRETORIA

Alien Pretoria to amatorska, niezależna produkcja filmowa, składająca hołd se-rii filmów Alien. Akcja filmu rozgrywa się na pokładzie statku kosmicznego USS Humira, gdzie prowadzone są badania nad tytułowym Obcym. Po jakimś czasie krą-żownik traci łączność z bazą na planecie Krig-8 i zostaje zaatakowany przez fre-gatę Combulux, obsadzoną przez piratów oraz elitarne jednostki Weyland-Yutani. Podczas morderczego starcia dochodzi do nieumyślnego wydostania się niebezpiecz-nego organizmu na wolność. Siły Weyland-Yutani postanawiają ostrzelać Humirę, aby zatrzeć ślady, jednak części załogi krążow-nika udaje się ewakuować lądownikiem bojowym i lądować awaryjnie na Krig-8.

w w w . f a c e b o o k . c o m / A l i e n P r e t o r i a

Zapowiedzi

Page 5: Get To The Chopper! 2

4 5

ALIEN PRETORIA

Zapowiedzi

Page 6: Get To The Chopper! 2

6 7

Zapowiedzi

Page 7: Get To The Chopper! 2

6 7

Odpowiedzi na kilka nurtujących nas pytań udzie-lił nam reżyser fanowskiego filmu Alien Pretoria- Dawid Tomaszewski.

Dawid Tomaszewski: No się wie, że to ja.☺

Get To The Chopper: W opisie na stronie crow-fundingowej zaznaczyłeś że Ty i twoja grupa je-steście ludźmi, którzy chcą coś tworzyć zamiast siedzieć z puchą piwa. Jakim jesteś człowiekiem, jakimi ludźmi jesteście jako grupa?D.T.: Nie wiem w sumie jak mogę siebie określić. Niektórzy uważają, że się wywyższam, ale według mnie każdy może otrzymać swoje 5 minut. Naj-ważniejsze, żeby wszystkim się fajnie pracowało. Wspomniałem na początku o tym piwie, bo to praw-da. Gdzie się nie wyjdzie to młodzi siedzą i się po prostu nudzą. Nie to, żebym kogoś za to krytykował, bo krytykiem ani osobą upoważnioną do oceniania nie jestem. Osobiście uważam, że odpowiedzialność za to ponosi starsze pokolenie (rodzice).

Haxo TV pozwala młodym ludziom na robienie czegoś, co zwykle dzieje się na ekranie komputera. Przykładowo, niedawno wyszła gra Aliens: Colonial Marines a my, włączając wątki z A:CM do Alien Pretoria, zachęciliśmy sporą grupę osób do wzięcia udziału w filmie. Można to porównać do grania w grę w realu!

Wracając do pytania, to grupa jest pełna pasji i za-miłowania do tego co robi. Zdarzają się między nami zgrzyty, zwłaszcza między operatorem kamery i reży-serem. Wynika to z tego, że każdy chce dla filmu jak najlepiej. Choć ostatnie zdanie należy do reżysera, opinia każdego członka grupy ma ogromne znacze-nie.

GTTCh: Pretoria to nie tylko Twój osobi-sty projekt, to efekt pracy całej grupy o na-zwie HAXO TV. Od czego zaczynaliście?D.T.: HAXO TV funkcjonowało na początku jako logo niewielkiego kanału na YT. Zaczęliśmy naj-pierw nagrywać Minecrafta z fabułą Obcego.Z czasem zrobiliśmy 45-minutową bajkę w świecie Minecrafta pokazującą naszą własną wizję Prome-teusza! A potem wiadomo - kamera i jedziemy.☺

Haxo TV nie ma na razie celów komercyjnych. Wy-nika to głównie z szacunku dla praw autorskich - nie chcemy ich naruszać w imię filmu a uzyskanie po-zwolenia to duży wydatek, który przekracza nasze obecne możliwości finansowe.

GTTCh: Skąd wziął się pomysł na Pretorię? Skąd zafascynowanie uniwersum Ksenomorfów?D.T.: Ksenomorfami interesuję się od dziecka, za-wsze zaskakiwały mnie produkcje z tego uniwer-sum. Od zawsze chciałem znaleźć się na pokładzie Nostromo, jeśli nie prawdziwego to chociaż na pla-nie filmowym. A skoro nie było takiej możliwości, to postanowiłem być najpierw na Notaliusie, a potem na USS Humirze. Pomysł na Pretorię powstał 3 miesiące po wyda-niu na świat naszego pierwszego dziecka, Alien The Unknown, które okazało się jedynie zabawąi treningiem. Uważamy jednak A:TU za pierwszą część naszego miniuniwersum.Kanon sagi Obcego jest znany i lubiany. Ta-kie filmy budzą wiele emocji, na przykład strach, napięcie, współczucie, zaufanie. Fil-my z serii Obcy są bardzo dobrze wykonane. Ich twórcy włożyli w nie ogromną ilość pieniędzy, sam Cameron dołożył z własnej kieszeni do zbu-dowania sensora pokazanego w filmie Obcy: De-cydujące starcie. Ja czuję, że bliższy jest mi raczej Cameron niż Scott, ponieważ A:TU, który miał bu-dzić lęk, paradoksalnie okazał się komedią. Za to obecny projekt (Pretoria) jest naszpikowany akcją.

GTTCh: Alien Pretoria to film fanowski, amator-ski. Wykorzystujecie w nim rekwizyty i scenogra-fię, które sami tworzycie. Co stanowiło największe wyzwanie?D.T.: Kasa, kasa i jeszcze raz kasa. Znaleźć spon-sora to jak szukać igły w stogu siana. Ludzi nie in-teresuje pasja niewielkiej grupy młodzieży, nawet jeśli liczy ona 79 osób. Po co pomagać, po co się angażować? Ano właśnie po to, by ci młodzi lu-dzie otrzymali swoją szansę na zrobienie czegoś dobrego, na rozwijanie swoich zainteresowań.

GTTCh: Co stanowi dla Ciebie najwięk-szą przeszkodę w realizacji projektów?D.T.: W realizacji projektów w dużym stopniu prze-szkadza mi szkoła. To zresztą problem całej ekipy,

Dawid Tomaszewskireżyser Alien Pretoria

Wywiady

Page 8: Get To The Chopper! 2

8 9

ale na szczęście dajemy jakoś radę to ogarnąć. Ko-nieczny jest dobrze rozpisany grafik i wytrwałość, bo jak już zacznie się iść to nie ma odwrotu. Upa-dasz, to wstajesz, otrzepujesz się i idziesz dalej. Rezygnacja nie wchodzi w grę, bo mając sponso-ra musimy cały czas nagrywać. Nie może być tak, że on w nas zainwestował a my nic nie zrobiliśmy.

GTTCh: Ile jest w Pretorii klasycznej techniki fil-mowej, a ile efektów tworzonych komputerowo?D.T.: Scen z makietami jest mało, góra 10. Wszystkie sceny są nagrywane w klasyczny sposób a nie kompu-terowo. Owszem, efekty strzałów, iskry, czy silniki od statku kosmicznego musieliśmy wykonać z pomocą komputera, ale wszystkie cienie i światła są naturalne. Nadal mamy problem z kadrami i niektórymi na-jazdami, ale wiadomo - nie ma filmu doskonałe-go. Ogólnie nie jestem zwolennikiem kompute-rowych efektów specjalnych. Na przykład A:TU miał wstęp z wycieniowanym statkiem, zrobionymw grze Minecraft, co dało słaby efekt. Teraz nasz sta-tek to autentyczny model USS Humira pokazany na czarnej płachcie, na której rozsypano mieszankę soli, mąki i cukru. Dało to ciekawy efekt gwiazd. Rów-nież w przypadku twarzołapa zrobiliśmy postępy, teraz jest „żywą” istotą.

GTTCh: Jakie jest Twoje zdanie na temat filmów, które zostały przeładowane efektami specjalnymi i zgubiły swój pazur, swoją duszę?D.T.: Dla mnie technika to nic złego, ale twórcy czę-sto idą na łatwiznę. Uważam, że choć Alien Preto-ria nie jest filmem idealnym to jednak wymagał od nas więcej pracy niż gdybyśmy zdecydowali się na zastąpienie wszystkiego efektami komputerowy-mi. Zdobyliśmy dzięki temu cenne doświadczenie i zmieściliśmy się w skromnym budżecie, bo taniej jest zrobić rekwizyty i scenerię własnoręcznie niż za-stąpić je pracą komputera.

GTTCh: Jakim projektem zajmowałeś się przed Alien Pretoria?D.T.: Alien: The Unknown, jeżeli chodzi o filmy. A:TU opowiada o grupie naukowców lądujących na LV-426. Dzieje się tam dokładnie to, co na po-kładzie Nostromo. Z tą różnicą, że nasza nietypo-wo wykonana produkcja ma charakter komediowy.

GTTCh: Jaki będzie wasz następny film?D.T.: OPAD, tak nazywa się nasz w pełni autorski projekt. Obecnie zbieramy fundusze na jego realiza-cję. Będzie to produkcja w klimacie postapokaliptycz-nym. Na razie nie możemy zdradzić nic więcej.

GTTCh: Nie tak dawno fandom zelektryzowała informacja o projekcie Predator: Valhalla, nie-stety zaniechanym przez twórcę. Ty konsekwent-nie, mimo braku porównywalnego doświadczeniai możliwości, podjąłęś się realizacji Pretorii. D.T.: Uważam, że wszystko co można było powiedzieć o tym projekcie zostało już napisane na forum strony Alien Hive. Osobiście trzymam kciuki za wznowienie jego re-alizacji. Ja sam, zanim podjąłem decyzję o AP, zastano-wiłem się kilka razy. Poczytałem, jak powstawały filmy Obcy: Ósmy pasażer Nostromo i Decydujące starcie. Dzięki temu odkryłem nowe możliwości i zauważyłem przeszkody, jakie mogą pojawić się na drodze do realiza-cji mojej wizji. Potem przyszła kolej na sponsorów, deko-racje, aktorów, zebranie ekipy i... szkołę. Ogrom pracy!Predator: Vallhala miał ogromny budżet, dzięki któ-remu możliwe było pokazanie wioski, lasu, profe-sjonalnie wykonanego stroju Predatora. W naszym przypadku w grę wchodzi kwota do 2 000 złotych, w tym ręcznie robiony kostium Obcego (koszt: 300 zł!). Reszta to sceneria, rekwizyty: broń, pancerze, hełmy, amunicja, magazynki, panele hakujące, kla-wiatury mobilne, model USS Humira oraz makiety. Projekt jest amatorski, ale akcja filmu dzieje się na USS Humira i w bazie wojskowej, dlatego sceneria jest dla mnie najważniejsza. Podstawowa zasada: nie podejmuję się czegoś, co może mnie przerosnąć. Je-stem świadomy tego co robię, mam motywację, uda-ło mi się zdobyć wsparcie aż 8 sponsorów. Wśród nich jest Starostwo Powiatowe w Ostródzie, Podmar, portal GreenBlood.pl, Zespół Szkół Rolniczych im. Wincentego Witosa w Ostródzie oraz Program Rewi-talizacji Społecznej PRS.

Od początku mówimy: damy wam Aliena. I dostaniecie Aliena!

Dziękujemy za rozmowę!

Wywiady

Page 9: Get To The Chopper! 2

8 9

Zdjęcia z filmu Alien Pretoria

Wywiady

Page 10: Get To The Chopper! 2

10 11

Zapowiedzi

Razem z organizatorami Spaceconu zapraszamy Was na drugą edycję imprezy w klimacie science-fiction.

Page 11: Get To The Chopper! 2

10 11

Zapowiedzi

Rybnik - Chwałowice otworzy przed Wami wrota do postapokaliptycznej zabawy już 22-24 maja 2015.

Page 12: Get To The Chopper! 2

12 13

Zapach RipleyTajemnicę perfum i obcych zapachów odkrywa przed nami Klaudia Heintze, znana również jako Sabbath.

Wywiady

Klaudia Heintze jest autorką zmysłowych opowie-ści o perfumach Sabbath of Senses (sabbathofsenses.com), prezesem Śląskiego Klubu Fantastyki i zako-chaną po uszy w serii „Obcego” kobietą z charakte-rem, którego zbieżność z drapieżno-kobiecą naturą Ripley nie może być przypadkowa.Na konwencie Nordcon w 2011 roku pojawiła sięw Power Loaderze - od tamtej pory na terenie Ja-strzębiej Góry nie zarejestrowanego żadnego przy-padku cywila zaatakowanego przez Obcych.☺

Get To The Chopper: Jak wspominasz swoje pierwsze spotkanie z Obcym? Klaudia Heintze: Z filmem? Bałam się. I jednocze-śnie myślałam, że ta Ripley wie, co robi. Wiesz... Dzieckiem byłam, ale miałam swego rodzaju poczu-cie wspólnoty z Ellen, która podejmowała rozsądne decyzje. Nie chojraczyła, nie pajacowała – po prostu podejmowała się działania, które miało zapewnić jej przetrwanie. I wyeliminować wroga. To też.

GTTCh: Czy postać Predatora jest Ci równie bliska?K.H.: Nie. Lubię tę serię, szczególnie pierwszego „Predatora”, który należy do moich ulubionych fil-mów w ogóle, ale „Alieny” to inny poziom fascyna-cji. Przy czym dla ścisłości zeznań chciałabym za-znaczyć, że mnie postać Obcego bliska nie jest. Niew sensie emocjonalnym. Bliska mi jest Ellen Ripley. To moja ulubiona postać fikcyjna ever. Obcy – po-strzegany jako gatunek, zjawisko, jest zagrożeniem. Fascynującym, ale jednocześnie takim, które należy przede wszystkim wyeliminować. Nie podziwiać. Nie jestem Ashem, którego zachwyca „perfekcyj-na zabójczość” tego stworzenia. Ja nie podejmo-wałabym prób oswajania. Walnęłabym atomówkąz orbity.☺

GTTCh: Crossover uniwersum Obcego i Predato-ra jest dla Ciebie...K.H.: Fajnym pomysłem. To nie jest głupie, przy-padkowe, sklecone na siłę połączenie dwóch uni-wersów, tylko... pomysł właśnie. Koncept pozwa-lający połączyć je w sposób, który ma ręce i nogi i przy okazji dostarczyć miłośnikom fantastycz-nego kina akcji sporo rozrywki. Jestem na tak. A jeśli ktoś nie lubi, to przecież nie musi oglądać.

Page 13: Get To The Chopper! 2

12 13

GTTCh: Zobaczymy Cię jeszcze w powerloade-rze?K.H.: Nie chciałabym zapeszać, ale jeśli ktoś wy-bierze się na przyszłoroczny SpaceCon, na który serdecznie zapraszam, to być może będzie okazja. Zresztą na SpaceCon warto przyjechać nawet bez przynęty w postaci Power Loadera. Szczególnie jeśli lubi się Alieny i Predatory.

GTTCh: Na co dzień piszesz zmysłowe opowieści o perfumach. Czy zdarzyło Ci się połączyć obie pasje - tę do pięknych zapachów i brzydkich Ob-cych?K.H.: Tam od razu brzydkich obcych. Obce są wredne, ale żeby od razu brzydkie? Mnie się podobają. Pro-jektując całą serię kriczerów do alienowej sagi Giger odwalił kawał dobrej roboty. Jego projekty są przera-żające i fascynujące zarazem. Wracając do pytania: a jakże! Moje zmysłowe opowieści rodzą się z moich pasji przefiltrowanych przez moją wrażliwość. W re-cenzjach i artykułach nawiązuję do lektur, muzyki, mojej wiedzy historycznej i technicznej, odnoszę się do sztuki, która mnie porusza i do mitów, które nas – ludzi definiują i kształtują. Jakżeby w tym kalejdo-skopie zabraknąć mogło Alienów? Dla porządku do-dam, że perfumy, które zilustrowałam sceną z „Alien Resurrection” oczywiście mam. Cały flakon. Zapach wywołuje spore zainteresowanie. Czasem spotyka się z wyrazami uznania, a czasem tylko z wyrazami. ☺

GTTCh: Jaką mieszankę skomponowałabyś dla Ellen Ripley? K.H.: To jest, wbrew pozorom, bardzo trudne pyta-nie. Bo Ellen Ripley nie jest ciągle tą sama postacią. Ewoluuje i jest to ewolucja, w której stały jest tylko sposób myślenia, analiza danych, skuteczność. Emo-cje, osobowość, pragnienia... to wszystko zmienia się.

Ellen z pierwszej części sagi to normalny czło-wiek. Fachowiec, ale nie ktoś niezastąpiony. Sil-na osobowość, ale przecież gdyby nie ekstremalne warunki, byłaby osobą dość zwyczajną. Później, już w drugiej części dowiadujemy się, że była mat-ką, która pracowała poza domem i chciała do nie-go wrócić przed urodzinami dziecka. Jaki zapach nosiłaby Ellen nieskażona śmiercią? Jakiś nor-malny. Może nie byłyby to perfumy w typie różo-wej landryny, ale też żadne ekstremum. Widzia-łabym ją w fiołkach na zielono - drzewnej bazie.

Ellen z „Aliens” czyli „Decydującego starcia” nie nosiłaby perfum. To jest człowiek, który stara się iść przez życie jak ludzie prą przez zamieć. Poła-many, chwytający się normalności, której nie rozu-

Wywiady

mie. Bo żyje w koszmarze. Kiedy następuje ewo-lucja postaci, gdy Ellen zaczyna walczyć o życie dziecka, które staje się jej zbawieniem, sposobem spłacenie długu wobec córki nadchodzi moment, kiedy mogłaby narodzić się kompozycja, ale po-wiedzmy uczciwie – kto by się zajmował perfu-mami w takiej sytuacji? Zapach opuszczonej bazy, detonowanej amunicji, zagęszczający się kwaśny odór Obcych... Tym powinny pachnieć te sekwencje.

W trzeciej części Ellen musiałaby mieć budyń za-miast mózgu, żeby się perfumować. Na Fury 161? Z tymi wszystkimi napalonymi kolesiami wokół?!

Czwarta część... To jest materiał na zapach. Znów nie do końca widzę krzyżówkę człowieka z Obcym dzier-żącą kryształowy flakonik z pompką i rozpylającą chmurę zapachu, ale tym razem sama postać Ripley skonstruowana jest w sposób, który pozwala sobie wyobrazić, że posiada ona jakiś swoisty, specyficz-ny zapach. W końcu ma pomalowane paznokcie. ☺

Czym mogłaby pachnieć Ellen Ripley – matka alie-nów? Przede wszystkim należy założyć, że zapach ma być „sytuacyjny”, nie klasycznie perfumeryjny.Wyobrażam sobie eteryczne nuty dymne u szczytu kompozycji. Dziegieć, odrobina ozonowego, słod-kiego rozyranu i zimne kadzidło frankońskie. Dalej zapach gumowanej skóry – mroczna pamiątka po obcych. Bituminy, asfalt, żywiczny benzoes i skó-rzaste, brudne labdanum. Oraz dla przeciwwagi nuty mleczne - tępe, łagodne. Ludzkie. I na koniec baza: mech i przypominający nieco zapach WD40 costau-sol – na pamiątkę pochodzenia zmutowanej Ripley, która narodziła się w maszynie, nie łonie matki.

Page 14: Get To The Chopper! 2

14 15

Wywiady

Fot: Bogusław Kobic

Fot: Bogusław Kobic

GTTCh: Współorganizowałaś wyjątkowy po-kaz filmów o Obcym. Czy możesz w kilku sło-wach opowiedzieć o tym wydarzeniu? Czy jestw planach powtórka?K.H.: Ha! Powtórka... Chciałabym. Tym razem zro-bilibyśmy jeszcze większy show!Samo wydarzenie było częścią katowickiego Festi-walu Filmów Kultowych. Był to pokaz wszystkich czterech części sagi połączony z inscenizacją – hap-peningiem dla publiczności. Wchodzących na pokaz gości witali przedstawiciele korporacji Weyland – Yutani prowadzący akcję promocyjną mającą zachę-cić ludzi do kolonizowania LV-426. Były ulotki, for-mularze, panie i panowie w korporacyjnych strojach.Na terenie samego kina, w rogach, pod ścianami spo-tkać można było dziwne, kuliste twory pokryte ślu-zem. Twory to oczywiście jaja Obcych, które techni-ką oklejania balonów masą papierową przygotował jeden z moich kumpli z klubu – Robo. Świetnie mu wyszły.

Jaj pilnowali Colonial Marines w składzie przy-pominającym klasyczną kombinację z „Aliens”,z zadziorną, energiczną Vasquez w czerwonej banda-nie włącznie. Był dym, wskaźniki laserowe, biega-jący marines, strzały, zwłoki... No wiesz. Normalny dzień w Colonial Marines. Jak dzień na farmie. ☺

Page 15: Get To The Chopper! 2

14 15

Wywiady

Fot: Gata Kinga Kowalewska

Fot: Konrad Klepacki

GTTCh: Skąd wziął się pomysł na budowę po-werloadera? Czy był to wymagający projekt? K.H.: Pomysł, projekt, proces budowy i sama pre-zentacja dzieła to jest jedna, wielka, piętrowa aneg-dota. Po pierwsze pomysł. U źródła leży czynnik niezależny od nas – realia kon-wentu Nordcon ustalane przez zarząd GKFu. Kiedy ogłoszono motyw przewodni imprezy – hard SF, pierw-szym co przyszło mi do głowy była Ripley. Ale jakże tu się przebrać za Ripley? Toż to żadne przebranie. Nadeszły Bachanalia Fantastyczne w Zielonej Gó-rze – jeden z moich ulubionych konwentów – pod-czas których wraz z Konradem „Białym” Klepackimi Rafałem Kosikiem, przy trunkach zacnych i w hu-morach jeszcze zacniejszych wpadliśmy na pomysł, że jak Ripley, to w Powerloaderze. Przyznam szcze-rze, że kiedy trunki zacne opuściły nasze organizmy, jedyną osobą, która wciąż uważała ten pomysł za dobry był Konrad. A że Konrad jest człowiekiem, który rzeczy trudne załatwia od ręki, a niemożliwew trzy dni... tydzień przed Nordconem wylądowałam w Gdyni z poczuciem, że powiedzenie „porwać sięz motyką na słońce” może wcale nie być zwykłą me-taforą.

Page 16: Get To The Chopper! 2

16 17

Wywiady

Już same zakupy materiałów stanowiły totalną rado-chę. Wchodzimy na przykład do Castoramy. Kupu-jemy rurki, kleje, taśmy i mnóstwo styropianowych płyt różnych grubości. Pani przy kasie nie omieszka-ła nas poinformować, że do ocieplania płyty muszą być tej samej grubości.

- Tak, wiemy, dziękujemy – my na to i stoimy dalej.- Ale to muszą państwo wymienić.- Nie nie, dziękujemy, weźmiemy takie.- Ale one nie mogą być różne. Ociepla się płytami równej grubości – pani okazała się bardziej troskli-wa, niż przewidywaliśmy.-Ale ja niczego nie będę ocieplał – rzecze na to Konrad.- Ale jak to? - dziwi się pani – To po co panu te płyty?!- Przebiorę się za podnośnik widłowy.

Cała konstrukcja trzymała się na fragmencie drew-nianej witryny ulicznej, przez dziury w której prze-ciągnięte były szalki plecaka, który wisiał na moich plecach. Ja natomiast dyndałam na dwóch kawałkach taśmy parcianej przywiązanych do pasków u spodni Konrada i Pawła „Paszko” Matuszaka, który pełnił rolę drugiej nogi.

Całość była niemiłosiernie ciężka, niewygodnai niestabilna. Ale ryk publiczności kiedy nad parawa-nem złożonym z rollupów pożyczonych nam przez Powergraph pojawiło się pomarańczowe światłoi szczyt klatki, wynagrodził nam wszystko.

Nie mówiąc już o tym, że od tego sławetnego tygo-dnia w Gdyni uwielbiam dźwięk ciętego nożem sty-ropianu. Pięknie mi się kojarzy. ☺

GTTCh: Czy Śląski Klub Fantastyki, którego je-steś prezesem, ma plany związane z udzielaniem się w fandomie Obcego i Predatora? K.H.: Bycie prezesem klubu fantastyki to taka tro-chę dziwna funkcja. Można mieć pomysły, zachęcać, organizować. Ale to przecież może każdy klubowicz. Specyficznym zadaniem prezesa jest wspieranie ini-cjatyw pozostałych klubowiczów. Ja, oczywiście, wiele rzeczy robię z własnej inicjatywy – wspomnia-ne maratony filmowe, targi książki, współprace ze szkołami itp. Do współpracy z fandomem AvP będę zachęcać, ale nie jestem w prawie, by składać dekla-racje w imieniu innych członków ŚKFu. Ja sama, jako ja, zamierzam nadal wspierać Space-Con, który w założeniu jest imprezą mocno alieno-wą i dodatkowo organizowany jest przez świetnych ludzi. Mamy też pewne alienowe pomysły związane z przyszłorocznym, jubileuszowym Polconem, który mam zaszczyt i przyjemność koordynować, ale na

obecnym etapie nie jestem w stanie niczego obiecać. Po Polconie natomiast... po Polconie będę miała wię-cej czasu, więc kto wie.☺

GTTCh: Do której części „Obcego” najczęściej powracasz? K.H.: Hm... Myślę, myślę i nie wiem. Chyba do „Aliens” czyli „Decydującego starcia”. Choć naj-większe wrażenie zrobiła na mnie jedynka. A senty-ment mam także do Ripley z Czwórki. I do scenyz rzutem do kosza. Majstersztyk!

GTTCh: Wybacz, ale nie mogliśmy się powstrzy-mać i musimy zadać to pytanie. Jakie są Twoje wrażenia po obejrzeniu „Prometeusza”? K.H.: Hahaha! ”Prometeusz” nie jest częścią sagio obcych. I nie mówię tego dlatego, jest to chała. Chała to chała. To po prostu jest film o czymś zupełnie innym. Saga o Alienach to opowieść o starciu istoty, którą świetnie scharakteryzował Ash w pierwszej części sagi - Idealny organizm. (…) nieskażony wyrzuta-mi sumienia, skruchy czy złudzeniami moralności,z człowiekiem – istotą działającą wedle zupełnie innych schematów i zasad. To jest temat tej serii.Pytanie, czy moralność, odpowiedzialność za innych, emocje – osłabiają nas, czy czynią silniejszymi. Dają nam przewagę, czy skazują na porażkę. Tegow ”Prometeuszu” nie ma. To jest film o czymś zupeł-nie innym. Jeœli miałabym spekulować na temat tegoo czym, to zaryzykuję twierdzenie, że tematem prze-wodnim jest powiedzenie Einsteina, że: Tylko dwie rzeczy są nieskończone: wszechświat i ludzka głupo-ta. Co do tej pierwszej nie mam pewności. ”Promete-usz” daje nam pewność co do tej drugiej...

Dziękujemy za rozmowę!

Page 17: Get To The Chopper! 2

16 17

Michał Michlewski - znany także pod pseudonimem Dill-On jako twórca blogao Obcych „ALIENS CHAMBER”.

Urodzony w 1990 rokuw Łodzi. Od najmłodszych lat fascynuje się filmamiscience-fiction, horrorami i komiksami, co przeło-żyło się na pasję do two-rzenia. Pierwsze prace powstawały za pomocą ołówków i tuszu. Obecnie Michał dysponuje więk-szym wachlarzem możli-wości, włączając w to inne techniki tradycyjne jak np. farby akrylowe czy olejne, oraz techniki cyfrowe (w tym grafikę trójwymiarową).

Jednym z artystów, którzy mieli najwięk-szy wpływ na twórczość Michała jest Hans Rudolf Giger, o czym można się przekonać oglądając niektóre jego prace.

Od zawsze pasjonat przyrody, od pewne-go czasu również futurologii. Fascynuje go wszystko co mroczne i owiane tajemnicą.

Poza tworzeniem obrazów i grafiki,Michał uwielbia również tworzyć muzykę, jednak traktuje to tylko jako odskocznię od rutyny. Na końcie posiada krótką powieśćgraficzną osadzoną w uniwersum Obcego pt. „Watości”. Obecnie projektant i ilu-strator - w przyszłości chciałby tworzyć również grafikę koncepcyjną na potrzeby filmów oraz gier. Każdy dzień stara siępoświęcać na rozwój swoich twórczych zainteresowań.

Więcej jego prac można zobaczyć podadresem:http://michalslim.deviantart.com/Kontakt: [email protected]

ALIEN POSTER 2012by Michał Michlewski

Dill-OnFanart

17

Page 18: Get To The Chopper! 2

18 19

Ooshatech by Michał Michlewski

East Coast Mech by Michał Michlewski

Fanart

18

Page 19: Get To The Chopper! 2

18 19

Droid Poster by Michał Michlewski

Fanart

19

Page 20: Get To The Chopper! 2

20 21

United States Colonial MarinesPrzemysław „Brian” Biegański

Gotowe zbroje USCM że tak je nazwę, wykonuje na przykład amerykańska firma SpatCave Studios- http://www.spatcave.com.Oczywiście bardzo wysoka jakość wykonania równa jest także wysokiej cenie. Za pełny, po-malowany, kompletny strój, musimy w Spat-Cave zapłacić 750 dolarów z wysyłką oraz poczekać od 6 do 12 miesięcy (cena dotyczy stalo-wego hełmu, plastikowy jest o 50 dolarów tańszy...). Tak jak wspomniałem można pancerz spró-bować wykonać samemu. Sposobów jest wie-le, od konstrukcji z kartonu i masy papiero-wej na formowaniu z żywicy epoksydowej kończąc. Jednak zarówno do budowania z kartonu jaki z żywicy potrzebujemy co najmniej dobrych umięjętności technicznych, warsztatu i przestrzeni.

Odpowiednie wzorniki jak też i olbrzymią ilość zdjęć poglądowych możemy znaleźć w sieci, tutaj trzeba wspomnieć o forum Aliens Legacy - http://forum.alienslegacy.com, gdzie znajdziemy także ludzi mo-gących udzielić nam porad technicznych.

Ważnym elementem zbroi USCM jest hełm. Orygi-nalnie hełmy używane w filmie, zostały zbudowa-ne na podstawie amerykańskiego hełmu USGI M1 tzw. „Steel Pot”, używanego z niewielkimi zmiana-mi od II WŚ, poprzez wojnę koreańską aż do wojnyw Wietnamie a nawet w pierwszej wojnie w Zatoce (!). W naszych polskich warunkach podobny hełm możemy kupić w różnych sklepach z demobilem, czy też ze śmiesznymi przedmiotami - vide hełmyz napisem „kierownik imprezy”. Oczywiście nie są to dokładnie amerykańskie M1 ale z powodzeniem mogą służyć jako zamiennik i baza pod docelowy hełm USCM.

Artykuły

Żołnierz USCM (Aliens-Colonial Marines Technical Manual)

Cosplay czy też reeneacting United States Colonial Marines jest bardzo popularny w USA, Wielkiej Brytanii, Kanadzie, Australii. Może nie tak popular-ny jak odtwarzanie szturmowców z Gwiezdnych Wo-jen, ale wystarczająco atrakcyjny, aby zrzeszać setki ludzi maszerujących na defiladach podczas Comic-Conu lub DragonConu.Odtworzenie postaci żołnierza Colonial Marines wydaje się łatwiejsze niż w pełni opancerzonego Stormtroopera, jednak wcale nie jest to takie proste.

Jeśli chcemy być wierni lub bardzo wierni filmowe-mu pierwowzorowi musimy zaopatrzyć się w BDU czyli mundur, pokryty oryginalnym wzorem kamu-flażu, lub najbardziej zbliżonym do oryginalnego. Tu ciekawostka - polski kamuflaż Wz. 93 w wersji pu-stynnej tzw. Pantera jest zbliżony do użytego w Ob-cym: Decydujące starcie i bardzo popularny wśród odtwórców z USA.

Kolejnym ważnym, charakterystycznym elementem jest pancerz. Można pokusić się o wykonanie go domowym sposobem, można też zamówić taki pan-cerz gotowy, zarówno pomalowany jak i „surowy”.

Camo używane przez USCM. Z lewej mundur, z prawej zbroja.

Page 21: Get To The Chopper! 2

20 21

Kolejnym charakterystycznym elementem jest tzw. shoulder lamp - lampa naramienna.Możemy ją kupić zarówno gotową jak też znaleźćw sieci mnóstwo poradników jak takową wykonać.

Artykuły

Michae Biehn jako Cpl. Dwayne Hicks. Aliens 1986

Lampa / Cpl. Dietrich (Cynthia Scott). Aliens 1986

Przejdźmy do wyposażenia będącego ikoną USCM.Oto słynny wykrywacz ruchu - M314 Motion Trac-ker, pierwotnie zbudowany był przez samego Came-rona w oparciu o młoto-wiertarkę Kango 426. Także dzisiaj najwierniejsi oryginałowi puryści, wykonują repliki wykrywacza właśnie na podstawie tej wiertarki. Oczywiste że zdobycie jej u nas jest delikatnie mówiąc bardzo trudne. Oczywiście w niezgłębionej skarbni-cy wiedzy jaką jest internet znaleźć można wiele po-radników jak wykonać wykrywacz ruchu w oparciuo bardziej dostępne materiały. Na przykład tutaj - http://www.hyperdynelabs.com/mt/construct/index.htm.

Najbardziej rozpoznawalnym i kanonicznym elemen-tem wyposażenia żołnierza USCM jest rzecz jasna M41-A Pulse Rifle.M41 stało się wizytówką Kolonialnych Marines,a każdy kto odtwarza postacie żołnierzy USCM sta-wia sobie za punkt honoru posiadanie repliki tej broni. Karabin pulsacyjny M41-A pierwotnie miał być zbu-dowany na podstawie niemieckiego pistoletu maszy-nowego MP5, jednak okazało się że o wiele bardziej satysfakcjonujący reżysera Jamesa Camerona jest amerykański pistolet maszynowy M1A1 Thomson.Na jego podstawie oraz w oparciu o części strzelby Franchi SPAS-12 zbudowano jedną z najsłynniej-szych broni znanych z filmów science-fiction.M41 Pulse Rifle można kupić jako gotową replikę Airsoft Gun (ASG) w cenie około 1200 zł, lub też jako specjalny zestaw waloryzujący dzięki któremu możemy przebudować replikę Thomsona, tak aby stała się M41.W USA produkowane są także niestrzelające, żywiczne repliki, które wystarczy pomalowaći zaopatrzyć w pasek nośny, natomiast czeski hob-bysta i fan - Jan Rukr udostepnia do ściągnięcia za-projektowany przez siebie kartonowy model M41w skali 1:1 - http://aliens.humlak.cz.

M314 Motion Tracker.

Page 22: Get To The Chopper! 2

22 23

Potężniejszym i równie rozpoznawalnym elemen-tem uzbrojenia USCM jest M56 Smartgun. Ta broń oparta została na konstrukcji niemieckiego kara-binu maszynowego z II wojny światowej - MG42. Smartgun zamontowany jest na żyroskopowym wy-sięgniku, dzięki któremu strzelec może bez wysiłku operować ciężką bronią. Sam wysięgnik oraz kilka inneych elementów konstrukcji M56 wykonane zo-stały m.in. z części motocyklowych.Oczywiście repliki Smartguna również są budowane przez rekonstruktorów USCM. Dzięki temu że nie-dawno zadebiutowała replika ASG niemieckiego km MG42 budowa Smartguna stała się nieco łatwiejsza, chociaż nadal kosztowna. Operator M56 oprócz samej broni posiada także inny rodzaj pancerza niż regularny żołnierz, oraz zestaw ze specjalnym wizjerem - celownikiem, noszony na głowie.

C.D.N.

Artykuły

W USA prawdziwi, „twardzi” fani wykonują egzem-plarze M41 w pełni funkcjonalne, strzelające ostrą amunicją.

M41-A Pulse Rifle użyty w filmie Aliens.

Zbrojownia USS Sulaco z wiszącymi M41. Aliens 1986

Drake ze swoim M56 Smartgun . Aliens 1986

M41-A Pulse Rifle replika Airsoft Gun (ASG).

Page 23: Get To The Chopper! 2

22 23

Fanfiction

- Alfa, tu Zeus. Melduj.- Tu Alfa. Mamy dwieście metrów do gorącej strefy.Przed nami rejon blokady. Zeus odlicz 10 robaliz szacowanych. Uciszone przy podejściu.- Przyjąłem. Alfa wchodzisz, Gamma osłaniaj!- Zeus mam wiele kontaktów, Gamma daj ogień na jedenastej!- Spalony, spalony! Alfa na twojej trzeciej dwa się kampują!- Uciszone, Gamma pilnuj góry, czyszczę na wprost! Zeus wylot szybu dwa metry przed nami, mnóstwo kontaktów!- Alfa zakładaj ładunek i pryskajcie!- Uzbrajam, Gamma, Zeus wychodzimy! - Czysto, czysto, jesteśmy poza obszarem, odpalam!

Dwie czarne sylwetki przytuliły się do ściany. Błysk! Tąpnięcie! Syczenie i skrzypienie torturowanego metalu... Ten zwany Zeusem mógł tylko obserwo-wać i czekać, unosił się przecież pół kilometra nadpowierzchnią, nie licząc tych kilkunastu metrów pod nią, tam gdzie znajdowali się teraz Alfa i Gamma.Ci ostatni patrzyli przez spolaryzowane wizjery jak wylot korytarza z którego wybiegli zamienia się we wrota do piekła, buchający żar jak z pieca hutniczego czuli nawet przez ochronne warstwy kombinezonów. Cóż, taktyczna bomba termitowa to bardzo paskudne arcydzieło ziemskiej technologii.Tędy robactwo już przez jakiś czas nie przejdzie. Czas wystarczający jednak na znalezienie i przejęcie banków pamięci placówki.

Pewne problemy może sprawić grupa Brzydali ścią-gniętych tu sygnałem ich siewnika. Problemy możei uciążliwe ale nie będące tak naprawdę zbyt poważnymi.Ostatecznie to tylko banda cywili z przerostem ego. Może dużych, parszywych i uzbrojonych w różnezabawki ale tak czy owak cywili. Mimo wszystko.

CMARSOC (Colonial Marine Corps Forces Spe-cial Operations Command) także USCM SOC - Dowództwo Operacji Specjalnych Korpusu Kolo-nialnej Piechoty Morskiej tylko teoretycznie pod-lega głównodowodzącym USCM. W praktyce jest to całkowicie autonomiczna względem sztabu ge-neralnego USCM organizacja wojskowa. Co waż-niejsze jest ona także praktycznie niezależna od przewodnich frakcji politycznych i zarządów me-gakorporacji. Niezależność tą CMARSOC wypra-cowało sobie przez kilkanaście lat, poczynając od momentu zreorganizowania i określenia całkowicie nowej doktryny strategicznej przez genialnego do-wódcę - generała majora Williama Saula Pattona.

Globalne, układowe a od pewnego czasu można już powiedzieć międzygwiezdne przemiany społecznei polityczne rozbiły całkowicie dotychczasowy układ sił. Ziemia stała się owszem kluczową, jednak nie jedyną planetą gdzie idee, żądza władzy, religijne paranoje i nacjonalistyczne zacietrzewienie zaczęły się ścierać i wybuchać w postaci mniejszych i więk-szych konfliktów.

Patton zdawał sobie sprawę że zbiurokratyzowanea jednocześnie śmiertelnie potężne molochy jakimi jawił mu się Korpus USCM czy podobne siły zbrojne podległe Chinom czy Kalifatowi staną się narzędzia-mi w rękach krótkowzrocznych watażków politykii biznesu. Generał przewidywał że w krótkim czasie oddziały USCM będą zwykłymi gwarantami zysków takich potentatów jak Weyland-Yutani, Bon-Manhe-im lub Armat.

Dobrym przykładem przenikliwości Pattona jest chociażby ściśle utajniony incydent związany z księ-życem LV-426, o którym mimo to pogłoski zaczęły krążyć wśród braci żołnierskiej, przybierając formę mrożących krew w żyłach legend.

W najpopularniejszej z nich opowiadano, jak toz rozkazu zarządu Weyland-Yutani i pod kierownic-twem jednego z prezesów firmy, cały, pełny batalion Colonial Marines został wysłany do spacyfikowania czy to zbuntowanej czy to zainfekowanej śmiertelną chorobą kolonii. Batalion ten po wykonaniu zada-nia miał zostać zniszczony ładunkami nuklearnymiz orbity przez statki W-Y dla zatarcia śladów. Jedyny USS Sulaco, Conestoga class. Aliens 1986

USCM Special Operations CommandPrzemysław „Brian” Biegański

Page 24: Get To The Chopper! 2

24 25

Fanfiction

mi ocalałymi byli ponoć jakiś bohaterski kapral CM i zbuntowana pilotka korporacji. Dwójka ta wedle le-gendy wyrwała się z planetki porywając krążownik Korpusu i że nadal gdzieś tam w Kosmosie uciekają przed żądnymi zemsty płatnymi mordercami mega-korporacji.

Oczywiście generał Patton poznał rzeczywiste usta-lenia dotyczące tej sprawy. Wedle raportu sporządzo-nego przez śledczych zarówno ze strony Weyland-Yutani jak i ze strony Korpusu wynikało oficjalnie że młody karierowicz, menedżer średniego szczebla, niejaki Carter Burke przekupił opowieściami o sławiei awansie naiwnego jak i niedoświadczonego po-rucznika USCM Williama Gormana w celu zdobycia tajemniczej broni biologicznej obcego pochodzenia.

Broń ta miała zostać odkryta przez załogę holownika Nostromo 60 lat wcześniej, właśnie na powierzchni księżyca LV-426, zwanego Acheron. Burke dowiedział się o tym przypadkowo, zajmując się sprawą dyscy-plinarną jedynej ocalałej z załogi holownika, niejakiej porucznik Ellen Ripley, pilotki cudem odnalezionejw kapsule ratowniczej. W międzyczasie na tymże księżycu firma Weyland-Yutani założyła kolonięz zamiarem zterraformowania i podjęcia wydobycia surowców.

Burke był drobnym cwaniaczkiem jednak nie tak głupim aby pchać się w awanturę bez sprawdzenia niewiarygodnych opowieści. Polecił aby zbadano lokalizację na księżycu, wskazywaną przez Ripley. Niedługo potem kontakt z kolonią się urwał. Dotych-czas była to tylko oddolna, samowolna inicjatywa, jednakże w obliczu dramatycznych, szczątkowych raportów z koloni, jakie zdążyły dotrzeć do firmy przed zerwaniem kontaktu, pewne osoby w zarządzie W-Y dały zielone światło i drobne wsparcie w zorga-nizowaniu „misji ratowniczej” na Acheron. Ale o tymw oficjalnym raporcie już nie wspominano. Oczywi-ście po tym jak wyprawa zaginęła a w miejscu kolo-ni odkryto krater po eksplozji termojądrowej zarząd W-Y wyparł się wszystkiego i całą winę zrzucił na Burke’a. Tym łatwiej było całą sprawę zatuszować że na księżyc wysłano zaledwie pluton żołnierzy, nie należących ani do najlepszych ani też takich za którymi ktokolwiek miałby bardzo tęsknić. Przy-padkowy, drugoliniowy oddziałek pod dowództwem niższego rangą żółtodzioba. Biurokrata średniego szczebla. Kilkuset ludzi z koloni którzy i tak mięli 50 na 50 procent szansy aby zginąć wskutek jakiejś awarii czy katastrofy. Jedyną naprawdę poważną stratą było zniszczenie bardzo kosztownej instalacji do terraformowania. No i to że nadal niewyjaśnioną

pozostawała sprawa mitycznej broni biologicznej.Dla generała Pattona sprawa ta stała się jednąz wielu podobnych, świadczących o słabości i braku wyobraźni ale też o bezwzględności ludzi mogących decydować o życiu i śmierci jego żołnierzy i tysię-cy zwykłych cywilów. Patton nie zapomniał jednak o małym detalu w tej sprawie – tajemniczej bro-ni obcego pochodzenia. Na długo przed objęciem przez Pattona dowództwa nad CMARSOC inni ofi-cerowie i dowódcy sporządzali ściśle tajne raportyo z reguły śmiertelnych spotkaniach trzeciego stop-nia z przedstawicielami obcych ras, prawdopodobnie rozumnych. Generał zapoznał się z nimi wszystkimi. Stało się dla niego jasne że Kosmos JEST zamiesz-kały przez wrogą konkurencję. Konkurencję o różnej formie, różnych celach ale na pewno nie zakładają-cych pokojowe współistnienie z naszym gatunkiem.

C.D.N.

Conceptartz gry Aliens: Colonial Marines.

Projektynaszywek USCM SOC - Brian.

Page 25: Get To The Chopper! 2

24 25

Komiksy

Ej, czemu

TY dostaLeS paLeczki a JA

widelec?

Przepraszam, oto paNskie

paLeczki.

Okej,

a teraz jak

do cholery

siE ich uZywa?Zaraz...

WyglAdam jak

ChiNczyk?

A, juZ wiem o co chodzi. Tylko

dlatego, Ze nie wyglAdam jak ChiN-

czyk nie dostajE paLeczek. Co to

za bzdury? JesteSmy w Nowym

Jorku, jesteSmy Swiatowymi ludZmi.

Nie wydaje ci siE, Ze lepiej zaLoZyC,

Ze wole dostaC paLeczki, niZ Ze ich

nie chcemy?

Nie mam pojEcia.

DziEkujE

Teraz do

stEpna

przez wszys

tkie 30 dni

kaZdego

miesiAca!

alienlovespredator.com

Page 26: Get To The Chopper! 2

26 27

Komiksy

*WZDYCHA*

Cholera!

Po raz

ostatni powtarzam,

Ze nie jesteS ninja.

Wiem, Ze tam

STOISZ.

... po prostu

leZysz na podLodze,

Abe.

Stary, nawet nie wiesz jakie

masz szczEScie z tA twojA

zdolnoSciA maskowania.A jak mySlisz, jAK

dlugo jeszcze "PRZEPRASZAM!

Jestem OBCYM! Nie wiedziaLem,

Ze nie powinno mnie tu byC!"

bEdzie dziaLaC?

Wiesz co bym robiL,

gdybym potrafiL znikaC? ZakradaLbyS siE

do damskiej

przebieralni.

PrzecieZ

i tak to

robisz.

No, kurwa!

alienlovespredator.com

Page 27: Get To The Chopper! 2

26 27

Komiksy

www.alienkomix.blogspot.com

Page 28: Get To The Chopper! 2

28 29

ROZDZIAŁ 1.

Zebranie

Dwadzieścia ziemskich lat to zaledwie chwila dla przedstawiciela długowiecznego gatunku jakim są Yautja. Dwadzieścia ziemskich lat to czas zbyt krót-ki, by zapomnieć i zostać zapomnianym, by zmienić przyzwyczajenia i rytuały, które wpajano od dziecka. Siedział na podłodze wyściełanej cętkowaną skó-rą i przyglądał się swojej kolekcji; mimo banicji nie potrafił zrezygnować z tej tradycji. Ostrożnie pod-nosił każdą czaszkę, przyglądał się jej, wspominał walkę, którą musiał stoczyć, by ją zdobyć i odkła-dał z powrotem na miejsce. Trofea przypominały mu o życiu, z którego zrezygnował i o planecie, którą opuścił. Żółtymi tęczówkami wodził po białych ko-ściach; otaczał go półmrok, który dla jego rasy nie był przeszkodą lecz wsparciem, bo ewolucja dała im dar postrzegania ciepła ciał ich ofiar. Zwał się Lin-kar i był jeszcze młody, zbyt młody by mieć syna w wie-ku Nan-ku. Zerknął z ukosa na wyjście tuż za nim, dochodziła stamtąd blada poświata i odgłosy uderza-nia o coś twardego. Lin-kar odłożył ostatnią czaszkę na miejsce i wstał, nie był bardzo wysoki, ale za to dobrze zbudowany; prawie każdego dnia ćwiczyłi wzmacniał swoje mięśnie; w jego świecie spraw-ność fizyczna była wręcz fetyszem, który wszyscy wielbili. Wyszedł z ciemnego pokoju wykutegow skale i wąskim korytarzem przeszedł do następne-go pomieszczenia, przez chwilę przyglądał się szczu-płej i wysokiej postaci swojego syna; chłopak kornie wykonywał zadane przez Lin-kara ćwiczenia. Zado-wolony wojownik wrócił do swojego pokoju, usiadł za biurkiem, którego w przeciwieństwie do właści-ciela tego domu się nie pozbył i uruchomił komputer, chciał zaplanować kolejną wyprawę. Jego palce za-wisły nad klawiaturą naznaczoną glifami przypomi-nającymi pismo klinowe - gdzie mogliby się udać? Droga Mleczna miała wiele układów, które mogli odwiedzić. Czerwone markery znaczyły planety, na których już byli, żółte oznaczały te, na które udać się nie mogli, a błękitne oznaczały miejsca nie war-te odwiedzenia, jeśli się chciało polować, ale dobre do uzupełnienia zapasów. Yautjańczyk zacisnął pię-ści i warknął niezadowolony, z tej cholernej Błękit-nej Planety wszędzie było daleko. Nic dziwnego, że Oomanie żyli w nieświadomości o istnieniu innych

Wieczny ŁowcaSommer

inteligentnych gatunków w ich galaktyce. Podniósł się ze skórzanego fotela i wyszedł, przemierzywszy część budynku wykutą w skale, przeszedł do tej wy-budowanej przez Ziemianina, u którego gościł już od dwudziestu lat, a którego obdarł ze skóry zaraz po wylądowaniu. Nieszczęsny człowiek nie był jedy-ną ofiarą Yautjańskiego łowcy, w pobliżu wyspy, na której znajdowała się posiadłość, w ciągu tych lat za-ginęło kilka jachtów i dwa samoloty, dlatego ludzie trzymali się od tego miejsca z daleka. W dużej, otwartej na salon kuchni znajdowała się ogromna chłodziarka, która tak jak reszta sprzętów w domu zasilana była z reaktora w statku Lin-ka-ra. Yautjańczyk przywykł już dawno do ziemskie-go wzornictwa i nie przeszkadzało mu ono tak, jak na początku. Otworzył drzwi chłodziarki i wydobyłz niej butelkę yautjańskiego trunku, który zakupił na Planecie Wyrzutków. Nie wiedział dlaczego, ale ostatnio często miewał nie najlepszy humor. Z butel-ką w dłoni wrócił do planowania wyprawy.

*Planeta Yautja.

Zebranie Rady Starszych dobiegało już końca, gdy do sali wszedł jakiś Łowca i skierował swe kroki prosto do jednego z radnych, wręczył mu coś, szep-cząc, po czym oddalił się pośpiesznie. Radny ów na-tomiast wstał, prosząc w ten sposób o głos. Nie na-leżał on do najwyższych przedstawicieli swojej rasy i jak większość męskiej części Yautja włosy nosił obcięte trochę poniżej linii ramion. Prawie na każdy z nich nanizany był gruby pierścień z kolorowego, szlachetnego metalu zdobionego grawerowaniem lub kamieniem szlachetnym. Czoło radnego zdobił natu-ralny rysunek w kształcie rombów o czerwono zielo-nym kolorze. Jego skóra miała odcień jasnej zieleni, przechodzącej w brąz na bokach ciała, które zdobiły również małe czarne plamki. Na sobie Yautjańczyk miał pięknie zdobioną zbroję w kolorze ciemnej zie-leni, cały wyglądał dostojnie i władczo. - Zgromadzeni w tej sali - rozpoczął swoją prze-mowę. - Dobiegły nas niedawno pogłoski o Łowcy przeszkadzającym w polowaniach, który pojawia się znikąd, zabija naszą zwierzynę i znika. Nikt nie wie, kim jest. Nikt go dobrze nie widział. Wiemy, że nieźle walczy, że jest sprawnym myśliwym, że nosi czerwoną zbroję i na tym, niestety, kończy się

Fanfiction

Page 29: Get To The Chopper! 2

28 29

nasza wiedza o nim. Dziś jednak otrzymałem nagra-nia z hełmów łowców biorących udział w polowaniu na Gliese. Zjawił się tam również nasz tajemniczy nieznajomy. Chciałbym abyście obejrzeli nagraniei podjęli decyzję, co powinniśmy z nim zrobić, bo tolerować tego dłużej nie możemy. Po tej przemowie radny zajął swoje miejsce na jednym z ogromnych foteli ustawionych w okręg, tak by każdy z dziewię-ciu członków Rady widział pozostałych. Z góry na środek sali słynął snop światła i ukazał się trójwy-miarowy obraz przedstawiający Łowcę w czerwonej zbroi o dość szczupłej budowie ciała i dziwnie ja-snej skórze. Łowca ów skakał z drzewa na drzewo, wywijając jednocześnie w powietrzu różne piruetyi fikołki. Całość jednak prezentowała się dość orygi-nalnie i elegancko, przez co wzbudziła niemały po-dziw wśród oglądającej starszyzny. Nie takiej reakcji spodziewał się Mu-shen, który rościł sobie prawo do tytułu najlepszego Łowcy. - Chciałbym - odezwał się Mu-shen, przerywającw ten sposób falę zachwytów - zwrócić uwagę wszyst-kich obecnych na pewien szczegół, który być może umknął uwadze wielkiej Rady. Proszę spojrzeć na zbliżenie bio-hełmu naszego Czerwonego Łowcy, na razie tak go będę nazywał, zasrańca jednego - dodał w myślach. - Czy coś zwróciło może waszą uwagę? - Nie. Nic na nim nie ma. To zwyczajna maska, no... może po za kolorem - odezwał się głos z sali. - Właśnie. Nic! Nie ma znaku, jaki każdy Bezkrwa-wy otrzymuje po przystąpieniu do klanu Nowej Krwi, co sugeruje, że nasz Czerwony Łowca nie przeszedł tego rytuału. Kolejny wniosek nasuwa się sam, to wy-rzutek lub syn wyrzutka, nie ma więc prawa polować. - Prawo mówi, że grzechy ojców nie przechodzą na synów - zabrał głos przewodniczący Rady. Jego twarz i ciało znaczyły liczne blizny świadczące o du-żym doświadczeniu. Wielka szrama biegła wzdłuż całego czoła, przecinała lewe oko i kończyła sięw miejscu, gdzie powinien się znajdować lewy dol-ny kieł. - Ale zgadzam się z Mu-shenem, trzeba cośz tym zrobić - dodał. W końcu zapadła decyzja, że tajemniczego Łowcę w czerwonej zbroi należy pochwycić żywego i do-starczyć przed majestat Rady Starszych, celem prze-słuchania, osądzenia i być może wymierzenia kary. Od tego dnia każdy, kto udawał się na łowy i spo-tkałby czerwonego Yautję, miał obowiązek złapać go za wszelką cenę. Mu-shen był bardzo zadowolonyz tej decyzji; wolał jednak nie liczyć na szczęście tych z klanu Krwawych, a już na pewno nie wierzył w szczęście i umiejętności Łowców Młodej Krwi.

„Jeśli coś ma być zrobione dobrze, to trzeba zrobić to samemu” mawiał.

Obmyślił sobie plan: najpierw kazał rozpuścić po-głoski, że zapłaci hojnie każdemu, kto dostarczy mu owego myśliwego. Dla pewności postanowił też rozesłać synów na najczęściej odwiedzane planety. Młodzi Łowcy mieli rozlokować kamery i czujniki w różnych częściach tych planet, tak by można było kontrolować wszystkie przyloty. - Musimy go złapać, to sprawa honoru - wmawiał sobie i synom. Znajdował się teraz w swoim gabine-cie i razem z najstarszymi potomkami planował całą akcję. - To może nie być takie proste - zauważył scep-tycznie Yu-shen, najstarszy syn, który mimo swego wieku wciąż mieszkał z ojcem, bo ten nie zgadzał się, by jego syn, choć był już mężczyzną, założył własną rodzinę. Yu-shen był dobrym wojownikiem, chociaż nie o takim życiu marzył, i w przeciwień-stwie do ojca nie pragnął tylko władzy, lecz jako naj-starszy syn musiał podporządkować się tysiącletniej tradycji i przejąć po ojcu władzę w klanie. - Planet jest zbyt wiele, odległości między nimi też są spore, możemy nie zdążyć dolecieć i nasz ptaszek wyfrunie z klatki - kontynuował swą myśl Yu-shen. - Słusznie - zgodził się ojciec - a więc polecicie każdy na inną planetę i zostaniecie tam do czasu, aż schwytacie gagatka. - Pomysł jest dobry, tylko że planet jest znacznie więcej niż nas - skwitował pomysł ojca Ri-shen.Ojciec warknął z niezadowolony. - Więc wynajmę wam kogoś do pomocy. - Mu-shen zamyślił się na chwilę. - Yu! Zawołaj swoją siostrę Sha-uni. Ma szansę sprawdzić się jako Łowczyni, zobaczymy, co pokaże z godnym przeciwnikiem. Skoro nie chce zajmować się tym, czym powinna zajmować się kobieta, to może przyda się w naszej sprawie.

* Sha-uni była jedną z ośmiu córek Mu-shena. Nie była ani najstarsza, ani najmłodsza, a w kanonie yautjanskiej urody nie była też najładniejsza. Według rodziny nie była również najmądrzejsza i spośród wszystkich córek Mu-shena wyróżniała się niskim wzrostem, to zaś czyniło ją kiepską kandydatką na matronę rodu.

Dziewczyna już od najmłodszych lat przejawiała zainteresowanie bronią. Z ukrycia przyglądała się trenującym braciom, by potem po kryjomu powta-rzać te same ruchy. Często wstawała przed świtem, biegła na tyły ogrodu, tam gdzie nikt nigdy nie cho-dził, i ćwiczyła, ćwiczyła wciąż to samo, aż do znu-dzenia. Wiedziała, że jeśli ktoś ją nakryje, to czeka ją sroga kara.

Fanfiction

Page 30: Get To The Chopper! 2

30 31

Czasami podkradała ojcu księgi i uczyła się Kodeksu Łowcy. Mogła oczywiście przeczytać o tym wszyst-kim w komputerze podłączonym do ogólnodostępnej sieci, ale zapach starych pergaminów przywodził jej na myśl stare dzieje i wielkich, nigdy niezapomnia-nych Łowców. Marzyła często, że - tak jak oni - bę-dzie podbijać Wszechświat, a jej imię wychwalać będą yautjańskie ballady. Niestety, ojciec nie tole-rował inności, uważał, że rola kobiet ogranicza się do rodzenia potomstwa, co niewątpliwie było bardzo ważne, bo w świecie Yautja spora część mężczyzn ginęła nie zdążywszy założyć rodziny. Stąd też na Yautjalu było dwa razy więcej kobiet niż mężczyzn. Sha-uni jednak nie chciała takiego życia, jakie pro-wadziło większość kobiet na jaj planecie. Pragnęła walki, dreszczu polowania.

Kiedyś, w dniu wyprawy braci na polowanie, dziewczynka ukryła się w ładowni ich statku, chcia-ła tylko popatrzeć. Po wylądowaniu wszyscy zebrali się na odprawie. Ojciec tłumaczył synom na co będą polować, pokazywał słabe punkty ofiary i objaśniał, którą z technik łowieckich najlepiej zastosować. Sha-uni przysłuchiwała się z wielkim zainteresowaniem, a gdy wszyscy opuścili statek i udali się na poszuki-wanie ofiary, ona zabrała jedną z zapasowych włócz-ni i ruszyła ich tropem. Las wypełniały zapachyi dźwięki jakich Sha-uni nie znała. Wreszcie czuła się wolna. Skupiona i czujna brnęła na przód, gdy przed sobą usłyszała odgłosy jakie towarzyszą wal-ce. Szybko ruszyła przed siebie, by nie stracić nicz odbywającego się właśnie boju.Podniecona i szczęśliwa wpadła biegiem na małą po-lanę. Jakież było jej zaskoczenie, gdy ujrzała swego brata Ci-shena leżącego na ziemi i przygniatanego przez Varoksa, olbrzymiego gada wyglądem przypo-minającego jaszczurkę. Zwierzę miało zieloną skórę pokrytą łuskami, długie nogi i łapy zakończone ostry-mi pazurami, na głowie posiadało skórny wachlarz, który rozkładało, gdy chciało przestraszyć agresora. Ciało Varoksa zakończone było długim ogonem, któ-rego zwierzę używało jak bicza. Sha-uni zauważyła, że drugi Varoks przyczaił się na drzewie i czekał sposobnej chwili, by móc zacząć pożywiać się ciałem zabitego Yautja. Ci-shen jednak żył, choć stracił rękę i sporą część uda prawej nogi. Sha-uni nie namyślała się długo, skoczyła bratu na pomoc. Zaskoczony Varoks, który pastwił się nad Ci-shenem zginął od razu przebity włócznią na wy-lot, lecz drugi nie dał się zaskoczyć. Zlazł z drzewa i stanął na przeciwko dziewczyny, rozpościerając szeroko skórny wachlarz na głowie. To nie przestra-szyło młodej Yautjanki, z całej siły rzuciła włócznią w potwora, raniąc go w tylną nogę. Teraz była bez

broni, nie miała też zbroi, która chroniłaby jej ciało. Rozpostarła więc szeroko ręce i z przerażającym ry-kiem rzuciła się w stronę jaszczura, to wystarczyło, by zwierzę na chwilę straciło zapał do walki. Mała Yautjanka wykorzystała okazję, by dostać się do bra-ta i wziąć jego dysk. Wiedziała co robić, wiele razy ćwiczyła rzut drewnianą atrapą. Jeden raz wystarczył, by łeb potwora wylądował na leśnej ściółce. Sha-uni wykonała unik przed powracającym dyskiem, tech-niki łapania jeszcze nie opanowała, a prawdziwa broń, to nie to samo co drewniana zabawka. Po tym wydarzeniu Ci-shen już nigdy nie polował, a ona została dopuszczona do Bezkrwawych, gdzie miała uczyć się sztuki łowieckiej. Ojciec traktował ją wyniośle i ciągle podkreślał, że to hańba dla ko-biety, że nigdy nie znajdzie mężczyzny i nie da mu wnuka, którego on tak pragnie. Matka, natomiast w ogóle przestała się do niej odzywać, to jednak nie przeszkadzało Sha-uni, ona była szczęśliwa, miała to, o czym zawsze marzyła. W końcu rodzice pogodzili się z jej wyborem i po-darowali jej nawet przepięknie zdobioną zbroję, taką jaką nie mogła poszczycić się żadna młoda Łowczy-ni. Zbroja była złocona, ładnie profilowana i grawe-rowana, cały zestaw uzupełniał dwukolorowy hełm. Dziewczyna z dumą nosiła ją na każdej wyprawie.

Uśmiechnęła się, wygładzając fałdy sukienkii przyglądając się swojemu obiciu w lustrze. Jej skó-ra na brzuchu i wewnętrznej stronie ud była biała, plecy zaś, ramiona i nogi miały pomarańczowy od-cień i nakrapiane były drobnymi brązowymi plamka-mi. W domu Sha-uni zawsze nosiła sukienki wyko-nane z delikatnego przewiewnego materiału, długie do kolan z rozcięciami z obydwu boków sięgającymi prawie do samych bioder. W pasie przewiązywała się długim rzemykiem zawijając go parę razy wokół tali. Yautjańskie sukienki za względu na gorący kli-mat nie miały rękawów, a jedynie szelki spinane na ramionach specjalnymi ozdobnymi klamrami. Ktoś zapukał do jej drzwi, dziewczyna odrzuciła na łóż-ko trzymaną przez siebie wstążkę, jeszcze sekundę wcześniej zastanawiała się, jak ją przewiązać. Drzwi uchyliły się zaledwie na kilka centymetrów. - Ojciec cię wzywa - usłyszała szept brata.

Sha-uni z lekkim podnieceniem i obawą podążała na spotkanie z ojcem, rzadko była wzywana przed jego oblicze, więc wnioskowała, że musiało wyda-rzyć się coś ważnego. Weszła do gabinetu, ojciec stał wpatrując się w widok za oknem. - Wejdź - powiedział. - Wezwałem cię, żeby powie-dzieć, że weźmiesz udział w misji, na którą wysyłam wszystkich twoich braci, oczywiście tych, którzy są

Fanfiction

Page 31: Get To The Chopper! 2

30 31

już Łowcami. To bardzo ważne. Nie zawiedź mnie. Będziesz miała szansę udowodnić, że zasługujesz na honor bycia Łowczynią. - Przerwał na moment, jakby zastanawiał się nad doborem słów. - Pewnie słyszałaś o Yautji w czerwonej zbroi i o jego wyczy-nach? - podjął wątek. - Złapanie go to teraz sprawa najwyższej wagi, zależy od niej honor całego na-szego klanu. Jeżeli przyczynisz się bezpośrednio do ujęcia go, zostaniesz zaliczona w poczet Krwawych. Rozumiesz? - Tyle słów naraz wypowiedzianych przez ojca, Sha-uni nie słyszała od dawna. - Tak ojcze, nie zawiodę cię - zapewniła. - Yu-shen wyjaśni ci szczegóły. Idź już.

Nareszcie szansa, na którą czekała. Uwodni ojcu, że jest świetną Łowczynią, imię Sha-uni będzie wy-powiadane z szacunkiem, a nie drwiną.

Brat objaśnił jej, jaki był plan ojca. Dwa dni później dziewczyna wraz ze swoimi braćmi opuszczała Yau-tjal. Każdy z uczestników dostał swój statek, który oj-ciec wypożyczył od znajomych. Lot na planetę, którą wylosowała dziewczyna, miał trwać miesiąc, ponie-waż była to jedna z najodleglejszych planet na jakie latali Yautja. Pierwsze, co ujrzała to mała żółta kula na tle kosmicznej czerni z każdą minutą zbliżająca się coraz bardziej. Kula rosła, by w końcu osiągnąć gigantyczne rozmiary i przysłonić sobą wszystko inne. Lądowanie przebiegło pomyślnie, właz uchylił się wpuszczając do grodzi żar, jaki panował na tej planecie. Pokrywały ją w całości pustynia i góry. Warunki były tu bardzo trudne, w skalistych górach szalały potężne wichury i prawie nieustannie padał zimny deszcz, woda jednak nie docierała do położo-nych u podnóży terenów, gdzie rozciągały się gorące piaski i skrajnie suchy klimat. Jeżeli cokolwiek żyło na tej planecie, to musiało być bardzo odporne. Sha-uni wiedziała co musi zrobić. Przed lądowa-niem wykonała dokładny skan terenu. Komputer przetworzył dane i sporządził trójwymiarowy ob-raz planety. Dziewczyna wybrała dogodne miejsca, w których zamierzała umieścić czujniki. Jeśli kto-kolwiek wyląduje w tym przeklętym miejscu, ona pierwsza będzie o tym wiedziała.Nie podobała się jej ta planeta, znalazła się tu, bo przegrała losowanie. Była pewna, że jej bracia oszu-kiwali, zawsze dokuczali dziewczynie i nabijali się z jej pasji, mówili na nią Sha-shen jakby była chłop-cem. Sha-uni głęboko wciągnęła powietrze z butli umiesz-czonej na plecach. Atmosfera była tu bardzo rozrze-dzona, bez maski pewnie szybko straciłaby przytom-ność. Zeszła z pokładu i stanęła na rozgrzanym piasku.

Ma chyba ze sto stopni - pomyślała. - No nic, nie ma co zwlekać, samo się nie zrobi.

Po rozstawieniu wszystkich czujników, dziewczy-na postanowiła jeszcze raz sprawdzić, co wiadomo na temat tej planety. Nazywała się Olteran, ale nie była zbyt popularna. Panowały na niej ogromne upa-ły i susza, ale to już wiedziała. Nigdy nie zapadała na niej noc, bo oświetlały ją dwie gwiazdy.Była planetą średniej wielkości, znajdującą się na środkowej orbicie swojego układu. - Dobra, a na co można tu zapolować? Skoro już tu jestem, to może uda mi się zdobyć jakieś trofeum. Choć z drugiej strony ojciec zabronił narażać się na niepotrzebne niebezpieczeństwo. Cel misji... złapać łobuza. Ale ojca tu niema - pomyślała z zadowole-niem.Postanowiła, że jutro się rozejrzy za jakąś niebez-pieczną zwierzyną, bo w przewodniku nie ma nic na ten temat. Tylko jakieś Dżdżyle, ale one są łagodne.Pogasiła wszystkie światła i zamknęła zewnętrzne ekrany na oknach. Zrobiło się ciemno. Spojrzała na czasomierz, był ustawiony według czasu na jej pla-necie, a tam - była już noc.

Fanfiction

Page 32: Get To The Chopper! 2

32 33

GTTChopper: Kto kryje się pod pseudonimem Sommer?Sommer: Och, nikt wyjątkowy i jakoś szczególnie interesujący. W wielkim skrócie oddaje to przydo-mek, który nadali mi znajomi z pracy Matka Boska Techniczna. Matka bo mam troje dzieci, Boska bo tak kiedyś palnął nasz szef, a Techniczna wynikaz tego, że mam smykałkę do grzebania w trzewiach i ustawieniach naszych firmowych komputerów i in-nego elektronicznego badziewia. Nie uważam się za specjalistkę, broń Boże, po prostu nim poproszę ko-goś o pomoc, staram się zrobić coś sama.

GTTCh: Jak wspominasz swoje pierwsze spotka-nie z Predatorem? I kto był pierwszy - Obcy czy Predator? S.: Jeśli mam być szczera, to nie wywołał wówczas we mnie zachwytu, wtedy przerażały mnie krwa-we filmy, bo nie rozumiałam jeszcze, że tam nic nie dzieje się naprawdę. Pierwszy był Obcy, chyba ni-gdy nie zniknie mi z pamięci widok rozerwanego na pół androida ratującego dziecko. Bardzo długo my-ślałam, że to był żywy człowiek i dopiero niedawno odkryłam prawdę. Mój uraz był tak głęboko zakorze-niony, że nie chciałam oglądać filmów z Obcym. Na szczęście już mi przeszło.

GTTCh: Co najbardziej fascynuje Cię w Preda-torze?S.: Połączenie nowoczesnej techniki z jednoczesnym kultem tradycji. Zawsze zastanawiam się nad ekono-micznym aspektem ich wypraw, przecież to wszyst-ko kosztuje: budowa statków, pozyskiwanie niezbęd-nych materiałów, badania naukowe, a w końcu sama wyprawa również musi być kosztowna. A mimo to ich cel to polowanie.

GTTCh: Którą z jego broni chciałabyś nauczyć się posługiwać?S.: Moją ulubioną bronią Predatorów zdecydowa-nie jest dysk. To broń, która z pewnością wymaga pewnych umiejętności pomimo tego, że jest skom-puteryzowana i podejrzewam samonaprowadzalna.

SommerGTTCh: Co było dla Ciebie natchnieniem do roz-poczęcia pracy nad Dekalogiem i Wiecznym Łow-cą?S.: Wieczny Łowca był na początku opowiadaniem, które miało się trochę przeciwstawiać tym wszyst-kim historyjkom o silnych dziewczętach walczących ramię w ramię z Predatorami albo wręcz pokonu-jących ich za pomocą jakiś dziwnych wróżkowych mocy. Ja wróżkowym mocom w s-f mówię stanow-cze nie. Minęło już pięć lat odkąd powstały pierwsze rozdziały tej historii, a koniec wciąż jest odległy.Z Dekalogiem było inaczej. Wieczny Łowca był już trochę znany i miał swoich czytelników, a mnie kor-ciło, żeby napisać coś bardziej w filmowym klimacie, coś, gdzie będę mogła przedstawić trochę inną wizję ich świata niż ta, którą czytelnicy znają z WŁ. Tak powstał pomysł, a że Kodeks Honorowy to wręcz gotowe tematy i wystarczyło je jedynie umiejscowić w czasie, to pomyślałam: czemu nie?

GTTCh: Jak postrzegasz polski fandom? Czy zdarzyło Ci się trafić na jego działalność poza ak-tywnością fanfickową?S.: Niestety nie mam czasu ani środków na udziałw konwentach, kto ma dzieci, ten wie, że to niekoń-cząca się praca. Dlatego Internet to moje oko na świati stąd głównie czerpię swoją wiedzę na temat Pre-datora. Teraz dzięki Waszej stronie i kwartalniku GTTCH przekonałam się, że są w tym kraju znacznie więksi zapaleńcy niż ja.

Dziękujemy za rozmowę!

Wywiady

Page 33: Get To The Chopper! 2

32 33

Macie pytania, uwagi, propozycjelub chcecie podzielić się swoimi

przemyśleniami?Wysyłajcie e-maile na adres:

[email protected] ten adres możecie również wysyłaćzgłoszenia współpracy i powiadomienia

o aktywności fandomu (również tej własnej).

Do zobaczenia na gttchopper.pl!