21
II Dolnośląski Konkurs Literacko – Plastyczny „W kręgu fantasy”. Spotkanie z twórczością młodych ludzi pozwala zorientować się, co jest dla nich ważne, na co zwracają uwagę, co ich fascynuje i inspiruje. Literatura fantasy pojawiła się w XX w. i wzbudziła zainteresowanie zwłaszcza wśród młodych czytelników. Przekonać się o tym można, czytając i oglądając prace przysłane na konkurs. Jednak w b.r. uwidoczniła się ważna zmiana. To, co już zdążyliśmy nazwać fantasy, nie jest w stanie zmieścić w sobie pomysłów gimnazjalistów. Widać to wyraźnie w opowiadaniach nadesłanych na konkurs. Mnogość stylistycznych pomysłów, poszukiwania tematyczne, eksperymenty z językiem – tak w telegraficznym skrócie można streścić ocenione przez jury prace. Jedno jest pewne – zainteresowanie konkursem wśród młodych ludzi rośnie , a opowieści tworzone przez nich pokazują, że literatura fantastyczna ma się dobrze i nieustannie poszerza grono swoich odbiorców. Magdalena Boberska Uczestnicy konkursu na ilustrację stają co roku przed trudnym zadaniem. Z jednej strony temat konkursu jest niezwykle pojemny i daje ogromne możliwości, aby puścić wodze wyobraźni. Z drugiej jednak strony owa swoboda bywa przekleństwem i trudnością, ponieważ dużą sztuką jest umiejętność okiełznania swoich fantazji i przekucie ich w prace, które będą potrafiły zadziałać na wyobraźnię odbiorców. Marta Wokan W dolnośląskiej edycji konkursu „W kręgu fantasy” 2013/2014 wzięło udział: 29 szkół: 10 z Wrocławia i 19 z Dolnego Śląska Wrocław:

II edycja konkursu

Embed Size (px)

Citation preview

II Dolnośląski Konkurs Literacko – Plastyczny

„W kręgu fantasy”.

Spotkanie z twórczością młodych ludzi pozwala zorientować się, co jest dla nich ważne, na

co zwracają uwagę, co ich fascynuje i inspiruje.

Literatura fantasy pojawiła się w XX w. i wzbudziła zainteresowanie zwłaszcza wśród

młodych czytelników. Przekonać się o tym można, czytając i oglądając prace przysłane na konkurs.

Jednak w b.r. uwidoczniła się ważna zmiana. To, co już zdążyliśmy nazwać fantasy, nie jest w stanie

zmieścić w sobie pomysłów gimnazjalistów. Widać to wyraźnie w opowiadaniach nadesłanych na

konkurs. Mnogość stylistycznych pomysłów, poszukiwania tematyczne, eksperymenty z językiem –

tak w telegraficznym skrócie można streścić ocenione przez jury prace.

Jedno jest pewne – zainteresowanie konkursem wśród młodych ludzi rośnie , a opowieści tworzone

przez nich pokazują, że literatura fantastyczna ma się dobrze i nieustannie poszerza grono swoich

odbiorców.

Magdalena Boberska

Uczestnicy konkursu na ilustrację stają co roku przed trudnym zadaniem. Z jednej strony

temat konkursu jest niezwykle pojemny i daje ogromne możliwości, aby puścić wodze wyobraźni.

Z drugiej jednak strony owa swoboda bywa przekleństwem i trudnością, ponieważ dużą sztuką jest

umiejętność okiełznania swoich fantazji i przekucie ich w prace, które będą potrafiły zadziałać na

wyobraźnię odbiorców.

Marta Wokan

W dolnośląskiej edycji konkursu „W kręgu fantasy” 2013/2014 wzięło udział:

29 szkół: 10 z Wrocławia i 19 z Dolnego Śląska

Wrocław:

kategoria literacka – 17 uczniów

kategoria plastyczna -11 uczniów

Dolny Śląsk:

kategoria literacka – 30 uczniów

kategoria plastyczna -18 uczniów

Razem do konkursu przystąpiło 76 uczniów i 41 opiekunów.

Nagrodzeni w kategorii plastycznej:

Wyróżnienie:

Julia Zwolińska – Gimnazjum Nr 29 Wrocław, klasa 2b – opiekun Maria Kulesza

Natalia Orłowska – Gimnazjum Nr 2 Polkowice, klasa 3b – opiekun Krystyna Bajon

Julia Gawluk – Gimnazjum Nr 2 Polkowice, klasa 3g – opiekun Krystyna Bajon

Filip Kołat – Gimnazjum Nr 29 Wrocław, klasa 3d – opiekun Maria Kulesza

III miejsce:

Grzegorz Orzechowski – Gimnazjum Nr 2 Polkowice – opiekun Krystyna Bajon

Julia Górz – Gimnazjum Nr 23 Wrocław, klasa 1g - opiekun Ewa Drzewińska

Michał Sagadyn – Społeczne Gimnazjum w Zespole Szkół Społecznych, Społeczne Towarzystwo

Oświatowe Jelenia Góra – opiekun Sabina Kowalska

II miejsce:

Agata Szpak – Zespół Szkół Alternatywnych Kłodzko, klasa 2 - opiekun Agata Zdeb

Joanna Szabuniewicz – Gimnazjum nr 23 Wrocław, klasa 2f – opiekun Marta Cyran

Alicja Bujny - Zespół Szkół Alternatywnych Kłodzko, klasa 3 – opiekun Agata Zdeb

I miejsce:

Barbara Budzikowska – Zespół Szkół Ogólnokształcących nr 1 Jelenia Góra, klasa 3 Gb – opiekun

Joanna Ratajczak-Kurowicka

Lena Majsiak – Gimnazjum nr 16 Wrocław, klasa 2c – opiekun Elżbieta Kurowska

Nagrodzeni w kategorii literackiej:

Wyróżnienie:

Kalina Dancewicz - Gimnazjum nr 48 Wrocław “Krąg z morskich kamieni”, opiekun Małgorzata

Skawińska

Michał Ejsmont – Gimnazjum nr 5 w Legnicy “O wampirze, który stał się człowiekiem”, opiekun

Barbara Jarzębak

Paulina Wójcik – Gimnazjum w Pieńsku “Ostatni kot”, opiekun Karol Aftyka

III miejsce:

Anna Bielska – Gimnazjum nr 16 we Wrocławiu “Gniew kruka”, opiekun Anna Starnawska-Horzępa

II miejsce:

Oliwia Łuszczyńska – Gimnazjum Publiczne w Kłodzku “ “Prawda zza fosy”, opiekun Alicja

Humeńczuk-Skrzypek

Michał Sagadyn – Społeczne Gimnazjum w Zespole Szkół Społecznych, Społeczne Towarzystwo

Oświatowe Jelenia Góra, „Opowieści starego Tlełka”, opiekun Sabina Kowalska

I miejsce:

Anna Macek - Gimnazjum Publiczne w Kłodzku “Wody srebrnego jeziora”, opiekun Elżbieta Kurosz

Aleksandra Broda – Gimnazjum nr 29 we Wrocławiu “Cienie miłości”, opiekun Anna Ziemiańska-

Sulima.

Warsztaty dla uczniów poprowadził dr Marek Pustowaruk.

Warsztaty dla nauczycieli poprowadziła nauczycielka języka polskiego z Gimnazjum nr 29 we

Wrocławiu p. Magdalena Boberska.

Nagrodzone prace plastyczne.

I m-ce Barbara Budzikowska

II m-ce Agata Szpak

I m-ce Lena Majsiak

II m-ce Alicja Bujny

II m-ce Joanna Szabuniewicz

Bujny III m-ce Grzegorz Orzechowski

III m-ce Michał Sagadyn III m-ce Julia Górz

Wyróżnienie Filip Kołat

Wyróżnienie Julia Gawluk Wyróżnienie Natalia Orłowska

Finał konkursu.

Wyróżnienie Julia Zwolińska

,,Cienie miłości"

Droga L.

Czy zależało Ci kiedyś na przyjaźni? Miłości?

Bo mnie nie zależało. Do czasu, kiedy spotkałem Ciebie. I Cień.

Dziwne. Przecież Cień jest częścią mnie, a ja nadal go nie znam. Nie wiedziałem, że może być tak

potężny.

Mam nadzieję, że czytając ten list, jeszcze mnie pamiętasz. Że właśnie uśmiechasz się, myśląc o

chwilach, które razem przeżyliśmy.

Ja nigdy ich nie zapomnę. I nie zapomnę Ciebie.

T.

Stanął na skraju urwiska. Od strony oceanu wiał silny, porywisty wiatr, który targał jego, trochę

już przydługie, brązowe włosy. Odetchnął głęboko. Zamknął oczy. W umyśle pojawił się jej obraz,

od którego zabolało go serce. Tak bardzo chciał, żeby tu była. Ale nie mogła mu towarzyszyć.

Najważniejsze, żeby była bezpieczna. Teraz nic innego się nie liczyło. Jeszcze chwilę stał, myśląc o

niej. Kochał ją tak jak nikogo innego. Jeszcze raz wciągnął zapach ozonu, unoszącego się w

powietrzu i uniósł powieki. Ostatni raz popatrzył na wzburzone fale oceanu. Otworzył swój umysł i

uwolnił Cień. Pozwolił, aby scalił się z jego ciałem i duszą. Po chwili ruszył biegiem tak szybkim, że

stał się rozmazaną smugą.

Czy byłoby łatwiej, gdyby nie było Cieni? Tak, pewnie by było. Jeśli go posiadasz, musisz być

ostrożny przez cały czas. Nigdy nie wiesz, co będzie jutro. Czy dożyjesz jutra. Czy Cień trwający w

twoim ciele będzie istniał z tobą w harmonii. Posiadaczom, w zamian za ryzyko, dawana jest

niezwykła moc Cieni. Moc, dzięki której mogą walczyć ze złem, z innymi Cieniami. Tymi, które

zniszczyły ciała swoich właścicieli, wsysając ich dusze i energię, aby samotnie istnieć.

Niekończąca się bitwa z Samotnymi wzmacnia również wojowników. Nie chcą, aby ich Cień

przeszedł na ciemną stronę. Kochają je, a równocześnie ich nienawidzą. Takie są fakty. Tak wygląda

ten świat. Świat Posiadaczy.

Po długich godzinach biegu mężczyzna zatrzymał się przed bramą prowadzącą do miasta.

Poprawił swój elegancki płaszcz i kamizelkę. Tupnął mocno nogami, strzepując z butów ziemię i

błoto. Był gotowy. Teraz albo nigdy. Musiał to dla niej zrobić.

Gdy przeszedł przez bramę, atmosfera od razu się zmieniła. Spokój i poczucie bezpieczeństwa

towarzyszące mu w lasach, które dziś przemierzył, zniknęły bez śladu. Tutaj w powietrzu unosił się

zapach buntu i walki. Konflikty pomiędzy poszczególnymi państwami nasilały się. Wszyscy

wiedzieli, że jedna iskra może rozpalić ogromny pożar, który strawi wszystko na swojej drodze.

Szykowano się do wojny. Mimo że przybysz wolał kolorowe o tej porze puszcze i zagajniki,

natychmiast przystosował się do nowego środowiska. Nastrój grozy nie był mu obcy. On cały czas

prowadził wojnę. O swoją miłość i o życie.

Mężczyzna szedł brukowaną ulicą aż do ostatniego jej zakrętu. Skręcił i zanurzył się w mroku

zaułka. Przed nim widniał mur. Ślepa uliczka. Czyli to tutaj - pomyślał. Znowu uwolnił Cień. Poczuł

znajome ciarki na plecach i omiótł wzrokiem ścianę. Jego źrenice stały się tak duże, że nie było

widać bursztynowych tęczówek. Teraz zauważył ukryte przed ludzkim wzrokiem wejście. Bez

wahania nacisnął klamkę i wszedł do środka. Wnętrze, w którym znalazł się przybysz, było bardzo

eleganckie. Korytarz w słonecznych barwach oraz zestaw mebli obity tkaniną w piękne wzory. Na

końcu pomieszczenia mężczyzna spostrzegł kolejne drzwi. Ruszył ku nim pewnym krokiem. Po

chwili usłyszał gwar rozmów i muzykę. Stanął przed wejściem i zapukał w umówiony wcześniej

sposób. Cztery razy szybko, dwa wolno. Po sekundzie wrota uchyliły się, ukazując dużą salę pełną

stolików oraz gości – zapewne Posiadaczy. Była to kawiarnia dla takich jak on. Nowo przybyły

zaczął krążyć między stolikami. W końcu spostrzegł osobę, której szukał. Siedziała w samym środku

sali, popijając trunek ze szklanki. Gdy podszedł bliżej, postać wydała mu się jeszcze bardziej

zgarbiona niż ostatnim razem, kiedy się widzieli. Wiele lat temu. Usiadł na jednym z dwóch wolnych

krzeseł, dostawionych do stoliczka.

- Witaj - mruknął.

- Tim, kopę lat - odpowiedział mu zagadnięty smętnym tonem, ale po chwili obydwaj uśmiechnęli

się serdecznie, podając sobie ręce.

- Jesteś jeszcze bardziej siwy niż ostatnim razem, Jon, chociaż nie wiedziałem, że to możliwe.

- Ach, dalej masz cięty jęzor? Twój stary mistrz nie nauczył cię kultury? - odgryzł się Jon.

- Dobrze wiesz, że wszystkiego mnie nauczyłeś – rzekł poważnie Tim. Było mu brak nauczyciela,

fakt, ale przyszedł tu w innej sprawie. - Masz to, o co prosiłem?

- Od razu przechodzisz do rzeczy, Tim? Dobrze, widzę, jak ci na tym zależy - odpowiedział

przyjaciel. Po chwili Jon wyciągnął spod fraka małej wielkości zawiniątko i popchnął je przez stół w

stronę swojego dawnego ucznia. Dłoń Tima zacisnęła się na przedmiocie. Odetchnął głęboko, po

czym wstał. Przez jedną, długą chwilę patrzył w oczy swojemu mistrzowi, dziękując mu.

Odchodząc, skinął głową na pożegnanie.

Tim ruszył szybkim krokiem w stronę wschodniej części miasta, jak najdalej od kawiarni. Miał

to, czego chciał. Zaczynała się trudniejsza część jego misji. Jedną myślą przywołał swój Cień. Teraz

mógł widzieć i słyszeć wszystko w promieniu kilku mil. Musiał być ostrożny. Wiedział, jak wielką

wartość ma zawiniątko. I wiedział, że gdyby wpadło w niepowołane ręce, jego marzenia by się

skończyły. Ich marzenia.

Z wyostrzonymi zmysłami czuł się pewniej. Delikatny skurcz ramion zasygnalizował

zagrożenie. Miał sekundę, aby skupić wszystkie zmysły. Musiał również podjąć decyzję – uciekać

czy walczyć. Zdrowy rozsądek podpowiadał ucieczkę, ale rozum i intuicja radziły co innego. A one

nigdy go nie zawiodły. Usłyszał za sobą szelest. Wyjął schowany pod płaszczem bat. To zaskoczyło

napastnika, ale nie powstrzymało go. Teraz Tim wiedział, z kim ma do czynienia. Z Cieniem w

najczystszej postaci. Takim, który odłączył się od ciała człowieka i wykorzystał jego energię, aby

samotnie istnieć. Zabił tego, z którym się urodził, aby terroryzować ludzkość. Nagle Tim odwrócił

się i strzelił batem. Trafił. Bat owinął się dookoła szyi Samotnego Cienia. Wojownik szarpnął i urwał

stworowi głowę. Nagle spostrzegł, że otacza go kilkanaście Cieni. Teraz już nie miał swojego asa,

którym był element zaskoczenia. Wszystkie rzuciły się na niego. Wiedział jednak, że ma szansę.

Udawało mu się wychodzić z większych opresji. Uderzał Cienie błyskawicznie, ale z precyzją, którą

miał we krwi. Dzięki energii swojego Cienia miał przewagę w szybkości i zwinności. Z ran

Samotnych lały się śluz i ropa. On też krwawił. Ale nie poddał się. Zabił wszystkie. Wyprostował

się, spoglądając na rzeź, której dokonał. Odetchnął głęboko, po czym skinął głową w geście

szacunku. Wiedział, że kiedyś te Cienie były dobre. Były w dobrych ludziach. Do czasu, kiedy

pozabijały istoty, z którymi współżyły od urodzenia. Dlatego on nie otwierał się na swój Cień

całkowicie. Nie chciał, aby jego to spotkało. Podnosząc głowę, zachwiał się. Gdy adrenalina opuściła

jego ciało, poczuł ból rozdzierający udo. Z rany broczyła krew. Jeden z Cieni wbił mu swój kolec po

sam koniec koślawej ręki. Tim skierował część energii Cienia na uleczenie rany. Resztę chciał

wykorzystać, aby skończyć swoją misję. Przed odejściem jeszcze raz popatrzył w stronę Samotnych.

Ich ohydne, zmasakrowane ciała rozkładały się, przybierając swoją pierwotną postać bladoróżowej

mgły - czystej energii. Tim zwinął bat i przypiął z powrotem do pasa. Odwrócił się i ruszył biegiem,

pamiętając o tym, że ona na niego czeka.

Dwa dni później Tim zatrzymał się nad jeziorem. Miał nadzieję, że tu małe zawiniątko na razie

będzie bezpieczne. Wyjął je spod płaszcza, przewiązał wstążką, którą miał przy koszuli, i powiesił

na szyi. Teraz mógł już się odświeżyć. Zdjął z siebie poszarpane w czasie walki ubranie: płaszcz,

kamizelkę, koszulę, buty, spodnie, bieliznę. Wskoczył do wody. Była zimna i krystaliczna. Powoli

dochodził do siebie. Przemył wodą włosy i całe ciało. Gdy wyszedł, wyprał ubrania. Zerknął na ranę

na udzie. Właściwie już się zagoiła. Niestety, na wyleczenie jej zużył większość mocy Cienia. Teraz

musiał być ostrożny. Był pewien, że następnym razem nie pokona tuzina Samotnych Cieni.

Rozmyślając, zarzucił na siebie jeszcze mokre ubranie, a zawiniątko schował pod koszulę. Jeszcze

raz pochylił się na wodą i dokładnie umył bat. Był cały lepki od śluzu. Każda inna broń już dawno

by spłonęła, ale ta, stworzona specjalnie do walki z Cieniami, wytrzymałaby właściwie wszystko.

Dopiero teraz Tim podniósł głowę i rozejrzał się. Był w górach. Piękne kolorowe drzewa

połyskiwały w promieniach jesiennego słońca. Po jego położeniu stwierdził, że kilka godzin temu

minęło południe. Miał jeszcze trochę czasu. Ale teraz musiał ją zobaczyć. Wyjął zza pasa mały

sztylet i naciął wnętrze dłoni. Przykląkł nad brzegiem i nacisnął kciukiem na ranę. Kilka kropli krwi

spłynęło do wody. Lisa - pomyślał. Na tafli pojawił się obraz. Pokój, sypialnia. Siedziała przy

toaletce i czesała swoje lekko rudawe loki. Jej piękne oczy koloru morza były opuchnięte. Pewnie

przed chwilą płakała. Ten obraz ścisnął mu serce tak mocno, że i w jego oczach pojawiły się łzy.

Włożył zaciśnięte dłonie głęboko w piach i opuścił głowę. Wziął kilka urywanych wdechów. Nie

teraz. Teraz się nie mógł poddać. Obiecał sobie, że zrobi dla niej wszystko. Jeszcze raz spojrzał na

ukochaną, po czym kładąc dłoń na wodzie, zamknął przekaz. Wstał i ruszył w dalszą drogę szybkim

marszem.

Wieczorem Tim dotarł do małej wioski położonej wysoko w górach. Nie musiał wpuszczać

Cienia do swojego umysłu, aby wyczuwać jej obecność. Była blisko. Jednak coś go zaniepokoiło.

Skupił się bardziej na jej uczuciach. Teraz wiedział. Strach. Szybko zmieniający się w przerażenie.

Znaleźli ją. Ale jak? Nie mogli teraz mu jej odebrać! Nie teraz, kiedy byli tak blisko wolności!

Uwolnił Cień i ruszył szaleńczym biegiem w stronę wioski.

Po kilku minutach wpadł do domu, który zbudował jeden z jego przodków. Była to jedna

z najlepszych kryjówek, jakie znał. Teraz wszystko było zdemolowane. Wbiegł po schodach na

pierwsze piętro, do sypialni, w której widział ją ostatnio. W powietrzu nadal unosił się jej zapach.

Toaletka, przy której siedziała, była przewrócona, a lustro zbite. Wosk ze świeczki był rozlany po

podłodze.

- Liso! - krzyknął z rozpaczą.

Zabrali ją. A on nie zdążył jej pomóc. Serce rozrywał mu ból. Nagle zauważył kawałek papieru.

Podnosząc go, od razu rozpoznał, skąd został wyrwany. Z dziennika Lisy. Bladobłękitna kartka była

teraz pognieciona i poplamiona, jednak dało się odczytać zapisaną wiadomość. Wiesz, czego chcemy,

Tim? Szukaj tam, gdzie jest nas wielu. Jeśli chcesz, aby żyła. Z gardła Tima wydobył się głuchy

warkot. Rozpacz, jaka przed chwilą ogarniała go, ustąpiła miejsca zimnej furii. Pierwszy raz

połączył się ze swoim Cieniem z całą mocą i nie bacząc na swoją słabą nogę, wyskoczył przez

wybite okno z żądzą mordu, o jaką nigdy by się nie podejrzewał.

Przez całą noc Tim pędził w stronę jednej z największych osad Samotnych. Każdy wiedział, że

wtargnięcie tam równa się z samobójstwem. Tim spodziewał się, że będą gotowi na jego przybycie.

Wbrew pozorom Cienie były bardzo inteligentne. Wiedziały również, że zrobi wszystko, aby

uratować ukochaną. Nie miał wątpliwości, że tym razem obydwoje mogą zginąć.

Tim zatrzymał się na skraju urwiska. Tak jak zaledwie pięć dni temu. Słyszał szum oceanu.

Odetchnął głęboko. Zamknął oczy. Po chwili wyjął z kieszeni notatnik Lisy. Zabrał go z jej sypialni.

Otworzył na środku i wyrwał jedną kartkę. Napisał na niej wiadomość. Teraz był gotowy. Kilka mil

na wschód znajdowała się osada Cieni. Jeszcze raz skupił zmysły i ruszył samotną szarżą na jedno z

największych skupisk zła. Tim od dawna walczył z Cieniami. Był doświadczony i nie bał się śmierci.

Był jednym z najpotężniejszych Posiadaczy i nie miał niczego, co mógłby stracić.

Do czasu, kiedy poznał Lisę. Ona nadała sens jego życiu. Jej miłość sprawiła, że poczuł się

szczęśliwy. Dlatego nie mógł pozwolić, żeby ją skrzywdzili. Przecież obiecał sobie, że nic się jej nie

stanie.

Dzięki wzrokowi swojego Cienia Tim od razu spostrzegł gigantyczną rezydencję. Wiedział,

że była ukryta przed ludzkim wzrokiem. Nie zatrzymał się, tylko od razu wspiął się po murze

otaczającym teren. Dzięki niesamowitej zwinności szybko dostał się na szczyt ogrodzenia. Musiał

zaryzykować. Skoczył, przeturlał się po ziemi. Wstał i lekko zgarbiony ukrył się za jedną z rzeźb

otaczających dziedziniec. Było ciemno. Na środku stała duża willa, oświetlona tylko blaskiem

księżyca. Tim odczekał kilka minut - nic się nie wydarzyło. Powoli skierował się w stronę budynku.

Nagle poczuł znajomy skurcz ramion, przestrzeń rozjaśniła się jaskrawym światłem. Ze wszystkich

zakątków wypadły dziesiątki Cieni. Bat od razu poszedł w ruch. W pewnej chwili powietrze rozdarł

kobiecy krzyk.

- Tim! Uciekaj, uciekaj!

Rozpoznał ten głos. Teraz wyczuwał jej przerażenie. Bała się o niego. Popatrzył w jej stronę.

Klęczała na ziemi, a z jej oczu płynęły łzy. Chwila tej nieuwagi kosztowała go drogo. Jeden z

Samotnych wbił mu kolec w sam środek pleców. Upadł na ziemię.

Tim, ocknąwszy się, stwierdził, że jest unieruchomiony. Został przywiązany do krzesła. Powoli

otworzył oczy. Znajdował się w wielkiej sali. Wystrój bardzo przypominał kawiarnię dla

Posiadaczy, tyle że wszystko było w czerwonych barwach. Pewnie znajdował się we wnętrzu willi.

Tim dopiero teraz zauważył nieprzytomną dziewczynę. Leżała skulona na ziemi.

- Liso! – wydawało mu się, że krzyknął, ale z jego gardła wydobył się tylko szept. Zaczął się

szarpać, wtedy jego ciało przeszył okropny ból. Teraz sobie przypomniał. Rana na plecach.

Nagle do pomieszczenia wszedł człowiek. Po jego wyglądzie i rozbieganym wzroku Tim rozpoznał,

że jest on opętany przez swój Cień. Pewnie za bardzo się z nim zjednoczył i zniszczył ich

powiązanie.

Samotni potrzebowali kogoś, kto z nim porozmawia. Przecież nie potrafią mówić. Ten człowiek

pewnie długo nie pożyje. Jeśli Cień i człowiek nie są w harmonii, ciało zaczyna obumierać.

Mężczyzna zatrzymał się przed Timem.

- Wiesz, czego chcemy - powiedział rozdygotany.

- Nie - ponownie usłyszał swój szept.

- Naprawdę się nie domyślasz? Chcemy prawdziwego ciebie, Tim. Chcemy mocy, jaką w sobie

masz. Chcemy władzy, jaką dzięki tobie możemy osiągnąć. Czy już wiesz?

Tim zrozumiał. Potrzebny był im Cień. Jego Cień. Rozgrywka była prosta - Cień w zamian za

życie Lisy. Tim wiedział, że jego Cień jest potężny. Przez wiele lat nie korzystał z niego do końca.

Obawiał się utraty harmonii. Sam Cień nie pokonałby go. Lata dyscypliny i samokontroli opłaciły

się. Cień był w jego ciele bezbronny. I oni o tym wiedzieli. Teraz tylko on mógł go uwolnić. Gdyby

tak się stało, jego Cień siałby ogromne spustoszenie wszędzie, gdzie tylko by się pojawił. Ludzie

byliby bezradni wobec jego mocy. Musiał decydować. Mógł uratować ukochaną. Nie wierzył

Cieniom. Wierzył w moc małego zawiniątka, które schował pod koszulą. Moc szklanej fiolki z

eliksirem, którą zdobył dla niego mistrz. Gdyby Lisa go wypiła, magiczny płyn sprawiłby, że

wszyscy zapomną o niej, a ona o nich. Dziewczyna zacznie wszystko od nowa - w innym miejscu i

czasie. Tim czuł, że ma tylko jedno wyjście.

Odetchnął głęboko. Już dawno podjął tę decyzję. Już dawno zdecydował, pisząc list

na bladobłękitnym papierze wyrwanym z notatnika.

- Wybieram...

Dziewczyna leżała nieprzytomna na plaży. Jej lekko rudawe loki były splątane i brudne, a

sukienka poszarpana. Nagle poruszyła się, obudzona szumem oceanu. Otworzyła oczy koloru morza.

Słońce właśnie wschodziło. W dłoni miała zaciśniętą bladobłękitną kartkę. Gdy ją spostrzegła,

usiadła i rozwinęła papier. Był zapisany dziwnie znajomym pismem. Zaczynał się od słów: ,,Droga

L."...

Wody Srebrnego Jeziora

Mała dziewczynka zmięła liść w drobnej rączce. Siedziała na strychu, wpatrując

się przez okno w jasny Księżyc. Starsza Pani zabraniała jej czarować, ale dzisiaj Aine przełamała się.

Liść dębowy, który leżał w skrzyni dobre kilka lat, ujrzał w końcu światło.

Światło Księżyca.

- Pavażanyja Miesiac- rozpoczęła zaklęcie Aine. Ciała niebieskie czasem wyjawiały swoje sekrety.

Mała dobrze o tym wiedziała. Szepcząc dalej inkantację zamknęła oczy i wyrzuciła proszek, który

jeszcze chwilę temu był zeschłym listkiem - Razkaży mnie svaje sekrety!

Skaże mnie praudu pra mianie- wzięła głęboki wdech.

- Czego ci trzeba dziecko moje? - odezwał się głos w głowie Aine.

Dziewczynka powstrzymała się, żeby odskoczyć od okna. Na tę noc czekała cały rok.

- Wytłumacz mi, kim jestem, dlaczego jestem zamknięta? Miesiacu, nawet nie wiem,

kim była moja matka - powiedziała cichutko, aby usłyszał ją tylko Księżyc.

- Twa opiekunka ma księgę, oprawioną w czarny pergamin, znajduje się ona…- w tej chwili chmury

burzowe zasłoniły srebrny Księżyc i głos w głowie Aine zamilkł. Przez trzysta sześćdziesiąt pięć

nocy dziewczynka szukała na zagraconym strychu czarnej książki. Rozzłoszczona nocnym

szuraniem Starsza Pani przykuła Aine łańcuchem do skrzyni, w której przed rokiem leżał liść.

Ostatni liść. Nie mogła nawet podejść do okna, aby zaczerpnąć kilku promyków srebrnego księżyca.

Czasem widziała swoje odbicie w misce wody. Zapadłe policzki rzucały się bardziej w oczy niż białe

włosy. Aine nigdy nie widziała koloru swoich oczu. Mogła sobie tylko wyobrażać, czy ma tak czarne

jak Starsza Pani, czy brązowe jak skrzynia, do której była przykuta. Takie rozmyślania często

zajmowały jej dzień. Od czasu

do czasu, gdy okno było otwarte, wsłuchiwała się w śpiewy dziewcząt z miasta. Sama także

próbowała coś nucić. Próbowała.

Pewnego dnia, gdy krople deszczu stukały o niewidoczny gzyms, coś zapukało

do okna. Aine uniosła brwi, ale zignorowała to. Po chwil jednak usłyszała dziwne dźwięki.

Przypomniała sobie, że takie odgłosy wydawały zwierzęta na wiosnę. Dziewczyna próbowała

podejść i otworzyć stworzeniu, ale skrzynia była dla niej za ciężka. Kilka lat bez ruchu, mocno

dawało się we znaki. Nie poddawała się jednak. Po chwili walki z przedmiotem, skrzynia przesunęła

się milimetr, dwa…, aż w końcu Aine podeszła i otworzyła okno. Pierwszy raz od siedmiu lat. Kot

wskoczył do pomieszczenia. Cały mokry położył się

na stopach dziewczyny. Przeleciał ją dreszcz, ale nie odtrąciła czarnuszka.

- Czyżby Miesiac cię przysłał?- zapytała z uśmiechem. Kot spojrzał na nią.

- Nocena, dziewczyna z plemienia Nocenów- przemówił ludzkim głosem. Aine cofnęła się kilka

kroków i upadła na skrzynię. - Nie bój się mnie.

- Kim są Nocenowie? – zapytała, masując plecy. - Skąd wiesz, kim ja jestem?

- Tylko oni mówią o Księżycu Miesiac.

- Jesteś z tego plemienia?- zapytała pewniej Aine.

- Ja nie, ale za to ty jesteś - odpowiedział kot i wskoczył na skrzynię i usiadł na krawędzi. -

- Znasz jakieś zaklęcie?

Dziewczyna przypomniała sobie dzieciństwo, kiedy to przyzywała wróble i myszy, a także

potrafiła trociny zamienić w ciastko.

- Nie czarowałam dawno… Nawet nie wiem, skąd to znam.

- Otwórz tę skrzynię - rozkazał kot, zeskakując. Dziewczynie trzęsły się ręce, ale udało jej się

podnieść wieko.

- Pod tym jest drugie dno – oznajmił kot.

Aine dłońmi wyszukała sznureczka i ,o dziwo, deseczka podniosła się. Pod nią znajdowała się

księga. Oprawiona w czarny pergamin. Przeleciał jej przed oczami cały rok, jak szukała książki, a

ona była tu, przez cały czas!

- Kim ty jesteś?!- zapytała, odkładając księgę na stolik.

- Później ci powiem- czarny kot wskoczył do skrzyni i skulił się. - A ty czytaj, Noceno.

Aine nie mówiła nic więcej, otworzyła pierwszą stronę księgi i zaczęła czytać o dziwnym

plemieniu Nocenów. O wiedźmie odbierającej życie, aby sobie zagarnąć lata. Była tam także historia

o zniewolonej Nocenie. Opowieść kończyła się na wątku odnalezienia księgi. Na następnej stronie

znajdował się srebrzysty staw w lesie, w którym pływały potargane skrawki ubrań, wokół którego

latały złote świetliki. Dalej znajdowały się zaklęcia.

Kot wygrzebał się ze skrzyni i wskoczył na kolana dziewczyny. Położył łapkę na namalowaną wodę.

- Tutaj musisz przyjść. Za trzy dni pełnia - powiedział kocur.

- Od dziesięciu lat jestem zamknięta na strychu, od siedmiu przywiązana do skrzyni,

nie poradzę sobie poza tym domem.

Kąciki ust kota podniosły się ku górze w koślawym uśmieszku.

- Słuchaj mnie, a nie zginiesz.

Aine zastanawiała się, czy zawierzenie swojego losu gadającemu kotu jest rozsądne,

ale gdyby nie on, pewnie nigdy nie odnalazłaby księgi.

- Najpierw musimy znaleźć klucz - powiedział czarnuch, nie czekając na odpowiedź.

Dziewczyna podeszła do klapy w podłodze, przez którą wchodziła Starsza Pani. Kobieta nie

potrzebowała jej zamykać, dlatego Aine z łatwością ją podniosła. Kot skoczył w ciemną otchłań

domu i po chwili, wspinając się po drabince, podał dziewczynie kluczyk. Gdy tylko uwolniła się z

łańcucha, rozmasowała poczerwieniałą kostkę. Potem zeszła za kocurem w dół. Instynktownie

unikała szafek i innych rupieci. Przez pięć lat chodziła po tych korytarzach i do dziś miała w pamięci

każdy element. Szafę zasłaniającą wybite okno, a także młotek leżący na samym środku

przedpokoju. Gdy znaleźli się na parterze Aine stanęła przed drzwiami wejściowymi. W jej pamięci

była czarna dziura, nie mogła sobie przypomnieć momentu, kiedy tu trafiła; od zawsze siedziała w

tej opuszczonej nawet przez duchy ruderze. Kot otarł się o jej nogę tułowiem.

- Wybór należy do ciebie.

Aine wyciągnęła rękę i mimo drżenia złapała klamkę. Ostateczny ruch otworzył drzwi, które

nieśmiało zaskrzypiały. Dziewczyna wyszła, a za nią czarny kot. Księżyc jasno świecił

na niebie, a jego światło odbijało się w kałużach. Aine poczuła się jak nowo narodzona.

Miała ochotę skoczyć z radości, ale powstrzymała się. Szła za kotem. Była jak zjawa wśród

ciemnych budynków. Białe włosy lśniły na tle brudnej twarzy i połatanej sukienki.

Tej samej nocy oboje dotarli do lasu, gdzie skryli się w jaskini, którą okalały złote świetliki.

- Możesz mi wytłumaczyć, kim jesteś?- zapytała, krzyżując ręce na piersi. Z jej ust leciała para.

- Mógłbym- powiedział zadziornie kot. -Ale musisz mi coś obiecać.

Aine przytaknęła głową.

- Przywróć mi ludzką postać.

Nastało ciężkie do wytrzymania milczenie, po chwili dziewczyna odezwała się:

- Dobrze. A więc słucham.

Świetliki na chwilę zgasły i rozjaśniły jaskinię na nowo.

- Jak byłem małym chłopcem, bardzo lubiłem bawić się zwierzętami. Tak, tak. Nigdy by

do tego nie doszło, ale pewnego dnia zgubiłem się w lesie i natrafiłem na wioskę Nocenów. W

zwyczaju miałem poznawanie anatomii stworzeń i ukradłem kilka kur. Zdenerwowani Nocenowie

uwięzili mnie i zażądali od mojej matki, aby mogli mnie wychować, zanim zrobię krzywdę

człowiekowi. Mogła mnie zostawić, ale była uparta. Widziałem ją, jak zakradła się do wioski i

zabrała czyjeś niemowlę. Wiedźma, do której należało owe dziecko, zmieniła mnie w kota i

przepędziła.

- Czyli to…

- Tak, to ty jesteś córką czarownicy – dokończył. - A konkretnie gwiazdą, która miała się wychować

na ziemi.

Ta wiadomość wstrząsnęła Aine. Zawsze była tylko dziewczyną ze strychu. Haftowała, szyła,

czasem coś zrobiła dla siebie, tak, aby Starsza Pani nie zauważyła, czasem rzuciła jakieś zaklęcie…

Teraz jej dar wykorzystywania magii zaczynał mieć sens.

- A co z tobą?

- Liczę, że mnie odmienisz.

Dziewczyna wzięła do ręki najmniejszego świetlika, którego światło ledwo migotało.

Wystraszony próbował odlecieć, ale Aine mocno trzymała owada.

- Sviatlo pieratvaryusia vas i chaj on pieratvoryć vas - wyszeptała i puściła zwierzątko wolno.

Zamiast kota siedział młody chłopak o czarnych włosach. Na szczęście miał na sobie spodnie

i koszulę.

- Dziękuję – powiedział. - Gdybyś nią nie była, nie znałabyś zaklęć.

- A jak masz na imię?- zapytała nieśmiało i zarumieniła się. Na szczęście w słabym świetle

świetlików nie było tego widać.

- Nagod, oznacza ten, który pojawił się w stosownym czasie - uśmiechnął się, ukazując białe zęby.

- A ja Aine.

I od tej pory w lesie, gdzie noc trwała wiecznie, a jedyną miarą czasu był cykl Księżyca,

dziewczyna i chłopak szli do Srebrnego Jeziora. Można było dostrzec nieśmiałe błyski w oczach

młodych. Dzień przed pełnią niby przypadkiem trzymali się za dłonie,

a przynajmniej tak chcieli uważać. Za niedługo zaczynała się pełnia.

- Co ja tam zrobię?- zapytała, wtulając się w pierś Nagoda.

- Dowiesz się, Miesiac ci powie. Ty mi możesz podpowiedzieć, co ja zrobię bez ciebie?

Aine nie chciała o tym myśleć, bała się wiedźmy, którą miała spotkać. Wyruszyli i gdy

Księżyc był w pełni, dotarli do Srebrnego Jeziora. Scena jak z księgi. Tarcza księżyca odbijała się na

całej powierzchni wody. Dziewczyna ostatni raz uścisnęła rękę chłopaka i weszła do wody. Dreszcz

przebiegł po jej ciele. Zimno kłuło ją w skórę, ale szła dalej po gładkich kamieniach. Spojrzała na

taflę wody, która sięgała jej do pasa. Pierwszy raz w życiu zobaczyła barwę swoich oczu. Były

srebrne, jak księżyc. Po chwili wokół jeziora zgromadzili się ludzie o białych włosach, takich jakie

miała Aine. Do jeziora weszła staruszka

z laską. Podarte ubranie nie mokło w wodzie.

- Gotowa?- zapytała kobieta, a jej podkrążone oczy uśmiechnęły się.

Dziewczyna rozpoznała ubrania, które na obrazie pływały po jeziorze. Mogła teraz wrócić

tam, skąd przyszła, bez niczyjej krzywdy, ale ktoś inny zawładnął jej sercem. Nie Miesiac. Aine

odwróciła się i zaczęła iść w stronę brzegu ze spuszczoną głową. Nagod podszedł do jeziora, aby

pomóc ukochanej wyjść, ale znikąd pojawił się błysk, a chłopak upadł. Nocenowie przyglądali się tej

makabrze. Jedna matka zasłoniła synowi oczy.

- Dlaczego go zabiłaś?- zapytała ze łzami w oczach Aine. Ubranie kleiło jej się do skóry.

Po tym, co zobaczyła, nie miała już nawet siły iść. - Ja mam jeszcze czas, on też go miał!

- Jesteś duchem przybranym w ciało, należysz do Miesiaca, nie do tego człowieka - odpowiedziała z

pogardą. - I dzisiaj wracasz do niego jak każda gwiazda z nieba, która przybrała naszą postać. Twój

czas minął, a Nagodowi zależało tylko na powrocie do ludzkiej skóry. Nie myśl, że cię kochał.

- Samolubna wiedźmo. Znam twój sekret!- krzyknęła, aby każdy Nocen mógł ją usłyszeć. - Miesiac

vyzvalić duch moj, szto ja, mahcyma, byla smierć szczaslivym, u abmien na duch viedźmy -

wycedziła przez zęby, gdy jedna łza skapnęła do jeziora.

Czarownica upadła w wody tarczy księżyca. Natomiast Aine przemieniła się w pióra

rozwiane przez wiatr. Białe jak śnieg. Puch, który przed chwilą przepełniony był bólem i gniewem.

Pamiętne słowa gwiazdy można tłumaczyć: Księżycu, uwolnij mojego ducha, abym po śmierci mogła

być szczęśliwa, w zamian za ducha wiedźmy.

Jedna z uczennic czarownicy zastąpiła złą wiedźmę, która nie uszanowała woli gwiazdy

Aine. Tajemnicą długowieczności czarodziejki było bowiem to, że zabierała lata córkom Miesiąca.

Myślała, że Aine będzie, jak inne, łatwowierna. Nie podobało się to Księżycowi, ale dopiero

zakochana dziewczyna pod postacią Noceny wymierzyła sprawiedliwość.

Następne pokolenia nie wykorzystywały w ten sposób gwiazd, niektóre nawet wyszły

za Nocenów.

Na pamiątkę miłości Aine i Nagoda w Srebrnym Jeziorze rosną lilie pełne małych

świetlików, kwitnące tylko podczas magicznej pełni Miesiąca…