1
16–17 marca 2013 | www.gazetawroclawska.pl | Polska Gazeta Wrocławska Magazyn Rodzinny 10 K iedy otwierałem swoją pracownię, ludzie pu- kali się w głowę. Nie zdziwiło mnie to. Prze- cież przez moje niety- powe podejście do rzeczywi- stości jeszcze jako dzieciak zo- stałem przez matema- tyczkę wysłany do psychiatry – uśmiecha się Sławomir Derecki, mistrz złotnictwa. – A ten po- wiedział jej: „To, że dziecko ina- czej patrzy na świat, nie znaczy, że jest nienormalne”. Derecki wyrabia biżuterię ar- tystyczną z użyciem meteory- tów, które sam zdobywa. – Je- stem jednym z ostatnich ucz- niów starej szkoły jubilerskiej. Tytuł mistrza wypracowałem szybko, bo w ciągu dziesięciu lat – mówi. – A potem okazało się, że jubiler to tylko gość doobsługi maszyn. Zbuntował się przeciwko wszechobecnej elektronice. Po- stawił na, jak sam mówi, umiera- jącą działalność, na dodatek z użyciem nietypowych, trud- nych do zdobycia materiałów. Chciał robić biżuterię arty- styczną, samemu wymyślać każdy wzór, a nie opierać się na komputerowych szablonach i robić ze swojej pracowni fa- brykę. Jego pasja ma swoje korzenie jeszcze w dzieciństwie. To wtedy, jako czternastolatek, przesiadywał godzinami w mu- zeum oglądając gabloty zwią- zane z geologią. Pracownicy mu- zeum witalisię z nim już po imie- niu, a studenci geologii nie mogli się nadziwić, co dziecko robi w takim miejscu. Zafascynowali się tak bardzo, że zaproponowali mu wspólny wyjazd z wykła- dowcą. A pracownicy muzeum zaufali mu na tyle, by pokazać z bliska jeden z eksponatów... – Pierwszy raz w życiu mia- łem w ręku meteoryt – wspo- mina Derecki. – Pomyślałem wtedy: „To niesamowite! Właś- nie trzymam w dłoni kawałek gwiazdy...”. Od tego momentu przyszły mistrz złotnictwa wiedział, ja- kich materiałów będzie używał, obok złota, do wykonywania swojej biżuterii. Meteoryty w dawnych wie- kach były kojarzone z boskością. Należały do władców i kapła- nów. Zależnie od wierzenia, były karą lub darem bożym, środ- kiem magicznym lub medycz- nym. Składano je w grobach obok najcenniejszych rzeczy, ja- kie posiadał zmarły. Ich podobi- zny znajdowały się nawet na pie- niądzach – na przykład na awer- sie srebrnego rzymskiego dena- ra z Oktawianem Augustem. Cała ta otoczka nie pozostawała bez wpływu na młodego fas- cynata geologii. Kiedy już Derecki, na przekór swoim nauczycielom jubiler- skiego fachu, otworzył pracow- nię, postanowił sam zdobywać meteoryty, których potrzebuje do ozdobienia obrączek, bran- solet i naszyjników. – To nie taka prosta sprawa – podkreśla artysta. – Kiedy do- wiaduję się, że w jakimś rejonie świata spadł meteoryt, nie ozna- cza to, że wiem, gdzie szukać. Często w grę wchodzi promień wielu setek kilometrów, które trzeba przemierzyć. Okazuje się, że aby znaleźć kawałek kosmicznej skały, warto poznać kulturę miejsca, do któ- rego się jedzie. – Gdy pojawiłem się z żoną i dziećmi w małej wiosce w azja- tyckiej części Turcji, staliśmy się wydarzeniem dnia. Nie codzien- nie w końcu widziano tam tury- stów – opowiada Derecki. – We- szliśmy do lokalnej herbaciarni i po kwadransie towarzyszyło nam w niej już pół wioski i miej- scowy żandarm. W takiej sytuacji jubiler z Wrocławia postawił na dyplo- mację. Nie wspominając słowem o przyczynie swojego przyjazdu, chwalił okoliczną przyrodę i ra- czył się herbatą, którą potrafił wypić w odpowiedni, zgodny z tamtejszą tradycją sposób. Po godzinie dopiero przyznał się, że jest założycielem Pol- skiego Towarzystwa Meteoryto- wego i szuka kawałków kos- micznej skały, która miała spaść w okolicach tej wioski. Żandarm poprosił Polaka ze sobą. Jednak nie po to, by wyprosić go z wio- ski, ale by pomóc mu znaleźć świadków zdarzenia, no i sam kosmiczny kamień – powód jego wizyty. W inną podróż artysta wraz z żoną wyruszył w 75. rocznicę upadku meteorytu Westa na wioskęTataouine. – Westa to w mitologii rzym- skiej opiekunka ogniska domo- wego. Dlatego też obrączki ozda- biam fragmentami tego właśnie meteorytu. To takie moje dobre życzenie dla nowożeńców – tłu- maczy Derecki. By dostać się do piasków Sa- hary, pośród których gdzie mieści się wioska Tataouine, wrocławianin wykupił wy- cieczkę turystyczną. Tyle że gdy samolot usiadł już na lotnisku, razem z żoną zarzucili torby na plecy. Rezydent opiekujący się grupą Polaków usłyszał tylko: „Widzimy się za dwa tygodnie”. – Wyjechaliśmy wtedy z getta turystycznego – mówi Derecki. – To, co widzi się w prospektach biur podróży, jest jak kartonowe malunki. Dopiero za nimi widać prawdziwą Afrykę. Kiedy Dereccy dotarli już na pustynię, fragmentów mete- orytu trzeba było szukać z pin- cetą w dłoni. – Użycie sita, które jest wydaj- niejsze od pincety, może się źle skończyć. Pustynne stworzenia, które się na nie przypadkiem za- garnia, nie mają gdzie uciec i... atakują. Najczęściej szyję i twarz, bo jest najbliżej sita – przestrzega jubiler. Chociaż kosmiczna skała spadła na wioskę aż 75 lat temu i jej fragmenty są już raczej prze- brane, Derecki nie widział prob- lemu. – Zdaję sobie sprawę, że z dziesięciotonowego meteo- rytu po wycieczce przez ziemską atmosferę zostaje jakieś kilka- naście kilogramów, które potem, rozbite na jeszcze mniejsze ka- wałeczki, rozsypują się na prze- strzeni wielu kilometrów – przy- znaje. – Ale z kosmicznymi ska- łami jest jak z grzybami – kolejny poszukiwacz z koszyczkiem, tyle że uważniejszy niż jego poprzed- nik, zawsze znajdzie coś dla sie- bie. Po wyroby wrocławianina zgłaszały się już nie tylko piosen- karki i aktorki, ale też osoby ze świata politycznego czy Koś- cioła. Wśród nich są m. in. Nata- lia Niemen, Izabela Trojanow- ska, arcybiskup Marian Gołę- biewski i prezydent Wrocławia Rafał Dutkiewicz. – Pani Izabela, na przykład, zażyczyła sobie mieć odcisk linii papilarnych twórcy na obrącz- kach, które zamówiła – zdradza Derecki. – Wiedziała, że rzecz jest niepowtarzalna, bo robiona zawsze z innej formy. Więc skoro traktuje je jak małe dzieła sztuki, to chciałaby mieć i podpis arty- sty. Poczułem się wtedy na- prawdę mile zaskoczony – w gło- sie Dereckiego słychać dumę z takiego docenienia jego pracy. Arcybiskup Gołębiewski na- tomiast poprosił o wykonanie krzyża. – Spędziłem chyba ze trzy miesiące na wertowaniu li- teratury fachowej dotyczącej hi- storii i symboliki krzyża, bo współczesne formy, jakie mi po- kazano, nie spełniały moich oczekiwań – przyznaje jubiler. – W końcu trafiłem na „krzyż kos- miczny” z IV wieku naszej ery. „Krzyż kosmiczny” swoją nazwę zawdzięcza symbolice. Ma cztery równe ramiona, a po- między nimi cztery punkty, które reprezentują wędrówkę wiary chrześcijańskiej we wszystkie cztery strony nie tyle świata, co wszechświata. – Skoro ten krzyż w swojej symbolice za- wiera kosmos, to co lepszego mógłbym znaleźć dla projektu z meteorytami? – pyta retorycz- nie Derecki. Zleconą pracę wy- konał ze srebra, a cztery punkty pomiędzy ramionami krzyża z meteorytu. I przekazał w darze Kościołowi – jako katolik nie chciał zapłaty. Ale wypisując cer- tyfikat autentyczności kosmicz- nej skały, chciał zawrzeć w nim arabską nazwę miejscowości, w której znalazł użyty do wy- robu meteoryt. – Początkowo zamierzałem użyć arabskiego alfabetu. Zmie- niłem jednak zdanie, bo stwier- dziłem, że chrześcijanie z mu- zułmanami nie wszędzie żyją w zgodzie – przyznaje mistrz złotnictwa. Tym większe więc było jego zaskoczenie, gdy zaproszony wraz z rodziną na uroczysty obiad doPałacu Arcybiskupiego zobaczył na ścianie plakat z arabskim pismem. Spytał me- tropolitę, skąd się tam wziął. – Fascynuje mnie język arab- ski – zaskoczył go arcybiskup, który w środowisku naukowym jest cenionym biblistą. – Na pla- kacie zaprzyjaźniony Arab napi- sał moje imię i nazwisko. I tak papier w formacie A3 z tajemniczo zawijanymi zna- kami sprawił, że ostatecznie nazwa miejscowości na certyfi- kacie pojawiła się w oryginalnej pisowni. Z kolei prezydent Wrocławia Rafał Dutkiewicz pokazał się w galerii Sławomira Dereckiego, gdy potrzebne mu było ser- duszko na aukcję fundacji „Opieka i troska”, którą prowa- dzi jego żona. – Wymyśliłem, że pomogą mi wykuć to serduszko z meteorytu Gibeon i zostawią odciski swo- ich linii papilarnych na złotej za- wieszce – opowiada jubiler. Tak też się stało, a serduszko naIX Balu Dobroczynnym, orga- nizowanym przez fundację Anny Dutkiewicz, zostało wyli- cytowane na zawrotną sumę 50 tysięcy złotych. Wbrew pozorom jednak, oz- doby wykonane przez Dereckie- go są dostępne nie tylko dla sławnych i bogatych. – Materia jest kosmiczna, ale cena przy- ziemna – zapewnia jubiler. I jakby na dowód, że kawałek kosmosu może mieć każdy, w progach galerii mistrza złotni- ctwa we wrocławskich Arkadach staje młoda para. – Widziałem kiedyś w jednym z programów na Discovery Channel, jak po- szukuje się meteorytów – mówi Wojciech Maszka, student, który zapragnął mieć obrączki z mete- orytami. – Naprawdę chciałem mieć coś tak unikatowego. To dość niezwykłe, ale razem z na- rzeczoną uczestniczymy w ca- łym procesie wykonania na- szych obrączek. Jaki jubiler daje taką możliwość? W pierścieniach znajdą się fragmenty tego samego meteo- rytu rozłupanego na pół. Będą też odciski palców pary młodej. A same obrączki, o nieregularnej formie, będą do siebie pasować jak połówki jabłka. – W końcu małżeństwo ma być jednością – mówi jubiler, który już planuje kolejną podróż. Tym razem do Czelabińska w Rosji, nad któ- rym niedawno eksplodował me- teoryt. – Wartość kosmicznej skały to nie tylko jej skład che- miczny, który najczęściej jest w większości żelazem – mówi mistrz złotnictwa. – Ale też ja- kość dokumentacji samego spadku, widowiskowość tego wydarzenia. Awielki huk nad ro- syjskim miasteczkiem i pod- much, który przewracał ludzi, to jest naprawdę coś. Kawałek gwiazdy na własność STYL ŻYCIA W dzieciństwie godzinami przesiadywał w muzeum geologicznym Twoja ukochana chce dostać gwiazdkę z nieba? Nic prostszego. Sławomir Derecki, wrocławski jubiler, tworzy biżuterię z dodatkiem... meteorytów. Wśród jego klientów są i aktorki, i piosenkarki, a nawet politycy – pisze Marta Bigda FOT.ARCHIWUM SŁAWOMIRADERECKIEGO

Kawałek gwiazdy na własność

Embed Size (px)

DESCRIPTION

O niezwykłym wrocławskim jubilerze, który nie boi się przemierzać piasków Sahary w poszukiwaniu meteorytów do swoich wyrobów.

Citation preview

Page 1: Kawałek gwiazdy na własność

16–17 marca 2013 | www.gazetawroclawska.pl | Polska Gazeta WrocławskaMagazyn Rodzinny10

Kiedyotwierałemswojąpracownię, ludzie pu-kali się w głowę. Niezdziwiłomnieto.Prze-cież przez moje niety-

powe podejście do rzeczywi-stości jeszcze jako dzieciak zo-stałem przez matema-tyczkę wysłany do psychiatry –uśmiechasięSławomirDerecki,mistrz złotnictwa. – A ten po-wiedział jej: „To, że dziecko ina-czej patrzy na świat, nie znaczy,że jest nienormalne”.

Dereckiwyrabiabiżuterięar-tystyczną z użyciem meteory-tów, które sam zdobywa. – Je-stem jednym z ostatnich ucz-niów starej szkoły jubilerskiej.Tytuł mistrza wypracowałemszybko,bowciągudziesięciulat– mówi. – A potem okazało się,żejubilertotylkogośćdoobsługimaszyn.

Zbuntował się przeciwkowszechobecnejelektronice.Po-stawiłna,jaksammówi,umiera-jącą działalność, na dodatekz użyciem nietypowych, trud-nych do zdobycia materiałów.Chciał robić biżuterię arty-styczną, samemu wymyślaćkażdy wzór, a nie opierać sięna komputerowych szablonachi robić ze swojej pracowni fa-brykę.

Jego pasja ma swoje korzeniejeszcze w dzieciństwie. Towtedy, jako czternastolatek,przesiadywał godzinami w mu-zeum oglądając gabloty zwią-zanezgeologią.Pracownicymu-zeumwitalisięznimjużpoimie-niu,astudencigeologiiniemoglisię nadziwić, co dziecko robiwtakimmiejscu.Zafascynowalisiętakbardzo,żezaproponowalimu wspólny wyjazd z wykła-dowcą. A pracownicy muzeumzaufali mu na tyle, by pokazaćz bliska jeden z eksponatów...

– Pierwszy raz w życiu mia-łem w ręku meteoryt – wspo-mina Derecki. – Pomyślałemwtedy: „To niesamowite! Właś-nie trzymam w dłoni kawałekgwiazdy...”.

Od tego momentu przyszłymistrz złotnictwa wiedział, ja-kichmateriałówbędzieużywał,obok złota, do wykonywaniaswojej biżuterii.

Meteoryty w dawnych wie-kachbyłykojarzonezboskością.Należały do władców i kapła-nów.Zależnieodwierzenia,byłykarą lub darem bożym, środ-kiem magicznym lub medycz-nym. Składano je w grobachoboknajcenniejszychrzeczy, ja-kieposiadałzmarły.Ichpodobi-znyznajdowałysięnawetnapie-niądzach–naprzykładnaawer-siesrebrnegorzymskiegodena-ra z Oktawianem Augustem.Całataotoczkaniepozostawałabez wpływu na młodego fas-cynata geologii.

KiedyjużDerecki,naprzekórswoim nauczycielom jubiler-skiego fachu, otworzył pracow-nię, postanowił sam zdobywaćmeteoryty, których potrzebuje

do ozdobienia obrączek, bran-solet i naszyjników.

– To nie taka prosta sprawa– podkreśla artysta. – Kiedy do-wiaduję się, że w jakimś rejonieświataspadłmeteoryt,nieozna-cza to, że wiem, gdzie szukać.Często w grę wchodzi promieńwielu setek kilometrów, któretrzeba przemierzyć.

Okazuje się, że aby znaleźćkawałekkosmicznejskały,wartopoznać kulturę miejsca, do któ-rego się jedzie.

– Gdy pojawiłem się z żonąidziećmiwmałejwioscewazja-tyckiejczęściTurcji,staliśmysięwydarzeniemdnia.Niecodzien-niewkońcuwidzianotamtury-

stów – opowiada Derecki. – We-szliśmy do lokalnej herbaciarnii po kwadransie towarzyszyłonam w niej już pół wioski i miej-scowy żandarm.

W takiej sytuacji jubilerz Wrocławia postawił na dyplo-mację.Niewspominającsłowemoprzyczynieswojegoprzyjazdu,chwalił okoliczną przyrodę i ra-czył się herbatą, którą potrafiłwypić w odpowiedni, zgodnyz tamtejszą tradycją sposób.Po godzinie dopiero przyznałsię, że jest założycielem Pol-skiegoTowarzystwaMeteoryto-wego i szuka kawałków kos-micznejskały,któramiałaspaśćwokolicachtejwioski.Żandarmpoprosił Polaka ze sobą. Jednaknie po to, by wyprosić go z wio-

ski, ale by pomóc mu znaleźćświadków zdarzenia, no i samkosmicznykamień–powódjegowizyty.

W inną podróż artysta wrazz żoną wyruszył w 75. rocznicęupadku meteorytu Westa nawioskę Tataouine.

– Westa to w mitologii rzym-skiej opiekunka ogniska domo-wego.Dlategoteżobrączkiozda-biamfragmentamitegowłaśniemeteorytu. To takie moje dobreżyczeniedlanowożeńców–tłu-maczy Derecki.

By dostać się do piasków Sa-hary, pośród których gdziemieści się wioska Tataouine,wrocławianin wykupił wy-cieczkęturystyczną.Tyleżegdysamolot usiadł już na lotnisku,razem z żoną zarzucili torbyna plecy. Rezydent opiekującysięgrupąPolakówusłyszałtylko:„Widzimy się za dwa tygodnie”.

–Wyjechaliśmywtedyzgettaturystycznego – mówi Derecki.– To, co widzi się w prospektachbiurpodróży, jest jakkartonowemalunki.Dopierozanimiwidaćprawdziwą Afrykę.

Kiedy Dereccy dotarli jużna pustynię, fragmentów mete-orytu trzeba było szukać z pin-cetą w dłoni.

–Użyciesita,którejestwydaj-niejsze od pincety, może się źleskończyć.Pustynnestworzenia,któresięnanieprzypadkiemza-garnia, nie mają gdzie uciec i...atakują.Najczęściejszyjęitwarz,bojestnajbliżejsita–przestrzegajubiler.

Chociaż kosmiczna skałaspadła na wioskę aż 75 lat temuijejfragmentysąjużraczejprze-brane,Dereckiniewidziałprob-lemu.

– Zdaję sobie sprawę, żez dziesięciotonowego meteo-rytupowycieczceprzezziemskąatmosferę zostaje jakieś kilka-

naściekilogramów,którepotem,rozbite na jeszcze mniejsze ka-wałeczki, rozsypują się na prze-strzeniwielukilometrów–przy-znaje. – Ale z kosmicznymi ska-łamijestjakzgrzybami–kolejnyposzukiwaczzkoszyczkiem,tyleżeuważniejszyniżjegopoprzed-nik, zawsze znajdzie coś dla sie-bie.

Po wyroby wrocławianinazgłaszałysięjużnietylkopiosen-karki i aktorki, ale też osoby zeświata politycznego czy Koś-cioła.Wśródnichsąm.in.Nata-lia Niemen, Izabela Trojanow-ska, arcybiskup Marian Gołę-biewski i prezydent WrocławiaRafał Dutkiewicz.

– Pani Izabela, na przykład,zażyczyłasobiemiećodciskliniipapilarnych twórcy na obrącz-kach, które zamówiła – zdradzaDerecki. – Wiedziała, że rzeczjestniepowtarzalna,borobionazawszezinnejformy.Więcskorotraktujejejakmałedziełasztuki,to chciałaby mieć i podpis arty-sty. Poczułem się wtedy na-prawdęmilezaskoczony–wgło-sie Dereckiego słychać dumęz takiego docenienia jego pracy.

Arcybiskup Gołębiewski na-tomiast poprosił o wykonaniekrzyża. – Spędziłem chyba zetrzy miesiące na wertowaniu li-teraturyfachowejdotyczącejhi-storii i symboliki krzyża, bowspółczesneformy,jakiemipo-kazano, nie spełniały moichoczekiwań–przyznajejubiler.–Wkońcutrafiłemna„krzyżkos-miczny” z IV wieku naszej ery.

„Krzyż kosmiczny” swojąnazwę zawdzięcza symbolice.Ma cztery równe ramiona, apo-między nimi cztery punkty,które reprezentują wędrówkęwiary chrześcijańskiej wewszystkie cztery strony nie tyleświata,cowszechświata.–Skorotenkrzyżwswojejsymboliceza-

wiera kosmos, to co lepszegomógłbym znaleźć dla projektuzmeteorytami?–pytaretorycz-nie Derecki. Zleconą pracę wy-konał ze srebra, a cztery punktypomiędzy ramionami krzyżazmeteorytu.IprzekazałwdarzeKościołowi – jako katolik niechciałzapłaty.Alewypisująccer-tyfikatautentycznościkosmicz-nej skały, chciał zawrzeć w nimarabską nazwę miejscowości,w której znalazł użyty do wy-robu meteoryt.

– Początkowo zamierzałemużyćarabskiegoalfabetu.Zmie-niłem jednak zdanie, bo stwier-dziłem, że chrześcijanie z mu-zułmanami nie wszędzie żyjąw zgodzie – przyznaje mistrzzłotnictwa.

Tym większe więc było jegozaskoczenie, gdy zaproszonywraz z rodziną na uroczystyobiaddoPałacuArcybiskupiegozobaczył na ścianie plakatz arabskim pismem. Spytał me-tropolitę, skąd się tam wziął.

– Fascynuje mnie język arab-ski – zaskoczył go arcybiskup,którywśrodowiskunaukowymjest cenionym biblistą. – Na pla-kaciezaprzyjaźnionyArabnapi-sał moje imię i nazwisko.

I tak papier w formacie A3z tajemniczo zawijanymi zna-kami sprawił, że ostatecznienazwa miejscowości na certyfi-kacie pojawiła się w oryginalnejpisowni.

Z kolei prezydent WrocławiaRafał Dutkiewicz pokazał sięwgaleriiSławomiraDereckiego,gdy potrzebne mu było ser-duszko na aukcję fundacji„Opieka i troska”, którą prowa-dzi jego żona.

–Wymyśliłem,żepomogąmiwykućtoserduszkozmeteorytuGibeon i zostawią odciski swo-ichliniipapilarnychnazłotejza-wieszce – opowiada jubiler.

Tak też się stało, a serduszkonaIXBaluDobroczynnym,orga-nizowanym przez fundacjęAnny Dutkiewicz, zostało wyli-cytowane na zawrotną sumę 50tysięcy złotych.

Wbrew pozorom jednak, oz-dobywykonaneprzezDereckie-go są dostępne nie tylko dlasławnych i bogatych. – Materiajest kosmiczna, ale cena przy-ziemna – zapewnia jubiler.

I jakby na dowód, że kawałekkosmosu może mieć każdy,wprogachgaleriimistrzazłotni-ctwawewrocławskichArkadachstaje młoda para. – Widziałemkiedyś w jednym z programówna Discovery Channel, jak po-szukuje się meteorytów – mówiWojciechMaszka,student,któryzapragnąłmiećobrączkizmete-orytami. – Naprawdę chciałemmieć coś tak unikatowego. Todość niezwykłe, ale razem z na-rzeczoną uczestniczymy w ca-łym procesie wykonania na-szych obrączek. Jaki jubiler dajetaką możliwość?

W pierścieniach znajdą sięfragmenty tego samego meteo-rytu rozłupanego na pół. Będąteż odciski palców pary młodej.Asameobrączki,onieregularnejformie, będą do siebie pasowaćjak połówki jabłka. – W końcumałżeństwo ma być jednością –mówi jubiler, który już planujekolejną podróż. Tym razemdoCzelabińskawRosji,nadktó-rymniedawnoeksplodowałme-teoryt. – Wartość kosmicznejskały to nie tylko jej skład che-miczny, który najczęściej jestw większości żelazem – mówimistrz złotnictwa. – Ale też ja-kość dokumentacji samegospadku, widowiskowość tegowydarzenia.Awielkihuknadro-syjskim miasteczkiem i pod-much,któryprzewracałludzi,tojest naprawdę coś.

Kawałek gwiazdy na własnośćSTYL ŻYCIA

W dzieciństwiegodzinamiprzesiadywałw muzeumgeologicznym

Twoja ukochana chce dostać gwiazdkę z nieba? Nic prostszego. Sławomir Derecki, wrocławski jubiler, tworzy biżuterięz dodatkiem... meteorytów. Wśród jego klientów są i aktorki, i piosenkarki, a nawet politycy – pisze Marta Bigda

FOT.

AR

CH

IWU

MS

ŁAW

OM

IRA

DER

ECK

IEG

O