Upload
others
View
0
Download
0
Embed Size (px)
Citation preview
W nume rze m . in . :
Dw uty g od ni k n r 9 3(1 2 8) z 1 m arc a 2 01 8
Strony 1, 4, 5, 6, 8, 9, 10, 11, 12 i 14
Kim byli Żołnierze Wyklęci ?
Strony 2 i 3
Gdyby nie było tak perfidne,
byłoby po prostu głupie
Strona 13
Księgarnia ANTYK poleca
Strony 14, 15 i 16
Koniec świata "obszarników"
Strony 15 i 16
Kiedy nienawiść rodzi obłęd
Strona 16
Zyski w biznesie
Strona 17
Divide et impera
Strony 18 i 19
Zlecenie na Macierewicza
Strony 19 i 20
Koniec monopolu na holocaust ?
Strona 20
Pieśń o zamordowanym
żydowskim narodzie
Żołnierze Wyklęci, zwani też Żołnierzami
Niezłomnymi, bądź Żołnierzami II
Konspiracji. Wierni Ojczyźnie do końca.
Samotni w swej ostatniej walce. Walce już
nie tyle o zwycięstwo, lecz przede
wszystkim o honor. Dla tych, którzy
zbrojnie opierali się sowietyzacji Polski,
wojna nie skończyła się w 1945 roku. Nie
godzili się na narzucony siłą porządek. W
odróżnieniu od tej części społeczeństwa,
która uznała narzuconą odgórnie przez
Stalina „władzę ludową”, Oni – wyklęci
przez komunistyczny system, nie złożyli
broni. Wybrali krętą drogę przez lasy.
Jeszcze raz wrócili tam, by bronić
miejscowej ludności przed kradzieżami i
gwałtami, tym razem ze strony UB MO i
NKWD. Wielokrotnie dowodzili swego
bohaterstwa. Wolnej Polski już nie było,
ale pozostała nadzieja. Ona zawsze umiera
ostatnia… Jak powiedział profesor
Andrzej Paczkowski: „Podziemie było
toczącą ciężkie boje odwrotowe ariergardą
Polski Niepodległej. Tyle, że nie było już
się gdzie wycofać”.
Dla żołnierzy podziemia to, co działo się
w latach powojennych, było kolejną
okupacją, wojną wydaną narodowi
polskiemu. Podobnie jak w czasie wojny
władza i wszelkie jej instytucje
znajdowały się w rękach obcych. Z bronią
w ręku, wystąpili więc przeciw drugiemu
– obok nazizmu – zaborczemu Ciąg dalszy na stronie 4
totalitaryzmowi. Stanęli nie tylko przeciw
potężnym siłom nowego agresora, lecz
także wobec jego gigantycznej,
bezwzględnej propagandy, która nazywała
ich „bandytami”, „wrogami ludu” bądź
„zaplutymi karłami reakcji”. Mieczysław
Moczar na przykład – były partyzant
komunistycznej Gwardii Ludowej, a
później dygnitarz PRL – w swoich
pamiętnikach napisał, że NSZ „to kilka
najpotworniejszych kreatur
reprezentujących czarną reakcję
współpracującą z Niemcami, banda
krzyżaków, płatnych sługusów
pozostających na żołdzie pruskim”.
Wpływy Moczara i jemu podobnych widać
jeszcze dzisiaj. Widać, słychać i czuć…
Kiedy 1 marca 2011 niepodległa Polska po
raz pierwszy obchodziła Narodowy Dzień
Pamięci „Żołnierzy Wyklętych” – jako
doroczne święto państwowe – wielu ludzi
reagowało zdziwieniem: „Jak to?
Narodowa pamięć, tym bandytom?”. Dla
pogodzonych z komunizmem i ofiar
peerelowskiej propagandy, żołnierze ci do
dziś pozostali wyklętymi. Bez cudzysłowu.
To właśnie zabiegi propagandowe
doprowadziły do stworzenia czarnej
legendy podziemia. Przez kilka
dziesięcioleci ta legenda była powielana we
wszystkich publikacjach. Sami uczestnicy
1 Marca: Narodowy Dzień Żołnierzy
Wyklętych/Niezłomnych
Kim byli Żołnierze Wyklęci ?
S t r o n a 2
nacjonalistów ukraińskich). Trudno
zrozumieć, o co autorce chodzi,
zwłaszcza, że stwierdza dalej, iż artykuł
55a może zaszkodzić relacjom Polski z
Ukrainą. Przecież kłamstwo „wołyńskie”
jest podobnym wykroczeniem, co
kłamstwo „oświęcimskie”, czy negowanie
holokaustu. Autorka zapomina też, że nie
oskarża się o ludobójstwo narodu
ukraińskiego, a jedynie OUN/UPA, czyli
organizacje nacjonalistów ukraińskich.
Pytanie czy pani Dempsey wie w ogóle o
czym pisze? Autorka obawia się, że art.
55a potarga relacje Polski z Izraelem,
USA, Ukrainą, nie mówiąc już o
odwróceniu się Polski od NATO i
niszczeniu wszystkiego, co nastąpiło w
Polsce po odrzuceniu komunizmu w 1989
r. Żaden Polak nie potrzebuje komentarza
do tych rewelacji, ale wyobraźmy sobie,
że czyta je Amerykanin, czy Chińczyk
plus minus kojarzący położenie
geograficznie Polski. Dopiero w takim
kontekście jawi się cała perfidia takiego
dziennikarstwa. To przypomina właśnie
czasy daleko sięgające wstecz od 1989 r.,
kiedy kłamstwo i manipulacja były
jedynymi zasadami, jakich winien
przestrzegać dziennikarz będący na
garnuszku partii komunistycznej. A kto
dzisiaj ma ten garnuszek ?
A oto inny kwiatek z tej łączki, tym
razem nie na Powązkach, ale nie mniej
w Polskę godzący:
Facing History and
Ourselves (organizacja w USA założona
1976 gromadząca materiały edukacyjne na
temat uprzedzeń i niesprawiedliwości w
społeczeństwie amerykańskim i
europejskim z punktem ciężkości na
Niemcy nazistowskie i holokaust. Z
siedzibą m. in. na Brooklynie)
Od Rogera Brookesa
[email protected], piątek luty, 9.
2018.
Przedmiot: Our Blog Post on Poland's
Holocaust Law (nasz blog na temat prawa
Polski o holokauście)
Dear Friends:
The situation in Poland is very
distressing. I thought I would let you
know that Facing History has created a
blog post (link below), written by Karen
Murphy, with links to a lesson plan
and other resources to help teachers
address the issues raised in their
classrooms. As Karen puts it: "This new
law threatens democracy while
challenging memory, history, and truth
itself.”
(Drodzy Przyjaciele:
Sytuacja w Polsce jest niepokojąca.
Pomyślałem, by zaznajomić was z wpisem
na blogu utworzonym przez Facing
History (poniżej link) napisanym przez
Karen Murphy z linkiem do planu lekcji i
innych pomocy mających wesprzeć
nauczycieli w przedmiotach poruszanych
w klasach. Karen ujmuje to: „To nowe
prawo zagraża demokracji zmieniając
pamięć, historię i prawdę.)
Poland's Holocaust Law is a Threat to
Democracy. Here's Why. (Polskie
prawo o holokauście jest zagrożeniem
dla demokracji. Oto dlaczego.)
Nie trzeba nawet zaglądać do tekstu, bo
przewrotność i głupota aż biją w oczy z
samego tytułu. A co dopiero, kiedy się
pomyśli, co się wpompowuje do głów
Bogu ducha winnym dzieciom.
Przypomina to słynne „prasówki” w
szkołach w demoludach w okresie
stalinowskim. Ale wtedy była odtrutka w
domu, a dziś? A ktoś tu pisał o odrzuceniu
komunizmu w 1989 r.?!
Kolejny kwiatek:
National Post (Toronto)
http://nationalpost.com/opinion/europes-
nationalists-must-leave-the-holocaust-out-
of-their-enduring-hateful-feuds
Feb. 5, 2018
Bloomberg View
Wściekły jazgot wokół art.55a ustawy o
IPN wymyka się jakiemuś sensownemu
śledzenia jego toku, nie mówiąc o treści.
Co jednak musi zwracać uwagę każdego,
kto mniej więcej orientuje się w dziejach
II wojny światowej, to zdumiewająca
wprost ignorancja, lub jeśli nie ona, to
przewyższająca nawet geniusz
Goebbelsa i speców od stalinowskiej
propagandy manipulacja półprawdami,
stereotypami i frazeologią ukutą na
użytek odwracania i zniekształcania
faktów dla podparcia z góry, niezależnie
od badanych zaszłości, kleconej tezy.
Oto przykłady:
Artykuł Judy Dempsey, Poland’s
conservative government is squandering
all the gains the country made since the
overthrow of the communist regime in
1989, February 06, 2018.
(Konserwatywny rząd Polski trwoni
zdobycze, jakie kraj ten osiągnął od
obalenia reżimu komunistycznego).
Opublikowany:
Carnegie Europe (założona 2007
organizacja zajmująca się
bezpieczeństwem w obszarze od Turcji,
poprzez Środkowy Wschód i sąsiadujące
obszary wschodnie. Podobno, jak to
podano w notce na temat tej organizacji,
skupia ona wybitnych naukowców
analizujących problemy polityczne Unii
Europejskiej)
Trudno jest pojąć istotny sens wywodów
tej damy, gdyż skacze ona z tematu na
temat. Jeśli dziś pisze o trwonieniu
zdobyczy Polski po upadku komunizmu,
to jest ślepa i głucha na to, co obecnie się
w Polsce dzieje, gdzie odzyskuje się, a
nie trwoni, majątek narodowy, który
„wyparował” za poprzednich rządów.
Nie zawsze wiadomo, co autorka ma na
myśli. N. p. zdanie: “The new law also
allows criminal proceedings for
“denying the crimes of Ukrainian
nationalists”. (Nowe prawo także
pozwala na postępowanie kryminalne
wobec zaprzeczających zbrodniom Dokończenie na stronie 3
Gdyby nie było tak perfidne,
byłoby po prostu głupie
S t r o n a 3
Leonid Bershidsky
Europe's nationalists must leave the
Holocaust out of their enduring hateful
feuds
(Europejscy nacjonaliści mają zostawić w
spokoju Holocaust od ich nieustającej
nienawiści)
Saying the death camps weren't Polish
but Nazi-run should be
uncontroversial. But Polish nationalists
now want to call them 'German'
(Twierdzenie, że obozy śmierci nie były
polskie ale kierowane przez Niemców jest
nie do podważenia. Ale polscy
nacjonaliści teraz chcą je nazywać
„niemieckimi”)
Są to także zdania zwalniające od czytania
całości wywodów, gdyż już to, co wyżej
przytoczono świadczy o tym że autor nie
wie o czym pisze. Wie on natomiast
lepiej niż kanclerz Merkel czy minister
spraw zagranicznych RFN, stwierdzający
expressis verbis, że tylko Niemcy ponoszą
odpowiedzialność za zbrodnie w czasie
wojny. Pan Bershidsky wie lepiej, że
obozy nie były niemieckie, ale
nazistowskie i że niemieckimi uczynili je
dopiero polscy nacjonaliści. Dziwi tylko
jedno, że takie brednie drukuje, zdawać
by się mogło, poważne kanadyjskie
pismo.
Z innej beczki :
(January 30, 2018, Jewish News
Syndicate – JNS)
Jonathan S. Tobin, Jews and Poles don’t
need to be enemies (Żydzi i Polacy nie
potrzebują być dla siebie wrogami.)
Święta prawda, godna polecenia wielu
domorosłym komentatorom.
Jews and Poles spent most of the first half
of the 20th century at each other’s
throats. Must they continue on the same
destructive path as we had further into the
21st century ?
If you’ve been following the pointless
controversy engendered by a foolish new
law about the Holocaust that was recently
passed by the Polish parliament, your
answer to that question is probably in the
affirmative. The legislation makes it a
criminal offense for anyone to suggest the
Polish people are in any way responsible
for the Holocaust. Jews see this as an
attempt to deny history and have
responded with the outrage that is always
engendered when the Holocaust becomes
part of any contemporary debate. But
what is missing from many of the
comments from either side is any
awareness of how wrong it would be if this
debate is allowed to become a bitter
addendum to the tragic history of Jewish-
Polish relations that will drive the two
peoples further apart after all they’ve both
suffered.
(Żydzi i Polacy spędzili większość
pierwszej połowy 20 wieku skacząc sobie
wzajemnie do gardła. Czy mają oni
kontynuować tę samą destrukcyjną
praktykę co wtedy, w 21 wieku ?
(„Jeśli śledzicie niekończącą się
kontrowersję rozpętaną przez to wstrętne
nowe prawo o holocauście, które ostatnio
zostało uchwalone przez parlament, wasza
odpowiedź będzie prawdopodobnie
pozytywna. Prawodawca czyni każdego
winnym kryminalnej obrazy, kto twierdzi,
że naród polski w jakikolwiek sposób jest
odpowiedzialny za holocaust. Żydzi
uznają to jako próbę zaprzeczenia historii i
odpowiedzieli z mocą, jaka zawsze
dochodzi do głosu, kiedy holocaust jawi
się jako przedmiot jakiejkolwiek debaty.
Ale to co umyka wielu komentarzom z
każdej strony jest świadomość, jak bardzo
źle by było gdyby pozwolono, by ta
debata była gorzkim dodatkiem do
tragicznej historii żydowsko-polskich
relacji wpędzających oba narody w dalszą
obcość po wszystkim co one oba
wycierpiały”.)
W dalszych swych wywodach autor
tłumaczy dlaczego nowe prawo w jego
oczach jest „wstrętne”. Otóż dlatego, że
przekreśla mówienie o polskim
antysemityzmie i współdziałaniu z
Niemcami w holocauście. Z artykułu
wyraźnie wynika, że nie chodzi o
działania przestępcze w stosunku do
Żydów, ale odniesienie jest do całego
narodu polskiego, którego cierpienia
zresztą porównuje autor do żydowskich,
co w literaturze żydowskiej na temat
holocaustu jest ewenementem wręcz
zdumiewającym.
Zatem nawołując do pokoju między
narodami żydowskim i polskim, autor
bynajmniej nie chce oddzielić
indywidualnych aktów przestępczych od
postawy narodu w czasie wojny i
okupacji. A o to właśnie chodzi w tak
negatywnie przez niego ocenianej
ustawie o IPN.
Podsumowując ten smutny rejestr
dowodzący do czego posuwa się
propaganda antypolska w odpowiedzi na
słuszną decyzję położenia kresu
oskarżaniu Narodu polskiego o zbrodnie
nie popełnione, stwierdzić wypada, że
nawet u autorów zdradzających jakąś
wiedzę w poruszanym przedmiocie,
próżno szukać zwykłej logiki w
rozumowaniu. Krytykowana ustawa nie
wyklucza bowiem ujawniania
zbrodniczych działań jednostek, nie
tylko wobec Żydów, ale nie można
dopuścić, by dla jakichkolwiek celów
czyniono z narodu tak ciężko
doświadczonego w czasie wojny
współsprawcy zbrodni niemieckich.
Polskie Państwo Podziemne wykonało
ponad 3.5 tysiąca wyroków na
rodzimych kolaborantach, w tym
szmalcownikach. Ilu swoich
szmalcowników osądzili Żydzi ?
Ten jazgot, o którym tu mowa ustanie.
To jest pewne. Ale pozostanie osad
nieufności i pretensji do tych
wszystkich, którzy w mętnej wodzie
łowili dla siebie ryby. Tego, czego tak
gorąco zdaje się pragnąć Jonathan S.
Tobin tą drogą się nie osiąga. Próżne są
też wysiłki, by naród polski wpędzić w
matnię antysemityzmu.
Zygmunt Zieliński
Gdyby nie było tak perfidne, byłoby po prostu głupie (dokończenie)
S t r o n a 4
walk z „ludową” władzą nie mogli, a
często nie chcieli, zabrać głosu w
dyskusji. Bo przyznanie się do bycia w
oddziale „Zapory”, „Orlika”, czy
„Łupaszki” oznaczało przyznanie się do
przestępczej działalności. A za to groziły
kolejne szykany. Zdjęcia żołnierzy
leśnych zostały więc zniszczone lub
pochowane głęboko w szufladach,
wspomnienia zaś rzadko przekazywano z
pokolenia na pokolenie. Na koniec
„Żołnierze Wyklęci zabrali je ze sobą do
grobów”.
Tragedią Żołnierzy Wyklętych (a zarazem
całej Polski) było także to, że państwa
zachodnie dogadały się ze Stalinem co do
losów naszego kraju, w czym przewodnią
rolę odegrał pewien amerykański
paralityk, Franklin Delano Roosevelt.
Miliony lewicujących Amerykanów do
dziś uważają go za najlepszego z
wszystkich prezydentów USA, za mędrca
i dobroczyńcę. Polacy, Czesi, Węgrzy czy
Rumuni mają na ten temat zgoła
odmienne zdanie. Dla nich prezydent
Roosevelt to skończony dupek, głupiec i
łajdak, który cynicznie oddał Stalinowi
Europę środkowo-wschodnią jako łup,
zwany eufemistycznie „sowiecką strefą
wpływów”. Na skutek jego idiotycznej
polityki kilkaset milionów ludzi cierpiało
przez kilkadziesiąt lat komunistyczny
terror.
Poza kłamstwem katyńskim prezydent
Roosevelt już od listopada 1942 roku,
czyli od drugiego spotkania z premierem
Władysławem Sikorskim, zaczął otwarcie
oszukiwać polskie władze na
uchodźstwie. Jeszcze podczas spotkania z
Sikorskim w marcu 1942 roku
amerykański prezydent zgadzał się z
polskim premierem, że trzeba bronić
przed zakusami Stalina ziemie Polski i
państw nadbałtyckich. Ale już w
listopadzie tego roku otwarcie łgał, że nie
dopuści do jakichkolwiek rozmów o
zmianach terytorialnych w Europie do
momentu zakończenia wojny. Tymczasem
na kilka miesięcy przed konferencją w
Teheranie był już gotów oddać
Związkowi Sowieckiemu polskie ziemie
wschodnie w zamian za włączenie się
transportami kolejowymi do obozów pracy
i kopalń, między innymi na Uralu i w
zachodniej Syberii. Według informacji
Naczelnego Wodza, generała Tadeusza
Komorowskiego „Bora” deportowano w
tym czasie na wschód około pięćdziesięciu
tysięcy żołnierzy Armii Krajowej. Innych
terror i represje dotknęły w kraju, ze strony
„rodzimych” sił bezpieczeństwa.
Już pierwsze tygodnie rządów nowej
władzy rozwiały wszelkie złudzenia:
żadnych mrzonek o własnym decydowaniu
o losach kraju i bezwzględne
posłuszeństwo wobec Rosjan. NKWD
wespół z rodzimą, dopiero rodzącą się na
jego wzór bezpieką i milicją, energicznie i
bezwzględnie przystąpiły do dzieła
niszczenia zalążków polskiej wolności i
demokracji. Rozpoczęła się wielka fala
aresztowań akowców, wywózek do łagrów
i prześladowanie w pierwszej kolejności
kadry wojskowej, a wraz z nią inteligencji i
ziemiaństwa.
Granica państwa nie istniała. Rosjanie
zachowywali się w Polsce jak w kraju
podbitym. Pośpiesznie montowali aparat
terroru – milicję i UB. Na czele
powiatowych Urzędów Bezpieczeństwa
stawali z reguły Żydzi, importowani z
ZSRS lub miejscowi, którzy uciekli do
Rosji po wkroczeniu Niemców. Teraz
powracali w roli męczenników „za sprawę
ludu”. Rozpoczęło się metodyczne
niszczenie zalążków demokracji i fizyczne
niszczenie ludzi, którzy mogli stać się
niewygodni w tym dziele. Wskutek braku
reakcji aliantów na komunistyczne
fałszerstwo zamiast demokratycznych
wyborów, wobec uznania przez państwa
zachodniej Europy narzuconego Polsce
komunistycznego rządu, świadomi braku
perspektyw żołnierze niepodległościowych
organizacji zmuszeni byli prowadzić swą
walkę samotnie, opuszczeni przez
wszystkich. Kiedy Polskę zalała bezkresna,
wzbierająca fala sowietyzmu, stali się
siłami zbrojnymi bez państwa i bez rządu. I
bez szansy na zewnętrzną pomoc.
Jeszcze w roku 1943, w związku z
Stalina do wojny z Japonią oraz wspólne z
USA urządzenie nowego porządku
światowego w ramach wielkiej organizacji
międzynarodowej przewidywanej przez
sygnatariuszy Karty Atlantyckiej.
Amerykański prezydent opowiadał się za
tym, żeby światowy porządek
gwarantowała czwórka żandarmów: USA,
ZSRS, Chiny i Wielka Brytania. [...]
*
Wkroczenie Armii Czerwonej na ziemie
polskie w latach 1944 i 1945 wywołało
całkowicie nowa sytuację. Walczący dotąd
wspólnie z Rosjanami przeciwko
Niemcom żołnierze Armii Krajowej, po
zakończeniu zwycięskich operacji byli
przez Rosjan rozbrajani i aresztowani.
Ocalałych od śmierci zsyłano w głąb
Związku Sowieckiego lub wcielano do
jednostek polskich na froncie wschodnim.
Kadrę dowódczą traktowano znacznie
gorzej. Przykładem tego są chociażby
tragiczne losy oddziałów AK po
zakończeniu operacji „Ostra Brama” –
walki o Wilno we współdziałaniu z Armią
Czerwoną. Kiedy miasto zostało już
zdobyte (13 lipca 1944 roku), dowódca
zgrupowania wileńsko – nowogródzkiego
pułkownik Aleksander Krzyżanowski
„Wilk” został wraz z całym sztabem
aresztowany i wywieziony na wschód.
Podobny los spotkał formacje AK
walczące o Lwów w dniach od 22 do 27
lipca 1944 roku. Ponieważ komendant
Obszaru Południowo – Wschodniego
pułkownik Władysław Filipkowski „Cis”
odmówił w Żytomierzu zgody na
wcielenie podległych mu sił do ludowego
Wojska Polskiego, dowodzonego przez
Michała Role – Żymierskiego, został wraz
ze swoimi oficerami pojmany przez
NKWD i wywieziony do Kijowa. Resztę
kadry dowódczej podstępnie aresztowano
we Lwowie. Identyczny los czekał
żołnierzy podziemia niepodległościowego
z ziem polskich na zachód od Bugu.
Aresztowanych akowców poddawano
brutalnym przesłuchaniom (filtracjom),
pozbawiano mienia osobistego i
częstokroć włączano do kolumn jeńców
niemieckich Z tak zwanych więzień
operacyjnych NKWD wywożono ich Ciąg dalszy na stronie 5
Kim byli Żołnierze Wyklęci ? (ciąg dalszy ze strony 1)
S t r o n a 5
niemieckimi klęskami na wschodnim
froncie, dowództwo Armii Krajowej
rozpoczęło tworzenie struktur na wypadek
sowieckiej okupacji kraju. Powstała
łącząca struktury cywilne i wojskowe
organizacja „NIE”, mająca na celu
samoobronę i podtrzymywanie morale
polskiego społeczeństwa w oczekiwaniu
na wojnę Zachodu z ZSRS. Organizacja ta
jednak została znacznie osłabiona w
wyniku akcji „Burza” i powstania
warszawskiego. Dodatkowym ciosem było
aresztowanie dwóch najważniejszych osób
w konspiracji: generała brygady Augusta
Emila Fieldorfa „Nila” oraz generała
brygady Leopolda Okulickiego
„Niedźwiadka”. 7 maja 1945 roku
rozwiązano „NIE” została rozwiązana. W
jej miejsce powołano nową organizację:
Delegaturę Sił Zbrojnych na Kraj, która
przetrwała zaledwie kilka miesięcy i
została zastąpiona Ruchem Oporu bez
Wojny i Dywersji „Wolność i
Niezawisłość”.
Już od początku 1945 roku Brytyjczycy
cenzurowali korespondencję dowództwa
Armii Krajowej z polskim rządem.
Odmówili również utrzymywania
komunikacji z oddziałami i
przedstawicielami podziemia
pozostającymi za Linią Curzona, mającą
być częściowo wschodnią granicą nowej
Polski. W zaistniałej sytuacji, chcąc
pozbawić NKWD pretekstu do represji,
działając na mocy instrukcji rządu z 16
listopada 1944 roku, generał Leopold
Okulicki „Niedźwiadek” wydał 19
stycznia 1945 roku rozkaz rozwiązania
Armii Krajowej, zwalniający żołnierzy z
przysięgi, sugerując jednocześnie
pozostanie w konspiracji.
„Walki z sowietami nie chcemy prowadzić,
ale nigdy nie zgodzimy się na inne życie,
jak tylko w całkowicie suwerennym,
niepodległym i sprawiedliwie urządzonym
społecznie Państwie Polskim – pisał w tym
rozkazie. - Obecne zwycięstwo sowieckie
nie kończy wojny. Nie wolno nam ani na
chwilę tracić wiary, że wojna ta skończyć
się może jedynie zwycięstwem słusznej
Sprawy, triumfem dobra nad złem,
wolności nad niewolnictwem (…) Dalszą
swą pracę i działalność prowadźcie w
duchu odzyskania pełnej niepodległości
Państwa i ochrony ludności polskiej przed
zagładą. Starajcie się być przewodnikami
Narodu i realizatorami niepodległego
Państwa Polskiego. W tym działaniu
każdy z Was musi być dla siebie
dowódcą”.
Tego samego dnia generał Okulicki wydał
również tajne polecenie podległym mu
dowódcom:
„W zmienionych warunkach nowej
okupacji działalność naszą nastawić
musimy na odbudowę niepodległości i
ochronę ludności przed zagładą. W tym
celu i w tym duchu wykorzystać musimy
wszystkie możliwości działania legalnego,
starając się opanować wszystkie dziedziny
życia Tymczasowego Rządu Lubelskiego
(...) AK zostaje rozwiązana. Dowódcy nie
ujawniają się. Żołnierzy zwolnić z
przysięgi, wypłacić dwumiesięczne pobory
i zamelinować. (...) Zachować małe
dobrze zakonspirowane sztaby i całą sieć
radio. Utrzymać łączność ze mną i
działajcie w porozumieniu z aparatem
Delegata Rządu”.
Cztery dni później państwa zachodnie
przestały uznawać jedyny legalny rząd RP
w Londynie. Tym sposobem alianci
otworzyli na oścież furtkę
komunistycznym represjom. Zaczęła się
podobna czystka, jak ta zapoczątkowana
inwazją Armii Czerwonej na wschodnie
ziemie Rzeczypospolitej w 1939 roku.
Aresztowania i zsyłki były na porządku
dziennym. Pod lupą NKWD, a następnie
UB, znaleźli się wszyscy, którzy nie
godzili się na „proletariacką dyktaturę” i
zamianę jednego okupanta na drugiego.
Na zajętych przez Armię Czerwoną
terenach Polski, ustanawiane były
sowieckie komendantury wojskowe, a
obowiązujące prawo wojskowe
umożliwiało działalność i terror NKWD
oraz polskich służb bezpieczeństwa.
W marcu 1945 roku, wraz z piętnastoma
innymi przywódcami Polskiego Państwa
Podziemnego, ostatni dowódca AK
został podstępnie aresztowany przez
NKWD w Pruszkowie. (Rosjanie
zaprosili ich tam na pertraktacje
polityczne). Wywieziono ich do
Moskwy, gdzie urządzono pokazowy
proces. Skazany przez sowiecki sąd na
dziesięć lat pozbawienia wolności,
Okulicki zmarł 24 grudnia w więzieniu
na Łubiance, w niewyjaśnionych do dziś
okolicznościach. Czytaj: został
zamordowany.
24 lipca 1945 roku odezwę do żołnierzy
rozwiązanej Armii Krajowej wydał też
pułkownik Jan Rzepecki „Prezes”,
delegat Sił Zbrojnych na Kraj:
„Nie dajcie posłuchu namawiającym
Was do jałowego szkodnictwa, do
tworzenia oddziałów zbrojnych, do
destrukcyjnego bandytyzmu
politycznego, zwalczajcie psychozę
dezercji z wojska i agitację za dezercją.
Są to działania nieodpowiedzialne,
warcholskie, społecznie i politycznie
szkodliwe i całkowicie sprzeczne z
konstruktywną zawsze postawą Polski
Podziemnej.
Jeżeli tylko pozwala na to Wasze
osobiste położenie, jeżeli bezmyślne
prześladowanie przez tak zwane
bezpieczeństwo nie zamyka Wam tej
drogi - przystępujcie do jawnej pracy na
wszystkich polach nad odbudową Polski,
pozostając wiernymi drogim każdemu
żołnierzowi byłej AK demokratycznym
hasłom: Wolność obywatela -
Niezawisłość narodu. Walka polityczna o
ich realizację jest Waszym obowiązkiem i
Waszym prawem, którego nie może Wam
odmówić żaden uczciwy Polak
uważający się za demokratę”.
Rozkaz Okulickiego i odezwa
Rzepeckiego stały się dla tysięcy wciąż
zakonspirowanych żołnierzy Armii
Krajowej wielkim dylematem. Stanęli
przed trudnym wyborem pogodzenia się
z sowiecką dominacją i ewentualnego
budowania wolnej Polski małymi
krokami w codziennym, cywilnym
Ciąg dalszy na stronie 6
Kim byli Żołnierze Wyklęci ? (ciąg dalszy ze strony 4)
S t r o n a 6
próbowali rozbić organizację. Już 5
listopada 1945 roku został aresztowany
pułkownik Rzepecki, pierwszy prezes WiN,
podobnie jak wszyscy dowódcy obszarów.
Zawierzywszy gwarancjom śledczych MBP
o nierepresjonowaniu, ujawnił wszystkich
swoich współpracowników i nawoływał do
ujawnienia się pozostałych członków WiN-
u. Wydał bezpiece cały majątek, który
pozostał mu w spadku po AK – milion
dolarów w złocie i banknotach, drukarnie,
archiwa i radiostacje. Stało się to powodem
kolejnej fali aresztowań podziemia
niepodległościowego. Skazany w procesie
pokazowym w 1947 roku na karę ośmiu lat
pozbawienia wolności, dwa dni później
został ułaskawiony przez Bolesława Bieruta.
Na procesie mówił o „smutnej sławy WiN”,
potępiał „faszystowskie NSZ”, wyraził
satysfakcję z powodu sowieckiej aneksji
ziem wschodnich RP.
Po wstąpieniu do Ludowego Wojska
Polskiego, pracował jako wykładowca w
Akademii Sztabu Generalnego w
Warszawie. W 1949 roku został ponownie
aresztowany. Przesiedział się aż do 1956.
Później był pracownikiem Instytutu Historii
Polskiej Akademii Nauk, gdzie obronił
doktorat. Zmarł 28 kwietnia 1983 w
Warszawie.
22 października 1946 roku aresztowany
został następca Rzepeckiego, pułkownik
Franciszek Niepokólczycki „Teodor”.
Proponowano mu współpracę z rządem
komunistycznym, łącznie z awansem
generalskim i odznaczenie orderem Virtuti
Militari. Odmówił. 10 września 1947 roku,
w pokazowym procesie II Zarządu
Głównego WiN i działaczy PSL został
skazany na trzykrotną karę śmierci.
Odmówił zwrócenia się o łaskę do
Bolesława Bieruta. Mimo to zamieniono mu
wyrok najpierw na dożywocie, a następnie
dwanaście lat pozbawienia wolności.
Był więziony we Wronkach i Szczecinie.
Zwolniony 22 grudnia 1956 roku, odmówił
formalnych zabiegów o rehabilitację. Po
uwolnieniu pracował w Stowarzyszeniu
Wynalazców Polskich, Spółdzielni Pracy
życiu, oczekując lepszej sytuacji
wewnętrznej i międzynarodowej, bądź
też kontynuowania walki przeciwko
nowym okupantom i narzuconemu przez
nich aparatowi bezpieczeństwa w
polskich mundurach.
Około pięćdziesiąt tysięcy wybrało tę
pierwszą możliwość, ujawniając się
jesienią 1945 roku, po apelu Jana
Mazurkiewicza „Radosława”,
legendarnego już wtedy dowódcy
zgrupowania w Powstaniu
Warszawskim. Przyjęli więc z godnością
od komunistycznych władz ten
symboliczny kielich goryczy w postaci
tak zwanej „amnestii”, która okazała się
perfidnym podstępem, zwykłą pułapką.
Nadal tropiono ich jak wściekłe
zwierzęta, zamykano w więzieniach i
mordowano. Najbardziej znamiennym
skutkiem amnestii były broczące krwią
polskich żołnierzy podłogi ubeckich
katowni i więzienia pełne
antykomunistycznych powstańców.
Komuniści postępowali tak nie tylko
wobec tych, którzy nie chcieli się
ujawnić, ale także tych, którzy to
uczynili. „Władza ludowa” po raz
kolejny pokazała w ten sposób, ile warte
są jej zobowiązania i obietnice.
Tak zwana „amnestia” była podwójnym
oszustwem. Nie tylko obiecywała
„łaskę” - tak jakby podlegający jej
dopuścili się jakiegokolwiek
przestępstwa. Tajne instrukcje dla UB
nakazywały, by ujawniających się
akowców, po ich ewidencji, „internować
i odosobnić”. Było to więc narzędzie do
odławiania prawdziwych i
domniemanych wrogów nowego ustroju.
Żaden z nich nie mógł się czuć w nowej
Polsce bezpiecznie.
Inni wybrali walkę…
*
Część zasiliła szeregi organizacji
Wolność i Niezawisłość, powstałej 2
września 1945 roku w Warszawie. W
szczytowym okresie działalności liczyła
ona 25 – 30 tysięcy członków. Jej trzon
stanowiły pozostałości rozwiązanej
Delegatury Sił Zbrojnych na Kraj. WiN
przejęła jej strukturę organizacyjną,
kadry, majątek, a także częściowo
oddziały leśne. Dowódcy obszarów DSZ
zostali prezesami obszarów WiN.
Początkowo organizacja chciała nie
dopuścić do zwycięstwa wyborczego
komunistów drogą całkowicie legalnej
walki politycznej. Stąd jej pełna nazwa:
Ruch Oporu bez Wojny i Dywersji
„Wolność i Niezawisłość”.
Podporządkowała się rządowi
emigracyjnemu i Naczelnemu Wodzowi
Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie.
Celem było wsparcie działań Stanisława
Mikołajczyka i jego stronnictwa (PSL-u),
zmierzających do przeprowadzenia w
Polsce wolnych, demokratycznych
wyborów. Z tych powodów WiN
postulował zaprzestanie walki zbrojnej,
która nie stwarzała szans na pełne
zwycięstwo. Był to przecież okres triumfu
potęgi sowieckiego imperium. Zniszczona
dwiema okupacjami Polska, nie była w
stanie podjąć równorzędnej walki ze
stalinowskim kolosem.
WiN domagała się, by Armia Czerwona i
NKWD opuściły obszar Polski.
Odrzucała ustalony w Jałcie kształt
granicy wschodniej, sprzeciwiała się też
prześladowaniom politycznym i
czynionej przez wojska rosyjskie
dewastacji kraju. Członkowie WiN
chcieli stworzyć wspólną armię,
uniezależnić się politycznie od Związku
Radzieckiego, uspołecznić duże
przedsiębiorstwa i zakłady pracy. W
hasłach organizacji pojawiały się
postulaty powszechnej edukacji i reformy
rolnej – mimo to organizacja w
referendum 1946 wzywała do odrzucenia
reformy rolnej i nacjonalizacji przemysłu.
Jednak jesienią 1946 roku w
kierownictwie organizacji ostatecznie
zwyciężyła teza o zbliżaniu się III wojny
światowej i konieczności przygotowania
się do niej. W związku z tym w styczniu
1947 kierownictwo WiN wezwało PSL
do bojkotu wyborów do Sejmu
Ustawodawczego.
Od samego początku komuniści Ciąg dalszy na stronie 8
Kim byli Żołnierze Wyklęci ? (ciąg dalszy ze strony 5)
S t r o n a 7
Od wielokrotnej medalistki olimpijskiej w
rzucie oszczepem odszedł mąż. Daleko
nie uszedł.
***
Gdyby Cristiano Ronaldo złamał sobie
nogę o pośladek Jennifer Lopez, to
suma odszkodowań przekroczyłaby
roczny budżet Angoli.
***
Są zawody kto najdłużej wytrzyma w
wodzie. Pierwszy pan wytrzymał 1min i
wszyscy ludzie go pytają jak pan to
zrobił? A on odpowiedział:
- ''Trening, trening i jeszcze raz trening".
Następny pan wytrzymał 2min i znowu
wszyscy ludzie go pytają jak pan to
zrobił? A on odpowiedział:
- ''Trening,trening i jeszcze raz trening".
Następny pan wytrzymał 3 min i wszyscy
ludzie go pytają jak pan to zrobił? A on na
to:
- Trening.....
Następny pan przyszedł, wchodzi do
wody, 1min nic, 2min nic, 3min nic, po 4
minucie wychodzi ledwo oddycha więc
lekarze szybko podbiegli ale na szczęście
nic się nie stało, wszyscy ludzie pytają jak
on to zrobił? A on na to:
- Gdzieś musiałem gaciami zahaczyć !
***
- Tato ! Tato ! - wołają dzieci. - Możemy
sprzedać trochę twoich butelek po wódce i
piwie i kupić chleb ?
- Jasne... Ech... - rozrzewnił się ojciec. -
Co wy byście, dzieci, jadły gdyby nie ja...
***
Siedzi sobie dwóch żulików, siorbią
wódeczkę i jeden czyta na głos gazetę:
- Tu piszą, że picie alkoholu skraca życie
o połowę... Ile masz lat Stefan ?
- 30.
- No widzisz, jakbyś nie pił miałbyś teraz
60 !
***
Sułtan nachyla się do najbliżej niego
siedzącej żony i szepcze czule na ucho:
- Jesteś słońcem mojego życia. Kocham
cię. Podaj dalej.
***
- Icek, ty możesz mnie pożyczyc sto
złotych ?
- A od kogo ?
***
Zmęczony mąż wraca z pracy do domu i
pyta:
- Co na obiad ?
A, żona z kuchni:
- Nie wiem, z konserwy odpadła naklejka.
***
- Jasiu, podejdź do mapy i pokaż na niej
Amerykę - zwraca się nauczycielka do
ucznia.
Chłopiec posłusznie wykonuje polecenie.
- Bardzo dobrze, możesz usiąść, a wy
dzieci, powiedzcie mi kto odkrył
Amerykę ?
- Jasiu ! - odpowiada klasa.
***
Autobus z wycieczką zbliża się do
granicy.
– Piwo ! Siku ! – po raz któryś z rzędu
rozweseleni pasażerowie zmuszają
kierowcę do zatrzymania.
Po dłuższej chwili, gdy już z powrotem
zajęli miejsca w autokarze, kierowca pyta
głośno:
– Czy kogoś Wam nie brakuje ?
Cisza. Po przekroczeniu granicy do
kierowcy podchodzi mężczyzna i lekko
bełkocząc mówi:
– Nie ma mojej żony...
– No przecież – wścieka się kierowca –
przed odjazdem pytałem, czy kogoś Wam
nie brakuje !
Na to facet:
– Ale mnie jej nie brakuje, tylko mówię,
że jej nie ma...
***
Mąż wraca z pracy.
W progu wita go żona, niesamowicie
uradowana blondynka.
- Kochanie co cię tak ucieszyło, z jakiego
powodu masz taki dobry humor ? - pyta
mąż.
- Wiesz kochanie, te puzzle co mi
podarowałeś 2 tygodnie temu, dzisiaj
udało mi się skończyć układać.
- I co ? To jest taki powód do radości ?
- Ależ tak kochanie, na pudełku pisało, że
od 2 do 5 lat.
***
Wraca żona z pracy:
- Wiesz kochanie dziś w metrze ustąpiło
mi miejsca 2 mężczyzn.
Mąż na to:
- I co, zmieściłaś się ?
***
Żona do męża:
- Znowu leżysz na kanapie.
- Dzięki temu zawsze wiesz, gdzie można
mnie znaleźć.
***
Policjant podczas kontroli drogowej
przygląda się pojazdowi i pyta:
- A gdzie wycieraczki ?
- Wymontowałem je - zbyt często
wkładano mi za nie mandaty.
***
Na stacji benzynowej blondynce
zatrzasnęły się kluczyki.
Obok niej przejeżdża dwóch facetów.
Jeden zaczyna się śmiać w głos.
Drugi się pyta:
- Z czego się tak śmiejesz ?
- Bo tamta blondynka próbuje wyciągnąć
kluczyki drucikiem.
- Co w tym takiego śmiesznego ?
- Bo w środku siedzi druga blondynka i
mówi - trochę w lewo, trochę w prawo.
***
Wiejski lekarz pędzi autem 100 km/h.
Żona prosi:
- Zwolnij, bo nas policja złapie.
- Nie złapie, dałem mu zwolnienie do
końca tygodnia.
***
- Przed dwoma tygodniami ukradziono
mojej żonie kartę kredytową.
- O ! Taki pech !
- Nie jest tak źle. Ten złodziej wydaje
mniej pieniędzy od mojej żony.
***
Bandyta włamał się w nocy do domu
biznesmena i dobiera się do sejfu.
Nagle zauważa, że obserwuje go żona
bogacza.
- No to jak robimy ? - pyta kobieta - albo
krzyczę wniebogłosy i budzę męża, albo
dzielimy się po połowie.
Uśmiechnij się...
S t r o n a 8
Rennera i jego sztabu - najwyższego rangą
oficera niemieckiego, którzy zginęli z rąk
polskiego podziemia.
Narodowe Siły Zbrojne pragnęły objąć
swoim działaniem tereny Polski sprzed
1939 roku, a także rejony zamieszkałe
przez Polaków znajdujące się przed wojną
na terytorium niemieckim. Na tych
obszarach utworzono sześć inspektoratów,
podzielonych na siedemnaście okręgów.
W różnych opracowaniach podawane są
różne dane dotyczące liczebności
organizacji: 72 500, 80 000 a nawet 90
000 ludzi. Po zakończeniu akcji
scaleniowej, w niezależnych od AK
Narodowych Siłach Zbrojnych pozostało
około 65 tysięcy partyzantów.
„Wobec przekroczenia przez wojska
sowieckie granicy Polski, Rząd Polski w
Londynie oraz społeczeństwo polskie w
Kraju wyrażają swą niezłomną wolę
przywrócenia niepodległości całego
terytorium polskiego do granicy na
Wschodzie sprzed roku 1939, ustalonej za
obustronną zgodą traktatem ryskim – tak
główny cel walki NSZ streszczał w
rozkazie ogólnym nr 3 ze stycznia 1944
roku ówczesny komendant główny płk
Tadeusz Kurcyusz „Żegota”. - (...) Jedna
jest dla nas Polska prawdziwie
Niepodległa i Wielka, zdolna zapewnić
pokój sobie i innym narodom Europy
Środkowej i dać wszystkim Polakom
ziemię lub warsztat pracy. Jest nią Polska
od granicy traktatu ryskiego na wschodzie,
po Odrę i Nysę Łużycką na Zachodzie (...)
Narodowe Siły Zbrojne walczyć będą o
przywrócenie Polsce wszystkich Jej ziem
wschodnich”.
NSZ pragnął walczyć tak przeciwko
Niemcom, jak i ZSRS, uznając Sowietów
za największe zagrożenie, szczególnie od
momentu, kiedy pod koniec 1943 roku
klęska Niemców stała się kwestią czasu.
„ZSRS, równocześnie z głoszonymi
roszczeniami do połowy ziem polskich,
prowadzi w Kraju przez swe agentury PPR
i Armię Ludową, komunistyczną akcję
oficerów amerykańskich na inspekcję WiN
oraz przygotowywania masowych zrzutów
ludzi i sprzętu, w grudniu 1952 roku MBP
zdecydowało się na przerwanie gry. Opinię
publiczną poinformowano o
„dobrowolnym ujawnieniu się
dowództwa”. Wraz z procesami
kierownictwa WiN, UBP rozpracowywało
także w pełni niższe ogniwa organizacji.
W lutym 1947 roku władze uchwaliły
kolejną amnestię. Z podziemia wyszło
wtedy ponad siedemdziesiąt tysięcy ludzi -
nie tylko członków WiN, choć po niej
Zrzeszenie zostało praktycznie
zdziesiątkowane. I znów na tych, którzy się
wtedy ujawnili, po paru miesiącach spadły
represje. Zebrana w toku przesłuchań
wiedza posłużyła do unicestwienia osób
nadal prowadzących walkę.
*
Oprócz stopniowo neutralizowanej WiN,
podstawową siłą podziemia i walki
określanej obecnie jako powstanie
antykomunistyczne, były Narodowe Siły
Zbrojne, które wyrosły z pnia popularnego
przed wojną Stronnictwa Narodowego,
opartego na idei Romana Dmowskiego.
Utworzenie Narodowych Sił Zbrojnych
nastąpiło 20 września 1942 roku, na mocy
rozkazu 1/42 wydanego przez pułkownika
Ignacego Oziewicza „Czesława”,
pierwszego komendanta głównego
formacji. Powstały z połączenia Związku
Jaszczurczego i części oddziałów
Narodowej Organizacji Wojskowej
(NOW), które nie podporządkowały się
podjętej przez władze Stronnictwa
Narodowego decyzji scaleniowej i nie
weszły w skład Armii Krajowej. Organem
kierującym NSZ została Tymczasowa
Narodowa Rada Polityczna.
Brak jest pełnych informacji o działalności
zbrojnej Narodowych Sił Zbrojnych w
czasie okupacji hitlerowskiej, ponieważ do
czasu scalenia tej organizacji z AK
obowiązywał powodowany troską o
bezpieczeństwo całkowity zakaz
umieszczania informacji o własnych
akcjach zbrojnych w prasie i w rozkazach,.
Najgłośniejszą akcją NSZ była
niewątpliwie przeprowadzona 26 sierpnia
1943 roku likwidacja generała Kurta
„Technomontaż” i Spółdzielni Inwalidów i
Emerytów Kolejowych w Warszawie. Do
końca życia był inwigilowany przez
Służbę Bezpieczeństwa. Zmarł 11 czerwca
1974 roku.
Oddziały leśne (partyzanckie) WiN
rozbijały więzienia, atakowały posterunki
milicji i członków ORMO, prowadziły
walkę zbrojną z oddziałami wojska, KBW
i WOP , zabijały osoby współpracujące z
władzą komunistyczną i członków PPR,
traktując to jako obronę przed terrorem.
Zwalczano wspierających władze
starostów, wójtów i sołtysów.
Wobec utraty jesienią 1945 kasy
organizacji i znikomego finansowania
zagranicznego oddziały WiN dla zdobycia
środków materialnych na działalność
prowadziły tzw. akcje dochodowe, które
władza ludowa wykorzystywała do
szerzenia propagandy o bandyckim
charakterze organizacji. Wobec oparcia
WiN na ogniwach rozwiązanej Armii
Krajowej i Delegatury Sił Zbrojnych na
Kraj, organizacja została dość łatwo
zdekonspirowana przez UB. Kolejne
kierownictwa aresztowano co kilka
miesięcy. (WiN miał w okresie swojego
istnienia czterech prezesów i dwóch
pełniących obowiązki prezesa).
Od wiosny 1948 roku organizacja
znajdowała się pod kontrolą
zorganizowanej przez UBP przy pomocy
przewerbowanych oficerów WiN i AK –
oraz nieświadomych mistyfikacji
szeregowych członków organizacji – tak
zwanej V Komendy WiN o kryptonimie
„Muzeum”. Przy jej pomocy
komunistyczna służba bezpieczeństwa
podjęła grę wywiadowczą z wywiadami
państw zachodnich – amerykańskim i
brytyjskim. Przyjmowano przesyłanych z
zachodu drogą lotniczą i morską agentów,
dolary i złoto, nowoczesny sprzęt
łączności (w tym 17 radiostacji),
wysyłając w zamian fałszywe informacje
oraz (nieświadomych na ogół
rzeczywistego charakteru V komendy)
emisariuszy i kurierów, a także ludzi na
przeszkolenie wywiadowcze i dywersyjne.
Wobec planów CIA przysłania do Polski Ciąg dalszy na stronie 9
Kim byli Żołnierze Wyklęci ? (ciąg dalszy ze strony 6)
S t r o n a 9
dywersyjno-rewolucyjną wymierzoną
przeciw ustrojowi i całości Państwa
Polskiego” - podkreślił w przytoczonym
wyżej rozkazie „Żegota”.
Jego formacja pragnęła oprzeć odrodzoną
Rzeczpospolitą na wierze i wartościach
katolickich oraz własności prywatnej.
Główne cele programowe zostały
sformułowane w „Deklaracji Narodowych
Sił Zbrojnych” z lutego 1943. Należały do
nich przede wszystkim: walka o
niepodległość Polski i jej odbudowę z
granicą wschodnią sprzed 1939 (ustaloną
na mocy traktatu ryskiego z roku 1921), a
zachodnią na linii rzek Odry i Nysy
Łużyckiej (tzw. koncepcja marszu na
zachód), przebudowa systemu
sprawowania władzy (wzmocnienie
pozycji prezydenta i senatu w celu
przeciwdziałania chaosowi
parlamentarnemu), decentralizacja
organów administracji w celu rozwinięcia
samorządów, wzmocnienie pozycji
rodziny w społeczeństwie, a także
ograniczona reforma rolna.
Powstanie Narodowych Sił Zbrojnych nie
zostało pozytywnie przyjęte przez władze
AK, dążące do konsolidacji sił podziemia.
Zainicjowano jednak dialog na temat
wspólnych działań bojowych i wiosną
1944 roku zawarto umowę pomiędzy
Komendą Główną AK a Dowództwem
Głównym NSZ o włączeniu oddziałów
NSZ do AK. Władze NSZ krytykowały
też ideę Powstania Warszawskiego,
chociaż w obliczu jego rozpoczęcia,
podjęły wspólną walkę w jednostkami
AK.
W sierpniu 1944 dokonały koncentracji
oddziałów wojskowych w Kieleckiem.
Sformowana wówczas Brygada
Świętokrzyska NSZ pod dowództwem
Antoniego Szackiego - Dąbrowskiego
„Bohuna”, wycofała się w 1945 roku na
Zachód, równocześnie z ustępującą armią
niemiecką. Pozostałe w kraju oddziały
NSZ otrzymały zakaz czynnego
występowania przeciw wkraczającej na
ziemie polskie Armii Czerwonej. Wydając
ten rozkaz kierownictwo NSZ wyszło z
założenia, że podejmowanie akcji bojowo
- dywersyjnych stworzyłoby pretekst do
utrzymywania wojskowej okupacji ziem
polskich przez ZSRS.
Przeważająca część formacji NSZ nie
podporządkowała się rozkazom Komendy
Głównej AK. Uznając zwierzchnictwo
Narodowej Organizacji Wojskowej,
utworzyła Narodowe Zjednoczenie
Wojskowe. Nie obowiązywał ich więc
rozkaz generała Okulickiego z 19 stycznia
1945 roku o rozwiązaniu tej formacji.
Wobec niewyrażania przez PKWN zgody
na działalność Stronnictwa Narodowego,
zgodnie ze swoją ideologią oddziały NSZ
podjęły walkę zbrojną z rządami
komunistycznymi. Przeprowadzały akcje
uwalniania więźniów, likwidowały
informatorów Urzędu Bezpieczeństwa i
aktywistów PPR, atakowały placówki MO
i UB, prowadziły także akcje partyzanckie
przeciwko jednostkom UPA.
Walczyły czynnie aż do początków 1947
roku, kiedy to służbom bezpieczeństwa
udało się rozbić ich główne siły.
Zwalczane zaciekle przez komunistyczne
władze, ostatnie oddziały NZW
prowadziły działania aż do połowy lat
pięćdziesiątych.
Komuniści zarzucali im po wojnie
kolaborację z Niemcami, rozpętanie walk
bratobójczych w podziemiu i zbrodnie,
popełnione na ludności żydowskiej. Na
podstawie tych zarzutów „władza ludowa”
zamordowała dziesiątki tysięcy
niewinnych ludzi, hańbiąc ich nazwiska i
przez całe lata prześladując ich rodziny.
Przyczyny były jednoznaczne -
niepodległościowe oblicze NSZ już od
momentu ich powstania podczas okupacji
niemieckiej i kontynuowanie działalności
niepodległościowej w latach
powojennych. W PRL nie prowadzono na
temat NSZ rzetelnych badań
historycznych, nie publikowano
oryginalnych dokumentów, a te, które
przywoływano w ideologicznych
publikacjach, były ordynarnie fałszowane.
Dopiero całkiem niedawno ujawnione
dokumenty konspiracji komunistycznej
pokazały prawdziwy obraz rzeczy.
(Trzytomowa praca Tajne oblicze GL-AL
i PPR. Dokumenty autorstwa Marka J.
Chodakiewicza, Piotra Gontarczyka i
Leszka Żebrowskiego). Okazało się, że
liczne zbrodnie, popełnione podczas
wojny na ludności żydowskiej, a
przypisywane później NSZ i AK,
jednoznacznie obciążają bandy
komunistyczne spod znaku PPR, GL i AL.
Wbrew stereotypowym opiniom w
Narodowych Siłach Zbrojnych służyło
wielu Żydów. NSZ-owcy mają także duże
zasługi w udzielaniu pomocy (także w
gettach) i schronienia ludności
żydowskiej. Wynika to nawet z
zachowanych akt procesów sądowych
członków tego podziemia, sądzonych po
wojnie w PRL. Ocaleni z zagłady przez
członków NSZ Żydzi składali
niejednokrotnie świadectwa, które
ratowały życie żołnierzy i oficerów tej
formacji. Trzeba przyznać, że było to ze
strony ocalonych z Holocaustu akt odwagi
- oni także mogli narazić się na represje
komunistów, a mimo to wielu z nich dało
świadectwa prawdzie.
Obok „NIE”, Delegatury Sił Zbrojnych na
Kraj, WiN i NSZ i NZW, po wojnie
działało w Polsce jeszcze wiele innych
konspiracyjnych organizacji
antykomunistycznych. Z najważniejszych
należałoby wymienić: Armię Krajową
Obywatelską, Konspiracyjne Wojsko
Polskie, Armię Polską w Kraju, Ruch
Oporu Armii Krajowej, Wielkopolską
Samodzielną Grupę Ochotniczą Warta
oraz Wolność i Sprawiedliwość.
W okresie od stycznia 1946 do kwietnia
1947 roku doszło do niemal tysiąca
wydarzeń raportowanych jako uderzenia
„band zbrojnego podziemia” na jednostki
milicji i bezpieczeństwa. W latach 1947-
1950 miało miejsce około dwieście
pięćdziesiąt takich przypadków, a w latach
1950 -1956 już tylko sześćdziesiąt. Wśród
najbardziej spektakularnych akcji były
takie jak uwolnienie 298 więźniów we
wrześniu 1945 roku w Radomiu czy
robicie więzienia w Rembertowie, w
wyniku czego wypuszczono kilkuset
przetrzymywanych, którzy mieli być
wywiezieni na Daleki Wschód. Ostatnia
duża akcja niepodległościowego
Ciąg dalszy na stronie 10
Kim byli Żołnierze Wyklęci ? (ciąg dalszy ze strony 8)
S t r o n a 1 0
Żołnierze Wyklęci dzięki swojej
działalności przyczynili się do
przesunięcia kolejnych sekwencji
utrwalania systemu komunistycznego,
pozostając dla wielu środowisk opozycji
demokratycznej wzorem postawy
obywatelskiej.
Liczbę członków wszystkich organizacji i
grup konspiracyjnych szacuje się na 120 -
180 tysięcy osób! W ostatnich dniach
wojny na terenie Polski działało ponad 80
tysięcy partyzantów
antykomunistycznych.
O skali zbrojnego oporu wobec władzy
świadczyć mogą siły skierowane do jego
pacyfikacji. Do walki z polskim
podziemiem Państwowy Komitet
Bezpieczeństwa przeznaczył: 47 pułków
piechoty, 2 brygady artylerii ciężkiej, 18
pułków artylerii lekkiej, 5 samodzielnych
dywizjonów artylerii ciężkiej, 5 pułków
czołgów, 3 pułki kawalerii i jeden pułk
saperów Wojska Polskiego, 2 pułki
Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego,
14 batalionów operacyjnych, 18
batalionów ochrony i 13 kompanii
konwojowych. Z Milicji Obywatelskiej
skierowano łącznie 52 808
funkcjonariuszy, nie licząc pracowników
Urzędu Bezpieczeństwa. Ogółem, razem z
siłami Ochotniczej Rezerwy Milicji
Obywatelskiej (ORMO), do walk z
podziemiem zbrojnym zaangażowano
ponad ćwierć miliona ludzi.
„Wszystkich tych, którzy działają
przeciwko nam, niszczyć w sposób podany
w okólniku z dnia 18 lutego 1945 (...) z
tym, że każdy wypadek należy uprzednio
zgłosić na ręce szefa NKWD danej
miejscowości – głosiła wydana przez
Komitet Centralny PPR instrukcja. - W
razie przejawów większej i nieuchwytnej
działalności AK w danym terenie należy
wykonać ogólną pacyfikację. Wszystkie
przestępstwa, jakie zdarzają się na
terenie, składać na rachunek AK”.
Wymienione wyżej jednostki wyposażone
były w sprawdzony bojowo sprzęt
podziemia przeprowadzona została w
maju 1946 roku, kiedy to z obarczonego
złą sławą więzienia w Zamościu
uwolniono ponad trzystu
przetrzymywanych.
*
Termin „Żołnierze Wyklęci” pojawił się
po raz pierwszy w 1993 roku w tytule
wystawy „Żołnierze Wyklęci –
antykomunistyczne podziemie zbrojne po
1944 roku”, zorganizowanej na
Uniwersytecie Warszawskim przez Ligę
Republikańską. Jego autorem był Leszek
Żebrowski. Inspirację stanowił list, jaki
otrzymała wdowa po jednym z żołnierzy
podziemia, zawiadamiający ją o
wykonaniu wyroku śmierci na mężu.
Autor listu, oficer Ludowego Wojska
Polskiego, wzywał nieszczęsną kobietę do
wyrzeczenia się pamięci o skazanym i
zabitym mężu, pisząc: „Wieczna hańba i
nienawiść naszych żołnierzy i oficerów
towarzyszy mu i poza grób. Każdy, kto
czuje w sobie polską krew, przeklina go –
niech więc wyrzeknie się go własna jego
żona i dziecko”.
Sześć lat później wydawca Adam
Borowski rozwinął tę inicjatywę,
przygotowując album pod tym samym co
wystawa tytułem. Termin upowszechnił
na dobre w swojej książce Żołnierze
wyklęci Jerzy Ślaski – podporucznik
Armii Krajowej pseudonim „Nieczuja”,
członek oddziału partyzanckiego AK
Mariana Bernaciaka „Orlika”, uczestnik
zbrojnej ucieczki z obozu NKWD w
podlubelskim Skrobowie 27 marca 1945
roku. Dzisiaj interpretujemy go nieco
szerzej. Uczestnicy podziemia
niepodległościowego byli w istocie
wyklętymi bojownikami o wolność,
opuszczanymi stopniowo przez kolejne
grupy, łącznie z hierarchami polskiego
Kościoła.
14 kwietnia 1950 roku, dążąc do
normalizacji bardzo napiętych stosunków
z władzą komunistyczną, Episkopat,
Polski zmusił prymasa Stefana
Wyszyńskiego do podpisania
porozumienia z rządem. Punkt 8 traktatu
głosił: „Kościół katolicki, potępiając
zgodnie ze swymi założeniami każdą
zbrodnię, zwalczać będzie również
zbrodniczą działalność band podziemia
oraz będzie piętnował i karał
konsekwencjami kanonicznymi
duchownych, winnych udziału w
jakiejkolwiek akcji podziemnej i
antypaństwowej”. Leśnych żołnierzy
opuszczały więc ostatnie przyczółki
wsparcia.
Stosunek polskiej ludności do walczących
zbrojnie oddziałów też był różny i
zmieniał się z upływem lat. Wcale
niemała część mieszkańców wsi,
przekupiona przez władze reformą rolną,
parcelującą wcześniejsze majątki
ziemiańskie, była nastawiona do
partyzantów wręcz wrogo. Naturalną
koleją rzeczy działalność leśnych
oddziałów oparta była na współpracy z
włościanami. To głównie chłopi żywili
ich i dawali zimowe schronienie. Z
czasem jednak to poświęcenie zaczęło być
traktowane jako przykra powinność. Do
tego dochodziły dotkliwe represje wobec
pomagających partyzantom, stosowane
przez „ludową władzę”. Zdarzało się
więc, że pomoc była wymuszana, co
pozostało do dziś w pamięci mieszkańców
niektórych regionów Polski.
Mobilizacja i walka Żołnierzy Wyklętych
była pierwszym odruchem samoobrony
społeczeństwa polskiego przeciwko
sowieckiej agresji i narzuconym siłą
władzom komunistycznym. Była też
przykładem najliczniejszej konspiracji
zbrojnej w całej Europie, podobnie jak
wcześniejsze Polskie Państwo Podziemne,
podległe Rządowi Rzeczypospolitej na
uchodźstwie. Objęła teren całego kraju, w
tym także utracone na rzecz Związku
Sowieckiego Kresy Wschodnie II RP,
szczególnie ziemię grodzieńską,
nowogródzką i wileńską.
Na tym właśnie, na liczebności, polega
między innymi fenomen powojennej
konspiracji niepodległościowej. Aż do
powstania Solidarności w 1980 roku, była
ona najliczniejszą formą
zorganizowanego oporu społeczeństwa
polskiego wobec narzuconej władzy. Ciąg dalszy na stronie 11
Kim byli Żołnierze Wyklęci ? (ciąg dalszy ze strony 9)
S t r o n a 1 1
używany wcześniej w dopiero co
zakończonej wojnie, wsparte siłą
ubeckich i milicyjnych przesłuchań oraz
naciskiem ze strony sprawującej czujną
obserwację nad przebiegiem operacji
NKWD. Aresztowani żołnierze podziemia
i wszyscy ci, którzy coś na jego temat
wiedzieli (albo tak się oprawcom
zdawało), poddawani byli bestialskim
przesłuchaniom, podczas którym
niejednokrotnie wymuszano na nich
wygodne dla władz zeznania, świadczące
na przykład o rzekomej współpracy z
Niemcami. Niektórzy współcześni
historycy, zwłaszcza ci związani duchowo
z Sojuszem Lewicy Demokratycznej –
spadkobiercą niesławnej pamięci PZPR
(wcześniej PPR), do dziś uważają akta z
takich śledztw za wiarygodne materiały
do wypisywania rozmaitych dyrdymałów
na temat Żołnierzy Wyklętych.
Ostatnim poległym w boju żołnierzem
podziemia był Józef Franczak pseudonim
„Lalek” z dawnego oddziału kapitana
Zdzisława Brońskiego „Uskoka”. Skazany
na banicję, wyjęty spod prawa przez
ówczesne władze, aż do 1963 roku
ukrywał się bez przerwy, będąc jedną z
najbardziej poszukiwanych w kraju osób.
W konspiracji spędził łącznie dwadzieścia
cztery lata ! Zadenuncjowany przez
Stanisława Mazura, brata stryjecznego
swojej partnerki życiowej, a zarazem
tajnego współpracownika Służby
Bezpieczeństwa o pseudonimie „Michał”,
zginął w obławie w Majdanie Kozic
Górnych pod Piaskami (województwo
lubelskie). Osiemnaście lat po wojnie – 21
października 1963 roku. Ochraniany był
przez blisko dwieście osób! Tylu ludzi
udzielało mu noclegu, żywiło go,
ukrywało przed organami bezpieczeństwa.
Dopiero zdrada doprowadziła do jego
śmierci.
W praktyce jednak większość organizacji
zbrojnych upadła na skutek braku reakcji
mocarstw zachodnich na sfałszowanie
przez PPR wyborów do Sejmu
Ustawodawczego w styczniu 1947 i
kolejnej amnestii, po której podziemie
liczyło nie więcej niż dwa tysiące osób.
Zorganizowany zbrojny opór został
ostatecznie złamany na początku lat
pięćdziesiątych, wraz z rozbiciem w 1953
roku resztek oddziału poległego cztery lata
wcześniej Anatola Radziwonka „Olecha”.
*
II wojna światowa oficjalnie zakończyła
się w maju 1945 roku. 7 maja o godzinie
02.41, w kwaterze głównej Alianckich Sił
Ekspedycyjnych generała Dwighta
Eisenhowera, Niemcy skapitulowały przed
przedstawicielami armii USA i Wspólnoty
Brytyjskiej oraz Armii Czerwonej. W
imieniu aliantów pod aktem kapitulacji
(później nazwanym „wstępnym
protokołem kapitulacji”) podpisali się ze
strony aliantów generał Walter Bedell
Smith - jako przedstawiciel Naczelnego
Dowódcy Wojsk Ekspedycyjnych oraz
generał artylerii Iwan Susłoparow -
reprezentujący najwyższe dowództwo
radzieckie. Ze strony niemieckiej złożyli
podpisy generał Alfred Jodl - Szef Sztabu
Dowodzenia Wehrmachtu, reprezentujący
całość sił zbrojnych oraz wojska lądowe,
generał Wilhelm Oxenius - przedstawiciel
Naczelnego Dowódcy Luftwaffe oraz
admirał Hans-Georg von Friedeburg -
Naczelny Dowódca Kriegsmarine.
Delegacja niemiecka działała z
upoważnienia Naczelnego Dowódcy
Wehrmachtu, wielkiego admirała Karla
Dönitza. Warto podkreślić, że nie
wywieszono wówczas flagi francuskiej, a
zaproszony w ostatniej chwili francuski
generał François Sevez – przedstawiciel
gospodarzy, był podczas tej ceremonii
świadkiem, nie stroną.
Na kategoryczne żądanie Stalina,
podpisanie bezwarunkowej kapitulacji
Wehrmachtu i innych sił zbrojnych III
Rzeszy powtórzono jeszcze raz
następnego dnia w kwaterze marszałka
Gieorgija Żukowa usytuowanej w gmachu
szkoły saperów w dzielnicy Karlshorst w
Berlinie. Odbyło się to późnym
wieczorem, według czasu moskiewskiego
nastał już 9 maja, w związku z czym przez
następnych czterdzieści kilka lat świat
zachodni obchodził rocznicę zakończenia
wojny z hitlerowskimi Niemcami 8 maja,
a ZSRS i państwa bloku socjalistycznego
(w tym PRL) – 9 maja.
Zakończenie wojny przyniosło Polakom
w kraju oswobodzenie spod okupacji
niemieckiej, ale również – jak wtedy
cynicznie mówiono - oswobodzenie od
wszelkich dóbr materialnych, jakie
jeszcze ludziom pozostały. A także od
moralności i wielu cnót niewieścich.
Przedstawiciele nowych władz – i to nie
tylko ci w sowieckich mundurach –
zachowywali się na ziemiach „nowej
Polski” jak w kraju podbitym i
przeznaczonym do skolonizowania
wszelkimi dostępnymi, formalnymi i
nieformalnymi metodami. Bo owa „nowa
Polska” miała być rajem… ale tylko dla
akceptujących nowy porządek polityczny
i system narzucony przez ościenne
sowieckie mocarstwo, całkowicie wbrew
oczekiwaniom narodu polskiego.
Żołnierze Polskiego Państwa
Podziemnego nie chcieli bynajmniej
siedzieć dalej w lasach czy ukrywać się w
konspiracji. Pragnęli wrócić do
normalnego życia, uczyć się i pracować.
Niestety, nie dało się. Władza ludowa
ogłaszała wprawdzie „amnestie”, ale ich
forma i sposób przeprowadzania wyraźnie
wskazywały, że jest parawan polityczny,
mający ukryć rzeczywiste zamiary
komunistów. Ale także, a może – w
głębszym, podskórnym znaczeniu –
przede wszystkim, służyć one miały
przygotowaniu represji wobec
najaktywniejszej części społeczeństwa
polskiego, zewidencjonowaniu wszelkich
przejawów narodowego i społecznego
oporu oraz wszystkich ludzi mogących
przeciwstawić się nowej władzy –
zarówno politycznie, jak i zbrojnie.
Ci, którym udało się przeżyć tamte
najbardziej brutalne lata, przez kolejnie
trzydzieści kilka poddawani byli
nieustannej inwigilacji i zaszczuwani
przez funkcjonariuszy komunistycznego
państwa. Poległych opluwano i odsądzano
od czci i wiary. Trzeba było ich znaczenie
zmarginalizować, a ich samych
zastraszyć, zaszczuć, a najlepiej
zlikwidować, zanim staną się mitem. Byli
Ciąg dalszy na stronie 12
Kim byli Żołnierze Wyklęci ? (ciąg dalszy ze strony 10)
S t r o n a 1 2
wszak dla przedstawicieli nowego
porządku prawdziwym wyrzutem i
autentycznym świadectwem
rzeczywistych postaw i sądów Polaków.
Wobec polskiej ludności cywilnej
sowiecki okupant stosował terror i
deportacje. Działalność rosyjskich
dywersantów spadochronowych polegała
głównie na tropieniu i rozszyfrowywaniu
oddziałów Armii Krajowej, mordowaniu
ludności wiejskiej, udzielającej pomocy
AK, napadaniu na dwory, paleniu
kościołów i likwidowaniu inteligencji
polskiej. Do kontroli polskich ziem
wschodnich użyto oddziały NKWD,
oddziały Armii Czerwonej i miejscową
milicję, rekrutującą się z czerwonej
partyzantki.
Szczególnie wyróżniły się tu oddziały
imienia Czapajewa, rabujące wsie w
okręgu nowogródzkim. W rejonie Lidy w
ciągu trzech miesięcy NKWD
wymordowało 9 800 osób. W
Szczuczynie Nowogródzkim
zamordowano 8 000. W Oszmianie 6 000
ludzi. W sierpniu 1944 roku z Wilna
wywieziono kilkanaście tysięcy mężczyzn
do Kaługi. 35 000 aresztowanych w
Wilnie deportowano do południowej
części Związku Sowieckiego i na Syberię.
Liczbę Polaków deportowanych z terenów
byłych województw wileńskiego i
nowogródzkiego do grudnia 1944
oceniano na około 80 000 osób. Do
stycznia 1945 roku liczba Polaków
aresztowanych i wywiezionych do
Związku Sowieckiego sięgnęła 5 000 w
Grodnie i około 10 000 w Białymstoku.
W Rzeszowskiem, w 1944 roku wśród
bagien Kraskowa Włodawskiego
zorganizowano obozy koncentracyjne dla
oficerów Armii Krajowej i działaczy
polskich z okresu okupacji niemieckiej.
Pod Siedlcami w miejscowości Kruślin
NKWD zorganizowało obóz
koncentracyjny dla aresztowanych
działaczy polskich, których umieszczono
w dołach o głębokości 8 metrów i
powierzchni 2 na 2 metry, gdzie woda
sięgała do kolan.
Ocenia się, że między listopadem 1944 a
majem 1945 roku do obozów pracy na
UB. Część wywieziono na Wschód, wielu
skazano na wieloletnie kary pozbawienia
wolności. W końcu lat czterdziestych i na
początku pięćdziesiątych ponad 250 000
ludzi więziono i przetrzymywano w
obozach pracy. Ćwierć miliona ludzi w
czasach rzekomego pokoju…
Dziwnym trafem, w polskich mediach
eksponowane są dziś tylko dokonane na
Polakach zbrodnie Ukraińskiej Powstańczej
Armii. O zbrodniach sowieckich cisza. W
rezultacie zaiste niewielu obywateli zdaje
sobie na przykład sprawę, że w latach 1939
- 1945 z rąk rosyjskich zginęło około 150
tysięcy obywateli polskich. Prawie tyle
samo poniosło śmierć w wyniku tak zwanej
„operacji polskiej”, przeprowadzonej przez
NKWD w latach 1937 - 1938. Przy czym
nazwa „operacja polska” to eufemizm,
mający „przykryć” systematycznie i
masowo przeprowadzony mord, klasyczne
ludobójstwo, gdzie do tego, aby zginąć,
wystarczyło jedynie być narodowości
polskiej.
Kto dziś o tym pamięta ? W większości
opracowań dotyczących dziejów Polski,
wydarzenie to jest całkowicie pomijane.
Taką właśnie postawę kultywuje główny
nurt polskiej narracji politycznej. Hasła
typu: „wybierzmy przyszłość” (radykalnie
oderwaną od przeszłości), przeciwstawiane
są uznanym za jałowe sporom o
zakorzenione w historii wartości, czy raczej
– według ich nazewnictwa - „wartości”. W
ten sposób rządzący wspierają (czy też
raczej wspierali – do 2015 roku) wygodną
dla postkomunistycznej i postkolonialnej
elity politykę historyczną: politykę totalnej
amnezji, oddzieloną grubą kreską od
przeszłości. Cywilizacyjny awans za cenę
suwerenności i niepodległości. Bardzo
wątpliwy zresztą – dodajmy – awans.
*
Od 2011 roku, dzięki inicjatywie
Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego
obchodzimy Narodowy Dzień Pamięci
Żołnierzy Wyklętych. Jego data,
wyznaczona na 1 marca, upamiętnia wyrok
śmierci, wykonany tego dnia na siedmiu
członkach kierownictwa IV Komendy
Syberii trafiło przynajmniej 50 000
Polaków, a przynajmniej dwukrotnie
więcej znalazło się w obozach
utworzonych w Polsce. „W Lubartowie
pod Lublinem jest obóz dla oficerów AK
oraz oficerów armii Żymierskiego,
którym udowodniono przynależność do
AK, lub inne „przestępstwa” polityczne –
raportował pułkownik Jan Zientarski do
generała Leopolda Okulickiego 21 lutego
1945 roku. - W obozie jest około sześć
tysięcy oficerów. Obóz jest kierowany i
dozorowany przez NKWD. Warunki
higieniczne, odżywianie i traktowanie
fatalne. Co kilka dni wywozi się większą
partię więźniów w niewiadomym
kierunku”.
„Berlingowcy i NKWD stosują
niesłychany terror do ludności polskiej.
Grabieże, mordy, gwałty. Dnia 7.3.
spalono wieś Futy, pow. Ostrów
Mazowiecki. Ludność wymordowano.
Dzieci i kobiety żywcem rzucano w
ogień”. – Raport Komendanta Okręgu
Białystok do Naczelnego Wodza w
Londynie z 2 maja 1945 roku.
„Rząd lubelski i NKWD walczą
bezwzględnie z każdym, kto nie
współpracuje. Terror wzmaga się,
przepełnione więzienia. Liczne obozy
koncentracyjne. Największe: Rembertów,
Sikawa koło Łodzi i Mysłowice”. –
Raport pułkownika Jana Rzepeckiego do
Centrali z 3 maja 1945 roku.
Depesza do Centrali komendanta
Obwodu Mińsk Mazowiecki kapitana
Walentego Sudy, nadana 1 lipca 1945
roku:
„Dnia 28.V, do obozu w Rembertowie
przywieziono ok. 100 więźniów
politycznych z Białegostoku. Obecnie w
obozie umiera z głodu 13-15 osób
dziennie. Ciała chowa się w lesie, na
mogiłach sadzi się drzewa, by nie było
śladu”.
W sumie, zdaniem profesora Jana Żaryna
ponad 20 tysięcy żołnierzy zginęło w
walce, bądź zostało zamordowanych
skrytobójczo lub w więzieniach NKWD i Dokończenie na stronie 14
Kim byli Żołnierze Wyklęci ? (ciąg dalszy ze strony 11)
S t r o n a 1 3
Jerzy Biernacki
Mam pytanie ?
Felietony z lat 2013-2015
Wydawca: Wydawnictwo ANTYK
Marcin Dybowski
Rok wydania: 2018
Opis fizyczny: 320 stron, okładka
miękka
Książka Mam pytanie to zbiór
cotygodniowych felietonów Jerzego
Biernackiego, publikowanych w ostatnim
trzyleciu istnienia tygodnika Nasza
Polska , w latach 2013-2015. Zbiór
felietonów wyselekcjonowanych w
pewnym stopniu, które jednak jak pisze
autor we wstępie stawiały duży opór
przeciwko tej selekcji. Felietony te były
oparte jak sam tytuł książki wskazuje na
zadawaniu różnorakich pytań
dotyczących, najogólniej mówiąc, życia
publicznego w Polsce, chociaż nie brak tu
tematów związanych także z zagranicą,
ale raczej tylko tą bliższą (Niemcy, Rosja,
Ukraina), jak również problematyki
uniwersalnej, na przykład w felietonie
Czy bliski jest koniec świata ? Naturalnie,
pytania zadawane są po to, by próbować
na nie odpowiedzieć i w tych
odpowiedziach kryje się główna treść
tych krótkich, zazwyczaj nie dłuższych
niż dwustronicowych, tekstów. Polityka i
moralność, postawy ludzkie, zasady
uczciwości i postępki nieuczciwe, sądy i
przesądy to ich tematyka.
Większość zachowała swoją aktualność
(czego autor nie przewidywał), część jest
tzw. powtórką z rozrywki (a raczej z
traumy) słusznie minionych rządów PO-
PSL, które warto czytać z nieodstępnym
uczuciem radości, że to się wreszcie
skończyło (i szybko nie wróci), część
wreszcie okazała się ponadczasowa.
Czytelnicy sami to z łatwością zauważą.
Wystarczy przytoczyć kilka tytułów
pytań: Jak to jest w państwie prawa ?
(skoro wszystkim wiadomo, że były
prezydent ukradł tysiące dokumentów
państwowych i pozostaje bezkarny), Czy
jesteśmy kondominium niemiecko-
rosyjskim ? (to znaczy czy byliśmy nim
w latach rządów PO-PSL), Dlaczego nie
chciałbym być Niemcem ani
Rosjaninem ? , Czy PSL jest potrzebne
polskiej wsi ? , Czy Polska jest obcym
ciałem w świecie Zachodu ? , Kto w maju
(2015 roku) zostanie prezydentem kraju ?
(gdzie autor przewidział zwycięstwo
Andrzeja Dudy, gdy dawano mu 12 proc.
poparcia), Czy Polacy potrafią grać
drużynowo? , Czy wrzaski opozycji i
mediów zaszkodzą dobrej zmianie?
(ostatni, z grudnia 2015 roku).
Jak widzimy po dwóch latach od
zwycięskich wyborów, Prawo i
Sprawiedliwość niezwykle łagodnie
traktuje poprzednią ekipę, mimo że ta
narobiła tyle niewybaczalnych szkód. W
tej książce natomiast mamy do czynienia
z ostrzejszymi ocenami i osądami, ale
wyrażanymi, jak się zdaje, w zgodzie z
poczuciem sprawiedliwości, bliskim
dużej części samodzielnie myślących
Polaków.
Termin realizacji: 7 dni roboczych
Nasza cena: 30.00 złotych
www.ksiegarnia.antyk.org.pl
Józef Mackiewicz
KATYŃ. Zbrodnia bez sądu i kary
Wydawca: Wydawnictwo ANTYK
Marcin Dybowski
Rok wydania: 1997
Opis fizyczny: 498 stron, okładka
miękka
Termin realizacji: 7 dni roboczych
Nasza cena: 58.00 złotych
Serdecznie polecam
Marcin Dybowski
S t r o n a 1 4
Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość.
Egzekucja miała miejsce w 1951 roku w
Warszawie, w więzieniu przy ulicy
Rakowieckiej.
„Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy
Wyklętych ma być wyrazem hołdu dla
żołnierzy drugiej konspiracji za
świadectwo męstwa, niezłomnej postawy
patriotycznej i przywiązania do tradycji
niepodległościowych, za krew przelaną w
obronie Ojczyzny – powiedział ś.p.
Prezydent. – (…) Narodowy Dzień
pamięci „Żołnierzy Wyklętych” to także
wyraz hołdu licznym społecznościom
lokalnym, których patriotyzm i stała
gotowość ofiar na rzecz idei
niepodległościowej pozwoliły na
kontynuację oporu na długie lata”.
Ofiary zbrodni komunistycznych
dokonywanych w pierwszych latach po II
wojnie światowej wciąż jednak czekają
na upamiętnienie. Ich rodziny
pozbawiane były informacji o losie
najbliższych, oczekując wypuszczenia
przy kolejnych przeprowadzanych
amnestiach. Tysiące członków rodzin
żołnierzy podziemia nigdy się ich nie
doczekało, nie otrzymując nawet
informacji o dacie śmierci czy miejscu
pochówku. Mimo konspiracyjnych
działań, między innymi grabarzy
warszawskich cmentarzy, którzy
potajemnie spisywali daty i miejsca
grzebania ciał, wielu wciąż nie udało się
odnaleźć.
Poszukiwania prowadzone m.in. na
osławionej „Łączce” na Powązkach
przynoszą spodziewane efekty dzięki
wykorzystywaniu technologii
porównawczej identyfikacji DNA. Są one
jednak bardzo utrudnione, gdyż w
kolejnych powojennych latach nad
grobami członków ruchu oporu grzebano
- często w okazałych sarkofagach -
luminarzy nowej władzy. Ekshumacja
takich warstwowych grobów bez zgody
jednej z rodzin, była jeszcze do niedawna
prawnie niemożliwa.
„Bulwersuje to, że państwo polskie nie
jest w stanie osądzić popełniających
przestępstwa przeciwko ludzkości,
zbrodnie wojenne czy też mordy sądowe
ubeków, prokuratorów i sędziów –
powiedział historyk, Maciej Grzesiński. -
Do dziś w Niemczech sądzi się strażników
obozów koncentracyjnych, choć ci ludzie
są starzy, schorowani, niedołężni. Ich
przewinienia są tak ogromne i oczywiste,
że nikt nie ma zamiaru ich
usprawiedliwiać. Nie odkryliśmy jeszcze
wielu miejsc pochówku naszych żołnierzy
wyklętych. Wiemy natomiast doskonale,
jak ogromna to liczba. Lasy
Zamojszczyzny, Lubelszczyzny,
Kielecczyzny a także Wielkopolski kryją
zbiorowe mogiły zamordowanych
strzałem w tył głowy partyzantów,
działaczy podziemia
niepodległościowego, byłych żołnierzy AK
i NSZ, których główną winą była miłość
ojczyzny”.
„Dopiero niedawno rozpoczął się trudny
proces zwracania tym ludziom należnego
miejsca w historii dodał inny historyk,
Janusz Waliszewski. - Przywracania im
godności. Przez wiele dziesięcioleci
działacze podziemia niepodległościowego
byli zwykłymi bandytami, a ich
prześladowcy z UB, KBW czy sowieciarze
bohaterami. Na pomnikach znalazły się
nazwiska katów, a nie ofiar”.
Po śmierci prezydenta Kaczyńskiego,
projekt doprowadzono do końca i oto, po
wielu latach, mamy w końcu Narodowy
Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych.
Traktowana z najwyższą pogardą,
skazana na zapomnienie, opluwana przez
lata (przez wielu do dziś), Podziemna
Armia powróciła! Z bezimiennych dołów,
z ubeckich katowni, z mroku
zapomnienia. Trudno z nią walczyć przy
pomocy współczesnego arsenału
socjotechniki – propagandy, rechotu czy
relatywizacji. To dlatego jest tak groźna
dla współczesnych władców dusz.
Przybyła z innego świata. I wygrywa tę
walkę. Bez jednego wystrzału. [...]
Trzeba jeszcze tylko wykopać kości
naszych bohaterów z błota, bo już w
sporej części wiemy, gdzie je pochowano.
I jeszcze opowiedzieć o nich światu.
Przemysław Słowiński
Kim byli Żołnierze Wyklęci ? (dokończenie)
„Dziewięciu z Łączki”: mjr Zygmunt Szendzielarz „Łupaszko”, mjr Hieronim
Dekutowski „Zapora”, Władysław Borowiec „Żbik”, Henryk Borowy-Borowski
„Trzmiel”, Zygfryd Kuliński „Albin”, Józef Łukaszewicz „Walek”, Henryk
Pawłowski „Henryk Orłowski”, Wacław Walicki „111” i Ryszard Widelski
„Irydion”
S t r o n a 1 5
Prawie codziennie czytam o kryzysie, jaki
podobno przechodzi Polska w związku z
nowelizacją ustawy o IPN, czyli tak dziś
szeroko dyskutowanym artykułem 55a.
Dziwi mnie ogromnie, że powtarzają to
często ludzie piastujący urzędy w
państwie i to wcale nie na tym najniższym
szczeblu. Czy można mówić o kryzysie,
skoro histeria rozpętana i stale podsycana
nie jest dziełem ani narodu, ani rządu
polskiego, ale właśnie tych osób i
środowisk, które nie w ten, to w inny
sposób manifestują nienawiść do
wszystkiego co polskie. Niech nas nie
wprowadza w błąd włączanie się do tego
wrzaskliwego chóru piejącego na temat
kryzysu rzekomo toczącego Polskę, która,
nota bene, nigdy tak dobrze się nie miała,
jak właśnie w czasie owego „kryzysu”,
ludzi z własnego podwórka. To są ci,
których już z Polską jako z Ojczyzną
Polaków nic nie łączy. To, że biorą
uposażenie jako posłowie w UE czy
parlamencie polskim świadczy tylko o
poziomie wyborców i o tolerancji dla
różnego rodzaju grandziarzy. Ale ich
głosy dochodzą już zza płotu. Chcieliby
może go przeskoczyć, ale tylko na stołki
władzy.
Kto zatem tak naprawdę kleci scenariusz
owego „kryzysu” ? Dużo by na ten temat
trzeba pisać, ale weźmy wypowiedzi
pierwsze z brzegu. Były ambasador
Izraela w Polsce Zwi Raw-Ner, urodzony
w 1950 r. w Polsce, który z rodzicami
wyemigrował do Izraela w 1957 r. (Rzecz
ciekawa, bo zgoła inne były przyczyny
emigracji Żydów z Polski w latach 1956-
57, a inne pod 1968 r. sapienti sat),
twierdzi, że Jan Tomasz Gross i Jan
Grabowski boją się przyjechać do Polski,
bo niby tak, jak obecnie jest w Polsce było
ostatni raz w komunizmie. To, że ci
panowie boją się przyjechać do Polski nie
powinno nikogo dziwić, bo każdy naród
ma prawo pokazać drzwi komuś, kto go
nieustannie opluwa per fas et nefas.
Bajkopis Gross klecąc swe thrillery i pan
Grabowski ze swą historią pisaną pod
gotową tezę. Ale pan Zwi Raw-Ner nie
ma racji. Obaj wymienieni są honorowani
przez niektóre polskie uczelnie, przez
PAN, nie mówiąc o podlizujących, nie
niewiadomo komu i dlaczego,
szabesgojów. Więc, jeśli mimo takich
umizgów ze strony niektórych Polaków,
boją się oni przyjechać do Polski, to
wcale nie jest najgorzej.
Idąc dalej tokiem myśli pana Zwi Raw-
Ner, były ambasador ocenił, że słowa
premiera Morawieckiego na konferencji
w Monachium oraz przegłosowanie
ustawy o IPN jest jedynie dolewaniem
oliwy do ognia. „W Izraelu słyszymy,
że w Polsce wybuchła fala antysemityzmu
porównywalna do tej z marca 1968 r.,
kiedy partia komunistyczna prowadziła
kampanię przeciw Żydom” – mówi Zwi
Raw-Ner. Polityk wskazał, że jego
zdaniem wielkim nietaktem było przyjęcie
ustawy w wigilię Międzynarodowego
Dnia Pamięci o Ofiarach Holokaustu.
„Słyszałem od kolegów w Niemczech, jak
są zadowoleni, że wreszcie nie mówi się
w tym kontekście o ich kraju, tylko o tym,
co Polacy robili lub nie robili w czasie
wojny” – mówi były ambasador. Raw-Ner
i apeluje do Polaków „nie idźcie tą drogą”
i dodaje, że relacje pomiędzy dwoma
państwami mogłyby ulec poprawie, gdyby
Polska uznała Jerozolimę za stolicę
Izraela. Zapraszamy! To mogłoby sporo
zmienić, dać pozytywny efekt”
Chyba żaden Polak nie potrzebuje
komentarza do takiej wypowiedzi
zawierającej wprost obrzydliwe wątki, jak
niezręcznie podsuwana supozycja, jakoby
postanowienie położenia kresu
oszczerstwom miotanym na Polskę,
właśnie przez część żydowskich
publikatorów, powodowało radość
„niemieckich kolegów” pana Zwi z
ujawnienia tego „co Polacy robili i nie
robili w czasie wojny”. A przy okazji
dobrze by było załatwić interes. Skąd my
to znamy ?
Odezwał się też, a jakże, pan Bronisław
Komorowski i błysnął swą porażającą
mądrością, pouczając, że „w delikatnych
kwestiach natury dyplomatycznej nie
można być nosorożcem – tak były
prezydent Bronisław Komorowski
skomentował słowa premiera Mateusza
Morawieckiego wypowiedziane w sobotę
na Konferencji Bezpieczeństwa w
Monachium. Oczywiście pan Komorski
zawsze z taktem, wyszukanym savoir
vivre i niedościgłą troską reprezentował
nasz kraj. Ma więc prawo nazywać
premiera Morawieckiego nosorożcem.
Może to nawet komplement, bo wobec
wrogów Polski dziś nosorożec, to zgoła
właściwy przeciwnik.
Pośród tych żałosnych wynurzeń można
czasem także znaleźć jakiś wątek
rozweselający. Otóż w „do Rzeczy” pan
Paweł Śpiewak ostro zrugał premiera za
użycie słowa „perpetrators” w stosunku do
Żydów. Dobre sobie!! A kiedy niektórzy
Żydzi, podkreślam, niektórzy, tak
nazywają Polaków, to pan Śpiewak ani
mru mru. To z pewnością nie bawi,
natomiast zabawne jest inne stwierdzenie,
że „jest jakiś problem z premierem
Morawieckim i jego wypowiedziami. –
Mówiąc najgrzeczniej, jest niezręczny
językowo. I ma jakiś problem
z określeniem swoich poglądów”. Pan
Śpiewak chwycił się znanego sposobu
kreślenia historii „inaczej”. Wiadomo, że
to słowo modne jest dziś w wielu
dziedzinach. Otóż przypomniał, jak to
Brygada Świętokrzyska mordowała
Żydów, a zapomniał, ilu Żydówkom
ocaliła życie. Miało ich być około tysiąca.
Ale gdyby chcieć tu powiedzieć prawdę,
to co zrobić ze słowem perpetrators
przyklejonym narodowi Polskiemu? Paweł
Śpiewak pływa po historii, jak żeglarz bez
steru po wzburzonym morzu. Nie mógł
zaprzeczyć roli judenratów i policji
żydowskiej w mordowaniu Żydów, choć
to właśnie także o nich mowa, kiedy
używa się słowa perpetrators. A to właśnie
było w wypowiedzi monachijskiej
premiera.
Już nie śmiech, ale złość opanowuje
człowieka, kiedy czyta takie brednie, jak
ta: „mówiąc o zbrodniach popełnionych
przez jednostki w okresie II Wojny
Światowej należy wystrzegać się myślenia
etnicznego. – I spójrzmy z perspektywy
egzystencjalnej, ludzkiej. Jak się
zachowują ludzie w sytuacji poniżenia,
Dokończenie na stronie 16
Kiedy nienawiść rodzi obłęd
S t r o n a 1 6
najgłębszego strachu przed śmiercią.
Premier nie potrafi się z tego myślenia
etnicznego wyzwolić. I to jest duży
problem premiera”. Tak to ma być
według pana Śpiewaka. Czyli gdy
chodzi o pomocników Niemców w
mordowaniu Żydów, należy się
wyzwolić z myślenia etnicznego,
kiedy bywali nimi Żydzi. W żadnym
przypadku, kiedy mordu dopuścił się
Polak, co przecież się zdarzało.
Takie myślenie, nie „do rzeczy”, ale
„od rzeczy” rodzi się tylko z
nienawiści, bo wtedy człowiek traci
rozum, popada w obłęd. Wtedy
wszystko jest możliwe, każde, nawet
najbardziej porażające głupstwo, a
zwłaszcza kłamstwo bez żadnych
barier. Taką postać przybrał więc ów
polski, a właściwie trzeba by
powiedzieć propagandy izraelskiej
„kryzys”. Cała propaganda Izraela jest
tyle warta, co nazywanie Jana
Grabowskiego polskim historykiem.
Podobnie, kojarzenie z Polską pana
Grossa. Taka ta propaganda jak oni
Polacy.
\Najbardziej jednak boli, kiedy Polacy,
walą we własne gniazdo. Nawet, jeśli
już go za własne nie uważają, ale
przecież inni ich w nim sytuują. I jako
pars pro toto paskudzą wizerunek
całego Narodu, z którym często
faktycznie nic już nie mają wspólnego.
Zygmunt Zieliński
Najważniejszym celem każdej firmy jest
osiąganie zysków. Wprawdzie ten
klasyczny pogląd bywa w ostatnich
czasach krytykowany, ale faktycznie
pozostaje niezmienny. Niektórzy twierdzą
wprawdzie, że celem głównym istnienia
firmy i jej misją jest zaspokajanie potrzeb
nabywców, którzy kupują wytwarzane
przez dane przedsiębiorstwo produkty i
usługi. Faktem jest, że firma musi
zaspokajać jakieś potrzeby kupujących, bo
w przeciwnym wypadku nie sprzedałaby
swoich towarów. Jednak firmy sprzedają
swoje towary i usługi w celu uzyskania
zysku, ponieważ w przeciwnym razie
zbankrutowałyby i przestałyby istnieć.
Można przez jakiś czas funkcjonować bez
zysków a nawet ze stratami, jeśli posiada
się odpowiednio wysoki kapitał, zaś celem
firmy jest wyeliminowanie konkurentów
lub osiągnięcie odpowiedniego udziału w
rynku. Jednak w ostatecznie zysk musi się
pojawić, żeby uniknąć bankructwa.
Czym jednak jest zysk ? Jest to nadwyżka
przychodów firmy ze sprzedaży dóbr i
usług na kosztami księgowymi, zwanymi
także kosztami całkowitymi lub własnymi.
Koszty księgowe dzielą się na materialne
(np. komponenty do produkcji) i osobowe
(np. płace pracowników) albo na stałe i
zmienne. Koszty stałe to np. podatki od
nieruchomości firmy, które w krótkim
czasie nie ulegają zmianie, zaś mogą
zmieniać się w dłuższym okresie. Koszty
zmienne np. materiały do produkcji
zmieniają się w krótkim okresie wraz ze
zmianami wielkości produkcji. Gdy
koszty księgowe są wyższe od
przychodów to jest to strata. Ponadto
zyski podlegają opodatkowaniu, zatem
zysk przed opłaceniem podatku to zysk
księgowy brutto, zaś zysk po opłaceniu
podatku to zysk księgowy netto.
Istnieje jeszcze pojęcie zysku
ekonomicznego, który zwykle jest
mniejszy od zysku księgowego, ponieważ
od tych samych przychodów odejmuje się
więcej kosztów, zatem nie tylko koszty
księgowe ale także koszy ekonomiczne.
Istotą zysku ekonomicznego jest
określenie rzeczywistej sytuacji
finansowej firmy. Podręczniki europejskie
wyróżniają często dwa rodzaje kosztów
ekonomicznych, tj. koszt alternatywny
kapitału i koszt alternatywny pracy.
Pierwszy określany jest jako alternatywna
możliwość bardziej efektywnego
zainwestowania kapitału, zaś drugi
oznacza korzyści jakie właściciel firmy
mógłby uzyskać pracując najemnie w
innym miejscu a nie we własnej firmie.
Podręczniki amerykańskie uwzględniają
często także jeszcze jeden koszt
ekonomiczny, tj. koszt ryzyka
prowadzenia biznesu. Ten koszt oznacza
konieczność zabezpieczenia się przed
ewentualnymi stratami, np. związanymi z
pojawieniem się nieprzewidzianych
konkurentów na rynku.
Wyjątkami od reguły działania biznesu na
rzecz zysku mogą być firmy działające
dzięki dotacjom lub stanowiące
przykrywkę dla prania tzw. brudnych
pieniędzy, czyli pieniędzy pochodzących
z przestępstw. Pralnie pieniędzy to inny
ważny temat, którym ostatnio w Polsce
często zajmują się organy ścigania, ale
oczywiście jest to problem
ogólnoświatowy.
Dr hab. Dariusz Eligiusz Staszczak
Zyski w biznesie Kiedy
nienawiść rodzi
obłęd (dokończenie)
Autor pozdrawia Czytelników z zimowego
odpoczynku w Tatrach
S t r o n a 1 7
czasach PRL, kiedy to tak chętnie
kategoryzowano episkopat, wyławiając
owych „dobrych” i tamtych „złych”
biskupów. Wtedy sprawa była jasna. Każdy
wiedział, że n. p. „zły” biskup Tokarczuk,
to postać znacząca w Kościele. Taką opinię
powodowała właśnie w części krytyka
serwowana mu przez partię i rząd PRL.
Teraz inna jest retoryka. Biskupów, i nie
tylko ich, dzieli się na otwartych i…? No
właśnie jak nazwać tę resztę ? Bo jeśli
tamci są „otwarci”, to pytanie: na co ? Na
aborcję, eutanazję, małżeństwa
jednopłciowe, homoseksualizm…? W
czasie soboru i po jego zakończeniu
katolicy, wtedy nazywano ich
„postępowymi”, nawet denuncjowali
prymasa, nie Stanisława, jak chce pani
Mazurek, ale StefanaWyszyńskiego
(wiadomo, błąd, dawniej mówiono:
maszynistki, ale to tak jak gdyby
powiedziano: Andrzej Hitler) na Zachodzie
z powodu jego konserwatyzmu, bo nie
chciał dopuścić w Polsce do demontażu
Kościoła, czego dokonano bezmyślnie na
Zachodzie. Jakaś tu zdaje się być analogia
do informatorów pani Mazurek.
Jak się rzekło, niejedno w artykule pani
Mazurek zgadza się z tym co wokół nas.
Ale są tam też pewne rzeczy zapewne nie
pochodzące od ludzi w teologii
obeznanych, jak choćby pan Makowski.
Czytamy bowiem: „O ile w kwestiach
doktrynalnych, dotyczących wiary oni
wszyscy [biskupi – MK] są absolutnie
zgodni, to w materii światopoglądowej czy
quasi politycznej się różnią. Czasem
bardzo”. Oddzielenie „kwestii” wiary od
światopoglądu, to jednak zbyt wielki skok
w bok, nawet jak na „Tygodnik
Powszechny”. Jak to jest ? Czy można by
wyłowić biskupa o światopoglądzie
materialistycznym ? Jeśli tak, to dlaczego w
artykule go nie pokazano. Myślę, że nawet
tak „otwarty’ biskup, jak bp. Tadeusz
Pieronek posiada światopogląd tożsamy z
jego wiarą? Nawet rozbieżności tych
wartości nie suponowałbym u ks.
Bonieckiego, choć różnie się wypowiadał.
A co to jest ta materia „quasi polityczna”.
Czy czasem nie opowiadanie się po stronie
narodu i tożsamości z polską tradycją ? Te
pojęcia wszak owych „otwartych” rażą, a
także właścicieli danego publikatora. Nie
wchodzę w to, jak z tym jest w odniesieniu
do „Kuriera Lubelskiego”. Różnie mówią.
Zatem jednak należałoby zachować trochę
umiaru, chcąc pisać o instytucji, jak by nie
było, oglądanej z zewnątrz, jeśli piszący
się z nią nie identyfikuje. Tak
katastroficznie, jak to kreśli pani Mazurek
w końcu nie jest. I trzeba pamiętać, co w
Ewangelii jest na temat fałszywych
proroków, owczarni, wilków w owczej
skórze i może także o tym, że Kościół nie
jest spółdzielnią lepiej lub gorzej
zarządzaną, ale że ma gwarancję od
samego Chrystusa. I nigdzie w Ewangelii
nie jest powiedziane, że ma on być
otwarty na to, czego życzy sobie mniej lub
bardziej ułomny człowiek. Bo Chrystus
właśnie postanowił, że dla tego człowieka
ma być otwarty Kościół, a to, że nie
zawsze gospodarzą w nim geniusze nie jest
też żadną nowością. Wiadomo o tym od
momentu wyjścia apostołów z
Wieczernika po Zesłaniu Ducha Świętego.
A później było raz lepiej, to znowu gorzej.
Przypomnijmy werset z rozdziału 3 I Listu
św. Pawła do Koryntian. (4) „Skoro jeden
mówi: «Ja jestem Pawła», a drugi: «Ja
jestem Apollosa», to czyż nie postępujecie
tylko po ludzku? (5) Kimże jest Apollos ?
Albo kim jest Paweł ? Sługami, przez
których uwierzyliście według tego, co
każdemu dał Pan. (6) Ja siałem, Apollos
podlewał, lecz Bóg dał wzrost. (7) Otóż nic
nie znaczy ten, który sieje, ani ten, który
podlewa, tylko Ten, który daje wzrost –
Bóg”.
O tym warto pamiętać dzieląc katolików
na „franciszkowych” i jakichś tam innych,
tych konserwatywnych. Warto też
odpowiedzieć sobie na pytanie, co znaczy
w kościele słowo „konserwatywny” ?
Innymi słowy, podejmując taki temat, jak
w artykule pani Mazurek, trzeba sobie
jasno uświadomić, co się chce powiedzieć.
Prawda, że jest o czym myśleć i mówić,
ale sprawa jest zbyt poważna, żeby się po
niej ześlizgiwać, nawet jeśli nie ma ona
odniesienia osobistego do piszącego, bo go
w istocie nic nie obchodzi to o czym pisze.
Tym bardziej, gdyby miało być odwrotnie.
M.K.
Moją uwagę zwrócił artykuł Marii
Mazurek w „Kurierze Lubelskim” (16 II
2018) zatytułowany: Gądecki,
Jędraszewski, Nycz, Polak, Rydzyk. Kto
ma najwięcej dywizji w polskim Kościele.
Nad tytułem umieszczono coś w rodzaju
resumé artykułu, choć raczej jest to teza,
wokół której oplotła autorka swe
wywody. Oto pełen tekst tego swoistego
anonsu:
„Wśród polskich biskupów nie ma
takiego, który byłby w stanie pociągnąć
za sobą polski Kościół. Władza jest
rozproszona, panuje bezkrólewie.
Wygląda więc na to, że toruński zakonnik
– ani prowincjał, ani profesor, za to
obrotny biznesmen – ma większe wpływy,
niż prymas Polski i przewodniczący
Episkopatu razem wzięci”.
Warto na początku wskazać na źródła
informacji dziennikarki, przynajmniej te
główne. Są to panowie Jarosław
Makowski, znany z „Tygodnika
Powszechnego, „Gazety Wyborczej” i
„Krytyki Politycznej” – periodyków
mających ze sobą coś wspólnego,
natomiast z Kościołem tyle tylko, że w
każdy sposób starają się go atakować.
Drugi mentor pani Mazurek, to Marek
Zając, publicysta „Tygodnika
Powszechnego”.
Abstrahując od przypomnianej wyżej tezy
artykułu, jak zawsze w takich
przypadkach, obliczonej na zwabienie
czytelnika, a nie na rzeczowość – gdyż
takie słowa, jak „bezkrólewie”, czy
mocno przesadzone akcentowanie roli o.
Rydzyka (nie jestem z nim ani z
wymienionymi biskupami na „ty”,
zapewne w przeciwieństwie do autorki
artykułu) ostrzegają przed bezkrytycznym
czytaniem artykułu.
Z góry zaznaczam, że sporo w nim
zawartych stwierdzeń mnie przekonuje.
Nie jestem też pewny, czy dająca się
między wierszami wyczytać
schadenfreude wynika z intencji autorki i
jej rozmówców, czy też jest to lapsus
stylu i emocji ?
Jedno nie ulega wątpliwości. Sięgnięto po
stary chwyt niejednokrotnie stosowany w
Divide et impera
S t r o n a 1 8
Piątek (podobnie zresztą jak Poniedziałek
i Środa) ocenia Macierewicza źle także ze
względu na jego powiązania z "oligarchą
katolickim Tadeuszem Rydzykiem".
Mimo, że Macierewicz usunął 25 bitnych
generałów i zaatakował Centrum
Ekspertów Kontrwywiadu NATO, Piątek
ciągle nie jest pewny agenturalności
Macierewicza. Takich wątpliwości nie ma
on jednak co do Donalda Trumpa.
"Oczywiście, Trump czasem okazuje
chwilową niezależność, ale poza tym
prowadzi politykę skrajnie korzystną dla
Putina". Chce rozbić Unię Europejską "by
słabe państwa narodowe Europy znalazly
się na łasce i niełasce Putina".
Niedawno w Stanach Zjednoczonych
ukazała się książka niejakiego Michaela
Wolffa na temat Donalda Trumpa
napisana według schematu sprawdzonego
przez Piątka. Czyżby zleceniodawca był
tej samej proweniencji ?
Jeśli tak, to można się spodziewać
wkrótce prestiżowej nagrody literackiej i
tłumaczenia na język polski.
Czy publikacja Piątka miała wpływ na
odwołanie ministra nie wiemy, ale książka
ta wpisuje się w ciąg zdarzeń mających
zdyskredytować Antoniego Macierewicza
podejmowanych na przestrzeni
kilkudziesięciu lat. Jego postać jest bardzo
niewygodna dla środowisk widzących
Polskę płynącą "w głównym nurcie" i
"korzystającą z okazji, by siedzieć cicho".
Dymisja ministra Macierewicza była
chyba jeszcze większym szokiem dla
wyborców PiS, niż usunięcie premier
Szydło. Sposób jej przeprowadzenia
(zaproszenie do prezydenta na
zaprzysiężenie rządu i niespodziewana
dymisja) porażał wręcz chamstwem.
Czyżby zachodziła obawa, że Antoni
Macierewicz wyprowadzi czołgi na ulice,
dokona desantu "terytorialsów" i wywoła
wojnę domową ?
Na taki scenariusz miał nadzieję G.
Schetyna mówiąc, że "będzie się działo".
szansa, by także wykształceni "normalsi"
uwierzyli, że świat nie musi być taki, jak
go opisuje tzw. "poważna" prasa.
Autor zasypuje czytelnika lawiną faktów .
Możemy się dowiedzieć, kto kogo
zastrzelił w Nowym Yorku, kto komu
płaci haracz itp. Wszystko
udokumentowane przypisami. Faktów jest
tak dużo, że umyka pytanie: jaki to ma
związek z Macierewiczem?
Jeden z blogerów odpowiedział – "ktoś
tam ma śwagra, który pojechal do USA i
pił wódkę z facetem, ktorego kuzyn kupił
ruską wiertarkę".
Aby się nie pogubić w licznych wątkach,
w książce zamieszczone są rozkładane
tablice ze schematami powiązań. Np.
"Macierewicz – R. Luśnia – D. Bogatin –
S. Mogilewicz – Putin".
Lub "Macierewicz - grupa Radius – Sz. -
mafia sołncewska – GRU – Putin".
Wokół Macierewicza zawsze kręciło się
sporo agentów lub osób pragnących się
ogrzać w jego blasku, np. Bronisław
Komorowski. Jakoś autorowi umknęło
znacznie krótsze połączenie "Macierewicz
– Komorowski – N. Patruszew – Putin".
Oczywiście najkrótsze połaczenie z
Putinem ma sam autor: "Piątek – A.
Michnik – Putin".
Redaktor Michnik był widziany na
obiedzie z Putinem w tzw. "Klubie
Wajdalskim". Są na to niezbite dowody i
liczni świadkowie.
Książka Piątka natychmiast otrzymała
nagrodę Reporterów Bez Granic
(prestiżowa nagroda w ślad za publikacją
to "stały fragment gry" zleceniodawców
tego typu literatury).
Autor przypomina: "Afera Misiewicza i
Jannigera, afery caracali i minstrali" i
dramatycznie pyta:
"Kim naprawdę jest Antoni Macierewicz i
co zrobił Polakom? (...) Wiele osób pyta
mnie wprost: "czy Macierewicz jest
rosyjskim szpiegiem ?" Nie mogę jeszcze
odpowiedzieć na to pytanie. Wiem, że
działania Macierewicza osłabiają Polskę,
polską armię i NATO, co jest korzystne
dla Rosji".
Niejaki Piątek Tomasz się wywiązał. Jako
literat posłużył się słowem pisanym (do
zleceń wykonywanych innymi
narzędziami niż pióro używa się innych
fachowców). Powstała książka pt.
"Macierewicz i jego tajemnice" okazała
się bestselerem i wzbudzila zachwyt tzw.
"rozumnej części społeczeństwa". Znawcy
podkreślają, że książka jest znakomicie
udokumentowana (600 odniesień do
źródeł) i zawiera mnóstwo faktów, a
"wnioski niech sobie każdy wyciągnie
sam".
Żeby jednak wyciąganie wniosków przez
czytelników nieco ułatwić, autor pisze we
wstępie:
"Sednem tej książki, jej najważniejszą
treścią są powiązania między Antonim
Macierewiczem i jego środowiskiem a
globalnym gangsterem i finansistą
Siemionem Mogilewiczem, powszechnie
uważanym za mózg rosyjskiej mafii".
Powiązanie "dwóch panów M." - jak pisze
Piątek – łatwo jest udowodnić, bo
Macierewicz zna od 37 lat niejakiego
Luśnię, który okazał sie agentem SB, a
który był rozpracowany przez
funkcjonariusza UOP Niezgodę – tego
samego, który rozpracowywał aferzystę
Bogatina - kolegę Mogilewicza ( szefa
rosyjskiej mafii w Nowym Yorku,
znajomego Putina jeszcze z pracy w KGB
w Petersburgu).
Piątek szeroko dokumentuje powiązania
rosyjskiej mafii z "Rodziną Gambino" i
mafią sycylijską, a także tłumaczy
zależność rosyjskiej mafii od KGB. Dla
każdego, nawet słabo wykształconego
podkarpackiego pisowca, takie
powiązania są oczywistością nie
wymagającą udowadniania. Jednak dla
postępowych elit wielkomiejskich mogą
być szkującą nowością.
Uważam "demaskującą" Macierewicza
książkę za pożyteczną, bo przekazuje
intelektualnym elitom sporo wiedzy (np.
mogą się dowiedzieć co to jest
"razwiedka" wojskowa, czym różni się
GRU od FSB itp). Dotychczas monopol
na teorie spiskowe miały prawicowe
"oszołomy", po lekturze książki jest
Zlecenie na Macierewicza
Dokończenie na stronie 19
S t r o n a 1 9
Polityka jest sztuką osiągania celów
możliwych do uzyskania, a Stalin nauczał,
że w miarę postępu rewolucji opór będzie
wzrastał i walka klasową się zaostrzy.
Widocznie opór wzrósł tak znacznie, że
trzeba było "zejść z lini strzału", pokazać
twarz "europejską" i wytrącić argumenty
przeciwnikom. Rezultatem tego "nowego
otwarcia" jest pewna (choć niewielka)
"dekompozycja opozycji".
Wydawało się, że projekt Platformy
Obywatelskiej jest perfekcyjny,
gwarantujący niezniszczalność produktu.
Zanim przystąpiono do tworzenia partii,
grupa jej twórców – ekspertów w
mundurach- musiała sobie odpowiedzieć
na pytanie, na jaką partię zagłosują Polacy.
Ustalono, że partia musi być nowoczesna,
europejska, nie komunistyczna (ale nie
antykomunistyczna),”centrowo-prawicowo
-liberalna”, ideologicznie na tyle
niekonkretna, że możliwa do
zaakceptowania przez wszystkich, co są
„za, a nawet przeciw” ("od Sierakowskiej
po Libickiego").
W demokracji „telewizyjnej” (większość
ludzi zawdzięcza swoje poglądy telewizji)
najważniejszy był jednak wizerunek
„frontmenów” medialnych partii. Musieli
to być ludzie młodzi o miłych gębach,
wyposażeni w dobre garnitury i drogie
zegarki (gęby faktycznie sterujących
formacją „macherów z zaplecza” nie
musiały już być tak miłe). Donald Tusk
okazał się idealnym kandydatem na lidera i
przyczynił się w sposób decydujący do
powodzenia przedsięwzięcia.
Trzeba przyznać, że wojskowe służby
wykazały się znakomitą intuicją
inwestując w Tuska. Odkrywcą,
mentorem, czy wręcz twórcą przyszłego
„prezydenta Europy” był Wiktor Kubiak –
szwedzki (?) biznesmen, impresario, ale
przede wszystkim agent „wojskówki”.
Jego skromny grób na warszawskim
cmentarzu żydowskim ma się nijak do
oszałamiających sukcesów wychowanka.
Dzieło przerosło mistrza.
Stosunkowo niewielka afera Rywina (17
mln $) w 2005 roku dosłownie zmiotła
rządzącą formację polityczną. Trudna do
zadowoleniem, że mimo programu 500+
notowania PiS nie wzrosły. Działo się tak
dlatego, że beneficjentami programu była
głównie ta część elektoratu, która nie
chodzi na wybory. Realizacja programu,
wywiązywanie się z obietnic wyborczych
nie jest żadną gwarancją sukcesu w
nastepnych wyborach. Mimo znaczego
wzrostu swobód obywatelskich (mamy
wybór, kiedy iść na emeryturę, kiedy
posłać dziecko do szkoły, możemy np.
wyciąć drzewo na swojej posesji) spora
część ludzi w Polsce mówi o "dyktaturze"
cytując potężne ośrodki dywersji
ideologicznej działające legalnie w kraju.
Warto sobie uświadomić, że rząd rządzi
tylko ok. połową państwa – druga część to
samorządy będące pod kontrolą
postkomunistów (często wręcz
sabotujących politykę państwa).
"Solidarność" w 1980 roku była
równocześnie związkiem zawodowym i
ruchem narodowo – wyzwoleńczym.
Prawo i Sprawiedliwość jako
spadkobierca tego ruchu jest nie tylko
partią polityczną, lecz także
depozytariuszem idei niepodległości.
Pamiętajmy o tym i miejmy nadzieję, że
mają to na względzie również rządzący.
Jan Martini
ogarnięcia ilość afer (niektórzy szacują ją
na ok. 1000), wielomiliardowe przekręty,
wciąż mają mały wpływ na postrzeganie
PO.
Choć program Platformy ogranicza się
do walki z "kaczyzmem", likwidacji
CBA i IPN, "urealnienia wieku
emerytalnego" i przyjęcia islamskich
"uchodźców", niezmiennie głosuje na tę
partię 100% celebrytów, 100%
więźniów, a także liczne rzesze
obywateli aspirujących do bycia
„rozumnymi”. Do dobrego tonu należy
bezkrytyczne popieranie tej formacji, co
jest źródłem dobrego samopoczucia i
formą nobilitacji towarzyskiej.
Atrakcyjność wizerunkowa Platformy
jest tak znaczna, że Polacy dwukrotnie
powierzyli władzę jej liderowi –
facetowi, który twierdził, że „polskość to
nienormalność”. Tusk spokojnie mógłby
przejechać na pasach ciężarną zakonnicę,
a i tak "nie miał by z kim przegrać".
Wielki sukces PO skłonił jej twórców –
inspiratorów do powielenia projektu.
Największa partia na Litwie - Partia
Pracy była dokładną kopią Platformy
Obywatelskiej.
Założył ją milioner - biznesmen
rosyjskiego pochodzenia Wiktor
Uspaskich, który pojawił się na Litwie w
latach 90-tych (nie znał litewskiego).
Wkrótce został „charyzmatycznym”
merem Wilna i najpopularniejszym
politykiem litewskim. Przypadkowo
wyszło na jaw, że jest rosyjskim
agentem. Po dekonspiracji Uspaskich
ewakuował się do Rosji, ale partia
założona przez niego pozostała i dobrze
funkcjonowała aż do roku 2013, gdy
wykryto wielkie przekręty finansowe.
Uspaskich został skazany na 4 lata, lecz
"buja się na wolce", ponieważ chroni go
immunitet - w międzyczasie został
litewskim eurodeputowanym...
Równie opornie jak spadek notowań PO
postępuje przyrost potencjalnych
wyborców PiS.
Latem ub. roku Donald Tusk w
wywiadzie u T. Lisa stwierdził z Dokończenie na stronie 20
Zlecenie na Macierewicza (dokończenie)
Koniec monopolu
na holocaust ?
Termin holocaust w ujęciu
encyklopedycznym oznacza ofiarę
(najczęściej poświęconą Bogu lub
bóstwu) i pochodzi z języka greckiego od
słowa holokauston, oznaczającego
własnie taką ofiarę. Hebrajskim
odpowiednikiem jest tutaj słowo shoah.
Nazwa holocaust została niejako
zawłaszczona przez Żydów dla
wyrażenia dokonanego na nich
ludobójstwa podczas II wojny swiatowej.
Jeszcze do niedawna (powiedzmy około
5 lat temu), stosowanie tego terminu dla
określania eksterminacji innych
Wszelkie listy prosimy kierować na adres
redakcji: [email protected]
Printed and Copyrighted by Polonia Semper Fidelis
S t r o n a 2 0
[…] Jam jest ten, który to widział, który przyglądał się z bliska,
Jak dzieci, żony i mężów, i starców mych siwogłowych
Niby kamienie i szczapy na wozy oprawca ciskał
I bił bez cienia litości, lżył nieludzkimi słowy.
Patrzyłem na to zza okna, widziałem morderców bandy –
O, Boże, widziałem bijących i bitych, co na śmierć idą…
I ręce załamywałem ze wstydu… wstydu i hańby –
Oto rękoma Żydów śmierć zadawano Żydom!
Zdrajcy, co w lśniących cholewach biegli po pustej ulicy
Jak ze swastyką na czapkach – z tarczą Dawida, szli wściekli,
Z gębą, co słowa im obce kaleczy, butni i dzicy,
Co nas zrzucali ze schodów, którzy nas z domów wywlekli,
Co wyrywali drzwi z futryn, gwałtem wdzierali się, łotrzy,
Z pałką wzniesioną do ciosu – do domów przejętych trwogą,
Bili nas, gnali starców, pędzili naszych najmłodszych
Gdzieś na struchlałe ulice. I prosto w twarz pluli Bogu.
Odnajdywali nas w szafach i wyciągali spod łóżek,
I klęli: „Ruszać, do diabła, na umschlag, tam miejsce wasze !”
Wszystkich nas z mieszkań wywlekli, potem szperali w nich dłużej,
By wziąć ostatnie ubranie, kawałek chleba i kaszę.
A na ulicy – oszaleć ! Popatrz i ścierpnij, bo oto
Martwa ulica, a jednym krzykiem się stała i grozą –
Od krańca po kraniec pusta, a pełna, jak nigdy dotąd –
Wozy ! I od rozpaczy, od krzyku ciężko jest wozom...
W nich Żydzi! Włosy rwą z głowy i załamują ręce.
Niektórzy milczą – ich cisza jeszcze głośniejszym jest krzykiem.
Patrzą… Ich wzrok… Czy to jawa? Może zły sen i nic więcej?
Przy nich żydowska policja – zbiry okrutne i dzikie!
A z boku – Niemiec z uśmiechem lekkim spogląda na nich,
Niemiec przystanął z daleka i patrzy – on się nie wtrąca,
On moim Żydom zadaje śmierć żydowskimi rękami !
Popatrz na wozy ! Na hańbę, rozpacz, na mękę bez końca ! […]
*****
Fragment poematu Icchaka Kacenelsona (1886-1944), „Pieśń o zamordowanym
żydowskim narodzie”. Kacenelson od 1940 roku przebywał wraz z rodziną w getcie
warszawskim. Ocalał wraz z najstarszym synem z wielkiej wywózki Żydów do Treblinki
w sierpniu 1942 roku. Potem brał udział w powstaniu w getcie. Został zamordowany 1
maja 1944 w KL Auschwitz.
(Tekst za „Naszym Dziennikiem”)
narodowości, przede wszystkim Polaków
było raczej sporadyczne i na ogół
spotykało się z wielkim oporem środowisk
żydowskich, roszczących sobie
wyłączność do holocaustu. Ów monopol
był najjaskrawiej widoczny zwłaszcza w
środowiskach Żydów w USA czy
Kanadzie, zaś nazwa Polish holocaust (w
rozumieniu eksterminacji Polaków) była
przez te środowiska ostro potępiana.
Internetowy filmik, mający na celu
kłamliwe oskarżenie Polaków o dokonanie
holocaustu, wyprodukowany przez
nikomu wcześniej nieznaną Fundację
Rodziny Ruderman z Bostonu w istocie
był przysłowiowym „strzałem w kolano” i
wywołał konsternację wśród
Amerykanów. Uporczywe powtarzanie w
nim frazy Polish holocaust obaliło
dotychczasowy wydźwięk słowa
holocaust, będącego przez dziesięciolecia
niejako symbolem monopolu na
męczeństwo milionow Żydów, którzy
ponieśli śmierć ze strony niemieckich
oprawców w egzekucjach czy obozach.
Przeciętny Amerykanin, o ile cokolwiek
wie na temat zbrodni niemieckich z
czasów II wojny światowej, zaczyna być
skonsternowany faktem, że poza Żydami
jako ofiarami w termin holocaust wpisują
się też Polacy. W ten sposób antypolski,
ohydny zamysł Fundacji Rudermanów, by
zdyskredytować Polaków odnosi już
całkowicie odwrotny do zamierzonego,
skutek.
Oczywiście, ta lekcja historii,
zafundowana w USA przez polakożercze
środowisko żydowskie musi trochę
potrwać. Działa ona jednak na korzyść
prawdy historycznej. Każde kłamstwo
zawsze musi się pogubić tak jak ze zła
zawsze musi wyniknąć jakieś dobro.
Roman Skalski
Pieśń o zamordowanym żydowskim narodzie
Koniec monopolu na
holocaust ? (dokończenie)