View
285
Download
0
Embed Size (px)
DESCRIPTION
Kociewski Magazyn Regionalny - do numeru 10 była to publikacja seryjna Towarzystwa Miłośników Ziemi Kociewskiej w Starogardzie Gdańskim i Towarzystwa Miłośników Ziemi Tczewskiej. W roku 1994 nie ukazywał się, a od 1995 r. wydawca, Kociewski Kantor Edytorski, jest sekcją wydawniczą MBP w Tczewie.
Citation preview
NR ^ ( 6 1 ) kwiecień • maj • czerwiec 2008
PL ISSN 0860-1917
Kwartalnik społeczno-kulturalny
W numerze: Bibliografia zawartości
Kociewskiego Magazynu Regionalnego wraz z indeksami
2001-2007
KOCIEWSKI MAGAZYN REGIONALNY Kwartalnik społeczno-kulturalny
Nr 2 (61) kwiecień • maj • czerwiec 2008 • PL ISSN 0860-1917
WYDANO ZE ŚRODKÓW BUDŻETU MIASTA TCZEWA
PRZY WSPARCIU FINANSOWYM
URZĘDU MIEJSKIEGO W SKARSZEWACH
RADA PROGRAMOWA
Kazimierz Ickiewicz - przewodniczący
oraz Irena Brucka, Czesław Glinkowski, Józef Golicki, Andrzej Grzyb,
Krzysztof Korda, Jan Kulas, Tadeusz Majewski, prof. Maria Pająkowska-Kensik, Józef Ziółkowski
REDAKCJA
Halina Rudko
Wanda Kołucka Kociewski Kantor Edytorski
redaktor naczelna sekretarz
opracowanie graficzne i łamanie
WYDAWCA
Kociewski Kantor Edytorski Sekcja Wydawnicza Miejskiej Biblioteki Publicznej im. Aleksandra Skulteta w Tczewie dyrektor Urszula Wierycho
ADRES REDAKCJI I WYDAWCY 83-100 Tczew, ul. J. Dąbrowskiego 6, tel. (058) 531 35 50 e-mail: [email protected]
Redakcja zastrzega sobie prawo dokonywania skrótów, zmiany tytułów oraz poprawek stylistyczno-językowych w nadesłanych tekstach.
Teksty oraz zdjęcia zamieszczone w niniejszym numerze zostały przekazane przez autorów nieodpłatnie.
NAŚWIETLENIE, MONTAŻ I DRUK Zakłady Graficzne im. J. Czyżewskiego Tczew, ul. Kwiatowa 11
Nakład: 1000 egz. Objętość: 6 ark. druk.
NA OKŁADCE
Kwitnąca łąka fot. Małgorzata Pauch
W NUMERZE
11
Kazimierz Denek DOBRA SZKOŁA I JEJ NAUCZYCIEL (dokończenie)
ks. Marcin Baska CENNEGO DARU NIE UTRACIĆ
Jan Kulas Z DZIAŁALNOŚCI PARLAMENTARNEGO ZESPOŁU KOCIEWSKIEGO
Damian Kullas 0 NIEZNANYCH KOCIEWIAKACH SŁÓW KILKA...
Tadeusz Wrycza LODOŁAMACZE W OCHRONIE GDAŃSKA 1 ŻUŁAW PRZED POWODZIAMI ZATOROWYMI
18 Krzysztof Kowalkowski CZECHOWO CZY TRZECHOWO
20 ODKRYTE TALENTY
22 Patryk Gabriel KOCIEWIE JAKO MARKETINGOWE LOGO. WYMAGAJĄCE WYPEŁNIENIA?
23 Małgorzata Mykowska LEKTURA NIE TYLKO NA WAKACJE
23 Irena Opala WARLUBSKI KONKURS ROZSTRZYGNIĘTY
27 Andrzej Wędzik 14. NEOLITYCZNI WOJOWNICY (cz. II) Pradzieje Kociewia
31 Seweryn Pauch • ŁOWIECTWO NA KOCIEWIU
32 Grzegorz Walkowski IN DERSOVE IN CONSTRUCTIONE IPSIS CASTRI (W Derszewie podczas budowy zamku)
34 Marcin Kidziun KS. ANTONI LIEDTKE. ŻYCIE I DZIAŁALNOŚĆ NAUKOWA Konterfekty
35 Czesław Glinkowski „PRO DOMO TRSOVIENSI" ABY BYŁ WSZYSTKIM BLISKI
36 Krystyna Potrać BŁOGOSŁAWIONA Z KOCIEWIA (dokończenie)
37 Joanna Fryźlewicz SIOSTRA MARTA NASZĄ PATRONKĄ
40 Grzegorz Walkowski ORŁY, GRYFY I SMOKI (cz. II)
42 Bogdan K. Bieliński • TRZY SIOSTRY TOLLIKÓWNE Z KRÓLÓW LASU
45 CZAS ZATRZYMANY W PAMIĘCI
46 REGULAMIN I KOCIEWSKIEGO KONKURSU LITERACKIEGO IM. ROMANA LANDOWSKIEGO
48 Stanisław Połom • PRZEDMO WA
48 Maria Pająkowska-Kensik GRUCZNO - MIEJSCOWOŚĆ NIEZWYKŁA
KMR
IV poprzednim numerze Kociewskiego Magazynu Regionalnego poinformowałam Czytelników o tym, że do grona współfinansujących wydawanie tego pisma dołączył tylko samorząd miasta Skarszewy.
Dzisiaj mogę powiedzieć, że nie tylko, bo z pomocą przyszedł Burmistrz Miasta i Gminy Pelplin, Andrzej Stanuch, który zobowiązał się zakupić rocznie 200 egz. kwartalnika i przekazać go do jednostek organizacyjnych gminy. Pismo będzie dostępne w Miejskim Ośrodku Kultury, Miejskiej Bibliotece Publicznej oraz w szkołach.
Czytelnicy będą mogli poznać historię Pelplina oraz dowiedzieć się o wielu wydarzeniach kulturalnych, dziejących się właśnie w tym mieście i gminie.
Mam nadzieję, że współpraca będzie długotrwała i owocna.
Aktualny nr KMR zawiera wiele ciekawych artykułów, ale ja chciałabym zwrócić uwagę Czytelników na zamieszczony na str. 46-47 Regulamin I Kociewskiego Konkursu Literackiego im. Romana Landowskiego i zachęcić do współpracy nauczycieli wszystkich szkół i przedszkoli.
Z okazji ogłoszonego roku 2008 Rokiem Żuław proponuję obszerny materiał Tadeusza Wryczy, poświęcony zagrożeniom powodziowym ze strony Wisły.
Szczególnie polecam do przeczytania dość kontrowersyjny materiał Patryka Gabriela, który zadaje nam pytania: czym jest Kociewie i czy istnieje. Autor uświadamia nam, jak ludziom młodym (nie wszystkim) mało znana jest ta kraina lub też nie znają jej w ogóle.
Aby to zmienić, musimy jeszcze bardziej propagować nasz region, do czego zachęcam również inne gminy.
KAZIMIERZ DENEK
Dobra szkoła i jej nauczyciel
JlcduV. £*LM^
dokończenie
Ewaluacja jakości pracy nauczyciela
Ojakości systemu edukacji możemy mówić tylko wtedy, gdy jej korelaty przyczyniają się w optymalnym stopniu do realizacji wartości i celów36. Oznacza
to doskonalenie funkcjonowania szkoły, zwiększenie efektywności jej pracy. Reforma systemu edukacji przywiązuje wielką wagę do jakości pracy szkoły, a w jej obrębie aktywności nauczyciela. Nakłada obowiązek jej określania drodze ewaluacji37.
Punktem wyjścia dla ewaluacji edukacji szkolnej jest ocenianie osiągnięć ucznia, czyli tego, co on potrafi spośród czynności przewidzianych do opanowania w szkole podstawowej, gimnazjum i liceum. Ewaluacja osiągnięć uczniów w sensie poznawania, kontroli, analizy i oceny ich wiedzy i umiejętności zalicza się do podstawowych ogniw procesu dydaktyczno-wychowawczego współczesnej edukacji szkolnej. Nie jest ona celem samym w sobie tego procesu, lecz jego etapem, a zarazem środkiem prowadzącym do samokontroli i samooceny wiedzy i umiejętności uczniów. Pomimo wielu poszukiwań zagadnienie kontroli i oceny wiedzy i umiejętności uczniów nie zostało należycie rozwiązane. Ciągle się o nim jeszcze mówi jako o „nieśmiertelnym, otwartym" problemie weryfikacji wyników kształcenia, względnie ewaluacji rezultatów edukacji szkolnej, nad którym nie ustają spory i dyskusje.
Rozpoczęta w naszym kraju reforma systemu edukacji stawia na porządku dziennym ocenianie postępów ucznia w nauce i nadaje mu inny, nowy wymiar. Polega on na odejściu od oceniania wiadomości, umiejętności i nawyków uczniów na rzecz ewaluacji ich kompetencji. Powoduje to, że ocenianie teoretycznych i praktycznych umiejętności ucznia staje się procesem i urasta do ważnego elementu ewaluacji procesu dydaktyczno-wychowawczego i efektywności pracy szkoły. Ocenianie przede wszystkim ma: dostarczyć uczniowi informacji o jego kompetencjach (które z umiejętności i na jakim poziomie ma już opanowane), ukazać autentyczne z tego zakresu sukcesy, niedociągnięcia, usterki, braki i porażki. Uzupełnienie tych informacji stanowi konstruktywny komentarz nauczyciela co zrobić żeby uporać się z niepowodzeniami, a następnie ponownie zaprezentować osiągnięcia i poddać je ocenie. Uczeń zostaje włączony do współodpowiedzialności za efekty edukacji w szkole. Z czasem uczeń traktowany podmiotowo i po partnersku sam może i potrafi zadecydować, które z umiejętności i na jakim poziomie może osiągnąć. Pojmowane w ten sposób ocenianie osiągnięć szkolnych ucznia sprzyja umiejętności samokontroli
KMR
O EDUKACJI JUTRA
i samooceny jego własnych możliwości edukacyjnych oraz motywuje go do coraz lepszych efektów kształcenia.
Wbrew obiegowym opiniom obiektywne ocenianie osiągnięć szkolnych uczniów należy do pracochłonnych i czasochłonnych czynności zawodu określanego „trudnym siewem". Poprzedzają je takie złożone działania, jak: analiza wymagań podstaw programowych nauczania; operacjonalizacja celów kształcenia, zgodnie ze wskazaniami kategorii taksonomicznych i poziomów wymagań poszczególnych ocen szkolnych; sformułowanie jednoznacznie rozumianych przez ucznia wymagań stawianych mu w procesie edukacji szkolnej; zaplanowanie badań wyników kształcenia o charakterze diagnostycznym kształtującym i sumującym oraz przygotowanie korespondujących z nimi narzędzi pomiaru dydaktycznego; przeprowadzenie zaplanowanych badań osiągnięć szkolnych ucznia i całej klasy; analiza otrzymanych rezultatów i ich interpretacja oraz poinformowanie o tym bezpośrednio zainteresowanych efektami edukacji szkolnej38.
W rezultacie tej procedury postępowania formułuje się wnioski odnoszące się do ucznia (jakie podejmie się przedsięwzięcia, żeby mu pomóc w osiągnięciu sukcesu), nauczyciela, procesu kształcenia (decyzje o zmianach w treściach, metodach, formach i środkach dydaktycznych). Trzeba dążyć, żeby ocenianie to stosowali w szkole wszyscy nauczyciele. Dopiero wtenczas będzie można mówić o tworzeniu wewnątrzszkolnego systemu oceniania osiągnięć szkolnych39.
W artykule tym, zgodnie z jego tematem ewaluację odniesiemy tylko do jakości pracy nauczyciela. Termin „ewa-luacja" pojawia się coraz częściej w edukacji i naukach o niej. Los modnych słów jest bardzo zbliżony: im więcej słów zyskuje dzięki nim przejrzyste wyjaśnienie, tym bardziej stają się mętne i niejasne.
Jak wszystko, co ludzkie, pojęcia ulegają deprecjacji przez ząb czasu, najbardziej bezlitosny dla tych, które są najważniejsze. Z czasem stają się wytartą monetą. Dzieje się tak dlatego, że rodząc się, pozwoliły dostrzec najbardziej źródłowe oprawy. Z czasem stają się już tylko hasłem, które odcięte od korzeni źródłowego rozumienia, mówi wszystko i nic. Z tego powodu niezbędny jest namysł nad prawdziwym ich źródłem, czyli nawrót do sensu. Tylko w ten sposób można doświadczyć przez nie wglądu w edukację i nauki o niej.
Ewaluacja jakości pracy nauczyciela obejmuje wydawanie opinii o wartości jego aktywności, poprzez systematyczne zbieranie i analizowanie informacji o niej, w kontekście znanych celów, kryteriów i wartości.
Do celów ewaluacji jakości pracy należy: dostarczenie użytecznych wskaźników określających to, co jest dobre i winno być ulepszane. Ważna jest znajomość pozytywnych elementów pracy nauczyciela, by móc analizować i rozumieć istotę sukcesu; promowanie własnych możliwości i odpowiedzialności za efektywność swojej pracy; wprowadzenie takich form efektywności pracy nauczyciela, które będą pomocne i wykorzystane (zakłada się że nauczyciele powinni wiedzieć jak posłużyć się danymi o swojej pracy dla celów jej udoskonalenia); określenie ponadczasowych trendów doskonalenia i efektywności pracy; gwarantowanie równych możliwości rozwoju uczniom; dążenie do własnego mistrzostwa pedagogicznego.
Osiągnięcie celów uznawanych za ważne wymaga wyboru kryteriów oceny zalet i wartości jakości pracy nauczyciela. Wybór kryteriów stanowi jedno z najtrudniejszych
zadań w ewaluacji edukacyjnej. Większość ekspertów ewaluacyjnych podziela opinię, że przy określaniu kryteriów szacowania każdego obiektu, trzeba wychodzić ze specyfiki jego kontekstu i funkcji jaką ma pełnić jego ewaluacja.
Przyjmuje się, że przy ocenie zalet i wartości ewaluacji jakości pracy nauczyciela punktem wyjścia są następujące kryteria: zdolność wychodzenia naprzeciw rozpoznawanym potrzebom aktualnych i potencjalnych uczniów; realizowanie narodowych celów, ideałów lub wartości społecznych; zgodność z przyjętymi standardami i normami; realizowanie własnych uprzednio określonych celów; przewyższanie jakością obiektów alternatywnych; rzetelność w realizacji zadań związanych ze stanowiskiem lub pełnionymi funkcjami; pełna realizacja zadań dydaktycznych, wychowawczych i opiekuńczych szkoły; realizowanie innych czynności wynikających z zadań statutowych szkoły; kierowanie się w codziennych działaniach edukacyjnych dobrem uczniów, troską o ich zdrowie, postawę moralną i obywatelską z poszanowaniem osobistej godności.
Ewaluując jakość pracy nauczyciela, należy się zdecydować, które jej aspekty i wymiary mają być poddane temu procesowi. Pozwoli to stwierdzić, jaki rodzaj informacji należy zgromadzić i w jaki sposób ją analizować. Z literatury przedmiotu dotyczącej ewaluacji wynika, że należy gromadzić jak najwięcej informacji. Nie powinny się one ograniczać do wąsko pojętej ewaluacji wyników. Nie oznacza to, że należy zbierać wszystkie możliwe dane, można koncentrować się na niektórych z nich, w zależności od priorytetów ewaluacyjnych. Zaleca się gromadzenie informacji wokół takich zmiennych każdego obiektu, jak: cele obiektu; ich strategia i plany działania; proces wcielania ich w życie; rezultaty oddziaływania.
Ewaluując jakość pracy nauczyciela należy określić rodzaj funkcji, jaką ma ona pełnić. W literaturze przedmiotu wymienia się następujące funkcje ewaluacji edukacyjnej: formatywną - zapewniającą postęp, wykorzystuje się ją do usprawniania i rozwijania działań oraz wspomagania osób lub programów; konkluzywną - służy ona do sprawozdawczości, nadawaniu certyfikatów lub selekcjonowaniu; społeczno-polityczną - wykorzystywana jest do kształtowania motywacji i promowania określonych stosunków społecznych; administracyjną - dla sprawowania władzy.
Funkcje te wymagają różnych metod ewaluacyjnych. Ewaluacja jakości pracy nauczyciela wymaga posłużenia się wieloma metodami łącznie, by niedoskonałości jednej metody rekompensowały zalety pozostałych. Wybór metod oraz narzędzi zależy od typu problemu, na który chcemy odpowiedzieć. Kompetentność stosowanych metod wiąże się z potrzebami informacyjnymi użytkowników ewaluacji. Skuteczna ewaluacja wymaga również analizy środowiska w jakim działa nauczyciel, aby zrozumieć: jaki, kiedy?, gdzie? i czy w ogóle ewaluator może pomóc?
Za podstawę oceny przebiegu ewaluacji przyjmuje się standardy. Zapewnią one optymalną równowagę między: przydatnością - możliwość wykorzystania ewaluacji i jej praktyczność; rzetelnością - ewaluacja winna ujawniać i przekazywać informacje technicznie adekwatne; wykonalnością - realizm i rozważność ewaluacji; przyzwoitością - ewaluacja powinna być przeprowadzona w sposób zgodny z prawem i etyczny.
Do przeprowadzenia ewaluacji uprawnieni są kompetentni i godni zaufania ewaluatorzy. Wchodzą oni w skład zespołów, które posiadają: techniczne kompetencje w dzie-
KMR 3
O EDUKACJI JUTRA
dżinie dokonywania pomiarów, metodologii badawczej oraz technik analizy danych; umiejętność rozumienia społecznego kontekstu ewaluacji; zdolność organizacyjną; cechy obiektywizmu i odpowiedzialność; umiejętność nawiązywania dobrych stosunków z ludźmi oraz porozumienia się z osobami i grupami włączonymi w ewaluację; integralność osobowościową.
Nauc2yciel, żeby uzyskać awans, musi przede wszystkim spełnić wymagania kwalifikacyjne i egzaminacyjne niezbędne do zdobycia ustalonego szczebla hierarchii zawodowej. Jest to zrozumiałe skoro pamięta się, że zadania, którymi ma wykazać się nauczyciel wymagają innych niż dotychczas kompetencji interpersonalnych, autokreacyjnych i realizacyjnych. Wynikająone z założeń o ekspresyjnym, twórczym, nowatorskim i stale rozwijającym się nauczycielu. Odnoszą się do: wartości i postaw, dyspozycji, umiejętności oraz wiedzy. Wymagają autonomii zawodowej nauczyciela, przekształcenia się z wykonawcy odgórnych decyzji w samodzielnego profesjonalistę, dobrze znającego swo-jąpracę i odpowiadającego zajej rezultaty. Innowacyjność, działania na rzecz szkoły, podwyższanie jakości pracy, współpraca z samorządem terytorialnym i organizacjami działającymi na rzecz edukacji stały się niemalże zasadniczym obowiązkiem nauczyciela.
Wraz z rozwojem i postępem cywilizacji informacyjnych zmienia się misja nauczyciela. Przekształceniu uległa też podstawowa rola nauczyciela. Z przekaźnika wiedzy przekształca się w przewodnika i doradcę swoich wychowanków. Nowa rola wymusza od nauczyciela poznawania technologii informacyjnej oraz doskonalenia swego warsztatu pracy. To z kolei wymaga ustawicznego samokształcenia, doskonalenia i uzyskiwania dodatkowych kwalifikacji.
W ewaluacji stawiamy pytania kto? i co? Kto jest ewa-luatorem i co ewaluujemy? W procedurze awansu zawodowego nauczyciela ewaluatorami mogą być: dyrektor szkoły lub placówki, przedstawiciele organu sprawującego nadzór pedagogiczny oraz prowadzącego szkołę, komisje kwalifikacyjne lub egzaminacyjne oraz rodzice, których opinii zasięga dyrektor oceniając dorobek zawodowy nauczyciela za okres stażu. Formalne usytuowanie rodziców i uczniów w systemie ewaluacji pracy nauczyciela i szkoły rodzi pytanie o ich kompetencje, a także stwarza potrzebę wprowadzenia programu edukacji wiedzy o kontrolowaniu i ocenianiu zawodowego funkcjonowania człowieka, w tym nauczyciela40.
Konkluzje
Zmiany, które zachodzą w świecie, Europie, Polsce stawiają przed edukacją nowe wyzwania. Sprostać im może jedynie szkoła jutra. Można o niej powie
dzieć jako o szkole: mądrej, cywilizacyjnie rozwiniętej, o przyjaznym obliczu, skutecznie przeciwdziałającej niepowodzeniom szkolnym, traktującej je jako „pedagogiczne wyzwanie dla współczesności"4 1, wzbudzającej na lekcjach, zajęciach pozalekcyjnych i pozaszkolnych nie tylko zaciekawienie, zainteresowanie i zamiłowanie do poszczególnych przedmiotów szkolnych, lecz także do sztuki, techniki, kultury sportu, krajoznawstwa i turystyki42. Chodzi o mądrość w sensie: pragmatycznej wiedzy eksperckiej; równowagi między wiedzą a zwątpieniem; zdolności dostrzegania problemów i zadawania właściwych pytań; holistycznego procesu poznawczego; postawy metapoznawczej; wysokiej kultury poznawczej4 3. In
teresująca nas tu szkoła nie może pominąć takich kwestii współczesności, jak nihilizm, przemoc, agresja, narkotyki, alkoholizm, nikotynizm, reakcja na zło, szacunek i tolerancja dla innych44.
Szkoła ta zadba o to, żeby uczniowie ambitni, zdolni, pracowici mieli szansę szybkiego rozwoju, niehamowanego przez rówieśników przeciętnych, którym się nic nie chce. Najbardziej zdolnym i mądrym stworzy warunki powstawania uczniowskich elit intelektualnych. Będą one w przyszłości tworzyć wzorce postępowania społeczeństwa. Jakże trafne i aktualne są słowa Sokrata Janowicza ...naród bez elity (jest) jak ciało bez głowy. Zamiast obywateli ma zbiorowisko przewodów pokarmowych ze swymi odruchowymi potrzebami. To inteligencja jest zbiorowym kustoszem pamięci narodowej i ogólnoludzkiej*5.
Szkoła jutra opiera się na kompetentnym nauczycielu. Obejmuje ono: kształcenie wstępne, praktyki, wprowadzenie do zawodu, dokształcanie i doskonalenie w toku pracy oraz podwyższanie kwalifikacji w rezultacie zdobywanie stopni specjalizacji zawodowej. Etapy te stanowią logiczny proces stawania się nauczycielami - coraz użyteczniej szymi profesjonalistami, świadomymi niezbędności stałych poszukiwań nowych rozwiązań w swej pracy i konieczności dokształcania się oraz doskonalenia zawodowego. Oznacza to, że stawanie się nauczycielem kompetentnym odbywa się w czasie jego całościowego rozwoju zawodowego4 6. Trzeba je uczynić przedmiotem funkcjonalnego, holistycznego, wielostopniowego kształcenia i doskonalenia nauczycieli.
Nie może ono mieć charakteru statystycznego, podlegać ustawicznym zmianom. Sąone jej nieodłącznącechązawo-du nauczycielskiego. Jednocześnie sąjednak dziedzinąpo-nadkadencyjną. Nie można nią manipulować po kolejnych zmianach na scenie politycznej Polski, które przypomina „odbijanie się od ściany do ściany co cztery lata"4 7. Oznacza to, że nie ma tu „miejsca na gwałtowne zmiany". Trzeba w niej kierować się zasadą T. Hausena „toczącej się reformy".
Dokonujące się zmiany w systemie oświaty i wychowania szkolnictwa wyższego oraz kształcenia, dokształcania i doskonalenia nauczyciela trzeba widzieć nie tylko w kontekście „toczącej się reformy", lecz także w dłuższej perspektywie czasu z pozycji nauk o edukacji, ponad opcjami politycznymi w aspekcie wielopłaszczyznowych uwarunkowań społeczno-ekonomicznych (zwłaszcza kapitału ludzkiego) oraz wymagań społeczeństwa wiedzy48.
Rozwiązywaniu w interesujący i przystępny sposób tych problemów sprzyja dialog, którego uczestnikami poza Ministerstwami: Edukacji Narodowej, Nauki i Szkolnictwa Wyższego, Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Sportu, będą pedagodzy, psycholodzy, nauczyciele, uczniowie i ich rodzice, samorządy lokalne, związki zawodowe działające w resorcie oświaty.
Jakkolwiek zawodem nauczyciela interesują się filozofowie, pedagodzy, psycholodzy, socjologowie od wielu lat, to jednak problematyka jego roli, funkcji, czynności i zadań w edukacji pozostaje nadal otwarta, aktualna i ważna. Nie posiadamy dotąd wiarygodnego obrazu nauczyciela edukacji jutra*9, rejestru jego cech psychodydaktycznych, stanowiących podstawę kształtowania osobowości profesjonalnej kandydatów na studia pedagogiczne i gwarantujących wyso-kąjakość kształcenia i wychowania.
4 KMR
Przypisy
36 K. Denek: Axio1ogie und Teleologie der Ausbildung im Kreise der Schultheorie und - praxis, (in:) Aktuelle probleme der Pa-dagogik in Polen, Hrsg. J. F. Maternę, Pulheim 1997; K. Denek: Education in the proces of system transformation, Trans-forming Educational Reality in Poland at the Threshold of the 21st Century, ed. S. Juszczyk, Katowice 2000; K. Denek: The Reform of the Social and Political Context Change in Postcom-munist Poland, eds. E. Górnikowska-Zwolak, D. K. Marzec, A. Radziewicz-Winnicki, Katowice 2000; K. Denek: W kręgu edukacji, krajoznawstwa i turystyki w szkole, Poznań 2000; A. Karpińska: Straty nie tylko szkolne, (w:) Edukacja jutra. XIII Tatrzańskie Seminarium Naukowe, red. K. Zatoń, T. Koszczyc, M. Sołtysik, Wrocław 2007, t. 2; A. Karpińska: W kręgu powodzeń i niepowodzeń edukacyjnych - „kręgi" inspirowane refleksją i namysłem pedagogicznym Jubilata, (w:) W kręgu edukacji, nauk pedagogicznych i krajoznawstwa, red. E. Kameduła, I. Kuźniak, E. Piotrowski, Poznań 2003.
37 Problematykę tę z powodzeniem podejmują organizowane przez prof. dr hab. J. Grzesiaka - dyrektora Instytutu Edukacji Wczesnoszkolnej Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Koninie konferencje naukowe pt. „Ewaluacja i innowacje w edukacji".
38 B. Niemierko: Pomiar wyników kształcenia, Warszawa 1999; B. Niemierko: Ocenianie szkolne bez tajemnic, Warszawa 2002.
39 K. Denek: Ocenianie szkolne w kontekście określania efektywności kształcenia zorientowanego na jego jakość, (w:) Diagnoza pe-dagogiczno-psychologiczna wobec zagrożeń transformacyjnych, red. K. Wenta, W. Zeidler, Szczecin 2003; K. Denek: Ocenianie uczniowskich postępów w nauce, (w:) Ewaluacja i innowacje w edukacji, red. J. Grzesiak, Konin 2007.
40 K. Denek, D. Hyżak: Ewaluacja jakości pracy nauczyciela w kontekście jego awansu zawodowego
41 A. Karpińska: Drugoroczność. Pedagogiczne wyzwanie dla współczesności, Białystok 1999.
42 K. Denek: Poza ławką szkolną, Poznań 2002; Values, Culture and Education, eds. J. Cairus, D. Lawton, R. Gardner, London 2001.
43 Z. Pietrasiński: Mądrość czyli świetne wyposażenie umysłu, Warszawa 2001; K. J. Szmidt: Szkice do pedagogiki twórczości, Kraków 2001.
44 N. Blake, P. Smayers, R. Smith, P. Standish: Education in an age of nihilism, London - New York, 2000.
45 M. Sielatycki: Kompetencje nauczyciela w Unii Europejskiej, „Gazeta Szkolna" 2005, nr 29-30.
46 H. Kwiatkowska: Edukacja nauczycieli. Konteksty. Kategorie. Praktyki, Warszawa 1997, s. 74-75; B. Muchacka: Poszukiwanie kanonu treści kształcenia nauczycieli, (w:) Kształcenie nauczyciela a możliwości zmian jego kształcenia w systemie akademickim, (w:) Kompetencje zawodowe nauczycieli. Problematyka reformy edukacyjnej, red. E. Sałata, Radom 2001.
47 W. Książek: Odbijanie się od ściany do ściany, „Gazeta Szkolna" 2003, nr 7.
48 A. P. Wierzbicki: Najnowsze tendencje w tworzeniu wiedzy; L. W. Zacher: Przyszłość myślenia strategicznego w społeczeństwie opartym na wiedzy, „Przyszłość. Świat - Europa - Polska" (Biuletyn Komitetu Prognoz „Polska 2000 Plus" przy Prezydium PAN), 2005, nr 2, s. 35-50 i 51-68.
49 K. Denek: Searching for the parths of education of tomorrow in the Tatra mountains (in:) K. Denek, T. Koszczyc, P. Oleśniewicz, Wrocław, vol. 2; K. Denek: The Tatra seminars on education of tomorrow, (in:) Education of tomorrow, eds. T. Koszczyc, J. Jonkisz, S. Toczek-Werner, Wrocław 2007, vol. 1; K. Denek: W stronę szkoły jutra, „Neodidagmata" 2005, t. 27-28; W. Zacher: Przyszłość widzenia strategicznego w społeczeństwie opartym na wiedzy, „Przyszłość Świat - Europa - Polska" 2005, nr 2.
O EDUKACJI JUTRA
Przedstawiamy Czytelnikom tekst homilii wygłoszonej przez ks. Marcina Baśkę podczas uroczystej mszy św. 30 stycznia br. w kościele far-nym w Tczewie z okazji 88. rocznicy wyzwolenia Tczewa w 1920 roku.
KS. MARCIN BASKA
Cennego daru nie utracić
romadzimy się dzisiaj w wielce czcigodnej tczewskiej farze, najstarszym kościele naszej małej Ojczyzny, w 88. rocznicę odzyskania lokalnej
niepodległości. Wspominamy dzisiaj żołnierzy „Błękitnej Armii", którzy 30 stycznia Roku Pańskiego 1920 wkroczyli do Tczewa. Wspominamy generała Józefa Hallera, który 4 lutego 1920 roku odwiedził nasze miasto. Dziękujemy więc dzisiaj Bogu, Panu historii świata i historii człowieka za świadectwo umiłowania Ojczyzny przez pokolenia naszych przodków, którzy na ołtarzu Ojczyzny z niezłomną wiarą w Boga potrafili złożyć dar najcenniejszy i najpiękniejszy - swoje życie.
Dzisiejsza Eucharystia to wielkie dziękczynienie, a jednocześnie wielkie wołanie do Boga, abyśmy tego cennego daru nie utracili. Chcemy dzisiaj modlić się słowami modlitwy wielkiego kaznodziei sejmowego Piotra Skargi: Boże Rządco i Panie narodów, z ręki i karności twojej racz nas nie wypuszczać, a za przyczyną Najświętszej Panny i Królowej naszej, błogosław Ojczyźnie naszej, by Tobie zawsze wierna, chwałę przynosiła Imieniowi Twemu, a syny swe wiodła ku szczęśliwości. Wszechmogący wieczny Boże, spuść nam szeroką i głęboką miłość ku braciom naszym i najmilszej Matce Ojczyźnie naszej, byśmy jej i ludowi twemu, swoich pożytków zapomniawszy służyć mogli uczciwie...
Drodzy Bracia i Siostry! „Nisi Dominus aedificaverit domum In vaniim labo-
raverunt qui aedificant eam". Jeżeli domu Pan nie zbuduje, na próżno się trudzą, którzy go wznoszą.
Dzisiejsza liturgia czytań przypomina nam słowo skierowane do Dawida: Pan skierował do Natana następujące słowa: Idź i powiedz mojemu słudze, Dawidowi: To mówi Pan: Czy ty zbudujesz Mi dom na mieszkanie?
Dawid, król Izraela, nie dostąpi zaszczytu wzniesienia domu Pańskiego. Kiedy wypełnią się twoje dni i spoczniesz obok swych przodków, wtedy wzbudzępo tobie potomka twojego, który wyjdzie z twoich wnętrzności, i utwierdzę jego królestwo. On zbuduje dom imieniu memu, a Ja utwierdzę tron jego królestwa na wieki.
Wyjaśnienie tego faktu znajdujemy w 1 księdze Kronik (22,7-8): Tak przemówił Dawid do Salomona: «Synu mój, ja sam zamierzałem zbudować świątynię dla imienia Pana, Boga mego. Ale Pan skierował do mnie takie słowa: „Przelałeś wiele krwi, prowadząc wielkie wojny, dlatego nie zbudujesz domu imieniu memu, albowiem zbyt wiele krwi wylałeś na ziemię wobec Mnie.
„Jeżeli domu Pan nie zbuduje, na próżno się trudzą, którzy go wznoszą".
W ROCZNICĘ WYZWOLENIA TCZEWA
Jakże aktualne i dla nas są słowa psalmisty. Spoglądamy z wielkim szacunkiem w przeszłość naszego narodu, w której miłość Boga i Ojczyzny stanowią nierozerwalną jedność. Wystarczy sięgnąć do naszej literatury, aby zobaczyć jakie ideały przyświecały naszym ojcom. Niezwykłym ich zapisem jest utwór naszego narodowego wieszcza Adama Mickiewicza „Reduta Ordona" .
Nam strzelać nie kazano. - Wstąpiłem na działo I spojrzałem na pole; dwieście armat grzmiało. Artyleryi ruskiej ciągną się szeregi, Prosto, długo, daleko, jako morza brzegi;
Utwór kończy się słowami: Bóg wyrzekł słowo stań się, Bóg i zgiń wyrzecze. Kiedy od ludzi wiara i wolność uciecze, Kiedy ziemię despotyzm i duma szalona Obleją, jak Moskale redutę Ordona — Karząc plemię zwycięzców zbrodniami zatrute, Bóg wysadzi tę ziemię, jak on swą redutę
Z wielkim niepokojem spoglądamy więc w stronę tych, na szczęście nielicznych ale i bardzo głośnych, którzy pragną budować nowy porządek europejskiego i polskiego domu na fundamencie bardzo chwiejnym i niestabilnym.
Budowniczy świata, w którym coraz mniej miejsca ma być dla Boga i wiary, gdzie słowo honor traci swoje znaczenie. Pragną odciąć się od swoich korzeni, a więc i historii. Tylko czy taki świat jest w stanie przetrwać? Nie.
Jezus odpowiedział: «Jeśli chcesz osiągnąć życie, zachowaj przykazania»
(Mt 19,17). To Jezusowe wezwanie jest szczególnie aktualne w dzisiejszej rzeczywistości, w której wielu ludzi żyje tak, jakby Boga nie było. Pokusa urządzenia świata i swego życia bez Boga albo wbrew Bogu, bez Jego przykazań i bez Ewangelii, istnieje i zagraża również nam. A życie ludzkie i świat zbudowany bez Boga, w końcu obróci się przeciw człowiekowi.
(Mieliśmy na to liczne dowody w tym kończącym się stuleciu, dwudziestym wieku.)
Trzeba więc Bracia i Siostry dzisiaj szczególnego wysiłku, aby jeszcze raz zaszczepić w młodym pokoleniu naszych rodaków umiłowanie do rodzinnego domu oparte na wierze w Boga i zdrowym patriotyzmie. Ukazać wielkość naszej historii, której nie musimy się wstydzić, chociaż dzisiaj prag-
Uroczystość 30 stycznia 1920 roku przed starostwem w Tczewie Reprodukcja: Stanisław Zaczyński, ze zbiorów wydawcy
nie się nam przypisać wszelkiego rodzaju, niekiedy bardzo niesprawiedliwe i krzywdzące, epitety. Trzeba przypomnieć, że ta ziemia jest święta obecnością grobów naszych przodków. Tylko tutaj odnajdujemy naszą tożsamość. Ojczyzna nasza to polonez As - dur Chopina, to Wawel z grobami królów, to polscy uczeni i artyści, to wielcy kapłani - Prymas Tysiąclecia i Jan Paweł II.
Ojczyzna nasza to Częstochowa i Westerplatte, zwycięstwo Grunwaldu, Wiednia, Warszawy, Monte Cassino, ale także rozliczne klęski, rozbiory, okupacje, obozy koncentracyjne. Ojczyzna nasza to krew tych, którzy w wojnie I i 17 września 1939 roku - na nieludzkiej ziemi ostatnią kroplę krwi przelali w imię najświętszych wartości. Ojczyzna to wigilijny opłatek, matczyna kołysanka, pierwsze słowa modlitwy i chleb, który ma swój niepowtarzalny smak.
Wreszcie Ojczyzna to młody człowiek IV klasy technikum, który powiedział mi: proszę księdza, jeżeli dzisiaj ktoś zdjąłby krzyż z naszej ściany, to dla mnie byłoby to równoznaczne ze zdjęciem naszego polskiego godła. Dlatego wiem, że nie wolno nam pozostać obojętnymi w sprawach naszego polskiego domu. Potrzeba, aby każdy codziennie i niestrudzenie uczył i dawał świadectwo, że hasło Bóg, Honor, Ojczyzna to nie tylko drogowskaz naszych ojców ale i naszych następców. I niech przestrogą dla nas samych, a przede wszystkim dla tych, którzy chcieliby wykreślić z naszej historii i języka te wartości, które są fundamentem naszej polskiej tożsamości, będą cytowane już słowa A. Mickiewicza:
Bóg wyrzekł słowo stań się, Bóg i zgiń wyrzecze. Kiedy od ludzi wiara i wolność uciecze, Kiedy ziemię despotyzm i duma szalona Obleją jak Moskale redutę Ordona -Karząc plemię zwycięzców zbrodniami zatrute, Bóg wysadzi tę ziemię, jak on swą redutę.
Chcemy więc razem z największym spośród narodu Polaków prosić Boga: «Panie, zostań z nami}} (por. Łk 24,29) - tak mówili uczniowie, którzy spotkali Chrystusa zmartwychwstałego na drodze do Emaus, a «serce w nich pałało, gdy rozmawiał z nimi i Pisma im wyjaśniał}} (por. Łk 24,32).
My dzisiaj pragniemy powtórzyć ich słowa: «Panie zostań z nami\» Spotkaliśmy Cię na długiej drodze naszych
dziejów. Spotykali Cię przodkowie nasi z pokolenia na pokolenie. Umacniałeś ich Twoim słowem przez życie i posługę Kościoła. Panie zostań z tymi, którzy po nas przyjdą! Pragniemy tego, abyś był z nimi, tak jak z nami byłeś. Pragniemy tego i o to Cię prosimy. Zostań z nami, kiedy dzień się nachylił! Zostań, kiedy czas naszych dziejów dobiega kresu drugiego tysiąclecia. Zostań i pomagaj nam stale kroczyć tą drogą, która prowadzi do domu Ojca. Zostań z nami w Twoim słowie - w tym słowie, które staje się sakramentem: Eucharystią Twojej obecności. Pragniemy słuchać Twojego słowa i wypełniać je. Pragniemy mieć udział w błogosławieństwie. Pragniemy być wśród tych błogosławionych, którzy «słuchają słowa Bożego i zachowują je». Amen.
6 KMR
JAN KULAS
Z działalności Parlamentarnego Zespołu Kociewskiego
Posłowie i senatorowie żyją nie tylko stanowieniem prawa. Uczestniczą także w realizacji ważnych programów i zadań. W obecnym parlamencie „drużyna" z Pomorza zalicza się do najbardziej aktywnych. Jednym z ważkich przejawów tej aktywności stało się powołanie Parlamentarnego Zespołu Kociewskiego. Przede wszystkim posłuży on wielorakiej promocji Kociewia w kontekście szerokiego Pomorza.
Wobecnym parlamencie przedstawiciele województwa pomorskiego stanowią zwartą i sprawną „drużynę". Łącznie składa się ona z 26 posłów oraz
6 senatorów. Poniekąd liderem, nie tylko Pomorza, jest premier, Donald Tusk. Z kolei pomorski senator, Bogdan Borusewicz, sprawuje funkcję marszałka Senatu. Katarzyna Hall, znany działacz edukacyjny i do niedawna wiceprezydent Gdańska, zajmuje stanowisko Ministra Edukacji Narodowej. Jarosław Pawłowski, były dyrektor Urzędu Marszałkowskiego, objął stanowisko Wiceministra Rozwoju Regionalnego. Znany dziennikarz pomorski, Tomasz Arabski, życzliwy sprawom regionalizmu, stoi na czele Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. To zapewne nie koniec pomorskich awansów we władzach centralnych. Z aktu wyborczego wynika naturalnie, że ton pomorskiej drużynie parlamentarnej nadają politycy Platformy Obywatelskiej.
Parlamentarzyści, obok wykonywania zasadniczych funkcji stanowienia prawa i sprawowania funkcji kontrolnych wobec rządu i jego agend, zwyczajowo znajdują czas na realizacje ważnych społecznie zainteresowań. Wśród takich ważkich zainteresowań znajdują się powoływane zespoły regionalne. Najczęściej posłowie i senatorowie powołują wspólne zespoły zainteresowań. Łatwiej bowiem i skuteczniej działać razem, wspólnie. Tak właśnie stało się przy powołaniu Parlamentarnego Zespołu Kociewskiego.
Parlamentarny Zespół Kociewski został powołany przez senatorów VII kadencji, licząc od wolnych wyborów do Senatu w 1989 roku, i posłów VI kadencji, licząc od wolnych wyborów do Sejmu w 1991 roku. Zgodnie z obowiązującymi procedurami i zwyczajami Zespół uchwalił swój regulamin. W regulaminie określono podstawę prawnąjego funkcjonowania, podstawowe zadania, powoływanie władz Zespołu oraz formy pracy Zespołu. Podstawa prawna odwołuje się głównie do ustawy o wykonywaniu mandatu posła i senatora oraz do regulaminów Sejmu i Senatu. Wśród dwóch głównych zadań Zespołu należy wymienić: inicjowanie aktów prawnych na rzecz wzbogacania problematyki regionalnej, a w szczególności Kociewia i całego Pomorza oraz promowanie wszechstronnego rozwoju gospodarczego, kulturowego i społecznego Kociewia, regionów ościennych i całego Pomorza. Regulamin określa, że pracami Zespołu kieruje przewodniczący i zastępca przewodniczącego. Zespół obraduje na posiedzeniach, które odbywają się nie rzadziej niż
raz na kwartał. Naturalnie w posiedzeniach Zespołu mogą uczestniczyć inni parlamentarzyści, jak również zaproszeni goście. Obsługą administracyjną Parlamentarnego Zespołu Kociewskiego zajmuje się administracja z Biura Spraw Senatorskich Kancelarii Senatu. Taka uczynność wynika między innymi z życzliwości Marszałka Senatu i z faktu, że osobiście wchodzi on w skład naszego Zespołu.
Skład Zespołu
To oczywiste, ale też godne podkreślenia, że o jakości i aktywności Parlamentarnego Zespołu Kociewskiego stanowią konkretne osoby. Z reguły są to parlamenta
rzyści o znaczącym dorobku i dużym stażu parlamentarnym. Wielu z nich legitymuje się znaczącym doświadczeniem politycznym w Platformie Obywatelskiej, a kilku w NSZZ „Solidarność". Ważnymi postaciami w Zespole są niewątpliwie dwaj marszałkowie naszego parlamentu. Należy podkreślić, że poseł Maciej Płażyński był Marszałkiem Sejmu III kadencji, a senator Bogdan Borusewicz, po raz drugi z rzędu, sprawuje funkcję Marszałka Senatu. Zespołowi przewodniczy, jego inicjator, senator Andrzej Grzyb, a funkcję wiceprzewodniczącej pełni posłanka Teresa Piotrowska. Warto jednak zapoznać się z całym 12-osobowym składem Parlamentarnego Zespołu Kociewskiego: 1. Bogdan Borusewicz - mieszkaniec Gdańska, legenda
„Solidarności", Honorowy Obywatel Miasta Tczewa, wieloletni parlamentarzysta, Marszałek Senatu VI i VII kadencji;
2. Janusz Dzięcioł - mieszkaniec Grudziądza, dał się poznać z dobrej strony w dość kontrowersyjnym programie TVN, poseł I kadencji;
3. Andrzej Grzyb - mieszkaniec Czarnej Wody, pierwszy starosta starogardzki, były wiceprzewodniczący Sejmiku, senator, przewodniczący Zespołu;
4. Jarosław Katulski - mieszkaniec i działacz społeczny z Tucholi, lekarz medycyny, znany poseł PO;
5. Jan Kulas - mieszkaniec Tczewa, współtwórca samorządu tczewskiego i pomorskiego, były działacz NSZZ „Solidarność", poseł I, III i VI kadencji;
6. Sławomir Neumann - mieszkaniec Starogardu Gdańskiego, były starosta starogardzki, działacz władz regionalnych PO w Gdańsku, poseł VI kadencji;
KMR
PROMUJEMY KOCIEWIE
Poseł Jan Kulas podczas otwarcia biura poselskiego.
7. Teresa Piotrowska - urodzona i wychowana w Tczewie, mieszkanka i działaczka PO w Bydgoszczy, poseł IV, V i VI kadencji, zastępca przewodniczącego;
8. Maciej Płażyński - mieszkaniec Gdańska, Marszałek Sejmu III kadencji, współzałożyciel PO, obecnie poseł niezależny;
9. Janusz Rachoń - mieszkaniec Gdańska, znany naukowiec pomorski, rektor Politechniki Gdańskiej, już drugiej kadencji, senator RP;
10. Sławomir Rybicki — mieszkaniec Gdańska, jeden z liderów PO w parlamencie, poseł IV, V i VI kadencji;
11. Michał Wojtczak - mieszkaniec Torunia, były działacz NSZZ „Solidarność", poseł III kadencji, senator VII kadencji;
12. Eugeniusz Kłopotek — mieszkaniec Bydgoszczy, znany działacz PSL w regionie kujawsko-pomorskim, poseł III, IV i VI kadencji.
Trzeba docenić fakt, że członkowie Parlamentarnego Zespołu Kociewskiego wywodzą się ze znanych miast pomorskich, często o bogatej i pięknej historii, a mianowicie z: Bydgoszczy, Czarnej Wody, Gdańska, Grudziądza, Starogardu Gdańskiego, Tczewa, Torunia i Tucholi. Wśród nich Tczew, „Gród Sambora", już za 2 lata będzie świętował udokumentowane 750-lecie nadania praw miejskich!
Program działalności Zespołu
Parlamentarny Zespół Kociewski na dwóch pierwszych swoich posiedzeniach w dniach 7 lutego i 10 kwietnia 2008 roku nakreślił i doprecyzował plan swojej dzia
łalności. Nadrzędnym celem Zespołu pozostaje promocja
Kociewia i Pomorza w wymiarze kulturowym, społecznym i gospodarczym w ujęciu krajowym, a nawet międzynarodowym. Na niwie dziedzictwa kultury kociewskiej wyróżniono pielęgnowanie tradycji i obyczajów. Istotnym zamierzeniem Zespołu pozostaje integracja różnorakich środowisk na Kociewiu. Z myślą o wspieraniu rozwoju gospodarczego wyspecyfikowano jako istotne zadanie wspieranie kociew-skich przedsiębiorców. Dla pogłębiania wiedzy i badań za niezwykle doniosłe zadanie uznano „zainicjowanie powstania Encyklopedii Kociewia".
Parlamentarny Zespół Kociewski określił terminarz realizacji swoich pierwszych zadań. Przedstawia się on następująco: 1. Maj 2008 - przyjazd na Kociewie i Pomorze 45-osobo-
wej grupy młodzieży ukraińskiej z Domu Zakonnego Karmelitów Bosych z Charkowa;
2. Sierpień 2008 - aktywny i twórczy udział Zespołu w Jarmarku Dominikańskim;
3. Sierpień 2008 - konferencja regionalna w stolicy Kociewia, połączona z prezentacją produktów i potraw regionalnych;
4. Wrzesień 2008 — spotkanie Kociewiaków w Parlamencie;
5. Przełom września i października 2008 - spotkanie Zespołu z przedsiębiorcami (głównie małe lokalne tartaki) Kociewia w leśniczówce Czarne k. Skórcza;
6. Listopad 2008 - przygotowanie Kalendarza Kociewskiego na 2009 rok;
7. Do końca 2008 - wystawa fotograficzna w Senacie pt. „Kociewie mało znane";
8. Grudzień 2008 - zorganizowanie koncertu pieśni i kolęd patriotyczno-bożonarodzeniowych.
Warto mieć na uwadze fakt, że generalnie program działania Parlamentarnego Zespołu Kociewskiego dotyczy całej kadencji parlamentu, a więc lat 2008-2011. W znacznym stopniu program ma charakter ramowy i zapewne wiele ważnych i cennych inicjatyw zostanie w nim jeszcze ujętych. Dlatego Zespół oczekuje odzewu, reakcji i współpracy obywateli oraz podmiotów z całego Kociewia!
Podsumowanie
Parlamentarny Zespół Kociewski zainicjował działalność w obecnym Sejmie i w Senacie jako drugi zespół regionalny. W pewnym stopniu rolę patrona Zespołu
spełnia jego rzeczywisty członek Marszałek Senatu Bogdan Borusewicz. Niewątpliwie Parlamentarny Zespół Kociewski wyróżnia się pod względem programowym i sprawnością organizacyjną w obecnym parlamencie. Zapewne warto przeszczepić jego idee i cenne przedsięwzięcia na całe Kociewie i Pomorze.
Po raz pierwszy, podkreślmy wyraźnie, w polskim parlamencie podjął działalność Parlamentarny Zespół Kociewski. To szczególna i wyjątkowa okazja do promocji Kociewia. Równie ważne jest to, ażeby sami Kociewiacy, działacze samorządowi i gospodarczy oraz organizacje pozarządowe czynnie wpisały się w zagospodarowanie tej wyjątkowej szansy.
Patrz strona internetowa Zespołu: www.pezetka.pl www.senat.gov.pl
8 KMR
DAMIAN KULLAS
O nieznanych Kociewiakach słów kilka,..
Do kalendarza imprez Oddziału Kociewskiego Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego w Tczewie już na stałe wpisały się sesje popularnonaukowe pt. „Nieznane postacie z Kociewia". Organizowane są one cyklicznie, zaś ich pokłosie stanowią interesujące publikacje. Na ostatniej sesji, która odbyła się 4 kwietnia 2008 roku, zostały przedstawione trzy nieznane, czy - dosadniej to ujmując - zapomniane postacie z Kociewia.
Pierwszą z nich przedstawił Kazimierz Ickiewicz. Historyk omówił sylwetkę Juliusza Kraziewicza, założyciela Towarzystwa Rolniczego w Piasecznie. Po
stać ta zapisała się znacząco na kartach historii, zarówno Pomorza jak i całego kraju, ponieważ jego pomysły były bardzo nowatorskie. Nie zapominajmy, że oprócz powołania w 1862 roku Towarzystwa Rolniczego - pierwszej tego typu organizacji na ziemiach polskich założonej przez włościan-zainicjował powstanie Spółki Pożyczkowej. Do jego sukcesów można zaliczyć również pracę przy wydawaniu czasopisma ukazującego się pod pod znamiennym tytułem „Piast". Po dwóch latach działalności Kółek Rolniczych Kraziewicz zainicjował powstanie Towarzystwa Kredytowego - pierwszej na ziemiach polskich organizacji przeznaczonej wyłącznie dla chłopstwa. Ponadto w 1866 roku powołał do życia Szkółkę Rolniczą, ale w tym momencie pojawiły się problemy. Otóż władze pruskie pod pretekstem rzekomego braku kwalifikacji nauczycielskich zakazały mu prowadzenia działalności, uznając go za działacza szkodzącego ich interesom.
Za sukces Juliusza Kraziewicza można uznać to, że jego inicjatywa została rozpropagowana poza Pomorzem i tam doprowadzona do rozkwitu. Niestety, na naszym terenie nie znalazła ona zrozumienia.
Drugą omawianą postacią był ksiądz Alojzy Franciszek Kowalkowski - historyk, polonista, bibliofil i wielki patriota. Tę postać przedstawił jego bratanek Krzysztof Kowalkowski, historyk amator nazywany „najlepszym historykiem wśród inżynierów, jak i najlepszym inżynierem wśród historyków". Zaznaczyć należy, iż ksiądz Kowalkowski żył na przełomie jakby „dwóch kultur": końca zaboru pruskiego i początków odzyskania niepodległości. Wpłynęło to na jego dalszą drogę życiową i ukształtowanie poglądów politycznych. Prelegent przedstawiając postać księdza Kowalkowskiego zaznaczył, iż był on człowiekiem mającym poglądy zdecydowanie narodowodemokratyczne, które w znacznej mierze przyczyniły się do jego życiowych problemów m.in. usunięcia z Collegium Marianum. Ksiądz Alojzy od początku swej pracy duszpasterskiej zajmował się również publicystyką, zwłaszcza gdy pełnił funkcję kuratusa w Kiełpinie
Prowadzący spotkanie Michał Kargul, sekretarz ZK-P w Tczewie (w środku) oraz prelegenci (z prawej) Jakub Borkowicz i (z lewej) Krzysztof Kowalkowski
KMR
SYLWETKI KOCIEWIAKÓW
Sesje popularnonaukowe o postaciach z Kociewia cieszą się dużym zainteresowaniem
koło Działdowa. Od czerwca 1939 roku ksiądz Kowalkowski czynił starania o powierzenie mu stanowiska redaktora naczelnego „ Pielgrzyma", lecz z uwagi na zastrzeżenia ówczesnych władz nie otrzymał tej nominacji, w zamian zaś powierzono mu funkcję kapelana na statku pasażerskim m/s „Piłsudski". Nominacja ta miała znamienny wpływ na jego dalsze dzieje, gdyż nie podzielił on losów większości duchowieństwa zamordowanego na początku II wojny światowej w Lesie Szpęgawskim. Podczas pobytu w Wielkiej Brytanii ks. Alojzy został kapelanem Polskich Sił Powietrznych. Na obczyźnie, oprócz pracy duszpasterskiej, prowadził również badania naukowe. W maju 1947 roku powróciwszy do kraju od razu otrzymał skierowanie na administratora parafii w Lini, a już po kilku miesiącach podjął pracę w Prywatnym Gimnazjum i Liceum Koedukacyjnym Stolicy Biskupiej w Pelplinie („Collegium Marianum"). Równocześnie ks. Alojzy w latach 1947-1948 prowadził lekcje języka polskiego w gniewskim Liceum Ogólnokształcącym. Warto zaznaczyć że ks. Alojzy od 1 września 1948 roku do swojej śmierci w 1959 roku pełnił również funkcję kustosza Biblioteki Seminaryjnej. W tym miejscu należy podkreślić jego udział w sprowadzeniu Biblii Gutenberga do Pelplina w 1959 roku. W dorobku ks. Kowalkowskiego posługującego się wieloma pseudonimami można znaleźć ponad dwieście pozycji bibliograficznych, które zebrał ks. Henryk Mross.
Autorem trzeciego i zarazem ostatniego biogramu był Jakub Borkowicz. Przedstawił on niezwykle ciekawą postać redaktora, polityka i więźnia obozu odosobnienia w Berezie Kartuskiej. Mowa oczywiście o Alfonsie Wyczyńskim. Osoba to szczególna, niezwykle kontrowersyjna, której kariera rosła w tym samym tempie co notowania wśród wrogów ówczesnego rządu - jak zaznaczył prelegent w swoim referacie. Ataki na władzę podczas wystąpień narodowców pozwalały mu na szybki awans i zyskanie sympatii środowiska dziennikarskiego. Popularność Wyczyńskiego osiągnęła apogeum zwłaszcza po wypuszczeniu go z obozu w Berezie Kartuskiej. Po prostu gdziekolwiek się tylko pojawił, od razu zyskiwał aplauz publiczności. Umożliwiło mu to szybką karierę w Stronnictwie Narodowym. W 1938 roku A. Wyczyński awansował na prezesa partii w powiecie tczewskim, dzięki czemu Stronnictwo Narodowe w wyborach do Rady Miejskiej zdobyło 15 na 24 miejsc. Błyskotliwa kariera Wyczyńskiego skończyła się wraz z wybuchem II wojny światowej. Po wkroczeniu wojsk okupacyjnych został on aresztowany, lecz nie podzielił losów
większości inteligencji polskiej, tylko został wypuszczony z aresztu i przebywał pod dozorem policyjnym w domu rodzinnym w Czarnymlesie aż do 1942 roku. W 1943 roku aresztowano go ponownie i osadzono w obozie w Sztutowie, gdzie nadszedł kres jego młodego i energicznego życia.
Co ciekawe, dwie z prezentowanych na sesji postaci łączy wspólny mianownik. Otóż Alfons Wyczyński i ks. Alojzy Kowalkowski byli przeciwnikami sanacji. Poza tym obaj związani byli z „Collegium Marianum". Po zakończeniu referatów nawiązała się długa i ciekawa dyskusja, podczas której zrodziły się nowe pomysły na przybliżenie szerszemu gronu kolejnych nieznanych postaci z Kociewia.
Krzysztof Kowalkowski przedstawia postać ks. Alojzego Franciszka Kowalkowskiego
Wszystkie fot. autora
10 KMR
Żuławy położone w Delcie Wisły w około 1/3 powierzchni zajmuje depresja. Widok kanałów odwadniających czy wałów przeciwpowodziowych jest nieodłącznym elementem krajobrazu żuławskiego od ponad 700 lat, gdy powstawały tu pierwsze systemy melioracyjne. Żuławy to również region znany z niezwykłego bogactwa zabytków: kościoły, kapliczki przydrożne, cmentarze, domy podcieniowe i zagrody holenderskie to świadectwa ciekawej przeszłości tych terenów. Tak wielu cennych budowli nie znajdziemy w żadnej innej części Pomorza.
Z inicjatywą ustanowienia roku 2008 Rokiem Żuław wystąpiło Stowarzyszenie Żuławy skupiające gminy i powiaty żuławskie z obu województw. Wcześniej swój rok miały: Kociewie (2005), Kaszuby (2006) i Powiśle (2007).
Z tej okazji przedstawiamy Czytelnikom artykuł zwracający uwagę na zagrożenia powodziowe w naszym rejonie.
Wstęp
zy Żuławom i Gdańskowi grozi powódź zatorowa ze strony Dolnej Wisły? Na tak postawione pytanie trudno jednoznacznie odpowiedzieć, tym bardziej,
że nigdy nie ma 100% gwarancji bezpieczeństwa. Wziąwszy pod uwagę ogromne zaniedbania w należytym utrzymaniu Dolnej Wisły, a w szczególności u ujścia możliwość jednoczesnego wystąpienia ekstremalnych warunków atmosferycznych oraz likwidację w roku 2006 systemu lodołamania do zwalczania zatorów lodowych, zaistniało obecnie realne zagrożenie przerwania wałów ochronnych w czasie spływu wielkich wód roztopowych i pochodu lodów.
Wisła była i jest nadal najbardziej niebezpieczną w czasie pochodu lodów rzeką w Europie!
W przeszłości występowały bardzo liczne powodzie, głównie zatorowe, przynosząc ogromne straty gospodarcze, materialne i moralne. W XIX wieku, pomimo różnych działań ochronnych, Wisła na odcinku żuławskim wylewała często pustosząc duże obszary żyznej ziemi.
Na wielką skalę - jak na ówczesne czasy - wykonane w latach 1889-1916 roboty regulacyjne w Delcie Wisły z wybudowaniem sztucznego ujścia rzeki, zwanego Przekopem Ujścia Wisły, miały na celu maksymalnie zminimalizować zagrożenia od zatorów lodowych. Przede wszystkim dla Żuław i Gdańska pod warunkiem jednoczesnego utrzymania drożności nurtu Wisły w okresie zimy na odcinku od ujścia do morza do Tczewa.
Dzięki istnieniu od 1895 roku Przekopu Ujścia Wisły i systematycznie przeprowadzanym udrażniającym akcjom
lodołamania za pomocą lodołamaczy wiślanych, Żuławy i Gdańsk od ponad 113 lat uniknęły klęski powodzi! Czy tak będzie dalej?
Aby uzasadnić powyższe stwierdzenia zachodzi potrzeba omówienia tragicznych powodzi oraz istotnych wydarzeń, jakie miały miejsce w XIX wieku, które legły u podstaw sztucznego wykopania ujścia Wisły prosto do Zatoki Gdańskiej i wprowadzenia lodołamaczy do likwidacji zatorów lodowych.
Powodzie zatorowe w Delcie Wisły w XIX wieku
łusznie przypisuje się Prusakom obecne hydrograficzne ukształtowanie Delty Wisły (zał. nr 1), ale zanim do tego doszło miały miejsce trzy — wyjąt
kowo tragiczne w skutkach - powodzie zatorowe ze strony Wisły, które wymusiły, że parlament pruski 20 czerwca 1888 roku podjął decyzję ustawodawczą o uruchomieniu kompleksowego planu regulacji Wisły na wysoką wodę według projektu Alsena i Fahla z 1877 roku. Warto w tym miejscu wspomnieć, że już w roku 1768 major wojsk polskich, Jerzy Woyten, zaproponował ówczesnym władzom sztuczny przekop ujścia Wisły prosto do morza wraz z odcięciem Nogatu od Wisły. Zostało to jednak zlekceważone.
Powódź w roku 1829 Była to największa w dziejach Gdańska i Żuław Gdańskich
powódź zatorowa, która nastąpiła wskutek przerwania lewego wału ochronnego, około 8 km poniżej Tczewa (zał. nr 2).
KMR 11
TADEUSZ WRYCZA
Lodołamacze w ochronie Gdańska i Żuław
przed powodziami zatorowymi
Sprzyjającą okoliczność występowania powodzi zatorowych ze strony Wisły stanowią uwarunkowania geomorfologiczne i klimatyczne, wynikające z położenia geograficznego naszego kraju. Zapobieganie tym groźnym naturalnym zjawiskom jest procesem długotrwałym i stałym, o czym świadczą od wieków budowane wały i modernizowane ogromnym kosztem obwałowania rzek. Ta podstawowa ochrona przed powodziami nie zawsze jest skuteczna w czasie spływu wielkich wód i pochodu lodów. Lodolamacze, jako specjalistyczny sprzęt, mają na celu przygotowanie Wisły dla bezzatorowego spływu wielkich wód i pochodu lodów.
Autor przedstawia znaczenie lodołamania na żuławskim odcinku Dolnej Wisły, konieczność istnienia mobilnego systemu lodołamania do likwidacji zagrożeń oraz omawia aktualną sytuację w ochronie Żuław i Gdańska przed powodziami zatorowymi.
ROK ŻUŁAW
zał. nr 1 Mapa orientacyjna Delty Wisły (opr. autora)
< - śluza + wrota przeciwpowodziowe
zał. nr 2 Rozdział przepływów Wisły
w dniu 9 kwietnia 1829 roku na wszystkich ramionach ujściowych Wisły
Źródło: 1. Jerzy Makowski, Największa katastrofalna powódź w dziejach
Gdańska i prawdopodobieństwo jej powtórzenia w obecnych warunkach, IB W PAN o/Gdańsk, 1994.
2. Tadeusz Wrycza, uzupełnienie, marzec 2007.
12
Zator lodowy, który utworzył się do kilometra (km) 922,0 stał się powodem przerwania wału dnia 4 kwietnia 1829 roku o godz. 4.00 w dwóch miejscach (Ql i Q2) w km 920,0 - Giemlice oraz w km 915,3 - Ptaszniki. Woda wraz z lodem zalewać zaczęła Żuławy Gdańskie i Gdańsk. Samo miasto liczyło w owym czasie około 66.000 mieszkańców. Poza ogromnymi stratami gospodarczymi oraz materialnymi ludności, było 30 ofiar śmiertelnych.
Kolejnym wydarzeniem było - wskutek zatoru, który utworzył się w ówczesnym ujściu Wisły (obecnie Westerplatte) - przerwanie w nocy z 31 stycznia na 1 lutego 1840 roku mierzei w miejscowości Górki i podział wsi na Górki Wschodnie na Wyspie Sobieszewskiej i Górki Zachodnie (obecnie w granicach miasta Gdańsk). Wisła w sposób naturalny utworzyła sobie nowe ujście do morza. Jej bieg skrócony został o około 10 km. Gdańszczanie już w roku 1841 w miejscowości Pleniewo (zał. nr 1) odcięli się śluzą i wrotami przeciwpowodziowymi od nurtu rzeki i tak powstał pierwszy odcinek Martwej Wisły. Wodniacy to zdarzenie potocznie nazywają Przełomem Wisły, a Wincenty Pol w 1851 roku odcinek ten nazwał Wisłą Śmiałą.
Powódź w roku 1855 Należy przypomnieć, że w roku 1851 rozpoczęto budo
wę stałego mostu kolej owo-drogowego przez Wisłę w Tczewie. Wielki zator, który utworzył się w marcu 1855 roku, pomimo kruszenia pokrywy lodowej za pomocą materiałów wybuchowych, poważnie zagrażał budowanemu mostowi.
W dniu 29 marca 1855 roku o godz. 5.00 doszło do przerwania prawego wału w km 898 i 899 w miejscowości Matowy Wielkie i Małe (zał. nr 2 ), a następnie w km 894 w miejscowości Kłosowo na łącznej długości około 2 kilometrów. Woda wraz z lodem zalała cały obszar Wielkich Żuław Malborskich położonych między Wisłą a Nogatem. Most w budowie został uratowany, ale straty spowodowane tą powodzią były ogromne, w tym 102 ofiary śmiertelne.
Kronikarz oglądając z wieży w Malborku zalany obszar tak opisywał: był to przerażający widok, jedno wielkie morze wody, z którego gdzie niegdzie wystawały tylko dachy domów i gospodarstw rolnych.
Poziom wody Wisły w miejscu przerwania wału sięgał około 7 m ponad poziom terenu. Zalany został obszar 600 km kw., w tym 186 km kw. terenów depresyjnych.
W tym czasie w parlamencie pruskim trwały spory i kłótnie związane z wykonaniem przekopu ujścia Wisły, a główny opór stawiali elblążanie, nie wyrażając zgody na jakiekolwiek roboty związane z odcięciem Nogatu od Wisły.
Od roku 1860 trwały intensywne działania na rzecz wybudowania maszyny-statku do łamania lodów na Wiśle, a szczególnie do likwidacji zatorów. Niemcy - na Łabie - j u ż w 1871 roku wprowadzili lodołamacze dla portu w Hamburgu, lecz z uwagi na ich duże zanurzenie nie mogły być używane na Wiśle. Podstawowym bowiem warunkiem stawianym konstruktorom lodołamacza wiślanego było, aby jego zanurzenie nie przekraczało około 1,6-1,7 m.
W 1880 roku stocznia F. Devrient Gdańsk wybudowała pierwszy lodołamacz wiślany z napędem parowym o mocy 120 KM i zanurzeniu 1,7 m. Nazwano go „Weichsel" (Wisła). Zimą roku 1880/1881 rozpoczął on pracę lodołamania w Przełomie Wisły (Wisła Śmiała - zał. 1 i 2 ), a sukces który osiągnął, spowodował, że w roku 1881 zapadła decyzja o budowie kolejnych lodołamaczy. Tak więc za początek
KMR
ROK ZUŁ
O lewej: „Pantera", „Żubr", „Tur" i „Tygrys" podczas lodołamania
tworzenia i organizowania się systemu lodołamania na Dolnej Wiśle przyjąć należy rok 1881.
Powódź w roku 1888 Wielki zator, który utworzył się od Palczewa do po
wyżej początku Nogatu (km 886,2) zagrażał kolejną tragedią. Pomimo czynionych wysiłków w wyłamywaniu rynny w nurcie rzeki lodołamacze dotarły do km 900 — Matowy tj. około 14 km poniżej początku Nogatu. W wyniku zbyt późnego i raptownego ocieplenia na południu kraju rozpoczął się niebezpieczny pochód lodów na Wiśle. Spływająca kra i woda nie znajdując spływu drożnym nurtem Wisły masowo zaczęła wpływać do Nogatu, nawarstwiać się niebezpiecznie, aby w dniu 28 marca 1888 roku o godz. 16.00 przerwać prawy wał ochronny poniżej Malborka w km 29,5 w miejscowości Janówka. Zalany został obszar 400 km kw. Żuław Elbląskich, w tym 190 km obszaru depresyjnego z Elblągiem i jeziorem Drużno włącznie.
W tym miejscu przytaczam ważny fragment z książki śp. Jerzego Makowskiego z roku 1995 pt. „Setna rocznica wykonania Przekopu Wisły 1895-1996", s. 41.
Dla władz lokalnych Elbląga była to zapewne gorzka nauczka wyrażona rachunkiem wystawionym przez Wisłę
Lodołamacz „Tygrys'
za wieloletnie lekceważenie ostrzeżeń tej rzeki, jakimi były wielokrotne tragiczne powodzie. Tę gorzką lekcję pogłębiał jeszcze fakt stałego oporu, jaki władze Elbląga wyrażały w stosunku do Dworu Królewskiego Polski, a później Parlamentu Pruskiego przeciwko wszelkim próbom odcięcia Nogatu od Wisły.
Wały ochronne czy lodołamacze?
memoriału prof. H. Bertrama z 1936 roku pt. „Zagrożenie miasta Gdańsk, Portu Gdańskiego i Żuław Wiślanych na skutek przerwania
Wału Wiślanego między Tczewem a Błotnikiem wynika, że: Losy doliny Wisły i miasta Gdańsk, położonych na lewym brzegu obecnego koryta między Tczewem a Swibnem (po wybudowaniu Przekopu - dop. autora) są od stuleci w przeważającym stanie uzależnione od nurtu Wisły i wynikłych stąd przerwań wałów.
Z ww. memoriału wynika również, że zachodzi potrzeba ich wzmocnienia, ale jak sam prof. podkreślił pociągnie to oczywiście za sobą niemałe koszty. I dalej pisze: Pomiędzy sposobami, jakimi rozporządzamy w celu zwalczania niebezpieczeństwa przerwania wału, tak zwana obrona wału, zajmuje ostatnie miejsce.
Lodołamacz „Kangur"
KMR 13
Rada Portu i Dróg Wodnych w Gdańsku pod koniec lat 30-tych ub. wieku podjęła decyzję o dobudowie lodo-łamaczy wiślanych, uznając że lodołamanie za pomocą tych jednostek jest najbardziej skutecznym i efektywnym sposobem likwidacji zatorów lodowych na Dolnej Wiśle.
Prof. M. Rybczyński w „Drogach Wodnych na Pomorzu" w 1936 roku tak oto pisał:
Zamiast kosztownej przebudowy wałów, wprowadził niemiecki Zarząd Wisły łamanie lodów ażeby nie dopuścić do utworzenia się zatorów, które zwłaszcza na Żuławach Gdańskich mogłyby spowodować nieobliczalne straty. Łamanie to odbywa się przy pomocy 12 silnych statków, które wjeżdżając na pokrywą lodową dziobem, ciężarem swoim łamią ją i ułatwiają odpływ wód i utworzonej sztucznie kry. Baza dla lodolamaczy zaopatrzona w warsztaty wybudowane w Plendorf (Pleniewo; zał. nr 1) pod miejscowością Gdańsk-Krakau (Górki Zachodnie - dop. autora) w pobliżu Ujścia Neufar (nowe ujście - dop. autora). W niektórych latach lo-dolamacze doszły aż do Torunia.
W wykonaniu ww. decyzji Rady Portu i Dróg Wodnych wybudowano w Stoczni Gdańskiej:
• dla strony niemieckiej - lodołamacz „Bug" (Tygrys) w 1930 roku, dwuśrubowy z napędem parowym o łącznej mocy 440 KM i zanurzeniu 1,70 m;
• dla strony polskiej - lodołamacz „Gabriel Narutowicz" (Jaguar) w 1930 roku jednośrubowy z napędem parowym o mocy 260 KM i zanurzeniu 1,70 m oraz w 1933 roku lodołamacz pomocniczy, dla strony polskiej, w firmie Loyd - Bydgoszcz, jednośrubowy motorowy lodołamacz „Rekin" (Żbik) o mocy 150 KM i zanurzeniu 1,10 m.
W roku 1939 dysponowano w ujściu Wisły łącznie 14 lo-dołamaczami wiślanymi różnej wielkości i przeznaczenia.
Skutki wybudowania Przekopu Ujścia Wisły i warunki dalszego zachowania bezpieczeństwa
dla Żuław i Gdańska
dcinek Dolnej Wisły od ujścia do morza do Tczewa o długości 33 km był i jest nadal najbardziej newralgicznym i zatorogennym odcinkiem rzeki, ma
jącym zasadniczy wpływ na przebieg tworzących się zatorów lodowych po stopień wodny we Włocławku włącznie.
Jest to konsekwencja oddania w 1895 roku do eksploatacji Przekopu Ujścia Wisły, co z jednej strony stało się dobrodziejstwem dla mieszkańców Żuław i Gdańska, bowiem zapobiegło dalszym katastrofalnym powodziom, z drugiej jednak strony, spotęgowało ostrość występujących zagrożeń, szczególnie lodowych oraz natychmiast zwiększyło rozmiar strat na wypadek przerwania wałów!
Lodołamanie za pomocą lodołamaczy stało się koniecznością! O ile bowiem nurt ww. 33 km odcinka Wisły będzie utrzymywany przez lodołamacze w stałej drożności i to od momentu pojawienia się na rzece pierwszych zjawisk lodowych oraz zostanie zapewniony bezzatorowy spływ samo-tworzącej lub sztucznie wytworzonej kry lodowej, Żuławom i Gdańskowi nie grozi katastrofa powodzi!
Jest to kwintesencja i konieczny wymóg dla zapewnienia dalszej ochrony przed zatorami lodowymi - nie tylko dla obszaru położonego w Delcie Wisły - ale również dla znacznej powierzchni obszaru dorzecza Dolnej Wisły!
Czy możliwe jest techniczno-organizacyjne spełnienie warunku dalszego zabezpieczenia przed za-
torami lodowymi? TAK! Pod warunkiem istnienia i funkcjonowania w ujściu Wisły mobilnego i dobrze zorganizowanego zintegrowanego systemu lodołamania do likwidacji zatorów lodowych, prawnie umocowanego w sferze budżetowej.
System lodołamania
ystem lodołamania to nie tylko lodołamacze - jak to się wydaje obecnym władzom odpowiedzialnym za bezpieczeństwo publiczne - ale niezbędna do ich
utrzymania infrastruktura techniczno-eksploatacyjna, w tym w szczególności: porty i zimowiska, warsztaty naprawcze z wyciągami, magazyny, budynki itp. oraz wysoko wykwalifikowana załoga lodołamaczy i warsztatów, kadra techniczno-inżynieryjna z wieloletnim doświadczeniem w akcjach lodołamania.
System powinien być zintegrowany z państwową administracją dróg wodnych śródlądowych, odpowiedzialną za stan techniczny dróg wodnych, flotyllę lodołamaczy i akcje lodołamania. Stanowić musi całość dla skutecznego i bezpiecznego przeprowadzania likwidacji występujących zagrożeń oraz osiągania zamierzonego celu, jakim jest zabezpieczenie przed powodziami zatorowymi. Zintegrowany system lodołamania na Dolnej Wiśle prawnie działał przy Okręgowym Zarządzie Wodnym w Tczewie do 29 marca 1972 roku w sferze budżetowej!
Od tego czasu ww. system został zdezintegrowany, ale, niestety, panujący od wielu lat dualizm zaczął przynosić systematycznie wyłącznie jego osłabienie. Dokonana w 1998 roku komercjalizacja armatora lodołamaczy, tj. Przedsiębiorstwa Budownictwa Wodnego w Tczewie (dawny OZW) firmę doprowadziła na skraj bankructwa. A istniejący jedyny w ujściu Wisły od 1881 roku prewencyjno-mobilny system lodołamania do likwidacji zatorów lodowych przestał istnieć w 2006 roku, po sprzedaniu Bazy Flotylli Lodołamaczy i Warsztatów Remontowych w Gdańsku-Przegalinie.
Znaczenie lodołamania na żuławskim odcinku Dolnej Wisły
Znaczenie lodołamania Jak wielkie znaczenie ma lodołamanie niech świadczy
fakt, że dzięki systematycznie przeprowadzanym akcjom lodołamania za pomocą lodołamaczy - o czym już była mowa - Żuławy i Gdańsk od ponad 113 lat nie doznały klęski powodzi zatorowej! Zachodzi tu bowiem ścisły związek przy-czynowo-skutkowy, polegający na współpracy Przekopu Ujścia Wisły i udrażniającej pracy lodołamaczy dla zagwarantowania bezzatorowego oraz kontrolowanego spływu naturalnie lub sztucznie tworzonej kry.
Cel lodołamania Podstawowym celem lodołamania jest przeciwdziałanie
(prewencja - zapobieganie) ujemnym zjawiskom towarzyszącym w czasie trwania procesu zlodzenia rzeki i stwarzania bezpiecznych warunków dla spływu wielkich wód roztopowych i pochodu lodów i niedopuszczenia do tworzenia się groźnych zatorów lodowych.
Według prof. Marka Grzesia z Uniwersytetu M. Kopernika w Toruniu, lodołamanie można sprecyzować krótko: systematyczne łamanie lodu za pomocą lodołamaczy ma rzekę przygotować do wiosennego bezzatorowego zejścia lodu.
14 KMR
Grupa lodołamaczy
Lodołamacze wiślane i ich zadania Jedynym i najbardziej skutecznym sposobem likwidacji
występujących zagrożeń jest metoda kruszenia pokrywy za pomocąlodołamaczy tj. statków rzecznych o specjalnej konstrukcji.
Podstawowymi zadaniami stawianymi lodołamaczom są: - kruszenie pokrywy lodowej w ujściu i na wyznaczonym
odcinku rzeki, - ułatwienie spływu wyłamanej kry lodowej do morza, - zapobieganie tworzeniu się zatorów lodowych w ujściu
i na rzece, towarzyszących zwykle w czasie samoczynnego lub wymuszonego spływu lodów,
- likwidacja zatorów, - ochrona budowli wodnych przed skutkami pochodu lo
dów, - tworzenie sprzyjających warunków dla minimalizowania
zagrożenia obiektom hydrotechnicznym i inżynieryjnym oraz ochrona terenów położonych wzdłuż biegu rzeki,
- inne zadania (ratownictwo w czasie powodzi oraz zadania w zakresie obronności kraju).
Liczba i typy lodołamaczy wiślanych
pisane dotąd zagrożenia, z uwagi na tytuł opracowania i jego cel ograniczono głównie do przedstawienia zagrożeń w Delcie Wisły. Skutecznej ochro-
ny od zatorów lodowych wymagają również obszary wzdłuż biegu Dolnej Wisły. Zasięg lodołamania, jaki powierza się lodołamaczom z ujścia Wisły, sięga od ujścia do morza po istniejący od 1970 roku stopień wodny we Włocławku. Odcinek ten ma długość 266 km. W roku 1966 w dniu 25 lutego lodołamacze z Okręgowego Zarządu Wodnego w Tczewie w składzie: „Jaguar", „Żubr", „Lampart" i „Żbik" dotarły do mostu w Wyszogrodzie, tj. na odległość od ujścia 350 km.
W związku z powyższym posiadanie w ujściu Wisły stosownej liczby lodołamaczy, różnej wielkości i przeznaczenia ma dla bezpieczeństwa ww. obszarów równie istotne znaczenie.
Optymalna liczba potrzebnych lodołamaczy dla przeciętnych warunków zimowych wynosi 10 sztuk, w tym cztery czołowe, cztery liniowe i dwa pomocnicze. Typy lodołamaczy: - lodołamacz czołowy, moc 500-800 [kW], zanurzenie
- l , 6 0 m ; - lodołamacz liniowy, moc 250-350 [kW], zanurzenie
- l , 4 0 m ; - lodołamacz pomocniczy, moc 110-150 [kW], zanurzenie
- l , 0 0 m . Warto w tym miejscu przytoczyć stwierdzenie zawarte
w referacie o technice kruszenia lodów mgr inż. J. Rozwadowskiego, który tak pisze o pracy lodołamacza pomocniczego na Dolnej Wiśle:
Tczewskie lodołamacze pod Włocławkiem
K ŻUŁAW
Wypada zwrócić uwagę na jeden lekki lodolamacz liniowy starego typu, o malej mocy maszyn, malej wyporności, ale i małym zanurzeniu. Jednostka ta okazuje się wyjątkowo przydatna w czasie akcji na 43 km nieuregulowanym odcinku Wisły położonym bezpośrednio poniżej stopnia wodnego we Włocławku.
Mowa tu o wybudowanym w 1933 roku lodołamaczu ex Rekin o mocy 150 KM i zanurzeniu 1,10 m.
Zakończenie
rzekonanie i twierdzenie, że powodzie to zdarzenia nadzwyczajne jest błędem. Są to zjawiska naturalne, występujące w nieokreślonym czasie i o różnym na
tężeniu, stwarzające zagrożenia dla człowieka i jego mienia. Natura ma swoje prawa. Wisła to żywioł wodny, a woda
rządzi się własnymi, naturalnymi prawami. Nie obchodzą ją ustawy, przepisy, strategie i przekształcenia oraz polityczne de-liberacje, nawet na najwyższym szczeblu. Jedynie człowiek rozumiejący prawa, którymi od zarania dziejów rządzi się woda, potrafi ograniczyć jej negatywne skutki działania oraz wykorzystać jej znaczenie i walory dla rozwoju i dobra człowieka.
Zjawisk naturalnych, w tym zagrożeń powodziami zatorowymi w szczególności, nie da się zaprogramować ani zaplanować, jak chciałby tego człowiek. Dlatego działania prewencyjne do likwidacji występujących na Dolnej Wiśle zagrożeń w okresie zimowym muszą być obowiązkowo nadal kontynuowane. Zaniechanie bądź lekceważenie tych działań okazać się może tragiczne w skutkach.
Wobec powyższego trudno zrozumieć, jak mogło dojść w ostatnich latach do likwidacji jedynego w ujściu Wisły systemu lodołamania. Tym samym poważnego zwiększenia stanu zagrożenia dla Żuław i Gdańska.
Lekkie zimy i brak zagrożenia zatorami lodowymi, nie może uśpić ludzi odpowiedzialnych za ochroną przeciwpowodziową w delcie wiślanej. Rozkazy i polecenia wydawane
kapitanom lodolamaczy, nie mogą być przeliczane na pieniądze, a muszą wynikać z potrzeby zapobiegania skutkom, jakie mogą powstać w czasie pochodu lodów.
Podstawą takich decyzji musi być znajomość rzeki, aktualnie trwających i przewidywanych zjawisk hydrometeorologicznych w zlewni rzeki, a przede wszystkim zrozumienie tego, co się na rzece dzieje i co się stać może.
Życie dowiodło, że w ręku myślącego zespołu ludzi flotylla lodolamaczy jest najbardziej skutecznym, jeśli nie jedynym środkiem wymuszenia kontrolowanego pochodu lodów na rzekach... (Edward Czaja, II Sympozjum Wiślane 1994).
Nie można polegać na pomyślnym zbiegu okoliczności, względnie na tym, że się z wielkim trudem udało uniknąć groźnego niebezpieczeństwa w tych wypadkach, gdy w grę wchodzą dobrobyt i nędza setek tysięcy ludzi i olbrzymie wartości materialne. (H. Bertram 1936 r.).
Pragnę na zakończenie podkreślić, że nie jest moją intencją kogokolwiek straszyć tragediami z XIX wieku. Jest natomiast moim obowiązkiem merytoryczne - po raz kolejny - zwrócenie uwagi odpowiednim władzom, na powstałe w ostatnim czasie zagrożenia czyhające ze strony Wisły, wynikłe wskutek bezmyślnego zlikwidowania systemu lodołamania w Delcie Wisły.
Na przedstawionym graficznie wykresie (zał. nr 3) pragnę uzmysłowić odpowiedzialnym za bezpieczeństwo władzom, szczególnie woj. pomorskiego o rozmiarze strat w przypadku przerwania lewego wału pomiędzy Tczewem a Błotnikiem.
Na przedstawionym wykresie dwie krzywe są prawdziwe: liczba mieszkańców Gdańska na koniec roku 2007, liczba lodolamaczy sprawnych do akcji. Pozostałe krzywe są empirycznie przedstawione, ale i odzwierciedlające powstały stan zagrożenia. Wziąwszy tylko pod uwagę obecną zabudowę przemysłową na lewym brzegu Wisły, głównie
zał. nr 3 Empiryczny wykres stanu zagrożenia w delcie Wisły
na tle liczby mieszkańców m. Gdańsk i zabudowy przestrzennej (opr. autora)
I s •8
16 KMR
o charakterze c h e m i c z n y m (Rafineria, Siarkopol, Fosfory) rozmiar strat i szkód wynikłych wskutek przerwania wału byłby niewyobrażalny!
Wyjaśnienia uzupełniające
1. Długość Wisły żeglownej licząc od ujścia P r z e m s z y (km 900) do ujścia do m o r z a wynosi 941,3 km. Tczew leży na lewym brzegu Wisły żeglownej w km 908. Informują o t y m ustawiane na brzegu tablice.
2. Ta wyjątkowo w a ż n a - z punktu widzenia bezpieczeństwa - oraz specyficzna działalność j a k dotąd nigdy nie była należycie doceniana po roku 1945 przez prawie wszystkie
Wykaz niebezpiecznych spiętrzeń i zatorów na Wiśle Pomorskiej od 1924 do 1998 roku
1924 Wielkie spiętrzenie wiosenne wód Wisły Pomorskiej. Stan wody w profilu Tczew 10,96 m n.p.m.
1929 Niezwykle surowa zima 1928/1929, zablokowanie przez pola lodowe ujścia Wisły na wiele tygodni i tylko ślepy przypadek sprawił, że w chwili ruszenia lodów na Wiśle wiatr od strony lądu odblokował ujście.
1947 Wielka powódź wiosenna na nadwiślańskich nizinach. Od Włocławka do Swibna Wisłą spłynęło wówczas 47 min m3
lodu. Taka masa lodu może całkowicie zatarasować łożysko Wisły na odcinku od ujścia do Tczewa.
1952 W czasie zimy 1951/1952 roku zator lodowy w ujściu Wisły.
1955 Wielkie spiętrzenie sztormowe wód w ujściu Wisły.
1956 12-17 marca przy silnym wietrze północnym na Zatoce pokrytej zwartą pokrywą lodową w ujściu Wisły pod Swib-nem powstał zator lodowy powodujący spiętrzenie w strefie przybrzeżnej o AH = 2,72 m, przerwanie mola zachodniego i utworzenie się epizodycznego ramienia ujściowego po stronie zachodniej Przekopu.
1960 Po ulewnych opadach 26-27 lipca wystąpiło trwające 10 dni wezbranie stwarzające zagrożenie powodziowe. Przy przepływie 4 sierpnia WQ = 6640 m3/s w 10 regionach Żuław Wiślanych występują intensywne przecieki przez wały, zagrażające ich stateczności.
1971 7-8 stycznia - rozlegle zagęszczenie kry lodowej w ujściu Wisły, przy niskim stanie wody w Zatoce Gdańskiej i znacznym spłyceniu rynien spływowych, powoduje powstanie sięgającego 2 km długości zatoru lodowego w odcinku ujściowym rzeki.
1973 15 stycznia zator lodowy w uj ściu Wisły przy wysokim stanie wody w Zatoce i zmniejszeniu się spadku zwierciadła wody w odcinku ujściowym, co spowodowało zagęszczenie kry lodowej.
1974 13/14 stycznia wystąpiło zagrożenie zatorem lodowym na ujściu Wisły - zlikwidowanie przez wyjątkowo sprawną akcję lodołamaczy, spiętrzenie osiągnęło tylko AH = 0,9 m.
1986 7 marca powtórny nawrót zimy i utworzenie się groźnego zatoru w ujściu Wisły.
1994 23-27 lutego powstał zator lodowy w ujściu Wisły powodując spiętrzenie o AH = 2,38 m.
1998 24-26.02 - zator lodowy; spiętrzenie wody o 2,2 m nad średni poziom morza.
1998 5-6 grudnia groźny zator w ujściu Wisły zlikwidowany przy użyciu 3 lodołamaczy czołowych typu L 1000.
Uwaga: od roku 1945 do 1999 na odcinku od Ujścia do Tczewa zanotowano łącznie 42 zatory o czasie trwania 4-10 dni
Źródło: Jerzy Makowski (1995)
Uzupełnienie: Tadeusz Wrycza (03.2007)
rządy. Do b u d o w y lodołamaczy dochodziło po tragedii p o wodzi zatorowych. Tak było po roku 1956 i po powodzi pod P ł o c k i e m w 1982 roku.
3. Od roku 1945 na odcinku Wisły Pomorskie j odnotow a n o łącznie p o n a d 42 groźne zatory (a l iczba ich występowania stale rośnie) z t rudem l ikwidowane przez lodołamacze wiś lane. W zał. nr 4 przedstawiono w y k a z niebezpiecznych wezbrań od roku 1924 do 1998, z którego j e d n o z n a c z n i e wynika, j a k w a ż n a jes t drożność ujścia Wisły do m o r z a w czasie p o c h o d u lodów.
4. Za D o l n ą Wisłę uznaje się odcinek Wisły żeglownej od ujścia N a r w i do Wisły w km 551,00 do ujścia do morza w km 941,30 o długości 390,30 km.
KMR 17
Literatura: 1. Arkuszewski A. i in., Eksploatacja dróg wodnych, 1971. 2. Bertram H., Memoriał dotyczący zagrożenia miasta Gdańska, portu
Gdańskiego i Żuław Gdańskich na skutek przerwania wału wiślanego między Tczewem a Błotnikiem, [tłum. I. Iwanowicz], 1936.
3. Czaja E., Znaczenie lodołamania w ochronie przeciwpowodziowej Delty Wisły, II Sympozjum Wiślane, Tczew 1994.
4. Cebulak K., Wpływ Przekopu Ujścia Wisły do Morza Bałtyckiego na rozwój systemu ochrony przeciwpowodziowej i melioracji w Delcie Wisły, 1995.
5. CUGW, Informator Dróg Wodnych Śródlądowych Żeglownych, 1961.
6. Dziadziuszko Z., Zatory lodowe i powodzie przed i po dokonaniu Przekopu Ujścia Wisły do Morza Bałtyckiego w okolicy Swibna.
7. Dziadziuszko Z., Malicki J., Zatorowe spiętrzenie poziomu ujściowego odcinka Dolnej Wisły w lutym 1994 r., 1994.
8. Górz M., Buchheister M., Das Eisbrechwesen im Deutschen Reich 9. Grześ M., Problemy zatorów i powodzi zatorowych na Dolnej Wi
śle, 1985. 10. Grześ M., Zatory i powodzie zatorowe na Dolnej Wiśle - mechani
zmy i warunki, 1991. 11. Majewski A., Powodzie Dolnej Wisły i zagrożenie powodziowe
Delty, 1989. 12. Majewski W. i in., Powódź zatorowa na Wiśle w rejonie Zbiornika
Włocławek w zimie 1982 r., 1982. 13. Makowski J., Wały przeciwpowodziowe Dolnej Wisły, wyd. 2,
1997. 14. Makowski J., Dolna Wisła i jej obwałowania, cz. 2, 1998. 15. Makowski J., Setna rocznica wykonania Przekopu Wisły 1895-
1995, 1995. 16. Makowski J., Największa katastrofalna powódź w dziejach Gdań
ska i prawdopodobieństwo jej powtórzenia w obecnych warunkach, 1994.
17. Rozwadowski J., Technika kruszenia lodów na Wiśle, 1974. 18. Rybczyński M., Drogi wodne na Pomorzu, 1935. 19. Słomianko R, Opracowanie BPWM Gdańsk, generalny projektant
Cebulak K., pt : „Aktualizacja koncepcji kompleksowej ochrony przeciwpowodziowej Żuław Wiślanych", 1984.
20. Tillinger T, Drogi wodne - T. L, 1948. 21. Wrycza T, Powodzie i lodołamanie na Dolnej Wiśle, II Sympozjum
Wiślane, 1994 r., 1994. 22. Wrycza T, Lodołamanie, 1998. 23. Wrycza T, Lodołamanie na Dolnej Wiśle a bezpieczeństwo prze
ciwpowodziowe miasta Gdańska, 1997. 24. Wrycza T, Lodołamanie - wczoraj, dziś, jutro, 2004. 25. Praca zbiorowa, Ochrona przed powodzią, 1992. 26. Praca zbiorowa, Zarys monografii powodzi w Polsce w 40-lecie
GKP, 1988. 27. Praca zbiorowa, Zabezpieczenie przeciwpowodziowe terenów Dol
nej Wisły ze szczególnym uwzględnieniem terenów depresyjnych Żuław, 1989.
28. Praca zbiorowa, Zbiór referatów w setną rocznicę Przekopu Ujścia Wisły do Morza Bałtyckiego, 1985.
29. Praca zbiorowa, Węzłowe problemy gospodarki wodnej woj. gdańskiego, 1964.
30. Praca zbiorowa, Przewodnik Żeglugi Śródlądowej, 1936. 31. Praca zbiorowa, Kompleksowy Regionalny Program ochrony prze
ciwpowodziowej doliny rzeki Wisły (Żuławy Gdańskie i Żuławy Wielkie) od ujścia do km rzeki 845 + 000 ze szczególnym uwzględnieniem miasta Gdańsk, 1998.
32. Prawo wodne, 1972 i 2002.
KRZYSZTOF KOWALKOWSKI
Czechowo czy Trzechowo
W gminie Kaliska, w powiecie starogardzkim, nad Jeziorem Trzechowskim znajdują się dwie miejscowości Czechowo i Trzechowo. Osada Czechowo położona jest na wschodnim brzegu jeziora, na południe od Iwiczna i należy administracyjnie do tego właśnie sołectwa. Natomiast przysiółek Trzechowo położony jest na zachodnim brzegu jeziora i należy do sołectwa Piece. Trudno powiedzieć, skąd pochodzą nazwy tych osad i dlaczego przez lata tak często ulegały zmianom. Stąd trudno jednoznacznie opisać historię tych dwóch osad. Być może przytoczone tu informacje pomogą w rozwiązaniu tych wątpliwości.
zależności od daty wydania mapy i jej wydawcy, nazwa dotyczy osady położonej bądź po wschodnim, bądź po zachodnim brzegu jeziora.
Są także mapy, na których po obu stronach jeziora pokazane są osady o nazwie Trzechowo, a Czechowo w ogóle nie występuje. Są też takie mapy, na których nie ma wsi Trzechowo, a są dwie wsie Czechowo, położone po obu stronach jeziora. Także nazwa jeziora na niektórych mapach zapisana jest jako Czechowo, a na innych Trzechowo. Na mapie Schroettera z lat 1796-1802 nazwę jeziora zapisano Trzechowo See1.
Schematyzm diecezji chełmińskiej z 1867 roku podaje, że do katolickiej szkoły w Iwicznie uczęszczały m.in. dzieci z Trzechofsee, natomiast do katolickiej szkoły w Piecach uczęszczały m.in. dzieci z Trzechowo1. Także na mapie z 1874 roku pokazane jest jezioro Schechau, a u jego brzegów, południowo-zachodniego zabudowania Schechowo i wschodniego leśniczówka Schechausee3. Leśnictwo Schechausse należące w 1880 roku do nadleśnictwa Wirty wymienia w swej książce Johannes Miihl-radt4. Na mapie pochodzącej z około 1911-1912 roku występuje jezioro Schechau oraz, na jego wschodnim brzegu, leśniczówka Schechausee, a na zachodnim brzegu, wieś Trzechowo, w takiej właśnie pisowni5.
Na powojennych mapach, obok Czechowa położonego na zachodnim brzegu jeziora, pokazana jest też leśniczówka Trzechowo. Dziś leśniczówka już nie istnieje, a lasy zostały administracyjnie podporządkowane leśnictwom Borzechowo i Sowi Dół. Czechowa nie wymieniają żadne schema-tyzmy diecezjalne, które wymieniająjednak w tym samym czasie Trzechowo. Wizytacja generalna diecezji chełmińskiej z 1780 roku, której zapisy są dokonywane w języku polskim lub po łacinie wymienia Trzechowo, a nie Czechowo6. Także mapy powiatu starogardzkiego Wydawnictwa Region pokazują leśniczówkę Trzechowo i osadę Czechowo położone - na zachodnim brzegu jeziora, a osadę Trzechowo na wschodnim brzegu jeziora. Jak z powyższego widać do tych samych osad używano na przemian dwóch różnych nazw, stąd opisanie dziejów tych osad jest trudne z uwagi na jednoznaczne zlokalizowanie opisywanych w dokumen
tach osad i w związku z tym może zawierać błędy. Analiza wszystkich informacji wskazuje, że osada Trzechowo powstała jako pierwsza.
Osada Czechowo położona jest nad wschodnim brzegiem jeziora Trzechowo, lecz nie jest znana data jej powstania. W 1848 roku osada nie jest wymieniana w schematyzmie diecezjalnym7. Jednak już dwie niezależne osady, Trzechowo i Czechowo wymienione są w schematyzmie diecezji chełmińskiej z 1867 roku. Wymieniona została tam wieś Trzechowo, odległa od Zblewa o Wi mili, w której mieszkało 21 katolików8. Chodziło tu o dzisiejszy przysiółek Trzechowo, na zachodnim brzegu jeziora, na co wskazuje podana odległość od parafii w Zblewie. Cytowany schematyzm wymienia też w tym samym roku osadę Trzechowosee, odległą o 1% mili od Zblewa, w której nie mieszkał żaden katolik. Dzieci z tegoż Trzechowosee uczęszczały do katolickiej szkoły w Iwicznie9. Prawdopodobnie chodziło tu o ówczesną leśniczówkę, a dziś osadę Czechowo, która jest położona na wschodniej stronie jeziora, a więc w mniejszej odległości od Zblewa.
W 1885 roku w „Słowniku geograficznym Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich", o jeziorze Trzechowo zapisano, że znajduje się ono pod wsią Trzechowo, a jego niemiecka nazwa to Schechausee. Na wschodnim brzegu jeziora położona była leśniczówka Schechausee, a na zachodnim leśniczówka Steinkrug'0. Wspomniana leśniczówka Schechausee pokazana jest też na mapie z 1874 roku, zaś na południowo-zachodnim brzegu jeziora pokazano Schechowo11. W 1904 roku w Czechowie (Schechausee), nie mieszkał żaden katolik, lecz ilość mieszkających tu ewangelików jest dziś nieznana. Leśniczówka administracyjnie wraz z leśniczówką Twardy Dół podlegała nadleśnictwu Wirty12.
Brak informacji na temat Czechowa w latach międzywojennych. Mieszkańcy osady pod względem przynależności samorządowej należeli do gromady Iwiczno. Po zakończeniu działań wojennych nie uległ zmianie podział administracyjny gromad i Czechowo wchodziło w skład gromady wiejskiej Iwiczno w gminie Piece, a później po zmianach
18 KMR
O NAZEWNICTWIE OSAD
opisywanych wcześniej w gminie Kaliska13. W 1954 roku w związku z reformą administracyjną, zlikwidowano gminę Kaliska, a w to miejsce utworzono gromady w Hucie Kalnej, Kaliskach i Piecach. W skład tej ostatniej gromady weszła część dotychczasowego obszaru gromady Iwiczno, bez Łążka i Franka czyli sama wieś Iwiczno14. Choć brak jednoznacznych zapisów, to zapewne osada Czechowo weszła także w skład gromady Piece. W 2004 roku zlikwidowano leśnictwo Czechowo. Dziś w Czechowie nad jeziorem Trzechowo znajduje się pole namiotowe oraz ośrodek wypoczynkowy REN. Osadę zamieszkuje 3 mieszkańców zameldowanych na pobyt stały15.
Przysiółek Trzechowo położony jest na zachodnim brzegu jeziora Trzechowo. Jest to jedyna miejscowość w Polsce o tej nazwie. Nie jest znana data powstania Trzechowa. Ks. Paweł Czapiewski pisze, że Trzechowo powstało wraz Dąbrową w tym samym 1761 roku16. Józef Milewski pisze natomiast, że Trzechowo zostało zasiedlone w tym samym roku, nie tylko wraz z Dąbrową, ale także i Bytonią. Zasiedlenia tego dokonał, dnia 7 października 1761 roku, starosta bo-rzechowski Aleksander Potulicki i miało ono charakter dziedzicznej dzierżawy17. Oznaczało to, że kolejni potomkowie pierwszego osadźcy mieli prawo do dzierżawienia osady, na podstawie tego pierwszego dokumentu. Niestety, ani Milewski ani ks. Czapiewski nie podają, kto był tym pierwszym dzierżawcą. Prawdopodobnie ktoś z rodu Wyrzykowskich, gdyż takie nazwisko podaje kataster fryde-rycjański z lat 1772/1773. Wymienia on osadę Trzeckowo, gdzie w nazwie, zapewne podczas przepisywania zamiast „h" napisano „k". Dzierżawcą osady był kapitan Ignacy Wierzykowski, który mieszkał w niej z żoną i 5 córkami. Posiadał on 2 konie, 3 woły, 2 krowy, 5 jałówek, 4 owce i 1 świnię. W osadzie mieszkali także, Woyteck Drąseck z żoną i córką, który posiadał tylko 1 krowę oraz „stara" wdowa Klienbeth18.
W 1780 roku wieś należała w dalszym ciągu do Ignacego Wyrzykowskiego, a mieszkało w niej 10 katolików, w tym 6 komunikowanych oraz 3 akatolików (zapewne ewangelików). Mesznego pobierał proboszcz zblewski 1 korzec żyta i tyleż owsa19. Przypomnieć tu należy, że meszne to była taka obowiązkowa danina na rzecz kościoła. Zaś wspomniany 1 korzec żyta to około 35 kg żyta. Trzechowo, jako osada z jednym gospodarstwem, należąca do parafii w Zblewie, była wymieniana w lustracji dekanatu starogardzkiego z 1765 roku20.
W 1848 roku wieś w pisowni Trzechowo, pod względem administracyjnym znajdowała się na terenie powiatu starogardzkiego, a 21 katolickich mieszkańców należało do parafii w Zblewie. Nie występuje jeszcze w tym schematyzmie wieś Czechowo lub Schechau2'. Józef Milewski pisze, iż w 1866 roku wieś nosiła nazwę Schechau22. Jednak jak już wcześniej napisano jednoznaczne opisanie wsi w związku z nazewnictwem stanowi pewien problem. Wątpliwości pogłębiają niektóre zapisy w schematyzmie diecezjalnym z 1867 roku. W 1867 roku we wsi, która nosiła nazwę Trzechowo, odległej od Zblewa o V/i mili, mieszkało 21 katolików. Dzieci z Trzechowa uczyły się w katolickiej szkole w Piecach23. Cytowany schematyzm wymienia też w tym samym roku osadę Trzechowosee, odległą o 1 Vi mili od Zblewa, w której nie mieszkał żaden katolik. Być może chodziło tu o ówczesną leśniczówkę Trzechowo,
a dziś osadę Czechowo, która jest położona w mniejszej odległości od Zblewa, gdyż położona jest po wschodniej stronie jeziora. Dzieci z osady Trzechowosee uczęszczały do katolickiej szkoły w Iwicznie24.
W 1880 roku Trzechowo stanowiło dzierżawę wieczystą, a jej posiedzicielem był Józef Mechliński. Dzierżawa ta miała obszar 79,60 ha, z czego ziemia orna stanowiła 20,88 ha, łąki 5,60 ha, pastwiska 46,20 ha, las 5,40 ha, nieużytki 1,40 ha i woda 0,12 ha. Dochód z dzierżawy wynosił 140 marek25. W 1885 roku we wsi były 3 domy i 2 dymy (zagroda wiejska) i liczyła ona 16 mieszkańców - katolików. W 1892 roku w dobrach włościańskich położonych nad jeziorem Trzechowo były 2 posiadłości włościańskie, a wieś zajmowała obszar o pow. 69 ha, w tym 22 ha roli, 5 ha łąk i 5 ha lasu. Katolicy należeli do parafii w Zblewie. Najbliższa stacja pocztowa i kolejowa znajdowała się we wsi Frankenfelde26. Zwraca tu uwagę informacja o stacji kolejowej. Według tego zapisu znajdowała się ona we Franku, a nie w Kaliskach, czy w Dreidorf, co wskazuje na ówczesną rangę wsi Frank. 0 jeziorze Trzechowo zapisano w tym słowniku, że znajduje się ono pod wsią Trzechowo, a jego niemiecka nazwa to Schechausee. Na wschodnim brzegu jeziora położona była leśniczówka Schechausee, a na zachodnim leśniczówka Ste-inkrug21. Wspomniana leśniczówka Schechausee pokazana jest też na mapie z 1874 roku, zaś na południowo-zachodnim brzegu jeziora pokazano Schechowo2S.
W 1904 roku w Trzechowie, które było przyległością wsi Piece, mieszkało 16 katolików. Katolickie dzieci z Trzechowa uczęszczały do katolickiej szkoły w Piecach29. Już rok później w Trzechowie należącym do gminy ziemskiej (Landgemain-deri) Piece, w 3 domach mieszkalnych mieszkało 19 osób30. 1 napisać tu trzeba, że nie chodziło o leśniczówkę, gdyż gdyby tak było, przy nazwie osady zapisano by Fórst.
W 1928 roku osada administracyjnie należała do powiatu starogardzkiego. Mieszkało w niej 21 katolików, należących do parafii w Piecach i nie ustalona dziś liczba ewangelików. Nie wymienia natomiast wówczas osady, bądź leśniczówki Czechowo cytowany tu Zarys historyczno-statystyczny31. W 1935 roku, po zmianach w samorządzie terytorialnym, Trzechowo administracyjnie należało do gromady Piece w gminie Piece3 2. Po zakończeniu II wojny światowej przynależność administracyjna Trzechowa nie zmieniła się i do 1954 roku należało ono do gromady Piece w gminie Piece, a później w gminie Kaliska. Zmiany nastąpiły w związku z wprowadzoną od 1 stycznia 1955 roku reorganizacją
Ośrodek Wypoczynkowy REN nad Jeziorem Trzechowskim
fot. Wirtualne Kociewie
systemu samorządowego. Wtedy to po likwidacji gmin i utworzeniu dużych gromad, osada Trzechowo weszła w skład gromady Huta Kaina34. Gdy w ramach reorganizacj i w 1961 roku likwidowano niektóre gromady, zlikwidowana została także gromada Huta Kaina, a Trzechowo weszło wówczas w skład gromady Kaliska35. W 1972 roku, gdy zlikwidowano gromady i utworzono gminy, Trzechowo weszło w skład sołectwa Piece w gminie Kaliska. Dziś według stanu na dzień 31 grudnia 2007 roku w Trzechowie mieszkają 4 osoby zameldowane na pobyt stały36.
Jak z powyższego opisu widać nazewnictwo obu osad jest mocno pogmatwane, a przytoczone tu informacje, nie rozwiewają do końca wątpliwości.
Przypisy: 1 Kartę von Ost-Preussen nebst Preussisch Littauen und West-Pre-
ussen .... Schroetter, sekcja IV. 2 Schematismus der Bisthums Culm. Pelplin 1867, s. 266. 3 Aufgenommen von der Preupischen Landesaufnahme 1874, Sek-
tion2175. 4 J. Muhlradt, Die Tuchler heide in Wort und Bild, Danzig 1908, s. 243. 5 Wandkarte des Kreises Pr. Stargard orfennach den neuesten Hilfs-
quellen von Paul Baron Legnitz i. Schl. Edgar Schultz Verlag in Pr. Stargard.
6 Visitatio Generalis Ecclesia Parochialis Zbleviensis expedita anno 1780.
7 Schematismus der Bisthums von Culm fur das Jahr 1848, Culm 1848, s. 79.
8 Schematismus der Bisthums Culm. Pelplin 1867, s. 266. ' Tamże, s. 266.
10 Słownik geograficzny Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich, tom XII Warszawa 1892, s. 564.
" Aufgenommen von der PreupischenLandesaufnahme 1874, Sek-tion2175.
12 Schematismus des Bistums Culm mit dem Bischofssitze in Pelplin 1904, Pelplin 1904, s. 552-553.
13 Dziennik Urzędowy Wojewódzkiej Rady Narodowej w Gdańsku, nr 15 z 10 października 1951 roku, s. 107.
14 Dziennik Urzędowy Wojewódzkiej Rady Narodowej w Gdańsku, nr 16 z 30 listopada 1954 roku, s. 108.
15 H. Partyka, Stan ludności, maszynopis, Kaliska styczeń 2008. 16 P. Czapiewski, Co posiadali Krzyżacy na Pomorzu przed jego zaję
ciem w roku 1308/9? w: Zapiski Towarzystwa Naukowego w Toruniu, tom X, nr 8 (112) za IV kwartał 1936 roku, s. 285.
17 J. Milewski, Dzieje wsi powiatu starogardzkiego, cz. II, Gdańsk 1968, s. 243-247.
18 Kataster fryderycjański, APT nr 1938. " Visitatio Generalis Ecclesia Parochialis Zbleviensis expedita anno
1780. 20 T. Krzyżyńska, Zblewo. Zarys dziejów wsi kociewskiej, Tczew
2002, s. 37-39. 21 Schematismus der Bisthums von Culm fur das Jahr 1848, Culm
1848, s. 79. 22 J. Milewski, Dzieje wsi powiatu starogardzkiego, cz. II, Gdańsk
1968, s. 243-247. 23 Schematismus der Bisthums Culm. Pelplin 1867, s. 266. 24 Tamże, s. 266, 25 Handbuch des Grundbesitzes Deutschen Reiche, I Das Kónigreich
Preussen, Berlin 1880, s. 224-225. 26 Słownik geograficzny Królestwa Polskiego i innych krajów sło
wiańskich, tom XII, Warszawa 1892, s. 564. 27 Tamże, s. 564, 28 Aufgenommen von der PreupischenLandesaufnahme 1874, Sek-
tion2175. 2' Schematismus des Bistums Culm mit dem Bischofssitze in Pelplin
1904, Pelplin 1904 s. 550-553. 30 Gemeindelexikon fur das Kónigreich PreuPen, heft II, Prowinz
Westpreupen, Berlin 1908, s. 96-97. 31 Diecezja chełmińska, zarys historyczno-statystyczny, Pelplin 1928,
s. 229-230. 32 Zmiany granic miast, gmin miejskich i gromad, APG nr 1936 sygn. 124. 33 Dziennik Urzędowy Wojewódzkiej Rady Narodowej w Gdańsku,
nr 15 z 10 października 1951 roku, s. 107. 34 Dziennik Urzędowy Wojewódzkiej Rady Narodowej w Gdańsku,
nr 16 z 22 listopda 1954 roku, s. 108. 35 Dziennik Urzędowy Wojewódzkiej Rady Narodowej w Gdańsku,
nr 11 z 31 grudnia 1961 roku, s. 130. 36 H. Partyka, Stan ludności, maszynopis, Kaliska styczeń 2008.
Odkryte talenty
14 marca br. w sali wystawowej Miejskiej Biblioteki Publicznej w Tczewie odbyło się otwarcie wernisażu malarstwa naszych rodzimych tczewskich artystek.
Licznie zgromadzonych gości powitała Urszula Wierycho, dyrektor ww. placówki, jak również przedstawiła zarys krótkiej kariery malarskiej trzech pań.
cieżka artystyczna Zofii Gąsiorowskiej, Marii Ja-worańskiej i Ireny Ociepki przebiegała bardzo podobnie. Rysunkiem, malarstwem interesowały się,
jak mówią od zawsze, ale swoje marzenia mogły realizować dopiero po przejściu na emeryturę. Malująbardzo krótko, bo niespełna 2 lata (Irena Ociepka trochę dłużej).
Inspiracją do tworzenia jest dla nich właściwie wszystko to, co nas otacza - piękno przyrody, jej urok, niepowtarzalność, są też ludzie, zwierzęta, martwa natura, pejzaże rodzinnego miasta. Po prostu piękno codziennego życia. Panie aktualnie doskonalą umiejętności pod wytrawnym okiem swojego mistrza - Janusza Mowy, który krok po kroku przekazuje im tajniki kunsztu tworzenia. Prace malarek prezentowane były na wystawach zbiorowych w Osiedlowym Domu Kultury Śródmieście.
Zofia Gąsiorowska zaczęła od rysunków postaci ludzkich, wykorzystując charakterystyczny kontrast bieli i czerni, a od 2006 roku swoje umiejętności w zakresie malarstwa olejnego doskonali pod kierunkiem Janusza Mokwy.
Większość jej prac to malarstwo olejne na płótnie - piękne pejzaże, portrety, nie zabrakło również akcentu tczewskiego. Możemy podziwiać na rysunkach słynny most, a także panoramę miasta. Bakcyla malarskiego połknęła wnuczka pani Zofii - Partrycja.
Maria Jaworańska do nauki malarstwa podeszła bardzo poważnie. Szkoliła się jednocześnie u Joanny Czarneckiej w Tczewskim Centrum Kultury i pod kierunkiem Janusza Mokwy w Osiedlowym Domu Kultury „Śródmieście". Efekty tej nauki są wspaniałe. Poznała wiele technik malarskich, ale jak twierdzi malarstwo olejne na płótnie jest jej najbliższe. Maluje kwiaty, tonie, pejzaże i krajobrazy, portrety, zwierzęta, martwą naturę. Uczestniczyła w ubiegłym roku w XIII Tczewskim Plenerze Plastycznym „Tczew - miasto nad Wisłą".
Po raz kolejny swoje prace w Miejskiej Bibliotece Publicznej prezentowała Irena Ociepka. Pierwszą indywidualną wystawę miała tu w październiku 2006 roku.
Zaczynała naukę pod okiem tczewskiej artystki Iwony Filipkowskiej. Od ubiegłego roku instruktorem pani Ireny jest Janusz Mokwa i pod jego kierunkiem doskonali swoje malarstwo olejne, posługując się pędzlem i szpachlą
Maluje kwiaty, pejzaże, zwierzęta, portretuje osoby najbliższe (mama, wnuczka). Na jej obrazach występuje także akcent tczewski - wieża ciśnień i panorama miasta.
20 KMR
Obrazy malarek. od lewej: Zofii Gąsiorowskiej,
Ireny Ociepki i Marii Jaworańskiej
Małgorzata Kruk w imieniu posła Jana Kulasa życzy malarkom owocnej pracy twórczej
Sekretarz Miasta, Zyta Myszka składa gratulacje tczewskim artystkom Nas wernisaż przybyli liczni goście
Urszula Wierycho, dyrektor MBP wita przybyłych gości na wernisaż malarstwa. Od lewej stoją malarki: Zofia Gąsiorowska, Irena Ociepka i Maria Jaworańska
PATRYK GABRIEL
Kociewie jako marketingowe logo. Wymagające wypełnienia?
Podobno jakieś niezwykle skrupulatne badania pokazały, że pisanie na klawiaturze niesie, w stosunku do zapomnianego już niemal na amen ręcznego (w tej zaś kategorii, być może nawet piórem, to zdaje się mieć nieco szpanerski, oldschoolowy charakter), jedno podstawowe ograniczenie redukuje znacznie ilość używanych przymiotników. A przecież przymiotniki są dworzanami uczuć. Chciałbym napisać coś o Kociewiu.
Używam klawiatury Dell wcale nie chińskiej. Nikt nie zgadnie jakiej. Naprawdę nikt... - polskiej, naszej, Madę in Poland. Brawo biało-czerwoni.
Każdy wybór niesie ograniczenie. Dziś miejsce zamieszkania w wielkim stopniu jest wyborem. Mamy otwarte granice z trzech stron całkowicie. Tanie linie lotnicze. Kanały podróżnicze i internet. Jest wiele różnych, innych rzeczy, które pchają Polaków do wyjazdu ze stron rodzinnych - np. ze stron ko-ciewskich. Choćby drogie mieszkania, a w prajm tajmie seriale pełne salonów z aneksem kuchennym, w pełnej zabudowie i sprzętami w najmodniejszej powłoce typu: inox. W pogoni za nimi rusza w świat szeroki wielu z naszych krajan. Wyrusza z Polski, województwa pomorskiego, Kociewia.
Kilka tygodni temu, wielce szacowny redaktor powiedział mi na ucho (rzecz miała miejsce na imprezie z elementami folkloru kociewskiego), że jest w stanie udowodnić, że Kociewie nie istnieje. Nie wierzę, że zdecyduje się owo odkrycie opublikować. Wierzę natomiast, że argumentacja dla poparcia tej wcale nie głupiej hipotezy mogłaby stanowić całkiem ciekawą lekturę.
Byłby to z pewnością najprawdziwszy lokalny bestseller, w szczególności zaś, gdyby wywód obalający Kociewie przeprowadzić gwarą. To byłaby sztuczka wprost genialna. Liczę, że ktoś podejmie tę próbę. Niestety, nie ja będę tym śmiałkiem, z gwary znam ino i może jeszczeyo, na które monopolu, podobnie, jak na większość starogardzkich wódek o smakach nieco mniej podłych, utrzymać nie zdołaliśmy. Jo mówi nawet znaczna część amerykańskich muzyków, nawet tych, którzy nigdy nie spotkali nikogo z Kociewia.
Mieszkając za granicą nie tęskniłem do Kociewia, ale do Polski. Mieszkając w Starogardzie nie myślę o mieszkańcach Gniewu, Tczewa czy Pelplina jako o ludziach, z którymi łączy mnie coś więcej niż statystycznie wyliczalne prawdopodobieństwo spotkania znajomego (z tym z reguły wiążą mnie jakieś wspomnienia), większe niż dla przykładu w Suwałkach, w których nigdy nie byłem.
Mam 31 lat i być może moja edukacja regionalna ucierpiała nieco na zawierusze zmiany systemu. Na pewno ucierpiała, bo w związku z krainą, w której żyję mam mnóstwo wątpliwości.
Nie znam gwary, ani żadnego jej podręcznika. Nie znam żadnego produktu, który może uchodzić za kociewski, tak bezapelacyjnie i z wyłączeniem wódki mającej w nazwie stołeczne (w skali Kociewia) akcenty. Nie znam niczego takiego.
Nie znam żadnego pisarza kociewskiego, malarza, filmu. Znam co prawda kilka książek napisanych przez ludzi z Ko-ciewia, czy o Kociewiu traktujących, ale tak samo znam kilka świetnych książek Jerome Davida Salingera, który urodził się w Nowym Jorku i często w tym mieście wysadzał
swoich bohaterów. Gdyby wszystkie nazwy własne zapisać w jego twórczości od tyłu, nadal byłaby po prostu klasyką. Czy Mickiewicza, który nigdy nie był w Warszawie powinien być w niej zapomniany? Czy powinien być traktowany jako pisarz litewski; polski oczywiście, a nawet arcypolski, ale nie warszawski? Czy książka kogoś kto urodził się na Kociewiu, ale dawno tu nie zaglądał jest kociewska? Czy autor jest kociewski? Czy obcy umiejscawiając akcję swojej megapowieści między Chojnicką a Kanałową w naszej Stolicy tworzy literaturę kociewska? Nie znam dyskusji, która by sprawę jednoznacznie rozstrzygała. Choć pewnie takowa się gdzieś toczy. Zresztą nie miejsce tu na dowodzenie, że w sztuce podział jest w sumie bardzo prosty i niewiele ma wspólnego z geografią czy etnografią.
Nie znam reprezentacji Kociewia w żadnej dyscyplinie sportowej. Nie gniewam się, kiedy ktoś z Warszawy o Kace mówi nasz. Z reguły ten ktoś wcale nie wie, że nasz Kaka jest bardziej nasz niż ich. A może ten ktoś ma rację? Być może również tak, że Kaka jest polski, bez uszczegółowienia? Nie ma mowy o oczywistości jakiejkolwiek z tych opinii. Wątpliwości.
Nie znam bohaterów, mitów, symboli Kociewia. Nie wiem, kiedy zaczyna się jego historia i jakie są jej kamienie milowe, punkty zwrotne, najważniejsze doświadczenia, wokół których budowana jest kociewska tożsamość.
Nikt mnie tego nie nauczył, nie zachęcał do nauki, nie próbował zainteresować. Jeśli nawet gdzieś ktoś temat podejmował, robił to nieskutecznie. Choć może dziś już to się robi? Może w szkołach? Może na uczelniach? Może ja sam coś przegapiłem i teraz nerwowo próbuję nadrabiać? Mam jednak wrażenie, że w podobnej sytuacji nie jestem sam.
Nie twierdzę, że Kociewia nie ma; są obszary, w których nie sposób zanegować jego istnienia. Wystarczy, że jedna osoba stwierdzi, że ono istnieje, a takich osób jest przecież wiele. Nie twierdzę, że Kociewie nie jest nikomu potrzebne, może gdyby go zabrakło, byłoby potrzebne i mnie. Nie sposób nie zgodzić się z twierdzeniem, że Kociewie może być przydatne, do różnych celów, od podkreślenia swojej odrębności (albo wręcz przeciwnie, swojej przynależności, co dziś jest chyba wielu jeszcze bardziej potrzebne) do sygnowania nim wydarzeń, wydawnictw, potraw.
Znam kilka osób, które niezwykle dużo robią dla Kociewia, które chcą je tworzyć, które uważaj ąje za coś niezwykle istotnego, jest ich pasją. Podziwiam wszystkich ludzi z pasją i chciałbym, żeby można usłyszeć ich głos, przysłuchać się ich dyskusji, nauczyć się czym jest, a czym nie jest Kociewie; czym miałoby być, dlaczego jest ważne. Być może właśnie lokalne portale i prasa powinny stać się platformą dla takiej dyskusji. Chciałbym wszystkich do niej zachęcić.
22 KMR
„Kociewie. Pomorska kraina." to publikacja, która ukazała się niedawno nakładem Zrzeszenia Kaszub-sko-Pomorskiego. Zawiera podstawowe informacje historyczne, etnograficzne, geograficzne, przyrodnicze, turystyczne o Kociewiu. To nieoceniona pomoc podczas wakacyjnych wędrówek po naszym regionie.
ublikacja dotyczy trzech powiatów kociewskich - oprócz tczewskiego i starogardzkiego, także świeckiego, który często jest pomijany w regionalnych
publikacjach. Folder stara się znaleźć odpowiedź na pytanie, kim są Kociewiacy, jakie są hipotezy pochodzenia nazwy Kociewie. Jest też historia regionu „w pigułce", wyodrębnione na marginesach Kalendarium Wydarzeń pozwala łatwo prześledzić najważniejsze wydarzenia z przeszłości. Kociewie to region o wybitnych walorach przyrodniczych, pełen jezior, lasów, łąk licznie zamieszkałych przez chronione gatunki zwierząt. To raj dla obserwatorów fauny i flory.
MAŁGORZATA MYKOWSKA
Lektura nie tylko na wakacje
A u t o r z y przypominają także symbole Kociewia - herb, hymn i najważniejsze zabytki, które warto poznać podczas podróży po regionie. Nie brakuje informacji o kulturze ludowej, literaturze i gwarze k o c i e w s k i e j , kuchni regionalnej. Wytrwali mogą nauczyć się podstawowych zwrotów i słów kociewskich. Publikacja zawiera krótkie informacje
o instytucjach i organizacjach działających na Kociewiu. Autorzy tekstów zawartych w publikacji to: Piotr Dzia
dul, Kamila Gillmeister, Kazimierz Ickiewicz, Michał Kargul, Krzysztof Korda, Małgorzata Kruk, Michał Maryniak, Piotr Paluchowski. Materiały zebrał i opracował Michał Kargul.
Publikacja już trafiła do księgarń.
IRENA OPALA
Warlubski konkurs rozstrzygnięty
Galilejska uroda Kociewia (...). Tylko Toskania może stanąć obok Tej uśmiechniętej ziemi.
ks. Janusz Stanisław Pasierb
odsumowaniu XII edycji Międzygminnego Konkursu Recytatorskiego i Plastyczno-Fotograficznego w Warlubiu, przyświecał ww. cytat ks. Janusza St.
Pasierba. A hasłem tegorocznej edycji była maksyma: „Na kociewskim szlaku" i rzeczywiście wszystko, co możemy spotkać na Kociewiu, zostało przez uczestników przedstawione, głównie w drugiej części konkursu tj. w Konkursie Plastyczno-Fotograficznym.
Honorowy patronat nad konkursem sprawowali: Marzena Kempińska - Starosta Powiatu Świeckiego oraz Urząd Gminy w Warlubiu i Publiczna Szkoła Podstawowa w Warlubiu.
Wręczenie nagród i wyróżnień nastąpiło podczas uroczystej Gali Kociewskiej, która odbyła się 4 kwietnia 2008 roku w Publicznej Szkole Podstawowej im. Bronisława Malinowskiego w Warlubiu. Przesłuchania do pierwszej części konkursu tj. Konkursu Recytatorskiego odbyły się na początku marca. Powołana przez organizatorów komisja przesłuchała 65 uczestników, w 4 kategoriach: klas 0-1, II-III, IV-VI oraz w kategorii gimnazjum.
Na szczególne wyróżnienie zasłużyły organizatorki konkursu: Maria Wygocka, Maria Czajka i Żaneta Jaworska, które stworzyły wspaniałą atmosferę i rozbudziły zainteresowanie naszym regionem, większej części Kociewia. Wielkie brawa, że po 12 latach istnienia konkursu, nadal cieszy się on tak dużym zainteresowaniem. Wręczenie nagród zostało poprzedzone występami uczniów z zespołu folklorystycznego, który specjalnie na tą okazję przygotowała Joanna Fordońska-Jędral. Dzieci ze szkoły w Warlubiu, zaprezentowały kociewskie tańce i piosenki. A zabawne gadki kociewskie przedstawił Arno Bruchwalski, który w Konkursie Recytatorskim zdobył nagrodę w kategorii klas II-III. Trudną mowę naszych przodków opanował doskonale.
W uroczystej Gali brało udział wielu gości, m.in. podekscytowani i zadowoleni uczestnicy konkursów wraz z opiekunami i dyrektorami szkół, władze samorządowe powiatu świeckiego, a także przedstawiciele prasy lokalnej. Wytrwale, już od lat, imprezie kociewskiej towarzyszy stoisko Kociewskiego Kantoru Edytorskiego, przy którym Wanda Kołucka prezentowała zaproszonym gościom publikacje o naszym regionie.
Wszystkie prace plastyczne i fotograficzne (tj. 472), które wpłynęły na konkurs, zostały pięknie wyeksponowane na szkolnym korytarzu, a ich ogromna ilość wzbudziła zachwyt i zdumienie zwiedzających. Różnorodność technik, zastoso-
KMR O - }
Urszula Wierycho, dyrektor MBP w Tczewie odbiera „Zawdziękę 2008"
Najlepszym recytatorom w kategorii klas II-III
nagrody wręcza Stefan Kończal z Nadleśnictwa Dąbrowa
Wręczanie nagród laureatom konkursu plastycznego „Na kociewskim szlaku", nagrody wręcza Irena Brucka z Tczewa
Zespół taneczny SP w Warlubiu (pod kierunkiem Joanny Fordońskiej-Jędral)
Organizatorki Gali Kociewskiej 2008 oodsumowującej XII Edycję Międzygminnego Konkursu Recytatorskiego i Plastyczno-Fotograficznego ,Na kociewskim szlaku", 3d lewej: Maria Czajka, Żaneta Jaworska, Maria Wygocka i zespół taneczny Szkoły Podstawowej w Warlubiu
Praca malarska Teresy Ratańskiej
Prace fotograficzne laureatów konkursu „Na kociewskim szlaku", w górnej części
fotoreportaż Wioletty Kulesza z Warlubia (kategoria dorośli)
Praca malarska Teresy Ratańskiej
Praca malarska Teresy Ratańskiej z Warlubia (kategoria dorośli)
Wystawa pokonkursowa w Szkole Podstawowej w Warlubiu
PROPAGUJEMY REGION
wanych w pracach dzieci i młodzieży, budzi podziw i szacunek dla twórczej pracy np. domek wyklejony słonymi paluszkami, różnego rodzaju szkła ozdobione haftami kociewskimi, czy malowane drewniane łyżki. To tylko niektóre prace, na które ja zwróciłam uwagę, lecz zapewniam, że każdy z gości na pewno znalazłby coś, co zainteresowałoby go.
Rysunki najmłodszych uczestników Konkursu (tj. przedszkolaków i uczniów szkół podstawowych), przedstawiały głównie wiejskie krajobrazy, pomniki przyrody oraz kociew-skie łąki z ptakiem, który szczególnie upodobał sobie nasze Kociewie tj. z bocianem. Z kolei młodzież zaprezentowała w swych pracach zabytki m.in. budynki sakralne, kapliczki czy zamki. Natomiast autorzy prac fotograficznych (głównie gimnazjaliści, 2 dzieci ze szkół podstawowych oraz 3 osoby dorosłe), postawili na piękno naszego regionu. Fotografie przedstawiały wspaniałe wschody i zachody słońca, z różnych miejsc Kociewia, ukazane o różnych porach roku. Uwieczniano także kociewskie chaty oraz ciekawe rośliny, które najchętniej wtapiają się w piękno naszych pól, łąk i lasów.
Na konkurs wpłynęły także prace malarskie Teresy Ra-tańskiej z Trzech Koron, która przystąpiła do konkursu po
raz pierwszy, po usilnych namowach organizatorek. Były to obrazy malowane na płótnie farbą olejną, na wyróżnienie moim skromnym zdaniem zasługują: 2 piękne prace ze słonecznikami, wiosenny krajobraz oraz wiejska zagroda.
Na zakończenie przytoczę słowa jednej z organizatorek konkursu Marii Wygockiej (rok 2001 - posumowanie V edycji konkursu): Kociewie szczyci się burzliwą i cieka
wą historią, własną gwarą i piękną tradycją, która stanowi
mocny fundament i zachętę do dalszego bogacenia dorobku
przodków. Kociewiacy przez stulecia wnosili swój wkład
w dzieje Polski, nie szczędzili krwi i ofiar w obronie polskości
w czasie zaborów, wojny i okupacji. Dlatego też świadomi
walorów kulturalnych i dorobku cywilizacyjnego, regionali
ści ze Szkoły Podstawowej w Warlubiu, pragną to dziedzi
ctwo pomnażać dla dobra Kociewia, Pomorza i Polski.
Dzięki Waszej pracy, drogie Panie kolejne młode pokolenia mają doskonałą okazję poznać kulturę, tradycję i zwyczaje miejsca, w którym żyją. Na Wasze ręce składam gratulacje i życzę wielu sukcesów i satysfakcji ze swej pracy. A wszystkich, którzy chcieliby w przyszłym roku wziąć udział w w/w konkursie, gorąco namawiam.
WYNIKI MIĘDZYGMINNEGO KONKURSU PLASTYCZNO-FOTOGRAFICZNEGO
KATEGORIA „KLASY 0 -1 i PRZEDSZKOLE" Nagrody: Megger Kamil - PSP Warlubie; Jeziorska Klaudia - PSP Warlubie; Kurzynska Julia - PSP Nr 4 Starogard Gd.; Miczek Jakub - Pub
liczne Miejskie Przedszkole w Starogardzie Gd.; Wótkowski Mateusz - PSP Warlubie. Wyróżnienie: Renkiewicz Sandra - PSP Grupa; Pale Weronika - PSP Nr 4 Starogard Gd.; Boguski Kamil - PSP Warlubie; Kotowska Kamila
- PSP Kamionka; Piór Kaja - Zespół Placówek Oświatowych Drzycim; Kuffel Maciej - PSP Lipinki. KATEGORIA „KLASY II - III" Nagrody: Piernik Bartosz - PSP Warlubie; Kulesza Jakub - PSP Warlubie; Gerke Oliwia - PSP Przysiersk; Ciszewski Kamil - PSP Warlubie; Bru-
chwalski Wiktor - PSP Warlubie; Łabus Małgorzata - PSP Przysiersk; Bruchwalski Arno - PSP Warlubie; Gołuńska Daria - PSP Nr 4 Starogard Gd. Wyróżnienie: Rzepkowska Jagoda - PSP Wielki Komorsk; Kwiatkowska Justyna - PSP Warlubie; Wojciechowska Jagoda - PSP Lipinki; Ta-
laśka Agata - Zespół Placówek Oświatowych Drzycim; Jankowska Jesika - PSP Warlubie; Cejrowska Milena - PSP Warlubie; Nowacka Angelika - PSP Przysiersk.
KATEGORIA „KLASY IV - VI" Nagrody: Glinkowska Klaudia - PSP Kamionka; Muszyńska Magdalena - PSP Kamionka; Bocian Justyna PSP Osie; Braun Wojciech - PSP
Kamionka; Pieróg Katarzyna - PSP Przysiersk; Barszczewska Karolina - PSP Warlubie; Loryńska Sandra - PSP Jeżewo; Górka Natalia - PSP Warlubie; Recka Agata - PSP Osie.
Wyróżnienie: Kulesza Aleksandra - PSP Warlubie; Kawczyńska Weronika - PSP Wielki Komorsk; Szmelter Jakub - PSP Warlubie; Nadolny Krystian - PSP Kopytkowo; Szydłowska Agnieszka - PSP Warlubie; Kopicka Kamila - PSP Kamionka; Prażmowski Patryk - PSP Kamionka; Probe Karolina - PSP Nr 4 Starogard Gd.; Słowy Aleksandra - SP Jeżewo.
KATEGORIA „GIMNAZJUM" Nagrody: Sikorska Hanna - GP Osie; Chyła Daria - GP Warlubie; Drożyńska Patrycja - GP Warlubie; Dominikowska Marta - GP Warlubie. Wyróżnienie: Redzimska Weronika - GP Osie; Zarembska Martyna - GP Osie; Kurpisz Piotr - GP Osie; Matuszewska Manuela - Specjalny
Ośrodek Szkolno - Wychowawczy Warlubie. KATEGORIA „SZKOŁY PONADGIMNAZJALNE" Nagrody: Pieniążek Anita - Zespół Szkół Technicznych Tczew KATEGORIA „TECHNKI RÓŻNE" Nagrody: Kaczorowska Katarzyna - PSP Jeżewo; Kurek Jakub - GP Warlubie; Kulczyk Iwona - PSP Lniano. Wyróżnienie: Górka Andżelika - PSP Warlubie; Matuszewski Patryk - Specjalny Ośrodek Szkolno-Wychowawczy Warlubie; Pukłacki Patryk
- Specjalny Ośrodek Szkolno-Wychowawczy Warlubie. KATEGORIA „PRACE FOTOGRAFICZNE" Nagrody: Grabski Cezary - GP Osie; Lejszys Dominika - PSP Warlubie; Mrozik Natalia - PSP Przysiersk; Michałowski Dawid - GP Osie. Wyróżnienie: Poziemski Oskar - PSP Nr 4 Starogard Gdański; Lipowicz Miłosz - GP Jeżewo; Gęsikowski Maciej - GP Osie; Lis Karolina - GP Osie. KATEGORIA „DOROŚLI" W tej kategorii komisja nagrodziła prace fotograficzne i malarskie. Nagrody: Kotłowska Regina - Frąca, praca fotograficzna z dedykacją; Frankiewicz Maciej - Sopot, praca fotograficzna; Kulesza Wioletta
- Warlubie, praca fotograficzna; Ratańska Teresa -Trzy Korony, prace malarskie
WYNIKI MIĘDZYGMINNEGO KONKURSU RECYTATORSKIEGO
KATEGORIA „KLASY 0 - 1 " Nagrody: Budnarowska Karolina; Szwarc Nikol; Znaniecki Dawid; Blutka Kacper. Wyróżnienia: Rombalska Nicola; Niklas Patryk; Skuza Paulina; Homa Beata. KATEGORIA,.KLASY U - III" Nagrody: Stuczyńska Dżesika; Pawlak Adrianna; Piernik Bartosz; Żuchowski Adrian; Bruchwalski Arno. Wyróżnienia: Barszczewski Maciej; Budnarowski Bartosz; Dolna Agnieszka; Jezierska Aleksandra; Jatkowska Marcelina; Gawłowska Roma. KATEGORIA, ,KLAS YIV - VI" Nagrody: Szarmach Marta; Dubiel Karolina; Hapoński Paweł; Gehrke Emilia, Warczak Anna; Bartoszewska Weronika; Mańkowska Kinga. Wyróżnienia: Lemańczyk Oktawia; Półgęsek Aleksandra; Muszyńska Magdalena; Klasa Sandra; Reszke Anna; Sprada Ludmiła KATEGORIA „GIMNAZJUM" Nagrody: Opatowska Magdalena; Żemle Katarzyna; Ruszkowski Jakub. Wyróżnienia: Zielińska Katrzyna; Żabińska Julita.
26 KMR
PRADZIEJE KOCIEWIA
ANDRZEJ WĘDZIK
14. Neolityczni wojownicy część druga
Młody mężczyzna powoli wędrował wzdłuż rzeki. Ubrany w luźną skórzaną bluzę z jeleniej skóry i wąskie nogawice, oplecione u dołu cienkim rzemieniem, uważnie wypatrywał czegoś wśród drzew rosnących na łagodnym, opadającym ku bagnistej dolinie zboczu.
Był wojownikiem. Jego osada leżała w dole rzeki blisko rozległego, płytkiego jeziora. Doszedł aż tutaj, szukając odpowiedniego drewna na łuk. Uważnie przyglądał się rosnącym jesionom, podziwiając wiekowe olbrzymy. Nagle pochylił się i zbiegł nieco niżej, by po chwili oprzeć się o niski rozłożysty jesion. Takiego drzewa właśnie szukał! Było niewysokie, ale dzięki temu że rosło w cieniu, posiadało długie, proste konary rosnące prawie poziomo na niewielkiej wysokości nad ziemią. Wybrał jeden z nich i ściął siekierą o krzemiennym ostrzu odcinek równy niemal jego wzrostowi. Pomyślał, że przy przychylności ducha lasu - opiekuna klanu wojowników, będzie miał materiał nie na jeden, a na dwa łuki!
Szczęśliwy, postanowił wybrać się jeszcze w górę rzeki, by zebrać odpowiedni materiał na strzały. Wiedział, że nie będzie z tym kłopotów, gdyż tam gdzie szedł — nad strumieniami wpadającymi do rzeki rosło mnóstwo leszczyny. Przedzierając się przez porośnięte młodymi drzewami zbocze wysoczyzny, dotarł wreszcie w rejon źródlisk, skąd w stronę rzeki wartko spływała krystalicznie czysta woda. Wśród łanów kwitnącego na biało czosnku niedźwiedziego ujrzał niezliczone kępy dorodnej leszczyny o prostych pędach, znakomicie nadających się na brzechwy strzał. Zabrał się zaraz do intensywnej pracy i już po krótkim czasie usiadł na omszałym pniu z całkiem pokaźnym naręczem leszczynowych prętów. Częściowo ukryty za ogromnym wachlarzem paproci z rozbawieniem podpatrywał dwa młode borsuki goniące się zapamiętale na brzegu strumienia. Były tak zajęte zabawą że wcale nie zauważyły intruza, który wychylił się zza paproci by lepiej je zobaczyć.
Wojownik jeszcze raz z triumfem spojrzał na zebrany materiał, po czym wyjął z przytroczonej do pasa niewielkiej sakwy walcowaty kawałek roztartego suszonego mięsa zmieszanego z dużą ilością tłuszczu i ziół. Jadł powoli, dokładnie przeżuwając każdy kęs pożywnego posiłku, delektując się wspaniałym otoczeniem i kojącym szmerem płynącej wody...
olejnymi rodzajami broni używanej powszechnie w dobie młodszej epoki kamienia były: włócznia i oszczep. Przy czym, ujmując krótko różnicę, można
stwierdzić, iż oszczep jest w zasadzie lżejszą odmianą włóczni i służy przede wszystkim do rażenia przeciwnika na odległość. Omawiane typy broni są jednymi z najstarszych używanych przez człowieka, a ich genezy należy szukać w starszym paleolicie. Wówczas, do walki lub polowania używano prostego o odpowiedniej długości kija, dodatkowo zaostrzonego na jednym z końców. Z czasem zaostrzony koniec zaczęto utwardzać w ogniu, a później doskonaląc ten rodzaj broni, człowiek zaczął osadzać na drzewcu kościany lub krzemienny grot (ryc. 17).
Rozpatrując kwestię wynalezienia oszczepu, można przypuszczać, że chronologicznie mogło być zbieżne z początkami używania włóczni. Po prostu człowiek, stwierdził doświadczalnie, iż celnie rzucona włócznia stanowi groźną broń choć jest ciężka i dosyć nieporęczna jako broń służąca do miotania. Jednak redukując jej wymiary można osiągnąć znacznie lepsze rezultaty biorąc pod uwagę zasięg i skuteczność trafiania w cel.
Dotychczas, na obszarze Kociewia nie stwierdzono zabytków, które mogłyby ryc. 17
stanowić fragmenty włóczni lub oszczepów chronologicznie związanych z neolitem. Jedyny, znany tylko z rysunków przedmiot {ryc. 18) został odkryty przed II wojną światową w Stanisławiu (pow. Tczew).
Analizując formę zabytku można przypuszczać, że ostrze wykonane z krzemienia mogło niegdyś służyć jako grot oszczepu. Jednak jego przynależność do inwentarza kultury ceramiki sznurowej nie jest już tak oczywista.
Brak znalezisk grotów nie jest oczywiście dowodem na to, iż w młodszej epoce kamienia na Kociewiu nie stosowano włóczni i oszczepów.
Biorąc pod uwagę znaleziska z obszaru Polski (fot. 9) można niemal z pewnością stwierdzić, iż na omawianym obszarze również powszechnie stosowano ten rodzaj broni.
Następnym typem broni używanym w ciągu trwania młodszej epoki kamienia był
ryc. 18 skala 1:1
KMR 27
fot. 11 Luk refleksyjny, około 3500 lat p.n.e
fot. 14 Krzemienne ostrze sztyletu
ryc. 24 Wizerunek wojownika
na podstawie i znaleziska grobowego - Izrael, 3500 lat p.n.e.
fot. 13 Strzała z kamiennym grotem
fot. 12a,b,c Lotki z piór ptaków drapieżnych
• "
fot. 10 Krzemienny grot strzały - Śliwiny, pow. Tczew
skala 1:1
c
b a
ryc. 19
łuk. Dokładna geneza powstania łuku nie jest znana, ale wydaje się prawdopodobne, iż swoją metryką sięga co najmniej czasów górnego paleolitu. Ten genialny wynalazek dał człowiekowi ogromne możliwości na płaszczyźnie walki i polowania. Przede wszystkim, w porównaniu z oszczepem zwiększył siłę i zasięg rażenia, poprawiając przy tym zdecydowanie celność. W neolicie na obszarze Europy generalnie używano tzw. łuku prostego (ryc. 19), który doskonalony był w ciągu paleolitu schyłkowego i mezolitu. Łęczysko wykonane z jednego kawałka drewna: jesionu, cisu, wiązu, a nawet dębu pozwalało skutecznie wyrzucać strzały na odległość co najmniej kilkudziesięciu metrów.
Dotychczas na Kociewiu nie odnaleziono fragmentów neolitycznych łuków. Znane są natomiast z terenu Europy: Danii, gdzie znaleziono dwa fragmenty łuków z wiązu oraz elementy dębowego; w Wielkiej Brytanii skąd pochodzi jesionowe łęczysko długości ok. 190 cm oraz Niemiec i Szwajcarii, gdzie odkryto niezwykle cenne stanowiska kultury michelsberg, które dostarczyły ogromnej ilości unikalnych drewnianych zabytków (wśród nich były między innymi fragmenty łuków). Warto w tym miejscu wspomnieć też o słynnym znalezisku z pogranicza Francji i Włoch. Mianowicie w 1991 roku w jednej z alpejskich dolin znaleziono zamrożone zwłoki człowieka, które datowano wstępnie na III tysiąclecie przed naszą erą. Przy tzw. człowieku z lodu, oprócz szeregu przedmiotów, odkryto również łęczysko łuku i kilkanaście strzał w kołczanie.
Mimo braku znalezisk fragmentów łuków pochodzących z młodszej epoki kamienia, wiadomo, iż łuk był wówczas na Kociewiu stosowany, gdyż świadczą o tym niezbicie odnajdywane krzemienne groty strzał. Ciekawe okazy należące do typu lancetowatego odkryto w Pelplinie Maciejewie (pow. Tczew) {ryc. 20) i Rożentalu (pow. Tczew) {ryc. 21). Pierwszy z nich o długości 4 cm i szerokości 1,4 cm charakteryzuje się wydłużonym trzpieniem i nieco asymetrycznym liściem grotu. W omawianym egzemplarzu wykonanym prawdopodobnie z krzemienia bałtyckiego, uderza starannie wykonany retusz półstromy oraz wyraźnie zaznaczony przykrawędny. Okaz z Rożentala jest bardzo podobny, również lancetowaty, pokryty na całej powierzchni płaskim retuszem formującym. Stosunkowo długi - 4,7 cm, posiada pięknie wypracowany trzpień do osadzenia w brzechwie strzały. Te dwa interesujące egzemplarze w przeszłości należały do przedstawicieli
ryc. 20 ryc. 21 ryc. 22
neolitycznej kultury pucharów lejkowatych co wskazuje też na fakt, iż oprócz wspaniałych toporów bojowych cenili sobie także łuk. Ciekawe, że omawiane grociki odnalezione na Kociewiu nie są zbyt często odnajdywane w kontekście osadnictwa kultury pucharów lejkowatych, gdzie na innych obszarach generalnie dominują formy romboidalne i liściowate o zróżnicowanych kształtach, często dosyć „prymitywnie" wykonane. Przykładem tego typu grotów może być niestarannie wykonany okaz z Brodów Pomorskich (pow. Tczew) (ryc. 22) o szerokim liściu i krótkim, wyraźnym trzpieniu.
Poruszając zagadnienie łucznictwa w kulturze pucharów lejkowatych nasuwa się ważne pytanie: Jak na jego rozwój wpłynęły kontakty z przedstawicielami kultury ceramiki sznurowej, wśród których łuk cieszył się zapewne dużą popularnością? Może wojownicy kultury pucharów lejkowatych zetknąwszy się ze znakomitymi łucznikami, którzy wytwarzali doskonałe groty strzał - podobne do egzemplarza znalezionego w Sliwinach (fot. 10) (zabytek opisany szerzej w KMR nr 3/58 2007 r.), zaczęli wytwarzać własne optymalne formy grotów, które szczęśliwie przetrwały do naszych czasów.
W kontekście łuczników kultury ceramiki sznurowej zastanawiająca jest jeszcze kwestia ewentualnego stosowania łuków refleksyjnych lub zbliżonych konstrukcją do refleksyjnych. Jak już wcześniej wspomniano, wówczas na obszarze Niżu Środkowoeuropejskiego używano generalnie łuku prostego. Jednak pewne znalezisko z terenu Niemiec wskazuje na fakt, iż być może stosowano również łuki o innej konstrukcji. Otóż w okolicy miasta Gohlitzsch odkryto niezwykle interesującą płytę grobową (ryc. 23) datowaną na około 2500 p.n.e. Widnieje na niej wyobrażenie łuku różniącego się wyraźnie kształtem od łuku prostego. Ciekawe, iż podobnej broni używano na terenie starożytnego Egiptu i Izraela. Właśnie na terenie Izraela odnaleziono grób wojownika datowany na 3 tys. p.n.e., w którym oprócz przedmiotów codziennego użytku złożono charakterystyczny łuk (fot. 11, ryc. 24).
Rozważając problematykę związaną z łukiem prostym nie sposób pominąć zagadnienia wyrobu tego typu broni. Zrobienie dobrego łuku nie jest, jak by się mogło wydawać, sprawą łatwą. W realiach neolitu w strefie lasów środkowej Europy, łucznik musiał przede wszystkim znaleźć odpowiedniej jakości drewno. Mógł to być wiąz, jesion i cis, a także jałowiec, głóg czy też jarzębina. Bogactwo ówczesnych lasów dawało w kontekście doboru
ryc. 23 Płyta nagrobna (Gohlitzch - Niemcy)
KMR 29
różnych rodzajów drewna, wiele różnych możliwości, co wykorzystywali ich mieszkańcy już od mezolitu wprawiając niejako w ruch „proces ewolucji łuku".
Na łęczysko wybierano zapewne proste konary lub pnie młodych drzewek o małej ilości sęków. W jakiś sposób drewno poddawano procesowi suszenia, co - biorąc pod uwagę znaczenie łuku jako broni lub narzędzia łowieckiego - nie mogło trwać zbyt długo. Następnie, odpowiednio do potrzeb, obrabiano krzemiennymi skrobaczami listwę nadając jej pożądane wymiary i formę.
Gotowe łęczysko przyzwyczajano do „bycia łukiem" przez wielokrotne naciąganie prowizorycznej cięciwy. Jest to w procesie wytwarzania łuku zabieg niezwykle istotny, gdyż bez niego drewniane łęczysko pękło by najdalej po kilku próbach strzelania. Dopiero później łuk zaopatrywano we właściwą cięciwę wykonanąz surowej skóry, splecionych włókien roślinnych, jelit bądź ścięgien.
Niezwykle ważnym elementem łuku były strzały. Wykonywano je prawdopodobnie z leszczyny, prostych pędów topoli lub brzozy. Niewykluczone, że używano też łodyg trzciny, które choć kruche, stanowią dobry materiał na brzechwy lekkich, szybkich strzał. Brzechwy zaopatrywano w opierzenie, które stabilizowało lot strzały. Generalnie używano dwóch lub trzech lotek wykonanych z piór ptaków drapieżnych, a także z gęsich lub kaczych (fot. 12). Gotowe strzały zaopatrywano oczywiście w krzemienne lub kościane groty (fot. 13).
Omawiając typy broni używanej przez neolitycznych wojowników warto też wspomnieć o sztyletach, które chociaż nie poświadczone w materiale archeologicznym na Kociewiu, były zapewne używane, jak pośrednio na to wskazują znaleziskazobszaru Polski i innych krajów Europy (ryc. 25). Często były to precyzyjnie wykonane płaskie k r z e m i e n n e ostrza osadzane w rogowych lub d r e w n i a n y c h r ę k o j e ś c i a c h . Zdarzały się też datowane na
schyłek neolitu, p r a w d z i w e dzieła sztuki - egzemplarze w całości (wraz z rękojeścią) wykonane z krzemienia (fot. 14), które bez wątpienia stanowią przykład kunsztu w dziedzinie, jaki prezentowali wytwórcy schyłku młodszej epoki kamienia.
ryc Ostrza sztyletów
Neolit był stosunkowo długim okresem. W ciągu ponad dwóch tysięcy lat trwania młodszej epoki kamienia na terenie Kociewia pojawiały się rozmaite kultury, których przedstawiciele miewali zapewne różny stosunek do broni i walki. Podejmując próbę nakreślenia sylwetki wojownika doby neolitu, należy podkreślić jej zmienność, na którą wpływ miała niewątpliwie specyfika określonych kultur. Wczesne kultury rolnicze kręgu naddunajskiego preferowały topory robocze, ciosła, a z czasem siekiery oraz łuk. Gdy na arenę dziejów wkraczają przedstawiciele kultury pucharów lejkowatych wyraźnie widać, iż byli to ludzie znający realia walki, o czym świadczą między innymi wspaniałe kamienne głowice bojowych toporów. Czy ówcześni wojownicy - bo tak już można ich nazwać, tworzyli coś na kształt klanów? Czy przekazywano sobie określone techniki walki? Być może już wówczas, w ramach większych grup ludzkich, istniała w pewnym stopniu uprzywilejowana grupa mężczyzn zdolnych do obrony lub podejmowania wypraw łupieżczych, biegłych we władaniu określoną bronią. Posiadając charakterystyczny oręż chcieli się niejako wyróżnić ze społeczności. Biorąc pod uwagę obecny stan nauki wielu interesujących kwestii, niestety, nie jesteśmy w stanie nawet poruszyć na polu ściśle naukowym. Wiadomo jednak, że u schyłku swojej egzystencji wojownicy kultury pucharów lejkowatych zetknęli się - przynajmniej na części zajmowanych obszarów z innymi wojowniczymi ludami, które należały do kręgu kultury ceramiki sznurowej. Ta nowa siła w postaci ekspansywnych grup lub większych organizmów plemiennych odcisnęła mocne piętno na obrazie kulturowym końca neolitu. „Nowi" wojownicy dysponujący
charakterystycznym łódkowatym toporem, znakomitym łukiem, a może i koniem przystosowanym do jazdy wierzchem opanowali znaczne obszary Europy. Był to swego rodzaju wstęp do długiego okresu niepokojów, jaki nastąpił w dobie epoki brązu, gdy w wyścigu zbrojeń wykorzystano nowy, nieznany dotąd metal -brąz.
25 (Niemcy, Francja)
Podziękowania dla Michała Targowskiego, dyrektora OgroduZoologicznegowOliwiezaprzekazaniepiórptaków drapieżnych, użytych do replik strzał neolitycznych.
Literatura: 1. Adamson Hoebel E.: Man in the Primitive World, New York
-Toronto 1958. 2. Clark J. G. D.: Europa przedhistoryczna, Warszawa 1957. 3. Clark G, Piggot S.: Społeczeństwa prahistoryczne, Warszawa 1970. 4. Cole S.: The Neolithic revolution, London 1970. 5. Coles J.: Archeologia doświadczalna, Warszawa 1977. 6. The Cambridge Encyclopedia of Archaeology, Ontario 1980. 7. Freeden U., Schnurbein S.: Spuren der Jahrtausende. Archaologie
und Geschichte in Deutschland, Stuttgart 2002. 8. Jażdżewski K.: Kultura pucharów lejkowatych w Polsce Zachodniej
i Środkowej, Poznań 1936. 9. La Baume W., Langenheim K.: Die steinzeit im Gebiet der unteren
Weichssel [w:] Blatter fur deutsche Vorgeschchte 1933 h: 9/10 s. 2-59. 10. Mears R.: Podręcznik sztuki przetrwania, Warszawa 2002.
11. Montelius O.: Kulturgeschichte Schwedens, Leipzig 1906. 12. Nowe odkrycia na terenie woj. gdańskiego w latach 1979-1985
[w:] Pomorania Antiąua 1990 T:XIV s.185-186. 13. Obermaier H.: Der Mensch der Vorzeit, Berlin - Wien b.r.w. 14. Rankę J.: Der Mensch Bd: 2 Die heutigen und die vorgeschichtlichen
Menschenrassen, Leipzig - Wien 1894. 15. Schetelig H.: Vorgeschichte Norwegens [w:] Mannus. Zeischrift fur
Vorgeschichte 1911, B: III, h:l/2. 16. Schlenker R., Bick A.: Steinzeit. Leben wie vor 5000 Jahren. 17. Swiętosławski W.: Naprawiany toporek z Lipinek Szlacheckich gm.
Pelplin, woj. pomorskie [w:] Łódzkie SprawozdaniaArcheologiczne 1999/5 s. 15-19.
18. Van Doren Stern R: Prehistorie Europę, London 1970. 19. Ward F.: Jadę. Stone of Heaven [w:] National Geographic 1987 vol.
172/no:3 s. 282-315.
30 KMR
SEWERYN PAUCH
Łowiectwo na Kociewiu
zieje kół łowieckich na Kociewiu po 1945 roku stanowią integralny element lokalnej historii. Myśliwi często wspierali miejscowe społeczności w działa
niach mających na celu propagowanie ochrony zwierzyny i roślinności. W szkołach urządzali i organizowali konkursy przyrodnicze i ekologiczne. Ponieważ jest to szerokie zagadnienie, przedstawione zostaną poniżej tylko najistotniejsze informacje związane z ich funkcjonowaniem.
Na Kociewiu istnieje ponad 20 kół łowieckich. Część z nich posiada siedziby poza rejonem naszego zainteresowania, ale ich obwody łowieckie są zlokalizowane na Kociewiu. Również one zostały uwzględnione w tekście.
Laik kojarzy zwykle myśliwego jako człowieka, który strzela do zwierząt i na tym właściwie jego wiedza się kończy. Mylnie sądzi się, że myśliwy tylko zabija. Tymczasem kwestia ta jest znacznie bardziej złożona. W swoim postępowaniu powinien kierować się on kodeksem etycznym, a jego działanie polega na selekcji chorej zwierzyny lub regulowaniu populacji danego gatunku (np. gdy na jakimś obszarze jest go za dużo).
Poza taką działalnością, jak już zaznaczono koła prowadzą zajęcia uświadamiające, np. w szkołach. Koło Łowieckie „Dąbrowa" w Gdańsku, dzierżawiące obwody łowieckie w gminie Tczew i nadleśnictwie Kaliska, współpracuje z trzema szkołami. Organizuje ono spotkania popularyzujące ideały łowiectwa, zbiórki kukurydzy, żołędzi, kasztanów dla zwierząt. Szkoły uczestniczące w tych inicjatywach otrzymują w zamian sprzęt sportowy i obuwie dla potrzebujących uczniów.
Taki profil działania przyjęło również Koło Łowieckie „Hodowca", posiadające m.in. obwód łowiecki w gminie Stara Kiszewa. Myśliwi propagują swe działania wśród młodzieży szkolnej, a także pomagają finansowo szkołom.
Koło Łowieckie „Jedność" również współpracuje ze szkołami, m.in. ucząc młodzież poszanowania przyrody i ochrony środowiska.
Koło Łowieckie „Knieja" Pracowników Lasów Państwowych w Gdańsku organizuje spotkania edukacyjne z młodzieżą, wyjazdy dzieci do lasu, konkursy plastyczne o tematyce łowieckiej oraz akcje na rzecz zwierzyny łownej i środowiska przyrodniczego, takie jak sadzenie i sprzątanie lasu, zbiórka kasztanów i żołędzi.
Koło Łowieckie „Krogulec" w Gdańsku dzierżawi obwody na terenie gmin Trąbki Wielkie, Pszczółki, Tczew, Skarszewy, Pelplin, Morzeszczyn, Bobowo, Starogard Gdański. Współpracuje z kilkoma szkołami, m.in. z terenu Kociewia ze szkołą w Turzy.
Koło Łowieckie „Łoś" w Skórczu organizuje spotkania z młodzieżą niektórych wsi. Prowadzone są pogadanki na tematy przyrody i gospodarki łowieckiej. Młodzież ze swej strony kilkakrotnie pomagała sadzić drzewka i krzewy zgryzowe. Członkowie koła kilkakrotnie uczestniczyli też w akcji „Sprzątanie Świata".
Szczególnie interesująco przedstawia się działalność w tej sferze Koła Łowieckiego „Ryś" ze Starogardu Gdańskiego. Współpracuje ono z młodzieżą ze Szkoły Podstawowej nr 1, która zapoznaje się z działalnością koła i aktywnie uczestniczy w dokarmianiu zwierząt. Szkoła ta może poszczycić się zwycięstwem w konkursie na temat łowiectwa ogłoszonym przez „Łowca Polskiego".
Równie ciekawie wygląda współpraca ze szkołami Wojskowego Koła Łowieckiego „Sokół" w Pruszczu Gdańskim. Współpracuje ono z młodzieżą zrzeszoną w Lidze Ochrony Przyrody ze szkół podstawowych w miejscowościach Nowa Wieś Przywidzka, Lipia Góra, Borcz i Kościelna Jania. Współpraca ta polega na zbiórce karmy dla zwierząt przez dzieci, pomocy w dokarmianiu zwierząt, spotkaniach z myśliwymi. Koło organizuje dla dzieci konkursy plastyczne o tematyce ochrony przyrody, zbiórki odzieży, organizuje wycieczki i biwaki, kupuje sprzęt sportowy. Za spory sukces i zwieńczenie tej działalności można uznać film wyemitowany przez Telewizję Gdańsk, a dotyczący wspólnych działań.
W zakres działalności edukacyjnej wpisuje się inicjatywa Koła Łowieckiego „Knieja" w Tczewie, które przystąpiło w 2004 roku wraz z Nadleśnictwem Starogard i Burmistrzem Miasta i Gminy Gniew do utworzenia placówki edukacyjno - przyrodniczej na bazie budynku przy leśnictwie Opalenie.
Inną ważną formą działalności łowieckiej jest introdukcja różnych gatunków zwierzyny. Obecnie coraz więcej kół podejmuje takie działania. Wojskowe Koło Łowieckie „Przyjemność" nr 216 w Bydgoszczy wypuszcza w swoim obwodzie polnym co roku około 400 sztuk bażantów.
Koło Łowieckie „Knieja" w Tczewie posiada wieloletnie tradycje w odtwarzaniu i powiększaniu ilościowym zwierzyny. Już w roku 1966 zakupiło ono 200 sztuk bażantów, które wypuszczono do łowiska. Również na początku lat 70. zakupiono bażanty do hodowli.
Wojskowe Koło Łowieckie „Bóbr" w Gdańsku działające na terenie gmin częściowo kociewskich - Kaliska i Osiek, zasiedlało w latach 70. i 80-tych obwody około 100-300 bażantami rocznie. Hodowlę bażantów prowadzi również Koło Łowieckie „Cyranka" z Gdańska, działające na terenie Nadleśnictwa Starogard Gdański.
Koło Łowieckie „Ryś" w Starogardzie Gdańskim rozpoczęło odnawiać populację bobrów.
Koło Łowieckie „Dąbrowa" z Gdańska podjęło się natomiast introdukcji danieli, których w 2000 roku było 5, natomiast w połowie 2005 roku już 16 sztuk. Koło Łowieckie „Knieja" Pracowników Lasów Państwowych w Gdańsku też podjęło introdukcję daniela na 2 obwodach: 46 szt. (w drugiej połowie lat 80.) i 103 (w 2001 r.).
Wśród głównych działań Koła Łowieckiego „Hodowca" (nazwa zobowiązuje) należy również wymienić troskę o zwiększenie populacji zwierzyny łownej. Do łowisk wypuszczane są więc bażanty, kuropatwy, dzikie królikami i daniele.
KMR 31
Koło Łowieckie „Hubertus" w Nowym nad Wisłą od 1952 do 2003 roku odhodowało ponad 130 królików.
Koła organizują też wystawy o tematyce łowieckiej. Koło Łowieckie „Dąbrowa" w Gdańsku w 2001 roku zorganizowało na Zamku Joannitów w Skarszewach z okazji 30-lecia swojego istnienia, wspólnie z Klubem Kolekcjonera i Kultury Łowieckiej w Starogardzie Gdańskim wystawę zbiorów kolekcjonerskich i trofeów zdobytych przez kolekcjonerów należących do koła.
Niektórzy członkowie Koła Łowieckiego „Knieja" Pracowników Lasów Państwowych byli współorganizatorami wystaw na Zamku w Gniewie z okazji 50-lecia leśnictwa gdańskiego w 1995 roku i 55-lecia powstania koła łowieckiego Knieja w Gdańsku w 2001 roku. Praktycznie wszystkie koła organizują uroczystości jubileuszowe (powstania swojego koła, np. KŁ „Żbik" z Gdańska 10, 25, 30, 35 i 40-lecie lub istnienia PZŁ).
Szczególną uwagę warto zwrócić na jedną z większych wystaw, jakie odbyły się po 1989 roku na Kociewiu. Była to Regionalna Wystawa Łowiecka zorganizowana z okazji 70-lecia Polskiego Związku Łowieckiego w Muzeum Wisły w Tczewie w 1993 roku. Zaprezentowano na niej historię łowiectwa gdańskiego, poczynając od czasów prehistorycznych do współczesnych, a także łowiectwo regionu tczewskiego. Ekspozycja przedstawiała również zwierzęta łowne i chronione. Inny dział dotyczył broni myśliwskiej i akcesoriów łowieckich (broń śrutowa, kulowa, przyrządy celownicze i optyczne, amunicja). Pokazano także urządzenia łowieckie służące podkarmianiu zwierzyny.
Kolejną prezentowaną grupą były przedmioty związane ze sztuką łowiecką, jak obrazy, wyroby z poroży, skóry, medale, znaczki pocztowe itp. Odrębny dział stanowiła sztuka użytkowa, czyli noże, torby, pasy, rogi myśliwskie, ubiory i medale okolicznościowe. Niemniej ciekawie prezentowano literaturę i prasę łowiecką, a także psy myśliwskie.
Obecnie koła kultywują także zwyczaje łowieckie, np. polowanie zbiorowe z okazji dnia św. Huberta (KŁ „Dąbrowa" w Gdańsku, WKŁ „Jenot" w Świeciu, KŁ „Leśnik" w Czarnej Wodzie, KŁ „Łoś" w Skórczu, KŁ „Wda", KŁ „Żbik" i in.), a także wręczanie złomu (KŁ „Dąbrowa" w Gdańsku), pasowanie i chrzest (KŁ „Dąbrowa w Gdańsku).
Koło Łowieckie „Knieja" w Tczewie dokarmia zwierzynę co roku wykładając kilkadziesiąt ton karmy: buraków, siana, zboża, kukurydzy, korzonków buraczanych. Oczywiście wiele innych kół prowadzi podobną działalność.
Koło Łowieckie „Knieja" Pracowników Lasów Państwowych stawia kosze lęgowe do gniazdowania dzikich kaczek. Koła budują paśniki i stawiają lizawki dla zwierzyny.
W celu rekreacji myśliwi tworzą na swoich obwodach łowieckich miejsca, gdzie można wypocząć i urządzić uroczystości. Godną uwagi jest inicjatywa Koła Łowieckiego „Kociewiak" w Rudnie, które w 1994 roku zaczęło budować taki kompleks na terenie leśnictwa Brody Pomorskie.
Wiele z tych inicjatyw wspiera od kilkunastu lat jedyne w Polsce Stowarzyszenie Centrum Myśliwskie Zamek w Gniewie.
Tekst ten ma na celu uzmysłowienie, iż łowiectwo to nie tylko strzelanie, ale także szereg innych godnych uwagi działań, o których często zapominamy krytykując myśliwych. Zdarzają się oczywiście, jak w każdym środowisku czarne owce, tzw. „mięsiarze", jednak jest to zapewne znikomy procent.
Tytuł niniejszego tekstu jest więc przewrotny, gdyż czytelnik oczekujący na informacje z kniei, nie znalazł ich tutaj. Liczę jednak, że mile się rozczarował i zrozumiał, że łowiectwo to coś więcej.
GRZEGORZ WALKOWSKI
W Derszewie podczas budowy zamku... 30 kwietnia 1252 roku.
danie to napisano w końcowej części dokumentu księcia pomorskiego Sambora II dla mieszczan Chełmna i Torunia. Sambor II, władca części Po
morza Gdańskiego, dzielnicy lubiszewsko-tczewskiej, założyciel grodu (zamku) i osady (później miasta) Tczew w dokumencie tym nadaje mieszczanom stołecznych miast nowo tworzącego się wówczas państwa zakonnego liczne przywileje, jak np.: zwolnienie z ceł, ulgi handlowe.
Dla nas, tczewian, jest on o tyle ważny, iż jest to pierwsza historycznie potwierdzona wzmianka o istnieniu i założeniu Tczewa. Dokładnie 756 lat temu na wiosnę, nad stromym brzegiem Wisły, za przyczyną myśli i ambicji młodego pomorskiego władcy, budzi się do życia nowe miasto polskie. Miasto tczewian. Dzisiaj, kiedy na ratuszu miejskim tyka zegar, odmierzający dni do okrągłej rocznicy 750-lecia lokacji miasta, warto przypomnieć sobie i innym, jak i dlaczego książę niewielkiego księstewka pomorskiego, położonego nad Wisłą, postanowił tutaj właśnie założyć swoją siedzibę - kamienno-ceglany zamek, a obok powyżej miasto, otoczone wałem obronnym.
W 2010 roku odbędą się uroczystości lokacji Tczewa. Toczy się dyskusja, jak mają wyglądać. Czy będą wielce skoczne i huczne, czy (co bardziej realne) skromne na miarę realistycznych sił i możliwości władz miasta. Ogłoszono konkurs i wybrano spośród kilkudziesięciu pomysłów logo — znak, pod którym firmowane będą gadżety reklamowe, książki i inne formy upamiętniania lokacji miasta w 1260 roku.
30 kwietnia 1252 roku to pierwsza datowana wzmianka 0 Tczewie (występującym w dokumencie jako Dersove - Der-szewo). Właśnie minęło 756 lat od niej. Uroczystości związane z lokacją miasta odbędą się w 2010 roku. Minie 750 lat od nadania praw miejskich. W 1260 roku Sambor II, lubiszew-sko-tczewski pan, w uroczysty sposób swoim baronom, rycerzom i ukochanym mieszczanom nadał prawo lubeckie. Jedno z kilku obok polskiego, magdeburskiego czyli niemieckiego, czy chełmińskiego (nadawanego w państwie krzyżackim). 1 jak na ówczesne czasy jedno z nowocześniejszych, pro-mieszczańskich, dających swobodę i możliwości rozwoju.
Różnica kilku lat, ośmiu lub dziewięciu, pomiędzy datami 30 kwietnia 1252 a 1260 roku wynika z faktu, iż
32 KMR
pierwsza data odnosi się do początków założenia miasta i zamku książęcego, natomiast druga jest ukoronowaniem, zakończeniem procesu miastotwórczego.
To wtedy sfinalizowano umową prawną: nadania ziemskie, miejskie obowiązki i prawa, określono granice i uprawnienia. Książę Sambor II ponadto daje gminie miejskiej wolne łąki wzdłuż Wisły aż po Czatkowy, pastwiska na zachód od drogi wiodącej do Czarłina ziemią pod pług, łeżącą na zachód od miasta do wszelkiego użytku, wolne rybołówstwo na Wiśle od Gorzędzieja do Czat-ków oraz jedną trzecią dochodów z promów i młynów na Wiśle.
Fakty związane z początkami założenia miasta opisuje pomorski historyk, badacz dziejów Tczewa Edwin Rozenkranz, w swoim ostatnim dziele pt. „Dzieje Tczewa":
Na karty dziejowe Tczew wkroczył dopiero w latach 1252 i 1255. Mianowicie w dniu 30 kwietnia 1252 r. w Tczewie odbył się zjazd, w którym uczestniczyli dygnitarze w osobach vicemistrza krajowego zakonu oraz czterech komturów, delegacja stołecznego wówczas Chełmna, a także grono nieznanych imiennie dostojników lokalnych. W wystawionym wówczas dokumencie odnotowano, iż odbyło się to w czasie budowy tutejszego zamku.
Jak podaje badacz dalej: z informacji tej nie można wysnuć żadnych wniosków, co do czasu rozpoczęcia tej inwestycji. Rozenkranz dalej pisze: bardziej wymowny jest dokument Sambora II z 10 stycznia 1253 K, który wymienia imiennie Cieszybora, kasztelana tczewskiego oraz Domasława, kasztelana lubiszewskigo, a także innych urzędników dworskich i ziemskich. Kasztelan tczewski występuje w gronie świadków na miejscu pierwszym, będąc według badacza czołowym urzędnikiem księcia Sambora II, umacniającym się na tym stanowisku. Od początku roku 1252 Tczew występuje już jako stała rezydencja książęca dzielnicy lubiszew-sko-tczewskiej, jako stolica księstwa. W wybudowanym zamku rezydowali dworzanie, służba i najbliżsi rycerze władcy.
W latach 1255-1260 Sambor II wystawił dokumenty, z których wynika, że do otoczenia dworskiego należeli urzędnicy książęcy: kanclerz dworu, kasztelan, wojski, cześ-nik, podkomorzy i wójt tczewski. Także kapelan Jan przy kaplicy i mincerz książęcy w mennicy.
Źródła podają również dworzan i służbę - „servitores nostri" i „famuli". Zatem nowa siedziba księcia, mieszcząc tylu licznych urzędników oraz służbę, musiała być rezydencją zamkową o znacznych rozmiarach. Bez wątpienia była budowlą kamienno-ceglaną, posiadającą typowe cechy zamku gotyckiego.
W innych dokumentach pisanych z lat 1256, 1258, 1260 pojawiają się mieszkańcy rozwijającego się miasta. Wynika z nich, że chodzi tu nie o mieszkańców osady, wsi (czyli kmieci, włościan, chłopów) lecz o obywateli miasta (czyli mieszczan, rycerzy).
Rycina przedstawiająca księcia Sambora II trzymającego plan założenia grodu i miasta (ryc. autora)
W trzech wspomnianych dokumentach występuje sołtys miasta Jan Wittenborg. Sołtys - to w tym wypadku założyciel, zasadźca grodu, występujący w imieniu i z polecenia księcia Sambora II.
W dokumencie z 1258 roku, akcie erygującym klasztor cystersów w Pogódkach na zachodnio-północnym Kociewiu, pojawiają się obok sołtysa Jana, rajcy miejscy: Alard z Lubeki i Henryk Schildere oraz Abraham, pełniący funkcję kapelana dworu książęcego. Obok niego występuje „Johannes plebanus in Dersove", czyli Jan, proboszcz w Tczewie.
Wymienieni wyżej to ówczesna elita Tczewa, czyli osoby piastujące główne urzędy i pełniące ważne funkcje w książęcym grodzie: sołtys - zasadźca, radni - członkowie rady jako organu samorządowego grodu i przedstawiciele kościelni: kapelan Abraham i proboszcz Jan. A skoro jest „Johannes plebanus in Dersove", istnieje też parafia i kościół parafialny w Tczewie. Do dzisiaj najstarszą częścią kościoła farne-go pw. Podwyższenia Krzyża Św. jest XIII-wieczna wieża z drewnianym niegdyś szczytem. To w niej ponoć na początku istniały dwie kaplice, zbudowane jedna nad drugą.
Źródło: 1. Tczew w świetle archiwaliów od 1252 roku, s. 33. 2. E. Rozenkranz, Dzieje Tczewa, s. 18, 92 i dalej).
KMR 33
MARCIN KIDZIUN
Ks. Antoni Liedtke Życie i działalność naukowa
Miasto Pelplin często jest określane jako „Ateny Północy". Co szczególnego skłania ku temu, by tak nazywać to niezbyt wielkie, wydaje się, jedne z wielu miast na Pomorzu? Starożytne miasto Ateny było uważane za wielki ośrodek rozwoju myśli i mądrości. Greccy filozofowie określali drogi zdobywania tej mądrości. Pelplin nie zasługiwałby na owo miano, gdyby zabrakło współczesnych przewodników, którzy wskazują, jak osiągnąć mądrość i dojść do poznania pełni Prawdy - Chrystusa. Takim przewodnikiem, bez wątpienia, okazał się sławny historyk sztuki, historyk Kościoła, arbiter elegantiarum - ks. Antoni Liedtke.
rodził się on 20 września 1904 roku w Chwaszczynie | koło Gdyni w licznej rodzinie mistrza budowlanego Józefa i Elżbiety z domu Freyberg. Egzamin dojrza
łości złożył w 1925 roku w Państwowym Gimnazjum Klasycznym im. Króla Jana Sobieskiego w Wejherowie. Przez kilka miesięcy studiował na Wydziale Architektury Politechniki Gdańskiej. Stamtąd, w 1925 roku, przeniósł się do Wyższego Seminarium Duchownego w Pelplinie.
W latach 1927-1931 odbywał studia z dziedziny historii Kościoła i sztuki sakralnej na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Warszawskiego. W trakcie studiów, 16 marca 1929 roku w Pelplinie przyjął święcenia kapłańskie. W tym samym roku otrzymał magisterium i został asystentem przy katedrze Historii Kościoła w Polsce Uniwersytetu Warszawskiego. W 1931 roku uzyskał doktorat w oparciu o rozprawę Walka księcia Jana Opolskiego „Kropidły" z Krzyżakami w obronie majątkowych praw diecezji włocławskiej. Odbył również praktykę archiwalną w Archiwum Głównym Akt Dawnych.
Po powrocie z badań naukowych w Archiwum Watykańskim w czerwcu 1931 roku pełnił obowiązki duszpasterskie jako wikary w Pieniążkowie (do końca października), następnie został kapelanem biskupa Stanisława Wojciecha Okoniewskiego w Pelplinie (do końca czerwca 1932 r.). Równocześnie od 15 grudnia 1931 roku był wykładowcą historii Kościoła, patrologii, historii sztuki i savoir vivre w pelplińskim Seminarium Duchownym.
W 1934 roku powołano go na członka Okręgowej Komisji Konserwatorskiej na obszar województwa pomorskiego i poznańskiego. Należał do tzw. Komisji Mieszanej ds. Sztuki na teren diecezji chełmińskiej. Rok później otrzymał nominację na dyrektora biblioteki seminaryjnej, a w 1936 roku również Archiwum Diecezji Chełmińskiej. Później został konserwatorem diecezjalnym.
Należał do kilku towarzystw naukowych, m.in. do: Polskiego Towarzystwa Historycznego, Polskiego Towarzystwa Teologicznego, Towarzystwa Bibliofilów w Toruniu, Towarzystwa Miłośników Książki w Krakowie, Instytutu Bałtyckiego, Stowarzyszenia Historyków Sztuki. Od 1931 roku należał do Towarzystwa Naukowego w Toruniu, a w latach 193 8-193 9 zasiadał w jego zarządzie. Warto przy tym dodać,
że w 1974 roku został wyróżniony brązowym medalem pamiątkowym z okazji 100-lecia tego Towarzystwa.
Za działalność kulturalną i społeczną otrzymał w 1939 roku Złoty Krzyż Zasługi. Latem 1939 roku, przed wybuchem II wojny światowej, współpracując z konserwatorem wojewódzkim, zabezpieczył najcenniejsze zabytki muzealne, archiwalne i biblioteczne w Pelplinie, wywożąc je do Torunia i Zamościa. Biblię Gutenberga i Psałterz z XV wieku zdeponowano w gmachu Banku Gospodarstwa Krajowego w Warszawie, skąd zostały ewakuowane i z wawelskimi skarbami wywiezione za granicę. Ks. Liedtke był z tego powodu ścigany listami gończymi przez gestapo jako „złodziej Biblii".
Wybuch wojny zastał go w Zaleszczykach. 17 września 1939 roku przekroczył granicę rumuńską i przebywał w Rzymie, gdzie w Archiwum Watykańskim poszukiwał materiałów związanych z kard. Stanisławem Hozjuszem. 4 czerwca 1940 roku razem z biskupem Stanisławem Wojciechem Okoniewskim udał się do Hiszpanii, gdzie pracował w duszpasterstwie w Rondzie w górach Andaluzji (w diecezji Malaga). Ponieważ konsulat niemiecki zarzucał mu uprawianie „antyniemieckiej propagandy" pod jego naciskiem musiał z tej pracy zrezygnować.
W listopadzie 1941 roku podjął obowiązki w Poselstwie Rzeczypospolitej Polskiej w Madrycie, pracując w referacie Opieki Społecznej nad internowanymi i więźniami polskimi. W 1944 roku rząd polski na emigracji mianował go delegatem Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej, jak również kierownikiem Polskiego Czerwonego Krzyża na Hiszpanię. 20 czerwca tego samego roku wystosował do polskiego rządu w Londynie obszerny „Memoriał w sprawie rewindykacji zbiorów archiwalnych, bibliotecznych i muzealnych diecezji chełmińskiej". 20 czerwca 1945 roku przybył do Wielkiej Brytanii. Mianowany został kapelanem w stopniu kapitana w Centrum Wyszkolenia Służby Zdrowia I Korpusu Polskiego. Do kraju powrócił 27 lipca 1946 roku. Przejął wówczas swoje przedwojenne obowiązki w diecezji i w Wyższym Seminarium Duchownym w Pelplinie, gdzie w latach 1946-1948 był wicerektorem, a w latach 1961 -1970 rektorem uczelni. Został kanonikiem gremialnym Kapituły Katedralnej dnia 8 października 1947 roku, prałatem domowym Ojca Świętego 29 kwietnia 1958 roku, protonotariuszem apostolskim 27 listopada 1962 roku. W la-
34 KMR
tach 1964-1968 miał wykłady z archeologii chrześcijańskiej na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim.
Wartym podkreślenia jest fakt, że to właśnie z jego inicjatywy wzniesiono gmachy Muzeum i Archiwum Diecezjalnego. Stanowią one ważne instytucje kulturalne na Pomorzu.
Mówiąc o dorobku naukowym ks. Antoniego Liedtkego należy wspomnieć, że bibliografia jego drukowanych prac liczy 185 pozycji.
W okresie powojennym w polu zainteresowań naukowych ks. Liedtkego nadal dominowała przeszłość diecezji chełmińskiej. Do ważniejszych publikacji należą: Początkowe dzieje seminarium chełmińskiego, Zarys dziejów diecezji chełmińskiej (do 1945 r.) oraz Tradycje naukowe Pelplina. Opracowania biografistyczne, liczące ponad 20 pozycji, drukowane m.in. w Polskim słowniku biograficznym i Encyklopedii katolickiej są również szeroko reprezentowane. Jako historykowi sztuki zawdzięczamy mu wysoko oceniony przez krytykę podręcznik Historia sztuki kościelnej w zarysie wydany w Poznaniu w 1961 roku oraz Sztukę sakralną w zbiorowym dziele Historia Kościoła w Polsce.
W 1974 roku Minister Kultury i Sztuki wyróżnił go złotą odznaką „Za opiekę nad zabytkami". W 1975 roku powołano go na wiceprzewodniczącego Komisji ds. Sztuki Kościelnej przy Konferencji Episkopatu Polski.
16 października 1989 roku Akademia Teologii Katolickiej w Warszawie nadała mu doktorat honoris causa.
Kiedy zapraszał do siebie, miał zwyczaj rozróżniać spotkania o charakterze konsumpcyjnym (mówiąc krótko - kawę lub kolację) od sympozjum. Ono było ważniejsze, bo dokonywała się na nim wymiana myśli i doświadczeń. Zawsze przy tym był mile widziany kącik humoru.
Zmarł 26 lipca 1994 roku w Pelplinie. Na cmentarz pelpliń-ski odprowadziło ks. Liedtkego 7 arcybiskupów i biskupów, 130 księży, klerycy, siostry zakonne, władze miasta i gminy Pelplin, rodzina, liczni wierni świeccy, niektórzy z daleka, jak delegacja KUL-u. Chciał, żeby na płycie nagrobnej umieścić jego herb protonotariusza i hasło: „Miłość nigdy nie ustaje".
Ks. Liedtke był cenionym wychowawcą wielu pokoleń kapłanów diecezji chełmińskiej. Biskup Pelpliński Jan Bernard Szlaga w jednym z artykułów określił ks. Liedtkego jako nestora duchowieństwa diecezji pelplińskiej. Do pełnych dziewięćdziesięciu lat zabrakło dwóch miesięcy. Ks. Liedtke cenił sobie tę wysoką pozycję wieku wśród duchowieństwa diecezjalnego i samego Pelplina, gdzie spędził niemal całe swoje kapłańskie życie. Jedynie wojna rzuciła go daleko od kraju. Jest on znany jako profesor, którego wykłady uważano za najbardziej akademickie. Zawsze starannie przygotowane, wspaniale prowadzone. W nauce nie bał się tzw. trudnej prawdy. Wspomniał to w jednej ze swoich homilii ks. abp Piszcz: Lepiej kiedy ja wam podam gorzką prawdę z historii Kościoła, niżby mieli ją wam jako pierwsi podawać ludzie nieodpowiedzialni, uczący historii z żałosnymi przekłamaniami. W ten sposób uczył on nie tylko historii, ale również obiektywnego patrzenia na życie, a to było bardzo potrzebne w epoce stalinowskiej i postalinowskiej. Jeszcze przed śmiercią swoje zbiory przekazał Bibliotece Seminarium Duchownego oraz Archiwum i Muzeum Diecezjalnemu w Pelplinie.
W uznaniu zasług ks. Liedtkego, jedną z ulic Pelplina nazwano jego imieniem.
Na koniec warto dodać, że z pewnością wielu ludzi zawdzięcza mu niezwykłe ważne ogniwo swej humanistycznej i kapłańskiej edukacji.
Literatura: 1. Liedtke Antoni, Ks., w: Henryk Mross, Pracownicy naukowo-dydak
tyczni Wyższego Seminarium Duchownego. Pelplin 1939-1995. Słownik bio-bibliograficzny, Pelplin 1997, s. 145-146.
2. Jan Bernard Szlaga, Ksiądz Antoni Liedtke, w: Ksiaga Jubileuszowa. 350 lat Wyższego Seminarium Duchownego w Pelplinie (1651-2001), Pelplin 2001, s. 540-541.
CZESŁAW GLINKOWSKI
„Pro Dormo Trsoviensi" aby był wszystkim bliski
Medal „Pro Domo Trsoviensi" (Dla Tczewskiego Domu) nadawany jest od 1995 roku przez Radę Miejską w Tczewie za znaczące zasługi dla miasta i jego mieszkańców. Dotychczas medal ten otrzymało 21 obywateli, w tym jeden z Niemiec. Uhonorowano nimi osoby wyróżniające się w działalności gospodarczej, społecznej, kulturalnej i sportowej.
Pozwolę sobie w tym miejscu przywrócić pamięć tych, którzy byli pierwszymi laureatami medalu i odeszli na wieczną wachtę.
Franciszek Fabich wieloletni radny Rady Miejskiej w Tczewie, inicjator budownictwa indywidualnego — os. Kolejarz tzw. Fabichowo, późniejszy Honorowy Obywatel Miasta Tczewa. Roman Landowski, drugi w kolejności laureat „Pro Domo Trsoviensi", także Honorowy Obywatel Miasta Tczewa, twórca i kierujący do śmierci Kociewskim Kantorem Edytorskim, redaktor naczelny „Kociewskiego Magazynu Regionalnego", uznany pisarz, regionalista. Henryk Lemka, twórca Teatru Dziecięcego „Baj". Edward Pieczewski, długoletni prezes Chóru Męskiego „Echo". Mieczysław Izydorek, zasłużony pedagog, wychowawca i dyrektor byłego Technikum Mechanicznego w Tczewie oraz założyciel znanej w szkolnictwie średnim Izby Pamięci.
Cześć ich pamięci! W marcu 2000 roku dziewięciu laureatów Medalu „Pro
Domo Trsoviensi" z lat 1995-2000 spotkało się, aby powołać klub wyróżnionych tym medalem. Klub działa pod patronatem prezydenta i wiceprzewodniczącego Rady Miejskiej Tczewa. Posiada regulamin działania, przewodniczącego i znaczek klubowy oraz Klubową Księgę Pamiątkową. Członkowie klubu realizują podstawowy cel swojej działalności - upowszechniają tworzą i wpływają na współczesne oblicze miasta.
Aktualnie w klubie jest 15 członków, wciąż aktywnych, wiernych celom klubu. Nie poprzestali na odebraniu medalu, ponieważ uważają, że wyróżnienie to mobilizuje do dalszej pracy na rzecz naszego miasta wszystkim bliskiego. W wielu dziedzinach życia udzielają się społecznie. Można śmiało powiedzieć, że i wtedy kiedy otrzymywali te wyróżnienia i dzisiaj mają duże zasługi dla obecnych i przyszłych pokoleń naszych mieszkańców.
Jednym z klubowiczów jest Stanisław Zaczyński, bez którego nie może odbyć się żadna impreza, czy uroczystość, bowiem dokumentuje on na kliszy fotograficznej wszystkie te wydarzenia. Jerzy Kubicki i Norbert Jatkowski opiekują się Harcerską Orkiestrą Dętą, Tadeusz Abt akompaniuje chórzystom „Echa", Józef Krawczykiewicz jest trenerem i sędzią lekkoatletyki, a schorowany i często odwiedzający szpitalne przytuliska Mieczysław Polewicz utrwala dzieje Tczewa pisząc wiersze.
Na ostatnim spotkaniu pod koniec marca br. rozmawiano o naszym udziale w typowaniu kandydatów do medalu „Pro Domo Trsoviensi". Jesteśmy przekonani, że wśród mieszkańców Tczewa, a także ludzi pracujących na jego rzecz jest wielu potencjalnych kandydatów, a w ostatnich latach Kapituła Medalu zarekomendowała tylko Adama Murawskiego.
Apelujemy do instytucji, zakładów pracy i innych jednostek formalno-prawnych zbiorowości, aby zainteresowali się swoimi pracownikami, członkami stowarzyszeń, którzy poza swoją podstawową pracą przysparzają miastu splendoru i konkretnych korzyści.
Niech niniejsza notatka o działalności klubu zachęci tych, którzy otrzymują różnego rodzaju wyróżnienia i niejednokrotnie na tym kończą swoją aktywność.
KMR 35
KRYSTYNA POTRAĆ
Błogosławiona z Kociewia (dokończenie)
Dotykając świętości
ociewska piękna ziemia doczekała się swojej świętej. Szczególna radość ogarnia mieszkańców Nowego Wieca, Szczodrowa i Skarszew, albowiem są
to miejscowości ściśle związane z życiem Błogosławionej Siostry Marty Wieckiej.
Na tę niezwykłą uroczystość związaną z Beatyfikacją Sługi Bożej Siostry Marty Wieckiej wyruszyła parafialna pielgrzymka ze Skarszew do Lwowa w dniu 23 maja 2008 roku o godz. 0.15.
Na granicy staliśmy zaledwie trzy godziny, ponieważ autobusy z pielgrzymami były odprawiane bez kolejki na specjalnie wydzielonym pasie. Do hotelu na nocleg w okolice Lwowa dotarliśmy o godz. 21 z minutami. Następnego dnia, po wczesnym śniadaniu, udaliśmy się do Parku Kultury im. Bogdana Chmielnickiego, na którym to od godz. 9.00 do 10.45 odbywało się czuwanie modlitewne.
Przed wejściem do wydzielonego sektora wręczono nam książeczki, w których zamieszczono życiorys Siostry Marty w trzech językach (polskim, ukraińskim i francuskim). Książeczka ta zawierała również przebieg modlitewnego czuwania i mszy św. oraz teksty śpiewanych pieśni. Zaopatrzeni w tę niezwykłą pomoc mogliśmy w pełni uczestniczyć w tych nabożeństwach.
O godz 11.00 rozpoczęła się Eucharystia i uroczysty akt beatyfikacji pod przewodnictwem J. E. Kard. Tarcisio Berto-ne - Sekretarza Stanu Stolicy Apostolskiej.
Na uroczystość tę przybyli duchowni i wierni z Polski i Ukrainy, a także z innych krajów Europy, m. in.: kard. Stanisław Dziwisz z Krakowa, abp Kazimierz Nycz z Warszawy, kard. Gulbinowicz z Wrocławia, ks. bp Kazimierz Górny z Rzeszowa, metropolita lwowski kard. Marian Jaworski, nuncjusz apostolski abp Iwan Jurkowicz z Kijowa, hierarchowie greckokatoliccy i prawosławni, przełożona generalna sióstr szarytek, matka Evelyn Franc, a także przedstawiciele władz państwowych Ukrainy oraz władz wojewódzkich i miejskich Lwowa. Wśród zgromadzonych była też osoba uzdrowiona za wstawiennictwem Siostry Marty. We mszy, jak podają źródła, uczestniczyło około 8 tysięcy wiernych.
Podczas czuwania śpiewano pieśni, które były przeplatane rozważaniami o życiu siostry Marty. Następnie rozpoczęła się msza Św. na ołtarzu polowym, nad którym widniał napis po łacinie i ukraińsku: Miłość Jezusa ukrzyżowanego przynagla nas.
Prośbę o beatyfikację siostry Marty odczytał niezwykle wzruszony metropolita lwowski kard. Marian Jaworski, który łamiącym się głosem i ze łzami w oczach powiedział, że błogosławiona odznaczała się heroiczną miłością bliźniego i wzorem ekumenicznego postępowania.
Następnie kard. Bertone z upoważnienia ojca św. Benedykta XVI odczytał po łacinie list apostolski, którym papież wpisał siostrę Martę w poczet błogosławionych i ogłosił, że
Zgromadzeni wierni przed ołtarzem polowym
Jej liturgiczne wspomnienie będzie w dniu Jej narodzin dla n ieba- t j . 30 maja.
Słowa te zostały przetłumaczone na język polski i ukraiński, a wierni przyjęli je głośnymi oklaskami. Po tych słowach odsłonięto obraz z nową Błogosławioną.
Msza św. została odprawiona w języku łacińskim. Czytania biblijne odczytano w języku polskim i ukraińskim. Ewangelię odśpiewali diakoni: po polsku (rzymskokatolicki), po ukraińsku (greckokatolicki).
Homilię wygłosił w języku włoskim kard. Bertone. Była ona również tłumaczona na język polski i ukraiński. Kardynał Bertone powiedział, że dziękuje Bogu za możliwość odwiedzenia Ukrainy, która pozostała wierna Chrystusowi i Kościołowi w okresie wieloletniego komunistycznego prześladowania. Podziękował również za możliwość przewodniczenia tej Eucharystii, podczas której z wielką radością ogłosił siostrę Martę Wiecką BŁOGOSŁAWIONĄ.
Po homilii miała miejsce modlitwa wiernych. Każda modlitwa czytana była w innym języku - francuskim, ukraińskim, polskim, hiszpańskim, węgierskim i angielskim.
Następnie rozpoczęła się procesja z darami. W procesji, oprócz hostii, wina i wody, wniesiono dary od rodziny, od sióstr zakonnych oraz uczniów i pracowników Publicznej Szkoły Podstawowej w Szczodrowie, która nosi imię siostry Marty.
Uroczystość ta zapewne dla każdego uczestnika była niezwykłym przeżyciem duchowym, albowiem na policzkach wielu ludzi można było dostrzec łzy wzruszenia i szczęścia.
Siostra Marta stanowi przepiękny wzór i przykład miłości, przebaczenia i wdzięcznej pobożności, które wydają się nam łatwe do naśladowania.
W dzisiejszych czasach coraz wyraźniej widać zapotrzebowanie na taką zwyczajność, a jednocześnie nadzwyczajność - na miłość, która urzeczywistnia się w trudzie rąk i byciu do dyspozycji. Następnego dnia, tj. 25 maja w Śnia-tynie odbyły się uroczystości dziękczynne za dar beatyfikacji.
36 KMR
Grób Błogosławionej
O godz 14.00 przy grobie błogosławionej Marty Wieckiej miała miejsce modlitwa ekumeniczna. Udział w niej wzięli liczni duchowni obrządku rzymskokatolickiego i greckokatolickiego. Wśród nich byli: abp Nowak - wysłannik z Rzymu, bp Kijowa - Leon Mały, proboszcz parafii w Śniatynie - Jan Szczerbaty i inni duchowni.
W modlitwach przy grobie uczestniczyły delegacje wiernych, wśród których była też delegacja uczniów i nauczycieli ze szkoły w Szczodrowie. Złożyli oni na grobie wiązankę kwiatów i zapalili znicz.
Dziękując za dar beatyfikacji, wspólnie śpiewano pieśni i odmawiano modlitwy.
Następnie udano się do pobliskiego parku, gdzie odprawiono Eucharystię na ołtarzu polowym. Uroczystą Eucharystię uświetnił chór, grupa charyzmatyczna z Charkowa oraz zespół muzyczny z Afryki.
Po uroczystościach odbył się festyn. Dla wszystkich uczestników uroczystości przygotowano poczęstunek - napoje, ciasto, surówki i kaszę z przepysznym mięsem w sosie.
Występ grupy charyzmatycznej z Charkowa
W tym miejscu nie tylko mówiono o ekumenizmie. On tam naprawdę istniał. W czasie modlitw wyraźnie było słychać rozlegające się słowa w wielu językach, a nade wszystko w języku polskim i ukraińskim.
Życzliwości, z jaką tam się spotkaliśmy, nie da się wyrazić słowami.
Wyjątkowo wzruszające były sceny, jak Ukraińcy gorliwie modlili się przy grobie s. Marty i w kaplicy Św. Jana Nepomucena. Klęcząc i szlochając ocierali chustki lub obrazki z Jej wizerunkiem o grób. Kładli się na niego, głaskali i znowu kładli.
Przynosili cieniutkie świece i zapalali je w kaplicy odmawiając przy tym swoje modlitwy. Jedna z kobiet szła z tymi świeczkami w ręku i zanosiła się szlochającym płaczem już od bramy wejściowej. Najbardziej ujmujące jest to, że ludzie bezgranicznie zawierzają swoje problemy życiowe siostrze Marcie, przynosząc Jej za to w darze nie piękne bukiety kwiatów, lecz wiązkę chabrów, maków lub piwonii. Kładą je na posadzce w kaplicy i zapalają świeczki.
Taka postawa świadczy, że błogosławiona s. Marta jest dla nich kimś nadzwyczajnym i wyjątkowym.
Jej życie, służbę i heroiczną śmierć Boża Opatrzność przyprowadziła właśnie tutaj - do Śniatynia, by przez Jej osobę objawić swą Miłość. To właśnie Sniatyń stał się miejscem Jej ofiarnej służby bliźnim, aż do oddania życia.
JOANNA FRYŹLEWICZ
Siostra Marta naszą patronką
Propozycja nadania imienia szkole
nia 30 stycznia 2006 roku podczas posiedzenia Rady Pedagogicznej Publicznej Szkoły Podstawowej w Szczodrowie ówczesna dyrektor, Krystyna Po
trać, wystąpiła z propozycją nadania szkole imienia. Nie musieliśmy się długo zastanawiać, szybko doszli
śmy do wniosku, że najbardziej godną postacią będzie siostra Marta Więcka. Przecież to osoba z Kociewia, z Nowego Wieca, miejscowości oddalonej od Szczodrowa 7 kilometrów. To osoba, której przykład może być wzorem, autorytetem dla współczesnej młodzieży. Tego samego zdania byli również uczniowie i ich rodzice.
Przygotowania
owy rok szkolny 2006/2007 upływał więc pod znakiem przygotowań do najważniejszego wydarzenia z życia szkoły. Nadrzędnym celem było przede
wszystkim przybliżenie uczniom sylwetki s. Marty.
Wystawa
pierwszych dniach września 2006 roku dzięki siostrze Józefie Wątrobie ze Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia św. Wincentego a' Paulo
w Krakowie udało się urządzić w szkole wystawę o s. Mar-
KMR 37
SYLWETKA ŚWIĘTEJ
Jedna z plansz wystawy w korytarzu szkoły
cie. W centrum wyeksponowany został duży obraz Sługi Bożej. Wzdłuż korytarza i auli ustawiono 5 dużych plansz. Pierwsza z nich informowała o dekrecie wydanym w Rzymie jeszcze za życia Jana Pawła II, a dotyczącym heroicz-ności cnót s. Marty. Druga tablica zawierała wiadomości o życiu siostry w rodzinie, akt małżeństwa rodziców, metrykę chrztu Marty, jej jedyne zdjęcie w stroju świeckim itp. Trzecia przedstawiała działalność apostolską s. Marty, kolejna - je j kontakty z rodziną, jej listy do rodziców i rodzeństwa pełne miłości i troski o nich. Ostatnia plansza ukazywała kult przy grobie s. Marty na cmentarzu w Śniatynie, gdzie w 1904 roku została pochowana. Od tego czasu do dziś grób otaczany jest czcią i nieustannie nawiedzany przez ludzi szukających u Niej pomocy w różnych, trudnych, często beznadziejnych, jak mogłoby się wydawać, sprawach.
Należy wspomnieć, że z wystawą tą zapoznali się nie tylko uczniowie, bowiem szkołę licznie odwiedzali też mieszkańcy Szczodrowa i okolicznych miejscowości, parafianie. Została ona nagłośniona przez naszego proboszcza, w związku z czym wieść o niej dotarła do wielu.
Wizyta Biskupa
nia 20 września 2006 roku gościliśmy w szkole Jego Ekscelencję biskupa Jana Bernarda Szlagę, przedstawicielki Zgromadzenia SM z Prowincji Krakowskiej,
Tczewskiej, Chełmińskiej, Pelplińskiej, a także przedstawicielkę Sióstr Werbistek z Raciborza, pochodzącą z rodziny s. Marty. Przybyli do nas także wszyscy księża z dekanatu skarszewskiego z ks. prałatem Romanem Wesołowskim na czele oraz przedstawiciele władz lokalnych: burmistrz Dariusz Skalski i przewodniczący Rady Miejskiej Andrzej Flis.
Przywitanie bpa przez dzieci
Na powitanie tylu jakże zacnych gości uczniowie zaintonowali pieśń „Oto jest dzień, który dał nam Pan...". Rzeczywiście, dzień ten był szczególny, bowiem na ręce ks. biskupa złożony został wniosek o nadanie szkole imienia Sługi Bożej s. Marty Wieckiej. Uroczystość tę przewidziano na 30 maja 2007 roku, w 103. rocznicę śmierci s. Marty. Ks. biskup przyjął pismo z widocznym wzruszeniem i powiedział, że jest to dla niego wielka radość. Zapewnił o pozytywnym ustosunkowaniu się do prośby. Siostrę Martę nazwał „solą tej ziemi", a Jej śmierć „białym męczeństwem", polegającym na oddaniu życia za drugiego człowieka.
Poświęcenie figury Św. Jana Nepomucena w Nowym Wiecu
zień 20 września utkwił w naszej pamięci również z innego powodu. Otóż w godzinach popołudniowych braliśmy udział w uroczystościach związa
nych z poświęceniem figury św. Jana Nepomucena, którego tak umiłowała sobie niegdyś Marta. Uroczystości tej również przewodniczył Jego Ekscelencja biskup Jan Bernard Szlaga.
Figura Nepomucena po latach znów odnalazła swoje miejsce, stanęła bowiem w Nowym Wiecu na posesji, która przed laty należała do rodziców s. Marty (dziś jest własnością Jarosławy i Andrzeja Dworaczków). Jej przywrócenie zawdzięczamy twórcom „Fotogalerii Małe Ojczyzny" - Jolancie Selidze z Radomia oraz Ireneuszowi Sołoniewiczowi z Pułtuska, którzy za zgodą Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia i miejscowych władz kościelnych podjęli inicjatywę przywrócenia figury w związku z toczącym się procesem beatyfikacyjnym s. Marty. Przedsięwzięcie to spotkało się z życzliwym przyjęciem użytkowników i sympatyków ich strony internetowej (www. maleojczyzny.vel.pl) oraz członków rodziny siostry Marty.
Wspólne działania doprowadziły do tego, że w Nowym Wiecu znów patronuje św. Jan Nepomucen, a dzięki Bogusławowi Sulewskiemu (synowi Malwiny Sulewskiej, której dziadek był bratem ojca s. Marty) wokół figury powstało piękne kamienne ogrodzenie.
Figura św. Jana Nepomucena w Nowym Wiecu
38 KMR
Wieczornica
styczniu 2007 roku z kolei, w 133. rocznicę urodzin s. Marty zorganizowano w szkole wieczornicę, podczas której wychowankowie opowie
dzieli historię krótkiego, ale jakże bogatego życia s. Marty. Motto uroczystości brzmiało: „Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich".
Oprócz uczniów i nauczycieli przybyli przede wszystkim członkowie rodziny siostry Marty, w tym wiceburmistrz Skarszew - Zygmunt Wiecki. Świąteczny wystrój, mrok za oknem, blask płonących świec pozwolił chyba wszystkim na właściwy, głęboki, duchowy odbiór przesłania płynącego z wieczornicy.
Występ uczniów
Konkursy
o ważniejszych przedsięwzięć należy zaliczyć także m.in. różnego rodzaju konkursy: literacki, recytatorski, wiedzy o s. Marcie czy plastyczny. Uczniowie
przygotowujący się do nich zgłębiali wiedzę na temat ich przyszłej Patronki, rozwijali swoje zdolności twórcze i plastyczne.
Oto kilka wyróżnionych w konkursie literackim wierszy autorstwa naszych uczniów:
MATECZKA...
Siostra Marta uzdrawiała, no i chorych pocieszała. Tyle w sercu dobra miała, miłosierdziem obdarzała. Za to wszystko Ją kochamy i Patronką ogłaszamy!
Wojciech Kleinschmidt, klasa III
GODNIE ŻYĆ...
Siostro Marto, Patronko nasza, Prosimy Ciebie, ochraniaj nas. Chciałabym, by Twoja wiara, siła, miłość i honor, Były cechami każdego z nas. Wzorem nam jesteś, Patronko nasza! Błagamy Ciebie, Ochraniaj nas! Płynie czas nieubłaganie, Każdy z nas chce lepszym być...
Poprzez naukę takim się stanie, Aby kiedyś godnie żyć!
Natalia Zittermann, klasa II
SIOSTRA MARTA
Siostra Marta jest kochana I przez wszystkich uwielbiana. Chociaż ciało ma dość skromne, Jej serduszko jest ogromne. Każdy człowiek, który Ją znał, Bardzo mocno Siostrę kochał. Pomoc szczególna - to jest znak, I niech już zostanie tak! Bo gdy smutno jest, czy źle, Siostra Marta wie, Jak pocieszyć mnie...
Andrzej Spychalski, klasa VI
Nadanie Publicznej Szkole Podstawowej w Szczodrowie sztandaru i imienia Sługi Bożej
s. Marty Wieckiej
nia31 majauroczystościrozpoczęłysięoduformowania przed szkołąorszaku składaj ącego się z orkiestry dętej, pocztów sztandarowych, w tym pocztu naszej szkoły
z ufundowanym sztandarem, za którym postępowali Rodzice Chrzestni sztandaru (s. Józefa Wątroba SM oraz Bogusław Sulewski - krewny Sługi Bożej), delegacje z poszczególnych klas, zaproszeni goście, pozostali uczniowie i pracownicy szkoły.
Po rozpoczęciu mszy św. Jego Ekscelencję bpa Jana Bernarda Szlagę przywitał ks. proboszcz, a następnie uczniowie, którzy poprosili o przewodniczenie mszy Św. w intencji rychłej beatyfikacji Sługi Bożej s. Marty Wieckiej i o błogosławieństwo dla całej społeczności szkolnej. Ks. biskup w swojej homilii zwrócił uwagę na potrzebę dobrych wzorców moralnych we współczesnym świecie i wyraził swą radość z faktu, iż społeczność szkoły w Szczodrowie wybrała na swoją patronkę Sługę Bożą s. Martę Wiecką będącą „solą tej ziemi". Po Komunii św. poświęcił sztandar i udzielił błogosławieństwa wszystkim zebranym. Po mszy św. wyznaczona delegacja złożyła kwiaty na grobie rodziców i rodzeństwa s. Marty Wieckiej (cmentarz przy kościele).
Odsłonięcie tablicy z nową nazwą szkoły przez państwa K. Z. Wieckich
KMR 39
SYLWETKA ŚWIĘTEJ
Obelisk upamiętniający nadanie szkole imienia
Ślubowanie na sztandar
W szkole po odczytaniu aktu nadania imienia przez przewodniczącego Rady Miejskiej w Skarszewach Andrzeja Flisa nastąpiło odsłonięcie i poświęcenie tablicy z nową nazwą szkoły oraz obelisku z wizerunkiem Marty upamiętniającego nadanie szkole imienia. Następnie wszyscy uczestnicy zostali zaproszeni na boisko szkolne. Po przywitaniu gości i wystąpieniu dyrektor szkoły, przedstawiciel Rady Rodziców Wiesław Kolberg odczytał Akt Fundacyjny Sztandaru. Po ślubowaniu uczniów na sztandar miała miejsce prezentacja sztandaru i premierowe wykonanie hymnu szkoły.
Całą uroczystość wieńczyła część artystyczna składająca się z dwóch elementów: występu uczniów i koncertu. Autorami widowiska ukazującego życie, służbę i śmierć Sługi Bożej byli nauczyciele szkoły. Gościnnie wystąpiło z krótkim repertuarem Skarszewskie Towarzystwo Śpiewacze, które prowadzi Krystyna Więcka - również członek rodziny s. Marty.
Występ uczniów na zakończenie uroczystości
40
GRZEGORZ WALKOWSKI
Orły, gryfy i smoki (część druga)
najpiękniejsze, najstarsze, największe - te trzy słowa słyszałam najczęściej podczas mojej podróży przez Chiny. Państwo Środka zachwyciło mnie kolorami,
odurzyło egzotyczną wonią, ale przede wszystkim — zaskoczyło kontrastami. Pięć tysięcy lat historii, wspaniałe dziedzictwo kulturowe, a przy tym niespotykany rozwój gospodarczy, wielkie zmiany dokonujące się niemal każdego dnia na naszych oczach (...) - tak o Chinach - wielkim Państwie Środka pisze w najnowszym majowym numerze „National Geographic" znana dziennikarka i podróżniczka Martyna Wojciechowska.
Artykuły zawarte w numerze opowiadają o współczesności Chin, także o najnowszym dziele - Olimpiadzie i jej organizacji. Można jednak znaleźć coś o historii, kulturze, no i o smokach i wielkim murze. To najstarsze państwo Azji i jedna z najstarszych cywilizacji świata. Znana między innymi z wielkiego muru, najstarszego zabytku architektury, wielkiego chińskiego dzieła budowlanego, obronnej budowli wielokilometrowej z cegieł, gliny i kamieni, mającej obronić Państwo Środka przed hordami i armiami koczowniczych najeźdźców z północy: Tatarów, Mongołów i innych ludów. Innymi znanymi chińskimi wynalazkami są: proch, produkcja delikatnego jedwabiu z nici jedwabnika, tajemnicza roślina zwana z chińska „ćay", „czay", co po europejsku tłumaczono później „herba-ti" lub „harba-ta", czy równie cenna i kosztowna porcelana.
Zaś symbolem tego wielkiego i tajemniczego państwa na wschodzie, znanym Europejczykom, był równie wielki
i tajemniczy twór ze skrzydłami i długim ogonem, ziejący ogniem ze strasznej paszczy... potwór, maszkara czyli smok. Tak go widzieli europejscy i azjatyccy kupcy lub zabijani przez wschodnich wojowników mieszkańcy miast niszczonych i masakrowanych przez dzikich najeźdźców - Mongołów i Tatarów. Dla mieszkańców Państwa Środka to nie wielki i straszny potwór lecz ich symbol i opiekun - widoczny także na wschodniej części nieboskłonu. Dla Chińczyków smok to jeden z 12 znaków chińskiego horoskopu, obok świni i psa: najszczęśliwszy i najmilszy. Jest związany jako twór opiekuńczy, wodny z wielkimi rzekami: Jangcy i Huang He, Żółtą Rzeką często przedstawiany jako wąż ze skrzydłami. Już w III w. n.e. powstał specjalny traktat „smoczy". W przekonaniu ówczesnych Chińczyków znajdowane na pustyni i w górach kości i skamieliny wielkich „smoków" to resztki tajemniczych stworów. Wierzyli oni, że nie zostały wpuszczone do nieba na dwór Nefrytowego Cesarza i dlatego poumierały na ziemi. Ich szczątki są od dawna wykorzystywane w produkowaniu różnych chińskich leków. Do dzisiaj prości wieśniacy, zbierający ryż nad Żółtą Rzeką wierzą święcie, że są to kości prawdziwych smoków. Do dzisiaj także dzieci chińskie bawią się latawcami, zrobionymi z kartonu i kolorowych papierów smokami, a w czasie karnawału królują wielce kolorowe i najróżniejsze w kształtach smocze stwory. O ile straszne jaszczury - smoki straszą przede wszystkim Europejczyków, to dla mieszkańców Państwa Środka są szczęśliwymi i przyjaznymi opiekunami, występującymi w symbolice i ornamentyce świątyń i budowli „miasta cesarzy i cesarzowych" - Pekinu, czy też innych metropolii, czy wreszcie na chorągwiach i znakach wojskowych. Jeżeli dla Chin smoki, to dla Europejczyków, a wcześniej dla ich przodków, pochodzących z basenu Morza Śródziemnego, inne znaki i inne symbole miały wielkie i ważne znaczenie.
Do dzisiaj w herbach i znakach państwowych występują np. lwy, jak w herbie Anglii czy współcześnie Wielkiej Brytanii jest Lew Albionu lub trzy leżące lwy króla Artura „Lwie Serce". Także Szkocja miała jako swój znak lwa, ale Walia już smoka. Także królestwo Przemyślidów, Bohemia czyli Czechy w herbie mają lwa z podwójnie skręconym ogonem. Także państwa skandynawskie: Dania, Szwecja i Norwegia upodobały sobie lwa w herbach. Ale już w Europie Centralnej i Środkowej bardziej znany i stosowany był inny znak. Znak orła. W średniowieczu szczególnie często występował jako herb na chorągwiach i tarczach Polan, Lachów lub Le-chitów, Piastów dalej Sarmatów szlacheckiej rzeczpospolitej, Jagiellonów, Batorego i Wazów - Biały Orzeł. Czarnego orła upodobali sobie potomkowie Germanów i Franków, Szwabów i Sarów. Ich książęta i królowie, dalej cesarze Rzeszy Niemieckiej, a wcześniej Świętego Cesarstwa Narodu Niemieckiego, nosili czarne orły. Od czasów Rudolfa I Habsburga, zwycięzcy w bitwie pod Suchymi Krutami i zabiciu w niej czeskiego rywala do cesarskiej korony, króla Przemysława Ottokara II, korona cesarzy niemieckich Świętego Cesarstwa należała do domu Habsburskiego aż do XIX wieku, a jej godłem i herbem wielkim był do 1914 roku dwugłowy cesarski orzeł, podtrzymywany przez lwa i gryfa (jako tzw. trzymacze, podtrzymujące tarczę herbu). Dwugłowy czarny orzeł towarzyszył w średniowieczu władcom Cesarstwa Wschodniorzymskiego ze stolicą w Konstantynopolu, od czasów rozłamu na dwa cesarstwa w 333 roku aż do 1453 roku. Czas trwania Cesarstwa Bizantyjskiego, około tysiącletniego, wyznaczał okres zwany w dziejach średnimi, ciemnymi wiekami albo średniowieczem.
Od upadku Cesarstwa Zachodniego w Rzymie w 476 roku, aż do drugiego najazdu w 1453 roku i oblężenia Konstantynopola przez wojska sułtana osmańskiego Mehmeda II Zdobywcy, pod murami tego wielkiego, wspaniałego miasta, położonego na styku Azji i Europy, Wschodu i Zachodu, łopotały sztandary i chorągwie z czarnym orłem na złotym (żółtym) tle. Gdy po udanym oblężeniu miasta i po pokonaniu wojsk ostatniego cesarza wschodniego, bazilousa Manuela II Paleologa, upadła twierdza wraz ze śmiercią cesarza i resztkami jego oddziałów upada miasto - symbol. Pod ciosami mahometańskich Turków ginie ostatni cesarz, bezpośredni spadkobierca tronu, berła, korony i miecza cesarzy rzymskich Oktawiana, Trajana, Waspezja-na, Hadriana i wielu innych, także Konstantyna, tego który założył nową drugą obok Rzymu w Italii, stolicę w Bizancjum, zwaną drugim Rzymem, na swoją cześć nazwanego Konstantynopolem.
Wraz z upadkiem czarnych orłów na złotym tle na ruinach Bizancjum upada też tradycja łacińska nad Morzem Śródziemnym, upada Kościół greckokatolicki, upada wielka i długa kultura rzymsko-grecko-łacińska. Wspaniała świątynia Hagia Sophia - świątynia Mądrości Bożej, poświęcona Marii i Chrystusowi Pantokratorowi, której budowę rozpoczął Konstantyn Wielki, wielki symbol łacinników. Od roku zdobycia i pokonania Bizancjum w 1453 roku stał się wielką świątynią islamu. Wokół ogromnej kopuły z wizerunkiem Chrystusa Panującego Królującego (bo tyle po grecku znaczy Pantokrator) stanęły i wznoszą się do dzisiaj cztery wieże minaretów, na których muzułmański mułła ogłasza wysokim przeciągłym głosem „Allach jest wielki". Na szczęście sułtan Mehmed II kazał po trzydniowej rzezi i rabunku miasta i jego mieszkańców, ocalić mędrców, lekarzy, rzemieślników, jak również zachować świątynie i zamienić je na islamskie meczety, dalej służące Jedynemu Bogu.
A orły rzymskie, cesarskie, królewskie, książęce i rycerskie dalej występowały na znakach, chorągwiach i tarczach w wielu bitwach na polach średniowiecznej Europy. Często razem obok gryfów i smoków.
Źródło: 1. National Geographic, maj 2008. 2. Michałek A. Wyprawy krzyżowe - armie ludów tureckich, Dom
Wydawniczy Bellona — Warszawa 2001.
KMR 41
BOGDAN K. BIELIŃSKI
Trzy siostry Tollikówne z Królów Lasu
ózefina Balewska była najstarszą spośród trzech córek Pawła i Julianny z Kraskich, urodzona 7.02.1855 roku w Królów Lesie, zmarła 23.10.1939 roku w Bobowie. Po
ślubiła Franciszka Balewskiego (1847-1933), syna Antoniego i Marianny z Niklewskich w dniu 20.11.1874 w Borkowie - ślub cywilny i 2.02.1875 roku w Bobowie - ślub kościelny.
Balewscy wcześniej mieszkali we Frący. Antoni, ojciec Franciszka, odnotowany jest w tamtejszych księgach chrztu (liber baptisatorum) jako rodzic chrzestny aż 15 razy w okresie od 1843 do 1852 roku, kiedy to przeniósł się do Grabowa. Przed Frącą Antoni wraz z rodzicami mieszkał w Gorczenicy pod Brodnicą. Potwierdza to też metryka urodzenia Franciszka. Pogląd taki o pochodzeniu z Gorczenicy wyrażał również mecenas Tadeusz Balewski z Torunia. Według tradycji rodzinnej Antoni Balewski (1818-1889), ojciec Franciszka, wracając pieszo z wojska zatrzymał się w Kamionce u swoich krewnych i tam zapoznał się z Marianną Niklewską (1811-1879), córką Jakuba i Marianny z Bine-rowskich. Marianna Niklewską primo voto Jerkiewicz była wdową i miała z pierwszego małżeństwa sześcioro dzieci. Jednak w chwili poznania Antoniego z tej niemałej gromadki na pewno żyło tylko dwoje: Jan i Józef.
Młodszy Józef, w chwili ślubu swej matki z Antonim Balewskim miał zaledwie 3 lata. Ślub Antoniego Balewskiego ze starszą od niego o 7 lat wdową Marianną Niklewską odbył się w 1846 roku w Lalkowach. Początkowo zamieszkiwali we Frący, tu też w 1847 roku urodził się pierwszy z tego małżeństwa syn Franciszek.
Z Frący Balewscy przenieśli się do Grabowa. Wieś położona w gminie Bobowo, powiat Starogard Gdański. Pierwsza wzmianka o Grabowie pochodzi z 1274 roku. Znajduje się tu kościół p.w. Objawienia Pańskiego z XVI wieku. Stoi w miejscu dawnej świątyni, w której w 1453 roku odbył się zjazd szlachty pod wodzą Jana z Jani, skierowany przeciw chłopom z Gniewa i Osieka. Jest cmentarz przykościelny oraz drugi po przeciwnej stronie drogi. Od strony północnej z kościołem sąsiaduje szkoła. Balewscy kupili gospodarstwo z budynkami mieszkalnymi i inwentarskimi przy drodze biegnącej obok północnej części jeziora w kierunku zachodnim do Wolentala.
Rozalia - siostra Franciszka urodzona w 1849 roku przyszła na świat prawdopodobnie już w Grabowie, potem jeszcze w 1854 roku urodził się Leon.
Ślub Franciszka z Józefiną Tollik miał być pierwszym ślubem cywilnym w Borkowie, jak niosła wieść rodzinna, po wprowadzeniu tej instytucji od 1.10.1874 roku przez Prusaków w zaborze na Pomorzu. Jednakże współczesne odczyty z metryk cywilnych skorygowały tę wiadomość i ujawniły, że ich zapis jest na pozycji ósmej.
Józefina z Franciszkiem mieli siedmioro dzieci, z których dwoje zmarło wcześnie: Franciszek w 1878, a Marian w 1884 roku. Rodziny założyli Maksymilian (1875-1963), który ożenił się z Kaszubką Otylią Bieszk i wyemigrowali do ówczesnej Republiki Federalnej Niemiec. Rozalia (1878-1964) wyszła za mąż dwukrotnie; pierwszym mężem był Antoni Sobotta zmarły w 1906/1908 roku, drugim Brunon Halb zamieszkały w Tczewie. Niezamężne pozostały Klara, Maria i Stefania.
Franciszek Balewski dziedziczył gospodarstwo po ojcu Antonim, które miało około 80-90 ha. Mniej więcej w 1890 roku Franciszek to gospodarstwo sprzedał. Po drugiej wojnie światowej w tym gospodarstwie mieszkał Konrad Bą-kowski, który zmarł w 1953 roku.
Wraz z obowiązkami gbura Franciszek godził działalność w ramach powstałego w 1866 roku Banku Ludowego w Skórczu z pierwszą siedzibą do 1904 roku w Bobowie. Skalę tego banku może odzwierciedlać podana przykładowo na rok 1879 liczba członków wynosząca 214 osób i uzyskany w tymże roku obrót w wysokości 92774 marek.
Otóż prezesem tego banku w roku 1881 był Franciszek Balewski. Wiedza ta wynika z ogłoszenia w numerze 118 „Pielgrzyma" z 15.10.1881 roku, w którym właśnie on w tej funkcji zawiadamiał o walnym zebraniu i na nim miał nastąpić obór (wybór) kontrolera w miejsce zmarłego księdza Nikodema Lissa. Nadto Franciszek pełnił w tymże banku w latach 1887-1890 funkcję prezesa rady nadzorczej, a w kilka lat później w okresie 1895-1907 kontrolera w zarządzie tego banku. Także jego ojciec Antoni Balewski był podskarbim w zarządzie banku w roku 1887, nie wiadomo od kiedy, ale niedługo po tej dacie, bowiem zmarł w 1889 roku na udar serca. Przy okazji wspomnę, że jego żona Marianna zmarła na zapalenie płuc dziesięć lat wcześniej, bo w 1879 roku. W skład rady nadzorczej banku wchodził także w 1902 roku brat Franciszka - Leon, gbur z Nowej Cerkwi.
Franciszek był towarzyski i lubiany. Chętnie żartował i dowcipkował. Pięknie mówił i znał dobrze gwarę kociew-ską. Miał również zdolności techniczne. Był świetnym pirotechnikiem, sam konstruował ognie sztuczne. Umiejętności te wykorzystywał przy imprezach organizowanych na wsi m.in. dla uświetnienia dożynek. Lubował się w uroczystościach. Organizował wieczorne pływanie po jeziorze w Grabowie. Na łodziach instalował lampiony. Uwielbiał przepych, wszystko co sam organizował musiało być wykonane z wielką gracją i rozmachem.
Niestety, wszystkie te zachcianki były bardzo kosztowne, ponadto grywał w karty na pieniądze. W końcowym efekcie zmuszony był sprzedać gospodarstwo w celu spłacenia długów.
Około 1890 roku przenieśli się do córki Stefanii do Bobowa i tam pozostali już do końca życia. Dom mieszkalny stał przy głównej drodze przelotowej i oznaczony był numerem 42. Franciszek zmarł w 1933 roku, a Józefina tuż po wybuchu wojny 23.10.1939 roku. Pochowani zostali na miejscowym cmentarzu.
Bobowo - wieś gminna w powiecie starogardzkim, liczy blisko 2000 mieszkańców. Położona nad rzeką Wę-giermucą na dawnym szlaku bursztynowym. To tu powstał w 1866 roku i miał swą pierwsza siedzibę aż do 1904 roku Bank Ludowy w Skórczu, najstarszy na Pomorzu. Tutejszy kościół p.w. św. Wojciecha z XVI wieku zlokalizowany jest na wzniesieniu przy skrzyżowaniu dróg wiejskich. Ten patronat uzasadniony był obecnością w tym miejscu w X wieku św. Wojciecha. Z grupą misjonarzy przemawiał tu do wiernych.
W Grabowie mieszkała nadal siostra Franciszka - Rozalia (1849-1909). Epitafium z jej grobu wmurowane zostało
42 KMR
Bobowo. Józefina Balewska (w środku), po lewej ks. Aleksander Kupczyński, po prawej ks. Schwenitz
w ogrodzenie cmentarza. Natomiast najmłodszy brat, Leon (1854-1935) ożenił się z Joanną Binerowską, córką Franciszka i Marianny Piątkowskiej. Osiedlili się na gospodarstwie w Nowej Cerkwi. Przez ten związek nastąpiło dodatkowe spokrewnienie przez Binerowskich. Gospodarstwo Leona w Nowej Cerkwi położone było na wybudowaniu pod Rom-barkiem. Później wykupili je kociewscy górale.
W rodzinie pamięta się dotąd pewne wypowiedzi między braćmi Franciszkiem i Leonem. „Do Leona zamieszkałego w Nowej Cerkwi często chodził Franciszek z Bobowa. Odległość ta na krótkie drogi przez las wynosiła 7 km. Na gospodarstwie na jego widok mawiano: Idzie stryj z Bobowa, a Franciszek na powitanie odpowiadał: ciotka (Józefina) dała pozdrowić".
Inny przykład: „Franciszek znudzony samotnością postanowił odwiedzić brata Leona i tak uzasadnił swoje wyjście: Idę do Leona na rozrywkę, a że tym razem był to Wielki Piątek Józefina odpowiedziała cierpko: Krzyż i różaniec to twoja rozrywka". Już dziś nie pamięta się, czy Franciszek usłuchał przestrogi i czy zrezygnował z wyskoku.
Inna anegdota z okresu wcześniejszego, gdy Franciszek mieszkał jeszcze w Grabowie. „Franciszek pojechał razem ze swym sąsiadem do Pelplina, konie były Franciszka, a powózka sąsiada. Do Pelplina jechali zgodnie, a załatwiwszy co trzeba wracali bardzo zadowoleni i stwierdzili, że dobrze się jedzie. Franciszek mruczał, że dobrze się jedzie, bo dobre konie, sąsiad zaś twierdził, że dobrze się jedzie, bo dobra powózka. I tak zaczęła się kłótnia. Franciszek nie pojechał wprost do Grabowa, lecz zajechał na podwórze swego brata Leona w Nowej Cerkwi, wyprzągł konie i powiedział do sąsiada: skoro twoja powózka jest tak dobra, to jedź sobie sam do Grabowa. Leon jako gospodarz, gdzie scysja miała miejsce, próbował spór załagodzić, lecz Franciszek był nieugięty. Chcąc nie chcąc Leon pożyczył sąsiadowi konia z furmanem, a Franciszkowi powóz-kę i w ten sposób załagodził skutki tego sporu".
KMR
RODY POMORSKIE
Skoro tylekroć było przywoływane imię Leona — brata Franciszka - warto kilka słów poświęcić i jego licznej rodzinie. Otóż gromadka ich potomków liczyła dwanaścioro dzieci, z których jedynie dwoje zmarło wcześnie. Adam zmarł w pierwszym roku po urodzeniu, Helena w wieku trzech lat.
Dziedzicem majątku Balewskich w Nowej Cerkwi został Jan (1887-1949) - kawaler, a pierworodna córka Leokadia (1883-1975) wyszła za gbura Franciszka Hildebrandta do Rzeżęcina (zginął pod koniec wojny w Stuthoffie). Zawodom medycznym poświęciło się troje. Lekarzami zostali Józef (1885-1975) i Władysław (1893-1980), a farmaceutą Feliks (1891-1957). Józef był ponadto działaczem politycznym, aktywnym członkiem Stronnictwa Narodowego, a Władysław działaczem społeczno-kulturalnym. Oboje znaleźli swoje miejsce w Słowniku Biograficznym Pomorza Nadwiślańskiego i Słowniku Kociewskim. Najmłodszy Tadeusz (1904-1995), był sędzią i adwokatem w Toruniu. Jedna z córek Zofia (1898-1943) poświęciła się służbie Bogu i została zakonnicą u sióstr miłosierdzia.
Rozalia Piontek - druga córka Pawła Tollika i Julianny z Kraskich urodziła się 17.09.1857 roku w Królów Lesie, zmarła 28.08.1918 roku i pochowana została w Bobowie (patrz nekrolog zamieszczony w nr 105 „Pielgrzyma" z roku 1918). W wieku 22 lat w dniu 18.11.1879 roku wyszła za mąż za Franciszka Piontka (1845-1923) do Bobowa.
Piontków możemy łatwo znaleźć w Bobowie, ponieważ mają tam długą tradycję. Najwcześniejszym jest Jan Piątkowski (1744-1834), colonus ożeniony z Heleną Fan-kidejn. Wśród jedenaściorga ich dzieci więcej wiemy jedynie o dwóch. Jan, który jak ojciec też przeżył 90 lat i w 1810 roku poślubił Katarzynę Krzykowską, a wnuk zmienił nazwisko na Piontek. Był on kolejnym następcą na gospodarstwie w Bobowie - Urbanowie liczącym około 110 ha. Drugim był Józef Piątkowski, prawdopodobnie urodził się jako jedenasty i ostatni w tej rodzinie. Za żonę miał Rozalię Delewską.
Urbanowo położone jest w kierunku północno-zachodnim od wsi Bobowa, jadąc w stronę Dąbrówki za torami kolejowymi niedaleko obecnej ulicy Polnej.
Według relacji Konrada Piontka, rodzina specjalizowała się w hodowli bydła rogatego rzeźnego. Odbiorcą żywca był kupiec Vichert ze Starogardu. Areał uprawiano w połowie pod białą koniczynę dla potrzeb hodowli, w drugiej połowie pod zboża. Dysponując tak rozległym areałem, w tym i leśnym, organizowali również własne polowania.
Częściowo historię gospodarstw z dawnych lat przybliżył również mieszkaniec tamtych stron Antoni Komorowski. Obok gospodarstwa Piontka był większy majątek ziemski we władaniu Niemca - Bayera. Piontkowie sprzedali swoje gospodarstwo w 1906 roku. W 1920 roku z chwilą powrotu Pomorza do Polski, Niemiec musiał swoje gospodarstwo opuścić. Po nim, łącznie z byłym gospodarstwem Piontka, jako całość przejął Urbanowski. Stąd późniejsza nazwa tej części wsi Bobowa nazywana Urbanowem. W 1929 roku w ramach reformy rolnej majątek ziemski został rozparcelowany i na jego bazie powstało 9 samodzielnych gospodarstw rolnych. Po 1945 roku, z połączonych po wcześniejszej nacjonalizacji gospodarstw utworzono państwowe gospodarstwo rolne.
Franciszek, mąż Rozalii był synem Jana Piontka i Marianny Piątkowskiej. Miał jeszcze troje rodzeństwa: Katarzynę, Mariannę i Jana, ale wszyscy oni zmarli w wieku dziecięcym. Bardzo wcześnie zmarł również ojciec Franciszka, Jan, bo w wieku 35 lat, gdy on miał 2 lata. Potem, w roku 1847, matka jego Marianna Agata wyszła ponownie za mąż za Franciszka Binerowskiego (1821-1894), syna Franciszka i Joanny Filcek. Naszemu Franciszkowi, jako jedynemu pozostałemu z poprzedniego małżeństwa, przybyła czwórka przyrodniego rodzeństwa. Byli to: Ignacy Binerowski (1848-1918), później ksiądz w Rajkowach, Maria (1851-1925), która
43
RODY POMORSKIE
wyszła za Franciszka Dunajskiego do Tymawy, brat Józef (1858-1934), który ożenił się z Elżbietą Kunert zamieszkałą w Bobowie - Rusek i ostatnia Joanna (1861-1935), która wyszła za Leona Balewskiego do Nowej Cerkwi. O Leonie była już mowa wcześniej przy okazji Józefiny Tollik z Grabowa, ponieważ był on bratem jej męża Franciszka. Stykając się z tym Franciszkiem tu Balewskim wspomnieć warto, że Franciszek Piontek też współdziałał z Bankiem Ludowym w Bobowie, mianowicie w latach 1892-1893 wchodził w skład jego Rady Nadzorczej.
Sprzedając gospodarstwo w Urbanowie Piontkowie kupili dla syna Józefa (1882-1950) jedynego, który pozostał przy życiu spośród siedmiorga urodzonych dzieci, gospodarstwo rolne w Dzierzążnie, położone obok Murawskich. Sami natomiast zachowali dla siebie gospodarstwo deputatne w Bobowie o powierzchni 3 ha z siedzibą wewnątrz wsi. Józef musiał być niezadowolony z gospodarstwa w Dzierzążnie, bo zaledwie po kilku latach odsprzedał je Chmielewskiemu, a w zamian kupił sobie w Gniewie dom czynszowy z 12 mieszkaniami. Jednakże w 1912 roku Józef Piontek - nadal kawaler sprzedał i ten dom i wrócił do rodziców do Bobowa. W 1921 roku w wieku 39 lat ożenił się z Bronisławą Bugalską i zamieszkali też w Bobowie. Mieli dwoje dzieci: Konrada (1918-1985) ożenionego z Janiną Żabińską i córkę Marię (1922-1981) zamężną Kurowską. Jedyny syn Konrada, Grzegorz, sprzedał posiadłość w Bobowie i zamieszkał z rodziną w Starogardzie. Z rodziny Marii było troje dzieci.
Wracając jeszcze do Franciszka, to on miał z Rozalią Tollik łącznie siedmioro dzieci, ale poza wspomnianym wyżej Józefem wiadomo tylko, że najmłodszy Kazimierz urodzony około 1920/1921 roku jako kilkunastoletni chłopiec utopił się, o czym miał donieść „Pielgrzym".
Paulina Świtalska (1858-1940) - trzecia córka Pawła Tolli-ka była najmłodszą z czworga pozostałego przy życiu rodzeństwa. Za mąż wyszła za wdowca Antoniego Świtalskiego z Ry-wałdu, który z pierwszą żoną Joanną Bielawską (1849-1879) córką Jana i Franciszki Kamińskiej miał już pięcioro dzieci, ale dwoje z nich Feliks i Marta zmarło wcześnie.
Wieś, w której zamieszkiwali Świtalscy - Rywałd położona jest nad rzeką Szpęgawą w gminie i powiecie Starogard Gdański, w parafii Klonówka p.w. Św. Katarzyny. Tu też są dwa cmentarze katolickie.
O Paulinie usłyszałem od Anny Sakowskiej, wnuczki Antoniego z pierwszego małżeństwa. Otóż miała ona być niskiego wzrostu. Lubiła się stroić, ale też i bardzo dobrze gotowała. Miała jednak bardzo ciasny horyzont zainteresowań. Zajmowała się głównie własnym domem i mało co poza nim ją obchodziło. Z usposobienia była osobą spokojną. Nie znała w ogóle języka niemieckiego i nie robiła nic, żeby go poznać. A był to język obowiązujący w zaborze pruskim.
Co się tyczy Antoniego Świtałło - teścia Pauliny, to pochodził on podobno ze Żmudzi. Tak sądziła Anna Sakowska, bo pamiętała, że w 1914 roku jej matka Aleksandra widziała stamtąd zawiadomienie o poszukiwaniu spadkobierców po Świtalle.
Antoni Świtałło służył w gwardii konnej. Za udział w trzech wojnach: duńskiej, austriackiej i francuskiej dostał tytuł szlachecki i nazwisko zmienione na Świtalski. Tenże pradziad Anny uratował z zawieruch wojennych trzy cenne rzeczy, które były pieczołowicie przechowywane w domu jako pamiątki rodzinne: książka o procesie w Moabicie, bardzo obszerna, napisana w języku niemieckim, która później zaginęła; skrzypce Stradivariusa oraz obraz Chrystusa ukrzyżowanego znanego malarza, który potem zabrał Antoni Długoński, nadleśniczy w Chocimskim Młynie.
Antoni Świtałło w randze dowódcy grupy Rywałd uczestniczył w 1846 roku w przygotowywanym powstaniu starogardzkim. Mieli dołączyć do powstania wielkopolskiego. Punkt
zborny wyznaczony był na moście starogardzkim. Powstanie jednak się nie udało. Większość uczestników została aresztowana. Proces odbył się w Toruniu. Wyrok sądu pruskiego z 2.12.1847 roku ogłoszony został w dniu następnym w gazecie „Allgemeine Preusiche Zeitung". Spośród 58 osadzonych za udział w przygotowaniu powstania starogardzkiego skazani też zostali, obok Ludwika Mirosławskiego, Floriana Ceynowy, Albrechta Łobodzkiego - księdza karmelity z parafii Klonówka, także Antoni Świtałła lat 36 na utratę kokardy i wieczne więzienie w domu kary i poprawy. Część skazano wyrokiem „pod topór", pozostali nie odsiedzieli wyroków w całości. W 1848 roku odsiadujący wyroki w Moabicie zostali oswobodzeni i wypuszczeni na wolność. Tę odwilż spowodowała Wiosna Ludów.
Druga żona Antoniego Świtalskiego, Paulina Tollik miała jedynie córkę Helenę (1882-1958), która dwukrotnie wyszła za mąż: primo voto Siemianowska, secundo voto Orczykowska. Z pierwszego małżeństwa byli dwaj synowie Józef i Karol oraz dwie córki Maria i Łucja. Druga z nich ukończyła Gimnazjum Polskie Macierzy Szkolnej w Gdańsku i w grupie pierwszych siedmiu abiturientów z roku 1927 była pierwszą kobietą tej uczelni. Później skończyła studia na wydziale farmacji w Poznaniu. Zaginęła w 1945 roku w czasie wywozu na wschód.
Z drugiego małżeństwa Heleny z Pawłem Orczykow-skim była jedynie Halina, zamężna Kuśnierz, mieszkająca w Gdańsku.
Wracając do rodzeństwa męża Pauliny należy stwierdzić, że Antoni miał jeszcze jedyną siostrę Mariannę (1835-1913), która poślubiła Kleina i z nim miała czworo dzieci. Po śmierci męża poślubiła Heesema, ale z nim już potomstwa nie miała. Zmarła w 1913 roku w Starogardzie Gdańskim w rok po swym bracie Antonim Switalskim. Pochowano ją na starym cmentarzu przy ulicy Szwoleżerów.
Jedna z córek Joanny - pierwszej żony Antoniego - Aleksandra wyszła za mąż za Jana Długońskiego (1870-1940), właściciela fabryki wódek i likierów w Starogardzie Gdańskim. Ze względu na zaangażowanie społeczne była to jedna ze znaczniejszych postaci w regionie. Jemu to poświęciłem też artykuł zamieszczony w „Kociewskim Magazynie Regionalnym" (nr 15 z 1996 r.). Długońscy byli herbu Ogończyk i pochodzili z Pączewa koło Skórcza.
Jeśli idzie o powiązania rodzinne, to warto zwrócić uwagę, że pierwsza żona Antoniego Świtalskiego — Joanna Bielawska była spokrewniona z Bronisławą, żoną Pawła Tollika - bankiera w Gniewie.
Paulina Świtalska z d. Tollik zmarła w marcu 1940 roku w Gdańsku Chełmnie na zapalenie płuc i galopujące suchoty.
Literatura i źródła 1. Kazimierz Ickiewicz, Zarys dziejów Banku Spółdzielczego w Skór
czu 1866-1991, Kociewski Magazyn Regionalny 1991, s. 8-10. 2. Słownik Biograficzny Pomorza Nadwiślańskiego, Gdańsk 1992,
s. 57. 3. Ryszard Szwoch, Słownik Biograficzny Kociewia, Starogard Gdań
ski 2005, s. 35 i 38. 4. Józef Milewski, Starogard Gdański. Stolica Kociewia i okolice,
Gdańsk 1982, s. 31-32. 5. Bogdan Bieliński, Saga Tollików, Pomerania 4/301, 1998, s. 44-48. 6. Bogdan Bieliński, Wybrane koligacje Tollików, Kociewski Maga
zyn Regionalny 2/21, 1998, s. 32-36. 7. Bogdan Bieliński, O Janie Długońskim. Kupiec i działacz gospo
darczy, Kociewski Magazyn Regionalny 15, 1996, s. 22 i 23. 8. Informacje Lucjana Balewskiego z Poznania. 9. Informacje Konrada Piontka z Bobowa z maja 1985 roku.
10. Wywiad z Anną Sakowska, rozmowy z lat 1982-1985. 11. Antoni Komorowski z Bobowa, rozmowa w Bobowie - Ursynowie
w dniu 1 maja 1995. 12. Handbuch des Grundbesitzes im Deutsche Reicheprowinz Westpre-
ussen, Berlin 1894. 13. Pielgrzym, nr 105, 1918.
44 KMR
17 marca 2008 roku zostały wręczone po raz drugi wyróżnienia redakcyjne przyznane przez Radę Programową Kociewskiego Kantoru Edytorskiego - sekcji wydawniczej Miejskiej Biblioteki Publicznej w Tczewie - „Pierścień Mechtyldy".
Wyróżnienia przyznano w trzech kategoriach tj. dokonania literackie, wyróżniająca publicystyka i edukacja regionalna. „Pierścień Mechtyldy" otrzymali: prof. Zdzisław Mrozek za interesujące publikacje promujące region Kociewia, Tadeusz Majewski w kategorii dokonania literackie oraz Jan Ejankowski za interesujący dorobek w dziedzinie edukacji regionalnej. Wyróżnionym wręczono dyplomy i pierścienie przedstawiające zminiaturyzowaną autentyczną pieczęć księżnej Mechtyldy, małżonki księcia lubiszewsko-tczewskiego Sambora II.
Stan zdrowia nie pozwolił przybyć na uroczystość prof. Zdzisławowi Mrozkowi. 12 maja br. członkowie Rady Programowej KKE - prof. Maria Pająkowska-Kensik, senator Andrzej Grzyb, poseł Jan Kulas, Czesław Glinkowski pojechali do Bydgoszczy, by osobiście wręczyć pierścień.
Poniżej publikujemy biogram prof. Zdzisława Mrożka - historyka literatury, eseisty, krytyka literackiego.
Czas zatrzymany w pamięci przekształconej później w Wyższą Szkołę Pedagogiczną, wreszcie w Akademię Bydgoską (obecnie Uniwersytet Kazimierza Wielkiego).
W 1968 roku obroniłem pracę doktorską na temat twórczości pisarskiej Ludwika Sztyrmera. W bydgoskiej uczelni pracowałem najpierw jako adiunkt, kolejno docent kontraktowy, wykładając teorię i historię literatury polskiej (romantyzm krajowy).
W ciągu dwudziestu lat pracy prowadziłem seminaria magisterskie na kierunkach: pedagogika kulturalno-oświatowa, bibliotekoznawstwo i literatura regionalna. W tych zakresach wypromowałem dwustu magistrów. W latach 70. pełniłem obowiązki prodziekana Wydziału Humanistycznego (studia zaoczne). Od roku 1995 przebywam na emeryturze.
Obecnie jestem członkiem Towarzystwa Miłośników Miasta Bydgoszczy (w 1980 roku wyróżniono mnie dyplomem Honorowego Członka TMMB). Współpracuję z wydawnictwami Towarzystwa: „Kroniką Bydgoską" i „Kalendarzem Bydgoskim".
Moje zainteresowania kulturą i piśmiennictwem regionalnym stale się powiększają. W kręgu badań — oprócz Kociewia - mieszczą się Kujawy i Pałuki. Z ważniejszych publikacji (jest ich ok. 300), pozwolę sobie wymienić następujące: „Polski ruch teatralny na Kujawach" (Wydawnictwo WSP), „Życie kulturalno-społeczne, teatralne i literackie w Bydgoszczy w latach 1919-1939" (Wyd. WSP), „Mały słownik pisarzy Kujaw i Pomorza" (Biblioteka „Metafory"), „Literatura popularna Wielkopolski i Pomorza" (Wyd. WSP), „Literacki świat Ludwika Sztyrmera. Studia o polskiej powieści psychologicznej" (Wyd. WSP).
Szkice i studia publikuję w licznych periodykach, m.in. w „Kociewskim Magazynie Regionalnym", „Informatorze Pelplińskim", „Roczniku Kulturalnym Kujaw i Pomorza", „Metaforze" (Bydgoszcz), „Informatorze Kulturalnym" (Bydgoszcz), a także w „Zeszytach Naukowych" bydgoskiej WSP (1980-1996), ponadto na łamach „Ziemi Kujawskiej" (Inowrocław).
Kilka obszernych studiów ukazało się w cyklicznym wydawnictwie Bydgoskiego Towarzystwa Naukowego (Warszawa - Poznań - 1970-1974; m.in. szkic „Pisarze ziemi pomorskiej w latach 1921-1970"). W latach 1980-1989 zostałem wyróżniony Medalem Kujawsko-Pomorskiego Towarzystwa Kulturalnego za zasługi na rzecz regionu, ponadto medalem „Za zasługi dla miasta Bydgoszcz".
Sporo biografii zamieściłem w „Słowniku Biograficznym Pomorza Nadwiślańskiego".
Odznaczony zostałem m.in. Krzyżem Kawalerskim i Medalem Komisji Edukacji Narodowej.
KMR 45
ziemi włoskiej, Toskania skojarzyła się z jego ukochanym Kociewiem i wówczas przyszły mu na myśl słowa Karola Wojtyły z jego poematu „Myśląc Ojczyzna"- ku tobie ziemio.
Kociewie, to też moja ojczyzna, ziemia moich przodków. Każdy człowiek powinien mieć swoje miejsce na ziemi, „swoją Itakę", do której
powraca i z którą się identyfikuje. Moim miejscem urodzenia (tu przesuwam nieco wehikuł
czasu by z mroku zapomnienia wydobyć moją zamazanąjuż przeszłość), jest Pelplin.
Urodziłem się w tym mieście w 1932 roku. Mój ojciec, Władysław, był długoletnim drukarzem w pelplińskim wydawnictwie „Pielgrzym", matka prowadziła dom. 1 września 1939 roku miałem pójść do pierwszej klasy szkoły powszechnej. Poznałem ją miesiąc później, ale była to szkoła inna, niemiecka, do której nas przymusowo zapisano. W Pelplinie, jak w innych polskich miastach, szalał terror. Były pierwsze ofiary. W pamięci utkwiła masakra pelplińskiego duchowieństwa Kapituły Katedralnej. Pomijam szczegóły opisane w książce Alojzego Męclewskiego, „Pelplińska jesień".
Szkoły polskiej doczekałem się pięć lat później; najpierw podstawowej, następnie średniej. Nosiła ona nazwę „Prywatne Gimnazjum i Liceum Koedukacyjne Stolicy Biskupiej w Pelplinie", sięgającej do tradycji przedwojennego „Collegium Marianum".
Po złożeniu egzaminu dojrzałości w 1951 roku, podjąłem studia polonistyczne, najpierw w gdańskiej Wyższej Szkole Pedagogicznej, zakończone na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu.
Pracę pedagogiczną podjąłem w roku 1954 w Ełku, lecz po jego upływie postanowiłem powrócić do mojego rodzinnego miasta. Tu, wraz z żoną Emilią także polonistką zostaliśmy zatrudnieni w miejscowym LO, w mojej dawnej szkole, w której byłem, niegdyś uczniem. Po dziewięciu latach pracy - wraz z rodziną - przeniosłem się do Kościerzyny. Pobyt w tym mieście pozwolił nam wszechstronnie poznać kulturę Kaszubów, ich przeszłość i zwyczaje, co zaowocowało moimi publikacjami o tym regionie.
Parę lat później otrzymałem propozycję podjęcia pracy naukowej w bydgoskiej Wyższej Szkole Nauczycielskiej,
siędzu Januszowi St. Pasierbowi, kiedy swe--go czasu podróżował po
I KOCIEWSKI KONKURS LITERACKI IM. ROMANA LANDOWSKIEGO
Towarzystwo Miłośników Ziemi Tczewskiej wspólnie z Miejską Biblioteką Publiczną w Tczewie ogłasza konkurs, którego celem jest przybliżenie osoby Romana Landowskiego - poety, pisarza, wybitnego regionalisty. Konkurs ma charakter regionalny i skierowany jest do przedszkoli, szkół podstawowych, gimnazjów i szkół ponadgimnazjalnych, a w kategorii juweniliow także do studentów wyższych uczelni.
Poniżej publikujemy regulamin konkursu.
Organizator: - Towarzystwo Miłośników Ziemi Tczewskiej -Miejska Biblioteka Publiczna im. Aleksandra Skulteta
w Tczewie.
Cele: - Przybliżenie osoby i spopularyzowanie dorobku poety,
pisarza, wybitnego regionalisty Kociewia. - Popularyzacja kultury żywego słowa. - Inspirowanie i promocja twórczości artystycznej mło
dych ludzi. - Kształtowanie aktywnej postawy młodych ludzi wobec
zjawisk kultury. -Propagowanie uniwersalnych i regionalnych wartości
kultury Kociewia, zgodnie z mottem Romana Landowskiego - Honorowego Obywatela Miasta Tczewa - Najważniejsze, by w twórczości swojej ślad o ziemi najbliższej zostawić.
Patronat honorowy: - Parlamentarny Zespół Kociewski pod przewodnictwem
Senatora Andrzeja Grzyba - Jan Kulas - Poseł na Sejm RP - Jan Kozłowski - Marszałek Województwa Pomorskiego - Zenon Odya - Prezydent Miasta Tczewa - Leszek Burczyk — Starosta Starogardzki - Marzena Kempińska - Starosta Świecki - Witold Sosnowski - Starosta Tczewski
Patronat medialny: - TVP Gdańsk - TV TeTka - Radio Głos - Radio Fabryka Tczew - Dziennik Bałtycki - Gazeta Tczewska - Kociewski Magazyn Regionalny
Adresaci: W konkursie mogą wziąć udział reprezentacje przed
szkoli, szkół podstawowych, gimnazjów i szkół ponadgimnazjalnych, a w kategorii juweniliow także studenci wyższych uczelni.
IMPREZA MA CHARAKTER REGIONALNY
Termin: • 13 listopada 2008 r., godz. 10.00 - eliminacje katego
rii: recytacje, poezja śpiewana, programy poetycko-muzyczne, inscenizacje;
• 14 listopada 2008 r., godz. 11.00 - finał konkursu. W przypadku dużej liczby zgłoszeń organizator za
strzega sobie prawo dokonywania zmian w ww. ramowym programie. O ewentualnych zmianach poinformujemy wszystkich uczestników drogą elektroniczną lub pocztową.
Miejsce: - Miejska Biblioteka Publiczna im. Aleksandra Skulteta
w Tczewie (eliminacje) - Centrum Regionalno-Wystawiennicze Dolnej Wisły
w Tczewie (eliminacje) - Centrum Kultury i Sztuki w Tczewie (finał)
Szczegółowy program: Szczegółowy program I Kociewskiego Konkursu Li
terackiego im. Romana Landowskiego zostanie podany w terminie do 20.10.2008 r. na stronach internetowych: www.tczew.pl oraz www.tmzt.tczew.pl i www.mbp. tczew.pl Będzie ponadto przekazany drogą elektroniczną do placówek, które w zgłoszeniu podadzą adres e-mail.
Kategorie konkursowe: - recytacje poezji i prozy - programy poetycko-muzyczne - inscenizacje - poezja śpiewana - juwenilia literackie (młodzieńcze utwory twórcy).
I Kociewskiemu Konkursowi Literackiemu towarzyszyć będzie konkurs plastyczny na ilustracje do utworów Romana Landowskiego.
Prace plastyczne winny być oznaczone dowolnym godłem słownym lub cyfrowym, a w dołączonej zaklejonej kopercie, opatrzonej takim samym godłem, należy zamieścić kartkę z danymi autora: imię i nazwisko, wiek, adres pocztowy i elektroniczny oraz nr telefonu placówki.
Placówka typuje maksymalnie 3 prace.
Termin nadsyłania prac plastycznych do Miejskiej Biblioteki Publicznej im. A. Skulteta (ul. J. Dąbrowskiego 6, 83-110 Tczew) upływa z dniem 10.10.2008 r.
Termin nadsyłania zgłoszeń na Konkurs Literacki 10.10.2008 r. (decyduje data stempla pocztowego)
Adres organizatora: Miejska Biblioteka Publiczna im. Aleksandra Skulteta
ul. J. Dąbrowskiego 6, 83-110 Tczew,
tel. 058 531 35 50, e-mail: [email protected] lub [email protected].
Założenia regulaminowe
KATEGORIA: RECYTACJE
1. Placówka typuje maksymalnie trzech uczestników. 2. Każdy z nich przygotowuje do prezentacji jeden wiersz
lub fragment prozy Romana Landowskiego. Czas prezentacji nie może przekroczyć 5 minut.
46 KMR
3. Zgłoszenie powinno zawierać następujące dane: imię i nazwisko recytatora, pełną nazwę, adres, numer telefo-nu/faxu oraz e-mail szkoły, a także tytuł utworu przygotowanego do recytacji.
Do zgłoszenia trzeba bezwzględnie dołączyć dwa egzemplarze recytowanych tekstów (podpisane imieniem i nazwiskiem uczestnika).
KATEGORIA: PROGRAMY POETYCKO-MUZYCZNE
1. Placówka przygotowuje tylko jeden program, którego czas trwania nie może przekroczyć 10 minut.
2. Zespół wykonawców nie może liczyć więcej niż 10 osób.
3. W programie należy prezentować tylko twórczość Romana Landowskiego, nie dopuszcza się możliwości wykorzystania tekstów innych autorów.
4. Programy nie mogą składać się jedynie z prezentacji wokalno-instrumentalnych (muszą być połączeniem muzyki i słowa mówionego, co sugeruje nazwa kategorii).
5. Ze względów techniczno-organizacyjnych nie będzie możliwości przeprowadzenia prób.
6. Zgłoszenie powinno zawierać: tytuł programu, wykaz wykorzystanych utworów Romana Landowskiego, imiona i nazwiska wykonawców oraz autora scenariusza, a także nazwę, adres, nr telefonu/faxu oraz e-mail placówki.
Do zgłoszenia należy dołączyć dwa egzemplarze scenariusza, a także informację dotyczącą sprzętu nagłaśniającego i ewentualnych próśb kierowanych do organizatora.
KATEGORIA: INSCENIZACJE
1. Placówka przygotowuje tylko jeden program, którego czas trwania nie może przekroczyć 10 minut.
2. Zespół wykonawców nie może liczyć więcej niż 10 osób.
3. Ze względów techniczno-organizacyjnych nie będzie możliwości przeprowadzania prób.
4. Zgłoszenie powinno zawierać: tytuł inscenizacji, tytuł wykorzystanego utworu R. Landowskiego, imiona i nazwiska wykonawców oraz autora scenariusza a także nazwę adres, nr telefonu/faxu oraz e-mail placówki.
Do zgłoszenia należy dołączyć dwa egzemplarze scenariusza, a także informację dotyczącą sprzętu nagłaśniającego i ewentualnych próśb kierowanych do organizatora.
KATERGORIA: POEZJA ŚPIEWANA
1. Każdą placówkę reprezentuje jeden uczestnik, któremu może towarzyszyć akompaniator lub zespół instrumentalny, liczący nie więcej jak pięć osób.
2. Każdy uczestnik przygotowuje jeden wiersz lub fragment prozy Romana Landowskiego w wersji wokalnej.
3. Jury oceniać będzie m.in., czy muzyka i wykonanie są adekwatne do prezentowanego tekstu oraz walory artystyczne.
4. Zgłoszenie powinno zawierać: imię i nazwisko wykonawcy i autora muzyki, tytuł prezentowanego utworu, nazwę, adres, nr telefonu/faxu oraz e-mail placówki, a także informację dotyczącą ilości mikrofonów.
KATEGORIA: JUWENILIA LITERACKIE
1. Każdy uczestnik przygotowuje własny jeden wiersz lub małą formę prozatorską, nieprzekraczającą 2 str. maszynopisu, (w trzech egzemplarzach), który należy opatrzyć godłem słownym lub cyfrowym.
2. Temat utworu powinien dotyczyć miejscowości, z której pochodzi autor (uczestnik konkursu) lub innej, położonej na Kociewiu.
3. W załączonej kopercie (opatrzonej tym samym godłem) należy podać imię, nazwisko, wiek, adres, nr telefonu autora oraz nazwę i adres placówki.
Informacje dodatkowe
1. Członkami jury w poszczególnych kategoriach konkursowych będą znawcy twórczości Romana Landowskiego, znani regionaliści i nauczyciele-profesjo-naliści.
2. Laureaci konkursu otrzymają dyplomy oraz nagrody rzeczowe, zaś placówka i wszyscy uczestnicy dyplomy potwierdzające udział w konkursie.
3. Organizator nie będzie przyjmował zgłoszeń telefonicznych. Druk zgłoszenia można pobrać ze stron internetowych www.tmzt.tczew.pl i www.mbp.tczew.pl
4. Nie będą wysyłane odrębne zaproszenia na konkurs. Laureaci konkursu, autorzy nagrodzonych utworów literackich i prac plastycznych zaproszeni zostaną pocztą elektroniczną lub telefonicznie do udziału w finale.
5. Autorzy juweniliów literackich nadesłanych na konkurs wyrażają pisemną zgodę na ewentualne publikowanie tych prac.
6. Wszelkie zgłoszenia niezgodne z regulaminem i dokonane po terminie nie będą przyjmowane.
7. Organizatorzy nie zapewniają możliwości przeprowadzenia prób.
8. Organizator zobowiązuje się do załączenia do Regulaminu Konkursu bibliografii twórczości Romana Landowskiego. Pełny wgląd do dorobku regionalisty zapewnia MBP w Tczewie.
9. Wszelkich informacji udzielają: • przewodnicząca Komitetu Organizacyjnego - Eleonora
Lewandowska (tel. 601 685 363, e-mail: [email protected]
• z-ca przewodniczącej - Urszula Wierycho (tel.058 531-35-50, e-mail: [email protected]
10. Informacje o konkursie znajdują się w Internecie na stronie www.tmzt.tczew.pl i mbp.tczew.pl
11. Organizator będzie przekazywał systematycznie informacje nt. konkursu drogą elektroniczną pod warunkiem otrzymania adresu e-mail.
12. Dla większego spopularyzowania twórczości Romana Landowskiego zachęca się, aby udział placówki w Konkursie był poprzedzony organizacją etapu szkolnego. Prosi się wówczas o pobranie ze strony internetowej druku protokołu i przesłanie go odwrotną pocztą do MBP im. A. Skulteta w Tczewie.
Zapraszamy do udziału w konkursie
KMR 47
LITERACKIE ŁAMY
„Nowa Wieś Rzeczna" jest już siódmą książką autorstwa Krzysztofa Kowalkowskiego prezentującą historie kociewskich wsi i parafii. Autor, choć urodzony i mieszkający w Gdańsku, od lat zajmuje się opisywaniem historii Kociewia, czy to wydając monografie czy też pisząc liczne artykuły do regionalnych gazet i czasopism. Nie sprowadza przy tym historii opisywanej wsi jedynie do poszukiwań w archiwach i w drukowanych źródłach historycznych. Przedstawia także historię tę bliższą, opowiedzianą przez byłych i dzisiejszych mieszkańców wsi, a także tę, która pozostała w opowieściach ich ojców bądź dziadków. Ale sięgając do przepastnych czeluści archiwów znajduje w nich i takie informacje, o których mało kto wie, jak choćby tę o istniejącym przed laty w Nowej Wsi Rzecznej drewnianym kościele parafialnym, podając także jego piękny staropolski opis. Całość jest wzbogacona licznymi mapami i fotografiami.
Promocja książki odbyła się 28 marca 2008 roku w Gdańsku podczas spotkania Trójmiejskiego Klubu Kociewiaków.
Poniżej przedstawiamy Przedmowę do niniejszej książki.
STANISŁAW POŁOM Wójt Gminy Starogard Gdański
Przedmowa
owa Wieś Rzeczna, miej scowość na obrzeżach Starogardu. Któż z nas nie przejeżdżał tamtędy udając się w stronę Chojnic lub nadjezioro staroleskie? Uważ
niejsi obserwatorzy wiedzą, że we wsi istnieje pałac z XIX wieku, cmentarz z zabytkowymi grobami czy punkt widokowy - Gliniasta Góra. Na tym w zasadzie nasza wiedza się koń
czy. Miejscowość ma jednak bogatą, sięgającą czasów księcia Grzymisława, historię. Historię, którą z całą pewnością warto poznać. Teraz mamy ułatwione zadanie, a to za sprawą Krzysztofa Kowalkowskiego, niestrudzonego badacza Ko-ciewia. Autor, z urodzenia gdańszczanin, dał się poznać jako dociekliwy analityk i miłośnik historii, chociażby poprzez
MARIA PAJĄKOWSKA-KENSIK
Gruczno - miejscowość niezwykła
nóstwo dowodów na to możemy znaleźć w obszernej publikacji Bedeker gruczeński, praca zbiorowa pod redakcją Jadwigi Luterek-Cho-
lewskiej, która bardzo wytrwale i rzetelnie pracowała nad nią latami.
Książkę wydało należące do Więźby Kociewskiej Towarzystwo Przyjaciół Dolnej Wisły. Właśnie Wisły, którą zwykle wymienia się przy określaniu granic Kociewia, choć nie znalazła się w ważnym tekście Dzie Wierzyca, Wda przy śrebnym fal śpsiewie... Może Autor uznał, że jest to zbyt oczywiste.
We wstępie do bedekera Autorka tłumaczy dlaczego Grucz-no. Tu, w starym młynie, znalazło swą siedzibę Towarzystwo Przyjaciół Dolnej Wisły skupiające ludzi niepospolitych, ciągle ciekawych świata, wzbogacających dziedzictwo kulturowe Pomorza wpisane w park krajobrazowy. Zasada - swoje jak najlepiej poznać - o nie się troszczyć, a potem chwalić cudze... i swoje - przyczyniła się do powstania najpierw (w 2005 r.) informatora turystycznego Gruczno będącego krótką prezentacją ciekawej historii wsi oraz projektów badawczych TPDW.
Okazało się, że tak jak warto chronić stare jabłonie (kolekcja w pobliżu Gniezna), tak trzeba chronić i gromadzić
48
stare fotografie, by uwiecznić dzieje rodzin, rodów, ważnych wydarzeń dla wiejskiej wspólnoty. Pokazane na wystawie podczas IV Biesiady Regionalnej (parafia w Grucznie może być wzorem aktywności w organizowaniu Dni Kultury Chrześcijańskiej, Biesiad Regionalnych itd.), wzbudziły wielkie ożywienie, serdeczne rozmowy znajomych, różnorodne wspomnienia, nieokreśloną tęsknotę za tym, co minione i jednocześnie spostrzeżenie, że to, co bolało kiedyś, już też wyblakło...
Większość prezentowanych zdjęć znalazła się w bede-kerze. W dobrym wydaniu fotografie zachwycają (np. kolie z cmentarzyska średniowiecznego w Grucznie - por. s. 30), zadziwiają (np. zdjęcie gruczeńskich rzemieślników z lat 30. XX wieku. Ilu ich było, jakie specjalności, jak elegancko się prezentowali - por. s. 175). Szkolnych wzruszy zapewne widok ustawionych w rzędy uczniów przedwojennej szkoły w niedalekim Kosowie (kto jeszcze nosi takie kokardy na głowie...) Słowem czarno-białe i kolorowe zdjęcia w bede-kerze podnosząjego atrakcyjność.
Źródłem pozyskiwania informacji były zasoby archiwów, opracowania naukowe, ustne przekazy mieszkańców
KMR
takie książki jak: „Historia wsi i parafii Krąg" i „Brzeźno Wielkie. Z dziejów wsi".
Dzięki wielomiesięcznej pracy autora, analizom tekstów źródłowych oraz rozmowom z wieloma osobami Czytelnik otrzymuje publikację poświęconą Nowej Wsi Rzecznej koło Starogardu Gdańskiego. W ten sposób kolejna wieś w Gminie Starogard doczekała się opisania swoich dziejów.
Czytając tę książkę dowiedzieć się można kto i kiedy sprzedał wieś Krzyżakom, jak w wyniku wielowiekowej ewolucji Molenwald stał się Nową Wsią i dlaczego w latach pięćdziesiątych XX wieku do nazwy dodano „Rzeczna". Poznamy także historię i wygląd nieistniejącego dziś kościoła oraz losy pałacu i jego kolejnych właścicieli.
Nakreślone są też najważniejsze dla dziejów miejscowości postaci. Poznamy osoby, które swoją działalnością przyczyniły się do rozwoju wsi i miały znaczący wpływ na jej dzieje. Końcową część publikacji stanowią krótkie rysy historyczne wsi sąsiadujących z Nową Wsią Rzeczną. Całość książki stanowi ciekawy materiał publicystyczny. W dobie internetu, globalizacji i ciągłego pośpiechu warto na chwilę zatrzymać się i poznać dzieje miejscowości, która stanowi część naszej małej ojczyzny.
Krzysztof Kowalkowski, Nowa Wieś Rzeczna, Wydawnictwo REGION Gdynia 2008, form. 17 x 24 cm, s. 128, ii.
oraz wyszukiwarka internetowa Google - podała J. Luterek-Cholewska.
Gniezno było wcześniej w obszarze zainteresowań etnograficznych ks. Władysława Łęgi (por. jego Okolice Świecia. Materiały etnograficzne, Gdańsk 1960). Autorka korzystała też z niepublikowanej pracy magisterskiej Cz. Rogalewskiego Dzieje wsi Gruczno napisanej w 1976 roku pod kierunkiem znanego na Pomorzu historyka, prof. W. Odyńca.
Zakres zgromadzonego materiału, sposób prezentacji budzą podziw dla redaktorki i całego zespołu. Publikacja zapewne ucieszy regionalistów, pod ręką będą mieli dowody na niezwykłość południowej bramy Kociewia.
Miałam prawdziwą przyjemność konsultować niektóre kwestie językowe i opracować skrótowo hasło Kociewie, więc pozwalam sobie na tę pozycję zwrócić uwagę Czytelników KMR. Jeśli więcej miejscowości kociew-skich będzie miało takie bedekery, nasz region będzie bogatszy.
Książkę kończy poetycki tekst ks. Franciszka Kameckie-go (właśnie ten niezwykły kapłan też tu jest proboszczem) - dajcie znak, jeśli miałbym pozostać tutaj nad Wisłą... Tu jestem radosny siedząc na kamieniu jak pozostałość pokoleń i epok...
Do Gniezna trzeba zajrzeć, a bedeker przeczytać!
Praca zbiorowa pod red. Jadwigi Luterek-Cholewskiej, Bedeker gru-czeński, Towarzystwo Przyjaciół Dolnej Wisły, 2007 form. 16,5 x 23,5 cm, s. 240, ii.
W następnym numerze między innymi:
• Edukacja Oparta O wartości (CZ. I) Kazimierza Denka
• Regionalnie i ludOWO Edmunda Zielińskiego
• 60-lecie Harcerskiej Orkiestry Dętej Kazimierza ickiewicza
• Historia parafii W Pogódkach (CZ. I) Anny Chilickiej i Haliny Kamińskiej
• Niezwykłe Odkrycie Andrzeja Wędzika z cyklu Pradzieje Kociewia
Fot. Małgorzata Pauch