64

Koncert na Ryby

Embed Size (px)

DESCRIPTION

Andrzej Mitan. Koncert na Ryby

Citation preview

Page 1: Koncert na Ryby
Page 2: Koncert na Ryby
Page 3: Koncert na Ryby
Page 4: Koncert na Ryby

Emmettowi WilliamsowiTo Emmett Williams

Radom 2011

Page 5: Koncert na Ryby

Emmettowi WilliamsowiTo Emmett Williams

Radom 2011

Page 6: Koncert na Ryby

15 VII 2011

Wielki Artysta ma w sobie wrażliwość dziecka i mądrość starca.Nie mam nic więcej do powiedzenia, ponieważ dzieci i ryby głosu nie mają. Andrzej MitanSierpień 2011

Projekt Andrzeja Mitana Koncert na ryby, realizowany od kwietnia do końca października 2011 roku, był ukierunko-wany na wyprodukowanie filmu pod tym samym tytułem, według scenariusza artysty, który jest też autorem, razem z synem Karolem, ścieżki dźwiękowej i wykonawcą partii wokalnych. Dźwięk jest na równi z ruchomym obrazem in-tegralnym elementem kompozycji tego dzieła. W ramach projektu zostały również specjalnie zaprojektowane i wyko-nane szklane mini-akwaria i styropianowe opakowania na nie, srebrna moneta z inicjałami AM, a także wydrukowano niniejszą książkę, która dokumentuje przedsięwzięcie. Film został powielony na płytach DVD w nakładzie 750 egzemplarzy. Zgodnie z zamierzeniem autora, w każdym z 96 akwariów wypełnionych wodą z czterech rzek: Zagożdżonki, Radomki, Molnicy i Wisły, została zamknięta płytka z nagranym utworem. W 60 z nich spoczęła na dnie razem z monetą. Każdy z pozostałych 24 pustych pojemni-ków stał się specyficznym opakowaniem dla jednej płytki. Również każdy egzemplarz tej książki został zaopatrzony w kopię filmu. Dla reszty nośników przygotowano tekturowe koperty z nadrukiem. Najpełniejszą formą prezentacji dzieła jest zatem zestaw złożony z akwarium wypełnionego wodą, z zatopioną płytką i monetą, oraz egzemplarza tej właśnie książki. Wydawnictwo ilustruje najważniejsze etapy procesu przygotowania i realizacji Koncertu na ryby. Dzięki za-mieszczonej bogatej dokumentacji fotograficznej został przywołany genius loci miejsc, w których powstawało dzieło, i ponownie, na kartach książki, spotkali się ludzie, którzy w różnym czasie, jak też zakresie i charakterze uczestniczyli w projekcie. W książce znalazły się także trzy dłuższe teksty, pióra Weroniki Cisłowskiej-Rylskiej, Antoniego Michnika i piszącego te słowa. Pierwsze są relacjami uczestników dwóch z licznych zdarzeń, w jakie obfitowała realizacja tego zamierzenia. Mnie, zgodnie z wolą artysty, przypadła rola interpretatora utworu, któremu towarzyszą świadomość złożoności dzieła i niedoskonałości własnego warsztatu, oraz nadzieja, że wskazane w tekście tropy staną się zachętą dla czytelników do poszukiwania własnych odczytań, zapewne bliższych intencjom autora Koncertu na ryby.

Romuald K. Bochyński

Andrzej Mitan’s project Concert for Fish was realised since April till the end of October 2011 and aimed at producing a film of the same title, made on the basis of the script created by the artist who, together with his son Karol, is also the author of the soundtrack and performer of the vocal parts. On a par with the moving image, the sound is an integral element of the compo-sition. The project framework also encompassed specially de-signed and produced glass, mini aquariums and their Styro-foam packaging, a silver coin with the initials AM as well as the printing of this book which documents the whole enterprise. The film was copied on 750 DVDs. According to the author’s intention, a disc with the recorded film has been closed in each of the 96 fish tanks filled with the water from four rivers: the Zagożdżonka, the Radomka, the Molnica and the Vistula. In 60 of them it rests at the bottom accompanied by the coin. Each of the remaining 24 empty containers has become a special packaging for a DVD. Also, each copy of the book comes out with a copy of the film. Cardboard envelopes with a printed inscription have been prepared for the remain-ing discs. Hence, the fullest form of the project presentation is a set including a fish tank filled with water, with a sunk disc and coin plus a copy of this very book. This publication illustrates the crucial stages of the prepa-ration and realization processes of Concert for Fish. The rich photographic documentation evokes the genius loci of the places where the work was created, and the pages of the book bring together all the people who, in different time, scope and character, participated in the project. The book also contains three longer texts, written by Weronika Cisłowska-Rylska, Antoni Michnik and myself. The former two are relations of the participants in two of the many events in which the realization of the project abounded. According to the artist’s will, I received the role of interpreter of the work; being aware of the complexity of the project and the imper-fections of my own reviewing skills I hope that the clues I indicate in the text will become an encouragement for the readers to search for their own interpretations, which might as well be closer to the intentions of the concert’s author.

Romuald K. Bochyński

Great Artist has the sensitivity of a child and the wisdom of an old man.I have nothing else to say because children and fish have no voice. Andrzej MitanAugust 2011

5

Page 7: Koncert na Ryby

15 VII 2011

Wielki Artysta ma w sobie wrażliwość dziecka i mądrość starca.Nie mam nic więcej do powiedzenia, ponieważ dzieci i ryby głosu nie mają. Andrzej MitanSierpień 2011

Projekt Andrzeja Mitana Koncert na ryby, realizowany od kwietnia do końca października 2011 roku, był ukierunko-wany na wyprodukowanie filmu pod tym samym tytułem, według scenariusza artysty, który jest też autorem, razem z synem Karolem, ścieżki dźwiękowej i wykonawcą partii wokalnych. Dźwięk jest na równi z ruchomym obrazem in-tegralnym elementem kompozycji tego dzieła. W ramach projektu zostały również specjalnie zaprojektowane i wyko-nane szklane mini-akwaria i styropianowe opakowania na nie, srebrna moneta z inicjałami AM, a także wydrukowano niniejszą książkę, która dokumentuje przedsięwzięcie. Film został powielony na płytach DVD w nakładzie 750 egzemplarzy. Zgodnie z zamierzeniem autora, w każdym z 96 akwariów wypełnionych wodą z czterech rzek: Zagożdżonki, Radomki, Molnicy i Wisły, została zamknięta płytka z nagranym utworem. W 60 z nich spoczęła na dnie razem z monetą. Każdy z pozostałych 24 pustych pojemni-ków stał się specyficznym opakowaniem dla jednej płytki. Również każdy egzemplarz tej książki został zaopatrzony w kopię filmu. Dla reszty nośników przygotowano tekturowe koperty z nadrukiem. Najpełniejszą formą prezentacji dzieła jest zatem zestaw złożony z akwarium wypełnionego wodą, z zatopioną płytką i monetą, oraz egzemplarza tej właśnie książki. Wydawnictwo ilustruje najważniejsze etapy procesu przygotowania i realizacji Koncertu na ryby. Dzięki za-mieszczonej bogatej dokumentacji fotograficznej został przywołany genius loci miejsc, w których powstawało dzieło, i ponownie, na kartach książki, spotkali się ludzie, którzy w różnym czasie, jak też zakresie i charakterze uczestniczyli w projekcie. W książce znalazły się także trzy dłuższe teksty, pióra Weroniki Cisłowskiej-Rylskiej, Antoniego Michnika i piszącego te słowa. Pierwsze są relacjami uczestników dwóch z licznych zdarzeń, w jakie obfitowała realizacja tego zamierzenia. Mnie, zgodnie z wolą artysty, przypadła rola interpretatora utworu, któremu towarzyszą świadomość złożoności dzieła i niedoskonałości własnego warsztatu, oraz nadzieja, że wskazane w tekście tropy staną się zachętą dla czytelników do poszukiwania własnych odczytań, zapewne bliższych intencjom autora Koncertu na ryby.

Romuald K. Bochyński

Andrzej Mitan’s project Concert for Fish was realised since April till the end of October 2011 and aimed at producing a film of the same title, made on the basis of the script created by the artist who, together with his son Karol, is also the author of the soundtrack and performer of the vocal parts. On a par with the moving image, the sound is an integral element of the compo-sition. The project framework also encompassed specially de-signed and produced glass, mini aquariums and their Styro-foam packaging, a silver coin with the initials AM as well as the printing of this book which documents the whole enterprise. The film was copied on 750 DVDs. According to the author’s intention, a disc with the recorded film has been closed in each of the 96 fish tanks filled with the water from four rivers: the Zagożdżonka, the Radomka, the Molnica and the Vistula. In 60 of them it rests at the bottom accompanied by the coin. Each of the remaining 24 empty containers has become a special packaging for a DVD. Also, each copy of the book comes out with a copy of the film. Cardboard envelopes with a printed inscription have been prepared for the remain-ing discs. Hence, the fullest form of the project presentation is a set including a fish tank filled with water, with a sunk disc and coin plus a copy of this very book. This publication illustrates the crucial stages of the prepa-ration and realization processes of Concert for Fish. The rich photographic documentation evokes the genius loci of the places where the work was created, and the pages of the book bring together all the people who, in different time, scope and character, participated in the project. The book also contains three longer texts, written by Weronika Cisłowska-Rylska, Antoni Michnik and myself. The former two are relations of the participants in two of the many events in which the realization of the project abounded. According to the artist’s will, I received the role of interpreter of the work; being aware of the complexity of the project and the imper-fections of my own reviewing skills I hope that the clues I indicate in the text will become an encouragement for the readers to search for their own interpretations, which might as well be closer to the intentions of the concert’s author.

Romuald K. Bochyński

Great Artist has the sensitivity of a child and the wisdom of an old man.I have nothing else to say because children and fish have no voice. Andrzej MitanAugust 2011

5

Page 8: Koncert na Ryby

Andrzej Mitan i |and Romuald K. Bochyński, 21 IX 2011 Pokój pracy Andrzeja Mitana i Romualda K. Bochyńskiego | Andrzej Mitan and Romuald K. Bochyński’s office, 21 IX 2011

Mazovian Centre of ConteMporary art

‘elektrownia’ in radoM

MazowieCkie CentruM Sztuki wSpółCzeSnej „elektrownia” w radoMiu

6 7

Page 9: Koncert na Ryby

Andrzej Mitan i |and Romuald K. Bochyński, 21 IX 2011 Pokój pracy Andrzeja Mitana i Romualda K. Bochyńskiego | Andrzej Mitan and Romuald K. Bochyński’s office, 21 IX 2011

Mazovian Centre of ConteMporary art

‘elektrownia’ in radoM

MazowieCkie CentruM Sztuki wSpółCzeSnej „elektrownia” w radoMiu

6 7

Page 10: Koncert na Ryby

zagożdżonka Źródło królewSkie koło pionek 14 vii 2011

the zagożdżonka royal Spring

near pionki

8 9

Page 11: Koncert na Ryby

zagożdżonka Źródło królewSkie koło pionek 14 vii 2011

the zagożdżonka royal Spring

near pionki

8 9

Page 12: Koncert na Ryby

Grzegorz Abramowicz, Romuald K. Bochyński Romuald K. Bochyński, Marek Konofalski, Artur Pachocki, Zbigniew Belowski, Andrzej Mitan, Zbigniew Loritz, Kamila Bulzacka, Grzegorz Abramowicz, Grzegorz Szulczewski

10 11

Page 13: Koncert na Ryby

Grzegorz Abramowicz, Romuald K. Bochyński Romuald K. Bochyński, Marek Konofalski, Artur Pachocki, Zbigniew Belowski, Andrzej Mitan, Zbigniew Loritz, Kamila Bulzacka, Grzegorz Abramowicz, Grzegorz Szulczewski

10 11

Page 14: Koncert na Ryby

Wino i woda | Wine and water Kamila Bulzacka, Andrzej Mitan

12 13

Page 15: Koncert na Ryby

Wino i woda | Wine and water Kamila Bulzacka, Andrzej Mitan

12 13

Page 16: Koncert na Ryby

the radomka sourcesforest district office

przysucha

Źródła radoMki nadleśniCtwo przySuCha 15 vii 2011

Andrzej Mitan, Wojciech Janik

14 15

Pismo z prośbą o zgodę na wejście do rezerwatu przyrody „Żródła Radomki” | The letter asking permission to enter the nature reserve ‘The Radomka’s Sources’

Page 17: Koncert na Ryby

the radomka sourcesforest district office

przysucha

Źródła radoMki nadleśniCtwo przySuCha 15 vii 2011

Andrzej Mitan, Wojciech Janik

14 15

Pismo z prośbą o zgodę na wejście do rezerwatu przyrody „Żródła Radomki” | The letter asking permission to enter the nature reserve ‘The Radomka’s Sources’

Page 18: Koncert na Ryby

Andrzej Mitan, Grażyna i|and Wojciech Janikowie|Janik Andrzej Mitan, Anna Piątek, Grażyna Janik, Leszek Sikora, Paweł Piątek, Wojciech Janik

16 17

Page 19: Koncert na Ryby

Andrzej Mitan, Grażyna i|and Wojciech Janikowie|Janik Andrzej Mitan, Anna Piątek, Grażyna Janik, Leszek Sikora, Paweł Piątek, Wojciech Janik

16 17

Page 20: Koncert na Ryby

the Molnica sourcesrosochów near grójec

Źródła MolniCy roSoChów koło grójCa 21 vii 2011

Jolanta i | and Andrzej Mitanowie | MitanJolanta Mitan

18 19

Page 21: Koncert na Ryby

the Molnica sourcesrosochów near grójec

Źródła MolniCy roSoChów koło grójCa 21 vii 2011

Jolanta i | and Andrzej Mitanowie | MitanJolanta Mitan

18 19

Page 22: Koncert na Ryby

Andrzej Mitan, Jacek Adamski, Jolanta Mitan, Grzegorz Rejer Przed dworem Pani Celiny Pluty | In front of Celina Pluta’s manor house - Jacek Adamski, Krzysztof Matczuk, Celina Pluta, Martyna Sałach, Andrzej Mitan, Karol Mitan, Jolanta Mitan, Ryszard Maliszewski, Grzegorz Rejer

Andrzej Mitan, Karol Mitan, Jacek Adamski

20 21

Page 23: Koncert na Ryby

Andrzej Mitan, Jacek Adamski, Jolanta Mitan, Grzegorz Rejer Przed dworem Pani Celiny Pluty | In front of Celina Pluta’s manor house - Jacek Adamski, Krzysztof Matczuk, Celina Pluta, Martyna Sałach, Andrzej Mitan, Karol Mitan, Jolanta Mitan, Ryszard Maliszewski, Grzegorz Rejer

Andrzej Mitan, Karol Mitan, Jacek Adamski

20 21

Page 24: Koncert na Ryby

the vistula river 27-28 vii 2011 Źródła Białej Wisełki | The sources of the White Vistula

22 23

Page 25: Koncert na Ryby

the vistula river 27-28 vii 2011 Źródła Białej Wisełki | The sources of the White Vistula

22 23

Page 26: Koncert na Ryby

Dobrochna Badora i |and Antoni Michnik Antoni Michnik i |and Andrzej Mitan

Środa, 27.07>> Wstałem przed 7 rano. Barbarzyństwo. Nie lubię świata z perspektywy tej godziny. Do tego od rana pada. Skandal. Biorę plecak i parasol, zapomi-nam kanapek. Cholera.>> 9 rano. Mży. Zbiórka w galerii XX1. Już na starcie mamy poślizg. Przychodzą do łba delikatne skojarzenia z PKP, ale spoko – wykorzystuję czas na uzupełnienie prowiantu. W międzyczasie zaczyna lać.>> 9.20. Pan Mareczek odpala swoją furę i ruszamy. Z przodu obok właściciela pojazdu zasiadł Andrzej, z tyłu Leszek… oraz Marcin… Pomiędzy tyłem a przodem, przodem do tyłu a tyłem do przodu, siedzę obok Dobrochny Badory. Jak już się powierciłem i opanowałem działanie pasów, to całkiem wygodnie. Pada. Andrzej pobiera truciznę hamującą rozwój glonów w wodzie z rąk Tajemniczego-Pana-Andrzeja-Z-Mennicy.

Wednesday, 27th July>> Got up before 7 am. Barbarity. I don’t like the world from the perspecti-ve of this time. Besides, it’s been raining since morning. Scandal. I take my rucksack and umbrella, and I forget sandwiches. Damn!>> 9 o’clock. It’s drizzling. Meeting at the XX1 gallery. We are late from the start. You can’t help thinking of the Polish Railway Transport, but cool it – I’m using the time to top up provisions. In the meantime, it starts to pour down.>> 9.20. Mareczek starts his car and off we go. In front, Andrzej is sitting next to the car owner, in the back Leszek… and Marcin… Between the front and the back, sitting with my back to front and front to back, I’m sitting next to Dobrochna Badora. When I’d fidgeted and found out how the seatbelt works, it was quite comfortable. Raining. Andrzej gets some poison which

wypiski z pamiętnika zrzędliwej łżeelity

Antoni Michnik

excerpts from the diary of whining cowboy

24 25

Page 27: Koncert na Ryby

Dobrochna Badora i |and Antoni Michnik Antoni Michnik i |and Andrzej Mitan

Środa, 27.07>> Wstałem przed 7 rano. Barbarzyństwo. Nie lubię świata z perspektywy tej godziny. Do tego od rana pada. Skandal. Biorę plecak i parasol, zapomi-nam kanapek. Cholera.>> 9 rano. Mży. Zbiórka w galerii XX1. Już na starcie mamy poślizg. Przychodzą do łba delikatne skojarzenia z PKP, ale spoko – wykorzystuję czas na uzupełnienie prowiantu. W międzyczasie zaczyna lać.>> 9.20. Pan Mareczek odpala swoją furę i ruszamy. Z przodu obok właściciela pojazdu zasiadł Andrzej, z tyłu Leszek… oraz Marcin… Pomiędzy tyłem a przodem, przodem do tyłu a tyłem do przodu, siedzę obok Dobrochny Badory. Jak już się powierciłem i opanowałem działanie pasów, to całkiem wygodnie. Pada. Andrzej pobiera truciznę hamującą rozwój glonów w wodzie z rąk Tajemniczego-Pana-Andrzeja-Z-Mennicy.

Wednesday, 27th July>> Got up before 7 am. Barbarity. I don’t like the world from the perspecti-ve of this time. Besides, it’s been raining since morning. Scandal. I take my rucksack and umbrella, and I forget sandwiches. Damn!>> 9 o’clock. It’s drizzling. Meeting at the XX1 gallery. We are late from the start. You can’t help thinking of the Polish Railway Transport, but cool it – I’m using the time to top up provisions. In the meantime, it starts to pour down.>> 9.20. Mareczek starts his car and off we go. In front, Andrzej is sitting next to the car owner, in the back Leszek… and Marcin… Between the front and the back, sitting with my back to front and front to back, I’m sitting next to Dobrochna Badora. When I’d fidgeted and found out how the seatbelt works, it was quite comfortable. Raining. Andrzej gets some poison which

wypiski z pamiętnika zrzędliwej łżeelity

Antoni Michnik

excerpts from the diary of whining cowboy

24 25

Page 28: Koncert na Ryby

Andrzej Mitan i | and Wojciech Majewski Marek Stępniewski, Antoni Michnik, Wojciech Majewski, Dobrochna Badora, Andrzej Mitan, Leszek Sikora

Tajemnicza buteleczka wędruje do bagażnika. Zakłady o to, kto pierwszy pomyli ją z mineralną. Suniemy przez warszawskie korki na Kraków/ Katowice.>> Jedziemy, gadamy, pada. Furman chaosu pana Mareczka sunie na Janki. Dobrochna domaga się jajecznicy. Andrzej mówi, że niedługo przestanie padać. >> Nie przestaje, co najwyżej przechodzi w kapuśniaczek. Stajemy na stacji na jajówę. Jest knajpa Nevada, do której przylega salon gier Las Ve-gas. Grupa kolesi ma nadzieję, że to jest ich dzień. Szama, kawka, piwko. Ruszamy dalej. Roboty na gierkówce. Wleczemy się za rzędem tirów. >> 13. Dramat. W bojowym wozie Marka awaria skrzyni biegów. Piąt-ka nie wskakuje. Zaliczamy przymusowy postój na stacji benzynowej. Na jej tyłach warsztat samochodowy. Na tyłach warsztatu płoną opony.

slows down the development of sea weeds in water from the Mysterious--Mister-Andrzej-from the Mint. The mysterious bottle goes into the boot. We place bets who will first take it for mineral water. We’re slowly making our way through the Warsaw traffic jams towards Cracow/Katowice.>> Driving, chatting, raining. Mareczek’s chariot of chaos moves towards Janki. Dobrochna demands scrambled eggs. Andrzej says it’ll stop raining soon.>> Doesn’t stop raining, turns into a drizzle. We stop at a petrol station for eggs. There’s a joint Nevada, adjoining games arcade Las Vegas. A group of guys hope it’s their day. Food.., coffee, beer. Off we go. Road works on the road. We’re crawling after a line of trucks.>> 1pm. Tragedy. Gear box in Marek’s military car crashes. The fifth gear won’t work. We have to stop at a petrol station. There’s a garage behind.

Zapowiada się dłuższa przerwa. Idziemy do stacyjnej (stacjonarnej?) knaj-py. W środku na cały regulator krzyczy telewizja informacyjna. Na ekranie trwa niezwykle poważna rozmowa na temat jednego z kompletnie niei-stotnych zdarzeń wstrząsających opinią publiczną. Siadamy na zewnątrz i konsumujemy przedwczesny obiad. Nie jest to może modna knajpa przy Foksalu, ale nawet smacznie. Podczas gdy spożywamy nasze lecza, pierogi, czy cokolwiek zamówiliśmy, w warsztacie trwa dramatyczna walka o rea-nimację skrzyni biegów. Jak to bywa, kończy się średnio – V biegu nie ma i raczej nie będzie. Ale samochód ruszy. Cóż, przynajmniej przestało padać. >> Wjeżdżamy powoli w góry. Bezchmurne niebo! „O matko z córką, gdzie jest ma raybana?” Tylko trochę trzęsie.>> 17. Docieramy do Wisły. Czeka tam na nas Wojtek Majewski ze swo-ją walizeczką. Udajemy się obejrzeć miejsce akcji – wodospad na Czarnej

Behind the garage some tyres are burning. It seems we’ll have a longer bre-ak. We’re going to the station (stationary?) diner. Inside, info TV is blaring full power. On the screen there’s a very serious conversation about one of those completely irrelevant events that rock the public opinion. We’re sit-ting outside and eating an early dinner. It’s not one of those fancy places in Foksal street, but the food’s even tasty. While we’re having our letchos, pies, pierogis… or whatever we’ve ordered, in the garage they’re drama-tically struggling to reanimate the gear box. As it happens, the solution is average – there’s no fifth gear and won’t be. But the car will go. Well, at least it’s stopped raining.>> We’re slowly driving into the mountains. Cloudless sky! “Oh, dear or dear, where’re my raybans?” It only jolts a bit.>> 5 pm. We’re reaching Wisła. Wojtek Majewski with his little suitcase is

26 27

Page 29: Koncert na Ryby

Andrzej Mitan i | and Wojciech Majewski Marek Stępniewski, Antoni Michnik, Wojciech Majewski, Dobrochna Badora, Andrzej Mitan, Leszek Sikora

Tajemnicza buteleczka wędruje do bagażnika. Zakłady o to, kto pierwszy pomyli ją z mineralną. Suniemy przez warszawskie korki na Kraków/ Katowice.>> Jedziemy, gadamy, pada. Furman chaosu pana Mareczka sunie na Janki. Dobrochna domaga się jajecznicy. Andrzej mówi, że niedługo przestanie padać. >> Nie przestaje, co najwyżej przechodzi w kapuśniaczek. Stajemy na stacji na jajówę. Jest knajpa Nevada, do której przylega salon gier Las Ve-gas. Grupa kolesi ma nadzieję, że to jest ich dzień. Szama, kawka, piwko. Ruszamy dalej. Roboty na gierkówce. Wleczemy się za rzędem tirów. >> 13. Dramat. W bojowym wozie Marka awaria skrzyni biegów. Piąt-ka nie wskakuje. Zaliczamy przymusowy postój na stacji benzynowej. Na jej tyłach warsztat samochodowy. Na tyłach warsztatu płoną opony.

slows down the development of sea weeds in water from the Mysterious--Mister-Andrzej-from the Mint. The mysterious bottle goes into the boot. We place bets who will first take it for mineral water. We’re slowly making our way through the Warsaw traffic jams towards Cracow/Katowice.>> Driving, chatting, raining. Mareczek’s chariot of chaos moves towards Janki. Dobrochna demands scrambled eggs. Andrzej says it’ll stop raining soon.>> Doesn’t stop raining, turns into a drizzle. We stop at a petrol station for eggs. There’s a joint Nevada, adjoining games arcade Las Vegas. A group of guys hope it’s their day. Food.., coffee, beer. Off we go. Road works on the road. We’re crawling after a line of trucks.>> 1pm. Tragedy. Gear box in Marek’s military car crashes. The fifth gear won’t work. We have to stop at a petrol station. There’s a garage behind.

Zapowiada się dłuższa przerwa. Idziemy do stacyjnej (stacjonarnej?) knaj-py. W środku na cały regulator krzyczy telewizja informacyjna. Na ekranie trwa niezwykle poważna rozmowa na temat jednego z kompletnie niei-stotnych zdarzeń wstrząsających opinią publiczną. Siadamy na zewnątrz i konsumujemy przedwczesny obiad. Nie jest to może modna knajpa przy Foksalu, ale nawet smacznie. Podczas gdy spożywamy nasze lecza, pierogi, czy cokolwiek zamówiliśmy, w warsztacie trwa dramatyczna walka o rea-nimację skrzyni biegów. Jak to bywa, kończy się średnio – V biegu nie ma i raczej nie będzie. Ale samochód ruszy. Cóż, przynajmniej przestało padać. >> Wjeżdżamy powoli w góry. Bezchmurne niebo! „O matko z córką, gdzie jest ma raybana?” Tylko trochę trzęsie.>> 17. Docieramy do Wisły. Czeka tam na nas Wojtek Majewski ze swo-ją walizeczką. Udajemy się obejrzeć miejsce akcji – wodospad na Czarnej

Behind the garage some tyres are burning. It seems we’ll have a longer bre-ak. We’re going to the station (stationary?) diner. Inside, info TV is blaring full power. On the screen there’s a very serious conversation about one of those completely irrelevant events that rock the public opinion. We’re sit-ting outside and eating an early dinner. It’s not one of those fancy places in Foksal street, but the food’s even tasty. While we’re having our letchos, pies, pierogis… or whatever we’ve ordered, in the garage they’re drama-tically struggling to reanimate the gear box. As it happens, the solution is average – there’s no fifth gear and won’t be. But the car will go. Well, at least it’s stopped raining.>> We’re slowly driving into the mountains. Cloudless sky! “Oh, dear or dear, where’re my raybans?” It only jolts a bit.>> 5 pm. We’re reaching Wisła. Wojtek Majewski with his little suitcase is

26 27

Page 30: Koncert na Ryby

Marcin Kucewicz, źródła Białej Wisełki | the sources of the White Vistula Leszek Sikora, źródła Białej Wisełki | the sources of the White Vistula

Wisełce. Dzielna bryka sapie, krztusi się, męczy, ale wdrapuje do celu. Dojeżdżamy. Jest pięknie. Niewielki, urokliwy wąwóz o wybetonowanych ścianach. Woda u góry sunie dostojnie, niemal stoi, przypomina raczej staw. Wtem nagle spada, huczy, pieni się i zamienia w rwący potok. Całość wywołuje mnóstwo wzniosłych uczuć. Zapada decyzja, by pobrać wodę już teraz, przy popołudniowo-wieczornym świetle. Schodzimy po śliskim zboczu w dół wąwozu. Andrzej staje na przybrzeżnych kamieniach, zakła-da na głowę kaptur i zaczyna nabierać wodę plastikowym kubeczkiem do baniaka. Kieruje całą akcją. Huk wody jest taki, że nie do końca słyszę, co mówi. Po nim baniak przejmuje Wojtek, następnie Marek. W tym czasie zdejmuję buty, podwijam spodnie i wchodzę do rzeki. Kamienie są śliskie, a woda zimna, ale jakoś sobie radzę. Dobrochna dołącza do mnie, przebiegle zaopatrzona jest w klapki. Leszek oraz Marcin wymieniają się, rejestrując

waiting there for us. We’re going to see the scene of action – waterfall on the Black Vistula. Our brave wheels are gasping, choking, tiring out, but we climb up to our target. We’re there. It’s beautiful. A little, charming ravine with concrete walls. At the top, the water is moving slowly, with distinction, almost motionless and resembles a pond. Then, suddenly it falls down, ro-ars, foams and turns into a rapid stream. The whole picture evokes loads of elevated feelings. We decide to draw water now, with the afternoon or eve-ning light. We’re descending down a slippery side, down the gorge. Andrzej stands on some stones on the bank, puts on his hood and starts to draw water with a plastic cup and pours it into a can. He’s in charge of the whole action. The roar of the water is so high that I can hardly hear what he’s say-ing. After him, the can goes to Wojtek, and then to Marek. In the meantime I take off my shoes, fold up trousers and wade into the river. The stones are

całość zdarzenia. W końcu przychodzi kolej na Dobrochnę i na mnie. Leje-my, na zmianę dzierżymy baniak oraz przydziałowy kubeczek. Idzie nam sprawnie. Jacyś ludzie stoją na pobliskim mostku i patrzą na nas jak na wariatów. Słońce powoli chyli się ku zachodowi. W jego miękkim świetle robimy sesję zdjęciową niczym dzielni XIX-wieczni mieszczanie, biorący przyrodę w posiadanie podczas weekendowych wypraw do lasu. Wielce ukontentowani zdjęciami wrzucamy baniaki do bagażnika. Spoczną obok wody z Radomki, Zagożdżanki, Molnicy. >> 20. Po przejechaniu przez Kubalonkę (rzut oka na prezydencki zamek Ignacego Mościckiego) docieramy do miejsca noclegu. Rozdzielamy się po pokojach. Leszek z Marcinem kwaterują się oddzielnie – mają zamiar wy-ruszyć z rana, by dotrzeć do źródeł Wisły na Baraniej Górze. Zastanawiają się, czy to możliwe, by dostać się tam w parę godzin, a ja zastanawiam się,

slippery and the water cold, but I’m getting on somehow. Dobrochna joins me, cunningly equipped with slippers. Leszek and Marcin change positions recording the whole event. Finally, there comes the time for Dobrochna and myself. We’re pouring water, alternately holding the can and the cup. We’re doing fine. Some people are standing on a nearby bridge and watching us as if we’re crazy. The sun is slowly setting. In its soft light we’re having a photo session, like bold 19th century city-dwellers who take control over nature during their weekend trips to the woods. Highly content with the photographs, we’re putting the cans into the boot. They’ll rest next to the water from the Radomka, the Zagożdżonka and the Molnica rivers.>> 8 pm. After crossing Kubalonka (a glimpse at the president’s castle of Ignacy Mościcki), we’re reaching our accommodation. We’re going to our rooms. Leszek and Marcin have a room together – they’re going to set out

28 29

Page 31: Koncert na Ryby

Marcin Kucewicz, źródła Białej Wisełki | the sources of the White Vistula Leszek Sikora, źródła Białej Wisełki | the sources of the White Vistula

Wisełce. Dzielna bryka sapie, krztusi się, męczy, ale wdrapuje do celu. Dojeżdżamy. Jest pięknie. Niewielki, urokliwy wąwóz o wybetonowanych ścianach. Woda u góry sunie dostojnie, niemal stoi, przypomina raczej staw. Wtem nagle spada, huczy, pieni się i zamienia w rwący potok. Całość wywołuje mnóstwo wzniosłych uczuć. Zapada decyzja, by pobrać wodę już teraz, przy popołudniowo-wieczornym świetle. Schodzimy po śliskim zboczu w dół wąwozu. Andrzej staje na przybrzeżnych kamieniach, zakła-da na głowę kaptur i zaczyna nabierać wodę plastikowym kubeczkiem do baniaka. Kieruje całą akcją. Huk wody jest taki, że nie do końca słyszę, co mówi. Po nim baniak przejmuje Wojtek, następnie Marek. W tym czasie zdejmuję buty, podwijam spodnie i wchodzę do rzeki. Kamienie są śliskie, a woda zimna, ale jakoś sobie radzę. Dobrochna dołącza do mnie, przebiegle zaopatrzona jest w klapki. Leszek oraz Marcin wymieniają się, rejestrując

waiting there for us. We’re going to see the scene of action – waterfall on the Black Vistula. Our brave wheels are gasping, choking, tiring out, but we climb up to our target. We’re there. It’s beautiful. A little, charming ravine with concrete walls. At the top, the water is moving slowly, with distinction, almost motionless and resembles a pond. Then, suddenly it falls down, ro-ars, foams and turns into a rapid stream. The whole picture evokes loads of elevated feelings. We decide to draw water now, with the afternoon or eve-ning light. We’re descending down a slippery side, down the gorge. Andrzej stands on some stones on the bank, puts on his hood and starts to draw water with a plastic cup and pours it into a can. He’s in charge of the whole action. The roar of the water is so high that I can hardly hear what he’s say-ing. After him, the can goes to Wojtek, and then to Marek. In the meantime I take off my shoes, fold up trousers and wade into the river. The stones are

całość zdarzenia. W końcu przychodzi kolej na Dobrochnę i na mnie. Leje-my, na zmianę dzierżymy baniak oraz przydziałowy kubeczek. Idzie nam sprawnie. Jacyś ludzie stoją na pobliskim mostku i patrzą na nas jak na wariatów. Słońce powoli chyli się ku zachodowi. W jego miękkim świetle robimy sesję zdjęciową niczym dzielni XIX-wieczni mieszczanie, biorący przyrodę w posiadanie podczas weekendowych wypraw do lasu. Wielce ukontentowani zdjęciami wrzucamy baniaki do bagażnika. Spoczną obok wody z Radomki, Zagożdżanki, Molnicy. >> 20. Po przejechaniu przez Kubalonkę (rzut oka na prezydencki zamek Ignacego Mościckiego) docieramy do miejsca noclegu. Rozdzielamy się po pokojach. Leszek z Marcinem kwaterują się oddzielnie – mają zamiar wy-ruszyć z rana, by dotrzeć do źródeł Wisły na Baraniej Górze. Zastanawiają się, czy to możliwe, by dostać się tam w parę godzin, a ja zastanawiam się,

slippery and the water cold, but I’m getting on somehow. Dobrochna joins me, cunningly equipped with slippers. Leszek and Marcin change positions recording the whole event. Finally, there comes the time for Dobrochna and myself. We’re pouring water, alternately holding the can and the cup. We’re doing fine. Some people are standing on a nearby bridge and watching us as if we’re crazy. The sun is slowly setting. In its soft light we’re having a photo session, like bold 19th century city-dwellers who take control over nature during their weekend trips to the woods. Highly content with the photographs, we’re putting the cans into the boot. They’ll rest next to the water from the Radomka, the Zagożdżonka and the Molnica rivers.>> 8 pm. After crossing Kubalonka (a glimpse at the president’s castle of Ignacy Mościcki), we’re reaching our accommodation. We’re going to our rooms. Leszek and Marcin have a room together – they’re going to set out

28 29

Page 32: Koncert na Ryby

czy im towarzyszyć. Duch czynu walczy w sercu mym z wrodzonym leni-stwem. Odkładam decyzję na później – się zobaczy. Coś mi jednak mówi, że po ostatnich deszczach to nie jest trasa dla moich butów. >> 01. Zaiste, wieczerza to była godziwa! W zacnej knajpie żeśmy zasiedli, gdzie smakołyków, tudzież frykasów nie brakło. I tam jakowe licho podku-siło mnie, bym suplikę zgłosił, co by się razem zmierzyć z daniem o ade-kwatnej nazwie „Koryto Wiślane”. Idea ta aprobatę zyskała, acz zaznaczyć trza, iż reszta kompaniji w obliczu tego wyzwania z inszych specjałów nie zrezygnowała. Miało to dalekie konsekwencje, kiedy już koryto wyżłobiło swe miejsce na stole. W siedmiu luda starali się my dać mu radę przez go-dziny długie i, przyznać to trza, raczej ono nas zmogło, niźli my je. A było to źródło przecudnej zawartości: golonki, pierogów, „Marzanny Warkocza” (mięsiwa takoż jakoś fikuśnie ze sobą powywijane), tudzież pyszności in-szych, co ich spamiętać nie sposób. Do tego właściciel, gospodarz zacny, stół nasz zaszczycić swą obecnością raczył, a przyszedł nie z ręcyma pustyma, lecz flaszeczkę nielichą przytaszczył. Spcecyjał lokalny, nalewkę tajemną wiślaną, o mocy niezwykłej na łeb kojącego działania. Wchodziła jak woda, bez żadnych sensacji, dodatkowego splendoru przydając kolacji. Siedzieli my, pili, jedli po uszy, aż się nam całkiem stół nie skruszył. Pierwej Marek, dalej górska ekipa, syci aż z żalem unieśli się znad koryta. Dopiero w noc głęboką kompaniji wesołej reszta kontent wielce od stołu odeszła. Biesiada ruszyła do pensyjonatu ogrodu, gdzie do słońca niemal trwała wschodu…

Czwartek, 28.07>> 8.30. Nastawiłem przed snem budzik w komie, pamiętam to dobrze. Na 8 nastawiłem, ale drań mi się bezczelnie rozładował. Nie jest źle, pamiętam wszystko z poprzedniego wieczora, a głowa nie boli. Zaprawdę powiadał nam właściciel, iż trunek szlachetny katzenjammerowi doskonale zapo- biega. Nic innego nie boli, wyspałem się na wersalce. Jedyne co, to lekko czuję chyba wczorajszą golonkę. Cóż… c’est la vie! Najbardziej dziarski z rana jest Marek, no ale on pierwszy się położył, a do tego ust nie skalał procentami. Tzn. najbardziej jest dziarski spośród tych, co są na miejscu – Leszek i Marcin od paru już godzin zdobywają szczyt. Pogodę maja dosko- nałą. >> 9.30. Wracamy na miejsce wczorajszych zbrodni posilić się jajecznicą i kawą. Przy jedzeniu dyrektor Majewski rozwija wieczorną wizję stwo-rzenia wokół towarzysza Mitana zespołu artystycznego pracy twórczej pt. John Megagór from Nevada and his Flying Circus Troupe…, czy jakoś tak. Podczas śniadania zapada również decyzja o spontanicznym wypadzie do Cieszyna. Ruszamy czekając na sygnał powrotu od górskiego tandemu. >> 11.30. Do wypadu zmusiły nas zobowiązania Wojtka. Szybko załatwiwszy, co było do załatwienia, powiódł nas do ataku na Tesinski supermarket. Inwazja powiodła się. Cały tył pojazdu załadowany czeskim piwem. Wracamy przez Olzę z tarczą. >> 12.30. Czekamy w Ustroniu aż Leszek i Marcin zjadą do nas z gór. W Ustroniu zbliża się wojskowy festyn. Całe uzdrowisko zaplakatowa-ne zapowiedziami atrakcji: parad, koncertów inspirowanych festiwalem

in the morning to reach the source of the Vistula on Barania Mountain. They’re wondering if it’s possible to do it in a couple of hours and I’m won-dering whether to go with them or not. The spirit of action fights in my heart with my inborn laziness. I put off the decision till later – I’ll see. Yet, something is telling me that after the recent rains, it is not a route for my boots.>> 1 am. The supper was sumptuous indeed! We sat down in a great ea-tery, not lacking in titbits and delicacies. And it was there that some devil must have tempted me to volunteer to try a dish with an adequate name ’The Vistula Trough’. The idea met with approval, though I need to add that even in the face of that challenge other members of our party did not resign from other specialties. It had far-reaching consequences, when the trough finally found its place on the table. The seven of us were trying to cope with it for many hours, and I should admit, that it conquered us and not the other way round. The trough was a source of the most fantastic contents: pork knuckle, pierogis, ’Marzanna Plait’ (various kinds of meat fancifully plaited together), and other delicious things, that you cannot remember all. To add to it all, the inn-keeper, good host, blessed our table with his presence, and he did not come empty-handed but brought a nice bottle with him. It was a local specialty, secret Vistula tincture, with a remarkable power of soothing your mind. It drank like water, without any sensations, giving additional splendour to our supper. We were sitting, drinking and eating till we were full, till the table started to crumble. First Marek, then the mountain crew, rose from the trough. The rest of the company didn’t leave the table until late at night. The feast moved into the hostel’s garden, where it lasted almost till dawn…

Thursday, 28th July>> 8.30. I remember it well: I set the alarm in a coma. I set it for 8 am, but the stupid battery went flat. It’s not bad, I remember everything from the previous night and I have no headache. So the owner told us the truth that the noble tincture perfectly prevents any hangover. Nothing else aches, I slept really well on a couch. The only thing I feel from yesterday must be the pork knuckle. Well… c’est la vie! Marek seems to be most energetic in the morning, well he went to bed first, and his lips did not touch any alcohol at all. That is, he’s the liveliest of all those present – Leszek and Marcin have been climbing the summit for some hours. They have fantastic weather.>> 9.30. We return to our yesterday’s crime scene to break our fast on scrambled eggs and coffee. While eating, director Majewski is developing yesterday’s vision of establishing around comrade Mitan an artistic team of creative work, titled John MegaMountain from Nevada and his Flying Cir-cus Troupe..., or something like that. During breakfast, we spontaneously decide to have a trip to Czech Cieszyn. We’re off waiting for a return signal from our mountain tandem.>> 11.30 am. The trip resulted from Wojtek’s obligations. Having settled what there was to settle, he led us into a charge on a Tesin supermarket. The invasion was successful. The whole boot of our car is packed with

30 31

w Kołobrzegu, wyborów Miss Wojska 2011. Spomiędzy owych zielonka-wych ogłoszeń sponsorowanych przez jakieś turystyczno-paramilitarne stowarzyszenie wystają nieliczne plakaty promujące występy mniej lub bardziej przeterminowanych gwiazd rodzimego szołbiznesu w miejsco-wym amfiteatrze. >> 13.30. Tym razem czekamy na górski tandem w Wiśle. Kłopoty komunikacyjne uniemożliwiły dzielnym zuchom dotarcie do Ustronia. Przy dworcu autobusowym stoi sklep zoologiczny. Wchodzę do niego z Andrzejem zapytać z ciekawości, czy może są paletki. Niestety, nie ma. Niepocieszeni kontemplujemy papużki. >> 14. Ruszamy w powrotną drogę. Dwuosobowy Ochotniczy Batalion Górski dotarł na dworzec. Źródła zostały zdobyte, szlak przetarty. Patrząc na buty Leszka i Marcina, nie mam wątpliwości, że lenistwo podpowie- działo mi właściwą strategię. Zdjęcia wykonali piękne. Jeszcze tylko drobna sesja Andrzeja przy tabliczce/napisie „Wisła” przy wjeździe do miejscowości. Materiał zgromadzony, opuszczamy gościnne strony, ewangelicką ludność, strome zbocza, przepastne doliny, modernistyczne wille oraz przede wszystkim górskie potoki. Na zakończenie wpisu w pamiętniku następują trzy podniosłe zdania.

Czech beer. We’re coming back across the Olza victorious.>> 12.30 pm. We’re waiting for Leszek and Marcin to descend from the mountains. In Ustroń a military festival is to be held. The whole resort dis-plays posters with the announced attractions: parades, concerts inspired by the Kołobrzeg festival, Miss Army 2011 pageant. Between those gre-enish fliers sponsored by some touristic-paramilitary association, here and there you can see few posters promoting the shows of the more or less passé stars of the home show-business at a local amphitheatre.>> 1.30 pm. This time we’re waiting for the mountain tandem in Wisła. Transport problems made it impossible for our intrepid travelers to reach Ustroń. At the coach station there’s a pet shop. I and Andrzej enter it to ask, out of curiosity, if they have any palettes. Unfortunately, there’s none. Inconsolable, we’re contemplating budgies.>> 2 pm. We’re setting off on our way back. The Two-Person Voluntary Mountain Battalion reached the station. The sources were conquered, the route cleared. Looking at Leszek’s and Marcin’s boots, I have no doubts that my laziness suggested the right strategy. The photos they made are beau-tiful. Another Andrzej’s little photo session at the road sign ‚Wisła’ at the entrance to the town. The material is gathered, we’re leaving the hospitab-le parts, evangelical population, steep mountains, vast valleys, modernist villas and, first of all, mountain streams. At the end of the diary entry there are three solemn sentences.

Czarna Wisełka | The Black Vistula

Page 33: Koncert na Ryby

czy im towarzyszyć. Duch czynu walczy w sercu mym z wrodzonym leni-stwem. Odkładam decyzję na później – się zobaczy. Coś mi jednak mówi, że po ostatnich deszczach to nie jest trasa dla moich butów. >> 01. Zaiste, wieczerza to była godziwa! W zacnej knajpie żeśmy zasiedli, gdzie smakołyków, tudzież frykasów nie brakło. I tam jakowe licho podku-siło mnie, bym suplikę zgłosił, co by się razem zmierzyć z daniem o ade-kwatnej nazwie „Koryto Wiślane”. Idea ta aprobatę zyskała, acz zaznaczyć trza, iż reszta kompaniji w obliczu tego wyzwania z inszych specjałów nie zrezygnowała. Miało to dalekie konsekwencje, kiedy już koryto wyżłobiło swe miejsce na stole. W siedmiu luda starali się my dać mu radę przez go-dziny długie i, przyznać to trza, raczej ono nas zmogło, niźli my je. A było to źródło przecudnej zawartości: golonki, pierogów, „Marzanny Warkocza” (mięsiwa takoż jakoś fikuśnie ze sobą powywijane), tudzież pyszności in-szych, co ich spamiętać nie sposób. Do tego właściciel, gospodarz zacny, stół nasz zaszczycić swą obecnością raczył, a przyszedł nie z ręcyma pustyma, lecz flaszeczkę nielichą przytaszczył. Spcecyjał lokalny, nalewkę tajemną wiślaną, o mocy niezwykłej na łeb kojącego działania. Wchodziła jak woda, bez żadnych sensacji, dodatkowego splendoru przydając kolacji. Siedzieli my, pili, jedli po uszy, aż się nam całkiem stół nie skruszył. Pierwej Marek, dalej górska ekipa, syci aż z żalem unieśli się znad koryta. Dopiero w noc głęboką kompaniji wesołej reszta kontent wielce od stołu odeszła. Biesiada ruszyła do pensyjonatu ogrodu, gdzie do słońca niemal trwała wschodu…

Czwartek, 28.07>> 8.30. Nastawiłem przed snem budzik w komie, pamiętam to dobrze. Na 8 nastawiłem, ale drań mi się bezczelnie rozładował. Nie jest źle, pamiętam wszystko z poprzedniego wieczora, a głowa nie boli. Zaprawdę powiadał nam właściciel, iż trunek szlachetny katzenjammerowi doskonale zapo- biega. Nic innego nie boli, wyspałem się na wersalce. Jedyne co, to lekko czuję chyba wczorajszą golonkę. Cóż… c’est la vie! Najbardziej dziarski z rana jest Marek, no ale on pierwszy się położył, a do tego ust nie skalał procentami. Tzn. najbardziej jest dziarski spośród tych, co są na miejscu – Leszek i Marcin od paru już godzin zdobywają szczyt. Pogodę maja dosko- nałą. >> 9.30. Wracamy na miejsce wczorajszych zbrodni posilić się jajecznicą i kawą. Przy jedzeniu dyrektor Majewski rozwija wieczorną wizję stwo-rzenia wokół towarzysza Mitana zespołu artystycznego pracy twórczej pt. John Megagór from Nevada and his Flying Circus Troupe…, czy jakoś tak. Podczas śniadania zapada również decyzja o spontanicznym wypadzie do Cieszyna. Ruszamy czekając na sygnał powrotu od górskiego tandemu. >> 11.30. Do wypadu zmusiły nas zobowiązania Wojtka. Szybko załatwiwszy, co było do załatwienia, powiódł nas do ataku na Tesinski supermarket. Inwazja powiodła się. Cały tył pojazdu załadowany czeskim piwem. Wracamy przez Olzę z tarczą. >> 12.30. Czekamy w Ustroniu aż Leszek i Marcin zjadą do nas z gór. W Ustroniu zbliża się wojskowy festyn. Całe uzdrowisko zaplakatowa-ne zapowiedziami atrakcji: parad, koncertów inspirowanych festiwalem

in the morning to reach the source of the Vistula on Barania Mountain. They’re wondering if it’s possible to do it in a couple of hours and I’m won-dering whether to go with them or not. The spirit of action fights in my heart with my inborn laziness. I put off the decision till later – I’ll see. Yet, something is telling me that after the recent rains, it is not a route for my boots.>> 1 am. The supper was sumptuous indeed! We sat down in a great ea-tery, not lacking in titbits and delicacies. And it was there that some devil must have tempted me to volunteer to try a dish with an adequate name ’The Vistula Trough’. The idea met with approval, though I need to add that even in the face of that challenge other members of our party did not resign from other specialties. It had far-reaching consequences, when the trough finally found its place on the table. The seven of us were trying to cope with it for many hours, and I should admit, that it conquered us and not the other way round. The trough was a source of the most fantastic contents: pork knuckle, pierogis, ’Marzanna Plait’ (various kinds of meat fancifully plaited together), and other delicious things, that you cannot remember all. To add to it all, the inn-keeper, good host, blessed our table with his presence, and he did not come empty-handed but brought a nice bottle with him. It was a local specialty, secret Vistula tincture, with a remarkable power of soothing your mind. It drank like water, without any sensations, giving additional splendour to our supper. We were sitting, drinking and eating till we were full, till the table started to crumble. First Marek, then the mountain crew, rose from the trough. The rest of the company didn’t leave the table until late at night. The feast moved into the hostel’s garden, where it lasted almost till dawn…

Thursday, 28th July>> 8.30. I remember it well: I set the alarm in a coma. I set it for 8 am, but the stupid battery went flat. It’s not bad, I remember everything from the previous night and I have no headache. So the owner told us the truth that the noble tincture perfectly prevents any hangover. Nothing else aches, I slept really well on a couch. The only thing I feel from yesterday must be the pork knuckle. Well… c’est la vie! Marek seems to be most energetic in the morning, well he went to bed first, and his lips did not touch any alcohol at all. That is, he’s the liveliest of all those present – Leszek and Marcin have been climbing the summit for some hours. They have fantastic weather.>> 9.30. We return to our yesterday’s crime scene to break our fast on scrambled eggs and coffee. While eating, director Majewski is developing yesterday’s vision of establishing around comrade Mitan an artistic team of creative work, titled John MegaMountain from Nevada and his Flying Cir-cus Troupe..., or something like that. During breakfast, we spontaneously decide to have a trip to Czech Cieszyn. We’re off waiting for a return signal from our mountain tandem.>> 11.30 am. The trip resulted from Wojtek’s obligations. Having settled what there was to settle, he led us into a charge on a Tesin supermarket. The invasion was successful. The whole boot of our car is packed with

30 31

w Kołobrzegu, wyborów Miss Wojska 2011. Spomiędzy owych zielonka-wych ogłoszeń sponsorowanych przez jakieś turystyczno-paramilitarne stowarzyszenie wystają nieliczne plakaty promujące występy mniej lub bardziej przeterminowanych gwiazd rodzimego szołbiznesu w miejsco-wym amfiteatrze. >> 13.30. Tym razem czekamy na górski tandem w Wiśle. Kłopoty komunikacyjne uniemożliwiły dzielnym zuchom dotarcie do Ustronia. Przy dworcu autobusowym stoi sklep zoologiczny. Wchodzę do niego z Andrzejem zapytać z ciekawości, czy może są paletki. Niestety, nie ma. Niepocieszeni kontemplujemy papużki. >> 14. Ruszamy w powrotną drogę. Dwuosobowy Ochotniczy Batalion Górski dotarł na dworzec. Źródła zostały zdobyte, szlak przetarty. Patrząc na buty Leszka i Marcina, nie mam wątpliwości, że lenistwo podpowie- działo mi właściwą strategię. Zdjęcia wykonali piękne. Jeszcze tylko drobna sesja Andrzeja przy tabliczce/napisie „Wisła” przy wjeździe do miejscowości. Materiał zgromadzony, opuszczamy gościnne strony, ewangelicką ludność, strome zbocza, przepastne doliny, modernistyczne wille oraz przede wszystkim górskie potoki. Na zakończenie wpisu w pamiętniku następują trzy podniosłe zdania.

Czech beer. We’re coming back across the Olza victorious.>> 12.30 pm. We’re waiting for Leszek and Marcin to descend from the mountains. In Ustroń a military festival is to be held. The whole resort dis-plays posters with the announced attractions: parades, concerts inspired by the Kołobrzeg festival, Miss Army 2011 pageant. Between those gre-enish fliers sponsored by some touristic-paramilitary association, here and there you can see few posters promoting the shows of the more or less passé stars of the home show-business at a local amphitheatre.>> 1.30 pm. This time we’re waiting for the mountain tandem in Wisła. Transport problems made it impossible for our intrepid travelers to reach Ustroń. At the coach station there’s a pet shop. I and Andrzej enter it to ask, out of curiosity, if they have any palettes. Unfortunately, there’s none. Inconsolable, we’re contemplating budgies.>> 2 pm. We’re setting off on our way back. The Two-Person Voluntary Mountain Battalion reached the station. The sources were conquered, the route cleared. Looking at Leszek’s and Marcin’s boots, I have no doubts that my laziness suggested the right strategy. The photos they made are beau-tiful. Another Andrzej’s little photo session at the road sign ‚Wisła’ at the entrance to the town. The material is gathered, we’re leaving the hospitab-le parts, evangelical population, steep mountains, vast valleys, modernist villas and, first of all, mountain streams. At the end of the diary entry there are three solemn sentences.

Czarna Wisełka | The Black Vistula

Page 34: Koncert na Ryby

the diSCuS CoMpanya direCt iMporter

of diSCuS fiSh

firMa diSCuS bezpośredni iMporter ryb paletek 22 viii 2011

Spakowane paletki gotowe do transportu | Packed discuses, ready for transportDorota i |and Darek Kozińscy | Koziński

32 33

Page 35: Koncert na Ryby

the diSCuS CoMpanya direCt iMporter

of diSCuS fiSh

firMa diSCuS bezpośredni iMporter ryb paletek 22 viii 2011

Spakowane paletki gotowe do transportu | Packed discuses, ready for transportDorota i |and Darek Kozińscy | Koziński

32 33

Page 36: Koncert na Ryby

the flat of jolanta, MarCin and Staś kuCewiCz

filMing diSCuSeS

MieSzkanie jolanty, MarCina i StaSia kuCewiCzów filMowanie paletek 22 viii 2011

Darek Koziński, wyławianie paletek z akwarium | fishing discuses out of aquariumGrzegorz Rogala

34 35

Page 37: Koncert na Ryby

the flat of jolanta, MarCin and Staś kuCewiCz

filMing diSCuSeS

MieSzkanie jolanty, MarCina i StaSia kuCewiCzów filMowanie paletek 22 viii 2011

Darek Koziński, wyławianie paletek z akwarium | fishing discuses out of aquariumGrzegorz Rogala

34 35

Page 38: Koncert na Ryby

Dobrochna Badora, Andrzej i | and Karol Mitanowie | MitanLeokadia i |and Henryk Kucewiczowie | Kucewicz

Andrzeja Mitana poznałam niespełna rok temu. Nasze pierwsze spotkanie odbywało się w warunkach podwyższonej temperatury, towarzyszącej wy-darzeniu artystycznemu, jakim była odbywająca się w Auli Politechniki War-szawskiej wystawa Riviera-Remont: Prawda czy symbol?. Andrzej otwierał

I first met Andrzej Mitan less than a year ago. Our first encounter took place in the feverish conditions accompanying an artistic event which was happening in the Main Lecture Theatre of the Warsaw Technical University – the exhibition Riviera-Remont: Truth or Symbol? Andrzej was opening the

wernisaż swoim performancem i właśnie wtedy po raz pierwszy otrzyma-łam od niego czerwoną pocztówkę. Hasło charakteryzujące elitę, znajdu-jące się po drugiej stronie kartki, powracało do mnie jeszcze parokrotnie. Po paru miesiącach spotkaliśmy się ponownie, tym razem pretekstem do wspólnej rozmowy był artykuł poświęcony osobie i twórczości Mitana, który pisałam do grójeckiej gazety. Andrzej, jego osoba i jego tzw. aura na pewien czas stały się dla mnie swoistym rodzajem linii granicznej. Od czasu artyku-łu, który poświęciłam Mitanowi, nie byłam w stanie pisać niczego innego. Wszystko wydawało się małe, miałkie, pozbawione polotu i większego sensu. Ten impas na szczęście z czasem minął, nie minęła zaś nasza znajo-mość, która szczęśliwie trwa dalej. Życie zawodowe przeplata się z prywatnym i te przełomowe chwile czasami trafiają w sferę sztuki. Na początku sierpnia wraz z moim Mężem,

vernissage with his performance and it was then that I first got from him a red postcard. The slogan characterizing the elite, which was placed on the other side of the card, would return to me a number of times. After a few months we met again; this time it was an article I was writing about Mitan’s works for a newspaper from Grójec that was a pretext for the conversation. Andrzej, his personality and so called aura, for some time became for me a sort of borderline. Since the article I dedicated to Mitan I was not able to write anything else. Everything seemed so petty, trivial, devoid of panache or greater sense. Luckily, with time this impasse passed but our acquain-tance has not passed and, fortunately, goes on. Professional life interweaves with private life and these landmark mo-ments sometimes happen to occur in the sphere of art. At the beginning of August, we were getting married with my husband, Grzegorz Rylski, in Cra-

relacja z radomia

Weronika Cisłowska-Rylska

report from radom

36 37

Andrzej i |and Karol Mitanowie | Mitan

Page 39: Koncert na Ryby

Dobrochna Badora, Andrzej i | and Karol Mitanowie | MitanLeokadia i |and Henryk Kucewiczowie | Kucewicz

Andrzeja Mitana poznałam niespełna rok temu. Nasze pierwsze spotkanie odbywało się w warunkach podwyższonej temperatury, towarzyszącej wy-darzeniu artystycznemu, jakim była odbywająca się w Auli Politechniki War-szawskiej wystawa Riviera-Remont: Prawda czy symbol?. Andrzej otwierał

I first met Andrzej Mitan less than a year ago. Our first encounter took place in the feverish conditions accompanying an artistic event which was happening in the Main Lecture Theatre of the Warsaw Technical University – the exhibition Riviera-Remont: Truth or Symbol? Andrzej was opening the

wernisaż swoim performancem i właśnie wtedy po raz pierwszy otrzyma-łam od niego czerwoną pocztówkę. Hasło charakteryzujące elitę, znajdu-jące się po drugiej stronie kartki, powracało do mnie jeszcze parokrotnie. Po paru miesiącach spotkaliśmy się ponownie, tym razem pretekstem do wspólnej rozmowy był artykuł poświęcony osobie i twórczości Mitana, który pisałam do grójeckiej gazety. Andrzej, jego osoba i jego tzw. aura na pewien czas stały się dla mnie swoistym rodzajem linii granicznej. Od czasu artyku-łu, który poświęciłam Mitanowi, nie byłam w stanie pisać niczego innego. Wszystko wydawało się małe, miałkie, pozbawione polotu i większego sensu. Ten impas na szczęście z czasem minął, nie minęła zaś nasza znajo-mość, która szczęśliwie trwa dalej. Życie zawodowe przeplata się z prywatnym i te przełomowe chwile czasami trafiają w sferę sztuki. Na początku sierpnia wraz z moim Mężem,

vernissage with his performance and it was then that I first got from him a red postcard. The slogan characterizing the elite, which was placed on the other side of the card, would return to me a number of times. After a few months we met again; this time it was an article I was writing about Mitan’s works for a newspaper from Grójec that was a pretext for the conversation. Andrzej, his personality and so called aura, for some time became for me a sort of borderline. Since the article I dedicated to Mitan I was not able to write anything else. Everything seemed so petty, trivial, devoid of panache or greater sense. Luckily, with time this impasse passed but our acquain-tance has not passed and, fortunately, goes on. Professional life interweaves with private life and these landmark mo-ments sometimes happen to occur in the sphere of art. At the beginning of August, we were getting married with my husband, Grzegorz Rylski, in Cra-

relacja z radomia

Weronika Cisłowska-Rylska

report from radom

36 37

Andrzej i |and Karol Mitanowie | Mitan

Page 40: Koncert na Ryby

Grzegorzem Rylskim, braliśmy ślub w Krakowie. W tej najważniejszej dla nas uroczystości towarzyszył nam również Andrzej Mitan wraz ze swoi-mi Najbliższymi. Wydarzenie to było niezwykłe, nie tylko ze względu na ładunek emocjonalny, ale również towarzyszące mu okoliczności: w dniu naszego ślubu odbywał się w Krakowie ostatni etap wyścigu Tour de Pologne. Pędzący kolarze otaczali malutki kościółek św. Idziego, w którym odbywała się nasza uroczystość. Jako miłośnicy rowerów, wspólnie z Mężem poczy-taliśmy to wydarzenie za dobrą wróżbę. Na myśl przychodziły mi również obrazy z niezwykłego filmu Marzieh Meshkini Dzień, w którym stałam się kobietą, gdzie w jednej z nowel odbywa się wyścig kolarski kobiet. Zawod-niczki, ubrane w tradycyjne burki, pedałują zapamiętale w kierunku mety. Pozorne utrudnienia logistyczne okazały się paradoksalnie dużą atrakcją dla zaproszonych gości. W trakcie wesela Andrzej wyjawił nam inną nie-

cow. Andrzej Mitan with his closest family accompanied us in this most im-portant celebration. The event was absolutely extraordinary, not only be-cause of the emotional load but also due to unusual circumstances: the day of our marriage coincided with the last stage of Tour de Pologne in Cracow. Speeding cyclists circled the tiny church of St Giles in which the ceremony took place. As bicycle lovers, together with my husband we saw this event as a fortunate sign. What also crossed my mind was scenes from Marzieh Meshkini’s incredible film The Day I Became a Woman, where in one of the stories there is a bicycle race for women. The participants, dressed in tradi-tional burkas, frantically cycle towards the finishing line. Apparent logistic difficulties, paradoxically turned out to be a huge attraction for the invited guests. In the course of the wedding reception, Andrzej revealed a surprise he had for us: he invited us to take part in a photographic session for his

spodziankę: zaprosił nas do udziału w sesji fotograficznej do jego najnow-szego dzieła: Koncertu na ryby. Strojami obowiązkowymi miały być te, które mieliśmy wówczas na sobie: biała suknia i ślubny garnitur. Ten zaskakujący pomysł przyjęliśmy z dużą radością i ekscytacją z udziału w obiecującym i na pewno przełomowym wydarzeniu w świecie nie tylko muzycznym, ale także artystycznym. Tak więc nadszedł wyznaczony dzień, kiedy to mieliśmy stanąć przed obiektywem aparatu fotograficznego i na trwałe wpisać się w tło ekscytu-jącej realizacji muzycznego dzieła. Jeszcze parę godzin wcześniej nawet nie przypuszczałam, jak bardzo przyjdzie mi przekonać się o prawdzi- wości stwierdzenia André Bretona: Albo piękno będzie konwulsyjne, albo nie będzie go wcale. I jakkolwiek francuski pisarz miał zapewne na myśli goto-we artefakty i wytwory sztuki, ja odczułam prawdziwość tego stwierdzenia

latest project: Concert for Fish. The obligatory clothes for the occasion were to be those we were wearing at the time: a white dress and wedding suit. We accepted this astonishing idea with great joy and excitement at the par-ticipation in the promising and definitely groundbreaking event not only in the musical but also artistic world. Then came the appointed day when we were to stand in front of a camera and become a permanent part of the background to the exciting realization of the musical piece.A few hours before I could not have supposed how truthful was Andre Breton’s statement: ,Beauty will be either convulsive or it will not be at all’, Although the French writer must have been thinking about ready artifacts and products of art, I experienced the truth of this statement literally. Sto-mach sensations which began at 2 am resulted from my savouring all kinds

38 39

Grzegorz Rylski i | and Weronika Cisłowska-Rylska Jolanta Kucewicz z synem Stasiem | Jolanta Kucewicz with her son Staś, Andrzej Mitan

Page 41: Koncert na Ryby

Grzegorzem Rylskim, braliśmy ślub w Krakowie. W tej najważniejszej dla nas uroczystości towarzyszył nam również Andrzej Mitan wraz ze swoi-mi Najbliższymi. Wydarzenie to było niezwykłe, nie tylko ze względu na ładunek emocjonalny, ale również towarzyszące mu okoliczności: w dniu naszego ślubu odbywał się w Krakowie ostatni etap wyścigu Tour de Pologne. Pędzący kolarze otaczali malutki kościółek św. Idziego, w którym odbywała się nasza uroczystość. Jako miłośnicy rowerów, wspólnie z Mężem poczy-taliśmy to wydarzenie za dobrą wróżbę. Na myśl przychodziły mi również obrazy z niezwykłego filmu Marzieh Meshkini Dzień, w którym stałam się kobietą, gdzie w jednej z nowel odbywa się wyścig kolarski kobiet. Zawod-niczki, ubrane w tradycyjne burki, pedałują zapamiętale w kierunku mety. Pozorne utrudnienia logistyczne okazały się paradoksalnie dużą atrakcją dla zaproszonych gości. W trakcie wesela Andrzej wyjawił nam inną nie-

cow. Andrzej Mitan with his closest family accompanied us in this most im-portant celebration. The event was absolutely extraordinary, not only be-cause of the emotional load but also due to unusual circumstances: the day of our marriage coincided with the last stage of Tour de Pologne in Cracow. Speeding cyclists circled the tiny church of St Giles in which the ceremony took place. As bicycle lovers, together with my husband we saw this event as a fortunate sign. What also crossed my mind was scenes from Marzieh Meshkini’s incredible film The Day I Became a Woman, where in one of the stories there is a bicycle race for women. The participants, dressed in tradi-tional burkas, frantically cycle towards the finishing line. Apparent logistic difficulties, paradoxically turned out to be a huge attraction for the invited guests. In the course of the wedding reception, Andrzej revealed a surprise he had for us: he invited us to take part in a photographic session for his

spodziankę: zaprosił nas do udziału w sesji fotograficznej do jego najnow-szego dzieła: Koncertu na ryby. Strojami obowiązkowymi miały być te, które mieliśmy wówczas na sobie: biała suknia i ślubny garnitur. Ten zaskakujący pomysł przyjęliśmy z dużą radością i ekscytacją z udziału w obiecującym i na pewno przełomowym wydarzeniu w świecie nie tylko muzycznym, ale także artystycznym. Tak więc nadszedł wyznaczony dzień, kiedy to mieliśmy stanąć przed obiektywem aparatu fotograficznego i na trwałe wpisać się w tło ekscytu-jącej realizacji muzycznego dzieła. Jeszcze parę godzin wcześniej nawet nie przypuszczałam, jak bardzo przyjdzie mi przekonać się o prawdzi- wości stwierdzenia André Bretona: Albo piękno będzie konwulsyjne, albo nie będzie go wcale. I jakkolwiek francuski pisarz miał zapewne na myśli goto-we artefakty i wytwory sztuki, ja odczułam prawdziwość tego stwierdzenia

latest project: Concert for Fish. The obligatory clothes for the occasion were to be those we were wearing at the time: a white dress and wedding suit. We accepted this astonishing idea with great joy and excitement at the par-ticipation in the promising and definitely groundbreaking event not only in the musical but also artistic world. Then came the appointed day when we were to stand in front of a camera and become a permanent part of the background to the exciting realization of the musical piece.A few hours before I could not have supposed how truthful was Andre Breton’s statement: ,Beauty will be either convulsive or it will not be at all’, Although the French writer must have been thinking about ready artifacts and products of art, I experienced the truth of this statement literally. Sto-mach sensations which began at 2 am resulted from my savouring all kinds

38 39

Grzegorz Rylski i | and Weronika Cisłowska-Rylska Jolanta Kucewicz z synem Stasiem | Jolanta Kucewicz with her son Staś, Andrzej Mitan

Page 42: Koncert na Ryby

literalnie. Sensacje żołądkowe zaczęły się o 2 w nocy i były wynikiem mojej degustacji różnego rodzaju dań podczas rodzinnej uroczystości. Wspomnie-nia o pięciu talerzykach, które dzień wcześniej ustawiałam w rządku przed sobą na stole, konsumując na przemian sałatkę warzywną, marynowane grzybki, ciasta i nie chcę pamiętać co jeszcze, budziły wiadome odruchy i refleksje o autogłupocie, której ciężko się wyzbyć w obliczu pokusy. Do rana udało mi się przebiedować, pozbawiona sił nie miałam zamiaru wstawać z łóżka. O, próżny plan, wszak Andrzejowi Mitanowi się nie odmawia i cóż po-cząć, z pomocą mego Męża wsiadłam do samochodu. Swoją „bezinteresow-ność w czynieniu piękna” uczyniłam więc krucjatą ku wyższemu celowi, ku sztuce, która nigdy nie przemija, która ma być strawą dla kolejnych pokoleń i która w y m a g a wyrzeczeń. Pierwszy przystanek na naszej trasie odbywał się w Grójcu, gdzie do

of dishes during a family celebration. Remembering the five plates which the day before I placed in a line in front of me on the table, in turn eating some vegetable salad, then marinated mushrooms, cakes and I don’t want to recall what else, aroused vomiting reflex and reflections of my stupidity, which is hard to abandon in the face of temptation. I managed to make it till the morning, but deprived of all energy I had no intention of getting up. What a futile plan! After all, you do not say no to Andrzej Mitan and, what could I do, with the help of my husband I got into the car. I decided to turn my ‚disinterestedness in making beauty’ into a crusade towards a higher aim, towards art which never transpires, which is to be the fare for next generations and which demands sacrifices. The first stopover on our route was in Grójec, where our duet was joined by Andrzej and his son Karol. Together we went to Radom: I, a si-

naszego duetu dołączył Andrzej z synem Karolem. Wspólnie ruszyliśmy do Radomia: ja, jako milczący świadek, pozbawiona energii życia, i trzech wy-rozumiałych, współczujących mężczyzn. Jak miało się okazać, podróż była niczym w porównaniu z późniejszymi mękami. Po przyjeździe do „Elek-trowni”, spotkaliśmy pozostałych uczestników przedsięwzięcia: dyrektora ds. artystycznych tej instytucji Zbigniewa Belowskiego, Dobrochnę Badorę, fotografa Marcina Kucewicza i mającego realizować film Grzegorza Rogalę. Nadszedł czas oczekiwania, bowiem najpierw Andrzej wraz z kilkoma in-nymi osobami udali się do Szydłowca po najważniejsze w całym przedsię-wzięciu – ryby. Czas oczekiwania wykorzystałam na swoją rekonwalescencję i rozmowę z Karolem, który wspólnie z moim Mężem Grześkiem rozpraco-wywali teorię skutecznego powrotu do zdrowia po zatruciu pokarmowym. Czerpiąc z własnego doświadczenia, poradzili mi, bym po etapie zażegnania torsji skusiła się na jedzenie i najlepszym będzie tu... kabanos, cola i elektro-lity. Na nic zdały się moje protesty, mój opiekuńczy Mąż pognał do sklepu w celu zakupienia wspomnianych artykułów żywieniowych. Na szczęście w tym czasie wrócił Andrzej z ekipą i wszyscy wyruszyliśmy do mieszkania fotografa, moment konsumpcji został więc chwilowo odroczony. Radosnej atmosfery przygotowań do kręcenia filmu, nie mąciło moje pogarszające się samopoczucie. Krzątający się uczestnicy zajmowali się, by tak rzec, Sprawą, a moja obecność została zwięźle skwitowana: „Jest dzie-cko, musi być też ofiara”. I słusznie, wszystko się zgadza, żałowałam tylko, że nie mogę być w tym momencie dzieckiem. Usilnie starałam się wytrwać (przegryzając nawet odrobinę kabanosa), chciałam być świadkiem tego niezwykłego momentu dokumentacji pływających ryb, które następnie wybrzmią dźwiękami. Niestety, o ile jeszcze trwałam skulona na kanapie, przyglądając się budzącym szacunek, profesjonalnym przygotowaniom ustawienia kamery, odpowiedniego światła padającego na akwarium, o tyle siła woli w pewnym momencie przestała wystarczać. Poległam, prze- gapiłam moment wpuszczania ryb do wody, przesypiając go na fotelu w samochodzie skąpanym w dusznym powietrzu przedburzowego sierpnio-wego popołudnia. Moją drzemkę przerwał Andrzej. Z papierosem w dłoni, w „sherlockowskich” butach, z ulgą stwierdził: „Udało się”. Jak się bowiem okazało, ryby nie chciały współpracować; skupione w jednym kąciku akwarium trwały bez ruchu. Po dłuższym czasie oczekiwania, fotograf uratował sytuację, wyłączając filtr wody i wtedy nastąpiła oczekiwana eureka, ryby ożyły, kamera ruszyła, rejestracja została w końcu dokończona. Przyszedł czas i na nas. Dzięki zbawiennej drzemce, troskliwej opie-ce mego Męża i rozpuszczonemu proszkowi, o smaku tynku zdrapanego ze ściany, lekko ożyłam. Grześ przywdział garnitur, pomógł mi zapiąć sukien-kę i wreszcie, na sam koniec twórczego dnia, stanęliśmy wspólnie z Andrze-jem przed sławetnym akwarium. Jak będzie wyglądać zdjęcie – nie wiem. Życzyłabym tylko sobie i odbiorcom, by nie wyrażało męczarni uczuciowej i fizycznej, by okazało się, że umiem zagrać. Jednak znam siebie i wiem, ja-kie mogą być wyniki, poza tym oczy wszystko i tak zdradzają. To jednak nieistotne, najważniejsze jest to, że dzięki najnowszemu przedsięwzięciu Andrzeja, okazuje się, że nawet jeśli nie głosu, to przynajmniej dźwięki ryby mają.

40 41

lent witness, lacking of life energy, and three understanding, sympathizing men. As it was to turn out later, the journey was nothing compared to the forthcoming agony. On our arrival at ‚Elektrownia’ we met the other parti-cipants in the undertaking: Zbigniew Belowski, the artistic director of this institution, Dobrochna Badora, Marcin Kucewicz, the photographer, and Grzegorz Rogala who was to make a film. First we had to wait because at the beginning Andrzej and several other people went to Szydłowiec to fetch what was crucial in the whole undertaking – fish. I used the waiting time to recover and chat to Karol, who together with my husband, Grzesiek, were working out a theory of effective convalescence of food poisoning. Drawing from their own experience, they advised that after the stage of stopping vomiting I should tempt myself to eat something and the best food shou-ld be … pepperoni-like sausage, coke and electrolytes. My protests were ignored, and my caring husband rushed to a shop to buy the mentioned groceries. Luckily, in the meantime Andrzej and his crew returned and we all moved to the photographer’s flat, so the moment of eating was for a while postponed. The joyful atmosphere of preparations for filming was not disturbed by my deteriorating physical state. The participants, bustling about, were focused on the Film and my attendance was pithily summed up: ‚There’s a child, there must be a victim’. That is OK, everything was right, I only wished that I could have been a child at that moment. I was trying hard to persevere (even nibbling at the sausage), I wanted to witness this extraor-dinary moment of recording the swimming fish that was soon to resound with sounds. Unfortunately, as much as I was sitting curled up on a sofa, reverently watching the professional preparations to set the camera, pro-per lighting to fall on the fish tank, at a certain moment my strength of will ceased to suffice. I failed, I overlooked the moment of putting the fish into the water, I simply slept through it in a car seat, enveloped in the hu- mid air of August afternoon just before the storm. Andrzej broke my slum-ber. With a cigarette in his hand, in his Sherlock-like shoes, he stated with relief, ‚We made it’. As it turned out, the fish did not want to cooperate; the photographer saved the day by switching off the water filter and then the awaited eureka moment appeared, the fish came alive, the camera started action and the recording was finally completed. Then came the time for us. Thanks to the salutary nod, the tender care of my husband and some diluted powder, with the flavour of plaster scrat-ched off a wall, I was a little revived. Grześ put on his wedding suit, helped me to do up my dress and finally, at the end of the creative day, together with Andrzej we stood before the famous fish tank. I do not know what the photograph will look like. I would only wish to myself and the viewers that it does not show my emotional and physical torture and that it turns out I can act. Yet, I know myself and I know what the results could be, and any-way my eyes will reveal everything. But it does not matter; it is crucial that thanks to Andrzej’s latest undertaking it turns out that even if fish have no voice, at least they have some sounds.

Dobrochna Badora, Joanna Krzysztoń, Grzegorz Rogala, Darek i Donata Kozińscy

Page 43: Koncert na Ryby

literalnie. Sensacje żołądkowe zaczęły się o 2 w nocy i były wynikiem mojej degustacji różnego rodzaju dań podczas rodzinnej uroczystości. Wspomnie-nia o pięciu talerzykach, które dzień wcześniej ustawiałam w rządku przed sobą na stole, konsumując na przemian sałatkę warzywną, marynowane grzybki, ciasta i nie chcę pamiętać co jeszcze, budziły wiadome odruchy i refleksje o autogłupocie, której ciężko się wyzbyć w obliczu pokusy. Do rana udało mi się przebiedować, pozbawiona sił nie miałam zamiaru wstawać z łóżka. O, próżny plan, wszak Andrzejowi Mitanowi się nie odmawia i cóż po-cząć, z pomocą mego Męża wsiadłam do samochodu. Swoją „bezinteresow-ność w czynieniu piękna” uczyniłam więc krucjatą ku wyższemu celowi, ku sztuce, która nigdy nie przemija, która ma być strawą dla kolejnych pokoleń i która w y m a g a wyrzeczeń. Pierwszy przystanek na naszej trasie odbywał się w Grójcu, gdzie do

of dishes during a family celebration. Remembering the five plates which the day before I placed in a line in front of me on the table, in turn eating some vegetable salad, then marinated mushrooms, cakes and I don’t want to recall what else, aroused vomiting reflex and reflections of my stupidity, which is hard to abandon in the face of temptation. I managed to make it till the morning, but deprived of all energy I had no intention of getting up. What a futile plan! After all, you do not say no to Andrzej Mitan and, what could I do, with the help of my husband I got into the car. I decided to turn my ‚disinterestedness in making beauty’ into a crusade towards a higher aim, towards art which never transpires, which is to be the fare for next generations and which demands sacrifices. The first stopover on our route was in Grójec, where our duet was joined by Andrzej and his son Karol. Together we went to Radom: I, a si-

naszego duetu dołączył Andrzej z synem Karolem. Wspólnie ruszyliśmy do Radomia: ja, jako milczący świadek, pozbawiona energii życia, i trzech wy-rozumiałych, współczujących mężczyzn. Jak miało się okazać, podróż była niczym w porównaniu z późniejszymi mękami. Po przyjeździe do „Elek-trowni”, spotkaliśmy pozostałych uczestników przedsięwzięcia: dyrektora ds. artystycznych tej instytucji Zbigniewa Belowskiego, Dobrochnę Badorę, fotografa Marcina Kucewicza i mającego realizować film Grzegorza Rogalę. Nadszedł czas oczekiwania, bowiem najpierw Andrzej wraz z kilkoma in-nymi osobami udali się do Szydłowca po najważniejsze w całym przedsię-wzięciu – ryby. Czas oczekiwania wykorzystałam na swoją rekonwalescencję i rozmowę z Karolem, który wspólnie z moim Mężem Grześkiem rozpraco-wywali teorię skutecznego powrotu do zdrowia po zatruciu pokarmowym. Czerpiąc z własnego doświadczenia, poradzili mi, bym po etapie zażegnania torsji skusiła się na jedzenie i najlepszym będzie tu... kabanos, cola i elektro-lity. Na nic zdały się moje protesty, mój opiekuńczy Mąż pognał do sklepu w celu zakupienia wspomnianych artykułów żywieniowych. Na szczęście w tym czasie wrócił Andrzej z ekipą i wszyscy wyruszyliśmy do mieszkania fotografa, moment konsumpcji został więc chwilowo odroczony. Radosnej atmosfery przygotowań do kręcenia filmu, nie mąciło moje pogarszające się samopoczucie. Krzątający się uczestnicy zajmowali się, by tak rzec, Sprawą, a moja obecność została zwięźle skwitowana: „Jest dzie-cko, musi być też ofiara”. I słusznie, wszystko się zgadza, żałowałam tylko, że nie mogę być w tym momencie dzieckiem. Usilnie starałam się wytrwać (przegryzając nawet odrobinę kabanosa), chciałam być świadkiem tego niezwykłego momentu dokumentacji pływających ryb, które następnie wybrzmią dźwiękami. Niestety, o ile jeszcze trwałam skulona na kanapie, przyglądając się budzącym szacunek, profesjonalnym przygotowaniom ustawienia kamery, odpowiedniego światła padającego na akwarium, o tyle siła woli w pewnym momencie przestała wystarczać. Poległam, prze- gapiłam moment wpuszczania ryb do wody, przesypiając go na fotelu w samochodzie skąpanym w dusznym powietrzu przedburzowego sierpnio-wego popołudnia. Moją drzemkę przerwał Andrzej. Z papierosem w dłoni, w „sherlockowskich” butach, z ulgą stwierdził: „Udało się”. Jak się bowiem okazało, ryby nie chciały współpracować; skupione w jednym kąciku akwarium trwały bez ruchu. Po dłuższym czasie oczekiwania, fotograf uratował sytuację, wyłączając filtr wody i wtedy nastąpiła oczekiwana eureka, ryby ożyły, kamera ruszyła, rejestracja została w końcu dokończona. Przyszedł czas i na nas. Dzięki zbawiennej drzemce, troskliwej opie-ce mego Męża i rozpuszczonemu proszkowi, o smaku tynku zdrapanego ze ściany, lekko ożyłam. Grześ przywdział garnitur, pomógł mi zapiąć sukien-kę i wreszcie, na sam koniec twórczego dnia, stanęliśmy wspólnie z Andrze-jem przed sławetnym akwarium. Jak będzie wyglądać zdjęcie – nie wiem. Życzyłabym tylko sobie i odbiorcom, by nie wyrażało męczarni uczuciowej i fizycznej, by okazało się, że umiem zagrać. Jednak znam siebie i wiem, ja-kie mogą być wyniki, poza tym oczy wszystko i tak zdradzają. To jednak nieistotne, najważniejsze jest to, że dzięki najnowszemu przedsięwzięciu Andrzeja, okazuje się, że nawet jeśli nie głosu, to przynajmniej dźwięki ryby mają.

40 41

lent witness, lacking of life energy, and three understanding, sympathizing men. As it was to turn out later, the journey was nothing compared to the forthcoming agony. On our arrival at ‚Elektrownia’ we met the other parti-cipants in the undertaking: Zbigniew Belowski, the artistic director of this institution, Dobrochna Badora, Marcin Kucewicz, the photographer, and Grzegorz Rogala who was to make a film. First we had to wait because at the beginning Andrzej and several other people went to Szydłowiec to fetch what was crucial in the whole undertaking – fish. I used the waiting time to recover and chat to Karol, who together with my husband, Grzesiek, were working out a theory of effective convalescence of food poisoning. Drawing from their own experience, they advised that after the stage of stopping vomiting I should tempt myself to eat something and the best food shou-ld be … pepperoni-like sausage, coke and electrolytes. My protests were ignored, and my caring husband rushed to a shop to buy the mentioned groceries. Luckily, in the meantime Andrzej and his crew returned and we all moved to the photographer’s flat, so the moment of eating was for a while postponed. The joyful atmosphere of preparations for filming was not disturbed by my deteriorating physical state. The participants, bustling about, were focused on the Film and my attendance was pithily summed up: ‚There’s a child, there must be a victim’. That is OK, everything was right, I only wished that I could have been a child at that moment. I was trying hard to persevere (even nibbling at the sausage), I wanted to witness this extraor-dinary moment of recording the swimming fish that was soon to resound with sounds. Unfortunately, as much as I was sitting curled up on a sofa, reverently watching the professional preparations to set the camera, pro-per lighting to fall on the fish tank, at a certain moment my strength of will ceased to suffice. I failed, I overlooked the moment of putting the fish into the water, I simply slept through it in a car seat, enveloped in the hu- mid air of August afternoon just before the storm. Andrzej broke my slum-ber. With a cigarette in his hand, in his Sherlock-like shoes, he stated with relief, ‚We made it’. As it turned out, the fish did not want to cooperate; the photographer saved the day by switching off the water filter and then the awaited eureka moment appeared, the fish came alive, the camera started action and the recording was finally completed. Then came the time for us. Thanks to the salutary nod, the tender care of my husband and some diluted powder, with the flavour of plaster scrat-ched off a wall, I was a little revived. Grześ put on his wedding suit, helped me to do up my dress and finally, at the end of the creative day, together with Andrzej we stood before the famous fish tank. I do not know what the photograph will look like. I would only wish to myself and the viewers that it does not show my emotional and physical torture and that it turns out I can act. Yet, I know myself and I know what the results could be, and any-way my eyes will reveal everything. But it does not matter; it is crucial that thanks to Andrzej’s latest undertaking it turns out that even if fish have no voice, at least they have some sounds.

Dobrochna Badora, Joanna Krzysztoń, Grzegorz Rogala, Darek i Donata Kozińscy

Page 44: Koncert na Ryby

Leszek Sikora , żródła białej Wisełki

w praCowni jubilera 11 vi 2011

Wojtek Rygało Wojtek przy pracy nad srebrną monetą | Wojtek working on the silver coin

at the jeweller’S

42 43

Page 45: Koncert na Ryby

Leszek Sikora , żródła białej Wisełki

w praCowni jubilera 11 vi 2011

Wojtek Rygało Wojtek przy pracy nad srebrną monetą | Wojtek working on the silver coin

at the jeweller’S

42 43

Page 46: Koncert na Ryby

Na zdrowie! |Cheers! Wojtek Rygało, Andrzej Ambroziewicz, Klaudia Ambroziewicz, Andrzej Mitan Gotowe monety | Ready coins

44 45

Page 47: Koncert na Ryby

Na zdrowie! |Cheers! Wojtek Rygało, Andrzej Ambroziewicz, Klaudia Ambroziewicz, Andrzej Mitan Gotowe monety | Ready coins

44 45

Page 48: Koncert na Ryby

Jolanta Mitan

firMa adMar-Szkło produkCja akwariów 2 viii – 25 X 2011

Adam Gregorczyk – szef firmy | the boss of the company Romuald K. Bochyński, Andrzej Mitan, 20 X 2011

adMar-Szkło CoMpanyproduCtion of aquariuMS

46 47

Page 49: Koncert na Ryby

Jolanta Mitan

firMa adMar-Szkło produkCja akwariów 2 viii – 25 X 2011

Adam Gregorczyk – szef firmy | the boss of the company Romuald K. Bochyński, Andrzej Mitan, 20 X 2011

adMar-Szkło CoMpanyproduCtion of aquariuMS

46 47

Page 50: Koncert na Ryby

48 49

Andrzej Mitan, Romuald K. Bochyński, Mariusz Jończy Andrzej Mitan, Mariusz Jończy, Romuald K. Bochyński

Page 51: Koncert na Ryby

48 49

Andrzej Mitan, Romuald K. Bochyński, Mariusz Jończy Andrzej Mitan, Mariusz Jończy, Romuald K. Bochyński

Page 52: Koncert na Ryby

50 51

CzaS przeSzły odnalezionythe paSt tiMe reCaptured

Romuald k. BoChyńskiZarys koncepcji Koncertu na ryby narodził się w 1991 roku. Jej autor, Andrzej Mitan, próbował ją zrealizować rok później w grójeckiej galerii GR, gdzie razem ze swoim przyjacielem Januszem Skowronem – kompozy-torem, wirtuozem elektronicznych instrumentów klawiszowych, również współautorem muzyki do pierwszej wersji dzieła, zagrał tytułowy koncert. Jego słuchaczami były też karpie pływające w plastikowym niebieskim ba-senie, ustawionym obok wykonawców. Z perspektywy czasu grójecką realizację można potraktować jako rodzaj dźwiękowego performance. Autor nie był jednak w pełni zadowo-lony. Potraktował ją jako cenne doświadczenie, które wpłynęło na zmianę koncepcji Koncertu. Nowa idea zakładała inną formę. Autor postanowił odejść od formuły działania performatywnego z elementami improwi- zacji. Wybrał formę utworu filmowego, którego struktura składa się

The concept outline of the Concert for Fish was conceived in 1991. Its originator, Andrzej Mitan, was trying to realize it the following year at the Grójec GR gallery where together with his friend Janusz Skowron, a compo-ser, virtuoso of electronic keyboard instruments and also the co-author of the music for the first version of the work, they played the title concert. The carps swimming in a blue, plastic pool, standing next to the performers, were listening to it, too. From the perspective of time, the Grójec realization may be treated as a sort of sound performance. Yet, the author was not fully satisfied. He treated it as a valuable experience which influenced the change in the concept of the Concert. The new idea required a different form. The author decided to abandon the formula of a performative action with elements of improvisations. He chose the form of a film whose structure consists

Krzysztof Sobieraj, Katarzyna Jęczkowska

Page 53: Koncert na Ryby

50 51

CzaS przeSzły odnalezionythe paSt tiMe reCaptured

Romuald k. BoChyńskiZarys koncepcji Koncertu na ryby narodził się w 1991 roku. Jej autor, Andrzej Mitan, próbował ją zrealizować rok później w grójeckiej galerii GR, gdzie razem ze swoim przyjacielem Januszem Skowronem – kompozy-torem, wirtuozem elektronicznych instrumentów klawiszowych, również współautorem muzyki do pierwszej wersji dzieła, zagrał tytułowy koncert. Jego słuchaczami były też karpie pływające w plastikowym niebieskim ba-senie, ustawionym obok wykonawców. Z perspektywy czasu grójecką realizację można potraktować jako rodzaj dźwiękowego performance. Autor nie był jednak w pełni zadowo-lony. Potraktował ją jako cenne doświadczenie, które wpłynęło na zmianę koncepcji Koncertu. Nowa idea zakładała inną formę. Autor postanowił odejść od formuły działania performatywnego z elementami improwi- zacji. Wybrał formę utworu filmowego, którego struktura składa się

The concept outline of the Concert for Fish was conceived in 1991. Its originator, Andrzej Mitan, was trying to realize it the following year at the Grójec GR gallery where together with his friend Janusz Skowron, a compo-ser, virtuoso of electronic keyboard instruments and also the co-author of the music for the first version of the work, they played the title concert. The carps swimming in a blue, plastic pool, standing next to the performers, were listening to it, too. From the perspective of time, the Grójec realization may be treated as a sort of sound performance. Yet, the author was not fully satisfied. He treated it as a valuable experience which influenced the change in the concept of the Concert. The new idea required a different form. The author decided to abandon the formula of a performative action with elements of improvisations. He chose the form of a film whose structure consists

Krzysztof Sobieraj, Katarzyna Jęczkowska

Page 54: Koncert na Ryby

52 53

z dwóch zsynchronizowanych ze sobą warstw – wizualnej i dźwiękowej. Realizacja projektu, któremu artysta nadał mitologizujący status opus vi-tae, stała się możliwa dopiero po upływie dwudziestu lat od chwili naro-dzin pierwszej koncepcji. Koncert na ryby został dedykowany Emmettowi Williamsowi (1925–2007). Pierwsze spotkanie Mitana z charyzmatycznym amerykańskim artystą nastąpiło w 1984 roku w Warszawie. Williams, jeden z liderów międzynarodowego ruchu Fluxus, bywał w Polsce wiele razy. Brał udział w pierwszej edycji legendarnego projektu Konstrukcja w procesie w Łodzi w pamiętnym 1981 roku. Dzięki staraniom Williamsa i jego rozległym kon-taktom w świecie sztuki, przy współpracy m.in. Ann Noël, Andrzeja Mitana i Cezarego Staniszewskiego udało się zorganizować w Warszawie w 1987 roku Międzynarodowe Seminarium Sztuki ETC…, pod patronatem galerii

of two synchronized layers – the visual and sound ones. It was not until twenty years after the birth of the original concept that the realization of the project, to which the artist gave the mythologizing status of opus vitae, became possible. The Concert for Fish was dedicated to Emmett Williams. Mitan’s first meeting with the charismatic American artist took place in 1984 in War-saw. Williams, one of the leaders of the international Fluxus movement, visited Poland many times. He took part in the first edition of the legenda-ry project Construction in Process in Łódź in the memorable 1981. It was thanks to Williams’ efforts and thanks to his extensive contacts in the art world, as well as cooperation with Ann Noël, Andrzej Mitan and Cezary Staniszewski, that the International Art Seminar ETC… was organized in Warsaw in 1987, under the patronage of the Riviera-Remont gallery and

Riviera-Remont i auspicjami Politechniki Warszawskiej. Następne Semi-narium odbyło się rok później w Centrum Sztuki Współczesnej w Zamku Ujazdowskim. Współpraca Williamsa z Mitanem i Staniszewskim zaowoco-wała też wspólnym performancem muzycznym Flux-Concert, który odbył się w warszawskiej Galerii RR w 1986 roku. W czasie jednej z rozmów z Mitanem Williams wspominał o swojej akcji w Holandii lub Niemczech w końcu lat 1960. lub na początku następnej dekady. W sklepie rybnym wyłowił z akwarium karpia i nakleił na niego wyciętą z papieru samoprzylepnego literę „a”. Zauważył, że ryba z literą jest izolowana przez pozostałe. Spotkania z Williamsem i wspólny udział w wielu projektach niewąt-pliwie stały się impulsem dla Andrzeja Mitana do wzmożenia artystycznej aktywności. Strategia i hasła Fluxusu, a przede wszystkim klimat wystą-

the Warsaw Technical University. The next seminar was held the following year at the Centre of Contemporary Art in the Ujazdowski Castle. Williams’ collaboration with Mitan and Staniszewski also resulted in a joint musical performance, The Flux-Concert, which took place at the Warsaw RR Gallery in 1986. During one of his conversations with Mitan, Williams mentioned his action in Holland or Germany at the end of the 1960s or the beginning of the next decade. At the fishmonger’s, he fished a carp out of the aquarium and stuck onto it a letter „a” cut out of self-adhesive paper. He noticed that the fish with the letter was isolated by the other fish. Meetings with Williams and their common participation in many pro-jects undoubtedly became a stimulus for Andrzej Mitan to increase his artistic activity. Fluxus’ strategy and slogans, and first and foremost the

Page 55: Koncert na Ryby

52 53

z dwóch zsynchronizowanych ze sobą warstw – wizualnej i dźwiękowej. Realizacja projektu, któremu artysta nadał mitologizujący status opus vi-tae, stała się możliwa dopiero po upływie dwudziestu lat od chwili naro-dzin pierwszej koncepcji. Koncert na ryby został dedykowany Emmettowi Williamsowi (1925–2007). Pierwsze spotkanie Mitana z charyzmatycznym amerykańskim artystą nastąpiło w 1984 roku w Warszawie. Williams, jeden z liderów międzynarodowego ruchu Fluxus, bywał w Polsce wiele razy. Brał udział w pierwszej edycji legendarnego projektu Konstrukcja w procesie w Łodzi w pamiętnym 1981 roku. Dzięki staraniom Williamsa i jego rozległym kon-taktom w świecie sztuki, przy współpracy m.in. Ann Noël, Andrzeja Mitana i Cezarego Staniszewskiego udało się zorganizować w Warszawie w 1987 roku Międzynarodowe Seminarium Sztuki ETC…, pod patronatem galerii

of two synchronized layers – the visual and sound ones. It was not until twenty years after the birth of the original concept that the realization of the project, to which the artist gave the mythologizing status of opus vitae, became possible. The Concert for Fish was dedicated to Emmett Williams. Mitan’s first meeting with the charismatic American artist took place in 1984 in War-saw. Williams, one of the leaders of the international Fluxus movement, visited Poland many times. He took part in the first edition of the legenda-ry project Construction in Process in Łódź in the memorable 1981. It was thanks to Williams’ efforts and thanks to his extensive contacts in the art world, as well as cooperation with Ann Noël, Andrzej Mitan and Cezary Staniszewski, that the International Art Seminar ETC… was organized in Warsaw in 1987, under the patronage of the Riviera-Remont gallery and

Riviera-Remont i auspicjami Politechniki Warszawskiej. Następne Semi-narium odbyło się rok później w Centrum Sztuki Współczesnej w Zamku Ujazdowskim. Współpraca Williamsa z Mitanem i Staniszewskim zaowoco-wała też wspólnym performancem muzycznym Flux-Concert, który odbył się w warszawskiej Galerii RR w 1986 roku. W czasie jednej z rozmów z Mitanem Williams wspominał o swojej akcji w Holandii lub Niemczech w końcu lat 1960. lub na początku następnej dekady. W sklepie rybnym wyłowił z akwarium karpia i nakleił na niego wyciętą z papieru samoprzylepnego literę „a”. Zauważył, że ryba z literą jest izolowana przez pozostałe. Spotkania z Williamsem i wspólny udział w wielu projektach niewąt-pliwie stały się impulsem dla Andrzeja Mitana do wzmożenia artystycznej aktywności. Strategia i hasła Fluxusu, a przede wszystkim klimat wystą-

the Warsaw Technical University. The next seminar was held the following year at the Centre of Contemporary Art in the Ujazdowski Castle. Williams’ collaboration with Mitan and Staniszewski also resulted in a joint musical performance, The Flux-Concert, which took place at the Warsaw RR Gallery in 1986. During one of his conversations with Mitan, Williams mentioned his action in Holland or Germany at the end of the 1960s or the beginning of the next decade. At the fishmonger’s, he fished a carp out of the aquarium and stuck onto it a letter „a” cut out of self-adhesive paper. He noticed that the fish with the letter was isolated by the other fish. Meetings with Williams and their common participation in many pro-jects undoubtedly became a stimulus for Andrzej Mitan to increase his artistic activity. Fluxus’ strategy and slogans, and first and foremost the

Page 56: Koncert na Ryby

54 55

pień jego najwybitniejszych przedstawicieli z pewnością były mu bliskie. Interesował się przecież performancem, muzyką, poezją konkretną i prze-de wszystkim poezją dźwiękową. Wysoko ceni twórczość Roberta Filiou i Johna Cage’a. Z Emmettem Williamsem spotkał się po raz ostatni w Lub-linie w 1992 roku. Amerykanin podarował mu wtedy egzemplarz swojej, wydanej rok wcześniej, książki My Life in Flux and Vice Versa, z dedykacją. Wcześniej jeszcze, w latach 1968–1981, Mitan swoje muzyczne zainteresowania rozwijał jako lider i solista grupy „Onomatopeja”. W latach 1984–1987 wydał dziewięć winylowych płyt artystycznych, do których nietypowe opakowania projektowali i wykonywali wybitni polscy artyści. Spotkanie z Williamsem i jego opowieść o performance/akcji w sklepie rybnym oraz doświadczenia Mitana, zdobyte przy wydawaniu płyt okazały się najważniejszymi impulsami do stworzenia Koncertu na ryby, którego ostateczna formuła jest wypadkową wszystkich dotychczasowych realiza-cji autora, rodzajem jego artystycznej summa vitae. Realizacja tak dużego projektu okazała się nie lada wyzwaniem arty-stycznym, ale też organizacyjnym i logistycznym. Chociaż głównym celem przedsięwzięcia było wyprodukowanie filmu, to jednak nie można pomi-nąć dość czaso- i pracochłonnych przygotowań, w jakie zostało zaangażo-wanych wiele osób. W ramach projektu wyprodukowano 120 szklanych mini-akwariów, srebrną monetę w ilości 60 sztuk, skopiowano gotowy film na 750 płytek DVD i wydano niniejszą książkę. Również dyskretnie mode-lowana przez Mitana forma pozornie tylko banalnych i rutynowych czyn-ności przygotowawczych, stwarzany przez niego klimat, sama wreszcie obecność autora i jego długie opowieści o tworzonym dziele sprawiły, że niepostrzeżenie cały ten obszar okołoartystycznej aktywności zaczął się przekształcać w trudny do kategoryzacji rodzaj wspólnotowego działania, przybierający czasami formę paraperformance’u czy paramisterium. Dzie-ło zaczęło promieniować aurą już w trakcie swojego powstawania. Między uczestnikami projektu powstawały specyficzne więzi, poczucie uczestni-ctwa w wyjątkowym i oryginalnym, chociaż przez wielu z nich odczytywa-nym jako ekstrawaganckie i hermetyczne, artystycznym przedsięwzięciu. Wytworzony został zatem pewien kapitał społeczny jako dodatkowa, chyba jednak nieprzewidziana, wartość projektu, co w świetle estetyki relacyjnej z pewnością waloryzuje formy „nieartystycznej” aktywności i sytuuje je na ruchomej granicy między sztuką i nie-sztuką. Mam nadzieję, że dokumentacja fotograficzna oraz relacje z realizacji niektórych etapów projektu, zamieszczone w tej książce, pomyślanej jako dokumentacja przedsięwzięcia, przywołują klimat opisywanych miejsc i zdarzeń. Opisany proces skłania do rozważań nad statusem sztuki i artysty we współczesnym świecie, a przede wszystkim nad prześledzeniem relacji sztuki do życia. Andrzej Mitan już na początku swojej aktywności artystycznej zetknął się z kilkoma koncepcjami sztuki. Odrzucił taki jej model, który zakładał jej referencyjną funkcję wobec rzeczywistości, odrzucił także modernistyczną koncepcję sztuki autonomicznej i awan-gardowe hasło „rozpuszczenia” sztuki w codziennym życiu. Wybrał opcję,

climate of the performances of its most outstanding representatives, must have been very close to him. He was interested in performance art, music, concrete poetry and first of all in sound poetry. He highly appreciated the work of Robert Filiou and John Cage. The last time he met Emmett Williams was in Lublin 1992. The American gave him then a copy of his book, pub-lished the previous year, My Life in Flux and Vice Versa with a dedication. Even earlier, back in 1968–1981, Mitan developed his musical interests as a leader and soloist of the ‚Onomatopoeia’ group. From 1984 to 1987 he published nine artistic vinyl records, whose remarkable covers were desig-ned and produced by excellent Polish artists. The meeting with Williams and his tale about the performance/action at the fishmonger’s as well as Mitan’s experiences gained during the pro-duction of records turned out to be the crucial impulses to create the Concert for Fish, whose ultimate formula is a resultant of all the author’s previous realizations, a kind of his artistic summa vitae. The realization of such a great project proved to be quite a challenge of artistic, as well as organizational and logistic character. Although the main objective of the enterprise was the production of a film, you cannot igno-re all the time- and work-consuming preparations which engaged a lot of people. Within the framework of the project, there have been produced 120 glass mini-aquariums, 60 copies of a silver coin, the ready film has been burned on 750 DVDs and this book has been published. Additionally, the discretely modeled by Mitan seemingly banal and routine form of the preparations, the climate he created, and finally the presence of the author and his long tales about the created work of art – they all imperceptibly caused that the whole sphere of circum- artistic activity started to turn into a sort of communal activity which is difficult to categorise, and which so-metimes takes on the form of para-performance or para-mystery. Even in the process of its creation the work began to emanate an aura. Very special bonds appeared between the participants in the project; a feeling of par-ticipation in a unique and original artistic undertaking, although one that was perceived by many as extravagant and hermetic. In this way a certain social capital was produced as an additional, probably not expected, value of the project, which in the light of relational aesthetics certainly valorizes the forms of ‚non-artistic’ activity and situates them on the borderland be-tween art and non-art. I hope that the photographic records and reports from the realization of some stages of the project included in this book, which is meant to be a documentation of the enterprise, will evoke the climate of the described places and events. The described process makes us reflect on the status of art and artist in contemporary world, and first of all on the study of the relation between art and life. Even at the beginning of his artistic activity, Andrzej Mitan encountered several concepts of art. He rejected the model which assu-med its referential function against reality, he also discarded the moder-nist concept of autonomous art and the avant-garde slogan of ‚dissolving’ art in everyday life. He chose an option which is close to the last concept

bliską, co prawda, ostatniej koncepcji, zakładającą, że sztuka powinna znaj-dować się bliżej życia i że jej rolą jest kierowanie odbiorcy poza samo dzie-ło, ujawnianie ukrytej głęboko w codzienności metafizyki. Mitan buduje własną wizję świata, odzwierciedlaną w jego praktyce artystycznej, złożonego z obszarów sacrum i profanum. Dzieło sztuki jest, według jego koncepcji, instrumentem, który pomaga odbiorcy uzmysłowić sobie istnienie sacrum i, być może, doświadczyć go już w akcie transgresji obszaru profanum. Dla pełniejszego rozwinięcia tej złożonej problematyki z pewnością okazują się pomocne pojęcia aury i śladu, których autorem jest Walter Benjamin. Mitan pyta też, czy dzisiaj sztuka może (powinna) wypełniać pewne funkcje religii, być jej substytutem, czy też używając swo-jego języka, wskazywać również na obecność Absolutu. W swoim ostatnim dziele artysta stara się pieczołowicie ujawniać matryce (skrypty), jakie pozostawiła i pozostawia po sobie nasza kultura, z których on sam świa-domie, jak i my często bezwiednie korzystamy, jak też utwierdzać potrzebę transcendencji. Matryce kultury często w sposób symboliczny ujawniają archetypy. Artysta zatem, według Mitana, jest przede wszystkim kapłanem i mistykiem, magiem, ale jednocześnie też animatorem i menedżerem. Koncert na ryby jest utworem przesyconym symboliką, topiką i meta-foryką, które tworzą „interpretacyjne kłącze”. Dla uczytelnienia struktury dzieła – które w intencji autora ma być pełne, a więc doskonałe – konieczne jest przywołanie wszystkich czynności przygotowawczych. Andrzej Mitan wyruszył w wędrówkę po wodę do akwariów do źródeł czterech rzek: Zagożdżonki, Radomki, Molnicy i Wisły, z którymi wiążą go wspomnienia. Ten wątek autobiograficzny, jeden z wielu, został wpleciony w strukturę dzieła. Cztery rzeki symbolizują wszystkie cztery strony świa-ta i obrazują prywatny mikrokosmos artysty. Motyw wędrówki i figura homo viatora symbolizują życie człowieka. Często przebieg ludzkiego życia, od momentu narodzin aż po śmierć, jest porównywany do biegu rzeki, od źródeł do ujścia. Już starożytny myśliciel stwierdził, że wszystko płynie, przemija, i nikt nie może wejść dwa razy do tej samej wody w rzece. Podróż do źródeł jest jednocześnie sentymentalną, symboliczną podróżą w czasie minionym, który utrwaliła pamięć, do wie- ku niewinności, wyrazem idei wiecznego powrotu. Woda jest też jednym z żywiołów. Krystalicznie czysta symbolizuje życie, odrodzenie, oczysz-czenie, katharsis. Towarzyszy licznym obrzędom i rytuałom przejścia, w chrześcijaństwie obmycie wodą lub zanurzenie w niej osoby chrzczonej symbolizuje nawrócenie i oczyszczenie z grzechów. Artysta chętnie będzie odwoływał się do filozoficznej i artystycznej spuścizny greckiego antyku i do tradycji chrześcijańskiej. Czerpanie wody z rzeki do plastikowych pojemników przez artystę i grupkę jego znajomych, kolegów i przyjaciół, przypominało odtwarzanie zapomnianego rytuału lub misterium. Prosta, banalna czynność nieocze-kiwanie ujawniała swoje symboliczne konotacje i była traktowana przez jej uczestników jako pewien wzniosły akt przyczyniający się do powstania dzieła. Następnym ważnym etapem przygotowań było wyprodukowanie przez

assuming that art should be situated closer to life and that its role relies on directing the viewer beyond the work of art itself and on revealing the metaphysics, hidden deeply in everyday matters. Mitan builds his own vision of the world, reflected in his artistic pra-ctice; a world consisting of spheres of sacrum and profanum. According to his idea, a work of art is an instrument which helps the viewer realize the existence of sacrum and, maybe, experience it in the act of transgression of the profanum sphere. What will be definitely helpful in a fuller deve-lopment of this complex issue, is certainly the notions of aura and trace, originated by Walter Benjamin. Mitan is also asking whether today art may (should) perform certain functions of religion, be its substitute, or using its own language maybe it ought to indicate the existence of the Absolute. In his last work, the artist meticulously tries to reveal the matrices (scripts) which are left by our culture and which he is consciously, and we are un-consciously, using as well as attempts to consolidate the need for transcen-dence. In a symbolic way, the matrices of culture uncover archetypes. Thus, according to Mitan, an artist is first of all a priest and mystic, a magus but simultaneously an animateur and manager. The Concert for Fish is abundant in symbolism, topica and metaphors, which constitute ‚interpretational root’. To make the structure of the work clearer – in the author’s intention it is supposed to be full, and thus perfect – it is necessary to mention all the preparatory activities. Andrzej Mitan set out of a journey for the water for his aquariums to the sources of four rivers: the Zadożdżonka, the Radomka, Molnica and the Vistula, to which he feels attached by his fond memories. This autobio-graphical thread, one the many, has been interwoven into the structure of the work. The four rivers symbolize the four directions of the world and represent the artist’s private microcosmos. The motif of journey and the figure of homo viator symbolize human life. Very often, the course of human life, from the moment of birth till his death, is compared to the course of a river, from its source to the mouth. It was the ancient thinker who said that everything flows and passes away, and that no one can step into the same rivers. A journey to the sources is also a sentimental, symbolic journey in the time past, time fixed in memory, to the age of innocence, which is an expression of the idea of eternal return. Water is also one of the elements. When it is crystal clear it symbolizes life, revival, exculpation, catharsis. It accompanied many rituals and rites of passage, in Christianity a baptized person being washed or submerged in water symbolizes a conversion and absolution of sins. The artist will willingly refer to the philosophical and artistic heritage of Greek antiquity and to the Christian tradition. The scene when the artist and a group of his acquaintances, colleagu-es and friends are drawing water from a river into plastic containers, re-minded an reenactment of a forgotten ritual or mystery. The simple, banal activity unexpectedly revealed its symbolic connotations and was treated by its participants as a certain solemn act contributing to the creation of a work of art.

Page 57: Koncert na Ryby

54 55

pień jego najwybitniejszych przedstawicieli z pewnością były mu bliskie. Interesował się przecież performancem, muzyką, poezją konkretną i prze-de wszystkim poezją dźwiękową. Wysoko ceni twórczość Roberta Filiou i Johna Cage’a. Z Emmettem Williamsem spotkał się po raz ostatni w Lub-linie w 1992 roku. Amerykanin podarował mu wtedy egzemplarz swojej, wydanej rok wcześniej, książki My Life in Flux and Vice Versa, z dedykacją. Wcześniej jeszcze, w latach 1968–1981, Mitan swoje muzyczne zainteresowania rozwijał jako lider i solista grupy „Onomatopeja”. W latach 1984–1987 wydał dziewięć winylowych płyt artystycznych, do których nietypowe opakowania projektowali i wykonywali wybitni polscy artyści. Spotkanie z Williamsem i jego opowieść o performance/akcji w sklepie rybnym oraz doświadczenia Mitana, zdobyte przy wydawaniu płyt okazały się najważniejszymi impulsami do stworzenia Koncertu na ryby, którego ostateczna formuła jest wypadkową wszystkich dotychczasowych realiza-cji autora, rodzajem jego artystycznej summa vitae. Realizacja tak dużego projektu okazała się nie lada wyzwaniem arty-stycznym, ale też organizacyjnym i logistycznym. Chociaż głównym celem przedsięwzięcia było wyprodukowanie filmu, to jednak nie można pomi-nąć dość czaso- i pracochłonnych przygotowań, w jakie zostało zaangażo-wanych wiele osób. W ramach projektu wyprodukowano 120 szklanych mini-akwariów, srebrną monetę w ilości 60 sztuk, skopiowano gotowy film na 750 płytek DVD i wydano niniejszą książkę. Również dyskretnie mode-lowana przez Mitana forma pozornie tylko banalnych i rutynowych czyn-ności przygotowawczych, stwarzany przez niego klimat, sama wreszcie obecność autora i jego długie opowieści o tworzonym dziele sprawiły, że niepostrzeżenie cały ten obszar okołoartystycznej aktywności zaczął się przekształcać w trudny do kategoryzacji rodzaj wspólnotowego działania, przybierający czasami formę paraperformance’u czy paramisterium. Dzie-ło zaczęło promieniować aurą już w trakcie swojego powstawania. Między uczestnikami projektu powstawały specyficzne więzi, poczucie uczestni-ctwa w wyjątkowym i oryginalnym, chociaż przez wielu z nich odczytywa-nym jako ekstrawaganckie i hermetyczne, artystycznym przedsięwzięciu. Wytworzony został zatem pewien kapitał społeczny jako dodatkowa, chyba jednak nieprzewidziana, wartość projektu, co w świetle estetyki relacyjnej z pewnością waloryzuje formy „nieartystycznej” aktywności i sytuuje je na ruchomej granicy między sztuką i nie-sztuką. Mam nadzieję, że dokumentacja fotograficzna oraz relacje z realizacji niektórych etapów projektu, zamieszczone w tej książce, pomyślanej jako dokumentacja przedsięwzięcia, przywołują klimat opisywanych miejsc i zdarzeń. Opisany proces skłania do rozważań nad statusem sztuki i artysty we współczesnym świecie, a przede wszystkim nad prześledzeniem relacji sztuki do życia. Andrzej Mitan już na początku swojej aktywności artystycznej zetknął się z kilkoma koncepcjami sztuki. Odrzucił taki jej model, który zakładał jej referencyjną funkcję wobec rzeczywistości, odrzucił także modernistyczną koncepcję sztuki autonomicznej i awan-gardowe hasło „rozpuszczenia” sztuki w codziennym życiu. Wybrał opcję,

climate of the performances of its most outstanding representatives, must have been very close to him. He was interested in performance art, music, concrete poetry and first of all in sound poetry. He highly appreciated the work of Robert Filiou and John Cage. The last time he met Emmett Williams was in Lublin 1992. The American gave him then a copy of his book, pub-lished the previous year, My Life in Flux and Vice Versa with a dedication. Even earlier, back in 1968–1981, Mitan developed his musical interests as a leader and soloist of the ‚Onomatopoeia’ group. From 1984 to 1987 he published nine artistic vinyl records, whose remarkable covers were desig-ned and produced by excellent Polish artists. The meeting with Williams and his tale about the performance/action at the fishmonger’s as well as Mitan’s experiences gained during the pro-duction of records turned out to be the crucial impulses to create the Concert for Fish, whose ultimate formula is a resultant of all the author’s previous realizations, a kind of his artistic summa vitae. The realization of such a great project proved to be quite a challenge of artistic, as well as organizational and logistic character. Although the main objective of the enterprise was the production of a film, you cannot igno-re all the time- and work-consuming preparations which engaged a lot of people. Within the framework of the project, there have been produced 120 glass mini-aquariums, 60 copies of a silver coin, the ready film has been burned on 750 DVDs and this book has been published. Additionally, the discretely modeled by Mitan seemingly banal and routine form of the preparations, the climate he created, and finally the presence of the author and his long tales about the created work of art – they all imperceptibly caused that the whole sphere of circum- artistic activity started to turn into a sort of communal activity which is difficult to categorise, and which so-metimes takes on the form of para-performance or para-mystery. Even in the process of its creation the work began to emanate an aura. Very special bonds appeared between the participants in the project; a feeling of par-ticipation in a unique and original artistic undertaking, although one that was perceived by many as extravagant and hermetic. In this way a certain social capital was produced as an additional, probably not expected, value of the project, which in the light of relational aesthetics certainly valorizes the forms of ‚non-artistic’ activity and situates them on the borderland be-tween art and non-art. I hope that the photographic records and reports from the realization of some stages of the project included in this book, which is meant to be a documentation of the enterprise, will evoke the climate of the described places and events. The described process makes us reflect on the status of art and artist in contemporary world, and first of all on the study of the relation between art and life. Even at the beginning of his artistic activity, Andrzej Mitan encountered several concepts of art. He rejected the model which assu-med its referential function against reality, he also discarded the moder-nist concept of autonomous art and the avant-garde slogan of ‚dissolving’ art in everyday life. He chose an option which is close to the last concept

bliską, co prawda, ostatniej koncepcji, zakładającą, że sztuka powinna znaj-dować się bliżej życia i że jej rolą jest kierowanie odbiorcy poza samo dzie-ło, ujawnianie ukrytej głęboko w codzienności metafizyki. Mitan buduje własną wizję świata, odzwierciedlaną w jego praktyce artystycznej, złożonego z obszarów sacrum i profanum. Dzieło sztuki jest, według jego koncepcji, instrumentem, który pomaga odbiorcy uzmysłowić sobie istnienie sacrum i, być może, doświadczyć go już w akcie transgresji obszaru profanum. Dla pełniejszego rozwinięcia tej złożonej problematyki z pewnością okazują się pomocne pojęcia aury i śladu, których autorem jest Walter Benjamin. Mitan pyta też, czy dzisiaj sztuka może (powinna) wypełniać pewne funkcje religii, być jej substytutem, czy też używając swo-jego języka, wskazywać również na obecność Absolutu. W swoim ostatnim dziele artysta stara się pieczołowicie ujawniać matryce (skrypty), jakie pozostawiła i pozostawia po sobie nasza kultura, z których on sam świa-domie, jak i my często bezwiednie korzystamy, jak też utwierdzać potrzebę transcendencji. Matryce kultury często w sposób symboliczny ujawniają archetypy. Artysta zatem, według Mitana, jest przede wszystkim kapłanem i mistykiem, magiem, ale jednocześnie też animatorem i menedżerem. Koncert na ryby jest utworem przesyconym symboliką, topiką i meta-foryką, które tworzą „interpretacyjne kłącze”. Dla uczytelnienia struktury dzieła – które w intencji autora ma być pełne, a więc doskonałe – konieczne jest przywołanie wszystkich czynności przygotowawczych. Andrzej Mitan wyruszył w wędrówkę po wodę do akwariów do źródeł czterech rzek: Zagożdżonki, Radomki, Molnicy i Wisły, z którymi wiążą go wspomnienia. Ten wątek autobiograficzny, jeden z wielu, został wpleciony w strukturę dzieła. Cztery rzeki symbolizują wszystkie cztery strony świa-ta i obrazują prywatny mikrokosmos artysty. Motyw wędrówki i figura homo viatora symbolizują życie człowieka. Często przebieg ludzkiego życia, od momentu narodzin aż po śmierć, jest porównywany do biegu rzeki, od źródeł do ujścia. Już starożytny myśliciel stwierdził, że wszystko płynie, przemija, i nikt nie może wejść dwa razy do tej samej wody w rzece. Podróż do źródeł jest jednocześnie sentymentalną, symboliczną podróżą w czasie minionym, który utrwaliła pamięć, do wie- ku niewinności, wyrazem idei wiecznego powrotu. Woda jest też jednym z żywiołów. Krystalicznie czysta symbolizuje życie, odrodzenie, oczysz-czenie, katharsis. Towarzyszy licznym obrzędom i rytuałom przejścia, w chrześcijaństwie obmycie wodą lub zanurzenie w niej osoby chrzczonej symbolizuje nawrócenie i oczyszczenie z grzechów. Artysta chętnie będzie odwoływał się do filozoficznej i artystycznej spuścizny greckiego antyku i do tradycji chrześcijańskiej. Czerpanie wody z rzeki do plastikowych pojemników przez artystę i grupkę jego znajomych, kolegów i przyjaciół, przypominało odtwarzanie zapomnianego rytuału lub misterium. Prosta, banalna czynność nieocze-kiwanie ujawniała swoje symboliczne konotacje i była traktowana przez jej uczestników jako pewien wzniosły akt przyczyniający się do powstania dzieła. Następnym ważnym etapem przygotowań było wyprodukowanie przez

assuming that art should be situated closer to life and that its role relies on directing the viewer beyond the work of art itself and on revealing the metaphysics, hidden deeply in everyday matters. Mitan builds his own vision of the world, reflected in his artistic pra-ctice; a world consisting of spheres of sacrum and profanum. According to his idea, a work of art is an instrument which helps the viewer realize the existence of sacrum and, maybe, experience it in the act of transgression of the profanum sphere. What will be definitely helpful in a fuller deve-lopment of this complex issue, is certainly the notions of aura and trace, originated by Walter Benjamin. Mitan is also asking whether today art may (should) perform certain functions of religion, be its substitute, or using its own language maybe it ought to indicate the existence of the Absolute. In his last work, the artist meticulously tries to reveal the matrices (scripts) which are left by our culture and which he is consciously, and we are un-consciously, using as well as attempts to consolidate the need for transcen-dence. In a symbolic way, the matrices of culture uncover archetypes. Thus, according to Mitan, an artist is first of all a priest and mystic, a magus but simultaneously an animateur and manager. The Concert for Fish is abundant in symbolism, topica and metaphors, which constitute ‚interpretational root’. To make the structure of the work clearer – in the author’s intention it is supposed to be full, and thus perfect – it is necessary to mention all the preparatory activities. Andrzej Mitan set out of a journey for the water for his aquariums to the sources of four rivers: the Zadożdżonka, the Radomka, Molnica and the Vistula, to which he feels attached by his fond memories. This autobio-graphical thread, one the many, has been interwoven into the structure of the work. The four rivers symbolize the four directions of the world and represent the artist’s private microcosmos. The motif of journey and the figure of homo viator symbolize human life. Very often, the course of human life, from the moment of birth till his death, is compared to the course of a river, from its source to the mouth. It was the ancient thinker who said that everything flows and passes away, and that no one can step into the same rivers. A journey to the sources is also a sentimental, symbolic journey in the time past, time fixed in memory, to the age of innocence, which is an expression of the idea of eternal return. Water is also one of the elements. When it is crystal clear it symbolizes life, revival, exculpation, catharsis. It accompanied many rituals and rites of passage, in Christianity a baptized person being washed or submerged in water symbolizes a conversion and absolution of sins. The artist will willingly refer to the philosophical and artistic heritage of Greek antiquity and to the Christian tradition. The scene when the artist and a group of his acquaintances, colleagu-es and friends are drawing water from a river into plastic containers, re-minded an reenactment of a forgotten ritual or mystery. The simple, banal activity unexpectedly revealed its symbolic connotations and was treated by its participants as a certain solemn act contributing to the creation of a work of art.

Page 58: Koncert na Ryby

56 57

specjalistyczną firmę szklanych mini-akwariów. Pomysł potraktowania akwarium jako opakowania dla dzieła jest kontynuacją realizacji artystycz-nych, nietypowych opakowań dla wydawanych przez Mitana płyt. Szkło jest materiałem przezroczystym, który wytwarzany jest z piasku (ziemi) przy użyciu ognia i powietrza – trzech żywiołów. Szklany pojemnik napełniono przecież ostatnim z nich – wodą. I znów wszystkie żywioły symbolicznie spotykają się ze sobą. Pojemnik stał się rodzajem gabloty, udostępniającej jedynie zmysłowi wzroku swoją zawartość traktowaną przez autora jako specyficzną dokumentację dzieła i procesu jego powstawania. Każdy jest ponumerowany i sygnowany przez Mitana. Kolejną ważną fazą w procesie przygotowań było wyprodukowanie przez jubilera srebrnych monet z inicjałami AM, które zostały zatopione w akwariach. Wrzucanie monety do wody jest gestem (kiedyś magicznym) powtarzanym od wieków przez podróżników i turystów, który ma sprawić, że wrócą jeszcze do odwiedzanego miejsca. Pracownia jubilera jest dzisiaj, podobnie jak laboratorium chemiczne czy fizyczne, współczesną wersją średniowiecznej pracowni alchemika, poszukującego kamienia filozoficznego, formuły transmutacji, której za-stosowanie pozwalało przemieniać ołów w złoto. Srebrny kruszec przyna-leżny żywiołowi ziemi został przez jubilera-alchemika, dzięki posiadanym przez niego umiejętnościom i tajemnej wiedzy, przekształcony za pomocą pozostałych żywiołów, zwłaszcza ognia, w unikatową monetę. Jednak zasadniczym, najważniejszym członem projektu jest film Koncert na ryby – według artysty – opus vitae, które zostało zaprojektowa-ne jako dzieło pełne, ujawniające archetyp Jaźni, odzwierciedlające wizję świata autora: świata idealnego, w jakim harmonijnie współistnieją po-rządki boskie i ludzkie. Kontakt tylko z takim dziełem, dopowiada artysta, może prowadzić odbiorcę do doświadczenia mistycznego. Formuła filmu, w ujęciu Mitana, zakłada współistnienie ruchomego obrazu i dźwięku, które są ze sobą bardzo precyzyjnie zsynchronizowa-ne. Struktura dzieła zbudowana jest z semantycznych obrazu i słowa, oraz asemantycznej muzyki. Pierwsza sekwencja przedstawia wpuszczanie, pojedynczo, dwunastu ryb paletek do dużego akwarium, w kolejności: cztery ryby czerwone, cztery niebieskie i cztery żółte. Te trzy barwy to barwy podstawowe, które można zobaczyć, rozszczepiając przy użyciu pryzmatu promień światła, symbolizującego życie i Boga. Ryba jest także jednym z najstarszych symboli chrześcijaństwa i Chrystusa. Ryby w akwarium pełnią nadaną przez artystę funkcję nut. Kolejność, w jakiej pojawiają się w wodzie, odzwierciedla muzyczną strukturę dzie-ła. Najpierw wpuszczane są ryby czerwone, pierwsza z nich symbolizuje dźwięk A, następne trzy to symbole kolejnych, coraz wyższych dźwięków. Potem pojawiają się ryby niebieskie, które symbolizują układ dźwięków od F wysokiego w dół, a na samym końcu żółte, którym przypisano sekwencję dźwięków łączącą dwie poprzednie. Pojawieniu się każdej ryby towarzy-szy przypisany jej dźwięk. Zamieszczona na końcu książki partytura do-skonale obrazuje ten proces. Każdy dźwięk oddalony jest od następnego o tercję wielką. Dwanaście

The next key stage of the preparations was the production of glass mini--aquariums by a specialist company. The idea of treating aquarium as a pa-ckaging for a work of art is a continuation of the realization of artistic, uni-que packaging for the records Mitan used to produce. Glass is a transparent material which is made of sand (earth) with the use of fire and air – three elements. The glass container was filled with the fourth element – water. And again all the elements symbolically meet one another. The container became a sort of showcase, which reveals its contents only to the sense of sight; contents which is treated by the author as a special documentation of the work of art and the process of its creation. Each fish tank is numbered and signed by Mitan. Another important phase in the process of preparations was having sil-ver coins with initials AM produced by a jeweler; the coins were then sunk in aquariums. Tossing coins into water is a gesture (once considered magi-cal) repeated for centuries by travelers and tourists, which is supposed to make them return to the visited place. At present, the jeweller’s workshop is like a chemical or physical labo-ratory, a contemporary version of a medieval workshop of alchemist who was looking for the philosopher’s stone, a formula of transmutation whose application allowed to transform lead into gold. Thanks to his skills and secret knowledge, the silver ore, belonging to the element of earth, was transformed into a unique coin with the use of the remaining elements, especially fire. However, what is the most important part of the project is the film Con-cert for Fish – according to the artist – opus vitae, which was designed as a complete work of art, revealing the archetype of the Ego, reflecting the vision of the author’s world: an ideal world, in which the divine and human systems harmoniously coexist. It is only the contact with such a work of art, the artist adds, that can lead the viewer to a mystical experience. In Mitan’s perspective, the formula of the film assumes a coexistence of the moving image and sound, which are extremely precisely synchro-nized together. The structure of the film is built from the semantic image and word, and asemantic music. The first sequence shows putting twelve discus fishes into a large aquarium, one by one in a special order: four red fishes, four blue ones and four yellow ones. These are the three primary co-lours, which may be seen when a prism splits a ray of light, symbolizing life and God. Fish is also one of the oldest symbols of Christianity and Christ. The fish in the aquarium perform the function of notes, assigned by the artist. The sequence in which they appear in water reflects the musical structure of the work of art. Red fishes were the first to enter the water; the first of them symbolises tone A, and the following three fishes are symbols of other, higher and higher notes. Then the blue fish appear, which symboli-ze the arrangement of tones from high F downwards, and finally the yellow fish which were assigned the role of tones connecting the two previous groups. The appearance of each fish is accompanied by its respective tone. The musical score included at the end of the book illustrates this process in a perfect way.

dźwięków tworzy „stojący” akord – punkt wyjścia do muzycznej improwi-zacji, wykonywanej przez artystę, którą rozpoczyna śpiewając samogłoskę „a”, natomiast kończy, wyśpiewując głoski „z”, „ź” i „ż”. Głoski te odpowiada-ją literom na początku i końcu alfabetu, są symbolicznymi wyznacznikami początku i końca jakiejś całości. Kompozycja muzyczna jest zatem odzwierciedleniem pitagorejskiej koncepcji, wedle której, za pomocą liczb można opisać każdy byt. Właści-we proporcje miedzy elementami dzieła, wyrażone w formie stosunków liczbowych, tworzą u widza poczucie harmonii, będącej przejawem piękna. Potem słyszymy wypowiadane przez artystę zdanie: Janie, wyłów zbędne nuty. Wyławianiu ryb z akwarium towarzyszy stopniowa redukcja dźwięków. Dzieło powoli zanika. Kiedy ostatnia paletka opuszcza akwa-rium zapada cisza – najbardziej wyrafinowany, według artysty, dźwięk, i obraz staje się całkowicie czarny. Widz odnosi wrażenie, że znajduje się poza czasem i przestrzenią. Dzieło spełniło swoją funkcję, ciemność i cisza wyznaczają moment „mistycznego” zjednoczenia się artysty z Abso-lutem. Dla widza stanowią ważny przerywnik, skłaniający do kontemplacji i refleksji nad sensem życia i twórczości. Mitan dyskretnie też sugeruje wezwanie do namysłu nad teleologią świata, tajemnicą bytu, ludzkiego życia i eschatologią, nad Logosem i Mythosem, Apolinem i Dionizosem, Erosem i Thanatosem, sacrum i profanum, doczesnością a wiecznością. Po chwili słyszymy znowu głos artysty: Od dziś dusze łowić będziesz. To nawiązanie do słów Chrystusa skierowanych do Szymona-Piotra: Nie bój się, odtąd ludzi będziesz łowił (Łk 5,10). Przywołane postaci św. Jana Chrzciciela i św. Piotra Apostoła symbolizują poświęcenie w wykonywaniu powierzonej misji. Obaj przecież ponieśli męczeńską śmierć, która nadała ich życiu dodatkowy, heroiczny wymiar. Słowa artysty możemy odczytywać jako imperatyw, wezwanie każdego do wypełniania własnej misji możliwie jak najlepiej. Właśnie w takim działaniu najpełniej przejawia się sens ludzkiego życia. Zakończenie filmu, poprzedzone sceną zatopienia monety w akwarium, jest jak zakończenie rozdziału książki. Od nas już tylko zależy, czy na tym skończymy lekturę, czy też będziemy ją kontynuować. Być może kiedyś zaczniemy pisać własne książki.

Each tone is a major third distant from the next one. Twelve sounds create a ’standing’ chord – a point of departure for a musical improvisation, performed by the artist, which he begins by singing the speech sound ’a’ and ends singing speech sounds ’z’, ’ź’ and ’ż’. These sounds correspond to the letters at the beginning and end of the alphabet, and are symbolic signs of the beginning and end of any entirety. Thus the musical composition is a reflection of the Pythagorean concept according to which you can describe any being with the use of numbers. Appropriate proportions between the elements of the work of art, expres-sed in the form of numerical relations, evoke in viewers a feeling of harmo-ny which is a manifestation of beauty. Then we hear a sentence said by the artist: John, catch out unnecessary notes. Fishing the discuses out of the water is accompanied by a gradual reduction of sounds. The music slowly fades away. When the last discus leaves the aquarium, there is only silence – according to the artist it is the most sophisticated sound – and the image becomes completely black. The viewer has the impression of being beyond time and space. The work of art fulfilled its function, darkness and silence mark the moment of the artist’s ’mystical’ unity with the Absolute. For the viewer they are an important interlude, making them contemplate and reflect on the sense of life and art. Mitan discretely suggests an appeal for a reflection on the teleology of the world, the mystery of existence, human life and eschatology, on Logos and Mythos, Apollo and Dionysus, Eros and Thanatos, sacrum and profanum, mortal life and eternity. After a while, again we hear the artist’s voice: ’Henceforth you will be catching souls’. This is a reference to Christ’s words spoken to Simon--Peter: ’Do not be afraid, henceforth you will be catching men’ (L 5,10). The reference to the figures of St John the Baptist and St Peter the Apostle symbolize commitment to the performing of assigned missions. After all, both of them died a martyr’s death, which gave their lives an additional, heroic dimension. The artist’s words may be understood as an imperative, an address to everybody to fulfill their own missions as well as they possibly can. It is in such actions that the sense of human life manifests itself most fully. The ending of the film, preceded by a view of a coin being tossed into an aqua-rium is like an ending in a book chapter. It is only up to us whether we will finish reading or continue it. Maybe sometimes we will start writing our own books.

Page 59: Koncert na Ryby

56 57

specjalistyczną firmę szklanych mini-akwariów. Pomysł potraktowania akwarium jako opakowania dla dzieła jest kontynuacją realizacji artystycz-nych, nietypowych opakowań dla wydawanych przez Mitana płyt. Szkło jest materiałem przezroczystym, który wytwarzany jest z piasku (ziemi) przy użyciu ognia i powietrza – trzech żywiołów. Szklany pojemnik napełniono przecież ostatnim z nich – wodą. I znów wszystkie żywioły symbolicznie spotykają się ze sobą. Pojemnik stał się rodzajem gabloty, udostępniającej jedynie zmysłowi wzroku swoją zawartość traktowaną przez autora jako specyficzną dokumentację dzieła i procesu jego powstawania. Każdy jest ponumerowany i sygnowany przez Mitana. Kolejną ważną fazą w procesie przygotowań było wyprodukowanie przez jubilera srebrnych monet z inicjałami AM, które zostały zatopione w akwariach. Wrzucanie monety do wody jest gestem (kiedyś magicznym) powtarzanym od wieków przez podróżników i turystów, który ma sprawić, że wrócą jeszcze do odwiedzanego miejsca. Pracownia jubilera jest dzisiaj, podobnie jak laboratorium chemiczne czy fizyczne, współczesną wersją średniowiecznej pracowni alchemika, poszukującego kamienia filozoficznego, formuły transmutacji, której za-stosowanie pozwalało przemieniać ołów w złoto. Srebrny kruszec przyna-leżny żywiołowi ziemi został przez jubilera-alchemika, dzięki posiadanym przez niego umiejętnościom i tajemnej wiedzy, przekształcony za pomocą pozostałych żywiołów, zwłaszcza ognia, w unikatową monetę. Jednak zasadniczym, najważniejszym członem projektu jest film Koncert na ryby – według artysty – opus vitae, które zostało zaprojektowa-ne jako dzieło pełne, ujawniające archetyp Jaźni, odzwierciedlające wizję świata autora: świata idealnego, w jakim harmonijnie współistnieją po-rządki boskie i ludzkie. Kontakt tylko z takim dziełem, dopowiada artysta, może prowadzić odbiorcę do doświadczenia mistycznego. Formuła filmu, w ujęciu Mitana, zakłada współistnienie ruchomego obrazu i dźwięku, które są ze sobą bardzo precyzyjnie zsynchronizowa-ne. Struktura dzieła zbudowana jest z semantycznych obrazu i słowa, oraz asemantycznej muzyki. Pierwsza sekwencja przedstawia wpuszczanie, pojedynczo, dwunastu ryb paletek do dużego akwarium, w kolejności: cztery ryby czerwone, cztery niebieskie i cztery żółte. Te trzy barwy to barwy podstawowe, które można zobaczyć, rozszczepiając przy użyciu pryzmatu promień światła, symbolizującego życie i Boga. Ryba jest także jednym z najstarszych symboli chrześcijaństwa i Chrystusa. Ryby w akwarium pełnią nadaną przez artystę funkcję nut. Kolejność, w jakiej pojawiają się w wodzie, odzwierciedla muzyczną strukturę dzie-ła. Najpierw wpuszczane są ryby czerwone, pierwsza z nich symbolizuje dźwięk A, następne trzy to symbole kolejnych, coraz wyższych dźwięków. Potem pojawiają się ryby niebieskie, które symbolizują układ dźwięków od F wysokiego w dół, a na samym końcu żółte, którym przypisano sekwencję dźwięków łączącą dwie poprzednie. Pojawieniu się każdej ryby towarzy-szy przypisany jej dźwięk. Zamieszczona na końcu książki partytura do-skonale obrazuje ten proces. Każdy dźwięk oddalony jest od następnego o tercję wielką. Dwanaście

The next key stage of the preparations was the production of glass mini--aquariums by a specialist company. The idea of treating aquarium as a pa-ckaging for a work of art is a continuation of the realization of artistic, uni-que packaging for the records Mitan used to produce. Glass is a transparent material which is made of sand (earth) with the use of fire and air – three elements. The glass container was filled with the fourth element – water. And again all the elements symbolically meet one another. The container became a sort of showcase, which reveals its contents only to the sense of sight; contents which is treated by the author as a special documentation of the work of art and the process of its creation. Each fish tank is numbered and signed by Mitan. Another important phase in the process of preparations was having sil-ver coins with initials AM produced by a jeweler; the coins were then sunk in aquariums. Tossing coins into water is a gesture (once considered magi-cal) repeated for centuries by travelers and tourists, which is supposed to make them return to the visited place. At present, the jeweller’s workshop is like a chemical or physical labo-ratory, a contemporary version of a medieval workshop of alchemist who was looking for the philosopher’s stone, a formula of transmutation whose application allowed to transform lead into gold. Thanks to his skills and secret knowledge, the silver ore, belonging to the element of earth, was transformed into a unique coin with the use of the remaining elements, especially fire. However, what is the most important part of the project is the film Con-cert for Fish – according to the artist – opus vitae, which was designed as a complete work of art, revealing the archetype of the Ego, reflecting the vision of the author’s world: an ideal world, in which the divine and human systems harmoniously coexist. It is only the contact with such a work of art, the artist adds, that can lead the viewer to a mystical experience. In Mitan’s perspective, the formula of the film assumes a coexistence of the moving image and sound, which are extremely precisely synchro-nized together. The structure of the film is built from the semantic image and word, and asemantic music. The first sequence shows putting twelve discus fishes into a large aquarium, one by one in a special order: four red fishes, four blue ones and four yellow ones. These are the three primary co-lours, which may be seen when a prism splits a ray of light, symbolizing life and God. Fish is also one of the oldest symbols of Christianity and Christ. The fish in the aquarium perform the function of notes, assigned by the artist. The sequence in which they appear in water reflects the musical structure of the work of art. Red fishes were the first to enter the water; the first of them symbolises tone A, and the following three fishes are symbols of other, higher and higher notes. Then the blue fish appear, which symboli-ze the arrangement of tones from high F downwards, and finally the yellow fish which were assigned the role of tones connecting the two previous groups. The appearance of each fish is accompanied by its respective tone. The musical score included at the end of the book illustrates this process in a perfect way.

dźwięków tworzy „stojący” akord – punkt wyjścia do muzycznej improwi-zacji, wykonywanej przez artystę, którą rozpoczyna śpiewając samogłoskę „a”, natomiast kończy, wyśpiewując głoski „z”, „ź” i „ż”. Głoski te odpowiada-ją literom na początku i końcu alfabetu, są symbolicznymi wyznacznikami początku i końca jakiejś całości. Kompozycja muzyczna jest zatem odzwierciedleniem pitagorejskiej koncepcji, wedle której, za pomocą liczb można opisać każdy byt. Właści-we proporcje miedzy elementami dzieła, wyrażone w formie stosunków liczbowych, tworzą u widza poczucie harmonii, będącej przejawem piękna. Potem słyszymy wypowiadane przez artystę zdanie: Janie, wyłów zbędne nuty. Wyławianiu ryb z akwarium towarzyszy stopniowa redukcja dźwięków. Dzieło powoli zanika. Kiedy ostatnia paletka opuszcza akwa-rium zapada cisza – najbardziej wyrafinowany, według artysty, dźwięk, i obraz staje się całkowicie czarny. Widz odnosi wrażenie, że znajduje się poza czasem i przestrzenią. Dzieło spełniło swoją funkcję, ciemność i cisza wyznaczają moment „mistycznego” zjednoczenia się artysty z Abso-lutem. Dla widza stanowią ważny przerywnik, skłaniający do kontemplacji i refleksji nad sensem życia i twórczości. Mitan dyskretnie też sugeruje wezwanie do namysłu nad teleologią świata, tajemnicą bytu, ludzkiego życia i eschatologią, nad Logosem i Mythosem, Apolinem i Dionizosem, Erosem i Thanatosem, sacrum i profanum, doczesnością a wiecznością. Po chwili słyszymy znowu głos artysty: Od dziś dusze łowić będziesz. To nawiązanie do słów Chrystusa skierowanych do Szymona-Piotra: Nie bój się, odtąd ludzi będziesz łowił (Łk 5,10). Przywołane postaci św. Jana Chrzciciela i św. Piotra Apostoła symbolizują poświęcenie w wykonywaniu powierzonej misji. Obaj przecież ponieśli męczeńską śmierć, która nadała ich życiu dodatkowy, heroiczny wymiar. Słowa artysty możemy odczytywać jako imperatyw, wezwanie każdego do wypełniania własnej misji możliwie jak najlepiej. Właśnie w takim działaniu najpełniej przejawia się sens ludzkiego życia. Zakończenie filmu, poprzedzone sceną zatopienia monety w akwarium, jest jak zakończenie rozdziału książki. Od nas już tylko zależy, czy na tym skończymy lekturę, czy też będziemy ją kontynuować. Być może kiedyś zaczniemy pisać własne książki.

Each tone is a major third distant from the next one. Twelve sounds create a ’standing’ chord – a point of departure for a musical improvisation, performed by the artist, which he begins by singing the speech sound ’a’ and ends singing speech sounds ’z’, ’ź’ and ’ż’. These sounds correspond to the letters at the beginning and end of the alphabet, and are symbolic signs of the beginning and end of any entirety. Thus the musical composition is a reflection of the Pythagorean concept according to which you can describe any being with the use of numbers. Appropriate proportions between the elements of the work of art, expres-sed in the form of numerical relations, evoke in viewers a feeling of harmo-ny which is a manifestation of beauty. Then we hear a sentence said by the artist: John, catch out unnecessary notes. Fishing the discuses out of the water is accompanied by a gradual reduction of sounds. The music slowly fades away. When the last discus leaves the aquarium, there is only silence – according to the artist it is the most sophisticated sound – and the image becomes completely black. The viewer has the impression of being beyond time and space. The work of art fulfilled its function, darkness and silence mark the moment of the artist’s ’mystical’ unity with the Absolute. For the viewer they are an important interlude, making them contemplate and reflect on the sense of life and art. Mitan discretely suggests an appeal for a reflection on the teleology of the world, the mystery of existence, human life and eschatology, on Logos and Mythos, Apollo and Dionysus, Eros and Thanatos, sacrum and profanum, mortal life and eternity. After a while, again we hear the artist’s voice: ’Henceforth you will be catching souls’. This is a reference to Christ’s words spoken to Simon--Peter: ’Do not be afraid, henceforth you will be catching men’ (L 5,10). The reference to the figures of St John the Baptist and St Peter the Apostle symbolize commitment to the performing of assigned missions. After all, both of them died a martyr’s death, which gave their lives an additional, heroic dimension. The artist’s words may be understood as an imperative, an address to everybody to fulfill their own missions as well as they possibly can. It is in such actions that the sense of human life manifests itself most fully. The ending of the film, preceded by a view of a coin being tossed into an aqua-rium is like an ending in a book chapter. It is only up to us whether we will finish reading or continue it. Maybe sometimes we will start writing our own books.

Page 60: Koncert na Ryby

58

ANDRZEJ MITAN, KONCERT NA RYBY | CONCERT FOR FISHRadom 2011

Sponsor

WOJCIECH JANIK

Współfinansowanie | Co-financingBURMISTRZ GMINY I MIASTA GRóJEC

Redaktor | EditorROMUALD K. BOCHYńSKITłumaczenia | Translation

MARIA APANOWICZFotografie | Photographs

MARCIN KUCEWICZ, LESZEK SIKORA (S. | P. 28) ARCHIWUM ARTYSTY | ARTIST’S ARCHIVE (S. | P. 2)

Opracowanie graficzne | Graphic designDARIUSZ ADAMSKI

Wydawca | Publisher

ANDRZEJ MITAN

© Copyright by Andrzej Mitan and Authors, Radom 2011

Nakład | Circulation500 egz. | copies

Druk | Print

Serdecznie dziękuję wszystkim osobom i instytucjom, w tym Mazowieckiemu Centrum Sztuki Współczesnej „Elektrownia” w Radomiu, które przyczyniły się do realizacji mojego projektu.

I would like to extend my warmest thanks to all the people and institutions, including the Mazovian Centre

of Contemporary Art ‘Elektrownia’ in Radom, that have contributed to the realization of my project.

URODZONY W 1950 ROKU W PIONKACH. STUDIA NA UNIWERSYTECIE MARII CURIE-SKŁODOWSKIEJ I KATOLICKIM UNIWERSYTECIE LUBELSKIM ORAZ W AKADEMII TEOLOGII KATOLICKIEJ W WARSZAWIE. POETA DŹWIęKU, PERFORMER, WYDAWCA PŁYT ARTYSTYCZNYCH, ANIMATOR SZTUKI. OBECNIE PRACUJE W MAZOWIECKIM CENTRUM SZTUKI WSPóŁCZESNEJ „ELEKTROWNIA” W RADOMIU. BORN IN PIONKI IN 1950.STUDIES AT THE MARIA CURIE-SKŁODOWSKA UNIVERSITY AND CATHOLIC UNIVERSITY OF LUBLIN AS WELL AT ACADEMY OF CATHOLIC THEOLOGY IN WARSAW. POET OF SOUND, PERFORMER, PUBLISHER OF ARTISTIC RECORDS, ANIMATEUR OF ART.NOW, HE WORKS AT THE MAZOVIAN CENTRE OF CONTEMPORARY ART ‘ELEKTROWNIA’ IN RADOM.

andrzej MiTAn

Page 61: Koncert na Ryby

58

ANDRZEJ MITAN, KONCERT NA RYBY | CONCERT FOR FISHRadom 2011

Sponsor

WOJCIECH JANIK

Współfinansowanie | Co-financingBURMISTRZ GMINY I MIASTA GRóJEC

Redaktor | EditorROMUALD K. BOCHYńSKITłumaczenia | Translation

MARIA APANOWICZFotografie | Photographs

MARCIN KUCEWICZ, LESZEK SIKORA (S. | P. 28) ARCHIWUM ARTYSTY | ARTIST’S ARCHIVE (S. | P. 2)

Opracowanie graficzne | Graphic designDARIUSZ ADAMSKI

Wydawca | Publisher

ANDRZEJ MITAN

© Copyright by Andrzej Mitan and Authors, Radom 2011

Nakład | Circulation500 egz. | copies

Druk | Print

Serdecznie dziękuję wszystkim osobom i instytucjom, w tym Mazowieckiemu Centrum Sztuki Współczesnej „Elektrownia” w Radomiu, które przyczyniły się do realizacji mojego projektu.

I would like to extend my warmest thanks to all the people and institutions, including the Mazovian Centre

of Contemporary Art ‘Elektrownia’ in Radom, that have contributed to the realization of my project.

URODZONY W 1950 ROKU W PIONKACH. STUDIA NA UNIWERSYTECIE MARII CURIE-SKŁODOWSKIEJ I KATOLICKIM UNIWERSYTECIE LUBELSKIM ORAZ W AKADEMII TEOLOGII KATOLICKIEJ W WARSZAWIE. POETA DŹWIęKU, PERFORMER, WYDAWCA PŁYT ARTYSTYCZNYCH, ANIMATOR SZTUKI. OBECNIE PRACUJE W MAZOWIECKIM CENTRUM SZTUKI WSPóŁCZESNEJ „ELEKTROWNIA” W RADOMIU. BORN IN PIONKI IN 1950.STUDIES AT THE MARIA CURIE-SKŁODOWSKA UNIVERSITY AND CATHOLIC UNIVERSITY OF LUBLIN AS WELL AT ACADEMY OF CATHOLIC THEOLOGY IN WARSAW. POET OF SOUND, PERFORMER, PUBLISHER OF ARTISTIC RECORDS, ANIMATEUR OF ART.NOW, HE WORKS AT THE MAZOVIAN CENTRE OF CONTEMPORARY ART ‘ELEKTROWNIA’ IN RADOM.

andrzej MiTAn

Page 62: Koncert na Ryby
Page 63: Koncert na Ryby
Page 64: Koncert na Ryby