84
1 (45) 2006 KWARTALNIK ISSN 123486000 O Lwowie przoduj„cym ¨ O pierwotnej polskoci naszej Ziemi ¨ O z‡otym wieku mieszczaæstwa lwowskiego ¨ O naszych nowych wiŒtych ¨ Przyjaciele wspominaj„ Andrzeja Olszewskiego ¨ O Janinie Fastnacht ¨ Liceum Krzemie- nieckie powsta‡o 200 lat temu ¨ PamiŒtamy HutŒ Pieniack„ ¨ Proza ¨ Wiersze ¨ Sylwetki ¨ S‡ownik ¨ Wydarzenia

Korniakt Konstantin

Embed Size (px)

DESCRIPTION

A Greek merchand from Krete living in Lvov durin XVI Cent. who has donated and build a orthodox church, Korniact tower and monarch like residence in Old Town of Lvov. Married to Polish aristocrasy - friend of Polish Kings.

Citation preview

Page 1: Korniakt Konstantin

1(45

)2

00

6

KWARTALNIK ISSN 1234�86000

O Lwowie przoduj¹cym O pierwotnej polsko�ci naszej Ziemi¨ O z³otym wieku mieszczañstwa lwowskiego ¨ O naszychnowych �wiêtych ¨ Przyjaciele wspominaj¹ AndrzejaOlszewskiego ¨ O Janinie Fastnacht ¨ Liceum Krzemie-nieckie powsta³o 200 lat temu ¨ Pamiêtamy Hutê Pieniack¹¨ Proza ¨ Wiersze ¨ Sylwetki ¨ S³ownik ¨ Wydarzenia

Page 2: Korniakt Konstantin

2

MY�LMY O NASZYCH SPRAWACHKolejny rok ju¿ leci. Wydaje siê (jak co roku), ¿e tyle jeszcze miesiêcy przed nami, ale

ju¿ niebawem zdajemy sobie sprawê, ¿e to z³uda. Miesi¹ce mijaj¹ jak dawniej tygodnie.I wcale nie dlatego tylko, ¿e z up³ywem lat cz³owiekowi wszystko zdaje siê biec szybciej.To odczucie subiektywne, ale obiektywnie � zbyt du¿o siê dzieje i u nas, i na �wiecie.Dobrego i z³ego, tego drugiego niestety wiêcej.

Pomiñmy to, co siê dzieje poza naszym krajem � i te rosyjskie gazowe szanta¿e naPolskê i na Ukrainê, i te uliczne awantury na Zachodzie (uwa¿ajmy, by�my siê nie uwik³aliw podobne problemy!), i jeszcze parê innych tematów z pierwszych stron gazet.

Pomiñmy te¿ to, co ogl¹damy codziennie w krajowej TV � lepiej ga�my telewizory.Dajemy s³owo � dobra metoda, ¿eby zachowaæ spokój.

Pomówmy raczej o tym, co nas � ludzi zwi¹zanych uczuciami z ziemi¹ rodzinn¹ zawschodnim kordonem � najbardziej mo¿e poruszaæ. A jest tego niema³o � dobrego i z³ego(tak samo jak wy¿ej).

Oto pierwsza sprawa. Komu� bardzo dokucza �wiadomo�æ, ¿e niezwykle wzros³ow ostatnim czasie zainteresowanie Kresami. ¯e w stronê Lwowa, Karpat Wschodnich,Kamieñca Podolskiego, a zapewne tak¿e do Wilna, na Wo³yñ i do Grodna, jedzie co rokumnóstwo i coraz wiêcej autokarów z rodakami starymi i m³odymi, ¿e liczne gazety i cza-sopisma drukuj¹ materia³y historyczne (w duchu polskim!), literackie, wspomnieniowe,turystyczne i albumy fotograficzne, urz¹dzaj¹ wystawy na temat tamtych stron. Szczegól-nie aktywnym demaskatorem mitu i niebezpiecznej legendy Kresów jest Jan Widacki �Czytelnicy dobrze wiedz¹ o kogo chodzi. Znalaz³ te¿ sobie prasow¹ pomocnicê, niejak¹Martê Paluch* w �Gazecie Krakowskiej� (to tytu³ niegdy� zwi¹zany z KW PZPR w Krako-wie). Wielk¹ wiêc pracê maj¹ do wykonania te osoby i robi¹ co mog¹, aby nas chroniæprzed Kresami. Widacki podpar³ siê raportami oficerów o�wiatowych przedwojennegoKOP-u** (patrz omówienie ksi¹¿ki w tym numerze). Ale trafi³ jak kul¹ w p³ot, bo nie wolno� uczciwemu oczywi�cie publicy�cie � niczego odrywaæ od historycznych kontekstów (podwarunkiem, ¿e nie chodzi o celowe fa³szowanie). Natomiast panienka Paluch wyma�ci³as¹¿nisty artyku³ w swej macierzystej gazecie (przedstwimy go naszym Czytelnikom,a jak¿e, ale dopiero w nastêpnym numerze), wykazuj¹c rozkoszn¹ ignorancjê i brak talen-tu dziennikarskiego). Przy niej nawet wysiada Widacki i jeszcze jeden � Baliszewski,o którym ju¿ pisali�my w CL 4/05.

Spu�æmy wodê. Mamy sprawy ciekawsze.Czytelnicy wiedz¹ od dawna o naszych staraniach w sprawie powo³ania Instytutu

Polskiego Dziedzictwa Historii i Kultury Kresów Wschodnich. Pierwszym etapem tychstarañ � jak informowali�my w tym samym miejscu w poprzednim numerze � by³o zebraniewyrazów poparcia. Do owego prawie tysi¹ca otrzymanych listów nap³ywaj¹ coraz to dal-sze. S¹ miêdzy nimi i Ks. kardyna³ Gulbinowicz i Pani W³ada Majewska, wielu profesorówi kilku rektorów, senatorowie i pos³owie, wojewodowie i prezydenci miast. S¹ tak¿e prezesitowarzystw kresowych ze Wschodu i Zachodu � w�ród tych drugich prezes Ko³a Lwowianw Londynie przekaza³ obietnicê poparcia od Prezydenta Kaczorowskiego.

dokoñczenie na III s. ok³adki

Na 1. stronie ok³adki: pomnik A. Mickiewicza w Stanis³awowie. Rze�ba Tadeusza B³otnickiego, 1898

OW

O O

D R

ED

AK

CJ

I

Page 3: Korniakt Konstantin

3

FelietonBUCZACZ

Buczacz, wrzesieñ 1939 roku. Fala uciekinierów z zachodu na wschód � do tegobezpiecznego miejsca, w którym mia³a siê formowaæ armia, a¿eby uderzyæ na wkraczaj¹c¹od zachodu armiê hitlerowsk¹. Pêdzili�my wraz z ojcem i rodzin¹, kiedy na horyzoncieukaza³y siê ruiny buczackiego zamku. Spogl¹da³y na wij¹c¹ siê w dole drogê. I kto�powiedzia³, nie pamiêtam ju¿ kto � �oto jeden z szañców wolnej Polski�. Wyszli�myz samochodu, ¿eby przyjrzeæ siê zamkowi. Zamek buczacki to jeden z tych, które tworzy³yochronê przed naje�d�cami ze wschodu. I zdawa³o siê nam, ¿e mimo swego okaleczeniaobroni nas jeszcze raz.

Mój ojciec trzyma³ w kieszeni powo³anie do wojska i nasza ucieczka by³a jednocze�niegonitw¹ za jednostk¹, do której w razie wojny mia³ siê zg³osiæ. Z tego co siê dowiedzia³,wojsko formowa³o siê w okolicy Buczacza. Nie wiem, w którym miejscu uda³o mu siêznale�æ jednostkê, bo ja zosta³am w Jaz³owcu u Sióstr Niepokalanek. A po paru dniachzobaczyli�my na drogach czo³gi z czerwonymi gwiazdami i czerwone gwiazdy na czapkach¿o³nierzy. Drogami wlewa³a siê czerwona armia, by � jak mówili ¿o³nierze � ochroniæ nasprzed giermañcami.

A potem znowu Buczacz. I znowu ucieczka przed wywózk¹ do Rosji. Ale tym razemnoc¹, i zamek buczacki spogl¹da³ na nas jak wielkolud wy³aniaj¹cy siê spomiêdzy krytychs³om¹ zabudowañ wiejskich. I dworzec buczacki � towarowe wagony � odbywaj¹cy siêw grobowej ciszy za³adunek uciekinierów. I to straszne poczucie nieodwracalnej klêski.

Barbara Cza³czyñska

PrzeczytaneWygl¹da to mo¿e na banalno�æ, ¿eby mówiæ na temat �Polski miêdzy Wschodem a Za-

chodem�. [...] Olbrzymia wiêkszo�æ inteligencji polskiej uwa¿a to za co� ca³kiem naturalnego,wychodz¹c z za³o¿enia, i¿ po³o¿eniu geograficznemu nie mog¹ nie towarzyszyæ nastêpstwacywilizacyjne. I wcale siê tym nie martwi¹, owszem, bior¹ z tego otuchê do wielkiej przysz³o-�ci Polski, jako maj¹cej dokonaæ syntezy Zachodu i Wschodu, co ma byæ najwiêkszymz wielkich dzie³ historii powszechnej. W tym upatruje siê misjê dziejow¹ Polski. [...]

Otó¿ ja jestem o tym wszystkim i n n e g o z d a n i a. Syntezê Zachodu i Wschoduuwa¿am za czczy frazes literacki, a widoczna obecnie w Polsce mieszanina cywilizacyjnajest w mych oczach �wiadectwem upadku cywilizacji. Cywilizacja jest albo czysta, albo jejnie ma; nie mo¿na byæ cywilizowanym na dwa sposoby. Polska upad³a dlatego, ¿e poszu-kuj¹c nibysyntezy Zachodu ze Wschodem, zrobi³a z siebie karykaturê cywilizacyjn¹ �i upadnie znowu, je¿eli nie przestanie na nowo tej karykatury urz¹dzaæ.

Feliks KonecznyPolska miêdzy Wschodem a Zachodem

Odczyt wyg³oszony w 1927 r. na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Dom Wydawniczy �Ostoja�,Krzeszowice 2004

Page 4: Korniakt Konstantin

4

O wielkim wydarzeniu, jakim sta³a siêdla Polaków, a szczególnie dla lwowian, ka-nonizacja Józefa Bilczewskiego i ZygmuntaGorazdowskiego, opowiada uczestniczkauroczysto�ci. W tym numerze zamieszcza-my ponadto dwa inne teksty zwi¹zaneubocznie z uroczysto�ci¹ (W Krakowie i dalejoraz Wertuj¹c wydawnictwa).

Mamy nadziejê, ¿e niebawem � mo¿ew I rocznicê, skoro nie dosz³o do tego do-tychczas � bêdziemy mogli w Krakowie,a zapewne te¿ w innych miastach RP, wzi¹æudzia³ w mszy �w. dziêkczynnej za wynie-sienie na o³tarze wielkich lwowskich Kap-³anów.

23 pa�dziernika 2005 r. odby³a siêw Watykanie uroczysto�æ kanonizacji piêciub³ogos³awionych, w tym dwóch Polaków,zwi¹zanych ¿yciem i prac¹ ze Lwowem �abpa Józefa Bilczewskiego i ks. Zygmunta

Gorazdowskiego. Obu Ich beatyfikowa³ Oj-ciec �w. Jan Pawe³ II we Lwowie w 2001roku. On te¿ wyznaczy³ datê kanonizacji,która zbieg³a siê z zakoñczeniem RokuEucharystii i Kongresu Eucharystycznego,gromadz¹cego w Rzymie biskupów z ca³e-go �wiata.

By³a to pierwsza kanonizacja dokonanaprzez papie¿a Benedykta XVI. Wraz z na-szymi �wiêtymi zostali wyniesieni na o³ta-rze dwaj W³osi � ks. Kajetan Catanoso(1870�1963) z Kalabrii i brat kapucyn Feliksz Nikozji na Sycylii (1715�1787), oraz ks.Albert Hurtado Cruchaga SI (1901�1952) �aposto³ Chile.

Uroczysta Msza �w. Kanonizacyjna zo-sta³a odprawiona przez Ojca �w. przed Ba-zylik¹ �w. Piotra, w koncelebrze z bardzolicznymi biskupami i kap³anami. Fasadabazyliki zosta³a udekorowana portretami piê-ciu �wiêtych. Papie¿ z widocznym wzrusze-niem wyg³osi³ tekst kanonizacji i homiliêw jêzyku w³oskim, z fragmentami w jêzykupolskim i hiszpañskim. Mówi¹c o nowych�wiêtych, podkre�la³ ich umi³owanie Eucha-rystii i s³u¿bê bli�nim, w których widzieli cier-pi¹cego Chrystusa.

Rado�æ kanonizacji prze¿ywali�mywspólnie z Siostrami �w. Józefa � zakonuza³o¿onego przez �w. Zygmunta Gorazdow-skiego, oraz z mieszkañcami Wilamowic,rodzinnej miejscowo�ci �w. Józefa Bilczew-skiego. Przyby³a te¿ grupa mieszkañcówLwowa z ich arcybiskupem kard. MarianemJaworskim. Byli lekarze � �wiadkowie cu-downych uzdrowieñ. Od nich mieli�my oka-zjê us³yszeæ historiê uzdrowienia ofiarywypadku samochodowego, Roksany � zawstawiennictwem �w. Zygmunta.

W poniedzia³ek, dzieñ po kanonizacji,mszê �w. dziêkczynn¹ odprawi³ w prezbite-rium Bazyliki �w. Piotra ks. Kard. MarianJaworski. W koncelebrze uczestniczyli obec-ni w Rzymie biskupi i liczni kap³ani. W homi-lii, wyg³oszonej w jêzyku polskim, ks. Kar-dyna³ mówi³ o naszych nowych �wiêtychi o Ziemi Lwowskiej. W tym szczególnymmiejscu, gdzie nad naszymi g³owami unosi³siê w z³ocistym witra¿u Duch �wiêty i rze�-biony w marmurze Tron �w. Piotra w ob³o-kach, mia³am zaszczyt czytaæ ModlitwêWiernych, a mój syn Roman pierwsze czy-tanie biblijne.

Marta Walczewska

NASI NOWI ŒWIÊCI

dokoñczenie na s. 12

O k

alen

dar

zu t

ym p

isze

my

w d

zial

e W

ertu

j¹c

wyd

awn

ictw

a è

Page 5: Korniakt Konstantin

5

Lwowiak zakochany w swoim piêk-nym mie�cie potrafi³ przed wojn¹ przyka¿dej sposobno�ci wyrecytowaæ jed-nym tchem, ¿e Lwów jedyny w ca³ym�wiecie ma tak wspania³¹ Panoramê Ra-c³awick¹, Wysoki Zamek i CmentarzObroñców, swoim po³o¿eniem i architek-tur¹ przypomina Florencjê i � jak Rzym �jest stolic¹ arcybiskupstw trzech wyznañkatolickich ró¿nego obrz¹dku, a tak¿e,¿e z jego Weso³ej Fali radiowej �miejesiê z upodobaniem ca³a Polska. Rzadziejjednak zag³êbia³ siê we wszystkie histo-ryczne racje i zas³ugi, dla których miastonazwano Piemontem polsko�ci, trzeci¹stolic¹ kraju, a Boy-¯eleñski nazwa³ jemo¿e trochê z przek¹sem, ale i z mi³o-�ci¹ �Beniaminkiem polskich serc�.

Ot tak:

Kraków, Warszawa i nasz Lwów prastary �Ten Beniaminek wszystkich polskich serc,Naszego ducha wszak to trzy filary,Naszej kultury tyle¿ dzielnych twierdz1.

Wojenne czyny i twarda nieustêpliwo�æobywateli uczyni³y Miasto nie tylko polskimprzedmurzem, lecz zarazem spowodowa³y,¿e mê¿ów lwowskich podawano za wzórmêstwa, uczono�ci i rozwagi. Biograf i hi-storyk siedemnastowieczny Szymon Staro-wolski, dedykuj¹c radzie miasta Lwowa swójHekatontas � ¿yciorysy stu mê¿ów uczo-nych, o�wiadczy³, i¿ uczyni³ to dlatego, gdy¿w³a�nie we Lwowie znalaz³ wielk¹ czê�æ tychmê¿ów, których ¿yciorysy w dziele swoimpoda³ (r. 1625).

Wyliczanie znakomitych urodzonychi wychowanych we Lwowie obywateli wy-pe³nia równie¿ ca³¹ ksi¹¿kê Bart³omieja Zi-morowicza Viri illustras civitatis Leopolien-sis, a najciekawszy jest fakt, ¿e i ¯ydziuwa¿ali Lwów za �swoj¹ gminê �wiêt¹�, zamiasto pe³ne mêdrców i uczonych.

Nic dziwnego, ¿e tutaj przede wszyst-kim rozumiano warto�æ codziennej krytycz-nej informacji politycznej i w³a�nie pierwszacodzienna gazeta polska wydawana by³a we

Lwowie. By³o to wydawnictwo informacyjnept. �Dziennik Patriotycznych Polaków� (od2 IX 1792 do czerwca 1793 oraz od marca1794 do marca 1795). W tym okresie by³ tonajciekawszy, a po upadku Insurekcji Ko-�ciuszkowskiej 1794 r. bez w¹tpienia n a j -w a ¿ n i e j s z y o r g a n prasowy na zie-miach Rzeczypospolitej. Tak okre�lili goredaktorzy tomu pt. Prasa polska w latach1661�18642.

W najsmutniejszych okresach zaborówprzodowa³ Lwów tak¿e nie poddaj¹cym siêprzygnêbieniu humorem i dowcipem. Tuprzecie¿ Fredro napisa³ i wystawi³ na scenieteatralnej najcelniejsze swoje komedie, za�w dziedzinie humorystycznych czasopismpolskich prymat przypada równie¿ Lwowo-wi. W r. 1834, gdy wystawiono po raz pierw-szy Zemstê, wydrukowany zosta³ we Lwo-wie tak¿e pierwszy w Polsce periodyk hu-morystyczny ��mieszek�, wydawany w kwar-talnych zeszytach, opracowywanych przezskryptora Ossolineum Juliana A. Kamiñskie-go oraz jego ¿onê. W kwartalniku zamiesz-czono m.in. takie � do dzi� aktualne � afo-ryzmy o posmaku politycznym:

Astronomowie utrzymuj¹, ¿e tam gdzieobecnie wschód, tam bêdzie zachód, aletrzeba du¿ego zachodu ko³o tego wschodu;

Chiñczykom kazano szczepiæ rewolucjê,aby ich od w³asnej uchroniæ.

W dziedzinie produkcji �miechu Lwówprzodowa³ swym teatrem komicznym, zor-ganizowanym przez Jana NepomucenaKamiñskiego. By³ on lepszy w tym zakresieni¿ warszawski teatr Bogus³awskiego, za�po wielkiej Wystawie Krajowej w r. 1895mo¿na by³o zanotowaæ szczególny fenomenwydawniczy, jakim by³o równoczesne uka-zanie siê we Lwowie a¿ piêciu czasopismhumorystycznych: �Szczutek�, ��migus�,�Zag³oba�, �Weso³y Kurierek Ilustrowany�i �Humorysta�.

Jest to casus wydawniczy, nie spotyka-ny w ogóle na �wiecie, zwa¿ywszy i¿ jakosto³eczne miasto Galicji liczy³ Lwów ówcze-sny zaledwie 150 tysiêcy mieszkañców.

Tadeusz Krzy¿ewski

LWÓW PRZODUJ¥CY

Page 6: Korniakt Konstantin

6

Tak¿e i w pierwszym dziesiêcioleciu niepod-leg³o�ci 1918�1929 wychodzi³y we Lwowienadal trzy humorystyczne tygodniki �Szczu-tek�, �Pociêgiel� i �Kabaret�, podczas gdyw 45 lat po II wojnie �wiatowej ca³a PRL zeswoimi 37 milionami mieszkañców mia³azaledwie dwa: �Szpilki� oraz dwutygodnik³ódzki �Karuzela�.

Lubi³ siê po�miaæ z siebie i ze swoichrz¹dców lwowskich batiarus, urzêdnik i na-wet uczniak gimnazjalny! Lwowski lud bo-wiem s³awi³ bohaterstwo, zachowywa³ po-wagê we w³a�ciwych momentach, lecz na-piête sytuacje polityczne z regu³y potrafi³roz³adowaæ odpowiedni¹ porcj¹ humoru.

Skoro mowa o czasopi�miennictwie spe-cjalnym, nale¿y jeszcze przypomnieæ przo-duj¹c¹ rolê Lwowa w zakresie prasy socja-listycznej i ludowej. Wychodzi³y tu pierwszena ziemiach polskich czasopisma robotni-cze �Praca� (1878�1892) i �Robotnik� orazw latach 1894�1902 �Przyjaciel Ludu� podred. Boles³awa Wys³oucha.

W tym okresie we Lwowie i na terenieGalicji ukazywa³y siê niemal wszystkie cza-sopisma o znaczeniu krajowym, za�w 1896 r. 178 spo�ród 355 czasopism pol-skich, tzn. po³owa ukazuj¹cych siê na ca-³ym �wiecie, drukowana by³a we Lwowie,Krakowie i na obszarze Austro-Wêgier3.

¯e Lwów mia³ wielkie dla polskiego ¿y-cia gospodarczego zas³ugi zwi¹zane z prze-

mys³em naftowym, to rzecz powszechnieznana. Za ma³o jednak podkre�lany jestprymat Ignacego £ukasiewicza, magistrafarmacji w dawnej aptece Mikolascha, pierw-szego u¿ytkownika nafty jako �rodka o�wie-tleniowego. Wspó³pracuj¹c z mgr. JanemZechem wynalaz³ naftê w r. 1852, a w mar-cu 1853 pierwsza na �wiecie lampa nafto-wa o�wietla³a wspomnian¹ aptekê. W lipcutego¿ roku u¿yto nafty do o�wietlenia salszpitala lwowskiego.

W zakresie chemicznych i technicznychbadañ naukowych nieprzemijaj¹ce zas³ugima lwowska Politechnika, najstarszaw Polsce, z polskim jêzykiem wyk³adowymod r. 1871, z pe³nymi prawami szko³y wy¿-szej od r. 1877. Dopiero w r. 1898 powsta³aPolitechnika Warszawska jako rosyjskauczelnia z rosyjskim jêzykiem wyk³adowym.Choæ wyra�nie o tym mówi przedwojennaencyklopedia Trzaski, Everta i Michalskiegooraz powojenna, najbardziej miarodajnaWielka Encyklopedia Powszechna4, tow czasie inauguracji jubileuszowego rokuakademickiego 1976/77 naliczy³ tow. E. Gie-rek k³amliwym zwyczajem a¿ 150 lat istnie-nia warszawskiej Politechniki, przy czym anis³owem nie wspomnia³ o prymacie polsko-�ci lwowskiej uczelni.

Nikt jednak nie bêdzie móg³ zakwestio-nowaæ faktu, ¿e w r. 1867 powsta³o weLwowie pierwsze na ziemiach polskich

Page 7: Korniakt Konstantin

7

gniazdo sokolstwo, na-zwane pó�niej �Soko³em--Macierz�, w roku za�1910 utworzone zosta³ywe Lwowie pierwsze dru-¿yny skautów, nazwanychpotem harcerzami.

We Lwowie zaczê³asiê akcja zbrojna odzy-skania niepodleg³o�ci, tupowsta³y punkty zbrojnei werbunkowe pierwszychlwowskich legionistóww r. 1914.

Z innych dziedzin �pod wzglêdem unowocze-�nienia miejskiej komuni-kacji Lwów wyprzedzi³ nietylko miasta polskie takie,jak Warszawa i Kraków,lecz równie¿ wiele stolic europejskich. Ju¿w r. 1894 ruszy³ we Lwowie pierwszy tram-waj elektryczny, a po nim wprowadzi³y gokolejno Pary¿, Londyn, Wiedeñ, Warszawa,Petersburg i Rzym. Kraków otrzyma³ tram-waj elektryczny dopiero w 7 lat pó�niej.

Lwowski tramwaj elektryczny by³ jedn¹z atrakcji Powszechnej Wystawy Krajowejw 1894 r., której pó�niejszym swoistym kon-tynuatorem sta³y siê powojenne TargiWschodnie � od r. 1921 do 1939.

Paradoksalnym wobec powsta³ej poII wojnie �wiatowej sytuacji politycznej stajesiê fakt, ¿e najwiêkszy, najbardziej repre-zentacyjny spo�ród pomników A. Mickiewi-cza, wzniesiony na rdzennych ziemiachRzeczypospolitej Polskiej � znajduje siê w³a-�nie we Lwowie.

Wyliczaæ historycznie przewagi Lwowanad innymi miastami mo¿na by d³ugo jesz-cze, analizuj¹c choæby okres bujnego roz-kwitu gospodarczego autonomicznegoi kulturalnego z lat 1895�1914. O tym dwu-dziestoleciu wszechstronnego rozkwitu li-teratury, sztuki i polskiej kultury w ogólno-�ci pisz¹ wspó³cze�ni badacze w kraju, i¿Lwów tych lat ci¹gle jeszcze pozostaje �zie-mi¹ nieznan¹!�5. A by³ to przecie¿ okresprawdziwej dominacji Lwowa w dziedzinieliteratury i sztuki nad ca³¹ pozosta³¹ reszt¹ziem polskich. We Lwowie dzia³a³ wówczasTadeusz Pawlikowski wraz z najlepszymiwspó³pracownikami, obj¹wszy dyrekcjê te-atru na sze�ciolecie 1900�1906. Tu doj-

rzewa³ talent Kasprowi-cza, Staffa, Zapolskiej,Be³zy, Z. Wasilewskiego,Makuszyñskiego, S. Wa-sylewskiego, Zbierzchow-skiego. Debiutowali: Ka-rol Irzykowski, Bronis³awaOstrowska, Ostap Ortwin.Poeci, aktorzy i krytycy;kompozytorzy: Jan Gallod r. 1886 a¿ do �mierci;Stanis³aw Niewiadomskido 1914 r.

Doskonali malarzestarszej generacji: Roz-wadowski, Batowski, Ryb-kowski, Augustynowicz,Jankowski, Winterowski,Piotrowski, Sozañski, Ha-rasimowicz, Rejzner.

Z m³odszych: Sichulski, Pautsch, Jarocki,Bratkowski, Wygrzywalski, B³ocki. Spo�ródrze�biarzy: B³otnicki, Nalborczyk, Wojtowicz,Kazimierz Chodziñski, Popiel � twórca wspa-nia³ego pomnika Mickiewicza.

To Boy-¯eleñski stwierdzi³, ¿e z tegoMiasta sp³ynê³a wówczas na ca³¹ Polskênowa poezja, której na imiê �Leopold Staff�.

Jest siê czym poszczyciæ, z dum¹ i za-dum¹ mo¿na wspominaæ. Tote¿ przed �mier-ci¹ jeden z najwybitniejszych publicystówi redaktorów lwowskich, Zygmunt Wasilewski(zm. 1948 w Wi�le), przygotowa³ i zdepono-wa³ w kraju6 maszynopis swej wielkiej pracyo Lwowie tego okresu pt. Lwów przoduj¹cy.Od tego autora w³a�nie zapo¿yczyli�my ty-tu³ artyku³u, rozszerzaj¹c jego tematykê nainne dziedziny, w których Lwów przodowa³nie tylko Polsce, lecz i �wiatu. Dla zadoku-mentowania, ¿e wk³ad Lwowa do ¿ycia pol-skiego jest warto�ci¹ niezniszczaln¹ i ¿e toMiasto-klejnot pozostanie nieod³¹czn¹ czê-�ci¹ naszego obszaru ¿yciowego.

1 Boy, S³ówka. Kraków 1971. Przypisy s. 313.2 Warszawa 1976, s. 45.3 Has³o �Czasopisma� [w:] Encyklopedia Ilustro-

wana, Trzaska, Evert i Michalski, Warszawa1926, t. 1, s. 722.

4 Wielka Encyklopedia Powszechna PWN, t. 8,Warszawa 1966, s. 828�829.

5 I. Maciejewska, Leopold Staff � lwowski okrestwórczo�ci. Warszawa 1965, s. 172�192.

6 W Bibliotekach Uniwersytetu Warszawskiegoi Jagielloñskiego.

��mieszek� by³ drukowanyw oficynie Pillerów � patrz CL 3/05

Page 8: Korniakt Konstantin

8

Zloty wiekmieszczañstwa lwowskiego

Od zarania dziejów le¿a³o to miastou zbiegu wa¿nych dróg. Szlak po³udnio-wo-wschodni wiód³ do Kaffy, kolonii ge-nueñskiej na wybrze¿u krymskim, utrzy-muj¹cej sta³¹ ³¹czno�æ handlow¹ z kra-jami zachodniej Azji. Inn¹ drog¹, wyty-czon¹ bardziej na po³udnie, pod¹¿alikupcy lwowscy w XIV i XV w. do Sucza-wy, gdzie mieli swój zajazd i dom han-dlowy, do Bia³ogrodu i Kilii przy uj�ciuDniestru i Dunaju, a niekiedy jeszczedalej, do Konstantynopola. Szlak zachod-ni pozwala³ utrzymywaæ sta³e kontaktyz Krakowem, a tak¿e z Wroc³awiem, No-rymberg¹ i miastami Flandrii, bo a¿ dowybrze¿y Morza Pó³nocnego siêga³ypoczynania handlowe lwowskich miesz-czan. Stopniowe zwyciêstwa Rzeczypo-spolitej nad zakonem krzy¿ackim, odzy-skanie Torunia, Che³mna i Gdañska otwo-rzy³o now¹ drogê wymiany towarowejprowadz¹c¹ ku portom Ba³tyku.

NA WSZYSTKICH TYCH DROGACHLwów by³ czêsto celem d³ugiej wêdrów-

ki, miejscem sprzeda¿y wiêkszo�ci cennychprzedmiotów. Sprawi³y to przywileje nada-ne miastu przez Kazimierza Wielkiego, Lu-dwika Wêgierskiego i pierwszych Jagiello-nów. Istotn¹ rolê odgrywa³o tzw. prawo sk³a-du, które zobowi¹zywa³o ka¿dego kupcazd¹¿aj¹cego przez Lwów w jakimkolwiekkierunku do dwutygodniowej sprzeda¿y to-warów w tym mie�cie. Miasto uzyska³o wiêcnader korzystn¹ pozycjê w wymianie miê-dzy Wschodem a Zachodem, stanowi¹c¹ �obok rzemios³a i dochodów z posiad³o�ciwiejskich � �ród³o jego bogactwa1.

Zagrozi³y mu powa¿nie podboje turec-kie na pograniczu Azji i Europy, a wiêc upa-dek Konstantynopola (1453), Kaffy (1475),gdzie kupcy lwowscy utracili swe sk³ady,a wreszcie Kilii i Bia³ogrodu. Powstanie cha-natu krymskiego, niepowodzenia Rzeczypo-

spolitej w wojnach wo³oskich, dalszy napórimperium otomañskiego � wszystko to sta-nowi³o coraz wiêksze niebezpieczeñstwo dladobrobytu, a nawet egzystencji miasta.

Przecie¿ nie tylko drogi handlowe zbie-ga³y siê u bram Lwowa. Od XV a¿ do koñcaXVII w. ³¹czy³y siê w okolicach miasta trzyg³ówne szlaki najazdów tatarskich. Pierw-szy, tzw. czarny, prowadzi³ z Krymu stepamimiêdzy dorzeczem Dniepru i Bohu, drugi,tzw. kuczmañski, wiód³ równie¿ od MorzaCzarnego i dalej miêdzy Bohem a Dnie-strem. Zbiega³y siê one na wschód od Lwo-wa, a ³¹czy³ siê tu z nimi trzeci, zwany z³o-tym lub wo³oskim, który wybiera³y wyprawyci¹gn¹ce miêdzy Dniestrem a Prutem.W okolicach Lwowa czambu³y tatarskiezwraca³y siê czêsto na pó³noc, by uderzyæna Wo³yñ i Lubelszczyznê, albo kierowa³ysiê na zachód, ku dolinie Sanu. Wed³ug ob-liczeñ uczonych polskich od 1241 do 1699 r.ponad 200 napadów tatarskich pustoszy³oziemie polskie i ruskie, przy czym wielez nich pod¹¿a³o wspomnianymi szlakami,zagra¿aj¹c niejednokrotnie miastu lub conajmniej jego okolicom2.

NAJAZDY TATARSKIEnie by³y jedynym niebezpieczeñstwem, ja-kie zawis³o nad miastem. Atakowano je wie-lokrotnie w ci¹gu XV, XVI i XVII w. podczaswojen zewnêtrznych i wewnêtrznych, cha-rakterystycznych dla dziejów ówczesnejRzeczypospolitej. �wiadczy o tym choæbyzwiêz³e wyliczenie oblê¿eñ i szturmów od-partych przez Lwów. Próbowa³y nim zaw³ad-n¹æ wyprawy mo³dawskie i mo³dawsko-tu-reckie w latach 1498 i 1509, a tak¿e zwo-lennicy austriackiego ksiêcia Maksymilianaw 1588 r. Jednak¿e najbardziej dramatycz-nym sprawdzianem odporno�ci moralnej,militarnej i ekonomicznej mieszczañstwalwowskiego by³y trzy wielkie oblê¿enia: ko-zacko-tatarskie w 1648 r., moskiewsko-ko-

Nades³any przez Autora tekst stanowi omówienie ksi¹¿ki W³adys³awa £oziñskiego pt.�Patrycjat i mieszczañstwo lwowskie w XVI i XVII wieku� (wyd. Lwów 1890). Dokonanopewnych skrótów, za co Redakcja przeprasza.

Oskar Stanis³aw Czarnik~

Page 9: Korniakt Konstantin

9

zackie w 1655 r. i turecko-tatarskie w 1672 r.Wszystkie trzy niebezpieczeñstwa przezwy-ciê¿y³a z jednej strony si³a oporu mieszkañ-ców, którzy w najbardziej krytycznych dlamiasta, jak i ca³ego pañstwa momentachodrzucali propozycje ca³kowitej lub choæbytylko czê�ciowej kapitulacji. Jednocze�niewa¿n¹ rolê odegra³a ówczesna zdolno�æp³atnicza obywateli, a wiêc wysoko�æ oku-pu uiszczonego przez Iwowian po odparciupierwszych szturmów w zamian za przerwa-nie dalszego oblê¿enia. Jeszcze w 1695 r.,a wiêc w 12 lat po zwyciêskiej odsieczywiedeñskiej, 40-tysiêczna orda tatarskaszturmowa³a Lwów gro¿¹c zupe³n¹ klêsk¹broni¹cym go oddzia³om. Dopiero w roz-strzygaj¹cym starciu na przedmiejskim pla-cu przed ko�cio³em Naj�wiêtszej Marii Pan-ny, w pobli¿u Bramy Krakowskiej, ¿o³nierze,mieszczanie i okoliczni ch³opi z³amali impetnapastników. W 4 lata pó�niej traktat kar³o-wicki zamkn¹³ epokê turecko-tatarskiego za-gro¿enia, trwaj¹c¹ 4,5 stulecia. Nie wszyst-kie miasta i ziemie Rzeczypospolitej by³yw jednakowym stopniu wystawione na toniebezpieczeñstwo. W przypadku Lwowa ist-nia³o ono a¿ do ostatniej wiêkszej napa�ci3.

JEGO SI£Ê MILITARN¥stanowili przede wszystkim sami mieszcza-nie, zobowi¹zani latem do sta³ych æwiczeñw strzelaniu z broni rêcznej i z armat. Stacjo-nowa³a te¿ we Lwowie, zw³aszcza na Wyso-kim i Niskim Zamku, szczup³a za³oga królew-ska. Do koñca wytrwali te¿ mieszczaniew 1704 r., gdy armia szwedzka pod wodz¹Karola XII po krótkotrwa³ym oblê¿eniu zdo-by³a Lwów. Niektórzy z nich ponie�li �mieræw rozpaczliwym oporze, jaki stawiali jeszczepo z³o¿eniu broni przez regularne oddzia³y4.[...]

Jak zatem kszta³towa³ siê patrycjat w mie-�cie le¿¹cym u zbiegu wa¿nych dróg � szla-ków wielkich najazdów, jak i wielosetletniejwymiany miêdzy Wschodem a Zachodem?

Pocz¹tek tego procesu przypada na 2.po³. XIV w., gdy za panowania KazimierzaWielkiego lokowano Lwów na prawie mag-deburskim, w pewnym oddaleniu od resz-tek grodu z okresu ksi¹¿¹t ruskich wielo-krotnie niszczonego przez Tatarów. Po�ródwieloetnicznej ludno�ci ówczesnego Lwo-wa wysok¹ rangê spo³eczn¹ uzyskiwa³ybogate rodziny kupieckie przyby³e ze �l¹-

ska, Niemiec i Czech. Takie np. rody, jakStecherowie, Zommersteynowie, Szelero-wie, Steynklerowie, Templowie, Kloppero-wie, Czornbergowie, Kadenowie podejmo-wa³y rozleg³e przedsiêwziêcia handlowew po³udniowo-wschodniej Europie, a jedno-cze�nie ze wzglêdów finansowych i rodzin-nych utrzymywa³y sta³¹ ³¹czno�æ z krajamiZachodu.

Pierwsza formacja bogatego mieszczañ-stwa lwowskiego, czêsto o �l¹skim lub nie-mieckim rodowodzie, wygas³a niemal ca³-kowicie pod koniec XV w. Wp³ynê³y na tonaturalne procesy demograficzne, jak i sto-sunkowo ³atwe nabywanie dóbr ziemskichczy uzyskiwanie praw szlacheckich przezruchliwych kupców. W wielu przypadkachwi¹za³o siê to ze zmian¹ zatrudnienia i miej-sca zamieszkania. St¹d niewielka tylkoczê�æ ówczesnych najbogatszych rodówdotrwa³a we Lwowie do pocz¹tków XVI w.5

NA PRZE£OMIE XV I XVI W.ukszta³towa³a siê we Lwowie nowa elitamieszczañska. Nale¿eli do niej Scholz-Wol-fowiczowie, potomkowie kupca WolfgangaScholza z Wroc³awia; lekarze, a zarazemkupcy Pawe³ i Marcin Kampianowie wywo-dz¹cy siê z Nowopola (pó�niej Koniecpola)w pobli¿u Czêstochowy; nastêpnie Ostro-górscy, Wilczkowie, wêgierscy Boimowie,którzy przybyli do miasta w czasach Stefa-na Batorego; Konstanty Korniakt, Grekz Krety, spokrewniony pó�niej z mo¿nymirodami polskimi. Elitê intelektualn¹ miastawspó³tworzyli m.in. architekci w³oscy, np.Pawe³ Rzymianin, Piotr Barbon i PetrusKalus Krasowski, a tak¿e znani polscy pisa-

Wie¿a cechu rymarzy przy dzisiejszej ul. Podwale, na tle kopu³yko�cio³a Dominikanów, w g³êbi wie¿a Korniakta. Rysunek z 1830 r.

Page 10: Korniakt Konstantin

10

rze: Szymon Szymonowic, Szymon Zimo-rowic i Józef Bart³omiej Zimorowic � poeta,a zarazem burmistrz Lwowa w 2. po³. XVII w.,m.in. w czasie gro�nego oblê¿enia Lwowaprzez Turków i Tatarów w 1672 r.

W. £oziñski przedstawi³ w swym dzieleniektóre grupy etniczne uczestnicz¹cew ¿yciu ówczesnego Lwowa. Pisa³ m.in.o Genueñczykach i Wenecjanach, którzyjeszcze w okresie swobodnej ³¹czno�ciz Kaff¹ czêsto go�cili w stolicy Rusi Halic-kiej, a niekiedy wybierali j¹ jako nowe miej-sce zamieszkania. W pó�niejszym okresie,pod koniec XV i XVI w. przybywali tu arty�ci,architekci i rzemie�lnicy z innych miast Italii,jak Florencja i Rzym. Zawdziêcza³ im Lwówwiele znakomitych budowli, ³¹cz¹cych nie-jednokrotnie cechy w³oskiego renesansu lubwczesnego baroku z tradycjami Wschodu.Warto te¿ dodaæ, i¿ Dominik Montelupi by³we Lwowie organizatorem pierwszej pocz-ty, za� jego rodak, Robert Badinelli, otrzy-ma³ pó�niej od króla Zygmunta III przywilejna utrzymywanie regularnych po³¹czeñpocztowych miêdzy Lwowem a Krakowem,Lublinem, Warszaw¹, Toruniem i Gdañ-skiem. W krêgu lwowskiego mieszczañstwawystêpowa³y m.in. takie nazwiska, jak Al-borowie, Alberti, Bersiano, Bressa, Conforti-no, Gargo, Grimaldi, Gucci-Calvano, Lercia-ro, Lomellino, Massari, Mastopietro, Pandul-fi, Udaldini della Rippa. Nosili je przybyszezarówno z samej Italii, jak i tzw. W³osi lewan-tyñscy, pochodz¹cy z kolonii genueñskichi weneckich u wschodnich wybrze¿y Morza�ródziemnego i nad Morzem Czarnym.

PODOBNIE WSPÓ£TWORZYLIkulturê i bogactwo materialne Lwowa Ormia-nie � i to nie tylko jako kupcy, którzy po upad-ku Konstantynopola i Kaffy przejêli prawieca³y handel miasta ze Wschodem, po�redni-cz¹c zarazem w wykupywaniu obywateliRzeczypospolitej z niewoli tureckiej. Dziêkiswemu pochodzeniu, dalekim podró¿omi rozleg³ym kontaktom pe³nili te¿ obowi¹zkit³umaczy, zw³aszcza jêzyków wschodnich.Powierzano im stanowisko t³umacza miejskie-go, który osobi�cie lub reprezentowany przezpomocników, tzw. baryszników, uczestniczy³we wszystkich wiêkszych transakcjach za-wieranych na rynku lwowskim i pobiera³ za toodpowiednie op³aty. T³umacz i jego pomoc-nicy byli zobowi¹zani do p³acenia miastu

podatku i ostrzegania jego w³adz przed ewen-tualnymi szpiegami wmieszanymi w t³umró¿nojêzycznych przybyszy. Okres ormiañ-skiej �wietno�ci trwa³ do koñca XVII w., copozostawi³o trwa³e pami¹tki w architekturze,sztuce i rzemio�le artystycznym Lwowa. In-teresuj¹ca jest równie¿ ornamentyka orien-talna, jaka dziêki Ormianom znajdowa³awyraz w ówczesnej polszczy�nie. Od niskie-go i niegodnego Akulesa niech dojdziez wielkiem pragnieniem naszem Bratu Ko-prochulemu, Mehdiesiemu Micha³owi, panuBabonabegowi, naszemu paniêciu, Anasta-zemu, naszemu synowi-su³tanowi, naszychoczy �wiat³o�ci, i wam wszystkim zobopólnie� tak pisa³ po polsku jeden z kupców ormiañ-skich do Fatosa Babonabega, który s³u¿y³jako rotmistrz w wojsku polskim. Inny nadaw-ca napomina adresata w swym handlowymli�cie: Napisz te¿, jakiego koloru tam potrze-ba towaru. Zawsze co tydzieñ do mnie piszstrony tych spraw, jako chcesz, lubo po w³o-sku, lubo po ormiañsku, lubo po polsku.

Znajomo�æ jêzyków i �wiata sprawi³a, ¿eOrmianie odgrywali wa¿n¹ rolê w s³u¿biedyplomatycznej Rzeczypospolitej. Towarzy-szyli wed³ug £oziñskiego ka¿demu posel-stwu polskiemu do Turcji. Niejednokrotniepowierzano im samodzielne misje politycz-ne w krajach Wschodu.

Dzie³o W. £oziñskiego przynosi uwagio innych grupach narodowych obecnych

Projekt (niezrealizowany) ufortyfikowania Lwowaz koñca XVII w. Autor � Jan Berenz. Po leweju góry widaæ Wysoki Zamek. Pusty trapez po-�rodku to Stare Miasto, przy nim po prawej forty-fikacje klasztoru Bernardynów (trójk¹t). Ilustracjewg O. Czerner Lwów na dawnej rycinie i planie.

Page 11: Korniakt Konstantin

11

wówczas we Lwowie, jak Anglicy i Szkoci(np. Whigtowie, Allandtowie, Babingtono-wie), a tak¿e Wêgrzy, reprezentowani m.in.przez rodzinê Boimów, z których Jerzy ufun-dowa³ s³ynn¹ pó�norenesansow¹ kaplicêobok katedry ³aciñskiej.

SPRAW¥ KONTROWERSYJN¥by³a postawa Rusi Lwowskiej. £oziñski pod-kre�la znaczenie Bractwa Stauropigialnego,które podlega³o bezpo�rednio patriarsze kon-stantynopolitañskiemu. By³o ono wa¿nymo�rodkiem ¿ycia religijnego i kulturalnegospo³eczno�ci ruskiej, a po �mierci przyby³e-go z Moskwy Iwana Fedorowa przejê³o jegoprzywilej na wydawanie ksi¹g dla wyznaw-ców prawos³awia. Rozpowszechniano je naUkrainie, w Rosji i na Pó³wyspie Ba³kañskim.

Mo¿ne rodziny pochodzenia ruskiego toKostowiczowie, Babiczowie, Strzeleccy, zwa-ni te¿ Krasowskimi lub Krasuckimi. £oziñskiprzytacza szereg interesuj¹cych szczegó³ówz ich obyczajowo�ci, natomiast z wyra�n¹niechêci¹ pisa³ o dwoistej jego zdaniem,chwiejnej postawie Rusi Lwowskiej w czasiewojny kozackiej w 1648 r. Trudno zgodziæ siêz powy¿sz¹ ocen¹. Rusini lwowscy prze¿y-wali zrozumia³e wahania miêdzy solidarno-�ci¹ ze swoimi pobratymcami i wspó³wyznaw-cami a lojalno�ci¹ wobec miasta, pañstwai monarchy, uznawanego zreszt¹ pocz¹tko-wo za zwierzchnika przez walcz¹cych o swoj¹wolno�æ Kozaków. Dokonanie wyboru nieby³o spraw¹ ³atw¹, próby zachowania neu-tralno�ci za� koñczy³y siê czasem tragicznie.

Wspólne wyznanie integrowa³o ze spo-³eczno�ci¹ rusk¹ wielu innych przybyszy,a wiêc Wo³ochów i Mo³dawian, wiêkszo�æS³owian po³udniowych, a tak¿e Greków,zw³aszcza o tych ostatnich autor pisa³ po-chlebnie. Wyró¿nia³ siê w�ród nich KonstantyKorniakt. Jako bogaty kupiec udziela³ po¿y-czek królowi Zygmuntowi Augustowi. Jegoma³¿eñstwo, pó�niej za� zwi¹zki zawieraneprzez jego dzieci sprawi³y, ¿e by³ skoligaco-ny z kilkoma polskimi rodami magnackimi,jak Dzieduszyccy, Herburtowie, Tarnowscyi Chodkiewiczowie. Przeszed³ do historiiLwowa jako protektor religii prawos³awneji spo³eczno�ci ruskiej, fundator s³ynnej wie-¿y renesansowej przy cerkwi wo³oskiej.Wiód³ ¿ycie patrycjusza, który w swych za-mi³owaniach artystycznych ³¹czy³ warto�cinale¿¹ce do kultury greckiej, polskiej, w³o-

skiej i ruskiej. Dok³ada³ te¿ starañ, by wzmoc-niæ fortyfikacje miasta, które sta³o siê jegosiedzib¹. Monografia £oziñskiego przynosiwiele interesuj¹cych wiadomo�ci o innychrodzinach pochodzenia greckiego (np. Al-wizowie, Mezapetowie, Langiszowie, Izaro-wiczowie), odgrywaj¹cych wybitn¹ rolê w ¿y-ciu politycznym, gospodarczym i kulturalnymmiasta. Opisuj¹c lwowsk¹ wspólnotê pra-wos³awn¹, bardziej akcentuje wk³ad kultu-ralny rodzin greckich ni¿ ruskich czy wo³o-skich. Sformu³owanie precyzyjnych ocen niejest tu zreszt¹ ³atwe.

NASUWA SIÊ TERAZ PYTANIE:jak¹ rolê w dziejach ówczesnego Lwowaodgrywa³ pierwiastek polski. Mo¿na j¹ uj¹æpotrójnie. Po pierwsze � ju¿ od XV w. wzra-sta³a liczba rdzennych Polaków w spo³ecz-no�ci wieloetnicznego miasta. Po drugieszybko postêpowa³a polonizacja mo¿nychrodzin, zw³aszcza niemieckich, w³oskich,wêgierskich, angielskich i szkockich, pó�-niej ormiañskich, a czê�ciowo tak¿e grec-kich i ruskich. �wiadectwem tego procesuby³y charakterystyczne przekszta³cenia pew-nych imion w³asnych. Niekiedy je spolsz-czano przez dos³owne t³umaczenia � tak np.w XVI w. Scharffenbergowie stali siê Ostro-górskimi. Czê�ciej przyswajano obce nazwi-ska dodaniem odpowiednich cz¹stek s³owo-twórczych, dziêki czemu Kalb stawa³ siêKalbczykiem, Krauz Krauzowskim, AlnpeckAlembekiem, za� potomkowie WolfangaScholca � Wolfowiczami. Jednocze�nie roz-wija³ siê wed³ug £oziñskiego odmienny pro-ces powsta³y pod wp³ywem humanistycznejmody. Po prostu niekiedy mieszczanie,Polacy z pochodzenia, przybierali nazwiskao brzmieniu ³aciñskim lub greckim. Tak np.Wi�niewscy stali siê w po³owie XVI w. Abre-kami, mieszkaniec o nazwisku Noga prze-zwa³ siê Pedianus, za� Gêsinosek � Anse-rinus. Podobnie rodzina Mrzyg³odów sta³asiê Syxtami, niejaki �mieszek wystêpowa³jako Miko³aj Gelasinus, gdy jednocze�niejego krewni pozostali przy polskim nazwi-sku. Znamienny przyk³ad stanowi³a rodzinach³opska z Nowopola nad Pilic¹. W swymnowym, lwowskim ¿yciu, po zdobyciu wy-kszta³cenia medycznego i wysokiej rangi spo-³ecznej przez jej przedstawicieli, wystêpowa-³a ju¿ pod nazwiskiem Novocampiani (No-wopolczycy) lub po prostu Kampianowie.

Page 12: Korniakt Konstantin

12

Prócz czê�ciowej polonizacji, a nawetpewnych form latynizacji mieszczañstwarozwija³ siê jeden jeszcze proces o szer-szym zasiêgu. Kultura polska stawa³a siêzwornikiem jednocz¹cym lwowsk¹ zbioro-wo�æ, p³aszczyzn¹ komunikacji spo³ecznej.Polszczyzna by³a drugim, a w wielu przy-padkach nawet pierwszym jêzykiem ró¿nychgrup etnicznych, przy czym jej codzienneu¿ycie nie zawsze by³o jednoznaczne z iden-tyfikacj¹ narodow¹. Po polsku pisa³ do Stau-ropigii Konstanty Korniakt, w tym samymjêzyku powstawa³y niektóre dokumenty tejruskiej i prawos³awnej instytucji, na prze-mian po rusku i po polsku prowadzi³ w ci¹guwielu lat swe notatki biograficzne i zapiskihandlowe �redniozamo¿ny kramarz ruskiPiotr Kunaszczak. Istnieje wiele przyk³adów,�wiadcz¹cych o tym, ¿e kultura polska u³a-twia³a porozumienie miêdzygrupowe, cowcale nie ogranicza³o innych warto�ci i tra-dycji. Niektóre z nich zosta³y z czasem ca³-kowicie przyswojone przez Polaków, innenadal zachowa³y sw¹ odrêbno�æ. Powy¿-sze zjawisko stanowi³o trzeci¹, prawdziwieuniwersaln¹ rolê pierwiastka polskiego co-raz silniej oddzia³uj¹cego na ca³¹ spo³ecz-no�æ.

INTEGRACJI KULTURALNEJsprzyja³o te¿ wykszta³cenie, jakie zdobywalisynowie mo¿nych rodów. Prawie wszyscypobierali naukê w szkole miejskiej przy fa-rze (schola metropolitana), jednak¿e wiêk-szo�æ z nich podejmowa³a dalsze studia,udaj¹c siê w tym celu do Krakowa, a niekie-dy równie¿ do Padwy, Bolonii, Rzymui Pary¿a, znacznie rzadziej do Niemiec. Sto-pieñ akademicki � pisze £oziñski � nie od-wodzi³ od handlu � doctor clarissimus taksamo dba³ o kupieckie interesy, jak ka¿dyinny kramarz. Nawet doktorat medycyny,chocia¿ daje zawód specjalny, nie odwracaod handlu.

�wiadectwem rozleg³ych horyzontówumys³owych niektórych mieszczan by³y ksiê-gozbiory domowe, czêsto szczegó³owo spi-sywane przy sporz¹dzaniu testamentu. Taknp. biblioteka Waleriana Alembeka, doktorafilozofii i rajcy miejskiego, liczy³a 1248 dzie³w jêzyku greckim, ³aciñskim, polskim i w³o-skim. Podobnie dr Erazm Syxt, zmar³yw 1635 r., pozostawi³ 800 dzie³ w jêzyku³aciñskim, polskim i w³oskim, za� oko³o 380

ksi¹¿ek ³aciñskich i polskich liczy³a bibliote-ka dr. Marcina Korzeniowskiego. Wiele te-stamentów mieszczañskich wyra¿a³o troskêo los ksi¹¿ek gromadzonych w ci¹gu ca³ego¿ycia, o ich w³a�ciwe wykorzystanie w przy-sz³o�ci.

Podobnie niektórzy patrycjusze lwowscypozostawiali po sobie zbiory obrazów, licz¹-ce nawet ponad 50 i 100 p³ócien ró¿nychartystów, m.in. niderlandzkich. Inne jeszczecechy kultury tamtejszego mieszczañstwato zami³owanie do wschodniego przepychu,zaznaczaj¹ce siê w doborze mebli, strojówi kobierców, w rozwoju miejscowego rze-mios³a artystycznego. Odpowiednikiem lite-rackim sztuki u¿ytkowej by³y te¿ liczne utwo-ry okoliczno�ciowe, m.in. panegiryki wesel-ne, s³awi¹ce zas³ugi mo¿nych rodów. [...]

CZYM RÓ¯NI£A SIÊzatem druga formacja patrycjatu lwowskie-go od XV-wiecznych poprzedników? Cha-rakteryzowa³a j¹ rozleg³o�æ horyzontówumys³owych, ³¹czenie kultury ³aciñskieji polskiej z wp³ywami Wschodu, przyswaja-nie pierwiastków w³oskiego renesansu, a za-razem pielêgnowanie tradycji zrodzonychw krêgu oddzia³ywania dawnego Bizancjum.

Patrycjusz lwowski z XVI i XVII w. to nietylko wykszta³cony bogacz, ale równie¿ pro-tektor sztuki, opiekun instytucji s³u¿¹cychca³ej spo³eczno�ci, jak �wi¹tynie i szpitale.Dokumenty archiwum miejskiego przynosz¹�wiadectwa takiej w³a�nie postawy. Charak-terystycznym przyk³adem jest ofiarno�æMarcina Kampiana, który w 1623 r. podczaszarazy poch³aniaj¹cej tysi¹ce ludzi s³u¿y³miastu jako lekarz i naczelnik z w³adz¹ dyk-tatorsk¹. Wytrwa³ w nim a¿ do przezwyciê-¿enia epidemii, za� po zniszczeniu Lwowaprzez kolejny po¿ar ofiarowa³ znaczn¹ sumêna jego odbudowê. Oczywi�cie nale¿a³obytu unikaæ zbyt szerokich uogólnieñ. Oboks³u¿by bli�niemu wystêpowa³y w ¿yciumieszczañstwa przejawy egoizmu, zach³an-no�ci i ówczesne dokumenty s¹dowe utrwa-li³y wiele procesów powsta³ych na tym tle.

Obok tych ludzkich zalet i s³abo�ci kszta³-towa³a siê w�ród ówczesnego mieszczañ-stwa jedna jeszcze cecha. By³o ni¹ g³êbokieprzywi¹zanie do Lwowa, który traktowanobardziej jako �civitas� (pañstwo, kraj, a tak-¿e miasto) ni¿ jako �urbs�. Podkre�la tow swym dziele W. £oziñski. Przychodzi do

Page 13: Korniakt Konstantin

13

tego, ¿e w oczach lwowskiego mieszczañ-stwa jeszcze w pierwszej po³owie XVII wie-ku � bo ju¿ zaznaczyli�my wy¿ej, jak pó�-niej upad³o zadowolenie z w³asnego stanu� Lwów przybiera pozory jakiego� ca³kiemsamoistnego, niemal udzielnego organizmu,jakby by³ kupieck¹ republik¹ w³osk¹, Wene-cj¹ lub Genu¹, jakby prokonsul, czyli bur-mistrz by³ rz¹dz¹cym ksiêciem i hetmanem,rajcowie senatem. W przemówieniach pu-blicznych, w uroczystych wstêpach do ak-tów i testamentów Lwów nazywa siê czêstoRzeczpospolit¹. Zawdziêcza³a ta republikamiejska swój status prawny przywilejom kró-lewskim. Kazimierz Wielki nada³ jej samo-rz¹d, W³adys³aw Jagie³³o z³o¿y³ uroczystezapewnienie, i¿ Lwów nigdy siê nie staniew³asno�ci¹ ¿adnego mo¿now³adcy. W ci¹-gu kilku stuleci sprawowa³a w³adzê w mie-�cie rada z³o¿ona z 12 cz³onków, szersz¹reprezentacjê spo³eczn¹ stanowi³o zgroma-dzenie 40 mê¿ów (kwadragintawirat), wy-bierane przez kupców i rzemie�lników, spra-wy s¹dowe rozstrzyga³ wójt i 12 ³awników.Wi¹za³y siê z tym niejednokrotnie ostre sporyspo³eczne � omawiane przez autora. Radasta³a siê z biegiem czasu instytucj¹ oligar-chiczn¹, reprezentowa³a przede wszystkiminteresy patrycjatu, jej cz³onkowie otrzymy-wali do¿ywotnie nominacje (od 1520 r.).Natomiast zgromadzenie 40 mê¿ów powsta-³e w 1577 r. wybierano w sposób demokra-tyczny i stopniowo pozyskiwa³o ono corazwiêksze znaczenie w ¿yciu miasta6.

Bez wzglêdu jednak na te konflikty mo¿-na powiedzieæ bez ¿adnej przesady, ¿elwowska republika miejska sp³aca³a ca³ejRzeczypospolitej przywileje królewskie naj-wy¿sz¹ warto�ci¹ � wierno�ci¹ pañstwu,zw³aszcza w okresach najwiêkszego zagro-¿enia jego egzystencji. To nie przypadeksprawi³, ¿e w³a�nie w lwowskiej katedrze³aciñskiej z³o¿y³ swe �luby 1 IV 1656 r. królJan Kazimierz przed cudownym obrazemMatki Boskiej, namalowanym pod koniecXVI w. przez tutejszego geometrê, JózefaWolfowicza, który szuka³ w tej pracy pocie-chy po stracie wnuczki. [...]

W DZIA£ALNO�CI INSTYTUCJIRELIGIJNYCHówczesnego Lwowa dokonywa³y siê do-g³êbne przemiany. W³a�nie w XVI i XVII w.kszta³towa³a siê stopniowo unia ko�cielna.

W 1631 r. zwi¹za³a siê ju¿ oficjalnie z Ko-�cio³em katolickim lwowska archidiecezja or-miañska, za� w 1700 r. przyst¹pi³a ostatecz-nie do unii lwowska diecezja prawos³awna.Dziêki temu Lwów sta³ siê o�rodkiem,w którym istnia³y trzy katolickie katedry: ³a-ciñska, grecka i ormiañska, trzy obrz¹dkireligijne o odmiennej liturgii i ró¿nych trady-cjach kulturalnych nale¿¹ce do jednegoKo�cio³a. [...]

* * *Czy nauka polska nale¿ycie doceni³a

wk³ad dawnych miast Rzeczypospolitej dokultury narodowej, ich pó�niejszy wp³yw nakszta³towanie siê postawy ideowej inteligen-cji polskiej w XIX w.? Czy nie pope³nionouproszczeñ wynikaj¹cych z nieznajomo�cimateria³u historycznego i zwyk³ej tenden-cyjno�ci? Odpowied� na te pytania oczywi-�cie wymaga ju¿ odrêbnych rozwa¿añ.

W£ADYS£AW £OZIÑSKI (1843�1913), patrz not-ka biogr. w CL 1/03

OSKAR STANIS£AW CZARNIK, ur. 1937 weLwowie. Po opuszczeniu Lwowa w 1946 ukoñ-czy³ studia polonistyczne na Uniw. Warszawskim;doktorat i habilitacja w Instytucie Badañ Literac-kich w Warszawie; profesor od 2003. Od 30 latpracuje w Bibliotece Narodowej, kieruje Instytu-tem Ksi¹¿ki i Czytelnictwa, wyk³ada w Akademii�wiêtokrzyskiej w Kielcach. Dzia³acz spo³eczny,1980�81 i 1989 przewodnicz¹cy KZ NSZZ �Soli-darno�æ� w BN. Obecnie zajmuje siê spo³ecznieupowszechnianiem ksi¹¿ki polskiej na Wschodzie.

Ojciec autora, Leszek Czarnik, lekarz, wspó³-organizator harcerstwa polskiego w czasie I oku-pacji sowieckiej we Lwowie, aresztowany i roz-strzelany w Moskwie.

PRZYPISY

1 F. Papée, Historia miasta Lwowa w zarysie.Lwów�Warszawa 1924, s. 41�43.

2 K. Maleczyñski, T. Mañkowski, F. Pohorecki,M. Tyrowicz. Lwów i ziemia czerwieñska, Lwów1938, s. 70.

3 Tam¿e, s. 71�82, 126�139, F. Papée, dz. cyt.,s. 117�154.

4 F. Papée, dz. cyt., s. 153.5 J. Skoczek, Studia nad patrycjatem lwowskim

wieków �rednich. [w:] Pamiêtnik Historyczno--Prawny. Lwów 1929. t. Vll.

6 Por. K. Maleczyñski, i in., dz. cyt., s. 104�105.

Page 14: Korniakt Konstantin

14

W listopadzie 1904 r. ksiê¿na TeresaSapie¿yna, wdowa po ks. Leonie, podpi-sa³a z Akademi¹ Umiejêtno�ci w Krako-wie umowê, na mocy której AU zobowi¹-za³a siê skatalogowaæ, uporz¹dkowaæi konserwowaæ zabytki z Bilcza Z³otego*,pokazaæ je na wystawie jako Zbiór wyko-palisk z Bilcza Z³otego imienia Ksi¹¿¹tLeona i Teresy Sapiehów, a tak¿e w ci¹-gu dwu lat po z³o¿eniu zbiorów w kra-kowskim Muzeum og³osiæ drukiem na-ukowe ich opracowanie.

Po prawie 100 latach [!] umowa docze-ka³a siê realizacji. Polsko-ukraiñski zespó³archeologów podda³ analizie tê jedn¹ z naj-wiêkszych w Europie kolekcjê zabytków.Sk³ada siê na ni¹ ponad 300 ca³ych naczyñ(niekiedy metrowej wysoko�ci) i ponad 35tys. ich fragmentów, oko³o 120 figurek ludz-kich i zwierzêcych, ponad 60 glinianychprzedmiotów zwi¹zanych z tkactwem (przê-�liki, ciê¿arki tkackie, szpulka), ok. 200 na-rzêdzi z ko�ci i muszli, a tak¿e niewielki dyskwykonany z hematytu. Zabytki datowane s¹na okres miêdzy po³ow¹ V a po³ow¹ III ty-si¹clecia p.n.e. w chronologii kalibrowanej**.Dziêki wspó³pracy z archeologami z Ukra-

iny, badaj¹cymi od kilku lat stanowisko,z którego pochodzi kolekcja Sapiehów, za-bytki wydobyte na pocz¹tku ub. wieku � dzi�,po tylu zawirowaniach historii, ca³kowicie po-zbawione dokumentacji terenowej, odzysku-j¹ kontekst naukowy.

Jaskiniê Werteba odkryto przypadkowow 1822 r. Ziemie wokó³ Bilcza Z³otego i samajaskinia nale¿a³y wówczas do ks. AdamaSapiehy, a pó�niej do jego syna, Leona.Pierwszym archeologiem, który z poleceniaKomisji Archeologicznej Akademii Umiejêt-no�ci przeprowadzi³ w latach 1876�78 ba-dania w jaskini, by³ Adam Honory Kirkor.Natomiast pierwsze �lady osady znajduj¹-cej siê na terenie parku dworskiego odkry-to, jak podaje Gotfryd Ossowski, przypad-kowo w 1884 r. O prowadzenie w tym miej-scu prac wykopaliskowych ks. Leon Sapie-ha poprosi³ w 1889 r. kustosza Muzeumim. Lubomirskich we Lwowie, Paw³owicza.W listopadzie 1890 r. dalsze prace podj¹³ju¿ sam Ossowski. Odkry³ ponad dwadzie-�cia � jak wówczas s¹dzi³ � grobów cia³o-palnych. Wtedy równie¿ zainteresowa³ siêjaskini¹ Werteba i zleci³ wykonanie dok³ad-nego jej planu. Dalsze badania w jaskini

Po mszy �w. zeszli�my do krypty Gro-bów Papieskich, by oddaæ ho³d �w. Piotrowioraz Janowi Paw³owi II.

* * *Siostry Józefitki, ekspatriowane ze Lwo-

wa, zachowa³y pamiêæ o swoim Za³o¿ycielui jego dzia³alno�ci we Lwowie. Dziêki ichpracy i modlitwie uda³o siê doprowadziæ dowyniesienia na o³tarze skromnego Kap³ana,s³u¿¹cego ubogim. Obecnie ss. Józefitkipe³ni¹ ofiarn¹ s³u¿bê w Polsce i poza jejgranicami, w szczególno�ci na naszych te-renach za wschodni¹ granic¹.

Nasza cegie³ka lwowian w Krakowiew dziele beatyfikacji i kanonizacji to siedemlat modlitwy i msze �wiête w intencji abpaBilczewskiego i ks. Gorazdowskiego w kra-kowskich ko�cio³ach. Spotkamy siê jeszczena mszy �w. dziêkczynnej za otrzyman¹³askê kanonizacji.

Mia³am szczê�cie uczestniczyæ w uroczy-sto�ciach kanonizacji z sze�cioma osobamiz mojej rodziny � potomkami Gorazdowskich.M³odsza siostra ks. Zygmunta � Maria z Goraz-dowskich Machalska by³a moj¹ prababk¹. Jejcórka Jadwiga Breitowa, moja babcia, opowia-da³a nam dzieciom o swoim Wuju, �wi¹tobli-wym Ksiêdzu.

dokoñczenie ze s. 2

El¿bieta Trela

PODOLE BOGATEW WYKOPALISKA Pl

akie

tka

ko�c

ian

a

Page 15: Korniakt Konstantin

15

w latach 1898, 1904 i 1907, a tak¿eniewielkie prace w parku prowadzi³W³odzimierz Demetrykiewicz***. Tenna podstawie wyników badañ sprosto-wa³ myln¹ hipotezê Ossowskiego,uznaj¹c znalezione w parku obiekty za�lady konstrukcji mieszkalnych, nie za�za cia³opalne groby ceg³owe, jak s¹-dzi³ jego poprzednik. Po roku 1907 nieprowadzono ju¿ wiêkszych prac w Bil-czu Z³otym.

W 1904 r. zabytki pozyskane pod-czas dotychczasowych badañ przeka-zane zosta³y na mocy umowy MuzeumAU w Krakowie, nast¹pi³o to jednakju¿ po niewyja�nionej kradzie¿y czê-�ci materia³ów, która mia³a miejscew Bilczu w tym samym roku. Niektóreze skradzionych zabytków odnalaz³ysiê pó�niej i przechowywane by³yw zbiorach Muzeum Dzieduszyckichwe Lwowie. Demetrykiewicz zapocz¹t-kowa³ naukowe opracowanie zbiorówbilczañskich. Po jego �mierci materia-³ami z Bilcza zainteresowa³a siê uczen-nica prof. Józefa Kostrzewskiego, Mie-czys³awa Ruxer. Zmar³a jednak nie do-koñczywszy pracy. Dziêki jej zaanga-¿owaniu uda³o siê rozpocz¹æ prace nadca³o�ciow¹ analiz¹ tego wspania³egozespo³u.

* Bilcze Z³ote, patrz S³ownik w CL 1/04.** Chronologia kalibrowana � datowanie

zabytków metod¹ porównawcz¹.*** W³odzimierz Demetrykiewicz (1859�

�1937), profesor archeologii przedhist.UJ w Krakowie.

Warto przypomnieæ, ¿e w wojew. tarno-polskim znajduje siê du¿o znalezisk pre-i wczesnohistorycznych oraz wczesno-�redniowiecznych, by zwróciæ uwagêchoæby na �wa³ Trajana� ko³o Okopów�w. Trójcy, liczne groty w jarach rzek po-dolskich, w Miodoborach itd. Niestetydzi� prowadzenie tam obiektywnychbadañ archeologicznych jest do�æ utrud-nione. Powodów nie trzeba wyja�niaæ...

Figurki antropomorficzne

Narzêdzia kamienne

Siekierki krzemienne

Gliniana g³owa byka

Sztylety ko�ciane

Naczynia kultury trypolskiej

Glinianefigurkibyków

Page 16: Korniakt Konstantin

16

Tekst dla zainteresowanych Feliks Koneczny

O PIERWOTNEJ POLSKO�CI ZIEMICHE£MSKIEJ I RUSI CZERWONEJ (2)

Pierwsz¹ czê�æ tekstu zamie�cili�myw poprzednim numerze (CL 4/05). Patrz wy-ja�nienia podane tam na wstêpie.

Bardzo ciekawe wnioski F. Konecznegonale¿y traktowaæ jako wyraz jego pogl¹dów,opartych nie tylko na znajomo�ci �róde³, aletak¿e na szczególnym wyczuciu historyka,wynikaj¹cym z dobrej znajomo�ci cech na-rodów, charakteru relacji w³adza�naród, oby-czaju i tradycji. Przedstawiony tekst wnosinaszym zdaniem interesuj¹ce spojrzenie nasprawy nie zawsze wyp³ywaj¹ce z zimnychanaliz dokumentów.

POMIÊDZY PIASTAMIA RURYKOWICZAMI (981�1083)

Na ziemi Lachów powsta³y stacje ware-skie. Jak bardzo zale¿a³o W³odzimierzowina dostêpie do Czerwienia, znaæ z tego, i¿w dwa lata potem przedsiêwziêto wyprawêna Jad�wingów (u których z powodu ich ubó-stwa nie mo¿na by³o liczyæ na ¿adne ³upy),a¿eby opanowaæ krainê, oddzielaj¹c¹ do-tychczas panowanie Rurykowiczów od zie-mi Lachów. Jad�wingowie, pokonani, opusz-czaj¹ na zawsze te strony, stanowi¹ce po-³udniowe przed³u¿enie ich koczowisk; jestto pierwsze uszczuplanie terytorium szcze-pu ba³tyckiego przez Ru�.

W³odzimierz dzia³a³ systematycznie,a¿eby opanowaæ drogi wiod¹ce do Bizan-cjum, l¹dow¹ i morsk¹. W r. 985 wpada doBu³garii, w r. 986 odnosi zwyciêstwo podSredcem (dzisiejsz¹ Sofi¹), po czym zwra-ca znów swe starania ku zachodniej dro-dze, maj¹cej go po³¹czyæ ze szlakiem po-dunajskim, a¿eby opanowaæ dolny Dunaj.Za³o¿ywszy gród W³odzimierz i osadziw-szy tam syna, ¿eby pilnowa³ drogi przezGrody Czerwieñskie, przystêpuje w r. 988do dzia³ania w trzecim kierunku, o drogêmorsk¹, i wyprawia siê na Cherson � gdziepokonany na g³owê i przymuszony do ca³-kowitej zmiany kierunku swej polityki, przyj-muje chrzest.

I ¿y³ W³odzimierz w pokoju z ksi¹¿êtamis¹siednimi, z Boles³awem polskim... � do-nosi Nestor. Kwestia ziemi Lachów nie mog³azam¹ciæ przyjaznych stosunków z Piasta-mi, bo kraj ten nie by³ na Piastach zdobytyi w ogóle nie wchodzi³ jeszcze w obliczeniapiastowskiej polityki. Boles³aw Wielki (Chro-bry) nie zna³ ziemi Lachów, móg³ nawet niewiedzieæ o jej istnieniu.

Dowiedzia³ siê jednak z czasem. Opisyjego wypraw kijowskich z r. 1013 i 1018 nienale¿¹ do niniejszego tematu, zwróciæ tylkomusimy uwagê na tê okoliczno�æ, ¿e gdybyBoles³aw zmierza³ do sta³ego utrzymywaniazwierzchnictwa nad Kijowem, nieodzownydo tego warunek wstêpny stanowi³by zajê-cie krainy Lachów, tudzie¿ Mazowsza, a¿e-by od po³udnia i pó³nocy zapewniæ sobiesta³e po³¹czenie z Rusi¹.

Je¿eli tedy by³y jakie� zamiary wzglê-dem Rusi kijowskiej (a wszak podejmuje jepotem Boles³aw �mia³y), musia³y zostaæod³o¿one a¿ do przeprowadzenia organiza-cji pañstwowej w ziemi Lachów i do wciele-nia Mazowsza. U�wiadomienie sobie ró¿nicplemiennych pomiêdzy S³owiañszczyzn¹wschodni¹ a zachodni¹, pomiêdzy Rusi¹a ziemiami Piastów, nabyte podczas wyprawBoles³awa Chrobrego, musia³o naprowadziæna wniosek, ¿e trzeba wpierw z³¹czyæ pañ-stwowo wszystkie te ziemie, które ³¹czysamo przyrodzenie � ziemie polskie.

Boles³aw Chrobry, obojêtny dotych-czas wzglêdem ziemi Lachów, wypêdzaza³ogi wareskie, wracaj¹c umy�lnie tam-têdy do Polski w r. 1019; wkracza dalejprzez prze³êcz U¿ock¹ na po³udnie,a przy³¹czywszy do swego pañstwa ca³yobszar Lachów zarówno pó³nocny, jaki po³udniowy (co mylnie uwa¿ane bywaza przy³¹czenie nieistniej¹cej jeszcze S³o-waczyzny), wchodzi pod Babi¹ Gór¹ nazewnêtrzny ³uk Karpat i pochodem naKraków koñczy wyprawê, stanowi¹c¹epokê w zakresie polityki, dziêki doko-nanym odkryciom geograficznym. Roz-

Page 17: Korniakt Konstantin

17

szerza siê w dwójnasób widnokr¹g poli-tyczny piastowski.

Boles³aw zajmuje ziemie Lachów; za-jêcia Mazowsza dokona³ syn jego, Miesz-ko II. Teraz dopiero mo¿na by³o uprawiaæskutecznie politykê wzglêdem Rusi.

Ale na Rusi rozumiano donios³o�æ po-siadania Grodów Czerwieñskich i ziemiLachów. Zwa�nionych Rurykowiczów godzita sprawa, która po nied³ugim czasie wyp³y-wa na pierwszy plan ich d¹¿eñ. Utrata ziemiLachów, zamykaj¹c drogê na Wêgry i dowielkiego podunajskiego szlaku, odejmowa³amo¿liwo�æ rozwoju ekonomicznego Rusipo³udniowej, maj¹cej drogê na po³udniepoprzez stepy, zatarasowan¹ przez Pieczyn-gów. Tote¿ kwestia ta sta³a siê na Rusi nie-bawem z dynastycznej � spo³eczn¹. W ni-czym nie pomagano ksi¹¿êtom tak chêtnie,jak gdy chodzi³o o wyprawê nad Dniestri San. Tej ekonomicznej strony nie rozumia-no w Polsce Boles³awów, w której ani jedenPolak nie by³ kupcem. Korzystaj¹c wiêcz k³opotów nieszczê�liwego króla Mieszka II,zagarniaj¹ Rurykowicze w r. 1030 Be³z,a nastêpnego roku kraj po San, który pozo-staje przy nich do r. 1070. Kazimierz Odno-wiciel nie mo¿e marzyæ o odzyskaniu tejziemi; co wiêcej, musi sam staraæ siê o przy-ja�ñ Jaros³awa kijowskiego, którego te¿posi³kom zawdziêcza³ zwyciêstwo nad Ma-s³awem w r. 1047.

Wraca ziemia Lachów do Piastóww marcu 1070 roku, za Boles³awa �mia³ego,lecz zaledwie na 13 lat, po czym staje siê³upem Ro�cis³awowiczów, ga³êzi Rurykowi-czów, nie maj¹cej siê gdzie podziaæ. Ci, wy-zuci przez krewniaków z ojcowizny nowo-grodzkiej, popróbowawszy szczê�cia a¿ nadmorzem Azowskim, zszed³szy na bezdom-nych tu³aczy, przypominaj¹ sobie dawne pla-ny W³odzimierza. Postanawiaj¹ przedrzeæ siêz Tmutorakania nad morzem Azowskim a¿na Wo³yñ, zebraæ dru¿ynê, odebraæ Piastomziemiê Lachów i st¹d, przedar³szy siê przezKarpaty na Wêgry, opanowaæ handel dunaj-ski i z najubo¿szych w�ród Rurykowiczówstaæ siê najbogatszymi. Plan godzien zaisteNormanów-Waregów, których nie powstrzy-mywa³y ¿adne trudno�ci ani przestrzenie.

Ziemia Lachów sta³a siê tymczasembardzo intratna, znaleziono bowiem w niejpierwszorzêdny artyku³ handlu, a miano-wicie �ród³a solne. Rodzina ksi¹¿êca, któ-

APELW roku 2006 przypada 80. rocznica

powstania miasta Gdyni. Rada Miasta za-mierza zorganizowaæ w zwi¹zku z tymw br. wiele uroczysto�ci i imprez dlauczczenia tego wydarzenia, wa¿nego nietylko dla Gdyni, polskiego Pomorza i Ma-rynarki RP, ale dla ca³ej Polski i dlawszystkich Polaków. Organizatorzy zwró-cili siê równie¿ do Klubu im. Orl¹t Lwow-skich Towarzystwa Mi³o�ników Lwowai KPW w Gdyni z intencj¹ przypomnieniawielkiego wk³adu spo³eczeñstwa i w³adzL w o w a w narodzinach i rozwoju Gdyni.

W zwi¹zku z tym Klub TMLiKPWw Gdyni zwraca siê do nas wszystkichz gor¹c¹ pro�b¹ o udostêpnienie wszel-kich materia³ów pisemnych � wspomnie-niowych i dokumentów, fotografii itp., do-kumentuj¹cych zwi¹zki miast Lwowai Gdyni w latach miêdzywojennych (nies¹ wymagane orygina³y � mog¹ byæ kse-rokopie, lecz dobrej jako�ci). Szczegól-nie zale¿y mu na materia³ach dotycz¹-cych pierwszego ¿aglowca szkoleniowe-go Marynarki RP �Lwów�, obchodów�wiêta Morza, powstawania klubów ¿e-glarskich w kraju oraz polskiej floty han-dlowej, pasa¿erskiej i wojennej. Klubzamierza zorganizowaæ okazjonaln¹ wy-stawê i wydaæ informator. Zale¿y mu oczy-wi�cie na wysokim poziomie.

Materia³y mo¿na wysy³aæ na adres:KLUB MI£O�NIKÓW LWOWA

I KRESÓW P£D.-WSCHODNICHim. ORL¥T LWOWSKICH

81-301 Gdynia, ul. 10 Lutego 10,skr. poczt. 397

Z ostatniej chwili

W Katowicach zmar³mgr in¿. architekt Les³aw Hawling,d³ugoletni prezes tamtejszego oddzia³uTMLiKPW.

W nastêpnym numerze zamie�cimywspomnienie o Zmar³ym.

Page 18: Korniakt Konstantin

18

raby na tym handlu po³o¿y³a rêkê, mia³a-by z danin, op³at i konwojów nie mniejintraty, ni¿ dawa³y wszystkie osiem ryn-ków kijowskich � jakkolwiek by³y to cza-sy najwiêkszego rozkwitu Kijowa.

Do �mia³ego przedsiêwziêcia zachêca³Ro�cis³awowiczów powtórny nag³y upadekpotêgi piastowskiej. Jak po upadku Miesz-ka II, tak te¿ po wygnaniu Boles³awa �mia-³ego ziemia Lachów przedstawia³a zdobycz³atw¹, w owych latach, kiedy to Wratys³aw IIkoronowa³ siê w Pradze z porêki cesarskiejna króla polskiego, gdy panowanie W³ady-s³awa Hermana ogranicza³o siê przez pe-wien czas niemal tylko do Mazowsza, kiedyz po³udnia nadci¹ga³a nowa wojna domo-wa, bo syn króla wygnañca, Mieszko, wra-ca³ nad Wis³ê z pomoc¹ wêgiersk¹.

Data zajêcia kraju przez Ro�cis³awowi-czów nie jest w �ród³ach oznaczona bezpo-�rednio, da siê atoli wydedukowaæ. Ponie-wa¿ pod rokiem 1087 znajdujemy pierwsz¹wzmiankê o Ruryku Ro�cis³awowiczuw Przemy�lu, akcja za�, z któr¹ ³¹czy siê tawzmianka, zaczyna siê w r. 1084, mo¿naprzypu�ciæ, ¿e Ro�cis³awowicze zagarnêliziemiê Lachów w r. 1083.

POLSKI USTRÓJ SPO£ECZNYStosunki s¹siedzkie Ro�cis³awowiczów

z Piastami uk³ada³y siê rozmaicie. Nie za-wadzi przytoczyæ tu najwa¿niejsze fakty.

W r. 1092 i 1094 wiedzie Wasylko Ro-�cis³awowicz Po³owców na Polskê; w r. 1099�wiatope³k kijowski na pró¿no próbuje wy-pêdziæ Ro�cis³awowiczów z pomoc¹ W³a-dys³awa Hermana, a nastêpnie Kolomanawêgierskiego; w r. 1103 sojusz Krzywouste-go z Izas³awowiczami przeciw Ro�cis³awo-wiczom; w r. 1120 ksi¹¿ê polski o�lepiaWo³odara przemyskiego; w 1121 i 1123nastêpuj¹ bezskuteczne wyprawy polsko--wêgierskie na Czerwieñ i na W³odzimierzWo³yñski na tle przymierza Polski i Izas³a-wowiczów z Ro�cis³awowiczami przeciwW³odzimierzowi Monomachowi, a niebawempotem najazd ³upie¿czy Ro�cis³awowiczaW³adymirka na Polskê w r. 1126 i powtórnyw r. 1132. W koalicji przeciw temu ksiêciubierze udzia³ W³adys³aw II, lecz nie danomu rady. W³adymirko sta³ siê panem wszyst-kich dzielnic Ro�cis³awowiczów, panemca³ego kraju od Sanu po Zbrucz, a na sto-

licê swego pañstwa wybra³ sobie oko³or. 1150 Halicz, bo tam by³o ognisko g³ównejintraty ksi¹¿êcej � handlu sol¹. Tak powsta-³o ksiêstwo halickie i Ru� halicka.

Panowali tedy Rurykowicze nad ziemi¹Lachów i dlatego ziemia ta by³a w ich oczachi w prze�wiadczeniu rocznikarzy cerkiew-nych Rusi¹. Z ksi¹¿êtami przyby³y dru¿yny,zbrojne oddzia³y potomków wareskich, Ru-sinów, roz³o¿one po grodach jako za³ogi,z kilku duchownymi obrz¹dku grecko-s³o-wiañskiego, którzy, zrazu niejasne zajmuj¹cstanowisko wobec sporu Carogrodu* z Rzy-mem, od po³owy XII wieku przechylili siêstanowczo na stronê Carogrodu i stali siêfanatycznie schizmatyckimi. Dru¿ynnicyi popi stanowili jednak¿e tak nik³¹ cz¹stkêludno�ci, i¿ � choæby rozporz¹dzali jak naj-wiêksz¹ przewag¹ fizyczn¹ � nie moglinadaæ krajowi cechy wschodnios³owiañskiej.Pod wzglêdem spo³ecznym ziemia Lachówzachowaæ musia³a cechy polskie, skoro za-mieszkiwana by³a nadal niemal wy³¹cznieprzez Polaków; wszak tylko po grodach ist-nieæ mog³y grupy zaludnienia wschodnio-s³owiañskiego..

Zrobiono ju¿ do�æ dawno w socjolo-gii to spostrze¿enie, ¿e ze wszystkichcech danej spo³eczno�ci najtrwalsz¹,najoporniejsz¹ na wszelkie wp³ywy, choæ-by najwiêkszej nawet przemocy, jest za-wsze i wszêdzie struktura spo³eczna.Je¿eli tedy prawd¹ jest, ¿e ksiêstwo halic-kie jest krajem pierwotnie polskim, w ta-kim razie pod pow³ok¹ ruskich rz¹dówksi¹¿êcych musi siê okazaæ polski ustrójspo³eczny. Pow³oka ruska myli³a wielu,bo sztuka czytania i pisania � w³a�ciwawszêdzie w owych wiekach wy³¹cznie du-chowieñstwu � pozostawa³a tu przy kle-rze schizmatyckim, wschodnios³owiañ-skim, który u¿ywa³ cyrylicy i sporz¹dza³zapiski w jêzyku wschodnios³owiañskim,psutym niema³o przez tzw. jêzyk cerkiew-ny, tj. macedoñskie narzecze jêzyka bu³-garskiego. S³owem: wszystkie �ród³a dodziejów ziemi Lachów w okresie Ruryko-wiczów s¹ ruskie. Pogrubia to na ze-wn¹trz ogromnie rusk¹ pow³okê, alespróbujmy przedostaæ siê do wnêtrza.

Zwróæmy przede wszystkim uwagê napewne wypadki z kroniki dynastycznej, ³¹-cz¹ce siê z wewnêtrznymi dziejami Rusihalickiej. Oto Ru� ta buntuje siê w r. 1172

Page 19: Korniakt Konstantin

19

przeciw synowi W³adymirka, Jaros³awowiO�miomys³owi, a syna Jaros³awowego,W³odzimierza (1187�1198), wygnano nawetz ksiêstwa.

Jako sprawców rokoszów i ci¹g³ych wi-chrzeñ, które nie ustawa³y w tym etnogra-ficznie polskim kraju � a doprowadzi³y nie-bawem a¿ do tego, i¿ tam ksi¹¿¹t... wiesza-no � wszystkie �ród³a wskazuj¹ jednomy�l-nie bojarów ziemskich, tj. w³a�cicieli ziemi.

Jest w tym co� wybitnie nieruskiego.¯ywio³ rolniczy stanowi³ wówczas w ca³ejS³owiañszczy�nie wschodniej, na ca³ej Rusiod Kijowa po Nowogród Wielki, a równie¿na Rusi nowej, w Suzdalszczy�nie, warstwêpodrzêdn¹, pozbawion¹ znaczenia w ¿yciupublicznym, bez wp³ywu politycznego, któryprzypad³ tam w udziale tylko dru¿ynomi mieszczañstwu.

W ksiêstwie halickim wrêcz przeciwnie:o wp³ywie miast na sprawy publiczne g³uchow �ród³ach, podczas gdy bojarowie ziemscywystêpuj¹ wcze�nie na plan pierwszy, z koñ-cem za� XII w. trzês¹ ju¿ krajem. Sam My-chaj³o Hruszew�kyj, g³ówny ideolog ukraini-zmu � sk³onny wywodziæ, ¿e �Ukraina� siêgaod Warszawy po Tobolsk � pisze w swej Isto-rii Ukrainy-Rusy (w wydaniu drugim, weLwowie 1905, tom II, s. 478): Specialnistjuha³yækoj zemli bu³o, szczo tut bojarstwo z³o-¿y³o sia w taku micno skonsolidowanu masu.By³o specjalno�ci¹, to znaczy, ¿e nie by³otego gdzie indziej na Rusi. Ma w tym zupe³n¹s³uszno�æ, a wyja�nienie tego zjawiska sta-nowi³o dla niego nie lada szkopu³.

Zjawisko to uderzy³o zreszt¹ ka¿degobadacza dziejów tej ziemi. Z historykówruskich najdok³adniej okre�li³ je M.Serhijen-ko w Zapyskach Towarystwa imeny Szew-czenka, czastyna I, u Lwowi 1892, w roz-prawie �ród³owej: Hromad�kyj ruch na Ukra-ini-Rusy w XII wieci, w której, t³umacz¹csobie objawy te zupe³nie mylnie ideologi¹jakiego� ruchu spo³ecznego, stwierdza, ¿ena Rusi halickiej bojarzy ziemscy zajmowalinajwa¿niejsze stanowiska, nawet zwierzch-no�ci urzêdowej w Zwenihorodzie i Prze-my�lu, ¿e bojarstwo to, przewa¿nie osiad³e,zajmuj¹c urzêdy nawet dziedziczne, nierazprzez kilka pokoleñ, posiada³o znaczne przytym majêtno�ci, a nawet w³asne dru¿yny.

To zgo³a przeciwne wschodnios³owiañ-skiemu ustrojowi spo³ecznemu; to stanow-czo nie po rusku.

Fragment pracy Feliksa Konecznego �Pol-ska miêdzy Wschodem a Zachodem� z r. 1927(reprint 2004). Tekst ten koresponduje z artyku-³em tego samego autora, zamieszczonym obok.Tytu³ fragmentu pochodzi od redakcji.

[...] Pañstwo piastowskie sk³ada³o siê tylkoz ziem ludów zachodniopolskich; wschodnieznajdowa³y siê jeszcze poza horyzontem poli-tycznym dynastii Piastów. Z obu stron Karpatmieszkaj¹cy Lachowie* pogr¹¿eni byli jeszczew bycie plemiennym. Pó³nocnym trzonem ichosadnictwa by³y Grody Czerwieñskie, tj. pó�niej-sza ziemia che³mska, sk¹d rozszerzyli siê kuKarpatom i dalej na po³udnie przelêcz¹ U¿ock¹.

Kiedy Waregowie poznali Dunaj podczas wy-praw ba³kañskich wnuka Rurykowego �wiato-s³awa (964�973), wy�ledzili, i¿ zmierza ku nie-mu kilka dróg z zachodu. Od wielkiego podunaj-skiego szlaku handlowego sz³o odga³êzieniewschodnie przez po³udniowe Podkarpacie, i na-stêpnie ku pó³nocy, przez w¹wóz dukielski wiel-kim ³ukiem, ¿eby okr¹¿yæ puszczê, ci¹gn¹c¹ siêWis³okiem a¿ do uj�cia Sanu i Wiaru, do lackie-go grodu Przemy�la, a st¹d w stronê Be³zai dalej na pó³noc, nad uj�cie Huczwy do Bugu(Hrubieszów). Bardzo ma³a przestrzeñ dzieli tudorzecza Wis³u i Dniepru, mianowicie Bugui Prypeci. Waregowie urz¹dzaj¹cy nieustanniei wszêdzie wyprawy eksploracyjne, wy�ledzili,¿e têdy droga ze S³owiañszczyzny wschodniejna Wêgry i do podunajskiego szlaku. Postano-wili tedy drogê tê opanowaæ, ¿eby zapewniæsobie ³¹czno�æ ze szlakiem podunajskim, nie-zmiernie zyskownym szlakiem handlowym, a za-razem, ¿eby mieæ o jedn¹ drogê wiêcej do wy-praw ba³kañskich, poprzez kraj Lachów i WêgryDunajem.

Plan ów �wiatos³awa wznowi³ W³odzimierz(980�1015) i w tym celu � jak siê dowiadujemyz tzw. Nestora � w roku 981: ide Wo³odimerk Lachom i zaj¹ hrady ich, Priemyszl, Czerwieñi iny hrady, i od tego ludu Lachów Rusini nazwalipotem ca³y naród polski Lachami.

Powsta³y tam stacje waregskie z za³ogami,które po chrzcie W³odzimierza tak¿e musia³ychrzest przyj¹æ w obrz¹dku grecko-s³owiañskim,a od grodów sz³a propaganda pomiêdzy ludno�æ.W ten sposób lud Lachów zosta³ wci¹gniêtyw sferê wp³ywów patriarchatu carogrodzkiego*i wschodnios³owiañskich stosunków politycznych.

WAREGOWIE I LACHY

Page 20: Korniakt Konstantin

20

Ale bo te¿ ca³a organizacja spo³eczna tejRusi halickiej jest ra¿¹co odmienna od orga-nizacji na Rusi prawdziwej, wschodnios³o-wiañskiej. Nie ma tu ani werwi, jednostkiorganizacyjnej tak znamiennej dla Rusi po³u-dniowej, ani charakterystycznych dla Rusipó³nocnej pogostów, ani te¿ systemu miastg³ównych, stariejszych i podrzêdnych, pod-w³adnych tamtym, prigorodów. A tyczy siê tonie tylko ksiêstwa halickiego, ale te¿ ziemiche³mskiej i zachodniego Wo³ynia. Próczdru¿yn ksi¹¿êcych i nielicznych cerkwi niema tu ¿adnych instytucji ruskich. Ziemia La-chów utrzyma³a piêtno spo³eczne polskie.By³a ona Rusi¹ tylko dynastycznie, o tyle ¿epodlega³a w³adzy Rurykowiczów. Osadnic-two rolnicze sk³ada³o siê po dawnemu tylkoz Lachów; nie by³o jeszcze imigracji rolniczejz Piñszczyzny ani z Kijowszczyzny, co na-st¹pi³o dopiero po najazdach tatarskich.

A¿ do po³owy XIII wieku by³y w ksiêstwiehalickim wsie tylko polskie, a osady miej-skie (grody) ruskie. Przybywali tu bowiemi osiedlali siê kupcy z Rusi po³udniowej (przy-bysze z pó³nocnej byliby zaprowadzili po-gosty), zwabieni handlem sol¹ i handlemz Wêgrami, przyczyniaj¹c siê do powstawa-nia niedu¿ych osad miejskich.

Widocznie ludno�æ rodzima, jak w ca³ejPolsce, tak te¿ i tu nie trudni³a siê handlem,poprzestaj¹c na rolnictwie. Handel powsta³tu z inicjatywy ksi¹¿êcej (boæ sami Ro�ci-s³awowicze zorganizowali intratny handelsol¹). Miasta nie wyros³y tu organicznie zespo³eczeñstwa, a stan kupiecki nie by³ prze-jêty duchem korporacyjnym jak na w³a�ci-wej Rusi; nie by³o bowiem tradycji wspól-nych po�ród tego zbioru kupieckich przyby-szów, obcych sobie zrazu, a zale¿nychw zupe³no�ci od ³aski ksi¹¿êcej. Tu ksi¹¿ênie sta³ na us³ugach interesów handlowychmieszczañstwa, lecz dopuszcza³ tylko przy-

byszów do udzia³u w swoim handlu. Brakte¿ na ziemi Lachów jakiejkolwiek hierarchiimiast, brak organizacji miast pobliskich miê-dzy sob¹, brak tzw. prigorodków. Wszystkieosady miejskie s¹ równorzêdne, jednakozale¿ne wprost od ksiêcia i tylko od niego �a podobnie jest na pó³nocnym Zalesiu suz-dalsko-moskiewskim, w kraju etnograficzniepierwotnie równie¿ nieruskim, w przeciwieñ-stwie do ziem od pocz¹tku ruskich.

A ksiêstwa halickie i che³mskie by³y dopo³owy XIII w. etnograficznie jeszcze mniejruskie ni¿ Zalesie. Kupcy, nieco (bardzoniewiele) duchowieñstwa i ksi¹¿êcy dru¿yn-nicy, poobsadzani na grodach i w wa¿niej-szych punktach handlowych, ¿eby stanowiækonwoje dla transportu towarów � to ca³aimigracja typu wschodnios³owiañskiego.Z czasem do dru¿yn wesz³y równie¿ ¿ywio-³y tubylcze, ale pocz¹tkowo by³y one nie-w¹tpliwie wy³¹cznie ruskie. Mamy tedy trzystany, trzy zawody ruskie: dru¿ynników, kup-ców, popów, a wszystkie te stany to ¿ywio³yosadnictwa miejskiego (o parafiach wiejskichnie ma co mówiæ w owych czasach).

Poza miastami kraj ca³y przedstawia³typ zachodnios³owiañski, o czym �wiad-cz¹ dobitnie jego stosunki spo³ecznei w konsekwencji zgo³a odmienne stano-wisko bojarów ziemskich**.

* Carogrodem nazywano na Rusi i w Rosji Kon-stantynopol (dawne Bizancjum, a obecnyStambu³)

** W nastêpnym numerze zamie�cimy ostatniodcinek tekstu F. Konecznego pt. Co to jestbojar?

ERRATA: W pierwszym odcinku powy¿szego tek-stu (CL 4/05) mylnie podano nazwisko autora:ma byæ Koneczny, a nie Konieczny. Czytelnikówprzepraszamy.

Jak wiadomo, ziemia Lachów pó³nocnych i Gro-dów Czerwieñskich przechodzi³a nastêpnie kilkarazy od Piastów do Rurykowiczów i odwrotnie.�wiadectwem polsko�ci zaludnienia by³a struktu-ra spo³eczna, nieznana zgo³a Rusi, mianowicie �bo-jarstwo ziemskie� � jako warstwa przoduj¹ca spo-³ecznie**. Rurykowicze ze swymi dru¿ynami wo-jennymi znale�li siê niebawem w odszczepieñstwieschizmy i nienawi�æ do �³aciñstwa� sta³a siê domi-nuj¹c¹ cech¹ tej kultury. Kiedy potem Kazimierz

Wielki przy³¹czy³ te ziemie ostatecznie na nowo dopañstwa polskiego, wprowadzi³ równouprawnienieobu wyznañ i poczyni³ w Carogrodzie staraniao hierarchiê schizmatyck¹ � za co znalaz³ siê nawetna pewien czas pod kl¹tw¹ papiesk¹. [...]

* Carogród � ruska nazwa Bizancjum (wcze�niejszegoKonstantynopola).

** O bojarstwie pisze autor w artykule obok.

Page 21: Korniakt Konstantin

21

Profesora

AndrzejaOlszewskiegowspominaj¹ ci, którym by³ bliski

W rozmowie wziêli udzia³: ¿ona Ewa Olszew-ska (EO), lek. med. Lucyna Twardowska (LT),dr Helena Ma³kiewicz (HM), dr Samuel Gumiñski(SG) i red. Andrzej Chlipalski, który rozmowêprowadzi³ i materia³ uporz¹dkowa³.

AC. Nasze spotkanie po�wiêcamy zmar-³emu przed rokiem przyjacielowi, którego¿ycie, postawa i osi¹gniêcia zas³uguj¹ nazapamiêtanie. Jest kilka motywów, dla któ-rych postanowi³em o Nim porozmawiaæz Jego bliskimi. Najwa¿niejszy � to Jego pra-ca i osi¹gniêcia naukowe, które w pewnejdziedzinie historii sztuki sakralnej polskiego�redniowiecza uczyni³y zeñ niew¹tpliwy au-torytet*. Drugi � to mocne osadzenie An-drzeja w lwowsko�ci, ale i nie³atwe ¿ycie �sfera, o której niewiele wiedzia³o nawet bli-skie otoczenie. Wreszcie trzeci motyw, naj-bli¿szy mi, to fakt, i¿ znali�my siê od lat dzie-cinnych, poczynaj¹c od szko³y �w. MariiMagdaleny we Lwowie, a nasze kontaktyprzetrwa³y sze�ædziesi¹t kilka lat.

Zacznijmy przeto od przedwojennych,najm³odszych lat ¿ycia Andrzeja we Lwo-wie, spêdzonych po�ród rodziny i w rodzin-nym domu przy ulicy Badenich 8. Tak siêsk³ada, ¿e tylko ja � spo�ród tu obecnych �pamiêtam Go z tamtego czasu, jednak du¿owiêcej zapewne � choæ po�rednio, z Jegoopowiadañ � wie ¯ona1.

EO. Andrzej du¿o opowiada³ mi o swo-im trudnym dzieciñstwie, chocia¿ z dalekamog³o ono wygl¹daæ na szczê�liwe. Rodzi-ce byli lekarzami. Jego matka2 umar³a, gdymia³ niespe³na 8 lat, w 1938 roku, a ju¿w kilkana�cie miesiêcy pó�niej ojciec3 znik³z jego ¿ycia na zawsze. Po wybuchu wojnyzosta³ zmobilizowany do wojska, po kam-panii wrze�niowej dosta³ siê do Wielkiej Bry-tanii i tam po latach zmar³. Nigdy ju¿ niezobaczy³ syna.

AC. Dodajmy tu, ¿e Andrzej pochodzi³z tzw. dobrej rodziny lwowskiej. Jego dzia-

dek Andrzej Nosowicz by³ in¿ynierem, wi-ceprezesem Dyrekcji Kolei we Lwowie,a w latach 20. ministrem komunikacji II RP.Mia³ dwie córki i dwóch synów, z którychstarszy, W³adys³aw, zgin¹³ w 1920 r. w wojniebolszewickiej pod Radzyminem. Po�miert-nie odznaczono go orderem Virtuti Militari.

EO. Andrzejem zaopiekowa³o siê rodzeñ-stwo matki, ciotka Helena i wuj Mieczys³aw,in¿ynier, po II wojnie profesor PolitechnikiKrakowskiej. Mieszkali w rodzinnej kamieni-cy na rogu Badenich i Ziemia³kowskiego.

AC. Tam, w ich obszernym niegdy�,a mocno ograniczonym w czasie wojnymieszkaniu, bawili�my siê z kolegami �Jackiem Szczêkiem, dwoma Heniami �Mozerem** i Ciechanowskim, pó¿niej te¿z przyby³ymi do Lwowa Luckiem Polakiem,Zbyszkiem Urbanyim, Leszkiem Niewiarow-skim***. S³u¿yli�my do mszy u �w. MariiMagdaleny, w naszym parafialnym ko�cie-le. Andrzej najczê�ciej. Ministrantur¹ opie-kowa³ siê ks. K³os.

EO. Andrzej nieraz to wspomina³. A w do-mach bawili�cie siê g³ównie ¿o³nierzami o³o-wianymi, z klocków budowali�cie fortecei staczali�cie wojny. Lucek opowiada³ mi, ¿erysowali z Andrzejem mapy na arkuszach,a na nich miasta, linie kolejowe, lotniska,a potem je bombardowali.

LT. Có¿, by³o to przecie¿ w czasie woj-ny. Ale to zapewne trwa³o do maja 1944roku. Wtedy pan Nosowicz, który by³ spe-cjalist¹ od samochodów, wystara³ siê o ciê-

Page 22: Korniakt Konstantin

22

¿arówkê, i opu�cili Lwów, do którego zbli¿alisiê sowieci. Wiele ludzi chcia³o unikn¹æpowtórnego ich spotkania, boj¹c siê kolej-nych wywózek. Nosowiczowie z Andrzejemprzyjechali do Piwnicznej, gdzie ja ju¿ by-³am z matk¹ i m³odszym bratem. Zamiesz-kali na Hanuszowie. Tam siê poznali�my.

EO. Czy wasza przyja�ñ trwa³a od wtedy?LT. Nic podobnego, Andrzeja intereso-

wa³y wtedy inne sprawy ni¿ dziewczêta. Od-nowili�my znajomo�æ po kilkudziesiêciu la-tach. A tam, w Piwnicznej, bawi³ siê z moimbratem. Czasem s³u¿yli do mszy, ale nie zaczêsto, bo swobodê poruszania ogranicza-³a wtedy sytuacja wojenna. Piwniczna le¿ytu¿ ko³o granicy, a Grenzschutze przez ca³yczas patrolowali miasteczko.

AC. Andrzeja pamiêtam z lat lwowskichjako ch³opca niezwykle wra¿liwego i religij-nego. Lubi³ �odprawiaæ� niby-mszê i wtedybyli�my przekonani, ¿e zostanie ksiêdzem.G³êboka religijno�æ zosta³a Mu do koñca.Podkre�li³ to w swej homilii w czasie po-grzebu Andrzeja ks. Edward Staniek.

EO. Andrzej nie by³ silny fizycznie, mia³zawsze ró¿ne dolegliwo�ci, jeszcze chybapotêgowane prze¿yciami. Pierwsze ciosy,jakie Go spotka³y, to kolejno utrata rodzi-ców. Ciotka i wuj bardzo o niego dbalii kochali, jednak nie byli to rodzice. Nastêp-nym prze¿yciem by³ wyjazd ze Lwowa. Tenuraz pozosta³ Mu na ca³e ¿ycie, choæ ma³oo tym mówi³, ale mnie siê zwierza³.

AC. Po zakoñczeniu wojny przyjechalido Krakowa.

EO. Wujcio Miecio zwi¹za³ siê z Poli-technik¹ Krakowsk¹, Andrzej ukoñczy³ Gim-nazjum i Liceum �w. Jacka i w 1950 r. podj¹³studia historii sztuki na UJ. Od kolegówwiem, ¿e by³ doskona³ym studentem i ju¿w tym czasie wraz z najlepszymi bra³ udzia³w inwentaryzacji zabytków na �l¹sku, cozaowocowa³o seri¹ katalogów. Jako swoichmistrzów wspomina³ profesorów AdamaBochnaka i Wojs³awa Molé. Wtedy te¿ za-wi¹za³a siê Jego przyja�ñ na ca³e ¿yciez Samuelem Gumiñskim.

AC. Kiedy i gdzie zacz¹³ pracowaæ?EO. Studia ukoñczy³ w 1955 r. Przez 3

lata pracowa³ dorywczo dla Urzêdu MiastaKrakowa. W 1958 r. zwi¹za³ siê z Katedr¹Historii Architektury Polskiej na Politechni-ce Krakowskiej. W tej katedrze prowadzonozawsze kurs historii sztuki dla studentów

architektury, i to w³a�nie nale¿a³o do An-drzeja. Studenci bardzo go lubili i wprowa-dzili w dziedzinê dot¹d Mu ca³kiem obc¹:turystykê górsk¹ i narciarstwo. Wtedy od-kry³ dla siebie Tatry, które sta³y siê Jegowielk¹ pasj¹. Chodzi³ na wycieczki w góry,zebra³ poka�n¹ bibliotekê tatrzañsk¹.

AC. Pamiêtam, ¿e Andrzej przyja�ni³ siête¿ blisko z Juliuszem Rossem, który by³znakomitym historykiem sztuki, zarazemcz³owiekiem z niezwyk³ym poczuciem hu-moru...

EO. ... w dodatku ³¹czy³o ich wschodnio-ma³opolskie pochodzenie: Ross wywodzi³ siêz Radziechowa i wiele pisa³ o tamtych stro-nach, sprawach i ludziach. Jego przedwcze-sna �mieræ w 1976 r. by³a wielkim ciosemdla Andrzeja.

AC. Wracaj¹c do Tatr: turystyka mia³ajeszcze jeden do�æ istotny wp³yw na dalsze¿ycie Andrzeja, prawda?

EO. No, rzeczywi�cie. Ale najpierw trze-ba wspomnieæ, ¿e na prze³omie lat 60/70.spotka³y Andrzeja dwa kolejne ciosy. W ci¹-gu paru lat zmarli wuj Mieczys³aw i ukocha-na ciotka Hala. Andrzej zosta³ ca³kiem sam.Ojciec jeszcze ¿y³ w Szkocji, ale bli¿szykontakt miêdzy nimi siê nie nawi¹za³. An-drzej mia³ jednak szczê�cie do przyjació³ �znalaz³ w�ród nich serdecznych opiekunów.Przewa¿nie byli to tury�ci � wyrywali goczêsto w góry. No i kiedy�, w czasie kolejnejwyprawy na S³owacjê, spotka³ m³od¹ zako-piankê, matematyczkê...

AC. ...a to by³a oczywi�cie Ewa Choj-nacka, czyli Ty!

AO. A jak¿e. �lub odby³ siê w Zakopa-nem, na Bystrem w 1980 r., a w dwa latapó�niej urodzi³a siê nasza Marysia. StanAndrzeja po przej�ciach mocno siê popra-wi³, ale dosz³y nowe obowi¹zki rodzinne,z których Andrzej wywi¹zywa³ siê z ca³¹ po-wag¹ i w³a�ciw¹ sobie staranno�ci¹. Jegomi³o�æ do córki graniczy³a z szaleñstwem,zreszt¹ z pe³n¹ wzajemno�ci¹, która ujaw-ni³a siê z ogromn¹ si³¹ w ostatnich ciê¿kichzdrowotnie latach ¿ycia Andrzeja.

AC. Wróæmy jednak do przerwanegow¹tku zawodowo-naukowego. Na Politech-nice pracowa³ Andrzej przez dwadzie�ciaparê lat, a potem...

EO. ...w 1987 r. zaproponowano Mu kie-rownictwo katedry historii sztuki i tytu³ pro-fesorski na krakowskiej Akademii Pedago-

Page 23: Korniakt Konstantin

23

gicznej. Trzeba dodaæ, ¿e ju¿ wcze�niej,w 1976 r. habilitowa³ siê na UJ. Tryb pracyw nowej sytuacji uczelnianej pozwoli³ mu ju¿w pe³ni na w³asn¹ pracê naukow¹. Ale o tymzapewne lepiej opowie pan dr Gumiñski.

SG. Andrzej by³ zami³owanym history-kiem sztuki i bardzo wysoko ceni³ tê naukê.Chocia¿ rozpocz¹³ swoj¹ karierê badawcz¹od problematyki architektury pó�nobaroko-wej, za� w latach 50. i pierwszych 60. pra-cowa³ owocnie na rzecz Katalogu ZabytkówSztuki w Polsce, inwentaryzuj¹c dzie³a arty-styczne na terenie Krakowa oraz Polskizachodniej i pó³nocnej, to jednak Jego za-sadnicze zainteresowanie skupi³y siê naproblemie sztuki pó�nego �redniowiecza,a w szczególno�ci na fenomenie rze�bypó�nogotyckiej, zw³aszcza w Ma³opolsce.Bada³ równie¿ relacje zachodz¹ce miêdzypó�nogotyck¹ grafik¹ zachodnioeuropejsk¹a ówczesn¹ plastyk¹ na terenach polskich.Liczne z tej dziedziny artyku³y i ksi¹¿ki An-drzeja stanowi¹ powa¿ny wk³ad do wiedzymediewistycznej historii sztuki.

HM. Mimo ¿e mija w³a�nie 30 lat odwydania przez Ossolineum obszernej ksi¹¿kiAndrzeja Pierwowzory graficzne pó�nogo-tyckiej sztuki ma³opolskiej � 240 stron i pra-wie 320 ilustracji � ta publikacja nic nie stra-ci³a na swoim zasadniczym znaczeniu dlabadañ nad pó�no�redniowieczn¹ sztuk¹w Polsce. Co wiêcej � nadal pozostaje jedy-nym tego typu syntetycznym opracowaniem.Obejmuje ono ca³y tak wa¿ny region nasze-go kraju. A dot¹d brak podobnych opraco-wañ dla �l¹ska, Wielkopolski czy Pomorza.I dalej ka¿dy badacz zajmuj¹cy siê pó�no-�redniowieczn¹ rze�b¹ ma³opolsk¹, malar-stwem czy rzemios³em artystycznym zagl¹-da �do Olszewskiego�, ¿eby sprawdziæewentualne oddzia³ywanie tego czy innegograficznego wzoru � zazwyczaj pochodze-nia niemieckiego. I zwykle okazuje siê, ¿eOlszewski oczywi�cie znalaz³, zauwa¿y³,�wy�lepi³�. Z du¿ym trudem udaje siê po-wiêkszyæ ów zasób wykorzystywanychw Polsce wzorów graficznych, a nie odnoto-wanych przez Andrzeja.

Zdjêcie z I Komunii �w. w 1939 r. � 2. klasa szko³y �w. Marii Magdaleny we Lwowie. W �rodkusiedz¹: p. Stanis³awa Ziemska, nauczycielka klasy; Mieczys³aw Opa³ek, dyrektor szko³y; ks. JózefK³os, katecheta z ko�cio³a �w. MM. Obok p. Ziemskiej siedz¹ kolejno od lewej: A. Olszewski,A. Chlipalski, J. Szczêk. W 2. rzêdzie od góry 9. i 10. od lewej stoj¹ H. Mozer i H. Ciechanowski;w najwy¿szym rzêdzie 5. od lewej Jerzy Blezieñ, w latach 90. cz³onek ZO TMLiKPW w Krakowie.

Page 24: Korniakt Konstantin

24

SG. Prowadzone przez Andrzeja Ol-szewskiego badania nad formalnymi walo-rami dzie³ sztuki �redniowiecznej � dzie³ zeswej natury o charakterze sakralnym � by³ypodbudowane solidnym fundamentem wie-dzy o zawartych w nich tre�ciach ideowych.Posiada³ bowiem Andrzej gruntown¹ znajo-mo�æ teologii, jak¹ uzyska³ w trakcie regu-larnych studiów tej dyscypliny na uczelni teo-logicznej. Owa wiedza s³u¿y³a mu nie tylkojako mediewi�cie, ale przede wszystkimw budowaniu w³asnej osobowo�ci.

AC. W³a�nie, nie poruszyli�my dot¹dtego wa¿nego w¹tku studiów teologicznychAndrzeja.

EO. W latach 60. i 70. Andrzej studiowalteologiê w Instytucie Wy¿szej Kultury Reli-gijnej przy KUL, uwa¿a³ bowiem, ¿e orienta-cja w tej dziedzinie bêdzie dla niego pomo-c¹ w odczytywaniu i zrozumieniu dzie³ sztu-ki sakralnej, zw³aszcza �redniowiecznej(warto wspomnieæ, ¿e w latach 70. uczest-niczy³ te¿ w seminarium z etyki, prowadzo-nym przez ówczesnego docenta, ks. KarolaWojty³ê). Ta wiedza zaowocowa³a te¿ wy-k³adami, jakie sam prowadzi³ w latach 1969��75 na Akademii Teologii Katolickiej w War-szawie.

SG. W³a�nie, trzeba dodaæ, ¿e profesorOlszewski by³ nie tylko badaczem, ale rów-nie¿ wytrawnym dydaktykiem. Historiê sztukiwyk³ada³ przez wiele lat studentom archi-tektury, s³uchaczom teologii, wreszcie kszta³-c¹cym siê artystycznie przysz³ym nauczy-cielom plastyki. Swoj¹ wiedz¹ dzieli³ siêchêtnie i przekazywa³ j¹ w sposób gruntow-ny i interesuj¹cy.

AC. Powiedzmy teraz o najwa¿niejszym,pionierskim dziele Andrzeja Olszewskiego.

EO. W³a�nie, jest nim zinwentaryzowa-nie na terenie Ma³opolski � w wielu wypad-kach wrêcz odnalezienie � oraz naukoweopracowanie oko³o 800 rze�b gotyckich:Madonn, krucyfiksów i innych, z których zna-no i opisano wcze�niej nie wiêcej ni¿ parêdziesi¹tków. Pisa³ o nich wielokrotnie, alepe³ny przegl¹d dot¹d siê nie ukaza³, ponie-wa¿ w doprowadzeniu do koñca tej pracyprzeszkodzi³a mu choroba i � �mieræ. Szczê-�liwie dokoñczenia tego dzie³a podj¹³ siê drhab. Andrzej W³odarek, który jeszcze za ¿yciaAndrzeja konsultowa³ z nim ca³y materia³.

HM. Dopowiedzmy jeszcze, ¿e pozapó�nogotyck¹ rze�b¹ drewnian¹ prawdziw¹

pasj¹ Andrzeja by³a grafika � owe tanie,lekkie, wszêdzie docieraj¹ce, ³atwo dostêp-ne na targach czy odpustach �wiête obrazki� �ród³o nabo¿nych wzruszeñ, pojête jako�ród³o twórczych inspiracji. Pasja ta wyrazi-³a siê szeregiem artyku³ów o charakterzeprzyczynkowym i zaowocowa³a wspomnia-n¹ wy¿ej wielk¹ syntez¹.

EO. Warto dodaæ, ¿e wcze�niej wielo-krotnie je�dzi³am z Andrzejem na S³owacjê.Znajdowa³ tam bardzo du¿o materia³u doanaliz, porównañ. Mia³ liczne kontakty z lud�-mi z Niemiec, Wêgier, Jugos³awii, S³owacji.Szczególnie wa¿ny by³ jego kontakt z prof.Gêbarowiczem we Lwowie. Ale to by³o wcze-�niej...

AC. Trudno poj¹æ, ¿e przy nieustannympogarszaniu siê stanu zdrowia Andrzej by³jeszcze w stanie czytaæ, ogl¹daæ, pisaæ, boo wyjazdach w teren ju¿ od paru lat nie by³omowy. Na li�cie Jego publikacji figuruje 59pozycji4, niektóre, te wcze�niejsze, pisanewspólnie ze znanymi badaczami krakowski-mi: S. Gumiñskim, J. Samkiem, T. Chrza-nowskim, M. Korneckim. Znalaz³em tamtak¿e studia nad relacjami rze�by ma³opol-skiej z twórczo�ci¹ Wita Stwosza.

EO. Od 1986 r. rozpoczê³a siê walkao Jego wzrok. Przechodzi³ leczenie najpierww klinice krakowskiej, potem wiedeñskiej.Mimo to przez lata pos³ugiwa³ siê resztk¹wzroku w jednym tylko oku. Wielk¹ pomocokaza³y wtedy dwie organizacje katolickie:Pax Christi i Ruch Focolari. Pod koniec lat90. rozpoczê³a siê paroletnia choroba, któ-ra Go powali³a.

LT. Przypomnijmy jeszcze i to, ¿e An-drzej bra³ udzia³ w dyskusyjnych zebraniachlwowiaków, urz¹dzanych w coraz to innymmieszkaniu w Krakowie, kiedy o publicznychspotkaniach nie mog³o jeszcze byæ mowy,nawet tych katakumbowych w dominikañ-skiej Krypcie.

AC. Zbierali�my siê m.in. u Olszewskich,gdzie Ewa nas go�cinnie przyjmowa³a. A polatach nale¿a³ w pewnym okresie do radyredakcyjnej naszego kwartalnika. Potem ju¿zdrowie nie pozwala³o na czynny udzia³.Odszed³ do Boga przed rokiem, w marcu2005.

Na koniec chcê powiedzieæ, ¿e córkaEwy i Andrzeja, Marysia, osoba ju¿ ca³kiemdoros³a, obok studiów w zakresie gospo-darki przestrzennej na Akademii Ekonomicz-

Page 25: Korniakt Konstantin

25

nej, kontynuuje dzi� ojcowskie zaintereso-wanie jako studentka historii sztuki na UJ.

Dziêkujê Pañstwu za tê chwilê wspo-mnieñ o Andrzeju.

EO. I ja pragnê podziêkowaæ w imieniumoim i córki za pamiêæ o moim Mê¿u. Tokrzepi¹ce w tak trudnym dla nas czasie.

* Patrz nekrolog w CL 2/05.** W poprzednich numerach zamie�cili�my wo-

jenne i wczesne powojenne wspomnienia H.Mozera.

*** Niewiarowski � nazwisko u¿ywane w czasiewojny, prawdziwe: Smoczkiewicz.

1 Ewa z Chojnackich, matematyczka, rodemz Zakopanego.

2 Janina Maria z Nosowiczów, dr med.3 Kazimierz Olszewski, dr med.4 Wa¿niejsze prace A. Olszewskiego:

Gotyckie rze�by alabastrowe pochodzenia angiel-skiego w Polsce (Biuletyn Historii Sztuki, 22/1960)

Warsztat rze�biarski Mistrza Pasji Przydonickiej(Folia Historiae Artium, 9/1973)

Pierwowzory graficzne pó�nogotyckiej sztukima³opolskiej (Wroc³aw�Warszawa�Kraków��Gdañsk, 1975)

Niektóre zagadnienia stylu miêdzynarodowegow Polsce [w:] Sztuka i ideologia XV w. (War-szawa, 1978)

Die gotische Skulptur der Jagiellonen-Zeit [w:]Polen im Zeitalter der Jagiellonen 1386�1572(Wien, 1986)

Kamienna p³askorze�ba Ogrojca z placu Ma-riackiego w Krakowie [w:] Wit Stwosz. Stu-dia o sztuce recepcji (Warszawa�Poznañ,1986)

Wp³yw sztuki Wita Stwosza w Polsce i na S³owa-cji [w:] Wit Stwosz w Krakowie (Kraków, 1987)

List prof. Mieczys³awa Gêbarowiczado Andrzeja Olszewskiego

Wielce Szanowny Panie Adiunkcie!Zbli¿aj¹ce siê �wiêto Patrona daje mi sposobno�æ przes³ania Solenizantowi najlepszych my�li i ¿yczeñ

w dniu Imienin. Obejmuj¹ one wszystkie dziedziny ¿ycia i zainteresowañ, a jako zadatek ich spe³nieniapomy�lne sfinalizowanie sprawy habilitacji.

Dziêkujê najuprzejmiej za kartkê z Wiednia i obszern¹ relacjê pisemn¹ z ostatniej podró¿y. Mi³o jestdowiedzieæ siê o ¿yczliwym przyjêciu na miejscu, podziw jednak budzi znakomita orientacja w materiale...[nieczytelne]. Jestem przekonany, ¿e Pan Adiunkt jest najlepiej zorientowanym badaczem rze�by gotyckiejw Polsce i chcia³bym doczekaæ pojawienia siê odno�nego tomu Historii Sztuki. W szczególno�ci ciekawimnie bardzo na�wietlenie dzia³alno�ci Wita Stwosza, a zw³aszcza okresu przed- i pokrakowskiego. Zagad-nienie to zajmuje mnie od dawna ze wzglêdu na okre�lenie roli �rodowiska. Nie mogê siê wiêc przy tymoprzeæ wra¿eniu, ¿e mamy tu do czynienia nie tylko z naturaln¹ ewolucj¹ stylu, wzglêdnie wyczerpaniemzdolno�ci twórczych, ale i ze zmian¹ zasadniczej postawy. Zdaje mi siê, ¿e ten niemiecki rzemie�lnikrozwin¹³ w Polsce szerzej skrzyd³a, naby³ jakiego� polotu, wykaza³ zdolno�ci twórcze, wyzwalaj¹c siêz pedanterii i mieszczañskiej przyziemno�ci. Tak patrzê na te sprawy dzisiaj, nie bez trwogi wyczekuj¹cwerdyktu Pana Adiunkta, czy i o ile siê mylê.

Niezale¿nie od tego nie przestanê byæ natrêtny, przypominaj¹c obowi¹zek podzielenia siê siê Swoj¹ wiedz¹z szerszym gronem czytelników. Nie powtarzam swych argumentów, aby nie nadu¿ywaæ cierpliwo�ci, ¿yczêjednak, aby sprawy osobiste tak siê u³o¿y³y, aby Pan Adiunkt swoj¹ rolê móg³ przyj¹æ i praktycznie j¹ wykonaæ.

Brak kontaktu z krajem daje mi siê przykro odczuæ, dochodz¹ mnie bowiem od czasu do czasu g³uchewie�ci, których niepodobna sprawdziæ. [...] Wygl¹da tak, ¿e wszystko siê kurczy, likwiduje dotychczasowydorobek, opuszcza zdobyte pozycje. Mia³em tego przedsmak, gdy wnosz¹c prenumeratê na Biuletyn HistoriiSztuki [...] wywo³a³em u odno�nej urzêdniczki niek³amane zdziwienie i przestrogê, ¿e za dorêczanie ze stronyoficjalnej nie bierze siê odpowiedzialno�ci. ¯e jest co� na rzeczy sprawdzi³em na sobie, gdy¿ poprzednioadministracja B.H.S. niezale¿nie od prenumeraty przysy³a³a od siebie egzemplarz. To od dwóch lat usta³o.Nie jest to zreszt¹ wyj¹tek, gdy¿ niektóre przesy³ki ksi¹¿kowe do mnie nie dochodz¹, wywo³uj¹c urazêu autorów, ¿e nie reagujê, chocia¿ dopiero od nich siê dowiadujê, ¿e pamiêtali o mnie. Ciê¿ko jest, gdy siêma do czynienia z podwójn¹ cenzur¹ i nieg³oszonymi oficjalnie dyrektywami. Tak np. �Przekrój� we Lwowiejest nieosi¹galny, w odró¿nieniu od Moskwy, Kijowa i Wilna, gdzie go mo¿na nabyæ w ka¿dym kiosku.Widocznie Lwów nie jest nale¿ycie immunizowany. Ale do�æ skarg, gdy im koñca po³o¿yæ trudno.

£¹czê serdeczne pozdrowienia i wyrazy szacunku, dla Pani ³¹czê najlepsze wyrazy.M. Gêbarowicz

[Lwów] 20 XI 83

Page 26: Korniakt Konstantin

26

Niedawno, w CL 3/05, zamie�cili�my dwaartyku³y o dobrze znanejwe Lwowie szkole SióstrNôtre Dame � wspo-mnienie uczennicy z lat20/30. minionego wiekuoraz zarys historii tejszko³y. Tamte dwa uzu-pe³niamy dzi� opowie-�ci¹ o Siostrze, która sta-³a siê ozdob¹ polskiejprowincji SS NôtreDame. Stolic¹ tej prowin-cji � siedzib¹ wikariatu,obejmuj¹cego 15 do-

mów � by³ Lwów (patrz tak¿e CL 4/01). Wiêk-szo�æ tych domów znajdowa³a siê na Górnym�l¹sku, a sze�æ w Ma³opolsce Wschodniej: weLwowie, Morszynie, T³umaczu i Mikuliczynie orazw Cieszanowie i Narolu (dwie ostatnie miejsco-wo�ci le¿¹ dzi� po stronie RP).

POCHODZENIE I PIERWSZE LATASiostra Maria Antonina urodzi³a siê

w Witkowicach na Morawach � dok¹d ro-dzina przenios³a siê z Wêgierskiej Górkiw poszukiwaniu pracy � w 1881 roku, jakotrzecie dziecko Jana i Joanny z domu Ko-larzyk. W 1885 r. rodzice Marii Antoninybyli zmuszeni z powodu ubóstwa oddaædziecko pod opiekê Sióstr Szkolnych deNôtre Dame w Bielsku-Bia³ej. Dziewczyn-ka po skoñczeniu szko³y podstawowej

pomaga³a w przedszkoluu Sióstr. Jej powo³anie

dojrzewa³o. W 1901roku zg³osi³a siêdo kandydatury ss.Nôtre Dame. Zo-sta³a wys³ana do

Wroc³awia, a nastêpnie do seminarium na-uczycielskiego Sióstr N.D. w Bia³ej Wodzieko³o Jawornika. W 1906 r. zda³a maturêi zaczê³a pracê jako nauczycielka w szkoleN.D. w Karwinie ko³o Cieszyna. Po trzechlatach wst¹pi³a do nowicjatu we Wroc³a-wiu. We wrze�niu 1910 r. z³o¿y³a �lubyzakonne. Otrzyma³a imiê Maria Antonina.Przez siedem lat pracowa³a w szkole w Kar-winie.

WE LWOWIE, T£UMACZUI MIKULICZYNIE

Do pracy w szkole we Lwowie zosta³aprzeniesiona w 1917 roku, ale w 1925 r.opu�ci³a Lwów � zosta³a prze³o¿on¹ nowopowsta³ej placówki zakonnej w T³umaczu,opiekuj¹c siê zarazem internatem dla dziew-cz¹t. W 1932 roku Matka Prze³o¿ona Jaro-s³awa Bonczek powierzy³a jej kierownictwoszko³y podstawowej we Lwowie i odpowie-dzialno�æ za formacje kandydatek do Zgro-madzenia. Zjednywa³a sobie ludzi swoj¹dobroci¹ i ¿yczliwo�ci¹, dzieci otacza³a mi-³o�ci¹. Za jej pracê ceni³y j¹ w³adze ko�ciel-ne i pañstwowe. Swoje podopieczne wycho-wywa³a przyk³adem dobroci, modlitwy i s³u¿-by innym.

Do 1939 roku Siostra Maria Antoninapracowa³a w szkole i seminarium nauczy-cielskim. Po zajêciu Lwowa przez ArmiêCzerwon¹ we wrze�niu 1939 roku szko³êSióstr przejê³a administracja sowiecka.Siostry zosta³y wyw³aszczone, wyrzuconeze swego domu, zmuszone do noszeniastrojów �wieckich. Nie mog³y ju¿ uczyæw szkole.

Siostra Maria Antonina zosta³a prze³o-¿on¹ zakonu w Mikuliczynie nad Prutem.W grudniu 1939 roku Sowieci upañstwowilidom Sióstr i ich gospodarstwo. Pozostawio-no im jeden pokój dla dziewiêciu sióstr.Pozosta³¹ czê�æ domu zamieszkiwali ¿ydow-scy studenci ze Lwowa. Maria Antonina sta-ra³a siê wytwarzaæ ludzk¹ atmosferê w nie-ludzkich warunkach. W marcu 1940 roku wy-pêdzono siostry z klasztoru. Wygnane �znalaz³y przytu³ek u ukraiñskich sióstr grec-kokatolickich. Razem znosi³y niedostateki g³ód. Jedn¹ z sióstr wywieziono do Ka-zachstanu. W czerwcu 1941 roku � w cza-sie okupacji niemieckiej � odzyska³y czê�ædomu. W drugiej czê�ci Niemcy utworzyliszko³ê ukraiñsk¹.

Marta Walczewska

B³ogos³awiona SiostraMaria Antonina Kratochwilze Zgromadzenia SióstrSzkolnych de Nôtre Dame

Odznaka uczennicszkó³ ss. Nôtre Dame

Page 27: Korniakt Konstantin

27

Z wielkim smutkiem ¿egnamy

�p. MARTÊ WOZNIAKartystkê scen polskich, Cz³owieka szlachetnego serca i niezwyk³ej dobroci.Urodzona we Lwowie w r. 1937, zmar³a nieoczekiwanie 19 listopada 2005w Warszawie i tam zosta³a pochowana na cmentarzu Wawrzyszewskim.

Wspominamy J¹ jako Osobê gor¹co i aktywnie oddan¹ sprawom polskiego Lwowa,jego historii i kulturze. By³a autork¹ artyku³ów w naszym kwartalniku i jego wiern¹

czytelniczk¹, darzy³a nas przyja�ni¹.

W jednym z najbli¿szych numerów zamie�cimy szersze wspomnienie o Zmar³ej.

Redakcja „Cracovia-Leopolis”

W STANIS£AWOWSKIM WIÊZIENIU9 lipca 1942 r. Niemcy aresztowali

wszystkie siostry mikuliczyñskie. 10 lipcaprzewieziono je do wiêzienia polityczno-�led-czego w Stanis³awowie. Znalaz³y siê w celinr 6 na parterze, gdzie by³y ju¿ 23 wiê�niar-ki. Siostra Maria Antonina modli³a siê i pro-wadzi³a wspóln¹ modlitwê za prze�ladow-ców. Wiê�niarki trapi³y przes³uchania, a tak-¿e g³ód, zimno i wszy. Maria Antonina, jakoprze³o¿ona, by³a kilkana�cie razy przes³u-chiwana. Wraca³a zmaltretowana, pobita dokrwi. Nadal modli³a siê za prze�ladowców,s³u¿y³a pomoc¹, by³a oparciem dla innychwiê�niarek.

26 wrze�nia 1942 r. siostry zosta³y zwol-nione. Siostra Maria Antonina wycieñczo-na, poraniona, chora na tyfus, nie mog³awyj�æ o w³asnych si³ach. Siostry schroni³ysiê u ss. S³u¿ebniczek Dêbickich w Stani-s³awowie, ale ju¿ nazajutrz musia³y wyje-chaæ. Maria Antonina zosta³a umieszczonaw szpitalu na oddziale zaka�nym. Zmar³a2 pa�dziernika 1942 roku w opinii �wiêto�ci.Lekarz, który ogl¹da³, cia³o stwierdzi³: To jestmêczennica. Na pogrzeb, którym zajê³y siêS³u¿ebniczki, przyjecha³y ze Lwowa siostryNotre Dame. Ju¿ wtedy �wiadkowie uwa-¿ali, ¿e widzieli osobê �wiêt¹.

BEATYFIKACJAOjciec �wiêty Jan Pawe³ II wprowadzi³

Siostrê Mariê Antoninê wraz z innymi mê-czennikami II wojny �wiatowej w kr¹g b³o-gos³awionych Ko�cio³a w Polsce. Uroczy-stej beatyfikacji 108 �wiadków Wiary doko-na³ Ojciec �wiêty w Warszawie 26 marca

1999. W encyklice Veritatis Splendor JanPawe³ II pisa³: Mi³o�æ Boga ka¿e bezwarun-kowo przestrzegaæ Jego przykazañ nawetw najtrudniejszych okoliczno�ciach i nie po-zwala ich ³amaæ nawet dla ratowania w³a-snego ¿ycia.

Opracowano na podstawie ksi¹¿ki s. AmatyKupki ss. Nôtre Dame: B³ogos³awiona s. MariaAntonina Kratochwil. Mêczennicy 1939�1945.W³oc³awek 2001

Kap

lica

w Z

ak³a

dzi

e SS

. N

ôtr

e D

ame

we

Lwo

wie

Page 28: Korniakt Konstantin

28

Janka urodzi³a siêw Lovranie (na pó³wy-spie Istria, w pobli¿uAbbazii). Nasz ojciecEdward � prawnik �s³u¿y³ w czasie I wojny�wiatowej w armii au-strowêgierskiej w stop-niu porucznika piecho-ty. Na froncie karpac-kim by³ ranny w prawe ramiê i po bezsku-tecznym leczeniu w warunkach frontowychzosta³ wys³any na dalsze leczenie w³a�niedo Lovrany. Tam po wyleczeniu zosta³ w ro-ku 1917 mianowany wojskowym komendan-tem miasta (w stopniu kapitana). Wtedy przy-jecha³a tam ze Lwowanasza mama ze star-sz¹ córk¹. Janka uro-dzi³a siê tam 12 wrze-�nia 1918 roku.

Wkrótce potem w li-stopadzie rozpad³a siêck monarchia i wtedynasi rodzice z córkamiwrócili do Lwowa. Oj-ciec wst¹pi³ do s³u¿byw Wojsku Polskim, aleju¿ nie jako oficer linio-wy, a do korpusu s¹-dowego. W listopadzie1921 roku ojciec otrzy-ma³ zwolnienie ze s³u¿-by wojskowej w stop-niu majora i wkrótcepotem nominacjê nastanowisko notariuszaw Brodach. Przed I wojn¹ �wiatow¹ ojciecby³ przez lat 12 zastêpc¹ notariusza Nar-towskiego we Lwowie.

Brody by³y odt¹d miastem naszego dzie-ciñstwa przez kilkana�cie lat. Tam mieli�mydu¿y kr¹g znajomych starszych i m³odszych,ludzi bardzo serdecznych, i oni tworzyli nie-zwykle ciep³y klimat tego miasta. To pozo-stawi³o w naszej pamiêci bardzo mi³e wspo-mnienia na ca³e ¿ycie.

Janka rozpoczê³a naukê w ¿eñskiej szko-le powszechnej (przy Rojekówce) w roku1925. Z tego okresu zapamiêta³em dwiesprawy zwi¹zane z Jank¹, jakkolwiek by-³em od niej m³odszy o trzy lata.

Od swoich wczesnych lat Janka choro-wa³a na anemiê. Oprócz przyjmowania le-

ków musia³a mieæ tak-¿e �w¹tróbkow¹� die-tê. Te w¹tróbki mia³ybyæ dla niej tylko lek-ko przysma¿one �na wpó³ surowe. Pa-miêtam. jak to naszamama chodzi³a zauciekaj¹c¹ i zap³aka-n¹ Jank¹ po ca³ym

mieszkaniu i prosi³a, aby to zjad³a, i w jakich�cierpieniach� wszystko to siê odbywa³o.Z jej anemi¹ wi¹¿e siê tak¿e to, ¿e na wielu�cianach w domu by³y na wysoko�ci jej buzi�lady zlizywania wapna. By³ to jej przysmak.A raz zdarzy³o siê �co� gorszego�. W czasie

nieobecno�ci rodzi-ców przyszed³ pewienpan i wrêczy³ s³u¿¹ce-mu wizytówkê, a tenpo³o¿y³ j¹ na stole.Gdy wrócili rodzice,s³u¿¹cy powiedzia³ imo tym, ale wizytówkina stole nie by³o. Jan-ka w palcach mia³ajeszcze tylko sam jejskrawek, bo ca³¹ nie-mal wizytówkê ju¿ zja-d³a. Nic dziwnego � toby³ wszak znakomitypapier! Rodzice niedowiedzieli siê nigdy,kto to by³ ten pan, i niemogli odpowiedzieæna jego wizytê. Tak toanemia sta³a siê przy-

czyn¹ powa¿nego towarzyskiego faux pas!W naszym domu by³a tak¿e �epoka tra-

nowa�. To dotyczy³o ju¿ ca³ej naszej trójki.By³a to jednak sprawa odmienna, bo za ka¿-d¹ wypit¹ ³y¿kê dostawali�my 5 gr, a zauzbieran¹ z tego �wiêksz¹ gotówkê� mo¿naju¿ by³o kupiæ kanoldy (je¿eli Czytelnik tychwspomnieñ pamiêta lub wie, co to by³y ka-noldy?).

Druga sprawa dotyczy³a imienia Janki.Do�æ wcze�nie nazywa³a siebie Nana i do-maga³a siê, aby tak siê do niej zwracaæ.Przyjê³o siê to imiê nie tylko w domu, alei w szkole, i w�ród znajomych � wszyscy takdo niej mówili. By³o to bowiem ³adnie brzmi¹-ce, a nawet �ciep³e� imiê. A¿ kiedy w wiekukilkunastu lat Janka przeczyta³a powie�æ

JankaWspomnienia

o Janinie FastnachtWac³aw Fastnacht

Page 29: Korniakt Konstantin

29

Emila Zoli, rozpoczê³a stanowcz¹ bataliêo to, ¿e �nie jest Nan¹, ¿e jest Jank¹� i tegodomaga³a siê od ca³ego otoczenia. Z cza-sem przystali�my na to, ale nasza mamai tak do koñca swoich dni mówi³a do niej �Nanu�!

W szkole powszechnej by³a 6 lat i w roku1931 rozpoczê³a naukê w gimnazjum, alew tym¿e roku rodzice ulokowali obydwiecórki w Liceum Krzemienieckim. Janka by³awtedy od razu w III klasie gimnazjalnej. Poroku obydwie wróci³y jednak do Brodów. Nieodpowiada³y im warunki i klimat ¿ycia w in-ternacie. Chcia³y znowu byæ w domui w brodzkim otoczeniu.

Z tego czasu zachowa³ siê Janki pamiêt-nik � s¹ w nim wpisy tylko jej nauczycielekze szko³y powszechnej i gimnazjum. Widaæz tego, ¿e nie by³a zbyt wtopiona w spo³ecz-no�æ klasy i nie mia³a tak serdecznych ko-le¿anek, aby prosiæ je o pamiêtnikowy wpis.Ju¿ wtedy odezwa³a siê w niej sk³onno�æ doskupienia siê na w³asnych przemy�leniachi prze¿yciach.

Nauczycielki wpisa³y jej mi³e i pouczaj¹-ce wierszyki jako drogowskazy na ca³e ¿y-cie i nauki prawego zachowania. Lubi³a tenpamiêtnik i strzeg³a go, a i ja chêtnie doniego teraz zagl¹dam, bo... przypomina miBrody.

Podajê z niego dwa wpisy. Jedna z na-uczycielek w szkole powszechnej przepisa-³a tak:

MODLITWA

W szczê�ciu jest szczê�ciem samemW cnocie � wytrwania potêg¹W cierpieniu � pociech balsamemW grzechu � poprawy przysiêg¹.

Byæ mo¿e, ¿e miêdzy innymi i ta senten-cja sta³a siê pó�niej zaczynem g³êbokiej po-bo¿no�ci Janki w jej wieku dojrza³ym. Tenkrótki czterowiersz zawiera bogate wskaza-nie o znaczeniu modlitwy w ró¿nych przeja-wach ludzkiego ¿ycia.

Natomiast:

Bonae discipulaeLatinae linguae magistra

wpisa³a:

Modestia est ornamentum puellarum.Vadis MCMXXXIV Brody, 1934a.d. VI Idus Februarius 8 II.

Rachunek kalendarza u staro¿ytnychRzymian by³ bardzo skomplikowany, wiêc janie podejmujê siê obja�niaæ go tutaj. Skoro �lubiana przez uczennice � nauczycielka ³aci-ny tak wpisa³a, to musi to byæ prawid³owo.

W roku 1934 nasza rodzina przenios³asiê do Lwowa, a w³a�ciwie do Brzuchowic.Nasza babcia (ze strony mamy) wybudo-wa³a tam dom dwurodzinny. Mieszka³ tamju¿ nasz wujek � brat mamy � z rodzin¹,a my zamieszkali�my w drugiej po³owie.

Brzuchowice to wyj¹tkowo urocze miej-sce. Tutaj koñczy siê grzbiet Roztoczai opada wieloma pasmami od strony pó³-nocnozachodniej. Dlatego w Brzuchowicachjest tak bardzo urozmaicony krajobraz:wzniesienia pokryte starym, bogatym lasembukowym i dolina brzuchowicka � piaszczy-sta, pokryta piêknymi lasami sosnowymi.

My�my mieszkali do�æ daleko od cen-trum Brzuchowic, na obszernej polaniemaj¹c z jednej strony starsze i m³odsze lasybukowe, a z drugiej sosnowe. Na tej polaniesta³o ju¿ tak¿e kilka innych domów. Do-je¿d¿ali�my do szkó³ we Lwowie kolej¹, dostacji mieli�my ok. 2 km drogi, co zabiera³onam 20�25 minut czasu. Jazda poci¹giemtrwa³a tak¿e 20 minut. Doje¿d¿ali�my doszkó³ w licznym gronie dziewcz¹t i ch³op-ców, oczywi�cie w ró¿nym wieku, je�dziliz nami tak¿e w sporej gromadzie urzêdnicyi wszyscy ci, którzy wybrali pracê we Lwo-wie, a dom w Brzuchowicach. Obydwie sio-stry zosta³y uczennicami Pañstwowego eñ-skiego Gimnazjum im. Królowej Jadwigi weLwowie. Janka by³a wtedy w szóstej klasie.

W roku 1937 zda³a maturê i wst¹pi³a naWydzia³ Geografii UJK.

W roku 1939 wybuch³a wojna, po za-koñczeniu dzia³añ przyszli sowieci i zaczê³asiê dla nas wszystkich gehenna.

W grudniu 1939 r. (dok³adnie w dniu�w. Miko³aja) ruscy � bez uprzedzenia �zawiesili przyjmowanie z³otówek w sklepachi my zostali�my nagle bez �rodków do ¿y-cia. Wtedy zaczê³a siê gromadna wyprze-da¿ ¿yciowego dorobku, czyli inaczej mó-wi¹c rabunek mienia wszystkich Polaków.Co kto mia³, wynosi³ na Plac Krakowskii tam sprzedawa³ za ruble po bardzo mar-nych cenach.

Trzeba by³o znale�æ jak¹� pracê zarob-kow¹. Starsza siostra pracowa³a na poczciew Brzuchowicach, Janka zaczê³a pracê

Page 30: Korniakt Konstantin

30

w roku 1940 w sanatorium w centrum Brzu-chowic, a ja � jako kasjer w domu wypo-czynkowym tak¿e w Brzuchowicach. Naszezarobki by³y ma³e, tote¿ ojciec sprzedawa³co pewien czas bi¿uteriê, swoje ubrania, dy-wan. W roku 1940 starsza siostra Jadwigawysz³a za m¹¿.

W roku 1941 w lipcu przyszli Niemcy.W Brzuchowicach pracy nie by³o, tote¿ oj-ciec i ja zamieszkali�my we Lwowie u stry-jenki, a mama i Janka pozosta³y w Brzucho-wicach. Janka pracowa³a dalej w tym sa-mym sanatorium. Ja dosta³em pracê w haus-verwaltung przy ulicy Janowskiej i dotrwa³emtam do maja 1942. Wtedy dosta³em wezwa-nie do Baudienstu.

Janka prawdopodobnie w tym czasiewst¹pi³a do AK. Nie wiem, jaka to by³a jed-nostka i jaki mia³a Janka pseudonim. Niepowiedzia³a mi o tym nigdy, nawet po wojnie.

Moja sytuacja sta³a siê wzglêdnie po-my�lna, kiedy we wrze�niu 42 r. � zupe³nieprzypadkowo � dosta³em siê wprost z Bau-dienstu do pracy w domu wysokiego dygni-tarza niemieckiego jako palacz centralnegoogrzewania i jednocze�nie hausmeister.

W zimie 42/43 Janka zaczê³a przewoziætajne gazetki. Wiem, ¿e przewozi³a je z ulicySykstuskiej (w pobli¿u ulicy Matejki) na ko-niec ulicy ó³kiewskiej w okolice rze�ni miej-skiej. Pewn¹ ilo�æ gazetek rozprowadza³aw Brzuchowicach. Trwa³o to do koñca nie-mieckiej okupacji, przy czym Janka ca³y czaspracowa³a w tym samym sanatorium.

Przy drodze, któr¹ Janka przemierza³acodziennie z domu do pracy, by³a tzw. Szko³aLe�na. By³o to nowoczesne sanatorium,wybudowane w roku 1936 dla m³odzie¿yo s³abym zdrowiu. Dzieci by³y tam leczonei jednocze�nie uczy³y siê. Niemcy zajêli pó�-niej ten obiekt dla pewnej jednostki wojsko-wej. Nie wiem, jaka to by³a jednostka. Ofi-cerowie do�æ czêsto je�dzili stamt¹d do Lwo-wa albo do centrum Brzuchowic. Zwróciliuwagê na Jankê, bo czêsto j¹ mijali, kiedysz³a do pracy lub do domu. Pewnego dniajeden z nich zaprosi³ Jankê do samochodui podwióz³ j¹ tak daleko, jak siêga³a ichwspólna droga. Potem zdarza³o siê to wielerazy i podwozili j¹ albo do sanatorium, albodo ich siedziby i potem resztê drogi do domuJanka sz³a ju¿ sama. By³a to ulga, bo oszczê-dzali jej w ten sposób oko³o 800 metrówdrogi i to przy ró¿nej pogodzie. Tak, ale

zdarza³o siê tak¿e i to, ¿e zapraszali Jankêdo samochodu wtedy, kiedy mia³a na sobiegazetki. Zale¿nie od pogody nosi³a je podbluzk¹, pod swetrem albo pod p³aszczem.Takie przypadki kosztowa³y j¹ du¿o nerwów,a nie mog³a daæ znaæ tego po sobie. Naszczê�cie nigdy nie mia³a �wpadki�!

Do mnie, tzn. do domu dygnitarza, przy-chodzi³a Janka co dwa tygodnie. Przynosi³ami wypran¹ bieliznê osobist¹, a bra³a odemnie zu¿yt¹. Ale nie tylko! Mia³em mo¿li-wo�æ podbierania tam ma³ej ilo�ci naboi doniemieckich MP. Wewn¹trz przy wej�ciu dodomu by³a wacha. Sta³o tam biureczko, nanim domowa centralka telefoniczna i z bokukilka szuflad. W jednej z nich by³y luzemwrzucane naboje. Wachê pe³ni³o piêciuwojskowych na zmianê. Kiedy urz¹dzalipróbne strzelanie, pobierali naboje z szufla-dy, a potem wrzucali nowe bez jakiejkolwiekewidencji. Przypuszczam, ¿e by³o w tej szu-fladzie oko³o 300 naboi. Korzysta³em z oka-zji i wybiera³em stamt¹d kilkana�cie i potemdawa³em Jance razem z bielizn¹ do prania.Nie zawsze udawa³o mi siê wybraæ nabojeprzed jej przyj�ciem, ale przewa¿nie tak. Niewiem, komu je potem przekazywa³a i niepyta³em. Oprócz tego dawa³em jej zawszechleb i cukier w kostkach. Tak to by³o dolipca 1944 r.

Po przej�ciu frontu zlikwidowali�my mie-szkanie w Brzuchowicach i odt¹d byli�myju¿ razem w mieszkaniu lwowskim przy uli-cy Nowy �wiat. Jedynie starsza siostra Ja-dwiga z mê¿em i dwiema córkami mieszkalioddzielnie przy ulicy Mochnackiego. Jankawróci³a na Uniwersytet, aby dokoñczyæ stu-dia. Ja przez dwa lata, do czerwca 1946 r.,pracowa³em w piekarni i wtedy zg³osi³emsiê na wyjazd do Polski, do Krakowa. Star-sza siostra z rodzin¹ wyjecha³a wcze�niej �w maju i zatrzymali siê w Legnicy. Ojciec,mama i Janka pozostali we Lwowie.

Janka po studiach rozpoczê³a pracê weLwowie w biurze, które mo¿na porównaæu nas z wydzia³em rolnictwa urzêdu woje-wódzkiego. Mia³a tam nadzór nad mapamizasiewów, upraw itp., sama te¿ kre�li³a (aleprzyborniki kupowa³a w Krakowie) i robi³aobliczenia powierzchni. Nie wiem, jakie by³yjej dalsze obowi¹zki. Przepracowa³a w tymjednym biurze 25 lat i posz³a stamt¹d naemeryturê. W zwi¹zku ze swoimi obowi¹z-kami by³a wielokrotnie s³u¿bowo w Kijowie.

Page 31: Korniakt Konstantin

31

W swoim miejscu pracy zyska³a przychyl-n¹ opiniê, ale nie zmienia to stanu, ¿e tamka¿de biuro by³o przesi¹kniête jadem bol-szewizmu, a wiêc k³amstwa, propagandyi podejrzliwo�ci.

Praca zawodowa nie by³a jednak jejg³ównym obowi¹zkiem. W tym czasie bar-dzo pog³êbi³a siê jej religijno�æ i pobo¿no�æ.By³a to zapewne reakcja na otaczaj¹cy j¹�wiat i na ogromne zak³amanie, którym by³oprzesi¹kniête tam ¿ycie i ludzie wokó³ niej.Odczu³a potrzebê zbli¿enia do Boga jakojedyny ratunek, aby ochroniæ siê od truciznywciskaj¹cej siê tam do umys³u i duszy. Dotego jeszcze w listopa-dzie 1951 roku zgin¹³ tra-giczn¹ �mierci¹ nasz oj-ciec, przejechany przezsamochód.

Do ich mieszkaniadokwaterowano dwie so-wieckie rodziny, szczê�li-wie nieliczne. Naszamama i Janka zosta³yw dwu pokojach � no i tawspólna kuchnia. DziêkiJance nie dochodzi³o doawantur, ale ich ¿yciesta³o siê odt¹d przygnê-biaj¹ce. Wspólne miesz-kania lwowian z sowie-tami by³y tragicznym ob-razem naszej niewoli!

W tym czasie Jankazaanga¿owa³a siê w pra-cy spo³ecznej przy Kate-drze Lwowskiej. By³o to jeszcze za czasówks. Karola Jastrzêbskiego, ale wkrótce roz-pocz¹³ tam swoje wieloletnie pos³annictwoks. W³adys³aw Kiernicki (Rafa³) i potem jemudo pomocy ks. Ludwik Kamilewski. W�ródwielu osób pe³ni¹cych wówczas tam ochot-niczo pos³ugi wychowawcze z dzieæmi � Jan-ka prowadzi³a katechezê z przydzielon¹ gru-p¹. To obejmowa³o tak¿e przygotowaniedzieci do I komunii �wiêtej i bierzmowania.Musia³a byæ tam tak¿e nauka jêzyka pol-skiego, historii Polski i Lwowa. Z ma³¹ gru-p¹ starszej m³odzie¿y Janka urz¹dza³a �Czy-tanie Pisma �wiêtego�.

Kiedy ks. Rafa³ w latach 60. mia³ k³opotyze swoj¹ domow¹ bibliotek¹, zwróci³ siêz pro�b¹ do Janki o jej przechowanie. Jan-ka przyjê³a ten 300-tomowy zbiór, ale mu-

sia³a go zwróciæ ksiêdzu w roku 1986, gdylikwidowali�my nasze lwowskie mieszkanie.

Przez pewien czas Janka �piewa³aw chórze katedralnym.

Na pro�bê ksiêdza Rafa³a Janka napi-sa³a jego tekst historii Katedry Lwowskiejdla potrzeb zwiedzaj¹cych. By³o tego sze�æarkuszy. Janka wypisa³a to pismem tech-nicznym dostatecznie du¿ymi literamii przez kilka lat arkusze te by³y w gablotachw kruchcie katedralnej udostêpnione dlazwiedzaj¹cych.

Biurowy kadrowiec Janki grzmia³ do niejz oburzeniem: Jak to jest? Macie studia uni-

wersyteckie, zdawali�cieegzamin z marksizmui chodzicie do ko�cio³a?!Odpowiedzia³a mu spo-kojnie: Odno drugomunie mieszajet.

W tym czasie �w Katedrze � Jankaspotka³a siê i zaprzyja�-ni³a z Mari¹ Klamut,przez najbli¿szych zwa-n¹ Myszk¹ (wg samejzainteresowanej jej na-zwisko jest spolszcze-niem nazwiska jednegoz jej przodków w³oskiegopochodzenia o brzmie-niu Clamutti). By³a z wy-kszta³cenia historyczk¹.Przed wojn¹ uczy³a hi-storii w ukraiñskim pañ-stwowym gimnazjum we

Lwowie. By³a to dla niej �twarda szko³a�, aleumia³a zachowaæ swój autorytet i uznanietak w�ród uczniów, jak i nauczycieli. Cecho-wa³a j¹ prawo�æ, subtelno�æ i mi³y sposóbwys³awiania siê. Powiedzia³a raz do mnie:�Polacy ze Lwowa wyjechali, ale historia nie!�To obrazuje, jak bardzo ukocha³a swoje mia-sto i dlatego po�wiêci³a mu wszystkie lataswojego ¿ycia.

Janka i Myszka by³y to dwa twarde, sta-nowcze charaktery. Ich przyja�ñ i wspó³pra-ca opiera³y siê na tym, ¿e obydwie nawza-jem zna³y dobrze i ceni³y warto�æ drugiej.Niekiedy by³y miêdzy nimi ró¿nice zdañ,a nawet �krótkie spiêcia�... ale przyja�ñ trwa-³a. Lubi³y dyskutowaæ z sob¹ podczas spa-cerów po Lwowie. Wtedy czu³y siê swobod-nie i... naprawdê u siebie.

Janina Fastnacht z przyjació³k¹,Mari¹ Klamut. Lwów 1957

Page 32: Korniakt Konstantin

32

W latach 60. zaczê³y siê nasze wza-jemne odwiedziny. Czê�ciej przyje¿d¿a³y donas mama z Jank¹. Mama przewa¿nie by³au nas (u Jadwigi i u mnie) 3 miesi¹ce,a Janka miesi¹c. Z przyjació³kami i znajo-mymi Janka podró¿owa³a do Gdañska,Warszawy, Czêstochowy i Zakopanego.W jednym roku by³em z ni¹ na urlopie w Kry-nicy.

Za ka¿dym razem, kiedy wraca³a dodomu, bra³a z sob¹ du¿¹ ilo�æ dewocjona-liów, tzn. ró¿añców, szkaplerzy, medalikówz ³añcuszkami. By³o tam wtedy du¿e zapo-trzebowanie na to, a przywo¿enie by³o za-bronione. Podobnie jak wcze�niej gazetka-mi � Janka obwiesza³a siê tym przed wyjaz-dem i na to wk³ada³a sukienkê, sweter albobluzkê. Niestety jednego razu sowiecka cel-niczka spostrzeg³a to pod bluzk¹. Zaprowa-dzili Jankê w Mo�ciskach do biura celnegoi sporz¹dzili s¹¿nisty protokó³. W rezultaciedosta³a od lwowskiej milicji zakaz wyjazdówna okres trzech lat. Wtedy ja z ¿on¹ je�dzi-li�my do Lwowa, a raz mama przyjecha³ado nas sama bez Janki.

W styczniu 1974 roku po pó³rocznejchorobie zmar³a nasza mama. Spoczywaw jednym grobie z ojcem na Cmentarzu Ja-nowskim.

Nieco wcze�niej Janka zaczê³a odczu-waæ trudno�ci w chodzeniu, a szczególnieprzy wchodzeniu na drabinki. W biurze by³yszuflady z mapami tak¿e i na du¿ej wysoko-�ci i do tego by³y tam potrzebne odpowied-nie drabinki. Zdawa³a sobie sprawê, ¿e jestto dla niej powa¿na sprawa. Zaczê³o siêskrzywienie krêgos³upa. By³a na ró¿nychbadaniach we Lwowie i w Krakowie. Rezul-tatem koñcowym tych badañ by³o krótkieorzeczenie: Causa ignota.

Choroba postêpowa³a bardzo powoli, alenieub³aganie! Deformacja objê³a krêgi szyj-ne i wiêkszo�æ piersiowych. Tworzy³ siê garb.By³o to wiêc wygiêcie ku ty³owi, ale tak¿ei skrzywienie boczne w kszta³t litery S.

Janka zaczê³a utykaæ na jedn¹ nogê.Z czasem to utykanie by³o coraz g³êbsze,a¿ wreszcie wziê³a do rêki laskê, bo bezniej nie mog³a ju¿ chodziæ. Powiêkszaj¹cysiê garb zacz¹³ naciskaæ na p³uca. PotemJanka usiad³a na wózku inwalidzkim i takporusza³a siê po mieszkaniu. Dot¹d by³ajeszcze wzglêdnie samodzielna. Wszystkoto dzia³o siê w ci¹gu lat 70. do roku 1982.

Wtedy musia³a po³o¿yæ siê do ³ó¿ka, bo niemog³a ju¿ siedzieæ. Z czasem dosz³o dotakiego stanu, ¿e Janka nie mog³a po³o¿yæsiê na boku, bo ból nie pozwala³; przez trzyostatnie lata le¿a³a tylko w pozycji nawznak.

Wówczas okaza³o siê, co znacz¹ przy-ja�nie zawierane tam miêdzy Polkami, w�ródobcego otoczenia, dla obrony i wzajemne-go wspomagania. Myszka by³a u Janki nie-mal codziennie, uprosi³a inne znajome pa-nie o �wiadczenie pomocy, kupowa³a co trze-ba. Inne panie zadba³y o osobist¹ pielêgna-cjê chorej, a i ksi¹dz pamiêta³ o niej. Wtedyte¿ zjawi³y siê siostry Zappe, Jadwiga i Ire-na. Same przesz³y wieloletni¹ gehennê odsowietów za swoj¹ niestrudzon¹ dzia³alno�æw�ród polskiej m³odzie¿y. Wychowa³y ca³epokolenia tej m³odzie¿y. Ale to nie wszyst-ko. By³y i w dalszym ci¹gu s¹ � wszêdzietam, gdzie choroba dotyka stare i samotneosoby z naszej spo³eczno�ci. Jance trzebaby³o przygotowywaæ codziennie posi³ki.

Sta³o siê dla mnie jasne, ¿e muszê wzi¹æJankê do siebie i stworzyæ jej opiekê u mnie.Ja przeszed³em na emeryturê w grudniu1981, owdowia³em w roku 1983 i wtedyzacz¹³em sam gotowaæ sobie obiady i inneposi³ki. W roku 1984 ustalili�my z Jank¹, ¿eprzewiozê j¹ do Krakowa. Wtedy dostawa-³em zgodê od sowietów na 3-miesiêcznepobyty we Lwowie, tzw. turystyczne. Abyprzewie�æ Jankê do Krakowa na pobyt sta-³y, by³o tam du¿o spraw do za³atwienia.Czê�æ za³atwi³em w ci¹gu trzech miesiêcyw roku 1985 i pozosta³¹ czê�æ w roku 1986.Po ukoñczeniu tych ¿mudnych formalno�ciprzewioz³em Jankê karetk¹ pogotowia zeLwowa do Krakowa 25 czerwca 1986 r.

By³a u mnie dok³adnie pó³ roku. Pe³ni-³em przy niej pos³ugê, tak jak tego wymagaob³o¿nie chora. Najwa¿niejsze by³o nacie-ranie talkiem, aby nie dopu�ciæ do odle¿yn.Dochodz¹ca pielêgniarka co tydzieñ my³aJankê.

Z up³ywem miesiêcy pogarsza³ siê stanjej serca. Postêpuj¹ca deformacja klatki pier-siowej wywiera³a nacisk na serce i naczyniawieñcowe. Lekarze stosowali zastrzyki do-¿ylne, ale poprawy nie by³o.

W tym czasie Janka oprócz innych swo-ich modlitw wzbudzi³a w sobie szczególnenabo¿eñstwo do �w. Teresy od Dzieci¹tkaJezus. Ta francuska karmelitanka dlatego

Page 33: Korniakt Konstantin

33

Ks. Józef Pyrek SDS

¯O£NIERZ I WYCHOWAWCA

Dokoñczenie z CL 4/05

S£U¯BA WE W£OSZECH10 stycznia 1943 roku polski statek �Ba-

tory� wyp³yn¹³ z polskim wojskiem z Alek-sandrii, by po kilku dniach osi¹gn¹æ w³oskiport Tarent (po w³osku Taranto). Przez pe-wien czas obozowali w pobliskich lasach.W kwietniu niektóre oddzia³y zakwaterowa-no w miasteczku Campobasso (blisko Mon-te Cassino). Józef Ignacy nale¿a³ do jedne-go z tych oddzia³ów i uczestniczy³ w bardzotrudnych walkach o Monte Cassino. Po za-koñczeniu walk oddzia³y polskie mog³y od-pocz¹æ przez pewien czas w Campobasso.

II Korpus Polski poddano nowej reorga-nizacji i skierowano na front adriatycki. Jó-zef Ignacy zosta³ wys³any do Neapolu, a po-tem do Rzymu, z zadaniem zorganizowaniapolskich klubów i innych instytucji wojsko-wych. W tym czasie otrzyma³ trzy odzna-czenia: Gwiazdê Italii, Gwiazdê Afryki i Krzy¿za walki o Monte Cassino. Tam otrzyma³równie¿ smutn¹ wiadomo�æ o �mieci ¿ony.Ciê¿ko ranna w czasie frontowych walkw T³umaczu, zmar³a w dniu 8 kwietnia 1944roku. Trojgiem ich dzieci (Zofia, Danuta,Leszek) zaopiekowali siê krewni ¿ony.Mieszkali wówczas w Katowicach.

Po wype³nieniu swoich zadañ w Neapolui Rzymie Józef Ignacy otrzyma³ nowe zada-

nie: nadzór nad budow¹ polskiego cmenta-rza w Loreto.

DEMOBILIZACJA I POWOJENNADZIA£ALNOŒÆ NAUCZYCIELSKA

Pod koniec roku 1945 II Korpus Polskizosta³ przetransportowany do Anglii i po pew-nym czasie zdemobilizowany. Byli ¿o³nierzerozproszyli siê po wszystkich kontynentach.Józef Ignacy obra³ sobie za miejsce sta³egopobytu Rzym. Tam 21 pa�dziernika 1946 rokuzawar³ zwi¹zek ma³¿eñski z W³oszk¹, rzy-miank¹, Giuliann¹ D�Ammasso. Mieszkaj¹cw Rzymie, stara³ siê pomagaæ swojej rodzi-nie w Polsce za pomoc¹ paczek z ¿ywno�ci¹i odzie¿¹. Jednak¿e rodzina pragnê³a, by po-

sta³a siê jej bliska, ¿e � wprawdzie na inn¹chorobê, ale � tak¿e d³ugo chorowa³a!

W grudniu tego¿ roku stan zdrowia Jan-ki nie pozostawia³ ju¿ ¿adnej nadziei. 26grudnia 1986 roku zd¹¿y³em jeszcze popro-siæ ksiêdza, aby udzieli³ Jance sakramentunamaszczenia chorych, przed po³udniem

straci³a przytomno�æ, a o godzinie 17 prze-sta³a oddychaæ.

Jej pogrzeb odby³ siê na Cmentarzuw Batowicach w 25-stopniowym mrozie, przypiêknej s³onecznej pogodzie!

Spisa³ m³odszy brat, listopad 2005 roku

Józef IgnacyDublewicz(1902�1976)

Józe

f Ig

nac

y D

ub

lew

icz

w m

un

du

rze

II Ko

rpu

su W

P, la

ta 4

0.

Page 34: Korniakt Konstantin

34

Archiwum

CMENTARZE I TWÓRCY

wróci³ do Polski. Uczyni³ to w sierpniu 1947roku. Najplerw zatrzyma³ siê w Katowicach:tam by³y jego dzieci, a potem uda³ siê doOle�nicy na Dolnym �l¹sku, gdzie mieszkalijego rodzice.

W Ole�nicy mieszkali Dublewiczowiekilka lat. Tam urodzi³o siê im dwoje dzieci:Maurycy (1948) i Maria (1953). Tam¿e po-dejmowa³ Józef Ignacy pracê dwukrotnie,ale ¿adna z nich nie dawa³a mu oczekiwanejsatysfakcji, dlatego powróci³ do pracyw szkolnictwie. Podj¹³ obowi¹zki nauczycie-la, a potem kierownika szko³y. Mieszkaliw szkole na piêtrze. Obok szko³y mieli ogród.Prowadzili te¿ ma³e gospodarstwo.

LATA 1964–1976To, ¿e Józef Ignacy by³ ¿o³nierzem armii

genera³a Andersa, nie pomaga³o mu w pra-cy nauczycielskiej; w³adze uznawa³y to zaokoliczno�æ obci¹¿aj¹c¹ osobê nauczycie-la. Postanowi³ przej�æ na emeryturê.

We wrze�niu 1964 r. przeniós³ siê z ca³¹rodzin¹ do Biecza (powiat gorlicki). Zamiesz-kali w domu, który sprawia³ wiele k³opotów.Starania o inne mieszkanie nie dawa³y efek-tu. Niewielka emerytura z trudem starcza³ana utrzymanie rodziny (cztery osoby), choædzieci z pierwszego ma³¿eñstwa ju¿ siêusamodzielni³y. W roku 1967 ¿ona Giulianauda³a siê z dwojgiem dzieci do W³och.Wkrótce wyjechali tam równie¿ syn Leszeki córka Zofia. Józef Ignacy zosta³ w domusam. Kiedy z W³och powrócili, ¿ycie ich by³omaterialnie skromne, lecz spokojne.

Po �mierci ojczyma ¿ony w grudniu 1972roku wyjechali do W³och wszyscy. Ponie-wa¿ klimat rzymski i inne warunki bytowe

by³y dla Józefa Ignacego uci¹¿liwe, a nawetniezno�ne, w sierpniu 1973 roku ca³a rodzi-na powróci³a znów do Polski. Jednak¿e stanjego zdrowia pogarsza³ siê. W kwietniu 1975uda³ siê do szpitala w Zabrzu, gdzie jakochirurg pracowa³ siostrzeniec jego pierwszej¿ony. Powróci³ ze szpitala przy koñcu maja1975 r. Czu³ siê lepiej, lecz niektóre dolegli-wo�ci nie ustawa³y. ¯ona i córka okazywa³ymu wielk¹ troskê i serdecznie siê nim opie-kowa³y.

Przed Wielkanoc¹ 1976 r. wyspowiada³siê, przyj¹³ Komuniê �wiêt¹ i SakramentNamaszczenia Chorych. We �rodê po Wiel-kanocy odwieziono go do szpitala w Ja�le.Podejmowane starania o poprawê stanuzdrowia nie pomaga³y. Zmar³ 24 kwietnia1976 r. Mszê �w. przed pogrzebem konce-lebrowa³o szasnastu ksiê¿y, a przewodni-czy³ jej i kazanie wyg³osi³ syn zmar³ego, ks.Leszek Dublewicz. Sporz¹dzony przez nie-go opis pogrzebu koñcz¹ s³owa: Zdjêæ nierobili�my w czasie pogrzebu, bo chcieli�my,by Ojciec nasz pozosta³ w naszej pamiêcijako ¿ywy, zawsze pe³en optymizmu i pogo-dy duchowej, jak na ¿o³nierza polskiegoprzysta³o. S³owa te to piêkne �wiadectwopietyzmu i mocy ducha jako stra¿niczkiwarto�ci najwy¿szych.

Podstaw¹ powy¿szego opracowania by³akopia rêkopisu (bez tytu³u i daty) sporz¹dzonegoprzez ks. Leszka Dublewicza SDS. Rêkopis za-wiera wspomnienia Józefa Ignacego Dublewicza(zanotowane przez wymienionego wy¿ej synaLeszka), opis ostatniego okresu jego ¿ycia ³¹cz-nie z pogrzebem oraz tekst kazania wyg³oszone-go w czasie pogrzebu przez tego¿ syna Leszka.

Niezapomniany Jerzy Waldorff w swymartykule w �Polityce� 18/99 przypomnia³swoj¹ zas³ugê za³o¿enia 25 lat wcze�niejSpo³ecznego Komitetu Opieki nad Stary-mi Pow¹zkami. W artykule tym � przy oka-zji � wymieni³ nazwiska wybitnych pisarzy,spoczywaj¹cych na tym cmentarzu: Prus,Berent, Le�mian, D¹browska, S t a f f, P a -r a n d o w s k i, W i e r z y ñ s k i, Reymont,

H e r b e r t. Zauwa¿my, ¿e z tych dziewiê-ciu twórców (wyliczonych mo¿e na chybi³-trafi³, co tym bardziej znamienne), czterejto lwowianie (�ci�lej: wschodni ma³o-polanie).

W�ród najwybitniejszych autorów pomnikówwymieni³ Waldorff Stanis³awa Ostrowskiego.O tym rze�biarzu patrz Archiwum � Osiemdzie-si¹t lat temu w CL 4/05.

Page 35: Korniakt Konstantin

35

Jest 30 pa�dziernika 1904 roku. Ma-gistrat Miasta Lwowa wyda³ raut w salachRatusza � z okazji ods³oniêcia pomnikaMickiewicza d³uta Antoniego Popiela.Kazimierz Pollack, g³o�ny warszawskidziennikarz, pisze w swoich wspomnie-niach*:

W jakim� mniej �ludnym� zak¹tku, doktórego dotar³em w towarzystwie Maku-szyñskiego i Gubrynowicza**, ujrza³em [...]pana w d³ugim anglezie, z bujn¹ czarn¹czupryn¹ [...]. Oparty ty³em o stolik, roz-gl¹da³ siê na wszystkie strony i wykonywa³jakie� niepojête ruchy to jedn¹, to drug¹rêk¹ w kierunku kieszeni ukrytych g³êbo-ko w po³ach uroczystego, ide-alnie czarnego stroju.

� Kacper!... Ta niebuchaj tyle dzygary!� us³ysza³em skie-rowany do niegookrzyk Makuszyñ-skiego.

� A co on �zapyta³em Gubry-nowicza � kradniezegary?

�Gubryn� i �Makusz�parsknêli g³o�nym �mie-chem.

� To Jan Kasprowicz. Kacprem ¿arto-bliwie zwany � po�pieszy³ z wyja�nieniemMakuszyñski.

� I nie kradnie zegarów � doda³ Gubry-nowicz � lecz zaopatruje siê w dobre mar-sza³kowskie �trabukosy�...

Nast¹pi³a prezentacja �kolegi z War-szawy�, po czym Kornel pozosta³ z Kac-prem, a Gubrynowicz [...] zaofiarowa³ misiê jako przewodnik po Lwowie.

Dwa pierwsze utwory wierszem: U góri Jesieñ wydrukowa³ Makuszyñski w do-datku literackim do lwowskiego �S³owaPolskiego� w drugiej po³owie 1902 roku.Dodatek ten � Tygodnik �S³owa Polskie-go�, po�wiêcony nauce, literaturze i sztu-ce � redagowa³ Jan Kasprowicz, natomiastredaktorem naczelnym �S³owa Polskiego�

w latach 1902�15 by³ Zygmunt Wasilew-ski***.

W 1904 roku Kasprowicz zarekomen-dowa³ Wasilewskiemu Kornela Makuszyñ-skiego jako swego zastêpcê w dziale te-atralnym �S³owa Polskiego�. Dwudziesto-letni Makuszyñski (ur. 1884) ju¿ wówczasby³ niew¹tpliwie blisko zaprzyja�niony zestarszym o ca³e 24 lata (!) Kasprowiczem(ur. 1860), skoro zwraca³ siê do niego�Kacper�. Przyja�ñ ta przetrwa³a wiele lat,do koñca ¿ycia znakomitego lwowsko-ha-rendziañskiego poety (zmar³ 1 sierpnia1926). W pocz¹tkach choroby Kasprowi-cza Makuszyñski (1925) napisa³ piêkny

felieton o nim, przedrukowanynastêpnie w nowym wy-

daniu Listów z Zakopa-nego w trzy lata po

�mierci poety (Listyzebrane, 1929).

* Kazimierz Pollack,Ze wspomnieñ sta-

rego dziennikarzawarszawskiego, War-

szawa 1961.** Bronis³aw Gubrynowicz

(1870 Lwów � 1933 Lwów),historyk literatury. Habilitowany

w 1904, wyk³ada³ na Uniw. Lwowskim, od1920 profesor Uniwersytetu w Warszawie.Przedstawiciel lwowskiej szko³y filologiczno--historycznej (Romans w Polsce za czasówStanis³awa Augusta, Powie�æ do po³owyXVIII stulecia), autor monografii, m.in. JózefMaksymilian Ossoliñski, cz³owiek i pisarz(1928). Zas³u¿ony edytor dzie³ literackich (Pa-ska, Brodziñskiego, Krasickiego, S³owackie-go, Mickiewicza, Krasiñskiego).

*** Zygmunt Wasilewski (1865�1948), publicy-sta, krytyk. Kolega szkolny S. ¯eromskiego,studiowa³ nastêpnie prawo. 1892�94 by³ ra-zem z ¯eromskim bibliotekarzem MuzeumPolskiego w Rapperswilu. 1895�99 redaktor�G³osu�. Ideolog i dzia³acz Narodowej De-mokracji, redagowa³ jej organy: �S³owo Pol-skie� we Lwowie, nastêpnie �Sprawê Polsk¹�w Petersburgu, �Gazetê Warszawsk¹�, �My�lNarodow¹�. Autor studiów krytycznych o J.Kasprowiczu, S. Goszczyñskim, C.K. Norwi-dzie, S. ¯eromskim.

KACPERi MAKUSZ

Ireneusz Kasprzysiak

Page 36: Korniakt Konstantin

36

O przebaczeniePrzepraszam Ciê, Miasto kochane,za moj¹ nieobecno�æ,za �wity i poranki ró¿owe,których nie mogê ogl¹daæ.

Przepraszam ciê, dêbie,drzewo mojego dzieciñstwa,¿e nie usi¹dê przy tobiepos³uchaæ, jak szumi¹ li�cie.

I ciebie, kuku³ko weso³a,co� mnie latem wita³a, przepraszam,¿e odjecha³am.Bez po¿egnania.

Proszê ciê, s³onko, co �wiecisz nad Lwowem,i ziemio, na której wyros³am,niech wasze ciep³o serce mi ogrzewaa¿ do koñca.

A wy, gwiazdy wieczoru letniego,co�cie mi by³y wró¿b¹ i natchnieniem,zróbcie mi miejsce w�ród siebiena znak przebaczenia.

Bêdê z góry patrzy³ana moje Miasto w zielenii czekaæ bêdê cierpliwiena dzieñ i czas, który siê wype³ni.

Wiersze pochodz¹ z tomiku Tam i tu (2004).Notkê o Autorce zamie�cili�my w CL 1/03.

Jadwiga Sibiga

POEZJADo przyjació³kiPojed�my mi³a na dzieñ do Lwowa,ot, tak zwyczajnie, kolej¹,baga¿ têsknoty we�my ze sob¹i trochê nadziei.

A tam ju¿ wiosna na ulicach, w parkui ca³e miasto w zieleni.Star¹ ³aweczkê odnajdziemy gdzie�

w zakamarkui nasze dawne marzenia.

Chwilê nad stawem postoimy,popatrzymy na ³abêdzie,kilka ³ez zostawimyp³acz¹cym wierzbom.

Miasto przejdziemy szybkim krokiem,bo czasu niewiele zosta³o,nie zobaczymy bzów pod naszym oknem,na Stryjskiej starych kasztanów.

¯al swój z³o¿ymy u stóp Tej,co królow¹ nam dana,co �wieci jak gwiazda nad Lwowem,³ask nieprzebranych Pani £askawa.

Jeszcze na Zamek pójdziemy,by widok najdro¿szy ogarn¹æ spojrzeniem,a tym co �umarli, by�my wolni ¿yli�pos³aæ ciche westchnienie.

Czy pamiêtasz wie¿e ton¹ce w zielenii przedwieczornych dzwonów granie,pejza¿ miasta jak na d³onii dom nasz w oddali.

Choæ oczy zajd¹ ³zamii ból zaw³adnie sercem,powiedzmy sobie: nadzieja jest z nami,wrócimy tu jeszcze!

Pojed�my proszê do Lwowa...

Page 37: Korniakt Konstantin

37

Ewa Brodzisz-�liwicka

MÓJ SENO LWOWIE

S¹ dnie w moim ¿yciu, gdy ogarnia mnietêsknota za moim ukochanym rodzinnymmiastem. Up³ynê³o ju¿ wiele dziesi¹tków lat,gdy musia³am je opu�ciæ, a nieustannie wra-cam do niego my�lami. Czêsto we �niechodzê jego ulicami.

Zapamiêta³am szczególnie taki sen.Idê, ja ma³a dziewczynka, wzgórzami Po-

hulanki. Jest zielono, cicho, tylko od czasudo czasu zaszumi¹ drzewa. Nie wiem, do-k¹d idê. Jestem sama, ale siê nie bojê.Przepe³nia mnie rado�æ. Mru¿ê oczy przeds³oñcem i mam ochotê �piewaæ, ale milczê.

Obraz siê zmienia. Bielej¹ groby Cmen-tarza Orl¹t. Stojê wyprê¿ona w zwartymszeregu, ubrana w szary mundurek. Har-cerki? A mo¿e jeszcze zuchy? Kto� prze-mawia. Mówi chyba do nas, ¿e Oni byli tacyjak my, jeszcze dzieci. G³os rozp³ywa siê.Ju¿ nic nie s³yszê, ale wiem, ¿e ja, ¿e my �gdyby trzeba by³o walczyæ tak samo jak Oni,chwyciliby�my za broñ.

Ale oto ulica Akademicka. Jestem ju¿starsza i idê samym jej �rodkiem. Czujê siêbardzo ma³a przy potê¿nych w³oskich topo-lach, rosn¹cych wzd³u¿ deptaku. Idê w stro-nê placu Fredry, a raczej ma³ego placyku,na �rodku którego stoi cokó³ otoczony kwia-towymi klombami, na którym wygodnie roz-party w fotelu siedzi Aleksander Fredro.U�miecha siê do mnie. Po chwili z b³yskiemw oku pyta: � Czyta³a� ��luby Panieñskie�?O Bo¿e! Nie czyta³am, a przecie¿ idê doszko³y i to by³o zadane na dzi�. Jestemw granatowym szkolnym mundurku z nie-bieskimi lamówkami na manszetach i nie-biesk¹ tarcz¹ nr 574 na lewym rêkawie, bochodzê do szko³y imienia Adama Asnykana ulicy Sakramentek. ¯egnam Fredrê i idêw kierunku szko³y ulic¹ £oziñskiego, przeci-nam Kochanowskiego, a mo¿e to Pi³sud-

skiego? Ulica Ochronek i szko³a NôtreDame. Idê i doj�æ nie mogê. A¿ nagle je-stem na korytarzu szko³y. Panuje ogromnygwar, a przez wszystkich lubiana dyrektor-ka, pani Maria Chyliñska, usi³uje choæ tro-chê uciszyæ rozkrzyczane dziewczêta.

Szybko zmieniaj¹ siê obrazy przed mo-imi oczami. Jestem w Parku Stryjskim. Piêk-ny, letni dzieñ. Ca³y park tonie w s³oñcu.Karmiê ³abêdzie p³ywaj¹ce po stawie.A mo¿e to kaczki? Mêczê siê ogromnie t¹prób¹ przypomnienia sobie, czy te ptaki by³ydu¿e czy ma³e? Bia³o-czarne czy bia³e?Mnóstwo ludzi spaceruje alejkami. Dziecigraj¹ w serso. Dooko³a pomnika Jana Kiliñ-skiego tañczy rój bajecznie kolorowych el-fów. Wo³aj¹ do mnie, zapraszaj¹ do tañca,ale ja stojê nieruchomo, jak zaczarowana.Obok mnie kto� mówi ze zdumieniem � tapopatrz, gruszki na wierzbie rosn¹. Biegnêi ja popatrzeæ na to dziwo. Drzewko o list-kach podobnych do wierzbowych, a na ga-³¹zkach ma³e, zielone owoce o kszta³ciegruszki. Usi³ujê sobie przypomnieæ nazwêtego drzewa, ale mimo ogromnego wysi³kunie mogê. Jednak wiem, ¿e takie cudo ro-�nie tylko tu, we Lwowie, w tym w³a�nieparku.

Znowu zmienia siê miejsce i czas. Je-stem ju¿ doros³a. Siedzê w lo¿y Teatru Wiel-kiego i czekam na rozpoczêcie opery Lohen-grin. Jeszcze teatr skrzy siê od �wiate³, jesz-cze na sali panuje gwar. Jeszcze ubraniw wieczorowe stroje mi³o�nicy opery szukaj¹swoich miejsc, wymieniaj¹ uk³ony i uwagi,ale ju¿ powoli podnosi siê kurtyna malowanaprzez Henryka Siemiradzkiego. Zaczynaprzygasaæ �wiat³o i rozlegaj¹ siê pierwszetakty wagnerowskiego dzie³a. Sala milknie.

Jest noc. Idê, nie �piesz¹c siê, Wa³amiHetmañskimi. Król Jan III triumfalnie pod-nosi w górê bu³awê, drug¹ rêk¹ trzymaj¹ccugle wspania³ego rumaka. Gdzie� tam g³ê-boko pod moimi stopami p³ynie Pe³tew.Z oddali docieraj¹ do mnie d�wiêki akorde-onu i �piewy. Idê w kierunku tych d�wiêków.Ale¿ to s³awne lwowskie batiary! Stoi ichdu¿a grupa pod pomnikiem Mickiewicza.�piewaj¹ weso³o i skocznie, koñcz¹c swójwystêp piosenkami smutnymi i rzewnymi,jak ta o �Pani Wiszniewskiej�, a Wieszczw zadumie s³ucha.

Obraz rozp³ywa siê we mgle i s³yszê te-raz walca. To z hotelu George�a. Przed hotel

P R O Z A

Page 38: Korniakt Konstantin

38

zaje¿d¿aj¹ doro¿ki, wysiadaj¹ z nich wystro-jeni ludzie. Jest wielki bal. Stojê w koszulcenocnej i boso przed wej�ciem na salê balo-w¹, a piêkna moja Mama � w z³otej sukniz trenem i Ojciec w smokingu. T³umacz¹ mi,¿e jak dorosnê, to pójdê na taki bal, ale terazczas na sen. Znów jestem ma³a i le¿êw ³ó¿ku, przez kogo� utulona i uca³owana.

Jest ranek. S³oñce �wieci wysoko. Czu-jê na twarzy ciep³o jego promieni. S³yszê

dzwony ko�cielne. To od �wiêtego Antonie-go. A mo¿e i od Matki Boskiej Ostrobram-skiej na górnym £yczakowie? Chwila ciszy,i teraz wyra�nie s³yszê dzwony Katedry£aciñskiej. I Katedry Ormiañskiej. Z oddalidociera do mnie inny d�wiêk. Czy to Cer-kiew Jura?

Niestety to nie Lwów i nie dzwony jegowspania³ych ko�cio³ów, tylko dzwonek bu-dzika. Czas rozpocz¹æ dzieñ w Krakowie...

PANUJMY NADW£ASNYM KRAJEMPrasa donios³a o zadecydowanej ju¿

sprzeda¿y warszawskiej fabryki samocho-dów, niegdy� FSO, na eraniu oraz Huty Czê-stochowa � Ukraiñcom. Kiedy� produkowa-no na ¯eraniu warszawê, potem fiata, ostat-nio fabryka by³a w rêkach Daewoo, które po-dobno zbankrutowa³o. Teraz maj¹ tam dzia³aæUkraiñcy, co nie wzbudza naszego entuzja-zmu, z ró¿nych powodów zreszt¹. Mamy g³ê-boko zakorzenion¹ nieufno�æ do wszelkichuzale¿nieñ gospodarczych z tamt¹ stron¹naszych obecnych granic.

Równocze�nie s³yszymy, ¿e nasza aktu-alna ��ciana wschodnia� wykazuje najni¿szypoziom gospodarczy w ca³ej UE, gorszy na-wet od Rumunii, która ma niebawem znale�æsiê w Unii. W TV ogl¹damy mapki, na któ-rych zaznaczono województwa o najni¿szymstandardzie, uk³adaj¹ce siê po prawej stro-nie, z pó³nocy na po³udnie. A co siê robi, bytemu zaradziæ? Absolutnie nic. Zachodni in-westorzy plasuj¹ siê po przeciwnej, lewejstronie mapy naszego kraju, to znaczy tam,gdzie do Zachodu najbli¿ej, a równocze�nieinfrastruktura (poniemiecka, nie bujajmy siê!)na najlepszym poziomie.

Mo¿na wiêc powiedzieæ, ¿e przepa�æ miê-dzy Polsk¹ A i B nie jest zasypywana � prze-ciwnie, pog³êbia siê. Przez kilkadziesi¹t latPRL (z jej planow¹ gospodark¹) i III RP niepowsta³a ¿adna koncepcja polepszenia tegostanu. Na ziemiach zachodnich inwestuj¹przede wszystkim Niemcy i inne firmy za-chodnie, do Warszawy i Czêstochowy wcho-dz¹ Ukraiñcy. Nie ma wiêc nie tylko koncep-cji gospodarczej � nie widaæ równie¿ strate-gii politycznej. Nasze obawy o przysz³o�æ

wzros³y, kiedy przeczytali�my o legalizacji na-p³ywu sezonowych (?) pracowników zza po-³udniowo-wschodniej granicy. Oby�my tegonie po¿a³owali!

Odwiedzili�my przed dwoma laty pañstwaba³tyckie. Spotkali�my siê tam z polskimi dy-plomatami, którzy opisywali nam ró¿ne cie-kawe rzeczy, ale nas najbardziej uderzy³ataka informacja: oto mieszkañcy tych krajównarzekaj¹, ¿e miêdzy nimi a Zachodem jestwielosetkilometrowa d z i u r a, uci¹¿liwa, boo z³ych drogach i braku porz¹dku. Budowalepszej szosy od granicy Litwy do Niemiecrozbija siê o spór miêdzy dwoma miastami �przez które z nich ma przebiegaæ. Wiêc in-westycja siê nie posuwa.

Wielostronne os¹dzanie takich problemównie do nas nale¿y. Pragniemy jednak � jakoskromni obserwatorzy (i nie po raz pierwszy)zwróciæ uwagê: trzeba w najkrótszym czasiezbudowaæ trzy autostrady ku naszym obecnymwschodnim regionom: od Litwy do Niemiec,od Warszawy w rejon Brze�cia i od Krakowado Przemy�la (czy gdzie� obok). I równocze-�nie te trzy arterie po³¹czyæ wzd³u¿ wschod-niego kordonu podobn¹ szos¹ wysokiej klasy.

Efekty? Po pierwsze: dostêp dla inwe-stycji zachodnich i krajowych do obszarówcoraz bardziej gospodarczo ja³owych, któreuleg³yby gospodarczej aktywizacji. Po drugie:usprawnienie miêdzynarodowego transpor-tu. Na tych obu efektach powinno nam zale-¿eæ na tyle, by nie powodowaæ siê argumen-tami, ¿e dzi� jest tam ruch niewielki. W³a�niechodzi o to, by mia³ on szansê siê zwiêkszyæ.I wreszcie po trzecie: zahamowanie ucieczkim³odych ludzi stamt¹d w inne rejony kraju,a tym samym powstrzymanie potencjalnegozasiedlenia pustoszej¹cych okolic przez lud-no�æ nap³ywow¹ ze Wschodu.

Bez tego przegramy wszystko.Stanis³aw Sochaniewicz

Naszy

m z

danie

m

Page 39: Korniakt Konstantin

39

Jesieni¹ 2005 roku w Bibliotece Jagiel-loñskiej w Krakowie pokazana zosta³a wy-stawa �Dama z Medyki i Londynu. LelaPawlikowska 1901�1980. Malarstwo�, przy-pominaj¹ca twórczo�æ Anieli Pawlikowskiej.Wcze�niej wystawê tê mieli mo¿liwo�æ zo-baczyæ mieszkañcy Przemy�la, a po Krako-wie zaprezentowana zosta³a w MuzeumLiteratury w Warszawie. Zorganizowa³o j¹Muzeum Narodowe Ziemi Przemyskiej, wy-po¿yczaj¹c prace malarkiod rodziny i osób prywat-nych, z Muzeum Naro-dowego w Krakowie, z Bi-blioteki Jagielloñskiej, Bi-blioteki Narodowej orazz Wojewódzkiej i MiejskiejBiblioteki w Bydgoszczy.Otwarciu wystawy w Kra-kowie towarzyszy³a sesjapo�wiêcona twórczo�ciartystki, a dr Marta Troja-nowska, od lat interesuj¹-ca siê ¿yciem i twórczo-�ci¹ Leli Pawlikowskiej,opracowa³a informator wy-stawy, wydany przez Mu-zeum Narodowe ZiemiPrzemyskiej.

Aniela z WolskichPawlikowska pochodzi³az jednej z najbardziej znanych, a zarazembarwnych lwowskich rodzin, z rodziny, któraw ka¿dym ¿eñskim pokoleniu wydawa³a cie-kawe i wa¿ne dla polskiej kultury postacie.Jej matk¹ by³a znana poetka Maryla Wol-ska, babk¹ za� Wanda z Monne M³odnicka,nieszczê�liwa narzeczona Artura Grottge-ra. W domu Wolskich bywali arty�ci, poeci,pisarze... Lela dorasta³a wiêc w atmosferzeprzesi¹kniêtej kultur¹ i sztuk¹. Dzieje rodzi-ny Wolskich stanowi¹ zarazem przyk³ad tra-gicznych losów Polaków ¿yj¹cych na Kre-sach. Najstarszy brat Leli, Ludwik, absol-went Szko³y Rolniczej w Dublanach, zosta³zamordowany przez ukraiñskich nacjonali-stów w 1919 roku. Siostra Leli, poetka Be-ata Obertyñska, w 1940 r. zosta³a wywiezio-

na w g³¹b Rosji, sk¹d uda³o jej siê wydostaæwraz z armi¹ gen. Andersa. Osiad³a w Lon-dynie, tak jak Lela i Micha³ Pawlikowscy.Przez zawarte w 1924 r. ma³¿eñstwo z Mi-cha³em Pawlikowskim, ostatnim dziedzicemMedyki, Aniela Wolska wesz³a do równie za-s³u¿onej dla polskiej kultury rodziny. Jej te�æ,Jan Gwalbert Pawlikowski, by³ historykiemliteratury, zajmowa³ siê polityk¹ i rolnictwem,uprawia³ taternictwo, by³ jednym z pionie-

rów ochrony przyrody. Todla niego Stanis³aw Witkie-wicz wzniós³ w Zakopa-nem �Willê pod Jedlami�.

Lela Wolska rysowa³aju¿ w czasach panieñ-skich. Na wystawie �Damaz Medyki i Londynu� poka-zano niewielkie akwarelkiwykonane pomiêdzy 1918a 1921 rokiem. Lecz tom¹¿ zwróci³ szczególn¹uwagê na jej uzdolnieniaplastyczne, i to za jego na-mow¹ jako hospitantkazaczê³a uczêszczaæ nazajêcia z rysunku i malar-stwa prowadzone w Aka-demii Sztuk Piêknychw Krakowie przez profeso-rów Wojciecha Weissa

i Kazimierza Sichulskiego.W 1925 r. Pawlikowscy za³o¿yli �Biblio-

tekê Medyck¹�, a Aniela czuwa³a nad arty-styczn¹ stron¹ wydawnictw i czêsto ozda-bia³a je swymi rysunkami. Na wystawie zna-laz³y siê wiêc ilustracje do opowiadaniaMicha³a Pawlikowskiego Jagnieszka alboo Pannie na nied�wiedziu, wydanego w 1925roku jako �opus primum� przez BibliotekêMedyck¹, oraz do Szaleñców Bo¿ych ZofiiKossak-Szczuckiej. Zajmuj¹cy siê twórczo-�ci¹ Leli Pawlikowskiej dziel¹ j¹ na kilka gruptematycznych: wykonane o³ówkiem lubakwarel¹ studia kwiatów i zwierz¹t, studiaubiorów, wnêtrza domu w Medyce, pejza¿ezakopiañskie i z okolic Medyki, niezwyklepiêkne studia drzew, prace o tematyce reli-

Bo¿ena Kostuch

MALARKA ZAPOMNIANA

Lela

Paw

liko

wsk

a, A

uto

po

rtre

t, 1

926

Page 40: Korniakt Konstantin

40

gijnej, np. zainspirowane sztuk¹ ludow¹ lino-ryty z teki Bogurodzica, a tak¿e portrety. Tow³a�nie dziêki portretom artystka utrzymywa-³a rodzinê podczas pobytu we W³oszech w cza-sie II wojny �wiatowej i po osiedleniu siêw Anglii. Na wystawie pokazane zosta³y przedewszystkim prace przedstawiaj¹ce jej najbli¿-szych � mê¿a, dzieci, przyjació³.

Wystawa w Bibliotece Jagielloñskiej by³apierwsz¹ krakowsk¹ prezentacj¹ twórczo�ciAnieli Pawlikowskiej. Wcze�niej jej prace po-kazywane by³y w Zakopanem i w Przemy�lu.W 1997 r. Muzeum Narodowe w Krakowieotrzyma³o w darze od mieszkaj¹cego w Kana-dzie Kaspra Pawlikowskiego, syna artystki,zbiór 150 rysunków i obrazów oraz 153 szki-cowniki. Na bazie tej kolekcji jesieni¹ 1997 r.krakowskie Muzeum Narodowe zorganizowa-³o w Galerii Kulczyckich na Koziñcu w Zako-panem wystawê, która by³a pierwsz¹ polsk¹powojenn¹ prezentacj¹ prac tej malarki. Wy-stawie towarzyszy³ katalog �wiat Leli Pawli-kowskiej, opracowany przez pani¹ kustoszMartê Romanowsk¹, ze wstêpem prof. JackaWo�niakowskiego, niezwykle ciep³o wspomi-naj¹cego sw¹ ciotkê. Wystawa ta pokazanazosta³a rok pó�niej w Przemy�lu, a w 2002 r.zaprezentowano tam 28 prac Pawlikowskiej,zwi¹zanych z Medyk¹. Z kolei z t¹ wystaw¹zwi¹zana by³a publikacja pt. Lela Pawlikow-ska w Medyce, autorstwa Marty Trojanowskiej,w której zamieszczono tak¿e tekst napisanyprzez s. Mariê Ludwikê Pawlikowsk¹ RSCJ,córkê Leli i Micha³a, która w 1946 r. wst¹pi³ado zakonu Sacre Coeur. Druga córka, Dorota,przekaza³a w ubieg³ym roku do przemyskiegoMuzeum trzy rysunki matki, a tak¿e cennepami¹tki rodzinne.

Jak zauwa¿a Marta Trojanowska w ulotcetowarzysz¹cej wystawie w Bibliotece Jagiel-loñskiej: zarówno twórczo�æ Anieli Pawlikow-skiej, jak i jej osoba w pe³ni zas³uguj¹ na szer-sz¹ prezentacjê na forum ogólnopolskim.Nale¿y bowiem chocia¿ w czê�ci naprawiækrzywdy moralne wyrz¹dzone przez historiêprzedstawicielom polskich ziemian i przedwo-jennej lwowskiej inteligencji. Sw¹ postaw¹ ¿y-ciow¹ i wierno�ci¹ idea³om wielokrotnie do-wiedli oni swojej prawo�ci i szlachetno�ci.

BO¯ENA KOSTUCH, ur. w Krakowie. Studia w za-kresie historii sztuki na UJ. Kustosz w dziele rzemio-s³a artystycznego w Muzeum Narodowym w Krako-wie, specjalistka w zakresie ceramiki.

Z T

ARGÓ

W W

SCHOD

NICH

W CL 2/05 na s. 45 w rubryce Wydarze-nia pisali�my o wystawie plakatów weLwowie i pokazali�my jeden z nich(z 1937 r.), trzy za� omy³kowo pominêli-�my. Zamieszczamy je obecnie � pocho-dz¹ z lat 30. i reprezentuj¹ modny wów-czas styl Art-Deco. Dotycz¹ TargówWschodnich w latach 1928, 1930 i 1938.

Arc

hiw

um PL

AKAT

Y

Page 41: Korniakt Konstantin

41

POETA... A tam puka?

PANNA M£ODAI có¿ to za nauka?Serce?

POETAA to Polska w³a�nie.

Stanis³aw Wyspiañski, Wesele

Za kilkana�cie tygodni rusz¹ wyciecz-ki na wschodnioma³opolskie szlaki.Coraz to wiêksza rzesza starszych,

�rednich i m³odych Polaków oczekuje pro-pozycji na zwiedzenie Lwowa, Podola, Po-kucia, wschodnich Karpat czy Wo³ynia.Ro�nie liczba chêtnych do poznania tej �w wiêkszo�ci (nie bójmy siê stwierdziæ obiek-tywnie) � ca³kiem przeciêtnej, a w dodatkuzniszczonej krainy, bez porz¹dnych dróg,wygodnych hoteli i restauracji na zno�nympoziomie. Bez eleganckich sklepów lubatrakcyjnych domów towarowych. I w do-datku z szans¹ na niezbyt sympatyczneprzygody. Czym jest wiêc ta ziemia, skorobudzi nieustanne i wzrastaj¹ce zaintereso-wanie?

Zauwa¿my, ¿e ju¿ od paru pokoleñ niktnie uczy m³odzie¿y o tamtej ziemi. Ma³o ktoju¿ zna jej geografiê, nie zna nawet nazwregionów, ³añcuchów górskich, rzek. Dodaj-my, ¿e nawet t a m nie ma kogo � pozanielicznymi � o to zapytaæ, bo dzisiejsi miesz-kañcy ma³o znaj¹ ziemiê, na której ¿yj¹.Wiele wiadomo�ci wybito im z g³owy w okre-sie sowieckim, na zwiedzanie brakowa³opieniêdzy i... pozwoleñ. Nazwy miasteczek� poza kilkoma � to puste d�wiêki, w dodat-ku dzi� przekrêcone. A nik³e rozeznanie(w starszym i �rednim pokoleniu, mo¿e ju¿lepsze w najm³odszym) w dziedzinie histo-rii, literatury, sztuki � zaciera �wiadomo�æo wydarzeniach, o szczególnych miejscach,zabytkach i historycznych postaciach. Pod-kre�lmy: o n a s z y c h dziejowych wyda-rzeniach, miejscowo�ciach, zabytkach i po-staciach. Po tej stronie granicy wiedzao tamtej jest zapewne jeszcze gorsza, choæpowody inne.

Stanis³aw Sochaniewicz

SEZON PRZED NAMIDlaczegowiêc ludzie chc¹ je�dziæ i czego oczekuj¹?S¹ zapewne dwie g³ówne motywacje. Pierw-sza to odwiedziæ ma³¹ ojczyznê � je�li ju¿nie w³asn¹, to rodziców lub dziadków, wzbo-gaciæ wiedzê o swoich korzeniach, o rodzin-nych stronach, skonfrontowaæ z domow¹tradycj¹. I druga motywacja: poznaæ zabra-n¹ czê�æ Polski, o której choæ niewiele, leczzawsze co� wiadomo: Lwów z £yczakowemi Orlêtami, Dniestr, Prut i wschodnie Karpa-ty, S³owacki w wo³yñskim Krzemieñcu i Fre-dro w Rudkach. A mo¿e jeszcze Wo³ody-jowski i Kamieniec Podolski...

Ka¿da z tych motywacji kwalifikuje owepodejmowane podró¿e niemal jako piel-grzymki. Jednak co� je ró¿ni od pielgrzy-mek do s³ynnych europejskich sanktuariów:Lourdes, Fatimy albo Rzymu, czy od wycie-czek do Wiednia, Pary¿a, Londynu lub donadmorskich i wysokogórskich kurortów.Z okien autokaru nie da siê podziwiaæ dechzapieraj¹cych pejza¿y, egzotycznej ro�lin-no�ci, wypieszczonych miasteczek, wstêgautostrad lub �mia³ych wiaduktów (by³ taki,ale go zburzyli). Wra¿enia bêd¹ innego typu,bo wszak oczekuje siê czego� innego:p r z e ¿ y c i a i z r o z u m i e n i a tamtejziemi, polsko�ci jej historii i kultury, �ladówwydarzeñ i ludzi, a tak¿e znanych z opisówswojskich krajobrazów i przyrody.

Powtórzmy wiêc: w Ma³opolsce Wschod-niej (jak i w Polsce w ogóle) nie ma szlagie-rów budz¹cych zawroty g³owy, takich jakWenecja czy Wezuwiusz, Luwr czy Akro-pol, Lazurowe Wybrze¿e czy norweskie fior-dy. Nie ma Florencji nad Arno, jest tylko nadPe³twi¹ (w dodatku na szczê�cie niewidocz-n¹) nasza skromna polska Florencja � pa-miêtacie to z Hemara? Co� wiêc z tego musiwynikaæ dla organizatorów, bo turysta (czypielgrzym) oczekuje od nich czego� w za-mian. Wszak po to siê wybiera.

Tyle o popycie. A poda¿?Od szeregu lat obserwujemy � sami,

a tak¿e z licznych opowiadañ uczestników� wycieczki z ró¿nych o�rodków, z ró¿nych

Page 42: Korniakt Konstantin

42

wycieczek, ró¿nych organizatorów. Bywa, ¿eczytamy relacje w czasopismach. Trzebapowiedzieæ wprost: tylko ma³o �wiadomi tu-ry�ci s¹ z wycieczek w pe³ni zadowoleni. Cogorsza, brak w³asnej wiedzy i orientacji po-woduje bezkrytyczne przyjmowanie czêstoniepe³nych, nie�cis³ych, a czasem celowoprzekrêcanych informacji. Za dobr¹ monetêprzyjmuj¹ dobór zwiedzanych miejsc � opar-ty na kompetencji albo niekompetecji orga-nizatorów.

Powiedzieli�my wy¿ej, ¿e turysta cze-go� oczekuje, gdy wybiera siê na zwiedza-nie t a m t e j ziemi. Dopowiedzmy: tak¿emy � dzia³acze towarzystw zwi¹zanychuczuciowo z tamtymi stronami � jeste�mytym g³êboko zainteresowani. Czego wiêcoczekujemy � oni i my? To proste: dostar-czenia s z e r o k i c h i p r a w d z i w y c hwiadomo�ci o zwiedzanej ziemi, gdzie pol-sko�æ jest na ka¿dym kroku i trzeba j¹ wska-zywaæ. Zapewne nie na wszystkie, ale bo-daj na czê�æ organizowanych w tamte stro-ny wycieczek mo¿emy mieæ wp³yw. W jakisposób? Poprzez porady i ostrze¿enia.

Pierwsza podstawowa porada,a zarazem ostrze¿enie, bêdzie nastêpuj¹-ca: sensowne dobieranie przewodników.Mamy bulwersuj¹ce relacje z przypadków,gdy organizatorzy korzystali z niepolskiejobs³ugi. £atwowierny uczestnik powracaz takiej wycieczki nafaszerowany informa-cjami, ¿e wszystko to, czym siê tamta zie-mia chlubi, to dzie³o Ukraiñców, Niemcówi Austriaków. Na zwrócon¹ uwagê móg³ siêo Polakach dowiedzieæ... w kontek�cie akcji�Wis³a� (fakt autentyczny). Nawet polskiegobrzmienia nazw mo¿e nie us³yszeæ (typu:O³e�ko).

Czy my stajemy na wysoko�ci zadania?Bywa, ¿e tak, ale czasem... przypadkiem.Oto w pewnej wycieczce z jednego z miastRP wziê³o udzia³ szczê�liwym trafem kilko-ro znakomitych entuzjastów, którzy szeroko� niezale¿nie od rutynowych obja�nieñ �przybli¿ali wspó³uczestnikom na zmianêgeografiê regionu i jego historiê, daneo mijanych miejscowo�ciach i w³asne wspo-mnienia. Uczestnicy byli wzruszeni i zachwy-ceni. Taki zbieg okoliczno�ci jednak rzadkosiê powtarza.

A przecie¿ jest o czym mówiæ nie tylkoprzy zwiedzaniu takiego czy innego obiek-

tu. Tak¿e po drodze: najpierw wyja�niæ geo-grafiê i skomplikowan¹ historiê. A potem �oto przyk³ady najprostsze i najbli¿sze: ju¿jad¹c z Przemy�la w stronê Lwowa wartowyja�niæ, czym wyró¿ni³a siê w polskiej kul-turze Medyka (w swoich bliskich zwi¹zkachze Lwowem); ¿e Mo�ciska to okolica z do�æliczn¹ polsk¹ ludno�ci¹ (zaraz obok le¿¹znane Strzelczyska), a tak¿e kolebka Re-demptorystów w Polsce; i dlaczego Wiszniajest S¹dowa, a Gródek Jagielloñski. Mijaj¹cZimn¹ Wodê wypada wspomnieæ o urodzo-nym tam Miko³aju Sêpie-Szarzyñskim, uwa-¿anym obecnie za jednego z czo³owychpoetów polskiego renesansu. I tak na ka¿-dej trasie, w ka¿dej okolicy. Bo t o P o l -s k a w ³ a � n i e (czy pamiêtamy, ¿e ojciecautora tych s³ów przyby³ do Krakowa z pod-lwowskiej Bóbrki?! Te¿ warto przypomnieæ).

Takie i inne wiadomo�ci podajemy ju¿dwunasty rok w �Cracovia�Leopolis�. W³a-�nie po to, ¿eby o tym wiedzieæ i z tegokorzystaæ. Bo jak inaczej � w stronach, gdzieprawie ka¿dy kamieñ t c h n i e p o l s k o -� c i ¹ � przeciwstawiæ siê prymitywnejpropagandzie niepolskich przewodników?

Niezwykle wa¿nym przyk³ademkultury i cywilizacji �redniowiecznej Europyzachodniej � z któr¹ Polska zwi¹za³a siêw rezultacie przyjêcia chrze�cijañstwa w wy-daniu ³aciñskim i sta³a siê jego wschodni¹rubie¿¹ na styku ze �wiatem rusko-bizan-tyñskim (a chwilami mongolskim) � s¹ �re-dniowieczne gotyckie ko�cio³y oraz kszta³tymiast, takie same we wschodniej Ma³opol-sce, jak i w zachodniej, i w Wielkopolsce, na�l¹sku czy Mazowszu. Spotykamy to nietylko we Lwowie i Drohobyczu, w Sambo-rze, Stryju lub Ko³omyi, ale i w licznych �red-nich i ma³ych miasteczkach. Ostatni tak ro-zumiany bastion Zachodu to KamieniecPodolski, ze swym Rynkiem Polskim i go-tyck¹ katedr¹. Nie wypada wiêc przeje¿d¿a-j¹c przez jedno czy drugie miasteczko �dajmy na to malutkie Podhajce � nie zatrzy-maæ siê na 15 czy 20 minut i nie pokazaæwspania³ego, choæ zmasakrowanego przezwandali XX wieku pó�nogotyckiego ko�cio-³a. Bo i ten rynek, i ten ko�ció³ wi¹¿¹ owopodolskie miasteczko � poprzez Lwówi Kraków � z Rzymem i Pary¿em, a niez Bizancjum i Kijowem. Bez wzglêdu na to,co tam pó�niej nabudowano...

Page 43: Korniakt Konstantin

43

Mo¿na mno¿yæ i mno¿yæ takie przyk³a-dy. Jaka znakomita okazja bêd¹c w Jaz³ow-cu � po zwiedzeniu sanktuarium niedawnobeatyfikowanej Matki Marceliny Darowskiej,która tam za³o¿y³a zakon Niepokalanek �by odnale�æ grób Miko³aja Gomó³ki, chlubypolskiej muzyki XVI wieku. Albo mijaj¹c podrodze z Kamieñca Podolskiego do Bucza-cza D�winiaczkê � przypomnieæ, ¿e to tamw³a�nie osiad³ po powrocie ze zsy³ki do Rosjii powo³a³ do ¿ycia zakon ss. Marianek (obec-nych dzi� i w Krakowie, na Podgórzu) arcy-biskup Alojzy Feliñski, wyniesiony na o³ta-rze przed trzema laty na krakowskich B³o-niach. A przeje¿d¿aj¹c przez Kosów zwie-dziæ pozosta³e jeszcze pawilony s³ynnegozak³adu doktora Apolinarego Tarnawskiego.Bo to wszystko � t o P o l s k a w ³ a � n i e ...�lady polskiej historii i kultury w Ma³opolsceWschodniej s¹ nie mniej wyraziste ni¿w Krakowskiem czy na Kujawach, ale ujaw-nianie ich w³a�nie tutaj jest w a ¿ n i e j s z eni¿ w dzisiejszej Polsce.

A góry? Wiêkszo�æ Polaków (tak¿e tychzamieszka³ych u ich stóp) nie bardzo ju¿

nawet wie, co to Czarnohora i Gorgany, niemówi¹c o innych jeszcze ³añcuchach, lubo pasmach wzgórz Miodoborów (z uroczymprze³omem Zbrucza) czy wschodniego Roz-tocza z g³êbokimi dolinami tu¿-tu¿ ko³o Lwo-wa. A uzdrowiska � nie tylko Truskawiec,tak¿e Niemirów, Szk³o czy prawie mityczneKosów lub Konopkówka...

Wiemy z w³asnych obserwacji,¿e uczestników wycieczek-pielgrzymek in-teresuj¹ wszelkie wiadomo�ci o polskichdziejach i kulturze, o geografii, nawet tedrobne, szczegó³owe. Oczekuj¹ ich, wiêcej� one ich g³êboko satysfakcjonuj¹, dostar-czaj¹ szczególnych prze¿yæ. Opisywanie tyl-ko jednego, drugiego czy dziesi¹tego ko-�cio³a nie wystarczy � to mo¿na przeczytaæsamemu w coraz liczniejszych przewodni-kach. N i e w y s t a r c z y wymienienie naj-bardziej znanych miejscowo�ci, wydarzeñ,zabytków i postaci naszej historii i kultury.Wa¿na jest ca³a otoczka � bo tam prawieka¿dy kamieñ tchnie polsko�ci¹. Tak¿e wiêcgeograficzna, przyrodnicza, geologiczna(bogactwa naturalne!), a nawet anegdotycz-na. Przekazywanie wiêc takich informacji jestzwyk³ym obowi¹zkiem. Ludzie po to tamjad¹, choæ nie znajd¹ atrakcji na miarê wie-¿y Eiffla, Akropolu czy Wezuwiusza.

Zbli¿a siê nowy sezon. Czas to przemy-�leæ. W Warszawie, Wroc³awiu, Gdañsku,w Poznaniu, Szczecinie, Lublinie, Gliwi-cach...

Arc

hiw

um BEZECEÑSTWA

Historia, czy �ci�lej historia kultury, tote¿ ¿ycie codzienne, obyczaje. Du¿o na tentemat pisuje w krakowskim �Dzienniku Pol-skim� Micha³ Ro¿ek, badacz dziejów Krako-wa. W nrze 283/98 ukaza³ siê jego artyku³Ma³py, gamratki, kortezanki � a wszystkie teokre�lenia oznaczaj¹ prostytutki � gdzieopowiada o dawnych krakowskch domachpublicznych, prostytutkach itp. Znale�li�mytam oczywi�cie tak¿e odniesienia lwowskie,co skwapliwie przepisujemy. Oto:

[...] w ksiêgach przyjêæ do prawa miej-skiego (�Libri iuris civilis�) pod rokiem 1479zanotowano, i¿ prawo miejskie krakowskienaby³a Katarzyna Ormianka �meretrix Leo-

poliensis� (eufemistycznie t³umacz¹c � pro-stytutka lwowska). [...]

Nieco dalej znajdujemy wierszyk JanaAndrzeja Morsztyna, który ju¿ kiedy� cyto-wali�my, nie ca³kiem jednak rozumieli�myjego sens. Teraz jest ju¿ jasne, wiêc cytu-jemy po raz drugi:

Kto nowicjat odprawi³ w LublinieNa Czwartku, kto wie, jakie gospodyniew Warszawskiej Baszcie, Na Mostkach

we Lwowie,Co za szynk w Smoczej Jamie przy Krakowie...

Autor artyku³u wyja�nia, ¿e w SmoczejJamie (!) by³ dom publiczny, domy�lamy siêwiêc, co musia³o siê znajdowaæ we LwowieN a M o s t k a c h. Tylko gdzie to by³o?

Kto

zn

a za

mek

w P

om

orz

anac

h?

Page 44: Korniakt Konstantin

44

SYLWETKIBY£O TRZECHEDMUNDÓW

Trzech by³o Edmun-dów w rodzinie Riedlów,za³o¿ycieli, w³a�cicielii potomków znanej, pach-n¹cej kaw¹ i wspomnie-niami lwowskimi firmy�Edmund Riedl � Sk³adTowarów Kolonialnych,Win i Nasion�. Prowadzi-³a ona na terenie Lwowa� poza central¹ przy ul.Rutowskiego 3 � czterysklepy filialne, prosperu-j¹ce znakomicie do woj-ny 1939 r.

Ostatni z Edmundówzmar³ w Krakowiew roku 1994 (urodzony1918). Mia³ kontynuowaæsagê zacnego rodu kup-ców-patrycjuszy, którzyw uczciwym handlui przemy�le widzieli g³ów-n¹ d�wigniê dobrobytuw³asnego, miasta Lwowai ca³ego kraju. Edmund Iza³o¿y³ firmê w 1880 r.i ugruntowa³ jej pomy�l-no�æ we w³asnej, okaza-³ej kamienicy wybudowa-nej przy ul. Teatralnej(pó�niej Rutowskiego)nr 3. Rodzina by³a liczna� sze�cioro dzieci, w tym3 synów � Edmund, Ka-zimierz i Tadeusz, którzy

rozbudowali przedsiêbiorstwo handlowew latach 1920�1939 z my�l¹ o dalszej eks-pansji na terenie COP oraz po³udniowo--wschodniej Polski.

Wojna �39 i pierwsza okupacja sowiec-ka zniszczy³y firmow¹ sieæ sklepów i spo-wodowa³y przedwczesn¹ �mieræ Edmunda IIw 1940 r., powtórna za� � z pocz¹tkiem

roku 1945 � przynios³a aresztowanie przezNKWD i deportacjê Kazimierza do ³agruw Krasnodonie, sk¹d zwolniony po roku po-wróci³ pó³¿ywy do Lwowa, aby niebawemw panice ekspatriowaæ siê do Gliwic i kolej-no do Krakowa. Zmar³ tam w 1957 r.

Pozosta³ i przetrwa³ w Krakowie syn �trzeci Edmund, w Bielsku-Bia³ej za� osiad³ostatni z braci � Tadeusz, dr praw (zm. 1969).

Po ukoñczeniu w Krakowie po wojnieAkademii Ekonomicznej Edmund III � ostat-ni, wraz z ¿on¹ Sabin¹, równie¿ niedosz³¹absolwentk¹ lwowskiej AHZ � rozpoczêliz konieczno�ci zastêpcz¹ pracê w nowychspecjalno�ciach. Dr Sabina Riedlowa ukoñ-czy³a medycynê i jako ordynator okulistykiw szpitalu w Krakowie-Witkowicach docze-ka³a emerytury. Edmund za� obj¹³ najpierwstanowisko dyrektora w wybudowanym powojnie Domu Seniora Naftowca, a nastêp-nie pozostawa³ w s³u¿bie zdrowia w krakow-skim ZOZ-Krowodrza. W pracy zastêpczejca³e ¿ycie, a¿ po przedwczesny zgon w 76roku ¿ycia.

Trzecie i kolejne pokolenia Riedlów zna-komicie poszerzy³y swe horyzonty ¿yciowe.Pracuj¹ w dyscyplinach naukowych, intere-suj¹ siê literatur¹, teatrem i sztuk¹. Pracuj¹tak¿e dla Lwowa wspólnie z rodakami zrze-szonymi w TMLiKPW.

Syn prawnika Tadeusza, imieniem rów-nie¿ Tadeusz*, zosta³ profesorem entomo-logii na Uniwersytecie Gdañskim. Jego sze-roko rozga³êziona rodzina doczeka³a siêw szóstym pokoleniu 3 wnuków, nosz¹cychnazwisko Riedl � Bartosza, Krzysztofai Marcina. Sekunduje im rówie�nik, wnuczekTomasz, syn jedynej córki Edmunda III orazSabiny. Czy zawodowa historia pozwoli imw przysz³o�ci odbudowaæ s³awê rodu Rie-dlów we Lwowie...?

Pozosta³ w Mie�cie naszej m³odo�ci piêk-ny grobowiec rodzinny na Cmentarzu £y-czakowskim. Spoczywaj¹ w nim snemwiecznym przedstawiciele linii ¿eñskieji mêskiej pierwszej oraz drugiej generacjiEdmundów, a tak¿e przygarniêty po s¹siedz-ku, zmar³y w 1945 r. znakomity matematykStefan Banach, wojenny przyjaciel rodziny.W drugim grobowcu Riedlów � na Rakowi-cach w Krakowie � obecnie pochowany zo-sta³ Edmund Ostatni, wspólnie z ojcemKazimierzem...

* * *

Edm

un

d R

ied

l I

Edm

un

d R

ied

l II

Edm

un

d R

ied

l III

Page 45: Korniakt Konstantin

45

Micha³ Czapski

PROFESORPROFESORPROFESORPROFESORPROFESORSTEFSTEFSTEFSTEFSTEFAN BRAN BRAN BRAN BRAN BRY£Y£Y£Y£Y£AAAAA

Nie by³ lwowianinem z urodzenia, ale zeLwowem i jego Politechnik¹ zwi¹za³ siê nawiele lat. W tym roku przypadnie 120. rocz-nica jego urodzenia, przed dwoma laty mi-nê³a 60. rocznica �mierci.

Niniejszy tekst jest skrótem artyku³u za-mieszczonego w �Fundamentach� w 1986 r.

Wybudowany w 1932 r. wed³ug pro-jektu i pod nadzorem profesora StefanaBry³y �Prudential� w Warszawie mia³ 16piêter i 65,6 m wysoko�ci. Fundamentyi dwie dolne kondygnacje wykonanow ¿elbecie, wy¿ej powsta³ szkielet stalo-wy. By³ to w owym czasie d r u g i c od o w i e l k o � c i o b i e k t w E u r o -p i e � i wielki sukces Profesora.

Z wa¿niejszych, zaprojektowanych przezBry³ê obiektów stalowych, to � poza �Pru-dentialem�: w 1929 r. most drogowy na S³u-dwi pod £owiczem � pierwszy na �wiecieo konstrukcji spawanej: w 1930 r. 15-piêtro-wy Urz¹d Skarbowy w Katowicach: w latach1933�35 �Dom bez kantów� przy Krakow-skim Przedmie�ciu w Warszawie; w Krako-wie obetonowany szkielet stalowy BibliotekiJagielloñskiej i wiele innych.

Stefan Bry³a urodzi³ siê w 1886 r. w Kra-kowie w rodzinie inteligenckiej (ojciec by³profesorem gimnazjum). W 1908 r. ukoñ-czy³ studia na Wydziale In¿ynierii L¹dowejPolitechniki Lwowskiej, w 1909 r. doktory-zowa³ siê i zosta³ docentem. Tre�ci¹ jego

pracy doktorskiej i rozpra-wy habilitacyjnej by³a sta-tyka. Wprowadzi³ zupe³nienowe pojêcia przestrzen-nych powierzchni wp³ywo-wych, stosowane do dzi�w projektowaniu mostów¿elbetowych, i pierwszypróbowa³ rozwi¹zaæ za-gadnienie bry³y wp³ywo-wej. Jako stypendysta PAU studiowa³w Charlottenburgu, w paryskiej Szkole Drógi Mostów, odby³ praktyki w Kanadzie, Niem-czech, Francji, Anglii, w Nowym Jorku, Chi-cago, Detroit.

W 1921 r. S. Bry³a otrzyma³ nominacjêna profesora budowy mostów na Politech-nice Lwowskiej. Z Warszaw¹ zwi¹za³ siêtrzyna�cie lat pó�niej, gdy zosta³ równie¿profesorem na Wydziale Architektury tam-tejszej Politechniki. Pracowa³ jednak nadalna Politechnice Lwowskiej i, aby sprostaæzadaniom na dwóch uczelniach, na trasieLwów�Warszawa korzysta³ prawie wy³¹cz-nie z komunikacji lotniczej.

Ju¿ w latach 1908�09 w �Czasopi�mieTechnicznym� we Lwowie ukaza³y siê pierw-sze prace naukowe Stefana Bry³y. Opubli-kowa³ ³¹cznie ponad 250 prac-dysertacji,artyku³ów naukowych i sprawozdawczych,reporta¿y. Zaskakiwa³ �wiat techniki nowymspojrzeniem na statykê stosowan¹, na pra-cê konstrukcji stalowych... Jego publikacjeby³y poprzedzone ¿mudnymi dociekaniamiteoretycznymi, badaniami laboratoryjnymi,obserwacjami na budowach i nadzorem nadrealizacj¹ w³asnych projektów.

Cech¹ szczególn¹ Stefana Bry³y by³a umiejêt-no�æ gromadzenia wokó³ siebie ludzi o wysokichwalorach intelektualnych. Jego zapa³ i energiapobudza³y innych do pracy twórczej. We Lwowieby³ to np. Alfons Chmielowiec. Pozostawa³ w kon-takcie z najwybitniejszymi postaciami w dziedzinieteorii � lwowianami Thulliem, Huberem...

By³ nie tylko znakomitym konstruktorem,wynalazc¹, nowatorem � by³ te¿ patriot¹ orazodwa¿nym dzia³aczem spo³ecznym i politycz-nym. W czasie okupacji niemieckiej prowadzi³w Warszawie wyk³ady dla studentów na taj-nych kompletach. Jego energii i odwagi nieumniejszy³o nawet pierwsze aresztowanie.

Powtórnie aresztowany przez gestapo,zosta³ rozstrzelany 3 grudnia 1943 r.

Micha³ Czapski

Dzwoñcie po Nich cmentarne i narodo-we dzwony, dzwoñcie � g³osz¹c, jak ongi�na rycerskich pogrzebach i tablicach nagrob-nych historyczn¹ prognozê: ... EX OSSIBUSNOSTRIS ULTOR**...

Dr Tadeusz Krzy¿ewski(s¹siad rodziny Riedlów z ul. Rutowskiego 1)

* Autor ksi¹¿ek wspomnieniowych o Lwowie.** Z ko�ci naszych powstanie m�ciciel.

Page 46: Korniakt Konstantin

46

KRYSTYNA WÊGIER--MAKSYMOWICZSkrót wspomnienia siostry, dr Aliny

Wêgier-Grzegockiej, przy wspó³pracy OlgiKostek.

Urodzi³a siê we Lwowie 17 lipca 1929roku, by³a córk¹ Adama i Stefanii z Chro-nowskich. Rodzice po ukoñczeniu studiówprzenie�li siê do miasteczka Prozoroki przygranicy polsko-rosyjskiej, gdzie ojciec zo-sta³ kierownikiem szko³y. Tam Krystyna roz-poczê³a naukê. Rok 1939 zmusi³ rodzinê doucieczki przed Rosjanami i wraz z rodzina-mi wojskowymi dotarli a¿ na £otwê*. Dziêkitemu uniknêli wywózki na Sybir, natomiastwywieziona zosta³a rodzina jej matki.W Rydze kontynuowa³a naukê. Z chwil¹wkroczenia wojsk niemieckich rodzina wró-ci³a do Lwowa. Tu przetrwa³a okupacjê,ucz¹c siê i bêd¹c ³¹czniczk¹ AK.

Zda³a maturê w polskiej szkole nr 18,przemianowanej potem na nr 30 (dyrekto-rem by³ tam jej ojciec, Adam Wêgier). By³ato jedna z trzech we Lwowie szkó³ � pozanr 10 i 24 � z polskim jêzykiem nauczania.Rozwi¹zana, nie doczeka³a siê dot¹d mo-nografii, nawet w archiwach Lwowa brako niej wzmianki.

W 1951 roku ukoñczy³a Akademiê Me-dyczn¹ i rozpoczê³a d³ug¹ zawodow¹, na-ukow¹ i dydaktyczn¹ dzia³alno�æ. Naprzódjako lekarz w wiejskim szpitaliku w powieciemo�ciskim, by w 1953 roku przenie�æ siê doLwowskiego Naukowo-Do�wiadczalnegoInstytutu Mikrobiologii i Epidemologii � daw-nego Instytutu Weigla, którego dyrektoremby³ wtedy prof. Henryk Mosing. Bada³a m.in.wody mineralne Morszyna, Truskawca**,Schodnicy. Równocze�nie od roku 1963kierowa³a laboratorium Stacji Sanitarnejw Odessie, bêd¹c tak¿e � a¿ do roku 1984� kierownikiem laboratorium mikrobiologiiOdesskiego Naukowo-Do�wiadczalnegoInstytutu Mikrobiologii.

W 1968 roku obroni³a pracê naukow¹i uzyska³a tytu³ docenta. W latach 1982�94kierowa³a Laboratorium Immunologii w lwow-skim Instytucie Gru�licy, dziel¹c siê z leka-rzami i studentami � tak¿e z RP � swoj¹wiedz¹ i do�wiadczeniem. Dorobek nauko-wy Krystyny Wêgier-Maksymowicz to tak¿e

5 wynalazków, 16 projektów racjonalizator-skich, 6 monografii i 150 publikacji nauko-wych po polsku, angielsku i niemiecku, totak¿e uczestnictwo w 12 miêdzynarodowychkonferencjach.

Krystyna Wêgier-Maksymowicz by³acz³onkiem Stowarzyszenia Lekarzy Polskichprzy TKP we Lwowie, a tak¿e za³o¿ycielk¹i przez 4 lata wiceprezesem LwowskiegoUniwersytetu Trzeciego Wieku. Bêd¹c ju¿na emeryturze wyjecha³a do RP, do synaw Warszawie. Dalej, mimo choroby, uczest-niczy³a czynnie w zjazdach lekarzy w Pol-sce, pisa³a do Biuletynu �Wspólnoty Polskiej�w Warszawie, m.in. o zas³u¿onych polskichmikrobiologach � prof. H. Mosingu i prof.R. Weiglu, o szkole polskiej nr 30 we Lwo-wie***, o �ladach polsko�ci na Wschodzie.Za tê ostatni¹ dzia³alno�æ zosta³a przyjêtado Unii Lekarzy-Pisarzy.

Zmar³a 17 lipca 2005 roku. Odszed³naukowiec i spo³ecznik, patriotka i orêdow-niczka polsko�ci na Kresach, m¹dry i dobryCz³owiek.

* 17 wrze�nia o godz. 2.00 rano KOP wyda³polecenie, by rodziny wojskowe ucieka³y. Na£otwie powsta³ obóz dla wojskowych i ich ro-dzin.

** Stwierdzi³a, ¿e w wodach mineralnych Tru-skawca mineralizacja spad³a do 50% stanuprzedwojennego.

*** Artyku³ o szkole nr 30 by³ � jak donosi Autorkawspomnienia � przeznaczony do druku w na-szym kwartalniku. Chêtnie go zaprezenujemy.

Page 47: Korniakt Konstantin

47

Z TAMTEJSTRONY

S£OWNIKGEOGRAFICZNO--HISTORYCZNY

JAB£ONICAWie� w pow. nadwórniañskim, wojew. stani-

s³awowskim. Po³o¿ona w Karpatach, przy prze-³êczy Jab³onickiej (lub Tatarskiej), dziel¹cej Gor-gany i Czarnohorê. Le¿y nad potokiem Jab³oni-ca, dop³ywem Prutu. Po stronie wsch. szczytMagura (1270 m npm.), po zach. szczyt Siem-czuk (1091 m npm.). Przez wie� prowadzi starytrakt z Delatyna na Wêgry. Parafia rzym.kat. znaj-dowa³a siê w oddalonym o 5 km Delatynie, para-fia gr.kat. w miejscu.

O historii wsi nic nie wiadomo poza tym, ¿ew 2. po³owie XIX w. by³a w³asno�ci¹ Zak³adu Kre-dytowego Ziemskiego.

We wrze�niu 2005 r. arcybiskup lwowski kard.M. Jaworski po�wiêci³ � w za³o¿onym wcze�niejw Jab³onicy O�rodku Caritas-Spes � ko�ciól pw.�w. Zygmunta Gorazdowskiego (pierwszy ko�ció³pod wezwaniem tego �wiêtego).

JANÓWPo³o¿enie. Miasteczko w pow. gródeckim,

wojew. lwowskim, 18 km na p³n.wsch. od GródkaJagielloñskiego. Po³o¿one na Roztoczu, na wys.316 m npm., u stóp Góry Królewskiej i góry Próch-nik, nad rzek¹ Wereszyc¹, która we wsch. czê�ciobszaru tworzy du¿y staw. Przez miasto prze-chodzi trakt ze Lwowa do Jaworowa, niegdy�odcinek drogi ³¹cz¹cej Lwów z Warszaw¹. Para-fie obu wyznañ na miejscu.

Historia. Pierwotnie by³a to wie� Zalesie,nale¿¹ca do dóbr królewskich. W 1611 r. dzier-¿awca wsi Jan Abdank Swoszowski, pisarz ziem-ski lwowski, uzyska³ od Zygmunta III przywilej nalokacjê na jej gruntach miasta na prawie magde-burskim. Powsta³o miasto otoczone wa³ami, z du-¿ym czworok¹tnym rynkiem, które sta³o siê sie-dzib¹ starostwa. Król obdarzy³ je przywilejami rów-nymi przywilejom ó³kwi i ustanowi³ dwa jarmarkiroczne: na Wniebowst¹pienie Pañskie i na �w.Micha³a, oraz targi sobotnie. W 1614 r. Jan Swo-szowski i jego ¿ona El¿bieta erygowali parafiêrzym.kat. przy istniej¹cym ju¿ ko�ciele. W czasiebuntu Chmielnickiego w 1648 r. Janów zosta³

HO£D Z£O¯ONYPOMORDOWANYM

Nieopodal Pieniak, dóbr nale¿¹cych do1939 r. do rodziny Cieñskich, by³a wie� HutaPieniacka zamieszkana przez 1200 Polaków.W 1943 r. sta³a siê miejscem schronienia dlauciekinierów z pobliskich polskich wsi HuciskoPieniackie i Ho³ubica-Pieniak oraz z Wo³yniaprzed rzeziami dokonywanymi przez ukraiñ-skich nacjonalistów. We wsi zorganizowanaby³a samoobrona i sta³ oddzia³ AK.

28 lutego 1944 r. 600-osobowy podod-dzia³ ukraiñskiej 14 dywizji SS Galizienostrzela³ wie� z mo�dzierzy i broni maszyno-wej. Zaskoczonych mieszkañców zamkniê-to w ko�ciele, a po zrabowaniu zabudowañspêdzono do stodó³ i drewnianych domów.Wszystkich spalono. W czasie pacyfikacjizginê³o oko³o 1000 osób. Pozosta³o�ci za-budowañ zniszczono, wie� zniknê³a z mapy�wiata. Po 61 latach, 21 pa�dziernika 2005roku, dziêki staraniom ocala³ych mieszkañ-ców, Ambasady RP na Ukrainie, KonsulatuGeneralnego RP we Lwowie, Rady Ochro-ny Pamiêci Walk i Mêczeñstwa oraz przy-zwoleniu miejscowych w³adz Brodów, od-by³a siê uroczysto�æ, podczas której cele-browano ¿a³obn¹ mszê �w. oraz ods³oniêtoi po�wiêcono nadzwyczaj skromny, lecz bar-dzo wymowny pomnik z kamienia. Na krzy-¿u napis w jêzyku polskim i ukraiñskim:

Pamiêcispoczywaj¹cych tu

oko³o 1000 Polaków,mieszkañców wsiHuta Pieniacka

i okolicznych miejscowo�cizamordowanych28 lutego 1944 r.

Spalona wie� przesta³a istnieæ.Niech spoczywaj¹ w pokoju

Rodziny i Rz¹dRzeczypospolitej Polskiej

2005

Page 48: Korniakt Konstantin

48

Po obu stronach kamienne tablice z na-zwiskami oko³o 400 osób, które uda³o siêustaliæ. Pomnik stoi na niewielkim wzniesie-niu, otoczony symbolicznym kamiennym fun-damentem, symbolizuj¹cym miejsce, gdziesta³ ko�ció³.

Na uroczysto�æ przybyli przedstawicielerodzin pomordowanych, rodacy z Polski,Ambasador RP na Ukrainie Jacek Kluczkow-ski, sekretarz generalny Rady Ochrony Pa-miêci Walk i Mêczeñstwa Andrzej Przewo�-nik, admira³ Ryszard £ukasik, zastêpca szefaBiura Bezpieczeñstwa Narodowego, wice-prezes Instytutu Pamiêci Narodowej prof.Kulesza, Polacy ze Lwowa i innych miejsco-wo�ci, harcerze. Obecnyby³ te¿ przewodnicz¹cyRady Powiatu Brody, Na-zar Kortyszyn. Chór �Lut-nia� przy UTW we Lwowiewykona³ kilka pie�ni.

¯a³obn¹ mszê �w. ce-lebrowa³ ks. Leszek Pan-kowski. W wyg³oszonejhomilii powiedzia³ m.in., ¿emieszkañcy Huty Pieniac-kiej za�wiadczyli buduj¹ctu ko�ció³, modl¹c siêi pracuj¹c, ¿e ¿ycie jestmocniejsze. Pamiêtali s³o-wa Chrystusa: Nie bójciesiê tych, którzy zabijaj¹cia³o, duszy zabiæ niemog¹. Z t¹ wiar¹ przecho-dzili do innego �wiata. Oni ¿yj¹ w Bogu.Wierzyli w to ¿ycie, którego nikt nie potrafiodebraæ.

Po mszy �wiêtej W³adys³aw B¹kowski,jeden z ¿yj¹cych mieszkañców wsi, wypo-wiedzia³ znamienne s³owa: Moi drodzy! Czasgoi rany, zarówno fizyczne, jak i te bardziejbolesne, zranienia psychiki. Po 61 latachzatar³a siê ostro�æ doznanych krzywd. Po-zosta³a jednak pamiêæ i walka o jej zacho-wanie. Dlatego podjêli�my starania o mate-rialne zachowanie pamiêci o wsi Huta Pie-niacka i o jej mieszkañcach.

Ambasador RP na Ukrainie Jacek Klucz-kowski w swym wyst¹pieniu podkre�li³:W moim przekonaniu pamiêæ nie jest zwró-cona przeciwko komukolwiek, przeciwko na-rodowi ukraiñskiemu. Odwrotnie, pozwalaz wielkim trudem budowaæ pojednanie z no-wymi pokoleniami narodu ukraiñskiego,

oparte na prawdzie. To pojednanie jest nampotrzebne nie tylko dlatego, ¿e odczuwamymoraln¹ powinno�æ wybaczenia swoim wi-nowajcom. To pojednanie jest nam potrzeb-ne dla przysz³o�ci.

Konsul Generalny RP we Lwowie Wie-s³aw Osuchowski w swojej wypowiedzi na-wi¹za³ do s³ów Stefana ¯eromskiego, pisa-rza z jego rodzinnej Kielecczyzny: Trzebaczasami rany rozdrapaæ, by siê one zabli�-ni³y. Trzeba przywracaæ prawdê, bo tylkodroga przez prawdê wiedzie do pojednania� zaznaczy³ W. Osuchowski. Przypomnia³tie¿ s³owa Ojca �wiêtego Jana Paw³a II,które tak bardzo odpowiada³y wa¿no�ci

chwili: Czas ju¿ oderwaæsiê od bolesnej przesz³o-�ci. Niech dziêki oczysz-czeniu pamiêci historycz-nej wszyscy bêd¹ gotowistawiaæ wy¿ej to, co jed-noczy, ni¿ to, co dzieli.

Przewodnicz¹cy RadyRejonowej Brodów N. Kor-tyszyn powiedzia³ m.in.:Pamiêæ o tych, którzy tuzginêli, bêdzie wiecznie¿ywa. To, ¿e rodziny ofiars¹ teraz tutaj, zawdziêcza-my przemianom politycz-nym, które zasz³y w na-szym pañstwie, oraz orga-nizatorom tych uroczysto-�ci. Nie jest to uroczysto�æ

weso³a � jest ¿a³obna, ale dobrze, ¿e mamiejsce! (...) Pamiêæ o ludziach, którzy tumieszkali, pracowali, chcieli pracowaæ, bê-dzie wiecznie ¿ywa w sercach ich najbli¿-szych oraz wszystkich nas.

Przemówienie wyg³osi³ równie¿ AndrzejPrzewo�nik, sekretarz generalny ROPWiM,który podkre�li³: Dzi� spe³niamy nasz chrze-�cijañski obowi¹zek. Czynimy to powodo-wani obowi¹zkiem pamiêci o naszych przod-kach i ich dramatycznych losach. Huta Pie-niacka i wiele innych podobnych miejsc natej ziemi sta³a siê i na zawsze pozostanie �symbolem straszliwej zbrodni; zbrodni wo-jennej i zbrodni przeciwko ludzko�ci. Jeste-�my tu po to, by o tym przypomnieæ. Powie-dzieæ, ¿e pamiêtamy i nie zapomnimy. Mó-wi¹c o tym, nie czynimy tego z chêci ze-msty, ale z potrzeby prawdy i w poczuciusprawiedliwo�ci. Potrzebne to dzi� Polsce

Page 49: Korniakt Konstantin

49

spustoszony przez Kozaków i Tatarów. Zniszcze-niu uleg³ tak¿e ko�ció³ parafialny. Ocala³o tylko10�12 domów. Lustracja z 1661 r. przedstawiaop³akany stan miasta.

Janów by³ jednym z miejsc, gdzie lubi³ prze-bywaæ król Jan III, który osadzi³ w nim jeñcówtureckich. Za jego panowania odbudowano wa³ymiejskie oraz zbudowano ratusz i kramy w rynku.W 1693 r. król zatwierdzi³ istniej¹cy tu cech szew-ski. Na pocz¹tku XVIII w. Janów do�wiadczy³kolejnych zniszczeñ podczas wojny pó³nocnej.

Ostatnim starost¹ janowskim by³ gen. AndrzejMokronowski. Po jego �mierci w 1784 r. Janówzosta³ w³¹czony do austriackich dóbr rz¹dowych.W 1868 r. maj¹tek naby³a spó³ka Simundta i Kirch-mayera, od której odkupi³ go namiestnik GalicjiAgenor Go³uchowski. Po nim odziedziczy³ Janówjego syn Agenor Maria Go³uchowski, austro-wê-gierski minister spraw zagranicznych. W 1893 r.zrezygnowa³ on czasowo ze s³u¿by dyplomatycz-nej i zaj¹³ siê administracj¹ swoich maj¹tków.W tym czasie ze wzglêdu na piêkne po³o¿eniei otaczaj¹ce miasto lasy pe³ne rzadkich ro�linJanów zyska³ status stacji klimatycznej, a powybudowaniu linii kolejowej ze Lwowa w 1901 r.sta³ siê jedn¹ z najchêtniej odwiedzanych miej-scowo�ci letniskowych w Galicji. Na pocz¹tkuI wojny �wiatowej w toku walk miasto zosta³ozniszczone. W okresie miêdzywojennym szybkopodnos³o siê z upadku i nadal by³o jednymz najbardziej ulubionych letnisk podlwowskich.

W XIX w. przez pewien czas dzia³a³a w Jano-wie fabryka wysokogatunkowych wódek: wi�nia-ku i maliniaku. By³a tu tak¿e mydlarnia i fabrykawapna. Z tutejszych wyrobów rzemie�lniczychszerzej znane by³y wyroby tokarskie.

Zabytki. Ko�ció³ parafialny pw. �wiêtej Trój-cy, konsekrowany w 1774 r. Ceglany, tynkowany,fundamenty i krypty z kamienia. Jednonawowy,z ni¿szym i wê¿szym od nawy prezbiterium orazwieloboczn¹ krucht¹. Fasada jednokondygnacyj-na, ze szczytem w czê�ci �rodkowej, flankowa-nym przez nisk¹ attykê i wie¿yczki. Wnêtrze po-kryte iluzjonistycznymi freskami, wykonanymiprzez Macieja Millera przed 1774 r.: w prezbite-rium Wniebowziêcie MB i �wiête niewiasty Stare-go i Nowego Testamentu; na sklepieniu nawyChrystus na tronie otoczony symbolami Ewange-listów. W o³tarzu g³ównym znajdowa³ siê s³yn¹cy³askami obraz Matki Boskiej z Dzieci¹tkiem (typuMB �nie¿nej) z 1. po³owy XVII w.

W krypcie ko�cio³a pochowana zosta³aw 1759 r. matka króla Stanis³awa Augusta, Kon-stancja z Czartoryskich Poniatowska.

i Ukrainie, nam wszystkim, którzy maj¹ pra-wo oczekiwaæ, i¿ pêknie wreszcie przeklêtykr¹g wzajemnej nieufno�ci, kr¹g krzywdyi cierpienia. (...)

Szanowni Pañstwo! My, Polacy i Ukra-iñcy, tworzymy dzisiaj rodzaj szczególnejwspólnoty. Wspólnoty zagro¿onej przez �lepojmowan¹ pamiêæ o wydarzeniach z prze-sz³o�ci oraz przez uprzedzenia wyros³ez nacjonalizmu. Ta uroczysto�æ to momentoczyszczenia pamiêci historycznej. Podkre-�lenie naszej gotowo�ci do stawienia wy¿ejnad wzajemnymi uprzedzeniami tego, conaprawdê nas jednoczy. Czynimy to, byrazem budowaæ przysz³o�æ opart¹ na wza-jemnym szacunku, zrozumieniu, na brater-skiej wspólnocie, wspó³pracy i autentycznejsolidarno�ci obu naszych narodów � Pola-ków i Ukraiñców.

Tym, którzy na zawsze pozostan¹ w tejpo�wiêconej dzi� ziemi, mówimy, aby spaliw pokoju. Polska o nich nie zapomnia³a. Dzi�oddaje im ho³d i przywraca do �wiadomo�cii pamiêci narodowej Polaków. Tu, na tymmiejscu, pozostaje czê�æ naszych drama-tycznych dziejów, naszej narodowej dumy,pozostaj¹ prochy naszych obywateli, na-szych bliskich. Powierzamy je dzisiaj w rêceobecnych mieszkañców tej ziemi z nadzie-j¹, ¿e przynios¹ owoc pojednania i wzajem-nego przebaczenia.

Wszyscy obecni byli niezmiernie wzru-szeni i mimo wszystko szczê�liwi, ¿e praw-dzie sta³a siê zado�æ. Po�wiêcony pomnikuton¹³ w kwiatach i wieñcach. Niezliczonailo�æ zniczy p³onê³a spokojnym i trwa³ym�wiat³em pamiêci.

Teresa Dutkiewicz

Page 50: Korniakt Konstantin

50

NAUCZYCIELESPOTKALI SIÊW MO�CISKACH

W Mo�ciskach, na terenie tamtejszejpolskiej Szko³y nr 3, odby³o siê w pa�dzier-niku �05 kolejne posiedzenie ZjednoczeniaNauczycieli Polskich nU., po³¹czone z se-minarium dyrektorów szkó³ polskich woje-wództwa lwowskiego i chmielnickiego (p³o-skirowskiego � przyp. red.). Do nowej piêk-nej szko³y przyby³y równie¿ PP. przedstawi-cielki Kuratorium O�wiaty z Mo�cisk, Panikonsul RP we Lwowie B. Dobosz, Pani dyr.K. G¹sowska ze Stow. �Wspólnota Polska�w Krakowie, Pani prezes E. Chmielowaz FOPnU., Pani red. T. Dutkiewicz.

Pani dyrektor szko³y w Mo�ciskach T. Te-terycz podziêkowa³a Senatowi RP i �Wspól-nocie Polskiej� za wspania³y dar � szko³ê(gdzie ju¿ od 2 lat ucz¹ siê polskie dzieci),doskonale wyposa¿one gabinety � kompu-terowy, jêz. polskiego i ukraiñskiego, ¿a³o-wa³a jednak ¿e brak na razie wyposa¿eniaw gabinetach do fizyki i chemii. Opowiedzia³arównie¿ o osi¹gniêciach uczniów w olimpia-dach tematycznych na Ukrainie i w Polsce,o udanych wystêpach chóru �Mo�ciskie S³o-wiki� i zespo³u tanecznego w ró¿nych miej-scowo�ciach i przy ró¿nych okazjach po obustronach granicy.

Podczas seminarium hospitowano lek-cje z ró¿nych przedmiotów, stwierdzaj¹cwysoki poziom m³odych nauczycieli, którzypo studiach w RP wrócili do swych domówi zasilili grono polskiej inteligencji.

Uczestnicy mieli okazjê zapoznaæ siêz programem s³owno-muzycznym pt. �la-dami Ojca �wiêtego Jana Paw³a II. Wystêpten potwierdzi³ umiejêtno�ci artystyczneuczniów mo�ciskiej szko³y. Rozmawianoo czasopi�mie metodycznym �G³os Nauczy-ciela�, rozsy³anym nieodp³atnie z Drohoby-cza do wszystkich placówek nauczania jê-zyka polskiego. Kluczowym problemem by³anatomiast perspektywa powstania CentrumMetodycznego Nauczycieli Jêzyka Polskie-go w Drohobyczu. Stan robót remontowychw budynku � który mia³by przej¹æ tê funkcjê� hamowanych brakiem pieniêdzy, omówi³P. Adam Ch³opek, dyrektor Polskiej Szko³y

Sobotniej w Drohobyczu. Zastanawiano siênad koncepcj¹ funkcjonowania tej placów-ki, która mia³aby umo¿liwiaæ rozwój szkó³ogólnokszta³c¹cych dla polskiej mniejszo-�ci narodowej, szkó³ sobotnio-niedzielnych,wydawania podrêczników w jêz. polskim itd.

Uznano, ¿e podobne posiedzenia po³¹-czone z seminariami s¹ wielce korzystnedla wszystkich. Nale¿y je kontynuowaæ.

Emilia Chmielowa

Wydarzeniau Dopiero co pisali�my o od¿ywaj¹cej afe-rze ze �Szczerbcem� na Cmentarzu Obroñ-ców Lwowa, a ju¿ czytamy w prasie o sprze-ciwach na temat Domu Polskiego we Lwo-wie, który mia³ wreszcie powstaæ w daw-nym �Domu Katolickim� przy ul. Gródeckiej(Horodoækiej jak pisz¹ nasi inteligentni spra-wozdawcy!). O placówkê spo³eczno-kultu-raln¹ dla lwowskich Polaków czynione s¹starania u administracji ukraiñskiej od 40lat. Przed parunastu laty � na wniosek na-szego Zarz¹du Oddzia³u Towarzystwa � pre-zydent Krakowa Józef Lassota rozmawia³

Niespodziewanie odszed³w pe³ni si³

�p. STANIS£AWDUSTANOWSKI

slawista, t³umacz,oddany polskiej historii i tradycji

Lwowa, wybitny znawcai kolekcjoner leopolitanów.

Urodzony we Lwowie w r. 1929,zmar³ 2 stycznia 2006 w Krakowie,

pochowany na CmentarzuRakowickim.

Z wielkim ¿alem ¿egna Go

Towarzystwo Mi³o�ników Lwowa i Kresów P.-W.

orazRedakcja �Cracovia-Leopolis�

Page 51: Korniakt Konstantin

51

na ten temat z merem Lwowa (chodzi³owtedy o zrujnowan¹ kamienicê Bandinellichprzy Rynku), oczywi�cie bezskutecznie.

Gmach, o którym teraz mowa, prawielub ca³kiem nieu¿ytkowany, popada powoliw ruinê. Strona RP oferuje jego zakupienie(a powinien byæ po prostu z w r ó c o n y!)oraz podejmuje siê odnowy i przebudowypod k¹tem przystosowania dla polskich or-ganizacji, teatru polskiego, biura turystycz-nego i hoteliku. Niestety podnosz¹ siê pro-testy �patriotów�, a w³adza nie kwapi siê dozadzierania z nimi. Sprawa ta pokaza³a, ¿ez ociepleniem stosunków ukraiñsko-polskichwe Lwowie s¹ wci¹¿ k³opoty � przyznajekonsul generalny we Lwowie Wies³aw Osu-chowski. Warto zaznaczyæ, ¿e równocze�nieUkraiñcy w Przemy�lu domagaj¹ siê �zwro-tu� swego dawnego Domu Ludowego. Dla-czego nie mieliby go zakupiæ, tak jak my weLwowie?

Mamy nadziejê, ¿e obie sprawy zostan¹potraktowane symetrycznie.

Analogieu W �Rzeczypospolitej� 26/03 przeczytali-�my, ¿e w podwileñskiej miejscowo�ciSuderwa, której 75% mieszkañców stanowi¹Polacy, starosta � Polka, pani Czes³awa Stu-pienko � zosta³a ukarana mandatem (w prze-liczeniu ok. 450 z³) za zamianê litewsko-ro-syjskich tablic z nazwami ulic na litewsko-polskie. Zezwala jej na to litewska ustawao mniejszo�ciach narodowych, któr¹ ekspo-nuj¹ Litwini wobec Rady Europy. Okaza³o siêjednak, ¿e istnieje tam d r u g a ustawa �o jêzyku, sprzeczna z tamt¹ w kwestii na-zewnictwa, ale stosuj¹ j¹ nacjonalistycznienastawione lokalne w³adze litewskie.

W RP, w Puñsku na Suwalszczy�nie,gdzie ¿yje tzw. mniejszo�æ litewska, nazwys¹ dwujêzyczne.

A swoj¹ drog¹, czy w Polsce kto� by siêodwa¿y³ wyst¹piæ nawet z najs³uszniejszychpowodów wobec przedstawicieli mniejszo-�ci narodowej? Prêdzej by narobi³ w majtkize strachu (przepraszamy!) przed Michni-ko- i Kuroniopodobnymi, których bardzo in-teresuje dola mniejszo�ci u nas, ale nica nic sytuacja Polaków na terenach zabra-nych po II wojnie.

Emilia Chmielowa (EC),Kazimierz Selda

Czasy obecne. W 1945 r. po zamkniêciu ko�-cio³a przeznaczono go na magazyny. �wi¹tyniazosta³a zwrócona wiernym w 1990 r., a nastêpnieodrestaurowana. W o³tarzu umieszczono kopiêcudownego obrazu MB Janowskiej, którego ory-gina³ znajduje siê w Prochowicach k. Legnicy.

JEZIERNAMiasteczko w pow. z³oczowskim, wojew. tar-

nopolskim, po³o¿ona o 40 km na p³d.wsch. odZ³oczowa. Le¿y nad potokiem Wosuczko, dop³y-wem Strypy. Najwy¿szy punkt to wzgórze Jezier-na, 349 m npm. Przez miasteczko przechodzigo�ciniec ze Z³oczowa do Tarnopola, a w odle-g³o�ci 2 km znajduje siê stacja kolejowa. Parafieobu obrz¹dków w miejscu.

Pierwsza wzmianka o Jeziernej znajduje siêw li�cie królewicza Zygmunta Augusta, pisanymw 1545 r. do króla Zygmunta I na pro�bê Beatyz Ko�cieleckich Ostrogskiej, która wyst¹pi³a zeskarg¹ na Jana Tarnowskiego, hetmana w. ko-ronnego, o zagarniêcie jej tego maj¹tku. Oko³o1615 r. wie� naby³ Jakub Sobieski, który w 1630 r.ufundowa³ tu ko�ció³ parafialny pw. �w. Józefa.W³a�cicielami Jeziernej byli nastêpnie król Jan IIIi królewicz Jakub, a po nich Radziwi³³owie. Odnich zakupi³ j¹ Maciej Starzeñski h. Sas. W 2.po³. XIX w. dziedzicami maj¹tku byli Iliñscy.

KOZ£ÓW (miasto)Miasteczko w pow. brze¿añskim, wojew. tar-

nopolskim, po³o¿one nad rzekami Stryp¹ i Wy-suczk¹, blisko zbiegu dróg Brze¿any�Tarnopoli Stanis³awów (�Podhajce)�Tarnopol. Najbli¿szastacja kolejowa Chodaczków Wielki na linii Tarno-pol�Potutory. Nale¿a³o do dóbr sto³owych arcy-biskupstwa ³aciñskiego we Lwowie i by³o miej-scem uprzywilejowanym siedmioma jarmarkamirocznymi, na których handlowano g³ównie p³oda-mi rolnymi, dostarczanymi przez ¿yzn¹ okolicê.

Parafia rzym.kat. z ko�cio³em pw. Podwy¿-szenia Krzy¿a �w., fundowana przez arcybisku-pa Jana Skarbka w 1733 r. Parafia gr.kat. rów-nie¿ w miejscu.

KOZ£ÓW (wie�)Wie� w pow. kamioneckim, wojew. lwowskim.

Le¿y w bezpo�rednim s¹siedztwie Milatyna No-wego, 5 km na zach. od Buska i 23 km nap³d.wsch. od Kamionki Strumi³owej. Po³o¿ona nanierównym terenie (najni¿szy punkt 229 m npm.,najwy¿szy 250). Na zach. od zabudowañ wsiprzysió³ek Woronówka, na p³n.zach. osada Wi-de³ki w lesie tej samej nazwy.

Page 52: Korniakt Konstantin

52

POLACYz POLAKAMI

SZKO£A I ZDROWIEZ pocz¹tkiem grudnia ub.r. uda³a siê po

raz kolejny poza wschodni kordon wyprawaStowarzyszenia �Lekarze Nadziei� z Krako-wa pod kierownictwem prof. dra ZbigniewaCh³apa. Zawieziono leki i �rodki medyczne

do Mo�cisk i Drohobycza, a równocze�nieodby³a siê w Mo�ciskach Konferencja pol-sko-ukraiñska �rodowisk pedagogiczno-me-dycznych �Szko³a i zdrowie� � �Promocjazdrowia i zdrowego stylu ¿ycia m³odzie¿y.Problemy edukacyjne i wychowawcze dzie-ci trudnych (agresja czy autyzm)�. Organi-zatorami byli: Emilia Chmielowa (FederacjaOrganizacji Polskich nU.), prof. dr Z. Ch³ap(SLN), Teresa Teterycz (dyrektorka Szko³ynr 3 w Mo�ciskach). Uczestnikami byli na-uczyciele oraz przedstawiciele lokalnychw³adz, o�wiaty i zdrowia w Mo�ciskach.G³ównymi prelegentami by³o czworo leka-rzy z Krakowa i jedna z Kijowa.

El¿bieta Mokrzyska

Zespó³ Charytatywny liczy 8 osób. Zajmuje siê pomoc¹ finansow¹ we Lwowiei okolicy oraz na Kresach Po³udniowo-Wschodnich. W ramach Kresów opiek¹ objêli�mystarsze osoby w nastêpuj¹cych miejscowo�ciach: Sambor i okolice, Dobromil, S¹sia-dowice, Rudki, Stryj, Drohobycz, Borys³aw, Truskawiec, Dolina, Bolechów, Ka³usz,¯ydaczów, Mo�ciska, S¹dowa Wisznia, Strzelczyska, Z³oczów. Do okolic Lwowa nale-¿¹: Brody, Kamionka Buska, Gródek Jagielloñski, ¯ó³kiew, Bóbrka.

We Lwowie pomoc¹ objêtych jest obecnie 240 osób, za� w okolicach Lwowa i naKresach 440 osób. �rodki finansowe w wiêkszej mierze pochodz¹ z wp³at mieszkañcówKrakowa i Polski, które s¹ wp³acane do kasy Oddzia³u Krakowskiego i wp³ywaj¹ naspecjalnie utworzone konto bankowe pod has³em: �Pomoc Polakom we Lwowie i naKresach�. Zachêt¹ do wsparcia tej akcji by³y artyku³y w prasie oraz film nakrêcony przezTelewizjê Kraków w trakcie kolejnego wyjazdu osób rozwo¿¹cych zapomogi.

Podstaw¹ udzielenia pomocy jest ankieta � o�wiadczenie wype³nione prze osobê ubie-gaj¹c¹ siê, w której podane s¹ miêdzy innymi informacje takie jak: wiek, opis warunkówmieszkaniowych i zdrowotnych oraz wysoko�æ emerytury lub renty, a tak¿e stan rodziny.Zasadniczo pomoc¹ objête s¹ osoby powy¿ej 70 lat w bardzo trudnych warunkach byto-wych. Ankiety-o�wiadczenia s¹ na miejscu sprawdzane i weryfikowane w razie potrzeby.Przyznane zapomogi zawo¿¹ do Lwowa i na Kresy wolontariusze, którzy w ci¹gu kilku dnipobytu na miejscu osobi�cie je wrêczaj¹ za potwierdzeniem na imiennych listach. Listy tes¹ do wgl¹du w Krakowskim Oddziale Stowarzyszenia �Wspólnota Polska�.

Akcja pomocy rozpoczê³a siê w grudniu 1998 roku. Pocz¹tkowo stan finansówpozwala³ na czterokrotn¹ pomoc w ci¹gu roku. Obecnie zaledwie dwa razy w roku,przed �wiêtami Wielkiej Nocy i Bo¿ego Narodzenia.

Wp³aty mo¿na dokonaæ w kasie Oddzia³u, poniedzia³ek�pi¹tek 8.00�15.00 lubna konto bankowe: Deutsche Bank PBC SA 69 1910 1048 4002 9344 1121 0004z dopiskiem �Opuszczeni Polacy we Lwowie i na Kresach�

Kraków, 2005-10-05 prof. Zygmunt Kolenda

31-008 Kraków, Rynek G³ówny 14, tel./fax 422 43 55www.wspolnota-polska.krakow.pl. e-mail:[email protected]

Notatka o dzia³alno�ci Zespo³u Charytatywnegoprzy Krakowskim Oddziale Stowarzyszenia �Wspólnota Polska�

Page 53: Korniakt Konstantin

53

W Krakowiei dalej

Parafia rzym.kat. w Milatynie, gr.kat. w miej-scu. W 2. po³owie XIX w. by³a to w³asno�æ Kiela-nowskich. W 1872 r. do wsi sprowadzone zosta³yss. Felicjanki, dla których zbudowano kaplicê.

PECZENI¯YNMiasteczko w pow. ko³omyjskim, wojew. sta-

nis³awowskim, po³o¿one 10 km. na zach. odKo³omyi, przy go�ciñcu z Ko³omyi do S³obodyRungurskiej. Le¿y nad potokiem £u¿ka, dop³y-wem Prutu. Parafia rzym.kat. w Ko³omyi, gr.kat.w miejscu.

Za czasów I Rzeczypospolitej nale¿a³ do kró-lewszczyzn Ziemi Halickiej. Po rozbiorach wcho-dzi³ w sk³ad austriackich dóbr rz¹dowych.

Istniej¹ poszlaki, ¿e nazwa Peczeni¿yna mazwi¹zek z plemieniem Pieczyngów, którzy w okre-sie IX�X osiedlili siê na wschodnim Podkarpaciu� miêdzy Dniestrem a górami � patrz mapkaw CL 2/03, s. 27.

Teksty dr Maria Taszycka

SPIS HASE£ S£OWNIKAZAMIESZCZONYCH W ROCZNIKU 2005

Czerlany 1/05Dobrostany 4/05Doma¿yr 4/05Ha³uszczyñce 4/05Jezupol 3/05Korna³owice 1/05Krakowiec 2/98, 3/03, 1/05Kulczyce 1/05Mariampol 3/05Mszana 4/05Olesko 2/05Pacyków 4/05Podhorce 3/05Przy³bice 4/05Skoromochy 4/05Starzawa (dobr.) 1/05Starzawa (mo�c.) 1/05S¹siadowice 2/05Wojutycze 2/05Wola Dobrostañska 4/05

SPISY HASE£ ZAMIESZCZONYCHW POPRZEDNICH ROCZNIKACH

1995�1996 CL 1/971997 CL 1/981998 CL 1/991999 CL 1/20002000 CL 4/2000

2001 CL 4012002 CL 4/022003 CL 4/032004 CL 4/042005 CL 1/06

LISTOPADOWE�WIÊTO W KRAKOWIE

AD 2005Jak co roku od wielu, wielu lat msza �w.

rocznicowa w dniu 22 listopada � w 87. rocz-nicê Obrony Lwowa � zosta³a odprawionaw krakowskiej Bazylice Mariackiej. Konce-lebrze przewodniczy³ ks. dr Jan Pasierbek,towarzyszyli mu ks. p³k. Henryk Polaki o. Marian �mieja. Jak zawsze uroczysto�æu�wietni³ Chór Cecyliañski pod dyrekcj¹Andrzeja Korzeniowskiego, na organach gra³Marek Stefañski, £yczakowskie Madonnyza�piewa³a Jadzia Wroñska. I jak zawszejako Modlitwê Wiernych odmówiono kolej-n¹ wersjê Litanii Lwowskiej, tym razem zeszczególnym przywo³aniem naszych dwóchnowych �wiêtych, Józefa Bilczewskiegoi Zygmunta Gorazdowskiego.

Inaczej ni¿ dawniej, ale nie mniej satys-fakcjonuj¹co prze¿yli�my stronê artystycz-n¹ listopadowej uroczysto�ci. W ubieg³ychlatach zaraz po mszy przenosili�my siê t³um-nie do nieodleg³ego klasztoru oo. Domini-kanów, gdzie od ponad æwieræwiecza w Ka-pitularzu odbywa³y siê wieczory rocznico-we, organizowane przez nas samych. W tym� ju¿ ubieg³ym � roku by³o inaczej. Rodzisiê bowiem na naszych oczach co� ca³kiemnowego: zaprasza nas � poprzez swychpedagogów � k r a k o w s k a m³odzie¿. I todwukrotnie.

Pierwsz¹ imprezê da³o I Gimnazjumz ul. Bernardyñskiej, kierowane przez p. dy-rektora Mariusza Graniczkê. Pokazany namwystêp pt. Lwów � wspomnieñ czar odby³siê ju¿ raz dla szkó³ krakowskich (pisali�myo tym w CL 4/05), a teraz powtórzono gow Teatrze Groteska specjalnie dla naszegoTowarzystwa. Oczywi�cie nie byli�my jedy-nymi widzami w wielkiej sali teatralnej � za-pe³ni³a j¹ m³odzie¿ z innych tak¿e gimna-

Page 54: Korniakt Konstantin

54

DZIWNIEO KANONIZACJI

Wielkim wydarzeniem religijnym jest dlanas � wszystkich Polaków � kanonizacjadwóch Lwowian, od paru lat b³ogos³awio-nych, abpa Józefa Bilczewskiego i ks. Zyg-munta Gorazdowskiego. O rzymskiej uro-czysto�ci piszemy na pocz¹tku tego nume-ru*, a tu tylko pragniemy zwróciæ uwagê naprzedziwn¹ wypowied� biskupa ³uckiegoMarcjana Trofimiaka**, zacytowan¹ w rela-cji PAP piórem ks. J. Cieleckiego z Waty-kanu, a opublikowan¹ w �Dzienniku Pol-skim�.

Otó¿ ks. biskup o nowych �wiêtych po-wiada tak: Swoje ¿ycie z³¹czyli z Ukrain¹.Proszê was, Polacy, wy macie tylu �wiêtych,zostawcie ich nam. Nie bardzo rozumiemy:gdzie i kiedy Bilczewski i Gorazdowski z³¹-czyli ¿ycie z Ukrain¹? Przecie¿ ca³e swoje�wiête ¿ywoty spêdzili w polskim Lwowie(wtedy pod austriackim zaborem, jednakobaj do¿yli odrodzenia Polski), pracowaliw�ród Polaków i dla polskiego Ko�cio³a rzym-skokatolickiego. Sk¹d wiêc ta Ukraina?

Nie rozumiemy te¿, co to znaczy: wymacie i zostawcie nam. Mamy rzeczywi�ciewielu jeszcze innych �wiêtych i b³ogos³a-wionych Polaków, w tym zwi¹zanych zeLwowem i tamt¹ ziemi¹ � �w. Jana z Dukli,b³. Jakuba Strzemiê, b³. Marcelinê Darow-

zjów. Pokaz sk³ada³siê z kilku czê�ci,pierwsza z nich to sce-ny obrazuj¹ce walkêLwowskich Dziecio polsko�æ rodzinne-go miasta i ziemiw 1918 roku. Potemnast¹pi³o wiele lwow-skich piosenek, dekla-macji, skeczów. Auto-rem przedstawieniaby³ p. Krzysztof Bo-chenek.

W kilka dni pó�niej zaproszono nas doSali pod Ratuszem na Rynku, gdzie wystêpswój da³y kierowane przez p. Romê Krze-mieñ (bardzo rozmi³owan¹ we Lwowie) �Pro-myki Krakowa� z Zespo³u Szkó³ Muzycznychw Nowej Hucie. Dziewczêta graj¹, �piewa-j¹, deklamuj¹ i przedstawiaj¹ dialogi (nieza-pomniane Joj proszê pani � pierwsza na-

groda w Lesznie), a do tego jedyny ch³opak(Mi³osz Konarski), który gra na skrzypcach,�piewa solo i recytuje d³ugie wiersze.

Oba zespo³y by³y �wietne, imponowa³ypoziomem artystycznym, a przy tym chwy-ta³y za serce. To by³y naprawdê wspania³eprze¿ycia. Stokrotne dziêki dla obu Zespo-³ów i ich Pedagogów!

Malwina Piskozub

Dyrektor Mariusz Graniczka

I G

imn

azju

m p

rzed

staw

ia�L

wów

� w

spo

mn

ieñ

cza

r�

Pan

i Ro

ma

Krze

mie

ñw

ita k

rako

wsk

ich

lw

ow

iakó

w�P

rom

yki

Krak

ow

a�n

a sc

enie

po

d R

atu

szem

Page 55: Korniakt Konstantin

55

sk¹, i jeszcze sporo innych (nie mówi¹co tych obu nowych �wiêtych) � czy te¿ oka-¿e siê z czasem, ¿e to Ukraiñcy? A zostaw-cie nam, to znaczy komu? Poza tym niezapominajmy, ¿e �wiêci nale¿¹ do wszyst-kich, a nie do tej czy tamtej narodowo�ci.W dodatku dawniej s³yszeli�my, ¿e ks. bp.Trofimiak jest Polakiem o rusiñskich korze-niach (jak wielu innych Polaków, bardziejczy mniej wybitnych), a teraz mówi o wasPolakach. Za� pañstwo Ukraina wi¹zane jestraczej z prawos³awiem i grekokatolicyzmem.Po co wiêc te koniunkturalne zabiegi?

* Patrz artyku³ M. Walczewskiej Nowi �wiêci orazdzia³ Wertuj¹c wydawnictwa.

** D o m y � l a m y s i ê, ¿e chodzi o bpa Trofi-miaka, bo PAP nazywa go Profiniakiem. Roz-mowê z ks. bpem Trofimiakiem (na inne tema-ty, zwi¹zane z Ko�cio³em na Wo³yniu) opubli-kowa³ �Czas!� z 2�9 lipca 2005.

Notatkiu W czasie kwesty na rzecz ratowaniazabytkowych nagrobków, grobowców i po-mników na Cmentarzu £yczakowskim, prze-prowadzonej � jak corocznie � na czterechnekropoliach krakowskich w dniach 30 Xi 1 XI, zebrano 32 136 z³. Na Rakowicach,Salwatorze, Podgórzu i Batowicach kwesto-wa³o kilkadziesi¹t osób, w tym du¿o m³o-dzie¿y ze szkó³ krakowskich.

Wypowiedzi zas³yszane w czasie kwesty odrdzennych krakowian � m³odych i w �rednim wie-ku: Znam prawie wszystkie nasze najwa¿niejszecmentarze � £yczakowski jest w�ród nich naj-piêkniejszy, albo: Kraków jest pere³k¹, ale Lwówto p e r ³ a. Najczê�ciej s³yszeli�my od ca³kiem m³o-dych ludzi: Dajê, bo widzia³em.

u Medalem �Pro Memoria� Urzêdu doSpraw Kombatantów i Osób Represjonowa-nych zostali udekorowani dzia³acze Towarzy-stwa Mi³o�ników Lwowa i Kresów Po³udnio-wo-Wschodnich: Andrzej Kamiñski (Wroc³aw,prezes ZG), Tadeusz Radomañski (Lublin),Zbigniew Umañski (Wroc³aw), Andrzej Mich-niewski (Zabrze) i Andrzej Chlipalski (Kra-ków). Odznaczenia, przyznane na wniosekprezesa oddzia³u TMLiKPW w WarszawieRyszarda Orzechowskiego, wrêczono w cza-sie posiedzenia Zarz¹du G³ównego Towarzy-stwa we Wroc³awiu 1 pa�dziernika �05.

Nieoficjalnie dowiedzieli�my siê, ¿e powodemudekorowania A. Chlipalskiego by³o uznanie dla�Cracovia�Leopolis�, co oznacza, ¿e medal tennale¿y traktowaæ jako odznaczenie ca³ej RadyRedakcyjnej.

u W listopadzie ub. roku pokazano w TVPwille, które sobie w ostatnich latach zafun-dowali niektórzy trenerzy pi³karscy. O pa-nach tych do�æ czêsto s³yszymy, niestetymniej z okazji sukcesów ich dru¿yn, a wiê-cej z racji ró¿nych konfliktów. Zastanawiaj¹-ce wiêc, jakie mechanizmy dzia³aj¹ w dzie-dzinie sportu, pozwalaj¹ce na uzyskiwaniedochodów, raczej nieusprawiedliwionychwynikami polskiego futbolu.

Natomiast na koñcu pokazano typowyblok w Warszawie, w którym trzypokojowemieszkanko zajmuje legendarny ju¿ polskitrener wszystkich czasów, którego � za-koñczona ju¿ niestety � dzia³alno�æ stawia-³a przed laty polskie pi³karstwo w czo³ówce�wiatowej. Jest to oczywi�cie KazimierzGórski, niegdy� pi³karz lwowskiego RKS-u.Mo¿e jest to jaka� prawid³owo�æ � albo au-tentyczne sukcesy sportowe, albo luksuso-wa rezydencja? We Lwowie wychowywanowedle tej pierwszej zasady.

u W prasie krakowskiej przeczytali�mytak¹ wiadomo�æ:

Cz³onkowie Polskiej Akademii Umiejêt-no�ci zebrani na posiedzeniu w dniu 19 li-stopada 2005 r. zwracaj¹ siê do w³adz pañ-stwowych o pilne utworzenie UniwersytetuPolsko-Ukraiñskiego na wzór UniwersytetuViadrina we Frankfurcie-S³ubicach. Uniwer-sytet winien byæ zlokalizowany na granicypolsko-ukraiñskiej, tak aby móg³ byæ dostêp-ny dla studentów z obu stron granicy. Uwa-¿amy, ¿e inicjatywa ta przyczyni siê w znacz-nym stopniu do pobudzenia wzajemnychkontaktów oraz pog³êbienia wspó³pracy pol-sko-ukraiñskiej, która le¿y w interesie obunaszych narodów.

Miejmy nadziejê, ¿e w³adzami pañstwo-wymi w tej kwestii bêdzie kierowa³a roz-waga i zdolno�æ patrzenia na dalsz¹ przy-sz³o�æ, a nie woluntaryzm. Na brak instynk-tu politycznego u... obu by³ych prezydentówzwracali�my niedawno uwagê, i chyba niepomylili�my siê.

Na marginesie: o �Domu Polskim� we Lwowiepiszemy w rubryce Z tamtej strony.

Page 56: Korniakt Konstantin

56

KULTURANAUKA

Wschodnia Ma³opolskai Kresy na nowo odkryte

W krakowskim Miêdzynarodowym Cen-trum Kultury by³o ju¿ wiele wystaw po�wiê-conych Lwowowi i Ma³opolsce Wschodniejoraz innym regionom dzi� pozostaj¹cymw obrêbie pañstwa Ukraina, jednak ta, któr¹mo¿na by³o ogl¹daæ w grudniu �05 i styczniu�06, zrobi³a na pewno najwiêksze wra¿eniezarówno tematem, jak i prezentacj¹. Na eks-pozycjê sk³ada³o siê kilkadziesi¹t planszz du¿ymi kolorowymi zdjêciami (ok. setki)i obszernymi, dobrze czytelnymi tekstami.

Wystawa nosi³a tytu³ Kresy na nowo od-kryte. Wspólne dziedzictwo Polski i Ukrainy,a wykona³ j¹ � pod opiek¹ naukow¹ profeso-rów Jana K. Ostrowskiego i Jacka Purchli �zespó³ m³odych, lecz znanych ju¿ historykówsztuki, bior¹cych od lat udzia³ w inwentary-

zacji, badaniach i opi-sie zabytków sakral-nych na terenie Ma³o-polski Wschodniej,Wo³ynia i Ukrainy(�wie¿o wydany tom13. omawiamy w tymnumerze)*. Oczywi-�cie opisywana tu wy-stawa nie dotyczy wy-³¹cznie budownictwa

ko�cielnego, lecz ca³ego obrazu naszej kul-tury artystycznej, której resztki istniej¹ jesz-cze mimo tragicznych ran, zadanych przezkolejnych okupantów i administratorów.

Tragizm polega wiêc nie tylko na tym,co ju¿ zosta³o zniszczone i rozproszone, alei na tym, ¿e to, co ocala³o, zmierza nie-uchronnie do totalnego unicestwienia. Ukra-iñcy nie tylko nie maj¹ (podobno) �rodkówna ratowanie naszego wspólnego** dziedzic-twa, ale wrêcz chêtnie by siê go pozbyli***.

O tych problemach pisano ostatnio w pra-sie, bo trudno przej�æ obojêtnie obok tego,co pokazano na wystawie. Du¿o jednakw tym nieporozumieñ, wynikaj¹cych tyle¿z niewiedzy i braku wyczucia, co z upartegopowtarzania narzuconej przez mêdrców fra-zeologii. Przyk³adem zdanie, które przeczy-tali�my w sprawiedliwym sk¹din¹d artykuleKatarzyny Bik w �Gazecie Wyborczej� (wy-cinek dostarczono nam bez numeru i daty)pt. Ratunek dla Kresów: Dla Polaków to nie-umieraj¹cy wspania³y m i t (podkr. red.), dlaUkraiñców � przeklête dziedzictwo (chodzio Kresy oczywi�cie).

Po pierwsze: co to znowu znaczy ten mit?Jaki mit? Przecie¿ to ca³kiem realny kawa³ nasze-go kraju, jego polskiej historii i kultury (co widaæna wystawie), zabrany p o d s t ê p e m i niszczo-ny od lat kilkudziesiêciu. Po co u¿ywa siê ci¹gletego samego nieadekwatnego s³owa?****

Po drugie: przeklête dziedzictwo tylko dla ja-kiej� czê�ci tamtej ludno�ci (nie u¿ywamy s³owanaród, bo tam jest kilka narodów, kilka jêzyków, kilkapreferencji politycznych). Jest bardzo wielu Ukraiñ-ców, którzy nie akceptuj¹ antypolskiej indoktrynacji.

Wdziêczno�æ i chwa³a dla twórców wy-stawy. Nale¿a³oby j¹ pokazaæ w wielu mia-stach RP, do czego usilnie namawiamy.

u Niezast¹piony � tym s³o-wem zatytu³owano w prasiewiadomo�æ o �mierci Jerze-go Madeyskiego, historykasztuki, dziennikarza, wyk³adow-cy ASP, osoby niezwykle po-pularnej w sferach kulturalnychKrakowa.

Urodzi³ siê w 1931 r. weLwowie � w �Salusie� przy ul.

Senatorskiej, w rodzinie ziemiañskiej (mielipodobno 7000 hektarów � Parchacz w po-wiecie sokalskim, Gaje Ho³oskowieckie ko³o

Brodów, poka�ne zbiory sztuki. Rodzinieuda³o siê wyrwaæ z okupowanego Lwowado GG. Stracili oczywi�cie wszystko, alePanu Jerzemu pozosta³o dobre wychowa-nie, którym dzieli³ siê w felietonach na tematsavoir-vivre�u na ³amach �Dziennika Polskie-go�, podpisuj¹c je Brat Chama.

Znali�my dobrze Pana Jerzego, bo zawszewypowiada³ s³owo wstêpne na otwarciach wystaw� w�ród nich corocznych lwowskich � w Klubie�Zau³ek�. Zawsze m¹drze i dowcipnie. Bardzo nam¿al, ¿e odszed³. Nikt Go nie zast¹pi, bo �rodowisko,które wychowywa³o takich ludzi, ju¿ nie istnieje.

Page 57: Korniakt Konstantin

57

O SOBIESKIMO SOBIESKIMO SOBIESKIMO SOBIESKIMO SOBIESKIMW JAW JAW JAW JAW JAWOROWIEWOROWIEWOROWIEWOROWIEWOROWIE

Oddzia³ Towarzystwa Kultury Polskiej Zie-mi Lwowskiej w Jaworowie organizuje II Miê-dzynarodow¹ Konferencjê Popularno-Nauko-w¹ pt. �ladami Jana III Sobieskiego, któraodbêdzie siê w dniach 7�10 wrze�nia 2006 r.Wspó³organizatorami s¹ Konsulat GeneralnyRP we Lwowie, Starosta i Burmistrz Jaworo-wa oraz Fundacja M³odej Polonii w Warsza-wie. Celem Konferencji jest uczczenie 310.rocznicy �mierci jednego z najwybitniejszychmonarchów Europy i pielêgnowanie jego pa-

REGULAMIN (skrót)MIÊDZYNARODOWEGO OTWARTEGO KONKURSUPLASTYCZNEGO DLA DZIECI I M£ODZIE¯Ypt. ��LADAMI KRÓLA JANA III SOBIESKIEGO�

Kategorie wiekowe: do 6 lat, 7�14 lat, od 15 lat wzwy¿.Terminy: przysy³anie prac do po³owy kwietnia 2006. Wysta-wa prac: 8�12 wrze�nia 2006.Tematy prac � jak w tek�cie og³oszenia.Technika i forma prac: Papier rysunkowy w dowolnymkolorze, format A3 i A4, margines 2 cm.Technika dowolna: o³ówek, kredka, farby, techniki ³¹czone.Na odwrocie nale¿y wypisaæ imiê i nazwisko autora, wiek,adres, telefon, e-mailTerminy i adres: prace nadsy³aæ do po³owy kwietnia 2006na adres: Towarzystwo Kultury Polskiej Ziemi Lwowskiej,81-000 Jaworów, ul. Makoweja 7/6.Wystawa prac: 8�12 wrze�nia 2006.Og³oszenie wyników Konkursu nast¹pi na pocz. maja 2006.Uroczyste wrêczenie nagród w czasie Konferencji we wrze-�niu 2006.Uwaga: prace konkursowe staj¹ siê w³asno�ci¹ TKP w Jawo-rowie. Przewiduje siê aukcjê prac na rzecz TKP w Jaworowie.

PROGRAMII MIÊDZYNARODOWEJ KONFERENCJI POPULARNO-NAUKOWEJpt. ��LADAMI JANA III SOBIESKIEGO� w JAWOROWIE, 2006 r.

7 wrze�nia (czwartek). Przyjazdy do Jaworowa, rejestracjaw Sali Sokó³, ul. I. Franko.Po kolacji wstêpna sesja. Z³o¿enie kwiatów przy tablicy pa-mi¹tkowej w ko�ciele.8 wrze�nia (pi¹tek). Uroczyste otwarcie; wrêczenie nagródlaureatom konkursu plastycznego.Referaty na temat �ladów Jana III po tej i tamtej stroniegranicy; dyskusja.Po obiedzie wycieczka po Jaworowie.9 wrze�nia (sobota). Wycieczka z przewodnikami �ladami JanaIII: Jaworów�¯ó³kiew�Olesko�Podhorce�Z³oczów�Krzemie-niec�Zbara¿�Kamieniec Podol.�Chocim�Buczacz�Jaz³owiec.10 wrze�nia (niedziela). Powrót do Jaworowa. Zakoñczeniekonferencji, uchwalenie wniosków.Wieczór integracyjny.

Koszt uczestnictwa: 60 euro (w tym noclegi, wy¿ywieniei wycieczka); wp³ata na miejscu.Zg³oszenia do 15 czerwca na adres: 81-000 Jaworów,ul. Makoweja 7/6, tel.00-38-032592146

miêci, zachowanie i przekazanie m³odym lu-dziom prawdy historycznej oraz uczuleniem³odzie¿y na konieczno�æ ratowania od za-pomnienia pami¹tek narodowych po tej i tam-tej stronie dzisiejszej granicy. Szczegó³owyprogram podajemy poni¿ej w ramce.

Konferencjê poprzedzi Miêdzynarodo-wy Otwarty K o n k u r s P l a s t y c z n ydla Dzieci i M³odzie¿y pt. �ladami królaJana III Sobieskiego. Tematem mog¹ byæzamki, pa³ace i dwory, zwi¹zane z ¿yciemtego Króla, s³awne bitwy przezeñ stoczo-ne, stroje wojskowe i broñ z XVII wieku,tureckie namioty oraz inne przedmioty u¿yt-kowe i ozdobne. Bli¿sze dane o konkursiezamieszczamy poni¿ej w ramce.

* Bezpo�rednimi autorami i kuratorami wysta-wy s¹ £ukasz Galusek i Micha³ Jurecki; wspó³-pracowali: drdr A. Betlej, A. Biedrzycka,M. Biernat, W. Drelicharz, P. Kuliszewicz, A.Marzec, M.A. Murzyn, E. Nosal, J.T. Petrus,R. Quirini-Pop³awski, P. Rabiej. Projektantemi wykonawc¹ plansz by³ Kuba Sowiñski.

** Ta wspólno�æ to oczywi�cie nonsens, ale in-tencja jest sprawiedliwa, tyle ¿e bez realnychwidoków. Nim siê tam zmieni (?), to tych za-bytków ju¿ nie bêdzie.

*** Mowa oczywi�cie o warstwie dzi� opiniotwór-czej i decyduj¹cej. S¹ te¿ inne �rodowiska �kulturalne i ¿yczliwe.

**** Do tej kategorii okre�leñ zaliczyliby�my te¿uporczywie przez polskich historyków u¿ywa-n¹ w literaturze nazwê województwo ruskie.Dlaczego nie Ma³opolska Wschodnia � nazwaprzyjêta przed ponad 400 laty? Niemcy nie-zmiennie stosuj¹ na swój u¿ytek nazwê Ost-preussen, nie mówi¹c o wschodnich s¹siadachi ich nazewnictwie. Trudno siê dziwiæ, ¿e na-sza m³odzie¿ w ogóle nie wie, o co chodzi.Skutki na przysz³o�æ mog¹ byæ ró¿ne...

Page 58: Korniakt Konstantin

58

Kronikau W CL 4/05 informowali�my o wystawiePiêkny Lwów, która by³a otwarta w Stalo-wej Woli w kwietniu�maju ub. roku. Wysta-wê tê odwiedzi³a i obejrza³a p. Marta Wo�-niak, nasza korespondentka i autorka. Otoodczucia, jakie stamt¹d wynios³a i nam prze-kaza³a.

Wydaje mi siê, ¿e prawdziwy ogl¹d rze-czywisto�ci zasadza siê na szerokim widze-niu i kontek�cie, czyli tle, na którym rysujesiê rzeczywisto�æ, sk³adaj¹ca siê z faktów.Prawdziwy obraz to nie wybiórczo�æ, to pro-porcje.

Po przeczytaniu w prasie o lwowskiejwystawie, pojecha³am j¹ zobaczyæ. I dobrze,¿e zobaczy³am, bo warto by³o nie tylko zo-baczyæ, ale i wyci¹gn¹æ wnioski. Przedsta-wi³a mi siê ona (i oprowadzanie po niej m³o-dzie¿y � rutynowe, �bez ikry�) nieco inaczejni¿ w zapowiedzi. Licznie przybywaj¹cej tu

m³odzie¿y pokazano miasto mo¿e interesu-j¹ce, ale udzia³u Polaków w jego budowa-niu oczywi�cie nie eksponowano, ani ich¿ycia tam i kultury. A wiêc � to miasto wielo-narodowo�ciowe, jakby z przewag¹ akcen-tów niepolskich. W odczuciu moim dyskret-ny (czyli sprytny) wektor pojawia siê w kie-runku wymazywania z historii obecno�ciw nim Polaków*. [...]

Spotykam w Warszawie Ukrainki i czê-sta ich reakcja na moje � A ja urodzi³am siêwe Lwowie, jest: � Aaa, to pani Ukrainka.

Na wiele faktów jestem wyczulona. Poobejrzeniu wystawy zadawa³am sobie pyta-nie, dlaczego po ekspozycji w Rozwadowie**bêdzie ona, jak siê tam dowiedzia³am, po-kazana tylko w Opolu, choæ w folderze czy-tam, ¿e w kilku miastach Polski. Niestety,nie by³am w stanie tego sprawdziæ.

Na koniec pomy�la³am � �nie czas ¿a³o-waæ ró¿, gdy p³on¹ lasy�. [...] Nie mog¹cratowaæ �lasu� widzê równie¿ tê �podfarbo-

DO ¯Ó£KWIWRÓCI£Y ORGANY

Pierwsze organy, jakie posiada³a kolegia-ta ¿ó³kiewska, pochodzi³y prawdopodobniez 2. po³owy XVIII wieku � �wiadczy o tymrokokowy prospekt, do dzi� zachowany. Tejednak, które istnia³y tu do po³. XX w., zain-stalowano w 1810 r., a przebudowano w 40lat pó�niej. Organy te przepad³y za czasówsowieckich po II wojnie, kiedy ko�ció³ zosta³zamkniêty (1946) i uleg³ dewastacji.

Kolegiata wróci-³a do kultu we wcze-snych latach 90. i wtym czasie prospektorganowy zosta³ od-nowiony, jednak bezinstrumentu. Przezwiele lat o jego od-tworzeniu lub zaku-pieniu nowego niemog³o byæ mowywobec podstawo-wych potrzeb finan-sowych przy rewita-lizacji �wi¹tyni.

I oto ostatnio powsta³a znakomita szan-sa zdobycia nowych organów: w szwajcar-skiej miejscowo�ci Neyruz (blisko Lozanny)zdemontowano stary instrument, by zrobiæmiejsce dla nowego, wiêkszego (i zapewnenowocze�niejszego). Organy te, pochodz¹-ce z XIX w., nabyto dla ¯ó³kwi. Ich zainsta-lowanie wymaga³o pewnych przeróbekw celu dostosowania do warunków miejsco-wych.

Nowy instrument � jak twierdz¹ fachow-cy � dysponuje bogatym brzmieniem. Mimo¿e reprezentuje XIX-wieczn¹ francusk¹ sty-listykê, mo¿na na nim wykonywaæ równie¿muzykê baroku, z dzie³ami Bacha na czele.Walory brzmieniowe organów potêguje � jakrównie¿ twierdz¹ fachowcy � fenomenalnaakustyka ¿ó³kiewskiej kolegiaty.

Przebudowy, monta¿u i strojenia doko-na³ Jerzy Kukla z Lublina, znany polski or-ganmistrz i organista-wirtuoz. Sponsoramibyli pra³at Antoni Kopacz, proboszcz i dzie-kan w Polanicy Zdroju, oraz dwóch biznes-manów, z Warszawy i Lublina. Nowe orga-ny po�wiêci³ ks. Kardyna³ M. Jaworski pod-czas uroczystej mszy �w. we wrze�niu �05.Powy¿sze informacje zaczerpnêli�my z ilustrowa-nego prospektu wydanego z okazji oddania dou¿ytku nowych organów.

Page 59: Korniakt Konstantin

59

wan¹ ró¿ê�, jak¹ by³a lwowska wystawaw Rozwadowie.

* Niezwykle ba³amutny tekst w folderze wysta-wowym napisa³ dyrektor Muzeum Historycz-nego we Lwowie B. Czajkowski (z takim pol-skim nazwiskiem!).

** O wiele starszy Rozwadów sta³ siê czê�ci¹wiêkszej dzi� Stalowej Woli. Wystawa mia³amiejsce w pa³acu Lubomirskich w Rozwado-wie.

Autorka powy¿szych uwag zmar³a niestetyw listopadzie ub. roku. Jej nekrolog zamieszcza-my w tym numerze.

u Co dwa lata odbywa siê na krakowskiejAkademii Pedagogicznej � organizowanaprzez tamtejszy Instytut Informacji Nauko-wej i Bibliotekoznawstwa � Miêdzynarodo-wa Konferencja Naukowa pt. Kraków��Lwów. Ksi¹¿ki, czasopisma, bibliotekiXIX i XX wieku. W tym roku by³a VIII, po-przednie ka¿dorazowo relacjonowali�my.

Zg³oszono w sumie 84 referaty, obradytoczy³y siê przez 3 dni. Najbardziej zaintere-sowa³y nas oczywi�cie tematy w pe³ni lubw czê�ci dotycz¹ce ziem po³udniowo--wschodnich. Referatów po�wiêconych wy-³¹cznie problematyce lwowskiej i wschodnio-ma³opolskiej (Stanis³awów, Z³oczów) by³o 30;lwowsko-krakowskich lub �galicyjskich� � 19.By³y jeszcze 3 referaty zwi¹zane z nazw¹Lwowa, pozostaj¹ce jednak poza naszym za-interesowaniem. Dalsze 32 referaty dotyczy-³y tematyki krakowskiej i ogólnej.

Oto przyk³ady tytu³ów referatów: o wydawnic-twie Pillerów we Lwowie (patrz tak¿e CL 3/05)i Zukerkandla w Z³oczowie, o ksiêgarni Po³onieckie-go, o bibliotekach zak³adowych i instytutowych naUJK w XX-leciu oraz gimnazjalnych w dobie auto-nomicznej w Galicji, o zaginionym katalogu bibliote-ki im. Smag³owskiego w Stanis³awowie (patrz CL 2/05, s. 41), o ¿yciu codziennym mieszkañców Lwo-wa w �wietle kroniki gazetowej, o przewodnikachpo Lwowie i okolicach oraz czasopismach turysty-ki górskiej, o drukarzach, ksiêgarzach, publicystachitd. Z ciekawostek: Lotnicza prasa techniczna weLwowie (do 1939 r.), Lwowskie redaktorki, dzien-nikarki, publicystki i wydawczynie (1783�1918), Wy-dawnictwa lwowskie w zasobach Biblioteki w P³oc-ku... A z �mieszanych�: Problemy kultury Krakowai Lwowa na ³amach londyñskiego �Dziennika Pol-skiego� w czasie II wojny �wiatowej. Itd. itd.

Wymienione referaty uka¿¹ siê na pew-no drukiem (jak zwykle), do�wiadczenie jed-

nak uczy, ¿e nie nast¹pi to prêdzej ni¿ zarok (patrz Nowe Ksi¹¿ki w tym numerze).Ale dobre i to.

u Z pocz¹tkiem listopada 2005 r. odby³asiê w Miêdzynarodowym Centrum Kulturyw Krakowie miêdzynarodowa konferencja pt.Dziedzictwo Kresów � nasze wspólnedziedzictwo? Problemem dyskutowanymby³a teoria i praktyka uszanowania dziedzic-twa historii i kultury, widzianego z ró¿nychstron, na obszarach przejêtych przez obcew³adze pañstwowe na skutek takich czyinnych wydarzeñ politycznych. Efekt konfe-rencji jednak najlepiej uj¹³ przedstawicielstrony wêgierskiej: Ci¹gle mam odczucie,¿e nie istnieje dialog, ale ca³y ci¹g równole-g³ych monologów.

Darowali�my sobie obecno�æ podczas wyst¹-pieñ pp. Osadczuka i Beauvois. Zainteresowa³y nasg³ównie referaty: A. Przewo�nika Cmentarze kreso-we � �wiadectwo utraconego �wiata, oraz prof.J. Ostrowskiego o inwentaryzacji budownictwa sa-kralnego na ziemiach po³udniowo-wschodnich.

u W listopadzie �05otwarto w galerii �Wspól-noty Polskiej� w Krakowiewystawê malarstwa (gra-fiki, rysunku) twórcówskupionych w LwowskimTowarzystwie Przyja-ció³ Sztuk Piêknych�W³asna Strzecha�. W�ródkilkudziesiêciu obrazównajbardziej podoba³y siêdzie³a J. Pechaty, K.Grzegockiej, J. Sosnow-skiego, W. Bortiakowa, M.Ma³awskiego; zachwytbudzi³y niezwyk³e wyci-nanki H. Jacyno.

u W Warszawie odby³ysiê w III dekadzie listopa-da �05 kolejne Dni Lwo-wa i Kresów Po³udnio-wo-Wschodnich. W pro-gramie znalaz³y siê: z³o¿enie wieñców naGrobie Nieznanego ¯o³nierza (nam szcze-gólnie bliskiego, bo z lwowskiego pobojowi-ska 1918�1920) oraz Apel Poleg³ych, msza�w. w Bazylice �w. Krzy¿a, a nastêpniekoncert.

Krystyna Grzegocka:�Lwowskie witra¿e�.Grafika komputerowa.

Page 60: Korniakt Konstantin

60

Jednak szczególnym wydarzeniem by³yrocznicowe imprezy w dwóch szko³ach war-szawskich nosz¹cych imiê Orl¹t Lwowskich(XVI LO dla Doros³ych oraz Gimnazjum nr27), na które przyby³y delegacje uczniów zeszkó³ tego samego imienia z ca³ej RP orazz Kresów P³d.-Wschodnich. Gratulujemy!

u Z pocz¹tkiem grudnia ub. roku ods³oniê-to we wroc³awskim Instytucie Immunologiii Terapii Do�wiadczalnej PAN tablicê pami¹t-kow¹ po�wiêcon¹ Rudolfowi Weiglowi,znakomitemu uczonemu lwowskiemu. Wzaproszeniu, które otrzymali�my, napisano:

Profesor Rudolf Weigl zas³yn¹³ ze swychprze³omowych badañ nad etiopatogenez¹duru plamistego i opracowania szczepionki,która uratowa³a ¿ycie tysiêcy ludzi na ca³ym�wiecie. Profesor Weigl odrzuci³ atrakcyjne

oferty pracy za granic¹, ca³kowicie identyfi-kuj¹c siê z Polsk¹, mimo swych korzeniniemieckich i austro-wêgierskich.

By³ czterokrotnie mianowany do Nagro-dy Nobla, ale nie otrzyma³ jej z powodówpolitycznych.

Profesor Rudolf Weigl nale¿y do najwy-bitniejszych uczonych i autorytetów, którzyrealizowali z pe³nym po�wiêceniem idea³ynauki w s³u¿bie ludzko�ci. [...]

W powy¿szym pi�mie jednak nie wspomnia-no, ¿e Weigl ¿y³ i tworzy³ we Lwowie. Po ekspa-triacji osiad³ i pracowa³ w Krakowie, jednak dzia-³alno�ci naukowej Mu tu nie u³atwiano. Po prostuby³ za wielki, jak na tutejszy grajdo³. Podobniepotraktowano tu wybitnego lekarza-pediatrê, tak-¿e lwowskiego profesora, Franciszka Groëra.

Tadeusz Czerny

W roku jubileuszowym � dla uczczeniai przypomnienia dzia³alno�ci Gimnazjum Wo-³yñskiego podjêto w Polsce kilka inicjatyw.

Zaczê³o siê od wydania pod koniec roku2004 przez Bibliotekê Narodow¹ monumen-talnego dzie³a pt. Krzemieniec. Ateny Juliu-sza S³owackiego, pod redakcj¹ prof. Stani-s³awa Makowskiego, reprezentuj¹cego war-szawskie �rodowisko naukowe. Uroczystapromocja ksi¹¿ki mia³a miejsce 27 kwietnia2005 w siedzibie Biblioteki Narodowejw Warszawie na spotkaniu licznego gronanaukowego z Uniwersytetu Warszawskiegoi Ko³a Krzemieñczan.

Kolejn¹ imprez¹ jubileuszow¹ by³a wy-stawa pt. Krzemieniec � miasto Juliusza S³o-wackiego w fotografii Jana Sk³odowskiego

W KRZEMIEÑCU JUBILEUSZ1 pa�dziernika 2005 roku minê³o równo 200 lat od otwarcia przez Tadeusza Czac-

kiego w Krzemieñcu na Wo³yniu Gimnazjum Wo³yñskiego. Dwie�cie lat temu �wiatlii dalekowzroczni patriotyczni dzia³acze polscy w osobach Tadeusza Czackiego,Hugona Ko³³¹taja i ksiêcia Adama Czartoryskiego doprowadzili do uruchomieniawielozadaniowej szko³y z p o l s k i m jêzykiem nauczania. Dziesiêæ lat po ostatecz-nej utracie przez Polskê niepodleg³o�ci ci wielcy reformatorzy postanowili poprzezo�wiatê i nauczanie w jêzyku polskim ratowaæ n a r ó d. Gimnazjum (pó�niej Li-ceum) Wo³yñskie dzia³a³o przez 26 lat, tj.do upadku Powstania Listopadowego. Odro-dzi³o siê wraz z odzyskaniem przez Polskê niepodleg³o�ci w 1920 roku jako LiceumKrzemienieckie. Niestety po 20 latach znów przesta³o dzia³aæ jako szko³a polska.

w Domu Polonii w Warszawie. Wernisa¿ mia³miejsce 17 lutego 2005 r. Autor na licznychfotografiach przedstawi³ wspó³czesny stanmiasta i regionu, podpatruj¹c ¿ycie, typy ludz-kie, zabytki, krajobrazy. Fotograf-artysta na-wi¹za³ do przedwojennej szko³y fotografikówkrzemienieckich: S. Sheybala, H. Hermanowi-cza, J. Gronowskiego i in. Wystawa ta go�ci³atak¿e w Muzeum £azienek Królewskich orazw Domu Kultury w Weso³ej k. Warszawy.

Muzeum Niepodleg³o�ci w Warszawierozpoczê³o cykl spotkañ pt. S³ynni Krzemieñ-czanie. W roku 2005 zrealizowano trzy im-prezy: Halina i Stefan Czarnoccy (4 III),Otwarcie Muzeum J. S³owackiego w Krze-mieñcu � sprawozdanie (13 V), Krzemieñ-czanie rozproszeni po �wiecie (24 V).

Page 61: Korniakt Konstantin

61

Towarzystwo Mi³o�ników Krzemieñca im.J. S³owackiego z siedzib¹ w Poznaniu w³¹-czy³o siê do obchodów jubileuszowych wy-daj¹c obszerniejszy ni¿ zwykle numer �¯y-cia Krzemienieckiego�, zawieraj¹cy 30-stro-nicowy artyku³ na temat historii szko³y krze-mienieckiej oraz du¿¹ wk³adkê zdjêciow¹z fotografiami zarówno archiwalnymi, jaki wspó³czesnymi.

Najwa¿niejsze obchody jubileuszoweplanowane by³y na 1 pa�dziernika �05 � pier-wotnie mia³y byæ na terenie RP. Powsta³ Spo-³eczny Komitet Obchodów Jubileuszu � z p.Henrykiem Zieliñskim na czele � który przy-gotowywa³ program.Komitet wyst¹pi³ z inicja-tyw¹ przeniesienia naj-wa¿niejszej czê�ci ob-chodów do Krzemieñca,do miejsca, gdzie 200 lattemu Tadeusz Czackiotworzy³ GimnazjumWo³yñskie � przecie¿mury szkolne stoj¹ na-dal. Po pokonaniu pier-wotnych oporów miej-scowych w³adz ukraiñ-skich, zw³aszcza kie-rownictwa obecnejszko³y krzemienieckiej,w koñcu uda³o siê.

K r z e m i e n i e c k i emiejscowe w³adze ad-ministracyjne i naukowew porozumieniu z pol-skim Spo³ecznym Komi-tetem Obchodów 200-lecia Gimnazjum Wo-³yñskiego przygotowa³y dwudniowy bogatyprogram na okres 30 IX � 1 X 2005. Z RPprzyjecha³o ponad 100 osób, reprezentuj¹-cych ró¿ne grupy wiekowe: od kilkunasto-letniej m³odzie¿y licealnej, poprzez pracow-ników naukowych i nauczycieli reprezentu-j¹cych wiek �redni, a¿ do seniorów zwi¹za-nych z Krzemieñcem miejscem urodzenia,wczesn¹ m³odo�ci¹ i sentymentami. Dele-gacje m³odzie¿y pochodzi³y ze szkó³ liceal-nych zwi¹zanych z Krzemieñcem poprzezswoich patronów: J. S³owackim, T. Czac-kim, H. Ko³³¹tajem, M. Danilewicz-Zieliñsk¹.

Pierwszy dzieñ uroczysto�ci po�wiêco-ny by³ przede wszystkim sesji naukowej pol-sko-ukraiñskiej pt. �Wo³yñskie Ateny�w pierwszych dziesiêcioleciach XIX wieku

w kontek�cie rozwoju o�wiaty, kultury i na-uki w �rodkowo-wschodniej Europie. Wyg³o-szono 12 referatów � 6 po polsku i 6 poukraiñsku. Na zakoñczenie swój programartystyczny przedstawi³a m³odzie¿ z Cho-rzowa. Wieczorem odby³ siê koncert muzy-ki powa¿nej zespo³u z Tarnopola.

Drugiego dnia (tj. 1 pa�dziernika) skon-centrowane zosta³y wa¿ne wydarzenia:l otwarto Muzeum Historii O�wiaty In-

stytutu, prezentuj¹cego 200-letni¹ historiênauczania w Krzemieñcu (rodzaj izby pa-miêci). Tablice i gabloty zawieraj¹ce ekspo-naty przygotowano bardzo starannie. Dwa

okresy, gdy Gimnazjum(Liceum) by³y w rêkachpolskich, zaznaczonozgodnie z prawd¹ histo-ryczn¹, ale w�ród wielueksponatów przewa¿aoczywi�cie prezentacjahistorii i osi¹gniêæ szko-³y ukraiñskiej;l ods³oniêto i po-

�wiêcono tablicê pa-mi¹tkow¹ ku czci za³o-¿ycieli Gimnazjum Wo-³yñskiego, wmurowan¹we frontow¹ �cianêobecnego Instytutu;l odby³a siê uroczy-

sta akademia jubile-uszowa w auli, czyliprzedwojennej sali te-atralnej, zorganizowanaprzez w³adze uczelni.

By³a to okazja do zrobienia �wiêta wspó³-czesnej szko³y ukraiñskiej im.Tarasa Szew-czenki. By³y przemówienia, ¿yczenia, tele-gramy, nagrody dla pracowników... oraz nie-co czasu i miejsca dla go�ci z Polski i ichprzemówienia;l zwiedzano wystawy towarzysz¹ce �

sztuki u¿ytkowej i dekoracyjnej oraz pople-nerow¹ malarsk¹ trzech artystów z RP,z bardzo ³adnymi pejza¿ami z Krzemieñca(J. Wo³ek, J. Gnatowski, A. Kacperek).

Na zakoñczenie dnia by³y jeszcze kon-certy zespo³ów amatorskich i dla najbar-dziej wytrwa³ych � bankiet. W wolnychchwilach mo¿na by³o swobodnie chodziæpo terenie uczelni oraz po mie�cie. Wpraw-dzie czasu by³o ma³o, ale i tak wiele uda³osiê zauwa¿yæ.

Tab

lica

na

bu

dyn

ku L

iceu

m K

rzem

ien

ieck

ieg

o,

od

s³o

niê

taw

pa�

dzi

ern

iku

20

05

Page 62: Korniakt Konstantin

62

Zabudowania szkolne w centrum Krzemieñ-ca � i te z XVIII�XIX w., pamiêtaj¹ce Czackiego,i te zbudowane w okresie miêdzywojennym � od200 lat s³u¿¹ nauczaniu m³odzie¿y. Natomiastrodzaj szko³y zale¿y od warunków politycznych.Przez wiele lat powojennych istnia³a tam szko³apedagogiczna, tzw. koled¿. Ostatnio uruchomio-no Instytut Humanistyczno-Pedagogiczny, a wiêcszko³ê wy¿sz¹. Na 5-letnich studiach kszta³ci siêkilkuset studentów. Pozornie spe³ni³o siê marze-nia T. Czackiego o wy¿szej szkole w Krzemieñcu,tyle ¿e on tworzy³ szko³ê polsk¹.

Ze strony miejscowej w³adzy nie czu³osiê kresowej ¿yczliwo�ci i go�cinno�ci. Niezapewniono t³umaczenia wyst¹pieñ, ani re-feratów naukowych na sesji, ani przemó-wieñ na akademii, zak³adaj¹c ¿e oba naro-dy polski i ukraiñski dobrze znaj¹ wzajem-nie jêzyki, co jest za³o¿eniem zbyt optymi-stycznym. Go�cie z RP przy wszystkichnadarzaj¹cych siê okazjach zaznaczali pol-

skie korzenie szko³y krzemienieckiej. Oka-zje takie mieli przede wszystkim prelegencina sesji naukowej oraz Konsul Generalnyze Lwowa, p. Wies³aw Osuchowski.

Ludno�æ miejscowa polskiego pochodze-nia, u której mieszkali�my, by³a dla nasbardzo serdeczna i go�cinna. Wprawdziemiêdzy sob¹ mówi¹ po ukraiñsku, ale dogo�ci po polsku.

Wyjechali�my pe³ni wra¿eñ. Pozosta³trwa³y �lad najwa¿niejszy: du¿a, piêkna ta-blica pami¹tkowa na frontowej �cianie lice-alnej. W drodze powrotnej zobaczyli�myi przystroili�my kwiatami jeszcze jedn¹ ta-blicê pami¹tkow¹: w Dubnie � na domu, wktórym w 1813 r. zmar³ Tadeusz Czacki. Obietablice i inne pami¹tki powsta³y dziêki stara-niom i finansowemu wsparciu polskiegoprzemys³owca, p. Bogdana Rodziewicza.

Danuta Trylska-Siekañska

Archiwum

Lwów we Wroc³awiuOd czasu wygnania Polaków z Ziem

Wschodnich istnieje przekonanie, ¿e Wroc³awzosta³ w wiêkszo�ci zasiedlony przez ekspatrian-tów ze Lwowa i Ma³opolski Wschodniej. Na tejte¿ podstawie przypisywano, a i teraz od czasudo czasu przypisuje siê ówczesne ekscesy, sza-ber itp. ekspatriantom.

Tymczasem nie jest to prawda, bo zarównodo Wroc³awia, jak i na ca³e ziemie zachodniei pó³nocne nap³ynê³a ludno�æ, w du¿ej mierzewiejska, z wszystkich regionów Polski central-nej. Pisali�my ju¿ o tym parokrotnie, cytowali-�my te¿ wypowied� ks. biskupa Alfonsa Nosso-la, który ca³kowicie zdementowa³ przypisywaneludziom ze Wschodu niesprawiedliwe opinie,g³oszone przez ignorantów. Tak¹ w³a�nie nie-przyjazn¹ wypowied� mieli okazjê us³yszeæ nie-dawno z ust m³odego cz³owieka (ok. 35 lat)cz³onkowie ZG TMLiKPW w poci¹gu, powraca-j¹cy z Wroc³awia do Krakowa.

Poni¿ej cytujemy dane przytoczone w li�ciedo �Gazety Wyborczej� z 1 X 1997 przez T. Pio-trowskiego na podstawie ksi¹¿ki T. Kulak Wro-c³aw. Przewodnik historyczny (Wroc³aw 1997).

Badania z 1947 r. wskazywa³y, ¿e oko³o 22proc. mieszkañców stanowi³a we Wroc³awiu lud-no�æ z kresów wschodnich (w tym 9 proc. zeLwowa) i prawie tyle samo przybysze z Poznañ-

skiego (19 proc.) Uwzglêdniaj¹c natomiast uk³adspo³eczny i zawodowy przybyszów, lwowianiedominowali w zawodach zwi¹zanych z nauk¹i kultur¹, st¹d te¿ powsta³o wra¿enie lwowskie-go charakteru miasta. Byli przygotowani do or-ganizacji i przejêcia stanowisk w szko³ach i nauczelniach, zak³adach przemys³owych i urzê-dach administracji miejskiej. W 1950 r. Wroc³awliczy³ oko³o 315 000 mieszkañców, z którychblisko po³owa urodzi³a siê na wsi. Sk³ad narodo-wo�ciowy miasta uleg³ czê�ciowej zmianie, gdyz ZSRR nap³ynêli ¯ydzi, a nastêpnie � chocia¿niezbyt licznie � pojawili siê te¿ reemigranciz Francji, Jugos³awii oraz w 1950 r. � Grecyi Macedoñczycy po klêsce greckiego powstaniakomunistycznego.

Wygnañcy ze Lwowa i MW rozeszli siê poca³ej powojennej Polsce � �wiadczy³a o tym m.in.liczba ponad 85 oddzia³ów (dzi� nieco ni¿sza)TMLiKPW. Dziesi¹tki tysiêcy deportowanych nanieludzk¹ ziemiê znalaz³y siê po wojnie w ca³ejEuropie, g³ównie w Wielkiej Brytanii, a tak¿ew Ameryce, po³udniowej Afryce, Australii...

Trzeba zbieraæ wiadomo�ci o rozproszonychpo ca³ym �wiecie lwowiakach i wszystkich kre-sowianach! To te¿ zadanie dla Instytutu Pol-skiego Dziedzictwa Historii i Kultury ZiemWschodnich.

Page 63: Korniakt Konstantin

63

Ksi¹¿kiczasopisma

Nowe ksi¹¿ki& Na naszym o g ó l n o p o l s k i m firma-mencie literackim ujawnia siê nowa � a mo¿ewcale nie nowa, po prostu ma³o dot¹d ogó-³owi znana � gwiazda pierwszej wielko�ci:Eustachy Rylski, autor wydanych ostatniopowie�ci: Cz³owiek w cieniu i naj�wie¿szej� Warunek (wyd. ��wiat Ksi¹¿ki�, Warsza-wa 2005). Tê ostatni¹ zrecenzowa³ na ³a-mach �Rzeczypospolitej� Krzysztof Mas³oñ(254/05, Wielkie zauroczenie), jeden z naj-bardziej dzi� wiarygodnych publicystów (jegonazwisko pojawia³o siê ju¿ kilkakrotniew naszym kwartalniku).

Swoj¹ recenzjê Mas³oñ pointuje takimzdaniem: �Warunek� Eustachego Rylskiegopotwierdza, ¿e to, co najwspanialsze w pro-zie polskiej, pochodzi z kresów, z tamtejziemi i z jej niepowtarzalnego zapachu.W tym kontek�cie padaj¹ nazwiska Sienkie-wicza, Wañkowicza, Odojewskiego, Konwic-kiego. Rozszerzaj¹c tê listê, dodajmy dwóchwieszczów, w nowszych za� czasach Pa-randowskiego, Herberta, Zagajewskiego...

Warunek jest powie�ci¹ osnut¹ na tlewydarzeñ historycznych � wyprawy Napo-leona do Rosji, nie jest jednak powie�ci¹�ci�le historyczn¹, pos³uguje siê bowiem tak-¿e fikcj¹ literack¹. Autor recenzji stwierdza,¿e �Warunek� jest najpiêkniej napisan¹ pol-sk¹ proz¹ od 1989 roku. [...] Ta powie�æ toarcydzie³o.

Powie�æ E. Rylskiego nie ma zwi¹zkuakurat z najbli¿szymi nam ziemiami po³u-dniowo-wschodnimi i z których on sam po-chodzi � do jego przodków zaliczaj¹ siê m.in.Fredrowie. Powie�æ ta dotyczy jednak Kre-sów w ogólno�ci i potwierdza s³owa mar-sza³ka Pi³sudskiego: Polska jest jak obwa-rzanek, to co w niej najlepsze, jest na obrze-¿ach.

Po raz drugi pisa³ K. Mas³oñ o Rylskim w tejsamej gazecie (300/05): Wyj�cie z cienia, przed-stawiaj¹c zarówno jego kresowy, ziemiañski ro-

dowód, jak i niezwyk³¹ drogê dochodzenia dopisarstwa, zwieñczonego szybkim sukcesem,uzyskanym jednak w do�æ pó�nej fazie ¿ycia (posze�ædziesi¹tce).

& Wojna 1920 r. to temat ksi¹¿ki autorówamerykañskichi D³ug honorowy, z d³ugimpodtytu³em: Amerykañscy piloci EskadryMy�liwskiej im. Ko�ciuszki w wojnie polsko-bolszewickiej 1919�1920. Zapomniani bo-haterowie (wyd. A.M.F Plus Group, Warsza-wa 2005). Zawiera ona dwie relacje, �wie¿ou nas przet³umaczone. Autorami pierwszej,tytu³owej, s¹ Robert F. Karolewitz i RossS. Fenn; druga, wydana w Amerycew 1922 r., to osobiste wspomnienia jednegoz bohaterów wydarzeñ Meriana Coopera,pt. Faunt-le-Roy i jego eskadra w Polsce.

Ksi¹¿ka ukaza³a siê u nas w 85. rocznicêtamtych wydarzeñ, a szersze jej omówienie zna-le�li�my w �Rzeczpospolitej� 254/05, pióra T. Stañ-czyka. Artyku³ na ten temat autorstwa JanuszaCiska zamie�cili�my w CL dok³adnie przed ro-kiem (4/04), a jeszcze wcze�niej w CL 2/95, pióraT. Kryski-Karskiego.

Warto przy okazji przypomnieæ, ¿e pomniklotników amerykañskich na Cmentarzu ObroñcówLwowa zosta³ co prawda na nowo ods³oniêty 24czerwca ub. roku, ale na chwilê przed uroczysto-�ci¹ obecna administracja zarz¹dzi³a zatarcieanglojêzycznej wersji napisu po prawej stroniestatuy.

& Lista strat w�ród duchowieñstwaMetropolii Lwowskiej obrz¹dku ³aciñskie-go w latach 1939�1945 to praca wydanapod kierunkiem znanych nam ju¿ autorów:ks. prof. dra Józefa Krêtosza i prof. dr MariiPaw³owiczowej (Wydawnictwo �w. Krzy¿a,Opole 2005). Listê autorów uzupe³niaj¹ ks.dr Henryk Borcz z Przemy�la oraz doc. drAdam Peretiatkowicz, rodem z Wo³ynia.

Praca obejmuje ksiê¿y zabitych przezNiemców, sowietów i Ukraiñców na terenieca³ej metropolii, która obejmowa³a do1945 r. archidiecezjê lwowsk¹, diecezjê³uck¹ (Wo³yñ) oraz diecezjê przemysk¹.Ogólne liczby zabitych wynosz¹ (w kolej-no�ci jw.): 139, 65 i 51, ³¹cznie 255 osób.Z punktu widzenia sprawców liczby uk³a-daj¹ siê nastêpuj¹co: z r¹k sowietów 67,z r¹k Niemców 61, z r¹k Ukraiñców 76;inne przypadki (dzia³ania wojenne lub nie-znane okoliczno�ci) 51.

Page 64: Korniakt Konstantin

64

Opracowanie � poza ogólnym omówie-niem problematyki i zestawieniami staty-stycznymi � zawiera krótkie ¿yciorysy zabi-tych ksiê¿y.

Tutaj musimy zwróciæ uwagê, ¿e podob-n¹ listê opracowa³ ks. Marian Skowyra weLwowie, ale jego praca dotyczy tylko archi-diecezji lwowskiej, jednak obejmuje równie¿siostry zakonne. Lista ta by³a opublikowanaw �Gazecie Lwowskiej� 17/01 oraz w na-szym kwartalniku, CL 2/02. Wydaje siê, ¿eautorzy omawianej tu ksi¹¿eczki nie znaliopracowania ks. Skowyry, poniewa¿ ani jegonazwisko, ani czasopisma, które jego pracêzamie�ci³y, nie zosta³y w ksi¹¿eczce wymie-nione.

Czy istniej¹ jakie� ró¿nice? Liczba zabi-tych ksiê¿y diecezjalnych i zakonnych (arch.lwowska) w omawianym opracowaniu wy-nosi 139, za� u ks. Skowyry � 155, do tegosióstr zakonnych 39.

& Konferencje Kraków-Lwów wros³y ju¿w krakowski pejza¿ badañ � tak rozpoczy-na prof. Halina Kosêtka* wstêp do pamiêt-nika VII Konferencji (2003) po�wiêconejksi¹¿ce, czasopismom i bibliotekom, jakieodbywaj¹ siê na Akademii Pedagogicznejw Krakowie co dwa lata, jednak wydanegodopiero w ub. roku (patrz notka o VIII Kon-ferencji w dziale Kultura-Nauka tego nu-meru). W grubym tomie (ponad 660 stron)pt. Kraków�Lwów. Ksi¹¿ki�czasopisma�biblioteki (Wydawnictwo Naukowe Akade-mii Pedagogicznej, Kraków 2005) znalaz³osiê 48 referatów. Jak zwykle policzyli�myte, które dotycz¹ Lwowa: wy³¹cznie � 21,Lwowa i Krakowa oraz Galicji � 6, Krakowai innych miast (Tarnów, Przemy�l, Pelplini in.) � 21.

Co pisano o Lwowie: o ksiêgarniachi antykwariatach, o bibliotekach i drukarniachklasztornych, o czytelnictwie, o cenzurzeaustriackiej, o czasopismach dla dziecii m³odzie¿y, feministycznym i sokolim,o lwowskim czasopi�mie konspiracyjnymz czasu wojny. Dwa referaty dotyczy³y cza-sów sowieckich.

* Prof. dr Halina Kosêtka, redaktor tomu, jestdyrektorem Instytutu Bibliotekoznawstwa i In-formacji Naukowej AP w Krakowie. Przedtemby³ nim prof. dr Jerzy Jarowiecki, obecnie eme-rytowany.

& Krakowska Akade-mia Pedagogiczna wyda-je co najmniej t r z y s e -r i e materia³ów po�wiê-conych Ziemiom Wschod-nim, w tym dwie Lwowowi.Pierwsza to omówionawy¿ej; drug¹, zatytu³owa-n¹ Od strony Kresów � do-tycz¹c¹ ca³ego obszarutamtych Ziem � opisali�myw poprzednim numerze(CL 4/05, s. 65). Trzeciato Lwów, miasto�spo³e-czeñstwo�kultura, a jej najnowszy tompi¹ty pt. Ludzie Lwowa w³a�nie siê ukaza³(Wydawnictwo Naukowe Akademii Pedago-gicznej, Kraków 2005). Redaktorem jestKazimierz Karolczak.

Zawarto�æ tomów tej serii (analogicz-nie jak tamtych dwóch) wynika z organizo-wanych przez Instytut Historii AP � mniejwiêcej co dwa lata � miêdzynarodowychkonferencji pod tym samym tytu³em. W ka¿-dym wiêc tomie pewna czê�æ materia³ówpochodzi od niepolskich naukowców. Wcze-�niejsze tomy, które ukaza³y siê w Krako-wie w latach � I. 1995, II. 1998 i IV. 2002,omawiali�my. Tom III zosta³ wydany weLwowie w 1999 r., nie mieli�my go jednakw rêkach. £¹cznie znalaz³o siê w nich � jakpoinformowano we wstêpie tomu V � 159artyku³ów.

W najnowszym tomie jest 26 artyku³ów,w tym 15 autorstwa naukowców polskich �z Krakowa* i Lublina. W�ród pozosta³ych �11 ruskojêzycznych � autorów ze Lwowa,w tym jeden napisany przez Amerykanina(?) z Uniwersytetu Ohio, obecnie na sta¿uwe Lwowie.

Artyku³y uszeregowano w czterech roz-dzia³ach:

I. Uczeni, kronikarze, politycy i... Tu znalaz³asiê m.in. biografia rze�biarki Jadwigi Horodyskiej,napisana przez J. Smirnowa** � zapewne skrótjego ksi¹¿ki, któr¹ omawiali�my w CL 4/05. Napewno ciekawy mo¿e byæ ukraiñskojêzyczny ar-tyku³ W. Kaczmara o Mychaj³o Marczence, które-go sowieci postawili w 1939 r. na czele uniwersy-tetu lwowskiego, po usuniêciu rektora UJK Ro-mana Longchamps. Niestety, jêzyk i pismo sta-nowi¹ dla nas barierê.

II. Duchowni. Najciekawszy tekst to S. Dzie-dzica o S³udze Bo¿ym Serafinie Kaszubie, o któ-rym pisa³ równie¿ w CL 2/03.

Page 65: Korniakt Konstantin

65

III. Rodziny i rody. Bardzo ciekawe tekstyo arcylwowskich rodzinach Cieñskich, Stahlówi Longchamps. Ich potomkowie ¿yj¹ w�ród nasw Krakowie i nie tylko.

IV. Portrety zbiorowe �rodowisk zawodowych,kulturalnych i spo³ecznych. Czytamy wiêc o ban-kierach, sportowcach, historykach, dzia³aczachspo³ecznych i filantropach, o Jezuitach.

W tym roku bêdzie zapewne kolejnakonferencja o Lwowie. Czekamy z zaintere-sowaniem.

* W�ród nich dwóch naszych (CL) autorów: prof.Henryka Kramarz oraz Stanis³aw Dziedzic.

** J. Smirnow jest tak¿e autorem ksi¹¿ki o lwow-skiej Katedrze Ormiañskiej.

& W serii Pamiêtniki, wspomnienia, bio-grafie krakowskiego Wydawnictwa �Arcana�ukaza³y siê ostatnio dwie pozycje zwi¹zane� w czê�ci � z terenem naszego zaintereso-wania. Pierwsza, wa¿niejsza, to Eugeniu-sza Wojnara: Nie przeminê³o z czasem(Kraków 2004). S¹ to wspomnienia emery-towanego dzi� in¿yniera (rok urodzenia1932), który 6 lat swego dzieciñstwa spêdzi³w Omskiej Ob³asti. Rodzina z Wo³czy Dol-nej k. Nowego Miasta (powiat dobromilski)zosta³a zabrana w pierwszej turze wywózek10 lutego 1940 r. Podró¿ towarowym poci¹-giem trwa³a 3 tygodnie, potem 3 dni ciê¿a-rówkami, w koñcu przez tydzieñ 600 kmsaniami w 40-stopniowym mrozie. 180 pol-skich rodzin zakwaterowano na pó³ rokuw drewnianych barakach na polanie w taj-dze, potem przeniesiono je do Kazachsta-nu, a ostatnie 2 lata spêdzili w rejonie Mo-rza Czarnego.

Ksi¹¿ka jest napisana z wielk¹ swad¹,zawiera mnóstwo informacji o losach nietylko autora i jego rodziny w dramatycznychwarunkach, ale ca³y koszmar ¿ycia ludzi nanieludzkiej ziemi i sytuacjach, o jakich siêfilozofom nie �ni³o. Oto przyk³ad: ojciec au-tora pracowa³ w ko³chozie jako stolarz i �aby u³atwiæ ludziom fizyczn¹ pracê, skon-struowa³ prosty wiatrak. Obowi¹zkiem 12--letniego wtedy Gienka by³o pilnowanie dzia-³ania tego m³yna.

[...] Moja rado�æ i duma jako m³ynarzatrwa³a bardzo krótko. Pewnego razu przednasz dom zajecha³a dwukó³ka. Wysiad³ anio³stró¿, który czuwa³ nad wszystkim: kto co

ma na my�li, co robi i z której strony wiatrwieje � oficer NKWD.

� Czyja to mielnica? � zapyta³, a w jegos³owach ju¿ wyczyta³em wyrok. [...] Na pyta-nie NKWD-zisty odpowiedzieli�my, ¿e nasza.

� A pozwolenie macie?� Jakie pozwolenie. Mielimy na w³asne

potrzeby.� A sk¹d macie ziarno? � pyta.� Ziarno? Albo ma³o tu zbo¿a po stry-

chach, na polach � �mia³o odpowiedzia³ brat.� Tak, ale wiecie, ¿e to zbo¿e pañstwo-

we i wy je kradniecie.� To zbo¿e jest niczyje, towarzyszu ka-

pitanie � powiedzia³ Henryk. � Jak by by³oczyje�, to by je zebrano w lipcu, a teraz jestlistopad.

� A ty, pareñ, przestañ siê wym¹drzaæ,bo posadzê do tiurmy.

� Towarzyszu kapitanie, zacz¹³ ³agod-niej brat. ¯yæ trzeba, a komu to przeszka-dza, ¿e wiatr nam pomaga.

Wiatr! Wiatr jest te¿ pañstwowy! Zdj¹æwiatrak. Jak do jutra nie zdejmiecie, to po-rozmawiamy w innym miejscu.

NKWD-zista wsiad³ na dwukó³kê i odje-cha³. £zy zaczê³y mi sp³ywaæ po policzkach.Znów zobaczy³em siebie jako niewolnika,obracaj¹cego godzinami w pocie czo³a tearchaiczne ¿arna.

� Nie p³acz � pociesza³ mnie braciszek.� Nie bêdziesz siê mêczy³. Bêdziemy zdej-mowaæ wiatrak na dzieñ, a w nocy m³ynnamiele tyle, ¿e dla nas wystarczy.

I tak robili�my od listopada 1944 do lu-tego 1946 roku. Kradli�my przez pó³tora rokupañstwowy wiatr. [...]

Druga pozycja Wydawnictwa �Arcana� toBogny Wernichowskiej Tak kochali Galicjanie. Têksi¹¿kê jednak omawiamy w dziale Wertuj¹cwydawnictwa.

& Ukaza³ siê nowy album zdjêæ najpiêk-niejszego cmentarza polskiego: Nekropo-lia na £yczakowie. Autorem (nie okre�lonow jakim sensie) jest M. (?) So³tysiewicz,fotografie wykonali J. Czapelski i A. Hodo-wicki, przedmowê napisa³ prof. Stanis³aw S.Nicieja. Wydawc¹ jest Interpress, Kraków��Lwów 2005.

Album nie jest zbyt obszerny (84 stronyA4) i do�æ skromnie wydany (mo¿e to i le-piej? Mamy ju¿ do�æ luksusowych i bardzokosztownych wydawnictw). Zdjêcia popraw-

Page 66: Korniakt Konstantin

66

ne, s¹ te¿ archiwalne. W sumie jest ich oko³opóltorej setki, po 1�3 na ka¿dej stronie.

Prof. Nicieja przypomina na wstêpie, ¿eCmentarz £yczakowski nale¿y do najstar-szych z istniej¹cych do dzi� nekropoliiw Europie. W Polsce pierwszy z g³ównychmiast, bo zosta³ oficjalnie erygowany w 1786roku, gdy Pow¹zkowski w Warszawiew 1790, na Rossie w Wilnie w 1796, a Ra-kowicki w Krakowie w 1803 r.

G³ównymi walorami Cmentarza lwowskie-go s¹ z jednej strony malownicze po³o¿eniei szczególna flora oraz ukszta³towanie �urba-nistyczne� wolne od schematu, a z drugiej nie-zwyk³a warto�æ architektoniczno-rze�biarskagrobowców, pomników i nagrobków. Dziêkitemu nekropolia na £yczakowie zyska³a opi-niê jednej z najciekawszych w Europie. Nicie-ja przytacza wypowied� francuskiego podró¿-

nika z prze³omu XIX/XX w., Gabriela Dauchot,który � w reporta¿u w eleganckim paryskimtygodniku � nazwa³ nasz cmentarz ogrodemsnu i mi³o�ci. By³ zauroczony jego po³o¿eniem,bogat¹ szat¹ ro�linn¹ i kunsztem ogrodników,pomys³owo�ci¹ kompozycji poszczególnychpól oraz ró¿norodno�ci¹ symboliki nagrobnej.

Osobny rozdzia³ po�wiêcono Cmenta-rzowi Obroñców Lwowa (nazwanemu tamPolskim Cmentarzem Wojskowym Orl¹t),m.in. ze zdjêciami z uroczysto�ci 24 czerw-ca 2005 r. Doskonale widaæ miejsce zama-lowanego anglojêzycznego napisu na po-mniku Lotników Amerykañskich.

Do albumu do³¹czono ma³¹ broszurkêz szerszym opisem oraz planem cmentarza,pewn¹ liczbê zdjêæ oraz spis najwa¿niej-szych postaci historycznych pochowanychna £yczakowie.

Poni¿sza relacja ukaza³a siê w �Dzien-niku Polskim� 219/99, w setn¹ rocznicê wy-darzenia, ale � jak s¹dzimy � by³a przedru-kiem z jakiej� starej gazety (najpewniej z latmiêdzywojennych), czego w DP nie ujaw-niono. Pozwalamy sobie ten tekst wykorzy-staæ, przede wszystkim z my�l¹ o stanis³a-wowianach oraz rodakach z Pokucia i Hu-culszczyzny, którzy kiedy� � byæ mo¿e �zas³yszeli o tym z ust swych rodziców lubdziadków. Jednak najwa¿niejsze jest to, ¿eowa sprawa sta³a siê jakoby inspiracj¹ dodramatu, napisanego przez Stanis³awaWyspiañskiego. Taka sobie ciekawostka.

W Stanis³awowie zupe³nie przypad-kowo wykryto �ród³o tragedii Wyspiañ-skiego Sêdziowie.

W starych aktach s¹dowych, przezna-czonych do spalenia, znaleziono historiêponurej rozprawy z roku 1899. W lipcu tegoroku w miejscowo�ci Jab³onica, po³o¿onejna samym pograniczu polsko-czechos³o-wackim*, zosta³o pope³nione morderstwona m³odej dziewczynie, Jewdosze Abram-czuk, s³u¿¹cej u karczmarza Heinzla. Zo-sta³a ona zastrzelona. W bli¿szej i dalszejokolicy mord wywo³a³ ogromne wra¿enie.Zamordowana znajdowa³a siê w siódmymmiesi¹cu ci¹¿y.

Opinia mieszkañców wioski wskazywa-³a, ¿e mordu dopu�ci³ siê Natan Marmo-rosz, licz¹cy 25 lat handlarz byd³a, synSamuela. Pozostawa³ on z dziewczyn¹w stosunku mi³osnym.

�ledztwo by³o utrudnione, gdy¿ spraw-ca nie zosta³ przytrzymany na gor¹cymuczynku. W rok po morderstwie odby³a siêrozprawa przed s¹dem przysiêg³ych w Sta-nis³awowie. Marmorosz zosta³ uniewinnio-ny wiêkszo�ci¹ g³osów. Obroñc¹ jego by³adwokat stanis³awowski dr Leon Bibring.Obecnie syn tego adwokata, sêdzia okrê-gowy w Nowym S¹czu, dr Juliusz Bibringzwróci³ uwagê w³adz s¹dowych na to, ¿eów proces sta³ siê inspiracj¹ dla Stanis³a-wa Wyspiañskiego do napisania �Sêdziów�.

Okazuje siê, ¿e Wyspiañski w roku 1899przebywa³ na wakacjach w Jaremczu, gdziezdarzenie to odbi³o siê g³o�nym echem.Osoby tragedii: Natan (Marmorosz), Samuel(ojciec) i Jewdocha (zamordowana) pokry-waj¹ siê z g³ównymi osobami procesu.

Z polecenia ministra sprawiedliwo�ciakta te przeniesione zostan¹ do minister-stwa o�wiaty.

* Wtedy raczej polsko- (czy nawet galicyjsko-)-wêgierskim.

Arc

hiw

um

Zbrodnia z koñca XIX wieku

Page 67: Korniakt Konstantin

67

& Jest ju¿ t r z y n a s t y t o m Materia-³ów do dziejów sztuki sakralnej, ukazuj¹-cych siê ju¿ tradycyjnie przy koñcu roku.Wyda³o jak zwykle Miêdzynarodowe Cen-trum Kultury w Krakowie (2005); redakto-rem naukowym od samego pocz¹tku (i ini-cjatorem pracy) jest prof. Jan K. Ostrow-ski. Tom najobszerniejszy z dotychczaso-wych: 880 stron tekstu i 867 ilustracji.Obejmuje trzy przedwojenne dekanaty:brodzki, zborowski i z³oczowski w wojewódz-twie tarnopolskim.

Mamy wiêc kolejnych 30 miejscowo�ci,a w�ród nich � poza wymienionymi siedzi-bami dekanatów � takie jak Podkamieñ, Po-morzany, Sasów, Pieniaki, Go³ogóry. Roz-piêto�æ epok ogromna: od gotyku po latamiêdzywojenne XX wieku, wiêkszo�æ jed-nak w tragicznym stanie � przyk³ad na ilu-

stracji. Bolesne konfrontacje � wnêtrza przedwojn¹: wspania³e o³tarze, rze�by, polichro-mie; i dzi�: pustka, gruzy, �mieci. Wiele zna-komitych nagrobków, epitafiów, tablic pa-mi¹tkowych, fotografowanych przewa¿niew po³owie lat 90. � czy nadal istniej¹?

A co dzisiaj? Jedne pozostaj¹ w ruiniei do¿ywaj¹ swoich dni, inne zamienione nacerkwie, obwieszone rêcznikami...

& Nast¹pi³a inauguracja nowego, zapew-ne wielotomowego wydawnictwa naukowe-go � o znaczeniu nie do przecenienia. Oto� po Materia³ach do dziejów rezydencjiR. Aftanazego i równolegle do Materia³ówdo dziejów budownictwa sakralnego pod red.J. Ostrowskiego � ukaza³ siê I tom Inskryp-cji polskich grobów na cmentarzachPodola pod redakcj¹ dra Wojciecha Dreli-charza (Wydawnictwo Towarzystwa Nauko-wego �Societas Vistulana�, Kraków 2004).W sk³ad zespo³u inwentaryzuj¹cego wesz³o20-kilku ówczesnych studentów historii UJ.Gruby tom zawiera inwentaryzacje z lat

1995�96 polskich grobów na cmentarzachw 9 miejscowo�ciach, z tego 6 z terenu Ma-³opolski Wschodniej: Czerwonogród, Jagiel-nica, Jaz³owiec, Mielnica Podolska, Salów-ka (wie� ko³o Jagielnicy, dzi� w jej obrêbie)i Zaleszczyki, oraz 3 z terenu Ukrainy (Ku-pin, Miêdzybó¿ i Stara Sieniawa). Inwenta-ryzacja wymienionych cmentarzy trwa³a od1994 r. i powstaje niejako obok g³ównej akcjibadawczej po nazw¹: Pomniki epigrafikii heraldyki dawnej Rzeczypospolitej na Ukra-inie. Jej przedmiotem s¹ inskrypcje i herbyz ko�cio³ów i kaplic rzymskokatolickich orazzamków i pa³aców. Ta seria równie¿ nieba-wem zacznie siê ukazywaæ.

Powstaje wiêc nowa, bezcenna doku-mentacja polsko�ci Ma³opolski Wschodniejoraz wielowiekowej obecno�ci Polski na zie-miach ukrainnych. To na pewno ostatniachwila na takie badania. Czas robi swoje,cmentarze gin¹ w sposób naturalny, a jesz-cze bardziej � nienaturalny. Przyk³adem dlanas by³ stary zniszczony przez sowietówcmentarz w Stanis³awowie, a ca³kiem ostat-nio cmentarz w centrum Truskawca: na prze-³omie lat 80/90. by³o tam sporo nagrobkówpolskich i ruina kaplicy. Niedawno kaplicêodnowiono i zamieniono na cerkiew, a starepolskie nagrobki znik³y. Jak¿e ³atwo terazopowiadaæ: Polacy? Wcale ich tu nie by³o...

Pierwsz¹ z opracowanych nekropolii jestcmentarzyk w Czerwonogrodzie. Oto co pi-sze na wstêpie autorka jego inwentaryzacji,S. Pisarska: Na wspó³czesnej mapie nie od-najdziemy ju¿ dawnego Czerwonogrodu.Wraz z wymordowan¹ w 1945 r. w bratobój-czej rzezi polsk¹ ludno�ci¹ zniknê³a te¿ i miej-scowo�æ, za� jej terytorium wch³onê³a czê-�ciowo s¹siednia wie� Nyrków. Z Czerwono-grodu pozosta³y jedynie ruiny zamku i ko-�cio³a, poni¿ej których znajduj¹ siê szpetnezabudowania osady pionierów z czasówsowieckich, za� na stokach kotliny cmentarzi ruiny mauzoleum Poniñskich. [...], informu-j¹c zarazem, ¿e parafia rzym.kat. w Czerwo-nogrodzie istnieæ mia³a co najmniej od mo-mentu za³o¿enia tam klasztoru dominikanówpo roku 1331. [...] Obecnie parafia nie istnieje.

Trzeba wiêc wyraziæ g³êbokie uznaniezespo³owi, który podj¹³ trud inwentaryzacji,i tym, którzy umo¿liwili to finansowo. Trzebate¿ ¿yczyæ, by praca postêpowa³a bez za-k³óceñ, z po¿ytkiem dla polskiej historii i kul-tury, a tak¿e narodowej �wiadomo�ci.

Za³

o�c

e, k

o�c

ió³ p

araf

ialn

y.St

an z

19

96

r.

Page 68: Korniakt Konstantin

68

& Z prasy (nieprzyjaznej � �Gazeta Kra-kowska� z 15 XI �05) � dowiedzieli�my siêo wydaniu ksi¹¿ki pt. Kresy w oczach ofi-cerów KOP, w której autorem wstêpu i opra-cowania � a zapewne te¿ inicjatorem reedy-cji � jest Jan Widacki (znany nam sk¹din¹db. ambasador RP na Litwie, adwokatJ. Kulczyka itd.). Ksi¹¿ka ta � jak poinfor-mowano � to przedruk skryptu wydanegow 1935 r. na prawach rêkopisu przez Kor-pus Ochrony Pogranicza (w ramach MSW)� Oddzia³ Wychowania ¯o³nierzy Dowódz-twa KOP, a sporz¹dzonego przez instrukto-rów o�wiaty KOP. W ksi¹¿ce znalaz³o siê 17raportów (nb. doskonale opracowanych,dobrze napisanych), oceniaj¹cych sytuacjêspo³eczn¹, ekonomiczn¹, narodow¹, o�wia-tow¹ itd. oraz dzia³alno�æ KOP w 18 gmi-nach granicznych wzd³u¿ ca³ej granicy pó³-nocnej (z Litw¹ i £otw¹) i wschodniej (zeZwi¹zkiem Sowieckim). I tak: z województwabia³ostockiego � 1 raport, wileñskiego � 5,nowogródzkiego � 3, poleskiego � 2, wo³yñ-skiego � 4 i tarnopolskiego � 2. Te ostatnieto gmina miejska Husiatyn (pow. Kopyczyñ-ce) oraz gmina jednowioskowa Bia³obo¿ni-ca-Kalinowszczyzna w pow. czortkowskim.

Intencja edycji jest do�æ zastanawiaj¹-ca. We wspomnianej gazecie osoba podpi-sana (MP) � do tej postaci odniesiemy siêw nastêpnym numerze � napisa³a tak: Nê-dza, zacofanie, analfabetyzm � to prawdzi-wy obraz Kresów II RP, który wy³ania siêz ksi¹¿ki �Kresy w oczach oficerów KOP�.Nie trzeba broniæ mitów... I nieco dalej:W Krakowskiej Szko³y Wy¿szej [zapewneSzkole, ale przepisujemy dok³adnie] im.Andrzeja Frycza Modrzewskiego kresowia-cy i historycy dyskutowali o tym, jak podob-na lektura pozwala skutecznie odbr¹zowiælegendy. Nie wiemy kim byli owi kresowiacyani historycy.

Ksi¹¿kê wiêc wypo¿yczyli�my (¿eby broñBo¿e nie kupowaæ) i przejrzeli�my, poczy-naj¹c od powiatów dla nas najciekawszych.Z odno�nych rozdzia³ów przedstawiamyponi¿ej zawarte w nich dane, które � popierwsze: pozostaj¹ w pewnej niezgodziez komentarzem autorki prasowej notatki MP(niejakiej Marty Paluch, która podpisa³a siêpe³nym imieniem i nazwiskiem w artykule,którego omówienie w nastêpnym numerzezapowiedzieli�my wy¿ej); po drugie: dowo-dz¹ nie tylko absolutnej ignorancji w ogólnej

sytuacji polskiej wsi przed II wojn¹ (i daw-niej, tak¿e w województwie krakowskim), alei historii najnowszej w ogóle. A mo¿e poprostu z³ej woli?

HUSIATYN. Liczba mieszkañców przed1914 r.: ogó³em 2750, Polaków 1227, Rusi-nów 835, ¯ydów 688. Do I wojny miastecz-ko ¿y³o z intensywnego handlu granicznegoz Rosj¹. Dochody osi¹gane przez zarz¹dmiasta pozwoli³y w stosunkowo krótkim cza-sie na wybrukowanie ulic, przeprowadzeniekanalizacji, wybudowanie okaza³ego ratu-sza, nowego budynku dla szko³y i elektrow-ni. Ze sk³adek ludno�ci w latach 1908�14wybudowano gmach TG �Sokó³�, bursê Tow.Szko³y Ludowej, otwarto prywatne gimna-zjum.

Z pocz¹tkiem i wojny Rosjanie zbom-bardowali graniczny Husiatyn i czê�ciowospalili. Od tego czasu miasto nie podnios³osiê z upadku (1935), tym bardziej ¿e wobecpowstania Zwi¹zku Sowieckiego usta³ han-del graniczny. W³adze powiatowe przenie-siono po wojnie do Kopyczyniec (po³o¿o-nych bardziej centralnie w stosunku do ob-szaru powiatu) i w tamtym kierunku grawito-wa³y od tego czasu okoliczne wsie.Postawi³o to w trudnych warunkach miej-scowe rzemios³o i handel.

Na poprawê sytuacji zacz¹³ wp³ywaæw du¿ej mierze KOP (2 kompanie wojska),a tak¿e kilka powsta³ych organizacji spo-³eczno-kulturalnych. Odleg³o�æ szko³y odnajdalej po³o¿onych domów nie przekracza³a3 km. Analfabetyzm dziêki dzia³alno�ci szko-³y i kursów dokszta³caj¹cych, prowadzonychprzez nauczycielstwo, istnia³ tylko w�ródnajstarszej generacji. Procent analfabetówby³ jednak z n i k o m y (s³owo u¿yte przezautora raportu). Towarzystwo Szko³y Ludo-wej urz¹dza³o pogadanki z zakresu rolnic-twa i gospodarstwa domowego.

BIA£OBO¯NICA-KALINOWSZCZY-ZNA. Liczba mieszkañców ogó³em 1171,w tym Polaków 228, Rusinów 927, ¯ydów16. Gmina nale¿a³a do wybijaj¹cych siê podwzglêdem spo³ecznym, kulturalnym i gospo-darczym, co dotyczy³o tak ludno�ci polskiej,jak i ruskiej. Gmina posiada³a 180 morgówuprawnej ziemi, lasy, m³yn elektryczny, go-rzelniê. Dwór prowadzi³ chlewniê i wzorow¹hodowlê ro�lin przemys³owych. Akcja mon-

Page 69: Korniakt Konstantin

69

towania ruchu spó³dzielczego rokowa³a wi-doki powodzenia.

Ludno�æ uwa¿a³a siê za potomkówszlachty i by³a do�æ o�wiecona. We wsiczytane by³y liczne czasopisma � autor wy-mieni³ 9 tytu³ów polskich i 5 ruskich. Wielkiwp³yw na ludno�æ rusk¹ mia³ ksi¹dz grecko-katolicki. który by³ �ród³em wszelkich inicja-tyw w kierunku nieprzyjaznym dla naszegopañstwa.

Ilo�æ dziatwy szkolnej wykazywa³a wiel-ki przyrost. Proces rutenizacji dzieci polskichusta³ zupe³nie w ostatnich latach, a nauczy-cielom uda³o siê nawet zruszczone dziecipolskie przywróciæ do polsko�ci. M³odzie¿polska i ruska ze wsi uczêszcza³a do pañ-stwowych szkó³ �rednich w Czortkowie: gim-nazjum, seminarium nauczycielskiego orazszko³y handlowej, sze�ciu synów wie�nia-ków kszta³ci³o siê w szko³ach wy¿szych.Po�ród doros³ych by³o 6�8% analfabetów.

Du¿y wp³yw wywiera³ KOP. Polski ruchspo³eczny i kulturalny ogniskowa³ siêw Zwi¹zku Strzeleckim.

W pozosta³ych opisywanych gminachprzygranicznych analfabetyzm przedstawia³siê nastêpuj¹co:Ber¿niki (wojew. bia³ost.) 5% (g³ównie Litwini)Orany (wileñ.) 2% m³odzi,

10% mê¿czy�ni,25% kobiety

Nowe Troki (jw.) 12%Niemenczyn (jw.) 5%S³obódka (jw.) 12%£u¿ki (jw.) ?Sto³pce (nowogr.) 40%Snów (jw.) 0%Iwieniec (jw.) 60%Czuczewicze (poles.) 30%Horsk i Dawidgródek (jw.) 5% dzieci,

35% ludzie m³odzi,80% ludzie starzy

Kisorycze (wo³yñ.) 30% miasto,70% wie�

Ludwipol (jw.) 70%Hoszcza (jw.) 15%Nowomalin (jw.) ?Husiatyn (tarnop.) % znikomyBia³obo¿nica-

-Kalinowszczyzna (jw.) 6�8%

Ka¿dy zauwa¿y, ¿e szczególnie wysokipoziom analfabetyzmu istnia³ w wojewódz-twach nowogródzkim i poleskim, tzn. w b.

zaborze rosyjskim, choæ i tam by³o ró¿nie �vide Wileñszczyzna i Wo³yñ. Ca³kiem ina-czej przedstawia³ siê stan w b. Galicji � pozaborze austriackim, gdzie � to wa¿ne! �krajem bezpo�rednio zarz¹dzali Polacy (nieporównywujmy oczywi�cie z b. zaborempruskim). W dodatku autorzy raportów zwra-caj¹ uwagê, i¿ wysoki procent analfabety-zmu spada³ znacz¹co od chwili odzyskanianiepodleg³o�ci (przyk³adem gminy Horski Dawidgródek). Zauwa¿aj¹ i wskazuj¹ trud-no�ci i czynniki negatywne, tak¿e w kwestiinarodowo�ciowej, jednak nic nie usprawie-dliwia g e n e r a l i z o w a n i a opinii o nê-dzy, zacofaniu i analfabetyzmie na ca³ychKresach, zw³aszcza je�li we�mie siê poduwagê, i¿ �rednia analfabetyzmu w Polscemiêdzywojennej by³a ogólnie wysoka.

Nie od rzeczy by³oby natomiast przypomnieæ,jak wygl¹da³a wie� np. w województwie krakow-skim (!) w tych samych czasach, o których trak-tuje omawiana wy¿ej ksi¹¿ka. Proponujemy dwaprzyk³ady z okolic uwa¿anych dzi� za cywilizowa-ne. Pisz¹cy te s³owa mia³ okazjê poznaæ wie� S.,po³o¿on¹ miêdzy Wieliczk¹ a Dobczycami, gdzie� jako 13-letni ch³opiec � znalaz³ siê w 1944 r., powyje�dzie ze Lwowa. Drug¹ wie�, P., po³o¿on¹w rozleg³ej dolinie w�ród wzgórz (jeszcze nie gór)w powiecie limanowskim, pozna³ jako cz³owiek do-ros³y w latach 70. ¯adnego z tych przypadków nienale¿y traktowaæ jako celowo dobranego, ani te¿istniej¹cej tam wtedy sytuacji przypisywaæ wojnielub czasom PRL. Tyle tylko, ¿e w obu tych wsiach(podobnie jak we wszystkich okolicznych) niewielesiê zmieni³o od czasów przedwojennych a¿ doczasu opisywanego.

We wsi S. � jak wszêdzie � wszystkie cha³upyby³y drewniane i kryte strzechami. Wewn¹trzz zasady tylko jedna izdebka (zazwyczaj przy kuch-ni) mia³a pod³ogê z desek i tam gospodarze spali,kuchnia za� i druga izba (je�li by³a) mia³y klepiska.Bardzo prosty obiad jad³a rodzina ze wspólnej miski,siadaj¹c wokó³ na prymitywnych zydelkach domo-wej roboty. Analfabetyzm by³ do�æ powszechnymzjawiskiem (gospodyni by³a �niepi�mienna�). Naco dzieñ chodzono boso, tak jak prawdopodobniena wsi w wiêkszo�ci przedwojennej Polski (mo¿ez wyj¹tkiem b. zaboru pruskiego).

We wsi P. � w 30 lat pó�niej � by³o podobnie,tyle ¿e dachy w miêdzyczasie pokryto �ternikiem�(eternitem). Rodziny przewa¿nie wielodzietne; by-wa³o, ¿e na szerokim ³ó¿ku spali rodzice i 2�4dzieci (!). Gospodynie z towarem na sprzeda¿chodzi³y 8 km przez góry do uzdrowiska, bo tylkotam mia³y zbyt. Do ko�cio³a 4�7 km. Koñ by³ rzad-ko�ci¹, do robót pos³ugiwano siê �bykiem� (czyliwo³em). Drogê (bez nawierzchni) wytyczono na

Page 70: Korniakt Konstantin

70

prze³omie lat 60/70., wcze�niej na d³ugich odcin-kach je¿d¿ono brzegiem kamienistego potoku.Pr¹d elektryczny doprowadzono w pó�nych la-tach siedemdziesi¹tych. Alkoholizm przybiera³rozmiary klêski, dopiero ostatnio jakby os³ab³.O �s³awojkach� lepiej nie wspominaæ. Wszelkieodpadki (w ostatnich latach np. zu¿yte pralki lubtelewizory) wrzucano do potoka. Budowa domówz ceg³y rozpoczê³a siê w pó�nych latach 70., �zaGierka�. Teraz stawia siê domy wiêksze i nierazbardziej komfortowe (przynajmniej w tej okolicy)ni¿ wille w mie�cie; coraz liczniejsze s¹ samo-chody, telefon w ka¿dym domu, kanalizacjaw budowie, wiêc m³odzie¿ 20�25-letnia nia maju¿ pojêcia, jak by³o przed 30 laty, a zdjêciaz tamtych czasów s¹ �nielubiane�.

Ci�nie siê uporczywie analogia miêdzytamtymi i wspó³czesnymi czasami. Ci¹gleczytamy w prasie o zacofaniu wschodniejczê�ci kraju wobec zachodniej, o ucieczcem³odych ze ��ciany wschodniej� itd. A wiêcodleg³o�æ od Europy w ka¿dym uk³adziei w ka¿dym czasie pozostaje aktualna i de-cyduj¹ca. Dotychczasowe w³adze � mimodeklaracji � niewiele robi³y, by to zmieniæ,

a przysz³oby im to ³atwiej ni¿ po I wojnie�wiatowej.

Mo¿e wiêc pan Widacki i do tego siêustosunkuje (pani Paluch pomo¿e) � po conam takie zacofanie? Kandydatów na na-sze obecne ziemie wschodnie nadal niebrakuje. Mo¿ecie wiêc im pomóc...

Jest oczywiste, ¿e wydanie ksi¹¿ki panaWidackiego i tendencyjne komentowanie jej(równie¿ w prasie) bez odniesienia do nie-dawnej ówcze�nie przesz³o�ci, i w konkluzjido zastanej przez odrodzon¹ Polskê sytu-acji, a tak¿e bez porównania z innymi regio-nami kraju tamtego czasu � ma charaktermoralnego nadu¿ycia. Kto to zamówi³?

(AC)

* Na wszelki wypadek informujemy pani¹ Pa-luch, ¿e przed I wojn¹ �wiatow¹ (od czasuautonomii Galicji � od lat 1860.) wschodniaGalicja/Ma³opolska by³a � mimo zaboru au-striackiego � pod bezpo�rednim zarz¹dempolskim na wszystkich szczeblach. Nie nale¿ywiêc ewentualnych �zas³ug� przypisywaæAustrii.

& Z okazji 200. rocznicy za³o¿enia w Krze-mieñcu przez Tadeusza Czackiego w 1805 r.Gimnazjum Wo³yñskiego ukaza³o siê mo-numentalne dzie³o � praca zbiorowa podredakcj¹ Stanis³awa Makowskiego pt.Krzemieniec. Ateny Juliusza S³owackie-go (wyd. Biblioteka Narodowa, Warszawa2004). Dzie³o o 560 stronach tekstu sk³adasiê z dwu zasadniczych czê�ci: pierwsza to38 rozdzia³ow napisanych przez 30 auto-rów, w wiêkszo�ci wspó³czesnych; druga toaneks, zawieraj¹cy teksty �ród³owe: 8 wspo-mnieñ i pamiêtników z lat 1805�32 autor-stwa uczniów i ludzi zwi¹zanych z uczelni¹.We wszystkich rozdzia³ach zamieszczonoszczegó³owo opracowane przypisy.

Zadaniem wydawnictwa jest o c a l i æo d z a p o m n i e n i a dziedzictwo kulturo-we Krzemieñca z tamtych lat oraz ¿yciorysyosób tam i wtedy ¿yj¹cych. W kolejnych roz-dzia³ach przedstawiono sylwetki twórcówGimnazjum Wo³yñskiego: T. Czackiego i Hu-gona Ko³³¹taja, pracowników, nauczycieli,najzdolniejszych uczniów � którzy z czasemstali siê nauczycielami, twórców literaturyi malarzy, specjalistów naukowych w ró¿-nych dziedzinach. Wszystko podane na tleepoki, sytuacji politycznej, ekonomicznej, so-

cjalnej oraz wielokulturowo�ci. W szczegól-ny sposób uhonorowana zosta³a postaæ Ju-liusza S³owackiego � wymieniona w tytuleksi¹¿ki � oraz jego rodzina, którym po�wiê-cono cztery rozdzia³y. Oto kilka przyk³ado-wych tematów rozdzia³ów: KrzemieniecJ. S³owackiego, ¿ycie naukowe dawnegoliceum krzemienieckiego, matematyka i ma-tematycy w szkole krzemienieckiej, JoachimLelewel w Krzemieñcu, Józef Korzeniowski� uczeñ i nauczyciel, S. Worcell � ideologromantycznej lewicy, Józef Antoni Beaupre� lekarz i zes³aniec, malarze i rysownicyw Krzemieñcu w 1. po³owie XIX w.

Niezwykle ciekawe s¹ teksty pamiêtnikarskie,zawarte w drugiej czê�ci. Zawieraj¹ obraz epokioraz mnóstwo nazwisk osób, z których czê�æwesz³a na sta³e do historii Polski. Uzupe³nieniemaneksu jest wk³adka zdjêciowa. Znajduj¹ siê w niejXIX-wieczne widoki miasta oraz portrety znacz-niejszych osobisto�ci krzemienieckich � niektórepierwszy raz publikowane.

Ksi¹¿ka jest bardzo ciekawa i pouczaj¹-ca. Przypomina �wietny okres w historii Krze-mieñca, jego rolê w rozwoju o�wiaty, naukii kultury na terenach Rzeczypospolitej.

(DTS)

Page 71: Korniakt Konstantin

71

& Tej ksi¹¿ki nie znamy, a informacjêo jej istnieniu czerpiemy z artyku³u P. Stach-nika w �Dzienniku Polskim� 294/05: Wojnagalicyjska. Dzia³ania armii austro-wêgier-skiej na froncie pó³nocnym (galicyjskim)w latach 1914�1915. Autorem jest m³odyhistoryk krakowski Juliusz Bator (wyd. �Li-bron�, Kraków 2005). Jest to w zasadziepierwsza praca w polskiej literaturze histo-rycznej opisuj¹ca szczegó³owo kampaniêgalicyjsk¹, gdy Rosjanie zajêli Galicjê/Ma-³opolskê Wschodni¹ i doszli a¿ pod Kraków.Cytujemy fragment artyku³u:

[...] Jeszcze jeden aspekt kampanii ga-licyjskiej zas³uguje na uwagê, Po raz pierw-szy kraina ta by³a �wiadkiem (i co gorszamiejscem) zmagañ potê¿nych armii. Nagalicyjskich równinach, pagórkach i górach

przez rok 1914 i 15 �ciera³y siê milionowearmie. W samej tylko tzw. operacji lwow-skiej Austriacy stracili 250 tys. rannychi zabitych, 110 tys. jeñców i 400 dzia³. StratyRosjan by³y jeszcze wiêksze. [...] Pocz¹t-kiem koñca tych prawdziwie apokaliptycz-nych zmagañ sta³a siê bitwa pod Gorlicami.Sprawnie przeprowadzone austro-niemiec-kie natarcie doprowadzi³o do przerwaniafrontu i odepchniêcia Rosjan na wschód.W uporczywych walkach uda³o siê odbiæPrzemy�l, a potem z utêsknieniem oczeki-wan¹ stolicê kraju � Lwów. Rosjanie ju¿nigdy podczas trwaj¹cej [tamtej] wojny niemieli siê pojawiæ w Galicji.

Dopiero po 25 latach...Danuta Trylska-Siekañska (DTS),

Andrzej Chlipalski (AC), Egon Leopolski

Naszym zdaniem

Lepiej z dalekaMo¿e wiele osób bêdzie innego zdania,

ale nam siê wydaje, ¿e w sprawie os³awio-nego gazoci¹gu pod Ba³tykiem � czuwa nadnami Opatrzno�æ. ¯e szanta¿e, które Ro-sja n a p e w n o prêdzej czy pó�niej za-stosuje pod byle pretekstem wobec swoichzachodnioeuropejskich odbiorców, mog¹nas w tym wypadku omin¹æ. I jeszcze wiê-cej: gdyby � nie daj Bóg � taki wa¿ny gazo-ci¹g poprowadzono przez Polskê, to by³byon pod szczególnym nadzorem samegoKremla, a ka¿de wymy�lone (w stosownymmomencie) niebezpieczeñstwo mog³oby siêw sposób dotkliwy odbiæ na naszej suwe-renno�ci. Ju¿ kiedy� szczê�liwie uniknêli-�my szosy tranzytowej do okrêgu kalinin-gradzkiego. Chwa³a tym, którzy do tego niedopu�cili. Przecie¿ �korytarze� nie s¹ no-wo�ci¹ w naszej historii.

Szanta¿ ju¿ zosta³ zademonstrowanywobec Ukrainy. Podobno za¿egnany (najak d³ugo?), a za jaki� czas pojawi siê jesz-cze gdzie indziej. W³adcy Kremla wresz-cie wpadli na pomys³, ¿e tylko t¹ drog¹mog¹ odzyskaæ utracony mir, a mir w ichrozumieniu oznacza sianie postrachu, doupokorzenia w³¹cznie. To tradycja bizan-tyñska, skrzy¿owana z mongolsk¹.

My Polacy, zw³aszcza ci, którzy zetknêlisiê z tym stylem bezpo�rednio � czy naZiemiach Wschodnich, czy jeszcze bardziejw Kazachstanie lub na Syberii � wyczu-wamy to o wiele lepiej ni¿ naiwni ludzieZachodu. Ich g³upotê znamy przecie¿ z ob-serwacji w mediach, a mo¿e jeszcze bar-dziej z bezpo�rednich rozmów � g³ówniez przem¹drza³ymi i pewnymi siebie Fran-cuzami. Co prawda w omawianej sprawiewszystkich Francuzów pobi³ Niemiec, aleten chyba dzia³a³ wy³¹cznie w swoim pry-watnym interesie (jak inaczej rozumieæ to,¿e ju¿ padaj¹c w ostatnich wyborach, jesz-cze pogna³ na... 53. urodziny Putina?Dosta³ za to intratne stanowisko przy ba³-tyckim gazoci¹gu). I dziw, ¿e w�ród roz-s¹dnych na ogó³ Niemców a¿ tylu siêw tym nie po³apa³o, na szczê�cie nie wszy-scy (bardzo nam to przypomina sytuacjê,jak¹ sami niedawno prze¿yli�my. Jak¿e niebyæ wdziêcznym Opatrzno�ci?).

Wiêc mo¿e tym razem podobny szan-ta¿ nie znajdzie sobie szerszego polawobec nas, choæ objawy siê pojawi³y:wstrzymanie przez Rosjê importu ¿ywno-�ci z Polski. Ale my za to wygramy naczasie, by inaczej sobie zorganizowaædostawy gazu, ropy i innych strategicznychproduktów. A Niemcy i Francuzi niech siêdalej pchaj¹ w interesy z wypróbowanymiprzyjació³mi. Za jaki� czas zbudz¹ siêz rêk¹ w... Przepraszamy.

Page 72: Korniakt Konstantin

72

Wertuj¹cwydawnictwaÆ W grudniu �05 ukaza³y siê dwa kalenda-rze �cienne na rok 2006:l Kolejny Kalendarz Lwowski, wydany

przez Fundacjê Kresow¹ �Semper Fidelis�we Wroc³awiu, opracowany przez LeszkaSawickiego. Ok³adkê zdobi kolorowe zdjê-cie kurtyny H. Siemiradzkiego z Teatru Wiel-kiego we Lwowie. Z ka¿dym miesi¹cemzwi¹zane s¹: kalendarium oraz ilustracjaz którego� z historycznych wydarzeñ owychdni, a tak¿e zdjêcie lub reprodukcja � zwi¹-zane z miastem.

Bardzo ³adny i po¿yteczny kalendarz.A drugi:l Lwowski Kalendarz Rzymskokato-

licki, po�wiêcony w ca³o�ci ArcybiskupowiJózefowi Bilczewskiemu oraz � na koñcu �uroczysto�ciom we Lwowie z okazji kanoni-zacji obu lwowskich �wiêtych. Kalendarzdu¿ego formatu obejmuje ca³¹ seriê zdjêæarchiwalnych z ¿ycia �wiêtego Arcybiskupaoraz jedno tylko zdjêcie �wiêtego KsiêdzaGorazdowskiego � na ok³adce (i jedno� wspólne). Redakcja i opracowanie ks.J. Wo³czañskiego. Kalendarz wydano przypomocy Fundacji �Pomoc Polakom naWschodzie�.

Miejmy nadziejê, ¿e przysz³oroczny kalendarz(2007) zostanie po�wiêcony Ksiêdzu Ubogich.Tak by wypada³o.

Æ W swoim copi¹tkowym felietonie w kra-kowskim �Dzienniku Polskim� (253/05) prof.W.A. Serczyk napisa³: My�lê sobie, jak te-raz wygl¹da zapomniany przez wszystkichcmentarz w Kosowie na Huculszczy�nie,na który trafi³em wczesn¹ jesieni¹ przeddwunastoma laty. Czyta³em polskie nazwi-ska na nagrobkach, stara³em siê pomócmocno ju¿ starszej pani usi³uj¹cej przynaj-mniej zmie�æ z niektórych sypi¹ce siêz drzew li�cie. Mówi³a, ¿e staæ j¹ bêdzie jesz-cze na rok lub dwa takiej pos³ugi. Potemnast¹pi koniec. I nikt ju¿ nie bêdzie pamiêta³o dawnym obyczaju, tak¿e o modlitwie.I nikt siê ju¿ z nikim nie spotka...

Znamy ten uroczy cmentarzyk w Kosowie.I ten w Kutach, którego du¿¹ czê�æ zajmuj¹ piêkne

grobowce i nagrobki tamtejszych rodzin ormiañ-skich � wszak Kuty by³y pepinier¹ polskich Or-mian (podobnie w Kosowie). Z Kut w³a�nie po-chodzi³a rodzina Zarugiewiczów � pani JadwigaZarugiewiczowa by³a t¹ Matk¹, która wskaza³atrumnê ze zw³okami nierozpoznanego ¿o³nierzapolskiego, poleg³ego we Lwowie lub pod Zadwó-rzem, umieszczon¹ uroczy�cie w Grobie Niezna-nego ¯o³nierza w Warszawie. Jej 19-letni synKonstanty zgin¹³ pod Zadwórzem, zw³ok nie ziden-tyfikowano (pisali�my o tym w CL 3�4/95).

Æ Jedna z gazet (Bogu ducha winna) wy-drukowa³a tekst nades³any przez PAP z in-formacj¹, o co modlili siê Polacy w ró¿-nych krajach �wiata z okazji �wiêta Zmar-³ych. Na ogó³ wszêdzie podobnie: w Pary¿ui w miastach Belgii za polskich ¿o³nierzy,którzy zginêli w walkach II wojny, w Londy-nie ponadto za Polki, które straci³y ¿yciew niedawnym zamachu. Na Wileñszczy�-nie na grobach Polaków, rozsianych poca³ym tamtym regionie, w Rosji i na Bia³oru-si za ofiary stalinizmu. Natomiast we Lwo-wie � przepisujemy informacjê PAP: NaUkrainie mieszkaj¹cy we Lwowie Polacyi Ukraiñcy modlili siê wspólnie o ukraiñsko--polskie pojednanie na grobach swoich bo-haterów narodowych, spoczywaj¹cych naCmentarzu £yczakowskim.

Otó¿ s¹dzimy, ¿e w tym w³a�nie dniuPolacy we Lwowie modlili siê przede wszyst-kim za Orlêta 1918 r., za ¿o³nierzy obu wojen�wiatowych, za ofiary ukraiñskiego, stalinow-skiego i hitlerowskiego ludobójstwa, za wy-gnanych i zmar³ych w rozproszeniu po ca-³ym �wiecie.

Na szczê�cie gazeta, o której mowa �aby sprowadziæ rzecz na ziemiê � zamie�ci-³a zdjêcie sk³adania przez harcerzy wieñcana Cmentarzu Obroñców Lwowa. Za todziêkujemy!

Æ W �Gazecie Wyborczej� z 21 X �05znalaz³ siê artyku³ Upamiêtnijmy Ukraiñców,pióra £. Adamskiego, który podnosi niezwy-k³e gesty ukraiñskie, jakimi by³o otwarcieCmentarza Obroñców Lwowa i ods³oniêciepomnika ofiar pomordowanych w Hucie Pie-niackiej, proponuj¹c � zgodnie z tytu³emartyku³u � rewan¿ po stronie polskiej. Arty-ku³ pos³uguje siê niby obiektywnymi infor-macjami historycznymi, które w istocie s¹pó³-prawdami albo nieprawdami, za� to coim � te¿ w imiê rzekomego obiektywizmu �

Page 73: Korniakt Konstantin

73

przeciwstawia, opatruje wyja�nieniem:w Polsce powszechnie uwa¿a siê... Nowyczytelnik, który oczywi�cie nie ma pojêciao historii w ogóle, a tym bardziej o tej, na-biera przekonania, ¿e ukraiñskie ludobójstwo(tego s³owa oczywi�cie autor nie u¿ywa) by³oca³kiem usprawiedliwione. Co do historii:Wo³yñ by³ wcze�niej w zaborze rosyjskim,Galicja by³a austriacka, potem by³a II Rzecz-pospolita, ale co by³o przedtem, przed roz-biorami (to s³owo te¿ nie pada) � tego siêdowiedzieæ nie mo¿na. Ani tego, ¿e podrz¹dami polskimi � w I RP, w Galicji i w II RPRusini mogli zachowaæ swoj¹ narodow¹to¿samo�æ, a w Rosji zostali zrusyfikowani,za to mo¿na przeczytaæ o przymusowejpolonizacji Ukraiñców. Pokrêtno�æ informa-cji zawartych w omawianym artykule jesttypowa dla tej gazety, która wyspecjalizo-wa³a siê w podobnych antypolskich ujêciach,delikatnie s¹czonych.

Jednak clou wszystkiego to ostatniezdanie artyku³u: Marzy mi siê gest jeszczeszlachetniejszy [poza pomnikiem w Paw³o-komie i stosownymi wyja�nieniami w pod-rêcznikach szkolnych]: poparcie ze stronyPolaków starañ Galicjan o uznanie upraw-nieñ kombatanckich ¿o³nierzy UPA. By³abyto wielka oznaka szacunku wobec by³ychprzeciwników, którzy dzi� ¿yj¹ w nêdzy [!].

A mo¿e by kto� rozci¹gn¹³ tê szlachet-no�æ jeszcze na by³ych gestapowców, en-kawudzistów czy ss-manów, którzy tak¿etorturowali i mordowali ca³e polskie rodziny,z dzieæmi, starcami, kobietami w ci¹¿y. Czyto oni gorsi?

Æ Znana nam z dawnego, dobrego �Prze-kroju� (z czasów krakowskich oczywi�cie)red. Bogna Wernichowska opublikowa³aw Wydawnictwie �Arcana� (Kraków 2005)przyjemn¹ ksi¹¿eczkê �do czytania� pt.Tak kochali Galicjanie. Jest to zbiór opo-wiadañ o romansach, przewa¿nie z ¿yciawy¿szych sfer ziemiañskich, artystycznychi mieszczañskich, z ca³ego wieku XIX i po-cz¹tku XX.

Opowiadañ tych jest 29, z czego doli-czyli�my siê dziesiêciu, które w ca³o�ci lubw czê�ci zosta³y po�wiêcone lwowianom,reszta oczywi�cie krakowianom. Ksi¹¿ecz-kê prezentowa³a Autorka na pa�dzierniko-wym spotkaniu lwowskim w dominikañskimKapitularzu.

Jakie romanse lwowskielub lwowsko-krakowskie zna-le�li�my w ksi¹¿eczce?l O m³odych latach Kazimie-rza Ch³êdowskiego, pó�niej-szym ministrze wiedeñskimoraz autorze znakomitychdzie³ z dziedziny historiii kultury i ciekawych wspo-mnieñ lwowsko-wiedeñskich.l O Walerym £oziñskim,znakomitym pisarzu lwow-skim (rodem z Sambora).l Dwa opowiadania o Es-treicherach, którzy mimoswej krakowsko�ci byli bliskoi wielokrotnie zwi¹zani ze Lwowem i lwowianami.l Barwna historia romansu Kornela Ujejskiegoi Leonii Wildowej, ¿ony znanego wydawcy lwow-skiego. Tu sporo o ¿yciu sfer literacko-artystycz-nych we Lwowie. l O wieloletniej przyja�ni JackaMalczewskiego i jego muzy, wielkiej damy KingiBalowej z Tulig³ów k. Komarna. l I jeszczeo licznych romansach Katarzyny Starzeñskiej,o Zofii Potockiej z Buczacza, o g³uchoniemymarty�cie Ksawerym Preku.

Æ Po wrze�niowej uroczysto�ci Kanoniza-cji, o której piszemy w tym numerze, dotar³ydo nas dwa okoliczno�ciowe wydawnictwa.Pierwsze to kilkunastostronicowy albumikpo�wiêcony ks. Zygmuntowi Gorazdowskie-mu, omawiaj¹cy duchow¹ sylwetkê i dzie³onowego �wiêtego, a tak¿e kalendarium Jego¿ycia itd. Znalaz³y siê tam te¿ pie�ni u³o¿onena Jego cze�æ � fragment tekstu jednej z nich,autorstwa ks. J.Z. Czuchry MS (do muzykis. M. Jolanty CSSJ) przedstawiamy:

TOBIE KRESOWE MIASTO[...] Szed³e� skromnie poprzez stary Lwów

Nios¹c Mi³o�æ niczym kromkê chlebaI szepta³e� cicho: Rêce w pracySerce za� przy Bogu mieæ potrzeba.

�wiêty Józef z Maryj¹Drogê Ci wskazywali.Ju¿ Boga ogl¹da³e�W oczach tych, co kochali.Twe Córki* id¹ szlakiemJaki im ukaza³e�,�wiêty Ojcze Zygmuncie,Który nam ¿ycie da³e�.

Roz�piewany dzi� jest ca³y LwówI radosny hymn do nieba leci.W�ród modlitwy dziêkczynienia s³ówOd Twych Córek i duchowych dzieci.

Page 74: Korniakt Konstantin

74

Drugie wydawnictwo to modlitewnikwydany w Watykanie na okazjê omawianejuroczysto�ci pt. Canonizzazione � PiazzaSan Pietro, 23 Ottobre 2005, w którym naj-pierw podano ¿yciorysy wszystkich piêciunowych �wiêtych, nastêpnie za� tekstyw jêzyku w³oskim modlitw liturgii s³owa i in-nych czê�ci mszy �w. oraz samego obrzêdukanonizacji.

* Siostry Józefitki

Æ W nrze 9/05 luksusowo wydawanegoMiesiêcznika spo³eczno-kulturalnego�Kraków� znalaz³o siê wspomnienie o by-walcach Klubu pod Gruszk¹ (lokal dzienni-karzy przy Rynku, na rogu ul. Szczepañ-skiej i S³awkowskiej), spisane przez red.O. Jêdrzejczyka pt. Stolik pod Kernem. Sto-likowi, przy którym � do dzi� � zasiadaj¹weterani krakowskich gazet, patronuje po-piersie Ludwika Jerzego Kerna (on sam te¿*),znanego z wierszyków w dawnym �Przekro-ju� i pamiêtnej ksi¹¿ki Ferdynand Wspania³y.

We wspomnieniu natrafili�my na trzechnie¿yj¹cych ju¿ lwowiaków, osiad³ych powojnie w Krakowie. Przepisujemy wiêc:

... Siadywa³ te¿ M a r i a n P r o m i ñ s k i, twór-ca wielu naturalistycznych opowiadañ, opowie�cireporterskich, takich jak Bramkarz �w. Barbaryczy Cyrk przyjecha³. Nazwisko zdoby³ ju¿ przedwojn¹ wspó³pracuj¹c jako urodzony lwowianin w³a-�nie z lwowskimi �Sygna³ami�, redagowanymiprzez Karola Kuryluka (pó�niejszego naczelnegoredaktora �Odrodzenia�, wiceministra kulturyi ambasadora w Wiedniu). �wietny znawca litera-tur europejskich, charakteryzowa³ siê bardzo ostry-mi uwagami dotycz¹cymi nieznajomo�ci jêzykówklasycznych � greki i ³aciny, którymi w³ada³ expe-dite. Doskona³y znawca kultury antycznej, dawa³przy dobrym humorze ca³e cykle wyk³adów o rze�-bie, malarstwie, architekturze Grecji i Rzymu,i nie móg³ zrozumieæ m³odszych, ¿e je�li ju¿w ogóle co� umiej¹ w tej dziedzinie, to najwy¿ejco� tam b¹kn¹ po ³acinie. T³umaczyli�my na ró¿-ne sposoby, ¿e�my siê w �rednich szko³ach hu-manistycznych uczyli tylko ³aciny, ale to by³o poprostu niezrozumia³e dla znakomitego realisty, ele-ganckiego pana, który by³ zawsze nienagannieubrany, nosi³ ró¿nokolorowe krawaty lub apaszkimod¹ parysk¹ wi¹zane na szyi. Przy tym zna³ siêna automobilizmie, bo [...] kupi³ sobie wartburga1100. W ma³ym palcu mia³ zreszt¹ wszystkichprzedwojennych i powojennych polskich mistrzówautomobilizmu i nie móg³ poj¹æ, ¿e ju¿ nastêpne

pokolenie naszych stolikowców te¿ kupowa³osobie samochody. W czasie okupacji we Lwowiepracowa³ w jakim� zarz¹dzie budynków miesz-kalnych i opowiada³, jak to pó�niejszy, powojen-ny, s³ynny dzia³acz partyjny handlowa³ wówczaskie³bas¹, m¹k¹ i s³onin¹. [...]

Niezapomnian¹ postaci¹ spotkañ w Klubiepod Gruszk¹ by³ J e r z y B r o s z k i e w i c z**,który po kilkuletnim exodusie warszawskim po-wróci³ do Krakowa. Tu napisa³ mnóstwo ksi¹¿ek,tu siê bardzo anga¿owa³ w pracy organizacyjnejZwi¹zku Literatów Polskich, by³ kierownikiem lite-rackim w Teatrze Ludowym u Skuszanki i Kra-sowskiego w Nowej Hucie. [...] Bardzo czêsto,kiedy wokó³ stolika �Pod Gruszk¹� gromadzi³o siêwiele osób � Broszkiewicz wkracza³ do sali ka-wiarnianej i mówi³ mocnym g³osem: Ooo! Dzisiajmamy plenum.

Prawdziw¹ ozdob¹ naszych spotkañ kawiar-nianych by³ redaktor muzyczny krakowskiej roz-g³o�ni Polskiego Radia, J e r z y B r e s t i c z k e r.Kochaj¹cy gor¹c¹ mi³o�ci¹ swój rodzinny Lwów,swoje gimnazjum, kocha³ równie¿ Kraków, którygo po wojnie wraz z matk¹ przygarn¹³. By³ nie-zrównanym redaktorem prowadz¹cym koncertymuzyki powa¿nej, symfonicznej, operowej i ope-retkowej. By³ te¿ wspó³twórc¹ opowie�ci estrado-wej o Kiepurze, z któr¹ przez kilka ³adnych latwystêpowa³ w czasie festiwalu im. Jana Kiepuryw Krynicy. Kiedy kolejny I sekretarz KW PZPRw Krakowie za¿¹da³ usuniêcia nazwy tego festi-walu, Bresticzker powiedzia³ po lwowsku: Ta jajemu pójdy i powiem, ¿e on jest zwyczajnym ch...Mój Bo¿e! Nie ma ju¿ na �wiecie ani Jurka Bres-ticzkera, ani owego niefortunnego sekretarza,ani powa¿nych audycji muzycznych w PolskimRadiu...

* ¯on¹ L.J. Kerna jest Marta Stebnicka, znanaaktorka krakowska z 1/2 krwi lwowskiej (pomatce).

** ¯on¹ J. Broszkiewicza by³a Ewa z £omnic-kich, profesor psychiatrii na AM w Krakowie,lwowianka (córka prof. Antoniego £omnickie-go, wybitnego matematyka lwowskiego, roz-strzelanego przez Niemców na Wulce).

Æ W tym samym numerze �Krakowa� zna-le�li�my artyku³ E. Baran: Miasto-ogród psy-chiatrii. Chodzi o podkrakowski Kobierzyn,znany szpital psychiatryczny (jak lwowskiKulparków i podwarszawskie Tworki), zbu-dowany w latach 1907�17. Cytujemy:

Zaskakuje tu ogrom zieleni. S¹ alejejednolitych drzew, ma³e laski iglaste i li�cia-ste. W parku rozmieszczone s¹ oddzia³y,budynki administracyjne i techniczne.

Page 75: Korniakt Konstantin

75

Autorem projektu szpitala by³ lwowiakW³adys³aw Klimczak, znany twórca ar-chitektury uzdrowiskowej, reprezentant sty-lu narodowo-romantycznego. Nawi¹za³ ondo modnej wówczas w Europie idei miasta--ogrodu. Budynki s¹ jednolite, z roz³o¿ysty-mi, piêtrz¹cymi siê dachami. Do niektórychwiedzie kolumnowy portyk, we wnêtrzachspotkaæ mo¿na elementy dekoracyjne na-wi¹zuj¹ce do secesji. Swoim wygl¹dem przy-pominaj¹ dworki.

W£ADYS£AW KLIMCZAK (1879�1929), ur. w Ta-niawie k. Doliny. Studia na Politechnice Lwow-skiej. Od 1903 pracowa³ w biurze budowlanymWydzia³u Krajowego we Lwowie, w 1920 zosta³profesorem architektury na PL, gdzie kszta³ci³m³odzie¿ w kierunku architektury rodzimej. Za-projektowa³ ok. 60 budynków w Kobierzynie; willei obiekty w miejscowo�ciach kuracyjnych, m.in.£azienki w Krynicy; kilka szpitali, w tym we Lwo-wie i Che³mie; ko�cio³y i kaplice w ¯ó³kwi, Trem-bowli i Krynicy. Zmar³ we Lwowie.

Æ W kolejnym numerze �Krakowa� (10/05) znalaz³a siê opowie�æ o rodzinie In-gardenów (J. Piekarczyk Ingardenowie, 10/05). Korzenie nie lwowskie, lecz (podobnoszwedzko-wêgiersko-) krakowskie, jednaknajwa¿niejsza postaæ tego klanu by³a zwi¹-zana ze Lwowem: Roman Ingarden, filo-zof-fenomenolog (zaprzyja�niony przedII wojn¹ z Edyt¹ Stein), profesor UJK. Powojnie znalaz³ siê w Krakowie i tu � z kilku-letni¹ przerw¹ na czasy bierutowskie �

wyk³ada³ na UJ.Zmar³ w 1971 r.

Ingardenowiebli¿si nam czasowo toarchitekci: Janusz �twórca najwa¿niej-szych obiektów w bu-duj¹cej siê w latach50. Nowej Hucie(m.in. zabudowy Pla-cu Centralnego) �i jego ¿ona, te¿ lwo-wianka, Marta z Bin-kowskich. Oboje roz-poczêli studia na Po-litechnice Lwowskiej,ukoñczyli w Krako-wie. Janusz zmar³przed kilkoma mie-si¹cami.

Æ Najwa¿niejszy dla nas materia³ w seriimiesiêcznika �Kraków� z ub. pó³rocza to Naskraju Wo³ynia A. Widackiej* (nr 12/05) �o sanktuarium w Podkamieniu. Artyku³ jestniezwykle ciekawy, ale i bardzo smutny, po-niewa¿ klasztor jest w tragicznym stanie.Otrzyma³ go po naszych dominikanach grec-kokatolicki zakon studytów, który usi³ujed¿wign¹æ go z ruin. Cytujemy kilka zdañz koñcowej czê�ci artyku³u:

[...] Prze¿arte chemikaliami i wilgoci¹mury sypi¹ siê pod dotkniêciem rêki. Zdartado klepiska posadzka wzbija tumany kurzu.Otwarta krypta dobrodziejów klasztoru stra-szy ciemn¹ czelu�ci¹. Spadaj¹ przebogatesztukaterie kaplicy bocznej, arcydzie³o Gio-vanniego Battisty Falconiego. Cudem oca-la³e, iluzjonistyczne malowid³a Stanis³awaStroiñskiego w prezbiterium ko�cio³a pociê-te s¹ �ladami kul i pocisków.

Studyci musz¹ liczyæ na siebie. Nie wiem,jak wygl¹da opieka konserwatorska na Ukra-inie, ale wiem, jak wygl¹da u nas. Za dobry-mi chêciami garstki zapaleñców nie nad¹-¿aj¹ ani finanse, ani regulacje prawne. Przezkilka lat obserwowa³am opiekê �konserwa-torsk¹� jednego zgromadzenia z Polski nadXVIII-wiecznymi malowid³ami w rzymskoka-tolickim ko�ciele w Zbara¿u**. Nie ma po-wodów, aby byæ dobrej my�li. Ksiê¿a z Pol-ski nie maj¹ przygotowania merytoryczne-go do opieki nad powierzon¹ im spu�cizn¹,trudno oczekiwaæ, ¿e bêdzie je mia³ ktokol-wiek inny.

Szlachetny i wznios³y jest cel studytów.Wysi³ek ogromny, a sukces prawie niemo¿-liwy do osi¹gniêcia. Nie miejsce tu na roz-liczanie stosownych instytucji i fundacjiz niesionej na Wschód pomocy. Nie w tymrzecz, ¿e nie pomagamy. Rzecz w tym, ¿epomagamy g³upio. Pomoc studytom w ichzbo¿nym dziele nie musi nas obci¹¿aæ fi-nansowo. Wystarczy merytoryczna pomockonserwatora czy historyka. Ojcowie domi-

Ko�c

ió³

Do

min

ikan

ów

w P

od

kam

ien

iu.

Stan

z 1

99

3 r.

Portret Romana Ingardena, malo-wany przez Witkacego, lata 1930.

Page 76: Korniakt Konstantin

76

nikanie wyciêli odcisk stóp w kapliczce,zabrali wizerunek Matki Bo¿ej do Wroc³a-wia i stracili chyba ca³e zainteresowanie dlaPodkamienia. Czy nie zachowa³ siê w archi-wach klasztornych ¿aden dokument pomoc-ny w odbudowie? ¯adna instytucja nie dys-ponuje materia³ami pomocnymi w remon-cie? Nie ma ani jednego planu czy rysunku,choæby z czasów miêdzywojennej konser-wacji obiektu? Piêkny kawa³ek naszej histo-rii i tradycji jest teraz w rêkach braci study-tów. Czy naprawdê nie ma sposobu, ¿ebyim pomóc? A mo¿e ju¿ to nas nie dotyczy,nie obchodzi?

I my ci¹gle o tym piszemy: ko�ció³ zam-kowy w Brze¿anach, ko�cio³y w Podhajcachi Hodowicy, pa³ac w Pomorzanach... Resztap o l s k i e j k u l t u r y na Wschodzie giniena naszych oczach. Dajemy wspania³e argu-menty do r¹k nieprzyjaznych nam �rodowisk:Polaków nigdy tam nie by³o, bo przecie¿ nicnie zosta³o. Za to Che³mszczyzna, £em-kowszczyzna, Zakierzonie... Tylko tak dalej.

* Szkoda, ¿e pod tym nazwiskiem � spotyka-nym te¿ na Cmentarzu £yczakowskim � kryjesiê równie¿ inna postaæ, o której z niechêci¹parokrotnie ju¿ wspominali�my.

** Nie ukrywajmy: Bernardyni.

Æ W �Dzienniku Polskim� 274/05 przeczy-tali�my obszerny reporta¿ W. Ryszkiewiczpt. Dom pe³en cudów � o Domu DzieckaNiewidomego w Warszawie, który za³o¿y³a,kierowa³a nim i dot¹d � mimo emerytury �w nim pracuje ks. Cecylia Maria Czartory-ska. Ksiê¿niczka Babcia, jak j¹ tam nazy-waj¹, urodzi³a siê w 1930 r. w ¯urawnie,o którym niedawno w CL pisali�my. C. Czar-toryska pracuje z dzieæmi od 56 lat, w tym37 lat z dzieæmi niewidomymi. Dwa lata temuotrzyma³a Order U�miechu.

Artyku³ jest bardzo dobry, ale autorka umiej-scowi³a miejsce urodzenia ks. Cecylii w... obwo-dzie lwowskim. Kochana Redaktorko, to by³owtedy (i dla nas jest dalej) w o j e w ó d z t w olwowskie.

Æ W �Rzeczypospolitej� z 26�27 listopada�05 zamieszczono b a r d z o c i e k a w ¹rozmowê J. Bieleckiego z b. prezydentemFrancji, Valerym Giscardem d�Estaing, pt.Europa pod �cian¹. Mowa o ró¿nych aspek-tach obecnego kryzysu w UE, o jej historii

i perspektywach itd. Na samym koñcu zna-laz³a siê taka oto opinia francuskiego polity-ka, która dotyka równie¿ naszych dziejów:

Unia ma �wie¿o za sob¹ najwiêkszeposzerzenie w swojej historii. Dalsze pod-grzewanie atmosfery ci¹g³ego poszerzaniaWspólnoty jest nie do wytrzymania dla opi-nii publicznej. Na pewien czas trzeba zmie-niæ temat. Zreszt¹ Wspólnota jest ju¿ bliskaosi¹gniêcia swojego o s t a t e c z n e g o*kszta³tu. Konieczne s¹ jeszcze pewne uzu-pe³nienia na Ba³kanach**, ale nie maj¹ ju¿fundamentalnego znaczenia i mo¿na je prze-prowadziæ za kilka lat.

Co do Ukrainy: my�lê, ¿e upieranie siêprzy jej cz³onkostwie jest zdecydowanieprzedwczesne. To wymaga dog³êbnej ana-lizy. Granice obecnej Ukrainy zosta³y okre-�lone na nowo przez Sowietów oko³o 1957roku***. To rodzi kontrowersje miêdzy Mo-skw¹ a Kijowem. Bo choæby Krym w historiinigdy do Ukrainy nie nale¿a³. Czê�æ Ukra-iny m a c h a r a k t e r e u r o p e j s k i: totereny, które n a l e ¿ a ³ y d o P o l s k i,a wcze�niej do Rzeczypospolitej Obojga Na-rodów. Ale ta czê�æ za Dnieprem i ta napo³udniu maj¹ charakter rosyjski. Te terenyn i e m o g ¹ nale¿eæ do Unii, je�li jedno-cze�nie Rosja do Wspólnoty nie zostanieprzyjêta. Dlatego lepiej poczekaæ, jak tesprawy siê rozwin¹. I od³o¿yæ ostateczn¹decyzjê w sprawie cz³onkostwa Ukrainy najakie� dwadzie�cia lat. To nie jest a¿ tak du¿o:przecie¿ potrzebowali�my piêædziesiêciu lat,aby zjednoczyæ Europê Zachodni¹.

* Podkre�lenia redakcji.** Chodzi o Rumuniê, Bu³gariê, Chorwacjê oraz

Serbiê i Czarnogórê.*** Za Chruszczowa.

Æ Krakowski �Dziennik Polski� z 12 XII�05 przypomnia³ w swoim codziennym ka-lendarium, ¿e tego dnia w 1973 r. 15 pol-skich intelektualistów i artystów wystosowa³odo w³adz PRL list z ¿¹daniem udostêpnie-nia Polakom zamieszka³ym w ZSRR kon-taktu z polsk¹ kultur¹, a tak¿e posiadaniaw³asnego, polskiego szkolnictwa.

Æ W tym¿e DP 291/05 znalaz³o siê obszer-ne omówienie historyczne J. Taczanowskie-go i M. Balickiego pt. Gdy Polacy uczyli siêdemokracji. Chodzi o wiek XIX, g³ównie

Page 77: Korniakt Konstantin

77

w Galicji, a mowa przede wszystkim o Kra-kowie. O Lwowie mniej (?) � przypomnianojedynie nazwiska wybitnych lwowian za-s³u¿onych w krzewieniu demokracji w mo-narchii austro-wêgierskiej: Wojciecha Dzie-duszyckiego (dziadka wspó³czesnego namPana Tunia), Kazimierza Badeniego, pre-miera w latach 1895�97, za którego rz¹dówwprowadzono now¹ ordynacjê wyborcz¹,dziêki której liczba uprawnionych do g³osuobywateli w Galicji wzros³a z 1,7 miliona do5 mln, dwóch ministrów finansów � JulianaDunajewskiego (krakowskiego profesora,lecz rodem ze Stanis³awowa) i Leona Biliñ-skiego (ur. w Zaleszczykach), a wreszcie hr.Agenora Go³uchowskiego, ministra sprawzagranicznych. Jego w³a�nie piêkny pomniklwowski, niestety nieistniej¹cy, ilustruje oma-wiany artyku³.

Æ W miesiêczniku �£owiec Polski� 12/05(pismo ukazuje siê ju¿ prawie 110 lat!) Iza-bela Malec w artykule Pami¹tki z Kresówzachêca do szanowania i zbierania* pami¹-tek my�liwskich. Zbieractwo zawsze dajewiele przyjemno�ci, ale i po¿ytku � to te¿zabytki kultury. Jednak � zgodnie z tytu³emswego artyku³u � szczególny nacisk k³adzieautorka na pami¹tki z Kresów, a my to na-turalnie gor¹co popieramy! My�listwo naZiemiach Wschodnich by³o bardzo rozwiniê-te � tamtejsze regiony obfitowa³y wszakw lasy, a lasy w zwierzynê. Przypomnijmy

tylko wschodnie Karpaty, Wo³yñ, niezwyk³ePolesie i dalsze regiony ku pó³nocy, a¿ poBras³awszczyznê. Pewnie wiêc tu i ówdziezachowa³y siê w rodzinach ekspatriantówtak¿e pami¹tki my�liwskie � nie wy³¹czaj¹cwidokówek. Trzeba je szanowaæ, a pami¹-tek takich nie powinno te¿ zabrakn¹æ wzbiorach przysz³ego Instytutu PolskiegoDziedzictwa Historii i Kultury KresówWschodnich.

Izabela Malec � o czym informuje w ar-tykule � pochodzi z Ma³opolski Wschodniej,a jej m¹¿ Stanis³aw � z Wileñszczyzny.W Warszawie prowadz¹ galeriê my�liwsk¹,gdzie � z okazji �wi¹t lub wernisa¿y � zbierasiê elita my�liwska Warszawy. Urz¹dzaj¹ te¿wyprawy my�liwskie � na Kamczatkê!

Od siebie u�ci�lijmy to, co wiemy o wschodnio-ma³opolskich przodkach Izabeli. Pochodzi onaz szeroko rozrodzonego klanu, któremu w Polscepocz¹tek da³... Czech, Józef Czerny, zmuszonydo ucieczki z Pragi po Wio�nie Ludów 1848 r.Schroni³ siê w naszym kraju i osiad³ na Pokuciu.Tam przez lata � jako le�nik � zarz¹dza³ lasamiw Nadwórnej**. O¿eni³ siê z Polk¹, mia³ sze�æcórek, wiêkszo�æ ziêciów*** i kilku wnuków by³ole�nikami. Niestety ich my�liwskie pami¹tki zgi-nê³y w czasie II wojny i ekspatriacji.

* Autorka wyra�nie rozró¿nia zbieraczy od ko-lekcjonerów, uwa¿aj¹c, ¿e ci pierwsi s¹ bar-dziej bezinteresowni.

** Na starym cmentarzu nadwórniañskim zacho-wa³ siê dot¹d nagrobek J. Czernego w formieobelisku.

*** Wyj¹tkiem by³ prapradziadek Izabeli, ZenonG³a¿ewski, starosta doliñski, wicewojewodastanis³awowski.

Æ Norman Davies rozmawia³ z dzienni-kark¹ krakowskiego �Dziennika Polskiego�G. Starzak (297/05) na temat swoich pla-nów i powiedzia³ m.in.: Je�li chodzi o histo-riê polskich miast, mam pewien problem.W 2002 roku napisa³em monografiê Wro-c³awia. Twierdzono, ¿e jest to oryginalne po-dej�cie do dziejów tego miasta. Od tego cza-su nie mogê siê opêdziæ od zamówieñ sk³a-danych przez przedstawicieli innych polskichmetropolii. Dlatego chyba zrezygnujê z pi-sania dalszych monografii. Choæ muszêprzyznaæ, ¿e historia Gdañska czy L w o -w a (podkr. red.) jest bardzo frapuj¹ca. Temiasta i oczywi�cie Kraków bra³bym ewen-tualnie pod uwagê.

Lwo

wsk

i p

om

nik

Ag

eno

ra G

o³u

cho

wsk

ieg

o

Page 78: Korniakt Konstantin

78

Krakowski �Dziennik Polski� publikowa³ w grudniu �05 historiê Nowej Huty w wersjirysunkowej (komiksowej, ale to niezbyt stosowne s³owo w tym wypadku). Oto jedna ze stron

(z 14 XII), która zainteresowa³a nas w sposób szczególny.

Page 79: Korniakt Konstantin

79

W li�cie z Wroc³awia p. Pawe³ Brysz-kowski potwierdzi³, ¿e wiersz, który w CL S/03 zamie�cili�my pod tytu³em �Pionowoi poziomo� zosta³ napisany w czasie wojnyprzez Zbigniewa Turka w Borys³awiu (powojnie � dziennikarza w Krakowie, zmar³e-go w 1997 r.). Nades³a³ nawet odbitkê kseroz nru 14/01 �Ziemi Drohobyckiej�, gdzie tasprawa zosta³a szerzej omówiona. Okazujesiê jednak, ¿e do pewnego czasu autorstwonie by³o pewne. Bardzo wiêc dziêkujemy.Niezrozumia³e jest jednak ostatnie zdanielistu p. Bryszkowskiego: �Czy¿by w Krako-wie nadal dzia³a³y k o n s p i r a c y j n e z a -s a d y pracy te¿ autora wierszyka, pos³u-guj¹ce siê w r a z i e p o t r z e b y tak¿ed e z i n f o r m a c j ¹?� (podkr. red.). Jakiekonspiracyjne zasady, jakiej potrzeby i jak¹dezinformacj¹? Bez przesady, drogi Panie.Chyba nie zas³u¿yli�my na takie wytyki.

Pan Lech Czura, nasz prenumeratorzamieszka³y w Nowogrodzie Bobrzañskim,nades³a³ nam przed dwoma laty (!) artyku³o pomniku króla W³adys³awa Jagie³³yw Gródku Jagielloñskim (jak wiadomo, Królzmar³ w tym w³a�nie miasteczku). Artyku³czeka³ na swoj¹ kolej, w koñcu okaza³o siê,¿e wcze�niej wydrukowano go w �SemperFidelis�. Pan Lech jednak nie ma o to donas ¿alu � rozmawiali�my telefonicznie �i jeszcze przys³a³ nam odbitkê kserograficz-n¹ ca³ej ksi¹¿eczki (70 stron) Franciszka Ja-worskiego pt. �W³adys³aw Jagiello jako opie-kun miasteczka. Wspomnienia z przesz³o-�ci Gródka Jagielloñskiego� (Lwów 1910).Bardzo za to dziêkujemy, na pewno nam siêprzyda.

Od wielu Czytelników dostali�my nies³y-chanie mi³e listy z ¿yczeniami �wi¹teczny-mi. Oto przyk³ad � od Pani Anny Pawlakz Torunia:

Na rêce Andrzeja Chlipalskiego sk³adam ca-³emu Zespo³owi Redakcyjnemu najlepsze ¿ycze-nia �wi¹teczne oraz noworoczne. Niech pismoCRACOVIA�LEOPOLIS wspania³e w swej kra-sie bêdzie w dalszym ci¹gu skarbnic¹ wiedzyo powi¹zaniach kresowiaków, a zw³aszcza lwo-

Listy do redakcjiwiaków z tym, co�my tam utracili � Leopolis Sem-per Fidelis.

Bardzo serdecznie za to wszystko dziê-kujemy. Póki si³ starczy, bêdziemy siê stara-li nie zawie�æ naszych kochanych i wier-nych Czytelników.

Napisa³ do nas Pan Jan Sura:

Szanowna Redakcjo! W wywiadzie udzielo-nym Panu Redaktorowi Januszowi Paluchowi,zamieszczonym w nrze 4. z roku 2005 Waszegowspaniale redagowanego kwartalnika �Cracovia��Leopolis�, opu�ci³em istotny szczegó³ ze swoje-go ¿ycia. Wychowany bowiem w patriotycznejatmosferze i g³êbokiej mi³o�ci Ojczyzny, nie mo-g³em pozostaæ obojêtny, gdy Ojczyzna moja wsku-tek brutalnej agresji niemieckiej we wrze�niu 1939znalaz³a siê w �miertelnym niebezpieczeñstwie.Wówczas to na apel Komendy Obrony Lwowaju¿ 10 wrze�nia jako ochotnik zg³osi³em siê doOchotniczych Oddzia³ów Obrony Lwowa. Przy-dzielony zosta³em do kompanii VI 2. baonu I GrupyObrony Lwowa, pozostaj¹cej pod dowództwemmjra Schramma. Wraz z baonem bra³em udzia³w walkach z Niemcami na Zamarstynowie a¿ do22 wrze�nia, tj. wkroczenia do Lwowa wojsk so-wieckich. Epizod ten ze swego ¿ycia uwa¿am zabardzo wa¿ny i st¹d te¿ prosi³bym Szanown¹ Re-dakcjê o jego zamieszczenie w kwartalniku. [...]Za spe³nienie mojej pro�by serdecznie dziêkujê.

I my bardzo dziêkujemy.

List z Warszawy od p. Prof. Anny M.Komornickiej (obszerny artyku³ o Niej zna-laz³ siê w CL 3/05), która w numerze CL4/05 znalaz³a kilka odniesieñ do swoichkrewnych i przyjació³. Cytujemy fragment,bo ciekawy:

[...] jeden [egzemplarz] po�lê do Mont-realu, do mej przyjació³ki i kole¿anki z Ja-z³owca, Krystyny z Szeptyckich Potworow-skiej, prawnuczki Aleksandra Fredry. Pozaartyku³em o pomnikach komediopisarza za-interesuje j¹ tekst o jej domu rodzinnymw Przy³bicach. Mo¿e niewiele osób wie, ¿ew tragicznym dniu nalotu NKWD na dwórsowieci mieli nakaz rozstrzelania mê¿czyzntam przebywaj¹cych. Gdy Leona [Szeptyc-kiego] wyprowadzili z domu, pani Szeptyc-ka (z domu Szembek) powiedzia³a, ¿e niezostawi go � i oboje ponie�li �mieræ. [...]Dziêki Waszemu znakomitemu pismu zro-biê du¿o rado�ci mym bliskim. [...]

Page 80: Korniakt Konstantin

80

Tym razem s³owo naszema szersze znaczenie � nasze,europejskie. Wracamy � dlaprzypomnienia � do �róde³. OtoF l o r e n c j a, której najstarszaczê�æ (na planie najciemniej-sza) powsta³a na miejscu daw-niejszego rzymsk iego obo-zu wo jskowego. Staro¿yt-na zabudowa uleg³a z czaasemzniszczeniu i ust¹pi³a miejsca�redniowiecznej, ale pozosta³dawny p l a n miasta. Rzuca-j¹ siê w oczy g³ówne ulice: car-do i decumanus, a na ich skrzy-¿owaniu italskie mercato vec-chio � stary rynek. Miastorozwija³o siê przez wieki, a po-cz¹tek nowszym i jeszcze now-szym arteriom da³y tamte dwierzymskie ulice.

W CL 1/03 przedstawili�myinne miasto w³oskie � Boloniê,

której j¹dro ukszta³towa³o siê w podobnysposób. Potem pokazali�my kilka miastzachodnioeuropejskich oraz polskich � nazachodzie i na wschodzie, wielkich i ma-³ych. Ich lokacja zosta³a oparta na tzw.p r a w i e m a g d e b u r s k i m, które u naszosta³o przyjête w XVI w. jako p o l s k i ep r a w o m i e j s k i e (choæ potoczniedalej u¿ywamy okre�lenia prawo magde-burskie) � opisali�my to wszystko w CL 2//03 (s. 34). Z prawem magdeburskim z³¹-czy³ siê w³a�nie taki prosty i logiczny sza-chownicowy plan, który znamy z Krako-wa, Lwowa, Poznania, Warszawy, Wro-c³awia, Stanis³awowa, Tarnopola, Droho-bycza, Tarnowa i setki innych, wiêkszychi mniejszych miast (ostatnio pokazali�myBrody) � a¿ po Kamieniec Podolski. Dalejju¿ tego nie ma � tam by³ inny �wiat, inna

kultura, o korzeniach bizantyjskich, nie zachodnioeuropejskich...Prezentujemy te¿ plan ¯ ó ³ k w i, który nie powtarza dok³adnie opisanej zasady �

zosta³ bowiem nawi¹zany z jednej strony do rezydencji i kolegiaty-mauzoleum magnackiejrodziny (¯ó³kiewskich, Dani³owiczów i Sobieskich), z drugiej do warunków miejscowych*,jednak elementy planu szachownicowego z rynkiem po�rodku s¹ czytelne.

* Dostosowanie do przedlokacyjnego uk³adu dróg; analogiczne zniekszta³cenia widzimy na planiestarego Krakowa, Jaros³awia i � w mniejszym stopniu � w wielu innych miastach.

NASZE MIASTA

Florencja

¯ó³kiew

Page 81: Korniakt Konstantin

81

We

Lwo

wie

uka

za³ si

ê 1

. n

um

er g

azet

ki m

³od

zie¿

ow

ej,

któ

rej w

ydaw

anie

ro

zpo

czyn

a Pa

rafia

�w

.M

arii

Mag

dal

eny.

Pis

mo

no

si t

ytu

³: �U

nu

m c

or

et a

nim

a u

na"

(Je

dn

o s

erce

i d

usz

a je

dn

a).

Jeg

ore

dak

tora

mi s

¹ A

nie

la L

ewak

, Ja

cek

Ad

amsk

i i K

ryst

yna

Sa³d

an.

Nu

mer

� d

ato

wan

y n

a B

o¿e

Nar

od

ze-

nie

, 2

5 X

II 2

00

5 �

ob

ejm

uje

na

razi

e 4

str

on

y (w

fo

rmac

ie A

5). Z

awie

ra ¿

ycze

nia

�w

i¹te

czn

e d

lacz

ytel

nik

ów

od

ks.

bp

a Le

on

a M

a³eg

o, p

rob

osz

cza

par

afii

MM

i o

d P

araf

ialn

ej M

³od

zie¿

y, o

raz

wzr

usz

a-j¹

ce o

po

wia

dan

ie �

Do

mek

dla

lal

ek�.

Zes

po

³ow

i Re

dak

cyjn

emu

ora

z Zar

z¹d

ow

i Pa

rafii

¿yc

zym

y ro

zwo

ju p

ism

a, w

ielu

czy

teln

ikó

w.

Z g

óry

zam

awia

my

pre

nu

mer

atê!

EUROREGIONY OD¯YWAJ¥?

Z prasy dowiadujemy siê, ¿e p e w n ag r u p a polityków i dzia³aczy samorz¹do-wych z województwa zachodniopomorskie-go (szczeciñskiego) oraz landu Mecklem-burg-Pommern z RFN spotka³a siê w spra-wie polsko-niemieckiej inicjatywy �Forum Po-morskie�, która niew¹tpliwie ma na celuo¿ywiæ � w obliczu integracji Polski z UE �istniej¹cy ju¿ Euroregion Pomerania ze sto-lic¹ w Szczecinie.

Nie ma w¹tpliwo�ci, ¿e regionowi za-chodniopomorskiemu przyda³aby siê nie-miecka pomoc, nie tylko w sferze czystomaterialnej. Warto bowiem pamiêtaæ, i¿ re-

gion ten po kilkudziesiêciu latach pege-erowskiej gospodarki jest w stanie op³aka-nym, a kontrast w stosunku do obszarówpo zachodniej stronie granicy ogromny(mimo ¿e by³a tu NRD, a nie RFN). Przypolskiej wiêc biedzie, indolencji i powszech-nym braku rzetelno�ci (o czym wszak du¿os³yszymy i czytamy) przyjdzie siê bli¿ejzetkn¹æ z niemieckimi mo¿liwo�ciamii walorami, ale tak¿e � w co w¹tpiæ trudno� z jakim� d a l e k o s i ê ¿ n y m p l a n e m(!?).

My niestety niczego podobnego � dlasymetrii � nie mamy. Czytelnicy doskonalewiedz¹, co mamy na my�li.

Malwina Piskozub

An

typ

od

y

Page 82: Korniakt Konstantin

Redaguje zespó³: Andrzej Chlipalski (redaktor naczelny), Barbara Ko�cik, Janusz M. PaluchRada Redakcyjna: Andrzej Chlipalski, Barbara Cza³czyñska, Ireneusz Kasprzysiak, Barbara Ko�cik,Romana Machowska, Janusz M. Paluch, Krystyna Stafiñska, Barbara Szumska, Maria Taszycka,Danuta Trylska-Siekañska, Marta WalczewskaAdres redakcji: Towarzystwo Mi³o�ników Lwowa i Kresów Po³udniowo-Wschodnich31-111 Kraków, ul. Pi³sudskiego 27Informacje o prenumeracie: Romana Machowska, tel. (12) 637 13 21

Sk³ad i ³amanie: FALL, Kraków, tel. (12) 413 35 00, 294 15 28, [email protected]: Poligrafia Kurii Prowincjalnej Zakonu Pijarów, 31-015 Kraków, ul. Pijarska 2Nak³ad 750 egz.

Redakcja zastrzega sobie prawo skracania i adiustacji nades³anych materia³ów, a tak¿e wprowadza-nia �ródtytu³ów. Artyku³ów niezamówionych redakcja nie zwraca.Copyright by Towarzystwo Mi³o�ników Lwowa i Kresów Po³udniowo-Wschodnich, Oddzia³ w Krakowie

Czasopismo Oddzia³u KrakowskiegoTowarzystwa Mi³o�ników Lwowa i Kresów Po³udniowo-WschodnichP

ERRATA

Takiego bigosu dot¹d nie narobili�my. Pisze do nas Autorka wspomnieñ Wszystkieszkolne lata z CL 3/05, p. Wanda Niemczycka-Babel, zwracaj¹c uwagê na ca³kowiciemylne podpisy pod zawartymi tam zdjêciami. Uwagi Autorki przepisujemy:

Na s. 29 zamieszczona odbitka zosta³a opisana jako Uczennice szko³y Nôtre Damez dyr. ks. Opackim � a tymczasem sfotografowany ksi¹dz nie tylko nie jest ks. Opackim,ale ca³a fotografia dotyczy jakiej� innej szko³y.

Na s. 34 przy tek�cie M. Walczewskiej fotografia opisana zosta³a przez redakcjê jakoGrono nauczycielskie szko³y ND. W rzeczywisto�ci jedynym nauczycielem na tej odbitcejest ks. dyr. Opacki, a pozostali to zespó³ Komitetu Rodzicielskiego (potrafiê wymieniæ2�3 nazwiska tych osób, m.in. swojej matki).

I wreszcie: z tekstu artyku³u M. Walczewskiej na s. 35 wynika, ¿e siostry musia³yopu�ciæ swój budynek w 1940 r. Tymczasem czê�æ z nich pozostawa³a w nim do koñcaokupacji niemieckiej. Wiem co� o tym, poniewa¿ w tym czasie odwiedza³am mieszkaj¹c¹tam w swoim pokoju s. Reginaldê Groeger. W jej pokoju te¿ odby³a siê nasza tajna maturaz jêz. francuskiego w 1943 r.

Bardzo dziêkujemy! Wstydzimy siê tego zamieszania i domy�lamy siê, sk¹d wynik³o:du¿o materia³ów, ma³o miejsca i ci¹g³y po�piech!

A teraz b³êdy w CL 4/05:Nie podali�my, ¿e g³owa na ok³adce to Aleksander Fredro. Pociesza nas to, ¿e n a s i

Czytelnicy zapewne doskonale rozpoznali Wielkiego Komediopisarza.Pan Jan Sura zwróci³ nam uwagê, ¿e na s. 20 wiersz 17 od do³u: nazwisko powinno

brzmieæ Matyszewski, a nie Matuszewski.Podobnie nazwisko autora historyka Feliksa Konecznego napisali�my mylnie: Ko-

nieczny, i to a¿ dwukrotnie: na s. 25 i w spisie tre�ci.Bardziej uwa¿ni Czytelnicy zauwa¿yli z pewno�ci¹, ¿e czasem, gdy w tek�cie powinna

wyst¹piæ du¿a ltera �, pojawia siê... dziura. Ostatnio by³o tak w w CL 4/05 na s.12 po lewejstronie, a wcze�niej kilkakrotnie w spisie tre�ci. Fachowcy wyja�nili nam, ¿e to objawniektórych czcionek komputerowych; rad¹ by³aby zwiêkszona uwaga sk³adaczy i korekty.

Oczywi�cie serdecznie przepraszamy!

Page 83: Korniakt Konstantin

Rozpocz¹³ siê etap drugi. O tym te¿ ju¿ wspominali�my, ale na razie jeszcze niewymieniamy czcigodnej Instytucji, przy której móg³by powstaæ Instytut. Ustalenia jeszczetrwaj¹. Natomiast musimy zacz¹æ my�leæ o etapie trzecim. Oto Instytut � obok prac ba-dawczo-naukowych o niezwykle bogatej i ró¿norodnej problematyce � bêdzie prowadzi³archiwum i muzeum. Oba dzia³y bêd¹ szczególne.

Zwróæmy uwagê: dzi� w ka¿dym wiêkszym i �rednim mie�cie w RP (nie mamy na my�liwy³¹cznie g³ównych metropolii, jak Warszawa, Kraków, Poznañ, Gdañsk czy Wroc³aw)istnieje muzeum regiomalne, w którym zbiera siê dokumenty, eksponaty i pami¹tki zwi¹-zane z dan¹ ziemi¹, województwem czy powiatem, a w ka¿dej niemal wsi czy gminie jest�izba pamiêci�. W jednych i drugich gromadzi siê zachowane (a nawet uratowane) przed-mioty miejscowej twórczo�ci artystycznej i folkloru, wytwórczo�ci rzemie�lniczej i drobno-przemys³owej, a tak¿e miejskiego i wiejskiego czy dworskiego wyposa¿enia mieszkañ,przedmiotów u¿yku codziennego, strojów itd. itd. My takich muzeów ani izb pamiêci niemamy. A czy mieliby�my co w nich zbieraæ, wystawiaæ?

Ale¿ oczywi�cie! W domach ekspatriantów lub ich potomków istnieje jeszcze bardzodu¿o (choæ coraz mniej!) ró¿nych �staroci�, uratowanych ze Lwowa, Ko³omyi czy Ska³atu,z ¯ó³kwi lub Krzemieñca. S¹ nawet gdzieniegdzie stare meble, dawne stroje ludowe (np.sokolnickie!), przedwojenne gazety i druki, pami¹tki rodzinne i wiele, wiele innych rzeczy.Uszanujmy je, bo bardzo siê przydadz¹ do muzeum i archiwum Ziem Kresowych.

A wiêc rozejrzyjmy siê po naszych ekspatrianckich domach czy mieszkaniach � co bysiê w nich jeszcze znalaz³o z t a m t y c h c z a s ó w i z t a m t y c h s t r o n � ju¿w dzisiejszym ¿yciu niepotrzebnego. I co chcia³oby siê ofiarowaæ do zamierzonego mu-zeum i archiwum. Warto spisaæ, co siê ma i z jakich stron. I pilnowaæ, ¿eby nie przepad³o!

Bêdziemy powiadamiaæ o rozwoju sytacji.

* Zbie¿no�æ nazwisk z naszym Redaktorem Januszem ca³kiem przypadkowa.** Korpus Ochrony Pogranicza, dzia³a³ g³ównie wzd³u¿ granicy ze Zwi¹zkiem Sowieckim.

Powiadamiany naszych Czytelników (i nie tylko), ¿e ukaza³a siê dru-ga czê�æ wyboru tekstów o polskiej historii i kulturze Lwowa i Ma³opolskiWschodniej, publikowanych w naszym kwartalniku w latach 1995�2006,pt. LWÓW W�RÓD NAS (pierwsza czê�æ nosi³a tytu³ Lwów u siebiei pod Wawelem).

S¹ to teksty kilkunastu autorów � historyków, archeologów, etnolo-gów i in., a tak¿e literatów. Wszystkie sk³adaj¹ siê na obraz wielowie-kowej polsko�ci tamtej Ziemi i jej mieszkañców. Byliby�my radzi, gdy-by egzemplarze tomiku trafi³y za po�rednictwem naszych Czytelnikówdo r¹k m³odych historyków, a poprzez nich � do m³odzie¿y.

Zamówienia mo¿na dokonywaæ ³¹cznie z zamówieniami na prenu-meratê CL na rok 2006.

Niniejszy numer CRACOVIA-LEOPOLIS zosta³ wydany przy pomocy finansowej

Wydzia³u Kultury i Dziedzictwa Narodowego Urzêdu Miasta Krakowa.

Redakcja sk³ada serdeczne podziêkowanie w imieniu Czytelników, Autorów i w³asnym

Page 84: Korniakt Konstantin

Sp

is t

reœ

ci S ³ o w o o d r e d a k c j iMYŒLIMY O NASZYCH SPRAWACH II

F e l i e t o nBarbara Cza³czyñskaBUCZACZ 1

Marta WalczewskaNASI NOWI ŒWIÊCI 2

Tadeusz Krzy¿ewskiLWÓW PRZODUJ¥CY 3

Oskar Stanis³aw CzarnikZ£OTY WIEK MIESZCZAÑSTWA... 6

El¿bieta TrelaPODOLE BOGATE W WYKOPALISKA 12

Feliks KonecznyO PIERWOTNEJ POLSKOŒCI... 14WAREGOWIE I LACHY 17

ANDRZEJA OLSZEWSKIEGOWSPOMINAJ¥... 19

Mieczys³aw GêbarowiczLIST DO ANDRZEJA OLSZEWSKIEGO 23

Marta WalczewskaB£. SIOSTRA M.A. KRATOCHWIL... 24

Wac³aw FastnachtJANKA 26

Ks. Józef Pyrek¯O£NIERZ I WYCHOWAWCA 31

ArchiwumCMENTARZE I TWÓRCY 32

Ireneusz KasprzysiakKACPER i MAKUSZ 33

P o e z j aJadwiga SibigaDO PRZYJACIÓ£KI l O PRZEBACZENIE 34

P r o z aEwa Brodzisz-ŒliwickaMÓJ SEN O LWOWIE 35

N a s z y m z d a n i e mPANUJMY NAD W£ASNYM KRAJEM 36

Bo¿ena KostuchMALARKA ZAPOMNIANA 37

A r c h i w u mPLAKATY Z TARGÓW WSCHODNICH 38

Stanis³aw SochaniewiczSEZON PRZED NAMI 39

A r c h i w u mBEZECEÑSTWA 41

S y l w e t k iTadeusz Krzy¿ewskiBY£O TRZECH EDMUNDÓW 42Micha³ CzapskiPROFESOR STEFAN BRY£A 43Alina Wêgier-GrzegockaKRYSTYNA WÊGIER-MAKSYMOWICZ 44

S ³ o w n i k g e o g r a f i c z n o -- h i s t o r y c z n yMaria TaszyckaJAB£ONICA u JANÓW uJEZIERNA u KOZ£ÓW (miasto) uKOZ£ÓW (wieœ) u PECZENI¯YN 45

Z t a m t e j s t r o n yTeresa DutkiewiczHO£D Z£O¯ONY POMORDOWANYM 45Emilia ChmielowaNAUCZYCIELE SPOTKALI SIÊ... 48WYDARZENIA 48

P o l a c y z P o l a k a m iSZKO£A I ZDROWIE... 50NOTATKA O DZIA£ALNOŒCI... 50

W K r a k o w i e i d a l e jLISTOPADOWE ŒWIÊTO W KRAKOWIE 51DZIWNIE O KANONIZACJI 52NOTATKI 53

K u l t u r a u N a u k aWSCHODNIA MA£OPOLSKA I KRESY... 54O SOBIESKIM W JAWOROWIE 55DO ¯Ó£KWI WRÓCI£Y ORGANY 56KRONIKA 56

Danuta Trylska-SiekañskaW KRZEMIEÑCU JUBILEUSZ 58

A r c h i w u mLWÓW WE WROC£AWIU 60

K s i ¹ ¿ k i u C z a s o p i s m aNOWE KSI¥¯KI 61WERTUJ¥C WYDAWNICTWA 70

A r c h i w u mZBRODNIA Z KOÑCA XIX WIEKU 64

N a s z y m z d a n i e mLEPIEJ Z DALEKA 69

LISTY 77

NASZE MIASTA 78