Upload
others
View
2
Download
0
Embed Size (px)
Citation preview
www.transatlantyk.co.uk Latające Słonie
1
www.transatlantyk.co.uk Latające Słonie
2
Piotr Schneider
Latające Słonie konkretnie i na temat o oszukiwaniu
Autor: Piotr Schneider, współautor: Radosław Żubrycki
Korekta: Marta Żubrycka
Projekt okładki i skład: Piotr Zalewski
Wydawnictwo Transatlantyk www.transatlantyk.co.uk
ISBN DRUK : 978-83-933271-1-9
ISBN ELEKTRONICZNY: 978-83-272-3418-6
www.transatlantyk.co.uk Latające Słonie
3
Książka napisana na podstawie prawdziwych wydarzeń. Nazwy firm,
adresy internetowe imiona i nazwiska bohaterów zostały zmienione.
Podobieństwo nazw oraz adresów użytych w tekście, jako
zastępcze, do istniejących, jest czysto przypadkowe. Opisywane
wydarzenia miały miejsce między lipcem 2010, a majem 2011 roku.
www.transatlantyk.co.uk Latające Słonie
4
Spis treści:
Prolog
Część pierwsza - Naiwny jak Polak
1. Zlecenie
2. Oxforder.xxx
3. 10 000 kliknięć i wirtualne biura
4. Łącznik w Brukseli
5. Bonus-net
Część druga – Każdy chce zostać oszukany
1. City Club
2. Internetowe włamanie
3. Tomasz R., człowiek z Opola
4. Gniazdo Os
5. Tani Zus
Część trzecia - Benefity
1. Pani Marysia i Taxshop.xxx
2. Szczury w piwnicy
3. Złodzieje benefitów
4. Oszukać oszusta
5. No win, no fee
Część czwarta – Złodzieje tożsamości
1. Twoje CV, moje dane
2. Bezczynność w imię prawa
3. Kruchy grunt
4. Prawdziwe banknoty
5. Fałszywy antywirus
Część piąta – Elektroniczna kosa ulicznej mafii
1. (Nie)sprzedane fanty i ludzie słupy
2. Boss w białych rękawiczkach
3. Agencja ochrony
4. Aaaa...trakcyjną zatrudnię od zaraz
5. Czerwono-czarna Hydra
Epilog
www.transatlantyk.co.uk Latające Słonie
5
Od autora
Opierałem się przed napisaniem tej książki. Jednak nie dlatego, że
nie byłem pewien, czy ktoś może chcieć ją przeczytać. Bałem się
tego, że może znaleźć się zbyt wielu, którzy będą chcieli skorzystać z
tej wiedzy w sposób inny, niż to sobie wyobrażam. Zbierając
materiały, rozmawiając ze świadkami, poznając tajniki opisanych tu
oszustw doszedłem do przekonania, że na takie działania decydują
się nie ludzie figurujący w policyjnych kartotekach, ale zwyczajni
obywatele, wykonujący zwyczajne na pozór zajęcia. Publikując
zebrane informacje robię dwie rzeczy. Ostrzegam potencjalnych
oszukanych, jak łatwo i w jak bezstresowy sposób można z pomocą
technologii zostać okradzionym. Druga strona tej wiedzy, to niestety
zachęta dla potencjalnych naśladowców, jak łatwo i w jak
bezstresowy sposób można zostać odkradającym.
Mówi się, że w życiu nie ma przypadków, że trafiamy dokładnie na
te rzeczy, na które powinniśmy trafić. I chyba rzeczywiście tak jest.
Zapoznając się z opisanym tutaj tematem, miałem możliwość
dotknięcia świata, do którego wstępu broni nie tylko zmowa
milczenia, ale przede wszystkim brak wiary w jego istnienie. Choć
wszyscy słyszeliśmy o profesjonalnych oszustach i oszukiwaniu i
wszyscy czytaliśmy artykuły dotyczące takich spraw, tylko niewielu z
nas miało możliwość prawdziwego zetknięcia się z tym tematem.
Poza tym nawet ci, którzy zostali oszukani, lub znają kogoś takiego,
jeżeli już o tym mówią, robią to niechętnie i z dużą rezerwą do
przekazywanych informacji. Jednych blokuje wstyd przed własną
naiwnością, innych strach przed ewentualną zemstą. Natomiast
wszyscy, którzy zostali kiedyś oszukani, wiedzą doskonale, że w
zetknięciu z oszustami korzystającymi z profesjonalnych metod,
zwyczajny człowiek jest bezradny.
Z powodu zbiegu okoliczności, przypadku, lub za sprawą różnych
innych czynników, miałem możliwość kilkumiesięcznego badania
www.transatlantyk.co.uk Latające Słonie
6
świata prawdziwych oszustów. Nie są to ludzie z innej planety, ale
nasi sąsiedzi, przyjaciele, a czasami rodzina. Ich metody to przede
wszystkim manipulacja informacjami o nas samych i o świecie, który
nas otacza. Manipuluje się nie tyle samą rzeczywistością, ale
informacjami, jak chcemy ją postrzegać.
Dlaczego? Bo jako ludzie, zawsze dążymy do postrzegania rzeczy
lepszymi, niż są w rzeczywistości. Z jednej strony chcemy się
oszukiwać, że sami jesteśmy lepsi niż jesteśmy naprawdę, z drugiej
chcemy wierzyć, że lepszym niż w rzeczywistości jest świat, który nas
otacza. Prawda oczywiście, jak to zwykle bywa, leży gdzieś po
środku.
Tematem tej książki jest opisanie całej serii malwersacji, które dzieją
się każdego dnia na styku Polski, Niemiec, Holandii i Wielkiej Brytanii.
W porównaniu do średniej europejskiej, Polacy są narodem
biednym, dopiero na progu cywilizacji dobrobytu. Fakt, że otoczeni
jesteśmy światem przyjemności, światem bogactwa i wizji tego
bogactwa, nie znaczy niestety, że stać nas, aby tego bogactwa
doświadczać. Ta dysproporcja od kilkudziesięciu lat powoduje
powstawanie kolejnych pokoleń oszustów, którzy żerują nie tyle na
naiwności, co na potrzebie oszukiwania samego siebie, że jest lepiej,
niż jest naprawdę. I nie bez przyczyny, również od wielu lat pokutuje
w Polakach przeświadczenie ‘zastaw się, a postaw się‘, które
świetnie wyjaśnia, skąd bierze się przestrzeń działania oszustów i
naiwni kandydaci na oszukiwanych.
Piotr Schneider 2011
www.transatlantyk.co.uk Latające Słonie
7
Prolog
Przystępując do napisania tej książki miałem świadomość dwóch
rzeczy. Pierwszą jest nie przemijalna aktualność poruszanych w niej
problemów, drugą natomiast burza, jaką może wywołać. Polacy,
jako społeczeństwo emigrują z powodzeniem od początku XIX
wieku czy to za chlebem, czy z powodów politycznych. O ile w
wiekach wcześniejszych emigracja była częściej związana z
koniecznością ratowania się przed wojną, czy politycznymi
represjami, tak obecnie emigracja ma jednolity, ekonomiczny
charakter. Nie jest specjalną tajemnicą, że dla osób pozostających
w Polsce, emigrant to człowiek, o którym ze stuprocentową
pewnością można powiedzieć, że się ‘ dorobił ‘. Takie
ogólnonarodowe spojrzenie na emigrację, wprowadza wiele
nieporozumień i tworzy rozdmuchane mity o wyjeżdżających
Polakach.
Czynnik ekonomiczny jest w zasadzie jedynym pryzmatem, przez
który patrzy się na ponad milion Polaków, którzy czasowo lub
bezterminowo opuścili Polskę po otwarciu granic Unii Europejskiej w
2004 roku. Jest to o tyle niesprawiedliwe, że wiele z tych osób, nie
wyjechało z potrzeby dorobienia się, ale z potrzeby godnego życia,
bez zmartwień o zapewnienie sobie i swojej rodzinie, choćby
podstawowych warunków egzystencji.
Tematem tej książki jest jednak, nie obrona polskiego patriotyzmu w
społecznościach polskich emigrantów rozsianych po całej Europie,
ale problem oszustw, oszustów, oszukiwania oraz wykorzystywania
Polaków przez Polaków. Nie jest to miłe, ale w większości opisanych
w tej książce prawdziwych przypadków, tak oszustami, jak
oszukiwanymi byli właśnie Polacy. Z tej prostej przyczyny trzeba
spojrzeć na ten problem, jako na szerokie, narodowe zagadnienie,
czy Polacy są aż tak naiwni, czy może aż tak bezlitośni, nie tyle
wobec innych, co właśnie wobec siebie nawzajem.
Do napisania tej książki przyczyniły się dwie sprawy. Pierwszą jest
moja naturalna ciekawość i zadawanie pytań o rzeczy, które,
według mnie, nie działają tak dobrze, jak mogłyby działać. Drugą
www.transatlantyk.co.uk Latające Słonie
8
jest całkowita apatia polskich społeczności na emigracji w
zwalczeniu oszustów i różnorakich form oszukiwania. A to nie tylko
nie pomaga w organizacji normalnych warunków życia, ale jest
wręcz zachęcające dla tej, w gruncie rzeczy nielicznej, ale bardzo
aktywnej i pomysłowej grupy osób, które żyją kosztem innych, nie
mając przy tym najmniejszych skrupułów.
W czasie poszukiwań materiałów oraz przykładów, zetknąłem się z
dużo większą ostrożnością i podejrzliwością wobec siebie, przez
poszkodowanych, niż poszkodowanych wobec oszukujących. O ile
ci drudzy sprawiali wrażenie, że mają świadomość, że nawet
napisanie książki niewiele zmieni w opisywanej problematyce, ci
pierwsi, czyli poszkodowani, wydawali się robić bardzo wiele, abym
problemu nie nagłaśniał, tudzież nie mieszał się do nie swoich
spraw. Wbrew zdrowemu rozsądkowi byłem kilkakrotnie zachęcany
do zaprzestania publikowania swoich materiałów i spostrzeżeń,
właśnie przez osoby, które straciły pieniądze na rzecz oszustów.
Opisane tutaj przykłady są udokumentowane i pochodzą z
prawdziwych źródeł, które przy odrobinie szczęścia i pomocy
zaufanych, anonimowych współpracowników, można wciąż jeszcze
odnaleźć. Niestety zgodnie z przyjętymi zasadami publikacji oraz
możliwością pojawianie się potencjalnego zagrożenia wobec mnie i
mojej rodziny, zdecydowałem się zmienić imiona, nazwiska i adresy,
do których dotarłem podczas swojego śledztwa. Ponadto, co
prawdopodobnie nie zdziwi osób, które zajmowały się podobnymi
tematami, pomoc wymiaru sprawiedliwości w kwestii rozwiązania,
choćby części przedstawianych tu przypadków, jest niewielka i
ogranicza się głównie do wysyłanych listownie ostrzeżeń, czasami
przeciw wspomnianym publikacjom. Nie należy wierzyć w
telewizyjne zapewnienia policjantów czy prokuratorów, że każde
oszustwo zostanie rzetelnie wyjaśnione. Zebrany przeze mnie
materiał oraz zapis kontaktów nie zostawia złudzeń, że bardzo
niewielu osobom naprawdę zależy na wyjaśnianiu czegokolwiek.
Większość natomiast dba tylko o tymczasowość swoich stanowisk,
skupiając energię na kreatywnym zajmowaniu się niczym.
www.transatlantyk.co.uk Latające Słonie
9
Zapraszając wszystkich do lektury mogę z całą odpowiedzialnością
stwierdzić, że do publikacji wybrane zostały tylko najlepiej
udokumentowane przypadki, których wiarygodności nie sposób
podważyć. Ponadto w swoich materiałach powołuję się na
informacje, których zdobycie wymagało złamania prawa, przez co
ich dekonspiracja, podobnie jak ujawnienie sposobu, w jaki to
nastąpiło, mogłoby mieć poważne skutki dla mnie i moich
współpracowników. Niektóre metody pozyskania informacji zostały
zmienione.
Ufam, że przedstawiona poniżej, sfabularyzowana, trochę
ubarwiona relacja z kilkumiesięcznego dziennikarskiego śledztwa da
czytelnikom solidne podstawy, aby nabrali dystansu i zdrowej
podejrzliwości nie tylko wobec obcych, ale również wobec swoich
rodaków.
Nazwy firm, imiona, nazwiska oraz przedstawione miejsca, zostały
celowo zmienione dla potrzeb publikacji. Nie ma zbieżności między
prawdziwymi osobami i podmiotami gospodarczymi, a nazwami
przedstawionymi w książce.
www.transatlantyk.co.uk Latające Słonie
10
Część Pierwsza – Naiwny jak Polak
1. Zlecenie
I
Jesień 2010 roku była dziwnym czasem. Był to w zasadzie czas
oczekiwania. W redakcji było cicho i spokojnie, a poza redakcją
zimno i nudno. Ciemna i mokra brytyjska jesień dawała się wszystkim
we znaki. Większość redaktorów była w tym czasie bardziej zajęta
sprawami osobistymi, niż pracą zawodową. W tamtym momencie
nikt tego jednak nie dostrzegał, podobnie jak nikomu to nie
przeszkadzało. Mam wrażenie, że na jakiś czas wpadliśmy po prostu
w dziwny marazm. Nie tylko marazm zawodowy, ale przede
wszystkim światopoglądowy.
Z początkiem listopada przy moim biurku zjawiła się Monika. Monika
była redaktorem naczelnym, ale łączyła mnie z nią bardziej przyjaźń
ze starych czasów, niż relacje zawodowe. Oczywiście, w tego typu
pracy zawsze jest tak, że ktoś musi być tą osobą, która bierze
odpowiedzialność na siebie. Ja jednak nie zawsze wiedziałem, czy
to Monika brała odpowiedzialność za mnie, czy ja pomagałem jej
brać odpowiedzialność za wszystkich pozostałych. Znaliśmy się z
Wrocławia i na tej znajomości oraz kilku wspólnych wyjazdach
opierała się nasza sympatia. Pracowaliśmy razem przez krótki czas w
2004 roku w Polsce. Spotkaliśmy się potem zawodowo w Dublinie w
2005 roku i trzy lata później w obecnej redakcji w Londynie. Można
powiedzieć, że oboje czerpaliśmy korzyści pełnymi garściami ze
wzajemnego zaangażowania. Ja byłem specjalistą od wyszukiwania
ciekawych tematów, ona natomiast świetnie potrafiła te tematy
sprzedawać dalej.
Monika powiedziała krótko i dobitnie:
- Mam dla ciebie temat.
www.transatlantyk.co.uk Latające Słonie
11
- Słucham. – Odpowiedziałem, choć od razu wiedziałem, że chodzi
o coś niestandardowego. Do mnie nie przychodziło się po
romantyczne opowiadanie, albo artykuły o wiosennych
przebiśniegach. Każdy wiedział, że nawet jak już bym napisał
opowiadanie, to z całą pewnością nie będzie ono romantyczne.
Inną sprawą było to, że nawet Monika wiedziała, że każdy spokój
musi mieć kiedyś swoje zakończenie, a ja byłem jedyną postacią w
redakcji, która mogła do tego doprowadzić. Nie tylko dlatego, że
miałem talent do pakowania się w kłopoty, ale dlatego, że nigdy
nie potrafiłem się z nich wyplątać.
- Zrobisz materiał o oszustach. Nie jeden, ale kilka artykułów.
Wybierzesz sobie temat i opiszesz. Znajdź jakąś poważną aferę. –
Powiedziała Monika, uśmiechnęła się i zostawiła mnie przebitego
strzałą dziennikarskiego Amora.
Dziwne, ale w tamtym momencie nie wiedziałem nic o polskich
oszustach, ani w Polsce, ani w UK. Nigdy nie byłem oszukany, ani
nigdy nie poznałem kogoś, kto był. Zresztą, być może to było tylko
wrażenie, które towarzyszy zawsze, gdy zabieramy się za zupełnie
nowe tematy. W końcu przecież nie żyłem na bezludnej wyspie i
czytałem różne artykuły. Czasem rzeczywiście trafiały się materiały
o tym, że ktoś zorganizował takie czy inne oszustwo, o tym, że ktoś
został oszukany. Tyle, że od pamięci, że o czymś takim się czytało,
do znalezienia konkretnego tematu, jest daleka droga. A przecież
oszuści nie chodzą po ulicach szukając dziennikarzy, którym mogliby
wyznać swoje metody, przykłady albo plany na przyszłość.
Zresztą, uśmiechając się delikatnie po wiadomości o nowym
temacie, nawet nie mogłem przypuszczać, że mogę trafić na
naprawdę poważną aferę, a z drugiej strony, że może ona być na
tyle poważna, że jej ciężaru nie uniesie nawet moja własna
redakcja. Oczywiście o tym akurat wiedzieć nie mogłem i pewnie
dobrze, bo z wielkim zapałem przystąpiłem do pracy.
www.transatlantyk.co.uk Latające Słonie
12
II
Poszukiwanie ciekawego tematu to dla dziennikarza najtrudniejszy
moment pracy. Właściwie nie chodzi o sam temat, bo każdy może
być na swój sposób ciekawy. Chodzi o podejście do pracy, które
sprawia, że w przy odpowiednim zaangażowaniu, można
zainteresować każdym materiałem.
Zresztą, czy wynika coś konkretnego ze świadomości, że można
napisać o wszystkim? Oczywiście, że można, ale świadomość nie
wystarczy, trzeba to jeszcze napisać. Samo zainteresowanie się
tematem oszustw i oszustów również nie zbliża człowieka do
interesującego przypadku. Co najwyżej zbliża do świadomości, że
oszuści rzeczywiście muszą gdzieś tam być, skoro mamy
świadomość ich istnienia. Mimo jednak faktu, że po Internecie krąży
całkiem sporo potencjalnych historii nadających się na artykuł,
żadna z nich nie jest weryfikowalna i co mniej rzadkie, wszystkie one
pisane są przez mniej lub bardziej anonimowe osoby. Innymi słowy,
nie da się zweryfikować ogólników, a niestety tylko takie informacje
krążą po Internecie.
Rozpocząłem swoje poszukiwania tematu na artykuł [materiałów] o
polskich oszustach w UK bardzo energicznie i z dużym zapałem. Nie
trwało to jednak długo. Efekty kilkudniowych poszukiwań były
bardzo ograniczone, żeby nie powiedzieć, marne. Wygrzebałem
kilka dłuższych artykułów o potencjalnych przestępstwach, które
mogły stanowić podstawę do mojego artykułu. Były to jednak
przede wszystkim artykuły bardzo ogólnikowe. Ja natomiast
chciałem, żeby mój materiał opracowany był na przykładzie
prawdziwego i konkretnego oszustwa. W przeciwnym razie
przygotowywany tekst nie różniłby się specjalnie od podobnych
wypocin krążących po sieci. Czy było jednak możliwe znaleźć tak
konkretny przykład w tak krótkim czasie? Po pierwszym rozeznaniu
miałem spore wątpliwości.
Oczywiście, że Polacy podobnie jak inni mieszkańcy Zjednoczonego
Królestwa popełniają mnóstwo oszustw związanych z benefitami.
www.transatlantyk.co.uk Latające Słonie
13
Jest to o tyle oczywiste, że sam system przyznawania benefitów jest
tak zbudowany, że skłania do naginania pewnych faktów na
korzyść beneficjenta. Znalazłem nie tylko artykuły opowiadające
szerzej o tym temacie, ale również komentarze pod nimi, w których
ludzie przyznawali się wprost do pewnych malwersacji, a także
wypowiedzi firm prawniczych specjalizujących się w obronie takich
oszustów. Na ich stronach internetowych, jako podstawowe
informacje dotyczące obrony, wywieszone są liczniki kar za
ewentualne sumy malwersacji. Napisałem kilkanaście mejli, z
propozycją dłuższej wypowiedzi, zalogowałem się na kilkunastu
forach prosząc o anonimy, ale mimo dwóch tygodni oczekiwania,
nie otrzymałem żadnej odpowiedzi.
Było to o tyle dziwne, że wypowiedź, teoretycznie anonimowa, np.
użytkownika o pseudonimie Złodziej, mówiła wprost, że człowiek ten
świadomie błędnie wypełnił formularze do HRC, wpisując, że sam
wychowuje dwójkę dzieci i że nie mieszka z żoną, wbrew oczywiście
stanowi faktycznemu. Zupełnie niezrozumiałym jest natomiast to,
dlaczego zrobił to na forum, które wymagało zalogowania, czyli
inaczej przesłania numeru IP swojego komputera wprost do serwera.
Czyli, jeżeli komukolwiek przyszłoby do głowy, kiedykolwiek
sprawdzić czy to prawda, nie musiał w zasadzie robić nic więcej, niż
tylko sprawdzić IP, zadzwonić do BT w celu zlokalizowania adresu, a
potem już tylko znaleźć człowieka w bazie danych beneficjentów.
Nie wiem, czy może to zająć dłużej niż godzinę.
Jeżeli więc, ów Złodziej rzeczywiście okrada brytyjski urząd
podatkowy, to, według taryfikatora kar, na stronach adwokatów,
będzie się musiał spodziewać konieczności zwrotu do 20 000 tysięcy
funtów i około ośmiu miesięcy więzienia w zawieszeniu, plus
prawdopodobnie prace społeczne. Inna kwestia jest taka, czy ten
człowiek rzeczywiście jest tak mało inteligentny, żeby prowokować
potencjalną złośliwość losu, czy może tylko, nie mając akurat nic
lepszego do roboty, zaczął wędrować po internetowych forach,
wypisując tu i ówdzie różnego rodzaju fantazję. W przypadku
Polaków i przykładów, z jakimi się spotykałem, oba scenariusze były
tak samo prawdopodobne. Czy jednak ten człowiek, mógł być na
www.transatlantyk.co.uk Latające Słonie
14
tyle mało rozgarnięty, aby pochwalić się swoim poważnym
oszustwem tylko w celu uzyskania fałszywego autorytetu? Mógł to
być również zwykły erotoman gawędziarz, który umieszczał takie czy
inne wpisy, aby podnieść poczucie własnej wartości.
Zagłębiając się w polskie fora internetowe odniosłem silne wrażenie,
że wpisy generalnie dzielą się na dwa typy. Pierwsze z nich
pochodzą właśnie od erotomanów gawędziarzy, wykorzystujących
każdą możliwą okazję dla ogłoszenia światu swojego zdania na
dany temat. Drugie zaś, od ludzi, którym natura poskąpiła, choćby
podstawowej inteligencji. Można sobie zadać pytanie, jak owi
ludzie, z pewnością z ograniczoną pulą możliwości w realnym życiu,
trafili do Wielkiej Brytanii, potrafili znaleźć pracę i utrzymać rodziny, a
potem kupić komputer i nauczyć się jego obsługi?
Naturalnie pojawia się od razu pytanie o ich potencjalną znajomość
języka angielskiego, bo skoro nie wykazywali się błyskotliwością na
forum, w jaki sposób opanowali trudną sztukę porozumiewania się w
języku obcym? Nie jest łatwo odpowiedzieć na takie pytania bez
bezpośredniego kontaktu. To, co natomiast nie mniej interesujące,
to ilość polskich wpisów i komentarzy pod artykułami, stawiająca
Polaków prawdopodobnie w czołówce społeczeństw
zaangażowanych społecznie.
Polacy wypowiadają się chętnie i na każdy temat, choć najczęściej
wtedy, kiedy ich wypowiedzi są anonimowe, czyli nie wymagają
logowania do serwisów. Przeważają wtedy wypowiedzi
wspomnianych już erotomanów gawędziarzy, którzy, tu też
ciekawostka, prawie zawsze stają w opozycji do autora lub tematu
artykułu, kreując się na eksperta w danej dziedzinie, lub człowieka z
wyjątkowo bogatym doświadczeniem. Przeważa styl cięty, ironiczny,
czasami wyraźnie prześmiewczy, cyniczny. Takie wypowiedzi
znajdują się praktycznie pod wszystkimi typami artykułów, na
wszystkich serwisach, dotyczących wszystkich tematów.
Jakby chcąc zaprzeczyć zdrowemu rozsądkowi, osoby z niskim
ilorazem obycia w świecie, królują w serwisach, do których
wymagane jest logowanie. Są to najczęściej fora tematyczne,
dotyczące oglądania filmów, czytania książek, porad prawnych,
www.transatlantyk.co.uk Latające Słonie
15
czy fora kobiece służące wzajemnemu pocieszaniu się w trudnych
chwilach. We wszystkich tych miejscach bez trudu można
odnajdować wypowiedzi dotyczące wszystkich złych lub
podejrzanych spraw, jakich dopuszczają się zwykli ludzie. Można
więc znaleźć pytania i odpowiedzi, jak oszukać formularze do
banku, do benefitów, formularze wynajmu mieszkań, jak oszukać
samą agencję, jak ubiegać się o lokal socjalny, gdy mamy za
wysokie dochody. I nie chodzi tu bynajmniej o poszukiwanie
odpowiedzi czy złotych rad. Chodzi o ludzi, którzy zadają pytania,
albo przechwalają się, czego to oni nie zrobili. W tych
wypowiedziach bez problemu można doszukać się znamion, albo
już popełnionego przestępstwa, albo przynajmniej planowanego.
Znów numery IP leżą zdeponowane na serwerach i czekają gotowe,
aż któregoś dnia, jakiś oficer podatkowy będzie się za bardzo nudził,
albo dostanie zadanie specjalne.
Wspomniane przy okazji fora dla kobiet są zupełnie osobną sprawą i
zawarte tam informacje stanowią materiał na inną książkę. Warto
jednak skierować tu uwagę do wszystkich mężczyzn: kobiety lubią
się zwierzać ze swoich problemów, nigdy nie zatrzymują ich dla
siebie, a kiedy to robią, robią to naprawdę szczerze. Choć wydaje
im się, że piszą anonimowo, to żaden wpis w Internecie anonimowy
nie jest, a w szczególności nie te, których dokonuje się po
zalogowaniu użytkownika. Tak więc, znów praca dla ambitnych
policjantów lub pracowników opieki społecznej. Bez najmniejszej
nawet dociekliwości można znaleźć wpisy zaczynające się od słów:
mój mąż zabawia się sam ze sobą, gdy śpię / mój mąż interesuje się
naszą kilkuletnią córeczkę/ mój chłopak mnie uderzył/ jestem
traktowana jak worek treningowy/ mój mąż ma kochankę/ w
telefonie męża znalazłam dziwne smsy. Wszystkie te przykłady oraz
setki innych kończą się zawsze tak samo: pomóżcie, nie wiem co
mam robić.
Warto zauważyć, że nigdy nie spotkałem się z określeniem typu : już
dłużej tego nie wytrzymam. To zawsze jest prośba o pomoc, ale
nigdy prawdziwa chęć rozwiązania problemu. Wspomnę tu tylko
zdanie znajomego psychologa, z którym rozmawiałem o
www.transatlantyk.co.uk Latające Słonie
16
przeczytanych treściach „Ludzie, którzy mają świadomość, że dzieje
się wokół nich coś niedobrego od pierwszej chwili powinni nagłośnić
problem i wyraźnie się temu przeciwstawić. Fakt, że opowiadają o
tym w postaci anonimowych wypowiedzi w Internecie, świadczy, że
albo winią siebie za zaistniałą sytuację i będą dążyć do
przerzucania odpowiedzialności na osoby trzecie, lub tzw. zbieg
złych okoliczności. Albo, co dużo częstsze, opowiedzenie o
problemie wystarcza do tego, aby go akceptować w występującej
formie. Innymi słowami, po takich wypowiedziach czują się
rozgrzeszeni swoją bezczynnością i dalej będą akceptować
zaistniały stan. W obu przypadkach z równie fatalnymi skutkami w
przyszłości.”
III
Wróćmy do tematu oszustów. Oszustwa na benefitach nie są
jedynymi grzechami osób mieszkających na wyspach. W Internecie
można znaleźć również informacje o innych typach przestępstw,
jakich dopuszczają się Polacy. Problem w tym, że nie ma możliwości
dotarcia do źródeł tych informacji, a co za tym idzie, ich faktycznej
wiarygodności. Mieszkając jednak jakiś czas w Wielkiej Brytanii,
poruszając się środowisku emigrantów, można pokusić się o ocenę
przedstawionych przykładów za pomocą własnych doświadczeń,
które pozwalają ocenić, które z przedstawionych historii mogły się
rzeczywiście wydarzyć.
Wśród najpopularniejszych metod oszukiwania są wszelkiego rodzaju
oszustwa mieszkaniowe. Mieszkanie wynajmuje na przykład jedna
rodzina, gdy tak naprawdę mieszkają trzy, a polski wynajemca staje
się landlordem dla kolejnych wynajmujących. Co ciekawe, gdy w
2011 rozpoczął się w Anglii obowiązkowy spis powszechny, pojawiły
się informacje, że w ciągu kilku dni, wiele rodzin, mieszkających bez
umowy najmu, znalazło się na bruku, tracąc dach nad głową w
zasadzie z dnia na dzień.
www.transatlantyk.co.uk Latające Słonie
17
Stało się tak z kilku powodów. Po pierwsze ”dzikich” lokatorów
pozbywali się pierwszoliniowi najemcy, dla których informacja o tym,
że podnajmują komuś mieszkanie, mogłaby skończyć się
wymówieniem najmu przez prawowitego właściciela lub agencję, a
także wpisaniu na czarną listę, które krążą między zaprzyjaźnionymi
agencjami wynajmu. Osoba na takiej liście, z udowodnionym
podnajmowaniem mieszkania bez kontaktu z prawowitym
właścicielem, ma w przyszłości duże problemy z uzyskaniem
możliwości najmowania mieszkania od legalnej agencji. Wynika to z
prostego faktu, że właściciele, powierzając wynajem mieszkania
wyspecjalizowanym agencjom oczekują, że mieszkanie będzie
użytkowane zgodnie z przeznaczeniem. Wynajęcie trzech pokoi
dziewięciu osobom z całą pewnością przyczynia się do pogorszenia
stanu wnętrza, szybciej, niż wynajęcie trzem osobom.
Po drugie, dodatkowych lokatorów pozbywali się angielscy
właściciele, którzy nie chcieli ujawniać dodatkowych źródeł
dochodu. W tym przypadku również chodziło o podnajmowanie
mieszkań i domów bez umowy, lub na umowy bezpośrednie, które
nie są w żaden sposób ewidencjonowane. Wraz z nadejściem
kryzysu finansowego wielu landlordów, zmuszonych pogarszającą
się sytuacją, stara się unikać płacenia dodatkowych podatków.
Dotyczy to przede wszystkim osób posiadających nieruchomości w
gorszym stanie oraz zamieszkujących pod jednym adresem z
najemcami. Można tu wymienić: emerytów, osoby samotne oraz
właścicieli niewielkich lokali użytkowych, wynajmujących swoim
pracownikom pomieszczenia, znajdujące się na piętrze. Takie osoby
nie tylko nie chcą występować w oficjalnej ewidencji, jako
landlordzi, ale również nie chcą brać odpowiedzialności, za
warunki, w jakich żyją wynajmujący od nich pomieszczenia.
Umieszczenie takiej informacji w oficjalnym obiegu, mogłoby się
skończyć nie tylko koniecznością płacenia większych podatków, ale
również kontrolą sanitarną, a w najgorszym przypadku, nawet karą
za brak zabezpieczeń, na przykład przeciwpożarowych.
W obu przypadkach dziwi fakt, że tak niewiele osób korzystało z
możliwości wypełnienia formularzy w Internecie. To jakby również
www.transatlantyk.co.uk Latające Słonie
18
potwierdza, że w wielu przypadkach wystraszonymi landlordami
okazywały się osoby z niewielką wiedzą o możliwościach
współczesnej technologii.
Osobną kategorię oszustw stanowią te związane z pracą i wszystkim,
co się wiąże z tą tematyką. W sieci krążą setki mnie jszych czy
większych artykułów, dotyczących oszukujących czy oszukiwanych.
Najczęstszymi formami naciągania prawa są przypadki pobierania
wyimaginowanych opłat przez polskiego pośrednika i rozpływanie
się we mgle tuż za następnym rogiem. Przykładów jest tak wiele, że
nie trzeba specjalnego śledztwa, aby skontaktować się z
oszukanymi. Można nawet spokojnie zakładać, że w każdym
większym zakładzie, gdzie pracują emigranci, jest przynajmniej
jedna, lub dwie osoby, mające w swojej historii doświadczenia z
oszustami.
Sporą grupę stanowią ‘legalne’ oszustwa agencji pośrednictwa
pracy względem Polaków, dotyczące niewypłacania pełnego
wynagrodzenia, głodowych stawek godzinowych, oszukiwania na
różnego typu bezprawnych opłatach, nie respektowania prawa do
urlopu, czy zwolnień chorobowych. Wszystkie te oszustwa stanowią
szeroką grupę nadużyć, których dokonanie jest możliwe tylko i
wyłącznie dzięki milczeniu samych poszkodowanych.
Zbierając materiały do artykułu doszedłem do wniosku, że w tym
względzie Polacy naprawdę stanowią jedynie tanią siłę roboczą,
która nie potrafi ani się organizować przeciw wyzyskowi, choćby w
jednym miejscu pracy, ani tym bardziej nie zyskała jeszcze
świadomości własnej wartości. Pracownicy z Polski podejmują się w
Wielkiej Brytanii każdej możliwej pracy i za każde pieniądze i w tym
względzie można ich porównać do Chińczyków; wykonają swoją
pracę cicho i bez najmniejszego szemrania, knując jeden przeciw
drugiemu, o czym również można poczytać w Internecie. Trafiłem
tutaj na komentarz użytkownika Misiek67, który podpowiadał na
pytanie ”Jak wysłać anonim do urzędu podatkowego?”. Misiek67
bez zażenowania pisał, że odpowiednio napisany donos będzie
skutkował bardzo przykrymi konsekwencjami, a dalej bez
skrępowania w kilku podpunktach podawał, co i gdzie należy
www.transatlantyk.co.uk Latające Słonie
19
wpisać, aby osiągnąć należyty skutek. Nie powinno tutaj nikogo
dziwić, że chodziło o donos na polską firmę i dobrych znajomych, o
czym skrupulatnie informował zadający pytanie.
Ogólnie, Polacy wyraźnie przodują w udzielaniu szczegółowych
informacji, nie tylko dotyczących ich danych osobowych, ale
również statusu materialnego, przekonań, popełnionych
przestępstw. Bez najmniejszych oporów dzielą się tymi informacjami
z obcymi osobami, nie wiadomo, czy wierząc przekonaniu, że kiedy
ktoś się uśmiecha, to jest nam życzliwy, czy może ufając swojej
intuicji, która wyraźnie podpowiada, komu można zaufać a komu
nie, oczywiście zwykle błędnie.
Ponadto, poza wymienionymi, są również inne przykłady, takie jak:
oszukiwanie pracodawców, wynoszenie towarów z pracy, kradzieże
w polskich domach, sprzedaż skradzionych rzeczy w Internecie,
przekręty dotyczące napraw samochodów, które również, obok
tematu forów kobiecych, mogą stanowić materiał na osobną
książkę, a także wiele innych, jak choćby oszustwa
ubezpieczeniowe, od stłuczek samochodowych zaczynając, na
polisach na życie kończąc. Z tychże zagadnień trudno jednak
znaleźć coś więcej, niż artykuły pisane w sposób, że ktoś słyszał coś
od kogoś. To naturalnie dziwić nie może.
Zastanawiając się nad tematem artykułu, miałem okazję zapoznać
się z całym przekrojem polskiego społeczeństwa emigracyjnego.
Przejrzałem kilkaset forów internetowych, kilka tysięcy stron z
artykułami, kilkadziesiąt stron organizacji polonijnych i bliżej
nieokreśloną liczbę komentarzy i blogów. Przystępując do pracy nie
miałem sprecyzowanych poglądów, ani tym bardziej ocen.
Zajmowałem się zupełnie innymi tematami, toteż do tego
przystąpiłem niejako na czysto.
Wnioski są o tyle nieprzyjemne, co prawdziwe. Polska emigracja na
wyspach to kilkaset tysięcy poważnie sfrustrowanych,
nieprzygotowanych do prawdziwego życia marzycieli. Są to ludzie
nie tylko głodni dobrego jedzenia, ale również pochwał i poklasku.
Wyłania się smutny obraz bardzo zawistnych, ‘chamskich’ i
www.transatlantyk.co.uk Latające Słonie
20
pazernych ludzi o wybujałych oczekiwaniach względem życia i
bardzo małej ofercie własnej. Wyraźnie rzuca się w oczy
roszczeniowa postawa wobec potencjalnych pracodawców i
systemu, co dziwi o tyle, że większość ludzi, którzy wyemigrowali z
Polski w ostatnim czasie, to ludzie na tyle młodzi, że nie mogą już
pamiętać czasów socjalizmu ze wszystkim jego blaskami i cieniami.
Naturalnie byłby w błędzie ktoś, kto uważa, że powyższe
stwierdzenie, nie ma znamion generalizowania. Opisując jednak
temat tak szeroki, nie sposób tego uniknąć, choćby pod ciężarem
ilości artykułów i wypowiedzi. Warto też zauważyć, że przytoczony tu
obraz, to widok dość prawdziwy, bo budowany o doświadczenia
osób wypowiadających się w sieci dużo szczerzej, niż w prawdziwym
życiu.
IV
Przeglądając wypowiedzi polskich społeczności w Anglii, Walii i
Szkocji, jak w lustrze można zobaczyć to, czego nie dostrzega się na
co dzień w Polsce. Złośliwości polskich urzędników, owiane już
przysłowiową legendą, to nic innego jak nasz narodowy patent na
stosunki sąsiedzkie. Te same złośliwości można dziś odnaleźć w
polskich stowarzyszeniach i biznes-klubach, rozsianych po wyspach,
które w większości założone zostały tylko z chęci zysku oraz
utrudnienia innym osobom dostępu do różnego rodzaj świadczeń i
pomocy. O tym również można przeczytać, choć w mniej licznych
artykułach i komentarzach dotyczących polonii w UK. Głównym
powodem skąpego nagłośnienia tej tematyki są przede wszystkim
problemy z dostępem do świadczeń, których może spodziewać się
każdy, próbujący włożyć kij w mrowisko.
W tym względzie Polacy są wyobcowani spośród pozostałych
narodowości zamieszkujących Zjednoczone Królestwo. Tylko w
polskim przypadku można znaleźć tak wiele emigracyjnych stron
internetowych, stowarzyszeń, organizacji pomocy, gazetek,
magazynów, klubów i różnego rodzaju form samoorganizacji
www.transatlantyk.co.uk Latające Słonie
21
społecznej. W szczególnym przypadku trafiłem nawet na stronę
polskiego stowarzyszenia wędkarskiego, mającego zaledwie
kilkunastu członków, ale legitymującego się własną konstytucją,
statutem, specjalnymi identyfikatorami oraz kartami członkowskimi
ze specjalnym chipem, pozwalającym na szybką identyfikację
członka w specjalnym dekoderze. Wspominam ten przykład tylko i
wyłącznie dlatego, że wciąż nie mogę zrozumieć, skąd w
emigrantach tak wielka potrzeba przynależności do jakiejś
organizacji. Sama nazwa jest przy tym zupełnie nieważna. Większość
z tych form społecznej organizacji, ma wprowadzone różnego
rodzaju narzędzie kontroli członków w formie odnawialnych kart
identyfikacyjnych, formularzy rejestracji, lub podobnego typu.
Zastanawia nie tylko cel, jaki mają owe organizacje w
katalogowaniu swoich członków, ale również profity, jakie można
dzięki takiemu działaniu pozyskać.
Ktoś może naturalnie powiedzieć, że zapoznając się z polską
społecznością jedynie poprzez Internet, zgubiłem istotny fakt, a
mianowicie, że nie poznaję prawdziwych ludzi, a jedynie ich
elektroniczne awatary. Ja jednak po przejrzeniu tych kilku tysięcy
stron internetowych oraz wypowiedzi, teoretycznie anonimowych,
naprawdę nie żałuję, że nie postanowiłem weryfikować wielu
wniosków w prawdziwym życiu.
Obraz, jaki wyłania się z Internetu, to obraz prawdziwych ludzi, z ich
prawdziwymi kompleksami, frustracjami, problemami, do których w
żadnym wypadku nie będą w stanie się przyznać żywej osobie.
Żaden Polak, jakiego poznałem nie powie, że coś jest nie tak,
dopóki nie wypije przynajmniej pół litra wódki. Oczywiście jest to
zupełne przeciwieństwo, choćby mentalności Anglików, którzy
rozmowy rozpoczynają zwykle od narzekania, a w miarę wypijanego
alkoholu, rozweselają się.
Znamienny jest fakt, że w Polakach pokutuje bardzo silna potrzeba
wywierania korzystnego wrażenia, nawet mimo największych
problemów. Toteż nie dziwi widok polskich emigrantów, którzy
paradują w sobotnie przedpołudnie po ulicach angielskich miast
odziani w najlepsze dżinsy, najnowsze adidasy, odpowiednio
www.transatlantyk.co.uk Latające Słonie
22
wypachnieni, z włosami lśniącymi od żelu. Nie dziwi widok Polek na
emigracji, ufryzowanych, umalowanych, o ciemnej, solarnej
karnacji, które wzbudzają zawsze taki sam podziw i zachwyt na
ulicach angielskich miast.
Drugą stronę tego obrazka sobotniego przedpołudnia stanowią
opowieści sobotnich wieczorów, karczemnych awantur o kilka
funtów, zrzutek na butelkę wódki zakończonych pobiciem, albo
wyrzuceniem kogoś z mieszkania, plotkami niosącymi się przez
wszystkie polskie społeczności dotyczących najbardziej opornych
współobywateli. W tym miejscu warto wtrącić, że bardzo niewiele z
wypisanych do wniosków pochodzi z mojego osobistego
doświadczenia, mimo że i one wystarczyłyby na niejedną książkę.
Zbierając materiały do artykułu o oszustach, na bazie którego
powstała ta publikacja, założyłem, że będę operował tylko
odnalezionymi, zewnętrznymi informacjami, a w wyjątkowych
wypadkach, weryfikując je z własnymi doświadczeniami. Zrobiłem
to przede wszystkim dlatego, aby uniknąć możliwości
nadinterpretacji faktów i z drugiej strony nie pominąć czegoś tylko
dlatego, że wydawałoby się zbyt absurdalne na pierwszy rzut oka.
Wiele z przedstawionych w tej książce informacji nigdy
prawdopodobnie nie ujrzałoby światła dziennego, choćby z tej
przyczyny, że na pierwszy rzut oka ciężko w nie uwierzyć. Nie
pomaga w tym przypadku fakt, że ofiary milczą, chcą milczeć, a
nawet milczeć wolą. Nie wiadomo czy robią to bardziej ze strachu,
czy może ze wstydu
V
Wracając do samego artykułu, tuż przed końcem listopada
zrobiliśmy spotkanie redakcyjne, na którym dość dokładnie
omówiliśmy z Moniką zakres moich poszukiwań. Niestety podczas
całej tej „wycieczki” nie trafiłem na żaden punkt zaczepienia. Nie
znalazłem ani jednego sensownego przykładu, który udałoby się
potwierdzić, nie natrafiłem na żaden kontakt, który można by
www.transatlantyk.co.uk Latające Słonie
23
wykorzystać, a ponadto nikt nie odpowiedział na kilkaset mejli, w
których prosiłem o kontakt z osobami, które potencjalnie mogły
zajmować się lub mieć informacje o oszustwach.
Było to powodem sporej konsternacji w redakcji. Oczywiście
mieliśmy plan B, który zakładał napisanie artykułu ogólnie
traktującego o temacie. Nie o to nam jednak chodziło. Tak ja, jak i
redaktor naczelna mieliśmy ochotę znaleźć coś ciekawszego niż
tylko plotki, potencjalne pomówienia czy donosy. Wydawało się
natomiast, że to wszystko gdzieś tam jest i że można do tego
dotrzeć. Nie mieliśmy jednak pomysłu jak to można zrobić.
Na ostatnim spotkaniu redakcyjnym, podczas którego dość
dokładnie omówiliśmy ostateczny kształt materiału, powzięliśmy
decyzję. Czekamy do początku stycznia i albo znajdziemy jakiś
punkt zaczepienia, albo piszemy artykuł z tego co jest i szukamy
nowego tematu. Oczywiście, co łatwo powiedzieć na spotkaniu
redakcyjnym, nie tak znów łatwo wykonać w praktyce. Przynajmniej
jeżeli chodzi o mnie. Osobiście nie lubię porażek i lubię pracować
pod presją. Dodatkową motywację stanowiła praca, którą
wykonałem do tego czasu.
Warto nadmienić, że była to naprawdę mozolna przeprawa przez
strony internetowe, rozmowy, listy i prośby o autoryzację, choćby
niektórych faktów. Była to przeprawa przez temat polskich
biznesów, agencji pośrednictwa pracy, firm zajmujących się
wypełnianiem dokumentów o zasiłki, pisaniem podań,
specjalizujących się w pomocy dotyczącej zakładania kont
bankowych. Była to jednak przeprawa przez świat, o którego
istnieniu, mimo już jakiegoś czasu spędzonego na wyspach, nie
miałem pojęcia. Mogę tu powiedzieć dość szczerze, że zostałem
przytłoczony ilością informacji o Polakach, polskich firmach i polskiej
mentalności.
Naturalnie, mimo silnej motywacji, aby znaleźć coś ciekawego, nie
straciłem kompletnie poczucia realizmu i nie łapałem się jak
tonący, każdej informacji o potencjalnym oszustwie. Podobnie
jednak jak naukowiec przed dokonaniem ważnego odkrycia, mimo
braku podstawowych informacji, wiedziałem, że jestem bardzo
www.transatlantyk.co.uk Latające Słonie
24
blisko ciekawego tematu. Nie wiedziałem tylko zupełnie jak na
niego trafić. Choć być może problem był trochę inny. Bo w końcu
jak zmusić oszusta, aby objawił, że działalność, którą prowadzi jest
oszustwem. Być może trzeba było skupić się na poszukiwaniu
legalnych działalności w podejrzanych obszarach, lub podejrzanych
firm zajmujących się teoretycznie legalnym biznesem.
Po raz kolejny usiadłem do przeglądania stron internetowych oraz
komentarzy na forach i czatach, kiedy doznałem prawdziwego
olśnienia. Mimo całej wiedzy, jaką wcześniej posiadłem, nie
zauważyłem jednej istotnej rzeczy. Mimo całej wykonanej pracy,
moja niemożność znalezienia punktu zaczepienia nie wynikała z
tego, że jego tam nie było, ale z prostego błędu logicznego. Po
prostu nie szukałem tam gdzie trzeba. Zdając sobie sprawę jak
wielką pomyłkę popełniłem, od razu zrozumiałem skąd brak
jakiejkolwiek sensownej informacji, mimo takiego wkładu pracy.
Otóż, każdy szanujący się oszust, a właściwie każdy oszust, który ma
trochę oleju w głowie, nigdy nie będzie dokonywał oszustwa na
własnym podwórku. Innymi słowami, polskie fora w Zjednoczonym
Królestwie pełne są drobnych złodziei benefisów, czy wymuszeń
ubezpieczenia, ale aby trafić na prawdziwych oszustów, należy
udać się na fora internetowe w Polsce.
Było to odkrycie na miarę napisania nie jednego, ale czterech
długich artykułów i jednej książki. To co odnalazłem otworzyło
przede mną świat ludzi tak cynicznych w swoim postępowaniu, że
ciężko uwierzyć, że mogą spać spokojnie. A z drugiej strony ludzi tak
naiwnych, że trudno uwierzyć, że potrafią normalnie funkcjonować.
Co jednak ważniejsze, tylko niewielu z tych ludzi na stałe zamieszkuje
Zjednoczone Królestwo. Większość z nich, mimo że oszukiwała
Polaków na wyspach, wiedzie spokojne i dostatnie życie w Polsce.