29

Leszek Adamczewski Łuny nad jeziorami - publio.pl · Leszek Adamczewski Łuny nad jeziorami 12 nia są dla Polaków rozpoznawalne, znalazły się w filmie W łogowie zwieria. Jego

  • Upload
    ngothu

  • View
    224

  • Download
    1

Embed Size (px)

Citation preview

Leszek Adamczewski

Łuny nad jezioramiagonia Prus Wschodnich

Leszek Adamczewski

Replika

Łuny nad jezioramiagonia Prus Wschodnich

Copyright © Leszek Adamczewski, 2011Copyright © Wydawnictwo Replika, 2011

Wszelkie prawa zastrzeżone

Projekt okładkiIza Szewczyk

Skład i łamanieMateusz Czekała

Wydanie i

ISBN 978-83-7674-917-4

Wydawnictwo Replikaul. Wierzbowa 8, 62-070 Zakrzewo

tel./faks 061 868 25 [email protected]

www.replika.eu

Spis treści

Drogi śmierci, czyli zamiast wstępu ▪ 7Dyskretny urok żelbetu ▪ 18Syndrom Nemmersdorf ▪ 28Zwycięstwo albo Syberia ▪ 39Noce pruskie ▪ 60Pęknięte serce ▪ 70Posag księżnej Kiry ▪ 98Ostatnia droga feldmarszałka ▪ 116Rejsy rozpaczy ▪ 127Raport Abakumowa ▪ 143Zamach w „Wilczym Szańcu” ▪ 168Zakopane dokumenty ▪ 203Polski Wawel na pruskim wzgórzu ▪ 209Upadek Festung Königsberg ▪ 221Skarby ze średniowiecznych latryn ▪ 245Poszukiwania Bursztynowej Komnaty ▪ 257Szturm, którego nie było ▪ 276Polowania na zabytki ▪ 289Grób mistrzów krzyżackich ▪ 304Niewykonany wyrok śmierci ▪ 319Bibliografia ▪ 333

7

Drogi śmierci, czyli zamiast wstępu

Musiał mnie zapamiętać, gdy poprzedniego dnia przelotnie spotkaliśmy się w holu „Dworcowego”, wówczas najlepszego hotelu w Elblągu. Wówczas, czyli –  jak dobrze zapamiętałem to całe zda-rzenie – późną wiosną 1990 roku. Obowiązki służbowe sprawiły, że na kilka dni przyjechałem wtedy do województwa elbląskiego, od-wiedzając nie tylko sam Elbląg, ale także Braniewo i Młynary. I wła-śnie tego dnia, po załatwieniu swojej sprawy w Młynarach, czekałem na autobus PKS, by wrócić do Elbląga. I nagle na przystanku zatrzy-mał się mercedes na zachodnioniemieckich numerach rejestracyj-nych. Zachodnioniemieckich, bo jeszcze istniała – wtedy już rzeczy-wiście demokratyczna – NRD. Siedzący za kierownicą mężczyzna, ów znajomy z hotelu, po polsku, chociaż z wyraźnie twardym akcentem i w dodatku nieco kalecząc nasz język, zapytał, czy wracam do Elblą-ga. A jeśli tak, to może mnie podwieźć.

– Od kilkunastu lat często przyjeżdżam do Polski w interesach – powiedział, gdy ruszyliśmy. – I chyba za każdym razem staram się odwiedzić okolice Mühlhausen. Po waszemu to dzisiaj Młynary. Są to strony moich rodziców i dziadków, mój Vaterland. Przyjeżdżam tu, by złożyć wiązankę kwiatów.

Co za sentymentalny Niemiec –  pomyślałem. A  widząc moje zdziwione spojrzenie, dodał:

– Tam zginęła moja babcia. Gdy mieszkańcy uciekali przed Ro-sjanami, nadleciały sowieckie samoloty i ostrzelały kolumnę cywilów. Wielu zginęło. Wśród nich była moja babcia. A tak chciała doczekać się wnuka, bo ja urodziłem się dwa miesiące później, jeszcze podczas wojny.

Leszek Adamczewski ▪ Łuny nad jeziorami

8

Gdy po latach odtwarzałem z pamięci przebieg tej rozmowy, być może w usta Niemca „włożyłem” nie jego słowa, ale jej sens pozostał ten sam.

Tymczasem mercedes z bocznej drogi wjechał na coś, co kiedyś było autostradą łączącą Königsberg z  Elbingiem, czyli Królewiec z  Elblągiem. Ale wtedy, u  progu kalendarzowego lata 1990 roku, dawna autostrada przedstawiała obraz nędzy i rozpaczy. Sami Niem-cy nie ukończyli jej budowy, więc na wielu odcinkach jezdni nie ułożono betonowych płyt. Nie zbudowano też niektórych mostów i wiaduktów, a do tego nie wolno zapominać o dewastacji Rosjan w 1945 roku. Tam, gdzie na drugiej, nieużywanej jezdni zachowały się wiadukty, rosły na nich chwasty, krzewy, a nawet drzewa. Daw-na niemiecka autostrada spełniała wtedy rolę drogi lokalnej, o którą nikt specjalnie nie dbał. Bo i ruch był tu niewielki. Jakiś samochód lub ciągnik pojawiał się mniej więcej co pięć minut.

Przez kilka tygodni w styczniu i lutym 1945 roku zarówno ta au-tostrada, jak i wiele innych dróg w Prusach Wschodnich były świad-kami wręcz dantejskich scen. Podczas wielkiej ucieczki zginęły na nich setki tysięcy ludzi...

Tak dawna autostrada Elbląg–Królewiec na jej początkowym odcinku w okolicach Elbląga prezentowała się latem 1990 roku.

Fot. Leszek Adamczewski

Drogi śmierci, czyli zamiast wstępu

9

A  przecież jeszcze na początku tamtego stycznia wielu miesz-kańców Prus Wschodnich i Prus Zachodnich żyło nadzieją. „Pewna moja znajoma stwierdziła, że Führer na pewno powstrzyma Rosjan. Łudziliśmy się aż do samego końca. To, co się stało, było dla nas niepojęte” – prawie sześćdziesiąt lat później przed kamerą niemiec-kiej telewizji ZDF powiedziała ówczesna siedemnastolatka z  Prus Wschodnich Hildegarda Rauschenbach.

Pod koniec pierwszej połowy stycznia 1945 roku, w ramach wiel-kiej ofensywy zimowej Armii Czerwonej, Prusy Wschodnie za-atakowały wojska dwóch frontów radzieckich. 13 stycznia operację wschodniopruską rozpoczął 3. Front Białoruski pod dowództwem generała Iwana Czerniachowskiego. W wydanym wówczas rozkazie dowódca tegoż frontu napisał między innymi: „Teraz stoimy przed jaskinią, z której napadł na nas faszystowski agresor. Zatrzymamy się dopiero wtedy, gdy zrobimy porządek. Nie będzie litości dla nikogo.

Na szlaku wielkiej ucieczki z Prus Wschodnich zimą 1945 roku.

Zdjęcie z archiwum Leszka Adamczewskiego

Leszek Adamczewski ▪ Łuny nad jeziorami

10

Kraj faszystów musi przemienić się w pustynię”. Dzień później, czyli 14 stycznia, od południa ruszyły do natarcia wojska 2. Frontu Białoru-skiego, dowodzonego przez marszałka Konstantego Rokossowskiego. Mimo że Niemcy spodziewali się ofensywy Rosjan, impet uderze-nia armii radzieckich był tak silny, że zrazu nie było w ogóle mowy o jakiejkolwiek zorganizowanej obronie. Dobrze na ogół wyszkolone i  nieźle uzbrojone jednostki Wehrmachtu oraz formacje Volksstur-mu w panice opuszczały fortyfikacje i uciekały przed nacierającymi czerwonoarmistami. A wraz z żołnierzami uciekała ludność cywilna Prus Wschodnich. Wszystko to odbywało się w warunkach wyjątko-wo srogiej zimy. Ostry mróz, dochodzący nocami do minus 25 stopni Celsjusza, i przybierające na sile śnieżyce tworzyły na drogach zaspy o wysokości rzadko spotykanej nawet w tej krainie, gdzie zimy rzadko bywają łagodne.

Kolumny cywilnych uciekinierów, często przemieszane z  wy-cofującymi się oddziałami Wehrmachtu, gdy tylko pogoda temu sprzyjała, bez pardonu atakowane były przez samoloty z czerwony-mi gwiazdami na skrzydłach. Na przemarzniętych ludzi, z wysiłkiem taszczących jakieś tobołki, walizy i wózki z resztkami dobytku, spa-dały bomby, sypał się grad pocisków.

Niejaki Połujanow, noszący tytuł Bohatera Związku Radzieckie-go, ze swego samolotu wykonał zdjęcie mające rzekomo przedsta-wiać atak lotnictwa radzieckiego na niemiecki transport wojskowy w  Prusach Wschodnich. Zdjęcie nie jest zbyt wyraźne. Na pierw-szym planie widać przede wszystkim kilkunastometrowej wysokości kulę ognia, przez którą przebijają się sylwetki ludzi, koni i wozów. Czy był to rzeczywiście transport wojskowy? Czy może któraś z ko-lumn uciekającej w panice przed Armią Czerwoną ludności cywilnej?

Ludzie ginęli od kul i odłamków bomb, umierali z zimna i wy-cieńczenia. Tysiące zamarzniętych na kość trupów, przede wszystkim kobiet, starców i dzieci, zalegały na poboczach dróg.

Czerwonoarmistom w zdobywaniu Prus Wschodnich towarzy-szyli operatorzy czołówek filmowych 2. i 3. frontu białoruskiego. Z na-kręconych przez nich materiałów w Centralnej Wytwórni imienia

Drogi śmierci, czyli zamiast wstępu

11

Orderu Czerwonego Sztandaru – Studiu Filmów Dokumentalnych w 1945 roku zmontowano dwie części średniometrażowego filmu do-kumentalnego W łogowie zwieria (Wostocznaja Prussija), którego ty-tuł w Polsce tłumaczono W legowisku bestii lub W legowisku zwierza. Pierwsza część tego filmu, którą zrealizował J. Posielski, przedstawia walki między innymi o  Tilsit (Tylżę), Insterburg, Olsztyn, Elbląg i Tolkmicko. Włączono doń również zdjęcia zrealizowane poza Pru-sami Wschodnimi, na przykład kadry przedstawiające uwolnionych przez Rosjan jeńców (głównie Francuzów), którzy w  szyku zwar-tym maszerują ulicami w centrum Torunia. Toruń, podobnie zresz-tą jak Grudziądz, spod okupacji hitlerowskiej wyzwolono podczas wschodniopruskiej operacji Armii Czerwonej, stąd zapewne te kadry, które ze względu na charakterystyczną zabudowę starej części Toru-

Tytułowy kadr z radzieckiego filmu dokumentalnego W łogowie zwieria (Wostocznaja Prussija), który wkrótce po wojnie wyświetlano w Polsce pod tytułami W legowisku zwierza lub W lego-wisku bestii.

Kadr z filmu W łogowie zwieria

Leszek Adamczewski ▪ Łuny nad jeziorami

12

nia są dla Polaków rozpoznawalne, znalazły się w filmie W łogowie zwieria. Jego drugą część zrealizował F. Kisielew, a przedstawia ona przygotowania oraz walki o Królewiec, zakończone kapitulacją Fe-stung Königsberg.

„Niemcy posiali wiatr, teraz zbierają burzę” –  stwierdza, skądi-nąd słusznie, lektor czytający komentarz w filmie W łogowie zwieria. A na ekranie widać radzieckie czołgi pędzące przez ulicę płonącego miasteczka wschodniopruskiego. Scenie tej towarzyszą słowa ko-mentarza: „Ogień wojny na ulicach niemieckich miast”.

Ów ogień błyskawicznie obejmował kolejne miasta, miasteczka i wsie. 22 stycznia 1945 roku Rosjanie niemal z marszu zajęli Allen-stein (Olsztyn), następnego dnia przecięli linię kolejową i autostradę z Królewca do Elbląga. Lądowe wrota na zachód zostały zatrzaśnięte!

Ostatni, przepełniony do granic możliwości pociąg pospieszny z ówczesnego Königsbergu do Berlina zdążył przejechać przez stację Güldenboden (Bogaczewo pod Elblągiem) w mroźny poniedziałek,

Tablica wisząca na jednym z wagonów zatrzymanego przez Rosjan między Braniewem a Elblą-giem pociągu pasażerskiego relacji Królewiec–Berlin, sfilmowana przez operatora radzieckiej czołówki wojskowej.

Kadr z filmu W łogowie zwieria

Drogi śmierci, czyli zamiast wstępu

13

22 stycznia. W  następnych godzinach do Elbląga przyjechało jesz-cze kilka pociągów lokalnych z Królewca, ale już dalekobieżne relacji Królewiec–Berlin dojechały tylko do Braunsbergu (Braniewa) lub okolicznych stacji. Opuszczone ramiona semaforów zakazywały dal-szej jazdy. Co się stało?

Nikt z dowództwa Wehrmachtu nie przewidział takiego rozwo-ju sytuacji militarnej. Zaledwie dziesięć dni po rozpoczęciu wielkiej ofensywy zimowej Armii Czerwonej na froncie wschodnim, czoło-wym oddziałom radzieckim udało się wedrzeć w głąb dobrze uforty-fikowanej prowincji wschodniopruskiej Trzeciej Rzeszy.

Wybierzmy się zatem na wycieczkę w  przeszłość, do Prus Wschodnich czasów drugiej wojny światowej i – jeśli wymagać tego będzie narracja – lat powojennych, gdy próbowano wyjaśnić te i inne zdarzenia, właśnie z czasów wojny. W niektórych przypadkach cof-niemy się także w lata międzywojenne, a nawet do pierwszej wojny światowej, bo inne zdarzenia miały swój początek na długo przed rządami Adolfa Hitlera i wywołaną przez niego wojną.

W  pierwszej połowie kwietnia 1995 roku poznałem człowieka, który znacznie poszerzył moją wiedzę o Prusach Wschodnich. Nie był nim ani Niemiec, ani Polak. Był nim Rosjanin, Awenir Owsja-now. Ten pułkownik rezerwy byłej Armii Radzieckiej towarzyszył mi i  redaktorowi Markowi Nowakowskiemu z  poznańskiego Od-działu Telewizji Polskiej SA podczas naszego kilkudniowego pobytu w Kaliningradzie. Służył nam przede wszystkim swą wiedzą o dzie-jach dawnego Królewca. Na terenie obwodu kaliningradzkiego Fe-deracji Rosyjskiej, a zapewne i w całej Rosji, nie było wtedy drugiego człowieka, który w takich szczegółach znał historię i kulturę byłych Prus Wschodnich. Zwłaszcza tej ich części, która po drugiej wojnie światowej znalazła się w granicach ZSRR, a później Rosji.

Owsjanow, jako młody oficer wojsk inżynieryjnych, uczestni-czył w wysadzaniu w powietrze ruin pokrzyżackiego zamku króle-wieckiego. Później – jak sam powiedział – przyszedł czas na pokutę. Za udział w tej zbrodni dokonanej na zabytkowej zabudowie mia-sta przez lata krzewił wiedzę o dawnym Królewcu, jednocześnie

Leszek Adamczewski ▪ Łuny nad jeziorami

14

szukając zaginionych skarbów kultury. Skarbów rosyjskich, któ-re podczas wojny znalazły się w Prusach Wschodnich, i  skarbów królewieckich, które – zdaniem Owsjanowa – powinny wrócić do Kaliningradu głównie z  Moskwy, dokąd wywieziono je zaraz po wojnie.

Dzieje poszukiwań tych skarbów, w tym także legendarnej Bursz-tynowej Komnaty, przewijać się będą przez karty niektórych roz-działów tej książki. Zobaczymy na nich także zdjęcia ciekawszych kadrów z  filmu W  łogowie zwieria. Właśnie podczas wspomniane-go pobytu w Kaliningradzie pracownicy tamtejszej telewizji Jantar przegrali mi obie części W łogowie zwieria na kasetę VHS. I chociaż

Awenir Owsjanow (z prawej) podczas udzielania wywiadu Markowi Nowakowskiemu z po-znańskiego Oddziału Telewizji Polskiej SA w Kaliningradzie w kwietniu 1995 roku.

Fot. Leszek Adamczewski

Drogi śmierci, czyli zamiast wstępu

15

mamy tu do czynienia z  ewidentnie propagandowym filmem, ob-razy nie kłamią. Wprawdzie najbardziej drastyczne sceny usunięto podczas montażu, a gwałtów i zbrodni czerwonoarmistów po prostu nie filmowano, jednak film ów jest nieocenionym i niedocenionym źródłem materiałów ikonograficznych dotyczących bojów toczonych w dawnych Prusach Wschodnich.

Mapa Prus Wschodnich według przebiegu granic z 1937 roku z zaznaczonymi szlakami mor-skiej ewakuacji mieszkańców w 1945 roku.

Reprodukcja z magazynu „Spiegel Special”

Leszek Adamczewski ▪ Łuny nad jeziorami

16

Łuny nad jeziorami nie są pracą historyczną przedstawiającą tragiczny koniec tej niemieckiej prowincji. To zbiór głównie sen-sacyjnych epizodów z  dziejów Ostpreussen czasów drugiej woj-ny światowej ze szczególnym uwzględnieniem ostatnich miesięcy wojny. Muszę jeszcze dodać, że w niniejszej książce przedstawiam zdarzenia z  Prus Wschodnich w  ich międzywojennym kształcie terytorialnym. Wczesną jesienią 1939 roku Adolf Hitler, dzieląc ziemie zdobyte w  Polsce, utworzył bowiem –  obok ściśle związa-nego z Wielkoniemiecką Rzeszą Generalnego Gubernatorstwa dla okupowanych ziem polskich –  dwie nowe prowincje niemieckie: Okręg Rzeszy Kraj Warty (Reichsgau Wartheland) i  Okręg Rze-szy Gdańsk-Prusy Zachodnie (Reichsgau Danzig-Westpreussen). Kraj Warty w  całości objął ziemie polskie, zaś Gdańsk-Prusy Za-chodnie –  obok polskiego województwa pomorskiego, także tery-torium Wolnego Miasta Gdańska i rejencję kwidzyńską odłączoną od Prus Wschodnich, do których natomiast przyłączono północne Mazowsze wraz z Suwałkami jako rejencję ciechanowską. Granica między rejencją kwidzyńską z prowincji zachodniopruskiej a rejen-cjami olsztyńską i królewiecką z prowincji wschodniopruskiej w la-tach 1939–1945 była sztuczna i przestrzegana tylko przez biurokrację hitlerowską. Dla miejscowej ludności była to jedna kraina. Gdy zaś zbliżał się koniec niemieckich rządów, mieszkańców tej ziemi z obu stron granicy prowincji złączył ten sam tragiczny los...

Sztuczność podziału administracyjnego międzywojennych Prus Wschodnich dostrzegła też współczesna historiografia nie-miecka, która pisząc o  jej wojennych losach, na ogół traktuje je jako jedno. Świadczą o tym choćby artykuły i mapy zamieszczone w specjalnym wydaniu popularnego w RFN tygodnika „Der Spie-gel”. Mowa o „Spiegel Special” (numer 2 z 2002 roku) w całości poświęconym ucieczce Niemców ze wschodnich prowincji Trze-ciej Rzeszy w ostatnich miesiącach drugiej wojny światowej. Dla redaktorów tego magazynu Prusy Wschodnie to prowincja w  jej międzywojennym kształcie terytorialnym. Dla autora tej książki także.

Drogi śmierci, czyli zamiast wstępu

Niektóre z przedstawionych tu historii, choćby dotyczące poszu-kiwań skarbów w Pasłęku i Słobitach czy wojenne dzieje rezydencji Hohenzollernów w podelbląskich Kadynach, zamieściłem w innych książkach, głównie w Zatrzaśniętych wrotach z 2001 i Mrocznym la-biryncie z 2002 roku. Uznałem jednak, że warto do tych spraw wró-cić nie tylko ze względu na niewielki nakład wymienionych książek. Przede wszystkim dlatego, że historie te zostały przeze mnie popra-wione i uzupełnione o nowe elementy, które wraz z innymi tworzą pełniejszy obraz tamtych czasów, gdy w lodowatej wichurze i śnież-nej zadymce ginęły Prusy Wschodnie.

18

Dyskretny urok żelbetu

Było lato 1944 roku. W  wyniku wielkiej ofensywy Rosjan na froncie wschodnim czołowe oddziały Armii Czerwonej podeszły pod granice Prus Wschodnich. Tym samym po raz pierwszy w cza-sie trwania drugiej wojny światowej nieprzyjaciel znalazł się u wrót Trzeciej Rzeszy. Wśród mieszkańców Prus Wschodnich zapanowała panika kontrastująca z urzędowym optymizmem władz.

Erich Koch, naczelny prezes prowincji wschodniopruskiej i kró-lewiecki gauleiter NSDAP, w  tamtych dniach tryskał energią i  po-mysłami. To z  jego inicjatywy wzdłuż wschodnich granic okręgu w  pośpiechu rozpoczęto budowę umocnień, oficjalnie nazwanych Wschodniopruską Pozycja Obronną, a  przez miejscową ludność Erich Koch-Wall. Tysiące ludzi – Niemców, jeńców wojennych i cu-dzoziemskich robotników przymusowych – zagoniono do kopania rowów i budowy zapór przeciwczołgowych.

„Partia wzięła obronę zagrożonej Rzeszy w  swoje ręce. NSDAP poruszyła masy i poprowadziła je do działania. Nigdy wróg już nie przełamie obronnych pozycji przed granicami Prus. Będziemy stać tak długo, aż wyłamie sobie wszystkie zęby na naszych umocnie-niach” – powiedział Koch jesienią 1944 roku na wiecu w Königsbergu, po odparciu pierwszego ataku Rosjan na wschodnie powiaty pro-wincji, o czym będzie jeszcze mowa. Jednocześnie Koch oświadczył, że oprócz wojska Prus Wschodnich bronić będzie Volkssturm – lu-dowa armia tych, którzy ze względu na wiek zwolnieni byli ze służby wojskowej. Armia nastolatków i prawie starców.

Prusy Wschodnie lat międzywojennych były integralną częścią Rzeszy Niemieckiej, ale od reszty państwa dzieliło je terytorium Pol-

19

Dyskretny urok żelbetu

ski. Jeszcze przed dojściem Adolfa Hitlera do władzy w Niemczech, dowództwo Reichswehry zleciło przeprowadzenie studium opera-cyjnego ewentualnej wojny z  Polską. Wnioski były jednoznaczne. Wojsko Polskie miało druzgocącą przewagę nad połączonymi siłami Reichswehry i Grenzschutzu.

Właśnie wtedy powstały teoretyczne podstawy ufortyfikowa-nia wschodnich granic Rzeszy: budowy umocnień pomorskich, międzyrzeckich i odrzańskich, a  także linii obronnych w Prusach Wschodnich. Stratedzy Reichswehry szczególny nacisk kładli na ufortyfikowanie tak zwanej Bramy Brandenburskiej, czyli tego, co pod nazwą Ufortyfikowanego Frontu Łuku Odry-Warty powstało w szeroko pojętym rejonie Meseritz (Międzyrzecza), a dzisiaj zna-

Naczelny prezes Prus Wschodnich i gauleiter NSDAP Erich Koch jesienią 1944 roku przemawia w Królewcu do członków Volkssturmu.

Kadr z Die Deutsche Wochenschau

Leszek Adamczewski ▪ Łuny nad jeziorami

20

Fragment jednego ze schronów bojowych w Starych Jabłonkach koło Ostródy.

Fot. Leszek Adamczewski

Wewnątrz schronu bojowego w Starych Jabłonkach. Stan z 2000 roku. Fot. Leszek Adamczewski

21

Dyskretny urok żelbetu

my pod nazwą Międzyrzeckiego Rejonu Umocnionego oraz wła-śnie Prus Wschodnich.

Łatwiej było to stwierdzić, ale trudniej wykonać. Wprawdzie ta prowincja Rzeszy świetnie nadawała się do ufortyfikowania dzię-ki morenowym wzgórzom, gęstym lasom i  jeziorom, gdzie każdy przesmyk mógł stać się trudną do zdobycia redutą. Z drugiej jednak strony w Berlinie i Królewcu zdawano sobie sprawę, że to wszyst-ko będzie sporo kosztować. I że w połączeniu z pieniędzmi, które corocznie centralne władze Rzeszy wydawały na utrzymanie Prus Wschodnich, da sumę, która dla podatnika niemieckiego może okazać się za wysoka. Ponadto władze Republiki Weimarskiej uda-wały jeszcze, że przestrzegają postanowień rozbrojeniowych trakta-tu wersalskiego. I stąd też, gdy w 1932 roku ruszyły pierwsze prace przy budowie umocnień Pozycji Lidzbarskiej, Niemcy pozorowali, że fortyfikują teren nieobjęty zakazem Konferencji Ambasadorów. Jednocześnie w  latach 20. centralny rząd niemiecki wynegocjował

Rozbity schron bojowy Giżyckiego Rejonu Umocnionego, który Niemcy zbudowali przy szosie z Lötzen do Angerburga (z Giżycka do Węgorzewa). Setki takich schronów nie zatrzymały Armii Czerwonej. Stan z 2000 roku. Fot. Leszek Adamczewski

Leszek Adamczewski ▪ Łuny nad jeziorami

22

zgodę państw, które pokonały cesarskie Niemcy, na budowę no-woczesnych na owe czasy stałych stanowisk obronnych w  rejonie Königsbergu i Lötzen.

Zatrzymajmy się na chwilę na ostatnim z tych miast. Nie tylko na Mazurach Krzyżacy zbudowali liczne zamki warowne, które bro-niły państwo zakonne przed najazdami sąsiadów. Gdy rozwinęła się artyleria, obronę wschodnich granic ówczesnych Prus oparto o linię Wielkich Jezior Mazurskich, a po doświadczeniach, które przyniosły wojny napoleońskie, dodatkowo postanowiono ufortyfikować prze-smyk między jeziorami Niegocin i Kisajno koło miasteczka Lötzen, czyli dzisiejszego Giżycka. I tak powstała potężna Twierdza Boyen.

Pomysł jej budowy zrodził się już w  1818 roku, ale długo nie znajdowano na nią pieniędzy. Przez lata na realizację tego pomysłu nalegał generał Hermann von Boyen, pruski minister wojny, ale do-piero w grudniu 1841 roku król Friedrich Wilhelm IV wyraził zgodę na budowę twierdzy. Formalną decyzję wydano 5 kwietnia 1843 roku i wkrótce ruszyły roboty budowlano-ziemne. Trwały one dwanaście lat, bo za datę ukończenia budowy uważa się rok 1855, chociaż do wybuchu wojny światowej, nazwanej później pierwszą, twierdza była rozbudowywana i modernizowana.

Twierdza Boyen zajmuje około 100 hektarów, otoczona jest wa-łami ziemnymi o wysokości od 20 do 30 metrów, suchą fosą i mu-rem o długości prawie 2500 metrów. Ma sześć bastionów z wielkim dziedzińcem pośrodku i cztery bramy. Pierwsza wojna światowa po-twierdziła strategiczne znaczenie zarówno Twierdzy Boyen, jak i linii Wielkich Jezior Mazurskich. Obrońcy twierdzy odparli dwa ataki wojsk rosyjskich w roku 1914 i 1915.

Gdy w  latach międzywojennych planowano ufortyfikowanie Prus Wschodnich, twierdza giżycka była już rozbrojona, ale w wa-runkach wojennych –  rozumowali stratedzy Reichswehry – mogła stać się silnym punktem oporu, co w 1945 roku pokazały hitlerowskie załogi poszczególnych fortów – nie tylko Królewca, ale także innych miast ogłoszonych twierdzami, choćby Poznania, Grudziądza, Gło-gowa czy Kostrzyna nad Odrą.

23

Dyskretny urok żelbetu

Fortyfikowanie Prus Wschodnich rozpoczęło się na dobre w po-łowie lat 30., gdy Hitler nie przestrzegał już żadnych ograniczeń zbrojeniowych. Sporym nakładem sił i środków zbudowano pozycje: Lidzbarską i Olsztyniecką, rozbudowano Rejon Umocniony Giżyc-ko. Przy szosach, liniach kolejowych i między jeziorami postawiono schrony bojowe, których załogi miały ogniem karabinów maszyno-wych, a w przypadku niektórych umocnień także dział, zatrzymać nacierające oddziały polskie. Nie ulega jednak wątpliwości, że już około 1935 roku fortyfikowanie Prus Wschodnich utraciło priory-tet władz politycznych i wojskowych Trzeciej Rzeszy na rzecz tego, co później nazwano Pommernstellung, czyli Pozycji Pomorskiej, po wojnie nazwanej Wałem Pomorskim.

Jesienią 1939 roku z map Europy zniknęła Polska, której zachod-nią połowę okupowały Niemcy, sporą część z tych ziem dodatkowo włączając do Trzeciej Rzeszy. Ale jednocześnie rozrosła się zachod-

To zaledwie drobny fragment jednego z dzieł fortecznych Twierdzy Boyen w Giżycku.

Fot. Leszek Adamczewski

Leszek Adamczewski ▪ Łuny nad jeziorami

24

nia część Związku Radzieckiego, który wchłonął wschodnią Polskę, a wkrótce także Litwę, Łotwę i Estonię. W tej sytuacji zagrożenie Prus Wschodnich znacznie wzrosło i kluczowa stała się sprawa ufor-tyfikowania wschodniej granicy tej prowincji.

Adolf Hitler nie chciał jednak drażnić swego nowego sojusznika, Józefa Stalina, i wszelkie decyzje w tej sprawie miały – obok militar-nego – także znaczenie polityczne. Sztabowcy niemieccy rozumowa-li jednak, że fortyfikując granicę z ZSRR, odsuną podejrzenia Stalina co do agresywnych celów polityki Rzeszy wobec Kremla i przygotu-ją osłonięte nowymi fortyfikacjami tereny do obrony w przypadku, gdyby Moskwa postanowiła uderzyć na swego zachodniego sojusz-nika. Nie spieszono się jednak. Budowę linii fortyfikacji wzdłuż no-wej granicy Prus Wschodnich rozpoczęto dopiero jesienią 1940 roku. Linię tę podzielono na trzy odcinki. Budowę odcinka południowego wzdłuż rzek Narew i  Pisa nadzorował Urząd Fortyfikacyjny z  Al-lenstein (Olsztyna), odcinka centralnego w  rejonie okupowanych Suwałk, które Niemcy przemianowali na Sudauen –  Urząd Forty-fikacyjny w  Lötzen, a  odcinka północnego w  rejonie Gumbinnen – Urząd Fortyfikacyjny w Königsbergu.

Miłośnicy fortyfikacji wschodniopruskich wiedzą wprawdzie, iż nie dorównują one wielkością i  stanem utrzymania umocnieniom choćby międzyrzeckim czy Wału Zachodniego, to jednak uważają, że przy odpowiednim zagospodarowaniu i w powiązaniu z dobrze zachowanym środowiskiem naturalnym mogą stanowić dodatkową atrakcję turystyczną Warmii i Mazur, gdzie nie brakuje wiekowych zabytków i pięknych krajobrazów. Od lat 90. XX wieku tak zwana tu-rystyka bunkrowa zyskuje bowiem coraz więcej zwolenników, którzy dostrzegli dyskretny urok żelbetu.

Cezary Markiel z Orzysza, jeden z miłośników fortyfikacji i jed-nocześnie autor strony internetowej poświęconej tym wschodnio-pruskim budowlom, w wywiadzie udzielonym „Gazecie Olsztyńskiej” z  27/28 kwietnia 2002 roku powiedział między innymi: „Najlepiej zachowane umocnienia na Mazurach znajdują się wzdłuż dawnej granicy Prus Wschodnich –  obecnie pogranicze województw war-

25

Dyskretny urok żelbetu

mińsko-mazurskiego i  podlaskiego. To jedne z  największych stan-dardowych schronów bojowych na terenie Polski – podobne obiekty stanowią podstawę osławionej Linii Zygfryda – Wału Zachodniego, który tak przestraszył naszych sojuszników w  1939 roku. Jeśli ktoś chciałby dowiedzieć się przy okazji ich zwiedzania nieco więcej, to polecam Bakałarzewo. Był to jeden z największych punktów oporu, wybudowany w  latach 1940–41. [...] Równie ciekawe obiekty moż-na znaleźć w Raczkach, Świdrach koło Białej Piskiej, a także w Pi-szu i Jeżach (dawne Dłutowo-Wolisko). W wielu innych miejscach można odnaleźć uszkodzone obiekty –  należy zachować w  nich sporą ostrożność! Nieźle zachowała się tak zwana Pozycja Olszty-niecka, znajduje się tu kilka ocalałych, unikatowych (w Polsce tylko na Mazurach!) schronów ze specjalną kazamatą dla działa przeciw-pancernego, między innymi w Jabłonkach Starych, Mielnie, Waple-wie-Witramowie [...] i Bolejnach. Ze starszych obiektów ciekawymi konstrukcjami są obronne mosty kolejowe z wieżami, na przykład w Biesalu i Samborowie z przełomu XIX i XX wieku oraz wieże kara-binów maszynowych z pierwszej wojny [światowej] pod Szczytnem (Siódmak) czy Rucianem-Nidą i Mikołajkami”.

Gwoli ścisłości, wspomniane przez Markiela „mosty kolejowe z wieżami” zbudowano nieco wcześniej. Gdy w latach 1871–1873 Pru-sacy budowali linię kolejową z  Torunia do Olsztyna, w  okolicach Ostródy (wtedy Osterode) postanowili ufortyfikować dwa mosty przerzucone nad rzekami. Przed Ostródą (jadąc od strony Toru-nia) był to most i jaz na Drwęcy koło dzisiejszego Samborowa, a za Ostródą – most na Pasłęce w Tomarynach koło Biesala. Zwłaszcza ten ostatni most wygląda imponująco. Są to dwa potężne obiekty forteczne w  kształcie wież, z  obu stron torów strzegące mostu na Pasłęce, która w tym miejscu ma mniej więcej trzy metry szerokości. Oba te bloki połączone są poterną pod nasypem kolejowym, a wła-ściwie wewnątrz filaru mostu. To unikatowy zabytek dziewiętnasto-wiecznego budownictwa fortecznego.

Wróćmy jednak do tych fortyfikacji, które – zdaniem strategów hitlerowskich – miały odegrać ważną rolę w końcowym okresie dru-

Leszek Adamczewski ▪ Łuny nad jeziorami

26

giej wojny światowej. Entuzjazm miłośników studzą fachowcy. Znaw-cy europejskich fortyfikacji niezbyt więc cenią te, które w Prusach Wschodnich zbudowali Niemcy. Amerykanin J.E. Kaufmann i Po-lak Robert Jurga w książce Twierdza Europa tej prowincji Rzeszy nie poświęcili wiele miejsca, bo zaledwie jeden akapit. Oto on: „W Pru-sach Wschodnich najsilniejszymi, betonowymi obiektami były star-sze umocnienia Królewca. W rejonie tym najlepszy czynnik obronny stanowił sam teren, w związku z czym przeważały tu obiekty forty-fikacyjne typu C i D [a więc o średniej i słabej odporności – przyp. L.A.]. Na Pozycji Olsztynieckiej (Hohenstein-Stellung) w systemie obrony wykorzystywano zapory, przeszkody wodne i zatopienia, ale znajdowała się tam również niewielka liczba betonowych stanowisk. Podobna Pozycja Dzierzgońska (Christburg-Stellung) zaczynała się na wschód od Elbląga i biegła do Pozycji Olsztynieckiej, a następnie łączyła się z Pozycją Szczycieńską (Ortelsburg-Stellung). Tutaj beto-nowe schrony bojowe osłaniały leśne drogi i dukty. Wreszcie o wiele silniejsze pozycje – Rejon Umocniony Giżycko (Befestigter Raum

Jeden z dwóch bloków fortu strzegącego mostu nad Pasłęką na linii kolejowej Toruń–Olsztyn w Tomarynach. Stan z 2007 roku.

Fot. Leszek Adamczewski

Dyskretny urok żelbetu

Lötzen) i Pozycja Lidzbarska (Heilsberger-Stellung) – w głównej mierze wykorzystywały do ochrony warunki terenowe”.

Fortyfikacje wschodniopruskie miały zatrzymać zrazu Polaków, później Rosjan. Polacy nie zaatakowali Prus Wschodnich, Rosja-nie tamtejsze fortyfikacje przełamali z marszu lub je obeszli. Impet uderzenia armii radzieckich w  styczniu 1945 roku był bowiem tak silny, że żadne umocnienia nie mogły zatrzymać nacierającej Armii Czerwonej ani uchronić ludności cywilnej Prus Wschodnich przed okrutną zemstą Rosjan.

Ich główny atak poprzedzony został jednak znacznie słabszym w  znaczeniu militarnym, ale o  ogromnych skutkach politycznych, a zwłaszcza psychologicznych.

Niedostępne w wersji demonstracyjnej.

Zapraszamy do zakupu

pełnej wersji książki.