32
ALKOHOLE M A G A Z Y N O A L K O H O L A C H M O C N Y C H N R 2 L A t O 2 0 1 1 Hirek Wrona W zgodzie z wrażliwością Rum Aromatyczne dziedzictwo

magazyn Alkohole

Embed Size (px)

DESCRIPTION

Ekskluzywny magazyn o alkoholach mocnych i nie tylko...

Citation preview

Page 1: magazyn Alkohole

AlkoholeM A G A Z Y N O A L K O H O L A C H M O C N Y C H — N R 2 — L A t O 2 0 1 1

Hirek Wrona W zgodzie z wrażliwością

RumAromatyczne dziedzictwo

Page 2: magazyn Alkohole

C

M

Y

CM

MY

CY

CMY

K

pw_pol mag ad 3.pdf 6/10/08 22:57:15

Aby zamówić, zadzwoń 801 702 702, odwiedź stronę www.domwina.pl lub najbliższy sklep Domu Wina

Rys

zard

Hor

owit

z

Cena klubowa: 149 złWódKA POtOCKi

Page 3: magazyn Alkohole

lato 2011 3Alkohole

DroDzy CzytelniCy!

Z mocniejszych trunków najbardziej lubię calvados. Z  wielu powodów. Bo znany z  piosenek, słynny z  powieści,

mniej popularny i  bardziej tajemniczy. Po-chodzi z  Normandii – cudownej krainy na północy Francji słynącej z pięknych nadmor-skich kurortów tak lubianych przez impre-sjonistów oraz uwielbianych przez wszyst-kich smakoszy serów z camembert na czele.

Calvados robi się z  jabłek. Jego istnienie jest dowodem na to, że z tych owoców także mogą powstawać szlachetne trunki – co dla większości Polaków nadal może wydać się co najmniej niezrozumiałe. W  Normandii jabłka, calvados i sery tworzą nierozerwalną niemal trójcę. Widać to w każdym domu czy restauracji. Wiele regionalnych potraw opiera się na tych trzech składnikach – żeby tylko wymienić słynną tartę tatin czy sos z camem-bertu i calvadosu właśnie.

Lubię calvados również dlatego, że jest łatwy do picia. Odkrywanie świata mocnych alkoholi najlepiej zaczynać właśnie od nor-mandzkiego destylatu. Bez trudu można wyczuć w nim aromaty dojrzałych jabłek, ale także wanilii, karmelu i suszonych owoców.

Calvados Christian Drouin Sélection, po-chodzący z posiadłości Coeur de Lion, dosko-nale ilustruje całe bogactwo i złożoność winia-ków z Normandii. Jest niezwykle uniwersalny.

Znakomity jako aperitif, a także towarzysz kawy oraz cygara, wieńczący dobrą kolację. Dla lubiących eksperymenty i  nowatorskie rozwiązania może być doskonałym dodatkiem do koktajli. Oczywiście najlepiej smakuje podczas kolacji w jednej z brasserie przy po-łożonej nad Atlantykiem promenadzie. Jeśli jednak w  najbliższym czasie nie wybieramy się na wakacje do Francji, to kupmy dobre sery i postarajmy się o calvados, a stworzymy sobie w domu odrobinę Normandii.

Wojciech Giebuta

Mocny początek

CalvaDos Christian Drouin séleCtion

Domaine Coeur de Lion, AOC CalvadosNormandia, Francja

Kod FCD02

Kiedy podróżuje się po świecie, od krajów sąsiednich poczy-nając, dostrzegamy, że nasza kultura w podejściu do różnych alkoholi jest odmienna. Inaczej wyglądają sklepy monopolowe, co innego stoi na półkach w barach, lista trunków w restauracyj-nych kartach zawiera inne pozycje. Rzecz jasna – są tam rów-nież rzeczy identyczne, wszak żyjemy w czasach globalizacji. Niemniej będąc po raz wtóry w jakimś kraju, z wolna ropozna-jemy jego specyfikę, wiemy, czego się spodziewać, jakie trunki zastaniemy w barze czy restauracji na pewno. Niezależnie od kategorii lokalu. To właśnie jest coś, co nazywamy „miejscową specyfiką” lub „lokalną tradycją”. U nas tego – niestety – nie ma. Może oprócz wódki czystej, ale tę spotkamy wszędzie na świecie. Dlaczego tak jest? To proste – po II wojnie światowej została przerwana jakaś naturalnie rozwijająca się ciągłość hi-storyczna w  konsumpcji trunków mocnych. Przetrwała tylko tradycja wódczana, państwowy monopolista narzucił w całym kraju jeden obowiązujący model karty alkoholi. Zniknęły nalewki, destylaty z małych gorzelni, słodkie i gorzkie likiery, wódki owo-cowe. Ale zniknęły przede wszystkim tak piękne regionalizmy i przyzwyczajenia.Szczęściem powoli się to zmienia. Jest coraz więcej małych producentów, państwo ich jeszcze nie dostrzega. Ciągle nie wolno – jak w Niemczech, Szwajcarii czy Czechach – zrobić sobie samemu nastawu z własnych owoców, a następnie od-dać go do regionalnej lub choćby państwowej gorzelni, by go przedestylowała w  zalecany sposób. I  po opłaceniu akcyzy mieć trunek z własnych owoców. Nie da się otworzyć niewielkiej destylarni, by tworzyć wyroby własnego pomysłu.O teorii i praktyce w wytwarzaniu destylatów pisze Josef Pischl, znany Austriacki gorzelnik. Książkę jego autorstwa przedstawia-my na łamach tego wydania magazynu „Alkohole”. Może zatem żyjemy w czasach przełomu? Oby!Wojciech Gogoliński

Page 4: magazyn Alkohole

lato 20114 Alkohole

WyDaWCaPaweł GąsiorekreDaktor naCzelnyWojciech GogolińskizastępCa reDaktora naCzelnegoWojciech GiebutareDaktor artystyCznyCelina Gajdasekretarz reDakCji Agnieszka Lasota-WojnickaFelietoniśCiMariusz GolakWspółpraCoWniCyWitold Bobiński, Artur Boruta, Paweł Dziubek, Bogna Wernichowska skłaDCelina GajdaaDiustaCja i korektaAnna Szczepańska-Krasoń, Janusz Krasoń, Dorota RomanowskaprenumerataJustyna Korn-Suchocka, tel. 12 638 13 80 wew. 30, e-mail: [email protected] WyDaWCaCzas Wina sp. z o.o., ul. Balicka 255, 30-198 Kraków, tel. 12 638 13 80 wew. 58e-mail: [email protected]

Alkoholewww.magazynalkohole.pl

aktualności6 Hop, szklaneczkę cydru!7 Kamron8 Newsy30 Zza baru

felietony11 Mariusz Golak – Gonić samogony13 Paweł Dziubek – Szkocka lekcja...

Mocna rozMowa14 Hirek Wrona – W zgodzie z...

dobry trunek16 Aromatyczne dziedzictwo

książka20 Destylaty alkoholowe Whisky – leksykon smakosza

drink z historią22 Słońce pogranicza

literatura i flaszka23 Sącząc Stasiuka

historie i anegdoty26 Stół pełen mocnych trunków

spirytologia 28 Delikatna kąpiel maryjna

W numerze

16

14

na okłaDCe:

Port w Hawanie. To stąd przez niemal 300 lat wypływały statki wiozące do Europy to, co najlepsze. Tytoń, kakao, kawę i - oczywiście - rum.

Fot. Trialsanderrors

23Fot.

K. G

ubał

aFo

t. A

. Lec

ram

Fot.

Arc

hiw

um H

. Wro

ny

Page 5: magazyn Alkohole

lato 2011 5Alkohole

Page 6: magazyn Alkohole

lato 20116 Alkohole

Hop, szklaneczkę cydru!

AKtuALNośCi

Po wejściu do środka zaskakują ciepłe barwy wystroju wnę-trza utrzymanego w  odcie-

niach żółci i zieleni. W lokalu jest kil-ka stolików z krzesełkami oraz kilka wygodnych, zachęcających do spo-czynku kanap. No i  bar, za którym stoi młody, sympatyczny właściciel. W  tle sączy się nastrojowa muzyka będąca znakomitym dopełnieniem całości.

Cydrownia – bo tak nazywa się ten lokal – powstała stosunkowo niedaw-no. Stworzył ją młody entuzjasta z za-miarem zaszczepienia kultury picia jabłecznika w  stolicy Wielkopolski. Spytacie zapewne, co to jest „cydr”? Cydr, inaczej jabłecznik (franc. cidre, ang. cider), to trunek plasujący się pomiędzy piwem a winem. Bardzo po-pularny w Wielkiej Brytanii, północnej Francji, Belgii oraz Irlandii i na Litwie. Powstaje w wyniku fermentacji mosz-czu z  dojrzałych jabłek (bez dodatku cukru) w sposób zbliżony do produkcji piwa – techniką górnej fermentacji. Zawartość alkoholu w  tym napoju to około 2–8 proc.

Skąd pomysł na taki lokal? Wła-ściciel chciał pokazać poznaniakom

napój, który poznał i  w  którym się zakochał podczas swoich wojaży po Wyspach Brytyjskich i  Europie Za-chodniej, gdzie jest on bardzo popu-larny, zwłaszcza wśród młodych ludzi. W  Cydrowni spróbujecie zatem cy-drów z Bretanii, Normandii oraz Kraju Basków. Skosztujecie wyśmienitych ekologicznych polskich serów. Wypi-jecie kawę, herbatę lub sok owocowy.

Zastanawiacie się zapewne, czyta-jąc ten tekst: skoro nasz kraj słynie z sadów i  jabłkiem stoi, to dlaczego nigdzie nie można kupić polskiego jabłecznika? I  tutaj niespodzianka! W  lokalu będzie podawany również polski cydr! I to już niedługo. Właści-ciel lokalu wprowadzi każdego, kto tutaj wstąpi, w  historię oraz tajniki powstawania wszystkich jabłeczni-ków, które ma w ofercie.

W Cydrowni na poznańskiej starów-ce poza cydrem nie wypijemy żadnego innego alkoholu. Dlatego to odważny, ale zarazem bardzo interesujący po-mysł. Tym bardziej życzę właścicie-lowi sukcesu, a wszystkich zachęcam do odwiedzin. Hop, szklaneczkę cydru w Cydrowni przy ul. Woźnej 18 w Po-znaniu. Naprawdę warto!

W okolicach poznańskiego Starego Rynku, na jednej z przyległych do niego uliczek, powstał mały, przytulny lokalik. Z zewnątrz wygląda na taki, jakich wiele w tej okolicy. Jedyne, co go wyróżnia, to ogromny szyld.

Tomasz Misiak

Fot.

Cyd

row

nia

Page 7: magazyn Alkohole

lato 2011 7Alkohole

O ferta cydrów importowa-nych dostępnych w Pol-sce stale się powiększa.

Ciekawą propozycję ma dla wiel-bicieli tego trunku firma Kamron – młoda i  dynamiczna polska firma zajmująca się importem i  hurtową sprzedażą cydrów. Oferta obejmu-je produkty z  Litwy, Łotwy i  Es-tonii zarówno bardziej wytrawne (Kiss Premium Dry z browaru Saku), jak i  słodsze, które dzięki swej lek-kości są idealne na upalne dni (Kiss Cider lub Sun Cider – świetny z po-kruszonym lodem!). Dzięki różnym

smakom (gruszka, melon, wiśnia, czarna porzeczka, truskawka) może trafić w gusty konsumentów.

Inną propozycją jest Lucky Dog – cydr gazowany, od kilku lat numer 1 na Łotwie. To lekki i  uniwersalny napój, dobry na wieczorne spotkania z przyjaciółmi, doskonały na imprezy oraz na orzeźwienie w  letnie upalne dni lub do posiłku. Wyprodukowany z naturalnego soku jabłkowego Luc-ky Dog zachowuje naturalny i świeży smak jabłek. Także on jest oferowany w różnych wersjach smakowych.

ALW

www.kamron.pl

Cydr znad Bałtyku

AlentejoWciśnięta w głąb Portugalii ojczyzna korka

i wyśmienitych win, które w niczym nie ustępują swoim rywalom z Dão, wreszcie

odkryje swoje tajemnice

PrzyprawySzymon St. Kamiński i Małgorzata Dzięgielewska przeniosą Państwa

w zmysłowy świat przypraw, kontynuując cykl zainaugurowany w poprzednim numerze

Marek NiedźwieckiLegenda polskiego dziennikarstwa muzycznego i jeden z najbardziej

rozpoznawalnych głosów naszego dzieciństwa opowie o swojej pasji do wina

ChiantiRubinowy Imperator włoskich win.

Nazwa, którą zna największy nawet enolaik. Słynne wino z Toskanii

weźmiemy uważnie pod lupę

Page 8: magazyn Alkohole

lato 20118 Alkohole

Extra Żytnia doceniona na Monde Selection

Polak ustanowił nowy światowy rekord

Koniak Louis XIII za 200 tysięcy!

AKtuALNośCi

NewsyPaweł Dziubek

Firma Rémy Martin ogłosiła sprzedaż butelki koniaku Louis XIII Grande Cham-pagne Très Vieille Age Inconnu za 50 tys. euro. Do transakcji doszło w Singa-purze podczas wystawy Master of Spirit. To najwyższa cena, jaką zapłacono za koniak tej firmy. Nabywca kryształowej karafki wykonanej przez słynnego Bac-carata, zawierającej ponad 1,2 l destylatu z połowy XIX wieku, pozostaje anoni-mowy. Koniak ten podawany był podczas królewskiego bankietu, jaki się odbył w 1938 roku w Wersalu z udziałem króla Anglii Grzegorza VI. Kształt karafki wzorowany jest na XVI-wiecznej metalowej manierce odkrytej przez jednego z winia-rzy w 1850 roku na polu bitwy w pobliżu miasta Cognac. Butelka umieszczona jest w  kosztownym etui z  la-kierowanego palisandru i  skóry z  wytoczonym strusim wzo-rem. Podczas wspomnianej wystawy Augustin Depar-don, Global Marketing Director z Rémy Mar-tin, nie ujawnił, ile jeszcze takich rary-tasów kryją piwnice je-go firmy.

Sensacją zakończył się wielki finał międzynarodowego konkursu barmań-skiego w stylu flair – Warsaw Flair Challenge 2011. Po raz pierwszy w cza-sie zawodów WFC podjęto próbę pobicia światowego rekordu Guinnessa w  podbijaniu butelki na przedramieniu, który do marca br. wynosił 31.

Sensacją wieczoru okazał się Polak Maciej Szymański (lat 23), bijąc rekord wynikiem 39 podbić! Oficjal-

ny dyplom zaświadczający o ustanowieniu nowe-go światowego rekordu Guinnessa (Guinness

World Records™) wręczył re-kordziście Jack

Brockbank, sędzia Guinnessa. Zawody

WFC wygrał Luca Va-lentin z Rumunii.

Podczas siedmiomi-nutowych występów barmani pre-

zentowali swoje umiejętności, przy-gotowując koktajle w  dwóch stylach:

working flair i  exhibiton flair. Pod uwagę brano osiem obowiązkowych elementów

oraz walory smakowe, kolorystyczne i zapacho-we drinków. Występy zawodników oceniał zespół

sędziów z Wielkiej Brytanii, Republiki Południowej Afryki, Finlandii i Węgier.

Wódka Extra Żytnia, produkowana przez Śląską Wytwórnię Wódek Gatunkowych Polmos Bielsko-Biała, została uhonorowana Złotym Medalem w tegorocznej edycji konkursu Monde Selection. Impreza ta istnieje od 1961 roku. Powołała ją do życia najstarsza na świecie organizacja, badająca jakość produktów żywno-ściowych (w tym napojów alkoholowych). Niezależne jury przyznaje nagrody na podstawie tzw. ślepych testów, co gwarantuje bezstronność oceny.

Polmos Bielsko-Biała posiada wyłączne prawa do marki od końca 2008 roku, gdy za kwo-tę 2 milionów złotych odku-pił je od Polmosu, z którym wcześniej był ich współwła-ścicielem. Wódka Extra Żytnia to najbardziej znany produkt Śląskiej Wytwórni Wódek Ga-

tunkowych. Udoskonalona receptura trunku, składniki (m.in. górska woda), proces produkcji (czterokrotnie destylowany spirytus), a także wyjątkowe walory smakowe, przyczyniły sie do tak wysokiej oceny ekspertów.

Page 9: magazyn Alkohole

lato 2011 9Alkohole

Nowy Distiller Manager w Tomatin

Tomatin Distillery Co Ltd ogłosiła, że od 1 sierpnia 2011 roku stanowisko Distillery Managera obejmie Graham Eunson. Graham przez ostatnie trzy lata pełnił podobną funkcję w  gorzelni Glenglassaugh, a  wcześniej przez 12 lat kierował destylarnią Glenmorangie. Stephen Bremner, dyrektor sprze-daży w Tomatin, oświadczył: „Graham Eunson wniesie do naszego zespołu bogactwo doświadczeń z pracy w czołowych destylarniach Szkocji. Jesteśmy bardzo zaangażowani w dalszy rozwój naszej oferty whisky słodowych i wie-rzymy, że Graham odegra decydującą rolę w realizacji tej strategii”.

Rekordowy rok dla szkockiej2010 był rekordowym rokiem w  eksporcie szkockiej whisky. Za granicę wysłano whisky o wartości blisko 3,5 miliarda funtów. Oznacza to wzrost o  10% w  stosunku do roku 2009 i  o  60% od początku wieku. Z  raportu przedstawionego przez Scotch Whisky Association wynika, że rezultat ten osiągnięty został dzięki rosnącemu zapotrzebowaniu na świecie na droższą whisky klasy premium. Eksport whisky single malt wzrósł o 18%, podczas gdy whisky mieszanej tylko o 5%.

Największym odbiorcą szkockiej pozostaje rynek amerykański. Znacznie wzrosła sprzedaż do takich krajów jak Brazylia (12%), Indie (46%), Chiny (24%) i Rosja (61%). Gavin Hewitt, dyrektor wykonawczy SWA, stwierdził, że 2010 był kolejnym rokiem dowodzącym, że producenci whisky odgrywają czołową rolę w sprzedaży eksportowej Szkocji.

Złoto dla Stock Prestige Vodka

Stock Prestige Vodka nie dała szans konkurencji z  całego świata w  presti-żowym konkursie World Spirits Award. Stawką był złoty medal w  kategorii wódek czystych, o  który walczyło kilkadziesiąt marek z  całego świata. Zwycięzcą okazała się wódka z Lublina nagrodzona przez jurorów za doskonałą jakość oraz najważniejsze atrybuty wódki czystej, czyli smak i  zapach. Skupiali się oni przede wszystkim na cechach typowych dla oce-nianej odmiany alkoholu, gęstości i  złożoności pro-duktu oraz harmonii smaku i zapachu.

World Spirits Award to je-den z najważniejszych konkur-sów w branży, organizowanych na Starym Kontynencie. Od-bywa się cyklicznie od siedmiu lat w austriackich Alpach, gdzie o  złoty medal i  tytuł Trunku Roku walczy coraz więcej ma-rek. Wyróżnienia World Spi-rits Award są wysoko cenione przez producentów, ponieważ przyznawane są zarówno przez sędziów międzynarodowych zawodów, jak i  specjalistów z branży.

AKtuALNośCi

Fot.

1, 2

Tom

atin

Fot.

A. H

anis

ch

Page 10: magazyn Alkohole

lato 201110 AlkoholeAby zamówić, zadzwoń 801 702 702 lub odwiedź stronę www.domwina.pl

• ARTISAN VODKA JARZĘBINA & GŁÓG 0,5 L 37,5% (VKZ07) 71,89 zł• ARTISAN VODKA TARNINA & ŚLIWKA 0,5 L 37,5% (VKZ08) 71,89 zł• ARTISAN VODKA ŻURAWINA & JAŁOWIEC 0,5 L 37,5% (VKZ09) 71,89 zł

• OKOWITA JĘCZMIENNA 0,7 L 40% (VKZ10) 109,27 zł• OKOWITA ŻYTNIA 0,7 L 40% (VKZ11) 109,27 zł• SINGLE MALT WHISKY WHITE DOG 0,7 L 40% (VKZ12) 109,27 zł

Proponujemy Państwu trunki Z. KOZUBA I SYNOWIE

Page 11: magazyn Alkohole

lato 2011 11Alkohole

Mariusz Golak

Rynek nielegalnych alkoholi niewątpliwie w znacznym stopniu uszczupla wpływy do państwowego budżetu. Zaostrzenie kontroli na pewno nie zlikwiduje tego procederu. Rozsądnym rozwiązaniem byłoby krzewienie kultury picia, lecz na samą myśl o tym państwo jeży się dziesiątkami przepisów i ograniczeń.

Żarty się kończą w obliczu cyfr. Otóż produkowany w szarej strefie alkohol każdego roku uszczupla budżet państwa o co najmniej miliard złotych.

feLietoN

Gonić samogony

W zeszłym roku Związek Pracodawców Polski Przemysł Spirytusowy opublikował kolejny

raport na temat sytuacji na krajowym rynku alkoholi mocnych. Oprócz obowiązkowych w  tego typu opra-cowaniach statystyk, wspartych wszelkiej maści plusami i  minu-sami, jego autorzy wszem i wobec obwieścili pojawienie się nowe-go gracza, którego pieszczotliwie ochrzcili mianem „odkażanki”. Jednak wbrew ich sugestiom ów byt może się pochwalić całkiem bogatą przeszłością, a nieśmiałość, zwykle towarzysząca debiutantom, bynaj-mniej nie leży w  jego naturze. Co więcej, od dawna już nieźle rozpy-cha się na rynku, używając przy tym łokci, a nawet ciosów poniżej pasa. I choć – niczym szatan – imion ma bez liku, to szczególnie upodobał sobie dwa – bimber i samogon.

Żarty się kończą w  obliczu cyfr. Otóż produkowany w  szarej strefie alkohol każdego roku uszczupla bu-dżet państwa o co najmniej miliard złotych. Stanowi to dziesiątą część tego, co branża spirytusowa prze-

kazuje w tym czasie różnym szcze-blom administracji państwowej. Dane mogą przyprawić o  zawrót głowy podobny do tego, który towa-rzyszy piciu tychże „specjałów”.

Przyczyn takiego stanu rzeczy należałoby szukać przede wszyst-kim w  polityce fiskalnej. Legalni producenci obarczeni są wieloma podatkami, które muszą odpro-wadzać do Skarbu Państwa z  racji prowadzonej działalności. To z ko-lei wymusza konieczność utrzyma-nia cen alkoholi na odpowiednio skalkulowanym poziomie. Warto przypomnieć, że około 70 proc. ce-ny wódki stanowią przecież podatki (akcyza i  VAT). A  im alkohol jest droższy, tym więcej ludzi poszuki-wać będzie tańszej alternatywy.

I nie jest ważne, że na samą myśl o niej kubki smakowe chcą uciekać, gdzie pieprz rośnie, a  uszczerbek na samopoczuciu, a nawet zdrowiu może być znaczny. Apelacja, której granice zakreślają ściany piwnicy szwagra lub puszczańskie ostępy, oraz możliwość zamaskowania toż-samości producenta wszystkimi do-stępnymi odcieniami szarej strefy,

sprawiają, że cena stanie się łatwiej-sza do łyknięcia niż sam trunek.

Nie mam wątpliwości, że za-ostrzenie kontroli i  intensyfikacja działań właściwych służb nie roz-wiążą problemu. Wizja kar została bowiem przesłonięta przez inną wi-zję… zysku. Być może dam w  tym miejscu dowód swojej wielkiej na-iwności, ale wydaje mi się, że kone-ser jest tu w stanie zdziałać więcej niż urzędnik, a rozsądne krzewienie kultury picia będzie skuteczniejsze niż wymachiwanie paragrafami.

Na początek warto byłoby zdjąć z al-koholu społeczne przekleństwo i  nie obarczać go winą za wszelkie współ-czesne bolączki. Obecność alkoholu w dziejach ludzkości jest niepodważal-na i nie ma co na ten temat się rozwo-dzić. Nic dziwnego, że alkohol nie tylko się pije – o  nim równie smakowicie można rozmawiać. Znam ludzi, którzy nawet z oglądania butelek i studiowania etykiet czerpią prawdziwą przyjemność. Oczywiście nie mam tu na myśli wspo-mnianej wcześniej „odkażanki”, w któ-rej próżno byłoby szukać czegokolwiek poza walorami „znieczulającymi”.

Page 12: magazyn Alkohole

lato 2011 12Alkohole Aby zamówić, zadzwoń 801 702 702 lub odwiedź stronę www.domwina.pl

The Antiquary 12 Years Oldtomatin distillerySpeyside, Szkocja

to 12-letnia szkocka whisky mieszana, klasy de luxe, stworzona ponad 120 lat temu. doskonale zharmonizowana, o bogatej kompozycji aromatów, przyjemnie zaokrąglona i słodowa. Lekko torfowa, ziemista, z pojawiającymi się w tle delikatnymi, świeżymi nutami limonki. W ustach gładka, zdecydowanie słodowa, o wyraźnych akcentach cytrusów i dymu torfowego. Posmak łagodny z pikantnymi akcentami.

Nagrody:international Reviev of Spirits, USAthe Beverage testing institute2006 – „Exeptional” Brązowy Medal – 83 pkt.

San Francisco World Spirits Competition2010 Brązowy Medal2008 Srebrny Medal2005 Srebrny Medal

international Wine & Spirits Competition2007 Srebrny Medal2006 Srebrny Medal

Cena klubowa: 125,20 złKod: WHt09

The Antiquary 21 Years Oldtomatin distillerySpeyside, Szkocja

the Antiquary 21YO to luksusowa szkocka whisky mieszana. Każdy z jej składników dojrzewa w beczkach dębowych co najmniej 21 lat. Stworzona przez douglasa Campbella, master blendera gorzelni tomatin. Łączy on wyśmienite trunki słodowe z regionów Speyside i Highland z torfowymi whisky z islay i nadającymi jej wigor whisky zbożowymi z Lowlands. Przed rozlaniem do butelek wszystkie whisky są ze sobą łączone i trafiają ponownie do beczek, by spędzić tam jeszcze około pół roku.Zaskakuje mocnymi aromatami słodu i toffi, z akcentami gorzkich pomarańczy i cytryn. W smaku delikatna, pełna, z ciepłą syropową słodyczą, przez którą przebijają nuty wrzosu, miodu, mniszka lekarskiego i czarnej porzeczki. Posmak wytrawny, dębowy.

Nagrody:international Reviev of Spirits, USAthe Beverage testing institute2006 – „Exeptional” Złoty Medal – 94 pkt.

San Francisco World Spirits Competition 2010 Brązowy Medal2008 Podwójny Złoty Medal

international Wine & Spirits Competition 2007 Srebrny Medal2006 Złoty Medal „Best in Class”

Cena klubowa: 343,94 złKod: WHt11

Page 13: magazyn Alkohole

lato 2011 13Alkohole

Szkocka lekcja (do odrobienia)

Paweł Dziubek

feLietoN

Zawsze z szacunkiem patrzę na dumnych ze swojej tradycji i kultury Szkotów, podkreślających na każdym kroku odrębność od innych nacji, szczególnie od pozostałych Brytyjczyków. Polakom Szkoci często kojarzą się z ich tradycyjnym strojem, choć pewnie niewielu z nas potrafi powiedzieć, jak nazywają się spódniczki z kraciastego materiału, które noszą. Kilty, bo taka ich nazwa, zakładane są przez panów i panie na różne uroczystości, nie tylko o charakterze rodzinnym. Czy z czymś takim spotkamy się u nas? Raczej nie. Chyba nie zobaczymy młodej pary idącej do ślubu w tradycyjnym stroju krakowskim czy łowickim…

PS Jeden z zachodnich koncernów posiadający w swoim portfolio polską wódkę rozpoczyna właśnie jej promocję w świecie, podkreślając jej polskie pochodzenie. Na etykiecie ma pojawić się szczególnie wyróżnione słowo POLAND.

I już nawet nie z  szacunkiem, ale z zazdrością patrzę na to, jak Szkoci dbają o swoje naro-dowe dobro – szkocką whisky.

Jej nazwa od dawna jest chroniona w wielu krajach świata, a w tym ro-ku Szkoci uzyskali dla swojej whisky status „chronionego geograficznie produktu” w  kolejnych trzech pań-stwach – Chinach, Panamie i Wiet-namie. To jeden z  wielu małych kroków, jakie wykonuje od 1917 roku Scotch Whisky Association (SWA) w celu promocji i ochrony szkockiej whisky za granicą.

Czy my podobnie dbamy o polską wódkę? Bez względu na to, jaki ma-my stosunek do spożywania alkoholu w  naszym kraju, musimy przyznać, że wódka jest elementem naszej tradycji, którego nie powinniśmy się wstydzić. Co zrobić, byśmy z dumą mogli pokazywać na świecie polską wódkę? Może po prostu odróbmy rzetelnie szkocką lekcję. A  mamy naprawdę od kogo i czego się uczyć.

Najważniejszą rolę w  budowa-niu pozycji szkockiej whisky ode-grała wspomniana wcześniej SWA.

W Polsce działają już dwie organi-zacje reprezentujące producentów wódki: Związek Pracodawców Pol-skiego Przemysłu Spirytusowego i  Stowarzyszenie Wódka Polska (PVA). Do tej pory nie udało się zebrać w  ich ramach wszystkich producentów. Czy potrzebne są nam dwie organizacje – nie wiem.

Wiem natomiast, że aby wzorem Szkotów z  sukcesem promować i  chronić polską wódkę za granicą, niezbędna jest bardzo silna, zdecydo-wana reprezentacja branży. Potrzebna jest między innymi po to, by skutecz-nie wpływać na kolejne rządy, tak by wódka stała się priorytetem w promo-waniu polskich wyrobów za granicą.

W  Szkocji ponad 40 gorzelni jest otwartych dla turystów i  jedną z  atrakcji turystycznych tego kra-ju jest ich zwiedzanie. Wokół nich działają „ambasadorzy” szkockiej whisky – hotele, restauracje i  ba-ry. Podobna idea miała szansę być urzeczywistniona u nas. Przed Euro 2012 miał powstać tzw. szlak pol-skiej wódki. Jednak spadek sprze-daży i wycofanie się jednego z więk-

szych graczy w  branży przyczyniły się do fiaska tej inicjatywy. Tak się zastanawiam: czy Euro 2012 ma być impulsem do wszystkich obecnych inicjatyw w  Polsce? „Szlak polskiej wódki” powinien powstać jak naj-szybciej, bez względu na zbliżającą się tę czy inną imprezę.

Jesteśmy największym producen-tem wódki w Unii Europejskiej. Jed-nak polska wódka to zaledwie kilka procent europejskiego eksportu al-koholi. By zmienić ten stan rzeczy, podobno solidnie przygotowujemy się do momentu objęcia prezydencji w Unii. W tym okresie polska wódka ma być szczególnie prezentowana w  Europie, a  Ministerstwo Rolnic-twa ma się aktywniej włączyć w pla-nowane przedsięwzięcia. To bardzo dobra wiadomość. Bo gdyby akcje te zakończyły się sukcesem, zrobi-libyśmy jeden z ważnych kroków do zbudowania marki „Polska Wódka”. I byłoby jeszcze lepiej, gdyby był to początek konsekwentnej i żmudnej pracy, takiej, jaką wykonują Szkoci. Mamy w stosunku do nich wiele lat do nadrobienia.

Page 14: magazyn Alkohole

lato 201114 Alkohole

Agnieszka Lasota-Wojnicka: Zmienił Pan branżę, Panie Hirku?Hirek Wrona: Nie, nie zmieniłem branży. PR-em, marketingiem i komunikacją zajmuję się od wielu lat. Pracowałem wcześniej w trzech agencjach re-klamowych, m.in. w J. Walter Thompson i TBWA, gdzie zdobywałem doświadczenie marketingo-we. Jeśli zaś chodzi o  moje koneksje z  interne-

tem – wszystko zaczęło się chyba w  1994 roku. Koledzy pokazali mi wtedy to nowe medium

o tajemniczej wówczas nazwie INTERNET. Dziś wiemy, że absolutnie zrewolucjoni-

zował on współczesne życie. Wspól-nie z  dwoma kolegami założyliśmy

płytowy sklep internetowy Hirek Wrona CD House. Potem były

projekty EMPiK.com i EM-PiK.TV – pierwsza polska

telewizja internetowa.Stanowisko commu-nication managera,

które zajmuję w  Ba-cardi-Martini Polska, to

połączenie mojego do-świadczenia i  pasji. Fakt,

że interesuję się alkoholami, ich historią, pochodzeniem, ich sma-

kowanie, wszystko to zaowocowało tym, że niedaw-no dołączyłem do zespołu.

A jakie są Pana ulubione trunki?Lubię to, co ma niepowtarzalny smak. Jestem mi-łośnikiem rumów. Powiem szczerze, że moim ulu-bionym rumem od wielu lat jest Bacardi. Pierwszy

W zgodzie z wrażliwością

Z Hirkiem Wroną o tym, co tożsame w alkoholach i muzyce, o ulubionych drinkach i koncercie

Depeche Mode rozmawia Agnieszka Lasota-Wojnicka

MoCNA RoZMoWA

Page 15: magazyn Alkohole

lato 2011 15Alkohole

raz piłem go w  Belgii w  1981 roku. Pokazano mi wtedy, co można z nim zrobić i z czym łączyć. Czy-stego pić nie mogę – poza Blackiem – ale w drin-kach to poezja!

Jaki drink lubi Pan najbardziej?Będę mało oryginalny: mojito. Przyznam, że sam nie potrafię robić bardzo dobrego mojito. Ale gdy byłem w Sitges – tam gdzie jest muzeum poświę-cone marce Bacardi – barmani przygotowali dla mnie prawdziwe mojito. Nie zapomnę go. Tajem-nica zrobienia dobrego drinka tkwi nie tylko w od-powiednich proporcjach, ale i w sposobie gniece-nia mięty – tak by uwolnić zapach, ale by jej nie zbić na miazgę.

Ale jeśli sam chcę coś na szybko zrobić z alko-holem, to przygotowuję sobie tradycyjną cuba libre – rum, cola, lód i... wystarczy. Największym moim odkryciem w ostatnich dwóch latach jest picie Ba-cardi Black shotami, czyli kieliszkami – wypija się kieliszek i zagryza się pomarańczą umaczaną w cy-namonie. Rewelacja!

Zauważył Pan, że zwiększa się moda na wino i alkohole o niższej zawartości alkoholu – choćby cydry? Statystyki pokazują, że Polacy piją więcej wina, a mniej wódki.To prawda. I  to jest dobry kierunek. Gdy pijemy trunki o niższej zawartości alkoholu – cywilizuje-my się. Również jeśli chodzi o  rum Bacardi, za-uważam prawidłowość, że nie pije się go solo, lecz w drinkach. I tych drinków pija się coraz więcej zarówno podczas tzw. domówek, jak i  w  loka-lach, gdzie podaje się napoje mieszane.

Widać, że świadomość u  Polaków rośnie i zmienia się sposób konsumpcji alkoholu. Do tej pory piliśmy gorzałę po to, by się – mówiąc deli-katnie – porządnie upić. Ale chyba nie o to chodzi. Oczywiście i  taka bardziej świadoma konsumpcja alkoholu może prowadzić do alkoholizmu – tego nie można wykluczyć – mamy wokół siebie mnó-stwo alkoholików, mnóstwo DDA. My jako firma alkoholowa walczymy z tym. Mamy program Świa-domej Konsumpcji Alkoholu. Bo alkohol nie jest czymś złym. Tylko sposób oraz ilość jego spożycia czasem powoduje przykre konsekwencje.

Czy taki magazyn jak „Alkohole” jest zatem potrzebny na rynku? Może pozytywnie wpłynąć na świadomą konsumpcję alkoholi?Oczywiście! Uważam, że informo-wanie o stylu konsumpcji alkoholu, budowanie świadomości poszcze-gólnych marek alkoholi w  sposób odpowiedzialny, potęguje tylko po-

zytywne podejście do alkoholu i  jego spożywania. Magazyny propagujące tematykę alkoholi pomagają w kształtowaniu świadomości ludzi. Podpowiadają, w jaki sposób alkohol konsumować, w jakich zesta-wieniach go podawać, dlaczego jest dobry lub zły.

A jak Pan wspomina supportowanie koncertu Depeche Mode w Polsce w 2006 roku jako DJ? Zagrał Pan nawet wtedy Front 242...To było fajne przeżycie. Gdy dostałem propozycję zagrania przed Depeche Mode – bardzo się ucie-szyłem, ale też bardzo się bałem. Tym bardziej że do dnia występu fani zespołu wieszali na mnie psy! Bardzo im się nie podobało, że „jakiś Hirek Wrona związany z  czarną muzyką ma supportować nasz święty zespół”. A Depeche Mode w Polsce to prze-cież jest jak religia! Wszystko było na „nie” do mo-mentu występu. Po koncercie stałem się jednym z nich. I tak jest do dzisiaj.

Dla mnie występ ten zaowocował też kontraktami w Niemczech. Polubił mnie ich agent Timo Maasa i czasem się spotykamy w Niemczech w celach – na-zwijmy je – pracowniczych. Gram tam imprezy. Po moim występie podszedł do mnie także Dave Ga-han i powiedział: – Zagrałeś fantastyczny set!

Najśmieszniejsze w  tym wszystkim jest to, że widziałem tylko 10 minut koncertu Depeche Mode, bo musiałem lecieć ulicę dalej, do Trójki, ponieważ miałem audycję od 22.00. Ustawiłem szybko jakiś 12-minutowy utwór i pobiegłem z po-

wrotem na stadion Legii, by choć chwilę popatrzeć na występ DM.

„Czarna noc” w Trójce dalej istnieje?Tak, mam audycję w Trójce w czwartki od 23.00. Poza tym mam jeszcze program we środy w  ra-diowej Czwórce (to jest radio na wizji, dostępne w internecie i na platformach cyfrowych), gdzie na żywo miksuję teledyski od 21.00.

Podsumujmy naszą rozmowę – radio, muzyka, DJ-owanie, alkohole – co Pana najbardziej kręci?Moja żona.

A poza żoną – coś jeszcze?Hm... tak. Chyba najbardziej pasjonuje mnie hi-storia. Bo i w muzyce jest historia. Ja sam bardziej uważam się za DJ-a  i  historyka muzyki niż za dziennikarza, prezentera czy krytyka muzycznego.

Lubię czytać, lubię spoglądać wstecz i  uczyć się na doświadczeniach innych, by budować przy-szłość. Trzeba korzystać z dokonań pokoleń, które były przed nami, by uczyć się na ich błędach, i by zbudować coś dobrego w przyszłości. Bo człowiek żyje po to, by budować, a  nie niszczyć. Powinien myśleć o przyszłości – ziemi, swoich dzieci, naro-du. Za mało słuchaliśmy i  za mało czytamy Jana Pawła II – a on o tym wszystkim mówił i pisał – wy-starczy tylko posłuchać, przeczytać.

Przeszedłem tak lekko od spraw entertainment do spraw bardzo poważnych, ale uważam, że to wszystko jest ze sobą głęboko powiązane. Wierzę, że byt nie ma sensu, jeżeli będziemy tu i teraz żyć i wszystko tylko konsumować. Znam takich ludzi, którzy piszą sobie w  stopkach mailowych: „Żyć szybko, umrzeć wcześnie”. Gdy widzę takie teksty – łapię się z niedowierzaniem za głowę.

Jaka jest Pańska dewiza?Dewiz mam kilka. Jedną z nich jest: „Tyle człowiek wart, ile drugiemu może pomóc”. To słowa profe-sora Juliana Aleksandrowicza, genialnego lekarza hematologa. Inna moja dewiza to: „Żyj w zgodzie ze swoją wrażliwością”.

Hieronim „Hirek” Wrona (ur. 5 sierpnia 1960 w Mielcu) – polski dzienni-karz telewizyjny i radiowy, DJ, DVJ. Producent i reżyser wydarzeń artystycznych oraz koncer-tów. Propagator czarnej muzyki, szczególnie kultury hip-hop. Od 2010 roku Communica-tion Manager w Bacardi-Martini Polska.

MoCNA RoZMoWA

Page 16: magazyn Alkohole

lato 201116 Alkohole

Aromatyczne dziedzictwo

Z rumem nie mieliśmy wiele wspólnego. to nie nasz fragment historii alkoholi. Ale są na świecie rejony, gdzie bez tego trunku być może historia potoczyłaby się zupełnie odmiennie.to Karaiby. Są też kraje, i to całkiem bliskie, których armie nie istniałyby bez rumu. Mowa o brytyjskiej marynarce wojennej, a także – choć w mniejszym stopniu – amerykańskiej.

DoBRy tRuNeK – RuM

Wojciech Gogoliński

Fot.

Acc

ent

Page 17: magazyn Alkohole

lato 2011 17Alkohole

M y kojarzymy rum z jego fatalną, olejko-wą wersją pod postacią wyrobów typu señorita lub jamajka. Państwo truło nas

takimi wyrobami przez kilkadziesiąt lat, w dodatku zniekształcając na pokolenia nasze pojęcie o tego typu wyrobach. Szczęśliwsi odkryli, że znacznie lepszą namiastkę oryginału robą nasi południowi sąsiedzi, Czesi i Słowacy. Ich miejscowy, czyli tu-zemský rum to naprawdę było i  jest coś fajnego. Oczywiście, jeśli gramy w otwarte karty i wiemy, co pijemy. Ale do herbaty i ciast – czemu nie?

trzcina łączyPrawdziwy rum to klasyczna wódka naturalna pro-dukowana ze spirytusów otrzymanych z zacierów sporządzonych z  melasy, soku trzcinowego albo obu tych składników jednocześ nie, ewentualnie z innymi dodatkami.

Rum produkuje się głównie w  krajach tropi-kalnych, gdzie uprawia się trzcinę cukrową – na Karai bach, w  środkowej i  południowej Ameryce (Kolumbia, Wenezuela, Gujana i  Brazylia), za-chodniej Afryce, Indonezji, Australii, Filipinach, Indiach, Fidżi oraz koloniach lub byłych koloniach

francuskich. Ponadto rum wyrabia się także w in-nych krajach, gdzie importuje się, leżakuje i mie-sza spirytusy trzcinowe. W wielu krajach produkuje się także rumy syntetyczne (z użyciem sztucznych aromatów) lub półsyntetyczne (na aromatach z do-datkiem naturalnych destylatów).

Choć zaliczany do najbardziej klasycznych ro-dzajów alkoholi, rum wymyka się ścis łym normom produkcji i wspólnej klasyfikacji z uwagi na rozle-głość obszaru produkcji i odmienność klasyfikacyj-ną w  różnych krajach. Jedyną cechą wspólną jest surowiec, z którego powstaje. Występuje pod różny-mi nazwami: „rum” w krajach anglosaskich, „ron” na obszarach hiszpańskojęzycznych czy „rhum” we Francji i Włoszech. Nie wiadomo nawet dokładnie, jakie jest pochodzenie tych nazw. Rum nie ma oj-czyzny, a właściwie ma ich zbyt wiele, bo Karaiby i ich okolice były łakomym kąskiem dla niegdysiej-szych potęg morskich.

Moneta rozbójniczaNazwa „rum” wywodzi się prawdopodobnie od terminu rumbullion lub rumbustion – slangowe-go określenia demonstracji (zamieszek), których

częstym powodem było pijaństwo. Inne źródła utrzymują, że bardziej prawdopodobne jest po-chodzenie nazwy trunku od łacińskiej nazwy cukru Saccharum. Jeszcze inni (tzn. Francuzi) wskazują na francuskie określenie arôme, a  Hiszpanie na romskie rum oznaczające „mocny”.

Trzcina cukrowa pochodzi z  Nowej Gwinei i  do dziś można ją tam spotkać w stanie dzikim. Upra-wiano ją od tysiącleci w Azji Mniejszej, a na początku ubiegłego tysiąclecia o jej uprawie w basenie Morza Śródziemnego wspomina Pliniusz Starszy. Na Kara-iby trzcinę cukrową przywiózł Kolu mb pod koniec XV wieku. I była to jedna z niewielu rzeczy, które z Eu-ropy trafiły do Ameryki Południowej i zakorzeniły się tam do tego stopnia, że tamten region uważa się za ich ojczyznę.

Na Karaibach wyrób rumu rozpoczęli hiszpań-scy osadnicy około XVI wieku. Melasa była natural-nym odpadem przy wyrobie cukru, a przy tym była niezwykle tania, w  dodatku można ją było trans-portować na dowolne odległości, bo się nie psuła. Ogrzanie zaś alembików suchymi, bezwartościo-wymi odpadami roślinnymi z tłoczenia trzciny tak-że było w zasadzie darmowe. Stąd szybka kariera

DoBRy tRuNeK – RuM

Page 18: magazyn Alkohole

lato 201118 Alkohole

O kreślenie „rum marynarski” (navy rum lub naval rum) ma dla Anglików równie ważne znaczenie, jak adres 10 Downing

Street. Przez ponad 300 lat (od 1665 roku) Królew-ska Marynarka Wojenna wydawała swoim maryna-rzom o godzinie 11 w celach zdrowotnych dzienną rację rumu o mocy ok. 70% w ilości pół pinty (ok. 284 ml) i czterech uncji przed bitwą. Zwyczaj ten porzucono dopiero 31 lipca 1970 roku.

Dwie uncje to naprawdę niewiele, zwłaszcza dla marynarzy. Szybko nauczyli się oni „kolek-cjonować” na później dzienne racje. Po kilku dniach mieli zwyczaj wypijać całe „zbiory”, w efek-cie czego zdarzało się, że nocą statek dryfował po oceanach, a załoga smacznie chrapała.

Kres takiemu zachowaniu położył w 1740 roku wiceadmirał Vernon, dowódca Royal Navy, każąc podawać rum rozcieńczony wodą. Ten hańbiący dla marynarza nowy „drink” załogi ochrzciły obe-lżywym mianem „old grog” od nazwy materiału, z  którego wykonano płaszcz przeciwdeszczowy noszony przez admirała – grogram.

By sprostać zamówieniom marynarki, w  Lon-dynie powstały ogromne składy importowanych – głównie z Gujany i Trynidadu – destylatów, które leżakowano i  mieszano. I  tak czyni się często do dziś. W  czasach pierwszych racji takie postę-powanie, choć wbrew intencjom prawodawców, miało zbawienne znaczenie dla marynarzy. Pijali oni bowiem swoje racje z dużymi dawkami soków cytrusowych, które dostarczały im witaminę C. To zaś przyczyniło się do stopniowego wyplenienia ze statków szkorbutu, który był największą zarazą owych czasów.

Podobnie postępowali Francuzi, którzy wydawali marynarzom codzienne porcje wina, także zawie-rającego witaminę C. Ponieważ wino się psuło, z czasem zastąpiono je winiakiem. I wtedy szkor-but powrócił na francuskie statki.

Również Amerykanie racjonowali marynarzom rum. Kiedy jednak Ameryka stała się potentatem w produkcji whiskey, właśnie nią zastąpiono rum. Na amerykańskich okrętach wydawano whiskey do połowy XIX wieku (1.09.1862). WGo�

Grog

Fot.

S. G

raha

m

i niezwykła popularność rumu. Nie ma natomiast wątpliwości, komu rum zawdzięcza karierę mię-dzynarodową – Brytyjczykom, których flota nie ist-niałaby bez tego trunku.

W XVII wieku rum był już dobrze znany w Ame-ryce Północnej i Europie zarówno jako lekarstwo, jak i popularny napój. Ale najlepiej ówczesny świat poznał rum, kiedy stał się on napojem rabusiów, piratów i wszelkiej maści rzezimieszków wyjętych spod prawa. I  to nie tylko na morzach południo-wych. Był także wśród nich naturalnym środkiem płatniczym oraz celem wszelakich zajazdów i na-padów. George Washington rozdawał bezpłatny rum podczas swojej kampanii prezydenckiej. Na-tomiast pierwszą w  Ameryce gorzelnię, właśnie rumu, założył w 1640 roku na Staten Island Wil-liam Kieft, generalny zarządca tej holenderskiej wówczas kolonii.

Rum jako środek płatniczy wykorzystywany był także w  słynnym i  okrutnym Trójkącie Rumowym: z Nowej Anglii wysyłano go do Afryki, gdzie płacono nim za niewolników, na Karaibach sprzedawano nie-wolników do pracy na plantacjach i kupowano mela-sę, którą następnie transportowano do Nowej Anglii, gdzie wyrabiano z niej rum. I trójkąt się zamykał.

W  XVIII wieku plantatorzy trzciny należeli do najbogatszych ludzi na świecie. Dopiero w  1733 roku, kiedy parlament brytyjski wydał akt ogra-niczający dostawy zachodnioindyjskiej melasy do kolonii (tzw. Molasses Act), na szerszą skalę roz-poczęto wytwarzanie whiskey.

Produkcja rumuRum produkuje się głównie z melasy. Jest to ciemna, lepka masa, odpad przy produkcji cukru, której nie opłaca się już oczyszczać. to klasyka, ale rumy robi się dziś w znacznie większym wstopniu z soku trzci-ny cukrowej lub syropu trzcinowego (zagęszczonego przez gotowanie soku). trzcinę cukrową kraje się, miażdży w prasach i wy-ciska, otrzymując sok, który podgrzewa się niemal do wrzenia, po czym chłodzi się go, dodając sok z limonek, i ponownie ogrzewa. Wraz ze stopniowym ocieplaniem się masy z syropu krystalizuje się cu-kier, który zostaje odwirowany, a  pozostałą melasę zawierającą wciąż sporo nieskrystalizowanego cukru używa się do wyrobu rumu. Po rozcieńczeniu i przefermentowaniu zacier jest desty-lowany w alembikach lub aparatach kolumnowych do mocy nie wyższej niż 95%. Zależnie od typu wyrobu spi-rytusy leżakują w beczkach dębowych, zbiornikach ka-mion kowych (szklanych) lub nie le ża kują niemal wcale. Rumy prze zna czone do spożycia mają moc ok. 40%.

DoBRy tRuNeK – RuM

Page 19: magazyn Alkohole

lato 2011 19Alkohole Aby zamówić, zadzwoń 801 702 702 lub odwiedź stronę www.domwina.pl

Cena promocyjna: 165 złKod: KRd02

Page 20: magazyn Alkohole

lato 201120 Alkohole

KSiążKA

K iedy widzę wiosną naddu-najskie Wachau, to przed oczami mam tylko jedno

– pachnącą biel, dziesiątki tysięcy drzewek morelowych spowitych cu-downym, jasnym kwieciem. I jeszcze ten dreszcz – co to będzie, kiedy je-sienią „odpalą” w kłębach pary setki miedzianych alembików. Ciarki prze-chodzą, ale te cudne myśli zabijają we mnie wyrzuty sumienia, że przez ten czas nie myślę wyłącznie o najlep-szych na świecie rieslingach i grüne-rach veltlinerach.

Książka Josefa Pischla przeraża prostotą i  oczywistością, ale budzi też nadzieję. Przeraża, bo pokazuje, jak pięknie mogłoby być w Polsce, jak wiele straciliśmy przez swą głupotę, jak inna mogłaby być nasza kultura alkoholowa, jak inaczej mogłyby wyglą-dać półki naszych monopolowych i jak skrajnie debilne mamy prawodawstwo.

Rodzi nadzieję, bo z historii wiado-mo, że nawet najbardziej idiotyczne prawo kiedyś będzie zmienione. Że nadejdzie taki czas, kiedy wrócimy do destylatów owocowych, a  na półkach sklepów zobaczymy jedne z  najlep-szych na świecie śliwowic, pojawią jabłkowice, gruszkowice… A  może i morelowice, wiśniowice… Ach, po-marzyć!

We wstępie do polskiego wydania książki Robert Makłowicz pisze, iż właśnie tego najbardziej zazdrości Europie Środkowej, naszym sąsiadom z południa i zachodu. Taki wniosek to także efekt naszych wspólnych podró-ży w te rejony. Odwiedzanie wykwint-nych restauracji, ale i  ustronnych, zakurzonych barów, gdzie miejscowi wpadają po pracy na szklaneczkę pálinki czy hruškovicy, gdzie kieli-szek takiego codziennego napitku to oczywistość po zjedzeniu gulaszu lub wchłaniających gęsty sos knedlików.

Nawet małe niedoróbki tłumacze-niowe czy baśniowy niemal klimat nie psują lektury tej książki. Dzieła niezwykle elegancko wydanego, peł-nego aromatycznych ilustracji oraz prostych rycin i  schematów. Nawet jeśli prawo powstrzymuje nas przed rzuceniem się w  wir fermentacyj-nych przygotowań i  kompletowania domowych alembików, warto czasem pomarzyć. Warto!

Destylaty alkoholowe. wytwarzanie, teoria i praktyka

Josef PiscHl Tłum. – Joanna GileWicz

Borus & inTerPolonus, WarszaWa 2010

cena – ok. 70 zł

To wróci!Wojciech Gogoliński

Wszyscy, którzy najpierw po-znali tematykę wina, a dopie-ro potem wkroczyli w  świat

whisky, zadają sobie fundamentalne py-tania: Czy whisky – tak jak wino – zależy od siedliska, w którym powstaje? Czym się różni whisky z Highlandu od whisky z Lowlandu? Czy to, że pędzona była na wyspach, ma znaczenie dla ostatecznego konsumenta? Doktor David Wishart – autor Leksykonu smakosza – odpowiada na te pytania dość jednoznacznie.

Siedlisko (terroir) nie ma dla smaku whisky żadnego znaczenia. Twierdzi, że to, co jest cechą szczególną single maltów z  Islay (wyspa na zachodnim wybrzeżu Szkocji), czyli mocna torfo-wość, historycznie cechowała trunki ze Speyside (dolina rzeki Spey, największe whiskowe „zagłębie” świata). I na od-wrót – tradycyjne whisky na Islay przed wiekami były bardzo łagodne.

A zatem co stanowi o jakości i cha-rakterze whisky, jeżeli nie miejsce, z którego pochodzi? Głównie dwie rze-czy: stopień „torfowości”, czyli w jakim stopniu słód w procesie produkcji pod-dany był dymowi torfowemu, ale przede wszystkim na ostateczny kształt whisky wpływa jej „wykończenie”, czyli dojrze-wanie w różnych rodzajach beczek.

Obecnie producenci prześcigają się wręcz w  pomysłach na właściwe „wy-kończenie” whisky. Tradycyjne beczki

po sherry dawno już zostały zastąpione beczkami po amerykańskim bourbonie (beczki po sherry są trudno dostępne i  bardzo drogie). Obecnie jednak, by nadać whisky ostatecznego szlifu, po-szukuje się wciąż nowych rozwiązań, takich jak beczki po tokajach, porto, bor-deaux – by podać tylko kilka przykładów.

Sedno książki stanowi jednak kla-syfikacja różnych rodzajów whisky słodowej według profilu smaku opra-cowana na podstawie „koła smaków” z Pentlands wynalezionego w 1979 ro-ku przez chemika w  instytucie badań nad szkocką whisky (czy ktoś w Polsce byłby sobie w  stanie wyobrazić insty-tut naukowy badający smaki wódki?). Opierając się na tym naukowym instru-mentarium, autor dokonuje podziału dostępnych w  barach, najbardziej po-pularnych słodowych whisky na sześć podstawowych typów w  zależności od ich torfowości i „sherrowości”.

Poza tym książka zawiera zwięzłe opisy najważniejszych szkockich go-rzelni słodowych ilustrowane ładnymi zdjęciami. To intrygujący podręcznik dla wszystkich, którzy nie tylko piją, ale też degustują szkocką.

O charakterzewhisky

Paweł Gąsiorek

DaviD WisHarT, whisky – leksykon smakosza

WyDaWnicTWo rm, WarszaWa 2010cena: 59,90 zł

Page 21: magazyn Alkohole

lato 2011 21Alkohole Aby zamówić, zadzwoń 801 702 702 lub odwiedź stronę www.domwina.pl

Christian Drouin Sélection

Cena za butelkę: 94,98 złKod: FCd02

Christian Drouin Hors d’Age

Cena za butelkę: 338,19 złKod: FCd13

Christian Drouin Réserve des Fiefs

Cena za butelkę: 171,25 złKod: FCd05

Page 22: magazyn Alkohole

lato 201122 Alkohole

P oznałam veneziano całkiem niespodziewa-nie, choć nieprzypadkowo. W ubiegłym ro-ku, będąc w Południowym Tyrolu, przyszło

mi na obczyźnie świętować urodziny. Kierownik „załogi”, gdy tylko się zorientował, że jest okazja, by spędzić razem w  grupie nieco więcej czasu, zaproponował toasty na wzór tyrolski. Wieczorową porą i w pubie, którego stoliki dumnie rozstawione były na ulicy.

Kultowo włoskiMożna powiedzieć, że od pierwszego wejrzenia zakochałam się w  jego cudownym pomarańczo-wym kolorze. W  smaku ten aperitif jest lekko gorzkawy – trochę słodki, trochę cierpki, ale bar-dzo orzeźwiający. Spritz – jak nazywają veneziano Włosi – podobno pochodzi z okolic Wenecji. Naj-częściej ta nazwa oznaczała w  przeszłości białe wino połączone z wodą sodową. Pijano je także na Istrii pod rządami Austro-Węgier. Chodziło o to, by „przedłużyć” wino wodą i tym samym zmniejszyć zawartość alkoholu.

Obecnie autorami światowego sukcesu tego ape- ritifu są twórcy kampanii reklamowej aperolu. W Weronie jego dodatek jest czasami zastępowany przez campari lub cynar. We Friuli występuje pod nazwą furlan i  zamiast pomarańczy dekoruje się go oliwką. Aperol to włoski aperitif pijany solo lub z  lodem bądź używany w  koktajlach (łączy się go z białym winem, piwem, szampanem lub prosecco).

Jego smak opiera się na mieszaninie rabarbaru, goryczki, czerwonych pomarańczy i aromatycznych ziół. Aperol został przedstawiony przez braci Luigi i Silvio Barbierich po raz pierwszy w 1919 roku na Wielkiej Wystawie Międzynarodowej w Padwie.

Modnie austriackiAperol zyskał popularność po drugiej wojnie świa-towej, zwłaszcza w Niemczech i Austrii. Otrzymał również w  tamtych rejonach kolejną nazwę: spray veneziano lub spray veneto. Pijają go namiętnie i wiedeńczycy, i mieszkańcy słoweńskiej Gorycji (tu białe wino zastępuje się czerwonym), i górale z Po-łudniowego Tyrolu. Ci ostatni obowiązkowo miesza-

ją prosecco z aperolem i wodą sodową, uzupełniając kompozycję o plasterek pomarańczy, najlepiej czer-wonej, z Sycylii. Można też wyeliminować wodę so-dową, jeśli preferuje się mocniejszą wersję koktajlu.

Veneziano to znakomity drink na początek wie-czoru. Nie tylko wspaniale smakuje, dobrze zapowia-dając czas relaksu, ale też pobudza kubki smakowe i zmysły swym rewelacyjnym wyglądem. To obowiąz-kowa pozycja dla wszystkich, którzy szukają w aperi-tifie orzeźwienia, ale i niebanalnego smaku.

DRiNK Z HiStoRią – veNeZiANo

Słońce pogranicza

Agnieszka Lasota-Wojnicka

Jeśli goryczkę lubią zwykle mężczyźni, a smak pomarańczy i niekoniecznie szampańskie bąbelki – kobiety, to ten drink rodem z Wenecji przypadnie do gustu i jej, i jemu. il veneziano, znane również jako spritz, to doskonała propozycja na letnie popołudnia, zarówno bezpośrednio poobiednie, jak i wczesny wieczór.

veneziano• 60 ml prosecco (lub innego wina musującego)• 40 ml aperolu• 10 ml wody gazowanej• plasterek pomarańczy• kostki lodu, listki mięty

Do dużego kieliszka na wino (lub szklanki) wrzucić lód, wlać prosecco, aperol i wodę. udekorować plasterkiem poma-rańczy i listkiem mięty.

Fot.

H. S

chät

zer

Page 23: magazyn Alkohole

lato 2011 23Alkohole

Sącząc Stasiuka…

„Lubię podróżować. Lubię siedzieć w swoim pokoju i wspominać…” takie zwierzenie Andrzeja Stasiuka można

przeczytać na okładce Fado. Lubię robić to samo co Stasiuk, więc go czytam, zwłaszcza jego książki wspomnieniowo-podróżnicze.

Witold Bobiński

W łaściwie  to  określenie  nie jest  najbardziej  trafne,  bo oprócz  wspominania  swo-

ich  podróży  Stasiuk  je  także  wymyśla –  miesza  obrazy  pamięci  z  obrazami, które  pamięć  podpowiada  wyobraźni. Nie  mam mu  za  złe,  że  ta  jego  proza non-fiction  jest  trochę  fiction,  bo  lojal-nie  o  tym uprzedza. Wydaje mi  się,  że Stasiuk  uczciwie  traktuje  czytelnika  – jasno wykłada swoje twórcze (i ludzkie – rzekłbym) credo i stara się realizować je  w  sposób  dla  czytelnika  zrozumiały 

i jednoznaczny: nieustanne repetycje po-dobnych obrazów i refreniczność reflek-sji zdają się mówić – tu się nic innego nie stanie niż to, co się właśnie dzieje.Nazwisko  autora  Murów Hebronu 

stało się synonimem prozy „męskiej” – nasyconej  konkretem,  skupionej  wokół materialnego  wymiaru  rzeczywistości, nieprzegadanej, dosadnej w sferze języ-ka, wolnej od sentymentalizmu itp. Trak-tując sformułowanie „proza męska” jako hasło wywoławcze i pomocnicze, zakła-dam  jednocześnie  pewien  stopień  jego 

trafności, choć z archetypem macho au-tor zapewne nie chce mieć wiele wspól-nego. Niech więc pewnym usprawiedli-wieniem  dla  przywoływanej  kategorii będzie  fakt,  iż w  swoich  opowieściach podróżniczych Stasiuk wyraźnie częściej pisze o mężczyznach. Miłośnik  i  piewca  rozpadu,  zaniku 

i nieoczywistości, niestrudzony wędro-wiec  po  szlakach  naszej  peryferyjnej, środkowo-południowo-wschodniej  Eu-ropy,  narrator-bohater  Stasiuka  łatwiej współodczuwa (czy współczuje) z mę-

LiteRAtuRA i fLASZKA

»

„W jaki sposób Stasiuk pisze o sączeniu i popijaniu? W pierwszym rzędzie należałoby powiedzieć, w jaki sposób tego nie robi. Nie pisze zatem o wrażeniach, odczuciach, smakach, aromatach, nutach. Nie wspomina o barwach, konsystencji, etykietach, nie kreuje narratora na konesera czy nawet smakosza. Ale niewątpliwie docenia zarówno sam obyczaj, jak i tożsamość trunku, gdziekolwiek by go sączył”.

Fot.

J. D

allin

ger

Page 24: magazyn Alkohole

lato 201124 Alkohole

ską  połową  przemierzanego  świata. A może po prostu jest tak, że to właśnie ta męska połowa ostatecznie nadaje te-mu światu jego nieoczywisty charakter lub go w sposób symboliczny ujawnia.W  każdym  razie  bezczas,  bezruch 

i  fatalizm  losów  rumuńskich, węgier-skich,  słowackich,  albańskich  i  moł-dawskich peryferii genialnie uosobił się w postaciach tamtejszych robotników, pasterzy,  kierowców  czy  obwieszo-nych  łańcuchami,  wyżelowanych  po- 

pisków dotyczących popijania różnych postaci  i  odmian  alkoholu.  Czasem zwierza  się  z  tej  czynności  sam autor- -narrator, innym razem przywołuje sie-dzące przy butelce czy kieliszku posta-cie  efemerycznych  bohaterów  –  ludzi spotkanych na szlakach wędrówek. Mi-mo iż jest to w Jadąc do Babadag, Fado i Dzienniku pisanym później motyw re-gularnie powracający, to nie okazuje się ani wiodącym, ani dominującym w po-dróżniczo-refleksyjnej narracji. 

nej przezeń części świata popijanie ma znaczenie. Tropiciel słowackiej, węgierskiej, bał-

kańskiej beznadziei poznaje ją, smakuje, zatapia  się  w  niej  także  poprzez  orga-noleptyczny  kontakt  z  lokalnymi  alko-holami.  Popija  to,  co  wychylają,  sączą albo  przy  czym  siedzą  miejscowi.  Na Węgrzech to będzie tokaj aszú lub kör-te pálinka, bihorska palinka i śliwowica w  Rumunii,  gdzie  narrator  spędza  też czas przy piwach ciuc i ursus. W Chor-

LiteRAtuRA i fLASZKA

»

siadaczy wiekowych merców  czy  be- emek. W  relacjach Stasiukowego wę-drowca-narratora są oni zbiorową me-taforą  oczekiwania,  które  nie  dozna żadnego  spełnienia.  Jednym  ze  zna-mion tego stanu zawieszenia jest picie, ale nie w formie upijania się, a raczej popijania. Znakiem powolnego zanika-nia jest sączenie. Stasiukowa  relacja  (nietrudno  nam 

przychodzi  zidentyfikować  narratora) pełna  jest  napomknień, wzmianek,  za-

W jaki sposób Stasiuk pisze o sącze-niu i popijaniu? W pierwszym rzędzie należałoby powiedzieć, w  jaki sposób tego nie  robi. Nie pisze zatem o wra-żeniach, odczuciach, smakach, aroma-tach, nutach. Nie wspomina o barwach, konsystencji,  etykietach,  nie  kreuje narratora na konesera czy nawet sma-kosza.  Ale  niewątpliwie  docenia  za-równo  sam  obyczaj,  jak  i  tożsamość trunku,  gdziekolwiek  by  go  sączył. W Stasiukowym opisaniu przemierza-

wacji  i Słowenii bohater pije po prostu wino, w Albanii raki, fernet i retsinę…W tym przemierzaniu zapomnianych 

przez Boga i ludzi obszarów alkohol jest ważny: w węgierskim pociągu konduk-tor wytrwale pomaga wędrowcom otwo-rzyć butelkę tokaju sztyftem od papieru toaletowego,  innym  razem  zdrożony podróżnik ląduje nocą w nieczynnej już (rumuńskiej?  węgierskiej?)  gospodzie zagubionej  pośrodku  lasu,  ale mimo  to dostaje litrową butelkę pełną wina. 

Nasz wędrowiec się nie upija, jeżeli już to robi to z grzeczności, jak w go-ścinie  u  hojnych  gospodarzy  w  moł-dawskim  Grigoriopolu.  Najczęściej z towarzyszeniem alkoholu robi to, co obserwowani przezeń mieszkańcy tych oddalonych  od  głównego  strumienia dziejów, zapomnianych stron – patrzy, zastanawia  się,  wchłania  czas  i  prze-strzeń,  towarzyszy  nieśpiesznemu trwaniu. W tych krótkich wzmiankach rozsianych  na  kartach  Stasiukowej prozy  podróżniczo-eseistycznej  pi-wo,  wino,  czasem  mocniejszy  trunek stają  się  atrybutem,  nieomal  znakiem spowolnionego  doświadczania  świata –  w  zapatrzeniu,  zasłuchaniu,  zasie-dzeniu, zadumaniu bądź bezmyśleniu. W oczekiwaniu na to, co przyjdzie ju-tro, i w przeświadczeniu, że nic takiego wielkiego się nie zdarzy. W mijaniu. Stasiuk  nie  pisze  tego  wprost,  ale 

nietrudno odnieść wrażenie, że właśnie w takim wchłanianiu świata i zastyganiu w nim alkohol pomaga. A może poma-ga także w tym, by mimo nieustannego poczucia  nieodłącznej  teraźniejszości i  wrażenia  nieuchronnego  zaniku  nie oszaleć lub nie skończyć ze sobą. Stasiuk zapewne nie chciałby pisać 

dla  eleganckiego  magazynu  o  alko-holach.  Jego  stosunek  do  trunku  nie ma w sobie nic z epikurejskiej radości Śródziemnomorza, która ceni gustow-ne połączenia wina i jedzenia. O tym ostatnim  Stasiuk  nie  wspomina,  jak gdyby w trakcie podróży mało co jadł. Może dlatego, że spożywanie potraw nie ma w sobie nic z metafizyki, a po-pijanie zdecydowanie tak. To właśnie kufel  piwa  czy  butelka wina  pozwa-lają  zanurzyć  się  w  melancholijnym smutku peryferii  i oddychać wszech-obecną  przeszłością,  która  wcale  nie chce  i  nie ma  dokąd  ustąpić.  To  na-prawdę nie brzmi jak żart, gdy z prze-płukanych winem ust wydobywają się słowa:  „(…)  wolę  stare  i  wybieram rozpad,  którego  ciągłość  jest  nie  do podważenia”.     

Korzystałem z KsiążeK andrzeja stasiuKa: Jadąc do BaBadag

(WołoWiec 2008), Fado (WołoWiec 2006), dziennik pisany późnieJ

(WołoWiec 2010).              

Fot.

K. G

ubał

a

Andrzej Stasiuk

Page 25: magazyn Alkohole

Cena – 69,90 zł/butelka Zestaw 3 butelek można kupić w promocji ze specjalnym rabatem. Cena zestawu: 199 zł

Aby zamówić, zadzwoń 801 702 702 lub odwiedź stronę www.domwina.pl

Kod zestawu: Z51LdG

Page 26: magazyn Alkohole

lato 201126 Alkohole

Stół pełen mocnych trunkówJeżeli sięgnąć po pamiętniki albo spisywane po latach wspomnienia odnoszące się do pierwszych trzech dziesiątków lat XX wieku i zajmujące się towarzysko-obyczajową stroną ówczesnego życia, od razu zauważyć można wielkie zmiany, jakie przyniósł ten czas. W modzie i obowiązującym typie tak damskiej, jak i męskiej urody, kanonach savoir-vivre’u, sposobie spędzania wolnego czasu, ulubionych rozrywkach, grach w karty. Zmieniły się jednak przede wszystkim kulinarne i alkoholowe upodobania.

Bogna Wernichowska

HiStoRie i ANeGDoty

A utorzy wspomnień z epoki – politycy, arystokraci, kobiety światowe, artyści i  ludzie,

których określić można jako bywal-ców – rozpisują się szeroko o  tej właśnie stronie życia, nieodłącznej wszelkim wydarzeniom towarzyskim, jubileuszom, premierem, balom, po-lowaniom, spotkaniom oficjalnym i w domach prywatnych.

elegancka demokracjaPotrawy podawane w  tamtych cza-sach bywały znacznie bardziej de-mokratyczne, chociaż z  wykwintny-mi dodatkami, jak chociażby częste w menu skądinąd drogich restauracji i śniadań (lunchów) w bogatych do-mach „warszawskie flaki garnusz-kowe” z  pulpetami, posypane par-mezanem, zalewane obficie masłem z tartą bułką i zapiekane w piecu, al-bo wątróbka doprawiona maderą czy „jajka na miękko à la księżniczka” podawane na grzankach, lecz z  so-sem truflowym.

Alkohole, którymi raczono się przy okazjach bardziej czy mniej uroczy-stych, były natomiast coraz mocniej-sze. Na rozgrzewkę podczas polowania czy kuligu albo na spotkaniach w mę-skim gronie podawano starkę, gdańską wódkę, jarzębiak, koniak czy gorzką.

Po szklaneczki z  idącym do głowy trunkiem sięgały też coraz częściej da-my – i to nie tylko ze sfer artystycznych, które bardziej wyzwolone obyczajowo miały też – jak powszechnie sądzono – mocniejsze głowy. Na przyjęciach dyplomatycznych czy proszonych kola-cjach w domach elity żony ministrów, hrabiny i profesorowe chętnie raczyły się modnym w  latach 20. i  mocnym (43% alkoholu) likierem Bernardine Imperiale czy Antique produkowany-mi przez lwowską firmę Baczewski. Nie gardziły też szklaneczką koniaku czy kieliszkiem kirschu, które spra-wiały – jak pisała Magdalena Samo-zwaniec – że „mężczyźni wydawali się bardziej męscy, rywalki mniej groźne, a życie weselsze”.

Fot.

G. B

oy

Page 27: magazyn Alkohole

lato 2011 27Alkohole

W tęczowym kręgu cocktailiJadwiga Waydel-Dmochowska, kroni-karka Warszawy lat międzywojennych, opisując imprezy z dochodem na cel dobroczynny, wspomina, jak wielką sensację wzbudził w  1925 roku raut w salonach hotelu Bristol, gdzie przy barze autentyczny Murzyn w smokin-gu „serwował ze srebrnych termosów, którymi uprzednio żonglował z wiel-ką zręcznością, alkoholowe napoje zwane z angielska cocktailami”.

Ta mieszanina mocniejszych trun-ków w rodzaju koniaku, rumu, a tak-że dżinu, szkockiej whisky (w Polsce wówczas mało znanych) z wodą sodo-wą, sokiem i kostkami lodu wzbudziła wielkie zainteresowanie ze względu na osobliwość wykonania. Większość obecnych po raz pierwszy zobaczyła amerykańskie szejkery (określane przez panią Jadwigę jako srebrne ter-mosy) i sposób, w jaki posługiwał się nimi barman. Podziwiano rozmaite przenikające się wzajemnie barwy trunków podawanych w  wysokich kryształowych szklankach.

Smak koktajli bardzo przypadł do gustu większości obecnych… Rychło okazało się jednak, że napój kojarzący się wielu z karnawałowym kruszonem czy ponczem na zimno jest wielce zdradliwy. Hrabina Marta Krasińska wiodąca prym wśród udzielających się społecznie dam z  wielkiego świata po spożyciu dwóch szklaneczek napojów zwanych manhattan i  gimlet (w  tam-tych czasach brzmiało to wielce egzo-tycznie) zmuszona była udać się do domu wsparta na ramieniu synowej Izabeli z  Potockich i  przywołanego szofera. A  przez następny dzień – jak twierdzili plotkarze – trapiła ją migrena.

Nie zniechęciło to jednak arysto-kratycznej matrony do alkoholowych nowinek. W  jakiś czas potem prasa doniosła, że na proszonym obiedzie w  należącym do Krasińskich pałacyku zwanym Królikarnią podano ku radości biesiadników nowomodny orzeźwiający napój zwany fizz – był to rodzaj koktajlu z wody sodowej, soku owocowego, ru-mu, cytryny i listków mięty. Wszystkim ponoć przypadł do gustu, a  że lokaje

tacę z fizzem obnosili tylko raz, nikt nie doznał jakichkolwiek przykrych skut-ków nadużycia nowomodnego trunku.

Popijawy w kurortachRozmaici bywalcy miejscowości kli-matycznych z  Zakopanem na czele wspominali po latach zakrapiane biesiady pod Tatrami, u wód w Kry-nicy, w  Truskawcu czy Druskienni-kach, gdzie ówczesna socjeta jeździ-ła, by podreperować zdrowie, spędzić miło parę tygodni i zabawić się.

Rafał Malczewski, syn słynnego malarza Jacka, pozostawił barwny opis sowicie zakrapianych mocnym alkoholem zakopiańskich nocy, gdzie w  gospodzie u  Karpowicza, w  hote-lu Morskie Oko, w  lokalu U  Trzaski albo na Jaszczurówce upajano się nie tylko powietrzem gór. Tam to Witka-cy, kompozytor Karol Szymanowski, pisarz Kornel Makuszyński, rzeź-biarz-arystokrata August Zamoyski i awangardowy twórca Leon Chwistek w towarzystwie wielbicieli ich talentów

popijali do świtu „jarzębiak, starkę, pejsachówkę, gorzką ziołową i  wszel-kiego rodzaju nalewki”. O tym, ile i co wypijał „demon Zakopanego” Stani-sław Ignacy Witkiewicz można było się później dowiedzieć z  jego portretów, gdzie mistrz swoistym szyfrem odno-towywał ilość spożytych trunków.

Dzieło trunkom i pijącym dedykowaneAlkoholowe trendy w  ówczesnym społeczeństwie doczekały się ory-ginalnego literackiego opracowania w  książce Juliana Tuwima Polski słownik pijacki. Ten zbiór prawdzi-wych historii i  wysnutych z  fantazji anegdot zawiera niezliczoną ilość szczegółów poświęconych pijącym, piciu i trunkom. Uwiecznione zosta-ły tam powiedzenia w rodzaju przy-pisywanego poecie Kazimierzowi Wierzyńskiemu: „To taka wódka, że się od niej nie odpijesz”, czy może prostoduszne, ale prawdziwe wy-znanie pewnego oficera: „Piję wódkę

szklankami, bo po co i komplikować” oraz wiele, wiele innych.

I choć pito wówczas wiele, to z fan-tazją i  pomimo swobodnego nastroju zachowywano obyczajowy umiar. Roz-mowy i żarty były swawolne, ale pozba-wione wulgaryzmów, agresywne zacho-wania raczej rzadkie i w jakichkolwiek przejawach szybko ukrócane przez innych gości. Stąd w  opisach zakra-pianych biesiad brak relacji z awantur i burd. Być może dlatego, że uczestni-kami tych spotkań byli ludzie z kręgów społecznych, gdzie w  każdej sytuacji obowiązywały kanony savoir vivre’u  – nawet w rozbawionym gronie przy stole zastawionym mocnymi trunkami.

HiStoRie i ANeGDoty

Fot.

A J

. R. M

. Sku

ll

Page 28: magazyn Alkohole

lato 201128 Alkohole

SPiRytoLoGiA – BAño MARíA

istnieją urządzenia, których nazw ani

nie można wywieść precyzyjnie z żadnego

z języków, ani dokładnie przetłumaczyć na

żaden język. A mimo to istnieją i nie mają

zamiaru zniknąć. Jedną z nich jest alembik – nazwa magiczna,

łącząca w sobie historię wszystkich alkoholi

destylowanych na świecie.

A lembik pochodzi od arabskiego al-inbiq. Dla przeciętnego mieszkańca krajów arab-skich to określenie dziś nie ma nic wspól-

nego z  jego pierwotnym znaczeniem. Al-inbiq oznacza po prostu garnek i nie ma żadnego związ-ku z  destylacją czegokolwiek. W  ten sam sposób postąpili średniowieczni Szkoci i  swój aparat de-stylacyjny nazwali pot still. My znajdziemy te same korzenie w naszym imbryku, ale i u nas słowo to nie ma konotacji z alkoholem.

Kim była Maria?Baño maría lub baño de María, czyli kąpiel Marii, to alembik ogrzewany wrzącą wodą. Skąd jednak ta dziwna nazwa? Kim była owa Maria? Tego nie wie absolutnie nikt, mimo że nazwa jest powszechna od wieków i wielu starało się rozwikłać tę zagadkę. W średniowieczu wiązano ją z alchemiczką Marią Żydówką, według jednych siostrą Mojżesza, we-dług innych żyjącą znacznie później i  pracującą w starożytnej Aleksandrii. Nie zachowały się jed-nak żadne piśmienne przekazy o niej.

W  każdym razie jest to urządzenie służące do ogrzewania różnych składników nie bezpośrednio ogniem, ale delikatnie za pomocą wrzącej wo-dy. W  dodatku sam pomysł jest prawdopodobnie znacznie starszy i niezwiązany z destylacją. Stosuje się go dziś w laboratoriach chemicznych i w… ga-stronomii. Gdy nie chcemy, aby coś, co ogrzewamy, przypaliło się nam, wkładamy ogrzewaną substan-cję do naczynia, które umieszczamy nad innym naczyniem z wrzącą wodą. Tak dziś rozpuszczamy np. czekoladę, czasem ucieramy żółtka lub przygo-towujemy klasyczne zabaione.

Praktyka dziśBaño maría przetrwało do dziś w różnych formach. Przede wszystkim w przemyśle gorzelniczym i jego dziale rektyfikacyjnym. Co prawda w skali masowej nie używa się dziś ogrzewania wodą, bo byłoby to zbyt kosztowne, ale powszechnie używa się obec-nie kolumn destylacyjnych, w których odpędza się zacier wcześniej ogrzany do temperatury wrzenia wodą wykorzystaną wcześniej do skraplania desty-latu w chłodnicach.

Często też ogrzewa się nastaw parą wodą. Tak się postępuje przy wyrobie grappy z  czerwonych wytłoków, które już zawierają alkohol, bo są od-padem po przefermentowanym i  macerowanym winie. Takie wytłoki nasyca się parą wodą, by od-parować alkohol, który jest kierowany do kolumny destylacyjnej, gdzie się skrapla.

Jednak gdy chcemy uzyskać wysokiej jakości de-stylat z białych wytłoków, baño maría – czy raczej bagno maría, jak to się nazywa we Włoszech – oka-zuje się niezbędny. Białe wytłoki po dodaniu wody fermentują i trzeba destylować całą pulpę. Gdyby ją ogrzać bezpośrednio ogniem lub za pomocą urządzeń elektrycznych, całość by się przypaliła. Dlatego stosuje się właśnie niezawodne ogrzewa-nie wodne umożliwiające uzyskanie delikatnego, aromatycznego odpędu. Przy tanich grappach jest to oczywiście nieopłacalne i  wówczas stosuje się parę wodą lub odfiltrowuje zacier z części stałych, ale efekt – co oczywiste – jest zupełnie inny.

Baño maría stosuje się też często przy wyrobie słynnych likierów, kiedy destyluje się nalewy wraz z  materiałem pierwotnym, aby były bardziej aro-matyczne.

Wojciech Gogoliński

delikatnakąpiel

maryjnaFo

t. B

epi T

osol

ani

Page 29: magazyn Alkohole

lato 201129 AlkoholeAby zamówić, zadzwoń 801 702 702 lub odwiedź stronę www.domwina.pl

Antiquary 12 YO Blended Whisky

tomatin distillery

Cena: 125,20 złKod: WHt09Punkty klubowe: 25

Cognac Park XOPoitou-Charentens

Cena: 345,14 złKod: FLU63Punkty klubowe: 69

Brandy de Jerez Solera EliteElite Selección doradaBrandy de Jerez

Cena: 50,51 złKod: HEL18Punkty klubowe: 10

Wódka Potocki

Cena klubowa: 149 złKod: VPO01_PUSZKAPunkty klubowe: 30

Strega CreamStrega Alberti Benevento S.p.A.

Cena: 89,22 złKod: WSt25_BEZKARtPunkty klubowe: 18

Talisman Finest Blend

tomatin distillery

Cena: 57,42 złKod: WHt14Punkty klubowe: 11

ABK6 VS Premiumdomaine de Chez Maillard

Cena klubowa: 140 złKod: FAB01_PUSZKAPunkty klubowe: 28

Cognac Grand Breuil VSOPdistillerietessendier & Fils

Cena: 196,93 złKod: FLU67Punkty klubowe: 39

Licor 43diego Zamora Vinos y Licores

Cena: 84,19 złKod: HLi02_PUSZKAPunkty klubowe: 17

Grappa Cabreotenute Folonari

Cena klubowa: 163,89 złKod: WFO23Punkty klubowe: 33

Page 30: magazyn Alkohole

lato 201130 Alkohole

Nagroda szefaImbibe Live!

Nagrody rozdane

ZZA BARu...

Eliksir na topie

Ogłoszono wyniki San Francisco World Spirits Competition 2011. Do tegorocznej edycji tego presti-żowego konkursu producenci i im-porterzy zgłosili rekordową liczbę 1106 alkoholi produkowanych w 61 krajach. W  jury konkursu zasiadło 33 specjalistów z  branży alkoho-lowej z  całego świata. Corocznie przyznawaną nagrodę Distillery of the Year (Gorzelnia Roku) otrzymał producent mezcalu Del Maguey z  Meksyku. Importerem roku zo-stało Gemini Spirits & Wine z Chi-cago, a specjalna nagroda przyzna-wana przez dyrektora konkursu Director’s Award trafiła do potenta-ta alkoholowego Pernod Ricard.

Już 5 i  6 lipca 2011 roku odbędzie się druga edycja imprezy, która w ze-szłym roku wstrząsnęła światowym przemysłem koktajlowo-alkoholowym. Imbibe Live! – bo o  niej mowa – to dwudniowe targi, które odbędą się w halach londyńskiego Earls Court 2. Tegoroczne – z zapowiedzi wynika, że jeszcze większe i ciekawsze niż w ze-szłym roku – będą obfitować w poka-

zy, degustacje, konkursy i  seminaria z  udziałem największych miksolo-gicznych autorytetów oraz produ-centów najciekawszych i  najbardziej pożądanych trunków. Najświeższe informacje na temat szczegółowego programu imprezy można znaleźć na stronie imbibe.com/live. Tam też znajduje się odnośnik do formularza rejestracyjnego.

Limitowana butelkaButelka z  limitowanej serii wód-ki Smirnoff Vladimir zdoby-ła główną nagrodę w  kategorii „Opakowanie” w  Ogólnopolskim Konkursie Reklamy – Kreatura 2011. W tym roku nagrody w pre-stiżowym konkursie branży re-klamowej przyznano już po raz piętnasty. Podczas uroczystej gali wyróżniono najbardziej kreatyw-ne projekty 2010 roku w 12 kate-goriach. W uroczystym wieczorze wzięli udział licznie przybyli go-ście związani ze środowiskiem reklamowym. W przypadku wódki Smirnoff Vladimir, wprowadzonej na rynek w październiku 2010 r., to konsumenci wybrali oryginalny design nagrodzonej butelki na-wiązujący do street artu.

Data II edycji Bar Symposium ustalona12–13 września 2011 r. w  Centrum Kultury działającym w byłej fabryce wódek Koneser na warszawskiej Pra-dze odbędzie się II Bar Symposium, dwudniowe święto barmańskie, podczas którego odbędą się wykłady tuzów światowego barmaństwa oraz wybitnych polskich specjalistów, panele dyskusyjne, warsztaty, degu-stacje, pokazy i  targi. Najświeższe informacje na temat imprezy są do-

stępne na jej Facebookowym profilu: www.facebook.com/barsymposium.

oPrac. rafał ciesielski WWW.BarmaGazyn.Pl

Koktajl o  nazwie „Elisir d’Amore” (eliksir miłości) opracowany przez zespół z Włoch zwyciężył w 7. edycji

prestiżowego konkursu koktajlowego 42 Below Cocktail World Cup orga-nizowanego co roku przez nowoze-

landzką markę alkoho-lową 42 Below. Podczas 7-dniowego konkursu od-bywającego się w  nowo-zelandzkim Queenstown Włosi pokonali kilka ekip z  całego świata. Drugie miejsce przypadło ekipie ze Stanów Zjednoczo-nych, a trzecie Szkotom.

Luksusowa najlepsza z tonikiem! Podczas konkursu Ultimate Cocktail Challenge 2011, który odbył się w Nowym Jorku (jed-na z  części Ultimate Beverage Challen-ges) Wódka Luksu-sowa zdobyła główną nagrodę (Chairma-n’s Trophy) jako naj-lepsza wódka do miksowania z toni-kiem (otrzymała 93 pkt. na 100 możliwych).

Page 31: magazyn Alkohole

lato 2011 31Alkohole

PReNumeRATA • 6 kolejnych numerów za jedyne 69 zł

• PREZENt dla każdego prenumeratora

• magazyn „Alkohole” GRAtiS!

Zamów już teraz! www.czaswina.pl/prenumerata

12 638 13 80 wew. 30

„Czas Wina” dostępny także w sieci empik

Ponad 100 stron poświęconych winom!

Podróże z winem.

Prezentacje win i regionów.

Porady enologiczne.

Niezwykli ludzie i miejsca.

Kulinaria.

Page 32: magazyn Alkohole

lato 2011 32Alkohole Aby zamówić, zadzwoń 801 702 702 lub odwiedź stronę www.domwina.pl

LICOR 43. NIEWIARYGODNA POKUSA

Aby zamówić, zadzwoń 801 702 702 lub odwiedź stronę www.domwina.pl