4
Masówka Masówka darmowa Gazetka Krakowskiej Masy Krytycznej, Kraków, styczeń 2013 „Pójdę się przewietrzyć” – pomyślałam, decydując się na spacer, lecz zaraz po wyjściu z domu zrozumiałam, że to nie takie proste. Mieszanina gazów i pyłów, zwana powietrzem, była szara i zawiesista, z trudem przepuszczała światło. W takich warunkach każdy oddech generował pytanie, czy podtrzymywanie podstawowej funkcji życiowej nie doprowadzi do oblepienia płuc czarną mazią. Po chwili zaczęłam kaszleć. Co możemy zrobić? Wyprowadzić się? Nie wychodzić z domu? Wychodzić tylko w maseczce antypyłowej? To są rozwiązania krótkofalowe, które nie rozwiążą problemu. Jeśli chcemy poprawy sytuacji naszych płuc, to na dłuższą metę nie unikniemy przemiany naszej mentalności w kierunku większej świadomości sytuacji ekologicznej, a także świadomości, że to nie tylko urzędnicy, ale także każdy z nas – JA – jest odpowiedzialny za jakość krakowskiego powietrza. W tym sensie jesteśmy pionierami nowego stylu życia, my, masa krytyczna, ta grupka wariatów, którzy nawet w najgłębszym w tym roku śniegu i w najniższym punkcie termometru decydują się na manifestację, promującą ekologiczny transport miejski. Co więcej, my naprawdę na co dzień dojeżdżamy do pracy i na uczelnię rowerami. W końcu, dzięki zastąpieniu spaceru bicyklem, możemy w te najgorsze dni, gdy komunikaty na stronie http://www.malopolska.pl świecą się na fioletowo, skrócić czas przebywania na powietrzu. Tylko czy o to na dłuższą metę nam chodzi? Na pocieszenie proponujemy Wam dziś porcję pozytywnych artykułów, które pozwolą pomarzyć o wakacyjnych wojażach: parę wspomnień z wycieczek po Francji, garść wrażeń z mitycznego Amsterdamu i szczyptę angielskiego słownictwa rowerowego. A ponieważ ta masa krytyczna została nazwana życzeniową, to w temacie Krakowa życzmy sobie: mądrzejszego gospodarowania miejskimi pieniędzmi, szczególnie w temacie przebudowy ul. Mogilskiej, poprawy jakości powietrza, zwłaszcza zimą, oraz żeby masa krytyczna rosła w siłę! To nam się opłaci. TRASA MASY Trasa Masy Życzeniowej wiedzie przez: Rynek Główny (objazd wokół) – Szewska – Karmelicka – Aleja J. Słowackiego – Warszawska – Pawia – tunel pod KCK – Lubomirskiego – Mogilska – Cystersów – Al. Pokoju – Grzegórzecka – Dietla – Stradomska – Podzamcze – Straszewskiego – Podwale – św. Anny – Rynek Główny CO SDZIEJE Krakowska Życzeniowa Masa Krytyczna jest po to, żebyśmy mogli sobie rowerowo pomarzyć. Podzielcie się swoimi życzeniami na stronie: http://ibikekrakow.com/2013/01/24/juz-jutro-zyczeniowa- masa-krytyczna/ W temacie ulicy Mogilskiej życzymy sobie, żeby urzędnicy spojrzeli na nią nie tylko jako na trakt samochodowy, ale także ciąg komunikacyjny służący innym, przyjaźniejszym dla środowiska i nieraz efektywniejszym środkom transportu. Więcej przeczytać na ten temat (a także podpisać petycję w tej sprawie) możecie na stronie: http://www.alejamogilska.pl/ Rozkręca się obywatelski ruch na rzecz poprawy jakości krakowskiego powietrza. Powstały ponad miesiąc temu fejsbukowy profil Krakowski Alarm Smogowy zgromadził już 5,5 tysiąca fanów. Na początku stycznia zorganizowano marsz antysmogowy – miejmy nadzieję, że te działania zmotywują władze i mieszkańców do ograniczenia emisji szkodliwych pyłów i gazów. A na koniec walentynkowo: 14 lutego odbędzie się romantyczny przejazd po mieście z nagrodami! Wydarzenie nosi nazwę Suicide Valentine Alley zapytajcie Gugla o więcej szczegółów!

Masówka, Styczeń 2013, Kraków

Embed Size (px)

DESCRIPTION

Widzimisię-Niedasię. Korespondencja z frontu. Czy jesteś gotowy na Kraków'Dam? Kącik lingwistyczny. Wspomnienia rowerowe z lat 80 - Francja.

Citation preview

MasówkaMasówkadarmowa Gazetka Krakowskiej Masy Krytycznej, Kraków, styczeń 2013

„Pójdę się przewietrzyć” – pomyślałam, decydując się na spacer, lecz zaraz po wyjściu z domu zrozumiałam, że to nie takie proste. Mieszanina gazów i pyłów, zwana powietrzem, była szara i zawiesista, z trudem przepuszczała światło. W takich warunkach każdy oddech generował pytanie, czy podtrzymywanie podstawowej funkcji życiowej nie doprowadzi do oblepienia płuc czarną mazią. Po chwili zaczęłam kaszleć.

Co możemy zrobić? Wyprowadzić się? Nie wychodzić z domu? Wychodzić tylko w maseczce antypyłowej?To są rozwiązania krótkofalowe, które nie rozwiążą problemu. Jeśli chcemy poprawy sytuacji naszych płuc,to na dłuższą metę nie unikniemy przemiany naszej mentalności w kierunku większej świadomości sytuacji ekologicznej, a także świadomości, że to nie tylko urzędnicy, ale także każdy z nas – JA – jest odpowiedzialny za jakość krakowskiego powietrza.

W tym sensie jesteśmy pionierami nowego stylu życia, my, masa krytyczna, ta grupka wariatów, którzy nawet w najgłębszym w tym roku śniegu i w najniższym punkcie termometru decydują się na manifestację, promującą ekologiczny transport miejski. Co więcej, my naprawdę na co dzień dojeżdżamy do pracy i na uczelnię rowerami. W końcu, dzięki zastąpieniu spaceru bicyklem, możemy w te najgorsze dni, gdy komunikatyna stronie http://www.malopolska.pl świecą się na fioletowo, skrócić czas przebywania na powietrzu. Tylkoczy o to na dłuższą metę nam chodzi?

Na pocieszenie proponujemy Wam dziś porcję pozytywnych artykułów, które pozwolą pomarzyćo wakacyjnych wojażach: parę wspomnień z wycieczek po Francji, garść wrażeń z mitycznego Amsterdamui szczyptę angielskiego słownictwa rowerowego.

A ponieważ ta masa krytyczna została nazwana życzeniową, to w temacie Krakowa życzmy sobie: mądrzejszego gospodarowania miejskimi pieniędzmi, szczególnie w temacie przebudowy ul. Mogilskiej, poprawy jakości powietrza, zwłaszcza zimą, oraz żeby masa krytyczna rosła w siłę! To nam się opłaci.

TRASA MASY

Trasa Masy Życzeniowej wiedzie przez:

Rynek Główny (objazd wokół) – Szewska – Karmelicka – Aleja J. Słowackiego – Warszawska – Pawia – tunel pod KCK – Lubomirskiego – Mogilska – Cystersów – Al. Pokoju – Grzegórzecka – Dietla – Stradomska – Podzamcze – Straszewskiego – Podwale – św. Anny – Rynek Główny

CO SIĘ DZIEJE

• Krakowska Życzeniowa Masa Krytyczna jestpo to, żebyśmy mogli sobie rowerowo pomarzyć. Podzielcie się swoimi życzeniami na stronie: http://ibikekrakow.com/2013/01/24/juz-jutro-zyczeniowa-masa-krytyczna/

• W temacie ulicy Mogilskiej życzymy sobie, żeby urzędnicy spojrzeli na nią nie tylko jako na trakt samochodowy, ale także ciąg komunikacyjny służący innym, przyjaźniejszym dla środowiska i nieraz efektywniejszym środkom transportu. Więcej przeczytać na ten temat (a także podpisać petycję w tej sprawie) możecie na stronie: http://www.alejamogilska.pl/

• Rozkręca się obywatelski ruch na rzecz poprawy jakości krakowskiego powietrza. Powstały ponad miesiąc temu fejsbukowy profil Krakowski Alarm Smogowy zgromadził już 5,5 tysiąca fanów. Na początku stycznia zorganizowano marsz antysmogowy – miejmy nadzieję, że te działania zmotywują władze i mieszkańcówdo ograniczenia emisji szkodliwych pyłów i gazów.

• A na koniec walentynkowo: 14 lutego odbędzie się romantyczny przejazd po mieście z nagrodami! Wydarzenie nosi nazwę Suicide Valentine Alley – zapytajcie Gugla o więcej szczegółów!

WIDZIMISIĘ - NIEDASIĘ

„Kryzys”, „nie ma pieniędzy”, „zadłużony Kraków” - mantra decydentów tłumacząca wszystko. Szczególnie brak inwestycji w ruch rowerowy. Nie budujemy dróg dla rowerów – „niedasię”. A guzik prawda. Kryzys będzie wtedy,kiedy wpływy do budżetu miasta spadną o połowę. Zadłużenie – a kto te długi zaciągał? „Obiektywne okoliczności”,czy decydenci? Nie ma pieniędzy? A kto wywalił 10 mln złotych na ekrany? Kilkanaście na cztery pasy na Ruczaj? Kilkadziesiąt na tunel pod estakadą na ROK? Pieniądze są.I wydawane są zgodnie z „widzimisię”. Nie dajmy sobie wmówić, że kryzys, zadłużenie, czy pozorny brak pieniędzy odpowiadają za brak dróg dla rowerów. To „widzimisię” jest takie, że dróg dla rowerów „niedasię”.

Za to podziemny parking za 15 mln zaplanować „da się”. Hurra, zrobimy tyle dla miasta, przecież podziemny parking to w ogóle super, kto tego nie rozumie, to chyba półgłówek. Tyle, że tak myślano (w Europie) 30 lat temu. I czy żadenz decydentów, naprawdę żaden, nie podzielił 15 mln przez 150 miejsc (tyle powstanie) żeby się dowiedzieć, że płacą 100 tysięcy za miejsce? Nieważne, że za 100 tysięcy można wymalować tyle kontrapasów, że skorzysta na tym dziennie 5000 osób. „Widzimisię” mamy takie, a nie inne. A te 5000 osób to przecież rowerzyści, nikt ich nie zmusza do jazdy, jakby mieli rozum, kupiliby auta i się cieszyli z jednego miejsca na spółkę. Nie dajmy sobie wmówić, że taka inwestycja jest dla dobra mieszkańców.

Przykład mniejszego kalibru. Ulica Włóczków zapewnia połączenie rowerowe stadionu Cracovii z mostem Dębnickim. Sęk w tym, że na odcinku około 50 metrów jestona jednokierunkowa*. Skąd i kiedy pojawiła siętam dziwaczna „śmieszka”, nie wiem. Natomiast jedno jest pewne – rowerzyści wnioskowali o wprowadzenie kontrapasa. Jest tam wąsko, należałoby zlikwidować miejsca parkingowe. Ale nie można, bo nie. „Niedasię” – bo takie jest „widzimisię”. Rowerzyści muszą dwa razy przekraczać jezdnię, wyjeżdżając zza zaparkowanych gęsto aut, a kawałek muszą jechać wspólnie z pieszymi. Niewygodnie i niebezpiecznie. Miejsc parkingowych jest tam (do likwidacji) siedem, w porywachdo 9. To zysk dla max 40 osób dziennie. Rowerzystów jeździ tam ponad 100 na godzinę (liczyłem), pieszych też coś koło tego. Czyli traci ponad tysiąc osób. Czas, samopoczucie,a przede wszystkim poczucie, że urzędnik umie zrobićcoś z sensem. Ale urzędnik ma swoje „widzimisię”.I poświęca czas na wymyślanie stu dwudziestu powodów, dlaczego „niedasię”, zamiast przejechać tamtędy na rowerzei dać kontrapas.

Marcin Dumnicki

* - Rowerzystce, której jazda pod prąd ul. Włóczków została uwieczniona przez Google Maps, na rowerze z nalepką KMR, funduję bombonierkę! Jeśli się zgłosi. Nie musi być dziś.

KORESPONDENCJA Z FRONTU

Uprzedzałem PT Czytelników, i to już kilka numerów temu, że sukces roweryzmu w Krakowie jest raczej przesądzony – mimo oczywistej powolności. Na sukces składać się mogą nasze zwycięstwa – i/lub klęski naszych przeciwników.I oto - Deus ex machina – na głowy samochoderii i kasty urzędniczej zwaliła się z hukiem „oczywista oczywistość”: mieszanina gazów nad Krakowem i w nim samym, bezzasadnie nazywana powietrzem, nie nadaje siędo oddychania. Maski przeciwpyłowe z rekwizytu ekologówz dnia na dzień przerodziły się w biologiczno-chemiczną konieczność. Palenie w piecach wszystkim i nawał wszechobecnego samochodziarstwa stały się elementem klęski cywilizacyjnej Krakowa. Już nie można udawać, że się nic nie dzieje. Zamieszkiwanie w Krakowie stało się groźne dla zdrowia, a także dla życia. Koniec bicia piany.

Obserwacja krakowskiego świata nawet w najbardziej oblodzone dni wskazuje, że rowerzysta (-tka TEŻ) daje radę. Nie spodziewam się masowej obecności rowerzystówna ulicach pośrodku śnieżnej zimy, ale ci zawzięci (czapkiz głów) to jest ważny sygnał, że kiedy tylko popuści… no –to się zacznie. Wiosna rowerowa, wg znanego hasła „wiosna nasza” będzie stanowić spore zaskoczenie dla samochoderii.A spodziewam się tłumów rowerzystów. TŁU – MÓW. Wspomnisz moje słowa, PT Czytelniku.

Nawiązując do „chemicznego” wstępu pragnę zwrócić uwagę Państwa na to, że cywilizacja rowerowa ze swoją kulturą czystości i ruchu, elegancji i wyczynu, zastępująca „wszechdowoźne” i „wszechwjezdne” samochody, stała sięw obliczu katastrofy ekologicznej czytelnym symbolem cywilizacji prawdziwie rozwojowej. Jej zestawieniez tzw. cywilizacją rozrostu miasta starczy za ocenę.

Najbardziej rozbawił mnie Pan Prezydent pewnego uniwersyteckiego miasta w południowej Polsce, któryna wieść o smogu powiedział, że on też jest przeciw. Przypomnijmy więc, dlaczego jest to stuprocentowa hipokryzja:

1. W 2004 roku Polska przystąpiła do Unii. Czy wtedy(ten sam) prezydent zdradzał oznaki przewidywania, że Polacy w osiem lat kupią 12 mln samochodów?

2. A co z bezrefleksyjnym tolerowaniem braku planóww Polsce? Co z karmieniem potwora wuzetek,który pokrywa swoim pomiotem coraz to bardziej odległeod centrum zbiory niegustownych BUD, nazywającje osiedlami?! Czy to na tym ma polegać gospodarka wolnorynkowa, że samorząd siedzi i „na zimno” czeka,aż obywatele zaduszą sami siebie? Przecież nie będą dojeżdżać stamtąd tramwajami i autobusami, których nie ma – i NIE BĘDZIE. (Górka Narodowa, południowe przedpola Borku Fałęckiego i wschodnie – Kobierzyna, Bronowice Wielkie na wschód od ul. Jasnogórskiej).

3. Co z przyzwoleniem na publiczne wypowiedzi Najlepszego z Tenorów, który spokojnie oświadcza , że to uniwersyteckie miasto jest właśnie najbardziej zaawansowane w walce ze smogiem? Zdawać by się mogło, że owo zaangażowanie powinno się przekładać na stan powietrza w… no właśnie. W tym mieście. Ale jak widać (i czuć) nie musi się przekładać.

4. Jakimże sposobem ludzkim lub boskim ktokolwiek wyobraża sobie organizację zimowej olimpiady pośrodku miasta zatrutego zimą NAJBARDZIEJ W EUROPIE? Czy zależy nam na wielopiętrowej kompromitacji na oczach świata?

Konrad Myślik

CZY JESTEŚ GOTOWY NA KRAKÓW'DAM?Bardzo często słyszymy „och”’y i „ach”’y na temat Holandii: jak to wspaniale rowerowo tam jest – istny raj – nic, tylko wyemigrować. Tak też zrobiłam – wyjechałamdo Amsterdamu. Oczywiście rowery nie były jedynym powodem, ale były istotnym czynnikiem skłaniającym mnie do podjęcia tej decyzji.

A teraz mały kubeł zimnej wody na piewców idei holenderskiego raju: tutaj nie jest idealnie! Amsterdam to nie raj rowerowy - raju nie ma!

Chcielibyście teraz przeczytać dlaczego? Oto powody.

1. Codzienna masa krytyczna

Codziennie w godzinach szczytu przez miasto przejeżdża holenderska masa krytyczna. Jest bardzo tłoczno. Dodatkowo każdy jedzie jak chce, gdzie chce i jak szybko chce. Rozmowa telefoniczna, palenie papierosów, śpiewanie, słuchanie muzyki, transportowanie dziwnych przedmiotów nikogo nie dziwią. Przenosząc się do Amsterdamu musiałam nauczyć się jeździć na nowo. I nie chodzi tu o sposób pedałowania czy utrzymywania równowagi, ale o współdzielenie drogi. Trzeba pamiętać, że w każdej chwili ktoś może zahamować, skręcić, przewrócić się (szczególnie jak coś wiezie). Oj, nie jest łatwo. Trzeba dużo cierpliwości, życzliwości i umiejętności przewidywania. Dodatkowo, przy tak dużej ilości współtowarzyszy drogi rowerowej, możemy zapomniećo szybkiej jeździe - tu się jeździ tak, jak tłum na to pozwoli.

2. Zastawione drogi rowerowe

Tak tak, tutaj też auta zastawiają drogi rowerowe. Oczywiście nie w takim stopniu, jak w Krakowie, ale rano dostawcze samochody rządzą. Plus jest taki, że w A’damie zjazdy z dróg rowerowych na ulice są wszędzie i łatwo ominąć parkującego. Dodatkowo ruch na ulicach jest uspokojony, a gdy już trzeba jechać ulicą, to nie jest to niebezpieczne. Oprócz aut, na swojej drodze spotykam często porzucone/przewrócone rowery,bo tutaj właściciele nie mają w zwyczaju przypinać rowerudo czegoś, tylko zostawiają go z zablokowanym tylnym kołem. Przy większym wietrze (a wiatrów ci u nas pod dostatkiem) powstaje slalom gigant.

3. Nawierzchnia.

Och, chciałabym aby drogi tutaj były całe z asfaltu... bardzo bym chciała, bo 90% mojej drogi do pracy to płytki i kostka! Tak właśnie jest w centrum, na obrzeżach miasta już można spotkać asfalt.

4. Infrastruktura

Infrastruktura rowerowa jest oszałamiająca – wszędzie można bezpiecznie dojechać. Niestety, ma to też swoje minusy. Rowerzyści są traktowani w 100% jak uczestnicy ruchui obowiązują ich te same zasady. Znaczy to tyle, że na mojej 8-kilometrowej drodze do pracy mam 10 świateł, na których muszę się zatrzymać i poczekać na zielone światło.Oczywiście można zrobić to po holendersku i jechaćna czerwonym, ale ja się nie odważę.

5. Łaziki

Ludzie (szczególnie turyści) też chodzą tu po drogach rowerowych. Najgorzej jest w okolicach hoteli. Tam wszyscy rowerzyści zwalniają! Rozumiem, że ludzie są na wakacjach, ale dlaczego zapominają spakować też mózgów. Włazi, Panie, takie pod rower i nawet dzwonek na niego nie działa... ;) Jak świat długi i szeroki, tak piesi będą włazić na drogi rowerowe. Amen.

6. Towarzysze doli i niedoli

W Amsterdamie nazwa “droga rowerowa” brzmi śmiesznie,bo można tutaj spotkać: skutery, konie, niepełnosprawnychna wózkach, śmieszne małe autka (jeszcze mniejszeod „smartów”). I to wszystko legalnie, jeśli jadą do 20 km/h.

7. Roboty drogowe

Nigdy w moim życiu nie widziałam tylu robót drogowych,co w A'damie. Co najciekawsze, pojawiają się i znikają z dnia na dzień. Chyba jeszcze nie udało mi się w ciągu 4 miesięcy przejechać mojej trasy bez napotkania robót drogowych.Mój kolega Holender twierdzi, że to taki ich sport narodowy.

8. Postój

A na koniec stojaki. Większość stojaków w A'damieto wyrwikółka. Jeśli macie grube opony, to zapomnijcieo możliwości przypięcia roweru do czegokolwiek. OK, czasem trafią się też U-kształtne, ale trzeba się naszukać. Najczęściej Holendrzy “porzucają” swoje rowery bez przypinania i jedynie blokują tylne koło. Ot, taki folklor.

Tak więc, czy jesteś gotowy na Kraków’dam?

Na pocieszenie powiem Wam, że kocham to miasto. Jeździ się tutaj cudownie i bezpiecznie. Jest jak róża z kolcami...ale to nadal pięknie pachnąca róża.

Zuzanna Dydak

KĄCIK LINGWISTYCZNY

Żyjemy w czasach, w których podróżowanie jest zdecydowanie łatwiejsze, niż kiedyś. Kto wie, czy następnym razem we Lwowie czyw Paryżu nie przydadzą Ci się rowerowe słówka? A może masz przyjaciółz innych krajów, z którymi chciałbyś rozmawiać na tematy rowerowe i brakuje Ci terminów? Przychodzimy z pomocą! Od tego numeru będziemy publikować przydatne rowerowe słówka w różnych językach – zaczynamy od angielskiego.

Autor obrazka: AI2 / CC-BY-SA-3.0

Źródło: Wikimedia

WSPOMNIENIA ROWEROWE Z LAT 80: FRANCJA

A na koniec jedno wspomnienie z Francji, kraju, w którym spędziłem kilka lat dorosłego życia. Koniec lat 80-tych. Wracamy z samochodowego objazdu doliny Loaryi jej słynnych zamków. Jedziemy do Paryża, ale odbijamy nieco z drogi i zatrzymujemy się na kilka dni u znajomychw niewielkiej miejscowości Couloutre w Burgundii. Mała, skromna wioska z długą i barwną, jak to we Francji, historią. Przychodzi nam do głowy, by pojeździć po okolicyna rowerach. Ale skąd je wziąć? Mieszkaliśmy w starym, murowanym, wielowiekowym domu, z rozmaitymi tajemniczymi zakamarkami, w których po krótkim poszukiwaniu znaleźlismy kilka welocypedów, by użyć bardziej adekwatnej nazwy.

Co to były za okazy! Szczególnie jeden z nich, męski Peugeotz 1907 r. Nie wiem czy wszystkie komponenty były oryginalne, wiele z nich na pewno tak, o czym świadczyły wygrawerowane daty produkcji. Naprawdę ujmujący zabyteki – co ważne – po pewnych uzdatnieniach wciąż jeżdżący. Welocyped wyposażony był w torpedo, zwany często w Polsce kontrą (hamulec w tylnej piaście). Z ciekawosci zerknąłem dziś do Wikipedii, by dowiedzieć się, kto i kiedy wymyśliłten system. Słynny Niemiec Ernst Sachs w 1903 r. Nie wykluczam więc, że i ta częśc była oryginalna. Swoją drogą, nie działała najlepiej, ale czegóż można wymagaćod mechanizmu wyprodukowanego w 1907 roku?

Odbyliśmy malowniczą wycieczkę do pobliskiego niewielkiego średniowiecznego zamku. Nie, nie żadnego renesansowego pałacyku, ale prawdziwego zamku, z wieżami, murami, centralnym podworcem i napowietrznymi kibelkami,

podobnymi do tych w Malborku. Oprowadzałnas po nim właściciel, mieszkaniec zameczku, potomek dawnych rycerzy, który specjalnie dla nas otworzył wrotai przyjął rolę przewodnika. Niewielu bywa tam turystów,tym większe poświęcenie ze strony właściciela.Stary zamek, stary rower, stary dom i wspomnienia.

Andrzej Oziębło

KRZYŻÓWKA

To już ostatnia z serii krzyżówek. Rozwiązania ukażą się jak zwykle na http://ibikekrakow.com/tag/krzyzowka/Poziomo:2. Przerzutkowy ma 2 kółka, dziecinny 4.4. Między ramą a kierownicą.5. Łączy kolarza i rajstopy.9. Część ramy roweru, w którą wmontowane są stery.10. Podnoszą masę dętek.12. Bardzo szczupła dziewczyna.14. Flak lub but do chodzenia po domu.15. Kraj rowerów i wiatraków.16. Polska noblistka, która w podróż poślubną pojechała na rowerze zakupionym ze ślubnych datków.Pionowo:1. Przedni, tylny lub kuchenny.3. Video lub zębatek.4. Siedzi w niej pakiet.6. Ma je byk, rower i ślimak.7. Gripy inaczej.8. Trik, w którym obraca się kierownicę o 360 stopni i jedzie dalej (ang.)11. Wspólna dla dziadka i v-break’a.13. Wentyl rowerowy, samochodowy lub … .

Dorota i Bartek

BĄDŹ NA BIEŻĄCO

fb.com/KrakowMiastemRowerowfb.com/KrakowMiastemRowerowibikekrakow.com

Na zdjęciu pan Andrzej Oziębło w Ojcowie, rok 1974.