49
Misiowe Bajeczki Zbiór bajek IV edycji konkursu ,,Mój Przyjaciel Miś” autorstwa Rodziców i ilustracji Dzieci z Przedszkola Nr 7 w Koszalinie Listopad 2013

Misiowe Bajeczki - Koszalinprzedszkole7.koszalin.pl/download/bajki_o_misiu_2013.pdf · Konrad, jak co dzień, obudził się wcześniej. Rozejrzał się wokół i już wiedział, nie

  • Upload
    others

  • View
    1

  • Download
    0

Embed Size (px)

Citation preview

Misiowe Bajeczki

Zbiór bajek IV edycji konkursu

,,Mój Przyjaciel Miś”

autorstwa Rodziców i ilustracji Dzieci

z Przedszkola Nr 7 w Koszalinie

Listopad 2013

2

Spis treści

1. Bajka o dzielnym Misiu…………………………………………………………………………………….……3

2. Bajka o misiu Pysiu…………………………………………………………………………………………………5

3. Dorotka i Czaruś na wakacjach…………………………………………………………………………..6

4. Jesienny miś………………..…………….…………………………………………………………………………10

5. Konrad i Ała……………………………………………………….…………………………………………………11

6. Miś Podróżnik…………………………………………………………….…………………………………………17

7. Miś Kubuś i pszczółki………..…………………………………………………………………………………19

8. Miś Ronaldo…………………………………………………………………………………………………………..21

9. Miś Tadziu i dziwne zwierzę……………………………………………………………………………..22

10. Miś Teofik………………………….…………………………………………………………………………………24

11. Mój Przyjaciel Miś……………………………………………………………………………………………….26

12. O tym, jak Miś jeździł koleją…………………………………………………………………………….27

13. Panna Misia…………………………………………………………………………………………………………….30

14. Senna bajka…………………………………………………………………………………………………………..31

15. Tęczowy Miś Ptyś…………………………………………………………………………………………………36

16. Urodziny Misia Michała……………………………………………………………………………………….37

17. Wandzia i misiu……………………………………………………………………………………………………..40

18. Miś Eustachy………………………………………………………………………………………………………….42

19. Zabawa w chowanego……………………………………………………………………………………………45

20. Zwierzątka z Leśnego Niebieskiego Domu i odwaga……………………………………..47

3

„Bajka o dzielnym misiu”

Kuba Dudzic z mamą Kingą

W małym, leśnym domku mieszkał miś o imieniu Staś. Był on wesoły

i pogodny. Wszyscy lubili się z nim bawić, bo zawsze wszystkim

pomagał.

Pewnego dnia, wesoło bawił się na podwórku z kolegami. Grali w piłkę

i w chowanego. Nagle usłyszał krzyk kolegi. Pobiegł w las, żeby

zobaczyć co się stało. Gdy dobiegł zobaczył, ze jego kolega stoi

przerażony, bo zobaczył groźnego lwa. Zaczęli razem szybko

uciekać. Udało im się dobiec do domku Stasia. Tam czekała na nich

mama Stasia. Opowiedzieli jej swoją przygodę .

Mama zaczęła się zastanawiać skąd w ich lesie znalazł się lew.

- Przecież w naszym lesie nie żyją lwy- powiedziała mama- Skąd on

się tu wziął?

Nie wiedzieli skąd lew mógł do nich przywędrować, nie wiedzieli jak

to się mogło stać.

Po paru dniach chłopcy zapomnieli o lwie i znów poszli bawić się do

lasu. Gdy wesoło bawili się w podchody z innymi kolegami nagle

przed nimi stanął lew.

Misie wystraszyły się nie na żarty. Zaczęli krzyczeć i uciekać.

Ale lew zawołał:

- Nie bójcie się mnie! Zaczekajcie, chcę z wami porozmawiać.

-AAAAAA!!!!!- krzyczały misie- my się ciebie boimy- zawołały

- Stójcie, czekajcie, nie zrobię wam krzywdy-powiedział lew.

Misie odsunęły się na bezpieczną odległość od lwa.

- Nie uciekajcie, a opowiem wam moją historię. Wiele lat

mieszkałem w klatce w ZOO. Jednak smutne jest życie w

zamknięciu i gdy nadarzyła się okazja, uciekłem. Biegłem, biegłem

tak długo, aż dotarłem tu, do waszego lasu. Jednak wszystkie

zwierzęta bardzo się mnie bały i uciekały tak, jak wy.

4

-Proszę, nie uciekajcie, zostańmy przyjaciółmi- poprosił lew.

Misie wysłuchały jego opowieści i zapytały:

- Jak masz na imię?

-Kuba- odpowiedział lew.

Misie zaprosiły go do domu, zjedli razem obiad, a potem wyszli

razem do lasu i bawili się wesoło. Od tego dnia lew Kuba, miś Staś

i jego koledzy zostali przyjaciółmi i zawsze byli razem.

5

„Bajka o misiu Pysiu”

Martynka Wilczek z mamą Renatą

Witajcie dzieci!!!

Opowiem Wam historię o misiu Pysiu i pewnej dziewczynce. Nie tak

dawno temu , w pewnym mieście żyła sobie dziewczynka o imieniu

Martynka. Miała mamę , tatę i swoją ulubioną przytulankę misia

Pysia. Gdy miała problem Pysiek wysłuchiwał zwierzeń z uwagą. Po

takiej rozmowie humor dziewczynki od razu się poprawiał. Pysiek

dawał Martynce wiele radości.

Pewnego dnia wybrała się z rodzicami do miasta, oczywiście z

misiem. Rzecz dotyczyła kupna butów na zimę. Wchodzili i

wychodzili, odwiedzali mnóstwo sklepów, aż tu nagle okazało się, że

Pyśka nie ma! Martynka zorientowała się tuż przed samym

powrotem. Co się stało , gdzie jest Pysiek? Rozpoczęli

poszukiwania, ponownie wchodzili do każdego ze sklepów, ale Pyśka

nigdzie nie było. Gdy wrócili do domu późnym wieczorem przy

kolacji Martynka była bardzo smutna, kładła się spać i nikt nie mógł

poprawić jej humoru. O poranku Martyna poszła w nowych butach

do przedszkola, lecz cały dzień myślała o zaginionym misiu. Po

powrocie czekała na nią niespodzianka! Tatuś pojechał jeszcze raz

do Centrum handlowego i tak długo szukał, rozpytywał aż odnalazł

Pyśka miśka. Był on schowany pod ławeczką w sklepie obuwniczym.

Radości nie było końca, misio Pysio trafił z powrotem do Martynki.

I jak to w bajkach bywa byli szczęśliwi po wsze czasy!!!

6

Dorotka i Czaruś na wakacjach

Dorotka Mituniewicz z mamą Anią

Kończył się rok szkolny, Dorotka ostatni dzień była w grupie

kasztanków, bo po wakacjach przejdzie wraz z koleżankami

i kolegami do następnej grupy o nazwie „ Pszczółki „.

Tego dnia słonko świeciło wysoko i mocno grzało. W przedszkolu

było bardzo gorąco. Wszystkie dzieci były bardzo rozkojarzone

7

i nie mogły się doczekać kiedy przyjdą ich rodzice i razem wrócą

do swoich domków, aby zacząć swoje ulubione wakacje.

Dzieci rozmawiały o swoich planach wakacyjnych, chwaliły się w

jakie miejsca pojadą i co zobaczą podczas wakacji z rodzicami.

Dorotka nie wiedziała jeszcze gdzie spędzi te wakacje, ale

wiedziała że na pewno spędzi je z misiem Czarusiem, swoim

najlepszym pluszakiem.

Następnego ranka dziewczynka wstała wcześnie rano, wzięła misia

i powiedziała : Czaruś spraw aby te wakacje były udane i żebym się

nie nudziła”. Czaruś uśmiechnął się tylko do Dorotki i zamrugał

swoimi czarnymi oczkami , jak to zwykle robił gdy coś czarował.

Nagle do zielonego pokoiku, w którym mieszkała dziewczynka

weszła mama i powiedziała;

- Dorotko pakuj się, wyjeżdżamy nad morze!

- Bałtyckie? – zapytała z wielką radością Dorotka

- Tak – odpowiedziała mama.

Dziewczynka bardzo się ucieszyła, ponieważ bardzo lubiła jeździć

na plaże, zbierać muszelki, kąpać się w morzu i budować zamki

z piasku. Szybko zaczęła się pakować. Do wielkiej torby włożyła

strój kąpielowy dla siebie i Czarusia, ręcznik, wiaderko, łopatkę,

foremki, konewkę i Misia Czarusia , którego przytuliła z całej siły

i powiedziała :

- Dziękuję ci przyjacielu .

Już po chwili wszyscy siedzieli w samochodzie i jechali nad morze

do Mielna.

Na plaży było bardzo gorąco, aż piasek parzył w stopy, było

bardzo dużo ludzi, że z trudem znaleźli miejsce na plażowanie.

Dorotka rozłożyła kocyk obok rodziców i ułożyła na nim swoje

zabawki i misia do którego się uśmiechała i przesyłała mu

buziaczka.

Czaruś miał puchate brązowe futerko, w którym mu było bardzo

gorąco. Dorotka przebrała się w strój kąpielowy i założyła

specjalnie wcześniej uszyty przez mamę strój kąpielowy dla misia.

8

Mama prosiła Dorotkę, żeby jeszcze ubrała opaskę z numerem

telefonu do rodziców na wypadek gdyby się zgubiła na plaży.

Dziewczynka nie chciała ubrać mówiąc, że nic jej się nie stanie.

Ale rodzice stanowczo nalegali i dziewczynka musiała ją ubrać.

Mama poprosiła jeszcze aby nie oddalała się zbyt daleko od

rodziców.

Dorotka była tak szczęśliwa, że razem z Czarusiem pobiegli pluskać

się w morzu, potem zbudowali wielki zamek, a potem poszli na

niebieską wielką ślizgawkę , która stała w oddali.

W pewnym momencie dziewczynka zorientowała się, ze nie wie jak

wrócić do mamy i taty i że nie ma przy niej Czarusia. Zrobiło jej

się smutno i zaczęła płakać. Płakała tak długo i tak głośno, aż

usłyszał to Pan ratownik.

- Dlaczego płaczesz dziewczynko? - zapytał pan ratownik

- Bo nie wiem jak wrócić do rodziców! – wyszeptała dziewczynka

- A jak masz na imię? –zapytał ratownik

- Dorotka – odpowiedziała dziewczynka

- Nie płacz Dorotko! dzięki opasce na twojej rączce zaraz

zadzwonimy po twoich rodziców.

Po krótkiej chwili dziewczynka przytuliła się do swojej mamy

i wyszeptała na ucho:

- Mamusiu! ale ja zgubiłam Czarusia i nie wiem gdzie on jest.

Mamusia przytuliła z całej siły córeczkę i powiedziała :

- Szkoda że Czaruś nie ma takiej opaski na rącze jak Ty z

numerem telefonu do rodziców, bo gdyby go ktoś znalazł to mógłby

zadzwonić do nas i byśmy go szybko znaleźli.

- To prawda – odpowiedziała smutno dziewczynka.

Dorotka cieszyła się, że rodzice ja znaleźli, ale jednocześnie była

smutna, że nie ma jej przyjaciela. Całe popołudnie leżała na kocyku

obok rodziców i nie miała ochoty na kąpiel w morzu ani zabawy w

piasku . Patrzyła jak fale przypływają do brzegu i odpływają .

Nagle dziewczynka zobaczyła błysk w morzu i przypomniała sobie,

że Czaruś miał taki sam błysk w oczkach, gdy spełniał jej

9

życzenia. Po krótkiej chwili morze wyrzuciło na brzeg brązowego

misia.

- Czaruś! – krzyknęła dziewczynka i pobiegła w jego stronę.

Miś był przemoknięty i zmarznięty. Dziewczynka owinęła go

ręcznikiem i położyła na kocyku. Słoneczko mocno grzało i Czaruś

szybko odzyskał swoje puchate futerko.

Dorotka obiecała, że będzie bardziej pilnować swojego przyjaciela.

Nawet zdobyła się na odwagę i poprosiła Pana ratownika o jeszcze

jedną opaskę dla misia z numerem telefonu do jej rodziców, którą

założyła Czarusiowi tak na wszelki wypadek gdyby się znowu zgubił.

Od tej pory przez całe wakacje dziewczynka i Czaruś na plaży

zawsze zakładali opaski z numerem telefonu rodziców i świetnie się

bawili. To były jej najlepsze wakacje, bo spędzone wraz z rodzicami

i jej przyjacielem misiem Czarusiem.

10

„Jesienny miś”

Martynka Glaner z mamą Basią

Wesoły Miś poszedł na listopadowy spacer. Skoro nikt nie lubi

listopada, bo zimno i szaro, to ja się będę do wszystkich uśmiechał

– pomyślał.

Ciemne chmury wisiały nisko na szarym listopadowym niebie,

więc Miś założył ciepłą kurteczkę i wziął kolorowy parasol – na

wypadek, gdyby zaczął padać deszcz. Parasol był kolorowy, bo

spacer miał być wesoły, jak buzia Misia!

Poszedł Miś do parku, po drodze uśmiechając się do Pani w

zielonym płaszczu dźwigającej ciężkie zakupy, starszego Pana,

który spacerował podpierając się laską, Mamy, która szła z bardzo

rozgadaną córeczką i wielu innych osób. W parku Miś postanowił

odpocząć nieco. Usiadł na ławce i obserwował niebo, po którym

coraz silniejszy wiatr przeganiał coraz ciemniejsze chmury. Po

chwili zaczął padać deszcz – ciężkie i gęste strugi wody szybko

wsiąkały w kurteczkę Misia i nie pomógł nawet kolorowy parasol,

żeby ten deszcz odstraszyć. Miś się zerwał i zaczął szybko iść w

kierunku domu, choć wiatr, który zamiatał jesienne liście, bardzo

mu to utrudniał.

Jestem cały mokry i nie mam do kogo się uśmiechać, bo wszyscy

uciekli przed deszczem – zasmucił się Miś. Zresztą i tak zrobiło się

już ciemno. Czy więc warto było wychodzić na listopadowy spacer?

Oczywiście, że warto – zdecydował Miś i szybko się rozchmurzył,

bo – po pierwsze – lubię jesień, po drugie – potrzebowałem świeżego

powietrza, żeby lepiej myśleć i mieć dobry apetyt, no i – po trzecie

– jestem WESOŁYM MISIEM.

11

„Konrad i Ała”

Konrad Kubica z rodzicami

Konrad, jak co dzień, obudził się wcześniej. Rozejrzał się wokół

i już wiedział, nie ma co dłużej leżeć w łóżku!!! Widok za oknem

zapowiadał mroźny, słoneczny dzień. „Ała, wstajemy!” - zawołał do

swojego ukochanego misia, który towarzyszył mu od urodzenia.

12

Ała była piękną dziewczynką i jak na misia-dziewczynkę w dłuuugiej,

niebieskiej czapce, prezentowała się znakomicie. Oprócz

niebieskiej czapki, miała też niebieski kubraczek i piękne szmaciane

butki, takie sznurowane na kokardkę. Konrad zrobił je dla niej sam

z okazji urodzin, czy też Dnia Misia, sam dobrze już nie pamiętał.

Wstali wiec szybko i ubrali się ciepło. Na dworze było zimno, w

końcu trwała piękna zima. Mróz trzymał niewielki, a śnieg leżał i

skrzył się w pięknych promieniach styczniowego słońca.

Postanowili, że będą bawić się na dworze. „Hmmm…”- zamyślił

się Konrad, może ulepią bałwana, albo porzucają się śnieżkami, a

może po prostu pójdą na ślizgawkę? Wszystkie te pomysły były

równie fantastyczne. Konrad postanowił rzucić monetą, ona na

pewno pomoże mu podjąć dobrą decyzję. Zadanie wydawało się

proste, miał przecież piękną monetę schowaną w szufladzie. Dostał

ją kiedyś od dziadka na urodziny i zawsze chował starannie

zapakowaną w szkatułce. Teraz ta moneta miała wybrać jego

dzisiejszą zabawę. Dużo od niej zależało, toteż Konrad najpierw

postanowił porozmawiać z monetą. Wyjął ją delikatnie z pudełka,

położył sobie na dłoni, pogładził trochę i zaczął do niej mówić:

”Monetko, monetko, spraw abyśmy mieli dziś piękny dzień. Możemy

z Ałą pobawić się tylko w jedną zabawę, a ja wymyśliłem aż trzy.

Wybierz dla nas najlepszą, proszę.”

13

Trzymając monetę w ręku, pomyślał : „jeśli wypadnie orzeł

pójdziemy porzucać się śnieżkami, jak będzie reszka to pójdziemy

się poślizgać, a jak stanie kantem to ulepimy z Ałą bałwana.”

Zapytał wiec misia czy tak będzie dobrze, ale misiowi to się do

końca nie spodobało i poprosił, żeby zamienić zabawę w śnieżki ze

ślizganiem. Konrad się uśmiechnął i z aprobatą kiwnął głową.

Ostatecznie orzeł miał być ślizganiem się na ślizgawce, a w śnieżki

będą się bawić, jak wypadnie reszka. Tylko bałwan pozostał na

swoim miejscu.

Konrad ujął monetę w rękę i podrzucił wysoko, aż pod sufit.

Moneta zakręciła się w powietrzu i zaczęła spadać. To był

najważniejszy moment tego dnia, od niego zależało, aż tak wiele.

Konrad i Ała nie spuszczali oka z monety, a ona wciąż była jeszcze

wysoko. Wreszcie zaczęła opadać. Powoli, powolutku, jakby ktoś

przytrzymywał ją, żeby nie spadła. Ale moneta, ta najfajniejsza- od

dziadka - centymetr za centymetrem zbliżała się do podłogi. Już

prawie, już jest tak blisko i coraz bliżej, ale co wypadnie? Oto jest

pytanie. Konrad i Ała wstrzymali oddechy. Konrad już miał złapać

monetę w rękę, ale ta przeleciała tuż obok jego dłoni i upadła na

podłogę z cichym brzękiem, a następnie potoczyła się leniwie w

stronę łóżka. Konrad już miał sięgnąć po monetę, ale ta wtoczyła się

daleko pod łóżko i nie zdążył jej dosięgnąć. Kątem oka spojrzał pod

łóżko na monetę, niestety nie mógł dostrzec na która stronę upadła.

„No i co teraz?” -zapytała Ała- „Co robimy?” „Jak to co?!” -

powiedział Konrad i już nurkował pod łóżko i wyciągał monetę.

14

„Zobacz, zobacz!!!” zakrzyknął z radością, wyciągając rękę z

monetą w stronę misia. „Będziemy się rzucać śnieżkami!!!” Ała aż

podskoczyła z radości! Razem, szybko zbiegli po schodach na dół i

zaczęli się ubierać. Szalik, czapka, ciepłe buty, kurtka i już oboje

byli gotowi do wyjścia. „Otwieraj te drzwi!” - krzyknęła Ała do

Konrada i po chwili oboje byli na dworze. Droga na plac zabaw nie

była daleka, więc ruszyli przed siebie. Nagle zza rogu wybiegł Kot.

Był przestraszony i widać było, że jest mocno zmęczony. „Miauuuu,

miauu dokąd idziecie?” „Na plac zabaw”- powiedziała Ała. „A może

moglibyście mi pomóc, mój młodszy kolega został przysypany

śniegiem, a ja nie mogę go wyciągnąć” – poprosił Kot. Nie

zastanawiając się ani chwili Konrad i Ała zaczęli biec za Kotem.

Biegli szybko, bo nie było chwili do stracenia. Mijali kolejne domy i

ogrody, i jak mijali kolejne skrzyżowanie, usłyszeli płacz

przysypanego śniegiem Kotka. Płakał i wciąż wołał o pomoc. Był

mocno zmarznięty, bo leżał pod śniegiem od samego rana i do tego

bardzo bolała go łapka. Konrad od razu zrozumiał, że trzeba działać

szybko, bo wszystko wskazywało na to, że łapka małego Kotka jest

złamana. Zaspa, spod której wystawał jedynie pyszczek małego

Kotka, była ogromna. Konrad natychmiast zaczął odgarniać śnieg.

Kot, z którym przybiegli, łapkami szybciutko wygrzebywał swojego

kolegę, a Ała pocieszając małego Kotka, żeby nie płakał, im

pomagała. Śnieg był bardzo zimny i wszystkim zmarzły już ręce.

Wydawało się, że nie uda się uratować Kotka spod śniegu. Nagle Ała

krzyknęła: „Zobacz Konrad, tu już widać łapki kociaka!!” Konrad bez

chwili zastanowienia mocno pociągnął za wystające łapki. Mały Kotek

15

głośno zapłakał z bólu, rozległo się przeciągłe „miauuuuuuuuuuu!!!!!”

Aż żal było słuchać, ale wszyscy wiedzieli, że to jedyna możliwość

ocalenia malucha. Jeszcze jedno pociągnięcie i mały Kociak był na

wolności! Konrad od razu zobaczył, że to czego się spodziewał stało

się faktem, łapka była złamana. Szybko rozpiął swoją kurtkę i

schował pod nią malucha, żeby go ogrzać. Mały Kotek pomiaukiwał

cichutko i mocno przytulał się do Konrada. „Słuchajcie”- powiedział

Konrad- „musimy natychmiast zanieść go do lekarza” – i cała trójka

ruszyła w drogę. Na szczęście, gabinet weterynarza znajdował się

na następnej ulicy, a pan doktor był w gabinecie, kiedy przyszli. Ała

szybko otworzyła drzwi i drżącym z przejęcia głosem opowiedziała

lekarzowi co się zdarzyło. „Spisaliście się bardzo dzielnie”-

powiedział lekarz i dodał : „gdyby nie wasza pomoc, mogłoby się to

źle skończyć.” Teraz wszyscy siedzieli w poczekalni i czekali.

Minęło trochę czasu zanim w drzwiach gabinetu pojawił się lekarz z

małym Kotkiem na rękach, małym Kotkiem z łapką w gipsie. „Możecie

już się nie martwić, zbadałem dobrze malucha, poza złamaną łapką

nic złego sobie nie zrobił. Pozostanie jednak w kocim szpitalu, aż

łapka się zrośnie, ale pamiętajcie, że zawsze możecie go tu

odwiedzić. A teraz – dodał – lepiej, żebyście już wrócili do domu,

bo pora obiadu blisko, a maluch musi odpocząć.”

Cała trójka podziękowała lekarzowi i z uśmiechem wyszła na

dwór. Kot, którego dzisiaj poznali, bardzo dziękował Konradowi i

radosny pobiegł przed siebie. Konrad i Ała zaczęli iść w stronę

16

domu. „Wiesz Konrad”- powiedziała Ała – „byłeś taki dzielny,

uratowałeś życie małemu Kotkowi.”

„Daj spokój” – odpowiedział Konrad – „razem uratowaliśmy.

Jesteś moim najlepszym przyjacielem, bez ciebie nie dałbym rady.”

Uśmiechali się pod nosem i szli szybko przed siebie. Mijając

plac zabaw oboje pomyśleli o zabawie w śnieżki, ale czym jest

zabawa w rzucanie się śnieżkami przy takiej przygodzie jaką razem

przeżyli, no i uratowali życie kociakowi. Dochodzili do domu, byli

zmęczeni i szczęśliwi – prawdziwi przyjaciele.

17

„Miś Podróżnik”

Zosia Zujewska z dziadkiem Frankiem

Dziś opowiem dzieci Wam

Co u dziadka z Misiem mam.

Bo gdy jadę w odwiedziny,

Miś już robi słodkie miny.

„Zabierz, zabierz Zosiu mnie,

Na wieś o podróży ciągle śnię.”

Na wsi on przyjaciół wielu ma,

Kota – Bobka, Reksia –psa.

Zna on bure cud króliczki,

Dwie kokoszki i perliczki.

Tam też indor – nerwus i despota,

Sroży piórka koło płota.

Cielę, prosię, kaczor stary -

Z kaczką chodzi wciąż do pary.

Gęsior z gąską ciągle krzyczy.

Kto ich z resztą wszystkich zliczy…

Czasem smutną Miś ma minę,

Wtedy pytam o przyczynę.

„Choć przyjaciół tylu mam,

18

To się czuję często sam”.

„Bo czy jestem Miś prawdziwy?

Z pluszu tylko – a nie żywy”.

„Misiu, Misiu mój pluszowy,

Co Ci przyszło też do głowy?”

Mama duża kocha mnie nad życie,

A pluszaka chowa skrycie.

Kto przyjaciół tylu ma,

Kota- Bobka, Reksia – psa?

Małe, bure, cud króliczki,

I indora, i perliczki…

„O jesteśmy już u bram,

Zobacz, zobacz Misiu sam!”.

19

„Miś Kubuś i pszczółki”

Julia Makowska z mamą Anią

Na przepięknej polanie, na której co roku rozkwitało mnóstwo

kwiatów, rosło stare drzewo. Na jednej z gałęzi tego drzewa

pszczółki zrobiły sobie ul. Pszczółki były bardzo pracowite i zawsze

miały pełne plastry miodu. Jak na pewno wiecie, miód to ulubiony

przysmak niedźwiadków, a ja znam takiego, który codziennie prosił

o niego pszczółki.

Miś ten miał na imię Kubuś mieszkał niedaleko polany w starym lesie

i jak już wcześniej wspomniałam, co dzień przychodził na polanę z

prośbą:

- Pszczółki kochane, dajcie mi choć trochę miodku. Na pewno kiedyś

się wam odwdzięczę.

- Nie teraz Kubusiu. Jesteśmy zajęte. Zobacz, z ilu jeszcze

kwiatów musimy zebrać nektar. Przyjdź kiedy indziej.

I tak dzień w dzień miś przychodził i słyszał te same słowa:

- Innym razem, później, przyjdź jutro…

Pewnego wieczoru zerwała się okropna burza. Co chwilę słychać było

grzmoty, a deszcz padał tak mocno, że rzeczka, która płynęła

niedaleko polany wylała ze swych brzegów. Wiatr dmuchał i świstał

tak bardzo, że strącił ul pszczółek. Na szczęście w drzewie,

jeszcze nie tak dawno, dzięcioł zrobił dziurę i pszczoły mogły tam

schronić się przed ulewnym deszczem. Niestety, ich domek leżał

teraz w wielkiej kałuży, a pracowite pszczółki nic nie mogły na to

poradzić. Następnego ranka burza ucichła i wyszło piękne

słoneczko. Pszczółki zabrały się od razu do naprawy szkód. Miały

zamiar podnieść swój dom i przymocować go ponownie do gałęzi, na

której wcześniej wisiał. No cóż, niestety, deszcz tak przemoczył ul,

że pszczółki nie mogły go udźwignąć. Męczyły się okropnie, lecz

niestety nie miały dość siły, aby sobie z tym poradzić.

20

Jak co dzień uradowany Kubuś pędził do pszczółek z pytaniem, czy

może dziś dostanie odrobinę miodu. Gdy zobaczył, co się stało, bez

zastanowienia podniósł ul i pomógł swoim przyjaciółkom zamocować

go na gałęzi.

Pszczółki były bardzo wdzięczne niedźwiadkowi i od tego dnia miś

codziennie mógł z ula wziąć tyle miodku, na ile miał ochotę.

Tak więc, pamiętajcie drogie dzieci, że dobro które dajemy innym

zawsze do nas wraca..

21

„MIŚ RONALDO”

Jaś Witkowski z mamą Anią

BO NA EURO DZISIAJ PORA

MIŚ RONALDO STRZELI GOLA

W BARWACH POLSKI MIŚ WYSTĄPI

NASZYCH CHŁOPCÓW NIECH ZASTĄPI

LEWANDOWSKI, BŁASZCZYKOWSKI

KAŻDY Z NICH JUŻ MU ZAZDROŚCI

CZEK NA MILION PODPISANY

MIŚ RONALDO BĘDZIE ZNANY

TRENING CIĘŻKI ROZPOCZĘTY

MIŚ TRENUJE JAK NAJĘTY

SMUDA CHWALI SZYK PIŁKARZA

WZROST NIE WAŻNY ANI WAGA

TU PODANIE TAM PRZYJĘCIE

GOL DLA POLSKI CHYBA BĘDZIE

A NA PIERSI ORZEŁ BIAŁY

BŁYSZCZE DZISIAJ W POLU CHWAŁY

W KOŃCA POLSKA SIĘ ODKUJE

MIŚ RONALDO ZATRIUMFUJE

A NA KOŃCU POWIEM SZCZERZE

FAJNE NASZE TO MARZENIE

MIŚ PIŁKARZEM ZOSTAĆ MOŻE

BO NAWAŁKA* NIE POMOŻE

CHOĆ Z AWANSEM SZANS NIE MAMY

TO I TAK SIĘ NIE PODDAMY

22

MISIA JUTRO WYSTAWIMY

CAŁY ŚWIAT TYM ZADZIWIMY!

*Adam Nawałka – nowy trener Reprezentacji Polski

„Miś Tadziu i dziwne zwierzę”

Kuba Zieliński

Dawno, dawno temu, bo tak zaczynają się wszystkie bajki w

najdziwniejszym z lasów, o jakich słyszałam mieszkał malutki,

kolorowy puchaty Miś. Tadziu, bo tak na imię miał maluch strasznie

uwielbiał piesze wycieczki, na których poznawał mnóstwo zwierząt.

Wiernym towarzyszem misia był królik Janek jego najlepszy kolega.

23

I tak pięknego słonecznego dnia dwaj przyjaciele wyruszyli na

spotkanie z nieznanym. Wędrowali długo pięknymi wąskimi

ścieżkami, podziwiali drzewa, krzewy i śpiew ptaków. Minęli dwa

wielkie mrowiska i ogromny dąb, gdy ich oczom ukazał się spory

staw. Z daleka woda za sprawą promieni słonecznych mieniła się

wszystkimi kolorami tęczy. Tadzio zaraz pomyślał o swoim futerku

tak kolorowym i puchatym, jakiego nie miał żaden mu znany

niedźwiadek. Wokół zbiornika wszystko porośnięte było trawą i

wodnymi roślinami. Janek i Tadzio z zainteresowaniem przyglądali

się tym wszystkim dziwnym roślinom.

Nagle cisze przerwał dziwny dźwięk.

- Re, re kum kum, re, re kum kum…………….

Tadziu i Janek nasłuchiwali i nasłuchiwali starając się dojrzeć

właściciela tak dziwnego głosu. Po chwili wszystko ucichło. Zmartwili

się przyjaciele, że nie udało im się zobaczyć, kto takie dźwięki

wydaje i koniecznie poznać to zwierze. Już mieli odejść gdy lekko

chlapiąc na nich wodą na brzeg wyskoczyła mała żabka.

- Cześć jestem Iza – powiedziała żabka

- Cześć- odpowiedzieli chórem przyjaciele

- Mogłabyś dla nas jeszcze raz zaśpiewać tak pięknie jak przed

chwilą – spytał Tadzio

-Pewnie – odpowiedziała Iza

Głos miała śliczny, a sama wyglądała jak kula trawy. Miała zieloną

skórę i duże wyłupiaste oczy. Jej nogi były długie i wysoko potrafiła

skakać.

Po wysłuchanym koncercie Tadzio i Janek musieli się już pożegnać

z żabką. Zrobiło się późno i należało wracać na kolacje. Obiecali

Izie, że jeszcze do niej przyjdą i przyprowadzą znajomych na

koncert.

24

„Miś Teofik”

Teo Milicić z tatą i dziadkiem

Na polanie, nad rzeczką, w dalekim lesie,

żyła sobie niedźwiadków rodzinka.

Legenda podała, że była ich gromadka nie mała.

Pewną wiosną, bocian przyniósł nowinę radosną.

urodził się miś, Teofik go nazwali.

25

Leśne duszki powiadały, że był wtedy bardzo mały.

Mama jego powiedziała, że miś będzie jak ta lala.

Uczył się pilnie i nigdy się nie nudził.

Cały czas mocne fikołki wykonuje, tak jak mu imię nakazuje.

Od rodziców nauczył się rybki łapać,

i miodzik pszczółkom podkradać.

Był misiaczek topowy, a z dziadkiem budował domek zimowy.

Potem urósł na największego misia,

a gdy dzieci będą dalej wołać,

z tata będziemy dalej opowiadać.

Miś Teofik to nie baja, dzieci kochają go jak Mikołaja.

26

„Mój Przyjaciel Miś”

Anastazja Białek

Pewnego pięknego dnia trzy siostry- Anastazja, Nadia i Pola

poszły z rodzicami do parku na spacer. Dziewczynki biegały wśród

drzew i najstarsza z nich Nastusia zauważyła w trawie leżącego

misia. Podbiegły wszystkie do niego i podniosły go z ziemi.

Misio był fioletowy z niebieskimi uszkami, rączkami i nóżkami.

Miał brązowe oczy, czarny nosek i uśmiechniętą buźkę, ale

biedaczek musiał długo leżeć w parku. Jego rączka, nóżka i policzek

były rozerwane...

Siostrzyczki postanowiły, że wezmą misia ze sobą i zaopiekują

się nim.

Po powrocie do domu dziewczynki wyczyściły swojego nowego

przyjaciela, mama zszyła jego rozerwane futerko niebieskimi

kawałkami materiału, zawiesiły na jego szyi tęczową muszkę, a na

główkę włożyły czerwoną czapeczkę.

Nazwały Go SZCZĘŚCIARZ. W końcu miał wiele szczęścia, że

został znaleziony i ktoś zechciał się nim zaopiekować.

Szczęściarz każdego dnia odwdzięczał się dzieciom szerokim

uśmiechem i zawsze pozwalał by go przytulano. Od tej chwili on i

dziewczynki byli nierozłączni.

27

„O tym, jak miś jeździł koleją”

Szymon Abramek z mamą Sylwią

Był sobie miś Pepe. Mieszkał w pokoju chłopca. Miał w nim łóżko,

biurko i zabawki. Przeważnie były to kolejki bo jego przyjaciel

bardzo je lubił.

Któregoś dnia chłopiec miał jechać do babci. Czekał na tę podróż

jak nigdy dotąd, bo miała odbyć się koleją!

28

Chłopiec wstał wcześnie rano, zapakował do plecaka kilka

samochodów, lokomotywę z wagonikiem i lizaka. Założył plecaczek,

zabrał Pepe po pachę i wyszedł z mamą na dworzec kolejowy.

Na dworcu było wspaniale! Ciągle pojawiały się nowe pociągi!

Wszystko piszczało, sapało, puszczało dymki a ludzie robili

podróżny gwarek. Chłopiec biegał po peronie a buzia mu się nie

zamykała. Pepe spokojnie obserwował zamieszanie z ławeczki

peronowej gdzie posadził go jego przyjaciel.

Powiedział że zaraz po niego przyjdzie więc miś czekał spokojnie.

Zresztą chłopiec zapewnił go : „Przyjdę po ciebie, tylko obejrzę

pociągi!”

I miś czekał. Czekał. Czekał. Aż chłopiec wsiadł do pociągu i

pojechał.

Całe zdarzenie obserwował zawiadowca stacji. Kiedy peron się

opróżnił podszedł do ławeczki gdzie siedział miś i powiedział:

„A ty nigdzie nie jedziesz? Zgubiłeś się? Pomogę ci. Wiem gdzie

jest twój przyjaciel.”

Zawiadowca stacji zadzwonił do maszynisty pociągu i przekazał mu

wiadomość o misiu.

W tym czasie chłopiec rozpaczał w pociągu, bo zauważył brak misia.

Cała podróż już go nie cieszyła. Siedział smutny i myślał o misiu.

Tymczasem maszynista przekazał informację od zawiadowcy

konduktorowi a ten sprawdzając bilety opowiedział ją mamie

chłopca i jemu samemu. Ustalono z zawiadowcą stacji, że miś

wyruszy do miasta babci chłopca następnym pociągiem!

I tak zaczęła się podróż misia. Zrobiono mu miejsce za przednią

szybą w lokomotywie. Widok był wspaniały! Miś widział wszystko

pierwszy. Każdą stację, przejazd kolejowy, most i tunel!

Minęło parę godzin i pociąg misia dotarł na stację końcową.

Chłopiec z mamą czekał na peronie. Jakże był zdziwiony gdy

zobaczył Pepe w lokomotywie! Uśmiechał się od ucha do ucha,

bo odnalazł przyjaciela.

29

Gdy pociąg się zatrzymał pozwolono mu wejść do lokomotywy

i przywitać misia.

Chłopiec był w siódmym niebie!

Maszynista pokazał im wnętrze lokomotywy. Dwa stanowiska

kierownicze, z przodu i z tyłu i całą maszynownię!

Podziękowali grzecznie i pożegnali się.

Pojechali do babci. Tam po zjedzonej kolacji i umyciu się, wskoczyli

pod kołdrę. Aż do zaśnięcia wspominali mijający dzień. Mama nie

musiała im czytać bajki. Opowieść misia chłopcu wystarczała w

zupełności!

30

„Panna Misia”

Róża Wysocka z mamą Kasią

Była sobie Panna Misia, która to bardzo lubiła patrzeć na

gwiazdy. Pewnego wieczoru Panna Misia zauważyła spadającą

gwiazdę. Gwiazda ta spadła tuż obok jej domku. Panna Misia poszła

sprawdzić jak to wygląda z bliska i bardzo się zdziwiła, że na

miejscu, gdzie spadła gwiazda niczego nie ma – zamiast

błyszczącego światełka była tam tylko ciemność. Nagle w tej

ciemności coś zabłysło. Wtedy ujrzała piękną Gwiezdną Panienkę,

która do niej przemówiła:

- Mogę Cię zabrać do mojego królestwa, jeśli powiesz mojemu ojcu

i mojej matce, że jesteś tam pierwszy raz. Pokażę Ci tam mojego

pięknego, gwiezdnego kucyka. Ten kucyk spełni Twoje jedno

życzenie i da Ci trochę złotego pyłu. Jest to możliwe tylko pod

warunkiem, że jeśli Ty mu się ukłonisz, on Ci się odkłoni. Jeśli

kucyk się nie odkłoni musisz szybko uciekać do naszego ogrodu.

Potem podejmiemy jeszcze jedną próbę, ale dopiero jak Cię bliżej

poznam z kucykiem. Wtedy możesz jeszcze raz spróbować mu się

ukłonić, a on da Ci swój złoty róg do pogłaskania i na zawsze będzie

Twoim przyjacielem. Wówczas przybędziesz do naszego domu w

Gwiezdnym Królestwie na uroczystą kolację w blasku Księżyca.

Poznasz bliżej moich cudownych rodziców, a im opowiesz o swojej

rodzinie i świecie, w którym żyjesz. Będzie pyszna kolacja,

jeszcze pyszniejszy deser i cudownie radosna atmosfera. Potem

wrócisz do swojego domu, ale na pewno już nigdy o sobie nie

zapomnimy.

Panna Misia zachwyciła się tą propozycją. Pomyślała sobie, że jak

już wróci po wszystkim do domu, to całą tą historię opowie swojej

mamie. Mama na pewno też się zachwyci taką opowieścią, a potem

ją opisze.

31

„Senna bajka”

Aleks Teofilak z tatą Darkiem

Obudziłem się nagle w środku nocy. Było prawie zupełnie ciemno

w pokoju, ponieważ w rogu świeciła tylko nikłym blaskiem nocna

lampka wciśnięta w gniazdko elektryczne. Do policzka przytulałem

32

mojego ulubionego misia – Ptysia. Był taki mięciutki i ciepły.

Posłuchałem trochę, jak ze swojego łóżka przez sen posapywał mój

starszy brat. Miałem właśnie się obrócić na drugi bok i powrócić do

swojego kolorowego snu, kiedy zaintrygował mnie dziwny dźwięk,

który usłyszałem.

To było cichutkie mruczenie, takie, jak czasami wydają z siebie

napotkane koty na podwórku, kiedy próbują łasić się do nóg.

Zacząłem uważniej nasłuchiwać.

Dźwięk wyraźnie dochodził z szuflady w komodzie, postawionej

przez Tatę obok mojego łóżka. Zaciekawiony zsunąłem się z moim

misiem w objęciach na podłogę i podreptałem ostrożnie do tego

pożytecznego mebla. Zdziwiony i zaintrygowany dostrzegłem smugę

światła sączącą się spomiędzy szuflad. Delikatnie chwyciłem jedną

z nich i powoli zacząłem wysuwać, a fala światła rozlewała się na

moje ręce, potem mnie całego i misia oraz fragment podłogi, na

którym stałem. Zanim cokolwiek zdążyłem pomyśleć, delikatny niby-

wiatr porwał mnie z podłogi, zakręcił i przeniósł w dziwne

pomieszczenie.

Wyglądało jak duży pokój zastawiony wysokimi do sufitu

komodami z ogromną ilością szuflad. Miejsce to było oświetlone

tajemniczym światłem – prawie jak słonecznym. Nie wiem skąd się

wydobywało, ale podkreślało wszystkie kolory szuflad. To były

najbardziej kolorowe szuflady jakie kiedykolwiek do tej pory

widziałem. Czerwone, niebieskie, żółte, cytrynowe, brązowe,

pomarańczowe, fiołkowe, różowe i wiele, wiele innych. Niektóre z

szuflad były pomalowane jakby mieszanką kolorów, a więc co rusz

prezentowały inną barwę lub odcień. Stałem na środku

pomieszczenia i ciągle słyszałem to intrygujące mruczenie.

Nagle dotarło do mnie, że nie trzymam w ręce swojego misia.

Już miałem zacząć rozglądać się za zgubą, kiedy zobaczyłem u

swojego boku dziwną postać. Była mniej więcej mojego wzrostu,

z dużymi łapkami, pękatym brzuszkiem, małym czarnym noskiem,

33

roześmianymi oczami i głową zwieńczoną okrągłymi uszkami, które

właśnie w tej chwili oklapły, aby za chwilę zawadiacko sterczeć.

Ależ to był mój Ptyś – tylko o wiele większy! A mruczenie

dochodziło z jego pyszczka.

Miś popatrzył na mnie, łypnął porozumiewawczo oczkami, chwycił

mnie delikatnie łapką za rękę i poprowadził do najbliższej komody.

Skinął swoim łepkiem, zachęcając mnie do wyciągnięcia

pomarańczowej szuflady. Kiedy zajrzałem do wnętrza, to nie

ujrzałem ładnie poskładanej przez Mamę mojej bielizny – jak w

mojej komodzie – ale zapierający dech w piersiach widok. To, co

widziałem, było jak film wyświetlany wokół mnie, a oprócz tego

mogłem wszystko czuć i dotykać. Oglądałem więc przepiękny gaj

pomarańczowy. Drzewka nie stały w rzędach jak w sadach, ale były

ze sobą przemieszane i porozrzucane jakby bez ładu i składu.

Zapach pomarańczy unosił się oszałamiającą wonią w powietrzu,

a wokół unosiły niezwykły widok. Tym razem zobaczyłem las, przez

który wijącą się jak wąż ścieżynką, szła dziewczynka z

koszyczkiem.

Na głowie miała czerwony kapturek. Już miałem ją zawołać, bo

przecież pamiętam jakie nadano jej przezwisko, kiedy kątem oka

zauważyłem groźnego wilka czającego się za krzakiem przy dróżce.

Wyraźnie czekał na dziewczynkę i miał złe zamiary. Przyczaił się

tak, że nikt go nie widział oprócz mnie. I kiedy miałem już ostrzec

dziewczynkę przed niespodziewaną napaścią, z przeciwnej strony

dróżki pojawił się zielony stwór z uszami jak małe trąbki i rzucił się

na wilka - raz, dwa rozprawiając się z nim. Kiedy skierowałem

bardzo zdziwione tym obrotem sprawy moje oczy na Ptysia, ten

znowu niespodziewanie zamknął szufladę. Zanim zdążyłem o

cokolwiek spytać, moja wyrośnięta przytulanka wysunęła następną

szufladę i sprowokowała kolejny seans. Tym razem już nic nie miało

sensu w tej różowej przestrzeni, jaka objawiła się przed moimi

oczami.

34

Jakiś śmieszny miś ze słoikiem miodu w łapce ciągle gdzieś biegał

przez straszny las, a towarzyszyła mu drobna świnka w zabawnym

ciemnoróżowym kubraczku.

I nie przeszkadzało im, że zabawne psikusy robiła im ciągle

znienacka pojawiająca się banda czterech pingwinów. Przewodziła

im dziewczynka, która nosiła plecak i co chwila wyciągała z niego

jakąś wielką mapę – jakby nieustannie szukała drogi. Była tam też

księżniczka, która prowadziła gospodę na kurzej łapce przy leśnej

polanie, a która nigdy nie mogła się wyspać – podobno z powodu

jakiegoś ziarnka grochu.

I jakby tego było mało, całą tą krainą rządziła ponoć mała żółta

rybka, która nic nie robiła oprócz puszczania z pyszczka bąbelków

i uśmiechania się.

W innej, seledynowej szufladzie, cała kraina, która ukazała się

moim oczom, była gęsto zaludniona przez smoki, żaby w koronach,

jednorożce, gadające samoloty i auta, lwa w koronie,

pół-dziewczynę pół-rybę, tajemniczą Bestię, gadające lalki, kucyki,

różowe kotki i wiele, wiele innych postaci. Patrzyłem na to wszystko

nie rozumiejąc powodu takiego zamieszania. W każdej następnej

szufladzie było coraz większe poplątanie z pomieszaniem postaci,

które skądś dobrze znałem. W końcu Ptysio się nade mną zlitował.

Widząc lekkie oszołomienie na mojej twarzy chwycił mnie za rękę

i pociągnął za sobą. Chwila i... byłem już w swoim pokoju, jakby nic

się nie stało. Stałem przy łóżku, a obok miś. Patrzył na mnie

znacząco.

I wtedy zrozumiałem. Te szuflady to sny dzieci, w których

pomieszały im się postacie i bohaterowie z bajek oglądanych

w dzień. No tak, ale co ja mam z tym zrobić? Zerknąłem na mojego

pluszowego towarzysza, a jego już przy mnie nie było!

A kiedy próbowałem rozejrzeć się w ciemnościach mojego pokoju

( prawie ciemnościach, bo przecież była jeszcze nocna lampka),

to mój wzrok padł na moją poduszkę. Tam właśnie już leżał sobie

35

spokojnie mój Ptysio, takiej wielkości jak zwykle. Gdy tak na niego

spoglądałem, wydawało mi się, iż do mnie mrugnął.

Już wiem! To ja muszę teraz w swoim śnie uporządkować ten cały

bałagan, a potem w przedszkolu opowiedzieć moim koleżankom i

kolegom o tym, co mnie spotkało. No i oczywiście mniej już oglądać

bajek w telewizji. Bo co będzie jak i mnie się te wszystkie postacie

zagubią w swoich szufladkach? Kto im pomoże wtedy wrócić na

swoje miejsce w bajkach, w których żyją? Szybko wskoczyłem

do łóżka, nakryłem się kołderką i przytuliłem Ptysia do policzka.

Dobranoc misiu i dziękuję Ci za cudowny sen...

36

”Tęczowy Miś Ptyś”

Michał Pancielejko z mamą Ewą

Dawno, dawno temu żył sobie chłopiec, który bardzo nie lubił

deszczu. Wtedy się nudził i było mu smutno. Miał w swoim pokoju

dużo misiów pluszowych ale żaden nie poprawiał pogody. Był miś

Bryś, miś Przyjaciel, Kropka i Krzyś, wszystkie spały razem z

chłopcem. Pewnego razu w deszczowy dzień mama chłopca wróciła

do domu z braciszkiem i pięknym misiem. Miś był bardzo kolorowy.

Wtedy właśnie zaświeciło słońce i po deszczu nie było ani śladu. Na

niebie pojawiła się wielobarwna tęcza. Chłopiec nazwał swojego

nowego misia tęczowy Ptyś, braciszka bardzo pokochał i nigdy się

już nie smucił, że pada deszcz.

37

„Urodziny Misia Michała”

Julia Lipińska

W poniedziałek wczesnym rankiem, gdy Miś Michał jeszcze

smacznie spał lalka Zuzia krzątała się po pokoju nucąc swoją

ulubioną piosenkę.

- La la la, Zuzia lalka nieduża a na dodatek cała ze szmatek, la la la.

Natomiast kukiełka Krysia, która zazwyczaj spała do południa kucała

pochylona nad koszem z zabawkami i uparcie czegoś szukała - gdzie

to jest? - szeptała cichutko - Jestem pewna, że wczoraj to tu

widziałam. Zapominając o tym, że Miś Michał jeszcze śpi krzyknęła

radośnie:

- Jest, hurra, znalazłam ! I w tym momencie Miś Michał obudził się.

- Co to za hałasy? –zapytał Miś przecierając łapką zmęczone oczka.

- Nic Misiu, śpij jeszcze, jest jeszcze bardzo wcześnie-

odpowiedziała Kukiełka Krysia.

Jednak Miś już nie usnął, wstał, pościelił swoje maleńkie łóżeczko

i przyglądał się Lalce Zuzi.

- Co robisz? – zapytał zaciekawiony Miś.

- Misiu, jestem zajęta, nie mogę z Tobą rozmawiać-odpowiedziała

Lalka Zuzia po czym zabrała się za sprzątanie pokoiku. Z wielkim

zapałem ścierała kurze i układała zabawki na półkach, bardzo chciała

aby było pięknie. Misiu podszedł do kukiełki Krysi, która po

odnalezieniu w koszu z zabawkami plastikowych talerzyków

i kubeczków układała je na maleńkim stoliczku, na którym wcześniej

38

postawiła wazon z pięknymi kwiatami. – Ale będzie ładnie –

pomyślała Kukiełka Krysia.

- Krysiu, poukładamy puzzle tak jak wczoraj? Znakomicie się przy

tym bawiliśmy, pamiętasz? – zapytał Miś. Niestety Krysia była tak

zajęta, że nawet nie usłyszała pytania Misia. Misiowi zrobiło się

troszkę smutno, ale tylko troszeczkę, nie należał bowiem do

Misiów, które się szybko obrażają czy gniewają. Z uśmiechem na

twarzy podszedł do Pajacyka Piotrka, który zawsze chętnie z nim

rozmawiał i miał zawsze tysiące ciekawych pomysłów na zabawę.

- Piotrek nauczysz mnie budować garaż z klocków? Pobawimy się?

Zuzia i Krysia są bardzo zajęte a mi już zaczyna być nudno.

-Przykro mi, nie mam czasu- odpowiedział Pajacyk Piotrek, po czym

wrócił do swojego zajęcia. Misiowi Michałowi zrobiło się trochę

smutno, ale tylko troszeczkę. Podszedł do okna i przyglądał się

dzieciom, które w drodze do przedszkola rzucały się liśćmi – chyba

pójdę na spacer- pomyślał Miś, ubrał się cieplutko i wyszedł.

Tymczasem Zuzia skończyła sprzątać pokoik, Kukiełka Krysia

nakryła do stołu, a Pajacyk Piotrek skończył pakować prezent dla

Misia.

- Jak to dobrze, ze Miś niczego się nie domyślił- powiedziała Lalka

Zuzia do przyjaciół- na pewno zaraz wróci i wtedy krzykniemy

razem „niespodzianka”.

W oddali słychać było kroki Misia, który zmarznięty wrócił ze

spaceru, gdy wszedł do pokoju przyjaciele krzyknęli radośnie:

- Niespodzianka Misiu, wszystkiego najlepszego w dniu urodzin!

- Chyba nie pomyślałeś, że zapomnieliśmy?- zapytała Lalka Zuzia.

- Tak właśnie pomyślałem- odpowiedział Miś Michał.

- Oj Ty głuptasie, nigdy byśmy nie zapomnieli o Twoich urodzinach,

jesteś wspaniałym przyjacielem- powiedział Pajacyk Piotrek po

39

czym wręczył Misiowi prezent. Wszyscy usiedli do stołu i spędzili

wspólnie bardzo miły dzień.

40

„Wandzia i misiu”

Gabrysia Kołtun z rodzicami

Była raz sobie pewna Wandeczka,

Niebieskooka blond dziewczyneczka.

Zawsze grzeczna i uśmiechnięta,

Do tego bardzo inteligentna.

Jedną niestety wadę miała –

Wandzia jeść ładnie nie umiała.

Przy stole zawsze się garbiła

I przy jedzeniu wciąż marudziła.

Do tego bardzo głośno mlaskała

I łokietkami się podpierała.

Martwiła się tym rodzina cała,

Że jeść nie umie Wandeczka mała.

Tato wyłysiał, mama wychudła,

Wandzia nikogo przy stole nie słucha.

Aż wreszcie babcia coś wymyśliła

I na strych szybko popędziła.

Tam, gdzie kuferek jej się znajdował –

Choć kurz go mocno „przypudrował”.

W kufrze tym skarbów było bez liku:

Babci pamiętnik bez kartek kilku,

Szkiełko, kałamarz i gęsie piórko,

Szmatka czerwona z malutką dziurką.

Muszla, kamyczek i trzy guziki,

Uschnięty bukiet, dwa koraliki…

41

Ale nie tego babcia szukała.

Na dnie kuferka spinka leżała.

Żółta spineczka z misiaczkiem małym,

Który w niebieskie kropki był cały.

Babcia do misia długo szeptała.

Rano, gdy mama Wandzię czesała,

Babcia spineczkę jej przyczepiła.

Cicho zaklęcie jakieś wymówiła.

A przy śniadaniu ogromna zmiana.

Wandzia cichutko kanapki zjada,

Bo miś, co siedzi na jej spineczce,

Do uszka szepcze małej Wandeczce:

Wandziu jedz ładnie, wyprostuj plecy, Wszak to są bardzo proste rzeczy.

Łokcie ze stołu, nie kop nóżkami I nie wymachuj wciąż tak rączkami.

Nie mlaszcz i nie siorb, uśmiechnij się, Będzie się z tobą przyjemnie jeść.

I tak Wandeczka nasza miła

Wreszcie jeść ładnie się nauczyła.

A miś jest dzisiaj jej przyjacielem,

Bo nauczyła się od niego wiele.

Zawsze na swoich włoskach go nosi,

A miś jej teraz szczęście przynosi.

42

„Miś Eustachy”

Ignaś Chrabin z rodzicami

Wśród guzików i guziczków,

Szpulek, entliczków-pentliczków,

Zmiętych kopert, starych kwitów,

Kart pocztowych i monitów,

43

Tam, gdzie wszystko trwa w nieładzie,

Żółty miś leżał w szufladzie.

Zapomniany, w kurzu cały,

Tkwił w szufladzie misio mały.

Siedział tam już lat czterdzieści -

- Jest to czas, który pomieści

„Kasztanków” aż dziesięcioro,

Rozumiecie więc, że sporo

To jest lat... No a dla misia

To jak dla nas sto pięćdziesiąt!

Nudno bardzo w starej szafie:

Na wieszaku futro chrapie,

Obok sapie kożuch stary,

Dalej – zmięte śpią fulary...

Lecz w szufladzie - jesień, zima -

Jeszcze trudniej jest wytrzymać!

Bo przecież, powiedzcie sami,

Ileż można z guzikami

Dyskutować o pogodzie??

W szufladzie jest jedna co dzień...

Jakby tego było mało,

Śmieszył miś gromadę całą,

Bo na imię miał - Eustachy...

Toż to ubaw jest po pachy!

„Imię dobre dla pradziada!”-

Gromko śmiała się szuflada.

Mijał wolno rok za rokiem,

Misio cieszył się widokiem

Tylko przez dziurkę od klucza

I z tęsknoty smutno mruczał...

Jednak dnia pewnego, z rana,

Nastąpiła wreszcie zmiana:

Jakaś rączka pulchna, mała

44

Misia z szuflady zabrała!

Chłopczyk śliczny jak aniołek

Bardzo sprawnie wlazł na stołek

I z szuflady fruuu! do góry

Poszybował misiek w chmury

Zasłon i w firanek zwoje,

W rozległe, jasne pokoje.

Chłopiec-Ignaś, choć czasami

Mówił po polsku z błędami,

Wspaniale, nie wiedzie czemu,

Rozmawiał po misiowemu.

Do niedźwiadka więc powiedział:

„Nie będziesz w szufladzie siedział!

Nudzić więcej się nie musisz;

Byłeś misiem mej mamusi,

Kochałeś ja i dlatego

Zostaniesz moim kolegą.”

Odtąd w wielkiej zgodzie żyli:

Bawili się i psocili

Ignaś i Eustachy miś...

Lecz aby ta bajka dziś

Miała dobre zakończenie,

Misio skromne ma życzenie:

Przeszukajcie swe szuflady,

Szafy, szafki, gratów składy.

Może czeka gdzieś do dzisiaj

Na Was zagubiony misio...?

45

„Zabawa w chowanego”

Paulinka Raciborska z mamą Karoliną

Młody misiu Kajtek prosił bardzo swojego starszego brata

Franka, aby ten pobawił się z nim w chowanego. Franek nie miał

ochoty, ale po długich namowach Kajtka w końcu się zgodził.

Franek więc zaczął liczyć, a Kajtek szybko wbiegł do lasu i szukał

dobrego miejsca, żeby starszy brat go nie znalazł. Zabawa z

46

młodszym bratem była ostatnią rzeczą, na którą Franek miał

ochotę, wiedząc że będzie musiał na nowo stać się małym misiem,

żeby wejść w różne miejsca.

Wszedł do lasu i myślał, że gdyby był nieznośnym misiem to gdzie

by się schował? Stanął na tylnych łapkach i rozejrzał się dookoła..

Pomyślał, że to nie będzie takie proste. Wszędzie rośnie pełno

krzaków, a w oddali widać dużą jaskinię.

- Od czego mam zacząć?-pomyślał.

Postanowił, że wejdzie na drzewo i się rozejrzy, z góry przecież

będzie lepiej widać. Wdrapał się i nieszczęśliwie zahaczył o domek

pszczół. Pszczółki szybko wyleciały ze swojego domku, były

wystraszone, ale też bardzo złe. Franek od razu chciał szybko

zejść, ale niestety nie zdążył. Pszczoły zapytały dlaczego im

przeszkadza? Po co wszedł na drzewo?

Odpowiedział, że bawi się w chowanego ze swoim bratem i już

zaczyna sie martwić, bo nie może go znaleźć. Pszczoły pokiwały

główkami rozumiejąc to i odleciały, a Franek wszedł na inne drzewo

i znowu szukał brata.

Nagle w oddali, gdzie stoją duże jaskinie zauważył, jak coś się

rusza w jednej z nich. Zszedł z drzewa i po cichu zaczął się

skradać. Zobaczył, że to jego brat Kajtek.

- Mam cię! - krzyknął Franek. - W końcu cię znalazłem, już

zaczynałem się denerwować, że się zgubiłeś.

- Jak mogłem się zgubić! Przecież kiedy byłem jeszcze mniejszy

chodziliśmy tędy z tatą i znam te jaskinie i pola bardzo dobrze -

odpowiedział Kajtek.

- Tak, jesteś moim młodszym bratem i cię kocham – powiedział

uradowany Franek. Oboje się przytulili do siebie i wrócili razem

do domu na obiadek.

47

„Zwierzątka z Leśnego Niebieskiego Domu i odwaga”

Tomek Wiśniewski z mamą Anią

Był raz sobie Miś. Pan Miś. Miś miał przyjaciółkę Wiewiórkę

i przyjaciela Królika. Wszyscy mieszkali ze swoimi rodzinami

w niebieskim domu w lesie.

48

Zgrana to była paczka zwierzaków. Spędzali ze sobą każdą wolną

chwilę i doskonale się razem bawili.

Pewnego dnia przyjaciele jak zwykle gonili się po lesie, kiedy

usłyszeli dziwny odgłos. Trochę się go przestraszyli, gdyż wydawało

im się, że usłyszeli wycie wilka. A wilki nie były zbyt przyjazne w

tej okolicy i wszyscy rodzice ostrzegali przed nimi swoje dzieci.

Miś, Wiewiórka i Królik przystanęli. Nasłuchiwali prze chwilę

z której strony dobiega ich wycie i spoglądając na siebie,

trzymając się za łapki, zgodnie ruszyli właśnie w tym kierunku.

Nie wiedzieli dlaczego, przyjaciele po prostu czuli, że tak powinni

zrobić...

Za kępą krzaków ujrzeli małego jeżyka trzęsącego się ze

strachu, a nad nim wściekle warczącego, ogromnego, groźnego

wilka!

Miś i Królik oniemieli, a Wiewiórka z przerażenia aż pisnęła.

I to jak pisnęła! Pisnęła tak, że aż wilk otworzył szeroko oczy,

kłapnął paszczą i usiadł na swojej włochatej pupie! A zobaczywszy

troje przyjaciół przyczajonych za leśnym krzakiem zawinął ogon

i czmychnął gdzie pieprz rośnie!

I w ten właśnie sposób troje przyjaciół ocaliło małego jeżyka

przed zębiskami wilka :-)

Wdzięczny, mały jeżyk podreptał ze swoją mamą do domku a Miś,

Królik i Wiewiórka poczuli się szczęśliwi jak jeszcze nigdy dotąd.

I też pobiegli razem do swojego niebieskiego domu.

49

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Żadna część publikacji nie może być rozpowszechniana i powielana w jakiejkolwiek formie i w jakikolwiek sposób –

tak elektroniczny jak i mechaniczny, włącznie z kopiowaniem bez pisemnej zgody autorów.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------