10
Rok XIX 1V Nr. Racibórz, Sobota dnia 13 go Kwietnia 1907 r. ii „■iwriXi win mii im im«i iMiur inrir'iiiBinmfi rn mniTMintiiiiHiii rnnwimi -Nowiny Raciborskie * z bezpłatnym dodatkiem »Rolnik* wychodzą trzy razy w tydzień, we Wtorek, Czwartek i So.botę. Kosztują na kwartał na poczcie I u pp. petitów 1,20 mir., z dostarczaniem w dom przez listowego 1,44 mk., z pismem dla robotników »Praca* 15 fen. więcej. Ogłoszenia przyjmuje się za opłatą 15 fet*, od wiersza drobnego Miejsce regulowania rachunku w Raciborzu. W razie konkursu lub sądowego ściągania należytości wszelki rabat ustaje. Telefon nr. 253. Dwojaka miara. . Hakatystyczna «Schles. Ztg.< zajmuje się pono* nie petycyą swoich w Belgii zamieszkałych landsma- ow, wysłaną do parlamentu belgijskiego o równo- P^Wnitnic dla języka niemieckiego w Belgii. Lud- oś<- belgijska mówi po francuzku i po flamandzku. Aby usprawiedliwić żądanie belgijskich Niemców, Pjszę wrocławska hakatystka tak: Wedle urzędowej 13tystyk j przy ostatnim spisie ludności mieszka w ^gijskiej prowincyi Luksemburgu i to na jej pogra- *05 tys. belgijskich poddanych niemieckiego ję- 2 których ^0 tys. wogóle tylko niemieckim ^ykiem włada. Ludność ta stawia teraz słuszne gnanie, aby sądzono i administrowano w Jzyku ojczystym. Dla lepszego zrozumienia spra- kiVrZe^a w>raźnie zaznaczyć, tu nie chodzi o ja- kkolwiek uwzględnianie po niemiecku mówiących elgijczyków przez rząd, tylko o prawo, które rlu- z "J żądać mogą. W belg jskiei ustawi«* językowej ^ i - 9. 1831 wyraźnie bowiem powiedziano, że w weig*i języki flamandzki, francuski i niemiecki u na równi jako krajowe. Wtedy wprawdzie : ie*ało teraźniejsze wielkie księstwo luksemburskie J^e do Belgii, od której dop ero w r. 1839 odłą- zostało. Liczba po niemiecku mówiących Bel .^yków była więc niezawodnie większą aniżeli po ! dzień. Lecz przy odłączeniu wielkiego księstwa ^^kmburskiego ustawa językowa z r. 1831 nie zo- zmienioną. Jest więc i dziś jeszcze prawomo- a po niemiecku mówiący Belgijczycy żądają tylko, 3 Szanowano. Parlament belgijski odrzucił od- "Dilti i»al ą petycyę, lecz senat uznał jej słuszność i we- I, aby spełnił żądania po niemiecku mówią- Belgi jeżyków. Tak więc rządowi belgijskiemu * Pozostanie nic innego,jak ogłosić równouprawnić- .e dla języka niemieckiego, albo też wnieść o ska- lnie ustawy językowej z r. 1831. W Tak pisze wrocławska hakatystka w obronie nie- JSkich Belgi jeżyków. Jak to już bardzo często za- wszyliśmy w naszych artykułach, nic by nie można przeciw temu, gdyby nie to, że ta sama »Schics, zupełnie inaczej śpiewa, kiedy chodzi o Pola- w i o język polski. Dla 100 tys. Niemców w Belgii Na Krzyżówce. Powieść z dawnych czasów polskich. Przez Fr. Xaw. Tu czy fi sk iego. (Ciąg dalszy.) v Raźnie kroczył naprzód, a postać jego silna imę- zdawała się rosnąć im dalej odchodził od swego 'Czkania. Wszystkie inne myśli rozpierzchły się i .*Wiały, jak mgła, a zajaśniał mu tylko błyszczący °br«z Witosławy. Serce zabiło mu mocniej na wspomnienie tego odkiego imienia i raźniej przyspieszył kroku, aby baśnie om nąć Krzyżówkę. W W gęstej zarośli naprzeciw Krzyżówki stało dwóch J^czyzn ukrytych. Co chwilę wyglądali ku Zalesiu, khy kogo upatrywali. Idzie!... szepnął złowieszczo jeden z nich. Drugi spojrzał płomiennem okiem. l Więc... na samej Krzyżówce! ale mierz do- r*e!... odrzekł drugi. Gd/ie go pocałować ? pytał z piekielnym Miechem pierwszy w czoło, czy w serce ? Tam, gdzie najpewniejsze! burknął drugi rosem. a &j No, no, śmiał się z cicha pierwszy już r ** z nim powitam i on dziś jeszcze będzie u lucype ba wieczerzy. PstL. baczność!... <1 p%c s Żelisław właśnie przechodził Krzyżówkę i prze- edłszy trakt, skręcił na lewo na murawę leśną. Nagle strzała farknęła * hieco wyżej łokcia. utkwiła mu w lewej rę- żąda równouprawnienia co do języka krajowego, ale 4 milionowej ludności polskiej, żyjącej w państwie niemieckiem, tego samego prawa przyznać nie chce; ba, jeszcze gorzej, bo hakatystka wrocławska pragnie nietylko, aby się ta ludność przekabaciła jak najprędzej na Niemców, ale żąda gwałtem, aby przymusowo wyzuto ze ziemi, odziedziczonej po ojcath. Wpra- wdzie dotychczasowe prawa pruskie nie dozwalają te- go, ale co to hakatystów obchodzi. Zmienić więc stare prawo! woła wrocławski organ hakaty, a ukuć nowe, i wszystko będzie w porządku. Tak tylko dusza krzyżacka rozumować i prze- mawiać może, dla której nic nie ma na świecie świę- tego, która hołduje zasadzie: sita przed prawem! Polacy w Niemczech mają również zagwaranto- wane prawa do języka ojczystego, a czy one bywają uszanowane? Kto więc pragnie sprawiedliwości na obcej* ziemi dla siebie lub swoich ziomków, ten po- winien kierować się również sprawiedliwością wobec wszystkich poddanych we własnym kraju. Smutny objaw. O przykrym wypadku donosi »D , Beri., Oto w Berlinie w oknie wystawiłem złotnika i jubilera Wil- helma Fischer la w Oranienstr. wyłożone na sprze- daż drogocenny krzyż z łańcuchem i pierścień biskupi, a pod tenii klejnotami dwie karteczki z niemieckiem objaśnieniem, które brzmi po polsku: 1) Krzyż na piersi z łańcuchami, pierścień biskupi ze spadku po zmarłym Arcybiskupie gnieźnieńskim i poznańskim ks. Stablewskim. 2) . Przezemnie zakupione dnia 18 marca. Do tego należy jeszcze pierścień biskupi ze szmaragdem i bry- lantami. Ogólna wartość 12 000 mk. Te cenne pamiątki ściągają na siebie uwagę prze- chodniów, a nader przykre wrażenie sprawiło, gdy trzech żydów, oglądając je, ironicznie się śmiali, jakby chcieli powiedzieć: takie rzeczy po naszym rabinie nie leżałyby tu na wystawie, tak że każdy innowierca mógłby je nab>ć. Rumieniec wstydu okrywa Polaka, który przypad- kiem tam przechodził i słyszał uwagi robione przez przechodniów, zatrzymujących się przy oknie jubilera Żelisław na jedno mgnienie oka stanął jak pioru- nem rażony i krzyknął, nie tyle z przerażenia, ile ze zadziwienia i wściekłości. Jak błyskawica mignęły jego oczy w stronę, zkąd wyleciała strzała i już miał swój łuk napięty. Ha! zbójcyt krzyknął widzę i poznaję was!... ale chociaż ja padnę, jeden z was też legnie trupem. I już strzała zaświszczała a straszne przekleństwo było dowodem, że nie chybiła. Nie zdołał jednakże już drugiej wypuścić strzały i ledwie tylko dosłyszał śmiech piekielny towarzyszą- cy strzale, która w jego piersi utkwiła. Strumień krwi plusnął z rany, w oczach zrobiło się ciemno i legł bez duszy u stóp wyniosłego drzewa. Wszystko stało się tak nagle, jakby w dłoń kla- snął. Po tej krótkiej ale straszliwej scenie, wysunęły się zwolna dwie postacie mężczyzn z ukrycia i zbli- żyły się da Źelisława. Jeden z nich słuszniejszy odzieniem i dumnego wzroku postawił nogę na trupie. Otóż masz! krzyknął obiecałeś, że do Witosławy droga po twym trupie. drogę sobie stworzyłem! To rzekłszy, zaśmiał się szatańsko i przeszedł po trupie wzdłuż, niby po jakiej belce! Tak słusznie, Mścigniewie! zawołał towa- rzysz i skrzywił usta do uśmiechu. Jednakże uśmiech jego był tylko brzydkim gry- masem, bo przestrzelone ramię krwią plużyło i stra- sznie mu dolegało. Sam tak chciał zaśmiał się Mścigniew a chociaż dawno o tern myślałem, byłbym jednak mo- że jeszcze poczekał. Ale wielki był czas... Fischera, któremu spadkobiercy śp. Arcybiskupa nic wstydzili się sprzedać takich po nim pamiątek. Słusznie też domaga się »Dz. Beri.« wyjaśnienia, dla czego tak kosztowne oznaki biskupie nie pozo- stały w rodzinie, albo też nie zostały sprzedane jakie- mu bogatemu Polakowi, któryby mógł je był złożyć w jednem z polskich muzeów? »Dz. Pozn.c dowiaduje się, owe kosztowności własnością kościoła św. Floryana w Jeżycach, a rodzina zmarłego Arcybiskupa niemi nie rozporządza. Zjazd monarchów w Kartagenie. Uwaga całego świata zwróconą jest obecnie w stronę portu hiszpańskiego Kartageny, dokąd przybył król angielski Edward z swą małżonką, aby się spo- tkać z młodym królem hiszpańskim Alfonsem. Zja- zdy monarchów obecnie na porządku dziennym, to też i zjazd w Kartagenie nie byłby zwrócił na sie- bie uwagi, gdyby nie to, że obaj królowie przybyli w otoczeniu głównych swych ministrów, którzy odby- wali ze sobą dłuższe narady. Że tam nie mówiono 0 błahych rzeczach, tylko o ważnych sprawach poli- tycznych, to nie ulega najmniejszej wątpliwości. Przy uczci.*, którą wydał król Alfons na cześć swego dostojnego gościa, wygłoszono bardzo ser- deczne toasty, w których wyrażono życzenia, aby Hi- szpania i Anglia zawarły ze sobą jak najściślejsze sto- sunki. Zwłaszcza toast króla Alfonsa był nadzwyczaj serdeczny. Zaznaczył z naciskiem, że przyjaźń hi- szpańsko-angielska staje się coraz ściślejszą. Serde- czne te stosunki przynoszą obydwom krajom korzyści 1 przyczynią się także do wykonania tego szlachetnego dzieła, które podjął król Edward, do utrwalenia har- monii między wszystkiemi państwami. Po uczcie odbyli obaj monarchowie dłuższą na- radę bez świadków. W ogólności nadają gazety wszystkich krajów zjazdowi wielkie znaczenie polityczne. Zarówno kró- lowi angielskiemu Edwardowi, który coraz większą działalność rozwija, jak i politykom angielskim zależy na tern, ażeby pozyskać dla swych celów państwa le- żące nad morzem śródziemnem. Anglia pozyskała też O! przeklęte ramię... ryknął Prokop. To kara za niezgrabność! zawołał Mści* gniew czemuś go chybił? Chciałem pocałować w serce! zakrakał P,ok)p. No, mniejsza o to wyrzekł ponuro Mści- gniew tak było też właściwie słusznie, abym ja te- go niegodziwca trupem położył, bo on mi stał na za- wadzie. O i mnie też! Ale co z nim zrobimy? zapytał Mścignlew po małej chwili milczenia. Prokop tymczasem wyjął strzały z trupa, oczyścił, swoją schował do kołczana, a drugą podał Mścignie- wowi. Schowaj je... jakby je znaleziono, to po niej poznanoby, kto tego ptaszka zastrzelił i Skarbimir go- to w by inaczej z tobą pogadać, niż dotąd. Mścigniew widocznie uznał słuszność tych słów, bo strzałę schował. Ale cóż z trupem zrobimy? zapytał znowu Mścigniew tak przecież nie możemy go zostawić. A jak inaczej? zawołał Prokop za kilka dni już go kruki objedzą... Co nam do tego... Ha! ha! ha! zaśmiał się Mścigniew i Pro- kop przywtórzył swem krakaniem. Potem swobodnie z lekkiem sumieniem poszli obaj na Okop. W lesie zrobiła się cisza, którą jedynie przerywa- ła gra ptactwa. Trup Źelisława leżał w znak prze- wrócony, a oczy zagasłe, otwarte, patrzały w niebo przez zwieszające się gałęzie drzew rozłożystych. Nagle gałęzie drzewa, pod którem Żelisław leżał poczęły się poruszać. Cóż to znaczy? wszakże w' powietrzu cisza i najmniejszy wietrzyk nie zaszeleści*

Na Krzyżówce. - sbc.org.pl · Powieść z dawnych czasów polskich. Przez Fr. Xaw. Tu czy fi sk iego. (Ciąg dalszy.) v Raźnie kroczył naprzód, a postać jego silna imę-

Embed Size (px)

Citation preview

Page 1: Na Krzyżówce. - sbc.org.pl · Powieść z dawnych czasów polskich. Przez Fr. Xaw. Tu czy fi sk iego. (Ciąg dalszy.) v Raźnie kroczył naprzód, a postać jego silna imę-

Rok XIX1V Nr. Racibórz, Sobota dnia 13 go Kwietnia 1907 r.ii „■iwriX—i win mii im im—■—■«■i iMiur inrir'iiiBinmfi rn mniTMintiiiiHiii rnnwimi

-Nowiny Raciborskie * z bezpłatnym dodatkiem »Rolnik* wychodzą trzy razy w tydzień, we Wtorek, Czwartek i So.botę. Kosztują na kwartał na poczcie I u pp. petitów 1,20 mir., z dostarczaniem w dom przez listowego 1,44 mk., z pismem dla robotników »Praca* 15 fen. więcej. — Ogłoszenia przyjmuje się za opłatą 15 fet*, od

wiersza drobnego Miejsce regulowania rachunku w Raciborzu. — W razie konkursu lub sądowego ściągania należytości wszelki rabat ustaje. — Telefon nr. 253.

Dwojaka miara.. Hakatystyczna «Schles. Ztg.< zajmuje się pono*

nie petycyą swoich w Belgii zamieszkałych landsma- ow, wysłaną do parlamentu belgijskiego o równo- P^Wnitnic dla języka niemieckiego w Belgii. Lud- oś<- belgijska mówi po francuzku i po flamandzku.

Aby usprawiedliwić żądanie belgijskich Niemców, Pjszę wrocławska hakatystka tak: Wedle urzędowej

13 ty styk j przy ostatnim spisie ludności mieszka w ^‘gijskiej prowincyi Luksemburgu i to na jej pogra- *» *05 tys. belgijskich poddanych niemieckiego ję-

2 których ^0 tys. wogóle tylko niemieckim ję ^ykiem włada. Ludność ta stawia teraz słuszne gnanie, aby ją sądzono i administrowano w ‘Jzyku ojczystym. Dla lepszego zrozumienia spra- kiVrZe^a w>raźnie zaznaczyć, iż tu nie chodzi o ja­

kkolwiek uwzględnianie po niemiecku mówiących elgijczyków przez rząd, tylko o prawo, które rlu-

z "J żądać mogą. W belg jskiei ustawi«* językowej ^ i - 9. 1831 wyraźnie bowiem powiedziano, że w weig*i języki flamandzki, francuski i niemiecki są u

na równi jako krajowe. Wtedy wprawdzie : ie*ało teraźniejsze wielkie księstwo luksemburskie J^e do Belgii, od której dop ero w r. 1839 odłą-

zostało. Liczba po niemiecku mówiących Bel .^yków była więc niezawodnie większą aniżeli po

! dzień. Lecz przy odłączeniu wielkiego księstwa ^^kmburskiego ustawa językowa z r. 1831 nie zo-

zmienioną. Jest więc i dziś jeszcze prawomo- a po niemiecku mówiący Belgijczycy żądają tylko,

3 ją Szanowano. Parlament belgijski odrzucił od-"Diltii»al ą petycyę, lecz senat uznał jej słuszność i we-

I, aby spełnił żądania po niemiecku mówią- Belgi jeżyków. Tak więc rządowi belgijskiemu

* Pozostanie nic innego,jak ogłosić równouprawnić- .e dla języka niemieckiego, albo też wnieść o ska­lnie ustawy językowej z r. 1831.

W Tak pisze wrocławska hakatystka w obronie nie- JSkich Belgi jeżyków. Jak to już bardzo często za­wszyliśmy w naszych artykułach, nic by nie można

przeciw temu, gdyby nie to, że ta sama »Schics, zupełnie inaczej śpiewa, kiedy chodzi o Pola-

w i o język polski. Dla 100 tys. Niemców w Belgii

Na Krzyżówce.Powieść z dawnych czasów polskich.

Przez Fr. Xaw. Tu czy fi sk iego.

(Ciąg dalszy.)v Raźnie kroczył naprzód, a postać jego silna imę-

zdawała się rosnąć im dalej odchodził od swego 'Czkania. Wszystkie inne myśli rozpierzchły się i .*Wiały, jak mgła, a zajaśniał mu tylko błyszczący

°br«z Witosławy.Serce zabiło mu mocniej na wspomnienie tego

odkiego imienia i raźniej przyspieszył kroku, aby baśnie om nąć Krzyżówkę.W W gęstej zarośli naprzeciw Krzyżówki stało dwóch J^czyzn ukrytych. Co chwilę wyglądali ku Zalesiu,

khy kogo upatrywali.— Idzie!... — szepnął złowieszczo jeden z nich.Drugi spojrzał płomiennem okiem.

l — Więc... — na samej Krzyżówce! ale mierz do- r*e!... — odrzekł drugi.

— Gd/ie go pocałować ? — pytał z piekielnym Miechem pierwszy — w czoło, czy w serce ?

Tam, gdzie najpewniejsze! — burknął drugi rosem.

a &j — No, no, — śmiał się z cicha pierwszy — już r ** z nim powitam i on dziś jeszcze będzie u lucype

ba wieczerzy.PstL. baczność!...

<1 p%c

s Żelisław właśnie przechodził Krzyżówkę i prze- edłszy trakt, skręcił na lewo na murawę leśną.

C» Nagle strzała farknęła * hieco wyżej łokcia.

utkwiła mu w lewej rę-

żąda równouprawnienia co do ‘języka krajowego, — ale 4 milionowej ludności polskiej, żyjącej w państwie niemieckiem, tego samego prawa przyznać nie chce; ba, jeszcze gorzej, bo hakatystka wrocławska pragnie nietylko, aby się ta ludność przekabaciła jak najprędzej na Niemców, ale żąda gwałtem, aby ją przymusowo wyzuto ze ziemi, odziedziczonej po ojcath. Wpra­wdzie dotychczasowe prawa pruskie nie dozwalają te­go, ale co to hakatystów obchodzi. — Zmienić więc stare prawo! — woła wrocławski organ hakaty, a ukuć nowe, i wszystko będzie w porządku.

Tak tylko dusza krzyżacka rozumować i prze­mawiać może, dla której nic nie ma na świecie świę­tego, która hołduje zasadzie: sita przed prawem!

Polacy w Niemczech mają również zagwaranto­wane prawa do języka ojczystego, a czy one bywają uszanowane? Kto więc pragnie sprawiedliwości na obcej* ziemi dla siebie lub swoich ziomków, ten po­winien kierować się również sprawiedliwością wobec wszystkich poddanych we własnym kraju.

Smutny objaw.O przykrym wypadku donosi »D , Beri., Oto w

Berlinie w oknie wystawiłem złotnika i jubilera Wil­helma Fischer la w Oranienstr. wyłożone są na sprze­daż drogocenny krzyż z łańcuchem i pierścień biskupi, a pod tenii klejnotami dwie karteczki z niemieckiem objaśnieniem, które brzmi po polsku:

1) Krzyż na piersi z łańcuchami, pierścień biskupi ze spadku po zmarłym Arcybiskupie gnieźnieńskim i poznańskim ks. Stablewskim.

2) . Przezemnie zakupione dnia 18 marca. Do tego należy jeszcze pierścień biskupi ze szmaragdem i bry­lantami. Ogólna wartość 12 000 mk.

Te cenne pamiątki ściągają na siebie uwagę prze­chodniów, a nader przykre wrażenie sprawiło, gdy trzech żydów, oglądając je, ironicznie się śmiali, jakby chcieli powiedzieć: takie rzeczy po naszym rabinie nie leżałyby tu na wystawie, tak że każdy innowierca mógłby je nab>ć.

Rumieniec wstydu okrywa Polaka, który przypad­kiem tam przechodził i słyszał uwagi robione przez przechodniów, zatrzymujących się przy oknie jubilera

Żelisław na jedno mgnienie oka stanął jak pioru­nem rażony i krzyknął, nie tyle z przerażenia, ile ze zadziwienia i wściekłości. Jak błyskawica mignęły jego oczy w stronę, zkąd wyleciała strzała i już miał swój łuk napięty.

— Ha! zbójcyt — krzyknął — widzę i poznaję was!... ale chociaż ja padnę, jeden z was też legnie trupem.

I już strzała zaświszczała a straszne przekleństwo było dowodem, że nie chybiła.

Nie zdołał jednakże już drugiej wypuścić strzały i ledwie tylko dosłyszał śmiech piekielny towarzyszą­cy strzale, która w jego piersi utkwiła. Strumień krwi plusnął z rany, w oczach zrobiło się ciemno i legł bez duszy u stóp wyniosłego drzewa.

Wszystko stało się tak nagle, jakby w dłoń kla­snął. Po tej krótkiej ale straszliwej scenie, wysunęły się zwolna dwie postacie mężczyzn z ukrycia i zbli­żyły się da Źelisława.

Jeden z nich słuszniejszy odzieniem i dumnego wzroku postawił nogę na trupie.

— Otóż masz! — krzyknął — obiecałeś, że do Witosławy droga po twym trupie. Tę drogę sobie stworzyłem!

To rzekłszy, zaśmiał się szatańsko i przeszedł po trupie wzdłuż, niby po jakiej belce!

— Tak słusznie, Mścigniewie! — zawołał towa­rzysz i skrzywił usta do uśmiechu.

Jednakże uśmiech jego był tylko brzydkim gry­masem, bo przestrzelone ramię krwią plużyło i stra­sznie mu dolegało.

— Sam tak chciał — zaśmiał się Mścigniew — a chociaż dawno o tern myślałem, byłbym jednak mo­że jeszcze poczekał. Ale wielki był czas...

Fischera, któremu spadkobiercy śp. Arcybiskupa nic wstydzili się sprzedać takich po nim pamiątek.

Słusznie też domaga się »Dz. Beri.« wyjaśnienia, dla czego tak kosztowne oznaki biskupie nie pozo­stały w rodzinie, albo też nie zostały sprzedane jakie­mu bogatemu Polakowi, któryby mógł je był złożyć w jednem z polskich muzeów?

»Dz. Pozn.c dowiaduje się, iż owe kosztowności są własnością kościoła św. Floryana w Jeżycach, a rodzina zmarłego Arcybiskupa niemi nie rozporządza.

Zjazd monarchów w Kartagenie.

Uwaga całego świata zwróconą jest obecnie w stronę portu hiszpańskiego Kartageny, dokąd przybył król angielski Edward z swą małżonką, aby się spo­tkać z młodym królem hiszpańskim Alfonsem. Zja­zdy monarchów są obecnie na porządku dziennym, to też i zjazd w Kartagenie nie byłby zwrócił na sie­bie uwagi, gdyby nie to, że obaj królowie przybyli w otoczeniu głównych swych ministrów, którzy odby­wali ze sobą dłuższe narady. Że tam nie mówiono0 błahych rzeczach, tylko o ważnych sprawach poli­tycznych, to nie ulega najmniejszej wątpliwości.

Przy uczci.*, którą wydał król Alfons na cześć swego dostojnego gościa, wygłoszono bardzo ser­deczne toasty, w których wyrażono życzenia, aby Hi­szpania i Anglia zawarły ze sobą jak najściślejsze sto­sunki. Zwłaszcza toast króla Alfonsa był nadzwyczaj serdeczny. Zaznaczył z naciskiem, że przyjaźń hi- szpańsko-angielska staje się coraz ściślejszą. Serde­czne te stosunki przynoszą obydwom krajom korzyści1 przyczynią się także do wykonania tego szlachetnego dzieła, które podjął król Edward, do utrwalenia har­monii między wszystkiemi państwami.

Po uczcie odbyli obaj monarchowie dłuższą na­radę bez świadków.

W ogólności nadają gazety wszystkich krajów zjazdowi wielkie znaczenie polityczne. Zarówno kró­lowi angielskiemu Edwardowi, który coraz większą działalność rozwija, jak i politykom angielskim zależy na tern, ażeby pozyskać dla swych celów państwa le­żące nad morzem śródziemnem. Anglia pozyskała też

— O! przeklęte ramię... — ryknął Prokop.— To kara za niezgrabność! — zawołał Mści*

gniew — czemuś go chybił?— Chciałem pocałować w serce! — zakrakał

P,ok)p.— No, mniejsza o to — wyrzekł ponuro Mści-

gniew — tak było też właściwie słusznie, abym ja te­go niegodziwca trupem położył, bo on mi stał na za­wadzie.

— O i mnie też!— Ale co z nim zrobimy? — zapytał Mścignlew

po małej chwili milczenia.Prokop tymczasem wyjął strzały z trupa, oczyścił,

swoją schował do kołczana, a drugą podał Mścignie- wowi.

— Schowaj je... jakby je znaleziono, to po niej poznanoby, kto tego ptaszka zastrzelił i Skarbimir go­to w by inaczej z tobą pogadać, niż dotąd.

Mścigniew widocznie uznał słuszność tych słów, bo strzałę schował.

— Ale cóż z trupem zrobimy? — zapytał znowu Mścigniew — tak przecież nie możemy go zostawić.

— A jak inaczej? zawołał Prokop — za kilka dni już go kruki objedzą... Co nam do tego...

— Ha! ha! ha! — zaśmiał się Mścigniew i Pro­kop przywtórzył swem krakaniem. Potem swobodnie z lekkiem sumieniem poszli obaj na Okop.

W lesie zrobiła się cisza, którą jedynie przerywa­ła gra ptactwa. Trup Źelisława leżał w znak prze­wrócony, a oczy zagasłe, otwarte, patrzały w niebo przez zwieszające się gałęzie drzew rozłożystych.

Nagle gałęzie drzewa, pod którem Żelisław leżał poczęły się poruszać. Cóż to znaczy? wszakże w' powietrzu cisza i najmniejszy wietrzyk nie zaszeleści*

Page 2: Na Krzyżówce. - sbc.org.pl · Powieść z dawnych czasów polskich. Przez Fr. Xaw. Tu czy fi sk iego. (Ciąg dalszy.) v Raźnie kroczył naprzód, a postać jego silna imę-

już Francyą, a także pośrednio przez Francyą, i Włochy, teraz chodzi jeszcze o Hiszpanią, bo Portugalią już dawniej król Edward przyciągnął do polityki angiel­skiej. Prasie niemieckiej ta polityka angielska wielce się nie podoba, jak wyczuć można, gdyż ostrze tej polityki jest skierowane przeciw Niemcom, chociaż te­go publicznie żaden dyplomata nie wypowiada. Anglia, a szczególnie król Edward nad tern pracuje, ażeby Niemców odosobnić od innych państw europejskich i dotąd dość szczęśliwie Angli się to udaje.

Okazuje się, że hiszpańscy politycy godzą się na politykę angielską i zjazd monarchów w Kartaginie ma to przypieczętować urzędowo. Że zjazd w Kar­taginie nie ma żadnego prywatnego charakteru, oka­zuje się już z tego, iż obydwaj władz.cy w cztery oczy długo rozmawiali, a równocześnie naradzali się amba­sador angielski z hiszpańskim ministrem spraw zagra­nicznych ; ci doprawdy nad tern nie radzili, kogo w kumotry ma zaprosić król hiszpański, gdy jego mał­żonka powije dziecko, czego się w najbliższych dniach spodziewają.

Poprzednio król angielski już w innej miejsco­wości , widział się z hiszpańskim ministrem spraw zagranicznych i długo z nim rozmawiał. Mówią więc, że zawarte zostanie przymierze między Hiszpanią a Anglią.

Całe przyjęcie króla angielskiego w porcie karta- ginskim świadczy, że to jest niezwykła wizyta. Na dowód przyjaznych armii mianował król Alfons króla Edwarda honorowym jenerał kapitanem armii hiszpań­skiej.

Niemcy na tę wizytę angielską w H szpanu pa­trzą wielce podejrzliwem okiem, gdyż widzą jak An­glicy pracują nad podstawieniem nogi polityce nie­mieckiej.

Pruskie więzienia.Według urzędowej statystyki posiadają Prusy 20

większych więzień i 33 domów karnych, pozostają­cych, pod zarządem ministerstwa spraw wewnętrznych. W tych 53 zakładach siedziało dn. 31 marca 1906 r. 23032 więźniów. Liczba więźniów, osadzonych w domach karnych wynosiła r. 1905 wogóle 22002 głów. Przeciętnie siedziało dziennie 13634 więźniów w domach karnych. Praca więźniów uregulowana jest według stałych zasad. Nasamprzód winny wszel­kie potrzeby tak więzień samych, jak całej admini- stracyi więziennej być zaspakajane za pomocą pracy więźniów; dalej wyrabiane bywają w więzieniach o ile możności przedmioty używane w urzędach.

Wynajmowanie pracy więźniów rozmaitym przed­siębiorcom coraz więcej bywa ograniczane, aby rze­mieślnikom nie robić konkurencyi. Więźniowie zaj­mowani bywają przy pracy nad ulepszeniem kultury ziemi. Ale to tylko wtedy jest dozwolone, jeżeli prace te dla braku innych robotn ków nie mogłyby być u skutecznione, lub nie opłacałyby się ze względu na wyższe zarobki, jakie wolnym robotnikom wypłacać należy. Liczba więźniów do takich prac użyta wyno­siła w przecięciu 1477 głów. W przemyśle tylko o- graniczoną ilość więźniów zajmowano, przyczem się uważa, aby jednemu przedsiębiorcy nie oddawać za wysoką liczbę więźniów w stosunku do zatrudnio­nych tam wolnych robotników.

Od roku 1869 liczba więźniów, zatrudnionych w przemyśle spadla z 73 na 21,5 procent. Również opie­ka nad wypuszczonymi z więzienia ludźmi się wzmo­gła. W tym celu założono centralne towarzystwa w

Czyby jaki ptak wielki szukał tam noclegu? Ale nie, gdyż w ciemnej gęstwinie wierzchołka jakaś czarna postać tedy owędy w jaśniejszych miejscach się uka że, to znika i widać z tego, że postać ta spuszcza się na dół.

Nagle postać się jeszcze w gałęziach drzewa za- tzymata i ukry a się głębiej, tak, że znowu nic nie widać.

1 znowu gałęzie spokojne, jak gdyby się poprze­dnio nie poruszały.

Ale za to las ożył. Zdała słychać było stuk, jak by turkot wozów, a nawet dochodził gwar głosów ludzkich.

Wnet też na Krzyżówce pokazał się jakiś czło­wiek. Obe.rzał się na około, gwizdnął potem mocno, i poszedł dalej traktem ciągnącym się środkiem, po­między Górą a Okopem na wschód.

Turkot coraz się zbliżał i nie/adługo ukazało się kilka wozów, a obok nich kilkunastu mężczyzn, u- zbrojonych w tuki.

Była to karawana wracająca z Kamieńca podol­skiego.

Karawana zatrzymała się na moment mały ni Krzyżówce, oczekując sygnałów od wysłanych na­przód na zwiady, czy okolica bezpieczna i czy z któ­rej strony grozi im jakie niebezpieczeństwo.

Nagle usłyszano okrzyk.— Cóż to? zapytało kilku.— Trup! trup! - odezwał się ten, który pier­

wszy zakrzyknął.— Gdzie?— Chodźcie bliżej, tu, tu! jeszcze świeży i cie-

piy-

poszczególnych prowincyach. Towarzystw, zajmują­cych się opieką nad wypuszczonymi na wolność wię­źniami jest obecnie 427. Posiadają one razem 626008 mk. majątku. W etacie ministerstwa umieszczono 34 000 m. w tym celu. Z wypuszczonych na wolność 4002 zgłosiło się do takich towarzystw o pomoc, a 3494 ją otrzymało.______ ___

Co tam słychać w świecie.— Rzym. Ojciec święty życzy sobie obchodzić

złoty jubileusz kapłaństwa jak najspokojniej. Oświad­czył to komitetowi, zajmującemy się przygotowaniem odnośnych uroczystości.

»Jako namiestnik Chrystusowy — powiedział Pa­pież — nie mogę odmówić pozwolenia, jakiego żą­dacie, aby przy tej sposobności złożyć Stolicy św. hołdy miłości i wierności. Ale upominam stanowczo, abyście postarali się o to, by wszystkie uroczystości miały wyłącznie religijny charakter i nie przedzierźgnęły się w demonstracye, obce wierze naszej. Nie należy powoływać do życia nowych zakładów, lecz dbać o to, aby rozprzestrzenić już istniejące i dawać im po­moc i wzmocnić je. Istnieje ich dosyć, także w Rzy­mie, gdzie w niektórych dzielnicach miasta nawet braknie kościołów. Polecam wam troskę o lud, to­warzystwa młodzieży, schroniska publiczne, kuchnie ludowe i t. d. Nie zapominajcie też o biednych ko­ściołach. Wszystkim zalecam stałość i wytrwanie w nawiedzeniach, jakie dzisiaj spotykają Kościół św. Pomnijcie na to, że zupełny tryumf święci się tylko w raju. Charakter Kościoła wojującego jest taki, że tenże narażony jest na prześladowanie. Ale prawdzi­wych chrześcijan uszlachetnia walka.

— Ziemie polskie. Położenie w Łodzi staje się znowu z każdym dniem groźniejsze. Strzelanina na ulicach nie ustaje, bandyci strzelają do przecho­dniów, niby do wróbli. We wtorek zastrzelili zno­wu 8 robotników i 2 żołnierzy. Na przedmieściu Ba­łutach rzucono dwie bomby, na szczęście obyło się bez ofiar w ludziach. Dalej zamordowano 3 żydów, a 3 raniono.

— W Warszawie przyszło w środę między pa­trolem wojskowym, który chciał rozpędzić zbiegowi­sko ludzi, a przechodniami do starcia, podczas któ­rego kilka osób zostało zabitych.

— Niemcy. Na posiedzeniu środowem w par­lamencie i sejmie nie było ważniejszych rozpraw. Par­lament rozpocząłobrady nad etatem ministerstwa spnw wewnętrznych, a sejm pruski obradował w dalszym ciągu nad etatem ministerstwa oświaty.

— Książę Billów powrócił już z Rapollo do Ber­lina.

— W parlamentarnej komisyi budżetowej, która zajmowała się etatem ministerstwa wojny, wystąpił poseł Kuter s ki przeciw bojkotowaniu polskich re- słauracyi przez władze wojskowe. Żołnierzom wolno uczęszczać nawet do bardzo podejrzanych lokalów i muzyki wojskowe grają często w takich restauracyach a “polskie lokale bojkotuje się tylko dla tego, źe są polskiemi. Władze wojskowe powinny stać ponad polityką partyjną. Posłowi naszemu odpowiadał mi­nister wojny Einem, zwalając jak zwykle całą winę na niebezpieczną agitacyę wielkopolską.

-- Już znowu dzwonią gazety na nowe podatki. Państwo ma 63 miliony marek świeżego niedoboru, a zanosi się na to, źe rząd na ulepszenie i powiększe­nie armii zażąda około 90 mil. marek świeżych pie­niędzy, tak, źe parlament będzie musiał niebawem u- chwalić około 150 milionów marek świeżych pienię-

Rzu ono się hurmem. Ze zgrozą zobaczono te­raz trupa Źelisława, z otwartemi oczyma i sączącemi ranami...

Chwilę było głucho. Potem nastały krzyki zgro­zy i przerażenia.

— Widocznie nie dawno zaszła krwawa scena.—- Zapewne!— I to proste morderstwo!--- A po czein poznajecie, źe to morderstwo?— Ano odpowiedział zagadniony — wyraźnie

morderstwo. Łupieżca nie zabiera swych strzał, bo nawet o nich nie pamięta, a tu zbóica ob zydły zabrał strzały, żeby się po nich nie zdradził.

■— Micie prawdę - odpowiedziano — to jakieś niecnie popełnione zabójstwo.

— To widać, nie prosty człowiek — mówił, da­lej pierwszy — znać to po trupie... Ale gdzie Świa- tosz?

— Hej, Światosz! gdzie Światosz? — rozległ się okrzyk.

Zawołany, zeszedł ze środkowego woza. Był to starzec z srebrnym wosrrn i t kąż brodą, odziany długą, szeroką opończą. On sam jeden był nie uzbro­jonym. Światosz był bowiem dla karawany doradzcą, kierownikiem i lekarzem.

- Czegóż chcecie? — zapytał Światosz, docho­dząc.

— Zobaczcie ojcze — zawołano — czy ten tam nieszczęśliwy już całkiem bez duszy. Widać, że do­piero przed chwilą odebrał śmiertelny pocisk.

Światosz nie rzekłszy ani słowa, odgarnął srebrne włosy z czoła, przykląkł przy trupie i roztworzył je­go odzienie. Badał pilnie ranę i przykładał ucho do

dzy. Ciekawość, zkąd parlament te pieniądze weźmie, f bo już wszystko, co mógł, to kazał opodatkować Ministrowie kręcą głowami, bo teraźniejsza większość w parlamencie potrafi uchwalać miliony na Polaków i na Afrykę, ale gdy chodzi o to, zkąd nowe podatki czerpać, to panowie konserwatyści mają zwykle kiesze­nie zamknięte. Centrum, które zwykle podatki u- chwalać pomagało, pomści się prawdopodobnie tym razem na rządzie.

— Nowy ambasador francuski w Berlinie, Cant- bon, był u cesarza niemieckiego na osobnem posłu­chaniu. Ambasador francuski zaręczał, źe czuwać bę­dzie nad utrzymaniem dobrych stosunków pomiędzy Francyą a Niemcami. Cesarz niemiecki zapewniał g°0 swej życzliwości osobistej i o tern, że liczyć może j na jego pomoc, jeżeli dobre stosunki obu państw j wyjdą na dobro cywilizacyi i postępu.

— W Berlinie zmarł ruszony paraliżem jeden z przywódzców socyalistycznych, poseł Auer, w 61. ro­ku życia.

— Sąd wojenny w Magdeburgu skazał podofice­ra Fiebelkorna z 140. pułku piechoty w Inowracławiu na 8 miesięcy więzienia za maltretowanie podwładnychżołnierzy.

— Rosya. Parlament rosyjski przekazał etat part; stwowy komisy! budżetowej do zbadania. Socyaliści1 rewolucyoniści nie chcieli do tego dopuścić, lecz zo­stali przegłosowani.

Hiszpania. Po serdecznem pożegnaniu opu­ścił król angielski Edward w środę w południe Kar- tagenę. Król Alfons tegoż dnia powrócił do Ma­drytu.

— W Barcelonie wykonali anarchiści znowu kil­ka zamachów. W jednym domu rzucili bombę, któ­ra zraniła kilka osób, z tych 5 ciężko. Także nastę­pnego dnia rzucili bombę, która również poraniła kil­ka osób.

— Marokko. Poseł francuzki w Tangerze o- trzymał już od sułtana odpowiedź na stawione przez rząd francuzki żądania za zamordowanie lekarza Mau- champa, lecz. odpowiedź ta jest bardzo niejasna i bo­daj czy zadowoli rząd francuzki.

Z blizka i z daleka.— Centrum a Polacy. W ubiegłym tygo­

dniu pisaliśmy o tern, iż centrala ;księży centrowych żadną miarą nie godzi się na porozumienie party* centrowej z obozem polskim. Z tego powodu pisze jeden z naszych księży do >Gł, S!.< co następuje:

Jeżeli centrala księży centrowych na zebraniu # Gliwicach postanowiła nadal pozostawać w przed' N| wieństwie do party! ludowej czyli polskiej, nie zadzj* wi nikogo, kto zna ich usposobienie. Na zebraniu owem objawiła się znowu niechęć i nieżyczliwość, która tak jaskrawo uwydatniała się podczas ostatnich w)borów do parlamentu przeciwko polskości i oso­bom, służącym wiernie tej polskości, t. j. w pierwszej linii redaktorom i księżom Polakom, szczególnie zaś księżom korespondentom do gazet polskich.

Uchwała centrali w Gliwicach jest też dowodem głębokiej markotności z powodu utraty wpływu na polski lud katolicki, który hurmem opuszcza centro; wców i przechodzi do obozu obrony swej polskiej narodowości. Atoli księży, którzy pracują wśród ludu polskiego i nie wypierają się swego pochodzenia * swej polskości, przychodzenie ludu polskiego do obo­zu polskiego bynajmniej nie niepokoi. Przeciwnie cieszą się, że prawa narodowości polskiego ludu na G. Śląsku, przez centrowców lekceważone i obojętnie

piersi. Cisza była jak w grobie. Wszystkim zapad się oddech w piersi, a oczy zwróciły się na starca i zawisły na ustach, oczekując wyroku.

I warz starca była jakba marmurowa; żaden ner#, żaden rnuskuł nie drgnął. Nikt z obecnych nie mógł z niej wyczytać, jakie uczucia w sercu starca się znaj­dują.

Przerażający to był widok. Starzec ze swemi srebrnemi włosami, odbijającemi srebrzyste światło księżyca, pochylony nad świeżym trupem... cisza no­cna, zdaje się, że trup powstanie i zwróci do otacza­jących krwawą pierś...

Strasznie!I już nie czekano na odpowiedź starca...Pomiędzy zgromadzonymi powstała żwawa roz­

prawa. Widocznie umawiali się.— Ja mówię, żeby go pogrzebać!— A to na co?— Cóż nam tam się wdawać!...

Kiedy to wy zawsze chcecie inaczej jak ja, —• zawołał gniewnie jeden najżwawiej rozprawiający — mówię, żeby go pogrzebać, to będzie dobrze.

— At, co tam! — zawołał jeden z obecnych, zwracając się do najwięcej rozprawiającego — Wy zawsze chcecie mieć pierwszeńtwo i sami ciśniecie się do trgo, co i inni zrobiliby tak samo, jak i wy! To nie dobrze.

— Więc o co wam chodzi? — bronił się zacze­piony.

— O to samo, co i wam.Ciąg dalszy nastąpi

Page 3: Na Krzyżówce. - sbc.org.pl · Powieść z dawnych czasów polskich. Przez Fr. Xaw. Tu czy fi sk iego. (Ciąg dalszy.) v Raźnie kroczył naprzód, a postać jego silna imę-

bronione, znalazły w gazetach narodowych i ich dzieł­ach redaktorach, płacących ciężkie kary pieniężne i odsiadujących więzienie, swoją należytą obronę.

A któż nie byłby się cieszył z całej duszy, kiedy czytał w naszych gazetach te śliczne mowy, wypo­wiadane w parlamencie przez posłów polskich, a szcze­gólnie księdza prałata Stychla, hr. Mielżyńskiego, Mi zerskiego, Czarlińskiego i Seydę! Jak oni przepięknie * stanowczo bronili polskich dzieci, ich rodziców i zasad Kościoła naszego co do mowy ojczystej! Za n,mi centrowi księża i świeccy osłabiali te zasady, przyzwalając na udzielanie religii w obcym języku, je- ei władać potrafi owym obcym językiem. A

przecież wiedzieć powinni, że choćby przez 10 lal u cz.y|' się obcych języków, nie są w stanie władać nie- m| tak, jak swym ojczystym językiem. A przecież wiedzieć powinni, że najwyższymi tłomaczami prawa ^c^yka ojczystego jest Bóg sam i Boski nasz Zba-

Tak tedy, ludu polsko-katolicki, dziękuj Panu Bo­gu, żeś w swych polskich ludowych gazetach, w dzieł­ku redaktorach i w posłach polskiej party i znalazł obronę swej polskiej narodowości. Za tą obroną ze h°k^ centrowców tyle lat czekałeś i musiałbyś być

chyba obrany z rozumu, gdybyś siebie samego miał używać na osłabienie i ubijanie swojej obrony w pol- sk|ej partyi. Niech centrala księży centrowych robi, ^ iej się podoba, ale ty, ludu polsko-katolicki, musisz

ocno agitować za swą partyą polską, bo naszej o- ronte w parlamencie brakuje jeszcze kilku posłów, y samodzielnie mogli każdego czasu, kiedy potrze* ?> w obronie praw twych występować i samodziel-

wnioski stawiać. Wiemy przecież, że do samo- żielnych wniosków w parlamencie potrzeba co naj-

. n,ei 25 posłów, a nasze Koło Polskie składa się tyl- ko ż 20 posłów.

1 gdy wybory do sejmu nadejdą, będziemy wszy- y między swoimi mocno pracowali, by każdy sta-

v na posterunku, by nikt jako tchórz nie pozostał za Piecem.: Ludu polsko-katolicki! Za zdrajcę swego narodu

swej wiary uważaj każdego, kto pochodzi z pol- k|ej kolebki, a chciałby cię odciągnąć od obrony

^ I narodowości i partyi polskiej. Do obrony swej Rodowości masz prawa Boskie i ludzkie i kłamie n> ktoby ci chciał wmówić, że tej obrony zabra-

niaR wiara i Kościół.Wasz ksiądz współbrat.

Racibórz. Targi na źrebaki odbędą się w| i\aviuui4. iai%i ua wcuhm uuu^ua ai^ wW1 roku: w Kłodzku 4 czerwca od godz. 9 rano,

' VR,aciborzu b czerwca o godz. 8 rano na targo- 'sku na bydło, w Głogowie 11 czerwca od godz. 7 n°» w Gliwicach 22 czerwca od godz. 10 przed

Wudnicm.: . ~~ Rybnik. Weterynarz powiatowy Kieler, za- sk i bac^an*em zabitego psa wściekłego w Kniecznicy, tva ^ył się w palec u lewej ręki. Przedsięwzięto na- s^utk^aSt °^Pow'e^n‘e środki, aby zapobiedz złym

^ — Z Rybnickiego. Straszne nieszczęście wy­szyło się w tych dniach w Połomiu. Dziesięciole-

la córeczka przewodniczącego gminy, pasąc świnię Polu, roznieciła sobie ogień, który wnet ogarnął

,sżystkie krzaki. Dziewczę, chcąc się wydobyć z jcbezpiecznego położenia, w strachu dostało się w

g Y krzaków, z których nie zdołało się więcej wydo- K. Nieszczęśliwi rodzice, zaniepokojeni długą nie-

Je-fCnością dziecka, poszli je szukać i w końcu zna- na spół zwęglonego trupa.

s,. .— W kopalni należącej do spółki nordhauzeń- Klei pod Rybnikiem powstał ogień wskutek wybuchu

gazów, który zniszczył do szczętu wieżę wiertniczą i ^boczne szopy.n — Koźle. W nocy z wtorku na środę dokona k° śmiałej kradzieży w knajpie w strzelnicy. Rabusie, s° musiało ich być kilku, wybili najpierw dwie ko- żtowne szyby, a zapaliwszy sobie świecę, poczęli

gospodarzyć jakby byli u siebie. Zabrali kilkadziesiąt ^jolek szampana i likierów w wartości oknło 600 p,fk., a także kilka wyskarżonych weksli na 400 mrk.'e zadawalając się tern jeszcze, udali się do piwnicy,

gbzie im wpadło 10 kur w ręce. Po rabusiach nie ma dotychczas ani śladu.

— Pszczyna. Sejmik powiatowy ustanowił etat a rok przyszły w dochodach i rozchodach na 466,300 rk. Podatki powiatowe ustanowiono na 50 proc. od

r°chodowego, gruntowego, budynkowego i procede- Owego Sejmik zgodził się też na zaciągnięcie poży-

w kwocie 120 tys. mrk. na powiększenie domu.i, | | u- | .......... ...... ............... ..... .....

Z sąsiednich dzielnic.w 7~ Z Poznańskiego. Izba karna w Śremie u sk° ni*3 od winy i kary ks. prob. Olszewskiego z Doi*

1 2 ?’ oskarżonego o podburzanie do strejku szkolnego Kalnicy i na wiecu.

p —- Wściekłość hakatystyczna. Olbrzymią część Jusaków mieszkających w naszych dzielnicach pol-

ogarnął istny szał hakatystyczny, pod wpływem pi rego nie wiedzą, co czynią i w^ brzydki sposóbLtfSrejbjwają na wszystko, co polskie. Doszło już do te* j? * że hakatysta pruski na widok Polaka strasznie się

Pierdzi i o mało ze skóry nie wyskoczy, gdy usły­

szy słowo »Polak» lub »Polska». Na samo wspo­mnienie o nas hakatysta drży ze strachu, bo zdaje mu się, że Polacy są największymi wrogami państwa i łatwo mogliby podkopać bvt jego. To też zaszły już wypadki takiego obłędu hakatystycznego spowodo­wane owem urojonem niebezpieczeństwem polskiem, że zanosić by się można od śmiechu. Ot, niedawno znów zaszedł wypadek, świadczący o kołowaciźnie u- mysłowej pewnych kulturników pruskich.

Na torze kolejowym z Poznania do Gniezna je- dzie sobie Polak ze znajomą panią, wracającą z Za­kopanego, która dla skrócenia czasu pokazywała swe­mu towarzyszowi podróży przywiezione ze sobą ksią­żeczki. Rozmowa toczyła się oczywiście w jęzvku polskim. Jakiś cięty Prusak jadący w tym samym przedziale zaczepił nagle naszego rodaka następujące- mi słowy: »Trochę międzynarodowego względu <?!) będzie pan pewnie posiadał! Tu jest pruska kolej, lokal publiczny, tutaj nie wolno roztrząsać spraw po­litycznych (!!??) Od trzech kwadransy słychać wciąż te sprawy polityczne, przecież trzeba brać wzgląd na obecnych!« W ten sposób nauczał ów butny haka­tysta Polaka, mając widocznie obawę, ażeby koiej pru­ska od dźwięku mowy polskiej czasem się nie wyko­leiła. Na stacyi gnieźnieńskiej wyleciał jak opętany z wagonu i zapytał się konduktora, czy na pruskiej ko­lei wolno mówić po polsku. Oburzył się hakatysta także i na konduktora, który mu pewnie wytlómaczył, że to żadna zbrodnia.

Oto jeden z licznych wypadkach dowodzących, że — jak trafnie powiedział w parlamencie poseł nasz hr. Mielżyński — Prusaków ogarnęła wściekłość haka tystyczna. W swej nienawiści do wszstkiego, co pol­skie, zaczepiają nawet spokojnie rozmawiających Po­laków i obrażają ich.

Gdyby Polak w podobnym tonie, jak świadczy wypadek powyższy, odzywał się do Niemca, to ha- katyści krzyczeliby w nieboglosy o polskie] bezczel­ności i polskim niebezpieczeńswie, ale kiedy oni za­czepiają, wtedy ma być wszystko w porządku.

Nowi n k i.- Drętwa karki w Poznani«. # donoszą tamtejsze

pisma niemieckie, wybuchła drętwa karku w kilku kompaniach załogującego w Poznaniu pułku piechoty nr. 46. Zachorowało kilku podoficerów' $ kilkunastu

*.*.****!

Hermann Mrowetz,rzeźbiarz na Ostrogunaprzeciw kościoła św. Jana

poleca się szanownej Publiczności do odnawiania figur i obramowania obrazów. Również wyko­nuje się w moim warsztacie

ołtarze, Drogi Krzyżowe, i figury do kościółów,Rzetelna usługa. Nizkie ceny.Proszę o łaskawe poparcie mego przedsiębiorstwa.

mmmmmi

*4»

Kto cierpina reumatyzm, podagrę, ischias (kurcz ner­wowy), powinien brać kąpiele w zakładzie.

Pozamiejscowi klienci znajdą tanią pensyą w zakładzie

Brossmana,RACIBÓRZ, Klasztorna ulica,

zakład kąpieli parowych i medycynalnych.Na życzenie-wysyłam prospekta.

Tak działa mój tuczący proszeksra.

Dla rolników zaś po­lecam wszelkie leki, po­trzebne w gospodarstwie dla bydła, koni, krów, świń ltd., gdyż mam własne laboratoryum.

Bernard Pitsch,drogerya, — Racibórz,Wielkie Przedmieście 24 Farby i laki jak najtaniej

szeregowców. Dotychczas nie zaszedł żaden wypa­dek śmierci.

— Wyrodni rodzice. W Mörs, w obwodzie regen­cyjnym dyseldorfskim wykryto ślad straszliwej zbrodni. Przed kilku dniami zginęło tam dwóch chłopców mał żonków llgnerów, i nigdzie ich odnaleźć me było mo­żna. W końcu zwróciło się podejrzenie przeciwko ro­dzicom samym i polieya urządziła w ich mieszkaniu rewizyę. Obu chłopców liczących 6 i 3 lata znale­ziono nieżywych w pudle. Oba małe ciałka obejmo­wały się wzajemnie ramionami i gwałtem wciśnięte były w wązkie pudło. Ojca i matkę aresztowano. Twierdzą oni, że dzieci prawdopodobnie weszły same w pudło a pokrywa spadla na nie przyciskając je swym ciężarem. Twierdzenie to wydaje się jednak nieprawdopodobnem, ponieważ wszystkie poszlaki przemawiaj za tern, że dzieci przemocą wtłoczono do pudła.

- Katastrofa pożarowa. W wielkim domu w Lizbo­nie w Portugalu, zamieszkałym przez 18 rodzin, wy­buchł gwałtowny pożar, który wkrótce ogarnął całe zabudowanie. W płomieniach zginęło 15 osób, szcze­gólnie dzieci. Wszystkie ciała są zupełnie zwęglone. O podpalenie podejrzany jest pewien lokator, który miał wysoko zabezpieczone meble.

— Pożar lasu. Nad holendeisko-pruską granicą pa­lą się lasy i krzewy. Pożar zniszczył już blizko 1600 juter lasu i zagraża okolicznym wioskom, płomienie rozszerzyły się na milę długości.

— Olbrzym W spódnicy. W Chikago, w Ameryce, zmarła w tych dniach na zapuszczenie serca niejaka W. Maurerowa, która ważyła nie mniej ni więcej, jak tylko pięć centnarów.

Ceny targowe w Raciborzuz dnia 11-go kwietnia 1907 r.

Pszenica żółta (za 100 kilo)Żyto » . .Jęczmień » » , .Owies » » . .Ziemniaki za 50 kilo (1 centnar) Siano stare » . .Słoma (600 kl.)Słoma krótkaMasło do jedzenia za funtMasło stołowe » »Jaja mendel (15 sztuk) .

Dowóz był mały.

. 17,90-17,80 M . 16.30-16,20 » . 15,00-13,20 » . 16,40 -16.00 ,

2,70- 2,20 . 2,80— 2,25 .

. 21,00-18,00 *

. 2,80 -2,60 » . 1,20-0,95 ». 1,35-1,25 .. 0,60-3,55 .

Na Zielone Światkipolecam następujące artykuły po nadzwyczaj nizkich cenach:

ubrania dla dziaci z mataryiod 2,50 mrk. pocz.

galoty męzKie z mataryiod 2,75 mrk. pocz.,

ubrania z mataryi dla mężczyznod 10 mrk. pocz.,

ubrania z mataryi dla chłopcówod 7 mrk. pocz.,

ubrania z mataryi do Komunii św.od 5 mrk. pocz.

Jak największy wybór! Jak najniższe ceny!

Georg Frankel,Racibórz,

Odrzańska ul. 22.Największy warsztat garderoby męzkiej.

Page 4: Na Krzyżówce. - sbc.org.pl · Powieść z dawnych czasów polskich. Przez Fr. Xaw. Tu czy fi sk iego. (Ciąg dalszy.) v Raźnie kroczył naprzód, a postać jego silna imę-

Szanownej Publiczności Raciborza i okolicy donoszę niniejszem Uprzejmie, iż otworzyłem

na miejscu w ulicy Długiej nr. 7,róg Braustr. w domu p. Kupkę

specyainy handelcygar i win.

Starać się będę przez skorą i rzetelną u- sługę zjednać sobie zaufanie szan. Publiczności.

PET Najtańsze źródło zakupna dla obe­rżystów i odprzedających.

Prosząc o poparcie mego przedsiębiorstwa, pozostaję

z szacunkiem

Franciszek Franiczek,Racibórz.

Donoszę niniejsze ni uprzejmie, iż przeniosłem

skład • mój towarów kolsnialnychz ulicy Ogrodowej na

ulicę Opawska 26i proszę szanownych moich Odbiorców o łaskawe poparcie.

Z wysokim szacunkiem

wdowa Filipina Thamm,Racibórz.

Szanownej Publiczności Raciborza i okolicy do­noszę uprzejmie, iż przeniosłem mój

warsztat blachnlerski do budowli Ę* wuinii tiSu

Sztuczne zęby, plombyi t. d. przy naistaranniejszem wykonaniu po dawnych tanich cenach wykonuje

Gross, dentystka,(następczyni Oppler),

Racibórz, Odrzańska ul. 2.Mówi się po polsku.

s

Sprzedaż desek.Z mego tegorocznego cięcia mam na sprzedaż około

300-400 fesutr. sosnowycii dBsskdla stolarzy i do budowy, jako też

obrzynki od łat i drzewo na opałw całości lub też w ma ej ilości w tarlaku Klimschy w Ru­dkach (Kl. Räuden). Sprzedaż odbywa się codziennie.

C. JaroscBt, Racibórz.

Doktor na zęly Block(Lekarz-dentysta)

Racibórz, Bahnhofsir.(naprzeciw Hugo Markus) 1. piętro.

Ib masowanie i pielęgnowaniaosób cierpiących na reumatyzm, choroby nerwowe (kurcze), chroniczne zatwardze-

Szanownej Publiczności Ra­ciborza i okolicy donoszę u- przejmie, iż mieszkam teraz w

Masarskiej ul. 18. par.(Fieischerstr.)

i udzielam pomocy przy poło­gach, oraz podejmuję się pielę­gnowania dniem i nocą, jak do­tychczas. Polecając się łaska­wym względom, pozostaję

z szacunkiemM. Kotscha,

akuszerka (Hebamme) i dozorczyni chorych.

nie, ból głowy, sparaliżowanie członkówi t. d. w domu i po za domem

poleca się

Karol. Bracha, Rasihórz,Zwingerstr. 19,

wykształcony w zakładzie masaży król. uniwersytetu w Berlinie przez prof. Zabledowskiego.

Szanownym moim obiorcom i znajomym donoszę niniejszem uprzejmie, iż otworzyłem ^

w iieilifZM, ima ul II (ńlą)handel wslocypedów,

i wozów iio szycia, maszyn moteruiyoh,

połączony z urządzaniem £azu, wodociągów, acetylu i aparatów do piwa 012,0k warsztatu mechanicznego i repa racy i.

Prosząc o zachowanie mi dotychczasowych względów 1 nadal, polecam się. do akuratnego wykonywania wszel­kich robót.

Karol Jordan,mechanik i instalator, Racibórz, Nowa ulica 23.

sklep ! "3BKS Telefon 202. wg&, sklep !

Karol Ksoll.laBiel Oliwiaw Raciborzu, Bahnhofstr, nr. 10.

Wielki wyk orw

obuwiu latowempo bardzo nizkich cenach.

Kamasze dla mężczyznod 4 rnk. począwszy.

Trzewiki dla^kobietod 3 50 mk. począwszy

od najtańszych ąż do najdroższych.

Również wielki wybór

gbsiwia{dla dziecizwłaszcza z okszyi przyjęcia Komunii św.

ttttifl»Äö#

„ Hermann Goldberg,M fabryka likierów Racibórz, ul. Odrzańska 6.M Wszelkie gatunki spirytuozów fJi kupi Pan przy żaku pnie drobnym po ce- «I nach hurtownych: najlepsze dubeltowe ßfl likiery, litr 1,20 mk., pojedyncze likiery,

litr 80 fen., wina korzenne od 30—50 fen., najlepsze koniaki, litr 1,30, najlepszy rum jamaika 1,30, żytniówkę, dobrze mię- szaną, litr 45 fen.

H Na wesela, chrzciny itd.oprócz tego jeszcze ceny zniżone.

Hermann Goldbergdestylacya, ul. Odrzańska 6.

&sgaa&s$ssgsm&sfms*

la siewupolecam wszelkie gatunki

ćwikły, koniczynębez kanianki (powoicy),

seradelę, rajgraz, wszelkie nasiona ogrodowe

i nasiona kwiatówpo nizkich cenach, również wszel­kie towary kolonialne.

Fr. Bimmler,Racibórz, Odrzańska ul.

Szanownym moim Odbiorcomna Ptoni i okolicy polecam:

dominialny owieskrótki i długi, do siewu, jako też

nasiona trawy, tymotką, rajgraz i t. d.

W moim składzie można do­stać zawsze świeżo

paloną kawępo jak najtańszych cenach. — Cu ki* r bardzo tan io.

Proszę mego składu (sklepu) nie omijać.

Jakśb Machowski,skład kolonialny

na Płoni.

Czerwoną koniczynę,funt 60 fen.,

nasienie ćwikły,funt 35 fen.,

śliwkiod 18—30 fen. funt,

kawęod 85 fen. do 1.60 mk. funt,

również wszystkie inne towary kolonialne po jak najtańszych cenach

polecaWilhelm Dobbers,Racibórz, Odrzańska ul.

Baczność!Szanownej Publiczności Ra­

ciborza donoszę uprzejmie, iż otworzyłem tu

w ulicy Iraustrme sklep mięsiwa,

KIEŁBAS i tłuszczu.Proszę o łaskawe poparcie

mego interesu.M. Czieslik,

. Racibórz.

Siarkę chilijską(chilisalpeter)

dostarcza jak najtaniej

Paweł Stanjek,Racibórz.

Bom. Pszów,pow. Rybnicki,

stać. kol. Czerńitz, przyjmie od 1. 7. 07 zdolnego

kowalaz wlasnemi .porządkami, który zobowiązany jest prowadzić i o k o m o b i lę-

Prócz tego dozwołonem jest wykonywanie prac dla obcych.

Osobiste przedstawienie.

UCZNIAposzukuje zaraz lub później pod korzystnemi warunkami

J. Kunz,mistrz piekarski,

Racibórz, Nowy Rynek 7.

Robotnicedo pracy w ogrodzie i * polu poszukuje zarazMaks Wrzodek,

ogrodnik,Racibórz, ul.Ogrodowa 16-

UCZNIA,chcącego się wyuczyć piekaf* stwa, poszukuje od św. Jana

L. Ryszkana Płoni 57.

Uczeń,syn porządnych rodziców, chcą' cy się wyuczyć masarstwa, taO' że się zaraz zgłosić.

Antoni Siwon,masarz,

Racibórz, Bozacka ul.

2 UCZNIi robotnicy

mogą się zgłosić.Józef Klimaschka,

mistrz malarski, Racibórz, Bozacka ul. 9.

na przepuklinę(Bruchband)

w każdej cenie poleca

Emil Dittert,Racibórz, Nowa ul.

M do sieli i cffljsta siarkopo’eca jak najtaniej

Józef labelRacibórz, Opawska ul. 15.

IstfH

Wszystkie pomiary katastrowe, podziały gruntów, wyznaczenie granicy,

wyrównanie ziemi wykonuje szybkopublicznie ustanowiony i zaprzysiężony miernik

Hans Foręhmaim,Racibórz, Niederwallstr. 14.

Redaktor odpowiedzialny Jóicf Palędzki w Raciborzu. — Nakładem i czcionkami «Nowin Raciborskich« w Raciborzu.

Page 5: Na Krzyżówce. - sbc.org.pl · Powieść z dawnych czasów polskich. Przez Fr. Xaw. Tu czy fi sk iego. (Ciąg dalszy.) v Raźnie kroczył naprzód, a postać jego silna imę-

Racibórz, Sobota dnia 13-go Kwietnia 1907 r.

Powitanie wiosny.Witaj wiosno ukochana,Wiosno witaj nam;Witaj długo pożądana,Złam kajdany, złam!

Rok w rok wracasz i z radością Witam powrót twój,Ro pięknością i hojnością, Słodzisz życia znój.

Witaj, w kwiaty przystrojona I zefiru wiew,Witaj wiosno umajona,Witaj ptasząt śpiew!

Z naszej ziemi zrzuć okowy,Nowe życie daj,Stwórz nam świat radosny, nowy, Przywróć, przywróć maj!

Maryan Różycki.

2. niedzielę po Wielkanocy.L e k c y a

z Pierwszego listu św. Piotra, rozdział 2 wiersz 21— 25,

.. Najmilsi! Chrystus ucierpiał za was, zosta- r!aiąc wam przykład, abyście naśladowali tro- ^ Jego, który grzechu nic uczynił, ani nale-

%u0t1a była zdrada w uściech Jego. Który, gdy złorzeczono, nie złorzeczył; gdy cierpiał,

J groził, lecz się podawał niesprawiedliwie są- Który sam na ciele Swem grzechy

c?s*e nosił na drzewie, abyśmy umarłszy grze- żyli sprawiedliwości, którego sinością je-

ce. e uleczeni; boście byli jako owce błądzą- u' 3le teraz jesteście nawróceni do pasterza i

s*upa dusz waszych.

Ewangeliaśw. Jana rozdział 10, wiersz 11—16.

j Onego czasu rzeki Jezus do Faryzeuszów: 3 jest pasterz dobry. Dobry pasterz duszę

daje za owce swoje. Lecz najemnik i któ- 1 nie jest pasterzem, którego nie są owce wła-

widzi wilka przychodzącego i opuszcza i ucieka, a wilk porywa i rozprasza owce.

pj Memnik ucieka, iż je Cczy o owcach. Jamn*jemnik ucieka, iż jest najemnikiem i nie ma

o owcach. Jam jest pasterz dobry, i Moje i znają Mnie Moje, jako Mnie zna

Jc,ec, i Ja znam Ojca, a duszę Moję kładę za % Moje. I drugie owce mam, które nie są j ei owczarni, i one potrzeba, abym przywiódł pS’Uchać będą głosu Mego: i stanie się jeden l$tefz i jedna owczarnia.

Nauka.ty Starodawni Prorocy, zapowiadając przyjście Mes-

różne Mu nadawali imienia: Króla, Proroka, tu Wa pokoju, Męża boleści - lecz najczęściej przed- \Wylali Qo światu w obrazie Dobrego Pasterza. \ t^oudzę nad nimi Pasterza jednego, mówi Bóg przez j Wj.? Ezechiela, który je będzie pasł, sługę mego Da- |A on jc paść będzie, on im będzie pasterzem. To 0° głosi Izajasz: Oto Bóg wasz, oto Pan Bóg w iSf przyjdzie, a ramię Jego panować będzie. Jako m erz trzodę swą paść będzie: ramieniem swojem

0fhadzi baranki, a na łonie swojem podniesie.|q to właśnie obraz Pasterza stosuje Zbawiciel Ls‘ebie w Ewangelii dzisiejszej: Jam jest pasterz b j[y> O, jakże słusznie przystoi Mu ten tytuł! Dwa %°w'em znaki, po których można poznać dobrego

dobry pasterz, powiada, duszę swą daje za Hi* * swoje — i dobry pasterz zna owce swoje, tj.

nich pieczę, i nie tak z niemi postępuje jako "y najemnik.

Otóż oba te znaki dobrego pasterstwa jaśnieją przecudownie w osobie Zbawiciela. Dobry pasterz duszę swą daje za owce swoje — a On czyż tak nie uczynił? Wszak byliśmy wszyscy zgubieni, wszy­scy wpadliśmy w szpony piekielnego wilka, tj. w nie­wolę s atańską, lecz j;go nieskończona miłość nie dała nam zginąć na wieki. Owszem, pośpieszył On na nasz ratunek, stoczył krwawą walkę o nasze wy­zwolenie i jakkolwiek w tej walce życie własne położył, lecz śmierć Jego otworzyła Niebo, i stała się dla nas wiecznego życia zadatkiem. Lecz cóżbyśmy zyskali na tej krwawej ofierze Zbawiciela, gdyby nas później ze swojej opieKi wypuścił? To też dla naszej pociechy, wskazuje On w sobie na drugą cechę do­brego pasterstwa: znam owce moje, tj. pamiętam o nich i troską je pilną otaczam! Wprawdzie niebieski ten Pasterz nie pozostaje przy nas widomym sposo­bem, wszakże uroczyście zapewnia: oto ja jestem z wami po wszystkie dni, aż do skończenia świata. Ze szczytu więc Niebios czuwa nad nami Jego oko i serce, ze szczytu Niebios daje On swej owczarni pomoc, opatrzenie, kierunek. Żadna owieczka nie jest Mu obojętną, o żadnej nie zapomina, niemocne leczy, zbłąkane odszukuje, wszystkie prowadzi — słowem, spełnia swój urząd pasterski z najczulszą troskliwo­ścią.

Niebieski ten Pasterz owieczki swoje prowadzi, tj. wskazuje nam wszystkim, za pomocą swojej nauki, drogę prostą i bezpieczną przez życie. O, jakież to wielkie, niewysłowione dobrodziejstwo ta boska Jego nauka! Wyobraźcie sobie człowieka, którego z zawią­zanemu oczami wyprowadzono na puszczę i pu­szczono bez przewodnika, bez światła! Gdzież jest, gdzie szukać drogi do wyjścia, gdzie zasięgnąć po­mocy? Otóż każdy z nas właśnie znajduje się w po­łożeniu podobnem, bo przychodzimy na świat w zu­pełnej ślepocie rozumu. Jakże więc wybrnąć z tej cie­mnej puszczy życia, kędy tyle błędnych manowców? )aką udać się drogą? Niestety, ludzie sami nie potrafią jej znaleść, i każdemu wiadomo, że przed przyjściem Chrystusa Pana cały świat, podobnie jak nasi ojcowie, kłaniał się martwym bałwanom! Ciemność, skażenie, dzikość, panowanie namiętności, oto był stan czło­wieka! Lecz patrzcie, zjawia się Chrystus ze swoją Boską nauką — rozprasza odrazu tę powszechną śle­potę! On nas oświecił, On ukazał nam drogę prowa­dzącą do szczęścia, On stał się dla ludzkości owem słońcem moralnem, które świeci wszystkim narodom, a które już nie zajdzie aż do skończenia świata. Ja­każ łaska, jaki skarb dla ducha naszego! Dziś już nie idziemy na oślep, dziś już się nie bijemy po bez­drożach błędu, i chyba ten tylko pozostaje w ciem­ności, kto na światło niebieskie dobrowolnie oczy za­myka.

Lecz patrzcie dalej, jak ta Chrystusowa nauka jest piękna i wzniosła, jak podnosi i uzacnia człowieka! Niech tylko będzie jej wierny, niech przyjmie ją szczerze, do serca, a prawdziwie stanie się aniołem na ziemi! Jakie też szczęście, nawet doczesne przynosi ona ka­żdemu, kto się pod jej jarzmo poddaje! Pokój nie­zmącony sumienia, pokój z Bogiem, z ludźmi, z sobą, oto są jej słodkie owoce!

Patrzcie też, jak ta nauka niebieskiego Pasterza obok swojej wzniosłości jest dla wszystkich dostępna! Kiedy mądrość ludzki jest ciemna i zawiła, kiedy się udziela tylko m-łej c ąstce i to po d ugich mozo ach, przeciwnie t* nauka ma szczególną własność stoso-

ać się do każdego umysłu: dz ecka, prost C'ka i mędrca. Jesteś maluczkim, ona się staje maluczką, a- !e dostateczną dla ciebie; jesteś wykszt łconym i wię­kszego potrzebujesz świata, ona rośnie w miarę wy­magań twojego umysłu; jesteś zresztą mądrym i głę­bokim badac/em, ona ukazuje ci w sobie takie głębie mądrości, że ich nigdy wyczerpać nie zdołasz!

Patrzcie też jeszcze, jak ta pochodnia Chrystuso­wej nauki rzuca światło na całe nasze życie, na wszy­stkie nasze obowiązki, stosunki, jak obejmuje wszy­stkie zawody i stany, jak cudownie przyświeca każde­mu wiekowi, każdej okoliczności życia! U<zy ona ro­dziców i dziatki, co winni są sobie wzajemnie — u- czy panów i sługi, jakie mają dla siebie obowiązki, i jak je wypełniać powinni — uczy dostatnich i ubo­gich, zalecając jednym miłosierdzie, a drugim cierpli­wość i wdzięczność uczy rzemieślnika i kupca, jak uczciwie i sumiennie powinni sprawować swśj zawód — uczy szczęśliwych, aby nie ufali zwodniczej po­myślności i nie tonęli w zwodniczych świata rozko­szach — uczy płaczących, gdzie mają szukać pocie­chy — słowem, nie masz zawodu, nic masz położe­nia, nie masz okoliczności w życiu chrześcijanina, którychby nie rozjaśniał promień tej Boskiej nauki!

Oto jest objaw pasterstwa Chrystusowego nad nami. Prowadzi On owczarnię, tj. wskazuje nam dro­gę światłem swojej nauki — nauki szczytnej, każde­mu dostępnej, obejmującej wszystkie zawody życia, a w końcu tak obficie i ciągle udzielanej owieczkom!

Pomyślmy nad tern uważnie, oceńmy te dobra docze­sne i wieczne, jakie stąd dla nas płyną, a pewno przy­znamy Mu świadectwo, które sobie oddaje w Ewan­gelii dzisiejszej: jam jest Pasterz dobry 1

------- ------------------------

Tak świat płaci!Idzie podróżny drogą, aż tu słyszy głos wę­

ża, który prosił, aby odwalił z niego kamień, chcąc mu za to pokazać wielkie skarby. Odwalił człowiek kamień, ale wąż zamiast pokazania o- biecanych skarbów, chciał się rzucić na człowie­ka, mówiąc: »Tak świat płaci.«

Darmo człowiek prosił, aby mu przynajmniej za to dobrodziejstwo życie darował, nic to nic pomogło, wąż wciąż powtarzając: »Tak świat płaci,« groził podróżnemu żądłem.

Rzecze na to człowiek: »Kiedy tak, to po­szukajmy jakiego sędziego, aby nas rozsądził.« Idą szukać, jakoż znaleźli wnet starego psa, któ­ry był uwiązany na powrozie u plota.

Pies wysłuchał obie strony, a potem tak po­wiedział: »Jak świat płaci, najlepiej to widzicie na mnie. Dawniej mój pan zdawał się, że nic mógł żyć beze mnie. Wszędzie mnie brał z so­bą, karmił mnie najlepszemi kąskami, miałem wszelkie wygody. Ale gdym się zestarzał, jak widzicie, wypędził mnie z domu i kazał uwiązać przy płocie, aby mnie oprawca zabił. Jestźc to wdzięczność? Tak też i ten wąż widać że się tego trzyma. Mojem więc zdaniem, wąż ma słuszność, bo tak świat płaci.« Zawyło potem psisko litościwie, że aż się żal na sercu słucha­czom zrobiło.

Mówi wąż do człowieka : »A widzisz, że tak świat płaci.« Rzecze człowiek: »Pójdźmy in­nego szukać sędziego, coby nas rozsądził.«

Spotkali na polu konia chudego, starego, który się nie mógł opędzić dokuczającym mu o- wadom. Gdy mu człowiek i wąż swą sprawę przedłożyli, wtedy tak się odezwał: »Tak świat płaci, a jeżeli temu nie wierzycie, to spojrzyjcie na mnie. Dawniej byłem ulubieńcem mego pa­na, miałem dobry obrok, stajnię, a teraz gdym się zestarzał, kazał mnie pan wypędzić. Ćzy tak się godzi, ale świat tak płaci, tak też i wąż ma słuszność.«

Idzie człowiek smutny, gotując się na śmierć niechybną. W drodze spotkali lisa. Ten do­wiedziawszy się o całej sprawie, chciał ich roz­sądzić. Najprzód odszedł z człowiekiem na stro­nę i zapytał po cichu, czy mu nie da swych kur, jeżeli go z tego nieszczęścia wybawi. Człowiek w strachu przyrzekł ni etyl ko kury, ale i wszy­stkie swoje gęsi dać lisowi, jeżeli z grożącej śmierci go uwolni.

Wtedy lis tak przemówił: »Wprzód niż wy­rok wydam, chciałbym widzieć miejsce, gdzie się to wszystko stało, a mianowicie, jak wąż był przywalony kamieniem.«

Poszli więc wszyscy na to miejsce, a wtedy człowiek przycisnął znowu węża kamieniem. Rzecze lis: »Teraz tak was rozsądzę: abyście nie mieli nic sobie do wyrzucania, to niech wszystko zostanie po staremu, a wtedy nic bę­dziesz, wężu, potrzebował człowieka wynagra­dzać.«

Wąż oszukany syczał przeraźliwie, ale nic nie pomogło.

Człowiek, przyszedłszy do domu, opowiadał o wszystkiem żonie, i o tern, jak za wybawienie przyrzekł lisowi wszystkie swe kury, po które miał tenże przyjść nazajutrz. Cieszyła się wielce żona, że się mąż wyratował, ale jej było żal dro­biazgu.

Nazajutrz przyszedł lis po kury. Widząc to żona, rzekła do męża: »Kręci się tam koło domu,

Page 6: Na Krzyżówce. - sbc.org.pl · Powieść z dawnych czasów polskich. Przez Fr. Xaw. Tu czy fi sk iego. (Ciąg dalszy.) v Raźnie kroczył naprzód, a postać jego silna imę-

jak-cś lisisko, weź flintę, a zastrzel bestyę.» Mąż nic dał sobie tego dwa razy powiedzieć, a nie­borak lis wkrótce został ugodzony strzałem. Kończąc życie zawołał: »Tak świat płaci.»

Ta powieść pokazuje nam, jak nieraz nie­wdzięcznymi są ludzie. Zle to być niewdzięcznym za odebrane dobrodziejstwa, a ileż to takich lu­dzi na świecie, co za dobre ziem się odpłacają? Daj Boże, aby nie było między nami niewdzię­czności.

Rozwiązanie zadaniaz numeru 42 »Nowin Raciborskich«

I óźko.Trafne rozwiązanie zadania nadesłali pp. Jan

Sowa z Raciborza, F. Nowak z Lubomi, Jan Szusterz Dziedzic i Leopold Ryszka z Płoni.

»msmsä*

Łamigłówka.Czasem odziana w łachmany, O wsparcie pokornie proszę, A panienki, panie, pany,Dają mi z litości grosze; Czasem znów niepojęta Następuje we mnie zmiana, Bo na Wielkanocne święta Pojawiam się lukrowana.

gjt IZZZZZZZIZIZB ZZZ1®|68( Na wesela, chrzciny i inne obchody polecam ^ mój wielki skład

win korzennychpo 30 do 60 fen za litr,

MM likiery, IMod 0,70 — 1,20 mrk. za litr,

łytniówkę (korn)dobrze zmieszaną z dubeltowym likierem, od

50 fen. za litr.

Koniak, rum,rozmaite prawdziwe wina

poleca po przystępnych cenach

Max Kallmann,Dcstylacya i wyszynk

1 (Zajazd) Racibórz na Klepaczu. %

m im nmimmnBNajwiększy

skład specyalnywelocypedśw

i maszyn do szyciaw Raciborzu

Edm. Walter, mechanik, Nowa ul. 9Wielki zapas tylko pierwszorzędnych najlepszych welocy-

pedów najnowszego systemu, 2 lata gwaraneyi, od 75 mrk. po­cząwszy.

Najnowsze maszvny do szycia, naprzód i w tył szyjące, nadające się także do haftowania i snucia, 5 lat gwaraneyi, od 50 mrk. począwszy.

■uhm Jak najlepiej urządzony warsztat naprawy mmmm maszyn do szycia, wclocypedów, także moto­

rowych rozmaitego systemu, przy dobrem wykonaniu.Wszelkie przynależy tości do w elocyped ów oraz gumy w do

brym gatunku i bardzo tanio.

# Koźlu IBank: Liliowy

Ankaf«

,v

"'j

ulica Koszarowa (Kusemensk.) 33 przyjmuje wkładki oszczędności zacząwszy od jednej marki po

4"/„ za ćwieicrobznem wypowiedzeniem, j|^ Vi/I„ » nue ięcznum »

3“/„ * tygodniowem *Ud/id i pożyczek na weksle w jak najdogo-

diuejMzyth w« runkach.Bank olw uły od godz. 8 pi/ed pul. do 1 po

poi.; z wyjątkiem Niedziel i Świąt.

■■«z -nr *ummw!m

Antoni Strzybny, BacirZ.(dawniej Jordan & Strzybny)

Telefon nr. 205 Nowa ul. 23. Telefon nr. 205obok król. sądu ziemiańskiego.

S Interes instalacyjny gj

(%)dla gazu, akcetylu, wodociągów i telegrafów domo­

wych, pump i aparatów do piwa.

Warsztat reparacyjnywelocypędów, motorów i maszyn do szycia.

A. Tsehauder1©fabryka mebli

IUST" Najtańsze źródło zakupna trwałych mebli suchszego materyału.

mmmm Dostawa franko mmmm do każdej stacyi kolejowej na Górnym Slązku.

Racibórz, Dworcowa ul. 6.z jak naj-

Wózki dziecięce,

Wózki sportowew największym wyborze

ma na składzie

Max Wiissbart,fabryka koszów,

RACIBÓRZ, Róg Rynku i ul. Panieńskiej.

Każda oszczędna gospodyni wie, Iż przy domieszceprawdziwego Scber’a Doppel-Bitter Sankt Georg

potrzebuje tylko tańszy gatunek kawy, aby sporządzić smaczny i zdrowiu służący napój poranny o najpiękniejszym złoto-żółtym kolorze. KAWA obficie zaopatrzona w »Scheuere domieszkę« daje człowiekowi # zimie ciepło, a nawet przy kilkakrotnem używaniu dziennie nie podnieca nerwów, jak to czyni wedle zdania wielu lekarzy bez­warunkowo kawa z samych •»iarnek.

lylko »prawdziwy« jeżeli zaopatrzony w literę S w podkowie i moje nazwisko.

I Do siewu:szwedzki owies,

ślązką koniczynę czarwgridi, żółtą fazeli,

wikę, seradelę,wszelkie gatunki

trawyi nasienie ćwikły

poleca jak najtaniej

Franc. MitscheiiRacibórz, Bozacka ul. 9.

Lubownicydelikatnej, czystej twarzy o ru- miannym i młodzieńczym wy­glądzie, białej i miękkiej niby atłas skóry i zadziwiająco pię­knej płci używają jedynie pr*w dziwegojmydła:

Steekenpferd-Lllienmilch-Seife

od Bergmanna & Co., Radob* marka ochronna: Steokespferd-

Sztuka 50 fen. W Racibórz* u: C. Reederer, U. Poppok, y Becker, Bern. Pltsch, L ßryfllf* wloz, Edm. Sigmund, L Nawrste, i. Bolik, Bern. Goili, Paweł Raw* i w aptekach.

Do pierwszej

Komunii św, Książki do nabożeństw::

Droga do Nieba i Stół Pański,

jako teżksiążki modlitewne HT do ślubu, Ił

zaproszenia na weselą,węzełki, portmonetkapoleca jak najtaniej

Hep Taotor,Racibórz.

Odrzańska ulica 14.

Drzewkaowocowe

dobrego i mocnego rodzaju, * próbowanych gatunkach, jakoJabłka, gruszki wiinla, włoaU»eizschy, śliwki, brzoskwinia aprykezy, iwIttojanM, dalej krowy kwiatów i rtis

poleca

Folwaczny,Racibórz, szkółka drzewek;

Opawska szosa.

Do Komunii św.rzakupuje się najlepiej i najtaniej gotowe ubrania i na miarę (w do­brem wykonaniu) u

Wilhelma Kroczka,Racibórz, Rynek 13.

Na wiosnęco dopiero nadeszły piękne, gotowe

dla chłopców i dzieci.

Wykonanie na miarą z przymiarką lub bez,

pod gwarancyą dobrego przylegania.

gg£| Rzetelna obsługa.Jak najniższe ceny. —HiDom konfekcyjny

With. Kroczek,

Na czas siewu!Polecam:nasienie ćwikły Askania,

zbadane co do zawartości pożywnej, jako też wszelkie inne g* tunki nasion ćwikły,

seradelą, koniczyną, tymotką, rajgraz, marchew{Markus), oraz wszelkie towary kolonialne jak najtaniej.

Paweł Pischczek,Racibórz, Odrzańska ul. 28'30.

Baczność!Koniu jest drogiem jego zdrowie, ten niech

me pije zwykłej gorzałki Tub sztucznego wina. tylko

czysto naturalne, przez lekarzy polecane

wino owocowe,

Racibórz,Rynek 13.

V K. r>.y.

szklanka po 10 fen., butelka od 40 fen pocz.Najlepsze i najtańsze źródło zakupna na

wesela i inne uroczystości.

MAX MOISER,Raciborska winiarnia,

Opawska ul. I.

Redaktor odpowiedzialny Józef Palędzki w Raciborzu. — Nakładem i czcionkami «Nowin Raciborskich« w Raciborzu.

Page 7: Na Krzyżówce. - sbc.org.pl · Powieść z dawnych czasów polskich. Przez Fr. Xaw. Tu czy fi sk iego. (Ciąg dalszy.) v Raźnie kroczył naprzód, a postać jego silna imę-

üoaatek tto „Kowla Raciborskich'

Zdrowaś Marya.Dzwon wieczorny w ciszy uroczystej .Czystym dźwiękiem powietrze rozbija...Jak westchnienie drży w przestrzeni szklistej:

»Zdrowaś Marya«.Srebrne skrzydła ponad gwarem świata Biały Anioł pokoju rozwija...Z łona kwiatów woń cicha ulata:

»Zdrowaś Marya«.Ton łkającej piosenki słowika iW przerywanych akordach się wzbija...Z tchnieniem wiatru ku niebu pomyka:

. »Zdrowaś Marya«. Jasny promień na zielonej łące,Skrzącą wstęgę wśród krzewów przewija... Fale mdleją w zacieniu szemrzące:

»Zdrowaś Marya«.A mnie uśmiech nieznanej błogości Łzę tęsknoty z źrenicy wypija...I pieśń szepcę z niezmiernej wdzięczności:

»Zdrowaś Marya«. ---------------------------

Rozwój myśli i nauki.Ł

Nieraz bywa, że siedzi sobie dziadek u podsie- inla lub w chacie przy ciepłym piecu i gdy się roz­gada, opowiada dzieciom i wnukom, że za jego mło­dości bywało inaczej. Ludzie wtedy — powiada — byli inni; inne mieli obyczaje i inaczej żyli, inaczej pracowali, inaczej w chacie, w obejściu calem urzą­dzali się, nawet myśleli inaczej i prościej jakoś... I bywa nieraz, że dziadek ów dzisiejszych swych dzieci, a tymbardziej dorastających wnuków wcale nie może zrozumieć. Posłucha, jak mówią, popa­trzy jak robią, i co robią, machnie ręką i odejdzie.

— Inaczej bywało za moich młodych lat — po­wie na wszystko. — Pracowaliśmy własnemi rę­koma, nie zaś maszynami, pracowaliśmy tylko we­dług zwyczaju ojców; nikt z nas wtedy nie myślał o książkach. Dzisiejszym ludziom zachciewa się co­raz czegoś nowego.

I przyzna taki stary, że teraz człowiek wie wię­cej, że rozum ma jaśniejszy i życie wygodniejsze,' ale on tego wszystkiego nawet dobrze nie rozumie.

I istotnie, dawniej jeśli się gawędziło, to tylko o rzeczach najprostszych, domowych, a na świaiź cały patrzyło się przez o-kulary grubo zasłonione ciemnotą. Sercem i umysłem, któżby obejmował, wtedy całą gminę, cały powiat — kraj cały, braci wszystkich? Żył człowiek, jak ślimak w skorupie.

Tak prawi dziadek. A i ojciec mógłby nam coś opowiedzieć o tern, że za jego młodych lat było inaczej. Niejeden z tych ojców nawet swoich sy­nów zrozumieć nie może; gniewa się, gdy jego syn 20-letni chce czytać, gdy czegoś innego pragnie, gdy więc i dla duszy swej szuka strawy, a dla ciała; wygody większej, dla zdrowia warunków lepszych... Ty patrz swego nosa — powiada takiemu ojciec po­dobny.

Tak się ludzkość z pokolenia w pokolenie zmie- , nia, że dziadowie we wnukach swych, a ojcowie w rodzonych synach nie poznają siebie, swoich oby­czajów i swoich pragnień. „Świat się zmienia“ — powiadają.

Z pokolenia w pokolenie, ze stulecia w stulecie zmienia się ludzkość, bo zmienia się duch jej i ura­bia się on, kształci, oświeca, rozszerza swoje po­jęcia, a skutkiem tego zaczyna spostrzegać to, cze­go dotąd nie widział i nie rozumiał. Weźmyż pra- praojca naszego, który siedział gdzieś na skraju lasu, ryby łowił, zwierzynę oszczepem zabijał, mię­so, pieczone wprost na ogniu jadał, skórami się: okrywał, bałwanom kłank — co ten rozumiał4 co

Widoki z Rumunii.S. Widok miasta Jassy, 2. Wioska rumuńska. 3. Widok z nad Aioidawy. 4. Bogatka w Jassach i oddział strażników.1

Page 8: Na Krzyżówce. - sbc.org.pl · Powieść z dawnych czasów polskich. Przez Fr. Xaw. Tu czy fi sk iego. (Ciąg dalszy.) v Raźnie kroczył naprzód, a postać jego silna imę-

„wiedział w porównaniu z nami, dziś żyjącymi? Myślał tylko o tern, żeby swe życie zachować i dla­tego starał się o pożywienie; nawet bożkom różnym składał ofiary dla odwrócenia od siebie niebezpie­czeństwa życia, gdyż sądził, że będzie to skuteczne. .Wogóle była to natura gruba, nieokrzesana, bo duch w niej był zdrętwiały, zawierający dopiero zarodek tego, czem być mógł lub jest.

Naród nasz, jak inne, był w stanie prostoty, tej prostoty, którą możnaby było przyrównać bodaj do dzikiego życia roślin leśnych; nikt się o nie nie tro­szczy, a i same one o siebie troszczyć się nie mogą, więc żyją, rozmnażają się i umierają, ale się nie uszlachetniają. Człowiek wszakże to nie roślina. Ma on w sobie tchnienie Boże, ma ducha, a ten może się uszlachetniać i rozwijać.

I naród nasz z biegiem lat, z biegiem wieków uszlachetniał się. Duch jego urabiał się, rozwijał, kształcił, zbogacał coraz to nowemi wiadomościami, coraz to nowem doświadczeniem. Przyjęcie świę­tej wiary Chrystusowej, dalej poznanie sztuki czy­tania i pisania, a potem szkoły rozwój tego ducha dzielnie pchnęły naprzód.

Duch ukształcony pragnie ze siebie wydać owoce. Początkowo owoce te są słabe, nikłe, jak nikłemi bywają pierwociny rozwijającego się du­cha. I naród nasz, stając z biegiem czasu na coraz wyższym szczeblu, starał się wydawać owoce swe­go ducha. I wydawał je w utworach pisanych, w pieśniach lub w uwagach różnych, dotyczących ży­

cia publicznego. Stąd powstały pierwsze nasze księgi, najpierw tylko pisane, a potem drukowane. Drogocenne to zabytki przeszłości! Dowiadujemy, się z nich o stanie umysłowym ówczesnych ludzi; a gdy je zbierzemy z lat wielu, zmiarkujemy, jak się duch ojców naszych stopniowo zmieniał i urabiał a doskonalił coraz bardziej. Początkowo szło im to, jak po grudzie. Ojcowie więc nasi najpierw ro­bili tylko zapiski rozmaitych zdarzeń, wyrażali swe uczucia religijne, lecz nie tworzyli jeszcze nic, coby naprawdę było owocem ich ducha.

Ale rozwój szedł swoją drogą naprzód, a za nim i twórcza siła ducha narodu naszego postępowała. Mieliśmy więc tak wielkich pisarzów, jakim był dziejopis Jan Długosz i poetów, jak Jan Kocha­nowski, Szymonowicz, Sarbiewski; mieliśmy uczo­nych, jakim był znakomity na świat cały Mikołaf Kopernik, a pisarzów tych, dziejopisów i uczonych z biegiem czasu mnożył się zastęp duży, dzieła ich zaś stworzyły nieobliczone skarby myśli polskiej, jej dorobku wiekowego, skarby, zawarte w tysią­cznych księgach.

------------------------------

PRZEBUDZENIEKiedy przed dwoma laty wskutek klęski japoń­

skiej wybuchł w Rosyi długo tłumiony ruch ku zdobyciu wolności konstytucyjnej, znaleźli się ró-

CzenjgQwüa

i-i WĘGRYZ powodu krwawych rozruchów ja­

kie wciąż jeszcze niepokoją Rumunię, uwaga ogólna została zwróconą na ten stosunkowo niewielki kraik, który nowy, samoistry okres swej historyi rozpoczął po wojnie krymskiej; przed tern zosta­wały kraje, dzisiejszą Rumunię składające więc; Mołdawia, Wołosza i Dobrucza pod protektoratem Rosyi.

Dziś jest Rumunia królestwem a na tronie jej zasiada król Karol z rodu Hohencolernów; rodzina królewska, we­dle prawa krajowego musi wyznawać re- ligię katolicką.

Urodzajny to kraj, choć posiada klimat tak zwany kontynentalny t. j. że zimy są bardzo ostre, a lata upalne.

Główne bogactwo kraju stanowi rol­nictwo, hodowla bydła i leśnictwo. Naj­więcej uprawiają tam pszenicy i kuku­rydzy; ostatnia jest nietylko produktem wywozowym ale zarazem stanowi główne pożywienie ludności; to też stosunkowo bardzo niewiele hodują w Rumunii żyta a jeszcze mniej kartofli. Za to uprawa

gradu wino i owoców stoi na wysokim stopniu: samych płantacyi śhw liczą na 200 tysięcy mórg, które przynoszą rocznie około 5 mil. franków dochodu, z winnic zaś ma kraj około 40 mik franków dochodu.

Z wnętrza ziemi wydaje Rumunia sól, petroleum, bursztyn i różne rodzaje kamieni: przemysł jest słaby. Stare lasy dębowy i bukowe przedstawiają wielką wartość ; od nich to okolice nad Mołdawą otrzymały nazwę Bukowiny. Miejscowa ludność Rumunii pochodzi od starożytnych Rzymian i Greków w połączeniu ze Słowianami; taką też mieszaniną jest Rumuński język.

Stosunki gospodarcze w kraju są przykre. Ziemia jest w posiadania panów, którzy oddzierżawiają ją żydom; d znów wyzyskują ludność pracującą. Nie co innego tylko te stosunki są przyczyną obecnych rozruchów.

Rumunia.

Page 9: Na Krzyżówce. - sbc.org.pl · Powieść z dawnych czasów polskich. Przez Fr. Xaw. Tu czy fi sk iego. (Ciąg dalszy.) v Raźnie kroczył naprzód, a postać jego silna imę-

5»żni politycy, którzy twierdzili, że nadanie całemu cesarstwu rosyjskiemu konstytucyi jest niemożli­we; należą bowiem do jego składu ludy wschod­nie mongolskie, które dla wolności nie mają zro­zumienia, które szanują tylko siłę fizyczną i tyl­ko siłą mogą być rządzone.

Było to zdanie mylne. Pewien polityk, który, zna owe wschodnie kraje i ludy, tak o tern pisze w ,,Kraju”:

,,Sprawił los, że przed dżiesięciu laty poznałem się bliżej z przedstawicielami plemion mongol­skich, zamieszkujących Rosyę. Byli to ludzie po­tulni, świadomi swojej niemocy, nieuświadomieni narodowo, a tylko przywiązani całą duszą do wyznania, niezłomni buddyści i muzułmanie. U- wierzyli oni w potęgę państwową, pod której pa­nowaniem się znaleźli, nie widzieli nic poza nią, układali na jej cześć hymny uroczyste i szli hen, w dalekie kraje azyatyckie, aż do serca tajemni­czego wówczas Tybetu, by głosić jej chwałę i zje­dnywać jej zwolenników.

Uczucie narodowościowe wszakże nie zamarło było w nich ostatecznie. Badali potrosze prze­szłość własnych krajów, przechowywali trochę wspomnień legendowych, a cieszyli się wielce i serdecznie, gdy wpadły im w ręce ,,Historya” Abul-Ghaziego i latopisy chińskie o dziejach dy­nasty! Dżengis-Hana i jej potomków, stojących do dziś dnia na czele księstewek mongolskich.

Minęły lata, niosąc ze sobą wojnę japońską i prąd wolnościowy. Pierwsza zachwiała wiarę w niewzruszoność potęgi, co promieniowała na Azyę całą aż do stóp Himalajów, drugi obudził drze-

iniącą duszę narodową u tych nawet plemion, Któ­re zdawały się nie mieć z niej nic już, oprócz mowy rodzinnej.

Istnieją na Kaukazie narody, niezbyt wpraw­dzie liczne, ale posiadające własną cywilizacyg; wielowiekową i własne tradycye historyczne — Ormianie i Gruzini, istnieje przedewszystkiem kilkunastumilianowy naród tatarski , rozsiany wprawdzie na olbrzymich obszarach od Krymu do Bajkału, ale tu i owdzie tworzący jednolite grupy liczniejsze ludności, ożywione świadomością głęb­szą swojej samoistności narodowej i wielkiej przy­szłej roli dziejowej. W ostatnich zwłaszcza paru latach uczucia narodowe ludów tatarskich wezbra­ły w sposób znamienny. Po niezliczonych wsiach, osadach i jurtach koczowniczych idzie powiew od­rodzenia, rośnie poczucie samoistności oraz łącz­ności duchowej tak ze światem islamu, jak i z ca­łą rasą mongolską. Budzą się wspomnienia uśpio­ne, powstaje wiara w siły własne, tworzą się or­gan! żacy e narodowe. Zmartwychwstaje świat u- śpiony przez długie wieki, osłonięty dotąd przed oczyma przez rządy biurokratyczne.

Nie należy lekce sobie ważyć ani ruchu naro­dowościowego plemion tatarskich, ani ich kultury islamistyeznej, czy budaistycznej. Wszyscy ci Kir­gizi. Uzbekowie, Turkoman!, Tatarzy krymscy, kaukazcy, nadwołżańscy, Baszkirowie, Czuwasze, Buryaci, Jakutowie oparli się wszelkim próbom wynarodowienia. Przeciwnie, w wielu wypadkach, jak świadczą badacze ich życia, zdołali zasymilo­wać kolonistów rosyjskich, wytłoczyć na nich nie­zatarte piętno swojej kultury. Wykazała ona ży-

Jfiezwykła boBowla.Grdzie ? naturalnie w Ameryce. Oto wi­

dzimy gmach, jaki wystawiło miasto Portland w stanie Oregon — gmach, przeznaczony dla obchodów, bankietów, balów i t, p. Budowlę wykonano z pni drzewa, zwanego Sekwia, a należącego do rodu olbrzymów leśnych. Sek­wia albo też Welingtonia, zwana także drze­wem mamutowem rośnie w Kalifornii w wy­żynach około 5000 stóp nad pozionem mo­rza. głównie u źródeł rzek. Należy do ro­dziny iglastych, gałęzie jej wyrastają prawie poziomo, z koloru liści przypomina cyprysy. Z olbrzymim wzrostem tego drzewa żadne inne równać się nie może. Wyrasta bo­wiem do 100 metrów wysoko, grubość pnia wynosi w przecięciu 2 metry. Or. gi- nalność budowli polega na tern, że ś Na­układane są z pni surowych, tak jak z lasu przyszły, a tylko chemicznie zabezpieczonych - przeciwko gniciu i spaleniu. Obrazek przed­stawia ścianę zewnętrzną, przyezem widać spajanie pni za pomocą szyn żelaznych. Wewnątrz natura5nie gmach urządzony jest zbytkownie z wszelkiemi udogodnień" am i. ja­kie dać może nowoczesny przemysł

Page 10: Na Krzyżówce. - sbc.org.pl · Powieść z dawnych czasów polskich. Przez Fr. Xaw. Tu czy fi sk iego. (Ciąg dalszy.) v Raźnie kroczył naprzód, a postać jego silna imę-

fwotność niezwykłą, a bliższe jej poznanie dowo­dzi niezbicie, że mamy do czynienia z cywiliza­cją prawdziwą, jakkolwiek odrębną od zachodnio­europejskiej. Utarło się zdanie, że ludom mongol­skim imponują przedewszystkiem siła fizyczna i wspaniałość zewnętrzna. Jest to prawdą, ale pra­wdą względną, dla siły bowiem samej, dla olśnie­wającego przepychu władców ludy te nie wyrze­kają się ani wiary przodków, ani języka, ani o- byczaju. Z chwilą, gdy uświadomiły sobie własną wartość i gdy nowy ustrój polityczny pozwala im pielęgnować i rozwijać pierwiastki swojej odręb­ności, ruch narodowościowy już nie ustanie w bie­gu ku swoim celom i weźmie niewątpliwie górę nad rewolucyą socyalną, jaką popierają dziś ludy mongolskie na gruncie rosyjskim jedynie ze wzglę­dów taktyki politycznej, w celu przyśpieszenia u- padku dawnego systemu rządów.

I wcześniej czy później liczyć się wypadnie (iiajpoważniej z tym potężnym ruchem.”

Niechby to zdanie o mongołaeh przeczytali so- Ihie hakatyści, którzy żądają od Polaków, mają­cych poza sobą kulturę własną kilkunastuwieko- wą, aby jej się wyrzekli, a przyjęli kulturę obcą.

iJestto to samo, co chcieć żądać n. p. od Wisły, aby zmieniła bieg swój i nie płynęła ku Bałtyko­wi na północ, lecz raczej na południe ku morzu »Śródziemnemu.

------- ---------------

Kołacze wielkanocne a polityka.1 dworku wiejskiego w Królestwie Polskiem.

W Wielki Piątek od rana Aże pachnie w „pokojach” !Mąka, drożdże, kiełbasy,Konfitury we słojach !Wszystkie izby zajęte Aż po samo podsienie —Bo dziedziczka na święta Robi straszne „pieczenie” !

N każdym kątku różności, że nie wścibi pa­znokcia !...

W sali: baby się grzeją, by wyrosły wpół łok- ;;cia, w drugim państwa pokoju Kaśka mąkę prze- jsiewa, w gabinecie dziedzica rozstawione mięsiwa, iw „gubernantki” alkówce Magda sieka migdały, ;w kuchni topi się masło... Aże pachnie dwór cały !

Zośka od krów na progu okraczyła donicę; wierci twaróg z szafranem, podwinąwszy snódni-

icę, Jagnę (niby od trzody) zapędzili do „Małek”, trze wraz z cukrem na cukier, 'oblizując wciąż wałek !...

Dziewuszysko łakome !Siary kuchta Jacenty, choć się pono w koście-

Ue wyrzekł wódki przed święty, ale trudno... do siasta dolewając araku, popróbować też musi, na ten przykład, dla smaku !

Ńużby dolał za dużo ! łub co gorzej za ma­iło... Trzeba duchem utrafić, by się ciasto ruszało.

To też stary próbuje,Jeno zerka dokoła !

A tu baby już rosną i dziedziczka już woła!Zakasała rękawy, sama w formy nakłada...

Biega z kąta do kąta, a trajkoczę, a gada:- — Dalej, Kaśka, a żywo l

Dalej, Zośka, ze serem !Wzięła z półki gazety i szeleści papierem !Chlasła z „dumy” kawałek, wykrajała trzy

mowy, natłuściła i kładnie popod placek serowy. Znów do „Gońca”... (Warszawskiego) nie pyta:; jeno stronę rwie całą...

Znowu „Koło” się „Polskie” pod „mazurki” dostało. .

Przemówieniem ministra wyłożyła trzy baby, „stan wojenny” rzuciła na podpałkę pod -chaby, W „komunikat” rządowy opowiła indyczki.

Że aż dziedzic się przeląkł Polityki dziedziczki !I jak drapnął z pokojów To się oparł pod borem...I nie wróci, aż będzie Amnesty a wieczorem.

---------------------- -

KALENDARZ HISTORYCZNY.Szanujmy i czcijmy wspomnienia

przeszłości naszej.

1-go kwietnia 1548: umarł król Zygmunt I zwany Starym t. j. Mądrym.

1- go kwietnia 1794: Tadeusz Kościuszko wyru­szył z Krakowa na czele wojska, liczącego 1000 Ilk dzi piechoty, 500 jazdy i 500 kosynierów.

2- go kwietnia 1794: Gdy do Warszawy doszła wiadomość o powstaniu Kościuszki i o przysiędze jego w Krakowie, król Stanisław August wydał „uniwersał“, w którym powstanie krakowskie ogło­sił jako bunt a sprawców kazał chwytać i wieszać.

3- go kwietnia 1025: śmierć króla Bolesława Chrobrego.

4- go kwietnia 1794: bitwa pod Racławicami,gdzie Kościuszko mając 2 tys. wojska, zwyciężył generała Denisewa, który miał 6 tys. wojska. Bi­twa ta na zawsze sławną zostanie z powodu mę- stwa, jakiem odznaczyli się włościanie krakowscy, którzy pierwszy raz stanęli w obronie Ojczyzny.

5- go kwietnia 1194: śmierć króla Kazimierza Sprawiedliwego.

6- go kwietnia 1364: król Kazimierz Wielki za­kłada Akademię Krakowską, która następnie upadla z powodu braku funduszu i dopiero przez króla Ja­giełłę z funduszów pozostawionych przez królową Jadwigę na stałe założoną została.

6- go kwietnia 1870: Ksiądz Stanisław Piotro­wicz, dziekan wileński publicznie na ambonie spalił ukaz carski, zapowiadający wprowadzenie języka rosyjskiego do kościoła katolickiego. Rząd od za­miaru odstąpił, lecz ks. Piotrowicz za swój czyn od­ważny został wysłany do Syberyi.

7- go kwietnia 1678: miasto Ryga składa Stefa­nowi Batoremu przysięgę na wierność.

7-go kwietnia 1861: demonstracye polityczne w Warszawie na cmentarzu Powązkowskim przy gro­bie 5-ciu, którzy polegli od strzałów moskiewskich podczas demonstracyi w lutym tegoż roku.

Nakładem i czaonkami „Katolika", spółki ę ogr, odp. w Bytomia. — Za redakcyę odpow.t Janina Omańkowska w Bytomia.