20
Tischner KS. JÓZEF NADZIEJA CZEKA NA SŁOWO Rekolekcje

Nadzieja czeka na słowo

Embed Size (px)

DESCRIPTION

Ks. Józef Tischner: Nadzieja czeka na słowo. Rekolekcje

Citation preview

Page 1: Nadzieja czeka na słowo

TischnerKS. JÓZEF

NADZIEJA CZEKA NA SŁOWO

Rekolekcje

Tischner_Nadzieja czeka na slowo_okleina_druk.indd 1 2011-02-04 11:50:45

Page 2: Nadzieja czeka na słowo
Page 3: Nadzieja czeka na słowo

TischnerKS. JÓZEF

NADZIEJA CZEKA NA SŁOWORekolekcje 1966–1996

WYDAWNICTWO ZNAK · KRAKÓW 2011

Page 4: Nadzieja czeka na słowo
Page 5: Nadzieja czeka na słowo

WIELKI CZYN JEZUSA

Dzisiejszą naszą rozmowę chciałbym poświęcić zagadnie-niom wiary religijnej. Jak zwykle, chciałbym zaraz na po-czątku nawiązać do całkiem konkretnych sytuacji z Ewan-gelii. Przypomnijmy sobie następujące epizody z Ewangelii: oto w kilka dni po cudzie rozmnożenia chleba i na chwilę po obietnicy ustanowienia Najświętszego Sakramentu aposto-łowie Jezusa Chrystusa zostają raz jeszcze postawieni przez Niego w sytuacji rozstrzygnięcia. Przypominamy sobie te epizody. Po cudownym rozmnożeniu chleba rozentuzjazmo-wany tłum chce obwołać Jezusa Chrystusa królem. Naresz-cie spełniają się jego mesjańskie nadzieje: to jest ten, który nakarmi. [...]*

Wprawdzie pewne nasze oczekiwania związane z Sobo-rem nie zostały, jak się wydaje, wypełnione, ale widzimy wy-raźnie, że w Kościele zostały ożywione pewne siły, których działanie może być w czasie i przestrzeni tak wielkie, że nie przeczuwamy nawet wyników, do których ono może dopro-wadzić świat. Widzimy, jak coraz wyraźniej i bardziej jaskrawo kończy się to, co można by nazwać „megalomanią katolic-ką”. Uświadamiamy sobie coraz wyraźniej, że wielki spadek po Jezusie Chrystusie pozostał nie tylko w rękach Kościoła katolickiego, ale i poza nim. Widzimy, jak coraz odważniej, bardziej zdecydowanie zrywa się z koncepcjami getta katolic -kiego. Wygląda to tak, jakby gdzieś obok nas pękły tajemni-cze siły historii, jakby ocean zdarzeń został poruszony.

* Brak części tekstu. Wszystkie wstawki w  nawiasach kwadrato-wych zawierają uzupełnienia pochodzące od redakcji.

Page 6: Nadzieja czeka na słowo

MÓJ CHRYSTUS8

Nie bardzo zdajemy sobie sprawę, co się stało, ale czujemy pod palcami jakieś głębokie falowania życia. Jesteśmy trochę zdezorientowani. W tej sytuacji naturalne staje się pytanie: co dalej robić? I powiedzmy otwarcie – wśród wszystkich olbrzymich wydarzeń historii potrzeba nam przede wszyst-kim jednego: uświadomienia sobie tego, co najbardziej za-sadnicze. Zasadnicza dla całego chrześcijaństwa jest postać Jezusa Chrystusa. I dlatego rzeczą najbardziej palącą jest no-we uświadomienie sobie tego, czym ta postać jest – przede wszystkim sama w sobie. Schematy same w sobie, sądzę, są bardzo uczone i bardzo rewolucyjne, ale stają się martwą lite-rą, jeżeli nie zostaną odniesione do żywej, historycznej, real-nej postaci Jezusa Chrystusa. Jeżeli tego Jezusa Chrystusa nie przybliżą światu. Przez dwa tysiące lat ludzkość zdobywała wiedzę o świecie, wiedzę o człowieku. My sami przez wiele lat naszego osobistego życia przypatrywaliśmy się ludziom, przypatrywaliśmy się samym sobie. I teraz chodzi o to, że-by z tej olbrzymiej wiedzy o świecie i o człowieku wydobyć to, co najistotniejsze, i przez to, co najistotniejsze, popatrzeć na żywą postać Jezusa Chrystusa – aby ją od nowa ująć, od nowa zrozumieć i pokazać światu w całym życiu, w całych barwach i w całej tej fascynacji, jaką ona budzi. I to jest na-sze wielkie historyczne zadanie: doprowadzić do powtórne-go zmartwychwstania naszego Mistrza z Nazaretu.

To są, moi drodzy, w najgrubszym zarysie wielkie per-spektywy rozwojowe świata i  chrześcijaństwa. Ale obok wielkich spraw historii istnieją także indywidualne, ma-łe sprawy każdego z nas. I dlatego obok historycznego do-świadczenia Chrystusa istnieje także indywidualne, nasze osobiste doświadczenie Jezusa Chrystusa. Pozwólcie, że to doświadczenie osobiste, prywatne, indywidualne będę się starał zrobić centralnym tematem naszych rozmów. Oczywiś-cie nie będziemy tego doświadczenia odrywać od doświad-czenia historii, ale z natury rekolekcje mają być rozmową na temat tego, co najbardziej indywidualne, ludzkie. Dlatego niechże mi będzie wolno mówić przede wszystkim o tym

Page 7: Nadzieja czeka na słowo

9WIELKI CZYN JEZUSA

indywidualnym, prywatnym, trochę intymnym doświad-czeniu Jezusa Chrystusa, jakie każdy z nas w sobie nosi.

Sądzę, że wybór Chrystusa nie wymaga uzasadnień. Uzasadnień może wymagać tylko sposób i forma, w  jakiej to wszystko będzie prezentowane. Przede wszystkim chciał-bym wam powiedzieć wprost to, czego od tych rekolekcji nie powinniście oczekiwać. Przede wszystkim proszę nie ocze-kiwać tego, żebym ja wam usiłował jakoś obnażać sumienia, odkrywać przed waszymi oczyma wasze winy, jak to często na rekolekcjach się robi. Wydaje mi się, że każdy z nas nosi w sobie swoją prywatną winę, wie o niej doskonale, lepiej niż ja lub ktokolwiek inny, i wydaje mi się, że każdemu z nas jest z tą winą ciężko. Ja nikomu nie chcę tej winy pomna-żać. Będę się jedynie starał, jeśli to będzie możliwe, powie-dzieć wam na podstawie interpretacji tekstów Ewangelii, co o tej naszej winie sądzi Jezus. Dlatego też – ponieważ, mimo wszystko, aspekt winy w czasie rekolekcji jest bardzo istot-ny – pozwolę sobie na końcu każdej rozmowy zapowiedzieć trzy, dwie minuty pewnego skupienia, podczas którego bę-dę rzucał pewne myśli na podstawie rozmowy, z rozmowy wynikające, a słuchacze moi będą starali się poprzez te myśli uchwycić własną problematykę winy, grzechu, przebaczenia. Potem po prostu odmówimy sobie proste krótkie wieczorne modlitwy i pójdziemy każdy do swoich zajęć.

Nie będę też starał się wam tutaj prezentować żadnej apologetyki chrześcijańskiej, zwłaszcza tej, która polega na obalaniu zarzutów wysuwanych współcześnie przeciwko chrześcijaństwu. Sądzę, że istota, sam nerw chrześcijaństwa, leży na zupełnie innej płaszczyźnie niż jakiekolwiek zarzu-ty przeciwko chrześcijaństwu wytaczane. I dlatego zamiast apologetyki chcę wam pokazać to, co jest istotnym nerwem chrześcijaństwa: postać Jezusa Chrystusa. Myślę, że istnie-je tylko jedno wielkie zaprzeczenie chrześcijaństwa i jedno wielkie przyjęcie chrześcijaństwa – to, które dotyczy wprost postaci Jezusa Chrystusa. Apologetyka mnie tutaj nie intere-suje. Interesuje mnie to, co jest Jezusem Chrystusem. I będę

Page 8: Nadzieja czeka na słowo

MÓJ CHRYSTUS10

się starał jak najbardziej pozytywnie ujawnić to przed wami – i oczywiście przed sobą.

Chcę wam zatem mówić o Chrystusie: o Jego zaangażo-waniu w życie, Jego zaangażowaniu w ludzi, o czynie Chry-stusa, o Jego śmierci. Chcę wam mówić o Chrystusowej wizji człowieka, o Chrystusowej wizji wiary ludzkiej, o Jego kon-cepcji miłości i o Jego jeszcze ciekawszej koncepcji śmierci. Chcę wam pokazać to, że Jezus przez sam fakt, iż jest, abs-trahując od tego, co mówił, przez sam fakt, że był – że był zdarzeniem, że był faktem – bardzo głęboko wniknął w na-sze życie, że dotknął tego życia w takich głębiach, których istnienia przedtem nawet może nie podejrzewaliśmy.

Z tego oczywiście będą wynikać wnioski praktyczne, ale ja ich także formułował nie będę. Każdy z nas jest człowie-kiem dojrzałym przecież i odpowiedzialnym za to, co w ży-ciu robi, i na każdego z nas spada obowiązek formułowania praktycznych wniosków i  ich realizowania. Moja postawa będzie, że się tak wyrażę, trochę opisująca. Jeżeli wam będą odpowiadać takie rekolekcje, to przyjdźcie, porozmawia-my o tym wszystkim, co zapowiedziałem. Dziś chcę poroz-mawiać ogólnie o postaci Jezusa Chrystusa i o  jej ideach składo wych, jutro chciałbym porozmawiać na temat Jezuso-wej wizji człowieka, pojutrze na temat Jezusowej koncepcji wiary, potem Jezusowej koncepcji miłości, Jezusowej kon-cepcji pokuty, śmierci, Eucharystii – i tak powinien minąć nam tydzień do naszej wspólnej Komunii Świętej w przyszłąniedzielę.

Centralnym problemem naszych rozmów rekolekcyjnych jest zatem postać Jezusa Chrystusa – i nasze sprawy związa-ne z tą postacią. Postać każdego człowieka, a tym bardziej postać Chrystusa, może być przez nas badana z dwojakiego punktu widzenia: mogę przeżywać drugą postać jako war-tość lub mogę przeżywać ją jako pewną treściową struktu-rę osobową. Ktoś na przykład jest dla mnie matką, ojcem, bratem, przyjacielem. Kiedy mówię „ojciec”, „matka”, „brat”,

„przyjaciel”, akcentuję przede wszystkim to, że w postaci

Page 9: Nadzieja czeka na słowo

11WIELKI CZYN JEZUSA

drugiego człowieka doświadczam jego wartości – bo przy-jaciel, matka, ojciec to jest przede wszystkim wartość pew-na. Gdy mówię z kolei, że ktoś jest mężczyzną, że ktoś jest kobietą, ktoś jest profesorem na uniwersytecie, ktoś jest stu-dentem, to mam wtedy na myśli raczej jego ogólną treścio-wą strukturę osobową. Mówiąc tak, nie wartościuję. Do-świadczenie człowieka ma zatem dwa aspekty: aspekt, że się tak wyrażę, aksjologiczny, dzięki któremu ujmuję war-tość drugiego człowieka, i aspekt czysto treściowy, dzięki któremu ujmuję to, czym człowiek w swej strukturze osobo-wej jest, jaki ma charakter, co przeżywa, jakie funkcje ewen-tualnie spełnia w  życiu. Ponieważ z każdą postacią rzecz tak się ma, trzeba nam również w  ten sposób podejść do postaci Jezusa Chrystusa; także tutaj ujmuję z  jednej stro-ny pewną wartość, [a z drugiej] – pewną treściową struktu-rę osobową.

Porozmawiajmy najpierw na temat pierwszy: wartości Jezusa Chrystusa. Doświadczenie osobowej wartości Jezu-sa Chrystusa jest w pewnym sensie bardziej pierwotne i bar-dziej podstawowe niż doświadczenie tego, kim Jezus jest. Można nie rozumieć bóstwa Jezusa Chrystusa, można nie rozumieć człowieczeństwa Jezusa Chrystusa, można nie za-jmować się charakterem tej postaci, Jego życiorysem – a mimowszystko można bardzo żywo i bardzo głęboko doświadczać jakiejś fascynującej wartości, która wiąże się z Jego osobą. Julian Tuwim, który w pewnym momencie swojego życia za-czął się oddalać od chrześcijaństwa, jako pewne pożegnanie chrześcijaństwa pisze swój słynny wiersz:

Jeszcze się kiedyś rozsmucę,Jeszcze do Ciebie powrócę, Chrystusie...

Jeszcze tak gorzko zapłaczę,Że przez łzy Ciebie zobaczę, Chrystusie...

Page 10: Nadzieja czeka na słowo

MÓJ CHRYSTUS12

I z taką wielką żałobąBędę się korzył przed Tobą, Chrystusie...

Że duch mój przed Tobą klęknie,A serce z bólu mi pęknie, Chrystusie...*

Gdy chodzi o  Chrystusa, to odczuwa się Go przede wszystkim i najczęściej jako wartość. Kiedy się od Chrystu-sa odchodzi, tak jak odchodził Tuwim, to ta wartość Jezusa Chrystusa napada człowieka razem z tą określoną i nieocze-kiwaną tęsknotą, z której wypłynęło to: „Jeszcze się kiedyś rozsmucę...”. Wiadomo, że Renan** nie rozumiał bóstwa Je-zusa Chrystusa, ale wiadomo też, że nikt, tak jak on, w wie-ku dziewiętnastym nie umiał odczuć pewnej fascynacji, jaką Jezus Chrystus dla każdego człowieka jest. Renan pisał wte-dy: „Targnąć się na Twoje Imię będzie to oznaczało targnąć się na fundamenty ludzkości. Zatarła się różnica między Tobą a bóstwem. Ty jesteś wielkim fi larem naszej kultury”. To było tylko nieudolne wyrażanie tajemniczego przeżycia wartości osoby Jezusa Chrystusa. Gdy się stoi w obliczu Jezusa Chrys-tusa, gdy się od Chrystusa nie odchodzi, ale się stoi wobec Chrystusa (nawet wtedy, kiedy się nie rozumie Jego bóstwa), to tę wartość widzi się w tym właśnie, że Jezus jest jednym z fundamentów tego, co w istocie najcenniejsze dla każdego, największe, najbardziej święte. Widać, że bez Jezusa Chry-stusa to wszystko by się nam zawaliło.

Najbardziej, jak się wydaje, adekwatnie oddajemy to na-sze dziwne doświadczenie wartości Jezusa Chrystusa wtedy, kiedy wypowiadamy dwa proste słowa: „mój Chrystus”.

* Przytoczenie (niedokładne) wiersza Juliana Tuwima Chrystusie... ** Ernest Renan (1823–1892), francuski pisarz, historyk, fi lolog i reli-gioznawca, autor m.in. Żywota Jezusa, gdzie głosił tezę, że Chrystus był najdoskonalszym z ludzi, ale nie był Bogiem.

Page 11: Nadzieja czeka na słowo

13WIELKI CZYN JEZUSA

Proszę się skupić na tych dwu słowach. Proszę przypomnieć sobie sytuację w życiu, kiedyśmy wypowiadali bardzo głę-boko i szczerze te dwa słowa: „mój Chrystus”. O Chrystusie możemy powiedzieć, że jest własnością wszystkich, całego świata. Ale możemy też powiedzieć, że jest tylko moją włas-nością. Możemy właśnie powiedzieć po prostu: mój Chrystus. Odczuwam Jezusa Chrystusa przede wszystkim jako kogoś niezwykle mi bliskiego. I właśnie wyrazem tego odczucia bliskości jest słowo „mój”.

To słowo „mój” wyraża pewną nieoczekiwaną, zdumiewa-jącą bliskość. Matka ani ojciec, ani osoba, którą w życiu kocha-łem, nie są w tym sensie „moje”, jak moim jest „mój” Chrystus. Postać Chrystusa dotyka mojej egzystencji w tak wielkiej głę-bi, że nic tam oprócz Niego wejść nie może. Z jednej strony, dotykając, przynosi ze sobą pewne ukojenie, a z drugiej stro-ny przynosi także ze sobą pewien niepokój, niepokój, który nieustannie zamienia w ruch moje życie wewnętrzne. To od-słania mi jakoś mnie samego. Bez tego mojego Chrystusa ja bym nie widział samego siebie w tych głębiach, które widzę w sobie dzięki temu mojemu Chrystusowi. Z jednej strony odsłania mi to, co kiedyś ślicznie nazwał Bergson: całą pro-zę mojego codziennego życia. Kiedy popatrzę na życie na tle życia Jezusa Chrystusa, być może nie stanę się lepszy, ale bę-dę mógł na tym tle prozę mojego życia właśnie prozą nazwać. Czuję w Jezusie Chrystusie coś niezwykle wielkiego, nieokre-ślonego, coś, co przepaja ludzką egzystencję jakimś nowym światłem i pewne mroki człowieka określa. Jezus jest czymś nieskończenie różnym ode mnie i innym niż ja, ale – z dru-giej strony – prezentuje mi się projekcja moich własnych moż-liwości. Niejasno czuję, że ten styl życia, który On przyjął, mógłby być także moim stylem życia. Jezus Chrystus, mi-mo że jest tak różny od każdego z nas, prezentuje się nam w naszym doświadczeniu jako ktoś, kto jednak jest projekcją naszych własnych możliwości w świecie.

Osobowa wartość Jezusa, pozostając w całym tego sło-wa znaczeniu bliską mi, bezpośrednią, jest jednocześnie

Page 12: Nadzieja czeka na słowo

MÓJ CHRYSTUS14

wartością, która mnie nieskończenie przerasta. Przede wszystkim dzięki temu, co w Jezusie jest takiego w aspek-cie Jego wartości osobowych, co różni Go nieskończenie ode mnie. Nazwijmy to jednym słowem: „nadprzyrodzoność”. Bardzo trudno powiedzieć, na czym polega ten fenomen, to zjawisko nadprzyrodzoności. W tej nadprzyrodzoności kry-je się jakaś wzniosłość, jakieś olśnienie, jakieś podciągnięcie w górę. W świetle tej Osoby wszystkie wartości świata na-bierają innego, jakiegoś nieświatowego blasku, nieświatowe-go charakteru. W osobie Jezusa Chrystusa odkrywamy pa-radoksy: wielkość, która przerasta mnie i wszystko, co mnie otacza, a z drugiej strony wielką tkliwość i bliskość. Boskość i ludzkość – coś, co przeraża, ale i coś, co jest bliskie, fascynu-je i przynosi ukojenie.

A nade wszystko – o czym nam trzeba pamiętać – osoba Jezusa Chrystusa to jest tajemnica. Cokolwiek byśmy o tym powiedzieli, to jest tajemnicą. Kim On właściwie był, tego nigdy wiedzieć nie będziemy, myślę, że nawet w Królestwie Niebieskim po śmierci. To była fascynująca głębia, to była ta-jemnica.

Zanim, moi drodzy, zapytamy w życiu, czy Jezus był Bo-giem, czy był człowiekiem, zanim zapytamy, czego właściwie w życiu chciał – czy chciał zrobić rewolucję społeczną, czy nie chciał – zanim postawimy te wszystkie pytania, skoncentruj-my się na zrozumieniu i uchwyceniu właśnie tej wartości, wartości, którą szczególnie mocno chwytam właśnie wtedy, kiedy w ciszy, osamotnieniu wypowiadam słowa: „mój Chry-stus”. „Jeszcze się kiedyś rozsmucę, jeszcze do Ciebie powró-cę, Chrystusie... I z taką wielką żałobą będę się korzył przed Tobą, Chrystusie... Że duch mój przed Tobą klęknie, a ser-ce z bólu mi pęknie, Chrystusie...” Ricciotti* powie: „Nikt z żywych nie jest tak żywy jak Chrystus”. A święty Piotr – Piotr, który, wydaje mi się, z grona apostołów był najbardziej uczulony na wartości osobowe Jezusa [i] który [jednocześnie]

* Giuseppe Ricciotti (1890–1964), włoski historyk chrześcijaństwa.

Page 13: Nadzieja czeka na słowo

15WIELKI CZYN JEZUSA

nigdy, do końca prawie, swego Mistrza nie zrozumiał – ten Piotr, widząc tajemnicę, powiedział: „Tyś jest Chrystus, Syn Boga żywego”. Powiedział, ale nie rozumiał tego, co mówi, wiedział [tylko], że opisuje tajemnicę...

I  to jest, proszę państwa, jeden aspekt postaci Jezusa Chrystusa. Aspekt niezwykle podstawowy, niezwykle waż-ny, aspekt, który jest kluczem naszego doświadczenia chrześ-cijaństwa i kluczem doświadczenia postaci Jezusa Chrystusa. Zanim zapytamy, kim Jezus był we wszystkich okolicznoś-ciach życiowych, skoncentrujmy się na tym aspekcie, na tej wartości. Dajmy się trochę oczarować tej wartości. Kimkol-wiek [Jezus] by był, to jest ktoś, kto jest największy.

Drugą sprawą, jak wspomniałem, było: k i m Jezus był? To pytanie łatwiej postawić i dlatego najwięcej sporów chrysto-logicznych w historii dotyczyło właśnie tego pytania. Spie rali się ludzie, czy był tylko Bogiem, czy był tylko człowiekiem. I  spierali się także na temat, czy był i Bogiem, i  człowie-kiem. Wiele herezji i wiele walk, i wiele złej krwi, jak wiemy wszyscy, [wynikło] z tych sporów. Nie będę tych spraw oży-wiał, interesuje mnie coś zupełnie innego. Interesuje mnie to, co interesowałoby mnie, gdybym z kimkolwiek z was rozma-wiał [o tym], kim wy jesteście. Gdybym chciał zrozumieć ko-goś z was, to bym się zapytał przede wszystkim tak: jaką ty masz podstawową ideę swojego życia? Co właściwie w ży-ciu chcesz zrobić? Pozwólcie, że z tym samym banalnym py-taniem podejdziemy do Jezusa Chrystusa: kimkolwiek byłeś, powiedz, o co Ci właściwie w życiu szło? Coś Ty właściwie chciał w życiu zrobić?

Co nas uderza przede wszystkim w życiu Jezusa Chrystu-sa? Uderza nas jakaś głęboka logika Jego czynów. Jego życie składało się z miliona odrębnych czynów, ale bez żadnej prze-sady możemy to życie nazwać jednym wielkim czynem, bo te wszystkie drobne czyny układały się w jeden logiczny, zwar-ty rząd. Wszystko w tym wielkim czynie Jezusa Chrystusa było razem ze sobą splecione. Najbardziej paradoksalne rze-czy były przeniknięte jedną integrującą ideą. Paradoksalne,

Page 14: Nadzieja czeka na słowo

MÓJ CHRYSTUS16

powiadam, czyny... Z jednej strony mamy cud w Kanie Ga-lilejskiej, z drugiej strony – śmierć na krzyżu i modlitwę w Ogrójcu. A w gruncie rzeczy między tymi dwoma zda-rzeniami istnieje głęboka jedność i harmonia. Z jednej stro-ny mamy wypędzenie przekupniów ze świątyni, z drugiej strony mamy pełną werwy i wstrząsów inteligencji rozmo -wę z Samarytanką przy studni. Z jednej strony mamy pełne oburzenia, a rzekłbym nawet – pełne wściekłości rzucanie przekleństw na faryzeuszów, a z drugiej strony fascynującą, jakże ubogą w słowa, ale głęboką w treść rozmowę z jawno-grzesznicą czy cudowną polemikę z Nikodemem. To wszyst-ko jest zespolone jakąś wielką nicią jednej jedynej idei – idei, która nadaje całości życia Jezusa Chrystusa wewnętrzną lo-gikę, wewnętrzną zwartość.

O co właściwie Chrystusowi chodziło? W Jego nauczaniu natrafi amy na słowo, które powtarza się nieomal na każdej karcie Ewangelii. Jest to słowo „życie”. Jezus mówi o tym, że przyniósł jakieś „słowa żywota”. Ściśle mówiąc, powiedział o tym wyraźniej Piotr, ale u Chrystusa też są podstawy do ta-kich twierdzeń. Mówi o „napoju życia”, o „pokarmie życia”, mówi o życiu, które wiąże się [z miłością] i płynie z miłości. Przed Piłatem powie: „Ja jestem życie”. „Słowo życia” ma dla Niego znaczenia nie tylko duchowe. „Słowo żywota” to prze-cież coś duchowego, „napój żywota” [to] też, wydaje się, coś duchowego. Ale „słowo życia” ma dla Niego też znaczenie czysto biologiczne. Jego cuda, proszę to zauważyć, są praw-dziwymi cudami życia: uzdrowienia chorych, wskrzeszenia zmarłych. Jezus przez swoje cuda pokazuje, że trzeba żyć – albo że trzeba lepiej żyć. Nawet przekleństwo rzucone na tę nieszczęsną fi gę, która uschła po przekleństwie, ma ten sens, że płynie właśnie z jakiejś koncepcji życia. Figa powin-na uschnąć, bo nie służy ożywieniu człowieka. Codzienne bytowanie Jezusa upływa, jak wiemy, wśród żywej przyro-dy, pomiędzy ludźmi, gdzie tętni, pulsuje codzienne życie. Ale najbardziej zastanawiająca jest Jego interpretacja włas-nej śmierci.

Page 15: Nadzieja czeka na słowo

17WIELKI CZYN JEZUSA

Ta śmierć nie jest właściwie śmiercią: jest drogą do uzy-skania jakiegoś życia. Życie, jak wiemy, jest przeciwieństwem śmierci. W oczach Jezusa Chrystusa śmierć jest właściwie je-dynym wrogiem człowieka i jedynym złem, jakie człowieko-wi zagraża. Jest śmierć ducha i jest śmierć ciała. Wiemy o tym, że nie tylko człowiekowi zagraża śmierć, ale szczególnie Jezu-sowi ta śmierć od dzieciństwa zagrażała. Morderstwo dzieci betlejemskich – Jezus miał umrzeć, ale za Niego umarł ktoś inny. Czy ten mrok śmierci nie będzie ciążył na postaci Jezu-sa Chrystusa, czy nie będzie dla Jezusa jakimś cieniem pier-worodnym śmierci? Jeżeli ktoś umarł zamiast mnie, to czy ja nie powinienem także umrzeć zamiast kogoś? A potem pole-miki z faryzeuszami. Jeżeli polemika się nie powiedzie, rzecz zakończy się kamienowaniem. Znowu śmierć czai się obok Jezusa. Potem powie Jezus Chrystus: pójdziemy do Jerozoli-my i Syn Człowieczy będzie zabity. Jezus Chrystus żyje nie-ustanną pamięcią o śmierci, o tym, że śmierć jest obok Nie-go. Co więcej – nie tylko pamięta o śmierci, ale prowokuje tę śmierć.

I rzecz paradoksalna: to, co się dzieje w osobistym życiu Jezusa Chrystusa, doznaje nagle uogólnienia. Jezus Chrystus nie tylko siebie widzi jako zagrożonego przez śmierć, ale wi-dzi cały świat zagrożony przez śmierć. Oto świat w swoim rozwoju stanął nad przepaścią śmierci. Ludzie stanęli nad przepaścią śmierci. I trzeba temu światu wszczepić nowe ży-cie. Kto to życie wszczepi światu? Jedynie Bóg. Ale człowiek, świat, jest z Bogiem skłócony. I oto syn cieśli z Nazaretu po-dejmuje wielką decyzję: że On przez swój życiowy czyn te dwie skłócone rzeczywistości ze sobą pogodzi. I przez Niego tej umierającej ludzkości jakieś życie zostaje zaszczepione. Ja-kie życie? Powiedzmy: tajemnicze życie. Nie wiemy, o co bli-żej chodzi, zresztą będziemy jeszcze do tych spraw wracać.

Naczelne wartości czynu Jezusa układają się zatem na-stępująco: Jezus przeżywa jako swą naczelną wartość życio-wą wartość tajemniczego życia. I stąd – z głębokiego przeży-cia i z głębokiego zafascynowania życiem – płynie u Niego

Page 16: Nadzieja czeka na słowo

MÓJ CHRYSTUS18

wielki protest przeciwko śmierci. U Jezusa pojawia się tak-że nowa koncepcja miłości. Będziemy o tym mówić kiedy indziej. Tu tylko tyle powiem, że miłość jest tą jedyną dro-gą, którą nowe, tajemnicze życie może się wsączyć w świat i w człowieka. Życie, śmierć, miłość – to są trzy naczelne war-tości Jego życia, Jego czynu życiowego, które sprawiają, że czyn ten przejawia niezwykłą wewnętrzną logikę. Chodzi o życie – nie tylko życie dla Niego, ale życie dla całego świa-ta. Cały świat – kamień, drzewo, człowiek – stoi nad przepaś-cią utraty istnienia. I oto czyn Jezusa Chrystusa ma wyrwać to wszystko z przepaści.

Moi drodzy, spróbujmy to bliżej zobaczyć, skupić się na tym. Nie pytajmy o to, czy się Jezusowi Chrystusowi udało, co zamierzał, czy się nie udało. Nie pytajmy o to. Popatrzmy tylko na Jego koncepcję życia. Przychodzi Jezus z Nazaretu i zamierza swym życiem takie rzeczy zrealizować. Popatrzmy na to tak trzeźwo. Wyobraźmy sobie, że On jest między na-mi, że to się dzisiaj stało. Że ma właśnie taką idée fi xe, żeby to zrobić, i z zadziwiającą logiką od pierwszego do �ostatniego dnia swej wędrówki na ziemi realizuje tę ideę. Bez żadne-go załamania, bez żadnego zawahania, z fantastyczną inteli-gencją, z godną podziwu konsekwencją idzie bez żadnego odchylenia od pierwszych do ostatnich dni. I nie pytajmy o to, czy Mu się to udało – czy rzeczywiście życie wstąpiło w świat, czy nie, czy świat dalej jest nad przepaścią. Myślę, że mieć taki zamiar w życiu to już samo w sobie jest fascy-nujące. Filozofowie przed Jezusem Chrystusem i po Jezusie Chrystusie jedynie objaśniali świat. Objaśniali świat i objaś-niali śmierć. Jedynie Chrystus przyszedł i chciał nie tyle ob-jaśnić śmierć, ile przezwyciężyć śmierć. I to jest coś wielkiego!

Ja myślę, że niezależnie od tego, czy życie nasze ma sens, czy nie ma sensu, czy tego rodzaju fascynujące i wielkie de-cyzje, zamiary mogą być zrealizowane, czy nie, sam fakt, że może ktoś mieć takie zamiary, jest czymś największym. I dla-tego chrześcijaństwo w osobie Jezusa Chrystusa przejawia szczególny, powiedzmy – antymagiczny charakter. Można

Page 17: Nadzieja czeka na słowo

19WIELKI CZYN JEZUSA

ten charakter nazwać także inaczej. Można na przykład po wiedzieć, że chodzi o wolnościowy charakter  chrześ ci-jaństwa, to, co – jak sądzę – dwóch ludzi w historii chrześ-cijaństwa szczególnie odczuwało: święty Paweł i  święty Augustyn. W chrześcijaństwie, u samego rdzenia chrześcijań-stwa, ściśle mówiąc – w świadomości Jezusa Chrystusa, leży jakaś wielka wiara we wszechmoc wolnego, inspirowanego miłością czynu. Wiara w czyn! Nie w stany, nie w kontempla-cję, nie w abstrakcyjne analizy. Wiara we wszechmoc – po-wtarzam: wszechmoc – miłością inspirowanego, z wolności płynącego czynu.

Nikt, moi drodzy, nie tkwi tak głęboko swoimi zamiarami w trzewiach świata jak Jezus Chrystus. Trzeba ożywić umie-rający świat! Cały świat, wszystkich ludzi, jacy są, byli i bę-dą. Czyn Jezusa wyrasta swoimi zamiarami ponad kosmos. Z drugiej strony, nikt tak jak Chrystus nie wierzy. Jego czyn zdolny jest przekształcić istnienie, byt w samym jego rdzeniu, w tym punkcie, gdzie byt jest zagrożony przez nicość, gdzie człowiek zagrożony jest przez swą własną śmierć. Dla wol-nego czynu Jezusa Chrystusa, miłością inspirowanego, niema żadnych przeszkód w świecie. Nie ma praw fi zyki, nie ma praw chemii, nie ma praw biologii. Wolny czyn Jezusa Chry-stusa – wolny czyn inspirowany miłością i z wolności płyną-cy – stoi ponad wszelkimi prawami historii, biologii, fi zyki, ponad wszelkimi koniecznościami tego świata. Wszystko bę-dzie przez ten czyn przeistoczone.

Jezus dotyka świata w samym jego rdzeniu, w samym jego źródle. „Wymykała się często służącym, dzieckiem bę-dąc, by noc i wiatr (że tak inny jest wewnątrz ich świat), uj-rzeć z zewnątrz w ich źródle szumiącym”*. To Rilke tak ład-nie mówi. To właśnie Chrystusowa dusza „wymykała się służącym”, aby noc i wiatr – to znaczy życie i śmierć – zo-baczyć w samym rdzeniu, „w źródle szumiącym”, i dokonać

* Cytat z wiersza Porwanie Rainera Marii Rilkego w  przekładzie Mieczysława Jastruna.

Page 18: Nadzieja czeka na słowo

MÓJ CHRYSTUS20

radykalnego przekształcenia tego wszystkiego. Wszystko jed-no, czy się udało Chrystusowi, czy nie. Sam zamiar jest wiel-ki. Wszystko, cokolwiek ludzie dotąd uważali za przeszko-dę dla swego życia, za przeszkodę dla swoich czynów, Jezus czyni narzędziem budowy nowego świata. Nazywa ten świat Królestwem Bożym. Woda zwykle grozi człowiekowi utonię-ciem. Woda w jeziorze Genezaret jest czymś, po czym się cho-dzi; można bezpiecznie stąpać po wodzie. Choroby ludzkie nie są już na śmierć, ale są na to, żeby się „chwała Boża ob-jawiła”. Śmierć to jest jedynie przetworzenie, a nie unice-stwienie. Chleb i wino stają się Jego Ciałem i Jego Krwią. Je-zus przez swój czyn staje w poprzek wszelkim dogmatom, wszelkim koniecznościom, wszelkim prawom, za pomocą których my zamykamy na tym świecie swe własne działania. Wiara – płynący z miłości czyn – zastąpiła wiarę w fatalizm praw tego świata.

Po tym rozważaniu spróbujmy przypomnieć sobie jesz-cze raz znaczenie słów, od których wyszedłem: „mój Chry-stus”. Mój Chrystus! Widzimy, że ten „mój Chrystus” to jest jakiś wachlarz. Mój Chrystus jest mój, ale mój Chrystus to  jest także Chrystus świata, Chrystus, którego cały świat jest, którego cały świat słucha. Mój Chrystus – uprzytom-nijmy to sobie raz jeszcze – to przede wszystkim Osoba, któ-ra ma wartość. Może ja jestem zbyt wielkim tchórzem, że-by umrzeć za tę Osobę, ale kiedy uchwyciłem wartość osoby Jezu sa Chrystusa, to ja doskonale rozumiem tych, którzy zań umarli.  Może ja bym nie umarł, ale rozumiem tych, któ-rzy  umarli. Bo można wyżej cenić tę Osobę niż własne życie, bo w Niej coś takiego jest, co się nadaje do takiej właśnie oceny,a nie innej.

Ale „mój Jezus” to także czyn mojego Jezusa. Swym czy-nem dotyka tego, co jest życiem i co jest śmiercią. Ma zamiar zaszczepić umierającej ludzkości nowe życie, tajemnicze ży-cie. Dzięki Niemu ma się skończyć ludzkie umieranie, chce w ten świat – świat, który zmierza do końca – wszczepić ja-kiś inny, nowy świat, świat, który nazwie Królestwem Bożym.

Page 19: Nadzieja czeka na słowo

21WIELKI CZYN JEZUSA

„Mój Chrystus” to nic innego jak, rzekłbym, jedność tych dwu aspektów: wartości i czynu.

Drodzy bracia, nie będzie chyba w  tym żadnej przesa-dy, gdy powiem, że z chwilą, gdyśmy sobie w wielkim szki-cu uprzytomnili te zasadnicze zręby, te zasadnicze wymiary postaci Jezusa Chrystusa, nasza świadomość, nasze istnie-nie zostało dotknięte w najbardziej newralgicznym punkcie. My znamy nasze nieustanne codzienne poszukiwanie warto-ści w życiu, wartości, dla których moglibyśmy się poświęcić. Znamy to poszukiwanie wartości, znamy to nasze szukanie życia, zwłaszcza wtedy, kiedy sami jesteśmy chorzy. Znamy nasze próby przezwyciężenia śmierci i to nieustanne usiło-wanie, by przez jakiś czyn, nasz czyn, wyzwolić się z tego więzienia, w którym zamyka nas czas czy przestrzeń. Iloma barwami mienią się te słowa: „mój Chrystus”!

Chrystus jest dla każdego z nas nadzieją. Moją najbar-dziej własną, najbardziej prywatną nadzieją, że mimo po-zornych klęsk w gruncie rzeczy to życie jakoś się nam uda. Nikt mi tej nadziei nie dał – ani ojciec, ani matka, ani osoby, które w życiu kochałem i kocham. Jedynie Chrystus jest dla mnie tą niejasną nadzieją, że mimo wszystko to moje życie ja-koś mi się uda. Chrystus jest „mój”. Co to znaczy, że jest mój? Znaczy to, że On nie pozwoli nikomu zabić w moim sercu tej nadziei, iż mimo wszystko mojego życia nie przegrałem. I to jest, wydaje mi się, powszechne w naszym doświadcze-niu Chrystusa. Chrystus jest mój, bo jest Chrystusem mojegożycia, moich najtajniejszych tajemnic. Bez Niego nie byłoby mnie, byłby ktoś inny – pamiętajmy o tym. Kto oprócz Chry-stusa zdolny jest wejść tak głęboko w moje, to najbardziej moje życie? Amen.

Page 20: Nadzieja czeka na słowo

Cena detal. 32,90 zł

Przeżyj swoje rekolekcje z księdzem Tischnerem

Nadzieja czeka na słowo to pierwszy zbiór rekolekcji głoszonych

przez ks. Józefa Tischnera. W książce znalazły się rekolekcje z lat

sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, w których Tischner zastana-

wiał się, czym jest autentyczna wiara; rekolekcje ze stanu wojenne-

go, skierowane do ludzi przepełnionych goryczą, lękiem i gniewem;

wreszcie – rekolekcje z czasu, kiedy wolność wydawała się wielu

Polakom „darem nieszczęsnym”.

Tischner mówi w sposób, który trafia bezpośrednio do serca

słuchacza, odwołuje się do Ewangelii i codziennych doświadczeń;

kieruje swoje słowa do wierzących i do poszukujących. Przez

wszystkie teksty przewija się motyw nadziei. Oto jeszcze jedna

okazja, by wczytać się w słowa tego wybitnego współczesnego

kaznodziei i niewątpliwego autorytetu.

Nadzieja jest człowiekowi nieodzowna. Dzięki nadziei możliwy jest wewnętrzny ruch – sięganie w jutro, w pojutrze. Zdobywa także człowiek swoją wiarę na tej drodze. Wiara jest tutaj koniecznością. Gdyby wiara była pewnością, nie byłoby ekstazy, nie byłoby przygody – nie byłoby zatem człowieka. I nigdy w chrześcijaństwie wiara nie będzie pewnością. Bo wiara w chrześcijaństwie nie jest wiarą samą dla siebie, ale po to, by tworzyć człowieka. A człowieka można tworzyć tylko w męstwie, w wierze, w nadziei.

Fragment rekolekcji

9 788324 015078

ISBN 978-83-240-1507-8

Tischner_Nadzieja czeka na slowo_okleina_druk.indd 1 2011-02-04 11:50:45