8
Nasz Świat Marzec 2004 Numer 47 Cena 1 zł Magazyn o uczniach, dla uczniów Szkoła Podstawowa Nr 4 im. Mikołaja Kopernika w Andrychowie WYDANIE SPECJALNE Z OKAZJI DNIA PATRONA SZKOŁY Foto: Piotr Szczepański

Nasz Świat Nr 47

Embed Size (px)

DESCRIPTION

Gazetka szkolna "Nasz Świat" Szkoły Podstawowej Nr 4 w Andrychowie. Magazyn o uczniach, dla uczniów.

Citation preview

Page 1: Nasz Świat Nr 47

Nasz ŚwiatMarzec 2004 Numer 47

Cena 1 zł

Magazyn o uczniach, dla uczniów

Szkoła Podstawowa Nr 4 im. Mikołaja Kopernika w Andrychowie

WYDANIE SPECJALNE Z OKAZJI DNIA PATRONA SZKOŁY

Foto

: Pio

tr Sz

czep

ańsk

i

Page 2: Nasz Świat Nr 47

Strona 2 „Nasz Świat”

W poniedziałek 23 lutego 2004 roku odbyła się akademia z okazji Dnia Patrona Naszej Szkoły Mikołaja Kopernika. Po przyjściu do szkoły uczniowie klas czwartych, piątych i szóstych wraz z wychowawcami udali się na salę gimnastyczną, gdzie odbył się uroczysty apel.

Po przybyciu wszystkich klas, rozpoczęto uroczystość od wprowadzenia szkolnego sztandaru i odśpiewania hymnu Polski Mazurka Dąbrowskiego. Następnie przemówiła pani dyrektor Anna Rychter i przewodnicząca szkoły Katarzyna Jura. W czasie akademii wręczono dyplomy klasom, które mają najlepsze wyniki nauce, czytaniu i zachowaniu.

Również poszczególnym uczniom zwycięzcom w szkolnych konkursach (matematycznych, polonistycznych, sportowych, językowych, przyrodniczych i religijnych) zostały przekazane książki i dyplomy.

Po zakończeniu apelu i wyprowadzeniu sztandaru wszyscy opuścili salę i udali się do swoich klas. Następnie na sali gimnastycznej odbywały się przedstawienia i konkursy.

Czwarte klasy zorganizowały sobie pokaz mody. Stroje były ładne i kolorowe, ciekawie zrobione, a niektóre nawet śmieszne. Wykonali je czwartoklasiści z wychowawcami, z worków, tektury,

DZIEŃ PATRONA SZKOŁY

bibuły, materiałów, papieru kolorowego, kapsli z butelek itp.

Później odbył się konkurs wiedzy o Mikołaju Koperniku. Trzeba było wykazać się dużą wiedzą o patronie szkoły.

Na drugim piętrze starej szkoły odbywały się koncerty dziecięcych zespołów. Śpiewano piosenki znanych artystów, piosenkarzy i piosenkarek. Przeważała muzyka pop, rock i hip-hop.

Klasy szóste miały przygotować plakaty o Mikołaju Koperniku i kosmosie oraz opowiadania fantastyczno - naukowe. Prezentacja prac odbyła się na sali gimnastycznej. Plakaty przedstawiały planety układu słonecznego, ich opisy oraz wielkiego astronoma, naszego patrona. Kilka klas zorganizowało bufety, w których można było kupić różne ciasta i ciastka, pączki i napoje, a klasa 6b przed wejściem na salę zrobiła loterie fantowe, gdzie można było wygrać książki, maskotki i różne zabawki.

Uroczysta akademia oraz imprezy towarzyszące zakończyły się około godziny 13.30

Dzień patrona naszej szkoły obchodzony jest co roku, ale za każdym razem organizowany jest ciekawiej.

Agnieszka Rokowska

Page 3: Nasz Świat Nr 47

„Nasz Świat” Strona 3

Pewnego dnia nasza klasa wybrała się w podróż na zwaną nam wszystkim planetę Marsa.

O godzinie 3.15 rano wyruszyliśmy razem z wychowawcą Piotrem Szczepańskim statkiem kosmicznym spod budynku szkolnego.

Statek był ogromny i w środku bardzo dobrze wyposażony. Miał dużo siedzeń i dwa telewizory. Nasz pilot włączył grawitację.

W czasie drogi oglądaliśmy różnorodne gwiazdy i planety, które są w pobliżu Marsa. W naszym zegarku

PRACE NAPISANE W DZIEÑ PATRONA SZKOŁY

wskazówki kręciły się jak płyta w odtwarzaczu. Podczas lotu, z daleka nasza planeta wydawała się bardzo mała.- Patrzcie dzieciaki jakie kometki latają wokół naszego statku. Są podobne do pomarańczy – powiedział nasz wychowawca.- O, tam widać Drogę Mleczną – dodał Marcia.

Czasami raziło nas słońce. Widzieliśmy bardzo dużo komet, gwiazd, a co najlepsze naukowców, którzy robili zdjęcia Drodze Mlecznej. Po wylądowaniu na Marsie dostrzegliśmy,

że cała powierzchnia tej planety jest całkowicie pozbawiona wody i, że klimat jest bardzo surowy, a atmosfera stanowi jedynie cienką warstwę w porównaniu z warunkami istniejącymi na Ziemi. Rozglądnęliśmy się jeszcze trochę po planecie i już wiemy, że historie o ufoludkach są zmyślone, chociaż bardzo zabawne. Dostrzegliśmy też, że życie na Marsie jest kompletnie wykluczone, gdyż tam w ogóle nie ma wody.

Po dobrej zabawie odlecieliśmy znów na Ziemię. Wypoczęliśmy od szkoły. Bardzo podobała nam się ta wycieczka i bardzo chcielibyśmy tam pojechać jeszcze raz.

6a

KLASA 6a

KLASA 6b

Dawno, dawno w odległej galaktyce... Gdzieś w głębi kosmosu wśród nieznanych dla

ludzi galaktyk istniała malutka planeta. Żyły na niej małe ludziki. Nie wiedziały o niczym, co istniało poza ich planetą. Wiodły bardzo spokojne życie. Aż pewnego dnia ... ktoś ten spokój zakłócił. - Tam gazety, rozdaję gazety!- krzyczał ktoś. - Kupujcie u mnie! Najnowsze termomiksery – zachęcał ktoś inny.- Mamo, mamo! Kup mi termolizaka! - płakało jakieś dziecko.- Uspokój się Doro, zaraz kupię ci termolizaka – uspakajała dziewczynkę mama. - Mamo, czy Dora musi tak wrzeszczeć? Przeszkadza mi, a ja muszę napisać wypracowanie o jakiejś wymyślonej cywilizacji – powiedział jakiś chłopak.- Och, Matt. Zadanie możesz zrobić w domu, a nie w naszym termomikserze – odpowiedziała mu mama - A Dora jest mała i to normalne, że płacze.- Musieliśmy jechać na te nudne zakupy? - spytał Matt.- Tak. Chyba nie chcesz głodować. A po za tym skończył się nam zapas termowody, musieliśmy kupić – cierpliwie tłumaczyła mama - O już jesteśmy w domu.– Z malutkiej, blaszanej chatki wyszedł wysoki mężczyzna w średnim wieku ( wyjątkowo wysoki jak na termoludzika).- Tata, tata, tata! - wrzasnęła Dora i rzuciła się w kierunku ojca.- Witaj Doro! Część Matt skąd taka

ponura mina? - zapytał tata.- No i co Edwardzie, jak tam wasze badania – zapytała mama, a Edward natychmiast posmutniał. - No niestety – powiedział - Ale potem porozmawiamy Meg, niech dzieci idą do siebie- Dora, Matt idźcie się pobawić.- krzyknęła mama w kierunku kuchni, gdzie buszowały jej dzieci.- Dobrze mamo. - odpowiedziały dzieci chórem. I z dzikim piskiem pobiegły na górę.- No więc, co się stało Edwardzie?- spytała Meg.- Och Meg, okazuje się, że ludzie wysłali całe kosmiczne wojsko, aby mnie odszukać- zaczął Edward - I mają duże szanse mnie odnaleźć, więc chyba będę zmuszony po...

Niestety, nie dokończył. Gdzieś na dworze rozległ się huk i wrzask.- Musicie uciekać właśnie przylecieli - wrzasnął Edward - Biegnij po dzieci Meg! Ja tu zostanę. Oni potrzebują tylko mnie. No idź już.

Meg pobiegła szybko na górę:- Dzieci, wieźcie rzeczy, które będą nam najbardziej potrzebne i biegnijcie do termoauta. Już!!!

Gdy byli już spory kawałek od domu, Dora spytała:- Co się stało, gdzie jedziemy, a gdzie jest tata?- Tata zaraz ...będzie. Tak tata zaraz przyjdzie. Jedziemy do babci Bibusi -odpowiedziała zdenerwowana Meg.

Jechali około godziny. Gdy dotarli na miejsce, naprzeciw nich wyszła malutka staruszka.- A gdzie? ...mają go...- spytała i po jednym spojrzeniu na swoją córkę zrozumiała, co się stało.- Gdzie tatuś? Nie ma tatusia? - rozpłakała się Dora.- No już dobrze, już dziecinko idź z Mattem na górę i prześpijcie się -powiedziała ich babcia.- Ale mama?! Ja jestem już duży...chcę zostać -stawiał się Matt.- Nie teraz dziecko. Mama potrzebuje spokoju po tym, co sie stało - uspokoiła go babcia.- To znaczy, że...że tatę zabrali -spytał Matt.- O Matt, wnuczku. Może tata wróci - babcia przytuliła wnuka do siebie.- Nie, on nie wróci! To wszystko przez ludki! Co im nie pasowało, żeby człowiek żył z tymi ludzikami! -Matt wysunął się z objęć babci i pobiegł do pokoju na górę.

Po chwili z daleka rozległy się strzały i huk startującego pojazdu.- A myślałem, że go tu nie znajdą - powiedziała Meg. Na jej policzkach widać było ślady łez.- Nie martw się Meg. Wszystko będzie dobrze - babcia Bibusia starała się pocieszyć córkę.- Nic już nie będzie dobrze - odpowiedziała Meg - chodź mamo wyjdziemy przed dom.

W tej właśnie chwili nad ich domem przeleciał statek, a w oknie na chwilę pojawiła się twarz Edwarda. I po chwili znikła, aby już nigdy się nie pokazać.

Nowa Planeta

Klasowa wycieczka na Marsa

Page 4: Nasz Świat Nr 47

Strona 4 „Nasz Świat”

Pewnego dnia jedna z uczennic naszej klasy kupiła „Marsjanki”, w których znalazła zaproszenie na

Marsa dla całej naszej klasy.Po paru dniach przygotowań nadszedł

dzień wyjazdu. Kosmici czekali na nas na boisku szkolnym. Zaproszono nas do pięciu wielkich statków kosmicznych. Na zielonych ciałach znajdowały się grube kombinezony, które chroniły ich przed działaniem naszej atmosfery. Na głowach Marsjan były czułki. Zabrali nas w długą i interesującą podróż. Kiedy opuściliśmy naszą planetę, przelatywaliśmy obok wielu ciekawych obiektów kosmicznych, m.in.: komet i meteorów. Gdy dotarliśmy na miejsce, wszyscy Marsjanie bardzo miło nas przywitali. Na szczęście mówili

po polsku. Bardzo podobały nam się tutejsze krajobrazy. Uważaliśmy przy chodzeniu, bo większe i mniejsze kamienie były na każdym kroku. Gdy spojrzeliśmy w górę, zobaczyliśmy na pomarańczowo-różowym niebie, małe Słońce - aż o połowę mniejsze niż to widziane z Ziemi. Temperatury były całkiem znośne. Po zachodzie słońca temperatura spadła dużo poniżej zera. Gdybyśmy ściągnęli skafander, nie moglibyśmy oddychać, bo atmosfera na tej planecie jest bardzo rozrzedzona i składa się głównie z dwutlenku węgla. Wszystko wokoło pokryte było rdzawym pyłem.

Kosmici mieszkali w obszernych katedrach, gdzie było bardzo przytulnie.

Zamieszkaliśmy w willi Wielkiego Wodza Marsjan, Ryżego Śledziucha. Naszym najczęstszym pokarmem były witaminy „Marsjanki”. Bawiliśmy się z ośmiorgiem marsjańskch dzieci, które bardzo nas polubiły. Ani się obejrzeliśmy a nadszedł dzień powrotu. Czule pożegnaliśmy się z mieszkańcami tej pięknej planety.

Kiedy przelatywaliśmy koło księżyca Ziemi, dostrzegliśmy p. Twardowskiego, który pomachał nam serdecznie. W końcu dotarliśmy do Andrychowa. Wszyscy byli zadowoleni z tej podróży.

Ta podróż kosmiczna była bardzo ciekawa. Wiele dowiedzieliśmy się o Marsie i panujących tam zwyczajach. Od tego czasu Wielki Wódz Marsjan wysyła nam, co noc, jaskrawe znaki na niebie, które przypominają nam o wspaniałej, marsjańskiej przygodzie.

KLASA 6c Wyprawa na Marsa

KLASA 6d

Naukowcom na Marsie kończą się zapasy żywności. „Owocowe łobuziaki” wyruszają w kosmos,

by odkryć przyczynę kłopotów.To był początek kolejnej wyprawy.

Olek, Klara, Antek i Klaudia jechali autobusem do Kosmodromu „MISSTER”. Po drodze Olek opowiadał przyjaciołom, co złego dzieje się na Czerwonej Planecie.

- Lada chwila wybuchnie strajk wśród naukowców pracujących nad projektem „Ogród w kosmosie”. Coś dziwnego dzieje się z ich zapasami żywności. Są bardzo głodni i zdenerwowani. Sami wiecie jak to jest: kiedy zgłodniejesz, nie potrafi sz trzeźwo myśleć. A owi naukowcy zajmują się bardzo poważną pracą: zakładają ogrody na Marsie, żeby na planecie powstało życie.

Teraz Olek wyjrzał przez okno, za którym widniała tablica informacyjna.

- Stacja Badań Kosmicznych „MISSTER” – odczytał – Jesteśmy na miejscu.Powitała ich cała ekipa kuchmistrzów. Pokazano im przepyszne jedzenie, jakie zamówiła trójka naukowców.

- Dla Weroniki mamy kawior i barszcz, dla Roberta ryż i chińskie warzywa, dla Lecha szarlotkę i cheeseburgery z frytkami.

Wszystko załadowano na pokład pojazdu kosmicznego. „Owocowe łobuziaki” weszły do środka i już chwilę później zostali wystrzeleni w przestrzeń kosmiczną. Popatrzyli na oddalającą się Ziemię.

FANTASTYCZNA PODRÓŻ NA OBCĄ PLANETĘ- To dziwne uczucie – powiedziała

Klara – Nasza planeta wygląda jak mała piłeczka.Gdy wyjrzeli przez okno, zobaczyli otaczające ich gwiazdy, spadające komety i mateory. Na koniec pojawiła się Czerwona Planeta. Najpierw okrążyli ją kilkakrotnie i w końcu wylądowali na kosmodromie.

Załadowali przywiezioną żywność na wózek transportowy i szli tunelem, na którego końcu stała trójka naukowców. Pobiegli w ich stronę krzycząc:

- Nareszcie mamy obiad!W jadalni rozpakowali przywiezione jedzenie i rozłożyli talerze.

- Przyjaciele – zaczęła Weronika – zgłodnieliśmy z wielu powodów. Przede wszystkim usychają hodowane przez nas warzywa. Ktoś zasypał ziemię lodowymi kryształami.

- A kiedy wykopujemy ziemniaki okazuje się, ktoś powsadzał zamiast nich meteory – dodał Robert.

- Ktokolwiek urządził sobie taką zabawę, ma niezdrowe poczucie humoru – orzekł Lech – Na przykład wysyłamy do „MISSTER” wiadomość: „Przyślijcie makrele i tuńczyka”. A baza na Ziemi dostaje tekst brzmiący: „Przyślijcie akwarele i Chińczyka”.

Olek nie mógł powstrzymać uśmiechu. Na szczęście już syci naukowcy też się roześmiali.

- Dajcie mi 24 ziemskie godziny na rozwiązanie problemu – powiedziała Klaudia.

- Macie do dyspozycji sprzęt w

naszym magazynie – zaproponował Robert - Pomoże wam nasz robot Miki.„Owocowe łobuziaki” zaczęły poszukiwania kosmicznej bazy. Otwierali kolejne drzwi. Zajrzeli do najmniejszego pomieszczenia w bazie.

- Pokój wypoczynkowy – odczytał Antek, kiedy doszli do ostatnich drzwi.Weszli do środka. Jedną ścianę zajmował panel sterowniczy, a w całym pomieszczeniu porozrzucane były książki. Jedna z nich nosiła tytuł „Jak zakłócić odbiór radiowy”

- A więc dane wysyłane z bazy zmienia jakiś spryciarz! – Zawołał Olek.

- Zobaczymy teraz, co znajdziemy w ogrodzie – powiedziała Klaudia.

Wędrując po ogrodzie zauważyli, że niektóre główki kapusty i sałaty są zielone i soczyste, a inne brązowe i pomarszczone. Nagle usłyszeli czyjeś kroki i szybko skryli się za pobliską skałą. Olek wyjrzał ostrożnie. Wzdłuż ścieżki, dźwigając łopatę i worki, szedł... Ryży Śledziuch! Był on wrogiem „Owocowych łobuziaków już od dawna. Jego cechą charakterystyczną było to, że zawsze ubierał się na pomarańczowo.

Zatrzymał się przy marchewce. Zaczął ją wykopywać i zamiast niej wsadzał w ziemię coś, co wyciągnął z worka. Potem otworzył drugi worek i na grządki kapusty i sałaty wysypał kryształki lodu.

Po tym, co zobaczyli, „Owocowe łobuziaki’ pobiegły do bazy. Skierowali się do magazynu. Zabrali kilka puszek farby i dyskietkę komputerową. Potem ruszyli po Mikiego, robota, który miał im pomagać.

- Miki – zaczął Olek – Potrzebujemy twojej pomocy, by pozbyć się osobnika,

Page 5: Nasz Świat Nr 47

„Nasz Świat” Strona 5 który przeszkadza naukowcom. Na jakiś czas będziesz musiał zmienić ubranie. Jeśli się zgadzasz, to kiwnij głową.

Miki pokiwał i Olek pomalował jego blaszane ubranie na pomarańczowo. Potem Klara na dyskietce nagrała kilka zdań brzmiących tak jak głos robota, a Klaudia załadowała dyskietkę do pamięci Mikiego.

Kiedy następnego ranka naukowcy przyszli do Olka zapytać, jak sobie radzą, dowiedzieli się, że „Owocowe łobuziaki” odkryły przyczynę ich kłopotów i tej nocy rozprawią się z winowajcą.

Nadeszła wyczekiwana chwila.- Teraz macie okazję, aby dowiedzieć

się, kto narobił wam tyle kłopotów – powiedział Antek.

Wszyscy ruszyli do ogródka. Olek kierował Mikim za pomocą pilota. Ukryli się za skałą. Po chwili na ścieżkę wyszedł Ryży. Obrócił się szybko, słysząc jakiś hałas. Obok niego stał pomarańczowy robot.

- Witaj Ziemianinie! – przemówił. – Przyszedłem po Ciebie, aby cię

zabrać na moją planetę.- To jest jakaś pomyłka - powiedział

Śledziuch, aż cały blady ze strachu.Śledziuch, aż cały blady ze strachu.- Nie. Wyglądasz tak samo jak

moi bracia. Chodź, już czeka statek kosmiczny.

Ryży nie czekał dłużej. Wbiegł do kosmicznej bazy i po sekundzie wybiegł tylnym wejściem. Chwilę później „Owocowe łobuziaki” i naukowcy usłyszeli, jak jego kosmiczny statek startuje, kierując się w stronę Jowisza.

Tak zakończyła się kolejna przygoda Olka, Klary, Antka i Klaudii.

6d

Dnia 1 czerwca 2055r. wylądowaliśmy na Marsie. Lecieliśmy z prędkością światła.

Po wylądowaniu przesłaliśmy informacje na Ziemię. Potem przeszliśmy przez złotą bramę, za którą było ukryte królestwo.

W pewnym momencie zaczęła się do nas zbliżać jakaś zielonkawa postać, o naszym wzroście i z jedną skręconą antenką na głowie. Z początku trochę się przestraszyliśmy, lecz była bardzo miła i opowiedziała nam wszystko o sobie i o swojej planecie. Okazało się, że ta osoba ma tylko 150 lat. Dla nich było to bardzo mało.

Przedstawił nam swoją rodzinę oraz zaproponował nam przejażdżkę latającym spodkiem. Ten spodek z zewnątrz był bardzo malutki, ale po wejściu do środku okazał się ogromnym, z milionami komputerów i przycisków.

Po 30 min. musieliśmy zakończyć naszą wycieczkę, ponieważ kilku członkom ekipy chciało się wymiotować.

Po wylądowaniu chciało się nam strasznie pić, więc nasz kolega zabrał nas do ich restauracji. Po wejściu do niej

zobaczyliśmy j a k i e g o ś d z i w o l ą g a , który miał jedno oko i kanciasty nos. Okazało się, że on był z Jowisza. Był c z ł o n k i e m wycieczki tak jak i my.

Po kilku

Opowiadanie fantastyczno – naukoweKLASA 5b

godzinach było już strasznie ciemno, ale po chwili całe miasto rozświetliły kolorowe światełka.

Nasz kumpel zaprosił nas do swojego domu, abyśmy się przespali. Na drugi dzień, przedstawił nam swoją siostrę, która na imię miała Pelasia. Miała tylko 125 lat. Jego tata był supertajnym szpiegiem i pomagał ludziom, tak jak supermen. Nazywał się Bodzio. Żona Bodzia Filipinka pracowała w zakładzie „ptasich móżdżków”.

Dnia 23 czerwca na planetę Mars przyleciał z planety Neptun zły wiedźmin o imieniu Kołacz. Miał wielką

jajowatą głowę i uszy jak Elf, a w ręce strzałę. Był on bratem Bodzia, który jako n o w o r o d e k wpadł do rzeki Kiza i przemienił się w wiedźmina.

J e d n a k p o k o n a l i ś m y go laserem świetlnym.

Członkowie całej planety byli nam wdzięczni za pokonanie odwiecznego wroga.

Po dwóch dniach musieliśmy wracać. Była to dla nas tragiczna wiadomość. Żeby nam nie było przykro, cała planeta zrobiła nam pomnik.

Była to wspaniała i ekscytująca podróż.

Page 6: Nasz Świat Nr 47

Strona 6 „Nasz Świat”

KLASA 5e

- Czas wstawać! – krzyknął rozradowany Syriusz.- Trzeba przygotować się do Sylwestra. Musimy się... wystroić uczesać... wy musicie się wymalować... wyliczał na palcach chłopak - Ooaach! Czy musimy tak wcześnie wstawać?- ziewnęła zaspana Valeri.- Nie przesadzaj. Wcale nie jest tak wcześnie, a poza tym wszyscy już dawno wstaliśmy. Tylko ty wylegujesz się jeszcze w łóżku - odparła Nicky, która właśnie wyszła z łazienki.- Dobrze ... dobrze już wstaję!- rzekła oburzona Valeri.

Niebawem cała trójka była gotowa. Syriusz, Valeri i Nicky byli zaproszeni do klubu Wenus, na wielki, noworoczny bal. Trzeba wiedzieć, że nie był to zwykły Sylwester, w końcu miano dziś przywitać 3000 rok.

Wystrojone dziewczyny i elegancki Syriusz wsiedli od Jordanka, czyli małego samochodu i polecieli do klubu. Wkrótce byli na miejscu. Wielki neon nad wejściem do klubu Wenus świecił tysiącem barw, a małe, błyszczące gwiazdki migotały nad bawiącymi się.

Weszli na salę, gdzie w rogu sali grała orkiestra androidów – małych niebieskich robotów. Mieszkańcy Alvinu, miasta położonego pod powierzchnią oceanu, walcowali w parach po jaskrowo zielonym parkiecie. Wszyscy tak dobrze się bawili, że nikt nie zauważył, jak szybko minął czas. Było za minutę 24.00. Zaczęło się odliczanie.

- 5...4...3... Nagle nad głowami zebranych

WYZWANIE KOSMOSUpojawił się wielki telebim, z którego spoglądał przystojny spiker i odrzekł smutnym głosem:

- Przykro mi oznajmić, ale prom kosmiczny K.O.P. (czytaj kejołpi) rozbił się tuż przed przybyciem na niezbadaną planetę Mars. Nikt nie ocalał. Naukowcy

nie potrafi ą wyjaśnić przyczyn tragedii.

Przez salę przepłynął pomruk przerażenia. Wszyscy zaczęli cicho szeptać. Nikt nie zauważył, że telebim zniknął i troje nastolatków opuściło klub.

- To niesamowite! - Krzyknął Syriusz kiedy wraz z Nicky i Valeri opuściło klub. Nastała chwila ciszy, aż wreszcie przerwała ją Nicky i powiedziała:

- Mam pomysł. Lecz uprzedzam. Niebez-pieczne, powtarzam NIEBEZPIECZNE!

- Dobrze mów co to takiego – niecierpliwiła się Valerii.

- Uch... Chcę żebyśmy polecieli tam i zbadali tę sprawę.

- Ale bomba - powiedział Syriusz.

Za kilka tygodni ich prom był gotowy. Valeri, Nicky i Syriusz zaczęli odliczać.

- 3...2...1 START!!! - statek kosmiczny Posejdon III wyleciał z Ziemi i pomknął z prędkością światła w kosmos.

***

- Pobudka! - mechaniczny głos komputera wyrwał wszystkich ze snu. Jeszcze przez moment leżeli w kapsule sypialnej nieświadomi rzeczywistości, jednak po chwili leniwie wstali.

Grobowe ciemności otaczające statek ustępowały powoli jasnemu światłu słońca. Powoli, z ustępującego mroku wyłoniła się... planeta. Jaskrawo czerwone Światło biło z jej powierzchni, a co jakiś czas wybuchały na niej małe gejzery.

Syriusz podniósł się z łóżka i podszedł do okna, chcąc przyjrzeć się bardziej planecie.

- Jaki dziś dzień?- spytał leniwie.

- 17 marca 3001 rok- odparł komputer.

- Podaj czas – odpowiedziała Valeri ziewając.

- 8 rano,38 minut, 11 sekund – brzmiała odpowiedz maszyny.

- Ojej! Patrzcie! - krzyknął Syriusz.

Dziewczyny zerwały się z foteli podbiegły do okna.

- Wow! To jest cudne!- jęknęła z podziwu Nicky.

Ich oczom ukazała się znów owa czerwona planeta, która teraz świeciła także na żółto.

- To Mars! - krzyknęła z podziwu Valeri.

Page 7: Nasz Świat Nr 47

„Nasz Świat” Strona 7

- Hura! Hura!!! Jesteśmy na miejscu!- skakała z radości Nicky.

Chwilę później statek wylądował lekko i cichutko na powierzchni planety, a trójka odważnych nastolatków wyszła w żółto - srebrnych skafandrach na planetę Mars.

Teraz zobaczyli, że znajdują się na cudownym, ogromnym mieście. Oślepiające białe światło biło z miliardów lampek rozstawnych wzdłuż kilku poziomych ulic. Szare ulice wiły się pomiędzy zielonymi parkami z dziwną roślinnością, a wysokimi różowymi budynkami.

Natychmiast wokół ich statku zebrało się mnóstwo dziwnych ludzików. Wyglądały jak wielkie żółte jabłka z małą główką sterczącą na czubku tułowia. Po bokach miały dwie cienkie ręce, a z dołu „jabłka” wyrastały żylaste stopki. Owe stworki poruszały się dość dziwacznie. Niektóre przybywały pieszo, inne przylatywały małymi czarnymi pojazdami.

- Przybywamy z Ziemi – pierwszy nawiązał kontakt Syriusz.

- Bimi silon toper ka fotorelie ponokeja - wybełkotał w nieznanym języku nieznajomy.

- Za nic w świecie nie dogadamy się z nimi - krótko zawnioskowała to Nicky.

- Chodźmy gdzieś indziej. Może tam spotkamy kogoś mówiącego ludzkim głosem.

Kiedy cała trójka chciała udać się na

północ, ufoludki zaczęły coś krzyczeć i chwytać ich za ręce, tak jakby wiedziały, że tam jest coś niebezpiecznego.

Mimo wszystko nastolatki udały się do niebezpiecznego zakątka. Wokół nich rozciągały się pustynie. Ich ruchome wydmy idealnie białego piasku lśniły w słońcu jak pole śniegu. Po kwadransie marszu zauważyli w oddali wspaniałą, zieloną dolinę. Podążyli w jej kierunku. Zadziwiający skrawek zieleni na morzu piasku, dolina ta okazała się olbrzymi, pięknym ogrodem pełnym palm, winorośli i owoców znanych nam dotychczas tylko ze stron książek. Oczarowani pięknem tego zakątka nie zwracali uwagi na wielką chmurę dymu kłębiącą się tuż za nimi.

- To miejsce jest piękne. Zastanawia mnie tylko jedno. Dlaczego nie ma tu zwierząt. Jeżeli fl ora rozwinęła się w taki sposób, to czemu nie miałaby rozwinąć się tak samo fauna? - zastanawiała się Nicky.

- Ojej! Zobacz! Uciekajmy! - krzyknęła Valeri, wskazując ręką na dziwną chmurę, która teraz była coraz bliżej.

Zaczęli biec, jednak chmura doganiała ich. Po chwili dobiegły ich ciche odgłosy, jakby trzepotanie tysięcy skrzydeł. Hałas stawał się coraz głośniejszy. Byli już bardzo blisko statku...

***

- Nareszcie - odrzekła Valeri, kiedy opuścili planetę - Te trzepoczące skrzydłami stworzenia, chyba wytwarzały fale, które zabijały zwierzęta i chyba nawet ludzi.

- O tak. Masz rację. Kiedy ta chmura zbliżyła się do nas, myślałam, że zaraz wyzionę ducha. Ból w mojej głowie był tak straszny, iż wydawało mi się jakby zaraz miało mi rozsadzić czaszkę – powiedziała Nicky.

- Zupełnie to samo odczuwałem - rzekł Syriusz popijając gorącą herbatę - Oho, zbliżamy się do Ziemi. Za chwilę lądujemy - szkoda, że nie udało się nam zbadać przyczyny tej katastrofy, ale możliwe, że była nią właśnie ta chmura.

Kiedy wreszcie wylądowali, cały statek otoczył tłum gapiów, którzy dowiedzieli się o trzech śmiałkach. Wtedy z tłumu wynurzył się ów przystojny spiker, który ogłosił o tragedii w kosmosie i powiedział:

- Właśnie przed chwilą dowiedziałem się o waszej wyprawie i jestem pełen podziwu. Zaraz po tym, jak się dowiedziałem, zadzwoniłem do kapitana Wohomti, który postanowił nagrodzić was orderem Wszechświata Pierwszej Klasy. Macie się stawić w dowództwie jednostki jutro o świcie.

Nazajutrz Valeri, Nicky i Syriusz udali się po odbiór orderu.

***

- Już po wszystkim – powiedziała Nicky - koniec z wyprawami w kosmos. Ja zostaję tu w Alvinie i nie mam zamiaru ruszać się dalej niż na powierzchnię.

- Masz całkowitą rację - powiedział Syriusz.

- Niech będzie to wszystko tylko wspomnieniem.

- Powrócimy do naszego dawnego trybu życia. Bądźmy po prostu zwykłymi, wesołymi 17- to latkami – rzekła Valeri.

- No to na co czekamy? Ubierajcie się - powiedział Syriusz i wraz z dziewczynami udali się na bitwę śnieżkami.

Page 8: Nasz Świat Nr 47

Strona 8 „Nasz Świat”

Nasz ŚwiatMagazyn dla uczniówMagazyn dla uczniów

Red. nacz. Piotr SzczepańskiRedaguje zespół uczniów SP 4Druk: SP 4 w Andrychowiee-mail: [email protected]

Szkoła Podstawowa Nr 4im. Mikołaja Kopernika

w Andrychowieul. Włókniarzy 10 a

tel. 875 20 82http://www.sp4.andrychow.pl

POKAZ MODY KOSMICZNEJ Z OKAZJI DNIA PATRONA SZKOŁY

Foto: Piotr Szczepański