Upload
siw-znak
View
227
Download
1
Embed Size (px)
DESCRIPTION
Andrzej Szczeklik: Nieśmiertelność. Prometejski sen medycyny
Citation preview
Najnowszą książkę Andrzeja Szczeklika czyta się, jak i poprzednie, z zachwytem
i podziwem dla erudycji i stylu Profesora, ale też ze ściśniętym sercem – oto czy-
tamy dzieło wydane pośmiertnie, niezwykłym zbiegiem okoliczności zatytułowane
przez Autora Nieśmiertelność. Podtytuł Prometejski sen medycyny mówi o marze-
niach Wielkiego Lekarza, które podzielał ze swoimi słynnymi poprzednikami oraz
badaczami współczesnymi – o ludzkim pragnieniu nieśmiertelności.
Andrzej Szczeklik był obserwatorem, świadkiem, a także współtwórcą niebywałego
postępu, jaki za jego życia dokonał się w medycynie. O najnowszych badaniach
nad klonowaniem, genomem i osiągnięciach medycyny nuklearnej pisał w sposób
porywający i zrozumiały dla zwykłych śmiertelnych – podobnie jak o mitologii
i magii, medycynie starożytnych Egipcjan i Greków, rytuałach Azteków i szama-
nów syberyjskich. Etyczne dylematy nauki współczesnej postrzegał z perspektywy
człowieka głęboko zakorzenionego w kulturze i wartościach.
Nieśmiertelność pozostanie testamentem wielkiego humanisty, który współczesna
medycyna powinna – w swoim i naszym interesie – odczytać i wypełnić.
Prof. dr hab. Andrzej Szczeklik (1938–2012)
– twórca i kierownik II Katedry Chorób We-
wnętrznych UJ, specjalista w dziedzinie kar-
diologii i pulmonologii. Laureat wielu presti-
żowych nagród, także międzynarodowych,
w ostatnim dziesięcioleciu najczęściej cyto-
wany na świecie polski autor w piśmiennic-
twie z zakresu medycyny i biologii. W la-
tach 1993–1996 był rektorem Akademii
Medycznej w Krakowie, którą przekształcił
w Collegium Medicum UJ. Wiceprezes Pol-
skiej Akademii Umiejętności, członek hono-
rowy brytyjskiego Royal College of Physi-
cians, od 1994 członek Papieskiej Akademii
Nauk. Uhonorowany wieloma doktoratami
honoris causa. Współzałożyciel i wiceprze-
wodniczący NSZZ „Solidarność” w Akademii
Medycznej, w trudnych czasach dawał świa-
dectwo obywatelskiego zaangażowania i od-
wagi cywilnej. Autor m.in. fundamentalne-
go podręcznika Choroby wewnętrzne i ponad
600 prac naukowych, łączył medycynę ze
sztuką, eseistykę z filozofią medycyny – jego
bestsellerowe książki Katharsis i Kore tłu-
maczone były na angielski, francuski, hisz-
pański, niemiecki, węgierski, rosyjski i li-
tewski.
Był nadzwyczajnym lekarzem, opiekunem
i przyjacielem artystów, pianistą znanym ze
swych improwizowanych występów w Piwnicy
pod Baranami. Wybierany na Krakowianina
Roku, był w polskiej medycynie i rodzinnym
Krakowie postacią wyjątkową i legendarną,
kimś, kogo zastąpić się nie da.
Doktor Andrzej Szczeklik jest lekarzem hu-
manistą i poeci oraz artyści wyczuwają w nim
umysł pokrewny, chociaż wspar ty nieznaną
im wiedzą z zakresu mikrobiologii, chemii
i genetyki. (...) pisze o swoim zawo dzie tro-
chę tak, jakby pisał szaman, (...) jako że
umie jętność postawienia właściwej diagnozy
wymyka się ściśle rozumo wemu ujęciu.
(...) odwołanie się do starożytności każe nam
myśleć o wielowiekowej ciągłości zawodu,
który być może czerpie powagę ze swojego
stałego miej sca na granicy pomiędzy życiem
i śmiercią.
Czesław Miłosz (ze Wstępu do Katharsis)
Napisałam kiedyś w którymś wierszu: „Wolę
rozmawiać z lekarzami o czymś innym”. Nie
znałam wówczas osobiście doktora Andrzeja
Szczeklika, a także jego książek, które jesz-
cze wtedy nie istniały. Teraz, po przeczyta-
niu ich, przekonałam się, że Autor nie tylko
„o czymś innym”, ale i „O TYM” potrafi
opowiadać fascynująco.
Wisława Szymborska
Jeśli Nieśmiertelność się oddala, potrzebu-
jemy już nie lekarzy, ale mocnej i niezawod-
nej ręki, która pomaga nam uchylić drzwi
Nieśmiertelności – nie tej, którą zostawiamy
tutaj dzięki swoim dokonaniom, a których
nieśmiertelności zagraża słaba i ułomna
ludzka pamięć – ale tej prawdziwej, z którą
się już nie rozstaniemy.
Może dlatego tę książkę, po tak niespodzie-
wanym odejściu Andrzeja, czytamy ze ściś-
niętym gardłem.
Andrzej Wajda (ze Wstępu)
Andrzej Szczeklik
Prometejski sen medycyny
NIEŚMIERTELNOŚĆ
An
drzej S
zczeklik N
IEŚM
IER
TE
LN
OŚĆ
Cena detal. 39,90 zł
www.znak.com.pl
Szczeklik obwoluta druk.indd 1 2012-03-07 14:26:33
W Y DAW N ICT WO ZNA K • K R A KÓW 2012
Andrzej Szczeklik
NIEŚMIERTELNOŚĆPrometejski sen medycyny
wstępAndrzej Wajda
5
ANDRZEJ WAJDA
WSTĘP
Pod koniec zeszłego roku w Krakowie, w czasie mojej kolejnej wizyty
lekarskiej, Andrzej Szczeklik wdał się ze mną w rozmowę o swojej
nowej książce, nad którą wtedy intensywnie pracował.
Patrząc na mego Przyjaciela, często myślałem, dlaczego to
właś nie jemu, znakomitemu i tak znanemu lekarzowi, nie wystar-
cza medycyna, ciekawi go tyle spraw i szuka odpowiedzi na tyle py-
tań. Jako lekarz był przecież świadkiem chwil natchnienia częściej
niż artyści, doznawał zdumiewających skojarzeń i niespodziewa-
nych odkryć. Przecież medycyna – jak pisał – jest Sztuką. Może tu
właś nie kryje się tajemnica jego niezwykłej osobowości.
A choć moja lekarska wizyta i tak się już przedłużyła – nie spie-
szył się z zakończeniem naszej rozmowy. Widziałem, jak wiele się
po tym, co napisał, tym razem spodziewa. Do jednego pytania po-
wracał – tytuł książki, Nieśmiertelność, budził jego niepokój i nie-
pewność.
– Czy to nie za wiele obiecuje? – pytał kilkakrotnie…
Może to niewłaściwe skojarzenie, ale ja sam, kiedy przed laty po
raz pierwszy zasiadłem w fotelu po Fellinim w gronie Nieśmiertelnych
A N D R Z E J WA J DA
Francuskiej Akademii – nie byłem pewien, czy nie czynię czegoś nie-
stosownego, przyjmując ten tytuł.
Ale dręczy mnie przypuszczenie, że Andrzej myślał o Nieśmier-
telności z punktu widzenia nie literatury czy sztuki, lecz medycyny.
W żadnej z jego dotychczasowych książek nie czytałem tylu tak
szczegółowych rozważań o postępie medycyny jak w tej, i o tylu do-
wodach na jej skuteczność i szanse rozwoju. Potwierdzenia szukał
w wydłużającym się w ostatnich latach tak znacznie ludzkim życiu.
Cóż z tego – ta Nieśmiertelność, jak zawsze, znika z naszych
oczu i dzisiaj.
Mój przyjaciel i lekarz przywołał na stronach swego ostatniego
dzieła postacie szczególnie zasłużone dla Dobrej Śmierci: Brata Al-
berta – Adama Chmielowskiego, Matkę Teresę, Cicely Saunders
i Alberta Schweitzera. Jeśli Nieśmiertelność się oddala, potrzebu-
jemy już nie lekarzy, ale mocnej i niezawodnej ręki, która pomaga
nam uchylić drzwi Nieśmiertelności – nie tej, którą zostawiamy tu-
taj dzięki swoim dokonaniom, a których nieśmiertelności zagraża
słaba i ułomna ludzka pamięć – ale tej prawdziwej, z którą się już
nie rozstaniemy.
Może dlatego tę książkę, po tak niespodziewanym odejściu
Andrzeja, czytamy ze ściśniętym gardłem.
Warszawa 21.02.12
Jan VermeerKobieta czytająca list, 1662–1663
Rijksmuseum, Amsterdam
9
MIT
Choroby szły z człowiekiem przez dzieje. Jedne wypełniały ty-
siąclecia, inne – zjawiały się i znikały. Za mojego życia lekarskiego
odeszła kiła i niektórzy mówią, że wtedy zaczął się naprawdę…
schyłek sztuki. Znikła gorączka reumatyczna, a z nią młodzień-
cze wady serca, od których tłoczno było w szpitalach. Obie wy-
mazała penicylina.
Jakże się medycyna, za mojego życia, zmieniła!
Pierwsze lata studiów. Dziecięcy oddział zakaźny. Mali pa-
cjenci zamknięci w potężnych metalowych skrzyniach. Sterczą
tylko główki i nóżki. Żelazne płuca cisną na drobne porażone piersi,
które nie potrafią same oddychać. Respiratorów nie znano, lecze-
nia też nie. Nie ma dziś choroby Heinego-Medina, próżno szukać
żelaznych płuc.
Kończę studia. Do kliniki zwożą zawały serca, jeden za drugim.
Kładziemy chorych do łóżka, zabraniamy wstawać przez cztery ty-
godnie, podajemy morfinę. To wszystko, czym dysponujemy. Ach,
jeszcze upust krwi. Wielu nie przeżywa. Dziś, kiedy rano w klinice
odbieram raport, dyżurny lekarz melduje mi: w nocy przyjęliśmy
N I E Ś M I E RT E L N O Ś Ć
10
siedemdziesięciopięcioletniego mężczyznę ze świeżym zawałem,
wykonaliśmy koronarografię, otworzyliśmy zamkniętą tętnicę wień-
cową balonikiem i zabezpieczyliśmy trzema stentami. Po czterech
dniach ten chory o własnych siłach opuszcza szpital.
Zaczynam dyżurować. We Wrocławiu skutym zimą stulecia
przywożą nam o trzeciej nad ranem mężczyznę znalezionego nad
Odrą. Zamarzł w temperaturze minus trzydzieści pięć stopni Celsju-
sza. Sztywny i zimny jak sopel lodu, nie oddycha, serce nie bije. Rzu-
camy się na niego z pielęgniarką. Ona oddycha „usta-usta”, ja ma-
suję serce, tak jak to pierwszy raz opisano w Stanach Zjednoczonych
kilka miesięcy wcześniej. Wśród oparów denaturatu wraca życie. Na-
zajutrz chory opuszcza klinikę, na własnych nogach, zwymyślaw-
szy mnie wcześniej za to, że zginęła mu paczka papierosów Ekstra
Mocnych.
Mija kilka lat. Uczę się do specjalizacji. Czytam najprzeróżniej-
sze teorie powstania wrzodu żołądka, z którego powikłaniami leży
co piąty, szósty chory na oddziale. O te same teorie pytam parę lat
później studentów. Upłynie jednak dwadzieścia lat i okaże się, że
przyczyną choroby jest bakteria. Wprowadzone zostaną arcysku-
teczne leki i dziś trudno nawet takich chorych znaleźć – studen-
tom do pokazania. Znikają też poreumatyczne wady serca. A prze-
cież to były, od wieków, klasyki. Jeśli student na egzaminie nie wy-
słuchał wady serca – zwężenia zastawki dwudzielnej – jeśli jednym
tchem nie wyrecytował, iż cechuje ją: akcentacja tonu, szmer roz-
kurczowy presystoliczny i trzask otwarcia – to egzamin kończył
się dla niego fatalnie. Mnie o to pytano, ja tego pytałem, a dziś nikt
o to nie pyta. Bo nie widzi się już takich chorych. I duża krakow-
ska Klinika Wad Serca została po prostu zamknięta.
Wraz z całym światem czekam na wiadomości z Kapsztadu,
gdzie 3 grudnia 1967 roku Christiaan Barnard wyjął z piersi chorego
serce zniszczone przez zawały i wszył w to miejsce serce kobiety,
która zginęła w wypadku. Dwa zespoły operowały równocześnie,
M I T
11
jak w transie, zaczarowane muzyką. Z głośników na sale operacyjne
płynął tęskny motyw powracający w nowych barwach, rozpięty
na pulsującym rytmie, wznoszący się crescendo, wciąż wyżej i wy-
żej – ku kulminacji. Grano Bolero Ravela. Dziś tysiące ludzi cho-
dzi z przeszczepionym sercem. U osiemdziesięciu procent z nich
średni czas życia po operacji przekracza pięć lat.
Jestem już po specjalizacji, po habilitacji. Nie wiem jeszcze,
że w najbliższych latach wejdą do kliniki ultrasonografy i echokar-
diografy, a za nimi tomograf komputerowy i wreszcie – rezonans
magnetyczny. Ruszą badania kliniczne DNA, zejdziemy na głęb-
szy poziom poznania, medycyna – przyswoiwszy sobie biochemię –
zacznie nabierać barw molekularnych. Czas życia w XX wieku wy-
dłuży się o dwadzieścia pięć lat. Wylęgną się jednak nowe choroby
czyniące spustoszenie, by wspomnieć choćby o wirusowych – HIV,
zapaleniu wątroby, raku szyjki macicy i wielu innych.
Wreszcie wkraczamy w nowe milenium. Z odczytanym geno-
mem. Z niebotycznymi nadziejami. Marzymy o medycynie rege-
neracyjnej, o implantowaniu komórek macierzystych, zdolnych
zastąpić każdą – wydaje się – komórkę uszkodzonego narządu.
I nawet problemy etyczne związane z klonowaniem czy użyciem
zarodków ludzkich odejdą – sądzimy – niedługo w cień. Od nie-
dawna bowiem potrafimy reprogramować dojrzałe, wykształcone
komórki. Przemieniamy komórki ze skóry twarzy czy ręki w ko-
mórki najmłodsze, macierzyste. Cofamy wskazówki zegara do
najwcześniejszego okresu ich istnienia, by zaczęły swoje życie od
nowa. Jesteśmy świadkami fenomenalnego, nieznanego dotąd w hi-
storii rozwoju biologii i medycyny. I można śmiało powiedzieć, iż
podczas gdy w skali wszechświata żyjemy w czasie po Wielkim
Wybuchu (Big Bang), to na naszej planecie czas znaczy eksplozja
medycyny.
Zmienia się relacja między lekarzem a chorym. Odszedł pater-
nalizm dominujący jeszcze przed ćwierć wiekiem. Nie zostawiono
N I E Ś M I E RT E L N O Ś Ć
12
na nim suchej nitki. Paternalizm to postawa lekarza nawiązująca
do roli ojca rodziny, który troszczy się o dobro swoich dzieci, nie
uwzględniając ich zdania. Autorytarne podejście do chorego zo-
staje uznane za sprzeczne z imperatywem emancypacji – współczes-
nej tendencji do wyzwolenia człowieka z jego społecznych, kultu-
rowych, a nawet biologicznych ról. Lansuje się model konsump-
cyjny. Lekarz jest w nim sprzedawcą usług medycznych, podobnie
jak sprzedaje się inne usługi handlowe na wolnym rynku. Ma być
neutralny, może radzić – i to lepiej z dystansu – ale nie wpływać
na decyzję chorego. Zresztą nawet radzić nie bardzo ma już kiedy.
Spętany siecią obowiązków administracyjnych, wtłoczony w tryby
machiny „służby zdrowia” coraz rzadziej znajduje czas na rozmowę
z chorym. Na ten upośledzony kontakt żalą się pacjenci. To ich naj-
częstsza skarga, nawet w bogatych krajach, gdzie opieka zdrowotna
stoi wysoko. Substancja medycyny zostaje naruszona tak dalece, iż
słyszy się głosy, że Hipokrates nie poznałby we współczesnych me-
dykach swoich uczniów. A równocześnie ta eksplozja wiedzy le-
karskiej, ten fenomenalny rozwój, to otwarcie perspektyw na skalę
dotychczas niewyobrażalną…
Jeśli lekarz zanurzony jest w zmienności, jeśli za życia jednej
generacji, za mojego życia, zmieniają się radykalnie choroby i spo-
soby ich leczenia, a nawet relacje z chorym, to co w medycynie
trwa? Czy ma ona swój constans? Swoją stałą struktury subtelnej –
ten fundament, jaki mają fizycy teoretycy? Coś, co ją drąży, krąży
w niej, jak sok w roślinie, i pcha ją w jednym kierunku? Urzecze-
nie, które ją w sobie więzi? Mit, co ma moc prawodawczą i nie tylko
kształtuje świat, ale także zmusza do takiego, a nie innego w nim
postępowania? Słowem, mit, który nosi w swojej krwi, o którym
śni medycyna. Ten sen, jeśli istnieje, należałoby zrozumieć. Gdyby
tu był z nami biblijny Józef, syn Jakuba, nazwany „królem snów”!
Ale i bez niego warto się nad tym snem zatrzymać. Bo przecież –
jak czytamy w Talmudzie – „Niezrozumiany sen jest jak nieod-
czytany list”.
M I T
Książka ta stara się ów sen odczytać i zrozumieć. Szuka jego
wytłumaczenia w antycznej Grecji, u syberyjskich oraz azteckich
szamanów i w Egipcie faraonów, by przenieść się w czas współczes-
ny, do wydarzeń, których autor nieraz był świadkiem. Z nieprze-
branego skarbca medycyny wybiera historie i ludzi o olśniewają-
cym blasku, którzy zapadli na trwałe w pamięć piszącego te słowa.
SPIS TREŚCI
Andrzej Wajda, WSTĘP . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 5
MIT . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 9
ŚMIECH DEMOKRYTA . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 15
MAGIA . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 23
PRZEMIANY . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 35
RODOWÓD . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 45
PODRÓŻ W ZAŚWIATY . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 63
GDZIE SIĘ PODZIAŁA HISTERIA?. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 73
MUZYKA W NAS . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 85
CHOROBA MEDYCYNY . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 97
MIŁOSIERDZIE . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 107
CHWILA JAWY . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 121
CODA . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 133
ŹRÓDŁA . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 143
ŹRÓDŁA ILUSTRACJI . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 162
Najnowszą książkę Andrzeja Szczeklika czyta się, jak i poprzednie, z zachwytem
i podziwem dla erudycji i stylu Profesora, ale też ze ściśniętym sercem – oto czy-
tamy dzieło wydane pośmiertnie, niezwykłym zbiegiem okoliczności zatytułowane
przez Autora Nieśmiertelność. Podtytuł Prometejski sen medycyny mówi o marze-
niach Wielkiego Lekarza, które podzielał ze swoimi słynnymi poprzednikami oraz
badaczami współczesnymi – o ludzkim pragnieniu nieśmiertelności.
Andrzej Szczeklik był obserwatorem, świadkiem, a także współtwórcą niebywałego
postępu, jaki za jego życia dokonał się w medycynie. O najnowszych badaniach
nad klonowaniem, genomem i osiągnięciach medycyny nuklearnej pisał w sposób
porywający i zrozumiały dla zwykłych śmiertelnych – podobnie jak o mitologii
i magii, medycynie starożytnych Egipcjan i Greków, rytuałach Azteków i szama-
nów syberyjskich. Etyczne dylematy nauki współczesnej postrzegał z perspektywy
człowieka głęboko zakorzenionego w kulturze i wartościach.
Nieśmiertelność pozostanie testamentem wielkiego humanisty, który współczesna
medycyna powinna – w swoim i naszym interesie – odczytać i wypełnić.
Prof. dr hab. Andrzej Szczeklik (1938–2012)
– twórca i kierownik II Katedry Chorób We-
wnętrznych UJ, specjalista w dziedzinie kar-
diologii i pulmonologii. Laureat wielu presti-
żowych nagród, także międzynarodowych,
w ostatnim dziesięcioleciu najczęściej cyto-
wany na świecie polski autor w piśmiennic-
twie z zakresu medycyny i biologii. W la-
tach 1993–1996 był rektorem Akademii
Medycznej w Krakowie, którą przekształcił
w Collegium Medicum UJ. Wiceprezes Pol-
skiej Akademii Umiejętności, członek hono-
rowy brytyjskiego Royal College of Physi-
cians, od 1994 członek Papieskiej Akademii
Nauk. Uhonorowany wieloma doktoratami
honoris causa. Współzałożyciel i wiceprze-
wodniczący NSZZ „Solidarność” w Akademii
Medycznej, w trudnych czasach dawał świa-
dectwo obywatelskiego zaangażowania i od-
wagi cywilnej. Autor m.in. fundamentalne-
go podręcznika Choroby wewnętrzne i ponad
600 prac naukowych, łączył medycynę ze
sztuką, eseistykę z filozofią medycyny – jego
bestsellerowe książki Katharsis i Kore tłu-
maczone były na angielski, francuski, hisz-
pański, niemiecki, węgierski, rosyjski i li-
tewski.
Był nadzwyczajnym lekarzem, opiekunem
i przyjacielem artystów, pianistą znanym ze
swych improwizowanych występów w Piwnicy
pod Baranami. Wybierany na Krakowianina
Roku, był w polskiej medycynie i rodzinnym
Krakowie postacią wyjątkową i legendarną,
kimś, kogo zastąpić się nie da.
Doktor Andrzej Szczeklik jest lekarzem hu-
manistą i poeci oraz artyści wyczuwają w nim
umysł pokrewny, chociaż wspar ty nieznaną
im wiedzą z zakresu mikrobiologii, chemii
i genetyki. (...) pisze o swoim zawo dzie tro-
chę tak, jakby pisał szaman, (...) jako że
umie jętność postawienia właściwej diagnozy
wymyka się ściśle rozumo wemu ujęciu.
(...) odwołanie się do starożytności każe nam
myśleć o wielowiekowej ciągłości zawodu,
który być może czerpie powagę ze swojego
stałego miej sca na granicy pomiędzy życiem
i śmiercią.
Czesław Miłosz (ze Wstępu do Katharsis)
Napisałam kiedyś w którymś wierszu: „Wolę
rozmawiać z lekarzami o czymś innym”. Nie
znałam wówczas osobiście doktora Andrzeja
Szczeklika, a także jego książek, które jesz-
cze wtedy nie istniały. Teraz, po przeczyta-
niu ich, przekonałam się, że Autor nie tylko
„o czymś innym”, ale i „O TYM” potrafi
opowiadać fascynująco.
Wisława Szymborska
Jeśli Nieśmiertelność się oddala, potrzebu-
jemy już nie lekarzy, ale mocnej i niezawod-
nej ręki, która pomaga nam uchylić drzwi
Nieśmiertelności – nie tej, którą zostawiamy
tutaj dzięki swoim dokonaniom, a których
nieśmiertelności zagraża słaba i ułomna
ludzka pamięć – ale tej prawdziwej, z którą
się już nie rozstaniemy.
Może dlatego tę książkę, po tak niespodzie-
wanym odejściu Andrzeja, czytamy ze ściś-
niętym gardłem.
Andrzej Wajda (ze Wstępu)
Andrzej Szczeklik
Prometejski sen medycyny
NIEŚMIERTELNOŚĆ
An
drzej S
zczeklik N
IEŚM
IER
TE
LN
OŚĆ
Cena detal. 39,90 zł
www.znak.com.pl
Szczeklik obwoluta druk.indd 1 2012-03-07 14:26:33