Upload
olga-swiatecka
View
231
Download
0
Embed Size (px)
DESCRIPTION
Opowieść o przejściu z dziewczęcości w kobiecość.
Citation preview
Warszawa 2012
Copyright © Olga Swiatecka
OLGA SWIATECKA
NOT A GIRL YET NOT A WOMAN
NOT A GIRLYET NOT A WOMAN
Olga Swiatecka,
,
,
,
,
,
NOT A GIRLYET NOT A WOMAN
Olga Swiatecka,
,
Przyszło późno, przed trzydziestką, i nie trwało długo – kilka miesięcy, podczas których co dzień czułam, że zmieniam kształt. Zapamiętałam fizyczne doznanie wyłaniania się z siebie. Pożegnanie ze strachem i nagły przypływ pewności, że jestem już po drugiej stronie. Jakby na potwierdzenie, dużo ode mnie starsza kobieta powiedziała wtedy: „Masz inną twarz. Coś się stało. Taka twarz bierze się z przeżyć”.
Opuszczałam dziewczęcość z radością, bo była wieloletnim niepokojem, szukaniem wskazówek – rozedrganym, nieporadnym. Zbyt długim czasem podpatrywania, zapożyczania gestów i słów, przymierzania cudzej skóry. Kręciłam się w kółko, szukając kobiecej postaci, wobec której mogłabym żywić zachwyt albo bunt. To zaowocowało serią tyleż wielkich, co przelotnych fascynacji. W pierwszej dziesiątce prywatnego spisu kobiet idealnych umieściłam m.in. sąsiadkę z czwartego piętra (z powodu złocistych włosów blond i modnych espadryli), ulubioną dentystkę (z powodu ogromnych jasnych oczu, łagodnego głosu i przystojnego męża) oraz Tinę Turner, z powodu jej heroicznego życiorysu i intrygującego, androginicznego seksapilu. Składałam wyobrażenie kobiecości mozolnie – z bliskich, osobistych kontaktów oraz odległych, popkulturowych obrazków. Szyłam patchwork, usiłując dopasować do siebie kolorowe skrawki. I niecierpliwie czekałam, aż się na mnie uleży.
Od dziecka ciekawiła mnie starość. Dojrzałość, dorosłość – ta pomarszczona, podsumowująca życie, nasycona zdarzeniami. Chciałam przeskoczyć młodość, może w ogóle ją ominąć. Już w przedszkolu wpatrywałam się z zachwytem w staruszki o iskrzących oczach, planowałam naturalną siwiznę i kompletną wolność – imponowały mi panie, które mogą wszystko, bo wiek jest dla nich całkowitym alibi. Wyczekiwałam pierwszych zmarszczek wokół oczu, pierwszych oznak powagi, jakiej życie może nabrać tylko z czasem. Teraz, gdy mam na sobie jej ślady, czuję się bezpieczniej.
Lęki też już inne. Nie o to, czy się będzie – bliską marzeń, piękną, niezwykłą, spełnioną i kochaną. Ale o to, czy się w ogóle będzie. Odkąd mieszkam we własnym życiu i odkąd czuję się w nim dobrze, obawiam się utraty. Razem z przekonaniem, że jestem, przyszła świadomość, że przecież nie na zawsze.
dziennikarka prasowa, felietonistka, autorka licznych reportaży, m.in. książki „Lalki w ogniu. Opowieści z Indii”, za którą w roku 2012 została
nominowana do prestiżowej nagrody literackiej Nike
Paulina Wilk
Dob
rze
wie
m, ż
e ka
żdy
okre
s w n
aszy
m ży
ciu
kied
yś m
usi d
obie
c ko
ńca.
Nie
chc
ę, w
raz z
dz
ieci
ństw
em, s
trac
ić p
oczu
cia
bezt
rosk
i. Lu
bię
brak
pla
nów
na
kole
jny
dzie
ń, b
rak
wię
kszy
ch o
d zje
dzen
ia zu
py i
sprz
ątni
ęcia
pok
oju
obow
iązk
ów.
Myś
lę je
dnak
, że
moj
e dz
ieci
ństw
o ju
ż daw
no m
inęł
o i p
omim
o te
go, ż
e by
ło p
ełne
uśm
iech
u i
rado
ści –
nie
żału
ję te
go. T
eraz
zacz
ął si
ę no
wy
rozd
ział.
Naz
nacz
ony
inny
mi r
adoś
ciam
i i w
yzw
ania
mi.
Chc
iała
bym
móc
udo
wod
nić
sobi
e, że
to ja
mam
wpł
yw n
a to
jak
wyg
ląda
każ
dy m
ój d
zień,
że to
ja
będ
ę pa
nią
mija
jący
ch la
t. W
ięce
j ocz
ekiw
ać n
ie m
uszę
. Jeś
li to
osią
gnę,
będ
ę m
iała
wsz
ystk
o.Po
dobn
o ka
żde
‘koc
ham
’ ozn
acza
co
inne
go. N
ie w
iem
tego
, tak
twie
rdzą
mąd
rzej
si od
e m
nie.
O
próc
z zro
zum
ieni
a, a
kcep
tacj
i, be
zpie
czeń
stwa,
blis
kośc
i i c
iepł
a, m
iłość
to ta
kże
zauw
ażan
ie b
łędó
w
i pró
by p
racy
nad
nim
i. C
hcia
łaby
m a
by to
ucz
ucie
prz
ynos
iło k
ażde
go d
nia
coś n
oweg
o, św
ieże
go.
Ale
chyb
a na
jbar
dzie
j ocz
ekuj
ę po
pro
stu b
ycia
. Trw
ania
prz
y so
bie.
Gdy
jest
dobr
ze, i
gdy
jest
źle.
Mag
dale
na
20 la
t, P
iase
czno
Mam
peł
no o
baw
co
do p
rzys
złoś
ci. Z
asta
naw
iam
się
czy
znaj
dę sa
tysfa
kcjo
nują
cą p
racę
, czy
będ
ę po
trafi
ła b
yć c
ałko
wic
ie sa
mod
zieln
a. B
oję
się, ż
e ni
e ud
a m
i się
zrea
lizow
ać m
oich
pla
nów
i m
arze
ń,
że n
ie b
ędzie
już t
ak b
eztro
sko
jak
kied
yś. N
ie c
hcę
od d
oros
łośc
i ocz
ekiw
ać zb
yt w
iele
. Wie
m, ż
e m
ogę
się ro
zcza
row
ać. C
hcę
być
szcz
ęśliw
a, za
wsz
e po
zyty
wni
e na
staw
iona
do
życi
a. C
hcę,
żeby
miło
ść
nie
spra
wia
ła b
ólu
i był
a ja
k na
jczę
ście
j odw
zaje
mni
ona.
Tyl
ko ty
le.
Ale
ksan
dra
19 la
t, W
ysoc
zyn
Oba
wia
m si
ę do
rosło
ści.
Boję
się,
że n
ie d
am ra
dy, ż
e ni
e bę
dę p
otra
fiła
zaro
bić
pien
iędz
y, zn
aleź
ć do
brze
pła
tnej
pra
cy. C
hcia
łaby
m p
ójść
na
studi
a, a
le c
o, je
śli so
bie
nie
pora
dzę?
Nie
chc
ę się
spie
szyć
z d
oros
łośc
ią. D
oros
łość
to sa
mod
zieln
ość.
Bo
chci
ałab
ym n
a pr
zykł
ad sa
ma
poje
chać
do
War
szaw
y do
pra
cy c
zy n
a na
ukę.
Ocz
ekiw
ać m
ogę
wie
le, a
le n
igdy
nie
wia
dom
o, c
o bę
dzie
. Chc
iała
bym
mie
ć bo
gate
go m
ęża.
Wia
dom
o, k
to b
y ni
e ch
ciał
! Ale
mam
czt
erna
ście
lat i
nie
zazn
ałam
jesz
cze
miło
ści.
Ocz
ekuj
ę ci
epła
i w
yroz
umia
łośc
i. Sz
czer
ze, n
ie w
iem
jak
to je
st. A
le c
hcia
łaby
m b
yć sz
częś
liwa.
Alic
ja
14 la
t, K
onst
anty
nów
Łód
zki
Prze
raża
mni
e pa
nują
ca w
świe
cie
doro
słych
zazd
rość
, zaw
iść, z
niec
zulic
a.
Oba
wia
m si
ę ut
raty
opi
eki.
Moi
rodz
ice
chro
nią
mni
e pr
zed
wsz
ystk
im. S
ą w
moi
ch o
czac
h ry
cerz
ami n
a sw
ych
rum
akac
h. B
oję
się, ż
e bę
dę c
hodz
ić d
o pr
acy,
któr
ej n
ie lu
bię,
że b
ędę
tkw
ić w
ni
eszc
zęśli
wym
zwią
zku,
że n
ie b
ędę
zara
biać
wys
tarc
zają
co d
użo
pien
iędz
y. M
yślę
, że
ludz
ie b
ędą
dale
j mni
e za
wod
zić, t
ak ja
k to
robi
ą te
raz.
Chc
iała
bym
zdob
yć w
yksz
tałc
enie
, spe
łnia
ć się
zaw
odow
o, za
łoży
ć ro
dzin
ę z k
ocha
jący
m m
nie
pona
d ży
cie
męż
czyz
ną, w
któ
rym
znaj
dę p
rzyj
acie
la i
koch
anka
. Mar
zę b
y m
ieć
trze
ch w
span
iały
ch
synó
w, d
om z
biał
ym p
łote
m, p
sa i
te w
szys
tkie
film
owe
pier
doły.
Chc
ę sz
częś
liwie
prz
ejść
prz
ez ży
cie,
aby
móc
pow
iedz
ieć:
nic
zego
nie
żału
ję.
Roks
ana
17 la
t, B
iały
stok
Wie
m, ż
e m
oje
dzie
cińs
two
było
uda
ne. P
atrz
ę na
zdję
cia
ze zj
azdó
w ro
dzin
nych
, wsp
omin
am
zaba
wy
z sąs
iada
mi i
wak
acje
spęd
zone
na
mor
zem
. Nie
boj
ę się
poz
osta
wić
tego
okr
esu
za so
bą.
Nig
dy n
ie c
hcę
mie
ć po
czuc
ia, ż
e cz
egoś
nie
zrob
iłam
, że
coś m
nie
omin
ęło,
bo
tak
bard
zo
chci
ałam
być
już d
oros
ła. C
hcę
mie
ć cz
as, b
y pr
zyzw
ycza
ić si
ę do
tego
now
ego,
zupe
łnie
nie
znan
ego
mi ż
ycia
. Prz
ecie
ż nie
da
się d
oros
nąć
z dni
a na
dzie
ń. W
ierz
ę, że
rodz
ice
będą
moi
m w
spar
ciem
. W
iem
też,
że m
imo
wsz
elki
ch za
wiro
wań
losu
, dam
sobi
e ra
dę.
Nie
chc
ę fa
łszyw
ej m
iłośc
i. To
zbyt
moc
no ra
ni. P
raw
dziw
ość
i szc
zero
ść u
czuć
to je
dyne
cze
go
ocze
kuję
.
Ale
ksan
dra
17 la
t, K
onst
anty
nów
Łód
zki
Czu
ję st
rach
prz
ed ty
m, ż
e ci
ągle
zwię
ksza
jąca
się
liczb
a ob
owią
zków
znisz
czy
we
mni
e le
kkoś
ć i b
eztro
skę
z jak
ą ja
ko m
ałol
ata
patr
zyła
m n
a św
iat.
Że d
oros
łość
zabi
je w
e m
nie
dzie
cko.
Nie
ch
ciał
abym
zapo
mni
eć o
szcz
eroś
ci. C
hoć
w św
ieci
e do
rosły
ch c
zasa
mi p
o pr
ostu
szcz
erzy
być
nie
m
ożem
y...
Od
miło
ści o
czek
uję
pocz
ucia
akc
epta
cji.
Miło
ść b
yłab
y tr
udna
bez
wyj
ątko
woś
ci, o
ddan
ia. C
hcę
żeby
blis
kość
, ta
fizyc
zna
i men
taln
a za
wsz
e sz
ły ze
sobą
w p
arze
.
Dom
inik
a
17 la
t, T
ucho
la
Oba
wia
m si
ę ku
rczą
cego
się
mar
gine
su b
łędó
w. N
ie w
ypad
a m
i już
bez
karn
ie g
ubić
klu
czy
do
dom
u i s
iebi
e, n
ie zn
ać o
dpow
iedz
i na
pyta
nie
o zie
lono
ść tr
awy
i istn
ieni
e Bo
ga, o
d ki
edy
kilk
a m
iesię
cy te
mu
dow
iedz
iała
m si
ę, że
moj
e dz
ieci
ństw
o za
końc
zyło
się
bezp
owro
tnie
, a za
czyn
a się
dz
ieci
ństw
o ko
goś i
nneg
o - m
ałeg
o, je
szcz
e fa
solk
opod
obne
go c
złow
iecz
ka, k
tóry
wcz
oraj
zrob
ił m
i po
d se
rcem
fiko
łka.
Życz
ę so
bie,
by
doro
słość
był
a w
yroz
umia
ła, n
iebe
zlito
sna.
Dał
a m
i (na
m) t
roch
ę cz
asu,
żeby
na
uczy
ć się
pły
wać
w ty
m k
ompo
cie
i zos
taw
iła tr
ochę
mie
jsca
w g
łow
ie n
a be
ztro
skie
myś
li.M
am ty
lko
nadz
ieję
, że
za 2
0 la
t nie
będ
ę się
wsty
dzić
tych
infa
ntyl
nych
zdań
pow
yżej
prz
ed
moi
m c
zwar
tym
męż
em, t
ylko
uśm
iech
nę si
ę gł
upko
wat
o zn
ad st
ołu
do A
dam
a.
Ewa
21 la
t, W
arsz
awa
– Pamięta Pani z młodości poczucie, że wszystko jest definitywne, niepowodzenie jest “końcem świata”, uczucie tym jedynym, przyjaźnie są na zawsze?
Tak, ale trwało ono krótki czas. Gdy zmarła moja mama, zrozumiałam, że ostateczna i na zawsze, jest tylko śmierć – wszystko inne trwa tak długo, jak długo my sami na to pozwolimy.
– Czy to był moment, który definitywnie zakończył Pani dzieciństwo?
Poczułam wtedy, że nie jestem już dziewczynką. Wiedziałam, że dotychczasowa niefrasobliwość to przeszłość. Wszystko co robię, idzie na moje konto. Miałam wtedy zaledwie osiemnaście lat. Byłam tuż po maturze. Mama nie zdążyła mnie wielu rzeczy nauczyć, wytłumaczyć, ostrzec.
– Jaka była?
Choć żyła z nami niedługo, zawsze będę miała w pamięci jej idealny obraz. Takt, kultura osobista, nienaganne maniery, sposób bycia, to jak siadała, jak się śmiała, jak żartowała, ubierała na wyjścia – skromnie, ale zawsze elegancko. Miała w sobie dumę i piękno, których z trudem szukać dziś u współczesnych kobiet.
– Wzoruje się Pani na mamie?
Wierzę, że mam choć strzęp tej klasy, którą miała ona. Ale jest jeszcze coś – to, co najważniejsze – jej życiowe mądrości są do dziś dzień moim drogowskazem. Jestem pewna, ze gdyby nie ona, nie byłabym dziś człowiekiem z takim (może już niemodnym?) kręgosłupem moralnym.
– Zaskoczyła Panią dorosłość?
Spadła na mnie nagle. Nie wiedziałam jak się w niej odnaleźć. Do dorosłości dojrzewamy każdego dnia, wiele nas może po drodze zaskoczyć. Byłam młodą dziewczyną, która odbierając dowód osobisty uwierzyła, że to przepustka do wolności. Dziś nie sposób policzyć ile błędów, ile naiwnych decyzji podjęłam od
z Olgą Bończyk rozmawiała Olga Świątecka
tamtego czasu. Lecz chyba nigdy już nie chciałabym być dzieckiem. Choć co chwilę mam wrażenie, że dojrzewanie to droga bez końca, myślę, że dorosłość to najlepszy etap w moim życiu.
– A czym ona właściwie jest?
Dorosłość ma wiele kolorów. Może być pozytywną energią, która pozwala podejmować decyzje na własny koszt, bez pytania o pozwolenie. Może pozwalać żyć według własnych przekonań i poglądów. Wybierać przyjaciół i eliminować wrogów na podstawie własnych doświadczeń. Realizować wszelkie pomysły, które przychodzą nam do głowy. Może dawać siłę, by zrobić z życiem to, co chcemy z nim zrobić. I to jest w dorosłości najpiękniejsze. Czy mnie rozczarowała? To nie dorosłość, to dorośli ludzie – a to już całkiem inna rzecz.
[...]
– Ma Pani o coś żal do siebie z młodości?
Spełniłam większość marzeń. Moja dorosłość zaczęła się od fantastycznych wydarzeń artystycznych – koncerty, wyjazdy, trasy, nagrywanie płyt, prestiżowe nagrody. Studia były oddechem po 12 latach nauki w szkole muzycznej. Chciało się żyć. Wierzyłam, że moje dorosłe wybory przynoszą same sukcesy. I nawet popełniając błędy na początku swej dorosłości, nigdy nie oskarżałam jej o to, ze mnie źle doświadcza. Bycie dorosłym to tworzenie swojego życia i losu. Nigdy nie trwałam w przekonaniu, że los na nas spada i tylko wybrańcom trafia się ten udany. Przypuszczałam od samego początku, a dziś jestem tego pewna, że moje życie było zawsze w moich rękach. Od pierwszej chwili, w której to mogłam o nim decydować.
– Jak w Pani oczach wygląda młodzieńcza, a jak dojrzała miłość?
Gdyby odrzucić namiętność i powierzchowne oczarowanie ciałem – obie są inne, bo obie mają inne oczekiwania. Młodzieńcza miłość nastawiona jest na wspólne budowanie gruntu, fundamentu na przyszłość. Stawianie pierwszych kroków, otwieranie jednych drzwi, zamykanie drugich. Tworzenie planów i ich realizowanie,
rodzenie dzieci i ich wychowywanie. A w tym wszystkim, jeśli uda się wypracować zrozumienie, to jest szansa, że taki związek przetrwa wszystkie kryzysy.
– To dość pochlebny obraz szczenięcej miłości... A co z tą dojrzałą?
Ma inne wymagania. Jest wypadkową wielu życiowych kompromisów. To, co w młodości mogłoby związek zapędzić w kozi róg, w dojrzałym nie ma już tak wielkiego znaczenia. Nie znaczy to, że dojrzała miłość ma tych wymagań mniej. Tu raczej stawia się na szacunek, oparcie, przywiązanie.
– Jak według Pani kocha i dojrzewa dzisiejsza młodzież?
Inaczej. Z podziwem jednak patrzę na tę część młodzieży, która w mądry sposób korzysta z zasobów współczesności. Dużo chcą, wiele mogą, otwierają każde drzwi, bez oglądania się na innych. Jeżdżą po świecie, chcą być jego częścią. Lecz wśród nich jest sporo takich, którzy zaszywają się w swojej dziecięcej skorupie. Liczą na to, że mamusia zawsze będzie się nimi opiekowała. Dorośli mężczyźni z nieodciętą pępowiną to moje niedawne odkrycie. Koszmar współczesności. Chodzą w garniturach, ale swoje problemy rozwiązują w fartuchu mamy. Praca, kariera, rodzina, dzieci, wakacje all inclusive – a wszystko to, żeby ona była zadowolona. Brrr! Do tego jeszcze panowie metroseksualni. Kolejna efemeryda dzisiejszej rzeczywistości. I jak tu zostać prawdziwą kobietą, która powinna tylko leżeć i pachnieć? Te czasy minęły chyba bezpowrotnie.
polska aktorka teatralna, filmowa i wokalistka związana m.in. z teatrami Rampa, Roma, Kamienica i Capitol w Warszawie
Olga Bończyk
Męc
zy m
nie
prze
kona
nie,
że p
raw
a, ja
kim
i rzą
dzi s
ię d
oros
łość
, poz
baw
ią m
nie
wie
lu
dozn
ań. M
yślę
jedn
ak, ż
e ot
wor
zy o
na p
rzed
e m
ną w
iele
now
ych
dróg
. Cie
szy
mni
e pe
rspe
ktyw
a po
dejm
owan
ia w
łasn
ych,
nie
kont
rolo
wan
ych
decy
zji, n
awet
jeśli
wią
że si
ę to
z po
nosz
enie
m ic
h ko
nsek
wen
cji.
Zale
ży m
i na
pocz
uciu
nie
zale
żnoś
ci w
pisa
nym
(w m
oim
wyo
braż
eniu
) w d
oros
łość
.Li
czę
na to
, że
miło
ść d
a m
i poc
zuci
e be
zpie
czeń
stwa
i spe
łnie
nia
oraz
na
to, ż
e bę
dzie
mni
e za
skak
iwać
w k
ażdy
moż
liwy
spos
ób.
Patr
ycja
17 la
t, O
stró
w W
ielk
opol
ski
Słod
kiej
bez
trosk
i, sa
mod
zieln
ości
, wła
snej
rodz
iny,
szcz
eroś
ci, z
aufa
nia.
Teg
o ch
cę.
Patr
ycja
21 la
t, W
arka
Tera
z wid
zę ja
k sz
ybko
uci
eka
dzie
cińs
two,
jak
szyb
ko p
rzem
ija c
zas,
jak
wsz
ystk
o do
okoł
a m
nie
się zm
ieni
a. P
atrz
ąc n
a ba
wią
ce si
ę dz
ieci
uśw
iada
mia
m so
bie,
że m
ój c
zas m
inął
. Cza
s bez
trosk
i, sp
onta
nicz
nego
śmie
chu,
zaba
wy.
Zacz
ęła
się p
raca
, odp
owie
dzia
lnoś
ć, p
robl
emy,
któr
ym tr
zeba
sta
wić
czo
ło. N
ikt m
nie
nie
obro
ni, n
ie za
łatw
i za
mni
e w
szys
tkie
go. T
eraz
jeste
m ja
. Tu
i ter
az. M
uszę
zm
ierz
yć si
ę z c
ałym
świa
tem
. Mus
zę sa
ma
zadb
ać o
sieb
ie, o
szcz
ęści
e, o
miło
ść.
-- Cza
sam
i jes
t źle
, bar
dzo
źle. W
szys
tkie
go si
ę od
echc
iew
a. W
staję
jedn
ak ra
no, p
rzem
ywam
twar
z, uś
mie
cham
się
do si
ebie
w lu
sterk
u, m
ówię
: Jes
teś p
iękn
a! Po
radz
isz so
bie!
Jeste
ś naj
leps
za!
Nie
mog
ę za
pom
nieć
o d
awny
ch c
zasa
ch, s
zczę
śliw
ym d
zieci
ństw
ie. Z
dni
a na
dzie
ń co
raz b
ardz
iej
zaci
eraj
ą się
wsp
omni
enia
. Boj
ę się
, że
wra
z z n
imi z
nikn
ie c
zęść
mni
e.
-- Z w
ózec
zkie
m id
zie m
łoda
mam
a. W
nim
śpi m
ały
anio
łek.
Jesz
cze
nicz
ego
nie
potr
zebu
je, o
próc
z m
iłośc
i, ci
epła
, poc
zuci
a be
zpie
czeń
stwa.
M
arzę
o d
omu
pełn
ym k
rzyk
u i ś
mie
chu
mał
ych
dzie
ci.
Dzis
iejsz
y św
iat n
ie u
łatw
ia st
artu
mło
dym
ludz
iom
. Zas
tana
wia
m si
ę, ja
k tr
udno
będ
zie si
ę us
amod
zieln
ić, j
aka
drog
a m
nie
czek
a, i
jaki
e bę
dą sk
utki
moi
ch st
arań
. Chc
iała
bym
wej
ść w
dor
osło
ść
z god
nośc
ią.
-- Mod
na je
st te
raz m
iłość
na
poka
z, na
pię
ć m
inut
, dla
kor
zyśc
i maj
ątko
wyc
h. M
iłość
to n
ie
prze
lotn
y zw
iąze
k cz
y za
uroc
zeni
e. T
o ci
ągłe
kom
prom
isy, a
kcep
tacj
a za
chow
ań i
odm
ienn
ości
dr
ugie
go c
złow
ieka
. To
wal
ka o
uko
chan
ą os
obę
do o
statn
iej k
ropl
i krw
i, os
tatn
iego
odd
echu
. Ja
pot
rzeb
uję
kogo
ś z k
im si
ę ze
starz
eję,
z ki
m b
ędę
speł
nion
a. C
hcę
być
czyj
ąś m
iłośc
ią.
Ale
ksan
dra
21 la
t, B
iały
stok
Kie
dyś b
iega
ło si
ę z l
izaki
em w
buz
i. Ja
k co
ś bol
ało,
zaw
sze
tuż o
bok
był k
toś k
to p
odm
ucha
zr
anio
ny p
alus
zek.
Ter
az z
niek
tóry
mi d
ecyz
jam
i trz
eba
będz
ie st
anąć
oko
w o
ko, b
rać
za n
ie p
ełną
od
pow
iedz
ialn
ość.
O
d do
rosło
ści o
czek
uję
sam
owys
tarc
zaln
ości
, sam
odzie
lnoś
ci, d
okon
ywan
ia w
ybor
ów –
taki
ch,
któr
e, ja
k sk
ryci
e m
arzę
, dop
row
adzą
mni
e do
kar
iery
. Nie
tylk
o za
wod
owej
, ale
i os
obist
ej.
Cze
go sp
odzie
wam
się
po m
iłośc
i? Pr
zyzn
am sz
czer
ze, t
o py
tani
e ba
rdzo
mni
e za
kłop
otał
o.
Dos
złam
do
wni
osku
, że
tak
wła
ściw
ie n
ie w
iem
. Prz
ecie
ż to
taki
e ni
eobl
icza
lne
uczu
cie.
.. M
yślę
, że
wza
jem
nej a
kcep
tacj
i, zr
ozum
ieni
a, ra
dośc
i z p
rzeż
ywan
ia k
ażde
j chw
ili z
raze
m. T
akie
j, hm
...
przy
jaźn
i z b
onus
em?
Kat
arzy
na
18 la
t, T
ucho
la
Chc
iała
bym
być
już d
oros
ła. M
óc ro
bić
wsz
ystk
o, c
o m
i się
pod
oba
i nie
mus
ieć
się z
tego
tłu
mac
zyć
rodz
icom
. Wre
szci
e lu
dzie
prz
esta
liby
mni
e tr
akto
wać
jak
mał
e dz
ieck
o, n
ie m
ając
e o
nicz
ym p
ojęc
ia. M
ogła
bym
zacz
ąć p
odej
mow
ać w
łasn
e de
cyzje
. Je
dnak
mim
o ty
ch w
szys
tkic
h za
let,
boje
się
tego
, że
mog
ę so
bie
w d
oros
łym
życi
u ni
e da
ć ra
dy.
Oba
wia
m si
ę, że
kie
dyś p
rzyj
dzie
taki
mom
ent,
w k
tóry
m k
ompl
etni
e się
zała
mię
, a ro
dzic
ów n
ie
będz
ie w
tedy
prz
y m
nie.
Mam
nad
zieję
, że
wte
dy u
czuc
ie p
raw
dziw
ej m
iłośc
i poz
wol
i mi p
rzez
wyc
ięży
ć w
szys
tkie
na
potk
ane
na m
ojej
dro
dze
prob
lem
y. M
yślę
, że
dzię
ki n
iej,
będę
speł
nion
ą i s
zczę
śliw
ą ko
biet
ą. L
iczę
na
to, ż
e gd
y ju
ż ją
znaj
dę, n
igdy
mni
e ni
e op
uści
.
Mał
gorz
ata
17 la
t, O
stró
w W
ielk
opol
ski
Gdy
pój
dę n
a stu
dia,
moż
e ju
ż nie
być
tych
chw
il dl
a sie
bie.
Gita
rę p
ołoż
ę w
kąc
ie, z
bier
ze si
ę na
ni
ej k
urz.
Zapo
mnę
utw
ory,
któr
e gr
ałam
jako
szes
nasto
latk
a. B
rak
czas
u w
olne
go. B
rak
spot
kań
ze
znaj
omym
i. N
ie c
hcę,
żeby
tak
było
. Nie
któr
e os
oby
zbyt
wie
le d
la m
nie
znac
zą, ż
eby
odrz
ucić
je w
raz
z dzie
cińs
twem
, w je
dnym
wor
ku z
ulub
ioną
mas
kotk
ą.
Boję
się
o m
oją
wia
rę, ż
e pr
zez e
tap
wej
ścia
w d
oros
łość
ods
unę
się o
d Bo
ga. P
o pr
ostu
nie
chc
ę,
żeby
był
o ci
ężko
. Cho
ciaż
wie
m, ż
e m
usi i
wie
m, ż
e po
win
nam
tem
u sta
wić
czo
ła.
Miło
ść? Z
darz
yło
się ra
z. Ba
rdzo
mni
e ko
chał
, i w
zaje
mni
e, b
ył d
la m
nie
gotó
w zr
obić
wsz
ystk
o.
Czę
sto si
ę kł
ócili
śmy.
Głu
pia
decy
zja. B
ardz
o bo
lesn
e. D
ługo
się
po ty
m zb
iera
łam
. Rok
póź
niej
nad
al
się za
stana
wia
m, c
zy za
końc
zeni
e te
go b
yło
dobr
ym ro
zwią
zani
em. C
iężk
o o
tym
myś
leć,
cię
żko
wsp
omin
ać. C
zego
chc
ę od
miło
ści?
Chc
ę, że
by m
ój c
hłop
ak b
ył w
iern
y i m
nie
koch
ał, t
yle
mi w
zu
pełn
ości
wys
tarc
zy.
Paul
ina
17 la
t, W
ysoc
zyn
Oba
wia
m si
ę, że
dor
osło
ść w
pew
nym
mom
enci
e sta
nie
się m
onot
onno
ścią
, że
stanę
się
niew
olni
kiem
pra
cują
cym
osie
m g
odzin
dzie
nnie
, któ
ry p
otem
wra
ca d
o do
mu
i spę
dza
wie
czor
y og
ląda
jąc
„Na
Wsp
ólne
j” c
zy in
ne p
ierd
oły
typu
„Tan
iec
z Gw
iazd
ami”
. Oba
wia
m si
ę, że
uci
ekną
m
i ter
aźni
ejsz
e m
yśli
i mar
zeni
a, że
cel
życi
owy
stani
e się
zbyt
ocz
ywist
y i p
rzew
idyw
alny
, a sw
oje
prze
kona
nia
i byc
ie O
K w
obec
sam
ej si
ebie
będ
ę m
usia
ła o
depc
hnąć
na
dalsz
y pl
an, b
o w
ażni
ejsz
e sta
nie
się d
bani
e o
posa
dę w
pra
cy, l
ub in
ne rz
eczy
, któ
re są
nie
zbęd
ne w
zape
wni
eniu
sobi
e ja
ko ta
kiej
eg
zyste
ncji
w św
ieci
e do
rosły
ch.
Chc
ę by
dor
osło
ść b
yła
praw
dziw
ym w
yzw
anie
m. B
ym m
usia
ła so
bie
radz
ić sa
ma
ze so
bą, b
ez
nicz
yjej
pom
ocy,
bym
zwię
kszy
ła sw
oją
siłę
i wia
rę w
swe
umie
jętn
ości
. By
była
nie
prze
wid
ywal
na. B
y sp
ełni
ła m
oje
mar
zeni
a i o
czek
iwan
ia, k
tóry
ch ta
k na
praw
dę je
szcz
e ni
e zn
am. Ż
ebym
cho
ć ra
z mog
ła
w m
yśla
ch so
bie
pow
iedz
ieć,
że ży
cie
jest
wsp
ania
łe i
war
te w
szys
tkic
h w
cześ
niej
szyc
h ni
eszc
zęść
i up
okor
zeń.
C
zego
ocz
ekuj
ę od
miło
ści?
Bezp
iecz
eństw
a. S
poko
ju. Z
rozu
mie
nia.
Szc
zęśc
ia. W
ytrw
ałoś
ci. S
iły.
Nie
prze
wid
ywal
nośc
i. O
twar
tośc
i. Pr
zyja
źni.
Ucz
ucia
. Rze
czy
niem
ożliw
ych.
Uśm
iech
u. S
mut
ku.
Rozp
aczy
. Rod
ziny.
Wia
ry. W
spar
cia.
Bym
stał
a się
kim
ś lep
szym
niż
jeste
m.
Joan
na
20 la
t, S
tara
Miło
sna
Przeminęło z czasem
Było – nie ma. Cudowne jest to, że nie ma już stania pod tablicą przed niezrozumiałym wzorem na lekcji chemii. Rozczarowuje przytłaczające poczucie odpowiedzialności, nieustająca masa decyzji, śmierć ukochanych babć, mam i tatusiów. Gdy dorosłość pokazuje swą gębę, chowam się pod koc i udaję, że mnie nie ma. W sytuacjach bez wyjścia, gdy życie dorosłe stawia zbyt trudne dla mnie wyzwania, zwracam się do osób jeszcze bardziej zmurszałych i doświadczonych ode mnie.
To zrozumiałe, że dzieciom i nastolatkom spieszy się do dorosłości. Sądzą, że wtedy wreszcie wyzwolą się z opresji przynudzających i kategorycznych rodziców, nauczycieli, trenerów, księży. Coś w tym zresztą jest. Dorosłość to piękna faza w życiu. Nie warto się jednak do niej spieszyć. Mijamy pewne etapy i najlepiej robić to w zrównoważonym tempie. Zwlekanie z dorosłością też bywa kuriozalne. Infantylna dzidzia piernik albo siwy Piotruś Pan są mocno zagubieni. Warto by przyspieszyli swe żółwie tempo. Na wszystko jest czas.
To proces
Dorosły to znaczy odpowiedzialny, potrafiący sprostać oczekiwaniom. Dorosły może mieć lat siedemnaście. Człowiek niedojrzały zaś może mieć czterdziestkę. Dorosłość to talent i wiedza. Nie ma wiele wspólnego z wiekiem. I wygląd nie ma znaczenia. Kobieta sześćdziesięcioletnia może olśniewać urodą bardziej niż maturzystka.
Dorosłości uczę się każdego dnia. Nie ma jednego wydarzenia, które bym zapamiętała jako kluczowe. Nie było momentu inicjacji. Pierwsze kłopoty z pracą, niezapłacone kredyty, pierwsze porażki w pracy, pierwsze wysokie pensje, pierwsze lata własnej firmy, pierwszy porzucony chłopak, śmierć babci, matki, ślub, poród – każdy dzień zbliża nas ku dojrzałości. To długotrwały proces.
O kobiecości
Nigdy nie byłam dziewczynką. Nie czułam się nigdy związana z jakąś tożsamością płciową. Ciągnęło mnie do zajęć męskich od wczesnego dzieciństwa, ale
to, czy coś jest dziewczęce czy chłopięce to sztuczny podział. Jestem mężczyzną w damskim opakowaniu, mieszanką obu płci. Podobają mi się i zawsze podobały obie.
Pytasz mnie o wzorce kobiecości. A to kobiecość się mierzy? Nie myślę o tym jak o skafandrze. Metody feministyczne mnie nie przekonują. Są setki kobiet, które mi imponują. Moja ciocia jest ordynatorką oddziału pediatrii w szpitalu w Szwecji. Kasia Lengren pięknie pisze i gotuje. I jest świetną mamą. Bożenka Batycka i Irena Eris prowadzą swoje firmy od lat. Inspirują mnie, ale czy się na nich wzoruję? Jeśli tak, to podświadomie.
Studium uczuć
We wczesnej podstawówce miłość to niezwerbalizowana fascynacja. Później zaczynają się nieopanowane hormonalne skoki. Połączone z trądzikiem. W liceum to miłość totalna, nic innego się nie liczy, wydaje nam się, że jeśli ukochana osoba nie odwzajemnia naszego uczucia, to świat nie znaczy nic. Potem następuje mylenie miłości fizycznej z uczuciem. Z czasem uczymy się od fascynacji przechodzić w związku miłosnym do fazy akceptacji, przyjaźni. A potem orientujemy się, że nic nie wiemy o sobie, a już drugiego człowieka zupełnie nie sposób poznać. I wtedy albo umiemy być równolegle samotni z kimś, albo wybieramy samotność w odosobnieniu. Okazjonalnie dodając do tego stanu przygody erotyczne. Ostatecznie naszą miłością staje się wnuk, pies, albo ukochany fotel z książką.
Pamiętam dobrze z młodości to poczucie, że wszystko jest definitywne, niepowodzenie końcem świata, uczucie tym jedynym. Myślę o tym często i tęsknię za tym stanem umysłu. Natomiast wbrew doświadczeniu, wciąż wierzę, że zdarzają się przyjaźnie na zawsze. Pielęgnuję takowe. Znamy się z przyjaciółmi na razie ćwierć wieku. Może za trzydzieści lat wypijemy wspólnie ziółka w domu opieki nie poznając się już trapieni sklerozą i niedołęstwem?
Jak żyć?
Niebezpieczeństw bez liku. Koks, hera, pismo Bravo, anoreksja, głupie seriale. Co najmniej dwadzieścia minut dziennie należy uprawiać sport. Tyle samo warto poświęcić na poczytanie ulubionego pisma. Jeśli potrafimy umiejętnie wybierać i dawkować czas spędzony z mediami, to na pewno nie zaszkodzą. Można oglądać
programy o książkach, sporcie, przyrodzie albo słuchać radiowej Dwójki. Na pewno każde pokolenie ma inne bolączki i radości. Cieszę się, że urodziłam
się przed erą totalnej cyfryzacji i czipsów. Młodzież dziś dojrzewa z komórką w ręku, 24 godziny na dobę są do czegoś podłączeni, coś komuś komunikują, albo gdzieś coś im bzyka na fejsie. Trudno powiedzieć, czy to jest dobre czy nie. Ja zawsze lubiłam i wciąż lubię pobyć sobie sama. Na smyczy cyfrowej trudno mi czuć się wolnym. Dziś ludzie młodzi miewają rodziców, którzy są tak pochłonięci pracą, że w domu w ogóle ich nie ma. Ale kto wie, może rodzice są przereklamowani? Recept na młodość i dorosłość nie ma. I dobrze, bo o czym by tu wtedy dywagować w magisterkach i felietonach?
felietonistka i dziennikarka, mama Kuby, córka poetki Agnieszki Osieckiej oraz dziennikarza i felietonisty Daniela Passenta. Współpracuje z Twoim
STYLEM, Radiem PIN i portalem Wirtualna Polska. Założyła i prowadzi Fundację im. Agnieszki Osieckiej „Okularnicy”
Agata Passent
Wca
le n
ie c
hcę
dora
stać.
Oba
wia
m si
ę po
zosta
wie
nia
za so
bą b
eztro
ski,
tego
, że
trze
ba b
ędzie
za
chow
ywać
się
odpo
wie
dnio
do
swoj
ego
wie
ku.
Chc
ę de
cydo
wać
sam
a o
wsz
ystk
im, c
hcę
wol
nośc
i i p
ieni
ędzy
, ale
boj
ę się
bra
nia
za si
ebie
od
pow
iedz
ialn
ości
.O
d m
iłośc
i ocz
ekuj
e bl
iskoś
ci i
czuł
ości
. Chy
ba te
go p
rzed
e w
szys
tkim
. I je
szcz
e tro
ski i
poc
zuci
a be
zpie
czeń
stwa.
To
wsz
ystk
o.
Zuza
nna
16 la
t, W
arsz
awa
Nie
chc
ę str
acić
tego
, co
tera
z spr
awia
, że
jeste
m so
bą: o
drob
iny
nier
ozsą
dku,
mia
rki w
rażli
woś
ci,
szcz
ypty
war
iact
wa.
Boj
ę się
, że
stanę
się
nudn
a.
Chc
iała
bym
um
ieć
odna
leźć
sieb
ie w
tym
, co
robi
ę. M
am tu
na
myś
li za
rów
no śc
ieżk
ę za
wod
ową,
ja
k i p
ryw
atną
. Pię
knie
był
oby
być
żoną
, mat
ką…
bab
cią!
Od
miło
ści o
czek
uję
trw
ałoś
ci –
na
dobr
e i n
a zł
e. W
ycho
dzę
z zał
ożen
ia, ż
e je
żeli
ma
się p
ewno
ść
w te
j kw
estii
, res
zta
staje
się
błah
ostk
ą.
Ana
staz
ja
17 la
t, T
ucho
la
Chy
ba ja
k ka
żda
z nas
, boj
ę się
, że
sam
a ni
e po
radz
ę so
bie
w ży
ciu,
bez
wsp
arci
a ro
dzin
y. N
ie
będz
ie je
j ze
mną
, blis
ko m
nie.
Nie
dług
o sa
ma
będę
dec
ydow
ała
o w
szel
kich
bła
hostk
ach
zwią
zany
ch z
moi
m d
alsz
ym lo
sem
. Dot
ychc
zas r
obili
to za
mni
e ro
dzic
e. N
ie w
iem
, jak
się
do te
go p
rzyz
wyc
zaję
.N
iech
mni
e ży
cie
nie
zask
oczy
. Chc
iała
bym
być
stat
ysty
czną
kob
ietą
. Mie
ć ro
dzin
ę, p
racę
, w k
tóre
j bę
dę si
ę sp
ełni
ać za
wod
owo,
kon
takt
z na
jbliż
szym
i, pr
zyja
ciół
.M
imo
swoi
ch si
edem
nastu
lat c
zuję
się
dojrz
ałą
dzie
wcz
yną.
Szu
kam
oso
by, k
tóra
zdoł
a m
nie
zroz
umie
ć, k
tóra
zech
ce sp
ędza
ć ze
mną
cza
s. Tr
udno
tera
z o p
artn
era
idea
lneg
o. N
ie w
alcz
ę o
miło
ść.
Jeste
m zd
ania
, że
na w
szys
tko
przy
jdzie
por
a.
Just
yna
20 la
t, W
arka
Oba
wia
m si
ę, że
rank
iem
nik
t nie
będ
zie sk
rada
ł się
do
moj
ego
poko
ju, a
by u
cało
wać
mi c
zółk
o.N
ie c
hcę
się za
trac
ić w
dor
osło
ści.
Zgu
bić
gdzie
ś po
drod
ze ra
dośc
i z m
ałyc
h co
dzie
nnoś
ci. M
ieć
świa
dom
ość,
że to
, co
dzie
je si
ę w
moi
m ży
ciu
jest
zale
żne
wył
ączn
ie o
de m
nie.
Chc
iała
bym
, żeb
y m
iłość
mni
e un
iew
inni
ła. S
praw
iła, ż
e co
dzie
ń em
anow
ałab
ym
nieu
zasa
dnio
nym
spok
ojem
i sz
częś
ciem
. Mar
zę b
y w
sytu
acji,
gdy
z cz
asem
miło
ść b
ędzie
się
wyp
alać
, po
zosta
ły w
nas
jedy
nie
dobr
e em
ocje
i na
zaw
sze
żyw
e w
spom
nien
ia.
Kar
olin
a
17 la
t, B
iały
stok
Skoń
czy
się b
eztro
skie
życi
e, b
ez p
robl
emów
, poj
awi s
ię św
iado
moś
ć m
onot
onii
każd
ego
dnia
. Bę
dzie
to m
omen
t prz
ejśc
ia ze
świa
ta b
ajek
i fa
ntaz
ji do
rzec
zyw
istoś
ci.
Wyo
braż
am so
bie
siebi
e ja
ko k
obie
tę sp
ełni
oną.
Z m
ałym
dom
em, p
sem
, szc
zęśli
wą
rodz
inką
. K
obie
tę p
otra
fiącą
radz
ić so
bie
z pro
blem
ami c
odzie
nnoś
ci i
czer
piąc
ą ra
dość
z ży
cia.
Mim
o w
szys
tko.
Miło
ść to
wsp
ania
łe u
czuc
ie, d
ziele
nia
tego
co
najp
iękn
iejsz
e z o
sobą
, na
któr
ej n
am za
leży
. N
ajw
ażni
ejsz
a je
st je
dnak
dla
mni
e sz
czer
ość
wob
ec si
ebie
.
Paul
ina
17 la
t, O
stró
w W
ielk
opol
ski
W d
oros
łym
życi
u cz
eka
wie
le sp
raw,
pro
blem
ów i
trud
nych
dec
yzji,
któ
re b
ezpo
wro
tnie
zabi
orą
czys
tą ra
dość
wyn
ikaj
ącą
z sam
ego
fakt
u ży
cia,
dro
bnyc
h su
kces
ów, u
śmie
chu
czy
miły
ch g
estó
w ze
str
ony
inny
ch. O
baw
iam
się,
że n
ie b
ędę
umia
ła c
iesz
yć si
ę z m
ałyc
h rz
eczy
, doc
enia
ć ni
ewie
lkic
h pr
zyje
mno
ści,
że b
ędą
mi o
ne u
myk
ać g
dzie
ś po
drod
ze i
już n
ic n
ie sp
raw
i mi t
akie
j uci
echy
jak
kolo
row
y liz
ak p
ięci
olat
kow
i czy
słod
ki S
MS
na d
obra
noc
od p
ierw
szej
, szc
zeni
ęcej
miło
ści.
Tak
nap
raw
dę n
ie za
stana
wia
łam
się
nad
tym
jak
to b
ędzie
, kie
dy o
każe
się,
że je
stem
już „
za
duża
” na
byc
ie d
zieck
iem
czy
nas
tola
tką.
Chc
iała
bym
po
pros
tu b
yć sz
częś
liwą.
W m
iarę
moż
liwoś
ci.
Dąż
yć d
o te
go. M
am n
adzie
ję, ż
e je
st to
do
zrob
ieni
a.
Miło
ść to
bar
dzo,
ale
to b
ardz
o ro
zległ
y te
mat
. I tr
udny
. Nie
wie
m c
zego
ocz
ekuj
ę od
miło
ści,
ale
wie
m c
zego
ocz
ekuj
ę od
oso
by, k
tórą
koc
ham
i kt
óra
koch
a m
nie.
Poc
zuci
a be
zpie
czeń
stwa,
w
spar
cia
i zau
fani
a. G
otow
ości
spęd
zani
a cz
asu
oraz
dzie
leni
a ni
e ty
lko
tych
rado
snyc
h ch
wil,
ale
ta
kże
tych
mni
ej w
esoł
ych,
a n
awet
smut
nych
czy
trag
iczn
ych.
Bo
prze
cież
w k
ońcu
wte
dy n
ajba
rdzie
j po
trze
buje
my
tych
, któ
rych
koc
ham
y.
Żane
ta
18 la
t, W
arka
Dziewczęce wzdychania
Kochany pamiętniczku, piszę sobie pachnącym długopisem na twych kartach, aby rozwinąć wizję dorosłości. Kim chciałabym być w przyszłości? Najlepiej Pippi Langstrumpf, a potem Nikitą. Jak mi się znudzi, to Stefanią Grodzieńską lub Madonną. Niezależnie od wszystkiego mieć prawo do siebie i swobodnego bycia. Ach, siedzieć tak sobie na dachu własnego domu, beztrosko. Czytać książki. Dużo książek, robić w nich notatki i smakować poszczególne zdania, egzaltować się na całego. A nie, że chodzić do dennej szkoły i tylko wagarować do oporu. Na wagarach też siedzi się na dachu, pluje pestkami od czereśni, pali papierosy kiepując później w butelce od piwa.
Myśleć o sobie w przyszłości jako o księżniczce na tiulowej chmurce, która nic nie musi. I te książki, wszędzie one, z szeleszczącymi kartkami, spomiędzy których wysypuje się brokat i znaczy na srebrno wszystkie ścieżki, którymi nie chcę podążać.
Mając w głowie siebie Stamtąd, trudno mi jest się nie uśmiechnąć. Ja w przeszłości to początek tej, która jest teraz: i chociaż sflaczała mi skóra, obwisł brzuch i posiwiały (tak, tak) włosy, to potrafię odnaleźć cechy wspólne małej Chuchuni i dorosłej Sylwii. Ten sam kolor grzywki, to samo zamiłowanie do książek, podobny gust muzyczny. Czasami udaje mi się nawet spotkać srebrny brokat wbity między deski podłogi. Przeciągam go paznokciem, ale on nadal tam jest i nie chce do mnie wyjść. Spina się, zostaje jak trochę niespełnione marzenie. Z moralnym kacem, bo przecież nie wyszło. Miałam być piosenkarką, gwiazdą dyskotek i nocnych klubów. Mimo braku głosu i wczesnego chodzenia spać, chciałam bardzo rozbijać się vanem po świecie i grać do upadłego hity w sobie tylko znanym języku. Na takie marzenie, na taki plan nie starczyło mi już odwagi. Gdzieś w połowie kroku zawróciłam i grzecznie zgasiłam światło mrucząc „dobranoc”. Patrzę, tęsknie w stronę Tamtej mnie, która śpiewa przeboje do dezodorantu i wygina się przed łazienkowym lusterkiem. Mi już tak robić nie wypada. Jedno marzenie się nie spełniło, jedna obietnica brokatowego życia nie zmieściła się w misternym planie dorosłej pani.
Kochany pamiętniczku, czy mogłabym narysować siebie, jak idę ulicą Podleśną na warszawskich Bielanach i bardzo chcę dogonić swoją przyszłość ale za nic nie mogę? Siadam więc na dachu, jem czereśnie i z wściekłości pisze książki, bo mi ich nadal za mało.
działaczka społeczna, pisarka, laureatka Paszportu Polityki i szefowa Fundacji MaMa, zajmująca się prawami matek
Sylwia Chutnik
Za pomoc w realizacji projektu dziękuję Adamowi Lachowi
oraz
rozmówczyniom i autorkom felietonów: Paulinie Wilk, Oldze Bończyk, Izabeli Urbaniak, Ewie Błaszczyk, Agacie Passent, Sylwii Chutnik, a także bohaterkom dokumentu: Małgosi Banasiak, Paulinie Budycie, Karolinie Bułatewicz, Weronice Damszel, Poli Dębek, Roksanie Fidziukiewicz, Justynie Gajewskiej, Dominice Glinieckiej, Żanecie Gryce, Ani Heyser, Ali Kochanowskiej, Oli Kurdel, Magdzie Kurdel, Asi Nachulewicz, Zuzi
Nowosielskiej, Patrycji Oktabowicz, Kasi Pacek, Paulinie Pawłowskiej, Oli Pustelnik, Anastazji Ryduchowskiej, Oli Sobolewskiej, Ewie Świąteckiej, Patrycji Wojtasik i ich rodzinom, oraz Maćkowi Jabłońskiemu, Paulinie Małyskiej, Maćkowi Simmowi, Monice Szewczyk, Pawłowi Brzezińskiemu,
Bartkowi Zaborowskiemu, Anastazji i Żanecie, siostrze Ewie.
Wykorzystane fotografie, wypowiedzi, cytaty i felietony powstały na rzecz niniejszej publikacji.
Projekt został zrealizowany w ramach dyplomu fotograficznego na studiach wyższych na Wydziale Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwer-sytetu Warszawskiego pod opieką Adama Lacha/NAPO IMAGES.
Podziękowania
Warszawa 2012
Copyright © Olga Świątecka