32
3 Nr 4 (36) 2007

Nr 4 (36) 2007 - kromolow.com.pl · Dla dzieci i młodzieży ... czamy zagadki matematyczne, rozwiązania których będą podawane w następnym ... Po kilkunastu miesiącach nastąpiła

  • Upload
    dodiep

  • View
    219

  • Download
    0

Embed Size (px)

Citation preview

3Nr 4 (36) 2007

4Nr 4 (36) 2007

3Nr 4 (36) 2007

Nr 4 (36) 2007

PAŹDZIERNIK – LISTOPAD – GRUDZIEŃ2007

1 str okładki: „Dama w kapeluszu” – Bogumiła Petrykowska–Fal-kowska.Portret wykonany przez Martę Ciszewską

2 str okładki:„Dama w kapeluszu” – Anna Kozłowska z wiązanką kwiatów i ziół w dniu święta Matki Boskiej Zielnej.Fot. Zbigniew Cholewka

3 str okładki:Okładki kwartalnika z roku 2007. (dół)

4 str okładki:Stara i nowa zabudowa. Fot. Aleksander Bąba

Do CzytelnikówOd Redakcji

Apolonia Bu rzyń ska

Wydawca:Towarzystwo Sympatyków Kromołowa

ul. Filaretów 1, 42-431 Zawiercietel./fax (032) 67 16 627

e-mail: [email protected]

Zespół redakcyjny:Apolonia Burzyńska – redaktor prowadzący

Czesława Bąba, Beata Muszalska, Danuta Skipirzepa,Marta Skipirzepa

Rada programowa:Stefan Rotarski, Zofia Malczewska

Layout & DTP:Marek ŻÓŁTOWSKI

Druk: Zawiercie, tel. 032 671 32 92

Za treść reklam Redakcja nie ponosi odpowiedzialności.Zastrzega sobie prawo do skrótów i zmian.

Kwartalnik ukazuje się od 1999 roku.Istnieje moż li wość nabycia poprzednich numerów.

Serdecznie dziękujemy za wspieranie finansowe Towarzystwa.

Nasze konto:Towarzystwo Sympatyków Kromołowa

ING BANK ŚLĄSKI SA Katowice, ul. Sokolska 34 O/Zawiercie, ul. Leśna 6

nr rachunku 13 1050 1591 1000 0022 0651 9114

Drodzy czytelnicy! Witamy jesień, która niesie ze sobą mnóstwo obowiązków związanych z zaopatrzeniem na zimę, porządkowaniem sadów i ogrodów, ale także chęć skupiania się przy ogniskach. Zanim nadciągną jesienne szarugi, lubimy gromadzić się na polanach leśnych przy ogniskach i zajadać smaczne prażonki, potrawę przyrzą-dzaną od bardzo dawna w Kromołowie i okolicy. Stąd przepis poszedł w świat gdzie zmieniał się smak potrawy w zależności od inwencji ludzi. W niniejszym kwartalni-ku podajemy państwu przepis jak należy przyrządzać pyszne prażonki. Tym artykułem rozpoczynamy kulinar-ny kącik, a w nim przepisy na tradycyjne potrawy nasze-go regionu.

Dla dzieci i młodzieży (a może i dorosłych) zamiesz-czamy zagadki matematyczne, rozwiązania których będą podawane w następnym numerze.

Polecamy artykuły: omówienie postępu prac związa-nych z kanalizacją Kromołowa, o skutkach wynikających z budowy kopalni cynku i ołowiu na terenie miasta Za-wiercia, o edukacji dzieci i młodzieży opóźnionej w roz-woju, o pani mgr Marcie Ciszewskiej, której piękne ry-sunki oraz grafiki podnoszą walory naszego czasopisma.

Polecamy Państwu również opowiadanie oparte na autentycznych przeżyciach z okresu II wojny świato-wej.

Życzymy przyjemnej lektury!

Fot. M. ŻółtowskiFot. A. Burzyńska

Jesienny akcent w lesie

4Nr 4 (36) 2007

Wspomnienia

Urodził się w roku 1556 w podsądeckiej Łuko­wicy w rodzinie szlacheckiej jako Michał Sędzi­mir. Głodny wiedzy Sędziwój wędrował po całej ówczesnej Europie. Odwiedzając jej wszystkie ówczesne kraje pobierał także nauki na ważniej­szych uczelniach i uniwersytetach. W roku 1603

dotarł do Drezna, gdzie z więzienia uwalnia niejakiego Setona (alchemika szkockiego pocho­dzenia) dręczonego okrutnymi torturami przez ludzi elektora saskiego, który pragnął wydobyć od Szkota tajemnicę „kamienia filozoficznego”.Z Setonem ucieka do Krakowa, zabierając z tajnej skrytki nieco ponad uncję (około 28 gramów) tynktury – tajemniczego proszku, za pomocą którego Seton dokonywał przemiany metali nie­szlachetnych w złoto.

Wkrótce po przybyciu do Krakowa szkocki alche­mik umiera, a Sędziwój za wstawiennictwem Mi­kołaja Wolskiego – wielkiego marszałka koronnego dostaje się na dwór królewski Zygmunta III i roz­poczyna wręcz oszałamiającą dworską karierę. W obecności samego króla i jego dworu transmu­tuje zwykły żelazny gwóźdź w szcze rozłoty (scena ta staje się tematem wspomnianego obrazu Jana Matejki). To właśnie pożar jego laboratorium alche­micznego w zamku na Wawelu przyspieszył prze­niesienie stolicy z Krakowa do Warszawy.

W Europie znany był również jako: Michael Sendivogius, Nobilis Polonus, Sarmata Ano-nymus, Heliocenthaurus Borealis, Sendivogius Polonus czy Polnus, Sendivog, Sensophax, Bo-rentius, Cosmopolita. Używał również zanagra­mowanych nazwisk – pseudonimów: Divi Leschi genius amo i Angelus doce mihi ius.

Michał Sędziwój był nie tylko alchemikiem, ale również medykiem, filozofem i dyplomatą w służbie Zygmunta III Wazy, niedoszłym teolo­giem i po Mikołaju Koperniku najsłynniejszym wówczas Polakiem. Był mile widzianym gościem cesarskich i królewskich dworów w Czechach, Szwajcarii, Francji, Hiszpanii oraz Anglii (uczest­niczył jako widz w pierwszej próbie z jednooso­bową łodzią podwodną na Tamizie).

Uznawany jest za ojca polskiej chemii. Był też metalurgiem. Zajmował się pracą zakładów hutniczych (miedź, żelazo), współpracując w tym zakresie z marszałkiem Mikołajem Wolskim (nadzorującym kuźnice we wsiach królewskich w okolicach Krzepic).

Michał Sędziwoj-Sędzimir – alchemik i ojciec polskiej chemii

Atrakcją turystyczną, nie tylko Krakowa, w roku 2005 była inscenizacja teatralna, której tematem był pokaz alchemiczny na dworze króla Zygmunta III Wazy. W tle insce-nizacji zaprezentowano obraz Jana Matejki „Alchemik Michał Sędziwoj”. Kim był bohater obrazu mistrza i co tę postać znaną powszechnie w całej Europie doby odrodzenia łączy z Kromołowem?

Alchemik w Kromołowie

Fot. Arch. Autora

5Nr 4 (36) 2007

Wspomnienia

Na początku XVII w. mecenasi dworscy prze­stali wspierać alchemików – „szalbierców”. Opuszczony przez możnych z otoczenia królew­skiego, wyemigrował do Niemiec a następnie Austrii. Tam właśnie, za jego sprawą, odkryto złoża rud metali. Za zasługi, jakie oddal ce­sarzowi Ferdynandowi II, został Sędziwoj ob­darowany miastecz­kiem śląskim o nazwie Krawarz oraz domem w Ołomuńcu. Pierwszy polski chemik zmarł na obczyźnie, w czeskim Ołomuńcu, w 1636 r.

Można jeszcze długo wymieniać tytuły jego rozpraw naukowych oraz uczonych światowej sławy i autorów licznych książek zauroczonych wielką osobowością tego człowieka renesansu. Czytelnicy kwartalnika zapewne zastanawiają się, co ma wspólnego Sę­dziwoj z Kromołowem? Otóż ma.

Sędziwój jest bohaterem książki wydanej w 1845 roku przez Józefa Bogdana Dziekońskie­go (1816–1855) „Sędziwój: szkic o życiu i twór-czość” i uznawanej współcześnie za pierwszą polską powieść fantastyczną.

Czytając tę dziewiętnastowieczną powieść na­tknąłem się dwa razy na nazwę Kromołów. Począt­kowo myślałem, że autor przypadkowo umieścił w swojej powieści nazwę małego miasteczka (być może poprzez kontakty na emigracji w Paryżu np. z Napoleonem Gostkowskim – uczestnikiem powstania listopadowego – synem Piotra Gostkow­skiego, właściciela Kromołowa). Jednak po uważnej lekturze powieści można wywnioskować, że jej autorowi znane były nie tylko dzieła Sędziwoja, ale również biografie polskiego alchemika, które ukazały się po jego śmierci w Europie. Głównym źródłem informacji o życiu Michała Sędziwoja (Sędzimira) dla autorów tych biografii był jego służący Jan Badowski.

W powieści Dziekońskiego służący ten dziwi się swojemu Panu, że ten, posiadając rozliczne dobra (w tym stolnie pod Kromołowem) wędru­je po Europie, oddając się ryzykownym a zara­zem kosztownym eksperymentom.

W innym miejscu na kilka lat przed śmiercią Sędziwoja przybywa do niego z niepomyślną wiadomością o zajęciu w Polsce przez wierzy­cieli na poczet długów kopalni w Kromoło­wie.

Na przełomie XVI/XVII wieku właściciela­mi dóbr byli Firlejowie

i w dokumentach dotychczas poznanych nie ma informacji o Sędziwoju. Jest jednak bardzo prawdopodobne, że Firlejowie, należąc do bywalców królewskiego dworu i będąc może nawet świadkami pokazu uwiecznionego na obrazie Jana Matejko, zostali mecenasami ojca polskiej chemii. Wśród jego przyjaciół wymie­niany jest również Jan Boner (?) – dworzanin królewski. Jest bardzo prawdopodobne, że ówcześni właściciele Kromołowa, „opiekując” się ojcem polskiej chemii, oddali Sędziwojowi we władanie niewielką część dóbr w jego oko­licach, z kopalnią rudy żelaza a być może razem z kuźnicą (hutą). Często bowiem w tym okresie nazwa kopalnia oznaczała też kuźnicę. Być może Firlejowie liczyli na to, że dzięki uczonemu staną się oni również właścicielami „kamienia filozoficznego”.

Ten intrygujący epizod historii, opisany w po­wieści okresu romantyzmu, jest niezwykle inte­resujący nie tylko z tego powodu, że wspomina się tam nazwę Kromołów. Jest to również ciekawy i nieznany dotychczas w literaturze przedmiotu przyczynek związany z dziejami hutnictwa w oko­licach Zawiercia.

Zdzisław KluźniAK

6Nr 4 (36) 2007

Wspomnienia

Jako młody chłopiec w czasie wojny rwał się do działania i pociągały go przygody. Znalazł dojście do partyzantki leśnej – do oddziału leśnego kwa­terującego w lasach kieleckich. Był synem pułku w oddziale partyzanckim ze względu na wiek, gdyż nie ukończył jeszcze pełnych 16 lat. Jedna z przygód, która została mu głęboko w pamięci, łączyła się ze złotym zegarkiem.

Była to wczesna jesień, liście dopiero poje­dyncze zaczęły spadać z drzew i ludzie w lesie nie byli widoczni.

Rano odbyła się odprawa z dowódcą. Dowódca wyznaczył każdemu zadanie i poinformował o celu akcji: dzisiaj wykonamy „skok” na fol­wark w okolicy Włoszczowy zarządzany przez Niemca. W oddziale brakowało jedzenia oraz uzbrojenia pełnego i braki trzeba było uzupełnić. Dowódca podał miejsce zbiórki po akcji: wyco­fywać będziemy się po akcji w miarę możliwości w grupkach 2–3 osobowych.

Do miejsca przed rozpoczęciem akcji przekra­dali się także w grupkach 2–3 osobowych, aby nie być zauważonymi.

Na miejscu w folwarku miały być dwa wozy z końmi, do których miano załadować warto­ściowe łupy. Lokalizacja przedmiotów warto­ściowych i pieniędzy w domu zarządcy była przekazana przez ludzi z wywiadu. W tym dniu

zarządca miał być nieobecny. Dowódca w czasie odprawy przestrzegał, aby nikt nie ważył się za­trzymać łupu zdobytego w czasie akcji dla siebie, bo może to zakończyć się nieprzewidzianymi konsekwencjami.

Po kilku godzinnym marszu znaleźliśmy się w lesie w pobliżu folwarku. Bez oporów zaję­liśmy folwark. Tak jak przewidziano, nie było zarządcy. Wszystkie przedmioty wartościowe załadowaliśmy na dwie furmanki. Pod koniec akcji łącznik poinformował dowódcę, iż w odle­głości około 2 km maszeruje w naszym kierunku oddział piechoty niemieckiej. Furmanki błyska­wicznie odjechały do lasu, a myśmy ubezpie­czali transport. Po 21 godzinach szybkiej jazdy większość oddziału podzieliła się na grupki i tak podążaliśmy do celu na miejsce zbiórki.

Był wieczór i marsz we dwóch też nie był za miły, a w tym samym dniu nie było możliwości dotrzeć do miejsca wyznaczonego na odprawie przez dowódcę. Po drodze napotkaliśmy leśni­czówkę. Poprosiliśmy leśniczego o możliwość noclegu. Ugościł nas jajecznicą ze skwarkami, która przypominała przedwojenne czasy za­pachem i smakiem. Bał się przenocować nas w domu i zaproponował nam nocleg w stodole na sianie, co przyjęliśmy z kolegą z zadowole­niem. Otrzymaliśmy jeszcze dwa koce, aby nam nie było w nocy zimno. Otworzyliśmy duże drzwi w stodole, które głośno skrzypiały i wdrapali­śmy się na siano, które sięgało na ponad trzy metry. Pod szczytem zrobiliśmy dwa gniazdka w sianie. Byliśmy bardzo zmęczeni, sen jednak nie przychodził.

W czasie akcji nie zastosowałem się do roz­kazu dowódcy i przywłaszczyłem sobie złoty zegarek. Teraz wyciągnąłem z kurtki zegarek i zacząłem go oglądać. Zaświeciłem latarkę i światło skierowałem na zdobycz. Pokazałem go koledze i stwierdził, że jest wartościowy i bardzo ładny. Po oględzinach schowałem go do kurtki, w której spałem. Po paru minutach przyszedł głęboki sen.

Złoty zegarekLas, wysokie drzewa, zagajnik w lesie, cisza leśna stworzyły nastrój do opowiadania.Opowiadać o swoich przygodach miał prawo pan Meniu.

7Nr 4 (36) 2007

Wspomnienia

Nad ranem przebudził mnie trzask drzwi od stodoły. Wyskoczyłem z gniazda, w którym spałem – nie widzę mojego kolegi. Wkładam rękę do kieszeni – brak zegarka. Zsunąłem się z siana, otworzyłem drzwi i słyszę kroki odda­lającego się kolegi i trzask łamanych suchych gałęzi. Zacząłem biec za odgłosem kroków, gdyż wokół stodoły był gęsty zagajnik. Po minięciu zagajnika zobaczyłem biegnącego kolegę. Las teraz był wysoki. Wołałem do niego, aby się zatrzymał. Wreszcie zacząłem się zbliżać do niego. On się odwrócił i z karabinu wystrzelił kilka razy do mnie. Przystanąłem. Usiadłem na trawie pod drzewem. Wypłoszone wrony krążyły nade mną jak nad padliną. Pomyślałem, że mój kolega mógł mnie zastrzelić. Dla niego zegarek miał większą wartość, niż moje istnienie. Byłem w szoku, cóż jednak mogłem zrobić. Z ciężką głową szedłem do miejsca zbiórki. Nie zastałem tam mojego kolegi. Dowódca spytał, czy sam tylko szedłem. Wyjaśniłem, iż z kolegą wyszliśmy do lasu i zgubiliśmy się. Nie przyznałem się, iż przywłaszczyłem sobie zegarek.

Wojna się skończyła w 1945 roku nie dla wszystkich. Byłem poszukiwany przez UB – nie mogłem przebywać w domu. Nie przyjąłem propozycji wstąpienia do UB. Nie wiedziałem co zrobić, aby normalnie żyć. Mój dowódca AK z czasów partyzantki doradził mi, abym podjął jednak pracę w UB – będę ich informował o za­mierzonych akcjach przeciw byłym żołnierzom AK. Przez ponad rok informowałem o akcjach byłych partyzantów. Akcje UB nie udawały się. Zaczęto mnie podejrzewać – robiło się gorąco. Dowódca poinformował mnie, iż muszę uciekać, bo powstała niebezpieczna sytuacja. Przerzu­cono mnie na Podhale do ostatniego oddziału partyzanckiego, do „Ognia”.

Po kilkunastu miesiącach nastąpiła obława na oddział „Ognia”. Zlikwidowano ostatni oddział partyzancki w Polsce. Po schwytaniu mnie otrzy­małem wyrok 15 lat.

W więzieniu siedziałem w Szczecinie. Nie mogłem zrozumieć, że Niemców z SS traktują dużo lepiej niż Polaków. Po 8 latach opuściłem więzienie w następstwie amnestii.

Otworzyłem warsztat mechaniki samochodo­wej, której nauczyli mnie Niemcy w więzieniu.

Jest rok 199...W południe ktoś puka do mych drzwi.Otwieram drzwi, mężczyzna zapytuje o moje

nazwisko. Potwierdzam, iż tak się nazywam. Przedstawia się zmieszany, mówi, że jest moim

kolegą z partyzantki i uściśla, że tym, który po akcji w lesie strzelał do mnie, który ukradł mi złoty zegarek. Ta sytuacja zaszokowała mnie. Nie potrafiłem myśleć. Przybysz przedstawił cel swoich odwiedzin i poszukiwań. Pragnę bardzo, aby pan mi wybaczył moje zachowanie – bardzo zależy mi na przebaczeniu.

Tamte sytuacje partyzanckie zrobiły mi się nagle bardzo bliskie, a jego zachowanie nagle także. Nic nie zbladły tamte przeżycia. Błaga o przebaczenie, jakby od niego zależało dalsze jego życie, a może spokój wieczny? Nic nie tłumaczył. Nie potrafię mu wybaczyć – to jedno, co jestem zdolny mu powiedzieć. Przeprasza i wychodzi.

Ognisko przygasa. Jest już chłodno i ciemno.Zapanowała cisza.Było nam wszystkim ciężko.Meniu i słuchacze mieli różne oceny zachowań

bohaterów opowiadania. Stefan AuguSt

Fot. Corel©

8Nr 4 (36) 2007

Wspomnienia

Pewnie to prawda, bo jak inaczej nazwać przypadki, które mnie, rodowitą zawierciankę, doprowadziły do przemiłych, serdecznych Sym­patyków Kromołowa?

No więc, ci niezwykle sympatyczni Sympa­tycy zabrali mnie z sobą na wycieczkę wiodącą trasą: Kozłówka – Lublin – Kazimierz Dolny – Janowiec. Było bosko!

Elegancki autobus niósł mnie leciutko w dal a ja z rozkoszą wtapiałam się w wygodny fo­tel. W ręku trzymałam małą kamerę, w której obiektywie chciałam zatrzymać wszystko co zobaczę, co przeżyję. Plany miałam ambitne jak na nowicjusza i osobę ogromnie nieśmiałą z realizacją zaś nie poszło tak łatwo. Czego należało się spodziewać.

Kamera sprzęcik malutki z całą gamą możli­

wości okazał się bardzo delikatny, posłuszny,

wykonujący ściśle moje polecenia nie do końca przemyślane, zaskakujące ją samą jak i nowicjusza – operatora.

Widząc moje zaangażowanie, ktoś zauwa­żył, że oto na naszych oczach rodzi się nowy filmowiec na miarę Federico Felliniego, więc z szacunkiem mości panowie.

Nie będę opowiadała co widziałam.O tym opowie Wam kto inny. Ja opowiem jaki ciężki i niewdzięczny jest los kamerzysty.

Biegałam z kamerą za przewodnikiem truch­cikiem chcąc „złapać” jego opowieści i uwiecz­nić urok kościołów i kamieniczek. Ręce drżały mi jak wytrawnemu alkoholikowi, słońce wypijało błękit moich oczu a kamera tańczyła w moich dłoniach jak chorągiewka na wietrze. Pstrykałam z zapamiętaniem i strachem, że oto skończy mi się „prąd” i czegoś nie zareje­struje a to takie ważne.

Co z tego wyszło można sobie łatwo wy­obrazić.

Filmik ma leciutką drżączkę. Tu i ówdzie damski biust lub męska pupa. Wiatr delikatnie zagłusza moją zadyszkę i głębokie westchnie­nia ja zaś chowam głowę w piach jak wstydliwy struś z nadzieją, że sympatyczni Sympatycy Kromołowa nie wyrzucą mnie ze swojego Stowarzyszenia.

Ciężki jest los kamerzysty. Wielce skonfundowana Zawiercianka.

Wanda DroŻDŻoWSKA

Filmowiecamator

SPROSTOWANIE:W kwartalniku nr 3 (35) 207 r. na stronie 17 zamiast „Fot. Aleksander BĄBA” winno być „Fot. Adrian KYRCZ”.Przepraszamy Pana Adriana za zaistniałą pomyłkę.

Redakcja Kwartalnika

Ktoś powiedział, że nic nie jest dziełem przy-padku, że wszystko wpisane jest w nasz los. Że wszystko co na m się w życiu przytrafia, drobne, nic nie znaczące na pozór epizody to maleńkie ogniwka długiego łańcuszka życia.

9Nr 4 (36) 2007

Zarząd Osiedla Wspólnot Mieszkaniowych wyszedł z inicjatywą uzupełnienia urządzeń dla dzieci na istniejącym placu zabaw koło bloków.

Inicjatywa poparta przez zarząd Samorządu Mieszkańców dzielnicy Kromołów spotkała się z pełnym zrozumieniem Władz Miasta Zawiercia. W październiku br. zainstalowano następujące

Plac zabaw nr 2

urządzenia: dwa kiwaki, huśtawka gondolowa oraz karuzela dla czwórki dzieci. Koszt zakupu wspomnianych urządzeń wyniósł 11 tys. złotych wraz z montażem i został sfinansowany przez Urząd Miasta.

Poza tym na placu zabaw znajdują się urzą­dzenia po byłym właścicielu Osiedla Kombinacie Państwowej Gospodarki Rolnej oraz niedokoń­czona piaskownica, którą mieszkańcy wykonują we własnym zakresie.

Wyposażenie placu zabaw o nowe urządzenia ucieszyły szczególnie rodziców, którzy nie muszą wędrować z dzieciakami na bardziej atrakcyjny plac zabaw znajdujący się koło szkoły.

Czesława KuMASZKA-BąBA

Z życia Kromołowa

Fot. A. Bąba

Fot. A. Bąba

Nr 4 (36) 2007

10Nr 4 (36) 2007

Z życia Kromołowa

Trzeci kwartał roku to okres letniego wypo­czynku, ale jak zwykle zarząd troszkę działa, bo przecież rozpoczęte prace lub zaplanowane zadania należy kontynuować. Stąd wynikają konieczne spotkania z zarządem Samorządu Mieszkańców.

W III kwartale na zlecenie UM kontynuowano prace przy placu zabaw i czujne oko naszego członka zarządu wychwyciło nieścisłości wykona­nia ogrodzenia placu w porównaniu z projektem. Zauważony błąd firma, której zlecono wykonanie musi usunąć.

Działalność TSK

Na wniosek Towarzystwa rozpoczęto pro­jektowanie obudowy zabytkowej studni oraz powierzchni Rynku w Kromołowie.

W miesiącu sierpniu zorganizowano trzy­dniową wycieczkę krajoznawczą do Kozłówki, Lublina i Kazimierza Dolnego.

Czekanie na prażonki

Na straży ogniska

Fot. Z. lendor

Fot. A. Burzyńska

Nr 4 (36) 2007

11Nr 4 (36) 2007

Z życia Kromołowa

W dniu 24 sierpnia zorganizowano spotkanie uczestników wycieczki i członków Towarzystwa Sympatyków Kromołowa celem rozpoczęcia powakacyjnej działalności.

Spotkanie powiązane z tradycyjnymi prażon­kami odbyło się w plenerze, a ponieważ miejsce pikniku było dla uczestników nieznane, dojazd własnymi samochodami okazał się „motokro­sem”. Jednak czterdzieści osób dotarło szczęśli­wie do celu. O atmosferze towarzyszącej spotka­niu świadczy obok zamieszczony wiersz Krystyny Surmy.

W miesiącu wrześniu omawiano z Wydziałem Rozwoju i Promocji Miasta konkurs fotogra­ficzny 2007 r. pt. „Ziemia Zawierciańska w makro i mikrofotografii” i postanowiono przedłużyć termin nadsyłania prac do końca października br. a podsumowanie do końca listopada br.

Oprac. Zofia MAlCZeWSKA

Spotkanie na Jurze

Oj, niemało się Poli oberwało!Mały błąd w informacji, stąd uczestników wielumiało kłopoty z dotarciem do celuMałe zamieszanie i Poli serce znalazło się w rozterce.Więc się oddaliła. po chwili wracając!Uśmiechem witając!Wszystkich zniewoliła.Ale co tam!Słoneczna pogoda, prażonki, uroki JuryI artyzm p. Marty (Ciszewskiej)Został przekazany na karty.Czym byłyby drobne kłopoty człowieka,Gdyby nie uśmiech przyjaciela,Na który każdy z nas czeka.

Krystyna SurMA24.08.2007 r.

Tylko 8 kociołków, żołądków znacznie więcej...Fot. A. Burzyńska

12Nr 4 (36) 2007

Z życia Kromołowa

Zgodnie z założeniami harmonogramu budowy kanalizacji w ramach Projektu współfinansowane­go z Funduszu Spójności pn. „Gospodarka ściekowa Zawiercia”, zakończona została budowa kanalizacji sanitarnej wraz z przyłączami w części ulic (w tym: Boczna od Siewierskiej, Żniwna, Zbożowa, Piasko­wa, Niemcewicza, Harcerska, Karlińska).

Odtwarzanie nawierzchni ulic, zgodnie z zało­żeniami powinno rozpocząć się w miesiącu paź­dzierniku. Aktualnie toczą się roboty budowlane w ulicach: Firlejów, Bema oraz równoległej do ulicy Siewierskiej. Zgodnie z wcześniejszymi planami, całość prac w Kromołowie w ramach inwestycji unij­nej powinna zakończyć się jesienią 2008 roku.

W dniu 18 września 2007 roku odbyło się spo­tkanie informacyjne z mieszkańcami dzielnicy Kromołów, mające na celu przedstawienie korzyści płynących z budowy kanalizacji oraz dofinansowa­nia unijnego, bez którego realizacja takiej inwesty­cji nie byłaby możliwa. Mieszkańcy zostali również poinformowani o możliwości częściowego dofinan­sowania budowy kanalizacji (z Gminnego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej) na te­renie własnej posesji. Zgodnie z projektem budow­lanym, Gmina wykonuje kolektor sanitarny wraz z przyłączami do granic posesji mieszkańców.

Zgodnie z przyjętą 20 czerwca 2007 roku Uchwa­łą Rady Miejskiej i Regulaminem, mieszkańcy mogą ubiegać się o dofinansowanie po złożeniu odpo­wiedniego wniosku w Urzędzie Miejskim w Za­wierciu, w Wydziale Gospodarki Miejskiej i Ochrony

Środowiska (wnioski do pobrania w Wydziale – pokój 104b oraz na stronie www.zawiercie.eu). Jeżeli podłączenie do kanalizacji nastąpi w ciągu pierwszych 12 miesięcy od technicznej możliwości przyłączenia, można otrzymać dofinansowanie do 1000 zł, jeżeli nastąpi to w późniejszym terminie – do 500 zł.

Za termin podłączenia uważa się dzień zawar­cia umowy na odbiór ścieków z RPWiK Sp. z o.o. w Zawierciu.

Aby podłączyć się do istniejącej kanalizacji należy wykonać kilka kroków:Krok 1 – to wystąpienie do Rejonowego Przedsię­

biorstwa Wodociągów i Kanalizacji z siedzibą w Zawierciu przy ul. 11 Listopada 2 z wnio­skiem o wydanie warunków technicznych podłączenia, przedkładając wyrys z mapy zasadniczej w skali 1:1000 (warunki techniczne są wydawane bezpłatnie);

Krok 2 – to zlecenie uprawnionemu projek­tantowi wykonania projektu podłączenia kanalizacyjnego do budynku (RPWiK Sp. z o.o. z siedzibą w Zawierciu dopuszcza wykonanie zbiorczego projektu podłączenia kanalizacyj­nego np. dla mieszkańców całej ulicy, dzielni­cy, itp., na jednym arkuszu mapy);

Krok 3 – zgłoszenie budowy (przyłącza) w RPWiK, dokonuje się go przed rozpoczęciem robót;

Krok 4 – to wystąpienie do RPWiK z wnioskiem o wydanie zezwolenia na wykonanie podłą­czenia kanalizacyjnego (odbioru przyłącza również dokonuje RPWiK);

Krok 5 – po wykonaniu przyłącza mieszkańcy mogą zgłaszać w Rawik Sp. z o.o. w Zawier­ciu gotowość odbioru, sporządzona musi zostać koniecznie geodezyjna inwentaryzacja powykonawcza (podobnie jak w przypadku projektu, dopuszcza się wykonanie zbiorczej inwentaryzacji);

Krok 6 – podpisanie z RPWiK odpowiedniej umo­wy o odprowadzanie ścieków. Wtedy można już w pełni korzystać z powstałej kanalizacji.

Budowakanalizacji sanitarnejw toku

13Nr 4 (36) 2007

Z życia Kromołowa

RPWiK Sp. z o.o. w Zawierciu nie pobiera żad­nych opłat związanych z przyłączeniem nierucho­mości do kanalizacji, jedyną opłatą jest opłata za dokonanie odbioru przyłącza (na chwilę obecną 105,94 zł).

Inwestycja niesie ze sobą pewne okresowe utrudnienia w ruchu drogowym, jednak osta­

teczny efekt, to przede wszystkim niewątpliwa poprawa stanu środowiska naturalnego oraz jakości naszej wody pitnej.

Jednostka Realizująca Projekt:Urząd Miejski w Zawierciu, ul. Leśna 2tel.: 032 67 27 380-82www.zawiercie.eu

Oprac. i fot.: Karolina StroBA

Spotkanie informacyjne z mieszkańcami

dzielnicy Kromołów

Wykopy...

... i układanie rur

Nr 4 (36) 2007

14Nr 4 (36) 2007

Z życia Kromołowa

Wyjechaliśmy wczesnym rankiem, luksusowym autokarem, tym razem na ziemię lubelską. W pro­gramie wycieczki było zwiedzanie muzeum w Ko­złówce, miasta Lublina, Kazimierza Dolnego, mu­zeum i ruin zamku w Janowcu.

Całokształt zwiedzania zaprogramowanych miejsc był bardzo napięty. Starano się bowiem objąć i przekazać jak najbardziej obszerną informa­cję nt. historii, wydarzeń zwiedzanych miejsc

i zabytków. Nie sposób więc opisać to, co się sły­szało i zobaczyło, a następnie przedstawić czytel­nikowi w sposób prosty i w miarę wyczerpujący zaistniały bieg wydarzeń. Po prostu samemu trzeba tam być, zobaczyć, uwierzyć w największe jeszcze istniejące dziedzictwa i dobra kultury polskiej.

XVIII­wieczny zespół pałacowo–parkowy w Ko­złówce zbudowany w stylu późnego baroku na przełomie XIX i XX wieku został rozbudowany i urządzony przez Konstantego Zamojskiego I or­dynata kozłowieckiego. Wnętrza pałacowe zacho­wały swój układ architektoniczny, wystrój i auten­tyczne wyposażenie. Reprezentują styl określony w sztuce jako Drugie Cesarstwo. Kaplica pałacowa usytuowana w tymże zespole pochodzi z początku XX w. i zbudowana została na wzór kaplicy królew­skiej w Wersalu. Zespół pałacowy otoczony jest 20­hektarowym parkiem, malowniczym ogrodem francuskim i romantyczną częścią leśną.

W pawilonie północnym mieści się jedyna w Pol­sce Galeria Sztuki Realizmu Socjalistycznego. Ta niezwykła wystawa o charakterze polityczno–dy­daktyczno–ateistycznym prezentuje zbiory sztuki totalitarnej z lat 1949 – 1955. Wśród zgromadzo­

Wojażesympatyków KromołowaW połowie sierpnia br. Towarzystwo Sym-patyków Kromołowa zorganizowało wyjazd w celach turystycznych i poznawania historii ciekawych zakątków Polski dla sporej grupy członków Towarzystwa.

Cała grupa sympatycznych Sympatyków...

15Nr 4 (36) 2007

Z życia Kromołowa

nych dzieł znaleźć można prace wzorowych pol­skich artystów. W pawilonie południowym znajdu­je się ekspozycja 19–wiecznych powozów ze zbiorów muzeum zamku w Łańcucie, wzbogacona interesującymi akcesoriami podróżniczymi.

Muzeum Nadwiślańskie w Kazimierzu Dolnym obejmuje m.in. magnacki zamek oraz dworek po­łożone w Janowcu, które to obiekty zwiedzaliśmy w drugim dniu wycieczki.

Zamek w Janowcu nad Wisłą został wzniesiony w latach 1508 – 1526. Jego fundatorem był Mikołaj Firlej hetman wielki koronny. Początkowo zamek miał pełnić funkcje obronne, jednak z końcem XVI w. zaczął tracić znaczenie na rzecz funkcji rezyden­cjonalnych. Rozbudowany do XVIII w. Stał się sie­dzibą wielkich magnackich rodów Firlejów, Tarłów i Lubomirskich. Dla nich pracowali wybitni rzeźbia­rze i architekci: Santi Gucci Florentino, Giowanoi Battista Falconi i Tylman Gameren.

Na zamku bywali królowie: Zygmunt III Waza, Michał Korybut Wiśniowiecki, a także wielkie inne postacie jak Jan Kochanowski czy Henryk Sienkie­wicz. Z początkiem XIX wieku zamek często zmieniał właścicieli, których nie stać było na jego utrzymanie. Ratowania zamczyska podjął się w la­tach 30­tych XX w. Leon Kozłowiecki, który wpisał się w historię zamku w Janowcu jako ostatni polski romantyk i pan na zamku. W roku 1975 zamek wraz z parkiem został zakupiony przez muzeum Nadwi­ślańskie w Kazimierzu Dolnym. Nieopodal Zamku na terenie parku znajduje się dwór z lat 70 – 80 XVIII w. Przez niemal 200 lat należał do rodziny Zembrzuskich. Dwór ten został przeniesiony do Janowca z miejscowości Moniaki k/Urzędowa w 1984 r. Jego wnętrza wprowadzają zwiedzających w atmosferę wnętrz dworu ziemiańskiego.

Zabytkowe pojazdy konne umieszczone w sto­dole Wylęgów dają świadectwo kultury narodowej dworu polskiego. Eksponaty pochodzą z prywatnej kolekcji Jana Wzorka. W drewnianym XIX w. spi­chlerzu mieści się wystawa etnograficzna sztuka ludowa, rybołóstwo, rzemiosło, transport wodny.

Dorota CZerneK

Zamek w Lublinie

Kamienica w Rynku w Lublinie

Brama Grodzka w Lublinie

Zamek w Janowie

Fot. A. Burzyńska

Fot. A. Burzyńska

Fot. A. Burzyńska

Fot. A. Burzyńska

16Nr 4 (36) 2007

Z życia Kromołowa

Urodziła się we Lwowie a wychowała i do­rastała w Krakowie. Tu uczęszczała do szkoły podstawowej, później do Liceum Ogólnokształ­cącego im. J. Joteyki. Następnie skierowała kroki na Politechnikę Krakowską na Wydział Archi­tektury i uzyskała tam tytuł magistra inżyniera architekta.

Od trzeciego roku życia rysuje i maluje.Gdyby przeanalizować drzewo genealogiczne

rodziny naszego dzisiejszego gościa, to można by się doszukać więzów rodzinnych ze sławnym malarzem Jackiem Malczewskim. Lubuje się w malowaniu portretów, szczególnie kobiecych.Potrafi oddać w nich osobowość osoby portreto­wanej. Ulubionym tematem są również obiekty architektoniczne. Uważny Czytelnik zapewne już wie, z kim spotkaliśmy się tym razem, albowiem jest to postać znana z projektowania okładek do naszego Kwartalnika. Nasz dzisiejszy gość to architekt – Marta Ciszewska.

Nasuwa się nam jakby standardowe pytanie ­ Jak to wszystko się zaczęło?

– Talent odziedziczyłam po mamie. Mama mieszka w Krakowie i jest uroczą 93-letnią staruszką obdarzo-ną wielkim poczuciem humoru, potrafi się śmiać jak nastolatka – opowiada Marta Ciszewska – Mama zaczęła malować amatorsko, gdy miała 70 lat. Lubiła też wyszywać, czy układać kompozycje kwiatowe. Ojciec, który był przez wiele lat dyrektorem PWN i współredagował – pierwsze po wojnie – wydanie encyklopedii, pragnął, bym została lekarzem.

Ja jednak czułam, że zawód dla mnie, to właśnie architekt – zwierza się nasza bohaterka. – Wy-brałam więc studia na Politechnice Krakowskiej na

Wydziale Architektury. W Krakowie poznała swojego męża,

Jerzego. – Mąż pochodzi z Zawiercia. Poznałam go (i zakochałam) się jeszcze przed studiami. Zaraz po maturze cho- dziłam rysować na Wawel i tam „pode-rwał mnie” Jerzy – wspomina z rado­ścią. – On też chodził na Wawel i ćwiczył rysowanie. Nosił moją deskę do rysowa-nia, ponieważ była ciężka – żartuje. Studiowali razem na tej samej uczelni, na tym samym roku i jakby tego było mało, to jeszcze byli w tej samej gru­pie – widocznie los chciał, żeby byli

Architektura – moja pasja

Architekt i plastyk – Marta Ciszewska

Marta Ciszewska – cały czas w wenie twórczej

Fot. A. Burzyńska

Fot. Z. lendor

17Nr 4 (36) 2007

Z życia Kromołowa

nierozłączni. I tak pozostało do dnia dzisiejszego. Są szczęśliwymi rodzicami dwóch synów: Marcina i Rafała, którzy po rodzicach odziedziczyli zdolności i rów­nież są architektami. – Odziedziczyli także talent malarski, mieli wiele wystaw. Rafał i Marcin są autorami wielu projektów archi-tektonicznych, w tym m.in. obiektów użytecz-ności publicznej w Kromołowie. Są to np. Sklep „Szymon”, Sklep „Spar” z przylegają-cym lokalem, kaplica na cmentarzu parafial-nym, Pałacyk nad Wartą – wylicza zadowo­lona mama. – Obecnie w konsultacji ze mną syn Marcin jest autorem projektu budowla-nego starej studni i koncepcji zagospodaro-wania przestrzennego rynku w Kromołowie, która stanowi wytyczne do projektu tech-nicznego. Uzdolnione plastycznie są także dwie – czternasto­ i szesnastoletnia – wnuczki Marty Ciszewskiej. Dodatkowo obdarzone są one talentem literackim. Jest też 3­letni wnuczek. – Być może on również posiądzie zdolności po rodzicach i dziad-kach i będzie następnym architektem w rodzinie – ma nadzieję szczęśliwa babcia.

Po ukończeniu studiów na Politechnice Kra­kowskiej wraz z mężem Jerzym pracowała w Szczakowej w Hucie Szkła. – Organizowaliśmy wystawy, na których prezentowaliśmy materiały produkowane przez Hutę Szkła – wspomina.

Później Jerzy dostał pracę w Prezydium Miej­skiej Rady Narodowej w Zawierciu na stanowi­sku architekta miejskiego (obecnie prowadzi własną pracownię projektową) natomiast Marta najpierw pracowała w Pracowni Urbanistycz­nej, potem przeszła do Powiatowej Pracowni Urbanistycznej podległej wojewodzie, która wkrótce przekształciła się w Biuro Planowania Przestrzennego w Katowicach.

Przez wiele, wiele lat piastowała stanowisko kierownika Zespołu Projektowego w Zawierciu.

W latach 90 – tych była przez długi okres archi­tektem miejskim i pełniła funkcję Naczelnika Wydziału Architektury. Zrobiła specjalizację z zakresu planowania przestrzennego, uzyskała – bardzo rzadkie – uprawnienia urbanistyczne i w związku z tym była autorem wielu projektów. W swoim dorobku zawodowym – począwszy od roku 1967 a kończąc na 2001 – nasza rozmów­czyni ma kilkadziesiąt opracowań projektowych. Ważniejsze opracowania, których była głównym projektantem bądź autorem to:• plan ogólny zagospodarowania przestrzenne­

go gminy Mierzęcice,• plan ogólny zagospodarowania przestrzenne­

go gminy Łazy,• plan ogólny zagospodarowania przestrzenne­

go gminy Kroczyce,• plan ogólny zagospodarowania przestrzenne­

go miasta Poręba,• plan ogólny zagospodarowania przestrzenne­

go miasta Siewierz,

Jeden z wielu wykonanych portretów

18Nr 4 (36) 2007

Z życia Kromołowa

• plan szczegółowy zagospodarowania prze­strzennego osiedli w Zawierciu: „Kosowska Niwa”, „Na stoku”, „Argentyna”.Była też autorem planu szczegółowego zago­

spodarowania przestrzennego ośrodka żeglar­skiego K.Ż. „Zodiak” przy Rudzkiej Sp. Miesz­kaniowej oraz ośrodka rekreacyjnego dla pracowników „Prodryn” – Będzin – nad Zalewem Przeczyckim w Siewierzu. Ma w swoim dorobku również projekt aranżacji wnętrza Urzędu Stanu Cywilnego w Pilicy. Według jej projektu powsta­ło wiele pomników m.in. Pomnik Nieznanego Żołnierza i Pomnik Powstańców Śląskich w Za­wierciu, Pomniki ku czci ofiar faszyzmu w Ryczo­wie i w Szczakowej.

Od 2003 roku jest na emeryturze, ale nadal kontynuuje działalność architektoniczną. – Zaję-łam się kilkoma małymi opracowaniami planistyczny-mi. Pełnię rolę Przewodniczącej Gminnych i Miejskich Komisji Urbanistyczno - Architektonicznych opiniu-jących nowo powstające plany zagospodarowania przestrzennego w naszym rejonie. Jestem członkiem Stowarzyszenia Architektów Polskich (SARP), Towa-rzystwa Urbanistów Polskich a także Okręgowej Izby Urbanistów. Wykonuję na zlecenie Urzędów projekty decyzji urbanistycznych (o warunkach zabudowy) – dodaje Marta Ciszewska.

Nasza rozmówczyni ma, podobnie jak każdy z nas, hobby. Tym hobby jest rysowanie i malo­wanie. – Zawsze zdobywałam jakieś nagrody i w przedszkolu i w szkole – wspomina tamte czasy.

– Gdy miałam 12 lat, chodziłam na lekcje rysunku do prof. Jerzego Pilcha do Pałacu pod Baranami. W wieku 15 lat pobierałam lekcje u prof. Wiktora Zina, znanego między innymi jako gospodarza cyklu telewizyjnego „Piór-kiem i węglem”. Profesor oceniał moje prace bardzo wysoko – snuje dalej wspomnienia – Maluję różnymi technikami – grafika, pastele suche, kredka, akwarele i rzadko farby olejne. Miałam kilka wystaw, m.in. w Klubie Kowadło w Katowicach można było oglądać wystawę portretu kobiecego. Będąc

w szkole średniej rysowałam karykatury profesorów i koleżanek – za ich zgodą oczywiście – tłumaczy się nasza bohaterka. – W moim archiwum znaleźć też można karykaturę premiera Marcinkiewicza, Hanny Gronkiewicz–Waltz, Pani prezydentowej – Marii Kaczyńskiej – informuje artystka.

Od 1999 roku Marta Ciszewska nawiązała współpracę z redakcją czasopisma „Kromołów wczoraj i teraz”. Jej grafika i rysunki ukazują się począwszy od numeru 4. Od numeru 11 po obecny numer 36 jej prace zamieszczane są na okładce tegoż kwartalnika. Zachęcamy Cię, Drogi Czytelniku do śledzenia kolejnych numerów naszego pisma, abyś mógł nam towarzyszyć w oglądaniu galerii szkiców portretowych pań w kapeluszach – członkiń Towarzystwa Sympatyków Kromołowa. Portrety owe będą bowiem zdobiły okładki następnych numerów Kwartalnika.

Na koniec zapytaliśmy p. Martę, czy zawód ar­chitekta, to trudny zawód? Odpowiedź brzmiała: – Jest to bardzo trudny zawód, wymaga wiele czasu i poświęcenia, dobrej organizacji i w dużej mierze również znajomości szeregu ustaw i przepisów.

Dziękujemy Marcie Ciszewskiej za rozmowę i życzymy zdrowia oraz spokoju, spokoju i jesz­cze raz spokoju, bo to jej główne marzenia. Poza tym życzymy, aby udało się jej zachęcić męża, który ukochał Jurę i nie przepada za jej opuszcza­niem, do podróżowania w inne miejsca i spełnić swoje marzenia o podróży po Europie.

Beata KoWAlCZyK

Fot. J. Ciszewski

19Nr 4 (36) 2007

Z życia Kromołowa

W dniu 29.07.2007 r. w kościele parafialnym w Kromołowie odbył się jubileusz 45­lecie ka­płaństwa naszego rodaka księdza Józefa Czernka. W uroczystej mszy świętej, którą celebrował Jubi­lat uczestniczyło liczne grono parafian, rodzina, przyjaciele. Dostojny Jubilat otrzymał gratulacje i podziękowania za długoletnie pełnienie pracy duszpasterskiej, za stały kontakt z naszą parafią, za zainteresowanie parafianami i okazaną troskę o ich zdrowie m.in. ocieplenie ławek w kościele. Mieszkańcy złożyli Jubilatowi życzenia zdrowia i wytrwania w pełnieniu jakże trudnej ale zarazem zaszczytnej pracy duszpasterskiej.

Zarząd Towarzystwa Sympatyków Kromołowa przyłącza się do życzeń dodając: „życzymy wiele lat szczęśliwego życia i następnych jubileuszy”.

k k k

W dniu 9. 08. 2007 r. odpoczywali w Kro­mołowie pielgrzymi zmierzający z Krakowa do sanktuarium Maryjnego na Jasnej Górze w Czę­stochowie. O godz. 11.30 na stadionie rozpoczął się jak co roku mecz piłki nożnej między zakonni­kami i księżmi diecezjalnymi. Mecz jest świetnym spontanicznym widowiskiem teatralnym i kibice nie przypuszczali, że po 15 minutach wbiegająca na boisko z noszami ekipa sanitariuszy nie jest elementem wyreżyserowanym lecz faktycznie udziela pomocy leżącemu na murawie zawod­nikowi, który uległ dotkliwej kontuzji. I tym smutnym akcentem zakończony został rozryw­kowy mecz. Zapraszamy za rok. Naprawdę warto przyjść na stadion w Kromołowie.

k k k

Podajemy do wiadomości mieszkańców Kro­ mołowa, że aktualnym dzielnicowym policjan­tem jest Grzegorz KITA, tel. 032 67 38 267, tel.kom. 696 444 389

k k k

W dniu 05.08.2007 r. odbyła się impreza ple­nerowa „ Jarmark Kromołowski”, którego dobra organizacja i interesujący program zgromadził mieszkańców Kromołowa i okolicy. Program obejmował: ludowe śpiewanie zespołów KGW z Zawiercia – „Łośniczanek”, „Karlinianek”, „Bzo-wianek” i „Marciszów”; muzykę dla wszystkich w wykonaniu zespołu „Projekt”; piękne śpiewa­nie zespołu „Fatamorgana”; zabawę w Karczmie w wykonaniu RZF „Kromołowianie”; recital Anety Drążkiewicz w towarzystwie przyjaciół oraz „Ondraszki ze Szczyrku”.

W trakcie imprezy można było zrobić zakupy na stoiskach prezentujących rękodzieło ludowe.

Organizatorem jarmarku był Miejski Ośrodek Kultury „Centrum” w Zawierciu filia w Kromo­łowie.

I N F O R M A C J E

Fot. Z. Cholewka

Odpoczynek strudzonych pielgrzymów

20Nr 4 (36) 2007

Z życia Kromołowa

k k k

W trosce o bezpieczeństwo dzieci, w miesiącu sierpniu br. przed rozpoczęciem roku szkolnego, w pobliżu szkoły na ul. Filaretów zostały umiesz­czone znaki drogowe na jezdni zmuszające kierowców do szczególnej ostrożności.

k k k

Informujemy, że od sezonu jesiennego mecze piłki nożnej klubu „Źródła” odbywają się na stadionie w centrum Zawiercia, gdyż boisko w Kromołowie nie posiada odpowiednich wymia­rów oraz warunków bezpieczeństwa dla kibiców i sportowców. W Kromołowie przeprowadzane są treningi. Patrz załączone zdjęcia.

Fot. A. Bąba

Fot. A. Burzyńska

Fot. A. Burzyńska

Znaki nie wystarczą...

Trening piłkarzy Klubu „Źródła” Kromołów

Fot. A, Bąba

21Nr 4 (36) 2007

Z życia Kromołowa

Pragnę podzielić się wiedzą odnośnie korzy­ści i strat wynikających z ewentualnej budowy kopalni na terenie miasta Zawiercia.– obniżenie poziomu wód gruntowych w pro­

mieniu do 100 km od miejsca powstałej kopalni,

– likwidacja studni, obniżenie i likwidacja rzek, zbiorników wodnych we Włodowicach, Przy­łubsku, Kostkowicach,

– likwidacja ujęć wodnych dla zakładów produ­kujących wody źródlane,

– likwidacja ujęć studni wiejskich; konieczność doprowadzenia wody pitnej z odległych tere­nów po bardzo wysokich kosztach,

– obniżenie poziomu wód gruntowych, a w kon­sekwencji bardzo duże zubożenie roślinności i drzewostanu,

– budowa instalacji wodnej na terenie wsi ko­rzystających z własnych ujęć źródlanych,

– zasolenie wody w rzece odprowadzającej wodę wydobytą z kopalni.

– brak życia biologicznego w tej rzece, z powo­du zasolenia i obecności metali ciężkich,

– wysoka śmiertelność wśród ptactwa spo­żywającego wodę z rzeki, do której będą odprowadzone wody kopalniane,

– konieczność doprowadzenia wody oraz kanalizacji do miejscowości wiejskich korzy­stających dotychczas z ujęć własnych wody,

– zapadliska w miejscach wydobycia i ich kon­sekwencje,

– obniżenie atrakcyjności terenów powiatu i Jurajskiego Parku Krajobrazowego,

– straty stanowisk pracy i finansowe,– szkody górnicze związane z obniżeniem

terenu – dróg i budynków spowodowane zapadliskami,

– uszkodzenie instalacji wodnej i kanalizacyj­nej,

– zniszczenie powietrza i zwiększenie obecno­ści metali ciężkich w powietrzu,

– szkody górnicze związane z uszkodzeniami domów – pęknięciami i odszkodowania, o które walczą ludzie kilkanaście lat.

Czy opłaca się to wszystko za 500 stanowisk pracy – przy stracie kilku tysięcy?

Proponuję wycieczkę do Bolesławca i Bukowna oraz rozmowę z ludźmi, którzy te miejscowości zamieszkują. Kiedyś, II przed wojną, Bukowno było prężną miejscowością wczasową – a obec­nie? Rachunek ekonomiczny i ekologiczny przemawia zdecydowanie przeciwko budowaniu kopalni na terenie Zawiercia i okolicy.

Budowa kopalni byłaby szczytem bezmyśl­ności.

Stefan AuguSt

Kopalniacynku i ołowiu

k k k

W III kwartale b.r. miały miejsce dwa wypadki drogowe na skrzyżowaniu koło kapliczki pod wezwaniem św. J. Nepomucena:• potrącenie pieszego, którego z obrażeniami

głowy zabrano do szpitala,• kraksa trzech samochodów; po zasygnalizo­

waniu skrętu w lewo z ul. Siewierskiej na sa­

mochód oczekujący na wolną drogę najechały kolejno na siebie dwa następne.Brak sygnalizacji świetlnej na tym newralgicz­

nym skrzyżowaniu stwarza zagrożenie życia dla mieszkańców i kierowców.

Liczba poszkodowanych wydłuża się coraz bardziej. Ile jeszcze potrzeba nieszczęść aby podjąć konieczną decyzję.

Zebrała: Pola BurZyńSKA

22Nr 4 (36) 2007

Składniki4,5 – 5 kg ziemniaków, 30 dkg kiełbasy, 25 dkg

boczku, 20 dkg słoniny, 4 duże cebule, ½ dużej główki czosnku, pieprz, 1 łyżka (duża) soli.

PrzygotowanieObrane ziemniaki małe, średnie kroimy piono­

wo na cztery części (nie w plastry). Z dużymi ra­dzimy sobie wg uznania. Osączamy na sicie. Kroimy: kiełbasę w talarki, boczek w kostkę lub plasterki, słoninę w cienkie paski (dłuższe), cebu­lę na połowę a następnie w dosyć grube części, czosnek drobno. Odmierzamy sól, pieprz.

Garnek na nóżkach, żeliwny lub aluminiowy wykładamy wewnątrz (dno i boki) słoniną i ukła­damy warstwami kolejno: część ziemniaków, ce­buli, soli, pieprzu, kiełbasy, boczku, czosnku.

Trzy warstwy ww. składników stanowią wsad do garnka. Układanie kończymy warstwą ziem­

niaków. Solimy pieprzymy i zakrywamy liśćmi kapusty lub papierem pergaminowym.

Przykrywamy pokrywą garnka. Zakręcamy pokrywę, ale nie do końca, zostawiamy szczeli­nę i odsączamy wodę. To bardzo ważne ażeby ziemniaki nie były „rozciapane”. Dokręcamy pokrywę do maksimum i stawiamy na ognisko rozpalone drewnem.

Prażymy około 45 minut, w tym przez piętna­ście minut powinien być ostry ogień obejmujący garnek dookoła a następnie odsuwamy i zmniej­szamy ogień do żaru. Następne 30 minut wystar­czy w zupełności, aby ziemniaki były uprażone, lekko przyrumienione na bokach garnka i bardzo apetyczne.

Mimo dość dokładnego przepisu każde pra­żonki są inne , do właściwego składu i sposobu palenia ognia można dojść tylko metodą powta­rzanych doświadczeń, do czego zachęcamy.

Smacznego i do dzieła!

k k k

Przed laty bywało, prażono ziemniaki w garn­kach pobielanych bez nóżek i zakręcanych po­kryw. Garnek przykrywano kilkoma warstwami liści z kapusty, następnie wycinano darń zgodną z kształtem garnka (bo mogły to być tzw. zającz­ki, gęsiarki) odwracano darń zielonym na dół i nakładano na garnek. Garnek ustawiano na kamieniach rozstawionych tak, aby pod spodem garnka był ogień.

Uprażone ziemniaki jadło się na liściach z ka­pusty, nie widelcem, a dzidkami wystruganymi na potrzeby tej cudownej chwili. Podyktowane to było brakiem samochodów i koniecznością dźwigania do lasu przede wszystkim garnka, a nie zastawy stołowej. Na pewno zabierano ze sobą kieliszki do niezbędnego rozgrzewającego, poprawiającego nastrój napoju, dobrej alkoho­lowej nalewki.

Towarzyszące atrakcje: muzyka, śpiew, wspo­mnienia, anegdoty, taniec wokół ogniska.

Opracowała: urszula WóJCiK

Tradycje kulinarne naszego regionu

Prażonki

Fot. A. Burzyńska

Z życia Kromołowa

23Nr 4 (36) 2007

Zdrowie

Na początku lat dziewięćdziesiątych program „Gimnastyki Mózgu” Paula Dennisona stał się ogromnie popularny. W ostatnich latach program ten jest wykorzystywany w praktyce psycholo­giczno–pedagogicznej przez różnych specjali­stów w wielu krajach.

Kierunek powstał na podstawie badań w dzie­dzinie psychologii i pedagogiki. Kinezjologia Edukacyjna uczy i pokazuje w praktyce możliwo­ści wykorzystania naturalnego ruchu fizycznego dla prawidłowej organizacji pracy mózgu i ciała w celu uczenia się. Gimnastyka Mózgu ma pobu­dzać naturalny rozwój osobowości dziecka oraz aktywizować naturalne mechanizmy pracy mó­zgu poprzez swobodny ruch.

Twórcy metody dowodzą, iż naturalny rozwój fizyczny jest podstawą kształtowania się nawy­ków widzenia, słuchania, organizowania wew­nętrznych czynności psychicznych, uzdolnień a także umiejętności. To natura obdarzyła czło­wieka nieograniczonymi możliwościami rozwo­ju, a ruch fizyczny i rozwój intelektu są ze sobą ściśle związane w okresie dzieciństwa.

Współczesne kształcenie powoduje, że natu-ralny rozwój dzieci zostaje zaburzony. Kształce­nie wymaga od dziecka ogromnej pracy umysło­

wej przy minimalnym wykorzystaniu ruchu. Dziecko boi się, że nie poradzi sobie z nauką, co hamuje rozwój jego myśli i twórczości. Stres towarzyszący dziecku hamuje jego naturalną potrzebę poznawania świata.

Paul i Gail Dennisonowie odkryli ogromne moż­

liwości, jakie daje ruch fizyczny dla skutecznego rozwoju i uczenia się u dzieci i dorosłych.

Dwa podstawowe typy ruchów to ruchy prze-kraczające linię środkową i jednostronne ruchy ciała.

Przykładem ruchów przekraczających linię środkową, utworzoną przez lewą i prawą stronę ciała jest praca oczu przy czytaniu czy pisaniu, praca narządów słuchu czy praca rąk. Te ruchy są bardzo ważne, ponieważ integrują myślenie i ruch, uaktywniają naturalne mechanizmy oraz zwiększają szybkość przekazywania informacji, zapewniając optymalną pracę układu nerwo­wego.

Jednostronne ruchy ciała powodują rozdziele­nie myśli i ruchu. Ten mechanizm wykorzystuje­my w sytuacji działania ze znaną już informacją, na przykład wykorzystując wiedzę w praktycz­nym działaniu. Mechanizm rozdzielania myśli i ruchu jest wykorzystywany w początkowym etapie kształtowania umiejętności szkolnych.

Ćwiczenia proponowane w ramach „Gimnastyki

Mózgu” pobudzają określone części mózgu, na­stawione są na rozwój różnorodnych systemów koordynacji ruchu i funkcji psychofizycznych, np. koordynacja „ręka–oko”, koordynacja małej i dużej motoryki.

Ćwiczenia zostały podzielone na cztery grupy.

Grupa IRuchy umożliwiające przekraczanie linii środ-kowej: Te ćwiczenia udoskonalają i integrują połą­

czenia prawej i lewej półkuli mózgu (ruchy

Gimnastyka mózguKinezjologia Edukacyjna to nowy holistyczny kierunek w dziedzinie wiedzy o człowieku. Gimnastyka Mózgu to wstępny stopień Kine-zjologii Edukacyjnej. Autorami są amerykań-scy pedagodzy Paul Dennison i Gail Denni-son.

24Nr 4 (36) 2007

Zdrowie

naprzemienne, leniwe ósemki, rysowanie oburącz, alfabetyczne ósemki, ruchy naprze­mienne na leżąco, słoń, krążenie szyją, koły­ska, kobra).

Grupa IIĆwiczenia rozciągające mięśnie. Rozluźnione mięśnie powodują, że człowiek

jest spokojny i gotowy do pracy poznaw­czej.

Grupa III Ćwiczenia energetyzujące ciało. Ta grupa ćwiczeń decyduje o prędkości oraz

intensywności przebiegu procesów nerwo­wych między komórkami nerwowymi mózgu (woda, punkty na myślenie, punkty ziemi, punkty równowagi, punkty przestrzeni, po­zycja Cooka).

Grupa IVĆwiczenia postawy. Ćwiczenia z tej grupy wpływają na pozytywne

nastawienie, stabilizują procesy nerwowe organizmu, co wpływa na osiągnięcia w na­uce.

Ćwiczenia należy wykonywać w określonej kolejności, kompleksowo. Każde z nich w czasie od 1 do 2 minut.

Przedstawiany program „Gimnastyki Mózgu” jest ceniony i wykorzystywany przez specjalistów w Polsce, Polskie Stowarzyszenie Ginezjologów, poprzez ośrodki edukacyjne i wykwalifikowa­nych instruktorów.

Elementy tej metody są wykorzystywane przez oligofrenopedagogów w pracy z dziećmi specjalnej troski. Opracowała: Małgorzata WóJCiK

nauczyciel Zespołu Szkół Specjalnychim. M. Grzegorzewskiej w Zawierciu

Metoda Ruchu Rozwijającego Weroniki Sherbor-ne jest w Polsce wykorzystywana do pracy z dziećmi z różnymi zaburzeniami rozwoju i różnorodnymi potrzebami edukacyjnymi: dziećmi upośledzonymi umysłowo, dziećmi autystycznymi, dziećmi z wcze­snym mózgowym porażeniem dziecięcym, dziećmi z zaburzeniami emocjonalnymi i zaburzeniami zachowania, dziećmi głuchymi i niewidomymi. Me­todę tą możemy z powodzeniem stosować w pracy z dziećmi w wieku przedszkolnym.

Metoda Weroniki Sherborne okazała się szczegól­nie przydatna w wyrównywaniu wszelkich zaburzeń psychoruchowych, zwłaszcza tych, które dotyczą przystosowania się dziecka upośledzonego umysło­wo do otoczenia. Ćwiczenia można ująć w dziewięć zestawów: naukę nawiązania kontaktu emocjonal­nego i koncentracji wzroku, rozwijanie poczucia bezpieczeństwa i zaufania, nauka współdziałania i partnerstwa, ćwiczenia w schemacie ciała i orientacji w przestrzeni, nauka opanowywania lęku i emocji, rozwijanie siły i sprawności fizycznej, nauka rozluź­niania, rozwijanie samodzielności ruchu w zabawie, rozwijanie wyobraźni i naśladownictwa.

Prowadząc zajęcia opisywaną metodą warto pa­miętać, że mają one rozwijać pewność siebie i wiarę we własne możliwości, poczucie bezpieczeństwa, umiejętność nawiązywania kontaktów z drugą oso­

Metoda ruchu rozwijającegoMetody pracy pedagogicznej z dziećmi upośle-dzonymi umysłowo są różnorodne, a ich dobór zależy: od celu i zadań oddziaływań, sytuacji dziecka (wiek, potrzeby, stopień upośledzenia, możliwości i ograniczenia), realnych warun-ków, w jakich odbywa się praca. Metody na ogół wzajemnie nie wykluczają się, a wręcz uzupełniają.

25Nr 4 (36) 2007

Zdrowie

bą, pomagać dziecku w poznaniu siebie, zdobywać do siebie zaufanie, uczyć twórczego i aktywnego życia.

Wykorzystując ruch, który jest najlepszym źródłem poznawania świata, pobudzamy różne sfery rozwoju dziecka (emocje, intelekt, uspołecznienie).

Metoda daje nam możliwość pracy na wielu po­ziomach rozwoju, jest uzupełniana różnorodnymi formami rewalidacji, rehabilitacji i edukacji, stanowi doskonały punkt wyjścia do dalszej terapii.

Podstawowym założeniem metody jest rozwijanie przez ruch: świadomości własnego ciała, świa­domości przestrzeni i działania w niej, dzielenia przestrzeni z innymi ludźmi i nawiązywania z nimi bliskiego kontaktu. W omawianej metodzie wyróż­nia się następujące kategorie ruchu: ruch „z” jest to ćwiczenie, gdzie jeden partner jest bierny, drugi zaś aktywny i opiekuńczy względem niego. Wymaga to ze strony aktywnego partnera zrozumienia potrzeb i możliwości drugiej osoby, a ze strony partnera pa­sywnego całkowitego zaufania do osoby pasywnej, ruch „przeciwko” są to ćwiczenia ruchowe, których celem jest uświadomienie uczestnikom ich własnej siły przy współdziałaniu z partnerem. Ćwiczenia „przeciwko” mają charakter zabaw pseudoagresyw­nych i dają dzieciom możliwość poznania własnych i cudzych sposobów reagowania, możliwości radze­nia sobie w sytuacji konfliktu, uświadomienia emo­cji. Pozytywne efekty mogą przynieść zastosowane reguły zachowania np.: jestem silny, ale delikatny, nie obrażam się gdy przegram, nie zawsze muszę być lepszy; ruch „razem” te ćwiczenia wymagają jednakowego zaangażowania partnerów, prowadzą do wytworzenia równowagi.

Podstawowe zasady do prowadzenia zajęć metodą Weroniki Sherborne:– uczestniczenie w zajęciach jest dobrowolne,

można dziecko zachęcać, ale nie zmuszać,– nawiązanie kontaktu z dzieckiem,– zajęcia powinny być dla dziecka przyjemne

i dawać możliwość radości i aktywności rucho­wej, satysfakcji z pokonania własnych trudności i lęków,

– przestrzegamy praw dziecka do swobodnej i jasnej decyzji (mówienia tak, nie)

– stymulujemy aktywność dziecka, dajemy mu szansę na twórcze działanie,

– nie krytykujemy dziecka,– chwalimy dziecko nie tyle za efekt, co za stara­

nia i wysiłek,– większość ćwiczeń prowadzimy na poziomie

podłogi,– zaczynamy od ćwiczeń prostych, stopniowo je

utrudniając,– proponujemy naprzemiennie ćwiczenia dyna­

miczne i relaksacyjne,– planujemy początek zajęć, aby zawierał ćwicze­

nia dające poczucie bezpieczeństwa,– kończymy ćwiczeniami wyciszającymi i uspoka­

jającymi.Opracowany przez Weronikę Sherborne system

ćwiczeń wywodzi się z naturalnych potrzeb dziec­ka, zaspokajanych w kontakcie z dorosłymi. Ge­nialność metody polega na jej prostocie i natural­ności. Pomysły na ćwiczenia czerpiemy z własnej wyobraźni – mogą to być wspomnienia z dzieciń­stwa, baraszkowanie z rodzicami, zabawy ruchowe z innymi dziećmi, własne pomysły dzieci, umiejęt­ność porozumiewania się niewerbalnego.

Wartością metody jest to, że możemy osiągać zamierzone efekty, eliminując czynniki stresujące typu nakaz, przymus,strach,obawa. Prowadząc zajęcia zawsze dostosowujemy je do aktualnego samopoczucia i stanu psychofizycznego dziecka.

Opracowanie: Małgorzata Dutkiewicznauczyciel Zespołu Szkół Specjalnychim. M. Grzegorzewskiej w Zawierciu

Proponowane książki z materiałem do zajęć:Bogdanowicz M.(2003) „Rymowanki - przytulanki”. Gdańsk.

Wyd. Fokus, (książka i kaseta).Bogdanowicz M.(2003) „Kołysanki-utulanki”. Gdańsk, Wyd.

Fokus, (książka i kaseta).Bogdanowicz M. (2004)„Przytulanki czyli wierszyki na

dziecięce masażyki”. Gdańsk, Wyd.HarmoniaBogdanowicz M. Okrzesik D. (2005) „Opis i planowanie

zajęć według Metody Ruchu Rozwijającego Weroniki Sherborne”. Gdańsk, Wyd. Harmonia

26Nr 4 (36) 2007

Kultura

Towarzyski kącik po ezji...

Imię jej – Polska

Prastarzy świadkowie – milczące skały – Obyście choć na chwilę milczeć przestały i opowiedziały:ile wieków istniejecie, jakie tajemnice przed nami kryjecie,jakie dzieje przez wieki was otaczały.Jaką historię na waszych grzbietach pisały.Opowiedzcie o dobrej naszej Matce,która swoje dzieci kochałai w trosce o ich losy, często spokoju nie miała.Opowiedzcie, jak nasza Matka cierpiała,Gdy swoich synów do boju wysłać musiała.Powracającym opatrywała rany i każdą bliznę, Które otrzymali w walce za Ojczyznę.Szanujmy więc – Matkę – to nasz obowiązek wierny.Kto jej nie szanuje, to oszołom mizerny.Kto jest naszą Matką... prawda szlachetna i prosta:Jest nam bardzo droga – a imię jej – Polska.

Felicja golBA

Toast

Czas, gdy świtdosięgnie zmroku,jak nieproszony gość zapuka. I pójdę drogąbez powrotu– wszak losunie da się oszukać. W garści nadziei nitkę bladą jak złoty obol mocno ścisnę… I stanę przed niebieską bramą i ziemskie gdzieś odfruną myśli…

A ty otworzyszdrzwi na oścież,przekreślisz to,co nie tak było…Zapomnisz słowarzucane w złości,zapytasz tylkomnie – o miłość. I jak przyjaciel rękę podasz, miejsce przy stole wskażesz gestem, i po imieniu mnie zawołasz… Zrozumiem wtedy, że wciąż jestem.Może rumieńcemwstydu spłonę,z zachwytu łzęuronię skrycie…A może wezmękielich w dłoniei wzniosę toastza życie.

Maria KuMASZKAKwiecień 2006

27Nr 4 (36) 2007

Kultura

Aforyzmy

Wszystkiemu, co żyje jest całoCzłowiekowi ciągle mało.

Błędy mają różny ciężar gatunkowy,Zależy od głowy.

Głód można zagłuszyć,Zamiast brzucha słuchać muzyki.

irena CZeCh

czasem zbyt późno dostrzegamy prawdę o sobie o innych

gdy dom się paliczy płomieniemugasimy pożar ...

czasem zbyt długoczekamy na siebiena czynysłowa

a czas pali sięjak wyschnięte łąkia czas pali siępod nogami ...

tak cicho spadaKARTKA DNIAtak cicho ...

tak cicho z oczuPŁYNIE ŁZAtak cicho ...tak cicho słońce w górze lśni w błękicie

tak cicho płyną WSZYSTKIE DNII życie ...

Wiesław Janusz MiKulSKi

Fraszki

Źle i dobrze zarazemMoi państwo „Mości”,Że nie możemyZnać swojej przyszłości.

Czemu wobec bliźniegoMasz postawę wilka?Przecież to nasze życie –Zaledwie chwil kilka.

Marta SKiPirZePA

28Nr 4 (36) 2007

Zadanie 1Mamy 9 jednakowo wyglądających kul, 8 tego

samego ciężaru i jedną lżejsza od pozostałych. Jak przy pomocy dwóch ważeń na wadze szalko­wej zbadać, która z kul jest lżejsza?

Zadanie 2Oto przykład sofizmatu, czyli pseudodo­

wodu.

Proszę wskazać błąd.

Zadanie 3 Mamy do dyspozycji 2 naczynia: 6 litrowe,

4 litrowe i nieograniczona ilość wody. Jak za ich pomocą odmierzyć 5 litrów wody?

Zadanie 4 Oto pewna historia.

Ile lat mają synowie? Zadanie to ma dokładnie jedno rozwiązanie.

Powodzenia !!!Michał ZBierAńSKi

Rozrywka

Zagadki matematyczne

29Nr 4 (36) 2007

Rozrywka

Fot. www.zawiercie.info

Frank Marshall był przeciwieństwem milczą­cego i zamnkniętego w sobie Rubinsteina. Ten pełen energii życiowej i uprzejmy mężczyzna całe swoje życie poświęcił szachom.

Uwielbiał grać na wielu szachownicach jedno­cześnie. W roku 1922 ustanawił w tej dziedzinie nowy rekord świata. Grając na 150 szachowni­cach wygrywa 126 partii, przegrywa 8 i remisuje 21. Od dzieciństwa rozgrywał co najmniej jedną partię szachów dziennie.

Marshall pasiadał ogromny dar właściwej oceny pozycji na szachownicy. Kierował się przy tym przeważnie intuicją. Oprócz tego posiadał świetny zmysł kombinacyjny i był jednocze­śnie graczem, który najlepiej czuł się w ataku. Marshall przyznał sam, że przeciwko graczom dobrze grającym w obronie (takim graczem był np. Capablanca) nie gra mu się najlepiej.

W roku 1900 rozgrywa pierwszy znaczący dla niego turniej w Paryżu i zajmuje tam trzecie miejsce, pokonując min. Laskera.

Do roku 1903 rozgrywał w Europie ważne turnieje ze zmiennym szczęściem. Przyczyny swoich porażek określił w retorycznie sobie zadanym pytaniu: „Kiedy nauczę się, że remis ma większą wartość niż porażka?”.

Od roku 1904 zaczyna sie jednak fortuna do niego uśmiechać. Wygrywa turnieje w Cam­

bridge Springs, Scheveningen, Norymberdze i Duesseldorfie. Przeciwnicy Marshalla z tych turniejów nie mogli wyjść z podziwu nad jego brawurą, dzięki której wychodził zwycięsko z partii, które były zaliczane do przegranych. Styl jego gry nazwano wówczas żartobliwie „matactwami Marshalla”.

Pasmo zwycięstw turniejowych Marshall koń­

czy swoim powrotem do USA, gra jednak nadal z powodzeniem o mistrzostwo tego kraju – tytuł mistrza krajowego zdobywa bowiem kolejno aż do roku 1936.

ryszard DygAFrankfurt n/Menem

Szachy – królewska gra (cz. 24)

Zadanie 25Białe zaczynają i matują w drugim posunięciu.

Rozwiązanie zadania 24 (z nr 35)Podwójny szach (od gońca i wieży) zmusza czarne-go króla do ruchu na ostatnie miejsce spoczynku: 1. Ge6+ Kh8 2.Wg8 mat.

Ulubieniec publiczności – Frank Marshall

30Nr 4 (36) 2007

nr 33 – 36 / 2007

HISTORIAReński Zdzisław: „Dwór w Kromołowie” (33), „Alchemik w Kromołowie” (36)Kantor–Mirski Marian: „Nasze dawne dworki obronne” (34)

BIOGRAFIE, WSPOMNIENIAAugust Stefan: „Złoty zegarek” (36)Burzyńska Pola: „Pokojowy potop” (35)Dymek Magdalena: „Curiculum vite” (33)Drożdżowska Wanda: „Filmowiec amator” (36)Marski Andrzej: „Strony rodzinne” (35)Pałuchowski Stanisław: „Pogrom Żydów” (33), „Podwoda” (34), „Wojenny przemiał zboża” (35)

KULTURA, NAUKA, OŚWIATA, ROZRYWKABurzyńska Pola: „Spotkanie autorskie z pisarzem” (35) „Lekcja patriotyzmu” (35)Czernek Dorota: „Turystyczna wędrówka” (33), „Wojaże Sympatyków” (36)Dutkiewicz Małgorzata: „Wybrane metody pracy pedagogicznej z dziećmi upośledzonymi umysłowo” (36)Dyga Ryszard: „Akrobacje z pamięcią. Harry Nelson Pillsbury” (33), „Najwybitniejszy polski szachista – Akiba Rubinstein” (34) i (35), „Ulubieniec publiczności – Frank Marshall” (36)Dymek Magdalena: „Wystawa” (35)Gewald Joanna: „Witaj św. Mikołaju” (33)Kita Ewa: „Konkurs fotograficzny – 2006” (33)Kowalczyk Beata: „Śpiewa, patrzy, myśli i pisze” (33), „Filmowa-nie – moje hobby” (34), „Architektura – moja pasja” (36)Kukułka Justyna: „Francuzi w Polsce” (33), „Partnerzy euro-pejscy” (35)Kumaszka–Bąba Czesława: „Muralia 2007” (35)Zbierański Michał: „Zagadki matematyczne” (36)

WIERSZECholewka Zbigniew: „Wiosna 2006” (34), Golba Feliksa: „Nasza mała ojczyzna” (33), „Z okazji dnia kobiet” (34), „Imię jej – Polska” (36)Kumaszka Maria: „Świąteczne życzenia” (33), „To tylko my” (35), „Toast” (36)Mikulski Wiesław Janusz: cykl „Wodospady miłości” (33), cykl „Bzy w słońcu” (35), „Czasem zbyt późno...”, „Tak cicho spada kartka dnia...” (36)Surma Krystyna: „Kromołów”, „O Zawierciu” (34), „O Jurze”, „O wzgórzu w Piasecznie” (35)

FRASZKI I AFORYZMYSkipirzepa Marta: „Gdy fortuna dopisze...”, „Ciągle mnie prze-śladuje” (33), „Na nic skargi...”, „Bezsens małżeńskich przysiąg”, „Małżeństwo siostro...” (34), „Niegodziwcy pochylcie...”, „Prawda to oczywista...” (35), „Żle i dobrze zarazem...”, „Czemu wobec bliźniego...” (36)

Surma Krystna: „Czemu o niektórej...”, „Byle kawałek...”, „Mówi mąż...” (34)Czech Irena: „Smakować wypowiadane słowa...”, „Mąż, co często żonę...” (33), „Kamienna mowa...”, „Szal starości...”, „Najzdrowsze dla człowieka...”, „Boi się modlitwy...”, „Lekarstwo sprawiedliwości...” (35), „Wszystkiemu co żyje...”, „Błędy mają różny ciężar...”, „Głód można zagłuszyć...” (36)

ZDROWIEDudkiewicz Małgorzata: „Metoda ruchu rozwijającego” (36)Gewald Joanna: „Wiosenna aktywność ruchowa” (34)Pilarski Krzysztof: „Rak płuc” (34)Szota Ilona: „Wiosenna aktywność ruchowa” (34)Twardak Józef: „Co wiemy o chorobie Parkinsona” (35)Wójcik Małgorzata: „Gimnastyka mózgu” (36)

SPORTMiśta Kazimierz: „2x4 LKS »Źródło«” (33), „Drużyna na 6-tkę” (35)

INNEAugust Stefan: „Czy szybko musi zginąć »Jurajski Park Narodo-wy«” (35), „Kopalnia cynku w Zawierciu” (36)Gewald Joanna: „Plac marzeń »Uśmiech wędruje daleko«” (33), „Zagospodarowanie terenu” (34), Kumaszka–Bąba Czesława: „Kronika TSK” (33)Kumaszka–Bąba Czesława: „Plac zabaw 2” (36)Malczewska Zofia: „Działalność Towarzystwa” (33), (34), (35), (36)Stroba Karolina: „Kanalizacja sanitarna” (34), „Budowa kanali-zacji sanitarnej w Kromołowie w toku” (36)Sygiet Jan: „Działalność Samorządu Mieszkańców dzielnicy Kromołów” (35)

RYSUNKICiszewska Marta: (33), (34), (35), (36)

FOTOGRAFIEAugust Stefan: (33)Bąba Aleksander: (33), (34), (35)Burzyńska Apolonia: (35), (36)Cholewka Zbyszek: (35),(36)Ciszewski Jerzy: (36)Czech Henryk: (33)Czernecki Włodzimierz: (33)Gewald Joanna: (33)Kita Ewa: (33)Kowalczyk Beata: (34)Kukułka Justyna: (33)Kuta Joanna: (33)Kyrcz Adrian: (36)Lendor Zbigniew: (36)Linkiewicz Grzegorz: (34)Nowak Sławek: (34)Stroba Karolina: (34), (36)Żółtowski Marek: (35)

Oprac.: Apolonia BurZyńSKA

Bibliografia

31Nr 4 (36) 2007

32Nr 4 (36) 2007