28
magazyn o fenomenach Internetu NUMA 4 01/2013 ISSN 2299-2502 JAK POWSTAłO MUZYCZNE IMPERIUM APPLE DARMO W NECIE W CHMURZE WOLNOść KORZYSTANIA – WOLNOść TWORZENIA KONTROLA INTERNETU „śCIąGANIE” MUZYKI NA WłASNY UżYTEK

Numa Numa 4

Embed Size (px)

DESCRIPTION

numa numa nr 4

Citation preview

Page 1: Numa Numa 4

m a g a z y n o f e n o m e n a c h I n t e r n e t u N U M A 4 0 1 / 2 0 1 3 I S S N 2 2 9 9 - 2 5 0 2

jak powstało

muzyczne imperium apple

darmo w necie

w chmurze

wolność korzystania – wolność tworzenia

kontrola internetu

„ściąganie” muzyki na własny użytek

Page 2: Numa Numa 4

numanuma – magazyn o fenomenach internetuwydawca – Fundacja Dzieci Niczyjeul. Katowicka 3103-932 Warszawatel. 22 616 02 68

redakcja:Ewa Dziemidowicz – redaktor naczelna,[email protected] i korekta – Katarzyna Wojsław

druk – Dejavu projekt graficzny, skład – PlejCopyright © Fundacja Dzieci Niczyje

wersja elektroniczna – www.numanuma.pl

4wolność korzystania – wolność tworzeniaSzymon Wójcik

6„ściąganie” muzyki na własny użytek?Związek Producentów Audio Video

8rozmowa z kayah

10morze możliwości, ocean odpowiedzialnościAgnieszka Wrzesień

13dzień Bezpiecznego internetu

14numa story

16jak powstało muzyczne imperium appleŁukasz Wojtasik

19w chmurzeEwa Dziemidowcz

21numa VintageMarcin Wojtasik

22darmo w necieMarcin Wojtasik

24numa radyOlga Trocha

26kontrola internetuTomasz Popielarczyk

28numa yeah!

www.facebook.com/magazyn.numanuma

styczeń 2013 numanuma.pl

Page 3: Numa Numa 4

zawsze i wszedzieMłodzi konsumenci mediów postrzegani są jako pokolenie,

które zawsze i wszędzie chce mieć dostęp do darmowych fil-mów, darmowej muzyki i darmowych informacji. Najlepiej, oczywiście – natychmiast. „Nie chcę czekać, aż jakaś stacja TV zdecyduje się wyświetlić serial, który lubię”; „Mógłbym zamówić coś przez internet, ale wtedy muszę czekać na przesyłkę, odebrać ją z poczty… a laptop leży tuż obok”; „Dlaczego miałbym utrud-niać sobie życie, żeby chronić jakiś biznesowy model?”

Łatwy, swobodny dostęp i wygoda. Trudno się nie zgodzić, że jest to podejście praktyczne i całkiem przyjemne. Na tyle, że klikając „download” w serwisie o wątpliwej legalności, zazwy-czaj nie myślimy o artystach i autorach, którzy ściągany utwór stworzyli i nie postrzegamy tego w kategorii „kradzieży”, „łama-nia prawa” czy generowania złej karmy.

Czy internet jest całkowicie wolny, a zamieszczone w nim utwory – po prostu „do wzięcia”? Niewątpliwie, coraz więcej jest w sieci legalnych źródeł – muzyki, filmów, książek, a arty-ści sami poszukują sposobów na współpracę z fanami. Tak jak chociażby zespół Radiohead, który udostępnił swój album w sie-ci w formule „płać, ile chcesz” – co prawda, większość zdecydo-wała się nie zapłacić za album, ale muzycy i tak zarobili na nim więcej niż na wcześniejszych płytach. Czy gdyby byli początkują-cymi artystami, wyglądałoby to podobnie? Prawdopodobnie nie. Dr. Dre twierdzi, że kolejnych pokoleń raperów po prostu nie będzie – właśnie z powodu piractwa. Na konsekwencje „piracenia” zwracają uwagę zwolennicy legalnej kultury – wymieniają ograni-czenia praw twórców i producentów, mówią o niszczeniu, a na-wet uśmiercaniu kultury, ściąganie plików wprost nazywają kradzieżą (nieróżniącą się niczym od „zwinięcia” książki ze skle-

pu czy nawet – samochodu z parkingu). Kontrargumentów jest wiele: pobieranie w sieci muzyki na użytek własny jest legal-ne – nielegalne jest jedynie jej udostępnianie; ściągnięty utwór pozostaje przecież w internecie więc trudno mówić o kradzieży, do tego muzyka, filmy czy książki online są za drogie – korzysta-nie z oficjalnych źródeł to opcja tylko dla bogatych.

To tylko początek standardowej wymiany zdań – i nie wyglą-da na to, żeby któraś ze stron w najbliższym czasie miała ustąpić. Co dalej w takim razie? Być może rozwiązaniem byłby zupełnie nowy sposób zarabiania na dystrybucji, biorący pod uwagę argu-menty obydwu stron?

Kwestia praw i obowiązków online to oczywiście temat dużo szerszy niż tylko dostęp do muzyki czy filmów. O pisanych i nie-pisanych zasadach, o wolności w sieci oraz jej ograniczeniach przeczytacie więcej w tym numerze magazynu. Jest to również temat tegorocznego Dnia Bezpiecznego Internetu, którego ha-sło brzmi „Serfuję Respektuję”. Ponadto w „Numa Numa” o spo-sobach na wolną i legalną kulturę, o tym, co możemy „za free” w sieci, o fenomenie iTunesa i o tym, jak ten serwis zmienił obli-cze branży muzycznej, jak również o internetowej chmurze, vin-tage’owych nośnikach danych i nowym prawie internetowym.

Ewa Dziemidowiczredaktor naczelna

znaj

dź n

as n

a fa

cebo

ok.c

omstyczeń 2013 numanuma.pl

3

Page 4: Numa Numa 4

korzystaniaWOLNoscWOLNosctworzenia

Wszyscy pamiętamy emocje,

które towarzyszyły próbie ratyfikacji

w Polsce międzynarodowej umowy

ACTA. W styczniu i lutym 2012 roku

fala protestów przelała się przez

cały kraj – zarówno ten wirtualny,

jak i ten realny. Hackerzy z grupy

Anonymous przeprowadzili szereg

ataków na strony rządowe, część

serwisów w akcie protestu

na pewien czas ograniczyła dostęp

do swoich stron, a na ulice polskich

miast wyległy tysiące demonstrantów.

Co tak rozsierdziło internautów?

Branża kontra piraciOsią sporu był zaledwie fragment umo-

wy ACTA dotyczący dochodzenia i egze-kwowania praw własności intelektualnej w sieci (rozdz. 5, sekcja 2). Znalazł się tam m.in. kontrowersyjny zapis pozwalający, aby dostawcy usług internetowych prze-

kazywali władzom prowadzącym docho-dzenia w sprawie nieprzestrzegania praw autorskich adresy podejrzanych o to osób.

ACTA była jednym z przejawów nara-stającego od lat konfliktu pomiędzy bran-żami muzyczną, filmową i komputerową a internautami, którzy korzystają w sie-ci z materiałów, za które gdzie indziej musieliby zapłacić. Choć problem kopio-wania nie jest nowy (wcześniej podob-ne batalie toczyły się w odniesieniu do nagrywania i przegrywania filmów oraz muzyki na kasety), sieć umożliwiła roz-przestrzenianie się utworów w postaci cy-frowej na tak wielką skalę, że trudno ją już dzisiaj powstrzymać. Właściciele praw au-torskich coraz częściej sięgają po sankcje i kary, żądają identyfikacji i wytaczania procesów tym, którzy naruszają ich do-bra. Powoduje to oczywiście reakcję w po-staci rosnącej niechęci do twórców i stoją-cych za nimi koncernów oraz determinację do dalszego „piracenia”. Czy jednak musi tak być? Czy trzeba angażować się w kon-flikt po jednej lub drugiej stronie? Okazu-je się, że istnieją także inne drogi.

copyleft i wolne oprogramowanieTymi, którzy przecierali dla innych

ścieżki przez gąszcz przepisów dotyczą-cych własności intelektualnej, byli kom-puterowi programiści, a działo się to jesz-cze na długo przed upowszechnieniem internetu. Nie wszyscy twórcy oprogra-mowania produkowali je z myślą o wyko-rzystaniu zarobkowym. Wielu z nich bar-dziej niż na ewentualnych korzyściach finansowych z konkretnego programu zależało na znalezieniu jak najlepszych rozwiązań technicznych w danej dzie-dzinie. Ci pasjonaci dzielili się między sobą kodami źródłowymi, poprawiali je i udoskonalali na drodze współpracy. Tak zrodziła się idea copyleft, czyli „lew au-torskich” (odwrotności copyright – praw autorskich). Mówiąc w skrócie, chodziło o podejście, w którym sam autor pozwa-la do woli korzystać ze swojego dzieła ko-legom po fachu, pod warunkiem, że efek-ty ich pracy także zostaną udostępnione.

W roku 1989 informatycy z Kalifornii, Richard Stallman i Eben Moglen, sfor-malizowali zasady copyleft w dokumencie GPL (General Public License). Oprogra-

tekst: Szymon Wójcik

styczeń 2013 numanuma.pl

4

Page 5: Numa Numa 4

mowanie, które twórcy udostępniali na tej licencji, mogło być nie tylko darmowo używane przez wszystkich i do wszystkich celów, ale także kopiowane, rozpowszech-niane, analizowane, dostosowywane oraz udoskonalane – pod jednym warunkiem: jego dalszej publikacji na tych samych za-sadach. Wszystkie programy, w których użyto chociażby fragmentu kodu stworzo-nego na licencji GPL, także musiały być udostępnione jako GPL. W ten sposób li-cencja miała rozprzestrzeniać się „wiru-sowo”. Czy ten pomysł chwycił? Nie tyl-ko chwycił, ale zapoczątkował potężny ruch wolnego oprogramowania. W jego ramach powstały słynny system operacyjny GNU/Linux (ciągle rozwijany w wielu od-mianach) oraz miliony kompatybilnych z nim aplikacji. Nawet jeśli nie używamy Linuxa, nieustannie korzystamy z dobro-dziejstw wolnego oprogramowania. Do tej kategorii należą bowiem system obsłu-gi serwerów Apache, bazy danych MySQL i język PHP. Na tych programach opiera się cały dzisiejszy internet.

wolna kulturaSukces ruchu wolnego oprogramowa-

nia skłonił wielu ludzi do zastanowienia się, czy idei copyleft nie da się przenieść także na inne obszary ludzkiej twórczo-ści. Oczywiście, pisanie powieści czy na-grywanie piosenki różni się znacznie od programowania – w związku z tym ist-nieje potrzeba nieco odmiennych roz-wiązań. Amerykański prawnik Lawrence Lessig postanowił je stworzyć i wraz z in-nymi przekonanymi do tej idei osobami założył na początku ubiegłej dekady ruch „wolnej kultury”.

Efektem ich pracy było powstanie ca-łego zestawu licencji Creative Commons

(ang. Twórcze Dobra Wspólne), których można używać, udostępniając swoje wła-sne utwory w internecie. Istotą pomysłu jest to, że autor może sobie zastrzec część praw (np. do tego, aby zawsze być podpi-sywanym imieniem i nazwiskiem), jedno-cześnie nie ograniczając innym korzysta-nia z jego twórczości. W ramach licencji CC mogą pojawić się następujące warunki korzystania z utworu:

uznanie autorstwa (ang. attribution) skrót: By

Zezwala się na dowolne używanie pod warunkiem umieszczenia informacji o twórcy.

użycie niekomercyjne (ang. noncommercial)

skrót: nc

Zezwala się na używanie tylko w celach niekomercyjnych (niezarobkowych).

Bez utworów zależnych (ang. no derivative)

skrót: nd

Zezwala się na używanie tylko w takiej postaci, w jakiej utwór został stworzony. Modyfikacje

nie są dozwolone.

na tych samych warunkach (ang. share alike)

skrót: sa

Zezwala się na modyfikowanie i rozpowszechnianie pod warunkiem, że będzie

się to odbywać na tej samej licencji (czyli – kolejne dzieła także będą wolne).

Podsumowując: jeśli chcemy np. umie-ścić w sieci własnoręcznie stworzony film i nie mamy nic przeciwko, aby inni go używali – o ile podpiszą nas jako autorów i nie będą z tego czerpać zysków – może-my użyć licencji CC-BY-NC.

wikipedia, radiohead i przyszłość internetu

Jeśli ktoś nie wierzył, że wolna kultura się upowszechni, może się nieco zdziwić, po-nieważ na pewno sam nieraz już korzystał z jej zasobów. Największym projektem, który udostępnia treści na licencjach CC, jest bowiem… Wikipedia. Także coraz wię-cej uznanych twórców i artystów zaczyna korzystać z rozwiązań wypracowanych w ramach ruchu wolnej kultury. Amery-kański zespół Radiohead w 2007 roku, w dniu premiery swojego siódmego albu-mu, udostępnił go do ściągnięcia ze swo-jej strony internetowej. Pobierający mo-gli zapłacić dowolną kwotę – taką, jaką sami uznali za stosowną. Pierwszego dnia sprzedaży ściągnięto 1,2 miliona kopii. Dochód z dobrowolnych opłat był wyższy niż zyski ze sprzedaży wszystkich wcze-śniejszych, „tradycyjnych” płyt Radioheadu razem wziętych.

Internet jest medium, które rządzi się swoimi prawami i zapewne trudno będzie odwrócić pewne tendencje za pomocą systemu nakazów i zakazów. Wydaje się, że znacznie lepszym wyjściem jest poszuki-wanie nowych rozwiązań, dostosowanych do specyfiki funkcjonowania treści onli-ne. Ruch wolnej kultury proponuje nie-ograniczone dzielenie się twórczością bez wchodzenia w konflikt z prawem i twór-cami. Trzymajmy za niego kciuki!

Więcej o wolnej kulturze i Creative Commons znaj-

dziecie na http://www.creativecommons.pl.

Książkę Lawrence’a Lessiga Wolna kultura można

ściągnąć ze strony http://www.futrega.org/wk

(została udostępniona na licencji BY-NC-SA).

styczeń 2013 numanuma.pl

5

Page 6: Numa Numa 4

Internet jest pełen muzyki. Możesz tu znaleźć praktycznie każdy utwór, z każdego gatunku i w dowolnym wykonaniu – od profesjonalnych nagrań największych gwiazd po garażowe kawałki początkujących wykonawców. Jeśli nie możemy czegoś znaleźć w internecie, możemy założyć z dużym prawdopodobieństwem, że taki utwór po prostu nie istnieje. Trudno oszacować liczbę nagrań zamieszczonych w sieci, jedno jest jednak pewne: duża część tego materiału jest nielegalna. Korzystanie z nielegalnych źródeł oprócz tego, że uderza bezpośrednio w naszych ulubionych artystów, może nas także narazić na nieprzyjemności, a co gorsza – jego następstwem może być odpowiedzialność odszkodowawcza. Jak więc legalnie korzystać z olbrzymich zasobów muzyki znajdujących się w sieci i wspierać tych,

którzy ją stworzyli?

co to znaczy legalnie?Istnieje wiele serwisów, które umoż-

liwiają legalne pobieranie czy słucha-nie muzyki; trzeba je tylko odnaleźć. Jak upewnić się, że dany serwis działa zgod-nie z prawem? Przede wszystkim pamię-tajmy, że nie zawsze za darmo znaczy nielegalnie, a z drugiej strony – że jeśli wymagany jest jakiś rodzaj „zapłaty”, również nie możemy mieć pewności, że to źródło jest legalne. To, co decyduje o legalności danego materiału, to zgoda autora, wykonawcy i producenta dane-go utworu na jego publikację za pośred-nictwem określonej witryny. To zwykle producent posiada prawa do utrwalenia utworu i jego rozpowszechniania. Oczy-wiście, czasami producent, wykonawca i autor to jedna osoba; zgodę na publika-cję, podpis składa jednak producent da-nego utworu. Jeśli zatem interesują nas legalne witryny, powinniśmy szukać ta-kich, które posiadają zgodę wszystkich uprawnionych osób na jego udostępnianie.

pomocne loginyKorzystając z serwisów społecznościo-

wych, zwracajmy uwagę na to, kto udo-stępnia nagranie muzyczne za darmo. Jeżeli utwór znanego, popularnego wyko-

nawcy udostępnia w internecie użytkow-nik o nazwie np. GusiaBuziaczek83, wąt-pliwe jest, aby ten użytkownik posiadał prawa do utrwalania i rozpowszechniania nagrania. Inaczej wygląda sytuacja, gdy nagranie udostępniane jest w celach pro-mocyjnych przez samego właściciela praw z konta o nazwie np. SPRECORDSteledy-ski, VEVO, emimusicpoland lub na stro-nie artysty czy producenta.

Pamiętaj także, że żaden z najwięk-szych działających na polskim rynku le-galnych producentów fonograficznych nie umieszcza nagrań ze swojego katalogu w takich serwisach jak np. Chomikuj.pl.

działanie zgodnie z prawem – jak postępować?

Czytaj uważnie regulaminy serwisów, szukaj zgód producentów na wykorzysta-nie utworów, a umieszczając w serwisie jakiekolwiek treści, pamiętaj, że powinieneś posiadać prawo do ich eksploatacji. W przy-padku pociągnięcia do odpowiedzialności prawnej prokurator czy sąd nie znajdą uzna-nia dla usprawiedliwienia typu: „Umiesz-czałem pliki, bo nie wiedziałem, że to niele-galne – wszyscy użytkownicy tego serwisu tak robią…”.

Poszukiwanie legalnych źródeł mu-

tekst: Związek Producentów Audio Video

styczeń 2013 numanuma.pl

6

Page 7: Numa Numa 4

zyki w internecie może nie jest dziś naj-prostsze, jednak dzięki staraniom pra-cowników branży fonograficznej także w Polsce istnieje już bogata i ciągle rosną-ca oferta legalnych stron z utworami mu-zycznymi. Jest ona zróżnicowana zarów-no pod względem kontentu, jak i formy jego udostępniania – po to, byśmy mo-gli znaleźć produkty maksymalnie do-pasowane do naszych gustów. Oprócz płatnych serwisów downloadowych (ta-kich, z których możesz pobierać pliki) czy streamingowych (takich, za pomocą których możesz słuchać muzyki bez po-bierania jej na komputer) istnieje tak-że legalna oferta serwisów bezpłatnych. Oczywiście – nawet, jeśli witryna nie po-biera opłat od użytkowników, to mając atrakcyjny kontent, może zarabiać na nim w inny sposób (chociażby poprzez rekla-my). Używając bezpłatnych serwisów, możemy także wspierać swoich ulubio-nych artystów, jednak tylko wtedy, gdy korzystamy z muzyki za pomocą legalnie działających portali. Tylko wtedy jej twór-cy otrzymają stosowne wynagrodzenie.

legalna muzyka – krok po kroku

Gdzie konkretnie znajdziemy legalnie udostępnianą muzykę? Dzisiaj możemy m.in.:

pobierać nagrania muzyczne za opłatą w serwisach takich jak np. iTunes, iplay, Nokia Music, Muzodajnia;

korzystać z legalnych serwisów strumieniowych (na podstawie abonamentu) w serwisach takich jak np. Deezer, Muzo, WIMP (obecnie udostępniany bezpłatnie do testowania w wersji Beta);

słuchać muzyki nieodpłatnie w serwisach wspieranych reklamami, takich jak np. Youtube, Last.fm, MySpace.

Istnieją także serwisy internetowe, któ-re stanowią swego rodzaju przewodnik po legalnych źródłach internetowych. Szcze-gółowe informacje na temat działających zgodnie z prawem serwisów muzycznych znajdziemy chociażby na stronie www.le-galnakultura.pl w zakładce „Legalne źró-

dła” lub w angielskojęzycznym serwisie informacyjnym www.pro-music.org. Obie strony są na bieżąco aktualizowane i za-wierają adresy witryn, na których może-my znaleźć legalną muzykę.

To, jak zachowujemy się w sieci, jest istotne i ma znaczenie zarówno dla arty-stów, jak i dla całego rynku muzycznego. Korzystając z legalnej oferty, zawsze wspie-ramy swoich ulubionych artystów – dzięki nam mogą oni dalej tworzyć i dostarczać nam kolejnych, nowych wrażeń. Nasze wsparcie daje motywację innym ludziom – nie tylko do tworzenia bogatej oferty mu-zycznej w internecie, ale również do pracy nad teledyskami, koncertami i innymi wy-darzeniami związanymi z danym artystą. Z owoców tej pracy skorzysta wiele innych osób; jeśli wybierzemy jednak serwis pi-racki, skorzysta na tym wyłącznie jego właściciel – kosztem artysty i twórców. Wybór należy do każdego z nas…

1

2

3

styczeń 2013 numanuma.pl

7

Page 8: Numa Numa 4

nn: jak zawodowo i prywatnie wykorzy-stuje pani internet? z jakich serwisów najczęściej pani korzysta? czy są takie portale, których się pani wystrzega?

Internet służy mi najczęściej do ko-munikacji mailowej z moimi przyjaciółmi i fanami. Dzięki niemu mogę być z nimi w stałym kontakcie, nawet jeśli mieszka-ją w odległych zakątkach świata. Często też robię zakupy przez internet. Nie tylko przez polskie portale, ale również te za-graniczne. Cieszę się również, że bez wy-chodzenia z domu, natychmiast, mogę kupić płyty swoich ulubionych artystów na takich platformach jak np. iTunes. Za-

wodowo również najczęściej korzystam z poczty mailowej, ale nasz Kayaxowy dział promocyjny wykorzystuje wszelkie platformy i serwisy, na których możliwa jest promocja muzyki.

nn: ten numer numy poświęcamy w du-żej mierze kwestii praw i obowiązków w internecie. jak ten temat wygląda z perspektywy branży muzycznej?

Z uwagi na olbrzymią dostępność utwo-rów muzycznych w internecie sprzedaż płyt CD drastycznie zmalała. Niestety, docho-dy ze sprzedaży plików cyfrowych są jesz-cze znikome i nie zrównoważyły utra-

ty wpływów z płyt. Trzeba pamiętać, że muzyka, podobnie jak filmy i inne dzie-ła artystyczne, są własnością intelektual-ną ich twórców i nielegalne ściąganie ich z internetu to zwykła kradzież. Dozwolo-ne jest oglądanie czy słuchanie utworów online w internecie, ale każdy download z nielegalnych platform, za które nie uisz-cza się opłat abonamentowych lub opłat za ściąganie muzyki, to absolutne prze-stępstwo. Tak samo jak nie chcielibyśmy, by ktoś ukradł nam jakąś naszą rzecz, nie okradajmy artystów, bo nagle może się okazać, że nie będą w stanie wykonywać swojej pracy i umilać nam życia swoją

Rozmowa z kayaho prawie w sieci

i branży muzycznej,

fenomenach internetu

i przyszłości muzycznych

nośników.

kayah – piosenkarka, autorka tekstów, producentka muzyczna. Kieruje własną wytwórnią płytową i agencją koncertową Kayax, która zajmuje się promowaniem młodych i niezależnych artystów.

styczeń 2013 numanuma.pl

8

Page 9: Numa Numa 4

twórczością, bo zwyczajnie nie będą mieli na to czasu, szukając zarobków w innych zawodach.

nn: czy pani, jako muzyk i producent, dotkliwie doświadcza w sieci narusza-nia praw?

Niestety, wszyscy to mocno odczuwa-my. W obecnej chwili tylko bardzo nielicz-ni artyści mogą zarobić na sprzedaży płyt. Nasza wytwórnia płyt Kayax funkcjonu-je tylko dzięki silnemu wsparciu działal-ności koncertowej. Sama mała wytwórnia płytowa nie ma w obecnych czasach racji bytu. Zbankrutowałaby natychmiast. Sta-ło się tak niestety z wieloma polskimi fir-mami fonograficznymi. Na szczęście my dzięki dodatkowym aktywnościom na-dal działamy i wspieramy młodych arty-stów, by mogli rozwijać swój talent i pre-zentować go szerszemu gronu odbiorców. Cieszą nas sukcesy naszych debiutantów, jak np. ostatnia płyta Skubasa Wilczełyko, która znalazła rzesze odbiorców oraz spo-tkała się z bardzo pozytywnymi opiniami wśród krytyki. Wkrótce wydajemy dru-gą płytę genialnego FOX-a, który zasłynął jako producent ostatniej płyty Marii Pe-szek. Wydawanie płyt tych młodych, mało znanych twórców możliwe jest tylko dzię-ki temu, że raz na jakiś czas trafiają nam się tzw. złote strzały – czyli płyty, które spotykają się z nagłym dużym zaintereso-waniem, jak np. ostatnia płyta Zakopowe-ra Boso. Płyty debiutantów nie mają szans na siebie zarobić, zazwyczaj pewne jest, że nie zwrócą się nawet koszty ich produk-cji. Ale jest w Polsce tyle dobrej muzy-ki, że przyzwoitość nakazuje nam wspie-rać tych cudownych ludzi i finansować ich płyty z bardziej dochodowych płyt innych artystów. Mamy nadzieję, że świadomość

wśród odbiorców internetu będzie rosła i będą coraz mocniej zdawać sobie sprawę z faktu, że nie można bezkarnie ściągać muzyki z nielegalnych platform, tym bar-dziej, że ilość legalnych, tanich i prostych w obsłudze portali wciąż rośnie. Cieszę się również, że poruszacie ten temat w swo-im czasopiśmie. Media odgrywją olbrzy-mią rolę w uświadamianiu społeczeństwa, gdyż pewnie wiele osób nie ma nawet po-jęcia, że ściągając mp3 swojego ulubione-go utworu, robi to nielegalnie.

nn: internet daje możliwość nagłego zaistnienia w świadomości milionów osób. gangnam style pobił rekord oglądalności na yt, głośno wszędzie o ona tańczy dla mnie – jak tłumaczyć ten fenomen?

Internet przyjmie wszystko, i sztukę wysoką, i tę bardzo prostą, często wręcz prymitywną twórczość. Ale na szczęście my, jako ludzie wolni, mamy też wol-ną wolę i możemy wybierać, przesączać przez sito własnego gustu i naszej inte-ligencji to, co dostarcza nam sieć. Może-my skupiać się na tym, co nas interesu-je, dostarcza dobrych emocji i nas inspi-ruje, i pomijać to, co jest bezwartościową papką. Pamiętajmy, że nie zawsze najbar-dziej wartościowe jest to, co ma najwięk-szą oglądalność. Poszukujmy, znajdujmy to, co dla nas jest wartościowe. Jedno jest pewne – internet daje swoim użytkowni-kom olbrzymie pole promocyjne. Obec-nie każdy, kto posiada komputer, może nagrać swoją twórczość i w bardzo pro-sty i szybki sposób umieścić ją w inter-necie, znajdując przez to również rzesze odbiorców. Pośród zanikających telewi-zji muzycznych, jak również powtarzają-cych się playlist w popularnych radioroz-

głośniach, internet to również dla nas, jako wydawców, ogromne pole do dzia-łań PR-owych i promocyjnych. Należy tyl-ko wciąż mieć świadomość tego, że obej-rzenie czegoś na YouTube’ie jest absolut-nie legalne i wskazane, ale już ściągnięcie tego na własny dysk musi odbywać się za pośrednictwem legalnego portalu.

nn: coraz częściej muzyka kupowania jest w sieci. czy nadchodzi zmierzch sklepów płytowych i albumów na cd?

Osobiście, bardzo bym tego nie chcia-ła. Dla mnie płyta to dzieło pełne, dopra-cowane w szczególe, jako całość. Przy-kładam się nawet do tego, jaką czcionką mają być zapisane wydrukowane na niej informacje, jak graficznie ma być ułożona okładka, który numer umieszczony w oto-czeniu którego. Zdaję sobie jednak spra-wę z tego, że bardzo szybko wchodzimy w erę singli, gdzie najbardziej liczy się po-jedynczy numer, a nie cała płyta. My rów-nież idziemy z duchem czasu. Już prawie rok temu wydałam singiel Za późno, któ-ry stał się wielkim hitem i śpiewany jest przez wszystkich na koncertach, mimo że nie został wydany na żadnej mojej pły-cie. Jako Kayax wydaliśmy również EP-kę LAX Brodki, zawierającą tylko dwa nu-mery – Varsovie i Dancing Shoes oraz ich remixy. Początkowo wydaliśmy je właśnie tylko w postaci cyfrowej, ale mieliśmy jeszcze tak dużo zapytań o fizyczną płytę, że materiał opublikowaliśmy również na płycie CD oraz na płycie winylowej. Bo jak się okazuje, melomanów kochających słu-chać muzyki z winylowego krążka jest co-raz więcej, więc kto wie – może i zostaną tacy jak ja, dla których zawsze album na CD będzie cenny i godny pożądania.

styczeń 2013 numanuma.pl

9

Page 10: Numa Numa 4

Morze Mozliwosci,

ocean odpowiedzialnosciw

olnosc

Zakazy, nakazy, regulacje.

Otaczają nas w życiu

codziennym. Czy internet

jest od nich wolny? Czy

jako obywatele w cyfrowym

świecie mamy jakieś prawa

i obowiązki? Dzisiaj, kiedy

online i offline zlewają się

w jedną rzeczywistość –

warto przyjrzeć się temu

tematowi bliżej.

Nurt dzikiej rzeki

Wolność i zdecentralizowana struktu-ra – dwie główne cechy internetu – wy-lansowały go na przestrzeń pozbawioną jakichkolwiek regulacji i spowodowały, że szybko stał się alternatywą dla skodyfiko-wanego świata rzeczywistego. Z czasem jednak okazało się, że (wraz z rosnącą liczbą użytkowników) ta leżąca u podstaw sieci nieograniczona wolność może ob-rócić się przeciwko nam samym. Ogrom możliwości oferowanych przez internet stworzył równocześnie przestrzeń do po-tencjalnych nadużyć i przysporzył nam nowych wyzwań etycznych.

Ukrywając swoją twarz pod rozmaity-mi maskami, eksperymentując z wielo-rakimi tożsamościami – online możemy wiele. I często, zwiedzeni pozorną ano-nimowością w sieci, pozwalamy sobie na o wiele więcej niż offline, w bezpośred-

nim kontakcie z drugą osobą. Być może to właśnie w sieci, pozbawieni hamulców, jesteśmy naprawdę sobą?

„Hulaj dusza” – czy online można wszystko?

Weźmy pod lupę kilka istotnych dla każdego obywatela praw i zobaczmy, czy mają zastosowanie w rzeczywistości wir-tualnej. Jako pierwszej przyjrzyjmy się wol-ności słowa, gdyż to do niej użytkowni-cy internetu przywiązani są najbardziej, a próbom jej ograniczania najczęściej to-warzyszą największe napięcia. Internau-ci żywo reagują na wszelkie „zamachy” na wolność w sieci – wystarczy choćby przy-pomnieć ujawnienie przez polski rząd planów podpisania kontrowersyjnego porozumienia ACTA, które wywołało w sie-ci prawdziwą burzę, w wyniku której wie-

tekst: Agnieszka Wrzesień

styczeń 2013 numanuma.pl

10

Page 11: Numa Numa 4

ocean odpowiedzialnosci

le rządowych stron stało się obiektem ata-ków grupy Anonymous.

W Polsce po przemianach 1989 roku idea wolności słowa odżyła w szczególny sposób. Prawo do swobodnego szerzenia swoich sądów gwarantowane jest przede wszystkim w Konstytucji RP, która mówi o prawie do głoszenia swoich poglądów oraz do pozyskiwania i rozpowszechnia-nia informacji. Jasno zakazuje także cen-zury prewencyjnej (polegającej na kon-trolowaniu wszelkich materiałów przed publikacją). W podobnym duchu utrzy-mana jest Europejska Karta Praw Czło-wieka. Ale… czy jest to wolność niczym nieograniczona? Złudne poczucie anoni-mowości może sprzyjać publikowaniu on-line najróżniejszych opinii, w tym także

skrajnych i niezgodnych z prawem. Mamy prawo do krytyki, ale w internecie aż roi się od wulgarnych i obraźliwych komen-tarzy. Ilu amatorów takiego języka na tym buduje swoją popularność w sieci?

Szerokie pojęcie „wolności słowa” nie jest jednak prawem bezwzględnym – jej granice zaczynają się tam, gdzie naru-szamy prawa drugiego człowieka, czyli jego wolność, dobre imię, wizerunek, ta-jemnicę korespondencji, nietykalność. Wolność nie czyni z internetu strefy bez-prawia – artykuły kodeksu karnego czy cywilnego mają zastosowanie również on-line. Pamiętaj zatem o zachowaniu sza-cunku dla innych użytkowników sie-ci. Bądź ostrożny w tym, co mówisz o in-nych. Jeśli chcesz w sieci wyrazić wobec

czegoś swój sprzeciw – pamiętaj o tym, że twój język świadczy o twoim poziomie. Za zniesławianie, znieważanie i pomawianie możemy zostać pociągnięci do odpowie-dzialności karnej, a pokrzywdzony może domagać się od nas usunięcia skutków naruszenia jego dóbr osobistych, a nawet zadośćuczynienia pieniężnego. Nie wol-no również upubliczniać czyjejś prywat-nej korespondencji mailowej bez zgody autora – to złamanie prawa do tajemnicy korespondencji.

Prowadząc dyskusje w internecie, na-leży zwrócić uwagę na to, że karalne mogą być także namawianie do popeł-nienia przestępstwa oraz nawoływanie do nienawiści.

11

reklama

Page 12: Numa Numa 4

Uwaga… cienka granica

Ochrona prywatnych informacji onli-ne to bez wątpienia słuszne posunięcie; w wielu sytuacjach może chronić nas przed niebezpiecznymi sytuacjami, nie-pożądanymi kontaktami i cyberprzemo-cą. I tu jednak łatwo o nadużycia. Mamy prawo do prywatności i jest ok, jeśli nie ujawniamy swoich danych dla własnego bezpieczeństwa; jednak gdy zaczynamy wykorzystywać nasze anonimowe profi-le do bezkarnego obrażania i krzywdzenia innych, wyłudzania danych czy dystrybu-owania szkodliwych informacji – jest to zachowanie nie do przyjęcia. Każdy z nas kojarzy jakąś sytuację, kiedy ktoś podszy-wał się pod inną osobę, aby zdobyć jakieś informacje albo dokonać innego wyłudze-nia. Anonimowość w sieci nie daje przy-zwolenia na takie zachowania.

Rozważania nad anonimowością i mo-ralnością snuli już starożytni, jak np. Pla-ton w swojej słynnej paraboli o pierście-niu Gygesa, pozwalającym na stanie się niewidzialnym. Czy jednak taka wygodna „właściwość” to przepustka do robienia wszystkiego, co przyjdzie nam do głowy?

Obecnie identyfikacja internetowego przestępcy nie stanowi dla wymiaru spra-wiedliwości problemu, a sądy coraz czę-ściej zajmują się sprawami dotyczącymi róż-nych naruszeń prawa w sieci. Surfując po internecie, zostawiamy za sobą liczne ślady; można nas odnaleźć choćby po adresie IP.

Wszystko uwolnione?

Internet jak żadne narzędzie wcze-śniej pozwala nam na wyjście do szer-szej publiczności ze zdjęciami, filmami i inną twórczością. Prawo do kreatyw-

ności i aktywnego uczestnictwa w two-rzeniu sieci wiąże się jednak również z pewnym obowiązkiem. Zanim zacznie-my rozpowszechniać materiał czyjegoś autorstwa – zatrzymajmy się: oprócz kil-ku wyjątkowych sytuacji prawo zabrania publikowania tego typu treści bez zgody autora. I to niezależnie od tego, czy cho-dzi o amatorskie fotki z wakacji, festi-walowy film czy kręcony komórką filmik ze szkolnej imprezy.

Wolność odpowiedzialna

Internet jest tworzony przez jego użyt-kowników. Każdy z nas ponosi odpo-wiedzialność za swoje działania w sieci. Mamy prawo do bezpiecznego posługi-wania się internetem, ale abyśmy mogli w pełni korzystać z jego zalet i czuć się komfortowo online, wszyscy musimy za-dbać o przestrzeganie pewnych zasad.

Czy w internecie nasze prawa i obo-wiązki są inne od tych, które istnieją w świecie rzeczywistym? Nie, tak napraw-dę nie różnią się one od zasad znanych

nam z realu i dotyczą takich wartości jak szacunek, prawda, odpowiedzialność czy poszanowanie własności. Zaletami publi-kowania treści w internecie możemy cie-szyć się, dopóki nie naruszamy wolności innych i nie łamiemy prawa. Korzysta-jąc z sieci, warto więc postępować zgod-nie z zasadami znanymi nam z innych dziedzin życia.

Gdy dokładniej przyjrzymy się temu problemowi, okaże się, że w zasadzie większość praw człowieka znajduje za-stosowanie online. W takim duchu (zain-spirowana wydarzeniami tzw. Arabskiej Wiosny) wypowiedziała się ostatnio rów-nież Rada Praw Człowieka ONZ, uzna-jąc w swojej rezolucji, że prawa i wolność człowieka powinny podlegać takiej samej ochronie zarówno offline, jak i online.

To, co kiedyś promowała netykieta, teraz często znajduje odzwierciedlenie w regulacjach prawnych, a konsekwencje naruszenia prawa online mogą być dużo poważniejsze niż usunięcie danego wpi-su czy zablokowanie dostępu do określo-nego serwisu.

Z drugiej strony – często dziś toczą się dyskusje na temat problemów z kwa-lifikacją prawną portali czy blogów i pu-blikowanych na nich treści. Faktycznie, w wielu obszarach prawo nie nadąża za rozwojem nowych technologii. Czasem wystarczy jednak odwołać się do przy-zwoitości, dobrych obyczajów, kultury wypowiedzi i dobrego smaku. Korzystając z internetu, traktujmy istniejące w nim ograniczenia nie jako zawężanie obsza-ru wolności, ale jako poszerzenie zakresu odpowiedzialności.

wolnosc slowa, MaM praw

a...

styczeń 2013 numanuma.pl

12

Page 13: Numa Numa 4

W  tym roku DBI obchodzony jest po raz 10. i  podejmuje bardzo ważny temat – praw i  obo-wiązków online. Tegoroczne hasło „Serfuję, Respektuję” inicjować ma dyskusję wokół naszej wolności online – jakie są jej granice? Jakie pra-wa nas chronią i jakie obowiązki mamy wobec in-nych użytkowników sieci? Czy ograniczają nas tylko przepisy prawne, czy też naszą obecność w sieci regulują również inne zasady, nigdzie nie-spisane, ale jednak powszechnie respektowane?

Odpowiedzi poszukiwać będziemy podczas licznych akcji zaplanowanych na luty – konkursów, paneli dyskusyjnych, spotkań i warsztatów.

Krótka historia

DBI organizowany jest z  inicjatywy Komisji Europejskiej od 2004 roku. Wtedy to w  obcho-dy włączyło się 14 krajów – 13 państw europej-skich oraz Australia. Od tamtej pory co roku licz-ba zaangażowanych krajów ciągle się zwięk-szała, a  w  ubiegłym roku doszła niemal do setki. W Polsce DBI organizuje od 2005 roku Polskie Centrum Programu „Safer Internet”

(w  skład którego wchodzą Fundacja Dzieci Niczyje oraz NASK – Naukowa i  Akademicka Sieć Komputerowa).

Dzień Bezpiecznego Internetu, który zawsze wypada w pierwszy wtorek lutego, ma na celu promowanie bezpiecznego korzystania z  sie-ci przez dzieci i młodzież. Od 2008 roku wy-bierany jest temat przewodni wszystkich ak-cji, który odzwierciedla aktualne trendy online. Do tej pory podejmowano m.in. kwestie cyber-przemocy („Baw się w sieci – BEZPIECZNIE”), prywatności i  wizerunku online („Internet to więcej niż zabawa. To Twoje życie”) czy publiko-wania treści („Pomyśl, zanim wyślesz”).

Tego dnia…

Działań realizowanych w  ramach DBI każ-dego roku jest coraz więcej. Stałym punktem obchodów są konkursy, nowe materiały mul-timedialne i  edukacyjne, gry, warsztaty oraz spoty. Część inicjatyw realizowana jest tyl-ko w poszczególnych krajach (w Polsce w tym roku rozegrany będzie konkurs dla młodzieży oraz

nauczycieli „Moje pr@wa i oboWWWiązki”, w Buł-garii trwają przygotowania do odpalenia gry 3D „Strefa ryzyka”, a  w  Danii zorganizowano Forum Młodzieży), inne angażują jednocześnie więcej państw. Tak właśnie było ze zrealizowa-nym kilka lat temu blogathonem – blogowym maratonem, który rozpoczął się w  Nowej Ze-landii, był kontynuowany przez kilka stref cza-sowych i skończył się w Argentynie.

Zorganizuj DBI w swojej szkole!

Jeśli chciałbyś, żeby Dzień Bezpiecznego Internetu odbywał się również w  twojej szkole oraz żeby w lutym zamiast lekcji (przynajmniej kilku ) działy się ciekawe rzeczy, porozma-wiaj o tym z nauczycielami i uczniami; wymy-ślcie scenariusz obchodów i zgłoście inicjatywę na stronie www.dbi.pl.

Do wygrania atrakcyjne nagrody! Materia-łów, scenariuszy oraz inspiracji poszukiwać mo-żecie na stronie www.dzieckowsieci.fdn.pl.

99 krajów, 6 kontynentów, tysiące eventów – tak wyglądał Dzień Bezpiecznego Internetu 2012. Przekaz ubiegłorocznej kampanii DBI, który brzmiał: „Wspólnie odkrywamy cyfrowy świat! Bezpiecznie”,

dotarł do prawie 800 tysięcy dzieci, 3,5 miliona nastolatków i ponad 20 milionów rodziców, a hasło „Safer Internet Day 2012” wyszukiwane było w Googlach 23 miliony razy! A jak będzie w roku 2013?

styczeń 2013 numanuma.pl

13

Page 14: Numa Numa 4

6

4

57

1

2

3

monika (17 lat), interesuje się fotografią. Razem ze swoją koleżanką Anią (17 lat) prowadzą fotobloga poświęconego Warszawie.

zdję

cia:

Rob

ert M

akow

ski

Monika z tatą.

m: Zobacz, wszystkim się podobają moje ostatnie fotki. Mam już ponad 40 komentarzy.

m: Coś tam widziałam na fejsie, ale nie zdążyłam się zainteresować. Chyba już za późno.

a: No tak. Już się skończył... Ale zobacz! Drugie miejsce zajęło zdjęcie, które wygląda bardzo podobnie do twojego zdjęcia z naszego pleneru.

a: Słyszałaś o tym konkursie „Moja WWA” organizowanym przez Urząd Miasta?

a: Zresztą zobacz sama.

Monika Ania

Drugie miejsce…*

*na podstawie autentycznych

zgłoszeń do Helpline.org.pl

i

styczeń 2013 numanuma.pl

14

Page 15: Numa Numa 4

Helpline.org.pl to projekt Fundacji Dzieci Niczyje oraz Fundacji Orange realizowany w ramach europejskiego programu Safer Internet.

więcej na: www.helpline.org.pl

8

9

1011

12

Później.

Po kilku dniach...

m: To faktycznie moje zdjęcie. To jakiś żart? Ktoś mi je pewnie ukradł z bloga albo fb. Podpisał się „Tomasz”.

Halo, tu Helpline.org.pl. W czym mogę pomóc.

t: Musimy koniecznie coś z tym zrobić.

m: Powiedzieli mi, jakie mam prawa w tej sytuacji i poradzili, żebym jak najszybciej skontaktowała się z organizatorami konkursu.

m: Organizatorzy przyznali mi rację. Każą oddać temu chłopakowi nagrodę i mają wrzucić komunikat na stronę konkursu. W razie czego mają też zgłosić sprawę na policję. Ja też mogłabym coś z tym działać prawnie, ale nie wiem, czy chcę. Napiszę do tego Tomasza i zobaczę, co ma mi do powiedzenia.

m: Mogę im pokazać całą serię zdjęć z tego pleneru. A przede wszystkim okazuje się, że każde zdjęcie z mojego aparatu ma zapisany w pliku jego numer seryjny. Zresztą to zdjęcie już od dawna jest na naszym fotoblogu.

t: To zwykła kradzież. Pamiętasz? Mówiliśmy o tym na lekcjach. Jak się nazywał ten telefon, pod który można dzwonić, kiedy ma się problem w internecie?

a: No dobra, ale jak udowodnisz, że to jest twoje zdjęcie?

m: Mam problem. Chyba ktoś ukradł zdjęcie z mojego bloga i zgłosił do konkursu. I wygrał. Nie wiem, co mam z tym zrobić.

a: Ale obciach. Nie chciałabym być na jego miejscu. Swoją drogą, lubię to twoje zdjęcie. Powinno wygrać, a nie zająć jakieś tam… drugie miejsce.

13

15

styczeń 2013 numanuma.pl

Page 16: Numa Numa 4

Historia nowoczesnych technologii

związana jest z kilkoma wybitnymi

postaciami, których wkład w rozwój

komputerów i usług internetowych

jest nie do przecenienia.

Niewątpliwie trzeba do nich

zaliczyć Steve’a Jobsa.

Zarówno działania firmy Apple, której Jobs był jednym z założycieli, jak i konku-rencyjnego Microsoftu kierowanego przez Billa Gatesa oraz kilku innych pionier-skich spółek i postaci z branży IT, przez ćwierć wieku od końca lat 70. koncen-trowały się na komputerach osobistych – zarówno od strony sprzętowej, jak i pro-gramistycznej.

„Think Different”

Boom na internet w połowie lat 90. zmienił kierunek rozwoju sprzętu i usług elektronicznych. Utrzymanie pozycji na rynku wymagało dostosowania się do no-wych czasów. Udało się to niewątpliwie Jobsowi, który pod hasłem „Think Diffe-rent” wraz z Apple wprowadzał w życie swo-ją wizję cyfrowego centrum („Digital Hub”), w którym komputer z pomocą interne-tu miał koordynować pracę różnych urzą-dzeń cyfrowych, dawać możliwość zarzą-dzania bibliotekami utworów oraz prostej edycji multimediów.

itunes

Jako miłośnik muzyki – fan Boba Dy-lana, przyjaciel Bono z U2 – Jobs uznał, że ważnym kierunkiem dalszego rozwo-

ju Apple’a powinno być właśnie udosko-nalanie oprogramowania, sprzętu i usług muzycznych. Przypadło to na pierwsze lata nowego stulecia, kiedy to zapano-wało totalne szaleństwo związane z mu-zyką w wersji cyfrowej – ripowaną z płyt CD, ale przede wszystkim – pobieraną z sie-ci za pomocą serwisów wymiany plików (jak np. Napster). Bardzo popularne w tym czasie stało się nagrywanie muzyki na czyste płyty CD, m.in. w postaci tzw. składanek. Dlatego na początek Jobs przyjął sobie za cel stworzenie prostego, przyjaznego i funkcjonalnego oprogramowania, które pozwalałoby na zarządzanie plikami mu-zycznymi zgromadzonymi w komputerze.

Tak powstał iTunes, zaprezentowany po raz pierwszy wraz z całą ideą „Digital Hub” podczas targów Macworld w stycz-niu 2001 roku. (Na marginesie – Steve

tekst: Łukasz Wojtasik

Jak powstało muzyczne imperium Apple.

styczeń 2013 numanuma.pl

16

Page 17: Numa Numa 4

Jobs słynął z pełnych pasji prezentacji fi-lozofii i produktów Apple’a, a jego wystą-pienie z 2001 roku uznawane jest za jedno z najlepszych; warto zatem odwiedzić You Tube i się o tym przekonać).

ipod

Kolejną inicjatywą Apple’a, związa-ną z muzyką i ideą „cyfrowego centrum”, było stworzenie kieszonkowego odtwarza-cza. Popularne wcześniej walkmany i di-scmany nie przystawały już do czasów muzyki cyfrowej, a pierwsze odtwarzacze MP3 były toporne i mieściły mało muzy-ki. Przełomem w pracach nad propozycją Apple’a była wizyta jednego jej z inży-nierów w japońskiej firmie Toshiba, któ-

ra rozpoczynała właśnie produkcję 5-gi-gowego dysku wielkości zaledwie ćwierć-dolarowej monety. Inżynierowie firmy nie mieli jeszcze tylko pomysłu, jak wy-korzystać swoje osiągnięcie na większą skalę. Apple z miejsca zamówił całą pro-dukcję na kilka lat do przodu. Dalsze prace koncentrowały się na prostocie, estetyce i dostosowaniu do współpracy z iTunesem urządzenia nazwanego koniec końców iPodem. Po raz pierwszy iPod, który mimo swoich małych rozmiarów mieścił imponującą na tamte czasy licz-bę 1000 piosenek, zaprezentowany został w październiku 2001 roku. Niedługo póź-niej stał się najpopularniejszym na świe-cie przenośnym odtwarzaczem muzyki.

co dalej?

I tak Apple stanęło przed kolejnym wy-zwaniem. Połączenie pomiędzy iPodami a iTunes i komputerami pozwalało na sprawne zarządzanie muzyką, ale trzeba było ją w dalszym ciągu pobierać z pły-ty CD albo z internetu. To drugie wy-magało korzystania z pirackich serwi-sów pozwalających na wymianę plików, jak wspomniany już Napster, Gnutella, Kaaza i inne. Można by uznać, że taka sytuacja sprzyjała firmie Apple, któ-ra opierała swoje produkty na muzy-ce – niezależnie od tego, czy legalnej, czy nie. W końcu im większy dostęp do mu-zyki tym więcej zainstalowanych iTune-s’ów i sprzedanych iPodów. Byłoby to jed-

17

reklama

Page 18: Numa Numa 4

nak myślenie krótkowzroczne i niezgodne z filozofią Jobsa. W jednym z z wywiadów powiedział:

„Od samego początku mojej kariery w Apple zdawałem sobie sprawę, że nasz sukces zależy od tworzenia własności in-telektualnej. Gdyby ludzie kopiowali albo w inny sposób kradli nasze oprogramo-wanie, wypadlibyśmy z interesu. Gdyby nie było ono chronione, nie mielibyśmy motywacji do robienia nowych progra-mów czy projektowania nowych produk-tów. Jeśli ochrona własności intelektualnej zacznie zanikać, firmy kreatywne również padną, a nowe nigdy nie powstaną.

Ale jest też coś bardziej fundamentalne-go: kradzież jest złem. Kradnąc, wyrzą-dza się krzywdę innym. A także własne-mu charakterowi”.

Można by się spodziewać, że rozwią-zaniem kwestii piractwa w sieci powin-ny być zainteresowane firmy fonograficz-ne, które w 2002 roku odnotowały blisko 10% spadek sprzedaży i liczyły się z po-głębieniem się tej sytuacji. Podejmowa-ne przez nie próby wprowadzenia wspól-nego standardu ochrony muzyki cyfrowej przed kopiowaniem – uniwersalnego ko-deka – albo atrakcyjnego systemu sprze-daży płyt w sieci nie przyniosły jednak spodziewanych efektów.

itunes store

Jobs uznał, że odpowiedzą na tę sy-tuację musi być serwis internetowy, na którym wygrają wszyscy – artyści i wy-twórnie muzyczne, bo chronione będą ich prawa, oraz odbiorcy, którzy w pro-sty sposób będą mogli kupować ulubio-

ną muzykę. Tak narodziła się idea iTunes Store – sklepu online zintegrowanego z oprogramowaniem iTunes, co pozwa-lać miało na łatwe zarządzanie zakupioną muzyką i proste przenoszenie jej na iPo-dy. Najważniejsze z wielu planowanych nowatorskich rozwiązań to sprzedawanie w nim nie tylko całych albumów, ale rów-

nież pojedynczych utworów oraz umoż-liwienie przesłuchania fragmentu utwo-ru przed zakupem. Jobs podjął w tym celu trudne, ale – koniec końców – sku-teczne rozmowy z pięcioma największymi światowymi firmami fonograficznymi. Do swojego pomysłu musiał też przekonać niektórych muzyków, którzy nie zgadzali się przede wszystkim na rozbijanie płyt na utwory. Osobiście rozmawiał o tym m.in. z Bono, Mickiem Jaggerem, Sheryl Crow czy Dr. Dre. Ostatecznie – wszyscy ulegli wizji Jobsa, a Dr. Dre skwitował pomysł krótko: „Człowieku, wreszcie ktoś zrobił to jak należy!”

Podczas premierowej prezentacji iTunes Store w kwietniu 2003 roku w centrum konferencyjnym Moscone w San Franci-sco Jobs wyliczał wady dotychczasowych sposobów pobierania muzyki w sieci: nie-pewną zawartość pobieranych plików, często – fatalną jakość muzyki, brak moż-liwości jej odsłuchania przed pobraniem, brak okładek. Na koniec dodał: „Co naj-gorsze, to po prostu kradzież. A z karmą nie ma co igrać”.

Sklep iTunes Store odniósł olbrzymi sukces, sprzedając pierwszy milion piose-nek już w ciągu pierwszych 6 dni. Do koń-ca 2011 roku zakupiono za jego pośrednic-twem ponad 16 miliardów utworów! Obec-nie jest to największy globalny dostawca muzyki, udostępniający ponad 28 milio-nów piosenek. W Polsce usługi iTunes’a dostępne są od września 2011 roku.

Przytaczane w tekście cytaty pochodzą z polskie-

go wydania biografii Steve Jobs autorstwa Waltera

Isaacsona (Wydawnictwo Insignis, 2011).

styczeń 2013 numanuma.pl

18

Page 19: Numa Numa 4

Dlaczego chmura nazwana

została chmurą? Czy rzeczywiście

z wyglądu bądź zachowania

przypomina płynącego po niebie

nimbusa czy cumulusa?

Otóż legenda głosi, że dawno, dawno temu, kiedy internet był jeszcze nowy i nie do końca rozpoznany, informatycy, opi-sując, w jaki sposób urządzenia łączą się z siecią, do zilustrowania tematu posłużyli się właśnie rysunkiem chmury (wcześniej ta sama metafora wykorzystywana była do obrazowania zasady działania sieci telefonicznych).

Cloud computing, chmura oblicze-niowa czy też przetwarzanie w chmurze, to pojęcia, które odnoszą się do sposo-bu zarządzania danymi, polegającym na tym, że dane i aplikacje są przechowywa-ne i przetwarzane na serwerach zewnętrz-nych, a nie na komputerze użytkownika. Aby uzyskać do nich dostęp, wystarczy

jedynie – albo „aż” – połączenie z interne-tem. Nie trzeba natomiast kupować licen-cji, instalować oprogramowania czy two-rzyć kopii zapasowych.

Mam tam całkiem nowe miejsca i całkiem nową przestrzeń…

Możesz mi nie wierzyć, lecz ta chmura leży bardzo blisko i z każdego miejsca mogę

wejść tam szybko.

Koncepcja cloud computingu może wydawać się nowa, natomiast z ofero-wanych przez nią rozwiązań każdy z nas korzysta już od dawna – nawet jeśli nie je-steśmy tego świadomi. Coraz mniej infor-macji zapisujemy na twardych dyskach, a coraz więcej naszych danych trafia wła-śnie do chmury. Najlepszym przykładem jest chociażby nasza poczta e-mailowa – te tysiące maili, których nie usuwamy z na-szych kont ani nie ściągamy na dysk, naj-

spokojniej „bujają sobie w obłokach”, czy-li na zewnętrznych serwerach.

Podobnie rzecz ma się ze zdjęciami – nie załączamy już sobie fotek z wakacji do maila (a jeszcze niedawno był to standard), w zamian za to wysyłamy znajomym link do albumu w serwisie Picasa czy Flickr. Kiedy potrzebujemy wysłać plik ważą-cy kilka GB, korzystamy z serwisów ta-kich jak RapidShare bądź WeTransfer, a nadawcy podajemy tylko link do pliku na serwerze.

Kolejnym przykładem są programy Google Docs versus MS Office. Pierwsze – wymagają zainstalowania na twardym dys-ku komputera; na dysku bądź nośnikach zewnętrznych, takich jak pendrive’y za-pisujemy też wszelkie stworzone w takim programie dokumenty czy pliki. Inaczej rzecz ma się z aplikacją Google docs, którą otwieramy w oknie przeglądarki, a wszel-kie dane zapisujemy na zewnętrznym ser-werze. Nad dokumentami możemy pra-

Przeprowadzam się na chmurę, coś na kształt tej, którą

wydmuchujesz, i dobrze się z tym czuję dziś. Wbijam się w jakiś

wirtualny tunel, i daleko odlatuję, to mnie nie kosztuje nic…

Podtytuł oraz śródtytuły artykułu pochodzą z utworu Chmura Pezeta.

w chmurze

tekst: Ewa Dziemidowicz

styczeń 2013 numanuma.pl

19

Page 20: Numa Numa 4

cować grupowo i mamy do nich dostęp z każdego miejsca, w którym się znajdu-jemy. Warunkiem jest oczywiście dostęp do internetu. I to jest właśnie klucz do chmury: bez szybkiego dostępu do sieci korzystanie z coraz to bardziej skompli-kowanych aplikacji online po prostu nie byłoby możliwe.

Chmura obliczeniowa może mieć róż-ne formy: prywatną – zaprojektowaną dla konkretnej organizacji czy firmy, pu-bliczną – dostępną dla wielu odbiorców, np. konkretnych branż (ale też po prostu – dla społeczeństwa), społecznościową – ob-sługującą konkretną grupę odbiorców (np. organizacje polityczne, naukowe) oraz hy-brydową – która łączy w sobie właściwości dwóch lub więcej chmur.

Po prostu weźmy, co tylko chcemy,i przenieśmy się do miejsca

nie z tej ziemi…

Kiedy przeprowadzamy nasze dane na chmurę – dokąd tak naprawdę trafiają? Chmura to po prostu ogromne centra prze-twarzania danych. Obecnie działa ich (różnej wielkości) ponad 3 miliony. Te największe (przykładowo: centrum da-nych Microsoftu, które mieści się w Wa-szyngtonie, ma powierzchnię 10 boisk piłkarskich) usytuowane są najczęściej w Europie albo Ameryce, z dala od tere-nów zagrożonych powodzią, a nawet tras przelotów samolotów; jak pokazał hura-gan Sandy, który niedawno całkiem poważ-nie utrudnił działanie około 150 takich cen-trów, jest to bardzo słuszne założenie.

Jeśli korzystasz zatem z iClouda fir-my Apple, to znaczy, że wynajmujesz po-wierzchnię w centrach danych tej firmy w Oregonie, Północnej Karolinie albo

Kalifornii. Nasze facebookowe aktualiza-cje również „mieszkają” w tych stanach, a także w Virginii oraz Szwecji.

Lewituje tu gdzieś w górze mój wirtualny świat, bez wad,

ja w nim w kapturze.

Bez wad – czyli również przyjazny dla środowiska? Potencjalnie, być może; obec-nie jednak „brudne dane” i chmura nie są jeszcze do końca ekologiczne. W swoim raporcie „Jak czysta jest Twoja chmura” Greenpeace podsumował działania zwią-zane z cloud computingiem – i nie wy-gląda to dobrze. Ogromne centra prze-twarzania danych napędzane są bowiem w 50–80% przez energię pozyskiwaną z węgla bądź też energię nuklearną. Nie musi tak być; dostawcy mogą korzystać z odnawialnych źródeł energii. Na ra-zie na krok w tym kierunku zdecydo-wały się Google, Yahoo oraz Facebook. Również Apple rozpoczął w Kalifornii budowę farmy słonecznej, która zasilać

będzie zlokalizowane tam centrum. Niestety, Amazon i Microsoft pozsta-ją przy energii pozyskiwanej starą meto-dą – ze spalania węgla. A według danych organizacji Greenpeace centra danych mogą zużywać tyle samo energii, co 250 tysięcy domów i można je dostrzec nawet z kosmosu!

Czuję się tam bezpieczny, jak chcesz, to wejdźmy tam razem…

Z bezpieczeństwem w chmurze bywa różnie. W 2007 roku Scotland Yard za-pobiegł spiskowi członków organizacji Al Kaida, którzy planowali zniszczyć jed-no z większych brytyjskich centrów prze-twarzania danych, należące do firmy Telehouse Europe. Pokazuje to, że ta-kie „przechowalnie” informacji mogą być atrakcyjnym celem dla terrorystów.

To właśnie dane (a nie złoto, diamenty czy ropa) uważane są obecnie za najcen-niejszy towar. A kiedy nasze dane trafiają do chmury – przestajemy mieć nad nimi kontrolę. Warto więc traktować chmu-rę rozważnie, ale też nie popadając w pa-nikę; nasze zdjęcia z wakacji czy kolekcja muzyki to jednak nie to samo, co korpora-cyjne tajemnice.

Nie zabieram tam ze sobą pensji, twoich pretensji, tylko te momenty,

w których słupek rtęci pękał. Biorę tam najlepsze wersy,

moje mp3, sporo płyt, trochę chwil w pamięci uwiecznionych

i na zdjęciach…

styczeń 2013 numanuma.pl

20

Page 21: Numa Numa 4

Dyskietka 3,5 cala

Dyskietki były pierwszym

stosowanym na skalę masową

środkiem przenoszenia danych

komputerowych. Ich historia jest

ciekawą lekcją na temat tego,

jak rodzą się i umierają

mass-technologie. Dostarcza

także wielu przykładów na to, jak

może wyglądać ich drugie życie.

Małe i dużeDyskietki pojawiły się na skalę masową

na początku lat 80. ubiegłego wieku i były powszechnie używane jeszcze w pierwszej dekadzie aktualnego stulecia. Ze wzglę-du na swoją budowę i funkcję zwane były również dyskiem miękkim lub dyskiem przenośnym. Przez długi czas były w za-sadzie jedynym dostępnym przenośnym nośnikiem danych. Ich wielkość wahała się od 2,5 do 8 cali, ale te najpopularniejsze to dyskietki 3,5-calowe, które dawały moż-liwość zapisania 1,44 a przy odpowiednim sformatowaniu nawet 1,6 MB informacji :).

Wartość sentymentalnaNośniki – wszystkie, nie tylko kompute-

rowe – mają w sobie coś, co budzi w ludziach nostalgię. Pewnie dlatego, że kojarzą się one z treściami, które były na nich zapi-sane i przypominają dawne emocje, zwią-zane np. ze słuchaniem w latach 70. przy-

wiezionych z Zachodu trzeszczących płyt winylowych, oglądaniem dekadę młod-szych amerykańskich filmów z obowiąz-kowym niemieckim dubbingiem i polskim lektorem na kasetach VHS lub z graniem w latach 90. w pierwsze gry komputero-we. Gry zapisywane były na dyskietkach, nieraz bardzo wielu. Pozwolę tu sobie za-cytować wspomnienia użytkowników.

Taaa, przegrywałem Mortal Kombat III na 29 dyskietkach :) (wykop.pl, użytkownik maciek_gi)

Mój pierwszy komp to było c64 podłączone do zielonego monitora – ba! miałem do

niego też stację dyskietek 5’25 (była wielkości całego dzisiejszego desktopa;)) (...) Pamiętam

kręcenie śrubokrętami przy magnetofonie, jak i żonglerkę dyskietkami przy „Amisi” przy

grze w np. Secret of Monkey Island :) Ehhh, młodzi tego nie zrozumieją :)

(wykop.pl użytkownik krisip)

Równie ciekawe były przygody z dys-kietkami wykorzystywanymi do bardziej poważnych celów:

U mnie na samym początku był taki problem, że miałem dużo ramu (całe 4 MB), ale nie

miałem dysku twardego. Robiłem ram dysk, przegrywałem wszystko z dyskietek na ram dysk, a jak skończyłem, co tam robiłem, to

musiałem wszystko zgrać na dyskietki.(wykop.pl użytkownik Tu_Jest_Polska_Tu_Sie_Pije)

Drugie życie Dzisiaj dyskietki to już praktycznie hi-

storia. Wciąż są wprawdzie produkowane i przydają się np. do starego typu instru-mentów klawiszowych i maszyn przemy-słowych, ale w codziennym użytkowaniu zostały już praktycznie całkowicie wypar-te przez płyty CD, DVD oraz pamięci USB. Trudno już nawet spotkać komputer wy-posażony w stację umożliwiającą odtwa-rzanie dyskietek.

Ciągle natomiast można trafić na przeja-wy drugiego życia tej technologii. Z dyskie-tek powstają różne przedmioty – a wszyst-ko to w ramach modnego nurtu vintage recycling. Są to lampy, torby lub podstaw-ki. Na tym zastosowania się nie kończą. Pamiętam, jak przez czarny krążek dys-kietki obserwowało się zaćmienie słońca. Największym jednak hitem wtórnych za-stosowań okazał się nie sam nośnik, ale stacja dyskietek. W czasie pracy wydawa-ła ona specyficzne, mechaniczne dźwię-ki. Okazało się, że ich brzmienie można kontrolować, zmieniając stację dyskietek w instrument muzyczny. Filmiki z cały-mi orkiestrami stacji wygrywającymi za-programowane melodie stały się wielkim hitem internetu.

tekst: Marcin Wojtasik

styczeń 2013 numanuma.pl

21

Page 22: Numa Numa 4

„Darmo”w necie

Jest takie powiedzenie, że w życiu nie ma nic za darmo – są tylko różne formy płatności. Otóż wydaje się, że w internecie ono nie obowiązuje. Tu dostęp do większości treści jest bezpłatny i tylko czasem wymaga obejrzenia reklam (co zazwyczaj także można obejść, używając adblocka). Właściwie – prościej przyjdzie nam odpowiedzieć na pytanie, za co w internecie płacić trzeba.

cena e-informacji

Od dawna pojawiają się zapowiedzi, że ilość darmowych usług internetowych ma się zmienić i płatnych treści będzie co-raz więcej. Pierwszym poważnym zwia-stunem takiego procesu jest przeniesie-nie dużej ilości bezpłatnych dotąd treści (umieszczanych m.in. przez największy polski serwis informacyjny www.gazeta.pl i jego klony) do systemu płatnego dostę-pu Piano. Na szczęście, dotyczy to tylko części artykułów. Poza tym – akces do ar-chiwum był w tym serwisie płatny od sa-mego początku. Nie tylko tacy giganci ograniczają darmowy dostęp do zawarto-ści swoich portali – robią to także auto-rzy mniejszych serwisów, a nawet popu-larni blogerzy. Przykładem może być autor najlepszego, moim zdaniem, polskiego serwisu o archeologii i paleontologii – Archeowieści (archeowiesci.pl), który ja-

kiś czas temu ograniczył dostęp do najcie-kawszych artykułów. Mogą je zobaczyć tyl-ko te osoby, które wykupiły abonament. Na zarzuty, że zmniejszy to ruch na portalu, odpowiadał, że wpływy z nawet niewielu abonamentów są większe od kwot ofero-wanych przez reklamodawców w zamian za największą możliwą liczbę odsłon stro-ny. Można założyć, że im bardziej zwiększy się liczba profesjonalnych serwisów interne-towych (a tym samym – będą one wymagały od swoich autorów większego nakładu pra-cy), tym więcej będzie takich sytuacji.

internet dla wszystkich

Z drugiej jednak strony, można też li-czyć na utrzymanie mocnej pozycji przez treści i produkty, do których dostęp z za-łożenia jest bezpłatny. Wolne oprogramo-wanie stanowi obecnie realną alternatywę

tekst: Marcin Wojtasik

styczeń 2013 numanuma.pl

22

Page 23: Numa Numa 4

dla kosztownych lub nielegalnie kopiowa-nych programów i nic nie wskazuje na to, żeby miało się to zmienić. Nie należy też spodziewać się wprowadzenia płatności za projekty utrzymywane z wolnych dat-ków, takie jak np. Wikipedia i jej podob-ne strony. Powszechne udostępnianie użyt-kownikom darmowych treści wymusza na wielkich przedsiębiorcach internetowych dostosowywanie się do tego trendu i włą-czanie do swoich ofert bezpłatnych produk-tów. W niektórych dziedzinach stało się to standardem. Pamiętam, jak w począt-kach internetu normalną rzeczą było, że płaciło się za skrzynkę pocztową w sieci, i to nieraz sporo. Darmowe serwisy pocz-towe z Gmailem na czele stanowiły pod tym względem prawdziwą rewolucją. Obec-nie jest to całe środowisko, które nieod-płatnie oferuje swoim użytkownikom nie tylko pocztę, ale także możliwość archi-wizowania i udostępniania zdjęć oraz cał-kiem przyzwoity i wystarczający dla nie-profesjonalnych zastosowań pakiet biuro-wy. Nawet ten artykuł powstał na takim darmowym edytorze tekstu.

płatność a dane osobiste

Sporą grupę stanowią też jednak tre-ści tylko pozornie darmowe, a faktycznie wymagające owej wspomnianej na po-czątku „innej formy płatności”. Zazwyczaj tym alternatywnym środkiem płatniczym jest… informacja o nas. Mowa tu o wszyst-kich serwisach wymagających rejestracji i podania przynajmniej adresu e-mail. To obowiązkowe dane, ale zwykle stro-ny takie wymagają od nas udostępnienia różnych innych informacji, jak np. daty urodzenia, nazwy miejscowości, w któ-rej mieszkamy albo wypełnienia krótkiej

ankiety dotyczącej naszych zaintereso-wań. Oczywiście, nikt tego nie weryfikuje i chyba mało kto pisze prawdę; niemniej intencja jest wyraźna: „powiedz nam coś o sobie w zamian za naszą ofertę”. Istnie-ją także serwisy realizujące tę strategię w dużo bardziej wyszukany i efektyw-ny sposób. Posługują się one różnymi podstępami i wybiegami. Tak konstru-ują swoją ofertę, żebyśmy nieświadomie

podawali jak najwięcej informacji, które mogą okazać się użyteczne z handlowe-go punktu widzenia. Zaliczają się do nich np. geotagi (którymi możemy oznaczać nasze zdjęcia w serwisach typu Picasa albo Flickr, żeby na mapce obok nasi zna-jomi mogli zobaczyć, gdzie byliśmy) albo serwis dla fanów latania, który pozwala na wpisywanie do tabelki parametrów każ-dego odbytego lotu (w zamian udostępnia-jąc użytkownikowi mnóstwo niezbędnych statystyk – np. ile razy obleciałby on Ziemię dookoła albo jaką część odległości między Ziemią i Księżycem właśnie pokonał – oraz oferując lanserski banner z informacją o ilości wylatanych kilometrów i godzin,

który można wkleić na fora podróżnicze). W takich darmowych serwisach ludzie nie tylko podają dane prawdziwe, ale co najważniejsze – kompletne i na bieżąco aktualizowane. Dla firm zajmujących się badaniem rynku turystycznego takie in-formacje to prawdziwy skarb. Jeszcze da-lej poszli twórcy największego serwisu społecznościowego, który dzięki analizie wszystkich kliknięć, „lajków” i „komciów” aktywnego użytkownika może precyzyjnie określać jego preferencje konsumenckie, a nawet polityczne – co również stano-wi niezwykle chodliwy towar. Nic dziw-nego, że Facebook nie pozwala na prowa-dzenie i publikowanie badań naukowych w oparciu o materiały zgromadzone na swoich serwerach.

win-win

Jak więc widać, dane o nas zbierają i duzi, i mali. Co z tego wynika bezpośred-nio dla nas? No cóż, informacje te posłu-żą najprawdopodobniej do opracowa-nia oferty handlowej lepiej dopasowanej do naszych upodobań, a w najgorszym wypadku – do stworzenia zestawu re-klam kontekstowych, które będą się wy-świetlać na naszych komputerach. Czyli, w zasadzie – nic strasznego. Sytuacja, na którą mówi się win-win – obie strony wy-grywają. Oczywiście, jeżeli komuś prze-szkadza, że ktoś zarabia na internetowych przejawach jego zainteresowań, zawsze może z nich zrezygnować. Wizyty na stro-nach www nie są ani obowiązkowe, ani nie-zbędne do życia. Przynajmniej na razie ;)

„powiedz nam coś o sobie w zamian za naszą ofertę”

„treści tylkopozornie darmowe”

styczeń 2013 numanuma.pl

23

Page 24: Numa Numa 4

w tym numerze radzi

olga trocha – radca prawny. Specjalizuje się w prawnej ochroniedziecka, interesuje się prawem autorskim. Pracuje w Fundacji DzieciNiczyje, gdzie udziela poradprawnych i prowadzi działanialobbingowe.

Z prawem autorskim spotykamy się w sieci bardzo często. Kiedy udostępniamy komuś muzykę ściągniętą z internetu, robimy własną kompilację znalezionych w sieci treści, wykorzystujemy zdjęcia znalezione na czyimś profilu – to wkraczamy w obszar regulowany tym prawem.

Dla użytkowników internetu najwygodniej-sza byłaby prosta instrukcja – jak legalnie wy-korzystywać utwory w sieci, jak je udostępniać i zmieniać, żeby nie naruszać praw twórców. Niestety, nie zawsze prawo jednoznacznie od-powiada na te pytania.

Trudno jest nawet ustalić, czy w konkret-nym przypadku (np. zdjęcia umieszczone-go w sieci) mamy do czynienia z utworem czy nie. Przecież część treści rozpowszechnionych w internecie mogłaby zostać stworzona właści-wie przez każdego – nie są one ani oryginalne, ani nie uznalibyśmy ich za sztukę. Jednak po-jęcie twórczości jest bardzo szerokie (i nie ma łatwych do uchwycenia granic). Dlatego war-to mieć na względzie prawo autorskie w od-niesieniu do wszystkich zdjęć, filmów, plików muzycznych itp., które są dostępne w sieci.

O CZYM NALEżY pamiętać?

Najważniejsze zasady dotyczące praw twórców:

Jeśli sam próbujesz swoich sił jako autor filmów, muzyki i lub zdjęć, a twoja twórczość jest w 100% oryginalna, możesz korzystać z niej bez ograniczeń. Jeśli dzielisz się swoją twórczością z innymi, umieszczając ją na konkretnym serwisie, zgadzasz się na obowiązujące na nim zasady. W warunkach korzystania z serwisu mogą się znaleźć np. zapisy przyznające pewne prawa do twojego utworu właścicielowi serwisu, jak i jego użytkownikom (np. prawo do jego powielania czy też rozpowszechniania).

Inne zasady obowiązują, jeśli chcesz rozpowszechniać w sieci utwory, których sam nie stworzyłeś, albo też swoją twórczość, w której wykorzystujesz utwory innych osób. Generalnie – na takie rozpowszechnianie potrzebna jest zgoda twórcy. Dzieje się tak np., kiedy chcesz umieścić w sieci swój film, w którym wykorzystałeś pliki muzyczne stworzone przez kogoś innego. Pamiętaj, że sam fakt,

że utwór jest dostępny w sieci, nie znaczy jeszcze, że możesz go dalej rozpowszechniać (także w ramach własnej twórczości).

Zasady wykorzystania danego utworu można często znaleźć w warunkach użytkowania serwisu, na ktorym został on zamieszczony. W części przypadków zezwolenie na rozpowszechnianie możesz uzyskać przez uiszczenie opłaty licencyjnej (tak działają np. banki zdjęć). Część twórców udostępnia swoje dzieła bezpłatnie na zasadzie wolnych licencji. Pamiętaj jednak, że także w wolnych licencjach wykorzystywanie utworu może być ograniczone, np. tylko do celów niekomercyjnych. Najłatwiej jest w sytuacji, gdy znasz autora treści, które chcesz wykorzystać (np. zdjęcie zrobił twój znajomy); wtedy wystarczy zapytać go o zgodę na dalsze rozpowszechnianie w sieci tych elementów.

Na pewno spotkałeś się z pojęciem dozwolonego użytku. To taka konstrukcja prawna, która umożliwia korzystanie z utworu bez zgody autora (i bez opłaty). Żeby takie korzystanie z utworu było legalne, powinno się ono odbywać

styczeń 2013 numanuma.pl

24

Page 25: Numa Numa 4

wyłącznie w celach osobistych i w kręgu osób pozostających w bliskich relacjach (np. w rodzinie, w związku osobistym, w „stosunkach towarzyskich”, czyli wśród znajomych). W taki sposób można korzystać tylko z utworów już rozpowszechnionych za zgodą autora (a zatem – w sposób legalny). Nie można więc korzystać w ramach dozwolonego użytku z utworów, które nie zostały jeszcze publicznie udostępnione (np. z filmów, które są przed oficjalną premierą). Trzeba też uważać na to, komu udostępniamy tego typu treści. Krąg osób bliskich, którym możemy legalnie udostępniać utwory, jest wąski. Uznaje się np., że korzystanie z programów P2P, umożliwiających ściąganie plików przy jednoczesnym rozpowszechnianiu ich wśród innych użytkowników sieci, nie mieści się w pojęciu dozwolonego użytku.

Są także utwory, w odniesieniu do których majątkowe prawa autorskie wygasły, dzięki czemu weszły one do tzw. domeny publicznej. Generalnie utwory trafiają tam po 70 latach od śmierci autora. Korzystanie z tych utworów jest dozwolone i bezpłatne.

Pamiętaj, że jeśli w zdjęciach/filmach, które wykorzystujesz w sieci, pojawia się czyjś wizerunek, on także podlega ochronie. Prawo do ochrony wizerunku to przyznana każdemu z nas możliwość decydowania o tym, jak nasz wizerunek (przedstawiający twarz, całą postać) jest wykorzystywany – przez kogo, gdzie i w jakim celu.

Dlatego jeśli na zdjęciu/filmie znajduje się ktoś, kto nie stanowi elementu tła ani nie jest osobą publiczną (np. celebryta, polityk), warto się upewnić, że wyraził on zgodę na to, żeby jego wizerunek był rozpowszechniany w internecie. Pamiętaj, że z faktu, że zdjęcia/filmy z czyimś wizerunkiem są dostępne w sieci, nie wynika jeszcze, że znalazły się tam legalnie, ani że możesz je dalej wykorzystywać.

Nawet jeśli jesteś pewny, że dana osoba zgodziła się na wykorzystywanie jej wizerunku w internecie, pamiętaj, że dużo zależy od kontekstu, w którym zdjęcie/film zostanie umieszczone. Na przykład umieszczenie czyichś zdjęć z wulgarnym czy poniżającym komentarzem będzie w większości przypadków bezprawne.

Każdego dnia w Internecie...

W pierwszej połowie 2012 roku nielegalnie pobrano następujące ilości plików muzycznych:

96,6 mln w USA,

43,3 mln w Wielkiej Brytanii,

32,2 mln we Włoszech.

Ponadto:

458 038 razy ściągnięto

w USA singiel The Motto Drake’a (to najczęściej ściągany utwór w tym kraju)

1 228 313 razy pobrano album Rihanny Talk that Talk, przez co stała się najczęściej „ściąganą” artystką świata.

Najczęściej ściągane (za pomocą Bit Torrenta) filmy wszech czasów to:

Avatar – 21 mln pobrań,

Mroczny rycerz

i Transformers – 19 mln pobrań,

Incepcja – 18 mln pobrań.

Źródło: http://torrentfreak.com/top-10-most-pirated-movies-of-all-time-111012http://www.bbc.co.uk/news/technology-19599526http://www.spin.com/articles/drake-most-illegally-downloaded-artist

numa

nums

numa

nums

numa

nums

numa

nums

numa

nums

ciekawostki

liczbowe

ciekawostki

liczbowe

styczeń 2013 numanuma.pl

25

Page 26: Numa Numa 4

Wyobraźcie sobie, że pewnego

dnia po uruchomieniu przeglądarki

internetowej wpisujecie adres

ulubionego serwisu i w odpowiedzi,

zamiast wyświetlenia strony,

otrzymujecie komunikat typu

„Dostęp zablokowany”.

Czy tak właśnie będzie wyglądać

przyszłość internetu?

Wszyscy pamiętamy reakcję na próby wprowadzenia ACTA. O ówczesnych pro-testach było głośno we wszystkich me-diach. Ostatecznie dokumentu nie podpi-sano, co jednak wcale nie oznaczało końca prób wprowadzenia regulacji prawnych odnoszących się do treści zamieszczanych

w sieci. Nie musieliśmy długo czekać, bo oto na horyzoncie pojawiło się widmo o niepokojącej, bo jednocześnie nic nie-mówiącej nazwie – ITU.

ITU to skrót od angielskiego Interna-tional Telecommunication Union (Mię-dzynarodowego Związku Telekomuni-kacyjnego) – nazwy jednej z agend ON-Z-u, do której należą wszystkie (oprócz Watykanu i Palau) państwa na świecie. W grudniu 2012 roku w Dubaju odby-ła się konferencja, na której dyskutowa-no m.in. nad wprowadzeniem nowego, bar-dziej restrykcyjnego prawa „internetowego”. Cel teoretycznie wydaje się bardzo szczyt-ny – przeciwdziałanie cyberprzestępczości, cyberterroryzmowi oraz innym niebez-piecznym dla świata i jego mieszkańców cyberzjawiskom. W praktyce jednak może

to doprowadzić do pogwałcenia prawa do prywatności wszystkich internautów, nie tylko tych popełniających przestępstwa.

nowe prawo internetowe?W myśl nowego prawa ITU miałby się

stać głównym zarządcą internetu, mogą-cym także zadecydować o jego przyszło-ści. Z pewnością domyślacie się, że nie oznacza to niczego dobrego. W ten spo-sób może dojść do wielu nadużyć, po części już zapowiedzianych przez ITU w nowej wersji dokumentu ITR (ang. International Telecommunication Regu-lations – Międzynarodowe Regulacje Te-lekomunikacyjne) dotyczącego między-narodowego prawa telekomunikacyjnego. Mowa tu m.in. o zamiarze wprowadze-nia DPI (ang. Deep Packet Inspection –

Kontrola internetu Komu na niej zależy?

tekst: Tomasz Popielarczyk

styczeń 2013 numanuma.pl

26

Page 27: Numa Numa 4

Głębokiej Inspekcji Pakietów). Umoż-liwiłoby to firmom dostarczającym in-ternet do naszych domów zaglądanie do przesyłanych i odbieranych przez nas danych. W prosty sposób można to porównać do tradycyjnego wysyła-nia listów. Kiedy wrzucamy do skrzynki zaadresowaną kopertę, pracownicy pocz-ty oraz listonosz mogą jedynie odczytać informacje o tym, do kogo należy ją do-starczyć. Wprowadzenie DPI oznaczało-by coś zupełnie przeciwnego: każdy mógł-by otworzyć kopertę i skontrolować jej zawartość. W internecie natomiast kon-trola mogłaby polegać np. na wyłapywa-niu haseł-kluczy. I tak oto uwagę kontro-lerów mogłyby zwrócić nasz „bombowy wypad na miasto” albo „strzelanie odpo-wiedzi na sprawdzianie”.

Konsekwencją opisywanych regulacji mo-głoby też być blokowanie wybranych stron internetowych. Niekoniecznie musiałyby to być serwisy łamiące prawo. Co byście powiedzieli na internet działający na po-dobnych zasadach jak telewizja kablowa albo satelitarna? Nowe prawo ITU umoż-liwiałoby operatorom faworyzowanie tych stron www, których właściciele uiszczą odpowiednią opłatę. Te witryny działały-by szybciej, a pozostałe – wolniej albo wca-le. Co gorsza, nie mielibyśmy na to żadne-go wpływu.

dobre stronyTo oczywiście najczarniejszy scenariusz

tego, do czego mogłyby nas (oraz cały in-ternet) doprowadzić regulacje prawne pro-ponowane przez ITU. Nie można jednak zapominać, że idea przyświecająca tym pro-pozycjom jest szczytna. Internet wkrótce będzie liczył ponad 4 miliardy użytkow-ników; z pewnością każdy z nich chciałby

uczynić sieć miejscem bezpiecznym, wol-nym od agresji, przemocy oraz cyberprze-stępczości. Niestety, nie jest to proste, bo obok samych internautów głos w tej dys-kusji mają też wielkie koncerny oraz orga-nizacje, którym zależy na wprowadzeniu regulacji umożliwiających np. skutecz-ną walkę z piractwem komputerowym. Ich działania odniosły już skutek m.in. we Francji oraz w Wielkiej Brytanii.

Paradoksalnie, wprowadzenie postu-latów ITU mogłoby też wymusić na inter-nautach konieczność szyfrowania przesy-łanych danych. Zakodowane w ten sposób informacje nie byłyby dostępne dla ope-ratorów internetu, ale nie mieliby do nich dostępu także inni przypadkowi użytkow-nicy (m.in. cyberprzestępcy). Wiązało-by to się co prawda z pewnymi utrudnie-niami w korzystaniu z usług e-mailowych i komunikatorów, ale i wymogłoby na nas zwracanie baczniejszej uwagi na swo-je bezpieczeństwo. Ale skoro zwykli in-ternauci mogliby szyfrować swoje komu-nikaty, to wszyscy pozostali – również… I tu wracamy do punktu wyjścia.

czy polsce grozi cenzura internetu?

Od samego początku trwania konfe-rencji polska delegacja zabiegała o to, by nowe regulacje nie ingerowały tak daleko w prywatność użytkowników. Podobnego zdania są rządy USA, Wielkiej Brytanii, Kanady i Szwecji. Dlatego w nowej wer-sji dokumentu miałyby się pojawić zapiski o ochronie praw człowieka rozwiewające wszelkie wątpliwości, które dotyczą kon-trolowania sieci. Propozycje te spotkały się jednak ze sprzeciwem części uczest-ników obrad. Wobec tego minister ad-ministracji i cyfryzacji Michał Boni zde-cydował, że nasz kraj nie podpisze nowej wersji ITR-u. Ostateczna wersja doku-mentu została zatem odrzucona i ma jesz-cze trafić do analizy oraz konsultacji spo-łecznych. Niewykluczone zatem, że sami zadecydujemy o tym, jak prawo polskie będzie regulowało przestrzeń wirtualną.

Postulaty ITU to kolejny dowód na to, że świat jest podzielony, jeśli chodzi o przyszłość internetu. W interesie wie-lu państw i organizacji byłoby wprowa-dzenie w życie stosownych regulacji. Już teraz aż 42 kraje filtrują i cenzurują tre-ści w sieci. Czy możemy coś z tym zrobić? Swój sprzeciw wyraziły już największe fir-my działające w internecie, w tym Google. Na specjalnej stronie www.google.com/takeaction znajdziemy formularz umożli-wiający zabranie głosu w tej sprawie i wy-rażenie własnego zdania. W ten sposób in-ternauci z całego świata, również z Polski, mają szansę pokazać członkom ITU, ile znaczy dla nich wolny i otwarty internet.

styczeń 2013 numanuma.pl

27

Page 28: Numa Numa 4

komentuję

lajkujętaguję

komentuję

klikam

lajkuję

publikuję

komentuję

lajkuję

klikam

lajkuję

publikuję

komentuję

lajkuję

klikam

lajkuję

publikujępublikuję

lajkuję

think differentSteve Jobs udowodnił, że warto mieć wizje i poszuki-wać rozwiązań, o których innym jeszcze się nie śniło. Twórca iPoda, iTunesa i iTunes Store’u dzięki swoim pomysłom zrewolucjonizował sposób słuchania oraz kupowania muzyki. Jak to się stało, że powstało mu-zyczne imperium Apple? więcej na str. 16

wysoka cenaNie wszystko w internecie można mieć za darmo. Cena jednak nie zawsze wyrażana jest w pieniądzach. Czasem za dostęp do informacji czy interesujących nas serwisów płacimy w zupełnie innej walucie – na-szymi danymi. Jakie mogą być tego konsekwencje? więcej na str. 22

copy right czy copy leftA gdyby tak zastąpić „Wszystkie prawa zastrzeżo-ne” zasadą „Pewne prawa zastrzeżone”? Na tym wła-śnie polegają licencje Creative Commons – autor sam określa, w jaki sposób chce się dzielić z innymi swoją twórczością. więcej na str. 4

dostęp zaBlokowanyRegulacje, blokowanie, nowe prawo – kto decyduje o tym, jak właściwie wygląda internet? Za co odpo-wiedzialny jest Międzynarodowy Związek Telekomu-nikacyjny i czy Polsce grozi cenzura internetu? więcej na str. 26

zapisane w oBłokachCzy przeprowadziłeś się już na chmurę? Zapewne tak, nawet jeśli sam jeszcze o tym nie wiesz. Pojęcie cloud computingu coraz bardziej zyskuje na popular-ności – w chmurze po prostu „wypada” bywać. Ale jak się na nią dostać i co się tam robi? więcej na str. 19

legalnie może Być całkiem fajnieLegalnych źródeł muzyki w internecie jest całkiem sporo – trzeba tylko wiedzieć, gdzie ich szukać i na co zwracać uwagę. Ponadto korzystając z nich, możemy wspierać artystów, których lubimy. więcej na str. 6

Dystrybucja bezpłatna. Wersja elektroniczna dostępna pod adresem www.numanuma.pl

Główny Partner Partner numeru

Projekt współfinansowanyprzez Unię Europejską