Upload
lytram
View
218
Download
0
Embed Size (px)
Citation preview
Rozdział 4
Nieprawdziwy "chrześcijanin"
Student o komunistycznych przekonaniach, który został zwolniony z więzienia, napisał
list do swojej narzeczonej, chcąc zakończyć ich związek :
My komuniści ponosimy wiele ofiar każdego dnia. To do nas chętnie strzelają, na
nas polują i z nas właśnie chętnie szydzą. Z powodu naszych przekonań często
tracimy pracę i ludzie utrudniają nam życie na wiele sposobów. Zdarza się, że
naszych towarzyszy zabijają lub zamykają w więzieniach, albo pozbawionych
możliwości zarobkowania skazują na życie w ubóstwie. Oddajemy partii każdy
zarobiony grosz ponadto, co absolutnie niezbędne, aby utrzymać się przy życiu. My,
komuniści, nie mamy czasu ani pieniędzy na filmy, koncerty, steki, porządne domy i
nowe samochodu. Powiadają o nas, że jesteśmy fanatykami. Nasze życie
zdominowała walka o światowy komunizm. My, komuniści, mamy swoją filozofię
życiową, której nie kupi się za żadne pieniądze. Mamy cel walki, zdefiniowany cel w
życiu. Poddajemy nasze życie temu wielkiemu ruchowi ludzkości; a jeśli nasze
osobiste życie bywa twarde, lub zdarzy się, że cierpimy ponieważ poddajemy się
wymaganiom i celom partii, wtedy otrzymujemy rekompensatę w postaci myśli, że
każdy z nas jest na swej drodze do czegoś nowego, prawdziwego i lepszego dla
ludzkości.
Jest tylko jedna rzecz, której pragnę: to komunizm. On jest moim życiem,
interesem, religią, hobby, miłością, żoną, panią, oddechem i pokarmem. Pracuję nad
tym w dzień i śnię w nocy. Poczucie misji w miarę upływu czasu stale wzrasta, zatem
nie mogę podtrzymywać przyjaźni, romansów czy nawet rozmów, które nie są
związane z misją mojego życia. Cenię ludzi, książki, idee i działania, jednak tylko te,
które są związane z moimi ideami. Za swoje przekonania siedziałem już w więzieniu,
a jeśli będzie to konieczne, jestem gotów stanąć przed plutonem egzekucyjnym.
Ten młody komunista, w przeciwieństwie do wielu chrześcijan, jest pełen oddania dla
idei, którą wyznaje. Możemy nie zgadzać się z jego poglądami, ale jego wiarę i oddanie
idei potwierdzają jego czyny.
Prawdziwa wiara zawsze manifestuje się poprzez uczynki. Istnieje nierozerwalny
związek między wiarą i zachowaniem. Jak napisał Marcin Luter w przedsłowiu do swego
komentarza do Listu do Rzymian: "Tak naprawdę, nie jest możliwe oddzielenie uczynków
od wiary, podobnie jak nie jest to możliwe, by oddzielić ciepło i światło od ognia"1.
Po czym możesz poznać, że ktoś uwierzył w to, o czym mu mówisz? Po tym, jak
odpowiada i czynach, które wynikają z przekonań. Jeśli ostrzegasz go, że niebezpieczny
pająk chodzi mu po ręce, a on uśmiecha się i dalej z tobą rozmawia, możesz być pewien,
że nie uwierzył ci, albo nie usłyszał ostrzeżenia. Podobnie, jeśli ktoś wierzy w Jezusa,
zazwyczaj działa zgodnie ze swoją wiarą, jego wiarę potwierdza jego posłuszeństwo
Słowu.
Pomimo że wielu ludzi uważa, że wierzą, że Jezus jest Synem Bożym, ich postępowanie
zaprzecza temu. Paweł pisał o takim zachowaniu do Tymoteusza: "Utrzymują (ustami
swymi wyznają), że znają Boga, ale uczynkami swymi zapierają się go" (Tt 1:16).
Prezes Jezus
Wyobraź sobie, że pracujesz dla wielkiej korporacji. Któregoś dnia, w czasie pracy przy
swoim stanowisku widzisz, że drzwiami z drugiej strony pomieszczenia wszedł dobrze
ubrany mężczyzna, którego nigdy dotąd nie widziałeś. Podchodzi do twojego biurka i
mówi: "Panie Smith, jestem prezesem firmy. Proszę natychmiast uporządkować bałagan
na pana biurku". Jak zareagujesz? Wszystko, oczywiście, zależy od tego czy uwierzyłeś w
jego słowa, czy nie. Prezes to najwyższa władza w firmie. To dla niego pracujesz, od jego
decyzji jesteś zależny. Jeśli uwierzysz w to, że jest prezesem, szybko zareagujesz na jego
uwagę. Jeśli nie zareagowałeś, prawdopodobnie nie uwierzyłeś jego słowom.
Analogia jest oczywista. Wiara w Jezusa skutkuje poddaniem się właśnie Jemu.
Jesteśmy zbawieni przez wiarę w Jezusa. On oczekuje od nas posłuszeństwa, ponieważ
ono wynika z wiary, jeśli go brak, to jest dowodem, że brak nam wiary. Paweł w Liście do
Rzymian dwukrotnie wspomina o "posłuszeństwie wiary" (Rz 1:5; 16:26). Celem jego
służby było przyprowadzenie "do posłuszeństwa wiary wszystkich narodów. (Rz 1:5)
"Twoja analogia mnie nie przekonuje - powie czytelnik - Jezus nie jest prezesem firmy".
Takie rozumowanie ujawnia istotę problemu. Rzeczywiście Jezus jest kimś więcej niż
prezesem firmy. On jest Stworzycielem wszystkich ludzi. Sędzią żywych i umarłych;
1 John Dillenberger, ed., Martin Luther (New York: Doubleday, 1961), s. 24.
posiada imię, które jest większe ponad wszelkie inne imiona.
Niestety dla wielu chrześcijan Jezus jest Zbawicielem, lecz nie Panem. Jest przyjaznym
sąsiadem, a nie Głową Kościoła. On kocha, ale, żeby mieć władzę na niebie i na ziemi to
chyba nie. Czasem traktujemy go jak kumpla, a nie jak Króla królów. Wyobrażamy go
sobie jako wesołego, dobrego znajomego, ale nie tego, przed którym zegnie się wszelkie
kolano. Owszem, myślimy, że jest dobry, ale nie myślimy o nim jak o Bogu. Jednak ci,
którzy tak myślą są bałwochwalcami - wymyślili boga na miarę swoich wyobrażeń.
Apostoł Jakub wielokrotnie ostrzega przed wiarą, która jest pozbawiona uczynków :
A bądźcie wykonawcami Słowa, a nie tylko słuchaczami, oszukującymi samych
siebie. Jeśli ktoś sądzi, że jest pobożny, a nie powściąga języka swego, lecz
oszukuje serce swoje, tego pobożność jest bezużyteczna... Cóż to pomoże, bracia
moi, jeśli ktoś mówi, że ma wiarę, a nie ma uczynków? Czy wiara może go zbawić?
(Jk 1:22, 26; 2:14, podkreślenia dodano).
To mocna wypowiedź. Wiara bez uczynków nie może nas zbawić. Tym, w co wierzymy,
nacechowane są nasze słowa i czyny, jeśli wierzymy szczerze. Jeśli jednak brak nam wiary,
nasze czyny nie będą pokrywały się ze słowami. Nasza mowa będzie pusta.
Dalej Jakub powiada :
Lecz powie ktoś: Ty masz wiarę, a ja mam uczynki; pokaż mi wiarę swoją bez
uczynków, a ja ci pokażę wiarę z uczynków moich. Ty wierzysz, że Bóg jest jeden?
Dobrze czynisz; demony również wierzą i drżą. Chcesz przeto poznać, nędzny
człowieku, że wiara bez uczynków jest martwa?
Widzicie, że człowiek bywa usprawiedliwiony z uczynków, a nie jedynie z wiary... Bo
jak ciało bez ducha jest martwe, tak i wiara bez uczynków jest martwa (Jk 2:18-20,
24, 26, podkreślenia dodano).
Jakub powiada, że nawet demony wierzą, że Bóg istnieje, a więc posiadają jakiś stopień
wiary2 i że ich wiara przejawia się w tym, że drżą ze strachu. A jednak wielu chrześcijan
2 jednak ich wiara ich nie zbawi
nie przejawia bojaźni Bożej?3.
Jezus wzywał do posłuszeństwa wiary. Trzeba podkreślić, że Jakub podważa wartość
wiary nie potwierdzanej uczynkami (2:18). Uczynki towarzyszą wierze. Prawdziwa zbawcza
wiara zaczyna się od pokuty i właśnie dlatego wezwanie Jezusa skierowane do
konkretnego człowieka, aby ten przyjął zbawienie, jest wezwaniem do tego, by się ten
oddał Jezusowi i odtąd był Mu posłuszny. Jezus wzywa ludzi do wiary, która jest
posłuszna, a jednak wielu ludzi pozostaje na poziomie deklaracji. Jezus, wzywając ludzi, by
przyjęli zbawienie właściwie nie mówi o wierze, czeka aż Jego prawdziwi uczniowie,
pokażą swoją wiarę poprzez swoje czyny.
Wezwanie Jezusa skierowane do każdego człowieka jest kosztowne, wymaga wielu
wyrzeczeń. Jednak, aż trudno uwierzyć, że koszt tej decyzji jest ignorowany zarówno przez
nauczających, jak i samych chrześcijan. Niestety tak wielu z tych, którzy wierzą, że
wezwanie Jezusa do ponoszenia kosztów pójścia za Jezusem dotyczy właśnie chrześcijan,
żyje tak jakby te koszty w ogóle nie istniały, a przyjęcie Jezusa nic nie zmieniało w ich
życiu.
Żyją swoim życiem, dalecy od posłuszeństwa Bogu i Pismu.
Pierwszy krok czy początek trudnego marszu?
Pochylmy się nad słowami Jezusa, które dobitnie mówią o cenie, jaką musi zapłacić
każdy Jego naśladowca.
A przywoławszy lud wraz z uczniami swoimi, rzekł im: Jeśli kto chce pójść za mną,
niech się zaprze samego siebie i weźmie krzyż swój i naśladuje mnie. Bo kto by
chciał duszę swoją zachować, utraci ją, a kto by utracił duszę swoją dla mnie i dla
Ewangelii, zachowa ją. Albowiem cóż pomoże człowiekowi, choćby cały świat
pozyskał, a na duszy swej szkodę poniósł? Albo co da człowiek w zamian za duszę
swoją? Kto bowiem wstydzi się mnie i słów moich przed tym cudzołożnym i
grzesznym rodem, tego i Syn Człowieczy wstydzić się będzie, gdy przyjdzie w
3 popatrzmy co Pismo ma do powiedzenia na temat boja�ni Pa�skiej. Na przyk�ad psalmista napisa�: "Pocz�tkiem m�dro�ci jest boja�� Pana; wszyscy, którzy j� okazuj� s� prawdziwie m�drzy... B�ogos�awiony m��, który boi si� Pana i rozmi�owa� si� w Jego przykazaniach" (Ps 111:10; 112:1). W Nowym Testamencie nakazuje nam, ba� si� Boga (p. 1 P 2:17), i zach�ca si� nas do tego, aby�my "oczy�cili si� od wszelkiej zmazy cia�a i ducha, dope�niaj�c �wi�tobliwo�ci swojej w boja�ni Bo�ej" (2 Kor 7:1, podkre�lenia dodano).
chwale Ojca swego z aniołami świętymi. (Mk 8:34-38).
Do kogo jest skierowana ta wypowiedź? Jeśli uważnie czytamy ten fragment, odpowiedź
staje się oczywista.
Po pierwsze: Jezus mówił do "tłumu ludzi" (np. w BT – przyp. tłum.), w którym
znajdowali się również Jego uczniowie (w. 34). Jezus zebrał ludzi, aby im powiedzieć
rzeczy ważne. Chciał, aby wszyscy, Jego uczniowie oraz ci, którzy szukają prawdy,
usłyszeli Jego przesłanie. Zaczął od zwrotu: "jeśli kto" (w. 34, podkr. dodano), a Jego
słowa były skierowane do wszystkich.
Wraz z każdą przeczytaną linijką staje się wyraźniejsze, kim są adresaci tych słów. On
kieruje słowa do każdego kto pragnie (1) "pójść" za nim, (2) "zbawić życie swoje", (3) nie
"zatracić duszy swojej" oraz do tych, którzy (4) chcą być ludźmi, których Jezus nie będzie
się musiał wstydzić przed Ojcem, gdy przyjdzie w chwale Ojca swego z aniołami
świętymi". Zdania te opisują ludzi, którzy pragną być zbawieni. Czy możemy sobie
wyobrazić kogoś, kto marzy o tym, by być w niebie, a jednocześnie nie chce "iść za"
Jezusem, i "zbawić swego życia"? Czy możemy sobie wyobrazić, że człowiek może
jednocześnie uwierzyć Jezusowi, „stracić swoją duszę” i wstydzić się swojej wiary w
Jezusa? Pamiętajmy, że takich wyznawców będzie wstydził się Jezus, gdy powróci.
Oczywiście, ten fragment dotyczy znajdowania życia wiecznego.
W języku angielskim każde ze zdań tego fragmentu zaczyna się od zwrotu "bowiem".
Każde kolejne zdanie jest kontynuacją pierwszego i należy je rozpatrywać łącznie z nim.
Bowiem takie zdania należy zawsze interpretować w kontekście, a nigdy w oderwaniu od
istoty. Przyjrzyjmy się tej wypowiedzi Jezusa wyraz po wyrazie.
Zdanie #1
Jeżeli ktoś chce iść za Mną, niech się wyrzeknie siebie samego, niech weźmie swój
krzyż i niech Mnie naśladuje (Mk 8:34).
Po raz kolejny podkreślmy, że słowa Jezusa skierowane są do każdego, kto chce pójść
za nim, każdego, kto chce być Jego uczniem. Jezus zaprasza każdego człowieka, by stał
się Jego naśladowcą, taki jest początek tej drogi.
Zdarza się, że ludzie chcą zaprzyjaźnić się z Jezusem, ale bez konieczności naśladowania
go. Jezus powiedział, że Jego przyjacielem może być tylko ten, kto go naśladuje.
Powiedział kiedyś: "Jesteście przyjaciółmi moimi, jeśli czynić będziecie to, co wam
przykazałem" (J 15:14).
Wielu chciałoby być Jego braćmi, nie będąc Jego naśladowcami. Nic z tego, możliwość
bycia bratem jest dana tylko tym, którzy są Mu posłuszni: "Ktokolwiek czyni wolę Ojca
Mego, który jest w niebie, jest Moim bratem i siostrą i matką" (Mt 12:50).
Wielu chciałoby na końcu swojego życia znaleźć się w niebie, jednak bez żadnego
wysiłku tu na ziemi, bez zmian, których Jezus oczekuje. Tylko ci, którzy pełnią Jego wolę
patrzą dalej ponad swoje życie znajdą życie wieczne: "Nie każdy, kto do mnie mówi:
Panie, Panie, wejdzie do Królestwa Niebios; lecz tylko ten, kto pełni wolę Ojca mojego,
który jest w niebie" (Mt 7:21).
W tej wypowiedzi jest wskazówka, że aby pójść za Jezusem, trzeba mieć świadomość
konsekwencji tej decyzji – potrzeby wyrzeczenia się swoich wizji, przyzwyczajeń, pragnień.
Zrezygnować z siebie i poddać się woli Boga. Naśladowanie Jezusa wiąże się z
odrzuceniem przez wielu ludzi, wiąże się również z poddaniem woli Boga – to właśnie jest
istotą naśladowania Jezusa. To w praktyce oznacza "wziąć swój krzyż".
Zdanie #2
Kolejne zdanie tej wypowiedzi pogłębia sens:
Kto bowiem pragnie uratować swoje życie, straci je; a kto straci swoje życie dla Mnie
i dla Ewangelii, ten je ocali (Mk 8:35).
„Bowiem” podkreśla wagę wyjaśnienia. W dalszym ciągu mowa tu o dwóch życiowych
postawach – bardzo różnych od siebie. Osoby, która stykając się z Ewangelią decyduje się
zapłacić swoją cenę za bycie z Jezusem i naśladować go oraz innej: osoby, która deklaruje
chęć bycia z Jezusem, ale są to słowa bez pokrycia w czynach. Widać konsekwencje w
całej wypowiedzi: jeśli ktoś nie wyrzeka się siebie i w dalszym ciągu żyje w sposób jaki
jest mu miły i wygodny – to ten, który chcąc zachować swoje życie traci je. Z kolei, ten
który jest gotów wyrzec się siebie, traci swoje życie – to dotychczasowe, by w
konsekwencji swojego wyboru zyskać życie wieczne.
Jezus nie mówił tu o zyskaniu i stracie fizycznego życia. On miał na myśli życie
wieczne. Podobna wypowiedź znajduje się w Ewangelii Jana 12:25 i brzmi: "Kto miłuje
życie swoje, utraci je, a kto nienawidzi życia swego na tym świecie, zachowa je ku
żywotowi wiecznemu" (podkreślenia dodano).
Człowiek, który kocha swoje życie, takie jakie ono jest, nie ma potrzeby nic zmieniać,
straci swoje życie wieczne. „Zachować życie” oznacza żyć sprawami, które były ważne
dotąd. Druga postawa, to postawa człowieka, który "traci swoje życie dla Chrystusa i
Ewangelii". To ten, który wyrzeka się siebie samego, rezygnuje z własnych planów,
poddaje się woli Bożej, Bożym planom i Ewangelii. Konsekwencją Jego decyzji są zmiany
w życiu, a to nowe życie powoduje, że "zachowa swoje życie" – otrzyma życie wieczne.
Ktoś, kto stara się pełnić wolę Boga, nawet pomimo poczucia odrzucenia przez ludzi,
ostatecznie znajdzie się w niebie. Zaś ktoś, kto podąża tylko za swoimi sprawami, znajdzie
swój los w piekle.
Zdanie #3 & 4
Kolejne zdania, a właściwie pytania, tak charakterystyczne dla Hebrajczyków:
Bo cóż pomoże człowiekowi, jeśli nawet cały świat pozyska, ale własną duszę zatraci?
Cóż może człowiek oddać w zamian za swoją duszę? (Mk 8:36-37).
Pytania zmuszają do refleksji nad wartościami. Czy warto zostać przy swoich
sprawach? Pytania są skierowane do tych, którzy nie chcą zrezygnować z
dotychczasowych przyzwyczajeń. Teoretycznie wybierają życie, ale dziś jednak tracą
perspektywę wieczności. Wszystkie pragnienia i dążenia, by osiągać, zdobywać, prowadzą
ostatecznie do utraty duszy. Przecież nie ma takiej ceny, którą można kupić spokój duszy.
Można, oczywiście, osiągnąć wszystko, co świat ma do zaoferowania, lecz konsekwencją
takiego życia jest perspektywa spędzenia wieczności w piekle. To śmiertelny błąd.
Szukając odpowiedzi na zadane pytania pojawia się refleksja, że ludzie nie chcą
wyrzec się siebie i stać się naśladowcami Chrystusa, wolą żyć samozadowoleniem i tym, co
oferuje im świat. Brak potrzeby wyrzeczenia wynika najczęściej z egoizmu oraz potrzeby
osiągania coraz to nowych przyjemności. Ludzie ci gonią za bogactwem, władzą oraz
splendorem, który z tego wynika. Ci zaś, którzy postanowili zostać uczniami Jezusa
najczęściej przestają grzeszyć, bo pamiętają, że to rani go bardzo. Oni wiedzą, że trzeba
szukać Bożych odpowiedzi, modlić się i znać Bożą wolę dla ich życia. Wiedzą, że jeśli
zostaje im powierzone bogactwo, albo władza to po to, by móc tym służyć innym dla Bożej
chwały.
Zdanie #5
Idąc dalej kolejne zdanie znowu zaczyna się od "tedy/bowiem":
Kto tedy zaprze się Mnie i nauki mojej przed tym plemieniem wiarołomnym i
grzesznym, tego również Syn Człowieczy wyrzeknie się, gdy przyjdzie w chwale
swego Ojca wespół z aniołami świętymi (Mk 8:38).
Jest ostrzeżeniem skierowanym do tych, którzy goniąc za swoimi sprawami i
pożądaniem, nie mają zamiaru rezygnować z czegokolwiek, by być z Jezusem. Trzymają
się swojego dotychczasowego życia, chcą je zachować wraz całym jego blichtrem. Ci tracą
swoje dusze. Oni też wstydzą się być wyznawcami Jezusa. A ich wstyd wyrasta z niewiary.
Jeśli człowiek naprawdę uwierzył, że Jezus jest Synem Bożym, Jego przesłanie porywa go.
Ale, przesłanie raczej skierowane jest do tych, którzy należą do "cudzołożnego i
grzesznego pokolenia" i Jezus będzie wstydził się ich życiowych postaw, gdy wróci. Ta
wypowiedź dotyczy ludzi, którzy nie uwierzyli.
Jakie wnioski możemy wysnuć z tych rozważań? Błędem jest myśleć, że ten fragment
jest wezwaniem do pogłębiania relacji z Jezusem. Widać, że ostrzeżenie jest skierowane
do tych, którzy kroczą drogą do nieba. Użycie w tekście porównania tych dwóch różnych
postaw uwypukla ich różnice. Nie ma tu mowy o wierze, choć konsekwencją niewiary
właśnie jest trwanie człowieka w jego buncie i zachwycie materialnymi wartościami.
Owocem niewiary jest nieposłuszeństwo. Uczynki zgodne z wolą Bożą są wynikiem
nawrócenia się człowieka, jego rosnącej miłości do Jezusa i chęci bycia Mu posłusznym.
Zgodnie z tą definicją, chrześcijanin jest człowiekiem praktykującym swoje
chrześcijaństwo, nie można być „niepraktykującym chrześcijaninem” .
Chrzest w nepalskim stylu
Wezwanie do zbawienia jest wezwaniem do oddania Chrystusowi. W wielu krajach
świata, gdzie prześladowania są powszechne, nowi wierzący pojmują to od razu. Wiedzą,
że naśladowanie Chrystusa będzie wymagało od nich zapłacenia ceny, często bardzo
wysokiej.
Sundar Thapa, chrześcijanin z Nepalu, którzy założył tam ponad 100 kościołów,
przedstawił mi osiem pytań, które zadaje każdemu, kto chce być ochrzczony. Oto one:
1.) Czy jesteś gotów na to, by opuścić swój dom i rodziców?
2.) Czy jesteś przygotowany, że możesz stracić swoje dziedzictwo?
3.) Czy zdajesz sobie sprawę, że możesz stracić pracę, gdy ludzie dowiedzą się, że
jesteś chrześcijaninem?
4.) Czy jesteś gotów pójść do więzienia z powodu swojej wiary w Jezusa?
5.) Czy zdajesz sobie sprawę, że grozi ci, że będziesz bity i torturowany z powodu
twojej wiary?
6.) Czy jesteś gotów umrzeć dla Chrystusa, jeśli to będzie konieczne?
7.) Czy masz dość odwagi, by mówić innym o Jezusie?
8.) Czy jesteś gotów na to, by oddawać swoją dziesięcinę i ponosić ofiary dla domu
Pańskiego?
Jeśli nowo nawrócony odpowie pozytywnie na wszystkie osiem pytań, potwierdza swoim
podpisem oświadczenie, które stanowi zapis jego odpowiedzi i wtedy, zostaje ochrzczony.
Zastanówmy się, jak wielu z nas mogłoby zostać zaliczonych w poczet chrześcijan w
Nepalu. A co ważniejsze, jak wielu z nas Jezus nazwie chrześcijanami, gdy staniemy przed
nim?
„Chrześcijanie”, którzy nie są uczniami
Prawdopodobnie najlepszym przykładem błędnej interpretacji zaproszenia do zbawienia,
jako wezwania do "głębszej relacji” jest współczesna teologiczna klasyfikacja, która
pozwala na podział na chrześcijan wierzących i uczniów. Tak wielu ludzi w kościele jest
przekonanych, że można mieć zbawienie wierząc w Chrystusa, ale nie naśladując go.
Jezus jednak oczekuje od nas, którzy w niego wierzymy, że będziemy go naśladować.
Wielu z nas powinno z pokorą przyznać, że nie spełnia tych norm. Jednak niewielu
spośród nas się tym przejmuje, ponieważ dla nich uczniostwo jest opcjonalne. Ci ludzie,
nie pojmując natury zbawczej wiary, myślą, że stanie się uczniem nie jest synonimem
stania się chrześcijaninem. Zbawienie jest za darmo, a za uczniostwo ponosimy wysoką
cenę, a zdaniem niektórych można wybierać sposób życia w chrześcijaństwie.
Takie pojmowanie jest błędem. Kiedy badamy Nowy Testament, czytamy, że uczniowie
są ludźmi prawdziwie wierzącymi Jezusowi. W pierwszym kościele podział na "wierzących"
i "uczniów" nie istniał. Każdy, kto uwierzył w Jezusa był Jego uczniem. Tak naprawdę to:
"w Antiochii nazwano po raz pierwszy uczniów chrześcijanami" (Dz 11:26, podkreślenia
dodano).
Wierzyć w Jezusa oznaczało iść za nim posłusznie i nadal tak jest. Zbawienie jest
rzeczywiście niezasłużonym darem, który możemy otrzymać wyłącznie przez żywą wiarę.
Oddanie, które wyrasta z wiary nie jest zasługą, lecz jej potwierdzeniem. Łaska, która
przebacza, również przemienia nas.
Wymagania Jezusa dotyczące uczniostwa
Jakie są wymagania, które Jezus wylicza jako kwalifikacje na Jego ucznia? Zastanówmy
się nad tym, kto w Piśmie świętym jest nazwany prawdziwym uczniem. Czy każdy
człowiek, który deklaruje swoja wiarę jest uczniem?.
Czytaliśmy w Ewangelii Łukasza 14:25 o tym, że "liczne tłumy szły za" Jezusem, a
jednak Pan nie był zadowolony. Ludzie, którzy często zmieniali zdanie, choć podziwiali go,
nie robili wrażenia na Jezusie. On chce, byśmy oddawali się jemu całkowicie, bez
zastrzeżeń. Oczekuje od nas lojalności i przywiązania. Powiedział więc:
Jeśli kto przychodzi do mnie, a nie ma w nienawiści ojca swego i matki, i żony, i
dzieci, i braci, i sióstr, a nawet życia swego, nie może być uczniem moim (Łk 14:26).
Nie oznacza to, że Jezus wzywa do nienawiści, zwłaszcza tych, których kochamy. Jezus
używał techniki wypowiedzi, zwanej hiperbolą, przejaskrawienia, którego celem jest
podkreślenie. Chciał podkreślić, że w porównaniu do miłości jaką powinniśmy żywić do
niego, nasza miłość do naszych bliskich wyglądałaby jak nienawiść. On jest najważniejszą
osobą w naszym życiu. Jego uczniowie muszą kochać go bardziej niż kogokolwiek innego,
w tym siebie samych.
Dalej Jezus mówił: Kto nie dźwiga krzyża swojego, a idzie za mną, nie może być
uczniem moim. (Łk 14:27).
Oczywiście nie należy brać tych słów literalnie. Jezus nie oczekuje od nas, aby Jego
uczniowie nosili wszędzie ze sobą drewniane krzyże naturalnej wielkości. Noszenie
własnego krzyża jest symbolem. Jednak krzyż jest symbolem bólu i upokorzenia. Dlaczego
więc moglibyśmy myśleć, że Jezus mówił o czymś łatwym i przyjemnym? To porównanie
wskazuje, że program minimum dotyczy wyrzeczenia się.
Należy podkreślić, że wzięcie swojego krzyża jest warunkiem pójścia za Jezusem.
Nasze wcześniejsze rozważania wokół Ewangelii Marka 8:34-38 temu były poświęcone.
Ten fragment Pisma przedstawia wymagania konieczne do zbawienia i uczniostwa, stawia
między nimi znak równości.
W swojej rozmowie z uczniami Jezus zachęca do przeliczenia kosztów, zanim podejmą
swoje decyzje:
Bo któż z was, chcąc zbudować wieżę, nie usiądzie wpierw i nie oblicza wydatków,
czy ma na wykończenie? Inaczej, gdyby założył fundament, a nie zdołałby
wykończyć, wszyscy, patrząc na to, zaczęliby drwić z niego: Ten człowiek zaczął
budować, a nie zdołał wykończyć. Albo który król, mając wyruszyć, aby stoczyć bitwę
z drugim królem, nie usiądzie wpierw i nie rozważy, czy w dziesięć tysięcy ludzi może
stawić czoło temu, który z dwudziestoma tysiącami nadciąga przeciw niemu? Jeśli
nie, wyprawia poselstwo, gdy tamten jest jeszcze daleko, i prosi o warunki pokoju (Łk
14:28-32).
Ten tekst wprost mówi o konsekwencjach – kosztach decyzji.
Jezus kończy: "Tak więc nikt z was, kto nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada, nie
może być moim uczniem" (Łk 14:33). Aby być uczniem Jezusa, musimy zrezygnować z
wszelkiej własności osobistej na Jego rzecz. Stajemy się szafarzami tego, co teraz należy
do niego, a jeśli obdarował nas dobrami materialnymi, powinniśmy je wykorzystać dla
Jego celów. W przeciwnym wypadku nie jesteśmy Jego uczniami.
Podkreślmy: Jezus informuje nas wszystkich, że stawanie się Jego uczniem wiąże się z
wyrzeczeniem. On staje się ośrodkiem naszego życia, a my kochamy go bardziej niż nasze
własne życie, naszych bliskich i wszelkie materialne posiadłości.
Kolejne wymaganie
Innym razem Jezus wyjaśnił, co to znaczy, być Jego uczniem. Jan przekazuje nam co
powiedział, gdy nauczał w świątyni,
"Kiedy to mówił, wielu uwierzyło w niego. Wtedy powiedział Jezus do Żydów, którzy
mu uwierzyli: Jeżeli będziesz trwać w nauce mojej, będziecie prawdziwie moimi
uczniami i poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli" (J 8:30-32).
Należy podkreślić, że Jan dwukrotnie wskazał, że słowa Jezusa z 8:31-32 były
skierowane do ludzi, którzy uwierzyli w niego. Jezus nie powiedział do nowo nawróconych
: "Ewentualnie możecie zastanowić się, czy chcecie być moimi uczniami, czy może tylko
„nawróconymi”". Nie, Jezus potraktował ich jak uczniów. Dla Jezusa uwierzyć i być
zbawionym oznacza stać się Jego uczniem. Pierwszą sprawą, którą wyjaśnił tym, którzy się
właśnie nawrócili, było to jak mają postępować w swoim życiu, bo właśnie stali się Jego
uczniami. Czy ich wiara mogła być szczera? Tak, jeśli oni trwali w Jego słowie.
Trwać w słowie Jezusa oznacza żyć w nim, uczynić z niego swój dom. Sugeruje to
pragnienie poznania i posłuszeństwa Jego słowu, dokładnie tak jak powiedział: "I poznacie
prawdę, a prawda was wyswobodzi" (J 8:32, podkreślenie dodano). Jezus mówił o
wolności od grzechu (p. J 8:34-36). O tym, że ci, którzy wierzą naprawdę, narodzili się na
nowo i ich świętość jest z każdym dniem większa.
Chrzest uczniów
W Wielkim Nakazie, zapisanym w ostatnich wersach Ewangelii Mateusza, Jezus użył
słowa "uczeń" w sposób, który nie pozostawia żadnych wątpliwości, co do znaczenia jakie
mu nadał. Powiedział: "Idźcie tedy i czyńcie uczniami wszystkie narody, chrzcząc je w imię
Ojca i Syna, i Ducha Świętego, ucząc je przestrzegać wszystkiego, co wam przykazałem. A
oto Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata" (Mt 28:19-20,
podkreślenia dodano).
Jezus chce, aby ludzie nawracając się stawali się uczniami i, aby ci uczniowie byli
chrzczeni. Wiemy również, że Jezus i autorzy Listów oraz Dziejów Apostolskich
podkreślają, że każdy, kto wierzy w Jezusa powinien zostać ochrzczony po wyznaniu wiary
w Chrystusa. Dowodzi to, że wszyscy chrześcijanie, to uczniowie Jezusa. Wielki Nakaz, aby
czynić uczniami, dotyczy tych, którzy są gotowi zostać z nim.
W swoim Wielkim nakazie Jezus wskazuje, że uczeń to ktoś, kto uczy się przykazań, by
w konsekwencji ich przestrzegać (p. Mt 28:20). Oczywiście, uczenie się jest procesem, tak
więc żaden uczeń przez samo zostanie uczniem nie staje się natychmiast posłusznym we
wszystkim. Niemniej, każdego prawdziwego ucznia cechuje posłuszeństwo Chrystusowi,
poświęcenie czasu na uczenie się i wykonywanie Jego woli. Taki proces jest udziałem,
każdego kto uwierzył, że Jezus jest Jego Panem, bo on staje się uczniem.
Świadectwo Jana
Kolejne uzasadnienie tezy, że określenia wierzący i uczniowie oznaczają to samo
znajdujemy zarówno w Ewangelii Jana, jak i jego pierwszym liście. Porównajmy
następujące wersy:
Nowe przykazanie daję wam, abyście się wzajemnie miłowali, jak Ja was
umiłowałem; abyście się i wy wzajemnie miłowali. (35) Po tym wszyscy poznają,
żeście uczniami moimi, jeśli miłość wzajemną mieć będziecie. (J 13:34-35,
podkreślenie dodano).
My wiemy, że przeszliśmy ze śmierci do żywota, bo miłujemy braci; kto nie miłuje,
pozostaje w śmierci (1 J 3:14).
Uczeń Chrystusa obdarowuje bezinteresowną miłością. Widzą to ci, którzy nie oddali
swojego życia Jezusowi i rozpoznają ci, którzy narodzili się na nowo. Pamiętajmy, że tylko
uczniowie Chrystusa narodzili się na nowo4.
Trwanie winorośli w krzewie
Jest jeszcze jedno zaproszenie do zbawienia, które często jest interpretowane jako
wezwanie do "głębszego chodzenia", znajduje się w 15 rozdziale Ewangelii Jana. W tym
miejscu znajduje się kolejna definicja, co to znaczy, być uczniem Jezusa. :
4 Zauwa� równie�, �e bezinteresowna mi�o��, b�d�ca �ród�em zaspokajania pal�cych potrzeb braci, charakteryzowa�a zbawionych ludzi znajduj�cych si� na s�dzie z fragmentu Mt 25:31-46, rozwa�anego w poprzednim rozdziale
Ja jestem prawdziwym krzewem winnym, a Ojciec mój jest winogrodnikiem. Każdą
latorośl, która we mnie nie wydaje owocu, odcina, a każdą, która wydaje owoc,
oczyszcza, aby wydawała obfitszy owoc. Wy jesteście już czyści dla słowa, które wam
głosiłem; trwajcie we mnie, a Ja w was. Jak latorośl sama z siebie nie może wydawać
owocu, jeśli nie trwa w krzewie winnym, tak i wy, jeśli we mnie trwać nie będziecie.
Ja jestem krzewem winnym, wy jesteście latoroślami. Kto trwa we mnie, a Ja w nim,
ten wydaje wiele owocu; bo beze mnie nic uczynić nie możecie. Kto nie trwa we
mnie, ten zostaje wyrzucony precz jak zeschnięta latorośl; takie zbierają i wrzucają w
ogień, gdzie spłoną. Jeśli we mnie trwać będziecie i słowa moje w was trwać będą,
proście o cokolwiek byście chcieli, stanie się wam. Przez to uwielbiony będzie Ojciec
mój, jeśli obfity owoc wydacie i staniecie się moimi uczniami.
Wielu kaznodziejów w swoich kazaniach zachęca swoich słuchaczy, by "zbliżyli się do
Jezusa", trwali w nim tak, by dawać owoce. Jezus chce by, ci którzy w niego uwierzyli
przebywali z nim. Trwanie w nim jest równoznaczne z byciem zbawionym. Jezus
powiedział: "Kto nie trwa we mnie, ten zostaje wyrzucony precz jak zeschnięta gałąź
latorośli; takie zbierają i wrzucają w ogień, gdzie spłoną" (J 15:6). Ci, którzy nie trwają w
Chrystusie, są potępieni5. Ci, którzy trwają w nim, przynoszą owoc, dowodząc, sami, że są
Jego uczniami, dokładnie tak, jak to Jezus powiedział (p. 15:8). Po raz kolejny czytamy, że
ludzie, którzy naprawdę są zbawieni, są uczniami, przynoszą owoc.
Grona winne mogą rosnąć wyłącznie na zdrowych gałęziach wszczepionych w krzak
winorośli. To z korzenia krzewu gałąź czerpie życie i wszystko, co jest konieczne do
wytworzenia owocu. To naprawdę piękne porównanie naszej relacji do Chrystusa, którą
wyobraża krzew winny i Jego gałęzie. Gdy wierzymy w Chrystusa, stajemy się żywą,
przynoszącą owoc rośliną w nim. Podobnie jak sok płynący w roślinie umożliwia jej
gałęziom wydawać owoce, podobnie Duch Święty jest źródłem uczynków dla osoby
wierzącej Jezusowi.
Jakiego rodzaju owoc wydajemy, dzięki obecności Ducha Świętego w naszym życiu?
Naturalnie, Duch Święty, pomaga nam wydawać owoc świętości. Lista owoców Ducha
Świętego stworzona przez Pawła znajduje się w piątym rozdziale Listu do Galacjan.
Pierwszą jest miłość, już wcześniej pochylaliśmy się nad tym i już wiemy, że jest znakiem
5 To nie ich uczynki p�on�, jak niektórzy uwa�aj�. Zosta�y spalone same latoro�le.
prawdziwego ucznia Chrystusa. Dalej na tej liście znajdują się: radość, pokój, cierpliwość,
uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, wstrzemięźliwość" (p. Ga 5:22). Człowiek
zaprasza do swojego życia Jezusa, podejmuje decyzję, by go naśladować, a w
konsekwencji Duch Święty objawia mu jak wydawać owoc Ducha. To właśnie owoce
Ducha charakteryzują ludzi, którzy oddali się Bogu. Przykładem dla nas niech będzie fakt,
że pierwsi uczniowie byli "napełnieni radością i Duchem Świętym" (Dz 13:52)6.
Oczywiście, owoc może długo dojrzewać, podobnie rzecz ma się z owocem Ducha.
Młody chrześcijanin, ktoś, kto dopiero zaczyna swoją wędrówkę z Jezusem, wydaje często
tylko zielone. Mimo wszystko, jeśli Duch Święty mieszka w nas (a On rzeczywiście
zamieszkuje w wierzącym; p. Rz 8:9) to jest niemożliwe, abyśmy nie wydawali owocu.
Co z bezowocną winoroślą w Chrystusie?
Jezus sam mówi o winorośli, która w nim nie wydaje owocu. Oprócz zaproszenia musi
być jeszcze współdziałanie. Tak, powiedział to, lecz Jego stwierdzenie musi być
interpretowane w kontekście całej analogii krzewu i winorośli.
Po pierwsze: zwróć uwagę na to, że bezowocna winorośl "w nim" zostaje w końcu
odjęta "odjęta/odcięta" (15:2). Przecież znaczy to dokładnie, że szczepka została
odrzucona i uschła. Co się stało z nią, gdy została odjęta, to już jest kwestia domysłów.
Niemniej, gdy zostanie już "odcięta" nie może być znowu szczepką, i już "nie trwa w
krzewie". Co się dzieje z winoroślami, które nie trwają w krzewie? Jezus powiedział kilka
wersów później: "Kto nie trwa we mnie, ten zostaje wrzucony precz jak zeschnięta
latorośl; takie zbierają i wrzucają w ogień, gdzie spłoną" (J 15:6).
Oczywiście, interpretując analogię, przypowieść czy metaforę, musimy być ostrożni.
Metafora jest zdefiniowana jako porównanie dwóch rzeczy, które zasadniczo są różne, lecz
mają pewne podobieństwa. Gdy mówię mojej żonie, że jej oczy są jak stawy, to chodzi mi
o to, że są głębokie, ciemne, niebieskie i nęcące. Lecz na tym się te podobieństwa kończą.
Nie myślę, że pływają w nich ryby czy lądują na nich kaczki, czy też że są lodowate w
zimie.
Z analogiami Jezusa jest podobnie. Możemy błędnie szukać duchowego znaczenia w
szczegółach daleko poza tym miejscem, w którym podobieństwo się kończy. Na przykład,
6 Zauwa�ono mi�o��, pokój i dobro� pierwszych wierz�cych z Dziejów Apostolskich Dz 9:31, 36; 11:24.
nie użyłbym analogii "krzewu i winorośli" do tego, aby dowodzić, że chrześcijanie
przynoszą więcej owocu w letnich miesiącach, jak winorośl. Byłoby to bezpodstawne
nadawanie znaczenia analogii.
Również nie wyciągałbym wniosku, jakoby Jezus chciał przekonać nas, że ktoś, kto
prawdziwie mu uwierzy, może nigdy nie wydawać owocu, zwłaszcza, że główny wniosek
całego wywodu zaprzecza takiemu pomysłowi. Wydaje się, że bezowocne winorośle, które
były "w nim" reprezentują ludzi, którzy wysłuchali, ale odeszli, albo wysłuchali i nawet się
zachwycili, ale w obliczu pierwszej pokusy odpadli (p. Łk 8:12-13). Taki człowiek przez
chwilę wierzący nie wydaje owocu i ostatecznie jest odcinany od Chrystusa. Bez względu
na to, jak nam się zdaje, taka sytuacja może się wydarzyć, co ma swoje biblijne podstawy
(wykażę to w późniejszym rozdziale). Można też mówić o jeszcze jednej interpretacji
zwrotu „bezowocna winorośl”, że to fałszywy wierzący, przypuszczalnie przyczepiony do
Chrystusa, lecz taki, który jest martwy i nie korzysta z jego życia, czego dowodzi brak
owocu. Jezus nie mówi tutaj o winoroślach, które tylko twierdzą, że trwają w nim, choć
faktycznie tak nie jest, ale o tych, którzy rzeczywiście trwają w nim.
Ci, którzy wydają owoc otrzymują obietnicę oczyszczenia przez samego Boga. Być może
Jezus mówił o radykalnym oczyszczaniu, które ma miejsce przy nowym narodzeniu, gdy
człowiek przejawia początkową wiarę i pokutę7. Być może chodziło stały proces
uświęcenia, który ma miejsce w życiu każdego wierzącego, który z Bogiem współpracuje
(Flp 2:13). Jednak porównanie Boga do winogrodnika wskazuje na to, że jeśli żarliwie
oddajemy mu swoje życie, On odcina z naszego życia to, co dla niego niepożądane.
Wszystko, cokolwiek przeszkadza we wzroście owocu, wydawanego przez nas, dzięki
współdziałaniu z Duchem Świętym, zamieszkującym w nas, Bóg wycina w naszym życiu.
Małe zastrzeżenie
Kiedy podejmujemy rozważania o uczniostwie, czasami pojawia się pytanie o Józefa z
Arymatei, o którym Biblia mówi, że był "ukrytym uczniem" Jezusa (p. J 19:38). Jak można
go uważać za ucznia, jeśli jego oddanie było ukryte? Czy nie zaprzecza to wszystkiemu, o
czym była dotąd mowa w kontekście życia, zgodnego z normami Jezusa, bycia Jego
7 Ta my�l ma swoje potwierdzenie , kiedy Jezus powiedzia� uczniom, �e ju� zostali oczyszczeni ze wzgl�du na s�owo, które im zwiastowa� (p. J 15:3). S�owo t�umaczone jako oczyszczony w tym wersie jest w wersji t�umaczenia NASB jest przekazane jako "przyci�ta" w 15;2,
uczniem?
Stale niepokoi mnie taka sytuacja, gdy po przedstawieniu wielu wersetów dowodzących
jakiejś prawdy, ktoś wygrzebuje jeden niejasny, który wydaje się zaprzeczać temu, o czym
było całe rozważanie. Ktoś z dumą odczytuje werset, który, jego zdaniem, unieważnia całe
rozważanie. Cytat o Józefie z Arymatei jest takim przypadkiem. Wszystko, co napisałem o
kosztach oddania się Jezusowi i byciu Jego uczniem opiera się na Biblii. Przytaczam
dokładnie to, co mówi Biblia. Stąd powiązanie tajnego uczniostwa Józefa z Arymatei ze
wszystkim czego na ten temat nauczał Jezus, dotyczy nas wszystkich.
Ja uważam, że zgodnie z biblijnym zapisem, Józef z Arymatei był bardzo oddany
Jezusowi, będąc "mężem dobrym i sprawiedliwym" (Łk 23:50). Niemniej, jako członek
Sanhedrynu, swoje oddanie utrzymywał w tajemnicy "z bojaźni przed Żydami" (J 19:38).
Żydzi, których się obawiał byli członkami Sanhedrynu.
Oczywiście, Józef z Arymatei wiedział, że jeśli będzie obnosił się ze swoimi poglądami na
temat Jezusa, straci wpływ na pozostałych członków Sanhedrynu. Konsekwencje będą
negatywne nie tylko w jego życiu, ale również dla członków rady. Z Ewangelii Łukasza
23:51 dowiadujemy się, że Józef "nie zgadzał się z postanowieniem rady" co do
aresztowania, osądzenia i skazania Jezusa. Po śmierci Jezusa "śmiało wszedł do Piłata i
prosił o ciało Jezusa" (Mk 15:43). Osobiście przygotował je i pogrzebał w swoim własnym
grobie. Józef wiedział, że jego działania mogły zostać odkryte przez innych członków!
Kiedy jednak Jezus został ukrzyżowany wydaje się, że nie dbał już o to, co oni myślą.
Oddanie Józefa dla Jezusa było oczywiste, a czas ukrywania się z tym oddaniem
chwilowy. Ponadto to oczywiste, że można być uczniem Chrystusa, a jednak obawiać się
negatywnych konsekwencji, które mogą z tego oddania wynikać. Józef z Arymatei z
pewnością miał na tyle owocu w swym życiu, który potwierdzał jego oddanie Chrystusowi.
Co z "cielesnymi" chrześcijanami?
Innym zastrzeżeniem, które często jest podnoszone to sprawa tak zwanych "cielesnych
Chrześcijan". Jest to współczesna klasyfikacja przypuszczalnie prawdziwych wierzących,
którzy ciągle trwają przywiązani do ciała, a których cielesne zachowania nie pozwalają na
odróżnienie ich od niechrześcijan. Pomimo że "przyjęli Chrystusa" nie przejawiają oddania
dla niego. Wielu z nich nie uczestniczy w kościele i angażuje się we wszelkiego rodzaju
grzech, ciągle jednak są podobno bezpieczni w Bożej łasce, zakotwiczeni w niebie.
Skąd pochodzi owa koncepcja cielesnych chrześcijan? Jej źródło jest powszechnie
utrzymywaną i bardzo zniekształconą interpretacją tego, co Paweł napisał w 3 rozdziale 1
Listu do Koryntian:
I ja, bracia, nie mogłem mówić do was jako do duchowych, lecz jako do cielesnych,
jako do niemowląt w Chrystusie. Poiłem was mlekiem, nie stałym pokarmem, bo
jeszcze go przyjąć nie mogliście, a i teraz jeszcze nie możecie, jeszcze bowiem
cieleśni jesteście. Bo skoro między wami jest zazdrość i kłótnia, to czyż cieleśni nie
jesteście i czy na sposób ludzki nie postępujecie? (1 Kor 3:1-3).
Pojawia się pytanie, czy Paweł definiował kategorię chrześcijan, którzy byli nie do
odróżnienia od niechrześcijan w związku z ich podążaniem za cielesną naturą? W
przeciwieństwie do wszystkiego, czego naucza Nowy Testament, wielu mówi: Tak. Czyż
Paweł nie mówi do tych chrześcijan – pytają - że postępują na sposób ludzki? (3:3),
sugerując, że ich zachowanie niczym się nie różni od zachowania ludzi nie znających
Jezusa?
Odpowiedź znajdziemy w pozostałych rozważaniach Pawła, zwłaszcza tych, dotyczących
Koryntian. Jeśli się pochylimy nad tymi tekstami z uwagą, to możemy dojść do wniosków,
że ci "cieleśni chrześcijanie" to ludzie z dala od Jezusa, podobnie jak ci, co go w ogóle nie
znają. Żywa wiara uczniów oddanych Jezusowi i naśladujących go manifestowała się w
licznych uczynkach. Tak, mając w sobie dwie natury, jak wszyscy chrześcijanie, zmagali się
w walce Ducha i ciała. Wielu z nich, będąc duchowo niedojrzałymi, mogła w pewnym
stopniu poddać się starej naturze (ciału) i nie chodzić w miłości wobec siebie nawzajem.
Sprzeczali się o to, kto jest ich ulubionym nauczycielem i okazywali sobie brak szacunku w
czasie Wieczerzy Pańskiej. Niektórzy prawowali się z innymi członkami wspólnoty . Paweł
namawiał ich do refleksji, odwrócenia się od swoich nawyków i prowadzenia życia
zgodnego z wymaganiem Jezusa. To dawało wzrost owoców.
Ich kłopoty i brak rozeznania wynikały z nieznajomości zasad, które określił Jezus.
Ponieważ ich zachowania były dziecinne, dostawali tylko informacje dla dzieci. Paweł miał
wrażenie, że zgorszy ich twarde przesłanie zwiastowane przez Jezusa (p. 3:2). Stąd ich
poznanie było ograniczone. W końcu Paweł napisał do nich list, w którym przeanalizował
ich wszystkie błędy. Gdy już raz powiedział im, czego Bóg oczekuje, spodziewał się, że się
do tego dostosują.
Duchowi, "cieleśni" chrześcijanie
Jakie uczynki korynckich chrześcijan wskazują na to, że byli oddanymi wiernymi? Jakie
cechy odróżniały ich od niechrześcijan? Oto jakie znajdujemy w Piśmie:
Po pierwsze: na początku misji Pawła w Koryncie ludzie z ochotą przyjmowali
Ewangelię. Sam Bóg powiedział mu, że w Koryncie jest wielu ludzi, którzy zostaną
zbawieni (p. Dz 18:10) i Paweł pozostał tam przez półtora roku. Wielu "uwierzyło i
przyjmowało chrzest" (Dz 18:8). Chrzest był ich pierwszym aktem posłuszeństwa
Chrystusowi.
Opisując korynckich chrześcijan, Paweł podkreślał, że niektórzy z nich byli kiedyś
cudzołożnikami, bałwochwalcami, homoseksualistami, złodziejami, chciwcami, pijakami i
oszustami (p. 1 Kor 6:9-10). Lecz wzrastając w poznaniu Boga stawali się czystszymi,
starali się żyć świętym życiem, ich życie zostawało przemienione. To podważa pogląd,
jakoby byli oni nie do odróżnienia od niechrześcijan.
Paweł polecił ludziom w kościele w Koryncie, aby nie utrzymywali kontaktów z żadnym
człowiekiem, "który jest wszetecznikiem, lub chciwcem, lub bałwochwalcą, lub oszczercą,
lub pijakiem, lub grabieżcą, żebyście z takim nawet nie jadali" (1 Kor 5:11). Z tego płynie
wniosek, że Koryntianie zrzeszeni w kościele nie popełniali tych grzechów, ponieważ Paweł
nie nakazywałby im, żeby sami ze sobą nie przebywali czy jedli!
Pierwszy List do Koryntian był, częściowo, odpowiedzią na list, który Paweł wcześniej
otrzymał od nich. List ten dotyczył wielu spraw i wątpliwości. Pytali go o to, jak rozróżniać
dobro od zła, chcieli żyć w porządku z Bożym Słowem. Pytali: Czy źle jest dla osoby
samotnej wejść w związek małżeński? A co z tymi, którzy już kiedyś byli w związku? Czy
można jeść mięso składane w ofierze bałwanom? Wielu korynckich chrześcijan nie
zgadzało się na jedzenie takiego mięsa, z czystego oddania Chrystusowi, aby nie obrażać
Pana, co wskazuje na ich chęć podobania się Bogu.
Paweł napisał w 1 Kor 11:2: "A chwalę was, bracia, za to, że we wszystkim o mnie
pamiętacie i że trzymacie się pouczeń, jakie wam przekazałem". Czy więc byli ci ludzie
nieodróżnialni od niechrześcijan?
Chrześcijanie w Koryncie, będąc posłuszni przykazaniu Jezusa (p. 1 Kor 11:20-22),
regularnie brali udział w Wieczerzy Pańskiej (choć w nieco niewłaściwy sposób).
Gromadzili się również regularnie, aby oddawać cześć (p. 1 Kor 12, 14), czego niewierzący
nie robili. Byli również żarliwi jeśli chodzi o dążenie do pozyskania darów duchowych (p. 1
Kor 14:12).
Paweł wierzył, że chcą przestrzegać Słowo Boże, na to wskazują oba Listy do Koryntian.
Polecił im, aby wyeliminowali spośród siebie hipokrytę (1 Kor 5:13), przypomniał im, że
gorliwie zbierają pomoc dla wspólnoty w Jerozolimie (1 Kor 16:1-4), a znowu potrzeba
było ich pomocy (2 Kor 4. 8:10; 9:1-2). To troszczenie się o współwierzących w
Jerozolimie to przejaw miłości do braci w wierze, co zdaniem Jezusa jest znakiem
prawdziwego uczniostwa (J 13:35).
W drugim liście Paweł z radością stwierdza, że Koryntianie przyjęli napomnienie (2 Kor
7:6-12). Po pierwszym liście Pawła Tytus udał się do Koryntu i po swoim powrocie
opowiadał mu o zmianach w zachowaniu Koryntian, o ich posłuszeństwie wskazówkom
Pawła (p. 2 Kor 7:13-16). Ci, którzy wierzyli Jezusowi znowu wzrastali w swojej wierze.
Oczywiście nadal były problemy w Kościele w Koryncie. Paweł w końcu sam ich odwiedził i
pomagał im wyczyścić wszystkie trudne sprawy.
Wniosek? Paweł pisząc do chrześcijan w Koryncie, że "postępują na sposób ludzki",
zwracał im uwagę, że nie wszystko w ich życiu zostało wyczyszczone z dawnych
przyzwyczajeń. Wskazywał im te dziedziny życia, które nie uległy zmianom, jednak widział
też te, w których byli wierni nauce Jezusa.
Co z uczynkami, które spłoną?
Kolejny argument często używany na poparcie idei istnienia specjalnej klasy cielesnych
chrześcijan opiera się na słowach Pawła z 1 Kor 3:12-15. Czy w tym fragmencie autor nie
zapewnia Koryntian, że zostaną zbawieni nawet jeśli wszystkie ich uczynki zostaną spalone
na sądzie? Czy to nie sugeruje, że osoba może być całkowicie bezowocna i dalej
zbawiona?
Kontekst tej wypowiedzi ujawnia błąd w argumentacji. Wyraźnie widać, że Paweł
napisał o odpłacie, jaką poszczególni duchowni otrzymają lub stracą w oparciu o jakość ich
pracy. Porównując kościół do "Bożej budowli" (3:9) i stwierdzając, że on położył
fundament "którym jest Jezus Chrystus" (3:11), Paweł napisał, że każdy, kto naucza w
kościele powinien "baczyć jak na nim buduje" (3:10). Można budować źle. Paweł
wymienia dalej sześć materiałów budowlanych, których można użyć: "złoto, srebro,
drogocenne kamienie, drewno, siano i słomę" (3:12). Pierwsze trzy mają wielką wartość i
są ognioodporne, a pozostałe nie.
Paweł pisze, że to jakiego rodzaju materiały są używane do budowli Bożej nie zawsze
jest widoczne od razu. Niemniej, któregoś dnia, będzie to oczywiste, ponieważ "jakie jest
dzieło każdego,...wypróbuje ogień" (3:13).
Dalej pisze:
Jeśli czyjeś dzieło, zbudowane na tym fundamencie, się ostoi, ten zapłatę odbierze;
jeśli czyjeś dzieło spłonie, ten szkodę poniesie, lecz on sam zbawiony będzie, tak
jednak, jak przez ogień (1 Kor 3:14-15).
Stale rozważamy, jakie uczynki stanowią "złoto, srebro i drogie kamienie" a jakie
"drewno, siano i słomę". Musimy jednak pamiętać, że ci, którzy nauczają fałszywie,
tworzą budowle Bożą z ludzi pozornie wierzących, a Pan Jezus sprawdzi jakość ich pracy.
Wielu nieświętych ludzi, którzy obecnie są w kościele ostatecznie znajdzie się w ogniach
piekielnych, a ci, którzy "zdobyli ich dla Chrystusa" bądź zapewniali o zbawieniu głosząc
fałszywą łaskę, zdadzą sobie sprawę z tego, że ich wysiłki nie liczyły się zupełnie w
budowie "świątyni Bożej" (3:16). To co budowali spłonie, a oni "poniosą stratę" (3:15), nie
odbierając zapłaty. Niemniej oni sami, jeśli są ludźmi, którzy naprawdę wierzą w
Ewangelię Jezusa, "będą zbawieni, tak jednak, jak przez ogień" (3:15).
Stąd możemy wysnuć wniosek, że Paweł wcale nie miał zamiaru zapewniać "cielesnych
chrześcijan", że pomimo całkowitej bezowocności są zbawieni. Pisał o odpłacie, którą
duchowni otrzymają lub stracą na podstawie oceny jakości ich pracy, która zostanie
oceniona przez sąd.
Tak, nawet prawdziwi chrześcijanie mogą czasami zachowywać się całkowicie cieleśnie.
Za każdym razem, gdy poddają się swoim pożądliwościom, można o nich powiedzieć, że
"są podobni ludziom". Jednak w kościele jest grupa "cielesnych chrześcijan", którzy
pomimo świadomości zbawienia poddają się swojej cielesnej naturze i pragnieniom. Jak
napisał Paweł w swym liście do Rzymian:
Tak więc, bracia, jesteśmy dłużnikami nie ciała, aby żyć według ciała. Jeśli bowiem
według ciała żyjecie, umrzecie; ale jeśli Duchem sprawy ciała umartwiacie, żyć
będziecie. Bo ci, których Duch Boży prowadzi, są dziećmi Bożymi (Rz 8:13-14,
podkreślenie dodano).
Pisał również do Galacjan:
A ci, którzy należą do Chrystusa Jezusa, ukrzyżowali ciało swoje wraz z namiętnościami i
żądzami (Ga 5:24).
Co zrobiłbyś, gdyby . . .
Przytoczę tu opowiadanie, prawdopodobnie nieprawdziwe o małym kościele w jednej z
wsi Centralnej Ameryki. Pewnego niedzielnego poranka, gdy jak zwykle miało się
rozpocząć nabożeństwo, drzwi z tyłu kaplicy otwarły się z hukiem i dwóch nieogolonych
mężczyzn w wojskowych mundurach i z karabinami maszynowymi w rękach wpadło do
środka. Pasy z nabojami mieli przerzucone przez ramię.
Strach ścisnął serca ludzi zebranych w kościele. Wszyscy myśleli o tym, jaką złą sławę
mają komunistyczni partyzanci w tym regionie znani z bezwzględnych ataków na
chrześcijan. Czy teraz przyszedł ich czas?
Jeden z nich nakazał, żeby się uciszyli i powiedział: "Wy, chrześcijanie, zawsze mówicie
o tym, że pójdziecie zobaczyć waszego Zbawiciela, o którym mówicie, że jest Synem
Bożym. W porządku, dziś jest wasz szczęśliwy dzień, ponieważ za kilka minut dowiecie się
czy wasz Bóg rzeczywiście istnieje! Stawać pod ścianą po tamtej stronie kościoła!”
Ludzie szybko wyszli z ławek i stanęli po drugiej stronie świątyni.
"A teraz, zanim was zabijemy, chcemy mieć pewność, że tylko prawdziwi chrześcijanie
zginą. Każdy, kto tak naprawdę nie wierzy, że Jezus jest Synem Bożym może wyjść
mijając nas przez tyle drzwi. Tylko szybko!"
Wielu bez wahania poszło ku tylnym drzwiom, w ciągu minuty połowa zgromadzenia
odeszła.
Gdy wyszła ostatnio osoba, drzwi zostały zamknięte. Jeden z partyzantów przez chwilę
wyglądał przez okno, przyglądał się jak ci, co opuścili zgromadzenie uciekają jak najdalej.
Wtedy odłożył broń, uśmiechnął się i powiedział: "Bracia, proszę, wybaczcie nam.
Chcieliśmy tylko razem z wami uczcić Pana dziś rano, lecz chcieliśmy mieć pewność, że ci,
z którymi to zrobimy naprawdę wierzą, że Jezus jest ich Panem i Zbawicielem. Teraz
uwielbiajmy Pana razem!" Jakież musiało być nabożeństwo tego ranka!
Historia ta ma sprowokować zebranych w kościele wiernych do refleksji, co oni by
zrobili, gdyby tam byli. Trudno jednak uznać tę historię za autentyczną, gdy weźmie się
pod uwagę, że dwóch uzbrojonych po zęby chrześcijan oszukiwało, strasząc śmiercią i
zdradzając Chrystusa, tylko po to, aby brać udział w uwielbieniu! Czy ich zachowanie nie
sugeruje, że wyrzekli się Chrystusa podobnie jak ci, którzy uciekli z kościoła? Możemy też
opowiedzieć ją inaczej:
Wielu nie wahało się, w ciągu minuty połowa zgromadzenia odeszła.
Gdy wyszła ostatnio osoba, drzwi zostały zamknięte. Jeden z partyzantów przez chwilę
wyglądał przez okno, przyglądał się uciekającym z obejścia. Po czym wycelował karabin
maszynowy w stronę pozostałej grupy pozostałych w kościele ludzi i powiedział jeszcze
raz: "Przygotujcie się na spotkanie w waszym Bogiem" i nacisnął spust.
Jakież mieli oni tego ranka nabożeństwo w obecności ich Pana!