Upload
fundacja-republikanska
View
218
Download
0
Embed Size (px)
DESCRIPTION
Najnowszy numer pisma republikańskiego "Rzeczy Wspólne". Najważniejsze wyzwania rozwojowe stojące przed Polską.
Citation preview
Zostań dobroczyńcą Fundacji Republikańskiej
Jeśli wierzysz, że
• warto kształtować obywateli w duchu wartości republikańskich
• Polsce potrzeba niezależnych ośrodków myśli politycznej, społecznej i gospodarczej
• oprócz ciepłej wody w kranie i czystych butów, politycy powinni dbać o ochronę dobra wspólnego i podmiotowości
naszej Rzeczpospolitej
• „Rzeczy Wspólne” to wartościowa pozycja na rynku czasopism
Wspomóż działania Fundacji Republikańskiej!
Zacznij regularnie wspierać nas fi nansowo. Nawet niewielkie wpłaty mają znaczenie!
Fundacja RepublikańskaAlior Bank
84 2490 0005 0000 4520 9156 1754z dopiskiem „darowizna na cele statutowe”
Możesz również zgłosić akces do wolontariatu lub grona ekspertów Centrum Analiz Fundacji Republikańskiej
Więcej informacji i kontakt do nas: www.republikanie.org
lub www.facebook.com/republikanie
nr 6 (4/2011)
PRZYŚPIESZ ALBO GIŃ
Pytania o sarmatyzm
– Andrzej Waśko 4
Stać nas na podmiotowość – Przemysław Żurawski
vel Grajewski 16
Konieczne oszczędności, ukryty potencjał – rozmowa
z Mirosławem Barszczem 28
Więcej niż bezpieczeństwo energetyczne – Grzegorz Pytel 32
Demografi a, głupcze! – Michał Czarnik, Michał Kot 42
I armaty, i masło
– Tomasz Szatkowski 52
Starzy żyją na koszt młodych
– Paweł Dobrowolski 62
Jak ożywić nasze miasta
– Adam Radzimski 74
W poszukiwaniu wizji transportu
– Michał Beim 86
Potrzebna podatkowa rewolucja
– Paweł Gruza 98
Infl acja prawa w służbie silnych – Przemysław Wipler 104
Rządy moralnej paniki – Marcin Horała 112
A dobro wspólne?
– Wojciech Arndt 120
CZY MIĘDZYNARODOWY UKŁAD FINASOWY?
Jak amerykańska oligarchia fi nan-sowa niszczy demokrację
– Krzysztof Rybiński 128
Globalny kapitał zagraża narodom – rozmowa
z Jürgenem Elsässerem 134
CO Z TĄ UNIĄ?
Dylemat krzywego gwoździa a sklepienia krzyżowo-żebrowe
– Krzysztof Szczerski 144
Quo vadis, Europo?
– Bartłomiej Telejko 154
Czas zapłaty – Łukasz Czernicki 162
IDEE: POLITYCZNOŚĆ WCZESNEGO CHRZEŚCIJAŃSTWA
Czy chrześcijanin może być dobrym obywatelem?
– Zbigniew Stawrowski 168
Między pomieszaniem a zbawieniem – Agnieszka Nogal 178
KSIĄŻKI
Pomiędzy Bogiem, historią i Polską – Andrzej Maśnica 186
Opętanie manią zdrowia
– Władysław Jóźwicki 198
Dyskretny urok kolaboracji – Remigiusz Włast-Matuszak 202
SATYRA REPUBLIKAŃSKA
Słupki wysokiego napięcia – Krzysztof Feusette 214
Czcij PKW i nie przerywaj wyborczej ciszy
– Wiktor Świetlik 218
W numerze:
Historia znów przyśpiesza. Pierwsze
oznaki nadchodzącej drugiej fali kryzy-
su fi nansowego sprawiają, że pojawia
się coraz więcej znaków zapytania. Czy
strefa euro przetrwa? Czy Unia Euro-
pejska ma jeszcze przyszłość? Po tym,
jak unijne elity zaproponowały stojącej
nad fi nansową przepaścią Grecji po-
moc w zamian za podmiotowość, ha-
sło europejskiej solidarności brzmi nie-
poważnie. Wiele wskazuje jednak na to,
że dotychczasowe pęknięcia na unijnej
konstrukcji to dopiero początek. Każdy
odpowiedzialny polityk musi w tej sy-
tuacji na nowo przemyśleć aktualność
międzynarodowych przyjaźni i strategii
rozwojowych.
W sposób szczególny uwaga ta od-
nosi się do polityków rządzących Pol-
ską, państwem, który przez pierwszą
fazę kryzysu przeszedł suchą stopą,
a obecnie jest w położeniu niewiele
lepszym niż Grecja w przededniu wła-
snych kłopotów. Państwem z równie
dużym potencjałem, co liczbą nieroz-
wiązanych problemów o kluczowym
znaczeniu. Wreszcie państwem, które
nigdy nie zyskiwało na powrocie geo-
polityki na Stary Kontynent.
Myślenie strategiczne nie jest polską
mocną stroną. Szczególnie w ostatnim
dwudziestoleciu cecha ta była szcze-
gólnie widoczna. Tymczasem kryzys to
nie tylko zagrożenie, ale także szansa
na przesilenie. Być może więc stanie-
my wkrótce przed szansą przełamania
i politycznej, i gospodarczej bylejako-
ści, minimalizmu, braku wyobraźni.
Warunkiem ewentualnego wykorzy-
stania owej szansy będzie dotrzymanie
kroku historii. A więc radykalne przyśpie-
szenie w działaniu i myśleniu zarów-
no o tożsamości, tradycji, historii, jak
i o fi nansach, polityce zagranicznej, de-
mografi i czy bezpieczeństwie energe-
tycznym. Próbę takiego przyśpieszenia
w wymiarze intelektualnym prezentuje-
my w dziale o świadomie przewrotnym
tytule „Przyśpiesz albo giń”.
Obecny kryzys ujawnił pewne ułom-
ności zachodnich demokracji liberal-
nych. Pytanie o to, czy demokracja nie
ciąży ku oligarchii lub plutokracji, pozo-
staje aktualne od czasów Arystotelesa,
a dziś wydaje się stosowne w dwójna-
sób. Stąd dział „Czy Międzynarodowy
Układ Finansowy?”.
Z kolei w bloku tekstów zatytuło-
wanym „Co z tą Unią?” staramy się po-
kazać przyczyny obecnych turbulencji
w Europie i zarysować scenariusze roz-
woju sytuacji.
W dziale „Idee” pochylamy się nad
relacją religii i polityki u zarania chrze-
ścijaństwa. Rozdział tych sfer, a następ-
nie ułożenie stosunków między nimi na
nowo, był zasadniczym przewartościo-
waniem klasycznej fi lozofi i. Dziś, gdy
obserwujemy próbę ostatecznego wy-
pchnięcia chrześcijaństwa z zachodniej
polityki, pytanie o sens tamtego przed-
sięwzięcia nabiera nowego znaczenia.
Zapraszamy do lektury.
Bartłomiej RadziejewskiRedaktor naczelny
Rzecz wstępna
RZECZY WSPÓLNE • PISMO REPUBLIKAŃSKIEnr 6 (4/2011)
4
Nie jest tak, że nasz kontakt z elementami kultury szlacheckiej może polegać wyłącznie na studiowaniu historycznych źródeł w bibliotekach i archiwach. Wystarczająco wiele takich elementów pozostało do dziś częścią rzeczywistości społecznej i tkanki kulturowej. Sarmatyzm historyczny jest pod pewnym względem tożsamy z nicią najbardziej autentycznej polskiej tradycji, po której idąc, możemy się dziś wydobyć z różnych labiryntów naszej epoki.
ANDRZEJ WAŚKO
Przeszłość jest tym, co minęło i co
interesuje historyków, natomiast świa-
domość historyczna jako mentalny
obraz przeszłości w społeczeństwie
jest częścią obecnego stanu kultury.
Dlatego dyskusja o treści i formach
świadomości historycznej jest zawsze
dyskusją o społeczeństwie współcze-
snym, co przede wszystkim jest zada-
niem socjologów i publicystów, ale co
powinno też interesować każdego my-
ślącego człowieka, ze względu na jego
własną sytuację w świecie.
Zapomniany fenomen
Z badań socjologicznych, ale przede
wszystkim z potocznego doświadcze-
nia, wynika, że największą rolę społecz-
ną odgrywa obraz historii najnowszej,
tej zwłaszcza, która dla żyjących obec-
nie pokoleń pozostaje jeszcze przed-
miotem żywej pamięci i przedmiotem
sporów politycznych, bądź inspiruje
do działania. Ale i obrazy epok bardziej
odległych, w postaci utrwalonej wie-
dzy, mitów i symboli wchodzą w skład
naszego umysłowego wyposażenia
Pytania o sarmatyzm
Pytania o sarmatyzm – Andrzej WaśkoPrzyśpiesz albo giń
5
i wyobraźni. Nie wszyscy i nie w każ-
dym momencie jesteśmy tego świa-
domi, ale również i tego rodzaju treści
z ukrycia rzutują na nasz sposób rozu-
mienia świata, a nawet na niektóre de-
cyzje podejmowane tu i teraz.
Z tego punktu widzenia możemy na
przykład stwierdzić, że jeśli jakiś interne-
towy komentator wydarzeń współcze-
snych pisze, iż jego zdaniem „niektórzy
politycy prawicowi mają skłonność do
machania szabelką”, to w skład jego
niewypowiedzianych i nieuświadamia-
nych założeń wchodzi m.in. określone
– negatywne – wyobrażenie epok hi-
storycznych, w których Polacy posługi-
wali się szablą. W dodatku ta negatyw-
na ocena zapośredniczona jest przez
sam język, gdyż wyrażenie „machanie
szabelką” ma charakter idiomatyczny.
Można więc pytać o to, kiedy się ono
pojawiło po raz pierwszy i w jakim
kontekście społecznym nastąpiło jego
utrwalenie. Nastąpiło to w latach PRL-u,
pod wpływem głoszonej wówczas
tezy, wymyślonej zresztą przez hitle-
rowską propagandę, że we wrześniu
1939 roku Polacy poszli „z szablami na
RZECZY WSPÓLNE • PISMO REPUBLIKAŃSKIEnr 6 (4/2011)
6
czołgi”. Co z zagadkowych powodów
usłużnie zilustrował Andrzej Wajda
w fi lmie „Lotna” (1959), gdzie bohater,
polski ułan w symbolicznej scenie bez-
silnie wali kawaleryjską szablą w pan-
cerz niemieckiego czołgu.
Szabla przekuta została tym spo-
sobem w symbol narodowej klęski.
Z drugiej strony, ponieważ w dawnych
wiekach noszenie szabli u pasa było
przywilejem szlacheckim (szabla była
identyfi kowana jako atrybut stanowy),
na głębszym poziomie tego rodzaju gry
symboliczne prowadzone po 1945 roku
aktywizowały negatywne oceny histo-
ryczne związane ze szlachtą i epoką
pierwszej Rzeczpospolitej. Komuniści
i ich współpracownicy przejęli tu i wyko-
rzystali na swój sposób tę część dorobku
dziewiętnastowiecznej historiografi i pol-
skiej, która dzieje Rzeczpospolitej roz-
patrywała niemal wyłącznie w aspekcie
okoliczności i przyczyn wewnętrznych
jej kryzysu i upadku. Trauma rozbiorów
już u historyków ze szkoły krakowskiej
przerodziła się w masochistyczną fa-
scynację klęską państwa, co odżyło po
II wojnie światowej. Do pewnego mo-
mentu prawie nikt nie zauważał, że bez-
ustanne rozważania o upadku państwa
i jego przyczynach, na pozór „trzeźwe
i realistyczne”, w istocie zaś mające cha-
rakter intelektualnej obsesji, zupełnie
przesłoniły nam fenomen znacznie cie-
kawszy. Tym zjawiskiem przeoczonym
był sam fakt wielowiekowego istnienia
tego państwa, jego struktury i zasad, na
których się opierało. Fenomenu tym cie-
kawszego, że stworzonego przez poko-
lenia naszych przodków samodzielnie,
na zasadach odmiennych i własnych,
co zgodnie przyznawali zawsze zarów-
no jego obrońcy, jak i wrogowie.
Współczesne wyzwania
Wysunięcie na pierwszy plan pyta-
nia nie o przyczyny upadku, ale o po-
zytywną zasadę istnienia i funkcjono-
wania dawnej Polski odróżnia obecny
stan zainteresowań i dyskusji na ten te-
mat od paradygmatu obowiązującego
w PRL. Nowe zainteresowania dawną
Polską skupiają się na tym, co ją na eu-
ropejskim tle czyniło krajem jedynym
w swoim rodzaju. Nie na renesansie,
reformacji, baroku i oświeceniu – bo te
zjawiska były prawie wszędzie. Nowe
zainteresowania skupiają się na sarma-
tyzmie i republikanizmie szlacheckim,
których poza granicami Polski nie było.
Odmienność Rzeczpospolitej od jej
otoczenia, w której dawna historia poli-
tyczna widziała metafi zyczną przyczy-
nę rozbiorów, a którą historia kultury
przykrywała systemem występujących
u nas zjawisk ogólnoeuropejskich, za-
czyna być obecnie postrzegana ina-
czej – jako potencjalna wartość, godna
nowego, źródłowego rozpoznania.
Jeśli jest to odpowiedzią na jakieś
nowe potrzeby czasu, to o jakie potrze-
by może tu chodzić? Pierwsze inicjaty-
wy nowego spojrzenia na sarmatyzm
były reakcją obronną przeciwko likwi-
datorskiej propagandzie historycznej
komunistów, do której jeszcze po sta-
nie wojennym zaprzęgano wznawiane
wówczas celowo „Dzieje Polski” Michała
Bobrzyńskiego i „Dzieje głupoty w Pol-
sce” Aleksandra Bocheńskiego. Być
może jednak w obecnej dekadzie nie
byłoby tego nowego skupienia uwagi
Pytania o sarmatyzm – Andrzej WaśkoPrzyśpiesz albo giń
7
na czynnikach różnicujących dawną
Polskę od jej kulturowo-polityczne-
go otoczenia, gdyby dzisiejsze średnie
i młode pokolenie, które jako pierwsze
na skalę masową zaczęło swobodnie
podróżować po świecie, nie doświad-
czyło w tym otwarciu swojej własnej,
polskiej odmienności. Realne kontakty
międzynarodowe mają zawsze kilka faz.
Przechodzą od wstępnego przezwycię-
żania obcości, przez radosną fascynację
i odkrywanie podobieństw, do ponow-
nego uzmysłowienia kulturowych róż-
nic, związanego najczęściej z wtórną,
bo opartą na realnym porównaniu re-
afi rmacją kultury własnej. Często jest to
dziś udziałem młodego pokolenia Po-
laków. Ta jego część, która mimo presji
emigracyjnej nie ulega wynarodowieniu
– czyli większość, musi na własny uży-
tek i po swojemu zaakceptować własną
polskość, która ujawnia im się w kontak-
tach z innymi. Narodowe cechy kultu-
rowe, które w procesie pierwotnej so-
cjalizacji zostają wpisane w osobowość
społeczną każdej jednostki, muszą zo-
stać przez tę jednostkę emocjonalnie
zaakceptowane, gdyż w przeciwnym
razie zostanie ona obciążona poczu-
ciem własnej niższości, nie będzie się
sama cenić i w ucieczce od komplek-
su po prostu zapomni o tym, kim jest.
W tych warunkach pytania o sarmatyzm
mają więc nie tylko charakter czysto
poznawczy. Poprzez psychospołeczne
mechanizmy funkcjonowania świado-
mości historycznej posiadają też dla Po-
laków istotny wymiar egzystencjalny.
Czym sarmatyzm nie jest
Postawy te nie mają nic wspólnego
z postmodernistyczną modą na ekspo-
nowanie wyobrażeniowych tożsamości
opartych na stanowiących ich wyróżnik
„różnicach”. Nie chodzi też o przedsta-
wianie wieloetnicznej Rzeczpospolitej
w granicach jagiellońskich jako fi gu-
ry ponowoczesnego społeczeństwa
wielokulturowego, czy o lansowanie
sarmackiej prowincji na fali aktualnej
mody na peryferie i wszelkie kulturowe
marginesy. Sarmatyzmu nie da się wpi-
sać w postmodernistyczne mody, gdyż
niesie on w sobie esencjalną treść,
nieakceptowaną na tym gruncie. Jest
ostentacyjnie chrześcijański i rodzin-
ny (a więc patriarchalny), partykular-
ny (a więc „nieeuropejski”). A przy tym
jako zhomogenizowana forma kultury
narodowej nie jest „mniejszościowy”
i nie daje się sprowadzić do jedynej nie-
mniejszościowej a politycznie popraw-
nej formy kulturowego partykularyzmu,
jaką w Unii Europejskiej wydają się być
usilnie promowane regionalizmy.
Ze słowem sarmatyzm ludzie po-
litycznie poprawni kojarzą więc dzisiaj
przede wszystkim pierwotne, satyryczne
Trauma rozbiorów już u historyków ze szkoły krakowskiej przerodziła się w masochistyczną fascynację klęską państwa, co odżyło po II woj-nie światowej.
RZECZY WSPÓLNE • PISMO REPUBLIKAŃSKIEnr 6 (4/2011)
8
znaczenie, jakie nadali mu jego wyna-
lazcy w epoce oświecenia. Reklamując
szkolne wznowienie ociężałego, pro-
pagandowego sztuczydła Franciszka
Zabłockiego pt. „Sarmatyzm” (komedii
napisanej w 1785 roku dla teatru sta-
nisławowskiego w Warszawie), współ-
cześni wydawcy reprodukują ówcze-
sne rozumienie określenia sarmatyzm.
„Sarmatyzm” to „satyra na świat ludzi
uważających się za Sarmatów, a w isto-
cie będących miernymi, ograniczony-
mi mieszkańcami większych lub mniej-
szych zaścianków” (www.czytelnia.
onet.pl). Inna witryna (www.poczytaj.pl)
reklamująca tę samą książkę precyzuje:
„Warcholstwo, zarozumiałość, fałszywy
honor, ciemnota i obskurantyzm szla-
checkiej prowincji – wszystkie te cechy
sarmatyzmu zostały tu zarysowane”.
Kłopot z tym uwiecznionym przez
Zabłockiego, i jak widać do dziś sze-
roko obecnym znaczeniem słowa sar-
matyzm polega na tym, że komedia
Zabłockiego to, wbrew pozorom, nie
realistyczny reportaż z polskiego za-
ścianka, tylko przeróbka i częściowe
tłumaczenie francuskiej sztuki Noëla de
Hauteroche’a (z 1678 roku) „Le Nobles
de Province” (Szlachta prowincjonalna).
Zabłocki, zgodnie z panującą w jego
obozie ideowym normą, nie wysilał się
na oryginalną twórczość opartą na rze-
telnej obserwacji polskich realiów. Na
zamówienie króla Stasia, który używał
teatru jako środka służącego zohydza-
niu szlacheckiej opozycji, protegowany
przez niego autor skopiował akcję i ide-
ologię francuskiej sztuczki, którą Hau-
teroche napisał w czasach Ludwika XIV
jako satyrę na prowincjonalną szlachtę
francuską, oporną wobec wersalskie-
go dworu i jego absolutnego władcy
i próbującą po cichu kultywować idee
Frondy. Tak to podretuszowana, literac-
ka klisza z drugorzędnego francuskiego
naśladowcy Moliera stała się po latach
sztandarem bojowym modernizato-
rów polskiego zaścianka oraz matrycą
ich wyobrażeń o tradycji i charakterze
swoistym rzekomo dla Sarmatów.
Błąd imitacyjnej modernizacji
Oświecenie stanisławowskie było
pierwszą w naszych dziejach próbą imi-
tacyjnej modernizacji kulturowej. Wy-
sunięte przez komunistów na pierwszy
plan w programach nauczania, wypre-
parowane z dramatu faktycznej wojny
domowej lat 1766-1772 i rosyjskich rzą-
dów w Polsce, zjawiska takie jak obiady
czwartkowe, „Monitor” i teatr stanisła-
wowski stały się dla PRL-owskiej inteli-
gencji wzorem walki ze „współczesnym
sarmatyzmem”. Jawnie deklarowali to
w latach stalinizmu ówczesnej polityki
kulturalnej, a po 1989 roku ten model
odbił się czkawką jako ukryty wzór pro-
wadzonej przez środowisko „Gazety
Wyborczej” walki z Ciemnogrodem.
Obie antysarmackie kampanie mo-
dernizacyjne – ta oświeceniowa, i ta,
która zaczęła się po 1945 roku i trwa
do dziś – mają pewne cechy wspól-
ne. Po pierwsze obie są inicjowane
i sterowane przez stosunkowo wąskie
elity o silnych skłonnościach kosmo-
politycznych i fi lozofi cznych predylek-
cjach do libertynizmu. To samo w obu
przypadkach ideologiczne podłoże
znajduje wyraz w publicystyce i lite-
raturze (a dziś także w produkcjach
Pytania o sarmatyzm – Andrzej WaśkoPrzyśpiesz albo giń
9
fi lmowych i telewizyjnych), gdzie two-
rzy się czarny wizerunek wroga do-
mowego, sprzedawany potem w kraju
i za granicą jako obiektywna informacja
o charakterze Polaków jako „miesz-
kańców mniejszych lub większych za-
ścianków”. Podstawą obu kampanii jest
więc swoisty literacko-medialny mit,
który uchodzi za prawdę o rzeczywi-
stości, ale w istocie rzadko bywa z nią
konfrontowany, a jeśli już, to w swo-
iście wybiórczy i przewrotny sposób.
Wreszcie, po trzecie, istotną – choć
trudno powiedzieć, w jakim stopniu
zamierzoną funkcją tego mitu – jest
rozbijanie systemu wartości i więzi spa-
jających wewnętrznie społeczeństwo
polskie. W Rzeczpospolitej przedro-
zbiorowej – państwie nie posiadającym
ani naturalnych granic, ani silnej władzy
centralnej, rozbudowanej administracji
i wielu innych mechanicznych środków
integracji – opierającym się w znacznej
mierze na nieformalnych więziach za-
korzenionych w homogenicznej kultu-
rze szlacheckiej, tego rodzaju kampa-
nia mogła zaowocować modernizacją,
ale za cenę społecznego rozkładu. I tak
też się stało. Oświecenie wychowało
Polaków nowoczesnych, tylko że przy
okazji tak ich skłóciło z Polakami nie-
nowoczesnymi, tak przelało czarę wza-
jemnych urazów, żalów i nienawiści,
że wobec agresji z zewnątrz naród nie
był zdolny wystąpić solidarnie. W kon-
federacji barskiej o niepodległość biła
się szlachta sarmacka; w insurekcji ko-
ściuszkowskiej – społeczni i polityczni
radykałowie. W żadnym z tych zrywów
nie było narodowej jedności, toteż
Rzeczpospolita upadła. Taka była cena
RZECZY WSPÓLNE • PISMO REPUBLIKAŃSKIEnr 6 (4/2011)
10
– nie tylko zdrady i prywaty – ale i przy-
jętego wówczas modelu kulturowej
modernizacji.
Wniosek ten brzmi dzisiaj obrazobur-
czo, bo analizy, które do niego prowa-
dzą, a które po raz pierwszy pojawiły się
w I połowie XIX wieku, zostały w polskim
myśleniu gruntownie zapomniane. A jed-
nak uderzające licznych publicystów
zbieżności między wiekiem XVIII i sytu-
acją obecną kazałyby nam dziś do tych
analiz powrócić. Politycznie poprawna
„walka z Ciemnogrodem” jest dziś takim
samym błędem, jakim była w XVIII wie-
ku bezsensowna walka z sarmatyzmem.
Odwrócić ten błąd, od dwóch stuleci po-
wtarzany przez ludzi, którzy może i nie są
wrogami własnego narodu, ale szczerze
wierzą, że problem Polski jest problemem
wewnętrznym i tkwi w drugim Polaku –
to także jest celem dzisiejszego powrotu
do sarmatyzmu.
Żywa tradycja
Istnieje z pewnością wiele środków
zweryfi kowania propagandowego mitu
antysarmackiego, ale najprostszy z nich
wydaje się tak oczywisty, że chyba tylko
z tego powodu nikomu nie przychodzi
do głowy. Nie jest przecież tak, że nasz
kontakt z elementami kultury szlachec-
kiej może polegać wyłącznie na stu-
diowaniu historycznych źródeł w bi-
bliotekach i archiwach. Wystarczająco
wiele takich elementów pozostało do
dziś częścią rzeczywistości społecznej
i tkanki kulturowej. Przetrwały wszak
niektóre stare domy polskich rodzin lub
mieszkania wypełnione przedmiotami
pochodzącymi ze starych domów, któ-
rych już nie ma. Co jeszcze ważniejsze,
wszyscy, niezależnie od pochodze-
nia, stykamy się lub mamy w pamięci
nasze kontakty z ludźmi, na których
znać piętno przedwojennej kultury pol-
skich elit, bezpośrednio lub pośrednio
(za pośrednictwem starej inteligencji)
opartej wszak na poszlacheckim ko-
dzie moralnym i obyczajowym. Mamy
rodziny, które to świadomie kultywują,
pamiętamy też naszych krewnych, lub
nauczycieli i profesorów zwanych kie-
dyś potocznie „przedwojennymi”, co
znaczyło, że nawet w socjalistycznej
biedzie znać było po nich dawną kla-
sę. Wielu takich ludzi pozostało też na
wojennej emigracji, nieliczni ocaleli za
wschodnią granicą. Dwór szlachecki
jako pierwotny układ kultury istniał na
ziemiach polskich do 1945 roku. Choć
satyrycznie i groteskowo przedstawiany
przez awangardowych pisarzy między-
wojennego dwudziestolecia, zacho-
wywał do końca swój autorytet i status
matrycy najbardziej podstawowych
wzorów obyczajowych, które przecho-
dziły do warstwy inteligenckiej i urzęd-
niczej, a także do części zamożnego
chłopstwa. We dworach poznawano
wartość wykształcenia, tak że potom-
kowie dworskich ofi cjalistów wcho-
dzili w XX wieku w szeregi inteligencji,
a służące tam kobiety z ludu uczyły się
gotować i nakrywać do stołu. Kto pa-
mięta późniejszy, sterowany zalew so-
cjalistycznego barbarzyństwa w życiu
codziennym, nie powie, że ta ostania
umiejętność jest mało ważna.
Niech więc każdy rozejrzy się w swo-
ich własnych wspomnieniach, wśród
własnych krewnych i znajomych, i na tej
podstawie spróbuje odpowiedzieć, czym
Pytania o sarmatyzm – Andrzej WaśkoPrzyśpiesz albo giń
11
było to odległe promieniowanie polskich
dworów i dworków? Czy rzeczywiście
dostrzegaliśmy w nim jakikolwiek cień
„warcholstwa, zarozumiałości, fałszywe-
go honoru, ciemnoty i obskurantyzmu
szlacheckiej prowincji”? Czy raczej było
tak, że z tymi wspomnieniami i z tymi
ludźmi kojarzy nam się biały obrus na
stole, sztuka jedzenia nożem i widelcem
(owszem, wstrętnie niedemokratyczna),
czysta polszczyzna nawet w najgorszych
momentach nie dopuszczająca tego
rodzaju wulgaryzmów, jakie dziś w me-
diach uchodzą za normalność?
Rozejrzyjmy się tylko we własnych
wspomnieniach i we własnym otocze-
niu, a pod stertami postkomunistycz-
nych śmieci i pseudoamerykańskich
gadżetów znajdziemy tam niewątpli-
wie coś, co stanowi autentyczną nić
naszej żywej tradycji. Idąc po tej nitce,
trafi my najpierw w krąg przedwojen-
nej inteligencji, przez nią dotrzemy do
dziewiętnastowiecznego ziemiaństwa,
i tak w jeszcze odleglejszą przeszłość
przedrozbiorową, sarmacką. I chociaż
się jej wstydzimy, bo tak nas nauczono
w szkole, to na końcu tej drogi znaj-
dziemy właściwie to samo, co pamię-
tamy z własnych domów i z własnych
obserwacji. Długie trwanie jest bo-
wiem równie realnym mechanizmem
historii, jak zmienność. Toteż sarma-
tyzm historyczny jest pod tym wzglę-
dem tożsamy z ową nicią najbardziej
autentycznej polskiej tradycji, po której
idąc, możemy się dziś wydobyć z róż-
nych labiryntów naszej epoki.
Antysarmacka mitomania
Z tych labiryntów wielu ludzi, skąd-
inąd inteligentnych, nie potrafi się wy-
plątać. Niektórzy nie chcą, bo sami
uciekli z rodzinnego domu i postano-
wili zamieszkać w labiryncie, w którym
znaleźli to, czego w domu nie mieli:
wolność indywidualną polegającą na
możliwości ukrycia się przed wzro-
kiem innych. Tacy nie myślą o powro-
cie, boją się własnych wspomnień,
a chcąc je odczarować, poddają je
satyryczno-groteskowej deformacji.
Czynił to na przykład w swoich po-
wieściach i dramatach Gombrowicz.
Zbuntowana przeciw tradycji literatu-
ra XX wieku dodała więc do antologii
oświeceniowych satyr na sarmatyzm
kolejną porcję literackich klisz, które
jednym zastąpiły rzeczywistość, in-
nym wpoiły swego rodzaju schizofre-
nię polegającą na jednoczesnym potę-
pianiu sarmatyzmu w zachwytach nad
„Transatlantykiem” i na jego chwaleniu
w innych kontekstach. Taką niekonse-
kwencję wykazywali na przykład Mi-
łosz, czy idący za niejednoznacznym
w stosunku do sarmatyzmu Gombro-
wiczem Jan Błoński.
Niejednoznaczna była także w XIX
i XX wieku relacja między ziemiaństwem
a tworzącą się inteligencją. W PRL upo-
wszechniła się teza Józefa Chałasińskiego
Politycznie poprawna „walka z Ciemnogrodem” jest dziś takim samym błędem, jakim była w XVIII wieku bezsensowna walka z sarmatyzmem.
RZECZY WSPÓLNE • PISMO REPUBLIKAŃSKIEnr 6 (4/2011)
12
o poszlacheckim rodowodzie polskiej
inteligencji. Trzeba jednak pamiętać, że
społeczny skład tej warstwy od jej po-
czątków nie był jednolity. Już pod ko-
niec XVIII wieku mieliśmy inteligentów
pochodzących z mieszczaństwa i z ludu,
gdyby więc rozumieć tezę o poszlachec-
kim charakterze inteligencji w sensie ści-
śle pochodzeniowym, byłaby ona ro-
dzajem genealogicznego mitu. Prawdą
jest, że znaczna część inteligencji dzie-
dziczyła lub przejmowała ziemiańskie
wzory. Ale zarazem stosunek inteligencji
do ziemiaństwa bywał konfl iktowy ze
względów ideowych. Niejeden guwer-
ner w ziemiańskim domu, który wcho-
dził w konfl ikt z gospodarzami na tle
tego, czego uczył (lub czego nie uczył)
powierzone mu dzieci, stawał się rady-
kałem i socjalistą. Toteż tworzona przez
radykalną inteligencję literatura bardzo
często wyrażała ten konfl ikt. W PRL, po
ostatecznej likwidacji polskiego dworu,
pozostała po nim już tylko ta doprawiona
mu przez literaturę gęba.
Jeśli wspomnieć przy tym napaści
Brzozowskiego, wrogość Nałkowskiej,
nie mówiąc już o lansowanym w PRL-
-owskiej szkole „Kordianie i chamie” Le-
ona Kruczkowskiego, czy telewizyjnym
serialu „Boża podszewka”, to można po-
wiedzieć, że dwudziestowieczny anty-
sarmatyzm, zdominowany został – po-
dobnie jak osiemnastowieczny – przez
postępowe mitotwórstwo literacko-
-artystyczne. Właśnie żeby zweryfi ko-
wać tego rodzaju mity, powinniśmy się
wczuć we własne, pozaliterackie do-
świadczenie rodzinne i biografi czne.
Nie wszystko przepadło
Najważniejszą rzeczą, jaką Sarmaci
ocalili z dwudziestowiecznej pożogi, był
rodzinny stół. Nakrywany białym obru-
sem do każdego, nie tylko świątecznego
obiadu. To przy nim powtarzano nam,
dzieciom, nieśmiertelne nauki znane
z piętnastowiecznego wiersza „O za-
chowaniu się przy stole”, które jak były
pierwszym, tak były też ostatnim odbla-
skiem dawnej rycerskości i dworszczy-
zny (szczęśliwi, którym oświetlały one
dzieciństwo w jakiejkolwiek epoce). Na
obrusie stawiano potrawy narodowe.
Skromny stół nie łamał się pod ich cięża-
rem i nie nosiły one takich fantazyjnych
nazw, jakie podaje Mickiewicz w „Panu
Tadeuszu”. Ale sekret ich przyrządza-
nia wyniesiony był w kobiecych rękach
prosto z białych pałaców. Przy stole,
kiedy z okazji świąt i imienin zbierała się
rodzina i znajomi, rozmawiano. Prawie
wszystko przepadło, ale trwała staropol-
ska kultura rozmowy. Najwięcej i najbar-
dziej zapamiętale mężczyźni rozmawiali
w takich sytuacjach o polityce. Wśród
ludzi z pokolenia, które pamiętam, była
to namiętność powszechna i ponad-
klasowa – oczywisty dowód długiego
trwania sarmatyzmu.
Dwudziestowieczny antysarmatyzm, zdominowany został – podobnie jak osiemnastowieczny – przez postępowe mitotwórstwo literacko--artystyczne.
Pytania o sarmatyzm – Andrzej WaśkoPrzyśpiesz albo giń
13
Znacznie mniej trwałym pomni-
kiem dawnej Polski był dom. Tylko
niewielu Polaków urodzonych po woj-
nie miało przywilej oglądania domów,
w których mieszkali przed wojną ich
dziadkowie. W projektach i urządze-
niu tamtych domostw zbudowanych
w polskim stylu, niezależnie czy były
to dworki, czy wiejskie chałupy, czy ja-
kieś – najliczniejsze – formy pośrednie
między jednym a drugim, zaszyfrowa-
ne były pewne elementarne wartości
i wzory. Przede wszystkim tradycyjna
wizja życia rodzinnego. Nie warto już
może rozwodzić się nad symboliczną
funkcją domu, wszechobecną w lite-
raturze polskiej od dwóch stuleci. Ale
warto podkreślić, że te stare polskie
domy, poprzedzające epokę moder-
nistycznych willi w kształcie prostopa-
dłościanu na wysokiej podmurówce,
kodowały w swoim kształcie właściwy
sarmatyzmowi stosunek do przyrody.
Posadowione nisko, blisko ziemi, były
przeciwieństwem nowoczesnych „ma-
szyn do mieszkania”. Sprzyjały natural-
nemu sposobowi życia, wśród roślin
ogrodowych i domowych zwierząt:
kotów, psów i koni. Stare polskie domy
cechowało to, co było też istotą sar-
mackiego stylu życia: prostota i świa-
dome samoograniczenie wymagań
materialnych do średniego poziomu
(unikanie z jednej strony biedy i brudu,
a z drugiej bijącego w oczy luksusu).
Jeśli literatura, na której starało się
nas wychowywać „pokolenie Współ-
czesności”, obfi towała w różne prze-
kąsy i wymądrzania nad „polską formą”,
to żywa pamięć może tę formę opisać,
wyprowadzając jej reguły z obrazu
naszych starych domów. Forma polska
nie jest mieszczańska, a z drugiej stro-
ny nie opiera się na słowiańskim folklo-
rze. Z folklorem, od którego odróżnia ją
między innymi silny wpływ kultury kla-
sycznej, łączy ją natomiast harmonijna
korespondencja z miejscowym krajo-
brazem i klimatem. Formy polskiej nie
da się też opisać ani zrozumieć w ode-
rwaniu od treści, którą zawiera.
Niebezpieczeństwa wtórnej
folkloryzacji
A treść ta to przede wszystkim otwar-
cie na rodzimą przyrodę i historię oraz
zainteresowanie wszelkimi mechani-
zmami rządzącymi życiem zbiorowym,
w szczególności mechanizmami wła-
dzy, prawa i obyczajów. Dawny Sarma-
ta był to homo politicus, a szlachta pol-
ska była pierwszym społeczeństwem
obywatelskim w nowożytnej Europie.
W XIX i XX wieku związane z tym ce-
chy, w procesie emancypacji politycz-
nej i unarodowienia warstw ludowych,
stały się wspólnym dobrem całego no-
woczesnego narodu.
Ze względu na formotwórcze od-
działywanie kultury szlacheckiej na pol-
skie warstwy ludowe nasza świadomość
narodowa nie ma charakteru typowego
nacjonalizmu opartego na plemiennym
folklorze. Natomiast pewnym zagroże-
niem dla niej były (w PRL) i mogą być
(w UE) projekty odgórnie sterowanej,
wtórnej folkloryzacji świadomości spo-
łecznej. Pierwszy taki projekt znamy
z czasów PRL (a także z polityki kultu-
ralnej Związku Sowieckiego, stosowanej
w innych krajach bloku), co polegało
na dążeniu do tego, by biegun tradycji
RZECZY WSPÓLNE • PISMO REPUBLIKAŃSKIEnr 6 (4/2011)
14
w kulturze socjalistycznej ograniczyć wy-
łącznie do kultywowania ludowości, i to
w jej swoiście oswojonej, „cepeliowskiej”
wersji. Folklor jako kultura pozbawio-
na pamięci historycznej i z istoty swojej
posiadająca regionalny zasięg wielokrot-
nie w przeszłości wykorzystywany był
w walce imperiów przeciwko mniejszym
narodom. Można przy jego pomocy re-
alizować wobec takich narodów poli-
tykę divide et impera. Nie przypadkiem
Niemcy w czasie konferencji paryskiej po
I wojnie światowej utrzymywali, że Śląza-
cy nie są Polakami. I nie przypadkiem III
Rzesza starała się w okresie okupacji za-
instalować nam Goralenvolk na Podhalu
i Kaschubenvolk na Pomorzu.
Polityczne wysiłki nowoczesnych im-
periów i metropolii, by w różnych gru-
pach regionalnych rozbudzać tożsamość
szczepową i dumę z folkloru, mogą też być
zresztą obliczone nie tylko na rozbudza-
nie aspiracji politycznych wybranych grup
etnicznych i pobudzanie separatyzmów
osłabiających wrogie narody, ale także na
skanalizowanie jakichkolwiek aspiracji po-
litycznych, z którymi dane imperium czy
dana władza mogłaby mieć kłopoty. Poli-
tyczne kierowanie uwagi na folklor, który
jest zasadniczo zbiorem apolitycznych
rudymentów kultury – dialektu, rękodzie-
ła i pieśni obrzędowych, ma odwracać
zainteresowania i aktywność społeczną
mas od historii i niebezpiecznych pytań
o mandat tych, którzy posiadają władzę.
Taki był ukryty cel systemowej „folklory-
zacji” kultury w epoce ZSRS, które czerpa-
ły zresztą wzór z analogicznych praktyk
Rosji carskiej, wyrażających się w haśle
„prawosławie, samodzierżawie, ludo-
wość”. Dzisiaj folkloryzacji społeczeństwa
sprzyjającej zawsze rządom autorytar-
nym można też dokonywać nie w opar-
ciu o folklor sensu stricto, ale w oparciu
o globalną pop-kulturę, czego przykłady
mamy w Przystankach Woodstock i w in-
nych wysiłkach tego typu, zmierzających
do totalnego wyluzowania młodych.
Pytania o sarmatyzm – Andrzej WaśkoPrzyśpiesz albo giń
15
Spuścizna wolności
Dla większości elit i dziennikarzy
w III RP jakiekolwiek pozytywne nawiązy-
wanie do sarmatyzmu wydaje się wciąż
dziwactwem albo dowodem umysłowe-
go prymitywizmu. Intelektualizm, który
myślące w ten sposób osoby sobie przy-
pisują, zasadza się na jednej, bardzo cha-
rakterystycznej postawie. Na tym miano-
wicie, że tak zwane życie intelektualne,
w ich mniemaniu polega na tłumaczeniu
i komentowaniu książek, dyskusji i poglą-
dów importowanych, w najlepszym zaś
razie na produkowaniu polskich wersji
lub – częściej – uproszczonych, polskich
klisz problematyki, którymi żyje świat za-
chodni. Mówiąc po sarmacku, organicz-
ną cechą polskiego życia umysłowego
jest bezustanne wieszanie się na cudzych
klamkach.
Było to naturalne, a nawet konieczne
w czasach żelaznej kurtyny, bo ówcze-
sne możliwości nie pozwalały na wiele
więcej, poza ograniczonym importem
myśli zachodniej. Ale po 1989 roku sytu-
acja się zmieniła. „Otwarcie na Zachód”
przestało być jakimkolwiek programem
w sytuacji, gdy „Zachód” wlał się do nas
szeroką falą. Tymczasem oryginalna, nie-
imitacyjna polska kultura i humanistyka,
podobnie jak polski przemysł, uległa w III
RP marginalizacji, wyparta z centrum
przez składy konsygnacyjne dilerów
rozprowadzających po polskiej prowin-
cji intelektualne wyroby importowane.
Interes rządzących dziś kulturą humani-
stów-dilerów polega na tym, by Polska,
jeśli już ma istnieć na rynku, specjalizo-
wała się co najwyżej w intelektualnym
serwisie mód paryskich. Sami nie potrafi ą
zająć wobec Europy i świata jakiejkolwiek
własnej, podmiotowej pozycji. Sarma-
tyzm jest, a raczej byłby dla nich, gdyby
w ogóle raczyli go zauważać, kamieniem
obrazy. Ale nie ze względu na jego rze-
komy prymitywizm, przeciwstawiany ich
domniemanemu wyrafi nowaniu, tylko
dlatego, że należy on do tych nurtów
i zjawisk polskiej kultury, których istotą
było to, czego oni właśnie nie potrafi ą
– zajmowanie suwerennego, polskiego
stanowiska wobec świata.
Dawni Polacy realizowali to swoim
upartym trwaniem przy obywatelskiej
wolności, na przekór nowożytnemu ab-
solutyzmowi. Nawet nasze peryferyjne
położenie w Europie, które sprawia takie
męki dzisiejszym elitom, potrafi li przekuć
w naszą narodową markę – postrzegając
Polskę jako przedmurze – bastion chrze-
ścijaństwa i cywilizacji. Ta rola Polski nie
skończyła się na wiktorii wiedeńskiej.
Powracała w późniejszych wielkich wy-
darzeniach historycznych: w powstaniu
listopadowym, w wojnie polsko-bolsze-
wickiej, w ruchu „Solidarności”. Dziś też
nie przestaje być aktualnym zadaniem –
w polityce i w obyczajach.
Andrzej Waśko (ur. 1961), histo-
ryk literatury, publicysta, wykładowca
Uniwersytetu Jagiellońskiego i WSFP
„Ignatianum” w Krakowie. Wiceprezes
Towarzystwa Nauczycieli Szkół Pol-
skich, były wiceminister edukacji, zwią-
zany z dwumiesięcznikiem „Arcana”,
miesięcznikiem „Nowe Państwo”, ty-
godnikiem „Gazeta Polska”. Autor wie-
lu książek, m.in. „Romantyczny sarma-
tyzm: tradycja szlachecka w literaturze
polskiej lat 1831-1863” (1995) i „Demo-
kracja bez korzeni” (2009).