115
 

SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

Embed Size (px)

DESCRIPTION

W powieści Durrenmatta czytelnik wszystko wie oprócz sprawcy, którego i tak nieuchronnie demaskuje inspektor – komisarz policji. Jest to jednak nietypowy kryminał. Komisarz pozwala bowiem ujść mordercy ale i tak dosięgnie go karząca ręka sprawiedliwości. Tytułowy sędzia przyznaje sobie więc prawo do decydowania nie tylko o winie lecz i o karze. W latach 50. i 60. XX stulecia autorzy powieści kryminalnych dość często stosowali taki właśnie styl, przenoszony potem na ekran filmowy i telewizyjny, szczególnie w teatrach sensacji. Po raz pierwszy słyszałem słuchowisko radiowe w 1960 roku, które tak mnie zafascynowało, ze spisałem do do zeszytu i podpisane własnym nazwiskiem puściłem w klasie w obieg jako własne. A miałem wtedy 12 lat, więc szybko zyskałem opinię pisarza. Dopiero po kilkunastu latach dowiedziałem się którego to pisarza "splagiatowałem" w szkolnym zeszycie.

Citation preview

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 1/115

 

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 2/115

 

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 3/115

 

Indeks: 00177/2015/10

Pozycja e-book_JW48: 069

Opracowanie edytorskie: Jawa48 ©

na podstawie egzemplarza ze zbiorów prywatnych 

Tylko do użytku wewnętrznego i osobistego bez prawa przedruku i publikacji

tak w części jak i w całości. Październik  2015

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 4/115

 

Prawa autorskie

należą do autora autorów tłumaczenia

i ilustracji Państwowego Wydawnictwa ISKR 

ich spadkobierców oraz innych osób fizycznych

i prawnych mających lub roszczących sobie takie prawa. 

Materiały wykorzystane w opracowaniu, stanowią źródło danych o naszej

kulturze i historii, stanowią własność publiczną, a ich rozpowszechnianie

służy dobru ogólnemu. 

Wykorzystywanie tylko do użytku osobistego, tak jak czyta się książkę wypożyczoną

z biblioteki, od sąsiada, znajomego czy przyjaciela. 

Wykorzystywanie w celach handlowych, komercyjnych, modyfikowanie, przedruk i tym

podobne bez zgody autora edycji zabronione.

Niniejsze opracowanie służy wyłącznie popularyzacji tej książki i przypomnienia zapo-

mnianych pozycji literatury z lat szkolnych.

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 5/115

 

FRIEDRICH DÜRRENMATT

SSĘĘDDZZIIAA 

II JJEEGGOO K K AATT Tytuł oryginału:

Der Richter und sein Henker 

Przełożyła TERESA JĘTKIEWICZ 

Opracowano wg

Państwowy Instytut Wydawniczy Warszawa 1972

Wydanie I

(wydanie oryginalne Benzinger Verlag 1952)

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 6/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

2

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 7/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

3

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 8/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

4

Rankiem trzeciego listopada 1948 roku Alfons Clenin, poli-

cjant z posterunku w Twann, zauważył na szosie wiodącej z Lambo-

ing (jednej z wsi w okolicy Tessenberg) niebieskiego mercedesa,stojącego na skraju drogi, w miejscu gdzie wynurza się ona z wąwo-

zu, którym płynie potok Twann. Dnia tego, jak to bywa późną jesie-

nią, droga zasnuta była mgłą i Clenin minął już właściwie samochód ,

ale potem nagle zawrócił. Wydało mu się bowiem, że kiedy przecho-

dząc obok wozu rzucił spojrzenie przez zapotniałą szybę, dostrzegłmężczyznę leżącego na kierownicy. Alfons Clenin był człowiekiem

prostolinijnym, sięgał więc po najprostsze rozwiązanie — pomyślał,że kierowca jest pijany. Nie zamierzał wystąpić wobec niego w cha-

rakterze urzędowym, chciał mu po prostu pomóc. Podszedł więc dosamochodu, aby obudzić śpiącego, zawieźć go do Twann i w gospo-

dzie „Pod Niedźwiedziem” otrzeźwić go filiżanką czarnej kawy i ta-

lerzem zupy. Przepisy zabraniają bowiem w stanie nietrzeźwymprowadzić samochód, nie zabraniają natomiast spać w stanie nie-

trzeźwym w samochodzie stojącym na skraju drogi. Clenin otworzyłdrzwiczki i po ojcowsku położył rękę na ramieniu nieznajomego. W

tej samej chwili zorientował się, że człowiek ten nie żyje. Miał prze-

strzeloną skroń. Clenin dostrzegł teraz również, że prawe drzwiczkisamochodu są otwarte. Wewnątrz było niewiele krwi, nawet ciem-

noszary płaszcz mężczyzny nie był nią splamiony. Z kieszeni wysta-

wał brzeg żółtego portfela. Clenin wyciągnął go i stwierdził, że

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 9/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

5

zmarły nazywał się Ulrich Schmied i był porucznikiem policji ber-

neńskiej. 

Clenin nie bardzo wiedział, co teraz robić. Był policjantem zwiejskiego posterunku i nigdy jeszcze nie zetknął się z takim wy-

padkiem. Chodził tam i z powrotem po poboczu szosy. Kiedy pro-

mienie wschodzącego słońca przebiły mgłę i padły na trupa, Cleninpoczuł się nieswojo. Wrócił do samochodu, podniósł szary filcowykapelusz, leżący u stóp zmarłego, wcisnął mu go na głowę tak, byzakryć ranę na skroni, i wtedy dopiero poczuł się nieco lepiej. Prze-

szedł znów na przeciwległy brzeg szosy, od strony potoku Twann, iotarł pot z czoła. Potem powziął decyzję. Przesunął trupa na drugieprzednie siedzenie, starannie go usadowił, przywiązał bezwładneciało do oparcia rzemieniem, który znalazł wewnątrz wozu, sam zaśsiadł za kierownicą. Silnik nie działał, ale Clenin bez trudu sprowa-

dził wóz stromą drogą do Twann, przed gospodę „Pod Niedźwie-

dziem”. Tam kazał nalać do baku  benzyny, przy czym nikt nie za-

uważył, że wytworny, nieruchomy mężczyzna, siedzący obok niego,nie żyje. Cleninowi, który nienawidził sensacji, było to bardzo na rę-kę, więc milczał. 

Kiedy się później znalazł na drodze wiodącej brzegiem je-

ziora w kierunku Biel, mgła znowu zgęstniała i słońca nie było wi-

dać. Ściemniło się jak w dniu Sądu Ostatecznego. Clenin znalazł się

w długim szeregu samochodów, które, nie wiadomo dlaczego, je-chały jeszcze wolniej, niż to było konieczne ze względu na mgłę.„Niemal jak za pogrzebem” pomyślał Clenin mimo woli. Trup sie-

dział nieruchomo obok niego i tylko chwilami, kiedy droga byłanierówna, kiwał głową jak stary mądry Chińczyk, tak że Clenin nieśmiał już wymijać jadących przed nim samochodów. Wskutek tegopóźno dojechali do Biel.

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 10/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

6

Podczas gdy główne dochodzenie w tej sprawie zaczętoprowadzić w Biel, obiekt smutnego odkrycia przekazany zostałkomisarzowi Bärlachowi z Berna, który był zresztą zwierzchni-

kiem zmarłego. Bärlach przebywał długie lata za granicą —  w

Konstantynopolu, a potem w Niemczech wyrobił sobie opinię wy-

bitnego kryminologa. Później stanął na czele policji kryminalnejwe Frankfurcie nad Menem, ale już w roku 1933 powrócił do ro-

dzinnego miasta. Powodem tego była nie tyle jego miłość do Ber-

na, które nazywał często swoim „złotym grobem”, ile policzekwymierzony pewnemu przedstawicielowi ówczesnego nowegorządu niemieckiego. O rękoczynie tym wiele wówczas mówionowe Frankfurcie, w Bernie zaś oceniano go rozmaicie, w zależnościod aktualnej sytuacji politycznej w Europie —  początkowo obu-

rzano się, później uważano ów postępek za karygodny, ale niejakozrozumiały. Wreszcie uznano, że była to jedyna postawa, jakaprzystała Szwajcarowi — ale to dopiero w roku 1945. Pierwszym

krokiem Bärlacha było zarządzenie, iż na razie sprawa Schmiedama' być zachowana w tajemnicy. Aby uzyskać zezwolenie na to,Bärlach musiał użyć całego osobistego autorytetu. „Za mało jesz-

cze wiemy —  powiedział a gazety są i tak najniepotrzebniejsząrzeczą, jaką wynaleziono na przestrzeni ostatnich dwóch tysięcylat.” Zdawało się, że Bärlach dużo sobie obiecuje po tym poufnymtraktowaniu sprawy, w przeciwieństwie do swego szefa, doktora

Luciusa Lutza, który wykładał kryminalistykę na uniwersytecie.Urzędnik ten, na którego berneńską karierę wywarł dobroczynny

wpływ majętny wujaszek z Bazylei, powrócił właśnie do Berna pozapoznaniu się z organizacją policji w Nowym Jorku i Chicago,wstrząśnięty „przedpotopowym poziomem obrony szwajcarskiejstolicy związkowej przed przestępczością”, jak to otwarcie wyznałdyrektorowi policji Freibergerowi, jadąc z nim tym samym tram-

wajem do domu.

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 11/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

7

Jeszcze tego samego ranka, po przeprowadzeniu długiejrozmowy telefonicznej z Biel, Bärlach udał się na Bantigerstrassedo Schönlerów, u których mieszkał Schmied. Wybrał się jak zwy-

kle pieszo przez Stare Miasto i most Nydeck, gdyż zdaniem jegoBerno było za małym miastem, aby korzystać z „tramwajów i tympodobnych urządzeń”. Z pewnym trudem wdrapał się Schodami

Haspelskimi, miał już bowiem przeszło sześćdziesiąt lat i czuł je wtakich chwilach; wkrótce jednak znalazł się przed domem Sch-

önlerów i zadzwonił. 

Drzwi otworzyła sama pani Schönler, niska, tęga, niepo-

zbawiona wytworności dama, znała Bärlacha i wpuściła go na-

tychmiast do mieszkania.

— Schmied musiał dziś w nocy wyjechać w podróż służbo-

wą — powiedział Bärlach. — Wyjechał nagle i prosił mnie, żebymmu coś przysłał. Proszę, niech mnie pani zaprowadzi do jego po-

koju.

Pani Schönler skinęła głową i poszli oboje korytarzem, wktórym wisiał duży obraz w ciężkich ramach. Bärlach spojrzał

nań, była to Wyspa Umarłych. 

—  Dokąd to pojechał pan Schmied? —  spytała tęga paniSchönler, otwierając drzwi jego pokoju. 

— Za granicę — odrzekł Bärlach spoglądając na sufit. 

Pokój mieścił się na parterze i przez oszklone drzwi otwie-

rał się widok na nieduży park, w którym rosły stare brunatne jo-

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 12/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

8

dły, prawdopodobnie chore, gdyż ziemia wokół nich usłana byłaigłami. Był to zapewne najładniejszy pokój w całym domu. Bärlachpodszedł do biurka i rozejrzał się znowu. Na tapczanie leżał kra-

wat zmarłego. 

—  Pan Schmied przebywa pewno w jakimś tropikalnymkraju? — spytała pani Schönler ciekawie. 

Bärlach przestraszył się trochę. 

— Nie, nie w kraju tropikalnym — odrzekł. — Raczej wyso-

ko położonym. 

Pani Schönler wytrzeszczyła oczy i aż klasnęła w ręce. 

— O Boże, w Himalajach? 

— Coś w tym rodzaju — przytaknął Bärlach. — Pani niemal

zgadła. 

Otworzył leżącą na biurku teczkę i wsunął ją pod pachę. 

— Znalazł pan to, czego pan Schmied potrzebuje?

— Tak.

Bärlach rozejrzał się raz jeszcze, unikając wzrokiem krawa-

ta.

—  Pan Schmied jest najlepszym lokatorem, jakiego mieli-śmy dotychczas — zapewniła pani Schönler. — Nigdy nie miewa

historii z kobietami ani nic w tym rodzaju.

Bärlach skierował się ku drzwiom. 

— Od czasu do czasu przyślę tu któregoś z urzędników albosam zajrzę. Schmied ma tu jeszcze różne ważne dokumenty, które

będą nam, być może, potrzebne. 

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 13/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

9

— Jak pan myśli, czy dostanę od pana Schmieda widokówkęz zagranicy? —  dopytywała się pani Schönler. —  Mój syn zbieraznaczki.

Ale Bärlach tylko zmarszczył czoło i spoglądając w zamy-

śleniu na panią Schönler mruknął: 

—  Wątpię, bo z tego rodzaju podróży służbowych zwyklenie wysyła się widokówek. Nie wolno. 

Pani Schönler znowu klasnęła w ręce i zawiedziona wy-

krzyknęła: 

— Że też policja tylu rzeczy zakazuje! 

Bärlach wyszedł zadowolony, że opuszcza ten dom.  

Pogrążony w myślach zjadł obiad nie w „Kuźni”, jak to byłojego zwyczajem, lecz w „Du Theatre”. Jedząc przeglądał i czytałuważnie papiery znajdujące się w teczce, którą zabrał z pokojuSchmieda. Po krótkiej przechadzce przez tarasy Pałacu Związko-

wego wrócił około drugiej do biura. Tam czekała na niego wiado-

mość, że zmarłego Schmieda przywieziono z Biel. Bärlach jednak

nie poszedł zobaczyć dawnego podwładnego, gdyż nie lubił nie-

boszczyków i przeważnie zostawiał ich w spokoju. Chętnie zrezy-

gnowałby również z wizyty u Lutza, ale tego nie mógł zrobić. St a-

rannie zamknął teczkę Schmieda w biurku, nie zaglądając już doniej, zapalił cygaro i udał się do gabinetu Lutza, dobrze wiedząc, żeirytuje go za każdym razem, kiedy pozwała sobie wejść do niegopaląc. Raz tylko, przed wielu laty, odważył się Lutz zrobić uwagę

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 14/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

10

na ten temat. Bärlach odpowiedział wtedy z pogardliwym mach-

nięciem ręki, że między innymi był dziesięć lat na służbie w Turcjii zawsze palił w gabinetach swych zwierzchników w Konstant y-

nopolu; twierdzenie to miało tym większą wagę, że nie można gobyło sprawdzić. Dr Lucius Lutz powitał Bärlacha nie ukrywajączdenerwowania, ponieważ jego zdaniem nie podjęto jeszcze abso-

lutnie nic, i wskazał komisarzowi wygodny fotel w pobliżu biurka. 

— Nie ma jeszcze wiadomości z Biel? — spytał Bärlach. 

— Nie — odparł Lutz. 

—  To dziwne —  zauważył Bärlach —  przecież zabrali siętam do roboty, jakby ich kto gonił. 

Usiadł w fotelu i rzucił przelotne spojrzenie na rozwieszonew pokoju obrazki Traffeleta, barwne rysunki piórkiem, na których,to pod wodzą generała, to znów bez niego, pod wielką trzepoczącąchorągwią maszerowali żołnierze, to od lewej strony ku prawej, toznów od prawej ku lewej. 

—  Raz jeszcze —  zaczął Lutz —  musimy z rosnącą obawąstwierdzić, że kryminalistyka w tym kraju tkwi nadal w powija-

kach. Bóg jeden wie, że przywykłem tu, w kantonie, do różnychrzeczy, ale sposób postępowania w wypadku śmierci porucznikapolicji, uważany tu widocznie za rzecz naturalną, rzuca tak po-

tworne światło na kwalifikacje naszej policji na wsi, że jestem tymdotychczas jeszcze wstrząśnięty. 

— Niech pan się uspokoi, panie doktorze — odparł Bärlach. 

—  Nasza policja na wsi z pewnością dorosła do swych za-

dań w tym samym stopniu co policja w Chicago i dowiemy się, ktojest zabójcą Schmieda. 

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 15/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

11

— Czy pan kogoś podejrzewa, panie komisarzu?

Bärlach spojrzał przeciągle na Lutza, po czym rzekł: 

— Tak, podejrzewam kogoś. 

— Kogo?

— Tego nie mogę panu jeszcze wyjawić. 

— Hm, to bardzo interesujące — powiedział Lutz. — Wiem,

że pan zawsze skłonny jest przedstawiać w najlepszym świetle

posunięcia urągające zasadom nowoczesnej kryminalistyki na-ukowej. Niech pan jednak nie zapomina, że czas idzie naprzód inie zatrzymuje się nawet dla najsławniejszego kryminologa. W i-

działem w Nowym Jorku i Chicago przestępstwa, których pan wnaszym ukochanym Bernie nie może sobie w ogóle wyobrazić. Aletym razem zamordowano porucznika policji —  jest to nieomylny

znak, że i tutaj, w siedzibie bezpieczeństwa publicznego, coś za-

czyna się psuć, i że trzeba temu przeciwdziałać z całą bezwzględ-nością. • 

— Oczywiście, właśnie to robię — powiedział Bärlach. 

— No, to w porządku — odparł Lutz i zakaszlał.

Zegar na ścianie tykał. 

Bärlach przycisnął ostrożnie lewą ręką żołądek, prawą zaśzgasił w popielniczce cygaro, którym go poczęstował Lutz. Wy-

znał, że od dłuższego czasu czuje się nie najlepiej, w każdym razielekarz bardzo się krzywi. Często miewa dolegliwości żołądkowe,prosi więc, aby doktor Lutz wyznaczył do sprawy Schmieda kogoś,kto by prowadził właściwe dochodzenie, on sam zaś będzie się ra-

czej zajmował śledztwem zza biurka. Lutz wyraził zgodę.  

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 16/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

12

— Kogo pan proponuje na swego zast ępcę? — spytał. 

— Tschanza — rzekł Bärlach. — Co prawda jest jeszcze na

urlopie w Alpach Berneńskich, ale można go przecież stamtądściągnąć. 

— Zgadzam się na pańską propozycję. Tschanz jest człowie-

kiem, który bezustannie stara się podnosić swoje zawodowe kwa-

lifikacje — oświadczył Lutz. 

Potem odwrócił się plecami do Bärlacha i patrzył przez

okno na dzieci bawiące się na boisku przy Domu Sierot. Nagleprzyszła mu gwałtowna ochota, aby podyskutować z Bärlachemna temat nowoczesnej naukowej kryminalistyki. Odwrócił się odokna, ale Bärlacha już nie było w pokoju. 

Mimo że była już blisko piąta. Bärlach postanowił jeszczetego popołudnia pojechać do Twann, na miejsce zbrodni. Zabrał zesobą Blattera, wysokiego policjanta o gąbczastej twarzy, którynigdy nie otwierał ust i dlatego właśnie cieszył się sympatią Bärl-

acha, ponadto zaś umiał prowadzić samochód. W Twann przyjąłich Clenin z niewyraźną miną, oczekiwał bowiem nagany. Komi-

sarz jednak był dla niego bardzo uprzejmy, uścisnął mu dłoń i po-wiedział, że cieszy się mogąc poznać człowieka umiejącego myślećsamodzielnie. Clenin poczuł się dumny, choć nie bardzo wiedział,co stary ma właściwie na myśli. Poprowadził Bärlacha w górę,drogą do Tessenberg, na miejsce zbrodni. Blatter powlókł się zanimi, niezadowolony, że idą pieszo. Bärlachowi wydawała się

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 17/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

13

dziwna nazwa Lamboing. Po niemiecku nazywa się Lamlingen wy-

jaśnił Clenin. 

— Hm, hm — mruknął Bärlach — tak jest ładniej. 

Doszli na miejsce zbrodni. Wzdłuż prawego brzegu szosy,od strony Twann, ciągnął się mur. 

— Pokażcie no, Clenin, gdzie stał samochód. 

— Tutaj — odparł policjant wskazując na drogę —  prawie

na środku. — A ponieważ Bärlach rzucił tylko przelotne spojrze-

nie w tym kierunku, Clenin dodał: — Może powinienem był pozo-

stawić na miejscu samochód ze zwłokami?

— Dlaczego? — odparł Bärlach spoglądając w górę na skałyJury. —  Zmarłych należy usuwać możliwie jak najprędzej, nie sąpotrzebni wśród nas. Zrobiliście całkiem słusznie odwożącSchmieda do Biel.

Przeszedł na skraj szosy i spojrzał w dół, ku Twann. Od sta-

rej osady dzieliły ich tylko winnice. Słońce już zaszło. Droga wiłasię jak wąż między domami, na stacji stał długi pociąg towarowy. 

— Czy tam, na dole, nikt nic nie słyszał? — spytał. — Mia-

steczko jest przecież tuż tuż, właściwie powinni tam byli słyszećwystrzał. 

— Ludzie słyszeli tylko w nocy warkot samochodu, ale niktsobie przy tym nie pomyślał nic złego. 

— Oczywiście, dlaczego miałby pomyśleć.

Spojrzał znów na winnice. 

— Jak się udało tegoroczne wino, Clenin? 

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 18/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

14

— Dobrze. Możemy go później skosztować. 

— Tak, chętnie wypiłbym szklaneczkę młodego wina.

Trącił przy tym czubkiem buta coś twardego. Schylił się iujął swymi szczupłymi palcami podłużny kawałek metalu ospłaszczonym końcu. Clenin i Blatter przyglądali się zaciekawieni. 

— Kula rewolwerowa — rzekł Blatter. 

—  Że też pan ją znalazł, panie komisarzu! —  wykrzyknął

Clenin z podziwem.

— To tylko przypadek —  odparł Bärlach i zeszli z powro-

tem do Twann.

Młode wino z Twann nie posłużyło widocznie Bärlachowi,

opowiadał bowiem następnego ranka, że całą noc miał torsje. Lutzspotkał go na schodach i szczerze zaniepokojony stanem jegozdrowia, poradził mu, aby poszedł do lekarza. 

— Dobrze już, dobrze — mruknął Bärlach i dodał w duchu,że lekarzy lubi jeszcze mniej niż nowoczesną naukową kryminali-

stykę. 

W biurze poczuł się lepiej. Usiadł przy biurku i wydobyłteczkę zmarłego. Był wciąż jeszcze pogrążony w papierach, kiedyo dziesiątej zameldował się u niego Tschanz, który poprzedniegodnia późnym wieczorem powrócił z urlopu. Bärlach wzdrygnąłsię, gdyż w pierwszej chwili pomyślał, że to zmarły Schmiedwchodzi do pokoju. Tschanz miał na sobie identyczny płaszcz i

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 19/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

15

bardzo podobny filcowy kapelusz. Tylko twarz miał inną — pełnąi dobroduszną. 

— Dobrze, że pan jest, Tschanz — rzekł Bärlach. — Musimyomówić sprawę Schmieda. Pan ją właściwie obejmie, ja czuję sięniezdrów. 

— Tak — odparł Tschanz. — Wiem już o tym. 

Tschanz przysunął sobie krzesło i usiadł kładąc lewą rękęna biurku Bärlacha. Obok leżała otwarta teczka Schmieda. Bärlach

zasiadł głębiej w fotelu. 

— Panu mogę to powiedzieć —  zaczął. —  Widziałem mię-dzy Konstantynopolem a Bernem tysiące funkcjonariuszy policji,dobrych i złych. Niektórzy nie byli wcale lepsi od tych nieszczę-snych rzezimieszków, którymi zapełniamy różne więzienia tylkodlatego, że znaleźli się przypadkiem w niezgodzie z prawem. AleSchmiedowi nie mam nic do zarzucenia. Schmied był najzdolniej-

szy. Mógł nas wszystkich zapędzić w kozi róg. Miał otwartą głowę,wiedział, czego chce, i umiał milczeć o tym, co wiedział, a mówićtylko wtedy, kiedy to było potrzebne. Powinniśmy brać z niegoprzykład, Tschanz, on nas przerastał. 

Tschanz wolno odwrócił głowę ku Bärlachowi, bo właśniewyglądał przez okno. 

— Możliwe — powiedział. 

Bärlach czuł, że Tschanz mówi bez przekonania. 

— Niewiele wiemy o jego śmierci — ciągnął komisarz. — Ta

kula to wszystko — i mówiąc to położył na stole kulkę znalezionąw Twann.

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 20/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

16

Tschanz sięgnął po nią i zaczął się jej przyglądać. 

—  Pochodzi z wojskowego rewolweru —  rzekł oddając ją.

Bärlach zamknął leżącą na biurku teczkę. 

—  Przede wszystkim nie wiemy, po co Schmied jeździł doTwann czy też do Lamlingen. Nie był tam służbowo, gdyż wie-

działbym o tym. Brak jakiegokolwiek motywu, który by w naj-

mniejszym bodaj stopniu uzasadniał tę jego podróż. Tschanz słu-

chał jednym uchem tego, co mówił Bärlach, założył nogę na nogę izauważył: 

— Wiemy tylko, w jaki sposób go zamordowano. 

— Skąd pan to wie? — spytał po chwili komisarz z pewnymzdziwieniem.

— W samochodzie Schmieda kierownica umieszczona jest z

lewej strony i na lewym brzegu szosy, jeśli patrzeć z wozu znalazł

pan kulę. Poza tym w Twann słyszano w nocy warkot motoru.Morderca zatrzymał Schmieda jadącego z Lamboing do Twann.Zapewne Schmied znał tego człowieka, gdyż w przeciwnym razienie zatrzymałby się. Schmied otworzył prawe drzwiczki, żeby

wpuścić mordercę, i siadł z powrotem za kierownicą. W tej wła-

śnie chwili został zastrzelony. Widocznie nie podejrzewał, jakiezamiary ma człowiek, który go zabił. 

Bärlach zamyślił się nad słowami Tschanza, po czymoświadczył: 

— Teraz mimo wszystko zapalę cygaro — a uczyniwszy to

ciągnął: —  Pan ma rację, Tschanz, tak się to musiało rozegraćmiędzy Schmiedem i jego mordercą, wierzę panu. Ale to nie wyja-

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 21/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

17

śnia jeszcze powodu, dla którego Schmied znalazł się na szosie zTwann do Lamlingen.

Tschanz zwrócił uwagę, że Schmied miał pod płaszczemfrak

— Nie wiedziałem o tym — przyznał Bärlach. 

— Jak to, nie oglądał pan zwłok? 

— Nie, nie lubię nieboszczyków. 

— Ależ to było zamieszczone w protokole! 

— Jeszcze mniej lubię protokoły.

Tschanz milczał. 

— To komplikuje sprawę — stwierdził Bärlach. — Co robiłSchmied w wieczorowym ubraniu w wąwozie potoku Twann 

Tschanz jednak zaprzeczył: to upraszcza sprawę. W okolicyLamboing z pewnością mieszka niewiele ludzi urządzającychprzyjęcia, na których goście występują we frakach. Wyciągnął zkieszeni kalendarzyk, wyjaśniając, że był on własnością Schmieda.  

—  Widziałem go —  powiedział Bärlach. —  Nie ma w nim

nic ciekawego.

Ale Tschanz znów zaprzeczył: 

—  Schmied napisał przy środzie, drugiego listopada, literę„K”. Tego dnia właśnie został zamordowany, według opinii lekarzasądowego nastąpiło to na krótko przed północą. Ta sama litera f i-guruje przy środzie dwudziestego szóstego i wtorku osiemnastegopaździernika. 

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 22/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

18

—  „K” może wszystko oznaczać —  rzekł Bärlach. —  Imiękobiety albo co innego.

— Imienia kobiety chyba nie oznacza — odparł Tschanz. — Przyjaciółka Schmieda ma na imię Anna, a Schmied był człowie-

kiem solidnym.

—  O niej także nic nie wiedziałem —  wyznał komisarz, awidząc zdziwienie Tschanza dodał: —  Interesuje mnie właściwietylko to, kto zamordował Schmieda.

Tschanz odpowiedział uprzejmie: 

— Oczywiście. — Po czym potrząsnął głową i roześmiał się:— Co z pana za człowiek, panie komisarzu!

Na to Bärlach odparł poważnie: 

—  Jestem starym, dużym, czarnym kocurem, który chętniepożera myszy. 

Tschanz nie wiedział, co na to odpowiedzieć, wreszcie jed-

nak rzekł: 

— W dni oznaczone literą „K” Schmied ubierał się we frak i 

wyjeżdżał swoim mercedesem. 

— Skąd pan o tym wie?

— Od pani Schönler. 

—  No, no —  mruknął Bärlach i umilkł. Ale potem powie-

dział jeszcze: — Tak, to są fakty. 

Tschanz spojrzał uważnie na twarz komisarza, zapalił pa-

pierosa i rzekł z wahaniem: 

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 23/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

19

— Doktor Lutz powiedział mi, że pan podobno kogoś podej-

rzewa.

— Tak, Tschanz, podejrzewam kogoś. 

—  Ponieważ w sprawie zabójstwa Schmieda zostałem wy-

znaczony na pańskiego zastępcę, może byłoby lepiej, gdyby panzechciał mi powiedzieć, kogo pan podejrzewa? 

—  Widzi pan —  odparł Bärlach wolno, podobnie jakTschanz starannie dobierając słowa —  moje podejrzenie nie jest

oparte na kryminologii. Nie mam danych, które by je usprawie-dliwiały. Sam pan widział, jak mało wiem. Właściwie mam tylkopewną koncepcję, kto mógłby wchodzić w rachubę jako morderca.Ale ten, kogo to dotyczy, musi jeszcze dostarczyć dowodów, że jest

nim istotnie.

— Jak pan to rozumie, panie komisarzu? — spytał Tschanz.Bärlach uśmiechnął się. 

—  Muszę poczekać, aż wyjdą na jaw dowody usprawiedli-wiające aresztowanie go.

—  Skoro mam z panem współpracować, muszę wiedzieć,przeciw komu należy kierować dochodzenie —  rzekł uprzejmieTschanz.

— Przede wszystkim musimy zachować obiektywizm. Dot y-czy to mnie, mającego pewne podejrzenie, i pana, prowadzącegośledztwo. Nie wiem, czy moje podejrzenie się potwierdzi. Będęczekał na wyniki pańskiego śledztwa. Pan powinien wykryć, ktozamordował Schmieda, nie biorąc pod uwagę tego, że ja mampewne podejrzenia. Jeśli ten, kogo podejrzewam, jest mordercą,sam go pan wykryje, co prawda — w przeciwieństwie do mnie — 

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 24/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

20

posługując się niezawodną metodą naukową; jeśli nim nie jest,znajdzie pan prawdziwego mordercę, a wtedy zbyteczne byłobywymieniać nazwisko tego, kogo ja niesłusznie podejrzewam.

Milczeli chwilę, po czym stary spytał: 

— Czy pan zgadza się na taką współpracę?

Tschanz zawahał się chwilę, zanim odpowiedział. 

— Tak, zgadzam się. 

— Co pan chce teraz przedsięwziąć, Tschanz?Tschanz podszedł do okna. 

—  Schmied zapisał sobie przy dacie dzisiejszej literę „K”.Zamierzam pojechać  do Lamboing i zobaczyć, czy czego nie wy-

kryję. Pojadę o siódmej, a więc o tej samej porze, której Schmiedwyjeżdżał w kierunku Tessenberg.

Odwrócił się od okna i spytał uprzejmie, ale jakby żartem:  

— Pojedzie pan ze mną, panie komisarzu? 

— Tak, pojadę z panem — padła nieoczekiwana odpowiedź. 

— Dobrze — rzekł Tschanz nieco zmieszany, gdyż nie brałpod uwagę tej możliwości. — A więc o siódmej —odwracając się

jeszcze w drzwiach spytał: —  Pan był także u pani Schönler,prawda? Czy pan tam nic nie znalazł? 

Stary nie odpowiedział od razu, najprzód zamknął teczkę wbiurku i schował klucz do kieszeni. 

— Nie — rzekł wreszcie. — Nic nie znalazłem. Może pan t e-

raz iść, Tschanz. 

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 25/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

21

Tschanz pojechał o siódmej po Bärlacha, który od roku1933 mieszkał w dzielnicy Altenberg, w domu stojącym nad Aarą.Padało i szybki wóz policyjny zarzucił na zakręcie koło mostu Ny-

deck. Tschanz opanował go jednak natychmiast. Przez Altenberg-

strasse jechał powoli, gdyż nigdy jeszcze nie był u Bärlacha, iprzez zapotniałą szybę usiłował z trudem rozpoznać numery do-

mów. Dojechawszy na miejsce dał kilkakrotnie sygnał, ale w domupanował nadal całkowity spokój. Tschanz wysiadł z wozu i wśróddeszczu szybko podszedł do drzwi. Po krótkim wahaniu nacisnąłklamkę, gdyż w ciemności nie mógł odnaleźć dzwonka. Drzwi nie

były zamknięte i Tschanz wszedł do przedpokoju. Stanął naprze-

ciw uchylonych drzwi, przez które przedostawał się promieńświatła. Zastukał i nie słysząc odpowiedzi otworzył. Zajrzał do

hallu. Pod ścianami stały półki z książkami, na tapczanie leżał Bär-lach. Komisarz spał, ale widocznie był już gotów do drogi nad je-

zioro Biel, ponieważ miał na sobie zimowy płaszcz. W ręku trzy-

mał książkę. Tschanz słyszał spokojny oddech starego i poczuł za-

kłopotanie. Widok śpiącego komisarza i mnóstwa książek dokoławydał mu się niesamowity. Rozejrzał się uważnie. Hall nie miałokien, w każdej ścianie natomiast znajdowały się drzwi, prowa-

dzące zapewne do innych pokojów. Na środku stało duże biurko.Tschanz przestraszył się, gdy na nie spojrzał, na biurku bowiem 

leżał duży spiżowy wąż. 

— Przywiozłem go z Konstantynopola — odezwał się spo-

kojny głos z kąta i Bärlach podniósł się z tapczanu. — Jak pan wi-

dzi, jestem już w płaszczu. Możemy jechać.  

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 26/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

22

—  Proszę mi wybaczyć —  powiedział Tschanz, wciąż jesz-

cze trochę zaskoczony. — Pan spał i nie słyszał, kiedy wszedłem.Nie mogłem znaleźć dzwonka przy drzwiach. 

— Nie mam dzwonka. Nie jest mi potrzebny. Drzwi od ulicy

są zawsze otwarte. 

— Nawet kiedy pana nie ma w domu?

— Nawet kiedy mnie nie ma. Wracając, zawsze jestem cie-

kaw, czy mnie okradziono, czy też nie. 

Tschanz śmiejąc się wziął do ręki węża z Konstantynopola.  

— Kiedyś omal mnie nim nie zabito — powiedział komisarzz lekką ironią. 

Tschanz teraz dopiero zauważył, że głowa węża stanowi rę-kojeść, ciało zaś jest ostre jak klinga. Zdumiony oglądał dziwaczneornamenty zdobiące powierzchnię straszliwej broni. Bärlach stałobok niego.

—  „Bądźcież tedy mądrymi jako wężowie” —  powiedziałprzyglądając się Tschanzowi długo i z namysłem. Potem uśmiech-

nął się: —  „a prostymi jako gołębice” —  dodał dotykając lekkoramienia Tschanza. —  Spałem. Po raz pierwszy od wielu dni.Przeklęty żołądek! 

— Czy to coś poważnego? — spytał Tschanz. 

— Tak, to coś poważnego — odparł spokojnie komisarz. 

— Powinien pan zostać w domu. Jest zimno i pada deszcz.

Bärlach przyjrzał się znów Tschanzowi i rzekł z uśmiechem: 

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 27/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

23

—  Bzdura! Chodzi przecież o wykrycie mordercy. Pan bywolał, żebym został w domu? 

— Kiedy znaleźli się na moście Nydeck, Bärlach spytał: 

— Dlaczego pan nie jedzie przez Aargauerstalden do Zolli-

kofen, Tschanz? Przecież to krótsza droga niż przez miasto?  

—  Chcę jechać do Twann nie przez Zollikofen i Biel, aleprzez Kerzers i Erlach.

— Dziwną trasę pan wybrał. 

— Wcale nie taką dziwną, panie komisarzu. 

Jechali dalej w milczeniu. Latarnie uliczne przemykały oboknich. Kiedy dojechali do Bethlehem, Tschanz spytał: 

— Jechał pan kiedy ze Schmiedem? 

—  Owszem, wiele razy. Bardzo ostrożnie prowadził samo-

chód.

I Bärlach w zamyśleniu rzucił wzrokiem na wskazówkę 

szybkościomierza, wahającą się w pobliżu cyfry sto dziesięć.

Tschanz zwolnił nieco. — Jechałem kiedyś ze Schmiedem w ślimaczym tempie po-

wiedział. —  Pamiętam, że nadał swojemu wozowi jakąś dzi-

waczną nazwę. Wymienił ją, kiedyśmy nabierali benzyny. Nieprzypomina pan sobie tej nazwy? Wyleciała mi z pamięci.  

—  Nazywał swój wóz „Niebieskim Charonem” —  odparł

Bärlach. 

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 28/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

24

— Charon to jakieś imię z greckiej mitologii, prawda? 

— Charon przewoził zmarłych do świata podziemi, Tschanz.  

—  No tak, Schmied miał zamożnych rodziców i chodził dogimnazjum. Nie to co ja. On wiedział, kto to był. Charon. Tacy jak jatego nie wiedzą. 

Bärlach włożył ręce do kieszeni płaszcza i znów spojrzał naszybkościomierz. 

—  Racja, Tschanz —  powiedział. —  Schmied był człowie-

kiem wykształconym, znał łacinę i grekę, ukończył wyższe studia imiał przed sobą piękną przyszłość, mimo to na pańskim miejscunie przekraczałbym setki. 

Tuż za Gümmenen, przed stacją benzynową, zatrzymali sięnagle. Człowiek obsługujący pompę podszedł do samochodu. 

— Policja — powiedział Tschanz. — Potrzebujemy pewnej

informacji. 

Przez okno zamajaczyła pochylona ku nim, zaciekawiona inieco przestraszona twarz. 

—  Czy przed dwoma dniami zatrzymał się tu przejezdny,który nazywał swój wóz „Niebieskim Charonem”? Mężczyzna zezdziwieniem potrząsnął głową i Tschanz ruszył dalej. 

— Zapytamy w następnej stacji. 

W stacji benzynowej w Kerzers również nic nie wiedziano. 

— To, co pan robi, nie ma za grosz sensu — mruknął Bärl-

ach. 

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 29/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

25

W Erlach Tschanz miał więcej szczęścia. Powiedziano mu,

że owszem, w środę wieczorem był tu taki gość. 

— Widzi pan — rzekł Tschanz, kiedy koło Landeron skręcilina drogę łączącą Neuenburg z Biel — teraz wiemy, że Schmied je-

chał w środę przez Kerzers – Ins. 

— Jest pan tego pewien? — spytał komisarz. 

— Dostarczyłem panu nieodpartego dowodu. 

—  Istotnie, dowód jest nieodparty. Ale co panu z tego? — 

rzucił w odpowiedzi Bärlach. 

—  O to chodzi. Wszystko, czegokolwiek się dowiadujemy,pomaga nam w prowadzeniu śledztwa. 

— Tak, znowu ma pan rację — przyznał stary i spojrzał wkierunku jeziora Biel.

Deszcz przestał padać. Za  Neuveville spoza strzępów mgływyłoniło się jezioro. Wjechali do Ligerz. Tschanz jechał wolno iszukał odgałęzienia drogi w kierunku Lamboing. 

Samochód wspinał się teraz między winnicami. Bärlachotworzył okno i spogląda! w dół na jezioro. Nad Petersinsel błysz-

czało kilka gwiazd. W wodzie odbijały się światła, środkiem jezio-

ra mknęła łódź motorowa. „Jeszcze o tej porze roku, to dość póź-no” —  pomyślał Bärlach. Przed nimi leżało w głębi Twann, a za

nimi Ligeiz. Wzięli wiraż i jechali teraz ku lasowi, którego obec-

ność wyczuwali w ciemności. Tschanz był trochę niepewny i wy-

raził obawę, że droga może prowadzi tylko do Schernelz. Kiedydostrzegli idącego naprzeciw człowieka, Tschanz zatrzymał wóz. 

— Którędy się jedzie do Lamboing? 

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 30/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

26

—  Prosto przed siebie, a koło tych białych domów pod la-

sem trzeba skręcić na prawo, w las odpowiedział człowiek w skó-rzanej kurtce i zagwizdał na białego psiaka z czarnym pyszczkiem,kręcącego się w smudze światła reflektorów. 

— Do nogi, Ping-Ping! 

Wyjechali spośród winnic i po chwili znaleźli się w lesie. Jo-

dły sunęły ku nim w paśmie świateł jak bezkresna kolumnada.Droga była wąska, wyboista, od czasu do czasu gałęzie smagałyszyby samochodu. Na prawo zbocze schodziło stromo w dół.Tschanz jechał tak wolno, że słyszeli szum płynącego w dolinie

potoku. 

—  Wąwóz Twann —  objaśnił Tschanz. —  Z tamtej strony

prowadzi droga z Twann. 

Na lewo przebijały noc rozbłyskujące bielą ściany skalne.Poza tym panowała ciemność, gdyż  księżyc był w nowiu. Droganie wspinała się już, a potok szumiał teraz tuż obok. Skręcili w le-

wo i przejechali przez most. Przed nimi biegła szosa łączącaTwann z Lamboing. Tschanz zatrzymał samochód. 

Zgasił reflektory i otoczyła ich głęboka ciemność. 

— Co teraz? — spytał Bärlach. 

—  Teraz poczekamy. Jest za dwadzieścia ósma. Czekaliwięc, a gdy minęła ósma i nic nie nastąpiło, Bärlach powiedział, żeczas już. aby Tschanz wyjawił mu swoje zamiary.  

— To nic konkretnego, panie komisarzu. Nie posunąłem sięjeszcze tak dalece naprzód w sprawie Schmieda. Pan także szukajeszcze po omacku, choć ma pan jakieś podejrzenia. Postawiłemdziś na możliwość, że tam gdzie Schmied był w środę, odbywa się i

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 31/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

27

tego wieczoru przyjęcie, na które ktoś będzie tędy jechał; bo przy-

jęcie, na które w dzisiejszych czasach wkłada się frak, musi byćdość duże. Jest to, oczywiście, tylko przypuszczenie, ale przypusz-

czenia istnieją w naszym zawodzie po to, aby za nimi podążać.  

W odpowiedzi na te rozważania podwładnego komisarz za-

uważył sceptycznie, że prowadzone przez policję z Biel, Neuen-

stadt, Twann i Lamboing dochodzenia dotyczące wyprawySchmieda do Tessenberg nie dały żadnego rezultatu. 

—  Schmied padł ofiarą mordercy, który widocznie jestprzebieglejszy od policji w Biel i Neuenstadt — odparł Tschanz. 

— Skąd pan to wie? — mruknął Bärlach. 

— Nie podejrzewam nikogo —  powiedział Tschanz. —  Ale

czuję podziw dla mordercy Schmieda, o ile w tym wypadku po-

dziw jest właściwym określeniem. 

Bärlach słuchał bez ruchu, z nieco uniesionymi ramionami. 

— I chce pan schwytać tego człowieka, dla którego pan czu-

je podziw? 

— Mam nadzieję, że tego dokonam, panie komisarzu.

Czekali w milczeniu. Nagle las pod Twann rozbłysnął oblanyświatłem reflektorów. Limuzyna, jadąca w kierunku Lamboing,minęła ich i zniknęła w ciemności. 

Tschanz zapuścił silnik. Nadjechały dalsze dwa samochody,duże, ciemne wozy pełne ludzi. Tschanz ruszył ich śladem. Las sięskończył, minęli restaurację, na której szyld padało światło zotwartych drzwi, potem kilka chłopskich domostw, przed nimi

błyskało światło ostatniego wozu. Dojechali do rozległej równiny

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 32/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

28

Tessenberg. Niebo było czysto wymiecione, potężnie świeciła za-

chodząca Wega, wschodząca Capella, Aldebaran i płomienny Jo-

wisz. Droga skręcała na północ i przed jadącymi zarysowały sięciemne kontury Spitzbergu i Chasserai, u stóp których mrugałyświatła. Były to wsie Lamboing, Diesse i Nods. Jadące przodemsamochody skręciły na lewo w polną drogę. Tschanz zatrzymałwóz. Opuścił szybę, aby móc się wychylić przez okno. Przed nimimajaczył  w polu dom otoczony topolami; samochody stanęłyprzed oświetlonym wejściem. Dobiegł ich zmieszany gwar głosów,potem pochłonęło go wnętrze domu i zapadła cisza. Światło naddrzwiami wejściowymi zgasło. 

— Nikogo już nie oczekują — stwierdził Tschanz. 

Bärlach wysiadł i głęboko wciągnął chłodne powietrze nocy.Poczuł się lepiej i obserwował, jak Tschanz stawia wóz po prawejstronie, dwoma kołami zjechawszy na pobocze, gdyż droga doLamboing była wąska. Teraz Tschanz wysiadł także i zbliżył się dokomisarza. Ruszyli polną drogą ku domowi. Czuli pod nogami gl i-

niasty grunt, gdzieniegdzie stały kałuże, widocznie tutaj także pa-

dało. Doszli do niskiego muru, ale osadzona w nim brama byłazamknięta. Zardzewiałe żelazne pręty wystawały ponad mur, zzaktórego widać było dom. 

Ogród był ogołocony z liści, między topolami czaiły się jak

duże zwierzęta zamknięte samochody; nie widać było żadnegoświatła. Wszystko to wywierało ponure wrażenie. Z trudem roz-

poznali umieszczoną pośrodku żelaznej bramy tablicę. Musiała sięoderwać z jednej strony, gdyż wisiała krzywo. Tschanz zapalił la-

tarkę, którą zabrał z samochodu; na tablicy namalowana była du-

ża litera „K”. Stali w ciemności. 

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 33/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

29

— Widzi pan — odezwał się Tschanz — moje przypuszcze-

nie okazało się słuszne. Strzelałem na ślepo, ale  trafiłem w cel. — 

A potem z zadowoleniem w głosie poprosił: — Niech mnie pan te-

raz poczęstuje cygarem, panie komisarzu, zasłużyłem na nie. Bä-

rlach podał mu cygaro. 

— Musimy się jeszcze dowiedzieć, co znaczy ta litera „K”.  

— To prosta sprawa. „K” znaczy Kastmann. 

— Jak to? 

—  Sprawdziłem w książce telefonicznej. W Lamboing sątylko dwaj abonenci na literę „K”. 

Bärlach zaśmiał się, trochę zaskoczony. 

— W takim razie może to być jeszcze ten drugi abonent na„K”. 

— Nie. Drugim jest Komenda Żandarmerii. A może pan są-dzi, że któryś z żandarmów mógłby mieć coś wspólnego z tązbrodnią? 

— Wszystko możliwe, Tschanz — powiedział stary.

Tschanz potarł zapałkę, ale trudno mu było zapalić cygaro,gdyż zerwał się silny wiatr, który z wściekłością giął stare topole. 

Bärlach powiedział, że nie może pojąć, dlaczego policja zLamboing, Diesse i Ligniere nie wpadła na trop Kastmanna, cho-

ciaż jego dom stoi w szczerym polu. Widać go z Lamboing i trudnobyłoby utrzymać w tajemnicy duże przyjęcia, przeciwnie, musząone zwracać ogólną uwagę w takiej zapadłej dziurze. Tschanz od-

parł, że i on nie może sobie tego jeszcze wytłumaczyć. Postanowiliobejść dom dokoła. Rozeszli się w dwóch przeciwnych kierun-

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 34/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

30

kach; każdy miał zbadać jedną stronę. Tschanz zniknął w ciemno-

ści i Bärlach został sam. Skierował się w prawo. Było mu zimno,postawił więc kołnierz płaszcza. Znowu poczuł silny ucisk w żo-

łądku, potem przejmujący ból, zimny pot wystąpił mu na czoło.Bärlach posuwał się wzdłuż muru i wraz z nim skręcił w prawo.Dom pogrążony był nadal w głębokiej ciemności. Komisarz przy-

stanął i oparł się o mur. Dostrzegł pod lasem światła Lamboing,znów ruszył naprzód. Mur zmienił raz jeszcze kierunek, biegł t e-

raz na zachód. Tylna ściana domu była oświetlona, z okien napierwszym piętrze buchała jasność. Do uszu Bärlacha dobiegłydźwięki fortepianu, wsłuchał się w nie i poznał, że ktoś gra Bacha.Szedł dalej. Według swoich obliczeń powinien był teraz spotkaćTschanza. Z wytężeniem wpatrywał się w zalaną światłem prze-

strzeń i zbyt późno dostrzegł stojące o parę kroków przed nimzwierzę. Bärlach znał dobrze zwierzęta, ale tak potężnego stwo-

rzenia nigdy jeszcze nie widział. Choć nie rozróżniał szczegółów

jego budowy i widział tylko sylwetkę rysującą się na jaśniejszymtle ziemi, bestia wydała mu się tak straszliwa, że zamarł w bezru-

chu. Dostrzegł, że zwierzę, jakby przypadkiem, wolno zwracagłowę i wpatruje się w niego. Okrągłe ślepia wyglądały jak dwajasne, puste krążki. 

Nagłość spotkania, potężne rozmiary zwierzęcia, jego oso-

bliwy wygląd obezwładniły Bärlacha. Wprawdzie nie stracił swej

chłodnej rozwagi, lecz zapomniał o konieczności szybkiego dzia-

łania. Wpatrywał się w bestię nieulękły, ale jak zaczarowany. Wten sposób właśnie Zło rzucało wciąż na niego swój urok —  wiel-

ka tajemnica, której rozwiązanie zawsze go nęciło. 

Toteż kiedy pies skoczył nagle jak olbrzymi spadający cień,oswobodzone z uwięzi ucieleśnienie potwornej siły i krwiożerczo-

ści, kiedy wściekłość rozszalałej bestii cisnęła Bärlachem o ziemię

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 35/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

31

i ledwie zdążył osłonić szyję lewym ramieniem — nie wydał głosu,nie krzyknął z przerażenia, tak wszystko to wydało mu się nat u-

ralne i zgodne z prawami tego świata. 

Ale zanim zwierzę zdążyło zmiażdżyć ramię, które chwyciłojuż potężną paszczą, Bärlach usłyszał strzał jak świst bicza; leżącena nim cielsko skurczyło się, a rękę komisarza zalała ciepła krew.Pies był martwy. Bärlach przesunął dłonią po gładkiej, spotniałejsierści leżącej na nim bestii. Drżąc podniósł się z trudem i otarłrękę o skąpą trawę. Tschanz podszedł chowając rewolwer do kie-

szeni płaszcza. 

— Czy pan nie jest ranny, panie komisarzu? — spytał spo-

glądając na poszarpany lewy rękaw płaszcza Bärlacha. 

— Nie. Bestia nie zdążyła przegryźć materiału.

Tschanz pochylił się i odwrócił łeb zwierzęcia, tak że świa-

tło załamało się w jego martwych ślepiach. 

—  Kły jak u drapieżnika —  rzekł wzdrygając się. —  Mógłpana rozszarpać na kawałki. 

— Pan mi uratował życie, Tschanz. 

—  Czy pan nie nosi przy sobie broni? —  spytał tamten.Bärlach dotknął nieruchomego cielska czubkiem buta. 

— Bardzo rzadko —  odparł, po czym obaj umilkli. Martwypies leżał na gołej, pokrytej błotem ziemi, a oni patrzyli na niego.U ich stóp rosła duża czarna plama: krew buchająca z pyska zwie-

rzęcia jak strumień ciemnej lawy. 

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 36/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

32

Kiedy podnieśli wzrok, oczom ich przedstawił się całkiem

odmienny obraz. Muzyka umilkła, oświetlone okna otworzyły sięgwałtownie i wyglądali przez nie ludzie w strojach wieczorowych.Bärlach i Tschanz spojrzeli po sobie; poczuli się nieswojo, jakbystali przed trybunałem. „I to w takim przeklętym zakątku Jury,

gdzie diabeł mówi dobranoc!” —  jak to określił w myśli rozdraż-niony komisarz. W środkowym oknie spośród pięciu, znajdującychsię na piętrze, stanął samotny mężczyzna i niezwykle dźwięcznymgłosem spytał, co się tam dzieje. 

— Policja —  odparł spokojnie Bärlach i dodał, że chcą na-

tychmiast widzieć się z panem Kastmannem. Mężczyzna wyraziłzdziwienie, że musieli zastrzelić psa, aby się zobaczyć z panem

Kastmannem. Poza tym ma w tej chwili okazję i chęć posłuchaćBacha. Po czym zamknął okno, spokojnie i bez pośpiechu, tak jakpoprzednio bez oburzenia, raczej obojętnie rozmawiał z intruza-

mi. 

Z otwartych okien dochodził gwar. Usłyszeli pojedynczeokrzyki, jak: „To niesłychane!”, „Co pan na to, panie dyrektorze?”,

„Skandal!”, „To nie do wiary, na co sobie pozwala  policja, panieradco!” Potem goście zaczęli się wycofywać, okna zamykały sięjedno po drugim, zapadła cisza. 

Obu policjantom nie pozostało nic innego jak zawrócić. Przybramie w frontowej części muru ktoś na nich czekał. Samotnyczłowiek, chodzący tam i z powrotem w podnieceniu. 

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 37/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

33

— Światło, prędko! — szepnął Bärlach do Tschanza i w bla-

sku latarki ujrzeli tłustą, nalaną, wprawdzie nie pozbawioną wy-

razu, ale dość pospolitą twarz człowieka we fraku. Na jego rękulśnił ciężki pierścień. Bärlach wydał szeptem rozkaz i latarka zga-

sła. 

— Coś pan za jeden, do diabła? — wrzasnął grubas. 

— Komisarz Bärlach. Czy to pan Kastmann? 

— Członek Rady Narodowej  von Schwendi, pułkownik von

Schwendi. Do stu piorunów, człowieku, co panu przyszło do gło-wy, żeby urządzać tutaj strzelaninę? 

—  Prowadzimy śledztwo i musimy zobaczyć się z panemKastmannem, panie radco — odparł spokojnie Bärlach. 

Ale pana radcę niełatwo było uspokoić. 

— Zapewne separatysta, hę? — zagrzmiał. 

Bärlach postanowił wypróbować drugi tytuł i zapewnił, że

pan pułkownik się myli, on, Bärlach, nie ma nic wspólnego z kwe-

stią Jury. 

Nie zdążył jednak nic więcej powiedzieć, gdyż pan pułkow-

nik wpadł w jeszcze większą wściekłość niż pan radca. W takimrazie komunista, do stu piorunów, oświadczył. On, jako pułkow-

nik, nie dopuści do tego, aby urządzano strzelaninę podczas kon-

certu. Wyprasza sobie wszelkiego rodzaju demonstracje, skiero-

wane przeciw cywilizacji zachodniej. Armia szwajcarska potrafi z

tym zrobić porządek! Ponieważ pan radca był najwidoczniej niezorientowany. Bärlach musiał wziąć inicjatywę w swoje ręce. 

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 38/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

34

— Tschanz, tego, co mówi pan radca, nie należy umieszczaćw protokole — rzekł oschle. 

Pan radca w mgnieniu oka oprzytomniał. 

— W jakim protokole? 

Bärlach  wyjaśnił, że jako komisarz berneńskiej policji kry-

minalnej prowadzi śledztwo w sprawie zabójstwa porucznikaSchmieda. Właściwie obowiązany jest zamieścić w protokole od-

powiedzi rozmaitych osób na zadawane im pytania, jednakże z

uwagi na to, że pan... — tu zawahał się chwilę, który tytuł wybrać—  że pan pułkownik, jak widać, błędnie ocenia sytuację, gotówjest nie podać w protokole odpowiedzi pana radcy.

Pułkownik był zaskoczony. 

— Aha, więc jesteście z policji, to co innego — oświadczył.Bardzo przeprasza, usprawiedliwiał się, ale był dziś na obiedzie w

ambasadzie tureckiej, po południu został wybrany na przewodni-czącego związku pułkowników „Szwajcarski Miecz”, następniemusiał postawić honorową kolejkę przy stole Helwetów, w dodat-

ku przed południem odbyło się nadzwyczajne posiedzenie jego

frakcji partyjnej, a teraz jeszcze to przyjęcie u  Kastmanna z wy-

stępem pianisty o światowej sławie. Po prostu upada ze zmęcze-

nia. Bärlach spytał raz jeszcze, czy nie mógłby się widzieć z panem

Kastmannem. 

—  Czego właściwie chcecie  od Kastmanna? —  spytał  von

Schwendi —  co on ma wspólnego z zamordowaniem porucznikapolicji? 

—  Schmied był u niego na przyjęciu w ubiegłą środę i wdrodze powrotnej, w pobliżu Twann, został zamordowany.  

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 39/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

35

—  A to ci pasztet! —  wykrzyknął pan radca. —  Kastmann

sprasza Bóg wie kogo i takie są skutki. — Umilkł i zastanawiał sięchwilę. —  Jestem adwokatem pana Kastmanna —  odezwał sięznowu. —  Dlaczego zjawiliście się tu właśnie dzisiejszej nocy?Mogliście przynajmniej zatelefonować. 

Bärlach wyjaśnił, że teraz dopiero wpadli na pewne poszlakiwiążące się z osobą Kastmanna. 

Panu pułkownikowi to nie wystarczyło. 

— A co to za historia z psem? 

Rzucił się na mnie i Tschanz musiał go zastrzelić. 

—  W takim razie wszystko w porządku —  oświadczył von

Schwendi nieco uprzejmiej. — Z Kastmannem naprawdę nie mo-

żecie się teraz zobaczyć; nawet policja musi się czasem liczyć zwymaganiami życia towarzyskiego. Jutro przyjdę do waszego biu-

ra, a dziś będę się starał pomówić z Kastmannem. Może macieprzy sobie fotografię tego Schmieda? 

Bärlach wyjął z portfelu zdjęcie i wręczył je pułkownikowi.—  Dziękuję —  powiedział radca. Potem kiwnął im głową i od-

szedł. 

Bärlach i Tschanz zostali sami przed zardzewiałą żelazną

bramą. Dom wyglądał znowu tak jak przedtem. 

—  Na członka Rady Narodowej nie ma rady —  stwierdziłBärlach. —  A kiedy jest w dodatku pułkownikiem i adwokatem,ma potrójnego diabła za skórą. No, i zostaliśmy z naszym pięknymmorderstwem i nie wiemy, co z nim począć. 

Tschanz milczał zamyślony. Wreszcie rzekł: 

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 40/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

36

—  Już dziewiąta, panie komisarzu. Myślę, że najlepiej bę-dzie, jeśli pojedziemy do tego policjanta z Lamboing i zapytamy go

o Kastmanna. 

— Słusznie — odparł Bärlach. — Niech pan tam jedzie. Pro-

szę postarać się wyjaśnić, dlaczego w Lamboing nic nie wiedzą owizycie Schmieda u Kastmanna. Ja pójdę do tej małej restauracji uwylotu wąwozu. Muszę pomyśleć o swoim żołądku. Będę tam napana czekał. 

Poszli z powrotem polną drogą do samochodu. Tschanz od-

jechał i w parę minut później był w Lamboing. Odnalazł policjantaw gospodzie. Wraz z Cleninem, który przyszedł z Twann, siedzieliprzy osobnym stoliku, z dala od miejscowych chłopów, zajęci na j-

widoczniej ważną rozmową. Policjant z Lamboing był niski, grubyrudowłosy. 

Nazywał się Jean Pierre Charnel. 

Tschanz przysiadł się do nich i wkrótce znikła nieufność, ja-

ką obaj policjanci okazywali początkowo wobec kolegi z Berna.  Charnel był tylko trochę niezadowolony, że nie może rozmawiaćpo francusku, ponieważ nie władał biegle niemieckim. Popijali bia-

łe wino, Tschanz zjadł także kawałek chleba z serem. Nie powie-

dział policjantom, że wraca od  Kastmanna. Spytał natomiast, czy

wciąż jeszcze nie wpadli na trop mordercy. — Non — odpowiedział Charnel — ani śladu zabójcy. — On

n'a rien trouvé,  nic nie znaleźliśmy. Tylko jedna osoba w okolicywchodzi w rachubę — ciągnął — niejaki pan Kastmann; mieszka

w domu Rolliera, który niedawno kupił. Bywa u niego dużo ludzi;w ostatnią środę wydał wielkie przyjęcie. Ale Schmied tam nie był,Kastmann nic o nim nie wie, nawet takiego nazwiska nie zna. 

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 41/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

37

—  Schmied n'était   pas che: Kastmann, impossible. Nie byłtam, to zupełnie, ale to zupełnie niemożliwe. 

Tschanz przysłuchiwał się wypowiadanym łamaną niem-czyzną słowom Charnela. po czym nadmienił, że należałoby jesz-

cze przesłuchać inne osoby, które tego dnia były na przyjęciu uKastmanna. 

— Już to zrobiłem — wtrącił się Clenin. — W Schernelz kołoLigerz mieszka pewien pisarz, który dobrze zna Kastmanna i czę-sto u niego bywa. Brał także udział w środowym przyjęciu. Onrównież nic nie wie o Schmiedzie, nigdy nie słyszał jego nazwiskai nie sądzi, aby jakiś policjant bywał kiedykolwiek u Kastmanna. 

— Tak? Pisarz? — powtórzył Tschanz i zmarszczył czoło. —Będę musiał go sobie obejrzeć. Pisarze to zawsze trochę podejrza-

ne typy, ale już ja tego mądralę rozgryzę. A co to za facet tenKastmann? 

—  Un monsieur très riche,  bardzo bogaty pan —  poinfor-

mował go z przejęciem policjant z Lamboing. — Ma forsy jak lodu 

i jest bardzo hojny. Daje królewskie napiwki mojej  fiancée, mojej

narzeczonej — tu wskazał z dumą na kelnerkę — ale nie dlatego,

żeby chciał coś od niej.  Jamais, nigdy. 

— Czym on jest z zawodu? 

— Filozofem. 

— Jak to rozumiecie. Charnel? 

— Ano, takim człowiekiem, co dużo myśli i nic nie robi. 

— Przecież musi w jakiś sposób zarabiać? 

Charnel potrząsnął głową. 

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 42/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

38

— Nie potrzebuje zarabiać, ma dużo pieniędzy. Płaci podat-

ki za całą wieś Lamboing. To wystarcza, żeby dla nas był najsym-

patyczniejszym człowiekiem w całym kant onie. 

— Mimo to będziemy musieli zająć się tym Kastmannem —zdecydował Tschanz. — Jutro do niego pojadę. 

—  W takim razie niech pan uważa na psa —  ostrzegł goCharnel. — Un chien très dangereux, bardzo groźny pies.

Tschanz wstał i poklepał policjanta po ramieniu. 

— Ach, na pewno dam sobie z nim radę. 

Dziesiąta dochodziła, kiedy Tschanz rozstał się z Cleninem i

Charnelem i wyruszył do restauracji u wylotu wąwozu, gdzie cze-kał na niego komisarz Bärlach. Zatrzymał się jednak raz jeszcze wmiejscu, skąd polna droga prowadziła do domu Kastmanna, wy-

siadł z wozu i poszedł wolno ku bramie, a potem wzdłuż muru.Dom był nadal ciemny  i opuszczony, wysokie topole uginały siępod naporem wiatru. W parku nadal stały samochody. Tschanz nieobszedł tym razem domu, zatrzymał się przy zakręcie, skąd widać

było oświetloną tylną fasadę. Od czasu do czasu na tle żółtychokien rysowały się sylwetki ludzi i Tschanz przycisnął się do mu-

ru, aby go nie zauważono. Wpatrywał się w przestrzeń za domem.Psa nie było już widać, ktoś go musiał zabrać, tylko czarna kałużakrwi lśniła w świetle padającym z okien. Tschanz wrócił do samo-

chodu. W restauracji u wylotu wąwozu nie zastał Bärlacha. Go-

spodyni poinformowała go, że ten pan wypił kieliszek wódki i

opuścił lokal już pól godziny temu, udając się do Twann; był w go-

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 43/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

39

spodzie zaledwie pięć minut. Tschanz zaczął rozmyślać nad tym,co też staremu przyszło do głowy, ale nie mógł się długo zastana-

wiać — wąska droga wymagała wielkiej uwagi z jego strony. Mi-

nął most, przy którym poprzednio czekali, i zagłębił się w las. Iwtedy właśnie wydarzyło się coś dziwnego i niesamowitego, coś,co mu dało dużo do myślenia. Jechał szybko i nagle ujrzał w dolerozbłyskujące jezioro, lustro nocy lśniące wśród białych skał.Znajdował się niewątpliwie na miejscu zbrodni. Wtem od skalnej

ściany oderwała się ciemna postać, dająca wyraźnie znaki, żebyzatrzymał samochód. Tschanz mimo woli zahamował i otworzyłprawe drzwiczki, choć już w sekundę później żałował, że tak po-

stąpił, gdyż uświadomił sobie, że w tej samej sytuacji znalazł sięSchmied, na chwilę zanim go zamordowano. Sięgnął do kieszenipłaszcza i ścisnął w ręku rewolwer, którego chłód go uspokoił. Po-

stać zbliżała się do samochodu. Wówczas Tschanz poznał Bä-rlacha, ale napięcie nerwów nie ustąpiło, przeciwnie, zbladł pod

wpływem nagłego przerażenia, choć nie zdawał sobie sprawy zjego powodu. Bärlach pochylił się i patrzyli na siebie twarzą wtwarz, zda się wieczność całą, mimo że trwało to zaledwie kilkasekund. Żaden z nich nie wyrzekł ani słowa, a oczy obu były jakkamienie. Potem Bärlach usiadł obok Tschanza, który wreszciewypuścił z ręki ukrytą broń. 

—  Jedź dalej, Tschanz —  powiedział  Bärlach  obojętnym

głosem. 

Tschanz wzdrygnął się usłyszawszy, że stary powiedział doniego „ty”, ale komisarz używał odtąd już tylko tej formy.  

Dopiero kiedy minęli Biel, Bärlach przerwał milczenie i spy-

tał, czego się Tschanz dowiedział w Lamboing, „bo jednak musimychyba pozostać przy francuskiej nazwie tej dziury”. 

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 44/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

40

Usłyszawszy, że zarówno Charnel, jak i Clenin uważają zacałkowicie wykluczone, aby Schmied był na przyjęciu u Kastman-

na, nic nie powiedział; co się natomiast tyczy wspomnianegoprzez Clenina pisarza z Schernelz, oświadczył, że sam z nim po-

rozmawia. 

Tschanz zdawał komisarzowi sprawę z większym niż zwy-

kle ożywieniem, gdyż sprawiło mu ulgę, że znów rozmawiają,chciał też ukryć swe dziwne podniecenie; jednakże jeszcze przedSchüpfen znowu umilkli. 

W kilka minut po jedenastej stanęli przed domem Bärlachaw Altenberg i komisarz wysiadł. 

— Dziękuję ci raz jeszcze, Tschanz — powiedział potrząsa-

jąc jego ręką —  choć krępuje mnie mówienie o tym. Uratowałeśmi jednak życie. 

Nie wszedł od razu do domu, lecz patrzył za znikającym tyl-

nym światełkiem szybko oddalającego się samochodu.  

„Teraz może sobie jechać, jak chce.” 

Potem wszedł  do swego nie zamkniętego mieszkania, a whallu wypełnionym książkami sięgnął do kieszeni płaszcza i wyjąłz niej broń, którą położył ostrożnie na biurku obok węża. Był toduży, ciężki rewolwer. 

Potem powoli zdjął zimowy płaszcz. Kiedy go ściągnął, oka-

zało się, że lewe ramie ma owinięte grubym szalem, jak to zwykliczynić ludzie tresujący psy w rzucaniu się na obcych. 

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 45/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

41

Następnego ranka komisarz na podstawie doświadczeniaspodziewał się pewnych nieprzyjemności, jak nazywał sweutarczki z Lutzem. „Wiadomo, sobota — mówił do siebie idąc mo-

stem Altenberg. — Urzędnicy pokazują kły, dlatego tylko że mająnieczyste sumienie, bo w ciągu całego tygodnia nie zrobili nic roz-

sądnego.” Bärlach miał na sobie odświętne czarne ubranie, gdyżna dziesiątą wyznaczony był pogrzeb Schmieda. Stary nie mógł sięz tego wykręcić, co było właściwym powodem jego rozdrażnienia,von Schwendi przyszedł po ósmej, ale nie do  Bärlacha,  lecz do

Lutza, któremu Tschanz właśnie zdał sprawę z wydarzeń ostatniejnocy. 

Von Schwendi należał do tej samej partii co Lutz, a miano-

wicie do Konserwatywnej Liberalno-Socjalistycznej Grupy Nieza-

leżnych, i gorliwie go popierał. Od czasu gdy po zebraniu zarząduw ścisłym gronie zjedli razem kolację, mówił Lutzowi po imieniu,mimo że nie został on wybrany do Rady. Jak bowiem oświadczył  

von Schwendi, wybór reprezentanta narodu, noszącego imię „Lu-cius”, był w Bernie rzeczą absolutnie niemożliwą. 

— To doprawdy nie do wiary, drogi Luciusie zaczął, ledwiejego otyła postać pojawiła się w drzwiach — co wyrabiają twoi lu-

dzie z berneńskiej policji. Strzelają w łeb psu mego klienta  Kast-

manna, okazowi rzadkiej południowoamerykańskiej rasy, i działa-

ją na szkodę kultury zakłócając występ Anatola Kraushaara-Raffaeliego, światowej sławy pianisty. Szwajcarom brak jest wy-

chowania, obycia towarzyskiego, europejskiego sposobu myślenia.Jedynym środkiem na to są trzy lata przeszkolenia rekruckiego. 

Lutz, dla którego wizyta kolegi partyjnego była przykra iktóry obawiał się jego rozwlekłych tyrad, wskazał gościowi krze-

sło. 

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 46/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

42

—  Jesteśmy uwikłani w niezmiernie skomplikowane śledz-

two —zauważył trochę onieśmielony. Wiesz o tym, prawda? Amłodego policjanta, prowadzącego dochodzenie, można, jak nanasze szwajcarskie stosunki, uważać za człowieka nieprzeciętniezdolnego. Stary komisarz, który był tam również, jest zardzewiałąpiłą, to muszę przyznać. Boleję nad zabiciem psa tak rzadkiej po-

łudniowoamerykańskiej rasy, sam przecież mam psa i kochamzwierzęta, wdrożę więc specjalne surowe śledztwo w tej sprawie.Cóż, ci ludzie są z punktu widzenia kryminalistyki kompletnymi

analfabetami. Kiedy myślę o Chicago, nasza sytuacja wydaje mi sięwprost beznadziejna. 

Umilkł na chwilę, zbity z tropu, ponieważ  von Schwendi

wpatrywał się w niego nic nie mówiąc. Potem, już całkiem nie-

pewnie, wyraził zdanie, że von Schwendi powinien wiedzieć, czyzamordowany Schmied był w środę na przyjęciu u jego klienta  

Kastmanna, jak to na podstawie pewnych danych przypuszcza po-

licja. 

— Drogi Luciusie — odrzekł pułkownik — nie bawmy się wtakie bujdy. Przecież wy, z policji, macie dokładne informacje w tejsprawie. Już ja was znam. 

— Jak pan to rozumie, panie radco? — spytał Lutz zmiesza-

ny, mimo woli powracając do formy „pan”; właściwie zawsze mu

było nijako zwracać się do von Schwendiego po imieniu. 

Pułkownik rozparł się na krześle, założył ręce na piersi iwyszczerzył zęby: pozie tej zawdzięczał, prawdę mówiąc, zarów-

no rangę pułkownika, jak i godność członka Rady Narodowej.  

— Doktorku — rzekł — chciałbym się wreszcie dowiedzieć,po co wpakowaliście Schmieda na kark mojemu zacnemu Kast-

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 47/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

43

mannowi. Bo to, co się dzieje tam w Jurze, doprawdy nic nie o b-

chodzi policję; nie mamy tu jeszcze gestapo. Lutz wyglądał, jakbyspadł z obłoków. 

— Dlaczego mielibyśmy pakować Schmieda na kark twoje-

mu klientowi, którego zupełnie nie znamy? — spytał bezradnie. —I dlaczego miałby nas nie obchodzić wypadek zabójstwa? 

— Jeśli nie wiecie o tym, że Schmied bywał na przyjęciach wdomu Kastmanna w Lomboing pod nazwiskiem doktor Prantl, do-

cent historii kultury amerykańskiej z Monachium, to cała policjaistotnie powinna podać się do dymisji z powodu ignorancji w

dziedzinie kryminalistyki — oświadczył von Schwendi bębniąc wrozdrażnieniu palcami po biurku Lutza. 

—  Istotnie, nic nam o tym nie wiadomo, drogi Oskarze — 

wyznał Lutz z ulgą, ponieważ właśnie w tej chwili przypomniałsobie, jak ma radca na imię. — Jest to sensacyjna nowina. 

—  Aha —  mruknął oschle  von Schwendi i umilkł, podczasgdy Lutz coraz wyraźniej zdawał sobie sprawę ze swej niższości iprzeczuwał już, że zmuszony będzie krok po kroku ustępować we 

wszystkim pułkownikowi. Rzucił bezradne spojrzenie na obrazkiTraffeleta, na maszerujących żołnierzy, trzepoczące szwajcarskiesztandary i siedzącego na koniu generała. Von Schwendi dostrzegł

z pewnym triumfem zakłopotanie Lutza i dodał do swego „aha”,podkreślając jego znaczenie: — Więc dla policji jest to sensacyjnanowina; policja znowu nie wie o niczym. Choć było to nad wyraznieprzyjemne i choć bezwzględny sposób postępowania  von

Schwendiego stwarzał wprost nieznośną sytuację, sędzia śledczymusiał przyznać, że Schmied nie bywał u Kastmanna w charakte-

rze służbowym i policja nie miała pojęcia o jego wizytach w La m-

boing. Była to całkowicie, prywatna sprawa Schmieda, zakończył

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 48/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

44

Lutz to przykre wyznanie. Pozostaje też na razie zagadką, dlacze-

go Schmied wyst ępował pod fałszywym nazwiskiem. Von

Schwendi pochylił się do przodu i spojrzał na Lutza swymi za-

czerwienionymi, łzawiącymi oczami. 

—  To wyjaśnia całą sprawę —  oświadczył. —  Schmied

uprawiał szpiegostwo na rzecz obcego mocarstwa.  

— Co chcesz przez to powiedzieć? — spytał Lutz bezradnyjak nigdy dotąd. 

—  Chcę przez to powiedzieć —  odparł radca —  że policjamusi przede wszystkim zbadać, z jakich powodów  Schmied bywału Kastmanna. 

—  Policja musi przede wszystkim dowiedzieć się czegośbliższego o Kastmannie, drogi Oskarze — stwierdził Lutz. 

— Kastmann nie jest dla policji osobą niebezpieczną — od-

powiedział von Schwendi —  i nie chciałbym, żebyś ty lub ktokol-wiek inny z policji zajmował się nim. Kastmann sobie tego nie ży-

czy. Jest on moim klientem i muszę dbać to, aby jego życzenia byłyspełniane. 

To bezczelne oświadczenie tak dalece wytrąciło Lutza zrównowagi, że w pierwszej chwili nie mógł znaleźć odpowiedzi.Zapalił papierosa i w zmieszaniu nie poczęstował von Schwendie-

go. Potem dopiero poprawił się na krześle i rzekł: 

—  Okoliczność, że  Schmied bywał u Kastmanna, zmuszaniestety policję do zajęcia się twoim klientem, drogi Oskarze. 

Von Schwendi nie dał się zbić z tropu. 

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 49/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

45

— Przede wszystkim zmusza policję do zajęcia się mną, jakojego adwokatem. Twoje szczęście, Lutz, że trafiłeś na mnie. Chcędopomóc nie tylko Kastmannowi, ale i tobie. Naturalnie cała tasprawa jest dla mego klienta wysoce nieprzyjemna, ale dla ciebie

jest znacznie nieprzyjemniejsza, ponieważ policja dotychczas jesz-

cze nic nie wykryła. 

— W ogóle bardzo wątpię, czy kiedykolwiek wydobędzieciecoś na światło dzienne. 

—  Policja —  odparł Lutz —  wykrywa sprawców niemalkażdego morderstwa, jak tego dowodzi statystyka. Przyznaję, że wwypadku Schmieda natrafiliśmy na pewne trudności, jednakżemożemy się również wykazać —  zaciął się trochę —  godnymi

uwagi osiągnięciami. Sami wpadliśmy na trop Kastmanna i z na-

szego powodu Kastmann cię do nas wysłał. Trudności dotyczą 

Kastmanna, nie nas, i on powinien zeznać, co wie o sprawieSchmieda, nie my. Schmied bywał u niego, choć pod fałszywymnazwiskiem; ale właśnie ta okoliczność zmusza policję do zajęciasię Kastmannem, ponieważ osobliwe postępowanie zamordowa-

nego obciąża przede wszystkim Kastmanna. 

— Musimy go przesłuchać i moglibyśmy zrezygnować z t e-

go tylko w tym wypadku, jeśli ty nam wyjaśnisz w sposób całko-

wicie wystarczający, dlaczego  Schmied odwiedzał twego klienta

pod fałszywym nazwiskiem, i to, jak stwierdziliśmy, wielokrotnie. 

— Dobrze — powiedział von Schwendi — mówmy ze sobąotwarcie. Przekonasz się, że to nie ja będę musiał składać wyja-

śnienia dotyczące Kastmanna, lecz wy będziecie musieli wyjaśnić,czego chciał Schmied w Lamboing. To wy jesteście oskarżeni, niemy, drogi Luciusie. 

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 50/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

46

Po tych słowach wyciągnął duży arkusz papieru, rozpro-

stował go i położył na biurku sędziego śledczego.  

—  Oto nazwiska osób bywających u mego zacnego  Kast-manna — rzekł. — Jest to kompletna lista. Gości tych podzieliłemna trzy kategorie. Pierwsza z nich jest całkowicie nieinteresująca,są to artyści. Oczywiście nie dotyczy to Kraushaara-Raffaeliego,

jako cudzoziemca; nie, mówię naszych rodakach, Utzenstorfie iMerligenie. Albo piszą dramaty o bitwie pod Morgarten i NiklausieManuelu, albo malują wyłącznie góry. Do drugiej kategorii zaliczy-

łem przemysłowców. Spójrz na nazwiska: są to ludzie znani, któ-rych uważam za najwybitniejsze osobistości szwajcarskiego towa-

rzystwa. Mówię to otwarcie, mimo że po babce ze strony matkipłynie w moich żyłach chłopska krew. 

— A trzecia kategoria gości Kastmanna? — spytał Lutz, po-

nieważ radca nagle umilkł i spokój jego działał sędziemu śledcze-

mu na nerwy, co było oczywiście zamierzeniem von Schwendiego. 

—  Trzecia kategoria —  rzekł wreszcie —  nadaje sprawie

Schmieda nieprzyjemny posmak, i to zarówno dla  ciebie, jak i,

przyznaję, dla owych przemysłowców; muszę tu bowiem mówić osprawach, które właściwie powinny być trzymane w tajemnicyprzed policją. Jednak wy z policji berneńskiej nie mogliście siępowstrzymać od tropienia Kastmanna i niestety okazało się, że 

Schmied był w Lamboing, przemysłowcy uznali więc za konieczneupoważnić mnie do poinformowania policji w stopniu niezbęd-

nym dla wyświetlenia sprawy Schmieda. Jest to rzecz nieprzyjem-

na dla nas —  ponieważ zmuszeni jesteśmy odsłonić tajemnicęspraw politycznych wielkiej wagi, dla was zaś – ponieważ tej wła-

dzy, jaką macie nad ludźmi narodowości szwajcarskiej i nieszwaj-

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 51/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

47

carskiej w tym kraju, nie macie nad osobami należącymi do owejtrzeciej kategorii. 

—Nie rozumiem ani słowa z tego, co mówisz — powiedziałLutz. 

—  Otóż to, nigdy nie rozumiałeś nic a nic z polityki, mójdrogi. Trzecia kategoria obejmuje członków obcego poselstwa,które przywiązuje wage do tego, aby pod żadnym pozorem nie by-

ło wymieniane w połączeniu z pewnymi kołami przemysłowców. 

Teraz dopiero zrozumiał Lutz, co radca ma na myśli, i w ga-

binecie zapadła cisza. Zadzwonił telefon, ale Lutz podniósł słu-

chawkę tylko po to, aby wrzasnąć: 

— Konferencja! —  po czym znów umilkł. Wreszcie jednakodezwał się: 

— O ile wiem, pertraktujemy teraz z tym państwem oficjal-

nie w sprawie zawarcia nowego układu handlowego. 

— Oczywiście, pertraktujemy — potwierdził pułkownik. — 

Prowadzone są oficjalne pertraktacje, dyplomaci też chcą przecież

mieć coś do roboty. Ale ważniejsze są pertraktacje nieoficjalne, aw Lamboing pertraktuje się prywatnie. Ostatecznie w dziedzinienowoczesnego przemysłu istnieją pertraktacje, do których pań-stwu nie wolno się mieszać, panie sędzio śledczy! 

— Oczywiście — przyznał Lutz onieśmielony. 

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 52/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

48

— Oczywiście — powtórzył von Schwendi. — I ów, niestety,

zamordowany porucznik policji berneńskiej, Ulrich  Schmied,

obecny był pod fałszywym nazwiskiem przy tych poufnych per-

traktacjach. 

Ponowne zamilknięcie i wyraźne zmieszanie sędziegośledczego dowiodło  von Schwendiemu słuszności jego taktyki.Lutz był w tej chwili tak bezradny, że radca mógł z nim zrobić, comu się podobało. Jak to zwykle bywa z ludźmi nieco jednostron-

nymi, nieprzewidziany zwrot w sprawie zabójstwa Ulricha

Schmieda wywołał w urzędniku takie rozdrażnienie, że nieświa-domie uległ wpływowi von Schwendiego i poczynił ustępstwa,które z punktu widzenia obiektywności dochodzeń musiałyby byćpoważnie zakwestionowane. 

— Co prawda, raz jeszcze usiłował zbagatelizować sytuację,w jakiej się znalazł. 

— Drogi Oskarze — powiedział — nie przypisuję tym spra-wom tak wyjątkowej wagi. Oczywiście, szwajcarscy przemysłowcymają prawo prowadzić prywatne pertraktacje z każdym, kto „sięnimi interesuje, również i z tym mocarstwem. Nie przeczę temu, ipolicja się do tych spraw nie miesza. Powtarzam, że Schmied byłprywatnie u Kastmanna, i zmuszony jestem oficjalnie prosić z tegopowodu o wybaczenie; bez wątpienia bowiem postąpił niesłusz-

nie, podając fałszywe nazwisko i zawód, jeśli nawet uznamy, żepolicjant może mięć w pewnych okolicznościach skrupuły. Jed-

nakże nie tylko Schmied asystował przy tych spotkaniach: obecnibyli na nich również artyści, drogi radco. 

—  Stanowili oni niezbędną dekorację. Żyjemy w kultural-

nym państwie, drogi Luciusie, i potrzebujemy reklamy. Pertrakt a-

cje muszą być prowadzone w tajemnicy, a to się najlepiej udaje w

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 53/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

49

obecności artystów. Wspólna kolacja, pieczyste, wino, cygara, da-

my, ogólna rozmowa, artyści nudzą się, siadają razem, piją i niedostrzegają, że kapitaliści i przedstawiciele obcego mocarstwa  

rozmawiają ze sobą. Nie chcą nawet tego dostrzec, ponieważ toich nie interesuje. Artyści interesują się wyłącznie sztuką. Poli-

cjant natomiast, będąc przy tym obecny, może się wszystkiegodowiedzieć. Nie, nie, Luciusie, sprawa Schmieda jest mocno podej-

rzana. 

—  Niestety, mogę tylko powtórzyć, że wizyty Schmieda w

domu Kastmanna są dla nas na razie niezrozumiałe —odparł Lutz. 

— Jeśli nie bywał tam na polecenie policji, to otrzymał pole-

cenie od kogoś innego —  oświadczył  von Schwendi. —  Są obcepaństwa, drogi Luciusie, które interesują się żywo tym, co się dzie-

je w Lamboing. Światowa polityka, mój drogi. 

— Schmied nie był szpiegiem. 

— Mamy wszelkie podstawy, aby przypuszczać, że nim był.Dla honoru Szwajcarii lepiej, żeby był szpiegiem niż szpiclem. 

— Cóż, teraz już nie żyje — westchnął sędzia śledczy, którydałby wiele, aby móc zadać parę pytań samemu Schmiedowi. 

—  To nie nasza sprawa —  stwierdził pułkownik. —  Nie

chcę nikogo podejrzewać, lecz tylko innemu obcemu mocarstwumoże zależeć na utrzymaniu w tajemnicy  pertraktacji toczącychsię w Lamboing. Nam chodzi o pieniądze, im o politykę. Bądźmyszczerzy. Ale właśnie w tym kierunku jest policji, oczywiście, bar-

dzo trudno prowadzić dochodzenie.

Lutz wstał i podszedł do okna. 

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 54/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

50

— Dla mnie wciąż jeszcze niejasna jest  rola, jaką odgrywa wtym twój klient  Kastmann — powiedział wolno. 

Von Schwendi powachlował się trzymaną w ręku listą, poczym odrzekł: 

—  Kastmann oddał swój dom do dyspozycji przemysłow-

ców i przedstawicieli poselstwa dla przeprowadzenia tych roz-

mów. 

— Dlaczego właśnie Kastmann? 

—  Bo jego szanowny klient, —  wyjaśnił opryskliwie puł-kownik, — jest człowiekiem potrzebnej do tego klasy. Jako długo-

letni poseł Argentyny w Chinach zdobył sobie zaufanie obcegomocarstwa, a jako były prezes trustu blaszanego —  zaufanie

przemysłowców. Poza tym mieszka w Lamboing. 

— Co chcesz przez to powiedzieć?

Von Schwendi roześmiał się drwiąco. 

—  Czy znałeś nazwę Lamboing przed zamordowaniemSchmieda? 

— Nie. 

— Właśnie o to chodzi — stwierdził radca. — Nikt nie zna

Lamboing. Pot rzebowaliśmy na nasze spotkania zupełnie niezna-nego miejsca. Możesz więc zostawić Kastmanna w spokoju. Rozu-

miesz chyba, że nie zależy mu na zetknięciu się z policją i że waszeprzesłuchania, węszenie, wasze bezustanne wypytywanie się niesprawia mu przyjemności. Na takie rzeczy możecie sobie pozwa-

lać wobec naszego  Luginbühla albo von Guntena, kiedy mają cośna sumieniu, ale nie wobec człowieka, który w swoim czasie nie

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 55/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

51

przyjął wyboru do Akademii Francuskiej. W dodatku policja ber-

neńska zachowała się bardzo niezręcznie; nie strzela się do psapodczas muzyki Bacha. Kastmann bynajmniej nie jest obrażony,wszystko to jest mu raczej obojętne, nie skrzywiłby się nawet,gdyby twoja policja zburzyła mu dom swoją strzelaniną; ale niema sensu deptać Kastmannowi po piętach, skoro za tym morder-

stwem kryją się siły, które ani z poczciwymi szwajcarskimi prze-

mysłowcami, ani z nim nie mają nic wspólnego. 

Sędzia śledczy chodził tam i z powrotem koło okna.  

—  Będziemy musieli zająć się w naszych dochodzeniach

przede wszystkim życiem Schmieda — oświadczył. — 

— O sprawie obcego mocarstwa poinformujemy prokurato-

ra. Nie wiem jeszcze, w jakim stopniu sam zajmie się tym wypad-

kiem, jednakże główne śledztwo powierzy z pewnością nam. Po-

staram się zadość uczynić twojemu życzeniu i nie niepokoić Kast-

manna; oczywiście zrezygnujemy również z przeprowadzenia re-wizji w jego domu. Jeśliby mimo to wynikła konieczność porozu-

mienia się, proszę, abyś mnie skontaktował z nim i był obecnyprzy rozmowie. W ten sposób będę mógł bez nacisku załatwić zKastmannem sprawy formalne. Nie chodzi przecież w tym wypad-

ku o śledztwo, lecz o formalność w toku szerszego dochodzenia,które w pewnych okolicznościach może wymagać przesłuchania

również twego klienta, choćby to było rzeczą bezsensowną; do-chodzenie jednak musi być kompletne. Będziemy mówili o sztuce,aby przesłuchaniu nadać charakter możliwie nieurzędowy, i niezadam Kastmannowi żadnego pytania. Jeślibym zaś zmuszony byłspytać go o coś — tylko z uwagi na stronę formalną — zakomuni-

kuję ci przedtem treść pytania. 

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 56/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

52

Radca podniósł się również z krzesła i obaj panowie stali t e-

raz naprzeciw siebie. Von Schwendi poklepał sędziego śledczegopo ramieniu. 

—  A więc sprawa załatwiona —  rzekł. —  Zostawisz Kast-

manna w spokoju, Lutzuchna, trzymam cię za słowo. Teczkę ci od-

daję; lista jest dokładna i kompletna. Całą noc telefonowałem naprawo i lewo. Panuje wielkie wzburzenie. Nie wiadomo, czy obce

poselstwo będzie chciało nadal prowadzić pertraktacje, kiedy do-

wie się o sprawie Schmieda. Chodzi o miliony, doktorku, o milio-

ny! Życzę ci szczęścia w prowadzeniu śledztwa. Bardzo ci sięprzyda.

Z tymi słowami von Schwendi opuścił gabinet Lutza. 

Lutz zdążył jeszcze przejrzeć listę pozostawioną przez rad-

cę i jęknąwszy na widok tylu sławnych nazwisk odłożył ją na bok.—  „W cóż za nieszczęsną sprawę dałem się uwikłać” —  myślałprzy tym, gdy do gabinetu wszedł Bärlach, oczywiście bez puka-

nia. Komisarz zamierzał uzyskać przewidziane prawem pełno-

mocnictwo dla odwiedzenia domu Kastmanna w Lamboing, ale

Lutz odłożył to do południa. Oświadczył, że czas już udać się napogrzeb, i wstał. Bärlach nie przeciwstawił się temu i opuścił ga-

binet wraz z Lutzem, któremu obietnica, że nie będzie niepokoiłKastmanna, zaczęła się wydawać coraz bardziej nieostrożna;obawiał się też gwałtownego protestu Bärlacha. Stanęli w milcze-

niu na ulicy, obaj w czarnych płaszczach z podniesionymi kołnie-

rzami. Padał deszcz, jednak dla przebycia kilku kroków do samo-

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 57/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

53

chodu nie otworzyli parasoli. Za kierownicą siedział Blatter.Deszcz lał teraz strumieniami i siekł ukośnie w okna. Bärlach i je-

go zwierzchnik siedzieli nieruchomo, każdy w swoim kącie. ,Terazbędę mu musiał powiedzieć” —  myślał Lutz spoglądając na spo-

kojny profil Bärlacha, który jak często w ostatnich dniach przyci-

skał ręką żołądek. 

—  Ma pan bóle? —  spytał Lutz. —  Bezustannie —  odparłBärlach. 

Potem znowu umilkli, a Lutz myślał: „Powiem mu po połu-

dniu.” Blatter jechał powoli. Deszcz był tak gęsty, że wszystkoprzesłonił białą ścianą. Tramwaje i samochody płynęły gdzieś po-

śród tego morza spadającej wody; Lutz nie wiedział, którędy jadą,przez mokre szyby nic nie było widać. W samochodzie robiło sięcoraz ciemniej, Lutz zapalił papierosa, wypuścił dym, postanowiłw duchu, że w sprawie Kastmanna nie wda się w dyskusję ze st a-

rym, i powiedział: 

— Gazety podadzą wiadomość o morderstwie, nie dało sięgo dłużej utrzymać w tajemnicy. 

—  Nie miałoby to zresztą sensu —  odparłBärlach. —Przecież wpadliśmy już na trop. 

Lutz zgasił papierosa. 

— To w ogóle nie miało sensu. 

Bärlach nic nie odpowiedział i Lutz, który chętnie by się znim posprzeczał, spojrzał znów w okno. Deszcz był teraz mniej-

szy. Jechali aleją. Między parującymi pniami drzew widać już byłocmentarz, szary, zalany deszczem mur. Blatter wjechał i zatrzymałwóz. Wysiedli, otworzyli parasole i weszli między groby. Nie szu-

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 58/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

54

kali długo. Pomniki i krzyże zostały za nimi, znaleźli się jakby naplacu budowy. Ziemia poryta była świeżo wykopanymi grobami,na których ułożono deski. Wilgoć przenikała z mokrej trawy doobuwia oblepionego gliniastą ziemią. Pośrodku placu, między niezajętymi jeszcze grobami, na których dnie potworzyły się kałużebrudnej wody, wśród prowizorycznych drewnianych krzyży iświeżych mogił, pokrytych szybko więdnącymi wieńcami i wią-zankami kwiatów, stała gromadka ludzi. Trumny jeszcze nie

spuszczono, pastor czytał nad nią Biblię, obok, trzymając otwartyparasol, przestępował z nogi na nogę zmarznięty grabarz wśmiesznym urzędowym stroju, przypominającym frak. Bärlach iLutz stanęli nad grobem. Stary usłyszał płacz. To pani Schönler,

tęga, niezgrabna, szlochała pod strugami deszczu. Obok niej stałTschanz, bez parasola, w czarnym, sztywnym kapeluszu, w nie-

przemakalnym płaszczu z podniesionym kołnierzem i zwisającympaskiem. W pobliżu niego dostrzegł Bärlach bladą dziewczynę z

gołą głową; jasne włosy zwisały mokrymi kosmykami. „Anna” — pomyślał mimo woli. Tschanz skłonił się. Lutz kiwnął mu głową,twarz komisarza pozostała nieruchoma. Spojrzał na stojących nadgrobem. Sami policjanci, wszyscy po cywilnemu, wszyscy w jed-

nakowych nieprzemakalnych płaszczach, w jednakowych sztyw-

nych czarnych kapeluszach, z parasolami, które trzymali jak sza-

ble. Widmowa straż cmentarna zwołana tu skądsiś, nieprawdziwa

w swojej dobroduszności. Za nimi orkiestra miejska — szeregi po-śpiesznie ściągniętych  na cmentarz muzyków w czarno-

czerwonych mundurach —  rozpaczliwie chroniąca pod płaszcza-

mi żółte instrumenty. Stali tak wszyscy dokoła trumny, drewnia-

nej skrzyni bez wieńca, bez kwiatów, będącej mimo to jedynymciepłym, bezpiecznym schronieniem pośród tej nieustannej ulewy,

która spływała z jednostajnym pluskiem coraz gwałtowniej, coraz

beznadziejniej. Pastor umilkł już dawno. Nikt tego nie zauważył.

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 59/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

55

Dokoła był tylko deszcz i tylko deszcz słyszeli stojący w gromadceludzie. Pastor zakaszlał. Raz. Potem jeszcze kilka razy. Nagle za-

grzmiały basy, trąby, rogi, kornety i fagoty, dumne i uroczyste, żół-te błyskawice pośród nawałnicy deszczu; ale po chwili i one opa-

dły, przebrzmiały, dały za wygraną. Ludzie kulili się pod paraso-

lami i płaszczami. Padało coraz silniej. Buty grzęzły w błocie, dopustego grobu woda lała się strumieniami, Lutz skłonił się i wy-

stąpił naprzód. Spojrzał na ociekającą trumnę i skłonił się po-

wtórnie. 

— Panowie — rzucił w strugi deszczu, niemal niedosłyszal-nie zza ściany wody —  panowie, nasz kolega Schmied odszedł.Wtem rozległ się dziki, ochrypły śpiew: „Diabeł chodzi, diabełchodzi, wszystkich zadźga, nic nie szkodzi!” Dwaj ludzie w czar-

nych frakach szli zataczając się przez cmentarz. Byli bez płaszczy ibez parasoli, wydani na pastwę ulewy.  Ubranie oblepiało się nanich. Mieli na głowach cylindry, z których woda ściekała im na

twarze. Nieśli ogromny, zielony wieniec laurowy ze zwisającąszarfą, która wlokła się po ziemi. 

Dwa wielkie brutalne draby, wyfraczone rzezimieszki, spici

do nieprzytomności, co chwila bliscy upadku. Ponieważ jednak niepotykali się jednocześnie, udało im się utrzymać między sobąwieniec, który kołysał się w górę i w dół jak tonący okręt. Teraz

zaintonowali nową pieśń: „Chłop młynarki wykitował, Młynarkażyje, żyje, Wydała się za parobka, Młynarka tyje, tyje!”  

Dotarli do gromadki gości, roztrącili ich, wpadli między pa-

nią Schönler i Tschanza, wszyscy osłupieli, nikt ich nie powstrzy-

mał. Odeszli zataczając się na mokrej trawie; w krańcowym pijac-

kim zamroczeniu podpierali się wzajemnie, obejmowali, potykalisię na mogiłach, wywracali krzyże. Deszcz wchłonął ich zawodze-

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 60/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

56

nie, wszystko przesłonił. „Wszystko kiedyś mija, wszystko maswój kres...” 

Były to ostatnie słowa, jakie dobiegły z oddali. Pozostał ty l-ko rzucony na trumnę wieniec, a na zabłoconej szarfie rozmazany,czarny napis: „Naszemu drogiemu doktorowi Prantlowi.” Ale kie-

dy stojący dokoła grobu ludzie ochłonęli i zaczęło w nich wzbieraćoburzenie z powodu tego incydentu, kiedy orkiestra miejska za-

częła rozpaczliwie dąć w trąby, aby uratować powagę ceremonii—  ulewa wzrosła jeszcze, wicher przygiął do ziemi rosnące na

cmentarzu cisy. Wszyscy rzucili się do ucieczki. Przy grobie pozo-stał tylko grabarz, czarny strach na wróble, i samotny pośród rykuwichury i łopotu ulewy usiłował spuścić wreszcie trumnę do dołu. 

Kiedy obaj panowie znaleźli się w samochodzie, a Blatterwjechał w aleję, którą uciekali policjanci i członkowie orkiestrymiejskiej, doktor Lutz dał wreszcie upust swemu rozdrażnieniu. 

—  To niesłychane, na co sobie ten Kastmann pozwala! —wykrzyknął. 

— Nie rozumiem — mruknął stary. 

— Schmied bywał na przyjęciach u Kastmanna pod nazwi-

skiem doktor Prantl. 

— W takim razie jest to ostrzeżenie — powiedział Bärlach,ale o nic więcej nie spytał. 

Jechali w kierunk u Muristalden, gdzie mieszkał Lutz. „Wła-

ściwie powinienem teraz pomówić ze starym Kastmannie i po-

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 61/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

57

wiedzieć mu” —  pomyślał Lutz, ale się nie odezwał. Wysiadł wBurgernziel i Bärlach został sam. 

—  Czy mam pana zawieźć do miasta, panie komisarzu? —spytał policjant zza kierownicy. 

— Nie, odwieź mnie do domu. 

Blatter ruszył teraz szybciej. Deszcz uspokoił się trochę, akoło Muristalden Bärlach znalazł się nagle w powodzi oślepiające-

go światła: słońce przebiło się przez chmury, zniknęło i znów wy j-

rzało zza kłębiących się w pogoni potworów, które pędziły z za-chodu, wypiętrzały się ku łańcuchowi gór, rzucały dziko postrzę-pione cienie na miasto, rozłożone jak bezwolne cielsko nad rzeką,między lasem wzgórzami. Bärlach przesunął zmęczoną dłonią pomokrym płaszczu, oczy mu błyszczały w wąskich szparkach mię-dzy zmrużonymi powiekami, chciwie wchłaniał roztaczające sięprzed nim widowisko: ziemia była piękna! Blatter zatrzymał sa-

mochód. Bärlach podziękował i wysiadł. 

Nie padało już, tylko dął jeszcze mokry, zimny wiatr. Staryprzystanął, poczekał, aż Blatter zawróci ciężki wóz, kiwnął jeszczegłową policjantowi. Potem zszedł nad brzeg Aary. Rzeka płynęławezbrana, brudnobrązowa. Na jej powierzchni unosił się stary, za-

rdzewiały wózek dziecinny, gałęzie, mała jodełka, dalej tańczący

papierowy okręcik. Bärlach długo patrzył na rzekę; kochał ją. Po-tem zawrócił przez ogród do domu. 

Zmienił obuwie i wtedy dopiero wszedł do hallu. Na progustanął. Za biurkiem siedział jakiś mężczyzna i przeglądał papieryw teczce Schmieda. Prawą ręką bawił się tureckim nożem Bä-rlacha. 

— A więc to ty? — rzekł komisarz.

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 62/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

58

— Tak, to ja — odparł mężczyzna. 

Bärlach zamknął drzwi i usiadł w fotelu naprzeciw biurka.

W milczeniu przyglądał się mężczyźnie, spokojnie odwracającemukartki w teczce Schmieda. Był to człowiek krępy, niemal chłop-

skiej budowy, spokojny i zamknięty w sobie, o głęboko osadzo-

nych oczach, kościstej, lecz okrągłej twarzy, krótko ostrzyżonychwłosach. 

—  Nazywasz się teraz Kastmann —  odezwał się wreszciestary.

Tamten wyjął fajkę, nabił ją nie spuszczając wzroku z Bär-

lacha, zapalił i odparł stukając palcem w teczkę Schmieda. 

— Dobrze wiesz o tym, i to od dość dawna. To ty wpakowa-

łeś mi tego chłopaka na kark, te dane otrzymał od ciebie. 

Zamknął teczkę. Bärlach patrzył na biurko, na którym leżał

jeszcze jego rewolwer odwrócony ku niemu rękojeścią. Wystar-czyłoby wyciągnąć rękę. Powiedział: 

— Nigdy nie przestanę cię ścigać. Kiedyś uda mi się dowieść

twoich zbrodni. 

— Musisz się pośpieszyć — odparł tamten. — Nie masz zbyt

wiele czasu przed sobą. Lekarze dają ci jeszcze rok życia, jeśli

poddasz się natychmiast operacji. 

— Tak — przyznał stary. — Mam jeszcze tylko rok życia. — 

I nie mogę poddać się teraz operacji, muszę dokonać swego. Tomoja ostatnia szansa. 

— Ostatnia — powtórzył mężczyzna i znowu zamilkli.

Siedzieli w milczeniu całą wieczność.

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 63/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

59

—  Czterdzieści lat z górą minęło —  zaczął wreszcie —  od

czasu kiedy spotkaliśmy się po raz pierwszy w nędznym szynkunad Bosforem. Pamiętam to doskonale. Żółty księżyc jak nie-

kształtny kawał szwajcarskiego sera wisiał wśród chmur, jegoświatło padało na nasze głowy przez szpary między zbutwiałymibelkami. Ty, Bärlach, byłeś wtedy młodym szwajcarskim specjali-stą na służbie tureckiej, zaangażowanym w celu zreformowania

policji, ja zaś — cóż, ja byłem włóczącym się po świecie awantur-

nikiem, tak jak i dziś. Moją pasją było poznawanie tego jedynegożycia i tej jedynej zagadkowej planety. Spodobaliśmy się sobie odpierwszego wejrzenia, od chwili kiedyśmy usiedli naprzeciw sie-

bie wśród Żydów w chałatach i obdartych Greków. Ale kiedy za-

częła nam szumieć w głowic potężna ilość szatańskiej wódki, któ-rą piliśmy wtedy, tego sfermentowanego soku daktyli, tego morzaognistej wody z obcych pól żytnich wokół Odessy, które wlaliśmyw gardła, oczy zaczęły nam błyszczeć wśród tureckiej nocy jak

rozżarzone węgle i nasza rozmowa stawała się coraz gorętsza. O,jakże lubię wspominać tę chwilę, która zdecydowała o twoim i omoim życiu!

Roześmiał się. 

Stary w milczeniu patrzył na niego. 

— Masz jeszcze rok życia przed sobą — ciągnął tamten —a

czterdzieści lat wytrwale mnie tropiłeś. Oto rachunek. 

— O czymże to rozprawialiśmy wtedy w walącym się szyn-

ku na przedmieściu Tofane, w kłębach dymu z tureckich papiero-

sów? Ty broniłeś tezy,  że dzięki ludzkiej niedoskonałości, dziękitemu, iż nigdy nie możemy z pewnością przewidzieć postępowa-

nia innych, a także nie potrafimy uwzględnić w naszym rozumo-

waniu przypadku, który zawsze wywiera wpływ na bieg rzeczy,

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 64/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

60

większość zbrodni musi wyjść na jaw. Nazwałeś zbrodnię głupotą,ponieważ nie można ustawiać ludzi jak figury szachowe. Ja nat o-

miast wysunąłem tezę, raczej dla samego sprzeciwu niż z przeko-

nania, że właśnie zawiłość stosunków między ludźmi pozwala nadokonanie zbrodni, których n i e m o ż n a   wykryć; że z tego po-

wodu znaczna większość przestępstw nie tylko uchodzi bezkarnie,ale w ogóle nikt się ich nie domyśla, ponieważ popełniane są wukryciu. I kiedyśmy się tak spierali, podnieceni piekielnym ogniemwódki, której nam Żyd-szynkarz wciąż dolewał, a jeszcze bardziejnaszą młodością, zrobiliśmy zuchwały zakład. A że księżyc scho-

wał się właśnie za pobliską Azją Mniejszą, zakład nasz zawiesili-

śmy z przekory na niebie; trudno jest bowiem powstrzymać się odnajpotworniejszego dowcipu, nawet jeśli jest on bluźnierstwem,gdyż korci nas jego puenta, szatańskie kuszenie ducha przez du-

cha. 

— Masz rację — rzekł stary spokojnie — zrobiliśmy wtedy

zakład. 

—  Kiedy następnego ranka obudziliśmy się z ciężkimi gło-

wami w pustym szynku, ty na zbutwiałej ławce, ja pod zalanym

wódką stołem, nie sądziłeś, że dotrzymam zakładu. 

—  Nie sądziłem —  odrzekł  Bärlach  —  żeby jakikolwiekczłowiek mógł dotrzymać takiego zakładu.

Milczeli. 

—  Nie wódź nas na pokuszenie —  zaczął znów tamten.Twojej cnotliwości nigdy nie zagrażała pokusa, ale twoja cnotli-

wość mnie kusiła. Dotrzymałem zuchwałego zakładu, że w twojejobecności popełnię zbrodnię, a ty nie będziesz mógł mi jej do-

wieść. 

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 65/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

61

— Trzy dni później — powiedział stary cicho, zatopiony wewspomnieniach —  kiedy szliśmy z pewnym niemieckim kupcem

przez most Mahmuda, w moich oczach zepchnąłeś go do wody.  

—  Biedaczysko nie umiał pływać, ty zaś byłeś tak nie-

wprawny w tej sztuce, że po twojej chybionej próbie ratowaniatonącego wyciągnięto cię na wpół żywego z brudnych fal ZłotegoRogu —  odrzekł tamten niewzruszony. —  Popełniłem morder-

stwo w słoneczny letni dzień, przy lekkim wietrzyku od stronymorza, na moście, na którym panuje ożywiony ruch, jawnie, po-

śród zakochanych parek z kolonii europejskiej, muzułmanów imiejscowych żebraków, a mimo to nie mogłeś mi niczego dowieść.Kazałeś mnie aresztować —  na próżno. Przesłuchania trwały ca-

łymi godzinami —  bez rezultatu. Sąd uwierzył podanej przezemnie wersji, według której kupiec popełnił samobójstwo.  

— Udało ci się dowieść, że człowiek ten stał na progu ban-

kructwa i bezskutecznie usiłował ratować się oszustwem —przyznał stary z goryczą, bledszy niż zwykle. 

— Starannie wybrałem swoją ofiarę, przyjacielu — zaśmiałsię tamten. 

— W ten sposób zostałeś zbrodniarzem — dokończył komi-

sarz. 

Pogrążony w myślach mężczyzna bawił się tureckim nożem. 

—  Nie przeczę, że jestem czymś w rodzaju przestępcy —rzekł wreszcie obojętnie. —  Stawałem się coraz doskonalszymzbrodniarzem, ty zaś coraz doskonalszym kryminologiem. Ale jacię wyprzedzałem o krok, którego nigdy nie mogłeś nadrobić.Wciąż pojawiałem się na twojej drodze jak szare widmo, wciąż

mnie kusiło, aby, że tak powiem, pod twoim nosem, popełniać co-

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 66/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

62

raz zuchwalsze, coraz bardziej szalone, bluźniercze zbrodnie, a tynigdy nie mogłeś mi ich dowieść. Zwyciężałeś głupców, ale ja zwy-

ciężyłem ciebie. 

I przyglądając się uważnie staremu, jakby z rozbawieniemciągnął: 

—  Tak nam obu upływało życie. Tobie wśród zwierzchni-

ków, w komisariatach policyjnych i zatęchłych pokojach biuro-

wych, gdzie wytrwale piąłeś się szczebel  po szczeblu na drabinęswojej skromnej kariery, wojowałeś ze złodziejami i oszustami, znieszczęśnikami, którym nie udało się nic uszczknąć z życia, lub — 

jeśli dobrze poszło —z mordercami pomniejszego kalibru; ja zaśto znikałem w ciemności wielkomiejskiej dżungli, to znów wynu-

rzałem się w blasku wspaniałych stanowisk, obsypany orderami;dla zabawy wyświadczałem dobro, jeśli mi przyszła ochota, toznów, w przypływie innego nastroju, uprawiałem zło. Cóż za pa-

sjonująca gra! Ty pragnąłeś zniszczyć moje życie ja uchronić je naprzekór tobie. Doprawdy, j e d n a noc połączyła nas na wieczne

czasy! 

Mężczyzna siedzący za biurkiem Bärlacha klasnął w ręce;tylko jedno przerażające klaśnięcie. 

— I oto nasza kariera dobiega końca! — wykrzyknął. — Ty

wróciłeś do Berna po doznanym niepowodzeniu, wróciłeś do tegopoczciwego sennego miasta, o którym nigdy nie wiadomo, co wnim jeszcze żyje, a co już umarło; ja wróciłem do Lamboing, takimiałem kaprys. Człowiek chętnie zamyka koło, a mnie niegdyś wtej właśnie wiosce zapomnianej przez Boga urodziła pewna daw-

no już pochowana kobieta, bez sensu, niewiele się nad tym faktemzastanawiając, stamtąd też jako trzynastoletni chłopiec uciekłem

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 67/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

63

pewnej deszczowej nocy. Jesteśmy więc tu obaj znowu. Daj za wy-

graną, przyjacielu, to bezcelowe. Śmierć nie czeka. 

I nagle, niemal niedostrzegalnym, dobrze wymierzonym ru-chem rzucił nóż, który musnąwszy policzek Bärlacha utkwił głę-boko w oparciu fotela. Stary nie poruszył się. Tamten wybuchnąłśmiechem. 

— A więc myślisz, że ja zabiłem tego Schmieda? 

— Moim obowiązkiem jest przeprowadzenie śledztwa w tej

sprawie — odparł komisarz. 

Tamten wstał i sięgnął po teczkę. 

— Zabieram ją. 

— Kiedyś uda mi się dowieść twoich zbrodni — powtórzył Bärlach. — To moja ostatnia szansa. 

— W tej teczce znajdują się jedyne, choć skąpe dowody, któ-re Schmied zebrał dla ciebie w Lamboing. Bez niej nic nie osią-gniesz. Znam cię i wiem, że nie masz odpisów ani fotokopii. 

— Nie — przyznał stary — nie mam nic takiego. 

— Nie zamierzasz użyć rewolweru, aby mi przeszkodzić? —spytał tamten drwiąco. 

— Wyjąłeś z niego naboje — odrzekł Bärlach nie poruszającsię. 

— No, właśnie! — powiedział tamten i poklepał komisarzapo ramieniu.

Potem przeszedł obok niego, drzwi otworzyły się, zamknę-ły, zewnątrz zatrzasnęły się drugie drzwi. Bärlach siedział w fot e-

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 68/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

64

lu oparłszy policzek o zimną klingę noża. Nagle sięgnął po broń iobejrzał ją. Rewolwer był nabity. Komisarz zerwał się z fotela,wybiegł do sieni, rzucił się do drzwi wyjściowych, otworzył je jed-

nym szarpnięciem —  trzymając rewolwer w ręku.  Ulica była pu-

sta.

I wtedy nadszedł ból, potworny, dziki, kłujący ból, słońce,które rozpaliło się w jego wnętrzu, szarpnęło nim, zwinęło go wkłębek, zalało falą żaru, zatrzęsło. Stary czołgał się jak zwierzę, t a-

rzał się po podłodze, zwinął na dywanie i pozostał tak w kącie

miedzy krzesłami, zlany zimnym potem. 

— Czym jest człowiek? — jęczał cicho. — Czymże jest czło-

wiek?

Wreszcie podźwignął się. Atak minął. Stary poczuł się lepiej,pierwszy raz od dawna nie czul bólu. Wypił szklaneczkę podgrza-

nego wina małymi ostrożnymi łykami. Poza tym nic nie wziął doust. Nie wyrzekł się jednak zwykłego spaceru przez miasto i tara-

sy; szedł na wpół śpiąc, ale każdy krok w oczyszczonym przez

deszcz powietrzu przynosił  mu ulgę. Lutz. naprzeciw którego

Bärlach usiadł wkrótce potem w biurze, nie zauważył w nim żad-nej zmiany. Może zbyt go absorbowało własne nieczyste sumienie,aby mógł coś w ogóle zauważyć. Postanowił opowiedzieć  Bärla-

chowi o swojej rozmowie z von Schwendim jeszcze tego popołu-

dnia, nie zaś dopiero wieczorem. Przybrał w tym celu chłodnąrzeczową postawę i z wypiętą piersią, jak generał na wiszącymnad jego głową obrazku Traffeleta, poinformował starego suchym

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 69/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

65

telegraficznym stylem. Ku jego bezmiernemu zdziwieniu jednak

komisarz nie wysunął żadnych zastrzeżeń, zgodził się ze wszyst-

kim i powiedział, że istotnie najlepiej będzie poczekać na decyzjęRady Stanowej, tymczasem zaś skoncentrować śledztwo na życiuSchmieda. Lutz był tak zaskoczony, że zapomniał o swej  pozie, stałsię bardzo przystępny i rozmowny. 

—  Oczywiście zasięgnąłem informacji o Kastmannie i po-

zwoliło mi to nabrać przekonania, że podejrzewanie go o morder-

stwo nie wchodzi w ogóle w rachubę. 

—  Oczywiście —  powiedzial stary. Lutz, który w przerwie

obiadowej otrzyma! pewne informacje z Biel, chełpił się terazswoimi wiadomościami. 

— Urodzony w Pockau w Saksonii, syn hurtownika branżyskórzanej, pierwotnie obywatel argentyński, poseł tegoż państwaw Chinach —  zapewne w młodości emigrował do Ameryki Połu-

dniowej potem obywatel francuski, spędza czas przeważnie w po-dróżach. Ma krzyż Legii Honorowej i zdobył rozgłos swoimi publ i-

kacjami z zakresu biologii. O jego charakterze świadczy fakt, że nieprzyjął wyboru do Akademii Francuskiej. To mi imponuje. 

— Interesujący rys charakteru — wtrącił Bärlach. 

—  O jego dwóch służących zasięgamy jeszcze informacji.

Mają francuskie paszporty, zdaje się jednak, że pochodzą z Em-mentalu. Kastmann posłużył się nimi robiąc len niesmaczny żart wczasie pogrzebu. 

—  Zdaje się, że  Kastmann lubi takie kawały —  powiedziałstary. 

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 70/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

66

— Nieprzyjemnie odczuł zapewne stratę psa. Jednakże całasprawa Schmieda jest nieprzyjemna przede wszystkim dla nas.

Postawiliśmy się w zupełnie fałszywym świetle. Całe szczęście, żejestem zaprzyjaźniony z  von Schwendim. Kastmann to człowiekświatowy i cieszy się pełnym zaufaniem szwajcarskich przemy-

słowców. 

— W takim razie z pewnością nie można mu nic zarzucić — 

mruknął Bärlach. 

— Stoi poza wszelkimi podejrzeniami. 

— Na pewno — przytaknął stary. 

—  Niestety, nie możemy tego powiedzieć o Schmiedzie —zakończył Lutz rozmowę i kazał się połączyć z gmachem Rady. 

Kiedy jednak czekał ze słuchawką w ręku, komisarz, któryodwrócił się już ku drzwiom, rzekł: 

—  Muszę pana prosić o zwolnienie na tydzień z powoduchoroby. 

—  Dobrze —  odparł Lutz zasłaniając ręką słuchawkę, po-

nieważ właśnie się ktoś odezwał — w poniedziałek może pan nieprzychodzić. 

W pokoju Bärlacha  czekał Tschanz, który podniósł się zkrzesła na widok zwierzchnika. Był pozornie spokojny, ale komi-

sarz wyczuł jego zdenerwowanie.

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 71/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

67

—  Jedziemy do Kastmanna —  powiedział Tschanz. —  Naj-

wyższy czas. 

— Do pisarza — odparł stary i włożył płaszcz. Okrężne dro-gi, wciąż okrężne drogi! — irytował się 

Tschanz schodząc z Bärlachem na dół. Komisarz zatrzymałsię w drzwiach wyjściowych. 

— Tam stoi niebieski mercedes Schmieda! 

Tschanz wyjaśnił, że kupił ten samochód na raty: ktoś mu-

siał go przecież wziąć. Siadł za kierownicą, Bärlach koło niego.Tschanz ruszył przez plac przed dworcem w kierunku Bethlehem. 

— Znowu jedziesz przez Ins — mruknął Bärlach. 

— Lubię tę drogę. 

Bärlach patrzył na zmyte deszczem pola. Wszystko tonęło w

jasnym, spokojnym świetle. Ciepłe, łagodne słońce chyliło się jużku zachodowi. Obaj milczeli. Raz tylko, między Kerzers i Munt-

schemier, Tschanz się odezwał: 

— Pani Schönler wspominała, że pan zabrał z pokoju jakąśteczkę. 

— To nic urzędowego, Tschanz, prywatne papiery. Tschanz

nic nie odpowiedział, nie zadawał też dalszych pytań, ale  Bärlachznów musiał zastukać palcem w szybkościomierz, którego wska-

zówka wahała się koło stu dwudziestu pięciu. 

— Wolniej, Tschanz, wolniej. Nie dlatego, żebym się bał, ależołądek mi dokucza. Jestem stary. 

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 72/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

68

Pisarz przyjął ich w swoim gabinecie. Była to izba stara i takniska, że obaj musieli wchodząc schylić się w  drzwiach jak pod

jarzmem. Na dworze szczekał jeszcze mały, biały piesek z czarnympyskiem, a gdzieś w głębi domu płakało dziecko. Pisarz siedziałpod gotyckim oknem w dresie i w brązowej skórzanej kurtce. Od-

wrócił się wraz z krzesłem ku wchodzącym, nie wstał jednak od

założonego papierami biurka. Nie podnosząc się i prawie nie wit a-

jąc zapytał, czego życzy sobie od niego policja. „Jest nieuprzejmy— pomyślał Bärlach — nie lubi policjantów, pisarze nigdy nie lu-

bili policjantów.” Stary postanowił być ostrożny. Tschanz równieżczuł się w tej sytuacji nieswojo. „W każdym razie nie można dopu-

ścić, aby nas obserwował, bo gotów to jeszcze opisać w książce” — 

pomyśleli obaj jednocześnie. Kiedy jednak, idąc za ruchem ręki p i-

sarza, zasiedli w miękkich fotelach, zaskoczeni stwierdzili, żeświatło pada przez niewielkie okno wprost na nich, podczas gdytwarz pisarza w tym niskim zielonym pokoju, pośród mnóstwaksiążek, jest ledwo widoczna. 

— Przychodzimy w związku ze sprawą Schmieda — zacząłstary — który został zamordowany w pobliżu Twann. 

—  Wiem. W związku ze sprawą doktora Prantla, któryszpiegował Kastmanna — odparła czarna sylwetka, znajdująca sięmiędzy oknem a nimi. —  Kastmann mi o tym opowiadał. —  Na

krótką chwilę twarz pisarza rozbłysła, zapalił papierosa. Tamci

dwaj zdążyli dostrzec jego ironiczny uśmiech. — Panów interesujemoje alibi? 

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 73/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

69

— Nie — odrzekł Bärlach. 

—  Nie podejrzewacie mnie o morderstwo? —  zapytał pi-

sarz, wyraźnie zawiedziony. 

— Nie — odparł sucho Bärlach. — Pana nie.

Pisarz jęknął: 

— No, proszę, oto w jak ubolewania godny sposób nie do-

cenia się w Szwajcarii pisarzy! 

Stary roześmiał się. 

— Jeżeli pań koniecznie chce wiedzieć, oczywiście mamy jużpańskie alibi. O wpół do pierwszej tej nocy, kiedy popełnione zo-

stało morderstwo, spotkał pan między Lamlingen a Schernelz

strażnika i wracał pan z nim do domu. Szliście tą samą drogą.Strażnik opowiadał, że pan był w świetnym humorze. 

— Wiem o tym. Policjant z Twann już dwukrotnie wypyt y-wał mnie strażnika i w ogóle wszystkich tutaj. Nawet moją t e-

ściową. Więc jednak podejrzewaliście mnie o morderstwo —stwierdził z dumą. — To także swego rodzaju sukces pisarski! 

Bärlach pomyślał: „Na tym właśnie polega próżność pisarzy,że chcą być traktowani poważnie.” Wszyscy trzej milczeli, aTschanz z uporem próbował spojrzeć pisarzowi w twarz. W tymświetle jednak było to niemożliwe. 

— Czego panowie jeszcze chcą ode mnie? — burknął pisarz. 

— Jak często widuje się pan z Kastmannem? 

— Co to, przesłuchanie? — zapytała czarna sylwetka prze-

suwając się jeszcze bardziej ku oknu. — Nie mam teraz czasu. 

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 74/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

70

—  Niechże pan nie będzie taki nieubłagany —  powiedziałkomisarz. — Chcemy przecież tylko trochę z panem porozmawiać. 

Pisarz mruknął coś pod nosem, więc Bärlach powtórzyłznowu: — Często się pan widuje z Kastmannem? 

— Od czasu do czasu. 

— W jakim celu? 

Stary oczekiwał znowu zgryźliwej odpowiedzi, ale pisarzroześmiał się tylko, dmuchnął obu policjantom w twarz kłębem

dymu z papierosa i rzekł: 

— Ten Kastmann to ciekawy człowiek, komisarzu, do takichludzi pisarze ciągną jak muchy. A jak on cudownie gotuje! Mówiępanu, delicje! 

I pisarz zaczął mówić o sztuce kulinarnej Kastmanna, opisu-

jąc jedną potrawę po drugiej. Tamci słuchali tego pięć minut ijeszcze następne pięć minut; kiedy jednak minął kwadrans, a pi-

sarz bez przerwy mówił tylko o zdolnościach kucharskich Kast-

manna, Tschanz wstał i powiedział, że niestety nie przyszli tu, abysłuchać o gotowaniu. Wówczas jednak zaprotestował Bärlach,który nagle ożywił się i oświadczył, że jego to ogromnie interesuje.W starego jakby życie wstąpiło, zaczął opowiadać o kuchni Tur-

ków, Rumunów, Bułgarów, Jugosłowian, Czechów, obaj przerzuca-

li się potrawami jak piłką. Tschanz pocił się i klął w duchu. Tam-

tych dwóch nie sposób było oderwać od tematu, ale w końcu potrzech kwadransach zamilkli, wyczerpani jak. po długotrwałejuczcie. Pisarz zapalił cygaro. Było zupełnie cicho. Dziecko w głębidomu zaczęło znowu płakać. Na dworze zaszczekał pies. I nagleTschanz rzucił pytanie: 

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 75/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

71

— Czy Kastmann zabił Schmieda? 

Pytanie to było prymitywne, stary potrząsnął głową, a czar-

na sylwetka przed nim odrzekła: 

— Idzie pan rzeczywiście na całego. 

— Proszę odpowiedzieć — zażądał stanowczo Tschanz i po-

chylił się ku przodowi, ale twarz pisarza pozostała niewidoczna. 

Bärlach był ciekawy, jak teraz pisarz zareaguje. On jednak

nadal zachował spokój. 

— Kiedyż ten policjant został zabity? — spytał. 

— Po północy — odparł Tschanz. 

Wówczas pisarz zauważył, że nie wie, oczywiście, i raczejmocno o tym wątpi, czy zasady logiki obowiązują także policję, aleponieważ on, jak to sama policja stwierdziła w swej gorliwości, o

wpół do pierwszej spotkał strażnika na drodze do Schernelz i zdziesięć minut przedtem pożegnał się z Kastmannem, Kastmannnie może w żaden sposób być mordercą. 

Tschanz chciał dowiedzieć się, czy również inni uczestnicy

przyjęcia byli jeszcze o tej porze u Kastmanna. Pisarz odpowie-

dział przecząco. 

— Czy Schmied pożegnał się ze wszystkimi? 

—  Doktor Prantl zwykł był wychodzić przedostatni —  od-

parł pisarz nie bez ironii. 

— A kto był ostatni? 

— Ja. 

Tschanz nie ustępował. 

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 76/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

72

— Czy obaj służący byli wtedy w domu? 

— Nie wiem.

Tschanz chciał teraz wiedzieć, dlaczego nie otrzymał jasnejodpowiedzi na to pytanie.

Pisarz odburknął, że uważa swoją odpowiedź za dostatecz-

nie jasną. Nie ma zwyczaju zwracać uwagi na tego rodzaju służą-cych.

—  Czy Kastmann jest dobrym, czy złym człowiekiem? — 

spytał Tschanz niemal z rozpaczą, tracąc panowanie nad sobą.Komisarz siedział jak na rozżarzonych węglach. „Cud będzie, jeżelinie dostaniemy się do najbliższej powieści” pomyślał Bärlach.  

Pisarz dmuchnął w twarz Tschanzowi taką chmurą dymu,że młody policjant zaczął kaszleć, po czym w pokoju zapanowaładługa cisza — nie było już nawet słychać płaczu dziecka. 

— Kastmann jest złym człowiekiem — powiedział w końcupisarz.

—  I mimo to odwiedza go pan często, tylko dlatego że do-

brze gotuje? — zapytał Tschanz zły z powodu nowego ataku kasz-

lu. 

— Tylko dlatego.

— Nie rozumiem.

Pisarz roześmiał się. I on jest w pewnym sensie policjantem,

wyjaśnił, tylko poza nim nie stoi władza, państwo, ustawy i wię-zienie. J e g o zawód także polega na patrzeniu ludziom na ręce. 

Tschanz zamilkł zmieszany, a Bärlach rzekł: 

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 77/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

73

— Rozumiem. — A po chwili, kiedy słońce zgasło w oknie,ciągnął: — Oto przesadna gorliwość mego podwładnego Tschanzawpędziła nas w ślepy zaułek, z którego nie uda mi się zapewnewyjść obronną ręką. Młodość ma jednak i swoje dobre strony,skorzystajmy więc z tego, że młody rozpędzony byczek utorowałnam drogę (na te słowa Tschanz zaczerwienił się z gniewu). Pozo-

stańmy przy pytaniach i odpowiedziach, które tu już padły w imięboże. Prosto z mostu: jakie jest pańskie zdanie w tej sprawie? CzyKastmann mógłby popełnić morderstwo?

W pokoju ściemniało się szybko, ale pisarzowi nie przyszłona myśl zapalić światła. Usadowił się w niszy pod oknem, tak żeobydwaj policjanci czuli się jak uwięzieni w lochu. 

—  Moim zdaniem Kastmann zdolny jest popełnić każdeprzestępstwo — padła spod okna brutalna odpowiedź, wypowie-

dziana głosem nie pozbawionym złośliwości. —  Mimo to jestem

przekonany, że nie on zamordował Schmieda. 

— Pan zna Kastmanna — powiedział Bärlach. 

— Mam pewne wyobrażenie o nim — odparł pisarz. 

— Pan ma o nim s w o j e w ł a s n e  wyobrażenie — popra-

wił stary chłodno sylwetkę ciemniejącą przed nimi na tle okna. 

—  Najbardziej fascynuje mnie w nim nie jego talent kuli-

narny, chociaż niełatwo entuzjazmuję się czymkolwiek innym —powiedział pisarz —  lecz możliwości tego prawdziwego nihilisty.Zawsze dech człowiekowi zapiera, kiedy spotyka ucieleśnienie ja-

kiegoś pojęcia. 

—  Przede wszystkim dech zapiera człowiekowi, kiedy słu-

cha pisarza — stwierdził sucho komisarz. 

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 78/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

74

—  Może Kastmann zrobił więcej dobrego niż my wszyscytrzej, siedzący w tym koślawym pokoju — ciągnął pisarz. —  Jeślinazwałem go złym człowiekiem, to dlatego że zarówno jego dobrepostępki, jak i złe, o które go posądzam, są wynikiem chwilowejzachcianki lub kaprysu. Nigdy nie popełniłby złego czynu, aby cośosiągnąć, tak jak inni, którzy dopuszczają się zbrodni, żeby zdobyćpieniądze, kobietę lub władzę; Kastmann robi to bez żadnego celu,bo po nim się można zawsze spodziewać zarówno zła, jak i dobra itylko przypadek rozstrzyga. 

—  Pan wyciąga wnioski, jakby to była matematyka —  po-wiedział stary. 

— Bo też to jest matematyka — odparł pisarz. — Można byskonstruować jego antytezę, tak jak się konstruuje figurę geome-

tryczną, będącą odbiciem innej, i jestem pewny, że istnieje gdzieśna świecie taki człowiek; może i jego pan kiedyś spotka. Jeśli siętrafia na jednego, to można trafić także na drugiego. 

— To brzmi jak program — zauważył stary. 

—  To właśnie jest program, dlaczego by  nie —  odparł pi-

sarz. — Jako odbicie Kastmanna wyobrażam sobie człowieka, któ-ry byłby przestępcą dlatego, że zło stanowiłoby jego moralność,jego filozofię i który z takim samym fanatyzmem czyniłby źle, jak

inni z rozmysłem czynią dobrze. Komisarz wtrącił,  że wolałby powrócić do sprawy Kast-

manna, który go bardziej interesuje. 

—  Jak pan sobie życzy —  powiedział pisarz —  powróćmywiec do Kastmanna, jako do jednego bieguna zła. Dla niego zło niejest wyrazem jakiejś filozofii czy popędu, lecz dowodem jego wol-

ności: wolności negacji. 

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 79/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

75

—  Za taką wolność nie dałbym ani grosza —  oświadczyłstary. 

— Niech pan nie daje — rzekł tamten. — Ale warto poświę-cić całe życie na studiowanie tego człowieka i tej jego wolności.  

— Całe życie... — powtórzył stary. 

Pisarz milczał. Zdawało się, że nie chce już nic więcej p o-

wiedzieć. 

—  Ja mam do czynienia z rzeczywistym Kastmannem — 

rzekł wreszcie komisarz. —  Z człowiekiem zamieszkałym podLamlingen, na równinie Tessenberg, i urządzającym przyjęcia,które kosztowały życie pewnego porucznika policji. Chciałbymwiedzieć, czy obraz, który pan odmalował, jest obrazem prawdzi-

wego Kasttnanna, czy też Kastmanna pańskich marzeń. 

— Naszych marzeń — powiedział pisarz. Komisarz milczał. 

— Zresztą nie wiem — zakończył pisarz i podszedł do gości,aby ich pożegnać; tylko Bärlachowi podał rękę, tylko jemu.  

— Nigdy się takimi rzeczami nie zajmowałem. Zbadanie tejsprawy należy do policji. 

Odprowadzeni przez białego pieska, który ich z wściekło-

ścią oszczekiwał, obaj policjanci wrócili do samochodu i Tschanz

usiadł za kierownicą. 

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 80/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

76

— Ten pisarz wcale mi się nie podoba — powiedział Bärla-

ch, zanim wsiadł, obciągnął na sobie płaszcz. Piesek wskoczył namurek obrośnięty winem i ujadał zawzięcie. 

— No, teraz do Kastmanna — powiedział Tschanz i zapuściłsilnik. 

Stary potrząsnął głową. 

— Do Berna. 

Ruszyli w dół w kierunku Ligerz, przed nimi roztaczał się

krajobraz położony w przepastnej głębi. Na rozległej przestrzeniukazywały się ich oczom żywioły: kamień, ziemia, woda. Oni samijechali w cieniu, ale słońce zachodzące za Tessenberg oświetlałojeszcze jezioro, wyspy, pagórki, podgórze, lodowce na horyzoncie ispiętrzone zwały chmur, płynące po błękitnym oceanie nieba.Komisarz patrzył, pochłonięty tą grą niestałej jesiennej pogody.

„Zawsze to samo — myślał — nawet w swojej zmienności zawszeto samo.” Kiedy szosa nagle skręciła i jezioro, sklepiona tarcza,znalazło się wprost przed nimi, Tschanz zatrzymał samochód. 

—  Muszę z panem pomówić, panie komisarzu —  zaczął

wzburzony.

— O co chodzi? — spytał Bärlach spoglądając w przepaść. 

—  Musimy pojechać do  Kastmanna, inaczej nie ruszymy zmiejsca, to przecież logiczne. Przede wszystkim powinniśmy prze-

słuchać obu służących. 

Bärlach rozparł się wygodnie — posiwiały mężczyzna, dba-

jący o swoją powierzchowność — i spokojnym spojrzeniem zmru-

żonych oczu obserwował siedzącego obok młodego człowieka. 

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 81/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

77

— Mój Boże, nie możemy robić zawsze tego, co dyktuje lo-

gika, Tschanz. Lutz nie życzy sobie, żebyśmy niepokoili Kastman-

na; to zrozumiałe, gdyż musiał przekazać sprawę prokuratorowizwiązkowemu. Poczekajmy na jego decyzję. Mamy przecież doczynienia z drażliwymi cudzoziemcami. 

Obojętność Bärlacha rozwścieczyła Tschanza. 

— To skończona bzdura! — wykrzyknął. — Lutz ze wzglę-dów politycznych sabotuje śledztwo. Von Schwendi jest jego przy-

jacielem i adwokatem Kastmanna, to mówi samo za siebie. 

Twarz Bärlacha nawet nie drgnęła. 

— Dobrze, że jesteśmy sami, Tschanz. Lutz może się trochępośpieszył, ale kierował się słusznymi przesłankami. Tajemnicawiąże się ze Schmiedem, nie z Kastmannem.

Tschanz nie dał się zbić z tropu. 

— Musimy szukać prawdy i tylko prawdy! – zawołał z roz-

paczą ku nadciągającym zwałom chmur. – Prawdy o tym, kto jest

mordercą Schmieda! 

— Masz rację — powtórzył Bärlach, ale chłodno, bez patosu— prawdy o tym, kto jest mordercą Schmieda.

Młody policjant położył rękę na ramieniu komisarza i spoj-

rzał w jego nieprzeniknioną twarz. 

—  Dlatego musimy podjąć wszelkie potrzebne kroki wła-

śnie wobec  Kastmanna. W śledztwie nie może być najmniejszejluki. Powiada pan, że nie da się zawsze robić tego, co dyktuje log i-

ka. Ale w tym wypadku m u s i m y to zrobić. Nie możemy pomi-

nąć Kastmanna.

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 82/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

78

—  Kastmann nie jest mordercą —  powiedział sucho  Bär-

lach.

—  Istnieje jednak możliwość, że morderstwa dokonano najego polecenie. Musimy przesłuchać służących! —  upierał sięTschanz.

— Nie widzę żadnej przyczyny, dla której Kastmann miałbyzamordować Schmieda —  powiedział stary. —  Sprawcy należyszukać tam, gdzie czyn taki mógłby mieć jakiś sens, a to już ob-

chodzi tylko prokuratora — ciągnął. 

—  Pisarz także uważa Kastmanna za mordercę! —  wy-

krzyknął Tschanz. 

— Czy i ty tak uważasz? — spytał Bärlach i czekał odpowie-

dzi.

— Także i ja, panie komisarzu. 

— W takim razie tylko ty — stwierdził Bärlach. — Zdaniem

pisarza jest on z d o l n y do popełnienia każdego przestępstwa, ato całkiem co innego. Pisarz nie wypowiedział się na temat, czy-

nów Kastmanna, tylko na temat możliwości, jakie w nim tkwią.

Teraz Tschanz stracił cierpliwość. Chwycił starego za ra-

miona.

— Długie lata żyłem w cieniu — mówił zduszonym głosem.-Zawsze mnie pomijano, lekceważono, traktowano jak smarkacza,jak coś w rodzaju lepszego gońca! 

-- Przyznaję, że tak było —  powiedział Bärlach wpatrującsię w twarz zrozpaczonego Tschanza. — Długie lata żyłeś w cieniu

tego, który został teraz zamordowany. 

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 83/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

79

—  Żyłem w jego cieniu tylko dlatego, że był bardziej wy-

kształcony, że znał łacinę! 

—  Jesteś wobec niego niesprawiedliwy —  odparł Bärlach.— Schmied był najwybitniejszym pracownikiem policji kryminal-

nej, jakiego kiedykolwiek znałem. 

—  A teraz —  krzyczał Tschanz —  kiedy pierwszy raz ja

mam szanse, wszystko ma pójść na marne, jedyna okazja wybiciasię zostanie zaprzepaszczona przez jakąś głupią grę dyplomatycz-

ną! Tylko pan może to jeszcze zmienić. Niech pan porozmawia z

Lutzem, tylko pan może go przekonać, żeby mi pozwolił pójść do

Kastmanna.

— Nie, Tschanz — powiedział Bärlach- nie mogę tego zro-

bić. 

Tamten potrząsając nim jak uczniakiem, zaciskając palce najego ramionach, krzyczał: 

—  Niech pan porozmawia z Lutzem, niech pan z nim po-

rozmawia!

Stary pozostał niewzruszony. 

—  Nic z tego, Tschanz —  powiedział. —  Mnie do tego nie

namówisz. Jestem stary i chory, potrzebuję spokoju. Musisz sobie

sam poradzić. 

— Dobrze — powiedział Tschanz, nagle puścił ramiona Bär-

lacha i chwycił za kierownicę; był trupio blady i cały dygotał. — 

Nie to nie. Pan mi nie może pomóc.

Zjeżdżali dalej w dół, w kierunku Ligerz. 

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 84/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

80

—  Spędziłeś Urlop w  Gindelwald, prawda? W pensjonacie

„Eiger”? — spytał Bärlach. 

— Tak, panie komisarzu.

— Spokojnie tam i niezbyt drogo!

— Właśnie. 

—  To dobrze, Tschanz, jutro tam pojadę na odpoczynek.Muszę wyjechać w góry. Wziąłem tydzień urlopu z powodu cho-

roby.

Tschanz nie od razu odpowiedział. Odezwał się dopiero,

kiedy skręcili na szosę Biel-Neuenburg, a głos jego brzmiał jakzwykle:

— Góry nie każdemu dobrze robią, panie komisarzu. 

Jeszcze tego samego wieczoru Bärlach  udał się na  Bären-

platz do swego lekarza, doktora Hungertobela. Latarnie już się pa-

liły, noc szybko zapadała. Z okna gabinetu patrzył Bärlach w dół,na plac falujący tłumem ludzi. Lekarz złożył instrumenty. Bärlach i  

Hungertobel znali się od dawna, razem chodzili do szkoły. — Serce masz w porządku — rzekł doktor — dzięki Bogu. 

— Czy masz jakieś zapiski na temat przebiegu mojej choro-

by? — zapytał Bärlach. 

— Całą teczkę — odparł lekarz i wskazał stos papierów nabiurku. — To wszystko dotyczy twojej choroby.

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 85/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

81

— Czy z nikim nie rozmawiałeś o tym? 

— Ależ Hans — żachnął się tamten — przecież to tajemnica

lekarska!

Na plac zajechał niebieski mercedes i zatrzymał się pośródinnych parkujących tam wozów. Bärlach przyglądał się uważnie. Zsamochodu wysiadł Tschanz i dziewczyna w białym płaszczudeszczowym, na który spływały pasma jasnych włosów. 

— Czy było tu kiedy włamanie, Fritz? — spytał komisarz. 

— Skąd ci to przyszło do głowy? 

— Ach, tak tylko pytam.

— Rzeczywiście raz poprzewracano mi wszystko w biurkudo góry nogami — przyznał Hungertobel. — A historię twojej cho-

roby znalazłem na wierzchu. Pieniędzy nie brakowało, chociażmiałem ich w biurku sporo. 

— A dlaczego nie zameldowałeś o tym policji?

Lekarz podrapał się w głowę. 

—  Jak ci już powiedziałem, pieniędzy nie brakowało, ale jamimo to chciałem zawiadomić policję. Tylko że potem zapomnia-

łem. 

—  Aha —  powiedział Bärlach. —  Zapomniałeś. Włamywa-

czom nieźle się u ciebie powodzi. 

I pomyślał: „A więc Kastmann stąd o tym wie.” Spojrzałznów w dół, na plac, Tschanz wchodził właśnie z dziewczyną dowłoskiej restauracji. „W dniu jego pogrzebu” — pomyślał Bärlach i

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 86/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

82

odwrócił się od okna. Popatrzył na Hungertobela, który siedzącprzy biurku coś pisał. 

— No, więc jak tam ze mną? 

— Miewasz bóle? 

Stary opowiedział doktorowi o swoim ataku. 

—  To niedobrze, Hans —  rzekł Hungertobel. —  W ciągunajbliższych trzech dni musisz się poddać operacji. Nie ma innej

rady.

— Czuję się teraz lepiej niż kiedykolwiek. 

— Za cztery dni nastąpi drugi atak — powiedział lekarz — i

tego już nie przetrzymasz. 

—  Mam więc jeszcze dwa dni czasu. Dwa dni. A trzeciegodnia mnie zoperujesz. We wtorek rano.

— We wtorek rano — powtórzył doktor. 

— A potem będę miał przed sobą jeszcze rok życia, prawda,Fritz? —  zapytał Bärlach patrząc jak zwykle nieprzeniknionymwzrokiem na kolegę. 

Ten zerwał się i zaczął chodzić po pokoju. 

— Co za bzdury przychodzą ci do głowy! 

— Dowiedziałem się o tym od tego, kto przeczytał historięmojej choroby.

— Więc to ty się włamałeś? — zawołał lekarz wzburzony. 

— Nie, nie ja. Ale to jednak prawda, Fritz, jeszcze tylko rok.

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 87/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

83

—  Tylko rok —  powtórzył Hungertobel, usiadł na krześlepod ścianą i spojrzał bezradnie na Bärlacha, który stał na środkugabinetu w dalekim, zimnym osamotnieniu, nieruchomy i pokor-

ny. I pod jego zagubionym spojrzeniem lekarz spuścił oczy.  

Około drugiej w nocy Bärlach nagle się obudził. Położył się

wcześnie i za radą Hungertobela pierwszy raz zażył proszek nasen, tak że zrazu przypisał to gwałtowne przebudzenie działaniuśrodka, do którego nie był przyzwyczajony. Równocześnie jednakmiał wrażenie, że obudził go jakiś szmer. Jak to często bywa pogwałtownym ocknięciu się ze snu, miał nienaturalnie jasną itrzeźwą świadomość, musiał jednak najpierw wrócić do rzeczywi-

stości i dopiero po chwili, która w takiej sytuacji wydaje się

wiecznością, zrozumiał, co się z nim dzieje. Leżał nie w sypialni,jak zwykle, lecz w bibliotece; przypomniał sobie bowiem, że spo-

dziewając się ciężkiej nocy chciał trochę poczytać. Musiał go jed-

nak nieoczekiwanie zaskoczyć sen. Przesunął rękami po ciele — 

był jeszcze w ubraniu, przykryty wełnianym kocem. Nasłuchiwał.Coś upadło na podłogę — książka, którą czytał przed zaśnięciem.Ciemność panująca w pozbawionym okien hallu była głęboka, ale

nie całkowita; przez otwarte drzwi do sypialni przenikało słabeświatło, migotliwy blask burzliwej nocy. W oddali słychać byłowycie wichru. Z biegiem czasu komisarz zaczął widzieć w mrokupółkę z książkami i krzesło, a także brzeg stołu, na którym, jak musię z trudem udało dostrzec, wciąż jeszcze leżał rewolwer. Naglepoczuł zimny podmuch z sypialni, stuknęło okno, a potem drzwizamknęły się z trzaskiem. W sekundę później komisarz usłyszał w

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 88/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

84

korytarzu cichy szczęk zamka. Zrozumiał. Ktoś otworzył drzwiwejściowe i wszedł do korytarza, nie liczył się jednak z powst a-

niem przeciągu. Bärlach podniósł się i zapalił stojącą lampę. 

Wziął ze stołu rewolwer i odbezpieczył go. Wtedy równieżtamten zapalił światło w przedpokoju; Bärlach był zaskoczony, u j-

rzawszy przez uchylone drzwi palącą się lampę. W tym postępkuintruza bowiem nie widział żadnego sensu. Zrozumiał, kiedy jużbyło za późno. Ujrzał kontury ramienia i dłoni sięgającej ku lam-

pie, potem buchnął błękitny płomień i zrobiło się ciemno: niezna-

jomy wyrwał przewód ze ściany i spowodował zwarcie. Bärlachstał w zupełnych ciemnościach; tamten podjął walkę i narzuciłwarunki: Bärlach musiał walczyć po ciemku. Stary ścisnął mocniejbroń i ostrożnie otworzył drzwi do sypialni. Wszedł do pokoju.Przez okna wpadało niepewne światło, zrazu prawie niedostrze-

galne, potem jednak, kiedy wzrok doń już przywykł, nieco moc-

niejsze. Bärlach oparł się o ścianę między łóżkiem a oknem wy-

chodzącym na rzekę; drugie okno znajdowało się na prawo odniego, wychodziło na sąsiedni dom. Stał tak pośród nieprzenik-

nionego cienia, w sytuacji o tyle niekorzystnej, że nie mógł sięwymknąć — za to sam był niewidzialny. Na drzwi prowadzące dobiblioteki padał słaby blask przez okno. Bärlach mógłby dostrzecsylwetkę nieznajomego, jeśliby ten próbował wejść. Nagle błysnąłw bibliotece wąski promień latarki kieszonkowej, przesunął się,

jakby szukając czegoś, po książkach, po podłodze, po fotelu iwreszcie po biurku. W jego zasięgu znalazł się turecki nóż. Bärlachznów ujrzał na tle otwartych drzwi rękę tamtego. Była obciągniętabrązową skórzaną rękawiczką, chwilę macała po stole i zacisnęłasię na rękojeści noża. Bärlach podniósł broń, wycelował. Wtem la-

tarka zgasła. Komisarz opuścił rewolwer, czekał. Ze swego miejscamógł patrzeć przez okno; rozróżniał czarną masę nieprzerwanie

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 89/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

85

płynącej rzeki, miasto spiętrzone na przeciwległym brzegu, kat e-

drę wbijającą się w niebo niby strzała, a ponad tym wszystkim su-

nące chmury. Stał bez ruchu, oczekując wroga, który tu przyszedł,aby go zabić. Wpijał się wzrokiem w majaczący otwór drzwi. Cze-

kał. Panowała martwa cisza. Wtem na korytarzu zaczął bić zegar:trzecia. Nasłuchiwał. Z daleka dochodziło ciche tykanie zegara.Gdzieś zatrąbił samochód, po chwili przejechał ulicą. Ludzie wra-

cali z jakiegoś baru. Raz wydawało mu się, że słyszy oddech, alemusiał się mylić. Stał tak, a gdzieś w jego mieszkaniu stał tamten,noc była między nimi, cierpliwa, okrutna noc, która pod swymczarnym płaszczem kryła zabójczego węża, nóż  szukający jegoserca. Starzec prawie nie oddychał. Stał tak ściskając broń, ale nieczując niemal, że zimny pot spływa mu po karku. Nie myślał już oniczym, ani o Kastmannie. ani o Lutzu, ani nawet o chorobie tra-

wiącej jego ciało godzina po godzinie, by zniszczyć to życie, które-

go on teraz bronił, pragnąc za wszelką cenę żyć, tylko żyć. Był już

jedynie okiem przebijającym noc, uchem śledzącym najdrobniej-szy szelest, ręką zaciśniętą na chłodnym metalu broni. W pewnejchwili wyczuł jednak obecność mordercy nie w ten sposób, jak siętego spodziewał; jakiś nieokreślony chłód musnął mu policzek,słaby prąd powietrza. Długo nie mógł sobie tego wytłumaczyć, ażodgadł, że otworzono drzwi prowadzące z sypialni do pokoju ja-

dalnego. Obcy zaskoczył go po raz drugi, dostał się inną drogą do

sypialni, niewidoczny, bezgłośny, niepowstrzymany, z nożem wreku. Bärlach zdał sobie teraz sprawę, że on pierwszy musi dzia-

łać, on, stary, śmiertelnie chory człowiek, musi rozpocząć walkę,by bronić życia, które może potrwać jeszcze rok, jeśli wszystkopójdzie dobrze, jeśli cięcie Hungertobela będzie zręczne i skutecz-

ne. Bärlach skierował rewolwer ku oknu wychodzącemu na Aarę.Strzelił raz, drugi i trzeci, szybko i pewnie przez strzaskaną szybę

w stronę rzeki, po czym padł na podłogę.  Nad nim coś świsnęło;

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 90/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

86

nóż utkwił w ścianie, drżał jeszcze. Jednakże stary osiągnął już to,o co mu chodziło: w drugim oknie zabłysło światło —  to ludzie z

sąsiedniego domu wychylali się z otwartych okien, wystraszeni ipodnieceni wpatrywali się w noc. Bärlach wyprostował się. Odświatła z sąsiedniego domu w sypialni zrobiło się jasno, niewy-

raźnie dostrzegł jeszcze w drzwiach pokoju jadalnego cień ludz-

kiej postaci, potem zatrzasnęły się drzwi wejściowe, zaraz po nichpchnięte przeciągiem drzwi do biblioteki, później do pokoju jadal-

nego, uderzenie po uderzeniu, okno stuknęło i zapadła cisza. Lu-

dzie z sąsiedniego domu wciąż jeszcze wpatrywali się w noc. Starynie ruszał się spod ściany, trzymał broń w ręku. Stał tak bez ruchu,jakby stracił poczucie czasu. Sąsiedzi wycofali się do swychmieszkań, światło zgasło. Bärlach stał pod ścianą, znów pośródciemności, stopiony z nią, sam w całym domu. 

Po upływie pół godziny wyszedł na korytarz i poszukał kie-

szonkowej latarki. Zatelefonował do Tschanza, żeby do niegoprzyszedł. Potem wymienił przepalone bezpieczniki, światło zapa-

liło się znowu. Przed domem zawarczał gwałtownie hamowanysamochód, znów otworzyły się drzwi wejściowe i rozległy się kro-

ki. Tschanz wszedł do pokoju. 

— Usiłowano mnie zabić — powiedział komisarz.

Tschanz był blady. Nie miał kapelusza, włosy opadały mu wnieładzie na czoło, spod zimowego płaszcza widać było piżamę.Przeszli obaj do sypialni. Tschanz z trudem wyciągnął nóż tkwiącygłęboko w ścianie. 

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 91/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

87

— Tym? — spytał. 

— Tym, Tschanz.

Młody policjant obejrzał strzaskaną szybę. 

— Strzelał pan w okno, panie komisarzu? — spytał zdumio-

ny. Bärlach opowiedział wszystko. 

— Nic lepszego nie mógł pan zrobić — mruknął tamten.

Wyszli na korytarz i Tschanz podniósł z podłogi żarówkę. — 

Chytrze —  przyznał nie bez podziwu i odłożył ją na bok. Potemwrócili do biblioteki. Bärlach wyciągnął się na tapczanie, przykryłsię kocem i leżał tak, bezradny, nagle straszliwie postarzały i jakbyzdruzgotany.

Tschanz wciąż jeszcze trzymał w ręku nóż w kształcie węża.Zapytał: — Czy nie mógł pan rozpoznać napastnika? 

— Nie. Był ostrożny i szybko się wycofał. Dostrzegłem tylko,że miał brązowe skórzane rękawiczki. 

— To niewiele.

— Właściwie nic. Ale chociaż go nie widziałem i nawet niesłyszałem prawie jego oddechu, wiem, kto to był. Wiem, wiem.  

Stary mówił niemal niedosłyszalnie. Tschanz ważył w ręku

nóż spoglądając na szarą postać, na tego starego zmęczonegoczłowieka, na jego ręce leżące obok kruchego ciała niby zwiędłekwiaty przy zwłokach. Spotkał wzrok komisarza. Oczy Barlachawpatrywały się w niego, spokojne, przenikliwe, jasne. Tschanz po-

łożył nóż na biurku. 

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 92/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

88

—  Powinien pan pojechać jutro do Grindelwald, pan jestchory. Czy też woli pan nie jechać? Może góry nie są wskazane.Teraz jest tam już zima. 

— Owszem, pojadę. 

— W takim razie musi pan jeszcze trochę pospać. Czy mamzostać przy panu? 

— Nie, idź już Tschanz — rzekł komisarz. 

— Dobranoc — powiedział Tschanz i powoli wyszedł. 

Stary nie odpowiedział, zdawało się, że już zasnął. Tschanz

otworzył drzwi wejściowe, wyszedł i zamknął je za sobą. Wolnoprzebył niewiele kroków dzielących go od ulicy i zamknął równieżfurtkę, która była otwarta. Następnie zawrócił ku domowi. Pano-

wała wciąż jeszcze noc. Wszystko pogrążone było w ciemności,także sąsiednie domy. Tylko gdzieś daleko paliła się uliczna latar-

nia, zagubiona gwiazda pośród gęstego mroku, pełna smutku po-śród szumu rzeki. Tschanz stanął i nagłe zaklął cicho. Kopnął furt-

kę i zdecydowanym krokiem wrócił do drzwi wejściowych, razjeszcze przemierzając ogrodową ścieżkę. Nacisnął klamkę. Ale t e-

raz drzwi były zamknięte. 

Bärlach wstał o szóstej nie zmrużywszy oka. Była niedziela.Stary umył się, zmienił ubranie. Potem zatelefonował po taksów-

kę, śniadanie postanowił zjeść w wagonie restauracyjnym. Włożyłciepły zimowy płaszcz i opuścił mieszkanie, pogrążył się w szarymrok; nie miał ze sobą walizki. Niebo było czyste. Chwiejnym kro-

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 93/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

89

kiem minął komisarza jakiś student zalatujący piwem, ukłonił się.„To Blaser — myślał Bärlach- już drugi raz zawalił egzamin z fizy-

ki, biedaczysko. W takiej sytuacji człowiek zaczyna pić.” Nadjecha-

ła taksówka, zatrzymała się. Był to duży samochód amerykańskiejmarki. Kierowca miał podniesiony kołnierz, tak że niemal nie wi-

dać było jego oczu. Otworzył drzwiczki. 

— Na dworzec — powiedział Bärlach wsiadając.

Wóz ruszył. 

— No — odezwał się głos obok niego — co u ciebie słychać?Dobrze spałeś? 

Bärlach odwrócił głowę. W drugim kącie siedział Kastmann.Miał na sobie jasny płaszcz od deszczu, ręce skrzyżowane na pier-

si obciągnięte były brązowymi skórzanymi rękawiczkami. Siedziałz miną starego kpiącego chłopa. Kierowca odwrócił ku nim twarzwykrzywioną złym uśmiechem. Nie miał już podniesionego koł-nierza. Był to jeden ze służących. Bärlach zrozumiał, że wpadł wpułapkę. 

— Czego chcesz znowu ode mnie? — zapytał. 

— Ciągle mnie jeszcze tropisz. Byłeś u pisarza — powiedziałtamten ze swego kąta, a głos jego brzmiał groźnie. 

— To mój zawód. 

Kastmann nie spuszczał z niego wzroku. 

—  Słuchaj, Bärlach, dotychczas każdy, kto się mną zajmo-

wał, ginął. 

Kierowca gnał jak szatan przez Aargauerstalden. 

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 94/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

90

— Ja jeszcze żyję, a zawsze się tobą zajmowałem — odparłkomisarz spokojnie.

Obaj zamilkli.

Kierowca pędził z piekielną szybkością w stronę Victoria-

platz. Jakiś staruszek, kuśtykający przez ulicę, cudem zdołał sięuratować. 

— Uważaj! — powiedział Bärlach ze złością. 

— Jedź prędzej! — krzyknął Kastmann ostro i zmierzył st a-

rego kpiącym spojrzeniem. — Lubię szybką jazdę. 

Komisarza przeszedł dreszcz. Nie lubił pustych przestrzeni.Gnali przez most , minęli tramwaj i ponad wijącą się głęboko w do-

le srebrną wstęgą rzeki z szybkością strzały zbliżali się ku miastu,które ufnie się przed nimi otwierało. Ulice były jeszcze ciche iopustoszałe pod szklistym niebem.

— Radzę ci wycofać się z tej gry. Czas już na to, abyś uznał swojąklęskę — powiedział Kastmann nabijając fajkę. Stary spojrzał naciemne łuki podcieni, które mijali, na sylwetki dwóch policjantówprzed księgarnią Langa. „Geissbühler i Zunnsteg — pomyślał, apotem jeszcze: — Muszę wreszcie zapłacić za tego Fontanego.” 

— Nie możemy się wycofać z naszej gry — odpowiedział w

końcu. — Owej nocy w Turcji ty zawiniłeś proponując zakład, a japrzyjmując go.

Przejechali koło Pałacu Związkowego. 

—  Czy ciągle jeszcze myślisz, że to ja zabiłem Schmieda? -

zypytał tamten. 

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 95/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

91

— Ani przez chwilę tak nie myślałem — odparł stary i cią-gnął dalej, obojętnie przyglądając się, jak Kastmann zapala fajkę.Wprawdzie nie udało mi się dowieść ci zbrodni, które popełniłeś,ale za to teraz dowiodę ci tej, której nie popełniłeś.

Kastmann spojrzał na komisarza badawczo. 

— Tego nie brałem w ogóle pod uwagę — rzekł. — Będę sięmusiał mieć na baczności. 

Komisarz milczał. 

—  Może jesteś bardziej niebezpieczny, niż myślałem — 

mówił Kastmann, zamyślony, ze swego kąta.

Wóz stanął. Zajechali przed dworzec.

—  Ostatni raz z tobą rozmawiam, Bärlach—  powiedziałKastmann —  następnym razem cię zabiję, o ile oczywiście prze-

trzymasz operację. 

— Mylisz się — odparł Bärlach stojąc na placu, stary i lekkozziębnięty. —  Nie zabijesz mnie. Ja jeden ciebie znam i tylko ja

mogę cię sądzić. Odbyłem nad tobą sąd, Kastmann, i skazałem cięna śmierć. Nie przeżyjesz dzisiejszego dnia. Upatrzony przezemnie kat przyjdzie dziś do ciebie. On cię zabije, bo w końcu ktośmusi to uczynić w imię boże. 

Kastmann wzdrygnął się i ze zdumieniem patrzył na stare-

go, który z rękami w kieszeniach, nie odwracając się ruszył w głąbdworca, w głąb ciemnego budynku, z wolna zapełniającego sięludźmi. 

— Głupcze! — krzyknął nagle Kastmann za komisarzem takgłośno, że paru przechodniów obejrzało się. — Głupcze!

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 96/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

92

Jednakże Bärlach już zniknął. 

Wschodzący dzień był jasny i wspaniały, słońce, nieskazi-

telny balon, rzucało ostre i długie cienie, a wznosząc się wyżej tro-

chę je tylko skracało. Miasto rozpościerało się niby biała muszla,wchłaniając światło, łykając je swymi ulicami, aby w nocy wypluć

z powrotem tysiące świateł, potwór, który rodzi, niszczy i grzebiecoraz to nowych ludzi. Ranek stawał się coraz promienniejszy,

lśniąca tarcza nad milknącym dźwiękiem dzwonów. Tschanz cze-

kał całą godzinę, blady w blasku światła odbijającego się od mu-

rów. Chodził niespokojnie tam i z powrotem pod podcieniami ka-

tedry, spoglądając w górę na wyloty rynien o kształcie straszl i-

wych paszcz, rozdziawionych ku zalanemu słońcem brukowi.

Wreszcie otwarły się wrota. Runął przez nie potok ludzi, kazaniemiał Lüthi, Tschanz dojrzał jednak natychmiast biały płaszczdeszczowy. Anna szła ku niemu. Powiedziała, że cieszy się ze spo-

tkania, i podała mu rękę. Ruszyli w górę Kesslergasse, wmieszaniw tłum wychodzący z kościoła, otoczeni starymi i młodymi: tu ja-

kiś profesor, tam odświętnie wyelegantowana piekarzowa, dalejdwaj studenci z dziewczyną, urzędnicy, nauczyciele, wszyscy czy-

ści, wyszorowani, wszyscy głodni, cieszący się na lepszy niedziel-ny posiłek. Dotarli do placu przed kasynem, przecięli go i skiero-

wali się w dół, ku dzielnicy Marzili. Na moście przystanęli. 

—  Anno —  powiedział Tschanz —  dziś ujmę zabójcę Ulri-

cha.

— Czy pan wie, kto to jest? — spytała zaskoczona. 

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 97/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

93

Spojrzał na nią. Stała przed nim blada, smukła. 

— Myślę, że wiem — powiedział. — Czy jeżeli go schwytam

—  zawahał się chwilę, czy zadać to pytanie —  czy będziesz dlamnie tym, czym byłaś dla niego? 

Anna nie od razu odpowiedziała. Otuliła się szczelniejpłaszczem, jakby jej było zimno. Zerwał się słaby wietrzyk, którywzburzył jej jasne włosy. W końcu powiedziała: 

— Niech tak będzie. 

Podali sobie ręce i Anna przeszła na drugi brzeg. Tschanzpatrzył w ślad za nią. Jej biały płaszcz jaśniał między brzozami,chował się pośród przechodniów, pojawiał się znów, aż w końcuzniknął. Tschanz poszedł w kierunku dworca, gdzie zostawił wóz.Pojechał do Ligerz. Dotarł tam około południa; jechał bowiempowoli, od czasu do czasu zatrzymywał się, paląc papierosa szedłw pole, wracał do samochodu i ruszał dalej. W Ligerz stanął przedstacją, wszedł na schody wiodące ku kościołowi. Panował zupełnyspokój. Jezioro było granatowe, winorośla ogołocone z liści, a zie-

mia między nimi brunatna i pulchna. Tschanz jednak nic nie wi-

dział i niczym się nie interesował. Wytrwale, miarowym krokiempiął się coraz wyżej, nie oglądając się, nie zatrzymując. Droga wio-

dła stromo pod górę, z obu stron obrzeżona białym murem, mijała

winnicę za winnicą. Tschanz piął się wyżej i wyżej, spokojnie, po-woli, nieomylnie, z prawą ręką w kieszeni płaszcza. Od czasu doczasu jaszczurka przebiegała mu drogę, wzlatywały pod niebomyszołowy, cały kraj drgał w słonecznej spiekocie, jakby to byłolato; on zaś wspinał się wciąż niepowstrzymanie. Wkrótce opuściłwinnice zagłębiając się w las. Ochłodziło się. Pomiędzy pniamilśniły białe skały Jury. Piął się coraz wyżej, posuwając się wciąż

naprzód równym miarowym krokiem, aż wyszedł na otwartą

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 98/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

94

przestrzeń. Były to pola i pastwiska; droga wznosiła się już łagod-

niej. Minął cmentarz, prostokąt okolony szarym murem, z otwartąna oścież bramą. Czarno ubrane kobiety chodziły po ścieżkach,stary zgarbiony człowiek przystanął i obejrzał się za wędrowcem,który kroczył wciąż naprzód, z prawą ręką w kieszeni płaszcza.Dotarł do Prêles, minął hotel Bären i skierował się w stronę Lam-

boing. Powietrze nad wyżyną było nieruchome, przezroczyste.Nawet najbardziej odległe przedmioty widać było niezwykle wy-

raźnie. Tylko grzbiet   Chasseral pokryty był śniegiem, poza tymwszystko lśniło jasnym brązem, przerywanym bielą murów iczerwienią dachów, czarnymi pasmami pól uprawnych. Tschanzmiarowo kroczył dalej; słońce świeciło mu w plecy, rzucając przednim jego cień. Droga zstępowała w dół. Tschanz szedł ku tartako-

wi, słońce miał teraz z boku. Szedł dalej nie myśląc, nie oglądającsię, gnany j e d n y m tylko pragnieniem, opanowany j e d n ąnamiętnością. Gdzieś zaszczekał pies, potem podbiegł bliżej, ob-

wąchał dążącego wciąż naprzód człowieka i uciekł. Tschanz szedłwciąż prawą stroną drogi, krok za krokiem, nie wolniej, nie prę-dzej, w kierunku domu, który wynurzał się już spośród brunat-

nych pól, otoczony nagimi topolami. Zszedł z drogi i kroczył terazprzez pola. Buty zapadały mu się w ciepłą, nie zoraną  rolę, aleszedł dalej. Dotarł do bramy. Była otwarta. Wszedł na podwórze.Stał tam amerykański samochód. Tschanz nie zwrócił na niego

uwagi. Skierował się ku drzwiom wiodącym do domu. Były rów-nież otwarte. Wszedł do przedpokoju, otworzył następne drzwi iznalazł się w dużym hallu zajmującym cały parter. Stanął. 

Przez okna naprzeciw, niego wpadało jaskrawe światło.Przed nim, oddalony może o pięć kroków, stał Kastmann, a obokniego dwaj olbrzymi służący, nieruchomi i groźni, dwaj rzeźnicy.

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 99/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

95

Wszyscy trzej byli w płaszczach, koło nich piętrzył się stos wali-zek, wszyscy trzej byli gotowi do drogi. Tschanz stał bez ruchu. 

— A więc to pan — powiedział Kastmann i patrzył z lekkimzdziwieniem na spokojną bladą twarz policjanta i na otwarte jesz-

cze drzwi za nim. Potem zaczął się śmiać. 

— Więc tak to sobie stary wyobrażał! Nieźle, wcale nieźle!

Oczy Kastmanna były szeroko otwarte, lśniła w nich jakaśupiorna wesołość. 

Spokojnie, bez słowa, niemal powoli, jeden z dwóch rzezi-

mieszków wyjął z kieszeni rewolwer i strzelił. Tschanz poczułuderzenie w lewe ramię, wyciągnął prawą rękę z kieszeni i usko-

czył w bok. Potem strzelił trzy razy prosto w rozbrzmiewający t e-

raz jakby w olbrzymiej pustej przestrzeni śmiech Kastmanna.

Zawiadomieni telefonicznie przez Tschanza przybyli: Char-

nel z Lamboing, Clenin z Twann i pogotowie policyjne z Biel. Za-

stali skrwawionego Tschanza przy trzech trupach, następny strzałtrafił go w lewe przedramię. Walka musiała być krótka, jednak

każdy z trzech zabitych zdążył strzelić. Przy każdym z nich znale-ziono rewolwer, jeden ze służących ściskał swój kurczowo w ręku.Tschanz nie zdawał sobie sprawy, co się działo po przybyciu 

Charnela. Zemdlał dwa razy podczas zakładania opatrunku przezlekarza z Neuveville; rany okazały się jednak niegroźne. Potem za-

częli się schodzić mieszkańcy wsi, chłopi, robotnicy, kobiety. Po-

dwórze było zatłoczone, a policja zamknęła dostęp do domu: jed-

nej z dziewczyn udało się jednak wedrzeć do hallu, gdzie z gło-

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 100/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

96

śnym krzykiem przypadła do Kastmanna. Była to kelnerka, narze-

czona Charnela. On stał obok, purpurowy z gniewu. Później prze-

niesiono Tschanza do samochodu przez tłum rozstępujących sięchłopów. 

—  Oto leżą tu wszyscy trzej —  powiedział Lutz nazajutrz,wskazując zabitych, ale w głosie jego nie było triumfu, tylko smu-

tek i zmęczenie. 

Von Schwendi kiwał głową, skonsternowany. Pułkownik napolecenie swoich klientów pojechał z Lutzem do Biel. Weszli dopomieszczenia, gdzie leżały zwłoki. Przez  male zakratowane

okienko wpadał ukośny promień światła. Obaj mężczyźni stalimarznąc w swych płaszczach. Lutz miał zaczerwienione oczy.Przez całą noc studiował dzienniki Kastmanna, trudne do odczy-

tania, stenografowane dokumenty. Wsunął ręce głębiej do kiesze-

ni.

— I oto my, ludzie, ze strachu tworzymy państwa — podjąłniemal szeptem —  otaczamy się wszelkiego rodzaju strażnikami,policjantami, żołnierzami, opinią publiczną. Ale co nam z tego? — 

Twarz Lutza ściągnął grymas, oczy wyszły mu na wierzch i wy-

buchnął głuchym, beczącym śmiechem w tym zimnym pustympomieszczeniu. —  Wystarczy jeden półgłówek na czele jednegopaństwa, jednej rady. by zmieść nas z powierzchni, jeden   Kast-

mann, by zerwać nasze kordony i ominąć straże. 

Von Schwendi zdawał sobie sprawę, że lepiej byłoby spro-

wadzić sędziego śledczego na realny grunt, ale nie bardzo wie-

dział, jak się do tego zabrać. 

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 101/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

97

—  Nasze koła są bezwstydnie wykorzystywane przez naj-

rozmaitszych ludzi —  powiedział wreszcie. —  To przykre, nad

wyraz przykre.

— Nikt się tego nie domyślał — uspokajał go Lutz. 

—  A Schmied? —  zapytał radca, szczęśliwy, że poddał tentemat.

—  Znaleźliśmy u  Kastmanna teczkę należącą do Schmieda.Zawierała ona dane dotyczące życia  Kastmanna oraz przypusz-

czalnie popełnionych przez niego przestępstw. Schmied gromadził dowody przeciw Kastmannowi. Robił to jako osoba prywatna. Mu-

siał zapłacić  za ten błąd. Zostało bowiem dowiedzione, że  Kast-

mann był również sprawcą śmierci Schmieda: zamordowano gobronią, którą jeden ze służących trzymał w ręku, kiedy go Tschanzzastrzelił. Zbadanie broni natychmiast to potwierdziło. Przyczynatego zabójstwa jest również jasna:  Kastmann obawiał się. że zo-

stanie przez Schmieda zdemaskowany. Schmied powinien byłnam zaufać. Był jednak młody i ambitny. Do trupiarni wszedł Bär-

lach. Kiedy Lutz ujrzał starego, przybrał melancholijny wyraz twa-

rzy i znów wsunął ręce do kieszeni.

— No cóż, komisarzu — powiedział przestępując z nogi nanogę — to pięknie, że się tu spotykamy. W porę wrócił pan z urlo-

pu, a i my z panem radcą zdążyliśmy na czas. Oto zwłoki. Częst o-śmy się z sobą spierali: ja byłem zwolennikiem policji działającej

na zasadzie wymędrkowanych metod, z wszelkimi szykanami,najchętniej wyposażyłbym ją w bombę atomową, pan zaś, paniekomisarzu, był zawsze raczej za czymś bardziej ludzkim, za jakimślokalnym oddziałem policji, złożonym z samych poczciwychdziadków. Zakończmy nasz spór. Obaj nie mieliśmy racji. Tschanz

przekonał nas całkiem nienaukowo, za pomocą swego rewolweru.

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 102/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

98

Nie chcę wiedzieć, jak to się odbyło. W porządku, działał w obro-

nie własnej, musimy mu wierzyć i możemy mu wierzyć. Łup warttego, zabici po tysiąckroć zasłużyli na śmierć, jak się to piękniemówi; gdybyśmy natomiast zastosowali metody naukowe, dept a-

libyśmy teraz po piętach obcym dyplomatom. Będę musiał awan-

sować Tschanza. ale my dwaj wyszliśmy na osłów. Dochodzenie wsprawie Schmieda zostało zamknięte. 

Lutz spuścił głowę, zmieszany zagadkowym milczeniemstarego, skulił się, stał się nagle znowu poprawnym, sumiennym

urzędnikiem, chrząknął i spostrzegłszy wciąż jeszcze zakłopot a-nego von Schwendiego, zaczerwienił się. Potem w towarzystwiepułkownika  odszedł wolnym krokiem w mrok korytarza, pozo-

stawiając  Bärlacha  samego. Zwłoki leżały na noszach przykryteczarnymi płachtami. Z nagich szarych ścian sypał się tynk. Bärlach 

podszedł do środkowych noszy i odkrył trupa. Był to   Kastmann.

Bärlach stał lekko pochylony, lewą ręką unosząc czarną płachtę. W

milczeniu spoglądał na woskowe oblicze zmarłego, na wciąż jesz-cze wesoły zarys ust, tylko oczodoły były teraz głębsze, ale nicprzerażającego nie czaiło się już w tych przepaściach. Tak spot y-

kali się po raz ostatni: myśliwy i zwierzyna, zastrzelona, leżąca ujego stóp. Bärlach czuł, że życie ich o b u dobiegło końca, raz jesz-

cze rzucił wzrokiem na minione lata, przemierzył myślą tajemnedrogi labiryntu, którym było życie ich obu. Teraz nie stało już

między nimi nic, tylko bezmiar śmierci, sędzia, którego wyrok jestmilczeniem. Bärlach stał jeszcze wciąż pochylony, a blade światłow celi padało na jego twarz i ręce. kładło się na twarzy trupa, dlaobu przeznaczone, dla obu stworzone, obu ze sobą godzące. Mil-czenie śmierci przytłaczało go, wpełzało mu do duszy, ale nie da-

wało spokoju, jak tamtemu. Zmarli mają zawsze rację.  Bärlach 

powoli zakrył z powrotem twarz Kastmanna. Widział go po raz

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 103/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

99

ostatni. Od tej chwili wroga czekał już tylko grób. J e d n a tylko

myśl kierowała nim przez te długie lata: aby zniszczyć tego, któryleżał oto u jego stóp, w nagim szarym pomieszczeniu, przysypanyopadającym tynkiem niby lekkim rzadkim śniegiem. I nic już niepozostało staremu, jak przykryć ze znużeniem zwłoki i prosić po-

kornie o zapomnienie, o jedyną łaskę zdolną ukoić serce trawionerozszalałym ogniem. 

Tegoż dnia, punktualnie o ósmej, Tschanz wchodził do do-

mu komisarza w Altenberg, wezwany przez niego pilnie na tę go-

dzinę. Ku jego zdziwieniu drzwi otworzyła młoda pokojówka wbiałym fartuszku, a kiedy znalazł się w korytarzu, usłyszał z kuch-

ni krzątaninę i bulgotanie wody, skwierczenie potraw, brzęk na-

czyń. Pokojówka zdjęła mu płaszcz z ramion. Lewą rękę miał natemblaku; mimo to przyjechał samochodem. Kiedy dziewczynaotworzyła drzwi do jadalni, Tschanz stanął jak wryty: stół był od-

świętnie nakryty na dwie osoby. W świeczniku paliły się świece, au końca stołu, w wygodnym fotelu siedział Bärlach, oblany czer-

wonawym blaskiem płomyków — niewzruszony obraz spokoju.

—  Siadaj, Tschanz! —  zawołał stary do swego gościa iwskazał mu drugi fotel przysunięty do stołu. Tschanz usiadł oszo-

łomiony. 

— Nie wiedziałem, że przychodzę na kolację — powiedziałw końcu. 

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 104/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

100

— Musimy uczcić twoje zwycięstwo — odparł stary spokoj-

nie, odsuwając na bok świecznik, tak że patrzyli sobie prosto woczy. Potem zaklaskał w dłonie.

Drzwi się otworzyły i okazała pulchna kobieta wniosła tacęzastawioną po brzegi sardynkami, rakami, sałatkami z ogórków,pomidorów, groszku, przybranymi obficie majonezem i jajami, apośród tego zimne mięsa, kurę i łososia. Stary nabrał wszystkiegopo trochu. Tschanz, patrząc ze zdumieniem, jak olbrzymią porcjęprzygotował sobie ten człowiek chory na żołądek, poprosił tylko o

sałatkę z kartofli. 

— Co będziemy pili? — zapytał Bärlach. — Ligerzera?

— Dobrze, ligerzera — odparł Tschanz jak we śnie.

Weszła pokojówka i napełniła kieliszki.  Bärlach  zabrał siędo jedzenia, sięgnął po chleb, pochłaniał łososia, sardynki, raki,wędlinę, sałatki, majonez i zimną pieczeń, zaklaskał w ręce, kazałsobie jeszcze podać. Tschanz, osłupiały, nie zdążył się jeszcze upo-

rać ze swoją sałatką. Bärlach polecił napełnić swój kieliszek po raztrzeci.

— A teraz paszteciki i czerwony neuenburger! — zawołał.

Zmieniono talerze. Bärlach pozwolił, by nałożono mu trzypaszteciki nadziewane gęsią wątróbką, wieprzowiną i truflami. 

—  Pan jest przecież chory, panie komisarzu —  powiedziałw końcu Tschanz z wahaniem. 

— Dziś nie, Tschanz, dziś nie. Dziś święcę dzień, w którymschwytałem wreszcie zabójcę Schmieda.

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 105/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

101

Wypił drugi kieliszek czerwonego wina i zabrał się do trze-

ciego pasztecika, jedząc nieprzerwanie, żarłocznie pochłaniającdary tego świata, miażdżąc je żuchwami niby demon zaspokajają-cy nienasycony głód. Na ścianie rysował się dwukrotnie powięk-

szony, niesamowity cień jego postaci, gwałtowne ruchy rąk, po-

chylanie głowy, niby triumfalny taniec murzyńskiego wodza.Tschanz patrzył z przerażeniem na dziwaczne widowisko, jakiedawał ten śmiertelnie chory człowiek. Siedział nieruchomo, niejedząc nic, nawet najmniejszego kęska, nie umoczył ust w winie.Bärlach kazał sobie przynieść cielęce kotlety, ryż, frytki, zielonąsałatę, a do tego szampana. Tschanz drżał. 

— Pan udawał — wyszeptał — pan wcale nie jest chory!

Tamten nie odpowiedział od razu. Najpierw roześmiał się,

po czym zajął się sałatą, rozkoszując się każdym listkiem z osobna.Tschanz nie miał odwagi zapytać straszliwego starca po raz drugi. 

— Tak, Tschanz — przemówił w końcu Bärlach — udawa-łem. Nigdy nie byłem chory. —  Po czym wsunął do ust kawałekcielęciny i jadł dalej bez przerwy, nienasycony.

Wtedy Tschanz pojął, że wpadł w chytrze zastawioną pu-

łapkę, której drzwi właśnie się za nim zatrzasnęły. Oblał się zim-

nym potem. Przerażenie ściskało go coraz silniejszymi kleszczami.

Za późno zdał sobie sprawę ze swej sytuacji, nie było już ratunku. — Pan wie, panie komisarzu — rzekł cicho. 

— Tak, Tschanz, wiem —  odparł Bärlach stanowczo  i spo-

kojnie, nie podnosząc głosu, jakby mówił o czymś obojętnym. — 

Jesteś zabójcą Schmieda. — Po czym chwycił kieliszek szampana iwychylił go do dna. 

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 106/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

102

—  Zawsze mi się zdawało, że pan wie —  wyjąkał tamtenniemal niedosłyszalnie. 

Stary nie zmienił wyrazu twarzy. Zdawało się, że nie intere-suje go nic prócz jedzenia; bez miłosierdzia po raz drugi spiętrzyłna talerzu górę ryżu, polał go sosem, a na wierzchu ułożył jeszczejeden kotlet cielęcy. Raz jeszcze Tschanz próbował się ratować,bronić przed tym szatańskim żarłokiem. 

—  Kula pochodzi z rewolweru, który znaleziono przy jed-

nym ze służących — stwierdził hardo. W głosie jego brzmiała jed-

nak niepewność. 

W przymrużonych oczach Barlacha błysnęła pogarda. 

—  Bzdura, Tschanz. Wiesz doskonale, że to twój rewolwerznaleziono w dłoni służącego. Ty sam wcisnąłeś go trupowi do rę-ki. Jedynie dzięki odkryciu, że Kastmann był przestępcą, nie przej-

rzano twej gry.

—  Tego nie będzie mi pan mógł nigdy dowieść —  powie-

dział Tschanz z rozpaczą. 

Stary przeciągnął się w fotelu, już nie chory i zniszczony,lecz spokojny i władczy obraz nadludzkiej wyższości, tygrys igra-

jący ze swą ofiarą, i wypił resztkę szampana. Potem polecił krząt a-

jącej się bezustannie służącej podać sery; do nich jadł rzodkiewki,kiszone ogórki, małe cebulki. Pochłaniał coraz to nowe potrawy,jakby jeszcze po raz ostatni chciał zakosztować wszystkiego, coziemia ofiarowuje ludziom.

— Czy jeszcze nie pojąłeś, Tschanz — powiedział w końcu— że już dawno dowiodłeś mi swego czynu? Rewolwer należy dociebie, gdyż w zwłokach psa Kastmanna, którego zastrzeliłeś w

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 107/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

103

mojej obronie, tkwiła kula pochodząca z tej samej broni, z którejzadano śmierć Schmiedowi: z  twojej broni. Ty sam dostarczyłeśpotrzebnych mi dowodów. Zdradziłeś się ratując mi życie. 

— Ratując panu życie! To dlatego nie znalazłem już tej bestii— odparł Tschanz machinalnie. — Czy pan wiedział, że Kastmannma groźnego psa? 

— Tak. Owinąłem lewe ramię kawałkiem koca. 

—  Więc już wtedy zastawił pan na mnie pułapkę —  rzekł

morderca niemal bezgłośnie. 

—  Już wtedy. Ale pierwszego dowodu dostarczyłeś miwówczas, w piątek, jadąc ze mną przez Ins do Ligerz, aby odegraćkomedię z „Niebieskim Charonem”. Schmied jechał w środę przezZollikofen, wiedziałem o tym, gdyż owej nocy zatrzymywał sięprzed garażem w Lyss. 

— Skąd pan o tym wiedział? — zapytał Tschanz. 

—  Po prostu zatelefonowałem. Ten, kto owej nocy jechałprzez Ins i Erlach, był mordercą: to byłeś ty,   Tschanz. Jechałeś z

Grindelwald; pensjonat „Eiger'' ma również niebieskiego merce-

desa. Od wielu tygodni obserwowałeś Schmieda, śledziłeś każdyjego krok, zazdroszcząc mu zdolności, sukcesów, wykształcenia,dziewczyny. Wiedziałeś, że interesuje się Kastmannem, wiedziałeśnawet, kiedy go odwiedza, ale nie wiedziałeś po co. Przypadkiemwpadła ci w ręce leżąca na jego biurku teczka z dokumentami. Po-

stanowiłeś zagarnąć dla siebie tę sprawę i zabić Schmieda, aby razsamemu odnieść sukces. Słusznie sądziłeś, że łatwo ci przyjdzie,

rzucić podejrzenie o morderstwo na Kastmanna. Kiedy w Grin-

delwald zobaczyłeś niebieskiego mercedesa, wiedziałeś, co masz

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 108/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

104

robić. Wypożyczyłeś wóz na noc z środy na czwartek. Pojechałemdo Grindelwald, aby się co do tego upewnić. 

—  Dalszy przebieg sprawy jest jasny: pojechałeś przez Li-gerz do Schernelz i zostawiłeś wóz w lesie nad potokiem Twann,przeszedłeś las skracając drogę przez wąwóz, i w ten sposób zna-

lazłeś się na szosie z Twann do Lamboing. Przy skałach czekałeśna Schmieda, on poznał cię i zdziwiony zatrzymał samochód.Otworzył drzwiczki i wtedy go zabiłeś. Sam mi to przecież opo-

wiadałeś. A teraz masz to, czego chciałeś: jego sukces, jego stano-

wisko, jego wóz i jego dziewczynę. 

Tschanz słuchał tego nieubłaganego szachisty, który dal mu

mata i właśnie kończył swą złowrogą ucztę. Świece paliły się corazniespokojniej, ich światło migotało na twarzach obu mężczyzn,cienie gęstniały. Śmiertelna cisza panowała w tej mrocznej jaskini,służące już się nie zjawiały. Stary siedział teraz bez  ruchu, zdawa-

ło się, że nawet nie oddycha, pełgające światło zalewało go corazto nowymi falami czerwonego ognia, załamując się na lodowatymchłodzie jego czoła i jego duszy.

— Pan igrał sobie ze mną — rzeki Tschanz powoli.

— Igrałem z tobą — odparł Bärlach z przerażającą powagą.—  Nie mogłem inaczej. Zabiłeś mi Schmieda, więc musiałem po-

służyć się tobą. — Aby zabić Kastmanna — uzupełnił Tschanz, który nagle

pojął całą prawdę. 

— Tak jest. Pół życia poświęciłem na to, aby ująć  Kastman-

na, Schmied był moją ostatnią nadzieją. Poszczułem go na tegodiabła w ludzkiej postaci, szlachetne zwierzę na dziką bestię. I oto

zjawiłeś się ty, Tschanz, ze swoją śmieszną, zbrodniczą ambicją, i

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 109/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

105

zniszczyłeś moją jedyną szansę. Wtedy wziąłem c i e b i e , mor-

dercę, i uczyniłem z ciebie moją najgroźniejszą broń, gdyż tobąkierowała rozpacz, morderca musiał znaleźć innego mordercę.Sprawiłem, że mój cel stał się twoim celem.

— To było dla mnie piekłem — powiedział Tschanz. 

— To było piekłem dla nas obu — ciągnął stary ze st raszli-

wym spokojem. —  Interwencja von Schwendiego pchnęła cię doostatecznego kroku, musiałeś za wszelką cenę zdemaskować  

Kastmanna jako mordercę, każde zboczenie z jego tropu mogłonaprowadzić na twój trop. Tylko teczka Schmieda mogła ci jeszczepomóc. Wiedziałeś, że jest ona w moich rękach, ale nie wiedziałeś,że Kastmann mi ją odebrał. Dlatego urządziłeś na mnie napad wnocy z soboty na niedzielę. Niepokoiła cię też moja podróż do

Grindelwald.

— Pan wiedział, że to ja byłem? — spytał Tschanz cicho. 

—  Wiedziałem to od pierwszej chwili. Wszystko, co czyni-

łem, miało na celu doprowadzenie cię do krańcowej rozpaczy. Akiedy twoja rozpacz dosięgła szczytu, poszedłeś do Lamboingszukając jakiegoś rozwiązania. 

— Jeden ze służących Kastmanna zaczął strzelać powiedziałTschanz.

— W niedzielę rano powiedziałem Kastmannowi, że przyślędo niego człowieka, który go zabije.

Tschanz zachwiał się. Poczuł lodowaty dreszcz. 

— Poszczuł pan nas na siebie jak zwierzęta! 

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 110/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

106

— Dziką bestię na dziką bestię — padło nieubłaganie z dru-

giego fotela.

—  Pan był sędzią, a ja katem —  mówił urywanym głosemTschanz.

— Tak właśnie było — odparł stary. 

—  A ja wypełniając tylko pańską wolę, czy tego chciałem,czy nie, stałem się przestępcą, człowiekiem, którego będą ścigać! 

Tschanz wstał opierając się zdrową ręką o stół. Paliła się już

tylko jedna świeca. Piekącymi oczami usiłował dojrzeć w mrokusylwetkę starego, widział jednak tylko nierzeczywisty czarny cień.Niepewnie macając zrobił ruch w kierunku kieszeni. 

— Daj spokój — usłyszał głos starego. — To nie ma sensu.

Lutz wie, że jesteś u mnie, a i kobiety nie wyszły jeszcze.  

— Tak, to nie ma sensu — odparł Tschanz cicho. 

— Sprawa Schmieda została zakończona — powiedział st a-

ry w ciemność pokoju. —  Ja cię nie zdradzę. Ale odejdź stąd!Wszystk o jedno dokąd! Nie chcę cię już nigdy widzieć. Wydałemwyrok na jednego to wystarczy. Idź precz! 

— Idź precz! 

Tschanz opuścił głowę i wyszedł powoli, wtapiając się wnoc, a gdy drzwi się zamknęły i w chwilę później ruszył samochód,zgasła świeca raz jeszcze oblewając jaskrawym światłem starego,który siedział z zamkniętymi oczami.

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 111/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

107

Bärlach przesiedział całą noc w fotelu, nie wstając, nie po-

ruszając się. Niesamowita zachłanna siła żywota, która jeszcze razw nim wybuchła, opadła bliska zagaśnięcia. Raz jeszcze odważyłsię podjąć zuchwałą grę, ale pod jednym względem okłamał

Tschanza —  i gdy wczesnym rankiem, o samym świcie, Lutzwpadł do pokoju oznajmiając z przejęciem, że znaleziono Tschan-

za martwego pod przewróconym przez pociąg samochodem, za-

stał komisarza śmiertelnie chorego. Bärlach z wysiłkiem poleciłzawiadomić Hungertobela, że może go operować — nadszedł jużwtorek. —  Jeszcze tylko rok — usłyszał Lutz słowa starego wpa-

trzonego w kryształowy ranek za oknem. — Jeszcze tylko rok.

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 112/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

108

Nota edytorska

W dzieciństwie bardzo lubiłem czytać książki i słuchać słuchowisk radiowych opartych na ad-

aptacjach znanych autorów. Już wtedy też zaczęły objawiać się moje grafomańskie zdolności .

 Albo może nie zdolności, ale na pewno aspiracje. Pisałem dobre wypracowania, miałem ni e-

zły styl, duży zasób słów, nienaganną ortografię. No i nieograniczoną fantazję i skłonności do

konfabulowania. Tak, chciałem zostać pisarzem. Miałem chyba dwanaście lat, gdy usłysza-

łem w Polskim Radio słuchowisko pod tytułem „Sędzia i kat”. Tak mnie zafascynowało, że

wkrótce spisałem je w zeszycie w formie dialogów, a że pamięć miałem dobrą, była to niemal

wierna kopia słuchowiska. Oczywiści e , podpisałem własnym nazwiskiem i zeszyt długo krążył

 po klasie wywołując zachwyt koleżanek i kolegów, gratulujących mi talentu literackiego. Swój

 podziw wyraziły nawet niektóre nauczycielki. Mojej „literackiej sławie” nie zaszkodziło nawet

to, że po jakimś czasie w TV wyemitowano podobny spektakl tym razem pod tytułem „Sędzia

i jego kat”. Ktoś tam wspomniał, ktoś się roześmiał, że to prawie to samo, a właściwie to zu-

 pełnie to samo ale już wkrótce o tym zapomniano. I dopiero po wielu, wielu latach, w dobie

wszechwładnego Internetu dowiedziałem się, że „splagiatowałem” utwór Friedricha  Durren-

matta. Oczywiście, dopiero teraz mogłem go przeczytać. Wydany dopiero w 1972 roku nie był

wcześniej dostępny w bibliotekach. 

Powieść — a raczej nowela kryminalna została wydana w Niemczech w 1952 roku. Wcześniej  

była publikowana na łamach szwajcarsk iego tygodnika Der Schweizerische Beobachter. Dur-

renmatt zastosował dość często wówczas stosowany styl powieści kryminalnej, przenoszony

 potem na ekran, szczególnie w teatrach sensacji. W zasadzie czytelnik (widz, słuchacz)

wszystko wie oprócz sprawcy, którego i tak nieuchronnie demaskuje inspektor –   komisarz

 policji. Jest to jednak nietypowy kryminał. Komisarz pozwala bowiem ujść mordercy ale i tak

dosięgnie go karząca ręka sprawiedliwości. Tytułowy sędzia  przyznaje sobie więc prawo do

decydowania nie tylko o winie lecz i o karze. Tak jak inny bohater Durrenmatta w powieści

Obietnica (film z Jackiem Nicholsonem).

Książka doczekała się najpierw słuchowisk radiowych, potem spektakli telewizyjnych i filmu.

W Polsce –po raz pierwszy usłyszeliśmy ją w Teatrze Polskiego Radia w 1960 roku, później w2013 w reż. Janusza Kukuły z rewelacyjnym Marianem Opanią, Markiem Obertynem i Broni-

sławem Pawlikiem. W Teatrze Telewizji po raz pierwszy zrealizował ją Jerzy Antczak w  1963

roku (  przekład Barbary Witek -Swinarskiej), wystąpili Ignacy Machowski, Czesław Wołłejko,

 Jan Żardecki i Janusz Bylczy ński). W 1989 roku remake zrealizował Wojciech Adamczyk po-

wierza jąc główne role Zygmuntowi Bielawskiemu, Igorowi Przegrodzkiemu i Stanisławowi

Nelskiemu. Na dużym ekr anie w 1975 roku powieść Durrenmatta zrealizował Maximilian

Shell. W roli komisarza Barlacha wystąpił  znany reżyser Martin Ritt (twórca Hombre , Hud syn

 farmera ) oraz Jacqueline Bisset i Jon Voight w roli Tschanza. Durrenmatt współpracował przy

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 113/115

Friedrich Dürrenmatt — SĘDZIA I JEGO KAT 

Opracowanie edytorskie: Jawa48© 

109

scenariuszu i wy stąpił  w jed nym z epizodów. Film nosił oryginalny tytuł Der Richter und sein

Henker  ale w Polsce „pisano”  go jako Koniec gry  (Deception). Wielokrotnie realizowano rów-

nież Wi  zytę starszej pani  (film Bernharda Vicki z 1964 roku z Ingrid Bergman i Anthony Quin-

nem) a w Polskim Teatrze Telewizji m. in. z Barbarą Krafftówną, Henrykiem Borowskim i

Władysł awem Hańczą w reż. Jerzego Gruzy (1971) , oraz z Krystyną Jandą, Jerzym Stuhrem i

Marianem Opanią w reż. Waldemara Krzystka (2002).

Friedrich Durrenmatt urodził się w szwajcarskim Konolfingen w 1921 roku w

rodzinie średniomieszczańskiej Ojciec był pastorem, a dziadek politykiem.

Młode lata nie zapowiadały późniejszego pisarza. Z miernymi wynikami ukoń-

czył gimnazjum w Bernie, za to chętnie malował i rysował. Mimo to podjął

studia filologiczne i filozoficzne a także w dziedzinie nauk ścisłych. Rozpoczę-

tej rozprawy doktorskiej jednak nie ukończył.

Pierwszą opublikowaną powieścią była  Anabaptyści   (1947). Wtedy też ożenił się z aktorką

Lotti Geisler. W 1951 roku wydał drugą powieść Sędzia i jego kat  osadzoną w realiach kanto-

nu w którym oboje mieszkali. Adaptacja tej powieści na słuchowisko radiowe pozwoliła Du r-

renmattom na wyjście z zapaści finansowej. Zaczął pisać i publikować powieści detektywi-

styczne, dzięki czemu mógł nabyć posiadłość Neuchatel, w której mieszkał do końca życia.

Sporo publikacji poświęcał esejom teatralnym i ocenie sytuacji międzynarodowej (m. in. w y-

głosił dwie rozprawy o Vaclavie Havlu i Michaile Gorbaczowie. W 1980 roku ukazało się 29-

tomowe wydanie dzieł, z których wiele zostało na nowo przepracowanych. W rok po śmierci

żony Lotti ożenił się powtórnie z Charlotte Kerr, aktorką, producentką filmową i dziennikar-

ką, z którą zrealizował film Porträt eines Planeten  i sztukę teatralną Rollenspiele. Po śmierci

Friedricha w 1990 roku Charlotte opublikowała książkę Kobieta w czerwonym płaszczu.

Friedrich Durrenmatt był dwukrotnie w Polsce. Najpierw w  październiku 1962 spotkał się z

aktorami Teatru Dramatycznego z okazji przygotowywanej przez zespół sztuki "Fizycy".

Stwierdził wówczas, że Polska do kraj, który pobudza do życia, w którym widzi się wielki

wzlot, następujący po wyzwoleniu duchowym". Po raz drugi był w Polsce w 1990 roku, zwie-

dzając Auschwitz i Birkenau.

[JW48]

Przy opracowywaniu Noty edytorskiej korzystano ze stron internetowych: filmweb.pl., filmpolski.pl fdb.pl,

imdb.pl.,wikipedia.pl, biblionetka.pl,lubimyczytac.pl, sluchowiskaradiowe.pl oraz z innych dostępnych źródeł i

mater iałów, których wszystkich nie sposób wymienić, jeśli jednak ich autorzy uznają, że są oni źródłem zamies z-

czonych tu informacji, to w pełni to uznaję. 

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 114/115

 

7/17/2019 SĘDZIA I JEGO KAT_Friedrich Durrenmatt

http://slidepdf.com/reader/full/sedzia-i-jego-katfriedrich-durrenmatt 115/115

Uwaga!!!

Bez zezwolenia twórcy wolno nieodpłatnie korzystać z już rozpo-wszechnionego utworu w zakresie własnego użytku osobistego. 

Nie wymaga zezwolenia twórcy przejściowe lub incydentalne zwielo-krotnianie utworów, niemające samodzielnego znaczenia gospo-

darczego 

Można korzystać z utworów w granicach dozwolonego użytku podwarunkiem wymienienia imienia i nazwiska twórcy oraz źródła.

Podanie twórcy i źródła powinno uwzględniać istniejące możliwości. 

Twórcy nie przysługuje prawo do wynagrodzenia. 

Pliki można pobierać jeśli posiada się ich oryginał a pobrany plik bę-dzie służył jako kopia zapasowa.