Upload
trinhkiet
View
213
Download
0
Embed Size (px)
Citation preview
SŁOWO OD eRDAKCJI
Ruczajanie! Ruczajanki! Przyjaciele Ruczaju! Elfy! Trolle! Króliki! i wszyscy, którzy to
czytacie!
Oto oddajemy w Wasze ręce świeżutki numer Nowego „Przeszczepa”. Czym jest
„Przeszczep”? To gazeta tworzona przez Ruczajan dla Ruczajan, jest przestrzenią,
w której nieposkromione ruczajowskie talenty mogą realizować się w każdej
dziedzinie. Czekamy więc na Wasze uwagi, listy, pomysły oraz artykuły.
W tym numerze spotkacie się oko w oko z Druhną Szczepową, dowiecie się jaka
muzyka siedzi w mózgach Ruczajan, przypomnimy sobie obóz i kolonię oraz
wyjaśnimy znaczenie tajemniczego słowa „Exodus”. Gdy już się zmęczycie
zapraszamy do Kącika Rozrywki oraz do wysłuchania wspomnień starych zgredów.
Więc jeśli jesteście gotowi, zaopatrzyliście się w ciepłą herbatkę, wyłączyliście
wszystkie telefony to rozluźnijcie się i zagłębcie w jądro „Przeszczepu”.
Uwaga! „Przeszczep” wciąga!
Kasia „eR” Rafa
STOPKA REDAKCYJNA
REDAKTOR NACZELNA KATARZYNA RAFA TEKSTY BARTŁOMIEJ BIESADECKI, KAMIL
KOMENDA, MACIEJ KUSTOWSKI, ALEKSANDRA MRÓZ, PAWEŁ NOWAK RYSUNKI
WERONIKA LESZCZYK ZDJĘCIA ZOFIA OZAIST-ZGODZIŃSKA SKŁAD i KOREKTA
ALEKSANDRA MRÓZ, DOMINIK SKWIERAWSKI
POMYSŁ NA: HOBBY.
Witam, w dzisiejszym artykule podam wam kilka ciekawych pomysłów, które mogą
się stać waszym hobby. Niektórzy z was szukają ciekawego zajęcia, a hobby jest
bardzo przyjemne i sprawia wiele radości. Przykładem hobby jest np.:
- zbieranie Jokerów z kart do gry tak aby każdy różnił się od innych.
- zbieranie najmniejszej waluty z każdego państwa na świecie.
- akwarystyka (hodowla rybek)
- szukanie wykrywaczem metalu przeróżnych przedmiotów, skarbów zakopanych
w ziemi.
- i dla najbardziej wytrwałych turystyka górska czyli zdobywanie szczytów.
Pomysłów na hobby są miliony możemy sobie je sami wymyślać. Życzę wam
pomyślnego wyboru aby to hobby dawało wam radość.
Maciej Kustowski
A Wy, Ruczajanki i Ruczajanie, jakie macie hobby? Dzielcie się nimi z nami na
GARŚĆ HISTORII
Skąd wzięła się ulubiona piosenka Ruczajan pt. „Ballada Twardzieli”?
Redakcja Przeszczepu postanowiła rozpocząć poszukiwania i odpowiedzieć Wam
na to pytanie. Oto, co udało nam się ustalić dotychczas:
Ballada powstała na obozie w roku 1994 (prawdopodobnie odbył się on
wówczas w Osieku, ale podaję to na odpowiedzialność naszego byłego
szczepowego Zulusa). Jej autorem był harcerz z 11 PgDH wówcza jedynie im. pchor.
Tadeusza Starca – Jarosław Gurgul. Człowiek, który wówczas uznawany był za
„radykalizującego a przy tym charyzmatycznego punko-anarchistę (długie,
złowieszcze i czarne kłaki, najbardziej glanowe glany świata, mrrrrrroczne podkoszulki
i ogólna niechęć do systemu :)). Zacnie wymiatał na gitarce. a przy całej swojej
ekscentrycznej osobowości był bardzo sympatycznym gościem.”
Tyle udało nam się ustalić na dzień dzisiejszy. Istnieje oczywiście szereg
plotek dotyczących Ballady Twardzieli – między innymi taka, że melodia powstała z
piosenki reaggae, którą miał napisać rzeczony J. Gurgul z kolegą z zespołu. Piosenka
docelowo nie powstała, ale na jej melodię napisali utwór harcerski. Druga legenda
głosi, że piosenka na być śpiewana jak najbardziej melodyjnie i nasz sposób
kończenia wersów przez melorecytację „harcerska-natura!” zostałby tych 18 lat
temu po prostu wyśmiany.
Więcej o Balladzie Twardzieli w kolejnym odcinku Garści Historii.
Jeśli macie jakieś pytania dotyczące naszego szczepu, prześlijcie je na
[email protected]! Postaramy się na znaleźć na nie odpowiedzi
Rybka
Rok i dwa lata później nasze wyjazdy wyewoluowały. Zamiast w góry, wobec
pomysłu o zdobywaniu szczepowego patrona – Orląt Lwowskich powstała myśl
o wyjazdach na Kresy Wschodnie. Jak pomyśleliśmy, tak zrobiliśmy. Jednak Lwów
i Wilno w żaden sposób nie są związane z górami, toteż trzeba było wymyślić inną
nazwę. Pierwsza myśl – aby nazwać nasze wyjazdy „Kaszmirem” od kazy kaszmirskiej,
ale nazwa ta musiała ustąpić, nowej, lepszej, a mianowicie…
EXODUS!
CO TO TAKIEGO? Zagraniczny wyjazd ZZ, odbywający się – w zależności od roku –
w trakcie długiego weekendu majowego bądź też podczas Bożego Ciała. Trwa
standardowo 5 dni (jeden dzień na wyjazd, trzy na zwiedzanie i jeden na powrót).
GDZIE? Daleko jak do tej pory był to Lwów i Wilno, ale w tym roku próbujemy
podbijać kraj Habsburgów – czyli prawdopodobnie Wiedeń.
CO SIĘ TAM DZIEJE? Same fantastyczne rzeczy!
Przez 3 dni zwiedzamy miasto i jego zabytki. Zarówno te znane, jak i mniej znane,
szczególny nacisk kładziemy na miejsca
związane z polską kulturą. Różne są
sposoby zwiedzania – zwiady ZZ-ami,
wycieczka z Ruczajanami w roli
przewodników, bądź też indywidualne
buszowanie po pchlich targach
w czasie wolnym.
Co roku mamy śpiewogranie na jakimś
wzgórzu. Wzbudzamy wówczas
powszechny aplauz okolicznej ludności, zwłaszcza polskich wycieczek. Nie brakuje
nam też okazji do zadumy – rok temu rozpalaliśmy znicz szczepowy na cmentarzu
Orląt Lwowskich, zaś w tym roku na cmentarzu na Rossie plewiliśmy groby,
wygrabialiśmy i zbieraliśmy skoszoną kawę. Wieczory upływają nam zarówno na
kominkach i debatach o szczepie, jak i na grach i zabawach, a nawet wieczornych
spacerach.
KTO MOŻE JECHAĆ? Członkowie ZZ-ów szczepu, przyjęci obrzędowo, w stopniu
minimum tropicielki. Wyjazd osoby z ZZ w niższym stopniu może nastąpić wyłącznie
na wniosek drużynowego. Toteż, drogie zastępowe, drodzy zastępowi – róbcie swoje
stopnie!
Rybka
fot. Zosia Ozaist-Zgodzińska
DOUBLE-SLIDED CONTROLLER to konstrukcja zaprojektowana przez Tomasa
Henriquesa. Urządzenie wygląda trochę jakby było wykonane z podzespołów
komputerowych (pewnie dlatego, że po części to prawda). Jak sama nazwa
wskazuje instrument jest kontrolowany z dwóch stron przez coś co można by nazwać
joystickami.
BEAMZ SYSTEM to urządzenie na którym gramy przy pomocy sześciu poziomych
wiązek lasera. Przerwanie wiązki aktywuje zaprogramowaną próbkę dźwiękową. Gra
na tym instrumencie nie jest trudna, ale niestety możemy przy niej wyglądać równie
głupio jak podczas grania przy pomocy Kinecta lub PS Move. Bardzo podobny
instrument (tylko nieco większy) wykorzystywał podczas swoich koncertów Jean
Michel Jarre.
THEREMIN- jest wbrew pozorom z najwcześniejszych elektronicznych instrumentów
i pierwszym, który nie wymaga bezpośredniego kontaktu z muzykiem. Został
skonstruowany przez rosyjskiego wynalazcę Léona Theremina. Nauka gry na tym
instrumencie do prostych nie należy, jednak osoba wprawiona w grze na Thereminie
zawsze robi piorunujące wrażenie.
HYPER TOUCH GUITAR- projekt został stworzony przez Maxa Battaglia z Givingshape
Design Studio. Dzięki dotykowemu ekranowi, możliwe jest ustawienie ilości strun (od 6
do 12) oraz błyskawiczne strojenie. Wszystko odbywa się za pomocą zdalnej konsoli –
instrument gotowy jest do użytku w kilka chwil.
Mam nadzieję, że zaciekawiliście się tymi instrumentami, jeżeli tak to wejdźcie kiedyś
na ten link: http://gadzetomania.pl/2011/01/14/top-10-futurystycznych-
instrumentow-muzycznych-ktore-naprawde-powstaly - choć to tylko kilka.
Bartek Biesiadecki
OBÓZ HUFCA W ŁUBOWIE
W dniach 7-31 lipca 2012 roku dwóch harcerzy z naszego brązowego
środowiska, a dokładnie 11. PgSZ ,,Leśne Czorty” pojechało na obóz Hufca Harcerzy
Kraków Podgórze. Byli to: komendant podobozu Kamil Komenda i szeregowy Kacper
Kurek. Zostali oni włączeni do podobozu 73 pPgDH ,,Granit”. Co ciekawe,
komendantem zgrupowania był pochodzący z naszego szczepu hufcowy
podgórskich harcerzy, phm. Dominik Skwierawski HR.
Miejscem naszego harcowania stał się brzeg lasu na szczycie skarpy, nad
jeziorem Łubicko Wielkie. Oprócz naszego, znalazły się tam podobozy: 3 PSZ
„Gniazdo”, 3 PgDH „Wilki” im. hm. Stanisława Mitko, Baonu „Skała” 27F, 36 KDH
„Zaścianek” im. Stefana Batorego i 47 KDH „Tarcza”. w pierwszym tygodniu obozu
mieliśmy zaszczyt gościć kapelana 47 KDH ,,Tarcza”, ks. Mariusza. Dzięki jego
obecności do obozowej pracy krzepiła nas codzienna Eucharystia.
Warto wspomnieć o tym, że odbyły się dwa ogniska zgrupowania oraz
wyśmienita gra terenowa, w której wzięli udział wszyscy harcerze, i w której zwyciężył
zespół złożony między innymi z ,,Leśnych Czortów”. Nasz podobóz nie wystąpił na
,,olimpiadzie” obozowej ze względu na termin powrotu z wędrówek.
W tym roku wybraliśmy się pieszo do Bornego Sulinowa – miasta
położonego wśród umocnień Wału Pomorskiego. Było ono bazą wojsk niemieckich,
a następnie radzieckich i rosyjskich. Pierwszą noc spędziliśmy na plebanii. Rankiem
wybraliśmy się na zwiedzanie miasta i wycieczkę rowerową do bunkrów. Trzeciego
dnia po solidnym śniadaniu – kiełbasie z ogniska, wróciliśmy do obozu.
Wszyscy Ruczajanie obozujący z Hufcem Harcerzy Kraków Podgórze wrócili
cali, zdrowi i pełni nowych doświadczeń.
Kamil Komenda
O EXODUSIE SŁÓW KILKA…
Dawno, dawno temu, w szczepie Ruczaj co roku na wiosnę organizowane były
redyki. Redyk to wyprowadzenie
owiec na hale w początkach wiosny;
Ruczajanie co prawda nie brali
owiec, ale braki swoje owieczki-ZZy
na długa i wyczerpującą wyprawę
w góry bądź też na Jurę Krakowsko-
Częstochowską. Ostatni redyk odbył
się w maju 2010 roku, a 8 członków
ZZów szczepu przeszło trasę z Rabki
na Turbacz, a po noclegu na Bene
zeszli do nowego Targu.
KĄCIK MUZYCZNY
W tym numerze napiszę o tym, o czym na co dzień się nie słyszy. Będą to
instrumenty, które nie są spopularyzowane. Niektóre będą elektroniczne, niektóre
akustyczne- w każdym bądź razie ciekawe.
BRICK TABLE został skonstruowany w USA w stanie Kalifornia. Dwóch studentów –
Jordan Hochenbaum i Owen Vallis postanowiło zbudować powierzchnię
dotykową będącą w stanie generować całkiem ciekawe dźwięki. Instrument
wydaje się być świetnym pomysłem na muzyczna imprezę. Niestety nie
wprowadzono go jeszcze do masowej produkcji.
CONTINUUM KEYBOARD (właściwie Fingerboard)- znane też pod nazwą HAKEN
CONTINUUM to bardzo ciekawy instrument bez jakichkolwiek klawiszy, przycisków czy
strun. Instrument pozwala, aby grało na nim kilka osób jednocześnie (do 16 palców).
Konstrukcja opiera się na jednolitym panelu dotykowym, który możemy dowolnie
dzielić w określone sekcje.
WYWIAD Z KATARZYNĄ SĘK, SZCZEPOWĄ SZCZEPU RUCZAJ
Jimmy: Czym się zajmujesz ogólnie?
Sękowa: Staram się dostać na II stopień studiów magisterskich – zarządzanie. Chcę
kontynuować studia licencjackie, ale jeszcze nie wiem czy się dostałam. [wywiad był
przeprowadzony we wrześniu, teraz Kasia szczęśliwie studiuje na II stopniu]
JM: Od kiedy należysz do harcerstwa?
S: Ryba na pewno by pamiętała, od 2001 albo 2002. [tak, pamięta, to był wrzesień
2001] w każdym razie długo… Przyszłam bez zaciągu – wiedziałam, że moje
koleżanki są w harcerstwie, więc i ja przyszłam do ich zastępu. Było nas wtedy razem
osiem. Wszystkie byłyśmy z jednej klasy, tak pamiętam. No, a do teraz zostałyśmy we
dwie: ja i Ryba.
JM: Chodziłaś z Rybą do klasy?
S: Tak – całą podstawówkę, więc było zabawnie. Potem chodziłyśmy do tego
samego gimnazjum, ale do innej klasy.
JM: Gdzie byłaś na pierwszym obozie?
S: w Międzylesiu, no i wspominam go średnio. Spóźniłam się na niego – zaraz przed
rozpoczęciem obozu pojechałam na ślub mojej rodziny gdzieś tam daleko i mieliśmy
wypadek samochodowy. Przyjechałam po tygodniu obozu ze złamanym
obojczykiem, ominęła mnie pionierka, i miałam bandaż (ósemkę), który nosiłam
przez cały miesiąc. Nie mogłam nosić żadnych belek, nie pojechałam na wędrówki,
nie byłam na chatkach… Tak wyglądał mój pierwszy obóz.
JM: Jaki był twój najciekawszy obóz?
S: Najbardziej wspominam Polanę Wolnik i Kęszycę Leśną: pierwszy dlatego, że
strasznie padało – ja tam zachorowałam, więc leżałam w izolatce ponad tydzień.
Oprócz tego zapamiętałam wylewającą się latrynę (wszyscy o niej mówią do dziś)
i mega prycz, na której spałyśmy w pięć czy sześć osób. Najfajniejsza jednak była
chyba Kęszyca Leśna w 2006 roku. Co prawda było tam bardzo gorąco, nie
mogłyśmy palić ognisk ani nic takiego, ale program był super przygotowany,
zrobiłam bieg na stopień i zostałam przyboczną w Ignisie. Zdecydowanie najlepszy!
JM: Jakie pełniłaś funkcje przed byciem szczepową?
S: Najpierw byłam podzastępową w zastępie Tapiti, potem jego zastępową. Później
prowadziłam kolejny zastęp w Ignisie – chyba Pele. Należały do niego starsze
harcerki, które potem miały ewentualnie zostać wędrowniczkami. Prowadziłam go
przez 3-4 miesiące (miałam go tylko rozkręcić). Oprócz tego byłam już przyboczną
w Ignisie. Po tym jak oddałam zastęp zaczęłam pomagać przy Gromadzie
Zuchowej. Potem już z górki – byłam przyboczną Puszwardu (Gromada), a później
zostałam drużynową i szczepową. Przez długi czas łączyłam te funkcje.
JM: Ciężko było?
S:To było okropne – nikomu nie polecam. Szczególnie, że trzeba włożyć w to bardzo
dużo pracy – tak naprawdę poczułam się szczepową od września zeszłego roku.
Wtedy kiedy tej gromady już nie prowadziłam.
JM: Co się z nią stało?
S: Może lepiej tego nie opisywać... Włączyliśmy moją gromadę do Duszków Tęczy
i tam były moje zuchy potem.
JM: Od kiedy jesteś szczepową ?
S: Szczerze? Nie pamiętam. Wiem tylko, że wszystko zaczęło się na zimowisku
w Ochotnicy Dolnej – zimowisko tylko naszych gromad zuchowych, bez harcerzy
i harcerek. Komendantką była wtedy Zosia, a kwatermistrzem Piotrek Witkowski-
Boruch, który był wtedy szczepowym. Powiedział, że planuje przekazać szczep, że
jestem jedną z typowanych osób. On się zapytał rożnych instruktorów z naszego
szczepu i chciał żeby ci instruktorzy zadeklarowali się, że taką funkcję chcą pełnić.
Chciał też, żeby spotkali się w jednym miejscu i wspólnie stwierdzili kto to będzie. Nie
za bardzo chciałam na początku, bo
prowadziłam wtedy gromadę
zuchową, ale w końcu poszłam na to
spotkanie. Na tym spotkaniu byli ja,
Boruch, Ryba i Skwar. Z naszej trójki
miała wyjść jedna osoba do
prowadzenia szczepu i ustalaliśmy kto
nim będzie. Wynikło to z tego, że
oprócz nas żaden instruktor szczepu
nie zgodził się bądź nie był jeszcze
instruktorem (oprócz nas były to
jeszcze Ula Boryczko i Małysz). Ja
oczywiście się spóźniłam na tą naradę
a to był w ogóle jakiś straszny dzień.
Pamiętam, że na tym spotkaniu cały
czas myślałam: „ja stąd uciekam”, „nie
wchodzę”, „nigdy nie prowadziłam
obozu harcerskiego”. Zaczęliśmy o tym rozmawiać. Ja byłam jedyną osobą która nie
przygotowała się kompletnie, bo Skwar i Ryba mieli jakiś pomysł na prowadzenie
tego szczepu, a ja w ogóle zgłupiałam. No halo! Ja nie myślałam o tym. Nie wiem
do dziś, jakim cudem to wyszło w końcu. Ustaliliśmy w czwórkę, że to ja zostanę
szczepową i pamiętam jak się mnie zapytali czy się zgadzam na to w ostateczności
bo już tak wybrali. Chyba z 15 minut milczałam, chciałam wtedy uciec, ale w końcu
powiedziałam, że będę tą szczepową. Pamiętam jak wracałam do domu w takim
dziwnym nastroju, bo po prostu nie wiedziałam co się stało.
Potem szybko ustaliliśmy z Boruchem przekazanie. Spotkanie było jakoś w lutym
[2010], a przejęcie szczepu nastąpiło miesiąc później. Od razu ustaliliśmy z Boruchem,
że przekazanie należy zrobić na GoL-u. Pamiętam, że to była jakaś taka rozmowa z
Boruchem, że nie chcieliśmy robić z tego nie wiadomo czego, ponieważ jak Boruch
dostawał szczep była taka sytuacja, że my się spotkaliśmy gdzieś w jakiś burakach
w Skotnikach i mieliśmy tam jakieś krótkie ognisko, tylko drużynowi i instruktorzy. To
przekazanie było takie nagłe i szybkie, a on chciał, żeby cały szczep przy tym był.
Oboje nie chcieliśmy robić z tego fajerwerków i zrobiliśmy to na apelu po grze - taka
była umowa. Boruch opowiedział krótką gawęde, którą pamiętam że mi się
fantastycznie podobała - teraz już nie pamiętam, o czym ona była. i potem było już
tylko to przekazanie, zmiana sznura i tyle. To było całe przekazanie szczepu.
Pamiętam jedną rzecz z tego dnia. Wieczorem było śpiewogranie ZZ-tów na które
przyszło mnóstwo osób, naprawdę mnóstwo osób. Przyszło też wielu starych
instruktorów. Chociaż na chwilę przyszli i to było takie strasznie miłe. Wszyscy mi
gratulowali, tylko ja się głupio szczerzyłam bo nie wiedziałam co się dzieje Nie
miałam w ogóle przygotowanego planu, co mam zrobić. Nikt mnie nie przygotował.
Myślałam tylko - aha to teraz powinnam zająć się dokumentacją, obozem… To był
straszny chaos, szczególnie, że ja prowadziłam jeszcze gromadę zuchową i miałam
przed sobą kolonię. To wszystko narastało , 1 rok studiów kończyłam i wszystko było
strasznie naraz. Pierwszych kilka miesięcy minęło bez jakiś fajerwerków. Poszliśmy tylko
w jakieś góry - jednak to było zbyt szybko żebyśmy robili nie wiadomo co. To było
w porządku i mi to odpowiadało.
JM: Jak to jest być szczepową i czy masz przemyślenia na temat naszego szczepu?
S: Mam dużo przemyśleń cały czas, bo ciągle coś się dzieje. Generalnie, jak
mówiłam, przekazałam gromadę zuchową, przez co bardziej myślę nad tym
szczepem. Jest strasznie ciężko realizować pomysły, ponieważ mamy duży szczep
i jest dużo osób, które przychodzą na senaty i fora. Każdy może o czymś
zadecydować, jest trudno pogodzić wszystkie argumenty wszystkich żeby wyszła z
tego jedna myśl, która będzie wszystkim pasowała i to jest właśnie dla mnie trudne
żeby z tylu ludzi stworzyć jedna myśl która każdemu się spodoba i odnajdzie się
w niej. Jest strasznie ciężkie wyjechanie gdzieś w jednym terminie
Zawsze się starałam aby każdy widział w tym sens, aby każdy drużynowy, każda
osoba odnalazła się w czymś co robimy, np. jedziemy do Wilna, aby każdemu się
podobało. Teraz jest już lepiej, na początku mało znałam drużynowych. Ja się wolę
opierać na relacjach bardziej przyjacielskich, gdyby jakaś drużynowa powiedziała
do mnie poważnym tonem „druhno szczepowa” to ja czułabym się dziwnie
Szczepową być jest ciężko, bo czasem trzeba postawić ludzi do pionu. Każdy z nich
ma swoje życie prywatne, więc żeby doprowadzić do czegoś, np. rajdu szczepu
staram się, aby ta praca nie spadała na jedną osobę, tylko staram się to sensownie
rozdzielać.
JM: Co najchętniej robisz w szczepie?
S: Najbardziej lubię jeździć na wyjazdy, chociaż się trochę przed nimi denerwuje.
Przeprowadził wywiad: Paweł Nowak (Jimmy)