Szekspir (Shakespeare) William - Król Lear

Embed Size (px)

Citation preview

  • 8/14/2019 Szekspir (Shakespeare) William - Krl Lear

    1/141

    Aby rozpocz lektur,

    kliknij na taki przycisk ,

    ktry da ci peny dostp do spisu treci ksiki.

    Jeli chcesz poczy si z Portem Wydawniczym

    LITERATURA.NET.PL

    kliknij na logo poniej.

    http://www.literatura.net.pl/http://showhidebookmarks/
  • 8/14/2019 Szekspir (Shakespeare) William - Krl Lear

    2/141

    2

    Wiliam Shakespeare

    KRL LIRPrzeoy

    JZEF PASZKOWSKI

  • 8/14/2019 Szekspir (Shakespeare) William - Krl Lear

    3/141

    3

    Tower Press 2000

    Copyright by Tower Press, Gdask 2000

  • 8/14/2019 Szekspir (Shakespeare) William - Krl Lear

    4/141

    4

    OSOBY

    L i r krl BrytaniiK r l f r a n c u s k iK s i b u r g u n d z k iK s i K o r n w a l i iK s i A l b a n i iH r a b i a K e n tH r a b i a G l o u c e s t e rE d g a r, syn G l o u c e s t er aE d m u n d naturalny syn tegoK u r a n dworzanin

    D o k t o rB a z e nO s w a l d marszaek dworu G o n e r y l iH e r o l dS t a r z e c dzierawca w hrabstwie G l o u c e s t e r aG o n e r y l aR e g a n a crki L i r aK o r d e l i aRycerze z orszaku L i r a, sudzy K s i c i a K o r n w a l i i, dworzanie, rotmistrze, o-nierze, goce i inne osoby.

    Rzecz dzieje si w Brytanii w XXXII wieku wiata.

  • 8/14/2019 Szekspir (Shakespeare) William - Krl Lear

    5/141

    5

    AKT PIERWSZY

    SCENA PIERWSZA

    Sala gwna w paacu L i r a.K e n t, G l o u c e s t e r i E d m u n d.

    KENTMylaem, e krl bardziej sprzyja albaskiemu ni kornwalskiemu ksiciu.

    GLOUCESTER

    Tak si nam zawsze zdawao; ale teraz, przy rozdziale krlestwa, nie wida wcale, ebyktry z tych dwch ksit w wikszej by asce u niego; bo rwno wzgldw tak. jestcile odwaon, e najpilniejsze badanie nie moe dociec, ktra z dwch poowic wyejstoi.

    KENTCzy to wasz syn, milordzie?

    GLOUCESTERWychowaem go moim kosztem; tak czsto musiaem si rumieni uznajc go za syna, eteraz ju jestem zahartowany.

    KENTPanie, nie mog poj, o czym mwisz.

    GLOUCESTERAle matka tego modego czowieka poja mnie, mj panie, wskutek czego ono jej si za-okrglio, a syn dosta si do kolebki wczeniej ni m do jej oa. Nie wszysz w tym te-raz grzechu?

    KENTNie mog pragn naprawienia grzechu, skoro skutek jego tak jest przystojny.

    GLOUCESTERMam przecie, panie, i syna prawowitego, o par lat starszego od tego, ktry nie jest mi

    jednak droszy; cho ten acan do niegrzecznie przyszed na wiat, zanim go o to popro-szono, to matka jego bya pikna, a e przy jego poczciu duo mielimy uciechy, trzeba

    bkarta uzna. Edmundzie, czy znasz tego szanownego pana?.

    EDMUNDNie, milordzie.

    GLOUCESTERJest to milord Kent: pamitaj o nim jako o moim zacnym przyjacielu.

  • 8/14/2019 Szekspir (Shakespeare) William - Krl Lear

    6/141

    6

    EDMUNDMoje usugi s na jego rozkazy.

    KENTNaprzd ci ju kocham, Edmundzie, i pragn ci pozna lepiej.

    EDMUND.Stara si bd to usprawiedliwi.

    GLOUCESTERBy za granic przez lat dziewi i jeszcze si tam uda krl nadchodzi.

    Odgos trb. K r l L i r, K s i K o r n w a l i i, K s i A l b a n i i, G o n e r y l a,R e g a n a i K o r de l i a wchodz z orszakiem.

    KRL LIR

    Popro tu panw Francji i Burgundii, Gloucesterze.

    GLOUCESTERpiesz, miociwy krlu. Wychodzi z Edmundem.

    KRL LIRTymczasem damy wam pozna nasz zamiar.Przyniecie map. Wiedzcie, emy naszeKrlestwo na trzy czci podzielili.I staym naszym jest postanowieniemWyzwoli nasz staro z trosk i trudw,

    Na modsze kadc je barki, a samiSpokojnie odtd, wolni od ciaru,mierci wyglda. Synu nasz z KornwaliiI ty, naszemu sercu niemniej drogi,Synu z Albanii, dla zapobieeniaSporom w przyszoci mogcym si zrodziPrzedsiwzilimy niezomnie ju terazOgosi posag kadej z naszych crek.Panowie Francji i Burgundii, zacniWspzawodnicy do mioci naszej

    Najmodszej crki, od dawna ju czyniNa naszym dworze zalotne zabiegiI na odpowied stanowcz czekaj.Zanim atoli zrzekniemy si rzdw,Krlewskich dzieraw i kopotw wadzy,Pragniemy wiedzie przede wszystkim, ktraZ was, crki moje, najbardziej nas kocha,Abymy w miar tego oznaczyli

    Najrozciglejszy dzia naszych dobrodziejstw,Tam gdzie natura z zasug si ciga.Ty, Gonerylo, jako pierworodna,

    Mw najprzd.

  • 8/14/2019 Szekspir (Shakespeare) William - Krl Lear

    7/141

    7

    GONERYLAOjcze mj, kocham ci bardziej,

    Nieli sowa mog wypowiedzie;Wicej ni wiato, powietrze i wolno;

    Nad wszystko, co jest szacowne i rzadkie;Nie mniej jak ycie, zdrowie, pikno, honor;Jak kiedykolwiek dziecko mogo kochaI kiedykolwiek ojciec by kochanym.Dech mj za krtki i mowa za sabaDo wyraenia siy mej mioci.

    KORDELIA do siebieC ja uczyni mam? Kocha i milcze.

    KRL LIR

    Cay ten obszar od tej do tej linii,Bogaty w grunta i cieniste lasy,W obfite rzeki i rozlege ki,Oddajem w wieczne posiadanie tobieI twemu z ksiciem albaskim potomstwu. C powie nasza druga crka, naszaDroga Regana, Kornwala maonka?

    REGANAJam z tego kruszcu co i moja siostraI w sile uczu jej nie ustpuj.W szczeroci serca znajduj, e onaCa m mio zawara w swych sowach;Tylko za skpo, bo ja si by mieni

    Nieprzyjacik wszelkich innych uciech,Najywiej zmysy mogcych pociga,I szczcie moje zakadam jedynie

    Na twej mioci, ojcze mj i panie.

    KORDELIA do siebieBiedna Kordelio! jake ty si wydasz?

    Nie biednam jednak, bo w sercu mam pewno,e moja mio bogatsza ni sowa.

    KRL LIRTobie i twoim przypada w dziedzictwo,

    Na wieczne czasy, ta druga dzielnica,Nie mniejsza ani pod wzgldem przestrzeni,Ani wartoci, ani przyjemnociOd tej, jakmy dali Goneryli.A tye, nasza pociecho ostatnia,Jako najmodsza, nie jako najnisza

    W mioci naszej, o ktr si winoFrancji dobija i mleko Burgundii,

  • 8/14/2019 Szekspir (Shakespeare) William - Krl Lear

    8/141

    8

    C ty nam powiesz, gwoli otrzymaniaDziau wikszego jeszcze ni twe siostry?

    KORDELIANic.

    KRL LIRNic?

    KORDELIANie, panie.

    KRL LIRJak to? Nic? Z niczegoMoe by tylko nic. Odpowiedz jeszcze.

    KORDELIANieszczsna ja! Nie umiem uczu moichPrzenosi z serca w usta: ja miujWasz krlewsk mo tak, jak mi kaeMj obowizek, ni mniej, ani wicej.

    KRL LIRJak to? Kordelio! Daj inn odpowied,Inaczej los swj zniweczysz.

    KORDELIAO panie!Ty mi da ycie, wychowa mnie, kocha,I ja odpacam ci te dobrodziejstwa,Tak jak powinnam: jestem ci posuszna,Czcz ci i kocham. Na co moim siostromMie mw, skoro mwi, e wycznieKochaj ciebie? Gdy ja pjd za m,Ten, co odbierze z mych rk zakad wiary,Otrzyma take poow mych uczu,Poow stara mych i obowizkw.

    Nigdy bym w zwizki maeskie nie wesza,To pewna, gdybym tak jak moje siostryOjca jedynie kochaa.

    KRL LIRKordelio,Czy ty to z serca mwisz?

    KORDELIATak jest, panie.

    KRL LIRTak moda i tak nieczua!

  • 8/14/2019 Szekspir (Shakespeare) William - Krl Lear

    9/141

    9

    KORDELIATak modaI szczera, panie.

    KRL LIRDobrze wic, niech szczero,Ktr si chlubisz, stanie ci za wiano:Gdy na ten wity, promienny krg soca,

    Na misteryje Hekaty i nocy,Na tajemnicze wpywy wszelkich planet,Przez ktre istniem i przestajem istnie,Zrzekam si odtd wszelkiej pieczy ojca,Wszelkiej cznoci i zwizku krwi z tob.Bd od tej chwili mnie i memu sercuObc na zawsze! Barbarzyski Scyta,

    Nawet w dziki, co re wasne dzieci,By gd nasyci, rwnie bdzie bliskiMojemu sercu, rwne znajdzie wzgldyI pomoc jak ty, niegdy moje dziecko.

    KENTNajmiociwszy mj krlu!

    KRL LIRMilcz, Kencie,

    Nie wchod pomidzy smoka i gniew jego.Jam j najbardziej kocha, przy jej bokuMiaem nadziej znale bogi spokj

    Na stare lata.

    do Kordelii

    Precz z mego oblicza!Obym tak w grobie mia spokojno, jak ci

    Nieodwoalnie w tej chwili odtrcamOd ojcowskiego mego serca. Hola!

    Wezwa tu panw Francji i Burgundii!Kornwalu, i ty, Albanie, rozdzielciePomidzy siebie t cz pozostaI do posagu swych on j przyczcie.

    Niech j zalubi duch pychy, ktregoZwie duchem prawdy! Was dwch przyoblekamW najwysz wadz, moc i przywilejeMajestatowi suce. Co do nas,Przy zachowaniu sobie stu rycerzy,

    Na waszym odzie by majcych, u wasPrzebywa bdziem kolej co miesic,

    Warujem sobie tylko tytu krlaI przynalene .nam wzgldy; ster rzdu,

  • 8/14/2019 Szekspir (Shakespeare) William - Krl Lear

    10/141

    10

    Intraty, wszelkie atrybucje wadzyDo was nale, kochani synowie:Tym kocem 1 midzy siebie rozpowcieTo zote godo.

    KENTWielkomylny Lirze,Ktregom zawsze wielbi jako krla,Kocha jak ojca, sucha jako panaI jak patrona w modach mych wymienia...

    KRL LIRuk nacignity, chro si przed pociskiem,

    KENTNiech padnie, choby grot ugrzz mi w sercu!

    Niechaj Kent bdzie grubianinem, kiedyLir jest szalecem! Co chcesz czyni starcze?Czy mylisz, e si obowizek zlknieOtworzy usta, kiedy si potgaGnie ku pochlebstwu? Honor nakazujeOtwarto, kiedy majestat drwi gow.Cofnij twe sowo i lepszym rozmysemSprostuj ten zdrony popiech. Gardo mojeDam na pork mojego, twierdzenia,e ci najmodsza crka mniej nie kocha;

    Ni braknie uczu tym, ktrych gos sabyNie wtrzy prnym dwikom.

    KRL LIRPrzesta, Kencie,Jeli ci ycie mie.

    KENTycie mojeZawszem uwaa tylko jako zakadDo postawienia przeciw twoim wrogom,

    Nie lkam si go straci, skoro idzieO twoje dobro.

    KRL LIRUsu si z mych oczu!

    KENTPatrz lepiej, Lirze, i daj mi pozostaRzetelnym oczu twoich drogowskazem.

    1 tj.: W tym celu

  • 8/14/2019 Szekspir (Shakespeare) William - Krl Lear

    11/141

    11

    KRL LIRNa Apollina!

    KENTApollo jest wiadkiem,

    e bogw swoich wzywasz nadaremnie

    KRL LIRprzykadajc rk do mieczaHa! nikczemniku! renegacie!

    KSI ALBANII I KORNWALIIPrzebacz, askawy panie.

    KENTUczy, co zamierzy.Zabij lekarza, a pogaszcz sw sabo.

    Odwoaj swoj darowizn albo,Dopki w piersiach nie zbraknie mi gosu,Dopty krzycze bd, e popeniasz

    Niesprawiedliwo.

    KRL LIRSuchaj, buntowniku!W imi lenniczej ulegoci suchaj!Poniewa chciae nas do tego skoni,Abymy dane raz zamali sowo(Co si nam jeszcze nie zdarzyo nigdy),I powaye si, z zuchwa dum,Stan pomidzy naszym wyrzeczeniemA nasz wadz (czego ani naszaPowaga, ani nasze stanowiskocierpie nie mog), przemawiamy terazJak pan: odbierz to, na co zasuy.Pi dni ci dajem do odpowiedniegoZaopatrzenia si. w to, co wypada,Aby potrzebom ycia stawi czoo;Szstego precz si wyniesiesz z krlestwa;

    A jeli twoje wyklte obliczeDnia dziesitego jeszcze si ukaeNa naszej ziemi, mierci to przypacisz.Precz! Na Jowisza! Nie cofn ju tego.

    KENTBde zdrw, krlu; przy takiej twej zmianieWolno gdzie indziej, a tu jest wygnanie.

    do K o r d e l i i

    Bogowie z tob, dziewico, co zdrowoMylisz i w trafne myl oblekasz sowo.

  • 8/14/2019 Szekspir (Shakespeare) William - Krl Lear

    12/141

    12

    do G o n e r y l i i R e g o n y

    A z waszych dugich przemw niech wypynieNieponny skutek i sprawdzi je w czynie.

    Tym was Kent egna, z smutnej koniecznociIdc w kraj nowy ponie stare koci

    Wychodzi. Wchodzi G l o u c e s t e r z K r l e m f r a n c u s k i m, K s i c i e m, b u r gu n d z k i m i ich orszakiem.

    GLOUCESTEROto panowie Burgundii i Francja ... Dostojny wadco.

    KRL LIRSzlachetny, Burgundzie,

    Do ciebie mow nasamprzd zwracamy,Co si z tym krlem wspubiega raczyO nasz crk: jakiego co najmniejdasz z jej rk posagu, by wytrwaW zamiarach wzgldem niej?

    KSI BURGUNDZKIPotny panie,Dosy mi na tym, co wasza dostojnoJu przeznaczya, wysoko za tego

    Nie bdzie, tusz, zniona.

    KRL LIRI owszem.Pki nam ona bya drog, ptySzacowalimy j w tej cenie: terazWarto jej spada. Pisz j, moci ksi,Tak jak j widzisz. Jeeli si waszejKsicej moci co w tej szczerej dziewceLub ona caa, bez niczego wicejKrom zorzeczenia naszego, podoba,

    To j we; moesz j nazywa swoj.KSI BURGUNDZKI

    Nie wiem, co na to odpowiedzie, panie;

    KRL LIRChcesze j z tymi upoledzeniami,Ogoocon z mienia i przyjaci,A wieo przedmiot naszej nienawiciUposaonyli naszym przeklestwemWzi lub porzuci?

  • 8/14/2019 Szekspir (Shakespeare) William - Krl Lear

    13/141

    13

    KSI BURGUNDZKIPrzy takich warunkach

    Najlepsza, panie, ch si nie ostoi.

    KRL LIR

    Odstp wic od niej, bo na t potg,Co mi stworzya, kln si, em wymieniWszystko, co jej si dostanie w podziale.

    do Krla francuskiego

    Co si was tyczy, przedostojny krlu,Nie lekcewa tak mioci waszej,Abym was czy z tym, co nienawidz;Skierujcie, prosz, do lepszego celuSwoje yczenia, a nie do tej dziewki,

    Ktr natura rumieni si uznaZa swoje dzieo.

    KRL FRANCUSKITo rzecz nie do wiary,eby osoba, co bya dotychczasPrzedmiotem waszych nieustannych pochwa,Waszym klejnotem, balsamem staroci,

    Najlepsz w waszym uznaniu, najdroszWaszemu sercu, nagle, w mgnieniu oka,Moga popeni co tak wystpnego,Co j wyzuo z wszelkich ask. Jej winaMusi zaiste by potwornie wielkAlbo poprzednia wasza czuo dla niejBya nagann; do wierzenia wszakeW tak jej zmian rozum mj bez cudu

    Nigdy nie zdoa mi skoni.

    KORDELIA do LiraO panie,Jeelim winna, przeto e mj jzyk

    Nie ma gitkoci dosy i biegociW mwieniu, czego nie myl (co bowiemSerce mi radzi, to nie mwic czyni),

    Nieche cho wasza krlewska mo powie,Ze to nie adna zbrodnia, nie morderstwo,

    Nie adna podo, nie aden bezwstydnyPostpek ani krok zniesawiajcyWaszej mi aski i wzgldw pozbawi;Lecz brak, ktry mi tym bogatsz czyni,Brak umiejcych si przymila oczuI tego daru wymowy, ktrego

    Wol, e nie mam, lubo przez to waniePopadam w wasz nieask.

  • 8/14/2019 Szekspir (Shakespeare) William - Krl Lear

    14/141

    14

    KRL LIRBogdajby

    Nie ya lepiej, nibym si by z ciebieTakiego braku pociechy doczeka!

    KRL FRANCUSKINic wicej nad to? Caym przewinieniemJest tu wic tylko owa przyrodzonaPowolno 2, ktra czsto nie pozwalaZ tym si wywntrzy, do spenienia czegoJestemy w gruncie gotowi?

    do K s i c i a b u r g u n d z k i e g o

    C teraz

    Zamierzasz czyni, moci ksi? MioNie jest mioci, jeli idzie w parzeZ wzgldami, ktre s poza obrbemJej celu. Chceszli j poj? Jej posagJest w niej.

    KSI BURGUNDZKIDostojny Lirze, daj mi tylkoT czstk, ktr sam wprzd wyznaczye,A wraz powiod Kordeli za rkJako burgundzk ksin.

    KRL LIRNie! Przysigem: To rzecz skoczona.

    KSI BURGUNDZKIBolej wic, pani,e razem z ojcem utracia ma.

    KORDELIAMj ksi, pokj z tob, on twoj

    By nie chc, skoro o twojej miociWzgld na fortun tylko decyduje.

    KRL FRANCUSKIPikna Kordelio, ty w ubstwie swoimBogata, wzniosa w swoim ponieniu,

    Najukochasza, bdc pogardzona,Z zapaem bior w posiadanie ciebieI twoje cnoty: niech mi bdzie wolnoTo, co zostao odrzuconym, podnie.

    2Tu w sensie: skryto, niewylewno.

  • 8/14/2019 Szekspir (Shakespeare) William - Krl Lear

    15/141

    15

    Rzecz dziwna, e ich zimna obojtnoTym bardziej wzmaga cze m i namitno.Krlu, ta, ktr odsdzi od wiana,Jest teraz Francji krlow, jej panaWszechwadn pani. Na prno by ktry

    Z ksit bogatej w strumienie BurgundiiZapragn teraz tej brytaskiej cry,Tak nie cenionej, a tak drogocennej.Poegnaj, luba, tych okrutnych; inny,Lepszy kraj znajdziesz tracc swj rodzinny.

    KRL LIRWolno j zabra, Francjo, niech ci suy;Bo my jej zna nie chcemy ani duejCierpie przy sobie, otwarta wam drogaZ dala od serca naszego i proga.

    Pjd, cny Burgundzie.

    Odgos trb. Krl Lir, K s i b u r g u n d z k i, K s i A l b a n i i i K o r n w a l i iwychodz; za nimi G l o u c e s t e r i orszak.

    KRL FRANCUSKIPoegnaj swe siostry.

    KORDELIAKlejnoty ojca naszego, KordeliaZe zami egna was.

    do siebieZnam ja was dobrze,

    Lecz jako siostra nie chc po nazwiskuWymienia waszych przywar.

    gonoMiejcie piecz

    O ojcu. Resztki jego dni szanownychoddaj pod stra waszych serc wymownych.

    do siebieGdybym mu jednak jak wprzd bya drog,

    Pod bezpieczniejsz zostaby zaog.gonoBywajcie zdrowe!

    GONERYLAObowizkw crek

    Nie ucz nas; my je znamy.

    REGANATwoj rzeczJest przypodoba si twojemu panu.

    Co przyj z rki losu jak jamun.

  • 8/14/2019 Szekspir (Shakespeare) William - Krl Lear

    16/141

    16

    Q Skpia posuszestwa, susznie tedySkpej si za to doczekaa schedy.

    KORDELIACzas wyda na jaw, co kryje obuda:

    Kto zy, ten nigdy dugo cnt nie uda;ycz wam szczcia.

    KRL FRANCUSKIPjd,moja Kordelio.

    Wychodzi z K o r d e l i i swoim orszakiem.

    GONERYLANie o maej rzeczy mam z tob do pomwienia, siostro: z bliska si ona tyczy nas oby-dwch. Ojciec nasz zamierza, jak si zdaje, dzi wieczorem wyjecha.

    REGANANie inaczej, I to do ciebie:, na drugi miesic zjedzie do nas.

    GONERYLAWidzisz sama, jak si sta kapryny na staro; niemaomy mieli sposobnoci do przeko-nania si o tym: on zawsze kocha nasz siostr najbardziej, a z jak niedorzeczn surowo-ci ja odepchn, byymy tego wiadkami.

    REGANATo uomno wieku; ale on nigdy nie wiedzia dobrze, czego chce.

    GONERYLAPrzy caej sile i czerstwoci wadz by popdliwym trzeba nam wic by przygotowanymina to, e bdziemy musiay znosi nie tylko zo z dawna zakorzenionych przywyknie, alei wybryki dziwactw, jakie zgryliwa i choleryczna staro z sob przywodz.

    REGANABdziemy znosi tak nieoczekiwane kaprysy jak wygnanie Konta.

    GONERYLA

    Podobnie uprzejmych poegna, jak przy rozstaniu si z krlem francuskim, bdziemymiay wicej: trzymajmy si za rce. Jeeli nasz ojciec zechce si utrzymywa przy po-wadze z takim jak dotd usposobieniem, to owo ustpienie nam wadzy obrci si na na-sz niekorzy.

    REGANAWemy to pod blisz rozwag.

    GONERYLATrzeba nam co przedsiwzi, i to pki elazo gorce.

    Wychodz.

  • 8/14/2019 Szekspir (Shakespeare) William - Krl Lear

    17/141

    17

    SCENA DRUGA

    W zamku hrabiego G l o u c e s t e r a.Wchodzi E d m u n d z listem w rku,

    EDMUNDNaturo, ty mi bstwem; twemu tylkoUlegam prawu. Dlaczego mam znosiPlag zwyczaju i da si potulnieFantazji ludw wydziedzicza, przetoem si o marnych dwanacie miesicyAlbo czternacie pniej ni brat jakiZjawi na wiecie? C z tego, em bkart?!Dlaczego mi to tak ma upoledza,Gdy moje czonki s zarwno krzepkie,Umys i rysy zarwno szlachetneJak u prawego jejmoci potomstwa?Za c ka na nas pitno nieprawoci,Zaka bkarctwa, na nas, co po czciW rzekiej natury ukradkowym akcieOtrzymalimy wicej treci, wicejOgnia i ycia ni tum niedogwZrodzony w nudnym, gupim prawym ouMidzy zaniciem a zbudzeniem? ZatemMienie twe, prawo spodzony Edgarze,

    Stanie si moim. Rwnie drogim ojcuJest bkart Edmund jak prawy potomek.Prawy potomek! pikne sowo; czekaj,Prawy potomku, jeeli mj pomysUda si i ten list wyda swj owoc,

    Nieprawo pole prawo do stu czartw.Ojciec, bogowie, wspierajcie bkartw!

    Wchodzi G l o u c e s t e r.

    GLOUCESTER

    Kent na wygnanie poszed; krl francuskiZ gniewem wyjecha; nasz tej nocy takeWynis si z swego zamku zdawszy rzdy,Ograniczony tylko do dochodw!I wszystko to si stao w mgnieniu oka!C tam, Edmundzie? Jakie masz nowiny?

    EDMUNDadnych, panie. Chowa list.

    GLOUCESTER

    Dlaczego z takim popiechem ten list chowasz?

  • 8/14/2019 Szekspir (Shakespeare) William - Krl Lear

    18/141

    18

    EDMUNDNie wiem, panie, nic nowego.

    GLOUCESTERCo to za list czytae?

    EDMUNDEj, to nic,

    GLOUCESTERTo nic? C znaczya ta straszna skwapliwo, z jak wsadzie go do kieszeni? Waci-wie nic nie potrzebuje tak si ukrywa. Poka no. Jeeli to nic, obejd si bez okularw.

    EDMUNDWybacz, milordzie, bagam cis; to list od mego brata: jeszcze caego nie przeczytaem; oilem go przejrza jednake, nie znajduj tego, co w nim jest, stosownym dla ciebie do od-

    czytania.

    GLOUCESTERDaj mi ten list zaraz.

    EDMUNDle uczyni, czy go dam, czy zatrzymam. Osnowa tego listu, o ile j zrozumiaem, jest na-ganna.

    GLOUCESTERZobaczymy, zobaczymy.

    EDMUNDSpodziewam si, na usprawiedliwienie mego brata, e on to pisa jedynie dla wyprbowa-nia mojej cnoty.

    GLOUCESTERczytaTa ulego, to uszanowanie dla wieku zaprawia gorycz najpikniejsze dni ycia nasze-go; zagradza nam drog do szczcia, ktrego w staroci kosztowa ju nie bdziemy mo-gli. Zaczyna mi si coraz niedorzeczniejsze wydawa poddawanie si tej tyranii starsze-stwa, ktre panuje nie dlatego, e silne, ale dlatego, ze jest cierpiane. Przyjd do mnie,

    abymy o tym obszerniej pomwili. Gdyby mj ojciec mg zasn i spa, dopki bym go ja nie zbudzi, posiadby poow jego mienia na zawsze i staby si podwjnie drogimtwojemu bratu, Edgarowi. Hm! to spisek! spa, dopki bym go ja nie zbudzi, po-siadby poow jego mienia. Mj syn, Edgar! Miae on rk zdoln do napisania tego?Serce i gow zdolne do powzicia tej myli? Kiedye odebra to pismo? Kto ci je przy-nis?

    EDMUND Nie przyniesiono mi go, panie; w tym wanie mdro: znalazem je wrzucone przezokno w moim pokoju.

    GLOUCESTERJeste pewny, e to rka twego brata?

  • 8/14/2019 Szekspir (Shakespeare) William - Krl Lear

    19/141

    19

    EDMUNDGdyby osnowa tego listu bya dobra, mgbym przysic, e to jego rka; ale w obecnymrazie rad bym moc myle, e tak nie jest.

    GLOUCESTERJego to rka.

    EDMUNDJego, w istocie; ale jego serce nie miao, spodziewam si, udziau w tym, co pisa.

    GLOUCESTERNigdy on jeszcze dotd nie napomyka ci o tym?

    EDMUNDNigdy, panie; alem go nieraz sysza utrzymujcego, e kiedy syn jest w wieku dojrzaym,

    a ojciec na schyku ycia, ojciec powinien by waciwie w takim razie by na opiece syna,a syn zarzdza majtkiem.

    GLOUCESTERO ndznik! ndznik! To samo si pokazuje z jego listu... Ndznik ohydny! Wyrodny,

    przeklty bestialski ndznik! Gorszy, od bestii! Id, mj kochany; ka go przytrzyma,osadz go pod ryglem. Obrzydliwy ndznik! Gdzie on jest?

    EDMUNDNie wiem. Pozwl sobie jednak powiedzie, milordzie, i gdyby ci si podobao powci-gn oburzenie, jakim ci mj brat przejmuje, dopki by z niego nie wydoby wicejwskazwek co do jego zamiarw, oparby si na pewniejszej zasadzie: gdy tymczasem,wystpujc gwatownie przeciw niemu, gdyby si zwaszcza co do zamiarw jego pomy-li, naraziby na wielki uszczerbek wasn swoj powag i zniweczy jego szacunek i po-suszestwo. Gotwem yciem rczy, e on to napisa dla dowiadczenia moich uczu kutobie, panie, a nie w adnej zej intencji.

    GLOUCESTERCzy tak mylisz?

    EDMUND

    Jeeli wasza cze uzna to za stosowne, postawi ci, panie, w takim miejscu, gdzie b-dziesz nas sysza rozmawiajcych w tym przedmiocie, i tym sposobem wasnym uchemnabdziesz przewiadczenia o prawdzie; i to za sta si moe niezwocznie, tego wieczo-ra.

    GLOUCESTERNiepodobna, aby by takim potworem.

    EDMUNDI nie jest nim te, niezawodnie.

    GLOUCESTERWzgldem ojca, ktry go tak czule, tak nad miar kocha! Przeklestwo! Edmundzie, po-

  • 8/14/2019 Szekspir (Shakespeare) William - Krl Lear

    20/141

    20

    mw z nim; nastrcz mi sposobno przekonania si o prawdzie; poprowad t rzecz we-dug wasnego uznania. Gotw bym si ogooci ze wszystkiego, bylebym stanowczowiedzia, co mam myle.

    EDMUND

    Pomwi z nim natychmiast; uo t rzecz, jak si da najlepiej, i uwiadomi ci o tym,panie.

    GLOUCESTERTe zamienia soca i ksiyca, ktre niedawnymi czasy przypady, nie zwiastuj nam nicdobrego; niech je nauka przyrody, jak chce, wykada, zawsze to pewna, e one w skutkachs wiata ludzkiego plag: mio chodnieje, przyja zawodzi, braterstwo popada w roz-dwojenie; w miastach rozruchy, po wsiach zatargi, w paacach zdrada; wze pomidzyojcami i dziemi zostaje przerwany. Na tym moim otrze sprawdza si przepowiednia: otosyn powsta przeciw ojcu. Krl postpuje niezgodnie naturalnym instynktem: oto ojcieczwraca si przeciw dziecku. Widzielimy ju pikne rzeczy za dni naszych: intrygi, obu-

    d, przewrotno, wszelkie burzce czynniki nieadu cigaj nas i niepokoj a do grobu.Wybadaj tego ndznika, Edmundzie; nie stracisz na tym; uczy to jak najskrupulatniej. IKent, szlachetny, prawy Kent wygnany! Uczciwo to jego zbrodnia. Dziwy! Dziwy!

    Wychodzi.

    EDMUNDTaki to mieszny zwyczaj tego wiata, e kiedy chorujemy na niepomylno (czstokroskutkiem wasnych naduy), obwiniamy o to soce, ksiyc i gwiazdy; jak gdybymy

    byli hultajami z musu; gupcami ze zrzdzenia niebios; otrami, zodziejami i oszustami znadprzyrodzonego impulsu; pijakami, garzami i cudzoonikami z koniecznej zalenociod planetarnego wpywu: sowem, zymi na wszelkie kopyto z poduszczenia bogw. Co za

    przedziwny wykrt ze strony rozpustnika Skada swoj kol natur na karb gwiazd. Mjojciec porozumia si z moj matk pod ogonem smoczym, a urodzeniu mojemu wieciaUrsa Major 3 zatem poszo, e jestem krewki i do spronoci skonny. Ba, i bardzo! by-

    bym ci by jakim jestem, choby najwstydliwsza z gwiazd firmamentu bya mi na: wiatinaugurowaa.

    Wchodzi E d g a r.

    Ot i on, jak rozwizanie w starej komedii. Przybior posta melancholika, a wzdycha

    bd jak bedlamski ebrak. O, te zamienia! one to s zwiastunami tych niezgd! Fa, sol,la, mi!

    EDGARC to, bracie Edmundzie? W jakiche gbokich pogrony dumaniach!

    EDMUNDRozmylam, bracie, nad przepowiedni, ktr wieo w tych dniach czytaem, jakie bdskutki tych zamie.

    3 Wielka Niedwiedzica

  • 8/14/2019 Szekspir (Shakespeare) William - Krl Lear

    21/141

    21

    EDGARCzy ty si takimi rzeczami zajmujesz?

    EDMUNDUprzedzam ci, ze nastpstwa, o ktrych tam pisze, bd bardzo niefortunne, jako to;

    przeciwny naturze stosunek pomidzy rodzicami a dziemi; pomr, gd, rozerwaniedawnych przyjani; rozdzia w pastwie; zamachy i groby przeciw krlowi i szlachcie; bezzasadna nieufno, wygnanie przyjaci, rozprzenie w wojsku, starganie mae-skich zwizkw i nie wiem jeszcze co.

    EDGAROd jak dawna zostae astrologicznym adeptem?

    EDMUNDDawno si z ojcem widziae?

    EDGARWczoraj wieczorem.

    EDMUNDCzy z nim mwi?

    EDGARNie inaczej: dwie godziny blisko.

    EDMUNDCzycie si dobrze rozstali? Nie dostrzege w nim nieukontentowania bd w sowach,

    bd w obejciu?

    EDGARNajmniejszego.

    EDMUNDPrzypomnij sobie, w czym mu si moge narazi, i unikaj jego obecnoci, prosz ci, pkiczas nie ostudzi jego gniewu; bo w tej chwili gniew jego tak jest wielki, e zaledwie by gomogo umierzy jakie gwatowne wystpienie przeciw tobie.

    EDGARJaki otr co mu o mnie nagada.

    EDMUNDBoj si, czy tak nie jest; Prosz ci, unikaj go jak najpilniej, dopki gorczka jego unie-sienia nie ochodnie, a tymczasem ukryj si w moim pokoju, gdzie ci nastrcz sposob-no do wysuchania, co on mwi bdzie. Posuchaj mojej rady: oto klucz A jeeli wyj-dziesz, to miej bro przy sobie.

    EDGARBro przy sobie, bracie?

  • 8/14/2019 Szekspir (Shakespeare) William - Krl Lear

    22/141

    22

    EDMUNDTak, bracie; radz ci to dla twojego dobra; nieuczciwym czowiek, jeeli si co dobregodla ciebie wieci. Powiedziaem ci, co widziaem i syszaem; saby to tylko rys w porw-naniu ze strasznym obrazem rzeczywistoci. Id, id, zaklinam ci.

    EDGARPrdko si zobaczymy?

    EDMUNDSpu si ju na mnie.

    Wychodzi E d g a r.

    atwowierny ojciecI brat szlachetny, ktrych dobrodusznoTak jest daleka od szkodzenia drugim,

    Ze nie przypuszcza, aby by ktokolwiekZdolnym do tego, to dogodna paraDo mych widokw. Gupia ich poczciwoBdzie podwod, ktr si do celuatwo dostan. Widz ju m przyszo.

    Nie rd, to przemys uczyni mnie panem;Wszystko mi dobre, co zgodne z mym planem;

    Wychodzi.

    SCENA TRZECIA

    Pokj w paacu K s i c i a A l b a n i i.Wchodzi G o n e r y l a i O s w a l d.

    GONERYLATo wic mj ojciec obi mego sugZa to, e jego ly bazna?

    OSWALDTak; pani.

    GONERYLADzie i noc mi dokucza; nie ma chwili,Zby nam jaki nowy jego wybryk

    Nie da si uczu; nie znios ju tego.Jego rycerze pozwalaj sobieCoraz to wicej, a on sam dom wstrzsaO lada fraszk. Jak .powrci z oww,

    Nie chc go widzie; powiedz mu, Oswaldzie,

    e jestem saba. Jeli moja subaBdzie dla niego nadal mniej ulega,

  • 8/14/2019 Szekspir (Shakespeare) William - Krl Lear

    23/141

    23

    To dobrze zrobi, ja bior na siebieOdpowiedzialno.

    Odgos rogw

    OSWALDJu powraca, sysz.

    GONERYLAOka mu wapan i inni w czymkolwiekLekcewac opieszao. Pragn,Aby si o to wytoczya sprawa:Jeli mu nie w smak mj dom, to niech idzieDo mojej siostry, ktra si w tym wzgldzieZupenie ze mn zgadza i nie myliUgina karku. Bezrozumny starzec!

    Chce mu si jeszcze imponowa wadz,Ktrej si pozby. Te stare pgwki,

    Na honor, staj si maymi dziemi,I krtko trzeba ich trzyma, bo skoroIch si pogaszcze, zaraz na kie bior.Com powiedziaa, pomnij.

    OSWALDDobrze, pani.

    GONERYLAA jego orszak niech ozibo znajdziePomidzy nami, co z tego wypadnie,Mniejsza; podszepnij to caej mej subie,Rada bym z tego wydoby sposobnoDo przemwienia. Zaraz list napiszDo mojej siostry, aeby dziaaaW tym samym duchu. Zarzd wapan obiad.

    Wychodz.

    SCENA CZWARTA

    Tame, inny pokj.Wchodzi K e n t przebrany

    KENTJeeli tylko zdoam dobrze udaGos obcy, ktry akcent mj pokryje,To mi si moe najzupeniej powie

    Ten bogobojny zamiar, dla ktregoPosta zmieniem. No, wygnany Kencie,

  • 8/14/2019 Szekspir (Shakespeare) William - Krl Lear

    24/141

    24

    Moe si zdarzy, e jeeli zdoaszBy uytecznym tam, skd ci wygnano,To twj kochany pan nieznuonego,

    Niepoytego znajdzie w tobie sug.

    Odgos rogw. L i r wchodzi, za nim rycerze i suba.

    KRL LIRNie kacie mi ani sekundy czeka na obiad. Nue! niech daj!

    Jeden z orszaku wychodzi.

    Kto ty jeste? h?

    KENTCzowiek, panie.

    KRL LIRJaki twj stan? Czego chcesz?

    KENTMj stan, panie, nie jest krtszym, jak si wydaje; chc za wiernie suy temu, kto mizaufa; kocha tego, kto uczciwy; przestawa z tym, kto ma rozum i mao mwi; bi si,kiedy inaczej by nie moe, niebu cze oddawa i ryb nie je.

    KRL LIRKt ty jeste?

    KENTProstoduszny czowiek i biedny jak nasz krl.

    KRL LIRJeeli tak biedny jako poddany, jak on jest biedny jako krl, to zaprawd do biedny je-ste. Czego dasz?

    KENTSuby.

    KRL LIRKomu chcesz suy?

    KENTWam

    KRL LIRCzy mi znasz?

    KENT

    Nie znam was, panie, ale macie co w sobie, co mi do suenia wam pociga.

  • 8/14/2019 Szekspir (Shakespeare) William - Krl Lear

    25/141

    25

    KRL LIRC to takiego?

    KENTWyszo.

    KRL LIRA co ty umiesz?

    KENTUmiem trzyma jzyk za zbami, kusowa, biega, psu ciekawe powieci opowiadaniemich i jasno otrzymane polecenie po prostu wypenia. Do czego pospolity czowiek moesi kwalifikowa, do tegom ja zdolny, a najlepsz moj zalet jest gorliwo.

    KRL LIRW jakime jeste wieku?

    KENT Nie jestem tak mody, eby si zakocha w kobiecie, jak zapiewa; ani tak stary, ebyszale, za ni bez przyczyny: mam lat czterdzieci om na karku.

    KRL LIRZgoda, przyjmuj ci do usug. Jeeli po obiedzie nie spodobasz mi si gorzej ni teraz, tosi nie zaraz rozczymy, obiad! hej! obiad! Gdzie mj bazen? Niech tam kto pjdzie pomojego bazna.

    Wchodzi Oswald.

    Hola! suba! Gdzie moja crka?

    OSWALDZa pozwoleniem.

    Wychodzi.

    KRL LIRCo on powiedzia? h? Niech si wrci ten cymba. Gdzie mj bazen? C to, czy si

    wszyscy pospali? No, i c? Gdzie ten kundel?JEDEN Z RYCERZY

    On mwi, panie, e wasza crka saba.

    KRL LIRDlaczego obwie nie przyszed, kiedy go woaem?

    RYCERZOdpowiedzia mi, panie, jak najzwilej: e nie chce.

    KRL LIROn? Nie chce??

  • 8/14/2019 Szekspir (Shakespeare) William - Krl Lear

    26/141

    26

    RYCERZNie wiem, co si to znaczy, miociwy panie, ale wasza wysoko nie odbiera teraz, jakuwaam, tej uroczystej atencji, jak jej dotd oddawano; pokazuje si wielki ubytekuprzejmoci, tak ze strony domownikw, jak ze strony ksicia i ksiny.

    KRL LIRTak wapan mylisz?

    RYCERZBagam ci, miociwy panie, wybacz mi, jeli si myl; obowizek mj nie pozwala mimilcze, kiedy mi si zdaje, e wasz krlewsk mo krzywdz.

    KRL LIRPotwierdzasz tylko to, co mi ju samemu po gowie chodzio. Dostrzegaem w ostatnichczasach ledwo widoczne zaniedbanie, ale wolaem to przypisywa mojej podejrzliwoci

    jak ich zej wierze i umylnemu lekcewaeniu. Musz w to wejrze gbiej. Ale gdzie mjbazen? Od dwch dni go nie widziaem.

    RYCERZOdkd nasza moda krlewna do Francji wy jechaa, bardzo si zmizerowa.

    KRL LIRDajmy temu pokj; uwaaem ja to. Id wapan do mojej crki i powiedz jej, e chc z nimwi. A wy zawoajcie tu mego bazna.

    Oswald powraca.

    A! to waszmo. Pjd no tu waszmo. Kto Ja jestem?

    OSWALDKt? Ojciec, jej ksicej moci.

    KRL LIROjciec jej ksicej moci, moci hultaju? Ty psie parszywy! Ty fagasie! Ty mucu!

    OSWALD

    Nie jestem ani tym, ani owym, milordzie; prosz mi darowa.KRL LIR

    Bdziesz mi odszczekiwa, gaganie?

    Uderza go.

    OSWALDJa si, milordzie, bi nie dam.

    KENTpodbijajc mu nogi

    Ani sobie nogi podstawi? Ty nikczemny kopaczu piki.

  • 8/14/2019 Szekspir (Shakespeare) William - Krl Lear

    27/141

    27

    KRL LIRDzikuj ci, przyjacielu: dobrze mi suysz, bd i ja dobrym dla ciebie.

    KENTWsta wasze i wyno si! Naucz ja ci zna rnice. Wyno si, wyno! Jeeli chcesz

    jeszcze raz zmierzy dugo swego chudego combra, to zosta; a nie, to ruszaj mi zaraz.Allons! Marsz! Masz rozum? Tak.

    Wypycha O s w a l d a za drzwi.

    KRL LIRDobrze, mj poczciwcze; dzikuj ci. Masz tu zadatek.

    Daje K e n t o w i pienidze. Wchodzi B a z e n.

    BAZEN

    Nieche go sobie i ja kupi.do K e n t a

    Oto masz mj kapturek.daje Kentowi swj kapturek.

    KRL LIRJake tam, mj otrzyku? Jake si czujesz?

    BAZENOt by wzi, bracie, mj kapturek: nie masz nic lepszego do zrobienia.

    KENTDlaczego, moci banie?

    BAZENDlatego e si wieszasz przy kim, co popad w nieask. Jeeli si nie umiesz umiechawedle tego, jak wiatr wieje, to dostaniesz kataru. Na, we mj kapturek. Ten czowiek od-

    pdzi od siebie dwie crki, a trzeciej mimo woli da bogosawiestwo: jeeli chcesz by przy nim, to trzeba ci gwatem kapturka. (do Lira) No i c, wujaszku? Rad bym miedwa kapturki, gdybym mia dwie crki.

    KRL LIRDlaczego, moje serce?

    BAZENGdybym im oddal cae moje mienie, zachowabym kapturki dla siebie, oto mj; ebrz odrugi u crek.

    KRL LIRStrze si, wa, bo korbacz bdzie w robocie.

    BAZEN

    Prawda jest to pies, ktrego korbaczem wyganiaj do budy; gdy tymczasem janie wiel-monej bonoskiej suczce wolno przy kominie lee i cuchn.

  • 8/14/2019 Szekspir (Shakespeare) William - Krl Lear

    28/141

    28

    KRL LIRdo siebieGorzka to dla mnie piguka.

    BAZEN do Kenta

    Naucz ci, bracie, jednej przypowiastki

    KRL LIRSuchamy.

    BAZENUwaaj, wujaszku:Miej wicej, ni zapowiadasz, Wicej wiedz, nieli gadasz;Mniej poyczaj, ni posiadasz,Zyskuj wicej, ni zakadasz;Zamiast chodzi dosid klaczy,

    W to, co syszysz nie wierz raczej;Porzu kubki i kobietki,Pilnuj domu i kaletki,A rachunek bdzie letki:Gdy w dwustu dwie znajdziesz setki.

    KRL LIRTo wszystko razem wziwszy jest nic.

    BAZENWic to jest tak dobre jak mowa nie zapaconego adwokata: nicecie mi za to nie dali.Powiedz, no mi, wujaszku, czy z niczego adnego mie uytku nie moesz?

    KRL LIRMa si rozumie, mj chopcze: z niczego bdzie nic.

    BAZEN do K e n t aPowiedze mu, prosz, e wanie tyle wynosi dochd z jego krajw: baznowi nie zechceuwierzy.

    KRL LIR

    Cierpki bazen!BAZEN

    Czy znasz rnic, mj chopcze, pomidzy cierpkim baznom a sodkim?

    KRL LIRNie, moja duszo; wska mi j.

    BAZENKto ci doradzi, panie,Z twych pastw uczyni da,

    Niech tu przede mn stanieLub ty za niego sta.

  • 8/14/2019 Szekspir (Shakespeare) William - Krl Lear

    29/141

    29

    Cierpki i sodki bazenWnet si uka nam:Tu jeden w pstrym kaftanie,A drugi oto tam.

    KRL LIRBaznem mnie nazywasz, rybeko?

    BAZENWszystkie inne tytuy swoje porozdawae, ten jest od ciebie nieodczny.

    KENTNie jest on kompletnym baznem, milordzie.

    BAZEN Nie, zaiste; milordowie i wielcy ludzie nie pozwalaj mi na to. Gdybym mia monopol

    bazestw, musieliby oni mie w nich udzia. Panie take nie dayby mi swobodnie ba-znowa, jelibym im czego z mego towaru nie odstpi. Daj mi jajko, wujaszku, a ja cidam poowic.

    KRL LIRPoowic? Co przez to rozumiesz?

    BAZENMa si rozumie poowic jaja, skoro je przekraj i wyjem z niego rodek. Kiedy rozciswoje krlestwo i podarowa obie jego poowice, poniose osa na grzbiecie przez boto igowa twoja rozpada si podobnie na dwie poowice, czynic z ciebie pgwka, Jeelito mwi jako bazen, to ka cign korbaczem tego, co tak utrzymywa bdzie.

    piewa

    Bani dzi dawn wzito stracili,Bo pobanieli mdrcowie,

    Prno si ktry na koncept sili:aden nic trafnie nie powie.

    KRL LIR

    Od jak dawna masz torb tak pen pieni?BAZEN

    Od tak dawna, wujaszku, jake crkom swoim kaza sobie matkowa: bo kiedy im daerzg do rki, a sam sobie spucie majtki:

    piewa

    One w pacz z szczcia niespodzianego,Jam si piewaniem pociesza,

    e krl tak wielki gra w schowanego

    I midzy baznw si wmiesza.

  • 8/14/2019 Szekspir (Shakespeare) William - Krl Lear

    30/141

    30

    Prosz ci, wujaszku, przyjmij nauczyciela, co by twego bazna nauczy kama: rad bymnauczy si kama.

    KRL LIRJak wasze bdziesz kama, to dostaniesz plagi.

    BAZENNie pojmuj, jakie jest pokrewiestwo midzy tob a twymi crkami: one mi gro pla-gami, jak bd mwi prawd; ty mi grozisz plagami, jak bd kama; a czasem gro mi

    plagi, jak cicho siedz. Wolabym by nie wiem czym ni baznem: a jednake nie chcia- bym by tob, wujaszku. Oberwae swj rozum z obu stron i nic nie zostawie w po-rodku: oto jedna z tych obrywek.

    Wchodzi G o n e r y l a.

    KRL LIR

    Jak si masz, crko? Co znacz te fadyNa twoim czole? Od pewnego czasuJeste, uwaam, bardzo zachmurzona.

    BAZENWalnym bye chopcem, kiedy nie potrzebowa zwaa na marsy; teraz jeste zerem bezcyfry. Jam teraz lepszy od ciebie: jestem baznem, ty niczym.

    do Goneryli

    W rzeczy samej trzeba mi zahamowa jzyk. Nakazuje mi to oblicze pani, cho usta jejnic nie mwi. Sza! sza!

    Kto ma okruchy za nic i ochapy,Syty wszystkiego: z czasem lie apy.

    To wyuszczony strczek.

    Wskazuje na L i r a.

    GONERYLANie tylko ten wasz wyuzdany trefni,Ale i inni z waszego orszaku,

    Milordzie, cige szerz zamieszanieI niepokoje, bonujc i brojcW sposb, zaprawd, do zniesienia trudny.Mylaam, panie, e gdy wam to podamDo wiadomoci, ze wkrtce ustanie;Lecz teraz, po tym, cocie wieo rzekliI uczynili, musz si obawia,Czyli ten zdrony tryb postpowania

    Nie jest powag wasz osonityI czy go sami nie wywoujeciePotakiwaniem swoim. W takim razie

    Znalazyby si kluby do cienieniaTych niesfornoci i surowa karno

  • 8/14/2019 Szekspir (Shakespeare) William - Krl Lear

    31/141

    31

    Nie zaspaaby sprawy: ostre rodki,Zdolne przywrci podany spokj.Mogyby wprawdzie, panie, w biegu swoimPrzykro wam sprawi i nam, w innym razie,By niedogodnymi; w obecnym atoli

    Byyby krokiem z roztropnoci zgodnym,Ktry potrzeba nakazuje.

    BAZENTak jest:Bo wiesz, wujaszku:Wrbel kukuk poty pielgnuje,Pki mu pd jej oczu nie wykluje.Ot i wypalia si wieca i osiedlimy w ciemnoci.

    KRL LIR

    Jeste ty moj crk?

    GONERYLADrogi panie,Rada bym, eby chcia si powodowaZdrowym rozsdkiem, ktrego, wiem dobrze,Masz po dostatku, i zby si tych chimer,Ktre stawiaj od pewnego czasuW sprzecznoci z sob samym.

    BAZENPrzecie i osio pozna si na tym, kiedy wz cignie konia. Brawo, Joasiu, kocham ci!

    KRL LIRPoznaje mi tu kto? To nie ja jestem;To nie Lir! Take Lir wyglda, mwi?Gdzie jego oczy? Chyba jego zmysyStpiay, jego umysowe wadzeSnem letargicznym zostay ujte.Czyli ja czuwam? Nie, to by nie moe.Czyme ja jestem? Mw feto!

    BAZENCieniem Lira

    KRL LIRChciabym si tego dowiedzie, bo wedleKrlewskich oznak, pamici i wiedzy,Mgbym by w bdzie, mylc, e mam crki.

    BAZENCo chc wychowa posusznego ojca.

  • 8/14/2019 Szekspir (Shakespeare) William - Krl Lear

    32/141

    32

    KRL LIRJak si zwiesz, pikna pani?

    GONERYLAO milordzie!

    To zdumiewanie si nosi charakterInnych wybrykw waszych. Chciejcie, prosz,Wej lepiej w moj myl: bdcie rozsdni,Tak jak jestecie starzy i szanowni,Utrzymujecie tu zgraj rycerzyI giermkw, ludzi tak rozprniaczonych,Tak le si prowadzcych i burzliwych,e zaraony ich obyczajamiDwr nasz karczemn ma posta: hulactwoI libertynizm czyni dom nasz raczejDo szynkownianej podobnym gospody

    I do zamtuza ni do powanegoMieszkania ksit. Przyzwoito samaKae zaradzi temu. Chciejcie zatemUczyni zado probie tej, co moeW przeciwnym razie zadouczynienieMie sama przez si, i zmniejszcie cokolwiekSwj poczet; reszta za teraz i nadal

    Niech bdzie z ludzi statecznych zoona,Dbaych o wasn saw i o wasz.

    KRL LIRDo wszystkich piekie i szatanw! Hola!Siodajcie konie! Niech si zbierze zarazCay mj orszak! Bkartko wyrodna!Ju ci si wicej naprzykrza nie bd:Jeszcze mam jedn crk.

    GONERYLABijesz, panie,Mych domownikw i haastra waszaPomiata ludmi lepszymi od siebie.

    Wchodzi K s i A l b a n i i

    KRL LIRBiada tym, ktrzy za pno auj!

    do K s i c i aHa! to wy, panie. Czyli si to dziejeZ upowanieniem waszym? Odpowiedzcie.Osioda konie! Hej! O niewdzicznoci,Czarna diablico z marmurowym sercem,Ty ohydniejsza od morskiej potwory,

    Kiedy si jawisz w dziecku.

  • 8/14/2019 Szekspir (Shakespeare) William - Krl Lear

    33/141

    33

    KSI ALBANIIBd cierpliwy

    KRL LIRObrzydy spie, kamiesz: w mym orszaku

    S sami ludzie wybrani i zacni,Znajcy dobrze swoje obowizkiI umiejcy cile utrzymywaGodno imienia swego. O ty bahy,

    Nic nie znaczcy wystpku Kordelii,Jake ty wielkim wyda si w mych oczach!Jake ty moge wstrzsn a do gbiMoje jestestwo i w zmieni mio?

    bije si w gow

    O Lirze, Lirze, Lirze, bij w t bram,Przez ktr weszo twoje zalepienie,A wyszed rozum!

    do swoich

    Idcie, moi ludzie.

    KSI ALBANIIJam nic nie winien, milordzie, i nie wiem,Co wasz gniew budzi.

    KRL LIRBy moe, milordzie,Suchaj, naturo, ukochane bstwo,Suchaj wezwania mego! Odmie zamiar,Jeeli chciaa potwr ten obdarzyImieniem matki! Uczy j niepodn!Zwarz w niej, wyjaw organa rodzajne!

    Niech jej zepsuta krew nie wyda nigdyDziecicia, co by chlub jej przynioso!

    Jeli za tak jest ju postanowione,Ze jej udziaem ma by macierzystwo,Niech jej pd bdzie zlewkiem wszelkiej zociI dokuczliwym dla niej mk narzdziem!

    Niechaj wyryje zmarszczki na jej czoleWyciskanymi bez ustanku zami,

    Niech jej zbruzduje lica! za jej trudy.Za odebrane od niej dobrodziejstwa

    Niech jej zapaci miechem i pogard!By moga uczu, o ile dotkliwiej

    Ni ukszenie zjadliwego gadu

    Boli niewdziczno dziecka! Precz std! Precz std!

  • 8/14/2019 Szekspir (Shakespeare) William - Krl Lear

    34/141

    34

    Wychodzi z K e n t e m i orszakiem swoim.

    KSI ALBANIINa mio bogw, ktrych czcimy, powiedz,O co to poszo?

    GONERYLANie troszcz si o powd:Zostawmy wolne pole przywidzeniu,Co si wylgo w niedonej gowie.

    L i r powraca.

    KRL LIRJak to? Za jednym machem pidziesiciuMoich rycerzy, i to w dwch tygodniach?

    KSI ALBANIIO panie, co to jest?

    KRL LIRDowiesz si zaraz.

    Do G o n e r y l i

    Do wszystkich mierci! A si wstydzi musz,e ty do tego stopnia moga zatrzMym mskim duchem; e te zy gorce,Ktre si gwatem z mych cz dobywaj,Pyn przez ciebie. Niech ci tknie zaraza!

    Niezdolne nigdy si zablini ranyOjcowskich przeklestw niech przejm i przerWszystkie organa twoje! A wy, stare,

    Niemdre oczy, jelibycie jeszczeRaz uroniy zy nad tym, co zaszo,Wyrw was z nimi i w proch rzuc, bycieBotem si stay. Ha! niech i tak bdzie!

    Mam inn crk, ktra, pewny jestem,Bdzie uprzejma dla mnie i powolna.Skoro jej twoje obejcie si ze mnBdzie wiadome, paznokciami onaRozszarpie twoj twarz wilcz. Zobaczysz:Znw ja przybior waciw mi posta,Ktrej, rozumiesz, e zbyem na zawsze.Rcz za to.

    Wychodzi

    GONERYLASyszae, milordzie?

  • 8/14/2019 Szekspir (Shakespeare) William - Krl Lear

    35/141

    35

    KSI ALBANIIPrzy caej mojej mioci dla ciebie,

    Nie mog tak by stronnym, Gonerylo

    GONERYLADajmy ju temu pokj! Hej! Oswaldzie?

    do B a z n a

    Ty otrze bardziej ni banie, id za nim

    BAZENZaczeka, wujaszku, zaczekaj! we z sob swego bazna

    Taka crka, gorsza Turka,Nabawiaby mi sznurka,

    Pomimo mego kapturka,A wic bazen daje nurka

    Wychodzi.

    GONERYLATen czowiek mia wch dobry. Stu rycerzy!Zapewne, to by byo politycznieI z bezpieczestwem da mu mie przy sobieA stu rycerzy! By za lada szusem,Lada fantazj, lada urojeniem,Za lada jak skarg lub urazMg si poprze swoje fanaberieI miecz nam trzyma nad gow Oswaldzie!

    KSIZ ALBANIIMoe te zbyt si obawiasz.

    GONERYLABezpieczniejZbyt si obawia nieli zbyt ufa.

    Wol ja zemu, gdy si go obawiam,Wczenie kark ama ni wci si obawia,Aby mnie ono karku nie zamao.Znam ja grunt jego. O tym, co. ObjawiSowem i czynem, pisz do mej siostry;Jeeli ona pomimo mych przestrgZechce go trzyma i jego stu drabw.

    Gdzie Oswald? Oswald!

    Wchodzi O s w a l d.Czy ju napisany

    List do mej siostry?

  • 8/14/2019 Szekspir (Shakespeare) William - Krl Lear

    36/141

    36

    OSWALDNapisany, pani.

    GONERYLAWe z sob kilku ludzi i sid na ko;

    Prze jej, wyuszcz wszystkie me obawyI dodaj z swojej strony, co wypadnie,Aby rzecz wzmocni. Jed, a wracaj prdko;

    Wychodzi O s w a l d.

    Nie, nie, milordzie; nie mam ja ci za zeTej twojej mlekiem i miodem zaprawnejDobrotliwoci serca, ale, wybacz,Bardziej wiat gani twj brak roztropnoci

    Ni tw szkodliw agodno pochwala,

    KSI ALBANIINie chc rozstrzyga, czy sdzisz zasadnie:Kto lepsze goni, czsto w gorsze wpadnie.

    GONERYLAA wic?;

    KSI ALBANIICzekajmy koca.

    Wychodz.

    SCENA PITA

    Dziedziniec paacu, tame.Wchodzi K r l L i r, K e n t i B a z e n.

    KRL LIR

    Jed wa naprzd z tym listem do miasta Gloucester, powiedz mojej crce o tym, cowiesz; tylko tyle, ile jej pytania, po odczytaniu listu, wyciga bd. Jeeli si nie bdzieszbardzo pieszy, stan tam przed tob.

    KENTNie zmru oka, milordzie, dopki nie dorcz waszego listu.

    Wychodzi.

    BAZENGdyby mzg czowieka by w picie, nie byeby naraony na odzibielizn?

    KRL LIRNie inaczej, mj synu.

  • 8/14/2019 Szekspir (Shakespeare) William - Krl Lear

    37/141

    37

    BAZENBde wes, wujaszku, twj rozum nie bdzie nigdy potrzebowa chodzi w papuciach.

    KRL LIR

    Cha! cha! cha!

    BAZENZobaczysz, e ta druga twoja crunia grzecznie si z tob obejdzie; bo chocia ona tak jestdo tej podobna jak lene jabko do sadowego, to dlatego wiem dobrze to, co wiem.

    KRL LIRC ty wiesz, mj robaku?

    BAZENBdzie do tej w smaku tak podobna jak lene jabko do lenego jabka. A wiesz ty, wu-

    jaszku, dlaczego nos sterczy w rodku twarzy?

    KRL LIRNie wiem.

    BAZENDlatego, eby po kadej jego stronie byo jedno oko i eby czowiek mg dojrze to, cze-go zwcha nie moe.

    KRL LIRSkrzywdziem j?

    BAZENWiesz, wujaszku, jakim sposobem ostryga urabia sobie skorup?

    KRL LIRNie wiem.

    BAZENAni ja; ale wiem, na co limak ma dom.

    KRL LIRNa c?

    BAZENNa to, eby we gow woy; nie na to, eby go odda crkom i rogi swoje zostawi bezpuzdra.

    KRL LIRWyrzekam si mojej natury. Tak dobrym bdc ojcem! Czy konie w pogotowiu?

    BAZEN

    Osy ju po nie poszy. Powd, dla ktrego w grupie siedmiu gwiazd nie ma gwiazd wi-cej ni siedem, jest powodem ekstraciekawym.

  • 8/14/2019 Szekspir (Shakespeare) William - Krl Lear

    38/141

    38

    KRL LIRBo ich nie ma ostem.

    BAZEN

    W rzeczy samej: doskonay byby z ciebie bazen.

    KRL LIRGwatem odebra bd musia. Potworna niewdziczno!

    BAZENGdyby ty by moim baznom, wujaszku, dostaby je za to, e si przed czasem zesta-rza.

    KRL LIRJak to?,

    BAZENNie trzeba ci si byo zestarze, dopki nie zmdrza

    KRL LIRO bogowie, nie dajcie mi oszale! Zachowajcie mi przytomno! Nic chciabym oszale.

    Wchodzi; Rycerz.

    Czy konie w pogotowiu?

    RYCERZW pogotowiu, panie

    KRL LIRSiadajmy;

    BAZENPanna, co z mego mieje si bazestwa, Nie upilnuje swojego paniestwa.wychodz.

  • 8/14/2019 Szekspir (Shakespeare) William - Krl Lear

    39/141

    39

    AKT DRUGI

    SCENA PIERWSZA

    Dziedziniec w zamku hrabiego G l o u c e s t e r a.Wchodz E d m u n d i K u r a n ze stron przeciwnych.

    EDMUNDDobry wieczr, Kuranie;

    KURAN

    I wam, milordzie. Byem u waszego ojca i udzieliem mu wieci, e ksi Korowali! zsw ksin Regan tej nocy tu przybd;

    EDMUNDC ich sprowadza?

    KURANNie wiem. Syszae, milordzie, o krcych nowinach albo raczej o szeptanych? Bo to sdotd rzeczy podawane na ucho

    EDMUND

    Nie syszaem o adnych: c to takiego?,

    KURANNie syszae o prawdopodobnie wiszcej wojnie midzy ksitami Albanii i Kornwali?

    EDMUNDAni sowa.

    KURANWic kiedy o tym usyszysz. egnam ci, milordzie,

    WychodziEDMUND

    Ksi tej nocy, tu? Dobrze, wybornie!To si w me plany samo przez si wplata,Mj ojciec wysa strae dla pojmaniaMojego brata, ja za mam przed sobliskie zadanie, ktre speni musz.Przedsibiorczoci i fortuno, sprzyjaj!Bracie, znijd, mam ci co powiedzie: bracie!

    Wchodzi Edgar.Nasz ojciec czujny; uciekaj co ywo!Wyladowano, gdzie jeste ukryty.Uciekaj, pki czas, korzystaj z pory.

  • 8/14/2019 Szekspir (Shakespeare) William - Krl Lear

    40/141

    40

    Czy ty co nie rzek na ksicia Kornwalii?On tu przybywa; teraz, w noc, tak nagle;A z nim Regana. Nie mwie czego,Obstajc za nim, na ksicia Albanii?Pomyl no.

    EDGARAni sowa: jestem pewny.

    EDMUNDHa! sysz kroki ojca. Wybacz, bracie;Pozornie musz miecz na ciebie doby:Wydobd take; udaj, e si bronisz.Poddaj si! pjd do ojca! Hola! wiata!Uciekaj! wiata! hej! Tak, bd zdrw, bracie

    Wychodzi E d g ar.

    Skoro cokolwiek krwi sobie utocz,

    rani si w rami

    Utwierdz przez to wiar w tym gortszMoj arliwo. Widziaem pijakwRobicych na art gorsze rzeczy. Ojcze!Stj! Stj! Nie znajd pomocy?

    Wchodzi G l o u c e s t e r, za nim sudzy z pochodniami.

    GLOUCESTERI c, Edmundzie, gdzie ten otr?

    EDMUNDPrzed chwilSta tu w ciemnoci z goym mieczem, mruczcDiabelski pacierz, zaklinajc ksiyc,Swe opiekucze bstwo.

    GLOUCESTERGdzie si podzia?

    EDMUNDPatrz, panie, krew mnie broczy.

    GLOUCESTERGdzie ten hultaj?

    EDMUND

    Uszed t stron, kiedy w aden sposbNie mg...

  • 8/14/2019 Szekspir (Shakespeare) William - Krl Lear

    41/141

    41

    GLOUCESTERRuszajcie w pogo za nim, ywo!Co w aden sposb?

    Wychodz sudzy.

    EDMUNDNie mg mi nakoniDo odebrania ycia waszej czci.Gdym mu przekada, e bogowie zemstyWszystkie pioruny swoje obracaj

    Na ojcobjcw, gdym mu przypomina,Jak wieloliczne i jak silne wzyJednocz dzieci z ojcem sowem, panie,Gdy widzia, z jakim wstrtem przyjmowaem

    Namowy jego przeciwne naturze,W dzikim zapdzie natar ostrym mieczem

    Na me bezbronne ciao; pchn mi w rami:Skoro atoli spostrzeg, em w poczuciuMej dobrej sprawy zebra wadz duchaI energicznie stan z nim do walki,Moe te krzykiem, jakiegom narobi,Strwoony bdc uszed szybkim krokiem.

    GLOUCESTERNiech jak najdalej uchodzi; w tym krajuNie ma dla niego oparcia: grb tylko.Szlachetny ksi, mj pan i protektor,Dostojny zwierzchnik mj zjeda tej nocy.Jego powag popr ogoszenie,e kto mi tego zbjeckiego tchrzaPod miecz dostawi, zyska dziki moje;Kto go ukryje mier.

    EDMUNDGdym go odwodzi

    Od zamierzonej zbrodni i ujrzawszy,e trwa w swej zoci, surowymi sowyGrozi mu, e go wydam, odpowiedzia:O ty bkarcki chystku, czy rozumiesz,e gdy ja fasz ci zadam, twe zeznanieBdzie mie jak wag, moc i wiar?

    Nie ud si prno: czemu ja zaprzecz(A przeczy bd, chociaby me pismoWasne przedstawi), to si wnet obrciPrzeciwko tobie, jako wymys, dowdIntrygi twojej i zoliwych knowa:

    Chybaby musia wiat zamieni w dudka,Gdyby nie uzna, o ile dla ciebie

  • 8/14/2019 Szekspir (Shakespeare) William - Krl Lear

    42/141

    42

    Korzy z mej mierci jest potnym bodcemDo jej zadania.

    GLOUCESTERO, otr pierwszej prby

    Mge on zaprze si wasnego listu?Nie, nie, on nie jest moim synem.

    Odgos trb.Syszysz?,To trby ksicia. Co go tu sprowadza,

    Nie wiem. Dokoa ka zamkn bramy;Nie wymknie mi si ndznik. Ksi musiRozporzdzenia me zatwierdzi. Przy tymKa rozesa wszdzie jego obraz,Aby go cay kraj dokadnie pozna;

    Wreszcie obmyl rodki, aby wszystkie,Jakie mam, ziemie wraz z ca iciznTobie, lojalny, kochajcy chopcze,Przypady jako dziedzictwo.

    Wchodz K s i K o r n w a l i i i R e g n a n a ze swoim orszakiem.

    KSI KORNWALIIWitaj, mj zacny przyjacielu! C to?Ledwiem tu przyby (a to nastpioPrzed chwil), dziwne doszy nasi nowiny.

    REGANAJeeli to jest prawda, nie ma kary,Ktrej by nie by godzien winowajca.Jake si miewasz, milordzie?

    GLOUCESTERO pani,Cios ten mi zama: stare serce mojeSpkane.

    REGANAJak to? Co mwisz? Syn chrzestnyMojego ojca godzi na twe ycie?On, co mu ojciec mj da imi Edgar?

    GLOUCESTERO pani, wstyd by rad to mie ukryte.

    REGANACzy on czasami nie mia zwizkw z zgraj

    Tych rozpasanych rycerzy, co tworzOrszak mojego ojca?

  • 8/14/2019 Szekspir (Shakespeare) William - Krl Lear

    43/141

    43

    GLOUCESTERNie wiem, pani.To zgroza! zgroza!

    EDMUNDTak jest, pani: mia je.

    REGANANie dziw wic, e by skonny do niecnoty:Oni to zabi mu kazali starca,By mienie jego zaj i roztrwoni;Dzi w wieczr wanie dostaam od siostryBlisz wiadomo o nich, skutkiem ktrej

    Nie myl nigdy by w domu podtenczas,Gdy oni zjad w gocin.

    KSI KORNWALIIJa take,Moesz by pewna. Edmundzie, syszaem,e postpie sobie wzgldem ojcaPrawdziwie po synowsku.

    EDMUNDMoci ksi,To byo moim obowizkiem.

    GLOUCESTEROdkryJego knowania i odebra otoT ran, chcc go przytrzyma.

    KSI KORNWALIICzy posaW pogo za zdrajc?

    GLOUCESTER

    Nie inaczej, panie.KSI KORNWALII

    Jeeli bdzie schwytany, zo jegoNie bdzie nadal szkodliwa nikomu.Rozrzdzaj moc moj wedug woli.Ty za, Edmundzie, ktrego poczciwoI przywizanie synowskie obecnieTak jasno wiec, ty do nas naleysz;Potrzebujemy ludzi zaufanych:Bde z nich pierwszym.

  • 8/14/2019 Szekspir (Shakespeare) William - Krl Lear

    44/141

    44

    EDMUNDBd suy, panie,le albo dobrze, ale wiernie.

    GLOUCESTER

    DzikiZa niego skadam waszej wysokoci.

    KSI KORNWALIINie wiesz, po comy przyby; w twe progi?

    REGANAO tak niewczesnej porze, w noc tak ciemnOkolicznoci, szlachetny Gloucesterze,

    Niepospolitej wagi, wzgldem ktrychPotrzebujemy rady twej zasign,

    Przyniewoliy nas do tych odwiedzin.Ojciec nasz pisa, podobnie i siostra,O pewnych zaszych nieporozumieniach,W przedmiocie ktrych odpowied udzieliUwaalimy za najstosowniejszePoza obrbem domu. Tu czekaj

    Na ni posacy. Daj folg boleci,Nasz dowiadczony, dobry przyjacielu,I zdrowej rady swej nam uycz w sprawieOdwoki nie cierpicej.

    GLOUCESTERSu, pani.

    Niech ksistwo ichmo racz si rozgoci.

    Wychodz.

    SCENA DRUGA

    Przed zamkiem G l o u c e s t e r a.

    Wchodz K e n t i O s w a l d z przeciwnych stron.

    OSWALDDobry wit, przyjacielu, czy tutejszy?

    KENTTak.

    OSWALDNie wiesz, gdzie by tu mona konie umieci?,

  • 8/14/2019 Szekspir (Shakespeare) William - Krl Lear

    45/141

    45

    KENTW bocie.

    OSWALDPowiedz mi, jak mi kochasz!

    KENTJa ciebie nie kocham.

    OSWALDKiedy tak, to si obejd bez ciebie.

    KENTObejcie moje z tob byoby innew innym. miejscu!

    OSWALD

    Dlaczego tak ze mn poczynasz, mj czowieku? Ja ciebie nie znam.

    KENTAle ja znam ciebie, mj robaku.

    OSWALDKt ja jestem, jeeli mi znasz?

    KENTHultaj, otr, pieczeniarz; nikczemny, prny, brudny, pyszny a goy, strojny a godny nie-cnota w grubych wenianych poczochach, tchrz piszcy pozwy za obraz; zakochany wsobie, mizdrzcy si, nadskakujcy, elegancki hultaj; infamis z jednym kufrem, gotwmakarelowa z wielkiej usunoci; co si ma za co, a nie jest niczym innym jak miesza-nin otra, golca, tchrza, rajfura, synem nieodrodnym burej suki; ktrego zbij na kwane

    jabko, jeeli zechce uj choby jedn liter z tych zaszczytnych tytuw.

    OSWALDC za okropny czowiek z waszmoci,: e tak jedzisz po mnie, ktry ani ci jestem zna-ny, ani znam ciebie!

    KENT

    Co za bezwstydny cham z wasana, eby si zapiera mojej znajomoci? To dopiero dwadni temu, jakem ci w ty da nog i wygrzmoci ci przed krlem. Dobd elaza, hultaju;chocia to noc, ale miesic wieci: zmaceruj ci przy wietle miesica, (dobywa miesza)Dobd elaza, mwi, ty plugawy, przemierzy golibrodo!

    OSWALDId zdrw, nie mam nic z tob do czynienia.

    KENTDobd elaza, hultaju, nosisz listy przeciw krlowi i suysz tej lalce wiatrem wydtej

    przeciw powadze jej ojca. Bro. si, warchole, alba ci tak naszpikuj piecze bro si!

  • 8/14/2019 Szekspir (Shakespeare) William - Krl Lear

    46/141

    46

    OSWALDRatunku! Morderstwo! Ratunku!

    KENTBro si, psubracie, stj! stj! ty wymuskany furiancie! bro si! Bije go plsem miecza.

    OSWALDHej! ratunku! morderstwo! morderstwo!

    Wchodz K s i K o r n w a l i i, R e g a n a,G l o u c e s t e r, E d m u n d i suba.

    EDMUNDCo to jest? Co si to dzieje?

    KENT

    Do usug waszych, mj paniczu, jeelimacie ochot, pjd; potacujemy z sob.

    GLOUCESTERMiecze dobyte! Co to znaczy?

    KSI KORNWALIIStjcie, jeli wam ycie mie, umrze,, Kto jeszcze zacznie. Co si to ma znaczy?

    REGANATo s posacy siostry mej i krla.

    KSI KORNWALIIJaki jest powd waszej ktni? Mwcie.

    OSWALDLedwie oddycha mog, panie.

    KENT Nie dziwota, take zhasa twe mstwo. Tchrzliwy niecnoto, natura wypiera si ciebie:szewc ci spodzi.

    KSI KORNWALIIDowcipni jaki: szewc spodzi czowieka!

    KENTTak jest, szewc, panie: aden kamieniarz ani malarz nie byby go tak sfuszerowa, choby

    by par godzin spdzi przy pracy.

    KSI KORNWALIIPowiedzcie jednak, skd przyszo do ktni?,

    OSWALD

    Ten stary burda, com mu ycie szczdzi Przez wzgld na jego siw brod...

  • 8/14/2019 Szekspir (Shakespeare) William - Krl Lear

    47/141

    47

    KENTTy nikczemny iksie, niepotrzebna litero. Moci ksi, pozwl mi, a zdepc na miakiewapno tego niepytlowanego hultaja i posmaruj nim miejsce, gdzie mj pan chodzi pie-chot. Oszczdzae moj siw brod, ty pliszko?

    KSI KORNWALIIMilcz, gburze, nie znaszli uszanowania?

    KENTZnam, panie; ale gniew ma swj przywilej.

    KSI KORNWALIIC gniew twj budzi?

    KENTTo, e taki ndznik,

    Co nie ma w sobie i szczypty honoru,Moe miecz nosi. Takie infamisy,Z wiecznym umiechem na ustach, jak szczury,wite czstokro przegryzaj wzy,Co si rozwiza nie daj; schlebiaj

    Niegodnym panw swoich namitnociom;Olej na ogie lej, a do choduIch usposobie dorzucaj lodu;Przecz lub twierdz i jedneje dobyZwracaj swoje alcyjoskie dziobyW sto stron, skd paski wiatr zachwyci mog,Jak psy umiejc i tylko za nog.Przepadnij z swoim wykrzywianiem pyska!miejesz si z moich sw, jakbym plt brednie?Gsiorze! gdybym by na boniach Sarum!Poggaby mi rzewnie do Kamlotu.

    KSI KORNWALIICzy ty szalony, starcze!

    GLOUCESTER

    Skd pornienie wasze, to nam powiedz.KENT

    Nie ma przeciwiestw antypatyczniejszych Jak ja i taki otr.

    KSI KORNWALIIZa co go mienisz otrem? Co ci zrobi?

    KENTOt, nie podoba mi si jego mina.

    KSI KORNWALIIMoe i moja nie, i jej, i jego.

  • 8/14/2019 Szekspir (Shakespeare) William - Krl Lear

    48/141

    48

    KENTSzczero jest, panie, moim powoaniem.Widziaem lepsze twarze w moim yciu.

    Ni te, co siedz na ktrym bd karku

    Z tych, co je widz w tej chwili.

    KSI KORNWALIITo jedenZ tych urwipociw, co, gdy ich pochwaliszZa ich grubiastwo, sil si udawaSzorstko i graj rol wrcz przeciwnSwojej naturze. On schlebia nie umie;Poczciwa dusza: musi prawd mwi,Czy jej kto da, czy nie da. Znam jaTakich hultajw: szczero ich ukrywa

    Wicej chytroci i zego zamiaru,Ni go ma w sobie tuzin gupowatych,Kornych sualcw, wykonywajcychSwj obowizek co do joty.

    KENTPanie,W samej istocie, z ca otwartoci,Z czci dla wielkiego waszego aspektu,Ktrego wpyw, podobien do kdziorwPromienistego ognia, co migoce

    Na czole Feba...

    KSI KORNWALIIDo czego to zmierza?

    KENTDo zastpienia stylu, ktry zyska tak wielk wasz nieaprobat. Wiem, panie, e nie je-stem pochlebc; kto was pod pozorem szczeroci oszukuje, ten jest szczerym hultajem, ja-kim bym ja by nie chcia, choby wasza mio z nieaski swojej raczya tego da odemnie.

    KSI KORNWALII do OswaldaCzyli mu wapan w czym uchybi?

    OSWALDW niczym.Krlowi, jego panu, tymi dniami,W skutku jakiego nieporozumienia,Podobao si mnie uderzy: wtedyOn, pochlebiajc paskiemu gniewowi,Rzuci si na mnie z tyu; powaliwszyZely mnie, okry szyderstwem i przybra

    Min czowieka dziwnie wielkiej wagi.Otrzyma za to pochway od krla,

  • 8/14/2019 Szekspir (Shakespeare) William - Krl Lear

    49/141

    49

    Ze upokorzy tak walecznie tego,Co sam z natury swojej by pokorny;I upojony saw tego czynu,Znw si tu do mnie przypi.

    KENTTe niecnoty,Tchrzem podszyte, tak si ukadaj,Ze Ajaks obok nich wyda si baznem.

    KSI KORNWALIIPrzyniecie dyby! Naucz ja ciebie,Ty stary drabie, krnbrny samochwale.

    KENTZa stary jestem, panie, do nauki;

    Cofnij swj rozkaz: ja su krlowi,Ktry z zleceniem przysa mi do ciebie.Byby to wielki brak uszanowania;Lekcewaenie za miae osobyMojego pana, gdyby jego sug.W dybach osadza.

    KSI KORNWALIIHej! Przyniecie dyby!I Jak honor kocham i ycie, posiedziW nich do poudnia.

    REGANADo nocy, milordzie,

    Nie do poudnia; nawet przez noc ca.

    KENTO pani, chobym by psem twego ojca,

    Nie powinna by tak na mnie nastawa.

    REGANA

    Ale e jego ladaco pachokiem,Przeto nastaj.

    Przynosz dyby.

    KSI KORNWALIITen hardy niecnotaJest nawyraniej barwy tych, o ktrychPisze nam siostra. Pakujcie; go w dyby.

    GLOUCESTER

    askawy ksi, nie ka tego czyni.Wielka jest jego wina i niechybnie

  • 8/14/2019 Szekspir (Shakespeare) William - Krl Lear

    50/141

    50

    Zacny krl, jego pan, skarci go za to.Kara przez ciebie, panie, zamierzonaJest tak, jak wymierzaj ludziom

    Najnikczemniejszym, najbardziej zhabionym,Za kradzie i za inne gminne zbrodnie.

    Krl za ze wemie takie postpienieZ jego posacem i bdzie w tym widziaWasn obraz.

    KSI KORNWALIIOdpowiem ja za to,

    REGANAGorzej to moe przyj moja siostra,e jej dworzanin by napastowanyI zniewaony w spenieniu jej zlece,

    Zaklamrujcie mu nogi.

    Zakadaj dyby K e n t o w i.

    Pjd, milordzie;

    Wychodz R e g a n a i K s i K o r n w a l i i.

    GLOUCESTERal mi ci, bracie: tak si podobaoKsiciu, ktrego wola, jak wiadomo,

    Nie cierpi cienie ani tamy.Bd Prosi za tob.

    KENTDajcie pokj, panie.Czuwaem dugo i szybko jechaem:P czasu przepi, drugie pl przegwizdam.Poczciwym ludziom zdarza si ugrzzn;ycz wam dnia dobrego,

    GLOUCESTERKrok ten ksiciaNaganny: za ze bdzie mu to wzite.

    Wychodzi.

    KENTPoczciwy krlu, sprawdza si na tobiePrzypowie: z deszczu trafie pod rynn.Zbli si, pochodnio ziemskiego padou,Bym mg przy twoich rzewicych promieniachList ten przeczyta. Nikt nie widzi cudw,

    Tylko niedola: wiem to od Kordelii,Ktra szczliwym trafem posyszaa,

  • 8/14/2019 Szekspir (Shakespeare) William - Krl Lear

    51/141

    51

    Gdzie si obracam. Postara si onaTen anormalny stan rzeczy sprostowa;Wynajdzie rodki. Trudem i niewczasem.Znuone oczy moje, korzystajcieZe sposobnoci, by na ten sromotny

    Nocleg nie patrze. Fortuno! dobranoc!Przybd zdj ze mnie te drewniane kleszcze:Obr twe koo; umiechnij si jeszcze!

    Zasypia.

    SCENA TRZECIA

    Dzika lena okolica.Wchodzi E d g a r.

    EDGARSyszaem imi moje wymwione;Alem szczliwie unikn pogoniWlazszy w sprchniae drzewo. Nie ma portu,

    Nie ma jednego miejsca, gdzie by na mnieMnogie a czujne strae nie czyhay.Dopki tylko bd mg, doptyChroni si bd: umyliem przeto

    Przybra na siebie posta tak nikczemn,Tak odraliw, jaka kiedykolwiek,Z ujm ludzkoci, do stanu zwierzciaZbliya ndz: twarz sobie pomaBotem, achmanem czonki przyoblek,Wos sobie zbij w kotuniaste kaki,I tak, wpnagi, stawia bd czooWiatrom i wszelkim dopuszczeniom niebiosZa wzr mi bd do naladowaniaZnani w tym kraju bedlamscy ebracy,Ktrzy, wydajc jki przeraliwe,

    Wraaj sobie w wychude ramionaSzpilki, cierniowe kolce, wieki z trzmieluI opakanym tym widokiem, chodzcPo dworkach, chatach, po mynach i hurtach,Bd to pokorni, bd jak optani,

    Na biednych kmieciach wymuszaj lito.Biedny Edgarze, zosta biednym Tomkiem!Bdziesz przynajmniej czym pod tym przydomkiem.

    Wychodzi.

  • 8/14/2019 Szekspir (Shakespeare) William - Krl Lear

    52/141

    52

    SCENA CZWARTA

    Przed zamkiem, G l o u c e s t e r a.Wchodz K r l L i r, B a z e n i R y c e r z.

    KRL LIRRzecz dziwna, e tak wyjechali z domu,

    Nie odprawiwszy mojego posaca.

    RYCERZDniem wprzd, o ile syszaem, nie byoO tym wyjedzie u nich ani mowy,

    KENTCze ci, szlachetny wadco.

    KRL LIRTam do licha!C to, czy bawisz si w hab?

    KENTNie, panie.

    BAZENCha, cha! patrzcie, ten nosi podwizk nie lada. Konie wie si za gow, psy i niedwie-

    dzie za szyj, mapy za biodra, a ludzi za nogi; kiedy nogi nie statkuj, dostaj drewnianobro.

    KRL LIRKt to do tego stopnia zapominaWinnych mi wzgldw, e ci tu osadzi?;

    KENTDwoje ich, panie, on i ona; syn twjI twoja crka.

    KRL LIRNie.

    KENTTak jest.

    KRL LIRNie mwi.

    KENTTak jest, ja mwi.

  • 8/14/2019 Szekspir (Shakespeare) William - Krl Lear

    53/141

    53

    KRL LIRNie, tego by oniNie uczynili

    KENT

    Tak jest, uczynili.

    KRL LIRNie, na Jowisza!

    KENTTak jest, na Junon.

    KRL LIROni by tego nie mieli uczyni,Oni by tego nie mogli, nie chcieli:

    Taka zniewaga w miejsce czci nalenejByaby jeszcze gorsza ni morderstwo.Powiedz mi krtka, ale szczegowo,Jak moge cign na siebie, a onTak ci krzywd wyrzdzi, gdy przyszedW naszym imieniu?

    KENTPanie, gdym im w domuDorczy pismo waszej dostojnoci,Zanim powstaem z miejsca, gdziem na klczkachUszanowanie me okaza, nadbiegKonny posaniec, usmaony w pocie,Ledwie ziejcy, niosc pozdrowienieOd Goneryli, swojej pryncypaki,I nie wytchnwszy nawet, list im odda,Ktry te oni zaraz przeczytawszy,Kazali subie z najwikszym popiechemKulbaczy konie; mnie za rzekli zimno,Abym za nimi jecha i zaczeka,Rycho do dania odpowiedzi znajd

    Sposobn chwil. Gdym wic tu przybywszy,Spotka owego drugiego posaca,Ktrego dobre przyjcie widocznieByo powodem mniej dobrego dla mnie(A by to wanie ten sam skurczypaka,Co si niedawno takiego zuchwalstwaDopuci wzgldem waszej dostojnoci),Wicej krwi w sobie majc ni rozwagi,Dobyem miecza; on wzruszy dom cayTchrzliwym krzykiem, i wystpek takiCrka twa, panie, i syn twj uznali

    Godnym sromoty, jak tu ponosz.

  • 8/14/2019 Szekspir (Shakespeare) William - Krl Lear

    54/141

    54

    BAZENZima jeszcze nie przesza, skoro dzikie gsi tdy cign.Tatu chodzcy w atach

    Nabawia dzieci lepotyNiech chodzi w zotych szatach,

    A bdzie zna ich pieszczoty:Fortuna, sprona diablica,Od biednych odwraca lica.

    Ale co si tyczy crek twoich, te ci policzkw nie szczdz.

    KRL LIRO, jak ta kolka prze mnie a do serca!Precz, licho! ywio twj zamar ju we mnie,Gdzie jest ta crka?

    KENT

    Z hrabi, panie, w zamku,

    KRL LIRNie idcie za mn, pozostacie tutaj

    Wychodzi.

    RYCERZNie uczynie nic wicej jak tylkoTo, co mwie?

    KENTWicej nic. DlaczegoKrl si z tak maym pocztem tu wyprawi?

    BAZENGdyby by wsadzony w dyby za to pytanie, nie dziwibym si bynajmniej.

    KENTDlaczego, banie?

    BAZENTrzeba by ci pj na nauk do mrwki, aby wiedzia, e si nie pracuje w zimie. Ktoidzie za wchem, tego wzrok prowadzi, wyjwszy lepych; a spomidzy dwudziestu no-sw nie ma i jednego, ktry by nie poczu kogo, co cuchnie. Nie czepiaj si wielkiegokoa, gdy si stacza z gry, bo ci pocignie z sob na zamanie szyi; ale kiedy wielkiekoo idzie pod gr, dzier si go i gramol si za nim. Jeeli jaki mdrzec da ci lepsz ra-d, to mi zwr moj:

    Niech za ni id hultaje,Poniewa j bazen daje.

    Kto lubic na dwch stokach siada,Dla zysku tylko suy,

    Ten drapnie, gdy deszcz zacznie pada,I rzuci si wrd burzy.

  • 8/14/2019 Szekspir (Shakespeare) William - Krl Lear

    55/141

    55

    Ja wytrwam w szczciu nieprzyjaznem,Niech mdrzec ty podaje:

    Odstpny kiep si staje baznem,Kpem bazen si nie staje.

    KENTGdzie ty si tego, banie, .nauczye?;

    BAZENNie w dybach, banie.

    K r l L i r powraca. G l a u c e s t e r za nim.

    KRL LIRNie chcie wyj do mnie? Sabi s? znueni?Jechali ca noc? To s wybiegi,

    Wstpne objawy buntu i zerwania!Przynie mi lepsz odpowied.

    GLOUCESTERO panie,Znany ci ksicia gwatowny charakter,Jego zacito, jego nieugitoW postanowieniach, ktre raz powemie.

    KRL LIRDo wszystkich mierci, plag i pomst! GwatownyJego charakter? Gloucesterze, Gloucesterze,Ja chciaem widzie si z Kornwalskim ksiciemI z jego on.

    GLOUCESTERTak, askawy panie;Uwiadomiem, ich.

    KRL LIRUwiadomie

    Czowieku, czy ty rozumiesz, co mwi?.GLOUCESTER

    Jak najzupeniej miociwy panie

    KRL LIRKrl chcia si widzie z ksiciem; stary ojciecZ sw wasn crk; da od niej usug:Uwiadomieni oni byli o tym?Tchu mi brak, krew mi wre. Gwatowny ksi?Powiedze temu gwatownemu ksiciu...

    Ale nie, czekaj; moe on, i chory,W niemocy zwykle zaniedbuje czowiek

  • 8/14/2019 Szekspir (Shakespeare) William - Krl Lear

    56/141

    56

    Tych obowizkw, ktrych, zdrowym bdc,cile dopenia; nie jestemy sob,Gdy w przygnbieniu naszego jestestwaDuch nasz skazany na cierpienie z ciaem.

    Nie chc przesdza: uniosem si moe

    Niesprawiedliwie, biorc chorobliweUsposobienie za niech zdrowego.

    spojrzawszy na K e n t a

    Przeklestwo! za co ten czowiek tu siedzi?Jawny w tym dowd, e ten wyjazd ksiciaI jej jest tylko podstpnym kuglarstwena.Wyzwlcie go z tych pt. Id, powiedz ksiciuI jego onie, e chc mwi z nimi,I to natychmiast; powiedz, zby przyszli

    I wysuchali mnie: inaczej, kaU drzwi ich izby poty w bben wali,A bben sen zabije...

    GLOUCESTERRad bym harmoni widzie jak najlepszMidzy waszymi czemi.

    Wychodzi.

    KRL LIRBiada tobie, O moje serce! moje wrzce serce.Ale sied cicho!

    BAZENGadasz do serca, wujaszku, jak owa kucharka de wgorzy, kiedy je ywcem w pasztetwoya; uderzya je po bach kijem i zawoaa: Siedcie cicho, figlarze! Rodzonym jej

    bratem by ten, co to jedynie przez dobro serca, siano swym koniom masem posmaro-wa.

    Wchodzi K s i K o r n w a l i i, R e g a n a,

    G l o u c e s t e r i orszak.

    KRL LIRDzie dobry wam obojgu,

    KSI KORNWALIICze wam, panie.

    Zdejmuj dyby z K e n t a.

    REGANA

    Mio mi wasz wysoko oglda.

  • 8/14/2019 Szekspir (Shakespeare) William - Krl Lear

    57/141

    57

    KRL LIRTak sdz; sdzi tak mam niezy powd;Gdyby inaczej byo, wzibym rozwdZ grobem twej matki, ktry by pokrywaCudzoonic.

    do Kenta

    A! jeste ju wolny;O tem na potem. Ladaco masz siostr,Moja Regano: wrazia mi onaZb niewdzicznoci w serce, jak szpon spa,

    Nie wydam tego w sowach; nie uwierzysz,Jak jej przewrotny umys...O Regano!

    REGANAMiarkujcie, panie, sw porywczo.Tusz, ecie wy raczej mniej zdolni oceniJej wntrzn warto ni ona uchybiSwym obowizkom.

    KRL LIRH? jak to rozumiesz?

    REGANANie mog myle, aby moja siostraW najmniejszej czci miaa wyj ze szrankwSwej powinnoci. Jeeli, przypuszczam,Chciaa ukrci niesforn swawolTwego orszaku, panie, miaa ku temuTak dobry powd i cel tak zbawienny,Ze to oddala od niej wszelki zarzut.

    KRL LIRPrzeklestwo moje niech j wiecznie ciga!

    REGANAO panie, jeste stary; wadze twojeJu dobiegaj mety: powinien byDa si prowadzi i kierowa komuZ wieszym umysem, ktry by by zdolnyDobro twe lepiej ni ty sam rozpozna.Prosz ci przeto, powr do mej siostry,I powiedz, e j skrzywdzi.

    KRL LIRJa j prosi

    O przebaczenie? Czye pomylaa,

  • 8/14/2019 Szekspir (Shakespeare) William - Krl Lear

    58/141

    58

    Jakby to ojca powadze przystaoPj i z pokor do niej si odezwa:

    klka

    Kochana crko, przyznaj, em stary;Staro nie rado; na kolanach bagam,Aby mi daa karm, odzie i schron?

    REGANADo tego, drogi panie; to s tylkoPrzesadne treny! Wr si do mej siostry.

    KRL LIRwstajeNigdy, Regano. Ona mi zmniejszyaMj wierny orszak do poowy; krzywo

    Na mnie patrzaa; ona swym jzykiemJak w mi na wskro rozrania serce.

    Niech wszelkie pomsty niebios spadn razemNa jej niewdziczn gow! Niech zjadliwePowietrzne wpywy na jej mode koci

    Niemoc sprowadz!

    KSI KORNWALIIWstyd si, wstyd si, panie.

    KRL LIRZlejcie lepicy wasz blask, byskawice,W jej wzrok wzgardliwy! Zaracie jej pikno,Wy, miazma, ktre z bot wyciga stonce,Skacie i strawcie jej wdziki!

    REGANAO nieba!Tak samo bdziesz mnie zorzeczy, panie,W nowym przystpie gniewu.

    KRL LIRNie, Regano:Ciebie przeklestwo me nie dotknie nigdy;Twoja natura tkliwa i wraliwaMa mj gniew nigdy nie narazi ciebie:Jej oczy zion ogie, twoje grzej,Ale nie pal. Ty by nie umiaaUpodobaniom moim si sprzeciwia,Zmniejsza mi sub, miota harde sowa,Okrawa moj pensj, a na domiarRyglem zastawia si przed mym przybyciem;

    Ty znasz powinno dziecka, gos natury,Winn uprzejmo, wdziczno przynalen:

  • 8/14/2019 Szekspir (Shakespeare) William - Krl Lear

    59/141

  • 8/14/2019 Szekspir (Shakespeare) William - Krl Lear

    60/141

    60

    do R e g a n y

    Czy si nie wstydzisz, patrzc na t brod?I ty j bierzesz za rk, Regano?

    GONERYLADlaczeg by mi za ni bra nie miaa?Cem ja, panie, uczynia zego?

    Nie wszystko bywa zem, co nierozsdekZa ze uwaa, dziecinno zem mieni;

    KRL LIRO moja piersi, z jakiegoe kruszcu,e jeszcze caa? Jakim si sposobemMj czowiek dosta w dyby?

    KSI KORNWALIIJam go, panie,Kaza w nie wsadzi: lecz postpkiJego Zasugiway na surowsz kar.

    KRL LIRWapan si tego dopucie? Wapan?

    REGANAProsz ci, miy ojcze, bdc sabym,

    Nie chciej si innym wydawa na zewntrz.Jeeli wrcisz nazad do mej siostryI bdziesz u niej do koca miesica,Poow wity swojej odprawiwszy,Sprowad si potem do mojego domu.

    Nie jestem teraz u siebie i brak miZaopatrzenia w zapasy potrzebne

    Na utrzymanie twoje,

    KRL LIR

    Wrci do niej?I pidziesiciu ludzi mych odprawi?Nie, wol raczej zrzec si cakiem strzechy,Walczy z wszelkimi zmianami powietrza;y w towarzystwie sw i wilkw, jczcPod ostrym zbem ndzy. Wrci do niej!Z rwn atwoci przenisbym na sobie,Zby si uda do tego Francuza,Z krwi wrzc, ktry me najmodsze dzieckoWzi bez posagu, upa na kolanaPrzed jego tronem i na wzr pachoka

    Baga o jurgielt, bym mg nadal marnyWie ywot. Wrci do niej! Rad mi raczej

  • 8/14/2019 Szekspir (Shakespeare) William - Krl Lear

    61/141

    61

    Zosta parobkiem i jucznym bydlciemTego fagasa.

    Wskazuje na O s w a l d a.

    GONERYLAUczy, jak chcesz, panie.

    KRL LIRO moja crko, nie chciej, bym oszala.

    Nie bd tobie ciarem; bd zdrowa!Ju si nie ujrzym, nie spotkamy z sob.Ty jednak moim ciaem, ty krwi moj;Moim dzieciciem nie, raczej chorobW mym ciele, ktr musz mieni moj,

    Narol raczej, wrzodem, karbunkuem,

    Z krwi mej zepsutej powstaym. Nie bdJednak zorzeczy; niech uczucie wstyduPrzyjdzie, gdy zechce; ja go nie przyzywam,

    Nie prosz wadcy gromu, by uderzy,Ni skargi na ci przed tron jego skadam,Wejd w siebie, popraw si, jeeli moesz:Bd cierpliwie czeka tej przemiany;Tymczasem mog mieszka u ReganyZ pocztem rycerstwa mego.

    REGANANie tak bardzo.Jam jeszcze na to nie liczya; jeszcze

    Nie jestem, panie, tak, jakby przystao,Przygotowana na twoje przyjcie.Suchaj, co siostra mwi: bo kto patrzyRozsdnym okiem na twe uniesienie,Ten musi sobie powiedzie, e stary,A zatem ale ona wie, co robi.

    KRL LIR

    Czy to z namysem powiedziane?REGANA

    MogZapewni, panie. Pidziesiciu ludzi!Czy to nie dosy? Na co ci ich wicej?A nawet tyle, gdy koszt, a co gorsza,

    Niebezpieczestwo przemawiaj przeciwTak wielkiej liczbie? Czyby w jednym domuTaka moc ludu pod dwoistym rzdemMoga y w zgodzie? Trudne by to byo,

    Do osignicia nawet niemoebne.

  • 8/14/2019 Szekspir (Shakespeare) William - Krl Lear

    62/141

    62

    GONERYLACzyliby nie mia, panie, dostatecznejObsugi od jej ludzi lub od moich?

    REGANA

    Zapewne; gdyby za ktry z nich chybi,Nawczas bymy mogy go ukara.Jeeli zechcesz do mnie przyby, panie,Prosz ci bardzo (teraz bowiem, widz

    Niebezpieczestwo), przywied z sob tylko;Dwudziestu piciu ludzi: wikszej liczby

    Nie bd moga zmieci ni opatrzy.

    KRL LIRDaem wam wszystka.

    REGANAI w waciw por.

    KRL LIRSiebie i mienie me wara powierzyemZ warunkiem, abym przy sobie zachowaTych stu rycerzy. Jak to! Mog tylkoPrzyby do ciebie z dwudziestu picioma?Take mwia, Regano?

    REGANATak, panie;Powtarzam jeszcze raz i na tym kocz.

    KRL LIRTak szpetne monstra mog si jednakeObok szpetniejszych wydawa piknymi!

    Nie by najgorszym jest to ju zaletW zepsuciu tego wiata.

    do G o n e r y l iPjd z tob.

    Twoje pidziesit jest w dwjnasb wikszeNi jej dwadziecia pi i twoja mioW dwjnasb wiksza jest od jej mioci.

    GONERYLASuchaj mi, panie: na co ci koniecznieDwudziestu piciu ludzi mie przy sobie,Dziesiciu nawet, a wreszcie i piciuW domu, gdzie dwakro tylu czeka bdzie

    Na twe rozkazy?

    REGANANa co i jednego?

  • 8/14/2019 Szekspir (Shakespeare) William - Krl Lear

    63/141

    63

    KRL LIRO, nie rozumuj o cisej potrzebie.Ostatni ebrak ma jeszcze w swej ndzyCo zbytkownego. Nie dawaj nikomu

    Wicej, ni tego natura wymaga,ycie czowieka takie jak bydlce,Ty pani; strojnie chodzisz: czy jedynieDlatego strojnie chodzisz, e strj grzeje?Do utrzymania ycia czy potrzebaTych strojw, ktre ciepa da nie mog?O, co si tyczy prawdziwej potrzeby,Bogowie, dajcie mi cierpliwo!Tej ja Przed wszystkim innym potrzebuj.Patrzcie, Oto tu stoi biedny starzec, wiekiemI cierpieniami rwnie przygnieciony;

    Dwakro nieszczsny. Jeli to wy sercaTych crek przeciw ojcu podniecacie,

    Nie chciejcie, abym go agodnie znosi,Susznym zapalcie mi gniewem; nie dajcieWodnistym kroplom, tej niewieciej broni,Mskich lic moich kazi. Mi, potwory.Wywr ja na was zemst tak, tak,e si wiat cay zrobi co takiego,e nie wiem jeszcze co: bdzie to jednakCo okropnego, strasznego. Mylicie,e paka bd? Nie, nie bd paka:Mam wprawdzie nadmiar powodw do paczu,Ale to serce zdruzgoce si prdzej

    Na milionowe czci, nim zapacz.O banie! bliski jestem oszalenia.

    Wychodz K r l L i r, G l o u c e s t e r, K e n t i B a z e n.

    KSI KORNWALIIPjdmy std, burza bdzie.

    Sycha grzmot w oddali

    REGANADom ten may:

    Nie zmieci tego starca z jego wit.

    GONERYLASam sobie winien; zatru sobie spokjI znosi musi skutki swej gupoty.

    REGANA

    Jego samego chtnie bym przyja,Ale adnego z jego zausznikw.

  • 8/14/2019 Szekspir (Shakespeare) William - Krl Lear

    64/141

    64

    GONERYLAI ja to samo. Gdzie jest milord Gloucester?

    G l o u c e s t e r wraca.

    KSI KORNWALIIPoszed za starcem. Lecz oto powraca.

    GLOUCESTERKrl zagniewany jest w najwyszym stopniu.

    KSI KORNWALIIDokde jedzie?

    GLOUCESTER

    Kae na ko siada;Lecz dokd uda si zamierza, nie wiem.

    KSI KORNWALIINajlepiej woln zostawi mu drog,Skoro, sam chce si prowadzi.

    GONERYLAMilordzie,

    Nie pro go przecie, aby tu pozosta.

    GLOUCESTERNiestety, noc si zblia, ostry wicherRaco ryczy; na kilka mil wkooLedwie si krzak gdzie znajdzie.

    REGANATrudna rada;Kto jest uparty, panie, temu bieda,Ktr niebacznie sam sobie gotuje,Musi by szko. Ka pan zamkn bramy:

    Ma on gar ludzi na wszystko gotowych.A co ta gawied mogaby mu podda,Baczc na jego atwo do namowy,Temu roztropno kae nam zapobiec.

    KSI KORNWALIITak, tak, ka, hrabio, pozamyka bramy.Burza tu: schromy si, skoro dach mamy.

    Wychodz.

  • 8/14/2019 Szekspir (Shakespeare) William - Krl Lear

    65/141

    65

    AKT TRZECI

    SCENA PIERWSZA

    Dzika okolica. Burza, grzmoty i byskawice.K e n t i J e d e n z r y c e r z y L i r a wchodz z przeciwnych stron.

    KENTKto tu jest oprcz burzy?

    RYCERZ

    Czowiek, rwnieW najwyszym stopniu wzburzony.

    KENTPoznaj. Gdzie krl?

    RYCERZW zapasach ze wciekym ywioem.Zaklina orkan, by ziemi zwia w morzeLub podnis morze na zalanie ziemi;By wszystko mogo zmieni si lub przepa.

    Wyrywa sobie biay wos, ktremuSzalony wicher, miecc nim z bezwzgldnNatarczywoci, zdaje si urga.Chce on w swym maym ludzkim wiecie wzgardPrzewyszy wzgard wiatrw i ulewy.W t noc, gdy w gbi swego matecznikaChtnie wyssana niedwiedzica ley,Gdy lew i godny wilk od przemokniciaRad zabezpiecza skr; on harcujeZ odkryt gow i wyzywa wszystko,Co by si mogo zdarzy.

    KENTKt jest przy nim?

    RYCERZNikt oprcz bazna, ktry usiujeartami uly ranom jego serca.

    KENTZnam ci, rycerzu,, i na mocy tego,Co wiem o tobie, nie waham si wanRzecz ci poruczy. Pomidzy ziciamiKrla: Albaskim i Kornwalskim ksiciem,

  • 8/14/2019 Szekspir (Shakespeare) William - Krl Lear

    66/141

    66

    Panuje skryte rozdwojenie; skryte,Bo oba jeszcze kryj mu obliczeMask chytroci. Maj oni sugi

    Niby przychylne (i kt nie ma takich,Kogo szczliwa gwiazda w gr wzniosa

    I posadzia na tron), sugi, mwi,Co s szpiegami francuskiego krlaI wiedz, co si dzieje: jaka niechRozdziela ksit i co wzajem knuj;Jak cikie jarzmo wtoczyli na tegoZacnego krla, i o innych rzeczach,Ktre tkwi gbiej, a do ktrych, moe,Wszystko poprzednie byo tylko wstpem.Co wszake pewnym jest, to to, e z FrancjiPrzybywa wojsko w ten kraj skoatany.Ju ono, mdrze korzystajc z naszej

    Opieszaoci, umiao si dostaDo kilku naszych portw i niebawemSztandar rozwinie. Suchaje, rycerzu:Jeeli moim sowom tak daleceZaufa zechcesz, e si spiesznie udaszDo Dowru, znajdziesz tam kogo, co wielceBdzie ci wdziczny, gdy mu wiernie skreliszTen do szalestwa przywodzcy ucisk,Jakiego krl doznaje. Jestem, panieSzlachcicem czystej krwi i na zasadziePewnych rkojmi, jakie co do ciebiePosiadam, tobie powierzam t czynno,

    RYCERZPomwim o tym pniej.

    KENTNie, nie pniej.By si przekona, e jestem czym wicej,

    Ni si wydaje, we ten trzos, rycerzu,I przyjm ode mnie to, co si w nim mieci.

    Skoro zobaczysz Kordeli (a nie wtp,Ze to nastpi), poka jej ten piercie,A ona powie, co to by za jeden,Co mwi z tob. C to za szturm! IdPoszuka krla.

    RYCERZDaj mi rk, panie.

    Nie maszli wicej nic do powiedzenia?

    KENT

    Par sw, lecz waniejszych ni poprzednie,Id wapan w tamt stron, ja w t pjd;

  • 8/14/2019 Szekspir (Shakespeare) William - Krl Lear

    67/141

    67

    Komu si uda pierwej znale krla,Ten niech drugiemu krzyknie: hop!

    Wychodz w przeciwne strony.

    SCENA DRUGA

    Ta sama okolica w innej stronie. Burza nieustajca.Wchodz K r l L i r i B a z e n.

    KRL LIRDmijcie wichrzyska, a wam miechy pkn!Dmijcie, wciekajcie si! Plujcie powodziWy, katarakty, i wy, uragany,A zatopicie wiee po szczyt kopu!Wy, siark tchnce, jak myl chye byski,Zwiastuny dby druzgoccych betw,Osmalcie biay mj wos! a ty, gromieWszystko niszczcy, spaszcz twardy krg wiata,Zgnie wszelkie ksztaty przyrodzenia, zniweczWszelkie zarody niewdzicznej ludzkoci!

    BAZENO wujaszku, dworska woda wicona w suchym domu lepsza ni deszczwka na dworze.

    Kochany wujaszku, wejd do izby i pro crek o bogosawiestwo: jest to jedna z tychnocy, co ani nad mdrcem, ani nad gupcem nie maj litoci.

    KRL LIRGrzmijcie, pioruny! Lej, ddu! Pryskaj, ogniu!Deszcz, wiatr, grom, ogie to nie moje crki.Ja was, ywioy, nie winie o srogo:

    Nic wam nie daem, nie zwaem was dziemi;Wy obowizkw wzgldem mnie nie macie:Cignijcie dalej swe straszne igrzyska.Oto tu stoj jako wasz niewolnik,

    Ja, starzec biedny, saby i wzgardzony;A przecie wrcz was mieni sualcami,Bo pomagajc dwom wyrodnym crkomZastpy swoje, z grnych sfer wiedzione,Zwracacie przeciw takiej jak ta gowie,Starej i siwej. O, o, to niegodnie!

    BAZENDobry ma szturmak, kto ma dom, gdzie by przed szturmem wcibi gow.

    Gdy serce ma swj dom,Nim gowa ma takowy,

    Na bud zda si psomLos serca i los gowy.

  • 8/14/2019 Szekspir (Shakespeare) William - Krl Lear

    68/141

  • 8/14/2019 Szekspir (Shakespeare) William - Krl Lear

    69/141

    69

    askawy panie, jest tu wpodle kletka,Co jak tak da schron przed burz,Spocznij tam; ja za pjd zakoataDo tego domu twardszego ni gazy,Z ktrych wzniesiony zosta, a ktrego,

    Gdym si o ciebie dowiadywa, wieoZamknito bramy przede mn. Sprbuj,Moe mi uda si wymc tym razemCho skp lito.

    KRL LIRW gowie mi si miesza.Pjd, chopcze. Jake si czujesz, mj chopcze?Zimno ci? I mnie zimno. Gdzie ta kletka?Dziwna jest wasno braku: on nam moe

    Najlichszy przedmiot uczyni szacownym.

    Pjdmy do owej kletki. Biedny banie,Jeszcze mi czstka serca pozostaa,I ta boleje nad tob.

    BAZEN piewaU kogo rozum gra rol poledni,Ten musi piewa wrd ddu i zawiei,Zgadza si z losem, gdy mu si nie klei;Bo przeciwnoci s rzecz powszedni.

    KRL LIRPrawda, mj chopcze.

    do K e n t a

    Pjd wska nam t kletk.

    Wychodzi z K e n t e m.

    BAZENTo mi noc, zdolna ochodzi najgortsz bab.

    Powiem jedno proroctwo, nim pjd:Gdy ksidza poznasz z dzie, nie sw wywodu;Piwowar wod psu nie bdzie sodu;Szlachta poycza bdzie w dobrej wierze;Gdy lica pon bd, nie kacerze,Gdy sdzia adnych bra nie bdzie danin,Bez dugw bdzie i pan, i dworzanin;Gdy zo porzuci swoje krte cieki,W cib nie bd wchodzi rzezimieszki;Lichwiarze w polu liczy bd wory,A nierzdnice fundowa klasztory:

  • 8/14/2019 Szekspir (Shakespeare) William - Krl Lear

    70/141

    70

    Wtedy przyjdzie do gomonu4

    W wielkim pastwie Albionu;Wtedy czas przyjdzie, e mod dziwaczn

    Na nogach u nas ludzie chodzi zaczn.Przekazuj to proroctwo Merlinowi, ktry ma przyj po mnie.

    Wychodzi.

    SCENA TRZECIA

    Pokj w zamku G l o u c e s t e r a.G l o u c e s t e r i E d m u n d

    GLOUCESTERO Edmundzie, nienaturalny ten postpek oburza mnie. Gdym ich prosi, aby mi pozwolilinad nim si zmiowa, odjli mi prawo uytkowania z wasnego mego domu; pod karwiecznej nieaski zabronili mi mwi o nim, wstawia si za nim i wspiera go w jaki

    bd sposb.

    EDMUNDCo za srogo naturze przeciwna!

    GLOUCESTERCicho, cicho; nie mw nic o tym, co ci powiem. Ksita nasi s z sob na bakier, nawet

    na gorszej jeszcze stopie. Odebraem tej nocy list; niebezpieczna rzecz o tym mwi:schowaem ten list w moim gabinecie. Cikie krzywdy, jakie krl teraz ponosi, bdspena pomszczone. Cz wojska ju wyldowaa. Trzeba nam sta po stronie krla. Pj-d go wyszuka i wesprze potajemnie. Id ty do ksicia i zabaw go rozmow, aby tenmj krok miosierny uszed przed jego okiem. Jeeli si o mnie zapyta, powiedz mu, emzasab i poszed do ka. Chociabym mia mierci to przypaci, jak mi tym i zagroo-no, musz da pomoc i zwady, sporu, zamieszania memu staremu panu. Wane si rzeczygotuj. Prosz ci, Edmundzie, bd ostrony.

    Wychodzi.

    EDMUNDO tym wzbronionym ci wspczuciu ksiDowie si zaraz i o licie take.Bdzie to, sdz, zasug nie ladaI podn w skutki: co ojciec postrada,Tym niezawodnie ksi mnie obdarzy.Wznosz si modzi, gdy padaj starzy.

    Wychodzi.

    4 zwady, sporu, zamieszania

  • 8/14/2019 Szekspir (Shakespeare) William - Krl Lear

    71/141

    71

    SCENA CZWARTA

    Dzika okolica. Lepianka na boku. Burza nieustajca.Wchodz K r l L i r, K e n t i B a z e n.

    KENTTu jest ta chata: wnijd, kochany panie;adna yjca istota nie zniesieTakiej tyraskiej nocy.

    KRL LIRDaj mi pokj.

    KENTWnijd do tej chaty, miociwy panie.

    KRL LIRCzy si ty zawzi na mnie?

    KENTO, wolabym

    Na siebie raczej. Wnijd, kochany panie.

    KRL LIRTobie to bardzo zdaje si dotkliwym,

    e nas ta wcieka burza wskro przemacza;Ale gdzie wiksza dokucza choroba,Tam mniejszej prawie si nie czuje. ZadryszWobec niedwiedzia i uciekniesz przed nim;Ale jeeli uciekajc trafisz

    Na zbawanione morze: wtedy chtniePopatrzysz oko w oko niedwiedziowi.Gdy duch spokojny, wtedy ciao czue:Burza w mej duszy mym zmysom odbieraUczucie wszelkie, nie czuj nic, tylkoTo, co nurtuje tu: niewdziczno dzieci.

    Czyli to nie tak, jak gdyby te ustaGryzy t rk za to, e im hojnieKarm podawaa? O, ale je skar!

    Nie, ju nie bd paka. W tak porWypchn mnie! Niechaj leje, nic nie szkodzi;W tak noc! O Regano! Gonerylo!Starego ojca, co w dobroci sercaWszystko wam odda, och! och! na tej drodzeGrozi szalestwo: musz jej unika;Do tego.

    KENTDrogi panie, wejd do chaty.

  • 8/14/2019 Szekspir (Shakespeare) William - Krl Lear

    72/141

    72

    KRL LIRWejd ty sam, prosz ci, dbaj sam o siebie.Ta burza nie da mi myle o rzeczachGorzej trapicych. Pjd ja tam potem...

    do B a z n a

    Wejd ty wprzd, chopcze, ty bezstrzeszna biedo,Id, schro si. Ja si pomodl i zasn.

    B a z e n wchodzi do chaty.

    Nadzy biedacy w ktrej bd wy stronieZnosicie ostre pociski powietrza,Jak mog wasze gowy bez okrycia,Wasze od godu wycieczone czonki

    Pod rozpadymi achmanami obstaWrd takiej jak ta burzy? O, jak maoMylaem o tym dotd! We lekarstwo,Krlewski zbytku, dowiadcz dobrowolnie,Co czuje ndza, by jej strzs swj nadmiarI z winy obmy sprawiedliwo niebios!

    EDGARw chaciePtora snia! ptora snia! Biedny Tomek,

    B a z e n wybiega z chaty.

    BAZENNie wchod tam, wujaszku; tam duch siedzi. Na pom