76
CENA: 13zł w tym 7%VAT NR 24/04/2009 KWIECIEŃ ISSN 1897-3655 INDEKS 233021 Robert Hernandez polski magazyn dla ludzi kochających tatuaże

TF # 24, April 2009

Embed Size (px)

DESCRIPTION

Robert Hernandez, Gunnar, Monstfur, Kudi Chick: Paula Bros,Tattoofestival Łódź 2009, Vinylove: Plushieee

Citation preview

Page 1: TF # 24, April 2009

CEN

A: 1

3zł w

tym

7%

VAT

NR

24/

04/2

009

KWIE

CIEŃ

ISSN 1897-3655

INDEKS 233021

Robert Hernandez

polski magazyndla ludzi kochających

tatuaże

INDEKS 233021

Robert HernandezRobert Hernandez

Page 2: TF # 24, April 2009
Page 3: TF # 24, April 2009
Page 4: TF # 24, April 2009
Page 5: TF # 24, April 2009

SpisTresci

MARKETING

I REKLAMA:

Anna Błaszczyńska [email protected]

Redakcja nie zw

raca materiałów

niezamów

ionych, zastrzega sobie prawo

redagowania nadesłanych tekstów

i nie odpowiada za treść

zamieszczonych reklam

.

WYDAWCA: FHU Koalicja,ul. Szpitalna 20-22/s4, 31-024 Kraków

REDAKTOR NACZELNA:Aleksandra Skoczylas

REDAKCJA:Radosław Błaszczyński

Kryś, BamBam, Miętus

OPRACOWANIE GRAFICZNE: Asia

STALI WSPÓŁPRACOWNICY:

Dawid Karwowski, Dante, Raga

Darek (3fala.art.pl),

Plushieee

OKŁADKA foto:Selector Marx:

www.myspace.com

/selectormarx

DR

UK

: Drukarnia FTF

ww

w.ftf.com.pl

ISSN 1897-3655

44 10

36

8

60

64

2233

52

www.tattoofest.eu

[email protected]

70

pols

ki m

agaz

yn d

la lu

dzi k

ocha

jący

ch ta

tuaż

e

6 Od redakcji

8 Tattoofest 2009- Lista gości

10 Robert Hernandez

22 Tattoofestival Łodź 2009

33 Danteizmy - Trudneporozumienia

36 Gunnar - Kids & Monsters

44 Igor - Trochę historii

52 Tuż za rogiem czai sięMonstfur

60 Kudi chick- Hiszpańska krew

64 Kochajcie Vinyl- Kustom Toyz

70 Porcja ciekawychnadesłanych

Page 6: TF # 24, April 2009

TATTOOFEST 6

InfoTattooFest ma 2 lata!

p

olsk

i mag

azyn

dla

ludz

i koc

hają

cych

tatu

aże Pierwszy numer uka-

zał się w kwietniu 2007, a równo rok temu zajęłam się

redakcją magazynu. To wyda-rzenie potraktowałam trochę jak prezent urodzinowy, bo też jestem z kwietnia. W tym roku najbardziej cieszę się, że na-sze grono się powiększyło o konkretnych i kompetentnych ludzi. Pełnych zapału, energii, pasji i cierpliwości, by znosić moje, ponoć charakteryzują-ce znak zodiakalny, zapędy jak manię przywództwa, problemy z pójściem na kompromis, czy niecierpliwość. Ale ci, którzy mnie znają wiedza, że jak już się czymś zajmuję to zawsze z pełnym zaangażowaniem i na szczęście, tym udaje mi się też zarazić ludzi wokół mnie. Te-raz jest to trochę łatwiejsze, bo dzień się wydłuża i już wie-my, że nadchodzi tak bardzo wyczekiwana wiosna. Wystar-czyła odrobina słońca i nieco wyższa niż ostatnio temperatu-ra żebyśmy odnowili nasze po-kłady energii i zapału.

Tym razem dzięki naszej wspólnej pracy w 24-tym numerze TF znajdziecie:

Wywiad z Robertem Hernan-dezem. Muszę przyznać, iż nie było łatwo, zwłaszcza je-śli chodziło o terminy, ponie-waż wprowadzając sygnalizo-wany od dawna pomysł w ży-cie trafi liśmy na gorący okres tuż przed wyjazdem Roberta do USA. Na szczęście po oko-ło 2 miesiącach starań udało się zebrać materiały i w końcu możemy zaprezentować Wam artystę, który tak naprawdę nie wymaga żadnych dodatko-wych komentarzy. W tym nu-merze publikujemy także listę artystów oraz innych wystaw-ców, którzy pojawią się na te-gorocznej, czwartej już edycji Tattoofestu. Lista jest dość im-ponująca, a mnie szczególnie cieszy, że artyści tacy jak Vic-tor Portugal, Fadi, czy Zhivko wracają do nas po raz kolejny. W tym roku sama mam nadzie-ję znaleźć trochę czasu między obowiązkami przed, w trakcie i po konwencji, by się tatuować. Jak już jesteśmy przy kon-wencjach… Kwietniowy nu-mer to także relacja z drugiej edycji Tattoofestivalu. Posta-nowiliśmy tym razem przed-stawić dwie opinie: Miętusa

osoby, która po raz pierwszy uczestniczyła w takim wyda-rzeniu oraz Radka, który posia-da duże doświadczenie w tym temacie. Czy ich odczucia dra-stycznie się różnią, jakie wnio-ski z nich wypływają? Przeczy-tajcie w relacji, w której znaj-dziecie także wszystkie nagro-dzone w Łodzi prace. Ponadto w tym numerze artykuł przybli-żający postać i prace Gunnara. Tego tatuatora, charakteryzuje nie tylko styl, ale i przewijają-cy się raz po raz temat, który tworzy bardzo spójne port fo-lio. O jego pracy i romansie z rynkiem muzycznym przeczy-tacie w materiale Bama. Kryś natomiast próbowała przepro-wadzić do tego numeru wy-wiad z Igorem z warszawskie-go Juniorink… Na próbach się skończyło, zostały one okrut-nie ukrócone przez kawów-kę i niemożliwy charakter tych strasznych warszawiaków. Straszny tylko z nazwy tuż za Igorem czai się Monstfur. Ko-niecznie wyszukajcie w sieci fi lmiki z powstawania niesamo-witych prac tego duetu z Czę-stochowy. Na mnie ich sposób pracy jak i efekty końcowe zro-biły piorunujące wrażenie. Nie miał od początku wątpliwości co do takich następstw Darek z 3fala.art.pl, z którym po artyku-le zaczęliśmy bardzo owocnie zapowiadającą się współpra-cę. Jej pierwsze efekty są już widoczne. Numer 24-ty to tak-że kolejna odsłona w dziale Vi-nylove, tym razem artykuł Plu-shieee przybliżający czym jest custom w zabawkach. Kończy-my materiały hiszpańskim ak-centem. W dziale Kudi Chicks przepiękna Paula Bros, nota bene wielbicielka Roberta Her-nandeza. Ponadto, jak zawsze w TF znajdziecie kolumnę Dan-tego, który tym razem zastana-wia się czy możliwe jest poro-zumienie i odnalezienie wspól-nego języka między klientem, a sprzedawcą i czy sytuację tą można także przenieść na re-lacje tatuatora i osoby chcą-cej się wytatuować. Poza tym porcja najświeższych prac polskich tatuatorów w dziale Ciekawe/nadesłane.

TattooFestowi i Czytelni-kom życzę obustronne-go zadowolenia przez

kolejny rok!Ola

Ideą Tattoo.tv było przedstawie-nie w internecie, w tym momen-cie najpopularniejszym i naj-

łatwiej dostępnym medium tatuażu, artystów, stylów, zagadnień zwią-zanych z piercingiem i modyfi kacja-mi ciała, muzyki – wszystkiego co ma związek ze światem tatuażu. W zbliżającym się roku twórcy Tat-too.tv zamierzają kontynuować swo-ją pracę i wzbogacić portal o re-lacje z konwencji na całym świe-cie, kolejne wywiady i artyku-ły. Zamierzają też towarzyszyć ar-tystom, którzy żyją w trasie, od konwencji do konwencji, by w ten sposób stworzyć unikalny dziennik ich życia, pracy i podróży. Ale na tym nie koniec… Dlatego gorąco po-lecamy śledzenie serwisu i nowej rosnącej społeczności miłośników tatuażu.

www.tattoo.tv

Deadline supporty:Dupa Zbita/Zbeer/Skunx Klub Madness,

Wrocław: ul. Hubska 6sobota, 18 kwietniastart: 19.00, wstęp: 35-42 PLN

www.madnes.website.pl

Page 7: TF # 24, April 2009

Jeśli masz problemyze znalezieniem magazynu, mamy dla Ciebie dwie opcje do wyboru:

1. Prenumerata:• Koszt jednego magazynu

to 13 zł• Za 78 zł dostajesz 6 numerów + 1 w prezencie• Istnieje możliwość zakupu

archiwalnych numerów• Po wpłacie na konto prze- syłka na terenie kraju gratis• Przy przesyłce pobraniowej i zagranicznej doliczamy jej koszty

Bez awizo w Twojejskrzynce pocztowej!!

Zamówienia:12 429 14 52502 045 [email protected]

Wpłata:Przekazem pocztowymna adres:FHU Koalicjaul. Szpitalna 20-22/s431-024 Kraków

Przelewem na konto:Radosław Błaszczyński02 1540 1115 2064 60600446 0001 Dopisz od którego numeruzamawiasz prenumeratę.Jeśli chcesz otrzymaćfakturę, konieczniepoinformuj nas o tymw trakcie zamówienia.

2. Magazyn możnatakże kupić w formieelektronicznejna naszej stroniewww.tattoofest.eu

• Koszt jednego wydania to 10 zł• Do wyboru masz kilka opcji płatności • Do przeglądania stron potrzebny jest Acrobat Reader• PDF’y magazynu nie nadają się do druku

Tę opcję szczególniepolecamy osobomprzebywającym za granicą

INFO

TattooFest

Zamówienia

TattooFest!!

TATTOOFEST 7

Piszę tą informację w mo-mencie kiedy dosłow-nie odliczać można go-

dziny do wyjazdu do Sztokhol-mu, by wziąść udział w kolej-nej edycji Tattoo Boat. Ta po-dróż na pewno będzie wiel-ką frajdą i przygodą, ale już nie mogę doczekać się kolej-nego wyjazdu. Między inny-mi, z tego względu, że uwiel-biam mówić po angielsku z ro-syjskim akcentem, ale nie tyl-ko… W kwietniu, po raz pierw-szy ruszymy na Wschód, by od-wiedzić konwencję organizowa-ną przez Pavla Angela. Przy-najmniej taką mamy nadzieję za każdym razem wybierając się do konsulatu rosyjskiego po wizy. Ale przed podróżą do Moskwy czeka nas jeszcze eksperyment z klonowaniem, by pojawić się na dwóch imprezach odbywających się w tym samych czasie. Mowa tu o Suspension we Wrocławiu, imprezie or-ganizowanej przez SuspensioN Team Poland. Drugi event to 14 edycja jednej z najstarszych imprez tatuatorskich w Europie, od kilku lat organizowana przez Jeana Marca ze studia Belfort Tattoo Family. Francjo nadchodzimy! Relacje z tych wyjazdów i imprez znajdziecie oczywiście w kolejnych numerach TF!

4–5 - 14th Belfort Tattoo Convention 4-5 - Druga Edycja Suspension we Wrocławiu 24-26 - III Moscow International Tattoo Convention

Z przyjemnością zawiadamiamy, że uruchamiamy specjalnie dla Was nowy dział – Tattoo Post, w którym wy możecie pisać o tym co Wam się podoba, co nie, co najbardziej Was zainteresowało i o czym chcielibyście żebyśmy pisali

w najbliższych numerach. Każdy ma jakieś spostrzeżenia, a my chętnie się z nimi zapoznamy. Najciekawsze listy wydrukujemy na łamach TattooFestu. Piszcie więc, kochani, a my wyślemy to w świat… [email protected]

Page 8: TF # 24, April 2009

TATTOOFEST 8

Page 9: TF # 24, April 2009

TATTOOFEST 9

Page 10: TF # 24, April 2009

TATTOOFEST 10

Page 11: TF # 24, April 2009

TATTOOFEST 11

TF: Ile to już lat minęło odkąd zaczą-łeś tatuować? Robert Hernandez: W tym roku mi-nie 16 lat.

TF: Kiedy zacząłeś pracę w pierw-szym studio w Madrycie tamtejsza scena tatuażu dopiero się kształto-wała. Jaki wpływ na nią miałeś? Jak wyglądały te początki? Czy można by uznać cię za jednego z jej twórców?R.H. : Gdy zaczynałem tatuować w Ma-drycie było ok. 6 studiów tatuażu. Praw-dę mówiąc ciężko było dostrzec jakiś

konkretny styl. Mówimy o początku lat 90-tych. W tym czasie większość tatu-atorów skupiała się na wzorach z fl ashy. Owszem, część klienteli starała sie przy-nosić własne pomysły i szkice... Wyda-je mi się, że od początku miałem tro-chę szczęścia, ponieważ projektowałem własne fl ashe, które cieszyły się dużym zainteresowaniem. Od początku byli-śmy ekipą, która miała podejście bar-dziej spontaniczne do tatuowania. Tak więc, czy można uznać mnie za jedne-go z twórców stylu tatuażu w Madrycie? Prawdopodobnie tak.

TF: Minęło 8 lat zanim otworzyłeś własne studio. Dlaczego trwało to tak długo, co stało na przeszko-dzie? Czy otwarcie własnej pracow-ni miało wpływ na twoją pracę?R.H.: Nie miało wpływu. Nadal robi-łem to co zacząłem parę lat wcze-śniej. Otworzyłem studio dopiero po 8 latach, ponieważ szczerze mówiąc w studio Mao czułem się bardzo wy-godnie. Mam miłe wspomnienia z te-go okresu. Była to epoka bardzo inspi-rująca, pełna wielu wspaniałych mo-mentów. Od początku byliśmy bardzo zgraną ekipą. Dobrze nam się praco-wało razem. Przez studio przewinęło się wielu wspaniałych ludzi, z którymi mam kontakt do dzisiaj. Prawdę mó-wiąc, miałem zamiar otworzyć moje prywatne studio pod koniec lat 90 - tych, ale zawsze jakoś brakowało mi czasu i zorganizowania, aby wszystko odpowiednio poukładać.

TF: Czy musiałeś przebijać się ze swoim innowacyjnym, realistycz-nym, demonicznym stylem, czy od razu znalazłeś grono miłośników? Miałeś chwile zwątpienia?R.H.: Nie! Praktycznie od początku ro-biłem własne rzeczy, także te w tym najbardziej mrocznym klimacie. Tak jak wspomniałem, miałem wielu klien-tów, którym odpowiadał ten styl.

TF: Niedawno przeprowadzaliśmy wywiad z Bartkiem Konwińskim, któ-ry spędził ostatni rok tatuując w Hisz-panii. Jak udało nam się dowiedzieć, miał cały czas nieodparte wraże-nie, że scena się zatrzymała i nie ma przebicia nic, co nie jest tatuażem oldschoolowym. Czy obserwujesz takie zmiany w swoim najbliższym otoczeniu? Czy masz więcej klientów z Hiszpanii, czy raczej z zagranicy?R.H.: Prawdę mówiąc nie wiem jak pre-zentuje się obecnie scena w Hiszpa-nii. Studia pojawiają się jak grzyby po deszczu. Obecnie istnieje ok. 200 zare-jestrowanych studiów w Madrycie i jak się domyślacie 98% z nich to dla mnie niewiadomą. Ostatnio można zauwa-żyć mnóstwo tatuaży w stylu oldscho-olowym. Co do klienteli większość to osoby z Hiszpanii, choć mam też klien-tów z różnych stron Europy i świata.

TF: Z twoich wypowiedzi wywnio-skowaliśmy (zaraz nam powiesz czy słusznie), że tatuowanie to ra-czej twoja praca, a pasją kultywo-waną od dzieciństwa jest rysunek i malarstwo. R.H.: Sądzę, że do tatuażu podcho-dzę z taką sama pasją jak do rysunku, czy malowania. Różnica jest w tym, że ostatnio tatuowanie zajmuje mi więcej czasu, choć staram się rysować i ma-lować tak często jak jest to możliwe. Ostatnio powróciłem do malowania akrylami, stęskniłem się za farbami. Chciałbym znaleźć równowagę mię-dzy tatuowaniem i malowaniem.

Page 12: TF # 24, April 2009

TATTOOFEST 12

TF: Twoje prace to przede wszyst-kim czerń, biel i odcienie szarości. W ostatnich latach przeżywamy praw-dziwy boom na tatuaże kolorowe. Po-zostaniesz dalej przy tym co robisz, czy zobaczymy więcej twoich koloro-wych prac? R.H.: Jak wiesz, większość prac to rze-czy czarno - białe, choć gdy oglądasz moją stronę internetową, czy „Myspa-ce”, możesz zobaczyć, że wiele prac wy-konuję w kolorze. Wszystko zależy od tatuażu, pomysłu i oczywiście życzeń klienta. Osobiście jednak wolę tatuować w odcieniach czarno - białych.

TF: Rzadko tatuujesz duże powierzch-nie ciała i rozpoczynasz duże projek-ty.Co ma na to wpływ, dlaczego tak się dzieje, że twoje tatuaże są raczej jed-no, dwu sesyjne? R.H.: Po prostu mało kto proponuje mi wykonanie np. całych pleców. Odkąd za-cząłem pracować zrobiłem około 10 tatu-aży, które wypełniały całe plecy lub tors. Większość klientów woli mniejsze prace, mniejsze prace to jedno lub dwu sesyj-ne tatuaże.

TF: Jak wygląda proces umawia-nia się do ciebie na tatuaż w studio. Z jakim wyprzedzeniem trzeba zapla-nować wizytę? Jakie są koszty cało-dniowej sesji? Wolisz kiedy klient zo-stawia ci wolną rękę, czy bardziej od-powiada ci sytuacjia kiedy pracujesz z konkretnym tematem nakreślonym przez klienta? R.H.: Większość ludzi umawia się ze mną telefonicznie, niektórzy kontaktu-ją się przez internet. Co dwa miesią-ce ustalam listę klientów. Koszty każdej sesji zależą od danego tatuażu. Klienci nie płacą za godzinę, lecz za dany tatu-aż, albo sesję. Zdecydowanie wolę gdy klient daje mi wolą rękę, czasami tema-ty narzucane przez klientów nie do koń-ca mi odpowiadają.

TF: Ghost Town, Kyoto, Nowy York, Detroit, Long Beach - jakiego miejsca nigdy nie zapomnisz? Gdzie pracowa-ło ci się najlepiej? Gdzie wracasz naj-chętniej? Czy któreś miejsce wyjątko-wo cię zaskoczyło?R.H.: Z pewnością wiele! Każde miejsce, które widziałem było na swój sposób wy-jątkowe, czasami wydaje mi się, że je-stem uzależniony od podróżowania... Na pewno trudno byłoby zapomnieć o pu-styni Mojave, trasie z Los Angeles do Phoenix legendarną już „Rout 66”. Pa-miętam, że trzykrotnie wraz z przyjaciół-mi jechaliśmy z L.A do San Francisco. Wspaniała podróż, ponieważ przez pra-wie cały czas droga ciągnie się wzdłuż Pacyfiku. Na pewno wyjątkowym miej-scem pozostanie dla mnie Wielki Ka-nion, Sedona, Nowy Orlean czy Seat-tle. Także w Europie są takie miejsca, to: Lozanna, Ateny, cała Toskania z San Galyano w roli głównej. Dużym przeży-ciem była też podróż do Japonii. Tokyo

Page 13: TF # 24, April 2009

TATTOOFEST 13

Page 14: TF # 24, April 2009

TATTOOFEST 14

jest miejscem wyjątkowym, tak samo jak Kyoto i Jokohama. Mam kilka ulubionych miejsc gdzie najchętniej wracam jak Pa-ryż, Rzym, Sztokholm czy Tokyo, ale miastem, które chyba najbardziej mnie przyciąga jest Nowy Jork, ze wszystkimi swoimi zaletami i wadami. Jest to miej-sce, które ma w sobie wyjątkową ener-gię i wibracje... Najlepiej pracuje mi się u Tin Tina, Paula Bootha i chłopaków z Hard Core Tattoo w Tokyo.

TF: Jakie zmiany, jeśli chodzi o kon-wencje wskazałbyś na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat? Według ja-kich kryteriów dokonujesz wyboru konwencji jakie odwiedzisz w najbliż-szym czasie? R.H.: Myślę, że konwencje z ostat-nich kilku lat organizowane są z więk-szym rozmachem, mam na myśli przede wszystkim te zza oceanu, choć to oczy-wiście zależy od organizatorów. Przypo-mina to jeden wielki targ tatuażu, ponie-waż oprócz samych tatuatorów masz do dyspozycji wszystkie nowości jakie uka-zują się na rynku. Mam na myśli przede wszystkim sprzęt, który jeszcze 10 czy 12 lat temu nie był tak zróżnicowany i ła-two dostępny. Wybieram konwencje, na których byłem już wcześniej, i na których dobrze sie czułem, choć zawsze przy-jemnie jest poznać nowe miejsca. W tym roku będę miał okazję po raz pierwszy odwiedzić takie miejsca jak: Oslo, Reno, Macedonia i być może Toronto...

TF: Pomimo dużej częstotliwości do-brych, dużych konwencji, na których pracują znakomici tatuatorzy, rzad-ko kiedy wystawiają oni swoje prace w konkursach, a to jednak na konkur-sowych pracach skupia uwagę prze-ciętny widz, czy osoba odwiedzają-ca konwencję. Czy formuła konkurso-wa jest mało atrakcyjna dla artystów, którzy wyrobili już sobie markę? Jak można by zaktywować tatuatorów, a jak kształcić przeciętnego widza? R.H.: To zależy przede wszystkim od klienta, nie wszyscy chcą, czy mogą startować w konkursach. Prawdę mó-wiąc nie jestem zbyt skupiony na kon-kursach, choć przyjemnie jest być wy-różnionym.

TF: Sprawiasz wrażenie osoby cichej i zdystansowanej w stosunku do lu-dzi, których nie znasz, a jednocześnie wiele fanów twojej sztuki chce cię po-znać, porozmawiać, podpytać o tech-nikę, czy tusze. Jak się z tym czujesz i jak sobie radzisz? R.H.: Nie sadzę, że jestem osobą ci-chą i zbyt zdystansowaną, ale być może nie jestem też specjalnie otwarty na lu-dzi, których widzę po raz pierwszy, choć to zależy też od danej osoby. Czasami trudno jest nawiązać z kimś kontakt od pierwszego momentu. Czasami ludzie oczekują, że mogę im przekazać jakąś wyjątkową wskazówkę, choć tak napraw-dę nie mam żadnych sekretów związa-nych z techniką tatuażu.

Page 15: TF # 24, April 2009

TATTOOFEST 15

Page 16: TF # 24, April 2009

TATTOOFEST 16

TF: Na konwencjach często obserwo-wać cię można w towarzystwie Boba Tyrrella, Tribulation Tattoo, Bejamina Mossa, Paula Bootha. Czy łączy was bardziej styl tatuowani i zamiłowa-nia muzyczne, czy utrzymujecie zna-jomość także pomiędzy tatuatorskimi imprezami? R.H.: Oczywiście! Poza pracą i konwen-cjami jesteśmy grupą przyjaciół.

TF: Kontakty z tatuatorami, przynajm-niej tymi polskimi utrzymujesz tak-że kiedy przyjeżdżają do Madrytu na umówione sesje. Jakie wieści o pol-skiej scenie tatuażu ci przywożą? Jak z perspektywy odległości 3000 tysię-cy kilometrów i rzadkich odwiedzin rodzinnych stron widzisz i oceniasz polską scenę? R.H.: Sądzę, że polska scena tatuażu jest dość młoda, jednak szybko się roz-wija. Oglądając polskie czasopisma wi-dzę nieustający postęp!! Wydaje mi się, że obecnie jest wiele więcej ciekawych artystów w Polsce, niż np. w Hiszpanii, czy we Włoszech.

TF: Co słychać u Kiss? Są nadal two-im ulubiony zespołem i cię inspirują?R.H.: Co u Kiss?!! Ostatnio trochę się pogubiłem w temacie, po tych cią-głych zmianach w składzie i niekończą-cych się pożegnalnych trasach. Aktual-nie Kiss przypomina nieco typowy co-ver band, niż grupę, która wykonała coś na zasadzie rockowego tsunami w latach 70-tych. Już nie śledzę kapeli tak jak kil-kanaście lat temu. Magia Kiss jakby znik-nęła gdzieś po drodze, choć na pewno zawsze pozostanie to jedna z moich ulu-bionych kapel. Lubiłem Kiss z epoki lat 70- tych, jako dzieciak i nastolatek byłem stuknięty na ich punkcie, kolekcjonowa-łem wszystko co było związane z kape-lą. Poza muzyką, wizualnie była to gru-pa nie do pobicia. Cały koncept i spo-sób w jaki wykreowali swój image był wyjątkowy. W zeszłym roku miałem oka-zję widzieć na żywo Ace Frehley’a. Wraz z moim bratem udaliśmy się na jedyny jego koncert w Europie, który odbył się w Londynie. Wrażeń było wiele!

TF: Jesteś najbardziej oczekiwa-nym tatuatorem w Polsce. Wystarczy wspomnieć prima aprilisowy niewinny żart jednego z polskich studiów, któ-re ogłosiło twój przyjazd na gościn-ne występy i w ciągu kilku godzin za-pełniło terminy blisko 20-stu klientów. Kiedy wreszcie pojawisz się na jednej z konwencji lub guest spocie? Wstęp-nie rozmawialiśmy o warszawskim Eastern Art Fusion we wrześniu, czy twoje plany dalej uwzględniają udział w tym wydarzeniu? R.H: Od dawna byłem zainteresowa-ny przyjazdem do Krakowa na tamtej-szą konwencję tatuażu, ale prawdę mó-wiąc z braku czasu nigdy mi się to nie udało. Mam nadzieję, że w tym roku uda mi się przyjechać na konwencję do Warszawy.

Page 17: TF # 24, April 2009

TATTOOFEST 17

Page 18: TF # 24, April 2009

TATTOOFEST 18

TF: I kilka luźnych tematów: Co naj-bardziej lubisz w swojej pracy?R.H.: Dużym plusem mojej pracy jest po-czucie wolności. Jestem swoim własnym szefem i ja decyduję o tym co robię. Czę-ste podróże, możliwość poznawania no-wych ludzi i oczywiście strona artystycz-na zawodu.

TF: Czego w niej nie lubisz?R.H.: Ta praca polega na kontakcie z ludźmi, a jak wiadomo ludzie są róż-ni. W Hiszpanii jest trudno prowadzić studio tatuażu ze względu na ciągłe in-spekcje i wymogi administracyjne. Poza tym po 16 latach tatuowania odczuwam wyraźne dolegliwości kręgosłupa i wą-troby.

TF: Jakie cechy najbardziej cię irytu-ją u ludzi?RH.: Niezdecydowanie, brak cierpliwo-ści, czasami gadatliwość.

TF: Co motywuje cię, żeby dalej robić to co robisz?R.H: Chęć ciągłego rozwijania się. My-ślę, że będę tatuować do momentu kie-dy będzie sprawiać mi to przyjemność. Dzięki mojej pracy coraz więcej ludzi może zobaczyć to co robię, przez co nawiązuje kontakty, które w przyszło-ści mogą pozwolić na poszerzenie mo-jej działalności artystycznej.

TF: Z kim imprezuje się najlepiej? (Ola - Ja obstawiam Boba Tyrrella) R.H.: Tak! Bob to typowy przykład „par-ty animal”. Mamy za sobą wiele imprez, przez co moja wątroba z pewnością go nie lubi. Pamiętam, że kilka lat temu, po jednej z konwencji w Detroit skończyli-śmy w przydrożnym barze karaoke, śpie-wając do 4 rano z Bobem, Jordim, „Bo-hemian Rapsody” Queen. Zresztą im-prez było mnóstwo w przeciągu tych 16 lat. Pamiętam, że podczas moje-go zeszłorocznego pobytu w Tokyo, po raz trzeci już miałem okazję pobalować z chłopakami z Backyard Babies, którzy potrafi ą dobrze się bawić i sporo wypić.

TF: Jak zmieniły się twoje cele jeśli chodzi o życie zawodowe w przecią-gu kilku ostatnich lat?R.H.: Tatuowanie jest techniką, która cię nieco ogranicza w pewien sposób. Coraz częściej interesuje mnie powrót do ry-sunku, malowania i zrobienie czegoś co nie ogranicza do formatu. W najbliższej przyszłości chciałbym mieć więcej swo-body lub raczej znaleźć jakiś złoty środek aby pogodzić tatuowanie i malowanie.

TF: Jak wypoczywasz?R.H.: Prawdę mówiąc wypoczywam w domu, lub podczas wyjazdów. Po-między konwencjami zawsze mam parę dni wolnych, tak więc można zaliczyć to do moich wakacji. Nie jestem typem, który lubi wylegiwać sie na plaży, lub przebywać w górach. Wolę raczej mia-sta, choć mam nadzieję, że w tym roku uda mi się zniknąć przynajmniej na 2 ty-godnie.

www.rhernandeztattoos.comwww.myspace.com/roberthernandeztattoos

Page 19: TF # 24, April 2009

TATTOOFEST 19

Page 20: TF # 24, April 2009
Page 21: TF # 24, April 2009
Page 22: TF # 24, April 2009

TATTOOFEST 22

Page 23: TF # 24, April 2009

TATTOOFEST 23

Ogólnopolska konwencja tatuażu to brzmi dumnie. Przejechawszy przez szare i nieciekawe obrzeża Łodzi dotarliśmy wreszcie do ho-telu. Hotel, zarówno jak i konwen-cja to duże słowo, jednak „późny Gierek” zdawał się wtapiać w po-nurą rzeczywistość. Wystrój, ospa-ła atmosfera kwaterunku, jak i póź-niejsze wydarzenia ujmowały cza-rem wszechobecnego ducha so-cjalizmu. Spacerując łódzkimi osie-dlami w celu połknięcia szybkie-go obiadu, myślałam; ach, ten Kra-ków, to jednak środek zjednoczo-nej Europy. Bure, wąskie ulicz-ki wijące się pomiędzy handlo-wo-mieszkalną wielką płytą zawio-dły mnie w końcu do jedynej, czyn-nej w okolicy restauracji. Wystrój w prawdzie już jakby zachodnioeu-ropejski, lecz towarzystwo zdecy-dowanie spod „wschodniej gwiaz-dy”. Jakaż prawdziwa okazała się encyklopedyczna definicja śmier-telnej dawki alkoholu, która fak-tycznie Polaków i Rosjan chy-ba nie dotyczy. Wymiar mojej „po-dróży w czasie” zwiększyła, cał-kiem z resztą przyjazna atmosfe-ra panująca w Dekompresji. Za-bawne, ale natychmiast skojarzy-ła mi się z koncertem punk rocko-wym z przed lat. Słaby klub, przy-gotowania niby były, ale bez efek-tów, a goście pijani przed głównym występem. Kiedy wreszcie udało mi się zdo-być program imprezy, ku mojemu zaskoczeniu okazało się, że w so-botę jest to prawie komunikacyj-ny „rozkład dnia”, natomiast w nie-dzielę –„plan dnia”, na szczęście nie lekcji. Pierwszy raz również miałam możliwość zapoznania się z tatuażem biochemicznym, który niestety nie okazał się żadną no-wością lecz jedynie zwykłą biome-chaniką. Najgorszy zawód chyba spotkał panów, gdyż pokaz „body peitingu”, co biorąc pod uwagę granice błędu mogło sugerować ekscytujące atrakcje, był pokazem malowania ciała (body painting).

Czas na konkursZ dużym opóźnieniem rozpoczę-ły się konkursy na tegorocznym Ogólnopolskim festiwalu tatuażu. Z nie lada zaskoczeniem ze strony wystawców spotkała się konferan-sjerka prowadzona przez same-go Prykasa ze studia Prykas Tattoo z Rybnika. Fani studia z pewnością byli zawiedzeni. Zupełnie jednak niepotrzebnie, gdyż jak się miało później okazać -można zdobywać nagrody na konkursie prowadzo-nym przez samego siebie. Dopusz-czalnym jest również konsultowa-nie się z jury na scenie bez używa-

nia mikrofonu. Nie sugeruje w żad-nym wypadku, że Pan Prykas mógł mieć nieuczciwe zamiary, jednak incydent taki jak najbardziej mógł budzić podejrzenia, a już z pewno-ścią nie miał nic wspólnego z pro-fesjonalizmem. Dużo do życzenia pozostawiał również sposób pro-wadzenia konkursów. Jednym sło-wem Konferansjer sobie, a widow-nia sobie. Jednak całość wypa-dła nawet całkiem zabawnie, a ta-tuator w roli prowadzącego czuł się jak ryba w wodzie. Co prawda uczestnicy skarżyli się na złą orga-nizację i brak możliwości zapisów, ale chętnych do prezentowania za-równo swoich tatuaży jak i wdzię-ków nie brakowało. Ciekawa sce-nografia, fajna oprawa muzyczna oraz fenomenalnie dobrany reper-tuar występów przyćmiły wyżej opi-sane niedociągnięcia. Wieczorem klub pękał w szwach. Większości uczestników towarzyszyła atmos-fera dobrej zabawy i wzajemnego porozumienia. Wszystkie konkur-sy zdążyły się odbyć, a poziom na-gradzanych prac był naprawdę wy-soki.

To ostatnia niedziela…Nie wszystkich bladym świtem obudziły pierwsze promyki słońca. Niektórych chyba nawet troszkę bolała głowa. Po, jak na niedziel-ny poranek w postkomunistycznym pensjonaciku przystało, jajeczni-cy i kawie wróciliśmy podbijać De-kompresję. Postanowiwszy wydać resztę diety na jakiś ciekawy fata-łaszek, rzuciłam się w wir stoisk. Przeszłam raz, drugi, trzeci…za nic nie mogąc wydać choćby zło-tówki. Kreacje mocno przetermino-wane, wystawcy ci co zwykle, a ce-ny mało współmierne do oferowa-nych produktów. Byłam bliska de-speracji. W końcu udało mi się ku-pić parę drobiazgów co wprawiło mnie w dobry nastrój. W niedzielę frekwencja zwiedza-jących zmniejszyła się co najmniej o połowę. Obiad w barze moż-na było dostać w niespełna 15 min., co jeszcze wczoraj graniczy-ło z cudem. Co prawda po ziem-niaczkach i kotleciku, przetrzymy-wanych najprawdopodobniej w ce-lach konserwacyjnych w znacz-nej ilości oleju, trudno było dopiąć się w spodniach, jednakże jeść coś trzeba. Znów cała masa konkursów i znów na niezłym poziomie. I organiza-cja jakby lepsza, mniej opóźnień, mniej zamieszania. Wedle zasa-dy, że trening czyni mistrza w przy-szłym roku powinniśmy pojechać na naprawdę dobrą konwencję…

Miętus

Seb

astia

n, M

inio

l, S

iera

dz –

I m

iejs

ce T

atua

ż R

ealis

tycz

nyTo

fi, A

rt Li

ne, R

ybni

k - I

I mie

jsce

Tat

uaż

Rea

listy

czny

Marcin, Alien,Dąbrowa Górnicza I miejsce Tatuaż Kolorowy Mały

Page 24: TF # 24, April 2009

TATTOOFEST 24

M: Dużo kontrowersji w środowisku tatu-atorów wzbudziła osoba Prykasa jako pro-wadzącego konwencję. Czy uważasz, że właściciel studia tatuażu, które wystawia swoje prace w konkursach powinien być konferansjerem i mieć ścisły kontakt z ju-ry? Skąd taka decyzja?Emilia: Przecież Prykas prowadził jedynie konwencję, z resztą odmówił zasiadania w ju-ry. Konferansjerki podjął się z uprzejmości. Bardzo nam pomógł.

M: No właśnie, pojawiły się głosy, że stu-dio Prykas mogło być współorganizatorem. Czy Dekompresja jest organizatorem łódz-kiej konwencji, czy jedynie wynajmującym lokal?Emilia: My jesteśmy jedynym organizatorem.

M: Jak długo trwały przygotowania, mieli-ście bardzo bogaty program artystyczny?Emilia: Dosłownie trzy tygodnie…

M: W trzy tygodnie udało wam się zorgani-zować całą konwencję, zebrać zespoły i ca-łą rzeszę tatuatorów?Emilia: Tak, jadąc do Krakowa na Tatto-ofest mieliśmy tylko wydrukowane zaprosze-nia i w zasadzie żadnego planu. Specjalizuje-my się w koncertach, tatuaże to dla nas trochę obcy temat, ale udało się…

M: Rozumiem, że stąd wynikały pewne nie-dociągnięcia i opóźnienia w programie?Emilia: Opóźnienia wynikały głównie z prze-dłużającego się czasu przygotowań zespołów, a nie z winy organizatora.

M: Jak oceniasz tegoroczną konwencję względem poprzedniego roku?Emilia: Było sto razy lepiej…

M: A jeżeli chodzi o frekwencję?Emilia: Jeszcze nie liczyliśmy biletów, ale na pewno będzie więcej.

M: Oceniasz, że dużo było przyjezdnych, czy głównie odwiedzili klub tubylcy?Emilia: Myślę, że dużo osób przyjechało z po-za Łodzi. Mieliśmy nawet sporo rezerwacji bi-letów.

M: Jak sądzisz, co jest powodem zwiększa-jącej się frekwencji? Słyszałam, że prze-prowadziliście dużą akcję promocyjną.Emilia: Tak, akcja promocyjna i patronat zna-nej stacji radiowej na pewno pomógł.

M: A może zjawisko tatuażu stało się przez ten rok bardziej powszechne?Emilia: Tak, też to zauważyłam. Tatuaż stał się modny i bardziej popularny.

M: Przez klub przewijali się przeróżni ludzie, nie tylko ze środowiska tzw. undergroundu?Emilia: Mnóstwo ludzi robi teraz tatuaże, choć niektórzy mogliby dać sobie spokój… (śmiech)

Emilia

, wła

ścic

ielk

a kl

ubu

Dek

ompr

esja

i org

aniz

ator

ka T

atto

ofes

tiwal

uM

arci

n, S

auro

n, R

uda

Ślą

ska

- I m

iejs

ce T

atua

ż D

nia

Pie

rwsz

ego

Dav

eee,

Kul

t, K

rakó

w -

I mie

jsce

Tatu

aż K

olor

owy

Duż

y

Łódź2009

Anabi, Anabi - Tattoo, Szczecin- Wyróżnienie Tatuaż Kolorowy Mały

Page 25: TF # 24, April 2009

TATTOOFEST 25

Św

iata

s, Ś

wio

st, S

opot

- Wyr

óżni

enie

Tat

uaż

Bio

mec

hani

czny

i E

tnic

zny

Łuka

sz, L

ucky

Tat

too,

Tyc

hy -

II m

iejs

ceTa

tuaż

Kol

orow

y M

ały Ja

rzom

b, B

lues

Tat

too,

Rum

ia -

Wyr

óżni

enie

Tat

uaż

Dni

a P

ierw

szeg

o

Rog

al, K

ult,

Kra

ków

- I m

iejs

ce T

atua

ż C

zarn

o-B

iały

Duż

y

Mar

cin,

Sau

ron,

Rud

a Ś

ląsk

a - I

I mie

jsce

Tat

uaż

Dni

a D

rugi

ego

Ana

bi, A

nabi

- Ta

ttoo,

Szc

zeci

n - W

yróż

nien

ie T

atua

ż R

ealis

tycz

ny

Tofi ,

Art

Line

, Ryb

nik

- III

mie

jsce

Tat

uaż

Kolo

row

y M

ały

Page 26: TF # 24, April 2009

TATTOOFEST 26

Co z tymi konwencjami? Co z tą sceną tatuażu? Co z jego popular-nością? Po festiwalu tatuażu w Łodzi pojawiło się w mojej głowie, a raczej powróciło do niej wiele pytań. Sama impreza niczym nie zaskoczyła. Sam nie wiem, jak można byłoby ją oce-nić. W jakich kategoriach ją zmierzyć i do czego porównać. O ile po ostat-niej konwencji w Szczecinie nie mia-łem wątpliwości, że tamta impreza w takiej formie nie może się już po-wtórzyć, to w przypadku Łodzi widać światełko w tunelu.

Ale przejdźmy do rzeczy. Powinni-śmy się cieszyć, że komuś chce się taką imprezę organizować i tutaj wiel-kie podziękowania dla organizatorów. Z drugiej jednak strony czy nie naj-wyższy czas odpowiedzieć sobie na pytanie, czym taka impreza ma być i jaki jest jej cel? Czego oczekuje się od niej?

Po pierwsze organizator. Organi-zator chce zarobić na niej pieniądze bo to jest jego praca. Z tego powodu pobiera opłatę za stoiska i za wstęp. W zamian przygotowuje imprezę czy-li, zapewnia atrakcje dla publiczno-ści i warunki pracy dla tatuatorów, a także promuje całe przedsięwzię-cie. Promocja festiwalu w Łodzi była bardzo dobra, atrakcje na scenie, chociaż powtarzające się, różnorod-ne i ciekawe. Tutaj jednak warto się na chwilę zatrzymać. Najważniejszą atrakcją konwencji tatuażu są konkur-sy i nie wolno o tym zapominać! Za konkursy odpowiada jury. To ono po-winno ustalić zasady, jasno je przed-stawić i sprawnie je przeprowadzić. To wszystko oczywiście przy wspar-ciu organizatora… Śmiem wątpić, w jakąkolwiek wcześniejszą konsulta-cję pomiędzy członkami jury a orga-nizatorami, w istnienie jakiegoś planu i nie działania na zasadzie „strażaka”! Przykładem jest tutaj kontrowersyjne ocenianie tatuaży wykonanych pod-czas festiwalu przez folie (ze wzglę-du na świeżość rany, zabezpiecze-niem jej przed otoczeniem). To po-mysł, który pojawił się nagle! Z jednej strony podnoszący bezpieczeństwo z drugiej strony nieprzemyślany do końca. Przecież wystarczyło ustawić na scenie jedną osobę, która przy-gotowywałaby modela do prezenta-cji i po problemie. Na koniec obowią-zek organizatora do zapewnienia wa-runków dla wystawców. Tutaj według mnie organizatorzy spisali się całkiem nieźle, pomijając fakt niedoświetlenia niektórych miejsc, ale to sprawa którą dało się szybko naprawić. Zdecydo-wanie bardziej przeraża mnie fakt po-dejścia niektórych tatuatorów do pra-cy, ale to poniżej…

Po drugie wystawcy. Wystawcy otrzymali boksy, w których mają obo-wiązek stworzenia warunków, zbli-żonych do studyjnych, jeżeli chodzi o sterylność. Dochodziły mnie wciąż słuchy, że nie ma w wyposażeniu sta-nowisk pewnych rzeczy jak np. po-jemników na zużyte igły itp. Szanowni Tatuatorzy! To Wy prowadzicie własne studia i to Wy wiecie przede wszyst-kim jak przygotować własne stanowi-ska na konwencji, aby zarówno Wasi klienci jak i Wy sami mogli czuć się bezpiecznie. A co widzimy? W wie-lu boksach spożywane napoje i jedze-nie, postronne osoby, gdy tatuujecie klientów, wypuszczanie tatuujących się osób na przerwy bez opatrunków, brak foli na maszynach i przyłączach itd. itp. Eh…

Po trzecie odwiedzający. Ideą każ-dej konwencji jest możliwość wytatu-owania się u jakiegoś tatuatora, które-go styl nam się podoba, a który na co dzień pracuje w jakimś odległym za-kątku. W przypadku polskich konwen-cji (nie tylko tej w Łodzi) przyjazdu dla większości osób ogranicza się do wy-picia większej lub mniejszej ilości al-koholu. Podejście osób, które odwie-dzają festiwal można zaobserwować np. na forach internetowych. Temat na kilkanaście stron, kto z kim będzie spał, z kim przyjedzie a z kim odje-dzie, do jakiego klubu trafi wieczorem i w jakiej będzie koszulce. Natomiast temat tatuatorów, ich stylu, pracy, po-ziomu i wszystkiego tego, co dotyczy samego tatuowania, konkursów, staje się drugorzędny… Warto tutaj zwró-cić uwagę na kolejną sprawę. Jeżeli tatuatorzy nie będą tatuowali na kon-wencjach to nie będą na nie jeździ-li, a tym samym poziom imprez stoczy się jeszcze bardziej. Jeżeli poziom ar-tystyczny będzie się obniżał to bę-dziemy skazani na tatuaż komercyjny, masowy czyli byle jaki.

Podsumowując. Sam jestem orga-nizatorem konwencji. Kroczę własna drogą, staram się eliminować błędy i zagrożenia. Nie wszystko wychodzi tak jak bym sobie tego życzył, jednak widzę poprawę z roku na rok i pomysł na to czym Tattoofest ma być w przy-szłości i jakie znaczenie ma odgrywać w promocji zarówno tatuażu jak i pol-skiej sceny. Nie wiem jak mam trak-tować imprezy jak ta w Dekompre-sji… Bardzo chciałbym, żeby organi-zatorzy mieli pomysł na podniesienie jej poziomu, bo balansują na krawę-dzi. Albo stanie się to bardzo sympa-tyczną, niewielką, prestiżową imprezą tatuatorską albo podzielą los Szcze-cina, bo w realiach polskich jest miej-sce tylko na kilka tego typu imprez i te najsłabsze po prostu upadną, czego im szczerze nie życzę.

Radek

Edek

, Kro

kody

l, Ko

szal

in -

I m

iejs

ce T

atua

ż Au

tors

kiB

arte

k, G

ules

tus,

War

szaw

a - W

yróż

nien

ie T

atua

ż R

ealis

tycz

ny

Wiktor, Sigil, Łódź - II miejsce Tatuaż Biomechanicznyi Etniczny

Page 27: TF # 24, April 2009

TATTOOFEST 27

Pry

kas,

Pry

kas

Tatto

o, R

ybni

k - I

II m

iejs

ce T

atua

ż C

zarn

o-B

iały

Duż

y

Mat

eusz

, Alie

n, D

ąbro

wa

Gór

nicz

a- W

yróż

nien

ie T

atua

żD

nia

Dru

gieg

o

Anab

i, An

abi -

Tat

too,

Szc

zeci

n - I

I mie

jsce

Kom

pozy

cja

Dam

ska

Bar

tek,

Bar

t Tat

too,

Szc

zeci

n - I

mie

jsce

Kom

pozy

cja

Dam

ska

Rom

an, E

astS

ideI

nk, B

iały

stok

- III

mie

jsce

Kom

pozy

cja

Męs

ka

Wik

tor,

Sigi

l, Łó

dź- I

mie

jsce

Kom

pozy

cja

Męs

ka

Page 28: TF # 24, April 2009

TATTOOFEST 28

Paw

eł, 3

-rd

Eye

, Gru

dzią

dz –

II m

iejs

ce T

atua

ż K

olor

owy

Duż

y

Tofi,

Art

Line

, Ryb

nik

- III

mie

jsce

Tat

uaż

Dni

a D

rugi

ego

Wik

tor,

Sig

il, Ł

ódź

- Wyr

óżni

enie

Tat

uaż

Aut

orsk

i

Paw

eł, 3

-rd

Eye

, Gru

dzią

dz -

III m

iejs

ce T

atua

ż A

utor

ski

Page 29: TF # 24, April 2009

TATTOOFEST 29

Mar

cin,

Alie

n, D

ąbro

wa

Gór

nicz

a- W

yróż

nien

ie T

atua

ż C

zarn

o-B

iały

Duż

y

Bat

oon,

Aza

zel,

Mila

nów

ek -

III m

iejs

ce T

atua

ż D

nia

Pie

rwsz

ego

Bar

tek,

Bar

t Tat

too,

Szc

zeci

n - I

I mie

jsce

Tatu

aż D

nia

Pie

rwsz

ego

Kas

et, B

lood

&P

ain,

Pia

secz

no -

Wyr

óżni

enia

Tat

uaż

Cza

rno-

Bia

ły D

uży

Bar

tek,

Gul

estu

s, W

arsz

awa

- III

mie

jsce

Tat

uaż

Cza

rno-

Bia

ły M

ały

Rad

ek, T

ryto

n, B

iels

ko-B

iała

- Wyr

óżni

enie

Tat

uaż

Dni

a P

ierw

szeg

o

Page 30: TF # 24, April 2009

TATTOOFEST 30

Jaro

sław

Rzy

msk

i, Lu

cyfir

e, S

zcze

cin

- Wyr

óżni

enie

Ta

tuaż

Bio

mec

hani

czny

i E

tnic

zny

Tofi,

Art

Line

, Ryb

nik

- III

mie

jsce

Tat

uaż

Bio

mec

hani

czny

i E

tnic

zny

Ede

k, K

roko

dyl,

Kos

zalin

- I m

iejs

ceTa

tuaż

Cza

rno-

Bia

ły M

ały

Ana

bi, A

nabi

- Ta

ttoo,

Szc

zeci

n - W

yróż

nien

ie T

atua

żC

zarn

o-B

iały

Mał

y

Pry

kas,

Pry

kas,

Ryb

nik

- II m

iejs

ceK

ompo

zycj

a M

ęska

Paw

eł, 3

rd E

ye, G

rudz

iądz

- III

mie

jsce

Tat

uaż

Kol

orow

y D

uży

Page 31: TF # 24, April 2009

TATTOOFEST 31

SOBOTATatuaż Czarno-Biały MałyI Edek, Krokodyl, KoszalinII Marcin, Alien, Dąbrowa GórniczaIII Bartek, Gulestus, WarszawaWyróżnienie: Anabi, Anabi - Tattoo,

SzczecinTatuaż Kolorowy Duży I Daveee, Kult, KrakówII Paweł, 3rd Eye, GrudziądzIII Paweł, 3rd Eye, GrudziądzKompozycja DamskaI Bartek, Bart Tattoo, SzczecinII Anabi, Anabi – Tattoo, SzczecinIII Prykas, Prykas Tattoo, RybnikTatuaż AutorskiI Edek, Krokodyl, KoszalinII Marcin, Alien, Dąbrowa GórniczaIII Paweł, 3rd Eye, GrudziądzWyróżnienie: Wiktor, Sigil, ŁódźWyróżnienie: Batoon, Azazel , MilanówekTatuaż Biomechaniczny i EtnicznyI Maciek, Panoptikum, Piotrków TrybunalskiII Wiktor, Sigil, ŁódźIII Tofi, Artline, RybnikWyróżnienie: Jarosław Rzymski, Lucyfire,

SzczecinWyróżnienie: Światas, Świost, Sopot

Tatuaż Pierwszego DniaI Marcin, Sauron, Ruda ŚląskaII Bartek, Bart Tattoo, SzczecinIII Batoon, Azazel, MilanówekWyróżnienie: Jarzomb, Blues Tattoo, RumiaWyróżnienie: Radek, Tryton, Bielsko-Biała

NIEDZIELATatuaż Czarno- Biały DużyI Rogal, Kult, KrakówII Edek, Krokodyl, KoszalinIII Prykas, Prykas, RybnikWyróżnienie: Marcin, Alien, Dąbrowa

GórniczaWyróżnienie: Kaset, Blood&Pain,

PiasecznoTatuaż Kolorowy MałyI Marcin, Alien, Dąbrowa GórniczaII Łukasz, Lucky Tattoo, TychyIII Tofi, Artline, RybnikWyróżnienie: Paweł, 3rd Eye, GrudziądzWyróżnienie: Anabi, Anabi -Tattoo,

SzczecinKompozycja MęskaI Wiktor, Sigil, ŁódźII Prykas, Prykas, RybnikIII Roman, East Side Ink, BiałystokTatuaż RealistycznyI - Sebastian, Miniol, SieradzII Tofi, Artline, RybnikIII Marcin, Alien, Dąbrowa GórniczaWyróżnienie: Anabi, Anabi - Tattoo,

SzczecinWyróżnienie: Bartek, Gulestus, Warszawa

Tatuaż Drugiego DniaI Tofi, Artline, RybnikII Marcin, Sauron, Ruda ŚląskaIII Piotr, Evil Tattoo, KaliszWyróżnienie: Mateusz, Alien Tattoo,

Dąbrowa GórniczaWyróżnienie: Asia, Prykas, Rybnik

Bat

oon,

Aza

zel,

Mila

nów

ek -

Wyr

óżni

enie

Tatu

aż A

utor

ski

Ede

k, K

roko

dyl,

Kos

zalin

- II m

iejs

ceTa

tuaż

Cza

rno-

Bia

ły D

uży

Paw

eł, 3

rd E

ye,

Gru

dzią

dz -

Wyr

óżni

enie

Tat

uaż

Kol

orow

y M

ały

Page 32: TF # 24, April 2009

TATTOOFEST 32

Asi

a, P

ryka

s Ta

ttoo,

Ryb

nik

- Wyr

óżni

enie

Tat

uaż

Dni

a D

rugi

ego

Mac

iek,

Pan

optik

um, P

iotrk

ów T

rybu

nals

ki- I

mie

jsce

Tat

uaż

Bio

mec

hani

czny

i E

tnic

zny

Mar

cin,

Alie

n, D

ąbro

wa

Gór

nicz

a - I

II m

iejs

ceTa

tuaż

Rea

listy

czny

Pio

tr, E

vil T

atto

o, K

alis

z - I

mie

jsce

Tatu

aż D

nia

Dru

gieg

o

Pry

kas,

Pry

kas

Tatto

o, R

ybni

k - I

II m

iejs

ceK

ompo

zycj

a D

amsk

a

Mar

cin,

Alie

n, D

ąbro

wa

Gór

nicz

a - I

I mie

jsce

Tat

uaż

Aut

orsk

i

Mar

cin,

Alie

n, D

ąbro

wa

Gór

nicz

a - I

I mie

jsce

Tat

uaż

Cza

rno-

Bia

ły M

ały

Page 33: TF # 24, April 2009

TATTOOFEST 33

producentów nie byłem w stanie nawet wymówić. Kil-ka znajomych nazw się prze-winęło na szczęście, co też po-mogło zawęzić mi pole poszu-kiwań. Dopiero teraz zaczę-ła się zabawa na serio. Poka-załem bez słowa palcem jeden z odtwarzaczy, który wpadł mi w oko i... Poczułem się jak bo-hater Gwiezdnych Wojen! Ten człowiek mówił jak R2D2! Jakiś technologiczny bełkot zamiast słów. W połowie jego wywodu wyłączyłem uszy i zacząłem się zastanawiać, czy jeśli we-pchnę mu do ust latarkę, w ty-łek kółka od wózka sprzątacz-ki plus kilka elementów z wy-mienionych wcześniej kuche-nek, czy też będzie wyglądał jak ten mały, zabawny robo-cik. Zostałem zmuszony postą-pić jak skrzyżowanie mitomana z kobietą. Jedną z nazw koja-rzyłem i do tego podobał mi się panel przedni bo będzie paso-wał do reszty wieży. Płacąc zo-stałem jeszcze obrzygany ko-lejnymi zapewnieniami, że jak dokupię coś jeszcze to będę już miał wszystko i będę mógł umierać. Chyba piana, którą miałem na ustach sprawiła, iż reszta transakcji przebiegała w kompletnej ciszy. Apokalip-sa miała miejsce później... za-pomniałem, że w zestawie nie ma kabli do podłączenia tego badziewia... Dobrze, że miesz-kam na odludziu, wydawałem odgłosy jak Wookie...

Podróżując sobie kiedyś po różnych salonach często doświadczałem podobnej sy-tuacji. Kiedy zadawałem jakieś pytanie odnośnie kompozycji spotykałem się z różnymi dziw-nymi reakcjami. Jednym ze sposobów pozbycia się mnie w danym momencie było wy-mienienie jak największej ilo-ści słów związanych ze sztuką. Traktowali mnie jak prostego „chopa”, a carska gadka mia-ła mnie przekonać, że ten oto geniusz rzeczywiście skończył studia a nie samochodówkę. Ciężko było się nie śmiać gdy pewne pojęcia były używane z zerowym zrozumieniem.

Innym razem zostałem po-sadzony przed komputerem i otrzymałem stertę zdjęć do przeglądania. Pojawiały się tam prace innych artystów, ale

przecież ja jestem tylko klientem i nie mam pra-wa znać prac Bootha czy Tyrrella...Gdy zacząłem głośno myśleć, nadmie-niając, że gdzieś to już widziałem, zostałem za-szczekany, że praca krą-ży po internecie, bowiem

jest taka dobra... Szczytem intelektualnych

spazmów była pani, która prze-konywała mnie niczym zniena-widzony sprzedawca kuche-nek i DVD. Jeśli zdecyduję się na jakąś katalogową kiszkę, ona w ramach promocji, przy następnej sesji obrysuje mi to tribalami... Kompozycyjnie pa-sowałoby to jak poczucie hu-moru Kaczyńskiego do kabare-tu, a i samo „sedno” było den-ne zwyczajnie.

Kiedy rozmawiam w banku i wiję się przed panią w okien-ku bo potrzebuję kredytu to nie mówię do niej, że fajna z niej ziomówa. To kolejna instytu-cja zaraz po lekarzu, która sku-pia najwięcej seniorów czeka-jących na awanturę, bo ktoś naruszył święte zasady komi-tetu kolejkowego. Poza sa-paniem i spojrzeniami rodem z wojska, otrzymujemy jesz-cze garść informacji, że znowu podniosą opłaty za wodę, a ten Tusk to jest „gupi”. Komitetu kolejkowego nie doświadczy-łem jeszcze w żadnym salonie, ale nawijki ziomala owszem. Młody człowiek, zdolny i to nie ulegało wątpliwości ale ję-zyk, jakim się posługiwał był dla mnie niezrozumiały zupeł-nie. Nie ukrywam, że celowo używałem polszczyzny książ-kowej, taki był cel tego „bada-nia”. Czy potencjalny artysta postara się dostosować do od-biorcy w aspekcie werbalnym? Znowu Gwiezdne Wojny... Za-miast technicznego ble ble ble dostałem podwórkowy, łamany język polski. Gdyby miał wzbu-dzić moje zaufanie, musiał-by to robić z latarką w ustach i kółkami w ...

Nie dramatyzuję tutaj, te przykłady to tylko parę zda-rzeń, które utkwiły w pamięci i nie chcą zniknąć. Przerabia-łem też sytuacje, gdy byłem tak totalnie olewany, że za-stanawiałem się, czy gdy zabi-ję jednego z pracowników ktoś chociaż mrugnie.

Ktoś chciał dużego japoń-skiego smoka – kolor i prawie cała ręka do zamazania. Kie-dy przyszedł zobaczyć projekt, trochę zdębiał. To co otrzy-mał, to wczesne prace Picas-so. W Corelu poskładane ja-kieś dziwadło z kilkunastu in-nych... Gdzie tutaj mowa o ja-

kimś wzajemnym szacunku? Ktoś decyduje się oddać swo-ją skórę w czyjeś ręce, a ten nawet nie raczy przygotować projektu. To dla mnie albo zwy-kłe olewanie i puszenie się lub też- co jest zdecydowanie gor-sze - obnażenie braków w ry-sowaniu.

Hołdowanie zasadzie „klient nasz pan” uważam za bzdurę. Już o tym pisałem, ale chętnie powtórzę: z jakiegoś powodu ten człowiek siedzi po drugiej stronie maszynki, coś już o tatuażu wie. Nie trzeba się zawsze upierać przy swojej wersji danego projektu bo mo-żemy zostać z gwiazdką triba-lami obłożoną, która kompozy-cją przypomina jajecznicę.

Powyższe zderzenia z wąt-pliwą uprzejmością pozwoliły mi jednak odszukać odrobinę zrozumienia tych przypadków. Odnalezienie wspólnego języ-ka z tatuatorem wymaga- po chwili refl eksji- tylko jednego: świadomości po co do chole-ry przylazłem do tego człowie-ka. Studia tatuażu traktowa-ne są czasem jak ZOO. Fraj-da z tego podwójna, bo wej-ściówek nie trzeba kupować. Dużo osób przybywa z cieka-wości zasadniczo nie wiedząc czego chcą bo nie przygoto-wały się na to zupełnie i szu-kają rozrywki na najbliższe 10 minut. Jeszcze przed chwi-lą przegryzała gardło innej dziewczynie bo ta chciała ku-pić ostatnią bluzkę w tym roz-miarze a teraz siedzi na kana-pie, przegląda katalogi w gło-wie pisząc smsa o kosme-tyczce... Nasze nastawienie to w dużej mierze część zaanga-żowania tatuatora. Jeśli arty-sta widzi, że za czołem z kar-tongipsu szaleje czarna dziura zasysająca wszystko, co znaj-dzie się zbyt blisko uszu, to nie ma najmniejszej ochoty napa-lać się na super pracę bo wie, że najbliższe 2 godziny będzie robił durny napis, którego po-siadacz i tak nie zrozumie... I tak oto wszyscy wszystkowie-dzący nie chcą tribala bo okle-pany, gwiazdki też popularne, sentencja najlepiej po łacinie i czcionką stylizowaną na he-brajską to jest coś! Jakie to wy-szukane!

Nie wiesz co powiedzieć? Nie odzywaj się wcale... Nie wiesz jak zrobić czapkę na drutach? Nie kupuj wełny. Nie wiesz, co chcesz mieć na skó-rze? Nie tatuuj sobie byle na-pisiku...

[email protected]

Page 34: TF # 24, April 2009
Page 35: TF # 24, April 2009
Page 36: TF # 24, April 2009

TATTOOFEST 36

Na prace Gunnara natrafi łem przypadkiemparę lat temu. Sposób w jaki dobiera

kolory, perspektywa i kompozycja byłyargumentami, które od tamtej pory,

niezmiennie, co jakiś czas skłaniają mniedo wizyty na jego stronie w poszukiwaniunowych prac. O tym skąd wziął się pomysł

tatuowania „upiornych dzieciaków”,o drodze z Connecticut do Kalifornii

i o tym jak ważny dla tatuatoraz 12 letnim stażem jest rysunek

możecie przeczytać poniżej.Zapraszam.and

Bam: „Początki są trudne”. Jak to było gdy zaczynałeś? Co wpłynęło na podjęcie decyzji o zostaniu tatu-atorem? Gunnar: Byłem jednym z tych szczę-ściarzy, którzy właściwie dostali staż z marszu. Jeszcze na studiach, kiedy robiłem licencjat z Corporate Communi-cations (kształtowanie społecznego wi-zerunku fi rmy, służące umacnianiu wia-rygodności i własnej tożsamości fi rmy wobec pracowników, opinii publicznej,

udziałowców, potencjalnych inwestorów - przyp. red.) i tatuowałem się. Wcze-śniej projektowałem jakieś żałosne ulot-ki dla lokalnych kapel hardcore’owych. Dzięki temu poznałem Jerry’ego, który sam zaproponował mi staż. Pomyślałem „czemu nie?”. Nie miałem w sumie jakie-goś spójnego planu na życie w tamtym momencie, pomyślałem więc, że będzie to niezła przygoda. Mój staż jednak nie okazał się zabawą, było ciężko i wszyscy powtarzali mi, że nie jestem dość dobry,

i że nic z tego nie będzie. Skłoniło mnie to do jeszcze większych starań i pracy, tylko po to, żeby im udowodnić, że się mylą. Starałem się jak najwięcej rysować i mimo, że moje tatuaże były beznadziej-ne, powoli obserwowałem jakiś postęp.

Bam: „Creepy kids style” czyli istota twojego stylu, to co czyni twoje pra-ce rozpoznawalnymi. Skąd wzięło się zainteresowanie tymi dziecięcymi po-tworkami?

Na prace Gunnara natrafi łem przypadkiem

nowych prac. O tym skąd wziął się pomysł

z 12 letnim stażem jest rysunekmożecie przeczytać poniżej.

Zapraszam.and

Page 37: TF # 24, April 2009

TATTOOFEST 37

Gunnar: Otworzyłem własne studio (Gods and Monsters) na przełomie 2000/2001 roku co zbiegło sie z narodzinami moich córek. Zadawałem się wtedy z Ji-me Litwalkiem, Cleen rock One’m, Joe Cappobianco, Erikiem Merrillem i mó-wiąc szczerze trochę im zazdrościłem. Każdy z nich miał swój wyraźny styl, a ja nie. Moje dzieciaki były dużą inspiracją - z jednej strony słodkie, śliczne stworze-nia, z drugiej okropne rozrabiaki, to mnie zafascynowało. Pomysł, że coś tak słod-kiego może być jednocześnie destruk-tywne. Dodatkowo w tym okresie byłem pod wpływem artystów takich jak Joe Sorren, Tim Biedron czy Mark Ryden. Początki były dziwne. Pamiętam jak mia-łem pracować gościnnie w studio Cle-ena, zaczynałem wtedy malować takie właśnie dziwaczne, dziecięce postacie i jeden z klientów spytał mnie czy mam jakiś swój projekt, który chciałbym wyta-tuować. Akurat miałem ze sobą szkic… i stało się. W niedługim czasie zrobi-łem jeszcze 2 czy 3 takie niepokojące postacie z długą szyją. To był przełom! Od tego czasu zaczęły one ewoluować, zmieniać kształty, zaczynałem od długich szyi, głów jak piłka footballowa i maleń-kich oczek, teraz robię pewne rzeczy ina-czej, lecz nigdy na siłę, po prostu staram się podążać za chwilową inspiracją.

Bam: Od dawna jestem obserwatorem i entuzjastą twojej sztuki, zarówno je-żeli chodzi o tatuaż, malarstwo olejne, akryl czy rysunek. Która z wymienio-nych technik jest twoją ulubioną i któ-re „płótno” cenisz najbardziej?

Gunnar: Dziękuję. Ostatnio skupiam się właśnie na rysunku, uwielbiam rysować. Jest to bardzo luźny temat. Zabawa i re-laks w jednym, w odróżnieniu od mo-jego stylu tatuowania czy malowania, gdzie staram się być dokładny i skrupu-latny, a sama czynność jest nieco żmud-na. Uczyłem się klasycznych technik ma-larskich, więc proces malowania przeze

Page 38: TF # 24, April 2009

TATTOOFEST 38

mnie obrazu jest dość złożony i podporządko-wany pewnym regułom. Najpierw szybkie szki-cowanie, później dokładniejszy szkic, potem w ruch idą pędzle, wszystkie również etapami. Tatuując również trzymam się ściśle określone-go planu, więc rysowanie jest dla mnie pewnego rodzaju swobodną odskocznią.

Bam: Jak już wspominałem widziałem twoje prace na płótnach, drewnie, ludzkiej skórze czy deskach skate- i snowboardowych. Pró-bowałeś swoich sił w malowaniu winylowych figurek? (W swoim i Daveee’a imieniu musia-łem zadać to pytanie) Gunnar: Może pewnego dnia. Jeszcze nigdy się za to nie zabierałem, ale mam w głowie mnó-stwo pomysłów. Ciężko było mi do tej pory za-

jąć się tym, bo jestem bardzo krytyczny względem wszystkiego, co wychodzi spod mojej reki. Z trudem przychodzi mi projektowanie własnych wzorów ko-szulek, czy banerów, bo zawsze mi się coś nie po-doba do końca. Myślę, że winylowe zabawki spod mojej ręki to tylko kwestia czasu.

Bam: Joe Cappobianco, Jime Litwalk, Craola, Nikko… Co was łączy teraz?Gunnar: Jestem szczęśliwy mając okazję praco-wać i blisko przyjaźnić się z jednymi z najlepszych artystów świata tatuażu i nie tylko. Jime i ja jeste-śmy przyjaciółmi od lat, dużo też razem pracowali-śmy. Joe’a Cappobianco poznałem przez Erica Mer-rilla, oni obaj stanowili dla mnie niesamowite źródło inspiracji. Greg „Craola” Simkins jest moim bardzo bliskim przyjacielem i inspiracją. Inny mój przyjaciel Adam Hathorn (również świetny artysta) przedsta-wił mnie Greg’owi (przez internet) i od razu sie po-lubiliśmy. Był moim pierwszym przyjacielem w Kali-fornii i jednym z powodów, dla którego tam się prze-

Page 39: TF # 24, April 2009

TATTOOFEST 39

niosłem. Ma on jeden z najlepszych stylów pracy i jest jednym z najmilszych ludzi na świecie. Za-wsze kiedy potrzebuję kopa lub jest mi smutno spotykam się z nim i od razu jest lepiej. Poznałem Nikko, kiedy jeszcze byłem na stażu, obserwowa-łem jak pnie się w górę również będąc stażystą stając się jednym z najlepszych artystów dzisiej-szych czasów. Jak już wcześniej wspominałem, mam to szczęście, że otaczają mnie wspaniali ar-tyści, cudowni ludzie, którzy wszyscy mieli niesa-mowity wpływ na mnie i na moją sztukę.

Bam: Opowiesz historię współpracy z New Fo-und Glory? Jak do tego doszło? Skąd wziął się pomysł twojej pracy nad grafiką dla zespołu? Gunnar: Dostałem wiadomość od Chada Gilberta z NFG. Zapytał czy jestem zainteresowany zrobie-niem prac do ich nowego albumu. Na początku po-myślałem, że to żart. Mam paru znajomych - dow-cipnisiów i uznałem, że są to zwykłe jaja. Niedłu-go potem zadzwoniono do mnie z Geffen Records i powiedziano mi to samo. Malowałem wtedy do-piero od pół roku, więc była to dla mnie oszała-miająca wiadomość. Bardzo poważnie zabrałem się do realizacji tematu, poświęcając 3 miesiące tatuowania, by oddać się wyłącznie temu projek-towi. Starałem się dużo pracować z chłopakami z zespołu. Przez dłuższy czas nie dostawałem od-powiedzi od dyrektora artystycznego, szefa sprze-daży i właściciela Geffen Rec., co było bardzo de-nerwujące, lecz całość była niesamowitą historią. Niezapomnianym przeżyciem było otrzymanie od znajomych z Japonii zdjęcia z wystawy sklepowej, na której widnieje okładka mojego autorstwa, ale to był dopiero początek. Moja praca była wszę-dzie, włącznie z klipem na MTV. To był dla mnie ważny moment. Moje dzieci myślały wtedy, że ta-tuś jest gwiazdą rocka :)

Bam: Słyszałem pogłoski o nowościach, któ-re mają się pojawić w twoim sklepie on-line. Uchylisz rąbka tajemnicy?

Page 40: TF # 24, April 2009

Gunnar: Już nie prowadzę sklepu, ogólnie sporo się działo od czasu planowanego wprowadzenia asortymentu i postanowiłem to odłożyć. Skupiam się teraz na pewnym projekcie, którego szczegó-łów na razie nie zdradzę. Dodatkowo pracuję jesz-cze nad serią seminariów oraz książką poświęco-ną rysowaniu i rozwijaniu się w artystycznym kie-runku. Chciałbym też wypuścić jakieś koszulki i in-ne gadżety dla dzieciaków i pracuje nad nowym ze-stawem fl ashy.

Bam: Robisz cover-upy? Pytanie może dziwacz-nie brzmi, ale znam wielu artystów którzy pracu-ją tylko na „czystej” skórze.Gunnar: Robię. Sporo z moich naprawdę dużych prac to cover-upy, lecz nie lubię robić zdjęć na za-sadzie przed i po ponieważ myślę, że jeżeli tatu-aż jest naprawdę dobrze przykryty to po prostu nie ma to sensu. Nie jestem specjalnym entuzjastą co-ver-upów, ale czasem jest to konieczne, a gdy się uda jest to bardzo satysfakcjonujące. Zauważyłem, że zazwyczaj ludzie cieszą się bardziej gdy uda się przykryć ich nieudane tatuaże niż z całkowicie no-wych. Szczególnie wtedy, gdy już nie wierzyli, że coś da się zrobić.

Bam: Zastanawia mnie, czy zdarza ci się umiesz-czać w swoich pracach jakieś ukryte symbole lub innego rodzaju „bonusy”. Myślę, że tak duże i skomplikowane kompozycje aż proszą się o ta-kie zabiegi. Lubisz opowiadać historie w swoich pracach?Gunnar: Faktycznie, symbolizm w moich pracach jest powszechny. Staram sie tworzyć historie w mo-ich tatuażach, a nie cierpię używać słów. Uważam,

and

Page 41: TF # 24, April 2009

TATTOOFEST 41

że jeżeli wszystko zaplanuję jak trzeba to po prostu nie będę musiał używać napisów do przekazania treści. Jak już wcześniej wspo-mniałem, wciągnąłem się w studiowanie ma-larstwa klasycznego i historię malarstwa. Je-żeli dokładniej wpatrzysz się w obrazy zna-nych mistrzów zobaczysz, że każdy element coś znaczy, kompozycja, kolory, ikony religijne, zwierzęta itp. W takich pracach nie ma elemen-tów przypadkowych. Strasznie mi się to podo-ba. Chciałbym, żeby ludzie też to dostrzegali w moich pracach. Wszystko, co widzisz w mo-ich tatuażach ma swój powód by tam być.

Bam: Czasem można w twoich tatuażach również dostrzec wątki polityczne. Zgo-dzisz się z tym?Gunnar: Powiedziałbym, że często stosuje ro-dzaj społecznego komentarzu w moich pra-cach, często również socjologiczno - politycz-nego, choć myślę że bardziej widać to w mo-ich rysunkach niż tatuażach. Chyba, że oczy-wiście ktoś poprosi mnie o to żebym zawarł ja-kąś aluzję…

Bam: Jak wygląda u ciebie sprawa z termi-nami?Gunnar: Umówienie się ze mną na konsulta-cję jest raczej łatwe, trudniej już z terminem wykonania samego tatuażu, ponieważ dużo podróżuję. Terminami zajmuje się moja na-rzeczona przez Myspace: www.myspace.com/artofgunnar

Bam: Twój ulubiony dowcip…

Gunnar: Myślę, że nie powinien być opubliko-wany, mam chore poczucie humoru.

BamBam

ww

w.m

yspa

ce.c

om/a

rtof

gunn

ar

Page 42: TF # 24, April 2009
Page 43: TF # 24, April 2009
Page 44: TF # 24, April 2009

TATTOOFEST 44

Page 45: TF # 24, April 2009

TATTOOFEST 45

Page 46: TF # 24, April 2009

TATTOOFEST 46

kimś czasie przeniosłem się do Basz-ty. Słyszałem o jednym takim motocykli-ście (Sztaba), który otwierał knajpę. Tam spróbowałem i się udało.Novick: Pamiętam, pamiętam „Igor z Baszty” tak się wtedy mówiło i to była kojarzona instytucja. Miałem się nawet u ciebie dziargać, ale Jr kupił maszynę ;) A czemu studio w Baszcie się skoń-czyło?Igor: Wiesz... wejście przez knajpę, lu-dzie się bali, zła opinia, wieczne awantu-ry, specyfi czni klienci knajpy, przez to co raz mniej ludzi na dziary. Czyli studia tatuażu w połączeniu z knajpą to niewypał?Igor: Tak, to musi być osobne wejście, osobny interes. Albo praca albo zabawa.Kto się wtedy tatuował? Jaka była specyfi ka klienta?Igor: Tak jak dzisiaj. Nie tylko jakieś sub-kultury, zwyczajni ludzie, tylko z mniej-szą częstotliwością i przede wszystkim mniejsze wzory- wielkość paczki szlu-gów była przerażająca…Po Baszcie miałeś przerwę…Igor: Tak, prawie dziesięcioletnią.10 lat przerwy w tatuowaniu?! Czy

miałeś konkretny powód?Igor: Ooo…. powodów było wiele, Junior był też powodem.To znaczy?Igor: Jego praca i kunszt. Ja nie mogłem po prostu wielu rzeczy przeskoczyć, nie wiedziałem jak i co. Szło kiepsko, sta-łem w miejscu. Wiesz ktoś robi coś le-piej od ciebie.To co robiłeś?Igor: Zająłem się ilustracją książek, ry-sunkami do gazet i czasopism, kamie-niarstwem artystycznym. Były też epi-zody z kilkoma agencjami reklamowymi i tylko czasem tatuowałem znajomych w domu.A co z pasją do tatuaży? Zamykasz studio, zaczynasz ilustrować książki, a to co chciałeś zawsze robić, to o co tak zabiegałeś i walczyłeś? Igor: Pasja się skończyła albo raczej przygasła, kiedy sobie uświadomiłem, że jakby nie mogę przeskoczyć pewnych rzeczy. To co innym tatuażystom wycho-dzi z łatwością, mnie się nie udawało.Nie chciałeś przełamać się i pogadać z Juniorem, bo przecież mieliście kon-takt, mogłeś przecież drążyć temat

i nie poddawać się? Nie pozwalało ci na to twoje ego?Igor: Sebastian to jest długa historia, to trzeba by od początku opowiedzieć. Z 10 lat temu myślałem, że jesteś właścicie-lem „Dereniowej”. Przecież ja nawet py-tałem ciebie, czy nie można by u was pracować.Jr: Kiedyś Igor przyjechał do stu-dia i chciał sobie coś tam porobić, tyl-ko wiesz, ja straszny pyskacz, a on taki punkt widzenia konia, klapki na oczach, po bokach nic nie ma. Dokładnie wiedział

kimś czasie przeniosłem się do Basz- miałeś konkretny powód?

Page 47: TF # 24, April 2009

TATTOOFEST 47

jak ma być świat zbudowany. Na począt-ku miał do mnie takie zaufanie, że przy-nosił kalki z odrysowanymi wzorami i za-znaczone milimetry gdzie ma się zaczy-nać i gdzie kończyć wzór.Sugerujesz, że praca z Igorem jako klientem nie była łatwa?Jr: Opowiedz jak przychodziłeś do studia umówiony na konkretną godzinę... Igor: Tak, pamiętam taką akcję jak mi po-jechał, bo spóźniłem się z 5 minut.Jr: A ja tylko na to czekałem... i jak on się spóźniał te 5 min … truchtem do fury i dzida. Czy można powiedzieć, że dobrze się znaliście?Igor: Niby tak, ale do sympatii to było nam baaaaaaaaaardzo daleko. Ja sie-działem na fotelu, a on mi tak przysry-wał, że nie wiedziałem czy się śmiać czy może od razu pie…olnąć, tylko jego ro-bota mnie trzymała, wiedziałem, że nikt mi tego lepiej nie zrobi. Jr: On mnie jako typa nie cierpiał, a ja miałem radochę i dodawało mi to skrzy-deł, że „legenda” polskiego tatuażu przy-chodzi do mnie, a ja mu tłumacze co do czego.No to jak trafiłeś do Studia JuniorInk? Igor: Przed pracą u Juniora miałem kil-kumiesięczny epizod z Bieszczadami, po jakimś czasie wróciłem do Warsza-wy, miałem trochę kasy i pojechałem na Dereniową. Chciałem kontynuować to co mi Junior zaczął. Dowiedziałem się, że otworzył swoje studio. W trakcie którejś z kolei wizyty padło pytanie czy nie miał-by jakiejś roboty dla mnie.Jr: W tym czasie Łysy wyemigrował na

stałe do USA i zwolniło się u mnie krze-sło… no Młody, poopowiadaj jaki to ja by-łem zachwycony…Jakie miałeś odczucia jak zapropono-wałeś mu żeby cię przyjął?Igor: Odczucia?? Zero nadziei.Jr: U nas w studiu cały czas, wygłupy, luźna atmosfera, w życiu nie da się tego połączyć z jego osobowością, a po dru-gie …koleś tatuuje jak „As Pik” (śmiech). Jednak zaproponowałem mu krzesło, żeby na początek robił własnych klien-tów, a ja zobaczę co potrafi.Igor: Po tej przerwie to ja sobie robiłem jeden wzór w miesiącu, bo tych klientów to specjalnie nie było.Można powiedzieć, że dostałeś dru-gą szansę?Igor: To była jedyna moja nadzieja że-bym mógł robić tatuaże lepiej niż robi-łem.Jr: Igor nie miał za dużo klientów. Pytam więc kumpla: chcesz mieć dziarę? Igor zrobi ci łydkę. A Igor wiesz… psycholog. Czym się interesujesz, pyta. Igor: Był kurierem rowerowym. Proste. Części od roweru, duży kadr, pełna do-wolność.Staram się robić tatuaże tak jak sam

Page 48: TF # 24, April 2009

TATTOOFEST 48

sobie robię, wypisuję swoje życie. Po-myślałem więc, że dla niego byłoby to w sam raz. Musi być jakaś historia opisana na ciele?Igor: Nie musi, ale też nie zaszkodzi. Jak sobie ktoś zrobi znak zodiaku to on się nigdy nie zmieni i nie znudzi. Jakkolwiek się twoje losy życiowe potoczą będzie to zawsze aktualne. I wydziargałem mu łyd-kę. Najpierw zrobiłem projekt na kartce, przyniosłem jak pracę dyplomową. I mó-wię: „Zobacz Mistrzu”.Jr: Na kartce to super wyglądało. Czasz-ka, zębatki. Projekt koncepcyjnie, to po-wiem, że rewelacja. Zrobił dziarę i wiel-ce zadowolony z siebie pyta mnie: No i? A ja… No ch…. ! Jak to!? - pyta Igor oburzony. Więc pokazuje to… to…. i to. A Igor… szok.Novick: No tak było … hehehe!Jr: On wiedział swoje i nie przyjmował nic innego do wiadomości. I nie że, na spokojnie, tylko „o co ci chodzi, coś się nie podoba ?!!!”

Page 49: TF # 24, April 2009

TATTOOFEST 49

Igor: Teraz to się z tego śmieję, ale to tak wyglądało. Taki wielce zbulwerso-wany byłem. To był analfabetyzm wtórny. 18 lat temu zrobiłem taką Merlinkę, która do dzisiaj jest w porządku, nie wiem dla-czego tę zębatkę tak zrobiłem jak tatu-ażowy analfabeta. Zapomniałem jak się w ogóle robi tatuaże… i zaczęła się dro-ga krzyżowa, pół roku miałem, jakbym właził z krzyżem pod górę.Miałeś ochotę tam w ogóle chodzić?Igor: No k…. jak owca na rzeź.Jr: Dałeś radę… Co najbardziej lubisz tatuować?Igor: Laski :), a tak na poważnie to zde-cydowanie szarości, portrety, kopie, od-twarzanie rzeczywistości, realizm. Idę zajarać ….Jak objawia się twoja miłość do mo-tocykli? Zloty, kolekcjonowanie ma-szyn? Opowiedz coś o tym.Jr: No Młody, powiedz jaki był początek, co wstyd …haha, Harleya i frędzle chcia-łeś mieć…Igor: No wstyd, ale miałem wtedy na-ście lat, nawet sobie wydziargałem „Born To Ride HD” (później mi Junior to zakry-wał...heheh).Jakim teraz motocyklem jeździsz?Igor: Suzuki Gsxr 750 Ile miałeś motocykli?

Jr: Więcej niż przeciętny typ la-sek... heheCicho! Igora pytam…Igor: 26-27 nie wiem, nie pamiętam….OK, to z innej beczki. Czym są te malutkie przedmioty, których zdję-cia możemy zaobserwować na stro-nie JuniorInk, w twojej zakładce? Czy masz jeszcze jakieś inne, nietypowe hobby?Igor: To moja pasja, modelarstwo.Zajmujesz się miniaturyzacją?Igor: Można to tak określić.Najmniejszy przedmiot jaki stworzy-łeś?Igor: Nakrętkę… w skali 1:35. Teraz two-rzę projekt, którym chcę upamiętnić żoł-nierzy Polskiego Państwa Podziemnego. Robię rzeczy takie jak są w naturze.Ile czasu wykonujesz taką makietę?Igor: Na razie piąty rok się zaczął... i wy-konałem dopiero około 1\3 planu.Jakich materiałów używasz?Igor: Wszystkiego to co mnie otacza: modelina, poliester, blaszka, co tylko so-bie wymyślisz, może być nawet kawa-łek fi ranki. A narzędzia?Igor: Skalpel, żyletka, narzędzia prote-tyczne, wszystko co możesz zaadapto-

Igor: Teraz to się z tego śmieję, ale to

wać w danej sytuacji.Kiedy zrobiłeś sobie ostatni tatu-aż i u kogo?Igor: No u kogo? U Juniora, ale wiesz, ja się teraz tatuuje na dwie ręce… po prostu, koledzy z robo-ty….Jak oceniasz to co dzieje się na polskiej scenie tatuażu? Więcej konwencji, bardziej świadomi klien-ci, cieszy cię to?Igor: Ja nie czuję się powołany do oceniania sceny tatuażu. Ale zap…

chłopaki tak, że uuuu.Jaka jest najdziwniejsza rzecz, którą tatuowałeś?Igor: Tego pytania to się obawiałem. Jr: Co go może dziwić jak 20 lat dziar-ga.Novik: No…. jest bardzo dobra ta na-lewka…Jr: Kawówka… Bez tej butelki Igor by chyba w ogóle nic nie powiedział.Novick: Fakt, nie jest typ zbyt wylewny…A jak ze świadomością klientów?Igor: Wzrost… hehe, w różnych aspek-tach…. Dużo jeszcze masz tych pytań, bo odczuwam brak nikotyny.Nie… jeszcze chwilka. Czy jest coś, czego nie lubisz w pra-cy tatuatora?Igor: Szef w poprzedniej pracy przed-stawiał mnie klientom, jak podchodzili do mnie, jako „osobowość złożoną”. A to jest pierwsza praca, w której nie zakła-dam związków zawodowych… czyli jest dobrze!!!! Nie mam już siły gadać… mu-szę zapalić. Pozdro!

Rozmawiała: Aldona „Szery”Wtrącali się: Novick i Junior

Page 50: TF # 24, April 2009
Page 51: TF # 24, April 2009
Page 52: TF # 24, April 2009

Prezentujemy kolejny ar-tykuł w dziale Stre-et Art. Kontakt i nić po-

rozumienia nawiązana pod-czas pracy nad artykułem ukazującym działania 3fa-la.art.pl zaowocowały stałą współpracą. 3fala, jako go-spodarz tego działu prezen-tować będzie artystów zwią-zanych z szeroko rozumianą sztuką ulicy. Mamy nadzie-ję zainspirować Was tą twór-czością lub jeśli sami two-rzycie lub znacie artystę, którego warto przedstawić, czekamy również na uwa-

gi, propozycje i wiadomości. Doceniając ogromne zaan-gażowanie ze strony twór-ców wiążące się z pracą nad szablonem, postanowiliśmy prezentować na łamach Tat-tooFest artystów, których cechuje precyzja, cierpliwość i przemyślane działanie oraz przesłanie społeczne. Za-lety te widoczne są nie tyl-ko w pracach Monstfura, ale i w podejściu do tego co ro-bią. Planowe działanie, kon-cepcja jaka wyłania się z ich przemyśleń jest przejawem artystycznej dojrzałości.

TATTOOFEST 52

Page 53: TF # 24, April 2009

Monstfur to taki mniej lub bar-dziej spersonifikowany byt, który generuję ja i mój kole-

ga. Urodziliśmy się we wczesnych latach 80., więc nie mamy zbyt wie-lu osobistych wspomnień z minio-nej epoki. Jednak tamte czasy są dla naszych inspiracji bardzo istot-ne. Społeczeństwo nadal dźwiga na swoich plecach widoczny go-łym okiem spadek po PRLu, nadal mieszkamy w blokach z poprzed-niej epoki, jeździmy Jelczami i Ika-rusami i Autosanem, większość po-

ciągów pamięta doskonale po-rucznika Borewicza, a w niejed-nym mieszkaniu królują stylowe tapety imitujące słoje szlachet-nych drzew, meblościanki, pufy, pawlacze, wersalki… Obserwu-jemy na co dzień ten szajs i wie-le z niego czerpiemy. W skrócie - taki „sobie śmieszny horror”.

Kości, zęby, klatki piersiowe, schematy ukrwienia gał-ki ocznej, to bardzo waż-

ne elementy jakie stosujemy. My-

TATTOOFEST 53

Page 54: TF # 24, April 2009

ślę, rykańskich horrorów z lat 60. i 70. oraz motywów, któ-re można spokojnie wsta-wić na półkę „retro”. Czerpie-my też sporo z polskiej szko-ły plakatu, której jesteśmy fa-nami. Bawimy się symbolami, typografią, strukturami. Na-sze działania mają też coś z dadaizmu – często skupia-my się na rzeczach powsze-dnich i dość marnych, w re-zultacie nadajemy im nową jakość, nową rangę.

Sięgając do począt-ków naszej twórczości związanej z ulicą nale-

ży przywołać lata 1997-2000, w ciągu których zaintereso-wani byliśmy malowaniem graffiti w formie mało skom-

TATTOOFEST 54

Page 55: TF # 24, April 2009

TATTOOFEST 55

Page 56: TF # 24, April 2009

suje wiele subkultur, zwłaszcza środowi-ska punkowe, które w grafi czny sposób propagują swoje poglądy w publicznej przestrzeni. Całkowicie to popieram, jed-nak nasze działania, jak sądzę, nie mają propagandowego charakteru. Myślę, że Monstfura umiejscowić można gdzieś w ramach postgraffi ti, czy też neograffi -ti. Z tego co wiem, nie ma jak dotąd po-ważnej, wyczerpującej literatury, która by jasno sklasyfi kowała to, co dzieje się dzi-siaj na ulicach w kontekście szeroko poj-mowanych, nieofi cjalnych działań gra-fi cznych. Sporo mówi się o street-arcie. Mnie ta nazwa wkurza. Dzisiejsza wi-zualna sztuka uliczna potrafi nieść ze sobą ważny przekaz społeczny i co bar-

dzo istotne - wiarygodny, ponieważ auto-rzy takich ulicznych prac są ludźmi nieza-leżnymi, a ich prace są wynikiem samo-dzielnego myślenia. Graffi ti zaangażowa-ne społecznie niesie ze sobą informacje i poglądy, które z różnych powodów ofi -cjalne media omijają. W tym przypadku szablon okazuje się być bardzo dobrą techniką. Nam również zdarzyła się oka-zja do stworzenia muralu w ramach jed-nego z programów Fundacji Ekologicz-nej Arka, przy współpracy z grupą 3fa-la.art.pl. Mam tu na myśli akcję pod ha-słem „Kochasz dzieci, nie pal śmieci!”. Powstał mocny mural, pozostały dobre wspomnienia z roboty i satysfakcja.

TATTOOFEST 56

Jednym z najważniejszych do tej pory zrealizowanym pro-jektem Monstfura jest grafi cz-

no-malarska aranżacja umiesz-czonej nad torowiskiem kładki dla pieszych łączącej ulice 1maja i Ogrodową w Częstochowie. Za-wsze podobał nam się klimat na tym moście – pofabryczna pano-rama naszego miasteczka, koro-dująca infrastruktura PKP, no i te piękne blaszki, które jakby tyl-ko mogły mówić to opowiedzia-łyby historię połowy Polski. Rdza, odchodząca stara, szara farba i gmatwanina najróżniejszych na-pisów graffi ti. Pomalowane zo-stały tzw. osłony przeciwporaże-niowe - blachy o wymiarach 130 x 250 cm przymocowane do ba-rierek, często spotykane na tego typu kładkach. Początkowe dzia-łania odbywały się nielegalnie, jednak po dwóch niespodziewa-nych interwencjach policji zde-cydowaliśmy się postarać o po-zwolenie na malowanie. Jak już w końcu udało nam się dociec do kogo formalnie należy ta cała kładka, sporządziliśmy podanie z prośbą o zgodę na malowanie. Po jakimś czasie otrzymaliśmy przychylność częstochowskiego Zarządu Dróg i Mostów oraz Wy-działu Kultury z doradcą prezy-denta ds. estetyki miasta na cze-le (czad!). Mając zgodę na malo-wanie na piśmie mogliśmy w peł-ni zająć się kontynuacją projek-tu. Nie śpiesząc się, w zależno-ści od pogody pokryliśmy szablo-nami wszystkie blachy. Powstała wówczas niezależna galeria sza-blonów Monstfura. Obrazy nie są w żaden sposób zabezpieczone czy też zakonserwowane. Pozo-stawione bez opieki, poddane są czynnikom atmosferycznym takim jak zmienne temperatury, słońce, deszcz czy śnieg. Blachy korodu-ją i wchodzą w ciekawe reakcje z farbami. Obrazy zmieniają się z miesiąca na miesiąc, o więk-szości można powiedzieć, że po

Page 57: TF # 24, April 2009

prostu dojrzewają. Pojawiła się z czasem koncepcja „wymiany ekspozycji” poprzez zamalowy-wanie starych obrazów, np. tych które już się nam nie podobają. Co jakiś czas wstawiamy coś no-wego, dzięki temu zainteresowani przechodnie, zwłaszcza ci którzy chodzą tamtędy regularnie, mogą zaobserwować jak z czasem roz-wija się technika oraz treść sza-blonów Monstfura.

Galeria na kładce trzyma się nieźle już prawie dwa lata. Blachy fantastycznie koro-

dują, farby zmieniają swoje kolo-ry, jednak najważniejszą próbą, jaką z pewnością przeszłą po-myślnie, są przechodnie i graffi-ciarze. Obrazy nie zostały zde-wastowane, jak przewidywaliśmy, działają tam praktycznie nie ru-szone ludzką ręka, pomijając je-dynie, że czasem ktoś zostawi na marginesie swoją ksywkę, lub malutkimi literkami wyrazi swo-je zainteresowania. To wszystko świadczy o tym, że Monstfur zy-skał uznanie ze strony miejsco-wych i dobrze tam funkcjonuje.

Jednym z większych projek-tów Monstfura w Częstocho-wie jest malowanie na tere-

nie opuszczonej fabryki „Wełno-pol” - zrujnowanego w dużej mie-rze kompleksu fabrycznego wy-budowanego w ostatnich latach XIX wieku, otoczonego osiedlem robotniczym. Podczas malowa-nia w „Wełnopolu” staraliśmy się zintegrować nasze grafiki z za-staną strukturą tak by wszyst-ko tworzyło jedną całość. Prze-strzeń wewnątrz opuszczonej fa-bryki jest po prostu idealnym miej-scem dla działań Monstfura. Sza-blony często są umieszczane na starych płytkach ceramicznych, które okazują się świetnym grun-tem pod akrylową farbę w sprayu. Powstałe obrazy wykorzystu-ją nieraz fakturę i kolor zastane-go podłoża, dzięki czemu dobrze współgrają z otoczeniem budyn-ku. Obecnie struktura grozi za-waleniem.

Lubimy podróże związane z malowaniem, to jest taka część naszej działalności,

która mocno napędza nas do przodu, mamy też dzięki temu lep-szy wgląd jak się rozwija szablon. Szczególnie istotny okazał się wy-jazd do Berlina w lutym br., gdzie wzięliśmy udział w dwóch wysta-wach pod patronatem projektu „Stencil History X” z Francji, któ-ry poprzez wydawnictwo, orga-nizowanie wystaw i imprez prze-widujących wspólne malowanie, promuje sztukę szablonu w Eu-ropie i na świecie. Nasze prace obok prac innych szablonowych twórców można było obejrzeć w dwóch miejscowych galeriach.

TATTOOFEST 57

Page 58: TF # 24, April 2009
Page 59: TF # 24, April 2009
Page 60: TF # 24, April 2009

TATTOOFEST 60

KUDI chicks fo

t. A

nton

io F

lore

z: w

ww

.ant

onio

fl ore

z.co

m

Page 61: TF # 24, April 2009

TATTOOFEST 61

KUDI chicks

Kryś: Kiedy zaczęłaś intere-sować się tatuażami?Paula: Lubiłam tatuaże odkąd byłam dzieckiem. Mój ojciec był tatuatorem, co zawsze mnie fascynowało. Pierwszy tatuaż zrobiłam w wieku 14 lat, gdy w miejscowości, w której się uczyłam pojawiło się pierwsze studio tatuażu.

Kryś: Czy twoje tatuaże wy-konywał jeden, ulubiony ar-tysta, czy tatuujesz się u róż-nych osób? Paula: Można powiedzieć, że jestem kolekcjonerką. Mam ta-tuaże od wielu różnych arty-stów. Uwielbiam prace Adria-na Lee, Borisa , Roberta Her-nandeza…

Kryś: Czym kierujesz się, kie-rowałaś wybierając rysunek, który miał pojawić się na two-im ciele? Czy długo zastana-wiasz się, zanim zdecydujesz się na konkretny wzór?Paula: Myślę, że o wyborze motywów decydowały konkret-ne momenty, wydarzenia w ży-ciu, które nawet jeśli nie bezpo-średnio, to jednak miały wpływ na moje decyzje i inspiracje. Zazwyczaj dokładnie wiem co chcę mieć wytatuowane, trud-

niej jest mi znaleźć czas na samą sesję.

Kryś: Planujesz dalsze tatu-owanie, czy to co już masz w pełni cię satysfakcjonuje?Paula: Przede wszystkim mu-szę skończyć plecy robio-ne przez Augustina Cavalieri z Barcelony, no i poprawić sta-re tatuaże…

Kryś: Masz jakąś inną, stałą pracę oprócz modelingu?Paula: W sezonie pracuję jako tancerka na Ibizie, trochę też podróżuję.

Kryś: Jak podchodzisz do swojego zajęcia? Jest to pra-ca, hobby, czy coś co pozwa-la ci oderwać się od szarej rzeczywistości? Paula: W tym co robię odnala-złam sposób na życie. Mój mąż również pracuje w nocy, oby-dwoje więc żyjemy nocnym try-bem, w związku z czym łatwo jest nam znaleźć czas dla sie-bie. Zawsze stroniłam od tego co ludzie nazywają „normal-nym życiem”. Myślę, że każdy powinien znaleźć swoją wła-sną, niezależną drogę i styl ży-cia, który najbardziej mu odpo-wiada.

fot.

Sel

ecto

r Mar

x: w

ww

.mys

pace

.com

/sel

ecto

rmar

x

Page 62: TF # 24, April 2009

TATTOOFEST 62

Kryś: Kto jest odpowiedzialny za twoje sesje zdjęciowe?Paula: Pracowałam już z wielo-ma fotografami, należałoby tu wy-mienić EcceHomo, Davida Arnala, Manuela Albarran…

Kryś: Masz swojego ulubione-go fotografa, może jakieś ulu-bione zdjęcie?Paula: Fotografia to sztuka, po-dziwiam wielu fotografów. Uwiel-biam kolory, które dobiera David Chapelle, tajemniczość w pracach Johna Saterinerosa… Jest wielu świetnych fotografów, każdy nie-sie ze sobą inne ładunki emocji.

Kryś: Co powiesz nam o swoim kraju - Hiszpanii?Paula: Hiszpania to kraj, w któ-rym pogoda jest zawsze sprzyja-jąca, lubię to, że jest tu zróżnico-wany krajobraz. W porównaniu do innych europejskich krajów, moż-na tu też dobrze i tanio zjeść.

Kryś: Jak ci się żyje w Barce-lonie?Paula: Uwielbiam Barcelonę! Jest to bardzo otwarte i kosmopolitycz-ne miasto. Codziennie coś się dzieje, odbywają się imprezy, kon-certy. Posiada również spore, za-lesione tereny i piękne plaże. Jest tu wszystko czego potrzebuję!

Kryś: Wiem, że jesteś wegan-ką, opowiedz coś o tym? Paula: To jest jeden z lepszych wyborów w moim życiu. Uwa-żam, że szacunek do wszelkich form życia stanowi klucz do szczęścia. Ludzie powinni tro-chę więcej myśleć o wszystkich rzeczach, które robimy środo-wisku. Ludzka obojętność jest straszna, prowadzimy coraz bardziej konsumpcyjny i mniej humanitarny styl życia…

Kryś: Masz w domu jakieś zwierzęta?Paula: W domu mamy piękne-go Pointera, wabi sie Meska i ma już 15 lat. Żyjemy w du-żym domu, wśród natury, śpie-wu ptaków i dźwięku cykad. Czasem w odwiedziny zjawia-ją się dzikie koty… Ogólnie nie jestem zwolenniczką „posia-dania” zwierząt. Uważam, że zwierzęta powinny czuć się jak najbardziej wolne.

Kryś: Jakimi innymi warto-ściami kierujesz się w życiu?Paula: Cieszę sie życiem, sta-ram się wykorzystywać każdą sekundę, która jest mi dana.

Jestem świadoma tego co dzie-je się z naszą planetą, świado-ma zmian wynikających z „po-stępu” cywilizacji. Wiem, że nie jestem w stanie zmienić świata, ale zależy mi na tym, żeby nie było gorzej.

Kryś: Opowiedz nam coś o sobie, co lubisz robić w pry-watnym życiu?Paula: Uwielbiam spać i podej-rzewam, że jestem poważnie uzależniona od czekolady. My-ślę, że jestem szczęściarą, bo życie obchodzi się ze mną wy-jątkowo delikatnie. Lubię spo-kój, naturę, mojego ukochane-go Patricka, moich przyjaciół i dobrą muzykę.

KUDI chicks

ww

w.m

yspa

ce.c

om/s

elec

torm

arx

Selector Marx:

Page 63: TF # 24, April 2009

TATTOOFEST 63

Kryś: Wspomniałaś, że sporo po-dróżujesz?Paula: Nie tak dużo jak bym chciała. Podróżuję dzięki mojej pracy, lecz za każdym razem pobyt nie jest wystar-czająco długi, żeby dokładnie zwie-dzić dane miejsce i zawsze pozosta-je jakiś niedosyt.

Kryś: Masz jakiś wyjątkowy pomysł na wymarzoną sesję?Paula: Pomysłów jest mnóstwo i cały czas pojawiają się nowe. Za każdym razem staram się dać z siebie jak naj-więcej, dać kawałek siebie samej.

fot.

Dav

id A

rnal

: ww

w.d

avid

arna

l.com

Page 64: TF # 24, April 2009

TATTOOFEST 64

Page 65: TF # 24, April 2009

TATTOOFEST 65

Page 66: TF # 24, April 2009

TATTOOFEST 66

Page 67: TF # 24, April 2009

TATTOOFEST 67

Page 68: TF # 24, April 2009
Page 69: TF # 24, April 2009
Page 70: TF # 24, April 2009

TATTOOFEST 70

Łuka

sz, L

ucky

, Tyc

hy

Mar

iusz

R.,

Kra

ków

/Bia

łyst

ok

Łuka

sz, L

ucky

, Tyc

hy

Page 71: TF # 24, April 2009

TATTOOFEST 71

Daniel, Blackstar, Warszawa

Bartek, Gulestus, Warszawa

Tofi,

Art

Line

, Ryb

nik

Arek, Jokers Tattoo,Ostrów Wielkopolski

Page 72: TF # 24, April 2009

TATTOOFEST 72

Ado

lf, W

arsz

awa

Bazyl, Tribaz, Żywiec

Tofi,

Art

Line

, Ryb

nik

Arek, Jokers Tattoo, Ostrów Wielkopolski

Bazyl, Tribaz, Żywiec

Tofi, Art Line, Rybnik

Page 73: TF # 24, April 2009

TATTOOFEST 73

Agr

ypa,

Kul

t, K

rakó

w

Dav

eee,

Kul

t, K

rakó

w

AD

avee

e, K

ult,

Kra

ków

Rogal, Jazz Tattoo, Poznań

Agr

ypa,

Kul

t, K

rakó

w

Page 74: TF # 24, April 2009
Page 75: TF # 24, April 2009
Page 76: TF # 24, April 2009