76
INDEKS 233021 ISSN 1897-3655 CENA: 13zł w tym 8%VAT NR 52/08/2011 SIERPIEŃ

TF # 52, August 2011

Embed Size (px)

DESCRIPTION

Andrzej Leńczuk,Cory Norris, Jonathan Montalvo, Jason Stephan, J-P Wikman, Randy and Michael Toth. Inspirations: Christopher Conn Askew, Kudi Chick: Jess, streat team: Kuba Nowicki

Citation preview

Page 1: TF # 52, August 2011

INDE

KS 2

3302

1

ISSN

189

7-36

55

CENA: 13zł w tym 8%VATNR 52/08/2011 SIERPIEŃ

Page 2: TF # 52, August 2011
Page 3: TF # 52, August 2011
Page 4: TF # 52, August 2011
Page 5: TF # 52, August 2011

MARKETING

I REKLAMA:

tattoofest@gm

ail.com

Redakcja nie zw

raca materiałów

niezamów

ionych, zastrzega sobie prawo

redagowania nadesłanych tekstów

i nie odpowiada za treść

zamieszczonych reklam

.

WYDAWCA: FHU Koalicja,ul. Szpitalna 20-22/s4, 31-024 Kraków

REDAKTOR NACZELNA:Aleksandra Skoczylas

REDAKCJA:Radosław Błaszczyński

Krystyna Szymczyk

OPRACOWANIE GRAFICZNE: Asia

STALI WSPÓŁPRACOWNICY:

Darek (3fala.art.pl), Raga,

Łukasz Jaszak (www.jaszak.net),

DR

UK

: IntroMax

ww

w.intromax.com

.pl

ISSN 1897-3655

www.tattoofest.eu

[email protected]

28505662 44

OKŁADKA foto:

fot. Hartmut Nörenberg

40

66

34

8

pols

ki m

agaz

yn d

la lu

dzi k

ocha

jący

ch ta

tuże

18

24

Od redakcji, newsy

Andrzej Leńczuk - Wywiad miesiąca

Cory Norris - Tatuaże i obrazy

Jonathan Montalvo - Porządne portfolio

Jason Stephan i jego macki

Sommer Tattoo Festival Berlin po raz pierwszy

Inspiracje - Christopher Conn Askew

J-P Wikman - wersja druga

Kolory Randy’ego

Michael Toth - Amerykański sen

Kudi chick- Jessica König

Street Team - Jakub Nowicki

Ciekawe/Nadesłane

6818

283440445056

66

24

62

70

Page 6: TF # 52, August 2011

p

olsk

i mag

azyn

dla

ludz

i koc

hają

cych

tatu

aże

L ipiec nie był dla nas łaskawy. Sporo rzucało żabami, więc niektórzy jak np. nasza Naczelna postanowili spędzić urlop gdzieś, gdzie żab nie

będzie. (Za to, jak się właśnie dowiedziałam, było stado wiewiórek, takich z paskiem na grzbiecie, wiecie, jak Chip i Dale!) Tym samym na placu boju zostałam sama i pewnie byłoby niezwykle trudno, gdyby nie wsparcie byłego redaktora Bama, który za obiad jest w stanie zrobić wiele. Dziękuję ;)Ostatnio borykamy się w redakcji z pewnym problemem, a mianowicie nic nam się nie podoba. Wiem, brzmi strasznie. To jak z wąchaniem perfum. Próbujesz znaleźć te, które najbardziej ci odpowiadają, ale gdy bierzesz do ręki dwudziestą próbkę to już nic nie czujesz, bo wszystko pachnie tak samo… Moje kryteria wybierania artystów do magazynu, chcąc nie chcąc, musiały nieco ulec zmianie. Każdy ma jakieś swoje koniki, rzeczy, które podobają mu się bardziej czy mniej, ale nadszedł czas aby spojrzeć na pewne sprawy bardziej obiektywnie. Nie myślcie sobie, że właśnie z powodu braku świeżej krwi na kolejnych stronach znajdziecie materiał o Andrzeju Leńczuku. O nie, nie! Uważamy, że warto wracać do twórczości zaprawionych wyjadaczy i pokazać, że „nie przeszli na emeryturę.” Do tego, zupełnie przypadkiem termin publikacji świetnie zbiegł się z rocznicą działalności wałbrzyskiego „Aliena”.Na szczęście Tattoo Fest nie samym magazynem żyje. Gdzieś dalej znajdziecie pierwsze z projektów koszulek trzeciej już kolekcji Tattoo Fest Brand. Do współpracy zaprosiliśmy licznych artystów. Niektóre T-shirty są już gotowe, inne dopiero w fazie realizacji, a w przypadku kolejnych czekamy na dostarczenie projektów. Bardzo cieszę się, że udało nam się zrealizować ten pomysł, bo wprowadzanie nowych rzeczy zawsze dostarcza wiele emocji i fajnie jest, gdy coś się dzieje. Mam nadzieję, że przynajmniej niektórzy z Was wśród nowych projektów znajdą coś dla siebie. Kolejną sprawą niezwiązaną stricte z magazynem jest ustalenie daty przyszłorocznego, krakowskiego festiwalu tatuażu. O ile w tamtym roku mieliśmy pewne wątpliwości co do tego, czy zaprosić Was na kolejną edycję i nasz poziom entuzjazmu nieco osłabł, tak w tym od razu zdecydowaliśmy, że siódmy Tattoofest musi się odbyć. Żebyście widzieli nasze twarze wyrażające napięcie i oczekiwanie gdy otwierałam plik z projektem plakatu promującego festiwal przesłany przez Andrzeja Leńczuka! Właśnie dla takich krótkich chwil warto to robić…Aby sprawiedliwości stało się zadość, w tym miesiącu ja na chwilę znikam z redakcji. Mam nadzieję, że dzięki temu zapach perfum nieco wywietrzeje, a w głowie pojawią się świeże pomysły.Miłej lektury!

Krysia

TATTOOFEST 6

W ielu tatuatorów po latach

pracy z różnymi maszynkami postanawia stworzyć swoją własną. Takiej też próby podjął się Kosa z Rybnika. Oto co ma do powiedzenia na ten temat:„Być może nie wszyscy myślą w ten sposób, ale maszynka to dla mnie jeden z elementów tatuażu. Chciałem go poznać tak samo, jak napisać pracę dyplomową o tatuażu czy poczytać dostępne artykuły i książki - po prostu dowiedzieć się wszystkiego, co jest związane z tematem. Podejmowałem już wcześniej pewne próby stworzenia maszyny, ale były one nieudane. Stwierdziłem, że muszę najpierw nauczyć się jak powinna pracować, pokombinować z ustawieniami, dowiedzieć się jak, po co, i dlaczego, a potem znaleźć osobę, która zna się na ,,obróbce”. Trafiłem na Klemensa, który już wcześniej wykonał parę maszyn, na jakich pracowałem i się sprawdziły. Dogadaliśmy szczegóły i metodą prób i błędów uzyskaliśmy widoczny na zdjęciu efekt. Cały czas szukamy nowych rozwiązań i na bieżąco testujemy, co się sprawdza. Projekt ramy jest mój, również ja zajmuję się jej ustawieniem. Na każdej pracuję około tygodnia, aby dopasować ją do tego, czego potrzebuje dany tatuator. Projekt następnej maszynki jest już gotowy, a Klemens jest w trakcie pracy. Gdy skończy, jej testowanie potrwa jeszcze około miesiąca. W głowie mam już projekt maszynki do konturu oraz rotacyjnej.Całość, prócz sprężyn i śrubek, jest całkowicie wykonana przez Klemensa.

Pragniemy poinformować, że

znamy już datę przyszłorocznego Tattoofestu. Impreza odbędzie się w pierwszy weekend czerwca, czyli w dniach 2-3.06.2012. Po raz czwarty spotkamy się w Centrum Targowym „Chemobudowa”. Gotowy jest już także oficjalny plakat promujący krakowski festiwal. O jego wykonanie poprosiliśmy Andrzeja Leńczuka, któremu jeszcze raz serdecznie dziękujemy!

Page 7: TF # 52, August 2011

TATTOOFEST 7

PrenumerataTattooFest!!1. Prenumerata:• Koszt jednego magazynu to 13 zł• Za 78 zł dostajesz 6 numerów + 1 w prezencie• Istnieje możliwość zakupu archiwalnych

numerów• Po wpłacie na konto przesyłka

na terenie kraju gratis• Przy przesyłce pobraniowej

i zagranicznej doliczamy jej koszty• Bez awizo w Twojej skrzynce pocztowej!!Zamówienia:12 433 38 [email protected]łata:Przekazem pocztowym na adres:FHU Koalicjaul. Szpitalna 20-22/s5, 31-024 KrakówPrzelewem na konto:Radosław Błaszczyński02 1540 1115 2064 6060 0446 0001• Dopisz od którego numeru zamawiaszprenumeratę. Jeśli chcesz otrzymać fakturę, koniecznie poinformuj nas o tym w trakcie zamówienia.

2. Magazyn można także kupićw formie elektronicznej na naszej stroniewww.tattoofest.eu/sklep• Koszt jednego wydania to 10 zł• Do wyboru masz kilka opcji płatności • Do przeglądania stron potrzebny jest

Acrobat Reader• PDF’y magazynu nie nadają się

do drukuTę opcję szczególnie polecamyosobom przebywającym za granicą

• Istnieje możliwość zakupu archiwalnych

Bez awizo w Twojej skrzynce pocztowej!!

POLINEZJA Tatuaże oraz rysunki na ciele są

nieodłącznym elementem wyspiarskiej kultury Pacyfiku. Tego typu tatuaże uznawane są za najbardziej skomplikowane i wykonane z niezwykłą umiejętnością. Mieszkańcy Polinezji wierzą, że ich

mana, czyli moc duchowa i siły witalne, może zostać wyrażona przez tatuaż jaki noszą. Znaczna część wiedzy jaką posiadło współczesne

społeczeństwo na ten temat pochodzi z legend, piosenek i rytualnych ceremonii. Skomplikowane geometryczne wzory

bardzo często były z czasem powiększane, odnawiane i ozdabiały człowieka aż do momentu kiedy pokryły jego całe jego ciało. Przybycie chrześcijańskich misjonarzy

doprowadziło do zahamowania tej formy sztuki, a wręcz jej

upadku.

Tatuaże oraz rysunki na ciele są Tatuaże oraz rysunki na ciele są Tatuaże oraz rysunki na ciele są nieodłącznym elementem wyspiarskiej kultury Pacyfiku. Tego nieodłącznym elementem wyspiarskiej kultury Pacyfiku. Tego nieodłącznym elementem wyspiarskiej kultury Pacyfiku. Tego

Współczesny tatuaż rozwinął się na Zachodzie i tam ukształtowało się słownictwo z nim związane. Często przy pracy nad tłumaczeniami artykułów

napotykamy na pewne trudności. Z kontekstu wynika, „co artysta miał na myśli”, lecz potrzebna jest niezła gimnastyka lingwistyczna, by jedno konkretne słowo pochodzące z języka angielskiego przełożyć na polski. Zdarza nam się używać różnych obcobrzmiących terminów jak „bodysuit” czy „sleeve”. Te na szczęście są już rozpoznawalne i zrozumiałe dla wszystkich. Chcielibyśmy wprowadzić kilka nowych… Jeśli macie jakieś ciekawe propozycje na klarowne i proste przełożenie branżowych terminów, z których korzystają tatuatorzy tworząc projekty, takich jak „flow prac” i „references” , piszcie na naszego maila [email protected]. Na pewno najciekawsze propozycje wejdą na stałe do naszego, tattoofestowego słownika.

Page 8: TF # 52, August 2011

TATTOOFEST 8TATTOOFEST 8TATTOOFEST 8

Page 9: TF # 52, August 2011

TATTOOFEST 9

Andrzeja Leńczuka nie trzeba nikomu przedstawiać. Jego twórczość nie jest skierowana do przeciętnego odbiorcy, bo artysta od lat stawia na projekty autorskie i indywidualne. Mimo to, raczej nikt nie powinien mieć problemu z rozpoznaniem jego prac czy skojarzeniem samego nazwiska. Leńu jest też jednym z najbardziej aktywnych tatuatorów jeżeli chodzi o uczestniczenie w imprezach branżowych, o czym niejednokrotnie mamy okazję przekonać się spotykając go wraz z żoną Gosią na konwentach. Wieloletnie doświadczenie tatuatora, tysiące wspólnie przebytych kilometrów i mnóstwo odwiedzonych imprez z pewnością pozwalają im obiektywnie spojrzeć zarówno na sam zawód jak i na branżę.

Ola

TATTOOFEST 9

TF: Wasze obszerne wy-powiedzi publikowaliśmy w grudniowym numerze z 2007 roku. W związku z tym skupmy się na ostat-nich latach. Co najważ-niejszego wydarzyło się od tamtego czasu. Jakie zmiany zaszły w funkcjo-nowaniu studia, organi-zacji pracy, podejściu do zawodu?Gosia i Andrzej: Wciąż pracujemy na pełnych obro-tach. W tym miesiącu minie 15 lat działalności naszego studia. Korzystając z oka-zji, chcielibyśmy podzięko-wać wszystkim, którzy nas wspierali, a przede wszyst-kim klientom, bez których nie doszlibyśmy do miejsca w jakim jesteśmy dzisiaj. To oni stawiali nam wyzwania, wierzyli w nasze możliwości i doceniali starania. Dzięku-jemy! Podejście do pracy nie zmieniło się, od lat głównym założeniem jest indywidu-alny, autorski tatuaż. Jedni nas za to kochają, inni nie-nawidzą, ale pozwala nam to współpracować z ludźmi, którzy nie trafiają do nas przypadkowo. Poza tym, w 2009 roku uruchomiliśmy sklep internetowy, w którym oferujemy limitowane serie koszulek z projektami An-drzeja, zbudowane przez niego maszynki czy autor-skie wzory tatuaży. Przyby-ło obowiązków, ale tak na-prawdę, nie jest to dla nas tylko praca, to kawał nasze-go życia. Realizujemy się w tym co robimy, a to chyba najważniejsze.

TF: Wiemy, że prowadzicie zapisy w systemie kwartal-nym, powiedzcie proszę jak to wygląda? Jak mają się proporcje klientów z Pol-ski, do tych z zagranicy. Jaką największą odległość pokonał wasz klient?Gosia i Andrzej: Sys-tem kwartalny nam się nie sprawdził. Obecnie planu-jemy kalendarz na cały rok. Ogłaszamy dzień zapisów i rezerwujemy terminy aż do zamknięcia listy. Akcję wznawiamy dopiero na mie-siąc przed kolejnym rokiem. Większość klientów to lu-dzie z całej Polski, ale gro-no osób z zagranicy wciąż rośnie. Przyjeżdżają przede wszystkim z całej Europy, ale też z Australii, Stanów czy Kanady. Proporcje wciąż się zmieniają, ale czy to ważne? Prawdziwych pasjonatów, którym zależy na tatuażu u konkretnego tatuatora nie odstrasza odległość jaką muszą pokonać. Medal na-leży się tym, którzy jadą do nas przez Polskę po naszych dziurawych drogach!

TF: Andrzej, chciałbyś wy-konać bodysuit, czy kiedyś ktoś zwrócił się do ciebie z taką prośbą? Andrzej: Mam klientów, któ-rzy w ciągu kilku lat zapełnili spory kawał ciała, ale gene-ralnie nigdy nie planowaliśmy tego z góry. Najczęściej ape-tyt rośnie w miarę jedzenia, więc początkowe założenia zmieniają się w trakcie i czę-sto powstają prace sporych rozmiarów.

Prz

y pr

acy

Z synem Krystianem

Jest

i ko

lor

Nie

sam

ym ta

tuaż

em A

ndrz

ej ż

yje

Page 10: TF # 52, August 2011

TATTOOFEST 10

TF: Mimo zapowiedzi i upły-wu czasu, w twoich tatuażach w dalszym ciągu rzadko gości kolor. Jest szansa, że bardziej się do niego przekonasz, czy może zupełnie odpuściłeś so-bie tą myśl? A może to klienci wymagają od ciebie właśnie tego, z czego jesteś znany i nie masz szansy na wykonywanie innych tatuaży?Andrzej: Faktem jest, że klimat moich prac jest specyficzny i taki właśnie upodobała sobie więk-szość moich klientów. Przeważa tutaj czarno-szara kolorystyka, ale to nie znaczy, że stronię od pozostałych barw. Od czasu do czasu chętnie coś pokoloruję je-śli uznam, że taki czy inny tatuaż będzie bardziej efektowny. Nic na siłę. Jestem w trakcie pracy nad kilkoma dużymi, kolorowymi pro-jektami, które w tym roku powinny być skończone, więc na pewno trafią do mojego portfolio.

TF: Jesteś polskim tatuatorem, który odwiedza największą liczbę zagranicznych i presti-żowych imprez i masz szan-sę skonfrontowania ich wielu aspektów, w tym co najważ-niejsze, mogłeś obserwować przy pracy tatuatorów uzna-wanych za tych z najwyższej półki. Jakie są twoje wrażenia, co wspominasz najlepiej, a co najgorzej?Andrzej: Niesamowitym do-świadczeniem było poznanie i obserwowanie przy pracy tatu-atorów, których początkowo zna-ło się tylko z gazet, ale zderzenie moich wyobrażeń z rzeczywisto-ścią nie zawsze pozostawiało dobre wrażenia. Zdarzało się, że byłem rozczarowany i tatuażami i niektórymi osobami personalnie. Konwencje pozwoliły mi wyrobić własne zdanie na temat między-narodowej sceny tatuażu, a nie bazować tylko na opiniach in-nych. Mogłem zobaczyć i ocenić tysiące tatuaży na żywo, w trak-cie powstawania, po zrobieniu i często po zagojeniu - bez ob-róbki w Photoshopie! Poznałem osobiście wielu wyjątkowych tatuatorów z całego świata, z kil-koma z nich mam bardzo dobre kontakty. Z wyjazdów właśnie to cenię sobie najbardziej. Złych rzeczy staram się nie pamiętać, w ogólnym rozrachunku widzę same pozytywy. Te podróże na-uczyły mnie wiele o tatuażu, lu-dziach i sobie samym.

TF: Jako, że ostatnio rozmawia-liśmy o waszych przygodach podczas wyjazdów na kon-wencje, chcielibyśmy abyście

wybrali jakąś wyjątkową i po-dzielili się nią z czytelnikami.Gosia i Andrzej: Wielokrotnie mieliśmy różne przygody w po-dróży, jak chociażby taką, że w drodze na konwencję do Zury-chu, na niemiecko - szwajcarskiej granicy zostaliśmy zatrzymani za posiadanie broni, bo mieliśmy w plecaku niewielki, turystycz-ny scyzoryk! Co najmniej, jakby znaleźli u nas kałacha! Była to mało przyjemna sytuacja. Dziś się z tego śmiejemy, ale wtedy nie było wesoło. Innym razem czekając całą noc na lotnisku, o mały włos nie spóźniliśmy się na samolot tylko dlatego, że zagadaliśmy się ze spotkanym w lotniskowej kawiarni klientem… To dopiero numer, być na lotnisku tak długo i prawie nie zdążyć na swój lot! Najgorsze jednak prze-żyliśmy w tamtym roku płynąc promem do Szwecji na konwen-cję „Stockholm Inkbash” w cza-sie sztormu - to dopiero był kosz-mar! Myśleliśmy, że to już nasza ostatnia podróż. Alarmy wyły w samochodach pod pokładem, drzwi w kabinach otwierały się, pękały ściany w toalecie, a czar-ne spienione morze w środku nocy stwarzało piekielne wraże-nie… Ile to trzeba znieść, żeby od czasu do czasu wziąć udział w konwencji :).

TF: Jak wyglądają wasze pla-ny związane z najbliższymi wyjazdami? Zdajemy sobie sprawę, że podróżowanie jest najciekawszą częścią tej pra-cy, ale z doświadczenia wie-my, że czasem dopada rutyna. Lista tych, które odwiedzacie chyba znacznie się skróci-ła? Co jest waszym motorem napędowym?Andrzej: Udział w konwencjach jest już na stałe wpisany w na-sze życie zawodowe. Mamy za sobą prawie 70 w całej Europie i wciąż nie możemy przestać jeździć. Czasami dopada nas zmęczenie i mówimy sobie, że dość już tego, ale jak tylko pojawia się dłuższa przerwa w wyjazdach, zaczyna nam ich brakować. To już chyba uzależnienie… Trudno wymie-nić jedną ulubioną konwencję, każda z nich ma swój niepo-wtarzalny klimat. W tym roku przed nami jeszcze Sztokholm, Londyn i prawdopodobnie Ber-lin. W przyszłości planujmy też podróże na inne kontynenty, jak tylko w końcu uda się zorganizo-wać na nie czas. Teraz jednak ograniczam wyjazdy i pracuję intensywnie nad aktualnymi pro-jektami dla moich klientów.

Z okazji jubileuszu Redakcja TF życzy kolejnych owocnych lat pracy oraz dziękuje za dotychczasowy wkład w rozwój polskiej sceny tatuażu i tej formy sztuki!

Page 11: TF # 52, August 2011

TATTOOFEST 11

Page 12: TF # 52, August 2011

TATTOOFEST 12

Co nas nakręca? Potrzeba ode-rwania się od codzienności, znalezienia inspiracji i kopa do dalszej pracy. Spotkanie z praw-dziwymi entuzjastami tatuażu, kolegami tatuatorami i naciesze-nie oka pokolorowanymi ciałami. Ruszając w świat przestajesz być tylko lokalnym tatuatorem, na bieżąco orientujesz się, co dzieje się w branży. Uważam, że każdemu profesjonaliście jest to potrzebne, należy poszerzać horyzonty ;).

TF: Podoba nam się, że pomi-mo uznania dla twojej pracy, wciąż pokazujesz swoje tatu-aże w konkursach. Jesteśmy zdania, że prezentowane pra-ce powinny być jak najlepsze, aby przeciętny widz miał świa-domość poziomu dzisiejszego tatuażu. Jakimi pobudkami kierujesz się robiąc to? Dla-czego twoim zdaniem innym, znanym już tatuatorom na tym nie zależy?Andrzej: W porównaniu do lat poprzednich, nie wystawiam swoich prac już zbyt często, tak naprawdę to klienci z własnej inicjatywy biorą udział w kon-kursach, ja nigdy ich do tego nie namawiam. Czasami to z ich strony forma podziękowa-nia. Większość moich nagród w konkursach otrzymałem właśnie za prace prezentowane w kate-goriach „Best of Day” czy „Best of Show”, czyli te wykonane podczas konwencji. Dlaczego znanym tatuatorom nie zależy na konkursach? To dobry spo-sób, aby dać się zauważyć, a im nie jest to już aż tak potrzebne. Chociaż od czasu do czasu warto pokazać, że jeszcze nie odeszliśmy na emeryturę, ha, ha! Owszem, w konkursach po-winny brać udział prace na odpo-wiednim poziomie, ale wszyscy są żądni świeżej krwi, młodych talentów, a młodzi chcą się wy-kazać i hurtem zgłaszają swoich modeli do konkursów. Każdy ma swoje pięć minut, a po fanfarach i brawach czeka jeszcze cięższa praca, bo im wyżej zajdziesz, tym większa odpowiedzialność na ciebie spada i większe są oczekiwania. To nie pozwala ani na chwilę popaść w rutynę, no chyba, że komuś przestaje za-leżeć, ale wtedy powinien zająć się czymś innym.

TF: Na początku naszej drogi z organizacją krakowskiego konwentu bardzo nas wspie-raliście, za co serdecznie dzię-kujemy. Nie było łatwo przeko-nać artystów z Zachodu, aby

wzięli udział w tym wydarze-niu. Dziś jest o wiele prościej. Jak myślicie, jak polska scena tatuażu jest odbierana przez tamtejszych artystów?Andrzej: Początki zawsze są trudne, ale myślę, że pierwsze lody przełamane i jak sami wi-dzicie, powoli zagraniczni artyści przekonują się do udziału w na-szych konwencjach. Początkowo odnosili się z rezerwą i różnymi obawami, bo niestety ogólna opinia o Polakach w świecie nie jest najlepsza. Naszym zada-niem jest zmieniać te stereotypy. Mamy w Polsce wielu zdolnych tatuatorów i na tej płaszczyźnie nie mamy się czego wstydzić. Dobra praca broni się sama. Rozwijamy się, robimy postępy i doganiamy Zachód, a nawet go wyprzedzamy, chociaż przyszło nam zaczynać z dużo gorszej pozycji i mając dużo mniejsze możliwości. Pozostaje tylko py-tanie, co z tym zrobimy dalej? Czasem łatwiej jest dojść do pewnego miejsca, niż się tam utrzymać.

TF: We wcześniejszym wywia-dzie rozmawialiśmy o nienaj-lepszym traktowaniu Polaków na zachodnich imprezach, czy myślisz, że sytuacja w tym momencie wygląda już ina-czej? Czy polscy artyści są postrzegani bardziej pozytyw-nie przez klientów?Andrzej: To proces, który cały czas trwa i tylko od nas zależy jak będziemy postrzegani przez naszych zachodnich kolegów i klientów. Musimy dać się po-znać i oby tylko z jak najlepszej strony. Jeszcze stosunkowo nie-wielu Polaków reprezentuje nas na arenie międzynarodowej, chociaż na pewno więcej niż kilka lat temu. Osobiście odczu-wamy zmianę na lepsze, ale nie było łatwo, kilka lat zajęło nam zdobycie zaufania międzynaro-dowej klienteli. Szlaki przetarte, najgorsze już chyba za nami, po-zostaje więc robić swoje i tyle.

TF: Brałeś udział w najlep-szym Art Fusion jakie widzia-łyśmy (to w Budapeszcie). Jak wspominasz malowanie z tak uznanymi artystami. Czy pole-ciłbyś tatuatorom angażowa-nie się w takie inicjatywy?Andrzej: To była spontaniczna akcja i tak naprawdę niezła zaba-wa w tatuatorskim gronie. Ekipa była dobrana, wszyscy z uczest-ników: Jack Ribeiro, Fat, Jason Butcher, Tommy Lee i ja preferu-jemy podobne, mroczne klimaty, więc generalnie czuliśmy się jak

Page 13: TF # 52, August 2011

TATTOOFEST 13

ww

w.ta

ttoo

alie

n.co

m

* w

ww

.lenu

art.c

om

Page 14: TF # 52, August 2011

TATTOOFEST 14

ryby w wodzie. Lekki stresik był, bo jednak pracowaliśmy przed publicznością, a nie w zaciszu pracowni. Cała frajda polega na tym, jak sobie każdy z tym po-radzi i co z tego wyjdzie. Uwa-żam, że warto angażować się w tego typu eksperymenty, to ciekawe doświadczenie, które często niesie nieprzewidywal-ne efekty.

TF: Zostałeś poproszony o zaprojektowanie plakatu na rzymską konwencję, a także np. pudełka na igły będące w ofercie „Cyber Tattoo”, wy-gląda na to, że chętnie anga-żujesz się w różne projekty. Zdaje się, że teraz tatuatorzy częściej dostrzegają koniecz-ność wyjścia poza ściany stu-dia i robienia czegoś więcej– jakie jest twoje zdanie? Czy masz coś w zanadrzu, jakie inne inicjatywy wspierasz?Andrzej: Trudno mi wypowia-dać się za innych, osobiście lubię wyzwania i jeżeli tylko mogę, staram się mieć swój mały wkład w różne projekty. To pomaga mi zachować rów-nowagę, oderwać się od tego co robię każdego dnia. Wszystkim to jest chyba od czasu do czasu potrzebne. Gdybym zajmował się wyłącznie tatuażem, chyba bym zwariował… Cenię ludzi, którzy mają ciekawe pomysły i próbują je realizować. Spotka-nia i współpraca z nimi bywa dla mnie również inspirująca. Obec-nie pracuję nad okładką płyty dla zaprzyjaźnionego zespołu, co z tego wyjdzie, zobaczymy.

TF: Jak ma się sprawa z pro-dukcją twoich maszyn? Czy pracujesz nad czymś szczególnym?Andrzej: Każda z moich maszyn jest czymś szczególnym, ha, ha. Każda z nich to efekt wielogo-dzinnych starań i dopieszcza-nia szczegółów. Budowanie maszyn to jeden z pomysłów, który chciałem zrealizować od wielu lat. Z założenia nie jest to duża produkcja, a w większości wytwór moich rąk, dzięki czemu od początku do końca mam kon-trolę nad tym, co i w jakiej for-mie trafi a do klienta. Sprzedaję je wyłącznie w naszym sklepie, bez żadnych pośredników i tyl-ko profesjonalnym tatuatorom. Maszyny zdobyły uznanie ar-tystów w Polsce i na świecie, sam również codziennie nimi pracuję, wciąż rozmyślając nad detalami, które wykorzystam w następnym modelu. Mam wie-le pomysłów, które chciałbym

zrealizować, ale brak czasu skutecznie hamuje moje zapę-dy, w końcu przede wszystkim jestem tatuatorem i póki co, tak zostanie.

TF: Jak oceniasz kondycję polskiej sceny? Czy zauwa-żasz zmiany w podejściu do tematu przeciętnego odbiorcy?Andrzej: Polska scena tatuażu ma różne oblicza, ale rozwija się prężnie. Przybywa zdolnych tatuatorów, których poziom prac już na starcie jest imponujący. Daleki jestem jednak od za-chwytu. W dzisiejszych czasach pewien poziom to już standard, a nie osiągnięcie. Wybicie się ponad przeciętność wymaga czegoś więcej. Potencjał jest, a jak zostanie wykorzystany, zobaczymy. Natomiast w po-dejściu przeciętnego odbior-cy zauważam powolny wzrost świadomości i zorientowania w temacie, ale jest jeszcze dużo do zrobienia. Specjalizuję się w indywidualnych projektach, więc może stąd moje zdanie, ale na przestrzeni czasu widzę wyraźnie większe zaintereso-wanie klientów, którzy oczekują czegoś więcej niż tatuażu z ka-talogu czy plagiatu czyjejś pra-cy. Jeszcze kilka lat temu gdy klient słyszał, że nie używamy katalogów, zawsze padało py-tanie: „Dlaczego? Jak to studio tatuażu i nie ma katalogów? Co to za studio?!”. Teraz częściej ktoś przychodzi z własnym po-mysłem i nawet nie pyta o goto-we wzory.

TF: Ostatnio role odwróci-ły się i zafundowałeś sobie nowy tatuaż. Chyba nieczęsto zdarza ci się być po tej dru-giej stronie maszyny?Andrzej: Niestety, jak to bywa „szewc bez butów chodzi”. Uda-ło mi się zorganizować sesyjkę z Tommym Lee na konwencji w Chemnitz, ale to tylko cząst-ka tego, co jeszcze chciałbym zrobić. Zaczęta u Juniora ręka czeka na kontynuację.

TF: Czy Krystian nadal intere-suje się tatuowaniem?Andrzej: Tak, ale niestety trud-no znaleźć sprzyjający czas, żeby mógł poćwiczyć. Pół dnia spędza w szkole, a ja od rana do wieczora pracuję w studiu. Są wakacje, więc może uda się to nadrobić. Póki co uczęszcza do liceum o profi lu plastycznym, dużo rysuje, maluje i marzy o ASP, a na tatuowanie przyj-dzie jeszcze pora.

Mas

zyny

aut

orst

wa

And

rzej

a

Z Jackiem Ribeiro w Budapeszcie

Projekt plakatu promującegotegoroczny konwent w Rzymie

Page 15: TF # 52, August 2011

TATTOOFEST 15

Żmud

ny p

roce

s

Pam

iątk

i z k

onw

entó

w

Uczestnicy mrocznego Art Fusion, od lewej: Andrzej, Fat, Tommy Lee, Jason Butcher i Jack Ribeiro

Warto było to zobaczyć… W roli jurora

Page 16: TF # 52, August 2011
Page 17: TF # 52, August 2011

TATTOOFEST 17

Page 18: TF # 52, August 2011

TATTOOFEST 18

Page 19: TF # 52, August 2011

TATTOOFEST 19

TF: Zdaje się, że twoje doświadczenie jest całkiem spore?CORY: Tatuuję od 16 lat. Od zawsze byłem artystą, właściwie odkąd pamiętam. Przygoda z tą formą sztuki zaczęła się od znajomości z czasów studenckich z tatuatorem Iggy’m Evansem. Miałem dość nieformalny staż. Zadawałem pytania i poznawałem odpowiedzi, Iggy niczego przede mną nie taił. Pierwszy kontakt ze środowiskiem wytatuowanych ludzi miałem na koncertach punkowych w późnych latach 80. czy wczesnych 90. Nie wiedziałem jeszcze jak rozróż-nić dobry tatuaż od złego, wiedziałem tylko, że mi się podobają.

Page 20: TF # 52, August 2011

TATTOOFEST 20

To było coś, czego wtedy nie wypadało robić, a rodzice na początku byli nasta-wieni bardzo negatywnie. Może właśnie ze względu na zakazy i tabu tak mnie to pociągało. Zabawne jest to, że mój ojciec ma dziś wytatuowane całe ciało i bardzo mnie wspiera.

TF: Skończyłeś jakąś szkołę artystyczną?CORY: Właściwie to zrezygnowałem z nauki na rzecz tatuowania, co ogólnie nie było najlepszym pomysłem. Uważam, że człowiek powinien mieć artystyczne podstawy zanim zacznie „dobierać się” do czyjejś skóry. Jakiś czas temu zapisałem się na Akademię Sztuki w San Francisco. Moje życie jest teraz szalenie wypełnione obowiązkami, właściwie nie mam czasu wolnego, ale to mi odpowiada. Lubię wy-zwania i czasem biorę na siebie za dużo. Wracając do tematu, przez ostatnie 4 lata miałem jednego ucznia. Przez pierwsze 2 tylko rysował i nie pozwalałem mu na-wet dotknąć maszynki. Dla mnie bardzo ważne jest posiadanie solidnych podstaw plastycznych. Dużo łatwiej jest poprawić tatuaż, który jest oparty na poprawnym rysunku, niż ratować okropny wzór.

TF: Opowiedz o swoich obrazach. Bar-dzo często pojawia się w nich motyw pędzla - dlaczego?CORY: Malowanie od jakichś 5 lat stano-wi ważną część mojego życia, a wska-zany motyw jest tego symbolem. Odkąd zacząłem, nie ma właściwie tygodnia żebym tego nie robił. Obecnie pracuję nad serią obrazów utrzymanych w wik-toriańskim stylu. Przedstawiają postacie artystów z głowami zwierząt. Mam przy tym niezłą zabawę i nadzieję, że do koń-ca roku stworzę ich 10 czy 12. Czasem nie widzę granicy pomiędzy pracą a za-bawą… Aktualnie nie przyjmuję indywi-dualnych zamówień, bo interpretować pomysły innych mogę za pośrednictwem tatuaży. Na płótnie pracuję wyłącznie po swojemu i cieszy mnie fakt, że ludzie doceniają moją sztukę i są gotowi za nią zapłacić.

TF: Jakie są najlepsze strony twojej pracy?CORY: Lubię wszystkie jej etapy. Jestem wdzięczny za to, że mogę utrzymać ro-dzinę będąc artystą. Tatuuję 5 dni w tygo-dniu, około 8 - 10 godzin dziennie. Uwiel-biam moich klientów, więc czas, który spędzam tatuując jest dobrą okazją do pogawędek towarzyskich.

TF: Wykonujesz bardzo różne tatu-aże. Widać, że lubisz realizm i sztukę orientalną…CORY: Zawsze podobał mi się styl japoń-ski i właśnie od niego zaczynałem. Nie próbuję robić tradycyjnych tatuaży japoń-skich, bo do tego potrzebna jest rozległa wiedza, znajomość historii, symboliki i tła kulturowego. Lubię po prostu rysować te charakterystyczne motywy i przerabiać je na swój sposób. Realizm zafascyno-wał mnie początkowo w malarstwie. Na-tomiast przekładanie dwuwymiarowego obrazu na ludzkie ciało traktuję jako wy-zwanie. Niejednokrotnie efekt końcowy

jest imponujący. Staram się również łączyć te dwa style w tatuażu i zawsze z ciekawością obserwuję końcowy rezul-tat. To niezła zabawa!

TF: Wymień kilka nazwisk osób, któ-rych twórczość cię zachwyca.CORY: Jeżeli chodzi o malarzy, będzie to Istvan Sandorfi. Jest hiperrealistą, ale jednocześnie jego prace są surrealistycz-ne i zawierają dozę mroku. Mam wraże-nie, że nie miał łatwego życia. Uwielbiam starych mistrzów malarstwa. Caravaggio niezwykle imponuje mi poprzez efekt dynamicznego światła. John Singer Sar-gent jest moim ulubieńcem jeżeli chodzi o luźne, impresjonistyczne pociągnięcia pędzlem. Jeśli zaś mówimy o scenie ta-tuatorskiej, przepadam za artystami two-rzącymi w szarościach, jak Carlos Torres, Jason Butcher, Victor Portugal. Jestem wielkim fanem Jeffa Gogué’a. Jego tatu-aże mają swój rytm i płynność jak niczyje inne. Podziwiam też Shige - mistrza ry-sunku, bardzo się nim inspiruję.

TF: Powiedz coś, czego nie może-my dowiedzieć się patrząc na twoje prace.CORY: Jestem raczej typem introwerty-ka i nie przejmuję się specjalnie ludźmi. Często jestem cichy i wiem, że inni mogą to źle odbierać, ale ja po prostu wolę słu-chać niż mówić. Sporo kiedyś jeździłem na deskorolce i wciąż kolekcjonuję stare modele.

TF: Kilka słów o miejscu, w którym tatuujesz.CORY: W studiu mamy świetną at-mosferę. Jest to otwarta przestrzeń z trzema stanowiskami. Pracuje ze mną Danny Warner, Mischa Matulich i pier-cer Phil Manzanedo, ekipę uzupełnia recepcjonistka Jen Ponci. Każdą z tych osób cechuje duża pokora i nieustanna chęć nauki. Wszyscy krytykujemy wza-jemnie swoje prace. Tatuuję tam 5 dni w tygodniu, z czego 2 przeznaczone są wyłącznie na prywatne sesje, więc w

studiu obecny jest tylko mój klient i ja. Pozwala to zachować fajną równowagę. Przyjemne są dni kiedy jest nas dużo, śmiejemy się i żartujemy, ale cenię też ten spokojny klimat możliwy do osiągnię-cia jedynie, kiedy pracuję sam i nic mnie nie rozprasza.

TF: Rozumiemy, że wiążesz swoją przyszłość z tym zawodem?CORY: Kocham tatuowanie i nie wy-obrażam sobie innego zajęcia. Pochła-nia mnie również nauka na Akademii Sztuki i dążenie do uzyskania dyplo-mu. Analizując jak zjawisko tatuowania rozwinęło się w ostatnich latach, jasno nasuwa się wniosek, że w przyszłości zajmie jeszcze ważniejszą rolę w spo-łeczeństwie. Może kiedyś tatuowanie stanie się jednym z kierunków studiów? Taki pomysł nie do końca znajduje moje uznanie, ale czuję że to może kiedyś na-stąpić. Życzyłbym sobie, żeby wszystko zostało bez zmian, ale kto wie co będzie za powiedzmy 100 lat.

TF: Opowiedz nam nieco o swoich podróżach?CORY: Europę odwiedziłem już 6 czy 7 razy i zawsze bardzo mi się podobało. Byłem w Mediolanie, a w tym roku wpa-dam do Londynu. Uwielbiam podróżować i korzystam z każdej nadarzającej się okazji. Bardzo chciałbym zwiedzić Hisz-panię. Jedno z moich ulubionych miejsc to Dania. Tatuowałem w „Royal Tattoo” w Helsingor i bardzo dobrze wspominam to miejsce. Pracujący tam Henning jest bardzo utalentowanym artystą i świet-nym gościem. Chciałbym znów spędzić tam trochę czasu po konwencji w Lon-dynie. Miejscem, które najbardziej po-dobało mi się do tej pory była Tajlandia. Jej mieszkańcy są bardzo mili a kuchnia niesamowita. Moja córeczka ma dopiero 2 lata, więc muszę na razie wykluczyć dłuższe wyjazdy. Nie chcę przeoczyć ani chwili jej dorastania. Tak szybko jak tylko stanie się to możliwe, będzie podróżo-wać razem ze mną.

Page 21: TF # 52, August 2011

TATTOOFEST 21

TF: Zdradzisz nam swoje plany na naj-bliższe miesiące?CORY: W nadchodzącym półroczu mam napięty grafik. Chciałbym pojawić się na 5 konwencjach, jak wspomniałem będzie to ta w Londynie, „Paradise Tattoo Gathe-ring” w Massachusetts, imprezy w San Francisco, Seattle i jeszcze jakaś jedna. Wraz z Jeffem Gogué’m będziemy pro-wadzić seminarium na temat przyszłości tatuowania i tego jak utrzymać świeżość i motywację. Zamierzamy w tym roku zorganizować przynajmniej 2 takie wy-kłady. Mam jeszcze w planach wystawę malarstwa w centrum sztuki w moim mie-ście, co jest nie lada zaszczytem i muszę się do tego dobrze przygotować. Życie nigdy nie zwalnia, ale nie chciałbym żeby było inne.

Page 22: TF # 52, August 2011

TATTOOFEST 22

Page 23: TF # 52, August 2011

TATTOOFEST 23

Page 24: TF # 52, August 2011

TATTOOFEST 24

Często zdarza się, że gdy prezentowani artyści opowiadają o odległych miejscach z których pochodzą, automatycznie wrzucam ich nazwy w wyszukiwarkę. Tym razem

oglądanie rodzinnych stron Jonathana Montalvo na chwilę wpędziło mnie w nieco parszywy nastrój. Mamy środek wakacji, znajomi smażą się na zagranicznych plażach, a ja siedzę samotnie w redakcji i dopijając zimną kawę oglądam w moni-torze palmy i turkusowe wody oceanu…

Krysia

TF: Z tego co wiemy pocho-dzisz z Puerto Rico? Jakie to miejsce?Jonathan: Tak, urodziłem się i wychowałem w Saba-na Grande. Puerto Rico to piękna tropikalna wyspa. Jest tam wspaniała pogoda i świetne plaże. Jeżeli lubisz surfing, nie będziesz się nu-dzić. Poza tym to miejsce ma niesamowitą historię. Gdy miałem 17 lat i skończyłem szkołę średnią, opuściłem wyspę.

TF: Dokąd wyjechałeś i kiedy zetknąłeś się z tatuażem?Jonathan: Po kilkunastu la-tach życia w Puerto Rico zde-cydowałem, że nie chcę tam zostać na zawsze. Pragnąłem realizować moje marzenie o surfingu, więc przeniosłem się na Hawaje, na północny brzeg Oahu. Wziąłem ze sobą 1000 dolarów i kupiłem bilet w jedną stronę. Właśnie tam, w 2004 roku wszystko się zaczęło. Poznałem jednego z lokalnych tatuatorów, który zobaczył potencjał w moich rysunkach. Dużo mi pomógł,

ale nie odbyłem u niego praw-dziwego stażu, za to szybko się uczyłem. Już dwa tygo-dnie później, od czasu do cza-su, tatuowałem w jego studiu. Przeważnie „przerzucałem” na skórę wzory z flashy. Ni-gdy specjalnie nie chciałem zostać tatuatorem, można powiedzieć, że dostałem to w prezencie. Dzięki Tony, że mnie dostrzegłeś!

TF: Pracujesz gdzieś na stałe?Jonathan: W tym momen-cie nie jestem zdecydowany

gdzie chcę żyć i tatuować. Zawsze byłem niezależny. Oficjalna informacja w sieci mówi, że pracuję z Juanem Salgado, ale jeszcze na do-bre nie przeprowadziłem się z powrotem do Puerto Rico. Ostateczną decyzję podejmę we wrześniu.

TF: W twoich pracach rzu-ciły nam się w oczy śli-maki, chyba wyjątkowo je lubisz?Jonathan: To zabawne, do-tychczas wytatuowałem tylko dwa! Fajnie się je robiło ale

Page 25: TF # 52, August 2011

nie są raczej moimi ulubień-cami. Te tatuaże były czę-ścią projektu „Seed”, a śli-maki oznaczały początek nowego życia. Sporo z mo-ich prac zawiera jakąś ukry-tą metaforę. Zawsze staram

się podejść do tematu bar-dzo osobiście.

TF: Tatuaże, które wykonu-jesz są zazwyczaj niewiel-kich rozmiarów, z czego to wynika?

Jonathan: W 2007 przenio-słem się do Orlando. Wtedy przestałem robić pospolite wzorki dla turystów i zaczą-łem w końcu wykonywać swoje projekty. Na Hawajach trudno było sprzedać mój styl,

tam niewielu ludzi interesowa-ło się kolorowymi tatuażami. Po przeprowadzce zacząłem brać udział w konwencjach i pracowałem gościnnie w różnych studiach w Sta-nach. Wtedy moje portfolio

TATTOOFEST 25

Page 26: TF # 52, August 2011

TATTOOFEST 26

zaczęło nabierać obecnego wyglądu. Z powodu moich ciągłych podróży trudno było zaczynać jakiekolwiek duże prace, bo nie wiadomo było kiedy nadarzy się okazja, aby umówić się na kolejną sesję. Ogólnie wciąż jestem

w drodze, ale jak wspomnia-łem, to ma się zmienić od września tego roku. Bardzo chciałbym zacząć robić duże projekty, ale wszystko w swo-im czasie. Sporo ludzi bardziej zwraca uwagę na to, żeby być publikowanym i sławnym, niż

aby mieć porządne portfolio. Wiem, że obrałem trudną dro-gę, ale jestem pewien, że to się opłaci.

TF: Jonathan bardziej prywatnie…

Jonathan: Jestem dość wy-luzowanym gościem, staram się spędzać dużo czasu z ro-dziną i bliskimi przyjaciół-mi. Mam 5-letnią córeczkę, którą kocham i jest dla mnie nieskończonym źródłem in-spiracji. Uwielbiam muzykę,

[email protected]/jonathanmontalvotattoos

„Wiem, żeobrałemtrudną drogę, ale jestempewien,że to się opłaci.”

Page 27: TF # 52, August 2011

TATTOOFEST 27

deskorolkę, surfing, podróżo-wanie i oczywiście tatuowa-nie. Kolekcjonuję dobre tatu-aże i różnorodną sztukę.

TF: Wspomniałeś, że na po-czątku nie wiązałeś przy-

szłości z tatuowaniem, co więc chciałeś robić?Jonathan: Pamiętam, że plan zakładał wyprowadzkę z Pu-erto Rico na Hawaje i surfing do upadłego. Poza tym chcia-łem uczyć się w szkole pla-

stycznej lub filmowej i zostać reżyserem…

TF: Czy będzie można spo-tkać cię kiedyś w Europie?Jonathan: Nigdy tam nie by-łem, ale planuję wyjazd jesz-cze w tym roku. Chciałbym

odwiedzić Hiszpanię, Ho-landię, Włochy, Anglię, Gre-cję i inne kraje. Bardzo lubię poznawać nowe miejsca i je-stem żądny wrażeń.

Page 28: TF # 52, August 2011

TATTOOFEST 28

TF: Przedstaw pokrótce historię swojego tatuowania.Jason: Pierwsze tatuaże na moim ciele pojawiły się gdy tylko skończy-łem 18 lat. Staż rozpocząłem jakieś 4 lata później, czyli w ‘95 roku, a w ‘97 tatuowałem już profesjonalnie. Za-wsze podobał mi się widok „poma-lowanej” skóry i jestem jedną z tych osób, które od najmłodszych lat ko-chały sztukę, więc zostanie tatuato-rem przyszło zupełnie naturalnie.

TF: W twoich tatuażach znajduje-my liczne potwory czy zmutowane zwierzęta, co na to wpłynęło?Jason: Bardziej niż cokolwiek innego lubię rysować postacie z wyrażają-cymi emocje twarzami. Będąc dziec-kiem inspirowałem się kreskówkami, komiksami i wzorami z deskorolek. Od zawsze słucham heavy metalu, więc duży wpływ na moje prace mia-ły również okładki albumów. Myślę, że niewiele zmieniło się przez lata, wciąż kocham ten animowany styl, dziwaczne i zakręcone stwory.

TF: Z kim pracujesz na co dzień?Jason: Kilka lat temu tatuowałem sam i uważam, że było wtedy strasz-nie nudno. Od dłuższego czasu je-stem bardzo zadowolony, ponieważ pracuję z moim najlepszym przyjacie-lem Jessem Smithem. Mamy bardzo podobne inspiracje i tworzymy w zbli-żonym stylu. Dużo razem rysujemy i podrzucamy sobie mnóstwo pomy-słów. Czuję, że poziom moich prac bardzo podniósł się odkąd Jesse jest obok, mam nadzieję, że on może po-wiedzieć to samo. Zawsze miałem szczęście i pracowałem z super ar-tystami, którzy z czasem stawali się moimi przyjaciółmi. Myślę, że lepiej niż teraz nie mogłem trafić.

TF: Praca tatuatora ma wiele plu-sów, co szczególnie w niej cenisz?Jason: Najbardziej lubię współpra-cować z klientem i wspólnie tworzyć super fajny projekt, który będzie podobał mu się przez całe życie, a którego robienie będzie również

Page 29: TF # 52, August 2011

TATTOOFEST 29

Page 30: TF # 52, August 2011

TATTOOFEST 30

mnie sprawiało przyjemność. Zda-rzają się też takie osoby, z którymi nie umiem się porozumieć i czasem czuję, że klient chce zrobić ze mnie marionetkę. Nie wiem po co przy-chodzą do mnie ludzie, po których gołym okiem widać, że nie chcą ni-czego w moim stylu… Mimo wszyst-ko, mam zdecydowanie więcej tych dobrych doświadczeń.

TF: Czy jakieś inne dziedziny sztuki szczególnie cię interesują?Jason: Trochę maluję, ale w sumie to niewiele. Robienie customowych projektów wymaga ode mnie wielu godzin rysowania. Większość rze-czy, które powstają na papierze, zo-stają potem przeniesione na skórę. W przyszłości chciałbym nauczyć się tworzenia grafiki komputerowej.

TF: Co zwariowanego ostatnio zrobiłeś?Jason: Najbardziej szalone jest jed-noczesne bycie ojcem dwójki dzieci i stale pracującym tatuatorem. Je-żeli zaś chodzi o same tatuaże, odpo-wiedź nie będzie taka łatwa. Coś, co inni mogą uznać za szalone, dla mnie będzie dokładnie tym, co chcę two-rzyć. Mam! Najbardziej zwariowaną rzecz robiłem przez pierwsze lata pracy w studio - opaski z tribali…

TF: Jak wyobrażasz sobie idealną konwencję tatuażu?Jason: Nie wiem, one wszystkie są dla mnie bardzo podobne. Myślę, że na perfekcyjnej imprezie nie powin-no być głośnej muzyki czy pokazów w tym samym pomieszczeniu gdzie

Page 31: TF # 52, August 2011

TATTOOFEST 31

Page 32: TF # 52, August 2011

TATTOOFEST 32

tatuują się ludzie. Nie ma nic gor-szego niż próba nawiązania kontaktu z klientem wyglądająca jak wzajemne przekrzykiwanie się. Uwielbiam głośną muzykę, ale nie gdy rozmawiam.

TF: Masz w planach jakieś wyjazdy?Jason: Żałuję, ale nie podróżuję zbyt często. Trochę łatwiej jest odkąd prze-niosłem się do Virginii, ale ze względu na rodzinę staram się być na miejscu. W tym momencie dzieci są za małe, by zabierać je ze sobą gdzieś daleko. Mój przyjaciel ze Szwecji bardzo sta-ra się ściągnąć mnie na chwilę do sie-bie, mam nadzieję, że wkrótce mu się uda.

TF: Chciałbyś coś dodać?Jason: Mam piękną żonę, która jest pisarką i artystką. Nasze dzieciaki, dziewczynka i chłopiec, są najważniej-szą częścią mojego życia. Czasami trudno jest mi łączyć obowiązki ojca i tatuatora, ale staram się jak mogę aby być dobrym w obydwu tych dziedzi-nach. Jak wspomniałem, przez 8 czy 10 lat, zanim w ogóle miałem okazję tatuować własne projekty, przerzu-całem na skórę wzory z flashy. Myślę, że obecnie młodzi artyści traktują ta-tuowanie rzeczy swojego autorstwa jak normę i wielu robi je od samego początku. Kiedy ja zaczynałem, wszy-scy klienci chcieli coś odtwórczego. Umiałem rysować, ale jakoś nigdy nie pomyślałem, że można zaproponować klientowi coś customowego. Pamiętaj-cie, to bardzo ważne aby tworzyć au-torskie prace!

Dziękuję za możliwość pojawienia się na łamach TF. Mam nadzieję, że do-stanę kopię magazynu gdy będzie już gotowy.

Page 33: TF # 52, August 2011

TATTOOFEST 33

Page 34: TF # 52, August 2011

TATTOOFEST 34

Kiedy na początku marca do-wiedziałam się, że konwencja w Berlinie odbędzie się latem

pomyślałam, że jej zimowa edycja zostanie po prostu przeniesiona na lipiec. Tym bardziej, że doszły mnie słuchy, że organizator jest zmę-czony grudniowym mrozem, spa-raliżowanym ruchem na drogach i lotniskach. Czasu na organizację było niewiele i szybko okazało się, że tak nie będzie. Na stronie inter-netowej imprezy długo nic się nie działo, a gdy w końcu pojawiła się lista wystawców, od razu wiadomo było, że będzie to kolejna, lokalna niemiecka konwencja. Jedyne, co miało ją wyróżniać to samo mia-sto, w którym się odbędzie. Mimo tego, wizja letniego wyjazdu jak najbardziej do mnie przemawiała, bo Berlin odwiedzałam zawsze w zimie i niewiele widziałam.

Coraz częściej spotkania tatu-atorów odbywają się w miej-scach innych niż hala wysta-

wiennicza. Byłam już w węgierskim centrum handlowym, a tym razem pani z GPSu doprowadziła nas do kompleksu kasyn. Jak się później dowiedziałam, właśnie tam przed laty odbywał się berliński konwent. Kolejną niespodzianką było usytu-owanie naszego boksu na tarasie na zewnątrz budynku. Na szczę-ście pogoda dopisała i nie pada-ło, a lokalizacja tattoofestowego stoiska, która na początku budziła spore obawy, okazała się jak naj-bardziej trafiona.

Z przykrością muszę jednak przyznać, że letnia konwen-cja w Berlinie to jedno z mo-

ich największych rozczarowań jeśli chodzi o imprezy u naszych

zachodnich sąsiadów. Jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się spędzić tyle czasu poza terenem festiwa-lu. Biwakowanie na parkingu pod drzewem i zwiedzanie knajpek po drugiej stronie ulicy dostarczało zdecydowanie więcej wrażeń niż przesiadywanie na stoisku. Fre-kwencja była widocznie gorsza od tej w dużo mniejszych miastach jak Lipsk czy Drezno. Przez 3 dni obserwowałam te same twarze wystawców wychodzących na taras na papierosa. Osób, które przyszły tu dla rozrywki czy wyta-tuować się była zaledwie garstka. Kolejne rozczarowanie to poziom prac pokazywanych w konkursach i w większości niezrozumiałe dla mnie oceny jurorów. Wśród bok-sów dało się dostrzec dobrych ta-tuatorów jak chłopaki z „Lowbrow Tattoo Parlour”, Mr. Halbstarka

Page 35: TF # 52, August 2011

TATTOOFEST 35

czy Adriaana Machete, jednak ża-den z ich modeli nie zdecydował się na prezentowanie na scenie swo-ich tatuaży. Licznie robili to nato-miast znajomi Tomka Molki, którzy wraz z nim odwiedzili letni festiwal. Zresztą tatuatora bydgoskiej „De-molki” spotykamy ostatnio coraz częściej na niemieckich imprezach i cieszymy się, że więcej naszych ta-tuatorów decyduje się pokazać poza granicami kraju.

Po doświadczeniach z dnia pierwszego wiedzieliśmy, że nie musimy się spieszyć,

więc ku mojej uciesze pojechaliśmy powłóczyć się trochę po centrum. Tego samego dnia, dzięki czeskim przyjaciołom mieszkającym niegdyś w Berlinie, przejechałam się rowe-rem po Kreuzbergu, pozwiedzałam tamtejsze puby i wmieszałam się w tłum bawiący się na ulicy. W ostat-ni dzień nieco rozczarowani wyjaz-dem postanowiliśmy pocieszyć się

i w drodze powrotnej wstąpić do raju pod Berlinem, czyli do „Tropi-cal Island”. Nie powstrzymał nas nawet brak strojów kąpielowych… Było to cudowne zakończenie tego nie najszczęśliwszego weekendu, do tego z uwagi na późną porę naszych odwiedzin, byliśmy tam praktycznie sami. Rewelacja!

Lubię te moje służbowe wyjaz-dy, przemierzanie (drogim już mojemu sercu „Audi”) au-

tostrad, spotykanie znajomych w różnych miastach czy państwach, ale tego typu imprezy mogą jednak nieco zniechęcać. Może za dużo się spodziewałam? Najwyraźniej myślenie, że skoro zimowa edycja berlińskiej konwencji jest fajna,

to latem organizator urządzi coś równie ciekawego było błędem. Co zawiodło? Dlaczego w tak dużym mieście jakim jest Berlin nie znaleźli się ludzie chętni na tatuaż? Może wakacyjny, gorący weekend nie jest najlepszą porą, bo świeże tatuaże iwypoczynek na plaży nie idą w pa-rze… W najbliższym czasie będzie-my odwiedzać konwencje w innych krajach niż Niemcy, pierwszą tam będzie dopiero ta grudniowa w Ber-linie i mam nadzieję, że do tego cza-su wspomnienia o Sommer Tattoo Festival nieco się rozmyją.

Pozdrowienia dla towarzyszów niedoli - chłopaków z Cyber Tattoo i słodkiej Mai, Tomka

Molki oraz Pirata i Blanki.

Krysia

Tomek z bydgoskiej „Demolki”

Five Guys Named Sue

Burlesque Show

Z m

oją

ulub

ioną

Kud

i Mel

(TF

# 40

)

Cyb

er ro

dzin

a

Był czas na zwiedzanie…

… i

chill

out

Page 36: TF # 52, August 2011

TATTOOFEST 36

Mic

hele

, Tin

tenk

ult,

Nie

mcy

Juka

n, S

tilbr

uch,

Nie

mcy

Sw

en, B

lack

Sw

an T

atto

o, N

iem

cy

die

Sas

cha,

Luc

ky S

ix T

atto

o, N

iem

cy

Rol

f, H

erzs

tich,

Nie

mcy

Tom

ek, D

emol

ka T

at2,

Byd

gosz

cz

Page 37: TF # 52, August 2011

TATTOOFEST 37

Frau

Pai

nt, S

tilbr

uch,

Nie

mcy

Žvak

i, A

nubi

s Ta

ttoo,

Cho

rwac

ja

Mik

ko, I

nksa

nity

, Fin

land

ia

Kar

l, K

reuz

stic

h Ta

ttoo,

Nie

mcy

Fran

k, N

ever

Too

Lat

e Ta

ttoo,

Nie

mcy

Adr

iaan

Mac

hete

,M

ache

te In

k G

alle

ry, N

iem

cy

Tom

ek, D

emol

ka T

at2,

Byd

gosz

cz

Mire

k, S

totk

er T

atto

o, U

K

Vict

or T

atto

o, N

iem

cy

Žvaki, Anubis Tattoo, Chorwacja

Page 38: TF # 52, August 2011
Page 39: TF # 52, August 2011
Page 40: TF # 52, August 2011

TATTOOFEST 40

Ola: Proszę, powiedź o sobie coś naj-bardziej znaczącego. Christopher: Myślę, że nade wszystko defi niuje mnie mój introwertyzm. Za-wsze bardziej komfortowo czułem się we własnym, wewnętrznym świecie i to jest chyba główny powód, dla którego maluję.

inspiracje

Christopher Conn Askew znany jest przede wszystkim ze swoich ilustracji i obrazów. Przynajmniej mam nadzieję, że jego nazwisko budzi pewne skojarzenia, jeśli nie - postaramy się to zmienić. Nie wszyscy natomiast wiedzą, że przez 16 lat tatuował. Jego obecny związek ze światem tatuażu opiera się o seminaria z zakresu rysunku, jakie prowadzi podczas różnych konwentów. Okazja by się z nim spotkać nadarzy się już we wrześniu w Londynie. Co bardziej istotne, jego wkład jest odczuwalny i zauważalny w twórczości wielu ta-tuatorów, choć nie tylko na ich wyobraźnię wpływają symboliczne i nieco niepokojące prace Christophera.

Ola: Jak ewoluował twój styl?Christopher: Cóż, tak na dobrą sprawę rozwijał się samodzielnie. Kiedy zaczyna-łem, nie miałem jasno określonej drogi, która przywiodła mnie do miejsca, gdzie jestem teraz. Krok po kroku zmieniały się moje zainteresowania, a lista wpływów rozrastała się, przez co naturalnie się

rozwijałem. Być może to po prostu zwy-kła kontynuacja tego, co było na samym początku. Pewne obrazy, tematy i uczucia powtarzały się na okrągło w ciągu tych lat. Zawsze skłaniam się do pozostawie-nia rzeczy samym sobie, bez określania konkretnego kierunku i unikam narzu-cania mojej woli. Staram się, aby obraz

Christopher Conn Askew znany jest przede wszystkim ze swoich ilustracji i obrazów. Przynajmniej

Page 41: TF # 52, August 2011

TATTOOFEST 41

w pewien sposób defi niował własny los i niejako sam miał kontrolę nad procesem twórczym. Stwierdziłem, że to podejście w intuicyjny sposób pozwala konkretnej ilu-stracji rozwinąć się pełnią życia. Poprzez to czasem mam wrażenie, że obraz nie na-leży zupełnie do mnie - powierzchniowego mnie. To pewnego rodzaju współpraca, jak sądzę, z moją podświadomością, a jeśli pewnego dnia będę miał na tyle szczęścia, to może z czymś jeszcze głębiej we mnie zakorzenionym.

Ola: Opisz proszę swój język symboli. Christopher: To zawsze najtrudniejsze pytanie. Nie chcę nigdy wszystkiego cał-kowicie wyjawiać i wolę pozostawiać nieco miejsca na swobodną interpretację. Tak czy owak, nie każdy obraz jest zagad-ką z jedyną, słuszną odpowiedzią. Jeśli jest łamigłówką, to raczej taką z wieloma właściwymi rozwiązaniami, z których nie wszystkie nawet mnie przyszły do głowy. Nie lubię historii, które mają zakończenie, dla mnie stają się wtedy martwe. Nie chcę takiego losu dla moich obrazów. Chcę żeby ich historia rozwijała się na wiele sposobów, aby żyły i to niezależnie czy na oczach lu-dzi czy schowane w ciemnej szafi e. Każdy symbol, którym się posługuję ma wiele zna-czeń i może zmienić się w zależności od kontekstu w jakim jest osadzony. Czasem symbol ma jedynie emocjonalny wydźwięk i wpływa na atmosferę, nie da się go okre-ślić słowami. Zdarza się także, że sam nie potrafi ę go zdefi niować w trakcie tworze-nie i dopiero po jakimś czasie, kiedy mogę spojrzeć na obraz świeżym okiem, staje się dla mnie oczywisty. Rozmyślam nad moimi pracami i zdarza się, że po latach dorastam do zrozumienia ich w sposób, jakiego nie wyobrażałem sobie podczas tworzenia. Zawsze interesują mnie też interpretacje innych osób. Dzięki nim dostrzegam zupeł-nie nowe możliwości. Ola: Co można znaleźć w twojej pracowni?Christopher: Całe mnóstwo grubego, kre-mowego papieru, akwareli, papierosów, różnych tuszy, gwaszu, wronie pióra, skal-pele, listki złota, pędzle. Czasem używam też lakieru do paznokci, krwi i śliny.

Ola: Czy możesz zdradzić nieco o źró-dłach inspiracji i odwołań, do których sięgasz? Christopher: Jestem zapalonym miłośni-kiem książek, moje mieszkanie jest wypeł-nione nimi po brzegi. Wkrótce będę musiał się przeprowadzić, żeby znaleźć dla nich miejsce. Książki zawsze bardzo silnie od-działywały na mnie i moją twórczość, dlate-go w zasadzie nie widzę między nimi a tym co robię jakiejś wyraźnej granicy. Wymie-nienie autorów literackich, którzy wpłynęli na moje obrazy jest niemożliwe, bo jest ich tak wielu, że to temat na zupełnie inny artykuł.

Ola: Co jeszcze może cię zainspirować?Christopher: Bardzo wiele rzeczy: sny, fantazje i koszmary, książki, koty, medy-kamenty, muzyka, lasy i parki, miasta, ar-chitektura, wpatrywanie się w pęknięcia w chodniku i korę drzew, nocne niebo, oce-an, księżyc…

Page 42: TF # 52, August 2011

TATTOOFEST 42

Ola: W jaki sposób motywujesz się do pracy?Christopher: Przeważanie po prostu za-spokajam potrzebę tworzenia - zwyczaj-nie muszę! Nie mam pojęcia, co innego mógłbym robić w życiu. Bez tego stracił-bym kontrolę.

Ola: Opowiedz o seminariach dla tatu-atorów, które prowadzisz. Na jakie pro-blemy natknąłeś się podczas nich?Christopher: Spotkanie trwa ponad 3 godziny i opiera się o wykład, ryso-wanie, pokaz slajdów a także wypełnia je dyskusja. Każdy uczestnik otrzymuje instruktażowy sketchbook (na każdy kon-went przygotowuję limitowany nakład). Przedstawiam w skrócie prosty system,

który rozwinąłem przez lata, umożliwiają-cy stworzenie solidnego obrazu kobiety, szybko i efektywnie bez skupiania się na konkretnych odnośnikach, zwracając największą uwagę na ogólną dynamikę i poszczególne detale, jak interpretacja włosów, oczu czy piersi. Wykład poświę-cony jest także rozwijaniu indywidual-nego stylu, właściwemu posługiwaniu się referencjami oraz zagadnieniu jak rozmieszczenie i proporcje wpływa-ją na obraz. Przekazuję też informacje techniczne związane z igłami i tuszami. Nade wszystko skupiam się na najważ-niejszym, czyli jak przekazać malowanej kobiecie iskrę, która uczyni ją zniewalają-cą. Staram się zawsze przekazać jak naj-więcej przydatnych wskazówek z mojego

16-letniego stażu tatuatora, które mogą okazać się pomocne doświadczonym ta-tuatorom i nowicjuszom. Jeśli tylko czas pozwoli, zawsze odpowiadam na jak największą ilość pytań. Jak do tej pory nie było żadnych większych problemów (odpukać!). Pierwsze seminarium prowa-dziłem w San Francisco. Poszło dobrze, więc kolejne odbyły się w Detroit i No-wym Jorku. Mam już wypracowany swój sposób prezentacji, więc nie denerwuję się jak za pierwszym razem. Szczerze mówiąc, choć to wyczerpujące zajęcie, dobrze się bawię i niezwykle cieszą mnie wiadomości od młodych tatuatorów, któ-rzy przyznają, że zdobyta wiedza bar-dzo pomogła im w pracy. To wspaniałe uczucie mieć swój wkład w rozwój świata

Page 43: TF # 52, August 2011

tatuażu, choć sam definitywnie się z nim rozstałem.

Ola: Co chcesz osiągnąć jako artysta?Christopher: Mam wiele planów. Obec-nie powiększam mój techniczny repertu-ar i eksperymentuję z grawerowaniem, techniką suchej igły, mezzotintą, czyli inną metodą druku wklęsłego i sitodru-kiem. W przyszłości chciałbym też zdo-być większą wiedzę z zakresu litografii, typografii i druku książek. Moim marze-niem jest otwarcie małego wydawnictwa, gdzie powstawałyby ręcznie wykonane książki i foliały w małych nakładach. Na-dal oczywiście będę malował.

Ola: Jeśli mógłbyś narodzić się na nowo, jaką epokę wybrałbyś?Christopher: Wolałbym wejść w posia-danie maszyny umożliwiającej podróże w czasie. Jednak zmuszony do wyboru, zdecydowałbym się na lata 1890 - 1930.

Ola: Nad czym obecnie pracujesz? Christopher: Ostatni rok w całości po-święcony był tworzeniu dzieł na moją pierwszą, indywidualną wystawę. Swoją premierę będzie miała ona listopadem w galerii Merry Karnowski w Los Ange-les. W jej skład wejdzie 10-13 obrazów średniej wielkości, kilka serigrafii, a także prace wykonane metodą suchej igły. Je-stem niezwykle podekscytowany i dość zdenerwowany!

www.sekretcity.com TATTOOFEST 43

Page 44: TF # 52, August 2011

TATTOOFEST 44

Artyści, którzy znaleźli się w tym numerze po-dzielili się na dwie gru-

py. Na tych, którzy przysłali bardzo ciekawe i obszerne odpowiedzi i takich, od któ-rych udało mi się wyciągnąć zaledwie kilka zdań. Uwaga! Tekst prezentowany poniżej jest drugą, dłuższą wersją, o którą poprosiłam po zoba-czeniu pierwszej nadesłanej. Tatuatorem nielubiącym mó-wić zbyt wiele jest J-P Wik-man, który według moich ustaleń mieszka w niewiel-kiej fińskiej miejscowości Ikaalinen.

Krysia

TF: Jak zaczęła się twoja przygoda z tatuażem?J-P Wikman: Zawsze mniej lub bardziej interesowałem się tym tematem. Pewnego dnia mój kumpel, który pracował w studio powiedział, że szukają kogoś na staż. Zebrałem swoje rysunki i pokazałem komu trze-ba. Miałem szczęście, zostałem przyjęty. Było to w 2006 roku, więc mogę powiedzieć, że tatu-uję od 5 lat.

TF: Czy ktoś uczył cię rysunku?J-P Wikman: Nigdy nie skoń-czyłem żadnej szkoły pla-stycznej. Talent dostałem wraz z genami. Mój dziadek i jeden z wujków są malarzami, więc temat sztuki od lat był obecny w naszej rodzinie. Ja również bardzo chciałbym zacząć ma-lować „na poważnie”, uczyć się różnych technik i teorii, ale niestety mam nawał pracy i do tego małe dzieciaki. Mam na-dzieję, że kiedyś zrealizuję to marzenie.

TF: Dlaczego właśnie realizm?J-P Wikman: Nie wiem, po prostu lubię to robić. Myślę, że najlepszą rzeczą w nim jest to, że zawsze możesz być jeszcze lepszy i właściwie cały czas się rozwijać. Prawie wszyscy moi ulubieni tatuatorzy robią reali-styczne prace i uważam, że

Page 45: TF # 52, August 2011

TATTOOFEST 45

Page 46: TF # 52, August 2011

TATTOOFEST 46

właśnie ten styl pośród wszyst-kich innych jest najbardziej wy-magający i ciekawy.

TF: W twoim portfolio prze-ważają prace wykonane w od-cieniach szarości, rozumiemy więc, że należą do twoich ulubionych.J-P Wikman: Tak, ale cały czas uczę się używać innych kolorów. Chciałbym najpierw umieć tworzyć solidne prace w szarościach, a później zajmę się wielobarwnymi. Cieniowane tatuaże są bardziej w moim sty-lu i większość klientów właśnie tego ode mnie oczekuje.

TF: Co myślisz o swoich pracach?J-P Wikman: Jestem bardzo słaby w ocenianiu moich wła-snych tatuaży. Staram się po prostu robić to najlepiej jak umiem i rozwijać się z każdym kolejnym.

TF: Inspiracje…J-P Wikman: Gdy rysuję tylko dla zabawy, lubię inspirować się muzyką. Jeżeli chodzi o ta-tuaż, zależy to od tego, czego oczekuje klient. Zanim wczuję się w to co mam przygotować, szukam jakichś zdjęć. Potem ry-suję projekt w sposób, który wy-daje mi się najlepszy. Czasem mogę sobie pozwolić na własną inwencję, a czasem muszę iść na kompromis.

TF: Jakie jest miejsce, w któ-rym pracujesz?J-P Wikman: Studio, w którym tatuuję znajduje się w niewiel-kim miasteczku położonym w centralnej części Finlandii. Pracujemy tam w 5-6 osób. Wszyscy moi współpracownicy to mili goście, standardowo robi-my sobie głupie dowcipy i wza-jemnie dokuczamy.

Page 47: TF # 52, August 2011

TATTOOFEST 47

Page 48: TF # 52, August 2011

TATTOOFEST 48

TF: Czy realizowałeś się kiedyś w jakimś innym zawodzie?J-P Wikman: Zanim zacząłem tatuować, miałem same kiep-skie prace. Mam nadzieję, że dalej będę robił to co robię i będę w tym coraz lepszy. Kocham to zajęcie i dzięki niemu jestem w stanie utrzymać rodzinę.

TF: Powiedz o sobie coś, co może nas zaskoczyć.J-P Wikman: Jestem raczej nor-malnym gościem. Razem z żoną i dwoma córeczkami mieszkamy na małej farmie 50 km od miasta. Mamy tam konie, kozy, psy i koty, więc czasem bywa tłoczno.

TF: Jak Finowie podchodzą do tatuowania?J-P Wikman: Pracuję dopiero od 5 lat, ale już w momencie gdy za-czynałem odchodziło się od wy-bierania wzorów z flashy. Ludzie zaczęli oczekiwać prac customo-wych, wielkość tatuaży również przestała być problemem. Coraz więcej przychodzących do studia osób decyduje się na wytatuowa-nie całej ręki czy pleców.

TF: Chciałbyś coś dodać?J-P Wikman: To tyle. Dzięki za wywiad. Robert Hernandez to żywy Bóg!

ww

w.f

aceb

oo

k.c

om

/jp

.wik

man

Page 49: TF # 52, August 2011
Page 50: TF # 52, August 2011

TATTOOFEST 50

RANDYto dla mnie zdecydowanie najbardziejstylowy i przypakowany niemiecki tatuator. Zdarzało

nam się z Olą poruszać w tekstach temat mody panującej u naszych zachodnich sąsiadów, ale zawsze

bardziej skupiałyśmy się na tej damskiej. Co do męskiej wspomnę tylko, że Randy jest jej świetnym reprezentantem. To jeden z nielicznych tamtejszych

tatuatorów, który tak wiele podróżuje i odwiedza studia znanych artystów z całego świata. Jego własne,

„Heaven of Colours” znajduje się w Zwickau, mieście niedaleko polskiej granicy. Jest to wyjątkowe miejsce ze względu na znajdującą się tam salę barową, gdzie serwowane są drinki, koktajle i przekąski. Poza tym, Randy jest zaangażowany w organizację konwencji „Rock’n’Ink” w Chemnitz i tej w swoim rodzinnym

mieście, gdzie dzięki nawiązanym znajomościom udaje mu się zapraszać coraz to znakomitszych gości.

Krysia

TF: Od kiedy czujesz się częścią tej branży?Randy: Tatuażem zajmuję się od jakichś 10 lat, ale mogę powiedzieć, że na sce-nie międzynarodowej jestem dopiero od trzech. Wybrałem taki sposób życia po-nieważ rysowanie było moją największą pasją od najmłodszych lat. Najbardziej fascynowały mnie realistyczne rysun-ki i obrazy, dlatego styl w jakim pracu-ję to kolorowy realizm. Ponadto jestem pod dużym wpływem mojego wzoru do naśladowania, węgierskiego tatuatora Borisa.

TF: Przedstawianie jakich postaci sprawia ci najwięcej satysfakcji?Randy: Lubię realizm w ogóle, ale naj-chętniej tworzę portrety ludzi. Nieważne czy są to postacie fi kcyjne, z fi lmów, jak np. te pojawiające się w różnych czę-ściach „Batmana”, czy najprawdziwsi ludzie.

TF: Czy zdarza ci się w ogóle tatuować w szarościach?

Randy: Jasne. Czerpię z tego dużo ra-dości, choć nie pokazuję za wiele takich prac, ponieważ jak sama nazwa wskazu-je, oferuję ludziom „niebo kolorów”.

TF: Widziałyśmy twoje zdjęcia z Au-stralii. Jak było? W jakie inne miejsca podróżujesz?Randy: Podobała mi się już sama moż-liwość przebywania tam. Ludzie byli bar-dzo mili, otwarci i mają fajny pogląd na życie, do tego postrzegają tatuaż jako gałąź sztuki. Myślę, że jest to miejsce, w którym mógłbym zamieszkać. Moja obecność w Australii była związana tak-że z innym aspektem mojej pracy, jakim jest malarstwo. Rozmawiając z Nickiem Baxterem , Mickiem Squiresem i Jeffem Goguém wiele się nauczyłem, co zaowo-cowało tym, że ostatnio nieustannie coś tworzę. Efekty mojej pracy będzie można niebawem kupić. Podróżowałem też po Stanach Zjednoczonych i Kanadzie. Po-znałem tam wielu ludzi, którzy są teraz moimi przyjaciółmi, jak Roman Abrego, Nikko Hurtado czy Carlos Torres. Miałem

Page 51: TF # 52, August 2011

TATTOOFEST 51

Page 52: TF # 52, August 2011

TATTOOFEST 52

możliwość gościnnej pracy w świetnych studiach, jak: „Immaculate Concept” w Calgary, „King Ink” w Las Vegas, „Ar-tistic Elements” w Kalifornii i w wielu in-nych. Byłem również na konwencji w Mo-skwie i muszę przyznać, że tamtejsza scena jest nieco inna, ale bardzo dobra i z pewnością wybiorę się tam ponownie. Jestem pewien, że wszystkie te doświad-czenia pomogą mi w pracy nad książką, którą mam zamiar wydać jeszcze w tym roku. Opiszę w niej 10 lat mojej pracy.

TF: Czy w „Heaven of Colours” pracu-je ktoś poza tobą?Randy: Pod naporem próśb nauczyłem sztuki tatuowania trzy utalentowane dziewczyny. Są ze mną od jakichś dwóch lat i od niedawna pracują już na stałe. Jedna u mego boku w Zwickau, a dwie pozostałe w drugim studiu w Chemnitz. Jest jeszcze jedna osoba, która uczy się u mnie od września zeszłego roku.

TF: Czym zajmowałbyś się, gdybyś nie był tatuatorem?Randy: Umiem kłaść płytki, więc pewnie robiłbym właśnie to ;).

TF: Zdaje się, że jeśli nie ma cię w stu-diu, to można znaleźć cię w siłowni?Randy: Tak, uprawiam wiele sportów choć nie mam na to zbyt wiele czasu. Siłownię odwiedzam zazwyczaj 3 razy w tygodniu. Uwielbiam snowboard i od wyjazdu do Australii zajawiłem się surfingiem.

Page 53: TF # 52, August 2011

TATTOOFEST 53

www.heavenofcolours.de * FB: Randy Engelhard

Page 54: TF # 52, August 2011
Page 55: TF # 52, August 2011
Page 56: TF # 52, August 2011

TATTOOFEST 56

zrealizował swój amerykański sen. Wstąpił na drogę, która fascynowała go i pociągała może nie z najlepszych powodów, ale jest w miejscu do jakiego dążył… i ma apatyt na więcej. Co ciekawe, jak wielu tatuatorów za oceanem, podkreśla jak ważna jest strona finansowa jego zajęcia, umiejętność właściwej prezentacji własnej osoby i twórczości w branży. „Sprzedać się” co prawda niespecjalnie potrafi, bo ma w sobie sporo pokory i wciąż uważa, że musi się dużo nauczyć. Według mnie, to dobre podejście a na dodatek Michael zna receptę na połączenie biznesu, sztuki i pasji.

Ola

TF: Od kiedy tatuujesz? Co było powodem, że w ogóle postanowiłeś spróbować?Michael: Tatuowaniu po-święciłem się całkowicie ponad 5 lat temu. Wcze-śniej odbyłem krótki staż pod okiem Chrisa Escobe-do w Scottsdale w Arizo-nie. To w jaki sposób przy-gotowywał mnie do zawodu mocno mnie ukształtowa-ło. Bardziej niż na samo

tatuowanie kładł nacisk na własną prezentację i biz-nesowe podejście. Studio Chrisa było z pewnością najbardziej zadbanym i es-tetycznym jakie widziałem. Uwielbiałem reakcje ludzi, którzy do niego wchodzili. Widać było, że napotkali na coś, czego kompletnie się nie spodziewali. Chris był moją największą moty-wacją. Był dla mnie ikoną, wzorem i osobą, którą sam chciałem się stać. Miał dużo tatuaży, odnosił sukcesy, cieszył się spo-rym powodzeniem u kobiet i zawsze sprawiał wraże-nie bardzo zadowolonego z życia. Wcześniej nikogo takiego nie znałem, nikogo

kto tak bardzo kochał swo-ją pracę. Trochę wstyd się przyznać, ale zacząłem ta-tuować właśnie ze względu na te wszystkie powody, których z perspektywy cza-su nie oceniam pozytyw-nie. Sami wiecie, imprezy, kasa, pierwszy raz kiedy nazwiesz siebie artystą ta-tuażu… Wydawało mi się, że jestem super gościem, a tak naprawdę byłem nikim więcej jak kolejnym, niesza-nującym niczego dziecia-kiem, który nawet nie czuł respektu dla tatuowania. Nie miałem żadnego wy-kształcenia plastycznego, nie uczęszczałem nawet na tego typu zajęcia w szkole, bo do wyboru miałem je

albo chór. Wolałem lekcje muzyki, bo chórzystom zawsze wszystko ucho-dziło płazem, brali udział wlicznych wycieczkach, no i wgrupie było sporo dziew-czyn. Do dziś nie przesze-dłem żadnego, formalnego kursu, ale myślę, że nie jest to jedyna forma edukacji zjakiej można pozyskać coś dla siebie i poprawić swoje umiejętności. Mogę śmia-ło powiedzieć, że przez ostatnie 5 lat przechodzę prawdziwą szkołę poprzez codzienne tworzenie sztu-ki, zagłębianie się w jej historię, obcowanie z róż-nymi technikami, studio-wanie teorii, a także dzięki dyskusjom z przyjaciółmi,

Page 57: TF # 52, August 2011

TATTOOFEST 57

Page 58: TF # 52, August 2011

TATTOOFEST 58

zktórymi pracuję, o róż-nych artystycznych po-mysłach i rozwiązaniach. Z chęcią brałbym udział we wszelkiego typu se-minariach i wykładach artystów, których podzi-wiam, niezależnie od tego w czym się realizują, tylko żeby zobaczyć czy posłu-chać jakie mają podejście i zapatrywania na różne aspekty sztuki. Tak czy ina-czej uważam, że kursy czy studia nie są niezbędne, by stać się w pełni ukształ-towanym artystą. Oczy-wiście można z nich wiele wynieść, ale najważniejsze jest myślenie kategoriami artystycznymi o tym co się robi i o wszystkim co cię otacza.

TF: Powiedz coś więcej o swoim studiu.Michael: Otwierając stu-dio pamiętałem o doświad-czeniach wyniesionych ze stażu odbytego pod okiem Chrisa. „Toth Art Collecti-ve” w Bend w Oregonie to studio połączone z galerią sztuki. Stworzenie galerii wymagało bardzo dużo

pracy i poświęcenia, ale opłaciło się. Każda osoba, która się w niej pojawia jest pod wielkim wrażeniem. „Toth Art Collective” mieści się w centrum Bend, w za-bytkowym budynku sprzed 120 lat. Jego powierzch-nia to prawie 300 metrów kwadratowych i zostało całkowicie przebudowane w środku. Po remoncie nabrało współczesnego, industrialnego wyglądu. Wnętrze jest bardzo mi-nimalistyczne i czyste, nie ma tam żadnych zbędnych rzeczy, jest zagospodaro-wane wyłącznie dla sztuki. Pierwszym pomieszcze-niem, do którego trafia się po przekroczeniu progu jest galeria, przygotowana pod ekspozycję nawet set-ki prac w tym samym cza-sie. Jeśli wejdziecie dalej, znajdziecie się w recepcji, gdzie mój dobry przyjaciel i jednocześnie menager studia spędza większość swojego czasu. Naprzeciw-ko jego biurka znajduje się moje stanowisko. Chcia-łem być blisko, aby móc swobodnie dyskutować,

planować i podejmować de-cyzje podczas pracy. W su-ficie mamy duży świetlik, a meble zostały wykonane na zamówienie według in-dywidualnych projektów. W głębi studia znajdują się kolejne dwa stanowiska tatuatorskie. Mamy duży magazynek i pewność, że dzięki niemu nigdy niczego nie zabraknie. Jest tam też miejsce do rysowania z podświetlanym stołem i wszelkimi niezbędnymi przyborami oraz kompu-ter z programem do two-rzenia modeli 3D. Stamtąd wąskim przejściem trafia się do pomieszczenia przy-stosowanego do robienia zdjęć. Mamy odpowiednie oświetlenie i wszystko co potrzebne do profesjonal-nego fotografowania wy-konanych tatuaży, modeli czy przedmiotów, które potem obrazujemy w tatu-ażach. Często korzystają z niego też inne firmy czy znajomi. Za studiem foto mieści się pomieszczenie gdzie trzymamy nasze płót-na i ramy. Mamy też garaż przekształcony w mały

zakład stolarski, w którym przygotowujemy podobra-zia i ramy.

TF: Opowiedz o swoich ob-razach. Jaka technika jest twoją ulubioną?Michael: Przeważnie ma-luję olejami na płótnie. Od czasu do czasu też na drewnie, ale jego tekstura do końca mnie nie zadowa-la. Najbardziej lubię nakła-dać farbę tak, by osiągnąć impastową fakturę. Te obrazy nie sprzedają się tak dobrze jak prace wy-glądające jak wykonane airbrushem, na szczęście malowanie delikatnych, gładkich prac olejnych sprawia mi również wiele radości. One sprzedają się znacznie szybciej i stwarza to dla mnie nieco konflikto-wą sytuację, bo z jednej strony chcę stawiać sobie wyzwania stosując trud-niejsze techniki, a z drugiej sprzedawać płótna. Ogól-nie czuję się szczęściarzem mogąc wyżyć ze sztuki! Jestem pewien, że wiele osób chciałoby się znaleźć w mojej skórze, dlatego

Page 59: TF # 52, August 2011

TATTOOFEST 59

muszę zrobić wszystko żeby w pełni wykorzystać swój potencjał albo będę się czuł jakbym oszukiwał tych ludzi. Mam nadzieję, że rozumiecie o co mi cho-dzi… Najbardziej irytującą rzeczą jest widzieć kogoś, kto dostaje wspaniałą szansę i ją marnuje. Ja nie chcę tego zrobić.

TF: Jakich artystów darzysz uznaniem i dlaczego?Michael: Bardzo podo-ba mi się to pytanie, ale pewnie zapomnę wymie-nić wielu z nich. Do grona tatuatorów jakich podzi-wiam zalicza się: Shige, Filip Leu, Robert Atkinson, Jeff Gogué, Dan Hazelton, Robert Hernandez, Joe Ca-pobianco, Aaron Cain, Ja-mes i Tim Kern, Clae We-lch, Nikko Hurtado, Mike DeVries, Steve Moore, Derek Noble, Todd Noble, Paul Booth, Gabe Ripley… Większość z nich to nie tylko nieprzeciętnie utalen-towani artyści, ale i ludzie świetnie radzący sobie z za-gadnieniami marketingu

i potrafiący wyrobić sobie nazwisko. Podziwiam ich za to, ponieważ im bardziej znani i popularni się stają, tym bardziej przeciętni od-biorcy potrafią dostrzec jak powinien wyglądać do-bry tatuaż. Jednym z przy-kładów takich karier jest Brandon Bond. Podziwiam go nie tylko ze względu na jego twórczość, ale dla-tego, że jest odnoszącym sukcesy biznesmanem. Potrafi zarabiać pieniądze i jest z tego dumny, a do tego w jego studio pracują rewelacyjni tatuatorzy. Je-śli chodzi o artystów spoza tego świata, to najbardziej cenię rzeźbiarzy. Rzeźbie-nie w kamieniu to mój głów-ny cel jeśli chodzi o rozwój artystyczny. Tego typu pra-ce charakteryzuje ponad-czasowe piękno. Michał Anioł jest moją największą inspiracją w tej materii, był niezwykle utalento-wany i pracował bardzo wytrwale. W porównaniu do rzeźbienia, malowanie jest dużo łatwiejsze, choć oczywiście doceniam wie-lu wyśmienitych malarzy.

Page 60: TF # 52, August 2011

TATTOOFEST 60

Zachwycają mnie też pra-ce Berniniegio, Carrava-gio, Velásqueza, Nerdru-ma, Helnweina. Mógłbym wymienić jeszcze wiele nazwisk, ale myślę, że ci wskazani już wystarczają-co szeroko określają moje preferencje.

TF: Co chciałbyś popra-wić, nad czym jeszcze popracować?Michael: Wszystko. Lubię niektóre z moich prac, ale czuję, że może być lepiej. To po prostu nieustające zmaganie, by się rozwi-jać i dotrzymywać kroku ludziom z branży. Mam teraz bardzo solidne pod-stawy jeśli chodzi o tatu-owanie i sztuki plastyczne, ale wciąż widzę różne nie-dociągnięcia. Nie chodzi o to, że jestem dla siebie surowy, po prostu sta-ram się patrzeć trzeźwo i obiektywnie. Odczuwam dużą satysfakcję kiedy uda mi się wytępić moje błędy i znajduję sposób, aby zrobić coś lepiej. Je-śli miałbym wyliczać, to chciałbym polepszyć samo projektowanie, kompo-zycję, kontrast, kontury, nasycenie barw, właści-wy dobór miejsca itd. Nie sądzę, abym kiedyś mógł uznać siebie za artystę doskonałego.

TF: Wolisz tatuować w sza-rościach czy w kolorze?Michael: Lubię wykonywać oba typy prac. Według mnie te czarno-szare mają ponadczasowy i łatwy w od-biorze wygląd. Każdy kto tatuuje, dobrze wie o czym mówię. Tatuowanie w tych odcieniach uznaje się też za nieco łatwiejsze, choć ja się z tym raczej nie zga-dzam. Trzeba opanować podstawy, czyli operowa-nie jaśniejszymi i ciem-niejszymi tonami, jednak niejednokrotnie potrzebna jest większa precyzja niż w tatuażach kolorowych. Te wielobarwne zdecydo-wanie bardziej podobają się ludziom, bo łatwiej do-strzec nasycenie kolorów i jednolite wypełnienie. Sam uwielbiam tego typu prace, ale często dostrzegam też, że kolory są zastosowane po to, by zamaskować błę-dy i niedociągnięcia tech-niczne. Moim zdaniem, ważniejsze jest aby umieć wykonać poprawnie tatuaż w szarościach, czy jedynie z użyciem kilku barw, niż stosować jednocześnie 50 kolorów.

TF: Jaki temat jest twoim ulubionym?Michael: Lubię te, które w jakiś sensowny sposób mogę wyrazić w tatuażu. Jeśli praca opowiada

o czymś zabawnym, złym czy pięknym, to wystar-czy. Ważne bym mógł użyć symboli i odpowiednio dopasować kompozycję. Sporo czasu poświęcam na studiowanie symboli, bo dużo radości sprawia mi odkrywanie ich znaczenia. Jeśli miałbym wybrać… Najbardziej wdzięcznym i interesującym tematem jest dla mnie kobieta. Jak wspomniałem lubię wyzwa-nia, więc kiedy uświadomi-łem sobie, że mam problem z przedstawianiem posta-ci, bardzo się na tym skupi-łem. Szybko zrozumiałem, że satysfakcjonuje mnie to bardziej niż cokolwiek in-nego. Cały czas mnie to fa-scynuje, poza tym, czy jest coś bardziej przyjemnego niż „stworzenie” pięknej kobiety?

TF: Podobno masz w domu kobiecą czaszkę…Michael: Tak, to czaszka młodej dziewczyny. Była pierwsza, ale ostatnio za-cząłem powiększać kolek-cję o inne ludzkie szczątki. Właśnie otrzymałem prze-syłkę z czaszką małpy. Ist-ne szaleństwo! Na pewno posłuży mi jako model przy następnym obrazie. Zbie-ranie jakichś strasznych eksponatów nie wciągnęło mnie jak innych tatuato-rów. Moje zainteresowanie

czaszkami służy raczej analizowaniu ich i wyko-rzystaniu zdobytej wiedzy w pracach. Każda z nich ma swoją unikalną fakturę i wygląd. To co kolekcjonuję, to maszyny do tatuażu, kil-ka z nich to zupełnie wyjąt-kowe okazy. Moja ulubiona została wykonana ręcznie przez Dana Dringenberga i ma w ramie prawdziwe diamenty. Jest tak mister-nie rzeźbiona, że nie wyglą-da jak wytwór ludzkich rąk. Otrzymałem ją od Dana jako nagrodę w kategorii „Best of Show” podczas zeszłorocznego konwentu w Portland. Trzymam ją w szklanej obudowie oświe-tlonej halogenem. Jak do tej pory to także moja ulu-biona nagroda!

TF: Czym charaktery-zuje się stan, w którym mieszkasz?Michael: Większość moje-go życia spędziłem w róż-nych częściach Oregonu. Teraz mieszkam w spo-kojnym Bend, którego populacja liczy 85 tysięcy osób. Tutejsi ludzie są bar-dzo życzliwi, są tu świetne szkoły i silna społeczność artystyczna. To taki typ miejsca, gdzie każdemu kogo napotkasz na ulicy mówisz „dzień dobry”. Do tego mieszkańcy nasta-wieni są na pomoc innym

www.facebook.com/miketothart

Page 61: TF # 52, August 2011

TATTOOFEST 61

i pracę na rzecz całej spo-łeczności. W tym stanie mieszka sporo hipisów, co jest wspaniałe, bo uda-ło im się przeforsować u władz stanowych wiele obostrzeń co do uprawy i przygotowania produk-tów spożywczych. To po-maga utrzymać poziom zapasów żywności a do tego żyje się tu zdrowiej niż w innych miejscach, mniej nastawionych na ekologię. W moim mieście mieszka też sporo zamożnych ludzi i kilka sław. Zarobki prze-wyższają średni dochód w innych miastach Ore-gonu. To oczywiście prze-kłada się na tatuowanie i inwestowanie w sztukę. Znaczna część osób, któ-re przychodzą po pierw-szy tatuaż, bardzo często wybiera od razu duży for-mat pracy. To jest super! Mamy też świetną pogodę i zróżnicowane cztery pory roku. Lato jest naprawdę ciepłe ale nie upalne, je-sień i wiosna są łagodne, a zima potrafi być ostra i śnieżna. W pobliżu znajdu-je się Góra Bachelor, więc snowboard i narciarstwo są tutaj popularne. Ludzie często sprowadzają się do Bend chcąc korzystać ze wszystkich outdoorowych atrakcji i możliwości jakie ono oferuje. Ogólnie mogę powiedzieć, że to świetne

miejsce dla zrelaksowa-nych i lubiących żyć we wła-snym tempie. Nie doświad-czysz tu na pewno gorączki i pędu wielkich metropolii jak Nowy Jork czy L.A.

TF: Czy byłeś kiedyś w Europie? Michael: Jeszcze nigdy tam nie byłem. Nawet nie zastanawiałem się nad tym, którą z jej części chciałbym zobaczyć najbar-dziej. Kariera w tym zawo-dzie na tyle zdominowała moje życie, że rzadko mogę pozwolić sobie na wakacje. Z pewnością za jakiś czas spróbuję połączyć wyjazd do Europy z pracą i po pro-stu udać się tam na jakąś konwencję.

TF: Czy jest coś co po-święciłeś na rzecz tatuowania?Michael: Kiedy odkryłem, że tatuowanie stanie się tak ważną częścią moje-go życia, odpuściłem so-bie wszelkie inne zajęcia hobbistyczne, życie towa-rzyskie, a nawet niektóre przyjaźnie. Nie chcę aby

cokolwiek rozpraszało mnie i odwracało uwagę od mojej pracy i celu jaki sobie wyznaczyłem, czyli zostania jak najlepszym artystą. Od 5 lat kieruję się ideologią Straight Edge. Niejako związane jest to też z moim poświęceniem się zawodowi. Nie wyobra-żałem sobie marnotrawie-nia czasu na picie i impre-zy. W tym momencie moje życie składa się z dwóch najważniejszych części: rodziny i tatuowania.

TF: Wspomniałeś o swojej rodzinie…Michael: Moja żona i dzie-ci są moją największą mi-łością. Staram się rozgra-niczać życie zawodowe od osobistego i zachowywać swoją prywatność, ale mu-szę przyznać, że to oni są najważniejszą częścią mo-jego życia. Dla nich zrobił-bym wszystko, nawet zre-zygnowałbym z tworzenia sztuki. Za każdym razem kiedy jestem z nimi prze-pełnia mnie duma i rozpie-ra radość!

Page 62: TF # 52, August 2011

TATTOOFEST 62

Nasza Kudi

JessicaKönigpreferuje tatuaże w klimacie zombie. Jej ciało zdobią nietoperze, gnijąca dziewczynka obgryzająca kości z mięsa i bohaterowie znanych horrorów, które Jess uwielbia. Brzmi trochę obrzydliwie? Wbrew pozorom nie jest osobą okrutną, bez obaw - Wasze koty mogą czuć się bezpieczne.

Fot.

Han

ja L

i

Page 63: TF # 52, August 2011

TATTOOFEST 63

Krysia: Masz 23 lata więc prawdo-podobnie jeszcze się uczysz. A może już pracujesz?Jess: Jestem początkującą tatuator-ką, mieszkającą w małym mieście w zachodniej części Niemiec. Poza tym, jeden dzień w tygodniu pracuję w biurze firmy transportowej. W wolnym czasie zajmuję się modelingiem, który jest dla mnie formą odreagowania od codziennych obowiązków. W przyszło-ści chciałabym być coraz lepsza w tym co robię i jednocześnie nie stracić przy-jemności, którą czerpię z tych zajęć.

Krysia: Czy tegoroczne wakacje masz już za sobą?Jess: Nigdzie nie byłam i w tym roku nie mam żadnych planów wakacyjnych. Odwiedziłam tylko kilka różnych, mu-zycznych festiwali. Wyjazd na prawdzi-wy wypoczynek planujemy z moim chło-pakiem dopiero za rok i wtedy sobie to wynagrodzimy. Chciałabym zobaczyć cały świat… Żeby jakoś zrekompenso-wać sobie brak urlopu byłam na kilku wypadach zakupowych, to fajna alter-natywa ;).

Krysia: Na nodze masz znane filmo-we motywy. Dlaczego zdecydowałaś się właśnie na te postacie?Jess: Uwielbiam horrory i jestem fanką złośliwych bohaterów tam występują-cych, a do tego cenię dobrze zrobione portrety. Osoby, które mam wytatuowa-ne to oczywiście moje ulubione, a kolejne pojawią się w najbliższym czasie. Jak na razie uwieczniłam: Freddy’ego Krugera, Jigsawa, Kapitana Spauldinga i Edwar-da Nożycorękiego. Poza tym, lubię takie filmy jak: „High Tension”, „Martyrs”, „The Last House on the Left”, „Wall-E”, „The Hills Have Eyes” Cenię też kino dla dzie-ci, np. stare bajki Disney’a. A, i nic nie przebije „Króla Lwa”!

Krysia: Na zdjęciach zauważyłam kontur na twoich plecach. Co tam powstaje? Tatuujesz się u jednego artysty?Jess: Kontur to oczywiście część pro-jektu. Połowa pracy jest już za nami. Będzie to postać kobiety-węża, która dusi kościotrupa, a kompozycję uzu-pełniają znajdujące się dookoła kwia-ty. Wiem, brzmi trochę śmiesznie… Poza dwoma tatuażami, całą resztę wykonał twórca mojego pierwszego, któremu bardzo ufam. Uważam, że ta-tuowanie to zadanie, które powierza się jedynie zaufanym osobom.

Krysia: Torebki, buty… Do jakiej części garderoby masz największą słabość?Jess: Buty! Kocham buty! Małe, duże, płaskie, wysokie, świecące… wszyst-kie! Nigdy nie mam ich dość. Mam w szafie ponad 40 par. Poza tym kupuję ciuchy w ilościach hurtowych, przede wszystkim koszulki moich ulubionych kapel: „Bleed From Within”, „White-chapel”, „Despised Icon”, „Ion Disso-nance”, „All Shall Perish”, „As Blood Runs Black”, „The Black Dahlia Mur-der”, „Chelsea Grin” czy „Emmure”.

Krysia: Co roku jestem na konwencji we Frankfurcie, to zdaje się jest bli-sko twojego miejsca zamieszkania?Jess: Tak, byłam tam trzy razy z rzędu. W niedalekiej odległości od mojej miej-scowości odbywa się wiele konwencji tatuażu, ale na pewno ta we Frank-furcie jest największa. Gdybym miała więcej czasu, z pewnością jeździłabym również na te zagraniczne.

Krysia: W zdjęciach lubisz raczej mroczny klimat – czy taki właśnie efekt jest dla ciebie najbardziej pożądany? To pomysły twoje czy fotografa?Jess: Dobre pytanie. Myślę, że nie stoi za tym zbyt wiele. Lubię ładne zdjęcia, a czy będą mroczne czy słod-kie to nie ma znaczenia, byle tylko nie były banalne. Spora ich ilość powstaje

Fot.

Hel

lsch

war

zFo

t. Ja

n K

lug-

Offe

rman

nFo

t. H

artm

ut N

ören

berg

Page 64: TF # 52, August 2011

TATTOOFEST 64

spontanicznie i te właśnie lubię naj-bardziej. Większość moich fotogra-fii jest faktycznie osadzona w nieco mrocznym klimacie przez tatuaże i kolor moich włosów, które często ukierunkowują fotografa.

Krysia: Powiedz nam coś, co nas zaskoczy.Jess: Nie śmiejcie się, ale totalnie boję się balonów. Nie żartuję!

Fot.

TB F

otos

tyle

s

Fot.

Hel

lsch

war

zFo

t. H

artm

ut N

ören

berg

Fot.

Han

ja L

i Fo

t. H

ells

chw

arz

Fot.

Hel

lsch

war

zFo

t. TB

Fot

osty

les

Page 65: TF # 52, August 2011

TATTOOFEST 65

Krysia: Czy poza byciem fotografo-waną masz jeszcze jakieś inne hob-by? Co zajmuje twój czas?Jess: Dużo rysuję, ale najbardziej lubię spędzać czas z moim chłopakiem. Im-prezujemy, jeździmy na koncerty i pla-nujemy wspólną przeprowadzkę. Waż-ne jest dla mnie również przebywanie z moją mamą. Ona całkowicie mnie rozumie i bezgranicznie ją kocham.Na koniec chciałam dodać, że bardzo dziękuję za wywiad i opublikowanie mo-ich zdjęć. To dla mnie zaszczyt.

Face

boo

k: M

adem

oise

ll Je

ss

Fot.

See

lenf

arbe

n

Fot.

See

lenf

arbe

n

Fot.

DuE

ngel

-AR

T

Fot.

DuE

ngel

-AR

T

Fot.

See

lenf

arbe

n

Page 66: TF # 52, August 2011

Imię i nazwisko: Jakub NowickiRocznik: 1984Czym zajmujesz się zawodowo: obecnie obsługuję dwa sklepy internetowe, jeden z nich ma w ofercie płyty z muzyką elektroniczną, a drugi awangardowe ciuchy z całego świata, dodatkowo zajmuję się promowaniem różnego typu eventówMotto życiowe: „Żyć tak, aby miło było wspominać, a wstyd opowiadać.”Twoja najlepsza strona: otwartość, szczerość, wytrwałość w dążeniu do celu i podobno poczucie humoruTwoja najgorsza wada: gadulstwo; tyle gadam, że czasem sam sobie zadaję pytania i sam na nie odpowiadam + największa wada wg dziewczyn, to zbyt duża liczba koleżanek…Twój bohater: „Mały Książę”Z czego jesteś dumny: z siebie, ze swojej naturalności oraz tego, że nikogo nie udaję i nie noszę maskiBez czego nie wychodzisz z domu: telefonu z mobilnym internetemRzeczy, które cię interesują: przede wszystkim popkultura masowa (ewentualnie kultura masowa), zjawiska społeczne, ludzie i ich zachowania, a także tatuaż - jego historia, kultura, artyściCzego najbardziej nie lubisz: u ludzi dwulicowości, a ogólnie żeberekTOP 5Muzyka: trudno określić, za dużo tego, wszystko zależy od nastroju, dnia i towarzystwaFilmy: „Zapach kobiety”, „Requiem dla snu”, „Gwiezdne wojny”, „Enter the Voice”, „Donnie Darko”Książki: „Mistrz i Małgorzata”, „Proces”, „Diuna”, „Lolita”, „Blaszany bębenek”Programy telewizyjne: raczej nie oglądam TV, wyjątkiem jest program Kuby Wojewódzkiego i transmisje sportoweKawałek na chandrę: Tool „Schism”, a ostatnio coraz częściej Skrillex „Father Said”Imprezy domowe czy klubowe: oba typy mają swój urok, klubowe pozwalają zawierać nowe znajomości, poznawać ciekawych ludzi i posłuchać muzyki na żywo, ale na domówkach jest większy luz i spontan, co procentuje wieloma zabawnymi sytuacjami5 rzeczy, bez których nie możesz żyć: muzyka, kobiety, tatuaż, popkultura i ryzykoUprawiany sport: FIFA na PlayStation się liczy?Oglądany sport: staram się być na bieżąco ze wszystkim, ale głównie jest to piłka nożna, koszykówka, siatkówka i boksWiększość wolnego czasu spędzasz na: poznawaniu zakamarków Krakowa Wakacje życia: wypad z kumplami do Kalifornii gdzie nikt nikogo nie ocenia i każdy żyje własnym życiem, spędziłem tam niezapomniane chwile, jak imprezy w domkach nad oceanem przy muzyce na żywo czy oglądnie wschodu słońca na plażyCzyj pojedynek chciałbyś zobaczyć (żywi i umarli): jeszcze raz pojedynek Sugar Ray Leonard vs Thomas Hearns oraz rewanż pojedynku z lipca tego roku czyli Wladimir Klitschko vs David HayeNajlepsze jedzenie: to, które gotuję sam!Najdziwniejszy alkohol jaki piłeś: chińska wódkaPsy czy koty: zdecydowanie psyLody czekoladowe czy owocowe: każdeTATUAŻEWymień i opisz swoje tatuaże: prawe ramię z połową klatki piersiowej pokrywa anonimowa biomechanika, na lewym i drugiej połowie klatki znajdują się kosmiczne kwiaty oświetlone księżycem i światłem innych planet, na żebrach z prawej strony mam krzyż, na połowie pleców robota uciekającego z dziewczynką z wybuchającej planety, na lewym nadgarstku napis „Love”, a na drugim datę urodzenia, na prawym przedramieniu napis „Insomnia” i twarz kobiety, a na lewym widnieje anatomiczne serce z opisem jego częściMotywy, kto i kiedy wykonał, jak było z pomysłami: tatuuję się dopiero od roku, większość tatuaży jest autorstwa Bartka Kosa, powstawały przez kilka miesięcy, czasami mieliśmy nawet 4 sesje w ciągu 2 tygodni. Twarz kobiety wytatuowała Iza z „Kult TF”, natomiast serce wykonała niesamowita dziewczyna z Warszawy, Aldona z „Szerytattoo”. Większość tatuaży powstawała spontanicznie albo jest przełożeniem zwariowanych i ryzykownych pomysłów. Na początku planowałem tylko jeden tatuaż - drobną kobiecą dłoń trzymającą mnie za ramię, ale jak widać nie wyszło i zamiast tego jest biomechanika.Jakie masz plany związane z kolejnymi tatuażami: jest ich wiele, zdradzę tylko, że do końca wakacji chcę skończyć oba rękawy i plecy, dalej zajmę się udami, pojawi się też pewien cytat (na klatce piersiowej, poniżej sutków)Artysta wszechczasów: Simon i Volko z „Buena Vista Tattoo Club” - dałbym im się wytatuować w ciemno o każdej porzeOstatnia zajawka/ostatnio znaleziony artysta: Denis Sivak, na widok jego prac uginają mi się nogiCzy twój szef i najbliższa rodzina wie o twoich tatuażach: takJaka była ich reakcja: na początku rodzina nie była zachwycona, ale szybko się przyzwyczaiła, teraz jej członkowie sami się tym interesują. Przełożonemu to nie przeszkadzało, bo nie miało bezpośredniego wpływu na moją pracę. Gorzej było z niedoszłymi pracodawcami, jakieś 90% wciąż myśli schematami i nie chce pracowników z widocznymi tatuażami. Doświadczenia konwentowe: imprezy tego typu były obecne w moim życiu, ale dopiero niedawno zdecydowałem się na tatuowanie w trakcie trwania jednej z nich. Było warto, bo tatuaż wykonany przez Aldonę z „Szerytattoo” zajął drugie miejsce w kategorii „Best of Day” na ostatnim Tattoofeście. Już planuję wyjazdy na następne konwenty do Gdańska i Warszawy oraz kolejne tatuaże.

TATTOOFEST 66

TF Street Team

Page 67: TF # 52, August 2011

Tatu

aż a

utor

stw

a A

ldon

y,S

zery

tatto

o, W

arsz

awa

Łup z wystawki ;)

Tatu

aż a

utor

stw

a Iz

y,K

ult T

atto

o Fe

st, K

rakó

w

Prz

ypar

ty d

o m

uru

Kosmiczne kwiaty…

Jakubnowicki

Jakubnowickinowickinowicki

Jakubnowicki

Jakub

TF Street Team

TATTOOFEST 67

Fot.

Agn

iesz

ka S

ocze

k

Page 68: TF # 52, August 2011
Page 69: TF # 52, August 2011
Page 70: TF # 52, August 2011

Łukasz, Lucky Tattoo, Tychy

Leszek Jasina, Tattoo Gonzo, Szczecin

Edek, Kult Tattoo Fest, Kraków

Dawid, Niuans, Toruń

TATTOOFEST 70

Ania Jałosińska, Warszawa

Łukasz, Lucky Tattoo, Tychy

Page 71: TF # 52, August 2011

Krzysiek, Azazel, MilanówekLeszek Jasina,

TATTOOFEST 71

Edek, Kult Tattoo Fest, Kraków

Łukasz, Lucky Tattoo, Tychy

Leszek Jasina,

Tattoo Gonzo, Szczecin

Page 72: TF # 52, August 2011

Novick, Juniorink, Warszawa

Bartek, Kult Tattoo Fest, Kraków

Iwona, Blackstar, Warszawa

Tofi , Ink-Ognito, Rybnik

Maurycy, Kamea, Łódź

TATTOOFEST 72

Page 73: TF # 52, August 2011

Krzysiek, Azazel, Milanówek

Marzan, Sauron Tattoo, Rybnik

Tofi , Ink-Ognito, Rybnik

Tofi , Ink-Ognito, RybnikIrkowy, Black Death, Wrocław

TATTOOFEST 73

Gru-Chan, Poznań

Bartosz Panas, Caffeine Tattoo, Warszawa

Page 74: TF # 52, August 2011
Page 75: TF # 52, August 2011
Page 76: TF # 52, August 2011