Upload
siw-znak
View
238
Download
2
Embed Size (px)
DESCRIPTION
Marcin Gutowski: Trójka z dżemem - palce lizać! Biografia pewnego radia Jej pierwszy krzyk w prima aprilis roku 1962 słyszy cała Polska. Już w wieku przedszkolnym niepokornym charakterem zjednuje sobie tysiące przyjaciół. Egzamin dojrzałości zdaje ze świetnymi wynikami wiosną 1981 roku, ale prawdziwy test czeka ją dopiero kilka miesięcy później. Bój o niezależność i rzetelność toczy także po przełomie roku 1989. Dzięki rozmowom z ponad setką byłych i obecnych współpracowników oraz kilometrom taśm archiwalnych Marcin Gutowski stworzył niezwykły portret rodzinny. Biografia Trójki to nie tylko historia radiostacji. To także opowieść o znanych i kochanych dziennikarzach, którzy każdego dnia udowadniają milionom wielbicieli Trójki, że w zmieniającym się świecie jej jednej mogą być pewni.
Citation preview
POTRÓJNA dawka humoru, anegdot i wspomnień
Jej pierwszy krzyk w prima aprilis roku 1962 słyszy cała Polska. Już w wieku
przedszkolnym niepokornym charakterem zjednuje sobie tysiące przyjaciół.
Egzamin dojrzałości zdaje ze świetnymi wynikami wiosną 1981 roku, ale praw-
dziwy test czeka ją dopiero kilka miesięcy później. Bój o niezależność i rzetel-
ność toczy także po przełomie roku 1989.
Dzięki rozmowom z ponad setką byłych i obecnych współpracowników oraz
kilometrom taśm archiwalnych Marcin Gutowski stworzył niezwykły portret ro-
dzinny. Biografi a Trójki to nie tylko historia radiostacji. To także opowieść o zna-
nych i kochanych dziennikarzach, którzy każdego dnia udowadniają milionom
wielbicieli Trójki, że w zmieniającym się świecie jej jednej mogą być pewni.
To, że dzisiaj nazywają mnie człowiekiem dowcipnym, tolerancyjnym i czasem inteligentnym, w połowie zawdzięczam mamie i tacie, a w połowie Trójce. Ta książka mi o tym przypomina.
Trójka była muzyczną biblią mojej młodości. Dla audycji Kaczkowskiego, Gaszyńskiego, Manna uciekało się ze szkoły. Bez Trójki nie byłoby muzycznego mnie.
Całe Polskie Radio jest skarbem, a Trójka jego najoryginalniejszą, najcenniejszą częścią.
Jerzy Stuhr
Muniek Staszczyk
Agnieszka Holland
Cena detal. 39,90 złKSIĄŻKI Z DOBREJ STRONY
Wydawnictwo ZnakKraków 2012
Czyli o tym, jak brzmiały pierwsze
wypowiedziane w Trójce słowa,
kto je wypowiedział i o której godzinie.
Kto wymyślił festiwal opolski,
dlaczego redaktorzy szczególnie cenili
kanadyjskie piosenki i jaką władzę miały
w Polskim Radiu sekretarki.
Rozdział 1
„Proszę przygotować
magnetofony… Start!”
7
„Proszę przygotować
magneto fony... Start!”
. – nowego programu Pol-
skiego Radia. A w nim wszystko też pierwsze: pierwsze słowa, pierwsze
piosenki, pierwsi słuchacze. Pierwszą audycję – Mój magnetofon – przygoto-
wał pierwszy szef redakcji muzycznej stacji Mateusz Święcicki. Tak przy-
najmniej podaje ustna tradycja przekazywana w rozgłośni od lat, choć
w archiwalnych dokumentach z tamtego dnia nie ma tego nazwiska. Jak
z nich wynika, pierwszą trójkową audycję opracowali Juliusz Głowacki
i Tadeusz Kubiak. Jak było, już się chyba nie dowiemy, bo próżno szukać
nagrania w radiowych archiwach, a i z pamięci domniemanego autora au-
dycja prędko uleciała. Kilkanaście lat po jej nadaniu Święcicki wspominał:
„Wszystko, co pierwsze, powinno się pamiętać, ale w tym wypadku tych
pierwszych rzeczy było wiele”.
Trójka powstała, jak to przeważnie w mediach publicznych bywa, dzięki
decyzji politycznej. Decyzję o powołaniu nowego programu radiowego pod-
jęła w 1958 roku sama wierchuszka: Biuro Polityczne Polskiej Zjednoczo-
nej Partii Robotniczej. Na początku stacja nadawała powtórki programów
z pozostałych anten Polskiego Radia: Jedynki i Dwójki. Program powstał, by
wykorzystać nowy wówczas sposób nadawania poprzez fale ultrakrótkie,
w skrócie UKF. Eksperymentalne audycje emitowano przez ponad cztery
lata, od 1 marca 1958 do 31 marca 1962 roku. A w prima aprilis roku 1962
8
„Proszę przygotować magneto fony... Start!”
pod dokumentem powołującym Naczelną Redakcję Programu III podpisał
się ówczesny prezes Komitetu do spraw Radia i Telewizji Włodzimierz So-
korski. Nowy program zyskał organizacyjną niezależność.
„To był okres, w którym szukaliśmy nowych form dotarcia do spo-
łeczeństwa. Pomysł na nowy program pochodził głównie od Stacha
Stampf’la” – mówił po latach Sokorski.
Stanisław Stampf’l – wówczas dyrektor programowy Polskiego Radia –
gorączkowo kompletował zespół nowej rozgłośni. Do Trójki trafi ali głów-
nie młodzi, zdolni ludzie. „Zesłańcy” z naczelnych redakcji Polskiego Radia,
którzy nie do końca dawali się wtłaczać w tryby propagandowej machiny,
oraz „spadochroniarze”, którzy w macierzystych zespołach mieli słabą po-
zycję. „On wyciągał poszczególne osoby z różnych redakcji” – wspomina
Wanda Wolańska, jedna z pierwszych pracownic programu, która zosta-
ła sekretarzem Trójki. Sama trafi ła tam dlatego, że w Radiu redukowano
etaty i trzydziestokilkuletnia wówczas urzędniczka znalazła się na liście
do zwolnienia.
„Pewnego dnia wezwała mnie mająca ogromne wpływy dyrektor kadro-
wa Blanka Hakmanowa” – opowiada Wanda Wolańska. Historie o towarzy-
sko-zawodowych powiązaniach pani dyrektor i sposobach zatrudniania
przez nią serdecznych przyjaciół, pociotków i innych protegowanych były
powszechnie znane. „Hakmanowa zadzwoniła do prezesa Sokorskiego. »To-
warzyszu, mam dla pana cud, nie dziewczynę!« A on lubił dziewczyny, choć
zdaje mi się, że bardziej słownie niż faktycznie. Dyrektor kadrowa ciągnęła
dalej: »Inteligentna, mądra, wykształcona...«. No, tra ta ta ta! Sokorski od-
powiedział: »Proszę, towarzyszko, dajcie!«. Więc się wystroiłam i poszłam
do niego. Skwitował tylko: »Nieźle wybrała, nieźle!«. I zaczęłam urzędolić”.
Tyle że już wtedy wszyscy wiedzieli, że w Trójce nie da się wyłącznie
urzędolić. Powstający program potrzebował redaktorów i nie mógł to być
byle kto. Stampf’lowi zależało na robieniu dobrych audycji, a jednocześ-
nie chciał, żeby je tworzyli ludzie młodzi. Padło między innymi na dwu-
dziestotrzyletniego wówczas Marka Gaszyńskiego. „Dyrektor Stampf’l do-
wiedział się prywatnymi kanałami, że w Rozgłośni Harcerskiej są dwaj
9
„Proszę przygotować
magneto fony... Start!”
młodzieńcy: Pograniczny i Gaszyński – wspomina ten drugi – którzy trochę
inaczej niż Lucjan Kydryński zapowiadają muzykę i puszczają ją tro-
chę inną. Miałem zawsze wielki szacunek do pana Lucjana, ale myśmy
nie chcieli być tacy jak on. W Trójce nam na to pozwolono”.
Kolega Gaszyńskiego Witold Pograniczny przez wiele lat przechowy-
wał list z 20 października 1961 roku. „Nadawałem wtedy w Rozgłośni Har-
cerskiej rock and rolle – wspominał. – Nagle dostałem taki list: »Bardzo
Pana proszę o skontaktowanie się ze mną w sprawach programowych. Je-
żeli to Panu odpowiada, proszę o telefoniczne uzgodnienie naszej rozmo-
wy z moim sekretariatem pod numerem 8 31 61. Łączę ukłony Stanisław
Stampf’l«. Pokazałem ten list moim szefom. Powiedzieli: »Prawdopodobnie
będzie chciał cię mocno ochrzanić za to, że nadajesz tego szalonego rock
and rolla. Może go na wszelki wypadek zdejmijmy z anteny? Rezygnujmy
z tego całego interesu«”.
Marek Gaszyński
i Witold Pograniczny
10
„Proszę przygotować magneto fony... Start!”
Pograniczny zadzwonił, a sekretarka dyrektora Szczęsna Milli umówiła
go na spotkanie. „Do gabinetu Stampf’la mógł wejść każdy i o każdej po-
rze, taki był zwyczaj – wspomina dziś Szczęsna Milli. – Gdy tam przyszłam,
powiedziałam sobie: »Nie może być tak, żeby mój szef nie miał chwili od-
dechu«. Nigdy nie zapomnę Władysława Szpilmana, który kiedyś pewnym
krokiem wszedł i złapał za klamkę do gabinetu. »Hola! Dokąd to!?«, zawo-
łałam. Zdębiał i zaczął wrzeszczeć, że nie będzie mu żadna młódka prze-
szkadzała w wejściu do dyrektora. Odpaliłam, że będzie, bo jest jego sekre-
tarką. Nieźle się wtedy starliśmy” – śmieje się. Kilka lat później rezolutna
sekretarka, jako jedna ze „spadochroniarzy”, też trafi ła do redakcji Trójki.
Została dziennikarką, a z czasem szefową redakcji reportażu.
Przygotowywanie i nagrywanie materiałów przed startem nowego pro-
gramu trwało kilka miesięcy. Pewnie niejedna taśma z kolejnymi wydania-
mi Mojego magnetofonu czekała już w kolejce, gotowa do emisji. Podobnie
jak inne audycje, wszystkie opatrzone hasłem: „Rezerwa na Program III”.
Nikt wówczas nawet nie myślał o nadawaniu programów na żywo. Kolej-
ne pozycje z ramówki zapowiadał spiker, odczytując teksty z zostawio-
nych przez redaktorów kartek. W pierwszym dniu programu był to Ste-
fan Popoff. To on wypowiedział pierwsze nadane przez Trójkę zdanie: „Tu
Program III z Warszawy”. Imponujące, prawda? Tak jak imponujący, we-
dług zapowiedzi spikera, miał być nadany tego dnia program. Trudno się
z tym nie zgodzić, wszak trwał aż… trzy godziny. Jego twórcom wydawało
się, że to niezwykle długo. I rzeczywiście tak było, zważywszy na okolicz-
ności. Musiał go przygotować trzydziestoosobowy, niewielki w porówna-
niu z innymi rozgłośniami zespół. Audycje składające się na program były
krótkie i było ich wiele. A czas nadawania zwiększył się dwukrotnie, bo
wcześniej eksperymentalne audycje Trójki nadawano zaledwie przez pół-
torej godziny dziennie.
Władysław Szpilman, szef naczelnej redakcji muzycznej Polskiego Ra-
dia, gdy usłyszał próbne nagrania audycji do powstającego programu, zażą-
dał, by je oddać radiowej Jedynce. Napotkał jednak twardy opór, a już nie-
bawem sam musiał ustąpić pola. „Szpilman miał swój gabinet przy studiu
11
„Proszę przygotować
magneto fony... Start!”
na Myśliwieckiej – opowiada Wanda Wolańska. – Nic w tym dziwnego:
w latach sześćdziesiątych cała rozgłośnia Polskiego Radia, wszystkie pro-
gramy i wszystkie gabinety mieściły się właśnie przy Myśliwieckiej. Szefo-
stwo przefl ancowało go stamtąd, a myśmy ten jeden pokój dostali po nim
na pierwszą siedzibę redakcji. Ach, jacy byliśmy szczęśliwi! Jeden pokój!”
Co było w wyemitowanym 1 kwietnia 1962 roku programie, nie spo-
sób dziś sprawdzić. Nawet jego autorzy tego nie pamiętają, może dlate-
go że w stacji wiele się działo. Mateusz Święcicki nie pamiętał nawet, kto
był pomysłodawcą prowadzonego przez niego Mojego magnetofonu, który
po latach przerodził się w nadawaną do dziś Muzyczną pocztę UKF. „Tę au-
dycję, którą teraz należałoby nazwać piracką, wymyślił Stampf’l, dyrektor
programowy Polskiego Radia – twierdził Witold Pograniczny, który przy-
gotowywał ją na zmianę ze Święcickim. – Zgrywałem dwadzieścia minut
najnowszych przebojów i zapowiadałem: »W dzisiejszej audycji usłyszą
państwo Bobby Darina i… coś tam jeszcze. Uwaga, proszę przygotować
magnetofony... Start!«. I ludzie sobie to nagrywali”.
Pierwszym szefem „grupy inicjatywnej” przygotowującej start Trójki
był Jan Piasecki. Ale pierwszym dyrektorem – wtedy jeszcze redaktorem
naczelnym – został Edward Fiszer, znany literat i autor tekstów piosenek.
Twórca strof tak doniosłych jak:
Gdzie strumyk płynie z wolna,
Rozsiewa zioła maj,
Stokrotka rosła polna,
A nad nią szumiał gaj.
Albo:
Przyjedź, mamo, na przysięgę,
zaproszenie wysłał szef.
Syn ci wyrósł na potęgę,
przyjedź, zobacz, twoja krew!
12
„Proszę przygotować magneto fony... Start!”
Fiszer słynął z łagodnego usposobienia i wstrętu, jaki odczuwał do
wszelkich przejawów biurokracji. Najdotkliwiej przekonała się o tym
jego nieformalna zastępczyni, szefowa redakcji literackiej Aniela Jasiń-
ska. „Niestety, dał mi prawo podpisywania dokumentów – wspominała
przed laty – i między nami działy się sceny typu: ja przychodzę, on siedzi
w pustym studiu, pisze coś zamaszyście. Mówię: »Edek, przejrzyj te audy-
cje i podpisz«. On na to: »Idź do cholery! Masz taki sam staż jak ja!«”. Co
prawda, nie był to staż za długi i nigdy nie miał taki się stać. Już w 1963
roku łagodnego Edwarda Fiszera, który dawał podwładnym tyle swobody,
ile tylko było możliwe w PRL-u na początku lat sześćdziesiątych, na stano-
wisku redaktora naczelnego zastąpił inny literat – Jerzy Jesionowski. Przez
pracowników Trójki niezbyt lubiany, nazwany bywał Blaszanym Krokody-
lem. „Jak przyszedł pacyfi kator, to dziewięcioro nas odeszło z programu” –
wspominała Aniela Jasińska. „Naczelny trzymał nas krótko, ale miało to
swoje zalety” – zauważa jednak Wanda Wolańska. „Żeby scalić całe to to-
warzystwo, trzeba było mieć… Powiedziałabym, że coś innego, ale niech
będzie, że silną rękę”.
Okazało się jednak, że nawet najbardziej zasadniczy szef nie był w sta-
nie w pełni ograniczyć młodzieńczej fantazji przedstawicieli nowej redak-
cji. Poza tym, choć w zespole kierowanym przez Jesionowskiego panował
rygor, na antenie stawiano na kontrolowany luz. Coraz mniej było muzyki
klasycznej, a coraz więcej rock and rolla. Nowa rozgłośnia z Myśliwieckiej
od początku istnienia chciała dawać słuchaczom coś, czego dotąd próż-
no było szukać w reżimowych stacjach: muzykę młodzieżową. Przebojów
zza żelaznej kurtyny wcześniej słuchało się właściwie wyłącznie w Radiu
Luxemburg. Władze chciały, by młodzież miała do nich dostęp w sposób
przez nie kontrolowany.
O muzycznej stronie Programu III decydowali wówczas Mateusz Świę-
cicki, muzykolog i kierownik Redakcji Muzycznej, oraz jego przyjaciel Je-
rzy Grygolunas. Święcicki, jak wspomina realizator dźwięku Sławomir
Pietrzykowski, był człowiekiem misiowatym, dość wysokiego wzrostu i ob-
fi tej tuszy, ale zdolny był niesłychanie. To do skomponowanej przez niego
13
„Proszę przygotować
magneto fony... Start!”
melodii Karin Stanek śpiewała, że jadąc autostopem, „możesz bracie prze-
jechać Europę”, a Czesław Niemen, że „Pod Papugami jest szeroko niklo-
wany bar”. Tę drugą piosenkę po raz pierwszy nagrano właśnie w studiu
muzycznym Trójki w listopadzie 1963 roku.
„Kojarzyłem Trójkę z nazwiskami, a nie z wykonawcami. Nazwisko Je-
rzy Grygolunas było dla mnie magiczne” – wspomina dziś wieloletni re-
daktor rozgłośni z Myśliwieckiej, a wtedy jej młodociany słuchacz Woj-
ciech Mann. Na pierwsze urodziny Trójki Grygolunas zaprosił do studia
artystów z Piwnicy pod Baranami. Zjawili się z niezwykłym upominkiem:
prawdziwą „Fenomenalną Atrakcją Światową”, absurdalnym monologiem
urodzinowo-akademiowym „na cześć”:
Mateusz Święcicki
14
„Proszę przygotować magneto fony... Start!”
Atrakcja w światowej wojnie stawała kilka razy przed zgromadzo-
nymi lekarzami jako pokaz naukowy (…). Plecy i lewa łopatka Atrakcji
są ciemno brunatne i porośnięte dwu- do trzycentymetrowymi biały-
mi i czarnymi włosami. Od urodzenia. Matka Atrakcji była rolniczką
i wegetarianką. Owego czasu poszła do chlewa, by przekonać się, czy
bydło zostało nakarmione i napojone. Przy tej okazji matka pochyli-
ła się nad krypą i w tym momencie skoczyła na matkę jedna krowa
i swą lewą nogę położyła na lewej łopatce matki, a swym ciężarem
pokryła matkę. Matka okropnie się przeraziła, a za sześć miesięcy po-
wiła normalne, zdrowe atrakcje z ciemnobrunatnymi włosami i dwu-
do trzycentymetrowymi różowymi i białymi, i czarnymi, i zielonymi
włosami. Od urodzenia.
Taka atrakcja pozwala chyba zrozumieć gęsią skórkę, jakiej młody
Wojciech Mann dostawał na dźwięk padającego z głośnika nazwiska Gry-
golunas.
Młodzi redaktorzy Programu III, lansując nową muzykę, często posu-
wali się do działań, które władzy się nie podobały. Tak było w czerwcu 1962
roku, zaledwie kilka tygodni od rozpoczęcia nadawania, gdy Trójka puś-
ciła relację z pierwszego Festiwalu Młodych Talentów w Szczecinie. De-
biutowali tam na estradzie Helena Majdaniec, Karin Stanek czy Czesław
Wydrzycki (wtedy jeszcze nie Niemen). Za najlepszy zespół uznano tak-
że debiutujących Niebiesko-Czarnych, a wśród duetów zwyciężyło dwóch
słuchaczy Studium Nauczycielskiego Wychowania Fizycznego w Gdańsku-
-Oliwie: Karol Wargin i Krzysztof Klenczon. Laureaci niebawem mieli na
długo zawojować polską scenę muzyczną, ale wtedy, dzięki Trójce, Polacy
usłyszeli o nich po raz pierwszy.
Tę nową muzykę Trójka szybko zaczęła serwować w zupełnie nowa-
torski jak na polskie warunki sposób, bo w audycjach autorskich. Program
jak magnes przyciągał różne osobowości, niezwykłych ludzi, którzy z kolei
ściągali na Myśliwiecką płyty niezwykłych wykonawców zza żelaznej kur-
tyny i puszczali w eter ich piosenki.
15
„Proszę przygotować
magneto fony... Start!”
W styczniu 1963 roku na antenie Trójki pojawiła się nowa, awangardo-
wa audycja o zaskakującym tytule Roman Waschko i jego płyty. Prowadzą-
cego zwerbował Mateusz Święcicki. Powód był prosty: Roman Waschko,
publicysta, konferansjer i znawca jazzu, właśnie wrócił ze Stanów Zjed-
noczonych. „Po tej podróży przywiozłem olbrzymią liczbę płyt, czterysta
longplayów – opowiadał po latach. – Na ówczesne realia było to coś nie-
wyobrażalnego. Święcicki wiedział, że jeśli da mi stałe audycje, cały ten
materiał znajdzie się w taśmotece Programu III”.
Już wtedy zatem dała o sobie znać legendarna przebiegłość i kreatyw-
ność w tworzeniu programu trójkowych kierowników. „Takie były czasy –
mówi Marek Gaszyński. – Bez kombinowania nie mogło się obyć. Wtedy
w katalogu radiowym właściwie nic nie było. Dużo piosenek radzieckich
i muzyki ludowej. Ale nasi słuchacze szukali czegoś innego. Elvis nieko-
niecznie musiał być wydany wczoraj, ale to był Elvis. Żeby móc nadawać
nowe, młodzieżowe utwory, trzeba je było zdobywać prywatnymi kanała-
mi”. Każdy radiowiec zajmujący się muzyką miał więc swoją siatkę „dono-
sicieli płyt”: stewardesy, pilotów albo przyjaciół sportowców, którzy wra-
cając z zawodów za granicą, przywozili czarne krążki.
W czerwcu 1963, rok i dwa miesiące po starcie Programu III, w Opolu
po raz pierwszy odbył się Krajowy Festiwal Piosenki Polskiej. „Wymyślili go
Święcicki i Grygolunas” – wspomina Wojciech Młynarski. Po drugiej edycji
władze zamknęły szczeciński Festiwal Młodych Talentów, bo jego młodzie-
żowy, wywrotowy charakter nie przypadł im do gustu. Opole miało być in-
nym festiwalem, ale było też poniekąd ripostą redaktorów na decyzję partii.
Bo w nowo wybudowanym opolskim amfi teatrze i tak wystąpili laureaci ze
Szczecina. Doświadczona już, dwudziestoletnia, ciemnowłosa Karin Stanek
wzbudziła niebywały entuzjazm, szalejąc z gitarą na scenie. Niebiesko-Czar-
ni z gitarzystą Klenczonem zdobyli wyróżnienie zespołowe. Wyróżniono tak-
że Ewę Demarczyk, Bohdana Łazukę, Urszulę Dudziak i innych. Ale pierw-
szą nagrodę zgarnęli kompozytor Jarosław Abramow i pracująca na co dzień
w Naczelnej Redakcji Muzycznej Polskiego Radia przy Myśliwieckiej autorka
tekstów Agnieszka Osiecka. Nagrodzono ich za Piosenkę o okularnikach.
16
Marek Gaszyński
„Proszę przygotować
magneto fony... Start!”
„Potem koledzy Święcicki i Grygolunas wymyślili imprezę, która nazy-
wała się Giełda Piosenki i miała selekcjonować materiał do następnego
festiwalu” – mówi Wojciech Młynarski. Giełdy odbywały się raz w miesią-
cu w Warszawie, w niedużej kawiarni U Ewy, między pierwszym a drugim
festiwalem w Opolu, i były przeglądem wykonawców z całej Polski. „To
były właściwie imprezy towarzyskie, podczas których panowała wspaniała
atmosfera” – wspomina Młynarski. To dzięki nim odkryto między innymi
Annę German, Marka Grechutę i Piotra Szczepanika.
Szalone inicjatywy trójkowych redaktorów wynikały nie tylko z ich
bujnej wyobraźni i talentu, ale także z tego, że choć mieli pełno pomy-
słów, jednocześnie nie mieli zbyt wielkiego pojęcia o radiowym warszta-
cie. Umiejętności zdobywali na bieżąco, pod kontrolą kierownictwa stacji.
„Oczywiście wszystkie audycje były nagrywane. Nie było mowy o wystę-
pach na żywo. Cyzelowano każde słowo. Także dlatego, że kierownictwo
obawiało się, iż ktoś może powiedzieć coś wbrew linii partii – wyjaśnia Ma-
rek Gaszyński. – Ale do zatwierdzenia dawaliśmy także wszystkie piosen-
ki. Dyktowano nam proporcje. Na dziesięć piosenek emitowanych w ciągu
godziny mogły być nie więcej niż cztery angloamerykańskie. Musiały być
trzy polskie. Trzy pozostałe to albo kadeele, czyli pochodzące z krajów de-
mokracji ludowej, albo utwory włoskie, hiszpańskie czy francuskie. Prze-
strzegano tego bardzo”. Wprowadzano też zapisy na konkretne nazwiska,
a jeśli między Związkiem Radzieckim a Stanami Zjednoczonymi była na-
pięta sytuacja, dokręcano śrubę. „Była albo pełna blokada na angloame-
rykańską muzykę, albo tylko na amerykańską, a angielską można było
nadawać” – mówi Gaszyński. I dodaje: „Myśmy wiedzieli, że Cliff Richards
i The Shadows są Anglikami, a Paul Anka Kanadyjczykiem, ale słuchaczy
to nie obchodziło. Oni chcieli mieć w domu nową muzykę”.
Mimo tych barier i ograniczeń Trójka stała się dowodem na to, że na-
wet najgorszej władzy może przez przypadek wyjść coś dobrego.
Spis treści
Rozdział 1„Proszę przygotować magnetofony… Start!” 5Rozdział 2„Tu UKaeF, muzyka i śpiew” 19Rozdział 3„Dla dorosłych i dla dzieci zaczynamy Program III” 35Rozdział 4„He, he, he, mniam, mniam, palce lizać!” 51Rozdział 5„Będzie dobrze albo źle. Bad or well” 69Rozdział 6„Wyższa szkoła jazdy bez trzymanki” 87Rozdział 7„Halo, halo, tu rządówka” 103Rozdział 8„Czego mniej? O tym się głośno na razie nie mówi” 115Rozdział 9„A co mamy robić? Złe radio?” 129Rozdział 10„Musieliśmy poprzestawiać sobie klapki w głowie” 149Rozdział 11„Odrobina poczucia wyższości” 163Rozdział 12„Niech ten kubek będzie moim drzewem” 179Rozdział 13„Może to być ostatnie nasze spotkanie…” 199Rozdział 14„Trójka wymagała zmian i przystąpiliśmy do działania” 215Rozdział 15„Jestem znów tutaj i jest dobrze” 233
Podziękowania 251Audycje cytowane w książce 252Źródła fotografi i 253
POTRÓJNA dawka humoru, anegdot i wspomnień
Jej pierwszy krzyk w prima aprilis roku 1962 słyszy cała Polska. Już w wieku
przedszkolnym niepokornym charakterem zjednuje sobie tysiące przyjaciół.
Egzamin dojrzałości zdaje ze świetnymi wynikami wiosną 1981 roku, ale praw-
dziwy test czeka ją dopiero kilka miesięcy później. Bój o niezależność i rzetel-
ność toczy także po przełomie roku 1989.
Dzięki rozmowom z ponad setką byłych i obecnych współpracowników oraz
kilometrom taśm archiwalnych Marcin Gutowski stworzył niezwykły portret ro-
dzinny. Biografi a Trójki to nie tylko historia radiostacji. To także opowieść o zna-
nych i kochanych dziennikarzach, którzy każdego dnia udowadniają milionom
wielbicieli Trójki, że w zmieniającym się świecie jej jednej mogą być pewni.
To, że dzisiaj nazywają mnie człowiekiem dowcipnym, tolerancyjnym i czasem inteligentnym, w połowie zawdzięczam mamie i tacie, a w połowie Trójce. Ta książka mi o tym przypomina.
Trójka była muzyczną biblią mojej młodości. Dla audycji Kaczkowskiego, Gaszyńskiego, Manna uciekało się ze szkoły. Bez Trójki nie byłoby muzycznego mnie.
Całe Polskie Radio jest skarbem, a Trójka jego najoryginalniejszą, najcenniejszą częścią.
Jerzy Stuhr
Muniek Staszczyk
Agnieszka Holland
Cena detal. 39,90 złKSIĄŻKI Z DOBREJ STRONY