16
CZERWIEC 2003 Nak³ad 5 000 GAZETA BEZP£ATNA Gazeta Samorz¹du Studenckiego Uniwersytetu Zielonogórskiego ISSN 1730-0975 www.uzetka.uz.zgora.pl www. uzetka .uz.zgora.pl C M Y K Inspiracj¹ do napisa- nia tego artyku³u by³o dla mnie uczestnictwo w "Paradzie Schumana". 10 maja bra³em udzia³ w manifestacji "niewie- dzy". Zamanifestowa³em sw¹ chêæ bycia w Unii, wspólnie z ludŸmi, którzy o Unii wiedz¹ tyle, ¿e trzeba byæ na TAK. Mówi¹c o osobach s³abo poin- formowanych mam na myœli zw³aszcza gimnazjalistów i ich jeszcze m³od- szych kole- gów (przed- szkolaków nie by³o, ale s³y- sza³em g³osy, ¿e kampania dotar³a rów- nie¿ do nich w postaci cu- kierków). Nie zgodzi siê ze mn¹ grono nauczycielskie prowa- dz¹ce takie wynalazki, jak kluby europejskie, mówi¹c, ¿e s¹ oni nierzadko lepiej poinformawani. Co czêsto jest prawd¹, lecz ich informacje s¹ zazwyczaj jed- nostronne, brak w nich obiekty- wizmu. Zapomina siê, ¿e pomiêdzy bia³ym, a czarnym jest szare! Nie ulega dyskusji jednak fakt, ¿e by³o tam wielu ludzi dobrze poinformowanych C M Y K C M Y K C M Y K BACHANALIA - GRILL BACHANALIA - GRILL Œrodowe popo³udnie na Campusie B by³o œwiê- tem kie³basy! Wtedy to w³aœnie odby³y siê Mistrzostwa UZ w Grillowaniu. Dru¿yny staj¹ce w szranki o to zaszczytne miano na miejs- cu zosta³y zaopatrzone w ruszty i najrozmaitsze rodzaje wyrobów masarskich, a tak¿e wêgiel drzewny, podpa³ki p³ynne i dobry humor. Mistr- zostwa przebieg³y smacznie i pachn¹co. Ach, gdyby ka¿da rywalizacja mog³a pozostawiaæ za sob¹ tyle pysznego jad³a... str. 4 KONCERT KONCERT Bachanalia to przede wszys- tkim koncerty na œwie¿ym powi- etrzu. Na parkingu Campusu B zorga- nizowano te najwiêksze. We wtorkowy wieczór spragniona rozryw- ki m³odzie¿ bawi³a siê przy muzyce Oddzia³u Zamkniêtego. Jak siê okaza³o - bawi³a siê doskonale, podobnie zreszt¹, jak sami muzy- cy, którzy zielonogórski koncert na zaliczyli do bardziej udanych. str. 4 WYWIAD Z RAZ DWA TRZY WYWIAD Z RAZ DWA TRZY W œrodê na parkingu Cam- pusu B zagra³ zespó³ Raz Dwa Trzy. Na koncert stu- denci przybyli t³umnie. I nie zawiedli siê - s³yszeli swoje ulubione piosenki. Atmosfera podczas wystêpu, zarówno na scenie, jak i na widowni, wskazywa³a na to, ¿e studenci i muzycy znaleŸli nic porozumienia. Czy by³o tak naprawdê? Dowiecie siê tego czytaj¹c wywiad z Adamem Nowakiem, wokalist¹ zespo³u Raz Dwa Trzy. str. 4 zarówno ze strony euroentuz- jastów, jak i eurosceptyków, którzy zorganizowali swoj¹ kon- trmanifestacjê. Zarówno jednej i drugiej stronie serdecznie dziêkujê za troskê o dobro kraju. Obie strony j¹ deklaruj¹, miejmy nadziejê, ¿e bez wzglê- du na wynik referendum ten stan rzeczy siê nie zmieni i bêd¹ one wspó³pracowaæ ku czci i chwale Rzeczpospolitej Polskiej. Tak, ¿yjemy w demo- kracji, ale jakiej? Oto jedne z jej obrazów - mniejszoœæ demon- struj¹ca swe zdanie ("Unia NIE!") otoczona kordonem policji, która przy okazji krêci film pt. "Zagro¿enie dla kraju". Œmiem w¹tpiæ, czy grupa staruszków z LPR stanowi zagro¿enie dla kraju. By³em w kordonie i rozmawia³em z nimi. Mia³em przyjemnoœæ zamieniæ równie¿ kilka s³ów z cz³onkami M³odzie¿y Wszechpolskiej oraz M³odej Polski. Podzielili siê ze mn¹ swoj¹ opini¹ - za któr¹ jestem im ogromnie wdziêczny. Zachêcam wszystkich do zapoznania siê z ich argumen- tacj¹, a nie ograniczania siê tylko do kampanii promocyjnej prowadzonej przez rz¹d. Niestety standardy polskiej demokracji nie przewiduj¹ kam- panii informacyjnej. Jednos- tronna kampa- nia, na któr¹ p³yn¹ fundusze z bud¿etu Pañstwa, gdy np. w Szwecji obie strony by³y finansowane. O roli telewizji "publicznej" tylko w nazwie lepiej siê nie rozwodziæ, gdy¿ w jej tradycji le¿y ju¿ popieranie polityki rz¹dz¹cych. A nasz "prezydent wszystkich Polaków", który powinien przyj¹æ na siebie rolê mediatora w konflikcie, "zosta³ Europejczykiem", co szumnie oznajmia z bilboardów. c. d. na str.2 Na bachanaliowe szaleñstwa studenci czekaj¹ ca³y rok. Po co? Po to, by wspólnie z wszystkimi ¿akami naszego uniwersytetu pobaw- iæ siê i poszaleæ przy swojej ulubionej muzyce. W tym roku mieliœmy okazjê zobaczyæ na ¿ywo takich weteranów pol- skiej sceny muzycznej jak Oddzia³ Zamkniêty czy grupê Raz Dwa Trzy. Mogliœmy podopingowaæ zawodnikom bior¹cym udzia³ w turniejach darta i bilardu lub poœmiaæ siê na wystêpach kabaretów Hrabi i Kabaretu Strasznych Chamów. A co z ofertami tanecznymi? Jak w tym zakre- sie spisa³y siê kluby studenck- ie? KARTON na Hawajach Najbardziej pomy- s³owym klubem okaza³ siê KARTON, w którym odby³ siê miêdzy innymi konkurs karaoke, a tak¿e imprezy taneczne pod has³ami "Walka P³ci" i "Pla¿owe party w Kar- tonie". Atrakcje te œci¹gnê³y do klubu tak liczn¹ rzeszê m³odych ludzi szukaj¹cych wra¿eñ, i¿ po godzinie 23.00 trudno by³o znaleŸæ sobie choæ odrobinê miejsca w œrodku. No có¿... Pozo- stawa³o siedzenie na murku przed klubem i wielu z nas musia³o siê tym zadowoliæ. Nie by³o jednak tak Ÿle, skoro nikogo to nie zniechêci³o. Stu- dentów przyci¹gnê³y ró¿no- rodne, proponowane im atrakcje. Zreszt¹, kogó¿ nie skusi³aby perspektywa impre- zowania w strojach pla¿o- wych, albo nie zaintrygowa³o- by has³o "Zapraszamy na wieczór szowinistyczno - fem- inistyczny"? A gdy ju¿ ktoœ tam raz wszed³, choæby z czystej ciekawoœci, to zostawa³ do koñca, bo jak tu opuœciæ tego typu party? Na pytanie, który punkt bachanaliowego programu klubu KARTON najbardziej siê podoba³, wiêkszoœæ zgod- nie odpowiada³a, ¿e "Pla¿owe party". A dlaczego? To proste: mo¿na by³o wyci¹gn¹æ z szafy kwieciste chusty, kolorowe rêczniki i w takim przebraniu udaæ siê na imprezê. Nr 7 CZERWIEC " " NieTak NieTak t" t" BACHANALIOWE WSPOMNIENIA - za rok Bis ? Bachanalia na Bahamach, czyli jak klub studencki zmieni³ siê w têtni¹c¹ ¿yciem pla¿ê. c. d. na str. 8 Fot. Pawe³ £awrynowicz

UZetka nr 7 (czerwiec 2003)

  • Upload
    uzetka

  • View
    237

  • Download
    6

Embed Size (px)

DESCRIPTION

http://www.gazeta.uzetka.pl/files/euzetka/pdf/20080929105300.pdf

Citation preview

Page 1: UZetka nr 7 (czerwiec 2003)

CZERWIEC 2003

Nak³ad 5 000G A Z E T A

B E Z P £ A T N AGazeta Samorz¹du StudenckiegoUniwersytetu Zielonogórskiego

ISSN 1 7 3 0 - 0 9 7 5www.uzetka.uz.zgora.pl

w w w . u z e t k a . u z . z g o r a . p lC M

Y K

Inspiracj¹ do napisa-nia tego artyku³u by³o dla mnieuczestnictwo w "ParadzieSchumana". 10 maja bra³emudzia³ w manifestacji "niewie-dzy". Zamanifestowa³em sw¹chêæ bycia w Unii, wspólnie zludŸmi, którzy o Unii wiedz¹tyle, ¿e trzeba byæ na TAK.Mówi¹c o osobach s³abo poin-formowanych mam na myœlizw³aszcza gimnazjalistów i ichjeszcze m³od-szych kole-gów (przed-szkolaków nieby³o, ale s³y-sza³em g³osy,¿e kampaniadotar³a rów-nie¿ do nich wpostaci cu-kierków). Nie zgodzi siê ze mn¹grono nauczycielskie prowa-dz¹ce takie wynalazki, jak klubyeuropejskie, mówi¹c, ¿e s¹ oninierzadko lepiej poinformawani.Co czêsto jest prawd¹, lecz ichinformacje s¹ zazwyczaj jed-nostronne, brak w nich obiekty-wizmu. Zapomina siê, ¿epomiêdzy bia³ym, a czarnymjest szare! Nie ulega dyskusjijednak fakt, ¿e by³o tam wieluludzi dobrze poinformowanych

C M

Y K

C M

Y K

C M

Y K

BACHANALIA - GRILLBACHANALIA - GRILL

Œ r o d o w epopo ³udn iena CampusieB by³o œwiê-tem kie³basy!Wtedy tow ³ a œ n i e

odby³y siê Mistrzostwa UZ w Grillowaniu. Dru¿ynystaj¹ce w szranki o to zaszczytne miano na miejs-cu zosta³y zaopatrzone w ruszty i najrozmaitszerodzaje wyrobów masarskich, a tak¿e wêgieldrzewny, podpa³ki p³ynne i dobry humor. Mistr-zostwa przebieg³y smacznie i pachn¹co. Ach,gdyby ka¿da rywalizacja mog³a pozostawiaæ zasob¹ tyle pysznego jad³a...

str. 4

KONCERTKONCERTBachanal ia

to przede wszys-tkim koncerty naœwie¿ym powi-etrzu. Na parkinguCampusu B zorga-nizowano tenajwiêksze. Wewtorkowy wieczórspragniona rozryw-ki m³odzie¿ bawi³asiê przy muzyce

Oddzia³u Zamkniêtego. Jak siê okaza³o - bawi³asiê doskonale, podobnie zreszt¹, jak sami muzy-cy, którzy zielonogórski koncert na zaliczyli dobardziej udanych.

str. 4

WYWIAD Z RAZ DWA TRZYWYWIAD Z RAZ DWA TRZYW œrodê na

parkingu Cam-pusu B zagra³zespó³ RazDwa Trzy. Nakoncert stu-denci przybylit³umnie. I nie

zawiedli siê - s³yszeli swoje ulubione piosenki.Atmosfera podczas wystêpu, zarówno na scenie,jak i na widowni, wskazywa³a na to, ¿e studenci imuzycy znaleŸli nic porozumienia. Czy by³o taknaprawdê? Dowiecie siê tego czytaj¹c wywiad zAdamem Nowakiem, wokalist¹ zespo³u Raz DwaTrzy.

str. 4

zarówno ze strony euroentuz-jastów, jak i eurosceptyków,którzy zorganizowali swoj¹ kon-trmanifestacjê. Zarówno jedneji drugiej stronie serdeczniedziêkujê za troskê o dobrokraju. Obie strony j¹ deklaruj¹,miejmy nadziejê, ¿e bez wzglê-du na wynik referendum tenstan rzeczy siê nie zmieni ibêd¹ one wspó³pracowaæ kuczci i chwale Rzeczpospolitej

Polskiej. Tak, ¿yjemy w demo-kracji, ale jakiej? Oto jedne z jejobrazów - mniejszoœæ demon-struj¹ca swe zdanie ("UniaNIE!") otoczona kordonempolicji, która przy okazji krêcifilm pt. "Zagro¿enie dla kraju".Œmiem w¹tpiæ, czy grupastaruszków z LPR stanowizagro¿enie dla kraju. By³em wkordonie i rozmawia³em z nimi.Mia³em przyjemnoœæ zamieniærównie¿ kilka s³ów z cz³onkami

M³odzie¿y Wszechpolskiej orazM³odej Polski. Podzielili siê zemn¹ swoj¹ opini¹ - za któr¹jestem im ogromnie wdziêczny.Zachêcam wszystkich dozapoznania siê z ich argumen-tacj¹, a nie ograniczania siêtylko do kampanii promocyjnejprowadzonej przez rz¹d.Niestety standardy polskiejdemokracji nie przewiduj¹ kam-panii informacyjnej. Jednos-

tronna kampa-nia, na któr¹p³yn¹ funduszez bud¿etuPañstwa, gdynp. w Szwecjiobie strony by³yfinansowane. Oroli telewizji" p u b l i c z n e j "

tylko w nazwie lepiej siê nierozwodziæ, gdy¿ w jej tradycjile¿y ju¿ popieranie politykirz¹dz¹cych. A nasz "prezydentwszystkich Polaków", którypowinien przyj¹æ na siebie rolêmediatora w konflikcie, "zosta³Europejczykiem", co szumnieoznajmia z bilboardów.

c. d. na str.2

Na bachanalioweszaleñstwa studenci czekaj¹ca³y rok. Po co? Po to, bywspólnie z wszystkimi ¿akaminaszego uniwersytetu pobaw-iæ siê i poszaleæ przy swojejulubionej muzyce. W tym rokumieliœmy okazjê zobaczyæ na¿ywo takich weteranów pol-skiej sceny muzycznej jakOddzia³ Zamkniêty czy grupêRaz Dwa Trzy. Mogliœmypodopingowaæ zawodnikombior¹cym udzia³ w turniejachdarta i bilardu lub poœmiaæ siêna wystêpach kabaretówHrabi i Kabaretu StrasznychChamów. A co z ofertamitanecznymi? Jak w tym zakre-sie spisa³y siê kluby studenck-ie?

KARTON na Hawajach

Najbardziej pomy-s³owym klubem okaza³ siêKARTON, w którym odby³ siêmiêdzy innymi konkurskaraoke, a tak¿e imprezytaneczne pod has³ami "WalkaP³ci" i "Pla¿owe party w Kar-tonie". Atrakcje te œci¹gnê³ydo klubu tak liczn¹ rzeszêm³odych ludzi szukaj¹cychwra¿eñ, i¿ po godzinie 23.00trudno by³o znaleŸæ sobiechoæ odrobinê miejsca wœrodku. No có¿... Pozo-stawa³o siedzenie na murkuprzed klubem i wielu z nasmusia³o siê tym zadowoliæ.Nie by³o jednak tak Ÿle, skoronikogo to nie zniechêci³o. Stu-dentów przyci¹gnê³y ró¿no-rodne, proponowane imatrakcje. Zreszt¹, kogó¿ nieskusi³aby perspektywa impre-zowania w strojach pla¿o-wych, albo nie zaintrygowa³o-by has³o "Zapraszamy nawieczór szowinistyczno - fem-inistyczny"? A gdy ju¿ ktoœtam raz wszed³, choæby zczystej ciekawoœci, tozostawa³ do koñca, bo jak tuopuœciæ tego typu party? Na pytanie, który punktbachanaliowego programuklubu KARTON najbardziejsiê podoba³, wiêkszoœæ zgod-nie odpowiada³a, ¿e "Pla¿oweparty". A dlaczego? To proste:mo¿na by³o wyci¹gn¹æ z szafykwieciste chusty, kolorowerêczniki i w takim przebraniuudaæ siê na imprezê.

Nr7CZERWIEC

"" N i e T a k N i e T a k t "t "

BACHANALIOWE WSPOMNIENIA - za rok Bis?

Bachanalia na Bahamach, czyli jak klub studencki zmieni³ siê w têtni¹c¹ ¿yciem pla¿ê.

c. d. na str. 8

Fot.

Paw

e³£a

wry

now

icz

Page 2: UZetka nr 7 (czerwiec 2003)

w w w . u z e t k a . u z . z g o r a . p l

2 RÓ¯NE

Ilona Pawłowska: Jak to wszystko się zaczęło?

Paweł Pieniążek: Był sobie pokój w akademiku, gdzie mieszkał Łukasz Wożnicki, wokalista, i Tymoteusz Chwi-stek, basista. Od początku poja-wiała się tam zgraja ludzi z róż-nych klimatów muzycznych i kulturowych. Ludzie ci spotyka-li się najczęściej na imprezach, i tam spędzali czas twórczo – muzycznie. Potem zaczęliśmy z naszą muzyką wychodzić do ludzi. Zadebiutowaliśmy na „Wysypisku” (przegląd amator-skiej twórczości scenicznej or-ganizowany przez klub „Gę-ba” – red.), potem „Wysypisko” stało się już naszą tradycją. Na każdym prezentowaliśmy nowy utwór. W tym czasie, a było to około półtora roku temu, utwory powstawały spontanicznie. Te-raz gramy dużo więcej koncer-tów, na różnym poziomie, dla różnej publiczności. Ale już wyłania się prawdziwy zespół rozrywkowy.

I.P.: Kiedy postano-wiliście, że to może być dobry zespół i możnaby się nim zająć na poważnie?

P.P.: Kiedyś zapyta-łem Łukasza, wokalisty, czy on myśli, że naprawdę coś z tego będzie. A on wtedy z całym przekonaniem powiedział, że na pewno, choć wtedy jeszcze nic tego nie zapowiadało. Po raz pierwszy natomiast poczuliśmy się jak zespół, gdy zagraliśmy w klubie „Karton” swój własny, odrębny koncert.

I.P. W czasie Bacha-naliów w „Czterech Różach dla Lucienne” był organizowany przegląd piosenki studenckiej, który wygraliście. Czy ten prze-gląd jakoś zmienił waszą sytu-ację jako zespołu?

P.P.: Tak, teraz mo-

żemy sobie napisać w historii zespołu, że wygraliśmy przegląd podczas Bachanaliów. W tym roku był on raczej skromny, ale nabiera rozmachu. Za rok wy-stąpimy tam już jako laureaci. Jestem zadowolony z tego, że wygraliśmy, ale jestem jeszcze bardziej zadowolony, że daliśmy naprawdę dobry koncert.

I.P.: Jesteście dość popularnym zespołem, gracie w „Kartonie”, „Gębie”, zagrali-

ście w poznańskim „Puzonie”, a ludzie najwyraźniej lubią słu-chać waszych piosenek. Czy nie myślicie o tym, żeby wykorzy-stać swoją: popularność, grać również w innych klubach, po-kazać się szerszej publiczności?

P.P.: Myślę, że mamy taki potencjał, żeby gdzieś grać, o coś zawalczyć. Mamy prze-cież talenty, które się nie powta-rzają: głos Moniki, świeży talent BeatBoxa... Brakuje nam tylko zorganizowania i czasu. Prak-tycznie nie spotykamy się na próbach. Gramy wtedy, kiedy trzeba wystąpić, przed koncerta-mi.

I.P.: Ale jednak jeste-ście popularni...

P.P.: Mamy swoja publiczność. Ludzie znają nie-które nasze piosenki, na wystę-pach domagają się ich. Nie wiem z czego wynika ta popu-larność. Być może z tego, że mamy swój styl. Gramy bardzo różną muzykę, ponieważ jeste-śmy różni. Wykonujemy wy-łącznie własne kompozycje. To jest taka ogólna zasada, choć są wyjątki. w naszej muzyce jest blues, funky, hip hop, poezja śpiewana, ballady, pastisze. Du-żo jest humoru w naszych pio-senkach. Takich utworów nie usłyszycie w radiu, bo są nieko-mercyjne.

I.P.: W takim razie gdzie was będzie można usły-szeć?

P.P.: 18 czerwca za-gramy na Muzycznej Scenie Młodych W klubie „Kotłownia”, w towarzystwie pięciu innych zespołów, a po nas zagra gwiaz-da, prawdopodobnie zespół „The Cree”.

Niekomercyjny zespół rozrywkowy Są wśród nas, studentów osoby, które poza nauką znajdują czas na rozwijanie swoich zainte-

resowań, pasji. Zespół „Pokój 121” stworzyli studenci, którzy po prostu chcieli tworzyć muzykę. Mieszkali w akademiku „Vicewersal”, gdzie żyli, bawili się, tworzyli. Teraz mają już własny repertuar, kilkanaście kompozycji, a za sobą wiele koncertów, przeglądów, konkursów. Mają wierną publiczność. Zespół tworzą: Łukasz Woźnicki, Monika Piotrowska (wokaliści), Tymoteusz Chwistek (gitara, gitara basowa), Piotr Orlak (bębny), Paweł Pieniążek (gitara akustyczna) oraz Jakub Żmijewski (human Be-atBox). O swojej historii, publiczności, koncertach i planach opowiedzą sami. Jako pierwszy - gitarzy-sta, Paweł Pieniążek.

I.P.: Zatem do zoba-czenia na koncercie!

Postanowiłam rów-

nież porozmawiać z Moniką Piotrowską, wokalistką, jedyną kobietą w „Pokoju 121”.

Ilona Pawłowska:

Jak to się stało, że trafiłaś do zespołu?

Monika Piotrowska: Dokładnie pamiętam tamten dzień. Była Scena Otwarta w „Kartonie”, chłopaki napisali piosenkę i przyszli do mnie, bo kiedyś mnie słyszeli. To była „Amelia”, którą wtedy zaśpie-wałam i... już zostałam w zespo-le.

I.P.: Czy jest taka piosenka, którą chciałabyś za-śpiewać?

M.P.: Zaśpiewać można wszystko, najważniejsza jest muzyka. Najpierw jest mu-zyka, potem tekst.

I.P.: Można powie-dzieć, że nie jesteś już debiutant-ką, bo „Pokój 121” nie jest two-im pierwszym zespołem.

M.P.: Śpiewam już od 10 lat. Zaczęło się w szkole podstawowej, potem był „Teatr Rozrywki” w Chorzowie, gdzie przez 5 lat śpiewałam w musica-lach. Śpiewałam też w różnych zespołach wokalnych (również w Śląskim Zespole Pieśni i Tań-ca). Występowałam na festiwa-lach, konkursach (wiele z nich wygrałam), koncertowałam we Francji i we Włoszech.

I.P.: Po tych wszyst-kich sukcesach trafiłaś do Zielo-nej Góry i muzycznie nie stało się nic, dopóki nie spotkałaś na swojej drodze obecnego zespo-łu, dopóki nie weszłaś do „Po-koju 121”.

M.P.: To raczej „Po-kój 121” przyszedł do mnie! Dali mi pół godziny na naucze-

nie się piosenki, zaśpiewałam, i wszystkim się spodobało, o dzi-wo! Teraz czekamy na przegląd w „Kotłowni”, do którego już się zakwalifikowaliśmy. A jeśli tam damy dobry koncert, kto wie, może zagramy w amfite-atrze?

Atmosfera akademika może nie zawsze służy nauce,

ale na pewno służy rozwojowi młodych osobowości i pomaga realizować się także na płasz-czyźnie muzyki. Jeżeli chcecie poznać „Pokój 121” możecie zajrzeć na ich stronę internetową www.pokoj121.prv.pl .

Piotr „Orzeł” Orlak— żaden bęben nie jest mu obcy...

Tymoteusz Chwister basista zespołu „Pokój 121”

Kuba „BeatBox” Żmijewski— na bębnach zna się rów-nie dobrze jak „Orzeł”, lecz dźwięki wydobywa za pomocą ust.

Dawniej mieliśmy demokrację ludową, a teraz nija-ką. Niemówienie całej prawdy jest ewidentnym oszukiwaniem społeczeństwa. Jak w czasach PRL-u mami się naród złotymi wizjami. Prezentuje się jakie korzyści przyniesie Unia Euro-pejska, zapominając o kosztach. Unia to nie jest instytucja chary-tatywna – to normy, prawa i obowiązki, to także bagaż kultu-rowy i ideologiczny. Nie jest to potrawa lekko strawna. I nic nie polepszy się z dnia na dzień, by wyciągnąć korzyści z integracji nie wystarczy czekać, należy działać.

Ostatnio często mówi się o interesach Polski w świe-cie, w Europie, Unii Europej-skiej, lecz zapomina się o intere-sach „Polski w Polsce”. Nie wszyscy wyjadą! Stagnacja go-spodarcza, odkładanie reform, do opisu sytuacji naszego kraju świetnie nadaje się sentencja „Czym dalej w las, tym ciem-niej”. Posłowie zapomnieli o swoim ślubowaniu - "Uroczyście ślubuję rzetelnie i sumiennie wykonywać obowiąz-ki wobec Narodu, strzec suwe-renności i interesów Państwa, czynić wszystko dla pomyślności Ojczyzny i dobra obywateli, przestrzegać Konstytucji i in-nych praw Rzeczypospolitej

Polskiej." Jakoś nie widzę w nim wzmianki o partyjnictwie, łapówkarstwie i oszustwach. Niestety prawdą jest, że sami ich wybraliśmy. Jaki naród, tacy przedstawiciele.

Budujemy tożsamość Europejską zapominając o na-szej własnej – polskiej. Nie nale-ży się łudzić, ale na tym konty-nencie zawsze będziemy naj-pierw Polakami, a dopiero póź-niej Europejczykami. No i nie można zapominać, że Unia nie ma wyłączności na tę tożsa-mość. Nachalna „europeizacja” w wykonaniu Unii Europejskiej to nic dobrego. Po 1989 roku zauważa się zanik idei stanowią-cych siłę każdego narodu. Brak w nas patriotyzmu (nie mylić z nacjonalizmem). Nie szanujemy własnej tożsamości. 10 maja na Placu Zamkowym w Warszawie obie strony posługiwały się symbolami narodowymi. Mate-riały mające na sobie godło pań-stwowe, barwy narodowe lądo-wały w śmietniku lub pod buta-mi „Patriotów”. O ekologii już nie wspominając – edukacja ekologiczna wśród młodzieży gimnazjalnej przejawiała się w postaci kolekcjonowania maku-latury ze stoisk różnych organi-zacji pozarządowych. Śmiem wątpić, czy choć jedna trzecia była do nich adresowana albo

czy trafią one do ich rodziców. Już niedługo mamy

szansę decydować o sobie, stwierdzić, czy mamy poczucie własnej wartości – pójść do urn. Tym razem nie ma odniesienia zdanie, że „prawda zawsze leży pośrodku”. Nie odnosi się ona do karty referendalnej – trzeba wybrać albo TAK albo NIE. A gadanie, że istnieje środek w postaci nie głosowania jest zwy-kłą głupotą. Rezygnowanie ze swych praw świadczy o braku szacunku do samego siebie. Nikt nie może ignorować faktu, że Unia Europejska, z całą swym dorobkiem z wadami i zaletami może mieć wpływ na jego życie, to nie jest jakaś historia z gatun-ku political fiction. To się dzie-je!

Zrywając z tradycją pokazywania argumentów jed-nej strony zachęcam do odwie-dzenia strony internetowe „na NIE” - www.innestrony.pl i porozmawiania z eurosceptyka-mi. Zbytni entuzjazm jest choro-bliwy. Wykonajcie swój obywa-telski obowiązek w sposób rze-telny i umiejcie bronić swego zdania. A nie mówić tylko tak, tak, tak, nie, nie, nie. Pełnymi zdaniami proszę.☺

Mirt

" N i e T a k t "

Page 3: UZetka nr 7 (czerwiec 2003)

w w w . u z e t k a . u z . z g o r a . p l

Zapytaliśmy przypadkowe osoby, co planują robić podczas wakacji. Oto co powiedzieli:

3 W Y W I A D

Będziemy jeździć nad morze i opalać się. W wolnych chwilach pracuję i zarabiam na studia.

Kamil, I rok

Wakacje spędzę z przyjaciółmi w Niemczech. Raczej nie nastawiam się na pracę.

Ewelina, I rok

Też pójdę do pracy. Jeśli chodzi o odpoczynek, to w grę wchodzą tylko krótkie wyjazdy w czasie weeken-dów.

Iwona, I rok

W czerwcu mam eg-zaminy, w lipcu pojadę nad mo-rze, będę tam pracował jako ratownik. W sierpniu chciałbym pojechać na Woodstock, może też nad jezioro i na koncert Lin-kin Park do Berlina. We wrze-śniu mam praktyki.

Bartek

Będę pracować całe wakacje. Jeżeli zdarzy się odpo-czynek, to tylko w weekendy, może pojadę do Przełaz nad jeziorko.

Ewa, I rok

Większość wakacji spędzę w Zielonej. Wybieram się w góry, będę brał udział w maratonie kolarskim. Sta-wiam zdecydowanie na od-poczynek.

Hubert, IV rok

Wasze opinie:

Może nie uwierzycie, ale dla mnie najpiękniejsze wa-kacje to takie, kiedy mogę po-zwiedzać, ale... No właśnie, to ale. Nie chodzi mi o odwiedza-nie różnorakich miejsc, gdzie muszę trzymać się ściśle grupy i patrzeć na to, o czym akurat mówi przewodnik. Wolę być przewodnikiem sama dla siebie, zatem wybieram to, co czasem tylko mi się podoba – a jest to często dziwne. Jeżeli dysponuje-cie większym „zaskórniakiem”, proponuję Wam dwa ciekawe miejsca, oddalone nieco od sie-bie – ale studenckie wakacje są przecież długie!

Po pierwsze proponu-ję Wam Montmartre w Paryżu oczywiście. Piękne, aczkolwiek wąskie – co w niczym nie prze-szkadza – uliczki. Odczuwalny jest tu niesamowicie klimat tego miejsca. Znajdziecie tu wielu artystów, wykonujących np. portrety. Każdy z Was może

sobie ta-k o w y zamówić za parę franków. Usłyszy-cie też dużo cie-k a w e j m u z y k i wykony-w a n e j p r z e z g ra j kó w przebywających na tych ulicz-kach. Dla tych, którzy kochają przyrodę, natura stworzyła tu istny raj. Niesamowicie dużo zieleni, wszelakich krzewów, powyginanych drzewek etc. Cud nad cudy! Jeżeli zmęczycie się już przemierzaniem uliczek, nic prostszego jak wybrać się do położonego nieopodal kościoła, Sacre Coeur. Nie możecie go nie zauważyć! Z dala emanuje od niego niesamowita biel, czystość nieskazitelna – bynajmniej taki

STUDENT ZA GRANICĄ był jak go w i d z i a -łam... Tu spotkacie w i e l u l u d z i , możecie nawiązać n o w e znajomo-ści, rów-nież po-s łu c h a ć muzyki ,

wykonywanej często na gitarach przez turystów.

Drugim z interesują-cych (bynajmniej dla mnie) miejsc, a zarazem niesamowicie kontrowersyjnym jest Speaker’s Corner, położony w Hyde Park, w Londynie. Jest to drewniany podest czyt. mównica. Często kojarzony jest z drewnianym wychodkiem... aczkolwiek nie spełnia roli szalety – to na pew-no. Olbrzymia równina i nasza mównica! Po co macie to zoba-

czyć? Fakt, oglądać może i nie ma co ale usłyszeć (o ile w stop-niu pozwalającym na to, znacie angielski, tudzież inne języki) jest i to dużo ciekawych rzeczy. Sami możecie również wypo-wiedzieć się na temat jaki tylko chcecie. Czy będą to zarzuty do jak najbardziej poważanej perso-ny, czy Wasze ideologie życio-we. Tu macie pewność! Nie istotne co zostanie powiedziane, nikt Wam za to nic nie zrobi – po to jest to miejsce. Dlatego też często słychać lecące wyzwiska, krzyczący tłum ubrany na biało, no bo przecież należy każdego uświadomić, że Jezus nadal żyje i jeden z nich to właśnie nasz Pan. Jeżeli zatem po sesji chce-cie się jakoś wykrzyczeć to miejsce będzie dla Was ideal-nym. Nawrzucać możecie komu chcecie i ile wlezie. Polecam.

Beata Karpuk

Page 4: UZetka nr 7 (czerwiec 2003)

w w w . u z e t k a . u z . z g o r a . p l

4 F E L I E T O N Y

Nie lubię się umar-twiać, bo i ascetyzm dawno już wyszedł z mody. Chyba z sym-patii do samego siebie twierdzę, że chodzenie na nocne seanse do kina, zdrowiu i nastrojowi na-stępnego dnia nie służy. Jednak mimo wszystko targnąłem się na moje siły witalne i wybrałem się na prapremierę filmu minutę po północy. Po przyzwoitej dawce kofeiny zwarty i gotowy prze-kroczyłem próg zielonogórskie-go kina „Wenus”. Co się okaza-ło? Inni też nie położyli się jak zwykle o 21. Dotąd myślałem – gdzież student wytrzymałby choćby do 22. Jak to się czło-wiek może mylić. A jednak można. My studenci potrafimy – nie zawiedliśmy. Na studenckiej (zorganizowanej przez Parla-ment Uczelniany Samorządu Studenckiego) prapremierze reaktywacji Matrixa było nas tyle, co wygodnych fotelików w kinie. I to cieszy. W końcu ta prapremiera była dla nas.

W kolejce do wejścia trochę niecierpliwie przestępo-wałem z nogi na nogę zacieka-wiony tym, czym zadziwią tym razem twórcy kolejnej części filmu, którego ostatnia część stała się przełomem w historii kina. (Takie dreptanie w miej-scu, swoją drogą to dobry spo-sób na przymykające się powie-ki). Wracając do mojego fotelika

trzeba stwierdzić, że rzeczywiście był ni-czego sobie, bo pod-czas trzeciej reklamy, przed rozpoczęciem Matrixa, skutecznie przeniósł mnie do krainy snów. Jak tu nagle coś nie huknie. Jak nie łupnie. Prze Bóg! Ktoś leci, coś eksploduje i dlaczego ona spada z tego wie-żowca tak powoli, że

ma okazję postrzelać sobie w międzyczasie, a my możemy pooglądać ją sobie z każdej stro-ny? Nieważne. Zaczęło się. Dru-ga część Matrixa weszła na ekrany polskich kin. Tak, to już dziś. Dzień, na który czekali zapaleni entuzjaści poprzedniej części.

Muzyka pulsuje mi w uszach, oczy wpatrują się w ekran i zapominam, że o tej po-rze powinienem przewracać się na drugi bok. Widzę odrealnione pościgi i niewiarygodne sceny walki na czele z niezniszczal-nym, półboskim Keanu Reeves. Ubrany w przedziwny strój a`la sutanna bez koloratki rozgramia bataliony błyskawicznie klonu-jących się (czy coś w tym rodza-ju) facetów w czerni. Neo zgod-nie z zaleceniami scenariusza i reżyserii miota bez większego wysiłku przeciwnikami i tam, i tu, i tak, że wyżej już nie można. Bez problemu lata ponad mia-stem, znów zatrzymuje w po-wietrzu lecące w jego stronę kule. Jego uderzenia mają siłę młota pneumatycznego na zwiększonych obrotach, a ten kto podejdzie mu pod rękę szy-buje, aż zatrzyma się na którejś ścianie z kolei. Wszystko w dobrym stylu, bo bezkrwawo. Żadnej krwi na ekranie - to do-piero trzeba umieć uderzyć. Neo był, co tu ukrywać, najszybszy,

bezbłędny, a nawet zdarzyło się, że romantyczny. Co za gość - pomyślałem. W ogóle naj... Przepraszam Cię Spiderman. Kiedyś wystarczyło założyć kostium gdzieś w ciemnym za-ułku wzbić się w niebo i urato-wać staruszkę od zgrai rabu-siów. Pamiętam z czasów bło-giego dzieciństwa nad komik-sem, że tak było. Dziś idę na seans gdzie wszystko migoce i tańczy przed oczami, i okazuje się w efekcie końcowym, że nie ma rzeczy niemożliwych. Su-perbohaterowie spuściliby nos na kwintę widząc, co dzieje się na ekranie.

Efekty specjalne w Matrixie – Raktywacji zapiera-ją dech w piersiach i film pod tym względem jest do obowiąz-kowego obejrzenia. Pomimo niesamowitości obrazów, które przesuwały się na ekranie pod-czas ponad dwugodzinnego seansu, czekałem na zakończe-nie. Nie dlatego, że spieszno mi było do wygodnej poduszki, ale po to żeby zobaczyć, czym za-skoczą twórcy filmu pod wzglę-dem treści. Czekałem, czekałem i się nie doczekałem... Byłem świadkiem niesamowitego show, ale miałem wrażenie, że treść była potrzebna tylko po to, by logicznie powiązać efekty specjalne. Czy lubicie filmy z napisem końcowym „c.d.n.” i to jeszcze w dodatku w kinie, gdzie słono płaci się za bilet? Ja też nie. Po niesamowitych do-znaniach wizualnych w momen-cie zakończenia filmu poczułem się jakbym obejrzał operę my-dlaną. Czy trzecia część Ma-trixa będzie tylko i wyłącznie wielkim widowiskiem? Chętnie to sprawdzę. Jeśli tak – na czwartą część już się nie wybio-rę.

JAN WALCZAK

Niektórzy ludzie

mówią przez sen, inni mają halucynacje lub skurcze, lu-natykują, zgrzytają zębami, krzyczą, wyskakują przez okno, śmieją się a czasem chrapią. W sumie to nie ma większego znaczenia, co wyprawiasz nad ranem – i tak i tak przychodzi kres tego wszystkiego.

Stukot, łomot, świst niesamowity. To wróg każde-go z nas – BUDZIK. Bębenki w uszach z hukiem obijają się o siebie, grając przy tym marsza żałobnego. Skó-ra przybiera buraczkowego kolorytu ze względu na gotu-jącą się w żyłach krew, a w głowie odmawiasz litanię z prośbą o jeszcze 10 minut (lepiej 20) spokoju.

Człowiek próbuje się jakoś przy tym ratować, energicznie machając ręko-ma by budzący wynalazek unieszkodliwić. Czynność ta jest jednak niebezpieczna. Twój zapał daje się we znaki. Spadasz z łóżka robiąc sobie ku – ku na czole i skręcając ramię. Boli? Wydaje Ci się. Zbierasz się w jedną całość i

p a d a s z znowu na wyro mru-cząc pod n o s e m sentencje łacińskie. To nie pomaga, więc prze-chodzisz do planu B: bie-r z e s z

poduchę i ściskasz nią swo-ją głowę, robiąc przy tym nie-zły raban. To tym bardziej nie pomaga, wręcz przeciwnie - zaczyna Ci się kręcić w gło-wie z duchoty.

Studencie – pora wstać!!!

Podnosisz się ze skwaszoną miną i mkniesz w kierunku wodopoju by ostu-dzić pragnienie – wodą. Z lodówki wyjmujesz z bły-skiem w oczach zimny sok pomarańczowy. Machasz jednak kartonem ze łzami w oczach, stwierdzając, iż jest pusty. No cóż... Nie wiesz czy zacząć gryźć ściany czy szlochać. W każdym razie nie ma na to czasu – cho-wasz język i lecisz się ogar-nąć. Delikatnie układasz po-tarmoszone włosy ze wzglą-du na dolegliwość pt. ból gło-wy. Wkładasz wdzianko i na zajęcia. Po drodze na spokoj-nie obmyślasz jaki jest dzień tygodnia i czy opłaca się kon-centrować na nauce – prze-cież tak czy siak Twoje my-ślenie jest dzisiaj upośledzo-ne... Po drugim wykładzie zziajany, zmęczony, zdysza-ny, zasapany lecisz pod ma-szynę by nabyć czwartą ka-

PRZYGODY JASIA WÊDROWNICZKA

ŻYWOT STUDENTA POCZCIWEGO Matrix po raz drugi, Matrix po raz trzeci...

wę, która umożliwia Ci jako – taką sprawność psychiczną. Choć Cię muli, drżą Ci łapki, masz tik nerwowy nogi, a palce lewej ręki wkładasz do oczu by podtrzymać powieki (Nie tak mocno! Nie z takim zaparciem! Zobacz, co zrobi-łeś! W prawym oku rzęs nie masz! Nie płacz! Może dzięki przeszczepom znowu odro-sną?!) – wszystko jest w naj-lepszym porządku. Znajomi próbują pogadać o czymkol-wiek, ale Ty masz kłopoty z koncentracją i trudności w zrozumieniu najprostszych informacji, a co gorsze – nie nadążasz za rozmową. Mę-czysz się tak jeszcze z 6 go-dzin snując się jak duch – Twój stan jednak szybko przechodzi gdy kolega pro-ponuje kolejne nocne wyj-ście. Trzeba przecież zgrać się z otoczeniem, nawiązy-wać nowe znajomości, roz-szerzać horyzonty w kontak-tach międzyludzkich.

Powraca humor, co?

Masz wrażenie jak-byś się na nowo narodził. Jest Ci wesoło, nie czujesz zmęczenia, chce Ci się tań-czyć, jadaczka Ci się nie za-myka – brawo!- to są symp-tomy prawego studenta, re-agującego na hasło: IMPRE-ZA. Prędziusiem powracasz do domu, w nogach masz tyle siły, że mógłbyś spokoj-nie brać udział w maratonie, (kto wie czy byś go nie wy-grał). Odkładasz notatki i... karuzela od nowa!!!

Miłej zabawy stu-dencie!

Ania Spanbrucker

ski - w tym roku, stanęło jedena-stu śmiałków. Wygłaszali mowy na jeden z trzech tematów kon-kursowych. W skład jury, pod przewodnictwem mgr Iwony Pałuckiej-Czerniak, obok kadry pedagogicznej, weszli również laureaci poprzednich edycji kon-kursu. Największym powodze-niem wśród mówców, cieszył się temat, w którym młodzi ora-torzy argumentowali, że popra-wiać natury nie warto. Wygło-szenia mowy na ten temat pod-jęło się, aż siedmiu uczestników. Mniejszą popularność zyskał temat dotyczący etyki dzienni-karskiej. Natomiast jedna ze zwyciężczyń tegorocznej edycji, Kaja Rostkowska, jako jedyna podjęła się przekonania jury i publiczności o tym, że „Gał-czyński wielkim poetą był”. Zrobiła to tak skutecznie, że nie pozostawiła chyba nikomu żad-nych wątpliwości, co do warto-ści i znaczenia utworów poety. Kaja jako zdobywczyni tego-rocznego Złotego Lauru Orator-skiego, nie kryła zaskoczenia i radości. Jak stwierdziła, ten kon-kurs, skłoni ją z całą pewnością do głębszego zainteresowania się tajnikami retoryki. Wszyst-kim laureatom konkursu gratu-lujemy i życzymy dalszych suk-cesów.

Czy potraficie sku-tecznie przekonać słuchacza o swojej racji? To wielka sztuka. Szczególnie wówczas, gdy temu co mówicie przysłuchuje się całkiem pokaźna grupa na wi-downi, a w jury zasiadają spe-cjaliści, których nie tak łatwo przekonać.

14 maja, odbyła się już czwarta edycja Konkursu Krasomówczego, którego orga-nizatorem jest Katedra Komuni-kacji Językowej i Społecznej. Nasza redakcyjna koleżanka, Kaja Rostkowska, studentka pierwszego roku dziennikar-stwa, została laureatką tegorocz-nego Konkursu Krasomówcze-go, o czym informujemy z wiel-ką przyjemnością. Ex aequo, pierwsze miejsce zajęła Anna Gruszka, która dodatkowo zo-stała wyróżniona nagrodą indy-widualną prof. Mariana Bugaj-skiego. Srebrny Laur wywalczy-ła Dorota Kurian. Trzeciego miejsca w tym roku nie przyzna-no. Wyróżniono natomiast Ka-rolinę Ruczewską. Swoją nagro-dę, publiczność przyznała Doro-cie Kurian, która rozbawiła wi-downię wyliczając współczesne sposoby ulepszania naturalnego piękna.

W szranki o - Złoty, Srebrny i Brązowy Laur Orator-

Profesor Stanisław Borawski podkreślił, że poziom tegorocznego konkursu charak-teryzował się dużą dynamiką. Wśród wszystkich prezentacji, można było wyróżnić dwa nur-ty. Pierwszy to wystąpienia oparte na klasycznych regułach, drugi to wystąpienia wykorzy-stujące elementy wdzięku, ak-torstwa, a nawet... kokieterii. Konkurs Krasomówczy stał się już tradycją, z której mogą być dumni nie tylko studenci dzien-nikarstwa.

Wszyscy uczestnicy konkursu otrzymali nagrody książkowe. Trzech najlepszych ominie również egzamin z reto-ryki. Z roku na rok rywalizacja oratorska jest na coraz wyższym poziomie, a konkurs staje się imprezą, która zaczyna przycią-gać coraz więcej widzów. Ten konkurs tętni już własnym ży-ciem. W przyszłym roku kolej-ny. Może warto sprobować.

Nikt nie będzie pa-miętał Twoich sekretnych myśli na jakiś temat. Musisz je naj-pierw wyrazić. W tym roku wielu uczestników konkursu wywarło ogromne wrażenie na publiczności. W przyszłym roku możesz to być Ty!

Jan Walczak

Powiedzieć, trzeba potrafić – IV Konkurs Krasomówczy

Osiedle szarych, pio-nowych i poziomych bloków, na którym przed laty żyłam, do dziś jest miejscem moich ciągłych ucieczek od rzeczywistości ; od smutnych poranków, bezowoc-nych popołudni i przerażających wieczorów; od zgniłego zapachu ciśniętych w kąt nadziei i tęsk-not.

Pamiętam, że wtedy z

niecierpliwością czekaliśmy spektakularnego przyjścia Nocy, gdzie, w owym czasie, granica pomiędzy jasnością a ciemno-ścią zdawała się w ogóle dla nas nie istnieć. Wystawialiśmy wówczas glinianą miseczkę pełną domowej roboty ciaste-czek, których słodki zapach wabił skutecznie Tę , której tak mocno pożądaliśmy.

Witaliśmy Ją na okrą-

głym placu zabaw, gdzie jakiś Dorosły powsadzał do naszej piaskownicy czerwone róże.

Przychodziła punktu-alnie w towarzystwie swych wiernych poddanych i skrupu-latnego kronikarza nocnych ekscesów, który w pełni odsła-niał przed nami swe pomarsz-

czone i stare oblicze o porcela-nowej cerze. Zawsze naśmiewa-liśmy się z jego niezmienionego od tysiącleci, pytającego i zdu-mionego wyrazu twarzy, który zdawał się mówić : „Jak to? Niemożliwe? Ach, więc to tak ?”

Talerzyk stał, karuze-

la obciążona naszymi ciałkami wirowała, a wraz z nią całe osie-dle - miliony żółtych punkci-ków, za którymi pochowali się ludzie i tylko ich nikłe cienie zwiastowały, że w ogóle są, że żyją.

Potem żegnaliśmy się

i po cichu, lekko oszołomieni, wracaliśmy do naszych domów wąskimi piętrami i półpiętrami, skąpanymi w gęstym mroku. Wracaliśmy do mieszkań prze-siąkniętych zapachami mydeł i szamponów oraz ciepłem śpią-cych istnień. Ogrzewaliśmy swe zziębnięte ciała, ustawiając je tak, by padały nań promienie księżycowe.

Do mnie Noc przy-

chodziła pierwsza. Zawsze my-ślałam, że z powodu mojego

wieku. Byłam bowiem najstar-sza. Dopiero później zrozumia-łam czym się kierowała. Siadała więc cichutko na parapecie me-go dziecięcego pokoju, otulała się szczelnie granatowym płasz-czem i wpatrywała się z uwagą w senne twory mojej wyobraź-ni, która pobudzona Jej wzro-kiem, niczym skurczem, rodziła obrazy, gdzie kolory zlewały i rozszczepiały się tworząc nie-kiedy bardzo prowokacyjne konfiguracje. W sennej malignie solennie obiecywałam sobie, że już nigdy nie opuszczę mego bezpiecznego domu, że do utra-ty tchu będę kochać moich bli-skich, i że koniecznie zrobię coś z tą czarną czeluścią pomiędzy łóżkiem a ścianą, z której każ-dej nocy wymaszerowywały hordy hitlerowców w metalo-wych hełmach.

Dni były już tylko po

to, by skoro przeniknięty wilgo-cią świt, po odgarnięciu z czoła zlepionych potem kosmyków włosów, poopowiadać sobie mgliście zapamiętane zdarzenia poprzedniej nocy...

Gabi

Kiedy przyjdzie noc…. . .

Page 5: UZetka nr 7 (czerwiec 2003)

w w w . u z e t k a . u z . z g o r a . p l

Fot.

Paw

eł Ł

awry

now

icz

Fot.

Paw

eł Ł

awry

now

icz

5 L I S T Y D O R E D A K C J I

Jednym z wydarzeń tegorocznych Bachanaliów była II edycja Uniwersyteckiego Festiwalu Amatorskiego K r ó t k i e g o M e t r a ż u Francuskojęzycznego. Festiwal ten organizowany jest przez s e k c j ę f r a n c u s k ą Nauczycielskiego Kolegium J ę z y k ó w O b c y c h i sponsorowany m.in. przez Ambasadę Francji. Ideą, która od początku przyświeca organizatorom tego festiwalu, zgodnie zresztą z kierunkami współczesnej dydaktyki, jest rozwijanie u licealistów i studentów języka francuskiego, twórczośc i w różnych dziedzinach, także na polu działalności pozadydaktycznej. Celem jest rozbudzenie chęci do napisania krótkiej historii w języku francuskim i przełożenie jej na ekran. Zadaniem uczestników tegorocznego festiwalu było nakręcenie filmu trwającego od 5 do 20 minut w języku francuskim. Tematem przewodnim był ‘pierścień’.

Pomysł na festiwal, jak słusznie zauważyła autorka artykułu pod tytułem „Festiwal zupełnie po francusku”, jest „mało skomplikowany”, ale wła-śnie taki miał być z założenia. Oryginalne mają być filmy bio-rące udział w festiwalu, a nie sam festiwal.

W tym roku można było zobaczyć osiem filmów, w tym jedna poza konkursem. O nagrodę rywalizowały ekipy z Gdańska, Katowic, Wrocławia i Zielonej Góry. Film emitowany poza konkursem nadesłany zo-stał z Cean we Francji.

Jury wręczyło trzy

nagrody: I i II nagrodę oraz Spe-cjalną Nagrodę Publiczności. Zwyciężył, z czego bardzo się cieszymy, film pt. „Nazdrovié”, nakręcony w ramach atelier filmowego naszego kolegium. Zdobył pierwszą nagrodę jury i nagrodę publiczności. Drugie miejsce zdobyła ekipa z Wrocławia ze swoją projekcją pt. „Sacré veinard”.

Część filmów nie miała niestety polskich napisów. Przypomnieć tu chyba warto, że nasza impreza jest festiwalem francuskich filmów amator-skich.

Proszę sobie wyobra-zić, jakie ogarnęło nas wielkie „zdziwko” ☺ po przeczytaniu wyżej wymienionego artykułu. Jego autorka chyba nie do końca zdaje sobie sprawę jak powstają filmy amatorskie, jakimi kam-erami się je kręci i jak się robi ich montaż!!!!!!!!!!!!!!! Szczególnie, jeśli się nie ma dostępu do tech-nologii cyfrowej.

Poza tym tegoroczny zwycięski film zawierał połowę polskich dialogów, o czym zresztą autorka artykułu mogła-by się przekonać, gdyby tylko zechciała zostać do końca.

Co do godziny rozpo-częcia festiwalu, to rzeczywiście w ostatniej chwili zaszły zmiany z przyczyn niezależnych od organizatorów. Za co oczywi-ście uprzejmie przepraszamy. Niemalże natychmiast pojawiły się uaktualnione plakaty, o czym też autorka artykułu wiedziała-by, jeśli byłaby bardziej na bie-żąco.

A chyba dziennikarz powinien być na bieżąco, praw-da???

Autorka artykułu mia-ła rację, pisząc „impreza przy-ciągnęłaby więcej widzów gdy-by była zrozumiała dla przecięt-nego zjadacza chleba”. Zdajemy sobie sprawę, że język francuski jest językiem obcym i mała część naszego społeczeństwa nim włada. Jednakże wydaje nam się, że większość młodych ludzi zdaje sobie sprawę jak ważna jest dzisiaj nauka języ-ków obcych. I choć francuski został wyparty przez angielski, to nadal jest to język urzędowy Unii Europejskiej. Chcąc praco-wać w instytucjach Unii trzeba znać język francuski!!!!!!

Dlatego zachęcamy do nauki tego języka.

Moglibyśmy tu usły-szeć, że nie każdy chce praco-wać w UE, albo że znajomość angielskiego i niemieckiego też wystarczy. I jest tak bez wątpie-nia. Język francuski jest jednak niezmiernie piękny, a jego na-uka dostarcza nam wiele satys-fakcji. Dziennikarka UZetki powinna zacząć uczyć się tego języka, wtedy mogłaby ocenić francuszczyznę „pani konferan-sjerki” i dotrwałaby do końca festiwalu.

A proszę nam wie-rzyć, że było warto!!!

W przyszłym roku przy organizacji festiwalu weź-miemy pod uwagę wszystkie zarzuty (zarówno te słuszne, jak i te bezpodstawne☺). A autorce artykułu radzimy zgłębić w tym czasie arkana zawodu dzienni-karza, bo może wtedy zanim napisze artykuł na jakiś temat, to najpierw zbierze wszystkie informacje i upewni się, że jest osobą kompetentną do zdawania relacji.

Łukasz i Edytka

(„Pani Konferansjerka”)

„Zdziwko”

Oto tekst polemiczny do naszego artykułu, który publi-kujemy na stronie 7 nadesłany do redakcji od organizatorów II edycja Uniwersyteckiego Festiwalu Amatorskiego Krótkiego Metrażu Francuskojęzycznego.

W A N T E D:

ZABÓJCA ŻON

Rysopis: Wzrost: średni Oczy: szare Znaki szczególne: brązo-we włosy sięgające aż do ramion; potrójny podbró-dek pomimo szczupłej syl-wetki; wyraz twarzy nad wyraz dziwny, najprawdo-podobniej wskutek paraliżu doznanego przez siłę wia-trów na Saharze, na którą został zesłany za swoje pierwsze zabójstwo żony generała Androssa.

Żony! Miejcie się na baczności! Oto w naszym pięknym i zielonym mieście po długiej nieobecności znów się pojawił: On-zabójca żon! Pseudonim „Żonkill”. Jak poin-formowała „Uzetkę” rzeczniczka prasowa miejskiej policji w Zielonej Górze, przyczyny powrotu słynnego mordercy kobiet zaobrącz-kowanych nie są, jak dotąd, znane, choć spe-kulacjom w tej materii nie ma końca. Docho-dzenie, póki co, trwa…

A tymczasem nieoczekiwany „comeback” Żonkilla spowodował nie lada straty… Wczoraj na przykład na ulicy Sien-kiewicza znaleziono zwłoki młodej mężatki (jeszcze w suknię ślubną, bidula, była odzia-na…), które bez wątpienia zostały tknięte ręką Żonkilla, na co wskazywałby liścik wło-żony za obrączkę o treści tej samej jak każ-dym razem: „Żono, żonko hej żoneczko, po-ściel proszę mi łóżeczko. Zrób mi obiad, wy-czyść fraczek i wyprasuj mi kubraczek. Zrób porządki, nakarm psa i nie przynoś do dom sarsa… albo może idź już spać….” Analitycy i specjaliści od literatury współczesnej już od jakiegoś czasu pracują nad uchwyceniem sen-su tego wielce dziwnego wiersza, który nie-wątpliwie jest istotną poszlaką w tak zwanej „Sprawie Żonkilla”.

Poniżej podany rysopis poszukiwa-nego ma pomóc policji w schwytaniu do-mniemanego sprawcy, o którą to pomoc prosi się także szanownych mieszkańców i miesz-kanki miasta Zielona Góra. Nagroda czeka!! O miejscu pobytu Żonkilla, oprócz wizyty w każdym posterunku policji, można także in-formować wysyłając sms na numer 997 o treści „Żonkill”.

Wyścig miał miej-sce 21.05.2003 podczas Bachanaliów. Na plakatach reklamowano go pod na-zwą "Górala nie żal". Mie-liśmy nadzieje, że będzie fajna impreza. Po dotarciu na start, który mieścił się w Campusie B zielonogór-skiej uczelni (dawne WSP). Okazało się, że zaintereso-wanie wyścigiem jest tro-chę kiepskie. Startowało

nas chyba dziewięciu. Jesz-cze większe zdziwienie wy-wołała w nas informacja o długości trasy. Całe 2 km !!! ( 2 x 1 km). Ale co tam - pomyśleliśmy, że warto spróbować, pewnie są jakieś nagrody, to coś wygramy. I tu kolejne zdzi-wienie. Organizatorzy "wyścigu" przewidzieli tyl-ko nagrodę za I miejsce :( . Trochę się zawiedliśmy bo

impreza, która na plakatach była reklamowana jako mi-strzostwa studentów w ko-larstwie górskim w rzeczy-wistości była czymś, co nawet trudno nazwać. Aha, jeszcze dodam, że trasa wiodła przez drogę, po któ-rej jeździły samochody :). Ale jak na Sempera przy-stało, staraliśmy się mimo wszystko wypaść jak najle-piej. W imprezie brali udział Romek i Zocha. Ro-

G ó r a l a ż a l

mek zajął 3 miejsce, a Zo-cha 5. Biorąc pod uwagę, że na co dzień jeździmy po szosie i nasze górale są tro-chę w kiepskim stanie, to i tak niezły wynik :). Na pa-miątkę zostały nam zdjęcia zrobione przez jednego ko-legę, którego pozdrawiamy.

Roman Zelem SemperTeam

Zbliża się Dzień Dziecka. Jest to dobry moment by pomyśleć o tych wszystkich dzieciakach wokół nas, którym możemy pomóc. Właśnie dlate-go nasza świetlica, „Świetlica Marzeń” wraz z klubem stu-denckim „Karton” postanowiła zorganizować akcję pt.: „Ty-Dzień Dziecka”. Ma ona na celu zebranie funduszy na dwutygo-dniowe kolonie dla naszych wychowanków. Akcja rozpocz-nie się w niedzielę 1 czerwca i obejmować będzie cykl imprez tanecznych, koncertów muzycz-nych oraz kabaretowych połą-czonych z wystawą oraz aukcją prac podopiecznych „Świetlicy

TY-DZIEŃ DZIECKA W KARTONIE

PONIEDZIAŁEK-02.06.03/ WIECZÓR KABARETOWY Wystąpi: kabaret „HLYNUR” Udział wezmą:„ A CZEMU NIE ” oraz „ MADE in CHINA” WTOREK-03.06.03/start 21.00/wstęp:przebrani-0, “normali”-1 STUDENCKI DZIEŃ DZIECKA

IMPREZA STUDENCKA- taneczna ŚRODA-04.06.03/start 21.00/ wstęp 1 zł( z nami nie zbiedniejesz)

KONCERT ZESPOŁU:”POKÓJ 121” CZWARTEK-05.06.03/ start 21.00/ wstęp: 1 zł KARTON PARTY SOBOTA-07.06.03/start 21.00/ wstęp 1zł do 21.41 wolny 4 KARE KONIE SOUND SYSTEM

WSZYSTKIE PIENIĄDZE z „BRAMKI” PRZEKAZANE ZO-

STANĄ NA „ŚWIETLICĘ MARZEŃ”

KARTON KLUB AKADEMICKI - CAMPUS B

Marzeń” Całkowity dochód

zostanie przeznaczony na opła-cenie wakacyjnego pobytu dzie-ci w ośrodku kolonijnym. Wszy-scy wychowawcy, którzy zobo-wiązali się opiekować dziećmi będą pracować w ramach wo-lontariatu. I Ty możesz pomóc w wysłaniu naszych dzieci na kolonie, spełnić nieosiągalne dla wielu z nich marzenie o waka-cyjnym wyjeździe, a dzień dziecka wydłużyć w tydzień!

Zapraszamy do klubu akademickiego „Karton” od 1 do 7 czerwca (wcześniej i póź-niej też !).

JOLANTA CICHA

Zawodnicy na starcie.

Page 6: UZetka nr 7 (czerwiec 2003)

w w w . u z e t k a . u z . z g o r a . p l

Fot.A

licja

Wie

rzbo

wsk

a

Fot.A

licja

Wie

rzbo

wsk

a

6 R Ó ¯ N E

„ Le Petit Mont-martre ” mogli zwiedzać miesz-kańcy Zielonej Góry, 20 maja, tj. we wtorek od 15.00 do 17.00. Ulica Sobieskiego koło jankiela tłumnie oblegana w podanych godzinach za sprawą wystawio-nych dzieł artystów, wyrobów cukierniczo-piekarniczych, fran-cuskich perfum oraz kończącego imprezę Kankana. Główną atrakcją była wystawa fotogra-ficzna Doroty Janiak pt. „ Moi Paryżanie ”, która gościła już w Budynku Głównym (Campus B) w trakcie obchodzenia Dni Fran-kofonii. Autorka zdjęć podzieli-ła się także przeżyciami z poby-tu w Paryżu, organizując pokaz slajdów w Jankielu.

Zwiedzający „

Polski Montmartre ” docierali na miejsce deptakową ciuchcią lub pieszo. Tam, obok wystawy zdjęć z Paryża, wśród dzieł ma-larskich oraz figurek, nie zabra-kło stoiska dla głodnych. Piekar-nia „ Grono ” koło Mrowiska serwowała typowe francuskie pieczywo. Bagietki, rogale i nadziewane ciastka, a i to nie wszystko! Wymagające podnie-bienie, prawdziwą ucztę zastało w Jankielu. W towarzystwie czarującego kelnera podawano zupę cebulową, naleśniki z cze-koladą, a do butelki wina-decha serów.

„ Podróżujący ” mogli

nie tylko oglądać zdjęcia, ale także kupić niektóre na specjal-nej aukcji. Klimatu dodawały

„ NA WYCIECZKĘ DO FRANCJI ”

"Le Petite Montmar-te" - pod takim tytułem studenci II roku Animacji Społeczno-Kulturalnej zorganizowali, jak głosił program, wtorkową etiudę na zielonogórskim deptaku. Trudno powiedzieć, czy można to nazwać etiudą, gdyż moim zdaniem prędzej był to swoisty happening. Niezależnie od na-zwy i zapewne dobrych chęci organizatorów, widowisko mia-ło niemal godzinne opóźnienie,

jak zresztą większość imprez przygotowanych przez II rok ASK.

Niezbyt szero-kiej publiczności, przechodzącej czasem zbyt obojętnie, towarzy-szyła francuska muzyka (głównie ze względu na słowa, a niekoniecznie na pochodzenie owego utworu) dobywająca się z głośników rozstawionych pod Jankielem. Młodsi, w wieku raczej przedszkolnym, bardziej

F r a n c u s k ą u l i c z k ą

Fot.

Paw

eł Ł

awry

now

icz

Tancerki kankana rodem z Moulan Rouge

Bachanaliowe święto rozpoczęli studenci II roku ASK prezentując swoją etiudę "Le Petite Montmartre". Paryska ulica miała być gotowa 20 maja o godzinie 15:00. Niestety stu-denckie działania opóźniły się o 40 minut. Ale, kiedy się już za-częły, to z gracją. Na deptaku można było posłuchać francu-skich piosenek, spróbować fran-cuskich wypieków, obejrzeć francuskie stroje, zobaczyć dziewczęta tańczące francuskie-go kankana... i wszystko było bardzo francuskie, tyle, że zain-teresowanie imprezą niewielkie. Studenci ASK, pomimo iż nie dali z siebie wszystkiego i nie udało im się wykorzystać wszystkich swoich pomysłów, stworzyli w Zielonej Górze ma-ły kawałek Paryża.

Siedząc na ław-

ce i obserwując barwnie prze-braną młodzież rozdającą kwia-ty przechodniom i sprzedającą kolorowe baloniki, pomyślałam, że być może to nie dla studen-tów zorganizowano "Le Petite Montmartre". Bowiem najwięk-sze zainteresowanie ta francuska uliczka wzbudzała u rodzin z dziećmi, które akurat tę ulicę wybrały na miejsce swoich spa-cerów. Sami studenci w tym czasie wylegiwali się na trawni-kach przed akademikami, popi-jając kolejne piwo i zajadając grillowaną kiełbasę. Dlatego należałoby się zastanowić, o ileż bardziej kawałek kiełbasy jest atrakcyjniejszy od głosu Edith Piaf (oczywiście poza walorami smakowymi i odżywczymi - w końcu kiełbasą można się na-jeść) i dlaczego ta akurat etiuda nie wzbudziła zainteresowania?

Co ma Paryż do kiełbasy ? Jest to po części spowo-dowane programem samej im-prezy. Był niedopracowany, brakowało mu spójności, nie był wystarczająco interesujący, by zatrzymać ludzi w jednym miej-scu przez 2 godziny. Oczywiście "Le Petite Montmartre" nie był doskonały, jednak jego braki nie tłumaczą wcale nieobecności studentów na deptaku. Bo prze-cież, jeśli nie widzieli, to nie mogą stwierdzić, czy im się podobało, czy nie. Najwyraźniej zatem studenci po prostu nie zamierzali wybrać się na deptak i obejrzeć Paryż widziany oczy-ma II roku ASK. I pewnie nie przyszliby także, gdyby ów Pa-ryż został przedstawiony dosko-nale. Bo i komu chciałoby się zostawić niedojedzoną kiełbasę.. .

I.P.

zainteresowani byli pewną pa-nią, a właściwie kolorowymi balonikami w jej ręku, niż war-tością artystyczną programu. Z kolei ich rodzice, patrz "tatusiowie", mieli niesamowity rumieniec na twarzy, kiedy na ulicę wybiegły tancerki kanka-na. To był prawdziwy hit całego programu. Na krótką chwilę ruch na deptaku zupełnie za-marł. Wszyscy z ogromnym zainteresowaniem śledzili nie tyle umiejętności taneczne, czy bogactwo i fantazję kreacji, ale przede wszystkim to, co miały pod nimi. Jak na przyzwoite studentki przystało, o bieliźnie bezwzględnie pamiętały. Ale za to jakiej. Różnorodność fasonów i stylów na młodych i zgrab-nych... nogach? Gdybym była facetem, też dostałabym rumień-ców, a może nawet i zawału, gdyż jedna z nich nosiła stringi, co zresztą wyraźnie podkreślała przed pewnym kamerzystą. Że też on utrzymał tę kamerę? Dla pana specjalna nagroda od re-dakcji za kondycję psychiczną i wytrzymałość w warunkach ekstremalnych.

Dodatkową atrakcją pokazu była wystawa Doroty Janiak, pt. "Moi Paryżanie". O ile przechodnie znaleźli chwilę czasu, by rzucić okiem na zdję-cia wystawione na deptaku, o tyle nie wykazali już chęci, aby zajść do Jankiela na "więcej". Może czekali na bisy kankana? Albo spieszyło im się do do-mów? W końcu nie wszyscy mieli "Bachanalia". A szkoda.

Bożena Pyrdoł

wydobywające się z głośników francuskie piosenki m. in. Edith Piaff.

Organizatorzy tego happeningu (II ASK) mają na-dzieję uczestniczyć jeszcze w

przygotowywaniu tego typu imprez.

Misiek

Jak na prawdziwa uliczkę francuska przystało artyści prezentują swoja twórczość.

„Malowanie mu-rów – grafitti” (obok Klubu U Ojca, Campus A, godzina 17:00). Taką informację czyta-my w programie imprez Ba-chanaliowych. Nieprawdziwą !!!

Paleta kolorów wręcz

razi, plątanina liter każe przysta-nąć i spróbować zidentyfikować znaki. Trochę kiczowate, kolo-rowe dzieła sztuki młodzieżo-wej. Mury wymalowane wzdłuż i wszerz. Od dwóch tygodni.

„Malowanie ścian było na początku maja” – mówi barman klubu U Ojca. Kilka zdezorientowanych postaci prze-myka się pod murami, wypatru-jąc artystów. Ktoś dotyka ścia-ny – farba suchutka. „Gdzie malują?” – ktoś mnie zaczepia. „Nigdzie”.

Farba suchutka, gra-fitti fascynujące i dziwne. Warto zobaczyć. Szkoda tylko, że pro-gram imprez Bachanaliowych podał złą informację. Pod względem kolorowania rzeczy-wistości grafitti przegrało z in-formacją.

Kaja Rostkowska

UBARWIANIE RZECZYWI -STOŚCI Pewien student „UZ-

etu” obudził się w niedzielne popołudnie z ciężką głową. Od sześciu dni po skończonych zajęciach brał czynny udział w libacjach alkoholowych. Bieda-czek, nie znalazł dotąd lepszego sposobu na wypełnienie wolne-go czasu. Teraz cierpi na ostry ból głowy. Jemu mogę jedynie polecić dwa litry soku pomido-rowego i zimny prysznic. A tobie, jeśli również nie masz własnej recepty na nudę, zapro-ponuje dobrą zabawę w świecie RPG.

Jeśli jesteś osobą z dużą wyobraźnią i ciągotkami aktorskimi, jeśli kiedykolwiek zazdrościłeś aktorom, którzy mogą wcielać się w różne role, jeśli masz ochotę poznać ludzi z pasją, i po prostu dobrze się bawić, jest to propozycja spe-cjalnie dla ciebie. RPG jest za-bawą, w której możesz wcielić się w różne postacie, spotyka cię wiele fantastycznych przygód, w której wszystko zależy od ilości oczek na kostkach wyrzuconych przez mistrza gry. Ów mistrz opisuje cały świat, w którym toczy się gra pozostałym gra-czom, oni zaś przy pomocy wy-obraźni mogą zobaczyć miejsca, osoby i zdarzenia z jego opo-wieści. Sesje RPG odbywają się

nie tylko w pomieszczeniach zamkniętych, ale też w plenerze. Uczestnicy gry często się prze-bierają i charakteryzują aby jak najbardziej upodobnić się do odgrywanych przez siebie posta-ci. Niektórzy gracze do tego stopnia przywiązują się do swo-ich postaci, że nawet w rzeczy-wistym świecie żyją ich bolącz-kami, a kiedy następuje ich śmierć, odczuwają żal jak po stracie kogoś bliskiego.

Jeżeli nie masz kon-cepcji na to jak wykorzystać czas po zajęciach na uczelni, spróbuj tej formy rozrywki. Ja już sprawdziłem i polecam.

Student

Historia pewnego studenta UZ

Page 7: UZetka nr 7 (czerwiec 2003)

w w w . u z e t k a . u z . z g o r a . p l

Fot.

Agn

iesz

ka K

osie

c

Fot.

Paw

eł Ł

awry

now

icz

Fot.

Paw

eł Ł

awry

now

icz

7 A R T Y K U £ Y

Pierwszego dnia Ba-chanaliów na estradzie pod Ra-tuszem nie mogło oczywiście zabraknąć Big Bandu Uniwersy-tetu Zielonogórskiego. Zespół muzyków, składający się głów-nie ze studentów i uczniów, godnie kontynuował tradycję tego typu występów z okazji święta studenckiego. Muzyka

jazzowa najwyraźniej przycią-gnęła wiele osób, którym nawet deszcz straszny nie był. Na kon-cercie bawili się nie tylko stu-denci – nasze oczy dostrzegły prof. Andrzeja Ksenicza (ciekawe czy jest fanem jazzu, czy może Big Bandu UZ?), a także mieszkańców Zielonej Góry. Tymczasem orkiestra Jerzego Szymaniuka zagrała kolejny dobry (aczkolwiek bar-

Jazzujący w deszczu

dzo krótki, trwający zaledwie 40 minut) koncert. Nie da się ukryć, że atmosfera deptaku zaszkodzi-ła muzyce big bandu – nie cho-dzi mi o wykonanie utworów (większość z zaprezentowanych na wtorkowym koncercie to były właśnie najlepsze i najła-twiej rozpoznawalne utwory). Po prostu jazz jednak lepiej

brzmi w sali, nie na otwartej przestrzeni. Mimo wszystko uważam, że Big Band UZ po raz kolejny sprostał postawionemu mu zadaniu – zagrał koncert dla studentów, na który przyszli studenci. I być może właśnie studenci, dzięki takim koncer-tom zrozumieją jazz i będą go słuchać.

I.P.

Publiczność była przeróżna, i nawet znaleźli się tacy, któ-rych rytmy jazzu pobudziły do rozmaitych figur tanecznych

Big Band w scenerii zielonogórskiego rynku.

W środę studenci mieli okazję zakosztować kolej-nej atrakcji. Piszę „za-kosztować”, bo organizatorzy imprezy ogłosili konkurs na najsmaczniejsze bachanaliowe danie z grilla.

Oprócz zesta-wu do grilowania, każda druży-na otrzymała dużą porcję mięsa, wędliny i przyprawy do przyrzą-dzenia dania. Tak wyposażeni zawodnicy ochoczo przystąpili do rywalizacji. Albowiem staw-ka, o jaką szło w konkursie, była niebagatelna 24 puszki piwa. Zapewne dla tej wizji niektórzy

BACHANALIOWE GRILlOWANIE

biegali do znajo-mych z akademika, by pożyczyć wa-rzywa do dekoracji dania, która była dodatkowo punkto-wana . W ś ród osiemnastu startują-cych drużyn znala-zła się również ekipa z „UZetki”. My także wytrwale dmuchaliśmy w palenisko i dzielnie pilnowaliśmy kieł-basek, by się nie

przypaliły. Ostatecznie po degu-stacji wszystkich dań, dostojna komisja rzeczoznawców przy-znała jednak pierwszeństwo potrawie studentki, która swoją receptą na najsmaczniejszego grilla określiła „umiar”.

A pozostali uczestni-

cy zabawy, choć główna nagro-da przeszła im koło nosa, wcale nie narzekali. Zaserwowano im przecież darmowy obiad. Mię-sko. I w dodatku taaaka porcja. Dla studenta to nie byle gratka.

Gawrosz

Zespół o numerze startowym 269 starał się jak umiał, lecz do zwycięstwa trochę zabrakło.

Fot.

Paw

eł Ł

awry

now

icz

Przedstawiciele naszej Redakcji starali się jak mogli. No cóż, gdzie kucharek 6, tam nie ma co jeść, może dlatego nie wygra-liśmy...

Fot.

Paw

eł Ł

awry

now

icz

Debata Oxfordzka, temat: Unia Europejska. Plaka-ty, prospekty, program Bachana-liów. Wszystko wskazywało jednogłośnie na to, iż odbędzie się 22 (czwartek), w auli C (Campus B), o godzinie 17:00. Niestety, to tylko błędne mnie-manie, bo organizatorzy zrobili niezły „żart”, nie tylko mi – stąd nie ma artykułu – ale również wielu osobom, jak i telewizji. Przysłowiowo pocałowaliśmy klamkę, zerkając na zamknięte drzwi, na których szanowne grono Panów organizatorów, łaskawe było umieścić, nie wia-domo kiedy, kartkę informującą nas - zgromadzonych tłumnie - iż debata owszem była – ale bagatelka dwa dni wcześniej! Pytam się zatem łaskawie: nie-kompetencja czy przeoczenie? A może za dużo piwka bachana-liowego? Bądźmy dorosłymi ludźmi – wywiązujcie się mili Panowie z terminów. Zbyt wiele osób było poinformowanych o takiej a nie innej dacie! Na zbyt wielu twarzach widziałam wręcz ogromnego nerwa, kiedy uświa-

Niekompetencja organi-zatorów, czy tylko „drobne przeoczenie”?

Nie są dla wszyst-

kich. Nie chcą śmieszyć. Chcą zaskakiwać.

20 maja br. o godz.

19:00 do Kartonu nie można było wejść. Tekturowe pude-łeczko pomieściło kilkadziesiąt osób, które przyciągnął stu-dencki Kabaret Strasznych Chamów. Początek przedłużał się w nieskończoność, na scenę wyskakiwali skruszeni kabare-ciarze, przepraszając za opóź-nienie. Czyja to wina? „Rzutnika” – kwituje Adam Scheflfler, głowa kabaretu. Skecze miały być przeplatane krótkimi filmowymi projekcja-mi. Wobec problemów tech-

UROK CHAMSKIEGO DOWCIPU kabaret był zjawiskiem ekspe-rymentalnym. Rzucanie wątro-bą w publiczność nie należy do wysokich lotów kindersztuby, ale chcemy trochę oszołomić. Trafić do tych, którzy lubią ten rodzaj śmiania się” - mówi Adam Scheffler.

Kabareciarze używa-

ją wiele rekwizytów, na scenie są dynamiczni i mają kontakt z publicznością. Warsztat aktor-ski udowodnili nieźle: hipnoty-zowało rosyjskie odliczanie, uwierzyliśmy w ufoludka, któ-ry odwiedził naszą planetę, szacunek (prześmiewczy?) wzbudził mówca, który wyda-wał z siebie nieartykułowane dźwięki. To wszystko warto

było zobaczyć, także po to, żeby przyjrzeć się własnym reakcjom na taki specyficzny rodzaj dowcipu.

Do skeczy Kabaretu

Strasznych Chamów wkrada się intrygujący chaos, który widz może uporządkować so-bie we własnych myślach już po spektaklu. Adam Scheffler przyznaje, że to trudne poczu-cie humoru. Warto podjąć ten trud i z łatwością wybuchnąć śmiechem.

Kaja Rostkowska

Ludzi łączy wiele. O tym, że taniec również, przeko-nywali nas, przynajmniej próbo-wali, studenci Animacji Spo-łeczno-Kulturalnej. Na niewiel-kiej scenie pod Ratuszem zapre-zentowali ciekawy program - „Świat tańca”. Oprócz żaków „popisywali” się ludzie, w więk-szości dzieci, którzy nie dostąpi-li jeszcze „zaszczytu” bycia członkiem wielkiej rodziny Uni-wersytetu Zielonogórskiego.

Imprezę rozpo-

częła krótka refleksja o tym, czym jest taniec. Przy niej wła-śnie widzowie mieli okazję zo-

baczyć studentki ASK w akcji, czyli odrobinę innowacji tanecz-nych. Właściwie okazały się one niezbyt zrozumiałe dla prze-chodniów, co można było za-uważyć po niektórych twarzach. Sporadyczne oklaski wyrażały mniej więcej coś takiego: „fajne, ale, o co w tym chodziło za nic nie mam pojęcia!” Z resztą pro-gramu było już lepiej. Może to za sprawą przybycia rodziców występujących pociech, którzy byli zachwyceni, nawet jeżeli nic nie byli w stanie pojąć.

I tak jako

pierwsze wystąpiły „Spokusie”, po raz drugi przed szerszą publi-ką, które zaprezentowały coś na kształt tańca nowoczesnego. Niestety nie mogę Wam nic więcej na ten temat powiedzieć, gdyż akurat na tańcu znam się nie najlepiej, jeśli nie wcale. Dlatego dodam jeszcze, że po nich zaprezentowały się „Roz-tańczone dziewczęta” oraz gru-pa „Motus”. Tutaj zatrzymam się na chwilę, ponieważ warto

im poświęcić nieco więcej uwa-gi. Ich program pt. „Irakundia, czyli gniewne usposobienie” przykuł uwagę ze względu na ciekawą muzykę i oryginalne kreacje. Od razu było widać, że tańczą nie od dziś, gdyż wpra-wa, z jaką się poruszały wywar-ła na mnie duże wrażenie. Kiedy tak na nie patrzyłam nasunęła mi się na myśl pewna refleksja. Czy te dziewczyny muszą być takie chude? Czy są w tym ze-spole ze względu na wagę, czy się specjalnie odchudzają? Cie-kawość ciekawością, ale głupio by było zwyczajnie podejść i zapytać: „Przepraszam, na jakiej

jesteś diecie?” Ich kształty po-twierdziły jedynie ogólnie panu-jącą modę na chude ciało. Ina-czej było z ostatnią parą, prezen-tującą kilka tańców towarzy-skich. Aż dziw mnie brał, że takie małe brzdące, tak świetnie sobie radzą. Samba, cza-cza, rumba to dla nich nic. Nie wiem, co oznaczają klasy taneczne, ani ile ich jest, ale skoro reprezentu-ją B, czyli te najwyższą, to wie-rzę na słowo.

Już sam fakt, iż na

tego typu imprezach występują tak młodzi „artyści” ( być może dopiero przyszli), świadczy o tym, że „Bachanalia” to nie tyl-ko święto studentów. Właśnie dla nich było to ogromnym przeżyciem i stresem, co choć było widoczne, to nikt się nie miał prawa oburzyć. Bo prze-cież większość to zupełni debiu-tanci, których zobaczyliśmy właśnie dzięki „Bachanaliom”.

Bożena Pyrdoł

Taniec łączy ludzi

nicznych ekipa sprężyła się i w ciągu trzech minut zmieniła scenariusz. Czy Kabaret Strasznych Chamów sprostał zadaniu?

„To jest kabaret tylko

z nazwy. Przede wszystkim chcemy zaskakiwać, potem śmieszyć. Nie chcemy podobać się wszystkim, chcemy docie-rać do wybranej grupy ludzi”.

Dlatego publiczność

reagowała różnie na trudne wyrafinowane skecze. Rzut surowym kawałem mięcha w publiczność jednych zniesma-czył, innych rozbawił.

„Chciałem, żeby ten

domiliśmy sobie, że przyszliśmy na marne! Nie brońcie się tym, że umieściliście gdzieś, prak-tycznie mało widoczne karteczki z aktualną informacją! Pamiętaj-cie, że były godziny rektorskie i do wielu studentów ta aktualiza-cja mogła nie dotrzeć. O takich incydentach informuje się dużo wcześniej. Zatem życzę szanow-nym organizatorom dużego za-interesowania przy następnych debatach – chociaż może do następnego roku akademickiego większość zawiedzionych zapo-mni o tym zajściu. Ja nie zapo-minam...

Beata Karpuk

Page 8: UZetka nr 7 (czerwiec 2003)

w w w . u z e t k a . u z . z g o r a . p l

T O S I Ê D Z I A £ OC M

Y K

C M

Y K

C M

Y K

C M

Y K

8

Ilona Paw³owska: Jak to jestbyæ gwiazd¹ na "swoim pod-wórku", czyli na parkinguw³asnej uczelni?Adam Nowak: Za gwiazdêsiê p³aci, czyli kto nas nazywagwiazd¹, p³aci karê (œmiech).Tak powa¿nie to cieszê siêogromnie, ¿e tylu ludziprzysz³o. Zdajê sobie sprawê,¿e to jest darmowy koncert,ale i tak - na darmowy koncertprzyci¹gn¹æ tylu ludzi - to jestdu¿a sztuka. Bardzo siêcieszê, ¿e ci ludzie s¹ otwarci,¿e znaj¹ piosenki, ¿e niezapomnieli o nas. ¯e kojarz¹nas i, czêœæ z nich przynajm-niej, nie tylko z piosenekAgnieszki Osieckiej, alerównie¿ z naszych w³asnychpiosenek. To jest dla mniebardzo wa¿ne.I.P.: W mediach zrobi³ siêdu¿y szum po nagraniu w"Trójce" tekstów AgnieszkiOsieckiej, natomiast tutaj, nakoncercie, widzieliœmy, ¿eWasze w³asne kompozycje

bardziej podobaj¹ siê studen-tom. I to jest bardzo ciekawyrozdŸwiêk, poniewa¿ sukcesmedialny na wielk¹ skalêosi¹gnêliœcie dziêki Osieckiej.A.N.: Na tê skalê na pewnotak, natomiast myœlê, ¿e tap³yta w jakiœ sposób ³¹czypokolenia. W ci¹gu ostatniegoroku graliœmy wiele koncertówz piosenkami AgnieszkiOsieckiej i wype³nialiœmynajwiêksze sale do 1000-2000 ludzi, w³aœnie zpiosenkami Osieckiej. Tamby³a przedziwna, mieszanapublicznoœæ sk³adaj¹ca siê zjednej strony z ludzi, którzypamiêtali Agnieszkê Osieck¹w latach, kiedy tworzy³a - aleby³o te¿ mnóstwo m³odychludzi. Równie¿ takich, którzyprzyszli sprawdziæ, co my, ichulubiony zespó³, zrobiliœmy ztymi piosenkami. I czy to jestnaprawdê wiarygodne.I.P.: Jesteœmy na Bachanali-ach, œwiêcie studentów. RazDwa Trzy jest, przynajmniejdla mnie, zespo³em zprzes³aniem. Jakie jest wiêcprzes³anie dla studentów?Dlaczego wystêpuje siê nakoncercie dla studentów?A.N.: Powiedzia³bym tak, ¿e"student te¿ cz³owiek", wiêcdla studenta te¿ jest

przes³anie. Najwa¿niejsze jest¿ycie. Celowo nie u¿y³ems³ów "I tak warto ¿yæ", tylko,¿e najwa¿niejsze jest ¿ycie,bo bez ¿ycia nie mo¿na

niczego. To ¿ycie jest wa¿ne.Ja wierzê równie¿ w ¿yciewa¿niejsze, które nastêpujepo tym ¿yciu. Ale do tego niechcê nikogo przekonywaæ, têdrogê ka¿dy musi wybraæsam. Natomiastnajwa¿niejsze jest tutaj, naziemi. Bez ¿ycia niczego niemo¿na - w ka¿dym sensietego s³owa.I.P.: Wasze teksty traktuj¹g³ównie o sprawachnajwa¿niejszych. Czy nieobawiasz siê, ¿e mówi¹cwprost o pewnych rzeczach,jak¹œ czêœæ publicznoœcimo¿esz do siebie zraziæ. Dlat-ego, ¿e masowa publicznoœælubi g³adkie s³ówka, a wmuzyce Raz Dwa Trzy tegonie ma.A.N.: Nie ma tego w muzyceRaz Dwa Trzy. My nie rzu-camy miêsem (oprócz jed-nego s³owa "dupa", które siêpojawia w piosence"Talerzyk", która ma 13 lat).U¿ywam dosyæ ³agodnychs³ów, natomiast mówi¹cych oczymœ bardzo istotnym. Ja niepotrafiê inaczej pisaæpiosenek. Kiedyœ potrafi³empisaæ inne, ale te inne mniedzisiaj nudz¹, nie maj¹ dlamnie wiêkszego znaczenia.Liczy siê dla mnie piosenka,

A.N.: Oczywiœcie, ¿e budziwspomnienia, bo to miejsceby³o przez nas wielokrotnieprzemierzane i przebiegane -w drodze z akademika nauczelniê i odwrotnie, z miastai do miasta, w drodze do"Mrowiska". Ja tutaj depta³emswoje œcie¿ki i myœlê, ¿e innirównie¿. Co chwilê spotykambardzo wielu wartoœciowychludzi po tej uczelni, którzymo¿e nie s¹ tak znani, nato-miast zajmuj¹ siê bardzociekawymi rzeczami. Robi¹coœ, co sprawia im ogromn¹satysfakcjê, i to s¹ wspanialiludzie. Szko³a ma znaczenie.Imiê szko³y w jakiœ sposób maznaczenie, ale tak naprawdêliczy siê to, co jest po szkole,bo ¿ycie weryfikuje ka¿d¹szko³ê. Ka¿d¹.

I.P.: Bardzo dziêkujê zawywiad i ¿yczê dalszychsukcesów.

A.N.: Dziêkujê.

która namiesza w umyœle i wsercu odbiorcy. I taka piosen-ka jest wa¿na. Ona nie musibyæ melodyjna, nie musi byæprzebojem. Ona ma poruszyæz miejsca, ma kopn¹æ, madotkn¹æ, ma uraziæ przekona-nia. Ma nie byæ political cor-rect, bo to jest nic. Ma byætaka, ¿eby dociera³a. A czykogoœ to zra¿a, czy nie?Przyznam siê, ¿e niewielemnie to obchodzi.I.P.: Nie obchodzi Ciê szero-ka, masowa publicznoœæ? A.N.: Obchodzi mnie szerokapublicznoœæ, natomiast nieobchodzi mnie, czy czuj¹ siêura¿eni przez kogoœ, kto przy-pomina, ¿e oprócz pieniêdzy,pracy, seksu, alkoholu i przy-jemnoœci istnieje kilka bardzoistotnych spraw.I.P.: Na koniec chcia³am zapy-taæ, czy budzi siê coœ wcz³owieku graj¹cym dla stu-dentów w swoim mieœcie stu-denckim? Czy to jest po pros-tu koncert, jak ka¿dy inny, czymo¿e budzi wspomnienia?

Na Campusie B wybudowano scenê na parkingu. Tam w³aœnie odby³y siê najwiêksze koncerty Bachanaliów 2003 -najpierw zagra³ Oddzia³ Zamkniêty, nastêpnego dnia zaœ Raz Dwa Trzy. Œrodowy koncert na pewno mogli zaliczyæ doudanych - publicznoœæ wrêcz nie chcia³a wypuœciæ ich ze sceny. Bisowali raz i drugi, graj¹c najpopularniejsze swoje piosen-ki: "Czarna Inez", "Talerzyk". Ze sceny zeszli zmêczeni, ale w dobrych humorach. Jeszcze tylko ³yk wody, zmiana ubrania,papieros... i mo¿emy rozmawiaæ. Oto, co powiedzia³ wokalista Raz Dwa Trzy, Adam Nowak.

Najważniejsze jest życie

Rozbawiony t³um tu¿ przed scen¹

Improwizacja w wykonaniu zespo³u.

Fot.

Agn

iesz

kaK

osie

c

Adam Nowak graj¹cy na jednym z instrumentów, które dodaja oryginalnoœcimuzyce zespo³u Raz Dwa Trzy

Fot.

Agn

iesz

kaK

osie

cFo

t.A

gnie

szka

Kos

iec

Zwolenników tegorodzaju przebieranek by³owielu, lecz zdarzali siê i tacy,którzy woleli zap³aciæ 5 z³o-tych, ni¿ pokazaæ siê w bikiniczy z p³etwami na nogach. Aszkoda. W ka¿dym razieimpreza ta by³a jedn¹ z lep-szych i mamy nadziejê, ¿e wprzysz³ym roku KARTONponownie nas zaskoczy.

U OJCA na sportowo

Klub U OJCA przyci¹gn¹³przede wszystkim studentówCampusu A. Tutaj równie¿organizatorzy wykazali siêspor¹ pomys³owoœci¹. Wewtorek, w godzinach popo³ud-niowych, mo¿na by³o dopin-gowaæ finalistów turnieju bilar-du, a wieczorem poruszaæ siêw rytm przebojów lat 80-tych i90-tych. Obie imprezy przy-ci¹gnê³y bawi¹cych siê¿aków, jednak fakt, faktem - wtym roku bar nie cieszy³ siêwielk¹ popularnoœci¹ wœródstudentów. Napewno w du¿ejmierze przyczyni³siê do tego, chêt-niej przez nicho d w i e d z a n y ,postawiony przycampusie A, na-miot muzyczno -taneczny.Z kolei w czwartek"Ojciec" próbowa³zwabiæ do siebie,za spraw¹ zespo³u TEDE,fanów hip - hopu. Czy siêuda³o? Niestety, nie za bard-zo. Owszem, pojawi³o siê tutrochê osób. Problem tkwi³jednak w tym, i¿ nie byli to stu-denci, a niepe³noletniam³odzie¿. A jak wra¿enia?Nasi rozmówcy wyrazili swezadowolenie, wywo³ane zor-ganizowaniem koncertu tegotypu.

TECHNO-ZATEM

We wtorek odby³ siêw Zatemie koncert zespo³uKILLING FLOOR, a zaraz ponim potañcówka w rytm prze-bojów lat 60-tych, 70-tych i80-tych. Jak widaæzielonogórskim studentomodpowiada muzyka tamtegookresu, poniewa¿ iloœæ przy-by³ych do klubu osób mile naszaskoczy³a. Ludzie bawili siênie tylko na parkiecie, aletak¿e przy stolikach orazprzed wejœciem. W koñcuka¿de miejsce jest dobre...

W³aœcicielom tegoklubu nale¿y pogratulowaæœwietnego pomys³u, jakimby³o zorganizowanie TechnoParty. By³a to jedynapotañcówka tego typu pod-czas Bachanaliów i zapewneto w³aœnie jest powód odnie-sionego przez ni¹ sukcesu.ZATEM by³ przepe³niony roz-grzanymi ¿akami, jednaknikomu to nie przeszkadza³o.Wci¹¿ pojawia³y siê nowetwarze, co tylko potwierdzi³ofakt, i¿ organizatorzy trafili wsedno. Zreszt¹ radosne minytañcz¹cych, a w³aœciwie pod-skakuj¹cych w rytm dzikiej

muzyki ludzi, mówi³y same zasiebie.

G³oœna muzyka, pul-suj¹ce kolorowe œwiat³a,oœlepiaj¹cy stroboskop iog³uszaj¹cy dŸwiêk gwizdków- tak bawi³ siê ZATEM.

KOT£OWNIA na gor¹co

Tu jak zwykle: du¿oludzi, t³ok na parkiecie, przystolikach i pod parasolkami.Przy barze olbrzymie kolejki,do toalety nie mo¿na siê prze-cisn¹æ. To jednak nieodstrasza³o rozbawionych ju¿¿aków. Potañcówki œci¹gnê³ywielu amatorów tañca i dobrejzabawy. Byæ mo¿e dlatego, i¿puszczane s¹ tu ró¿ne utworyi co za tym idzie - ka¿dy mo¿eznaleŸæ coœ dla siebie. Nicwiêc dziwnego, ¿e pogodzinie 2300 zdobycie naparkiecie miejsca do tañcagraniczy³o z cudem. Ba! -nawet nie by³o gdzie stan¹æ,nie mówi¹c ju¿ o siadaniu.Wszêdzie œcisk i ha³as. Co

chwilkê ktoœ na kogoœ wpada³- a¿ dziw, ¿e nikomu nie sta³asiê krzywda. Te ci¹g³e przepy-chanki mog³yby zdener-wowaæ, lecz muzyka, którazwyczajnie porywa³a dotañca, nie pozwala³a odejœæ.¯al by³o wychodziæ, gdy widzi-a³o siê te rozbawione t³umy.Gdy w uszach brzmia³y dŸwiê-ki ulubionej piosenki, a nogisame podrygiwa³y w taktmuzyki. Dlatego te¿ ludzi nieubywa³o - a wprost przeciwnie- wci¹¿ przybywali nowi.Urozmaiceniem bacha-naliowych dni w przypadkuKOT£OWNI by³ koncertzespo³u Kwiaty, który odby³siê w œrodê. Warto te¿ pod-kreœliæ, i¿ to w³aœnieKOT£OWNIA cieszy³a siêprzez te trzy dni najwiêkszympowodzeniem - by³a naj-bardziej obleganym klubem.

Jakie by³y tego-roczne Bachanalia? - na tentemat s¹ sprzeczne opinie.Jedni uwa¿aj¹, ¿e imprezaby³a dobrze zorganizowana,inni, ¿e by³ to powtórzonysprzed roku niewypa³. Ka¿dyz nas ma prawo do w³asnychs¹dów. Nie zapominajmy jed-nak o tym, ¿e tak naprawdêto, czy impreza jest udana czynie, zale¿y tylko od nas.Niewa¿ne jest miejsce, gdymamy przy sobie zwari-owanych kompanów, tworz¹-cych niezapomnian¹ atmos-ferê.

Angelika RogoszAnia Spanbrucker

BACHANALIOWE

WSPOMNIENIA -za rok Bis ?ci¹g dalszy ze str. 1

Fot.

Mic

ha³ H

aryd

czak

Page 9: UZetka nr 7 (czerwiec 2003)

w w w . u z e t k a . u z . z g o r a . p l

T O S I Ê D Z I A £ OC M

Y K

C M

Y K

C M

Y K

C M

Y K

9

W œrodê 28-gomaja o godz. 21:00 klub uni-wersytcki "Kot³ownia"rozbrzmia³ smyczkami iœmiechem. Zaszczyci³a nasswoj¹ obecnoœci¹ "GrupaMoCarta".

W³aœciciel "Kot³owni", MirekGancarz, kolejny razzaskoczy³ nas œwietnympomys³em. Zaprosi³ dobrzeznany "smyczkowy kabaret"."Grupa MoCarta" pozwoli³anam us³yszeæ klasykê wnieklasycznym wydnaniu i

wspó³czesne utwory witruoz-ersko zagrane na skrzypcach(Filip Jaœlar i Micha³ Sikorski),altówce (Pawe³ Kowaluk) iwiolonczeli (Bolek B³aszczyk).Dech zapiera³o balansowanieartystów na granicy powagi idowcipu. Tê umiejêtnoœæwypracowali perfekcyjnie, apublicznoœæ to deceni³a: natwarzach przyby³ych mal-owa³o siê rozbawienie ipodziw. O bisy prosiliœmy nastoj¹co.

Czlonkowie grupypopisali siê jednak nie tylko

Oddzia³ Zamkniêtychoæ leciwy i po przetasowa-niach w sk³adzie wci¹¿ trzymafason. Jak parking campusu Bd³ugi i szeroki, trudno by³odostrzec kogoœ w kiepskimnastroju. Pop³ynê³y strumieniepiwa marki wszystkim znanej,a na scenie mo¿na by³o znówpos³uchaæ nieocenzurowanejwersji "Andzi", której rytmy jakprzed laty, równie¿ i dziœ robi¹furorê. Jednym s³owem…Bachanalia.

Na scenie, nazaproszenie Oddzia³u, pojaw-i³a siê te¿ ¿eñska, dziesiê-cioosobowa reprezentacjaUZetu, która obca³owawszywokalistê zespo³u pokaza³a,jak wzorowo nale¿y poruszaæsiê w rytm muzyki. Zespó³mia³ ochotê zabraæ têdziesi¹tkê w dalsz¹ trasê kon-certow¹. Graæ - fajno grali, aleco nasze, nie daliœmy! Kon-certowo - bachanaliowo. Obydo przysz³ego roku.

Jan Walczak

¿onym. Tego nie zg³êbimy.Grunt, ¿e latarnia parkingowapo tym wszystkim stoi tamgdzie sta³a.

"My tu robimysztukê. Cholera!" - przypomni-a³ w pewnym momencie,dyskretnie wokalista zespo³u.I rzeczywiœcie. By³o czegopos³uchaæ, przy czymposkakaæ, a przede wszys-tkim odreagowaæ codziennystudencki trud i znój. Samby³em i potwierdzam. Przytakiej muzyce p³yn¹cej zg³oœników o mocy w³aœciwej,mo¿na by³o b³ogo zapomnieæo tym, ¿e w mroku, tu¿ zarozœwietlon¹ scen¹, giniebudynek UZ. Grunt tobachanaliowe odprê¿enieprzed sesj¹. Gdyby nie doœæspore opóŸnienie w rozpoczê-ciu koncertu, organizacji wiec-zoru niczego zarzuciæ niemo¿na.

Uniesione w górêrêce i bachanaliowe nastroje -faluj¹cy t³um. Tak w kilkus³owach mo¿na okreœliæ, to codzia³o siê na parkingu cam-pusu B we wtorkowy wieczór.W tym roku w pierwszy dzieñBachanaliów wyst¹pi³ Oddzia³Zamkniêty - kapela punkowo-rockowa, której chyba przed-stawiaæ nikomu nie trzeba.Na koncert, który rozpocz¹³siê z ponad godzinnymopóŸnieniem przyby³y t³umy.Pogoda równie¿ dopisa³a.Dzia³o siê du¿o i g³oœno. Ten,kto zwróci³ uwagê, wie, ¿elampa przed scen¹ otoczonaprzez bawi¹cych siê studen-tów, wygl¹da³a jak osamot-niona latania morska w morzug³ów. Od czasu do czasuzdarzy³o siê, ¿e ktoœ wpad³ napomys³, by siê na ni¹ wdra-paæ. Ot tak, by zaprezentowaæpierwszorzêdny nastrój, mo¿epierwszy raz spojrzeæ z góryna kolegów, czy te¿ po to, byzostaæ wreszcie dostrze-

frakach uk³ada³ siê znakomi-cie. Nie wiem, czy "GrupaMoCarta" zdaje sobie z tegosprawê, ale prócz czterechinstrumentów smyczkowychmaj¹ jeszcze jeden, który graci¹gle razem z nimi. Teninstrument to gromkie brawa.

Ma³gorzata Micha³owskaKaja Rostkowska

"Oddział…" już na scenie jest…W pierwszy wieczór studenckiego œwiêta, Oddzia³

Zamkniêty znalaz³ klucz do serc publicznoœci zgromadzonejprzed eurojuwenaliow¹ scen¹.

Woklaista zespo³u daje z siebie wszystko.

Gitarzyœci “przy pracy”.

S³ów kilka od wokalistyzespo³u dla czytelnikówUZetki.Ania Spanbrucker: Wewtorek zagraliœcie specjalniedla licznie zgromadzonych,zielonogórskich studentów.Jakie wra¿enia?Cezary Strzelecki: Rewelac-ja! Jesteœcie jedn¹ z lepszychpublicznoœci. Sama atmosferajest œwietna - widaæ, ¿e potra-ficie siê bawiæ. Z przyjemnoœ-ci¹ gra siê dla takich ludzi.A: Odzia³ zamkniêty zosta³nazwany przez dziennikarzy:"polskim Rooling Stones". Czyto Wam odpowiada?C: Wszyscy s¹ zawsze dokogoœ porównywani. Tego nieda siê w ¿aden sposóbunikn¹æ. Osobiœcie uwielbiamyten zagraniczny zespó³ - na tejmuzyce wychowaliœmy siê.A: Kiedy bêdziemy moglinabyæ Wasz¹, now¹ p³ytê?C: Wyjdzie jesieni¹, ale niemogê powiedzieæ o tytule,poniewa¿ jeszcze go nie ma.

POZDRAWIAM WASBARDZO SERDECZNIE -

TRZYMAJCIE SIÊ ZDROWOI ROCK AND ROLL'OWO!"

Fot.

Paw

e³£a

wry

now

icz

Fot.

Paw

e³£a

wry

now

icz

gr¹ na swoich instrumentach,ale równie¿ mimik¹, doboremrekwizytów oraz choreografi¹.W repertuarze mo¿na by³ous³yszec utwory zarównoklasyczne np. “Poranek" Grie-ga, jak i utwory wspó³czesne:Kayah, Czerwone Gitary, anawet ko³ysanki. Chwilamiartyœci przenosli nas w klimatkultury góralskiej, hisz-pañskiej czy koreañskiej. Nascenie stanê³a te¿ Monika z

obok pilot, który dr¿¹cymirêkoma wertowa³ kartki znutami i wskazywa³ drogê.Tu¿ za met¹ zerwali siê narówne nogi, a z g³oœnikówzabrzmia³o: "NAS NIEDOGONJAT!!!".

Chocia¿ ze scenynie pad³o ani jedno s³owo, todialog miêdzy publicznoœci¹,a czterema panami we

publicznoœci, która odzianawe frak przytuli³a siê do skrzy-piec i z pomoc¹ Filipa Jaœlarada³a krótki "koncert".

Zaimprowizowanywyœcig samochodowy by³ natyle przejmuj¹cy, ¿e w powi-etrzu zawis³o napiêcie jak natorze. Widok skrzypka, któryswoj¹ gr¹ naœladowa³ silnikwyœcigówki sprawi³, ¿e pub-licznoœæ zamar³a w bezdechu.Atmosferê podkrêca³ siedz¹cy

M O C A R T W K O T Ł O W N I

Fot.Pawe³£aw

rynowicz

Fot.

Paw

e³£a

wry

now

icz

Fot.Pawe³£aw

rynowicz

Licznie zgromadzenina campusie B studenci woczekiwaniu na koncertzespo³u Oddzia³ Zamkniêtyzabawiali siê w przeró¿ny,czasem dziwny sposób. Niezi-dentyfikowana grupa wkro-czy³a do "Wczeœniaka" i, niewiedzieæ czemu, zdemon-towa³a na korytarzu szóstegopiêtra kaloryfer. Jako ¿emamy wiosnê, nie wiem,czym sobie zas³u¿y³ na takiepotraktowanie kaloryfer, gdy¿na pewno nie grza³ za mocno.Skutkiem tego, kaloryferupad³ na posadzkê, a z rurekwala³a siê woda zalewaj¹ctym samym VI piêtro i -

o zgrozo - (dla mieszkañcówakademika) trzy windy. Takwiêc ju¿ w póŸnych godzinachnocnych, po tañcach ihulankach, mieszkañcy doswoich pokoi udawali siê ow³asnych si³ach. Pozytywnymefektem awarii wind jest to, ¿e"obcym" nie za bardzo chcia³osiê wspinaæ np. na X piêtro idlatego iloœæ goœci w DS.-ieznacznie zmala³a. Ranowindy nadal nie jeŸdzi³y, azdenerwowany i obra¿onyPan Konserwator wywiesi³taki oto komunikat przy win-dach:

Katka

" Wczeœniak" zalany

Fot.

Paw

e³£a

wry

now

icz

Oto efekt studenckich zabaw

WINDYNIECZYNNE

WANDALE ROZWALILIKALORYFER

NAPIESZO

PRZYJEMNEGO SPACERUWASZ KONSERWATOR.

Page 10: UZetka nr 7 (czerwiec 2003)

w w w . u z e t k a . u z . z g o r a . p l

10 R E C E N Z J E

PO PREMIERZE

O „Matrixie” mówiło się wiele, i to na długo przed premierą. Teraz możemy na własne oczy przekonać się, jak udało się braciom Wachowskim wprowadzić widzów w kolejne kręgi wtajemniczenia, stworzyć wiarygodny obraz Systemu.

Zielonogórska pre-miera odbyła się 23.05, minutę po północy (podobnie zresztą jak premiera „Matrixa” w całej Polsce). Sala była pełna ludzi spragnionych mocnych wrażeń. Wśród nich stałam ja – ciekawa tego filmu, jak chyba żadnego w tym roku. Weszłam, usiadłam... i zaczęło się.

Pierwsza scena – i już wiedziałam, że dla takich efek-tów specjalnych było warto go zobaczyć. Wszystkie sceny po-jedynków, walk, pościgów są

dopracowane w najdrobniej-szym szczególe. Są tak suge-stywne, że budzą podziw dla umiejętności Neo, Trinity, czy Morfeusza. Sama przyłapałam się na tym, że zastanawiałam się „jak on to robi?”. Dopiero po chwili przyszła myśl „przecież to komputer”. Na tym właśnie polega magia kina, że wierzymy w to, co widzimy na ekranie. Pod tym względem „Matrix” jest wyprodukowany po mi-strzowsku. I tak mogłabym się zachwycać godzinami, gdyby nie przyszło mi przedstawić wam fabuły tego filmu.

Pierwsza część „Ma-trixa” opowiadała o losach gru-py ludzi, którzy jako jedyni zro-

zumieli, że otaczająca ich rze-czywistość jest jedynie wytwo-rem programu komputerowego, a ludzie są zniewoleni przez maszyny i służą im właściwie tylko jako paliwo, baterie. Wła-śnie ci świadomi, ostatni wolni ludzie w kosmosie postanowili wyzwolić ludzkość spod pano-wania maszyn. Pomocny w tym ma być Neo (Keanu Reeves), uważany za wybrańca, ostatnią nadzieję ludzkości. Film okazał się rewolucją w pojmowaniu kina science-fictoin. Otworzył nowe horyzonty myślowe oraz zapoczątkował nowe techniki wizualne.

Drugiej części brak dobrego scenariusza. Jest pate-

tyczny jak „Władca Pierścieni. Dwie wieże”. Nie wiem dlacze-go, ale film, który miał szansę na otwarcie nowego rozdziału w historii kina, padł ofiarą własnej popularności. Z gąszczu sponso-rów, promocji, marketingu i oczekiwań wyłonił się karłowa-ty potwór, który stał się wadli-wym klonem własnego ojca. To dramat. A scena, w której przy-wódca ludu, Morfeusz (jest w nim coś i z Hitlera i z Chrystu-sa), przemawia do tłumu ludzi na planecie Zion – ostatnim bastionie wolnej ludzkości – po prostu powala na kolana. Aż chce się krzyczeć „co za tande-ta!!!”.

W „Reaktywacji” nad fabułą góruje wątek miłosny, a tragedia jest tak pretensjonalna, że najzwyczajniej wzbudza śmiech. Okazuje się, że nawet „Matrix” nie zdołał obronić się przed tzw. prawem remake’u – który zawsze jest dużo gorszy od pierwszej części.

Mimo wszystko była-bym chyba niesprawiedliwa, gdybym nie zachęciła do obej-rzenia „Matrix. Reaktywacji”. Nikt bowiem nie obiecywał mi przed seansem kinowym zaska-kującej fabuły, która będzie intrygować i poruszać.

Obiecywano niesa-

mowite efekty specjalne, jakich w historii kina jeszcze nie było. Bracia Wachowscy dotrzymali słowa. Ten film porywa, zaska-kuje, wciąga widza w świat Agentów, Wyroczni, a świat Systemu. To prawdziwie od-

świeżające doświadczenie w czasach sensacyjnej komercji w stylu „Planety małp”.

MATRIX. Reloaded. USA 2003. Scen.: Larry Wa-chowski, Andy Wachowski. Reż.: Larry Wachowski, Andy Wachowski. Obsada: Keanu Reeves, Laurence Fish-burne, Carrie-Anne Moss, Hugo

Weaving, Jada Pinkett-Smith, Monica Bellucci.

I.P.

Świat „Matrixa” to już nie tylko wyimaginowany świat filmu, ale rzeczywistość, która nas otacza. Ludzie przestają chodzić do pracy, bo zauważają, że są częścią systemu. Buntują się tylko po to, żeby po jakimś czasie znów wrócić do starego życia. Ale co sprawia, że jednak tak robią, bez względu na konse-kwencje? Czy jeden jedyny film jest w stanie doprowadzić to czegoś takiego? Najwyraźniej tak!

Bracia Wachowscy po raz drugi wkroczyli ze swoją wizją do kin na całym świecie. Jak na razie jest to udane „wej-ście smoka”. Już pierwszy zielo-nogórski pokaz przyciągnął do kina szeroką publiczność, aż sala pękała w szach. Bo było na co popa-trzeć.

Gdy-bym miała oce-nić „Matrixa” w skali od 1 do 5, to dostałby mocne 4. Mój zachwyt wzbu-dziły zdjęcia, pełne zdumie-wających „nu-

merów” pościgi, ucieczki i wal-ki, czasami trochę przesadzone. Chodzi głównie o agenta Smi-tha, którego było za wiele, aż mdło mi się robiło, kiedy zza rogu wypadała cała banda, zło-żona tylko… z niego. Walka Neo z tą niezwykłą maszyną była dla mnie bardziej męcząca niż dla niego. Bo ileż można patrzeć na okładających się po pyskach, i nie tylko, facetów. Również efekty specjalne to prawdziwe mistrzostwo. Re-alizm niektórych scen był na-prawdę zaskakujący, np., gdy Trinity spadała z dachu wieżow-ca.

REAKTYWOWANA WIZJA

„Matrix” to nie tylko obraz – to także niezwykła mu-zyka, która w filmie staje ramię w ramię ze zdjęciami. Niesamo-wita, transowa, nowoczesna w pełnym znaczeniu tego słowa. Zaintrygowała mnie. Jak się okazuje wydanie muzyki filmo-wej też może stać się wydarze-niem. Album „Matrix. Re-loaded” to dwupłytowa składanka. Na pierwszej pły-cie usłyszymy kompozycje oryginalne m. in. P.O.D., Marlina Mansona, Linkin Park, Rage Against The Ma-chine. Drugi krążek to muzyka instrumentalna, stworzona przez Dona Davisa oraz dodatki multimedialne.

Muzyka filmowa nie tylko odzwierciedla klimat

Widowisko nie z tej ziemi! „Reaktywacji”. Może być także interesująca sama w sobie. I można jej słuchać nawet wtedy, gdy nie zna się filmu (aczkolwiek warto go zobaczyć i sprawdzić, jak „wypadła” na ekranie). Tym natomiast, którzy film widzieli nie muszę tłuma-czyć, dlaczego piszę o tej płycie. To przecież dzięki muzyce po-ścig na autostradzie był tak wi-dowiskowy. To dzięki niej scena tańca na planecie Zion ma tak sugestywną wymowę. W takich filmach, jak „Matrix” oprawa muzyczna to podstawa, by elek-troniczne fajerwerki zaczęły żyć własnym życiem. By wyglądały realistycznie.

I.P.

Największym minu-sem filmu są dialogi. Czasami miałam wrażenie, że są tam tylko po to, żeby nie było ciszy przerywanej muzyką, bo prze-cież bohaterowie nie są niemo-wami.

Patetyzm i sztuczność raziły bardziej, niż wychudzona twarz Carrie – Ann Moss. I jesz-cze jedno. Laurence Fishburne jest naprawdę niezłym kolesiem, ale dlaczego ma kompleks gołej klaty i dlaczego wygłasza w jaskini takie głodne kawałki, tego nie wiem. Następnym ra-zem zatkam uszy i skupię uwagę na jego ciałku.

B.P.

Utwory: Disc 1 1. Session - by Linkin Park 2. This Is the New Shit - Mari-lyn Manson 3. Reload - Zombie 4. Furious Angels - Rob Dougan 5. Lucky You - Deftones 6. The Passportal - Team Sleep 7. Sleeping Awake - P.O.D. 8. Bruises - Unloco 9. Calm Like a Bomb - Rage Against the Machine 10. Dread Rock - Paul Oaken-fold 11. Zion - Fluke 12. When The World Ends (Oakenfold Remix) - Dave Mat-thews Band Disc 2 1. Main Title - Don Davis 2. Trinity Dream - Don Davis 3. Teahouse - Juno Reactor Fe-aturing Gocoo 4. Chateau - Rob Dougan 5. Overdrive - Juno Reactor/Don Davis Mona Lisa 6. Burly Brawl - Juno Reactor vs. Don Davis 7. Matrix Reloaded Suite - Don Davis

Ponieważ w tym nu-merze całą stronę recenzji po-święcamy filmowi „Matrix. Re-aktywacja”, dlatego też czerw-cowy konkurs tego właśnie fil-mu będzie dotyczył. A dokład-niej całej serii „Matrix”. No właśnie – znamy już 2 części wyreżyserowane przez braci Wachowskich... a ile ich jeszcze

powstało? Kto zna odpowiedź na to pytanie może spróbować zdobyć nasze nagrody: 2 zapro-szenia do kina „Newa” na do-wolnie wybrany seans. Prawi-dłowe odpowiedzi przysyłajcie na adres redakcji. A kto odpo-wiedzi nie zna, może zapytać Wyroczni! Ona przecież o Sys-temie wie wszystko...

Szczególne podziękowania składamy sponsorom sean-su : KREDYT BANK S.A. ERA PLUS GSM

Page 11: UZetka nr 7 (czerwiec 2003)

w w w . u z e t k a . u z . z g o r a . p l

11 R E C E N Z J E

24 kwietnia gościła w Zielonej Górze Olga Tokarczuk. Z tej okazji warto byłoby przed-stawić jej ostatnią książkę. Gra na wielu bębenkach – to zbiór 19 opowiadań, wydanych w zeszłym roku przez wałbrzyskie wydawnictwo Ruta. Książka ta była nominowana do nagrody Nike 2002 – najbardziej presti-żowej nagrody literackiej w Polsce.

Gra na wielu bębenkach to przede wszystkim nawiązanie do literatury. Tokarczuk porusza w swoich opo-wiadaniach najważniej-sze motywy literackie i zadaje po raz kolejny najważniejsze pytania. Robi to jednak w spo-sób niezwykle świeży, dodając temu co znane nowy wymiar. Często bawi się konwencją – w zbiorze opowiadań

znajdziemy wątki sensacyjne i psychologiczne, obyczajowe i filozoficzne. Znajdziemy tam próbę zebrania i autorskiego przetworzenia literackiej trady-cji. Tego, co jest dziełem czło-wieka i co dla człowieka po-wstało. Tego, co jest symbolem człowieczeństwa.

I.P.

Z OLGĄ TOKARCZUK REJS PRZEZ LITERATURę

Film „Był sobie chło-piec” mogliśmy obejrzeć w pol-skich kinach zeszłego lata. Teraz powraca na Video i DVD. Ale nie bójcie się, nie jest to kolejny wyciskacz łez, choć określa się go jako komedię romantyczną. To film o chłopcu dużym, który zachowuje się jak chłopiec ma-ły... i odwrotnie.

Will Freeman (w tej

roli ulubieniec nastolatek – star-szych i młodszych, Hugh Grant) jest typowym 38-letnim utracju-szem. Nie pracuje, nie ma żad-nych obowiązków, rodziny, dziewczyny, żony, dziecka. Jego jedyne zajęcia to przesiadywanie przed telewizorem, od czasu do czasu wyjście na miasto czy do siłowni. Will za to uwielbia umawiać się z kobietami. Jest niepoprawnym playboyem, a randki to jego pasja. Problem polega tylko na tym, że coraz trudniej jest znaleźć samotną kobietę, bezdzietną i bez zobo-wiązań. A trzeba wam wie-dzieć, że Will nie znosi dzieci! Dlatego właśnie, kiedy na jego drodze pojawia się 12-letni Mar-cus, Will jest przerażony. Posta-nawia jak najszybciej pozbyć się małego intruza. Ale nie będzie to takie łatwe, bo Marcus, nie dosć że jest niezwykle bystrym chłopcem, to na dodatek posta-nowił zeswatać Willa ze swoją mamą – post-hippiską, Fioną.

Oczywiście po wielu

zabawnych sytuacjach i dowcip-nych dialogach, a także paru wzruszających scenach obaj chłopcy stają się prawdziwymi przyjaciółmi, przy okazji lecząc nerwicę Fiony oraz opanowując jej myśli samobójcze. Jeśli jed-nak myślicie, że cała trójka żyje długo i szczęśliwie, to mylicie się. Właśnie to odróżnia film „Był sobie chłopiec” od po-przednich filmów Granta i ko-medii romantycznych w ogóle – tutaj fabuła naprawdę zaskakuje! I choć wszystko wydaje się

schematyczne, to jednak pełna humoru opowieść może wpra-wić was w zadumę. Jak dobrze odkryć, że życie w przyjaźni z innymi nie jest prostsze, niż bycie panem samego siebie, ale to daje prawdziwe szczęście i nadaje życiu sens.

Wiele mówiło się po

premierze filmowej o tym, jak wiele w Willu jest z Hugh i od-wrotnie. I być może coś w tym jest, bo Hugh Grant w roli nie-odpowiedzialnego kobieciarza wypadł bardzo sugestywnie. Czy jest tak dobrym aktorem, czy po prostu zagrał siebie? Być może w „Był sobie chłopiec” odnajdziecie prawdziwego Hu-gh Granta? Tego nie mogę wam zagwarantowac, ale warto to sprawdzić. Będę zachecać do obejrzenia tego filmu, choć nie ma w nim efektów specjalnych, nowych technik wizualnych, nie ma w nim nawet sensacyjnej fabuły. Ale w tym filmie jest ten rodzaj ciepła i humoru, który zawsze znajdzie swoich odbior-ców i nie nudzi nadmiarem eg-zystencjalnych wywodów.

Brawo za scenariusz

dla Petera Hedgesa i braci Weitz (którzy film ten również wyre-żyserowali). Nie powstałby on jednak bez książki Nicka Horn-by’ego, bardzo popularnej rów-nież w Polsce. Ale największe brawa należą się odtwórcy roli Marcusa – Nicholasowi Houlto-wi.

About a Boy (Wielka

Brytania,USA, 2002)Komedia/Dramat. Reż.: Chris Weitz, Paul Weitz. Scen.: Peter Hed-ges, Chris Weitz, Paul Weitz. Na podstawie książki: Nick Hornby. Obsada: Hugh Grant, Nicholas Hoult, Toni Collette, Rachel Weisz, Sharon Small.

czas 100 min.

I.P.

BYŁ SOBIE CHŁOPIEC

...A NAWET DWÓCH!

NA VIDEO I DVD

Polskie kino jest w fatalnej kondycji. O tym wie każdy, kto choć raz w ciągu ubiegłego roku wybrał się do kina na polską, np. superproduk-cję. Nie np., ale na pewno, bo w Polsce ostatnimi czasy nie kręci się innych filmów. Ale na pozio-mie artystycznym czy na bezu-stannym przenoszeniu na ekran kanonu lektur się nie kończy. Chodzi o pieniądze, o które roz-bija się wszystko we współcze-snym świecie. Kina to, niestety też dotyczy.

W majowym numerze miesięcznika „Film” ukazał się szokujący nieco, mo-im zdaniem, artykuł o przekrę-tach przy realizacji polskich megaprodukcji. To dopiero za-pewne początek całej sprawy, która wypłynęła dzięki (?!) afe-rze Lwa Rywina. Autorowi, Jarosławowi Gajewskiemu, ano-nimowo, oczywiście udzieliło informacji kilku pracowników w y t w ó r n i „ H e r i t a g e Films” (właściciel Lew Ry-win?!), znany reżyser i pewien producent. Nie bez winy pozo-staje także „Agencja Filmowa TVP”. Znane nazwiska, wy-twórnie, ale o co chodzi? O ka-sę, tak najprościej można to wytłumaczyć. „Quo vadis, ka-so?”, jak pisze Gajewski.

No właśnie, dokąd zmierzają pieniądze wy-łożone teoretycznie na film. Do prywatnej kieszeni, i tak już wystarczająco bogatej. O zjawi-sku „bumerangu” wiadomo było od dawna, ale w kuluarach, z dala od opinii publicznej. Zasa-dy tego zjawiska są banalnie proste, cyt.: „…owszem, dosta-niesz pieniądze na produkcję filmu, ale pod warunkiem, że część tych pieniędzy wróci do nas, ale już pod stołem.” Tak najprościej można to wytłuma-

czyć. Chodziło nawet o kwoty od 5 do 40 procent z tego, co telewizja oficjalnie wyłożyła na film. I najlepsze jest to, że więk-szość godziła się na takie warun-ki, bo lepiej robić jakikolwiek film, niż żadnego.

Sprawa zaszła dość wysoko, odkąd zaczęto o niej mówić coraz głośniej w środowisku filmowym. Zainte-resował się nią nawet prezydent Kwaśniewski. Czterech czoło-wych polskich filmowców zor-ganizowało mu małą „spo-wiedź” w Pałacu Prezydenckim, w listopadzie 2001 roku. To, czego dowiedział się m.in. od Wajdy, Machulskiego, czy Ba-jona, możemy sobie tylko wy-obrazić. Prawdopodobnie padły konkretne zarzuty pod adres konkretnych i znanych osób. Tylko, których? Mogłoby się wydawać, że to tylko afera wo-kół kina. Ale zastanawiający jest fakt, że zainteresowała się nią Agencja Bezpieczeństwa We-wnętrznego, powszechnie znana jako wywiad. Co się za tym kryje, na razie niewiadomo? Można mieć tylko cichą nadzie-ję, że wszystko się kiedyś wyja-śni. Tylko, kiedy i jak? Patrząc na „Rywin Gate” tracę wszelkie złudzenia.

Ale dość teore-tyzowania, przejdźmy do kon-kretów. Wyżej wymieniona ABW szczególnie interesuje się trzema tytułami: „Quo vadis”, „Wiedźminem” i „Przed-wiośniem”. Kwoty, jakie wyło-żyła na ich produkcję telewizja, wahają się od 9 do 15 mln zł. Czyli kilka procent z dowolnej sumy, to nieźle ustawiony kawa-łek życia. Dla nas, zwykłych zjadaczy chleba, byłoby to za-pewne całe, aż do spokojnej śmierci. Największą, moją uwa-gę w artykule zwrócił ustęp do-

tyczący właśnie „Quo vadis” i partii SLD, cyt.: „Nie tak dawno jeden z prominentnych polity-ków SLD podczas zakrapianej imprezy chwalił się, że kampa-nię jego partii „sfinansowali pierwsi chrześcijanie.” Może w tym jest jakaś metoda? Gdyby tak wszystkich, lubiących sobie wypić co nieco, łagodnie namó-wić do zwierzeń, oczywiście dolewając co jakiś czas do kie-liszka, byłoby można dowie-dzieć się wielu interesujących rzeczy.

Ale to nie ko-niec. Oliwy do ognia dolewa ciągle przewijające się nazwisko Lwa Rywina. Powiedzmy sobie szczerze – ojca chrzestnego pol-skiego kina. To poprzez niego można było załatwić wiele i być może dalej tak jest. Wystarczy tylko upaść przed nim na kolana (upokarzające, ale skuteczne) i błagalnym głosem wołać: „Padre, padre pozwól mi na debiut. Ty jesteś wszechwładny i wszystko potrafisz!” Skoro dla debiutantów nie ma pieniędzy, to coś w końcu muszą robić(…). Zastanawiające jest to, że do Kwaśniewskiego poszli poskar-żyć się wielcy naszego kina, bo dla „nie – wielcy” się nie liczą. Przecież dla sławnych zawsze są pieniądze na filmy. Tylko, dla-czego dopiero teraz? I co tu po-może prezydent? Dlaczego nie podnieśli głosu, kiedy realizo-wali swoje superprodukcję? Może, dlatego, że zarówno „za-interesowanym” producentom, jak i „wspaniałym” reżyserom było to na rękę. Bo jedni zara-biali kokosy, nie martwiąc się o poziom, a drudzy kręcili, by nie wypaść z wprawy. I po narze-kać, skoro wszyscy byli zado-woleni? Po to, że studio jednego z nich, Juliusza Machulskiego, nie dostało przez ostatnie cztery

lata ani grosza od telewizji. A zapewne według niego, taka kasa się mu należała. I znowu wracamy do punktu wyjścia. Wszystko byłoby cacy, gdyby mistrzowie mieli za co kręcić, a tak robi się wielkie halo. Kiedy młodzi twórcy narzekają na kiepską kondycję polskiego kina, wywołuje się małą dysku-sję o koniecznej reformie rodzi-mej kinematografii. Ale kiedy włączają się „grube ryby” staje się naprawdę gorąco. Nagłośnie-nie, szum mediów, zaintereso-wanie wywiadu. Tak jest przez miesiąc, może dwa, a później znów to samo (patrz sprawa Rywina). Powołuje się sejmowe komisje, które i tak niczego no-wego nie wnoszą, ani nie roz-wiązują. Co więcej wystawiają na pośmiewisko siebie i cały nasz „sprawny” Sejm, tylko po to, żeby i tak niczego nie ustalić. Sprawa utknie w martwym punkcie, zupełnie jak z Rywi-nem, bo nikt nic nie wie, albo zasłoni się tajemnicą dziennikar-ską. I co w takim przypadku proponuję – bojkot polskich superprodukcji! Łatwo mówić komuś, kto nie jest uczniem podstawówki, albo gimnazjum i sam decyduje o tym, na jaki film pójdzie, prawda?

Polskie kino to tonący okręt, z którego, niczym szczury ratuje się ten, kto może. Ale najważniejsze jest to, żeby przed zatonięciem wynieść z niego, ile się da. I tak właśnie robią, co poniektórzy.

Bożena Pyrdoł

Więcej na temat kon-dycji polskiego kina przeczytacie w majowym numerze miesięcz-nika „Film”.

Ratuj się, kto może

S£OWO O POLSKIM PRZEMYŒLE FILMOWYM

Najlepiej sprzedawane płyty w sieci empik

Page 12: UZetka nr 7 (czerwiec 2003)

w w w . u z e t k a . u z . z g o r a . p l

Fot.

Mic

hał C

hary

dcza

k Fo

t. M

arci

n G

rzeg

orsk

i Fo

t. M

ichał C

hary

dcza

k Fo

t. Pa

weł

Ław

ryno

wic

z Fo

t. Pa

weł

Ław

ryno

wic

z

Fot.

Paw

eł Ł

awry

now

icz

Fot.

Mic

hał C

hary

dcza

k Fo

t. A

gnie

szka

Kos

iec

Fot.

Paw

eł Ł

awry

now

icz

Fot.

Paw

eł Ł

awry

now

icz

Fot.

Mic

hał C

hary

dcza

k Fo

t. Pa

weł

Ław

ryno

wic

z Fo

t. Pa

weł

Ław

ryno

wic

z

12 F O T O G A L E R I A

To się nazywa efektowny wjazd! Trabant najlepszym przyjacielem studenta.

Kolorowe korowody rozbawionych studentów – wizy-tówka Bachanaliów 2003.

Gdzie nie spojrzeć, wszędzie studenci. W czasie Bachana-liów opanowali także zielonogórski deptak.

Profesjonaliści radzą sobie w każdych warunkach. Jakiż to problem – zapalić papieroska między jednym marszem a dru-gim? Patrzcie i uczcie się!

W głowie mamy wiedzę, a na głowie co kto lubi.

Zielonogórski deptak opanowali kosmici?

W czasie Bachanaliów wszystko staje się jawne.

Ktoś zamawiał budzenie?

Gdy jedni szaleli w nocnych klubach, inni wybrali wypo-czynek na zielonej trawce. Jak widać oni też bawili się przednio.

Bachanaliowe koncerty przyciągały tłumy studentów żądnych wrażeń estetycznych... i piwa

Dobry sklep przyciąga tłumy klientów. Nawet w środku nocy.

Oto galeria wybranych zdjęć zrobiona przez fotografów „Uzetki” podczas Bachanaliów 2003.

Już po wszystkim – trzeba oddać insygnia władzy. Teraz Pani Prezydent może znowu oglądać świat przez pryzmat kluczy od miasta.

Game over.

Page 13: UZetka nr 7 (czerwiec 2003)

w w w . u z e t k a . u z . z g o r a . p l

13

Fot.

Paw

eł Ł

awry

now

icz

Fot.

Mic

hał C

hary

dcza

k Fo

t. Pa

weł

Ław

ryno

wic

z Fo

t. A

gnie

szka

Kos

iec

Fot.

Agn

iesz

ka K

osie

c Fo

t. A

gnie

szka

Kos

iec

Fot.

Mic

hał C

hary

dcza

k Fo

t. M

ichał C

hary

dcza

k Fo

t. M

ichał C

hary

dcza

k

Fot.

Paw

eł Ł

awry

now

icz

Fot.

Paw

eł Ł

awry

now

icz

Fot.

Paw

eł Ł

awry

now

icz

Fot.

Agn

iesz

ka K

osie

c

F O T O G A L E R I A

Kompleksową obsługę medyczną zapewniła Studencka Kasa Chorych.

Nigdy nie wiadomo skąd pojawi się pomocna dłoń. Orga-nizatorzy na szczęście pomyśleli o wszystkim i zainstalowali ma-sywne barierki, ot tak, by służyły oparciem dla wyczerpanych za-bawą studentów.

Studenci nawet podczas Bachanaliów nie zapomnieli o swoich ulubionych wykładowcach.

Premiera filmu „Matrix. Reaktywacja” była jedną z ostatnich imprez Bahcanaliowych. Studenci, jak zwykle, nie zawie-dli.

Oto aktywna brać studencka! „Karate Kid” przy nich to pestka.

Matrix. Reaktywacja. Co bracia Wachowscy zrobili z pomocą komputerów, nasi studenci pokazali na żywo.

Przegląd filmów francuskich zakończono przy stole. Cie-kawe, czy podane tam potrawy też pochodziły z kraju smakoszy?

Big Brother po naszemu.

„To miłość zagląda nam w oczy” - przy dyskretnym wsparciu UZetki.

Tak wyglądają zakupy przeciętnego studenta świętujące-go Bachanalia 2003. Skąd my to znamy...

Studenci kochają komunikację miejską! Największą atrakcją w czasie Bachanaliów była przejażdżka luksusowym au-tobusem linii 8 z Campusu A na Campus B.

Szczęściarze, którzy zdołali dostać się do środka, nie po-siadają się z radości. Koledzy będą im zazdrościć!

Niestety wszystko, co dobre musi się kiedyś skończyć. Na otarcie łez pozostaje tylko udać się zwartym korowodem na kon-cert Raz Dwa Trzy.

CHCESZ ZOBACZYĆ WIĘCEJ? Projekcja ponad 600 zdjęć z bachanaliów (w kolorze) odbę-dzie się podczas II Mistrzostw Świata w Grillowaniu. Możesz także w kupić Uzetka - fotoCD, ze wszystkimi zdję-ciami za jedyne 7 zł. Więcej informacji pod adresem redakcji i na plakatach.

Page 14: UZetka nr 7 (czerwiec 2003)

w w w . u z e t k a . u z . z g o r a . p l

Dzisiaj pierwsza część cyklu, a w niej gratka dla miłośników dobrej zabawy, fantastyki i nie tylko. Dziś za-prezentuje się Zielonogórski Klub Fantastyki Ad Astra.

Ad Astra istnieje od 21 lat. Obecnie zrzesza około 50-ciu członków w wieku od 16-stu do 60-ciu lat. Są wśród nich uczniowie, studenci, ale również dziennikarze, prawnicy, ludzie piastujący rozmaite urzę-dy.

Działalność klubu obejmuje szeroko pojętą fanta-stykę: literaturę, naukę, film, muzykę, gry. Najsilniejszy trzon tworzą sekcje RPG (wcielanie się w postać i aktorskie odgry-wanie jej roli), gier bitewnych (rozgrywanie bitew przy pomo-cy figurek wojowników) i gier karcianych (wypełnianie róż-nych misji przy pomocy specjal-nych kart).

W czasie spotkań klubu prowadzone są dyskusje na temat literatury i filmów. Po premierze filmu Władca pier-ścieni klubowicze wcielili się w role oskarżycieli i obrońców, by osądzić dokonania Petera Jack-sona. Wkrótce czeka nas debata nad drugą częścią Matrixa.

Od jakiegoś czasu trwają również intensywne przy-gotowania do BACHANA-LIÓW FANTASTYCZNYCH , które odbędą się w czasie Wino-brania w dniach 5-7 września 2003. W tradycji klubu to już 19-sta taka impreza. Plan bacha-naliów prezentuje się imponują-

Ad Astra O tym, że w przerwie między sesją a sesją studentom brakuje pomysłów na zorganizowanie

sobie wolnego czasu, o tym, że studenci się nudzą, „byczą” i leniuchują mogą wiedzieć tylko inni stu-denci. I tylko oni, jak się postarają, potrafią znaleźć sposoby na studencką nudę. I wymyślili dla Was cykl, w którym znajdziecie namiary na wszelkiego rodzaju kluby, imprezy, instytucje, w których coś się dzieje, w których można się dobrze bawić, rozwijać swoje zainteresowania, hobby - realizować się nieco inaczej niż na ciągłym leżeniu do góry brzuchem albo imprezowaniu.

co. Organizatorzy szykują nam wiele konkursów, które popro-wadzą zaproszeni goście z całej Polski. Odbędą się turnieje pla-styczne i dyskusje o SF. Przewi-dziany jest także turniej rycerzy z Zielonogórskiego Bractwa Rycerskiego oraz wizyta u płat-nerza i kowala Tomasza Nesto-rowicza. Zaprezentuje się rów-

nież Mistrz Polski Bitewniaków, Artur Szyndler. Uczestnicy ba-chanaliów przyznają Puchar Bachusa dla najlepszego w tym roku tekstu SF. Oprócz tego dużo, dużo innych niespodzia-nek i atrakcji dla amatorów do-brej zabawy.

Innym przedsięwzię-ciem Ad Astry jest czerwcowy Hobbiton. Podczas imprezy organizowane będą wszelkiego rodzaju gry, larpy (terenowe RPG), oraz aktywny wypoczy-nek nad jeziorem.

A za rok, we wrześniu Polkon – najważniejszy ogólno-polski zlot fanów fantastyki. Pierwszy raz w Zielonej Górze.

Oferta klubu jest bo-gata i interesująca. Ad Astra posiada bardzo dużą bibliotekę, którą jej członkowie pragną udostępnić wszystkim Zielono-górzanom. Niestety nie pozwala na to brak własnej siedziby. Klubowicze mają miejsce do cotygodniowych spotkań tylko dzięki uprzejmości władz Cen-trum Biznesu.

I właśnie tam, do bu-dynku Centrum Biznesu Ad Astra zaprasza na swoje spotka-nia w każdy wtorek, trzecie pię-tro, pokój nr. 343, o godz. 18.00.

Kontakt internetowy: [email protected].

Marzanna

W a ka c j e to czas wycieczek, zwie-dzania, podróżowania. Miło jest wybrać się w góry czy poleniuchować nad morzem. Problem w tym, że pociągi są męczą-ce, zatłoczone i drogie. Jak zatem zrealizować marze-nia o dalekiej podróży i wielkiej przygodzie? Wy-brać się w drogę AUTO-STOPEM, oczywiście. Autostop to najlepszy śro-dek komunikacji dla stu-dentów (najlepiej płci pięk-nej, z bujną blond-czupryną i uśmiechem od ucha do ucha)-sprawdziłam empirycznie.

Tylko nie myślcie sobie, że jazda na stopa to taka pro-sta sprawa. Zwłaszcza w przypadku podróży na poważną skalę. Dlate-go ważne, abyście pamiętali o kilku zasadach:

TOWARZYSTWO • Samotne wyprawy nie należą do najbezpieczniejszych.

Dlatego zabierz ze sobą kogoś, kto nie wystawi cię minutę przed wy-jazdem i nie będzie ciągle narzekał i marudził. Chłopakom szczerze doradzam zabrać ze sobą ładną koleżankę na przynętę.

WYGLĄD • Bardzo ważny. Ubrany na czarno, z subkulturowymi

akcentami zmniejszasz swoje szanse do minimum. Dziewczynom zde-cydowanie odradzam wyzywający ubiór, bo możecie zostać pomylo-ne – wiecie z kim.

MIEJSCE ZATRZYMYWANIA • Stopa nie zatrzymuje się na wzniesieniu, na spadzie

trasy – ciężarówka nie zdoła się tam zatrzymać; uważaj na znaki i linie ciągłe; kierowcy nie zatrzymują się także w lasach i.t.p.

CZAS ZATRZYMYWANIA • Odradzam jazdę nocną porą. Nie widzisz wtedy kto

jest w samochodzie, poza tym kierowcy niechętnie się zatrzymują ze względów bezpieczeństwa. Jeśli jednak nie będziesz mieć innego wyj-ścia, poszukaj terenu dobrze oświetlonego, najlepiej w pobliżu zabudo-wań. Dobre efekty przynosi też przejście na stację benzynową i pytanie kierowców, czy nie chcieliby podwieźć strudzonego autostopowicza.

PUNKTY STRATEGICZNE • Ważne w każdym dużym mieście. Pozwalają zaosz-

czędzić na czasie. Zamiast przedzierać się pieszo na drugi koniec mia-

sta, warto popytać o bezpłatne autobusy do hipermarketów. Naj-prostsza metoda na dostanie się na wyjaz-dówkę. We Wrocławiu takie autobusy zatrzy-mują się przy dworcu PKP. W każdym więk-szym mieście są podob-ne. A jeśli już doje-dziesz do hipermarketu, zajrzyj na tyły. Zazwy-czaj jest tam mnóstwo ciężarówek, może któ-raś z nich zabierze cię tam, dokąd jedziesz.

NAJLEPSZY TRANSPORT • Nie ma jak ciężarówka. Jak już się jakaś zatrzyma,

mogę mieć pewność, że wkrótce dojadę do celu. Samochody ciężaro-we są dalekobieżne, i większość kierowców posiada radio CB. To dzięki niemu wielokrotnie przesiadałam się z jednej ciężarówki do drugiej, bo jakiś miły kierowca zareklamował wesołą studentkę do zabrania.

SAVUAR VIVR • Jeśli ktoś wcześniej zaczął machać w danym miejscu,

ustaw się wspaniałomyślnie na końcu kolejki. • Kiedy już ktoś cię zabiera, to bądź pewien, że nie dla-

tego by zrobić dobry uczynek. Zazwyczaj po prostu nudzi go samotna jazda, chce ją sobie umilić rozmową. Pamiętaj więc, że nie wypada siąść i milczeć jak kamień. Rozmawiaj, pytaj, opowiadaj o sobie, wy-mieniaj poglądy – zostaw po sobie miłe wrażenie. Ten kierowca z pew-nością zabierze kolejnego autostopowicza i może doradzi koledze ten sposób na urozmaicenie czasu podróży.

UPS • Jeśli z jakichkolwiek względów kierowca ci nie odpo-

wiada, zachowaj spokój i grzecznie, ale stanowczo poproś by się za-trzymał. Pamiętaj, panika to twój wróg.

Skoro już wiesz jak postępować w podróży, pakuj plecak i

ruszaj na spotkanie przygody. Szerokiej drogi!!!

Marzanna

AUDYCJE

RADIA "INDEX"

PONIEDZIAŁEK 8.50 - 8.55 „Słowo o słowie”- audycja edukacyjna 9.35 - 9.40 "Wiedza i życie" - audycja popularno - naukowa 14.30 - 14.35 "Autorodeo" - magazyn motoryzacyjny 17.10 – 18.00 „Na wirażu”- magazyn żużlowy 19.10 – 20.00 „Muzyczne Pola Bawełny” – audycja muzyczna 20.10 - 21.00 "Muzyczna Akademia Index'u" -audycja z muzyką kla-syczną 22.00 – 24.00 SOUNDTRACK – audycja filmowa WTOREK 8.20 – 8.30 „Buduj z muratorem” – audycja poradnikowa 8.50 – 8.55 „Słowo o słowie” – audycja edukacyjna 9.35 - 9.40 "Cztery kąty" - audycja poradnikowa 10.35 -10.40 "Kwietnik" - audycja poradnikowa 17.10 - 18.00 "Z Index-em na Uniwerku" wiadomości uniwersyteckie 18.30 – 19.00 „Sportowe forum” – magazyn sportowy 20.10 - 22.00 "Muzyczne Stany Index-u" - audycja muzyczna 22.00 - 24.00 "Audycja alternatywna" - audycja muzyczna ŚRODA 8.50 – 8.55 „Słowo o słowie” – audycja edukacyjna 10.35 -10.40 Świat nauki - audycja popularno – naukowa 14.20 – 14.30 Język giętki – audycja edukacyjna 14.30 - 14.35 "Autorodeo" -magazyn motoryzacyjny 18.10 - 19.00 "Słowotok" - audycja publicystyczna 19.10 - 21.00 "Klubowa Lista Przebojów" – audycja muzyczna 21.10 – 22.00 Alter Kino – audycja filmowa 22.10 - 23.00 "Gwiazda wieczoru" - audycja muzyczna 23.00 – 24.00 Koncert życzeń dla zakochanych – audycja muzyczna CZWARTEK 8.50 – 8.55 „Słowo o słowie”- audycja edukacyjna 9.35 - 9.40 "Cztery kąty" - audycja poradnikowa 12.10 - 12.30 „R - kwadrat – czyli radiowe rachunki” 12.35 - 12.40 "Ogrody" - audycja poradnikowa 17.10 - 18.00 "Z INDEX-em na Uniwerku" - wiadomości uniwersyteckie 18.10 – 19.00 POP (Porozmawiajmy o polityce) 19.10 - 20.00 "Salon Naukowy INDEX-u" audycja popularno-naukowa 20.10 - 22.00 "W ostatniej minucie meczu" - audycja sportowa 22.10 - 24.00 "Remixowane party" – audycja sportowa PIĄTEK 8.50 – 8.55 „Słowo o słowie” – audycja edukacyjna 12.10 - 12.30 "Tip -Topy do Europy" - audycja publicystyczna 14.10 - 15.00 "No to, no to jazda" - magazyn motoryzacyjny 14.30 - 14.35 "Autorodeo" - magazyn motoryzacyjny 18.10 –19.00 „Versus” – audycja historyczna 21.10 - 24.00 "Rock nocą" - audycja muzyczna SOBOTA 9.10 - 10.00 "Rozmowy w tłoku" - audycja rozrywkowa 10.10 – 10.30 „Między kartkami” – audycja literacka (co dwa tygodnie) 10.30 – 11.00 „Felietonada” (co dwa tygodnie) – audycja publicystyczna 12.10 – 13.00 „12.10 do Rosji” – audycja publicystyczna 14.15 - 14.20 "Kuchnia" - audycja poradnikowa 14.20 – 15.00 „Na grzyby” - konkurs 15.10 – 16.00 GLOBTROTER – audycja podróżnicza 18.10 - 19.00 "Nowości muzyczne" – audycja muzyczna 20.10 - 21.00 "Koncert życzeń" – audycja muzyczna 21.10 - 24.00 "Strefa Zrzutu" - audycja muzyczna NIEDZIELA 10.20 – 10.30 Świat przyrody – audycja przyrodnicza 13.15 - 14.45 "Muzyczne porządki czyli 6 kwadransów z odkurza-czem" – audycja muzyczna 15.00 – 16.00 Ewelina do Karoliny – audycja rozrywkowa 16.00 – 17.00 „Płyta Tygodnia” – audycja muzyczna 19.00 - 21.00 "Hit za hitem" - lista przebojów 21.00 - 22.00 "Podsumowanie wydarzeń sportowych weekendu" – audycja publicystyczna 22.00 – 24.00 INDEX Rapu – audycja muzyczna Ponadto: codziennie od godz.7.00 do 22.00 (co godzinę) - serwisy informacyjne Radia INDEX, 8.30, 14.30, 17.30 – serwis dla kierowców od poniedziałku do piątku o 7.30, a w sobotę o 9.30 – przegląd prasy 13.30 – przegląd informacji kulturalnych

VADEMECUM AUTOSTOPOWICZA

14 R Ó ¯ N E

Page 15: UZetka nr 7 (czerwiec 2003)

w w w . u z e t k a . u z . z g o r a . p l

15 S P O R T

Bachanaliowa środa sprowadziła do hali w Campu-sie B kilkadziesiąt osób, którzy nie zawiedli się chcąc oglądać prawdziwe zmagania siatka-rek i siatkarzy obu części uczelni.

Na rozgrywki przyby-

ły trzy drużyny reprezentujące Campus B (Jasna Pupa mix i Drugoroczniaki) i Campus B (drużyna nie podała nazwy). Do rozgrywek przystąpiono o go-dzinie 14 czasu warszawskiego. Pierwszy pojedynek stoczyły ze sobą drużyny Jasnej Pupy mix i reprezentacji Campusu A. Pierwszy set skończył się po ekscytującej wymianie piłek 28:26 dla Jasnej Pupy mix. Dru-gi set to wygrana gości z ul. Podgórnej 25:23. Mecz roz-strzygnął się w trzeciej partii przy stanie 9:7 dla Jasnej Pupy gdy świetna gra całej drużyny z Campusu B w kluczowym mo-mencie gry spowodowała, że była WSP triumfowała nad Poli-techniką.

Drugi mecz to kon-frontacja Drugoroczniaków i przebudowanej reprezentacji Campusu A. Odpoczynek po-zwolił na metamorfozę drużyny z Podgórnej i mimo przegranej w pierwszym secie, drugiego i trzeciego, a w efekcie cały mecz wygrała reprezentacja Campusu A. Należy pochwalić drużynę z Campusu A dlatego, że pomimo wysiłku, jakim było rozgrywa-nie meczów po sobie wykazali silne zaangażowanie i opłaciło się to w drugim meczu.

Kolejność ostateczna wygląda następująco:

Wtorek prawdy pod siatką

1. Campus B I (Jasna Pupa mix)

2. Campus A

3. Campus B II (Drugoroczniaki)

Po raz kolejny okaza-ło się, że w meczach takich jak te rozgrywane w hali w Campu-sie B wyzwalają dodatkowe emocje wszak śmiało możemy powiedzieć w języku sportow-ców, że były to derby lub wręcz pojedynki o dominację na całym Uniwersytecie. Należy podkre-ślić, że takie spotkania są po-trzebne studentom dla zachowa-nia ich kultury fizycznej, a tre-nerom dla lepszego poznania być może przyszłego reprezen-tanta naszej uczelni. Szkoda tylko, że Campus A przybył na Wojska Polskiego jedynie z jedną drużyną mixu, ale nic straconego – może za rok?

versus

ROZGRYWKI UNIHOKEJA – FAZA PLAY-OFF

Wyniki Stan Data

JakUZA vs. Power Sulechów 7 : 1 1 : 0 03.04.2003 JakUZA vs. Power Sulechów 5 : 1 2 : 0 09.04.2003 JakUZA vs. Power Sulechów 5 : 0 v 3 : 0 10.04.2003

PÓŁFINAŁY

Wyniki Stan Data

Kłymby Dymy vs. Samoobrona 4 : 1 1 : 0 02.04.2003 Kłymby Dymy vs. Samoobrona 3 : 4 1 : 1 03.04.2003 Kłymby Dymy vs. Samoobrona 4 : 1 2 : 1 09.04.2003 Kłymby Dymy vs. Samoobrona 6 : 0 3 : 1 10.04.2003

PÓŁFINAŁY

Wyniki Stan Data

Power Sulechów vs. Samoobrona 2 : 1 1 : 0 16.04.2003 Power Sulechów vs. Samoobrona 2 : 6 1 : 1 16.04.2003 Power Sulechów vs. Samoobrona 5 : 6 1 : 2 15.05.2003

MECZE O 3. MIEJSCE

Wyniki Stan Data

JakUZa vs. Kłymby Dymy 2 : 5 0 : 1 23.04.2003 JakUZa vs. Kłymby Dymy 2 : 3 0 : 2 23.04.2003 JakUZa vs. Kłymby Dymy 2 : 3 0 : 3 24.04.2003

FINAŁY ! ! !

KŁYMBY DYMU zostały Mistrzem Uniwersytetu Zielonogórskiego.

W poniedziałek 19 maja odbyły się mecze finałowe w koszykówce o mistrzostwo Campusu B. W meczu o III miejsce zespół „Aliens” poko-nał „Drugoroczniaki” 51:46. W finale „Winiaki Z.G.” wygrały z „Resem” 44:38. Oba mecze były bardzo zacięte i walka trwała w nich do ostatniego

NAJLEPSZE SĄ WINIAKI!!! Składy zwycięskich

drużyn: „Winiaki Z.G.” –

Marek Mazur, Karol Sambor-ski, Rafał Michałowicz, Krzysztof Plaszczyk, Maciej Kaczerewski, Łukasz Mietlic-ki, Marcin Chodkiewicz, Łu-kasz Olejnik.

„Res” – Maciej Wy-der, Igor Nowacki, Marcin Iszczek, Kamil Tomiak, Zby-gniew Lutowski, Maciek Za-wieja, Paweł Salak.

„Aliens” – Tomasz „Doktor” Rawicki, Przemysław Bartkowiak, Damian „Fido” Figlarek, Maciek „Steve” Le-śnik, Andrzej Skafiriak, Ja-kub Kaczor, Tomasz Boro-wiak, Daniel Sobiesiak, Mar-cin Cyl, Tomasz Mendelewski.

„Drugoroczniaki” – Wojciech Falbagowski, Ma-ciej Celoch, Jakub Kowalski, Marcin Czajka, Michał Ka-sperowicz, Aleksander Szy-manski, Marcin Skowyra, Maciek Marciniak, Marek Djokić.

(tr)

Zakończył się turniej piłkarski o mistrzostwo Campu-su B. Finał odbył się 22 maja. Zmierzyły się w nim zespoły ubiegłorocznego mistrza „Czer-wone Diabły” z drużyną „Do-ktoranci”. Mecz zakończył się wynikiem 7:3 dla „Czerwonych Diabłów”. U zwycięzców łupem bramkowym podzieliło się sze-ściu zawodników: Jacek Batóg, Maciek Sawicki, Piotr Domaga-ła, Krzysztof Koczoń, Gerard Nogajczyk i Damian Perwiński (2). U przegranych bramki strze-lili Marcin Doszczeczko i Rafał Stańczyk (2). Mecz stał na bar-dzo wysokim poziomie i ogląda-ło go bardzo duża liczba wi-dzów. W poniedziałek 26 maja odbył się mecz o III miejsce pomiędzy drużynami „Gęba” i „Latające Imadła”. Mecz miał także ciekawy podtekst, ponie-waż miał rozwiązać sprawę tytu-łu króla strzelców. Przed me-czem prowadził Mirek Goresz (Latające Imadła), który miał trzy bramki przewagi nad Ro-manem Przybylskim (Gęba). Pierwszy z nich nie obronił przewagi, ponieważ Roman Przybylski zdobył cztery bramki i zdobył tytuł króla strzelców zdobywając w całym turnieju 16 bramek. Mecz zakończył się wynikiem 9:1 dla „Gęby”.

(tr)

Mefistofeles, Lucyfer i spółka…

Składy czterech pierwszych drużyn:

„Czerwone Dia-bły” – Płóciniczak „Lolo” Ka-rol, Batóg Jacek, Sawicki Ma-ciek, Wielgus Artur, Domaga-ła Piotr, Perwiński Damian, Koczoń Krzysztof, Nogajczyk Gerard, Brela Paweł.

„Doktoranci” – Ra-

wicki „Doktor” Tomasz, Bart-kowiak Przemysław, Figla-rek „Fido” Damian, Węgrzyn Michał, Raunke Patryk, Stań-czyk Rafał, Pająk Kuba, Dosz-czeczko Marcin, Gołąb Ma-ciek, Wojnarowski Sławomir.

„Gęba” – Magier

Adam, Trzop Andzej, Grygo Tomasz, Pająk Radosław, Lewczuk Bartłomiej, Kamiń-ski Wojciech, Przybylski Ro-man, Tyszkiewicz Tomasz, Żejmo Przemysław, Rewers Janusz.

„Latające Imadła” –

Sułkowski Otton, Grzego-rzewski Marek, Goresz Mi-rek, Soboń Daniel, Ladra Ar-tur, Stolarek Tomasz, Jane-czek Damian, Szczotko Prze-mysław, Róg Paweł, Bratkow-ski Tomasz.

(tr)

gwizdka. W przerwie między meczami odbył się turniej w rzutach za trzy punkty. Wzięło w nim udział sześciu zawodni-ków: Tomasz Borowiak, Marek Mazur, Łukasz Olejnik, Andrzej Skafiriak, Piotrek Siepsiak, So-biesiak Daniel. W eliminacjach świetnie spisał się Skafiriak, który trafił 12 z 15 rzutów. Poza

nim do finału awansowali Olej-nik i Borowiak. W finale odda-wano po dwadzieścia pięć rzu-tów. Wygrał Tomasz Borowiak trafiając 15 razy i wyprzedzając o jedno trafienie Łukasza Olej-nika. Na trzecim miejscu upla-sował się Andrzej Skafiriak, który trafił 10 razy.

(tr)

KONKURS Kto w tym sezonie został

Mistrzem Polski w Piłce Nożnej?

Do wygrania podwójne zapro-szenie do Pizzeri ROMA!

Odpowiedzi nadsyłajcie pod adres:

[email protected]

K i l k a z d j ę ć z w y d a r z e ń s p o r t o w y c h p o d c z a s B a c h a n a l i ó w .

Fot. Michał Charydczak Fot. Paweł Ławrynowicz Fot. Kazimierz Adamczewski

Page 16: UZetka nr 7 (czerwiec 2003)

w w w . u z e t k a . u z . z g o r a . p l

I N F O R M A C J E16C M

Y K

C M

Y K

C M

Y K

C M

Y K

REDAKCJA

ISSN 1730-0975al. Wojska Polskiego 67,

pok. 15 65– 625 Zielona Góra

tel./fax. +48 68 328 32 98 [email protected]

www.uzetka.uz.zgora.pl

REDAKTOR NACZELNY:Pawe³ £awrynowicz

KOREKTAKatarzyna Kañtoch

SK£AD Ilona Paw³owska

Pawe³ £awrynowicz

FELIETONYKlaudia LubienieckaAnna Spanbrucker,

Jan Walczak

RECENZJEIlona Paw³owskaBo¿ena Pyrdo³

SPORTCyprian Maciejewski

GRAFIKA

Marcin KrajewskiMarta Jowczyk

Marcin Grzegorski

REDAKCJAMarzenna Antoniak,Joanna Cichocka,

Ewelina Cicha,Marcin Grzegorski,Ewelina Grzeliñska,

Marta Jowczyk, Katarzyna Kañtoch

Beata Karpuk,Sylwia Klepacka,Marcin Krajewski,

Klaudia LubienieckaPawe³ £awrynowicz,

Joanna Mai,Grzegorz Majkowski,Cyprian Maciejewski,

Ilona Paw³owska,Bo¿ena Pyrdo³,

Kaja RostkowskaAnna Spanbrucker,

Jan Walczak,Beata Walocha,

Karolina Wysocka,

DRUK: Drukarnia „LUBPRESS” sp. Z. o.o.

Redakcja zastrzega sobie prawo do nadawa-nia tekstom w³asnych tytu³ów oraz ich skracania. Za

zamieszczone informacje odpowiedzialnoœæ ponosz¹ ichautorzy.

UUZZeettkkaa

Kredyt Bank S.A. Oddzia³ Zielona GóraAl.Wojska Polskiego 25

65-950 Zielona Góratel. (068) 326-59-99, 32-80-205

Filia nr 2 w Zielonej Górze (Uniwersytet Zielonogórski):Ul.Podgórna 50 tel./fax (068) 324-56-06, 328-24-94

Al.Wojska Polskiego 69 tel. (068) 323-85-34, 324-89-97, fax 323-85-36

Filia nr 3 w Sulechowie:Ul.Sikorskiego 3, tel. (068) 385-64-33 tel./fax 385-64-51

Punkt Bankowy nr 1 w Zielonej Górze:Ul.Ko¿uchowska 8, tel./fax (068) 322-25-23

K r e d y t B a n k S . A . o f e r u j e :

PROMOCJAPROMOCJA EKSTRABIZNESU EKSTRABIZNESU - dla ma³ych i œrednich firmKlienci, którzy otworz¹ rachunek w okresie promocji (05.05.03 - 31.07.03) - prowadzenie rachunku do

31.12.03r. bêdzie kosztowa³o tylko 15,-z³ miesiêcznie. Za otwarcie rachunku bie¿¹cego - momencie otwarcia - 0 z³.

EKSTRAKONTEKSTRAKONTAA - dla osób fizycznych - dziêki korzystnemu oprocentowaniu - co kwarta³ powiêkszaszstan œrodków na koncie, wykorzystuj¹c system KB 24 (internet, telefon), zyskujesz ³atwy i bezpiecznydostêp do informacji o koncie oraz œrodkach, które na nim zgromadzi³eœ. Ju¿ w chwili otwarcia KONTA

Bank obejmie Ciê bezp³atnym ubezpieczeniem NNW.

KREDYTYKREDYTY - na cele mieszkaniowe -udzia³ w³asny tylko 5%

HIP HOP AUDYCJAW RADIU INDEX NA

FALI 96 FM!!!

INDEX RAPUINDEX RAPUZAWSZE W NIEDZIELÊ PO

GODZ. 22.00.TYLKO DLA PRAWILNYCH!!!

Ruszy³ program dla wszystkich mi³oœnikówkultury hip hop. Us³yszycie w nim wywiady z

krajow¹ czo³ówk¹, rozmowy z lokalnymi zespo³ami, najœwie¿sze informacje

i du¿o dobrej muzyki. Ponadto konkursy znagrodami (bilety na koncerty, odzie¿ itd.),

przegl¹d rapprasy i wiele wiêcej.

KONTAKT - [email protected]