34
ZACZYTAJ SIĘ Claire Cook W PEŁNI LATA DUŻA CZCIONKA Z Za ab b b b b b b b b b b b b b b b b b b b ba aw wn na a a a a a a a a a a a i i r ro om m m m m m m m m m m man nt y y y y y y y y y yc c c c c c c c c cz zn na a Zakochaj się latem!

W pełni lata

Embed Size (px)

DESCRIPTION

Claire Cook W pełni lata Wciągająca intryga, urocza bohaterka i kilka świetnych porad, jak zrobić idealny makijaż Bella, utalentowana stylistka i kosmetyczka, pracuje w rodzinnym salonie piękności. Jednak kiedy jej były mąż wiąże się z jej przyrodnią siostrą, Bella postanawia, że czas na zmiany. Planuje rozkręcić własny biznes. Pomaga jej w tym przystojny Sean. I choć zgodnie twierdzą, że łączą ich tylko interesy, to w głębi serca oboje czują zupełnie inaczej..

Citation preview

ZACZYTAJ SIĘ

Claire Cook

W PEŁNI LATA

zaczytaj się•

Cena detal. 14,90 zł

Claire CookW

PEŁNI LATA

DUŻA CZCIONKA

ZZaabbbbbbbbbbbbbbbbbbbbbaawwnnaaaaaaaaaaaa ii rroommmmmmmmmmmmanntyyyyyyyyyycccccccccczznnaa

Zakochaj się latem!

Bella, utalentowana stylistka i kosmetyczka, pracuje w rodzinnym salonie piękności. Jednak kiedy jej były

mąż wiąże się z jej przyrodnią siostrą, Bella postanawia, że czas na zmiany. Planuje rozkręcić własny biznes.

Pomaga jej w tym przystojny Sean. I choć zgodnie twierdzą, że łączą ich tylko interesy, to w głębi serca

oboje czują zupełnie inaczej...

Wciągająca intryga, urocza bohaterka i kilka świetnych porad jak zrobić idealny makijaż.

duża czcionka

Cook_W_pelni_lata.indd 2ook_W_pelni_lata.indd 2 2013-05-13 12:11:462013-05-13 12:11:46

Claire Cook

W pełni lata

tłumaczenie

Maria Borzobohata-Sawicka

Cook_W_pelni_lata.indd 3ook_W_pelni_lata.indd 3 2013-05-13 12:11:462013-05-13 12:11:46

Książki z dobrej strony: www.znak.com.plSpołeczny Instytut Wydawniczy Znak, 30-105 Kraków, ul. Kościuszki 37

Dział sprzedaży: tel. 12 61 99 569, e-mail: [email protected] Wydanie I, Kraków 2013

Druk: Drukarnia Colonel, Kraków

Tytuł oryginałuSummer Blowout

Copyright © 2008 by Claire Cook

Copyright © for the translation by Maria Borzohobata-Sawicka

Fotografi a na pierwszej stronie okładki© el lobo/Shutterstock.com

Opieka redakcyjnaAleksandra Kamińska

Ewa Polańska

Opracowanie tekstuBarbara Gąsiorowska

Projekt typografi cznyDaniel Malak

ŁamaniePiotr Poniedziałek

ISBN 978-83-240-2406-3

Cook_W_pelni_lata.indd 4ook_W_pelni_lata.indd 4 2013-05-13 12:11:462013-05-13 12:11:46

5

rozdział

Jestem uzależniona od szminki. Wychodząc z salo-nu, chwyciłam sztyft Nars Catfi ght – półmatową pomadkę w intensywnym, cielistym odcieniu wpa-

dającym w fi oletowy róż. Łatwy dostęp do kosmety-ków to jedna z zalet pracy w mojej branży.

Mimo że na parkingu stało wiele samochodów, za-uważyłam go niemal od razu, kiedy tylko otworzyłam drzwi. Siedział za kierownicą z zamkniętymi oczami, wygodnie rozparty na odchylonym fotelu. Zdziwiło mnie, że nie dobiega mnie stamtąd to jego paskudne chrapanie.

Niewiele myśląc, przebiegłam przez parking. Mia-łam przy sobie dużą czekoladowobrązową torbę na długim pasku, więc rozhuśtałam ją na boki, żeby nabra ła rozpędu. Po chwili przyspieszyłam i cisnęłam nią w przednią szybę tak mocno, jak potrafi łam.

Mój były mąż podskoczył, jakby trafi ła go kula, i huk-nął głową w boczną szybę. W tej chwili rozumiałam

Cook_W_pelni_lata.indd 5ook_W_pelni_lata.indd 5 2013-05-13 12:11:462013-05-13 12:11:46

6

wszystkie skrzywdzone kobiety, które przejechały swo-ich mężów samochodem. Albo odcięły im penisy. Mo-głabym go zabić. Bez trudu. A potem wrócić po jeszcze.

Craig patrzył na mnie z przerażeniem w oczach. Po-dobało mi się to. Spojrzał w dół na stacyjkę, jak gdy-by oceniał szansę na ucieczkę. Złapał korbkę i opuścił szybę o mniej więcej pięć centymetrów.

– Co to było, u diabła? – zapytał przez szparę. – Co to było? Co ty tu robisz, do cholery? – Samochód Sophii jest w warsztacie. – Naprawdę to

powiedział. – Ktoś musiał ją podwieźć.Jeśli istnieje gen odpowiadający za bystrość, mój były

mąż najwyraźniej urodził się bez niego. – Ale z ciebie gnida! – oznajmiłam. – Nie, jesteś gor-

szy od gnidy. Jeśli jest coś gorszego od gnidy, to właś-nie ty. – Wyciągnęłam rękę i zaczęłam zbierać zawar-tość torebki, która rozsypała się po masce głupiego lexusa. Craig nie był nawet jego właścicielem. Wziął go w leasing. Miałam nadzieję, że kiedy przyjdzie mu płacić za rysy, zedrą z niego skórę.

Mój wzrok przykuła połyskująca pomadka Nars Catfi ght, która jakimś cudem wylądowała na masce. Sięgnęłam po nią i kilkoma wolnymi, kojącymi po-ciągnięciami pomalowałam nią wargi. Okrągła szczot-ka do włosów stoczyła się na chodnik. Schyliłam się, żeby ją podnieść, a następnie wyprostowałam się i wy-celowałam w Craiga jej ostry koniec.

– Wynoś się z posiadłości mojego ojca. Natychmiast!Craig pokręcił głową, jak gdybym to ja miała problem.

Cook_W_pelni_lata.indd 6ook_W_pelni_lata.indd 6 2013-05-13 12:11:462013-05-13 12:11:46

7

– Bello, to także posiadłość ojca Sophii. – Świetnie – odparłam. – Zawołam go. Wtedy to on

będzie mógł cię zabić.Podziałało. Mój ojciec nie przepadał za swoim zię-

ciem, jeszcze zanim ten rzucił jedną z jego córek i zwią-zał się z drugą, a Craig doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Odpalił silnik.

– Powiedz tylko Sophii, że przeparkuję samochód nieco dalej, dobrze?

– Jasne – rzuciłam. – Już pędzę.Dotąd spoglądał w przestrzeń ponad moją głową

albo z boku mojej twarzy. Teraz przez ułamek sekundy patrzył mi prosto w oczy. Chcąc nie chcąc, poczułam nagłe szarpnięcie  – być może przypływ szaleństwa. Choć wstyd by mi się było do tego przyznać, ogarnę-ło mnie gwałtowne, opętańcze pragnienie, by nie po-zwolić mu odjechać.

Oparłam dłoń na masce samochodu. Craig się wzdrygnął.

– Jak dzieciaki? – zapytałam.Wrzucił bieg. – To nie twoje dzieci, Bello – powiedział. – Zapo-

mnij o nich.

W rekordowym czasie dotarłam na miejsce pierwsze-go zlecenia, prawdopodobnie napędzana parą, któ-ra buchała mi z uszu. A potem czekałam. I czekałam.

Cook_W_pelni_lata.indd 7ook_W_pelni_lata.indd 7 2013-05-13 12:11:462013-05-13 12:11:46

8

Nie mogłam już tego znieść. Pogrzebałam trochę w kuferku, żeby nanieść szybkie poprawki. Po chwili namysłu uznałam, że pomadka Super Lustrous w ko-lorze Pink Aft erglow marki Revlon to odpowiedni wybór dla świeżo rozwiedzionej zielonookiej brunet-ki o cerze w odcieniu kości słoniowej, która właśnie napadła na samochód byłego męża i której usta były o wiele bardziej spierzchnięte niż dawniej.

Do pokoju znów weszła gospodyni. – Rozmawia przez telefon – oznajmiła.Szybko skręciłam szminkę, zamknęłam ją i wrzuci-

łam z powrotem do kuferka. – Dziękuję – powiedziałam.Próbowałam zachowywać się dyskretnie, ale nie

zdołałam się powstrzymać i przejechałam językiem wzdłuż dolnej wargi, rozkoszując się przypływem ad-renaliny, kiedy substancje nawilżające zaczęły wnikać w moją skórę. W szmince najwspanialsze jest to, że nigdy nie rozczarowuje. Przynajmniej przez pierw-sze pięć minut. A nawet kiedy się ściera, zostaje jesz-cze niekończąca się misja mająca na celu odnalezienie lepszego, trwalszego odcienia.

– Czy mogę coś pani zaproponować? – zapytała go-spodyni.

Wiedziałam, że nieuprzejmie będzie poprosić o no-wego klienta – takiego, który rzeczywiście się zjawi – więc pokręciłam głową. Kiedy gospodyni odwróciła się, żeby wyjść z pokoju, zauważyłam, że szew na raj-stopach, które włożyła pod spódnicę w odcieniu khaki,

Cook_W_pelni_lata.indd 8ook_W_pelni_lata.indd 8 2013-05-13 12:11:462013-05-13 12:11:46

9

jest przekrzywiony. Być może przy czarnej spódnicy nie byłoby tego widać, ale kolor khaki psuł cały efekt. Poza tym nie wiedziałam, że ktokolwiek jeszcze nosił rajstopy ze szwem, a dodatkowe punkty, które gospo-dyni powinna zebrać za trud włożony w skompleto-wanie garderoby, przepadły wraz z pojawieniem się tego przekrzywienia. A może była to kwestia niesyme-trycznych pośladków. Najwyraźniej kobieta nie mia-ła w tym domu żadnych przyjaciół. Dobry przyjaciel mówi ci, kiedy twój rowek wygląda na przekrzywiony.

Znów spojrzałam na zegarek. Jeśli gubernator ubie-gający się o fotel senatora zjawi się w ciągu kolejnych pięciu minut, może uda mi się zdążyć na następne spotkanie. Nic dziwnego, że wcisnęli go mnie. Sophia, która była jego stałą wizażystką, była także stałą wi-zażystką senatora ubiegającego się o reelekcję w tych samych wyborach. A ponieważ o jedenastej obaj pa-nowie mieli się spotkać na pierwszej emitowanej przez telewizję debacie w budynku Faneuil Hall, trzeba ich było ucharakteryzować w tym samym czasie. Ja też wybrałabym tego drugiego faceta.

Chwyciłam okrągłe czarne opakowanie podkładu Studio Tech i otworzyłam je. Tak, wciąż był to kom-pakt MAC w odcieniu NW25. Częściowo po to by za-bić czas, a częściowo, gdyby miało się okazać, że męż-czyzna ma jaśniejszą lub ciemniejszą karnację niż na zdjęciach w gazetach czy w telewizji, wyjęłam z kufer-ka odcienie NW23 i NW30. Powinnam to była ustalić z Sophią, ale ze sobą nie rozmawiałyśmy.

Cook_W_pelni_lata.indd 9ook_W_pelni_lata.indd 9 2013-05-13 12:11:472013-05-13 12:11:47

10

Zajęłam jedno z  okien wykuszowych w  bibliote-ce, żeby rozłożyć na parapecie kosmetyki, a następ-nie przystawiłam do niego fotel z bocznymi oparcia-mi na głowę. Tylko w  ten sposób mogłam uzyskać trochę przyzwoitego światła w tym mauzoleum. Ak-samitne kotary w odcieniu złota i rdzawej czerwieni zdawały się tu wisieć od początków osiemnastego wie-ku, a ciemne, oprawione w skórę tomy ustawione na sięgających od podłogi aż po sufi t regałach wcale nie wyglądały na nowsze.

Moja komórka zawibrowała i  kilka razy podsko-czyła w torebce. Zazwyczaj nie odbierałam telefonów w pracy, ale ponieważ klient nawet się nie zjawił, sięg-nęłam do torby.

– Halo? – wyszeptałam do słuchawki. – Skończył już rozmawiać  – odparła gospodyni,

także szeptem.Odjęłam telefon od twarzy i spojrzałam na niego,

a następnie znów przystawiłam go do ucha. – To świetnie – powiedziałam. – Napije się pani kawy? – Nie – odparłam. – Ale dziękuję za propozycję.Zaburczało mi w brzuchu. Choć tego ranka Mario

przyniósł wszystkim kanapki na śniadanie, wycho-dząc salonu, zapomniałam zabrać jedną ze sobą. I tak wylądowałaby pewnie na lexusie Craiga, więc nie mia-ło to większego znaczenia.

Przez ostatnią godzinę spoglądałam na wysoką przesuwaną drabinę biblioteczną, która wysoko, tuż

Cook_W_pelni_lata.indd 10ook_W_pelni_lata.indd 10 2013-05-13 12:11:472013-05-13 12:11:47

11

przy sufi cie, zaczepiona była o  mosiężną prowadni-cę. Podeszłam do niej i postawiłam stopę na drugim szczebelku. Odepchnęłam się lekko, a następnie ode-rwałam drugą stopę od ziemi. Czułam się, jakbym jechała na bardzo wysokiej hulajnodze. Miałam na-dzieję, że znajdę jakąś przyzwoitą książkę, którą będę mogła przejrzeć i w ten sposób umilić sobie czekanie. Zastanawiałam się, czy gubernator jakmutam prze-czytał którąkolwiek z  nich, czy też za wyposażenie regałów odpowiadała dekoratorka wnętrz. W stanie Massachusetts nie budowano typowych rezydencji gu-bernatorskich, więc był to prawdopodobnie zwyczajny dom wynajmowany za grube pieniądze.

Dojechałam już do połowy pierwszego regału i za-czynałam się rozpędzać, kiedy za plecami usłyszałam chrząknięcie gospodyni. Uznałam, że mówiąc „ups”, wydam się mało dystyngowana, więc po prostu za-hamowałam stopą i zeszłam z drabiny. Obciągnęłam niebiesko-fi oletową koszulkę, tak by zachodziła na ry-baczki w odcieniu czekoladowego brązu.

– Cieszę się, że znów panią widzę – powiedziałam. Nie pierwszy raz zauważyłam, że jej górnej wardze przydałaby się porządna depilacja.

– Gubernator zaraz przyjdzie  – oznajmiła kobie-ta. – Kazał pani przekazać, że potrzebuje tylko czte-rech minut.

Nie było to coś, czym powinien się chwalić w roku wyborczym, ale znałam swoje miejsce, więc nic nie powiedziałam.

Cook_W_pelni_lata.indd 11ook_W_pelni_lata.indd 11 2013-05-13 12:11:472013-05-13 12:11:47

12

– Zje śniadanie, umyje zęby i  da znać, żebym za-dzwoniła po kierowcę. Potem przyjdzie tutaj. – Ob-rzuciła spojrzeniem parapet, na którym moje rzeczy tkwiły niemal od tak dawna jak kurz w zasłonach. – Jest pani gotowa?

Przez ciężkie drewniane drzwi zajrzał jakiś męż-czyzna. Chwilę mierzył mnie obleśnym spojrzeniem, jakim od zawsze co najmniej jeden nauczyciel w każ-dym amerykańskim liceum obrzuca swoje uczennice. Wpatrywałam się w niego gniewnie. Był niższy i bled-szy niż gubernator – a przynajmniej moje o nim wy-obrażenie – i do jego karnacji pasowałby pewnie jasny odcień NW15. Miał spierzchnięte usta i zauważyłam, że łuszczy mu się także skóra twarzy. Nawilżenie za-czyna się od wewnątrz, więc najlepiej by było, gdyby pił więcej wody i łykał kapsułki z tranem. Oczywiście, wewnątrz rodziła się także klasa, a z moich obserwa-cji wynikało, że na to nie ma u niego wielkich szans.

W końcu przestał pożerać mnie wzrokiem i wsunął ręce do kieszeni.

– A co wy tu robicie, ślicznotki? – zapytał.Gospodyni obciągnęła pasek spódnicy, bezskutecz-

nie próbując wyrównać to, co działo się z tyłu. – Czekamy na gubernatora, żeby ucharakteryzować

go przed wywiadem – odparła.Mężczyzna potrząsnął głową. – Makijaż  – powiedział.  – Dobrze, że nie padło

na mnie.  – Wychylił się z  powrotem na korytarz.  – Dziewczyny! – krzyknął. – W bibliotece robią darmo-wy makijaż. Jest jakaś chętna?

Cook_W_pelni_lata.indd 12ook_W_pelni_lata.indd 12 2013-05-13 12:11:472013-05-13 12:11:47

Spojrzenie, które mu rzuciłam, powinno mu pod-kręcić rzęsy, ale nawet go nie zauważył. Do pokoju weszła anorektyczna blondynka o włosach w odcieniu niedopasowanym do cery i obdarzyła mnie znudzo-nym spojrzeniem, po czym wyszła. Mężczyzna wy-szedł za nią. Gospodyni wyszła za mężczyzną.

Zostałam sama.Niekiedy wizażystka przypomina gwiazdę rocka.

Jest jak wyczekiwany od lat guru. Może ci pomóc od-mienić wygląd, a nawet życie. Kiedy indziej przywo-dzi na myśl pokojówkę. Najtrudniej jest, kiedy prze-kracza się próg czyjegoś domu, nie wiedząc, jaka rola ci przypadnie. Najwyraźniej mój dzień niewiele miał wspólnego z rock and rollem.

Podeszłam do regału, zamknęłam oczy i wyciągnę-łam jeden z tomów. Miałam nadzieję, że trafi mi się coś dobrego, ale okazało się, że to jakaś nudna książka o deliktach, czymkolwiek one były. Z braku lepszego pomysłu położyłam książkę na głowie i zrobiłam kil-ka długich, posuwistych kroków. Na lekcji wychowaw-czej w szóstej klasie ćwiczyliśmy w ten sposób, żeby poprawić swoją postawę. Z perspektywy czasu widzę, że nie był to wcale zły pomysł. Choć nie jest to tak sku-teczne jak makijaż, wyprostowana sylwetka także po-trafi pomóc w stworzeniu iluzji piękna.

Nie chcę nikogo przygnębiać, ale czy najlepsze mo-menty w życiu nie są właśnie iluzją?

Cook_W_pelni_lata.indd 13ook_W_pelni_lata.indd 13 2013-05-13 12:11:472013-05-13 12:11:47

14

rozdział

Najdziwniejsze w czekaniu jest to, że się czeka i czeka, i czeka. A potem nagle czas przyspie-sza jak szalony i okazuje się, że człowiek się

w końcu doczekał.Do pokoju weszła gospodyni, a za nią gubernator. – Trzy minuty – powiedział. – Słyszałam, że cztery – wyrwało mi się, zanim zdą-

żyłam pomyśleć. – Nie potrzebuję grubej warstwy – powiedział, opa-

dając na krzesło.Uświadomiłam sobie, że na głowie wciąż mam książ-

kę, choć najwyraźniej żadne z nich się tego nie zauwa-żyło. Pochyliłam się i złapałam tom jedną ręką, po czym przekazałam go gospodyni. Kobieta podeszła do regału i włożyła książkę w to samo miejsce, z którego ją wy-jęłam. Może w poprzednim życiu była bibliotekarką.

Zawiązałam gubernatorowi na szyi czarną pelerynę, a na trójkątną gąbeczkę nałożyłam odrobinę bazy pod

Cook_W_pelni_lata.indd 14ook_W_pelni_lata.indd 14 2013-05-13 12:11:472013-05-13 12:11:47

15

podkład od Laury Mercier. Ucieszyłam się, widząc, że intuicja mnie nie zawiodła. Podkład MAC NW25 pa-sował do niego idealnie. Szybko otworzyłam kompakt i potarłam o niego drugą stronę gąbeczki, tak by cała pokryła się podkładem, a następnie zaczęłam nakła-dać go na twarz gubernatora długimi, szybkimi po-ciągnięciami. Mimo pośpiechu skupiłam się zwłaszcza na jego uszach. W końcu chodziło tu o moją reputację. Nie ma nic gorszego niż włączenie telewizora i ujrze-nie na ekranie jakiegoś faceta z czerwonymi lub bia-łymi uszami.

Wzięłam sypki róż MAC w odcieniu Angel. Z nie-wiadomych przyczyn MAC przestał go już produko-wać, ale na szczęście kupiłam go tyle, że przy rozsąd-nym używaniu go mógł mi starczyć do końca życia. Firma Nars miała też w  swojej ofercie świetny róż w odcieniu Orgasm, ale nie zamierzałam robić temu facetowi przyjemności. Poza tym róż Angel wyglądał dobrze na wszystkich, nawet na politykach. Nałoży-łam trochę kosmetyku na sam środek jego policzków.

– To chyba nie róż do policzków?  – zapytała go-spodyni.

– Oczywiście, że nie – skłamałam. – To tylko bronzer.Skinęła głową. – Gubernator lubi ładną opaleniznę.Zdążyłam się już nauczyć, że takim facetom nale-

ży jak najszybciej nałożyć podkład i róż, a następnie oprószyć to wszystko sypkim pudrem. Dopiero potem, o ile starczy czasu, można się skupić na szczegółach.

Cook_W_pelni_lata.indd 15ook_W_pelni_lata.indd 15 2013-05-13 12:11:472013-05-13 12:11:47

16

Mężczyźnie z pewnością przydałby się korektor, po-nieważ wokół oczu miał ciemne kręgi, a w ich kąci-kach wyraźne przebarwienia, nie wspominając nawet o skórze wokół płatków nosa. Ale nie można się przej-mować drobiazgami.

Zgodnie z  przewidywaniami zdążyłam zaledwie kilka razy pacnąć go pędzlem i mężczyzna wstał.

– Lusterko – powiedział do gospodyni. – Prosi o lusterko – gospodyni powiedziała do mnie.Sięgnęłam po swoje lustro i obróciłam je do góry

w stronę gubernatora kandydującego na fotel senatora. Z uznaniem skinął głową do swojego odbicia, a kiedy oderwał od niego wzrok, miałam wrażenie, że zauważył mnie po raz pierwszy. Ujął moją dłoń i nią po trząsnął.

– Mam nadzieję, że w listopadzie mogę liczyć na pani głos – powiedział, a następnie odwrócił się i zaczął od-chodzić.

Kusiło mnie, żeby zostawić na nim czarną pelerynę. Mogłaby mu pomóc wygrać wybory, ponieważ dzięki niej było w nim coś z superbohatera. Jednak chwyciłam tkaninę i pociągnęłam. Dobra wizażystka zawsze zdej-muje klientowi pelerynę, zanim ten znajdzie się na wizji.

Przedostanie się z dzielnicy Back Bay do nowego cen-trum konferencyjnego w South End okazało się kosz-marem, ale przynajmniej było tu sporo miejsc par-kingowych. Na pierwszym piętrze kupiłam kawę

Cook_W_pelni_lata.indd 16ook_W_pelni_lata.indd 16 2013-05-13 12:11:472013-05-13 12:11:47

17

i podążyłam za znakami wskazującymi drogę na kier-masz uniwersytecki.

– A  Bella oczywiście przychodzi, kiedy ma na to ochotę – rzucił mój brat Mario.

– Pewnie, zwal na nas te wszystkie przygotowania – dodała moja siostra Angela.

– Miło, że przyniosłaś nam kawę  – powiedziała moja przyrodnia siostra Tulia, choć przecież widzia-łam, że tuż obok stoi jej własny kubeczek.

Upiłam duży łyk. – Też się cieszę, że was widzę. A przynajmniej więk-

szość z was – oznajmiłam, gdy skończyłam pić.Moja przyrodnia siostra Sophia odwróciła wzrok.

Najwyraźniej, w  przeciwieństwie do mnie, nie mu-siała w nieskończoność czekać na swojego kandydata, skoro udało jej się tu dotrzeć wcześniej. Nagle przy-pomniał mi się rozparty w lexusie Craig, który na nią czekał, żeby przypadkiem się nie spóźniła.

Odegnałam tę myśl. Pogrzebałam w  torbie i  wy-ciągnęłam z niej szminkę w odcieniu Dolce Vita. Co za ironia.

– A tak swoją drogą, jak ci poszło? – zapytał Mario.Poprawiłam usta i  dopiero wtedy udzieliłam od-

powiedzi. – Dupek – powiedziałam. – On czy ja?Uśmiechnęłam się. Mario był mi najbliższy spośród

całego rodzeństwa. – Obaj.

Cook_W_pelni_lata.indd 17ook_W_pelni_lata.indd 17 2013-05-13 12:11:472013-05-13 12:11:47

18

Odpowiedział mi uśmiechem. – Zastosowałaś airbrush? – Nie – rzuciłam. – Nie chciało mi się targać ze sobą

natryskiwacza. Musiałam zaparkować spory kawałek od jego domu.

Mario pokręcił głową. – W telewizorach o wysokiej rozdzielczości będzie

wyglądał paskudnie. Następnym razem zrób to, do-brze? Reklamuję nas jako salon używający tej nowo-czesnej techniki. To nas wyróżnia.

Przewróciłam oczami.Mario rzucił mi jedno z tych swoich spojrzeń. – Przepraszam – powiedziałam. – Nie sądziłam, że

to takie ważne. – W porządku, ale tu użyj aerografu. Musimy się

uwijać.Dobrze, że zabrałam ze sobą zestaw do makijażu

natryskowego. Wiedziałam, że choć Mario nigdy by mnie nie zwolnił, z pewnością kazałby mi biec z po-wrotem do samochodu.

– Dlaczego właściwie robimy makijaż i manicure na uniwersyteckim kiermaszu?

Mario wzruszył ramionami. – Ponoć ostatnio uczelnie uznały, że w ten sposób

zainteresują wyższą edukacją rozpieszczone, nadziane dzieciaki oraz ich rodziców. Podobno mają tu też stół do masażu i wróżkę.

Rodzinny interes rozwinął się z niewielkiej sieci salo-nów kosmetycznych założonej przez naszego wspólnego

Cook_W_pelni_lata.indd 18ook_W_pelni_lata.indd 18 2013-05-13 12:11:472013-05-13 12:11:47

19

ojca. Zajmowaliśmy się wizażem i stylizacją włosów dla telewizji w aglomeracji Bostonu. Obsługiwaliśmy też śluby, pogrzeby i właściwie wszystkie inne wyda-rzenia tego typu. Odkąd rok temu moje życie runęło w gruzach, w dni, w które nie pracowałam w jednym z  salonów ojca  – najczęściej w  salonie U  Lucia, ale czasem także w salonie U Paola albo jakimś innym – ruszałam w  trasę jako wizażystka. Potrzebowałam pieniędzy, ponieważ planowałam pozostać singielką i stworzyć jakąś nową, fascynującą, choć jeszcze nie-określoną wersję siebie.

Wzięłam kolejny duży łyk kawy i starałam się nie myśleć, w czym powoli zaczynałam dochodzić do per-fekcji. Mario przeczesał swoje kręcone brązowe włosy piegowatymi palcami, po czym klasnął.

– Dobrze, posłuchajcie. Udało mi się wynegocjo-wać pełną dzienną stawkę, a także dodatkową opłatę za parking i materiały, więc pilnujcie gąbeczek i wa-cików, oddajcie mi też kwity parkingowe. Co więcej, powiedziałem im, że nie możemy pracować legalnie bez jednorazowych szczoteczek do tuszu i że nie mam ochoty płacić trzydziestu dziewięciu centów za sztu-kę. – Uśmiechnął się. – W końcu się ugięli.

– Dobry jesteś – powiedziałam.Mario odpowiadał za organizację zleceń poza sa-

lonem. – Nie rozumiem, dlaczego ja muszę malować paznok-

cie – oznajmiła Tulia, na którą nigdy nie można było liczyć i która nie miała zielonego pojęcia o makijażu.

Cook_W_pelni_lata.indd 19ook_W_pelni_lata.indd 19 2013-05-13 12:11:472013-05-13 12:11:47

20

Brała chałtury u Maria tylko wtedy, gdy przekroczy-ła limit na kartach kredytowych.

Spojrzałam na Maria znacząco. Otoczył Tulię ra-mieniem.

– I tak masz szczęście, że pozwalamy ci się zająć pa-znokciami – powiedział. – Pamiętaj, żeby ustawiały się do ciebie tylko te osoby, które chcą mieć paznokcie pomalowane na jasny kolor. Na ciemno maluje Ange-la. Ma pewną rękę. I pamiętaj... – Mario przejrzał stos certyfi katów kosmetycznych – gdyby ktokolwiek py-tał, mów, że nazywasz się Joanne Dolecheck.

– Obojętnie – odparła Tulia.Formalnie, pracując poza salonem, nie podlegało

się jurysdykcji stanowej rady do spraw kosmetologii w  Massachusetts, jednak prowadząc interes należą-cy do ojca, trzeba się było bardziej starać. Taka była część umowy.

Z głośników nagle ryknęła muzyka i ledwo się słysze-liśmy. Mnie to akurat pasowało. Rozejrzałam się. Ota-czały nas niekończące się rzędy stoisk, z których zwisały transparenty z nazwami uniwersytetów. Za kontuarami stali wyelegantowani ludzie szykujący się do rozdawa-nia broszur i podań o przyjęcie na studia. Zmrużyłam oczy. Niektóre stoiska wystawiły nawet butelki wody z uniwersyteckimi etykietami. Proszę, proszę.

Mario spojrzał na zegarek. – Wszyscy na miejsca. Startujemy o jedenastej.Rozstawiłam nóżki od kuferka i umieściłam go obok

pierwszego z trzech regulowanych foteli do makijażu,

Cook_W_pelni_lata.indd 20ook_W_pelni_lata.indd 20 2013-05-13 12:11:472013-05-13 12:11:47

21

które przywiózł tu Mario. Angela i Tulia siedziały już na składanych krzesełkach na drugim końcu rzędu fo-teli i na dwóch okrągłych stolikach rozstawiały lakiery oraz zmywacze do paznokci.

– Zamawiam usta – powiedziała Jane. Była jedyną wizażystką w naszym zespole, z którą nie byliśmy spo-krewnieni. Co jakiś czas musieliśmy zatrudnić kogoś, kto nie był żoną ani dzieckiem mojego ojca.

– Dobrze – odparła Sophia. – Ja i  tak wolę malo-wać oczy.

– Ja też  – powiedział Mario.  – Chyba będziecie mnie potrzebować. Na wszelki wypadek przywiozłem zapasowy składany stołek.

– Miło będzie zobaczyć, jak dla odmiany robisz coś pożytecznego – rzuciłam. Sięgnęłam po natryskiwacz i zabrałam się do przygotowań. – Jeśli pójdzie mi szyb-ciej, pomogę ci w malowaniu ust.

Podkręciłam właśnie kompresor do 40 i rozpyliłam środek do czyszczenia pistoletów natryskowych MAC Micronized Airbrush Cleanser, aby upewnić się, czy urządzenie nie jest zatkane, kiedy mężczyzna przy są-siednim stoisku oznajmił:

– No, no, spójrz tylko na to.Wskazał palcem. Popatrzyłam. W głębi sali balowej

rozstawiono ring do zapasów wydzielony jasnożółty-mi linami. Zawodnik sumo w wielkiej białej pielusze poprawiał stos ogromnych pompowanych kostiumów z tułowiami i kończynami w cielistym odcieniu.

Cook_W_pelni_lata.indd 21ook_W_pelni_lata.indd 21 2013-05-13 12:11:472013-05-13 12:11:47

– O rany – powiedziałam. – Zawsze chciałam wziąć udział w bezpiecznych zapasach sumo.

– Ja też – odparł mężczyzna i na chwilę umilkł. – Może później spróbujemy razem?

– Słucham? – zapytałam. – Chyba nie proponujesz, żebym się z tobą siłowała?

– Po prostu staram się być przyjazny – odparł.Odwróciłam się, żeby lepiej mu się przyjrzeć. Miał

duże orzechowe oczy, gęste włosy i brwi, ładną cerę oraz szeroki, lekko niesymetryczny uśmiech. Gdyby nie to, że do końca swojego ziemskiego życia odpuś-ciłam sobie facetów, uznałabym pewnie, że jest przy-stojny, a może nawet superprzystojny.

Wyciągnął prawą dłoń. – Cześć – powiedział. – Sean Ryan. – To pierwsze i drugie imię czy imię i nazwisko? –

zapytałam, choć nie miało to większego znaczenia. – Bella – dodałam. – Bella Shaughnessy.

– Bella Shaughnessy? – powtórzył, tuż przed tym jak otworzyły się drzwi i rozpętało się piekło. – Co to za nazwisko?

Cook_W_pelni_lata.indd 22ook_W_pelni_lata.indd 22 2013-05-13 12:11:472013-05-13 12:11:47

23

rozdział

Dobra makijażystka nigdy nie panikuje, ale ja byłam na krawędzi. Nigdy wcześniej nie wi-działam tylu licealistów i rodziców. Chłopcy

wraz z garstką obecnych na kiermaszu ojców tłoczyli się wokół ringu do zapasów sumo i stali w długich ko-lejkach do budek z napojami o ultrawysokiej zawar-tości kofeiny. Dziewczęta i  ich matki kierowały się prosto na masaż albo do nas. Eleganccy ludzie przy stanowiskach uniwersyteckich czekali z  zapleciony-mi ramionami. Pewnie uznali, że odwiedzający kier-masz prędzej czy później ich zauważą.

Angela i Tulia od razu zabrały się do paznokci. An-gela odpuściła już sobie zmywanie i zamalowywała ciemniejszym kolorem obgryzione, pokryte odpryś-niętym lakierem paznokcie jakiejś wyraźnie zestreso-wanej licealistki.

– Bello! – krzyknął Mario znad stolika, przy któ-rym pomagał manicurzystkom stworzyć dwie kolejki,

Cook_W_pelni_lata.indd 23ook_W_pelni_lata.indd 23 2013-05-13 12:11:472013-05-13 12:11:47

24

rozdzielając klientki na te, które chciały mieć paznok-cie pomalowane jasnym lakierem, i  te, które wola-ły ciemniejszy. – Zabierz się do roboty, żeby Sophia i Jane mogły zacząć robić makijaż oczu i ust.

Spojrzałam na otaczające mnie morze twarzy i wzię-łam aerograf. Makijaż wykonywany techniką natry-skową był czymś niezwykle nowatorskim. Był szybki. Dokładny. Przyjemnie się go nakładało. Nie ścierał się, dopóki nie chciało się go zetrzeć. Poza tym dzięki nie-mu nawet nastolatki z trądzikiem mogły mieć cerę jak porcelanowe laleczki.

Jednak czyszczenie aerografu pomiędzy klientka-mi to prawdziwa udręka.

– Hej, Mario! – krzyknęłam. – Czy mógłbyś później utworzyć kolejki do naszych stanowisk?

Stojąca przede mną kobieta odchrząknęła. Do jej cery pasował pewnie podkład NW30.

– Przepraszam – rzuciła i dopiero kiedy się upew-niła, że na nią patrzę, mówiła dalej. – Ale ile to pani jeszcze zajmie?

– Tyle, ile będzie trzeba – odparłam. – Ma pani jesz-cze jakieś pytania?

To sprawiło, że się zamknęła. W tej branży nauczy-łam się, że ludzie chętnie tobą pomiatają, jeśli tylko im się na to pozwoli.

W końcu podszedł Mario. – O czym ty mówisz? – zapytał.Machnęłam aerografem w  stronę kolejki i  zniży-

łam głos.

Cook_W_pelni_lata.indd 24ook_W_pelni_lata.indd 24 2013-05-13 12:11:472013-05-13 12:11:47

25

– Zastanawiałam się, czy nie mógłbyś uszeregować ich od najjaśniejszej do najciemniejszej karnacji, tak żebym po każdej klientce nie musiała czyścić natry-skiwacza i zaczynać od nowa.

– Chcesz, żebym ustawił ciemnoskóre kobiety na końcu kolejki? Czyś ty zwariowała?

Splotłam ramiona na piersi. – Po prostu chcę być wydajna.Mario oparł obie dłonie na moich ramionach i lek-

ko ścisnął. – Bello, nie możemy tego zrobić. To profi lowanie

rasowe. – Przestań. Tu nie chodzi o rasę, tylko o odcień skó-

ry. Przecież ustanowiłeś już precedens z paznokciami. A jeśli im się to nie spodoba, mogą sobie pójść na masaż. Przecież i tak za to nie płacą. Ty po prostu nie znosisz, gdy ktokolwiek poza tobą wpadnie na dobry pomysł.

Kobieta na przedzie kolejki znów odchrząknęła i spojrzała na zegarek.

– Bello – powiedział Mario. – Jesteśmy w Bostonie. Tu wciąż mamy wyrzuty sumienia z powodu rasistow-skich protestów z lat siedemdziesiątych. No już, zabie-raj się do roboty albo zabiorę ci ten pistolet i sam się tym zajmę.

Klientki szybko przejrzały Tulię. – Przepraszam – usłyszałam, jak mówi do jednej

z dziewcząt – ale ty chyba byłaś w mojej kolejce?

Cook_W_pelni_lata.indd 25ook_W_pelni_lata.indd 25 2013-05-13 12:11:472013-05-13 12:11:47

26

Dziewczyna wskazała na Angelę. – Wolę ją – powiedziała. – Bez urazy, ale komplet-

nie schrzaniłaś paznokcie mojej przyjaciółce. – Jak sobie chcesz  – odparła Tulia.  – Kto jest na-

stępny?Kilka klientek wstecz otworzyłam trzecie opako-

wanie gąbeczek. W jednej paczce było ich dwanaście, co oznaczało, że umalowałam już dwadzieścia pięć kobiet. Nakładałam na gąbeczkę odrobinę korektora i wsmarowywałam go w ich skórę przed wklepaniem bazy oraz wykonaniem makijażu. Charakteryzując gubernatora, nie miałam na to czasu, ale te biedne dzieciaki były strasznie pryszczate, no i miały ciemne kręgi pod oczami, za które odpowiedzialne było albo całonocne wkuwanie, albo ostre imprezy. Ich matki przez ciągłe zamartwianie się wyglądały jeszcze go-rzej. Dzięki gąbeczkom mogłam też określić dokład-ną liczbę umalowanych kobiet. Zazwyczaj pod koniec takiego dnia wolałam wiedzieć dokładnie, ile wycier-piałam.

Byłam tak wydajna, że przy stanowiskach z maki-jażem oczu i ust zrobił się zator, więc skorzystałam z okazji i spojrzałam na sąsiednią budkę. Do tego Se-ana Ryana także ustawiła się spora kolejka. Rozdawał jakieś pudełka, często kiwał głową i żartował z obsłu-giwanymi rodzicami oraz dzieciakami. Wychyliłam się, żeby mieć lepszy widok – nie na niego, ale na pu-dełka. Odwrócił się i  spojrzał na mnie. Szybko od-wróciłam wzrok.

Cook_W_pelni_lata.indd 26ook_W_pelni_lata.indd 26 2013-05-13 12:11:472013-05-13 12:11:47

27

Używałam aerografu zasilanego grawitacyjnie, któ-ry u góry miał zbiorniczek na podkład w płynie. Ile-kroć musiałam przejść od bardzo ciemnej do bardzo jasnej twarzy, opróżniałam zbiorniczek, włączałam urządzenie, dodawałam trochę preparatu czyszczą-cego i zaczynałam od początku. W pozostałych przy-padkach, jeśli karnacje kolejnych klientek drastycznie od siebie nie odbiegały, oceniałam różnice i dodawa-łam do zbiorniczka kilka kropel podkładu w odcieniu dopasowanym do kolejnej osoby. Następnie zasłania-łam palcem wylot aerografu, żeby zablokować ujście powietrza. Dzięki temu podkład się pienił, a powstałe w ten sposób bąbelki mieszały ze sobą kolory.

– Cześć – powiedziałam do kolejnej dziewczyny. – Jaka śliczna buzia. – Nie była to całkowita prawda, ale nigdy nie wiadomo, która z nastolatek wyrośnie na piękność, a która nie. Na piękno składają się takie czyn-niki, jak symetria twarzy, element zaskoczenia oraz na-stawienie. Zresztą w tym wieku każdemu przydawał się komplement. Właściwie przydawał się wszystkim, nie-zależnie od wieku.

– Dziękuję – odparła. Uśmiechała się do mnie tak szeroko, że nie żałowałam tego przesadzonego pochleb-stwa. Do odcienia NW25 w zbiorniczku dodałam ciem-niejszy o kilka tonów NW35. Zatkałam palcem koń-cówkę aerografu.

– O rany, mam prawdziwego nosa do talentów – po-wiedział stojący obok mnie Sean Ryan. – Jesteś nie-samowita.

Cook_W_pelni_lata.indd 27ook_W_pelni_lata.indd 27 2013-05-13 12:11:472013-05-13 12:11:47

28

Odwróciłam się, a zawartość zbiorniczka wykipia-ła. Kropelki podkładu rozpryskały się po wszystkich stojących nieopodal osobach.

– Bella! – krzyknęła Jane. Nawet trzymana przez nią szminka pokryta była kropeczkami.

– Cholera! – krzyknęła stojąca przede mną dziew-czyna. – To moja ulubiona marynarka.

– Nie wyrażaj się – powiedziała jej matka. Dziew-czyna ostrożnie dotknęła palcem maleńkiej kropel-ki podkładu na rękawie białego żakietu. – Mam na-dzieję, że ma pani porządne ubezpieczenie – rzuciła w moją stronę.

Wierzchem dłoni wytarłam kilka kropek z policzka i odwróciłam się, żeby spojrzeć na Seana Ryana. Był cały poplamiony.

– Przepraszam – rzucił. Zacisnął powieki i uniósł dłonie, jak gdyby czekał na cud.

Mario zaczął umawiać się na czyszczenie chemicz-ne z kobietami, które oberwały najmocniej, i  rozda-wać nawilżone chusteczki. Wyciągnęłam rękę i wzię-łam dwie. Jedną z nich podałam Seanowi Ryanowi.

– Dzięki  – powiedział. Rozłożył chusteczkę, po czym nachylił się i przyłożył do niej twarz. – Kumpel mnie zastępuje, więc mogę sobie zrobić przerwę – wy-mamrotał w dłonie. – Chciałem właśnie zapytać, czy się do mnie przyłączysz.

Owszem, teraz wydawał mi się nawet uroczy i za-bawny. Na początku zawsze tacy byli. Potem ani się obejrzałaś i twoje życie waliło się w gruzy, a odłamki serca spadały na lewo i prawo.

Cook_W_pelni_lata.indd 28ook_W_pelni_lata.indd 28 2013-05-13 12:11:472013-05-13 12:11:47

29

Poczekałam, aż znów podniesie głowę. – Czy naprawdę wydaje ci się, że mogę sobie zrobić

przerwę? – zapytałam, po czym zabrałam się do ma-lowania następnej klientki.

Cztery godziny i  siedem paczek trójkątnych gąbe-czek później miałam tak dosyć nakładania podkła-du aerografem, że najchętniej przyłożyłabym go sobie do skroni. Co gorsza, ponieważ zjawiłam się na miej-scu jako ostatnia, pozostali uprzątnęli tylko to, co ko-nieczne, i natychmiast się stamtąd wynieśli. Oznacza-ło to, że muszę zostać, żeby pomóc Mariowi spakować i zawlec sprzęt do samochodu.

Mój brat oddalił się w poszukiwaniu kogoś, komu osobiście mógłby wręczyć fakturę i  w  ten sposób przyspieszyć proces płatności. Zwinęłam się w  kłę-bek w  jednym z  regulowanych foteli i  zamknęłam oczy, czekając na drugi oddech.

– No, no, jest aż tak źle? – Z oddali dobiegł mnie głos Seana Ryana.

Otworzyłam oczy, a następnie znów je zamknęłam. – Jeszcze ci mało? – zapytałam. – Przecież mówiłem, że mi przykro. Czy teraz mogę

bezpiecznie podejść? Nie jesteś uzbrojona? – Bardzo śmieszne  – odparłam. Wciąż nie otwie-

rałam oczu. W kwestii mężczyzn miałam dokładnie przemyślaną dewizę: Przerabiałam. Obejdę się.

Cook_W_pelni_lata.indd 29ook_W_pelni_lata.indd 29 2013-05-13 12:11:472013-05-13 12:11:47

30

W końcu ze zwykłej ciekawości otworzyłam oczy. Sean Ryan spoglądał na mnie z góry. Kiedy nasze oczy się spotkały, przeszyło mnie coś, co poważnie koli-dowało z moim postanowieniem. Zlekceważyłam to.

Zamiast tego skupiłam się na dwóch kropkach z  podkładu na jego prawej brwi. Nie pasowały mu nawet do karnacji. Pod pachą, niczym piłkę futbolową, wetknięte miał jedno z tych swoich pudełek.

– Co to w ogóle jest? – zapytałam. – Rozchodziły się jak świeże bułeczki. – Przerzuciłam nogi, tak że do-tknęły ziemi, i lekko się podciągnęłam. Uśmiechnął się tym swoim niesymetrycznym uśmiechem.

– To zestaw. Do pisania esejów dołączanych do po-dań na studia.

Wyciągnął do mnie dłoń z pudełkiem.Splotłam ramiona na piersi. – Jak to zestaw? – No wiesz, karty z  chwytliwymi wstępami, kwe-

stionariusz, który pomaga dzieciakom wybrać najlep-szy temat i zareklamować się swojej wymarzonej uczel-ni, inspirujące opowieści studentów, którzy przez to wszystko przeszli, a teraz wygodnie rozlokowali się na upragnionym uniwersytecie, list instruujący rodziców, żeby się nie wtrącali, kilka próbek produktów z ko-feiną, oścień. To pomysł mojego dawnego przyjacie-la, który teraz pracuje jako pedagog w liceum. Pomo-głem mu to poskładać, a teraz testuję dla niego rynek.

Podniosłam wzrok. – Oścień?

Cook_W_pelni_lata.indd 30ook_W_pelni_lata.indd 30 2013-05-13 12:11:472013-05-13 12:11:47

31

Znów wyciągnął pudełko w moją stronę. – Proszę, spójrz sama. Nie żartowałbym na taki temat. – No, rzeczywiście – mruknęłam, po czym doda-

łam: – Ładne pudełko.Było dość abstrakcyjne i modne. Na wieczku zamiast

wymuskanego kujona widniały czaszka i  piszczele, a całość opatrzona była jaskrawym czerwonym napi-sem: „Zestaw ratunkowy dla przyszłych stu dentów”.

– Dzięki – odparł. – Mają spore wzięcie.Dostrzegłam zbliżającego się Maria. Z ociąganiem

wstałam z fotela. – Cóż, życzę ci powodzenia – powiedziałam.Sean Ryan sięgnął do kieszeni kurtki i wyciągnął

do mnie rękę z wizytówką. – Pomyślałem, że mogłabyś stworzyć zestaw do ma-

kijażu. – No, tak – rzuciłam. – Teraz już rozumiem. To ja-

kaś piramida fi nansowa albo coś w tym rodzaju? – O czym ty mówisz? – Jak to jest? Zarobisz na tym, pod warunkiem że

namówisz konkretną liczbę osób do stworzenia włas-nego zestawu?

Pokręcił głową i zaczął chować wizytówkę z powro-tem do kieszeni.

– Nieważne  – powiedział, po czym podniósł wzrok. – Jaki ty masz problem?

– A ile masz czasu?Mario wrócił i zaczął składać stoły. Zrobiłam krok

w jego stronę.

Cook_W_pelni_lata.indd 31ook_W_pelni_lata.indd 31 2013-05-13 12:11:472013-05-13 12:11:47

– Posłuchaj – zaczęłam. – Powinieneś znaleźć ko-goś, kto nabierze się na ten tekst z zestawem. To nic osobistego, ale dałam sobie spokój z facetami.

Spokojnie pokiwał głową, jak gdyby nic, co mówię, nie było go w stanie zaszokować.

– Od kiedy? – zapytał. – Odkąd. Moja. Przyrodnia. Siostra. Zaczęła. Się.

Spotykać. Z. Moim. Mężem.To podziałało. Jego oczy mimowolnie rozszerzyły

się ze zdziwienia. – O rany. Rzeczywiście. No, no. – Tak.Znów wyciągnął do mnie wizytówkę. – Proszę, i tak ją weź. Może jednak zmienisz zdanie.Spojrzałam na niego. A on na mnie. Przechylił gło-

wę. Ja przechyliłam swoją. Ogarnęła mnie głupia ocho-ta, żeby potrząsnąć włosami, zwilżyć językiem dolną wargę, tak by błyszczała, i powiedzieć coś zalotnego. Zamiast tego wyprostowałam głowę i odsunęłam się o krok.

– W  sprawie tego zestawu  – dodał. Nachylił się i włożył wizytówkę do mojego kuferka.

Wypuściłam powietrze. – Pewnie okazałbyś się psychopatycznym mordercą.Uśmiechnął się. – Może. Ale kto wie, może jestem po prostu faj-

nym facetem.

Cook_W_pelni_lata.indd 32ook_W_pelni_lata.indd 32 2013-05-13 12:11:472013-05-13 12:11:47

Schneider_Marylin_ostatnie_seanse_pocket.indd 2Schneider_Marylin_ostatnie_seanse_pocket.indd 2 2012-01-02 13:39:552012-01-02 13:39:55

ZACZYTAJ SIĘ

Claire Cook

W PEŁNI LATA

zaczytaj się•

Cena detal. 14,90 zł

Claire CookW

PEŁNI LATA

DUŻA CZCIONKA

ZZaabbbbbbbbbbbbbbbbbbbbbaawwnnaaaaaaaaaaaa ii rroommmmmmmmmmmmanntyyyyyyyyyycccccccccczznnaa

Zakochaj się latem!

Bella, utalentowana stylistka i kosmetyczka, pracuje w rodzinnym salonie piękności. Jednak kiedy jej były

mąż wiąże się z jej przyrodnią siostrą, Bella postanawia, że czas na zmiany. Planuje rozkręcić własny biznes.

Pomaga jej w tym przystojny Sean. I choć zgodnie twierdzą, że łączą ich tylko interesy, to w głębi serca

oboje czują zupełnie inaczej...

Wciągająca intryga, urocza bohaterka i kilka świetnych porad jak zrobić idealny makijaż.

duża czcionka