12
Warszawskie Hospicjum dla Dzieci i i *,. BBE*' - ', WARSZAWSKIE HOSPICJUM DLA DZIECI zajmuje si^ domowq opiekq nad dziecmi nieuleczalnie chorymi h.ttp:// n wrww.liospicjuiii. waw.pl nr (20);

Warszawskie Hospicjum dla Dzieci i · 2019. 11. 5. · mowic. Bogu dzieki." W Medjugorie byl czas na modlitwe, spotkania z ludzmi bardzo blisko zwiqzanymi z Matka^ Boz^, wspolne lub

  • Upload
    others

  • View
    4

  • Download
    0

Embed Size (px)

Citation preview

  • WarszawskieHospicjumdla Dzieci

    i

    i

    *,.

    BBE*'

    - ' ,

    WARSZAWSKIE HOSPICJUM DLA DZIECIzajmuje si^ domowq opiekq nad dziecminieuleczalnie chorymi

    h.ttp://nwrww.liospicjuiii. waw.pl nr (20);

  • Bogusia

    Czyjestem gotowa?Lezg choc nie chce.Lezg bo musze.Wszystko mnie boli,Gdy sig poruszg.Lecz wciqz mam szanspWielkq od Boga.Zyc, kochac ludzi?Jestem gotowa!

    Leze i patrzg.Patrzg do gory.Na blekit nieba,Na zwiewne chmury.I wtedy widzgPotege Boga.Mam o tym mowic?Jestem gotowa!

    Stanqc nie moge.Jak mam sip udacW ostatniq droge?Lecz gdy wyrusze,W droge do Boga,Przedtem zawolam:Jestem gotowa!!!

    Bogusia Siedlecka z dr Pawlem Zaplatkq,rehabilitantem WHO

    Bogumita Siedlecka.

    22 czerwca 2002 roku w Domu Kulturyw Podkowie Lesnej odbyl si^ konkurs recyta-torski. Mlodzi poeci mieli mozliwosc recytacjiwlasnych utworow. Z przyjemnosci^ informuje-my, ze nasza pacjentka - Bogusia Siedlecka - za-jela w konkursie pierwsze miejsce. Wiersz, kto-ry przyniosl Bogus! zwyciestwo, umieszczamywyzej.

    Serdecznie gratulujemy i zyczymy dalszychsukcesow.

    WYPOZYCZALNIA SPRZ^TU MEDYCZNEGODLA CHORYCH DZIECI

    WHO udost^pnia nieodptatnie sprz^t medyczny

    potrzebny w opiece domowej nad dziecmi nieuleczalnie

    chorymi innym hospicjom lub rodzicom

    (koncentratory tienu, ssaki, tozka, materace przeciwodlezynowe itp.)

  • I Komunia Swi^taMartynki Zielihskiej

    Katarzyna Zielinska z o. Benedyktem Mikq -kapelanem WHO

    83 chwile w zyciu czlowieka, ktore nadajqznaczenie calej jego przyszlosci. Sq chwile w zy-ciu kazdego chrzescijanina, ktore sa_ najwaz-niejsze tu na ziemi, a takze po smierci. Takimmomentem dla kazdego katolika jest I KomuniaSwieta. To wtedy po raz pierwszy Pan Jezusprzychodzi do naszych sere pod postacia^ chlebai wina. To wowczas Bog daje nam Swoje cialo dospozycia, abysmy nie ustali w naszej wedrowcedo wiecznosci.

    Dla malej Martynki dzien 2 czerwca stal siewyjqtkowym dniem. Do jej rodzinnego domu,w pi§kny niedzielny poranek, przybyla prawiecala rodzina. Zgromadzilo sie okolo 70 osob, byrazem modlic sie podczas Mszy sw., w trakciektorej spiewal nam wszystkim chorek dzieciecyz "klasy" Martynki. Byli tam rowniez przyjacie-le dziewczynki z naszego Hospicjum: Kasia So-snowska, Malgosia Murawska oraz o. BenedyktMika. Wszyscy przybyli, by razem uczestmczycwe wspanialej uroczystosci, podczas ktorej Mar-

    tynka po raz pierwszy przyjela do swego sercaPana Jezusa.

    Martynka ubrana byla we wspaniala^ bialqsuknie, na glowie miala bialy uroczy wianek.Siedziala w swoim wozeczku i wyglqdala jakmala ksi^zniczka - aniolek - z goszcza.cym natwarzy slicznym usmiechem, ktorym obdaro-wywala kazdego, kto tylko podszedl do niej, abysi§ z ni^ przywitac lub przez chwile pobyc i po-rozmawiac.

    Po uroczystej Mszy sw., po serii zdjec z Mar-tynka,, po zlozeniu zyczen, wszyscy zasiedli dostolow, by dalej cieszyc sie i radowac wrazz dziewczynkq w nieskazitelnie bialej sukience,jej rodzicami i wszystkimi obecnymi na tej uro-czystosci.

    I nasza trojka tam byla, razem ze wszystkimicieszyla sie i radowala, a na koniec bardzo cichoopuscila jakze wesoly tej niedzieli dom.

    Oby nastroj I Komunii Swigtej trwal w naswszystkich jak najdluzej.

    Martynka Zielinska z bratem Michalem oraz Katarzynq Sosnowskqpielegniarkq WHO

    Martynko - Tobie, Twoim Rodzicom i Rodzi-nie zyczymy duzo prawdziwej radosci i pogodyducha, a atmosfera tego dnia niech nie opusz-cza Waszych sere i Waszego domu.

    o. Benedykt Mika - kapelan WHOMalgorzata Murawska - pielegniarka WHOKatarzyna Sosnowska - pielegniarka WHD

    Stro

  • Pielgrzymka do Medjugorie

    Dla grupy wsparcia dla rodzicow w zalobieWHD tydzien na przelomie kwietnia i maja tegoroku by! wyja^tkowy. Udalismy sie w liczbie okolo35 osob do Medjugorie. Tarn wlasnie juz od 21 latkilkorgu wybranym osobom codziennie ukazujesie Matka Boza i z nimi rozmawia.

    Przygotowania do naszej pielgrzymki rozpo-czelismy juz na pocza_tku tego roku. Motorem na-pedzaj^cym calej grupy byl - jak zawsze - Irene-usz Kalisiak. To dzieki jego wytrwatosci i uporo-wi doszlo do wyjazdu.

    W sobotni ranek 27 kwietnia 2002 roku wrazz osmioma osobami z Lodzkiego Hospicjum dlaDzieci wyruszylismy na pielgrzymowanie, by poprawie trzydziestu czterech godzinach jazdy au-tokarem przez Czechy, Austrie, Slowenie i Chor-wacje dotrzec do Bosni-Hercegowiny, na ktorejterytorium lezy Medjugorie. Jeszcze tego samegowieczora udalismy sie do oddalonego od naszejkwatery o okolo piec kilometrow kosciola na nie-dzielna. Msz? sw. I tu czekala nas pierwsza niespo-dzianka: po Mszy sw. zostalismy na modlitwie0 uzdrowienie duszy i ciala, po ktorej nastajpilatrzecia czesc rozanca. Dopiero okolo godzinydwudziestej wyszlismy z kosciola, by autokarempowrocic do miejsca naszego zakwaterowania.Pomimo zmeczenia podroza., rozmowom o tympierwszym wieczorze nie bylo konca. Wiekszoscz nas zadawala sobie pytania: Jak my to wszystkowytrzymamy? Co nas jeszcze w tym miejscu spo-tka?

    Nastepne dni dla kazdego z nas byly odkrywa-niem czegos nowego i to przede wszystkim w nassamych, w naszych sercach, naszych myslach,w naszym spojrzeniu na osoby nas otaczaja_ce1 w nowych sytuacjach, ktore wokol nas zmienia-ly sie jak w kalejdoskopie. Dni te odkrywalyprzed nami Kogos dot^d pomijanego, do Kogoczasami nie potrafimy sie przyznac lub odstawia-my gdzies na margines naszego zycia. Kogos, Kto

    przez Swoja_ Matke wezwal nas, abysmy przez tekilka dni pobytu, daleko od swoich domow i odcodziennych problemow, mogli na wszystko spoj-rzec oczyma Boga i Jego Matki. Bysmy mogli tewszystkie sprawy ofiarowac Jemu przez sercei rece Maryi. Bysmy znalezli czas na powrot doStworcy. Bysmy mogli zrozumiec i nauczyc siemodlic. Bysmy wreszcie mogli uwierzyc i przeko-nac sie, ze mozna pola_czyc modlitwe z codzienna.aktywnoscia. i ze modlitwa moze stac sie centrumnaszego zycia.

    Wspominamy niecodzienne spotkania z osoba-mi, ktorym ukazywala sie Matka Boza: spotkaniez Ojcem Zovko - proboszczem w latach pierw-szych objawien Matki Bozej, spotkanie z Wicka_

    o. Benedykt Mika - WHD, Danuta Olton - WHD, Magda Lech - WHD,o. Tomasz Czaja, Monika Chodkowska, Grazyna Wlodarska

    Riwiera Makarska

    i z Marija.. Pamietamy o poznanych mlodych lu-dziach, ktorzy podjeli trudna, walke z nalogiemnarkomanii w oparciu o modlitwe, prace i pelnezaufanie Bogu przez Maryje w swoim "Cenacolo -Wieczerniku". Wspominamy nasza. droge rozan-cowa. na gorze "objawien", ktorej towarzyszylczas modlitewnego skupienia, zadumane twarzei szept slow kierowanych do Boga. Jakze radosnestalo sie wowczas odkrycie, ze tak latwo moznasie modlic, bowiem modlitwa nie musi sie dluzyci nie musi bye uciajzliwa.

    Waznym wydarzeniem byla Droga Krzyzowana szczyt gory Krizevac. Droga, ktora na pocz^t-ku wydawala sie nie do przebycia, zakonczyla siewspolnq modlitwa. na szczycie - pod krzyzem -wspolna. medytacjq na kolanach, w zadumie. Ta_droge wielu z nas przeszlo boso, na nowo odkry-waja_c siebie samych i innych ludzi, ktorym poda-lismy nie tylko dlon, ale cale ramie i nasze sily,bysmy razem mogli dojsc na gore, gdzie oczeki-wal bialy krzyz. Radosc z dotarcia pola.czyla siez zachwytem nad pieknem krajobrazu, ktory zeszczytu gory rozcia.gal sie przed naszymi oczami.Warto bylo...

    Przez pierwsze dni pobytu w Medjugorie wy-ja_tkowa_ godziny byla dla nas godzina 17.00. Too tej porze wszyscy spotykali sie w kosciele, by

  • Wybrzeze Adriatyku w Bosni

    wspolnie modlic sie modlitwy rozaricowq.W pierwszej chwili ta wspolna modlitwa wyda-wala si? kakofonia^ belkotem czy tez Wieza^ Ba-bel. Okazalo sie, ze to zaledwie wrazenie pierw-szej chwili, gdyz wsluchuj^c sie w sens slow,wkrotce mozna bylo uslyszec swoj narodowy je-zyk: my Polacy-polski, Wlosi-wloski, Niemcy-nie-miecki, Chorwaci-chorwacki...

    W czasie Mszy sw. mialo miejsce najwazniejszewydarzenie. Wydarzenie, o ktorym sama MatkaBoza mowila w swoich codziennych rozmowachz osobami, ktorym sie ukazuje. Jezus Chrystusdaje nam Siebie pod postaciq chleba i wina. Tojest wlasnie Eucharystia. Marija po swoim widze-niu z Matka Boz^ powiedziala: "Spieszmy sie te-raz na najwazniejsze spotkanie, rozmowe, widze-nie, na Eucharystie". Po Eucharystii ojciec fran-ciszkanin modlil sie nad nami o uzdrowienie na-szych dusz i cial. Konczylismy spotkanie modlacsie trzecia^ czescia^ rozanca.

    W srode i w czwartek po Mszy sw. zostalismyjeszcze w kosciele, by wspolnie adorowac JezusaChrystusa w Najswietszym Sakramencie. Wraze-nie bylo niesamowite - kosciol wypelniony pobrzegi kilkoma tysiacami ludzi, ktorzy w ciszyi skupieniu wspolnie czuwali i szeptali modlitwy.

    W piatek po Mszy Swietej ponownie wszyscyspotkalismy sie, by przez godzine adorowacKrzyz. Na zakonczenie tego wyj^tkowego dla nasPolakow dnia, w tym odleglym kraju rozlegl siespiew: "Boze cos Polske" i "Maryjo, Krolowo Pol-ski". To trzeba bylo uslyszec i przezyc...

    W tym miejscu chcialbym przytoczyc wypo-wiedz Borisa, mlodego Chorwata - narkomana - be-dacego wowczas dopier o jeden dzien we wspolnocie"Cenacolo". Jego slowa dotyczyly modlitwy i jej ro-li w zyciu: "Bardzo czgsto zadawalem sobie pyta-nia: Dlaczego musze modlic sie? Jaki sens ma ta ca-la modlitwa, jezeli nie mam wiary, jezeli ja w nic niewierze? Powoli zaczynam rozumiec, ze nie moznabye czlowiekiem wiary, jezeli nie zostanie sie czlo-wiekiem modlitwy. Wiara jest darem Bozymi w modlitwie moge kazdego dnia prosic Boga, bymwzrastal w tym darze. W swietle modlitwy nie mo-ge juz bye taki sam jak przedtem. Modlitwa musizaistniec w moich relacjach w stosunku do otacza-j^cych mnie osob, w prawdzie z samym sob^, uka-zujqc moj egoizm, moje zazdrosci i zawisci, mojeos^dy. Wszystkie male i duze grzechy, ktore kazde-

    go dnia sq przeszkodq dla mo-jego szczescia. Modlitwa ura-towala mi zycie, jest realna^ si-1̂ , zrodlem nadziei i odwagi,ktora otwarla mi drzwi do no-wego zycia, ktora w trudachcodziennego wysilku prowadzimnie drogq przemiany same-go siebie, prowadzac mnie doinnych, ktora uczy mnie byedobrym, umiec kochac, umiecmowic. Bogu dzieki."

    W Medjugorie byl czas na modlitwe, spotkaniaz ludzmi bardzo blisko zwiqzanymi z Matka^ Boz^,wspolne lub samotne medytacje - gdzies tarn naskale, dlugie oczekiwania w kolejce do konfesjo-nalu, czas ci^glego zadawania pytan, czasami po-zostaja^cych bez odpowiedzi, trudnych rozmowo tym, co sie tutaj dzieje i co dzieje sie z nami sa-mymi.

    W Medjugorie znalezlismy rowniezczas na pelny relaks: wypoczyneknad brzegami wspanialych wodospa-dow, podziwianie gor i dolin, niezwy-klych pejzazy. Mialo tez miejsce niecodziwne zjawisko "pulsuj^cego slon-ca", ktore niektorzy z nas widzieli...

    Wspominamy calodzienny pobytna Riwierze Makarskiej nad brze-giem Morza Adriatyckiego: pieknqplaze, morze, gory, serpentyny, kto-rych pokonanie przyprawialo niekto-rych o bol glowy, a wszystkich wpro-wadzilo w zachwyt i zdumienie.

    Niezapomniane pozostanq nocnewedrowania po Medjogurie i dlugierozmowy o sensie wszystkiego. Kaz-dy z nas zadawal sobie samemu pyta-nie: Co sie ze mna^ dzieje? Chcielismyznalezc zapewnienie, ze ktos jeszczeprzezywa to samo, ma te same pyta-nia, watpliwosci, nadzieje... Chrystus Ukrzyzowany

    w MedjugorieTak minql nam czas pobytu w Me-

    djugorie. Mysle, ze bardzo szybko, dlawielu z nas za szybko! Dla wiekszosci powrot dodomu byl juz innym powrotem. Byl przybyciemz miejsca, gdzie zostawilismy cza,stke samych sie-bie. Czqstke, za ktora_ sie bardzo teskni i do ktorejprzy kazdej okazji powracamy z radosci^, dzielacsie tym, co tam widzielismy, przezylismy, co nastam spotkalo.

    Oby atmosfera Medjugorie trwala w nas jaknajdluzej i bysmy ducha tego miejsca potrafiliprzekazac tym wszystkim, ktorych spotkamy nasciezkach naszego zycia.

    BOGUDZIQKIH

    o. Benedykt Mikakapelan WHO

    Hospicjym dla DzieStroi

  • Metoda Dorna

    Pare refleksji z pobytu w Ulm.

    W pazdzierniku 2001 roku mialem niewatpli-wq przyjemnosc przebywac na stazu w Ulm,w Niemczech. Stalo sie to dzieki uprzejmoscisponsorow: pan! Elzbiety Lubeckiej, pana JanaMichny i pana Michala Jana Ciszewskiego.

    Koszty podrozy w pemi pokrylo Warszaw-skie Hospicjum dla Dzieci. Pragne wyrazic po-dziekowania Prezesowi Warszawskiego Hospi-cjum dla Dzieci - dr Arturowi Januszancowioraz calemu Zarzadowi Hospicjum.

    Plac Einsteina w Ulm w Bawarii

    Krqzki mi^dzykr^gowe

    Od samego poczatku, czyli od przyjazdu doUlm, zostalem otoczony troskliw^ opiekq spon-sorow. Stworzono mi naprawde sprzyjajace wa-runki do nauki, poczynajac od miejsca zamiesz-

    kania po transport pry-watnymi srodkami ko-munikacji.

    Przepiekne miastoUlm jest miejscem na-rodzin Alberta Einste-ina, ktoremu wysta-wiono dose oryginalnypomnik, znajduj^cy siew poblizu miejsca mo-jego zakwaterowania.Wszyscy zapewne znajqzdjecie tego uczonegoz wystawionym jezy-kiem. W rzeczywisto-sci imponujaco wygl^-da pomnik utrwalajacypostac tego wybitnegoObywatela.

    Architektonicznie miasto stanowi mieszan-ke stylow, pocz^wszy od sredniowiecza do sece-sji. W czasie wojen niemal nie zostalo zniszczo-ne i dzis, dla licznych turystow, stanowi olbrzy-mia atrakcje. Tyle wycieczkowych wspomnien.

    W tym momencie przejde do meritum.

    Bole kregoslupa stanowiq jeden z najpowaz-niejszych problemow dotycz^cych osob doro-slych. Nie ma tu ostrej granicy wiekowej,w ktorej sie pojawiaja,. Statystyka nie jestw stanie wskazac grupy szczegolnie narazonejna wystepowanie zespolow bolowych w zakre-sie calego kregoslupa.

    Wyroznia sie wlasciwie nastepujqce glowneprzyczyny:

    1. Siedzacy tryb zycia

    2. Zespoly przeciqzeniowe

    3. Zespoly pourazowe

    Zespol bolesnego barku, bole podlopatkowe,miedzyzebrowe i rwa kulszowa to zespoly cho-robowe dotycz^ce stanow zapalnych korzenitylnych rdzeniowych nerwow obwodowych.Niemala czesc tych zespolow spowodowana jestnieprawidlowym ustawieniem s^siaduj^cychkregow. Na zdjeciach rentgenowskich najcze-sciej opisuje sie je jako torsje kregowe, niepra-widlowosci w ustawieniach miedzystawowych,zniesienie fizjologicznych krzywizn, nadmier-n$ krzywizne lub skrzywienia boczne kregoslu-pa. Dodatkowo moze wystepowac dyskopatia,czyli tendencja do wysuwania sie krazka mie-dzykregowego. Zespoly, o ktorych wspomina-lem wczesniej, czesto sq wynikiem dyskopatii.Na zdjeciach rentgenowskich widoczny jestwowczas obraz zmniejszenia przestrzeni mie-dzykr§gowej, najczesciej polaczony z rotacj^kregu lub kregow. Ta patologiczna sytuacja wy-woluje szereg dalszych nastepstw, o ktorychw tym momencie nie bede wspominal.

    Ludwik Dorn opracowal swoj^ metode w la-tach osiemdziesiatych, wykorzystuj^c wlasnedoswiadczenia. Metoda Dorna zostala oficjal-nie wprowadzona do terapii bolow kregoslupaw Niemczech i pozostalych krajach Unii Euro-pejskiej w 1996 r. Od pozostalych metod chiro-praktyki metoda Dorna rozni sie tym, ze wyma-ga dokladnego przygotowania przed wykona-niem manipulacji, wykorzystuje tez inne tech-niki autokorekcji.

    W swojej czesci diagnostycznej zwraca szcze-goln^ uwag§ na jeden z pbjawow, jakim jest nie-prawidlowosc ustawienia punktow antropome-trycznych w plaszczyznie czolowej. Poniewaznajwieksze problemy stwarzajq bole w okolicyledzwiowej kregoslupa, nalezy pacjenta ulozycna plecach, na twardej lezance i co ciekawe —

    jWarszawskie Hospicjum dla D::

  • Metoda Dorn

    w obuwiu sportowym. Pierwszq czynnosciajestprawidlowa ocena rozmcy w dlugosci konczyn,badana w odpowiednich ustawieniach kato-wych konczyn dolnych. W przypadku stwier-dzenia nieprawidlowosci wykonuje si? szeregmanipulacji, majacych doprowadzic do prawi-dlowego ustawienia punktow antropometrycz-nych miednicy i ud, podudzi i stop. W tym celuopracowano szereg prostych technik manual-nych. Nastepnie przystepuje si? do dokladnegobadania calego kregoslupa. Diagnostyka taprowadzona jest w pozycji stojacej z podpar-ciem tak, aby ustawic wyrostki osciste kr?gowpod odpowiednim katem.

    Zarowno do diagnostyki jak i samej terapiimanualnej opracowano specjalne urzadzeniapomocnicze. Produkuje je jedna z firm, maja/ca wylqcznosc na sprz?t do realizowania me-tody Dorna. Wykorzystuje si? tu specjalnestoly — lezanki, stojaki, masazery i sprz?t docwiczen.

    Badanie palpacyjne kregoslupa zaczyna si?od stawow krzyzowo-biodrowych w gor?. W tensposob mozna, majac wpraw? i odpowiedni^wiedz?, wyczuc wszystkie nieprawidlowosciw napieciach mi?sni krotkich przykr?goslupo-wych, rotacje kregow oraz tylne i tylno-bocznewysuniecia kr^zkow mi?dzykregowych.

    Po cz?sci diagnostycznej nast?puje wlasciwaterapia manualna. Jej podstawowymi technika-mi sa:

    1. Reczny masaz relaksacyjny warstwy mi?-sniowej

    2. Mechaniczny masaz tej samej grupy mi?-sniowej

    3. Wlasciwe techniki manualne

    Techniki manualne wykonywane przez specja-list? wykorzystujq w cz?sci sposoby chiroprakty-ki oraz techniki opracowane przez Dorna.

    W trakcie stazu, pod okiem dr Jana Michny,wykonalem kilkadziesiat zabiegow. Musz?przyznac, iz poczatkowo do domu wracalemz opuchni?tymi dlonrni i bol^cymi barkami.Jednak trud si? oplacil. Po dwoch tygodniachslowa mojego mentora, chwalacego to, co robi-lem, dzialaly na mnie jak balsam. Trudny egza-min zakonczylem pozytywnym wynikiem. Dodnia dzisiejszego wykonalem juz ponad 200 za-biegow. U 137 pacjentow uzyskalem efekt calko-witego lub prawie calkowitego zniesienia bolupo pierwszym zabiegu, u 26 pacjentow po dru-gim zabiegu, u 24 po trzecim. U 13 pacjentownie uzyskalem zdecydowanej poprawy stanuzdrowia.

    Uwazam, iz m6j pobyt w Ulm i nawiazanekontakty w srodowisku ortopedycznym i reha-

    bilitacyjnym przyniosqefekt w postaci wprowa-dzenia tej metody w Pol-see.

    Jestem niezmierniewdzi?czny wszystkim,ktorzy przyczynili si? dosfinalizowania mojegoszkolenia, zarowno wNiemczech jak i Polsce.

    Pozwol? sobie skiero-wac kilka osobistych slowdo pani Elzbiety Lubec-kiej i Jasia Michny: Byli-scie dla mnie przez te dwatygodnie jak najblizsiprzyjaciele. Jak juz wspo-mnialem, troch? ,,dosta-lem w kosc", ale to za-wsze daje efekty. Czasmojego pobytu by! per-fekcyjnie rozplanowany.Mam nadziej? na spotka-nie w Polsce i tak, jakobiecalem Tobie Janku,podjalem juz kroki w celuzorganizowania kursuw kraju.

    Chcialbym jeszcze po-dziekowac Michalowi i je-go zonie za mozliwoscsp?dzenia wspanialychchwil w ich XV — wiecz-nej kamienicy.

    Dr Jan Michne, Saltzburg

    Rotacje kregu, wyrostek kolczasty Manipulate kregowe miejsca ucisku

    Jeszcze raz dzi?kuje i zapraszam dp Polski —do Warszawskiego Hospicjum dla Dzieci.

    dr Pawel Zaplatka

    War; .im dla DileStroi

  • do basniowego krajuAstrid Lindgren

    Grupa wsparcia dla dzieci w zalobie WHD na campingu w Sztokholmie

    Wakacje grupy wsparcia dla dzieci w zalobieWHD w tym roku mialy niezwykly charakter. Za-wdzieczamy to pani Annie, wolontariuszce WHDi tlumaczce literatury szwedzkiej, m.in. ksiazekAstrid Lindgren. To wlasm'e pani Anna wszystkowymyslila, znalazla sponsorow, a takze zaanga-zowala sie w zalatwienie formalnosci zwia^zanychz wyjazdem. Dzieki niej spedzilismy 12 dniw Szwecji, a dokladniej w Sztokholmie.

    W wyprawie do basniowego kraju AstridLindgren wzielo udzial 12 dzieci w wieku 10-16lat, ktore w ostatnim okresie utracily brata lubsiostre. Opiekunami byli: pani Anna, JolantaSlodownik, pielegniarka WHD, oraz nizej podpi-sany Tomek Komorowski, pracownik socjalnyWHD. Zaangazowalismy tez zawodowego kie-rowce pana Jerzego Mossakowskiego wraz z wy-cieczkowym autobusem.

    Juz od samego pocza_tku wyjazd zapowiadalsie interesujqco. Na poczatku przejazd do Gdan-

    ska, nastepnie dziewiet-nascie godzin podrozyp r o m e m do N y n a -shamn. Dzieki uprzej-mosci Polskiej ZeglugiBaltyckiej moglismyspedzic ten czas na tara-sie widokowym. Z Ny-nashamn, po odprawiepaszportowej i celnej,zostalo juz tylko 60 kmdo Sztokholmu na zare-zerwowany wczesniejcamping, polozony nad

    Szymon Dqbrowski z Jolq Slodownik - jeziorem Malaren.pielegniarkq WHD

    Sztokholm polozony jest na szesnastu wy-spach, pomiedzy ktore wdziera sie Baltyk.Wszystkie wyspy polaczone sq imponuj^cymimostami. Stare fasady domow rozci^gaj^ siewzdluz nabrzezy wysp i miasto wyglqda jakbyczas zatrzymal sie w miejscu. Wokol rozci^ga siearchipelag utworzony przez ponad 24.000 wyspi wysepek.

    W czasie naszego pobytu mielismy mozli-wosc zobaczenia najciekawszych zabytkowi miejsc w Sztokholmie. W wielu z nich spotka-lismy si? ze szczegoma^ zyczliwosciq gospodarzyi osob tarn pracuja_cych. Wszedzie zostalismyzwolnieni z oplat wejsciowych. Odwiedzilismymigdzy innymi: Dwor Krolewski, gdzie zostali-smy przyjeci przez Pierwszego Marszalka Dwo-ru; Konsulat Rzeczypospolitej Polskiej - tu go-scilismy na kameralnym przyjeciu zorganizo-wanym z okazji naszej wizyty przez pana Stefa-na Skawine, Konsula Generalnego RP; MuzeumVasa - siedemnastowieczny okret wylowionyz dna Baltyku; stala^ ekspozycj§ Junibacken -ukazujqcq bajkowy swiat ksiqzek Astrid Lind-gren; Grma Lund - sztokholmskie wesole mia-

    Monika Pawlicka na promie

    steczko; "Aquarium" - muzeum ze wspanialymiokazami flory i fauny morz i oceanow; Drottin-gholm - letnia^ rezydencje pary krolewskiej zewspanialymi ogrodami.

    Dniem, ktory przysporzyl nam najwiecejwrazen, by! rejs po sztokholmskim archipelagu- tzw. szkierach. Po przeszlo osmiu godzinachrejsu miedzy baltyckimi wysepkami, doplyneli-smy do malowniczej wyspy Finnamhn. Ka,pali-smy sie w morzu i poznalismy piekno dzikiejprzyrody Szwecji.

    Duzym przezyciem byla dla nas Msza sw.w Sztokholmie, w polskim kosciele, ktoregodzwony - jako jedynego - slychac w calym mie-scie.

    Czas spedzony w Szwecji byl jak pobyt w za-czarowanym bajkowym swiecie, ktory pozwolil

    skie Hospic izieci

  • Karol Fabiszewski i Bartek Trojanowski nacampingu w Sztokholmie

    zapomniec o codziennych troskach i proble-mach. Otaczaja_ca nas przyroda i atmosferasprzyjaly chwilom refleksji i waznym rozmo-wom. Mysle, ze wspomnienia tych chwil i roz-mow pozostana. w kazdym z nas bardzo dlugo.

    Chcialbym gorqco podzi^kowac pani Annieoraz sponsorom, dzieki ktorym wyjazd doszedldo skutku. Serdecznie dziekujemy nastepuja/cym firmom i instytucjom: Fresseniusowi, Gla-xoSmithKline, Gazecie Wyborczej, NestlE Pol-ska S.A. oraz Skanska Polska. Dzieki Warn tobyly niezapomniane wakacje dla nas wszyst-kich.

    Po powrocie do Warszawy, na spotkaniu po-obozowym, otrzymalismy od dzieci i rodzicowbardzo mile podziekowanie.

    TomekKomorowski

    Pewien wakacyjny dzieh

    Katarzyna i Radek Oniszk - rodzenstwo Ani -pacjentki WHO

    Sobota 5 lipca 2002 roku byla specjalnymdniem. Po raz pierwszy rodzenstwo pacjentowWarszawskiego Hospicjum dla Dzieci mialo oka-zje wzajemnie sie poznac. Przyczyna tego letnie-go wypadu byla bardzo prozaiczna: dzieci nigdzienie wyjezdzaJ3 na wakacje. Mieszkaja, w niewiel-kich miejscowosciach poza Warszawa. i wiekszoscczasu poswiecaja. na pomoc rodzicom w ich pra-cach. Dla Martyny, Ewy, Patrycji, Asi, Sylwii, Mi-chala, Radka, Bartka, Damiana i Kamila tendzien mial bye prawdziwie wakacyjnym dniem.

    Mimo ogromnych przeszkod w postaci ulicz-nych korkow, okolo poludnia wszyscy sie spotkali-smy. Potrzebowalismy kierowcow, aby dojechacdo IMAX-u na trojwymiarowy film. Z pomoca. po-spieszyla Edyta, Gosia, o. Benek, a takze Renata -mama Patrycji i Asi.

    Pocza.tkowe, niepewne przygladanie si§ sobiezmienilo sie diametralnie podczas wspolnego po-silku w McDonald's. Mali "mezczyzni" mieli swojodrebny stolik, "panie" - swoj. Te widoczne pod-czas posilkow podzialy miedzy dzieciakami znik-nely natychmiast, gdy rozpoczeto zabawe w "kul-kach" i na specjalnych automatach.

    Zapowiedziq tak oczekiwanego przez dzieci sean-su filmowego byly otrzymane tuz przed projekcj^specjalne okulary. Dzieki nim mielismy mozliwoscbycia razem z bohaterami filmu pod wod^, wsrodogromnych, starych drzew, a takze nad ziemiq.

    Po filmie nastapily "szalenstwa" dzieciakoww "Hokus-Pokus" - krainie gier, ktora dostarczylaim wielu wrazeii.

    Poznym popoludniem odwiezlismy dzieci dodomow. Nikt nie mial w^tpliwosci, jak bardzo by-ly szczesliwe: pelne nowych przezyc i nieoczeki-wanych wzruszen.

    Sporo refleksji dostarczyly wszystkim dojrzalepytania, jakie nam - pracownikom WHO - zadawa-ly dzieci. Pytania doty-czyly problemow zwiq-zanych z zyciem i zesmierciq. Kamil, bratzmarlego niedawno Hu-berta, sporo opowie-dzial nam o swoim bra-cie - bylym pacjencieWHO.

    Wakacyjny wyjazddla dzieci okazal sietakze wyjazdem wspie-raja_cym.

    Wszyscy, w pelnymskladzie, chcemy spo-tkac sie po raz kolejny.Wszyscy tez mamy na-dzieje, ze nastaj)i to juz wkrotce - w pewien piek-ny, wakacyjny dzien...

    AgnieszkaChmiel-Baranowska

    Rodzenstwo pacjentow WHO

  • M6j staz w WarszawskimHospicjum dla Dzieci

    Anna Szewczyk -pielggniarka Hospicjumw Czestochowie

    Hospicjum dla doroslych i hospicjum dla dzieci -w obu przypadkach chodzi o pomoc i opieke nadumieraja,cym czlowiekiem. M6j majowy stazw Warszawskim Hospicjum dla Dzieci pozwolil midostrzec znacza^ca_ roznice miedzy sprawowaniemopieki nad nieuleczalnie chorym dzieckiem a opie-k^ nad umierajacym doroslym.

    Od pieciu lat jestem pielegniarka, Hospicjumw Czestochowie. Nasze hospicjum ma pod opieka_trzystu piecdziesieciu pacjentow, w tym czworodzieci. Zdobycie niezb^dnej wiedzy o zasadach dzia-lania hospicjum dla dzieci bylo powodem, dla kto-rego zdecydowalam sie odbyc staz w WHD.

    Czas, jaki tu sp§dzilam, pozwolil mi przekonacsie, ze w przypadku dzieci niezbedne staje sie syste-matyczne szkolenie rodzicow, bo to oni w glownejmierze troszcza_ sie o chore dziecko w domu. Naszczescie chore dzieci zazwyczaj majq kochaja.cychrodzicow, ktorzy z pomoca, fachowego personelumedycznego sa. w stanie nauczyc sie wielu czynno-sci pielegnacyjnych, by tylko ulzyc cierpieniu swo-ich malenstw. Pacjenci hospicjow dla doroslych te-go szczescia nie maja,. Od starego, chorego czlowie-ka czasem odsuwa sie rodzina, nie chca^c kogos ta-kiego pielegnowac, czasem starszy czlowiek nie majuz nikogo bliskiego i jego ogromnym cierpieniemstaje sie samotnosc.

    W wymiarze psychologicznym pomoc dziecku,ktore wkrotce umrze i obcowanie z jego rodzinajestprawdziwym wyzwaniem. Obserwuj^c pracowni-kow pracownikow WHD nauczylam sie wiele i na-bralam przekonania, ze przy pewnym wkladzie pra-cy ja takze jestem w stanie poradzic sobie z tym.

    W trakcie trwania stazu poznalam piecioletniqsliczna. dziewczynke, cierpiqc^ z powodu guza mo-zgu. Historia jej krotkiego zycia wzruszyla mnie

    w szczegolny sposob. Tak sie zlozylo, ze bylamobecna w momencie jej smierci. Chociaz w swoimzyciu od wielu lat niemal nieustannie stykam sie zesmiercia_, to by! pierwszy zgon dziecka, przy kto-rym bylam obecna. Teraz wiem, jak glebokiego do-tyczyl wymiaru. Dzieki temu, ze Hospicjum byloobecne w zyciu tej rodziny, dziewczynka do kohcabyla wsrod najblizszych, a cala tragedia odejsciadziecka zostala delikatnie zlagodzona poprzezobecnosc osob z WHD, ich slowa zrozumienia i otu-chy, przez pomoc w zalatwieniu wszelkich formal-nosci.

    Czas trwania stazu dal mi mozliwosc uczestni-czenia w grupie wsparcia dla rodzicow w zalobie.To, co tarn zobaczylam i uslyszalam utwierdzilomnie w przekonaniu, jak wazne jest, by czlowiek,borykaja_cy sie z problemem pustki po smiercidziecka, mogl spotykac sie i rozmawiac z tymi, kto-rzy przezyli podobnq tragedie i dlatego rozumiej^najlepiej. Budujqce jest to, ze rodzice zmarlych dzie-ci po pewnym czasie potrafia_ szczerze smiac siei zartowac. To dodaje sil i przekonuje, ze praca Ho-spicjum ma olbrzymi sens i wymowe.

    W WHD wyraznie realizowane s^ zasady opiekipaliatywnej, wdrazana jest odrebna, szeroko rozu-miana opieka prowadzona w domu pacjenta, w kaz-dej sytuacji przestrzegane sa, prawa dzieci. Jest toniezwykle istotne, poniewaz nie robi si? nic bez zgo-dy dziecka czy jego rodziny.

    Jestem pod wrazeniem postawy pracownikowWHD, ich wrazliwosci i profesjonalizmu.

    Za to, ze moglam tak wiele zobaczyc, uslyszeci zrozumiec, za wyrozumialosc, pomoc i goscin-nosc, serdecznie wszystkim dziekuje.

    Anna Szewczyk

    Smutek HospicjumPocza_tek 2002 roku to dla mnie pocza_tek no-

    wej, nieco zaskakuj^cej pracy w WarszawskimHospicjum dla Dzieci.

    Moje pierwsze spostrzezenia to ciemo-zielonydom przy ulicy Agatowej 10, a w nim sciany pelnefotografii, z ktorych spoglqdaj^ dzieciece twarze.

    Jak wiele zalu i bolesnej refleksji kryj^ te kolo-rowe zdjecia - patrzylam na nie jak na ciemna.kronike fizycznego bolu, jak na obraz minionychpsychicznych cierpien.

    Jakie to smutne miejsce, myslalam, jacy po-wazni w nim ludzie, moze zbyt czesto ocieraj^cysie o smierc...

    Dzisiaj wiem, ze Hospicjum, sklaniaj^c do zyciaw perspektywie smierci, nadaje istnieniu wymow-niejsze, lecz niekoniecznie smutne znaczenie.

    Niesamowite jest to, ze kazdego ranka kilka-nascie osob wyrusza do wielu rodzin w Warsza-wie i w okolicach, a czesto duzo dalej, by chociazprzez dwie godziny dziennie towarzyszyc ludziomstojacym w obliczu nieuleczalnej choroby. I tooni, sluz^c fachowa, wiedzy, zapewniaj^c profe-sjonaln^ opieke medycznq czy socjaln^, porusza-jq jeszcze jeden istotny aspekt: przygotowuja. dosmierci. W dotykach rajj, w gestach czynionychwokol malych, chorych ludzkich istot, w lagodze-niu ich fizycznego bolu, w zabieganiu o wiekszykomfort ich kohczacego sie zycia, kryje sie zdu-

    :aws,-. i dia Dzieci

  • Smutek Hospicju

    miewajaca filozofia: nie wszystko, co traci swoj fi-zyczny wymiar, koriczy si? naprawde - prawdziweuczucia pozostaj^ znacznie dluzej, a smiercotwiera przed czlowiekiem kolejnq brame. "Dlaniesmiertelnosci Bog stworzyl czlowieka"(Mdr.2,23). I ta prawda nie moze bye smutna.

    Hospicjum te prawde przybliza tym, ktorzyodchodzq i tym, ktorzy na jakis czas jeszcze tupozostajq.

    Lekarze, pielegniarki, pracownicy socjalni,psychologowie s^ w tej instytucji tymi, ktorzywalcza, z uporczywym lekiem, jaki dosiega ichpodopiecznych - z lekiem przed smierci^. Totrudna walka, ale Hospicjum uczy, ze mozna jqwygrac.

    Jest jeszcze strach przed samotnosci^. Mon-strualny strach czlowieka dzwigajacego brzemiechoroby. Wsrod tak wielu obecnych wokol nasosob, zbyt czesto tkwimy odcieci od siebie szczel-nq scian^. Pracownicy Hospicjum staraja_ si? bu-rzyc te sciany, by dac innym budujqce poczucie,ze nawet w najwiekszym cierpieniu czlowiek niemusi bye sam. I nie powinien. Dla mnie to jest na-prawde radosne.

    W mojej pracy pielegniarskiej, jaka_ zajmujesi? w Hospicjum, nie chodzi tylko o to, by dosko-nale wykonac dany zabieg przy dziecku, ale by dotego dodac wyja_tkowa^ troske i zrozumienie sytu-acji, z jaka^ sie spotykam.

    Nie chodzi tez tylko o to, by opanowac fizycznedolegliwosci dziecka i odjechac, ale i o to, by swo-

    Grazyna Zarzycka - pielggniarka WHO

    }St obecnosci^ wniesc doodwiedzanego domu sze-roko rozumian^ nadzie-je i dopiero z t$ nadziej^rodzine pozostawic.

    Nasze codzienne spo-tkania w Hospicjum zakazdym razem s^ dlamnie pouczaj^c^ lekcjq.Nie zawsze latwa^ i przy-jemn^, ale skuteczna,drog^ dochodzenia doprofesjonalizmu w tym,co robie. Wspolne oma-wianie aktualnych pro-blemow naszych pa-cjentow i ich rodzinuczy wszechstronnegospojrzenia na zadaniei poszukiwania najlepszych metod dochodzeniado celu. Tutaj wszyscy uczymy sie wytrwaloscii nierzadko pokory. W Hospicjum mozna osiqgacimponuj^ce rezultaty swojej pracy: spokoji usmiech dziecka oraz widok rodzicow, ktorychoczy zaczynaj^ blyszczec - jak dawniej.

    Hospicjum nie jest smutnym miejscem, alemiejscem gdzie ma szanse wzrastac pelne zado-wolenie i prawdziwa radosc.

    Dlatego dzisiaj w Hospicjum juz smutku nieszukam i w dojrzalej radosci tego miejsca chceuczestniczyc.

    Grazyna Zarzycka

    Kubu

    Minela trzecia rocznica smierci Kubusia.Swiezy jest bol i t§sknota.Zamknelam si? w domu, domu wspomnien

    Kubusia, nie potrafie z tego wyjsc.Wspieram sie na serdecznych przyjaciolach,

    ktorzy byli przy Kubusiu myslami i sercemi nadal o nim pami?taja,.

    Tylko matki, ktore stracily dziecko wiedz^,ze to jest bol, ktory bedzie zawsze, do kohca.Szczegolnie swieta, ktore dla innych ludzi s^swietami radosci, dla mnie zawsze beda. olbrzy-mi^ t?sknot^, bolem i jednak samotnosciq.

    Kubus byl dla mnie wszystkim - dla niego zy-lam - teraz pozostala pustka.

    Bardzo wazna jest dla mnie pamiec pracow-nikow Hospicjum, ktorzy tyle lat z oddaniemi poswieceniem opiekowali si? Kubusiem.

    Jestem wdzi?czna, ze pamietajq o mnie.Wiem, ze zawsze moge zadzwonic do Kasi, kto-

    ra byla piel?gniark^ i opiekunkq, a teraz jestprzyjaciolk^. Ona jest dla mnie dotkni?ciemKubusia.

    Dobrem jest dla mnie to, ze sa, przy mnieprzyjaciele, ktorzy byli przy mnie podczas cho-roby mojego m?za i Kubusia. Wspierali mniew najci?zszych chwilach zaloby po odejsciuKubusia i nadal moge na nich liczyc.

    Che? wierzyc w to, ze gdy st^d odejd?, spo-tkam mojego Synka.

    Teraz jestem spokojna ufaja^c, ze jest tarnz babcia., tatusiem, siostrzyczk^, ze oni si? nimopiekuj^, ze jest bezpieczny.

    Mimo ci?zkiej choroby Kubus byl pogod-nym, cieplym dzieckiem. Przyciqgal do siebieduzo ludzi.

    Mama Kuby

    Kuba Odynski - pacjentWHO od 16.IX.1997r. do18. VI. 1999 r.

  • Okladka:

    Jakub Grzelewski

    10-letni pacjent WarszawskiegoHospicjum dla Dzieci, znajdujq-cy sie pod opiekq Hospicjum od19.11.1999 roku.

    ,,Kubus, mimo nieuleczalnej choroby i oraniczonego z nim kon-taktu, kryje w sobie wiele ciepla. Kontakt z nim przynosi mi wielesatysfakcji, czesto wnosi spokoj i duzo dobrego. Dzieki wspanialejrodzinie, Kuba ma zapewnionq troskliwq opiekg i przez caly czasjest ze swoimi najblizszymi w domu."

    Malgorzata Zawadkapielegniarka WHD opiekujqca sie Jakubem Grzelewskim

    Kto jest kimw Hospicjum?

    Malgorzata Zawadkapielggniarka WHD

    Marta Burtkiewiczpracownik socjalny WHD

    Grazyna Zarzyckapielegniarka WHD

    Warszawskie Hospicjum dla Dzieciul. Agatowa 1003 - 680 Warszawa

    tel.: (022)6781611tel.: (022)6781711fax.: (0 22) 678 99 32

    e-mail: [email protected]://www.hospicjum.waw.pl

    Konta bankowe:Pekao S.A. VI/0 Warszawanr 12401082-65000397-2700-401112-001

    PBKIX 0/W-wanr 11101040-537506-2700-1-74

    Dewizowe:Pekao S.A. VI/O Warszawanr 12401082-65000397-2700-457872-001ul. Tuzycka 703 - 683 Warszawa

    Siedziba redakcji INFORMATORAWarszawskie Hospicjum dla Dzieci

    e-mail: [email protected]

    INFORMATOR redaguja;Tomasz DangelNatalia JaroszyriskaTomek KomorowskiGrazyna Zarzycka

    Projekt, sklad komputerowy i naswietlaniewykonala nieodplatnie firma

    POLSKA

    Druk wykonala nieodplatnie

    DRUKOBA

    05-080 Izabelin-MOSCISKAul. 3 Maja 76tel. (0-22) 752 28 23fax (0-22) 752 20 14

    Liczba egzemplarzy: 5000ISSN 1428-5630