184
. Rzeczpospolita Kielecka . Żeromski w Legionach . Strzelcy i Sokoly W numerze Środowisko » Dziedzictwo kulturowe » Edukacja regionalna Kielce, sierpień 2014 r. nr 14 (18) ISSN 1895-2895 Świętokrzyskie 1914-2014

Świętokrzyskie - Kielce

  • Upload
    others

  • View
    2

  • Download
    0

Embed Size (px)

Citation preview

. Rzeczpospolita Kielecka

. Żeromski w Legionach

. Strzelcy i Sokoły

W numerze

Świętokrzyskie

Środowisko » Dziedzictwo kulturowe » Edukacja regionalna

Kielce, sierpień 2014 r. nr 14 (18) ISSN 1895-2895

nr 14 (18)

Świętokrzyskie

1914-2014

1914-2014. Rzeczpospolita Kielecka . Żeromski w Legionach . Strzelcy i Sokoły

w w w . w i r t u a l n y p a r n a s . b l o g s p o t . c o m

w w w. w b p . k i e l c e . p l

http://sbc.wbp.kielce.pl

dołącz do nas na Facebooku

Redakcja Andrzej Dąbrowski Jerzy Osiecki

Korekta Andrzej Dąbrowski Jerzy Osiecki

Skład Mariusz Stec

Nakład 1000 egz.

W numerze:

Sto lat temu… 3

Rzeczpospolita Kielecka 6

Żeromski. Pod rozkazami Piłsudskiego 31

Legiony Polskie 47

Strzelcy i Sokoły - fragmenty 54

Wybuch I wojny światowej. Z zapisków ks. Józefa Rokosznego 72

O�cerska Szkoła Strzelecka w Stróży 77

Legion Polski nad Nidą – wrzesień 1914 roku 81

Oddziały Józefa Piłsudskiego w Tumlinie 89

Cmentarze legionowe na ziemiach polskich 93

„Ziemia Kielecka” 1915-1917 101

Tomasz Szymkiewicz - ordynans Piłsudskiego 103

Sytuacja zakładów przemysłowych w Kielcach i okolicy w latach I wojny światowej 104

Garnizon Kielce w latach 1918-1921 110

Obchody rocznic historycznych w Kielcach w pierwszych latach Wielkiej Wojny 117

Koszary 122

Obchody rocznic śmierci Marszałka Józefa Piłsudskiego w województwie kieleckim (1936-1939) 131

Z patriotycznych postaw zrodzony Dom WF i PW im. Marszałka Józefa Piłsudskiego w Kielcach 138

Legiony Polskie 1914-2014 – – wystawa czasowa w Muzeum Narodowym w Kielcach 156

Podróże pana Włodzimierza przedwojennymi „klejnotami” polskiej żeglugi 162

Upamiętnienie pobytu Józefa Piłsudskiego w Majkowie w 1914 roku 167

Pamięć o Wołyniu 170

Druk Drukarnia Jawist 25-512 Kielce, ul. Warszawska 209, tel. 41 332 24 83

© Copyright by WBP im. W. Gombrowicza w Kielcach

ISSN 1895-2895

25-033 Kielce ul. ks. P. Ściegiennego 13

Tel. 41 344 70 74 fax: 41 344 59 21

[email protected] www.wbp.kielce.pl

Wojewódzka BibliotekaPublicznaim. WitoldaGombrowicza

Wydawca

Dyrektor: Andrzej Dąbrowski

Okładka: 1. str. akwarela na jedwabiu z okresu międzywojennego ze zbiorów Jerzego Osieckiego 2. str. akwarele Stanisława Praussa ze zbiorów Stanisława Machały

Wydawnictwo powstało przy współpracy Samorządu Województwa Świętokrzyskiego.Patronat honorowy Marszałek Województwa Świętokrzyskiego Adam Jarubas.

Pójdziemy, Serce

Pójdziemy, Serce, tym pustkowiem,będziemy sobie pustce śpiewać –jeno nie wolno nam się żalić, upadać w męce, ni omdlewać

Słabe będziemy witać zdrowiem,zdrowe będziemy w moc orężnić,weźmiemy wolę: świat rozpalić,rozpacz zniemiałą w bunt spotężnić.

A gdy jedynie pustka głucha odbijać będzie nasze pieśni – to wszystko jedno jest dla ducha,który się tutaj w nas cieleśni.

Bo nie dlatego dzwon rozbrzmiewa,by ludzi wołać do pokłonu –lecz, że ma serce w swojem wnętrzui w spiżu moc zaklętą tonu.

(Władysław Orkan - 4 p.p. Leg.)

3Świętokrzyskie nr 14 (18)

Jerzy Osiecki Andrzej Dąbrowski

Sto lat temu…

W bieżącym roku przypada setna rocznica wkroczenia do Kielc Pierwszej Kompanii

Kadrowej oraz sformowania 1. pułku piechoty Legionów Polskich. To święto całej Polski. Ten jubileusz jednak szczególnie ważny jest dla Kielc i kielczan. Nasze miasto przygotowuje się do niego bardzo starannie. W dniu 12 sierpnia na Placu Wolności w Kielcach odsłonięty zostanie konny pomnik Józefa Piłsudskiego. Pod monumentem odbędzie się w tym roku szczególnie uroczyste zakończenie kolejnego - 49. Marszu Szlakiem Pierwszej Kompanii Kadrowej.

W 1914 r. w naszym mieście po 120 latach niewoli zapoczątkowany został proces formowania Wojska Polskiego, a także tworzenia struktur odradzającego się państwa. Tutaj w ciągu trzech tygodni w dniach 12-13 sierpnia, a następnie 19 sierpnia – 10 września stacjonowały oddziały strzeleckie Piłsudskiego. Tu utworzony został 1. pułk piechoty, na bazie którego w grudniu 1914 r. powstała I. Brygada Legionów Polskich.

Pierwsza Kompania Kadrowa wyruszyła z Krakowa w kierunku Królestwa Kongresowego dnia 6 sierpnia 1914 r. Po drodze do Kadrówki dołączały nowe oddziały, co sprawiło, że dnia 12 sierpnia Józef Piłsudski wkroczył do Kielc na czele batalionu witany serdecznie przez niemałą grupę patriotycznie usposobionych mieszkańców. Świadczą o tym liczne wspomnienia i pamiętniki strzelców.

Jeszcze tego samego dnia batalion kadrowy został zaatakowany przez przeważające siły rosyjskie i wyparty z miasta w kierunku południowym. Strzelcy bronili się dzielnie i do dnia 14 sierpnia sformowali wraz z austriacką 7. dywizją kawalerii gen. Ignaza Kordy linię obrony w rejonie Brzegi – Chojny nad Nidą. Tutaj oddziały strzeleckie przeszły swój, bardzo udany, chrzest bojowy. Bitwa nie została rozstrzygnięta, a Rosjanie wycofali się w okolice Iłży.

Fakt ten otwierał Piłsudskiemu ponownie drogę do Kielc. Kilkudniowy postój w rejonie na zachód od Chęcin, koło Korzecka, pozwolił na przeformowanie oddziału. Siły Komendanta znacznie wzrosły, a ich liczebność pozwalała tworzyć strukturę pułku. Dnia 19 sierpnia jeden batalion, zaś 22 sierpnia całe zgrupowanie strzeleckie ponownie zajęło Kielce.

Wcześniej, 16 sierpnia, w Krakowie utworzony został Naczelny Komitet Narodowy, polityczna siła, która powołała Legiony Polskie jako oddziały, które działać będą w ramach wojska austriackiego. O tym fakcie Piłsudski poinformował strzelców, jak i społeczeństwo polskie w stosownym rozkazie wydanym w Kielcach 22 sierpnia.

Rosjanie, którzy powrócili do Kielc dnia 13 sierpnia, nałożyli na miasto nieludzką kontrybucję w wysokości 100 000 rubli w srebrze, dając na spłatę, pod groźbą zbombardowania i spalenia miasta, termin 24 godzin. Jako powód okrutnego ultimatum generał Aleksander

Sztafeta pokoleń

4

Sto lat temu…

Świętokrzyskie nr 14 (18)

Nowikow podał sprzyjanie miejscowej ludności i oddziałom strzeleckim. Miasto niezwłocznie zapłaciło tę kwotę (plus łapówka 5 000 rubli dla Nowikowa), zadłużając się w Banku Łódzkim. Pomimo tego Kielce zostały złupione i splądrowane przez rozbestwione żołdactwo. Wielu mieszkańców zostało zabitych lub zesłanych w głąb Rosji. Na miasto padł strach, stąd przyjęcie ponownie wkraczających oddziałów strze-leckich dnia 22 sierpnia było zapewne chłodniejsze, niż w dniu 12 sierpnia.

Utrwalił się, rozpowszechniony przez �lm Bohdana Poręby „Polonia Restituta”, stereotyp zamykanych okiennic i sklepów na widok oddziałów Piłsudskiego wchodzących do Kielc. Ten stereotyp jest nieprawdziwy. Sam Piłsudski wielokrotnie wypowiadał się na ten temat, wspominając pobyt w Kielcach jako jedno ze swoich najpiękniejszych przeżyć. Bardzo serdeczne słowa kierował pod adresem kielczan, między innymi podczas swoich wizyt w naszym mieście. Po I wojnie był tu dwukrotnie. W 1921 r., gdy przyjmował god-ność Honorowego Obywatela Kielc oraz w 1926 r., by uczestniczyć w V Zjeździe Związku Legionistów Polskich. Dysponujemy pełnymi tekstami przemówień, w których Marszałek z najwyższym wzruszeniem wspominał Kielce. Zresztą już sam fakt okrutnego wyroku na miasto wydanego przez gen. Nowikowa za sprzyjanie strzelcom, jest wystarczającym dowodem patriotycznej postawy kielczan.

W swoim monumentalnym dziele Przerwane powstanie polskie 1914, Leszek Moczulski użył w odniesieniu do faktów z sierpnia i września 1914 r. określenia „Rzeczpospolita Kielecka”.

Tutaj – w Kielcach przez trzy tygodnie powstawały zręby odrodzonego Wojska Polskiego. Ogromna część aprowizacji (wyżywienie, wyposażenie, szwalnie, pralnie, zakłady rymarskie, zakłady zajmujące się naprawą broni, wszelkiego sprzętu, itp.) funkcjo-nowało dzięki współpracy i ofiarności ludności miasta i okolicy. Wiele pamiętników i wspomnień świadczy o ogromnym zaangażowaniu w sprawę strzelecką dużej części mieszkańców. Należy pamiętać, że po 10 września 1914 r., kiedy strzelcy musieli się ewakuować, do Kielc wrócili Rosjanie, a wraz z nimi szykany i prześladowania. Najbardziej zaangażowani w legionową ideę kielczanie musieli uchodzić z miasta. Swój udział w naszych stratach materialnych mieli także Austriacy, którzy po kilkudniowym pobycie w Kielcach w końcu października 1914 r., wycofując się z miasta, 2 listopada spalili dworzec kolejowy.

1. pułk piechoty Legionów Polskich sformowany w sierpniu 1914 r. składał się z pięciu batalionów piechoty, szwadronu kawalerii, dobrze zorganizowa-nych taborów, intendentury oraz służby medycznej. W sumie zgrupowanie legionowe urosło w Kielcach do blisko 4 000 żołnierzy.

W wydarzeniach uczestniczyła ogromna liczba osób, które w przyszłości w odrodzonej Polsce sprawować będą najwyższe urzędy państwowe. W Kielcach w 1914 r. znalazło się dziesięciu przyszłych premierów (Józef Piłsudski, Jędrzej Moraczewski, Aleksander Prystor, Janusz Jędrzejewicz, Leon Kozłowski, Walery Sławek, Felicjan Sławoj Składkowski, Władysław Sikorski, Tomasz Arciszewski, Ignacy Daszyński), dwóch marszałków (Piłsudski, Rydz Śmigły) – nie licząc po stronie rosyjskiej Konstantego Rokossowskiego, ponad pięćdziesięciu generałów, wielu posłów, senatorów, wojewodów i działaczy samorządowych, wśród nich Stefan Starzyński, we wrześniu 1939 r. bohaterski prezydent Warszawy wraz ze swymi dwoma braćmi, Romanem i Mieczysławem. Liczną grupę stanowili znani artyści: pisarze, malarze, rzeźbiarze, muzycy, a także uczeni – przyszli profesorowie.

W Kielcach do 1. pułku wstąpiło 950 nowych

żołnierzy. Oczywiście tylko część z nich stanowili mieszkańcy naszego miasta i okolic. Z kolei wśród strzelców, którzy przyszli tu od Krakowa też znajdo-wali się ludzie z Regionu Świętokrzyskiego. Można tu wymienić Tadeusza Kasprzyckiego, Felicjana Sławoja Składkowskiego, Leona Kozłowskiego, ułanów: Władysława „Belinę” Prażmowskiego, Stanisława „Grzmota” Skotnickiego, Zygmunta „Bończę” Karwackiego, Zdzisława Jabłońskiego.

Kielce stały się w sierpniu i wrześniu 1914 r. niezmiernie ważnym ośrodkiem odradzającej się państwowości polskiej. Na trasie przemarszu oddziałów strzeleckich z Krakowa do Kielc, a potem na terenie kilku powiatów wchodzących w skład dzisiejszego województwa świętokrzyskiego powstawały tzw. Komisariaty Wojskowe. W istocie były one, wbrew nazwie, ośrodkami władzy cywilnej. W samych Kielcach funkcjonowały dwa komisariaty: jeden obejmujący miasto, drugi – obszar powiatu. Odgrywały one olbrzymią rolę w zakresie sprawowania administracji, utrzymania porządku, patriotycznej propagandy, zaopatrzenia, w tym także nieuniknionych rekwizycji, zbierania funduszy. Były zatem komisariaty namiastką władzy państwowej.

W Kielcach co drugi dzień wychodziło pismo „Dziennik Urzędowy Komisariatu Wojsk Polskich” (sześć numerów). Wydano także dwa pierwsze biuletyny utworzonej w miejsce komisariatów Polskiej Organizacji Narodowej. W redagowanie tych pism zaangażowani byli między innymi Leon Wasilewski, Wacław Sieroszewski, Andrzej Strug, Gustaw Dani-łowski, Zo�a Zawiszaka.

W mieście powołano Ligę Kobiet Pogotowia Wojennego, do której zgłosiło się ponad dwieście (!) miejscowych pań. Ich zadaniem było szycie, pranie, wyżywienie, opieka medyczna. Kobiety kieleckie uczestniczyły w terenowych patrolach wywiadowczych

5

Sto lat temu…

Świętokrzyskie nr 14 (18)

pieszo, na podwodach oraz konno, nierzadko w pro-mieniu powyżej 50 km. Były cenionymi kurierkami.

Kielce w 1914 r. bardzo dobrze zdały swój egzamin

z patriotyzmu, a przy tym poniosły znaczne o�ary. Kielczanie wraz z gminą żydowską jeszcze w latach dwudziestych, już w wolnej Polsce, spłacali, związany z rosyjską kontrybucją, dług bankowy.

Przytoczmy jeszcze kilka zdań samego Józefa Piłsudskiego na temat Kielc i kielczan w roku 1914. W książce napisanej podczas internowania w Mag-deburgu Moje pierwsze boje czytamy, z jakim żalem przyszło rozstawać się Komendantowi z Kielcami:

„Dobrze było mówić każdemu Austriakowi czy Prusakowi, że wychodzi z Kielc za kilka godzin. Żaden z nich niczem nie był z miastem związany, każdy otrzymywał wszystko, co mu potrzeba, czy z Berlina, czy z Wiednia. Było im zupełnie obojętnem, czy to co wyciskają z miejscowej ludności biorą z Kielc, czy z innego miejsca. Żaden z nich również uczuciowo nie miał nic wspólnego z miastem. Dla mnie była to operacja trudna i bolesna. Trudna dlatego, że w Kielcach założone zostały wszelkie warsztaty: krawieckie, szewskie, rymarskie, to pod względem wyekwipowania była moja baza, już do pewnego stopnia zorganizowana i rozstać się z nią było niełatwo, bez zmarnowania własnej pracy i materiału. Tu też rozpoczęła się wcale nieźle praca organizowania nowych formacyj wojskowych. Wreszcie względnie wielka ilość osób w Kielcach zaangażowała się w stosunki z nami. Opuścić ich bez pomocy, znaczyło wydać ich na zemstę nieprzyjaciela. Nie mogłem mieć takiego stosunku do pracy, jak komendant Legionów, który dowiedziawszy się od stojącego na warcie żołnierza, że jest moim rekrutem z Jędrzejowa, pogroził mu palcem, dodając: „Poczekaj, poczekaj! Przyjdą Moskale, to cię powieszą! ”. Zostać jednak w Kielcach było bardzo trudno, powiedziałbym więcej – było niemożliwe…”

W czasie pobytu w naszym mieście w 1921 r. po otrzymaniu tytułu Honorowego Obywatela Kielc Marszałek powiedział (fragment):

„Wspomnienia, wiążące mnie z waszym miastem sięgają tych czasów, gdy byłem, tak jak moi koledzy strzelcy szarym żołnierzem. Wspomnienia z pobytu u was w roku 1914 pozostały dla mnie i dla moich podkomendnych jednym z najmilszych. Ilekroć razy w czasie całej wojny wspominano Kielce, uśmiech rozjaśniał twarze moich żołnierzy, nawet w chwilach ciężkich i pełnych walk. Był to uśmiech wdzięczności za przyjęcie, jakiegośmy tu doznali. I dlatego szczerze jestem wzruszony i miło mi jest, że zaliczyliście mnie do grona obywateli tego grodu, z którym wiąże się tyle wzruszeń, tyle wspomnień i tyle uczuć moich i moich dawnych podkomendnych…”

Fragment przemówienia Piłsudskiego na V Zjeździe Związku Legionistów Polskich w Kielcach 8 sierpnia 1926 r.:

„Przemawiam do was w Kielcach, w mieście, do którego dziś naszym ongiś szlakiem Kadrówki biegną dziesiątki i dziesiątki młodzieży. Kielce, związane są z nami i z naszymi dziejami tak silnie i tak nierozłącznie! Dlatego może to wydaje się dziwne, a jednak jest prawdziwe, że jadąc do Kielc i będąc dziś w nich, oswobodzić się nie mogę od pewnych myśli. Kielce bowiem wiążą się z osobistymi losami prawie każdego z tych, którzy dwanaście lat temu wyszli ze mną z Krakowa. Bo losy Legionów, losy legionistów nie należą do zwykłych losów, ani do przeciętnych prawd życiowych…

…Kielce są tak wyjątkowo drogie myślom i wspo-mnieniom wielkiej części legionistów, bo tu był pierwszy pocałunek wojny, bo tu był pierwszy krok do awantur naszych girlandy…”

(W cytatach zachowano pisownię oryginalną)

Społeczność kielecka potra�ła okazać wdzięczność oraz oddać cześć Piłsudskiemu. W 1938 r. w dawnym Pałacu Biskupów Krakowskich, miejscu stacjonowania w 1914 r. Sztabu Głównego oraz samego Komendanta, otworzono Sanktuarium Marszałka oraz ufundowano Pomnik Czynu Legionowego (słynna „Czwórka”, dzieło Jana Raszki). Sanktuarium jest jedynym tego rodzaju miejscem pamięci o Józe�e Piłsudskim w Polsce.

Zaduma nad wydarzeniami roku 1914 skłania do pytania o kondycję polskiego patriotyzmu dzisiaj. Nasi przodkowie sto lat temu zdali swój obywatelski egzamin. Świadomi odmienności wyzwań, jakie stają przed Polakami obecnie, wierzymy, że nadal w naszym społeczeństwie są ogromne pokłady patriotycznej determinacji i potrzeba służenia Ojczyźnie zarówno w boju jak i w pracy. Dzień 12 sierpnia 2014 r. powinien dobrze służyć twórczej re±eksji nad formami i treścią współczesnego patriotyzmu.

Fotogra�e Jerzy Osiecki

6 Świętokrzyskie nr 14 (18)

Jerzy Osiecki

Rzeczpospolita Kielecka

D nia 6 sierpnia 1914 r. około godz. 3.30 rano z krakowskich Oleandrów wyruszyła w kierunku

Kielc Pierwsza Kompania Kadrowa, której wymarsz poprzedził, dnia 3 sierpnia, konny zwiad Władysława „Beliny” Prażmowskiego. W ślad za Kadrówką wy-maszerowały w dniach następnych kolejne oddziały strzeleckie. W ciągu tygodnia urosły one do siły batalionu. W większych miejscowościach na trasie przemarszu Komendant Piłsudski ustanawiał w imieniu �kcyjnego Rządu Narodowego komisariaty wojskowe, które de facto były zalążkiem państwowej administracji cywilnej. Takie urzędy powstały w Słomnikach, Mie-chowie, Książu Wielkim i Jędrzejowie. Wszędzie tam proklamowano powstanie polskiego państwa, o czym komunikowano w przygotowanych odezwach. W każdej z tych miejscowości bez trudu znajdowano ludzi goto-wych do współpracy i tworzenia instytucji służących zapewnieniu sprawnego funkcjonowania komisariatów.

W relacjach strzelców pojawiały się różne opinie na temat postawy miejscowych społeczeństw wobec polskiego wojska: od niechęci i często strachu przed Rosjanami, po postawy pełne nadziei i radości. Trudno

dzisiaj ważyć proporcje nastrojów, jednak bezsporny jest fakt, że na trasie przemarszu polskiego wojska spora część ludności okazywała strzelcom ostrożną przychylność, a w wielu przypadkach otwartą sympatię

Komendant Fot. ze zb. autora

Panorama Kielc przed I wojną Pocztówka ze zb. Krzysztofa Lorka

7

Rzeczpospolita Kielecka

Świętokrzyskie nr 14 (18)

i gotowość do współpracy. Należy pamiętać o mo-skiewskim terrorze panującym na terenie Królestwa Kongresowego z jednej strony oraz prorosyjskiej agitacji ze strony środowisk ugodowych po Powstaniu Styczniowym. Wydarzenia tych dni miały pokazać, że na terenie Kielecczyzny, choć był to obszar biedny, to od Powstania Styczniowego oraz rewolucji 1905 r. ukształtowała się tu patriotyczna elita gotowa do po-święceń dla niepodległości kraju. Tak właśnie było w Kielcach, gdzie w ślad za Galicją tworzyły się zalążki organizacji strzeleckich, zaś grupy skautowe były już nieźle zorganizowane. Śledzono tu wydarzenia, jakie miały miejsce w Krakowie i we Lwowie, a ważnym ośrodkiem informacji stało się Towarzystwo Wzajemnej Pomocy Młodzieży z Ziemi Kieleckiej, założone przez młodych kielczan, którzy po strajkach 1905 r. schronili się w zaborze austriackim. Kielce były w owym czasie średniej wielkości miastem gubernialnym, liczącym około 37.000 mieszkańców z liczną (około 1/3 ogólnej liczebności) mniejszością żydowską. Dosyć silny był tutaj garnizon rosyjski, liczący 3000 żołnierzy, w tym dywizja kawalerii oraz jednostka artylerii konnej.

Pierwsze wejście do Kielc

Dnia 12 sierpnia batalion strzelecki wkroczył do Kielc. Przed południem, uprzedzając wojsko austriackie dotarł tu oddział konny Władysława „Beliny” Praż-mowskiego wraz z grupą zajmującą się intendenturą, której zadaniem było logistyczne przygotowanie miasta do przyjęcia, zaopatrzenia i zakwaterowania oddziału. Grupa ta, zapewniła swojemu Komendantowi pierwszeństwo wstępu i zakwaterowania w najbardziej

reprezentacyjnym obiekcie kieleckim – w dawnym Pałacu Biskupów Krakowskich, mieszczącym władze gubernialne. Komisarz Ignacy „Emil” Boerner polecił prezydentowi miasta Edwardowi Winnickiemu stawić się wraz z rajcami miejskimi w Pałacu Biskupim. Wśród radnych nie było jednomyślności, duża część z nich reprezentowała poglądy narodowej demokracji i popierała posła do rosyjskiej Dumy, Wiktora Jarońskiego, który cztery dni wcześniej złożył w moskiewskim parlamencie deklarację lojalności. Jednakże wszyscy zgromadzeni zapewnili nową wojskową władzę o gotowości do pod-porządkowania się jej zarządzeniom.

O godzinie 13.30 Piłsudski na czele batalionu kadrowego osiągnął rogatkę krakowską. Tu od kon-nego skauta Czesława Bankiewicza odebrał raport o sytuacji w mieście. Wraz z batalionem do Kielc weszła grupa uczestników rewolucji 1905-1907 r. z guberni kieleckiej, którzy wcześniej w obawie przed carskimi prześladowaniami, schronili się poza granicami Królestwa Polskiego. Oddział ulicami Dużą i Ruską dotarł do dworca kolejowego, gdzie nastąpił przydział kwater. Wojsko zakwaterowane zostało na dworcu kolejowym oraz w nieistniejącym już budynku Monopolu Spirytusowego przy ulicy Składowej. Tymczasem polscy ułani przemierzali kieleckie ulice wzdłuż i wszerz, robiąc duże wrażenie na mieszkańcach. Na Piaskach doszło do wymiany ognia z niewielkim oddziałem rosyjskim.

Do dnia dzisiejszego trwa dyskusja na temat przyjęcia strzelców przez mieszkańców naszego miasta. Zachowane w pamiętnikach i wspomnie-

Panorama Kielc przed I wojną Pocztówka ze zb. Krzysztofa Lorka

8

Rzeczpospolita Kielecka

Świętokrzyskie nr 14 (18)

niach przekazy są często sprzeczne. Pojawienie się w Kielcach polskiego wojska w 1914 r., stanowiło dla olbrzymiej większości mieszkańców kompletne zaskoczenie. Życie pod zaborem rosyjskim, zwłasz-cza po upadku Powstania Styczniowego, było koszmarem. Samowola zaborczej władzy nie miała granic, a ludzie żyli w strachu pod groźbą zsyłki za najdrobniejszą próbę samodzielnego myślenia. Równocześnie coraz większe wpływy na terenie Królestwa uzyskiwała Narodowa Demokracja, głosząca konieczność ugody z zaborcą. Strach i rezygnacja, to były warunki pracy i przeżycia. Upadek dwóch powstań narodowych umacniał w wielu ludziach przekonanie o nieskuteczności oporu, konieczności rozsądnego budowania swojego losu oraz przyszłości kraju w oparciu o niezwyciężoną Rosję.

Ten stan rzeczy potwierdza w swojej Kronice Tadeusz Szymon Włoszek, kielczanin, powstaniec

z 1863 r.: Nastroje mieszkańców Kielc przed wkroczeniem Strzelców, były dramatyczne. Zmieniające się zarządzenia władz rosyjskich, wyjazd ich urzędników, uciekające wojska, rewizje, brak przez kilka dni chleba, który zarekwirowały odchodzące lub przychodzące wojska, pogoń za alkoholem, chaos, oto obraz panującego wówczas paraliżu miasta…

Kazimierz „Luboń” Kamieński, w swoim Dyariuszu zanotował: „Ludność widać przestraszona i niepewna, azali nie wrócą Moskale, żadnych szyldów moskiewskich sami nie zrywają. Nastrój podniosły, twarze poważne, w wielu oczach łzy.”

Relacja Romana „Wojnicza” Horoszkiewicza świadczy o zmieniających się nastrojach wśród mieszkańców - od początkowego wyczekiwania i być może przestrachu do nieskrywanej radości:

Miasto jakby przycichło w oczekiwaniu. Ulice były głuche, okna pozamykane, gdzie niegdzie

„Herwin” Piątek na czele Kadrówki wkracza do Kielc

Prawdopodobne miejsce meldunku Cz. Bankiewicza. Fot. autorRaport skauta na Rogatce Krakowskiej

9

Rzeczpospolita Kielecka

Świętokrzyskie nr 14 (18)

przesunął się tylko jakiś ciekawski. Oddział naszych w galopie zajechał przed gubernatorski pałac. Prężyły się przed nim postacie woźnych w białych rosyjskich mundurach, salutując służbiście. Skoczył Belina z konia i wszedł po schodach, zsiedli z koni i weszli do gmachu obywatele Kasprzycki, Litwino-wicz i Boerner, jadący również z nami. Po chwili wjechał przed pałac wóz wiozący przedstawiciela rady miejskiej. Belina tymczasem wyszedł, wsiadł znowu na konia i ruszył przez miasto. Objechawszy

je i rozstawiwszy straże, wrócił znów na plac Katedralny. Po mieście zaś już poszła wieść:

- Nasi! Nasi! – i przejeżdżających witał tłum rozgorączkowany, uradowany.

Już z 6. na 7. sierpnia nocą ewakuowały się z Kielc władze rosyjskie. Pociągiem wyjechał gubernator Orest Michajłowicz Kobyłeckij wraz z personelem, administracją powiatową, skarbową, pocztową oraz służbą bezpieczeństwa. Wywiezieni zostali

Tryptyk Stanisława Batowskiego. Plakat z 1935 r. ze zb. autora

Wejście strzelców do Kielc. Reprodukcja obrazu Stanisława Praussa.

10

Rzeczpospolita Kielecka

Świętokrzyskie nr 14 (18)

więźniowie polityczni. Opowiadano potem, zapewne z dużą przesadą, o wielości dóbr pozostawionych przez Rosjan.

Reakcją kielczan na ewakuację rosyjskiej admini-stracji było utworzenie Milicji Obywatelskiej, na czele której stanął emerytowany pułkownik Mieczysław Kochanowicz.. Powołany przy magistracie Komitet Obywatelski nawoływał mieszkańców do zachowania spokoju i porządku oraz zaniechania uczestnictwa w organizacjach politycznych i wojskowych.

Od początku sierpnia docierały tu informacje na temat przemieszczania się w kierunku Kielc od strony Krakowa jakichś oddziałów wojskowych. Jednak wkroczenie do miasta polskiego wojska, śpiewającego polskie pieśni patriotyczne, musiało być dla tutejszej ludności szokiem. Dla wielu z nich – wielkim i radosnym wzruszeniem. W relacjach świadków, opisujących wkroczenie Piłsudskiego do Kielc, występują zaskakujące rozbieżności. Narosłe z czasem nieporozumienia wynikają w dużej mierze z faktu, że tak naprawdę mieliśmy do czynienia z trzykrotnym wejściem strzelców do Kielc: 12 sierpnia, 19 sierpnia (zwiad konny M. „Sarmata” Szyszłowskiego, a w ślad za nim grupa M. „Norwida” Neugebauera) i 22 sierpnia. Najistotniejsze są tu daty pierwsza i trzecia. Wydaje się, że pozytywne wrażenia uczestników wydarzeń, opisywane po kilku, a czasem po wielu latach, dotyczą dnia 12 sierpnia. Trudno sobie dzisiaj wyobrazić, by nie wzruszył świadomych, czy przypadkowych świadków tej wyjątkowej sytuacji, widok polskiego wojska, wkraczającego do miasta

z „Mazurkiem Dąbrowskiego” na ustach. Wydaje się niemożliwe, by to samo zdarzenie, odbierane przez ogarniętych tym samym zapałem i zbratanych tą samą ideą żołnierzy, wywoływało po latach tak sprzeczne wspomnienia i emocje.

Zupełnie inne wrażenia mieli zapewne strzelcy, gdy, wyparci przez Rosjan, po dziesięciu dniach nieobecności wracali ponownie do miasta. To były już inne Kielce, mające za sobą traumę po olbrzymiej, liczącej 100 000 rubli w srebrze kontrybucji. Kara nałożona została za – uwaga! - sprzyjanie wojsku polskiemu. Kilkudziesięcio-godzinny termin był drakońsko krótki, a konsekwencją za niezapłacenie miało być spalenie miasta. Niezależnie od kontrybucji, Kielce padły łupem rozbestwionego żołdactwa, którego głównymi ofiarami stali się żydowscy właściciele sklepów. Chyba więc niesprawiedliwy jest dominujący do dzisiaj stereotyp, mówiący o chowaniu się mieszkańców przed wkraczającym wojskiem, zamykaniu okiennic, czy odmowy kwater. Natomiast nie dziwimy się ostrożności, czy nawet strachowi mieszkańców Kielc, gdy 22 sierpnia ponownie wchodziły tu oddziały Piłsudskiego. Trudno też dziwić się zamykaniu sklepów przez ich właścicieli, głównie Żydów, na widok tych oddziałów. Najbliższe dni miały pokazać, że kielczanie dobrze zdali swój egzamin z patriotyzmu. Do tych wydarzeń jeszcze wrócimy.

Tymczasem pozostajemy przy dniu 12 sierpnia 1914 r. Zacytować wypada kilka fragmentów wspomnień uczestników i świadków tamtych wydarzeń.

Sztab strzelecki przed Pałacem Biskupim w Kielcach Pocztówka ze zb. Stanisława Wyrzyckiego

11

Rzeczpospolita Kielecka

Świętokrzyskie nr 14 (18)

Strzelec dr Miłosz Grodzicki: „…Mijamy przedmieście, przez Bramę Krakowską

wkraczamy do miasta. Prężymy się bohatersko, idziemy paradnym krokiem, śpiewamy Mazurka Dąbrowskiego. Myślimy, że widok pierwszego oddziału Wojska Pol-skiego poruszy mieszkańców Kielc… Doznajemy jednak uczucia dziwnej przykrości, zawodu, pomieszanych ze wstydem. Niezbyt liczna na trotuarach publiczność skupia się z wyrazem strachu i zakłopotania na twarzy. Niektórzy mężczyźni, jakby z lękiem, z lekka unoszą kapelusze. Parę nieśmiałych, stłumionych okrzyków. Kierujemy się ku dworcowi. Z otwartych na piętrach okien spada w szeregi kilka róż…” A więc jednak…

Strzelec Stefan Jóźwik: …Pomimo dnia upalnego radość biła z naszych

twarzy, za chwilę będziemy w Kielcach. W godzinie popołudniowej z Komendantem Głównym na czele i ze śpiewem na ustach wkroczyliśmy do Kielc. Miasto przyjęło nas z entuzjazmem. Witano nas z okrzykami i rzucano kwiaty pod nogi…

Józef Jarema: …Przy rogatce miejskiej dostrzegliśmy tłum ludzi, w którym przeważały kobiety i dzieci. Na skraju drogi ujrzałem stojące dziewczę o krasie tak wielkiej, że kwiaty trzymane przez nią w lewej ręce wyglądały jak jej brzydsze rodzeństwo…

Stefan „Borowicz” Pomarański, współzałożyciel skautingu w Warszawie, po I wojnie m.in. dyrektor Państwowych Wydawnictw Szkolnych i Archiwum Państwowego, autor interesujących naukowych książek historycznych:

…Nigdy nie zapomnę chwili wkroczenia do Kielc. Ludność uprzedzona już o naszym przybyciu przez Beliniaków i komisarzy wojskowych Boernera i Li-twinowicza, którzy już dwie godziny temu stanęli przed pałacem gubernatorskim, zajmując miasto i ogłaszając manifest rządowy, wyległa tłumnie na nasze powitanie. Rzucano nam kwiaty pod nogi, witano okrzykami nieskrępowanej radości. Myśmy szli hardo, ze śpiewem na ustach, choć rwało nam się coś w duszach. Weszliśmy do miasta. Tłum ruszył za nami, podejmując pieśni wyuczone w podziemiach. Szliśmy główną ulicą miasta ku dworcowi kolejowe-mu. Stanęliśmy tu kwaterą, zajmując jednocześnie w posiadanie ten ważny punkt strategiczny. Z dala dochodziły nas rzadkie strzały dragonów z rosyjskimi patrolami…

Nieco bardziej stonowaną, lecz także pozytywną laurkę wystawił kielczanom „drużyniak” Stanisław „Waligóra” Hempel, który, jako znający okolice, z rana dokonał zwiadu, by przygotować miasto na wejście strzelców:

… Kielce nie oczekiwały wcale, nie były przygoto-wane na te zdarzenia, których miały zostać teatrem. Nastrój był niezdecydowany i wszystko zależało od tego, jakiem będzie pierwsze wrażenie, pierwsze przyjęcie. Ostatecznie na wieść o tem, że „nasi” są już blisko, spora gromadka ludzi, wśród której przeważały panie, zebrała się u rogatki krakowskiej. (…) Koło 1.30 w południe publiczność, zgromadzona u rogatki krakowskiej, dostrzegła zbliżającą się kolumnę siwych mundurów. Na czele jechali Piłsudski i Sosnkowski,

Sztab w samochodzie Fot. ze zb. autora

12

Rzeczpospolita Kielecka

Świętokrzyskie nr 14 (18)

a za nimi sztab i garść naszej piechoty. Zgotowano im serdeczną owację. Panie poczęły rzucać kwiaty pod kopyta końskie. O�cerowie nasi schodzili z koni i pod-nosili te kwiaty. Chłopcy szli w porządku i ze śpiewem na ustach przeciągali przez ulice miasta. Wrażenie, jakie wywierał nasz przemarsz na ogół kielczan, da się streścić w tym, że z serca odczuto, że to są „nasi”, swój żołnierz. Politycznie ogół ten nie był jeszcze, nie mógł być nawet za nami. Wypadki spadły na miasto zanadto niespodziewanie, ażeby mogło być inaczej, robiliśmy wrażenie powstańców. …Ale przez to właśnie żeśmy tak bardzo przypominali powstańców, rwały się do nas serca. Chłopcy przeszli przez miasto, skierowując się w stronę dworca kolejowego. Bez trudu znalazł się dla nich chleb i mięso…

Wincenty Solek, dziewiętnastoletni gimnazjalista z Kielc:

…Idą zakurzeni białym kurzem szosy, pochyleni pod ciężarem plecaków i karabinów, ze spoconymi twarzami, zwróconymi ku chodnikowi. A chodniki wypełnia już publiczność, wita wkraczających okrzykami, maszeruje z nimi. Coś mnie chwyciło za gardło, że ani słowa wydobyć nie mogę, śliny przełknąć…”

A może najtrafniej oddał atmosferę sierpniowego dnia Tadeusz Kasprzycki, pierwszy dowódca Kadrówki, wspominając po żołniersku, krótko: „…Wkraczamy do miasta. „Hej strzelcy wraz”. Tłum, trochę kwiatów, trochę okrzyków…

Żadna z relacji, a przytoczyć ich można znacznie więcej, dotyczących 12 sierpnia, nie wspomina o ma-sowym chowaniu się mieszkańców lub zatrzaskiwaniu drzwi, czy okiennic…

Piłsudski wraz Komisariatem Wojskowym, zainsta-lował się w pałacu gubernatora. Komendant, zdający sobie doskonale sprawę z tego, kto jest w mieście najwyższym autorytetem, złożył wraz z Ignacym

Boernerem, mianowanym komisarzem „Rządu Naro-dowego”, wizytę biskupowi Augustynowi Łosińskiemu. Chciał złagodzić swą złą sławę bezbożnego socjalisty. Przebieg rozmowy można cytować jako przykład salonowej konwersacji o niczym.

Biskup miał powitać Komendanta słowami: - Witam pana generale, proszę niech panowie siadają. Następnie nastąpiła uciążliwa cisza. Potem ks. Biskup Łosiński odezwał się: - Niech generał spojrzy, jakie piękne mam kwiaty w doniczkach. Podeszli do okna, Komendant odezwał się: - Rzeczywiście piękne kwiaty. - Ale niech pan generał spojrzy, jakie mam róże sztamowe w ogrodzie. Oto ta biała róża jest moim ulubionym kwiatem. Ale i pogoda jest dzisiaj bardzo ładna. – Rzeczywiście, piękne róże i pogoda bardzo ładna – odpowiedział Komendant i pożegnaliśmy się (relacja I. Boernera). Ten opis rozmowy z biskupem ma charakter trochę uszczypliwy i chyba tendencyjny, bo trudno wyobrazić sobie, by panowie naprawdę nie mieli sobie nic do powiedzenia. Na usprawiedliwienie biskupa Łosińskiego należałoby przypomnieć, że Ignacy Boerner był w 1905 r. jednym z organizatorów wydarzeń w sąsiedniej diecezji sandomierskiej. Nosił więc na sobie w oczach biskupa piętno bezbożnego socjalisty i politycznego awanturnika. A aktualne problemy były naprawdę dużej wagi – zaczynała się przecież wojna. Trzy dni później biskup powie o strzelcach galicyjskich, jak nazywał oddział Pił-sudskiego, że wygłupiają się w Kielcach.

Jednym z pierwszych zarządzeń Komisarza Ignacego Boernera było uwolnienie więźniów politycznych, którzy pozostawali w kieleckim więzieniu, a których Rosjanie nie zdążyli wywieźć. Wśród uwolnionych było czterech bojowców PPS-u.

Zajęcie Kielc, z militarnego punktu widzenia niewiele znaczący fakt o zasięgu lokalnym, miał istotne znaczenie symboliczne i propagandowe. Było to na drodze strzelców pierwsze większe miasto, siedziba gubernatora. Piłsudski ciągle wyprzedzał Austriaków i na swojej drodze ustanawiał polskie ko-misariaty. Irytowało to Naczelną Komendę Armii. Stąd zaproszenie Komendanta na rozmowy z Austriakami, przekazane jeszcze przed zajęciem Kielc 12 sierpnia. Piłsudski kategorycznie odmówił podporządkowania się sztabowi 7. dywizji, deklarując pełne współ-działanie taktyczne. Była to wyraźna – pierwsza, lecz nie ostatnia niesubordynacja Piłsudskiego wobec Austriaków. Następnego dnia Komendant przybył do Krakowa na rozmowy z przedstawicielem austriackiego sztabu. Ppłk Jan Nowak kategorycznie żądał podporządkowania oddziałów strzeleckich komendzie austriackiej, grożąc ich rozwiązaniem, bądź wcieleniem do austriackiego pospolitego ru-szenia - Landsturmu, przy czym w każdym z tych przypadków Piłsudski musiałby złożyć dowództwo.

Tadeusz Kasprzycki

13

Rzeczpospolita Kielecka

Świętokrzyskie nr 14 (18)

Ważyły się zatem strzeleckie losy. Sytuacja była trudna i wymagała szybkich rozstrzygnięć, gdyż władze austriackie były silnie rozdrażnione. W tym czasie aktywną działalność rozwinęły na terenie Galicji partie polityczne oraz Komisja Skonfedero-wanych Stronnictw Niepodległościowych. Wkrótce przyniesie ona konkretne efekty. Prezes Koła Pol-skiego, minister �nansów Leon Biliński, minister dla Galicji Zdzisław Morawski oraz Michał Bobrzyński uzgodnili z szefostwem austriackiego sztabu sprawę tworzenia polskiego wojska ochotniczego przy armii austriackiej. Nawiązywano tu do idei legionowej z czasów Napoleona. Powołano Naczelny Komitet Narodowy, który uchwała sejmowa określiła jako najwyższą instancję w zakresie wojskowej, skarbowej i politycznej organizacji zbrojnych sił polskich.

Tymczasem niezwłocznie podjął w Kielcach pracę Komisariat Wojskowy. W ciągu najbliższych dni sprawnie działać będzie Wydział Prasowy, do czego Piłsudski, czerpiący doświadczenia z PPS-u, przykła-dał ogromną wagę. Na czele Wydziału stanął znany już wówczas pisarz Gustaw Daniłowski, a pomagała mu w tym Aleksandra Szczerbińska, przyszła druga żona Komendanta.

Około godziny 16. do miasta wtargnęły dwa szwadrony kawalerii rosyjskiej, które ulicami Bożęcką

(Bodzentyńską) i Nowowarszawską (Warszawską) dotarły do Rynku. Towarzyszyło im auto z grupą sztabowców, wśród których znajdował się rotmistrz o nazwisku Puszkin. Samochód dotarł ulicą Ruską (dzisiaj Sienkiewicza) do dworca kolejowego. Tutaj rosyjscy o�cerowie ostrzelali budynek stacji. Odpo-wiedział im ogień strzelców z pogotowia bojowego, dowodzonego przez Stanisława „Zosika” Tessaro.

Odwrót

Tymczasem Rosjanie przygotowywali manewr okrążający Kielce. Nie od razu strzelcy zorientowali w grożącym im niebezpieczeństwie i w miarę spo-kojnie spożywali posiłki przygotowane przez grono sympatyków z właścicielem browaru i naczelnikiem ochotniczej straży ogniowej w jednej osobie na czele, Edwardem Karschem. W godzinach popołudniowych główne siły rosyjskiej 14. Dywizji zbliżyły się do linii Szydłówek – Zagórze, zaś Austriacy podjęli decyzję o wycofaniu się z Kielc. W tej sytuacji, wobec dużej przewagi wroga, K. Sosnkowski zdecydował o ewakuacji swoich oddziałów z miasta i odwrocie w kierunku Chęcin. Ewakuowany został dworzec. Na Karczówce pozostały dwie kompanie, w tym kadrowa, w celu obserwacji ruchów nieprzyjaciela. Większość oddziałów strzeleckich noc spędziła w rejonie folwarku Czarnów.

Między godziną 9. a 10. dnia 13. sierpnia rozpoczął się manewr oskrzydlający Kielce oraz ostrzał miasta

Kazimierz Sosnkowski

Kielczanin Włodzimierz Gierowski. Fot ze zb. Jana Lesiaka

14

Rzeczpospolita Kielecka

Świętokrzyskie nr 14 (18)

przez rosyjską artylerię, rozlokowaną w rejonie Niewachlowa. Rozkaz do ostrzału wydał pułkownik o polskim nazwisku Arciszewski. Rzecz ciekawa o tyle, że wśród strzelców znajdował się Tomasz Arciszewski, bliski współpracownik Piłsudskiego z czasów Organizacji Bojowej PPS. Wkrótce potem rozpoczęło się natarcie dragonów 14. pułku mało-rosyjskiego huzarów, 8. pułku ułanów oraz 5. i 14. pułku dragonów w kierunku Czarnów – Słowik. W zgrupowaniu, które wtargnęło do Kielc znajdował się młody ochotnik – dragon Konstanty Rokossowski, przyszły peerelowski marszałek.

Od strony Niewachlowa oddziały rosyjskie skierowały się na południe z zamiarem okrążenia Karczówki i przedostania się do Białogonu. Inne bataliony od strony Szydłówka zmierzały w kierunku Domaszowic. Celem kawalerii była szosa jędrzejowska pod Białogonem i Słowikiem. Słabo uzbrojeni, choć świetnie wyszkoleni i zmotywowani strzelcy byli bezradni wobec zmasowanego ognia artylerii rosyjskiej. Przeciwko trzem kompaniom strzeleckim A. Nowikow wystawił pięć lub sześć pułków kawalerii nie licząc armat. Proporcje, jak pod Termopilami. Sytuacji nie będzie w stanie zmienić bateria austriacka, która, wyprzedzając pozostałe własne oddziały, dotarła pod Karczówkę. Z góry Telegraf doskonale widać było konne kozackie sotnie, zataczające wokół Kielc wielki łuk. Wkrótce zapłonął folwark czarnowski. Buchnęły kłęby czarnego dymu i języki ognia.

Bojowy kontakt z nieprzyjacielem doskonale zniosły oddziały strzeleckie, szczególnie - ubezpieczający odwrót w rejonie Karczówka – Białogon pluton Modesta „Słonia” Słoniowskiego, pluton konny Marcelego Śniadowskiego w okolicy Kadzielni oraz oddział konny W. „Beliny” Prażmowskiego. K.  „Herwin” Piątek dzielnie bronił dworca aż do czasu, gdy armaty rosyjskie zaczęły ostrzelać zabudowania kolejowe, po czym na drezynach odjechał ze swoimi ludźmi do Białogonu. Strzelcy widzieli po drodze, jak do Czarnowa zbliżali się kozacy i zaczęli podpalać zabudowania. W Białogonie oddział „Herwina” przesiadł się na furmanki i tak dotarł do Słowika. Pod Chęcinami pojawił się wśród strzelców Józef Piłsudski. Jego obecność zawsze działała na wojsko mobilizująco i uskrzydlająco, dodawała otuchy i od-wagi. Równocześnie oddziały strzeleckie zaczynały się powiększać. Dotarł już bowiem w rejon Kielc batalion Tadeusza „Wyrwy” Furgalskiego w sile 390 ludzi, a w drodze były: batalion Mieczysława „Rysia” Trojanowskiego (600 ludzi) oraz Tadeusza „Kordiana” Monasterskiego (1100 zbrojnych).

Nad Nidą

Oddziały Piłsudskiego zmuszone zostały wycofać się w kierunku południowo-zachodnim na linię Brzegi – Brzeźno - Chojny. Ruch ten związany był

z sytuacją na froncie działań 7. Dywizji Kawalerii gen. Ignaza Kordy, operującej na linii Miechów – Pińczów - Kielce. Rankiem, 14 sierpnia, doszło do pierwszych starć. Ataki czołowe 14. Mitawskego Pułku Huzarów zostały odparte, wobec czego Rosjanie zdecydowali się na manewr oskrzydlający od strony Sobkowa. Piłsudski wycofał swoje oddziały w rejon Miąsowa – Mnichów - Ossowa. Spodziewany nazajutrz bój nie doszedł do skutku, bowiem nastąpiła zmiana w ogólnej sytuacji militarnej.

W czasie walk pod Brzegami zbiegł do wojska polskiego podporucznik 3. szwadronu 14. Mitawskiego Pułku Huzarów, 25-letni podporucznik Gustaw „Orlicz” Dreszer, przymusowo zwerbowany do wojska rosyj-skiego. Koło Brzegów był świadkiem egzekucji przez powieszenie młodego skauta – strzeleckiego kuriera, schwytanego przez Rosjan. Chłopak do ostatnich chwil zachowywał się dzielnie, zginął śmiercią bohaterską.

Wspomina Dreszer: „Zachował się z całą świa-domością dawno postanowionej o�ary swego życia. Zwymyślał swoich katów, po czym zawisł. Patrzałem przez cały czas jak skamieniały i wtedy niezłomnie zdecydowałem się nie pozostawać dłużej w wojsku rosyjskim” (cyt. za Leszkiem Moczulskim). Scena jak z „Ech leśnych” Żeromskiego.

Gdy rosyjski szwadron zajął Brzegi, a Austriacy rozpoczęli ostrzał z karabinu maszynowego, Dreszer objął komendę nad plutonem, który otrzymał rozkaz powstrzymania atakujących strzelców. Po wymianie ognia, skutkiem którego oddział rosyjski otrzymał rozkaz wycofania się, podporucznik podjął decyzję: - teraz, albo nigdy. Pod pozorem obserwacji przeciwnika pozostał na linii, a następnie po dramatycznych przygodach dostał się do strzelców. Ta historia rozgrywała się w pobliżu dworu i sadu, zwanego „majoratem”, stanowiącego własność rosyjskiego generała Nabokova, stryjecznego dziada Władimira, autora Lolity. Za parę dni Dreszer zostanie ułanem Władysława „Beliny” Prażmowskiego. Do końca życie będzie najwierniejszym z wiernych Józefa Piłsudskiego.

W następnych dniach okoliczna plotka głosiła o rozbiciu oddziałów strzeleckich i austriackich przez Rosjan. Aleksandra Piłsudska wspomina, że stugębna plotka głosiła o śmierci Komendanta. Takie „informacje” mówiły wiele o atmosferze i nastrojach panujących w sierpniu 1914 r. w Kielcach. Powiększały nastrój zwątpienia i grozy. Będą zapewne miały wpływ na stan umysłów i serc, gdy za parę dni strzelcy pojawią się tu ponownie.

Dnia 15 sierpnia doszło pod Kielcami do artyle-ryjskiego pojedynku między 7. Dywizją Kawalerii, osłaniającą północne skrzydło korpusu gen Heinricha. Kummera, a 14. Dywizją Kawalerii gen Aleksandra Nowikowa. Walka nie została rozstrzygnięta, do bez-

15

Rzeczpospolita Kielecka

Świętokrzyskie nr 14 (18)

pośredniego starcia nie doszło, a przeciwnicy rozjechali się w różne strony: I. Korda - w rejon Chmielnika, A. Nowikow - w okolice Iłży. W tej sytuacji Piłsudski, wykorzystując lukę wytworzoną przez korzystne ugrupowanie sił po bitwie, zdecydował się na manewr oskrzydlający, zamierzając zaatakować pozycje rosyjskie na zachód i północ od Kielc. Skierował zatem swoje bataliony do Korzecka. Dnia 14 sierpnia dotarł tu Edward Rydz „Śmigły”. Zmobilizowany był do 55. pułku piechoty austriackiej w Brzeżanach. Wkrótce jednak obejmie dowództwo nad III. - kadrowym batalionem. Tego też dnia Piłsudski wydał rozkaz, który jest swego rodzaju ciekawostką. Na mocy tego rozkazu wycofano z szeregów liniowych kilkadziesiąt kobiet, przenosząc je do służb pomocniczych. Okazało się, że panie te służyły i dzielnie walczyły w męskich przebraniach.

Kielce w opałach

Tymczasem, kielczanie przeżyli ogromny dramat. Wyrok gen. A. Nowikowa był bezlitosny. Okup w wysokości 100 000 zł. w srebrze został nie-zwłocznie zebrany i doręczony przez wiceprezesa Kieleckiego Towarzystwa Wzajemnego Kredytu Jana Rudnickiego. W zebraniu kwoty pomogła kielecka filia Łódzkiego Banku Handlowego. Obciążono wszystkich mieszkańców. Odsetki i raty pożyczki gmina żydowska spłacała jeszcze w połowie lat dwudziestych XX wieku. Dodatkowo A. Nowikow przyjął łapówkę w wysokości 5 000 rubli, która miała zabezpieczyć miasto przed bestialstwem moskiewskiej dziczy. Nie uchroniło to jednak mieszkańców Kielc przed grabieżami ze strony rozjuszonych i bezkarnych kozaków, jak wówczas nazywano wszystkich konnych. Tadeusz Włoszek wspomina, że kozacy „…złupili cukiernię Smoleńskiego, zabierając zdobycz nawet z szu±adami, złupili sklep zegarmistrza żyda, sklep z tytoniem, nie mówiąc o sklepach z wędliną.” Zdemolowany został lokal „Gazety Kieleckiej” pod zarzutem druku odezwy „rządu narodowego”. Miasto potraktowano, jak zdobytą szturmem twierdzę. Doszło do gwałtów i rabunków, kilka domów spalono. Atakowano głównie sklepy żydowskie. Polscy kupcy zwykle na okien-nicach umieszczali krzyże i obrazki religijne, licząc na to, że kozacka dzicz ich sklepy oszczędzi. Jeden z mieszkańców, u którego znaleziono odezwę „Gazety Kieleckiej”, został rozstrzelany. Każdy był podejrzany. Szybko też pojawili się w Kielcach szpicle, za sprawą których aresztowano kilku strzelców. Postawieni przed obliczem głównodowodzącego, skazani zostali na rozstrzelanie. Aresztowano prezydenta miasta Edwarda Winnickiego oraz browarnika Edwarda Karscha, za sprzyjanie Piłsudskiemu.

Leszek Moczulski w dziele Przerwane powstanie polskie 1914 przyznaje, że przypadki kolaboracji z Rosjanami w Kielcach były nieliczne. Ogromna

większość kielczan zachowała się przyzwoicie. Sąsiedzi na ogół wiedzieli, gdzie chronią się zaskoczeni na ulicach czy u znajomych strzelcy, a także kto z miejscowych witał przybywające oddziały albo pomagał zrzucać rosyjskie tablice – i potra�li zachować tajemnicę. Przed wieczorem jakaś grupa Rosjan zaczęła strzelać w okna domów, w których mogli szukać schronienia matieźnicy, nikt jednak nie wydał uciekinierów. Nie doszło również do żadnego witania wracających Rosjan, ci zresztą niczego takiego nie oczekiwali.

Przytoczone tu słowa potwierdzają regułę, według której fałszywe stereotypy są nieśmiertelne, zwłaszcza, gdy mogą stanowić wygodną broń w walce politycznej. Kielce za sprzyjanie strzelcom ponieśli srogą karę, jednak niewiele brakowało, by zemsta Moskali była dużo surowsza. Podobno planowali oni zbombardować Kielce ogniem artyleryjskim. Mówi się, że zapobiegł temu biskup Łosiński. Antystrzelecka postawa biskupa zyskała mu u Rosjan sporą sympatię. Zamierzali oni nawet odznaczyć duszpasterza Orderem św. Stanisława za sprzyjanie dynastii Romanowych. Co prawda nie był to powód do chwały, jednak dał możliwości negocjacji w sprawie uratowania Kielc przed gorszą tragedią. Biskup udał się do kwatery wojsk rosyjskich i wyjednał ocalenie miasta. Co więcej, uratował czterech schwytanych legionistów przed karą śmierci. Wyrok zamieniono na zesłanie, z którego po wojnie wrócili i dziękowali biskupowi na łamach „Głosu narodu”. Łosiński próbował także na przełomie lat 1914/1915 wynegocjować zwolnienie uwięzionych kielczan, w tym najbogatszego przedsiębiorcy Henryka Nowaka, tym razem jednak bezskutecznie.

Tego dnia, 15 sierpnia, Rosjanie w pośpiechu opuszczają Kielce, rozwój sytuacji na froncie zmienił się bowiem na ich niekorzyść. Między godzinami 13. a 19. w Kielcach trwała kanonada artyleryjska. Austriacy parli od południa, Moskale strzelali od Szydłówka. Oddziały rosyjskie zaczęły wycofywać się, chociaż jeszcze przez dwa następne dni przez miasto przebiegać będą patrole kozackie. Po południu 17. sierpnia w Kielcach Rosjan już nie było, kielczanie mogli przeczytać wydanie warszawskiego „Kuriera Porannego” datowanego na 14. sierpnia, zawierające odezwę Wielkiego Księcia Głównodowodzącego wojsk rosyjskich.

Straty w Kielcach pod datą 18 sierpnia opisał w swojej Kronice Tadeusz Szymon Włoszek:

Oglądaliśmy uszkodzenia dotkliwe, ślady ognia armatniego. W sąsiednim domu Towarzystwa Kredy-towego Ziemskiego, granat rosyjski przeleciał przez dom na wylot; gilza upadła w mieszkaniu prezesa Walchnowskiego, przyniesiono ją do muzeum. Inny pocisk rosyjski uderzył w bramę synagogi. Dom pana Kosterskiego na ul. Orlej był wystawiony na poważne

16

Rzeczpospolita Kielecka

Świętokrzyskie nr 14 (18)

niebezpieczeństwo: pocisk wybił duży otwór w murze i wpadł do mieszkania, prawie wszystkie szyby od tej ulicy wybite, a ściana frontowa (pokaleczo-na) podrapana drobnymi kulami. Na Przedmieściu Nowowarszawskim granat urwał głowę dziewczynie żydowskiej, dwunastoletniej; na dom Żyda Bermana spadł pocisk artyleryjski z Karczówki. Na Karczówce opodal kościoła kula przebiła na wylot sosnę.

Reorganizacja oddziału

Tymczasem wracamy do oddziałów Piłsudskiego, które w ostatnim czasie rozrosły się do rozmiarów pułku. Dnia 15 sierpnia nastąpiła koncentracja tych sił w rejonie Bolmin – Polichno - Milechowy na południe od Chęcin. Tu dokonała się ich reorganizacja, która już wkrótce będzie stanowiła podstawę do utworzenia 1. pułku piechoty Legionów. Do tego czasu komendant mobilizacyjno – organizacyjny Mieczysław „Ryś” Trojanowski w ramach pierwszego rzutu zmobilizował w Galicji nowe oddziały, które w sile trzynastu kompanii zasiliły zgrupowanie Piłsudskiego. Do-wódców kompanii mianował M. „Ryś” Trojanowski, ci z kolei naznaczali dowódców plutonów i sekcji spośród absolwentów strzeleckich szkół o�cerskich i podo�cerskich. Oddziały te miały ogromne problemy z ekwipunkiem i uzbrojeniem. Ich droga w rejon Kielc była długa i żmudna, a wiodła od Krakowa przez Chrzanów, Krzeszowice lub Zator do Racławic lub Skały, stąd przez Miechów, Książ i Jędrzejów. Ten okrężny szlak wymuszony był rozmieszczeniem miejsc aprowizacji, wynikającym z wcześniejszych planów marszu oddziałów Piłsudskiego.

Pod Chęcinami dokonano reorganizacji zgrupowania strzeleckiego oraz utworzono pięć batalionów o nieco różniącej się liczebności.

I. batalion - dowódca Marian „Żegota” Januszajtis - 533 strzelców,

II. batalion – dowódca Mieczysław „Norwid” Neugebauer) - 525 strzelców,

III. batalion – dowódca Edward „Śmigły” Rydz (kompanie kadrowe – brak pełnych danych),

IV. batalion – dowódca Tadeusz „Wyrwa” Furgalski - 343 strzelców,

V. batalion – dowódca Michał „Karaszewicz” Tokarzewski - 500 strzelców.

Utrzymano dwa oddziały kawaleryjskie: Władysława „Beliny” Prażmowskiego - 15 koni oraz Marcelego Śniadowskiego - 26 koni. Strzeleckie Biuro Wywia-dowcze przemianowano na Oddział Wywiadowczy pod dowództwem Rajmunda „Światopełka” Jaworowskiego. Równocześnie M. „Rysia” Trojanowskiego i Juliana „Wicza” Stachiewicza przeniesiono do pracy w szta-bie, a Walery „Gustaw” Sławek mianowany został komendantem tyłów i linii etapowych. Do każdego

batalionu przydzielono jednego lekarza wraz z wozem taborowym i apteczką.

Dnia 17 sierpnia wieczorem, oddziały Piłsudskiego

przemaszerowały do Rykoszyna, gdzie nazajutrz dokonano przeglądu służb pomocniczych (sanitarna, prowiantowa, tabory).

Powołano samodzielny Oddział Sanitarny z dr Sta-nisławem „Teodorem” Rouppertem na czele. Wyróżniono dwa rodzaje taborów: batalionowe I. rzędu oraz tabory ogólne II. rzędu. Na czele taboru ogólnego, liczącego 30 wozów, stanął Zygmunt Klemensiewicz.

Tymczasem sytuacja na froncie coraz bardziej zmieniała się na niekorzyść Rosjan, którzy pod wpływem energicznych działań 7. Dywizji Kawalerii Ignaza von Kordy zmuszeni zostali do wycofywania się w kierunku północno-wschodnim. W związku z tym Rosjanie ponownie ewakuowali się z Kielc, uprowadzając kilku bogatych mieszczan jako za-kładników. Wśród nich znaleźli się przemysłowiec Henryk Nowak, kamienicznik Ferster oraz hurtownik cukru Mauerberger.

W Kielcach

19 sierpnia skoro świt, w mieście pojawili się ułani Beliny, którzy, jak poprzednio, zainstalowali

Komendant. Fot. ze zb. Stanisława Wyrzyckiego

17

Rzeczpospolita Kielecka

Świętokrzyskie nr 14 (18)

się w hotelu „Bristol”. Równocześnie bataliony podjęły marsz w kierunku Kielc. Przodem szła grupa Mieczysława „Norwida” Neugebauera, która około godziny 16. dotarła do miasta, a której zadaniem było zaopatrzenie oddziałów w żywność.

W rynku Norwid dokonał przeglądu batalionu, po czym w budynku magistratu otworzył biuro werbunkowe. Pozostałe bataliony wyruszyły z Ry-koszyna przez Piekoszów, Miedzianą Górę, Tumlin. Zamierzony marsz na nocleg do Janaszowa został wstrzymany, gdyż wieczorem 19 sierpnia przyszło J. Piłsudskiemu i jego sztabowi rozstrzygnąć kluczową dla jego oddziałów kwestię. Oto 16 sierpnia utworzony został Naczelny Komitet Narodowy z Juliuszem Leo na czele. Równocześnie C i K Komenda Armii wyraziła zgodę na utworzenie podporządkowanych NKN-owi Legionów Polskich. Oznaczało to, że jednostki polskie w dużej mierze uzależnione będą zarówno od cywilnych, jak i wojskowych władz austriackich. Piłsudski i jego sztab rozważali zaistniały w tych warunkach dylemat: podjąć walkę samodzielnie i na własną rękę jako oddział powstańczy, czy też podporządkować się woli NKN-u. Chociaż w sztabie dominowała opcja pierwsza, to odpowiedzialność jednoosobowo, nie po raz pierwszy i nie ostatni w swym życiu, musiał podjąć sam Komendant. W tym celu udał się ponownie do Krakowa dla lepszego zorientowania się w sytuacji. Austriacy zgodzili się na utworzenie dwóch Legionów, które miały stanowić jednostki oddzielne, z prawem do własnych mundurów i dystynkcji oraz polskiego języka. Komendantem Legionów został już mianowany generał polskie-go pochodzenia, Rajmund Baczyński. Piłsudski nie miał większego pola manewru, tym bardziej, że liczył na lepsze umundurowanie i przezbrojenie przez Austriaków swojego wojska. Przesądzone też zostało, że on sam zostanie dowódcą tylko jednego z legionowych oddziałów.

Tymczasem stacjonujące w rejonie Tumlina wojsko

polskie, oddane pod komendę szefa sztabu Kazimierza „Józefa” Sosnkowskiego, doskonaliło swoje umiejętności. Zwiększyło także swoją liczebność. Oto w drodze z Galicji do Królestwa wyruszył zrazu niewielki

oddziałek Mikołaja „Sarmata” Szyszłowskiego, który między Miechowem a Jędrzejowem systematycznie rósł, aż z 19 na 20 sierpnia w sile 280 strzelców i z dwudziestu wozami, z bronią, wszedł do Kielc. Na drugi dzień zawrócił i w Tumlinie połączył się z głównymi siłami.

Wincenty Solek, 19 sierpnia:

…Strzelcy wracają! Już są w mieście. Wyciągam spod łóżka plecak, całuję mamę i siostrzyczkę i biegiem dopędzam wkraczających już na rynek Strzelców. Chodniki zapchane publicznością. Wkra-czająca kompania przystanęła i w czwórkach jak stali pozdejmowali tornistry i posiadali na nich odpoczywając. Mijają ich wozy chłopskie wiozące jaki taki sprzęt wojskowy – przy wozach Strzelcy. Publiczność wita Strzelców serdecznie. Wszędzie twarze rozjaśnione, słychać śpiewną mowę lwowską. Przeciskam się do dowódcy kompanii i melduję jako ochotnik do oddziału.. <Udajcie się, powiada, do Komendy Placu, tam będą nowych przyjmować>. Komenda Placu jest w magistracie – idę tam i melduję się jakiemuś podo�cerowi (zielony sznurek u munduru). Zaprowadził mnie do stojących tu dwóch wozów i polecił czekać, aż zaczną przyjmować ochotników, złożyłem plecak na wozie i wyszedłem przed dom. Tu już grupa publiczności czyta naklejoną na słupie odezwę.

Michał Sokolnicki mianowany Komisarzem Woj-skowym okazał się świetnym organizatorem. W czasie nieobecności Piłsudskiego powołał w Kielcach Komisariat Wojskowy. Nowemu prezydentowi miasta nakazał ścisłą współpracę z władzą wojskową. Wkrótce, wobec nadmiaru obowiązków, zaszła potrzeba utworzenia dwóch Komisariatów: osobnego dla powiatu kieleckiego oraz drugiego, dla miasta Kielc. W tym pierwszym władzę Komisarza sprawowali początkowo Drojecki, a następnie Mieczysław Jarosz.

Dnia 21 sierpnia Piłsudski wysłał z Krakowa do K. Sosnkowskiego rozkaz wymarszu do Kielc. Powrócił nazajutrz do oddziału i zakwaterował się wraz ze sztabem w dawnym Pałacu Bisku-pów Krakowskich. Tym razem na dłużej…W pałacu umieszczono także Komisariat Wojskowy, biuro poczty polowej, biuro wydawania przepustek oraz redakcję „Dziennika Urzędowego”, a nieco później biuro werbunkowe. Intendenturę ulokowano przy ulicy Zamkowej, zarząd żandarmerii przy Hipotecznej, a biuro wywiadowcze przy ulicy Wniebowstąpienia (dzisiejsza ul. Mickiewicza).

Dnia 22 sierpnia wszystkie bataliony strzeleckie ponownie weszły do Kielc. Ludność wyszła na ulice, jednak nie było już takiego entuzjazmu, jak dziesięć dni wcześniej. Rosyjski terror oraz przekonanie

Hotel „Bristol” stan obecny. Fot. autor

18

Rzeczpospolita Kielecka

Świętokrzyskie nr 14 (18)

o nieuniknionym powrocie Moskali, nie pozwalały mieszkańcom na okazywanie zbyt dużej radości.

Przez cały dzień trwało w Kielcach kwaterowanie batalionów:

- Batalion I. - Mariana „Żegoty” Januszajtisa zakwaterowany został w koszarach przy ulicy Wnie-bowstąpienia (obecna ul. Głowackiego),

- Batalion II. - Mieczysława „Norwida” Neugebau-era – na przedmieściu Piaski na folwarku Henryka Salomona Nowaka,

- Batalion III. - Edwarda „Śmigłego” Rydza – w zabudowaniach byłego Monopolu przy ul. Składowej koło dworca,

- Batalion IV. - Tadeusza „Wyrwy” Furgalskie-go – w Męskim Gimnazjum Rządowym (obecnie Pedagogiczna Biblioteka Wojewódzka),

- Batalion V. – Michała „Karaszewicza” - To-karzewskiego – w rosyjskich koszarach 6. pułku strzelców przy ul. Prostej,

- Kawaleria Władysława „Beliny” Prażmowskiego – pod górą Telegraf,

- Ułani Zbigniewa Dunin-Wąsowicza – młyn Kozłowskiego (pn.- wsch. rejon miasta),

- Oddział Wywiadowczy Rajmunda „Świętopełka” Jaworowskiego – dzisiejsza ul. Głowackiego, w 1914 r.- ulica wewnątrz koszar,

- Oddział Sanitarny dra Stanisława „Teodora” Roupperta – w gmachu Izby Skarbowej na rogu obecnych ulic Wesołej i Mickiewicza, tabory amunicyjne Zygmunta Klemensiewicza – przy ul. Zamkowej Oddział Żandarmerii Wojskowej Wacława „Kostka” Biernackiego – przy

ul. Hipotecznej, - Szpitale: ul. Św. Aleksandra, gmach Leonarda,

Seminarium Duchowne, leśniczówka w Dyminach, - Komisariat Powiatowy – ul. Mickiewicza 1,

Magazyny – ul. Zamkowa,Szkoły O�cerska i Podo�cerska – Męska Szkoła

Handlowa, - Liga Wojennego Pogotowia Kobiet, ul. Kolejowa

(Sienkiewicza) - były internat gimnazjum.

Dnia 22 sierpnia, Piłsudski ogłosił rozkaz, w którym skomentował minione wydarzenia i wytyczył kierunki działań w najbliższej przyszłości. Rozkaz ujrzał światło dzienne następnego dnia, 23 sierpnia.

Kwatera Główna Kielce, 22 sierpnia 1914

Żołnierze!

Wśród powszechnej bierności naszego społeczeństwa wypadki dziejowe zaskoczyły Polaków zostawiając ich bez określonych decyzji, bez możliwości jednolitego i silnego postępowania.

Koniecznem było, by najśmielsi i najenergiczniejsi wzięli na swoje barki odpowiedzialność, inicjatywę rzucenia iskry na proch. Tę iskrę rzuciliście, dając przykład innym jako przodownicy walki narodu polskiego o niepodległość ojczyzny.

Wystąpiliśmy jako garstka, w Kielcach i pod Brze-gami wstrzymywaliśmy przemoc odwiecznego wroga, zasłaniając sobą to, co już było wolne od stopy najeźdźcy. Obecnie naród budzić się zaczyna i nie chce nas zostawić samotnymi, tak, jak byliśmy dotychczas.

W Krakowie zawiązał się Naczelny Komitet Na-rodowy ze wszystkich stronnictw polskich, który za zgodą austro - węgierskiej monarchii ma wystawić Legiony Polskie dla walki z Rosją. Po porozumieniu się z tajnym Rządem Narodowym w Warszawie, zgłosiłem w swoim i waszym imieniu przystąpienie do organizacji szerszej, zapewniającej wojsku polskiemu większe środki i silniejsze działanie. Według umowy, zawartej między Naczelnym Komitetem Narodowym a dowódcą naczelnym armii austriackiej, oddziały nasze mają być kadrami dla formujących się Legionów. Dziękuję wszystkim szarżom i żołnierzom za trudy i prace dotąd uczynione i chcę wierzyć, że zapał i dyscyplina wojskowa, którą dotąd wykazujecie, będą dostateczną siłą, by przyszłe Legiony natchnąć pewnością zwycięstwa. Z wiarą taką oddział nasz zejdzie na czas pewien z przednich wysuniętych linii bojowych, by dopełnić swej misji organizatorskiej.

Szef sztabu generalnego Komendant głównyKazimierz Sosnkowski Józef Piłsudski

Należy pamiętać, że w tym czasie w Kielcach stacjonowały także jednostki austriackie i niemieckie: austriackie dwie kompanie piechoty i pluton artylerii oraz 38. pułk piechoty Landwehry Śląskiej. Komen-dantem miasta mianowany został najstarszy rangą o�cer niemiecki ppłk. Seidlitz, a następnie ppłk. Roos.

Dowódcą kieleckiego garnizonu strzelców został najpierw Marian „Żegota” Januszajtis, a od 27 sierp-nia Mieczysław „Norwid” Neugebauer. W czasie, gdy Januszajtis pełnił funkcję dowódcy garnizonu, I. batalionem dowodził Albin „Satyr” Fleszar. Relacje z Niemcami przez cały czas stacjonowania w Kielcach były poprawne, z Austriakami – znacznie gorsze.

Michał Sokolnicki, rozpoczął pracę, której celem była koncentracja służb organizacyjnych, technicznych i aprowizacyjnych dla wojska. Zastępcą komisarza został Herman Liebermann, który przybył do miasta w mundurze strzeleckim.

19

Rzeczpospolita Kielecka

Świętokrzyskie nr 14 (18)

Dnia 22 sierpnia Piłsudski, tym razem wraz z Sokolnickim, złożył ponownie wizytę biskupowi Augustynowi Łosińskiemu. Biskup miał wtedy za-uważyć, że oczekuje, iż wojsko nie będzie działać na szkodę katolickiej ludności. Stanowisko kieleckiego hierarchy było wynikiem antykatolickich postaw dużej części zwolenników Polskiej Partii Socjalistycznej, a zwłaszcza Ignacego Daszyńskiego, prowadzącego trzy lata wcześniej antykościelną agitację wśród studentów Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Niezbyt przychylny akcji Piłsudskiego był także Henryk Sienkiewicz, mieszkający w pobliskim Oblęgorku. Poglądami politycznymi pisarz zbliżał się do Narodowej Demokracji. Był germanofobem, lecz nie ruso�lem. Głęboko przeżywał klęskę Powstania Styczniowego i popowstaniowych represji. Bał się powtórzenia klęski. Potępiał akcję polityków polskich w Austrii, stawiających na zwycięstwo w wojnie Austrii i Prus, lecz z sympatią, choć i obawą spoglądał na polską młodzież, która przystąpiła do Legionów. Poparcie dla ruchu strzeleckiego ze strony wybitnych Polaków było sprawą niebywale ważną. A Sienkiewicz, ten wielki pisarz, krzepiący zniewolone polskie serca był tuż, tuż, w pobliskim Oblęgorku. Strzeleccy

ułani kilkakrotnie zajeżdżali w swych patrolach pod siedzibę wielkiego pisarza.

Bardzo interesujące są spostrzeżenia M. Sokol-nickiego, mówiące o coraz lepiej układających się relacjach z mieszkańcami miasta. W Kielcach była już wyraźnie ukształtowana kulturalna i patriotyczna elita, w której istotną rolę odgrywały kobiety – dobre duchy życia i wychowania w rodzinie.

Od 23 sierpnia Piłsudski był w Krakowie, skąd powrócił dopiero 2 września. Jednakże pełną parą

Kwatera Komendanta w Pałacu Biskupim. Fot. ze zb Jana Lesiaka

Dawne Gimnazjum Męskie, w 1914 r. miejsce kwaterunku IV batalionu. Pocztówka ze zb. autora

20

Rzeczpospolita Kielecka

Świętokrzyskie nr 14 (18)

pracował już tutaj Komisariat Wojsk Polskich, samorządy gminne oraz Komisariaty Powiatowe w Miechowie i Jędrzejowie, będące w istocie pro-wizorycznymi starostwami. Funkcjonowały młyny, magazyny oraz szpitale. Komisariat w Kielcach przejął zwierzchnictwo nad pozostałymi komisariatami. Obóz kielecki stawał się więc swego rodzaju siedzibą powstańczego państwa, odpowiedzialnego w imieniu „rządu narodowego” za warunki życia ludności, jej bezpieczeństwo oraz formowanie sił zbrojnych. Kielecki Komisariat wydał 6 numerów „Dziennika Urzędowego”, redagowanego przez Leona „Osarza” Wasilewskiego. Współpracowali z „Dziennikiem” znani pisarze: Gustaw Daniłowski, Wacław Sieroszewski, Andrzej Żuławski, Andrzej Strug oraz Bolesław i Czesław Lubiczowie. Ponadto: Feliks Perl, Marian Albański (Ajaks), Wacław Czarnocki, Zygmunt Lotnik, Anna Wiśniowiecka (Zo�a Zawiszanka), Bogumił Świętosławski. Pierwszy numer ukazał się 26 sierpnia, ostatni, 6 września 1914 r. Po utworzeniu Polskiej Organizacji Narodowej, której zadaniem było między innymi przejmowanie funkcji Komisariatów WP, wydawano czasopismo pod nazwą „Dziennik Urzędowy Polskiej Organizacji Narodowej”, którego dwa numery wyszły w Kielcach. PON powołał Piłsudski o�cjalnie 5 września, wobec niechęci do Komisariatów zarówno ze strony Naczelnego Komitetu Narodowego, Komendy Legionów, jak i Austriaków. Nowa organizacja miała charakter polityczny o wyraźnie sformułowanym programie niepodległościowym. W niedługim czasie miała stać się bazą, na której zbudowano Polską Organizację Wojskową (POW).

Ważnym zadaniem Komisariatów i redakcji „Dzien-nika” była propaganda patriotyczna. W artykułach dementowano plotki o bezbożnictwie legionistów oraz o planowanym przez nich przewrocie społecznym. Duża część kielczan jednak bardziej niż rewolucji, obawiała się walki z Rosją. Komisariaty postrzegane były przez dużą część społeczeństwa jako aparat ucisku, czy wręcz terroru. Częste, w sytuacji wojennej nieuniknione, kontrybucje, ostro formułowane wobec

opieszałych mieszkańców rozporządzenia, stawiały Komisariaty w sytuacjach dwuznacznych. Zdarzały się skargi wnoszone przez ludność okolic Kielc adresowane do Naczelnego Komitetu Narodowego. M. Sokolnicki, chcąc unikać zbyt ostrych zadrażnień, system rekwizycji starał się zastąpić opodatkowaniem. Metoda ta okazała się jednak mało skuteczna. Lepsze skutki przynosiły dobrowolne składki patriotycznie nastawionej części mieszkańców. Był to efekt między innymi apelu Obywatelskiego Komitetu Polskiego Skarbu Wojskowego, odwołującego się do o�arności społeczeństwa. Skarbniczką Komisariatu Wojska Polskiego była Aleksandra Szczerbińska, przyszła żona Józefa Piłsudskiego. Liczne o�ary wpływały na ogół bezimiennie. Ta dyskrecja wypływała zapewne nie tylko ze skromności darczyńców, lecz głównie z powodu strachu przed Rosjanami. Dnia 30 sierpnia w gmachu Towarzystwa Rolniczego zebrali się kieleccy ziemianie. Po burzliwej dyskusji, zwolennicy ruchu zbrojnego przeforsowali podatek na rzecz wojska. Podatek wyniósł 20 koron austriackich od włóki (30 morgów) pola ornego oraz 12 koron od włóki łąki. Wszystko to stanowiło jednak zbyt mało, jak na potrzeby tworzącego się wojska.

Sprawa zaopatrzenia oddziałów strzeleckich w środki materialne miała charakter szczególnie delikatny, a niezbędne rekwizycje były niepopularne i budziły niechęć ogółu ludności, zwłaszcza na wsi. Jest to zrozumiałe wobec wszechogarniającej biedy. Bywało, że legioniści zmuszani byli uciekać się do rekwizycji wraz z Austriakami. Ludność odbierała to jako przemoc najeźdźcy. Zdarzało się, że właściciele ziemscy zanosili skargi do Krakowa. Bieda z jednej strony, z drugiej – strach przed spodziewaną zemstą Moskali, którzy lada chwila mieli powrócić.

Dzień 24 sierpnia 1914 r., to o�cjalny początek działalności Obywatelskiego Komitetu Polskiego Skarbu Wojskowego oraz Ligi Kobiet Pogotowia Wojennego w Kielcach. Liga powstała w 1913 r. z inicjatywy Izabeli Moszczeńskiej - Rzepeckiej w porozumieniu z Józefem Piłsudskim. Zadaniem jej było wspieranie związków strzeleckich. Przewodnictwo Ligi w Kielcach objęła Lucyna Kozłowska. Wśród aktywnych działaczek Pogotowia znalazły się: Maria Kasprzycka, Barbara Kossuthówna, Kazimiera Grunnertówna, Stanisława Olędzka. Liga kielecka powstała na bazie wcześniejszych kursów sanitarnych dla 200 kobiet.

Dnia 25 sierpnia dokonano otwarcia siedziby Ligi przy ulicy Kolejowej (obecnie Sienkiewicza) w budynku internatu gimnazjum męskiego. Działalność organi-zacji była ściśle powiązana z pracami intendentury i koncentrowała się głównie na zapewnieniu strzelcom zaopatrzenia w żywność i odzież. Uruchomiono szwalnie i pralnie. Panie zajmowały się także chorymi

Gmach, w którym w 1914 r. mieściło się Towarzystwo Rolnicze (obecnie BGŻ). Fot. autor

21

Rzeczpospolita Kielecka

Świętokrzyskie nr 14 (18)

żołnierzami, pracowały w kuchniach, organizowały akcje propagandowe na rzecz Legionów, a nawet prowadziły bibliotekę.

Dnia 25 sierpnia na murach Kielc pojawiła się odezwa Michała Sokolnickiego do mieszkańców:

Odezwa do mieszkańców Kielc

25 sierpnia 1914

Z ramienia Komendy Wojsk Polskich z dniem dzisiejszym objąłem kierownictwo polityczne miasta Kielc. Wzywam ogół patriotycznej ludności do czynnego uczestnictwa w narodowej sprawie. Od nas, Polaków, zależy, na ostrzu naszego oręża, na sile naszej polityki zawisła przyszłość narodu. Tworzymy fakty dokonane, które na wojnie są jedynym prawem. Każda dzielnica dawnej Rzeczypospolitej winna pokazać, że jeszcze gra w naszych żyłach krew rycerzy, że nie wymarła w sercach chęć swobody, a myślą jedyną w czasie wojny jest ocalenie wspólnej wszystkim sprawy.

Wzywam całą miejską ludność do zapisywania się w szeregi polskich żołnierzy!

Wzywam wszystkich ludzi dobrej woli do uczestnictwa w narodowych rządach!

Wzywam całą ludność do pomocy ojczystemu wojsku!Postanowienia obowiązujące

1. Nakazuje się niniejszym znieść wszystkie pozostałe szyldy i napisy w języku rosyjskim w ciągu 24 godzin. Właściciele domów i zakładów przemysłowych nie stosujący się do niniejszego zarządzenia zostaną pociągnięci do surowej odpowiedzialności.

2. Na wszystkich gmachach i urzędach publicznych oraz na domach mieszczących oddziały lub urzędy wojskowe, mają być zawieszone chorągwie o polskich barwach narodowych.

3. Władzą wykonawczą względem przestępców politycznych w mieście i wojsku jest żandarmeria polowa wojsk polskich. Jej należy oddawać zdrajców i szpiegów.

4. Osobom prywatnym nie wolno niczego drukować bez upoważnienia Komisarza Wojskowego.

5. Wzywa się ludność do spełnienia wszelkich zarządzeń wojskowych władz austriackich.

Michał Sokolnicki Komisarz Wojsk Polskich W Kielcach

Wobec zaostrzającego się braku żywności oraz spekulacji artykułami pierwszej potrzeby, Sokolnicki wydał rozporządzenie zabraniające wywozu z Kielc produktów spożywczych. Zakaz objął także węgiel, tytoń i naftę. Równocześnie ustalono ceny maksymalne na te towary.

Róg ul. Sienkiewicza i Hipotecznej, w 1914 r. siedziba Ligi Kobiet Pogotowia Wojennego. Fot. autor

22

Rzeczpospolita Kielecka

Świętokrzyskie nr 14 (18)

Tego samego dnia, 25 sierpnia, z połączenia oddziału Beliny z Sokołami Marcelego Śniadowskiego utworzono Pierwszy Szwadron Kawalerii Wojska Polskiego, składający się z czterech plutonów. Stan oddziału – 105 ułanów.

Tymczasem Sztab Główny koncentrował się na werbunku, który rozpoczął się już 19 sierpnia, oraz doskonaleniu wojskowym. W budynku magistratu, a później w Pałacu Biskupim, pracowało Biuro Werbunkowe, w którym zarejestrowano 945 nowych ochotników. Pierwsza grupa rekrutów nocowała w trudnych warunkach gimnazjum żeńskiego Marii Krzyżanowskiej w rynku. Rekrutów podzielono na trzy grupy, według „Programu szkół wojskowych”: o�cer-skiego, podo�cerskiego i żołnierskiego. F. Pększyca „Grudzińskiego” w prowadzeniu szkolenia wspierali Kazimierz „Marian” Florek, Jerzy „Szaleniec” Tro-janowski, Władysław „Rogala” Guzdek oraz Adam „Orwid” Kossakowski. Nowy batalion skoszarowano w budynku Szkoły Handlowej przy ówczesnej ulicy Bazarowej (obecnie Śniadeckich).

Ze wspomnień Kazimierza „Mariana” Florka:

…Ochotników zaciągnęło się do nas w czasie pobytu w Kielcach 942. Nawet ostatniego dnia, gdyśmy już szli na kolej, stanęło ich 60 do szeregu i Grudziński stworzył z nich naprędce nowy pluton. Byli to w ogromnej swojej większości (60%) rze-mieślnicy i robotnicy; po nich szła młodzież szkolna, następnie inteligenci rozmaitych zawodów, a wreszcie na szarym końcu znajdowali się chłopi, którzy raz stanowili 1 proc. partyi przybyłych, drugi raz 4 proc. Werbunek szedł nam dobrze; przeciętnie zgłaszało się 49 ludzi dziennie…

Ze wzruszeniem wspomina kielczan strzelec Kuczewski z batalionu rekruckiego:

…Ludność Kielc przyjmowała nas niezmiernie sym-patycznie, zwłaszcza, że pomiędzy nami było już tylu nowozaciężnych z miasta i okolic. Do koszar naszych przychodziły nieraz kobiety wiejskie, przynosząc żywność swoim synom. Na każdym kroku z zachowania ludności czuliśmy to, że jesteśmy u siebie, na swojej ziemi, jako żołnierze, mający bronić praw jej mieszkańców do bytu niepodległego…

Dnia 9 września stan osobowy 1. pułku wyniósł 3000 żołnierzy. Większość (około 700 osób) zwerbowanych w Kielcach i Jędrzejowie, przed ewakuacją naszego miasta przez 1. pułk, skierowana została do Krakowa, a później zasiliła 3. pułk II. Brygady.

Nad całością wszelkich spraw i wydarzeń, roz-grywających się w Kielcach, pieczę oraz pełną kontrolę sprawował Józef Piłsudski. On rozstrzygał

wszelkie wątpliwości, osobiście troszczył się zarówno o wojsko, jak i miejscową ludność. Był zarazem dla swoich podwładnych najwyższym autorytetem. Tu, w Kielcach, wykuwało się to niepojęte, a tak w przyszłości charakterystyczne uwielbienie, jakim będą go obdarzać byli podkomendni.

Wojsko potrzebuje dobrej organizacji zaopatrzenia. Dotyczy to: umundurowania i wszelkiego ekwipunku, uzbrojenia i wyżywienia. Na czele intendentury strze-leckiej Piłsudski postawił inżyniera po Politechnice Lwowskiej Aleksandra Władysława Litwinowicza, członka Związku Walki Czynnej.

W okresie kieleckim zaopatrzenie żywnościowe oddziałów dokonywane było poprzez zakupy, dostawy i rekwizycje. Dnia 28 sierpnia powołano w pułku Komisję Rekwizycyjną, której zadania przejęła Intendentura Główna z Litwinowiczem na czele. Dopiero na dwa dni przed ewakuacją Kielc, 28 sierpnia, Komenda Legionów zawiadomiła Piłsudskiego, że jego oddział przechodzi na żołd austriacki na warunkach takich samych, jak wojsko austriackie. Zapis był jednak w dużym stopniu martwy.

Dużo gorzej było z wojskowym wyposażeniem. W związku z kiepskim wyżywieniem, deficytem ciepłych ubrań oraz warunkami sanitarnymi wielu Strzelców chorowało. Szczególnie złe warunki sanitarne panowały na folwarku Piaski.

Franciszek Pększyc „Grudziński”

23

Rzeczpospolita Kielecka

Świętokrzyskie nr 14 (18)

Kiepsko przedstawiała się sprawa uzbrojenia wojska. Większość żołnierzy nosiła przestarzałe jednostrza-łowe Werndle. Tylko niektórzy z II. i III. batalionu mieli samopowtarzalne, dużo lżejsze Manlichery wz. 90 i 95. Jeszcze w Ojcowie, dnia 10 sierpnia, Andrzej Strug zanotował:

Najpodlejsza broń te werndle! A i wstyd przecie łazić z takim świństwem między polską ludnością. Bagnet pokaźny, za to rzemieni żadnych. Nosimy to na ramieniu, po rosyjsku, a zakładamy to na siebie jak kłonice, bez żadnych chwytów. Ładunek wielki, niczem ten szparag, nie daj Boże wsadzić komu takiego.

W ramach intendentury funkcjonował oddział broni i amunicji kierowany przez Zenona Klemensiewicza oraz umundurowania i sprzętu inż. Jędrzeja Mora-czewskiego, pierwszego premiera odrodzonej Polski. W rejonie byłego rosyjskiego kasyna o�cerskiego uruchomiono 23 warsztaty rymarskie i szewskie. Niektóre prace zlecano. Wykonano między innymi 1200 mundurów, 2000 par obuwia, 1000 pasów głównych, 2000 sukiennych sztylp, 2000 czapek, naprawiano ładownice. W uruchomionych specjalnie na użytek wojska warsztatach kolejowych wykonano 20 parokonnych wozów do amunicji.

Dnia 25 sierpnia do 1. pułku zaciągnęła się in corpore orkiestra Kieleckiej Ochotniczej Straży Ogniowej, kierowana przez Andrzeja Brzuchala-Si-korskiego. Była ona dobrze znana mieszkańcom Kielc, gdyż niemal codziennie koncertowała w kieleckim parku. Funkcjonowała od 1883 r., lecz dwa lata później została rozwiązana, a swoją działalność reaktywowała w 1897 r. W owym czasie straże ogniowe oraz działające przy nich zespoły muzyczne pełniły ważne funkcje kulturalne i patriotyczne. Nie

dziwi zatem reakcja muzyków wobec tak ważnego wydarzenia, jak powstanie w Kielcach 1. pułku. Nie znamy dokładnej liczby, ani składu osobowego orkiestry w sierpniu 1914 r. Jest natomiast wiadome, że oscylowała między 23 a 43 ludźmi. W styczniu 1915 r. należały do niej 43 osoby. Przydzielona była wówczas, w składzie I Brygady, do 5. pułku Leona Berbeckiego. Od momentu powołania orkiestr pułkowych (prawdopodobnie 2 połowa 1916 r.), zespól nosił o�cjalną nazwę: Orkiestra 1. Pułku Piechoty I Brygady Legionów Polskich.

Są dwie wersje wojennych losów orkiestry. Według pierwszej, wyszła ona z Kielc wraz z 1. pułkiem dnia 10 września. Druga wersja głosi, że w związku z obowiązkowym przeszkoleniem rekruckim każdego legionisty, członkowie zespołu wcześniej, wraz z ba-talionem rekruckim, zostali skierowani na ćwiczenia do Choczni koło Wadowic.

Wśród licznych melodii, wykonywanych jeszcze przed wejściem strzelców do Kielc, wyróżniał się marsz zwany „Dziesiątką” (Marsz nr 10), przez innych – „Marszem walecznych za ojczyznę” lub „Przejściem przez Morze Czerwone”. Po wyjściu 1. pułku z Kielc, z tytułem nie było już problemu; to był po prostu „Marsz Kielecki”. Przyszła „Pierwsza Brygada” podobała się kielczanom, spodobała legionistom, zachwycił się nią Józef Piłsudski, który w przyszłości nazwie ją najdumniejszą pieśnią, jaką kiedykolwiek Polska stworzyła.

Kolejne dni przyniosły niepokojące, a nawet alarmujące wieści. Oto 29 sierpnia podobno Rosjanie zajęli Piotrków Trybunalski i Tomaszów. Pojawiły się informacje o kozakach w lasach koło Zagnańska. 30 sierpnia kielczanie otrzymali wiadomość o zbli-

Ul. Zamkowa w Kielcach, gdzie w 1914 r. mieściły się strzeleckie magazyny. Fot. autor

24

Rzeczpospolita Kielecka

Świętokrzyskie nr 14 (18)

żających się od Częstochowy oddziałach kawalerii rosyjskiej. Nie były to tylko plotki; dnia 1 września patrol Janusza Głuchowskiego miał potyczkę z Ro-sjanami, a 3 września Rosjanie zajęli Radom. Takie doniesienia nasilały się z dnia na dzień.

Msza Święta 30 sierpnia

Michał Sokolnicki, który towarzyszył Piłsudskiemu w czasie wizyty u biskupa Łosińskiego w dniu 22 sierpnia, ponownie, w związku z planowaną mszą, udał się do pałacu biskupiego. Komendant oraz wkrótce potem Sosnkowski, musieli wyjechać do Krakowa, przekazując zastępstwo spraw strzelec-kich Mieczysławowi „Norwidowi” Neugebauerowi. Sam Piłsudski traktował sprawę nabożeństwa bardzo poważnie, uważając ją za istotne, być może przełomowe dla relacji z kurią wydarzenie, które pokaże prawdziwe oblicze wojska oraz zacieśni więzi ze społecznością miasta.

Kapelan pułku ojciec Kosma Lenczowski ustalił

z biskupem kieleckim, że msza odbędzie się o godzinie 9.30 i zakończy przed sumą, która zaczynała się zawsze o godzinie 10.30. Ołtarz polowy ustawiono przed dzwonnicą.

Msza rzeczywiście miała bardzo uroczysty i wzru-szający charakter. Na ścianie dzwonnicy przy katedrze na tle dywanów zawieszony był duży krzyż, a pod nim Orzeł Biały. Poniżej na bokach widniały ±agi Polski oraz państw sprzymierzonych. Ołtarz tonął w kwiatach. Msza zgromadziła, oprócz wszystkich oddziałów polskich, także liczną rzeszę mieszkańców Kielc i okolicznych wiosek. Trzech księży z diecezji kieleckiej uczestniczyło w nabożeństwie pomimo biskupiego zakazu. Dzień 30 sierpnia legionowa propaganda wykorzystała jako święto wojska pol-skiego. Żołnierze 1. pułku wspominali je po latach jako wielkie wydarzenie patriotyczne. Tę niezwykle podniosłą mszę możemy potraktować jako uroczy-stość zawierzenia legionowego losu Opatrzności Boskiej. Tym samym była ona pewnie ważniejsza niż kontrowersyjna przysięga, jaka czekała oddziały strzeleckie za pięć dni.

Przysięga

W sobotę, 5 września, miasto było świadkiem ważnego wydarzenia – wojskowej przysięgi. Zawsze i w każdym wojsku ślubowanie jest jednym z najważ-niejszych momentów, które prawnie, a nade wszystko moralnie zobowiązuje żołnierza do pełnienia służby

30 sierpnia 1914 – msza polowa w Kielcach

25

Rzeczpospolita Kielecka

Świętokrzyskie nr 14 (18)

30 sierpnia 1914 – msza polowa w Kielcach

zgodnie z tym, na co przysięgał. Sprawa honoru. Od dawna dla Legionów Polskich była to kwestia trudna i drażliwa. Nie było bowiem Ojczyzny, a Wojsko Polskie nie posiadało samodzielności: podlegało cywilnej i wojskowej władzy austriackiej. Zatem treść przysięgi stała się problemem nie tylko emocjonalnym i moralnym, lecz także politycznym. Ponieważ Legiony podlegały austro - węgierskiej Naczelnej Komendzie Armii, więc musiały ślubować cesarzowi austriackiemu. Rozkaz głównodowodzącego arcyksięcia Fryderyka z 27 sierpnia nie pozostawiał złudzeń:

Każdy legionista składa przy wstąpieniu przysięgę pospolitego ruszenia bądź przysięgę obrony krajowej. Stąd jedyną alternatywą Piłsudskiego były oddziały powiązane z monarchią Habsburgów oraz armiami państw centralnych. Komendant w pełni zdawał sobie sprawę, że stoi przed decyzjami, które trudno będzie zaakceptować jego wojsku, a jemu samemu nie przysporzą one popularności. Już sama wiado-mość o konieczności składania przysięgi, w której nieuniknione będą słowa poddania i lojalności wobec zaborcy, u wielu wywołała złość. Dowódcy batalionów i kompanii mieli nie lada problem, by sprawę wytłumaczyć swoim podwładnym. W batalionie rekruckim zorganizowano nawet wiec,

na którym uchwalono, że rosyjscy podwładni nie będą składać przysięgi cesarzowi austriackiemu i rozejdą się do domów. F. Pększyc „Grudziński” zażegnał kon±ikt, minimalizując znaczenie ślubo-wania jako formalności bez większego znaczenia. Przede wszystkim jednak przeważało zaufanie do Komendanta, którego autorytetu i oddania idei niepodległości nikt nie kwestionował. A ten stał już wobec austriackiego ultimatum: przysięga, albo rozwiązanie Legionów. Do Naczelnego Dowództwa Armii (AOK) docierały bowiem wieści o niepo-kojach wśród żołnierzy jednostek polskich. Józef Piłsudski wystąpić tu musiał w roli rozważnego i przewidującego polityka. Zdecydował, że Galicjanie („Galileusze”), jako poddani cesarza austriackiego, ślubowanie muszą złożyć, gdyż w przeciwnym razie mogą zostać wcieleni do wojska austriackiego. Pochodzącym z Królestwa – („Królewiakom”) pozostawił wolną rękę: mogą, lecz nie muszą ślubować. Ci zastosowali różne wybiegi; wyjątkowo wielu z nich wymyśliło sobie na ten dzień służbę, lub różne prace w oddziałach, większość ułanów udała się na patrole.

Przysięga odbyła się za miastem, w okolicach Szydłówka. Do dzisiaj nie zlokalizowano precyzyjnie rejonu zbiórki batalionów. Jedyne zachowane zdjęcie,

26

Rzeczpospolita Kielecka

Świętokrzyskie nr 14 (18)

choć nie oddaje zbyt wyraźnie cech topogra�i miej-sca, wskazuje, że musiało to być u podnóża Garbu Szydłówkowskiego, prawdopodobnie na terenie dzisiejszego osiedla Bocianek.

Dnia 5 września, niedługo po godzinie 8 rano, przybył do Kielc komendant Legionów generał Rajmund Baczyński w asyście swojego szefa sztabu kapitana Włodzimierza Zagórskiego, ppor. Włady-sława Sikorskiego oraz Stanisława Downarowicza, reprezentujących Naczelny Komitet Narodowy. W Rynku powitał ich Tadeusz Żuliński, adiutant Piłsudskiego. Przysięgę poprzedziła msza święta, celebrowana przez ojca Kosmę. Nastrój był bardzo zły, tym bardziej, że zaczęło padać.

Pierwsze słowa przysięgi, odczytywanej przez kapitana W. Zagórskiego, zagłuszane przez gęstniejący deszcz, spotkały się z milczeniem żołnierzy. Sytuacja stawała się bardzo niezręczna. Dopiero na skinienie Piłsudskiego, słowa przysięgi dały się słyszeć, choć brzmiały niewyraźnie i nie wszyscy je wypowiadali. Pełny tekst przysięgi brzmiał:

W obliczu Boga Wszechmogącego przysięgamy, ze Jego Apostolskiej Mości, naszemu Najjaśniejszemu Monarsze i Panu, Franciszkowi Józefowi Pierwszemu, z Bożej Łaski Cesarzowi Austriackiemu, Królowi Czeskiemu, itd. Królowi Apostolskiemu Węgierskie-mu, Królowi Polskiemu wierność i posłuszeństwo dochowamy, że Najjaśniejszego Pana Jenerałów i wszystkich innych przełożonych i starszych słuchać, ich czcić i bronić oraz nakazów i rozkazów ich w każdej służbie dopełniać będziemy, że przeciw każdemu nieprzyjacielowi, ktokolwiek by nim był i gdziekolwiek by tego najwyższa wola Cesarskiej Mości po nas wymagała, na wodzie i na lądzie, we dnie i w nocy, w bitwach, szturmach, potycz-kach, przedsięwzięciach wszelkiego rodzaju, słowem

na każdym miejscu, każdego czasu i przy wszelkich sposobnościach walczyć będziemy, że naszych wojsk, chorągwi, sztandarów i dział w żadnym razie nie opuścimy i z nieprzyjacielem w żadne bynajmniej porozumienia wchodzić nie będziemy, że zawsze tak, jak tego wymagają od nas ustawy wojenne, i jak to na uczciwych żołnierzy przystoi, zachowywać się i tym sposobem ze czcią żyć i umierać chcemy. Tak nam Panie Boże dopomóż.

Piłsudski doskonale zdawał sobie sprawę, że jego żołnierze ślubowali ze ściśniętymi sercami przez zaciśnięte zęby. Nazajutrz, dnia 6 sierpnia, pisał do prezesa Naczelnego Komitetu Narodowego, Władysława Leopolda Jaworskiego: …Ceremoniał, który odbył się wczoraj o godz. 9. rano był dla wojska przykry. Wojsko nasze do tego dnia uważało się za odrębne wojsko polskie sprzymierzone z Austrią, a nie za część austriackiej armii…

Po zaprzysiężeniu każdy strzelec miał otrzymać stosowną legitymację wydrukowaną przez Naczelny Komitet Narodowy, a także czarno - żółtą opaskę, symbol przynależności do armii austriackiej. Tych opasek nikt nigdy nie założył, a stały się one źródłem kon±iktów oraz zwiększyły niechęć i lekceważenia wobec austriackiego wojska. Zresztą nakaz wkrótce cofnięto. Od przysięgi dnia 5 września w austriackim nazewnictwie wojskowym zaczęto używać określenia „legioniści”, z czym ci nie mogli się pogodzić i tym bardziej ostentacyjnie zwali się strzelcami na znak swojej niezależnej proweniencji. Z drugiej strony, trzeba przyznać, że korzystnie zmienił się status strzelców wywodzących się z zaboru rosyjskiego. Jako podkomendni Naczelnej Komendy Armii byli żołnierzami, mogącymi korzystać z praw wojen-nych i kombatanckich, wynikających z traktatów międzynarodowych.

Przysięga Fot. ze zb. Stanisława Wyrzyckiego

27

Rzeczpospolita Kielecka

Świętokrzyskie nr 14 (18)

Przysięga Fot. ze zb. Stanisława Wyrzyckiego

Ostatnim punktem pobytu generała Baczyńskiego w Kielcach był obiad, wydany na koszt Komendy Legionów w Pałacu Biskupim. W przyjęciu po stronie strzeleckiej obok Piłsudskiego i Sosnkowskiego uczestniczyli dowódcy batalionów, także Michał Sokolnicki i Jan „Jur” Gorzechowski, który w 1906 roku wsławił się akcją odbicia z Pawiaka dziesięciu bojowców PPS. Na stole znalazła się elegancka zastawa, pozostawiona przez rosyjskiego gubernatora. Podobno podano najpierw sztukę mięsa, dopiero po niej rosół, kotlety i leguminę. Napój stanowiła

woda kryniczna. Brak alkoholu Piłsudski tłumaczył wymogiem ścisłej reguły strzeleckiej.

Dnia 5 września Piłsudski zwołał w Kielcach zebranie mieszkańców sympatyzujących i współdziała-jących z ruchem zbrojnym, na którym zapadła decyzja o likwidacji Komisariatów Wojskowych i powołaniu Polskiej Organizacji Narodowej (PON), na czele której stanęli Witold Jodko – Narkiewicz, Michał Sokolnicki oraz Iza Moszczeńska. Organizacja miała być organem politycznym wspierającym ruch zbrojny. Decyzja wyprzedziła o pięć dni rozkaz Komendy Legionów rozwiązania Komisariatów.

Tymczasem skutkiem militarnych porażek, ponie-sionych przez wojska austro -węgierskie w Galicji na początku września, skomplikowała się także ich sytuacja na obszarze byłego Królestwa Polskiego. Rozpoczęło się wycofywanie oddziałów austriackich w kierunku południowym. Z każdym nowym dniem docierały do Kielc coraz bardziej niepokojące wieści o ruchach wojsk rosyjskich.

Ewakuacja

We wtorek, 8 września, o godzinie 4.30 prze-prowadzono próbny alarm sprawdzający gotowość strzelców do obrony miasta. Tego dnia nasiliły się pogłoski, że kawaleria rosyjska zagraża bezpośrednio Kielcom. Pomimo to, w ostatnim dniu pobytu pułku w naszym mieście, do oddziału zgłosiło się 38 nowych rekrutów. Piłsudski był w pełni świadom zarówno rzeczywistych zagrożeń, jak i skutków rozsiewanych wieści, czy plotek.

...A tymczasem już po tygodniu spokojnego naszego pobytu w Kielcach, miasto stało się pełnem dziwnych pogłosek, alarmujących wszystko, co żyło. Opowiadano więc o dziesiątkach tysięcy

Strzelcy bracia Stefan i Zygmunt Pomarańscy

28

Rzeczpospolita Kielecka

Świętokrzyskie nr 14 (18)

jazdy rosyjskiej, która idzie z Warszawy na Kielce i Kraków. Wymieniano nawet generała Miszczenkę, jako wodza masy kawalerji, wyrzuconej przez Rosjan na lewy brzeg Wisły, z kierunkiem marszu na Kraków, no i naturalnie, z rozkazem zniszczenia przede wszystkiem Kielc, a w Kielcach specjalnie mnie i moich strzelców. Te alarmujące pogłoski niepokoiły nie tylko nas, lecz i niewielką załogę austriacką i niemiecką, która stała w Kielcach. Wieści te dochodziły do Krakowa, skąd zarówno władze wojskowe, jak i politycy od opieki nad Legionami raz po raz zapytywali Kielce, czy aby te alarmy nie są prawdziwe. Do mnie wpadał ciągle z temi niepokojącemi wiadomościami podpułkownik pruski, dowodzący załogą niemiecką. (J. Piłsudski, Moje pierwsze boje)

8 września wyszedł w Kielcach w miejsce kolejnego „Dziennika Urzędowego komisariatu Wojska Polskiego”, pierwszy numer „Dziennika Urzędowego Polskiej Organizacji Narodowej”. Tego dnia ukazała się także odezwa Do obywateli wyznania mojżeszowego, w której czytamy:

Na polskiej ziemi od wieków mieszkacie. Z dobrą czy złą wolą tej ziemi, losami Narodu polskiego losy wasze ściśle są zespolone. Polska przygarnęła Was, karmi Was chlebem swojej ziemi i jednego tylko od Was żąda: abyście czuli swój obowiązek wobec Polski, abyście zarówno w powszednich czasach gospodarki krajowej, jak i wszelkich przełomowych chwilach – czuli się solidarni z Narodem polskim.

Chodziło tu o wsparcie �nansowe dla Polskiego Skarbu Wojskowego. Próby opodatkowania społeczeń-stwa Kielc szły bardzo opornie, co wynikało także z obawy przed Rosjanami. Obecny w Kielcach znany działacz PPS-u Herman Liebermann, z ramienia strony żydowskiej prowadził w tej sprawie rokowania. Żydzi byli skłonni wpłacić kwotę 20 tysięcy złotych pod warunkiem, że taką samą kwotę uiści ludność polska. Kwoty te nie zostały wyegzekwowane. Gdy na spotkaniu z radnymi Lieberman apelował o większe zaangażowanie w sprawy niepodległościowe, usłyszał od jednego z nich, że „Żyd go nie będzie uczył patriotyzmu”.

Powtarzające się wieści o bliskości wojsk rosyjskich, nadciągających od strony północnej, zmuszały zarówno odziały strzeleckie, jak i wojska sprzymierzone do przygotowań do obrony Kielc i możliwej ewakuacji. Dowództwo taktyczne w rejonie miasta przejęli Niemcy, oni też dokonali podziału na odcinki obronne. Najtrudniejszy, bo najbardziej zagrożony fragment Niewachlów – Cedzyna, przydzielony został strzelcom. Na Szydłówku oraz w rejonie Domaszowic, gdzie od początku września trwało stawianie umocnień, rozpoczęło się sypanie okopów. Były to doskonałe miejsca do prowadzenia obrony, lecz kamienisty grunt bardzo utrudniał prace. Dnia 8 lub 9 sierpnia

Piłsudski otrzymał rozkaz rozpoczęcia manewru wycofywania się z Kielc.

Ewakuacja, to kolejny dylemat i dramat Komendanta. Rozważał on nawet, czy wbrew woli dowództw austriackiego i niemieckiego, nie zostać, by bronić Kielc. Spodziewał się, że na miasto znów spadną represje, rekwizycje i aresztowania. Domyślał się, jaki okrutny los spotka tych, którzy chlubnie spełnili swój patriotyczny obowiązek.

…Miałem wówczas zamiar przyjąć pierwszą bitwę pod Kielcami. Liczyłem, że będę miał przed sobą kawalerję rosyjską, a ta, po moich doświadczeniach z pochodu na Kielce, nie wzbudzała we mnie szacunku. Szło mi zaś o to, aby nawet w wypadku, gdybym miał opuścić Kielce, nie pozostawić po sobie wrażenia, że jesteśmy jakby dalszym ciągiem „uciekinierów” z 63 roku. Cofnąć się możemy, lecz wtedy, gdy pierwszą obroną wykażemy, że bić się potra�my, a przy cofaniu się umiemy należycie zęby pokazać. Tam więc, koło Kielc, wybierałem sobie plac pierwszej większej bitwy… (Moje pierwsze boje).

Przyjęcie obrony miałoby z pewnością duże znaczenie moralne dla wojska oraz dla ludności Kielc. Korzystny wynik bitwy był jednak bardzo wątpliwy wobec nierównowagi sił zarówno w sensie ich liczebności, jak i uzbrojenia, umundurowania, wyposażenia oraz doświadczenia. Pozostanie w Kielcach oznaczałoby wreszcie niewykonanie

Feliks Zaród, strzelec z Kielc. Fot ze zb. Jana Lesiaka

29

Rzeczpospolita Kielecka

Świętokrzyskie nr 14 (18)

rozkazu komendy austriackiej. To groziło sankcjami najwyższymi: aresztowaniem dowódcy oraz rozbiciem oddziału. Wychowany na romantycznej literaturze Komendant nadal bardzo poważnie rozważał przejście do walki partyzanckiej. Doświadczenie ostatnich dni uczyło jednak, że na masowe poparcie i wywołanie w Królestwie narodowego powstania liczyć nie może. A los mieszkańców Kielc w wypadku militarnej klęski, byłby jeszcze gorszy:

Roman Starzyński:…Toteż, gdy 9 września przyszedł rozkaz przy-

gotowanie się do wymarszu, zaskoczyło to nas wszystkich. Z początku nikt nie chciał wierzyć, że opuścimy Kielce, tę jedyną naszą bazę operacyjną w Królestwie. Pierwotnie łudzono się nadzieją, że wyruszamy na północ w kierunku nieprzyjaciela, ale gdy zbiórka wyznaczona została na szosie w kierunku Chmielnika, wszelkie złudzenia prysły. Odwrót! Po blisko 3 tygodniowym postoju opuszczamy Kielce, z którymi już zdołaliśmy się zżyć, których nastrój coraz bardziej zdawał się być nam przychylny. Widocznie Komendant nie miał innego wyjścia, nie mógł wyodrębnić się z ogólnego odwrotu frontu niemiecko-austriackiego. Późnym wieczorem – rozkaz odwrotu odwołano. Noc przeszła spokojnie. Nazajutrz

rano wyszedłem na miasto po gazety i przechodząc przez ulicę zauważyłem, jak żydzi z pośpiechem zrywają płótna, którymi zasłonięto rosyjskie napisy na szyldach. Coraz więcej napisów rosyjskich widać na sklepach. W Kielcach od kilku dni panował już popłoch, który teraz przeszedł w panikę. Sklepy to zamykają, to otwierają. Towary pochowane, nic dostać nie można, koron austriackich już nie chcą przyjmować. Inteligencji prawie nie widać, wszyscy, którzy zaangażowali się w akcji legjonowej, na gwałt wyjeżdżają. Aby umożliwić reszcie wyjazd, zostaliśmy o dzień jeden dłużej już po wymarszu Austriaków…

Dnia 10 września 1. pułk otrzymał rozkaz marszu w kierunku Staszowa. Najbardziej zaangażowani w pracy niepodległościowej kielczanie, którym mogły grozić szczególne represje ze strony Rosjan oraz chorzy strzelcy, przetransportowani zostali do Krakowa. Dnia 10 września około południa większa część 1. pułku pod komendą Kazimierza Sosnkowskiego wyruszyła wraz z oddziałem niemieckim, by pod wieczór zatrzymać się w Morawicy. Kielce opuściło 150 naładowanych sprzętem wozów oraz pociąg ewakuacyjny. Przed wymarszem z Kielc ukazał się drugi numer „Dziennika Urzędowego Polskiej Organizacji Narodowej”, w którym opublikowano między innymi tekst rezolucji kieleckiej PPS, która stojąc na stanowisku walki z wszelkim najazdem, gotowa jest poprzeć całym swoim wpływem akcję zbrojną na zie-miach polskich, o ile akcja ta przeprowadzona będzie pod hasłem niepodległości”. Niestety, spłonęło całe archiwum Ligi Pogotowia Wojennego Kobiet. Według Komisarza Michała Sokolnickiego ponad 1000 osób cywilnych musiało opuścić Kielce porzucając domy, zostawiając mienie, może nie narzekając, ale nie śmiąc patrzeć w przyszłość.

Zakończył się niezwykły w dziejach Kielc epizod. Miasto przeszło do historii jako miejsce, w którym po120-letniej niewoli odrodziło się Wojsko Polskie, jako miasto Czynu Legionowego. Jego mieszkańcy dobrze zdali swój patriotyczny egzamin. Pokazali, że żyje w nim kulturalna, kultywująca narodowe tradycje elita, która może stanowić dobrą bazę do prac niepodległościowych.

Interesującą laurkę wystawił Kielcom Herman Liebermann:

W Kielcach było rojno i gwarno. Od chwili wkroczenia Piłsudskiego miasto żyło pod znakiem strzelców i ich wodza. (…) Kielce były dla obozu niepodległościowego debiutem wojennym i to szczęśliwym debiutem. Bez trudu zbytniego miasto zostało nieprzyjacielowi odebrane. Kroczyliśmy przez ulice z piersią wezbraną dumą i nadzieją. Rządziliśmy miastem, tak jak nam wszystkim dyktowało sumienie narodowe i pewność, że wkrótce zawładniemy całym krajem i Polska po długiej niewoli wejdzie wreszcie jako niezależne państwo i równorzędny czynnik do rodziny narodów. Było nam wszystkim Strzelec Antoni Kałandyk z Kielc Foto Moderne. Ze zb. Jana

Lesiaka

30

Rzeczpospolita Kielecka

Świętokrzyskie nr 14 (18)

na sercu lekko i radośnie. Wszędzie, gdzieś wstępował, rozbrzmiewał wesoły gwar i pieśni wojenne.

Józef Piłsudski: W Kielcach odbywała się ciężka, trudna praca

organizacyjna. Strzelec ze Związków i Drużyn Strze-leckich, zatem na trzy czwarte cywil, przerabiał się na żołnierza. Obok tego szła praca zagospodarowania oddziału. Więc zakładaliśmy warsztaty wszelkiego rodzaju, formowaliśmy tabory, itd. Poza tym dokony-wałem w Kielcach, jako pierwszym większym mieście Królestwa, próby politycznego związania ludności z nami. Kielce, jednym słowem, były bazą strzelecką, skoro Kraków, niestety, na owe czasy (austro�lskiego NKN i Baczyńskiego) prawie nią nie był.

Leszek Moczulski używa sformułowania „Rzeczpo-spolita Kielecka” i dokonuje podsumowania dorobku działalności Piłsudskiego w naszym mieście, która odbywała się przecież przy znaczącym udziale mieszkańców:

(…) polskie miasto, zarządzane przez Polaków, ob-sadzone przez polskich strzelców. Orły białe i ±agi biało – czerwone nie tylko na wszystkich placówkach urzędowych, ale gdzie kto ma ochotę. A takich co-raz więcej. Polski język urzędowy, polscy urzędnicy. Na ulicach rozlepione odezwy polskiej władzy, plakaty informacyjne i propagandowe. Ukazująca się polska gazeta, jedyne pismo urzędowe wśród przywożonych z Krakowa, nawet ma to odnotowane w tytule. „Dziennik Urzędowy Komisariatu Wojsk Polskich” ukazuje się regularnie co dwa dni. Redaguje go Leon Wasilewski, od końca sierpnia wspomagany przez Feliksa Perla. (…) Coraz liczniejsze grono autorów obejmuje również ludzi przebywających poza Kielcami; niezmiernie popularny w owym czasie pisarz, Jerzy Żuławski, przysyła artykuły z Jędrzejowa (gdzie jest zastępcą skarbnika komisariatu), Zosia Zawiszanka – ciągle w wywiadowczych rozjaz-dach – pisze, gdy tylko wpadnie do Kielc. Samorzutnie rozwija się obszerny dział literacki: Gustaw Daniłowski publikuje reportaże, na podstawie strzeleckich wspominków ukazując wojenne epizody. W „Dzienniku” ukazuje się pierwodruk poetyckiego cyklu Wacława Czarnockiego „Wiosna” – powstały kilka miesięcy wcześniej, sonety Bolesława Lubicza, wiersze Lambro. Codziennie w różnych miejscach odbywają się zgromadzenia, w mieście – ale także w okolicznych wsiach. Przeprowadzane są różne wiece, spotkania informacyjne, zebrania, na których mieszkańcy wybierają swych przedstawicieli do różnych rad i decydują o własnych sprawach.

…Pamiętam te rozstajne drogi. W kierunku prostym szła popołudniem szosą pińczowską nasza ostatnia kolumna. Odjeżdżał Obywatel Komendant Główny; zły, nieprzystępny, zamknięty w sobie, jak zwykle na rozstajnych drogach życia czy działania, odsuwający wszystkie żale czy myśli niewczesne suche, milczące

wyczekiwanie. W kurzu szosy widzę odchodzące bez śpiewu szeregi piechoty, widzę skromne, kołatające się tabory. Stoję w samochodzie do ostatniej chwili. Tymczasem pociąg ewakuowanych cywilów opuszcza właśnie stację Kielc. Moja droga w prawo, znowu przez Chęciny, z powrotem w zamazane kołowania polskiej polityki… (Michał Sokolnicki).

„Złociło nam życie sierpniowe, kieleckie słońce. Przeżyliśmy w Kielcach czasy, jakich od pięćdziesięciu bodaj lat żaden Polak nie przeżywał…

(Roman „Wojnicz” Horoszkiewicz)

<.>

Wybrana literatura:

- Długoszowski Wieniawa B., Wymarsz i inne wspomnienia, b.r., Wyd. LTW. - Główka J., Tadeusz Szymon Włoszek, Kronika 1914-1916, 1919. Rocznik Muzeum Narodowego w Kielcach, t. 13, 1984.- Horoszkiewicz Wojnicz R., W pierwszym pułku, Warszawa, 1933.- Kamiński K. Luboń, Dyariusz.- Kosińska E., Kosiński T., Kielce w pierwszym roku Wielkiej Wojny. Rocznik Muzeum Narodowego w Kielcach, t. 15, 1990. - Kosiński T., Kampania kielecka oddziałów strzeleckich pod dowództwem Józefa Piłsudskiego w sierpniu 1914 r. Rocznik Muzeum Narodowego w Kielcach, t. 17, 1993.- Lipiński W., Szlakiem I Brygady. Dziennik żołnierski. Warszawa, 1928.- Milewska W., Nowak J. T., Zientara M., Legiony Polskie 1914-1918. Kraków, 1998. - Moczulski L., Przerwane powstanie polskie 1914. Warszawa, 2010.- Oettingen U., Obraz Kielc w sierpniu i wrześniu 1914 roku w pamięci żołnierzy Legionów Polskich, w: Kielce i kielczanie w XIX i XX wieku. Red. U. Oettingen, Kielce, 2005. - Oettingen U., 1. Pułk Piechoty Legionów Polskich w Kielcach 19 sierpnia-10 września 1914 roku, w: Z dziejów Kielc w latach 1914-1918. Red. U. Oettingen, Kielce, b.r.- Osiecki J., Kieleckie ścieżki Józefa Piłsudskiego. Kielce, 1999.- Osiecki J., Wyrzycki S., Legionowym szlakiem. Kielce, 2008.- Piłsudski J., Moje pierwsze boje. Warszawa, 1925.- Składkowski F., S., Moja służba w Brygadzie. Pamiętnik polowy, t. 1. Warszawa, 1939.- Sokolnicki M., Rok 1914. Londyn, 1961.-Solek W., Pamiętnik legionisty. Warszawa, 1988.- Starzyński R., Cztery lata w służbie Komendanta. Przeżycia wojenne 1914-1918. Warszawa, 1937.- Strzelec- XX - 1914-1934,. 5 sierpień, 1934.- Witekowie G., P., Kalendarium Kielc i Kadrówki sierpień-wrzesień 1914, Kielce, 2004.- Włoszek T., Sz., Kronika 1914-1916, 1919. Rękopis, własność Muzeum Narodowe w Kielcach. - Wójcik Z., Józef Piłsudski (1867-1935). Zarys życia i działalności, w: Józef Piłsudski, Zeszyty Studium Nauki Społecznej Kościoła, Zeszyt Specjalny. Warszawa, 1985.

31Świętokrzyskie nr 14 (18)

Prof. dr hab. Zdzisław Jerzy Adamczyk

Żeromski. Pod rozkazami Piłsudskiego

C hociaż od śmierci Stefana Żeromskiego minęło prawie dziewięćdziesiąt lat, ciągle nie doczekał

się on rzetelnej, gruntownej, opartej na dokumentach biogra�i. Istnieją wprawdzie prace poświęcone pewnym wycinkom jego życia (na przykład młodości), ale to przecież tylko fragmenty biogra�i. Przyczyny takiego stanu rzeczy są z pewnością złożone i wielorakie, ale główna i podstawowa jest zapewne ta, że aż do roku 2001 archiwum Żeromskiego – w tym ogromny zbiór listów do niego, jego notatników oraz dokumentów osobistych: paszportów, legitymacji, zaświadczeń itp. – znajdowało się w prywatnym mieszkaniu pań Żeromskich, Anny i Moniki, wskutek czego dostęp badaczy do owego archiwum był mocno ograniczony. Jedyną osobą, która miała do niego nieskrępowany dostęp, była przyjaciółka pań Żeromskich, Hanna Mortkowicz-Olczakowa, która wykorzystywała je swoich pracach poświęconych autorowi Popiołów – prezentujących jednakże tylko wybrane fragmenty jego biogra�i.

Po śmierci Moniki Żeromskiej w 2001 r. archiwum przewiezione zostało z jej domu w Konstancinie do Zakładu Rękopisów Biblioteki Narodowej i stało się powszechnie dostępne. Stało się tak dopiero teraz, gdy twórczość (a więc i osoba) Żeromskiego budzi już mniejsze, ale to znacznie mniejsze zainteresowanie niż budziła przed laty. Dopiero teraz pojawiły się możliwości skorygowania, skonfrontowania z doku-mentami rozmaitych obiegowych opinii, legend, plotek, domysłów, przeinaczeń. Możliwość skorygowania, udokumentowania, rozszerzenia jednych – i rozstania z innymi.

Jednym z wątków w biogra�i Żeromskiego, w którym takich legend, niejasności i wątpliwości jest sporo, jest historia jego znajomości i współpracy z Józefem Piłsudskim; także udziału Żeromskiego w podej-mowanych przez Piłsudskiego akcjach polityczno--niepodległościowych, w tym i kwestia jego stosunku do Legionów. Ten wątek w przeszłości przedstawiany był nieraz stronniczo, a niekiedy traktowany był wręcz instrumentalnie, gdyż nacechowany jest ideologicznie i daje się wykorzystywać w rozmaitych politycznych walkach i utarczkach. W okresie międzywojennym do swojego obozu politycznego Żeromskiego chciało zaliczać – i politycznie dyskontować jego popular-ność – zarówno środowisko piłsudczykowskie, jak

i narodowo-demokratyczne. Po roku 1945 także trudno było o polityczną bezstronność wobec tych kwestii, bo przecież w PRL dla o�cjalnej propagandy Piłsudskie był politycznym wrogiem.

Rocznica wybuchu pierwszej wojny światowej wydaje się dobrą okazją, by spróbować ociosać mgłę, która spowija ten wątek biogra�i Żeromskiego, i skonfrontować z dokumentami dzieje współpracy Żeromskiego z Józefem Piłsudskim i jego środowiskiem politycznym od pierwszych ich kontaktów -- do czasu odzyskania niepodległości.

Dlaczego w stronę Piłsudskiego

Do skupionego wokół Piłsudskiego środowiska polskiej lewicy niepodległościowej zaprowadziła Żeromskiego jego biogra�a, w pierwszej zaś kolejności tradycje powstańcze, które u nas, w Świętokrzyskiem, były szczególnie żywe, a które do przyszłego autora Róży docierały z najbliższego rodzinnego i sąsiedzkiego otoczenia, przy tym docierały w sposób najbardziej bezpośredni, prywatny i osobisty, bo poprzez losy i opowieści osób drogich mu i bliskich.

Na temat udziału w powstaniu styczniowym ojca pisarza, Wincentego Żeromskiego nic pewnego nie wiadomo. Zapisane zostały co prawda opowieści, jak to w roku 1863 chłopi ze Strawczyna pojmali go jako współpracownika powstańców, związali i nawet wieźli do Kielc, by go wydać w ręce władz, jak na rachunek spodziewanej nagrody spili się i stracili czujność, jak Wincenty Żeromski uwolnił się z więzów, pijanych chłopów pobił, powiązał i zbaraniałych odwiózł do Kielc, a sam wrócił do domu1, ale opowieść ta nie znajduje potwierdzenia ani w zachowanych dokumentach, ani w Dziennikach, gdzie autor Sy-zyfowych prac wielokrotnie o roku 1863 pisze, ale na temat udziału ojca w powstaniu milczy. Nie ulega natomiast wątpliwości, że w powstaniu uczestniczyli liczni kuzyni, sąsiedzi i znajomi Żeromskich. W Ru-dzie Zajączkowskiej, w pobliżu Strawczyna, gdzie Stefan Żeromski się urodził, w r. 1863 gospodarował (na dzierżawie) jego wuj, Jan Saski. Tenże wuj w lutym 1 Ta barwna anegdota podana została do publicznej wiadomości przez Stanisława Piołun-Noyszewskiego w jego książce Stefan Żeromski. Dom, dzieciństwo i młodość, Warszawa 1928, s. 63-65. Książka ta, pierwsza biogra�a Żeromskiego, oparta w dużej części na wspomnieniach i innych opowieściach rodzinnych, zawiera – obok licznych informacji prawdziwych – także wiele tego rodzaju bałamuctw.

32

Żeromski. Pod rozkazami Piłsudskiego

Świętokrzyskie nr 14 (18)

1863 roku tra�ł do kieleckiego więzienia2, zaś trzej jego synowie (cioteczni bracia Żeromskiego): Zygmunt, Ksawery i Gustaw walczyli w powstaniu; najmłodszy, dziewiętnastoletni Gustaw, który uciekł do powstania z kieleckiego gimnazjum3, we wrześniu 1863 poległ w potyczce pod Seceminem. W dworze w Rudzie przez jakiś czas ukrywany był ranny w bitwie pod Małogoszczem powstaniec4; historia jego pobytu w dworze Saskich miała po latach stać się rdzeniem fabuły Wiernej rzeki. Wydarzenia te poznał zapewne Żeromski z opowiadań „ciotki Janowej”, to jest Józe-faty z Żeromskich Janowej Saskiej, rodzonej siostry ojca; w Dziennikach kilkakrotnie napomykał o jej frapujących opowieściach. W powstaniu poległ daleki kuzyn Juliusz Schmidt; inny kuzyn, Antoni Schmidt, za udział w powstaniu skazany został na zesłanie. Gdy po dwudziestu latach powrócił w rodzinne strony, Żeromski zanotował w Dziennikach pod datą 29 lipca 1883 roku:

„W kościele u Św. Katarzyny. Był tam Antoni Schmidt, wzięty na Syberią w roku 63. Powrócił w tych dniach. Miał być powieszony w powstanie, stał już na szubienicy i stryczek miał na szyi, wyrabiał bowiem trucizny, zatruwał sztylety itd. Jest aptekarzem. Powrócił patriotą tysiąc razy gorętszym, niż pojechał”.

Opowieści o powstaniu docierały do Żeromskiego z różnych stron. Dzięki zapisom w Dziennikach wiemy, że gdy latem roku 1885 roku przebywał „na kondycji” w Sieradowicach koło Bodzentyna, o niedawnej historii opowiadała mu pani Mrozińska.

„Można się zasłuchiwać – zapisał 21.08.1885 – gdy opowiada sceny z powstania, sceny, których każdy dworek, każda piędź ziemi i każde serce polskie pełne. Mówili mi o Denisowiczu, jak z papierosem w ustach szedł na śmierć, o Bezkiszkinie… Gdy siadam ot, wieczorem sam w Belwederze, opowiadania te jak sen tłoczą się w mej myśli, odbiegam od pierwotnej ekscytacji, błąkam po głuszach, grobach, pobojowiskach, spalonych chatach, stratowanych polach – marzę”.

W wiele lat potem, w Puszczy jodłowej, wspominając z perspektywy całego przeżytego życia dzieciństwo w Górach Świętokrzyskich, napisał i o tym, jak 2 Informacja potwierdzona w dokumentach. Zob. Archiwum Państwowe Kielce. Zespół 21/4. Akta Naczelnika Powiatu Kieleckiego, sygn. 55, s. 593. 3 3 Tamże. Zespół 21/21-27. Akta Naczelnika Wojennego Powiatu Kieleckiego, sygn. 80, k. 541. Tutaj m.in. informacja, że uczeń Gustaw Saski „tajemnie” i „z niewiadomych przyczyn” opuścił Kielce. 4 Tamże. Zespół 21/4 Akta Naczelnika Powiatu Kieleckiego, sygn. 55. Na s. 660-661 znajduje się tutaj datowany 28.02.1863, a więc w cztery dni po bitwie małogoskiej, następujący raport wysłany przez zastępcę wójta gminy Ruda, nazwiskiem Lange, do Naczelnika Powiatu: „Przybywszy w dniu wczorajszym do Rudy dla objęcia posady zastępcy wójta gminy Ruda, dowiedziałem się, że przywieziono człowieka niebezpiecznie ran-nego z lasu, lecz nie wiadomo, przez kogo był przywieziony, bo był zo-stawiony przy drodze pod płotem. Tam znalezionego umieszczono przez kobiety w kuchni, gdzie mu możliwa pomoc została udzieloną, a nawet po-słałem po felczera. Ma się nazywać Połubiński i pochodzić z Warszawy. Nie mogąc dla zbyt osłabionych sił jego odesłać do Kielc, mam honor do-nieść o tym Wielmożnemu Naczelnikowi z prośbą o doniesienie, jak sobie mam w tym względzie postąpić”. Na dokument ten przed laty zwróciła moją uwagę Barbara Wachowicz.

wielki wpływ na jego pojmowanie świata wywarły powstańcze legendy „z tego zapadłego kraju, gdzie jeszcze był nie wytchnął ślad stopy skrwawionej pokonanych bojowników, gdzie jeszcze ściany przy-drożnej austerii czarne były od kul i podziurawione jak rzeszoto, a każdy człowiek dojrzały, co krwawe czasy przeżył, tylko o nich mówił, kładł je w uszy moje, jak do składu, a czasem tym dzielił na części swe życie przed- i popowstaniowe”.

<.>

Inne ważne doświadczenia kształtujące sympatie i poglądy polityczne Żeromskiego związane są z jego pracą (w latach 1892-1896) w Muzeum Narodowym Polskim w Rapperswilu. Muzeum to, założone przez wychodźców z kraju po powstaniu styczniowym w Szwajcarii, to jest w miejscu bezpiecznym, z dala od państw zaborczych, gromadziło pamiątki naszej narodowej historii i kultury, przede wszystkim pamiątki naszych walk wyzwoleńczych: konspiracji, buntów, powstań, prześladowań, męczeństw… W Rapperswilu Żeromski miał wokół siebie wielu bohaterów walk z roku 1863, ludzi, którzy od lat mieszkali we Francji, Szwajcarii, Anglii, Szwecji itd., ale żyli ciągle tradycjami i wspomnieniami powstania, zaś za swą życiową misję uznali przekazywanie następnym pokoleniom nauk pły-nących z powstania. Często spotykał się w Rapperswilu z Zygmuntem Miłkowskim (w literaturze znanym pod pseudonimem Teodor Tomasz Jeż), uczestnikiem walk o wolność w czasie Wiosny Ludów, a potem w roku 1863. Inny uczestnik powstania, Henryk Bukowski, dwukrotnie ranny w powstańczych bitwach, potem emigrant mieszkający w Szwecji i wybitny antykwariusz był bezpośrednim przełożonym, a zarazem opiekunem i przyjacielem Żeromskiego.

Muzeum gromadziło pamiątki po uczestnikach walk i buntów: przedmioty należące do Tadeusza Kościuszki (a od r. 1895 także jego serce), mundury żołnierzy powstania listopadowego, kurtki zesłańców syberyjskich, szablę Mariana Langiewicza i inne pamiątki po uczestnikach powstania 1863 roku, obrazy przedstawiające różne epizody z walk o wolność, jak np. płótno francuskiego malarza T. Robert-Fleurego Masakra Polaków w Warszawie w r. 1861 czy Antoniego Piotrowskiego Rozstrzelanie powstańca na stokach Cytadeli Warszawskiej. W muzeum przechowywano i wystawiano – jak relikwie – pamiątki po narodowych męczennikach: kartkę pisaną przez Józefa Toczyskiego na kilka godzin przed powieszeniem na stokach Cytadeli w dniu 05.08.1864 czy podobnego rodzaju pamiątki po Teo�lu Wiśniowskim, żołnierzu powstania listopadowego a następnie uczestniku konspiracji powstańczej w Galicji, w r. 1846 dowódcy oddziału powstańczego, 31.07.1847 powieszonym we Lwowie z wyroku władz austriackich: list napisany przez Wiśniowskiego dwie godziny przed straceniem, a także jego miniaturę, włosy i kawałek drzewa szubienicy.

33

Żeromski. Pod rozkazami Piłsudskiego

Świętokrzyskie nr 14 (18)

Czy taka lekcja historii mogła nie wpływać na uczucia i poglądy przyszłego autora Róży?

<.>

Poglądy społeczne i polityczne Żeromskiego kształtowało także nałęczowskie środowisko ro-dzinne jego narzeczonej i niebawem żony, Oktawii z Radziwiłłowiczów Rodkiewiczowej. Pod koniec XIX w. w Nałęczowie znalazło się wielu dawnych powstańców, wielu zesłańców, którzy po powrocie z Syberii tutaj osiedi na stałe. Ojczym Oktawii, dr Konrad Chmielewski, w okresie przygotowań do powstania aresztowany i zesłany na kilka lat na Syberii, gdy wrócił do kraju – wraz z innymi lekarzami-zesłańcami, drem Fortunatem Nowickim i drem Wacławem Lasockim – zorganizował w Na-łęczowie Zakład Leczniczy i kierował nim. Szefem administracyjnym Zakładu był inny były powstaniec i zesłaniec Henryk Rodkiewicz, od r. 1887 (do swej śmierci w r. 1889) pierwszy mąż Oktawii.

Przyszła żona Żeromskiego, a także jej bracia dorastali w atmosferze czci dla powstania i powstań-ców, co niewątpliwie zbliżało ich do środowiska lewicy niepodległościowej. Starszy brat Oktawii, dr Rafał Radziwiłowicz, wybitny psychiatra, od r. 1891 ordynator w szpitalu dla umysłowo chorych w Tworkach pod Warszawą, oddawał nawet usługi ludziom zaangażowanym w działalność patriotyczną. Niejednego zagrożonego wysokim wyrokiem ratował przed więzieniem czy zsyłką, urzędowo zaświadczając o jego niepoczytalności. Gdy w roku 1900 Józef Piłsudski został aresztowany i osadzony w Cytadeli Warszawskiej i gdy zdecydował się symulować chorobę umysłową, by dostać się do szpitala psychiatrycznego, skąd łatwiej było zorganizować ucieczkę, fachowych rad w sprawie owej symulacji przekazywał mu – za pośrednictwem łączniczki z PPS – właśnie Radziwiłłowicz.

Być może poprzez żonę lub szwagra osobiście poznał się Żeromski – jeszcze przed rokiem 1900 - z Józefem Piłsudskim.

W napisanym w wiele lat później, bo w r. 1919 O Adamie Żeromskim wspomnieniu opowiada Żeromski, że gdy pracował w Warszawie w Bibliotece Ordynacji Zamojskiej, w jego służbowym mieszkaniu przy ul. Żabiej 4 nieraz nocowali przyjeżdżający konspi-racyjnie do Warszawy – z walizkami wypełnionymi świeżo wydrukowanymi przez nich egzemplarzami „Robotnika” – „Edmund”, czyli późniejszy prezydent Stanisław Wojciechowski, albo „Ziuk”, czyli Józef Piłsudski. Żeromscy mieszkali przy Żabiej od połowy 1898 r., więc te wizyty i noclegi mogły przypadać na lata 1898-1900. Bliższych okoliczności poznania się Żeromskiego z Piłsudskim jednak nie znamy.

<.>

Pod sam koniec XIX wieku na ziemiach polskich zaczęły się krystalizować dwa główne nurty i obozy ideowo-polityczne: narodowo-demokratyczny oraz socjalistyczny, które przez następne dziesięciolecia miały kształtować i zamykać w formy organizacyjne nasze aspiracje narodowe. Wcześniej, nim ten społeczny proces krystalizacji się rozpoczął, środowiska patriotyczne głosiły dosyć ogólne hasła niezgody na niewolę, buntu przeciwko zaborcom, wrażliwości społecznej, pracy dla kraju, postępu itd. Pod koniec życia, wspominając tamtą epokę współdziałania i współpracy późniejszych „endeków” z późniejszymi „socjałami”, Żeromski napisał, iż „było to bytowanie jak gdyby w wysokich górach, u tego samego lodowca, skąd z czasem – z tychże kropel, we dwie przeciwne strony świata miały popłynąć samoistne, odmienne rzeki”5.

Od mniej więcej połowy lat dziewięćdziesiątych XIX w. te dwie rzeki zaczęły płynąć ku odmien-nym celom. Dla ideologów „narodowych” celem najważniejszym było budowanie jedności ideowo--politycznej społeczeństwa polskiego, rozdzielonego teraz i bytującego w trzech państwach zaborczych – z wykorzystaniem wszelkich możliwości działań legalnych i przy wyrzeczeniu się myśli o buntach czy powstaniach, przynajmniej w dającej się przewidzieć przyszłości. Dla działaczy tworzącego się ruchu socjalistycznego celem było dążenie do odbudowy państwa (w sprawiedliwym kształcie społecznym), a drogą do tego celu prowadzącą – bunty i walka z zaborcą; przede wszystkim z Rosją. Tę odmienność dążeń świetnie ujawni się latem 1904 roku, w czasie wojny rosyjsko japońskiej, kiedy to Roman Dmowski i Józef Piłsudski równocześnie (chociaż nie razem) udadzą się do Tokio. Piłsudski – by z władzami Japonii rozmawiać o możliwości nawiązania współpracy wojskowej i o podjęciu antyrosyjskiej działalności dywersyjnej, a Dmowski, by paraliżować te zabiegi, by przekonywać Japończyków o nierealności i szko-dliwości takich planów. Żeromskiemu – ze względu na wcześniejsze doświadczenia i tradycje powstań-czo-niepodległościowe, także zresztą i ze względu na hasła sprawiedliwości społecznej i troski o interesy najbiedniejszych – znacznie bliżej niż do ruchu „narodowego” było do socjalistów, do Piłsudskiego i jego środowiska. Aż do roku 1918 z tym środowiskiem będzie współpracował, chociaż nie zawsze będzie to współpraca łatwa.

Apel o broń

Pierwszą próbą bliskiej współpracy miało być – w początkach roku 1905 – wystosowanie do społeczeństwa apelu o składanie pienięż-nych o�ar na rzecz przyszłej walki powstańczej, o zbieranie pieniędzy na broń. O inicjatywie tej wiadomo od dawna. W roku 1919 pisał o niej 5 S. Żeromski, Marian Abramowicz, „Przegląd Warszawski” 1925, z. 40 (styczniowy),

34

Żeromski. Pod rozkazami Piłsudskiego

Świętokrzyskie nr 14 (18)

Żeromski we wspomnieniu Na broń…6; w latach jeszcze późniejszych dwukrotnie opowiadał o niej Michał Sokolnicki, który z upoważnienia Piłsud-skiego apel do społeczeństwa przygotowywał i z tej racji kontaktował się nieraz z Żeromskim7. Wspomnienia – zwłaszcza zapisywane po kilku czy kilkunastu latach – mają jednak tę właściwość, że nie we wszystkich szczegółach bywają ścisłe; tak też jest i z przywoływanymi wyżej wspomnie-niami Żeromskiego i Sokolnickiego. Na szczęście zachowały się (publikowane tutaj po raz pierwszy) dokumenty odnoszące się do omawianej akcji, jak np. telegram Piłsudskiego do Żeromskiego, list do Żeromskiego napisany przez Sokolnickiego z upoważnienia Piłsudskiego itp. Dokumenty te nie tylko pozwalają skorygować omyłki, jakie wkradły się do wspomnień, ale także poszerzają i wzbogacają wiedzę o planowanej akcji.

<.>

Projekt wystosowania apelu w sprawie gromadzenia funduszów na broń dla przyszłej polskiej armii po-

6 S. Żeromski, Na broń…, „Pobudka” (Lwów) 1919, nr 22 i 23; 29.06 i 06.07. 7 M. Sokolnicki, O spotkaniu Piłsudskiego z Wyspiańskim, „Droga” 1923, nr 5 (11) – sierpień; s. 12-17. Tenże: Czternaście lat, Warszawa 1936, s. 146-152. Michał Sokolnicki (1880-1967) – związany z PPS dzia-łacz niepodległościowy, publicysta i historyk, później także dyplomata. Zawiązana wówczas znajomość Sokolnickiego z Żeromskim przetrwała wiele lat; jej świadectwem jest bogata ich wzajemna korespondencja.

wstańczej nie wynikał z programu działań, przyjętego przez jakieś gremia partyjne PPS, był raczej na poły prywatnym pomysłem Piłsudskiego, rodzajem wstęp-nego rozpoznania gotowości społeczeństwa polskiego do poparcia takiej inicjatywy. Ze wspomnień Michała Sokolnickiego wynika, iż pomysł ten narodził się w trakcie jednej ze wspólnych z Piłsudskim podróży koleją z Krakowa do Zakopanego:

„Zapytany przeze mnie – pisał Sokolnicki – o techniczne możliwości powstania, Piłsudski w ścisłej tajemnicy powiedział […], że dla niego główną przeszkodą w rozwinięciu praktycznych działań przygotowawczych jest brak pieniędzy. […] On zatem, Piłsudski, staje wobec dylematu wytwo-rzenia jakiegoś prądu w opinii publicznej, jakiegoś odruchu wśród czołowych w społeczeństwie ludzi, który by doprowadził do zorganizowania podatku społecznego na powstanie. Pieniądze są zawsze

rzeczą drażliwą, wymagającą zaufania i potrzebującą kontroli. Jedynym sposobem byłoby znalezienie ludzi mających autorytet w narodzie, autorytet imienia i charakteru, którzy by wzięli na siebie wobec społeczeństwa odpowiedzialność za zbierane pieniądze. Takich ludzi i takie autorytety Piłsudski widzi wśród znakomitych pisarzy polskich, artystów i poetów: ci bowiem z jednej strony, jako ludzie uduchowieni, odczuwają głębiej niż inni poniżenie niewoli, z drugiej zaś strony, dzięki specjalnemu stanowi

List Michała Sokolnickiego do Stefana Żeromskiego z 1905 r. Ze zb. BN w Warszawie

35

Żeromski. Pod rozkazami Piłsudskiego

Świętokrzyskie nr 14 (18)

rzeczy w Polsce, odgrywają w oczach społeczeństwa rolę przewodników i proroków. Należałoby zatem zorganizować coś w rodzaju komitetu z ludzi o tych właśnie wrażliwych duszach i głośnych nazwiskach i takiemu komitetowi Piłsudski powierzyłby patronat nad zorganizowaniem składek na zbrojenie Polski […].

W takich okolicznościach przystąpiłem w ciągu lutego 1905 do wykonania powierzonego mi przez Piłsudskiego zadania. […] W akcji tej miał mi dopomagać z PPS Paweł Jankowski, doktór medycyny z Lublina, przebywający wówczas stale w Zakopanem, oraz należący również do partii doktór Józef Łuczyński, wybitny lekarz-neurolog z Warszawy. Do inicjatywy naszej przystąpił i rozszerzył ją niebawem Stefan Żeromski. […] Razem z Żeromskim ułożyliśmy listę ludzi mających zawiązać komitet i na czoło tych ludzi obok Żeromskiego wysunęliśmy Stanisława Wyspiańskiego i Stanisława Witkiewicza. Misji rozmowy z Wyspiańskim podjął się Żeromski, ja miałem wyjechać w najbliższym czasie do Witkiewicza, bawiącego w Lovranie”8.

Żeromski opowiadał trochę inaczej:„W marcu 1905 roku w grupie spiskowców, której

przewodnikiem był Józef Piłsudski, powzięty został zamiar tworzenia wojska polskiego. […] W małej izdebce na piętrze willi Jordanówka w Zakopanem Józef Piłsudski zażądał ode mnie, bym wraz z kilkoma osobami podpisał odezwę wzywającą cały naród do składania o�ar pieniężnych na broń dla armii, której zawiązki będą tworzone – bym wystosował list do Stanisława Witkiewicza, skłaniający go do podpisania tejże odezwy, i bym udał się osobi-ście do Stanisława Wyspiańskiego i przekonał go o konieczności podpisania się również”9.

Jeśli do tej rozmowy doszło w willi Jordanówka, to z pewnością nie w marcu 1905 lecz wcześniej, może jeszcze pod koniec roku 1904, bo to wówczas Piłsudski mieszkał w Jordanówce (dziś już nieistniejącej willi przy górnych Krupówkach); potem, w lutym roku 1905, Piłsudski także krótko mieszkał z Zakopane, lecz nie w Jordanówce, ale przy ul. Ogrodowej: Żeromski – od kwietnia 1904 r. mieszkał w Zakopanem przy ul. Zamoyskiego 11.

Także nieliczne zachowane dokumenty świadczą, że idea wystosowania apelu do społeczeństwa narodziła się jakiś czas przed marcem 1905 r.

Wygląda na to – po pierwsze – iż ludzie z otoczenia Piłsudskiego (może wspomniany wyżej Sokolnicki) wcześniej próbowali wybadać, czy Wyspiański gotów jest złożyć pod przygotowywanym apelem swój podpis, a po drugie – iż i Żeromski wcześniej namawiany był, by z Wyspiańskim na temat apelu do społeczeństwa rozmawiał i że się przed taką rozmową wzbraniał. Zachował się wysłany z Krakowa

8 M. Sokolnicki, Czternaście lat, s. 146-147 i 151-152..9 S. Żeromski, Na broń…, „Pobudka” 1919, nr 23 (6 lipca); utwór ten prze-drukowywany był w tomie Wspomnień Żeromskiego.

23.02.1905 telegram Piłsudskiego do Żeromskiego; jego treść jest następująca: „Podpis W. niepewny. Oczekujcie listu Józef”10. Inicjałem W. Piłsudski oznaczył tutaj na pewno Wyspiańskiego, a zapowia-dany list – w dwa później, tj. 25.02.1905, w imieniu Piłsudskiego napisał z Krakowa do Żeromskiego Sokolnicki. Pisał on:

„Kochany Panie. Po rozmowie z Józefem przy-puszczam jeszcze jeden szturm: czyby Pan nie mógł, mimo wszystko, co przeciw temu przemawia, rzucić szare pewno i wiatru pełne Zakopane i – przyjechać, tak na przykład – jutro? Sądzą tu wszyscy, że pozyskanie W. dałoby się osiągnąć tylko przez Pana. Bardzo więc pragniemy Pańskiego przyjazdu, o ile naturalnie stan zdrowia nie staje Panu na przeszkodzie. […] ”11.

Telegram i list poskutkowały; wiadomo, iż Żeromski przyjechał z Zakopanego do Krakowa 27.02.1905. Dziennik „Czas” prowadził wówczas rubrykę Przyje-chali do Krakowa (drukowaną codziennie w wydaniu porannym pisma), gdzie odnotowywano nazwiska gości zatrzymujących się w krakowskich hotelach; tenże „Czas”, w nrze 48 z wtorku 28 lutego 1905 r. podał, iż w Hotelu Pollera zamieszkał „Stefan Żeromski z Zakopanego”; wynika z tej notatki, iż Żeromski przyjechał do Krakowa 27 lutego, więc do Wyspiańskiego udał się zapewne nazajutrz; tę samą datę wizyty (28 lutego) podał także Wyspiański w swym raptularzu z 1905 roku.

10 BN, rkps akc. 17 218, t. 28.Telegram ten, podobnie, jak inne przywo-ływane tutaj dokumenty rękopiśmienne, nie był dotychczas publikowany.11 BN, rkps akc. 17 218, t. 36.

Piłsudski w okresie konspiracji Fot. ze zb. J. Osieckiego.

36

Żeromski. Pod rozkazami Piłsudskiego

Świętokrzyskie nr 14 (18)

Nie była to misja łatwa. Żeromski wyznaje, że gdy stanął pod drzwiami mieszkania Wyspiańskiego, przeżywał wewnętrzny dramat.

„Słuchając gwaru małych dzieci – napisał w swym wspomnieniu – śmiechu ich i płaczu, dochodzących z wnętrza, nie mogłem długo udźwignąć ręki, żeby ją położyć na klamce. Miałem za chwilę powołać do walki tego wizjonera, niemal kończącego życie, kazać mu wyjść z domu, stawać w szeregu, gdy nie może ścian swej ogrzanej izby opuścić – może go pozbawić dachu nad głową, może go skazać na więzienie, może na wygnanie”.

Wyspiański zgodził się złożyć swój podpis pod apelem, o�arował także, jako własny wkład �nansowy, kilkanaście swych obrazów i inne prace. Po rozmowie z nim Żeromski udał się do Piłsudskiego i zdał z niej sprawozdanie. Następnego dnia Piłsudski i Sokolnicki mogli sami z Wyspiańskim rozmawiać12.

Udział Żeromskiego w akcji „na broń” nie ograniczył się do tej jednej wizyty. Do podpisania się pod apelem miał jeszcze przekonać Stanisława Witkiewicza, który wówczas, ze względu na stan zdrowia, mieszkał w Lovranie nad Adriatykiem, czyli w dzisiejszym Lovranie w Chorwacji. Tam nie mógł się wybrać, więc napisał do Witkiewicza, zapewne wkrótce po swej rozmowie z Wyspiańskim, list:

12 O rozmowie tej Sokolnicki napisał w artykule drukowanym w „Drodze” (zob. przyp. 7).

„Szanowny i Drogi Panie. Tak już dawno zbierałem się pisać, że zdołałem zgromadzić materiału na tom w stu stronicach. Tymczasem życie nas batem pędzi: poprzewracały się wszystkie ustalone formy życia, wszystkie zajęcia, a nawet wyobrażenia. Nie wiem, czy do Drogiego Pana dochodzą odgłosy tego, co się dzieje w Królestwie i Rosji. Wkrótce po tym liście zjawi się w Lovranie p. Michał Sokolnicki, młody historyk, polityk i esteta. On żywym słowem wyjaśni mnóstwo zjawisk, przekręconych lub pominiętych przez gazety. Oprócz tego przedstawi pewien określony program działań na najbliższy czas i podda go pod sąd i orzeczenie Szanownego Pana. Nie mogę tutaj, ze względu na krótkość czasu i nawał roboty rozpisywać się o tym wszystkim, zresztą byłoby to zbyteczne – wobec żywego przedstawienia, które uczyni pan Sokolnicki”13.

Na przedstawione mu propozycje Witkiewicz zareagował inaczej niż Wyspiański. Odmówił poparcia akcji, a w liście do Żeromskiego, datowanym 13.03.1905, tak wyjaśnił swoją decyzję:

„Był u mnie p. S [okolnicki]. Rozmówiłem się z nim prosto i szczerze. […] Za dużo pamiętam żywej polskiej historii, żebym nie wiedział, co są warci w czynie ludzie o znanych nazwiskach. […] Co warte moje nazwisko w organizacji instytucji �nansowej – moje, który się wikłam w rachunkach z praczką, nie mam trzech halerzy majątku i nic się nie znam na takiej 13 Zob. S. Żeromski, Pisma zebrane pod red. Z. Golińskiego. T. 37. Listy 1905-1912. Oprac. Z. J. Adamczyk, Warszawa 2006, s. 10.

Telegram Piłsudskiego do Żeromskiego BN rkps, t. 28 Fot. Z. J. Adamczyk

37

Żeromski. Pod rozkazami Piłsudskiego

Świętokrzyskie nr 14 (18)

sprawie. Idea jest dobra, ale trzeba, żeby ją wykonali ludzie, którzy ją powzięli, żeby się stworzyły nowe autorytety, których powaga będzie opierać się właśnie na zdolności zorganizowania i prowadzenia podobnego zakładu”14.

Ostatecznie do ogłoszenia apelu nie doszło.*W sprawie tej nie wszystko jest jasne. Być może

w związku z nią pozostaje pewien niezbadany epizod w biogra�i Żeromskiego: jego otoczona tajemnicą podróż z Zakopanego do ogarnięty wrzeniem re-wolucyjnym Warszawy w początkach roku 1905, krótko przed spotkaniami z Wyspiańskim, Piłsudskim i Sokolnickim w sprawie apelu o broń. Wiadomo, że od października 1903 do połowy kwietnia 1905 r. Żeromski mieszkał nieprzerwanie w Zakopanem, skąd w początkach 1905 r. – nie wiadomo kiedy dokładnie, nie wiadomo na jak długo ani w jakim celu – wyjechał do Warszawy. Nie wspominają o tym wyjeździe biogra�e Żeromskiego, nie odnotowuje go Kalendarz życia i twórczości, skrupulatnie rejestrujący wszystkie jego podróże. Informacje na ten temat pojawiają się jedynie w dwóch listach napisanych przez Żeromskiego już po powrocie z Warszawy do Galicji. W liście do Stanisława Witkiewicza napisanym zapewne 16.02.1905 informował on, że „dwa tygodnie temu” ledwie uniknął „na Nowym Świecie i Chmielnej kolby, kuli i pałasza”15, a 22.02.1905 zwierzał się Sławie Pruszyńskiej, iż „w tym czasie” wyjeżdżał „na dłużej” z Zakopanego16. Termin tej podróży, tak bliski rozmowom w sprawie apelu „na broń”, a także dyskrecja, jaką została otoczona, upoważnia do domysłu, że mogła być jakoś związana z omawianą tutaj akcją.

Czasy wojenne – niedoszła wyprawa do Kielc

Mimo �aska składkowej akcji „na broń” kontakty Żeromskiego z Piłsudskim trwały nadal. Na pewno w kwietniu 1909 r. spotkali się (a może spotykali się) w Lovranie, chociaż znowu zbyt wielu informacji na ten temat nie posiadamy.Wiadomo, iż Żerom-ski, na kategoryczne żądanie lekarzy, w marcu 1909 roku wyjechał do Lovrany z żoną i synem – i zamieszkał w prowadzonym przez Polkę, Sidonię Romańczuk-Gadomską, pensjonacie Villa Centrale, tym samym, w którym mieszkał Stanisław Witkiewicz. Przybył tutaj między 22 a 25 marca17, powrócił zaś do kraju w samym końcu kwietnia lub raczej 14 Zob. Z. J. Adamczyk, Apel o broń, „Wiadomości Kulturalne” 1996, nr 38.15 S. Żeromski, Pisma zebrane. T. 37, s. 7-8.16 Tamże, s. 9. 17 Stanisław Witkiewicz w liście z 22.03.1909 pytał mieszkającego wów-czas w Krakowie syna: „Czy nie widujesz pp. Żerom [skich?] Tu przychodzą ich listy, ale od nich bezpośredniej wiadomości nie ma. Pani Romańczukowa w wielkich wątpliwościach, czy oni mają tu mieszkać i czego potrzebują”, a 25 marca pisał do syna, iż „ze dworu ciągle dźwięczy głosik Adasia”. Zob. S. Witkiewicz, Listy do syna. Oprac. B. Danek-Wojnowska i A. Micińska, Warszawa 1969, s. 398-399.

w pierwszych dniach maja 1909 r.18 Kilka tygodni wcześniej do pobliskiej Abbazii (dziś chorwacka Opatija) przybył na wypoczynek (najpierw sam, potem dołączyła do niego żona Maria) Józef Piłsudski. Przyjeżdżał (zapewne także z żoną) w odwiedziny do Witkiewicza, którego wysoko cenił i z którym był spokrewniony; systematycznie też pisywał listy do Aleksandry Szczerbińskiej, z którą łączył go miłosny związek i która została potem jego drugą żoną. W dniu 05.04.1809 napisał do niej:

„Wczoraj […] cały prawie dzień spędziłem z Żeromskim i Witkiewiczem. Tego pierwszego staram się rozruszać i znów na naszą wiarę nawrócić, na różne sposoby go skłaniam ku militaryzmowi, gadam mu komplementy, że jest największym batalistą itd. (co zresztą o tym batalizmie zupełnie szczerze jestem przekonanym i pomimo że on się rumieni, gdy go porównywuję z Tołstym, i skromnie usuwa od siebie ten zaszczyt, jednak utrzymuję, że Żer [omski] lepiej się zna na wojnie niż Tołstoj, chociaż ten był sam o�cerem”19.

W tym okresie, w czasie od upadku rewolucji 1905-1907 roku do wybuchu pierwszej wojny światowej, stosunki Żeromskiego ze środowiskiem piłsudczyków nie układały się najlepiej, gdy jednak wybuchła wojna i gdy w Galicji powstały Legiony, autor Popiołów zgłosił się pod rozkazy Piłsudskiego – w dosłownym tego określenia znaczeniu.W życiu Żeromskiego był to okres szczególnie trudny; od wiosny 1913 r. miał

18 Jeszcze 29.04.1909 Emila Herse pisała do Żeromskiego z pobliskiej Abbazii (dziś chorwackiej Opatii), adresując kartkę: Pension Centrale w Lovranie (BN, rkps akc. 17 218, t. 13), ale dzień później córka Oktawii, Henryka Witkiewiczowa, w kartce do Adasia z 30.04.1909, także jeszcze adresowanej do Lovrany, napisała m.in.: „Będę już teraz do Was pisać do Krakowa” (Muzeum S. Żeromskiego w Nałęczowie, sygn. 40/935). 19 Zob. W. Jędrzejewicz, W. Cisek, Kalendarz życia Józefa Piłsudskiego 1867-1935. T. 1. 1867-1918, Wrocław 1994, s. 203.

Żeromski 1909, portret K. Mordasiewicza, fot. ze zb. autora

38

Żeromski. Pod rozkazami Piłsudskiego

Świętokrzyskie nr 14 (18)

(pod opieką, a także na utrzymaniu) dwie rodziny: żonę Oktawię i syna Adama oraz rodzinę nową – znacznie od siebie młodszą partnerkę życiową Annę Zawadzką i córkę Monikę Żeromską. Wybuch wojny zaskoczył go – właśnie z Anną i Moniką – w Wyżnich Hagach po słowackiej stronie Tatr, zdołał jednak, z rocznym dzieckiem, przyjechać furmanką przez Zakopane i Myślenice do Krakowa – i zaraz oddał się do dyspozycji Piłsudskiego. W napisanym dziesięć lat później liście do Tadeusza Łopalewskiego określił to zdarzenie tak: „Stawiłem się u komen-danta Piłsudskiego, a on polecił mi jechać do Kielc. Wstąpiłem tedy do Legionów i wyjechałem wraz z drem Kotem w dniu przysięgi legionowej przez legionistów w Kielcach”20.

Wyjazdowi temu wypada poświęcić nieco więcej uwagi. Zachowało się uzyskane przez Żeromskiego urzędowe pozwolenie na podróż furmanką z Zakopa-nego do Krakowa – wystawione 22.08.1914 r. przez naczelnika gminy Zakopane Wincentego Regieca, a następnie potwierdzone (24.08.1914) przez inspektora zakopiańskiej stacji klimatycznej Grabczyńskiego i (29.08.1914) przez starostę w Nowym Targu Gro-deckiego; można stąd wnosić, iż z nową rodziną przyjechał z owych Wyżnich Hagów (przez Zakopane) do Krakowa 29 lub 30 sierpnia 1914 r. Zaraz też, 30 sierpnia, na odkrytej kartce pocztowej napisał do mieszkającej w Zakopanem żony:

„Droga Tusiu! Przyjechałem szczęśliwie do Krakowa przez Myślenice. Jestem zdrów i myślę na parę dni pojechać do Kielc, żeby zobaczyć miasto rodzinne.

20 List do Tadeusza Łopalewskiego z 22.09.1925. PZ 39 502-505.

Teraz wyrabiam sobie urzędowe przepustki, co zabiera dużo czasu […] ”21

Więcej informacji o tej planowanej podróży do Kielc podał w następnej kartce do żony, wysłanej z Krakowa 3 września:

„Jutro albo pojutrze pojadę do mego rodzinnego miast. Będę tam niedługo i wrócę tutaj, a także do Zakopanego. Wszystko, co zobaczę i przeżyję, opowiem, bo teraz pisać nie sposób. Tam jest zupełnie bezpiecznie, kursuje autobus, jak z Paris-Plage do Golfu. Mnóstwo tu ludzi, rwetes i czytanie gazet. Wiele czasu zajęło wyrobienie przepustki urzędowej, którą już posiadam”22.

Warto zwrócić uwagę, iż Żeromski nic tutaj nie mówi o celu podróży; w liście z 3 września nie pada nawet nazwa Kielc; mowa jest tylko o jeździe do „rodzinnego miasta” i że „tam” jest zupełnie bezpiecznie. Musi zastanawiać taka konspiracja w tekście wysyłanym wprawdzie na odkrytej kartce pocztowej, ale przecież w obrębie Galicji, bo z Krakowa do Zakopanego. Żeromski – na prośbę lub polecenie Piłsudskiego – wybierał się do Kielc, by swą obecnością uświetnić zaplanowaną przez Piłsudskiego na 05.09.1914 uroczystość składania przysięgi wojskowej przez stacjonujące tutaj oddziały legionowe. Swoją pisar-ską popularność, swój wielki społeczny i moralny autorytet oddawał sprawie Legionów i Piłsudskiego. Tak jak to po latach napisał do Łopalewskiego: 21 Kartka zaadresowana jest: Zakopane/Bystre, dom Chrobaka/Wielmożna Pani/Oktawia Żeromska. Stempel poczty krakowskiej z wyraźną datą: 31 VIII 14. Cały list – zob. S. Żeromski, Pisma zebrane. T. 38. Listy 1913-1918, Warszawa 2008, s. 280-281.22 Tamże, s. 283-284.

Wymarsz Pierwszej Kompanii Kadrowej. Pocztówka ze zb. St. Wyrzyckiego

39

Żeromski. Pod rozkazami Piłsudskiego

Świętokrzyskie nr 14 (18)

„Stawiłem się u komendanta Piłsudskiego, a on polecił […] jechać do Kielc”. Uroczystość złożenia przysięgi była przez austriackie władze polityczne i wojskowe akceptowana, a nawet wręcz oczekiwana, skąd więc taka ostrożność w informowaniu czy wręcz konspiracja w liście do żony? Nie można wykluczyć, iż zachowywał się tak na życzenie Piłsudskiego, który projektowaną uroczystość w Kielcach, lub przynajmniej jej datę, mógł chcieć utrzymywał w tajemnicy – ale domysł taki nie ma zbyt mocnych podstaw. Przecież przyjazd Żeromskiego do Kielc i cała uroczystość składanie przysięgi miała charakter propagandowy,

więc tutaj dyskrecja była najmniej potrzebna. Praw-dopodobniejszy wydaje się domysł inny.

Jak wiadomo, tworząc polskie oddziały i wysyłając (06.08.1914) z Krakowa do Kielc i dalej na pół-noc pierwszą kompanię kadrową, Piłsudski dążył do wzniecenia antyrosyjskiego powstania na terenie Kongresówki; kompanię kadrową i wysyłane w ślad za nią następne oddziały traktował jako zalążek niepodległej armii polskiej, a administrację wkraczającą na tereny zajęte przez legionistów – jako zalążek przyszłej polskiej administracji państwowej. Posunął się nawet do politycznego blefu. Ogłosił, iż w Warszawie

Panorama Kielc Pocztówka sprzed I wojny ze zb. Krzysztofa Lorka

Żeromski z rodziną 1913 r.

40

Żeromski. Pod rozkazami Piłsudskiego

Świętokrzyskie nr 14 (18)

powstał zakonspirowany Rząd Narodowy, wydawał nawet manifesty i odezwy i podpisywał się pod nimi jako dowódca wojsk polskich podporządkowanych temu Rządowi Narodowemu, który – jak wiemy – nigdy nie został utworzony. Być może, uwierzywszy w te pozory, Żeromski sądził, iż podróż do Kielc jest częścią jakiejś akcji polityczno-wojskowej nieakceptowanej przez władze austriackie – i stąd taka jego ostrożność w liście do żony… Ale to tylko domysł. Tej zagadki w sposób pewny nie sposób chyba rozwiązać. Da się natomiast objaśnić inne dziwne informacje zawarte w owym liście – na przykład wiadomość o stałej – w roku 1914! – komunikacji autobusowej między Krakowem i Kielcami.

W końcu sierpnia i początku września 1914 r. krakowskie gazety pisały o uruchomieniu regularnej linii autobusowej między Krakowem a niedawno wyzwolonymi od Rosjan Kielcami. W dniu 27.08.1914 „Nowa Reforma” doniosła, iż do Krakowa przyjechał, przywożąc rannych żołnierzy austriackich, zarekwiro-wany przez legionistów za kordonem autobus, jeszcze niedawno kursujący między Kielcami a Chmielnikiem i Buskiem. W dniu 03.09.1914 autobus przyjechał znowu do Krakowa. W drogę powrotną do Kielc miał wyruszyć (z Rynku) jeszcze tego samego lub następnego dnia, gdy tylko zbierze się dostateczna liczba podróżnych; podróż do Kielc miała trwać 10 godzin, a opłata za przejazd wynosić 10 rubli. Rok wcześniej, w sierpniu 1913 r., Żeromski przebywał z żoną i synem w Normandii, w miejscowości Le Touquet-Paris-Plage, w pobliżu której znajdowało się znane pole golfowe Gol¼ du Touquet, połączone z Paris-Plage komunikacją autobusową.

Analogia, na którą powołuje się w Żeromski w swym liście, wydaje się mocno naciągnięta; z Paris-Plage

do Golfu było raptem parę kilometrów – z Krakowa do Kielc ponad 120.

W podróż do Kielc wyruszył Żeromski – samo-chodem należącym do władz legionowych – w nocy z 4 na 5 września, ale do celu nie dotarł. Informacje na ten temat tej parogodzinnej podróży pochodzą – znowu – z jego listów; z listu do żony, pisanego zaraz po powrocie do Krakowa – oraz z cytowa-nego już wyżej listu do Tadeusza Łopalewskiego. W dniu 05.09.1914 napisał do żony:

„Droga Tusiu! Dziś w nocy wyjechałem do Kielc, ale koło Michałowic zepsuł się mój wóz i mimo rozmaity starań, żeby go naprawić, nie udało się, musiałem wrócić”23.

W dniu 22.09.1925 w li ście do Tadeusza Łopalewskiego:

„Stawiłem się u komendanta Piłsudskiego, a on polecił mi jechać do Kielc. Wstąpiłem tedy do Legionów i wyjechałem wraz z drem Kotem w dniu przysięgi złożonej przez legionistów w Kielcach. Opisał tę moją drogę żołnierz legionowy Wójcikowski, który nas eskortował, ale w jakiej to było gazecie, nie pamiętam. Nie dojechałem do Kielc, gdyż po drodze zepsuł się automobil i o mało przy tej okazji nie utraciłem życia, gdyż zaczął gwałtownie cofać się z góry po wysokim nasypie drogowym. Zresztą dowiedziawszy się o treści i wyczytawszy tekst przysięgi, już się tak do tych Kielc nie kwapiłem”24.23 Tamże, s. 284-285.24 S. Żeromski, Pisma zebrane. T. 39. Listy 1919-1925, Warszawa 2019, s. 502. Żeromski pisze w tym liście: „Wstąpiłem tedy do Legionów”, bo wyjazd na uroczystą przysięgę do Kielc faktycznie był aktem włącze-nia w sam środek żywego wówczas społecznego ruchu – cza jednak było to także formalne wstąpienie do wojska i przywdzianie munduru? Jak da-lej się okaże, takie formalne powołanie do służby nastąpiło 25.10.1914, a więc niemal dwa miesiące później – w związku z innym planowanym służbowym wyjazdem Żeromskiego w sprawach legionowych. Gdyby przed wyjazdem do Kielc formalnie wstąpił do Legionów – po cóż miałby być

Michałowice - granica zaborów Pocztówka ze zb. St. Śliwy

41

Żeromski. Pod rozkazami Piłsudskiego

Świętokrzyskie nr 14 (18)

Tutaj też potrzebne są objaśnienia.Legioniści w Kielcach (podobnie jak dzień wcześniej

w Krakowie) przysięgali „wierność i posłuszeństwo” nie żadnym polskim instytucjom, lecz „Najjaśniejszemu Monarsze Cesarzowi Austrii Franciszkowi Józefowi I”; taka rota przysięgi wywołała wówczas dość powszechne rozczarowanie. Jeden z wymienionych tutaj towarzyszy podróży Żeromskiego, dr Stanisław Kot (1881-1975) – potem wybitny historyk kultury i oświaty, profesor UJ – w czasie pierwszej wojny światowej był działaczem politycznym, wysokim urzędnikiem w Naczelnym Komitecie Narodowym, kierownikiem Biura Prasy i Propagandy w Depar-tamencie Wojskowym NKN (wkrótce potem zabiegał u Żeromskiego o teksty dziennikarskie bądź literackie propagujące idee legionowe); wyjazd z Żeromskim do Kielc mieścił się z pewnością w zakresie jego obowiązków służbowych. Drugim towarzyszem podróży był urodzony w Kielcach Paweł Wójcikowski, pseudonim Koriat (1889-1950) – działacz PPS, w czasie wojny światowej ułan w pułku Beliny, poeta, także autor słów do kilku popularnych piosenek legionowych. Jego relacji z wspólnej z Żeromskim i pechowo przerwanej podróży do Kielc nie udało się odnaleźć.25

W mundurze legionisty?

Niezrealizowany plan wyjazdu do Kielc z pew-nością był dla Żeromskiego ważnym i gorzkim doświadczeniem. Z całą pewnością rozczarowała go rota przysięgi składanej przez polskich legionistów; oznaczała ona przecież, iż legiony są przede wszystkim wojskiem austriackim, a dopiero potem także polskim. Jeśli wierzył w realność powstańczych planów czy nadziei Piłsudskiego, to poznawszy lepiej sytuację, i tutaj przeżył zawód. Na dobrą sprawę dopiero teraz, pomieszkawszy trochę w Krakowie, mógł zdobyć jakąś pełniejszą wiedzę o tym, co się dzieje w kraju i na świecie, poznać i odczuć atmosferę życia społecznego, bo przecież przez trzy pierwszy powtórnie powoływany 25.10.1914? Wątpliwości tych nie rozstrzygnie relacja Stanisława Skwarczyńskiego, który po latach napisał, iż to on w Krakowie wystawiał Żeromskiemu dokumenty podróży do Kielc: „Raz, gdy jako komendant etapu urzędowałem w kancelarii, zobaczyłem w ogonku interesantów pana w za małej szarej maciejówce, nad wspaniale sklepionym szerokim czołem. Poznałem go od razu, wraziłem sobie dobrze w pamięć tę twarz z portretów: Żeromski! Ale wojsko jest wojskiem, trzeba trakto-wać wszystkich na równi, więc przyjąłem go jak innych w kolejce. Dopiero wystawiając mu dokument podróży do Kielc nie wytrzymałem, by mu nie okazać, że wiem z kim mówię. Więc powiedziałem: »Wystawiam do-kument na wasz pseudonim „Zych”«. Żeromski uśmiechnął się. Nie wiem, czy do Kielc dojechał!”. Zob. S. Skwarczyński, W „Oleandrach” [w tomie zbiorowym:] W czterdziestolecie wymarszu Legionów. Zbiór wspomnień, Londyn 1954, s. 28. Czy można wierzyć pamięci autora tego wspomnie-nia? Czy Żeromski był na pewno „w maciejówce” – i czy to oznacza, że był w legionowym mundurze? Dlaczego dokument podróży miał być wystawiony nie na nazwisko lecz na pseudonim? Czy o tym mógł decydować urzędnik (chociażby i wojskowy) wystawiający ów dokument? Czy na pewno miała to by podróż do Kielc? Wątpliwości… wątpliwości…25 Ponieważ artykuł publikowany jest w Kielcach, autor zwraca się do osób, które posiadają informacje umożliwiające odszukanie relacji Koriata, o ujawnienie ich.

tygodnie wojny, to jest do 20 sierpnia, nie mógł wychylić nosa z Wyżnich Hagów, potem aż przez dziesięć dni – z kilkudniowym postojem w Zako-panem – podróżował do Krakowa – i natychmiast po przyjeździe zdecydował się na wyjazd do Kielc.

Mimo niewątpliwego rozczarowania – wstąpił jednak do Legionów. Wstąpił, nie wiadomo jednak dokładnie, na czym jego legionowa służba czy działalność polegała, bo na froncie nie był, w dzia-łaniach wojennych nie uczestniczył…. Informacje na ten temat są zdumiewająco skąpe. Zachowało się nawet sporo dokumentów: legitymacji, zaświadczeń, rozkazów, przepustek itd., nie wiadomo jednak, z jakimi działaniami czy próbami działań owe rozkazy, plecenia wyjazdów czy przepustki są związane, jakim celom miały służyć. Po wielu latach pojawiły się wspomnienia ludzi, którzy widywali Żeromskiego w mundurze legionowym – wspomnienia nieliczne i jednak niezbyt wiarygodne. Relację na temat dalszej służby Żeromskiego „pod rozkazami Piłsudskiego” wypada wobec tego zacząć od podstawowych ustaleń.

Legionowa „służba” Żeromskiego przypada na okres jego pobytu w Krakowie w początkowym okresie wojny. Jest to okres zdumiewająco krótki. Przyjechał tutaj Żeromski, jak pamiętamy, w samym końca sierpnia 1914 r. spędził tutaj dwa miesiące26, po czym przeniósł się z nową z rodziną do Zakopanego; zachowało się datowane 3 listopada 1914, podpisane przez Komendanta Placu Polskich Legionów w Zakopanem poświadczenie meldunkowe, iż Stefan Żeromski, urzędnik wojskowy w randze o�cera Legionu XI rangi, mający przydział do Departamentu Wojskowego Na-czelnego Komitetu Narodowego, urlopowany ze służby do odwołania, zamieszkał w Zakopanem w willi „Oleńka” przy Krupówkach. Z poświadczonego tutaj urlopu nigdy nie został odwołany. W okresie pobytu w Krakowie chyba też nie od razu przywdział Żeromski „siwy strzelca strój”; uczynił to zapewne dopiero w końcu października 1914 r.. Zachowała się wydana mu 25.10.1914 przez Krakowską Komisję Poborową karta wojskowa Polskiego Legionu Zachodniego nr 7366; karta ta, podpisana przez Władysława Sikorskiego, informuje, iż Żeromski otrzymał stopień „urzędnika wojskowego w randze o�cera Legionu XI rangi” i że przydzielony jest do departamentu Wojskowego NKN, a więc do urzędu wojskowego, a nie do jednostki liniowej. Tego samego dnia Żeromski został wymeldowany w komendzie placu polskich legionów w Krakowie – w związku z wyjazdem do Piotrkowa, uzyskał też pozwolenie na podróż pociągiem i inne potrzebne zaświadczenia. To wstąpienie do Legionów związane było więc – jak widać – z jakąś misją, którą Żeromski miał wypełnić w Piotrkowie.

W cytowanym już wyżej liście do Tadeusza Łopa-lewskiego z r. 1925 Żeromski napisał na ten temat: „W parę tygodni później wyjechałem do Piotrkowa 26 W ciągu tych dwóch miesięcy wyjeżdżał na krótko do żony i syna do Zakopanego.

42

Żeromski. Pod rozkazami Piłsudskiego

Świętokrzyskie nr 14 (18)

w towarzystwie Stanisława Wyrzykowskiego, ale był to moment ofensywy rosyjskiej i cofnięcia się całego frontu niemieckiego spod Dęblina. Nie udało się więc drugi raz i z drogi musiałem wrócić do Krakowa”. O celu owej drugiej podróży – nie zająknął się nawet słowem.

Informacji, że w drodze do Piotrkowa towarzyszył Żeromskiemu zaprzyjaźniony z nim od lat pisarz Stanisław Wyrzykowski nie udało się w żaden sposób potwierdzić. W roku 1933 wspólną z Żeromskim podróż do Piotrkowa (zapewne tę samą, o której mowa w liście do Łopalewskiego), opisał Stanisław Siedlecki („Eustachy”), jeden z bliższych współpracowników i przyjaciół Piłsudskiego. W wydrukowanym w „Gazecie Polskiej” artykule-wspomnieniu Stefan Żeromski w Legionach, opowiedział, jak krótko przed swym wyjazdem do Piotrkowa (którego daty nie podał), spotkał w Krakowie, w Departamencie Wojskowym NKN „Żeromskiego w mundurze legionowym”. „Przy-witaliśmy się – pisał dalej – i wyszliśmy razem, zdążając plantami w kierunku kawiarni Esplanada. Jako legioniści szeregowi musieliśmy salutować mijanych o�cerów austriackich. Robiliśmy to dość sprawnie, podnosząc obaj jednocześnie ręce do czapek. Żeromski, mrugając porozumiewawczo i uśmiechając się dobro-dusznie, zapytał, czy dobrze salutuje. Stwierdziłem, że robi to doskonale”. W trakcie rozmowy okazało się, że obaj mają jechać do Piotrkowa w sprawach służbowych, umówili się więc na wspólną podróż. Siedlecki barwnie tę podróż opisuje; nie pamięta, czy w przedziale siedzieli tylko oni dwaj, czy też jechał z nimi legionista Hugo Kaufman (o obecności Stanisława Wyrzykowskiego słowem nie wspomina).

„Byliśmy w nastroju pogodnym i sympatycznym, a ponieważ znajdowaliśmy się sami w przedziale, mówiliśmy swobodnie, nie krępując się, jak zwykle w wagonie, obecnością obcych ludzi. Nie mówiło się zresztą ani o polityce, ani o rzeczach zasadniczych. Tematów było dwa. Po pierwsze opowiadaliśmy sobie anegdotki, a po wtóre kpiliśmy z c. i k. Austriaków. […] Nasza podróż nie była pomyślna. W Szczakowie pociąg stał długo, następnie zakomunikowano nam, że dalej nie możemy jechać, ponieważ na 24 godziny ruch jest wstrzymany. Mieliśmy do wyboru albo czekać w Szczakowie, albo wracać do Krakowa i stamtąd znowu próbować szczęścia. Wróciliśmy tedy do Krakowa. Niepowodzenie to nie odebrało ani mnie, ani, zdawało się, i Żeromskiemu humoru, bo właśnie najweselsze anegdotki opowiadał w drodze powrotnej. Na dworcu w Krakowie rozstaliśmy się i więcej już Żeromskiego nie spotkałem”27.

Siedlecki twierdzi, iż nie wiedział, po co Żeromski do Piotrkowa jedzie, iż na temat celu podróży z nim nie rozmawiał. Pisze wyraźnie: „Nie pytałem swego towarzysza, w jakim celu jedzie, bo w ogóle nie lubię 27 S. Siedlecki (Eustachy), Stefan Żeromski w Legionach, „Gazeta Polska” 1933, nr 271; 01.08.

takich pytań ani stawiać, ani na nie odpowiadać, w stosunku zaś do Żeromskiego czułem się wyjątkowo skrępowany i nieśmiały. Myślałem po prostu: jedzie do Legionów, będzie z nimi żył i pracował, może stanie się ich piewcą, jak Kaden” – wyznanie to brzmi jednak niezbyt przekonująco. Można nawet odnieść wrażenie, iż w roku 1933, gdy pisał to wspomnienie, Siedleckiego zawodziła pamięć albo że niektórych faktów nie chciał ujawniać. W każdym razie rozmijał się tutaj z prawdą. Twierdził bowiem, iż krótko przed tą wspólną podróżą z Żeromskim poznał się z nim w Zakopanem – we wrześniu lub październiku 1914 – gdy przyjechał tutaj na leczenie, że było to przypadkowe spotkanie u wspólnych znajomych Nie jest to zgodne z prawdą, gdyż, jak wynika z zachowanych dokumentów, zakopiańskie spotkanie było z pewnością aranżowane przez władze legio-nowe. Zachował się28 telegram przysłany 18.10.1914 do Żeromskiego w Zakopanem przez Departament Wojskowy NKN: „Delegat departamentu Stanisław Siedlecki wyjeżdża jutro do Zakopanego”. Ponieważ telegram adresowany jest do Żeromskiego, nie ulega wątpliwości, iż Siedlecki przyjechał do Zakopanego, tydzień przed wspólnym wyjazdem do Piotrkowa – także (a może głównie) po to, by z nim się spotkać, coś z nim uzgodnić, ustalić.

Siedlecki nie ukrywa, iż w tym czasie działał w Polskiej Organizacji Narodowej, założonej przez Piłsudskiego w Kielcach we wrześniu 1914 r. (i ist-niejącej tylko do listopada) organizacji polityczno--wojskowej prowadzącej werbunek do Legionów na zajętych przez wojska niemieckie terenach zaboru rosyjskiego. Podporządkowany władzom austriackim NKN werbunku na ziemiach byłej Kongresówki nie prowadził, tolerowały go natomiast (przynajmniej przez pewien czas) okupacyjne wojskowe władze niemieckie; w Piotrkowie Trybunalskim od połowy października 1914 r. prężnie działał komisariat PON, który propa-gował ideę legionów i prowadził akcję werbunkową, wykorzystując w niej ludzi o znanych nazwiskach; wiadomo na przykład, że na wiecach i zebraniach w Piotrkowie pojawiali się i przemawiali m.in. Gustaw Daniłowski i Juliusz Kaden-Bandrowski. Być może i Żeromski wysłany został do Piotrkowa, by w akcji tej jakoś uczestniczyć, zaś Siedlecki – z nieznanych nam powodów – nie wspomniał o tym w swoim artykule. Jakikolwiek był jednak zamierzony cel tego wyjazdu – nie został on zrealizowany. Podróż została przerwana, a o próbach jej powtórzenia nic nie wiadomo. „Legionowy” epizod w życiu Żeromskiego, to znaczy okres, gdy był w czynnej służbie wojskowej, trwał więc najwyżej tylko kilka tygodni, a być może nawet tylko kilka dni29. 28 W BN, rkps akc. 17 205.29 O wstąpieniu Żeromskiego do wojska (i przywdzianiu munduru) napisał po latach także Edmund Massalski w artykule Wstąpienie Żeromskiego do Strzelca („Strzelec” 1933, nr 49, s. 6); jego relacja, podobnie jak przyto-czone wcześniej (zob. przyp. 24) wspomnienie Stanisława Skwarczyńskiego, dotyczy jednego przelotnego i dość przypadkowego spotkania, które miało

43

Żeromski. Pod rozkazami Piłsudskiego

Świętokrzyskie nr 14 (18)

Po zamieszkaniu – w początku listopada 1914 r. – w Zakopanem pochłonęły go inne sprawy. Znalazł się tutaj – z dwiema rodzinami. Żona Oktawia od roku 1913 mieszkała na Bystrem z ich synem Adamem, nowa partnerka Anna z ich córką Moniką zamieszkała w willi Władysławka na Kasprusiach; on sam, pragnąc dzielić uczucia, czas i środki materialne między obie rodziny, wynajmował mieszkanie w willi Oleńka przy górnych Krupówkach. Teraz jego sytuacja �nansowa znacznie się pogorszyła; produkcja i sprzedaż książek gwałtownie zmalała, od wydawców, głównie warszawskich, odcięty został najpierw linią frontu, potem utrudnieniami komunikacyjnymi. Jego piętnastoletni wówczas syn Adam zmagał się z gruźlicą (ostatecznie te zmagania przegrał, zmarł w końcu lipca 1918 r.), a jakby tego było mało – jemu samemu, od kiedy nie był czynnym legionistą, a także obu jego rodzinom (wszyscy byli poddanymi rosyjskimi) groziło usunięcie z Zakopanego i przymusowe wysiedlenie (zimą) do jakichś baraków gdzieś w Tyrolu. Przyciśnięty do muru takimi okolicz-nościami, ratując się przed ewentualnym internowaniem w Tyrolu, pod koniec stycznia 1915 r. wstąpił (zgodził się na dokooptowanie) do zakopiańskiego oddziału NKN używającego nazwy Narodowy Komitet Zakopiański. Potem pisał, iż uczestniczył w pracach NKN „pod przymusem, dla uzyskania w ten sposób jak gdyby glejtu bezpieczeństwa i ochrony od wysłania pod przymusem z Zakopanego”30. Działał więc nadal w pol-sko-austriackiej organizacji, która stanowiła polityczną nadbudówkę nad Legionami, czynił to jednak „pod przymusem” – i na bardzo specy�cznym polu. Nie dał się wprząc w żadne poważniejsze akcje propagandowe, chociaż wiedział, jak bardzo władze NKN chciałyby politycznie zdyskontować jego popularność i wielki społeczny i moralny autorytet. W NKZ utworzył sekcję gospodarczą, która miała zajmować się wynajdowaniem i tworzeniem na terenie Zakopanego miejsc pracy dla miejsce zapewne pod koniec października 1914, w okresie przygotowań Żeromskiego do wyjazdu do Piotrkowa. Massalski napisał, że gdy kiedyś pełnił urzędniczy dyżur w krakowskim komisariacie Legionów współpra-cującym z Polską Organizacją Narodową, niespodziewanie znalazł się oko w oko z Żeromskim. „W pokoiku komisariatu było pusto, interesanci powy-chodzili. Pogrążony w rozmyślaniach nad jakimś aktem do załatwienia, nie spostrzegłem, jak ktoś wszedł do pokoju i skierowany do mnie zbliży się do mojego biurka na odległość kilku kroków. Podniosłem wówczas oczy i – poznałem w przybyszu Żeromskiego. Ubrany w niebieskawosiwy mundur szeregowca i płaszcz kroku przyjętego w Legionach stał z subordynacją wojskową,, trzymając w ręku czapkę rogatywkę. Na moje wejrzenie wypro-stował się z lekka i przedstawił się jak żołnierz, zgłaszając jednocześnie w prostych słowach swe przystąpienie do Polskiej Organizacji Narodowej. W postawie jego widać było głęboki spokój – może o zabarwieniu smętnym, a zarazem pewne jakby młodzieńcze zafrasowanie. Mówił i zachowywał się z wielką miękkością. Dnia tego nie odchodził z Krakowa żaden transport. Zapisałem więc tylko adres nowego ochotnika i poprosiłem go o odejście do domu i czekanie na rozkazy”. Także w tym artykule-wspomnieniu poja-wiają się informacje trudne (a może nawet niemożliwe) do pogodzenia z do-kumentami z roku 1914. Dlaczego na przykład Żeromski, decydujący się – zapewne w porozumieniu ze Stanisławem Siedleckim – na udział w akcji propagandowej Polskiej Organizacji Narodowej, miałby zapisywać się do PON – i czekać na dalsze rozkazy? Nawet gdyby jednak dać wiarę relacji Massalskiego, to przecież nie przynosi ona żadnych konkretnych informacji. 30 Szerzej na ten temat – zob. Z. J. Adamczyk, Stefan Żeromski i Narodowy Komitet Zakopiański w świetle niepublikowanej kore-spondencji, „Przegląd Humanistyczny” 2008, nr 4.

ludzi zapędzonych tutaj przez wypadki wojenne, odciętych od swych domów i majątków – w Rosji, Kongresówce czy Poznańskiem – biedujących, niemających środków do życia. Programu politycznego NKN, wyrażającego zgodę na rozwiązanie „sprawy polskiej” w porozumieniu czy współpracy z władzami Austrii nie akceptował; wierzył, że satysfakcjonujące nas rozwiązanie „sprawy polskiej” może nastąpić tylko w wypadku totalnej klęski połączonych armii Austrii i Niemiec i zwycięstwa aliantów zachodnich, przede wszystkim zwycięstwa Francji. Jak później wyznał, w czasie wojny występował „przeciwko koncepcji sojuszu Polski budzącej się z państwami centralnymi i przeciwko planom okrojenia granic przyszłego państewka do minimalnych rozmiarów w koncepcji galicyjskiego NKN-u” a także że wraz z Janem Kasprowiczem „wytworzyli” „tajną organizację, która postawiwszy sobie za ideał niepodległość ojczyzny i zjednoczenie wszystkich ziem polskich, łączyła dość znaczny zastęp ludzi pierwszorzędnych z najrozmaitszych obozów i stronnictw. Na tajnych naszych schadzkach zasiadał esdek obok zakonnika dominikanina, pepesowiec i szermierz idei Legionów obok najżarliwszych endeków, konserwatywny hrabia i radykalny student – itd.”31.

Z tego wyznania wynika, iż grupa ludzi, o której Żeromski wspomina, chyba jednak nie była żadną „organizacją”, lecz raczej towarzyskim kółkiem czy też nieformalnym klubem, który co jakiś czas spotykał się i dyskutował (a w ten sposób zapewne także kształtował opinię publiczną) o ważnych dla Polski sprawach. Nie była to żadna alternatywa dla aktywnych w czasie wojny stronnictw czy partii politycznych, bo uczestnicy tajnych zebrań owej „organizacji’ wywodzili się z różnych partii i orientacji. Podana przez Żeromskiego informacja ukazuje jednak, jak głęboka i jak powszechna była niechęć do koncepcji politycznych i do działalności Naczelnego Komitetu Narodowego, jak wielkie było rozczarowanie wielu tych, którzy jesienią 1914 r. widzieli w Legionach odradzające się wojsko polskie, zaś teraz, po paru miesiącach, w miarę rozwoju wydarzeń, gdy wyszła na wierzch prawda o polityce państw centralnych wobec sprawy polskiej, dostrzegali złudność takich nadziei. Przecież także Piłsudski, w końcu lipca 1916 r,. demonstracyjnie zrezygnował z dowodzenia Pierwszą Brygadą Legionów.

Do końca 1916 roku Żeromski był ciągle członkiem Narodowego Komitetu Zakopiańskiego, natomiast w propagowanie ideologii legionowej – jak to już było wcześniej powiedziane – się nie angażował. Bodaj raz tylko w sprawie Legionów zabrał publicznie głos – gdy w maju 1916 r. głośno i hucznie obchodzona była rocznica sformowania czwartego pułku piechoty Legionów. Uroczystość rocznicowa zorganizowana została 28.05.1916 na pozycji frontowej czwartego pułku pod Optową na Polesiu; miała ona charakter 31 Taką informację zawarł Żeromski w swej broszurze pt. Organizacja in-teligencji zawodowej, Warszawa 1919, s. 31.

44

Żeromski. Pod rozkazami Piłsudskiego

Świętokrzyskie nr 14 (18)

wybitnie propagandowy, a uczestniczyło w niej wielu polityków i wojskowych – z Piłsudskim na czele; w wypowiedziach dla prasy a potem w sprawozdaniach z uroczystości przedstawiano pułk jest spadkobiercę bojowych sukcesów Czwartego Pułku Liniowego („Czwartaków”) z okresu powstania listopadowego.

Żeromski został zaproszony na uroczystość przez dowódcę jednostki, Bolesława Roję. Nie pojechał na Polesie, wysłał natomiast – 22.05.1916 – na ręce pułkownika Roi list, który został tam odczytany:

„ […] Z prawdziwym żalem nie mogę z zaproszenia skorzystać, gdyż stan mego zdrowia na to mi w danej właśnie chwili nie pozwala. Śmiem jednak na ręce Jaśnie Wielmożnego Pana Pułkownika i Żołnierzy Czwartego Pułku Legionów Polskich przesłać gorące życzenia, ażeby czyny i trudy wojenne podjęte przez żołnierzy polskich osiągnęły ten pełen sławy cel, upragniony przez całe nasze plemię, który był i jest tych dzieł walecznych podnietą i niegasnącą żądzą – aby przyszłoroczne święto 4 pułku przypadło już w dobie ziszczenia stuletniej tęsknoty porozdzieranego narodu, wśród olbrzymiego zakresu i rozpędu wyjarzmionej pracy, której Ojcom, Dziadom i Naddziadom przemoc wykonać nie dała –całego naszego rodu pracy podwal innej dla stu tysięcy lat bytu potomnych. Przy tej sposobności przesyłam wyrazy wysokiego poważania Stefan Żeromski”.

List ten, w którym więcej niż pochwały Legionów jest przecież oczekiwań i nadziei, iż krew przelewana przez żołnierzy nie pójdzie na marne, że przyczyni się do wskrzeszenia państwa polskiego, był chyba jedyną publiczną deklaracją polityczną Żeromskiego od czasu kiedy w końcu 1914 roku zamieszkał w Zakopanem. Władze polityczne Legionów, wykorzystały zresztą ten list propagandowo. Skróciwszy go i opatrzywszy tytułem Stefan Żeromski do Czwartaków rozesłały go do redakcji wielu pism (głównie galicyjskich), które go chętnie wydrukowały. Skróty w tekście wyglądają na skreślenia cenzuralne. Z części zdania o ziszczeniu „tęsknoty porozdzieranego narodu” usunięto nawiązujący do rozbiorów (a więc i antyaustriacki) przymiotnik „porozdzieranego”, całe zaś zdanie kończy się słowami: „wykonać się dała”; dalszego ciągu brak. I raczej to nie wojskowa cenzura austriacka dokonała tych skreśleń, bo są one identyczne w notatce drukowanej w Krakowie, Lwowie i Lublinie, lecz raczej komórka propagandowa NKN, która przygotowywała materiał dla prasy. To zdarzenie, to ocenzurowanie listu Żeromskiego pokazuje, jak bardzo jego drogi rozeszły się z drogami władz legionowych. Przez następne miesiące nie ma na tej linii żadnych kontaktów. Żeromski angażuje się w Zakopanem w prace oświatowe, organizuje i wy-głasza odczyty, podpisuje apele, uczestniczy w akcjach humanitarnych, ale stroni od działalności politycznej. Aż do października 1918 roku, kiedy po raz ostatni występuje jako przedstawiciel lewicy niepodległościowej.

„Rzeczpospolita Zakopiańska”

W październiku 1918 roku wojna jeszcze się nie skończyła, ale już wiadomo było, że niebawem, że już lada chwila – po tylu latach niewoli – powstanie niepodległe państwo polskie. Wiadomo było, że to, co przez tyle dziesięcioleci wydawało się niemożliwe, staje się faktem: wszyscy trzej zaborcy ponieśli w wojnie klęskę, a sprawa polska urosła do rangi problemu o wymiarze międzynarodowym; w styczniu 1918 r., wygłaszając w kongresie USA orędzie o warunkach przyszłego pokoju w Europie, prezydent Wilson sformułował także postulat odbudowy niepodległego państwa polskiego z dostępem do morza.

Im bliżej było końca wojny, tym bardziej na ziemiach polskich przybierał na sile żywiołowy, niecierpliwy, spontaniczny, ale przecież koordynowany demontaż zaborczych struktur administracyjnych i wojskowych, proces tworzenia polskiej administracji i przejmowania przez nią władzy. Proces ten najsprawniej przebiegał w Galicji, bo istniała tutaj powoływana wprawdzie do życia przez zaborcze władze austriackie, ale złożona głównie z Polaków administracja a także istniały i działały polskie organizacje społeczne.

Impulsem do przejmowania władzy stał się ogłoszony w Warszawie 07.10.1918 manifest Rady Regencyjnej proklamujący „utworzenie niepodległego państwa, obejmującego wszystkie ziemie polskie, z dostępem do morza”. Zaraz potem w Galicji, w poszczególnych

Czwartak. Pocztówka ze zb. Jana Lesiaka

45

Żeromski. Pod rozkazami Piłsudskiego

Świętokrzyskie nr 14 (18)

powiatach, zaczęły powstawać – tworzone przez ludzi i struktury stronnictwa narodowo-demokratycznego – lokalne Organizacje Narodowe, stawiające sobie za cel przejmowanie władzy i tworzenie administracji podporządkowanej przyszłemu rządowi polskiemu w Warszawie. W dniu 10.10.1918 taka Powiatowa Organizacja Narodowa powstała w Nowym Targu; w trzy dni później Organizacja Narodowa w Zakopanem. Tutaj jednak sprawy potoczyły się trochę inaczej. Bardziej demokratycznie – i uroczyściej.

Na dzień 13.10.1918 zwołane zostało, w Sali Dworca Tatrzańskiego, Zebranie Obywatelskie – „celem utwo-rzenia Organizacji Narodowej w Zakopanem”. Zacho-wała się ulotka wzywająca mieszkańców Zakopanego na to zebranie32, pod informacją o miejscu i terminie zebrania widnieje aż 29 nazwisk ludzi zwołujących to spotkaniu, reprezentujących najrozmaitsze profesje, poglądy i biogra�e polityczne – m.in. górala Józefa Curusia, proboszcza ks. Pawła Frelka, restauratora Stanisława Karpowicza, lekarzy Kazimierza Dłuskiego i Antoniego Kuczewskiego, zarządcy zakopiańskich dóbr Zamoyskich Wincentego Szymborskiego (ojca Wisławy), działacza obozu narodowo-demokratycz-nego inż. Leona Krobickiego, nauczyciela Medarda Kozłowskiego, pisarzy Władysława St. Reymonta i Żeromskiego itd., itd. Reprezentowane są na tej liście różne zawody i wszystkie „opcje” polityczne. Na zebranie przybyło ponad 500 osób; o jego przebiegu napisała „Gazeta Podhalańska”:

„Obrady zagaił pięknym przemówieniem Stefan Żeromski, referat na temat obecnej sytuacji politycznej wygłosił St. Wyrzykowski, płomiennie i interesują-co, a zarazem z praktycznym ujęciem przemawiał prof. Stroński, mecenas Dr Diehl odczytał i uzasadnił zgłoszone imieniem zwołujących 6 wniosków, którzy zebrani jednomyślnie uchwalili”.33

Pierwszy z tych „jednomyślnie uchwalonych” wniosków brzmiał:

„Wobec przyjęcia zasad pokojowych Prezydenta Stanów Zjednoczonych Wilsona przez państwa rozbiorcze uważamy się odtąd za obywateli wolnej, niepodległej i zjednoczonej Polski. Tej Polsce winniśmy wierność i posłuszeństwo, mienie i krew naszą, nie uznajemy żadnych więzów tym najświętszym obowiązkom przeciwnych”34.

Wybrano także zarząd zakopiańskiej Organizacji Narodowej. Przewodniczącym został Żeromski, zastępcami przewodniczącego: Wincenty Szymborski, Mariusz Zaruski i Franciszek Pawlica; w skład prezydium weszło ponad dwadzieścia osób. Został

32 BN, rkps akc. 17 220, t. 5.33 J. T. Dz [iedzic], Po manifeście Rady Regencyjnej, „Gazeta Podhalańska” [Nowy Targ], 1918, nr 42 z 20.10.34 Obszerniejsze sprawozdanie z zebrania i wszystkie przyjęte wnio-ski znalazły się w dodatku dołączonym do nru 5 zakopiańskiego „Echa Tatrzańskiego” z 15.10.1918. Dodatek nosił tytuł Organizacja Narodowa w Zakopanem.

zatem Żeromski prezesem pierwszej na tamtych terenach, a nie wiadomo czy nie pierwszej w kraju organizacji „obywateli wolnej, niepodległej i zjednoczonej Polski”. Organizacja nie podjęła od razu żadnych działań; jak wszystkie inne lokalne Organizacje czekała na stosowny moment. Nadszedł on w samym końcu października, a impuls do dzia-łania wyszedł z krakowskiej Komisji Likwidacyjnej, utworzonej przez galicyjskich posłów reprezentujących wszystkie stronnictwa polityczne. Nastąpił czas usuwania z urzędów austriackich godeł państwowych i zawieszania naszych orłów, urzędnicy składali przyrzeczenie wierności przyszłemu polskiemu rządowi, polscy żołnierze i o�cerowie służący w austriackiej armii zrywali z czapek „bączki” i przypinali polskie orzełki. W Nowym Targu przejęcie władzy nastąpiło 31 października i 1 listopada. Delegaci Powiatowej Organizacji Narodowej wędrowali od urzędu do urzędu i przyjmowali od urzędników ślubowanie wierności i posłuszeństwa władzom polskim. Ślubowanie takie złożyli m.in. starosta, o�cerowie komendy na dworcu kolejowym, pracownicy sądu, poczty i urzędu podat-kowego, nauczyciele. W podobny sposób przebiegało przejmowanie władzy w innych miejscowościach.

Zakopane i tym razem zachowało się inaczej. W dniu 1 listopada tutejsza Organizacja Narodo-wa dokooptowała do zarządu 15 nowych członków, głównie ze środowisk lewicowych – i przekształciła się w Radę Narodową. Była to nie tylko zmiana nazwy. Organizacje Narodowe ideowo związane były z Narodową Demokracją, powoływały się na manifest Rady Regencyjnej i Komisji Likwidacyjnej, a więc ciał politycznych utworzonych jeszcze przez zaborców. Zakopiańska Rada Narodowa miała silniejszą legitymację; wybrana została na zebraniu mieszkańców, stanowiło ją grono osób o różnych przekonaniach politycznych, a na jej czele stanęli: przewodniczący Stefan Żeromski – związany z dawną lewicą niepodległościową oraz Medard Kozłowski – aktywny w Zakopanem działacz narodowo-demokratyczny. Inaczej też niż w Nowym Targu i innych miejscowościach – znacznie bardziej podniośle – przebiegło też przejmowanie władzy. W dniu 1 listopada członkowie Rady złożyli ślubowanie i objęli władzę „w zastępstwie państwa i rządu polskiego”, a na dzień następny, na godzinę 12 Rada wezwała do siedziby urzędu gminnego szefów działających w Zakopanem placówek i instytucji: miejscowych władz wojskowych, policji, kolei, poczty, urzędów, szpitali, szkół itd.35

Na tym uroczystym zebraniu Żeromski wygłosił przemówienie, w którym mówił – co znamienne – nie tyle o przeszłości, ani o chwili obecnej, lecz przede wszystkim o przyszłości, o ogromie zadań, jakie trzeba będzie wykonać, by Polska jak najszybciej uporała 35 Zachował się egzemplarz takiego wezwania – skierowanego do dyrek-tora zakopiańskiej Szkoły Przemysłu Drzewnego, Stanisława Barabasza, a podpisanego przez Żeromskiego i Medarda Kozłowskiego. Zob. S. Żeromski, Pisma zebrane. T. 39. Listy 1919-1925, Warszawa 2010, s. 542-543.

46

Żeromski. Pod rozkazami Piłsudskiego

Świętokrzyskie nr 14 (18)

się z tragicznym dziedzictwem zaborów. Zachował się tekst tego swoistego exposè – wygłoszonego przez pierwszego demokratycznie wybranego szefa i gospodarza kawałka wolnej Polski:

„Upoważnieni do tego przez Radę Narodową Zakopiańską na wczorajszym jej posiedzeniu – mówił Żeromski do zebranych – poważyliśmy się jako prezydium tej Rady wezwać Szanownych Panów, przedstawicieli i szefów tutejszej władzy cywilnej i wojskowej, instytucji, biur i urzędów dawniej au-striackich, dla wyraźnego i de�nitywnego związania się nas wszystkich wspólnością obowiązku i pracy względem ojczyzny – za pomocą publicznego ślu-bowania wierności jej jednej, które my jako Rada Narodowa wczoraj złożyliśmy. […]

W oczach naszych dokonywuje się przekształcenie się, przeistoczenie rozszarpanej istności narodowej na państwo samorządne. Ale nie można czekać, aż państwo to stanie się samo, wyskoczy na rozkaz. Ono musi powstać w każdym człowieku, w każdym czynie, w każdej instytucji, w każdej wsi i każdym okręgu. Nie byliśmy zorganizowani jak Czesi. Toteż dziś musimy się zorganizować i działać szybciej niż oni. Szczególną doniosłość pod tym względem posiadają instytucje, biura, urzędy już istniejące, które należy dla władzy polskiej przejąć i jej […] przekazać.

Jeżeli rzucić okiem na jakąkolwiek dziedzinę ży-cia społecznego, to się spostrzega nieskończony brak wszystkiego – zarówno ludzi, jak tworzywa. Dość powiedzieć, ze samo tylko Królestwo będzie potrzebowało […] 25 tysięcy szkół ludowych. Dotąd posiada około 2.800. Ileż to seminariów nauczyciel-skich musi powstać natychmiast i ilu ludzi zatrudnić! A Poznańskie, które nie posiada ani jednej szkoły ludowej, ani jednej szkoły miejskiej zawodowej rze-mieślniczej, ani jednej pensji dla dziewcząt, ani jednego gimnazjum, liceum, nie mówiąc już o uniwersytecie. Tymczasem lud tamtejszy, któremu rząd niemiecki dawał doskonałą szkołę niemiecką – zażąda doskonałej szkoły polskiej i to natychmiast. Jak się ma sprawa ze szkolnictwem, tak samo ze wszystkimi dziedzinami życia. Ileż to kolei nowych, ile dróg bitych musi być natychmiast rozpoczętych w Królestwie samym, które po Caracie i Niemcach otrzymuje straszliwy spadek – in minus. Toteż Polska – to będzie przez długie lata przede wszystkim olbrzymia praca, praca na modłę amerykańską, z rozmachem, jakiego świat nie widział. […]

Toteż przekazanie ojczyźnie polskiej tego wszyst-kiego, co tu jest, utrzymanie w sile, sprawności, doskonałości a subordynacji dotychczasowemu zwierzchnictwu, które, oczywiście, Polsce złoży przyrzeczenie wierności, będzie najważniejszą o�arą i dobrodziejstwem. Dla wyświadczenia tej łaski śmiem wezwać Szanownych Panów za pomocą ślubowania, które zaraz odczytane zostanie, a które Szanowni Panowie zechcecie powtórzyć, wznosząc prawicę. […]

Niedaleką już jest chwila, kiedy nasz sejm kon-stytucyjny w Warszawie stanie na gruzach Caratu

i Germanium, ujmie w ręce najwyższą władzę i wyda najwyższe prawo. Radujmy, się, obywatele, że i nam w małym naszym świecie przypadło w udziale przyczynienie się do wielkiego szczęścia ojczyzny, do spełnienia tego cudu, na który patrzymy szczę-śliwymi oczyma -- cudu wskrzeszenia Polski”36.

Zachowała się także rota ślubowania, jakie najpierw składali członkowie prezydium Rady Narodowej, a potem – na ich ręce – wezwani na uroczystość zaprzysiężenia przedstawiciele zakopiańskich władz i urzędów. Jest to kartka kremowego papieru 14 x 21 cm, dziś nosząca trwałe ślady wielokrotnego złożenia, na której Żeromski napisał ołówkiem słowa:

„My tutaj zgromadzeni członkowie Zarządu Organizacji (Rady) Narodowej w Zakopanem jako tymczasowa władza narodowa w Zakopanem ślubujemy wierność i przyrzekamy posłuszeństwo narodowi polskiemu oraz jego przedstawicielstwu i jedynej władzy, Rządowi Polskiemu w Warszawie”.

Uderzający jest kontrast między sensem i znacze-niem tego ślubowania, a jego materialną postacią. Z jednej strony wymięta kartka papieru, prawie brulion ze śladem zawahań piszącej ręki, a z drugiej jakże doniosła deklaracja posłuszeństwa narodowi i zaufania wobec przyszłego rządu – nie wiadomo jakiego: złożonego z fachowców czy z polityków, prawicowego czy lewicowego… Nieważne jakiego – byle polskiego.

<.>

W niepodległej Polsce Żeromski nie tylko nie ograniczył działalności obywatelskiej, ale wzniósł ją na niespotykane dotąd wyżyny. W samym tylko 1920 roku wraz z Janem Kasprowiczem i Władysławem Kozickim wybrał się w propagandową podróż na tereny Warmii, Mazur i Powiśla, na których miał się odbyć plebiscyt rozstrzygający, czy ziemie te znajdą się w Niemczech, czy w państwie polskim, wkrótce potem w Gdyni założył Towarzystwo Przyjaciół Pomorza, potem wyjechał na front wojny polsko-bolszewickiej jako korespondent wojenny. W latach następnych działał w Towarzystwie Obrony Kresów Zachodnich, współtworzył Związek Zawodowy Literatów Polskich, założył Polski Pen Club, organizował uroczystości ku czci poległego w powstaniu styczniowym wło-skiego ochotnika Franciszka Nullo, pisał artykuły i odezwy – w sprawie pomocy dla ociemniałych żołnierzy i w sprawie Biblioteki Publicznej m. st. Warszawy, angażował się w zabiegi o przeniesienia do kraju zwłok Słowackiego i zwłok Sienkiewicza itd., itd., itd. Teraz już pod niczyimi rozkazami. Raczej w zgodzie z rotą ślubowania, które w r. 1918 napisał na kartce w Zakopanem.

36 Przemówienie przed złożeniem przysięgi władz wojskowych i cy-wilnych na moje ręce po obaleniu Austrii. BN, rkps akc. 17 215.

47Świętokrzyskie nr 14 (18)

Jerzy Osiecki

Legiony Polskie

Strzelcy to Legiony naszych czasów (Stanisław Witkiewicz)

N arodowa trauma, spowodowana klęską Powstania Styczniowego, na długo kazała

zapomnieć Polakom o niepodległości. Pierwszymi, którzy odważyli się podjąć czynną walkę z caratem, byli bojowcy Organizacji Bojowej PPS, utworzonej i kierowanej przez Józefa Piłsudskiego od 1904 r. Kontynuatorami ich idei stali się członkowie organizacji paramilitarnych, które powstawały głównie w zaborze austriackim. Po rewolucyjnych wydarzeniach lat 1904-1905 w Rosji i zaborze rosyjskim, władze austriackie zmuszone zostały do przeprowadzenia reformy wyborczej oraz zła-godzenia napięć z lewicowymi ugrupowaniami w Galicji. Polacy zaczęli wiązać z Austrią nadzieje na pokonanie Rosji w spodziewanej wojnie.

W czerwcu 1908 r. w mieszkaniu Kazimierza Sosnkowskiego we Lwowie odbyło się założycielskie zebranie Związku Walki Czynnej. ZWC stawiał sobie za cel „prowadzenie poza granicami caratu robót przygotowawczych oraz wykształcenie organizatorów i kierowników dla przyszłego powstania zbrojnego w zaborze rosyjskim” – głosiła deklaracja programowa. Na czele ZWC stanął tzw. Wydział kierowany przez Józefa Piłsudskiego. Wydział zajął się organizowaniem kursów wojskowych opartych na programach szkół o�cerskich i podo�cerskich. Ponieważ rozwój Związku zaczął wzbudzać niepokój władz austriackich, powstał wkrótce projekt nowych jego ram organizacyjnych. W 1910 r. we Lwowie powołano do życia Związek Strzelecki, zaś w Krakowie, Towarzystwo Strzelec – obydwa jawne i akceptowane, a ściślej - tolerowane przez austriackie władze. Na czele Centralizacji Związków Strzeleckich stanął Komendant Główny – Józef Piłsudski. Działalność szkoleniowa poza Galicją objęła także obszar byłego Królestwa, Ukrainę, Litwę oraz uniwersyteckie skupiska na zachodzie Europy.

W Galicji uformowały się także organizacje parami-litarne poza strukturami ZWC. Z kolei pod auspicjami endecji w 1909 r. powstał we Lwowie tajny ośrodek pracy wojskowej - Polski Związek Wojskowy, który w 1910 r. przyjął nazwę Armii Polskiej i przetrwał do wybuchuI wojny jako organizacja kierownicza

Polskich Drużyn Strzeleckich. Zarówno Armia Polska, jak i PDS powołane zostały do życia przez Organi-zację Młodzieży Niepodległościowej Zarzewiackiej, zwanej tak od tytułu pisma „Zarzewie”, wychodzącego we Lwowie. Armia Polska oraz Polskie Drużyny Strzeleckie prowadziły bardzo aktywne szkolenie wojskowe oraz działalność wydawniczą. Szkolono o�cerów i podo�cerów dla potrzeb przyszłego wojska. Dnia 29 listopada 1911 r. nominacje podchorążych odebrało pierwszych dwunastu absolwentów szkoły wojskowej, wśród nich przyszli generałowie Mieczysław „Norwid” Neugebauer oraz Marian „Żegota” Januszajtis. Oni też, a także Henryk Bagiński byli pierwszymi komendantami Polskich Drużyn Strzeleckich.

Na wzór Związków i Drużyn Strzeleckich powstały inne organizacje: Drużyny Bartoszowe, Drużyny Podhalańskie, Drużyna Towarzystwa im. T. Kościuszki, Sokole Drużyny Polowe. Obiecująco rozwijał się skauting.

W sierpniu 1913 r. we wsi Stróża w pobliżu Mszany Dolnej Józef Piłsudski zorganizował kurs o�cerski i podo�cerski dla wyróżniających się członków Strzelca i Związku Strzeleckiego. Trudno dziś ustalić pełną

Komendant

48

Legiony Polskie

Świętokrzyskie nr 14 (18)

listę uczestników i absolwentów szkolenia. Większość z nich wstąpiła rok później do Legionów, a wielu osią-gnęło w przyszłym Wojsku Polskim szlify generalskie. Wszyscy oni uzyskali prawo noszenia tzw. „Parasola”, odznaki, która do końca życia zdobiła siwy mundur Komendanta. Posiadacze odznaki, to w przedwojennej Polsce najściślejsza elita niepodległościowa, tej elity creme de la creme. Z czasem postępowało zbliżenie między oddziałami Piłsudskiego a Polskimi Drużynami Strzeleckimi. Ogółem w pierwszych miesiącach 1914 r. we wszystkich okręgach strzeleckich przeszkolonych było około 6500, zaś w Polskich Drużynach Strzeleckich 4000 ochotników.

Tymczasem wojna zbliżała się nieuchronnie. W ciągu miesiąca od zamachu w Sarajewie (28 czerwca 1914 r.) pół Europy stanęło w ogniu wojny. Już od końca lipca w Krakowie trwała mobilizacja oddziałów strzeleckich. Dnia 3 sierpnia na placu apelowym w Oleandrach odczytał Komendant listę żołnierzy, którzy utworzą I Kompanię Kadrową, ponad 150-osobowy oddział złożony po połowie ze Strzelców i Polskich Drużyn Strzeleckich. Rozkaz Piłsudskiego wypowiedziany w tej historycznej chwili, stanie się ideowym manifestem legionowego braterstwa na długie lata:

„Odtąd nie ma ani Strzelców ani Drużyniaków. Wszyscy co tu jesteście zebrani, jesteście żołnierzami polskimi. Znoszę wszystkie oznaki grup. Jedynym waszym znakiem jest odtąd Orzeł Biały. Dopóki jednak nowy znaczek nie zostanie wam rozdany, rozkazuję, abyście zamienili ze sobą wasze odznaki, jako symbol zupełnej zgody i braterstwa, jakie muszą wśród żołnierzy polskich panować. Niech Strzelcy przyjmą blachy Drużyniaków, a oddadzą im swoje orzełki. Wkrótce może pójdziecie na pola bitew, gdzie mam nadzieję, zniknie najlżejszy nawet cień różnicy między wami. Żołnierze!... Spotkał was ten zaszczyt niezmierny, że pierwsi pójdziecie do Królestwa i przestąpicie granice rosyjskiego zaboru

jako czołowa kolumna Wojska Polskiego, idącego walczyć za oswobodzenie Ojczyzny. Wszyscy jesteście równi wobec o�ar, jakie ponieść macie. Wszyscy jesteście żołnierzami. Nie naznaczam szarż, każę tylko doświadczeńszym wśród was pełnić funkcje dowódców. Szarże uzyskacie w bitwach. Każdy z was może zostać o�cerem, jak również każdy o�cer może zejść do szeregowców, czego oby nie było. Patrzę na was jako na kadry, z których rozwinąć się ma przyszła armia polska i pozdrawiam was jako Pierwszą Kadrową Kompanię”.

Piłsudski wymienił swego orzełka z dowódcą oddziału Drużyn Strzeleckich, Stanisławem Bur-hardtem-Bukackim, ps. Bukacki.

W czwartek, 6 sierpnia 1914 r., w dniu Przemienienia Pańskiego, o drugiej w nocy, były uczeń gimnazjum kieleckiego, Tadeusz Kasprzycki ps. Zbigniew otrzymał rozkaz nr 63.

Do Ob. ZbigniewaKomendanta I Kompanii Kadrowej

Kompania Wasza ma być zebrana na placu zbiórki do wymarszu dzisiaj o g. 3. Zbiórka winna być dokonana cicho i bez rozgłosu.

6.VIII.14.g.1 Szef Sztabu Gł. Józef

Dla strzelców zaczynała się krwawa i długa wojna, o której 19 sierpnia 1914 r. z chorwackiej

Miesięcznik „Strzelec” wydawany w 1914 r. przez Piłsudskiego

Odznaka Parasol

49

Legiony Polskie

Świętokrzyskie nr 14 (18)

Lovrany napisał do siostry ciężko chory na gruźlicę Stanisław Witkiewicz:

– Cokolwiek będzie na końcu tej potwornej woj-ny – my już zwyciężyliśmy, zwyciężyliśmy nasz strach poniżający i znowu jesteśmy narodem Strzelcy to Legiony naszych czasów i tę samą rolę odegrają w historii naszej.

Przed godziną czwartą Pierwsza Kadrowa była już w drodze: kolumna strzelców ruszyła w kierunku granicy zaboru rosyjskiego. Pierwotnie J. Piłsudski planował marsz ku Zagłębiu, które miało dobrze przygotowaną bazę ruchu strzeleckiego. Sytuacja zmieniła się jednak w ostatniej chwili wskutek bezpośredniego zagrożenia ze strony Niemiec. Prusacy dnia 4 sierpnia zajęli Kalisz, a wkrótce ich artyleria zaczęła systematyczny, trwający ponad dwa tygodnie ostrzał miasta.

Tymczasem plan ten uległ zmianie i w pośpiechu przyszło realizować marsz w kierunku Kielc. Rów-nocześnie trwała mobilizacja następnych batalionów na terenie Galicji, które kolejno wyruszały w ślad za Kadrówką przez Racławice, Skałę, Słomniki do Miechowa.

Kompania Kadrowa w momencie wymarszu nie podlegała Naczelnej Komendzie Armii Austriackiej (AOK), a zaborcy Polski - Rosja i Austria jeszcze nie wypowiedziały sobie wojny. Uczynią to dopiero w południe następnego dnia. Natomiast oddział polski,

wyruszając w pole, wypowiedział Rosji powstańczą wojnę. Józef Piłsudski traktował swoich strzelców jako kadrę wojskową, która poruszy zabór rosyjski i wywoła na ziemiach dawnego Królestwa ogólnonarodowe powstanie. Dnia 6 sierpnia musiał Komendant pozostać w Krakowie, gdzie zebranych na posiedzeniu Komisji Skonfederowanych Stronnictw Niepodległościowych powiadomił o utworzeniu w Warszawie „Rządu Naro-dowego”, któremu się podporządkował. To oczywista misty�kacja, lecz dzięki niej w imieniu owego „rządu” będzie możliwe na trasie przemarszu strzelców tworzenie namiastki administracyjnej polskiej władzy.

Zamiar wywołania powstania na obszarze byłego Królestwa nie powiódł się. Wobec obojętności dużej części społeczeństwa zaboru rosyjskiego, zmuszony został Piłsudski związać swoje wystąpienie z Austrią. W dniu 16 sierpnia 1914 r. przedstawiciele wszystkich stronnictw galicyjskich powołali do życia Naczelny Komitet Narodowy jako reprezentację polityczną oraz Legiony Polskie, formalnie podległe Komendzie Le-gionów przy dowództwie armii austriackiej. Utworzone zostały dwa Legiony: Zachodni oraz Wschodni. Legion Wschodni wkrótce jednak uległ rozbiciu. Złożyła się na to psychoza zagrożenia, jaka zapanowała we wschodniej i środkowej Galicji. Jej powodem była ofensywa wojsk rosyjskich w początku września (opanowanie Lwowa) oraz nasilona w związku z tym agitacja narodowej demokracji przeciw werbunkowi.

Dowódcą Legionów Polskich został generał Karol Trzaska - Durski. Funkcję tę sprawował do końca stycznia 1916 r. Po nim komendę objął generał Stanisław Puchalski (do 14 listopada 1916 r.).

Dnia 12 sierpnia batalion kadrowy Legionów wkroczył do Kielc, lecz nazajutrz musiał je opuścić. Wkrótce, 22 sierpnia, strzelcy w sile pięciu batalionów powrócili do naszego miasta. Tu sformowany oraz zaprzysiężony został 1. pułk piechoty Legionów Polskich. Po trzytygodniowym pobycie w Kielcach pułk rozpoczął wycofywanie się na południe w kierunku Szczucina, idąc w tylnej straży 1. armii gen. Wiktora von Dankla. Prawie do końca września toczył on boje w rejonie Nowego Korczyna – Opatowca w trójkącie Wisły, Nidy i Dunajca.

W drugim okresie walk na terenie Królestwa (październik 1914 r.), w związku z ogólną ofensywą austriacko-niemiecką w kierunku na Dęblin i War-szawę, poszczególne bataliony walczyły w różnych punktach zmieniającego swoje położenie frontu. W walkach pod Dęblinem (22 - 26 października) cztery bataliony toczyły bohaterskie boje pod niezwykle silnym ogniem artylerii rosyjskiej. Koło Anielina i Lasek niebywałą brawurą i odwagą wsławiły się bataliony: I. Michała „Roli” Żymierskiego oraz III. Edwarda Rydza „Śmigłego”. One też poniosły

Trzy odezwy „Rządu narodowego” Druk z 1914 r.

50

Legiony Polskie

Świętokrzyskie nr 14 (18)

najkrwawsze straty. Batalion IV. Tadeusza „Wyrwy” Furgalskiego w marszu na Warszawę posunął się aż pod Grójec, zaś batalion II. Mieczysława „Norwida” Neugebauera wziął udział w walkach nad Bzurą.

Ofensywa na Warszawę zakończyła się niespo-dziewanym załamaniem i odwrotem. Batalion II., nie mogąc dołączyć do pułku, okrężną drogą przez Śląsk przedostał się do Krakowa, pozostałe bataliony cofały się w kierunku Zagłębia Dąbrowskiego. Pod Wolbromiem nastąpiło ponowne rozdzielenie sił. Batalion IV. T. „Wyrwy” Furgalskiego oraz VI. Albina „Satyra” Fleszara wraz z batalionem uzupełniającym ochotników Mieczysława „Rysia” Trojanowskiego, stoczyły krwawy trzydniowy bój pod Krzywopłotami (16-19 listopada). Trzy bataliony, prowadzone przez J. Piłsudskiego, oderwawszy się od pozostającej w odwrocie armii austriackiej, dokonały zuchwałego, historycznego dziś, przejścia na tyłach nieprzyjaciela pod Uliną Małą, by 11 listopada wkroczyć do Krakowa.

Po krótkim odpoczynku na Podhalu (Sucha, Zawoja), 1. pułk prowadził walki w rejonie Sucha – Mszana Dolna, następnie między innymi pod Limanową (25 listopada) i Marcinkowicami (6 grudnia). Dnia 13 grudnia legioniści tryumfalnie wkroczyli do Nowego Sącza. W Nowym Sączu sformowana została I Brygada Legionów Polskich (rozkaz z dnia 19 grudnia). Miesiąc wcześniej głównodowodzący armii austriackiej, arcyksiążę Fryderyk Habsburg, nadał Józefowi Piłsudskiemu stopień brygadiera. Z batalionów I. i III. utworzono 1. pułk piechoty Legionów Polskich (dowódca – mjr E. „Śmigły”

Rydz), z batalionów II. i IV. – 5. pułk (dowódca – mjr M.  „Norwid” Neugebauer). Pułk 5. według nomenklatury I Brygady nosił odtąd numer 2. Ponadto w skład Brygady weszły samodzielne bataliony - V. kpt. Witolda Rylskiego, VI. kpt. Albina „Satyra” Fleszara, uzupełniający kpt. Leona Berbeckiego, dywizjon artylerii kpt. Otokara „Brzeziny” Brzozy oraz dwa szwadrony (plus trzeci in spe) kawalerii rtm. Władysława „Beliny” Prażmowskiego.

W dniach 22-25 grudnia I Brygada dowodzona przez ppłk. Kazimierza „Józefa” Sosnkowskiego stoczyła morderczą bitwę pod Łowczówkiem koło Tarnowa. Bój ten zamknął pierwszy okres walk oddziałów Piłsudskiego.

Pod koniec września 1914 r. pozostająca poza komendą J. Piłsudskiego część Legionu Zachodniego, uzupełniona żołnierzami z rozbitego Legionu Wschod-niego, została wysłana z Krakowa przez Węgry na teren Karpat Wschodnich. Tu, w bardzo trudnych warunkach terenowych pułki 2. płk. Zygmunta Zielińskiego oraz 3. kpt. Józefa Hallera, toczyły bohaterskie walki. Po odrzuceniu nieprzyjaciela z rejonu Marmarosz Sziget, po przejściu grzbietu Karpat słynną później „Drogą Legionów” (Przełęcz Pantyrska), Legiony zajęły Nadwórną, by 29 października wziąć udział w krwawym boju pod Mołotkowem. W ciągu następnego miesiąca pułki 2. i 3. prowadzą zażarte i nieustające starcia w rejonie Zielona –Rafajłowa. Do marca 1915 r. różne grupy pułków 2. i 3. walczyły na Huculszczyźnie, Bukowinie oraz w rejonie Stanisławowa. Wreszcie w marcu 1915 r. skierowane zostały na odpoczynek

BeliniakPiechur

51

Legiony Polskie

Świętokrzyskie nr 14 (18)

do Kołomyi. Tutaj sformowano II Brygadę Legionów Polskich. Jej pierwszym dowódcą mianowany został austriacki pułkownik Ferdynand Kutner, zaś pułki objęli: 2. – płk Marian „Żegota” Januszajtis, 3. – ppłk Henryk Minkiewicz.

W marcu 1915 r. I. Brygada po sześciotygo-dniowym odpoczynku w Kętach, zajęła odcinek nad Nidą między Sobowicami a Pawłowicami. Na odcinku tym pełniła służbę w walkach pozy-cyjnych z Rosjanami, którzy zajęli korzystniejsze stanowiska na wzniesieniach Garbu Pińczowskiego. Dnia 11 maja, po przełamaniu przez wojska niemieckie i austriackie frontu pod Gorlicami (3 maja), I. Brygada wraz z wojskami 4. dywizji

piechoty 1. Armii gen. Dankla ruszyła w pogoń za umykającym ku północy nieprzyjacielem.

W dniach 16-25 maja wzdłuż rzeki Koprzy-wianki, pod Konarami i Kozinkiem rozegrała się mordercza bitwa, w której żołnierz Legionów jeszcze raz potwierdził swe niepospolite zalety bojowe. Od 23 czerwca I Brygada uczestniczyła w letniej ofensywie państw centralnych.

Od Włostowa nacierała w kierunku na Ożarów, a stamtąd na Redutę Tarłowską. Pod Tarłowem otwarte zostało przejście przez Wisłę, sforsowane przez Brygadę koło Rachowa. Na Wyżynie Lubelskiej oddziały Piłsudskiego stoczyły szereg bojów, z których najważniejsze – pod Urzędowem i Jastkowem. Tutaj, od 31 lipca, I. Brygada walczyła ramię w ramię ze sformowanym w maju 4. pułkiem piechoty.

Okopy I Brygady pod Konarami

Pozycje I Brygady nad Nidą w 1915 r. Szkic T. Kasprzyckiego

52

Legiony Polskie

Świętokrzyskie nr 14 (18)

II. Brygada w tym samym czasie toczyła boje poza krajem. W kwietniu uczestniczyła w starciach na Bukowinie na pograniczu bukowińsko - besarabskim. Od 12 maja trwały walki pozycyjne nad Prutem. Dnia 13 czerwca doszło do historycznej już brawurowej i tragicznej szarży 2 pułku ułanów rtm Zbigniewa Dunin Wąsowicza pod Rokitną. W trzy dni później rozpoczęły się niezwykle zacięte i krwawe walki pod Rarańczą. W październiku II. Brygada została przeniesiona na front wołyński, gdzie spotkały się wreszcie wszystkie jednostki legionowe.

W drugiej połowie 1915 r. siła liczebna Legionów znacznie wzrosła po utworzeniu dwóch nowych pułków: czwartego i szóstego. Z pułków tych dnia 5 września sformowana została III. Brygada Legionów Polskich w sile około 6000 żołnierzy. W tym czasie I. Brygada liczyła 5500, a II. Brygada 5000 ludzi.

Tymczasem pogłębiał się konflikt pomiędzy Piłsudskim a Naczelnym Komitetem Narodowym i władzami austriackimi. Niezbyt korzystnie ryso-wały się też perspektywy niepodległości Polski. Józef Piłsudski nie widział już interesu polskiego w dalszej rozbudowie Legionów, uważając, że stanowią one wystarczającą kadrę dla przyszłego wojska narodowego. W tej sytuacji Komendant zarządził wstrzymanie dalszego werbunku, planując rozbudowę Polskiej Organizacji Wojskowej. Do POW, formacji tymczasem tajnej, odkomenderowani zostali liczni o�cerowie i podo�cerowie I Brygady.

W październiku 1915 r. na Wołyniu nad Styrem i Stochodem spotkały się wreszcie wszystkie trzy legionowe brygady. W bagnistym terenie północnego Wołynia i Polesia toczyły krwawe boje z przeważającymi siłami rosyjskimi. Do historii, jako synonimy bohaterstwa polskiego żołnierza, przeszły nazwy miejscowości takich, jak: Kukle, Kamieniucha, Kołki, Optowa i Wołczeck,

a zwłaszcza uroczyska: Kostiuchnówka (Kościuchnówka) i Polska Góra. W połowie listopada na linii frontu nastąpił względny spokój, a legionowe pułki zajęły okopy nad Styrem.

W czerwcu 1916 r. rozpoczęła się wielka ofen-sywa wojsk rosyjskich gen. Aleksieja Brusiłowa, która doprowadziła do rozbicia 4. armii austriackiej, dowodzonej przez arcyksięcia Ferdynanda. Jednym z najważniejszych celów Rosjan było zniszczenie oddziałów legionowych. Dnia 4 lipca rozpoczęło się wściekłe natarcie na pozycje II. i III. Brygady między Optową a Kostiuchnówką. Kilkudniowe, niezmiernie zacięte i krwawe boje zakończyły się odwrotem polskich oddziałów na linię rzeki Stochód. Rozpoczęły się uporczywe i długotrwałe walki pozycyjne.

6 sierpnia w dwulecie legionowych bojów Komen-dant udekorował swoich podkomendnych odznaką „Za wierną służbę”.

W połowie września 1916 r. Józef Piłsudski, wobec niemożności porozumienia się z austriackimi władzami w kwestii przyszłości Legionów oraz perspektyw nie-podległości Polski, podał się do dymisji. Równocześnie legionowi żołnierze, pochodzący z zaboru rosyjskiego, masowo zażądali zwolnienia ze służby. Z kolei wielu poddanych cesarza austriackiego wniosło podania o przeniesienie do armii austriackiej. W grudniu 1916 r. powołano w Warszawie namiastkę i zalążek polskiej władzy – Tymczasową Radę Stanu. Wszedł do niej Józef Piłsudski jako odpowiedzialny za sprawy wojskowe. Nowym Komendantem Legionów mianowany został płk. Stanisław Szeptycki.

W trudnej sytuacji na froncie, Niemcy i Austriacy wobec groźby utraty bitnych Legionów, dnia 5 listo-pada 1916 r. proklamowali utworzenie niepodległego państwa polskiego. Legionowe pułki w październiku przetransportowane zostały do Baranowicz, gdzie odbyła

Gradyski na Wołyniu, 1916 r.

53

Legiony Polskie

Świętokrzyskie nr 14 (18)

się uroczystość ogłoszenia dekretu dwóch cesarzy. Dekret przyjęty został przez żołnierzy z naiwną wiarą i nadzieją. W końcu listopada nastąpiła dyslokacja pułków w różnych punktach w okolicach Warszawy. Dnia 1 grudnia wybrane oddziały legionowe uczestni-czyły w paradzie wojskowej na ulicach stolicy, witani przez mieszkańców z umiarkowanym entuzjazmem. Za to wizyta Józefa Piłsudskiego w Warszawie dwa tygodnie później przerodziła się w manifestację poparcia dla twórcy Legionów.

Dnia 10 kwietnia 1917 r. Legiony Polskie, przemiano-wane na Polski Korpus Posiłkowy, przekazane zostały do rozporządzenia generał-gubernatora warszawskie-go. Wobec wyraźnego lekceważenia okazywanego Tymczasowej Radzie Stanu przez władze niemieckie i austriackie, płk. Stanisław Szeptycki podał się do dymisji, a narastający w pułkach ferment doprowadził wkrótce do rozwiązania Legionów. Dnia 2  lipca Józef Piłsudski ustąpił z Tymczasowej Rady Stanu, dając tym samym swoim podkomendnym wskazówkę do dalszych działań. Między 9. a 13. lipca odbyło się zaprzysiężenie żołnierzy w poszczególnych pułkach. W najbardziej wiernych Komendantowi pułkach 1. i 6. prawie jednomyślnie odmówiono złożenia przysięgi, w 4. pułku około połowa odmówiła ślubowania.

W nocy, 22 lipca, aresztowani zostali J. Piłsudski oraz K. Sosnkowski. O�cerów legionowych, pochodzących z Królestwa, którzy nie złożyli przysięgi, osadzono za drutami obozów w Beniaminowie pod Warszawą, zaś podo�cerów i szeregowców w Szczypiornie koło Kalisza. Pozostali o�cerowie, podo�cerowie i szere-gowcy, którzy ślubowanie złożyli oraz poddani cesarza austriackiego, wcieleni zostali do tzw. Polskiego Korpusu Posiłkowego i skierowani na front włoski. W dniach od 28\. sierpnia do 5. września 1917 r. przeprowadzono dyslokację Polskiego Korpusu Posiłkowego, zwanego już tylko potocznie Legionami, do Przemyśla. Podróż

odbywała się w gorącej atmosferze kon±iktów, a nawet awantur między jednostkami polskimi, a eskortującymi je niemieckimi oddziałami szturmowymi, wspieranymi przez kawalerię. Generał austriacki Jan Schilling, który objął komendę nad korpusem, w ramach sanacji Legionów rozwiązał pułki piechoty 1., 4., 5., 6., a także 1. pułk ułanów i 1. pułk artylerii. Stało się to w połowie września, a 17 września J. Schilling ustanowił nową organizację Polskiego Korpusu Posiłkowego. Tę datę przyjmujemy za de�nitywny koniec działalności Legionów Polskich.

Ilustracje i fotogra�e ze zbiorów autora

Warszawa 12 XII 1916

54 Świętokrzyskie nr 14 (18)

Stanisław Rogala

Strzelcy i Sokoły – fragmenty*

Okaleczone ptaki

W rócił do domu wczesnym popołudniem. Ojciec siedział za sto łem obok kulawego Józefa,

a przed nimi stała opróżniona do połowy butelka okowity. Otaczały ich kłęby machorkowego dymu. Dyskutowali tak żywo, że nie zauważyli przyjścia Szymka. Matka siedziała w drugim końcu stołu i, nie zwracając uwagi na zachowanie męż czyzn, dziergała na szydełku. Zośka rozczesywała długie wło sy, przeglądając się w lustrze. Pewnie miała randkę. W kącie izby przy samym piecu usadowił się dziadek Szy mon. Musiał otrzymać już swój kieliszek „araku”, że tak spokoj nie drzemał na zapiecku. Matka podniosła się, ledwie Szymek sta nął pośrodku izby, krytycznym spojrzeniem obrzuciła jego wy brudzone ubranie i bez słowa poszła nalać zupy. Te milczące spojrzenia matki były bardzo bolesne. Kryło się w nich jej ranne wstawanie, bieganie po sklepach bogatych obywateli i urabianie rąk po łokcie przy sprzątaniu. Kryło się ojca wsta wanie przed świtem i całodzienna harówa w zakładach marmurowych Olędzkiego i LoeÁera. Ale również w spojrzeniu matki czaiła się niemożność kupowania strojów odpowiednich dla dorastającej córki, ubrania dla Wacka i dla niego. Najwięcej jednak w oczach matki było współczucia, że znowu umęczyli go „do niemożebności” podczas szczeniackich zabaw w wojsko, że nie ma czasu odpocząć, porozmawiać z nią, pobyć w domu. Wziął talerz z rąk matki, cicho siadł przy stole, nie chcąc przeszkadzać dyskutującym. Zupa różniła się od tej podawanej w zwykłe dni. Obok ziemniaków, kapusty, jarzyn pływały w niej dwie kości oblepione kłaczkami mięsa. Łakomie zanurzył łyżkę.

Po zakończeniu ćwiczeń wrócili do miasta grupą. Nie wystawiali czat wbrew krakaniu plutonowej ani nie kluczyli po krzakach dla zatarcia śladów. Nawet nie kryli się powracając do miasta drogą tonącą w kurzu sierpniowej spiekoty, a przecież mogli być obser wowani z rosyjskich koszar. Nie wydawało im się, żeby okupant w kilka dni po twardym ultimatum Austrii wobec maleńkiej Serbii nie miał nic ważniejszego do roboty niż obserwowanie grupy chłopaków powracających z podmiejskich terenów. Zaborca zaabsorbowany światową polityką, od szeregu tygodni nie zwracał uwagi na ich zachowanie. Pod cyrkułem można było śpiewać narodowe pieśni. Jakby zasady ostrożności wymyślili sami konspiratorzy, ich wierchuszka, chcąc

mieć o czym rozprawiać na zajęciach teoretycznych. Plutonowa Barbara była tego najlepszym przykła-dem. Oczywiście Pułkownikowi marzył się marsz ćwiczebny podczas powrotu: rozwi janie tyraliery, skryte podchodzenie przeciwnika, pozorowany atak na umocnione okopy. Chciał poprowadzić ich przez największe chaszcze i bagienka, obok drogi pro-wadzącej do kościoła Świętego Wojciecha a potem Bodzentyńską, czyli przez bagna Silniczki. Niechybnie uczyniłby to, gdyby nie Kostek. Znowu postawił zagadkę: „Co kogut robi, gdy kokoszka zwieje? ” Wobec ich milczenia spowodowanego przekonaniem o przesadnej odwadze Kostka, bo przecież odpowiedź była łatwa, sam jej udzielił. „Ze wstydu chowa się w krzaki”. Aż zemdliło w ustach i poczerniało w oczach, aż odwróciło na pięcie i wstrzymało oddech. Byli przekonani, że za bezczelność Kostka zapłacą jeszcze co najmniej godzinnym ćwiczeniem. Włodek jednak zareagował jak prawdziwy pułkownik. Splunął na trawę i powiedział: „No to idziemy! ” Więc poszli

Kościół św. Wojciecha

55

Strzelcy i Sokoły – fragmenty*

Świętokrzyskie nr 14 (18)

najkrótszą drogą prowadzącą do miasta. Za rogatką rozeszli się w różnych kierunkach. (…)

Wracając, koło kościoła Świętego Wojciecha zauważył Igora – typa niezbyt ciekawego, ale przecież szkolnego kolegę. Szedł przed nim. Przyspieszył, by dopędzić go. Igor również wydłużył krok i po chwili znikł w bramie. Gdyby nie był głodny, poczekałby na niego. Kiedyś musi to zrobić. Wyglądało, jakby nie chciał się z nim spotkać... Czyżby śledził ich podczas ćwiczeń? Doznał nagłego olśnienia. Wracał z tego samego kierunki, a przecież mieszkał po drugiej stronie miasta. Igor nie był w klasie prymusem, za to przewodził lizu som. Wszyscy byli przekonani, że to on donosi inspektorowi, co dzieje się w szkole. Tak rozpowiadał Józek Stech. W przeciwnym razie Igor nie miałby żadnych ulg w odpłatnościach za szkołę.

– Nu, a chłopakowi nie dasz? – pytanie kulawego Józefa skierowane było do ojca. Dopiero teraz zwrócił na nich uwagę. Kulawy Józef proponował mu kieliszek okowity.

– Należy do skautów. Tam nie pozwalają pić. Syna namawiał nie będę. Wypije, jak zacznie zarabiać.

Milczał, siorbiąc gorącą zupę. Józef był sąsiadem z przeciwległej o�cyny. Dzieliło ich wąskie a długie podwórko wyłożone kamieniami, na które wchodziło się przez mroczną bramę. Obie strony podwórka zabudowane były drewnianymi o�cyna mi wrośnię-tymi w ziemię. Od ulicy oddzielała ich murowa na, jednopiętrowa kamienica Joela Majersona. Żyd był również właścicielem o�cyn w podwórku i przyległych posesji. Kulawy Józef zachodził do nich każdej niedzieli na jeden kieliszeczek okowitki, który kończył się zwykle opróżnieniem całej butelki. W ciągu tygodnia trudno było spotkać Józefa zarówno na podwórku jak i w jego norze obok chlewika. Zaprzężony do dwukołowego wózka, utykając na lewą nogę, krążył po mieście

za swo imi groszowymi interesami. Tu pomógł Żydkowi przewieźć kilka gęsi, tam worek żyta; podskoczył, nadskoczył, za co otrzymywał kopiejkę, dwie.

Kulawość Józefa z dawnych lat pochodziła, kiedy był członkiem Organizacji Bojowej i aktywnym działaczem PPS. Trzeciego lipca dziewięćset piątego roku na dworcu kolejowym socjaliści zorganizowali manifestację popierającą straj kujących w Skarżysku, Suchedniowie, Bliżynie, Starachowicach. Tamci strajkowali z powodu krwawego potraktowania przez kozaków robotników w Łodzi. Organizacja Bojowa miała ochraniać wiec. Pojawiła się żandarmeria na koniach. Nahajkami, szablami roz pędzała tłum. Kiedy to nie wystarczyło, zaczęto strzelać. Ludzie uciekli. Po południu na Starowarszawskiej uformował się nowy pochód. Znowu policja i wojsko. Wielu aresztowano. Chcąc odbić aresztantów, organizacja zaatakowała konwój przy moście obok kościoła Świętego Krzyża. Kon�dent carskiej ochrony, ukryty w tłumie, strzelił pierwszy, sprowokował wojsko. Poszły salwy. Ludzie znowu rozproszyli się po zaułkach.

Na bruku zostało czterech: Chertong, Sępowicz, Lubka i Gołębiowski. Józef otrzymał ciężki postrzał w kolano, ale odczołgał się w krzaki, przycupnął w jakimś za głębieniu, przetrzymał kilka godzin do zapadnięcia zmroku. Wieczorem pojawili się towarzysze, odnaleźli go, zabrali do szpitala. Długo był nieprzytomny z upływu krwi. Moskale, poszukujący następnego dnia rannych, uznali go za zaginionego. Podleczył się i zwiał ze szpitala, nim przyszli żandarmi, by uniknąć katorgi i Sybiru. Powrócił do pracy w Organizacji. Brał udział w zamachach na naczelnika więzienia Greckiego i komisarza policji Kononowa, na pociąg w celu pod reperowania kasy Organizacji, w odbiciu Bronisławy Optołowicz,

Ul. Starowarszawska

56

Strzelcy i Sokoły – fragmenty*

Świętokrzyskie nr 14 (18)

w szeregu innych akcjach. Nie przestraszył go generał Regin, krwawo prowadzący karną ekspedycję przez wsie i miasta, nie ustanne rewizje, przesłuchania, wyrzucanie z pracy. Ani generał -gubernator Bobylew, który zapełniał więzienia, zaludniał szlaki Syberii, nie mniej okrutny niż osławiony podczas stycz-niowego zrywu „Wieszatiel”. Nic go nie było w stanie złamać, zmusić do bezczynności. Dopiero po marcu tysiąc dziewięćset ósmego roku, kiedy wpadła cała czołówka, zwolnił, by nie podzielić losu Śledziówny, Matkowskiej, Korfelówny, Rutkiewiczów zesłanych na katorgę lub osiedlenie na Syberii, przycza ił się i wycofał z czynnego działania. Zdrowie przestało dopisywać, noga, nie wyleczona do końca, bolała na słotę i na pogodę, utykał na nią. Z czasem kolano stało się prawdziwym utrapieniem. Trudno było chodzić. Do niczego się nie nadawał. Wyrzucono go z kolejnej pracy. Nowej nie mógł dostać. Ruch socjalistyczny znalazł się w odwrocie, Moskal szalał. Józef zmienił nazwisko, właści wie to jeszcze jeden pseudonim, wynajął komórkę w o�cynie naprzeciwko ich mieszkania, zdobył dwukołowy wózek i zaczął wegetować. Wyjeżdżał wózkiem wczesnym świtem, wracał wieczorem albo w ogóle nie wracał. Nieraz któryś z kum pli przywoził go na wózku, pijanego porzucał w komórce. Tylko w niedzielę Józef stroił się w nieco lepsze ubranie i przycho dził do nich na pogawędkę, czyli wspominanie bojowych dni, na popłakanie nad sobą i organizacją. W ojcu znaj-dywał doskonałego słuchacza, byli i towarzyszami z konspira cyjnej roboty, i sąsiadami.

– Kieliszek możesz dać dla oczyszczenia żołądka. W ich orga nizacji niczego nie wolno. Mówił mi Władek, ten od koni tele grafu rządowego, że jego chłopak machorkę ćmił. Zapisał się do nich, dziwnie się nazywają, nie do wymówienia, przestał ćmić. Posłuch w niej mają okrutny.

– Złego nie uczą. Ale chłopaka od roboty odciągają. Zbiórki, ćwiczenia, wymarsze. Mało go w domu uświadczyć. Jeszcze to gada nie o niepodległej Polsce.

– Nu, przyznasz, Macieju, nam się nie udało. Niechaj synowie spróbują.

– Eeetam, jeno mącą w głowach. Car zawsze był i będzie. Dzia dek z nim walczył, ja próbowałem, a teraz syn będzie? Car to opoka. Od Boga jego władza.

– Od Boga, nie od Boga. Inaczej w pepeesie mówili. Człowiek może wiele zmienić, nawet boskie ustanowienie. Harowałbyś u LoeÁera po czternaście godzin, gdyby nie strejk, do gęby nie miał co włożyć, łyka okowity za co golnąć, gołym tyłkiem, za prze-proszeniem, babie po oczach świecił.

– Eeetam, tak źle nie było...– Nie było źle? – Józef zdenerwował się. Łyknął

z kieliszka duży haust i ostro natarł na ojca. – Pa-miętasz, jak cię Olędzki na pysk z roboty wyciapał. Na kolanach prosiłeś, po rękach chciałeś całować, a on sobakami, buntowszczikami po oczach chlas tał, żandarmami straszył.

– Bom mu zepsuł ładny kawałek marmuru...– Nu, i co, i co z tego? Uprosiłeś? Potrącił z wysługi

i na pysk wyciapał. Zmiękł dopiero, jakeśmy na ulicę wyszli, a żan darmi na pomoc nie przybyli. Przyjął ciebie i innych wyciapanych. (…)

Ojciec był też socjalistą. O�cjalnie należał do pe-peesu, składał przysięgę, miał nawet organizacyjny pseudonim – Wysiadło, brał udział w jakichś akcjach, a teraz wszystkiego się bał. Najbardziej zburzyć carski porządek. „Car zawsze był i będzie”. Bał się nawet myśli o tym. Jak Wacek – Szymka star szy brat. Ten mimo że przeżył szkolny strajk i należał do jego organizatorów, za co został relegowany z gimnazjum, był bardzo miękki, ugodowy. Gotów był jeść z ręki zaborcy – na rastało w Szymku oburzenie. Zaczął zdecydowanie.

– O ideałach młodości łatwo się zapomina. Można pogodzić się z wrogiem, wyprosić jego łaskę, nawet służyć mu całym sercem i duszą... ale przeszłości nie da się zmienić. A ty, tato, przecież byłeś oddanym bojownikiem rewolucyjnej sprawy, rewolucyjno--narodowej... albo się tylko chwaliłeś. No powiedz, chwali łeś się tylko, baje opowiadałeś przed snem? – choć dokład nie znał przeszłość ojca, prowokował. Ojciec po każdej takiej scenie ożywiał się na wiele dni, wracał do przeszłości i zaczynał marzyć. Stawał się innym człowiekiem.

– Młodyś, Szymek, i głupi. Młodemu łatwo o walce mówić.

Ojciec zaraz zacznie o biedzie zasiedziałej w domu, o dzieciach, czyli o nim, o Zośce, o Wacku, zniedołęż-niałym dziadku łakomie wyczekujących na jego powrót z pracy, próżnych nadziejach na chleb, o wyrzucaniu go raz kolejny z pracy, płaczu matki, beznadziejności tamtego czasu. Dopiero gdy przejdzie do „majowych dni”, będzie uśmiechnięty, radosny, tryskający humo rem i dowcipem. Czoło jego wypogodzi się, oczy nabiorą blasku. Powinien go do tego sprowokować.

– Tu nie o młodość chodzi a narodową potrzebę. Właśnie wy – dorośli, z rewolucyjnym doświadcze-niem – powinniście czuć ją najmocniej. Nie zrzucać na mło dość. Tylko że we współpracy z zaborcą znacznie łatwiej się żyje. Dostatniej!

– Milcz! – nieoczekiwanie krzyknął Józef. Po chwili zaczął bardzo spokojnie. – Ojca oceniaj po tym, czy masz co jeść, na grzbiet założyć, a nie czy wolno ci śpiewać buntownicze pieśni, w szyku wojskowym z karabinem na plecach po ulicach maszerować. Ułani zasrani! Od tego są inni. Zawszeć wielu ich było. Krzykaczy, namawiaczy. Trąbka i szabla! Narodowa ruchawka! – znowu zaczął krzyczeć.

Nie spodziewał się po Józefie takiej reakcji, takiego spauzowania. Już mu chciał powiedzieć, żeby nie wtrącał się do rozmo wy między ojcem a synem, że choć go lubi, może wyrzucić z domu nie pytając ojca o pozwolenie. Niech się lepiej zajmie swoją okowitką i kulawą nogą albo niech wprzęgnie się do wózka i kuśtyka po mieście żebrząc o jedną

57

Strzelcy i Sokoły – fragmenty*

Świętokrzyskie nr 14 (18)

kopiejeczkę. W tej roli doskonale sobie radzi. Członek anarchizującej Orga nizacji Bojowej tylko tak może skończyć... Zbierał argumenty, przygotowywał atak, gdy zza pieca wyskoczył dziadek. Przebudził go krzyk o „narodowej ruchawce”.

– Szykuj się! Bagnetami, psiajuchów! Trzymaj mocno! – dziadek biegał po izbie, wymachiwał laską niby szablą, wydawał rozkazy niewidzialnym zastępom. Oczy jego pokrywało bielmo, włosy były rozwichrzone, twarz przerażona. – Osłaniaj Popo-wskiego! Niech wyńdzie z gorejącej stodoły! Trzymaj linię! Bie giem! Bij, zabij! Do lasu, do lasu! – dziadek choć faktycznie nigdy nie był dowódcą nawet plutonu, we wspomnieniowym szale przewodził całej bitwie.

Po przegranej pod Rybnicą i po odejściu Cza-chowskiego z pow stańczą konnicą piechota rozłożyła się na nocleg w Jurkowicach. Major Czutti z dwiema rotami halickiego pułku piechoty i jednym szwadronem dragonów nie dał im spokoju. Poszedł za nimi jak myśliwy po krwawym tropie. Osaczył z trzech stron. Dowódcy powstańczych kompanii działali na własną rękę. Rosner zajął murowaną owczarnię, Popowski niewielki las podchodzący do wsi, Semetkowski wiejskie opłotki, Bereza zabudowania. W trakcie bitwy Czuttinowi przyszedł na pomoc Gołubow z trzema rotami piechoty i sotnią kozaków. Zamknął buntowszczików od wschodu. Sytuacja była bez-nadziejna. Kompanie, plutony, poszczególne grupki broniły się pojedynczo. Szczególnie skutecznie gryzł Rosner, murowana owczarnia stanowiła dobrą zasłon. Dopiero podpalenie jej dachu załamało obronę. Część powstańców spłonę ła żywcem, reszta poszła na bagnety. Rosner padł pierwszy ledwie wychynął zza muru, za nim padali jego żołnierze. Tylko kilku dostało się do niewoli. Również Popowski bronił się bardzo dłu go. Gdy carscy wyparli go z lasu, zajął wiejską stodołę. Wtedy podpalili stodołę, chcieli ich wziąć jak tych z owczarni. Popow ski poprowadził swoich na bagnety. Padło wielu, większość, lecz kilku udało się przebić. Popowski został na miejscu. W zapadają cym słońcu granatowe kurtki piechoty z czerwonymi wyłogami, białe spodnie, szaraczkowe płaszcze kolorowo zaścielały drogę, lasek i puste pola. Wiatr, który pojawił się przed wieczorem, śmiesznie toczył po ziemi porzucone kepi...

Podczas bitwy trudno było dziadkowi w czym-kolwiek pomóc, choćby wyprowadzić z płonącej stodoły, by nie poparzył nóg, przyspieszyć jego ucieczkę przed nacierającym na koniu kozakiem, wyszukać w lesie bezpiecznej kryjówki. Pod koniec walki półżywy dziadek padał na ziemię i wił się z bólu. Moskal ciął go szablą w prawe ramię... Matka doskakiwała do dziadka, brała za zdrową rękę i pomagała wczołgać się na barłóg za piecem, gdzie dziadek przez dwie, trzy godziny leżał tak cicho, iż zachodziła obawa, czy w ogóle żyje... Dziadek krył się przed myszkującymi po krzakach Moskalami. Gdy rana zaczy nała boleć, a z białych

ust wydobywał się jęk, należało podać kieliszeczek „araku”. Dziadek spokojnie zasypiał.

Szymek nosił jego imię.Odczekał, aż dziadek zalegnie na przypiecku.

Postanowił wyko rzystać ten incydent.– Powstanie i ruchy zbrojne są udziałem każdego

pokolenia od ujarzmienia Polski. Tak musi być i teraz, gdy nadchodzi nowa próba. Kolej na nas. Nie wolno dopuścić, by zaprzepaścić gadaniem wiele lat przygotowań. Oszukała was historia, czy wasi dowódcy? Nie utulili w biedzie. Okaleczone ptaki! Przy kielichu wam tylko siadać i czekać na polecenia zaborcy.

Ojciec uparcie milczał, nie dał się sprowokować. Błyskał oczami i zaciskał pięści. W pewnej chwili wstał. Ruszył do sta rego kredensu, którego prawa drzwiczka odpadała i nikt nie był w stanie jej naprawić. W spróchniałym drewnie gwoździe nie trzymały. Głęboko sięgnął do wnętrza kredensu. Po chwili w jego ręce zaszarzał podłuż ny przedmiot owinięty w szmatę. Wrócił do stołu. Rozwinął szmatę. Spod jej zwojów ukazały się pożółkłe kartki papieru.

– Czytaj. Z dawnych lat zostały dwa numery naszego pisemka. „Przedświt”. Wydawane było w Krakowie, ale towarzysze przemycali go za kordon. Wspomnienia z Sybiru drukował Paliński. Działacz pepeesu i esdekape, po wielu latach Cytadeli i Pawiaka w dziewięćdziesiątym siódmym zesłany na dziesięć lat do Srednie-Kołymska. W dziewięćset drugim udało mu się zwiać... – Słuchaj, jak tam było. „Wagon, w którym jechaliśmy, był przepełniony aresztantami kry minalnymi; między nimi było kilku dezerterów z wojska austriac kiego, Polaków. Ci, którzy nie mieli nóg skutych, złączeni byli ręcznymi kajdanami w pary. Tak samo mieli skute ręce i dezerte rzy... Porządek, w jakim szła partia, był następujący: na przedzie szło kilku żołnierzy konwojujących, za nimi aresztanci w szeregach; dalej jechały furmanki z chorymi i dzieć-mi... następ nie jechaliśmy my, przestępcy polityczni, również na telegach, a w końcu całego obozu fury z rzeczami. Wszystko to otaczali żołnierze, niosący broń nabitą na ramieniu... Szliśmy latem; dnie były gorące; kurz, podnoszony przez dwustu ludzi idących przed nami dusił nas...” Albo tu – ojciec przewrócił kartkę. „Brudy na etapach i półetapach, opędzanie się nocami od rozma itych pasożytów, których miliony szturmowały do ciał naszych, utarczki z konwojentami, wszystko to razem wzięte czyniło drogę naszą ciężką nad wyraz...” A potem głód, mrozy okrutne i śmierć. Aż przykro czytać. Wiesz ilu wracało? Nikt albo prawie nikt. Paliński uciekł, Piłsudski odsiedział swoje, Sieroszewski zapra cował na łaskę. A ilu! zginęło? Tego i jedyny Bóg nie wie. Ginęli na katorgach, ginęli w tiurmach tysiącami... Powinienem i ja pójść?, a was zostawić z matką na pastwę losu? Kto by pomógł? Organizacja była w rozsypce, żandarm węszył na każdym kroku...

– Walka wymaga o�ar. Przecież prowadził was Piłsudski, nie zapomniałby o swoich...

58

Strzelcy i Sokoły – fragmenty*

Świętokrzyskie nr 14 (18)

– Piłsudski czy kto inny – bez różnicy. Wszyscy obiecywali chleb za miesiąc, rok, a żreć się chciało każdego dnia. Jakie oni mieli życie. Zawsze w cudzym ubraniu, głodni, zastrachani, bojący się żandarmów, bez własnego śmiecia, bez domu... Wyrzec się wszystkiego: łoża, żony, nawet własnego imienia...

– Nu, Macieju, byłeś dobrym towarzyszem. Od po-czątku stałeś w pierwszym szeregu. Nikt ci nie miał za złe, żeś odszedł, żeś się trochę przestraszył. Nie oskarżaj się. Nieraz stawałeś na czele pochodu. Pamiętasz, pierwszego maja zwykle zbieraliśmy się na rynku. Ktoś wchodził na stół ustawiony przed kamienicą Kosterskiego i gorąco przemawiał. Formował się pochód. Szliśmy Dużą do Kolejowej. Kolejową w górę do Hipotecznej i przez Baza ry, obok apteki Gierałtowskiego do Prostej, potem na krakowską rogatkę. Zawracało się w kierunku Dużej i obok kościoła w dół, Kolejową do stacji. A kozacy nieustannie za nami. To nahajki, to karabiny – ciągle w ruchu. Niejeden po takim marszu do tiur my tra�ał. Byłeś dobry, umiałeś prowadzić, aleś się przestraszył. Nie dziwota: dzieci, żona, jeszcze dziadek...

Ojciec opuścił głowę i milczał. Nie bronił się. Kiedy Józef zawiesił głos, powiedział bardzo cicho, ledwie słyszeli.

– To jeszcze nie tak. Nie lubię używać siły. Nigdy nie lubiłem. – Ojciec mówił prawdę. Nigdy na matkę, na Zośkę czy na nich nie podniósł ręki, jak to dookoła czynili inni. Paska też nie używał. A przecież nieraz mocno przeskrobali. Również rzadko krzyczał. Gdy nie skutkowało tłumaczenie,

zapalał machor kę i milczał. – Piłsudski nie cofał się przed niczym. Powołał specjalne oddziały. Pepees biła, zabijała, mordowała skrycie... Bałem się, żeby nie wyznaczyli mnie do wykonania tajnego wyroku. I to się zdarzyło... Wolałem wiecować. To nie tylko o dzieci chodziło. Coraz bardziej się bałem. Jednego dnia to przyszło. Wyznaczyli zadanie. Trzeba było porządnie postraszyć właściciela rzeźni nad Dąbrówką za bicie robotników. Nieraz takie akcje kończyły się strzelaniem. Odmówiłem udziału. Gozdawa groził zawieszeniem w prawach członka zakładowego komitetu. To mi odpowiadało. Postawiłem się mocno. Gozdawa postraszył usunięciem z komitetu. Postawiłem się jeszcze mocniej, że mam w... takie władze. Gozdawa odszedł i więcej nikt nie powierzał mi żadnych zadań. Początkowo czułem się głupio, potem przywykłem. Nikogo nie zdradziłem. Idei też nie zdradziłem, a dzieciaki mają chleb. Ideę noszę w sercu.

– Nu, nikt ci tego nie czyni wyrzutem. – De-nerwujące było to „nu” Józefa, lecz Szymek starał się nie zwracać na nie uwagi. – Źle zrozumiałeś chłopaka. Widzisz, dzisiejsza maładioż niecierpliwa, rwie się do boju. Najpierw ćwiczyła w Sokole, teraz w Drużynach. Obiecywali jej rychłą walkę. Okazja jest wspaniała. Cesarze wezmą się z carem za łby. Może uda się urwać mały kawałek dla siebie, dla nas, ojczyzny znaczy...

– Pany się nie skrzywdzą. Luda jeno przetrzebią. Robotników przede wszystkim, żeby lepiej się rządziło, bez strejków, bun tów, manifestacji. Znudzonym dwórkom trochę fajerwerków urządzą, a krew ludu popłynie...

Plac Bazarowy

59

Strzelcy i Sokoły – fragmenty*

Świętokrzyskie nr 14 (18)

Nagle otworzyły się drzwi i stanął w nich Kostek. Rzadko przy chodził do domu Szymka, mało go tu znali. Ojciec przerwał. Po chwili namysłu nalał do kieliszków i zaczął głośno namawiać Józefa do picia, jakby chciał stworzyć pijacką atmosferę, zatuszować zaskoczenie.

Szymek jeszcze nie widział Kostka tak speszonego. Zwykle pro mieniał radością, tryskał dowcipem, zadziwiał umiejętnością wybrnięcia z każdej zawiłej sytuacji. Teraz, bezradny, zarumie niony, stał w drzwiach. Szymek podszedł do niego, wziął za rękę i poprowadził do stołu. Kostek sam nie zdecydowałby się na to.

– Ja tylko na jeden moment. Chciałbym ci coś powiedzieć... ale widzę, że ty...

– W porządku. Może się przejdziemy? Mam ochotę na spacer. Chcesz? – nie dopuszczał Kostka do gło-su. – Poczekaj chwilę. Zmienię spodnie i koszulę. Bo to dzisiaj niedziela, wypada być eleganckim. Posiedź tutaj, porozmawiajcie, a ja przebio rę się – posadził Kostka obok Józefa i czmychnął za szafę.

– Nu, kawaler wypije jednego? Ot, spotkali się starzy znajomi, sąsiedzi znaczy się, i gaworzą o życiu. Ale z polityką to my nic – zaczął Józef, jakby i jego przestraszyło nagłe wtargnięcie Kostka… – A może kawaler tego, nu, nie pijący? Pośród dzisiejszej maładioży to częste.

– Ja... tak – wybąkał Kostek słowa, które nie rozwiały wątpli wości Józefa. Od dalszego dręczenia, wybawił go Szymek. Już pojawił się zza szafy i dawał znaki, że wychodzą.

– Był Szulkin. Pytał o ciebie. Ma jeszcze przyjść – niespodziewanie poinformował ojciec.

– Przyszedł do mnie, czy do Zośki?

– No wiesz! – oburzyła się siostra. Ciągle stała w lustrze. Nie przeszkadzały jej głośna dyskusja, powstańczy akord dziadka ani nawet wtargnięcie Kostka. Od godziny rozczesywała włosy i marzyła. Dopołudniowa wizyta Dymitra zaskoczyła ją. Jeszcze nie była ubrana, nawet nie uczesana. Dobrze chociaż że udało się jej czmychnąć do dziadka na zapiecek. Więcej razy już nikt jej nie zaskoczy. Będzie zawsze przyszykowana, włosy misternie wyfryzowane. Dymitrowi nie przeszkadza jej kaszel... Wspomnienie Szulkina zakłóciło powolny ruch ręki z grzebieniem. Spłonęła rumieńcem spojrzawszy na Kostka, też ładnego kawalera...

Szymek nie miał czasu ustalać z siostrą do kogo przychodzi Szulkin. Przecież niedawno, kiedy wracał z ćwiczeń w Dołach Sie kluckiego, widzieli się. Nie chciał rozmawiać, tłumacząc się pośpiechem, ale Szulkin chwycił Szymka za rękę i rechocząc, pytał: „Pan o�cer to pewnie z ćwiczeń sztabu general-skiego wraca? Wojna już gotowa. Ze strachu drżą carskie knuty, trzęsą się mury północnego Jerycho, Europa dziwi się...” Szul kin, poza drwinami, nic nie miał do powiedzenia. Składając wizytę w ich domu, o Zochę mu chodziło. To pewne.

Wybiegli na ciemne podwórko i przez mroczną bramę wydostali się na ulicę.

– Przepraszam. Nie wiedziałem, że u ciebie taka konspiracja – zaczął Kostek.

– Daj spokój. Niedzielnym zwyczajem spotkało się dwóch dawnych bojowców i rozczulają przy kieliszku. Musiałem im trochę przyłożyć, wygarnąć,

Ul. Hipoteczna

60

Strzelcy i Sokoły – fragmenty*

Świętokrzyskie nr 14 (18)

bo zgnuśnieli od wspomnień. Wpadłeś jak wicher, a oni boją się maleńkiego powiewu.

– Nie wiedziałem. A Dymitr i Zosia... to poważnie?– Nieee. Szulkin zachodzi, nic jednak z tego nie

będzie. Ojciec się nie zgodzi. Hańba!Tylko tego brakowało, żeby Szulkin uderzał

w umizgi do Zoch ny. Wnuczka styczniowego po-wstańca i wnuk „pokoritiela miatież nikow”. Wspaniała para! Iwan Aleksejewicz Szulkin – dziad Dy mitra, młodszy lejtnant halickiego pułku piechoty stacjo-nującego w Staszowie, prawa ręka majora Czutti, niefortunnego autora zasadzki na powstańców pod Rybnicą i współautora świetnego zwycięstwa pod Jurkowicami – za zasługi w tłumieniu buntowników dos tał niewielki majątek Kalina pod Szydłowem. Należał do o�cerów carskiej armii nie stroniących od wesołego towarzystwa i w trze cim roku gospo-darowania w Kalinie majątek poszedł na licytację. A za nazbyt nachalne publiczne umizgi do żony dowódcy staszowskiego garnizonu przeniesiony został do służby w kieleckiej żandar merii. Tutaj doczekał haniebnej i tajemniczej śmierci w Dąbrów ce po jednej z nocnych hulanek. Jego syn – Andrzej Iwanowicz Szulkin, starając się ratować �nansową pozycję swoją i matki, również wstąpił do żandar-merii. Miał ułatwione zadanie, był przecież synem dowódcy jednego z oddziałów miejscowej policji. Służba ta stwarzała spore perspektywy na szybkie wzbogacenie się, gdyż kraj ciągle był niespokojny. Andrzej Iwanowicz pokorą i odpowiedzialnością dosłużył się stanowiska zastępcy komendan ta. Poślubił, podobnie jak jego ojciec, polską zdekla-

sowaną szlachciankę Marię Kurską, z którą miał syna Dymitra. Teraz wygląda tak, że i Dymitr, tradycją dziada i ojca, rów nież zechce Polkę pojąć za żonę... niedoczekanie jego. Jako szkolnemu koledze, tym bardziej synowi zastępcy komendanta policji wolno przychodzić do nich. To jednak nie znaczy, że muszą zostać kuzynami. Szulkinowie przez dwa pokolenia mieszkali w Przywiślań skim Kraju, żenili się z miejscowymi pannami, lecz nigdy nie wyzbyli „rosyjskiej duszy”...

Szli Nowowarszawską. Dawna ulica Szydłowiecka prezentowała się okazale. Niedawno wyposażono ją w chodniki i brukowaną nawierzchnię. Pomalowane na polecenie prezydenta ściany domów świadczyły o bogactwie i schludności. Jednak na świeżej farbie już zagościły liszajowate placki błota. Przez zaku-rzone szyby okien przebijały się bajecznie kolorowe pelargonie i pi wonie. W drzwiach dawnego zajazdu, a obecnie cukierni stał Vieweger. Otwarta przy Dużej, na wprost Hotelu Europejskiego, cukiernia Józefa Króla zabrała mu znaczną część klienteli.

Vieweger z trudem bronił się przed bankructwem, ale jego ruda broda, brudny fartuch i to stanie w drzwiach nie zapraszały do środka. Tuż za cukiernią wyrastała okazała kamienica Kosterskiego. Za nią wkraczało się do centrum miasta. Na rynku, po przeciwległej stronie, wzdłuż kamienic Soł tyków i Saskiego oraz sklepu Eisenbergów stały konne dorożki. Nie było ich dużo. Część wyjechała za miasto w stronę Kadzielni, Słowika albo Bruszni, gdzie mieszczuchy najchętniej spędzali niedzielne popołudnia. Taksówki

Kawiarnia J. Króla

61

Strzelcy i Sokoły – fragmenty*

Świętokrzyskie nr 14 (18)

pana Moskalenki nie było. Pewnie jej właściciel pojechał auto mobilem do Buska, z którym utrzymywał systematyczne połączenie.

– Szczury uciekają nawet dorożkami – zaczął tajemniczo Kos tek po długiej chwili milczenia. Widząc jednak, że Szymek nie rozumie jego słów, ciągnął dalej. – Nie widzisz? Zawsze w niedzielę dorożki próżnowały na rynku, a dzi siaj tylko ich kilka. Żydzi i Ruskie uciekają.

Rzeczywiście od kilku dni, nawet dłużej, od zabicia arcyksię cia Ferdynanda dało się w mieście obserwować narastające ożywienie. Ze sklepów kolonialnych wykupywano kawę, herbatę, przyprawy korzenne i kuchenne. Równym powo dzeniem cieszyły się sól, mąka, cukier. Od Eilsenbergów wynoszo no bele taniutkich szewiotów i bardzo kosztownych jedwabi. Ludzie jakby chodzili szybszym krokiem, ciszej roz-mawiali. W urzędach likwidowano jedne stanowis ka, a powoływano drugie. Głośno było o kilku przypadkach wyjazdu obywateli pochodzenia rosyjskiego, którzy niezbyt dobrze zapisali się w pamięci kielczan. Kolejne rodziny szykowały się do wyjazdu. Szymka przeszył bolesny skurcz. Kupiec Jakimow nie należał do lubianych obywateli miasta. Trwały przygotowania do wojny. W miarę jej zbliżania gorączka narastała. Jak to jeszcze długo? Skurcz powrócił mocniejszym ukłuciem, aż pociemniało mu w oczach.

– To przyjdzie do nas? – zapytał Kostek.– Wojna? Tak! Przecież czekamy na nią, modlimy

się po nocach, uczymy pieśni, aby powitać radośnie. To nasza szansa!

– Jesteś o tym przekonany.– Tak, tak!... Właściwie to mie wiem...– Co ty, Kostek?– Nie wiem! Rozumiesz? Mam wątpliwości, komu

jest ona po trzebna. Można pośpiewać, nawet w dołach i krzakach ba wić się w wojsko, ale staniesz naprzeciwko

Dymitra? Strzelisz do niego? Spalisz dom Natalii, pod okna którego dla żartów tyle razy zachodziliśmy, by powzdychać?

– Dlaczego od razu do Dymitra, Natalii?... – Chciał wymienić jeszcze Aleksandrę, ale powstrzymał się.

– A jak to sobie wyobrażasz? Oni będą czekali, aż ty wypędzisz ich z domów, w których i oni i ich ojcowie urodzili się, aż ogłosisz się zwycięzcą, panem i władcą?

– Kostek, to chyba nie tak... – zaczął poszukiwać argumentów przeciwko jego gadaniu. Jednak nic sensownego nie mógł wymyślić. Nie spodziewał się, że Kost ka stać na powagę, na kłopotliwe pytania. Jak dobrze, że na rogu ulicy Dużej i Konstantego pojawił się Chmurzyński.

Chmurzyński to jeden z licznego grona powstańców żyjących w mieście. Najprzedniejszym pośród nich był Tadeusz Włoszek, twórca muzeum przy ulicy Leonarda w domu re jenta Halika. Znali go wszyscy. Również Zagrodzki cieszył się znacznym poważaniem, choć ku oburzeniu dam obiad zawsze spożywał w odwrotnej kolejności, „by mniej chlupało w brzuchu”. Znany był również Bolesław Kołtoński, niedoszły uczestnik wyprawy Maksymi liana Habsburga do Meksyku, który za dwukrotne wygrane w loterii kupił hotel „Europa”. Jednak wszystkich popularnością przewyższał Władysław Chmurzyński. Nigdy nie krył swojej powstańczej przeszłości ani przed, ani po łaskawym ukazie cara o darowaniu win buntowszczikom. Wręcz odwrotnie. Podczas pepeesowskiej rewo lucji nie tylko brał udział w manifestacjach, ale jeszcze ukła dał rymowanki i śpiewał je przy każdej okazji. Na jego sta re plecy gęsto spadały kozackie nahajki, lecz Chmurzyński nie milkł, musiał przecież z czegoś żyć. Rodacy ochoczo płacili za słowa, których sami wymawiać publicznie się bali. Kiedy rozpił się, w magistracie uznano go za wariata i na narodowe wybryki spoglądano z uśmiechem. Mógł śpiewać

Kadzielnia

62

Strzelcy i Sokoły – fragmenty*

Świętokrzyskie nr 14 (18)

bezkarnie. Chmurzyński, podpierając się laską, szedł środkiem Dużej i pokrzykiwał:

Rosja carska nie zginęła, ale zginąć musi.Co Japonia nie wybiła, cholera wydusi.

Szymek uczepił się widoku starego powstańca. Postanowił wyko rzystać jego pieską dolę.

– Musimy. Te kaleki, zobacz – wskazał palcem na Chmurzyńskiego, w którym widział również swojego zwariowanego dziadka, ka lectwo Józefa i denerwujące asekuranctwo ojca – musimy pomścić. Pozwolić im dokończyć żywota w niepodległym kraju. Ich poświęce nie nie może pójść na marne.

Przechodząc obok powstańca z radością rzucił półrublówkę do wyciągniętego kapelusza.

– Myślisz tylko o zemście. Chcesz nadal kaleczyć, powiększać liczbę o�ar? I wszystko to dla jakichś niepodległościowych mrzonek, żeby móc krzyczeć po wszystkich kątach kraju „Naj jaśniejsza Rzecz-pospolita” Nie dla człowieka ona. (...)

Skręcili w Konstantego. Na tle szarych kamie-niczek zdecydowa nie wyróżniała się kawiarnia Kazimierza Smoleńskiego solidną fa sadą budynku, dużymi oknami, a przede wszystkim ogródkiem i dźwiękami muzyki. Okna pierwszej sali zasłonięte były przezroczystymi �rankami przepuszczającymi tylko światło. Dyskretnie przesłaniały widok bywalców kawiarni, którzy rekrutowali się z miej-scowej władzy i śmietanki intelektualnej. Sala druga była ciekawsza. Otwarte okna pozwalały orkie strze koncertować nie tylko dla bywalców kawiarni, ale również dla ulicy. Stąd w ogródku zajmującym niemal całą szerokość chodnika tłumy przechodniów, przypadkowych gapiów chcących po słuchać, sprawdzić, czy obywatel Stanisław Rachalewski zajmuje swój stolik pod oknem i dys-tyngowaną postawą wprowadza ład na sali. Chcący również zobaczyć tajemniczego sędziego Leontiewa nad swoją „sędziowską” kawą, o której pułkownik Kacza nowicz ułożył kuplecik:

Wszak cieszy się kusy,gdy u mamy Smoleńskiejszlachta pcha do kiszek fusy.

Dalej jeszcze jedna sala, którą okupywali drobni rzemieślnicy na czele z piekarzem Zdzisławem Maciejczakiem, zajmującym stolik zawsze blisko schodów.

Nad prawidłowym funkcjonowaniem kawiarni czuwała zażywna mama Smoleńska, siedząca za kasą na podwyższeniu. Zawsze uśmiechnięta, bacznym okiem śledziła ruchy kelnerów i bufe towej. Ale również uważnie nasłuchiwała odgłosów zza ciemnego witraża, który oddzielał kawiarnię od sal bilardowych. Nieraz dochodziły stamtąd podniesione głosy rozgrzanych graczy i nale żało czym prędzej interweniować, by nie było kłótni.

Już z daleka widać było, że mimo wojennego zagrożenia w ka wiarni bawiono się wyśmienicie. Tańczono. Jedna z dam, siedząca przy stoliku w ogródku, chichotała tak głośno, że zagłuszała subtelne dźwięki orkiestry. Tokujący wokół niej dżentelmen czule całował ją po rękach, klękał na kolano i błagał o wybaczenie. Dwóch Żydków z wielkimi bokobrodami przyglądało się tej scenie ze zdziwieniem. Reszta towarzystwa nie zwracała najmniejszej uwagi, pochłonięta wybornymi ciastkami, kawą, herbatą z cytrynką, karbowanymi paskami lodów, do których dla osłony przed przezię bieniem podawano szklankę studziennej wody.

Kostek mówił coraz głośniej:– Słyszałem, że Franciszek Józef wypowiedział

Serbii wojnę. Wilhelm II to samo uczynił w stosunku do Rosji Mikołaja Alek sandrowicza. A tylko patrzeć jak również Franz Jósef wyzwie ją na pojedynek. Czyli wojna najjaśniejszych cesarzy stała się faktem – mówił z ironią. – Ci – wskazał ręką na rozbawione towa rzystwo – jeszcze nie wiedzą. Odechce im się lodów, kawy, śmie chów i pląsów...

– To dobrze. Nareszcie! – Szymek podskoczył z radości. – Wspa niała wiadomość. Będziemy mogli przystąpić do niej, wykorzystamy szansę. Ty nie pójdziesz walczyć? – zapytał.

Kostek przystanął i przerażonymi oczami patrzył na Szymka. Pobladł. Chciał odpowiedzieć, ale nie mógł, nazbyt drżały mu wargi. Opanował się po dłuższej chwili.

– Nie wiem. Wojna nic nie zmieni. Wolność da nam jedzenie, pracę, przyodziewek...? Nie chciałbym, ale jeżeli będzie to ko niecznością, jeżeli będzie jedynym rozwiązaniem... pewnie tak. Teraz się strasznie boję. Ostatecznie „Dulce et décorum est pro patria mori...” – Kostek znowu był ironiczny, cytując fragment horacjańskiej ody, których całe wersety musieli wkuwać na nudnej łacinie.

Z okien kawiarni buchnął walc. Kilka par po-derwało się od stolików i zaczęły pląsy. Obok przechodziła grupka roześmianych dziewczyn. Spoglądały na nich zaczepnie. Żydkowie przy stoli ku z ożywieniem dyskutowali o interesach. Przez dźwięki walca przebijał się turkot kół dorożki. Ulica zalana była słońcem. Teraz już nie miał wątpliwości. Kostek był tchórzem, nędznym szczurem z nory przy ulicy Bodzentyńskiej. Ojca nie miał. Jego matka wynajmowała się do prania brudów u bogatych. Z trudem zarabiała na siebie, syna i jego naukę. Za kopiejkę gotowa była podjąć każdą pracę. Żyli z dnia na dzień, bez perspektywy i na dziei. Kostek nadrabiał humorem. Walką o utrzymanie się na po-wierzchni przesiąknął do tego stopnia, że poza żarciem przestał cokolwiek więcej dostrzegać. Nędzny szczur... Szymek odwrócił się i odszedł bez słowa. Czuł się wyjątkowo zmęczony tym dniem, niemal okaleczony.

63

Strzelcy i Sokoły – fragmenty*

Świętokrzyskie nr 14 (18)

Krótka nadzieja

S zymek jeszcze wylegiwał w łóżku. Nie musiał wcześnie wsta wać. Z pracy, którą przyobiecał

mu ojciec, znowu nic nie wyszło. Majster Zieliński odkładał decyzję z dnia na dzień, jakby liczył na łapówkę albo bał się rozkręcać budowlany inte res w niepewnych czasach. A Szymkowi tak zależało na tej robo cie. Nawet zrezygnował z wyjazdu za kordon na swój pierwszy obóz szkoleniowy, to znaczy wybrał najpóźniejszy termin. Skrócił pobyt w Sobkowie, gdzie w okazałym pałacu mieszkał szkolny ko lega. Bardzo chciał zarobić na skautowski mundur. Większość chłopaków z zastępu już go miała, on jeszcze nie. Rano ojciec, wychodząc do pracy, znowu powiedział, że może spać. To jeszcze nie dzisiaj. Mimo że nie poszedł do pracy, nie mógł ponownie zasnąć. Leżał i bezmyślnie gapił się w su�t upstrzony cętkami much. Ostatnie dni pełne były niespodziewanych spotkań, tajemniczych wypraw.

Na drugi dzień po tym, jak zostawił tchórzliwego Kostka obok kawiarni Smoleńskiego, w mieście zaczął się wzmożony ruch, niemal bałagan, którego przyczyną było przede wszystkim carskie wojsko. Na ulicach pojawiły się szerokie furgony zwożące mundu ry i buty z magazynów do koszar przy Bazarach i Prostej.

Białe rubaszki, czarne spodnie i czapki winny być zastąpione mundurami polo wymi w kolorze zieleni. Miały przeobrazić gro mady polskich chłopów w ro-syjskich sołdatów niewidocznych dla wroga, karnych i wytrwałych w boju. Furgony, samochody, kuchnie polowe, wozy aprowizacyjne i groma dy rekrutów blokowały ulice. Konne patrole, sołdackie krzyki dopełniały zamieszania. Już wiadomym było, że 6 pułk strzelców rosyjskich, czuwający nad „abszczestwiennoj

biezapastnostiu i pasłuszaniju poliaczkow”, przygotowuje się do marszu. Nieje den chciał popatrzeć na carskich gierojów. Przerażeni czynownicy, pospiesznie pakujący do wagonów kolejowych swoje święte akta, żydowscy kupcy jojczący ze strachu przed Niemcami, dopełniali ponurego obrazu ulicy. Banki wypłacały tylko niewielkie kwoty, a mimo to ze sklepów znikło wszystko. Zbliżał się czas pożogi...

Już we wtorek po niedzielnych ćwiczeniach Puł-kownik ponownie zebrał swój zastęp. Poinformo wał ich o ogólnej sytuacji. Potwierdził to, o czym z takim przerażeniem mówił Kostek. Polecał być czujnym i gotowym w dzień i w nocy. Podziękował za obec-ność i kazał się rozejść, zatrzymując przy sobie tylko czterech chłopaków. W tym gronie znalazł się Szymek. Dostali specjalne zadanie. Pułkownik skądś wiedział, że w prochowni za Wietrznią Rosjanie zakopują karabiny. Nową broń i amunicję zabierają ze sobą. Starą niszczą i zakopują. Oni nie mają żadnej, a przecież zaczyna się wojna. Niechby nawet stare ka rabiny! Może jeszcze da się z nich co zrobić? Dostali zadanie przedostania się do środka prochowni i zdobycie jak najwięcej broni. Poszli nocą.

Przy podchodzeniu do koszar noc wydawała się czarna, za murem było nieco jaśniej. Lecz po placu kręciło się wielu sołdatów, wzdłuż ogrodzenia spa-cerowały patrole. Prze dostać się na teren prochowni i bezpiecznie ją opuści po wykonaniu zadania było niemożnością. Czekali w ukryciu niemal do świtu, lecz ruch nie ustawał, a dogodna okazja się nie pojawiła. Pułkownik postanowił odstąpić od zadania, odłożyć je na właściwszy moment. Miał nowe polecenie. Muszą obserwować ruchy nieprzyjaciel skich oddziałów, rozpoznawać uzbrojenie, ustalać ilość, siłę bojową i meldować. Meldować o wszystkim, co wydaje się podejrzane. Łatwo powiedzieć: obserwować,

Kielce Bazary

64

Strzelcy i Sokoły – fragmenty*

Świętokrzyskie nr 14 (18)

rozpoznawać, ustalać, meldo wać! A przecież ulice były coraz bardziej zatłoczone, wojska znajdowały się w nieustannym ruchu.

Szósty pułk strzelców opuścił miasto 8 sierpnia po południu drogą Nowowarszawską. Długo i powoli maszerowały szarozielone kolumny obładowane wojennym rynsztunkiem. Wózki kulomiotów zło wrogo dudniły na kocich łbach. Kuchnie polowe roznosiły apetycz ne zapachy. Pochód zamykały wozy taborowe obciągnięte maskują cym płótnem. Orkiestra strażacka Sikorskiego, która zwykle kon certowała w parku

nad stawem, żegnała sołdatów smutnymi dźwiękami marsza „Tęsknota za ojczyzną”.

Pułk odszedł w stronę Suchedniowa, lecz w mie-ście ciągle było sporo żołnierzy. Następnego dnia w południe zatrzymał się na Bazarach oddział straży granicznej. Długo biwakował pośrodku placu, dopóki nie zjedzono mięsnych konserw i bochenków chleba zarekwirowanych u Mencla. Popiwszy wodą ze studni, żołnierze odjechali za głównymi siłami. Po nich właś ciwie już nikt nie powinien się pojawić. A tu kolejnego dnia, kiedy Straż Obywatelska ustano-wiona przez prezydenta zaczęła zajmować posterunki na skrzyżowaniach i rogatkach ulic, nieoczekiwa nie po bruku ulicy Leonarda zadźwięczały końskie kopyta. To oddział rosyjskiej kawalerii gnał na Rynek.

Zatoczył koło. Kilku sołdatów wpadło do sklepu Eisenbergów. Kiedy ponownie dosiadali koni, ze sklepu wypadła Taumanowa i wygrażała pięścią. Jeden z kozaków porwał belę drogiego materiału. Już dosiadł konia i pognał ulicą Małą, w której zniknął jego oddział. Kawalerzyści pędzili ulicą Konstantego w stronę dworca. Strzelali z karabinów. Jeden z nich dobył szabli i z fantazją ścinał uliczne lampy naftowe. Inny upodobał sobie strzelanie do manekinów prezentujących ubrania w witrynach sklepów. Niszczył wystawy. Dobrze że oddział zniknął pośród pól za Dąbrówką. Jeszcze po południu na Bazarach pojawiło się dwóch spieszonych kozaków. Poszukiwali koni. Obiecywali dużo złotych rubli. Co stało się z nimi – nie wiadomo. Szymek nie śledził ich. Miał do przekazania Pułkownikowi infor macje dotyczące kawalerzystów.

Już następnego dnia na Rynku pojawił się patrol austriackich ułanów. Na gniadych koniach, z ko-żuszkami i czakami przytro czonymi do siodeł jeźdźcy prezentowali się kolorowo. Lecz ludzie zbliżali się

Stara prochownia

Rynek

65

Strzelcy i Sokoły – fragmenty*

Świętokrzyskie nr 14 (18)

do nich niechętnie, tylko na zdecydowane przyzwanie. Głośno mówiło się o wojsku polskim, a tu pojawili się Niemcy. Ułani, wypytawszy o drogę, ruszyli w stronę Szydłówka. Tych nie musieli śledzić. To sprzymierzeńcy.

Jeszcze tego samego dnia zrobili wypad na ulicę Bodzentyńską do Jarońskiego, żeby kolejny raz dokuczyć mu za służalczość wobec cara. Tym razem za wierno-poddańczą deklarację złożoną w imieniu polskiego koła poselskiego. Dom obrzucili kamieniami, wybili szyby w oknach od ulicy. I jeszcze przed wieczorem kolejny wy pad do prochowni. Liczyli, że może jednak uda się zdobyć choć trochę broni. Dokładnie przeszukali miejsca gdzie podejrzewano, że zostały zakopane karabiny. Poza kilkoma przerdzewiałymi gilzami niczego nie znaleźli. Szczegółowo spenetrować ruiny i załomy murów nie było możliwości. Zrobiła się ciemna noc, a oni nie zabrali żadnego światła. A może zakopywanie broni to tylko plotka? Nikt przecież nie widział, każdy tylko „słyszał”... Szymek wrócił do domu chyba po północy i, ledwie obmył twarz, zwalił się do łóżka...

Rankiem jeszcze zamierzał poleniuchować, gdy nagle posłyszał karabinowe strzały, jakby od cmen-tarza. Długa seria. Ledwie jej głuchy odgłos umilkł, z łoskotem otworzyły się drzwi. Stanął w nich Wicek.

– Ty jeszcze leżysz? Wstawaj natychmiast! – Wicek, jak rzadko kiedy, był podekscytowany i stanowczy.

Szymek patrzył na niego niby na zjawę i ciągle nie chciało mu się wstawać, nawet przetrzeć oczu, żeby przepędzić sennego intruza. Wicek nigdy do niego nie zachodził, chyba nawet nie znał adresu. Przez ostatnie dni biegali razem, więc teraz nie może uwolnić się od jego widoku.

– Słyszysz? Szymek! Pułkownik nas wzywa.

– Cii! – zasyczał i wskazał na zapiecek, skąd dochodzi ło chrapanie dziadka. Stary powstaniec mógł się przebudzić i urządzić przedstawienie.

Pułkownik... Na to słowo Szymek zareagował natychmiast. Jednak to nie była senna maligna. Wicek stał nad nim i szarpał za ramię. Dotknięciem ręki Szymek dodatkowo sprawdził jego realność. Kolega był czymś materialnym, czego nie da się rozproszyć prze budzeniem ani przetarciem oczu. Powoływał się na Pułkownika. Pewnie nowe zadanie?... Już stał na nogach.

– Od Miechowa idą polscy Sokoli! Dzisiaj będą u nas.

Od wielu dni docierały informacje, że polskie wojsko przekroczyło carski kordon. Już jest blisko, w Jędrzejowie, pod Chęci nami... Upływały kolejny dzień i kolejna noc, a wojska nie było, tylko gadanie o nim narastało. Skąd tutaj „polscy Sokoli”. Raczej Wickowi chodziło o Strzelców, może Drużyniaków? Te organizacje były w mieście rozwinięte, ale Sokoli? Szymek nie słyszał o nich. Wicek musiał fantazjować.

– Rano Pułkownik wyjechał na rowerze. Nam kazał być w pogotowiu. Wraca wieczorem albo następnego dnia.

O, znowu rewelacja. Pułkownik wyjechał, a im kazał „być w pogotowiu”. Dlaczego?

Po paru minutach Szymek był gotowy. Jeszcze zapytał o plecak z porcjami żywnościowe, bielizną i kocem.

– Brać go?– Nie, nie! Pułkownik nic o plecakach nie mówił.

Jeszcze będzie czas, wojna dopiero się zaczyna.

Plac Katedralny

66

Strzelcy i Sokoły – fragmenty*

Świętokrzyskie nr 14 (18)

Ulica była spokojna. Zamieszanie towarzyszące ewakuacji wojsk rosyjskich i magistrackich urzędników ustało. Na ulice powróciła codzienna senność. Pogłębiało ją jaskrawe słońce. Żydki wylegli przed sklepy i zapraszali do środka nielicznych przechod-niów, oferując „nowiutki, bardzo śliczny towar, jaki elegancki”, czyli niepotrzebne nikomu resz tki dawnych zapasów. Na Rynku pojawił się konny patrol. Ktoś krzyknął, że to beliniacy. Już są w mieście. Trzy konie przegalopowały środkiem placu i kierowały się w Małą. Szymek i Wicek popędzili za nimi. Patrol skręcił w Konstantego i pognał w dół. Nie mieli szans dogonić go. Zatrzymali się obok kawiarni Smoleńskiego, która o tej porze była jeszcze pusta. Kilku młodzieńców szybkim krokiem zmierzało w stro nę kościoła. Ruszyli za nimi. Przez Plac Panny Marii skierowali się ku pałacowi, do niedawna siedziby gubernatora, który wczoraj zajęli komisarze Boerner i Litwinowicz dla wojskowego sztabu.

Obok dzwonnicy, na gniadoszu siedział polski żoł-nierz, jeden z Sokołów. Ludzie szeptali, że to Wieniawa. Karabinek oparł na kolanie, maciejówkę z orzełkiem przesunął na tył głowy, mundur szaroniebieski. Wspaniały junak. Bystrym okiem omiatał plac, jakby szukał wroga. Podjechał do niego drugi jeździec. Szeptali ze sobą spoglądając w stronę Szydłówka. To był Staszek Hempel zwany Waligórą. W lipcu przyjeżdżał do nich jako wysłannik drużyn strzeleckich i organizował tajny oddział wywiadowczy, który miał śledzić ruchy wojsk rosyjskich. To dla niego pracowali podczas ostatnich dni. Znali go więc dobrze. Mogli podejść i porozmawiać, ale... Szymek i Wicek nie zatrzymali się jednak. Poszli w stronę pałacu biskupiego. Zdrożone konie, niewojskowo osiodłane, obgryzały drzewka, do których zostały przywiązane. Obok nich Sokoli. Jeden smarował maścią zranioną nogę konia. W podcieniach gmachu przy drzwiach stał na warcie skaut. Karabin z długim bagnetem sztywno trzymał na ramieniu. Stał nieruchomo, chociaż dookoła panował spory ruch. Rozsadzała go duma, że to jemu przypadła pierwsza warta. W pobliżu, z zasępioną miną przechadzał się o�cer, którego szarżę można było poznać po czerwonym sznurku przy mundurze. To Belina, komendant kawalerii – obiektu marzeń i sennych zjaw każdego chłopaka. Przybył z ułanami, by pomóc komisarzom zająć miasto.

Ułani pierwsi zaczęli strzelecką awanturę. Już w nocy z 2 na 3 sierpnia w pobliżu Kocmyrzowa przekroczył na dwóch bryczkach granicę Kongresówki siedmioosobowy patrol pod dowództwem Beliny. Mieli zdobyć wiadomości o rosyjskich siłach przygranicznych. W Skrzeszowicach przypadkowo prze płoszyli kozacki szwadron, a w majątku Kleszczyńskiego zarekwirowali konie. Syn dziedzica – Dzik-Kleszczyń ski – powiększył ich oddział, przystając do nich. Do Krakowa powrócili na koniach jak prawdziwi ułani. I od tamtej nocy cały czas na czele strzelców i drużyniaków, zabezpieczając

ich marsz, zbierając informacje o sołdatach, a jeżeli nadarzała się okazja, bijąc wroga.

Szymek i Wicek oniemieli. Już jest polskie wojsko, kawaleria, sztab. Na murze przyklejony manifest, informujący o Rządzie Narodowym utworzonym w War szawie, o Józe�e Piłsudskim jako komendancie polskich sił zbrojnych. Najtrudniej było uwierzyć w podpis: „Rząd Narodowy. Warszawa 3 sier pnia”. Jak to wspaniale brzmi. Rząd Narodowy! U dołu jeszcze kilka linijek. „Kadry armii polskiej wkroczyły na ziemię Króle stwa Polskiego. Zajęły je w imieniu Rządu Narodowego. Z dniem dzisiejszym cały naród skupić się winien w jednym obozie pod kierownictwem Rządu Narodowego. Poza tym obozem zostają tylko zdrajcy, dla których potra�my być bezwzględni”. Jeszcze jeden podpis: „Komen dant polskich sił zbrojnych”.

Rząd Narodowy i Komendant! Zbrojne powstanie! Oczy okrutnie piekły, jakby wiatr rzucał w nie garściami piachu. W gardle ściskało, w piersiach dusiło. Jakby od wielu godzin biegali po mieście, padali i czołgali się w Dołach Siekluckiego... bardzo ciężko oddychać. Trudno powstrzymać łzy... Chyba jeszcze nie dorośli do prawdziwej wojaczki? Ci na koniach i ten na warcie niewiele byli od nich starsi, a jednak nie płakali... Łzy pociekły po policzkach. Szymek kucnął, niby zawiązać buty, dyskretnie obcie rał oczy rękawem koszuli. Wicek odwrócił się i też coś czynił przy twarzy, jakby również płakał. Dobrze że nikt nie zwracał na nich uwagi. Pierwszy przełamał się Wicek, lecz tylko częś ciowo. Nie głosem, bo chyba ciągle nie mógł wydusić ze skurczo nego gardła słowa, ale skinieniem głowy pokazał, że muszą iść dalej. (…)

Przyspieszyli kroku. Do krakowskiej rogatki była blisko wior sta, a wojsko mogło nadejść tylko z tamtego kierunku, skoro zmierza od Chęcin. Przed nimi i za nimi zdążały niewielkie grupy młodzieży. Zauważyli znajome twarze Jurka Soleckiego, Edka Gluta, Ryśka Zebrzydowskiego, Kazika Wiejaka i jeszcze paru chłopaków. Nawet w którymś mo-mencie mig nęły złote włosy Marysi Ryglówny, uczennicy siedmioklasowego gimnazjum pani Marii Krzyżanowskiej, którą Szymek poznał na ostatnim przedwakacyjnym balu. Marysia zauważyła go również i uśmiechnęła się promiennie. Nie mógł poczekać na nią. Wicek pędził jak oszalały, a on musiał biec za nim. Poza młodzieżą nikt z dorosłych nie zmierzał w stronę krakowskiej rogatki. Szły co prawda dwie ma trony, trzech starozakonnych i wieśniak w suk-manie pamiętającej czasy Kościuszki, ale oni się nie spieszyli. Szli równym, powol nym krokiem, więc nie wieść o zbliżaniu się polskiego wojska ciągnęła ich w tamtą stronę. Właściwie gdyby nie uczniacy, na ulicy panowałaby przerażająca pustka. Szymek nie miał czasu zastanawiać się nad jej przyczyną. Musiał jeszcze przyspieszyć, gdyż Wicek znowu uciekł mu parę kroków.

Za posiadłością Karsza skręcili w prawo. To już krakowska rogatka i długa perspektywa ulicy.

67

Strzelcy i Sokoły – fragmenty*

Świętokrzyskie nr 14 (18)

Gdzieś na jej końcu, niemal na wysokości Karczówki unosił się obłok kurzu. Musiał tam szaleć wiatr albo kroczyły setki nóg. Obłok był duży. Zbliżał się powoli. Przystanęli na chodniku pośród innych gapiów. Większe i mniejsze grupki młodzieży stały w cieniu drzew albo siedziały na trawie porastającej brzegi ulicy. Wszyscy żywo dyskutowali. Co chwilę ktoś wychylał się, wybiegał na środek i spoglądał w perspektywę drogi, po raz kolejny usiłował określić odległość do obłoku kurzu. Każda informacja wzbudzała komentarze. Niecierpliwość bra ła górę.

To pierwsze od pięćdziesięciu lat pojawienie się polskiego wojska. Wojska, co prawda formowanego za pozwoleniem i pod skrzydłami jednego zaborcy przeciwko drugiemu, ale posługującego się ojczystym językiem, własnymi komendami, we własnych strojach, z orzełkiem na czapkach, pod polskim dowództwem wreszcie. Woj ska, do którego przygotowywali się od szeregu lat. Czekali na nie dziadowie, czekali ojcowie, a doczekali się dopiero synowie. Wstąpią do jego szeregów, kompanię kadrową przekształcą w zwycięską armię. Nie będzie już Klerykowa ani Priwiślańskawo Kraja. Jednakowo Borowicz, jak Radek i Zygier zamienią się w prawdzi wych żołnierzy. Nie będzie już potajemnych czytań „na Górce” ani skrytych recytacji Zygiera. Czas dorastania się skończył, nadszedł czas walki. Czas Rafała Olbromskiego i Krzysztofa Cedry. I legionów. Ale nie na obczyźnie: we Włoszech, w Hiszpa nii, na San Domingo dla ujarzmienia wolnych ludów. Tutaj. Tutaj! Na rdzennej ziemi piastowskiej,

w Królestwie, w walce o własną wolność. Dość sporów i waśni. Dość pustych haseł: pracy z ludem, oświecenia, rewolucji społecznej, równouprawnienia. Dość kola-boracji i sabotażu. Teraz wszyscy powinni być tylko żołnierza mi pod wodzą Komendanta Piłsudskiego. Już jest narodowy rząd, pierwsze oddziały, potrzebna jest wielka powstańcza armia...

Oczekujących na żołnierzy było coraz więcej, lecz ciągle przeważała młodzież. W równych szeregach stały trzy zastępy skautów ze szkoły handlowej, niemal cała drużyna im. Czachowskiego: „Psy” Pułkownika, chociaż jego sa mego nie było, „Kukułki” Kazika Pluty i zastęp Kowalczewskiego. Wielu skautów miało kwiaty. Szymek nawet nie zauważył, kiedy zebrało się ich tylu i kiedy przykładnie ustawili się w szeregi. Ponownie spojrzał w perspektywę ulicy.

Strzelcy byli już blisko. Wynurzali się z kurzu drogi. Szli w dość swobodnym szyku. Na ich czele jechało kilku konnych. Kroczący z boku trębacz podawał melodię. Zachrypnięte gardła śpiewały:

Rej, strzelcy, wraz, nad nami Orzeł Biały,a przeciw nam śmiertelny stoi wróg;wnet z naszych strzelb piorunne zagrzmią strzały, a lotem kul kieruje Zbawca Bóg!Więc gotuj broń i kule bij głęboko,o ojców grób bagnetów poostrz stal,na odgłos trąbki twój sztuciec bierz na oko, hej, baczność! Cel! i w łeb lub serce pal!Hej, trąb, hej, trąb,strzelecka trąbko w dal!A kłuj, a rąbi w łeb lub w serce pal!

Pierwsze szeregi nadeszły na ich wysokość. Na czele na kasztance jechał Komendant. Średniego wzrostu, szeroki w barach, cien ki w pasie, w siwym stroju strzelca bez naramienników. Spod daszka czapki strzelały głęboko osadzone oczy, usta uśmie chały się przez sumiaste wąsy. Obok niego obywatel Sirko, czyli wszystkim dobrze znany i podziwiany za więzienia, za Syberię i wspaniałe książki Wacław Sieroszewski. Z drugiej strony Gustaw Daniłowski. Też pisarz popularny pośród młodych za „Jaskółkę”, pokazującą pepeesiaków na przełomie wieków. A dalej piechota, na której czele dziarsko maszerował Herwin. Szli Strzelcy po kryci białym kurzem szosy, pochyleni pod ciężarem plecaków i karabinów. Po twarzach ich lał się pot. To od południowego słońca, które czekało na nich tu w mieście od szeregu dni. Szli młodzi chłopcy, niemal rówieśnicy Szymka.

Idą strzelcy, patałachyOd Krakowa i od Chęcin,w rękach kije, na plecach łachy.Czy na długo starczy chęci?

68

Strzelcy i Sokoły – fragmenty*

Świętokrzyskie nr 14 (18)

Kostek zburzył powagę chwili głupim wierszykiem. Ktoś odwró cił się do niego i podstawił pod nos zaciśniętą pięść. Inny dał kuksańca w bok. Kostek musiał zamilknąć. Stchórzył i przeniósł się do innej grupy.

Na ulicy znowu gruchnął śpiew. Znali tę stycz-niową pieśń. Wielokrotnie nucili ją na ćwiczeniach, szczególnie podczas leś nych marszów. Przyłączyli się do żołnierzy.

Graj, trąbko, graj, jak grałaś przez wiek cały do marszu tym, co szli do Polski bram.Słysz, bracie, słysz, minionych lat sygnałysztafety znak z kolei dają nam.Więc gotuj broń...

Buchał śpiew z młodych piersi. Skauci, rozluźniając szeregi, zaczęli iść razem z czołem kolumny. Ktoś, wykorzystując krótką przerwę w śpiewie, krzyknął:

– Niech żyją polscy strzelcy!Jeszcze ktoś krzyknął, ale głos został stłumiony

przez śpiew. Nieoczekiwanie trębacz przerwał, umilkł również śpiew. Tylko szur got nóg nie ustawał. Teraz słychać go było wyraźnie. Poszli wzdłuż posesji Karsza. Znowu trębacz dał sygnał i gruchnęła nowa melodia.

Raduje się serce, raduje się dusza,Gdy Pierwsza Kadrowa na Moskala rusza.Oj da, oj da dana, kompanio kochana,Nie masz to jak Pierwsza, nie!

Melodia skoczna, zawadiacka, ale słów nie znali. Melodię słyszeli w parku wykonywaną przez orkiestrę Sikorskiego, lecz słowa... Musiano je ułożyć niedawno, bardzo niedawno...

Szymek starał się dotrzymać kroku i z zachwytem przysłuchiwał się melodii.

Chociaż do Warszawy długą mamy drogę,Ale przejdziem migiem, byle tylko w nogę.Oj da, oj da dana...

Więc Kielce będą tylko przystankiem, miejscem zaciągu żoł nierza. Jak zawsze główny bój rozegra się o Warszawę. Mieć sto licę, to mieć cały kraj. (…)

Entuzjazm maszerujących jakoś nie udzielał się stoją cych na chodniku. Ludzi co prawda było znacznie więcej niż na szosie krakowskiej, lecz większość zgromadzonych milczała. Może to z po-wodu niezrozumiałości piosenki? Niektórzy nisko pochyla li głowy i skrycie zerkali na maszerujące szeregi. Nie przyłą czali się do nich. Tylko młodzież dziarsko kroczyła chodnikami i co chwilę ktoś wznosił patriotyczny okrzyk, chcąc pokonać śpiew, jakiś kwiatek spadał pod umęczone nogi. Piosenka się skończyła. Kilkanaście minut szli w ciszy. Już zbliżali się do kościoła. Czoło kolumny znacznie

wyprzedziło skautów, którzy musieli zrezygnować z marszu w uporządkowanym szyku. Zatłoczo nymi, od wysokości rządowego gimnazjum, chodnikami nie sposób było iść dalej. Cisza, przerywana tylko szuraniem, paraliżowała myśli, unieruchamiała oczy, wykwitała na policzkach czer wonymi różami. Dobrze że trębacz dość szybko ją zakłócił, za mienił w melodię mrożącą krew w żyłach. Melodię skazaną przez carat na śmierć i zagładę, uwięzioną w śniegach Syberii, zakra towaną w kaźniach. Runął Mazurek Dąbrowskiego. Wy prężyły się żołnierskie piersi, a krok stał się paradnym, jakby Strzelcy chcieli przebudzić mieszkańców miasta i przypomnieć im legionowy hymn.

Zafalowały chodniki. Na twarzach pojawiło się zakłopo tanie i przerażenie. Tylko co niektóre kapelusze lekko uniosły się nad głowy. Nawet dało się zauważać dyskretne uśmiechy i pospieszne przemykanie pod ścianami domów. Kilka nieśmiałych, stłumionych okrzyków, kilka kwiatów rzuconych z balkonów, trochę skrycie obcieranych łez. Zaskrzypiały drzwi pospiesznie zamykane, zastukały okiennice sklepów. Przez szpary między deskami, zza lekko uchylonych �ranek błyskały oczy nie zbyt życzliwie śledzące przybyszów.

A oni szli, choć nie z ziemi włoskiej ale z Galicji, szli dziarsko mimo zmęczenia, mimo upalnego słońca, mimo ciężaru tornistrów i karabinów, mimo... Za nimi grupki umorusanych wyros tków, którym ta „de�lada” bardzo się podobała. De�lada bez werbli, zwartych szyków i rosyjskich komend. Tuż za wyrostkami szła powoli przyrastająca grupa co odważniejszych cywilów. Miało ich być więcej, tak obiecywał Komendant. Miano przyjmować ich owacjami, masowo wstępować do szeregów... Ale przez te kilka dni forsownego marszu od Ole andrów tutaj już obyli się z goryczą... Na Placu Panny Marii powitały ich kobiety bukietami róż. Woleliby łyk zim nej wody, miskę byle jakiej zupy. Kobiety rzewnie płakały. Nad kim! Komendant i sztabowcy odbili w lewo do gubernialnego gma chu, by jak najszybciej złożyć wizytę biskupowi Łosińskiemu i uzyskać błogosławieństwo dla sprawy. Reszta poszła da lej. Na Konstantego drogę zastąpili Strzelcom kelnerzy z poblis kiej kawiarni. Wreszcie podali jakieś napoje. Po co ciastka? Mama Smoleńska pozdrawiała szerokim uśmiechem. Ktoś doskoczył do jednego i drugiego piechura, siarczyście ucałował i wetknął w rękę bukiet polnych kwiatów.

Scenę tę z zainteresowaniem ob serwowali dwaj starozakonni. Nie rozumiejąc tego pośpiechu, wrzasków i kwiatów zniknęli w sklepie tuż za teatrem Olędzkiej, przytrzymując jarmułki w obawie zerwania przez podmuch wiatru powstałego z tego zamieszania. Znowu dało się słyszeć szurgot okiennic nasuwanych na przeszklone witryny i łoskot zamykanych drzwi. Piechurzy poszli dalej. Konstantego, potem Ruską w stronę dwor ca. Tutaj mieli biwakować, zakończyć ten męczący i wstydliwy marsz. (…)

69

Strzelcy i Sokoły – fragmenty*

Świętokrzyskie nr 14 (18)

– Diabli, chwili odpocząć nie dadzą. Spokojnie zjeść okruszyny chleba. Nadali ich, szatańskie franty – narzekał strze lec, kiedy Szymek przechodził obok. Na jego czapce błyszczała srebrna odznaka Drużyn Strzeleckich.

– Obywatel drużyniak? – zapytał Szymek. Wydawało mu się, że uczynił to nazbyt obcesowo.

Pytany spojrzał na niego niechętnie.– Myślisz o blasze? – pokazał ręką na odznakę.– Tak.– Zgadza się częściowo. Drużyniakiem byłem.

Teraz strzelcem tylko. – Widząc zdziwienie na twarzy Szymka, mówił dalej. – Drużyniakiem byłem dopóki komendant Żegota nie przyprowadził nas z Nowego Sącza do Krakowa i nie podporządkował Strzelcowi, frant. Piłsudski kazał zamienić się między sobą odznakami. Ja zatrzymałem swoją...

– Obywatel nie wykonał rozkazu Komendanta?– Eee, zaraz „nie wykonał rozkazu”. Dobry frant.

Chłopie, zamiana była dobrowolna, nikt niczego nie musiał. Piłsudski powiedział tak, żeby zatrzeć różnice między drużyniakami a strzelcami. Ja od początku byłem w Drużynach, nie chciałem się z nikim zamieniać.

Szymek wiedział, że szybko rozwijający się Związek Walki Czynnej nie mógł długo pozostawać w konspiracji. W 1910 roku o�cjalnie powołano w Krakowie Strzelca, a we Lwowie Związek Strze-lecki. Natomiast część Narodowej Demokracji, przeciwna rosyjskiemu serwilizmowi Dmowskiego, powołała Polskie Drużyny Strzeleckie. Organizacje długo rywalizowały ze sobą, chociaż ten sam cel i osoba Komendanta powinny łączyć. Jednak Galicja z Królestwem rzadko się dogadywała. Trzeba było wiele podchodów, boczenia się, dąsania, uzgadniania, przeprosin, wiele cierpliwości. I to nie zawsze skutkowało. Z lada powodu stare waśnie odżywały natychmiast albo jak drzazgi sie działy za paznokciami dając o sobie znać przy każdym nieostrożnym dotknięciu. Przykładem może być ten żołnierz, którego Szymek zagadnął, a który wycią-gnął z kiesze ni pajdę suchego chleba i starannie ją przeżuwał. Nie zdradzał ochoty do rozmowy.

– Obywatel z Galicji? – Szymek był nazbyt ciekawy narodowych spraw, żeby od razu zrezygnować z dalszego indagowania.

– Co ty mi tak obywatelujesz? Jestem Władek Kodźbiał, mów mi po imieniu, i z Warszawy. Mokotów, Szeroka 14, gdybyś chciał się komu pochwalić znajomością ze mną, jasny frant.

Szymek powinien gwałtownie zaprzeczyć, nawet oburzyć się za posądzanie o babskie skłonności. Wiedział, że konspiracja obo wiązuje nadal. Lecz Władek nie zwracał uwagi na jego miny. Łamał chleb, dla lepszego przełykania kruszył go w palcach i wsadzał do gęby. Udawał starego wiarusa. Mówił powoli. Nie przerywał oracji nawet w momencie przełykania. A Szymek po pierwszym jego zdaniu zrezygnował z protestu. Chłonął każde słowo.

– Byliśmy na szkoleniu, w Nowym Sączu. Cały drużyniacki zastęp, same franty. W Kongresówce batiuszka car mocno dzierżył łapą żandarma. My przez granicę nie pierwszy raz, najczęściej koło Ojcowa. Każdego roku na wakacje. Szkolić się nada. Dwa tygodnie w Nowym Sączu. Do południa ćwiczenia polowe po lasach, wzgórzach i wąwozach. Po południu wykłady. Jak na kursie żołnierskim. Do podo�cera, a nie daj Bóg o�cera, mi daleko. Wolałem żołnierski. Po mobilizacji Franciszka Józefa wielu chłopaków odeszło. Zawi sza, Grudziński, Olszyna, Rokita. Kilku wróciło do Kongresówki, żeby mobilizować naszych. Pierwszego sierpnia zerwali nas nocą, ciemne franty. Poprowadzili na rynek i Wilk strzelił płomienną mowę, że wojna. „Wojna! To straszne słowo do każdego domu przy nosi strach i rozpacz. Nam radość. Spali dom niewoli. Niech się święci wojna!” Gadał i gadał. Nazajutrz poszliśmy na dworzec i pociągiem do Krakowa. W Dolnych Młynach, gdzie zalegliśmy, Żegota powiedział, że w takiej chwili wszyscy muszą być razem. (…)

Trzeciego sierpnia Norwid, strzelecki komendant Krakowa, wybrał nas siedemdziesięciu pięciu i powierzył Bukackiemu. Dano te pukawki i po sto ładunków, i kazano czekać w pogotowiu. Popro-wadzono do Oleandrów. Czekał nas Piłsudski i Sosnkowski. Przyszedł podobny oddział ze szkoły letniej związków strzeleckich. Komendant powiedział krótko: „Chłopcy! Nie ma drużyn, nie ma związków, jest jedno wojsko polskie. Koniec swarom. Z dniem dzisiejszym wspólnie wypowiadamy wojnę Moskwie! Na znak pojednania zamieńcie się orzełkami i bla chami”. Krótko powiedział. (…) po chwili dodał: „Żołnierze! Spotyka was ten zaszczyt niezmierny, że pierwsi pójdziecie do Królestwa i przestąpicie granicę rosyjskiego zaboru, jako czołowa kolumna Wojska Polskiego, idącego walczyć za oswobodzenie ojczyzny. Wszyscy jesteście równi wobec o�ar, jakie ponieść macie. Wszyscy jesteście żołnierzami. Nie naznaczam szarż, każę tylko doświadczonym wśród was pełnić funkcje dowódców. Szarże uzyskacie w bitwach. Każdy z was może zostać o�cerem, jak również każdy o�cer może znowu zejść do szere-gowców, czego aby nie było... Patrzę na was, jako na kadry, z których rozwinąć się ma przyszła armia polska i pozdrawiam was, jako pierwszą kadrową kompanię...” Ścisnęło w gardle, łzy zakręciło w oczach... I poszlimy aż tutaj.

Trudna to była opowieść. Przerywana łamaniem chleba, kruszeniem go i połykaniem, momentami zastanowienia. Długa. Chwilami dźwięczała w niej żałość. Lecz szczera. Szymek poczuł do Władka sympatię, w myśli dał mu pseudonim „Frant”. Wziąłby go w ramiona, gdyby wypadało. Żal mu się zrobiło, że jadł suchy chleb. Zaprosiłby go na obiad, lecz żołnierzom nie wolno było oddalać się poza plac. Już chciał zapytać o Michałowice, Miechów, Jędrzejów. Miejscowości te znał z pieszych wycieczek zorganizo-

70

Strzelcy i Sokoły – fragmenty*

Świętokrzyskie nr 14 (18)

wanych w ubiegłe wakacje, gdy ktoś nieoczekiwanie krzyknął mu do ucha „Czuwaj” i uderzył w ramię. Odwrócił się. Obok stał radośnie uśmiechnięty Pułkownik, a tuż przy nim jakiś skaut.

– Obywatelu szeregowy, skaut Pietrzyk melduje się...Władek nie dał mu skończyć. Chwycił go w ramiona

i przytulił mocno. Był szczerze uradowany przybyszem, jakby nie widzieli się wiele miesięcy.

Szymek już spotkał tego skauta. W czerwcu „Kukułki” Kazika Pluty gościły pięciu skautów z Warszawy. Między nimi był ten... Nie znałby jego nazwiska, gdyby się nie zameldował Władkowi. Oprowadzali ich wtedy po Kielcach, potem po górach. Trzeciego dnia odprawili w stronę Ojcowa... Na ulicach wzbu-dzali sensacje ciemno-szarymi mundurami, a przede wszystkim krótkimi spodenkami. Dryblasy w krótkich spodenkach! – gorszyły się damy. Po ich odejściu wszyscy chcieli mieć taki skautowski mundur.

– Jurek, gdzie cię diabli ponieśli, cholerny francie?– Obywatelu szeregowy, obywatel wie, że skaut

Pietrzyk prze znaczony jest do wykonywania zadań specjalnych. Wracamy ze ska utem Włodkiem – wskazał ręką na Pułkownika – z rozpoznania pozycji nieprzyjaciela...

Nie skończył. Niespodziewanie z ulicy Ruskiej wyjechał rosyj ski samochód wojskowy i zatrzymał się na zakręcie. W stronę usta wionej do odprawy frontem na dworzec kompanii Zosika zagrał karabin maszynowy. Nieco górował. Ze ścian budynku posypał się tynk. Komendant placu – Tadeusz Kasprzycki – krzykiem wydawał rozkazy:

– W tył zwrot! Ogień paczkami!Kompania odwróciła się sprawnie. Pierwszy

szereg przyklęknął i strzelał z kolana, drugi stojąc. Zza samochodu wyłoniła się dorożka. Woźnica nie mógł uspokoić spłoszonego konia. Na zakręcie wypadł z dorożki strzelec Oko. Był ranny w głowę. Władek krzyknął do Szymka i Pułkownika, żeby natychmiast wycofa li się za budynek, a sam skoczył do karabinu. Skaut Pietrzyk przywarł do ziemi. Samochód ledwie zatrzymał się, już ruszył. Lecz jego karabin maszynowy nie milkł. Ktoś zwalił się na ziemię. Chyba to jeden z austriackich o�cerów. Samochód zygzakował i zawracał w stronę Ruskiej. Ktoś już strzelał w jego kierunku. Samochód odjeżdżał. Szymek i Pułkownik, wykorzystując znajomość podwórek, ruszyli za nim. Gonić ulicą było niebezpiecznie ze względu na kule, które pacały coraz gęściej. Nie mogli go dopędzić. Znikł im z oczu, gdy skręcił w stronę Rynku. Na tarasie kawiarni Smoleńskiego, ugodzony kulą w brzuch, leżał radca Towarzystwa Kredytowego Ziemskiego Sielski. Nikt nie udzielał mu pomocy. Otaczający go ludzie byli przerażeni nagłą strzelaniną i krwią wyciekającą spod ubrania. Ranny krzyczał z bólu, prosił o ratunek. Nawet Szymek i Pułkownik stali bezradni. Dopiero po dłuższej chwili ktoś sprowadził dorożkę. Szymek i Pułkownik pomogli ułożyć

go na siedzeniu. Ubrudzili ręce krwią. Nie było w co je wytrzeć, a krew pachniała wiosenną koni-czyną. To ich pierwszy kontakt z krwią pochodzącą od kuli. Co z nią zrobić? Wycieranie w spod nie nie skutkowało. Kryjąc ręce w kieszeniach, zawró cili w stronę dworca. Krew obmyli dopiero w Dąbrówce. Tuż za ulicą Czystą stał wojskowy posterunek. Dalej nikogo nie puszczano. Zawrócili.

Karabinowe salwy ciągle wstrząsały miastem. Przy Dużej strze lanina wzmogła się, potem przeniosła na Leonarda. Również od Bodzentyńskiej dochodziły odgłosy pojedynczych detonacji. Przez Plac Panny Marii a następnie Nową przedostali się na Wesołą. W bramie domu Suligi spotkali braci Massalskich. Byli równie jak oni przerażeni i zdezorientowani. Kule ciągle gwizdały. Przemknęli pod ścianami domów na Pocztową. Tutaj spotkali strzelca przyczajonego w bramie. Od niego dowiedzieli się, że do miasta powróciło rosyjskie wojsko. Nie wiadomo jak go dużo. Jest rozkaz Zbigniewa, czyli Tadeusza Kas-przyckiego, by cywile siedzieli w domach. Oni też muszą to uczy nić. Rozkaz jest rozkazem. Strzelec, mimo młodego wieku, był bardzo stanowczy. Nie radził nawiązywać z kimkolwiek kontaktu. Jeszcze będzie czas wstąpić do wojska, gdy carscy ustąpią. Niedługo Strzelcy wyrzucą ich za miasto, zgniotą w lasach. Do domu! Natychmiast! Szymek i Pułkownik byli zaprzysiężeni w orga nizacji młodzieżowej o cechach wojskowych, musieli więc posłu chać rozkazu.

Strzelanina trwała do późnego wieczora. Od Nie-wachlowa, Szy dłówka, potem również Domaszowic nasilała się i przybliżała. Patrole powracające z roz-poznania, meldowały o obecności wroga na wszystkich kierunkach. Czternasta dywizja kawalerii i pogra-nicznicy zaciskali wokół miasta pierścień. Obserwator z dachu dworcowego budynku nieustannie meldował o kozackich podjazdach krążących w zasięgu wzroku. Przeciwko nim wysłano plutony Her wina, Kroka, Tatara i Bilińskiego. Stoczyły krótkie lecz zażarte pojedynki. Przed nocą większość z nich powróciła ma dworzec. Uspokoiło się, ucichło, bo przecież odgłosy pojedynczych strza łów nie można brać za bitewną wrzawę. Noc upłynęła spokojnie nie licząc dwóch detonacji. To Herwim, który zluzował na dworcu plu ton Bukackiego, wysadzał tory. Nocą otrzymał meldunek, że Rosjanie przygotowują za Zagnańskiem pociąg pancerny. Dla bezpieczeństwa należało zniszczyć tory kolejowe. (…)

Tej nocy Szymek spał bardzo niespokojnie. Prześladowała go obawa, czy zdąży zaciągnąć się do Strzelców i dostatecznie powo jować, nim ojczyzna zostanie wyzwolona. Uczyniłby to wczoraj wbrew rozkazom strzelca z ulicy Pocztowej, gdyby nie obowiązywało go postanowienie o wstąpieniu do wojska całym zastępem. Nocne detonacje, od których dźwięczały szyby, dodatkowo pogłębiły wątpliwości. Był przekonany, że tak głośno przychodzi

71

Strzelcy i Sokoły – fragmenty*

Świętokrzyskie nr 14 (18)

tylko wolność. Usnął dopiero nad ranem. Więc kiedy ponownie odezwały się rosyjskie działa, był bardzo zaskoczony i zdezorien towany. Do kąta na zapiecku wciskał się dziadek. Drżał ze strachu, przecież z trzema rotami piechoty i sotnią kozaków szedł na nich okrutny Gołubow. Na taborecie przy stole siedział z try umfującą miną Wacek, jakby cieszył się z kanonady Rosjan. Reszta rodzinki gdzieś znikła, rozpłynęła się z pierwszym hukiem. Szy mek pospiesznie ubrał się i wybiegł do miasta. Postanowił odszu kać Wicka albo Mariana Kucałę. Najbliżej miał do Mariana. Zna lazł go na strychu domu. Uzbrojony w lornetkę obserwował kano nadę przez okienko umieszczone w szczytowej ścianie. Użyczył optycznego przyrządu Szymkowi.

Nad miastem gęsto krzyżowały się smugi ro-syjskich i austriac kich pocisków. Odgłosy strzałów dolatywały ze wszystkich stron. Na Szydłówku ziorały ogniem artyleryjskie lufy. Pociski, znacząc tory jasnymi smugami dymu, leciały na dworzec kolejowy i na folwark w Czarnowie. Szczególnie gęsto sypały się na folwark. Zrzadka odpowiadały im działa austriackie. Ich szrapnele pojedynczo rozrywały się nad chałupkami Szydłówka, nie wyrządza jąc większych szkód. Dwór w Czarnowie zaczął płonąć, a po paru minutach stodoły i fol-warczne zabudowania. Strzelcy, zajmujący pozycje za drzewami, nasypami rowów, nierównościami terenu i budynkami, skutecznie powstrzymujący sołdatów, zaczęli się wycofywać. Pospiesznie zbierali plutony i odchodzili w stronę Białogonu. Winni szybko obejść Karczówkę. Jej wyniosłość była gwarantem bezpieczeństwa. Zachowanie niektó rych

podddziałów bliskie było paniki. Walka o Czarnów powoli zamierała. Tylko na dworcu ciągle trwała ożywiona strzelanina. Niewielki pluton Herwina bronił się zajadle. Mimo gradu pocisków twardo stawiał czoła.

Szymek odrzucił lornetkę. Nie zważając na protesty Mariana, zbiegł po schodach. Ruszył w stronę dworca. By zdążyć! Ulicą Tadeusza, przez strumień Silniczki, obok kościoła świętego Woj ciecha, wzdłuż strugi Stanisława aż do Pocieszki. Nigdzie ni ży wego ducha, tylko nad głowami huczące sznury pocisków. Jeszcze kilka jardów. Stanął przed placem targowiska. Już widać było kolejowe wały. To zza nich do niedawna stukały strzeleckie werndle. Teraz panowała tutaj cisza. Tylko sołdackie kule pacały gęsto. Świst jak śmignięcie batem i głośne pac, pac, pac... Za nasypem nikogo nie było. Zginęli albo odeszli.

Na zalane słońcem targowisko kule sypały się jak grad. Nie przejdzie. Obleciał go strach. Nie zdążył! Pochylił głowę jakby pła kał.

Ilustracje ze zb. Krzysztofa Lorka

*Okaleczone ptaki oraz Krótka nadzieja, to fragmenty powieści Strzelcy i Sokoły, nagrodzonej w ogólno-polskim konkursie literackim zorganizowanym przez środowisko Lublina, a opublikowanej w Ludowej Spółdzielni Wydawniczej w 2002 roku.

72 Świętokrzyskie nr 14 (18)

Prof. dr hab. Wiesław CabanProf. dr hab. Marek Przeniosło

Wybuch l wojny światowej. Z zapisków ks. Józefa Rokosznego

P amiętniki i wspomnienia są ważnym źródłem do badań nad przeszłością ziem polskich

w czasie I wojny światowej. Z jednej strony wnoszą one wiele materiału faktogra�cznego, z drugiej zaś oddają nastroje, które towarzyszyły rozgrywającym się niecodziennym wydarzeniom. Oczywiście ukazanie owej specy�cznej atmosfery zależy od zdolności obserwacyjnych, języka i stylu pisania poszczególnych autorów. Nie mamy wątpliwości, że takie predys-pozycje posiadał ks. Józef Rokoszny (1870-1931), którego wybuch wojny zastał w Sandomierzu1. Ks. J. Rokoszny w prowadzonym w czasie I wojny światowej diariuszu starał się ukazać codzienność mieszkańców diecezji sandomierskiej, która pokrywa się w dużej części z dzisiejszym województwem świętokrzyskim. Opisuje w nim reakcje społeczeństwa na toczące się walki, pokazuje jak poszczególne grupy społeczne radziły sobie w trudnych latach z pokonywaniem różnych niedogodności. Interesowały go wszelkie

1 Życiu i działalności ks. Józefa Rokosznego poświęcił odrębna rozprawę Tadeusz Wojewoda Działalność społeczno-kulturalna i oświatowa ks. Józefa Rokosznego (1870-1931), Sandomierz 2007.

dyskusje na temat możliwości uzyskania niepodle-głości po zakończeniu działań wojennych. Starał się więc przedstawić na ten temat opinie wszystkich warstw społecznych, poczynając od duchowieństwa diecezji sandomierskiej i diecezji kieleckiej poprzez ziemiaństwo, inteligencję, mieszczaństwo, chłopów i Żydów. Są to najciekawsze partie wspominanego diariusza, którego dwa tomy zostały opublikowane w 1998 roku2.

Ale ks. J. Rokosznego interesowało również to, co o sprawie polskiej myśleli żołnierze walczących stron. Jeżeli tylko nadarzała się okazja, pytał Rosjan, Austriaków i Niemców, co sądzą na temat możliwości odzyskania przez Polskę niepodległości. Odnotowane odpowiedzi dają ciekawe wyobrażenia o traktowaniu kwestii polskiej przez tych, którzy na linii frontu przelewali krew za cara lub cesarza.

Poniżej zamieszczamy niewielkie fragmenty z dia-riusza ks. Rokosznego, mając nadzieję, ze czytelnik sięgnie bezpośrednio do wspominanej wyżej publikacji. Zaprezentowane fragmenty dotyczą Sandomierza, miasta leżącego na pograniczu ówczesnej granicy rosyjskiej i austriackiej, stąd też i specy�ka pewnych 2 Ks. Józef Rokoszny, Diariusz Wielkiej Wojny 1914-1915, opracowanie W. Caban i M. Przeniosło, t. 1-2,Kielce 1998.

73

Wybuch l wojny światowej.

Świętokrzyskie nr 14 (18)

zapisów ks. J. Rokosznego, ale stan niepokoju, trwogi i obaw o przyszłość odnotował ks. J. Rokoszny dla całego obszaru ówczesnej guberni kieleckiej i radomskiej.

1 sierpnia 1914 – sobota. O szóstej rano budzi mnie Wicuś [służący], że wezwani do mobilizacji proszą o mszę świętą. Spieszę do kościoła. Spowiadamy kilkudziesięciu zapasowych3[…] Płacz mężczyzn i kobiet, lament i łamanie rąk. Konsternacja w miasteczku i powszechny smutek. Ale wezwani idą spokojnie. (…). Żegnanie rozpaczliwe z żonami i dziećmi na mieście. Okrutny lament Żydów. Odprowadzanie z płaczem za bramę4. Po mieście nalepiono ogłoszenia rosyjskie o mobilizacji, różowe i białe. Biorą do 43 lat (…). W mieście ruch poza tym duży, bo wyjeżdżają na gwałt żony o�cerów i urzędników Rosjan. Sprzedają wszystko za bezcen i w panicznym strachu uciekają. O�cerowie dostali czteromiesięczna pensję i na koszta przejazdu żon. Mają dobre miny, powtarzają, że trzeba nareszcie raz tych Austriaków ukarać. Inni lekceważą sobie Austrię, mówiąc: to głupie państwo i niedołężne. Naczelnik chciał zamknąć zarząd pocztowy, ale mu władze administracyjne wytłumaczyły, że źle rozumie tekst rozporządzenia. Poczta funkcjonuje, chociaż niechętnie przyjmują depesze. Słupów telegra�cznych pilnują mieszczanie. Gazety nie przynoszą nic nowego. Żołnierze chodzą po mieście w rynsztunku bojowym (…).

2 sierpnia – niedziela. (…) Rozlepiono na rogach rosyjsko-polskie ogłoszenia naczelnika Bielajewa z podziękowaniem dla ludności za spokój przy mobi-lizacji. Żołnierze dwaj i o�cer od rana na dzwonnicy katedralnej lornetują równinę galicyjską, bo się rozeszła pogłoska, że Austriacy idą. Nerwowi już ich widzieli, bardziej nerwowi słyszeli strzały. Szła nad Wisłą rano pani Mędrzecka, koło Zamku zabiega jej drogę pan Andrzejewski: Dokąd pani? - Nad Wisłę. Niech pani tam nie chodzi, już padły pierwsze strzały. Pan Kamocki jechał do kościoła, na szosie zatrzymał go Żyd. Gdzie pan jedzie? – Do miasta. Do miasta? Tam są już Austriaki! Pan Kamocki zostawił konie na szosie, pieszo poszedł do miasta i przekonał się, że Austriaków nie ma. Rozumie się, i pierwszych strzałów nie było (…)

(…) Ksiądz o�cjał po kazaniu ks. Zajdelra z ambony uspokajał zebranych na sumę w katedrze. Żydzi od rana biegali na cmentarz, modlili się. Znać wśród nich przerażenie. Na mieście zatrzymała mnie Spirwa Manerwa i ze łzami prosiła o opiekę, sumitując się, że jest najgorsza Polką i że taka była całe życie. Obawiają się Żydzi, żeby ich nie palono. Prosiła, czyby w razie niebezpieczeństwa nie mogła przenieść swoich towarów do gmachu księży. Mówiła również, żeby „Sandomierzanin” nie podburzał przeciwko Żydom. Obiegła pogłoska, że Prusacy wzięli Częstochowę i idą dalej (..)3 Chodzi o poborowych z tzw. zapasu.4 Mowa o Bramie Opatowskiej.

3 sierpnia – poniedziałek. Wyjechali prawie wszyscy urzędnicy-Rosjanie, pozostało kilku szefów. (…) Wobec wypowiedzenia wojny przez Niemcy i wobec śmiałego ich wkroczenia są nieustanne dyskusje, z kim trzymać. Na obiedzie w seminarium większość trzyma z Rosją, sądząc, że Niemcy gorzej by nas traktowali. X5 utrzymuje, że Niemcy doszli do szczytu kultury i już się od nich nic nie można spodziewać, bo idą do rozkładu, wyrodnieją (…), a Rosja jeszcze może się wznieść z barbarzyństwa dzisiejszego do kultury, po niej można się spodziewać czegoś. Zresztą przecież to Słowianie. Inni w mniejszości oponują, utrzymując, że Niemcy niosą kulturę, rozum, sprężystość, poszanowanie prawa, a Rosja zgniła nim dojrzała, bez patriotyzmu, głupia. Dała się Niemcom opętać, a ci dziś napadają. Takie dyskusje wszędzie. Zaczepił mnie Spiro, mówię, że Żydki cieszą się z Prusaków. Niech Pan nie wierzy, żyją ze spekulacji, a przecież Niemcy jeszcze większe spekulanty. Oni nie powiedzą: swój do swego, dla nich wszystko jedno, u nich Żyd może być byle jakim naczelnikiem albo dyrektorem, nu, ja już nie będę, ale cóż z tego, kiedy oni wszystko lepiej wyspekulują. Żydowi u nich nie ma co robić. Ale ja panu co powiem: mi sze już znami, my musimy być razem w jednoszcz, bo jak my teraz będziemy jeden na drugo, to nam będzie całkiem źle. Do widzenia! Żyd Czajkowski znów inaczej dowodzi tego samego. Ja co powiem: rzeczywiście przed dziesięć laty może 75 na 100 było za Prusakiem, bo tu dla nas ciężko, ale co teraz, to jest 75 przeciw Prusakowi i dla państwa nie jest nawet dobrze od nich. Ja powiem: Prusak nie ma żadnej miary, żaden Bóg, żadne święto, żadne koszer (…)5 Ks. Rokoszny nie wymienił nazwiska.

74

Wybuch l wojny światowej.

Świętokrzyskie nr 14 (18)

4 sierpnia – wtorek.Rano dał znać naczelnik powiatu, żeby kupowano spirytus, bo zapas będzie zniszczony. Rzucili się ludzie na gwałt, wykupowali, i ten do palenia, i ten do picia. Po czem o dziesiątej zamknięto sklepy monopolowe. Podobno wczoraj w Opatowie, gdzie jest duży skład monopolowy, zniszczyli ogromną ilość spirytusu, tak że płynął rynsztokami (…)

5 sierpnia – środa. (…) Na obiedzie [w seminarium duchownym] wiadomości: podobno Francuzi weszli do Alzacji i zajęli trzy ważne miasta, a aeroplan francuski zburzył Norymbergę, że ±ota niemiecka dążyła do Libawy, ale jej angielska zagrodziła drogę. Nie chcemy w to wierzyć. Rośnie zaufanie do potęgi niemieckiej. Wszyscy są pewni pobicia Rosji, bo nie ma porządku i brak przygotowania. W dyskusji za kim trzymać przypominają zbrodnie na unitach oraz nihilizm rosyjski w życiu, w rodzinie. Ci co bronili Rosji i raczej do niej przynależności, milkną, i przytaczają rozmowę z jakimś poznańczykiem rozumnym, który powiedział, że przecież poznańczycy nie chcieli przejść pod panowanie Rosji

(,,,)Miny Moskale mają cienkie. Naczelnicy przemę-czeni, bo to ani nocy spokojnej, ani dnia. Od naczelnika powiatu wyszła wiadomość, że w Petersburgu gotuje się jakiś manifest z łaskami dla Polaków. Rozumie się, żartujemy sobie z tego, bo jakież to w tym czasie mogą dać prawa łagodniejsze, czy łaski? A obietnicom przecież nikt nie wierzy. Tyle ich było i tyle cofnięto. Raczej to tylko takie uspokojenie Bielajewa. Wracający z Galicji Polacy opowiadają o gorącym entuzjazmie Polaków na rzecz Austrii. Że wszędzie koniecznie, ale radośnie żegnają odjeżdżających wojskowych. Na stacjach robią wojskom owacje, częstują żołnierzy

potrawami i lemoniadą. Wagony pełne żołnierzy, pociąg jedzie za pociągiem, wojska zdążają w stronę Przemyśla, Lwowa. Na kolacji mamy argument za Prusakami, a przeciw Rosji: niechby Moskale weszli do Krako-wa, przecież by nie uszanowali żadnych pamiątek, kradliby z kościołów, z muzeów, groby królewskie obrali. A we Lwowie wprowadziliby orgie zniszczenia i burzenia. A przecież Prusacy chociażby zagarnęli, przecież by uszanowali i nie pokradli. Ten argument przechodzi bez opozycji, owszem wywołuje cały szereg cytat niszczycielskiej i rabunkowej administracji Rosji u nas i wszędzie (…)

6 sierpnia – czwartek.) (…) Po południu dostaliśmy „Czas” i „Nową Reformę” z Galicji. Dowiedzieliśmy się autentycznych i ciekawych wiadomości o wzięciu Częstochowy i o rozsądnym kulturalnym zachowaniu się Prusaków. Imponuje nam ich przygotowanie: o�cer pruski zjeżdża do miasta, w jednej ręce ma rewolwer, w drugiej szczegółowy plan miasta. Nadjechali nad most, powiada: to jest kaczy most, tu są podłożone miny. Zszedł z konia, ale ktoś z publiczności objaśnił

go, że miny już usunięto. Nadjechali ułani pruscy. Komenderujący zawezwał Komitet Obywatelski, nadał mu władzę, polecił pootwierać sklepy, przyjmować monetę rosyjską i żyć w spokoju, po czem przez miasto przeciągnął cały pułk ułanów (…)

7 sierpnia- piątek) (…) Rosjanie podnieceni przy-gotowaniami do wyjścia. Bielajew puszcza wiadomość o odwadze i przytomności umysłu żołnierzy rosyjskich; mówił: ciekawym, dokąd skieruje, czy na Austrię, czy na Niemcy te 10. 000 kozaków, co to wszystko obracają w perzynę, gdziekolwiek się znajdą. A gdy mu inżynier Mroczkowski zwraca uwagę, że przecież istnieją siły

75

Wybuch l wojny światowej.

Świętokrzyskie nr 14 (18)

konferencji w Hadze, odpowiada: co tu mówić na wojnie o konferencji pokojowej. Oficerowie opowiadają, że papież bardzo pracuje nad przywróceniem pokoju. Czy to czasem nie Rosja chciała ubocznie użyć Ojca Świętego za tego by powstrzymał grożącą wojnę? (…)

8 sierpnia – sobota (…) Jadą strażnicy konno. Starszy strażnik kłania się i żegna po polsku: do widzenia! Czy to nie sen? Patrzymy na to oniemiali, zdaje się zahipnotyzowani, jacyś bezładni. Ha, idźcie, uciekajcie, gnębiciele! A lećcie, uciekajcie i na was przyszedł strach. Takżeście nas straszyli, aż samiście się ulękli. Takżeście się panoszyli, jak u siebie, aż was wypędzono i uciekacie jako przybłędy! My was nie wydalamy, bo nie mamy siły. Nawet się bardzo nie cieszymy, że przyjdzie ktoś inny i siądzie na naszym karku. Ale idźcie! Jak tej chwili pragnęli dożyć nasi ojcowie. Jak wielu chciało, pragnęło ją oglądać! A więc uciekliście naprawdę! Nie ma Was! Ha, może wrócicie? Bóg jeden wie. Może Ale chociażbyście wrócili, chcielibyście znowu nas gnębić, już nam tej chwili nie wydrzecie z duszy. My pokoleniom będziemy opowiadać o tej godzinie sprawiedliwości, kiedyście w strachu, popłochu, nieładzie od nas uciekali. Mój Boże, i za to bądź pochwalony. Pobiegłem do katedry i z jakimś pogodnym sercem, głębokim radosnym poczuciu, że stał się w świecie jakiś sprawiedliwy akt, dziękowałem Bogu, że mi pozwolił widzieć go moim oczami. Nie wiem, co będzie, ale znowu odżywa w duszy pieśń dumna: „Jeszcze Polska nie zginęła” W mieście jakiś dziwny letargiczny pokój.

Radość? – nie. Przygnębienie? – nie. Jakieś bezżycie. Jakieś nieoddychanie. Jakby w tym organizmie przestała nagle krążyć krew. Jakiś przechodzi miasto kryzys. Coś się skończyło i coś się zaczyna (…)

9 sierpnia – niedziela. Z rana dają znać, że wojsko wyszło zupełnie (…), a chłopi z Gołębic i niektórzy spod miasta rzucili się na koszary i rozgrabili samowary, kotły, buty, szynele, mundury i w części sprzedali Żydom (…)

10 sierpnia – poniedziałek. Targ duży, zjechało się włościan z okolicy, jak zwykle sporo. Staniało masło, jajka. W sklepach ruch normalny. Po mieście krążą strażacy ogniowi z pałaszami. Żyd Czajkowski spodziewa się, że to się rychło skończy, że Niemiec nie wytrzyma, że już prosi o pokój. (…) Tłumy spieszą nad Wisłę. Tam komisarz z Nadbrzezia, Sokołowski, i kilkunastu ułanów z austriackiego tarnowskiego pułku, rozwinęli sztandar i idą ku miastu. Rozmawiają z gromadą, pytają się, czy rzeczywiście Moskali nie ma. Nasi ich upewniają, ale i przestrzegają, że za zupełne bezpieczeństwo ręczyć nie mogą (…) Przyszli do mostu, rozejrzeli się, powiedzieli, że są w dużej sile, dwa pułki ułańskie. Zaśpiewali: „Jeszcze Polska nie zginęła! ’ i „Bartoszu, Bartoszu” i zawrócili z powrotem (…).

11 sierpnia – wtorek. (…) Byłem u pani Skompskiej, jest przygnębiona wojną, a właściwie niepewnym jej rezultatem. Państwo Malewscy i pan Kwiatkowski wyjechali dwoma dorożkami do Warszawy. Podla-siński ma ich zawieźć do Radomia, a stamtąd łudzą się, że pojada koleją. Kozacy mówili, że jadą spod Częstochowy. Zobaczywszy, że pan Fitaszewski czyta gazetę, kazali sobie tłumaczyć artykuły i telegramy i dopytywali się, czy jest co o tej bitwie, którą oni trzy dni temu stoczyli na granicy pruskiej. Ktoś przywiózł dwa „Kuriery Warszawskie”. Naturalnie rozchwytują wszyscy, wydzierają sobie i dowiadują się, że wszyscy sa przeciwko Niemcom, że im ciężko idzie w Belgii, że maja duże już szkody. Pobita Anglia we ±ocie. Jest depesza, że w Kaliszu źle się obchodzą z mieszkańcami, że nałożyli kontrybucji 100 000 marek za to, że ktoś miał rzucić kamieniem w przechodzące wojsko, a właściwie podobno rzucił dla prowokacji sam o�cer6. Wiadomości wydaja się bardzo tendencyjne. W galicyjskich pismach żadnych wiadomości (…)

6 Niemcy zajęli Kalisz 3 sierpnia. Po oskarżeniu mieszkańców o rzekome strzały do żołnierzy niemieckich na rozkaz niemieckiego dowództwa miasto zostało zbombardowane i częściowo spalone.

76

Wybuch l wojny światowej.

Świętokrzyskie nr 14 (18)

12 sierpnia – środa. (…) Flagi prawie wszędzie powiewają. Dzisiaj zjawiło się znowu kilku kozaków. Wczoraj w koszarach nabrali siana i owsa, a później poszli do mieszkań o�cerskich, oderwali pieczęcie, pobrali bieliznę z szaf i pojechali. Dziś o tym prezydent napisał protokół po osobistych oględzinach. (…)

13 sierpnia – czwartek (…) Spokojnie ktoś powiada: Dwa czarne statki stoją na wybrzeżu galicyjskiej przestrzeni. Idę, rzeczywiście. Stoją spokojnie, groźnie. Czechowicz powiada, że z tego stania cosik będzie. Doktor Glibowski przyrzekł się także przyjrzeć i mówi, że musi jechać do Koprzywnicy. Zabrałem się z nimi, chociaż uprzedzali nas, że już tam nie dojedziemy, bo w nocy Koprzywnicę zajęli Austriacy. Dojecha-liśmy jednak, nie widząc ani Austriaka, ani kozaka. W Koprzywnicy jarmark, pełno ludzi, niedojrzałych owoców moc. Tam się zorganizowali dobrze, Ksiądz dziekan z panem Wieczorkiem dyrygują. Straża-cy w kaskach stanowią milicję. Dziekan z ambony zapowiedział, że najgorzej będą Austriacy karać złodziei. Pan Wieczorkiewicz wypuścił bonów za 100 rubli ze swoim podpisem i z pieczątką dziekana. Gazet trochę mieli, bo ktoś tam przywiózł okazyjnie. Wiadomości mieli niewiele. Przez Osiek i Staszów ciągle przelatują na przemian to kozacy, to ułani austriaccy, ale większej siły nie było. Dziś w nocy dwa statki coś przywiozły i wyładowały, zdaje się, że kule. Kiedy rano pan Bukowski wyszedł na brzeg i zaczął lornetować statki, posypały się strzały karabinowe. Wygrzewaliśmy się z dziekanem na kąpieli słonecznej w ogrodzie, zjedliśmy obiad, wracamy. Wiezie na Żyd. W Samborcu zatrzymuje kleryk cyna i powiada, że już tam weszli Austriacy i nikogo nie wpuszczają. Jego wóz zrewidowali i puścili. Nasz Żyd zmartwiał: ja nie pojadę. Tłumaczymy mu, że jedzie z doktorem i księdzem, to mu nic nie zrobią. Spotykamy pisarza z Samborca. Jedzie bryczką, na której osm osób siedzi. Powiadają, że nas nie puszczą, ale jedziemy.

W Andruszkowicach zatrzymuje Żydówka i przestrzega Żyda, żeby dalej nie jechał. Nasz Żyd się prosi, żeby nie jechać. Jedziemy! Na ratuszu powiewa austriacka chorągiew z orłem państwowym. Gromadki żołnierzy przyglądają się nam, ale nie zatrzymują. Pytamy się

czy Żyda wpuszczą? Kiwają głowami. Jedziemy przez miasto. Ludzie gromadkami stoją. Żołnierze austriaccy biwakują na rynku i porozstawiani po kilku stoją na wylotach ulic, piechota, strzelcy. Żyd wraca, ale po chwili przybiega, że straż go nie chce wpuścić. Wychodzę z nim. Żołnierz stojący na moście, pod zamkiem nie chce go wpuścić. Tłumaczę mu, że przy-wiózł doktora, że wraca do Koprzywnicy. Jak daleko? Objaśniam. Tak, ale nie mogę wpuścić. Dlaczego? Musi mieć „legitimation”. On nie mógł mieć, bo nie wiedział, że wy tu jesteście. Ja nie mogę. A któż może dać takie „legitimation”? Starszy. A gdzie on jest? „Na rakusku stranu”7. Ale mnie tam nie puszczą. A ja nie mogę wpuścić. A tam rynku puścili go i mówili, że może jechać. Mówili? A to jedź. Żyd puścił konie i nie oparł się pewnie aż w Koprzywnicy. Okazuje się, że Austriacy między jedenasta a dwunastą weszli do Sandomierza (…)

14 sierpnia – piątek. (…) W gazetach czytaliśmy: mamy posła Jarońskiego w Dumie8 i Meysztowicza w Radzie Państwa9. Orędzie identyczne. Oświadczają, że na tej walce świata germańskiego ze słowiańskim Polacy idą ze Słowianami, że idą z Rosją, bo upominają się o słuszną)?) sprawę. I że zapominają o urazach doznanych. Mowy te przykre robią wrażenie jakiegoś płaszczenia się. Może polityka, może rozum dyplomatyczny kazał im tak powiedzieć, może ja tego nie rozumiem, ale mnie one zabolały i zawstydziły. Takie słowa nie mogłyby przejść przez gardło. Tacy jesteśmy ciągle łatwowierni, przecież i teraz, kiedy ogłoszono, że się zbiera Duma, zaraz zaczęli Polacy głosić, że to w sprawie polskiej (…) Po wojnie kiedy to nadzieje będą rosły, znowu nam powiedzą: precz ze złudzeniami! A kiedy naród ciagle się łudzi, teraz znowu Austria i Niemcy wysyłają sokołów i „Strzelca” w ten sposób, że zająwszy miasto nasze, oddaja je pod zarząd tych organizacji. I cieszą się ludzie, że sokołów jest już sto tysięcy, zorganizowanych uzbrojonych. Ci znowu powyciągają z narodu lepsze, młode, zapalne, ale mety na walkę, może bratobójczą. I tak już okropność, że walczymy we wszystkich trzech armiach. Opowiadają niesłychane bajdy (…)

15 sierpnia – sobota. Wniebowzięcie Najświętszej Marii Panny. Ludzi wiejskich prawie nie ma w katedrze. Bardzo mało ziela do święcenia. Trochę przyniosły dzieci. Nieszpory u Św, Jakuba, cząstka różańca w kaplicy Św, Jacka, świeżo odnowionej. Ludzi trochę z miasta. Chłopaków małych do służenia nie ma wcale. Pytam się, dlaczego ich nie ma. Objaśniają mnie, że polecieli Gonic kozaków. Jak to? Podobno pod Samborcem pokazało się kilkunastu kozaków. Pojechali w tamtą stronę tutejsi ułani i trochę piechoty, a te szelmy chłopaki połapali kije i polecieli łapać kozaków (…)

Pocztówki ze zb. Krzysztofa Lorka,7 Na stronie austriackiej.8 Wiktor Jaroński był związany z Kielcami. W Dumie, niższej izbie rosyj-skiego parlamentu, złożył deklarację solidarności narodu polskiego z Rosją w jej walce z Niemcami, jako głównym wrogiem Słowiańszczyzny.9 Aleksander Meysztowicz był również zwolennikiem ugody polsko-rosyjskiej.

Żyd z synem – fragment pocztówki sprzed I wojny

77Świętokrzyskie nr 14 (18)

Stanisław Wyrzycki

Oficerska Szkoła Strzelecka w Stróży

G łównym celem utworzonego we Lwowie w 1908 r. tajnego Związku Walki Czynnej było przygoto-

wanie kadr przyszłego wojska polskiego i skupienie wszystkich tych, którzy okazywali gotowość do walki zbrojnej przeciw Rosji o niepodległość. Powstające stopniowo szkoły wojskowe ZWC na kursach: niższym, średnim i wyższym, umożliwiały zdobycie w warunkach ścisłej konspiracji, niezbędnej wiedzy wojskowej przyszłym żołnierzom, podoficerom i o�cerom. W dwa lata później na bazie Związku Walki Czynnej, wykorzystując austriacką ustawę o stowarzyszeniach z 1867 r. oraz reskrypt Mini-sterstwa Obrony Krajowej z 1909 r. o „popieraniu strzelectwa dobrowolnego na terenie Austro - Węgier” Józef Piłsudski i jego współpracownicy założyli działające legalnie: Związek Strzelecki we Lwowie i Towarzystwo Strzelec w Krakowie, podporządkowane nieo�cjalnie ZWC. Na te or-ganizacje strzeleckie przeniesiono z niewielkimi zmianami dotychczasowy system pracy szkoleniowej, znacznie go jednak rozbudowując. Ukoronowaniem tych wysiłków było powołanie O�cerskiej Szkoły Strzeleckiej w Stróży koło Limanowej, odległej o kilka km od stacji kolejowej Dobra.

Decyzję o jej utworzeniu Komenda Główna Związku Strzeleckiego podjęła w maju 1913 r. Wybór miejsca zaproponowanego przez Komendanta Okręgu Krakowskiego Związku Mieczysława Trojanowskiego, w ocenie organizatorów szkolenia utrudniać miał władzom austriackim wgląd w tok życia i pracy szkoły, a kursantom zapewnić tak potrzebny w nauce spokój. Dla porządku zawiadomiono starostę w Limanowej „o przyjeździe Strzelców do Stróży, gdzie oddawać się będą rozmaitym rozrywkom, dozwolonym statutem, a ponadto urządzać wycieczki w obrębie powiatu nowotarskiego”.

Szkolenie trwało od końca lipca do końca sierpnia 1913 r. Zakwali�kowani na kurs kandydaci pochodzący z Małopolski, Królestwa i Litwy oraz z ośrodków życia polskiego w Rosji, Niemczech, Francji, Belgii i Szwajcarii zjechali do Krakowa, skąd forsownym marszem przeszli do Stróży. Rekrutowali się przeważnie z młodzieży akademickiej o bardzo wysokim poziomie umysłowym i ideowym, dzięki czemu tak silnie górowali później podczas wojny nad swoimi rówieśnikami z armii zaborczych.

Szkoła mieściła się w małym, parterowym dworku obok wsi i przyległej stodole. Za umywalnię służył pobliski strumień, strawę dla wszystkich bez wyjątku gotowano polowym sposobem w kotłach. Trzy posiłki dziennie dostawali najpierw kursanci, potem o�cerowie a na końcu komendant szkoły.

Z słuchaczy uformowana została czteroplutonowa kompania szkolna licząca ok. 90 osób, ubranych w stalowo błękitne mundury przewidziane dla organizacji strzeleckich i czapki maciejówki bez żadnego godła. Uzbrojenie stanowił pięciostrzałowy karabin Manlicher z bagnetem i para ładownic. Do tego tornister skórzany z cielęcej skóry wy-prawiony sierścią na wierzch (zwany potocznie „cielakiem”), na nim zrolowany koc i manierka. Ekwipunek uzupełniały takie akcesoria żołnierskie jak chlebak, łopatka saperka względnie czekanik lub nożyce do cięcia drutu.

Komendę nad szkołą objął Józef Piłsudski, szefem sztabu został Kazimierz Sosnkowski, (obaj kwaterowali w położonej w pobliżu szkoły zwykłej chacie wiejskiej) a dowódcą kompanii Mieczysław Trojanowski. Plutonami dowodzili: I – Jerzy Ołdakowski, II- Stanisław Kittay, III – Michał Karaszewicz - Tokarzewski, IV – Tadeusz Monasterski. Jako wykładowców przydzielono do komendy szkoły Juliana Stachiewicza i Walerego Sławka. Z uwagi na bezpieczeństwo uczestników szkolenia, rekrutujących się przecież nie tylko z zaboru austriackiego ale także z rosyjskiego i pruskiego, znano się w szkole tylko z pseudonimów.

Celem szkolenia – sprecyzowanym w Rozkazie Ogólnym Komendy Głównej nr 913/13 - było „wykształcenie samodzielnych instruktorów zdolnych zapewnić opiekę szkolną organizacjom lokalnym, pracującym w niepomyślnych warunkach wskutek braku fachowych sił instruktorskich oraz pogłębienie wiedzy militarnej obecnych instruk-torów i kierowników organizacyjnych w zakresie umożliwiającym formowanie i przeprowadzanie w oddziałach prowincjonalnych i zagranicznych, przynajmniej 2-ch pierwszych kursów szkoły wojskowej Związku”. Zgodnie z tymi założeniami zamierzano prowadzić szkolenie dwutorowo – na kursie normalnym i specjalnym. W praktyce zrealizowano kurs specjalny czyli wyższy.

78

Oficerska Szkoła Strzelecka w Stróży

Świętokrzyskie nr 14 (18)

Opracowany bardzo starannie ambitny program szkolenia obejmował następujące tematy: historię i taktykę wojen, geogra�ę militarną Królestwa, taktykę ogólną, topogra�ę i terenoznawstwo, teorię strzelania, organizację armii rosyjskiej, umocnienia polowe, instrukcje techniczne i materiały wybu-chowe, musztrę formalną i bojową, naukę o broni, regulaminy oraz przeróżne ćwiczenia praktyczne w terenie. Elewi przebywali w szkole na prawach szeregowych, bez względu na ich funkcje w Związku. W trakcie szkolenia przechodzili wszystkie szczeble służby od szeregowca do dowódcy plutonu. Dążono do wyrobienia wśród kursantów dużej samodzielności w działaniu oraz ukształtowania siły charakteru i wysokiego morale, odstępując od tak powszechnego wówczas w armiach zaborczych formalizmu. Główny nacisk w wyszkoleniu położony był na ćwiczenia praktyczne z walki i służby polowej oraz instruowanie i wydawanie komend. Honor, ambicja, szlachetne współzawodnictwo, rzutkość, inicjatywa, rozumna karność, upór przy osiąganiu wyznaczanych celów, to zasady które podkomendnym wszczepiał Józef Piłsudski.

W szkole panował wojskowy rygor i wyjątkowa dyscyplina płynące nie z bezmyślnego drylu ale z niezwykłego przejęcia się sprawą i z ambicji jak najlepszego wypełniania obowiązków oraz ze szlachetnej dewizy że: „kto chce rozkazywać, musi sam umieć słuchać”.

Porządek dnia przedstawiał się następująco:

6oo - pobudka, toaleta, porządki645 - 700 - gimnastyka700 - 800 - śniadanie800 - 1200 - zajęcia1200 - 1400 - przerwa obiadowa1400 - 1800 - zajęcia 1815 - apel wieczorny1900 - 2000 - kolacja2000 - 2200 - czas wolny, względnie seminaria 2230 - capstrzyk

Od godziny 21-ej do 6-ej zaciągano na noc wartę w składzie 8 ludzi; wystawiała ona 2 posterunki zmieniane co 2 godziny.

Skromne warunki bytowe nie wpływały przy-gnębiająco na kursantów. Według relacji jednego z uczestników szkolenia Tadeusza Żegoty-Münnicha „...życie w szkole nie przedstawiało jednak posępnego obrazu. Panował, tak w pracy, jak i w chwilach wolnych, nastrój młodzieńczej pogody i beztroski. Stale rozbrzmiewały dawne pieśni żołnierskie i powstańcze, na przemian z ludowymi i rewo-lucyjnymi i komponowanymi aktualnie na temat życia i osobistości szkoły”.

W połowie sierpnia odbyły się ćwiczenia polowe i przemarsz ze Stróży przez Mszanę Dolną, Rabkę, Chabówkę, Nowy Targ do Zakopanego. Przybycie uzbrojonego oddziału Strzelców do Zakopanego w dnia 19.08 1913 r. wywołało poważne za-niepokojenie miejscowych władz austriackich. Po nerwowej wymianie telefonów i depesz starosty

Wejście kompanii szkolnej do Zakopanego. Pocztówka ze zb. autora

79

Oficerska Szkoła Strzelecka w Stróży

Świętokrzyskie nr 14 (18)

nowotarskiego do c.k namiestnictwa we Lwowie, wezwano strzelców do złożenia broni i amunicji, zakazując zarazem powrotu z uzbrojeniem do Stróży. Piłsudski stanowczo zaprotestował przeciw tym żądaniom, ani myśląc o rozbrojeniu oddziału.

Pobyt strzelców w Zakopanem, przy ciągłych szykanach i trudnościach ze strony austriackiej trwał do 22 sierpnia. Zakończył się rautem przy tłumnym udziale sympatyków ruchu strzeleckiego, po czym kursanci koleją powrócili do Stróży. Ostatnim zajęciem elewów było ostre strzelanie. Z uwagi na brak ku temu odpowiednich warunków w Stróży, strzelanie odbyło się w pierwszej dekadzie września na strzelnicy w Woli Justowskiej pod Krakowem, po czym, szkołę rozwiązano. Zapowiedziane początkowo na jej zakończenie egzaminy zostały odłożone. Miały one nastąpić później, na specjalne zarządzenie. Wyjątek uczyniono jedynie dla dwóch uczestników szkoły: komendanta okręgu zagranicznego w Szwajcarii – Zbigniewa Kasprzyckiego i Belgii - Janusza Głuchowskiego.

Końcowe dni szkolenia tak wspomina jeden z kursantów Zbigniew Kasprzycki, późniejszy generał Wojska Polskiego i Minister Spraw Wojskowych: (pisownia oryginalna)

Wejście do Zakopanego, przemarsz przez dużą połać kraju z bronią w ręku zostawiły niezapomniane wrażenie. Komendant Główny wygłosił odczyt publiczny na temat zagadninia psychologii boju. Obecne były tłumy. Zainteresowanie ogromne.

Pobyt w Zakopanem uświetnił bal, na którym strzelcy, mimo swych srodze polowych drelichów i podkutych butów, robili podboje, tymczasem wśród piękniejszej połowy „cywilnej publiczności”. Przeżyliśmy ten okres w prawdziwem uniesieniu, pochłonięci żywo prowadzoną pracą taktyczną, upojeni sympatją otoczenia. Bardzo niewielu z nas i dość powierzchownie zdawało sobie sprawę z tego, ile trudności ze względu na szykany władz austriac-kich (w skórze rodaków zresztą) miał Komendant Główny, żeby doprowadzić kurs do końca według zamierzonego planu

Wraz z towarzyszem z obozu Stróżyńskiego, również jak i ja pracownikiem związkowym zagranicą (Belgja) ob. Januszem [Janusz Głuchowski- przyp. autor] zostajemy w Krakowie celem przygotowania się do egzaminu na <o�cera związku>. Po pewnym okresie przygotowania specjalnego, odbywa się on w komendzie Związku Strzeleckiego ustnie i pisemnie przed Komendantem Głównym i Szefem sztabu a pod kontrolą ob. Ryszarda [Mieczysław Trojanowski – przyp. autor]: egzamin praktyczny z dowodzenia zdajemy na ćwiczeniach polowych jednej z krakowskich kompanij strzeleckich. Regu-lamin egzaminu ostry, odosobnienie pod kluczem.

Wysilaliśmy się nad rozwiązaniem postawionych zadań taktycznych: szczególnie ob. Szef nękał nas zagadnieniem użycia karabinów maszynowych. Wynik pomyślny - i, pełni poczucia wzmożonej powagi, wracamy do swoich obowiązków.

W kilka miesięcy osobny rozkaz Komendanta Głównego nadaje nam tytuł i odznakę o�cera Związku Walki Czynnej w uznaniu dobrych wyników w pracy i zdania przepisanych egzaminów. Ze wzruszeniem i dumą można było przypiąć na kurtce ćwiczebnej odznakę Związku Walki Czynnej, t.zw. popularnie dla swej formy „parasol”.

Ten pierwszy znak o�cerski nadany absolwentom i wykładowcom stróżańskiej szkoły miał kształt lekko wypukłego, ażurowego koła o średnicy 28 mm. Był wykonana z białego metalu i oksydowany. Na wpi-sanej w pierścień z ornamentem ośmioramiennej gwieździe miał umieszczone dwie skrzyżowane szable z temblakami a na rewersie dwa uszka druciane do mocowania. Projektantem odznaki był Włodzimierz Tetmajer prezes Strzelca w Krakowie. Noszono ją na lewej piersi nad odznaczeniami. Dnia 2 marca 1916 r. w Karasinie Józef Piłsudski przyznał prawo noszenia „Parasola” również o�cerom wywodzącym się z Drużyn Strzeleckich, podkreślając, że nadaje tę odznakę dla upamiętnienia wspólnej pracy podczas pokoju i dla zaznaczenia, że praca ta, pomimo sporów, do jednego zdążała celu.

W dwudziestą rocznicę powstania pierwszej O�cerskiej Szkoły Strzeleckiej w Stróży odbyły

J. Pilsudski z Parasolem. Ze zb. Jana Lesiaka

80

Oficerska Szkoła Strzelecka w Stróży

Świętokrzyskie nr 14 (18)

się uroczystości jubileuszowe na które zjechali licznie jej absolwenci. Z tej okazji na budynku szkoły odsłonięto tablice pamiątkową, na której pod wizerunkiem orła strzeleckiego i dat 1913-1933 umieszczono napis następującej treści:

„W tym domu mieściła się w lipcu 1913 r. pod komendą Marszałka Józefa Piłsudskiego Pierwsza O�cerska Szkoła Strzelców. W dwudziestą rocznicę uczestnikom tej szkoły na chwałę, a przyszłym pokoleniom ku pamięci tablicę tę wmurowali: Związek Strzelecki, Związek Legjonistów i obywatele powiatu limanowskiego”.

W czasach PRL tablica została zerwana, rozbita i wrzucona do przepływającej nieopodal Stróżanki. Pogruchotane kawałki odnalezione i ukrywane przez miejscową ludność tra�ły szczęśliwie do krakowskich środowisk niepodległościowych. Po odnowieniu tablica została ponownie wmurowana w ścianę szkoły, o czym informuje umieszczona pod nią niewielka, metalowa tabliczka z napisem: „Tablica ta, wyrwana z tego miejsca i zniszczona, której szczątki przez ćwierć wieku o�arnie ukrywali mieszkańcy Stróży - odrestaurowana staraniem środowisk niepodległościowych z 1981 r. z woli miejscowego społeczeństwa i za sprawą Towarzy-stwa im. Józefa Piłsudskiego została przywrócona 5 listopada 1989 r.”

Spośród wykładowców i kursantów szkoły w Stróży w latach II Rzeczpospolitej awansowali do stopnia:

Marszałka Polski: Józef Piłsudski, Edward Rydz-Śmigły;

generała broni: Kazimierz Sosnkowski, Michał Karaszewicz-Tokarzewski;

generała dywizji: Stefan Dąb-Biernacki, Sta-nisław Burhardt-Bukacki, Kazimierz Fabrycy, Janusz Głuchowski, Marian Żegota - Januszajtis, Tadeusz Kasprzycki, Tadeusz Kosssakowski, Marian Kukiel, Kazimierz Orlik-Łukoski, Mieczysław Norwid - Neugebauer, Tadeusz Piskor, Kordian Józef Zamorski;

generała brygady: Janusz Gąsiorowski, Czesław Jarnuszkiewicz, Aleksander Narbut-Łuczyński, Zdzisław Wincenty Przyjałkowski, Włodzimierz Maxymowicz-Raczyński, Stanisław Skwarczyński, Stanisław Sosabowski, Julian Stachiewicz, Tadeusz Alf-Tarczyński, Stanisław Tessaro, Mieczysław Ryś-Trojanowski, Wacław Scewola-Wieczorkiewicz, Józef Olszyna-Wilczyńśki, Michał Żymierski;

pułkownika: Wacław Kostek-Biernacki, Ottokar Brzoza Brzezina, Leopold Endel-Ragis, Adam Koc, Władysław Belina-Prażmowski, Aleksander Prystor.

Ponadto Józef Piłsudski i Aleksander Prystor piastowali funkcje premiera, tekę ministra otrzymali: Mieczysław Norwid-Neugebauer, Aleksander Prystor

i Kazimierz Sosnkowski, a stanowiska wojewody zajmowali: Wacław Kostek--Biernacki, Alfred Biłyk i Władysław Belina Prażmowski.

Szkoła w Stróży - wspomina cytowany już wcześniej Tadeusz Żegota-Münnich - była jedyną i wyjątkową w swoim rodzaju w historii naszej wojskowości i poczynań zbrojnych. Była ona, bez względu na jej warunki i czas trwania, ale z ducha jej twórcy, d- ców i elewów, następczynią podchorążówki 1830 r., była pierwszym w niewoli kursem – szkołą, na własnym polskim Piemoncie…. W skromnych swoich ramach była ona jedynie odbiciem ówczesnej polskiej rzeczywistości i to w niczem nie umniejsza jej roli. W każdym razie dała Komendantowi znaczny zespół oddanych i wprawnych żołnierzy, dla których była nie tylko pierwszym zakładem edukacji wojskowej ale szkołą obowiązku, charakteru i idei.

<.>Tablica pamiątkowa w Stróży. Fot. autor

81Świętokrzyskie nr 14 (18)

Robert Osiński

Legion Polski nad Nidą – wrzesień 1914 roku

D nia 10 września 1914 r. 1 pułk piechoty Legionu Polskiego, po blisko miesięcznym pobycie

opuścił na rozkaz Kielce, udając się za Wisłę, do rejonu Szczucina. Około 11.00 wymaszerowała z Kielc pierwsza grupa pod dowództwem Szefa Kazimierza Sosnkowskiego, w składzie: I, III, IV bataliony i trzy plutony kawalerii, docierając wieczorem do Lisowa. Około 14.00 wyruszyła z Kielc druga grupa z Komen-dantem Józefem Piłsudskim w składzie: II i V batalion i pluton kawalerii, docierając wieczorem na nocleg do Morawicy. Batalion rekrucki, pod dowództwem Franciszka Pększyca „Grudzińskiego”, załadował się 10 września rano do transportów kolejowych i odjechał do Wadowic Połączenie obu grup, które wyruszyły z Kielc, nastąpiło 13 września w Pacanowie, a wieczorem oddział przekroczył most w Szczecinie, zajmując kwatery we wsiach Lubasz i Delastowice. W dniach 14 i 15 września na stacji kolejowej w Szczu-cinie nastąpiło przezbrojenie strzelców w karabiny Mannlicher M 95. Do tego czasu większość strzelców używała przestarzałych ka-rabinów systemu Werndla. Dostarczono także część ekwipunku (koce, ciepła bielizna, konserwy). Tego dnia przybyła z Krakowa kompania saperów pod dowództwem Mieczysła-wa Dąbrowskiego. Stan osobowy 1 pułku piechoty Legionu Polskiego wynosił około 2700 strzelców.

W nocy z 15 na 16 września Komendant otrzymał rozkaz z Komen-dy Etapów 1 Armii, na-kazujący obsadę odcinka Wisły w pasie: Bolesław-ska Kępa, Mędrzechów do ujścia Dunajca. Kwate-ra główna znajdowała się w Kozłowie. 16 września rano nastąpił wymarsz na pozycje. Prawe skrzy-dło zajął II  batalion z kwaterą w Bolesławiu, środek pozycji III batalion

z kwaterą w Kozłowie a lewe skrzydło IV batalion z kwaterą w Gręboszowie. Reszta pozostawała w rezerwie. Około południa Gustaw „Orlicz” Dreszer otrzymał rozkaz przeprowadzenia rozpoznania na Nowy Korczyn, leżący na lewym brzegu Wisły. Razem z ośmioma ułanami przeprawił się wpław przez Wisłę i ostrzelał kawalerzystów rosyjskich odpoczywających nad brzegiem Nidy.

Walka nie trwała długo, gdyż nasi ułani mieli tylko po 25 ładunków w ładownicach. Po zapoznaniu się z wynikami rozpoznania Komendant postanowił w nocy z 16 na 17 września przerzucić część sił na lewy brzeg Wisły i zająć Nowy Korczyn. Do działań wyznaczono 2 i 4 kompanię II batalionu z Michałem Żymierskim, oraz 1 i 3 kompanię III batalionu. Całością dowodził Mieczysław „Norwid” Neugebauer. Przeprawa kompanii II batalionu odbyła się po zmroku na północ od Strojcowa, a o 5.00 rano zajęto Nowy Korczyn. Przeprawa kompanii III batalionu w rejonie

Szkic działań 1. p.p. Legionu Polskiego w rejonie Nowego Korczyna

82

Legion Polski nad Nidą – wrzesień 1914 roku

Świętokrzyskie nr 14 (18)

Borusowej była źle zorganizowana, dysponowano zbyt małą ilością łódek.

Dnia 17 września o 4.30 Komendant wydał rozkaz do dalszych działań. Rano pod Opatowcem przeprawiła się kawaleria Władysława Beliny--Prażmowskiego, dotarła do miejscowości Czarkowy, a następnie rozpoznawała na Wiślicę. Wieczorem kawalerzyści powrócili do Czarkowych i zakwa-terowali się w oficynach pałacu Pusłowskich. Wysłany z Wiślicy patrol kawalerii w kierunku Buska dotarł do miejscowości Radzanów, spotykając po drodze patrole kozackie. Kompania saperów zorganizowała przeprawę w rejonie Opatowa i przeciągnęła linie telefoniczną. W czasie prac utonął w trakcie poszukiwania brodu na Wiśle Stanisław Krynicki „Tymkowicz”, zasłużony działacz Związku Strzeleckiego. IV batalion przeprawił się przed południem, zajął Opatowiec i wysłał patrol w kierunku folwarku Winiary. Wieczorem na lewym brzegu Wisły było już ponad 800 strzelców. W tym czasie 1 pułk piechoty Legionu Polskiego został podporządkowany austriackiej 7 Dywizji Kawalerii pod dowództwem feldmarszałka Ignaza Kordy.

18 września rano reszta IV batalionu przepra-wiła się w Ujściu Jezuickim, zajęła Opatowiec i Winiary, a 1 kompania obsadziła Ksany. Dwa plutony kawalerii przeprowadziły rozpoznanie na Wiślicę. Zajęto most na Nidzie i około 15.00 zajęto Wiślicę, skąd przepędzono ubezpieczenia rosyjskie 5 pułku huzarów. Dalej rozpoznawano na Gorysławice i Kobylniki. Na noc kawalerzyści powrócili na kwatery do Czarkowych. Z Nowego Korczyna wysłanych zostało 7 patroli pieszych, które stwierdziły obecność nieprzyjaciela. W związku z nieprzychylną postawą ludności komendant placu Mieczysław „Norwid” Neugebauer ogłosił w Nowym Korczynie stan wojenny i nałożył na mieszkańców kontrybucję w wysokości 10.000 rubli.

19 września rosyjska 5 Dywizja Kawalerii zaatakowała ubezpieczenia legionowe na północ od Nowego Korczyna. II batalion, rozwinięty w rejonie Grotniki Małe-Stojki, zaatakowali Ro-sjanie z użyciem 2 karabinów maszynowych. Był to pierwszy kontakt strzelców z bronią maszynową na polu bitwy. Atak został odparty, a nieprzyjaciel wycofał się do Ostrowców. 1 i 2 kompania III ba-talionu przeprowadziły wypad na Busko. W rejonie Uciskowa i Sępichowa zostały zaatakowane przez spieszoną kawalerię. Około południa Rosjanie wycofali się w kierunku lasu badrzychowickiego, skąd pozycje strzelców ostrzeliwała m.in. bateria artylerii konnej. Około 16.00 dotarły posiłki z III batalionu i energicznym natarciem opanowano las badrzychowicki. W walce poległo 3 legionistów (Edmund Lazazarini de Collona „Powiślak”, Bo-lesław Worosz „Dolek” i Zbigniew Ciecierzyński „Zbych”) a 5 było rannych. Rosyjska artyleria Mieczysław „Norwid” Neugebauer

Gustaw „Orlicz” Dreszer

83

Legion Polski nad Nidą – wrzesień 1914 roku

Świętokrzyskie nr 14 (18)

konna ostrzeliwała pozycje artylerii austriackiej 7 Dywizji Kawalerii, wspierającej walkę strzelców w rejonie Uciskowa.

Dwa plutony kawalerii Beliny, po krótkiej walce, zajęły Wiślicę i rozpoznawały dalej w kierunku Buska. 3 pluton, pod dowództwem Jerzego Sosnowskiego, wyruszył z Czarkowych przez Szczytniki, Górki, Hołudzę i około południa dotarł do Łatanic. Ostrzelany przez kawalerię rosyjską zawrócił do Wiślicy. Kilku ułanów zostało, aby pomóc ułanowi Karolowi Sza-łaśnemu założyć obsunięte siodło. Od strony Chotla Czerwonego wypadły galopem dwa szwadrony huzarów rosyjskich, które odcięły część plutonu. Rosjanie otoczyli dwóch ułanów: Adolfa Dormera „Ralfa” i Stanisława Lorenca. Dormer bronił się do ostatka. Zabił 5 Rosjan, a ostatnią kulę przeznaczył dla siebie. Lorenc został pochwycony żywcem i następnego dnia powieszony na wierzbie w rejonie Szczytnik. Pluton uległ rozproszeniu, a następnego dnia Sosnowski został usunięty z dowództwa.

Około 17.00 kawaleria Beliny wysadziła most na Nidzie w Wiślicy i zniszczyła prom w Szczytnikach, powracając na noc do Czarkowych.

20 września po północy Komendant zarządził nocny wypad na Ostrowce siłami I batalionu i części V batalionu. 1 i 4 kompania V batalionu, pod dowództwem Michała Karaszewicza-Tokarzewskiego,

przeprawiła się promem w rejonie Borusowej. Około 1.30 wyruszono z Nowego Korczyna i około 5.30 zajęto Ostrowce. Wysłane zostały patrole na Wełnin i Zagórzany. Około 8.00 dotarł do Ostrowców I batalion i zajął stanowiska w rejonie cmentarza. Powracające patrole wykryły w lesie zagórzańskim zgrupowanie około 1000 Rosjan, odpoczywających na biwaku. Zaatakowani Rosjanie podjęli walkę, która trwała około 2 godzin. Ranny został strzelec Jan Dudzik.

Około 11.00 wyszło silne natarcie Rosjan od strony Wełnina, z użyciem artylerii i karabinów maszyno-wych. Przewaga nieprzyjaciela była przygniatająca. I batalion wycofywał się stopniowo w kierunku Grotnik Małych i ostatecznie około 16.00 powrócił na kwatery do Kozłowa. Dwa plutony V batalionu zajęły Grotniki Małe, a po wycofaniu się I batalionu, stopniowo odchodziły w kierunku Nowego Korczyna. Walkę tego dnia barwnie opisał we wspomnieniach Stefan Rowecki (późniejszy generał „Grot”):

„Nagle koło godziny 11-tej doszedł nas odgłos kilku przyspieszonych strzałów. Zerwaliśmy się stając w pogotowiu. Wnet sytuacja się wyjaśniła, bo oto pojawił się podo�cer 1 kompanii Polan-Tarczyński ze zdobyczną szablą i koniem dragońskim; strzelił on przez płoty ku dwu dragonom rosyjskim, z których jeden padł, drugi zdołał ujść na koniu.

Stanisław „Tymkowicz” Krynicki Władysław „Belina” Prażmowski

84

Legion Polski nad Nidą – wrzesień 1914 roku

Świętokrzyskie nr 14 (18)

Komendant Karasiewicz wyprawił natychmiast silny patrol o�cerski; półplutonu z podpor.Stykiem, a to w kierunku półn.wschodnim od Ostrowiec. W jakieś półgodziny potem doszła do nas silna strzelanina z tej samej strony, patrol nasz niewąt-pliwie znalazł się w obliczu wroga. (…) Szybkość i siła strzałów zwiększała się, a gdy wkrótce potem rozległy się strzały artyleryjskie, a szrapnele poczęły pękać (zresztą bez wyrządzania szkód) koło kościoła, wydał komendant Karasiewicz rozkaz wycofania się ze wsi, biorąc na uwagę przewagę ogniową przeciwnika, mającego do dyspozycji działa. Odwrót w kierunku Grotnik Małych wykonaliśmy tak, by ogień artyleryjski jak najmniej mógł nam szkodzić, 2 plutony w odstępach czwórkami, jeden pluton w tyralierce około 100 kroków za niemi. Szliśmy na przełaj przez pola. Koło Grotnik Małych dogonił nas zawiadomiony o odwrocie patrol Styka z jednym ciężko rannym (który umarł z ran i pochowany został w Gręboszowie) i jednym lekko rannym.

W Grotnikach otrzymała nasza kompania rozkaz, by bronić wsi przed atakiem kawalerii rosyjskiej. (…) Koło 1.30 p.p. (…) od strony Ostrowiec ukazali

się pojedynczy jeźdźcy rosyjscy. Przypuściwszy ich na odległość 600 kroków, przyjęliśmy ich kilku salwami. Cofnęli się bez strat, w zabitych przynaj-mniej. Wówczas otrzymaliśmy rozkaz cofnięcia się do Grotnik Wielkich.”

Siły rosyjskie pod Ostrowcami, ustalone na pod-stawie zeznań jeńców, wynosiły: 8 armat, 4 karabiny maszynowe, dwa pułki jazdy i 3 sotnie kozaków. Około 16.00 dostrzeżono dużą kolumnę Rosjan, zmierzających w kierunku Nowego Korczyna od strony Wiślicy. Równocześnie artyleria rosyjska rozpoczęła ostrzeliwanie Nowego Korczyna. W związku z tym, około 18.00, zarządzona została ewakuacja III batalionu do Winiar, a następnie do Opatowca, na przeprawę i do Gręboszowa.

Kawaleria Beliny tego dnia rozpoznawała na Wiślicę, Jurków oraz Szczytniki i Sępichów. Około 16.00 przeprawił się przez Nidę w rejonie Szczytnik oddział rosyjskiej kawalerii i zaatakował Czarkowy. Walkę podjęli ułani i 1 kompania IV batalionu. Walka przeciągnęła się do zmierzchu, a Rosjanie wycofali się na zachód w kierunku Wawrowic. W nocy z 20 na 21 września bataliony: I, II, III i V przeprawiły się na prawy brzeg Wisły.

Stefan Rowecki drugi od lewej (fot. z 1915 r.)

85

Legion Polski nad Nidą – wrzesień 1914 roku

Świętokrzyskie nr 14 (18)

Na lewym brzegu pozostał IV batalion w Winiarach i Opatowcu oraz kawaleria Beliny w Czarkowach. 21 września 3 i 4 kompania IV batalionu, pod dowództwem Tadeusza „Wyrwy” Furgalskiego, obsadziła Winiary, 2 kompania Ksany, a 1 kom-pania ubezpieczała przeprawę w Ujściu Jezuickim. Po południu stanowiska w Winiarach zaatakowali Rosjanie. Od 16.00 do 18.00 stanowiska strzelców ostrzeliwała rosyjska artyleria, oddając ogółem 51 strzałów.

Kawaleria Beliny rozpoznawała na Wiślicę, Krzczo-nów, Kamienną, Szczytniki i Sępichów, stwierdzając wszędzie duże siły nieprzyjaciela. W nocy z 21 na 22 września patrol kawaleryjski Edwarda Gibalskiego „Franka” przeprowadził rozpoznanie na Szczytniki. Zabito 2 kozaków i stwierdzono silny oddział rosyjskiej kawalerii, obsadzający Szczytniki.

22 września rankiem nastąpiło przegrupowanie oddziałów na lewym brzegu Wisły. Trzy kompanie IV batalionu i oddział austriackiej kawalerii z 3 pułku ułanów obsadziły Winiary, 2 kompania Ksany, kawaleria Beliny Czarkowy a I batalion Chwalibogowice z 3 kompanią w Opatowcu. Sytuacja była bardzo poważna. Grupa austriackich dragonów natknęła się w rejonie na zachód od Opatowca na duże siły rosyjskie. W Nowym Korczynie stało 150 kozaków w gotowości do działania (konie osiodłane). Patrol ułanów Beliny obsadził Stary Korczyn, celem zamknięcia luki pomiędzy Winiarami i Czarkowami.

Późnym popołudniem Komendant podjął decyzję przeprowadzenia nocnego wypadu na Szczytniki, celem zniszczenia stacjonującej tam kawalerii rosyjskiej. Do wykonania wypadu wyznaczono dwa plutony

spieszonych ułanów i 1 kompanię I batalionu, pod dowództwem Aleksandra Narbuta-Łuczyńskiego.

Akcją na Szczytniki dowodził osobiście „Belina”. 1 i 4 plutony ułanów w szyku pieszym i 1 kompania I batalionu około północy przeprawiły się przez Nidę w rejonie Żukowic w łódkach, chłopskich furmankach i częściowo w bród. 1 kompania I batalionu zajęła pozycje na północ od Szczytnik, zamykając drogę do Szczerbakowa. Kawaleria zajęła stanowiska od południa i południowego wschodu. Rosjanie zostali kompletnie zaskoczeni. Walka trwała około godziny. Zabito 16 Rosjan i wzięto 3 jeńców. Poległ sekcyjny Janusz Bernatowicz, a Wiktor Filak „Wyżeł”otrzymał postrzał w skroń i zmarł w październiku w Krakowie. Wobec nadciągającej odsieczy rosyjskich dragonów zarządzono wycofanie za Nidę, którą przebyto głównie w bród, skutkiem czego około 40 strzelców rozchorowało się.

Kawaleria Beliny około południa opuściła Czarkowy i odeszła do Opatowca. Rosjanie, roz-wścieczeni akcją na Szczytniki, najpierw spalili folwark Szczytniki, a następnie przeprawili się przez Nidę i w barbarzyński sposób spalili pałac Pusłowskich w Czarkowach. Zniszczenie pałacu odbiło się szerokim echem wśród okolicznych ziemian i legionistów. Była to perełka architektury, pełna unikalnych pamiątek, obrazów, książek, mebli. Aresztowany został Ksawery Pusłowski, brat właściciela pałacu. Przesłuchiwany był w Busku, następnie przewieziony do Iwanogrodu (Dęblina) i dalej do Moskwy. Do kraju wrócił w 1918 roku.

2 kompania IV batalionu została zaatakowana w Ksanach przez kozaków. Wymiana ognia trwała 3 godziny, po czym strzelcy na rozkaz wycofali

Czarkowy, pałac Pusłowskich, ok. 1910 r. Fot ze zb. autora

86

Legion Polski nad Nidą – wrzesień 1914 roku

Świętokrzyskie nr 14 (18)

się do Chwalibogowic. Około 13.00 komendant I batalionu otrzymał rozkaz zajęcia Czarkowych. Wysłał więc 2 pluton 3 kompanii, pod dowództwem Czesława „Młota” Fijałkowskiego, aby zajął wieś i wyznaczył miejsca postoju batalionu. Pluton, w składzie 30 osób, wyruszył z Chwalibogowic marszem ubezpieczonym w kierunku Czarkowych. Około 15.00 w pobliżu wsi Czarkowy zauważono kozaków, którzy podpalali stogi. Pluton rozwinął się w tyralierę i z odległości 1000 kroków oddał salwę do nieprzyjaciela, po której kozacy szybko odjechali w kierunku północno-zachodnim. Nad Czarkowami unosiły się kłęby czarnego dymu. To płonął pałac Pusłowskich i zabudowania gospodarcze.

Po zbliżeniu się do wsi na 500 kroków „Młot” wysłał patrol w składzie 7 osób, celem rozpoznania sytuacji. Patrol został osaczony przez dragonów rosyjskich i ostrzeliwując się wrócił do sił głównych bez strat. Wiedząc, że w Czarkowach są większe siły rosyjskie

komendant plutonu zarządził wycofanie do Winiar tą samą drogą. Równocześnie wysłał gońca do dowódcy batalionu z meldunkiem o sytuacji. Na wycofujący się pluton posypały się pociski artylerii. Równocześnie pojawił się blisko 300-osobowy oddział kawalerii. Rosjanie podjechali na 500 kroków, zsiedli z koni i błyskawicznie rozwinęli się do natarcia.

Dalsze wycofywanie plutonu okazało się niemoż-liwe, ze względu na ukształtowanie terenu, który dalej stawał się odkryty, co groziło wystrzelaniem strzelców. W tej sytuacji należało podjąć walkę, licząc na pomoc batalionu. Strzelcy zajęli stanowiska w rowie i kopcach w rejonie skrzyżowania polnych dróg. Rozpoczęła się mordercza walka ogniowa. Początkowo strzelcy skutecznie powstrzymywali nieprzyjaciela, który był doskonale widoczny na lekkim wzniesieniu terenu. Nagle na prawym skrzydle odezwały się dwa karabiny maszynowe. Ten morderczy ogień, trwający około 5 minut, położył trupem kilku strzelców. Kto tylko się wychylił, padał zabity lub ranny. Pod osłoną ognia karabinów maszynowych Rosjanie zbliżyli się na około 150 kroków. Pozostali przy życiu strzelcy twardo się bronili. Ranni donosili amunicję wyjętą z ładownic poległych. Nagle nieprzyjaciel zerwał się do ataku. Strzelcy odpowiedzieli ogniem, co zmusiło atakujących do zalegnięcia. Rosjanie zmienili taktykę i zaczęli atakować skokami, w małych grupach. Odległość pomiędzy walczącymi systematycznie malała, w niektórych miejscach sięgała 30 kroków. Straty wśród strzelców rosły. Już tylko dwunastu strzelało do nieprzyjaciela. Kończyła się amunicja. Gdy wydawało się, że los strzelców jest przesądzony, nagle Rosjanie za-częli się wycofywać. Strzelcy pozbierali rannych, broń poległych i odeszli w kierunku Winiar. Już po zmroku, około 19.00, na pomoc przybyła reszta 3 kompanii. Zebrano poległych na furmankę i wycofano się do Winiar.

Z 2 plutonu 3 kompanii polegli w walce podo�-cerowie: Tadeusz Grabiński „Korsak”, Aleksander Sygryc „Sam”, Marian Nowak „Stafa” oraz strzelcy Marian Hillebrand „Smok”, Aleksander Kielusiak „Orłowski”, Wincenty Kulpa „Żbik”, Zenon Malinka „Korsarz”, Walenty Niemczyk „Tadeusz Danik” i Adam Pawłowski „Plewa”. Rannych było 12 strzelców, w tym 1 ciężko.

W nocy z 23 na 24 września IV batalion wycofał się do Opatowca a następnie to samo uczynił I ba-talion, pozostawiając w Chwalibogowicach 3 plutony 3 kompanii.

24 września, między 2.00 a 3.00 podjęta została decyzja o ewakuacji wszystkich sił na prawy brzeg Wisły. Jako pierwsze przeprawiły się bataliony IV i I, a następnie batalion V. Opatowca broniły posterunki III i II batalionu. Nastał świt, a bataliony dalej się przeprawiały. Jako ostatnia wycofała się kompania Kazimierza „Herwina” Piątka. W przedostatnim pontonie przeprawiono furę z ciałami poległych, w ostatnim popłynął Komendant.

Następnego dnia, na cmentarzu w Gręboszowie, odbył się pogrzeb 13 poległych. Spoczęli we wspólnej mogile owinięci w koce. Jedynie Janusz Bernatowicz został pochowany w trumnie. Do mogiły włożono postrzelany rosyjskimi kulami karabin „Młota”.

Czesław „Młot” Fijałkowski

87

Legion Polski nad Nidą – wrzesień 1914 roku

Świętokrzyskie nr 14 (18)

Uroczystości pogrzebowej przewodniczył proboszcz miejscowej para�i ks. Paweł Halak, w asyście kapelana legionowego ojca Kosmy Lenczowskiego, Była salwa honorowa, a przyjaciele poległych odśpiewali „ Śpij kolego w ciemnym grobie...”

Z dniem 25 września 1 pułk piechoty Legionu Polskiego wszedł w skład 101 Brygady Honwedów z zadaniem ochrony Wisły od Pawłowa, do ujścia Dunajca. Legioniści powrócili nad Nidę w marcu 1915 roku, obsadzając odcinek na południowy

Pomnik w Czarkowach po odbudowie. Fot. Jerzy Osiecki

88

Legion Polski nad Nidą – wrzesień 1914 roku

Świętokrzyskie nr 14 (18)

zachód od Pińczowa. Jest to jednak temat na osobne opracowanie.

W 1928 roku, z inicjatywy społeczeństwa i władz powiatu pińczowskiego, postanowiono upamiętnić legionistów poległych w walkach w rejonie Nowego Korczyna we wrześniu 1914 roku. W Czarkowach, na gruntach o�arowanych przez rolnika Aleksandra Kozerę, postanowiono wznieść pomnik, według projektu profesora Konstantego Laszczki. Uroczystego odsłonięcia pomnika, w dniu 23 września 1928 r., dokonał Prezydent RP – Ignacy Mościcki. Pomnik wysadzili w powietrze bolszewicy w styczniu 1945 r. Wśród gruzów odnaleziono zalutowaną tubę z aktem erekcyjnym pomnika.

Odbudowa Pomnika Zwycięstwa Legionów w Czar-kowach nastąpiła z inicjatywy Komitetu Odbudowy, którego przewodniczącym był Józef Cabaj ze Starego Korczyna. Odsłonięcie i poświęcenie odbudowanego pomnika nastąpiło 20 września 1992 r. Innym pomni-kiem, mającym upamiętnić walki Legionów nad Nidą, miała być szkoła wzniesiona w Winiarach. Otwarcie szkoły zaplanowano na 23 września 1939 r., ale plany te pokrzyżowała wojna. Obecnie w budynku szkoły mieści się Państwowy Dom Dziecka.

Orde de Bataille 1 pułku piechoty Legionu Polskiegowe wrześniu 1914 roku.

Komendant – Józef PiłsudskiSzef Sztabu – Kazimierz SosnkowskiKomendant Kwatery Głównej – Walery Sławek

„Gustaw”D-ca Oddziału Sztabowego – Mieczysław Tro-

janowski „Ryś”Szef Służby Wywiadu – Julian Stachiewicz „Wicz”Adiutant – Tadeusz Kasprzycki „Zbigniew”Szef Oddziału Sanitarnego – dr Stanisław Rouppert

„Teodor”Duszpasterstwo – o.Kosma LenczowskiIntendentura – Aleksander Litwinowicz „Władysław”Żandarmeria – Wacław Biernacki „Kostek”Pluton saperów – Mieczysław Dąbkowski

I BATALION (27 o�cerów i 418 strzelców)Komendant batalionu – Albin Fleszar „Satyr”1 kompania – Aleksander Łuczyński „Narbut”2 kompania – Jan Jakubowski3 kompania – Tadeusz Górski4 kompania – Stefan Biernacki „Dąb”

II BATALION (23 o�cerów i 430 strzelców)Komendant batalionu – Mieczysław Neugebauer

„Norwid”1 kompania – Tadeusz Monasterski2 kompania – Kordian Zamorski

3 kompania – Roman Dunin „Pogoń”4 kompania – Józef Wilczyński „Olszyna”

III BATALION (24 o�cerów i 478 strzelców)Komendant batalionu – Edward Śmigły „Rydz”1 kompania (Kadrowa) – Henryk Paszkowski „Krok”2 kompania – Stanisław Tessaro „Zosik”3 kompania – Wacław Wieczorkiewicz „Scewola”4 kompania – Franciszek Grudziński „Pększyc”

IV BATALION (26 o�cerów i 418 strzelców)Komendant batalionu – Tadeusz Furgalski „Wyrwa”1 kompania – Kazimierz Fabrycy „Konrad”2 kompania – Czesław Jarnuszkiewicz „Kazimierz”3 kompania – Stanisław Machowicz „Sawa”4 kompania – Jerzy Sladki

V BATALION (27 o�cerów i 407 strzelców)Komendant batalionu – Michał Tokarzewski

„Karaszewicz”1 kompania – Stanisław Zwierzyński „Sław”2 kompania – Władysław Uzdowski „Bończa”3 kompania – Alojzy Konas „Wir”4 kompania – Julian Kulczycki „Sas”

VI BATALION (rekrucki)Komendant batalionu – Franciszek Grudziński

„Pększyc”

ODDZIAŁ KONNY BELINYKomendant – Władysław Prażmowski „Belina”Dowódcy plutonów Janusz Głuchowski „Janusz”Stanisław Skotnicki „Grzmot”Antoni Jabłoński „Zdzisław”Ludwik Skrzyński „Kmicic”Zygmunt Karwacki „Bończa”Stefan Kulesza „Hanka”

ODDZIAŁ KONNY WĄSOWICZAKomendant – Zbigniew Wąsowicz „Dunin”Dowódcy plutonów Marceli ŚniadowskiTadeusz Ścibor-RylskiJerzy Sosnowski

<.>

Bibliogra�a

Kasprzycki Tadeusz Kartki z dziennika o�cera I Brygady, Wojskowy Instytut Naukowo-Wydawniczy, Warszawa 1934 r.Legiony na polu walki. Pułk pierwszy sierpień-wrzesień 1914, Piotrków 1916r.Oettingen Urszula Czarkowy – na drodze do niepodległości, Wydawnictwo Jedność, Kielce 2002 r.Czarkowy 1914-1994, praca zbiorowa pod redakcją S. M. Przybyszewskiego, Kazimierza Wielka – Czarkowy, 1994 r.

89Świętokrzyskie nr 14 (18)

Dr Bartosz Kozak

Oddziały Józefa Piłsudskiego w Tumlinie

Z bliżająca się setna rocznica wydarzeń roku 1914 jest dobrym momentem, by przypomnieć

dzieje żołnierzy w szarych mundurach, którzy pod dowództwem Józefa Piłsudskiego przybyli wówczas w nasze strony z nadzieją wywalczenia niepodległej Ojczyzny. Na ich drodze ku Niepodległej znalazł się także podkielecki Tumlin. To tutaj do Piłsudskiego dotarła wieść o tworzących się Legionach Polskich. Stąd też wyruszył na rozmowy do Krakowa, a okolice na kilka kolejnych dni stały się kwaterą strzeleckich oddziałów. Niestety, zdarzenia te nie funkcjonują obecnie w powszechnej świadomości lokalnego społeczeństwa, nie zostały bowiem dostatecznie spopularyzowane i utrwalone. Warto zatem odświe-żyć tą ciekawą, choć trochę już zapomnianą kartę tumlińskich dziejów.

Latem 1914 r. mocarstwa zaborcze znajdowały się w przeciwstawnych blokach militarnych; Trójprzy-

mierzem związane były Niemcy i Austro-Węgry, Rosja natomiast pozostawała w sojuszu z państwami Ententy. Plany rosyjskiego dowództwa zakładały w pierwszym rzędzie wyeliminowanie relatywnie słabszych sił austro-węgierskich. Podjęta w tym celu ofensywa we wschodniej Galicji doprowadzić miała do szybkiego przełamania obrony nieprzyjaciela i opanowania Niziny Panońskiej. W związku z tym gros sił rosyjskich skoncentrowano na przewidywanym kierunku natarcia, co odbyło się kosztem osłabienia potencjalnej obrony innych odcinków, w tym również obszaru Królestwa Polskiego na zachód od Wisły. Na interesującym nas terenie pozostawiono jedynie oddziały straży granicznej oraz jednostki 14. Dywizji Kawalerii gen. Aleksandra Wasilewicza Nowikowa z 14. Korpusu Armijnego, których zadaniem była ochrona rozpoczętej mobilizacji. W ramach wymienionej dywizji działały: wchodzące w skład 1. Brygady Kawalerii - 14. małorosyjski pułk dragonów z Kalisza oraz stacjonujący w Kielcach 14. jamburgski pułk ułanów, z 2. Brygady Kawalerii – 14. mitawski pułk huzarów z Częstochowy oraz 14. pułk kozaków dońskich z Będzina. Siły te wspierała częstochowska 23. bateria artylerii konnej1.

Również dowództwo austro-węgierskie nie prze-widywało na odnośnym obszarze poważniejszych rozstrzygnięć militarnych. Pierwszoplanowym celem, jaki zamierzano zrealizować na początku wojny było rozbicie 4. i 5. armii rosyjskiej, koncentrujących się w tym czasie pod Lublinem. Zadanie to powierzono 1. i 4. armii, które prowadzić miały natarcie wzdłuż prawego brzegu Wisły. Na Kielecczyznę skierowano oddziały Grupy Armijnej gen. Heinricha Kummera von Falkenfelda przeznaczone do osłony zachodniego skrzydła 1. armii gen. Viktora Dankla oraz utrzymania łączności z niemieckim Korpusem Landwehry gen. Remusa von Woyrscha, operującym z terenu Śląska. Planowano przy tym zajęcie dogodnego do obrony obszaru Jury Krakowsko-Częstochowskiej2. W składzie austro-węgierskiej Grupy Armijnej znalazły się: 7. Dywizja Kawalerii gen. Ignaza Edlera von Kordy3, 95. i 106. Dywizja Piechoty Landszturmu oraz

1 ht tp://pl .wikipedia.org/wiki/14_Dywizja_Kawalerii_ Imperium_Rosyjskiego2 Oettingen U. 1988. Cmentarze I wojny światowej w województwie kieleckim. PWN, Warszawa-Kraków, s. 16; http://pl.wikipedia.org/wiki/Grupa_Armijna_Kummera3 http://www.oocities.org/veldes1/korda.html

Komendant. Rys. A. Kamieński. Pocztówka ze zb. Stanisława Wyrzyckiego

90

Oddziały Józefa Piłsudskiego w Tumlinie

Świętokrzyskie nr 14 (18)

100. Brygada Piechoty Landszturmu4. Działający z zachodu korpus gen. von Woyrscha obejmował: 3. Dywizję Landwehry (17. Brygada Piechoty Lan-dwehry – 6. i 7. pułk piechoty Landwehry, 18. Brygada – 37. i 46. pułk, 17. Zapasowa Brygada Piechoty – 17., 18., 19., 20. i 77. batalion zapasowy, 1. pułk kawalerii Landwehry, 1. i 2. bateria Landsturmu, dwa oddziały i kompania zapasowa) oraz 4. Dywizję Landwehry (22. Brygada – 11. i 51. Pułk, 23. Brygada – 22. i 23. Pułk, 21. Brygada Zapasowa).

W pierwszych dniach kon±iktu niemiecki kor-pus wkroczył na teren Królestwa. Zajęto Kalisz, Częstochowę i Będzin, w dniu 7 sierpnia osiągając rejon Włoszczowy. Początkowo Rosjanie, niemal nie stawiając oporu (osłona ewakuacji, niszczenie infrastruktury kolejowej), ustąpili w okolice Ostrowca Świętokrzyskiego. Wkrótce jednak, wsparci siłami 15. Brygady Straży Granicznej5 i 23. baterii artylerii konnej, ponownie zjawili się pod Kielcami. Tego samego dnia (11 sierpnia) do miasta dotarła forpoczta austro-węgierskiej 7. Dywizji Kawalerii.

Nazajutrz, po 6-dniowym marszu z Krakowa, wkroczył do Kielc Batalion Kadrowy Józefa Pił-sudskiego. Rosjanie przystępowali już do otaczania miasta. Wkrótce doszło do pierwszych starć. Dnia 13 sierpnia oddziały rosyjskie ponowiły atak, wsparty ogniem artyleryjskim. Siły polskie zmuszone zostały do opuszczenia Kielc, wycofując się na pozycję w oko-licach Brzegów nad Nidą. Następnego dnia miała tam miejsce większa potyczka z atakującym pozycje strzeleckie 14. mitawskim pułkiem huzarów6. W dniu 15 sierpnia doszło do nierozstrzygniętego pojedynku artyleryjskiego o Kielce, jaki stoczyły z Rosjanami przybyłe z Miechowa oddziały 7. Dywizji Kawalerii. Po tym starciu obie strony wycofały się; żołnierze gen. Kordy do Chmielnika, zaś gen. Nowikowa – do Iłży7. Śladem ustępujących Rosjan podążył batalion Tadeusza „Wyrwy” Furgalskiego oraz 3. kompania kadrowa Wacława „Scaevoli” Wieczorkiewicza. Nazajutrz obie wymienione jednostki dołączyły do głównego zgrupowania sił polskich, które skoncentrowało się w rejonie Bolmina, Polichna i Milechowów. Już 16 – 17 sierpnia Rosjanie ponownie zjawili się pod Kielcami, wysyłając do miasta patrole kozaków, jednak wobec ukazania się austriackiej awangardy w dniach 18 – 19 sierpnia wycofali się8. Niezdecydowana postawa wojsk rosyjskich pod Kielcami wynikała wówczas zapewne z militarnego zaangażowania większości sił dywizji gen. Nowikowa w północno-wschodniej Kielecczyźnie9. 4 http://pl.wikipedia.org/wiki/Grupa_Armijna_Kummera5 Oettingen U. 1988. op. cit., s. 17.6 Wittekowie G. i P. 2004. Kalendarium Kielc i Kadrówki. Jeszcze raz o Pierwszej Kompanii Kadrowej. Wydawnictwo Antykwaryczne, Kielce, s. 67-73.7 Oettingen U. 1988. op. cit., s. 17; Wittekowie G. i P. 2004. op. cit., s. 73.8 Wittekowie G. i P. 2004. op. cit., s. 74-76.9 14. Dywizja Kawalerii walczyła tam z oddziałami austro-węgier-skimi i niemieckimi zdążającymi na pomoc 1. armii gen. Viktora Dankla (Oettingen U. 1988. op. cit., s. 18).

Oddziały J. Piłsudskiego, zreorganizowane w 1. pułk piechoty Legionów, przeniosły się w tym czasie do Rykoszyna. W pobliskim Piekoszowie stacjonował już II. batalion Mieczysława „Norwida” Neugebauera, realizujący rozkaz niszczenia linii kolejowej Kielce – Częstochowa. W dniu 18 sierpnia patrol ułanów Władysława Beliny – Prażmowskiego złożył wizytę przebywającemu w Oblęgorku Henrykowi Sienkiewi-czowi. Nazajutrz do Kielc wkroczył II. batalion, zajmując kwatery w folwarku Piaski. W stronę Suchedniowa i Piotrkowa wysłano strzeleckie patrole. W tym samym czasie (19. VIII) pozostałe bataliony ruszyły w kierunku Janaszowa, gdzie zaplanowano zajęcie kwater. Trasa wiodła przez Piekoszów i Miedzianą Górę. Marsz jednak wstrzymano w Tumlinie10. Tutaj bowiem do zgrupowania dołączyli Walery Sławek oraz Michał Sokolnicki, przynosząc z Krakowa wiadomość o powstaniu tam (16.VIII) Naczelnego Komitetu Naro-dowego oraz wyrażeniu zgody przez C. i K. Komendę Armii na utworzenie podporządkowanych tej organizacji Legionów Polskich. Przed dowództwem 1. pułku pojawił się trudny dylemat; dokonujące się zmiany oznaczały bowiem większe uzależnienie polskich jednostek względem władz austriackich. W tej sytuacji rozważano z jednej strony przyjęcie zwierzchnictwa NKN, z drugiej zaś – wypowiedzenie posłuszeństwa i kontynuację walki, jednak już jako formacja powstańcza. Większość członków sztabu opowiadała się za drugim rozwiązaniem. W tej sytuacji Józef Piłsudski postanowił opuścić stojący w Tumlinie pułk, by jeszcze tego samego dnia wieczorem, wraz z Walerym Sławkiem udać się na rozmowy do Krakowa. Na czas jego nieobecności komendę nad zgrupowaniem objął szef sztabu Kazimierz „Józef” Sosnkowski11. Strzelcy zajęli kwatery w rejonie Tumlina, Umru i Samsonowa. Po przeprowadzonej w dniach 15-16 sierpnia reorganizacji12 w skład 1. pułku wchodziło pięć batalionów. Przybyły do Zagnańska w dniu 20 sierpnia13 batalion „Norwida” Neugebauera ubezpieczał główne zgrupowanie od strony wschodniej, kierunek północny natomiast osłaniała grupa Wacława „Scaevoli” Wieczorkiewicza (rejon Szałasu). Okres pobytu w rejonie Tumlina strzelcy wykorzystywali na odpoczynek, przegląd broni oraz ćwiczenia z musztry i strzelania14. W tych dniach siły 1. pułku zostały wzmocnione przez 280-osobowy oddział, jaki pod dowództwem Mikołaja „Sarmata” Szyszłowskiego15 przybył tu z Galicji 20 sierpnia. Nowych żołnierzy rozdzielono między III. i IV. batalion. Dnia 21 sierpnia w Krakowie zapadła decyzja o włączeniu oddziałów 10 Wittekowie G. i P. 2004. op. cit., s. 74-76.11 Osiecki J., Wyrzycki S. 2008. Legionowym szlakiem… Z dzie-jów oddziałów Józefa Piłsudskiego na Kielecczyźnie 1914-1915. Wydawnictwo XYZ, Muzeum Narodowe w Kielcach, Wydawnictwo Jedność, Kielce, s. 53.12 Wittekowie G. i P. 2004. op. cit., s. 77.13 Oettingen U. 2004. 1. Pułk Piechoty Legionów Polskich w Kielcach 19 sierpnia-10 września 1914 roku. [w]: Oettingen U. red. Z dziejów Kielc w latach 1914-1918. Kieleckie Towarzystwo Naukowe, Kielce, s. 13.14 Oettingen U. 2004. op. cit., s. 13.15 Osiecki J., Wyrzycki S. 2008. op. cit., s. 53.

91

Oddziały Józefa Piłsudskiego w Tumlinie

Świętokrzyskie nr 14 (18)

strzeleckich do organizowanych pod egidą NKN-u Le-gionów Polskich. W tym samym dniu Piłsudski wydał Sosnkowskiemu rozkaz opuszczenia rejonu Tumlina i wkroczenia do Kielc. Następnego dnia, o godzinie 5 rano polskie bataliony wyruszyły w kierunku miasta, docierając tam po pięciu godzinach marszu. Wkrótce z Krakowa przybył Piłsudski, informując sztab pułku o wynikach rozmów. Tym razem pobyt polskich oddziałów w Kielcach trwał znacznie dłużej, blisko 3 tygodnie. 29 sierpnia, wobec pogłosek o zbliżaniu się oddziałów rosyjskich, w kierunku Ćmińska, Radoszyc i Żarnowa wysłano zwiad w sile plutonu, w Miedzianej Górze, Promniku i Zagnańsku wystawiono natomiast posterunki kawaleryjskie16.

Wobec kontrofensywy podjętej na wschodzie przez 3. i 8. armię rosyjską siły austro-węgierskie zmuszone były przejść do odwrotu. Również 1. armia gen. Dankla rozpoczęła wycofywać się spod Lublina w rejon wideł Wisły i Sanu17. Dnia 10 września żołnierze Piłsudskiego, już jako 1. pułk Legionów Polskich, opuścili Kielce, by wraz z oddziałami austriackimi i niemieckimi osłaniać zachodnie skrzydło wymienionej armii18.

Obecnie, po blisko stu latach, brak jest już naocz-nych świadków tamtych wydarzeń. Tylko nieliczne osoby potra�ą dzisiaj przytoczyć zasłyszane niegdyś w rodzinnych domach relacje starszych pokoleń. Jedną z nich jest pochodząca z Kołomani, 85-letnia Marianna Salwa (z domu Grzybowska). Jako dziecko była ona świadkiem rozmowy, z której dowiedziała się,

16 Wittekowie G. i P. 2004. op. cit., s. 78-92.17 Osiecki J., Wyrzycki S. 2008. op. cit., s. 85.18 Ibidem; Oettingen U. 1988. op. cit., s. 19; Wittekowie G. i P. 2004. op. cit., s. 78-92.

iż podczas swojego pobytu w Tumlinie Józef Piłsudski wraz ze sztabem zatrzymał się w sąsiedztwie kościoła para�alnego, w budynku starej organistówki. Pani Marianna pamięta, że w odnośnej rozmowie uczestniczył jej ojciec, dziadek – Józef Grzybowski (były aktywista PPS), wujowie – Ignacy Polanowski (również były działacz PPS) i Stanisław Chyb oraz okoliczni sąsiedzi19. W jej pamięci wiadomość tę dodatkowo utrwaliło późniejsze zdarzenie, kiedy to w 1935 roku (na krótko po śmierci J. Piłsudskiego), za wykazanie się ponadprogramową wiedzą na lekcji historii otrzymała od nauczycielki dobrą ocenę20. Budynek tumlińskiej organistówki, w którym 19 sierpnia 1914 roku Józef Piłsudski rozważał wraz ze sztabem 1. p. p. decyzję włączenia podległych sił w skład Legionów Polskich, i skąd wyruszył do Krakowa na rozmowy w tej sprawie z NKN, nie dotrwał niestety do obecnych czasów. Obiekt rozebrano w 1994 roku21. O tym, jak wyglądał możemy się przekonać oglądając fotogra�ę z roku 1978 19 Salwa Marianna – relacje z dn. 2.IV i 20.VI.2014 r.; w 1905 roku Józef Grzybowski oraz Ignacy Polanowski uczestniczyli w akcjach miejscowego oddziału Organizacji Bojowej PPS (Pająk J. Z. 2004. Polska Partia Socjalistyczna w okręgu kieleckim w latach I wojny światowej. [w]: Oettingen U. red. Z dziejów Kielc w latach 1914 – 1918. Kieleckie Towarzystwo Naukowe, Kielce, s. 106; Witecka Z. 2009. Z kart histo-rii Gminy Samsonów. Towarzystwo Ziemi Samsonowskiej, Samsonów, s. 57). Po rozłamie w PPS (1906 r.) wszyscy członkowie tej partii z terenu Gminy Samsonów przystąpili do kierowanej przez J. Piłsudskiego PPS – Frakcji Rewolucyjnej, wielu z nich działało następnie w szeregach POW (Pietraszek J. 2004. Mój Samsonów. Nasz Region, Kielce, s. 16-17). Według relacji pani M. Salwy w okresie międzywojennym władze pań-stwowe uhonorowały działalność jej dziadka Józefa przyznając mu stałą emeryturę. W 1936 roku od przedstawiciela władz otrzymał także dodat-kową nagrodę pieniężną oraz pamiątkowy, srebrny medal wybity z okazji 10-lecia sprawowania urzędu prezydenta RP przez Ignacego Mościckiego. Podobną nagrodę otrzymał także I. Polanowski. 20 Salwa Marianna – relacja z dn. 26.VI.2014 r.21 ks. Biskup Czesław – relacja z dn. 26.VI.2014 r.

Z lewej strony budynek organistówki rozebrany w 1991 r. (zdjęcie wykonane podczas obchodów 55-lecia chóru para�alnego w Tumlinie w 1978 r.) Fot. ze zb. Zbigniewa Kamoli

92

Oddziały Józefa Piłsudskiego w Tumlinie

Świętokrzyskie nr 14 (18)

- historyczny budynek został wówczas przypadkowo uwieczniony podczas obchodów 55-lecia działalności miejscowego chóru para�alnego22.

Był to drewniany, szerokofrontowy dom, z nie-wielkim zadaszeniem nad centralnie usytuowanym wejściem. Nakrywał go dach naczółkowy, z okapami wyraźnie wystającymi poza lica ścian szczytowych. Komin znajdował się w środkowym odcinku ka-lenicy, każde z okien podzielone na sześć kwater. W momencie wykonania zdjęcia ściany oszalowane były deskami, zaś poszycie dachu stanowił eternit. W okresie międzywojennym mieszkał tutaj organista, pomocniczo zajmujący się także prowadzeniem dokumentacji para�alnej (m.in. wystawiał metryki chrztu). W późniejszym czasie mieścił się tu sklep spożywczy spółdzielni „Samopomoc Chłopska” (w części wschodniej), biblioteka oraz sala koła Związku Młodzieży Wiejskiej23. Obecnie po obiekcie tym brak jest jakichkolwiek śladów. Działka, na której się znajdował pozostaje niezabudowana, otoczona przez nasadzenia świerkowe. Budynek nosił numer 5 i po jego rozbiórce do dzisiaj pozostała luka w numeracji (na załączonych zdjęciach widoczny jest sąsiadujący z nim od wschodu budynek nr 6).

Jak podaje prof. Urszula Oettingen (2011) pierwsze próby upamiętnienia miejsc związanych z działalnością oddziałów J. Piłsudskiego podjęto jeszcze w okresie międzywojennym. Działania w tym zakresie zapocząt-kowano w czerwcu 1935 r. Dopiero jednak w lipcu roku 1939 wytypowane zostały 54 miejscowości, w których zaplanowano lokalizację głazów pamiątkowych. Na liście tej znalazł się również Tumlin24. Kres tym zamierzeniom położyła II. wojna światowa, która jak wiadomo wybuchła w kilka tygodni później. Przy-22 Kamola Zbigniew – relacja z dn. 17.VI.2014 r.23 Nowak Stefania, Kamola Zbigniew – relacje z dn. 17.VI.2014 r.24 Oettingen U. 2011. Pamięć o Józe�e Piłsudskim na ziemi święto-krzyskiej 1919 – 1939. Świętokrzyskie. Środowisko – Dziedzictwo kultu-rowe – Edukacja regionalna, nr 6 (10). Wojewódzka Biblioteka Publiczna im. Witolda Gombrowicza, Kielce, s. 9-10.

padająca w bieżącym roku setna rocznica opisanych wydarzeń jest dobrym momentem, by przypomnieć je społeczeństwu oraz dokończyć niezrealizowane plany ich upamiętnienia sprzed 75-ciu lat. Z takim też wnioskiem w dniu 13 czerwca 2014 r. autor niniejszego artykułu wystąpił do władz Gminy Zagnańsk. Miejmy nadzieję, że miejscowy samorząd stanie na wysokości zadania i pamięć roku 1914 zostanie wkrótce w Tumlinie odpowiednio utrwalona.

Źródła:Opracowania:Oettingen U. 1988. Cmentarze I wojny światowej w województwie kieleckim. PWN, Warszawa-Kraków.Oettingen U. 2004. 1. Pułk Piechoty Legionów Polskich w Kielcach 19 sierpnia – 10 września 1914 roku. [w]: Oettingen U. red. Z dziejów Kielc w latach 1914 – 1918. Kieleckie Towarzystwo Naukowe, Kielce, s. 11 – 36.Oettingen U. 2011. Pamięć o Józe�e Piłsudskim na ziemi świętokrzyskiej 1919 – 1939. Świętokrzyskie. Środowisko – Dziedzictwo kulturowe – Edukacja regionalna, nr 6 (10). Wojewódzka Biblioteka Publiczna im. Witolda Gombrowicza, Kielce, s. 6-13.Osiecki J., Wyrzycki S. 2008. Legionowym szlakiem… Z dziejów oddziałów Józefa Piłsudskiego na Kielecczyźnie 1914 – 1915. Wydawnictwo XYZ, Muzeum Narodowe w Kielcach, Wydawnictwo Jedność, Kielce.Pająk J. Z. 2004. Polska Partia Socjalistyczna w okręgu kieleckim w latach I wojny światowej. [w]: Oettingen U. red. Z dziejów Kielc w latach 1914 – 1918. Kieleckie Towarzystwo Naukowe, Kielce, s. 99-117.Pietraszek J. 2004. Mój Samsonów. Stowarzyszenie Rozwoju i Promocji Regionu Świętokrzyskiego „Nasz Region”, Kielce.Witecka Z. 2009. Z kart historii Gminy Samsonów. Towarzystwo Ziemi Samsonowskiej, Samsonów.Wittekowie G. i P. 2004. Kalendarium Kielc i Kadrówki. Jeszcze raz o Pierwszej Kompanii Kadrowej. Wydawnictwo Antykwaryczne, Kielce.

Relacje:ks. Biskup Czesław – relacja z dn. 26.VI.2014 r.Kamola Zbigniew – relacja z dn. 17.VI.2014 r.Nowak Stefania – relacja z dn. 17.VI.2014 r.Salwa Marianna – relacje z dn. 2.IV, 20 i 26.VI.2014 r.Strony internetowe:http://www.oocities.org/veldes1/korda.html (dostęp: 20.VI.2014 r.)http://pl.wikipedia.org (dostęp: 20.VI.2014 r.)

Miejsce po rozebranej organistówce, z prawej budynek nr 6. Fot. autor

93Świętokrzyskie nr 14 (18)

Dr hab. prof. UJK Urszula Oettingen

Cmentarze legionowe na ziemiach polskich

W Legionach Polskich w latach I wojny światowej służyło około 30 tys. osób. Napływały one

do tej formacji z różnym nasileniem w zależności od przebiegu wypadków politycznych i militarnych, możliwości prawnych i terytorialnych zaciągnięcia się do jednostki, ideowych przekonań.

W czasie Wielkiej Wojny zginęło blisko 3000 żoł-nierzy Legionów Polskich, w tym 170 o�cerów. Dotkliwe straty formacja polska, walcząca w ramach armii austro-węgierskiej, ponosiła w czasie starć na różnych terenach wschodniego frontu walk. Polskie trzy brygady legionowe walczyły tam, gdzie kierował je wojenny rozkaz. Legioniści ginęli w czasie kampanii kieleckiej od sierpnia do listopada 1914 r. na Podhalu, w Karpatach, na ziemi sandomierskiej i Lubelszczyźnie, w kampanii besarabsko-bukowiń-skiej od kwietnia do października 1915 r., podczas jesiennych bojów na Wołyniu w 1915 r., walk pozycyjnych nad Styrem i Stochodem w 1916 r.

Żołnierze umierali na polu bitwy, w szpitalach z ran i chorób, w niewoli.

Polegli byli grzebani w prowizorycznych grobach w różnych okolicach, wśród pól, lasów, przy drogach, w zabudowie wsi i miasteczek, na wiejskich cmenta-rzach. Mogiły były nieodłącznym elementem krajobrazu czasu wojny: samotne po zakończonych starciach, zmianie frontu i w pobliżu stanowisk oporu, umocnień, kwater, ziemianek w trakcie walki. Towarzysze broni pamiętali o swoich zmarłych kolegach, odprowadzali ich w ostatniej drodze, urządzali miejsca pochówku, robili ogrodzenia, krzyże, usypywali mogiły. Odbywały się przy nich wojskowe nabożeństwa i uroczystości o charakterze religijno-patriotycznym.

W 1915 r. czasie Świąt Bożego Narodzenia na Wołyniu legioniści zgromadzili się na cmenta-rzu para�alnym w Wołczecku, gdzie pochowano poległych w boju na początku listopada 1915 r. Pod wysokim sosnowym krzyżem z napisem Za wolność, całość, niepodległość spoczęli: dowódca I batalionu 3 pułku piechoty II Brygady kpt. Zygmunt Tarkowski „Czechna”, por. Jan Łysek, ppor. Bolesław Zaleski, chor. Konstanty Majewski, pchor. Antoni Lejczak, Izydor Ceceniowski, Stanisław Mitera. Tutaj miał miejsce symboliczny powtórny pogrzeb poległych. Przy ich mogile pochowano jeszcze artylerzystę, który zginął od granatu w ostatnich dniach. Nad jego grobem modły odprawił biskup Władysław Bandurski. Potem na prośbę kapelana Władysława Antosza poświęcił krzyż na mogiłach bohaterów i wygłosił mowę. Były to re±eksje dotyczące trudnej dziejowej wędrówki Polaków – W walce dla idei padli o�arni rycerze wolności, padli ci, którzy mieli za sobą 14-miesięczną kampanię, uciążliwe walki wśród gór karpackich i na besarabskich stepach i w swym wojennym po-chodzie aż tutaj zaszli na kresy Polesia, by wśród posępnych bagnisk paść i to w progu nowego życia, nie doczekawszy już tak bliskiego słońca odrodzenia. Lecz za to czcigodna jest ich mogiła. Położyli tu swe ciała, jak kopce graniczne, założyli tu swoją mogiłę, jako kresowy wał Rzeczypospolitej, od którego odtąd odbije się fala moskiewskiego najazdu.

Wiosną 1916 r. legionowy kapelan o. Józef Panaś objechał pola bitew, wyszukując polskie groby. Pisał o tym w swoich pamiętnikach:

Dziś przeprowadziliśmy ekshumację w Hulewiczach. Kilku legionistów było pochowanych obok stajni

Michalowice. Fot. autorka

94

Cmentarze legionowe na ziemiach polskich

Świętokrzyskie nr 14 (18)

folwarcznej nad Stochodem. Opowiadają ludzie, że jest jeszcze kilku pochowanych na wysepkach Stochodu, ale wobec teraźniejszych roztopów w żaden sposób dotrzeć tam nie mogłem. Na grobach legionistów usypaliśmy duże mogiły i postawiliśmy dębowe krzyże z napisami.

Gromadzeniem wiadomości o walczących legioni-stach zajmowały się na bieżąco legionowe formacje, zwykle zestawiając po starciach zbrojnych spisy rannych, poległych, zaginionych. Przykładowo zaraz po walkach pod Kostiuchnówką od 4 do 7 lipca 1916 r. Komenda 3 pułku piechoty I Brygady sporządziła listę strat za ten czas. Wśród ogólnej liczby 190 osób wymieniono 21 zabitych, 121 rannych 5 rannych wziętych do niewoli i 43 zaginionych.

W różnych czasopismach wychodzących na terenie Galicji publikowano listy strat żołnierzy armii austro--węgierskiej. Uwzględniano w nich poległych, rannych, zaginionych, znajdujących się w niewoli lub tych, którzy z niej powrócili, przebywających w szpitalach. Podawano przy tym jednostkę, w której służyła dana osoba, rok urodzenia i miejscowość, z której pochodziła, miejsce i datę śmierci lub zaginięcia, ewentualnie powrotu z niewoli czy szpitala, niekiedy miejsce pochówku. W wykazach ogólnych uwzględniano żołnierzy Legionów Polskich, będących integralnym składnikiem armii austro-węgierskiej. Częściej jednak dane dotyczące legionistów podawano w odrębnych zestawieniach. Ukazywały się one na łamach takich czasopism jak wydawane w Krakowie „Nowa Reforma”, „Czas” czy wychodzący od maja 1915 r. „Goniec Polowy Legionów” – Dziennik rozporządzeń Komendy Legionów Polskich.

Informacje dotyczące losów żołnierzy Polaków służą-cych w armii austro-węgierskiej redakcje pism i innych placówek uzyskiwały z list strat przygotowywanych przez instytucje wojskowe i charytatywne. W przypadku organu prasowego Polskiego Stronnictwa Ludowego tygodnika „Piast” dane o stratach publikowano w dwóch cyklach. Jeden na podstawie informacji uzyskanych z list przygotowywanych przez c. i k. Ministerstwo Wojny pod tytułem: „Ranni i polegli na wojnie” lub „Polegli, ranni i jeńcy wojenni”. Drugi cykl zawierał informacje o osobach poszukiwanych przez rodziny, zwracające się do redakcji pisma, uzyskane od Biura Wywiadowczego Czerwonego Krzyża w Wiedniu.

Dopiero po ustąpieniu działań wojennych i przesu-nięciu w sierpniu 1915 r. frontu walk na wschód można było prowadzić dokładną ewidencję i porządkować mogiły. Na terenie Galicji Zachodniej oraz w południo-wej części Królestwa Polskiego zajęły się tym władze austro-węgierskie, w północnej części Królestwa zaś niemieckie. Poległych żołnierzy wszystkich armii, w tym wrogiej, przenoszono na zbiorcze cmentarze, które urządzano według ściśle określonych zasad.

Już w czasie działań zbrojnych społeczeństwo polskie pamiętało o poległych Polakach, walczących w Legionach i armiach państw zaborczych. Centralny Urząd Ewidencyjny Departamentu Wojskowego w Na-czelnym Komitecie Narodowym wydawał na bieżąco listy strat legionistów. W latach 1915-1916 ukazało się ich siedem. W prasie umieszczano wiadomości na temat walk, losów żołnierzy, ich śmierci i miejsc pochówku. Wiosną 1916 r. o. Kosma Lenczowski kapelan I Brygady objechał ziemię kielecką spisując i wykonując szkice lokalizacyjne wojennych grobów

Cmentarz legionowy w Wołczecku. Fot. Mikołaj Oettingen

95

Cmentarze legionowe na ziemiach polskich

Świętokrzyskie nr 14 (18)

w celu ich późniejszego odnalezienia. Do prac tych włączyły się organizacje społeczne, w tym miejscowe oddziały Ligi Kobiet Pogotowia Wojennego oraz lokalne społeczności, które podejmowały działania mające na celu upamiętnienie poległych.

Na początku 1916 r. Komisja konserwacji i ozdoby mogił legionistów polskich przy Naczelnym Komitecie Narodowym, m.in. z udziałem prof. krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych Konstantego Laszczki i prof. Józefa Gałęzowskiego wydała odezwę, w której proszono o wszelkie dane dotyczące mogił poroz-rzucanych po kraju, na jego kresach i za granicą oraz o datki na ich utrzymanie. Działalność w tym zakresie uznano za obowiązek święty Polaków, którzy w ten sposób winni złożyć hołd bohaterom i okazać wdzięczność za ich poświęcenie się dla Ojczyzny, jak również przekazać potomnym pamięć o ich tak wielkich czynach.

W czasie bitwy pod Łowczówkiem koło Tuchowa w końcu grudnia 1914 r. zginęło ponad 100 legionistów I Brygady. Kilka miesięcy później z inicjatywy Ligi Kobiet ekshumowano ich szczątki z okolicznych grobów i złożono na specjalnie urządzonym, pod kierunkiem wojskowych służb austriackich, cmentarzu. Na cmentarzu tym, położonym na stoku wzgórza Kopaniny spoczęło również 400 żołnierzy armii austriackiej i rosyjskiej.

W czerwcu 1916 r. w rocznicę krwawej bitwy I Brygady pod Konarami sandomierska Liga Kobiet zajęła się zdobyciem środków na utrzymanie grobów poległych. Ustawiono nowe krzyże i ogrodzenia, usypano wyższe mogiły. Zorganizowano uroczysty obchód, w czasie którego odprawiono nabożeń-stwo żałobne i poświęcono krzyże. Przypomniano o sprawie, za którą zginęli żołnierze. Zwrócono się do zgromadzonych dzieci szkolnych o opiekę nad mogiłami bohaterów.

W 1916 r., w drugą rocznicę bitwy stoczonej w listopadzie 1914 r. pod Krzywopłotami w okolicach Wolbromia, na cmentarzu para�alnym w Bydlinie ustawiono wysoki 7-metrowy krzyż. Na jego cokole

umieszczono symbole żołnierskie, tablice z nazwiskami 46 poległych oraz słowa będące trawestacją ostatniej zwrotki wiersza Juliusza Słowackiego „Pogrzeb Kapitana Meyznera”: Ty Panie, który z Wysokości patrzysz, jak giną Ojczyzny Obrońce, prosimy Ciebie przez tę garstkę kości zapal przynajmniej na śmierć naszą słońce. Niechaj dzień wyjdzie z jasnych niebios bramy, niechaj nas Panie widzą, gdy konamy. W uro-czystościach uczestniczyli Komendant Józef Piłsudski, biskup Władysław Bandurski – duchowy opiekun Legionów Polskich, który odprawił mszę i dokonał aktu poświęcenia kwatery, delegacje pułków legionowych i austriackich biorących udział w bitwie.

Z chwilą odzyskania niepodległości Państwo Polskie na mocy podpisanych traktatów pokojowych oraz wewnętrznych rozporządzeń podjęło opiekę nad grobami wojennymi znajdującymi się na swoim terytorium. Główne wytyczne w tej dziedzinie za-wierała Ustawa z dnia 28 marca 1933 r. o grobach i cmentarzach wojennych, z późniejszymi zmianami, obowiązująca do obecnego dnia.

Na szczeblu województw i powiatów działały referaty grobownictwa wojennego. Zajmowały się one mogiłami wszystkich poległych w czasie starć zbrojnych, w tym Polaków, którzy zginęli w walkach narodowowyzwoleńczych XIX wieku, I wojnie światowej i wojnie polsko-bolszewickiej. Szczególną rolę odegrały działające w tym czasie dwie społeczne organizacje: powstały w 1921 r. Polski Żałobny Krzyż, od 1925 r. działający jako Towarzystwo Opieki nad Grobami Bohaterów oraz działająca głównie na kresach wschodnich Straż Mogił Bohaterów Polskich. Głównym celem ich działalności było szerzenie w społeczeństwie kultu mogił bohaterów polskich i poszanowania wobec grobów poległych obcych narodowości. Opiekowały się również mogiłami Polaków za granicą, udzielały pomocy w ekshumacjach, remontach, urządzaniu

mogił i cmentarzy. Uczestniczyły w kwestach na groby poległych.

Losami poległych legionistów zajmowały się również inne organizacje i instytucje jak Polski Czerwony Krzyż, Związek Legionistów Polskich, Związek Strzelecki, Rodzina Wojskowa, koła pułkowe. W końcu lat trzydziestych XX wieku Wojskowe Biuro Historyczne opracowało listę strat Legionów Polskich od sierpnia 1914 do listopada 1918 r. Lista ta stała się podstawą do konstruowania wykazów strat z podziałem na o�cerów i szeregowych, według kampanii w której polegli i rodzaju śmierci, pochodzenia terytorialnego, roczników urodzenia, przynależ-ności do pułków i brygad. Blisko dwie trzecie poległych urodziło się w latach 1892-1898. Można więc przyjąć, że w tej grupie przeciętny

wiek poległego wynosił 21 lat. Wśród nich ponad połowę stanowili ochotnicy pochodzący z zaboru austriackiego, pozostali z rosyjskiego, kilkudziesięciu z zaboru pruskiego i zagranicy.

Cmentarz legionowy w Bydlinie. Fot. autorka

96

Cmentarze legionowe na ziemiach polskich

Świętokrzyskie nr 14 (18)

W okresie międzywojnia właściwa praca władz administracyjnych i organizacji społecznych pole-gała na porządkowaniu i trwałym upamiętnieniu miejsc związanych z walkami Legionów Polskich. Na budynkach i w miejscach, gdzie stacjonowały oddziały legionowe umieszczano tablice, stawiano pomniki, kapliczki, krzyże. Swoistą formą pamięci była budowa szkół-pomników czy stosowanie na-zewnictwa wywodzącego się z legionowych tradycji w toponimii miast i topogra�i terenu. W szczególny sposób upamiętniano poległych poprzez zakładanie cmentarzy legionowych.

W 1929 r. Ministerstwo Robót Publicznych wydało okólnik, który mówił o wydzieleniu grobów legionowych znajdujących się na cmentarzach wyznaniowych poprzez zakładanie odrębnych kwater lub urządzaniu osobnych cmentarzy. Zalecenia te wynikały z przyczyn utylitarnych – zmniejszenia kosztów utrzymania obiektów. Zarazem miały one pełnić w krajobrazie rolę znaków pamięci, utrwalających i budujących świadomość historyczną Polaków.

Od 16 do 24 września 1914 r. 1 pułk piechoty Legionów Polskich dowodzony przez Józefa Pił-sudskiego toczył boje nad Wisłą między Nowym Korczynem a Opatowcem. W trakcie walk poległo około 20 legionistów, których pochowano na terenie Galicji na cmentarzu para�alnym w Gręboszowie.

W dniu 23 września 1928 r. w miejscu najkrwawszej bitwy w Czarkowach z inicjatywy mieszkańców powiatu pińczowskiego, a zwłaszcza byłego legionisty dra Józefa Bellerta, odsłonięto pomnik wykonany według projektu artysty rzeźbiarza Konstantego Laszczki. Monument wykonano z białego piaskowca w formie czworobocznego słupa zwieńczonego odlaną w brązie rzeźbą orła gotującego się do lotu. Z czterech stron pomnika wykuto napisy, wśród nich: W tem miejscu poległ w zwycięskiej walce bohaterski pluton Młota Fijałkowskiego 23 IX 1914. U podstawy pomnika złożono prochy legionisty spoczywającego dotąd przy drodze w Czarkowach. Rok później w 15-lecie bitwy pod Czarkowami i z okazji obchodów Święta Ziemi Pińczowskiej na mogile legionisty położono pamiątkową płytę.

W 1937 r. obok pomnika złożono szczątki kilkunastu legionistów przeniesionych z okolicznych cmentarzy i mogił wojennych w Busku, Jurkowie, Pińczowie, Skowronie wykutymi krzyżami i odznakami I Brygady Za wierną służbę. Pomnik przetrwał okupację niemiecką. W styczniu 1945 r. został zburzony przez żołnierzy

Armii Czerwonej. Kilka lat później na zachowanym cokole ustawiono żelazny krzyż.

W 1989 r. powstał Społeczny Komitet Odbudowy Pomnika w Czarkowach. Jego przewodniczącym został Józef Cabaj ze Starego Korczyna, wiceprzewodniczącymi Stanisław Pietrzyk z Żukowic i Tadeusz Łuszczyński

Opatowiec. Pomnik Piłsudskiego dłuta Władysława Dudka i Edwarda Osieckiego. Fot. autorka

Pomnik w Czarkowach. Fot. autorka

97

Cmentarze legionowe na ziemiach polskich

Świętokrzyskie nr 14 (18)

z Kazimierzy Wielkiej, sekretarzem Andrzej Bienias z Kazimierzy Wielkiej, kronikarzem Stanisław M.

Przybyszewski z Kazimierzy Wielkiej. Dzięki wytężonej pracy Komitetu, rozpropagowaniu przedsięwzięcia, wsparciu wielu środowisk zawodowych, administracji państwowej i samorządowej, miejscowej społeczności, osób prywatnych Pomnik Ku chwale pierwszych bojów Józefa Piłsudskiego o niepodległość Polski został odbudowany. Dnia 20 września 1992 r. odbyła się uroczystość odsłonięcia i poświęcenia pomnika. W tym samym dniu odsłonięto w Państwowym Domu Dziecka w Winiarach tablicę pamiątkową ku czci Pierwszego Marszałka Polski Józefa Piłsudskiego.

Budynek ten miał być szkołą-pomnikiem imienia Marszałka Józefa Piłsudskiego, wzniesionym dla upamiętnienia wrześniowych bojów 1914 r. Koła pułkowe 1 pułku piechoty, 1 pułku ułanów, 5 pułku piechoty, VI batalionu i kompanii saperów I Brygady wspierały akcję budowy szkoły powszechnej i szkoły zawodowej ślusarsko-mechanicznej. Każda z sal lekcyjnych miała mieć za patrona innego uczestnika bitwy i być urządzona z jego pomocą. Budowę nowoczesnej szkoły w Winiarach koło Starego Korczyna zakończono latem 1939 r. Jej otwarcie planowano w 25 rocznicę bitwy, czemu przeszkodził wybuch wojny.

W czasie operacji warszawsko-dęblińskiej w paź-dzierniku 1914 r. poległych legionistów pochowano w masowych mogiłach w okolicy wsi Laski. Idea urządzenia cmentarza wojennego na tym terenie doczekała się ostatecznie realizacji w 1933 r. Wtedy to ku czci poległych 212 legionistów urządzono cmentarz-mauzoleum. Jego centralnym punktem jest wysoki kamienny krzyż na krypcie, gdzie znajdują się prochy legionistów. W podstawie krzyża w czterech wnękach umieszczono metalowe tablice z nazwiskami poległych oraz napisem: Tu śpią snem wiecznym żołnierze I Brygady Legionów polegli w walce o nie-podległość Polski pod Anielinem i Laskami 22.X – 26.X. 1914 roku. Mogiły legionistów, którzy stracili życie w tym czasie zachowały się także na cmentarzu para�alnym w Kozienicach i w Radomiu. Na tym ostatnim w legionowej kwaterze spoczywa major

Michał Brzęk-Osiński uczestnik bitwy pod Laskami i inicjator budowy cmentarza.

W okresie międzywojnia zajmowano się cmen-tarzami, które były urządzone w latach Wielkiej Wojny. W 1937 r. powstał komitet, którego celem było uporządkowanie pobojowiska i cmentarza poległych pod Krzywopłotami. Na jego czele stanął gen. Kazimierz Schally. Funkcje zastępcy pełnił wojewoda kielecki Władysław Dziadosz. Obszar na którym zachowały się pozostałości okopów strzeleckich, ziemianek, stanowisk artyleryjskich i kwatera legionowa na cmentarzu w Bydlinie został wykupiony i znalazł się pod opieką Sta-rostwa Powiatowego w Olkuszu, koła pułkowego VI batalionu, miejscowego proboszcza i lokalnej społeczności. Teren uznano za rezerwat historyczny. Jednocześnie rozpoczęto w Bydlinie budowę szkoły powszechnej – pomnika bitwy. W jednej z sal pla-nowano umieścić plastyczną panoramę pobojowiska oraz pamiątki dotyczące bitwy.

W latach tych uporządkowano także założony wcześniej cmentarz w Łowczówku. W 1922 r. poświę-cono kaplicę, nakrytą wysokim dachem, od frontu wspartą na dwóch kolumnach. Wewnątrz umieszczono ołtarz z płaskorzeźbą orła na antepedium. W 1985 r. złożono tu przewiezione z Anglii prochy gen. Gustawa Łowczowskiego, który kazał pochować się w tym miejscu. Pochodził on z tych okolic i walczył pod Łowczówkiem jako żołnierz 5 pułku piechoty I Brygady.

Po grudniowych walkach 1914 r. w Galicji I Brygada powróciła na początku marca 1915 r. na Kielecczyznę. Tutaj prowadziła do 11 maja walki pozycyjne nad Nidą. Poległych w tym czasie 10

Płyty na mogile legionistów w Czarkowach. Fot. autorka

Cmentarz – Mauzoleum w Laskach. Fot. autorka

98

Cmentarze legionowe na ziemiach polskich

Świętokrzyskie nr 14 (18)

legionistów pochowano na cmentarzach para�alnych w Jędrzejowie i Mierzwinie.

W okresie zmagań I Brygady pod Konarami na zie-mi sandomierskiej w maju i czerwcu 1915 r. poległo około 120 żołnierzy. Myśl upamiętnienia konarskich bojów rzucili właściciele dworu w Usarzowie – Ja-błońscy, których syn Antoni pseud. „Zdzisław” zginął w październiku 1920 r. na bolszewickim froncie. Na czele komitetu liczącego około 60 osób stanął Szymon Karski właściciel pałacu we Włostowie. W 1929 r. w Górach Pęchowskich koło Klimontowa odsłonięto obelisk, od frontu z wyrytym napisem: Bohaterskiej pamięci legionistów poległych w bitwie pod Konarami stoczonej w 1915 roku pod wodzą Jozefa Piłsudskiego. W uroczystości uczestniczyli Prezydent Rzeczypospolitej Ignacy Mościcki, członkowie rządu, bohaterowie walk 1915 r.

Przy obelisku w końcu lat trzydziestych XX w. złożono szczątki legionistów ekshumowanych

z pobliskich mogił. W 1988 r. dzięki inicjatywie działającego od 1984 r. komitetu dokonano renowacji cmentarza i jego uroczystego poświęcenia. W 2003 r. w 85 rocznicę odzyskania niepodległości odsło-nięto na cmentarzu tablicę upamiętniającą miejsce wiecznego spoczynku Kazimierza Piątka „Herwina”, poległego 20 maja 1915 r., który 12 sierpnia 1914 r. na czele I Kompanii Kadrowej wkroczył do Kielc. Do 2001 roku miejsce jego pochówku było nieznane. Dzięki badaniom archiwalnym udało się prześledzić drogę jego szczątków. Naprzód spoczęły w Pęcławi-cach, w 1918 r. na cmentarzu wojennym w Samotni. W czasie komasacji mogił wojennych w 1938 r. jego prochy przeniesiono ostatecznie na cmentarz legionowy w Górach Pęchowskich.

Wśród walk prowadzonych na Lubelszczyźnie w pamięci zapisał się bój pod Jastkowem na przełomie lipca i sierpnia 1915 r. Na urządzonym w początku lat trzydziestych XX w. cmentarzu spoczęło 130 legionistów 4 pułku piechoty III Brygady i I Brygady Legionów

Cmentarz legionowy w Łowczówku. Fot. autorka

Cmentarz legionowy w Górach Pęchowskich. Fot. autorka

99

Cmentarze legionowe na ziemiach polskich

Świętokrzyskie nr 14 (18)

Polskich. W jego tylnej części wzniesiono 17-metrowy pomnik zwieńczony metalowym legionowym orłem.

W tym czasie kiedy I Brygada prowadziła walki w Królestwie, krwawe boje w Karpatach toczyli legioniści II Brygady. Jako symbol polskiego męstwa do historii przeszła szarża pod Rokitną 13 czerwca 1915 r. Wtedy to 2 szwadron ułanów pod dowództwem rotmistrza Zbigniewa Dunin-Wąsowicza w czasie brawurowego ataku zdobył poczwórne rosyjskie okopy. Z 63 ułanów 15 poległo, w tym dowódca szwadronu, z pozostałych większość była ranna lub dostała się do niewoli. Poległych pochowano w pobliskiej Rarańczy niedaleko Czerniowiec.

Po zakończeniu I wojny światowej cmentarzyk w Rarańczy znalazł się w granicach Rumunii. W 1922 r. zawiązał się w Krakowie komitet pod przewodnictwem prezydenta miasta Jana Kantego Federowicza. Jego zadaniem było sprowadzenie zwłok poległych do Krakowa, gdzie w 1914 r. organizowały się szwadrony przyszłego 2 pułku ułanów Legionów Polskich. W lutym 1923 r. odbyła się ekshumacja zwłok poległych kawalerzystów. Szczątki włożone do trumien złożono na lawetach armatnich i przewieziono przy dźwiękach dzwonów i orkiestry na dworzec kolejowy w Czerniowcach. Stąd przez Stanisławów, Lwów dotarły do Krakowa.

Dnia 25 lutego odbyły się na Rynku Głównym uroczystości. Brał w nich udział Szef Sztabu Ge-neralnego Marszałek Józef Piłsudski, który dokonał dekoracji poległych, kładąc na każdej trumnie Srebrny Krzyż Virtuti Militari. Następnie uroczysty kondukt udał się na cmentarz Rakowicki, gdzie we wspólnym

grobie dokonano pochówku. Dwa lata później 13 czerwca 1925 r. na mogile Rokitniańczyków odsłonięto pomnik w formie sarkofagu na okazałym postumencie.

Na jego frontowej ścianie poniżej płaskorzeźby przedstawiającej ułańskie czako i szablę oplecioną wawrzynem wyryte zostały nazwiska poległych. W uroczystości w imieniu ministra wojny brał udział gen. Józef Haller, który udekorował pomnik odznaką pamiątkową II Brygady Legionów Polskich.

Niedaleko mogiły poległych pod Rokitną pochowano Władysława Belinę Prażmowskiego zmarłego w 1938 r. twórcę kawalerii legionowej. Na Cmentarzu Rakowickim znajduje się również kwatera żołnierzy Legionów Polskich oraz poległych w czasie I wojny światowej. Wśród wielu kolegów spoczywa tu Wiktor Filak, ranny w czasie wypadu na Szczytniki 23 września 1914 r., zmarł dwa tygodnie później w krakowskim szpitalu.

W październiku 1915 r. polskie trzy brygady Legionów znalazły się na Wołyniu. Tutaj w wyniku jesiennych bojów 1915 r., a zwłaszcza stoczonej na po-czątku lipca 1916 r. bitwy pod Kostiuchnówką poniosły dotkliwe straty. Zginęło prawie 1000 legionistów, w tym 60 o�cerów. Stanowi to 1/3 żołnierzy Legionów Polskich poległych w latach I wojny światowej. Przed II wojną światową na terenie województwa wołyńskiego znajdowało się 20 legionowych cmentarzy. Specjalnie upamiętniono krwawe zmagania pod Kostiuchnówką. W miejscowości tej na tzw. Polskiej Górze usypano pamiątkowy kopiec, we wsi i okolicy wytyczono szlaki turystyczne, ustawiono bazaltowe

Cmentarz Rakowicki w Krakowie. Pomnik ułanów poległych pod Rokitną. Fot. autorka

100

Cmentarze legionowe na ziemiach polskich

Świętokrzyskie nr 14 (18)

słupy i znaki informujące o punktach stacjonowania i walk poszczególnych oddziałów, ich dowódców oraz miejscach wiecznego spoczynku żołnierzy. Obszar ten ówczesne władze uznały za rezerwat historyczny.

Miejsca walk i wiecznego spoczynku żołnierzy Legionów Polskich z biegiem czasu stały się ważnym elementem uwzględnianym w działaniach prowadzonych przez Towarzystwo Rozwoju Ziem Wschodnich. Szlak Legionów na Wołyniu został zaliczony do głów-nych tras turystycznych na ziemiach wschodnich Rzeczypospolitej. Oprócz działań podejmowanych przez Komitet Opieki nad Pobojowiskami Legionów, funkcjonujący przy Towarzystwie, planowano pozyskać dla bibliotek szkolnych książki o tematyce legionowej, a w rocznice ważniejszych bitew wprowadzić lekcje poświęcone historii Legionów. Każda miejscowość miała otrzymać krótki opis walk w okolicy, który miał być wpisany do gminnej księgi pamiątkowej.

Od końca lat dziewięćdziesiątych XX wieku z inicjatywy strony polskiej, pod auspicjami Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, przy współpracy ukraińskich władz i miejscowej ludności rozpoczęto prace renowacyjne przy cmentarzach legionowych na Wołyniu. Uczestniczyła w nich młodzież należąca do Związku Harcerstwa Polskiego ze Zgierza, Le-gionowa, Wołomina, Świdnika; członkowie „Strzelca” i Ochotniczych Hufców Pracy z Lublina. Odbudowa-no m.in. cmentarze w Kostiuchnówce – Polskim Lasku, Wołczecku, Maniewiczach, Kowlu, Koszyszczach.

Przedstawione cmentarze zakładane w miejscach najkrwawszych legionowych walk były w okresie międzywojennym otoczone szacunkiem, opieką władz i społeczeństwa. W okresie II wojny światowej i latach władzy ludowej, kiedy starano się je usunąć z krajobrazu i pamięci Polaków pełniły ważną rolę – ośrodków

podtrzymujących polską świadomość narodową. W walce tej o przetrwanie i zachowanie pamiątek ojczystych szczególnie zasłużył się Kościół, który w dniach rocznic bitew, odzyskania niepodległości, śmierci wielkich Polaków organizował, przy udziale patriotycznych środowisk, nabożeństwa, uroczystości i spotkania, w tym również na legionowych cmentarzach. Przełom 1980-1981 r. zapoczątkował nowy rozdział w kultywowaniu tradycji niepodległościowych. Pojawiły się inicjatywy odbudowy zniszczonych i zaniedbanych pomników, cmentarzy oraz propozycje nowych upa-miętnień. W 1989 r. przywrócono o�cjalne obchody Święta Niepodległości. Od tego czasu miejsca pamięci Polaków, walczących w Legionach Polskich i armiach państw zaborczych w latach I wojny, na trwałe wpisały się w kalendarz narodowych uroczystości.

Wybrana bibliogra�a:

U. Oettingen, Cmentarze I wojny światowej w województwie kielec-kim, Warszawa-Kraków 1988; tejże, Grób Herwina. Przyczynek do lo-sów miejsc pochówków żołnierzy I Brygady Legionów Polskich, Kielce 2001; tejże, Czarkowy – na drodze do niepodległości, cz. I: Bój 16-24 września 1914 r., Kielce 2002; tejże, Święta Bożego Narodzenia w czasie walk Legionów Polskich na Wołyniu w 1915 roku, „Wrocławskie Studia Wschodnie” 2003, nr 7; Pole bitwy w czasie walk pod Kostiuchnówką w lipcu 1916 roku w świetle żołnierskich relacji, w: Czas daleki – czas bliski, red. J. Szczepański, Kielce 2007; tejże, rec.: J. Cisek, K. Stepan, Lista strat Legionów Polskich 1914-1918, Kraków 2006, „Studia Historyczne” 2007, z. 3-4; tejże, Rola miejsc pamięci narodowej związanych z osobą Józefa Piłsudskiego w kształ-towaniu tożsamości regionu świętokrzyskiego w latach 1919-1939, w: Województwo kieleckie i świętokrzyskie w latach 1919-2009. Bilans sukcesów i niepowodzeń, red. E. Słabińska, Kielce 2010; tejże, Dobroczynność czy patriotyczny obowiązek? Pomoc społeczeństwa polskiego na rzecz Legionów Polskich 1914-1918, w: Dobroczynność i pomoc społeczna na ziemiach polskich w XIX, XX i na początku XXI wieku, t. 2, red. M. i M. Przeniosło, Kielce 2010; tejże, I Brygada Legionów Polskich nad Nidą w 1915 roku, „Europa Orientalis Studia z Dziejów Europy Wschodniej i Państw Bałtyckich” 2013, t.4.

Kwatera legionowa na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie. Fot. autorka

101Świętokrzyskie nr 14 (18)

Andrzej Dąbrowski

„Ziemia Kielecka” 1915-1917

W obec nowych historycznych okoliczności będących wynikiem wielkiej wojny, w związku

z powstaniem Legionów i szansą na odrodzenie się państwa polskiego jedną z potrzeb społecznych była rzetelna informacja. Oczekiwano na wydawnictwa przynoszące słowa odkłamane, prawdziwą informację o wydarzeniach wojennych, o życiu legionistów, ich doświadczeniach – zwycięstwach i porażkach, o tym jak reagują Polacy, czy włączają się do działalności niepodległościowej.

Część polskiej inteligencji patrząca szerzej i bardziej przenikliwie szybko dostrzegła jak istotną sprawą jest jednoczenie społeczeństwa, budzenie z obojęt-ności do postaw obywatelskich, zaangażowanych w poważny dialog o przyszłej Polsce. Wydawanie pism eksponujących tematykę niepodległościową stało się czymś oczywistym i niezbędnym.

W Kielcach inicjatorami takiego wydawnictwa byli min.: Edmund Massalski – przyrodnik i pedagog, regionalista, znawca – popularyzator walorów przy-rodniczych Gór Świętokrzyskich oraz współzałożyciel biblioteki publicznej; Franciszek LoeÁer – działacz socjalistyczny i niepodległościowy, lider Polskiej Partii Socjalistycznej w Kielcach, więzień Cytadeli Warszawskiej, działacz oświatowy, organizator bibliotek publicznych, współpracownik zorganizowanej przez J. Piłsudskiego Polskiej Organizacji Narodowej. Właśnie on pełnił funkcję redaktora naczelnego „Ziemi Kieleckiej” – tygodnika niepodległościowego, nieo�cjalnego organu Legionów.

Wśród osób współpracujących przy redagowaniu pisma wymienia się min.: Wandę Filipkowską – absolwentkę polonistyki, członkinię Organizacji Młodzieży Niepodległościowej „Zarzewie”, kurierką I Brygady Legionów (późniejszą żoną gen. Tadeusza Pełczyńskiego); Zofię Zawiszę – Gąsiorowską, absolwentkę wydziału rolniczego UJ, zwiadowczynię Drużyn Strzeleckich, poetkę i publicystkę; Bronisława Hełczyńskiego – prawnika, działacza niepodle-głościowego, członka Związku Młodzieży Polskiej „Zet” i Organizacji Młodzieży Niepodległościowej „Zarzewie” oraz Polskiej Organizacji Wojskowej.

Przeglądam pożółkłeś karty kolejnych numerów pisma sprzed stu lat. Numer pierwszy ukazał się w Kielcach 20 października 1915 roku. Tytuł: „Ziemia Kielecka. Czasopismo polityczno - społeczne i lite-rackie”. W kolejnym wydaniu dopisano: „Wychodzi co tydzień”. Redakcja mieściła się przy ul. Wesołej pod

numerem 22. Bardzo tłustym drukiem, by łatwo było ją dostrzec wybito na pierwszej stronie informację: „Cena egzemplarza 10 halerzy”.

Redakcję reprezentował o�cjalnie w 1. numerze jedyny wymieniony z nazwiska Edmund Massalski – redaktor odpowiedzialny i wydawca. Zresztą nazwisk najczęściej nie używano, zwykle inicjały.

W artykule otwierającym przypominano, że wcze-śniejsze podejmowane przez Polaków próby wejścia na drogę rozwoju mozolną pracą u podstaw były z przyczyn politycznych utopią, a „Polska wojną powstanie”. Właśnie odwróciła się karta historii. Pojawił się ktoś nieprzeciętny, kto dostrzegł szan-sę na niepodległość i podjął decyzję stanowczą, a zebrawszy kilka batalionów strzelców ruszył na wojnę. Komendant Piłsudski stanął do walki z Moskwą, ale ruszył także na „podbój własnego społeczeństwa”, by nie trwało w bezsilności i apatii. Nowe, historyczne okoliczności sprawiają, że nieważne są spory orientacji politycznych. Trzeba przystąpić do organizowania życia narodowego, kształtowania państwa i krystalizowania myśli politycznej. „ Musi Polska w swe siły uwierzyć, poczuć w sobie moc, wolę zbiorową, sięgnąć po należną niezaprzeczenie wolność” – formułuje swoje ideowe przesłanie redakcja i deklaruje chęć otwarcia łamów pisma dla sprawy narodowej, dla obywatelskiej myśli i patriotycznych poczynań.

„Ziemia Kielecka” publikowała informację o działa-niach Brygad Legionowych, starając się uświadomić czytelnikom jak ważny jest polski czyn orężny. „Ich czyny są jedynym polskim głosem, który słyszany będzie przez świat cały wśród huku armat i szczęku oręża” – czytam w numerze 1. z roku 1916.

Uważano – słusznie, że powstanie Legionów to jedyne wielkie dokonanie w narodowym bilansie, w społeczeństwie podzielonym i biernym. Publikacje „legionowe” w „Ziemi Kieleckiej” często miały postać korespondencji z frontu, zawierały opisy ciężkich warunków, wojennego losu żołnierza, jego tęsknoty za bliskimi osobami, za rodzinnym domem. W numerze 2 z roku 1915 zamieszczono list podpisany inicjałami „L. L.” Oto jego fragment dotyczący Kielc: „ Wspomnienia dobrych czasów są dla duszy tym, czym dla umęczonego żołnierza ognisko, przy którym może się ogrzać. Kielce – to słowo magiczne, wywołujące uśmiech na twarzy strzelca […]. Nie! Wy nawet nie wiecie, ile macie

102

„Ziemia Kielecka” 1915-1917

Świętokrzyskie nr 14 (18)

wdzięczności i miłości w naszych duszach, za tę odro-binę ciepła – którą okazaliście nam, żołnierzom polskim. Mocny Boże! tyle, tyle dni minęło od tej chwili, gdy „kadrówka” wchodziła do Kielc, serca waliły nam jak młotem – gdy zakręcaliśmy z szosy krakowskiej do miasta. […] tyle, tyle dni, a przecie zda się, że to było wczoraj”.

W relacjach z walk legionistów nie brak opisów czynów wielkich i zdarzeń tragicznych, jak choćby opis śmierci kapitana Herwina we wspomnieniu sanitariuszki podpisanej „A. P.” ze szpitala polowego I Brygady w Osadzie Pełczyńskiej wydrukowany w numerze z 5 lutego 1916 roku. Kapitan Herwin – Piątek utrwalił się w pamięci Kielczan jako ten, który wprowadził do Kielc I Kampanię Kadrową.

Każdy kolejny numer pisma redaktorzy „Ziemi Kieleckiej” otwierali tekstem poświęconym sprawom kluczowym dla położenia Polaków. Wśród nich były problemy dotyczące możliwości i umiejętności organizowania się społeczeństwa dla wyłonienia silnej reprezentacji narodu, przejęcia „rządu dusz” w Królestwie, powołania w Warszawie Polskiej Rady Narodowej, emigracji Polaków i położenia emigrantów w Rosji oraz potrzebie niesienia im pomocy, polskiej tolerancji dla kłamców, oszczerców i zdrajców, łatwości przebaczania grzechów przeciw narodowi, postawom - biernym i aktywnym – pol-skiego mieszczaństwa wobec radykalnych działań wolnościowych, z odwołaniem się do dobrego przy-kładu kielczan z sympatią przyjmujących pierwszych polskich żołnierzy. Pisano o potrzebie uruchomienia przemysłu w Królestwie i o relacjach pomiędzy Ukraińcami i Polakami. Zamieszczony w numerze 22 z 27 maja 1916 roku tekst redakcyjny p.t.: „Z ruchu Ukraińskiego” wydaje się dziś, w kontekście nowych historycznych zdarzeń i doświadczeń Polaków szczególnie interesujący:

„Zawodowi politycy ukraińscy nie omijają żadnej sposobności, aby nie podnieść sprawy „żądań narodu ukraińskiego”. Aktualizują sprawę „wolnej Ukrainy”, jednają dla niej przyjaciół i szermierzy. W tym kierunku są energiczniejsi i więcej utalentowani od nas. Niezależnie od tej akcji prowadzonej bardzo intensywnie, osłabiają wagę sprawy polskiej, wszędzie, na każdym kroku, stale i konsekwentnie prowadzą atak przeciw Polsce”. Tak opisuje redakcja nastawienie Ukraińców do polskich ambicji niepodległościowych.

Fragment artykułu poświęcono wewnętrznym podziałom istniejącym w narodzie ukraińskim. Jego część widzi pomyślność swoją w ścisłych związkach z Rosją (środowisko skupione wokół miesięcznika „Ukrainskaja Żyzn”, także profesor Hruszewski – wybitny działacz ruchu ukraińskiego). Niektórzy pragną Ukrainy jako jednego z krajów monarchii austro – węgierskiej, zaś kategorycznie sprzeciwiają się jakimkolwiek związkom z Polską i wspieraniu Polaków w ich dążeniach niepodległościowych.

„Ruch ukraiński musi wybrać między wschodem tj. Rosją a Zachodem tj. Polską” – podsumowuje redakcja „Ziemi Kieleckiej”. Zdaje się, że opinia ta jest nadal aktualna, po prawie stu latach.

Jednym z bardziej dyskutowanych problemów dotyczących przyszłego państwa polskiego była kwestia jego ustroju. W numerze 17. „Ziemi Kie-leckiej” z 28 kwietnia 1917 roku wydrukowano artykuł p.t. „ Wojna a demokracya” autorstwa Tadeusza Święcickiego. Przekonuje on, jak ważne dla rodzącego się państwa jest budowanie ustroju demokratycznego Polski – „przez lud i dla ludu”. Autor uważa, że państwo pozbawione demokra-tycznych fundamentów nie może zagwarantować Polakom pomyślnej przyszłości. Powołanie państwa niedemokratycznego byłoby działaniem wstecz, odwołaniem się do porządku obowiązującego w starej, przedwojennej Europie.

W numerze 21. z 26 maja 1917 roku autor podpisany inicjałami „F.L.” (zapewne Franciszek LoeÁer) wraca do problemu ustroju przyszłego państwa, wobec pojawiających się „objawów” końca wojny i zadaje pytanie: „monarchja czy republika, regent czy król? ”. Jedyną drogą rozstrzygnięcia sporu jest powołanie Sejmu przez naród w wyborach demokratycznych, który zdecyduje o ustroju państwa.

Kwestię przyszłego ustroju państwa i wewnętrznej walki o kształt przyszłej konstytucji prezentowano na łamach „Ziemi Kieleckiej” do ostatniego numeru z 30 czerwca 1917 roku. Przedstawiano w nim wynik obrad Zjazdu Rady Okręgowej Ziemi Kieleckiej, skupiającej wszystkie aktywne w pracy niepodległościowej organizacje z powiatów: kieleckiego, miechowskiego, pińczowskiego, włoszczowskiego, jędrzejowskiego i olkuskiego. Dokonano ostrej krytyki Tymczasowej Rady Stanu (powołanej w Warszawie 15 stycznia 1917 r.). Jej powołanie przyjęto z entuzjazmem, czemu dała wyraz „Ziemia Kielecka”, uznając ten rząd tymczasowy za ważny krok na drodze do nie-podległości wzywając Polaków do wierności jego decyzjom. Po pięciu miesiącach Rada Okręgowa Ziemi Kieleckiej uchwaliła votum nieufności wobec Tymczasowej Rady Stanu, uznając, że wypowiada się za monarchią bez uwzględnienia woli narodu i nie broni interesów narodowych.

Wśród licznych poruszanych przez redaktorów „Ziemi Kieleckiej” problemów lokalnych za szczególnie ważny uznano organizację szkolnictwa. Wielokrotnie powracano do tej tematyki, informując o powsta-waniu szkół wiejskich, o potrzebach kadrowych i programowych szkolnictwa średniego. Podkre-ślano, że w najcięższych warunkach jedyną ostoją narodu jest oświata. Opisywano lokalne inicjatywy tworzenia szkół wiejskich w zwykłych chłopskich chatach, bez podłóg, z kiepskim ogrzewaniem. Powstawały bardzo skromnie wyposażone szkoły, w których z ochotą uczyły się dzieci i pracowali nauczyciele, nierzadko organizujący poza zajęciami

103Świętokrzyskie nr 14 (18)

S tara, pochodząca z I wojny fotografia, niestety, niepodpisana. Grupka legionistów.

Wielokrotnie wpatruję się w twarze, jakby skądś znajome. Kim byli ci młodzi ludzie, skąd pochodzili, jakie były ich losy? Zdjęcie powędrowało, jak wiele innych, na dłuższy czas do klasera, lecz ciągle nie dawało mi spokoju.

W 1991 r. została wydana książka Juliana Englerta Józef Piłsudski. Na jednym ze zdjęć zrobionych nad Nidą w 1915 r. Komendant trzyma Kasztankę. Za nim stoi ordynans Szym-kiewicz pochodzący z Małogoszcza. Zapewne na podstawie tej fotogra�i wydano przed wojną pocztówkę. Rozpytuję znajomych mieszkają-cych w Małogoszczu. Pada odpowiedź - może z Zakrucza? Zgadza się, jest rodzina, ale podobno mieszka w Warszawie i trop się urywa. W Internecie znajduję informację podaną przez Piotra Macieja Przypkowskiego: - Ślad po kuli w sza�e pochodzi z rewolweru z którego przypadkiem, podczas czyszczenia broni wystrzelił ordynans Tomasz Szymkiewicz. Wioletta Brzezińska w 2004 r. w „Słowie Ludu” opublikowała artykuł,, Skrzypce od marszałka”. Właśnie o Tomaszu Szymkiewiczu, którego bliscy krewni nadal mieszkają w Małogoszczu - Zakruczu. Opisane zostały jego wojenne i powojenne losy, wyjazd na Ziemie Odzyskane.

Przedstawiam dwie fotogra�e Tomasza Szymkiewi-cza. Pierwsza - z przedwojennej pocztówki (ta sama jest w książce Englerta), druga - z moich zbiorów przedstawia grupę legionistów. To jeszcze nie koniec

historii, a właściwie dopiero jej początek, bo teraz rodzą się pytania: gdzie i kiedy została wykonana fotogra�a, kim są pozostali żołnierze? Może ktoś wie?...

szkolnymi kursy dla dorosłych, w ramach walki z analfabetyzmem. Potrzebne były budynki szkolne i kolejni nauczyciele. Niestety potrzeby te nie zawsze znajdowały poparcie władz gminy (tak jak w gminie Morawica, gdzie zobowiązano się do uruchomienia w roku 1916 ośmiu szkół wiejskich). Ze strony wpływowej i bardzo zasobnej inteligencji brakuje inicjatyw sprzyjających rozwojowi edukacji. Redakcja „Ziemi Kieleckiej” publikuje w numerze 24/1917 „List otwarty nauczycielstwa gminy Kurozwęki”. Wynika z jego treści, że nauczyciele są w bardzo trudnym położeniu materialnym. Bieda wśród nauczycieli, inicjatywa otwarcia nowej szkoły czy choćby konieczność zaspokojenia podstawowych potrzeb, jak budowa studni dla szkoły są źle przyjmowane przez najbardziej wpływową osobę w gminie p.

Popiela – właściciela Kurozwęk. W liście zacytowano jego wypowiedź podczas obrad Rady Szkolnej w budynku administracji gminnej: „My sami mamy mało. Jeżeli nauczycielom źle, to niech się wynoszą od nas” Im wszystko mało”. Podpisani pod listem nauczyciele (siedem osób) twierdzą, że p. Popiel „jest wrogiem szkolnictwa”.

W połowie 1917 roku zapadła decyzja o zaprze-staniu wydawania „Ziemi Kieleckiej”. W „Ostatnim słowie” redakcja przypomniała, że tygodnik powstał, by „jako organ bezpartyjny, niepodległościowy, budzić odrętwiałe w długiej niewoli społeczeństwo z marnoty i bezczynu…”ale „dziś już w Polsce nikogo do życia politycznego budzić nie potrzeba, bowiem kto dziś śpi jeszcze – martwy jest i nic go już ze snu obudzić nie zdoła”.

Maciej Wijas

Tomasz Szymkiewicz - ordynans Piłsudskiego

<±>

Drugi od lewej w pierwszym rzędzie T. Szymkiewicz

104 Świętokrzyskie nr 14 (18)

Dr Jan Główka

Sytuacja zakładów przemysłowych w Kielcach i okolicy w latach l wojny światowej

P rzemysł w Kielcach w latach I wojny światowej podlegał procesom charakterystycznym dla

większości obszarów Królestwa Polskiego dotkniętych pożogą wojenną. Kielce, w których przeważały drobne warsztaty rzemieślnicze, zakłady przemysłowe zatrudniające do kilkunastu pracowników, firmy o charakterze rodzinnym, posiadały jednak i większe przedsiębiorstwa, w których pracowało kilkudziesięciu, a nawet do 150 robotników, jak np. w Kieleckiej Fabryce Nawozów Sztucznych i Innych Przetworów Chemicznych. Dominował przemysł wydobywczy, przemysł metalowo-maszynowy, przemysł mineralny, przemysł chemiczny oraz przemysł drzewny i spożywczy.

Administracja terenami okupowanymi miała na celu gospodarczą eksploatację, przynoszącą jak największe korzyści, bez liczenia się z potrze-bami rynków zajętych. W tym kierunku zmierzały działania organizacyjne władz austro-węgierskich po stabilizacji militarnej i utworzeniu Generalnego Gubernatorstwa w Polsce, z siedzibą początkowo,

od 1 września 1915 r. w Kielcach, później od 1 paź-dziernika w Lublinie.

W styczniu 1915 r. powołano Wojskowy Urząd Górniczy w Dąbrowie, pełniący rolę technicznego i administracyjnego kierownictwa zakładów prze-mysłowych na terenach okupowanych. W miarę zajmowania nowych obszarów, urząd ten organizował kolejne Wojskowe Kierownictwa Zakładów Górni-czych, a przemysł, który mógł przysporzyć korzyści gospodarce wojennej podlegał nadzorowi.

W terenie władze wojskowe umożliwiły działalność �lii Towarzystwa Przemysłowców Królestwa Polskiego z Warszawy. Jak wynikało z badań przeprowadzo-

nych przez działaczy Towarzystwa, w tym znanego kieleckiego przemysłowca Leona Skibińskiego, szczególnie zaangażowanego w obronę gospodarki, władze wojskowe „dowolnie z zupełną nieznajomością rzeczy” postępują przy wycenie zarekwirowanych przedmiotów, a fabryki „ponoszą poważne straty przez samo zabranie maszyn i narzędzi pomocniczych,

Pierwszy dworzec kolejowy w Kielcach.

105

Sytuacja zakładów przemysłowych w Kielcach i okolicy

Świętokrzyskie nr 14 (18)

co uniemożliwia normalną pracę, a wątpliwą jest rzeczą, czy po nastaniu normalnych warunków fabryka, płacąc nawet ceny wyższe, będzie w stanie w tego rodzaju przedmioty się zaopatrzyć”. Działalność Towarzystwa polegała na natychmiastowym reagowaniu na coraz to nowe zarządzenia władz okupacyjnych, interwe-niowano w przypadku egzekwowania wygórowanych

i niesłusznie pobieranych opłat przy przewozie towarów pomiędzy terenami okupowanymi przez Niemcy i Austro-Węgry.

Polityka gospodarcza władz okupacyjnych polegała także na skrupulatnym rejestrowaniu nowych zakładów przemysłowych i prowadzeniu dokładnej ewidencji na podstawie sprawozdań składanych przez poszczególne urzędy gminne. Straty nie ograniczały się jedynie do zniszczenia lub wywozu maszyn i urządzeń, jak miało to miejsce np. w zakładach białogońskich. Prawom wojny podlegały także zapasy surowców, wywozowi do Austrii uległy zapasy rudy, złomu i gotowych wyrobów zmagazynowanych jeszcze w hutach i odlewniach Zagłębia Staropolskiego. Obowiązek zgłoszenia dotyczył fabryk żelaza - hut, stalowni i walcowni, fabryk maszyn, odlewni, fabryk drutu, łańcuchów, zakładów kowalskich, ślusarskich itd. oraz przedsiębiorstw handlujących surowcami i wyrobami żelaznymi. Polityka gospodarcza oku-panta ulegała mody�kacjom, służącym z jednej strony lepszemu zaspokojeniu własnych potrzeb, a z drugiej złagodzeniu kursu wobec terenów zajętych. Kwestią poważną, wymagającą natychmiastowego rozwiązania, było zaopatrzenie w węgiel i koks zakładów Zagłębia Staropolskiego, w tym m.in. odlewni w Białogonie i Suchedniowie.

Towarzystwo Przemysłowców Królestwa Polskiego badające sytuację przemysłu w Kielcach i okolicach wystosowało memoriał do władz wojskowych w sprawie uruchomienia fabryk. Brano pod uwagę możliwości przywrócenia produkcji w oparciu o surowce miejscowe. Zwracano uwagę na konieczność otwarcia zakładów

Rezerwuar wodny Kielce 1914

Austriacy na ul. Małej w Kielcach 1914 r.

106

Sytuacja zakładów przemysłowych w Kielcach i okolicy

Świętokrzyskie nr 14 (18)

metalowych, cementowni, wapienników, cegielni, cukrowni, młynów, browarów, tartaków, wytwórni octu, drożdży i mydła.

Sytuacja kieleckiego przemysłu zaczęła ulegać gwałtownym przemianom już w sierpniu 1914 r., gdy rosyjskie oddziały wojskowe plądrowały fabryki i wytwórnie, a w maju 1915 r. wycofujący się z miasta II astrachański pułk kozaków, wysadził w elektrowni dwie dynamomaszyny o sile 30 KW, zniszczono także gazownię, zabudowania kolejowe, tory i mosty, co oczywiście nie pozostało bez wpływu na sytuację mieszczan, organizmu miejskiego i tutejszych zakładów. Rosjanie nie wywieźli w czasie ewakuacji maszyn i urządzeń przemysłowych w całości, to jednak przemysł na terenie miasta i w jego okolicach, na obszarze zajętym później przez Austro-Węgry był skazany na zagładę lub wegetację.

Jak wynika z obliczeń dokonanych w 1917 r. przez Wydział Ogólny kieleckiego Magistratu, straty w przemyśle wyniosły 228600 rubli, w 20 fabrykach i 13 warsztatach rękodzielniczych. Władze miejskie zajmowały się gromadzeniem danych dotyczących 40 fabryk i 181 zakładów rzemieślniczych.

Łupem rosyjskich wojsk padły m.in. Zakłady Mechaniczne i Odlewnia Żeliwa w Białogonie, stając się typowym przykładem fabryki popadającej w ruinę, wraz z upływem czasu mierzonego wizytami obcych żołnierzy. Spalono magazyny i drewniane szopy z modelami i maszynami, zniszczono wyprodukowane maszyny rolnicze i pompy. W latach 1914-1918 wraz ze zmieniającą się sytuacją militarną i przemarszami wojsk, zakłady białogońskie sukcesywnie grabiono

z cenniejszych maszyn, urządzeń i gotowych produk-tów, m.in. tokarek, szli�erek, pił, heblarek i pasów transmisyjnych, gotowych maszyn rolniczych.

Straty powstałe w wyniku działań rosyjskich władz wojskowych wyniosły ponad 40 tysięcy rubli. Rekwizycji dokonywały także wojska austro-węgierskie, a suma strat poniesionych z tego tytułu w 1914 i 1915 r. wyniosła 2560 rubli.

Towarzystwo Akcyjne Suchedniowskiej Fabryki Odlewów zakupiło w 1913 r. w dzielnicy Głęboczka posesję o wielkości 11 hektarów, na której podjęto budowę zakładu odlewniczego. Fabryka naczyń blaszanych, emaliowanych, późniejsza Huta „Ludwików”, była w trakcie organizowania i wyposażania, a więc nie stała się miejscem szczególnego zainteresowania obcych wojsk. Inwestycja nie została zakończona w terminie przewidywanym przez inwestorów i pro-dukcję rozpoczęto tam dopiero po zakończeniu działań wojennych w 1919 r..

Funkcjonująca wiele lat przed I wojną „Fabryka Powozów, Bryczek, Wozów i Sani Braci F. i K. Burak w Kielcach” legitymowała się udanymi konstrukcjami, takimi jak np. odmiana bryczki polskiej nazwana bryczką kielecką. Fabryka współpracowała z miejscowymi warsztatami kołodziejskimi i stelmaskimi, nawiązała także współpracę z takimi �rmami jak np. fabryka Nobla w Petersburgu, którą Burakowie reprezentowali w Guberni Kieleckiej od 1912 r., czy Towarzystwo Rosyjsko-Amerykańskiej Manufaktury Gumowej „Treugolnik.. Działania wojenne nie spowodowały jednak całkowitego zaprzestania produkcji. W 1914 r. dla legionistów Józefa Piłsudskiego zmontowano

Kamieniołomy na Kadzielni

107

Sytuacja zakładów przemysłowych w Kielcach i okolicy

Świętokrzyskie nr 14 (18)

40 wozów amunicyjnych. Poza nową produkcją, najczęściej wykonywano jednak renowacje pojazdów wojskowych. W 1917 r. podołano skomplikowanemu zamówieniu: skonstruowano karetkę pogotowia – wózek zaprzęgany na resorach, z budką. Tuż po zakończeniu działań wojennych rozpoczęto produkcję nadwozi autobusowych, nadwozi samochodów ciężarowych, dostawczych i straży pożarnej, co świadczyło jednak o dobrej kondycji fabryki wyniesionej z I wojny. Poza tym wykonywano przez cały okres istnienia �rmy bryczki, powozy, karety, landa, „amerykany”, linijki, wózki wasągowe, wolanty, powozy spacerowe, sanie, karawany pogrzebowe.

W czasie działań wojennych produkcję w ogra-niczonym zakresie prowadził Zakład Mechaniczny i Odlewnia Metali Kolorowych Romana Kluźniaka.

Działające w Kielcach, Piekoszowie, Sitkówce, Białogonie i Zagnańsku kamieniołomy znajdowały się od 1915 r. pod zarządem wojskowym. Austriacy eksploatowali także kopalnie rudy miedzi braci Łaszczyńskich w Miedziance. Na Towarzystwo Akcyjne „Zo�a” Austriacy nałożyli w 1915 r. sekwestr. Potrzeby wojenne przyczyniły się do zmodernizowania kopalni i uzyskania znacznego wydobycie rud miedzi, które wywożono do hut w Austrii.

W przemyśle mineralnym „Kadzielnia” SA, konty-nuująca tradycje �rmy założonej przez Judę Ehrlicha w 1896 r. miała być, jak donosiła „Ziemia Kielecka” w 1915 r., wkrótce uruchomiona. To samo dotyczyło Zakładów Wapiennych „Wietrznia” Abrahama Za-gajskiego. „Wietrznia” po odzyskaniu niepodległości rozpoczęła produkcję wapna budowlanego, chemicznego,

nawozowego, kamienia budowlanego i drogowego. Wapienniki w Jaworzni, należące do przybyłego z Suchedniowa Edmunda Gajzlera, jak można sądzić, nie poniosły zbyt dużych strat, skoro tuż po zakoń-czeniu wojny właściciel zbudował niezależną linię kolejową o długości 3,5 km. prowadzącą z Jaworzni do Piekoszowa z połączeniem z normalnotorową magistralą Kielce - Częstochowa. Międzygórze.

Przedsiębiorstwo Kopalń Marmurów Kieleckich poniosło w latach 1914 i 1915 straty wynoszące, jak w sierpniu 1918 r. oszacowała Komisja Szacunkowa Przemysłowa Miejscowa, 8236 rubli i 85 kopiejek. Zniszczeniu bądź rozgrabieniu uległo całe wyposażenie fabryki, w tym m.in. stoły drewniane do szlifowania marmurów, stoły do polerowania marmurów, stoły kamieniarskie, warsztaty stolarskie, wozy parokonne, wozy specjalne do wożenia bloków marmurowych, wóz lekki, kloce bukowe, deski, pasy transmisyjne, przyrządy pneumatyczne do ciosania kamienia, wiertarki ręczne, przybory tokarskie i inne narzędzia.

Fabryka Portland Cement Kielce należąca od 1911 r. do współwłaścicieli Bolesława Eigera, Aleksandra Ewesta, Henryka Kleinadela i Alberta Reinsteina, nieczynna w czasie działań wojennych, podlegała postępującej degradacji w latach 1914-1916. Komisja Szacunkowa Przemysłowa Miejscowa odnotowała zniszczenia, zapoczątkowane w sierpniu 1914 r. uszkodzeniem budynków i urządzeń fabrycznych. W zakładzie stacjonowały bez przerwy wojska rosyjskie, niemieckie i austro-węgierskie. Zniszczeniu uległy budynki fabryczne i pomocnicze, magazyny, sale maszyn parowych, laboratorium. Urządzenia i maszyny fabryczne takie jak maszyny parowe, dynamomaszyny,

Waoienniki i huta szklana w Kielcach

108

Sytuacja zakładów przemysłowych w Kielcach i okolicy

Świętokrzyskie nr 14 (18)

pompy, kondensatory były niszczone całkowicie lub sukcesywnie pozbawiane części z metali kolorowych i pasów transmisyjnych.

Straty materialne spowodowane szczególnie przez wojska niemieckie, stacjonujące w zabudowaniach fabrycznych od maja do października 1915 r., oszacowane komisyjnie, wyniosły 106289 rubli i 49 kopiejek.

Jedyna w Kielcach, należąca do Zygmunta Ziembińskiego Huta Szkła „Maryla”, na pose-sji przy ulicy Młynarskiej, kontynuowała pracę zapoczątkowaną w 1897 r. przez Hutę Szklaną „Leonów”, produkując przede wszystkim galan-terię szklaną. Inwentaryzacja zakładu wykazała w 1914 r. zniszczenia budynków fabrycznych, a szczególnie głównej hali, która była pozbawiona dachu i częściowo zdewastowana. W lipcu 1914 r. zakład zakupiło Kieleckie Towarzystwo Wzajemnego Kredytu zastając go w złym stanie. Zabudowania fabryczne i pomocnicze były zdewastowane, ale w zakładzie pozostały zdatne do użytku urządzenia transmisyjne napędzane „motorem naftowym”, piec ceglany systemu Siemens, skrzynki drewniane i tygle ognioodporne, formy żelazne, formy drewniane, stoły drewniane, donice ognioodporne. Wojna przypieczętowała los zakładu, w którym produk-cja szkła po wojnie nie została już wznowiona. W październiku 1918 r. nowym właścicielem została „Spółka Kupców Ziemi Kieleckiej”. Założycielami Spółki byli znani w mieście obywatele: Lucjan Kotowski, Andrzej Kozik, Teo�l Brzeźnicki, Józef Król, Witold Kalinowski, Kazimierz Soczek, Kazimierz Kalicki, Jan Gabrysiewicz, Franciszek Kudelski, Jan Honigman, Ignacy Domański, Artur Malatyński, Paweł Książek, Jan Rotter i Kacper Kołacz. Przed podpisaniem umowy nabywcy zwolnili Kieleckie Towarzystwo Wzajemnego Kredytu od „...wszelkiej odpowiedzialności co do usunięcia z zajmowanych lokali władz wojskowych i osób trzecich”.

Działalność założonej w 1900 r. Kieleckiej Fabryki Nawozów Sztucznych i Innych Przetworów Chemicz-nych przy ulicy Starozagnańskiej ograniczała się właściwie do reagowania na nieustanne rekwizycje dokonywane w 1914 i 1915 r. W październiku 1914 r. oddziały 9 armii niemieckiej zlikwidowały sieć tele-foniczną w mieście i fabryce. W maju i lipcu 1915 r. Westfalski Baon Landwehry z Wrocławia, dokonał rekwizycji węgla nafty i benzyny, smarów, kwasu siarkowego, superfosfatów, fosforytów podolskich, rur gazowych, mebli z pomieszczeń administracyjnych. Najdotkliwszą stratą było zarekwirowanie 100 balonów szklanych zawierających 26604 funty kwasu siarkowego, 288500 kg superfosafatu w 2885 workach, 15000 kg fosforytów podolskich w 150 workach i wreszcie automobili ciężarowych. Wojsko pozostawiło kwity rekwizycyjne wraz z obietnicą zapłaty. Komisja szacunkowa wyceniła w 1920 r. straty fabryki na 14792 rubli i 15 kopiejek.

Z licznych w Kielcach małych wytwórni che-micznych do 1917 r. przetrwała zamknięta wówczas przez władze okupacyjne fabryczka mydła i świec para�nowych przy ul. Bodzentyńskiej w Kielcach należąca do Herszla Ejzenberga.

Potentatem przemysłu drzewnego w Kielcach był Henryk Nowak. Przemysłowiec współpracował z Obywatelskim Komitetem Ratunkowym m. Kielc, oddając sekcji sanitarnej swoją posesję przy ulicy Czystej na dom izolacyjny i skład środków sanitarnych. W omawianym okresie pracowały w Kielcach dwa tartaki Henryka Nowaka i tartak Szlomy Lewensztajna w dzielnicy Głęboczka. Po śmierci H. Nowaka deportowanego do Rosji, jeden z tartaków „Zjednoczenie” został wydzierżawiony spółce Szymona Rozenbluma, Moszka Kuperberga i Nuty Wajcberga, drugi prowadzili sukcesorzy Alter Wajnsberg, Icek Frydman i Szloma Kuperberg. Ponadto odnotować możemy działalność Kieleckiego Towarzystwa Akcyjnego Tartaku Parowego „Borków”.

Nie brakowało także nowych, drobnych inicjatyw. W 1916 r. Herszel Piasecki ze Staszowa założył przy ul. Kilińskiego 1 „Wytwórnię Gwarantowanego Obuwia”.

W ostatnich miesiącach wojny Stanisław Sztarke z Suchedniowa i Jan Neumann z Radomia zawarli umowę w sprawie produkcji pończoch i skarpet z bawełny składanej w siedzibie Komitetu Ra-tunkowego m. Kielc, �lii Towarzystwa Akcyjnego Polska Faktoria Handlowa w Radomiu. Dokument z 3 lipca 1918 r. opiewał na wykonanie 2700 tuzinów pończoch. Jednakże 25 lipca władze wojskowe zasekwestrowały 8000 funtów przędzy bawełnianej.

W przemyśle spożywczym wyróżnia się działalność rzeźni miejskiej, pracującej dla mieszkańców miasta i w dużej mierze na potrzeby wojsk okupacyjnych. Zakład był remontowany w 1916 r., gdy naprawiono pompy i kocioł parowy. Wykonano prace melioracyjne i konserwacyjne, roboty ślusarskie, szklarskie, ka±arskie, murarskie, malarskie, ciesielskie, stolarskie i blacharskie, przede wszystkim przy dachu, oknach i posadzkach. W zakładzie zabito i oprawiono dla ludności miejskiej 9039 szt. zwierząt, dla wojska 3973 szt. zwierząt.

Spośród browarów, które podtrzymywały produkcję w 1915 i 1916 r. można wymienić zakłady Edwarda Karscha i Adolfa Wilnera, które płaciły w 1916 r. podatek od wyrobu piwa w wysokości 2831, 40 koron oraz 3417, 70 koron i mniejszy zakład Dłużewskiego, płacący podatek w wysokości 220 koron.

Dla potrzeb mieszkańców miasta z przerwami działała „Piekarnia Współdzielcza” przy Sto-warzyszeniu Taniej Kuchni „Społem”, przy ulicy Bodzentyńskiej.

Straty wojenne fabryk w Kielcach i w Zagłębiu Staropolskim długo jeszcze po zakończeniu działań wojennych rzutowały na gospodarkę tego terenu. Charakterystyczne np. było „dziedziczenie” zajmo-

109

Sytuacja zakładów przemysłowych w Kielcach i okolicy

Świętokrzyskie nr 14 (18)

wania obiektów przemysłowych dla potrzeb wojska. Do budynków fabrycznych okupowanych wcześniej przez oddziały niemieckie lub austro-węgierskie wprowadzali się żołnierze polscy. Suchedniow-ska Fabryka Odlewów w Kielcach zatrudniająca w kwietniu 1919 r. 500 osób, w dalszym ciągu była zajęta na stajnie dla wojska. Dyrekcja fabryki składała wielokrotne reklamacje w Obwodowym Urzędzie Przemysłowym w Kielcach.

To również dotknęło drobnych wytwórców branży spożywczej. Izrael Brauman, chciał otworzyć w 1919 r. wytwórnię lemoniady i wody sodowej: Posiadam dom, lecz dochodu z niego nie mam, bo jest zajęty przez wojsko, zajęte 24 stancje z których dotąd i grosza nie pobrałem czynszu, jestem przeto bez utrzymania, mam do wyżywienia rodzinę składającą się z 10 osób....

Podobna sytuacja dotyczyła wielu fabryk i mniej-szych zakładów przemysłowych na omawianym terenie, szczególnie w czasie działań wojennych w latach 1919-1920.

Zorganizowanie Państwowych Biur Odbudowy miało przyśpieszyć wydźwignięcie się gospo-darki z upadku, spowodowanego wydarzeniami wojennymi i dekompozycją układu ekonomicznego w rezultacie zmian granicznych. Istniejące w terenie agendy PBO miały za zadanie ocenę szkód i strat poniesionych przez przedsiębiorstwa, dokonane spisu majątku nieruchomego i ruchomego, okre-ślenie stanu nieruchomości, określenie wartości i sposobu użytkowania. Szczególnej rejestracji podlegał tabor kolejkowy, samochodowy, motory, maszyny, magazyny, z określeniem ich stanu, ilości i wartości. Ponadto Biura Odbudowy zajmowały się organizacją pomocy technicznej dla instytucji i ludności, poprzez udostępnianie wzorów i projektów zabudowy, kierowanie budowami, korektę planów, opiniowanie projektów pożyczek państwowych.

W Kielcach, Starachowicach, Opocznie i Opa-towie, Okręgowa Dyrekcja Odbudowy zdobywała po wstępnym rozeznaniu najpotrzebniejsze materiały, takie jak wapno, gwoździe, ka±e, szkło, okucia, blachę, dachówki palone i eternitowe, torf. Braki sprzyjały aktywizacji przemysłu terenowego, w tym zakładów przemysłu metalowego dostarczających najpotrzebniejszego dla odbudowy asortymentu.

Typowym przykładem działalności PBO w Za-głębiu Staropolskim, może być próba oceny strat poniesionych przez Towarzystwo Akcyjne Suche-dniowskiej Fabryki Odlewów. W zakładzie tym usiłowano odtworzyć stan wyposażenia w maszyny i urządzenia oraz rejestr ilości uratowanych surow-ców, na podstawie protokółu strat sporządzonego już w kwietniu 1918 r. Straty obliczone przez dyrektora

Stanisława Starke zostały obliczone na sumę 4 859 92 rubli i obejmowały żelazo kowalskie, żelazo w sztabach, kotły żelazne, mutry i śruby z nakrętkami, podkowy, koła drewniane okute i bez okuć, farby i smary, oleje, smołę węglową, koks, węgiel, węgiel drzewny. Wojska niemieckie we wrześniu 1914 r. i latem 1915 r. zrabowały ponadto sprzęt strażacki, pasy transmisyjne i kotły emalierskie. W zamian za straty St. Starke otrzymał 14 kwitów rekwizycyjnych, za które nie dostał żadnych pieniędzy.

Problemy związane z odszkodowaniami za straty, które wynikały z działań wojennych w czasie I wojny światowej, były aktualne jeszcze w połowie lat trzydziestych. Zdaniem Izby Przemysłowo-Handlowej w Sosnowcu, szczególnie ważnym zagadnieniem było uregulowanie odszkodowań z okresu okupacji niemieckiej.

Po zakończeniu I wojny Kielce stały się miastem atrakcyjnym dla etreprenerów. Przybyły tutaj założyciel „Kieleckiej Odlewni”, przemysłowiec Franciszek Giertych, zastał konkurencję w postaci starych fabryk, a właściwie fabryczek funkcjonujących jeszcze przed końcem dziewiętnastego stulecia lub powstałych po roku 1900, takich jak fabryka cementu portlandzkiego, zakłady wapiennicze i kamieniołomy „Kadzielnia”, „Wietrznia”, „Jaworznia”, zakłady metalowe, takie jak Huta „Ludwików”, której początki sięgały roku 1914, Zakłady Wytwórcze „Społem”, oraz wielu, wielu innych mniejszych i większych fabryk, których żywot bywał często krótszy niż czas organizacji i angażowania kapitału.

%.&

Fotogra�e ze zb. Muzeum Historii Kielc

Wykorzystano m.in.:

Archiwum Państwowe w Kielcach, zespoły: Kancelaria Gubernatora Kieleckiego, Zakłady Metalowe i Odlewnia Żeliwa Białogon, Państwowe Biuro OdbudowyPodania Do Władz Okupacyjnych Austro-Węgierskich w Polsce, z. 1, Lublin 1918.„Ziemia Kielecka” 1916, nr 8.Sprawozdanie Magistratu i Komitetu Doradczego m. Kielc za rok 1916-ty, b. m. i r. wyd.Sprawozdanie Magistratu Miasta Kielc z działalności za rok 1917, Kielce, b.d.Sprawozdanie z działalności Obywatelskiego Komitetu ratunkowego m. Kielc za półrocze: 1 grudnia 1914 r. do 1 czerwca 1915 r., Kielce 1915.J. Lewandowski, Królestwo Polskie pod okupacją austriacką 1914-1918, Warszawa 1980. J. Zieliński, Staropolskie Zagłębie Przemysłowe, Wrocław, Warszawa, Kraków 1965.Żurawska sen., Kielecka wytwórnia dworskich pojazdów konnych braci Buraków, w: Dwór polski w XIX wieku, Zjawisko historyczne i kulturowe, Warszawa 1995.

<±>

110 Świętokrzyskie nr 14 (18)

Mjr dr Tadeusz Banaszek

Garnizon Kielce w latach 1918-1921

Utworzenie garnizonu Wojska Polskiego

W dniu 30 października 1918 r. Szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego (WP) gen.

Tadeusz Jordan Rozwadowski wydał rozkaz, na podsta-wie którego podzielił obszar ziem polskich (będących jeszcze pod okupacją) na 15 okręgów wojskowych. Jednym z nich był V Okręg Kielecki, obejmujący tereny powiatów: kieleckiego, jędrzejowskiego, pińczowskiego, stopnickiego i miechowskiego. Dowódcą okręgu został mianowany ppłk Włodzimierz Skrzyszewski. Utworzone zostały także trzy Inspektoraty Lokalne: Warszawski, Kielecki i Lubelski, jako wyższe orany władzy wojskowej, których dowódcy podlegali bezpośrednio Sztabowi Generalnemu WP. Dowódcą Inspektoratu Kieleckiego, obejmującego okręgi wojskowe kielecki, i piotrkowski, a od 10 listopada 1918 r. również łódzki i łowicki, został gen. Wacław Iwaszkiewicz – Rudoszański1. W dniu 17 listopa-da 1918 r. rozkazem Ministra Spraw Wojskowych utworzono 5 okręgów generalnych, jako najwyższe terytorialne organy władzy wojskowej. Wśród nich powołano Dowództwo Okręgu Generalnego (DOGen.) Nr III Kielce, w skład którego weszły okręgi wojskowe: radomski, kielecki, piotrkowski, częstochowski, a od lipca 1919 r. będziński2.

Dowódca OGen. był odpowiedzialny za prawidłowe funkcjonowanie służby wewnętrznej, ogólny ład, bezpieczeństwo i porządek oraz za majątek wojskowy i państwowy.

Do zadań wykonywanych przez DOGen. na-leżało m. in. nadzorowanie wykonania rozkazów organizacyjnych Ministra Spraw Wojskowych, dys-lokacji jednostek, instytucji i zakładów wojskowych, prowadzenie polityki kadrowej o�cerów i podo�cerów, organizowanie i nadzorowanie wykonania poboru do wojska oraz uzupełnianie jednostek wojskowych, prowadzenie pracy oświatowej wśród żołnierzy, zaopatrywanie oddziałów wojskowych w żywność, umundurowanie, uzbrojenie, sprzęt gospodarczy, sprawowanie nadzoru i opieki medycznej żołnierzy, 1 M. Wrzosek, Wojny o granice Polski Odrodzonej 1918-1921,Warszawa 1992, s. 63-64.2 Obszar OGen. Kielce wynosił do lipca 1919 r.-29 265 km2, zamieszki-wany przez ok. 2 497 tys. ludności, a od 7 lipca 1919 r. (po wyłączeniu powiatu kozienickiego, który wszedł w skład OGen. Lublin i przyłączeniu powiatów będzińskiego i olkuskiego z OGen. Kraków) - 30 155 km2 wraz z 2 912 tys. ludności. Centralne Archiwum Wojskowe w Warszawie (dalej: CAW), Dziennik Rozkazów Ministerstwa Spraw Wojskowych nr 6 z 27 li-stopada 1918 r.

ochrona kontrwywiadowcza środowisk wojskowych, prowadzenie gospodarki budynków i obiektów wojskowych3.

Stanowiska dowódcy OGen. Kielce pełnili kolejno: gen. Wacław Iwaszkiewicz- Rudoszański (od 17 do 26 listopada 1918 r.), gen. dyw. Kajetan Olszewski (od 28 listopada 1918 r. do 28 lipca 1919 r.), gen. bryg. Bolesław Roja (od lipca 1919 r. do marca 1920 r.), gen. bryg. Władysław Frankowski (od marca 1920 r. do 12 maja 1921 r.) i gen. dyw. Franciszek Latinik (od maja do listopada 1921 r.).

Poszczególne komórki organizacyjne DOGen. znaj-dowały się w wynajmowanych przez wojsko budynkach położonych w centrum Kielc, m.in. w byłym Pałacu Biskupów Krakowskich, przy ul. Bazary, Hipotecznej4. Dnia 7 listopada 1918 r. na terenie kieleckm Polskiej Organizacji Wojskowej utworzona została tzw. „grupa pułkownika Norwida ” (Mieczysława Norwida--Neugebauera), a w niej zorganizowany batalion kielecki pod dowództwem kpt. Alojzego Wir – Konasa. W dniu 18 listopada batalion przemianowano na pułk piechoty im. Tadeusza Kościuszki.5 W tym samym czasie Dowództwo V Okręgu Wojskowego Kielce przystąpiło do organizowania pułku okręgowego, na czele którego stanął dowódca tego okręgu – płk Włodzimierz Skrzyszewski. Formowany pułk okręgowy składał się z jednego batalionu, dowodzonego przez ppłk Aleksandra Wołowskiego. W drugiej dekadzie listopada dowódca OGen. Kielce nakazał połączyć wszystkie oddziały wojskowe istniejące na terenie V Okręgu Wojskowego w jeden Okręgowy Pułk Kielecki. W związku z tą decyzją dotychczasowy pułk piechoty im. T. Kościuszki przekształcono w I batalion tego pułku, natomiast I batalion pułku okręgowego prze-mianowano na II batalion. Z kompanii rozlokowanych na prowincji: 9 kompanii w Jędrzejowie, 10 kompanii w Pińczowie, 11 kompanii w Miechowie i 12 kom-panii w Busku, utworzono III batalion. 29 listopada dowództwo Okręgowego Pułku Kieleckiego objął mjr Alojzy Wir – Konas. 2 grudnia 1918 r. Okręgowy 3 M. Wrzosek, Wojny o granice, s. 66.4 Przykładowo: w pałacu biskupów krakowskich znajdowały się nastę-pujące komórki organizacyjne DOGen.-dowódca, szef sztabu, zastępca do-wódcy, adiutantura, Urząd Opieki nad Grobami Wojskowymi, Wydziały Va i V b, w Hotel „Bristol’’ (ul. Kolejowa 21) Szef inżynierii, Wydział I Mobilizacyjno-Organizacyjny, III a Wyszkolenia, IV Techniczny.5 W. Juszkiewicz, Zarys historii wojennej 25 pułku piechoty, Warszawa 1928, s. 5; Księga Chwały Piechoty, Warszawa 1992, reprint wydania z 1939 r.), Metryka 25 pułku piechoty; W. Makulec, 25 Pułk Piechoty, Pruszków 1995, s. 3-4.

111

Garnizon Kielce w latach 1918-1921

Świętokrzyskie nr 14 (18)

Pułk Kielecki otrzymał numer 25 i zmienił nazwę na 25 pułk piechoty. Pod koniec grudnia pułk liczył 102 o�cerów, 269 podo�cerów i 1657 szeregowych, uzbrojonych w 10 ciężkich karabinów maszynowych i 1468 karabinów. 25 pułk piechoty uczestniczył w walkach o ustanowienie granic Rzeczypospolitej6.

W tym okresie rozpoczęto również formowanie w Kielcach innych oddziałów wojskowych. W listopa-dzie 1918 r. powstało tutaj dowództwo 1 pułku ułanów. 22 listopada por. Zygmunt Podhorski wraz z 200 ułanami i 150 końmi przeniósł się z Warszawy do Kielc, gdzie kontynuował tworzenie 2 szwadronu tego pułku. W grudniu szwadron dyslokowano do Wolbromia7. 15 lipca 1919 r. utworzono w Kielcach III batalion telegra�stów, którego zadaniem było zabezpieczenie łączności telegra�cznej na szczeblu DOGen. oraz uzupełnianie żołnierzami jednostek wojsk łączności walczących na froncie. Batalion telegra�stów dowo-dzony przez kpt. Władysława Sowińskiego, składający się z kompanii szkolnej, specjalnej, lokalnej, zapasowej i zapasowej kawalerii liczył etatowo około 1200 żoł-nierzy. 1 grudnia 1919 r. rozwiązano dowództwo batalionu, a wykonywane dotychczas zadania przejęło dowództwo kompanii tele-gra�cznej zapasowej nr 3 8.

Na przełomie lutego i marca 1919 r. powstał w Kielcach batalion za-pasowy 25 pułku piechoty dowodzony przez ppłk. Władysława Łokczewskiego, zajmujący koszary przy ul.Prostej 14. Jego zadaniem było szkolenie uzupełnień dla pododdziałów pułku walczących na froncie oraz dla jednostek zabezpie-czających. Przybywających poborowych wcielano do poszczególnych pododdziałów zapasowych, skąd po 4-6  tygodniowym szkoleniu w sformowanych kompaniach marszowych wysyłano na front do pułku. Żołnierze przybywający ze szpitali byli kierowani do kompanii ozdrowieńców, a następnie do kompanii marszowych 9.W końcu maja 1919 r. batalion zapasowy 25 pułku piechoty przeniesiono do Częstochowy, a następnie do Miechowa. Na jego miejsce do Kielc przybył w dniu 31 maja 1919 r. batalion zapasowy 6 Więcej na temat działalności i walk 25 pp: T. Banaszek, 25 pułk piechoty w Kielcach w latach 1918-1919, „Świętokrzyskie ” 2013, nr 12, s. 80-81.7 A. Smoliński, Jazda Rzeczypospolitej Polskiej w okresie od 12.10.1918 do 25.04.1920,Toruń 2000, s.50-51; H. Wielecki, R. Sieradzki, Wojsko Polskie 1921-1939.Organizacja i odznaki kawalerii, Warszawa 1992, s. 61.8 Kompania telegra�czna zapasowa nr 3 uzupełniała następujące jed-nostki: kompanię telegra�czną nr 2 2 DPLeg., kompanię telegra�czną nr 7 7 DP, kompanię telegra�czną jazdy nr 5, kompanię telegra�czną ciężką nr III, kompanię telegra�czną parkową nr III, kompanię telefoniczną szkolną nr 3, plutony telegra�czne budowlane nr 1, 2, 3, 4/III, pluton telegra�czny lo-kalny „Kielce” oraz o�cera służby łączności DOGen. Kielce Z. Wiśniewski, Wojska łączności w latach 1914 -1921, Pruszków 1998, s. 80-829 Księga Chwały, s. 219.

4 pułku piechoty Legionów (ppLeg.) dowodzony przez kpt. Mieczysława Kulikowskiego, który sformowano w Jabłonnie koło Warszawy10. Po kpt. Kulikowskim batalionem dowodzili następujący o�cerowie: por. Alfred Wójcik, kpt./mjr Stefan Jażdżyński, kpt. Hieronim Wójcicki, mjr Florian Smykal.

W garnizonie kieleckim utworzono wiele jednostek i zakładów wojskowych, realizujących zadania zabezpieczające i gospodarcze, w tym: 3 dywizjon taborów (od sierpnia 1919 r. 3 szwadron zapasowy taborów), batalion wartowniczy nr 3, Centralny Magazyn Broni, Okręgowy Skład Zaopatrzenia Inżynierii i Saperów, Okręgowy Urząd Gospodarczy, Rejonowy Zarząd Budowlano- Kwaterunkowy, Wojskową Fabrykę Wozów, 3 dywizjon samochodowy, Wojskowy Szpital Okręgowy, zapasową kompanię sanitarną nr 3, Okręgową Składnicę Aptekarską, dywizjon żandarmerii nr 3, Okręgowy Zakład Uzbro-jenia nr 3, Wojskowe Okręgowe Więzienie Śledcze, Wojskowy Sąd Okręgowy i sąd załogowy. Wiosną

1919 r. przeniesiono z Kielc do Dymin Okręgowy Szpital Koni nr 6. W Dyminach znajdowała się również Okręgowa Apteka Weterynaryjna, natomiast w Białogonie okręgowy zapas koni11 (aneks).

Jedną ze służb dobrze rozwiniętą w Kielcach była wojskowa służba zdrowia. Szpital okręgowy, utworzony na bazie szpitala rejonowego był macierzystym zakładem dla wszystkich zakładów i pododdziałów sanitarnych formowanych na obszarze OGen. Kielce. W skład szpitala wchodziły: komenda, oddział chorób wewnętrznych, chorób zakaźnych, chirurgiczny, ambula-torium dentystyczne, apteka, oddział sanitarny i tabor. W 1919 r. szpital posiadał 404 łóżka, w 1920 – ponad 1000, natomiast w 1921 r. liczbę łóżek zredukowano do 300. Komendantami szpitala okręgowego byli kolejno: mjr lek. med. Witold Dłużyński, ppłk lek. med. Kazimierz Axentowicz oraz płk lek. med. Henryk Hirszfeld 12. Wiosną 1920 r. utworzono w Kielcach 10 Czwarty Pułk Piechoty 1806-1966, Londyn 1966, s.328; A. Lewicki, Zarys historii wojennej 4 pułku piechoty Legionów, Warszawa 1929, s. 28.11 T. Banaszek, Oddziaływanie wojska na społeczeństwo województwa kieleckiego w latach 1918-1921, „Studia Kieleckie”, t. 5, 2006, s. 115.12 A. Felchner, Służba zdrowia Wojska Polskiego od jesieni 1918r. do mobilizacji w 1939r., Łódź 1990, s. 138,440.

Data Liczba o�cerów Liczba podo�cerów i szeregowych

Liczba koni

30 listopada 1919 r. 26 1212 67

1 marca 1920 r. 41 2307 57 Tabela 1. Stany osobowe batalionu zapasowego 4 ppLeg. w latach 1919-1920. Źródło: CAW, Generalny Inspektorat Piechoty Ministerstwa Spraw Wojskowych, sygn. I.300.24.15; Rozkazy DOGen. Kielce, rozkaz nr 141 z dnia 30 listopada 1919 r.

112

Garnizon Kielce w latach 1918-1921

Świętokrzyskie nr 14 (18)

na bazie wyłączonego ze składu Szpitala Okręgowego oddziału sanitarnego zapasową kompanię sanitarną nr 3, która była formacją macierzystą dla całego personelu wojskowej służby zdrowia OGen.Kielce 13.

Na terenie OGen. Kielce istniały oprócz Kielc garnizony w: Częstochowie, Radomiu, Piotrkowie Trybunalskim, Będzinie, Dąbrowie Górniczej, Jędrzejo-wie, Pińczowie, Staszowie, Sandomierzu, Miechowie, Ostrowcu i Radomsku14. Lokalną władzę garnizonową stanowiła Komenda Miasta, którą kierowali: mjr Oskar Brezany, płk Aleksander Wołowski, płk Antoni Jastrzębski i ppłk Stanisław Elgas. W listopadzie 1920 r. przekształcono ją w Dowództwo Miasta15. Organem pomocniczym dowódcy garnizonu była Komenda Placu Kielce, do której zadań należało m.in. rozdział służby wartowniczej, zakwaterowanie osób tymczasowo przebywających w garnizonie, prowadzenie ewidencji oddziałów wojskowych, ewidencja transportów wojskowych, regulowanie świadczeń ludności cywilnej na rzecz armii, od-stawianie dezerterów do dyspozycji odpowiednich władz wojskowych16. Na początku 1919 r. powołano także dowództwo dworca Kielce – najniższy organ lokalnych władz wojskowych.

Niezwykle istotną rolę po odzyskaniu niepodległości przywiązano do spraw związanych z uzupełnieniem oddziałów wojskowych. Początkowo opierano się tylko na zaciągu ochotniczym do wojska. Pobór obowiązkowy przeprowadzono na podstawie dekretu Naczelnika Państwa z 15 stycznia 1919 r. Instytu-cjami wojskowymi służby poborowej były Okręgowa Komenda Uzupełnień Kielce i Powiatowa Komenda Uzupełnień (PKU) Kielce.

Pierwsza z nich, kierowana przez płk Antoniego Jastrzębskiego funkcjonowała do sierpnia 1919 r. Była organem nadrzędnym nad PKU Kielce: Częstochowa, Radom, Piotrków Trybunalski. PKU Kielce, obejmująca zasięgiem powiaty: kielecki, jędrzejowski, miechowski, pińczowski i stopnicki, działała do września 1919 r., kiedy wprowadzono podział kraju na pułkowe okręgi uzupełniające. Wówczas przeformowano ją na PKU 4 ppLeg. z zakresem terytorialnym na powiaty kielecki, pińczowski i stopnicki17.

Istotną rolę odegrał garnizon kielecki podczas ofensywy letniej Armii Czerwonej w 1920 r. Działał tutaj od 15 lipca do 30 września Okręgowy Inspektorat Armii Ochotniczej przy DOGen., który zajmował

13 Kompania składała się z komendanta, oddziałów: ewidencyjnego, szkol-nego, uzupełnień, przejściowego, ozdrowieńców i sanitarno-technicznego. Etatowo kompania liczyła: 11 o�cerów, 32 podo�cerów, 52 szeregowych. Latem 1921 r. została przemianowana na kadrę kompanii zapasowej sa-nitarnej nr 3.14 CAW, Dzienniki Rozkazów DOGen. Kielce 1919- 1921.15 Archiwum Państwowe Kielce (dalej: APK), Urząd Wojewódzki Kielecki I (dalej: UWK I), sygn.465, k.67; sygn.480, k.141; Starostwo Powiatowe Kieleckie I (dalej: SPK I), sygn.3520, k. 4; sygn. 3518, k. 21.16 CAW, Dzienniki Rozkazów DOGen. Kielce 1919-1921.17 M. Wrzosek, Walki o granice, s. 67; W. Jarno, Okręg Generalny, s. 50-53.

się propagandą zaciągu ochotniczego, zbieraniem funduszy na Armię Ochotniczą, udzielaniem pomocy materialnej rodzinom ochotników, prowadzeniem ewidencji zaciągu ochotniczego oraz współpracą ze stowarzyszeniami i instytucjami społecznymi w tym zakresie. W Kielcach batalion zapasowy 4 ppLeg. sformował 204 ochotniczy pułk piechoty liczący 1061 żołnierzy. Kieleccy harcerze w lipcu zorganizowali przy Dowództwie Miasta 132 osobowy oddział, który pełnił służbę wartowniczą przy obiektach wojskowych do 24 września. Do Warszawy przybyło także z kieleckiej chorągwi 130 harcerzy, zasilając ochotnicze oddziały wojskowe18.

Do Kielc ewakuowano, oprócz dużej liczby uchodź-ców z terenów zajętych przez Armię Czerwoną, również oddziały wojskowe, w tym kompanię telegra�czną zapasową nr 2 z Puław i szwadron zapasowy 1 dy-wizjonu taborów z Warszawy19.

Warunki socjalno - bytowe żołnierzy

Wobec szybko rosnącej liczby Wojska Polskiego, poważnym problemem stało się rozmieszczenie oddzia-łów i instytucji wojskowych. Wszystkie dotychczasowe koszary w Kielcach zbudowane przez Rosjan m.in. przy ul. Prostej, Szerokiej, Chęcińskiej, Staszica i pod Telegrafem zostały zajęte przez Wojsko Polskie. Była to jednak ilość niewystarczająca na zakwaterowanie kilku tysięcy żołnierzy. Sytuacja taka spowodowała, że w celu zakwaterowania żołnierzy władze nało-żyły świadczenia na właścicieli domów i zakładów na podstawie ustawy o rzeczowych świadczeniach wojennych z 11 kwietnia 1919 r.

W związku z toczonymi walkami o ustalenie granic państwa, trudną sytuacją gospodarczą, w jednostkach wojskowych panowały często złe nastroje wśród żołnierzy. Były one spowodowane brakiem mundurów, słabym wyżywieniem, trudnymi warunkami zakwa-terowania oraz chorobami zakaźnymi. W meldunku informacyjnym władz wojskowych z maja i października 1920 r. czytamy: „Według otrzymanych wiadomości, wielu żołnierzy na terenie OG nie posiada obuwia. W ogóle zaś otrzymane obuwie wyróżnia się lichością materiału i wymaga ciągłej naprawy. Brak odpowiedniej ilości bielizny zmusza żołnierzy do chodzenia w tej samej bieliźnie po kilka tygodni, a w razie prania do chodzenia bez bielizny… Sytuacja, jeżeli idzie o wyekwipowanie i zaprowiantowanie żołnierzy, przedstawia się podobnie jak w innych DOGenach. Między żołnierzami panuje silne rozgoryczenie.

18 Obrona Państwa w 1920 roku. Księga sprawozdawczo – pamiąt-kowa Generalnego Inspektoratu Armii Ochotniczej i Obywatelskich Komitetów Obrony Państwa, red. W. Ścibor – Rylski, Warszawa 1923, s. 43; M. B. Markowski, Społeczeństwo województwa kieleckiego wobec wojny polsko-bolszewickiej 1919- 1920, Kielce1998, s.165; W. Jarno, Okręg Generalny, s.138-139, 143-145.19 CAW, Dowództwo Okręgu Korpusu nr X, sygn. I.371.1 0.34.

113

Garnizon Kielce w latach 1918-1921

Świętokrzyskie nr 14 (18)

Spowodowane skracaniem racji żywnościowych i surogowa-niem chleba karto±ami. Kolacja złożona z rzadkiej zupy lub czarnej kawy nie jest w stanie zaspokoić zgłodniałych i zmę-czonych ćwiczeniami żołnierzy. Zakwaterowanie nie odpowiada minimalnym wymogom koniecz-nej wygody ani względom sanitarnym. Brak sienników, koców, a nawet słomy przy obecnej zimnej porze naraża żołnierzy na zimno, uniemoż-liwia im należyty wypoczynek po forsownych ćwiczeniach, a następnie powoduje znaczne pogarszanie się stanu zdrowot-nego oddziałów”20.

Relacje wojska ze społeczeństwem

Stacjonowanie si lnego garnizonu odgrywało dużą rolę w życiu gospodarczym miasta. Wojsko było dla lokal-nych przedsiębiorców, kupców i rzemieślników pożądanym kontrahentem, ponieważ nie miało problemów z wypłacal-nością. Potrzeby w zakresie zaopatrzenia w żywność i inne środki stymulowane były m.in. przez wielkie braki materiałowe w jednostkach czy konieczność gruntownego remontu obiektów wojskowych. Zapotrzebowania wojska stwarzały rzemieśl-nikom i właścicielom małych wytwórni szansę zbytu dużych ilości produktów. Intendentura DOGen. Kielce w ogłoszeniu zamieszczonym w „Gazecie Kieleckiej” w 1919 r. ogłosiła przetarg na zakup produktów rolnych, w tym grochu, fasoli, łubinu, buraków, marchwi, siana i słomy. W pierwszej kolejności oferty były przyjmowane od producentów i spółek rolniczych znajdujących się na obszarze OGen. Kielce. Jak podkreślił w wydanym rozkazie dowódca OGen. Kielce wiosną 1919 r.: „oddziały podległe pod względem gospodarczo- administracyj-nym mogą czynić zakupy li tylko w obrębie swego

20 O niepodległą i granice, t.II: Raporty i komunikaty naczelnych władz wojskowych o sytuacji wewnętrznej Polski 1919-1920, red. M. Jabłonowski, P. Stawecki i T. Wawrzyński, Warszawa- Pułtusk 1999-2000, s. 429, 630-631.

OGen.” 21. Zarząd Budownictwa Wojskowego DOGen. ogłosił w tym samym roku przetarg na składanie ofert dotyczących dostarczenia dla wojska umywalek, szafek, menażek, noży, prześcieradeł, samowarów i miednic 22. W październiku 1919 r. Intendentura DOGen. zamówiła 10 000 ton drzewa opałowego oraz 350 szafek nocnych do szpitali wojskowych,

21 „Gazeta Kielecka”1919, nr 284; APK, Oddział w Sandomierzu, Akta miasta Sandomierza, sygn. 736, k. 6.22 „Gazeta Kielecka” 1919, nr 281.

Miejsce stacjonowania Nazwa jednostki wojskowej

Liczba zakwaterowanych osób i koni

koszary przy ul. Chęcińskiejkompania zapasowa telegra�stów nr 3, łaźnia, pralnia

koszary przy ul. Prostej 14 batalion zapasowy 4ppLeg. 1290; 15 koni

ul. Prosta 7 stacja zborna batalionu zapasowego 4 ppLeg. do 270;16 koni

koszary przy ul. Szerokiej 42 kompania Batalionu Wartowniczego Nr III

koszary przy ul. Staszica V autokolumna garażowa 134;34 auta

koszary przy ul. Mickiewicza Wojskowe Więzienie Śledcze do 515

koszary pod lasem szkoła podkuwaczy koni do 60; 240 koni

ul. Leonarda 12 biuro Okręgowych Zakładów Uzbrojenia

ul. Leonarda 16 Wojskowy Sąd Okręgowy

ul. Kolejowa 7 Wojskowy Szpital Okręgowy 835;22 konie

ul. Kolejowa 30 Komenda Miasta i Komenda Placu

ul. Zagórska stajnie 3 szwadronu zapasowego taborów

ul. Żelazna stacja zborna do 200ul. Żelazna stacja wyżywienia do 200

ul. Zamkowa Okręgowy Zakład Mundurowy

ul. Młynarska

Okręgowy Urząd Gospodarczy, Wojskowa Fabryka Wozów, warsztaty taborowe

ul.3 Maja 26 3 dywizjon żandarmerii

Herby Skład Amunicji Artyleryjskiej

Dyminy Szpital Koni Nr 6 do 200; 500 koniTabela 2. Wykaz ważniejszych obiektów wojskowych w garnizonie Kielce w październiku 1920 r. Źródło: CAW, Dzienniki Rozkazów DOGen. Kielce, Rozkaz nr 106 z 18 października 1920 r.; APK, Akta miasta Kielce (dalej: AmK), sygn.149, SPK I, sygn. 2215.

114

Garnizon Kielce w latach 1918-1921

Świętokrzyskie nr 14 (18)

a w 1920 r. artykuły biurowe23. Zarząd Kwate-runkowy Garnizonu jesienią 1919 r. potrzebował zakupić 2 000 ton suchego drzewa opałowego oraz słomę24. Podkowy dla koni wojskowych w latach 1919-1920 produkowała Motorowa Fabryka Podków i Łańcuchów zlokalizowana przy ul. Czystej, której właścicielem był Szlama Kupterminc 25.

Jednostki i zakłady wojskowe garnizonu kieleckiego poszukiwały również pracowników. Przykładowo w sierpniu 1920 r. warsztaty szewsko-krawieckie OGen. potrzebowały zatrudnić szwaczki i krawców do pracy akordowej, a w styczniu 1921r. Okręgowe Zakłady Uzbrojenia w Kielcach - wykwali�kowanych ślusarzy, tokarzy, rusznikarzy i puszkarzy 26.

W 1921 r. w garnizonie kieleckim zatrudnionych było kilkuset pracowników cywilnych, którzy pracowali m.in. w Wojskowej Fabryce Wozów, Okręgowych Zakładach Uzbrojenia i Okręgowym Szpitalu Wojskowym. Warsztaty taborowe w kwietniu 1920 r. zatrudniały 200 robotników27.

Wojsko aktywnie uczestniczyło w życiu kulturalnym miasta. W dniach 20 i 21 grudnia 1919 r. żołnierze zapasowej kompanii telegra�cznej nr 3 w Kielcach zorganizowali przedstawienie teatralne w sali teatru „Orfeum” 28. Dużą rolę odegrał istniejący w latach 1920-1921 Teatr Żołnierski im. Bartosza Głowackiego w Kielcach. 14 lutego 1920 r. odbyło się pierwsze przedstawienie zespołu teatralnego, który zorganizował ppor. Tadeusz Rajkowski – aktor i reżyser teatrów lubelskiego, lwowskiego i krakowskiego, o�cer Wy-działu III b Sztabu DOGen. Kielce. Dowódca OGen. Kielce gen. Bolesław Roja rozkazem nr 19 z 1920 r. powołał „lotny teatr żołnierski’, którego zadaniem było „dać żołnierzowi godziwą rozrywkę i oddziaływać na niego kulturalnie i oświatowo’’29. Pierwszy spektakl teatru odbył się w świetlicy żołnierskiej, urządzonej w wynajmowanym przez wojsko domu Kosterskiego. 29 marca 1920 r. po przeniesieniu teatru żołnierskiego do budynku Teatru Polskiego odbył się spektakl „Kościuszko pod Racławicami” Ludwika Anczyca. Placówka ta przez kilkanaście miesięcy pełniła również funkcję teatru miejskiego. Od 29 maja teatr zaczął o�cjalnie funkcjonować jako Teatr Żołnierski im. Bartosza Głowackiego30. Zespół teatralny reali-zował programy artystyczno-propagandowe zarówno

23 Tamże 1919, nr 24; 1920, nr 37.24 Tamże1919, nr 232.25 K. Urbański, J. Główka, Drobne żydowskie zakłady przemysłowe i handel żelazem w Staropolskim Zagłębiu Przemysłowym 1918-1939, w: Społeczności małomiasteczkowe w regionie świętokrzyskim (XIX-XX w.), Kielce 1999, s. 211.26 „Gazeta Kielecka” 1920, nr160; 1921, nr 127 CAW, Komenda Garnizonu Kielce, sygn. I.372.25.2; APK, SPK I, sygn. 3518, k. 21.28 „Gazeta Kielecka” 1919, nr 289.29 CAW, Dzienniki Rozkazów DOGen. Kielce, rozkaz nr 19 z 1920 r.; M. Meducka, Życie teatralne Kielc w latach 1918-1939, ,,Rocznik Świętokrzyski” 1980, t. 8, s. 92.30 CAW, Dzienniki Rozkazów DOGen. Kielce, rozkazy nr 58, 67 i108 z 1920 r.; S. Piekarski, Polskie teatry żołnierskie 1915-1939, Warszawa 1999, s. 93-104.

w Kielcach, jak i innych garnizonach. Teatr działał do 12 czerwca 1921 r. wystawiając m. in. „Betlejem polskie” Lucjana Rydla, „Gwiazdę Syberii” Leopolda Starzeńskiego, „Ułanów Księcia Józefa” L. Mazura, „Kordiana” Juliusza Słowackiego. Teatr angażowano także do obchodów rocznicowych i świąt narodowych. Podczas spektakli organizowano również zbiórki pieniędzy na rzecz obrony państwa.

Obecność silnego garnizonu wojskowego w Kielcach sprawiała społeczności miasta wiele problemów. Sytuacja taka była spowodowana przede wszystkim potrzebami wojska w zakresie zakwaterowania oddziałów i kadry zawodowej. Jak wspomniano wcześniej, władze wojskowe korzystały w latach 1919-1920 z ustawy o rzeczowych świadczeniach wojennych.

W sprawozdaniu starosty kieleckiego skierowanym do wojewody za okres od kwietnia 1919 r. do kwietnia 1920 r. znajdujemy informację o „dużym ciężarze dla ludności cywilnej w Kielcach w związku z kwatero-waniem wojska - oddaniem kilkuset kwater” 31.

Wojsko stacjonowało m.in. w fabryce mebli giętkich Henryka Nowaka. Właścicielka Maria Stefania Nowakowa bezskutecznie próbowała odzyskać zakład. W dniu opuszczenia terenu zakładu przez wojska austriackie osoba upoważniona przez właścicielkę miała przejąć zakład. Okazało się, że „znajdują się tam materiały, które przeszły na własność Państwa Polskiego i przez wojsko polskie tymczasowo strzeżone być muszą.” Przez kilka miesięcy prośby Nowakowej dotyczące uruchomienia fabryki pozostawały bez odpowiedzi. W lutym 1919 r. w tej sprawie interwe-niowała u inspektora pracy Okręgu Kieleckiego32. W kwietniu 1919 r. właściciele Suchedniowskiej Fabryki Odlewów i Maszyn Rolniczych skierowali pismo do Obwodowego Urzędu Przemysłowego w Kielcach z prośbą o usunięcie koni wojskowych w terminie do 15 maja, ponieważ chcieli uruchomić zakład i zatrudnić około 500 osób 33. W listopadzie 1919 r. Urząd Przemysłowy w Kielcach wystosował pismo do Ministerstwa Przemysłu i Handlu w sprawie uruchomienia fabryki Joachima Silberszpina i Spółki w Białogonie. W zakładzie tym wojsko zajęło większość budynków. Podkreślano, iż uruchomienie fabryki jest niemożliwe ze względu na obecność żołnierzy oraz brak mieszkań dla pracowników, które są zajęte na zakwaterowanie wojska 34. W sprawozdaniu starosty kieleckiego skierowanym do wojewody za okres od maja do kwietnia 1921 r. czytamy: „Sprawa kwa-terunku wojska w związku z głodem mieszkaniowym i nadmiernymi żądaniami właz wojskowych była drażliwa i wywoływała częste skargi i zażalenia mieszkańców i właścicieli domów. Władze wojskowe kilkakrotnie zwracały się z żądaniami rekwizycji na rzecz wojska przedmiotów ekwipunku wojskowego,

31 APK, SPK I, sygn. 3518, k. 17.32 Tamże, UWK I sygn.12449, k. 15-16.33 Tamże, k. 78.34 Tamże, k. 139.

115

Garnizon Kielce w latach 1918-1921

Świętokrzyskie nr 14 (18)

lokali i produktów rolnych. Uzasadnione żądania w miarę możności przychylnie załatwiano. Stosunek ludności do wojska i na odwrót życzliwy” 35.

Niezależnie od sporów kwaterunkowych władze miasta były nastawione przychylnie do wojska. Wojsko postrzegano jako obrońcę ojczyzny. W związku z tym władze miasta, jak i mieszkańcy starali się wychodzić naprzeciw potrzebom wojska. Przykładem pomocy udzielanej wojsku przez władze i społeczeństwo Kielc było fundowanie upominków dla żołnierzy, organizowanie świetlic i herbaciarni oraz organizo-wanie uroczystych powitań oddziałów powracających z frontu. Przykładowo w dniu 24 sierpnia 1919 r. w 3 dywizjonie taborów otwarto herbaciarnie dla żołnierzy, którą zorganizowało Kieleckie Koło Białego Krzyża 36. Również przy wymienionym kole powołano komitet „Gwiazdki dla żołnierza”, który na święta Bożego Narodzenia w 1920 r. dostarczył dla żołnierzy kieleckich jednostek walczących na froncie 3580 paczek, z tego 1720 dla 4 ppLeg., 310 paczek dla 4 batalionu saperów, 540 paczek dla 2 Batalionu Etapowego Kieleckiego 37.

Dnia 3 maja 1921 r. komitet przyjęcia powracających żołnierzy z frontu zorganizował w barakach stacji wyżywienia przy dworcu kolejowym w Kielcach powitanie kilkuset wojskowych. Na przyjęciu byli obecni m.in. przedstawiciele władz miasta i dowódca OGen. Kielce gen. Franciszek Latinik. Następnego dnia komitet zorganizował dla oficerów kolację w hotelu „Bristol” 38. Również należy wspomnieć o ufundowaniu sztandaru wojskowego dla 25 pp przez komitet obywatelski pod przewodnictwem burmistrza Łukasiewicza. W dniu 20 lipca 1919 r. na Jasnej Górze w Częstochowie odbyła się uroczystość poświęcenia i wręczenia sztandaru pułkowi, z udziałem dowódcy OGen. Kielce gen. dyw. Kajetana Olszewskiego39.

Służba asystencyjna

Wojsko Polskie II Rzeczypospolitej pełniło także służbę asystencyjną, która polegała na udzielaniu pomocy przez wojsko władzom administracyjnym w sy-tuacjach, gdy pomimo użycia wszelkich sił i środków, nie były w stanie zapewnić porządku i bezpieczeństwa publicznego podczas: „uprzedzenia lub stłumienia zbiorowych aktów gwałtu publicznego, zbrojnych wystąpień przeciwko państwu lub bezpieczeństwu życia i całości obywateli, w celach zapobiegawczych i ratunkowych podczas klęsk żywiołowych, oraz we wszystkich innych wypadkach, przewidzianych ustawami” 40. Do pierwszego użycia oddziałów wojska w przywróceniu porządku publicznego doszło 35 Tamże, SPK I, sygn. 3520, k. 636 „Gazeta Kielecka’ 1919, nr 192.37 Tamże, 1921, nr 23.38 APK, AmK, sygn. 1277, k. 14739 „Gazeta Kielecka” 1919, nr 168.40 Tamże, UWK I, sygn. 568, k. 11.

w Kielcach w dniu 11 listopada 1918 r. podczas pogromu żydowskiego. Wszystkie partie żydowskie zwołały tego dnia wiec w teatrze „Ludwika”, na którym miano dyskutować o przyszłości ludności żydowskiej w odradzającym się państwie polskim. Gdy po mieście rozniosła się plotka, że ochrona wiecu zraniła żołnierza, pod teatrem zgromadził się tłum, który zaatakował Żydów. Grupy Polaków wdarły się na salę obrad. Doszło do bójki i rozprzestrzenienia się niepokojów na ulice miasta. Podczas zajść zginęły dwie osoby, kilkanaście było rannych. Zdemolowano żydowskie domy i sklepy od Rynku po ulicę Nowy Świat. W zaistniałej sytuacji gen Jarosław Iwaszkiewicz - Rudoszański rozkazał wyprowadzić wojsko z koszar i przywrócić porządek siłą41.

Wobec zaistniałych rozruchów antyżydowskich, które miały miejsce w marcu 1919 r. w Pińczowie i Pacanowie, w garnizonie kieleckim 18 marca zarządzone zostało pogotowie, w celu nie dopuszczenia do zakłócenia porządku publicznego42. W dniu 25 września 1919 r. tłum głodujących mieszkańców Kielc zatrzymał siłą dwa wagony z żywnością, mające odjechać z miasta. Po interwencji wojska padł z tłumu strzał. Żołnierze oddali kilka salw w powietrze, co uspokoiło sytuację43.

W dniach od 6 do 8 października 1921 r. „zarządzono pogotowie wojska i policji z powodu przewidywanych zaburzeń komunistycznych i przewidywanej 14 paź-dziernika demonstracji i strajku powszechnego”. W tym czasie policja i wojsko ochraniało fabryki Starkego w Suchedniowie i w Kielcach przed przewidywanymi wystąpieniami strajkujących44.

W lipcu 1921 r. wojsko zostało użyte do tłumienia ekscesów antyżydowskich w Kielcach, których sprawcami byli zdemobilizowani żołnierze z Górnego Śląska. Doszło wówczas do czynnej napaści na sklepy i mieszkania żydowskie oraz na budynek Komendy Powiatowej Policji Państwowej. Skierowano do pomocy policjantom trzy kompanie wojska, które opanowały sytuację i przywróciły porządek45.

Przejście garnizonu na organizację pokojowąW związku z przejściem WP na organizację po-

kojową, 15 listopada 1921r. rozformowano DOGen. Kielce, a jego personel przeniesiono do Przemyśla, gdzie utworzono Dowództwo Okręgu Korpusu Nr X, któremu podlegał do 1939 r. również garnizon Kielce. W tym czasie rozformowano bądź przeformowa-no większość jednostek i zakładów wojskowych w Kielcach. M.in. Okręgowy Urząd Gospodarczy 41 K. Urbański, R. Blumenfeld, Słownik historii kieleckich Żydów, Kielce 1995, s. 105, tenże, Postawy ludności żydowskiej na Kielecczyźnie w okresie I wojny światowej i wojny polsko- bolszewickiej, w: Społeczeństwo polskie w dobie I wojny światowej i wojny polsko- bolszewickiej 1920 roku, pod red. R. Kołodziejczyka, Kielce 2001, s. 267-26842 O niepodległą i granice, s. 131.43 Tamże, s. 251.44 APK, UWK I, sygn. 480, k. 127.45 Tamże, SPK I, sygn. 949, k. 21, 22.

116

Garnizon Kielce w latach 1918-1921

Świętokrzyskie nr 14 (18)

przekształcono na Rejonowy Zakład Gospodarczy Kielce, 3 batalion telegra�czny włączono do 1 pułku łączności i przeniesiono do Grodna, rozformowano 3 dywizjon taborów, zaś Wojskowy Sąd Okręgowy przeniesiono do Brześcia nad Bugiem46.

Podsumowanie

Garnizon kielecki w latach 1918-1921 funkcjono-wał w trudnych warunkach, spowodowanych udziałem WP w walkach o granice, słabą bazą materiałową, warunkami zakwaterowania oraz kadrą zawodową wywodzącą się z trzech armii zaborczych. Nie jest możliwe dokładne określenie liczebności garnizonu w tym okresie. Wynika to przede wszystkim z dużej płynności stanów osobowych jednostek wojskowych, na które składały się zarówno liczne dyslokacje poszczególnych oddziałów garnizonu oraz bardzo zmienne stany liczebne w jednostkach zapasowych, uzależnione od ilości wysyłanych pododdziałów mar-szowych na front. Natomiast według informacji prasowej zamieszczonej w „Gazecie Kieleckiej” wiosną 1920 r. garnizon liczył 5180 żołnierzy47. Garnizon kielecki był znaczącym ośrodkiem wojskowym, największym spośród kilkunastu garnizonów na terenie OGen. Kielce. Reasumując można stwierdzić, że w okresie 1918-1921 zostało sformowanych w garnizonie kieleckim wiele jednostek wojskowych, które wzięły czynny udział w walce o granice II Rzeczypospolitej i okupiły je wieloma o�arami. W działaniach wojennych uczestniczyły głównie 25 pp i 4 ppLeg. Dużą rolę spełniały także jednostki, instytucje i zakłady wojskowe zabezpieczające działanie jednostek frontowych, które zapewniały im uzupełnienia, opiekę medyczną czy też bezpieczeństwo publiczne. Relacje pomiędzy wojskiem a mieszkańcami należy ocenić jako dobre, pomimo wielu wymagań władz wojskowych dotyczących kwaterunku.

Aneks. Wykaz jednostek, instytucji i zakładów wojs-

kowych garnizonu Kielce w latach 1919-1921 Wyższe dowództwa: DOGen., Dowództwo Okręgu

Wojskowego Nr V, Dowództwo II Rejonu Koncentra-cyjnego, Okręgowy Inspektorat Armii Ochotniczej.

Władze garnizonowe: Komenda (Dowództwo) Miasta, Komenda Placu, dowództwo dworca kolejowego.

46 APK, UWK I, sygn.480, k. 141; Dzienniki Rozkazów DOGen. Kielce z 1921r. i Dowództwa Okręgu Korpusu X Przemyśl z 1922 r.; W. Jarno, Okręg Generalny, s. 177-184.47 „Gazeta Kielecka ” 1920, nr 117.

Władze poborowe: Okręgowa Komenda Uzupełnień, Powiatowa Komenda Uzupełnień.

Oddziały piechoty: 25 pułk piechoty, batalion zapasowy 25 pp, batalion zapasowy 4 pp Leg.

Wojska łączności: 3 batalion telegra�stów, zapa-sowa kompania telegra�czna nr 3, kompania szkolna telegra�czna nr 3, kompania telegra�czna ciężka nr 11, kompania telegra�czna parkowa nr III.

Wojska wartownicze: batalion wojsk wartowniczych nr 1/III, batalion zapasowy wojsk wartowniczych nr III.

Wojska samochodowe: kolumna samochodowa nr 5, dowództwo dywizjonu samochodowego nr 3.

Służba zdrowia: Wojskowy Szpital Okręgowy, Okręgowa Składnica Sanitarna, szpital załogowy, Laboratorium Bakteriologiczne, kompania zapasowa sanitarna nr 3.

Jednostki taborowe: dywizjon taborowy nr 3, szwadron zapasowy taborów nr 3, warsztaty taborowe.

Służba weterynarii i remontu: Szpital Koni Nr 6, Okręgowa Apteka Weterynaryjna, Szkoła Podkuwaczy Koni, zapas koni, komisja remontowa.

Szkoły: Centrum Instrukcyjne O�cerów przy DOGen., Szkoła Podo�cerów Rachunkowych.

Służba sprawiedliwości: Wojskowy Sąd Okręgowy, Prokurator przy Wojskowym Sądzie Okręgowym, Wojskowe Więzienie Śledcze, sąd załogowy.

Służba budownictwa: Rejonowy Zarząd Budowlano - Kwaterunkowy, Kierownictwo Nadzoru i Dozoru Budowlanego.

Żandarmeria: Powiatowe Dowództwo Żandar-merii, 3 dywizjon żandarmerii, szkoła podo�cerów żandarmerii, plutony żandarmerii nr 1 i 2, szwadron zapasowy 3 dywizjonu żandarmerii, Ekspozytura Kontroli Kolejowej.

Urzędy gospodarcze: Okręgowy Urząd Gospodarczy, Centralny Magazyn Mundurowy

Warsztaty, składy i fabryki: Okręgowe Zakłady Uzbrojenia nr 3, Składnica Materiałów Saperskich, Warsztat Szewsko – Krawiecki, Centralny Magazyn Mundurowy, Wojskowa Fabryka Wozów, Skład Amunicji Artyleryjskiej, Centralny Magazyn Broni, Okręgowa Składnica Amunicji, Skład Materiałów Saperskich,

Stacje zborne i wyżywienia: stacja zborna, stacja zborna przy batalionie zapasowym 4 pp Leg., wojskowa stacja wyżywienia.

Oddziały jeńców: oddziały robocze jeńców nr 56,128, 134, kompania kolejowa 1/3.

Służba duszpasterska: Urząd Duszpasterstwa.

Źródło: CAW, Dzienniki Rozkazów DOGen. Kielce 1919-1921; Dowództwo Okręgu Korpusu nr X, sygn. I.371.34.10; Dowództwo Okręgu Korpusu nr II, sygn. I.371.2.1.

117Świętokrzyskie nr 14 (18)

Dr hab. prof. UJK Lidia Michalska-Bracha

Obchody rocznic historycznych w Kielcachw pierwszych latach Wielkiej Wojny

I wojna światowa przyniosła znaczne ożywienie patriotycznych postaw społeczeństwa polskiego

w zaborze rosyjskim i przyczyniła się do spotęgowania rocznicowych obchodów wydarzeń historycznych o niepodległościowych konotacjach 1. Szczególną rolę odegrały w tym względzie kolejne rocznice powstań narodowych, kult powstańczych bohaterów oraz Konstytucji 3 Maja. Swoisty „wybuch pamięci” o tych wydarzeniach wpływał w sposób zasadniczy na za-chodzące w latach wojny przewartościowania mentalne i wzrost świadomości narodowej. W Królestwie Polskim obchody rocznic o antyrosyjskiej wymowie pełniły rolę ważnego czynnika w działalności politycznej i agitacyjnej środowisk niepodległościowych na rzecz pozyskania nastrojów polskiego społeczeństwa.

W okresie Wielkiej Wojny utrwalił się więc określony kalendarz historycznych obchodów, który wyznaczany był przede wszystkim datami wybuchu powstania listopadowego, styczniowego, datą stracenia członków powstańczego Rządu Narodowego na stokach warszawskiej Cytadeli (5. 08.1864), wydarzeniami związanymi z powstaniem kościuszkowskim, Konstytucją 3 Maja, rocznicami powstańczych bitew, śmierci bohaterów itp. W katalogu miejsc pamięci historycznej, obok wydarzeń i postaci historycznych, pojawiły się wydarzenia aktualne, a pośród nich upamiętniane niemal na bieżąco rocznice bitew i potyczek legionowych oraz wymarszu I Kompanii Kadrowej z krakowskich Oleandrów w dniu 6 sierpnia 1914 r. Ta ostatnia z wymienionych rocznic, upamiętniona przez legionistów i środowiska niepodległościowe już w roku 1915, pozwoliła na wymowne umieszczenie świąt legionowych obok rocznic powstania kościuszkowskiego, listopadowego

1 Por. m.in.: J. Molenda, Chłopi. Naród. Niepodległość. Kształtowanie się postaw narodowych i obywatelskich chłopów w Galicji i Królestwie Polskim w przededniu odrodzenia Polski, Warszawa 1999, s. 134-215; M. Micińska, Obchody stulecia śmierci Tadeusza Kościuszki na Kielecczyźnie w październiku 1917 r., „Studia Kieleckie” 1993, nr 4/80, s. 69-81; tejże, Radosne święto czy żydowska zabawka? Udział chłopów Królestwa Polskiego w obchodach setnej rocznicy śmierci Tadeusza Kościuszki w 1917 r. (ze szczególnym uwzględnie-niem Kielecczyzny), w: Wieś polska wobec wyzwań, przełomów i za-grożeń (XIX i XX w.), t. 1, pod red. M. Przeniosło, S. Wiecha, Kielce 2002, s.149-165; M. Przeniosło, Chłopi Królestwa Polskiego w latach 1914-1918, Kielce 2003, s. 340-355; L. Michalska-Bracha, Powstanie stycz-niowe w pamięci zbiorowej społeczeństwa polskiego w okresie za-borów, Kielce 2003; tejże, „Rocznice zawiedzionych nadziei”. Tradycja powstań narodowych w Kielcach w okresie Wielkiej Wojny (1915-1916), w: Z dziejów Kielc w latach 1914-1918, pod red. U. Oettingen, Kielce 2004, 49-66.

i styczniowego. Na te aspekty zwrócono już uwagę w odezwie organizacji niepodległościowych w Kiel-cach, którą wydano 6 sierpnia 1915 r., w rocznicę wymarszu Kadrówki:

Dzień 6 Sierpnia czynem walki to stwierdza i po wsze czasy będzie to nam przypominał, stojąc w szeregu świąt narodowych obok rocznicy insurekcji kościuszkowskiej, nocy listopadowej i powstania styczniowego 2. Podkreślana tym samym ciągłość powstańczych tradycji uosobiona czynem legionowym służyła w sposób oczywisty legitymizacji środowiska

legionowego i de�niowała jego ideowe zabarwienie. Kształtujący się w ten sposób swoisty katalog

miejsc pamięci nabierał szczególnego znaczenia. Spajał od dawna utrwaloną już w pamięci społecznej tradycję polskich powstań narodowych z niepodle-głościowym czynem Legionów Polskich. To jakże silne nawiązanie przez środowiska niepodległo-2 Archiwum Narodowe w Krakowie, Akta Naczelnego Komitetu Narodowego, sygn. 328, k. 74.

Por. Tadeusz Żuliński w okresie „kieleckim” adiutant Piłsudskiego. Fot. ze zb. J. Osieckiego

118

Obchody rocznic historycznych w Kielcach

Świętokrzyskie nr 14 (18)

ściowe do tradycji powstań narodowych stało się czynnikiem kształtującym ideowe oblicze Legionów, jako spadkobierców powstańczego czynu. Do tych kwestii niejednokrotnie nawiązywał Józef Piłsudski. Miało to miejsce m.in. w rozkazie wydanym przez Piłsudskiego 29 listopada 1915 r., który poświęcony był pamięci poległego 5  listopada 1915 r. por. Tadeusza Żulińskiego 3.

Do podobnych treści odwoływał się także z per-spektywy już odzyskanej niepodległości. W wyda-nym rozkazie w rocznicę powstania styczniowego w 1919 roku Piłsudski podkreślał:

Dla nas żołnierzy wolnej Polski, powstańcy 1863 r. są i pozostaną ostatnimi żołnierzami Polski, walczącej o swą swobodę, pozostaną wzorem wielu cnót żołnierskich, które naśladować będziemy.

Ideowy związek pokolenia 1863 roku i generacji legionistów stał się w okresie wojny ważnym argumentem wykorzystywanym przez Naczelny Komitet Narodowy w działalności politycznej na rzecz propagowania prolegionowych nastrojów społeczeństwa oraz w akcji werbunkowej do Legionów Polskich 4.

Z uwagi na zmieniającą się sytuację polityczną i militarną przełomowe w upamiętnianiu rocz-nicowych wydarzeń na terenie Kielc stały się z pewnością dopiero obchody 53 rocznicy powstania styczniowego z 1916 roku, choć pierwsze symptomy ożywienia postaw i nastrojów patriotycznych podczas przypadających rocznic historycznych wydarzeń zauważalne były wcześniej. Już bowiem 6 sierpnia 1915 roku w Kielcach, za sprawą niepodległościowo zorientowanej „Ziemi Kieleckiej” (tygodnika Rady Okręgowej Ziemi Kieleckiej), przypomniano o rocznicy przekroczenia granicy zaboru rosyjskiego przez I Kompanię Kadrową. Na łamach gazety podkreślano, że Miasto jeszcze się nie ocknęło z oniemienia, w jakie je wprowadził kalejdoskop wrażeń. Mieszczaństwo jeszcze nie zdaje sobie sprawy z tej przemiany, jaka się w jego życiu zewnętrznym dokonała. (...) obchód 6 sierpnia, dzień kokardki narodowej, koncert na rzecz schroniska dla legionistów udały się znakomicie 5.

Do masowych manifestacji nie należała jednak ani ta rocznica, ani również obchodzona kilka miesięcy później rocznica wybuchu powstania listopadowego. Choć w relacjach z obchodów odnotowano fakt spontanicznego śpiewania przez mieszkańców miasta pieśni „Boże coś Polskę”. W jednym i w drugim przypadku mówimy raczej o ograniczonym jeszcze charakterze rocznicowych uroczystości. W relacji

3 W. Jędrzejewicz, J. Cisek, Kalendarium życia Józefa Piłsudskiego, t. 1, Wrocław-Warszawa-Kraków 1994, s. 310.4 J. Szarkowa, Obchody rocznic narodowych w działalności propa-gandowej Naczelnego Komitetu Narodowego (1914-1917), „ Rocznik Biblioteki PAN w Krakowie” R. 39, 1994, s. 181-195. M. Przeniosło, Akcja werbunkowa do Legionów Polskich na Kielecczyźnie 1915-1916, „ Między Wisłą a Pilicą. Studia i materiały historyczne” t. 1, 2000,5 „Ziemia Kielecka” nr 1, 20.10.1915, s. 9.

z obchodów, jaką pod datą 27 listopada 1915 r. zamieścił na łamach „Ziemi Kieleckiej” Franciszek LoeÁer czytamy, że podczas rocznicy widoczna była, niestety, tendencja zamknięcia całej uroczystości w ciasnych ramkach obchodu religijnego, pozbawionego wybitniejszych cech narodowych 6. Podobne wrażenia odniósł z listopadowego obchodu Juliusz Ulrych, o�cer Biura Werbunkowego w Kielcach, który obok ówczesnego prezydenta miasta Michała Kozłowicza należał do ścisłego grona organizatorów rocznicowych uroczystości. To w jego relacji z 15 grudnia 1915 r. odnajdujemy dokładny opis przebiegu obchodów zaplanowanych na 29 listopada. Ulrych wspominał o znanym już, niechętnym stanowisku biskupa Augu-styna Łosińskiego do obchodów i legionistów oraz o przypadku odwołania rocznicowego nabożeństwa zaplanowanego z tej okazji.

Bp Łosiński taki sam zakaz odprawiania w die-cezji patriotycznych nabożeństw rocznicowych wydał już wcześniej z okazji rocznicy „6 sierpnia” w 1915 r. Już 7 lipca 1915 r. biskup wystosował do dziekanów diecezji kieleckiej list, w którym w związku z opuszczeniem przez Rosjan terenów części Królestwa, zabraniał księżom agitacji politycznej zarówno w kościele jak i poza jego murami. Zezwalał natomiast na udzielanie mszy żałobnych prywatnych, ale odprawianych wyłącznie na prośbę krewnych poległego. Zakazywał natomiast odprawiania nabożeństw zbiorowych i prywatnych żałobnych, które mogłyby mieć charakter polityczno-narodowy, zabraniał także urządzania procesji, brania udziału w pochodach i wiecach oraz poświęcania „wojennych znaków”. „Dla naszego społeczeństwa obecny czas wojny, zmieniającej częstokroć tereny walk, nie jest czasem odpowiednim do demonstracji narodowo--politycznych” – podkreślał bp Łosiński 7.

Ta linia polityki Łosińskiego zachowana była rów-nież w przypadku rocznicy powstania listopadowego w 1915 r., kiedy to sprzeciwiał się zorganizowaniu procesji oraz poświęcaniu sztandarów i pomników 8. Bp Łosiński swoje krytyczne stanowisko wobec świąt i rocznic organizowanych przez środowiska legionowe wyraził wówczas w odezwie do mieszkańców Kielc z 28 listopada 1915 r.:

(...) o rocznicach niezmiernej dla narodu doniosłości, nawet nie wspomnieli, np. o Grunwaldzie, Chocimie itp., Natomiast inne małoznaczne rozdmuchują do nie-zwykłych rozmiarów, bo tego ich osobisty interes wymaga 9.

Świadkowie ówczesnych wydarzeń zgodnie zwracają również uwagę na słabo zaakcentowaną z okazji rocznicy listopadowej w Kielcach symbolikę niepodległościową. Według przekazów LoeÁera 6 „Ziemia Kielecka” nr 6, 27. 11. 1915, s. 5. 7 Archiwum Diecezjalne w Kielcach (dalej: ADK), Akta Konsystorskie, sygn. BI-8/11, nlb., List biskupa Augustyna Łosińskiego, Kielce, 7. 07. 1915 r.8 ADK, Akta konsystorskie, sygn. BI-8/11, nlb, list biskupa Augustyna Łosińskiego do dziekanów diecezji kieleckiej z 7 lipca 1915 r. 9 „Ziemia Kielecka” nr 6, 27. 11. 1915, s. 5.

119

Obchody rocznic historycznych w Kielcach

Świętokrzyskie nr 14 (18)

w dekoracji kościoła w dniu obchodów widoczna była jedynie biało-amarantowa wstęga z napisem „Boże, zbaw Polskę”. Natomiast usytuowany na zewnątrz kościoła ołtarz polowy nie posiadał żadnych narodowych emblematów 10.

W relacji Ulrycha znalazły się natomiast infor-macje na temat ulicznej kwesty na rzecz Legionów, jaką z okazji listopadowej rocznicy zorganizowały przedstawicielki kieleckiej Ligi Kobiet Pogoto-wia Wojennego. Sprzedawany wówczas znaczek kwestowy z napisem: na gwiazdkę dla legionistów w polu nawiązywał w swojej stylistyce do motywu orzełka strzeleckiego. Akcja kwestowa Ligi Kobiet rozpoczęła przygotowania świąt Bożego Narodzenia dla chorych i rannych legionistów przebywających w kieleckich szpitalach 11.

Ulrych należąc niewątpliwie do głównych in-spiratorów ówczesnych uroczystości rocznicowych podczas obchodów listopadowych wygłaszał odczyty historyczne oparte na polecanej przez NKN pracy Artura Śliwińskiego, Powstanie listopadowe, Kraków 1912 12.

Obecne w rocznicowej retoryce treści o ide-owym związku generacji powstańców i legionistów dominowały również podczas kolejnych rocznic historycznych i świąt legionowych upamiętnianych 10 Tamże. 11 „Ziemia Kielecka” nr 7, 4. 12. 1915, s. 3-4. 12 „Ziemia Kielecka” nr 5, 20. 11. 1915, s. 6; nr 7, 4. 12. 1915, s. 8; nr 6, 27. 11. 1915, s. 1.

przez mieszkańców Kielc w latach 1915-1916. O symbolicznej łączności „Somosierry i Grochowa z Rokitną, Nocy Listopadowej z Dniem 6-ym Sierpnia” oraz powstańców 1863 roku z Legionami Polskimi, pisała szerzej „Ziemia Kielecka” przy okazji uro-czystości wystawienia w Kielcach Tarczy Legionów, co miało miejsce w dniach 19-20 grudnia 1915 r.13.

Rok 1916 przyniósł kolejne zmiany w kultywowaniu rocznic historycznych wydarzeń. Wśród obchodów rocznicowych, jakie miały wówczas miejsce w Kielcach, chyba żadne swoją intensywnością i znaczeniem nie dorównały uroczystościom 125 rocznicy Konstytucji 3 Maja, o których szeroko rozpisywała się „Ziemia Kielecka”.

Do znaczących zaliczyć należy także przypada-jącą na ten rok 53. rocznicę wybuchu powstania styczniowego, kolejną rocznicę powstania ko-ściuszkowskiego, obchodzoną w kwietniu rocznicę bitwy racławickiej oraz rocznicę „6 sierpnia 1914 roku”. Ich cechą charakterystyczną stała się mocno podkreślana ciągłość ideowa 1794-1830-1863-1914 roku, kontynuacja testamentu 1794 r. przez Legiony Polskie, nawiązanie do postaci bohaterów Tadeusza Kościuszki i Mariana Langiewicza, które domino-wały podczas wszystkich wymienionych obchodów rocznicowych. Treści te wyraźnie dominowały m.in. podczas rocznicy „6 sierpnia” obchodzonej w 1916 13 „Ziemia Kielecka” nr 9, 18. 12. 1915, s. 5.

Kielce – Karczówka 53. rocznica wybuchu powstania styczniowego. Fot. ze zb. J. Machnickiego

120

Obchody rocznic historycznych w Kielcach

Świętokrzyskie nr 14 (18)

roku. W znaczeniu wydarzeń z 6 sierpnia 1914 r., kiedy oddziały strzeleckie przekroczyły granicę Królestwa Polskiego, upatrywano wówczas spełnienia testamentu ideowego z 29 listopada 1830 r. Na łamach „Ziemi Kieleckiej” podkreślano, że „powtórzyła się noc 29 listopada w nocy 6 sierpnia”. Podobne w wymowie sformułowania, nasycone polityczną interpretacją wydarzeń, przytaczała „Ziemia Kielecka” podczas obchodów kościuszkowskich oraz listopadowych w 1916 r. W jednym z numerów gazety odnotowano nawet, że Innymi może torami byłaby się potoczyła historia Polski, gdyby rok 1831 miał był swego Piłsudskiego (...) 14.

Podczas obchodów 53. rocznicy powstania styczniowego podobnie, jak dotychczas, jednym z ważniejszych politycznych argumentów wyko-rzystywanych w ówczesnej publicystyce roczni-cowej był ideowy związek pokolenia 1863 roku i Legionów Polskich. Do treści tych nawiązywano także w odezwie kieleckiego Komitetu obchodów rocznicy Stycznia 1863 roku: Na polach bitew pod Małogoszczą, Chrobrzem, Wielkim Książem, Grochowiskami, Miechowem, pisał nowe dzieje oręż Powstańców. Liczne mogiły poległych bojowników to spuścizna i testament naszych Ojców i dziadów. W pół wieku po Nich wśród wielkiej pożogi wojennej Ich synowie i wnuki – Legiony Polskie – podniosły 14 „Ziemia Kielecka” nr 6, 27. 11. 1915, s. 1; nr 13, 25. 03. 1916, s. 1-2; nr 18, 29. 04. 1916; nr 48, 25. 11. 1916, s. 2-3.

ponownie sztandar Sprawy Polskiej 15. Treści te znajdowały odbicie nie tylko w rocznicowej retoryce, ale w równym stopniu w emblematyce rocznicowej i symbolice dekoracji wykorzystywanych podczas obchodów. Motyw dat: „22/1 1863-1916” był często wykorzystywany w bitych z okazji rocznicy znaczkach kwestowych oraz w nalepkach okiennych.

Program obchodów rocznicy styczniowej w Kiel-cach rozrósł się do kilku dni (22-25 stycznia 1916 r.) 16. Stałym elementem kieleckich obchodów

15 Muzeum Narodowe w Kielcach (dalej: MNKi), Materiały z obchodów rocznicy powstania styczniowego w Kielcach w 1916 r., sygn. H/2034/4; „Ziemia Kielecka”, nr 4 z 22 stycznia 1916, s. 1-2, 8; „Gazeta Kielecka” nr 16 z 21 stycznia 1916, s. 1.16 Rozliczenie �nansowe obchodu styczniowego zawierało następujące pozycje:1. koncert Ligi Kobiet (25 stycznia 1916 r.) - dochód z biletów i progra-

mów wyniósł 1234 koron 80 halerzy. Wydatki, w tym m.in. opłace-nie sali teatralnej - 200 koron i pozycja określona - „ p. [Henrykowi] Czarneckiemu” - 30 koron, wyniosły 806 koron 70 h. Czysty dochód z koncertu opiewał zatem na sumę: 428 koron i 10 halerzy.

2. Odczyty K. Wodzinowskiego, W. Tokarza i J. Ulrycha. Fundusze ze-brane podczas odczytów wyniosły - 504 korony 41 h. Czysty dochód po potrąceniu wydatków obliczono na sumę- 409 koron i 41 h.

3. Obchód styczniowy: składka na krzyż powstańców na Karczówce – 57  koron 72 h.; ze sprzedaży nalepek okiennych i żetonów okolicz-nościowych - 765 koron 44 h. Razem dochód z obchodu styczniowego wyniósł - 823 korony i 16 h. Na produkcję nalepek przeznaczono 100 koron, na produkcję żetonów – 150 koron, na druki – 77 koron 20 h., na postawienie i osadzenie krzyża na Karczówce – 33 korony, na de-korację ołtarza na Karczówce – 110 koron 90 h., na przyjęcie dla wete-ranów – 62 korony, na opłacenie wynajęcia koni dla księdza – 20 ko-ron, na pozostałe wydatki przeznaczono – 24 korony. „Ziemia Kielecka” nr 13, 25. 03. 1916, s. 8.

3 maja 1917 Manifestacja w Kielcach. Fot. ze zb. J. Machnickiego

121

Obchody rocznic historycznych w Kielcach

Świętokrzyskie nr 14 (18)

był wieczorek artystyczny, tłumny pochód na po-wstańcze i legionowe mogiły na kieleckim cmentarzu i odczyty historyczne o tematyce powstańczej. Z okazji 53. rocznicy powstania styczniowego miały miejsce wykłady Ulrycha, Karola Wodzinowskiego z Polskiej Partii Socjalistycznej oraz Wacława Tokarza. Ostatni z wymienionych, już wówczas znany historyk wojskowości i przede wszystkim legionista, opublikował głośne w owym czasie dzieło historyczne: Kraków w początkach powstania styczniowego i wyprawa na Miechów, t. 1-2, Kraków 1914, które wykorzystywane było w działalności agitacyjnej i propagandowej NKN.

53. rocznica powstania styczniowego stała się również okazją do trwałych upamiętnień, o czym świadczył ufundowany na Karczówce krzyż pa-miątkowy z cierniową koroną. Zarówno w prasie jak i w raportach o�cera werbunkowego odnotowano znaczący udział kielczan w tej uroczystości 17. Tak jak miało to miejsce wcześniej, również i z tej okazji bp Łosiński sprzeciwił się odprawienia mszy podczas poświęcenia pamiątkowego krzyża na Karczówce, którą celebrował o. Cyryl Strzemecki. Upatrując w tym fakcie politycznej agitacji bp Augustyn Łosiński pisał pod datą 24 stycznia 1916 r., że w mieście są drukowane, naklejane na domach i rozdawane odezwy nawołujące do udziału najliczniejszego w tym nabożeństwie 18.

Organizatorami styczniowych obchodów w Kielcach byli przedstawiciele środowisk niepodległościowych, władze miasta, Liga Kobiet Pogotowia Wojennego, legioniści, jak również sami żyjący jeszcze weterani powstania 1863 roku 19. Organizacji obchodów podjął się Komitet obywatelski, który powołany został do życia na kilka dni przed rocznicą. W skład tymczasowego komitetu dla uczczenia rocznicy powstania styczniowego weszło wówczas kilkadziesiąt osób. Pierwsze posiedzenie ukonstytuowanego już w ostatecznym składzie komitetu odbyło się 17 „Ziemia Kielecka” nr 5, 29. 01. 1916, s. 6; J. Kowalczyk, A. Massalski, T. Wągrowski, w hołdzie przeszłości 1863-1864, Kielce 200318 ADK, Akta konsystorskie, sygn. B I-8/1, k. 347, 385; Szerzej na ten temat: L. Michalska-Bracha, Powstanie styczniowe w pamięci…, passim.19 W wykazie weteranów 1863 roku zaproszonych z okazji rocznicy na spo-tkanie do schroniska dla legionistów przy ul. Dużej 33 w Kielcach znalazło się 27 nazwisk uczestników powstania: Kacper Borzęcki, Antoni Bonikowski, Kazimierz Frycz, Eugeniusz Górkiewicz, Andrzej Jakóbkiewicz, M. Jarzęcki, Bolesław Kołtoński, K. Krupski, Bronisław Niesiołowski, Wincenty Pobocha, Arkadiusz Płoski, Wincenty Szartowski, Leopold Sarwiński, Sieklucki, Tadeusz Szymon Włoszek, Edward Zagrodzki, Zieliński (z adno-tacją nie odnaleziony), Jan Ziembiński, Ambroży Skarżyński, Jan Rutkiewicz, Feliks Błaszczyński, J. Kotte, Roman Grabkowski, Karol Wójcicki, Romuald Jabłoński, Franciszek Grochowski, Kazimierz Wołczyk. MNKi, Materiały z obchodu rocznicy powstania styczniowego w Kielcach w 1916 r., sygn. H/2034/2.

16 stycznia 1916 r. We władzach znaleźli się: Roman Kozłowski - przewodniczący, Józef Filipkowski i Juliusz Ulrych, jako sekretarze. 20.

Obchody rocznic historycznych wydarzeń i ak-tualnych świąt legionowych w okresie Wielkiej Wojny posiadały wyjątkowe znaczenie polityczne i propagandowe oraz służyły rozbudzaniu pa-triotycznych nastrojów społeczeństwa. Wpływały w sposób znaczący na kształtowanie postaw i opinii mieszkańców miasta. Mocno podkreślana podczas kolejnych rocznic powstań narodowych łączność ide-owa generacji powstańców i legionistów, nawiązanie przez Legiony Polskie do powstańczego testamentu z lat 1794-1830-1863 stało się silną inspiracją polityczną, widoczną podczas publicznych obchodów rocznicowych, w ich oprawie, rocznicowym rytuale, sztuce i emblematyce oraz w publicystyce. Ten często występujący wówczas motyw „dwóch pokoleń” czy „dwóch generacji”, tak jak miało to miejsce szczególnie w przypadku pamięci o powstaniu styczniowym, wydaje się być swoistą cechą tradycji powstania 1863 roku, w której skupiło się polityczne i historyczne uzasadnienie dla legionowego ruchu. Dla obchodów rocznic historycznych wydarzeń na terenie Królestwa Polskiego znaczenie nie do przecenienia miał rok 1916, ze względu na sytuację polityczną i militarną. To wówczas utrwaliła się określona formuła ma-nifestowania tradycji narodowych rocznic wspólnie z aktualnymi wydarzeniami legionowymi. W tej nowej sytuacji politycznej obchody rocznicowe nabierały aktualnego politycznego znaczenia, charakteryzowała je intensywność i niemalże powszechność oraz stały się one ważną częścią rodzącej się wówczas tradycji legionowej. 20 Komitet tymczasowy obchodów styczniowych złożony był z 77 osób, przed-stawicieli władz miasta, Ligi Kobiet, środowisk niepodległościowych, Rady Okręgowej Ziemi Kieleckiej, PPS, Biura Werbunkowego NKN. W jego skła-dzie znaleźli się: M. Kozłowicz, Stefan Artwiński, Brzeźnicki, Józef Buszkowski, E. Ciechoński, J. Chudzicki, Antoni Krygier, S. Chodnikiewicz, Roman Cichocki, H. Dąbrowski, Emilia Daszewska, A. Erlichman, E. Fankanowski, Józef Filipkowski, Wanda Filipkowska, Godek, Lucjusz Hetman, Jan Hönigman, M. Jagniątkowski, H. Jakubowski, J. Jankowski, W. Kalinowski, M. Kasprzycka, Roman Kozłowski, Aleksander Kossuth, Lucyna Kozłowska, Helena Kozłowska, Tomasz Kostuch, ks. Kowalewski, L. Krupski, Maria Krzyżanowska, Zygmunt Kosterski-Spalski, Kazimiera Grunertówna, Stanisław Frycz, Cz. L. Czaplicki, M. Dygulski, Bolesław Markowski, Z. Dobrowolski, M. Majewski, P. Michałowski, W. Morawiecki, S. Michalski, Mroziński, Franciszek Loe¿er, L. Malik, ks. Noszczyk, A. Nowicki, M. Popławska, Ptarzyński, J. Król, S. Rutkiewicz, A. Siedlecki, K. Smoliński, Z. Skowerski, Stanisław Skomorowski, M. Stachurski, J. Szydłowski, Z. Świerczewski, Karol Tomczyk, Tadeusz Szeller, Juliusz Ulrych, A. Walocha, Władysław Witkowski, Gabriel Witkowicz, M. Wrzesiński, P. Wiślicki, M. Witecki, M. Wodzinowska, ks. S. Zapałowski, Emilia Znojkiewiczowa, A. Suliga, Wincenty Gąsiorowski, Jan Gacek, Walenty Zagrodzki, Aleksander Zatorski, Antoni Kurkowski, Stanisław Siemiński. MNKi, Materiały z obchodów rocznicy powstania styczniowego w Kielcach w 1916 r., sygn. H/2034/1; sygn. H/2034/2.

<±>

122 Świętokrzyskie nr 14 (18)

Krzysztof Myśliński

Koszary

J ednym z wyrazistych, i niestety nieuchronnych, przejawów kształtowania się nowoczesnych

państw – a proces ten postępował w Europie Zachodniej przynajmniej od połowy XVIII wieku, – są budynki koszar wojskowych. Stabilna i silna władza – zarówno monarsza, jak i parlamentarna, stała kontrola coraz precyzyjniej wyznaczanych i strzeżonych granic państwowych, a z drugiej strony nasilające się kon±ikty stanowe i klasowe w społeczeństwach przeżywających rewolucję przemysłową, wymuszały utrzymywanie stałej armii, w części przynajmniej zawodowej i poddanej scentralizowanemu dowodzeniu. Tak działo się także w mocarstwach zaborczych, które pod koniec XVIII wieku podzieliły pomiędzy siebie ziemie polskie. Dwa z nich: Prusy i Austria, były już w tym czasie nowocześnie zorganizowanymi i sprawnie zarządzanymi państwami. Interesów obu strzegły silne armie: dla pruskich Fryderyków bitne i zwycięskie pułki były podstawą władzy, ale także pasją i umiłowaną rozrywką. Józefińska Austria wzniosła w końcu XVIII wieku idealne, wzorcowe wojskowe miasta-twierdze, jak północnoczeski Józefów koło Jaromierza, a przede wszystkim sławny Terezin. Do dzisiaj są one doskonałymi przykładami miasteczka urządzonego z punktu widzenia potrzeb armii: nie tylko obronnych, ale zapewniających warunki i urządzenia niezbędne dla pracy i życia żołnierzy: koszary dla szeregowych i domy o�cerskie, budynki sztabowe i place ćwiczebne, strzelnice i świątynie, niekoń-czące się ciągi magazynów – a wszystko pośrodku potężnych umocnień bastionowych, przerywanych tylko nielicznymi bramami.

Trzeci z zaborców – imperialna Rosja – nie weszła na drogę modernizacji, jaką przeszły wspomnianej wyżej mocarstwa. Ale i jej potęga opierała się na licznej i dobrze zorganizowanej armii. Nie wystarczały już przypadkowe obozy latem i – często przypadkowe – zimowe leże jakimi opędzano dawniej potrzeby, w jakiejś części okresowo zaciąganych oddziałów. Do czasów reformy Dmitrija Milutina w 1874 r. wojsko rosyjskie nie znało koszar. Niemal półtoramilionowa armia rozlokowana było w prymitywnych ziemiankach i lepiankach lub po kwaterach prywatnych. Na terenie Królestwa Kongresowego, czyli części ziem polskich znajdujących się pod berłem Romanowów, systema-tyczną akcję tworzenia dużych stałych garnizonów rząd rosyjski podjął dopiero w latach 60. XIX w.

Wynikała ona z nowej kompleksowej polityki ścisłego związania całych Zachodnich Rubieży ze starym imperium. Jednym z jej przejawów były cerkwie prawosławne – wznoszone z funduszy rządowych i według nadsyłanych z Petersburga projektów archi-tektonicznych, naśladujących najważniejszych świątynie prawosławnej Rosji. Innym przejawem była budowa licznych zespołów koszarowych, przeznaczonych dla garnizonów i jednostek wojskowych lokalizowanych w ważnych administracyjnie miastach – stolicach powiatów i guberni, a także potężnych twierdzach wznoszonych w pierwszorzędnych strategicznie miejscach. U nas „ozdobiono” nimi linie Wisły: Dęblin, Warszawa, Modlin.

Inwestycje takie nie ominęły także ziemi świę-tokrzyskiej. W Kielcach, które tuż po upadku po-wstania styczniowego wyznaczono na siedzibę guberni, planowano nawet stworzenie całej dzielnicy przeznaczonej dla wojska. Jej plan – zachowany w Archiwum Państwowym w Kielcach, a pochodzący z początku lat 70. XIX wieku przygotował niewiele wcześniej mianowany architekt gubernialny Franciszek Ksawery Kowalski. Trudno było o projektanta lepiej przygotowanego do tego zadania. Kowalski był uczniem Henryka Marconiego, wybitnego architekta I połowy XIX wieku, i tak jak mistrz w pełni podzielał idee modnej wówczas funkcjonalnej teorii i szkoły architektonicznej stworzonej przez Jeana Nicolasa Louisa Duranda. Najlepiej sprawdzała się ona właśnie przy projektowaniu powtarzalnych, funkcjonalnych i nierzadko potężnych gmachów publicznych jak koszary i więzienia.

Kowalski rozplanował rozległy zespół koszarowy, mający zajmować wielohektarowy obszar leżący bezpośrednio na południe od wytyczonej nieco wcześniej – także według jego projektu – dzielnicy rządowej skupionej wokół placu Bazarowego, dzi-siejszego pl. Wolności, a sięgający aż po ul. Wojska Polskiego. Ten wówczas niezamieszkały a nale-żący do państwa folwark doskonale nadawał się na potrzeby dużego garnizonu. Kowalski podzielił ogromny obszar prostopadłymi ulicami na kilkanaście kwartałów, z wydzielonymi zespołami koszarowymi dla poszczególnych jednostek wojskowych, z domami dla o�cerów i dowództwa i placami ćwiczebnymi. Całość mogłaby pomieścić zapewne kilka dużych jednostek. Warto może przypomnieć, że ówczesne

123

Koszary

Świętokrzyskie nr 14 (18)

rosyjskie pułki piechoty składały się z czterech czterokompanijnych batalionów, co w sumie da-wało w czasie pokoju około 1900, a w okresie mobilizacyjnym nawet do 4000 żołnierzy. Tego imponującego projektu na szczęście dla Kielc nie zrealizowano, ponieważ bez wątpienia na długo zablokowałoby to możliwość rozwoju miasta w tym kierunku. Zamiast tego w ciągu następnych 30 lat Rosjanie wznieśli w Kielcach i na ich obrzeżach kilka mniejszych zespołów koszarowych, z których do dzisiaj zachowały się najstarsze – przy ul. Prostej. Także te, zbudowane na początku lat 70. XIX wieku zaprojektował F.K. Kowalski. Położone w pewnym oddaleniu od zabudowy miasta, stanęły przy starszej, gotycyzującej prochowni zbudowanej w formie dwóch baszt połączonych pawilonem a rozebranej około 1930 r. w związku z budową w tym miejscu zbiornika wodociągowego przy ul. Żeromskiego.

Koszary składały się z dwóch równoległych budyn-ków mieszkaniowych, pomiędzy którymi znajdowało

się kilka mniejszych obiektów, mieszczących m.in. dowództwo, kuchnie oraz stajnie. Teren położony na południe od zabudowań przeznaczony był na plac ćwiczebny. Później, dalej na wschód w okolicach góry Wietrzni urządzono strzelnicę i wzniesiono budynek nowej prochowni, czego śladem jest obecna nazwa prowadzącej tam ulicy. W koszarach do 1915 r. stacjonował jeden z kolejnych rosyjskich pułków zlokalizowanych w Kielcach: 6 pułk strzelców i 14  jamburgski pułk ułanów (elementy munduru tego pułku: karmazynowe naramienniki i pas poka-zywane na tle dawnej pocztówki przedstawiającej koszary przy ul. Prostej można zobaczyć na stałej wystawie w Muzeum Historii Kielc). Po ostatecznej ewakuacji Rosjan z Kielc koszary służyły Austriakom, a po odzyskaniu niepodległości w 1918 r. przejęte zostały na potrzeby Wojska Polskiego. Wówczas od strony ul. Wojska Polskiego powstało osiedle ośmiu drewnianych bliźniaczych domków przeznaczonych dla kadry 4. pułku piechoty Legionów, w kilka lat później w pobliżu na placu należącym do koszar

Koszary przy ul. Głowackiego. Ze zb. MHK

Dawne koszary przy ul. Prostej. Pocztówka ze zb. Krzysztofa Lorka

124

Koszary

Świętokrzyskie nr 14 (18)

wzniósł sobie willę emerytowany już wówczas gen. Michał Milewski, wcześniej dowódca Okręgu Wojskowego Poznań, później m.in. komendant Okręgu Wojskowego Brześć nad Bugiem, od 1927 r. w stanie spoczynku. W 1957 r. w koszarach – opuszczonych wcześniej przez wojsko – urządzono Państwową Szkołę Położnych, zaś po rozbudowie w latach 70. mieści się tu szpital położniczy.

Kolejne koszary powstały bliżej miasta, na północ od pl. Bazarowego, po południowej stronie ul. Gło-wackiego (ówcześnie Wniebowstąpienia, bo ulica ta będąca główną osią nowej dzielnicy zaczynała się przy soborze pod tym właśnie wezwaniem). Niewielki zespół budynków zaprojektowany przez F.K. Kowal-skiego powstał w połowie lat 80. XIX wieku Składał się z piętrowego dwuskrzydłowego – bo narożnego – budynku frontowego oraz parterowych zabudowań położonych wokół niewielkiego dziedzińca, m.in. do-wództwa, piekarni i aresztu oraz stajni.

Koszary te miały szczególne przeznaczenie: część pomieszczeń zajmowała orkiestra pułkowa, uświetniająca także o�cjalne uroczystości pań-stwowe, zgodnie z potrzebami rządu gubernialnego, mieszczącego się w pobliskim pałacu biskupim. Koncertowała w różnych miejscach miasta, także przy soborze, grała również czasami dla miesz-kańców Kielc w ogrodzie miejskim. W okresie międzywojennym koszary zajęte zostały przez 4 pułk piechoty Legionów, a wojsko na jakiś czas zamknęło nawet dla mieszkańców ul. Głowackiego (w okresie międzywojennym zwącą się Mickie-wicza). Ulica ta była zresztą w rzeczywistości niemal wewnętrzna ulicą koszarową, bo po jej północnej stronie od końca XIX wieku stoi długi dwupiętrowy budynek koszarowy, wzniesiony przez prywatnego przedsiębiorcę i wynajmowany wojsku rosyjskiemu. Dzierżawa prywatnych, specjalnie dla wojska wznoszonych koszar była w tamtym czasie powszechną praktyką rządu rosyjskiego, wynikającą z przyjętej polityki obronnej Rosji. Ponieważ regułą były częste dyslokacje oddziałów wojskowych, mające na bieżąco reagować na ewen-tualne zmiany sił po drugiej stronie pobliskiej granicy z Austro-Wegrami, starano się w miarę

możliwości nie inwestować z budżetu państwa w bu-dowę garnizonów; zachęcano do tego prywatnych przedsiębiorców. Rosjanie byli niezwykle wyczuleni na zagrożenie ze strony obu państw niemieckich: Austro-Wegier i Prus, a później cesarskich Niemiec. Skutkiem tego uwrażliwienia było powstanie malowniczego i atrakcyjnego fragmentu linii kolejowej z Kielc do Krakowa i Sosnowca, której budowę – mimo niewątpliwej użyteczności – przez wiele lat władze wojskowe blokowały z powodów strategicznych: dwóch tuneli kolejowych pod Białą Górą koło Sędziszowa. Nieuzasadnione z powodów geogra�cznych i z pewnością bardzo kosztowne, miały nie tyle ułatwić komunikacje kolejową, ile być skuteczną przeszkodą w razie ofensywy wojska austriackich na Królestwo Polskie. I rzeczywiście, tuż po wybuchu wojny wysadzone przez rosyjskich saperów na długo zablokowały tę ważna strategicznie linię kolejową. Pewnie mniej interesowałoby nas to w tym miejscu, gdyby nie możliwość, że w ten sposób utrudniony być może został przyjazd do Kielc austriackiego 56. pułku piechoty, w którego składzie znajdował się sier-żant Karol Wojtyła, ojciec późniejszego papieża. Wraz z pułkiem stacjonował on prawdopodobnie w Kielcach do końca wojny, okresowo także z żoną. Ponieważ 56. pułk zajmował właśnie koszary przy ul. Głowackiego oraz kamienicę przy ul. Mickie-wicza 4 (obecnie mieszczącą przychodnię zdrowia), być może w którymś z tych budynków mieszkał Karol Wojtyła senior. Ten interesujący epizod historyczny, spopularyzowany w Kielcach przez Jerzego Osieckiego, nie zaowocował dotychczas żadną trwalszą formą jego upamiętnienia. W okresie międzywojennym w koszarach przy ul. Głowackiego mieściły się m.in. magazyny wojskowe, ale także, co ciekawe, spółdzielnia (kooperatywa) 4. pułku piechoty Legionów. Podobna kooperatywa służąca żołnierzom 2. pułku artylerii lekkiej działała w zespole koszarowym przy ul. Prostej, a dokładniej tam, ale od strony ul. Lipowej 19 (ob. Wojska Polskiego). W okresie okupacji i w ciągu kilka powojennych lat stalinowskiego reżimu koszary przy Głowackiegio były także miejscem represji wobec patriotycznych Kielczan.

Koszary przy ul. Głowackiego. Fot. autorKoszary przy ul. Głowackiego. Fot. autor

125

Koszary

Świętokrzyskie nr 14 (18)

Wróćmy jednak do kolejnych budynków koszarowych. Podobne jak po północnej stronie ul. Głowackiego, prywatne koszary, tym razem dwukondygnacyjne, powstały przy krakowskiej rogatce, obecnie ul. Jana Pawła II 19. Chyba nieco później duże prywatne koszary wzniósł Kazimierz Drzewiński, daleko poza miastem pod wzgórzem Telegraf, przy obecnych ulicach Wrzosowej i Bąkowej. Tradycyjnie zespół ten nosi nazwę koszar Fijałkowskiego. Wrócimy do niego później. Kolejny zespół koszarowy, o przeznaczeniu wyraźnie kwatermistrzowskim, wzniesiono pomiędzy Silnicą a ulicami Karczówkowską i Chęcińską. Umieszczony tam dla bliskości rzeki, mieścił m.in. pralnie i łaźnie dla całego garnizonu. Do dzisiaj zachował się z niego

tylko niewielki budynek koszarowy stojący frontem do ul. Chęcińskiej. Po przebudowie – która zatarła jego wygląd zewnętrzny – znalazło w nim swoją siedzibę przedszkole.

Jednak dla rosyjskiego garnizonu koszary te nabrały szczególnego znaczenia po wzniesieniu tuż obok nich cerkwi pułkowej p.w. św. Mikołaja. Zbudowana została ona w 1901 r. – tak, jak i starsza, gubernialna, według planów dostarczonych przez władze. W czasie okupacji austriac-kiej i ponownie w czasie okupacji niemieckiej służyła jako magazyn i została zdewastowana. W między-

czasie jednak w 1923 r. zamieniono ją na katolicki kościół garnizonowy i do dzisiaj pełni tę rolę. Teraz już właściwie tytularnie, bo i wojsko polskie w Kielcach jest dzisiaj znacznie mniej widoczne.

Wracając do wyliczonych wcześniej budynków koszarowych – poza koszarami pod Telegrafem i prawdopodobnie przy ul. Młynarskiej (o nim nieco dalej) – wszystkie zaprojektował F.K. Kowalski, do 1897 r. budowniczy gubernialny. Ich rozplanowanie różniło się w zależności od potrzeb poszczegól-nych jednostek, natomiast formy architektoniczne, szczególnie elewacje, były bliźniaczo do siebie podobne: zazwyczaj dwukondygnacyjne, z oknami

Fragment koszar przy ul. Chęcińskiej ok. 1942 r. Fot. z portalu Szukamy Polski

Fragment rozebranych już koszar przy ul. Łąkowej. Fot. autor

126

Koszary

Świętokrzyskie nr 14 (18)

przedzielonymi pilasterkami, prostymi gzymsami i skośnymi, niezbyt jednak stromymi dachami – doskonale odpowiadały wyobrażeniu o surowej, stypizowanej formie budownictwa wojskowego, były przy tym oszczędne, bo pozbawione zbędnej dekoracji, no i w pełni realizowały idee Duranda: funkcjonalnych, złożonych z powtarzalnych modu-łów budowli publicznych. Co zapewne zarówno inwestorom, jak i użytkownikom było nieznane i niewątpliwie obojętne.

To jednak nie koniec. Duży, i zmieniający się liczebnie (korekta polityki militarnej, jaka zaszła w Rosji w początku XX wieku, doprowadziła do zmniejszenia liczebności wojska w mieście) garnizon kielecki potrzebował nieustannie nowych pomieszczeń. Na przełomie XIX i XX w. powstał zatem kolejny zespół koszarowy, tym razem związany bezpośrednio z doprowadzoną do Kielc w 1885 r. linią kolejową. Tuż za dworcem, przy późniejszej ul. Młynarskiej, dziś Mielczarskiego, powstało szereg budynków z czerwonej cegły, których pozostałości zachowały się do dzisiaj.

Od ulicy kilka parterowych małych pawilonów oraz zabudowania gospodarcze po obu stronach działki, a ponadto co najmniej dwa piętrowe budynki mieszkalne (przy ul. Łąkowej 23 rozebrane przed dwoma laty) miały dość zdobne, w nietynkowanej czerwonej cegle wykonane elewacje. Była to ty-powa w tym czasie w zaborze rosyjskim forma architektoniczna dla koszar: w takich stacjonował 31. Aleksiejewski pułk piechoty w Mszczonowie,

a bliżej carskie oddziały w Radomiu i Miechowie. Służyły one za siedzibę jednostce artylerii, jaka przez pewien czas stacjonowała w Kielcach. W 1915 r. Austriacy urządzili tu warsztaty kołodziejskie i stelmachowskie naprawiające i produkujące lawety i wozy artyleryjskie, a po nich podobnie wykorzystywało ten zespół koszarowo-warsztatowy wojsko polskie.

Warto przypomnieć, że tuż obok znajdowała się duża i znana fabryka mebli giętych Henryka Nowaka, także zajęta przez armię austriacką, a po 1918 r. przez pewien czas produkująca na potrzeby armii polskiej. Naprzeciwko tych koszar, lecz po drugiej – miejskiej – stronie dworca, przy rekty�katorni „Etyl”, znajdowały się drewniane baraki związane z wojskową bocznicą kolejową, mieszczące magazyny i biura. Po II wojnie światowej znajdował się w tym miejscu kielecki urząd repatriacyjny. Prawdopodobnie jeszcze z czasów rosyjskich pochodziły, mało znane, zapewne drewniane, koszary lokalizowane w źródłach dość ogólnie na Szydłówku, gdzieś w okolicach Pocieszki.

Spotkać można nadto informacje o jeszcze jednych, murowanych koszarach na przedmieściu warszawskim. W tym przypadku można jednak podejrzewać, że nie o obiekty wojskowe chodzi tym razem, lecz może o niewielkie domki zbudowane wzdłuż całej starej bitej szosy Warszawa – Miechów noszą dawniej nazwę koszar lub, potoczniej, koszarek. Ale to przypuszczenie. No i jeszcze baza transportowa, przy ul. Staszica, powstała zapewne niedługo przed lub już w trakcie I wojny światowej. Dzisiaj nie ma po niej śladu.

Gmach Św. Leonarda, ze zb. MHK

127

Koszary

Świętokrzyskie nr 14 (18)

To jednak nie koniec. Prowizoryczne drewniane koszary postawili Austriacy po 1915 r. w lesie na Kawecczyźnie, mniej więcej tam, gdzie dzisiaj znajduje się lecznica dla zwierząt. Wygląd tych zabudowań znany jest dotychczas zaledwie z kilku fotogra�i. Znacznie więcej powiedzieć można o ich rozplanowaniu, choćby na podstawie precyzyjnych planów sytuacyjnych wykonanych tuż po 1920 r. i zachowanych w Centralnym Archiwum Wojskowym w Rembertowie.

Także na ich podstawie można określić wielkość i charakter zabudowań znajdujących się w przyległym do – nieistniejącego dzisiaj – gmachu Leonarda, XVIII.-wiecznego klasztoru, zbudowanego przez bpa Kajetana Sołtyka dla sióstr miłosierdzia – szarytek, które miały prowadzić w nim szpital. Siostry w Kielcach nie osiadły - przeszkodziła temu śmierć fundatora i rychłe przejęcie niedo-kończonego budynku przez Skarb, ale ostatecznie budynek dostał się wojsku, które urządziło w nim lazaret funkcjonujący do końca II wojny światowej. Znacznie wcześniej, bo już w 1794 r. wycofujące się spod Szczekocin wojska powstańcze urządziły w nim szpital polowy (zmarł w nim Wojciech Bartos - Głowacki), ale później do 1845 r. potężny gmach był siedzibą władz wojewódzkich. Wreszcie Rosjanie zamienili go na szpital garnizonowy, rozbudowując nieco od wschodu, i takie też było jego przeznaczenie w okresie międzywojennym. W międzyczasie na dużej skarbowej działce pomię-dzy klasztorem a obecną ul. Źródłową wzniesiono kilkanaście różnej wielkości budynków drewnianych

i murowanych, w większości służących potrzebom wojskowej medycyny.

Ostatnim dużym zespołem koszarowym w Kielcach, który powstał przed wybuchem I wojny światowej były wspomniane wcześniej koszary Fijałkowskiego. Trzy spore budynki przy ulicach Wrzosowej i Bąkowej, wystawił zamożny kielecki rzemieślnik, meblarz i rzutki przedsiębiorca Kazimierz Drzewiński, spokrewniony z rodziną Fijałkowskich. Główny budynek koszarowy, dzisiaj w lichym stanie technicznym i oczekujący na rozbiórkę, reprezentuje jedno z podstawowych rozwiązań funkcjonalnych dawniejszych obiektów koszarowych. Jaki? Posłużę się cytatem z jednego z forów internetowych - autor, jak to dzisiaj w zwy-czaju - podpisał się pseudonimem Zelint: „Budynki koszarowe nie różniły się od siebie jakoś bardzo znacząco, choć patrząc na rozkład pomieszczeń, można raczej bez pudła stwierdzić, czy jest to obiekt „Made in Germany”, „Made in Russia” czy „Made in Austro-Hungary”.

Cechą charakterystyczną koszar niemieckich są mieszkania podo�cerskie na skrzydłach budynku. Nie pojedyncze pokoje, ale normalne, rodzinne mieszkania - z osobną kuchnią i WC. Wskazywało to na rolę podo�cera w armii niemieckiej - był on nie tylko instruktorem, ale i wychowawcą - jak podaje jedna z międzywojennych publikacji o budownictwie wojskowym. Poza tym, sale żołnierskie były dość małe, na ok. 10 osób, a wejścia do nich […] prowadziły z korytarza, biegnącego wzdłuż jednej elewacji. Charakterystyczny był również brak umywalni i WC żołnierskich. Ten typ koszar, jako najbardziej funkcjonalny, choć najdroższy, uznawany był w Polsce za wzorowy do 1928 roku. Na nim oparto projekty dla Tczewa, Sandomierza, Kielc czy Pińska. Koszary austriackie miały również korytarz, biegnący przez główną część korpusu, ale wejścia z niego prowadziły do pokojów podo�cerskich, kancelarii, magazynów, WC i ewentualnie mniejszych izb żołnierskich. Tam też znajdowała się jedyna klatka schodowa. Duże izby żołnierskie ulokowane były zaś na skrzydłach, siłą rzeczy, znacznie szerszych niż korpus główny - przez co już sam obrys ścian takiego budynku jest wielce charakterystyczny, przypominający... hm, na przykład hantle.

W koszarach rosyjskich rzuca się zaś w oczy brak korytarza - sale są duże, przejściowe, oświetlone z obu stron. Po środku budynku główna klatka schodowa, przy ścianach szczytowych dwie kolejne. Tam również kancelarie, magazyny, WC. Bywało, że z oszczędności murowane były tylko klatki schodowe, zaś reszta budynku drewniana - rzecz chyba niespotykana w innych zaborach.”

Także kieleckie koszary z czasów rosyjskich najogólniej potwierdzają tę charakterystykę. Znane nam z oryginalnych planów architektonicznych nie

Grupa mieszkańców Kielc na tle lazaretu św. Leonarda. Fot. ok.1930 r. Ze zb. MHK

128

Koszary

Świętokrzyskie nr 14 (18)

zachowane koszary przy ul. Głowackiego (dzisiaj na ich miejscu stoi gmach �lharmonii) rzeczywiście rozplanowane były am�ladowo. Główny budynek koszarowy pod Telegrafem nawiązuje z zewnątrz raczej do typu austriackiego, z poszerzonymi skrajnymi częściami budynku, tyle że korytarz - przynajmniej na piętrze, bo dół jest obecnie przebudowany, umiesz-czono pośrodku, zaś klatki schodowe znajdują się właśnie w szerszych skrajnych częściach. Podobnie korytarz pośrodku ma kolejny budynek z tego ze-społu, mieszczący dzisiaj szkołę podstawową nr 8. (W czasie okupacji w koszarach mieścił się obóz jeniecki, najpierw dla żołnierzy polskich, a od 1941 r. dla jeńców radzieckich, których kilkanaście tysięcy zmarło w tym miejscu).

Tak w zarysie przedstawiał się obraz zabudowań koszarowych w Kielcach w chwili wybuchu I wojny światowej, a właściwie po wkroczeniu do miasta wojsk austriackich. Są to miejsca ważne dla polskiej historii narodowej. Nie trzeba przecież przypominać, że we wszystkich zaborczych armiach Polacy stanowili duży odsetek żołnierzy tak w okresie pokoju, jak i w latach wojny. Przykład Karola Wojtyły ojca jest tylko symptomem oczywistej wówczas sytuacji.

Zaraz po odzyskaniu niepodległości kieleckie obiekty zostały przejęte przez wojska polskie. Pokrótce: stacjonujący w Kielcach od 1919 r. 4 pułk piechoty Legionów zajął koszary przy ul. Prostej, przy dworcu kolejowym oraz przejściowo przy ul. Chęcińskiej. 2. pułk artylerii polowej Legionów, przemianowany w 1932 r. na 2. pułk artylerii lekkiej Legionów, zajął koszary Fijałkowskiego i koszary na Kawecczyźnie. Lazaret, koszary przy ul. Głowackiego oraz bocznica przy dworcu służyły całemu garnizonowi. Warunki stacjonowania pułków legionowych były bardzo trudne. Powoli zmieniało się to od 1935 r. Wówczas najpierw 4 pułk, a niedługo przed wrześniem 1939 r. także 2 pułk otrzymały

osobne, wygodne i rozległe kompleksy koszarowe na obrzeżach miasta, ale o tym nieco dalej.

Jeszcze na koniec może warto przypomnieć pewien, luźno z omawianym tematem związany i raczej kontrowersyjny epizod. W 1921 r. przez kilka tygodniu przebywali w Kielcach uczestnicy III Powstania Ślą-skiego. Niewątpliwie żołnierze niepodległości, zostali w Kielcach przyjęci raczej chłodno. Nie znaleziono dla nich miejsca w przeludnionych wówczas koszarach, toteż mieszkali w wagonach stojących na bocznicach stacji Kielce-Herby. Ich rzadkie, za to tłumne wizyty w mieście kończyły się niemal zawsze niepokojami, incydentami antysemickimi i koniecznością interwencji policji, a w końcu nawet wojska. Chyba obie strony: i Kielczanie i weterani powstania, nie wykazywali wzajemnego zrozumienia, a Ślązacy z pewnością nie byli tu uważani za część polskiego wojska. To jednak sprawa zasługująca na szersze omówienie.

Także w Pińczowie na zachód od rynku – znaj-dowały się stare koszary 14. jamburgskiego pułku dragonów. Składał się na nie zespół parterowych długich budynków ustawionych równolegle do siebie w kilu rzędach, u podnóża Garbu Pińczowskiego. Były to zabudowania dość prymitywne. Jedyny okazalszy akcent architektoniczny stanowiła wyniosła jednokopułowa cerkiew wojskowa św. Mikołaja.

Po wybuchu I wojny światowej do wiosny 1915 r. front austriacko-rosyjski wyznaczała Nida, płynąca tuż pod pińczowskimi koszarami. Ze strony internetowej pinczow.com: „3 marca 1915 r. oddziały austriackie zluzowała Pierwsza Brygada Legionów J. Piłsudskiego. Jego sztab mieścił się we dworze w Grudzynach, kadry brygady stacjonowały w niedalekim Mierzwinie. Po bezskutecznych atakach obu stron i potyczkach grup patrolowych toczyły się tu bitwy artyleryjskie. Od ciężkich dział ucierpiało wiele miejscowości, w tym Pińczów. W związku z ogólną sytuacją na froncie na początku maja Rosjanie opuścili miasto, które

Pińczów - Koszary. Fot. ze zbiorów MHK

129

Koszary

Świętokrzyskie nr 14 (18)

z kolei zajęli Austriacy.” Tym samym carskie koszary zajęte zostały przez armię austriacką, w której rękach pozostawały do końca wojny. W 1923 r. przybył do Pińczowa 2. pułk piechoty Legionów, stacjonujący wcześniej w Grodnie, a następnie w Piotrkowie. Carskie, stare i ciasne koszary nie były w stanie pomieścić całego oddziału, toteż wkrótce I. batalion dyslokowano do Staszowa. Pozostała część pułku pozostawała w Pińczowie do 1930 r. Dawnych koszar postanowiono nie rozbudowywać. Żołnierzy przeniesiono do nowoczesnych koszar w Sandomierzu, zaś w opuszczonych zabudowaniach pińczowskich urządzono więzienie. Istnieje ona tam do dzisiaj, tyle, że ze starych zabudowań nic się właściwie nie zachowało. W okresie międzywojennym rozebrana została również pułkowa cerkiew.

W Staszowie zachowały się stare koszary, pamię-tające czasy zaborów i zmianę sztandarów z czarnym dwugłowym orłem, na te z orłem białym. Po powstaniu styczniowym, w którym miasto – słynące od dawna z produkcji znakomitych szabli „staszówek” – było jednym z aktywniejszych ośrodków militarnych, Rosjanie zwiększyli liczbę jednostek stacjonujących na stałe w Królestwie Polskim. Toteż wkrótce także w Staszowie, leżącym w pobliżu ówczesnej granicy autriacko-rosyjskiej, biegnącej wzdłuż Wisły, pojawił się pułk dragonów lub jakieś jego pododdziały, bo w 1886 r. zliczono tu 820 wojskowych. W latach 1903-1914 stacjonowała tu część 14. (lub 40. - bo tego nie potra�ę uściślić, a informacje są i takie i takie) małorosyjskiego pułku piechoty, mającego swoją siedzibę w Kaliszu. Wojsko zajęło duży plac na południowym przedmieściu, za rzeką Czarną. Z biegiem czasu powstał tu zespół zabudowań: koszary, stajnie, ujeżdżalnie i niezbędne magazyny, których część zbudowano z drewna. Główny budynek koszarowy, wzniesiony wzdłuż rzeki zachował się do dzisiaj i po ostatnich remontach prezentuje się okazale. Dwukondygnacyjny, z wydłużonym korpusem podzielonym na kilka segmentów, przedłużony został na obu końcach o ukośnie ustawione skrzydła.

W 1903 r. przy koszarach powstała duża, obliczona na 1000 osób, cerkiew wojskowa p.w. św. Jerzego, prze-znaczona dla prawosławnych żołnierzy staszowskiego pułku. Służyła im niedługo, bo wkrótce wybuchła wojna i do wiosny 1915 r. miasta przechodziło z rąk do rąk, aby wreszcie przypaść Węgrom, a później Austriakom. O polskich oddziałach w staszowskich koszarach niczego nie wiadomo, ale tak jak i w innych miastach, także i tutaj w austriackich jednostkach zapewne nie brakowało rodaków z Galicji. Cerkiew w wolnej Polsce przebudowana została na teatr, później na kino, spłonęła w latach 70. XX wieku i została rozebrana. A koszary? Ponieważ były to budynki prywatne, należące do Radziwiłłów z pobliskich Rytwian, państwo odkupiło je w 1923 r. od Róży Radziwiłłowej i przeznaczyło dla batalionu 2. pułku piechoty legionów z Pińczowa, wchodzącego w skład 2 Dywizji Piechoty. Po wielu latach walk i kolejnych zmianach miejsc stacjonowania, osiadł on w Staszowie na stałe, w starych, zdewastowanych koszarach carskich i stąd w 1939 r. wyruszył na kampanię wrześniową. Ale w międzyczasie urządzono dom żołnierza, w 1927 r. dobudowano nowy budynek mieszkalny dla kadry, a dawni frontowcy wnieśli w życie Staszowa sporo wigoru.

Stare, efemeryczne koszary w Ostrowcu Święto-krzyskim opisuje Waldemar Brociek w przewodniku po mieście. „Koszary w Ostrowcu powstały po rozruchach antyżydowskich 8–9 lipca 1904 r. Na podstawie umowy zawartej 8 października tego roku pomiędzy gminą żydowską a Józefem Pfe¼erem (1862–1925), ten ostatni miał swoim kosztem wybudować koszary dla wojska rosyjskiego i wynająć je władzom carskim. Gmina żydowska miała przez 24 lata wypłacać mu rocznie 800 rubli. Wiosną 1905 r. ulokowano tu żołnierzy rosyj-skich. We wrześniu 1912 r. w jednopiętrowym budynku pokoszarowym znalazły siedzibę dwie nowo powstałe szkoły powszechne (żeńska i męska). Po wybuchu I wojny światowej budynek szkolny ponownie zajęły wojska rosyjskie. Później, kiedy koszary opustoszały,

Koszary w Staszowie. Fot. Wikipedia

130

Koszary

Świętokrzyskie nr 14 (18)

władze miejskie zainteresowały się tymi budynkami, umieszczając tu w 1917 r. gimnazjum męskie zajmujące dotychczas dawny dom dra Jana Głogowskiego przy ul. Aptecznej (obecnie J. Głogowskiego). W 1919 r. gimnazjum zostało upaństwowione pod warunkiem, że władze miejskie zgodzą się w zamian za używanie domu J. Głogowskiego dzierżawić koszary, gdzie prze-niesiono szkołę, płacąc do 1926 r. czynsz J. Pfe¼erowi.”

I to tyle o dawnych koszarach na ziemi świę-tokrzyskiej. Bo gdyby spojrzeć na temat zgodnie z zawartością przedwojennej mapy administracyjnej, to ogromne wówczas województwo kieleckie bogatsze było jeszcze o wojska stacjonujące – w jeszcze porosyjskich budynkach w Będzinie, Częstochowie, Sosnowcu, Radomiu, Kozienicach i wreszcie w Mie-chowie. No i – chociaż to już sprawa późniejsza i nie związana w żaden sposób z Wielką Wojną – przyrosło koszar i w ogóle obiektów wojskowych w Radomiu, Pionkach, Skarżysku... Więc tylko poświęćmy nieco miejsca niektórym ze wzniesionych wówczas obiektów. Szeroko rozumiane potrzeby obronności kraju były ważnym obszarem aktywności inwestycyjnej państwa. Zwłaszcza w pierwszych latach niepodległości, kiedy granice kraju krystalizowały się w wyniku konfliktów zbrojnych z sąsiadami, prerogatywy wojska były w pełni zrozumiałe. Zaspokojenie jego potrzeb lokalowych wojska oraz rozwój przemysłu zbrojeniowego pozostawały w gestii Ministerstwa Spraw Wojskowych. Z jego inicjatywy, przy pomocy m.in. Ministerstwa Robót Publicznych, podejmowano remonty i budowę obiektów koszarowych oraz fabryk zbrojeniowych, szczególnie licznych na obszarze województwa kieleckiego. W 1927 r. powołano Fundusz Kwaterunku Wojskowego, który zajmował

się budową stałych kwater dla o�cerów i żonatych podo�cerów.

Sytuacja sił zbrojnych zaczęła się normalizować po zakończeniu wojny z Rosją Radziecką. Od 1922 r. w garnizonach województwa kieleckiego podjęto działania zmierzające do budowy nowoczesnych budynków dla wojska. W Kielcach, pomimo istnie-nia kilku zespołów koszarowych sytuacja lokalowa stacjonujących tu oddziałów była bardzo trudna. Dodatkowo do 1924 r. w Kielcach znajdowało się Dowództwo Okręgu Generalnego X, a także dowództwo 2. Dywizji Piechoty, w której skład wchodziły obie kieleckie jednostki: 4. pułk piechoty Legionów oraz 2. pułk artylerii lekkiej Legionów. Dla pierwszej z nich – z licznymi przerwami – wzniesiono w latach 1924–36 koszary, a później Fundusz Kwaterunku Wojskowego wybudował niewielkie osiedle mieszkalne i budynki administracyjne, niektóre zaprojektowane przez Wacława Borowieckiego. 2. pułk artylerii stacjonował początkowo w mieście i w warunkach polowych pod Kielcami na Kawecczyźnie. W połowie lat 30. magistrat, jako zastępczy inwestor działający na zlecenie rządu, wybudował z funduszy budżetowych duży zespół koszarowy w lesie na Stadionie w połu-dniowej części miasta. Kolejną inwestycją dla potrzeb wojska była budowa koszar dla 2. pułku piechoty Legionów z Pińczowa. Natomiast w Sandomierzu istniały rosyjskie koszary w unikalnym zabytkowym zespole średniowiecznego klasztoru dominikańskiego. Rząd postanowił wybudować dla potrzeb 4. pułku saperów nową siedzibę na północnym przedmieściu przy ul. Mickiewicza. Ostatecznie przeniesiono całość garnizonu z Pińczowa. Dzisiaj i starych i tych nowszych koszar coraz mniej.

Domy podo�cerów proj. Wacława Borowieckiego. Ze zb. MHK

131Świętokrzyskie nr 14 (18)

Alicja Malicka

Obchody rocznic śmierci Marszałka Józefa Piłsudskiego w województwie kieleckim (1936-1939)

N iespodziewanie 13 maja 1935 roku obiegła Polskę wiadomość, że poprzedniego dnia

w wyniku choroby zmarł Marszałek Józef Piłsudski. Śmierć legendarnego bohatera i legionowego dowódcy z czasów I wojny światowej, jakim był Marszałek, nie mogła przejść bez echa. W całej Polsce pojawiały się na ulicach miast i w prasie żałobne klepsydry, zawiadamiające o przedwczesnej śmierci Piłsudskiego. Zwoływano żałobne posiedzenia Rad Miejskich i wysyłano telegramy z kondolencjami do wdowy, Aleksandry Piłsudskiej oraz do Prezesa Rady Mi-nistrów, pułkownika Walerego Sławka.

Już 12 maja rząd pod przewodnictwem premiera Walerego Sławka ogłosił żałobę narodową. Flagi państwowe opuszczono do połowy masztu i przystrojono je krepą. Zaprzestano zabaw i wszelkich rozrywek, które mogłyby zburzyć nastrój powagi. Punktem kulminacyjnym dni żałobnych był pogrzeb Marszałka w Krakowie na Wawelu, gdzie zdecydowano go

pochować. Do Krakowa z Warszawy trumnę z ciałem wiózł specjalny pociąg z odkrytym wagonem przez Radom i Kielce. Od Kielc do Krakowa, na szlaku legionowym, płonęły znicze, tym samym mieszkańcy Kielecczyzny oddali hołd zmarłemu1.

Uroczystości żałobne w województwie kieleckim nie odbiegały od ogólnego schematu. Żałob-ne posiedzenia Rad Miejskich odbyły się m. in. w Kielcach, Częstochowie, Sosnowcu i Końskich2. Na ulicach miast wisiały plakaty, adresowane do społeczeństwa, w tym do poszczególnych grup zawodowych, informujące o śmierci Piłsudskiego3. Telegramem wysyłano kondolencje do Warszawy, a także na ręce wojewody dr Władysława Dziadosza4 do stolicy województwa5. W kościołach odprawiano nabożeństwa za duszę Marszałka. Pod budynkami magistratów zbierali się mieszkańcy, organizacje społeczne i stowarzyszenia, gdzie przy dźwięku marsza żałobnego słuchano orędzia Prezydenta i przemówień lokalnych polityków6. W prasie regio-nalnej omawiano i komentowano szczegóły pogrzebu oraz uroczystości z tym związane w Warszawie i Krakowie. Najwięcej emocji budził, zwłaszcza w Kielcach, przejazd pociągu z trumną Piłsudskiego przez Radom, Kielce i Jędrzejów. Ostatecznie pociąg żałobny zatrzymał się w stolicy województwa o 1. w nocy na 15 minut. Licznie zgromadzeni mieszkańcy odmówili modlitwę za zmarłego, oddając mu tym samym hołd7.

Kilka tygodni po pogrzebie J. Piłsudskiego powstał w Warszawie Naczelny Komitet Uczczenia Pamię-ci Marszałka Józefa Piłsudskiego, a na szczeblu wojewódzkim - Wojewódzki Komitet Uczczenia 1 H. Hein- Kircher, Kult Piłsudskiego i jego znaczenie dla państwa polskiego 1926- 1939, Warszawa 2008, s. 61-72.2 21/519, Akta miasta Końskie, sygn. 59, k. 503- 506; 12/776, Akta miasta Sosnowca (dalej: AmS), sygn. 776, k. 26; „Goniec Częstochowski” (dalej: GC) 1935, nr 111, z dn. 14 maja, s. 3; „Gazeta Kielecka” (dalej: GK) 1935, nr 135, z dn. 17 maja, s. 3.3 2/108, Naczelny Komitet Uczczenia Pamięci Marszałka Józefa Piłsudskiego (dalej: NKUPMJP), sygn. 68, k. 2; 12/776, AmS, sygn. 776, k. 24, 26. 4 Władysław Dziadosz (1893-1980) - major, legionista. Komendant tarnow-skiego oddziału POW. Od 1934 roku wojewoda kielecki. Po II wojnie świa-towej emigrował do Wielkiej Brytanii, Kto był kim w II Rzeczpospolitej, pod red. J. Majchrowskiego, Warszawa 1994, s. 166.5 12/776, AmS, sygn. 776, k. 28- 29; GK 1935, nr 133, z dn. 15 maja, s. 3.6 GC 1935, nr 112, z dn. 15 maja, s. 3; GK, 1935, nr 132, z dn. 14 maja, s. 3.7 GK 1935, nr 132, z dn. 14 maja, s. 1-3; tamże, nr 133, z dn. 15 maja, s. 1, 3; tamże, nr 134, z dn. 16 maja, s 1-3; tamże, nr 135, z dn. 17 maja, s. 2-3; tamże, nr 136, z dn. 18 maja, s. 1-3; GC 1935, nr 112, z dn. 15 maja, s. 1-2.

Józef Piłsudski Fot. ze zb. Jerzego Osieckiego

132

Obchody rocznic śmierci Marszałka Józefa Piłsudskiego

Świętokrzyskie nr 14 (18)

Pamięci. Kult Piłsudskiego w nowej wersji znalazł odzwierciedlenie zwłaszcza w obchodach rocznicy jego śmierci, organizowanych przez Komitety Obywatelskie w kolejnych latach w dniu 12 maja na terenie całej Polski. Zresztą: Marszałka idealnie wykreowano na obiekt kultu, który przy pomocy wytworzonej pamięci

stał się w pełni zinstytucjonalizowany. Piłsudski stał się wyłącznie obiektem czci, w pełni zmitologizowanym i zatrudnionym w służbie politycznej i państwowej, jako obiekt identy�kacji8.

W 1936 r. w Polsce obchodzono pierwszą rocznicę śmierci Marszałka. Główne uroczystości odbyły się

8 H. Hein- Kircher, Kult Piłsudskiego…, s. 61.

Marszałek na łożu śmierci. Pocztówka ze zb. Stanisława Wyrzyckiego.

Twórca niepodległej Polski. Pocztówka ze zb. St. Wyrzyckiego

133

Obchody rocznic śmierci Marszałka Józefa Piłsudskiego

Świętokrzyskie nr 14 (18)

w Warszawie, Krakowie i Wilnie, gdzie o godzinie 13. odbyła się uroczystość złożenia serca Piłsudskiego do mauzoleum na Rossie. Dzień 12 maja ogłoszono dniem żałoby narodowej, jednak nie był to dzień wolny od pracy. Społeczeństwo uczestniczyło w nabożeń-stwach żałobnych i akademiach, a potem wracano do pracy. Urzędy i zakłady oraz szkoły miały obowiązek ułatwienia swoim pracownikom wzięcia udziału w obchodach. NKUPMJP wystosował do Wojewódzkich Komitetów, na ręce wojewody szczegółowe instrukcje, dotyczące programu uroczystości. Rano urządzano werble orkiestry wojskowej. Do południa odbywały się nabożeństwa żałobne za duszę Marszałka przy ustawionym katafalku. O 13, w godzinę składania serca Marszałka, w całej Polsce zabrzmiały dzwony kościelne i syreny. Po południu organizowano akademie żałobne. Punktem kulminacyjnym tego dnia była chwila śmierci Piłsudskiego (20:45), kiedy oddawano hołd zmarłemu przez 3-minutową ciszę. Sygnałem rozpoczęcia „chwili ciszy” był dźwięk syren i dzwonów kościelnych. Flagi w myśl okólników opuszczone zostały do połowy masztu i przewiązane krepą. Społeczeństwo miało także wysłuchać przez radio przemówienia Prezydenta9. Tym samym radio stało się swoistym łącznikiem między najwyższymi dostojnikami państwowymi a społeczeństwem. Nowoczesne, jak na ówczesne czasy, środki masowego przekazu były elementem obywatelskiego wychowania. Poza tym starano się, by radio i �lm działały w „służbie narodu”. 9 2/108, NKUPMJP, sygn. 54, k. 4-6.

Jako przykład można podać choćby wyświetlanie �lmu z pogrzebu Marszałka w kinach10. Film i radio stały się narzędziami propagandy, tym bardziej, że w programach Polskiego Radia 12 maja znalazły się audycje poświęcone zmarłemu Marszałkowi11.

Uroczystości żałobne 12 maja koordynował NKUPMJP. Z polecenia tej instytucji w 1936 roku starostowie powiatowi zbierali od komendantów Policji Państwowej sprawozdania z przebiegu uroczystości na podległych sobie terenach. Raporty zawierać miały przede wszystkim informacje o stosunku księży i kleru do obchodów śmierci Marszałka. Obejmowały również adnotacje, co do liczebności osób biorących udział w uroczystościach żałobnych. Wzmiankowano także, na ile ułożony wcześniej pogram, dostosowany do lokalnych warunków, został wypełniony co do punktu. Powiadamiano NKUPMJP o organizacjach i stowarzyszeniach, które wzięły udział w obchodach. W sprawozdaniach umieszczano również informacje o wszelkich zakłóceniach żałobnych obchodów12.

Obchody pierwszej rocznicy śmierci Piłsudskiego odbyły się w całej Polsce i wszędzie miały podobny przebieg. Niczym szczególnym nie wyróżniły się uroczystości w Kielcach czy Częstochowie. Z wła-

10 12/776, AmS, sygn. 2020, k. 7.11 E. Kaszuba, System propagandy państwowej obozu rządzącego w Polsce w latach 1926- 1939, Toruń 2004, s. 147, 159, 246- 250.12 12/1139, Starostwo Powiatowe Olkuskie (dalej: SPO), sygn. 2, k. 10.

Garść Polskiej ziemi. Pocztówka ze zb. St. Wyrzyckiego

134

Obchody rocznic śmierci Marszałka Józefa Piłsudskiego

Świętokrzyskie nr 14 (18)

snymi obchodami wystąpiły szkoły, organizacje i stowarzyszenia, jak np. Związek Strzelecki. W Częstochowie nabożeństwo żałobne przy katafalku

odbyło się w Bazylice na Jasnej Górze13. W mniej-

13 GC 1936, nr 109, z dn. 9 maja, s. 3- 4; tamże, nr 111, z dn. 12 maja, s. 4; tamże, nr 112, z dn. 13 maja, s. 4- 5; GK 1936, nr 129, z dn. 6 maja, s. 4; tamże, nr 130, z dn. 12 maja, s. 4; tamże, nr 131, z dnia 13 maja, s. 4.

Ostatnia droga - Kraków. Trumna na lawecie. Pocztówka ze zb. St. Wyrzyckiego

Kielce 17 V 1935 r. Msza żałobna za duszę Marszałka. Fot. ze zb. Jana Lesiaka

135

Obchody rocznic śmierci Marszałka Józefa Piłsudskiego

Świętokrzyskie nr 14 (18)

szych miejscowościach województwa kieleckiego schemat uroczystości był taki sam, potwierdzają to np. doniesienia z Olkusza14. W prasie lokalnej kreowano Marszałka na wzór do naśladowania. Wskazywano na jego zasługi dla państwa polskiego, upatrywano się w tekstach jego autorstwa wskazówek na przyszłość. W „Gazecie Kieleckiej” pisano między innymi: „Imię Pierwszego Marszałka Polski jest i będzie zawsze nie tylko symbolem geniuszu i bohaterstwa, ale też drogowskazem i pobudką do o�arnej pracy dla państwa, jako wspólnego dobra. W dniu wspomnień żałobnych, w pierwszą rocznicę zgonu Marszałka Józefa Piłsudskiego tym żywiej biją serca pragnieniem, aby złożyć hołd jego pamięci czynem dla utrwalenia potęgi Polski”15.

Podobny charakter miały także uroczystości żałobne 12 maja we wsiach województwa kieleckiego. Oczywiście, program NKUPMJP został dostosowany do lokalnych warunków. Efektem tego ograniczano się często do nabożeństwa za duszę Piłsudskiego i akademii, jak np. w Porębie Dzierżnej, Dłużcu, Żarnowcu, Skale, Ojcowie i Jangrocie16. W niektórych miejscowościach, jak np. w Bolesławiu akademia zorganizowana została tylko dla dzieci17. Żałobne akademie ograniczały się do przeczytania refe-ratów o wkładzie Marszałka w odzyskanie przez Polskę niepodległości, jak w Skale18. Rzadziej zaś 14 12/1139, SPO, sygn. 2, k. 24-25.15 GK 1936, nr 130, z dn. 12 maja, s. 1.16 12/1139, SPO, sygn. 2, k. 14, 16, 29, 35-37, 44-45.17 Tamże, k. 12.18 Tamże, k. 29.

deklamowano wyjątki z jego pism, uczyniono tak choćby w Łanach Wielkich19. Umówiony sygnał do „chwili ciszy” zabrzmiał w większości miejscowości na Kielecczyźnie.

Nie wszędzie jednak zachowano powagę żałobnego charakteru tego święta. Poważne zarzuty kierował komendant posterunku Policji w Mniowie A. Garda w stosunku do proboszcza para�i Grzymałków, ks. Kazimierza Borówki. Nie tylko zażądał on opłaty za odprawienie mszy, którą uregulowali miejscowi nauczyciele, ale nabożeństwo nakazał odprawić swojemu wikaremu - Zygmuntowi Ruskowi. Sama msza również nie obyła się bez incydentów. Przy katafalku wartę honorową pełnił Związek Strze-lecki, widząc to wikary przerwał nabożeństwo po 15 minutach. Swoją decyzję motywował: „mógłbym trącić któregoś ze Strzelców i z tego tytułu mógłbym mieć nieprzyjemności”20.

Kolejnym zarzutem kierowanym w stronę pro-boszcza w Grzymałkowie, było udzielenie ślubu Antoniemu Majchrzakowi (ur. 1912 r.), prezesowi Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży Męskiej w Grzymałkowie i Mariannie Bugajskiej. Pier-wotnie ślub odbyć się miał 13 maja 1936 r., ale po rozmowie z księdzem Borówką, przełożono uroczystość zaślubin na ranek 12 maja. Młodej Parze z kościoła do świetlicy KSM, gdzie odbyło się wesele, towarzyszyła skoczna muzyka. Na weselu bawiono się i tańczono, zapominając o poważnym

19 Tamże, k. 37.20 21/101, Starostwo Powiatowe Kieleckie (dalej: SPKI), sygn. 863, k. 66-67.

Pocztówka ze zb. St. Wyrzyckiego

136

Obchody rocznic śmierci Marszałka Józefa Piłsudskiego

Świętokrzyskie nr 14 (18)

charakterze pierwszej rocznicy śmierci Marszałka. Dopiero interwencja policji sprawiła, że zaprzestano zabaw, nie licujących z żałobą narodową21.

O nieprzychylnej postawie miejscowego proboszcza donosił także komendant policji w Ogrodzieńcu. Urzędujący ks. Jan Podkopał zażądał od Komitetu Obywatelskiego zapłaty za mszę w wysokości 100 zł. Na dzień przed uroczystościami żałobnymi proboszcz poinformował, że organista się rozchorował, wobec czego nabożeństwo będzie bez podkładu muzycznego. Dodatkowo 12 maja odmówił odprawienia mszy przy katafalku, chociaż nabożeństwo odbyło się zgodnie z programem. O nieprzychylnej postawie księdza Podkopała świadczy również fakt, iż nie zapalił na czas trwania mszy świateł22.

Do interesujących zaliczyć należy także sytuację, jaką zanotowano w Chlinie, powiatu olkuskiego, gdzie miejscowa ludność wzięła udział w nabożeństwie za duszę Marszałka. Akademię zaplanowano w tej miejscowości na godzinę 13. Jednak nie odbyła się ona „z powodu pracy w polu” okolicznych mieszkańców 23.

Mniejszość żydowska uczestniczyła w obchodach śmierci Marszałka Piłsudskiego. Organizowano przede wszystkim nabożeństwa w synagogach dla Żydów. Brali oni również udział w uroczystościach żałobnych i akademiach, jak w Żarnowcu czy Olkuszu24. Mało prawdopodobną informację podają źródła z Pilczycy, gdzie na akademii 12 maja było 600 osób, w tym 30 Polaków. Trudno uzasadnić taki stan rzeczy, tym bardziej, że akademia odbyła się w Domu Ludowym, staraniem kierownika miejscowej szkoły powszechnej - Władysława Jelenia25.

Nie wszędzie jednak ludność żydowska wzięła udział w powszechnej żałobie narodowej. W Wolbromiu Żydzi nie zatrzymali się podczas „chwili ciszy” na ulicach i nie zdjęli czapek w czasie 3-minutowej ciszy. Poza tym próbowali sabotować zatrzymujące się pojazdy, biegnąc w ich kierunku, co odnotował komendant policji w Wolbromiu26.

Raporty o przebiegu uroczystości żałobnych 12 maja składane były przez komendantów Policji Państwowej starostom powiatowym. Ci z kolei wysyłali je do NKUPMJP, której celem była, obok utrwalania pamięci o Marszałku, koordynacja obchodów dnia śmierci Piłsudskiego27.

NKUPMJP nadzorował także przyjazd delega-cji do Wilna na uroczystość przeniesienia serca Marszałka do mauzoleum na Rossie. W tej sprawie zabierał głos także Minister Spraw Wewnętrznych, szczegółowo regulując wyjazd do Wilna. Każdy powiat województwa kieleckiego miał być reprezentowany

21 Tamże.22 12/1139, SPO, sygn. 2, k. 20- 23.23 Tamże, k. 37.24 Tamże, k. 24-25, 37.25 Tamże, k. 26.26 Tamże, k. 35-36.27 Tamże, k. 10.

w liczbie 5 osób. Poza tym każda delegacja powinna również posiadać tabliczkę z nazwą powiatu, z którego przybyła. Powiat kielecki (67 osób) reprezentowały organizacje takie jak: Samopomoc Społeczna Kobiet, Związek Legionistów, Polska Organizacja Wojskowa, Związek Rezerwistów, Federacja Polskiego Związku Obrońców Ojczyzny, Związek Pracy Obywatelskiej Kobiet, Przysposobienie Wojskowe Kobiet do Ochrony Kraju, Koło Kobiece Ligi Obrony Powietrznej i Przeciwgazowej, Rodzina Wojskowa „Hołd matek”, Nadleśnictwo Dyminy, Polski Czerwony Krzyż, Wojewódzkie Towarzystwo Kółek Rolniczych, Zjednoczony Związek Młodzieży Wiejskiej Województwa Kieleckiego. W skład tej delegacji weszli również przedstawiciele Zarządów Gminnych powiatu kieleckiego. Do Wilna wszystkie te delegacje z województwa zabierał specjal-ny pociąg, który w Kielcach miał zatrzymać się 10 maja o 20:45. NKUPMJP dokładnie określał, że każdy z uczestników miał przyporządkowane miej-sce w wagonie, wyznaczone na karcie uczestnictwa28.

Wyjazd do Wilna, gdzie odbyły się główne uro-czystości w 1936 roku zadecydował o specy�ce pierwszej rocznicy śmierci Marszałka. Obchody w następnych latach miały podobny przebieg. Osobne uroczystości przygotowały szkoły, jak np. Gimnazjum Społeczne w Częstochowie. W 1937 roku w Kielcach do południa odbyło się nabożeństwo w katedrze. Wieczorem o godz. 20. z Placu Wolności ruszył pochód do dawnej kwatery Piłsudskiego w pałacu biskupim. Przy popiersiu Marszałka w godzinę jego śmierci (20:45) następowała „chwila ciszy”, co oznajmiano dźwiękiem fabrycznych syren i dzwonów kościel-nych. Następnie składano wieńce i czytano wyjątki z myśli Marszałka. Nowym elementem, powtarzanym w następnych latach, były ogniska na Karczówce, Kadzielni i wzdłuż torów. Ogniska te zapalano, gdy 3-minutowa cisza dobiegała końca. Szczególną formę pamięci o Piłsudskim stanowiły ogniska wzdłuż torów między Warszawą a Krakowem. Po zakończeniu „chwili ciszy” czytano w całej Polsce wyjątki z myśli i pism Piłsudskiego. NKUPMJP szczegółowo opisywał, które fragmenty mają być odczytane danego roku. W 1937 roku powtarzano po raz kolejny, że 12 maja jest dniem żałoby narodowej. Dodawano jednak: „Nie od formy zewnętrznej, ale od nastroju wewnętrznego zależy uczczenie Pamięci Józefa Piłsudskiego”29. Przypomniano również, że chcąc oddać właściwie hołd Marszałkowi należy wystrzegać się przez cały dzień wszelkich zabaw i muzyki rozrywkowej30.

Podobne zarządzenia odnośnie żałobnego charakteru dnia 12 maja wysyłał NKUPMJP do Wojewódzkich Komitetów w 1938 roku. Jak co roku o uroczystościach informowały mieszkańców miast i miasteczek plakaty 28 2/108, NKUPMJP, sygn. 54, k. 1-2, k. 13; SPKI, sygn. 863, k. 10-13 a,, 15-16.29 21/122, AmK, sygn. 2296, k. 38.30 Tamże, k. 35- 39, GC 1937, nr 109, z dn. 14 maja, s. 4; GK 1937, nr 122, z dn. 13 maja, s. 1.

137

Obchody rocznic śmierci Marszałka Józefa Piłsudskiego

Świętokrzyskie nr 14 (18)

z życia i Ducha Jego, a poświęconych życiu nowemu”34. Według szacunków Urszuli Oettingen na terenie całego województwa kieleckiego do wybuchu wojny upamiętniono około 100 miejsc związanych z Marszałkiem. Jednym z tego typu form pamięci było Sanktuarium Józefa Piłsudskiego w Kielcach35.

Postać Marszał-ka Józefa Piłsudskie-go, jako twórcy Legio-nów Polskich, doczeka-ła się wielu upamięt-nień na terenie Kie-lecczyzny. Najbardziej wyrazistą chyba formą pamięci o nim były obchody jego imienin 19 marca i rocznicy śmierci 12 maja, ale w równym stopniu rocz-nice o legionowej pro-weniencji, którym pa-tronował NKUPMJP.

34 2/108, NKUPMJP, sygn. 68, k. 2.35 21/122, AmK, sygn. 2296, k. 2, 12-14, 22-24, 31- 32; U. Oettingen, Rola miejsc pamięci narodowej związanych z osobą Józefa Piłsudskiego w kształtowaniu tożsamości regionu świętokrzyskiego w latach 1919- 1939, w: Województwo kieleckie i świętokrzyskie w latach 1919- 2009. Bilans sukcesów i niepowodzeń, pod red. E. Słabińskiej, Kielce 2010, s.73.

i odezwy, rozwieszane 11 maja wieczorem. Na jednym z takich a�szy w Kielcach można było przeczytać: „Postać Józefa Piłsudskiego nie może stać się dla nas tylko wspomnieniem historycznym. Dostojeństwu śmierci musi towarzyszyć czujna pamięć o wskazaniach życia”31.

Obchody śmierci Marszałka w Sosnowcu czy Częstochowie w 1938 r. odbyły się wzorem lat ubiegłych. Jedynie w Kielcach zanotowano małą zmianę. W tym roku pochód o godzinie 20-tej udał się nie pod pałac biskupów krakowskich, ale do Sanktuarium Marszałka32, mieszczącego się w dawnej kwaterze legionowej Piłsudskiego33.

Podobny przebieg miały uroczystości czwartej rocznicy śmierci Marszałka w 1939 r.. NKUPMJP przypominał o żałobie narodowej i nakazywał powstrzymywanie się od zabaw w tym dniu. Jedno-cześnie Naczelny Komitet koordynował powstawanie pomników i trwałych upamiętnień, związanych z życiem i działalnością Piłsudskiego. Stąd na jednej z odezw NKUPMJP pisał, prosząc jednocześnie o datki: „Lecz nie żałobą samą uczcić nam przystoi Wodza naszego narodu. Pamięć o nim uwieczniona być musi w trwałych pomnikach, wywodzących się

31 21/122, AmK, sygn. 2296, k. 6.32 L. Michalska- Bracha, Sanktuarium Józefa Piłsudskiego i Muzeum Legionów Polskich w dawnym pałacu biskupim w Kielcach, w: „Roczniki Muzeum Narodowego w Kielcach” 1993, t. XVII, s. 81- 92; C. Jastrzębski, K. Otwinowski, M. Otwinowska, Miejsca pamięci narodowej w Kielcach, Kielce 2010, s. 52- 53.33 Tamże, k. 1, 33- 34, 12/776, AktamSosnowca, sygn. 5598, k. 5, 13-14; GC 1938, nr 108, z dn. 12 maja, s. 4; GC 1938, nr 109, z dn. 13 maja, s. 4.

Sanktuarium Józefa Piłsudskiego w Kielcach. Pocztówka ze zb. Krzysztofa Lorka

J. Piłsudski Rzeźba Stanisława Rzeckiego w Sanktuarium w Kielcach. Pocztówka ze zb. St. Wyrzyckiego

138 Świętokrzyskie nr 14 (18)

Jarosław Machnicki

Z patriotycznych postaw zrodzony. Dom WF i PW im. Marszałka Józefa Piłsudskiego w Kielcach

W ojewódzki Dom Kultury im. J. Piłsudskiego wpisał się do tradycji Kielc jako „dom Pił-

sudskiego”, jako pomnik i materialny wyraz hołdu złożonego legionistom i ich dowódcy.

Prezentowany tekst jest pierwszym szerszym opracowaniem dotyczącym powstania i pierwszych lat funkcjonowania Domu Wychowania Fizycznego i Przysposobienia Wojskowego im. Marszałka Józefa Piłsudskiego w Kielcach.

Już w sierpniu 1914 r. Kielce zapisały się wielkimi zgłoskami na kartach historii jako ważny punkt na ma-pie polskiej drogi do niepodległości. Od 12 sierpnia 1914 r. kielczanie w sposób wyjątkowy i aktywny po-pierali brygadiera Józefa Piłsudskiego i jego oddziały. W Kielcach do nowo tworzonych legionów wstąpiło blisko tysiąc rekrutów, w tym orkiestra strażacka z jej kapelmistrzem Andrzejem Brzuchalem-Sikorskim (który był pierwszym wykonawcą i zarazem aranżerem Marsza I Brygady). To tu Piłsudski w warsztacie braci Buraków zbudował czterdzieści wozów amunicyjnych, tu uszyto nowe mundury. Atencja do późniejszego marszałka Polski i czynu legionowego w naszym mieście była zawsze wielka i owocowała przez lata kolejnymi ciekawymi inicjatywami, mającymi na celu upamiętnienie jego osoby i odrodzicieli Polski. W październiku 1921 r. marszałek Józef Piłsudski jako pierwszy otrzymał tytuł Honorowego Obywatela Kielc. Podczas uroczystej sesji Rady Miasta, która odbyła się 20 października 1921 r., tak wita-no ważnego gościa: „Witamy Cię przeto Panie z weselem wielkim, sercem podziwu i miłości pełnem… i wdzięczni za przybycie, składa-my Ci w darze to, co kochającemu nasze miasto najdroższe, to jest obywatelstwo honorowe”.

Jeszcze w latach 20. XX w. powstał w Kielcach Komitet Wy-chowania Fizycznego i Przysposo-bienia Wojskowego, który stanowił rodzaj cywilnego zaplecza armii i był mocno powiązany ze sta-cjonującym w mieście 4 Pułkiem Legionów.

Pod koniec 1932 r. na bazie Ko-mitetu WF i PW ukonstytuowało się w Kielcach Stowarzyszenie

„Dom Wychowania Fizycznego i Przysposobienia Wojskowego im. Marszałka Józefa Piłsudskiego w Kielcach”. Główne cele zawarte w statucie sto-warzyszenia obejmowały:

„1/Podtrzymanie społecznego i kulturalnego życia w mieście przez wybudowanie własnego domu.

2/Wychowanie �zyczne w wojsku i organizacjach przysposobienia wojskowego.

3/Praca kulturalno oświatowa w wojsku i orga-nizacjach wychowania �zycznego.

4/Zespolenie organizacji b. wojskowych i wychowania �zycznego i przysposobienia wojskowego na polu wychowania �zycznego.

5/Zorganizowanie i rozpowszechnienie sportu”.

Budynek miał powstać w miejscu, w którym 12 sierpnia 1914 r. strzelcy Piłsudskiego zatrzymali się na ostatni krótki odpoczynek przed wkroczeniem do Kielc.

Już 28 stycznia 1933 r. zostało ono wpisane przez ówczesnego wojewodę kieleckiego Jerzego Pacior-kowskiego do wojewódzkiego rejestru stowarzyszeń i związków pod zaszczytnym numerem pierwszym. Pierwszym przewodniczącym stowarzyszenia został generał Juliusz Zulauf, dowódca 2 Dywizji Piechoty Legionów (od 1930 r.).

Statut Stowarzyszenia „Dom Wychowania Fizycznego i Przysposobienia Wojskowego im. Marszałka Józefa Piłsudskiego w Kielcach” (Archiwum Państwowe w Kielcach; UWK I, 3646, s. 9)

139

Z patriotycznych postaw zrodzony.

Świętokrzyskie nr 14 (18)

Decyzja o wpisie Stowarzyszenia „Dom Wycho-wania Fizycznego i Przysposobienia Wojskowego im. Marszałka Józefa Piłsudskiego w Kielcach” do wojewódzkiego rejestru stowarzyszeń i związków kieleckiego Urzędu Wojewódzkiego (Archiwum Państwowe w Kielcach; UWK I, 3646, s. 17).

Do stowarzyszenia przystąpiły osoby indywidualne oraz członkowie zbiorowi. Zespół przedstawiał się następująco:

„Założyciele Stowarzyszenia: • Jerzy Paciorkowski – Wojewoda Kielecki; • Generał Juliusz Zulauf – Dowódca 2 Dyw. Piechoty

Leg.; • Aleksander Bratkowski – Wice-Wojewoda Kielecki; • Wanda Paciorkowska; • Zo�a Zulaufowa; • Ppłk Jan Bigo – Dowódca 2 p.a.l. Leg.; • Ppłk Bolesław Ostrowski – Dowódca 4 p.p. Leg.; • Stanisław Porębalski – Starosta Kielecki; • Roman Cichocki – Prezydent m. Kielc; • Mjr Leopold Łopuszański; • Kpt. Marian Przyłuski; • Józef Siewiński – Naczelnik Wydziału Wojskowego

Urz. Wojew.;

• Dr Józef Bellert; • Kpt. Wacław Kotłowski;• Kpt. Jan Stachowski; • Kpt. Hubert Klemens; • Dr Marian Jaskólski;• Stanisław Kłoskowski; • Jan Szymański; • Jan Wojciechowski; • Gustaw Lang;

Jako członkowie wchodzą do Stowarzyszenia:Z urzędu:

1. Wojewoda Kielecki, 2. Komendant Garnizonu m.  Kielc, 3. D-ca 4-go pułku p. Leg., 4. D-ca 2 p. art. lek. Leg., 5. Starosta Kielecki, 6. Prezydent m. Kielc, 7. Komendant Placu, 8. Wojewódzki Inspektor P.W. i W.F. przy 2 D.P.Leg., 9. Powiatowy Komendant P.W. i W.F. przy 4 p.p.Leg., 10. Komendant Podokręgu Związku Strzeleckiego, 11. Przedstawiciel Urzędu Wojewódzkiego wyznaczony

przez Wojewodę Kieleckiego.Organizacje:

1. Wojewódzki komitet W.F. i P.W. w Kielcach, 2. Miejscowy komitet W.F. i P.W. w Kielcach,3. Wojewódzki Zarząd Federacji P.Z.O.O., 4. Okręg Związku Legionistów Polskich, 5. Koło Związku O�cerów Rezerwy, 6. Koło Związku Podoficerów Rezerwy, 7. Podokręg Związku Strzeleckiego, 8. Rodzina Wojskowa, 9. Okręg P.O.W., 10. Przysposobienie Wojskowe Kobiet do Obrony Kraju, 11. Wojewódzki Związek Pracy Obywatelskiej Kobiet, 12. Stowarzyszenie Rezerwistów b. wojskowych, 13. Wojewódzki Związek Inwali-dów Wojennych R.P., 14. Chorągiew Harcerska Męska i Żeńska w Kielcach”.

Stowarzyszenie działało błyska-wicznie – już 12 czerwca 1933 r. dzięki działaniom podejmowanym przez jego członków nastąpiło poświęcenie kamienia węgielnego i podpisanie aktu erekcyjnego (w 15-lecie 2. p.a.l. Leg.) – uroczy-

(Teczka arch. zakładowego WDK 010, A, 333, Materiały dot. Domu Wychowania Fizycznego i Przysposobienia Wojskowego im. Marszałka J. Piłsudskiego 1937, kart 56; przytoczone dane z kart 4, 8 i 9)

140

Z patriotycznych postaw zrodzony.

Świętokrzyskie nr 14 (18)

stość swoją obecnością zaszczycił profesor Ignacy Mościcki, Prezydent RP.

Projekt gmachu zamówiono u architekta Edgara Aleksandra Norwertha (1884–1950), wybitnego architekta, urbanisty i teoretyka architektury epoki modernizmu, profesora Politechniki Warszawskiej, autora projektu Centralnego Instytutu Wychowania Fizycznego na Bielanach w Warszawie.

Według opisu autora projektu z 27 lipca 1933 r. sporządzonego w Warszawie a zachowanego w Archi-wum Państwowym w Kielcach: „Gmach […] położony jest na placu ograniczonym ulicami 3-go Maja, nowo projektowaną ulicą prowadzącą na Stadion i placem rynkowym z frontem głównym i wejściem zwróconym na plac. W głębi terenu przewiduje się ogród, place tenisowe i gimnastyczne oraz basen pływacki. Sam budynek miał mieć […] objętości ok. 30000 metry sześcienne, teatr-kino na 800 osób, 30 pokoi dla organizacji wojskowych, salę gimnastyczną z rozbie-ralniami i natryskami oraz galerię na 160 osób, poza tym kasyno z salą balową i pokojami klubowymi oraz trzy świetlice żołnierskie. Każda z tych składowych części gmachu posiada osobne wejście niezależne

od głównego, wychodzącego na plac rynkowy, które daje dostęp centralny do wszystkich pomieszczeń gmachu. […] Wzdłuż ścian budynku przewiduje się chodniki z płyt betonowych, […] ułożonych na podłożu z piasku w krawężnikach betonowych wys. 30 cm z wkopaniem w ziemię na głębokości 18 cm […]. Parcela ma być ogrodzona siatką drucianą z drutu cynko-wego […] umocowaną w ramce z żelaza okrągłego. Ramka przymocowana do stojaków z rur gazowych 0.5 cm, na pod-murówce betonowej wys. 60 cm, z gałką drewnianą w górnej części rury. Wysokość ogro-dzenia 2 m. Bramy wjazdowe i furtki zależnie od potrzeb miejscowych”.

Gmach wzniesiono pod osobistym kierownictwem Norwertha. Robotami kierował technik Henryk Łaszczewski, a nadzór budowlany z ramienia województwa pełnił inż. Sta-nisław Klonowski. Wnętrza zaprojektował kielczanin, rzeźbiarz Leon Książyński (1874–1963), zaś łazienki i całą kanalizację zamówiono u Stanisława i Euzebiusza Stawińskich.

Inwestycja była realizowana w błyskawicznym tempie. Już w lipcu w miejscowej prasie znajdujemy następującą informację:

„Budowa gmachu P.W. i W.F. Kielce, P.A.T. Budowa domu P.W. i W.F. w Kiel-

cach, którego kamień węgielny został poświęcony w obecności Pana Prezydenta R. P., prowadzona jest w szybkim tempie. Po ukończeniu robót ziemnych przy fundamentach i założeniu fundamentów przystąpiono do wznoszenia zrębów i ścian wewnętrznych. […] ”.

„GK” nr 55, 27.07.1933, s. 2.

Budowa spotkała się z niebywałą o�arnością mieszkańców Kielc, regionu i całej Polski.

„O�ary na dom P.W. i W.F.Dzięki ofiarności społeczeństwa praca około

domu P.W. i W.F. żwawo postępuje naprzód. Komitet Budowy Domu otrzymał od Zakładów Wapienni-czych Zagajskiego 1 wagon wapna, od wapienników Kadzielnia 1 wapna, od Zakładów Ostrowieckich 2 wagony żelaza, od zakładów Starachowickich 1 wagon

Podpisy założycieli Stowarzyszenia „Dom Wychowania Fizycznego i Przysposobienia Wojskowego im. Marszałka Józefa Piłsudskiego w Kielcach” (Archiwum Państwowe w Kielcach; UWK I, 3646, s. 16)

141

Z patriotycznych postaw zrodzony.

Świętokrzyskie nr 14 (18)

żelaza, od kamieniołomów Snochowice 1000 mt2 żwiru, od cementowni Łazy 1 wagon cementu. O�ary te przyspieszyły znacznie szybkość prac i pozwoliły Komitetowi przeznaczone na zakup materiału fundusze zużyć na opłatę robocizny”.

„GK” nr 63, 10.09.1933, s. 2.

„Wieloczłonowy gmach składa się z kilku różnej wielkości prostopadłościanów. Modernistyczna architektura budynku i starannie dopracowane detale wskazują na jego publiczny charakter. W przypadku omawianej budowli modernizm nie jest secesją, bo stanowi odejście od historyzmu. Poszukuje prostoty i funkcjonalności.” – napisał Jerzy Fijałkowski.

Łączny oficjalny koszt inwestycji szacowano na ponad 3 miliony złotych. Powszechnie wymie-niano wyższe kwoty – aż do 9 milionów. Na kartce

pocztowej wysłanej z Kielc w lipcu 1937 r. przez niejakiego Władka do „ukochanej ZoÊi” czytamy m.in.: „Przesyłam Ci zdjęcie najwspanialszego budynku w Kielcach, który podobno kosztował tylko 7 mil. zł. Byłem tam w teatrze na sztuce Gdzie diabeł nie może temat bardzo poważny na wesoło. Wewnątrz same marmury”.

Dom WF i PW wzniesiono na części folwarku Psiarnia. Nieuregulowane sprawy spadkowe tego kawałka ziemi już podczas budowy spędzały sen z powiek licznej grupie kielczan zaangażowanej w trud prowadzenia tej inwestycji. Jerzy Jerzmanowski w W starych Kielcach w krótki i rzeczowy sposób tłumaczy cały problem – od jego historycznej genezy aż po szczęśliwe zakończenie: „W południowej stronie Kielc – w obrębie miasta – znajdował się

Budowa Domu Wychowania Fizycznego i Przysposobienia Wojskowego im. Marszałka Józefa Piłsudskiego w Kielcach – 1933 r. Trzeci z lewej: Michał Czarnecki; piąty z lewej w marynarce: inż. Bednarski; trzecia od prawej, w białej chustce: Józefa Orkisz. Fotogra�a pozyskana od p. Stefana Czarneckiego

142

Z patriotycznych postaw zrodzony.

Świętokrzyskie nr 14 (18)

folwark Psiarnia o obszarze około 50 ha, ciągnący się od terenu zza starego cmentarza i podnóża góry Kadzielni do ulicy Ogrodowej. Folwark od dziesiątków lat na-leżał do księcia Szachowskiego, Rosjanina, który po rewolucji październikowej już się w majątku nie pokazał – prawdopodobnie za-ginął. Nie było jednak na to praw-nego potwierdzenia, więc pieczę nad majątkiem roztaczał adwokat Grzegorzewski, kurator sądowy ustanowiony dla nieobecnego”. Inny kielecki adwokat, Rogoyski, odnalazł w Paryżu Aleksandra hr. Kellera (który pracował tam jako kelner) – spadkobiercę księcia Szachowskiego. I w ten sposób doszło do głośnej sprawy, która narażała plan budowy Domu WF i PW na niepowodzenie. Jak podaje dalej Jerzmanowski: „ […] Grzegorzewski był czło-wiekiem zasad i uparł się, iż spadkobiercą winien zostać skarb państwa, ponieważ Keller nie może dziedziczyć po obywatelu radzieckim, jeśli między Polską i ZSRR brak wzajemnej umowy o dziedziczeniu. Rozgorzał prawny bój, tyleż przewlekły, co trudnego

do przewidzenia wyniku. Rogoyski ustalił, że Keller posiadając paszport nansenowski (bezpaństwowca)

E. Zaremba, Nowe Kielce, w: Pamiętnik Koła Kielczan, 1936/37, s. 94–95.

Widok na front Domu WF i PW w Kielcach, wg pocztówki z lat 30-tych XX w. – Wydawnictwo „Ruch”. Ze zbiorów autora.

143

Z patriotycznych postaw zrodzony.

Świętokrzyskie nr 14 (18)

Widok na front Domu WF i PW w Kielcach, wg pocztówki z lat 30-tych XX w. – Wydawnictwo „Ruch”. Ze zbiorów autora.

ma prawo dziedziczenia, przeciwnik jednak je negował. […] Na koniec Rogoyski w imieniu swego mocodawcy Kellera zadeklarował darowiznę dla wojska terenu zajętego pod budowę Domu WF i PW”. W aktach sądowych znalazł się list marszałka Edwarda Rydza-Śmigłego popierający interes publiczny i państwowy. Ostatecznie 30 lipca 1937 r. Skarb Państwa nabył od hr. Kellera sporną nieruchomość za cenę 10 tys. złotych. [J. Jerzmanowski, W starych Kielcach, Kraków 1975, s. 145–146].

Wydaje się, że autor powyższego tekstu mocno nie doszacował kwoty odszkodowania dla Kellera. Miejscowa gazeta informowała w lipcu 1937 r.:

„Sprawozdanie prez. miasta w sprawie pożyczki z B.G.K.

W dniu 14 b. m. p. prezydent m. Kielc był w sprawach służbowych w Warszawie celem zaciągnięcia pożyczki w kwocie 142000 zł. w Banku Gospodarstwa Krajowego na zakup gruntów Folwarku Psiarnia. Pożyczkę tę udzielono. Ze względu jednak na niezbyt dogodne warunki miasto będzie starać się o jaknajrychlejsze spłacenie tejże pożyczki”.

„GK” 1937, nr 142, s. 2.

Sprawę praw do gruntów, na których powstawały inwestycje związane z Domem WF i PW, analizowano na obradach Rady Miasta w marcu 1937 r. W stosownej uchwale zapisano:

„1) Gmina miasta Kielc odstąpi odpowiedni obszar gruntu z Folwarku Psiarnia, który ustali

komisja R. M. w porozumieniu ze Stowarzyszeniem Domu WF i PW – wyłącznie na bezsporne cele związane z utworzeniem Ośrodka WF w Kielcach, za wyłączeniem w szczególności budownictwa względnie innego użytkowania odnośnych gruntów na cele prywatne.

2) W razie konieczności odstąpienia części tych gruntów przez Stowarzyszenie osobom trzecim, gmina miasta Kielc zastrzega sobie prawo pierwokupu w takiej cenie, w jakiej odnośna część gruntu została nabyta przez Stowarzyszenie […] ”.

„GK” 1937, nr 68, s. 3.

Dom WF i PW nie doczekał się całościowego i o�cjalnego otwarcia. Był oddawany do użytku etapami. Planowane początkowo na sierpień 1935 r. oddanie inwestycji przeciągnęło się o kilka miesięcy. Poświęcenie Domu WF i PW planowano na 24 czerwca 1935 r. w dniu 20. rocznicy powstania 4 p. p. Leg. – jednak w źródłach brak jest informacji o takim wydarzeniu (co mogło być spowodowane okresem żałoby po śmierci Józefa Piłsudskiego). Jako datę otwarcia obiektu podaje się 11 listopada 1935 r. i wskazuje na obecność na uroczystości marszałka Edwarda Rydza-Śmigłego. Aktualne badania wykluczają jednak możliwość przybycia do Kielc w tym dniu marszałka Rydza-Śmigłego, brak też jest informacji o o�cjalnym uroczystym otwarciu Domu WF i PW. Najpewniejszym więc wydaje się twierdzenie, że inauguracja pracy Domu WF i PW nastąpiła 22 listopada 1935 r.

144

Z patriotycznych postaw zrodzony.

Świętokrzyskie nr 14 (18)

Tak o planowanej inauguracji napisała 21 listopada 1935 r. miejscowa gazeta:

„Otwarcie Teatru w Gmachu PW. i WF.W dniu 22 b. m. o godzinie 8:15 rozpoczyna swą

pracę kulturalną nowy teatr w Kielcach, który mieści się w gmachu PW. i WF.

Na otwarcie nowej sceny w naszym mieście, wystawiona będzie sztuka w 3 aktach, Dariu-sza Nieodemiego „Cień” pod reżyserią Zbigniewa Ziembińskiego. Kierownikiem artystycznym jest p. Zygmunt Chmielewski.

Bilety są do nabycia w cukierni p. K. Smolińskiego lub tra�ce p. Gabrysiewicza. W dniu przedstawienia od godziny 16-ej w kasie Teatru”.

„GK” nr 320, s. 4.

Już następnego dnia – 22 listopada 1935 – odbyła się kolejna uroczystość:

„Syzyfowe prace. Przeróbka sceniczna w Teatrze im. Piłsudskiego

W sobotę w dniu 23 listopada odbędzie się w sali Teatru Domu PW. i WF. im. Józefa Piłsudskiego Wieczór Stefana Żeromskiego urządzony staraniem nauczycielstwa i uczniów gimnazjum Stefana Że-romskiego, na program którego złożą się: Przemó-wienie wstępne Dyrektora Henryka Kuc, następnie po złożeniu hołdu Żeromskiemu przez ucznia 8-ej klasy L. Kubskiego, wystawione będą w przeróbce scenicznej prof. Dr. J. Wrońskiego „Syzyfowe Prace”. Przedmowę do przedstawienia wygłosi uczeń 8-ej klasy Sz. Fleszler.

„Syzyfowe Prace” będą odegrane przez uczniów gimnazjum Żeromskiego. W czasie przerwy przygrywać

będzie orkiestra 4 p. p. Leg. pod batutą kapelmistrza por. M. Firka.

Bilety w cenie 50 gr. do 2 złotych są do nabycia w sekretariacie gimn. im. Żeromskiego, a w dzień przedstawienia od godziny 17-ej w kasie Teatru.

Będzie to tak ze wszechmiar interesujące przedsta-wienie, że sala Teatralna niewątpliwie będzie pełna”.

„GK” nr 321, s. 4.

„Na marginesie Dni Żeromskiego. Odczyt prof. d-ra Leona Pomirowskiego

Wstrzymując się od wygłoszenia sądu co do ko-nieczności oraz celowości przedsięwzięcia, jakim była budowa pałacu WF i PW w tak iście magnackiej skali – właśnie w dzisiejszych warunkach, stwierdzić w każdym razie można a nawet należy, że mieszcząca się w tymże gmachu sala teatralna, kładąc kres odczuwanemu silnie dotąd przez mieszkańców miasta brakowi, usprawiedliwia całkowicie swe powstanie, spełniając jak najlepiej swe przeznaczenie kulturalne.

Po przedstawieniu zespołu „Reduty” które było faktyczną inauguracją tego wspaniałego przybyt-ku sztuki, rozpoczął się cykl imprez w związku z uroczystym obchodem 10-tej rocznicy zgonu St. Żeromskiego. […] ”.

„GK” 331, 2 grudnia 1935, s. 4.

7 grudnia pojawiła się kolejna informacja:

„Uroczysta akademjaW dniu 7-ym b.m. o godzinie 8 wieczór w sali

Teatru PW i WF im. Marszałka Piłsudskiego, staraniem Zrzeszenia Rodzicielskiego przy Gimnazjum im. Stefana Żeromskiego oraz profesorów i uczniów tegoż gimnazjum odbędzie się uroczysta Akademja ku czci Żeromskiego.

Otwarcie Sali Lustrzanej – luty 1936 r. Dodatek do nr. „Ilustrowanego Kuryera Codziennego” z dn. 2 marca 1936 r., s. 2. Ze zbiorów autora

145

Z patriotycznych postaw zrodzony.

Świętokrzyskie nr 14 (18)

Program tej niezwykle interesującej akademji jest następujący: Słowo wstępne wygłosi prof. Jó-zef Wroński, następnie orkiestra 4 p. p. Leg. Pod kierownictwem kapelmistrza prof. M. Firka wykona „Żeleński w Tatrach”.

Na zakończenie grono amatorów z pośród to-warzystwa Kieleckiego odegra dramat w 3 aktach Żeromskiego p. t. „Ponad śnieg bielszym się stanę”. Opracowanie i kierownictwo spoczywa w rękach doświadczonego reżysera, artysty teatru miejskiego im. Juliusza Słowackiego w Krakowie p. T. Białkowskiego”.

„GK” nr 333, 7 grudnia 1935, s. 4.

Sala Gimnastyczna

„Inauguracja Sali gimnastycznej nastąpiła w grud-niu 1935 r. od uruchomienia gimnastyki dla pań i panów. Zajęcia prowadzone będą przez fachowe siły instruktorskie. Początek dla panów 7 grudnia a dla pań 9 grudnia”.

„GK” nr 325, 29 listopada 1935, s. 4.

Sala Lustrzana

„Sala Lustrzana została oddana do użytku pod koniec lutego 1936 r. Powstał w niej »Klub Spo-łeczny«. Otwarcia dokonano w obecności pp. woj. Dra Dziadosza, wicewoj. Bienieckiego, gen. Zulaufa. Poświęcenia dokonał ks. Płk. Cieśliński”.

Dodatek do nr. „Ilustrowanego Kuryera Codziennego” z dn. 2 marca 1936 r., s. 2.

Kino Domu W.F. i P.W. w Kielcach

Tak 10 marca 1937 r. w „Gazecie Kieleckiej” pisał anonimowy autor o początkach najnowocześniejszego kina w naszym mieście:

„Skuszony jaskrawym oświetleniem Domu WF i PW, postanowiłem wykorzystać swój dzisiejszy spacer na przeniknięcie zapowiadanej innowacji, mianowicie tworzącego się tam kina.

Mimo dobrej znajomości topogra�i tego przybytku Sztuki, Wiedzy, Rozrywki i Sportu, po kwadransie dopiero odszukałem ukryte drzwi boczne, które wreszcie ustąpiły pod naciskiem ręki, a w ciągu drugiego kwadransa Centra Mikro doprowadziła mnie, jak nić Ariadny, poprzez liczne schody, korytarze i sale do ukrytego zakamarka za kulisami, skąd rozległy się głuche uderzenia młotka i rozmowy. Zastaję p. kapitana Przyłuskiego w gronie jakiś tajemniczych ludzi, majstrujących przy różnego kształtu skrzyniach, z których raz po raz wydobywają się jakieś dziwne części maszyn, przypominających cokolwiek fotel dentystyczny, to znów maszynę drukarską, wreszcie dużą stację radiową.

Pechowe uwagi i wymiana zdań pracującej grupki nic mi nie mówią, – zbyt są fachowe.

Wykorzystuję więc i chwilę przerwy i proszę p. kapitana o krótkie wyjaśnienie: – co to jest? I jak stoi sprawa z zapowiedzianym kinem?

– Właśnie ma pan przed sobą nasz aparat kinowy, a w najbliższym czasie ujrzy pan – pierwszy obraz – odpowiada mój rozmówca.

Po raz pierwszy oglądam podobnie skomplikowany mechanizm.

Pierwsze, co się rzuca w oczy – to masywność aparatury i jej, że się tak wyrażę, rozłożystość w przestrzeni, a grube kable w solidnych niklowych pancerzach wymownie mówią, co za siła prądu wkrótce tu zagospodaruje.

Dowiaduję się, że siła prądu zakwali�kuje to nowe kino kieleckie do ekstra klasy europejskiej, sięga bowiem aż 150 voltów wówczas, gdy dotychczasowe nasze kina dysponują zaledwie 15–20 voltami, a naj-większe kina stolicy nie przekraczają siły 50 voltów.

Pytam zdziwiony, poco taka potworna siła?– Po to, że ona tylko daje możność ruszenia naszej

aparatury, ale zato selektywność jej usuwa najlżejsze szmery i trzaski szkodliwe, zaśmiecając fonetyczną stronę pracy słabych aparatur, zachowując jednocześnie najdelikatniejsze odgłosy, jak np. skrzypienie żwiru pod nogami, szelest sukni, szmer liści i t. p. związane z samą akcją, odbywającą się na ekranie.

– Selektywność i �nezja naszej aparatury przekracza nawet przyrodzone wymagania ludzkiego ucha, oddaje bowiem tony o częstotliwości powyżej 40.000 i poniżej 16 drgań na sekundę.

Reklamówka �lmu Pieśń Jej Matki – w wersji niemieckiej obraz nosił tytuł Das HoÍonzert z 1936 r.

146

Z patriotycznych postaw zrodzony.

Świętokrzyskie nr 14 (18)

Oglądałem z podziwem owo „gardło” aparatu, któremu by i Kiepura powinien pozazdrościć, bo cóż znaczy górne »C« wobec tych 40.000?

Wygląda zaiste imponująco – dwie olbrzymie konchy o rozmiarze przeciętnego kredensu, opatulone miękkimi zwojami �lcu, usuwającymi szmery spowodowane ewentualnymi drganiami ścianek rezonatora.

Każda koncha dwukanałowa dla wysokich i niskich tonów.

Stoi to monstrum tuż za ekranem, również do-stosowanym dwojako i do jaknajprecyzyjniejszego uchwycenia i odbicia szczegółów wzrokowych i do selektywnej przenikliwości dźwięku, co daje jakaś specjalna masa w rodzaju elastycznej porcelany.

Słowem całość przedstawia się tak imponująco i przekonywująco, że nie wymaga żadnej reklamy. Teraz tylko dawać dobre �lmy a oglądanie ich stanie się prawdziwa uczta duchową i dla znawców i dla laików”.

„GK” nr 69, 1937, s. 3.

Wyjątkowo nowatorskim rozwiązaniem była or-ganizacja funkcjonowania kina:

„Zarząd Kina PW. I WF. objął Związek AbsolwentówDowiadujemy się z o�cjalnych źródeł, iż kino

Domu PW. i WF. zostanie otwarte w dniu 13 marca 1937 r. Gospodarkę wewnętrzną kina Zarząd Domu powierzył Związkowi Absolwentów Szkół Średnich w Kielcach, który całą administrację, począwszy od rozprowadzających aż do kierownictwa, obsadzi swymi członkami absolwentami Szkół Średnich.

Kino obsłużone przez naszą dzielną – bezrobot-ną młodzież Kielecką, winno skupiać wszystkich mieszkańców m. Kielc, którzy za minimalną opłatą 25 gr. w luksusowym lokalu, zobaczą najlepsze �lmy polskie i zagraniczne.

Pamiętajmy o tem wszyscy, iż kupując bilet do Domu PW. I WF., popieramy własnych synów, którzy znajdą tam zatrudnienie, przyczyniamy się dalej do rozwoju wychowania �zycznego młodzieży kieleckiej, bezpłatnie korzystającej z kortów, pływalni, strzelnicy, Sali gimnastycznej.

Dom PW. i WF. jako ośrodek sportu, tężyzny �zycznej, spełni swe zadanie, przysporzy zdrowia swym obywatelom, jeżeli się stanie samowystarczalnym, a to osiągnąć może jedynie z dochodów własnego kina. Obowiązkiem każdego z nas jest poparcie akcji społecznej Stowarzyszenia Domu PW. i WF.”.

„GK” nr 72, 1937, s. 4.

„Otwarcie kina W.F. i P.W. W dniu 13 b.m. przy udziale Władz Wojewódzkich

i Wojskowych oraz Duchowieństwa odbyło się uroczyste otwarcie kina WF. i PW.

Przy wypełnionej po brzegi pięknej Sali teatralnej wyświetlono obraz »Pieśń Jej Matki« z Martą Egger. Dzięki wyjątkowo silnej i precyzyjnej aparaturze tak

strona wzrokowa jak i zwłaszcza akustyczna dała wyniki rewelacyjne. […] ”.

„GK” nr 75, 16 marca 1937, s. 3.

„Otwarcie kina W.F. i P.W. w KielcachEuropeizacja naszego miasta, do niedawna jeszcze

tak straszliwie prowincjonalnego, w ostatnich paru latach przybrała tempo niemal błyskawiczne niemal we wszystkich dziedzinach życia.

Po wysiłkach i inwestycjach mających na celu podniesienie poziomu gospodarki, higieny, sportu i wielu innych, przyszła kolej na prace w dziedzinie kultury-oświaty, sztuki i rozrywek.

Piękny gmach domu WF i PW, którego budowa wywołała w swoim czasie tyle hałasu, potwierdza obecnie z dniem każdym niemal coraz bardziej celowość swego powstania.

Wspaniałe bowiem jego wnętrze nie tylko jest siedzibą licznych wojskowo-społecznych organizacyj, ale jest najgodniejszym przybytkiem sztuk pięknych.

Dzięki inicjatywie Stowarzyszenia PW i WF sala teatralna została, w przerwach między przedstawie-niami teatralnymi, wykorzystana racjonalnie jako przybytek XI-tej Muzy.

Kielcom przybyło więc jeszcze jedno – 4-te już z rzędu – kino, najwspanialsze a jednocześnie najtańsze.

W ubiegłą sobotę 13 b. m. odbyła się miła premiera nowego kina, na którą Dyrekcja wybrała b. trafnie �lmy o niezwykłych walorach artystycznych.

Godna małżonka najszczęśliwszego króla tenorów [żona Jana Kiepury od 1936 r. – przyp. J.M.] urocza Marta Eggerth czarowała licznych widzów i słuchaczy przepięknym kunsztem i barwą swego głosu oraz wdziękiem swej urody w pełnym romantyzmu �lmie Pieśń jej matki.

Niespodzianką, jakiej dotąd nie widziały jeszcze Kielce, był niezwykle artystycznie wykonany w bar-wach naturalnych drugi �lm – preria holenderska.

Stwierdzić należy, że potężna, nieznana dotąd w Kielcach aparatura kina WF i PW, druga dopiero w Polsce i dziesiąta w Europie, składająca się z 2-ch aparatów, umożliwiających nadawanie �lmu bez przerwy – zdała swój egzamin bezkonkurencyjnie.

Uderzająca czystość tonu, pozwalająca słyszeć najsubtelniejsze dźwięki rozgrywającej się akcji, oraz niespotykana jasność obiektywu w połączeniu z dynamiką tonu przy największym z możliwych ekranów (5 m x 6 m) – stawiają nowe kino WF i PW w rzędzie najpiękniejszych w kraju. Uregulowanie dopływu prądu, przy nadal starannym doborze �lmów – gwarantuje temu nowemu, luksusowemu przybytkowi sztuki �lmowej niewątpliwie stuprocentową frekwencję naszej i przyjezdnej publiczności”.

„GK” 1937, nr 76, s. 3.

23 maja 1937 r. w ramach „Tygodnia dziecka” kino przeżyło wyjątkowe oblężenie. Tego dnia zorganizowano osiem bezpłatnych seansów �lmo-

147

Z patriotycznych postaw zrodzony.

Świętokrzyskie nr 14 (18)

wych, w których uczestniczyło blisko osiem tysięcy dzieci. Przed każdym seansem przemawiał prezes miejskiego Obywatelskiego Komitetu Pomocy dzieciom i Młodzieży ks. ppłk. Stanisław Cieśliński. [„GK” 1937, nr 134, s. 4].

Cieplarnia

W 1934 r. opracowano Projekt cieplarni przy domu WF i PW im. Marszałka Józefa Piłsudskiego. Wniosek został złożony przez kpt. Mariana Przyłuskiego 30 maja 1934 r., a zatwierdzono go już 1 czerwca. Według projektu miała być to wyjątkowa budowla ulokowana we wnętrzu pięknego ogrodu. Brak jest informacji, dlaczego ostatecznie została zrealizowana w okrojonej-skromnej formie. Mimo tego, przez pierwsze lata swojego funkcjonowania słynęła z hodowli pięknych i egzotycznych roślin – głównie kwiatowych.

Stadion

23 listopada 1937 r. odbyło się zamknięte posiedze-nie Rady Miejskiej Kielc. Jej głównym tematem była wypowiedź kpt. Mariana Przyłuskiego – administratora Domu WF i PW – zacytowana w stosownym raporcie przez magistrackiego urzędnika: „Siedzi tam w Radzie czterdziestu tumanów i radzą, o czym sami nie wiedzą, psim obowiązkiem jest magistratu urządzić boiska sportowe, ja nie mam ziemi skąd brać, więc zabierać będę na tereny sportowe”.

Przyłuski w końcowym okresie budowy Domu WF i PW brał potrzebną mu ziemię na dokończenie boisk sportowych z folwarku Psiarnia należącego do Zarządu Miejskiego, nie mając stosownej zgody i uzgodnień. Wspomniany wcześniej urzędnik 3 września 1937 r.

zabronił kapitanowi Przyłuskiemu dalszych działań i zaboru miejskiej własności, co kapitan skwitował jak wyżej. Słowa te wywołały istną burzę – poskarżono się komendantowi garnizonu, gen. Juliuszowi Zulau-fowi, ten poprosił kpt. Przyłuskiego o wyjaśnienia. Kapitan w swoim piśmie stwierdził, że: „Miałem nieostrożność powtórzyć opinię o większości tutejszej Rady Miejskiej”. Podczas tajnych obrad wystąpiło 31 urażonych radnych. Ostatecznie odrzucili wyjaśnienia Przyłuskiego i skierowali pismo do dowódcy 10 Okręgu Wojskowego. Gorące obrady zakończono koło godziny 2. w nocy.

Z. Moskwa, O kieleckich rajcach, oszustach i szpie-gach, Kielce 1999, s. 17–18.

Marian Franciszek Przyłuski (4 IV 1891 – 27 IX 1944) – mjr sł. st. piech., kmdt Placu Kielce. O�cer 4 Pułku Piechoty Legionowej w latach 30. XX w. W czasie kryzysu przysięgowego internowany wraz ze Stefanem Roweckim w obozie w Beniaminowie k. Zegrza. Poległ 27 września 1944 r. podczas pomyłkowego bombardowania alianckiego O±agu VI B Dössel na terenie Niemiec.

„Reprezentacyjne boisko piłki nożnej przy gmachu PW i WF w Kielcach

Przy gmachu PW i WF w Kielcach mieści się boisko piłki nożnej, które ze względu na swoje położenie i brak innych boisk ma być boiskiem reprezentacyjnym w Kielcach.

Boisko jest już wykończone, sezon sportowy w pełni, a jednak dużym nakładem pieniędzy zbudowane…, świeci pustkami. Po prostu brak amatorów.

Przy bliższym badaniu tej sprawy wyszły na jaw pewne usterki, świadczące przedewszystkiem o dużej ignorancji budujących boisko i nieznajomości przepisów w dziedzinie budowy tego typu placów sportowych.

Front projektowanej cieplarni wg planu z 1934 r. Akta miasta Kielc, sygn. 3391, z 1934 r., Archiwum Państwowe, Kielce

148

Z patriotycznych postaw zrodzony.

Świętokrzyskie nr 14 (18)

Oto zasadnicze a rzucające się w oczy każdego jako tako z tymi sprawami obznajmionego sportowca: 1) górna poprzeczka wystaje po obu stronach słupków pionowych, 2) auty na boisku zamiast wapnem, wytyczono orientacyjnymi krawężnikami (!)

Krawężniki, rzecz prosta, stanowią dla piłkarza duże niebezpieczeństwo. W tym wypadku ambicje budowniczych w kierunku upiększenia boiska nigdzie niespotykanemi krawężnikami nie liczyły się z rzeczą na pozór błahą, po prostu bezpieczeństwem życia piłkarza…

Niewątpliwie z uwagi niniejszego panowie powołani do tych spraw wyciągną należytą naukę i spowodują jak najprędzej usunięcie tych kardynalnych wad umożliwiając tym samym drużynom kieleckim korzystanie z boiska”.

„GK” nr 55, 14.07.1938, s. 4.

Wieża spadochronowa

W 1936 r. przy Domu WF i PW oddano do użytku wieżę-skocz-nię spadochronową o wysokości 20 metrów. Została wzniesiona przez Zarząd Główny Ligi Obrony Powietrznej i Przeciwgazowej. Podobnych obiektów w latach 1936–1938 wzniesiono kilkanaście w całej Polsce. Konstruktorem tych wież był inż. Jerzy Koziołek z Chorzowa.

Na szczycie wieży znajdowała się okrągła balustrada umożliwia-jąca skoki w dowolnym kierunku (zawsze od strony zawietrznej). Nad balustradą znajdował się niewiel-ki żuraw, do którego za pomocą bloczka umocowana była lina asekuracyjna. W środku wieży obok schodów znajdowała się rura, w której poruszał się ciężarek równoważący masę skoczka. Wa-runkiem dopuszczenia do skoków była waga do 80 kilogramów.

Korty tenisowe

Niemal w tym samym czasie co wieża spadochronowa i stadion bezpośrednio na zapleczu Domu WF i PW powstały nowoczesne korty tenisowe. Od samego po-czątku ich istnienia rozgrywano na nich ciekawe spotkania. Gra w tenisa szybko stała się modną formą spędzania czasu. Powstały nowe sekcje.

„Ze sportu tenisowego w KielcachMimo coraz lepszych warunków i z każdym dniem

wzrastającej liczby osób, uprawiających czynnie tenis w Kielcach, sport ten na tutejszym terenie chylił się właściwie ku upadkowi.

Przyczyny jedynie tego stanu znali wtajemniczeni, którzy z radością powitali zorganizowanie Sekcji Tenisowej Klubu Urzędników dającej gwarancje pomyślnego rozwoju tego sportu w Kielcach.

Wieża spadochronowa. W tle gmach Domu WF i PW. Fotogra�a ze zbiorów p. Janusza Siwka

149

Z patriotycznych postaw zrodzony.

Świętokrzyskie nr 14 (18)

W parę zaledwie dni po zorganizowaniu wymienionej sekcji oraz wynajęciu kortów, zaproszono silną drużynę tenisową z Ostrowca.

Rozegrane w ub. niedzielę 25 b.m. na kortach przy Domu WF i PW zawody towarzyskie przyniosły od wielu już lat pracującej sekcji tenisowej K.S.Z.S. – Ostrowiec zaledwie wynik remisowy w stosunku 4:4. […]

Wynik remisowy dla naszych zawodników powinien być zachętą do dalszej usilnej pracy, aby już zawody rewanżowe w Ostrowcu, przewidziane na połowę sierpnia, przyniosły zasłużony sukces młodej sekcji. Przy pilnym treningu, pod okiem doskonałego fachowca, p. Rohra, znanego świetnego wyjazdowca austriackiego, trenującego naszą narciarską drużynę w Zakopanym, a w okresie letnim przebywającego w Kielcach, powinni nasi zawodnicy, dojść do należytej formy, która im przyniesie jeszcze w bieżącym sezonie niejeden sukces. […] ”.

„GK” nr 145, 1 sierpnia 1937, s. 4.

Wspaniałe i unikatowe dzieło

Komitet Budowy Domu Wychowania Fizycznego i Przysposobienia Wojskowego im. Marszałka Józefa Piłsudskiego w Kielcach skierował przed 1935 r. do Stanisława Kaczor-Batowskiego (1866–1946), lwowskiego malarza, ilustratora i pedagoga, zamó-wienie na wykonanie reprezentacyjnego tryptyku, zatytułowanego Wejście strzelców do Kielc w 1914 r., upamiętniającego czyn niepodległościowy Piłsudskiego i Legionów.

Dzieło stanowiło najważniejszy element wystroju Domu WF i PW w Kielcach do września 1939 r., wisiało w Sali Kominkowej na ścianie przylegającej do holu górnego. Obecnie prezentowane jest w sank-tuarium Marszałka Józefa Piłsudskiego w Muzeum Narodowym w Kielcach. Oryginalne są części 2. i 3.,

oglądać także można kopię części 1., wykonaną przez Krzysztofa Jackowskiego na podstawie oryginału znajdującego się w zbiorach Muzeum Oręża Polskiego w Kołobrzegu. Części tryptyku od lewej: 1. Potyczka na ulicach Kielc (12 VIII), 2. Wejście strzelców do Kielc (12 VIII), 3. Potyczka w folwarku Czarnów (13 VIII).

Korty tenisowe przy Domu WF i PW w 1939 r. Fragment fotogra�i ze zbiorów Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej im. W. Gombrowicza w Kielcach

„Radostowa” 1938 nr 7-8 ze zbiorów WBP

150

Z patriotycznych postaw zrodzony.

Świętokrzyskie nr 14 (18)

W sanktuarium znajduje się również szkic tryptyku Wejście strzelców do Kielc w 1914 r.

Podziemia – system wentylacji.

Pierwsza klimatyzacja w Polsce?

Nowatorski i unikatowy w skali europejskiej system wentylacyjny działał sprawnie do początków lat 60. XX w. Urządzenie składa się z szeregu korytarzy i pomieszczeń o długości kilkuset metrów (o różnym przeznaczeniu) znajdujących się na poziomie podziemia. Początek systemu stanowi trzypiętrowa czerpnia powietrza wybudowana obok Sali Widowiskowej. Czerpnia umiejscowiona w narożu budynku to komora w kształcie prostopadłościanu z dużymi oknami, w których umieszczone są metalowe poziome żaluzje.

Stąd zasysane powietrze przemieszczało się koryta-

rzem biegnącym wzdłuż Sali Widowiskowej do ściany frontowej Domu WF i PW. Tu zakręcało pod kątem prostym i biegło dalej pod schodami, aż do wejścia głównego. W około 2/3 jego długości zainstalowane są tu wielkie trójczłonowe metalowe drzwi, tzw. kurtyna, którą reguluje się przepływ powietrza.

Drzwi służące do regulowania ilości przepływającego powietrza. Fot. Agnieszka Markiton

Czerpnia. Fot. Agnieszka Markiton

151

Z patriotycznych postaw zrodzony.

Świętokrzyskie nr 14 (18)

Korytarz pod niewielkim kątem wpada do du-żego pomieszczenia (które w całości wystaje poza budynek główny). Pomieszczenie to pełniło funkcję basenu, w którym osiadały pyły zawarte w powietrzu. Dalej powietrze przechodziło przez ścianę, w której znajdowały się �ltry powietrza umiejscowione w kilkudziesięciu szu±adach. Dwa kolejne pomieszczenia pełniły funkcję nawilżania oraz chłodzenia lub ogrzewania powietrza. W po-mieszczeniach tych zainstalowane są pionowe rury z grzybkami natryskowymi, połączone z kotłownią technologiczną dostarczającą, w zależności od pory roku i potrzeb, gorącą lub zimną wodę. Ostat-nie w tym ciągu pomieszczenie to serce całego systemu – tak zwana silnikownia. Znajdują się

tu trzy ciągi wentylacyjne napędzane potężnymi silnikami elektrycznymi. O poziomie technicznym zainstalowanego tu systemu wentylacyjnego niech świadczą wykonawcy całości urządzenia. Silniki zostały wyprodukowane w Fabryce Silników i Aparatów Elektrycznych Polskich Zakładów Skoda SA działającej w Warszawie od 1927 r. Wentylatory wytworzyła Spółka Akcyjna Fabryki Wentylatorów Stanisława Waberskiego w Warszawie a urządzenia elektryczne dostarczyła Fabryka Aparatów Elektrycznych Kazimierza Szpotańskiego i Spółki – działająca od 1918 r. [Kazimierz Tadeusz Szpotański (1887–1966) – polski inżynier elektryk, pionier przemysłu aparatów elektrycznych. Szpo-tański mówił, że produkcja w jego fabryce musi odpowiadać systemowi IEEN: jakości, ekonomii, estetyce i nowoczesności – przyp. J.M.]. Z silnikowni powietrze, mniejszymi kanałami, tłoczone było do sal i pomieszczeń. Wymiana powietrza w Sali Widowiskowej trwała około 15 minut.

Kamieniarka Domu WF i PW

Tekst na podstawie opisu kieleckiego geologa Jerzego Fijałkowskiego (1932–2011):

Wejście główne wiedzie od północy przez arkadową loggię w hol dolny. Dalej szerokie schody rozwidlone na kształt litery V prowadzą dwoma traktami do holu górnego i ciągu reprezentacyjnych pomieszczeń na piętrze (Sali Kominkowej – Rycerskiej i Lustrzanej – Balowej oraz Restauracyjnej).

Hol ma wykładzinę marmurową w różnych ga-tunkach. Użyto tu wapieni twardych wielobarwnych,

Silniki marki Skoda i wentylatory z wytwórni Waberskiego – serce urządzenia. Fot. Agnieszka Markiton

Urządzenia elektryczne z �rmy Kazimierza Szpotańskiego. Fot. Agnieszka Markiton

152

Z patriotycznych postaw zrodzony.

Świętokrzyskie nr 14 (18)

przyjmujących poler, oraz alabastru. Konstrukcję podtrzymują kolumny znajdujące się w holu parteru

i piętra. Filary wsparte na konsolach podkreślają osiowość i opinają narożniki ryzalitu.

Hol dolny. Fot. Agnieszka Markiton

KominekSchody główne

153

Z patriotycznych postaw zrodzony.

Świętokrzyskie nr 14 (18)

Posadzka w przedsionku i holu na parterze złożona jest z wielobarwnych kompozycji, do wykonania których użyto marmuru „bolechowice”, „szewce”, „dębnik”, „morawica”, „biała marianna” i czerwona „muhra” albańska oraz sjenit dolnośląski (granodioryt i monzodioryt). Okładziny kolumn podtrzymujące strop holu dolnego wykonano z marmuru „bolechowickiego”, a czworoboczne kolumny przy schodach pokryto okładziną z czerwonego marmuru importowanego prawdopodobnie z Bułgarii.

W holu górnym kolumny wbudowane w ścianę

wykonane są z alabastru, prawdopodobnie pocho-

dzącego z Turcji. Tarcze heraldyczne nad drzwiami zrobione są z tego samego kamienia.

W Sali Kominkowej odrzwia wykonane są z mar-muru czarnego biało żyłkowanego „anna”, a gzymsy – z alabastru. Ściany pokryte są wykładziną stworzoną z różnych marmurów ułożonych w wielobarwne motywy geometryczne. W konstrukcji kominka, który jest atrapą, oprócz marmurów wykorzystany został alabaster. W konstrukcji tej dominują marmury chęcińskie z „różanką” i krakowski „dębnik”.

W Sali Lustrzanej obramienia drzwi wykonane są z kompozycji marmuru „szewce” i „zygmuntówka”. Filary – z alabastru „ruinowego”. Do obramienia okien

Sala Kominkowa. Fot. Agnieszka Markiton.

Sala Lustrzana. Fot. Robert Kaleta

154

Z patriotycznych postaw zrodzony.

Świętokrzyskie nr 14 (18)

wykorzystano marmur „szewce”. Gzyms pod su�tem stworzono z alabastru, a przyziemia – z marmuru „bolechowickiego”.

Filar klatki schodowej w narożniku południowo--wschodnim wykonany jest z „szewców”, a obramienia drzwi i kolumny – z alabastru biało-czarnego. Schody i parapety – z marmuru „bolechowickiego”. W ostatnim czasie z marmurów kieleckich wykonano podłogi na dwóch piętrach korytarzy w części biurowej budynku – wzorując się na kolorystyce przedwojennej. Elementy marmurowe uzupełniono także w holu dolnym.

Z zewnątrz front gmachu do wysokości piętra okryty jest okładziną z jasnego piaskowca. Okładzina zewnętrznej elewacji wykonana jest z jasnego kremowego piaskowca szydłowieckiego. Schody głównego wejścia zrobiono z importowanego granitu.

Zjednoczenie �latelistów polskich

W Domu WF i PW w dniach 28–29.06.1936 odbył się Zjazd Związku Stowarzyszeń Filatelistycznych w Polsce jednoczący �latelistów polskich w jedną organizację.

O tym wydarzeniu tak pisała „Gazeta Kielecka”:

„Pierwszy Ogólnopolski Zjazd Filatelistyczny w Kielcach

W czasach ostatnich jesteśmy coraz częściej świadkami wzrastania prestiżu Kielc, jako miasta, na terenie którego raz po raz zachodzą wydarzenia lub zostają organizowane imprezy o większym znaczeniu.

Mamy dziś do zanotowania nowy fakt, który niewątpliwie napełni serca obywateli naszego miasta regionalną dumą.

Oto w dniach 28 i 29 b. m. przybędą do Kielc najwybitniejsi �lateliści z całej Polski na I-szy Ogólnopolski Walny Zjazd Związku Stowarzyszeń Filatelistów w Polsce.

Program Zjazdu przewiduje w niedzielę dn. 28 bm. o godz. 11-tej otwarcie Zjazdu i rozpoczęcie obrad w świetlicy Domu WF i PW im. Marsz. Józefa Piłsudskiego, o godz. 15-tej – wycieczkę uczestników Zjazdu w Góry Świętokrzyskie. W poniedziałek dn. 29 b.m. o godz. 9 m, 30 w świetlicy Domu WF i PW zostaną wygłoszone referaty najwybitniejszych znawców zagadnień �latelistycznych na temat �latelistyki polskiej, poczem nastąpi ciąg dalszy obrad Zjazdu; o godz. 14-tej – wspólny obiad w restauracji „Bristol”; o godz. 16-tej – zwiedzanie Kielc i najbliższej okolicy przy łaskawym współudziale przedstawiciela kieleckiego Okręgu Polsk. Tow. Krajoznawczego, poczem nastąpi rozwiązanie Zjazdu.

Zarząd Stowarzyszenia będzie mile widział gości, interesujących się �latelistyką – na referatach (poniedziałek 29 b.m. godz. 9 m. 30) w Świetlicy Domu WF i PW”.

„GK” 1936, nr 174, s. 4.

Wystawa Świętokrzyska

Wystawa Świętokrzyska została zorganizowana przez Polskie Towarzystwo Krajoznawcze w dziesiątą rocznicę śmierci Stefana Żeromskiego i w trzydziestą rocznicę działalności Towarzystwa (1906–1936). Odbyła się w dn. 9.05. – 21.06.1936 r.

Sztandar dla 2 PAL Leg

16 października 1937 r., podczas uroczystości poświecenia i wręczenia sztandaru 2 PAL Leg., na którą m.in. przybyli: marszałek Edward Śmigły--Rydz i biskup polowy WP Józef Gawlina, od strony wschodniej Domu WF i PW miała miejsce uroczysta de�lada wojskowa.

Pomnik Czynu Legionowego –

kielecka „Czwórka”

Na skwerze przed gmachem w 1938 r. odsłonięto pomnik Czynu Legionowego. Rzeźbiarz – legionista profesor Jan Raszka – nie zdążył wykonać odlewu w brązie i na marmurowym cokole stanął tylko patynowany model gipsowy. W 1939 r. Niemcy zniszczyli pomnik. Po wielu latach został odtworzony od podstaw i odsłonięty w 1991 r.

W sierpniu 1939 roku Zarząd Domu WF i PW postanowił przekazać placówkę Ministerstwu Sił Zbrojnych. Wybuch wojny pokrzyżował wszelkie plany.

Ostatnie dni wolności

W książce Smarkate wojsko Zdzisław Pauli tak opisał końcowe dni sierpnia i pierwsze września 1939 r., które w jego przypadku miały związek z Domem WF i PW: „Sielankę zakończył Ciba, który pod koniec sierpnia tych smarkatych swoich żołnierzy zmobilizował i skoncentrował w gmachu WF i PW, to jest w tym wielkim na owe czasy, zespole budynków u zbiegu Krakowskiej, czyli Alei Legionów i 3 Maja, jak wtedy mówiliśmy – na Krakowskiej Rogatce, albo koło Karsza. Olbrzymia sala gimnastyczna wypełniona była teraz leżącymi na podłodze chłopcami w moim mniej więcej wieku. Każdy był w drelichu i miał ze sobą szynel. Ciba powyznaczał drużynowych, ci powyznaczali swoich zastępców i sekcyjnych. Na śniadanie, obiad i na kolację szliśmy właśnie takimi sekcjami do domów. Ale często robiono wy-jątki, mieszano sekcje, bo trudno było ustalić limit potrzebnego na posiłek czasu wolnego, ze względu na to, że mieszkaliśmy w różnych częściach miasta. […] Pogoda była ładna, więc w naszych nowych »koszarach« graliśmy w nożną na boisku PW i WF, a także skakaliśmy z wieży spadochronowej, stojącej

155

Z patriotycznych postaw zrodzony.

Świętokrzyskie nr 14 (18)

w samym rogu placu od strony cmentarza. Korty tenisowe okupowali jacyś panowie w cywilu. […]

Ja pozostawiłem cały fraucymer sąsiadek i mamę swojemu losowi, wziąłem manlichera i pobiegłem do PW i WF. I to naprawdę biegiem. Od mamy dostałem podkówkę z bilonem i osobno błękitną Emilię Plater, czyli banknot 20 złotowy. Miałem teraz na sobie swój obszerny harcerski chlebak, wypchany prowiantem, miałem sweter wełniany, koszule zapasową, zapasowe majtki, nici i igły, przybory do pisania, mój �ński nóż

z czarna rączką, kupiony przed miesiącem w Wilnie… Na szyi obok krzyżyka i szkaplerza dyndał mój harcerski kompas. […] W miejscu koncentracji leżeliśmy teraz już na skrawku trawy oddzielającym gmach PW i WF od jego płotu. Tego oddzielającego go od pastwisk, na których obecnie stoją domy, są piękne ulice”. [Z. Pauli, Smarkate wojsko, Kielce 2009, s. 13 i 18].

Czas wojny

W budynku byłego Domu WF i PW od września 1939 r. do końca wojny działała placówka tzw. Soldatenheimu, z której korzystały stacjonujące w Kielcach wojska Wehrmachtu. W końcowym okresie wojny, podczas odwrotu wojsk niemieckich, na krót-ki czas w pomieszczeniach zorganizowano punkt szpitalny. Niemcy nie dokonali większych zniszczeń budynku. Był dla nich doskonałym i nowoczesnym miejscem wypoczynku. Przez cały czas pracowało kino – głównie jako narzędzie propagandy, kuchnia i stołówka w ramach kasyna.

We wrześniu 1940 r. w Domu WF i PW zapalił się w kotłowni opał zgromadzony przez Niemców do ogrzania gmachu podczas nadchodzącej zimy. Jak wspominał strażak Kazimierz Nowak – uczestnik akcji gaśniczej: „Temperatura była bardzo wysoka. Strażak polewający palący się węgiel nie mógł wytrzymać dłużej jak 5 minut. Żydzi zatrudnieni przy wyrzucaniu palącego się węgla zmieniali się co chwilę, a pot oblewał ich ciała. Obawiano się, że budynek może wybuchnąć ze względu na duże stężenie gazów palnych”. [K. Janicki, T. Nowak, Kielecka straż pożarna w latach 1939–2013, Kielce 2013, s. 36–37].

„Czwórka” Jana Raszki. Fot. ze zb. autora

Budynek w czasie II wojny światowej. Fot ze zb. Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej im. W. Hombrowicza w Kielcach

156 Świętokrzyskie nr 14 (18)

Paweł Grzesik

Legiony Polskie 1914-2014 – wystawa czasowa w Muzeum Narodowym w Kielcach

E kspozycja, przygotowana z okazji 100. rocznicy wybuchu I wojny światowej i czynu niepod-

ległościowego Polaków, przedstawia muzealia związane z historią Legionów Polskich. W prostym, żołnierskim tytule, rok 2014 pojawia się z dwóch powodów – akcentuje okrągłą rocznicę od rozpoczęcia kon±iktu, który podzielił zaborców i przyniósł Polsce wolność, ale również podkreśla tradycję legionową, kontynuowaną do chwili obecnej. Widomym jej przykładem są coroczne Marsze Szlakiem I Kompanii Kadrowej. Wystawa jest udostępniona w oddziale Muzeum Narodowego w Kielcach - Pałac Biskupów Krakowskich, w historycznej przestrzeni siedziby sztabu i kwatery głównej komendanta Józefa Piłsudskiego z roku 1914. Została oparta na zbiorach Muzeum Narodowego w Kielcach, Muzeum Historycznego Miasta Krakowa, Muzeum Narodowego w Krakowie oraz Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie.

W pokoju adiutanta Piłsudskiego, Michała Fuk-siewicza, znajdują się muzealia z okresu Wielkiej Wojny. Warto zwrócić uwagę na obiekty pokazywane w Muzeum Narodowym w Kielcach po raz pierwszy.

Należą do nich tarcze Legionów Polskich. Badacze doszukują się ich genezy w średniowiecznej opowieści o „pniu w żelazie”1. Traktuje ona o austriackim czeladniku ślusarskim, który z pomocą sił nieczystych skonstruował tak wyjątkową żelazną obejmę drzewa, że nikt nie potrafił jej otworzyć. Cech ślusarzy w Wiedniu prosił swoich członków, by odmawiali modlitwę za nieszczęśnika, a następnie wbijali w pień tego drzewa żelazny gwóźdź. Efekt przedsięwzięcia do dziś oglądają turyści na Stock-im-Eisen-Platz (Plac Pnia w Żelazie) w centrum austriackiej stolicy. Tak legenda splata się z rzeczywistością, natomiast faktem jest, że podczas I wojny ustawiano w Wiedniu drewniane figury rycerzy w zbrojach i wbijano w nie żelazne gwoździe, wykupione uprzednio przez o�arnych obywateli. Zebrane kwoty przekazywano rodzinom poległych żołnierzy lub inwalidom. Z czasem zaczęto fundować kolumny i tarcze, charytatywna idea pozostała bez zmian. Austriacy wprowadzili ją również w Galicji, a społeczeństwo polskie znalazło własny cel – zbierania funduszy dla rannych legionistów oraz wdów i sierot po poległych. W pierwszą rocznicę powstania Naczelnego Komitetu Narodowego (NKN) - 16 sierpnia 1915 r. - ufundowano w Krakowie Kolumnę Legionów. Stanęła na krakowskim Rynku Głównym. Każdy mógł wykupić pamiątkowy gwóźdź, który następnie uroczyście wbijano w kolumnę. Większość miast, z powodów �nansowych, podjęła tę inicjatywę w skromniejszej formie – fundowania tarcz Legionów. Gwoździe miały różne kształty i formy, od zwykłych żelaznych ćwieków, po ozdobne - pozłacane i posrebrzane. Na tych najdroższych grawerowano dodatkowo nazwisko o�arodawcy. Zebrane fundusze należało umieszczać na książeczce miejscowej Kasy Oszczędności, a następnie przesyłać do Krakowa, gdzie dalej przekazywano je potrzebu-jącym. Obowiązek ten spadał na miasta, które fundo-wały tarcze. Dotyczyło to również a�szów i kwitów, jakie wydawano w związku z tymi uroczystościami. Zalecenia w zakresie wizerunku tarcz także były ściśle określone – obiekty miały być wykonywane w miarę możliwości z drzewa lipowego, przedstawiać orła legionowego, nazwę i herb miejscowości oraz zawierać miejsce na gwoździe, których kompozycja stanowiła istotny element wystroju. Nie zawsze jednak stosowano się dokładnie do wymagań. Niektóre z tarcz – na przykład Starego Sambora – nie posiadają 1 M. Opałek, Tarcze Legionów 1914-1917, Kraków 1917, s. 7

Fragment wystawy - Model Pomnika Czynu Legionowego w Kielcach. Fot. Małgorzata Stępnik

157

Legiony Polskie 1914-2014

Świętokrzyskie nr 14 (18)

orła legionowego. Projekty były zatwierdzane przez Komisję Artystyczną, powołaną przy Departamencie Organizacyjnym NKN. W jej skład wchodzili: inżynier Eugeniusz Tor, architekt Franciszek Mączyński oraz artysta malarz Kazimierz Witkiewicz.

Większość tarcz odznaczała się wysokimi war-tościami artystycznymi. Na wystawie prezentujemy cztery z nich, ufundowane w 1916 r. przez Tarnobrzeg, Sambor, Ziemię Niską oraz Suchą. Pochodzą ze zbiorów Muzeum Historycznego Miasta Krakowa. Pierwszą z wymienionych zaprojektował Kazimierz Witkiewicz, a wykonał Józef Stręk w Krakowie. Odznacza się herbem Leliwa oraz ciekawą kompozycją złoconych i posrebrzanych gwoździ z wygrawerowanymi nazwi-skami darczyńców. Wnikliwy obserwator z pewnością odnajdzie wśród nich, w górnej części, jeden szczególny – ufundowany przez brygadiera Józefa Piłsudskiego. Samborska tarcza została wykonana również przez Stręka w Krakowie, tym razem na podstawie projektu znanego architekta Karola Stryjeńskiego. Wyróżnia się herbem miasta, kwadratowym kształtem i wyjąt-kowym zawieszeniem - na jednym z rogów. Widoczne są dwie ramy – sosnowa, w kolorze amarantowym, oraz lipowa o barwie granatowej. Pamiątkowe gwoździe tworzą napis: LEGIONOM POLSKIM. Tarcza Ziemi Niskiej imponuje kształtem, stonowaną kolorystyką i artystyczną kompozycją. Eksponuje herby Ulanowa i Rudnika (jedna tarcza herbowa jest pusta – prawdopodobnie miał znajdować się na niej herb Niska) oraz gwoździe fundowane przez okoliczne miejscowości. Zaprojektował ją inż. Bohdan Krause z Niska, wykonał Józef Kopytowski w Ulanowie. Suska tarcza, podobnie jak jej odpowiednik z Tarnobrzega, powstała w Krakowie i jest również wspólnym dziełem Witkiewicza i Stręka. Harmonijna, ciekawie rozplanowana, z centralnie umieszczonym herbem Starykoń, stanowi ozdobę tej części wystawy.

Na marginesie opisu ekspozycji można poświęcić kilka słów tarczy legionowej z Kielc. „Ziemia Kielecka” z 18 grudnia 1915 r. podawała następującą informację: CIVITAS KIELCENSIS! W dniu 19-ym i 20 grudnia mamy możliwość wzięcia udziału w uroczystości tworzenia Tarczy Legionowej, Tarczy miasta Kielc. Tarcza owa, o szkarłatnem tle, jest 6 stóp wysoka i widnieje na niej odwieczne godło naszego kraju – orzeł królewski i odblask dawnej potęgi – Korona Jagiellońska. Tarcza owa, nabita gwoźdźmi stanowić będzie wymowny i niezwykły pomnik chwili obecnie przeżywanych – i dla późniejszych pokoleń świadectwem będzie nieskruszonem, iż i Civitas Kielcensis miało chwile święte, w których czciło jawnie i szczerze swych bohaterów, niosących w tornistrze Polskę, kiedy rozumiało duchową łączność Samosierry i Grochowa z Rokitną, Nocy Listopadowej z Dniem 6-ym Sierpnia, a moc poświęcenia Kryjaków z 63 roku stawiało na równi z bezkresem o�ary Legionów Polskich. Wzywamy

wszystkich. I do tych zwracamy się, którzy wierząc w niepodległość Polski, staną zawsze do apelu, nie potrzebując wezwań ni uroczystej pompy – Was nie zabraknie w wielkiej chwili fundowania owego pomnika, Wy skrzętną dłonią, spracowaną na cichej służbie Ojczyzny, wzniesiecie wszakże młot, by wbić gwoźdź na pamięć wielkich dni i jasnej jutrzni (…) Uczcijmy dziś pamięć i czyn synów naszego grodu; wystawieniem i ufundowaniem owej Tarczy Legionów. Niech przy wbijaniu gwoździ nie zabraknie nikogo – niech wszystkie stany, jak przy dawnem uroczystem zapalaniu świec Roratnych, przyjdą do tarczy, by wbiciem gwoździ i drobnym datkiem dać świadectwo, iż choć na jeden moment potra�my stanąć powyżej waśni partyjnych i orientacyjnych, iż cenną nam wszystkim i drogą jest tradycja – krwawa legenda o Żołnierzu Polskim.

Tarcza była wystawiona 19 i 20 grudnia w sali Towarzystwa Muzycznego od godz. 16 do 212. Gazeta donosiła ponownie 1 stycznia 1916 r., że od 18 do 21 grudnia wbito 563 pamiątkowe gwoździe (209 białych po 50 halerzy, 34 żelaznych po 1 koronie, 310 drobnych po 30 i 40 halerzy i 10 mosiężnych w cenie 50 halerzy). Ogólny dochód wyniósł 177 ko-ron i 60 halerzy. Informowano również, że tarczę umieszczono w lokalu Biblioteki Publicznej - w domu Antoniego Suligi przy ul. Wesołej (obecnie numer 25), gdzie odbywało się wbijanie gwoździ w godzinach pracy Biblioteki: 10-12, 15-193. Instytucją kierowała wówczas Stanisława Massalska4. W charytatywnej akcji wziął udział kielecki pedagog i krajoznawca Edmund Massalski, który otrzymał stosowne potwierdzenia 2 „Ziemia Kielecka” Nr 9, Kielce 1915, s. 5; Świętokrzyska Biblioteka Cyfrowa www.sbc.wbp.kielce.pl3 „Ziemia Kielecka” Nr 1, Kielce 1916, s. 8; Świętokrzyska Biblioteka Cyfrowa www.sbc.wbp.kielce.pl4 L. Kowalczyk-Mroczkowska, Towarzystwo Biblioteki Publicznej w Kielcach (1909-1948), Kielce 1984, s. 7

Kwit poświadczający zakup gwoździ do tarczy Legionów Ze zb. WAP w Kielcach

158

Legiony Polskie 1914-2014

Świętokrzyskie nr 14 (18)

wsparcia funduszu5. Jeden z trzech kwitów prezentuje ilustracja. Warto zwrócić uwagę na godło w nagłówku. Prawdopodobnie przedstawia orła, który znajdował się na tarczy. Regulamin Komisji Artystycznej zalecał bowiem, by o�arodawcom wręczać kwity z ryciną przedstawiającą wizerunek tarczy6. Uroczystość wbijania gwoździ odbyła się w Kielcach również w 2.  rocznicę wymarszu I Kompanii Kadrowej z Krakowa - 6 sierpnia 1916 r.7

Z przytoczonych relacji wynika, że tarcza kielecka powstała w końcu 1915 r. Była pierwszą w Królestwie Polskim8. Trudno natomiast dokładnie stwierdzić z ja-kiego powodu źródła archiwalne, pochodzące z NKN, wymieniają tarcze miast Galicji, Śląska Cieszyńskiego i Królestwa, ale nie wspominają o kieleckiej9. Nie 5 Archiwum Państwowe w Kielcach, Zbiór Edmunda Massalskiego, 21/664, sygn. 29, k. 10-126 W. Milewska, M. Zientara, Sztuka Legionów Polskich i jej twórcy 1914-1918, Kraków 1999, s. 3397 J. Główka, Niepodległość inspiracją artystów w: „Świętokrzyskie” Nr 6 (10), Kielce 2011, s. 298 U. Oettingen, Legionowe tarcze w: „Spotkania z Zabytkami” Nr 10, Warszawa 2000, s. 349 Dokumentacja w zasobach Archiwum Państwowego w Krakowie dotyczy tarcz i kolumn ufundowanych przez 77 miejscowości i regionów: Andrychów, Biała, Bochnia, Brzesko, Brzezinka, Brzozów, Chrzanów, Czerniowce, Dąbrowa Tarnowska, Dębica, Dolina, Drohobycz, Dubiecko, Gorlice, Gródek Jagielloński, Grybów, Jarosław, Jasło, Jaworów, Jedlicze, Jordanów, Kałusz, Kęty, Kolbuszowa, Kraków, Krosno, Krynica, Krzeszowice, Limanowa, Lublin, Lwów, Łańcut, Miechów, Mielec, Mszana Dolna, Muszyna, Myślenice, Nisko, Nowy Sącz, Nowy Targ, Olkusz, Oświęcim, Pilzno, Piotrków, Przemyślany, Radom, Ropczyce, Rudki, Rzeszów, Sambor, Sanok, Schodnica, Sędziszów, Sieniawa, Siersza-Wodna, Skawina, Słomniki, Sokołów, Stanisławów, Stary Sambor, Stary Sącz, Stryj, Sucha, Śląsk, Śniatyń, Tarnobrzeg, Tarnów, Tuchów, Wadowice, Wieliczka, Zagórz, Zakopane, Zator, Złoczów, Żmigród, Żółkiew, Żywiec. Istnieje wi-zerunek tarczy z Przemyśla, ale nie zachowała się jej dokumentacja; J.

jest to przypadek odosobniony, a przyczyn tego stanu rzeczy można zapewne upatrywać w zawierusze wojennej. Sprawa ta, podobnie jak autorstwo tarczy i jej losy, wymagają dalszych badań.

Wracając do opisu wystawy należy odnotować, że w pierwszej sali znajdują się również militaria związane z Legionami. Pochodzą w większości ze zbiorów Muzeum Historycznego Miasta Krakowa: mundur szeregowego 1 pułku ułanów, czapka 2 pułku ułanów oraz maciejówka, karabinek kawaleryjski Holub-Werndl wz. 1873/77, rewolwer Rast & Gasser M1898, pistolety - Roth-Steyr M1907 oraz Steyr M1912. Na uwagę zasługuje również polska szabla wz. 17 oraz osiemnaście orzełków do czapki, będących częścią kolekcji ze zbiorów Muzeum Narodowego w Kielcach. Istotną część tego fragmentu wystawy stanowią także litogra�e prac artystów legionowych - Pallas Cracow i Pieta autorstwa Romana Czaplickiego oraz Sekcyjny Kazimierza Dzielińskiego. Nie sposób nie zwrócić uwagi na znane obrazy z okresu międzywojennego – Wymarsz I Kadrowej z Oleandrów 6 sierpnia 1914 Jerzego Kossaka oraz tryptyk kielecki Stanisła-wa Batowskiego-Kaczora. Narrację uzupełniają dokumenty, plakaty, fotogra�e, pamiątki osobiste żołnierzy oraz kolekcje pocztówek wydawanych nakładem NKN. Zwiedzającym towarzyszą pieśni w wykonaniu solistów, chóru i orkiestry Centralnego Zespołu Artystycznego Wojska Polskiego.

T. Nowak, Tarcze Legionów Polskich 1915-1917 w zbiorach Muzeum Historycznego Miasta Krakowa, Kraków 2006, s. 20-21

Dom Suligów przy ul. Wesołej. Fot. autor

159

Legiony Polskie 1914-2014

Świętokrzyskie nr 14 (18)

Sala Sanktuarium została poświęcona wy-darzeniom związanym z upamiętnieniem osoby Józefa Piłsudskiego. Marszałek zmarł 12 maja 1935 r. w Warszawie. Narodową żałobę przeżywano pomimo głębokich różnic politycznych, dzielących społeczeństwo II Rzeczypospolitej. Skala wydarzeń związanych z pogrzebem nie miała sobie równych w międzywojennej Polsce. Podjęto również szereg inicjatyw, które w sposób szczególny wyróżniły miejsca związane z osobą Józefa Piłsudskiego i wpłynęły na ugruntowanie kultu Wodza Narodu. Jedną z nich było powstanie Sanktuarium w miejscu kwatery głównej komendanta z 1914 r. w pałacu biskupim w Kielcach. W okresie międzywojennym gmach mieścił biura Urzędu Wojewódzkiego, a po-mysłodawcą przedsięwzięcia był wojewoda kielecki Władysław Dziadosz. Uroczyste otwarcie odbyło się 2 października 1938 r. Plany twórców zakładały utworzenie Muzeum Czynu Legionowego10. Przekreślił je wybuch II wojny światowej.

10 L. Michalska-Bracha, Sanktuarium Józefa Piłsudskiego i Muzeum Legionów Polskich w dawnym pałacu biskupim w Kielcach, w: Rocznik Muzeum Narodowego w Kielcach, t. 17, Kielce 1993, s. 181

Rada Miejska Krakowa, z okazji 20. rocznicy wy-marszu I Kompanii Kadrowej, podjęła w 1934 r. decyzję o wzniesieniu Kopca Niepodległości. Nawiązano w ten sposób do wyjątkowej tradycji - w Krakowie istniały już Kopce: Kraka, Wandy i Kościuszki. Pogrzeb Józefa Piłsudskiego na Wawelu w 1935 r. nadał tej idei dodatkowy wymiar. Uroczyste składanie ziemi z pobojowisk powstań narodowych, walk Legionów Polskich czy innych, szczególnych miejsc, stało się manifestacją patriotyzmu. Prace trwały od 6 sierpnia 1934 do 9 lipca 1937 r. Na Sowiniec przybywały delegacje krajowe i zagraniczne (między innymi z Japonii, Węgier, Singapuru). Ziemię dostarcza-no w woreczkach, puszkach oraz urnach, których przywieziono ponad trzy tysiące. Wyeksponowane zostały w 1936 r. na Wystawie 1000 urn z Kopca J. Piłsudskiego w dawnym odwachu przy wieży ratuszowej na krakowskim Rynku Głównym. Powojenną dewastację przetrwały 43 urny, które znajdują się w zbiorach Muzeum Historycznego Miasta Krakowa11.

Na wystawie prezentujemy trzy z nich. Pierwsza, wykonana z wa-pienia, zawierała ziemię z miejsc walk 1 pułku piechoty Legionów na Ponidziu. Charakteryzuje się skromną formą i odznakami - I. Brygady „Za Wierną Służbę” wraz z datą 1914 oraz Odznaką Pamiątkowa Polskiej Organizacji Wojskowej i datą 1915. Widoczne są również nazwy miejscowości, będących świadkami walk legioni-stów: CZARKOWY – OPATOWIEC – SOBOWICE - SKOWRONNO. Na podstawie wyryto napis: ZWIĄ-ZEK LEGIONISTÓW - I - PEOWIA-KÓW - ZIEMI - PIŃCZOWSKIEJ. Do kolejnej z eksponowanych urn

11 Przetrwały również cztery pokrywy od urn i trzy dyplomy pobrania ziemi; J. T. Nowak, Urny na Kopiec Marszałka Józefa Piłsudskiego w zbio-rach Muzeum Historycznego Miasta Krakowa, Kraków 2008, s. 29

Tryptyk Stanisława Kaczor – Batowskiego. Własność MN w Kielcach

Sanktuarium Marszałka. Fot. Małgorzata Stępnik

160

Legiony Polskie 1914-2014

Świętokrzyskie nr 14 (18)

ziemię ze wszystkich lotnisk II Rzeczypospolitej złożył Zarząd Główny Ligii Obrony Powietrznej i Przeciwgazowej. Wykonana została z brązu przez warszawską �rmę „Bracia Łopieńscy”. Wyróżnia się górującym nad nią orłem. Widoczna jest również buława marszałkowska, zarys granic II RP oraz zaznaczone miejscowości z lotniskami, z których pobrano ziemię. Są wśród nich Kielce. Trzecia urna ujmuje swoją prostotą. Oparta została na pod-stawie prostokąta, wykonana z blachy mosiężnej, zwieńczona orłem. Widoczny jest napis: ZIEMIA Z POBOJOWISK POWSTANIA STYCZNIOWEGO 1863 r./GÓRKI – HORKI – KRZYKAWKA – PŁOCK – PRZEBÓRZ12 – RADZIWIŁÓW13 – SYPÓŁKA – TUCZAPY – TYSZOWCE – ŻYRZYN/ZŁOŻONA DNIA 5 MAJA 1936 r./PRZEZ PIELGRZYMKĘ WETERANÓW 1863 r. Widok sędziwych powstańców w mundurach Wojska Polskiego, niosących urnę i sypiących ziemię, był jednym z najbardziej wzruszających momentów podczas budowy Kopca.

Ważną częścią tego fragmentu ekspozycji są również zdjęcia pochodzące ze zbiorów Muzeum Narodowego w Kielcach, Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie oraz Muzeum Historycznego Miasta Krakowa. Dokumentują uroczystości pogrzebowe Marszałka w Warszawie, Kielcach i Krakowie, a także zabytki i wydarzenia związane z ziemią kielecką. Należy do nich fotogra�a sztafety uczniowskiej Gimnazjum im. Jana Śniadeckiego z urną na Sowiniec, w której złożono ziemię z Karczówki. Fotogra�ę wykonano w Krakowie 11 czerwca 1935 r. Zaprezentowane zostały zdjęcia innych urn, które również się nie 12 Tak w oryginale, winno być PRZEDBÓRZ13 Tak w oryginale, winno być RADZIWIŁŁÓW

zachowały – starachowickiej, w oryginalnym kształcie pocisku artyleryjskiego, przywiezionej do Krakowa przez delegację Starachowickich Zakładów Gór-niczych w grudniu 1935 r. oraz drugiej - z Kielc i miejsc na Kielecczyźnie związanych z Józefem Piłsudskim - dostarczonej przez przedstawicieli kieleckiej Ochotniczej Straży Pożarnej 11 października 1936 r. Zawierała ziemię z miejsc walk strzeleckich w sierpniu i wrześniu 1914 r. Interesującym eksponatem jest również „Księga ochotników budowy Kopca” z wpisem uczniów kieleckiego Gimnazjum im. Stefana Żeromskiego z 25 maja 1937 r.

Tematyka Sali Sztandarowej dotyczy okresu międzywojennego oraz tradycji legionowej, konty-nuowanej do chwili obecnej. Przedstawiony został zespół militariów, w większości ze zbiorów Muzeum Narodowego w Kielcach, w tym szable - wz. 21/22 oraz wz. 34 - „Ludwikówki”, lance – niemiecka M1893 oraz francuskie wz. 13, karabin Mauser wz. 98a oraz karabinek wz. 29, bagnety - wz. 28 (29) oraz 27, pistolet VIS wz. 35, odznaki legionowe. Wystawę uzupełniają zdjęcia i dokumenty poświęcone pułkom kieleckim oraz historii Marszów Szlakiem I Kompanii Kadrowej. Interesujący jest również oryginalny projekt modernistycznego „Domu Legionistów” w krakowskich Oleandrach autorstwa Adolfa Szyszko-Bohusza. Uwagę zwraca także otwarta Złota Księga Miasta Kielc z treścią przemówienia, jakie wygłosił Józef Piłsudski na sesji kieleckiej Rady Miasta po otrzymaniu honorowego obywatelstwa 20 października 1921 r.

Ekspozycję zamyka Kaplica, w której znalazły się obiekty nawiązujące do charakteru miejsca i pocho-dzące z Muzeum Narodowego w Krakowie - różaniec

Sala Sztandarowa. Fot. Małgorzata Stępnik

161

Legiony Polskie 1914-2014

Świętokrzyskie nr 14 (18)

wykonany ze szrapneli z pól bitewnych oraz kolekcja pamiątkowych pierścieni i krzyżyków. Początków tradycji biżuterii patriotycznej możemy upatrywać w czasach konfederacji barskiej z lat 1768-1772. Dostrzegamy ją również w dobie powstania 1794 r., gdy Tadeusz Kościuszko wręczał wyróżniającym się żołnierzom żelazne obrączki z napisem Ojczyzna Obrońcy Swemu. Czas zaborów ugruntował tradycję, która stała się ważnym, a często jedynym, elementem manifestowania polskich symboli w dobie utraconej wolności. Biżuterię patriotyczną wyróżniała prostota i stosowanie dostępnych, tanich materiałów. Popularna była szczególnie w okresie żałoby narodowej przed powstaniem styczniowym 1863 r. oraz po jego upadku. Często zakazywana przez zaborców, przyjmowała różne formy, jak choćby pierścienie ze skrytką, w której umieszczano wizerunki bohaterów lub ważne daty z historii Polski. Na niektórych obrączkach widniały tylko zaciśnięte usta, oko i ucho – w tak symboliczny sposób mówiły – milcz, patrz i słuchaj. Na wystawie prezentujemy dwanaście pierścieni i obrączek pamiątkowych. Formy dwóch z nich były szczególnie popularne na przełomie XIX i XX w. - pierwszy przedstawia tarczę trójdzielną z herbami Polski, Litwy i Rusi, kolejny jest w kształcie łańcucha z wbudowaną kotwicą – symbolem nadziei. Następne dziesięć to obrączki legionowe. Wyróżniają się prostą szyną oraz symbolami narodowymi - orłami, krzyżami, datami, napisami: LEGIONY POLSKIE lub WOJSKO POLSKIE. Krzyżyki pamiątkowe wpisują się w narodową tradycję przedstawiania tego typu

obiektów. Na dłuższym ramieniu umieszczano zazwyczaj nazwy ważnych bitew z historii ojczystej. W naszym przypadku są to KRZYWOPŁOTY - ZAŁĘŻE. Na krót-szym widoczne są daty 1914-1916. Całość oplata cierń i napis Cześć bohaterom poległym za wolność.

Ekspozycję czasową uzupełniają obiekty będące

częścią wystawy stałej Sanktuarium - zrekonstru-owanego i udostępnionego zwiedzającym w 1990 r. Należą do nich między innymi: kopia munduru marszałkowskiego Józefa Piłsudskiego, kopie sztan-darów 1 i 4 pułku piechoty Legionów, model Pomnika Czynu Legionowego, kopia maski pośmiertnej Józefa Piłsudskiego, kopia obrazu Matki Boskiej Ostro-bramskiej. Funkcję kuratora pełni autor artykułu, koordynatorem jest Anna Latos-Paryska, aranżację przygotowała Małgorzata Stępnik. Wystawę można zwiedzać od 10 czerwca do 26 października 2014 r.

Autor składa podziękowania Jerzemu Osieckiemu i Krzysztofowi Witkowskiemu za pomoc w badaniach, cenne wskazówki oraz inspirację do poszukiwań kieleckiej tarczy Legionów.

W opracowaniu wykorzystano źródła i literaturę:

- Archiwum Państwowe w Kielcach, Zbiór Edmunda Massalskiego, 21/664, sygn. 29- J. Główka, Niepodległość inspiracją artystów w: „Świętokrzyskie” Nr 6 (10), Kielce 2011- J. T. Nowak, Tarcze Legionów Polskich 1915-1917 w zbiorach Muzeum Historycznego Miasta Krakowa, Kraków 2006 – - J. T. Nowak, Urny na Kopiec Marszałka Józefa Piłsudskiego w zbio-rach Muzeum Historycznego Miasta Krakowa, Kraków 2008- L. Kowalczyk-Mroczkowska, Towarzystwo Biblioteki Publicznej w Kielcach (1909-1948), Kielce 1984 - L. Michalska-Bracha, Sanktuarium Józefa Piłsudskiego i Muzeum Legionów Polskich w dawnym pałacu biskupim w Kielcach, w: Rocznik Muzeum Narodowego w Kielcach, t. 17, Kielce 1993- M. Opałek, Tarcze Legionów 1914-1917, Kraków 1917- U. Oettingen, Legionowe tarcze w: „Spotkania z Zabytkami” Nr 10, Warszawa 2000- W. Bigoszewska, Polski pierścień patriotyczny w historii w: „Kolekcjoner Polski”, dodatek do „Kuriera Polskiego”, maj – wrzesień 1973- W. Milewska, M. Zientara, Sztuka Legionów Polskich i jej twórcy 1914-1918, Kraków 1999„Ziemia Kielecka” Nr 9, Kielce 1915; Nr 1, Kielce 1916Dr hab. prof. UJK Urszula Oettingen

Kopie sztandarów 1 i 4 p. p. Leg. Fot. Małgorzata Stępnik

Fragment ekspozycji odznak legionowych. Fot. Małgorzata Stępnik

162 Świętokrzyskie nr 14 (18)

Bożena Piasecka

Podróże pana Włodzimierza przedwojennymi „klejnotami” polskiej żeglugi

B iblioteka jest miejscem, gdzie nie tylko gromadzi się książki i czasopisma. Przechowywane

są w niej również mapy, fotogra�e, gra�ki, ekslibrisy, a nawet medale, czy druki reklamowe. Wojewódzka Biblioteka Publiczna jest biblioteką o charakterze regionalnym, ważne jest więc dla nas kolekcjono-wanie różnych materiałów związanych z Regionem Świętokrzyskim.

Parę lat temu zakupiono do zbiorów kilka obiektów związanych ze znaną rodziną kielecką Gierowskich. Są wśród nich dwa zeszyty pamiętników z lat 1914-1915 Włodzimierza Gierowskiego pt „Zapiski Andrzeja Migasa” oraz jego „Dziennik stage u” (stażu) z 1926 roku. Jest też ogromny album z fotogra�ami, oprawny w jasnobrązową skórę cielęcą ze złoconymi tłoczeniami. Zatytułowano go: „Kronika Rodziny Gierowskich – Album - Włodzimierz Gierowski”. Na okładzinie przedniej widnieje wytłoczony herb Pniejnia, którym pieczętowała się m.in. rodzina Gierowskich, na grzbiecie przyklejona karteczka informuje, że album ten ma nr 5 i obejmuje lata 1933-1936. Wprawdzie na grzbiecie oprawy widnieje wytłoczony napis „Rodzina Gierowskich” to jednak fotogra�e znajdujące się wewnątrz dotyczą tylko jednej osoby – Włodzimierza. Postać Włodzimierza Gierowskiego opisał wcześniej już w naszym

czasopiśmie Jerzy Osiecki, dokładnie trzy lata temu, w numerze 5 z 2011 roku1. Wspomnę jedynie, że Włodzimierz Gierowski (1897-1965) był wnukiem po kądzieli powstańca styczniowego, legionistą z lat 1914-1916, dwukrotnie ranny, w bitwie pod Tarłowem w lipcu 1915 roku oraz w bitwie pod Jastkowem, gdzie odniósł ciężkie rany krtani i płuc. W okresie międzywojennym był zawodowym

o�cerem. Po klęsce wrześniowej został internowany w Rumunii. W roku 1941, w wyniku orzeczenia komisji Czerwonego Krzyża zwolniony został z obozu i powrócił do Kielc. Po II wojnie światowej niezwykle aktywnie pracował w kieleckich instytucjach PTK i PTTK, był przewodnikiem I klasy, oprowadzał wycieczki, zajmował się historią Kielc.

Album zawiera 49 sztywnych kart koloru szaro-zielonego, na których naklejono 515 zdjęć, pocztówek z widokami, a nawet wyciętych obrazków z różnych folderów i przewodników. Jest on przede wszystkim ilustracją dwóch podróży, które odbył Gierowski w latach trzydziestych. Nie mogło zabraknąć w albumie postaci Józefa Piłsudskiego, zdjęć z jego pogrzebu w roku 1935 ale również fotogra�i przedstawiających Gierowskiego podczas służby wojskowej, wykonanych 1 Osiecki, J.: Z lamusa regionalizmu i krajoznawstwa: Pułkownik Gierowski, S. 58-60. – W: Świętokrzyskie, Kielce, lipiec 2011.

Włodzimierz Gierowski na koniu Almanzor na czele swojego pułku – 3 maja 1933 roku

163

Podróże pana Włodzimierza

Świętokrzyskie nr 14 (18)

Ze względu na pochodzenie carycy, ±otę przejął armator duński. Jeden ze statków kupili Japończycy

Wspólny obiad całego pułku Włodzimierza Gierowskiego – świętowanie w rocznicę 3 maja – rok 1934

Kraków pogrzeb Józefa Piłsudskiego

w czasie de�lad, manewrów, apelów i nieformalnych spotkań z o�cerami i żołnierzami. O wielkim szacunku, jakim Gierowski darzył Piłsudskiego, świadczy również fakt, że album z osobistymi zdjęciami, rozpoczyna postać marszałka z buławą i szablą w mundurze z odznaczeniami i orderami – ilustracja wycięta prawdopodobnie z jakiegoś wydawnictwa.

Włodzimierz Gierowski był postacią barwną, przy tym niezwykle aktywną, pełną wigoru i na pewno ciekawą świata - mówią o tym chociażby relacje fotogra�czne z dwóch podróży pokazane w naszym albumie. Obydwie odbył na przedwojennych „klejnotach Dagmary” – pierwszą na S/S2Polonii, a drugą na S/S Kościuszce.

Pierwszymi, zakupionymi przez niepodległą Polskę statkami pasażerskimi były trzy statki parowe. Rząd polski ze względu na liczną emigrację do Ameryki Północnej i Południowej w 1930 roku zdecydował się na zakup istniejącej już linii żeglugowej od duńskiego armatora Det Ostasiatitske Kompagni, który posiadał cztery statki. Nosiły one nazwy: Latvia (wcześniej Rossija), Polonia (eks –Kurs), Estonia (wcześniej Car) i Lithuania (eks- Carica). Wcześniej Duńczycy przejęli tę linię i statki od Russian American Line, która upadła i przestała istnieć ze względu na re-wolucję w Rosji. Zbudowano je dzięki darowi pięknej władczyni Marii Fiodorowny, wdowy po cesarzu Aleksandrze III. Pochodząca z Danii, księżniczka Dagmara, czyli późniejsza caryca podarowała swoje klejnoty, po to by odbudować ±otę rosyjską. Stąd statki nazywano „klejnotami księżniczki Dagmary”. 2 S/S – skrót ten oznacza statek parowy.

164

Podróże pana Włodzimierza

Świętokrzyskie nr 14 (18)

(Latvię), natomiast pozostałe trzy - przejęło Polskie Transatlantyckie Towarzystwo Okrętowe (PTTO), które w 1934 roku zmieniło nazwę na Gdynia-Ameryka Linie Żeglugowe SA (GAL). Statek Polonia pozostał przy swojej nazwie, natomiast Estonia i Lithuania zostały nazwane Pułaski i Kościuszko. Historię „klejnotów księżniczki Dagmary” opisał dokładnie Karol Olgierd Borhardt w swojej słynnej powieści „Znaczy Kapitan”.

Pierwszą udokumentowaną fotogra�ami podróż przebył Włodzimierz Gierowski na statku zbudowanym w 1912 roku w stoczni w Glasgow - S/S Polonii.3 Było to w roku 1933. S/S Polonia to 137 metrowa jednostka, mieszcząca około 800 pasażerów. Jej pierwszym polskim kapitanem był słynny Mamert Stankiewicz, bohater powieści „Znaczy kapitan” Karola Olgierda Borchardta. Początkowo transatlantyk skierowany został do obsług linii Gdynia – Nowy York, później obsługiwał linię palestyńską. Pływali nią głównie do Palestyny emigrujący Żydzi, a jeszcze później statek wykonywał typowe rejsy wycieczkowe. Na taką wycieczkę wybrał się podpułkownik Gierowski. Wypłynął z Gdyni do Lizbony, później zatrzymał się w Casablance, następnie w Maladze i Granadzie. Kolejnym przystankiem była Sewilla, potem Antwerpia, a podróż kończyła się w Gdyni. Pułkownik opracował w albumie tę wycieczkę bardzo dokładnie, jest tu nawet mapka z zaznaczoną trasą rejsu. Z portów, do których zawitał statek, wyjeżdżano do różnych ciekawych większych i mniejszych miejscowości i miast. Gdy

3 „Parowiec „POLONIA” - pierwszy miał swój hymn, skomponowany przez kapelmistrza orkiestry okrętowej. Melodia hymnu pozostała w mej pamięci, słowa zatarł czas, z wyjątkiem czterech: „ Brawo niech żyje Polonia! ” Melodię hymnu „Polonii” słyszały białe domki Casablanki, a potem i zimne wody okręgu polarnego - w dniu 23 lipca 1931 roku, kiedy to po raz pierwszy polska bandera wkroczyła na wody Arktyki pod dowództwem kapitana Mamerta Stankiewicza. „Polonia” przez niego dowodzona była wielką szkołą rzetelnej pracy na morzu, szkołą nowych kadr dla najbardziej nowoczesnych statków transatlantyckich. W 1935 roku większość załogi przeszła na najnowocześniejszy statek w skali światowej jakim był motorowiec „Piłsudski”. „Polonia” nie tylko z nazwy przypominała postać polskiej matrony, ale również z zachowania: była zawsze stateczna i pełna godności; na żadne poufałości z falami nie pozwalała, nawet przy ciężkich sztormach. Była ona zawsze wytwornym skrawkiem Polski i kroczyła z wielką powagą i rozwagą.” (Karol Olgierd Borchardt: Szaman morski, Wydawnictwo Morskie, Gdańsk, 1985)

przypłynięto do Casablanki, na pewno zwiedzono Marakesz, z którego jest kilkadziesiąt zdjęć, ale również mniejsze miejscowości, na przykład Settat, gdzie Gierowski upamiętnił się na zdjęciu z wielbłądami. Pod jedną z fotogra�i jarmarku w Settat jest notatka: „Arabi chcą mi sprzedać barana!”. Ostatnie, zamieszczone w albumie zdjęcia z Marakeszu przedstawiają budynek szpitala Legii Cudzoziemskiej. Później przeprawa przez Gibraltar i Hiszpania z Malagą, Granadą i Sevillą. Większość zdjęć to pocztówki, ale na kilku widać Pana Włodzimierza, w pumpach i kapeluszu. Stoi

Polski statek parowy „Polonia”, na pokładzie którego Włodzimierz Gierowski odbył wycieczkę w 1933 roku

Jarmark w Settat. Pierwszy z prawej Włodzimierz Gierowski

Włodzimierz Gierowski (drugi z prawej) na dziedzińcu pałacu Alcazar w Sewilli

165

Podróże pana Włodzimierza

Świętokrzyskie nr 14 (18)

przed hotelem Cristina w Sewilii, pozuje do zdjęcia z grupą wycieczkowiczów na dziedzińcu sławnego pałacu królewskiego – Alcazar. Jest tu także spora liczba pocztówek przedstawiających corridę i walki torreadorów, są też fotogra�e pięknych kobiet, ale również fotogra�e tubylców, starszych ludzi, żebraków, mężczyzn w tradycyjnych strojach. Ostatnie zdjęcia z tej podróży przedstawiają zabytki Antwerpii, którą Gierowski podpisuje z francuska Anvers oraz Brukseli.

Następna, udokumentowana zdjęciami podróż Włodzimierza Gierowskiego, to rejs na innym „klejnocie Dagmary” – S/S Kościuszko4. Zbudowano go w 1915 roku również w Glasgow, na pokład 4 „Parowiec „KOŚCIUSZKO” - wsławiony „cudami” kapitana Eustazego Borkowskiego, pozostawiony przez niego, pływał jakiś czas pod kapitanem Edwardem Pacewiczem. Przed samym wybuchem drugiej wojny światowej, w nocy z 28 na 29 sierpnia 1939 roku wyprowadził go z Gdyni odwołany z wypoczynku w Zakopanem, kapitan Mamert Stankiewicz. W Anglii statek przemianowany został na ORP „Gdynia” i służył przez pewien okres za szkołę Marynarki Wojennej pod dowództwem młodszego brata Mamerta Stankiewicza - Romana. Potem - na propozycję Admiralicji angielskiej - komandor Roman Stankiewicz zgłosił się na ochotnika na dowódcę francuskiego okrętu „Maedok”, ginąc na nim w rok po śmierci brata, 26  listopada 1940 roku. Z kolei gdy ORP „Gdynia” przechodząc do Marynarki Handlowej odzyskała imię „Kościuszko”, dowództwo objął najstarszy z braci Stankiewiczów, również komandor - Jan. Był „Kościuszko” statkiem czułym i delikatnym; fal nie przyjmował. Ale w zależności od humoru - pusty, bez ładunku zawsze gotów był się wywrócić. Raz w Nowym Jorku gdy do pustego statku zaczęto sypać bunkier i zbyt wiele na jedną burtę, zaczęły nagle pękać liny i na tych cienkich już jak nitki linach statek zatrzymał się. Był trochę jak kapryśne dziecko. Nawet załadowany potra�ł zrobić niespodziewany przechył, tłukąc niemiłosiernie talerze i szklanki. „Kościuszko” nie miał ozdoby dziobowej...podobnie jak Tadeusz Kościuszko, nie znał się na inżynierii w zakresie stateczności, ale był w swej prostocie i umiejętnościach sztormowania równie mądry jak jego patron…” (K.O. Borchardt: Szaman morski, Wydawnictwo Morskie, Gdańsk, 1985)

Włodzimierz Gierowski przed statkiem „Kościuszko”, którym odbył w 1936 roku rejs „Przez 7 Mórz”

Włodzimierz Gierowski (pośrodku z aparatem fotogra�cznym na szyi) z uczestnikami wycieczki z 1936 roku – przed najstarszym dziełem sztuki w Stambule pochodzącym z XV w. p. n. e. - Obeliskiem Teodozjusza

166

Podróże pana Włodzimierza

Świętokrzyskie nr 14 (18)

zabierał ponad siedemset pasażerów i był nieco dłuższy od SS Polonii –miał 139 metrów. Jednym z jego kapitanów był bohater innej książki Karola Olgierda Borchardta „Szaman Morski”. To kapitan Eustazy Borkowski, równie słynny, jak ten ze „Zna-czy Kapitan”. W czasie II wojny światowej S/S Kościuszko pływał jako transportowiec, przewoził alianckich żołnierzy i repatriantów. W okresie międzywojennym był statkiem wycieczkowym. Włodzimierz Gierowski udał się w nim na rejs, nazwany „Przez 7 Mórz”. Trasa wiodła przez wody Morza Czarnego, Marmara, Egejskiego, Śródziem-nego, Oceanu Atlantyckiego, Morza Północnego i Bałtyku. Eskapadę tę również można prześledzić na mapce zamieszczonej w albumie. Wyruszono z Lwowa do portu w Konstancy - na wybrzeże Morza Czarnego, skąd udano się na statek. Podróż morska wiodła przez Stambuł, cieśninę Bosfor do Grecji – Aten, później na Maltę i przez Morze Śródziemne do Algieru. Kolejnym przystankiem był Tanger w Maroku. Opłynięto Półwysep Iberyjski, poprzez Cieśninę Gibraltarską, następnie Ocean Atlantycki. Statek zawinął na postój w Santander w Kantabrii. Potem, jak w poprzednim rejsie, zatrzymano się w Antwerpii, by zakończyć podróż w Gdyni. Armator Gdynia–Ameryka Linie Żeglugowe wydał broszurę5 z listą pasażerów tej wycieczki. Nie było trudno odnaleźć Włodzimierza Gierowskiego, zajmował on na statku - kajutę nr 501. Wszystkich pasażerów, tym razem było 474, a jednym z nich był kielczanin, ppłk dr medycyny Stanisław Zylberszlak6, który

5 Lista pasażerów wycieczki „Przez 7 Mórz” statkiem Kościuszko. – Gdynia: Gdynia-Ameryka Linje Żeglugowe, 1936 (Warszawa: „Jan Cotty). – BN DŻS – VIII A2g.6 Doktor Zylberszlak był twórcą żydowskiego klubu sportowego w Kielcach, działającego w latach 1918-1939 „Makkabi Kielce”. W klubie działało wiele sekcji sportowych m.in. kolarstwo, boks, piłka nożna, tenis stołowy i ziemny. W przedwojennych numerach „Gazety Kieleckiej” można spotkać krótkie

zajmował kabinę 606. Z broszury dowiadujemy się także, że podróż trwała od 12 czerwca do 3 lipca 1936 roku, kapitanem był Edward Pacewicz również uwieczniony w książce Borchardta „Szaman morski”. Co ciekawe, w składzie załogi był nawet redaktor gazety okrętowej. Na 22 stronach albumu pokazującego podróż „Przez 7 Mórz” widnieją głównie pocztówki, ale są i fotogra�e. Zdjęcia wykonano w małym formacie, zazwyczaj 8x6 cm, a na nich Włodzimierz Gierowski, czasami z grupą ludzi, na tle zabytków Stambułu, Aten, Malty i Algieru. Jednak tym razem nie ma tych fotogra�i tak wiele i nie są tak skrupulatnie opisywane, jak te z pierwszej podróży statkiem Polonia z roku 1933.

Czasy po odzyskaniu przez Polskę niepodległości były okresem rozwoju, ciężkiej pracy i nauki. Budo-wano dopiero polski przemysł, tworzono struktury państwowe, powstawały nowe instytucje. Zmiany zachodzące w odrodzonym w 1918 r. państwie polskim nie ominęły również komunikacji morskiej. Pierwsze polskie liniowce nie mogły być jednak statkami nowymi. Państwo polskie było na to za biedne. Miały swoją historię już w chwili ich kupna, jednak służyły Polsce zarówno w czasie pokoju, jak i w okresie wojny. Dwa „klejnoty księżniczki Dagmary” przeżyły wojnę, służąc jako transportowce do przewozu ludzi i towarów. S/S Polonia została sprzedana na złom do Włoch jeszcze w roku 1939.

informacje o pracy Zylberszlaka. W „Gazecie Kieleckiej” z 15. 10.1933 roku zamieszczona jest reklama gabinetu doktora - informująca, że dr Stanisław Zylberszlak – specjalista chorób wewnętrznych i dzieci powrócił i przyjmuje w Kielcach na ul. Wesołej 28, a w „Gazecie Kieleckiej” z 29.03.1931 krótka notatka, że dr Stanisław Zylberszlak będzie przyjmował bezpłatnie bezrobotnych członków Stowarzyszenia Rezerwistów i Byłych Wojskowych Koła Kieleckiego, w każdą niedzielę od godz. 17 do 18. Był uczestnikiem I wojny światowej, następnie wojny z roku 1920, walczył pod Warszawą. Był również uczestnikiem wojny obronnej w 1939 roku, zamordowany został przez Niemców. (Informacje biogra�czne: K.Urbański, R. Blumenfeld „Słownik historii kieleckich Żydów”, Kielce: KTN, 1995).

W czasie zwiedzania Partenonu w Atenach

167Świętokrzyskie nr 14 (18)

Dr hab. prof. UJK Urszula Oettingen

Upamiętnienie pobytu Józefa Piłsudskiego w Majkowie w 1914 roku

1 pułk piechoty Legionów Polskich przekształcony w grudniu 1914 r. w I Brygadę Legionów Polskich,

dowodzoną przez Józefa Piłsudskiego, od sierpnia do listopada 1914 r. toczył boje w Królestwie Polskim. W październiku 1914 r. wziął udział w ofensywie armii niemieckiej i austriackiej na Dęblin i Warszawę. Atak zakończył się niepowodzeniem. Wojska rosyjskie odparły natarcie. W końcu października w czasie odwrotu w stronę Krakowa i Śląska legioniści znaleźli się na terenie Gór Świętokrzyskich. W skład przebywającego tu polskiego oddziału wchodziły 4 bataliony piechoty; pozostałe dwa oraz kawaleria walczyły na innych odcinkach frontu.

1 pułk działał w strukturze austriackiej 46 Dy-wizji Obrony Krajowej, podporządkowanej 1 Armii dowodzonej przez gen. Wiktora Dankla. Po noclegu w Czarnej 27 października oddział Piłsudskiego skierował się w kierunku Wymysłowa, w okolicy którego spędzono noc. Następnego dnia udano się przez Wierzbicę do Rogowa. Utrudzeni, po krwawych walkach pod Laskami i Anielinem, polscy żołnierze mijali palące się, zrabowane przez wojska wsie. Nad Skarżyskiem unosiły się łuny pożarów, płonął dworzec kolejowy.

W źródłach przechowywanych w Centralnym Archiwum Wojskowym zachował się szkic pokazu-jący marsz i rozmieszczenie oddziału Piłsudskiego 29 października 1914 r. Tego dnia Komenda Główna stanęła wieczorem w Majkowie, Żołnierze nocowali w chłopskich domach, Komendant Piłsudski w miej-scowej szkole.

Informacje o pobycie Komendy Głównej 1. pułku piechoty Legionów Polskich w Majkowie w nocy 29/30 października 1914 r., można znaleźć również w pamiętnikach i wspomnieniach autorstwa legio-nistów – uczestników wydarzeń.

Andrzej Benisz (Przeżycia legionisty, Dąbrowa Górnicza 1934) zanotował:

28,29 października – Majkowa. Rano o godzinie 5-ej wymarsz do wsi Rogowy, oddalonej od Kazimierzówki o 47 km, skąd widzimy płonący dworzec kolejowy w Skarżyskach Kościelnych [Kamiennej]. Ten sam pożar oraz płonące miasto Skarżysko Kościelne, widzimy jeszcze następnego dnia w drodze, po wymarszu z Rogowy o godz. 9-ej. Nocujemy we wsi Majkowy.

30 października – Godz. 6.30 rano wymarsz do Psar koło miasta Bodzentyn.

Podobnie o postoju w Majkowie pisał Tadeusz Kasprzycki (Kartki z dziennika o�cera I Brygady, Warszawa 1934):

29 X, Rogów – Majków.Dłuższy postój w Jagodnem, wywołany zresztą

silną kanonadą od strony Zbijowa, […]. Wreszcie przymaszerowujemy bardzo późno do Majkowa. Kwatery zajęte przez Austriaków, wypada po 5-6 chałup na batalion.

30 X, Majków – Bodzentyn.Marsz wyznaczono bardzo duży: Majków – Brzechów,

wraz z przejściem przez Góry Świętokrzyskie – około 43 km. Maszerujemy przez Parszów – Suchedniów – Wzdół Rządowy i Wzdół Plebański; tu postój.

Z kolei Kazimierz Luboń Kamieński (Diariusz Lubonia, w: Kazimierz Luboń-Kamieński, Warszawa 1936), poległy w grudniu 1914 r. pod Łowczówkiem wspominał:

29 X – Budzą o 3.40. Śniadanie o 6. i 8. bardzo skąpe, bo jedna kuchnia na baon, ale za to ciepła strawa. Ziemniaki ratują sytuację. Wymarsz o 8.30. Nasz baon pełni służbę straży tylnej. Za nami pozostał tylko 1 baon austriacki w okopach pod Rogowem i trochę ułanów. Przesuwamy się z górki na górkę, zajmując pozycje i wysuwając patrole boczne. Dzień zapowiada się bardzo gorąco. Mieczysław [Józef Piłsudski] bardzo zafrasowany, wciąż z nami, obchodzi pozycje. Przez Jagodno (posterunek sanitarny) idziemy przez Kamienną do Majkowa. Przeszukiwanie po ciemku kwater.

30 X – Budzą przed 5. Wymarsz o 7. Przez Mostki, Suchedniów, Michniów, Wzdół do Bodzentyna. Góry Świętokrzyskie. Postój dla obiadu w stodole. Wstrętna grochówka, czarna jak ziemia, ale jeść trzeba. Przy-chodzimy do Bodzentyna o 4. Kwatermistrz. Pierwszy raz w ciągu kampanii takie kwatery: po 2 – 3 w jednej izbie. Ruiny zamku. Częstują herbatą, chlebem. Wła-ściciel domu i jego synowie pomstują na Niemców, sympatyzują z nami, lecz boją się, że nasza sprawa jest przegrana.

Swoje re±eksje z odwrotu spod Dęblina przekazał Włodzimierz Gierowski, (W. Gierowski, Pamiętniki, rękopis w Zbiorach Specjalnych Biblioteki Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach), pochodzący z Kielc, uczeń Miejskiej Szkoły Handlowej:

29 października 1914 r.Wymarsz o świcie, tuż za nami ciągle strzały.

Jesteśmy tylną strażą całej cofającej się armii Dankla

168

Upamiętnienie pobytu Józefa Piłsudskiego w Majkowie w 1914 roku

Świętokrzyskie nr 14 (18)

[…]. Po pewnym czasie, gdy do nas zaczęły zalatywać granaty rosyjskie pościągano nas i pomaszerowaliśmy dalej pustymi drogami, na których tylko porozrzucane naboje, rynsztunki, broń, wozy i zdychające konie świadczyły, że tędy szorowali Austriacy! Pod wieczór minęliśmy płonące Skarżysko, przeszliśmy przez tor kolejowy, później koło jakiegoś młyna skręciliśmy do lasu. Była już noc, kiedy doszliśmy do wsi Makowa czy Majkowa i tu zatrzymaliśmy się na noc śpiąc pod gołym niebem. Od gospodarza dowiedzieliśmy się, że Moskale wszystkich złapanych naszych wieszają jako zdrajców! Ja z [Konstantym] Kułagowskim urządziliśmy sobie spanie w jakimś chlewiku, do którego nanosiliśmy z podwórza chłopskiego ściółki leśnej. Jakoś razem teraz zespoliliśmy się i zaprzyjaźnili tak dzięki wspólnemu pochodzeniu z Kielc, należeniu do skautingu, jak i łatwościom aprowizacyjnym gospodarki związkowej.

30 października 1914 r.Od świtu maszerowaliśmy wytrwale ku tyłowi!

Pomimo całej tragedii jaką [była] przegrana bitwa, a i zapowiadająca się przegrana wojna […] – mieliśmy pewną satysfakcję patrząc na szorujących Szwabów i Austriaków i na skapcaniałe miny Galileuszy! [legioniści pochodzący z Galicji]. Ciągle dotychczas na nas patrzyli oni jako na niższych kulturalnie, dlatego że wychowywanych w państwie rosyjskim – a o wojsku rosyjskim sądzili, że to banda świń, którą bez wysiłku bić będą, że to bydło z którym raz dwa upora się świetna, według ich poglądów c. i k. armia,, nasza”! […] Koło południa wkraczaliśmy do Suchedniowa. W kolumnie naszej był lekki nieporządek, który chciał usunąć szef żandarmów,, Kostek” (Wacław Biernacki) przezywany,, wieszatielem” i znienawidzony przez wszystkich! […] Kto wie jakby się to wszystko skończyło gdyby nie interwencja naszych o�cerów, aby się do nas nie wtrącał. No i odczepił się! W milczeniu sunęliśmy przez miasteczko, w oknie pensji pani Szumskiej zobaczyliśmy pensjonarkę, była to jakaś młodziutka, śliczna panienka, oczami zalanymi przez łzy patrzyła na nasze wynędzniałe, przemęczone, obdarte, brudne szeregi – to był jedyny widok serca i współczucia, zrozumienia nas, ocenienia i pożałowania! Zrozumienia naszych pragnień, naszych cierpień i naszej klęski odwrotu! Przez to jasne, śliczne dziewczę o takiej niewinnej piękniutkiej buzi zdawała się nam dziękować nieszczęsna niemal przez wszystkich opuszczona Polska, której żołnierzami wiernymi my pragnęliśmy być.

Dnia 30 października 1914 r., wczesnym rankiem, o godz. 4.45. w Majkowie Komenda Główna 1 pułku piechoty Legionów Polskich wydała rozkaz nakazujący wymarsz na Suchedniów wschodni, Wzdół Rządowy, klasztor w Świętej Katarzynie do Brzechowa. Polskie bataliony miały stanąć o godzinie 6 rano na drodze do Parszowa i podjąć marsz między 13 i 15 pułkiem piechoty austriackiej.

Głównym zadaniem tego dnia było przejście przez Góry Świętokrzyskie – planowano pokonać trasę

43 km. Oddział podążył w stronę Parszowa, dalej przez Suchedniów i Wzdół Rządowy dotarł do Wzdołu Plebańskiego, gdzie zarządzono odpoczynek. W tym samym czasie austriackie tabory i artyleria skierowały się w stronę Świętej Katarzyny. Jednak zły stan drogi nie pozwolił na szybkie przejście. W związku z tym 1 pułk otrzymał rozkaz zatrzymania się na noc w Bodzentynie, celem osłonięcia przemarszu wojsk austriackich.

Legioniści z ulgą przyjęli postój w miasteczku. Jednak pobyt tu nie był bezpieczny, w obliczu napierającej piechoty rosyjskiej i artylerii. Miasto położone na pagórku, ciasno zabudowane, było doskonale widoczne z pobliskich wzgórz. Późnym wieczorem zameldował się u Piłsudskiego i oddał pod jego dowództwo rotmistrz austriacki, który przyprowadził szwadron kawalerii i dwie armaty polowe. Był to jeden z ostatnich oddziałów mających bronić linii rzeki Kamiennej.

Po noclegu wczesnym rankiem 31 października Komendant Piłsudski zarządził zbiórkę. Na bodzen-tyńskim Rynku zgromadziło się wojsko i w kolumnie wymaszerowało w stronę Świętej Katarzyny. Na czele szedł III batalion dowodzony przez Edwarda Rydza „Śmigłego”, dalej VI pod komendą Kazimierza Piątka „Herwina”, następnie tabory, oddział austriacki, potem V i na końcu I batalion.

Przy klasztorze w Świętej Katarzynie nastąpił dłuższy odpoczynek, po którym ruszono w dalszą drogę przez Krajno i Górno do Brzechowa. Stąd wysłano patrole w rejon Bodzentyna, Psar, Dębna i Dąbrowy.

W tym czasie I Armia austriacka zatrzymała się na linii Kielce-Opatów-ujście Sanu. Przygotowywano się do obrony. Odcinek Kielce-Górno-Jeleniów obsadziła austriacka 46 Dywizja. 1 pułk zajął pozycje długości 2,5 km na zachodnim skraju miejscowości Górno. Stan oddziału 1 listopada wynosił 93 o�cerów, 257 podo�cerów i prawie 1900 szeregowców (bez taborów, jazdy i dwóch batalionów).

W Brzechowie 1 listopada Piłsudski wydał rozkaz do żołnierzy. Dziękował w nim za dotychczasowy trud i odwagę w czasie bitwy pod Laskami. Podkreślał ich znaczenie jako tych, którym przypadło odnowić tradycję dawnych walk o wolność. Wyraził nadzieję, że wytrzymają długą próbę wojny. Jednocześnie przed przewidywanym starciem wzywał: Do boju więc! I niech bój pod Górnem, który teraz stoczycie, będzie nowym listkiem wawrzynu na czołach Polaków w imię Polski walczących.

Batalionom przydzielono pozycje do obrony, gdzie z pomocą kompanii saperów dowodzonej przez Mieczysława Dąbkowskiego żołnierze budowali umocnienia, zakładali druty kolczaste i miny przed okopami. Organizowano połączenia telefoniczne po-między Komendą Główną znajdującą się w Brzechowie i punktami dowodzenia poszczególnych odcinków. Naprzeciwko polskich pozycji znajdowała się jedyna droga do Świętej Katarzyny.

169

Upamiętnienie pobytu Józefa Piłsudskiego w Majkowie w 1914 roku

Świętokrzyskie nr 14 (18)

Dnia 2 listopada rozpoczął się bój. Austriacy zaatakowali z powodzeniem pozycje rosyjskie w Ra-dlinie, wyparto również artylerię nieprzyjacielską. Polacy znajdujący się w pogotowiu bojowym prowa-dzili intensywną akcję patrolową. Na polskie pozycje rzucono kilkanaście szrapneli i granatów. Jednak nie zdołano utrzymać, tak jak planowano, rejonu Kielc i Gór Świętokrzyskich. Austriacka Naczelna Komenda Armii wydała rozkaz do odwrotu. 1 pułk 3 listopada skierował się w kierunku południowo-zachodnim. Ostatnie boje na terenie Królestwa stoczył w drugiej połowie listopada 1914 r. pod Krzywopłotami koło Olkusza, po których udał się na teren Galicji.

W okresie międzywojnia z inicjatywy zawią-zanego po śmierci Józefa Piłsudskiego w 1935 r. Naczelnego Komitetu Uczczenia Pamięci Marszałka Józefa Piłsudskiego planowano upamiętnić miejsca związane z jego życiem, pracą, walką, zwłaszcza w latach Wielkiej Wojny. Na terenie województwa kieleckiego wytypowano 54 miejscowości. Wśród nich były Wymysłów, Rogów, Majków, Bodzentyn, Święta Katarzyna, Brzechów. Jako formę upamiętnienia przyjęto głazy, słupy lub tablice na budynkach, w których kwaterował Piłsudski. Teksty napisów na obiekty pamiątkowe przygotował poeta Kazimierz Wierzyński.

Przykładowo w Świętej Katarzynie, na głazie w „Puszczy Jodłowej” proponowano tekst: W tym lesie jesienią 1914 roku w okresie walk z wojskami rosyjskimi obozowały Legiony Polskie i Wódz Ich Komendant Piłsudski, i cytat z pism Piłsudskiego: Wyszedłem na wojnę. Porwało mnie w niej coś wielkiego i to, że otworzyła się w niej możność czynu polskiego.

Według źródeł z Archiwum Akt Nowych w War-szawie (z lipca 1939 r.) w Majkowie planowano na pamiątkowym kamieniu umieścić napis:

29 października 1914 rokuW czasie Wielkiej WojnyStanął kwaterą w tej wsiKomendant Józef PiłsudskiWódz Legionów PolskichZdobywca wolnościTwórca nowego państwa……Pomnij by tu, gdzie widniały ongi śladyJego kroków utrwalił się ślad Jego duchaNiestety planowanym upamiętnieniom przeszkodził

wybuch II wojny światowej.Do pomysłu upamiętnienia pobytu legionistów

w Majkowie powrócono w bieżącym roku. W czerwcu 2014 r. zawiązał się Komitet Honorowy, którego celem jest budowa pomnika z okazji setnej rocznicy pobytu Józefa Piłsudskiego i jego żołnierzy w Majkowie. W jego skład wchodzi kilkanaście osób. Wśród nich inicjator przedsięwzięcia Jan Wąsowski – sołtys Michałowa, Michał Jędrys – starosta powiatu skarżyskiego, Zdzisław Woźniak – wójt Skarżyska Kościelnego, którzy wybrani zostali do reprezentowania Komitetu.

Jego członkami są też: Maria Zuba – poseł na Sejm RP, dr hab. Urszula Oettingen z Instytutu Historii Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach i prezes Stowarzyszenia Siekierno Nasza Ojczyzna, Leszek Steć – komendant Polskich Drużyn Strzeleckich w Skarżysku-Kamiennej, Genowefa Piotrowska ze Światowego Związku Żołnierzy AK „Szaracy”, radni gminy Skarżysko Kościelne Alicja Pasis i Wiesław Derlatka oraz przedstawiciele Stowarzyszenia „Nad

Żarnówką” – Danuta Jasiewska i Beata Szczygieł. Pomnik zostanie usytuowany przy kościele Chrystusa

Światłości Świata w Majkowie. Na kamiennym głazie będzie umieszczona tablica z odznaką I Brygady „Za wierną służbę” i napisem nawiązującym do tekstu z 1939 r. Komitet zwraca się z prośbą o wsparcie budowy pomnika i wpłaty na powyższy cel na konto: 59 8523 0004 0014 6043 2000 0002.

Uroczyste poświęcenie i odsłonięcie pamiątkowego kamienia planowane jest 26 października 2014 r.

Członkowie komitetu w miejscu budowy pomnika w Majkowie. Fot. Mirosław Oettingen

170 Świętokrzyskie nr 14 (18)

Antoni Nowak

Pamięć o Wołyniu

Z bliżająca się w bieżącym roku setna rocznica wymarszu w dniu 6 sierpnia z krakowskich

Oleandrów Strzelców 1 Kompanii Kadrowej, to doniosłe wydarzenie. Przypomina ona o tym znamiennym w skutkach niepodległościowym Czynie Polaków w Wielkiej Wojnie, podjętym pod komendą Józefa Piłsudskiego. Doniosłość czynu polegała na zaistnieniu w rozpoczynającej się wojnie, co w konsekwencji stało się zasadniczym przyczynkiem do odrodzenia Państwa Polskiego. Strzelcy weszli do Kielc 12 sierpnia 1914 roku jako niezależne - w istocie - Wojsko Polskie. Przeformowani zostali niebawem w Krakowie i Kielcach w Legiony Polskie, stając się z konieczności wojskiem austriackim - zorganizowanym w pułkach i kolejno w miarę rozwoju, w trzech brygadach. Walczyli kolejno w latach 1914, 1915 i 1916 na Kielecczyźnie, na Pod-karpaciu, w Karpatach Wschodnich, w Lubelskiem i już wszystkie trzy brygady na Wołyniu i Polesiu Wołyńskim, gdzie od czasów I Rzeczypospolitej zamieszkiwali wśród innych narodowości, również Polacy. Jak to na wojnie, wszędzie tam po walkach pozostawały groby, zbiorowe mogiły i cmentarze wojenne. Wojna ta przeszła do historii jako I wojna światowa. Udział i wysiłek Legionów Polskich pomimo ich rozwiązania, zaowocował po upadku państw zaborczych odrodzeniem w 1918 r. niepodległego państwa polskiego, którego gwarantem granic stała się organizowana Armia Polska. W obszarze Polski znalazła się część ziem polskich z czasów I Rzeczypospolitej, zwanych Kresami Wschodnimi. Tam znajdowały się Wołyń i Polesie Wołyńskie. Niepodległe państwo przetrwało 20 lat, a jego istnienie, rozwój i spokojny byt Polaków przerwała agresja Niemiec hitlerowskich oraz aneksja Kresów Wschodnich przez powstały po rewolucji w Rosji, Związek Sowiecki. Pod koniec II wojny światowej, na mocy układu jałtańskiego, przypieczętowano przynależność tych terenów do ZSRR.

Podczas pierwszych lat nauki w szkole, tuż po oku-pacji niemieckiej, do mnie, dorastającego wówczas chłopaka urodzonego w centralnej części Polski, pojęcie Kresy Wschodnie, było dość tajemnicze. Tematyka ta przewijała się w przyciszonych rozmowach prowadzonych wśród znajomych osób dorosłych, także w rodzinie. Czułem ich przygnębienie z powodu oderwania od Polski Kresów Wschodnich, a zwłaszcza tragedię rzezi Polaków zamieszkujących te ziemie. Podczas nauki w szkołach nic o tym nie mówiono. Nawet później, w szkole średniej na lekcjach historii,

nie było wzmianki o tych sprawach. Na dostępnych po wojnie mapach używanych w szkołach, tereny znajdujące się za wschodnią granicą, czyli za linią rzeki Bug, nawet nie były opisywane nazwami za wyjątkiem Brześcia i Lwowa. Wyglądało to na pustkę, jak gdyby nie było mniejszych miast, osiedli, życia. Wiadomo jednak było, że jest to Kraj Rad, czyli ZSSR - kraj szczęśliwego życia zamieszkujących tam ludzi, jak w gazetach pisano, a podczas lekcji wpajano w nas młodych. Z wspomnianych rozmów coraz więcej wiedziałem, że tam jest Wołyń, Podole, że tam w 1943 r. miała miejsce rzeź Polaków dokonana przez banderowców. Kim byli banderowcy? - nie bardzo wiedziałem. Z biegiem czasu zaczęło funkcjonować już o�cjalnie określenie - nacjonaliści ukraińscy, ale nadal temat był tabu, o�cjalnie nie istniał.

Natomiast fascynowała ta przestrzeń za Bugiem, opiewana śpiewaną przez mamę wśród innych pio-senką - Polesia czar. Nie tylko jej piękna melodia, ale i strofy budziły zaciekawienie i sentyment, tym samym wzbudzały chęć poznania tajemnic tej krainy. W miarę rozwijania świadomości coraz bardziej intrygowała mnie legenda Legionów Polskich, ich walk nad płynącymi tam rzekami: Stochodem i Styrem. W domu przetrwały książki, ale akurat o walkach Legionów w Karpatach Wschodnich. Były zdjęcia, a to już dość dużo jak na tamtym etapie edukacji. Niestety, żadnych map, szkiców! Po przemianach 1989 r., w jednych z numerów tygodnika „Przekrój”, zobaczyłem wydanie specjalne publikujące zdjęcia z walk Legionów nad wspomnianymi rzekami. To była rewelacja - oglądać te zdjęcia. Numery tygodnika przechowuję do dziś.

Wraz z małżonką związaliśmy się z ruchem strze-leckim, działając w Związku Strzeleckim „Strzelec” O.S.-W. Podczas odbudowy Pomnika Niepodległości w Kielcach w Komitecie Odbudowy znaleźli się kolejarze, wnosząc tam wiele pracy w jego odbudowę. Wspólna praca wciągnęła, poznaliśmy się i zbliżyli. Kolejarze szykowali wyjazd na Wołyń. Jakże odmówić propozycji Andrzejowi Mikołajczakowi, przewodni-czącemu „Solidarności” na kolei? - Antoni, jedziesz? Zagadnięty o jakąś pomoc dla Polaków na Wołyniu, Prezes Stowarzyszenia Ochrony Dziedzictwa Narodo-wego, Stefan Karski, nawet w ostatniej chwili dopomógł w sprawie. Tak znalazłem się wieczorem z uzyskanymi zasobami w wagonie dołączając je do innych, a rankiem na dworcu w Kowlu. Wyłączony z pociągu wagon stanowił na czas pobytu naszą bazę.

171

Pamięć o Wołyniu

Świętokrzyskie nr 14 (18)

Tam śnieżna i dość mroźna zima, nie budziła optymizmu co do dalszej jazdy już zamówionym busem. Gościna i bezpośredniość Anatola Franciszka Sulika, Ukraińca, korespondenta polskojęzycznej „Gazety Kijowskiej”, związała nas trwałą przyjaźnią. Był naszym Cicerone, budował kontakty. Wcześniej, podczas kolejnego wejścia do Kielc uczestników marszu Szlakiem Kadrówki, poznałem Władysława Barańskiego, leciwego już naszego krajana pochodzącego z Końskich, który na własną rękę przecierał, jak i mój przyjaciel z ławy szkolnej, Zbyszek Hauser globtroter - odszukiwał ślady legionowe i cmentarze polskie na Wołyniu i Podolu. Anatol znał Władysława Barańskiego - nauczyciela akademickiego z Łodzi, współpracował z Andrzejem Przewoźnikiem, sekretarzem Rady Pamięci Walk i Męczeństwa i Jarkiem Góreckim, komendantem chorągwi harcerskiej ze Zgierza - gronem osób, które zaledwie od niedawna wiązała myśl zgłębiania tradycji walk Legionów Polskich. Wykonywali już piękną pracę, odszukując miejsca i organizując odbudowę polskich wojennych cmentarzy legionowych, z biegiem czasu także niezbędne ekshumacje. Objęto poszukiwaniami zasoby archiwów w kraju i na Ukrainie, a co istotne, kwerendę w Łucku przeprowadziła ówczesna dr n. hist., Urszula Oettingen z Wyższej Szkoły Pedagogicznej z Kielc, specjalizująca się od lat w historii grobownictwa I wojny światowej w tym, Legionów Polskich, ich pamiątkami i cmentarzami. Poprzez wsparcie Andrzeja Przewoźnika, poszukiwania przeprowadzał A. Sulik w zasobach Biblioteki Jagiellońskiej. Harcerz, Adam Kaczyński, dokonywał kwerend wśród innych, już udostępnianych w tym czasie zasobów archiwów. Jednak wstępnie, gdziekolwiek docierano do cmentarzy przy wskazaniach starych Ukraińców, wychowanych w okresie międzywojennym w polskich szkołach na Wołyniu, zastawano je w opłakanym stanie, w najlepszych przypadkach z resztkami obmurowań, lub rozpoznawano miejsca mogił w zapadniętym gruncie, lub po śladach kopczyków. Po ogrodzeniach cmentarzy nie było śladu. Jedyny z zachowanymi obrzeżami mogił w części legionowej, też zdewastowany - jak mówił Władysław Barański, to cmentarz wojenny w Kowlu „Na Górce”. Wiele spośród około 180 mogił legionowych zostało bezpowrotnie zniszczonych podczas wybierania piasku przez koparki u stóp pagórka. Oberwane obrzeża grobów leżały w wyrobisku kopalnianym. Podczas następnego pobytu latem, wykonałem szereg zdjęć.

Celami naszego zimowego wyjazdu była pomoc nielicznym Polakom i poznawanie miejsc walk Legionów, odwiedzenie cmentarzy wojennych, modlitwa i złożenie kwiatów. Takie były moje pierwsze kontakty z pełną jak się okazało, smutku, zarazem naturalnego piękna krainą lasów, w tym momencie zamarzniętych jezior, zarazem niszczejących od drugiej wojny światowej śladów po bogatej polskiej kulturze materialnej. Gościna w rodzinie polskiej u Lusi w Kamieniu Koszyrskim, podróż niekończącą się groblą do zagubionej wśród lasów i bagien, zaznaczonych sterczącymi w śniegu

szuwarami wsi Warakomle, usłanej tkwiącymi między chatami stogami siana przykrytymi brogami, to widoki zatrzymanych sprzed lat w pamięci obrazów malarzy. Tam mieszkała nasza krajanka urodzona w Drochlinie - babcia Stefania, z domu Gorzelak - jedna z córek polskiego ułana z czasu Legionów. Przetrwała zawieruchę rzezi Polaków. Odwiedzaliśmy ją i póź-niej. Potem spotkania z młodzieżą w podkowelskim Lublińcu wypełnione piosenką. W kolejnym dniu, w Maniewiczach, zatrzymaliśmy się nad resztkami maleńkiego cmentarzyka wojennego przy odzyskanym, wyniszczonym składowaniem soli, kościele. Z miejsca wbił się w pamięć urokliwy wołczecki cmentarz ukraiński usytuowany w charakterystycznej, bujnej kępie drzew z dopiero co wstępnie odbudowaną przez harcerzy ze Zgierza Polską Kwaterą Legio-nistów, poległych m.in. w pierwszej bitwie pod Kostiuchnówką w dniu 5 listopada 1915 r. Kilka kilometrów dalej, podobnie z wstępnie odbudowanymi mogiłami wojennymi, okolony już prowizorycznie płotem z żerdzi - Cmentarz Legionowy w Polskim Lasku - gdzie zapaliliśmy znicze. Tuż obok, bazaltowy Słup Pamięci z wyrytym orłem legionowym i kilka kilometrów wcześniej, bardziej w głębi lasu usytuowany podobny słup - Nowa Rarańcza - ale różniący się treścią. Też trzeba było dojść, gdyż kopny śnieg nie pozwalał zjechać z duktu.

>>POLSKI LASEK<<KOMENDANT

JÓZEFPIŁSUDSKI

BYŁ PAROKROTNIEW LASKU POLSKIM

WŚRÓDODDZIAŁÓW

SWEJI BRYGADYKWIECIEŃCZERWIEC

1916R.

>>NOWA RARAŃCZA<<W TYM MIEJSCU

W ZWYKŁEJ ZIEMIANCEPRACOWAŁ

KOMENDANTJÓZEF PIŁSUDSKIW CZASIE WALKPOZYCYJNYCH

ZAPRAWIAJĄC SIŁĘI WOLĘ ZWYCIĘSTWA

ŻOŁNIERZYI BRYGADY LEGIONÓW

KWIECIEŃLIPIEC1916R.

172

Pamięć o Wołyniu

Świętokrzyskie nr 14 (18)

Nieopodal, osobno w obrębie Polskiego Lasku znajduje się Bracka Mogiła 42 poległych żołnierzy polskich. Kończący się las otwierał widok na wy-piętrzoną na horyzoncie dużą grzywę lasu, to słynna z ciężkich bojów legionistów - Polska Góra - z nie-dokończonym skutkiem wybuchu II wojny światowej, Kopcem Chwały Legionów. Tuż przed nami, na drodze do odległej o 1.5 kilometra wsi Kostiuchnówka, w małym wgłębieniu miejsce po Polskim Mostku nad zabagnionym, bezimiennym strumieniem. Na koniec naszej podróży dojechaliśmy do Kostiuchnówki, by spojrzeć na pozostawiony losowi budynek po dawnej Szkole Powszechnej im. Fundacji Legionów. Krótki zimowy dzień dochodził zmierzchu, trzeba było wracać busem do wagonu na nocleg.

Pojęcie walk pod wsią Kostiuchnówka obejmuje obszar około 70 km kw. na wschód, południe i zachód od wioski. Walki trwały tu od końca października

1915 r. do 7 lipca 1916 r. Prowadzone były ze zmiennym szczęściem i o różnym natężeniu. To miejsca ciężkich zmagań wojsk austro-węgierskich w tym brygad Legionów Polskich i częściowo wojsk niemieckich, z wojskami carskiej Rosji. Tereny słabo zaludnione. Jest to jedno olbrzymie pobojowisko z nieodnale-zionymi wielu pojedynczymi zabitymi, zmarłymi z ran i utopionymi w bagnach żołnierzami, podczas toczących się w tym rejonie ruchomych walk późną jesienią 1915 roku, określonych jako I bitwa pod Kostiuchnówką. Do podobnie drastycznych starć doszło w początku lipca następnego roku, podczas ofensywy rosyjskiej gen. A. Brusiłowa, nazwanych II bitwą pod Kostiuchnówką.

W międzyczasie, zimą i wiosną 1915/1916, były to tereny walk pozycyjnych okopanych w linii frontu przeciwników, w niejednokrotnie bagnistym, zalesionym środowisku przedpola. Podczas zimy front się ustabilizował i rozbudowano wówczas

jego zaplecze. Natomiast okopy, zapadliska po ziemiankach i stok Polskiej Góry - to miejsca przechodzące z rąk do rąk - podczas I bitwy pod Kostiuchnówką. Stanowią w istocie cmentarzysko nie pochowanych lub pochowanych doraźnie żołnierzy. Skupisko szczątków walczących, porozrywanych od ostrzału artylerii ludzi obydwóch przeciwnych stron, poległych na stanowiskach wśród łamanych belek, przysypanych ziemią i padłych na stoku góry w bezpośrednich starciach na bagnety w trakcie zaciętych walk staczanych o to wzgórze jesienią 1915 roku. Te miejsca heroicznych postaw legionistów, Niemcy i Austriacy, nazwali w dowód uznania dla Polaków: Polską Górą, Polskim Mostkiem i Polskim Laskiem. Dostrzeżono wówczas walczących Polaków jako przedstawicieli narodu godnego istnienia samodzielnego państwa, co odbiło się echem w prasie europejskiej.

Po pierwszych bojach powstawały cmentarze, zbiorowe mogiły i pojedyncze groby. Czasem żołnierze znikali w nieokreślonych miejscach. Żołnierskiej doli oprócz bezpośrednich zagrożeń życia w walkach, towarzyszyły przeróżne choroby i nie z każdych ran czy schorzeń, wychodzili oni w zdrowiu.

Tych co legli podczas większych bojów, lub podczas walk pozycyjnych w obronie, jak to miało miejsce pod Koszyszczami, gdy to tylko było możliwe, chowano na doraźnie zakładanych cmentarzach wojennych w pobliżu miejsc zdarzeń. Pod tą wioską położoną na Wołyniu w pobliżu Styru, przez około 1.5 miesiąca od 30 września do połowy listopada, walczyli legioniści 4 pułku piechoty i tam zasłynęli, m.in. załamując falowe ataki doborowej, zaprawionej w walkach, słynnej w armii carskiej, Żelaznej Odeskiej Dywizji. Pozostał cmentarz wojenny! Na północno-zachodnim krańcu Kowla utworzono duży cmentarz austriacki „Na Górce”, gdzie spoczęło około 2000 żołnierzy. Na jego wschodnim

Lasek Polski – Pomniczek Nieznanego Żołnierza Fot. autor 2009 r.

Bracka Mogiła „Piątaków” w Lasku Polskim Fot. autor 2005 r.

173

Pamięć o Wołyniu

Świętokrzyskie nr 14 (18)

brzegu, w kwaterze legionowej, spoczywa około 180 żołnierzy z I Brygady, z 6 p.p. i kilku z 4 p.p., poległych w walkach przy oczyszczaniu okolic Kowla z kawalerii rosyjskiej i zmarłych w lazarecie z ran, czy chorób. Podobnie - w samym mieście – na cmentarzu położonym przy centralnej ulicy Niezależności. Do czasu obecnego, na tym miejskim czynnym do dziś cmentarzu, zaszły już tak duże zmiany, że z kwatery legionowej pozostała symboliczna, kwadratowa mogiła, której betonowe obrzeża odnowiliśmy farbą. Nie spoczywają w mogiłach ci, co zginęli w nurtach Stochodu i Styru podczas walk zaczepnych, np. pod wsią Hulewicze i pod Kołkami oraz w licznych, zdradliwych bagnach Polesia Wołyńskiego. W pobliżu Hulewicz, za wsią Jeziorno znajduje się największy cmentarz Czwartaków, kryjący tych co polegli w bezpośrednich walkach - około 140 mogił.

Pierwsze groby żołnierskie w Jeziornie utworzono jesienią 1915 r. Cmentarz założono wiosną roku następnego. Ks. Józef Panaś dokonywał ekshumacji wraz z przydzielonymi żołnierzami z różnych okolicznych pochówków. Składał się z ziemnych mogił i zbiorowej mogiły utworzonej przez księdza, z ekshumacji. Został

zniszczony za czasów sowieckich i okazał się bardzo trudny do lokalizacji. Jego obszar ustalił Władysław Barański na podstawie informacji okolicznych starych mieszkańców. W 1997 oznaczył go drewnianymi żerdziami. W latach 2004 i 2005 prywatna �rma na zlecenie uformowała jego teren w płaszczyznę ustawiając betonowe krzyże w rzędach i okalając niskim murkiem. Miejsca umieszczeń krzyży są regularne, jednak nie są zgodne z rzeczywistymi pochówkami, jak to bywa na przebudowanych cmentarzach.

Po walkach okolicach Kołek utworzono kwaterę legionową na cmentarzu katolickim w tej miejscowości. Podczas walk też był w Kołkach lazaret. Do dziś, cmentarz jak i kwatera, nie przetrwały. Wybudowano na niej domy a wyrównany spychaczami cmentarz obsiano trawą. Pozostało kilka luźnych resztek za-bytkowych, charakterystycznych nagrobków. Z każdym rokiem jest ich coraz mniej, przy czym ubywa na nich charakterystycznych cech zdobniczych i epita�j-nych. O cmentarzach znajdujących się w obszarze Kostiuchnówki były wzmianki powyżej w wstępnej relacji z naszej pierwszej podróży zimą w te strony, ale nie o wszystkich, gdyż z niektórych szczątki ludzkie ekshumowano za istnienia II Rzeczypospolitej, rozbudowując większe, bardziej dostępne.

Podczas wojny, po 7 lipca 1916 r. tereny Polesia Wołyńskiego i częściowo Wołynia, zajęli ponownie Rosjanie. O sprawy inwentaryzacji oraz urządzania cmentarzy i grobów mogło Państwo Polskie zadbać dopiero po odrodzeniu, a stało się to możliwe po zakończeniu wojny polsko-bolszewickiej. Wówczas, w początku lat 20-ch, rozległe przestrzenie i coraz

Autor w Lasku Polskim – „ulica” Czwartaków w obozowisku harcersko-strzeleckim. Fot. Mirosław Zganiacz 2008 r.

Strzelcy na cmentarzu czwartackim w Jeziornie po złożeniu wieńca.Fot. Irena Żukowska-Siwica 2013 r.

Kołki - fragment alabastrowego nagrobka Czetwertyńskich.Po lewej Leon Popek z IPN Lublin. Fot. autor, 2003 r.

174

Pamięć o Wołyniu

Świętokrzyskie nr 14 (18)

skąpsze ślady po samotnych pochów-kach wojennych nie dawały mimo starań byłych legionistów, rzetelnej wiedzy, a już kojarzenie rozrzuconych grobów z zapamiętanymi nazwiskami kolegów!? Miejscowi chłopi, wracając po odejściu wojsk z obszarów walk do swoich wsi, zaorywali zaznaczone miejsca pochówków nie chcąc aby wchodzono na uprawiane pola. II wojna światowa przerwała nadzwyczaj trudne prace nad inwentaryzacją cmentarzy i pojedynczych grobów wojennych, i tak już w swej ilości na tak wielkim obszarze, zaginione. Powstałe wówczas zasoby archiwalne nie były pełne, w niektórych przypadkach skąpe, uszczuplone wydatnie w latach władzy Sowietów dają szczątkową wiedzę (archiwa w Łucku),

Do obecnej chwili nie jest wyjaśniona sprawa ilości cmentarzy w Maniewi-czach, gdzie po doprowadzeniu tam bocznicy kolejowej od linii łączącej Kowel z Sarnami, utworzono zaplecze magazynowe frontu. Przy dotychczasowej stacji kolejowej założono duży lazaret, który istniał przez prawie ¾ roku (jesień 1915 do początku lata 1916 r.). Przy nim również cmentarz. Po założeniu linii kolejki wąskotorowej usprawniono dowóz sprzętu wojennego na linię frontu i w drugą stronę przewóz rannych z przyfrontowych lazaretów i zakładów sanitarnych z okolic Kostiuchnówki (np. z zakładu sanitarnego w Woł-czecku) i z Karasina. Przy lazaretach zakładano cmentarze, gdzie chowano zmarłych z różnych formacji wojskowych (Kowel, Maniewicze, Kołki). Na dużym cmentarzu wojennym „Na Górce”, położonym na zachodnio-północnym obrzeżu miasta Kowel, gdzie spoczywa około 2000 żołnierzy austriackich, została utworzona odrębna kwatera legionowa (około 180 pochówków). Zostali tam chowani żołnierze polegli w boju, następnie w miarę upływu czasu, zmarli w lazarecie.

Już podczas toczących się jesienią 1915 r. walk chowano żołnierzy na cmentarzu w Wołczecku, np. kpt. Zygmunta Czechnę -Tarkowskiego i czterech jego o�cerów we wspólnej mogile. Utworzona została tam wówczas kwatera legionowa, odbudowana na początku lat 2000-ch. Cmentarz w Polskim Lasku został założony prawie w tym samym czasie. Cmentarze wojenne, gdy było to możliwe, zakładano po walkach w pobliżu, jeśli tych terenów nie zagarnął przeciwnik. Pojedyncze pochówki były rozrzucone w terenie. Przeciwnik wrzucał po walkach do wykopywanych dołów razem trupy

swoich i naszych żołnierzy, nawet z bronią i rynsz-tunkiem. Być może trupy leżały na przedpolu już kilka dni i stan rozkładających się ciał zagrażał epidemią. Niektóre odległe, małe cmentarze wo-jenne (pustkowie) likwidowano ekshumując zwłoki na dogodniej położone, już większe, np. z Optowej, na cmentarz do Polskiego Lasku. Cenny materiał poznawczy stanowi książka opracowana przez dr n. hist., J. Ciska i K. Stepana – Lista strat Legionów Polskich - 1914-1918, Kraków 2006.

Po zakończeniu wojny światowej, pierwsze prace inwentaryzacyjne grobów legionistów, podjęto w II Rzeczypospolitej po zakończonej wojnie pol-sko-bolszewickiej, gdy uzyskano dostęp do miejsc. Po 1922 r. wykonano pierwsze prace ewidencyjno--porządkowe, przy czym objęły one nie tylko pochówki zbiorowe, ale odszukiwanie i przenoszenie szczątków z pojedynczych mogił na istniejące już podczas wojny cmentarze. Prace te początkowo były wykonywane przez społeczne organizacje skupiające legionistów.

Młodzi polscy strzelcy na byłym cmentarzu katolickim w Kołkach. Fot. autor 2010 r.

Młodzież strzelecka z Jelcza – Laskowic składa Plakietkę Pamięci na grobie kpt. Z. Czechy-Tarkowskiego i o�cerów 3 p.p.Leg. Fot. autor 2013 r.

175

Pamięć o Wołyniu

Świętokrzyskie nr 14 (18)

Miały one charakter porządkowy i opiekuńczy nad grobami kolegów. W krótkim czasie zajęło się tym zagadnieniem z urzędu Ministerstwo Robót Publicz-nych, jednak mimo troski i starań, działania w tym zakresie nie osiągnęły w pełni zadowalających rezul-tatów, z uwagi na rozległy teren pobojowiska, nikłe środki przeznaczane na ten cel. Założono wówczas „Ewidencję mogił i cmentarzy wojennych powiatu łuckiego, kowelskiego i włodzimierskiego”. Natomiast urządzanie cmentarzy przypadło na końcówkę lat 20-ch, gdy czas kryzysu gospodarczego państwa, przemijał. Należy tu wspomnieć, że pracami objęto również miejsca walk z wojny polsko-bolszewickiej z lat 1919 -1921, prowadzonej także na terenach Podola, Wołynia i Wileńszczyzny. Wówczas to postawiono i odsłonięto pomnik na cmentarzu w Maniewiczach, gdzie do dziś stoi obelisk z tamtego czasu. Nie udało się ustalić do chwili obecnej treści dwóch umieszczonych na nim tablic.

Również pod koniec lat 20-ch mogiły cmentarza Czwartaków w Koszyszczach zostały otoczone murowa-nym ogrodzeniem, a w jego centralnym miejscu stanęła okazała, murowana kaplica - sakralny symbol „Pamięci Czwartackiej”. Należy tu wspomnieć o wybudowaniu murowanej Szkoły Powszechnej im. Czwartaków w tej miejscowości, która jednak nie przetrwała tak jak i spalona wioska oraz cmentarz z kaplicą, okrucieństw 1943 r. W Maniewiczach w 1936 r., wybudowano przy cmentarzu wspomniany, murowany kościół. W latach 30-ch urządzono cmentarze wojenne,

obmurowując i stawiając krzyże z charakterystycznymi tabliczkami epita�jnymi z betonu na cmentarzach w: Lasku Polskim, Wołczecku, w Kowlu na obydwóch - w sumie 3 kwatery i w Maniewiczach. Podobnie urządzono mogiły spoczywających na cmentarzu wojennym w Koszyszczach. Pod kierunkiem legionistów i nauczycieli młodzież szkolna, strzelcy i harcerze obejmowali bieżącą opieką pobliskie nekropolie wojenne i samotne mogiły, co było elementem pro-cesu wychowawczego dla dorastającego pokolenia. Szykując się do obchodów XX-lecia zmagań Legionów Polskich pod Kostiuchnówką, które przypadały na lipiec 1936 r., ze składek społecznych oddano do użytku w tej miejscowości Szkołę Powszechną im. Fundacji Legionów. Już wcześniej, w 1928 r., rozpoczęto też sypanie Kopca Chwały Legionów na Polskiej Górze. Tę pracę przerwała kolejna wojna. Natomiast odsłonięty na stoku Polskiej Góry w 1928 r. niewielki pomniczek, przetrwał w częściach czas II wojny światowej i został na powrót złożony przed kilku laty przez harcerzy. Pozostaje jeszcze do zamontowania odtworzona tablica o treści sprzed lat, której umieszczenie wymaga aprobaty władz Ukrainy, ponieważ wymagane są napisy w obydwóch językach, co z uwagi na szczupłość miejsca na pomniczku, stwarza zasadniczy problem.

RYCERZOM NIEPODLEGŁOŚCILEGIONISTOM

JÓZEFA PIŁSUDSKIEGO,KTÓRZY NAJWIĘKSZĄ OFIARĄ

ŻYCIEM WŁASNYMDALI NA TYM MIEJSCU ŚWIA-

DECTWO SWEJ WIARYW ZMARTWYCHWSTANIE POLSKIKU WIECZNEJ PAMIĘCI I PRZY-

SZŁYCH POKOLEŃSPOŁECZEŃSTWO WOŁYNIA

TEN POMNIK WZNOSI1915-1916-15.VII.1928r.

Wszelkie prace na dotychczasowych Kresach Wschodnich przerwała II wojna światowa i rozpoczął się proces samoistnej degradacji stanu pozostających bez opieki cmentarzy i pomników oraz polskich pamiątek. W 1943 r. podczas rzezi wołyńskiej doszło do zamierzonego niszczenia wszelkich śladów polskości. Z rąk nacjonalistów ukraińskich zginęło około 200 tys. polskich mieszkańców tych ziem, a spalonych zostało około 1,5 tys. polskich wiosek. Proces niszczenia polskich pamiątek kultury materialnej podjęli przedstawiciele władzy radzieckiej w latach siedemdziesiątych, czego przykładem była np. akcja likwidacji cmentarza Orląt Lwow-skich. Zniszczone zostały cmentarze w Kołkach i Maniewiczach. W Koszyszczach po spaleniu wsi rozebrane zostało ogrodzenie, kaplica i większość obrzeży grobów cmentarza, gdy został on pozbawiony

Płyta do zamontowania w kościele w Maniewiczach Fot. autor

176

Pamięć o Wołyniu

Świętokrzyskie nr 14 (18)

opiekunów, a materiał z niego stanowił bezpłatny do pozyskania budulec.

Przełom nastąpił po rozpadzie Związku Radzickiego, gdy utworzone zostało Państwo Ukraińskie, ponieważ na Wołyń można było już przyjeżdżać bez ograniczeń. Odwiedzać zaczęli te tereny dawni mieszkańcy, którzy zdołali przeżyć i uchronić się w kraju. Przyjeżdżali też z nimi i inni w celach historyczno-poznawczych, zainteresowani spuścizną tradycji walk legionowych. Do takich ludzi należeli Władysław Barański i Zbi-gniew Hauser, chociaż obydwaj podchodzili do tych zagadnień różnie. Pierwszy z nich początkowo działał na własną rękę, ale też zainteresował komendanta hufca harcerskiego ze Zgierza – dh. hm. Jarosława Góreckiego. Drugi wędrując, odnajdywał zachowane i zniszczone cmentarze, zbierając materiały do opra-cowania książkowego i wykonując dokumentację fotogra�czną. Rękę w sprawach odbudowy cmentarzy podał harcerzom sekretarz Rady Pamięci Walk i Męczeństwa - Andrzej Przewoźnik, a także ówczesny Marszałek Senatu – Andrzej Stelmachowski. Tak w roku 1998 harcerze ze Zgierza rozpoczęli wielką a jakże efektywną wieloletnią przygodę o charakterze poznawczo-wychowawczym w założonym obok resztek cmentarza pierwszym obozie w Polskim Lasku. Pozyskując sponsorów, wykonali tam pierw-sze wstępne prace, odbudowując nagrobki. Dzięki sponsorom przywożone były na letnie obozy setki ton betonowych obrzeży do wykonania nagrobków i krzyże. Harcerze odbudowywali i uzupełniali zaznaczone miejsca mogił żołnierskich na cmentarzach wojennych, naprawiając nagrobki jak to np. było na cmentarzu ukraińskim w Wołczecku, gdzie była zniszczona kwatera legionowa, następnie w Lasku Polskim, w Kowlu „Na Górce”, Koszyszczach.

Nie odrzucili propozycji przyjścia z pomocą w cięż-kich pracach na pierwszych dwóch z wymienionych cmentarzy - zaoferowanej od strzelców ze Związku Strzeleckiego „Strzelec” O.S-W, i członków Związku Piłsudczyków z Wrocławia. Udziałem w pracach zapisali się też członkowie Stowarzyszenia Żołnierzy i Sympatyków 4 Pułku z Kielc: Maciek Jóźwik i niżej podpisany, Józefe Kołodziejek. Zapalaliśmy znicze na żołnierskich mogiłach, dając dowód Pamięci poległym legionistom. Harcerzom ze Zgierza pomagały w pracach również grupy harcerskie z innych miast oraz zaprzyjaźniona młodzież z pobliskich szkół i ukraińskiej organizacji „Młoda Proswita”, integrując się z polską młodzieżą. Na terenie obozowiska w Polskim Lasku oznaczono symbolicznymi nazwami legionowymi alejki, tak m.in. jedna z nich została ulicą Czwartaków. Podczas wyrównywania wspólnie z harcerzami przetrwałych, pozapadanych nagrobków cmentarza „Na Górce”, młodzież strzelecka dostrzegła porozrzucane przez koparki kości ludzkie, pochodzące z oberwanych nagrobków z czasu istnienia tuż przy cmentarzu kopalni piasku. Odnalezione szczątki kostne starannie pozbierano Adam Słupek (chorąży w marszach

Kadrówek), złożył je w dwóch zbiorowych mogiłach kwatery legionowej. Wspólna modlitwa za poległych zakończyła smutny z przypadku obowiązek pochowania ludzkich szczątków.

Obecnie, w zasadzie cmentarze są odbudowane dając wyglądem uporządkowanego stanu świadectwo Pamięci o Tych co zrobili tak wiele, oddając trud walki, młodość, życie i cierpienia wojenne - dla zaistnienia Polski. Przyjeżdżamy w dalszym ciągu na Ukrainę dla wykonania prac porządkowych, co roku składając kwiaty, Plakietki Pamięci i za-palamy znicze na cmentarzach, bo takie mamy poczucie, że tak trzeba. Pomagamy przy remoncie odzyskanego kościoła para�alnego w Maniewiczach, doprowadzając go do coraz godniejszego stanu użytkowego, a proboszcz mając w zasięgu para�i te cmentarze, podczas mszy polowych, obejmuje modlitwą bohaterów walk. Strzelcy O.S-W z Trzebnicy i Jelcza – Laskowic wycięli chaszcze i przywrócili poprawny wygląd cmentarzowi polskiemu w Lubieszowie, pozostawionemu od 1943 r. losowi. Uporządkowali też mogiłę pomordowanych przez sotnię UPA polskich mieszkańców. Duże zasługi wnieśli strzelcy kierowani przez niestrudzonych: insp. Z.S. mgr Agatę Skierską i insp. Z.S. Romana Chandohę. Podobne zasługi w porządkowaniu cmentarzy na Polesiu Wołyńskim wnosili swą pracą członkowie Związku Piłsudczyków z Oddziału Wrocław: Irena Żukowska-Siwica, Józef Bondalski i młodzież. Mer Lubieszowa, doceniając wykonane prace, wręczył uroczyście polskiej grupie w obecności przedstawicieli konsulatu polskiego w czasie specjalnego spotkania okolicznościowe

Czwartacki cmentarz wojenny w Jeziornie. Fot. autor

177

Pamięć o Wołyniu

Świętokrzyskie nr 14 (18)

dyplomy z podziękowaniami. W dumę wprawił nas zachowany od lat nad wejściem do dawnego budynku szkoły prowadzonej przez Pijarów napis, piękny ślad polskości informując:

TU KSZTAŁCIŁ SWĄWZNIOSŁĄ DUSZĘ I UMYSŁ

TADEUSZ KOŚCIUSZKO1753–1759

Podczas jednego z pobytów w tych stronach w grupie kieleckich kolejarzy dowiedzieliśmy się, że w pobliskim Karasinie, znanym z odpoczynku pozostających w odwodzie po trudach walk jesiennych na przełomie 1915/1916 żołnierzy I Brygady Józefa Piłsudskiego, jest miejsce martyrologii polskich mieszkańców tej wsi z 1943 roku. Z udziałem księdza przygotowaliśmy, wstawili krzyż i zapalili znicze w miejscu tragicznej śmierci spalonych żywcem przez uzbrojonych banderowców czterdziestu kilku mieszkańców polskiej części wioski, którzy zebrali się podczas niedzieli w drewnianym kościółku na mszę św. Uczciliśmy w ten sposób Ich Pamięć. Od tego czasu miejsce to jest otaczane opieką jako jedno z wielu miejsc tragedii polskich mieszkańców Kresów. Dziś nie ma śladu po spalonych wsiach i koloniach, pozostały puste przestrzenie zarosłe chaszczami i lasem. Wielu dołów śmierci nie odnaleziono, cmentarzy nie ma. Znamy ze starych map miejsca po nieistniejących wsiach. Zarośnięte, najczęściej pozbawione opieki, stare cmentarze przy miejscach dawnych osad, to ślady po życiu, czeskich, polskich, ormiańskich i żydowskich mieszkańców.

Podczas gościny u niestrudzonego w odszukiwaniu śladów legionowych Anatola Sulika, pokazał nam on któregoś dnia zdjęcie zdewastowanego granitowego pomniczka przewróconego na polance pomiędzy już nieistniejącym Podryżem a znaną z walk jesiennych Czwartaków w 1916 r., Rudką Miryńską. Odczytany z tablicy napis wprowadził nas w zadumę. To był nagrobek nieznanego legionisty z 4 p.p. Legionów Polskich! Nie znaliśmy tej sprawy! - ale zrozumieliśmy

się. Zainteresowany przez Anatola Jarek Górecki zorganizował dźwig i harcerzy. Pomniczek został przeniesiony w 2006 roku na placyk przed cmentarzem wojennym w Lasku Polskim. Złożono go na cokoliku z głazów bazaltowych i tak dzięki przeniesieniu, pozostaje w tym miejscu uczęszczanym przez wycieczki z kraju. Jedna pamiątka trudu żołnierskiego więcej! Okazało się, że istotnie pod pomniczkiem na dawnej polanie, znajdowały się szczątki poległego legionisty. Po ekshumacji znalazły swe nowe miejsce na cmenta-rzu. Zarząd Stowarzyszenia Żołnierzy i Sympatyków 4 Pułku z Kielc doceniając pracę dh. hm. Jarosława Góreckiego i opiekuna Miejsc Pamięci Narodowej, Anatola Sulika, wyróżnił Pierścieniem Czwartackim pierwszego z nich w czasie Święta Pułkowego w 2006 r. na Bukówce podczas obchodów 200-lecia Uformowania Pułku. Anatolowi Sulikowi nadano Odznakę 200-lecia otrzymał ją w następnym roku podczas uroczystego apelu harcersko-strzeleckiego w Lasku Polskim wraz z dyplomem - przy pomniczku „Nieznanego Legionisty 4 p. p. Leg. Polskich poległego w 1916 r.” Wiosną bieżącego roku ten przyjaciel ludzi, niestrudzony według naszej świadomości Strażnik Polskiej Pamięci, zarazem „ambasador polskości współczesnej” - jak napisała Gazeta Kijowska, „Dobry Duch Wołynia” - jak określili Go harcerze ze Zgierza - odszedł na Wieczną Wartę. Wręcz pasją Anatola Sulika, pochodzącego z rodziny polsko-ukraińskiej, było wyszukiwanie śladów polskości na Wołyniu. Trwałym dorobkiem Jego pozostało opracowanie inwentaryzacji 83. cmentarzy na Wołyniu. Zmarł nagle pozostawiając, też zawsze gościnną małżonkę - Halinę. Został pochowany na cmentarzu w Kowlu.

W dniu 5 listopada 2008 r. w tradycyjnym zapa-laniu Ognia Niepodległości na centralnej „Mogile z Krzyżem” w Lasku Polskim przez harcerzy ze Zgierza i licznym udziale gości spośród tamtejszych władz oraz z kraju, uczestniczyła wspólna delegacja kielecka: Stowarzyszenia Żołnierzy i Sympatyków 4 Pułku, harcerzy z chorągwi kieleckiej i strzelców Związku

Autor z grupą strzelców z Jelcza-Laskowic na cmentarzu czwartackim w Koszyszczach Fot. Karolina Skierska

178

Pamięć o Wołyniu

Świętokrzyskie nr 14 (18)

Strzeleckiego „Strzelec” O.S-W., przywożąc Ogień do miejsc bojów legionistów, na pomniki i ich groby w kieleckie.

Przebudowany został budynek dawnej szkoły w Kostiuchnówce, uzyskując nowoczesny wystrój zewnętrzny i wewnętrzny. Obecnie spełnia nową rolę jako ośrodek integracji młodzieży obydwóch narodów. Został wyposażony w salę konferencyjną i miejsca noclegowe oraz stołówkę. Stał się ośrod-kiem informacji i bazą turystyczną do zwiedzania pamiątkowych miejsc legionowych. Istnienie tego ośrodka sprzyja poznawaniu pola walk Legionów Polskich, odbudowanych pamiątek. Oprócz letnich obozów harcerskich organizowanych w Polskim Lasku, na te tereny przybywa coraz więcej wycieczek autokarowych z Polski i to nie tylko w okresie letnim. Ich uczestnicy docierają na piechotę do odległych o kilka kilometrów miejsc historycznych.

Oprócz obszaru walk pod Kostiuchnówką, jadąc tam autokarem od strony Chełma w Polsce, można po drodze zwiedzić Kowel i dalej przed linią rzeki Stochod, przy znajdującym się po stronie południowej drogowskazie skręcić do wsi Jeziorno, by po około 1.5 km za nią dojechać do znajdującego się przy drodze cmentarza czwartackiego w lesie w Jeziornem. Nie można pominąć po powrocie do zasadniczej drogi odwiedzenia Maniewicz, dotarcia tam do cmentarza wojennego przy kościele katolickim obejrzenia ciekawej, starej stacji kolejowej, stanowiącej już zabytek. Po powrocie na zasadniczą drogę, należy dojechać na wysokość Lisowa i skręcić w lewo na drogę szutrową, by poprzez Hutę Lisowską dotrzeć do Wołczecka. Dalej tą samą drogą przejeżdżając koło Polskiego Lasku, dotrzeć do Kostiuchnówki.

Cmentarze i grupowe pochówki z czasu walk Legionów na Wołyniu:

a. Prawdopodobnie jako pierwszy utworzono cmentarzyk wojenny obok kościoła w Maniewiczach w roku około 1928 - ok. 40 pochówków wg. Orłowicza,

obecnie obelisk i w dwóch rzędach około 22 – z ja-kich grobów i miejsc (mogił) został założony?), był zdewastowany w czasie rządów władzy sowieckiej. W 2004 r. ekshumowano.

b. Przy kaplicy w Maniewiczach jest kopiec z krzyżem i miejsca mogił, tam był cm.woj. z lat 1915 - 1916 (pomiędzy ulicą Gałana a prostopadłą do niej, łączącą ze stacją kolejową), gdzie obok prawdopodobnie był lazaret w czasie walk w obszarze Kostiuchnówki (istniała kolejka do transportu w jedną stronę zaopatrzenia dla wojska, w drugą przewożono rannych do lazaretu w Maniewiczach - Legionowo – Wołczeck).

c. Cm. woj. Czwartaków - Koszyszcze - w roku 1922 tworząc ewidencję poległych, przenoszono szczątki z okólnych miejsc, powiększając cmentarzyk do około 64 mogił. W 1931 r. wybudowano dość okazałą murowaną kaplicę cmentarną, a na mogiłach wstawiono betonowe krzyże z odlanymi wraz z nimi, charakterystycznymi dla kilku cmentarzy wojennych, zawiniętymi tabliczkami epita�jnymi. Mogiły obudowano na miejscu solidnymi obrzeżami z tego samego materiału. Podczas II wojny światowej rozebrano nie tylko murowane ogrodzenie cmentarza, ale i kaplicę oraz nagrobki. Te ostatnie odbudowali harcerze z Chorągwi ZHP im. Wojska Polskiego ze Zgierza tworząc na powrót cmentarzyk o pomniejszonym nieco planie. W latach 30. na cmentarze wojenne przybywały delegacje z 4 p.p. Leg. z Kielc i odwiedzały uczniów Szkoły Powszechnej im. CZWARTAKÓW w pobliskich Koszyszczach. Dziś nie ma śladu po szkole i miejscowości. Zniszczony cmentarz odtworzyli w 2004 r. harcerze z Chorągwi ZHP im. Wojska Polskiego ze Zgierza.

d. Kołki - istniała urządzona w latach 20-ch we wschodniej części starego cmentarza katolickiego kwatera legionowa, w której jak zapisane w Ewidencji Cmentarzy i Mogił Legionowych urządzono 37 grobów. Groby te w 1930 r. zostały utrwalone betonowymi obrzeżami i umieszczono na nich wykonane z betonu

179

Pamięć o Wołyniu

Świętokrzyskie nr 14 (18)

krzyże wraz z odlanymi zawijanymi tablicami epita�jnymi z zapisami treści wykonanymi czarną farbą olejną. Takie same są zgromadzone w stercie na kwaterze legionowej cmentarza „Na Górce” w Kowlu i widoczne na starych zdjęciach cmentarza w Koszyszczach. Cmentarz w Kołkach wraz z kwaterą legionową był dewastowany, gdy w tej miejscowości urządzili sobie bazę upowcy. Rozbiórki pozostałości i częściowej niwelacji terenu dokonano po II wojnie światowej, budując w latach 70. domy na miejscu byłej kwatery legionowej. Przy nich, w jednym z ogródków pozostały obramowania grobów, co w roku 2004 umożliwiło doko-nanie odwiertów sondażowych i następnie ekshumacji szczątków. Przeniesiono je na c.w. do Lasku Polskiego powiększając jego stan w kierunku wschodnim.

e. Wołczeck - po zachodniej stronie drogi łączącej Lisowo z Kostiuchnówką w odległości od niej około 200 m, przy dawnym trakcie z Maniewicz, znajduje się na pięknym widokowo rozległym pagórku wiejski cmen-tarz prawosławny z kwaterą legionową zaczynającą się zaraz po prawej stronie za metalową bramką wejściową. Pierwsze pochówki pochodzą z dni poprzedzających I bitwę o Kostiuchnówkę (z pierwszych dni listopada 1915 r.) i były wówczas po niej usypane mogiły ziemne z krzyżami drewnianymi. Już wiosną 1916 r. na zapleczu frontu podjęto prace porządkowe i wstępne urządzanie. Za kwaterą oddzielnie, spoczywa tam kilkaset Niemców, Austriaków i Rosjan. Po zakończonej wojnie z bolsze-wikami 1922 r., uzyskany został dostęp do cmentarzy i rozsianych mogił. Od tego czasu inwentaryzowano mogiły, poprawiano niezadbane, zakładano krzyże i tabliczki na ziemnych grobach.

W kwaterze legionowej, spoczywają o�cerowie i żołnierze polegli w pierwszej bitwie o wzgórze Cegielnia (Polska Góra), c.w. - z 1915 i 1916 roku.

f. Lasek Polski - obozowisko harcerskie, ich pierwsze prace w 1998 r. - już płyty- obrzeża. (w 2005 r. granitowy pomnik niezn. legionisty. 4pp)

g. Jeziorno - największy cmentarz Czwartaków - 140 mogił, pierwsze pochówki jesienią 1915 r. prowadził ks. kapelan Józef Panaś w wyniku ekshumacji prowadzonych na okolicznych terenach w pobliżu Stochodu, gdzie w walkach zginęli żołnierze 4 p.p. Leg. Pol. Wiosną następnego roku usypany został kopiec z krzyżem. Później chowano na płaszczyźnie. Cmentarz zniszczono za czasów rządów Sowietów. Odbudowany poprzez ustawienie na płaszczyźnie murowanych krzyży przez prywatną �rmę w 2004 r. i ogrodzony niskim murkiem z centralnie na końcu alejki umieszczonym kamiennym krzyżem a u stóp skośnie umieszczoną czarną tablicą z napisem w języku polskim i ukraińskim. Leży około 1,5 km za wsią po lewej stronie drogi na skraju lasu.

Np. przy drodze z Sewerynówki do wioski Kukły? Przy wsi Czerewacha? Nie zostały ustalone miejsca pochówków w Bielgowie, Lisowie, Hucie Lisowskiej. Z walk wrześniowych 1916 pod Sitowiczami nad Stochodem pozostał cmentarzyk 40 legionistów pomiędzy

tą wsią a kolonią Dubienka, który był urządzony pod kierunkiem nauczyciela i otoczony opieką dziatwy szkolnej. Również dzieci ustaliły miejsce zbiorowej mogiły legionistów 4 pp (około 12-13) na cm. paraf. w Hulewiczach i zebrały od mieszkańców wsi wiedzę o okolicznościach walki oraz szczegółach pochówku.

Lata 1928 i 1929 to szczególne nasilenie prac nad dokumentowaniem grobownictwa Legionów, kończonym ekshumacjami, budową cmentarzy i stawianiem pomników na terenie kraju i Wołynia. Obramowania nagrobków wykonywano z form szalunkowych niewiele różniących się od siebie i zbrojono je dostępnym drutem kolczastym. Stanowiły one monolity (np. dobrze zachowane w kwat. woj. legionowej cm. woj. „Na Górce” w Kowlu. Tam też po II wojnie światowej podjęta obok cmentarza eksploatacja piasku do budowy bloków i obsługi koparek początkowo doprowadziła do osuwania się obrzeży mogił wraz ze szczątkami ludzkimi z walk w 1915 roku do wyrobiska. Po protestach ze strony RPWiM zaprzestano eksploatacji. Młodzież strzelecka i dorośli w 2008 (publikacja zdjęcia w „Sowińcu” nr 34/35, str. 161.) zbierali pojedyncze kości porozrzucane po wyrobisku w pobliżu skarpy i złożono je w dwóch istniejących zespołowych grobach, wykopując w nich do głębokości około metra jamy. Z mniejszym natężeniem wykonywano dalsze prace porządkowe odlewania mogił na cmentarzach przed obchodami XX – lecia bitwy pod Kostiuchnówką.

Odbywały się również w tamtym czasie pojedyncze ekshumacje osób z kwater, bądź cmentarzy w przypad-kach, gdy rodziny potra�ły udokumentować miejsce złożenia ciała. Tak było w kwaterze legionowej przy cm. grzebalnym w Kołkach, dziś z tego cmentarza pozostał plac z murawą i wybudowany przez miejscowego popa za 100 dol. krzyżem drewnianym z ogrodzeniem.

Przeniesiono szczątki „Skauta” Czesława Bankiewicza na cm. w Wodzisławiu. Były też i inne przypadki ekshumacji indywidualnych, na których zgodę wydawał wówczas Urząd Opieki nad Grobami Wojennymi.

Po 2000r. przypadkowo, podczas wykopów na cmen-tarzu grzebalnym obok wioski Kostiuchnówka, odkryto masowy grób, w którym wśród zmieszanych kości, znaleziono amunicję karabinową z rosyjskiej broni i austriackiej, szczątki skórzanego oporządzenia żołnierskiego. Przy niewielkim obrysie wykonanego wykopu, jego krawędzie wskazywały, że mogiła może być obszerna. Zachowała, na co wskazywały w domyśle na podstawie szczegółów drobiazgów, szczątki żołnierzy obydwóch armii, wrzucone bezładnie do wspólnego grobu raczej po kilku dniach od starcia bitewnego, raczej w stanie rozkładu, ponieważ nie odłączono oporządzenia i amunicji. Szczątki odzieży do czasu ekshumacji nie zachowały się. Możliwe, że została tak pochowana część żołnierzy poległych w I bitwie o Kostiuchnówkę (o wzgórze Cegielnia, nazwane następnie Polską Górą). Trwały tam od 5 listopada zacięte walki i nie było możliwe dla walczących

180

Pamięć o Wołyniu

Świętokrzyskie nr 14 (18)

stron zbieranie po starciach trupów. Trupy były wówczas rozsiane na rozległym terenie, w sposób pojedynczy i w miejscach starć zbiorowo. Tak wygląda pobojowisko, gdzie i jeszcze dziś można znaleźć pojedyncze kości, lub szkielety. Niektóre szczątki porozrywane jak od wybuchów pocisków artylerii. Ilu legionistów zginęło wśród bagien w nurtach rzek: Stochodu, Styru, czy Stawoku! Mówią o tym opisy walk z poszczególnych miejsc.

Interesująca jest sprawa odnalezienia samotnej mogiły nieznanego Czwartaka z września 1916 r. (z wykonanym w latach 20-ch pomnikiem) jest jednym z udokumentowanych przypadków odnalezienia w tamtych czasach szczątków pojedynczego legionisty pochowanego na miejscu śmierci. Ostatnio szczątki i część cokołu pomniczka zostały przeniesione z okolic Podryża i Rudki Miryńskiej przed cmentarz wojenny do Lasku Polskiego. Warto przytoczyć opis z pamiętnika Opowieści legionisty - Czwartaka - Stanisława Mirka z sytuacji wycofywania się w trzecim dniu ofensywy lipcowej Brusiłowa - śmierci w bagnie:

Wbiegłem na polanę i zacząłem grzęznąć … Biegnący za mną kolega wpadł po kolana, mimo że był bliżej brzegu. Odwrócił się, zgarnął wysoką trawę, położył na niej karabin, na karabinie oparł najpierw kolano, potem postawił jedną stopę, następnie drugą i już mniej się zapadając z trudem wyszedł na brzeg. …. Usiłowałem zrobić to samo, ale mój karabin zatonął w bagnie. Rozłożyłem szeroko ręce i położyłem się na brzuchu na bagnie. W tym momencie wpadli na polanę Rosjanie. Mój kolega podniósł ręce do góry, lecz pierwszy nadbiegający przebił go bagnetem. … padając, spojrzał na mnie takim przestraszonym i pełnym wyrzutu wzrokiem, że zapamiętałem to spojrzenie na zawsze. …. Wreszcie ktoś przyniósł i podał mi długą żerdź, chwyciłem ją obiema rękami, dwóch Rosjan stojąc na sosenkach ciągnęło z całej siły i wreszcie wyciągnęli mnie. … Mój kolega leżał martwy z otwartymi oczami. Zapytali o niego. Opowiedziałem co się stało. Nawet nie okazali zdziwienia, a jeden odezwał się: - Ot, wojna.

Wiele zebranych akt dokumentacyjnych zaginęło podczas ewakuacji aparatu państwa sowieckiego w końcu czerwca 1941 r. przed Niemcami. Pod nadzorem Ministerstwa Robót Publicznych prowadzono prace ekshumacyjne szczątków żołnierskich z różnych miejsc, porządkowano groby i budowano wojenne cmentarze legionowe. W okresie II wojny światowej nie tylko nie dbano o groby i cmentarze, ale poprzez brak opieki doprowadzono do zniszczenia akt doku-mentujących grobownictwo z byłych ziem polskich Kresów Wschodnich. Niestety po przesunięciu granic na linię Bugu władze Polski Ludowej wykazały brak zainteresowania resztkami zachowanych akt. Nie występowano o ich przekazanie do kraju.

W 1938 jesienią około Optowy odnaleziono szczątki legionisty rozpoznane po orzełku.

Słupy Pamięci: Legionowo, Wołczeck - przełamany, koło dawnego młyna - nad Garbachem? Lasek Saperski, Nowa Rarańcza, Polski Lasek, Kostiuchnówka - wieś, Reduta Piłsudskiego, Anielin. Było ich 9.

Na koniec wiadomość z ostatniej chwili. Podczas tegorocznych naszych prac na Polesiu Wołyń-skim, doszła nas telefoniczna wiadomość o odejściu na Wieczną Wartę kolejnego, spracowanego na rzecz upamiętniania etosu Legionów Polskich - Strażnika Pamięci, naszego krajana z Kielecczyzny, 92 letnie-go, pochodzącego z Końskich, byłego nauczyciela w Zgierzu, wspominanego powyżej w tym tekście - Władysława Barańskiego. Należał do tych ludzi niestrudzonych w konsekwentnych działaniach dla wytyczonego celu. Był autorem niezapomnianych tekstów w wydawanych przez siebie zeszytach: Rozmaryn Legionowy, dla zdobycia wsparcia (środków) na wstępne prace zabezpieczające ślady grobów pole-głych bohaterów legionowych. Przed laty, zaprosiłem Go w porozumieniu z dyrektorem VII Liceum im. Józefa Piłsudskiego na wykład-prelekcję o napisanej książce z podwójnym tytułem: Józef Piłsudski romantyczny i tragiczny oraz Jego „urody życia” Jego „Wierne Rzeki” - pełnej anegdot legionowych. Przyjechał chętnie, przy czym wprowadził w zasłuchanie pełnym głębi tchnienia ujęciem tematu nie tylko młodzież, ale i zebranych dorosłych słuchaczy. Wierzył, że coś uzbiera na wstępne grodzenie tam na Wołyniu śladów mogił legionistów odszukanego cmentarza legionowego Czwartaków w Jeziornem. W „Urodach...” napisł: „Ojczyzna” w polskich ustach jest najczęściej pustym frazesem, oratorskim ozdobnikiem. Tam, pod Kostiuchnówką, oni nie wycierali NIĄ gęby. Oni za Nią przelewali krew.

Wracając do kraju byliśmy też na cmentarzu wojennym w Jeziornie, gdzie szyszki tworzyły ozdobny dywan wśród krzyży nakryty błękitem skąpanych białych chmurek słonecznego dnia. Przed czarną tablicą z okrągłą czwartacką odznaką u stóp dużego kamiennego krzyża pozostał biało-czerwony wieniec z sztucznych kwiatów, Plakietka Pamięci i zapalone znicze.

Literatura: 1) „Czwartaki”: <Dziecięca Straż, „Czwartak”, nr 3-4, 1937, s. 12-13>, <Pobranie ziemi, „Czwartak”, nr 11/12, 1939, s. 12-14, (dołączyć zdjęcie sprzed szkoły z dziećmi) >, 2) „Panteon Polski” z lat 1924 – 1931.3) „Żołnierz Legionów”.4) „Naród i Wojsko”.5) kpt. H. Zieliński, prof. M. Węgrzecki, Pobojowiska Legionów - Kostiuchnówka, Optowa. Przewodnik.6) M. Orłowicz, Ilustrowany przewodnik po Wołyniu, Łuck, 1929. 7) Listy strat Legionów Polskich, Piotrków I – VII, 1915 – 1916.8) Żydzi bojownicy o niepodległość Polski, red. N. Getter, Lwów 1939. 9) „Rocznik Legionowski”, tom 2, 2006, s. 221.S 10) Upamiętnienie miejsc pobytu marszałka Piłsudskiego, „Znicz”, nr 2, 1936, s. 31.11) „Przeszłość i Pamięć”- Adam Zamojski Wspólna praca polskiej i ukra-ińskiej młodzieży na żołnierskich cmentarzach, ¾, 2004, s. 95 – 98.

w w w . w i r t u a l n y p a r n a s . b l o g s p o t . c o m

w w w. w b p . k i e l c e . p l

http://sbc.wbp.kielce.pl

dołącz do nas na Facebooku

. Rzeczpospolita Kielecka

. Żeromski w Legionach

. Strzelcy i Sokoły

W numerze

Świętokrzyskie

Środowisko » Dziedzictwo kulturowe » Edukacja regionalna

Kielce, sierpień 2014 r. nr 14 (18) ISSN 1895-2895

nr 14 (18)

Świętokrzyskie

1914-2014

1914-2014. Rzeczpospolita Kielecka . Żeromski w Legionach . Strzelcy i Sokoły