24
KWARTALNIK HOSPICYJNY 2014 (38)2 ISSN 1896–8678 Partner wydania Wolontariusze za kółkiem Siostra do kwadratu – pielęgniarka i pallotynka Małoletni żałobnicy

Wolontariusze za kółkiem - Fundacja Hospicyjnafundacjahospicyjna.pl/kwartalnik/httz_2014_2.pdf · – kontrargumenty dla niedowiarków, doskonała lektura dla wszystkich OD REDAKCJI1

Embed Size (px)

Citation preview

Page 1: Wolontariusze za kółkiem - Fundacja Hospicyjnafundacjahospicyjna.pl/kwartalnik/httz_2014_2.pdf · – kontrargumenty dla niedowiarków, doskonała lektura dla wszystkich OD REDAKCJI1

K W A R T A L N I K H O S P I C Y J N Y 2 0 1 4 ( 3 8 ) 2 I S S N 1 8 9 6 – 8 6 7 8

Partner wydania

Wolontariusze za kółkiem

Siostra do kwadratu – pielęgniarka i pallotynka

Małoletni żałobnicy

Page 2: Wolontariusze za kółkiem - Fundacja Hospicyjnafundacjahospicyjna.pl/kwartalnik/httz_2014_2.pdf · – kontrargumenty dla niedowiarków, doskonała lektura dla wszystkich OD REDAKCJI1

Praca Edyty Majewskiej z Pracowni Propagandy Społecznej, prowadzonej przez prof. Jacka Staniszewskiego,

ilustrująca hasło „Pomaganie jest piękne”

Page 3: Wolontariusze za kółkiem - Fundacja Hospicyjnafundacjahospicyjna.pl/kwartalnik/httz_2014_2.pdf · – kontrargumenty dla niedowiarków, doskonała lektura dla wszystkich OD REDAKCJI1

PRENUMERATA — BEZPŁATNAZadzwoń pod nr 58 345 90 60

Redakcja nie odsyła niezamówionych materiałów

i  jednocześnie zastrzega sobie prawo do wprowa-

dzenia zmian redakcyjnych w nadesłanych tekstach,

w tym do ich skracania. Prawo do używania, kopio-

wania i rozpowszechniania materiałów dostępnych

w „Hospicjum to też Życie” wraz z elementami gra-

fi cznymi możliwe jest po uprzednim uzyskaniu zgody

redakcji i jest obwarowane zastrzeżeniami wynikają-

cymi z przepisów prawa autorskiego.

REDAKCJARedaktor naczelna: Alicja Stolarczyk

Sekretarz redakcji: Magda Małkowska

Zespół redakcyjny: Anna Kulka-Dolecka, Agnieszka Król,

Jolanta Leśniewska, Danuta Stopieńska, Olga Woźniak,

Justyna Ziętek

Projekt: Mr. Bloom sp. z o.o.

Skład: Jacek Rembowski

Zdjęcie na okładce: Arkadiusz Wegner

Druk: Drukarnia Via Medica

80-180 Gdańsk, ul. Świętokrzyska 73, www.viamedica.pl

WYDAWCAFundacja Hospicyjna

Organizacja Pożytku Publicznego

KRS 0000201002

80-208 Gdańsk, ul. Chodowieckiego 10

tel./faks: 58 345 90 60

e-mail: [email protected]

www.hospicja.pl

www.fundacjahospicyjna.pl

Nr konta: 72 1540 1098 2001 5562 4727 0001ISS

N 1

89

6-

86

78

W NUMERZE:

Hasło „Pomaganie jest piękne” dla studentów

gdańskiej ASP stało się inspiracją

do ukazania różnych form wolontariatu.

Plakat prezentowany na okładce obok

jest jedną z nich.

W codzienności hospicyjnej praca wolontariuszy

ma swoją stałą, ugruntowaną pozycję i wartość,

jednak w innych placówkach służby zdrowia

i opieki społecznej to wciąż nowość i wyzwanie.

Towarzyszenie choremu i jego rodzinie,

wsparcie zespołu medycznego, udział w akcjach

charytatywnych i pomoc w codziennych

czynnościach osób starych, niepełnosprawnych,

przewlekle chorych i samotnych to zadania

„Wolontariatu Opiekuńczego”, nowego projektu

Fundacji. Jego symbolem jest bratek.

I chociaż siostra Nikodema twierdzi,

że dobroć nie jest czymś nadzwyczajnym, warto

je pobudzać i mnożyć, a wolontariat daje ku temu

nieskończone możliwości. Można towarzyszyć

choremu, być kierowcą, organizować bale

charytatywne, liczyć pieniądze z puszek „Pól

Nadziei” czy odbierać telefony z infolinii dla dzieci

osieroconych.

Więc tym numerze: o codzienności hospicyjnej,

doświadczeniach wolontariatu, którymi chcemy

się dzielić, i nowych projektach Funduszu Dzieci

Osieroconych. Życzę ciekawej lektury.

Alicja Stolarczyk

REDAKTOR NACZELNA

Z ŻYCIEM NA TY 2 WYGINAJ ŚMIAŁO CIAŁO

Aktywność fi zyczna jako profi laktyka zdrowotna, terapia

w trakcie choroby i remedium na upływający czas

POROZMAWIAJMY 6 DOBROĆ NIE JEST CZYMŚ NADZWYCZAJNYM

Rozmowa z pallotynką Siostrą Nikodemą Czarnul, pielęgniarką

z gdańskiego Hospicjum im. ks. E. Dutkiewicza SAC

– wypełniona nadzieją

WOLONTARIAT 8 WOLONTARIAT Z NAPĘDEM NA CZTERY KOŁA

Mają prawo jazdy, trochę wolnego czasu i wielkie serce

– o hospicyjnych wolontariuszach kierowcach

11 HONOROWI WOLONTARIUSZE I FILANTROPI

FUNDACJI HOSPICYJNEJ

Przyjaciele Fundacji Hospicyjnej i Hospicjum

im. ks. E. Dutkiewicza SAC nagrodzeni

12 POMORSKA SZKOŁA WOLONTARIATU OPIEKUŃCZEGO

Dobre praktyki wolontariatu hospicyjnego przenoszone

do szpitali, domów opieki społecznej, zakładów

opiekuńczo-leczniczych i prywatnych domów pacjentów

HOSPICJUM OD ŚRODKA 13 PIĘTNAŚCIE LAT ŁÓDZKIEGO HOSPICJUM DLA DZIECI

Relacja z uroczystości obchodów jubileuszu Hospicjum

dla Dzieci w Łodzi

14 KIEDY DZIECKU UMIERA KTOŚ BLISKI

– Z NOTATEK HOSPICYJNEGO PSYCHOLOGA

Żałoba, której pomóc najtrudniej. Wspomnienia, refl eksje,

ale i plany na przyszłość psychologa z Hospicjum

im. ks. E. Dutkiewicza SAC

NASZE AKCJE 18 POLA NADZIEI NA POMORZU 2014

Résumé wielkiej akcji pomorskich hospicjów

19 WIOSNA BYŁA NASZA

Przede wszystkim „Uśmiech Dziecka na Dzień Dziecka” i spektakl

charytatywny. Akcja „Pomóż ukoić ból” wciąż trwa, zaraz ruszy

„Kolorowy Piórnik”... Lato też z pewnością będzie nasze

KSIĘGARNIA FUNDACJI HOSPICYJNEJ 20 PODRÓŻUJĄC Z ANIOŁAMI

„Anioły. Życie po śmierci” Paddy'ego McMahona

i „Niebo istnieje... Naprawdę” Todda Burpo i Lynn Vincent

– kontrargumenty dla niedowiarków, doskonała lektura

dla wszystkich

OD REDAKCJI 1

Page 4: Wolontariusze za kółkiem - Fundacja Hospicyjnafundacjahospicyjna.pl/kwartalnik/httz_2014_2.pdf · – kontrargumenty dla niedowiarków, doskonała lektura dla wszystkich OD REDAKCJI1

Współczesnemu człowiekowi brakuje odpowiedniej dawki ruchu,

kontaktu z przyrodą, żyje w ciągłym stresie i często niewłaściwie się

odżywia. Tymczasem ludzki organizm jest genetycznie zaprogra-

mowany na aktywny styl życia. Zgodnie z zaleceniami Światowej

Organizacji Zdrowia (WHO) ludzie powinni być aktywni fizycznie

w stopniu przekraczającym wysiłek wynikający z czynności dnia

codziennego o wartość równoważną utracie 1000 kcal w ciągu

tygodnia. Niezbędne jest więc podejmowanie umiarkowanej

aktywności fizycznej, trwającej 30-40 minut przez 5-7 dni w ty-

godniu. Ćwiczenia nie muszą być ciągłe. Związane z nimi korzyści

zdrowotne będą wówczas wynikać z sumowania krótkich epizodów

ruchu. Tylko muszą być!

Wiadomo, o co walczymy. Udowodniono, że ograniczeniu aktyw-

ności ruchowej towarzyszy rocznie utrata 1% ogólnej wydolności

i 3,5% siły kończyn dolnych. Pamiętajmy przy tym, że aktywność jest

zachowaniem kompleksowym – o dużym zakresie intensywności,

różnym czasie trwania i bardzo urozmaiconych formach (od prac

domowych po sporty ekstremalne). Oczywiście jakikolwiek ruch

fizyczny jest lepszy niż żaden, nie lekceważmy więc nawet spacerów

z psem. Warto jednak poszukać swojej formy ruchu, która wychodzi

poza codzienne obowiązki, przynosząc satysfakcję i radość.

❙ SPRAWNIEJSI, PIĘKNIEJSI, MĄDRZEJSI

Zwiększona aktywność fizyczna wpływa zauważalnie na poprawę

funkcjonowania poszczególnych układów i narządów: wzmac-

nia układ mięśniowy, powoduje wzrost wydolności fizycznej

organizmu i zapobiega wielu chorobom, szczególnie układu krąże-

nia czy ruchu, a także otyłości. To dla wszystkich chyba oczywiste.

Na tym jednak nie koniec.

Systematyczny trening ma też właściwości eliksiru odmładzają-

cego – poprawia ukrwienie skóry i dzięki temu jej wygląd. Nasze

mięśnie są wymodelowane, sylwetka pełna energii, a kilogramów

jakby mniej. Dzięki wysiłkowi fizycznemu rozwijamy także cechy

powszechnie uważane za przydatne w życiu codziennym: cier-

pliwość i upór w dążeniu do celu, systematyczność i odporność

Wyginaj śmiało ciałociało

Dla ciebie to... niemało. Ruch w jakiejkolwiek

postaci jest niezbędnym elementem dobre-

go samopoczucia, niezależnie od wieku. Sport

uprawiany po amatorsku, regularnie oraz

w sposób adekwatny do możliwości sprawia, że życie

staje się pełniejsze i daje dużo więcej radości. Umiejęt-

nie dobrane ćwiczenia są też świetną terapią w wielu

schorzeniach, niekoniecznie związanych z układem ru-

chu, na przykład onkologicznych.

Fot.

: Mar

ia F

all-

Ław

ryn

iuk

Śmiało się wyginamy. Zajęcia gimnastyczne w ramach AWzR

2 Z ŻYCIEM NA TY

Page 5: Wolontariusze za kółkiem - Fundacja Hospicyjnafundacjahospicyjna.pl/kwartalnik/httz_2014_2.pdf · – kontrargumenty dla niedowiarków, doskonała lektura dla wszystkich OD REDAKCJI1

3Z ŻYCIEM NA TY

temperatury mięśni do optymalnego poziomu, a przygotowany

do wysiłku mięsień jest mniej narażony na urazy i kontuzje, staje

się elastyczniejszy oraz zdolny do większej i efektywniejszej pracy.

Wykonując odpowiednie ćwiczenia, adaptujemy układ nerwowy

do ruchów powtarzających się podczas treningu. Właśnie z tego

powodu inaczej musi wyglądać rozgrzewka sprintera, maratoń-

czyka, a inaczej piłkarza ręcznego czy pływaka. Nie bez znaczenia

jest też jej wpływ na układy krążenia i oddechowy, które decydują

o wydolności organizmu.

Podczas rozgrzewki wykonujemy tzw. ćwiczenia ogólnorozwojo-

we. Zaczynamy ją od głowy, mięśni szyi, a potem przechodzimy

do obręczy barkowej, ramion, grzbietu, bioder i kończyn dolnych.

Na zakończenie zwracamy uwagę na rozluźnienie mięśni i wyre-

gulowanie oddechu.

na przeciwności oraz wiarę w siebie i w sukces. Ponadto jesteśmy

mniej zestresowani, mniej skupieni na sobie, umiemy radzić sobie

ze zmęczeniem i kontrolować własne emocje. Podwyższa się próg

tolerancji bólu. Od tego wszystkiego naprawdę się pięknieje.

Ponadto ruszając się syste-

matycznie, powodujemy

lepsze ukrwienie, a tym sa-

mym większe dotlenienie

mózgu, co wpływa na two-

rzenie się nowych neuro-

nów. Ćwicząc stajemy się

mądrzejsi – to nie żart.

Na skutek ruchu rozrastają

się bowiem nie tylko mięśnie, ale i zwoje mózgowe. Stwierdzono

też, że wysiłek o umiarkowanej intensywności wpływa korzystnie

na układ nerwowy: zwiększa jego możliwości poznawcze i poprawia

potencjał. Zmiany składu chemicznego mózgu (zwiększenie stę-

żenia tzw. hormonów szczęścia, czyli endorfin), wywoływane

wysiłkiem fizycznym, mogą zapobiegać niektórym postaciom

zaburzeń równowagi nerwowo-psychicznej (np. depresji) i wpływać

korzystnie na nasze samopoczucie.

❙ A JEŚLI JUŻ ZACHORUJEMY…

Przekonanie o korzystnym wpływie aktywności ruchowej, a zwłasz-

cza systematycznych ćwiczeń fizycznych na nasze zdrowie, nie jest

ani koncepcją nową, ani oryginalną, a do zwolenników aktywnego

trybu życia i stosowania wysiłku w leczeniu wielu chorób, w tym

również nowotworowych, należeli już między innymi Hipokrates

i Galen. W Akademii Walki z Rakiem systematyczne ćwiczenia

o umiarkowanej inten-

sywności prowadzimy

od kilku lat. Cieszą się one

dużym zainteresowaniem,

a ich uczestnicy zauważają

u siebie wiele korzystnych

zmian, związanych zarów-

no z wydolnością, kondy-

cją, sprawnością fizyczną,

jak i umysłową. Pozwalają one również na lepszą samokontrolę

własnego ciała i niezależność, poprawiają samopoczucie, radzenie

sobie ze stresem, uczą relaksacji i odczuwalnie poprawiają jakość

życia. Do najchętniej wykonywanych form ruchowych należą aktyw-

ności aerobowe i wytrzymałościowe o właściwej intensywności, ale

także – jako uzupełnienie – ćwiczenia oporowe, wzmacniające siłę

mięśni i wpływające korzystnie na tkankę kostną (ćwiczenia z taśmą

lub gumą, piłkami, a także z małym obciążeniem oraz aktywności

kształtujące gibkość z elementami stretchingu).

❙ BEZ ROZGRZEWKI ANI RUSZ

Wiele osób pomija ten element treningu twierdząc, że przecież

rozgrzeje się w jego trakcie. Nic bardziej mylnego! Prawidłowe

rozgrzanie organizmu ma na celu przede wszystkim podniesienie

Rozgrzewka

– wariant jeden z tysiąca

1. Krążenie głową: stoimy w rozkroku, stopy rozstawione są

na szerokości barków, ramiona opuszczone luźno wzdłuż

tułowia; wykonujemy powolne krążenia głową, 5 × w prawo,

5 × w lewo, nie odchylając głowy nadmiernie w tył, aby nie

przeciążyć kręgów szyjnych.

2. Krążenia przedramion: pozycja wyjściowa jw., ramiona

wyprostowane, uniesione do wysokości barków; wykonu-

jemy obszerne obroty przedramion w stawach łokciowych:

15 s na zewnątrz, 15 s do wewnątrz.

3. Krążenie ramion: pozycja wyjściowa jw., ramiona opusz-

czone wzdłuż tułowia; wykonujemy krążenia oburącz:

10 × w przód, 10 × w tył, 10 × naprzemiennie w przód,

10 × naprzemiennie w tył.

4. Krążenie bioder: pozycja wyjściowa jw., dłonie ułożo-

ne na kolcach biodrowych, łokcie skierowane ku górze;

wykonujemy obszerne krążenia bioder: 10 × w prawo,

10 × w lewo, 10 × wypychamy biodra do boków,

10 × wypychamy biodra przód i w tył.

5. Skłony tułowia: pozycja wyjściowa jw.; podczas wykony-

wania ćwiczeń kończyny dolne są proste w stawach kola-

nowych. Skłony liczymy na 1 do lewej stopy, na 2 do prawej,

na 3 prostujemy sylwetkę, wykonujemy 10-14 powtórzeń.

Następnie łączymy stopy, prostujemy nogi w stawach ko-

lanowych, staramy się dotknąć czołem kolan i wytrzymać

w tej pozycji przez 5 s.

6. Kontrolowane przysiady: stopy rozstawione szeroko, kolana

ustawione na zewnątrz, nie mogą przechodzić linii stopy;

wykonujemy głęboki przysiad, ramiona uginamy w stawach

łokciowych, opieramy o uda i wytrzymujemy 30-40 s.

Warto poszukać swojej formy ruchu, która wychodzi poza codzienne obowiązki, przynosząc satysfakcję i radość.

W Akademii Walki z Rakiem systematyczne ćwiczenia o umiarkowanej intensywności prowadzimy od kilku lat.

Page 6: Wolontariusze za kółkiem - Fundacja Hospicyjnafundacjahospicyjna.pl/kwartalnik/httz_2014_2.pdf · – kontrargumenty dla niedowiarków, doskonała lektura dla wszystkich OD REDAKCJI1

4 Z ŻYCIEM NA TY

❙ STAROŚĆ MOŻE BYĆ RADOŚĆ

Po 65 roku życia objętość mięśni bardzo maleje, zmniejsza się też

metabolizm, słabną kości, obniża się pułap tlenowy. Z wiekiem

częściej narzekamy na złe samopoczucie i uważamy, że z tym

„przywilejem” należy się pogodzić. Nic bardziej błędnego! Na-

ukowcy coraz częściej sądzą, że śmiertelność, w tym umieralność

na raka, ma związek z wydajnością aerobową

i kondycją fizyczną. Osoby dojrzałe muszą tylko

bardziej zadbać o siebie, swoje zdrowie, zbilan-

sowaną dietę i systematyczną rekreację ruchową.

Wraz z upływem lat przemiany metaboliczne

zachodzą coraz wolniej, a co za tym idzie, mniej

kilokalorii potrzebujemy na funkcjonowanie

organizmu i mniej ich jesteśmy w stanie „spalić”.

Statystyki są zatrważające: 42% seniorów ma nad-

wagę, 5% cierpi z tytułu otyłości, 2 na 3 z nich

nie uprawia żadnego rekreacyjnego sportu,

1 na 3 wykazuje już pewne formy niepełnospraw-

ności. Ponadto bardzo liczna grupa seniorów

jest społecznie izolowana. Powyższe fakty wyraźnie wpływają

na ich ogólny stan zdrowia, kondycję fizyczną i psychiczną, a także

zwiększają prawdopodobieństwo wystąpienia chorób cywiliza-

cyjnych – nadciśnienia tętniczego, udarów, zawałów, cukrzycy

oraz chorób nowotworowych. Wraz z przybywaniem lat nasze

potrzeby ewoluują, gdyż zmienia się perspektywa życiowa. Z jed-

nej strony ogromnego znaczenia nabierają banalne sprawy dnia

codziennego, z którymi coraz częściej borykamy się z powodu

postępującej słabości własnego ciała, a z dru-

giej strony ambicje, pasje, motywacje, kierujące

naszymi zachowaniami i dążeniami w latach

wcześniejszych, odchodzą powoli w cień. Jednak

na wprowadzenie zdrowego stylu życia, zadbanie

o swoje bieżące potrzeby, codzienną aktywność

fizyczną i korektę diety nigdy nie jest za późno.

Systematyczna aktywność fizyczna jest jednym

z obowiązkowych punktów codziennego rozkładu zajęć osób

w podeszłym wieku. Wpływa ona pozytywnie na wszystkie tkanki

i narządy organizmu, warunkuje zachowanie dobrego zdrowia,

❙ NORDIC WALKING ZDOBYWA ŚWIAT

Zdobywa, bo praktycznie może być dla każdego, również dla osób

w trakcie rozmaitych terapii, jak i podczas profilaktyki wtórnej. Przy-

wędrował do nas ze Skandynawii, gdzie początkowo pomyślany był

jako letni program treningowy dla narciarzy biegowych. Obecnie

tworzy alternatywę do joggingu, w porówna-

niu z którym jest bezpieczniejszy dla stawów,

ścięgien i wiązadeł, zapewniając przy tym spory

wydatek energetyczny – około 450-500 kcal/

/godz. (w zależności od tempa marszu, masy

ciała osoby idącej, płci i rodzaju terenu). W trakcie

podpierania się na kijach i przenoszenia ciężaru

ciała na obręcz barkową angażujemy te partie

mięśniowe, które u osób prowadzących siedzący

tryb życia po prostu nie pracują.

Nordic walking jest na tyle prostą formą ruchu,

że mogą ją uprawiać wszyscy: amatorzy, ludzie

starsi, osoby po urazach i kontuzjach, z nadwagą,

otyłością, a nawet osoby z grupy ryzyka, po przebytym zawale

mięśnia sercowego. Co ważne, jego zasad uczy się bardzo szybko,

ponieważ bazują one na naturalnym sposobie poruszania sie czło-

wieka. Dzięki kijkom odciążamy stawy i angażujemy 90% mięśni,

poprawiamy kondycję, usprawniamy organizm i modelujemy

sylwetkę. Czegóż chcieć jeszcze?

Dla pacjentów onkologicznych jest to aktywność szczególnie ważna.

W Akademii Walki z Rakiem nordic walking jest

ulubioną aktywnością, którą uprawiamy w po-

bliskim lesie, gdzie oprócz intensywnej pracy

mięśni, zarówno górnych, jak i dolnych części

ciała, zachwycamy się zapachem drzew, kwiatów,

kolorem zieleni… Te wszystkie elementy prze-

kładają się na kompleksową terapię – zarówno

ciała, jak i umysłu. Nie bez znaczenia pozostaje

fakt, że trenujemy w grupie. Regularne spotykanie się, rozgrzew-

ka, wspólne marsze, spacery z kijami po plaży, w lesie czy na łące

zwiększają szansę, że nasz zapał nie wygaśnie po kilku treningach.

Nordic walking jest na tyle prostą formą ruchu, że mogą ją uprawiać wszyscy: amatorzy, ludzie starsi, osoby po urazach i kontuzjach, z nadwagą, otyłością, a nawet osoby z grupy ryzyka, po przebytym zawale mięśnia sercowego.

Systematyczna aktywność fizyczna jest jednym z obowiązkowych punktów codziennego rozkładu zajęć osób w podeszłym wieku.

Z kijami maszerujemy cały rok. Wiosną, latem...

Fot.

: Mar

ia F

all-

Ław

ryn

iuk

Page 7: Wolontariusze za kółkiem - Fundacja Hospicyjnafundacjahospicyjna.pl/kwartalnik/httz_2014_2.pdf · – kontrargumenty dla niedowiarków, doskonała lektura dla wszystkich OD REDAKCJI1

5

kondycji, właściwej masy ciała, a także wspaniałego samopoczucia,

pomaga niwelować stany stresowe i depresyjne, uczy relaksacji.

W najnowszej piramidzie zdrowia zajmuje priorytetowe miejsce

w drodze po zdrowie i długowieczność.

Każdy dzień należy zatem zacząć od porannej gimnastyki o umiarko-

wanej intensywności trwającej około 15 minut, polegającej na wyko-

naniu kilku spokojnych ruchów, począwszy od mniejszych stawów,

a następnie, zwiększając fizjologiczny zakres ruchów, przechodzącej

do stawów największych. W trakcie ćwiczeń nie powinno się wy-

konywać gwałtownych ruchów, przypadkowych szarpnięć, należy

skupić się na płynności, napinaniu i rozluźnianiu poszczególnych

grup mięśniowych, a na koniec wykonać kilka ćwiczeń oddecho-

Z ŻYCIEM NA TY

Przykładowe menu:

Śniadanie:

płatki owsiane lub orkiszowe łyżka suszonej żurawiny

2 śliwki suszone mleko herbata

II Śniadanie:

pieczywo graham masło plaster szynki drobiowej

jajko „w koszulce” papryka czerwona natka

woda z cytryną i miodem lub herbata

Obiad:

miseczka barszczu czerwonego z grubo pokrojonymi

burakami ziemniak z wody dwa pulpety drobiowe

surówka z marchwi kompot

Podwieczorek:

ciasto marchewkowe lub drożdżówka (wyrób własny)

herbata imbirowa: 2 cm świeżego korzenia imbiru zalać

wrzątkiem, wkroić kilka plastrów cytryny, pomarańczy,

dodać dwa goździki i zaparzyć

Kolacja:

cukinia faszerowana warzywami: przecinamy cukinię, na-

leży wydrążyć miąższ, pokroić warzywa: paprykę, pieczar-

ki, pomidory..., połączyć składniki, doprawić do smaku,

całość przygotować w piekarniku, na parze, w brytfannie

herbata/woda/kompot

Fot.

: Mar

ia F

all-

Ław

ryn

iuk

...jesienią i zimą

Ciasto marchewkowe,

przez wielu mylone z piernikiem

wych. W ciągu dnia warto wybrać się na spacer lub maszerować

z kijkami, natomiast wieczorem wykonać kilka ćwiczeń rozciąga-

jących z elementami jogi. A może pójść za najnowszą modą, która

przyszła z Japonii, i zacząć trenować slow jogging, bardzo popularną

formę aktywności wśród

osób po 60-80 roku

życia, często

b ę d ą c ą

i c h

pier wszą

„sportową” aktywno-

ścią fizyczną. Obawy osób starszych o ból, zbytnie obciążenie

mięśni i stawów i zbyt duży wysiłek przy slow joggingu nie mają

podstaw. Należy tylko pilnować, by nie biegać „na piętę”, lecz

lądować na śródstopiu, lekko i łagodnie. I tak codziennie, przez

30-60 min.

I nie zapominajmy o dobrym odżywianiu, które w połączeniu z fi-

zyczną aktywnością przyniesie szybko zauważalne efekty. Menu

nie musi być „na bogato”, po królewsku, ale za to naturalne, pełne

błonnika, pełnowartościowego białka i węglowodanów, świeżych

owoców i warzyw.

Maria Fall-Ławryniuk

dietetyk i fizjoterapeuta

Akademii Walki z Rakiem

SPONSOR AKADEMII WALKI Z RAKIEM

AKADEMIA WALKIZ RAKIEM

Oddział w Gdańsku

Page 8: Wolontariusze za kółkiem - Fundacja Hospicyjnafundacjahospicyjna.pl/kwartalnik/httz_2014_2.pdf · – kontrargumenty dla niedowiarków, doskonała lektura dla wszystkich OD REDAKCJI1

6 POROZMAWIAJMY

Na tę rozmowę musiałam trochę poczekać.

Siostra Nikodema Czarnul, pallotynka, prawie

od początku związana z gdańskim Hospicjum

im. ks. E. Dutkiewicza SAC, na wywiad zgodziła

się bez problemu, ale już dopinanie daty spotkania prze-

ciągało się w czasie. Słyszałam: „po Świętach”, „w następ-

nym tygodniu”, „oddzwonię”, wreszcie się udało. – Przed

przyjściem mrugnęłam w górę do ks. Eugeniusza, żeby

mnie wspierał – przyznała z uśmiechem na koniec roz-

mowy. – Jakoś poszło, ale nie uważa pani, że lepiej byłoby

tego nie publikować?

Dobroć nie jestDobroć nie jestczymś nadzwyczajnymczymś nadzwyczajnym

Słyszałam, że Siostra nie lubi wspomnień?

Po prostu ich nie potrzebuję, teraźniejsze spotkania pochłaniają mnie

absolutnie. Oczywiście myślę o swoich dawnych podopiecznych,

o księdzu Dutkiewiczu, pamiętam o nich w modlitwie. Ale wszystko

już zostało powiedziane, niech pani zajrzy do książek. Teraz trzeba

się skupić na tym, co jest, temu poświęcić cały nasz czas. Jest wokół

tyle osób chorych, cierpiących. Czemu miałoby służyć mieszkanie

we wspomnieniach? Człowiek musi się rozwijać. Takie jest moje zdanie.

Szczęśliwie jubileuszowy rok 30-lecia Hospicjum mamy już za

sobą. W jego trakcie często wracano do przeszłości.

Może i niektórym ludziom wspomnienia są potrzebne, ale żeby tak

siedzieć w nich cały czas?... Pamiętajmy jednak, że historia, również

Hospicjum, to dzieło Boże i trzeba się jemu przyglądać z wdzięcznością.

Fot.

: Ja

cek

Re

mb

ow

ski

Siostra Nikodema Czarnul

Co pojawiło się najpierw: powołanie do zakonu czy myśl, by zo-

stać pielęgniarką?

Do zakonu trafiłam po skończeniu liceum pielęgniarskiego. Ad-

res zgromadzenia pallotynów znalazłam jeszcze w szkole, zupełnie

przypadkowo, akurat czytałam coś o misjach. Postanowiłam do nich

napisać i pocztą zwrotną otrzymałam odpowiedź o istnieniu w Pol-

sce zgromadzenia pallotynek. Kontakt się nawiązał i trwa do dzisiaj.

Dlaczego Nikodema?

Z „Listów Nikodema” Dobraczyńskiego, bardzo ciekawa książka.

Kiedy w życiu Siostry pojawiło się hospicjum?

Ksiądz Eugeniusz zwrócił się do mojej siostry prowincjalnej z prośbą

o pomoc i w 1984 roku zostałam oddelegowana pod jego skrzydła.

Miałam wówczas 23 lata. Naprawdę, wszystko jest w książkach.

Nie przestraszyła się Siostra takiego zadania? 23 lata to bardzo

niewiele.

Nie było czasu, by się w ogóle nad tym zastanawiać. Byliśmy razem

i to poczucie wspólnoty bardzo pomagało. Dużo rozmawialiśmy

o pacjentach, naprawdę koncentrowaliśmy się na pomocy drugie-

mu. Nie pamiętam w ogóle

takich obaw lub odczuć, jak

i czy w ogóle sobie z tym po-

radzimy. Trzeba było i tyle.

To wspólne doświadczenie

było tak fantastyczne i silne,

że jego ciężaru, o którym pani

mówi, nie odczuwaliśmy.

Może w takim razie kryzys pojawił się później?

Siłą naszej wspólnoty była duchowość. Jej formacji poświęcaliśmy

bardzo dużo czasu. Wszystko rozgrywało się wokół gdańskiego

Historia, również Hospicjum, to dzieło Boże i trzeba się jemu przyglądać z wdzięcznością.

Page 9: Wolontariusze za kółkiem - Fundacja Hospicyjnafundacjahospicyjna.pl/kwartalnik/httz_2014_2.pdf · – kontrargumenty dla niedowiarków, doskonała lektura dla wszystkich OD REDAKCJI1

7POROZMAWIAJMY

kościoła przy Curie-Skłodowskiej. Modliliśmy się, słuchaliśmy Biblii,

rozmawialiśmy. To często były zażarte dyskusje. Między nami istniał

rodzaj duchowej wymiany, formowaliśmy siebie nawzajem, dawaliśmy

sobie siłę. Każdy pacjent był omawiany szczegóło-

wo. Poza tym pod koniec lat 80. zaczęłam studia

teologiczne na warszawskiej ATK, które pomogły

wiele zrozumieć. Kiedy szłam do chorego, nie my-

ślałam o śmierci. Teraz zresztą też o niej nie myślę,

mimo że byłam świadkiem już tylu odejść.

A o czym teraz Siostra myśli?

Wtedy i teraz liczy się to, co się akurat z chorym dzieje. Przede wszyst-

kim nie powinno go boleć.

Ma Siostra nadzieję, że wyzdrowieje?

Dla mnie zawsze jest miejsce na nadzieję. Daję ją sobie i innym.

Od początku i do tej pory.

Czy Siostra dostrzegała wyjątkowy charakter środowiska, w któ-

rym się znalazła? Rzeczywistość państwowej służby zdrowia

lat 80., wtedy jeszcze socjalistycznej, bardzo odbiegała od tej

hospicyjnej.

Ja tego nie widziałam. Obracałam się w kręgu niezwykle serdecznych

ludzi. Ale oni nie przyszli znikąd, tylko ze swoich oddziałów, na których

byli zatrudnieni na etatach. Na przykład potrzebowaliśmy chirurga czy

anestezjologa, dzwoniliśmy i natychmiast znajdował się ktoś chętny

do pomocy. Hospicjum przyciągało wspaniałych ludzi.

Rodziny osób, które trafiły do Was na początku działalności,

wspominają, że nagle ich bliscy, pod koniec swojego życia,

z medycznego przypadku stawali się znowu ludźmi. Z bezdusznej

rzeczywistości trafiali w sam środek oazy.

Może i pani rzeczywiście to słyszała. Dla mnie to nie było nic nad-

zwyczajnego. Nie umiem wejść w pani nutę. Dobroć nie jest czymś

nadzwyczajnym. Po prostu jeden drugiego pobudza do dobra albo

może mu w tym dobru przeszkadzać. Ja miałam łatwo, miałam same

dobre doświadczenia.

W takim razie mówmy o dobrych rzeczach. Kto

pomógł Siostrze w formacji zawodowej jako

pielęgniarki?

Wszyscy otaczający mnie ludzie byli niesamowici.

Jedni przychodzili na chwilę, inni zostawali na dłu-

żej. Jedni prowadzili chorych od początku do końca,

inni byli pomocnikami i kiedy trzeba służyli radą.

O prof. Muszkowskiej-Penson czy dr Budny-Liberek

na pewno pani wie, wszystko jest w książkach.

Do dzisiaj pamiętam praktykę, którą odbywałam na Oddziale We-

wnętrznym Szpitala Wojewódzkiego. Każdemu z jego ówczesnych

pracowników wiele zawdzięczam.

Zostawmy przeszłość. Czy fakt, że Siostra jest osobą zakonną,

ma jakieś znaczenie w kontakcie z chorymi i ich rodzinami?

Bywa, że się na początku dziwią, bo oczekiwali pielęgniarki. Tylko

pielęgniarki.

Nie każdy ma ochotę na bonus w postaci rekolekcji... Ale często

pewno rodziny są zadowolone, bo pod dachem mają dwa w jed-

nym – pielęgniarkę i osobę duchowną.

Zauważyłam, że moje pojawienie się jest często traktowane jako znak

zapytania o życie z Bogiem, zarówno chorego jak i rodziny. Zadania

typowo pielęgniarskie zajmują pewien czas i wtedy jestem skupiona

tylko na nich. Najważniejsze dla mnie jest jednak

towarzyszenie choremu i rodzinie. Dyskutujemy

na różne tematy, o Bogu na pewno też. To jest

tak we mnie, że sobie nie wyobrażam, by się nie

zatroszczyć o najważniejszą sprawę, która jest

sednem całego życia. Niewierzącego też zapy-

tam. Dla chorego taka rozmowa jest często czymś

bardzo ważnym i wprowadza na drogę wiodącą

do spotkania i pojednania z Bogiem.

Czym dzisiejsze rozmowy różnią się od tych sprzed 20, 30 lat?

Pani z pewnością zdaje sobie sprawę, że kiedyś nie informowało się

chorego tak jak dzisiaj. Obecnie chory wszystko wie, rozpoznanie

jest podawane w języku polskim w karcie informacyjnej. Kiedyś

chodziliśmy wokół prawdy, a teraz zastanawiamy się, co z tą prawdą

zrobić, jak z nią żyć.

Jak Siostra sobie radzi z taką liczbą rozstań?

Mój osobisty kontakt z Chrystusem sprawia, że chorych przekazuję

w Jego ręce. To są najlepsze ręce, w jakie mogę ich oddać. Czy byli

wierzący, przyjmowali sakramenty, czy też nie. Ufam Bożemu miło-

sierdziu. Więcej martwię się o chorego tutaj, zanim to się wydarzy.

Jak wyglądają relacje z rodzinami chorych, nawiązane podczas

opieki hospicyjnej?

Bardzo często spotykam się z nimi po wielu, wielu latach. Czasami

to nawet lubię się przespacerować, bo ktoś mnie poznaje na ulicy,

w kościele. To jest bardzo miłe. Tym ludziom kojarzę się z bliską im

osobą, kiedy jeszcze żyła. W domu mam starą Biblię, do której kiedyś

na ostatniej stronie wpisywałam moich pacjentów, ich imiona, na-

zwiska, adresy. Po każdym takim przypadkowym spotkaniu wracam

do domu i szukam w Biblii śladu ich bliskich. Teraz znowu wróciłam

do zwyczaju zapisywania moich chorych, powstaje wtedy prawdziwa

księga życia. I czasami sama robię sobie swoje wypominki. Moi pacjenci

wciąż dla mnie żyją.

Czy jakieś zdarzenie w przeszłości było dla

Siostry szczególne?

Bardzo przeżyłam odejście moje i innych sióstr

z Hospicjum w 2000 roku. Do końca tej decyzji

nie rozumiałam. Dwa lata później nagle umarł

ksiądz Eugeniusz – mój szef i przyjaciel. Wielu

osobom mogło się wydawać, że historia gdań-

skiej rodziny hospicyjnej już się skończyła. Ciągle jednak ufałam, że

Hospicjum przetrwa. I tak się stało, a teraz od niespełna dwóch lat

znowu w nim jestem.

Zatoczyła Siostra w życiu pewien krąg.

Można tak to określić. Chociaż poprzez modlitwę o godzinie 15.00, go-

dzinie miłosierdzia Bożego, byłam zawsze blisko chorych umierających.

A co jest w życiu najważniejsze?

Od tego trzeba nam było zacząć. Jestem przekonana, że najważniejsza

jest miłość, obecna we wszystkim, co robimy.

rozmawiała Magda Małkowska

Zawsze jest miejsce na nadzieję. Daję ją sobie i innym. Od początku i do tej pory.

Jeden drugiego pobudza do dobra albo może mu w tym dobru przeszkadzać. Ja miałam łatwo, miałam same dobre doświadczenia.

Page 10: Wolontariusze za kółkiem - Fundacja Hospicyjnafundacjahospicyjna.pl/kwartalnik/httz_2014_2.pdf · – kontrargumenty dla niedowiarków, doskonała lektura dla wszystkich OD REDAKCJI1

8 WOLONTARIAT

Pomoc wolontariuszy, zarówno medycznych, jak i akcyjnych, od po-

czątku działalności Hospicjum była jednym z głównych jego filarów,

dzięki któremu mogło ono normalnie funkcjonować. Wsparcie

personelu medycznego w opiece nad chorymi

oraz współorganizacja imprez charytatywnych

i udział w kwestach umożliwiają spokojniejszy

rytm codziennej pracy i śmielsze plany na przy-

szłość.

Historia wolontariatu kierowców zaczęła się wio-

sną 2010 roku. Od jakiegoś czasu było już jasne, że bez grupy ludzi

z prawem jazdy, gotowych wsiąść do samochodu i swoje umiejęt-

ności wykorzystać zgodnie z hospicyjnym grafikiem, będzie coraz

trudniej. Na jednej ze Mszy św. ks. Piotr Krakowiak SAC, ówczesny

dyrektor Hospicjum, poprosił o zgłoszenie się chętnych, którzy

w ten sposób mogliby pomóc. Na apel odpowiedziało kilka osób.

❙ Z RÓŻNYCH STRON

Czesław Wrotkowski jest wolontariuszem z pierwszego rzutu. Był

wówczas na Mszy, usłyszał i po prostu się zapisał. – Zareagowałem

na wołanie o pomoc – mówi i wzrusza ramionami. – Prawo jazdy przy-

dawało mi się w pracy, ale nigdy nie było źródłem utrzymania. Byłem

już na emeryturze, zarabiać nie musiałem, jednak bardzo chciałem

coś robić. Taka okazja wydawała się nie do odrzucenia.

Jerzy Szczepaniak niedawno skończył 75 lat. Jesienią 2009 roku,

kiedy najmłodsza wnuczka poszła do przedszkola i zwolniła z obo-

wiązku codziennych spacerków, intensywnie poszukiwał możli-

wości czynnego życia. Dla emerytowanego podpułkownika wojsk

lotniczych towarzystwo kapci i telewizora na dłuższą metę było nie

do zaakceptowania. Zaczął myśleć o wolontariacie, ale w kontakcie

z ludźmi tak ciężko chorymi nie widział siebie w najśmielszych

snach. Przez paręnaście lat przed emeryturą, pra-

cując jako pedagog w gdańskim liceum, zabierał

młodzież na strzelnicę, tuż obok Hospicjum. –

Zawsze wtedy odwracałem głowę. Trochę mi dzisiaj

z tego powodu wstyd – wspomina. I los spłatał mu

niezłego figla. Przypadkowe spotkanie na cmen-

tarzu z wolontariuszem w koszulce z napisem „Lubię Pomagać”

przywiodło ponownie w okolice strzelnicy, najpierw do Fundacji

Wolontariat Wolontariat z napędem na cztery koła

O napędzie na cztery koła kierowcy mają różne

zdania. Zwolennicy podkreślają większe moż-

liwości na bezdrożach, poprawę przyczep-

ności na zakrętach i luksus niemartwienia się

o ruszenie z miejsca czy podjazd pod górę na śliskiej

powierzchni. Niechętni przypominają o wyższej ce-

nie samochodu i kosztowniejszej eksploatacji. Kierow-

cy w gdańskim Hospicjum im. ks. E. Dutkiewicza SAC

jeżdżą tańszymi wersjami, ponieważ takie są fi nansowe

możliwości placówki, i jeżdżą za darmo, bo czują po-

trzebę bezinteresownego pomagania. Ale ich wolon-

tariat ma napęd do pozazdroszczenia przez wszystkie

SUV-y świata razem wzięte.

Fot.

: Olg

a W

oźn

iak

Agnieszko, wysiadamy... Czesław Wrotkowski z jedną ze swoich

małych podopiecznych

Wzorzec metra hospicyjnego kierowcy zwyczajnie nie istnieje.

Page 11: Wolontariusze za kółkiem - Fundacja Hospicyjnafundacjahospicyjna.pl/kwartalnik/httz_2014_2.pdf · – kontrargumenty dla niedowiarków, doskonała lektura dla wszystkich OD REDAKCJI1

9WOLONTARIAT

do kursu, a przede wszystkim do warsztatów psychologicznych,

które pomogły zrozumieć specyfikę kontaktów z ciężko chorymi

i ich bliskimi, sprowadzającą się do jednej zasady: „Więcej słuchać

niż mówić”. A Jerzy dorzuca opowieść o swojej mamie, która zmarła

w samotności, odizolowana od świata, parę miesięcy po jego naro-

dzinach – Tak sobie czasami myślę – mówi – czy

za tę jej samotność nie przychodzi mi teraz innym

ich samotność wypełniać.

Na początku prawie z hospicjum nie wychodzili

i w domach podniosły się protesty. Najbliżsi bun-

towali się przeciwko ich zniknięciu. – Wolontariat

zbiegł się z remontem – opowiada Leszek i przyzna-

je, że musiał toczyć boje, by móc go kontynuować.

– W którymś momencie wyraźnie wyartykułowałem,

że z wolontariatu nie zrezygnuję, nawet żonę namówiłem na kurs, żeby

zobaczyła, dlaczego to takie dla mnie ważne. Przede wszystkim

jednak zaczęli spokojniej (czytaj: rozsądniej) gospodarować swoim

czasem. Jeden z prowadzących kurs kiedyś powiedział: „Jeżeli praca

w wolontariacie miałaby w jakikolwiek sposób obniżyć relacje

domowe albo przyjacielskie, nie pracuj”.

Hospicyjnej, potem za kółko hospicyjnego samochodu, wreszcie

na kurs dla wolontariuszy medycznych.

O tym kursie Maria Rogowska dowiedziała się dwa lata temu

od córki. Była wówczas bezrobotna i miała więcej czasu. Zapisała się,

ukończyła, podpisała umowę zobowiązującą do pomocy na oddziale

raz w tygodniu i wtedy usłyszała o nieustającym

zapotrzebowaniu na hospicyjnych kierowców. –

Za kierownicą czuję się bardzo pewnie, pomyślałam,

że może to coś dla mnie. Trafiła w punkt.

Iza Czaja jeździ niecały rok. – To był impuls. Zawsze

lubiłam przebywać z ludźmi starszymi, ale wcze-

śniej z hospicjum nigdy się nie zetknęłam. W mojej

rodzinie nikt też przewlekle nie chorował. Przyszła

pewna, że przyda się każda para rąk i od razu

będzie mogła pomagać przy łóżku chorego. Nie miała pojęcia

o obowiązkowym kursie i wymaganym certyfikacie. Wówczas padła

propozycja, że na początek, po przejściu rozmowy kwalifikacyjnej,

mogłaby jeździć jako wolontariusz kierowca. Sama na to by nie

wpadła, ale na propozycję przystała i nie żałuje.

Leszek Musiał, podobnie jak Maria i Iza, jest wciąż zawodowo czyn-

ny. W wolontariacie hospicyjnych kierowców udziela się od ponad

dwóch lat – Co to jest? – pyta trochę zdziwiony, że chcę go ująć jako

jednego z bohaterów. – Prawdziwą ikoną jest Czesiu. Co to jest dwa

lata? Kiedyś zarabiał na kilku etatach, teraz zostawił sobie jeden,

w pogotowiu ciepłowniczym. W decyzji pomógł mu Jerzy, który

przyjeżdżał z lekarzem lub pielęgniarką do chorego na raka teścia.

Szwagierka o hospicyjnym kierowcy opowiadała same dobre rze-

czy i pomogła Leszkowi nawiązać z nim kontakt. Kiedy przyszedł

do Hospicjum, panowało lekkie zamieszanie i usłyszano tylko, że

pracuje w „pogotowiu”. Już zaczęli się cieszyć, że mają... sanitariusza.

Szybko musiał wyprowadzić ich z błędu, ale mimo wszystko przyjęli.

Marcin Sułkowski ma 23 lata i studiuje na Politechnice. Zaczynał dwa

lata temu od wolontariatu akcyjnego na rzecz Fundacji Hospicyjnej

i tam dowiedział się, że w Hospicjum bardzo potrzebują kierow-

ców. – Pamiętam, że nie zareagowałem od razu, ale wreszcie do mnie

dotarło, że mogę się tego podjąć. Zgłosiłem się i jeżdżę od dwóch lat.

❙ RÓŻNE OSOBOWOŚCI

– Zagadałabym kij od szczotki, jestem gadulińska – przyznaje Iza. –

Przez pierwszy rok pracy na rzecz Fundacji nie odezwałem się chyba

jednym słowem – wspomina Marcin. Skrajnie odmienni mimowolnie

wyznaczają rozpiętość charakterologiczną zespołu. Wzorzec metra

hospicyjnego kierowcy zwyczajnie nie istnieje. Każdy z nich jest

nie do podrobienia. Do Hospicjum przyszli w często nieporówny-

walnych momentach życia, w różnorodny sposób zmotywowani,

z odmiennymi historiami, wykształceniem, doświadczeniem za-

wodowym. Jedni wolnego czasu mają aż nadto, inni co tydzień

nieźle główkują, by jednak się stawić i jeździć. Sprawność na drodze

posiedli już wcześniej, w hospicyjnym samochodzie przyszło im

zmierzyć się z własnymi lękami i czyimś dramatem. – Na począt-

ku było ciężko, ale teraz jest już dobrze. Nawet lubię na ten temat

rozmawiać – stwierdza Maria. Większość wraca wspomnieniami

Dobrze ułożony grafik wyjazdów to połowa sukcesu.

Basia Szynaka i Leszek Musiał w trakcie ustaleń

Fot.

: Ja

cek

Re

mb

ow

ski

Kierowcy w hospicjum często jeżdżą w towarzystwie lekarza lub pielęgniarki, tworząc z nimi minizespół, ze szczególnym akcentem na „zespół”.

❙ DO RÓŻNYCH ZADAŃ

O prawo jazdy kandydatów na hospicyjnych kierowców pyta się

na samym początku. To jest oczywista umiejętność, zazwyczaj

potwierdzana jazdą próbną z jednym z wolontariuszy. Kategoria B

wystarczy, bo jeżdżą osobowymi. Potem nikt już do tego nie wraca.

W mieście i poza nim muszą sobie sami radzić, zawsze dojechać,

i to tak, by dla chorego był to możliwie najbardziej komfortowy

przejazd. Niejednokrotnie wymieniają się doświadczeniami. – Cze-

Page 12: Wolontariusze za kółkiem - Fundacja Hospicyjnafundacjahospicyjna.pl/kwartalnik/httz_2014_2.pdf · – kontrargumenty dla niedowiarków, doskonała lektura dla wszystkich OD REDAKCJI1

10 WOLONTARIAT

przyjechali! ”. Mam u niej swój zydelek, na którym nawet wnuczka

nie może usiąść.

Prowadzą samochody, pomagają lekarzom i pielęgniarkom, ale

i obserwują, towarzyszą, czasami płaczą. Iza miała dwa kryzysy. Raz

kiedy wiozła chłopca, zaledwie o rok starszego od jej syna, który

bardzo cierpiał, ale musiał stawić się osobiście w ZUS-ie, w Wydziale

Orzecznictwa. Pani doktor nawet na niego nie spojrzała. Drugi raz

po rozmowie z pacjentką, która jeszcze parę dni wcześniej zapew-

niała, że będzie zdrowa na 100%, i właśnie odebrała fatalne wyniki,

wskazujące na postęp choroby.

Zdarzają się drobne dowody wdzięczności: czekoladki, kawa, Leszek

od jednej rodziny dostał sadzonki malin. Już się

przyjęły. – Zrobię im zdjęcie i pokażę komu trzeba –

zapewnia wzruszony. Marcinowi raz proponowa-

no pieniądze – nie przyjął. Jerzy… nie odmówił,

ale od razu poprosił, żeby przekazać je w postaci

jednorazowych lub comiesięcznych wpłat na Ho-

spicjum. – Przyda się na paliwo – mruga, wyraźnie

zadowolony ze swojego fundraisingu.

Niektórym przytrafiają się szczególne relacje. – Zaczęło się zwyczaj-

nie, od wożenia Oli i jej synka i nagle coś między nami zaiskrzyło – Cze-

sław opowiada o jednej z hospicyjnych mam, która niepostrzeżenie

stała się członkiem jego rodziny. – Mogę śmiało powiedzieć, że oboje

z żoną jesteśmy z nią zaprzyjaźnieni.

❙ NOWI POTRZEBNI OD ZARAZ

– Nieustannie poszukujemy nowych kierowców, przede wszystkim

by odciążyć tych już obecnych – Barbara Szynaka, koordynatorka

wolontariatu przy Hospicjum im. ks. E. Dutkiewicza SAC nie kryje,

że czasami jest bezradna, kiedy spośród obecnych wolontariuszy

nie może znaleźć osób akurat dysponujących wolnym czasem. Ich

dyżury ustalane są dynamicznie, w zależności od wielu czynników.

Najważniejsze pozostaje wciąż jedno: konieczność dojechania

do chorego i dzwoniąc niejednokrotnie musi uciekać się do kwestii:

„Jesteś moją ostatnią deską ratunku”. Koordynatorka przyznaje, że

najbardziej newralgicznym okresem są święta i przedpołudnia. –

W Wielki Piątek miałem wielki problem – mówi jeden z doktorów

jeżdżących w Domowym Hospicjum dla Dorosłych. – Pomógł

mi Marcin, jeździliśmy do wieczora, ale przez moment było gorąco,

bo wydawało się, że nikt nie ma czasu mi towarzyszyć.

Wolontariat hospicyjnych kierowców, podobnie jak inne formy

pomagania, może uzależnić. W pewnym momencie staje się częścią

życia, dopełnia je i usensownia. Jest szansą na nowe znajomości

i nowe spojrzenie na świat, a nowi kierowcy potrzebni są od zaraz.

Magda Małkowska

siu jest jak GPS – śmieje się Marcin. – Gdyby nie on, niejednokrotnie

straciłbym mnóstwo czasu. Istotne znaczenie ma również odległość

parkowanego samochodu od drzwi wejściowych. Iza podkreśla

kilkakrotnie, że ze strony kolegów zawsze może liczyć na wskazówki

techniczne. – Na przykład słyszę: kiedy jedziesz do pani W., ustaw się

z lewej strony, będzie ci łatwiej. To szalenie ułatwia pracę.

Nie w technicznej sprawności leży jednak sedno ich wolontariatu.

Są nie tylko kierowcami, ale również osobami zostawionymi sam

na sam z chorym, któremu w razie konieczności muszą pomóc

w przejściu do samochodu lub podprowadzić do Przychodni.

Marcin: – Nigdy nie zapomnę mojego pierwszego razu, kiedy przewo-

ziłem pacjentkę z naszego oddziału do hospicjum

sopockiego. Pani była na wózku i nie wiedziałem,

czy dam sobie radę. Na szczęście pomogły pielę-

gniarki. Swoje premierowe jazdy pamiętają wszy-

scy, bo zgodnie z niepisaną regułą po wstępnej

rozmowie kwalifikacyjnej rzucani są od razu

na głębokie wody. Za pierwszym razem Jerzy

wiózł mamę z przewlekle chorym dzieckiem,

którą chciał koniecznie zabawiać rozmową, natychmiast rozwese-

lić, od razu się zaprzyjaźnić, pomóc we wnoszeniu dziewczynki...

– Teraz wiem, że nie tędy droga – kręci głową na samo wspomnienie.

– Powinienem być otwarty, wyczekiwać na sygnał z drugiej strony, ale

w żaden sposób się nie narzucać. Decyzję o kontakcie podejmuje chory

lub jego rodzina. Prędzej czy później ten kontakt zostaje nawiązany.

– Stosunkowo najtrudniej tworzy się go z hospicyjnymi dziećmi, które

najczęściej nie rozmawiają. Ale już sam fakt, że się nas nie boją, ufają

nam, to bardzo dużo – podkreśla Czesław.

Kierowcy w hospicjum często jeżdżą w towarzystwie lekarza lub

pielęgniarki, tworząc z nimi minizespół, ze szczególnym akcentem

na „zespół”. Pomagają przy toalecie chorego, wykonują proste

czynności pielęgnacyjne, ale przede wszystkim obserwują jego

środowisko rodzinne i dzielą się informacjami z personelem me-

dycznym. – Nie jestem pracownikiem socjalnym, ale będąc u chorych,

czasami przejmuję jego funkcję – stwierdza Iza. – Pielęgniarka zajmuje

się chorym, a ja w drugim pokoju siedzę z rodziną, która na przykład

chce się wypłakać. Jerzy, od blisko dwóch lat jeżdżący w stałym skła-

dzie z hospicyjnym lekarzem, wylicza swoje „obowiązki”: Wszędzie

doktora dowożę, ale też przekazuję mu informacje, że na przykład

w domu jest bieda, panuje napięta atmosfera czy odczuwałem dziwny

zapach. To często ma niebagatelne znaczenie.

❙ „MOI KOCHANI PRZYJECHALI! ”

Sednem wolontariatu jest dobrowolność, ale z jego bezinteresow-

nością można by już dyskutować. Wszyscy hospicyjni kierowcy

podkreślają, że praca w hospicjum ma charakter wymiany – dys-

pozycyjności i chęci pomocy jednych na niezwykłą serdeczność

ze strony drugich. – Ile my się tej kawy napijemy, ile ciast musimy

skosztować? – Jerzy nie ukrywa, że czasami wizyty nabierają cha-

rakteru towarzyskich spotkań, oczywiście częściowo. – Pani Jadzia

z Nowego Portu doktora i mnie wita zawsze jednakowo: „Moi Kochani

Prowadzą samochody, pomagają lekarzom i pielęgniarkom, ale i obserwują, towarzyszą, czasami płaczą.

Barbara Szynaka, koordynatorka

wolontariatu medycznego w Hospicjum

im. ks. E. Dutkiewicza SAC w Gdańsku:

[email protected], tel.: 728 352 0985.

Page 13: Wolontariusze za kółkiem - Fundacja Hospicyjnafundacjahospicyjna.pl/kwartalnik/httz_2014_2.pdf · – kontrargumenty dla niedowiarków, doskonała lektura dla wszystkich OD REDAKCJI1

11WOLONTARIAT

Tytuły Honorowego Wolontariusza otrzymali (wymienieni

w porządku alfabetycznym): Ryszard Dyrda – Prezes Intel Pol-

ska, Alicja Jaroszewicz, kmdr dr n. med. Dariusz Juszczak

– Komendant 7. Szpitala Marynarki Wojennej z Przychodnią,

Wiesław Kostrzewa – Dyrektor Centrum Korporacyjnego Ban-

ku Ochrony Środowiska, Anna Mańkowska, Alain Mompert

– Przewodniczący Związku Francuzów za Granicą, płk Piotr

Saniuk – Dowódca 49. Bazy Lotniczej w Pruszczu Gdańskim,

Łukasz Sznajderowski, Monika Tarnowska – Konsul Honorowa

Francji w Gdańsku i Marek Trynda.

Honorowi Wolontariusze i Filantropi Honorowi Wolontariusze i Filantropi

Amber String Quartet

Honorowi Wolontariusze A.D. 2014

Jacek Wójcicki śpiewał i promował

... i Filantropi

Fot.: Arkadiusz Wegner

Pola Nadziei na Pomorzu 2014 – święto solidarności z ludźmi chorymi i umierają-

cymi – było piękną okazją do nagrodzenia osób i instytucji szczególnie zasłużo-

nych dla idei wolontariackich, a także tych, którzy wspierają je fi nansowo. Podczas

uroczystości w Sali Weta Ratusza Głównego Miasta w Gdańsku nadano im tytuły

Honorowego Wolontariusza Hospicjum im. ks. E. Dutkiewicza SAC i Fundacji Hospicyjnej

oraz tytuły Filantropa. Symboliczne nagrody ufundowało Miasto Gdańsk.

Tegorocznych Filantropów uhonorowano w dwóch kategoriach: firmy

i osoby prywatne. Zaszczytne wyróżnienie otrzymali: EDF Polska,

Oddział Wybrzeże – na ręce Prezesa Henryka Dworakowskiego,

Polska Specjalna Strefa Ekonomiczna – na ręce Prezes Zarządu

Teresy Kamińskiej, firma prosząca o zachowanie anonimowości,

Arkadiusz Byliński, Beata Oczki-Małecka oraz Anna Maria Wolań-

ska (firmy i osoby wymienione w porządku alfabetycznym).

Uroczystość w Sali Wety tradycyjnie zamknął występ artystyczny.

Oprócz zaplanowanego minikoncertu kwartetu smyczkowego Am-

ber String Quartet, na zaproszenie Henryki Krzywonos-Strycharskiej,

wieloletniej Przyjaciółki i Ambasadorki Fundacji, pojawił się też Jacek

Wójcicki z muzycznym bukietem piosenek retro.

MM

Fundacji Hospicyjnej

Page 14: Wolontariusze za kółkiem - Fundacja Hospicyjnafundacjahospicyjna.pl/kwartalnik/httz_2014_2.pdf · – kontrargumenty dla niedowiarków, doskonała lektura dla wszystkich OD REDAKCJI1

12 WOLONTARIAT

Inicjatywa stworzenia i rozwoju wolontariatu w ramach instytu-

cjonalnej i domowej opieki nad osobami chorymi, starymi i niesa-

modzielnymi, jako przeniesienie dobrych praktyk z wolontariatu

hospicyjnego, zrodziła się ponad rok temu, podczas spotkania ks.

Piotra Krakowiaka SAC, Krajowego Duszpasterza Hospicjów, z pa-

nią Wicemarszałek Województwa Pomorskiego Hanną Zych-Cisoń.

Doświadczenia ruchu hospicyjnego, w którym zespoły opiekuńcze

od kilkudziesięciu lat współpracują z wolontariuszami, pokazują, jak

ważna jest ich obecność i pomoc przede wszystkim dla osób chorych

i ich bliskich, ale również dla samych zespołów. Te dobre praktyki

mogą być wykorzystane w placówkach służby zdrowia oraz w innych

obszarach opieki domowej i długoterminowej.

Pierwszym krokiem w realizacji tego pomysłu jest prowadzony obecnie

projekt pilotażowy, w ramach utworzonej Pomorskiej Szkoły Wolonta-

riatu Opiekuńczego. Bierze w nim udział pięć placówek medycznych:

Szpital św. Wincentego á Paulo Sp. z o.o. z Gdyni, Pomorskie Centrum

Chorób Zakaźnych i Gruźlicy Sp. z o.o., Szpital Specjalistyczny w Koście-

rzynie Sp. z o.o., Oddział w Dzierżążnie, Copernicus Podmiot Leczniczy

Sp. z o.o. oraz Dom Pomocy Społecznej z Sopotu. Powstaje również

wolontariat w długoterminowej opiece domowej. Jako partnerzy

do projektu przystąpili: Stowarzyszenie Pomorskie Centrum Terapeu-

tyczno-Prawne w Gdańsku, Okręgowa Izba Pielęgniarek i Położnych

w Gdańsku, Hospicjum im. ks. E. Dutkiewicza SAC w Gdańsku oraz

Regionalne Centrum Wolontariatu w Gdańsku. Patronat honorowy

nad projektem objął Urząd Marszałkowski Województwa Pomorskie-

go, a jego liderami zostały Fundacja Hospicyjna oraz Fundacja Lubię

Pomagać, mające wieloletnie doświadczenia w tworzeniu i rozwijaniu

wolontariatu poprzez realizację ogólnopolskich programów. Najważ-

niejszym z nich był trzyletni program „Lubię pomagać”, w ramach

którego ponad 120 koordynatorów z całej Polski otrzymało specja-

listyczne przeszkolenie, wsparcie merytoryczne i materialne. Jego

efektem jest sieć centrów wolontariatu, powstałych w 96 ośrodkach

paliatywno-hospicyjnych.

Fundacja Lubię Pomagać, powołana przez Fundację Hospicyjną,

przenosi doświadczenia z tego i innych projektów do innych ob-

szarów opieki domowej i instytucjonalnej, prowadząc działalność

edukacyjną, badawczą i wydawniczą, której tematyka skupia się

na pozamedycznych aspektach opieki nad ludźmi chorymi, starymi

i ich opiekunami rodzinnymi.

Program Pomorskiej Szkoły Wolontariatu Opiekuńczego obejmuje

szkolenie i stałą formację dwóch grup osób: koordynatorów wolonta-

riatu i wolontariuszy. Obecność koordynatorów stanowi jeden z pod-

stawowych warunków skutecznego zaangażowania wolontariuszy.

Zostali już przeszkoleni koordynatorzy wolontariatu z placówek, które

biorą udział w projekcie pilotażowym oraz pierwsza tura kandydatów

na wolontariuszy. Kandydaci wzięli udział w kursie dla wolontariuszy

medycznych, prowadzonym przez Hospicjum im. ks. E. Dutkiewicza

SAC w Gdańsku. W jego trakcie odbywają się praktyki w placówkach

biorących udział w projekcie, które mają przybliżyć kandydatom

różne formy wolontariatu i pomóc w podjęciu decyzji co do miejsca

późniejszej działalności wolontaryjnej.

Dalekosiężnym celem projektu jest powstanie i rozwój wolontariatu

w długoterminowej opiece domowej oraz w placówkach ochrony zdro-

wia i pomocy społecznej na terenie całego województwa pomorskiego.

Planowane jest powstanie sieci centrów wolontariatu, składającej się

z czterech obszarów: wolontariatu w szpitalach i zakładach opiekuńczo-

-leczniczych podległych Urzędowi Marszałkowskiemu Województwa

Pomorskiego, w opiece domowej i stacjonarnej długoterminowej,

w placówkach pomocy społecznej oraz w innych obszarach opieki

domowej i instytucjonalnej. W każdym z tym obszarów zostaną za-

chowane standardy szkoleń i prowadzenia wolontariatu, opracowane

w ramach Pomorskiej Szkoły Wolontariatu Opiekuńczego.

Anna Janowicz

Fundacja Lubię Pomagać

W marcu br., w gdańskim Hospicjum im. ks. E. Dutkiewicza SAC rozpoczęła się specjalna edycja

kursu wolontariatu medycznego. Po raz pierwszy jego tematyka została poszerzona o aspekty

wolontariatu, mającego działać w pomorskich szpitalach, zakładach opiekuńczo-leczniczych,

domach pomocy społecznej i domowej opiece długoterminowej.

Pomorska SzkołaWolontariatu OpiekuńczegoWolontariatu Opiekuńczego

Uroczysta inauguracja projektu „Wolontariat Opiekuńczy”

w gdańskim Kościele Św. Jana

Fot.

: Ja

cek

Re

mb

ow

ski

Page 15: Wolontariusze za kółkiem - Fundacja Hospicyjnafundacjahospicyjna.pl/kwartalnik/httz_2014_2.pdf · – kontrargumenty dla niedowiarków, doskonała lektura dla wszystkich OD REDAKCJI1

13HOSPICJUM OD ŚRODKA

21 maja 2014 roku minęło piętnaście lat od powołania do życia

Stowarzyszenia „Łódzkie Hospicjum dla Dzieci”. Tego dnia łódzki

sąd zarejestrował stowarzyszenie non-profit, które dało początek

działalności trzeciemu w Polsce, a pierwszemu w regionie łódzkim

domowemu hospicjum dla dzieci.

Oferta hospicyjna na terenie województwa łódzkiego była wówczas

bardzo uboga i ograniczała się wyłącznie do osób dorosłych. Jed-

nocześnie doświadczenia oddziałów pediatrycznych wskazywały

na potrzebę zorganizowania instytucjonalnej opieki domowej nad

nieuleczalnie chorymi dziećmi. Pierwsze kroki ku temu poczynione

zostały przez pracowników Oddziału Intensywnej Opieki Medycz-

nej Szpitala Klinicznego nr 4 w Łodzi przy ul. Spornej. Udało się im

wypisać do domu czteroletniego chłopca cierpiącego na rdzeniowy

zanik mięśni, który od trzech lat przebywał na OIOM-ie. Dawid był

pierwszym pacjentem, który mógł opuścić szpital dzięki wyposaże-

niu go w domowy respirator. Z chwilą powołania do życia Łódzkiego

Hospicjum dla Dzieci stał się jego pierwszym podopiecznym.

Jubileusz piętnastolecia Hospicjum uświetnili liczni goście, wśród

których nie zabrakło Wojewody Jolanty Chełmińskiej, Prezydent

Miasta Łodzi Hanny Zdanowskiej, Wicemarszałka Województwa

Łódzkiego Marcina Bugajskiego, biskupa Adama Lepy, a także

przedstawicieli organizacji pozarządowych, zaprzyjaźnionych

hospicjów, mediów, biznesu i twórców kultury. Zawitał nawet

Prezes Najwyższej Izby Kontroli Krzysztof Kwiatkowski. Piętnaste

urodziny Hospicjum były okazją do podsumowania działalności

oraz podzielenia się planami, z których najważniejsze to budowa

stacjonarnego ośrodka dla pacjentów niewydolnych oddechowo.

W czasie jubileuszowej gali, zorganizowanej w Teatrze Muzycznym

w Łodzi, zaproszeni goście mogli obejrzeć film, którego jednym z bo-

haterów była rodzina Dawida. Film, zrealizowany przez Agnieszkę

Rutkowską i Adama Wróbla, pokazał pracę Hospicjum od strony

podopiecznych. Prezes zarządu Stowarzyszenia, Janina Adamczyk,

przedstawiła dane statystyczne odnoszące się do liczby pacjentów

objętych opieką, liczby wizyt, stanu zatrudnienia, wyposażenia

Hospicjum w samochody i sprzęt medyczny. Dla przykładu: w 2013

roku do 63 pacjentów pracownicy Hospicjum dojechali z 16 625

wizytami, pokonując łącznie blisko 450 000 km.

Codzienna działalność Stowarzyszenia „Łódzkie Hospicjum dla Dzie-

ci” spotyka się ze wsparciem ze strony różnych osób, firm i instytucji.

Gala piętnastolecia była okazją do szczególnego podziękowania

darczyńcom za zaangażowanie i pamięć o Hospicjum. Najbardziej

zasłużonym ofiarodawcom oraz osobom, które na różne sposoby

wydatnie wspierają działalność Hospicjum, wręczone zostały na-

grody „Kryształowego Serca” oraz medale piętnastolecia Stowarzy-

szenia. – Istnieje potoczne przekonanie, że to my, dorośli, kształtujemy,

wychowujemy, wywieramy wpływ na dzieci – powiedziała w czasie

gali prezydent Łodzi, Hanna Zdanowska. – W Hospicjum widzimy

także, jak silny wpływ chore dzieci wywierają na nas i jak w kontakcie

z nimi zmieniają się dorośli.

Piętnaście lat dla pracowników, wolontariuszy i osób wspierających

Hospicjum to przede wszystkim czas uczenia się nowego spojrze-

nia, szukania rozwiązań, bez względu na okoliczności. Natomiast

dla pacjentów i ich najbliższych są potwierdzeniem hospicyjnego

motta: „To nieprawda, że już nic więcej nie można zrobić”.

Uroczyste obchody jubileuszu zakończył koncert Anity Lipnickiej

oraz wspólny toast przy urodzinowym torcie.

Jarosław Maćkiewicz

Stowarzyszenie „Łódzkie Hospicjum dla Dzieci”

Dla historii piętnaście lat to niedużo, jednak

w sytuacji nieuleczalnie chorych dzieci bardzo

wiele. Piętnaście lat działalności Stowarzysze-

nia „Łódzkie Hospicjum dla Dzieci” pokazuje, że

dla sporej liczby nieuleczalnie chorych dzieci to więcej

niż cała historia.

Piętnaście lat Łódzkiego Hospicjum dla DzieciŁódzkiego Hospicjum dla Dzieci

Fot.

: Bar

tosz

Wo

jcie

cho

wsk

i

Obchody jubileuszu w Teatrze Muzycznym w Łodzi

Page 16: Wolontariusze za kółkiem - Fundacja Hospicyjnafundacjahospicyjna.pl/kwartalnik/httz_2014_2.pdf · – kontrargumenty dla niedowiarków, doskonała lektura dla wszystkich OD REDAKCJI1

14

❙ SPOTKANIA

W odwiedziny do hospicjum stacjonarnego dzieci przychodzą

rzadko. Czasem przebywają w holu na dole. Czytają, rysują lub się

nudzą. Czasem śpią. Oglądają rybki w dużym akwarium. Biegają

po ogrodzie. Trzymają się kurczowo swojego opiekuna lub chcą

zwiedzać otoczenie. Ze swoimi chorymi bliskimi są dłużej lub krócej.

Stoją obok ich łóżek lub wtulają się w kochaną osobę. Im młodsze

dziecko, tym jest bardziej spontaniczne w okazywaniu uczuć. Nie

przychodzi mu nawet do głowy, że czegoś nie wypada.

Staram się zawsze podejść do opiekunów dzieci, wejść z nimi

w kontakt, sprawdzić, czy mają jakieś pytania lub czegoś po-

trzebują. Proponuję herbatę. Jeśli widzę z ich strony otwartość,

zagaduję, również o dzieci. Opowiadam o mojej pracy, o tym czym

zajmuję się na co dzień. Kiedy w pobliżu nie ma dzieci, więcej

rozmawiamy o chorobie, o ich skomplikowanej historii i sytuacji.

❙ ROZMOWY O DZIECIACH

Staram się nic nie doradzać. Wiem, że praca w hospicjum oraz

wieloletni kontakt z umieraniem i śmiercią dają mi szerszą per-

spektywę, a także umiejętność rozwiązywania problemów zwią-

zanych z chorobą, odchodzeniem i śmiercią. Rodzina pacjenta

pozbawiona jest tylu doświadczeń i dystansu, bardzo ważne jest

więc uszanowanie rytmu, w którym przeżywa ona jego chorobę.

Wielokrotnie przekonałam się, że zbyt wcześnie przekazana

informacja lub zalanie zbyt wielką ich liczbą jednocześnie nie

przynoszą nic dobrego. Bliscy chorego muszą znaleźć w sobie

miejsce na przyjęcie nowej porcji wiadomości, muszą przeżyć

pewne sprawy, często opłakać kolejne i kolejne straty wynikające

z rozwoju choroby. Bo oto okazuje się, że chory, który jeszcze

wczoraj mówił, nagle mówić przestaje. Przestaje też chodzić czy

rozpoznawać bliskich. Dochodzi do głosu świadomość, że wielu

planów z chorym nigdy się już nie zrealizuje. Ta świadomość

paraliżuje i trudno jest się z nią pogodzić. Pomimo najlepszej

opieki nic nie zmieni faktu, że chory słabnie i umiera.

Gdzie w tym wszystkim są dzieci? Rozmowy na ich temat pro-

wadzone są często, ale one same to raczej goście niecodzienni.

Chociaż czasem w hospicjum je spotykam. Ich bliska osoba jest

właśnie ciężko chora, umiera czy niedawno umarła. Początkowo

twarze tych dzieci wydają mi się różne – tym bardziej, im mniej

o nich wiem. Kiedy jednak mam szansę je poznać, zaczynam

postrzegać jako do siebie podobne. Oczywiście nie oznacza to,

że każda żałoba jest taka sama, tylko że cierpienie jest wymiarem,

w którym spotykają się wszyscy osieroceni, dzieci również. To,

jak jest ono wyrażane, zależy oczywiście od ekspresji dziecka,

jego wieku i relacji z chorym. Niemniej rozmowy z dorosłymi na

temat w małoletnich żałobników czy bezpośrednie spotkania

HOSPICJUM OD ŚRODKA

Kiedy dziecku umiera ktoś bliski Kiedy dziecku umiera ktoś bliski – z notatek hospicyjnego psychologa

Od 10 lat pracuję na etacie hospicyjnego psychologa, ale żałobą dzieci zajęłam się nie od razu. Począt-

kowo ten temat jakby dla mnie nie istniał. Rodzinom dzieci w wieku przedszkolnym i szkolnym, które

ciężko przechodziły czas rozstania z bliskimi, nie poświęcałam wiele uwagi. Musiało upłynąć trochę cza-

su, zanim dostrzegłam ich potrzeby. Teraz widzę je już wyraźnie. Dojrzałam, zostałam mamą, zakochaną

w swoich dwóch córkach. Poszerzył się mój własny świat.

Fot.

: Ark

adiu

sz W

eg

ne

r

Tata Marka odszedł pod opieką Hospicjum

Page 17: Wolontariusze za kółkiem - Fundacja Hospicyjnafundacjahospicyjna.pl/kwartalnik/httz_2014_2.pdf · – kontrargumenty dla niedowiarków, doskonała lektura dla wszystkich OD REDAKCJI1

15

z dziećmi zawierają zawsze te same elementy: cierpienie, smutek,

żal, tęsknotę, rozpacz.

Jak więc jest to możliwe, że dorośli tak często nie doceniają żałoby

swoich dzieci? Poruszająca jest niska świadomość na temat przeżyć

dzieci w obliczu śmierci i stereotypy dotyczące ich emocjonalności.

Panuje ogólne wyobrażenie, że dziecięca żałoba trwa krótko, a jeśli

dziecko nie mówi o smutku, to go zwyczajnie nie odczuwa. Takie

myślenie czasem wynika z niewiedzy dotyczącej żałoby u dzieci,

a czasem z trudnego okresu, w jakim znajduje się cała rodzina.

Dorośli są często tak bardzo zajęci własnymi smutkiem i tęsknotą,

zmaganiem się z życiem po śmierci bliskiej im osoby, że nie widzą

wyraźnie własnych dzieci.

że może być dalej dzieckiem, a pewne sprawy są powinnością

rodziców. Jego tata zmarł.

Pamiętam Dawida, który właśnie zdał do piątej klasy. Uczył się

wspaniale, był najlepszy we wszystkim, bardzo ułożony. Potrzebo-

wał kogoś, kto powiedziałby mu, że może sobie czasem odpuścić,

popłakać. Jego mama zmarła.

Pamiętam małą Krysię, która nie chciała bawić się zabawkami, zrobiła

się bardzo „grzeczna”. Potrzebowała kogoś, kto powiedziałby jej,

że zmarli nie siedzą na chmurce. Zmarła jej mama.

Pamiętam malutkiego Stasia, który ciągle bawił się w pogrzeb. Po-

trzebował taty, który będzie się razem z nim w to bawił, by obsesja

minęła. Zmarła mu mama.

Pamiętam Anię, która ze złości zamalowywała koleżankom w przed-

szkolu rysunki rodziny, gryzła i czasem kopała. Potrzebowała zro-

zumienia procesu żałoby przez nauczycielki. Zmarł jej tata.

Pamiętam Krzysia, który nie umiał posiedzieć spokojnie – ani pod-

czas lekcji, ani podczas zakupów. Roznosiła go energia. Potrzebował

mamy, która umiałaby z nim rozmawiać. Jego tata zmarł.

Pamiętam Julię, która zamieszkała z babcią, bo bliżej miała od niej do

szkoły. Była coraz bardziej zbuntowana, wagarowała. Potrzebowała

zamieszkać ponownie w swoim domu, razem z tatą. Nie chciała

kolejnych tłumaczeń i psychologów. Zmarła jej mama.

Pamiętam Olę, która zamieszkała razem ze swoją ciocią. Była bar-

dzo skryta i „taka jak przedtem”. Potrzebowała dużo cierpliwości,

rozmów, opowieści o jej rodzinnym domu. Zmarła jej mama.

Pamiętam Alicję, która przystępowała właśnie do I Komunii św. Za-

stygała w bezruchu. Potrzebowała poznać prawdę. Jej tata umierał.

Pamiętam Michała, który miał lęki nocne, moczył się. Potrzebował

dziadków, którzy by z nim byli, a nie organizowali mu zajęcia.

Potrzebował wielu, wielu okazji do rozmowy. Jego rodzice zginęli.

Pamiętam Olę, która ciągle płakała, chodziła smutna, nie miała

na nic siły. Była w podstawówce. Nie mogła liczyć na rodziców.

Potrzebowała specjalistycznego leczenia psychiatrycznego. Zmarła

jej babcia.

Pamiętam parę bliźniaków, szóstoklasistów. Mieli trudności w na-

uce. Potrzebowali cierpliwości i rozumiejących żałobę nauczycieli.

Zmarł im tata.

❙ DOROSŁOŚĆ ZOBOWIĄZUJE

Wymieniać mogłabym jeszcze długo. Kolejne historie, ludzkie losy.

Widać z nich jasno, że wszystkie te dzieci, niezależnie od wieku,

potrzebowały mądrych dorosłych, czyli takich, którzy kochają i spę-

dzają z nimi czas. Dzieci rzadko potrzebują ekspertów od żałoby czy

terapii. Żałoba to naturalna rzecz, nie jest chorobą, tylko czasem

w trakcie jej trwania potrzebna jest specjalistyczna pomoc. Najczę-

ściej wystarczy jednak drobna podpowiedź, sugestia, zaledwie kilka

spotkań, by rodzic lub opiekun znalazł jakąś inspirację, co mógłby

zrobić dla dziecka, które sobie nie radzi. Czasem wystarczy sama

świadomość, że jest psycholog, który wysłucha bolesnych losów

i wesprze. Pomagając dorosłym, pomaga się dzieciom.

HOSPICJUM OD ŚRODKA

Co mówią mi dzieci o chorobie bliskiej im osoby,

jeśli mam szansę z nimi rozmawiać?

❙ Nie wiem, co tu się dzieje. Wiem tylko, że mama jest teraz tu, ale

dlaczego nie mogę z nią rozmawiać jak dawniej? Pytam, a oni

mi tylko mówią, żebym była grzeczna i że mamie potrzeba dużo

odpoczynku. I że nie mogę z nią rozmawiać, bo śpi. Proszę pani,

czy można ciągle spać?

❙ Wiem, że mama jest chora. Tak jest, odkąd się urodziłam. Tylko

teraz jest gorzej, niż było. Tata z babcią są smutni, mama płacze,

chociaż nie przy mnie. Czy ona już na zawsze u was zostanie?

Boję się pytać tatę, bo on się na mnie zaraz złości.

❙ Cały czas muszę tu przychodzić. Przecież widziałem tatę wczo-

raj. Tu nie ma co robić. Nuda. Wszyscy mówią, że mam się nim

nacieszyć przed śmiercią. Ale on nie chce rozmawiać. Nie ma

siły czytać. Co ja mam robić? Przez niego nie wychodzę na dwór.

Nikt na nic nie ma czasu.

❙ Mówili, że babcia idzie tylko na chwilę do szpitala, że zrobią jej

operację. Ale to trwało całą zimę. Boję się, że umrze. Mama też się

boi. Ona chyba tego nie przeżyje. Wszystko miało być inaczej. Jak

babcia umrze, nie będziemy mieli pieniędzy. Co z nami będzie?

❙ Jak on umrze, to ja sobie nie dam rady. To nie może się stać!

Proszę pani, niech pani mu pomoże! Tata zawsze sobie dawał

radę. Może jest jakiś lek, o którym pani słyszała?

❙ To wszystko przez moją mamę. Ona ciągle była niezadowolona

z taty, ciągle się kłócili. I zachorował. Nigdy jej tego nie wybaczę.

❙ MIGAWKI

Pamiętam Zosię, która potrzebowała nieustannych rozmów z tatą

o tym, co się wydarzyło i co będzie dalej. Potrzebowała bliskości

z rodzicem, rozmowy. Jej mama zmarła.

Pamiętam Kubę, który potrzebował kontrolować wszystko i wszyst-

kich, a miał 10 lat. Potrzebował dorosłego, który mówiłby mu,

Page 18: Wolontariusze za kółkiem - Fundacja Hospicyjnafundacjahospicyjna.pl/kwartalnik/httz_2014_2.pdf · – kontrargumenty dla niedowiarków, doskonała lektura dla wszystkich OD REDAKCJI1

16 HOSPICJUM OD ŚRODKA

Sama rzadko spotykałam się bezpośrednio z dziećmi. Przeważnie

okazywało się, że jeśli rodzic czy opiekun uzyskał wsparcie w swoim

żalu po stracie, przekładało się to pozytywnie na zachowania dzieci.

Czasem potrzeba było kilku rozmów o tym, jak można tworzyć bli-

skość z dzieckiem, jak odpowiadać na trudne pytania, jak docierać

do najskrytszych ich myśli.

Wiem, o co najczęściej pytają dzieci, i o tym z ich bliskimi doro-

słymi rozmawiam. Zastanawiamy się, jak można zareagować na

takie słowa:

– Chcę, by było jak dawniej.

– Tęsknię za…

– To niesprawiedliwe…

– Dlaczego?

– Co teraz będzie?

– Co będzie dalej?

– Gdzie jest?

– Kiedy wróci?

– Czy już nigdy jej nie zobaczę?

– To przez Ciebie….

– Gdybym był grzeczniejszy…

Dzieci przeżywające stratę potrafią mieć wiele tajemnic. Te tajemnice

to często własne interpretacje wydarzeń, ich przyczyn i skutków.

Dzieci, kiedy poczują się bezpiecznie, zaczynają o nich mówić i „ka-

mień spada im z serca”. Tajemnice najczęściej dotyczą świadomości

dziecka, które wie, że ich bliski umiera, ale zachowuje się, jakby nie

miało o tym pojęcia, by nie martwić opiekunów. Kolejne tajemnice

dotyczą obwiniania siebie lub innych za chorobę lub śmierć. Niekie-

dy dzieci sądzą, że to ich zachowanie „wpędziło do grobu” rodzica.

Czasem mają pomysł, że to wina kogoś z rodziny, bo się kłócił lub

nie pomagał. Dzieci pytają też o wiele kwestii je nurtujących, ale

przeważnie uzyskują niesatysfakcjonujące odpowiedzi. Pytania są

bagatelizowane lub odpowiedzi zbyt lakoniczne, niejednoznaczne,

zagmatwane. Podczas spotkań z dorosłymi zwracam na to uwagę.

Opowiadam na przykładach, jak można na niektóre z nich reagować,

jak stopniować szczegółowość odpowiedzi. To na ogół wystarcza,

by zacząć budować dobry kontakt z dzieckiem, oparty na zaufaniu.

Trudniej jest, gdy okazuje się, że opiekun dziecka nie miał wcześniej

głębokich relacji z dzieckiem. Wtedy najpierw trzeba je nawiązać

i wytworzyć nowe wspólne rytuały.

❙ MOJE DOJRZEWANIE

Kontakt z osieroconymi dziećmi skłonił mnie do wielu trudnych

refleksji osobistych: co ja robię dla swoich dzieci, by przygotować je

w przyszłości na różne pożegnania? W co powinnam je wyposażyć?

W sobie również znajduję chęć ochronienia ich przed światem,

bo wiem, jak śmierć bliskiej osoby bardzo boli. Co mogę zrobić?

Wiem na pewno, że chcę budować taki kontakt z moimi dziećmi, by

w trudnych chwilach odczuły potrzebę rozmowy ze mną i podzie-

lenia się problemem. Staram się, póki jeszcze chcą, spędzać z nimi

dużo czasu. Jest to oczywiście bardzo trudne. Praca, dojazdy, moje

dodatkowe zajęcia..., to wszystko zajmuje dużo czasu. Z czegoś trze-

Co mówią mi dzieci o chorobie bliskiej im osoby,

jeśli mam szansę z nimi rozmawiać?

❙ Pytałem tatę, czy z mamą będzie tak samo jak z babcią, ale on

cały czas mówi, że sobie poradzimy. Ale słyszę, jak płacze w ła-

zience, w nocy. Słyszałem też, jak mówił cioci, żeby przyjechała

do nas. Jak wtedy babcia umierała, to ciocia też przyjechała.

Ale pani nie mówi tego tacie. Bo się znów na mnie zezłości, jak

dowie się, że ja mówię o babci. Zawsze się złości albo wzdycha.

❙ Mamy już nie ma. Ale dziadek powiedział, że chociaż jej nie

widzę, to ona wszystko widzi i wszystko wie. No to znaczy, że jest,

tylko niewidzialna. Rozmawiam z nią dużo, ale ona nic nie mówi.

No i staram się, by była ze mnie duma. Robię różne dobre rzeczy,

staram się być grzeczny. Najgorzej jest w przedszkolu, boję się,

że coś zbroję. Jestem niegrzeczny. Czy ona wie, że nie chciałem?

Teraz staram się jeszcze bardziej. Nie bawię się z psem, nie biegam

z kolegami. Oglądam książki, rysuję. Nie chcę jechać na wakacje

z dziadkiem, bo nie wiem, czy dam radę nic nie popsuć. Wolę

być w domu. Czy jak ona wszystko wie, to wie też, że się staram?

❙ Już prawie go nie pamiętam. Oglądam jego zdjęcia często.

Mama mówi, żebym już przestał, bo od tego ciągle mnie boli

brzuch. I płaczę. Więc już oglądam zdjęcia w łazience, by nie

widziała. Mama chyba nie tęskni za tatą jak ja, bo wcale o nim nie

mówi. Nie jeździmy na cmentarz, wyrzuciła wszystkie jego rzeczy.

Co będzie, jak o nim na dobre zapomni? Ja nie chcę innego taty.

❙ Nie chcę mówić o mamie. Jak tylko pomyślę o niej, to zaczynam

śpiewać albo się wygłupiać. Wtedy nie płaczę. Siostra za to cią-

gle płacze. Staram się ją rozweselić. Robię różne miny. Nie chcę

jeździć na cmentarz, po co w kółko babcia opowiada o mamie?

Przecież dobrze ją pamiętam. A ona ciągle opowiada, chce

nas przytulać, mówi, że jesteśmy biedni. W ogóle ciągle do nas

przychodzi i się wtrąca. Ona nie jest moją mamą, ona nie rządzi,

a tata się jej ciągle słucha. Wolę być w szkole albo z kolegami.

Wtedy wszystko jest jak dawniej.

Page 19: Wolontariusze za kółkiem - Fundacja Hospicyjnafundacjahospicyjna.pl/kwartalnik/httz_2014_2.pdf · – kontrargumenty dla niedowiarków, doskonała lektura dla wszystkich OD REDAKCJI1

17HOSPICJUM OD ŚRODKA

ba rezygnować, tylko dlaczego z kontaktu z dziećmi? Czasem kusi

mnie, by porządnie poukładać, wyczyścić, posegregować, czasem

marzę o „wygładzonym” domu. Kusi mnie, bo przecież łatwiej upiec

ciasto niż porozmawiać z dzieckiem. Prościej jest zacząć sprzątać niż

zagrać w grę. Łatwiej i szybciej powiesić pranie samemu niż z wła-

snym dzieckiem. Wiem też, że moje dzieci urodziły się „jakieś”, ale

większość ich zachowań bierze się z otoczenia, w jakim przebywają.

Ich powiedzonka, radzenie sobie ze złością, lękiem, frustracją to

początkowo kopia nas samych. Dziecko rozładowuje swoje emocje

tak, jak się nauczyło w domu. Zatem pracuję nad sobą, staram się

zauważać swoje sposoby radzenia sobie z trudnościami. I wiem,

że już teraz, właśnie teraz jest czas, by pokazywać im, że w życiu

każdy doświadcza strat i że taką stratę można udźwignąć. Z moją

starszą córką nie omijam rozmów o śmierci, a na pytania staram

się odpowiadać stosownie do jej wieku, nawet jeśli pojawia się

płacz czy lęk. Wiem, że w przyszłości doświadczy smutku i tęsk-

noty. Pokazuję, że o takich emocjach można rozmawiać. To ważne

i normalne uczucia, których nie trzeba ukrywać. Ale po trudnych

momentach przychodzi także czas na spokój i zabawę.

❙ TUMBO POMAGA

Od 8 lat przy Fundacji Hospicyjnej działa Fundusz Dzieci Osiero-

conych, zajmujący się pomocą materialną niepełnoletnim bliskim

pacjentów, którzy odeszli pod opieką hospicjów. Paczki na Święta

i z okazji Dnia Dziecka, wsparcie edukacyjne umożliwiające rozwój

talentów oraz wyrównanie szans w nauce, szkolne wyprawki, wresz-

cie organizacja wakacyjnego odpoczynku to najważniejsze punkty

działalności Funduszu, z roku na rok coraz lepiej rozpoznawalnego

wśród małych podopiecznych hospicjów w całej Polsce.

Wsparcie ekonomiczne znaczy wiele, ale nie załatwia wszystkiego.

Dlatego tak bardzo cieszę się z nowego projektu Fundacji, na razie

na etapie przygotowań, ale... jesień będzie nasza. Bowiem jesienią

właśnie ruszyć ma program „Tumbo Pomaga”, który swoją nazwę

zawdzięcza słonikowi-maskotce Funduszu Dzieci Osieroconych.

Wzorując się częściowo na programie Winston’s Wish, od kilkunastu

lat działającym na Wyspach Brytyjskich, chcemy otoczyć opieką

psychologiczną dzieci i młodzież, którym zdecydowanie za wcześnie

przyszło zmierzyć się ze śmiercią bliskiej osoby. Pomoc kierować

będziemy też do ich otoczenia: rodziny, opiekunów, pedagogów

i przyjaciół. Planujemy powstanie jednolitego programu wsparcia

psychologicznego i sieci grup wsparcia. Uruchomiony zostanie też

specjalny portal, w zamyśle będący nie tylko kompendium wiedzy

na temat przeżywania procesu żałoby u dzieci i młodzieży, ale

również forum wymiany myśli. Już teraz serdecznie zapraszam.

Agnieszka Paczkowska, psycholog

Hospicjum im. ks. E. Dutkiewicza SAC w Gdańsku

Fot.

: Pio

tr N

ikla

s

Dojrzewam razem z moimi dziećmi

Fot.

: An

drz

ej B

rzó

ska

Page 20: Wolontariusze za kółkiem - Fundacja Hospicyjnafundacjahospicyjna.pl/kwartalnik/httz_2014_2.pdf · – kontrargumenty dla niedowiarków, doskonała lektura dla wszystkich OD REDAKCJI1

18 NASZE AKCJE

i Hospicjum pw. św. Ojca Pio w Pucku. Honorowy patronat nad

wydarzeniem objęli: Arcybiskup Metropolita Gdański Leszek Sławoj

Głódź, Wojewoda Pomorski Ryszard Stachurski, Marszałek Wojewódz-

twa Pomorskiego Mieczysław Struk oraz prezydenci miast Gdańska,

Sopotu, Gdyni i burmistrz Pucka.

Atrakcje dla mieszkańców Pomorza zaczęły się już w przeddzień –

otworzyła je Żonkilowa Sobota w 7. Szpitalu Marynarki Wojennej

z Przychodnią w Gdańsku Oliwie, czyli dzień bezpłatnego poradnictwa

medycznego. Główne imprezy przewidziane zostały dzień później,

tradycyjnie w niedzielę. W Gdańsku miejscem akcji były ulice Długa,

Długi Targ oraz Targ Węglowy, a w programie m.in. Żonkilowy Festyn

Rodzinny z licznymi stoiskami Przyjaciół gdańskiego Hospicjum i Fun-

dacji, Żonkilowy Korowód oraz wystawa zabytkowych i ciężarowych

pojazdów na placu przed Teatrem „Wybrzeże”.

Hospicja w Sopocie zaprosiły na Piknik Rodzinny, który otworzył

Żonkilowy Marsz z bębniarzami, a jednym z magnesów były koncerty

Marcina Spennera i zespołu „Gentle Lady Note”.

W Gdyni odbył się się Festyn Rodzinny, w ramach którego wystąpiła

grupa „Timur i Jego Drużyna” i Kinga Zdybel oraz przygotowane

zostały liczne atrakcje towarzyszące, w tym minimecze, trening

funkcjonalny, ścianka wspinaczkowa itd. Całość zainaugurowana

została Paradą Żonkilową, czyli tradycyjnym przemarszem Przyjaciół

idei hospicyjnej.

W ramach „Pól Nadziei na Pomorzu 2014” w Pucku wystąpiła Kry-

styna Gedzik w programie zatytułowanym „Wiosenne inspiracje”.

Wspólną imprezą dla wszystkich miast włączających się w akcję był

przejazd motocyklistów z żonkilowymi atrybutami trasą z Pucka

do Gdańska, oczywiście przez Gdynię i Sopot.

Podczas Pól Nadziei na Pomorzu 2014 około 4 tysięcy wolonta-

riuszy rozdało prawie 150 tysięcy żonkili i uzbierało blisko 470

tysięcy złotych. Wszystkie pieniądze przeznaczone zostały dla

podopiecznych hospicjów, z nami została nadzieja.

MM

Pola Nadziei Pola Nadziei na Pomorzu 2014

Organizatorzy Pól Nadziei na Pomorzu 2014 za-

decydowali, by kulminacja towarzyszących im

wydarzeń o charakterze rekreacyjno-sporto-

wym oraz artystycznym przypadła w niedzielę

6 kwietnia. Tego dnia w czterech pomorskich miastach

manifestowano solidarność z ideami hospicyjnymi, ba-

wiono się na festynach i koncertach, ale przede wszyst-

kim kwestowano na rzecz podopiecznych hospicjów.

Gospodarzami tegorocznej akcji byli: Fundacja Hospicyjna, Caritas

Archidiecezji Gdańsk oraz pięć pomorskich placówek paliatywno-

-hospicyjnych: Hospicjum im. ks. E. Dutkiewicza SAC w Gdańsku, Dom

Hospicyjny im. św. Józefa w Sopocie, Stowarzyszenie św. Faustyny

w Sopocie, Stowarzyszenie Hospicjum im. św. Wawrzyńca w Gdyni

Fot.

: Ju

styn

a C

yman

Fot.

: Kam

il K

olle

ck

Fot.

: Krz

yszt

of

Naj

da

Parada Żonkilowa w Gdyni

Sztafeta motocyklowa Puck – Gdańsk

rusza spod puckiego HospicjumŻonkilowy Marsz z bębniarzami w Sopocie

Wspólne zdjęcie pod Neptunem w Gdańsku

Page 21: Wolontariusze za kółkiem - Fundacja Hospicyjnafundacjahospicyjna.pl/kwartalnik/httz_2014_2.pdf · – kontrargumenty dla niedowiarków, doskonała lektura dla wszystkich OD REDAKCJI1

19NASZE AKCJE

❙ „UŚMIECH DZIECKA NA DZIEŃ DZIECKA”

Zakończyła się kolejna edycja ogólnopolskiej akcji „Uśmiech Dziecka

na Dzień Dziecka”. W tym roku jej beneficjentów zgłosiło ponad 60

ośrodków hospicyjno-paliatywnych z całej Polski, a lista wyczekują-

cych na prezent liczyła 371 imion. Pospolite ruszenie dla dzieciaków

wsparło około 500 osób, w tym znane postaci z mediów, m.in.: Bartosz

Węglarczyk, Tomasz Ciachorowski, Małgorzata Ohme, Dorota Zawadz-

ka, Sylwia Chutnik, Magda Steczkowska i Joanna Osyda. Rekordzistą

w spełnianiu marzeń okazała się firma Cushman&Wakelfield Polska

Sp. z o.o., której pracownicy przygotowali aż 37 prezentów. Jak co roku

podarki trafiły na czas, czyli 1 czerwca, dzięki firmie kurierskiej PBS.

❙ DZIEŃ DZIECKA

Dzień Dziecka dla podopiecznych Funduszu z Trójmiasta i okolic obcho-

dziliśmy uroczyście 13 czerwca w hospicyjnym ogrodzie – na wesoło,

na słodko i z wielkim rozmachem. Były konkursy z nagrodami, pyszne

naleśniki, cukrowa wata, pizza, truskawki, zabytkowe samochody,

batut, dmuchany zamek, psy poszukiwawczo-ratownicze Straży

Pożarnej... Łatwiej byłoby napisać czego zabrakło.

Sekcja wspinaczkowa, powstała przy Funduszu w lutym br., swój

Dzień Dziecka obchodziła tydzień wcześniej, na moście kratowni-

cowym w Rutkach pod Gdańskiem, z którego fundacyjne „pajączki”

miały okazję zjeżdżać po linie i na tyrolce. Na koniec wolontariusze

przygotowali słodki poczęstunek.

❙ SPEKTAKL CHARYTATYWNY

Wprawdzie zupełnie nie dla dzieci ale zorganizowany specjalnie dla

nich. 24 maja, w Sali Teatralnej gdańskiego NOT-u, wystąpiła Krystyna

Janda w świetnym monodramie „Shirley Valentine” Willy’ego Russela,

wyreżyserowanym przez Macieja Wojtyszkę. Przedstawienie wpisało

się w cykl tradycyjnych imprez charytatywnych Fundacji, z których

dochód w całości przeznaczany jest na wsparcie podopiecznych

Funduszu. Kreacja Krystyny Jandy okazała się wielkim magnesem

i bilety sprzedawały się znakomicie. Dodatkową atrakcją wieczoru

była zabawa fantowa oraz aukcja broszki podarowanej przez aktorkę,

w której grała na planie serialu „Helena Modrzejewska”.

❙ ALE CYRK, ALE TANIEC!

26 kwietnia br., dzięki uprzejmości właścicieli Cyrku Zalewski, 60 pod-

opiecznych Fundacji Hospicyjnej i Hospicjum im. ks. E. Dutkiewicza

SAC w Gdańsku miało możliwość obejrzeć najnowsze widowisko

przygotowane na rok 2014. Większość dzieci w cyrku była po raz

pierwszy i dobrze się stało, że od razu na tak dobrym przedstawieniu.

Były też dodatkowe atrakcje: spotkanie z Dorotą Kolak, ambasadorem

kampanii Funduszu, sam na sam z sympatycznym klaunem Versace

i lody zafundowane przez właścicielkę cyrku P. Anetę Zalewską. Dwie

godziny minęły zbyt szybko.

11 maja ponad 100 osób, w tym dzieci osierocone, dzieci chore i ich

rodzeństwo z rodzinami, uczestniczyło w koncercie familijnym „Tań-

ce świata” w Filharmonii Bałtyckiej, na którym oprócz walców, tang

czy czardaszy można było zobaczyć tańce dawne oraz poznać takie

taneczne hity jak „Arlezjankę” Bizeta czy Taniec godzin z opery „La

Gioconda” Ponchiellego. Nogi same się rwały na parkiet.

❙ PRZEDSMAK WAKACJI

12 czerwca jeszcze trwał rok szkolny, ale grupa dzieci osieroconych

i rodzeństwa dzieci chorych udała się do Chałup na Półwyspie Helskim,

gdzie pod okiem doświadczonych trenerów uczyła się zasad surfingu

i innych sportów wodnych. Można było też przejechać się motorówką

i spróbować popływać na SUP-ach, specjalnych deskach do pływania

z wiosłem. Pogoda dopisała i humory też.

W połowie czerwca ruszyła kolejna edycja „Kolorowego Piórnika”, która

potrwa do końca wakacji. Wakacje? U nas ich nie ma.

Justyna Ziętek

Koordynator Funduszu Dzieci Osieroconych

Wiosna była naszanasza

W Funduszu Dzieci Osieroconych czas poj-

muje się w sposób cykliczny. Wiosną zbie-

ramy prezenty na 1 czerwca, organizujemy

dużą charytatywną imprezę o charakterze

kulturalnym, powoli myślimy o wakacyjnym wypoczyn-

ku naszych podopiecznych i ich szkolnych wypraw-

kach. Wielkie przedsięwzięcia nie przeszkadzają wielu

drobniejszym aktywnościom, często spontanicznym,

których realizację często zawdzięczanym naszym Przy-

jaciołom.

Fot.

: Ark

adiu

sz W

eg

ne

r

Dzień Dziecka w hospicyjnym ogrodzie

Page 22: Wolontariusze za kółkiem - Fundacja Hospicyjnafundacjahospicyjna.pl/kwartalnik/httz_2014_2.pdf · – kontrargumenty dla niedowiarków, doskonała lektura dla wszystkich OD REDAKCJI1

niewymuszona szczerość Coltona, któ-

ry ze szczegółami przedstawia, jak wy-

gląda Niebo i wszyscy jego mieszkańcy

wraz z Aniołami i bliskim, których nigdy

wcześniej nie spotkał, intryguje i jed-

nocześnie głęboko wzrusza.

„Niebo istnieje…Naprawdę! ” nie jest

książką moralizatorską, która cokol-

wiek narzuca, ani kolejną z wielu publi-

kacji o życiu po śmierci. To prawdziwa

opowieść chłopca, który miał szczęście

zobaczyć i usłyszeć to, do czego wielu

z nas nie jest do końca przekonana.

Świadectwo istnienia Nieba, podane

w sposób bezpretensjonalny, z dziecięcą naiwnością, bez zbędnych

wyjaśnień i naukowych analiz. Dzięki swej naturalności przekonuje,

mimo że wydaje się tak nieprawdopodobną historią. Nie tylko zmienia

sposób myślenia o wieczności, ale też daje nadzieję wszystkim, którzy

tęsknią za swoimi zmarłymi bliskimi.

Olga Woźniak

Księgarnia Fundacji Hospicyjnej

20 KSIĘGARNIA FUNDACJI HOSPICYJNEJ

Paddy McMahon w swojej książce „Anioły. Życie po śmierci” stara się

na te wszystkie pytania odpowiedzieć. Jeden z najbardziej poważanych

w Irlandii jasnowidzów, opierając się na własnym doświadczeniu,

jako łącznika pomiędzy światem duchowym a fizycznym, pomaga

ludziom w kontakcie z aniołami, czyli przewodnikami duchowymi.

Wielu rodziców od najmłodszych lat uczy swoje dzieci krótkiej modli-

twy: „Aniele Boży Stróżu mój”. Kiedy

jesteśmy dziećmi, daje nam ona pew-

ne poczucie bezpieczeństwa, wiary,

że choć obok są mama lub tata, jest

jeszcze ktoś, komu możemy zaufać

i kto nas będzie chronił. Kiedy staje-

my się ludźmi dorosłymi, cudowna

siła modlitwy często gdzieś ulatuje,

wypierana przez to, co namacalne.

Zapominamy o swoich Aniołach

Stróżach, sądząc, że są dobre tylko

dla dzieci. Liczymy głównie na sie-

bie i pochłonięci fizycznością bytu

oddalamy się od tej drugiej, duchowej sfery. Z czasem niemal każdy

z nas staje się alpinistą własnych lęków, boimy się wszystkiego, co nas

otacza, wszystkiego, z czym wiąże się „codzienne życie”. „Lękamy się,

że nikt nas nie pokocha lub że nie będziemy umieli okazać miłości

i doświadczyć szczęścia. Przeraża nas, że być może nie znajdziemy

pracy, nie poradzimy sobie finansowo, stracimy kontrolę nad własnym

ciałem lub umysłem wskutek starości czy wypadku. Obawiamy się

przyszłości i tego, co stanie się z naszymi dziećmi, jeśli nie będzie nas

przy nich po to, byśmy pomogli im wyrosnąć na osoby szczęśliwe

i odnoszące sukcesy”. Największy lęk wzbudza w nas śmierć – dla

jednych ostateczne pożegnanie, dla innych podróż w nieznane, dla

wszystkich wielka niewiadoma.

Zanim śmierć dotknie nas samych, nieustannie w ciągu całego ży-

cia o sobie przypomina. „Umierają członkowie rodziny, przyjaciele

i znajomi. Media powiadamiają nas o śmierci, do której dochodzi

na skutek wojen, katastrof, kataklizmów i wypadków”. Ten stan rze-

czy może nas przygniatać, sprawiać, że wciąż doświadczamy straty,

żałoby. Żałoba wpisana jest niejako w nasze życie i nie zawsze wiąże

się ze stratą bliskiej osoby.

KSIĄŻKI DO NABYCIA W KSIĘGARNI FUNDACJI HOSPICYJNEJ, www.ksiegarnia.hospicja.pl

Podróżując z Aniołami

Bez względu na to, czy jesteśmy młodzi, czy w średnim wieku, schorowani bądź zdrowi, każdego z nas nachodzą

myśli i pytania związane z końcem życia. Czy po śmierci ciała nasze dusze będą żyły gdzieś w innym wymiarze?

Czy faktycznie istnieje inny świat, świat nieskończony, świat bez cierpienia, bólu, ciężaru egzystencji, Niebo?

Czy gdzieś tam spotkamy naszych bliskich? Czy możemy poczuć ich obecność teraz, będąc jeszcze na Ziemi?

t

j

n

ż

j

i

m

s

w

Z

S

d

b

Świadomość, że jest inny świat, może pomagać w radzeniu sobie

ze smutkiem po stracie. Żyje się łatwiej, kiedy jest się przekonanym,

że nasi bliscy w otoczeniu aniołów na nas czekają, a doczesność jest

tylko przygodą przeżywaną tu i teraz. W przekonaniu tym być może

tkwi dziecięca naiwność. Być może. A może po prostu dzieciom łatwiej

pewne, nawet najbardziej skomplikowane rzeczy przyjąć i podobnie

jak Colton Burbon, bohater książki Todda Burpo i Lynn Vincent „Niebo

istnieje... Naprawdę!”, zrozumieć i wytłumaczyć dorosłym wydawa-

łoby się najtrudniejsze doktryny teologiczne. Ta wzruszająca opowieść

czteroletniego chłopca, który po trudnej operacji zdrowieje i powraca

bogatszy o wiedzę, początkowo trudną do zaakceptowania nawet

przez jego ojca – pastora Kościoła Wesleyańskiego, pozwala spojrzeć

na życie z innej perspektywy.

Colton z niezrównaną pewnością i prostotą opowiada o swoim po-

bycie w Niebie, i o tym jak Jezus wyleczył go za pośrednictwem rąk

operującego doktora, podczas gdy w tym samym czasie jego rodzice,

widziani z „góry”, modlili się o jego powrót do zdrowia.

Czterolatek, który siedział na kolanach Jezusa, opowiada o Jego wielkiej

miłości, o sensie Zbawienia i życiu wiecznym. Bogactwo szczegółów,

którymi zasypuje swoich rodziców, początkowo ich niepokoi, chociaż

wszystko, o czym mówi, jest kwintesencją wiary chrześcijańskiej. Niczym

Page 23: Wolontariusze za kółkiem - Fundacja Hospicyjnafundacjahospicyjna.pl/kwartalnik/httz_2014_2.pdf · – kontrargumenty dla niedowiarków, doskonała lektura dla wszystkich OD REDAKCJI1

Księgarnia Fundacji Hospicyjnej Gdańsk, ul. Chodowieckiego 10, tel. 58 343 80 92

Zapraszamy do księgarni oferującej unikatowe na rynku publikacje, skierowane do osób poszuku-jących odpowiedzi na trudne tematy związane z końcem życia, bólem i chorobą, a także wskazówek jak radzić sobie ze stratą i żałobą. Proponujemy poradniki i podręczniki zarówno dla osób zawodowo zajmujących się pomocą chorym, jak i opiekunów nieformalnych oraz wolontariuszy.

www.ksiegarnia.hospicja.pl

Wszystkie publikacje

Fundacji Hospicyjnej 25% taniej

Page 24: Wolontariusze za kółkiem - Fundacja Hospicyjnafundacjahospicyjna.pl/kwartalnik/httz_2014_2.pdf · – kontrargumenty dla niedowiarków, doskonała lektura dla wszystkich OD REDAKCJI1