28

Wszechświat – Maszyna czy Myśl? · z drugiej osiągnięcia nauk drążących fizykę ichemię życia (biolo gia molekularna, bioinformatyka, genetyka…) sprawiają, że pogra

Embed Size (px)

Citation preview

Cena det. 49,90 zł(w tym VAT)

www.ccpress.pl

Wszechświat – Maszyna czy Myśl?

Czy prostota i złożoność wzajemnie się wykluczają?

Dlaczego całość jest czymś więcej niż tylko sumą swoich części?

Dlaczego nie wszystko można wyjaśnić prawami mechaniki klasycznej?

Mechanicyzm jest ciekawym przykładem systemu filozoficznego, który zarówno swe powstanie jak i spektakularny upadek zawdzięcza teoriom fizycznym. Powstał dzięki mechanice klasycznej, będącej źródłem jego siły oraz filozoficznej atrakcyjności; upadł dzięki mechanice kwantowej i teo-rii względności. Ale upadek filozofii mechanistycznej nie zakończył sporu o słuszność redukcjonistycznego sposobu myślenia.Książka jest efektem twórczej współpracy dwóch wybitnych uczonych: Michała Hellera i Józefa Życińskiego. Autorzy snują rozważania o ruchu jako sposobie wszelkiego istnienia, granicach racjonalności oraz poszukiwaniach ideału nauki, których nigdy nie należy porzucać.Niniejsze wydanie jest wzbogacone o trzy rozdziały autorstwa Tadeusza Pabjana, charakteryzujące dokonania stosunkowo nowej gałęzi nauki, jaką jest teoria złożoności.

Michał HELLER – uczony, kosmolog, filozof i teolog. W 2008 roku otrzymał Nagrodę Templetona. Autor kilkudziesięciu książek, m.in. Granice nauki (CCPress 2014), Filozofia kosmologii (CCPress 2013), Bóg i nauka. Moje dwie drogi do jednego celu (CCPress 2013), Filozofia przypadku (CCPress 2012).

Józef ŻYCIŃSKI (1948–2011) filozof, teolog, biskup rzymsko-katolicki, metropolita lubelski. Autor ponad 50 książek i setek artykułów. Nakładem Wydawnictwa Copernicus Center Press ukazały się: Świat matematyki i jej materialnych cieni (2011), Struktura rewolucji metanaukowej. Studium rozwoju współczesnej nauki (2013) oraz Transcendencja i naturalizm (2014).

Książka dostępna równieżjako e-book

Małgorzata GŁÓDŹ, Jerzy SZCZĘSNY, Jacek URBANIEC

Tadeusz PABJAN

© Copyright by Michał Heller, Józef Życiński, Tadeusz Pabjan, Małgorzata Głódź, Jerzy Szczęsny, Jacek Urbaniec & Copernicus Center Press, 2014

Projekt okładkiMariusz Banachowicz

KorektaAnna Majorczyk

Indeks nazwiskAleksandra Kopeć

Projekt typograficznyMirosław Krzyszkowski

SkładMELES-DESIGN

ISBN 978-83-7886-105-8ISBN 978-83-7886-116-4 (e-book)

Wydanie drugie poszerzone i poprawione

Kraków 2014

Wydawca: Copernicus Center Press Sp. z o.o. pl. Szczepański 8, 31-011 Kraków tel./fax (+48) 12 430 63 00e-mail: [email protected]

Przedmowa do drugiego wydania

Wprowadzenie do pierwszego wydania tej książki pisaliśmy razem z Józefem Życińskim (od arcybiskupstwa dzieliło go

wówczas jeszcze sporo lat). Miłośnicy jego stylu łatwo zorientują się, jakie części wprowadzenia wyszły spod jego pióra. Na przykład zdanie: „Między pełnym mistyki światem Dantego, czy pełnym ro­mantyzmu światem Miltona, a światem-maszyną, zaopatrzonym zwykle etykietą z nazwiskami Newtona i Laplace’a, rozciąga się wielki obszar filozoficznych poszukiwań, w których usiłowano od­naleźć klucz do rozwiązania problemów wzajemnej zależności tych światów”. Zdanie to z całym spokojem można umieścić w przedmo­wie do drugiego wydania w przekonaniu, że nie utraciło ono swej aktualności. Oczywiście, w ciągu ćwierćwiecza, jakie dzieli oby­dwa wydania, wiele się zmieniło zarówno w warunkach społeczno­-politycznych, jak i w ogólnej atmosferze filozoficznej, nieustannie narastającej wokół postępu naukowego. Obecnie zapewne trudno byłoby znaleźć fizyka, dla którego mechanicyzm w tradycyjnej wer­sji stanowiłby jakąś pokusę myślową. Dziś dla naszej książki na­leżałoby poszukać innego tytułu niż Wszechświat – Maszyna czy Myśl? Może na przykład „maszyna – komputer”? Ale w takim razie czy przeciwstawienie „maszyna – myśl” jest jeszcze przeciwstawie­niem? Bo przecież wielu uczonych i filozofów właśnie z komputera chciałoby wydedukować myślenie. W rozdziale dwudziestym szó­stym dotknęliśmy tego zagadnienia, ale dziś nie tylko trzeba by go

6 M. Heller, Przedmowa do drugiego wydania

napisać od nowa, ile raczej poświęcić temu zagadnieniu kilka roz­działów.

Chodzi zatem o to, czy wszechświat można zredukować do maszyny czy do informacji (bo przecież jednak nie do komputera, który jest maszyną)? Mamy więc do czynienia z problem redukcjo­nizmu. Dziś dyskusja koncentruje się właśnie wokół tego zagadnie­nia. W końcowych rozdziałach naszej książki jest sporo na ten te­mat, ale współcześnie niezbędne są pewne korektury – nie tyle co do szczegółów, ile raczej pod względem ogólnych akcentów. Oczy­wiście, nikt obecnie nie ma zamiaru redukować całej fizyki do me­chaniki klasycznej, ale pozostaje problem znalezienia takiego po­ziomu fundamentalnego fizyki, do którego można by ewentualnie starać się zredukować „nadbudowane” nad nim poziomy. Badania w dziedzinie teorii pól kwantowych, teorii unifikacyjnych i poszu­kiwania kwantowej teorii grawitacji mają tu wiele do powiedzenia. Pozostaje także otwarte zagadnienie zredukowania „życia” do „fi­zyki”. Z jednej strony postępy biologicznych nauk ewolucyjnych, z drugiej osiągnięcia nauk drążących fizykę i chemię życia (biolo­gia molekularna, bioinformatyka, genetyka…) sprawiają, że pogra­nicze fizyki i życia w coraz mniejszym stopniu staje się dziedziną spekulacji, a w coraz większym terenem szczegółowych badań.

Sytuację problemową w istotnym stopniu zmieniły dokonania stosunkowo nowej gałęzi nauki, jaką jest teoria złożoności. Teo­ria ta, opierając się na matematycznej teorii nieliniowych ukła­dów dynamicznych, bada fizykę powstawania złożonych struktur i ich ewolucję w stanach dalekich od równowagi termodynamicz­nej. Chociaż ciągle odległa od wypowiedzenia ostatecznego słowa, stanowi ona ważny głos we współczesnych dyskusjach na temat re­dukcjonizmu. Bez obszerniejszego omówienia tych zagadnień, nie ośmielibyśmy się (mówię w imieniu swoim i Wydawnictwa Coper­nicus Center Press) wznowić tej książki. Wyrażamy więc wdzięcz­ność ks. Tadeuszowi Pabjanowi za dopisanie trzech nowych roz­działów, dzięki którym książka może być pożyteczną lekturą dla współczesnego Czytelnika.

7M. Heller, Przedmowa do drugiego wydania

Jeżeli któryś z naszych Czytelników dysponuje starym wyda­niem, to proponuję mały eksperyment. Proszę położyć obok siebie obydwie książki – starą i nową – i porównać je ze sobą. Zgrzebny wygląd starej dobrze obrazuje szarość schyłkowego okresu komu­nizmu; nowa, wabiąca klienta swoją elegancją, wymownie świad­czy o drodze, jaką przebyliśmy. Droga ta zmieniła także naszego Czytelnika. Jak pisaliśmy we Wprowadzeniu do starego wydania, „Społeczne zapotrzebowanie na książki, odczyty, dyskusje o tema­tyce filozoficzno-teologicznej przybiera na sile po każdym kolej­nym kryzysie. Wygląda to tak, jakby ludzie w metafizyce szukali rozwiązania swoich ziemskich kłopotów, albo w poszukiwaniu lo­giczności kierowali się tam, gdzie łatwiej ją znaleźć”. Dzisiaj kry­zysów nam nie brak, tyle że innych niż wtedy. A kolejny kryzys nie skłania nas do metafizyki, lecz do bardziej gorączkowego poszu­kiwania nowych źródeł dochodu. Ale Czytelnika, który w lekturze tej Przedmowy dobrnął aż do tego miejsca, proszę, by ostatniego zdania nie brał do siebie. Z naszymi kryzysami nie jest jednak tak źle, skoro są ludzie, którzy w metafizyce szukają na nie lekarstwa.

1 lipca 2014 roku ks. Michał Heller

Wprowadzenie do pierwszego wydania

Nowe wino nauki często bywa wle wane do starych worków filozofii. Wynikiem tego – zarówno w na­u ce, jak i w filozofii – jest zamie szanie.

A.N. Whitehead, Adventures of Ideas

Obszar wzajemnego oddziaływania nowej fizyki i tradycyjnej fi­lozofii z reguły bywa obszarem zamieszania pojęć. Z takiego

za mieszania często wyrastają bardzo jednostronne interpretacje ludz-kiej wiedzy i jej rozwoju. Niekiedy w nauce widzi się zagrożenie dla ludzkości i wartości humanistycznych. Nierzadko w ich obronie za pióro chwytają poeci. Uczynił to William Blake, gdy pisał, że na­uki przyrodnicze stanowią śmiertelną chorobę narodu angielskiego i ostrzegał przed ich zgubnym wpływem. Niekiedy przeciwnie, w na­u ce i jej osiągnięciach upatruje się powszechnego leku na dotychcza-sowe problemy ludzkości. W opinii bezkrytycznych entuzjastów na­u ki, lek ten ma również eliminować wszystkie filozoficzne trudności powstałe na gruncie rozwoju wiedzy. Przejawem tego rodzaju po-znawczego optymizmu był między innymi mechanicyzm. W prostej i pozbawionej tajemnic wizji świata usiłował on łączyć elementy ak­tualnej nauki z uproszczoną wersją filozoficznego pytania o arche, czyli o tworzywo przyrody i człowieka. Tworzywem tym miała być, mniej lub bardziej potocznie rozumiana, materia zorganizowana we-dług praw mechaniki Newtona. Interpretację tę uważano za równie pewną i niepodważalną jak samą mechanikę klasyczną. Upływający

10 M. Heller, J. Życiński, Wprowadzenie do pierwszego wydania

czas bezlitośnie odsłonił iluzoryczność mechanistycznej wizji świata. Długo utrzymujące się w dziejach myśli ludzkiej zjawisko zwane fi­lozofią mechanistyczną definitywnie utraciło rację bytu na początku naszego stulecia. Jednakże mechanicyzm zbyt głęboko zapuścił ko-rzenie w świadomości nowożytnego człowieka, by stwierdzeniem jego zgo nu można by zamknąć całą sprawę. Ponadto, zupełnie nie­zależnie od naukowych odkryć, które zdyskredytowały najmocniej­sze warianty dziewiętnasto wiecznego mechanicyzmu, pozostaje do­niosły problem uzgodnienia obrazu świata ukazywanego przez naukę z obrazem świata filozofii, choćby nią miała być tylko filozofia zdro­wego rozsądku. Problemu tego doświadczył A.N. Whitehead, gdy pisał: „Westminster Abbey trwa tu przez stulecia, szare i niewzru­szone. Jednakże według nowych teorii naukowych ta szarość, która tak potęguje nasze odczucie nieruchomości budowli, jest niczym in­nym jak tylko naszym sposo bem ujmowania szybkich ruchów ele­mentarnych cząstek, tworzących zewnętrzną powierzchnię gmachu. Gdy z kolei dotkniemy ręką ka mienia i poczujemy chłód, związany z przepływem ciepła z ręki do kamienia, to przecież wiemy, że – jak głosi nowożytna nauka – ciepło nie jest niczym innym jak tylko ru­chem cząstek tworzących ciało. Kiedy wreszcie zagrają organy, to znowu zdajemy sobie spra wę z tego, że dźwięk stanowią jedynie drgania powietrza, oddziaływające na bębenek ucha”1.

A zatem, nawet wówczas, gdy nie podziela się nazbyt ła­twych fascynacji nauką, pozostaje fascynujące pytanie, w jaki spo­sób po godzić świat fizyko-matematycznych formuł z osobistym doświadcze niem harmonii, barw i kształtów. Między pełnym mi­styki światem Dantego, czy pełnym romantyzmu światem Miltona, a światem – maszyną, zaopatrywanym zwykle etykietą z nazwi­skami Newtona i Laplace’a, rozciąga się wielki obszar filozoficz­nych poszukiwań, w któ rych usiłowano odnaleźć klucz do rozwią­zania problemów wzajem nej zależności tych światów. Niektóre

1 A.N. Whitehead, An Introduction to Mathematics, Oxford University Press, New York 1948, s. 31.

11M. Heller, J. Życiński, Wprowadzenie do pierwszego wydania

próby budowania syntezy oka zały się – z perspektywy czasu – je­dynie dość nieudolnymi pro duktami poznawczego optymizmu. Pewne usiłowania, by całe zagad nienie zlikwidować przez takie czy inne zredukowanie jednej ze stron konfliktu do zera, wydają się dziś nieudolne czy wręcz groteskowe. Zarówno jednak prze­sadnie optymistyczne deklaracje, jak i żałosne niepowodzenia sta­nowią koszta własne metody prób i błędów – prak tycznie jedynej metody prowadzącej do celu.

Tęsknota za prostą, uporządkowaną i spójną wizją świata po zostaje czynnikiem zarówno zrozumiałym psychologicznie, jak i po zytywnym metodologicznie. Ale czy jest ona osiągalna? Czego nas uczy lekcja mechanicyzmu: jego trudnego powstawania, dramatycz nego rozwoju i jeszcze bardziej dramatycznego upadku? Czy mechanicyzm skończył się nieodwołalnie wraz z zastąpieniem mechaniki klasycznej przez mechanikę kwantową i mechanikę re­latywistyczną? Czy można sensownie mówić o jakimś arche świata i człowieka?

Pytania te, w różnych formach i odmianach, wraz z różnymi próbami odpowiedzi na nie stanowią osnowę tej książki.

Mechanicyzm można rozpatrywać jako zjawisko historyczne. Miał on swoje filozoficzne antecedensy, dość dobrze określony w czasie początek, okres szybkiego rozwoju i dramatycznych wręcz sukcesów, fazę zahamowania i kryzys, który doprowadził do jego upadku. Pisze my o tym wszystkim obszernie w książce, którą obecnie przekazu jemy do rąk Czytelnika. Ale, wbrew pozo­rom, nie jest to książka historyczna; jej celem nie jest odtwarza­nie dziejów myślowych kie runków zwanych skrótowo mechani­cyzmem lub filozofią mechanistyczną. Charakter książki wyjaśni kilka słów o jej genezie.

W Polsce drugiej połowy dwudziestego stulecia – być może z powodu specyfiki jej geofilozoficznego położenia – napięcia i spory światopoglądowe wydają się być o wiele żywiej dysku­towane i bardziej dojmujące niż w in nych krajach współczesnego świata. Bardzo żywa, wielowiekowa tradycja chrześcijańska,

12 M. Heller, J. Życiński, Wprowadzenie do pierwszego wydania

a równocześnie przynależność do bloku państw, któ rych oficjalną ideologią jest materializm typu marksistowskiego, spra wiają, że polemiki, które gdzie indziej przygasają stopniowo – w Pol sce zde­cydowanie nabierają wciąż dramatycznych akcen tów. Społeczne zapotrzebowanie na książki, odczyty, dyskusje o te matyce świa­topoglądowo-filozoficznej przybiera na sile po każdym kolejnym kryzysie. Wygląda to tak, jakby ludzie w metafizyce szu kali roz­wiązania swoich ziemskich kłopotów, albo w poszukiwaniu lo-giczności kierowali się tam, gdzie łatwiej ją znaleźć. Obydwaj auto rzy niniejszej książki doświadczyli tego wszystkiego osobiście. Pi sanie książek i wygłaszanie odczytów nie jest, wbrew pozorom, je dnostronnym procesem: od autora do czytelników, od mówcy do jego słuchaczy. Oddziaływania są dwukierunkowe i balibyśmy się jedno znacznie stwierdzić, że to czytelnik czy słuchacz jest zawsze tą stroną, która uczy się więcej.

Jedną z lekcji, jaką niewątpliwie zawdzięczamy dialogowi z na szymi czytelnikami i słuchaczami, jest spostrzeżenie, że me­chanistyczny sposób myślenia nadal potężnie funkcjonuje wśród bardzo szero kich kręgów myślących ludzi. Było to dla nas niejakim zaskoczeniem. Wiadomo przecież, że mechanicyzm umarł w po­czątkach obecnego stulecia i pełnienie funkcji filozoficznego graba­rza wydawałoby się nam zajęciem mało atrakcyjnym. Tymczasem myślenie w kategoriach mechanizmów okazało się ciągle działa­jącą metodą przyjmowaną w nowych interpretacjach. I to w bardzo szerokiej gamie: od dość pierwotnych form konstrukcji opartych na prawach klasycznej me chaniki (aktualnych zwłaszcza wśród ludzi o wykształceniu technicz nym) do bardziej wyrafinowanych odmian, w których przekładnie i koła zębate bywają zastępowane nowoczesną elektroniką lub nawet po prostu prawami logiki. To ostatnie jest już nietrywialnym zagadnieniem. Czy można mówić o mechanizmie rozumienia bez ja kiejkolwiek mechaniki? Pytanie to wyraża kluczowe zagadnienie teo rii poznania. Jeśli zrozumieć, znaczy zredukować do prostszych lub lepiej znanych elementów, to mamy dość klasyczną wersję mechani cyzmu, zwaną redukcjo­

13M. Heller, J. Życiński, Wprowadzenie do pierwszego wydania

nizmem. Stało się dla nas jasne, że sprawa mechanicyzmu wymaga przemyślenia.

W ten sposób powstała niniejsza książka. Nie jest ona – przy-najmniej w naszych zamierzeniach – studium z dziejów mechani­cyzmu; jest próbą zrozumienia współczesności przez cofnięcie się do jej korzeni. Korzenie te sięgają głęboko: mechanicyzm czasów no wożytnych byłby nie do pomyślenia bez swoich średniowiecz­nych i starożytnych poprzedników. Mechanicyzm dziewiętnastego wieku nie umarł całkowicie, może nawet nie umarł w ogóle – prze­mianę do nowej postaci myśliciele zbyt łatwo wzięli za objawy śmierci klinicznej. Ostatnia część książki – pozostałości mechani­cyzmu we współ czesnym myśleniu – miała być pierwotnie tylko jednym rozdziałem, ale w miarę postępu pracy rozrosła się do tego stopnia, że obecnie uważamy ją jedynie za zasygnalizowanie pro­blematyki, czekają cej na bardziej wnikliwe opracowanie.

Zdajemy sobie sprawę z tego, że obecna postać książki jest daleka od doskonałości. Zarówno rozmiar tematyki, jak i ograni­czenia czasowe, którym obaj autorzy byli poddani w trakcie pisa­nia, spra wiły, że całość nie jest tak spójna, jak byśmy chcieli. Po prostu zabrakło nam czasu na wspólne przedyskutowanie szczegó­łów, wykoń czenia kompozycji, dalej idące cięcia nożycami i napi­sanie fragmentów od nowa. Oczekiwanie na swobodniejszy czas mogłoby się oka zać dla książki jeszcze bardziej fatalne i dlatego decydujemy się na przekazanie Czytelnikowi naszej pracy w jej obecnej formie.

Pewną niejednorodność książki pogłębia fakt, że o napisanie kilku rozdziałów poprosiliśmy troje naszych współpracowników (roz działy 12 i 13 – dr Małgorzata Głódź oraz rozdział 22 mgr Jerzy Szczęsny i mgr Jacek Urbaniec). W tym wypadku jednak świeżość spojrzenia i solidność w wypełnieniu przyjętego zadania całkowi­cie pokrywają koszty niezupełnie jednolitej kompozycji i odmien­ności stylu.

Na koniec pragniemy wyrazić wdzięczność Redakcji ,,Prze­glądu Powszechnego”, a zwłaszcza Redaktorowi Naczelnemu Ojcu

14 M. Heller, J. Życiński, Wprowadzenie do pierwszego wydania

Stanisławo wi Opieli, za cierpliwość i wyrozumiałość w trakcie dru­kowania pier wszej wersji tej książki „w odcinkach” na łamach tego poczytnego czasopisma. Jesteśmy także winni wdzięczność Księ­dzu Infułatowi Stani sławowi Grzybkowi, wypróbowanemu Przy­jacielowi naszych autor skich zmagań, i całemu Zespołowi Redak­cyjnemu Wydawnictwa Pol skiego Towarzystwa Teologicznego. Gdyby nie życzliwość Księdza Infułata, wiele naszych maszynopi­sów drzemałoby dotychczas w tektu rowych teczkach.

Do książkowej postaci Filozofii mechanicyzmu dodaliśmy roz-dział 28 dotyczący upadku programu Hilberta oraz wprowadzili­śmy lokalne rozwinięcia i modyfikacje. Z oczywistych powodów na kar tach jednego tomu niemożliwe było uwzględnienie wielu interesu jących zagadnień bliskich problematyce mechanicyzmu. Niezupełność i konstrukcyjną otwartość prezentowanych rozwa­żań można jednak potraktować jako metajęzykowy przejaw filozo­fii antymechanistycznej. Przecież to właśnie mechanicyzm przed­stawiany był jako filozofia zupełna i zamknięta.

Kraków, październik 1984 Michał Heller Józef Życiński

Część I

Mechanicyzm przed powstaniem mechaniki

Różne warianty tych samych idei można odnajdywać w opraco-waniach oddzielonych barierą wieków i kultur. W podstawo­

wych za łożeniach programów badawczych współczesnej nauki występuje wiele idei, które w niewyraźnej formie były obecne już w myśli starożyt nej Grecji czy średniowiecznej Europy. Prawidło­wość ta dotyczy tak że różnych odmian mechanicyzmu. Zanim New­ton zdążył zafascynować umysły doskonałością swej mechaniki, pewne elementy mecha nicyzmu znalazły już rozwinięcie w inter­pretacjach filozoficznych. Ich przejawem było dążenie do odkrycia i racjonalizacji najgłębszych mechanizmów przyrody, zaś wynikiem były teorie opisujące bogatą rzeczywistość świata przez odwołanie do podstawowych elementów materii i ich ruchu.

W filozoficznym mechanicyzmie przed mechaniką nierzadko elementy poezji i fantastyki dominowały nad uzasadnionymi przesłan kami. Poetycka fantastyka Lukrecjusza czy Epikura miała jednak szczególne piękno, którego braknie w dumnych deklara­cjach XIX-wiecznego mechanicyzmu. Swoisty urok poszukiwania prostoty i ra cjonalności świata w okresie przed powstaniem me­chaniki ma w so bie coś z uroku dziecka. Terenem dzieciństwa me­chanicyzmu była fi lozofia; jej osiągnięcia przyczyniły się do po­wstania mechaniki jako podstawowej dyscypliny w paradygmacie nauki nowożytnej.

Pierwsza część pracy, po wprowadzeniu niezbędnych rozróż­nień terminologicznych (rozdział 1), wskazuje na niektóre ele­menty mecha nicyzmu obecne w myśli starożytności (rozdział 2) i późnego średnio wiecza (rozdział 3).

Rozdział 1

Wielość mechanicyzmów

Pojęcia, podobnie jak jednostki ma ją swoje własne historie. Tak jak jednostki nie są one również w sta-nie przeciwdziałać zębowi czasu.

S. Kierkegaard, Pojęcie ironii

Zachodząca w czasie ewolucja idei i systemów pojęciowych jest wyrazem charakterystycznego dla gatunku homo sapiens dą­

żenia do ulepszeń teoretycznej interpretacji świata. Pasjonującym filozoficznie faktem jest to, że wśród znanych istot przyrody oży­wionej jedynie człowiek potrafi pytać o arche, dyskutować o tajem­nicy i racji wy starczającej, mimo że kwestie te nie ułatwiają mu w niczym adap tacji w walce o byt, ani nie są konieczne do rozwoju ludzkiej cywi lizacji. W różnych ośrodkach cywilizacji podejmo­wane były – na przestrzeni wieków – próby odmiennego podejścia do tej problema tyki. Zamiast teoretycznych rozważań proponowano w nich albo za spokajającą doraźne potrzeby pragmatykę, albo wiel­kie milczenie pozapojęciowej kontemplacji. Wśród tych odmien­nych podejść najsilniej szy okazał się jednak nurt racjonalno-teo­retyczny, w którym czło wiek – animal theorias faciens – stara się doskonalić metody ba dawcze i aparat pojęciowy z niemniejszym przejęciem niż jego przod kowie z okresu neolitu doskonalili ka­mienne narzędzia.

Do przekształcanych przez człowieka pojęć, na których wi­dać wspomniany przez Kierkegaarda ząb czasu, należy rów­nież zaliczyć pojęcie mechanicyzmu. Ewolucja tego pojęcia jest

18 I. Mechanicyzm przed powstaniem mechaniki

w szczególny spo sób związana z ludzkim poszukiwaniem odpo­wiedzi na fundamental ne pytania teoretyczne o miejsce człowieka w świecie, genezę świa domości, cel egzystencji. Elementy filozo­fii mechanistycznej znajdują, w różnym stopniu, wyraz w intelek­tualnej spuściźnie greckich atomistów i w bliskich nam wersjach fizykalizmu czy operacjonizmu. Wyrazem tej filozofii są zarówno strofy poezji Lukrecjusza, jak i poe tycki komentarz wprowadzany między wiersze przyrodniczych roz ważań J. Monoda na kartach Przypadku i konieczności.

Mechanistyczna filozofia prostoty stanowi motyw przewodni wie lu programów badawczych inspirowanych optymistycznym przeko naniem, iż złożoność struktur rzeczywistości można wyja­śniać przy pomocy prostych, lecz efektywnych schematów inter­pretacyjnych. Mi mo iż najbardziej rozwinięta XIX-wieczna wersja mechanicyzmu należy już jedynie do historii nauki, to w kontek­ście odmiennej epistemo logii i na zmienionym tle twierdzeń przy­rodniczych uporczywie po wraca – charakterystyczne dla mechani­cyzmu – dążenie do inter pretowania całej bogatej rzeczywistości ludzkiego doświadczenia przy pomocy pojęć fizyki, czasem zawę­żonych do jednego z jej działów. Przedstawiana w ni niejszej mo­nografii ewolucja pojęcia mechanicyzmu nie ma na celu dokład­nego relacjonowania historii tego kierunku. Jej celem jest nato miast wskazanie, w jaki sposób w różnych epokach przeprowadzane były próby rozwiązywania tych samych fundamentalnych kwestii.

Jakie są uwarunkowania optymizmu poznawczego i jakie mecha nizmy kierują rozwojem interpretacji, które mają dostarczać odpo wiedzi na najbardziej elementarne z wielkich pytań filozofii? Do świadczenie płynące z rozwoju tych interpretacji okazuje się w du żym stopniu pomocne przy poszukiwaniu rozwiązań dla kwe­stii ba danych we współczesnej filozofii. W zadawanych współcze­śnie py taniach o najbardziej ogólną wizję świata, można spotkać wyraźne nawiązania do Lukrecjusza czy Boltzmanna, La Mettriego lub Helmholtza. Diachroniczna analiza proponowanych w prze­szłości odpowie dzi pozwala lepiej odsłonić zawarty w mechanicy­

191. J. Życiński, Wielość mechanicyzmów

zmie element złu dzeń, tłumaczeń pozornych, naiwno-optymistycz­nej epistemologii. W analizie tej łatwiej dostrzec metodologiczne zbieżności i ontologiczne różnice, np. między opartymi na prze­słankach fizyki ujęciami XIX-wiecznych mechanicystów a rozwi­janymi wcześniej wariantami mechanicyzmu, w których główną rolę odgrywały zdroworozsądkowe analogie.

Poszczególne wersje mechanicyzmu różnią się istotnie za­równo zawartością merytoryczną, jak i konsekwencjami świato­poglądowymi. Nawet w klasycznym mechanicyzmie XVII–XIX wieku występują zasadnicze zróżnicowania2. Najbardziej istot­nym elementem mecha nicyzmu pojętego szeroko jako „sprowa­dzanie do praw mechaniki” jest redukcjonizm. Wydaje się, że ko­niecznym składnikiem tego re dukcjonizmu jest teza, iż opis O1 dowolnego układu Ui – przedsta wiony w języku Ji – może być zastąpiony równoważnym opisem O2, odwołującym się do pojęć języka mechaniki Jm, tzn. pojęć uwzględ niających rolę cząstek fi­zycznych Fi, jakie tworzą układ Ui oraz rolę praw Pi, które okre­ślają ruch tych cząstek.

We współczesnym rozumieniu termin „mechanika” oznacza dział fizyki, który bada, jak zmieniają się w czasie przestrzenne położenia ciał i ich części oraz w jaki sposób przebiegają oddzia­ływania pro wadzące bądź to do zmiany ruchu ciał, bądź do ich od­kształceń. Za leżnie od badanej problematyki dzieli się mechanikę na kinematykę i dynamikę. W pierwszym dziale badane są wła­sności geometryczne ruchu obiektów, w drugim ruchu ciał znaj­dujących się pod działaniem sił. Dynamika z kolei dzielona jest na kinetykę (naukę o ruchu w sensie ścisłym) i na statykę (studium obiektów znajdujących się w stanie równowagi).

2 W różnych wersjach mechanicyzmu tego okresu panowała względna zgodność poglądów co do fizykalnych interpretacji łączonych z tym kie runkiem, szczególne rozbieżności ujawniały się natomiast przy interpre tacjach filozoficznych. Te same twierdzenia fizyki wykorzystywane były nierzadko do uzasadniania twierdzeń fi­lozoficznych wzajemnie wyklucza jących się.

20 I. Mechanicyzm przed powstaniem mechaniki

Sam termin „mechanika” jest z reguły w tekstach przyrodni­czych używany jako skrót wyrażenia „mechanika klasyczna”. Do­tyczy on teorii opisujących układy makroskopowe, których ruch przebiega zgodnie z zasadami określonymi przez I. Newtona i które poruszają się z prędkościami małymi w stosunku do prędkości światła. Ruch mikrocząsteczek badany jest obecnie w mechanice kwantowej, zaś ruch układów poruszających się z prędkościami re­latywistycznymi – w teorii względności.

Zależnie od tego, jak rozległa jest rodzina języków ∪ Ji , które usiłuje się zastępować językiem mechaniki Jm, można mówić o róż-nych stopniach radykalizmu filozofii mechanistycznej. I tak mecha­nicyzm skrajny wyraża się w tezie, iż dla dowolnego języka Ji zbiór twierdzeń wartościowych informacyjnie, lecz nieprzekładalnych na język Jm jest zbiorem pustym. W bardziej umiarkowanych wersjach mechanicyzmu wprowadzana jest restrykcja ograniczająca zakres Jm tylko do języków stosowanych w poszczególnych działach fi­zyki. Wer sja taka inspirowała popularne w XIX wieku próby redu­kowania całej fizyki do mechaniki.

Mechanicyzm, pojmowany jako redukcjonistyczny przekład opisów i tłumaczeń na język mechaniki, dotyczy porządku po­znawczego i z tej racji nazywany bywa mechanicyzmem episte­mologicznym lub gnozeologicznym. Uzasadnienie przyjęcia takiej wersji mechanicyzmu może mieć przynajmniej dwojakie racje: me­todologiczne lub ontologiczne. W prostszym przypadku przyjęcie mechanicyzmu epistemologicznego może być następstwem wpro­wadzonych założeń metodolo gicznych, w których – kierując się pragmatyką badawczą i biorąc pod uwagę wartości heurystyczne tworzonych teorii naukowych – przyjmuje się jako regułę metodo­logiczną postulat, by wszystkie zja wiska interpretować przez od­wołanie do zjawisk mechaniki. W uję ciu takim, określanym mia­nem mechanicyzmu metodologicznego, nie traktuje się procesów badanych przez mechanikę jako bytowego fundamentu wszystkich innych procesów. Pytanie o fundamenty, jako metafizyczne, na­leży zostawić filozofom, natomiast w perspektywach poznawczych

211. J. Życiński, Wielość mechanicyzmów

przyrodoznawstwa – z racji praktyczno-formalnych – należy po­szukiwać nowych tłumaczeń odwołujących się do pojęć me chaniki.

Obok autorów przyjmujących mechanicyzm z racji pragma­tyki badawczej czy z racji troski o estetykę teorii, w której wielość zja wisk interpretowana jest przy pomocy jednego słownika me­chaniki, istnieją jednak autorzy szukający znacznie głębszego uza­sadnienia dla przyjętego mechanicyzmu epistemologicznego. Za uprzedni w sto sunku do mechanicyzmu epistemologicznego i me­todologicznego przyj mują oni mechanicyzm ontologiczny. Kieru­nek ten głosi, iż wszyst kie istniejące zjawiska są bytowo pochodne w stosunku do zjawisk mechaniki. W obiektywnej rzeczywisto­ści istnieją jedynie cząstki podległe prawom mechaniki, zaś ich różne kombinacje i oddziaływania prowadzą do emergencji zja­wisk, które sprawiają wrażenie autonomicznych i niesprowadzal­nych do zbioru procesów badanych przez mechanikę.

Tak pojęty mechanicyzm ontologiczny stanowić musi z ko­nieczności metafizyczny artykuł wiary, ponieważ niemożliwe jest metodolo gicznie wykazanie, że wszystkie procesy zarówno znane obecnie, jak i odkryte w przyszłości muszą zostać uznane za po­chodną procesów mechanicznych. Wiara taka była stosunkowo ła­twa w okresie, gdy mechanika stanowiła podstawową dziedzinę rozwijającej się fizyki. W świetle odkryć współczesnego przyrodo­znawstwa może ona być jedynie formą wiary Tertuliana wyrażanej w zasadzie Credo, quia absurdum. Sama metodologia preferuje in­terpretacje opozycyjne w sto sunku do mechanicyzmu ontologicz­nego. Można bowiem wykazać, że poszczególne zjawiska fizyczne Z1, Z2,…, Zn są nieredukowalne do zja wisk mechaniki, a ich wy­jaśnienie jest niezgodne z zasadami interpretacji obowiązującymi w mechanice; natomiast w tezę głoszącą, iż wszystkie zjawiska są przekładalne na ten język można jedynie wierzyć.

Tak rozumiane pojęcie mechanicyzmu nie odnosi się do inter-pretacji nazywanych przez niektórych autorów mechanistycznymi w sensie szerszym. Proponowane przez nich rozszerzenie zakresu po jęcia polega na zastąpieniu terminu „mechanika” przez termin

22 I. Mechanicyzm przed powstaniem mechaniki

„fi zyka”3. W niniejszej książce kierunek filozoficzny traktujący wszystkie zjawiska jako pochodne zjawisk opisywanych przez fizykę na zywany jest fizykalizmem, a nie mechanicyzmem w znaczeniu szer szym. Mechanicyzm jest więc jedną z form fizykalizmu powstałą w pierwszych etapach rozwoju fizyki, kiedy to w dyscyplinie tej ba-dano przede wszystkim zjawiska związane z występowaniem róż­nych typów ruchu. Późniejszy rozwój fizyki doprowadził do przyrod­niczego studium własności, które nie są tłumaczone przez odwołanie do praw mechaniki. W wyniku tego określenie „mechanistyczny” uzyskało od cień pejoratywny i w wyrażeniach typu „materializm me­chanistycz ny” sygnalizuje ono, iż rozpatrywana jest uproszczona, na­iwna i prze starzała wersja materializmu. Współczesna refleksja nad historią mechanicyzmu nie jest jednak wspominaniem chwil mi­nionych bez powrotnie, ani też polemiką z kierunkiem, który zmarł śmiercią na turalną. W podejmowanych współcześnie próbach filozo­ficznej inter pretacji świata można bowiem znaleźć zbliżoną metodo­logię i założe nia podobne do tych, które w przeszłości prowadziły do wypracowa nia teorii mechanistycznych. W różnych wersjach współ­czesnego fi zykalizmu czy ewolucjonizmu występują elementy analo­giczne do tych, które inspirowały w przeszłości prosty obraz świata złożonego z atomów i próżni czy cząstek wędrujących w absolut­nej przestrzeni zgodnie z trzema zasadami dynamiki. Monistyczna wiara w ontyczną jednorodność, podobnie jak tłumaczenie dowol­nych przejawów ewo lucji walką o byt i doborem naturalnym, za­kłada swoisty optymizm epistemologiczny, według którego skompli­kowane sytuacje dają się wytłumaczyć w sposób nieskomplikowany.

Przekonanie o ontycznej prostocie świata i łączącej się z nią prostocie poznania występuje wprawdzie nie tylko w kierunkach redukcjonistycznych. Pojawia się ono w niemniej silnej formie w kie runkach „mistycyzującego” przyrodoznawstwa inspirowa­nego przez filozofię neopitagorejczyków, kabalistykę Wschodu

3 Zob. np. W. Krajewski, Mechanicyzm i redukcjonizm, w: Z dziejów mechani-cyzmu w fizyce i chemii, red. W. Krajewski, Ossolineum, Warszawa 1974, s. 9.

231. J. Życiński, Wielość mechanicyzmów

czy numerologiczne spekulacje w wersji A. Eddingtona. Mecha­nistyczna prostota świa ta L. Boltzmanna różni się jednak istotnie od harmonijnej prostoty opisywanej przez J. Keplera, J. Jeansa czy A. Eddingtona. Tylko pierwszy z rozważanych typów prostoty po­ciąga za sobą eliminację tajemnicy. Świat jest prosty i zrozumiały dlatego, że ukazano jego elementarne składniki oraz funkcjonalne zależności między nimi. Struktury wszechświata opisywane w in­terpretacjach niemechanistycznych przy pomocy prostych formuł pozostają nadal niewyjaśnio ne do końca i zagadkowe. Matematycz­ność przyrody i obowiązywanie stałych praw jest dla zwolenników tych interpretacji równie ta jemnicze, jak sam fakt istnienia świata, który nie będąc bytem ko niecznym, jest mimo to realny.

Mechanistyczne przekonanie o prostocie świata łączyło się z prze konaniem o istnieniu pewnych elementarnych składników rzeczywi stości, których poznanie umożliwia wyjaśnienie bardziej złożonych zjawisk. Tę poznawczą tęsknotę za elementarnością można by porów nywać z średniowieczną tęsknotą za kamieniem filozoficznym, którego użycie pozwalało przekształcać jedne sub­stancje w drugie po wymó wieniu uniwersalnej formuły. Okulty­styczna wiara w nieograniczone możliwości kamienia filozoficz­nego została w filozofii mechanicyzmu zastąpiona nowa wiarą w nieograniczone możliwości mechaniki, która zawierać miała pa­naceum na wszystkie problemy ludzkiej egzysten cji. Optymizmowi temu towarzyszyło w różnych okresach przekona nie o zbliżaniu się nauki do końca rozwoju, który zostanie osiągnięty po wyjaśnieniu wszystkich problemów interesujących poznawczo dla człowieka. Sądzono, że fizyka i matematyka musi osiągnąć swój kres na tej sa­mej zasadzie, na jakiej osiągnie go geografia, gdy zostaną opisane wszystkie szczegóły interesujące poznawczo geografów. W imię tego optymizmu doradzano M. Planckowi w okresie studiów, by po rzucił fizykę i poświęcił się muzyce, która stanowiła drugą dzie­dzinę jego zainteresowań. Sto lat wcześniej podobny optymizm łą­czony był z pesymistycznymi prognozami przez Diderota. Pisał on, iż w XIX wieku nie będzie wielkich geometrów, gdyż wspaniały

24 I. Mechanicyzm przed powstaniem mechaniki

gmach geometrii został już wzniesiony przez Bernoulliego, Eulera i d’Alemberta. Tymczasem, dzięki pracom Bolyaia, Gaussa i Łoba­czewskiego, wiek XIX rozwiał optymistyczne iluzje, wykazując, iż „wspaniały gmach” wymaga zmiany fundamentów.

Wybór między optymistyczną wizją świata – maszyny o ściśle zdeterminowanym ruchu podstawowych elementów a wizją twór­czego świata, w którym nie wszystko można przewidzieć – za­leży w dużym stopniu od subiektywnych estetyczno-wizjonerskich upodobań. Na marginesie dyskusji Einsteina z Bohrem, K.R. Popper zaznacza na przykład, iż jego sympatie były po stronie Bohra, gdyż wszechświat, w którym wszystko było zdeterminowane, ściśle okre­ślone i definitywnie ustalone na zawsze, z jednej strony przerażał go fatalistyczną determinacją, z drugiej – odpychał nudnawą koniecz­nością. Dlatego też za bardziej satysfakcjonujący estetycznie uzna­wał on Bohrowski świat z indeterminizmem w mikrokosmosie, gdyż było w nim miejsce na twórczość, nowe nieprzewidziane formy, otwartą przyszłość nie skrępowaną przez absolutną konieczność4.

Zwolennicy opozycyjnych rozwiązań mogą z kolei bronić me­chanicystycznego determinizmu, podkreślając, iż wnosi on element ładu i harmonii w świat, w którym nie ma niespodzianek oraz że dowartościowuje on ludzkiego obserwatora, który może zarówno przewidywać wszystkie zdarzenia przyszłe, jak i określić precyzyj­niej charakter zdarzeń minionych. Mimo zasadniczej pozytywnej korelacji między mechanicyzmem i determinizmem, wśród zwo­lenników tego pierwszego nie brakło osób dzielących tęsknoty podobne do Popperowskich. Przerażała je wizja świata, w której wszystko – włącznie z aktualną lekturą tej strony – jest zdetermi­nowane w sposób konieczny i nieodwołalny. Dlatego też antycypu­jąc ujęcie Bohra usiło wali oni albo określić granice procesów pod­ległych prawom ściśle deterministycznym lub w całej przyrodzie dopuścić możliwość wystę powania zjawisk naruszających ogólne

4 K.R. Popper, Unended Quest. An Intellectual Autobiography, Fontana, London 1976.

251. J. Życiński, Wielość mechanicyzmów

zasady deterministyczne. Przykład drugiego z wymienionych pro­cesów stanowią climena – odchylenia ruchu atomów opisywane przez Epikura. Przykład pierwszej interpretacji dostarcza filozo­fia Descartes’a, w której prawa deterministyczne nie są ekstrapolo­wane na świat ludzkiej psychiki.

Filozofia Kartezjusza łącząca częściowy mechanicyzm z duali­zmem wykazuje, iż przyjęcie niektórych wariantów mechanicyzmu nie implikuje w sposób konieczny ateizmu. W przypadku ogólnym nie możliwe jest wprowadzenie jedno-jednoznacznego przyporząd­kowania między zbiorem teorii fizykalnych i zbiorem systemów filozoficznych. Tym samym teoriom fizykalnym można przypisy­wać bardzo różne komentarze filozoficzne5. Odnosi się to również do teorii z dziedziny mechaniki.

Nikt z teologów nie zaprzeczy, że Bóg mógłby stworzyć wszechświat, który rozwijałby się zgodnie z prawami marksistow­skiej dialektyki. Osobnym zagadnieniem jest pytanie, jak wyglą­dałyby w takim wszechświecie filozoficzne rozważania Leibniza o najlepszym ze światów. Teoretycznej możliwości zaistnienia ta­kiego świata nie moż na jednak wykluczyć. Z drugiej strony nie­możliwe jest sfalsyfikowanie tezy głoszącej, iż poglądy filozoficzne dotyczące kwestii tak podstawowych jak kwestia sensu życia, cier­pienia, istnienia itp. nie są uwarunkowane genetycznie. Z tej też ra­cji niemożliwa byłaby polemika z XX-wieczną wersją mechanicy­zmu biologicznego, który redukowałby całą rzeczywistość ludzkiej kultury do prostych mechanizmów występujących w genotypach. Dlatego też pytanie o obiektywne światopoglądowe konsekwen­cje mechanicyzmu jest nie tylko nierozstrzygnięte, ale nawet nie­rozstrzygalne. Można jedynie wskazać, jakie treści filozoficzne łą­czyli z tym kierunkiem poszcze gólni autorzy, nie można natomiast udowodnić, by jedynie ich ujęcie było dopuszczalne. To, że mecha­nicyści XIX wieku przyjmowali re dukcyjny monizm z ateizmem,

5 Wymownym przykładem takiej oceny są analizy teorii stanu stałego przeprowa­dzane na bazie twierdzeń materializmu dialektycznego.

26 I. Mechanicyzm przed powstaniem mechaniki

zadecydowało w dużym stopniu o tym, że i współczesny mechani­cyzm traktowany bywa zazwyczaj jako sy stem filozoficzny opozy­cyjny w stosunku do systemów teistycznych. Analogiczny pogląd, tylko uzasadniany przy pomocy całkowicie róż nych racji, podzielali w XVII wieku zwolennicy krytykowanej wów czas fizyki Arystote­lesa. Utrzymywali oni, iż ekstrapolacja praw ziemskiej fizyki na do­skonały świat nadksiężycowy zawiera niebez pieczne konsekwencje oraz opiera się na bezpodstawnych założeniach sprzecznych z twier­dzeniami objawionymi. Apologeci fizyki Arystotelesowskiej mieli jednak w XVII wieku mocną opozycję w osobach Gassendiego, Boy­le’a czy Beeckmana. Autorzy ci, poszukując podstaw nowej fizyki, argumentowali, że epikurejska koncepcja przyrody jest bliższa chrze­ścijaństwu niż koncepcja Arystotelesowska6. Uważali oni, iż przyjęta od Stagiryty teoria form substancjalnych stanowi zbędny balast ter­minologiczny, zaś koncepcja wszechświata-maszyny lepiej konwe­niuje z chrześcijańskim ujęciem stworzenia niż przejęta od perypa­tetyków koncepcja wszechświata-organizmu.

XVII-wieczni autorzy nie nadawali więc mechanicyzmowi on­tologicznemu form skrajnych. Uznając jego zalety w wyjaśnianiu zjawisk przyrody, nie sądzili, by na podstawie tych zalet można było kwestio nować istnienie dziedzin rzeczywistości, do których nie dają się sto sować reguły mechaniki. Identyczny pogląd podzie­lał jeszcze 100 lat później Voltaire pisząc, iż nie zna żadnego fizyka, który przyjmowałby mechanikę Newtonowską a kwestionował ist­nienie Boga – Wielkiego Mechanika Świata7.

6 W latach pięćdziesiątych, wkrótce po powstaniu teorii, jej marksi stowscy kryty­cy podkreślali, iż jest ona niemożliwa do pogodzenia z mark sizmem, gdyż przez zakwestionowanie ścisłego charakteru zasady zacho wania energii narusza się w niej materialistyczną tezę o niezniszczalności materii. W dziesięć lat później, bezpośrednio przed odkryciem promienio wania tła stanowiącego „praktyczny falsyfikator teorii”, marksistowscy ko mentatorzy podkreślali, iż jest ona w szcze­gólny sposób spójna z materia lizmem dialektycznym z tej racji, iż przyjmuje się w niej nieskończoność przestrzenną i czasową wszechświata.7 Zob. R. Hooykaas, Religia i powstanie nowożytnej nauki, przeł. S. Ławicki, Pax, Warszawa 1975, s. 26–32.

271. J. Życiński, Wielość mechanicyzmów

Jak widać z sygnalizowanych przykładów, w rozwijającym się i podległym przeobrażeniom mechanicyzmie można wyróżnić dwie zasadnicze składowe: jedna z nich określa fizykalne twierdzenia od powiadające aktualnemu stanowi przyrodoznawstwa, druga za­wiera filozoficzny komentarz stanowiący całościowe rozciągnięcie idei fizy kalnych na dziedziny rzeczywistości nie badane bezpośred­nio przy pomocy metod nauk przyrodniczych. O ile studium hi­storycznych przekształceń pierwszej składowej interesuje głównie historyków nau ki, gdyż ukazuje długą drogę ludzkości do prawd, które w przecięt nym odczuciu uważane są dziś za truizmy, o tyle analiza drugiej, filozoficznej składowej, pozostaje nadal pasjonują­cym zajęciem. Od słania ona bowiem jeden z elementarnych skład­ników ludzkiego ducha – tęsknotę za prostotą, za syntetyczną wizją całej rzeczywistości, za poznaniem podstawowych praw usuwają­cych białe plamy z mapy ludzkiego poznania.

Józef Życiński