27

Wszystko, o czym marzysz

  • Upload
    muza-sa

  • View
    218

  • Download
    2

Embed Size (px)

DESCRIPTION

Wzruszająca i odkrywcza historia przyjaźni, miłości, złamanych serc i nieoczekiwanych zwrotów w życiu trzech wyjątkowych kobiet. Zaskakujący debiut powieściowy Mike'a Greenberga, gospodarza najpopularniejszego amerykańskiego programu radiowego o sporcie. Brooke piętnaście lat temu poślubiła chłopaka z college’u i jest szczęśliwa w małżeństwie. Na czterdzieste urodziny ukochanego męża chce podarować mu swoje nagie zdjęcia. Samantha właśnie wyszła za mąż. Jej radość pryska, kiedy odkrywa w komputerze szokujący dowód niewierności wybranka. Była mężatką dwa dni. I nie zamierza pozostać nią ani chwili dłużej. Katherine pracuje po osiemnaście godzin na dobę dla człowieka, który na zawsze złamał jej serce osiemnaście lat temu. Ma dwupoziomowe mieszkanie na Park Avenue, szofera, kucharza, fantastyczny dom w Southampton i sama to sobie zafundowała. Co z tego, że do końca życia każdego dnia w pracy musi widywać Phillipa? Pewnego dnia Brooke, Samantha i Katherine spotykają się na internetowy

Citation preview

Page 1: Wszystko, o czym marzysz
Page 2: Wszystko, o czym marzysz

Wszystko o czym marzysz.indd 2Wszystko o czym marzysz.indd 2 2014-09-16 10:11:192014-09-16 10:11:19

Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 3: Wszystko, o czym marzysz

Wszystko o czym marzysz.indd 3Wszystko o czym marzysz.indd 3 2014-09-16 10:11:192014-09-16 10:11:19

Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 4: Wszystko, o czym marzysz

Tytuł oryginału: All You Could Ask For

Projekt okładki: Katarzyna Konior

Redakcja: Marta Mizuro

Redaktor prowadzący: Aleksandra Janecka

Redakcja techniczna: Sylwia Rogowska-Kusz

Korekta: Ewa Mościcka

Zdjęcia wykorzystane na okładce

© Alexey Losevich/Shutterstock

© kiuikson/Shutterstock

© 2013 by Mike Greenberg. Published by arrangement

with HarperCollins Publishers. All rights reserved

© for the Polish edition by MUZA SA, Warszawa 2014

© for the Polish translation by Anna Esden-Tempska

ISBN 978-83-7758-792-8

Warszawskie Wydawnictwo Literackie

MUZA SA

Warszawa 2014

Wszystko o czym marzysz.indd 4Wszystko o czym marzysz.indd 4 2014-09-16 10:11:192014-09-16 10:11:19

Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 5: Wszystko, o czym marzysz

Ta książka została napisana dla upamiętnie-nia Heidi Armitage. A poświęcona jest najlep-szym przyjaciółkom, jakie sobie można wyma-rzyć – Stacy Steponate Greenberg, Jane Green i Wendy Gardiner, które były, są i będą zawsze Aniołkami Heidi.

Wszystko o czym marzysz.indd 5Wszystko o czym marzysz.indd 5 2014-09-16 10:11:192014-09-16 10:11:19

Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 6: Wszystko, o czym marzysz

Wszystko o czym marzysz.indd 6Wszystko o czym marzysz.indd 6 2014-09-16 10:11:202014-09-16 10:11:20

Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 7: Wszystko, o czym marzysz

Chodzi o to, żeby żyć, zanim się umrze.To może być wielka przygoda, żyć.

John IrvingŚwiat według Garpa

Wszystko o czym marzysz.indd 7Wszystko o czym marzysz.indd 7 2014-09-16 10:11:202014-09-16 10:11:20

Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 8: Wszystko, o czym marzysz

Wszystko o czym marzysz.indd 8Wszystko o czym marzysz.indd 8 2014-09-16 10:11:202014-09-16 10:11:20

Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 9: Wszystko, o czym marzysz

� � � CZĘŚĆ I � � �

Wszystko o czym marzysz.indd 9Wszystko o czym marzysz.indd 9 2014-09-16 10:11:202014-09-16 10:11:20

Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 10: Wszystko, o czym marzysz

Wszystko o czym marzysz.indd 10Wszystko o czym marzysz.indd 10 2014-09-16 10:11:202014-09-16 10:11:20

Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 11: Wszystko, o czym marzysz

11

BROOKE � � �

CZYJ TO TYŁEK?

Na pewno nie mój.Tak właśnie pomyślałam, patrząc. To znaczy, kiedy

mu się przyjrzałam.Mam świetny tyłek. Zawsze miałam. Wiem to od po-

czątku studiów na Uniwersytecie Colgate, kiedy przystą-piłam do zrzeszenia studentek Tri-Delt, wypiłam dwa plastikowe kubki ponczu wiśniowego z wódką i pozwoli-łam się pocałować fajnemu chłopakowi z korporacji stu-denckiej Sigma Chi. Nazywał się Paul Didier, miał krót-ko ostrzyżone kasztanowe włosy, niebieskie oczy, ale ogólnie było w nim coś głupkowatego, co po alkoholu nie drażniło tak bardzo jak następnego dnia, na trzeźwo, kiedy pojawił się u mnie w akademiku z tuzinem róż. To był dla niego koniec. Głupkowaty przystojniak może i jest dobry do tańca i paru niezdarnych pocałunków, ale żeby zaraz róże?

Najwyraźniej zauważył mój brak entuzjazmu na widok bukietu. Aż zrobiło mi się go żal. Wyglądał jak szczeniak, który nasikał w pokoju i strasznie, ale to strasznie, chce

Wszystko o czym marzysz.indd 11Wszystko o czym marzysz.indd 11 2014-09-16 10:11:202014-09-16 10:11:20

Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 12: Wszystko, o czym marzysz

12

cofnąć czas, żeby to się nie stało. Ale, jak wiadomo, pies po sobie nie posprząta, a głupkowaty chłopak nie może udawać, że nie kupił ci róż zaledwie po jednym wieczorze obściskiwania się po pijaku.

– Wiesz, ja też jestem tu nowy – wydukał, z każdą se-kundą coraz bardziej upodabniając się do małego pieska – i nikogo nie znam. Jestem ze Środkowego Zachodu. Zrobiłaś na mnie wrażenie najfajniejszej dziewczyny na świecie.

– Dzięki – powiedziałam tonem, jakim karci się psy. – Ale narzucasz za duże tempo.

– Wiem – zgodził się i ruszył do drzwi, nie wypuszcza-jąc róż z dłoni.

Już na zewnątrz zrobił szybki zwrot i mrużąc oczy w słońcu pogodnego wrześniowego poranka, dodał:

– Masz świetny tyłek, Brooke. Naprawdę chciałem ci to powiedzieć. Cieszę się, że się na to zdobyłem.

To mi się spodobało, choć nie było zbyt wyszukane. Odczekałam, ile należy, zanim dogoniłam go na podwó-rzu i wyrwałam mu bukiet.

– A ty dokąd się z tym wybierasz? – spytałam.Głupkowaty uśmiech powrócił. Paul niepewnie zbliżył

się do mnie.– Mogę zajrzeć do ciebie jeszcze kiedyś?– Możesz – powiedziałam, obracając się na pięcie i ru-

szając z powrotem.Oczywiście wiedziałam, że na mnie patrzy, ale się

nie obejrzałam. Mowy nie ma. Nie tak mnie wychowała mama.

Kiedy znalazłam się znów w pokoju, rzuciłam kwiaty na łóżko, uniosłam sweter marki Benetton i spojrzałam

Wszystko o czym marzysz.indd 12Wszystko o czym marzysz.indd 12 2014-09-16 10:11:202014-09-16 10:11:20

Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 13: Wszystko, o czym marzysz

13

za siebie w duże lustro, które moja współlokatorka ćpun-ka przykleiła do drzwi.

Facet miał rację. Świetny tyłek.To było dwadzieścia lat temu i nie jestem pewna, czy

od tamtej pory kiedykolwiek porządnie przyjrzałam się swojej pupie. Chyba przez resztę studiów wspomnienie o tym, co powiedział wtedy szczeniakowaty chłopak (któ-remu pozwoliłam się całować jeszcze ze dwa razy, nim go pogoniłam), dodawało mi wiary, że mój tyłek wygląda wspaniale. A potem poznałam Scotta, który od naszej pierwszej nocy sprawił, że czułam się piękna. I dalej tak na mnie działa, nawet po bliźniakach, cesarskim cięciu, po wszystkich psich kupach, opróżnianiu kocich kuwet, zatruciach pokarmowych, kawowym oddechu, zaropia-łych oczach i przypadkowych pierdnięciach, które mogą odrzeć małżeństwo z całego romantyzmu. Scottowi nadal udaje się puścić do mnie oczko we właściwym momencie.

Uwielbiam, jak do mnie mruga. Kiedy puszcza do mnie oczko, znów jestem jego dziewczyną, superfajną nową studentką, która tak bardzo zawróciła mu w gło-wie, że on też coś mi przyniósł. Nie tuzin róż, nie, ale coś jeszcze bardziej kiczowatego – kalendarz ze zdjęciami różnych egzotycznych miejsc, na którym bladoniebie-skim markerem wypisał nasze plany na przypadkowo wybrane dni.

– Oho, zdaje się, że ten chłopak nie ma już żadnych szans – stwierdziła moja przyjaciółka Charlotte, kiedy pokazałam jej kalendarz.

– No, nie wiem – odparłam i, jak sądzę, uśmiechnęłam się szerzej, niż mi się zdawało, bo Charlotte od razu też się rozpromieniła i obie już wiedziałyśmy, że za niego wyjdę.

Wszystko o czym marzysz.indd 13Wszystko o czym marzysz.indd 13 2014-09-16 10:11:202014-09-16 10:11:20

Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 14: Wszystko, o czym marzysz

14

I tak się stało. Była to najlepsza decyzja, jaką kiedykol-wiek podjęłam. A teraz on kończy czterdzieści lat i znów coś sobie postanowiłam, tyle że tym razem to może być najgorsza decyzja w moim życiu.

Pomysł nasunął mi się dzięki Ingrid. To moja przyja-ciółka, Szwedka. Jest piękna, była kiedyś modelką. Ja-kiś miesiąc temu piłyśmy kawę po partyjce tenisa, gdy nagle złapała się za głowę.

– O cholera! – powiedziała z tym szwedzkim akcen-tem, który zmienia ją z jedynie pięknej w nieokrzesaną i tak cudowną, że nawet ja, choć jestem kobietą, nie umiałabym jej się oprzeć… (Jeśli dzieci bawią się u niej, to żaden ojciec z Greenwich nie przepuści okazji, żeby osobiście odebrać swoją pociechę, choć zwykle się do te-go nie pali. Ale Ingrid jest przy tym wszystkim naprawdę urocza, szczera i mniej krytyczna wobec innych niż resz-ta tutejszych dziewczyn, zamożnych pań domu, jakie za-mieszkują te okolice).

– Co się stało? – spytałam.– Powiedziałam Stefanowi, że dziś rano zostawię mu

czek w skrzynce listowej. I zupełnie zapomniałam! – Zaczę-ła grzebać gorączkowo w torebce. – Przepraszam, Brooke. Muszę lecieć.

– Pojadę z tobą – zaproponowałam i tak zrobiłam, częściowo dlatego, że nie miałam wyboru, bo ona mnie przywiozła i obiecała zabrać z powrotem, a poza tym i ja zatrudniam Stefana… Zauważyłam, że spędza o wiele więcej czasu u Ingrid niż u mnie. Tak to już jest, że je-śli szuka się mężczyzny, który żyje z pracy rąk, najłat-wiej go znaleźć przy domu najładniejszej blondynki na osiedlu.

Wszystko o czym marzysz.indd 14Wszystko o czym marzysz.indd 14 2014-09-16 10:11:202014-09-16 10:11:20

Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 15: Wszystko, o czym marzysz

15

Pospieszyłyśmy więc do Ingrid, a ona, śliczna nawet w tym rozgorączkowaniu, pognała do swojego słoneczne-go gabinetu nad garażem i przekopała dwie szuflady w poszukiwaniu książeczki czekowej. To jeden z powo-dów, dla których lubię Ingrid – ten budowlaniec czekał-by cierpliwie przy jej podjeździe choćby i do następnego czwartku, gdyby tylko mógł liczyć na jeszcze jeden uśmiech tej ubranej w idealnie dopasowaną, kusą su-kienkę do tenisa kobiety. Ale ona to jedyna na świecie osoba, która kompletnie nie zdaje sobie z tego sprawy. Gnała więc teraz jak na złamanie karku.

– Zaraz wracam – powiedziała i wybiegła z domu. Chciałam za nią pójść, kiedy nagle coś przykuło moją uwagę, jakiś kształt, który przemknął po ekranie jej komputera. Z początku nie byłam pewna, co to jest. Po-deszłam krok bliżej i zobaczyłam moją drogą przyjaciół-kę całkiem gołą. Po chwili sylwetka znikła, a potem znów się pojawiła i znikła. To była seria fotografii – aktów, wy-smakowanych i pięknych – które przepływały przez ekran jak pokaz slajdów. Naprawdę, aż dech zapierało w piersi. Tylko ona mogła sobie pozwolić na coś takiego. Żadna inna kobieta, którą znam, nie sprawiłaby sobie wygaszacza ekranu z serią swoich nagich fotosów, bo gdyby to zrobiła, wydałaby się żałosna, narcystyczna al-bo zdesperowana. Z Ingrid to po prostu było piękne, pewnie dlatego, że tak pięknie wyglądała. I wtedy podję-łam decyzję, której teraz wcale nie jestem już taka pew-na. Na czterdzieste urodziny swojego ukochanego, ro-mantycznego i odnoszącego sukcesy zawodowe męża postanowiłam podarować mu to, czego pragnie każdy mężczyzna. Zdjęcia nagiej żony.

Wszystko o czym marzysz.indd 15Wszystko o czym marzysz.indd 15 2014-09-16 10:11:202014-09-16 10:11:20

Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 16: Wszystko, o czym marzysz

16

SAMANTHA �

� �

CO TU, DO DIABŁA, robi ta goła kobieta?To pierwsze, co pomyślałam. Ale najdziwniejsze, że

dość długo nie poczułam absolutnie nic. Najpierw byłam tylko zaskoczona, dość niewinnie, tak jakby odkrycie na-gich zdjęć w poczcie elektronicznej męża nie różniło się niczym od znalezienia skarpetek w lodówce. Skąd one się tu, do licha, wzięły? Minęło kilka minut, nim dotarła do mnie powaga sytuacji. To nie to samo, co skarpetki w lodówce. Już bardziej jak szminka na kołnierzyku albo cudzy biustonosz pod poduszką. Poważniejszy problem.

Może nie pojęłam tego dość szybko, bo jeszcze nie pi-łam porannej kawy. Albo z powodu zdumienia, że w ogó-le udało mi się dostać do jego poczty. A może po prostu dlatego, że wciąż bujałam w obłokach, jak to panna mło-da. Przecież byłam mężatką dopiero od dwóch dni.

Powoli zaczęło mi świtać, co tu jest grane. Tak jak wtedy, kiedy bierze cię gorączka. Najpierw trochę kręci się w głowie, potem czujesz coś w brzuchu, w nogach i w reszcie ciała, aż po palce rąk i nóg. Minęła chwila, nim dostałam dreszczy, okropne, bo nie miałam żadnych ciep-łych ubrań.

Nie sądziłam, że coś takiego może mi się przydać na Kauai.

Poszłam do cudownej łazienki naszego apartamentu, w tym luksusowym raju, gdzie zameldowaliśmy się po-przedniego wieczoru. Pod stopami miałam miękki dywan. Ależ było przyjemnie, kiedy zrzuciłam buty po wczoraj-szej kolacji, szampanie, łabędziach, które pływały przed

Wszystko o czym marzysz.indd 16Wszystko o czym marzysz.indd 16 2014-09-16 10:11:202014-09-16 10:11:20

Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 17: Wszystko, o czym marzysz

17

idealnym, oświetlonym świecami stolikiem i po pięknym, krótkim toaście wzniesionym przez Roberta: Nareszcie sami, tylko ty i ja.

Nasze wesele było wręcz podręcznikową katastrofą. Z dwóch powodów. Po pierwsze: pieniądze mojego taty. Po drugie: wybory. Ale idźmy po kolei. 1. Tata nie zaak-ceptował Roberta, bo on jest ode mnie o czternaście lat starszy. 2. Ambicje zawodowe Roberta wymagały, aby-śmy w czasie formowania się naszego związku i przygo-towań do ślubu każdą chwilę poza łóżkiem spędzali na rozmowach z kompletnie obcymi nam ludźmi i udawali, że interesuje nas każde ich słowo. Mnie to nie przeszka-dzało, nawet jeśli nie było zbyt ciekawe, bo miałam wra-żenie, że Robert przynajmniej w coś wierzy. Mój ojciec nie wierzył w nic poza pieniędzmi i właśnie dlatego nie pozwolił mi wyjść za starszego ode mnie, poznanego parę miesięcy wcześniej w windzie mężczyznę bez podpisa-nia umowy przedmałżeńskiej. Robert nie widział w tym żadnego problemu, wykazał zrozumienie i dojrzałość.

– Na miejscu twojego ojca też bym się martwił – po-wiedział.

I dlatego za niego wyszłam. Bo mówi to, co powinien mówić dojrzały człowiek.

To ja złościłam się na ojca. Nigdy nie akceptował mo-jego stylu życia, zamiłowania do sportów, biwakowania, wędrówek wśród dzikiej przyrody. Nigdy nie mógł zrozu-mieć, dlaczego nie obchodzi mnie jedyna na świecie rzecz, która dla niego się liczy – jego pieniądze.

– Pewnego razu, kiedy miałem jedenaście lat – opo-wiadał mi kiedyś – zgubiłem rękawicę do baseballa. Za-pomniałem zabrać jej z parku, a kiedy po nią wróciłem,

Wszystko o czym marzysz.indd 17Wszystko o czym marzysz.indd 17 2014-09-16 10:11:202014-09-16 10:11:20

Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 18: Wszystko, o czym marzysz

18

już jej nie było. Bałem się iść do domu. Bałem się przy-znać ojcu, że ją zgubiłem. Nie lekceważyłem tego, że spo-ro kosztowała, ale zachowałem się, jakby tak było, i czu-łem, że bardzo zawiodę ojca.

Nie mogłam oprzeć się pokusie.– Trudno żyć ze świadomością, że się rozczarowało oj-

ca, prawda?– Daruj sobie tę ironię.– No dobrze. I co się stało?– Z czym?– Z rękawicą – dodałam. – Co się stało, kiedy w końcu

przyznałeś się ojcu?Swoim zwyczajem machnął ręką.– Nic takiego.– Nic się nie stało?– Nie, nic specjalnego.Pokręciłam głową.– To jaki jest morał z tej historii?– Nie każda historia musi prowadzić do konkretnej kon-

kluzji, młoda damo – podsumował ojciec. – Chcę tylko, że-byś była szczęśliwa. Jako ojciec chciałbym uchronić cię przed popełnieniem największej pomyłki w twoim życiu.

Każda dziewczyna marzy, żeby usłyszeć coś takiego w dniu ślubu!

Ale to żadna pomyłka. Robert jest inny od wszystkich chłopaków, jakich znałam, poczynając od tego, że to już nie chłopak, a mężczyzna. Prokurator okręgowy hrabstwa Los Angeles w Kalifornii. Wtrąca złoczyńców do więzie-nia. Czy może być bardziej męskie zajęcie?

Poznaliśmy się w Sacramento, gdzie przyjechałam na ślub koleżanki. Szłam właśnie do windy w hotelu, kiedy

Wszystko o czym marzysz.indd 18Wszystko o czym marzysz.indd 18 2014-09-16 10:11:202014-09-16 10:11:20

Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 19: Wszystko, o czym marzysz

19

zauważyłam atrakcyjnego, starszego ode mnie mężczyz-nę, który mi się przyglądał. Miał na sobie granatowy garnitur w prążki i ciemnoniebieski krawat, jak bohate-rowie filmów z lat czterdziestych. Ale pomimo oficjalne-go stroju w jego oczach było coś łagodnego. Pozwoliłam windzie odjechać i nie dotknęłam przycisku, żeby znów ją przywołać.

Nie tracił czasu.– Przepraszam – powiedział. – Nie chciałem się gapić.Czekałam. Chyba się uśmiechnęłam.– Posłuchaj – powiedział, wolno zbliżając się do mnie.

– Nie chcę ci się naprzykrzać, ale miałem wspaniały dzień. Naprawdę wspaniały. Nie wyobrażam sobie, że miałbym teraz sam wrócić do pokoju i oglądać telewizję. Wiem, że mnie nie znasz, ale jestem sympatyczny i ty też robisz wrażenie sympatycznej… Byłbym szczęśliwy, gdy-bym mógł zaprosić cię na drinka, zwyczajnie posiedzieć z tobą i pogadać. Możemy rozmawiać na dowolny temat, o czymkolwiek, co cię interesuje. Masz moje słowo hono-ru, słowo dżentelmena, którym jestem, i skauta, którym nigdy nie byłem, ale tylko dlatego, że nie potrafiłem roz-palić ogniska, pocierając patykiem o patyk, że nie będę robił żadnych podchodów. Możemy pójść, gdzie tylko ci się podoba, i mówić, o czym tylko zechcesz.

Przerwał na chwilę, żeby złapać oddech, a potem dodał:– To chyba dość okrężny sposób, żeby powiedzieć:

cześć, jestem Robert, czy mogę postawić ci drinka?Trzy miesiące później rzuciłam pracę, zostawiłam

mieszkanie w Nowym Jorku i wprowadziłam się do nie-go do Valley. Zaręczyliśmy się. Oraz przygotowywaliśmy się do wyborów.

Wszystko o czym marzysz.indd 19Wszystko o czym marzysz.indd 19 2014-09-16 10:11:202014-09-16 10:11:20

Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 20: Wszystko, o czym marzysz

20

Tamtego wieczoru przy windzie był taki zadowolony, bo tego dnia kierownictwo ogólnokrajowe partii popro-siło go, aby startował na stanowisko wicegubernatora. (Wcześniej nie miałam pojęcia, że na takie stanowisko kandyduje się w wyborach. Myślałam, że gubernator do-biera sobie tylko kogoś takiego, jak wiceprezydent. Czło-wiek stale się uczy). Następne dwa miesiące to był istny kocioł. Niekończący się wir koktajli, uścisków dłoni i rozmów za zamkniętymi drzwiami. Kiedy się to skoń-czyło i wygraliśmy, żadne z nas nie miało już sił na pla-nowanie wesela.

– Pobierzmy się po prostu w ten weekend – powiedział Robert w wielkiej, pustej sali balowej hotelu, kilka go-dzin po tym, jak umilkły owacje i muzyka, a ciszę zakłó-cał tylko szum ogromnych odkurzaczy zbierających kon-fetti. – Zróbmy to bez pompy, w domu. Za kilka tygodni możemy wydać przyjęcie, jeśli ci zależy, ale pobierzmy się teraz. Tak bardzo chcę się z tobą ożenić.

Potrafi mówić składnie i romantycznie zarazem. Ni-gdy nie spotkałam mężczyzny, któremu udawałoby się jedno albo drugie, nie mówiąc już o połączeniu obu aspektów. Jak mogłabym za niego nie wyjść?

No więc wyszłam.Mój ojciec uparł się, że przyleci, więc przyleciał.A jego dziewczyna uparła się, że wyda lunch, więc ka-

tering go urządził.Biuro Roberta przysłało kwiaty, gubernator szampana,

a dwie lokalne stacje telewizyjne reporterów i kamery. Pewnie większość dziewczyn nie tak wyobraża sobie swój ślub, ale, prawdę mówiąc, ja w ogóle nigdy go sobie nie wyobrażałam… Może to był dla mnie najlepszy sposób,

Wszystko o czym marzysz.indd 20Wszystko o czym marzysz.indd 20 2014-09-16 10:11:202014-09-16 10:11:20

Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 21: Wszystko, o czym marzysz

21

żeby wyjść za mąż. Gdyby w kościele zebrało się trzystu gości, miałabym falbaniastą białą suknię z welonem i trenem, byłyby kwiaty, druhny, trąby i tak dalej, to naj-pewniej wybuchnęłabym histerycznym śmiechem. To po prostu zupełnie nie w moim stylu.

W każdym razie to właśnie miał na myśli Robert, kie-dy powiedział: Nareszcie sami, tylko ty i ja, przy kolacji poprzedniego wieczoru. Potem przeniósł mnie przez próg wystawnego apartamentu i rozebrał bez pośpiechu w kompletnych ciemnościach, przy wtórze morskich fal ude rzających o brzeg. Kochaliśmy się na stojąco i na le-żąco, a kiedy skończyliśmy, przytuliliśmy się do siebie na miękkim dywanie. Przez skórę czułam, jak bije mu serce, a gdy zwolniło i jego oddech się wyrównał, pomy-ślałam: pierwszy raz w życiu wszystko jest tak, jak być powinno.

O ósmej Robert obudził się rześki jak skowronek. Za-wsze rano jest pełen energii. Dowód tej energii wpijał mi się w udo, więc znów się kochaliśmy. Tym razem szybko. Potem on poszedł na masaż, a ja poleżałam sobie trochę, nim zadzwoniłam do recepcji, poprosiłam o kawę, płatki i jogurt. Też miałam coś umówionego w spa. Po południu zaczynaliśmy naukę nurkowania. Nie powiem, żebym ja-koś specjalnie myślała o swojej małej grze, kiedy usiad-łam do komputera Roberta i go otworzyłam. Tak tylko z przyzwyczajenia wklepałam te trzy słowa.

Do laptopa Roberta można się zalogować na dwa sposo-by. Pierwsze hasło daje dostęp do takich standardowych funkcji, jak wyszukiwarki internetowe czy gry. Dzięki drugiemu otwiera się portal wymagający specjalnych uprawnień… Już na początku naszej znajomości Robert

Wszystko o czym marzysz.indd 21Wszystko o czym marzysz.indd 21 2014-09-16 10:11:202014-09-16 10:11:20

Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 22: Wszystko, o czym marzysz

22

mówił mi o zobowiązaniu, które musi podpisać, przyjmu-jąc nowe stanowisko: nigdy, pod żadnym pozorem, nie wolno mu umożliwić dostępu do tej strony osobom nie-uprawnionym, bez względu na to, jakie relacje go z nimi łączą.

– Przypomina mi się, jak Al Pacino uprzedzał Diane Keaton, żeby nie pytała go o interesy – zażartowałam, kiedy pierwszy raz mi o tym powiedział.

Jednak Robert wcale się nie śmiał. Odpuściłam więc.Ale pierwsza rzecz, jaką robię każdego dnia, odkąd prze-

prowadziłam się do Los Angeles, to jedna próba przebi-cia się do portalu. Widziałam, jak on się loguje, siedząc w drugim końcu pokoju. I byłam niemal pewna, że wy-stukuje trzynaście znaków na klawiaturze. Trudno zo-rientować się na sto procent, bo robi to szybko, ale ra-czej trzynaście. Każdego ranka więc, przed śniadaniem, sprawdzam, czy uda mi się włamać. (Warto dodać, że naprawdę nie miałam żadnych podejrzeń ani nie wątpi-łam w uczciwość Roberta. To była tylko gra, którą za-częłam dla hecy, a potem przywykłam do niej i konty-nuowałam co rano. Kiedy wpisywałam wadliwe hasło, komputer blokował dostęp na pół godziny i automatycz-nie włączał wygaszacz ekranu, na którym pojawiał się Magic Johnson wbijający kosza Celtom. Robert uwiel-bia Lakersów. Urodził się i dorastał w Los Angeles. Nie kręci go specjalnie piłka nożna ani baseball, ani jaki-kolwiek inny sport poza koszykówką, a w szczególności miejscowa drużyna, Lakersi. Co rano więc nalewam so-bie kawy, wrzucam trochę płatków do miseczki, doda-ję jogurtu, jakieś jagody, siadam przy biurku i witam się z magicznym Johnsonem. Taka sobie zabawa. Cał-

Wszystko o czym marzysz.indd 22Wszystko o czym marzysz.indd 22 2014-09-16 10:11:202014-09-16 10:11:20

Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 23: Wszystko, o czym marzysz

23

kiem niewinna. Przynajmniej tak mi się zdawało, do te-go poranka na Hawajach).

Dawno już uznałam, że hasło musi mieć coś wspól-nego z Lakersami, więc próbuję jakiejś kombinacji nazwisk i haseł, które dają w sumie trzynaście liter: Kobe Magic West, MagicJohnson1, Worthy&Jabaar, Phil -Is A Genius, LakersForever. Nic się nie sprawdziło i nie sądziłam, że kiedykolwiek mi się uda. I w tym rzecz – nigdy nie obchodziło mnie, co kryje się za blokadą. Aż do tego ranka w moim apartamencie w podróży po-ślubnej na Kauai – gdzie kołyszą się palmy, gadają pa-pugi, czekają plaża, morze i masażystka – kiedy to na fali euforii wymyśliłam coś zabawnego. Przeliczyłam litery, cztery, pięć i cztery. Zsumowałam. Wyszło trzy-naście. Takie śmieszne, że żal nie spróbować. Upiłam łyczek kawy i lekkomyślnie, jak to tylko możliwe w przypadku świeżo upieczonej żonki, wpisałam hasło, które otworzyło przede mną sekret męża: ChujLarry-Bird.

No i weszłam za zamknięte elektroniczne bramy, w la-birynt prowadzący Bóg raczy wiedzieć gdzie. To, co zro-biłam, było pewnie nielegalne… Złamałam prawo. Mój mąż mógłby właściwie mnie aresztować, oskarżyć i po-słać za kratki. Na tę myśl po moich wargach przemknął uśmieszek. Musiałam teraz wykombinować, jak stąd wyjść i nie zostawić po sobie śladów.

A potem zaczęłam się śmiać. ChujLarryBird? Napraw-dę? Nie wiem nawet, jak na to wpadłam. Robert lubi żar-tować: „nie nienawidzę kryminalistów, tylko wy mie rzam im sprawiedliwość”, więc jedyni ludzie, których nienawi-dzi, to Celtowie z Bostonu. Ale nigdy nie słyszałam, żeby

Wszystko o czym marzysz.indd 23Wszystko o czym marzysz.indd 23 2014-09-16 10:11:202014-09-16 10:11:20

Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 24: Wszystko, o czym marzysz

24

powiedział coś takiego jak chujLarryBird. Prawie nigdy nie używa tego typu wy rażeń.

Potem zauważyłam migającą dziwnie ikonkę. Jeśli to w ogóle możliwe, mrugała do mnie znacząco. Musia-łam w nią kliknąć. Musiałam. No i stało się. Trafiłam na to nieprawdopodobne zdjęcie. Właśnie wtedy pomyślałam: Kim, u diabła, jest ta goła kobieta? Co ona robi w skrzyn-ce e-mailowej mojego męża?

KATHERINE ���

PIEPRZYĆ GO.

To były pierwsze słowa, jakie wyrwały mi się z ust te-go ranka. Nic zaskakującego, bo zaczynam od nich każ-dy dzień… Od dziewiętnastu lat, od ostatniego razu, kiedy widziałam Phillipa żywego.

Uwielbiam przedstawiać to w ten sposób. Phillip jest nadal żywy jak jasna cholera i wygląda kwitnąco, a na dodatek jest szaleńczo bogaty. Nie chcę być jakoś spe-cjalnie złośliwa, nie. Ale mówiąc „po raz ostatni widzia-łam go żywego”, mam na myśli to, że potem dla mnie umarł. W każdym razie po wymówieniu „pieprzyć go” – z naciskiem na go – jeszcze leżąc w łóżku, myślę o doktor Gray i Thich Nhat Hanh i robię trzy długie, głębokie, oczyszczające oddechy. Liczę do pięciu przy pierwszym wdechu i układam usta w półuśmiech. Potem odliczam do pięciu i wydech. Potem do sześciu, wdychając i tak

Wszystko o czym marzysz.indd 24Wszystko o czym marzysz.indd 24 2014-09-16 10:11:202014-09-16 10:11:20

Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 25: Wszystko, o czym marzysz

25

samo wydychając. A potem do siedmiu, wdech, do sied-miu, wydech. Dzięki półuśmiechowi na wargach moja głowa się uspokaja… Potem siadam wyprostowana na łóż-ku, opuszczam nogi, opieram je o drewnianą podłogę i złączam mocno dłonie na wysokości piersi. Wreszcie oddycham głęboko cztery razy i przy każdym wydechu powtarzam formułę medytacji:

Oby wypełniała mnie wielka dobroćObym była zdrowaObym była spokojna i swobodnaObym była szczęśliwa.

I dopiero wtedy otwieram oczy. Mój oddech robi się głębszy i świadomy, wtedy przechodzę na drugi koniec sypialni i aby zaspokoić próżność, sadowię się przed lu-strem. Oddychanie to mój łącznik z tu i teraz, z czasem teraźniejszym. Doktor Gray twierdzi, że za bardzo mart-wię się przeszłością. Thich Nhat Hanh mówi, że nie po-winnam się zamartwiać o przyszłość. Zgadzają się co do jednego – muszę poświęcać więcej uwagi chwili, która trwa. Skoro psychiatra z dobrej dzielnicy i mnich bud-dyjski mają w tej kwestii identyczne zdanie, pewnie warto się nad tym zastanowić.

Zmuszam się, żeby poruszać się po mieszkaniu powo-li. Nie przychodzi mi to łatwo – podobnie jak medytacja, oddychanie lub joga – jest trochę wbrew mojej naturze, ale pomaga.

W lodówce znajduję plastikową torebkę z napisem „Wtorek”. Wsypuję zawartość do miksera, dodaję pół fi-liżanki mleka migdałowego i włączam. Trzydzieści sekund

Wszystko o czym marzysz.indd 25Wszystko o czym marzysz.indd 25 2014-09-16 10:11:202014-09-16 10:11:20

Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 26: Wszystko, o czym marzysz

26

później piję koktajl i wrzucam kanał CNBC, wiadomości biznesowe. Jest pięć po szóstej.

Dziesięć minut później jestem na bieżni, na uszach mam słuchawki i mrużę oczy w blasku wschodzącego słońca w tle drapaczy chmur. Wskazania giełdy przesu-wają się pod gadającymi, ale wyciszonymi głowami na moim telewizorze. Nic tam ciekawego, nie dzieje się nic, o czym nie wiedziałabym od poprzedniego wieczo-ru. Przelatuję po kanałach, ani razu nie włączając głosu. Słuchanie telewizji z rana mija się z celem. Wystarczy czytać. Na kanałach biznesowych przedstawiają rokowa-nia obligacji i wyniki rynków azjatyckich, na kanałach informacyjnych wiadomości dnia, sportowych – wyniki meczów, sieciowych – prognozy pogody. Wszystko to wiem z kilkucentymetrowego paska na dole ekranu. Rozpra-wiający ludzie to zupełna strata czasu.

Przyczepiam monitor pracy serca do swojego sporto-wego stanika i zaczynam iść. Po pięciu minutach roz-grzewki czas poważnie popracować. Podkręcam bieżnię do jedenastu kilometrów na godzinę, a nachylenie na trójkę. W moim mieszkaniu panuje absolutna cisza, je-dyny dźwięk, jaki dochodzi z czternastu pokoi, to ude-rzanie moich butów do biegania o gumową nawierzch-nię. Jeszcze nie włączyłam muzyki. Zachowuję ją sobie na dwadzieścia minut później, kiedy będę potrzebować małej zachęty. Dziś czuję się świetnie i bez problemu zwiększam tempo. Trzynaście na godzinę, nachylenie czte-ry. To sporo, ale daję radę. Włączam iPoda i przelatuję listę wykonawców. Kogo dziś posłuchamy? Doktora Dre? Snoop Dogga? Eminema? Może to dobry dzień na od-mianę. Wybieram Jaya-Z.

Wszystko o czym marzysz.indd 26Wszystko o czym marzysz.indd 26 2014-09-16 10:11:202014-09-16 10:11:20

Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 27: Wszystko, o czym marzysz