108
Partnerzy kampanii „Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” www.slyszymy.pl Publikacja została wydana w ramach kampanii „Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków”.

życie z niedosłuchem/MZzN... · Moje ęycie z Niedosłuchem Partnerzy kampanii Us ysze wiat - us ysz wszystkie odcienie d wi ków Prace nadesęane na konkurs literacki organizowany

  • Upload
    others

  • View
    1

  • Download
    0

Embed Size (px)

Citation preview

Partnerzy kampanii„Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków”

www.slyszymy.pl

Publikacja została w ydana w ramach

kampanii

„Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie

odcienie dźwięków”.

Moje Życie z Niedosłuchem

Partnerzy kampanii„Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków”

Prace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

W lutym 2014 r. rozstrzy-

gnięty został konkurs “Moje życie z

niedosłuchem” organizowany przez Polskie Sto-

warzyszenie Protetyków Słuchu w ramach kampanii

“Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków”.

Przedstawiany wszystkie prace nadesłane przez

uczestników konkursu. Mamy nadzieję, że tak nie-

zwykle bogata lektura przyczyni się do lepsze-

go poznania świata osób niedosłyszą-

cych i niesłyszących. Autorzy

ukazali różne odcienie

tematu pochodzące

nie tylko z różnorod-

ności ich wieku

i doświadczenia

życiowego, ale przede

wszystkim z barwności emocji. Łączy

ich jedno – nieustająca wola życia i umiejętność zrozumie-

nia innych. Jesteśmy przekonani, że dla każdej osoby

słyszącej prace te winny być niezbędną lekturą

pozwalającą lepiej zrozumieć ludzi pozna-

jących świat z uszkodzonym słuchem

lub bez niego. Nie możemy

zapomi-

nać, że ubytek słuchu to

problem społeczny dotykający już

ponad 800 milionów ludzi na całym świecie.

Z niedosłuchem borykają się nie tylko osoby starsze,

dotyczy on coraz większej ilości młodych ludzi, także

tych, którzy swój słuch uszkadzają przez nadmierny

hałas. Postarajmy się zrozumieć osoby niedosłyszą-

ce, gdyż dla wielu z nas, w przyszłości, może

być to również nasz świat. Jesteśmy

głęboko wdzięczni za wszystkie

prace, gdyż doskonale

zdajemy sobie sprawę

jak trudne jest mó-

wienie o własnej

niepełnospraw-

ności.

Jesteśmy również przekonani,

że dla innych osób niedosłyszących prace te mogą być

najlepszym przykładem, że można pokonać każde

trudności i warto zmieniać rzeczywistość. Bę-

dziemy wdzięczni za wszelkie uwagi, na

które czekamy pod adresem:

[email protected]

Moje Życie z Niedosłuchem

Partnerzy kampanii„Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków”

Prace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

Spis treści:

1. Natalia Mikołajczyk, „Moje ukochane słuchawki”, s. 1 - 3

2. Dominika Woźniak, „Moje życie z niedosłuchem”, s. 4 -10

3. Kinga Godek, „Posłuchaj”, s. 11 - 12

4. Monika Szymanek - Szawracka, „Moje życie z niedosłuchem”, s. 13 - 17

5. Monika Malinowska, cd. opowieści „Moje trzecie ucho”, s. 18 - 20

6. Natalia Jurys, „Moje życie z niedosłuchem”, s. 21 - 22

7. Magdalena Ołdakowska - Herszhorn, „Kartka z kalendarza ... enter”, s. 23 - 28

8. Renata Woźniak, „Moje życie z niedosłuchem - opowieść matki”, s. 28 - 33

9. Łukasz Szawracki, „Historia pewnej znajomości”, s. 34 - 35

10. Nicol Kopischke, „Coś”, s. 36 - 37

11. Leonard Jaworski, „Nieoczekiwana radość z nienapisanego wiersza”, s. 38 - 39

12. Patrycja Cieplińska, „Moja niepełnosprawność - moje życie”, s. 40 - 41

13. Angelika Wysocka, „Moje życie z niedosłuchem”, s. 42 - 43

14. Dorota Kurowska, „Czarodziejskie aparaty”, s. 44 - 45

15. Julia Osierda, „Dźwięki życia”, s. 46

16. Karolina Żebrowska, „Jak cię widzą tak cię piszą”, s. 47 - 48

17. Anna Ratusz, „Moje życie z niedosłuchem”, s. 49 - 50

18. Edyta Markiewicz, „Moje życie z niedosłuchem”, s. 51 - 53

19. Emilia Biernacka, „Moje życie z niedosłuchem”, s. 54

20. Żaneta Grubka, „Problemy osób niedosłyszących”, s. 55

21. Żaneta Bartoszek, „Moje życie z niedosłuchem”, s. 56 - 60

22. Sylwia Gajownik, „Moje życie z niedosłuchem”, s. 61 - 62

23. Ewa Bednarczyk, „Moje życie z niedosłuchem”, s. 63 - 64

24. Hubert Morawski, „Moje życie z niedosłuchem”, s. 65 - 66

25. Janina Maciaszczyk, „Moje życie z niedosłuchem”, s. 67 - 69

26. Katarzyna Gargul, „Słyszę, widzę i serce mam zdrowe”, s. 70 - 71

27. Klaudia Łączak, „Dźwięk, który przerwał ciszę”, s. 72 - 74

28. Klaudia Śliwa, „Moje życie z niedosłuchem”, s. 75 - 76

29. Lidia Struzik, „Życie z niedosłuchem”, s. 77 - 78

30. Maciej Zaremba, „Między światami”, s. 79 - 80

31. Małgorzata Nowacka, „Dzień z życia niedosłyszącej nastolatki. Pamiętnik Majki”,

s. 81 - 89

32. Maria Magiera, „Moje życie z niedosłuchem”, s. 90 - 91

33. Michał Bednarski, „Moje życie z niedosłuchem”, s. 92

34. Monika Pawlak, „Moje życie z niedosłuchem”, s. 93 - 94

35. Wiktoria Kaczor, „Moje życie z niedosłuchem”, s. 95

36. Wiktoria Kmiotek, „Opowiadanie o głuchoniemych”, s. 96

37. Adam Bączkowski, „Cisza”, s. 97

38. Zuzanna Springer, „Moje życie z niedosłuchem”, s. 98

39. Patryk Raczak, „Moje życie z niedosłuchem”, s. 99

40. Katarzyna Zaraś, „Moje życie z niedosłuchem”, s. 100

40. Szymon Paszke, „Moje życie z niedosłuchem”, s. 101

41. Zuzanna Socha, „Moje życie z niedosłuchem”, s. 102 - 103

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

1

S łuch. Jeden z najcenniejszych zmysłów człowieka. I zarazem je-

den z najmniej docenianych. Jak żyć w ogłuszającej ciszy? Pa-

trzeć na znajomych poruszających ustami, z których nie wydobywa-

ją się słowa. Nigdy się nad tym nie zastanawiałam… Jednak życie

miało wobec mnie inne plany. Stopniowo zaczęłam tracić słuch, roz-

poczęłam wpadanie w otchłań bez dna…

Na początku zbywałam swoje lęki i obawy. Wmawiałam sobie, że to

ktoś za cicho powiedział, że za delikatnie zapukał, że głośnik w te-

lefonie się zepsuł. Potem, gdy znacznie się pogorszyło, próbowałam

o tym zapomnieć. Niedosłuch traktowałam jak coś przejściowego,

jak grypę żołądkową. Liczyłam, że za kilka dni przejdzie. Patrząc

z perspektywy czasu, zdaję sobie sprawę ze swojej naiwności. Słuch

nie zanikł sam z siebie, i nie miał zamiaru powrócić. Kiedy zdałam

sobie sprawę z problemu, było za późno na ratunek…

W szystko zaczęło się w maju. Co rano w moje ucho wwier-

cał się irytujący dźwięk budzika. Jednak to mi nie prze-

szkadzało. Po szybkim prysznicu zakładałam słuchawki na uszy

i ubierałam się. Głośna muzyka towarzyszyła mi przez całe szy-

kowanie się do szkoły. Łapałam plecak, zmieniałam play listę

i biegłam na przystanek. Na lekcjach, by uchronić się przed gnie-

wem nauczyciela, słuchawki spoczywały w plecaku. Wtedy zapadała

cisza... Stopniowo coraz większa. Ale czy to do mnie docierało? Nie!

Gdybym wiedziała, że istnieje szansa, z pewnością coś bym z tym

zrobiła.

Na jednych z zajęć miał miejsce incydent, który uświadomił mi

pogarszanie się mojego słuchu.

-Hej, Nat! – syknęła Em, moja koleżanka z ławki.

-Co?! - spytałam odrobinę głośniej.

- Dziewczyny – tu wskazała w kierunku ławki obok – cały czas coś

chcą.

-Co?! – spytałam, tym razem Paulinę.

Jednak mówiła zbyt cicho. Rozłożyłam ręce. Dziewczyna wes-

tchnęła i znów zaczęła mówić. Tak, jak poprzednim razem nie usły-

szałam zbyt wiele. W końcu Paula zaczęła coś szybko pisać na kartce.

Dopiero wtedy zrozumiałam, o co chodziło.

Brak możliwości rozmawiania na lekcji nie był tragedią. Dzięki temu

moje stopnie nawet się polepszyły. Jednak z czasem nie wiedziałam

co mówią nauczyciele, rodzice, znajomi. Tak więc, by nikt nie zwracał

uwagi na mój problem, zakładałam słuchawki i dalej nieświadomie

„Moje ukochane słuchawki…”Natalia Mikołajczyk

I miejsce

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

2

pogarszałam swój stan.

Od tamtej chwili z ulubionym sprzętem rozstawałam się jedynie

na noc. Stał się dobrym wytłumaczeniem tego, że nie wiedziałam

o czym mowa. Dzięki niemu zbudowałam swój drżący most, łączący

mnie ze światem. Delikatny, gołym okiem niewidoczny, który utrzy-

mywał mnie wśród innych, bez zwracania uwagi na trudności w sły-

szeniu.

Niestety, nic nie trwa wiecznie. Wspaniałe rozwiązanie okazało się

chwilowe. Mój wiadukt runął doszczętnie, w niecały miesiąc po jego

zbudowaniu. Straciłam ostatnią fortecę mojej gry pozorów. Tego nie

dało się ukryć.

Wracając ze szkoły, założyłam słuchawki i pogrążyłam się

w myślach. Otwierając drzwi od domu, uświadomiłam sobie, że nic

nie słyszę. Zero muzyki.

„Nie panikuj!” – rozkazałam sobie w myślach. – „Piosenka mogła się

skończyć, nie dramatyzuj.”

Rzuciłam szybkie: „Cześć!” w nieokreślonym kierunku i zamknęłam

się w swoim pokoju. Drżącą ręką wyjęłam z kieszeni telefon. Spojrza-

łam na wyświetlacz. A jednak. Piosenka się nie skończyła. Nie

zatrzymała. Ja jej po prostu nie słyszałam?!

„To najgorsza chwila w moim życiu!” – chciałam krzyczeć.

Uświadomiłam sobie, że to koniec. Nieodwołalny. Że to nie minie

jak grypa, że to nie jest przejściowe. Od tej pory moje życie zapeł-

nią barwy, obrazy, emocje, a nie śmiechy i rozmowy. To jak wieczne

oglądanie telewizora z wyłączonym głosem. To straszne!

Rzuciłam się na łóżko i zaczęłam walić pięściami z bezsilności. „To nie

fair! – miałam ochotę wrzeszczeć. – To nie miało prawa spotkać mnie!

Czym sobie na to zasłużyłam?!”

Poczułam łzy spływające po policzkach. Ale nie krzyczałam, bo niby

po co? Krzyczymy dla uspokojenia serca, ale skoro się nie słyszę… to

po co mam krzyczeć?

Jednak moje uzewnętrznianie emocji nie mogło pozostać niezauwa-

żone. Nie minęło zbyt dużo czasu, gdy poczułam ciepłe dłonie mamy

na swoich ramionach. Odwróciłam się, wycierając oczy wierzchem

dłoni. Usta rodzicielki poruszały się bardzo szybko. Widać było jej

zdenerwowanie. Problem leżał w tym, że ja nie mogłam jej zrozu-

mieć.

-Mamo… ja… nie słyszę – próbowałam powiedzieć.

Nie wiem czy mi się udało. Nie słysząc się, dużo trudniej się mówi.

Gdyby nie ostatni czas nawet nie pomyślałabym, że słuch i mowa

mają ze sobą jakikolwiek związek.

Wzięłam telefon do ręki i zaczęłam szybko wystukiwać wiado-

mość: Nic nie słyszę. Nie wiem o co ci chodzi. Podałam telefon

mamie. Kiedy czytała tę krótką wiadomość, na jej czole pojawi-

ły się bruzdy, a broda zaczęła niebezpiecznie drżeć. Jej palce nie-

pewnie dotykały szklanego ekranu mojego białego Samsunga

i muszę przyznać, że pisanie wiadomości szło jej dość opornie.

W wiadomości pytała mnie jakim cudem, od kiedy i co się stało, że

jestem w takim stanie. Zaraz jednak dopisała, żebym się ubierała, bo

jedziemy do lekarza. Przytuliła mnie, po czym wybiegła z pokoju.

Szybko przebrałam się w ciemne jeansy i bluzę – o ironio! – z ilustra-

cją słuchawek. Założyłam trampki i czekałam na mamę w ganku. Po

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

3

dziesięciu minutach podjechałyśmy pod przychodnię.

„Brak słuchu ma swoje plusy” – pocieszałam się, kiedy weszłyśmy.

– „Widzisz, że wszyscy rozmawiają. Uszy by puchły od tego harmidru.”

Brak możliwości usłyszenia innych nie spowodował kompletnej ci-

szy. Mój mózg szalał. Wewnętrzne ja kłóciło się samo ze sobą.

„-Co?! Jak bycie głuchą ma mieć zalety?!”

„-Nie jesteś głucha, przecież możesz porozumiewać się z innymi.”

„-Przez wiadomości w telefonie!”

„- Co nie umniejsza zasług…”

Moja mentalna kłótnia z samą sobą została przerwana przez mamę,

która pociągnęła mnie w stronę drzwi od gabinetu.

Za biurkiem siedział mężczyzna w podeszłym wieku. Miał włosy

przyprószone siwizną i niebieskie oczy. Uśmiechnął się miło, następ-

nie zaczął mówić. Patrzył na nas obydwie, ale tylko mama mogła

mu odpowiedzieć. Po chwili wyjął notatnik z biurka i zaczął na nim

pisać. Nie miał niewyraźnego pisma, jak inni lekarze. Gdy skończył

podał mi zeszyt. Na kartce widniało pytanie: Kiedy przestałaś słyszeć

wszystko?

Napisałam mu wszystko od początku. Mama załamała ręce. Nie mia-

ła pojęcia. Skąd miała wiedzieć? A ja dbałam o dochowanie tego

w sekretu.

Lekarz zadawał mi kolejne pytania na kartce, a ja na nie odpowiada-

łam. Czas dłużył mi się, jak nigdy wcześniej. Na koniec laryngolog

dał mamie jakąś karteczkę. Ona coś odpowiedziała i wstała. Wzięłam

z niej przykład. Wyszłyśmy. Pierwszą rzeczą, jaką zrobiłam po po-

wrocie do domu, było wyrzucenie słuchawek do kosza.

P rzez cały kolejny miesiąc nie chodziłam do szkoły. Mama woziła

mnie na konsultacje do różnych specjalistów. Nie robiła mi wy-

rzutów, że za późno się dowiedziała. Po prostu nie zostawiła mnie

z tym samej. Pocieszała i pomagała. Dzięki jej wysiłkom widmo sły-

szenia jedynie własnych myśli przez resztę życia, stawało się coraz

mniej realne.

Jedna rzecz była pewna: czekała mnie operacja, która miała polep-

szyć mój stan. Bałam się jak nigdy. Wciąż czułam niepokój. Nie po-

zwalał mi spać. Pomimo tego chciałam, by się odbyła. Nie mogłam

teraz zrezygnować.

Przed zabiegiem patrzyłam na wszystkich lekarzy z nadzieją. Nie

miałam nic do stracenia. Liczyłam, że mi pomogą. Może naprawią

moje zaniedbania… Jednak nie dali rady. Nie do końca.

O d tamtej chwili minął rok. Mam niedosłuch. Nie powiem, że

jest dobrze, bo całkowicie dobrze nie będzie nigdy. Częścio-

wo dobrze – to odpowiedni zwrot jakim mogę określić moje życie.

Jest częściowo dobre, tak jak mój słuch. Wreszcie zaczęłam go doce-

niać.

Lekcja jaką dał mi los, dużo mnie nauczyła. Szkoda, że większość mo-

ich rówieśników chce się uczyć tylko na własnych błędach…

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

4

N ie lubię mówić o swojej chorobie, o mojej przeszłości czy bo-

lesnych doświadczeniach, ale czasami przeszłość jest czymś,

czemu za wszelką cenę nie możemy pozwolić odejść. Jest to coś,

o czym wolałabym zapomnieć raz na zawsze. Ale teraz, patrząc na

to z dystansu, czasami dowiaduję się o przeszłości czegoś nowego.

To zdecydowanie zmienia wszystko, co wiem o teraźniejszości. To

zmienia wszystko, skoro teraz wiem, jak miałam wielkie szczęście

w życiu. I to takie, które nie każdemu jest dane.

M am na imię Dominika, mam 18 lat. Urodziłam się z obustron-

nym niedosłuchem zmysłowo – nerwowym, prawdopodob-

nie mającym podłoże genetyczne. W rodzinie było kilka osób z

głuchotą. Skąd moi rodzice mieli wiedzieć, że w tej wyliczance wy-

padnie na mnie? Na początku było sielankowo. Śliczna dziewczyn-

ka z 9 punktami w skali Apgar. Aż w pewnym momencie, (wówczas

miałam sześć miesięcy) mama zauważyła, że nie reaguję na dźwięk

grzechotek ani na jej głos., a przecież lekarz uparcie mówił: „Muszą

państwo dużo do dziecka mówić, no jak jak, kojąco przecież, nu-

cić kołysanki…”. Nie pomagało, bo i tak nie zwracałam uwagi na to.

I kiedy po wykonanych badaniach opadł w końcu miecz Damoklesa

i usłyszano ostateczny wyrok, to świat rodziców omal nie zawalił się

doszczętnie. Dla nich świat nie miał prawa istnieć po tym, co się wy-

darzyło. Lecz jednak istniał. I to w najlepsze. A ja? Nic. Żyłam dalej

w ciszy, nie będąc świadoma jak jakieś słowa doktora mówią w skró-

cie o tym, jak będzie wyglądało całe moje życie. Bardzo mi pomogła

znany otolaryngolog – p. Marzanna. Nazywam ją swoim osobistym

aniołem. To ona zmotywowała mamę i tatę do walki o wyciągnięcie

mnie z świata ciszy. Tłumaczyła im, że niedosłuch nie jest ostatecz-

nym wyrokiem i że to nie oznacza, że będę musiała się uczyć tylko

języka migowego. Rozpoczęła się ciężka walka o otwarcie bramy do

poznania świata, co niewątpliwie zapewnia dziecku słuch. Patrząc

na moich rodziców to mam wrażenie, iż to nieprawda, że czas leczy

rany i na zawsze zaciera ślady po bolesnych wspomnieniach. Czas

jedynie łagodzi te rany przykrywając wszelkie złe wspomnienia war-

stwami kolejnych przeżyć i zdarzeń, a gorycz tamtego dnia czasem

do nich powraca. Dlatego bolało mnie to, że skazałam ich na tyle

wyrzeczeń… Powracając do temat - Jak na swój wiek, przy obcych

ludziach byłam bardzo poważnym dzieckiem. Za to, według opinii

„Moje życie z niedosłuchem”Dominika Woźniak

II miejsce

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

5

lekarzy i rodziców miałam w sobie dużo samozaparcia, wewnętrznej

motywacji do nauki. Rodzice bardzo chcieli abym mogła jak najszyb-

ciej otrzymać aparaty słuchowe, a dla mnie niezbędne były aż dwa.

Nie można zapomnieć, iż lata 90, mimo wszystko były też ciężkie, a

moi rodzice zdecydowanie nie byli bajecznie bogaci.

A paraty były w Częstochowie przydzielane według własne-

go widzimisię pewnego pana. Nie dało się pokojowo prosić

i tłumaczyć, że według innych lekarzy trzeba mi dać aż dwa apara-

ty, więc skończyło się na przykrej awanturze, ale z pozytywnym dla

nas skutkiem. Rodzice wiedzieli o co walczą. Walczyli o te otwarcie

bramy do świata, dla mnie… Nigdy nie zdołam im się odwdzięczyć

za to, co zrobili. Nigdy. I niczego na świecie nie pragnęli, jak tyl-

ko abym mogła im kiedyś samodzielnie powiedzieć „kocham cię”…

Żydowski Talmud naucza, że kto ratuje życie jednego człowieka, to

tak jakby jak by cały świat uratował. I jest w tym ziarenko prawdy.

Rodzice ocalili mi życie, a tym samym dając innym wzór do naślado-

wania. Niesamowite, jak bardzo zależymy od innych, własnej rodziny

i tego, jakie było nasze dzieciństwo. Moje nie było proste i beztroskie

jak z reklamy Kinder niespodzianki, ale mimo wszystko – szczęśliwe

i godne zapamiętania. Rodzice mnie bardzo kochają i mocno dawali

mi o tym odczuć, ale nie utracili w sobie tego właściwego instynktu

rodzicielskiego. Krytykowali, ale też mądrze doradzali. Ograniczali,

ale nie zakazywali. W pewnych sprawach dawali wolność wyboru,

ale nie pozwalali mi się nią zachłysnąć. Chwalili, ale nie wysławiali

pod niebiosa. Przy nich odczuwałam ciągłą potrzebę samodoskona-

lenia, ulepszania siebie. Byłam dla siebie bardzo samokrytyczna, ale

miałam świadomość jakie są we mnie plusy. Dążyłam do perfekcji

i w jakimś stopniu ją osiągnęłam. Wszystko dzięki nim… Rozmawiali

ze mną dużo, mieli anielską cierpliwość i potrafili mi opowiadać całe

obejrzane bajki czy filmy i tłumaczyć, co kto powiedział. Bez apara-

tów nic nie słyszę, ale jednak umiem mówić i nie muszę porozumie-

wać się z innymi za pomocą języka migowego. To wszystko dzięki

tym ćwiczeniom, zajęciom logopedycznym, ale też dzięki integracji

mnie - dziecka głuchego z dziećmi zdrowymi…

P rzerażający u niesłyszących jest ogrom skaz na psychice dzie-

cięcej. Od razu zostają rzucone na głęboką wodę, kiedy nawet

nie potrafią w niej pływać. Nie od razu wiedzą, że podczas badania,

gdy zakłada się im ogromne słuchawki na uszy, to trzeba naciskać

tylko wtedy, kiedy usłyszą dźwięk. Nie rozumieją, czemu podczas

takiego badania są zamykani w akustycznym pokoju, gdzie można

dostać klaustrofobicznego lęku i pani ich uważnie obserwuje zza

szybki, jak reagują na obcy i zimny dźwięk. Nie umieją zrozumieć,

po co są im wkładane specjalne gumowe zatyczki do uszu z długimi

kablami i czemu lekarze tak się podniecają jak są na druku „wyso-

kie pagórki”. Nie lubią nosić na uszach uwierających słuchaweczek,

które źle wykonane mogą doprowadzić do silnych obtarć lub odci-

sków. Płaczą, kiedy robiąc badania na rozumienie szeptu - stawia

się ich przy ścianie i oddalając się mówi słowa i prosi się, aby po-

wtórzyli. Bardzo ich rozprasza hałas. Nie potrafią pojąć, dlaczego

rodzice robią takie wielkie oczy, kiedy nagle elektroniczne aparaty

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

6

znajdują się blisko wody, bo przecież mogą ulec zepsuciu. Nie ro-

zumieją, czemu inni się denerwują, kiedy czegoś nie dosłyszą, albo

wolą pokazać palcem, niż wymówić co się chce. Rodzice się martwili,

widząc jak będąc dzieckiem - szłam na łatwiznę i za pomocą rąk po-

kazywałam im, żeby mi zrobili kanapkę… Wiedzieli o co mi chodzi,

ale cierpliwie czekali, aż im to powiem wprost. I to odnalezienie się

w społeczeństwie! Dzieci nie rozumieją, dlaczego poprzez swe wi-

doczne aparaty czy implanty, seplenienie bądź miganie, są według

swoich rówieśników – gorsze. Ale Einstein zauważył już, że tak to już

jest, że kiedy rybę ocenimy pod względem jej zdolności do wspi-

nania się na drzewo – zawsze będzie myślała, że jest głupia. A co

z inteligencją czy zdolnościami manualnymi? Nie skazujmy niepeł-

nosprawnych na publiczny ostracyzm. Każdą okropną uwagę w stylu

„debil” niepełnosprawni przyjmują mocno do serca i potem nic nie

jest już takie same. Płakałam, kiedy nie mogłam się z innymi bawić

w przedszkolu, w tzw. „głuchy telefon”, bo od razu wychodziło na to,

że to ja poprzekręcałam wszystko i psułam zabawę. Dzieci śpiewały

znane piosenki, a ja nawet do dziś nie potrafię powiedzieć, czy ktoś

fałszuje czy nie. Nie odróżnię dźwięku oboju od fletu, ale nie będę

na siłę słuchać koncertów Tomasza Stańko, żeby komuś udowod-

nić, że to zrobię. Wykreowałam sobie inny świat. Wykreowałam inny

świat. Bardziej zwracam uwagę na takie rzeczy, jak mimika twarzy,

ekspresja ciała i siła przekazu. I te czytanie z ust… W najczarniej-

szych scenariuszach mojej podświadomości – tracę wzrok i już cisza

zapada na zawsze, bo już nie będę potrafiła sobie tej ciszy dorobić

oczami i umysłem. Zawsze są jakieś ograniczenia… Nie oglądam ka-

baretów, tylko filmy z napisami. Nie jestem na bieżąco z nowinkami

muzycznymi i bardziej patrzę na tekst piosenki by móc ocenić, czy

jest ona wartościowa czy nie. Nie słucham radia w ogóle. Nie roz-

mawiam przez telefon, tylko namiętnie sms’uję. Irytuję się strasznie,

kiedy nauczyciel na lekcji nawykowo chodzi szybko po klasie, a ja

zamiast się skupiać na jego ustach i przekazie, bardziej usiłuję go w

ogóle dogonić wzrokiem. Nie cierpię przymusowych wycieczek do

teatru, bo kiedy polonista pyta jak się nam podobało, to mogę po-

wiedzieć tyle, że siedziałam za daleko od sceny i że aktorzy za czę-

sto się odwracali, ale to nie oznacza że w ogóle nie doceniam pięk-

na teatralnych widowisk. I ten mój przesadny zachwyt nad słowem!

Tyle pięknych słów jest, mądrych myśli wybitnych uczonych, tyle do

przeczytania… Zamiast chodzić na koncerty, wolę czytać dzieła Pro-

usta czy wiersze Różewicza.

L udzkość ma do siebie tą wadę, iż każda jednostka uważa właśnie

siebie za wyjątkową i niespotykaną. Ja tak wcale nie uważam, iż

niepełnosprawność dorobiła nam aureolę i że nam teraz wszystko

wolno z tego powodu. W ogóle nie jestem idealna i mam sporo wad.

Ja jeszcze się uczę na błędach, które niestety często popełniam. Ale

oczekuję trochę wsparcia, zrozumienia, troski od innych… Zosta-

wiajcie wolne miejsce, specjalnie wydzielone na parkingu dla nie-

pełnosprawnych. Budujcie podjazdy do budynków i częściej mon-

tujcie windy, przydzielajcie tłumaczy języka migowego do instytucji

publicznych, przekładajcie książki na Braille’a, przeprowadźcie nie-

widomych przez ulicę, wytłumaczcie głuchemu pisząc na kartce, co

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

7

powiedziano przez megafon, że on nie zrozumiał. Nie przewracajcie

oczami, kiedy ktoś poprosi o dokładniejsze wytłumaczenie (niesły-

szącym trzeba wszystko tłumaczyć prosto) bądź powtórzenie. Inte-

grujcie się z niepełnosprawnymi, rozmawiajcie. Dajcie im poczuć, że

są wyjątkowi. Potrzebujemy tego. Tylko tyle trzeba, aby nas uszczę-

śliwić i ułatwić w życiu. Naprawdę, tylko tyle. Podobają mi się ta-

kie akcje jak prośba o puszczenie filmu edukacyjnego „WIEDZIEĆ-BY

SŁYSZEĆ”, ale szkoda, że są zbyt mało rozpropagowane.

*

„Jest bowiem kilka odmian ciszy; najlepsza jest ta, która zapada z wy-

boru człowieka, a nie przeciw niemu.” – mówiła Dorota Terakowska. No

dobrze, ale co jeśli zostaliśmy na tą ciszę skazani nie z własnego wy-

boru, ale według widzimisię tego Pana z Góry? Dziś już wiem, że nie

pomoże bunt i wściekłość wobec Boga za to, że nas stworzył takich,

jakimi jesteśmy. Ale żal pozostaje. Zawsze jest ten cień niezrozumie-

nia wobec jego planów i „dlaczego właśnie padło na mnie”. Ale ja

tłumaczyłam sobie w ten sposób, że może trzeba go trochę oszukać,

osłonić ten płomyk świeczki, który On chce zdmuchnąć, o czym mó-

wił Edelman w „Zdążyć przed panem Bogiem”, zrobić wszystkim na

przekór i pokazać, że zrobię inaczej, niż on chciał. Ale może właśnie

o to chodzi? Że to wszystko było zaplanowane. Pod powłoką tego

straszliwego strachu, choroby która zostaje na całe życie, wyczerpa-

nia, niemej złości, rozczarowania, wciąż bije żywo moje serce. Nadal

jestem na tym świecie, który wciąż się nie rozpadł i wciąż widzę, jak

wiele jest na nim piękna, tyle do poznania i przeżycia…

W obecnych czasach to chyba nawet za bardzo przywykliśmy

do wygody. A powinniśmy się od razu zaraz zacząć się uczyć

i poważnie myśleć o przyszłości. To, jak my, głusi czy niesłyszący

chcemy się odnaleźć w społeczeństwie zdrowych, snobistycznych

i w wielu przypadkach - mało tolerancyjnych ludzi. Trzeba powoli.

Tak jak ze wszystkim, trzeba po prostu zacząć i zrobić ten właściwy

pierwszy krok. Po nim zrobić drugi i trzeci. Jak się nie uda, to wrócić

do punktu wyjścia i zacząć od nowa. A potem będziemy już umieli

przejść cały ten dystans, jakim jest życie, pełne zakłamania, znoju

i rozwianych marzeń, jak to mówi Dezyderata.  Nie możemy olewać

niczego, nawet tego, że nie potrafimy wymówić poprawnie jakie-

goś słowa. Trzeba ćwiczyć, ćwiczyć i ćwiczyć do upadłego. A jak się

przewrócimy i nie podniesiemy od razu, to mamy chwilę poleżeć i

pomyśleć, że skoro do tego momentu dotrwaliśmy to musimy wstać.

„Nie wolno się poddawać. Nie wolno ci się bać!” – mówiły osoby z ze-

społu pani Renaty z częstochowskiego PZG. Sama pani Renata dała

mi niesamowitego kopa do życia. Nie zapomnę jak przy niej płaka-

łam, bo nie umiałam wypowiedzieć zwykłego słowa: „cebula” (u nas

zawsze literka „s” jest fonetycznie mylona z „c”), ale kiedy w końcu

to powiedziałam po wielu próbach, to ogarnęła mnie ulga. Bo skoro

poradziłam sobie z tym, to znaczy, że mogę wszystko. Wtedy mamy

duuuużą satysfakcję, kiedy zrobimy coś istotnego dla nas i jesteśmy

dumni z siebie, kiedy coś się w końcu udaje. Teraz powiem śmiało

„Chrząszcz brzmi w trzcinie…” bez zająknięcia. Każdy z nas ma co-

dziennie jakiś mały Mount Everest do zaliczenia. Dla innych to jest

np. wytrwać dzień bez papierosa czy dążenie do awansu w pracy,

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

8

a my dążymy do „uzdrowienia” siebie. Zrobienia z siebie normalnych

ludzi, zasługujących na dobre stanowisko i to niekoniecznie w fabry-

ce przy skręcaniu długopisów. Musimy zacząć lubić tą szarą rzeczy-

wistość, a niektóre rzeczy nawet pokochać i przede wszystkim, nale-

ży przyzwyczaić się do wszystkich nieprzyjemnych sytuacji, jak ta na

dworcu, kiedy to z megafonu pani mówi o tym, iż pociąg przyjechał

jednak na inny sektor niż planowano, a my jesteśmy zdezorientowa-

ni widząc że gdzieś ludzie pospiesznie podążają, a my, bliscy płaczu

wciąż stoimy w miejscu na opustoszałym peronie. A te momenty,

kiedy się widzi dzwoniący telefon, ale się nie odbiera, bo wie się, że

się nic nie zrozumie, a rozmówca może uznać milczenie po drugiej

stronie eteru za przejaw totalnej ignorancji. Często mam ochotę cał-

kowicie się wyłączyć z tego świata. Odejść, by najszybciej znaleźć się

z dala od chamskich komentarzy typu: „Nie.. Dominika znowu dosta-

ła 5 z chemii? Przecież ona ma te indywidualne lekcje z nauczycielką,

więc pewnie ta jej pokazała sprawdzian i wszystko wytłumaczyła co

zaznaczyć”. Ale mimo wszystko… Trzeba się uśmiechać, nie myśleć

o mało przyjemnych rzeczach dla nas, tylko o tym, co trzeba jesz-

cze zrobić, czego jeszcze się nauczyć, co udoskonalić… Żyć według

planu i twardo wytyczonych celów. Nigdy nie traktowałam swojego

niedosłuchu jako kalectwa. Pokaleczony to mają umysł osoby, które

tak twierdzą, że niepełnosprawni powinni sobie siedzieć w domu

przyspawani do kaloryfera, zamiast wychodzić do świata. Kalectwo

to coś, z czym nie potrafi się w ogóle żyć. Niepełnosprawność to nie

jest coś, co nas całkowicie dyskwalifikuje do życia w społeczeństwie.

P owinniśmy wychodzić innym naprzeciw, samodoskonalić się,

a przede wszystkim – nie możemy się skazywać na samotność.

Pod żadnym pozorem! Praktycznie całe moje życie polegało na cią-

głym udowadnianiu sobie i innym, że mimo swego ciężkiego nie-

dosłuchu – mogę osiągnąć wszystko. Byłam ambitna i perfekcyjna

do bólu… Stresowałam się wszystkim, ale co sobie postawiłam za

cel, to zrealizowałam bądź dalej to robię. Świadectwa z czerwonym

paskiem, list gratulacyjny dla rodziców za moje wybitne osiągnięcia

w nauce, wysokie wyniki w egzaminach gimnazjalnych, nagrody za

literackie i plastyczne konkursy, zdane prawo jazdy, fascynacja ju-

daistyką, miłość do historii (nawet chciałabym ją studiować…), pró-

ba uczenia się hebrajskiego i migowego, zamiłowanie do fotografii

i literatury… A wcale nie było łatwo… A chociażby prawo jazdy…

Warto przytoczyć wydarzenie, kiedy to Ewa Kopacz wydała w 2011

r. absurdalną propozycję nowelizacji ustawy, aby każdy kandydat na

kierowcę przeszedł badanie na słyszenie szeptu wydanego z odle-

głości 3 metrów. Z pewnością usłyszałabym go, ale nie wytłumaczy-

łabym co dokładnie powiedziano, więc prawnie (gdyby ta ustawa

weszła w życie) zostałabym zdyskwalifikowana, tak jak wiele osób

mających podobną sytuację co ja. A przecież potrafię dobrze jeździć

samochodem, zauważyć zagrożenie… Miałam też niemałe proble-

my z instruktorami jazdy. Wydając polecenia nachinalnie odwracali

głowę nie w tą stronę co trzeba, fotel odsuwali za daleko i musia-

łam się sama odwracać do nich, dziwili się że w szczelnie zamknię-

tym samochodzie nie słyszałam dźwięku jadącej w oddali karetki

pogotowia, a nawet przewracali oczami kiedy prosiłam o zamknię-

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

9

cie okna i wyłączenie radia… Zdaję sobie sprawę, że wyglądam na

zdrową osobę, ale kiedy już tłumaczę, że mam niedosłuch i że trze-

ba być wyrozumiałym, to nie chcę być traktowana jak jakieś dziwne

indywiduum, czy obiekt w zoo. Dochodził do tych wszystkich mo-

ich problemów ogromny stres, na skutek czego nabawiłam się po-

ważnych problemów hormonalnych z tarczycą. Nie załamuję się tym

i próbuję żyć spokojniej, bez pośpiechu. Ale dalej staram się speł-

niać swoje marzenia. A przecież nie jest tak, że podejmujemy dzia-

łania zmierzające do porażki. Są osoby jak Ludvig van Beethoven,

Tyrone Girodano czy też Shawn Dale Barnett, które mimo niedo-

słuchu czy całkowitej głuchoty, potrafiły zrobić coś wyjątkowego i

nie pozostać zapomnianymi. A Stephen Hawking, ten wybitny czło-

wiek o niepospolitym, bogatym wnętrzu i niesamowitej inteligencji?

A Nick Vujicic? Oni też chyba zostali skazani z początku na samot-

ność. W osamotnieniu rodzą się wielkie talenty... Oni udowodnili, że

choroba nie jest długą drogą w dół.

C zęsto są przykre sytuacje, wyrzeczenia i bolesne sprawy. Nigdy

nie zapomnę wyrazu oczu taty, kiedy przymierzałam aparaty

słuchowe, które miały być czymś przełomowym dla mojego życia,

a ja nie odczułam znacznej poprawy. Ja wiedziałam, że tak będzie.

Zrobiłam coś, co jest najgorsze – straciłam nadzieję. Mama podcho-

dziła do tego z dystansem, ale trzymała kciuki. Ale w tych oczach

taty mieścił się cały ból, rozczarowanie, smutek i gorycz nagroma-

dzone przez lata… On wierzył, że ciężko zarobione przez niego

i mamę pieniądze, zebrane przez długi czas przyjemnościowych wy-

rzeczeń, bardzo się przydadzą. On bardziej wierzył w to, że kiedy

już się ustawi aparaty, to że będę mogła słyszeć nawet lepiej niż

oni. Nie muszę chyba podkreślać jak mocno ten widok zapadł mi w

serce i odezwały się stare blizny. Po raz kolejny poczułam wściekłość

na ten los, który wyraźnie sobie ze mnie zadrwił i na to życie, które

położyło kolejne kłody pod nogi. Za to coraz bardziej się przeko-

nuję, że NIC, ale to ZUPEŁNIE NIC NIE ZASTĄPI LUDZKIEGO UCHA.

Z pewnością każdy by zapytał, dlaczego nie zdecydowałam się na

zabieg wszczepienia implantów ślimakowych. Od razu szczerze po-

wiem: bo się boję. Sama operacja wiąże się z dużym ryzykiem, a jesz-

cze potrzeba do tego przekonania i czasu. Gdyby doszło do jakie-

gokolwiek niepowodzenia – utraciłabym nawet tą resztkę mojego

słuchu na zawsze i nie mogłabym powrócić do aparatów. A wieczna

cisza jest tym, czego panicznie się obawiam. To nie jest takie proste:

w jedną chwilę zdecydować o całym swoim życiu, tak jak gdyby to

była jakaś drobnostka. Zawsze byłam odważna, z hasłem „raz kozie

śmierć” przełamywałam kolejne przeszkody, ale kiedy usłyszałam,

jak ciężka jest droga by uzyskać ten fenomenalny efekt, o którym tak

entuzjastycznie rozpisują się media – wybuchnęłam płaczem. Być

może kiedyś jeszcze pomyślę o tym i podejmę ostateczną decyzję,

ale jeszcze nie teraz…

R zad ko szczęście od czu wamy wte dy, kiedy jest naszym udzia-

łem. Kiedy jednak zobaczyłam inne niepełnosprawne osoby,

które mają zdecydowanie gorsze problemy niż ja, gdyż nie zaczę-

ło odpowiednio wcześnie „przygody” z logopedami, psychologami

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

10

i surdopedagogami, to wtedy spojrzałam na to z innej strony i zro-

zumiałam, jak wiele zawdzięczam rodzicom i swojej pracy, a przede

wszystkim ich. Kochani, DZIĘKUJĘ WAM ZA WSZYSTKO.

Ja od wielu lat robię to, co lubię.

Wiem, czego chcę.

To wielkie szczęście.

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

11

N ie bój się, nie uciekaj.. Nie chcę bezgłośnie płakać. Nie chcę

prowadzić wykładu, naprawdę. Nie chcę przekazywać Tobie

lekarskiej diagnozy. Nie chcę opisywać wizyt w szpitalach, nieuda-

nych rozmów o pracę, nie.. Nie chcę skupiać swojej i Twojej uwa-

gi (choć tak, uwaga jest bardzo istotną częścią mojego życia) na

przeszkodach, barierach, granicach. Chcę za to skupić się na odczu-

ciach, na Tobie, zamiast na sobie.. Chcę też skierować Twoją, tzn mo-

jej Najbliższej Osoby, uwagę na Słowo. Popatrz: Oto Słowo. Treść,

znaczenie, dźwięk. Ale też interpretacja. Proste, zrozumiałe słowo,

dostępne Tobie na co dzień, od ręki, w sklepie, w domu, na ulicy,

w rozmowie o pogodzie..wszędzie.. Ukryte może być w różnych kon-

tekstach, czaić się w rozmaitych miejscach, zdaniach, rozrastać się

w dziesiątki rozumień, ciągów, opowieści, marzeń. Pomyśl, że może

nawet być pozornie pustym ruchem ust, tak jak wtedy, gdy siedzę

już w autokarze, a Ty, kochana Osoba, stoisz za szybą, machasz do

mnie ręką, uśmiechasz się oczami, a ustami wypowiadasz Słowa,

które, mimo, że ich dźwiękowo nie odbieram, doskonale rozumiem.

A nawet rozumiem bardziej niż osoby, które zazwyczaj słownie, gło-

śno, żegnają się ze znajomymi. Dla nich słowa to słowa. Słyszą je co-

dziennie, parokrotnie, tak często, że nieraz zupełnie gubią ich zna-

czenie, bo wiedzą, że przecież usłyszeć je można tak łatwo. Wyobraź

sobie.. To tak jak z dobrą książką: gdy czytasz szybko, pospiesznie,

łatwo - znaczenie gubi się wśród banałów, oczywistości, rozpływa

się w nieistotności, w dostępności, w codzienności. Ale gdy robi

się trudniej, gdy nad jednym zdaniem musisz skupić się jak nad ca-

łym, długim referatem, gdy musisz samodzielnie współuczestniczyć

w porozumieniu między nadawcą a odbiorcą - wtedy powoli zaczy-

nasz dostrzegać wartość Słowa. Słowa, które nie zostało jeszcze zmie-

szane z zakupami, z obiadem, z reklamami, z hałasem miasta, tylko

Słowa, które zachowało swoją niepowtarzalną i wyjątkową intym-

ność - niedostępną ludziom, którzy dźwięki traktują jak wycieracz-

ki do butów. Cóż oni słyszą? Słyszą nieraz tak wiele, że z nadmiaru

wyłania się chaos, a ten zazwyczaj zmienia się w znaczeniową pust-

kę. Pustkę, z której ucieka się do własnego pokoju, do kameralnych

knajpek, do wyciszającej muzyki, do cichej biblioteki, która, wbrew

pozorom, zapewnia zagubionym w dźwiękach ludziom, prawdziwy

kontakt ze Słowem. Kontakt, w którym dźwięk nie jest nachalny, nie

jest atakujący, nie jest wszędobylski, nie jest zakłócający. Kontakt,

w którym Słowa nie są tylko reprezentacjami tego, co kryje się w my-

ślach, w uczuciach, w spojrzeniu, ale są tym, co mówi prawdę i tym,

„Posłuchaj”Kinga Godek

III miejsce

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

12

co wymaga cudownego skupienia na drugiej osobie. Bez kłamstw,

bez przekleństw, bez zbędnych krzyków. Za to z klimatem podob-

nym klimatowi pokoju tonącego w lekkim blasku świec, otulonego

intrygującym, przygaszonym światłem, które wcale nie jest mniej ja-

sne niż ostrość jarzeniówki. W takim miejscu nabiera się szacunku do

dźwięku, w takim miejscu Słowo nabiera prawdziwej wartości. Staje

się ważne. Intymne. Mocne - mimo, że pozornie niezrozumiałe, ciche

i nieśmiałe. A może nie „mimo to”, tylko właśnie dlatego?

U siądźmy więc, wyciszmy się, skupmy na sobie, a nie na pro-

blemie; otwórzmy oczy i stańmy się jednym, pełnym światem;

światem, który nie tonie w chaotycznym krzyku, w bezznaczeniowo-

ści zużytych już dawno słów. Światem, w którym my jesteśmy sobą,

a nie nazwami; w którym uczucia są nasze, a nie należące do otocze-

nia; w którym, teoretycznie mniej słysząc, słyszymy dużo, dużo wię-

cej.. Chodź..wiem, że myślisz, że słyszysz dużo więcej dźwięków niż

ja, ale.. wycisz się na chwilę i spróbuj wsłuchać się w moje uczucia

i moje.. niedo/nad słyszenie Ciebie. Chodź, posłuchaj..

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

13

C hyba już wiem, jak czują się pisarze, kiedy brakuje im weny

i wpatrują się w czystą kartkę z zatytułowaną stroną. Patrzą

i czekają, kiedy wena ich najdzie.. Dowiedziałam się o konkursie daw-

no już, gdzieś w głowie plątał się zarys opowiadania, tego wszyst-

kiego co było, co się zdarzyło w tym moim życiu. Jednak ciągle coś

przeszkadzało, a to zajęcia, a to łyżwy, a to coś innego. Teraz najgo-

rętszy czas, bo sesyjny, a wiadomo, że studenci robią wszystko, by-

leby tylko się nie uczyć ;) Także może akurat nadszedł ten czas abym

opisała chociaż w części historię swojego życia..?

N a samym początku się przedstawię – jestem Monika. Urodzi-

łam się i żyję w Lublinie. Na co dzień jestem studentką Ka-

tolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, gdzie studiuję już drugi kie-

runek, pedagogikę. No i się zacięłam. Kiedy ktoś opowiada jakieś

suche fakty, nie za bardzo jest to interesujące, prawda? Też tak my-

ślę.. Tematem przewodnim jest moje życie z niedosłuchem. Czasem

się łapię, że można też sformułować to inaczej, jak np. moja walka

z niedosłuchem, jednakże i to nie do końca byłoby trafne. Nie każ-

dy walczy z tym, że jest niesłyszący, niektórzy od razu pogodzili się

ze swoją niepełnosprawnością. A niektórzy zabiliby za samo użycie

słowa niepełnosprawność. Dlaczego? Wiele osób uważa, że słowo

niepełnosprawność jest obraźliwe. To jednak kwestia indywidualne-

go podejścia. Nazewnictwo osoby, która nie słyszy nie jest łatwe. Dla

mnie obraźliwe jest użycie słów np. głuchoniema czy głucha, wolę

słowo niedosłysząca, niesłysząca czy słabosłysząca. Choć tak na-

prawdę większość patrząc na mnie –używa słowa funkcjonalnie sły-

sząca. Czasem to cieszy, czasem smuci. Dlaczego? A właśnie dlatego,

że kiedy ktoś widzi i myśli: „Aaa słyszy, więc wszystko rozumie!”. I

zamknięta sprawa, nie trzeba nic robić, bo człowiek i tak usłyszy. O

nie! Nie tędy droga, to, że ktoś słyszy, nie oznacza, że wszystko rozu-

mie. Człowiek po prostu jest czasem tak wyrehabilitowany, że nawet

kiedy nie rozumie, udaje że rozumie.. I zapędzamy się w kozi róg.

Zagmatwane, prawda? Takie właśnie jest moje życie.

J ak wszystko się zaczęło, moja historia i moja droga? W wieku

4,5 miesiąca, jak byłam malutkim szkrabem śpiącym smacznie

w łóżeczku, w kuchni rozległ się grzmot. To garnki w kuchni spadły

na podłogę, kiedy mama próbowała uporządkować szafkę. Natych-

„Moje życie z niedosłuchem”Monika Szymanek-Szawracka

Wyróżnienie

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

14

miast słychać było płacz mojej 2letniej siostry, która przerażona ha-

łasem nie wiedziała co się stało. A jak to małe dziecko, jak nie wie co

się dzieje – to w płacz. Chwilę po mama stanęła przy moim łóżeczku,

patrząc na mnie zastanawiała się, co jest nie tak. Przecież dziecko ma

dobry sen, dobrze, że hałas go nie zbudził, uf, na szczęście! Ale jed-

nak to coś nie dawało spokoju, dlaczego się nie obudziłam? Przecież

to było bardzo głośne, powinnam była się obudzić i w jakiś sposób

okazać swoje niezadowolenie. Tak zareagowałoby każde dziecko,

tak zareagowała Ania. Jednak ja spałam z niezmąconym spokojem

w swoim łóżeczku.

T en moment sprawił, że rodzice zaniepokojeni brakiem mojej

reakcji na dźwięki – zaczęli odwiedzać różne placówki i pytać

się specjalistów, czy aby na pewno wszystko jest w porządku. Nikt

nie brał na poważnie tych pytań, uważano, że ktoś tu przesadza, że

wszystko jest w porządku i trzeba zwyczajnie przeczekać. „Dziecko

na pewno słyszy, nie ma co się martwić!” – mówili. Jednak to nie wy-

starczało, rodzice czuli, że jest coś nie tak, że trzeba coś zrobić! Tylko

co? Jak specjaliści z dyplomami i wiedzą przekraczającą wiedzę zwy-

kłego szaraczka przekonywali i zapewniali, iż nie należy się w ogóle

zastanawiać.

N ie zrażeni brakiem zainteresowania trafili na odpowiednią

osobę, która przebadała malutkie dziecko i potwierdziła ich

najczarniejsze obawy – „Tak, proszę państwa, dziecko nie słyszy…”.

Nie trzeba pisać, że pomimo tego, iż rodzice to przeczuwali, te sło-

wa, dobitne słowa były ogromnym szokiem, wypalającą czarną dziu-

rę w ich świadomości. Zwłaszcza, że nie było nikogo w rodzinie, kto

by miał wadę słuchu, dlaczego tak się stało, dlaczego właśnie oni?!

Głucha cisza im odpowiadała.. Trzeba było się pogodzić, otrząsnąć

się z niezbyt motywujących myśli, zrzucić z siebie negatywne emo-

cje, pogodzić się z „wyrokiem”. Zaakceptować i iść dalej. Jak ciężko

było – nie wie nikt, kto sam tego na własnej skórze nie przeżył. To

były lata 80, czasy PRL-u, znikoma wiedza odnośnie wad słuchu, nie-

wiedza gdzie pójść, co robić i jak działać. Gdzie starać się o pomoc,

jak rehabilitować, jakie kroki podjąć??

C o wpadało w ręce rodziców odnośnie słuchu u dzieci, prasa pe-

dagogiczna, nowinki techniczne – wszystko było skrupulatnie

przetrząsane, czytane tysiąc razy. Z tego względu, że mama jest pie-

lęgniarką i pracowała na oddziale noworodków, była wyczulona na

potrzeby dziecka. Znany był fakt, iż do pewnego momentu dziecko

jest nastawione na słuchanie, tzw. krytyczny moment. W tym okresie

ważna jest wczesna diagnoza oraz aparatownie. Wszystko się zga-

dza, tylko nikt nie słyszał o tym, aby małemu dziecku dawać apara-

ciki. Specjaliści słysząc takie rewelacje – pukali się w czoło. Nie było

łatwo, jednak w końcu, konsekwentnym działaniem udało się otrzy-

mać aparaty, dzięki hojności episkopatu niemieckiego za pośrednic-

twem biskupa polskiego. Usłyszawszy historię rodziców postanowił

wspomóc i umożliwić słyszenie malutkiemu dziecku. I tak oto w wie-

ku 8 miesięcy otrzymałam swoje pierwsze aparaty :)

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

15

N ie trzeba chyba wspominać, iż to był ewenement. Małe dziec-

ko z aparacikami. Wszyscy patrzyli się, osłupiali na taki widok,

rzucali niekiedy drwiące komentarze, z politowaniem w oczach. Jed-

nak nie zrażali się moi rodzice. Ci wszyscy ludzie, którzy komentowa-

li, nie znali tej historii, nie wiedzieli po co, dlaczego. Byli zamknięci

w swoim małym światku, nie otwarci na różnego typu problemy,

które się zdarzają, niestety teraz coraz częściej. Zauważyłam, że ten

kto najwięcej komentuje – tak naprawdę czasem w ogóle się nie zna

na problemie i próbuje pokazać, że jest mądrzejszy.

K to tak naprawdę wie, co przeżywają rodzice, którzy swojemu

dziecku chcą dać cały świat, ale dziecko nie może nawet sły-

szeć tego świata? Co mają zrobić? Załamać ręce? Schować się? Pod-

dać się? A nigdy w życiu! I tak dzięki niezłomnej postawie, przebi-

janiu muru głową – udało się, zaczęłam owocną rehabilitację, która

trwała bardzo długo, aż do 15roku życia. Niektórzy twierdzą, że tak

naprawdę rehabilitacja się nigdy nie kończy, dziecko z wadą słuchu

ćwiczy swój słuch zawsze, w każdym momencie swojego życia.

N ie było to łatwe, przyznaję się. Nie miałam czasem sił, nie

chciało mi się, miałam tak dość.. Ale gdyby nie to, nie była-

bym takim człowiekiem jakim jestem teraz. Człowiek niekiedy robi

takie rzeczy, których nienawidzi, jednakże w głębi duszy wie, iż to

dla jego dobra.

Idąc do szkoły podstawowej dzięki wspaniałomyślnej pani dyrek-

tor szkoły nr 32 w Lublinie – otworzono klasę integracyjną, abyśmy

mogły się uczyć, ja i inna niesłysząca koleżanka. Teraz kiedy prze-

chodzę obok tej szkoły czuję dumę, ponieważ ta szkoła jest znana

ze swej przyjaznej postawy i przychylności dzieciom niepełnospraw-

nym. Uczą się w niej dzieci już nie tylko niesłyszące, ale też te które

mają problemy z nauką, te jeżdżące na wózku (dostosowany archi-

tektonicznie budynek) i inne.

E tap gimnazjum pominę milczeniem, gdyż niezbyt dobry był

ten okres. Zagłębiłam się w świecie fantazji, czytałam wtedy

bardzo dużo książek, nawet Harry’ego Pottera, kiedy jeszcze nie

był popularny w Polsce. Uwielbiałam czytać Star Wars i inne książ-

ki związane z fantastyką. Ten okres przejaśniła też moja największa

przygoda, która towarzyszy po dzień dzisiejszy. Łyżwiarstwo figuro-

we. Na lodowisku w Lublinie obejrzałam pokaz łyżwiarki figurowej

i postanowiłam uczęszczać na te zajęcia. Sport przyniósł największe

szczęście, dużo euforii, ale i też upadków ;) Nie wyobrażałam sobie

już potem życia bez łyżew. Ukształtowały mój charakter, pomogły

mi w ciężkich chwilach, kiedy nie mogłam pogodzić się z faktem nie-

dosłuchu. Wtedy pytałam się Boga, dlaczego nie słyszę, dlaczego

czuję się gorsza od innych, dlaczego przytrafiają się przykrości, któ-

re wypłakiwałam w poduszkę, dlaczego ja?! I teraz, jak to piszę, nie

jest łatwo wracać pamięcią do tych chwil, lepiej czasem zapomnieć.

A na lodowisku nie czułam się inna. Czułam się nawet lepsza, o zgro-

zo, od słyszących dzieci, gdyż dzięki determinacji i uporowi szybko

przyswajałam elementy jazdy figurowej.

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

16

P óźniej udało się zdać do renomowanego lubelskiego liceum,

gdzie towarzystwo już było mądrzejsze, z perspektywami na

lepszą przyszłość (klasa biologiczno-chemiczna, większość ukoń-

czyła medycynę, stomatologię czy farmację). Tylko ja miałam zu-

pełnie inne marzenia, postanowiłam pójść na prawo. Na przekór.

Niestety, po niezbyt dobrze napisanej maturze próbnej z historii,

nikt nie dawał szansy pójścia na uniwersytet, a co dopiero na taki

kierunek jak prawo. W głowie się nie mieściło. Nawet słychać było

uwagi od niektórych nauczycieli, iż obniżę poziom zdanych matur

w sławnym lubelskim LO. Nie trzeba wspominać, jak bardzo czułam

się w tym momencie upokorzona. Wzięłam korepetycje i w efekcie

poświęcenia się całkowicie nauce, łyżwy poszły zupełnie w odstaw-

kę, zdałam maturę rozszerzoną z historii jako jedna z najlepszych

w Polsce. Dało mi to możliwość wyboru pomiędzy UMCS-em, KUL-

-em czy białostockim wydziałem prawnym. Wybrałam KUL.

Nigdy nie byłam jednak zwolenniczką skupiania się wyłącznie na

nauce, gdzie obok było życie, tyle interesujących, ciekawych rzeczy

do zrobienia. Mimo, że niedosłuch ogranicza nas w pewnym stop-

niu, to jednak pozwala na zdobycie doświadczeń, których nie zdo-

będzie słysząca osoba ;) Moje są związane ze sportem, podróżami i

z konkursami miss.

O d zawsze, kiedy pamiętam, uwielbiam sport. Łyżwiarstwo jest

moją pasją, której oddaje się bez reszty. Ukończyłam kurs in-

struktorski i uczę dzieci jazdy figurowej. Trenuje również pływanie,

startuję w zawodach. Tak samo trenuję siatkówkę, gdzie z niesłyszą-

cymi dziewczynami ze Spartana Lublin jeżdżę na zawody. Kocham

snowboard i piękne alpejskie góry. Zdobyłam uprawnienia nurka

w chorwackim Hvarze. Myślę, że jeszcze niejeden sport czeka, abym

go odkryła ;)

W świecie ciszy dałam się poznać od strony konkursów Miss.

Chciałam spróbować czegoś nowego, odmiennego co robi-

łam do tej pory. Przeżyć przygodę, zaryzykować. W Poznaniu star-

towałam w konkursie piękności i otrzymałam tytuł I ViceMiss ONSI.

W efekcie zawirowań i rezygnacji Miss z uczestnictwa w konkursie

Miss Deaf World na rzecz Miss Deaf International w USA - zostałam

poproszona przez PZG do reprezentowania Polski na konkursie Miss

Deaf World w Gruzji. Szansa jedna na milion, gdyż po raz pierwszy

i ostatni organizator zorganizował wybory konkursu piękności poza

ojczystym krajem, Czechami. To była pierwsza podróż samolotem,

która dała impuls do szerszego poznawania świata ;) Rok po wy-

borach w Gruzji otrzymałam szansę reprezentowania Polski w Miss

Deaf International w USA. Ta droga, aby polecieć do USA była tak

wyboista, że do ostatniego momentu nie wiadomo było, czy polecę

czy nie. Ale się udało, gdyż w największej chwili swojego zwątpie-

nia, kiedy myślałam, że american dream pryśnie jak bańka mydlana,

wysłałam ok. 100 maili do firm związanych z aparatami słuchowy-

mi. I za pomocą portalu PolakPotrafi.pl, Wiadomości TVP1 i dzięki

finansowemu wsparciu wielu firm aparatów słuchowych miałam

zaszczyt reprezentować Polskę w amerykańskim Orlando. Wsparło

mnie też kanadyjskie SPA prowadzone przez Polaków. Taki to mia-

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

17

ło zasięg ;) Wróciłam z tytułem Miss Swim Walk, podbudowana, że

chcieć, znaczy móc. Czasem są te najczarniejsze momenty, ale od

największego nawet dołu można odbić się tylko w jedną stronę.

W górę. Odbiłam się i to mocno ;)

Konkursy zaostrzyły mi apetyt na zwiedzanie świata i zaczęłam

jeździć na różnego rodzaju konferencje zagraniczne, gdzie przy oka-

zji mogłam zwiedzić Norwegię, Węgry, Maltę, Czechy. Postanowiłam

zaaplikować na Erasmusa i wyjechałam na Słowację. I wciąż mi mało.

C zasem się zastanawiam, czy dobrze robię, pisząc tu swoje

przemyślenia, odczucia, zwłaszcza, iż prawdopodobnie może

to być w jakimś stopniu opublikowane. Co innego jest rozmowa z

kimś, uświadamianie co było, mówienie o problemach, odczuciach, a

co innego odkrywanie części siebie szerszej publiczności.. A Internet

wszystko wygrzebie.

Piszę tak, ponieważ rok temu miałam spotkanie klasowe, któ-

re zorganizowała koleżanka. Ktoś wyciągnął gazetę z wywiadem

z moim udziałem i przeczytał zdanie cytując moją Mamę – „czasem

ktoś wrednie kopał krzesło córki w klasie i skarżył się nauczycielo-

wi, że Monika się odwraca” – z tekstem: To ja byłem tym wrednym

kolegą?? Wszędzie ten śmiech, politowanie w oczach i w tej jednej

dosłownie chwili przeniosłam sie w czasie. Znowu poczułam się tą

gorszą istotą, z której się naśmiewano i naigrywano. Znów te po-

czucie upokorzenia, ten gorzki smak w ustach. Czasem nie warto się

odkrywać, bo ktoś to obróci przeciwko Tobie. Jednak charakteru nie

oszukam, zawsze byłam ekspresywna.. Prędzej mówiłam niż myśla-

łam.

I takie momenty pokazują na nowo, jaką drogę przeszłam by być

tu i teraz tym, kim jestem. Pokonując swoje słabości, przeszkody,

aby tylko udowodnić ludziom – Nie jestem człowiekiem drugiej ka-

tegorii! Niedosłuch dużo zabiera, ale aż tak nie ogranicza. Kształtuje

w dużym stopniu charakter, jednakże można się też zatracić w tym

udowadnianiu.. Przez to, że wciąż, na nowo, bezustannie się poka-

zuje, że stać kogoś na bycie lepszym, być tym elementem układanki

pasującym do otoczenia, społeczeństwa, nie odrzuconym na margi-

nes. I to udowadnianie staje się momentami destrukcyjne. I się za-

czyna błędne koło. Jak znaleźć równowagę…?

J a już znalazłam :) Znalazłam mężczyznę, który kocha mnie taką,

jaka jestem i akceptuje mnie taką, jaka jestem, z wszystkimi wa-

dami i zaletami. I za to jestem wdzięczna. Że się udało, że w pew-

nym stopniu zwyciężyłam. Teraz jesteśmy małżeństwem. Warto było

przejść tę ciężką drogę, stawić czoła swoim słabościom, obrócić je w

mocne strony. Warto uwierzyć w siebie. Kiedy Ty szanujesz i akcep-

tujesz siebie samego, inni Cię szanują i akceptują. Teraz można być

dumnym ze swoich osiągnięć, sukcesów. Jednak to nie koniec, jesz-

cze 2/3 życia przede mną ;)

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

18

Z ainspirowana tematem ludzi niedosłyszących, postanowiłam

napisać coś od siebie i o sobie.

Minęło już trochę czasu, od kiedy noszę aparaty słuchowe. Nie-

dosłyszę od młodych lat wieku dojrzewania. Jak sobie przypomnę

moja wada słuchu była moją osobistą walką - z moim, jak dla mnie

wówczas wielkim problemem i zaakceptowaniem siebie jako osoby

niedosłyszącej. Byłam bardzo nieśmiała i niepewna siebie, czułam

się inna niż rówieśnicy. Noszenie aparatów, to była walka z wiatra-

kami. Źle dobrane nie służyły mi jak należy. Nie mogłam ich zaak-

ceptować i psychicznie i fizycznie, przeszkadzały mi szczególnie

w szkole. Ale na szczęście, dzięki postępowi cywilizacyjnemu, apa-

raty są coraz nowocześniejsze i obecne, które posiadam na dwojga

uszu (wewnątrzkanałowe - tylko do takich byłam i nadal jestem w

stanie się przyzwyczaić), są prawie idealne. Prawie, bo w moim przy-

padku, gdzie czynnie uprawiam moje hobby - sporty wodne, marzę

o wodoodpornych aparatach słuchowych.

Pamiętam, jak dziś śmieszną (może nazwę to - szczęście w nie-

szczęściu) historię, kiedy to byłam w lato wraz z rodzicami na „zbie-

raniu” jagód w Szwecji. Nie nosiłam wtedy aparatów. Chodziłam po

pagórach leśnych za owocami i niczego nie słysząc, niespodziewając

się niebezpieczeństwa, weszłam na kokon os. Nie słyszałam nieste-

ty zdenerwowanych owadów i użądliły mnie cztery, niemałe jak to

w Szwecji osy. Na szczęscie nie mam uczulenia, więc był tylko ból.

Jak widać, w takich sytuacjach przydaje się dobry słuch lub jak

w moim przypadku aparaty słuchowe. Historii tego typu było nie

mało, dlatego teraz się cieszę, że mam aparaty i rzadko się one zda-

rzają, że czegoś niedosłyszę. Z resztą nauczyłam się śmiać z siebie

i obracam różne takie sytuacje w żart.

D obrze pamiętam moje początki z aparatami. Wszystkie dźwię-

ki, brzmienia, które wydawały mi się do tej pory znajome, na-

gle stały się inne, obce, nowe, czystsze, ostrzejsze, nabrały czystości

i wyrazistości. Na początku, wręcz przerażały mnie te dźwieki i nie

mogłam się przyzwyczaić do nowych tonów. Ale stopniowo, poma-

lutku „wchodziłam” w świat ludzi słyszących. Od tej pory moje obca-

sy miały jakby inny stukot. Mój oddech, głos oraz głosy najbliższych,

były nowe. Dźwięki ulubionej muzyki, która zaczęła być zaskakująco

innym słuchowym doznaniem, nowym brzmieniem, dźwiękiem. Od-

głosy zwierząt, samochodów, motocykli poruszających się na ulicy.

Szum morza, plusk wody w jeziorze, powiew wiatru w lesie. Dźwię-

... cd. opowieści „Moje trzecie ucho”. . .Monika Malinowska

Wyróżnienie

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

19

ki i wibracje, które „słyszałam” i czułam ciałem - teraz słyszę jak

dla mnie doskonale. Mogłabym wymieniać bez końca, jak zaskoczył

mnie swiat słyszącego człowieka. Oczywiście pozytywnie. Choć nie

ukrywam, że czasem lubię wrócić do mojej ciszy i zdejmuję aparaty,

choć właśnie tej ciszy trochę się boję. Czasem nawet śpię w apara-

tach, bo tak czuję się lepiej.

Myślę, że moj deficyt w zdrowiu, wpłynął na lepszy rozwój innych

zmysłow. Zdaje mi się, że jestem bardziej spostrzegawcza (mimo,

iż mam sporą wadę wzroku + 4,5). Zauważam mimikę i gesty ludz-

kie, być może dlatego, że funkcjonowałam bez aparatów większość

życia i nauczyłam się wspomagać słyszenie odczytywaniem mowy

z ust, choć z czasem, ta umiejętność się zaciera. Zauważyłam, że

wyczuwam potrzeby ciała ludzkiego, stad też może moje zdolności

i zainteresowania Fizjoterapią, a szczególnie masażem. Jestem chy-

ba dość wrażliwa na piękno otaczającej nas przyrody. Bawi mnie

śpiew ptaków lub rechot żab - jak dla mnie to jest piękne odczucie.

Niedoceniane często przez słyszących.

A paraty na stałe zaczęłam nosić w wieku 25 lat, choć teraz ża-

łuję, że niedojrzałam do tego, by nosić je dużo wcześniej. Nie

potrafiłam ich zaakceptować, czułam jakby to był intruz, który chce

mi tylko zaszkodzić. Wiele straciłam przez brak aparatów i dlatego

każdej, spotkanej osobie niedosłyszącej, z własnego doświadczenia

i z serca tłumaczę, że wiele stracą jeśli nie zechcą spróbowac zacząć

używać aparatu słuchowego, który często jest wręcz wskazany i nie-

zbędny do codziennego funkcjonowania. Trzeba znaleźć w sobie siłę

żeby przełamać się. Wydaje mi się, że większy problem tkwi w nas

samych niż w naszym kalectwie.

A paraty zmieniły moje życie! Poczułam, że żyję. Miałam coraz

wiecej marzeń i celów, które powolutku realizowałam. Podję-

łam naukę na upragnionym i przemyślanym kierunku studiów - na

Fizjoterapii. Nie było łatwo. Pracę dyplomową napisałam o sporcie

i turystyce osób niedosłyszących. Byłam z siebie dumna. Potem ko-

lejne studia – zarządzanie. Mogą to się wydać kierunki niezbyt po-

wiązane, a ja – marzyłam o swojej własnej działalności, o własnym

małym spa, który obecnie prowadzę, aczkolwiek mobilnie („ale step

by step” - być może rozszerzę swoje usługi o lokal). Współpracuję

też ze SPA, wykonując zabiegi głównie masaże, które bardzo lubię.

Czuję, jakby moje marzenia z młodości się spełniły. Kiedyś bardzo

pragnęłam słyszeć w szkole, wszędzie..., a teraz słyszę znakomicie,

dzięki moim cudownym aparatom. Mogę się doszkalać, co jest moją

pasją. Lubię się uczyć i poszerzać swoją wiedzę. Mam prawo jaz-

dy na samochód i na upragniony motocykl (zdałam egzamin i to

za pierwszym razem – z czego jestem osobiście dumna). Tak moto-

cykl – teraz w moich aparatach słyszę wszystko doskonale, więc nie

czuję, by to była jakaś dysfunkcja, która mogłaby ludziom, lubiącym

motocykle, przeszkadzać w realizowaniu marzeń.

O becnie jestem po 30-ce. Mieszkam jeszcze z rodzicami, choć

marzę o własnym gniazdku. To jest moim obecnym celem,

choć trochę to trudne w realnej rzeczywistości Polskiej, ale stałam

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

2 0

się optymistką i z dnia na dzień powinno byc tylko lepiej.

Ps.

Mała uwaga dla wszystkich czytających, być może wachających się

z noszeniem aparatów słuchowych.

„Nie bójcie się ich, one mogą zmienić wasze dotychczasowe życie,

ale tylko i wyłacznie na plus, zmienią was i wasze nastawienie do

wielu rzeczy, sytuacji oraz pomogą wam spełnić wasze marzenia”.

Głowa do góry.

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

21

Z amknij oczy i wyobraź sobie łąkę. Czujesz już jak promienie

słońca dotykają twojej skóry? Jest dobrze, spokojnie i cicho.

Może myślisz, że nie da się by było lepiej, a jednak. Słyszysz głos

tego skowronka? Jest piękny prawda? Mała krucha ptaszyna z pięk-

nym głosem. Gdyby taką mieć tylko dla siebie -w domu. Nie było-

by to jednak rozsądne. Nie jesteś panem świata, lecz jego częścią.

Pozwalasz się cieszyć tym śpiewem także innym ludziom. Czy jed-

nak wszystkim? Spójrz w kącie twej wizji siedzi dziewczynka. Nie za-

chwyca się jednak tym śpiewem. Dlaczego?

J estem osobą niedosłyszącą -mam uszkodzonego ślimaka. Tyl-

ko liczby mówią mi kiedy to się zaczęło. Tak na prawdę było to

tak dawno, że niemal czuję jakbym ubytek słuchu towarzyszył mi od

samych narodzin. A jednak tak nie jest. Niedosłyszę od 4 roku życia.

Najpierw szkarlatyna, antybiotyki i nagle zaczęło się robić coraz ci-

szej. Byłam zagubionym dzieckiem. Siedemnaście lat temu sprzęt był

inny niż teraz. Sama regulowałam głośność pokrętłem z tyłu. Raz za

cicho, raz za głośno. Jednak byłam dzieckiem, nie myślałam o tym,

że mam coś na uszach. Owszem irytowało mnie gdy ktoś się przy-

glądał aparatom, wstydziłam się ich. W końcu się przyzwyczaiłam.

W tym roku skończę dwadzieścia jeden wiosenek. Kiedy to zleciało?

Ile rzeczy się po drodze wydarzyło? Ciężko by było napisać auto-

biografię, naprawdę ciężko. Jednak chciałabym podzielić się paroma

chwilami i tym do czego teraz doszłam. Mówię o trzech zabiegach,

które przeżyłam na ucho i o utraconej nadziei. Ossikuloplastyka, bo

tym mówię jest to zabieg, który zajmuje się plastyką kosteczek i bło-

ny bębenkowej. Przeprowadza się go, gdy na badaniu słuchu wycho-

dzi tak zwana rezerwa.

Propozycja pierwszego zabiegu była dla mnie szokiem. Nie wie-

działam, że cokolwiek da się z moich słuchem zrobić, więc reakcją

była ogromna radość, strach i nadzieja. Oczywiście była poprawa

i to jaka! Chodziłam szczęśliwa i pełna życia. Już nie musiałam nosić

aparatu na jednym uchu. Do czasu... Pierwszy zabieg miał miejsce

w listopadzie, więc tak na prawdę większość czasu przesiedziałam

w domu, praktycznie nigdzie nie wychodziłam, chyba że do szko-

ły. Było zimno, a ja nie mogłam być chora. Niestety w styczniu były

urodziny kolegi. Przeziębiłam się, zatkało mi się ucho. Myślałam, że

z powodu choroby, ale okazało się, że to już się nie odwróci samo

z siebie. Jak to mogę przedstawić by ktokolwiek zrozumiał? Ach, już

wiem!

„Moje życie z niedosłuchem”Natalia Jurys

Wyróżnienie

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

2 2

W yobraź sobie, że jesteś na pustyni. Nie masz ze sobą zbyt

wiele wody. Starcza ci jednak w wystarczającej ilości żeby

przeżyć i idziesz wciąż w określonym kierunku, bo gdzieś tam jest

miasto. Temperatura za dnia jest nieznośnie wysoka, a w nocy jest

tak strasznie zimno. Jednak idziesz, bo żyjesz. Żyjesz, więc walczysz.

Nagle pojawia się jakaś postać. Pomaga ci chwilę w twej podróży

i w pewnym momencie pokazuje miasto, a potem odchodzi. Wiesz,

że do miasta jest jeszcze kawał drogi, ledwo widać je na horyzon-

cie, ale jest. Nadzieja. Jakie piękne uczucie, prawda? Idziesz więc

jako człowiek spełniony, starając się nie stracić celu z oczu nawet

na chwilę. Jednak po drodze widzisz oazę, nie po drodze, ale jest

jednak bardzo blisko. Tam jest woda, widzisz innych ludzi. Skręcasz

z obranej ci drogi i spotykasz ludzi, napełniasz swoją duszę słodyczą

życia, ale zapominasz też o swojej pielgrzymce. Na następny dzień

przychodzi jednak burza piaskowa. Nie ma już oazy, nie ma miasta,

a Ty znów jesteś na środku pustyni bez wody i bez nadziei. Nie wiesz

znów gdzieś iść. Zagubienie, rozpacz, utracona nadzieja.

M ój niedosłuch przez zabiegami nie był bardzo zły. Owszem

prawe ucho słabo słyszy, bez aparatów nie mogę na nim

w ogóle polegać, lewe jest jednak lepsze. Nawet bez dodatkowej

pary „uszów” w miarę dobrze na nie słyszę. Na nim przeprowadzono

wszystkie trzy zabiegi. W sumie można powiedzieć, że dały mi nie-

wiele, bo teraz słyszę tak, jak słyszałam zanim zrobiono mi pierwszy

zabieg. Po nim przez prawie 3 miesiące było świetnie, jednak później

lewe ucho zrównało się z prawym. Później po drugim nastąpiła lekka

poprawa, a po trzecim wróciłam do stanu wyjściowego. Czy żałuję,

że się im poddałam? Nie, oczywiście że nie, bo warto było nawet

przez ten krótki czas wiedzieć, że nie muszę mieć na uchu aparatu.

Owszem, teraz to ucho jest wrażliwe, ciśnienie często powoduje, że

delikatnie mi się „przytyka”. Nie spełnię więc przez to nigdy jednego

z moich marzeń -nie spróbuję skoczyć na bungee. Już nie ma to dla

mnie jednak aż takiego znaczenia. Dlaczego? Ponieważ, będąc na

łące słyszę śpiew skowronka, a także innych ptaków. Umożliwiają mi

to właśnie aparaty. W tym roku będę je zmieniać. Technologia wciąż

idzie do przodu. Firmy prześcigają się w ilościach kanałów na apa-

ratach. Już teraz można słyszeć tak jak się słyszy w rzeczywistości

bez wzmacniaczy. To jest cudowne! W moim życiu oprócz sprzętu

zachodzą również inne zmiany. Studiuję psychologię. Nie jest łatwo,

ale mogę się uznać za szczęśliwego człowieka, bo życie trzymam

w swoich rękach i mocno je ściskam. Nie myślę już o tym, co było

kiedyś. Teraz jestem na pustyni nie sama, lecz z całą karawaną! Nie

unikam ludzi, lgnę do nich. Nie pozwalam złym myślom wchodzić

do mojej głowy, bo życie jest zbyt krótkie na to by zadręczać swo-

je myśli błahymi problemami. Każdego dnia wstawaj więc z łóżka

z myślą: ŚWIECIE! Przygotuj się, bo nadciągam!

bo... „Skoro nie można się cofnąć, trzeba znaleźć najlepszy sposób, by

pójść naprzód” -Paulo Coelho

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

2 3

“Kartka z kalendarza enter”Magdalena Ołdakowska - Herszhorn

Wyróżnienie15 stycznia

Nowy Rok jak zwykle zaczął się ciepły, a zima przyszła dopiero

tw połowie miesiąca i śniegiem posypało. Teraz fajnie skrzypi pod

butami. Lubię ten dźwięk. I lubię jeździć autem po śniegu, kiedy tak

zarzuca na boki. Kiedyś w grudniu wysiadł mi samochód na świa-

tłach i wyskoczyła kontrolka silnika. Na szczęście znalazło się paru

osiłków, którzy zepchnęli go z jezdni na chodnik. Po paru minutach

pojazd zapalił i się zreperował.

Nasza choinka zaczyna się sypać, lecą zielone igły i spadają z niej

bombki, ale dobrze, że jest naturalna, nieważne, że krzywa i ma dwa

czubki.

W święta odkryłam dzierganie na drutach i nie wiedziałam, że to taka

frajda. Tworzę komin z lodowo niebieskiej włóczki ściegiem francu-

skim. Marzę o wydzierganiu sweterka.

7 lutego

Jak dobrze, że są ferie! Tyle, że ja złapałam grypę. Tylko którą? Świń-

ską, ptasią, czy innego mutanta.

Nadal szukam pracy, która aktualnie jest zjawiskiem reliktowym. Mija

właśnie rok odkąd mnie zwolnili. Dlaczego? Bo miałam trudności

z rozmowami telefonicznymi? Bo mieli wątpliwości, co do mojego

słyszenia i niesłyszenia? Radzę sobie najlepiej jak tylko potrafię,

a to, że rozmawiam przez własną komórkę nie oznacza, że przez każ-

dy inny telefon będę świetnie słyszała. W pewnych sytuacjach, kiedy

pojawiają się problemy proszę o przesłanie maila.

Usiłowałam załatwić refundację na wkładki i dowiedziałam się, że mi

nie przysługuje, bo refundacja jest ważna raz 5 lat, a ja ponoć byłam

3 lata temu. Ale co zrobić jeśli wkładki połamią się wcześniej? Zapła-

cić. I nic nie załatwiłam.

22 marca

Wiewiórki mówiły na mieście, że wkrótce będzie wiosna. Na razie

jakoś jej nie widać.

Uznałam, że fajnie słucha się muzyki przez pętlę indukcyjną. Blu-

esowe i chilioutowe rytmy. Taka kakofonia dźwięków. Chociaż część

z nich jest wycięta, trochę jakby słuchać muzyki przez rurę.

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

24

Wysyłam CV w sprawie pracy i nadal cisza. Nie wiem, co będzie dalej.

I znów światełko w tunelu rozbija się o podłogę rozpadając się na

milion diamentowych kawałków.

Nadal obarczam mój niedosłuch jako źródło moich niepowodzeń,

braku sukcesów zawodowych braku akceptacji przez niektóre oso-

by. O ile nie stwarza to pretekstu do konfliktów, to jest ok. Ale jeśli

pojawiają się konflikty i lekceważący stosunek do mojej osoby, to

jest problem. Staram się takich ludzi unikać, ale nie zawsze jest to

możliwe. I nie znoszę chamstwa. Fajnie byłoby zrobić taką społeczną

akcję naprawiania świata.

Wczoraj był dzień wiosny i miałam niezwykłą przygodę: darowany

mandat za złe parkowanie. Akurat był zakaz parkowania, a ja wy-

skoczyłam na 10 minut. Kiedy wróciłam zastałam dwóch facetów ze

straży miejskiej pakujących mój wehikuł na lawetę. No cóż, musia-

łam się z tego jakoś wytłumaczyć, bo chcieli mi wypisać mandat,

więc patrząc oczami kota ze Shreka zapytałam, czy bezrobotnym też

wypisują mandaty?

1 kwietnia

W końcu wyszły pierwsze promienie wiosennego słońca porażając

nas swoja seksualnością. Czerpię inspirację z Sylvii Plath. Na dwo-

rze jest błękitne niebo i dosyć ciepło, a słońce świeci cudownym

wiosennym blaskiem. Pojawiły się zielone pąki na drzewach. Mają

odcień seledynowy. Przez uchylone okno dochodzi do mnie szum

miasta, szczekanie psów i radosne krzyki dzieci. I kiedy tak siedzę w

kuchni słuchając radia ChiliZet, w tle z impetem bulgocą gotujące

się jajka na twardo.

Szukanie pracy to jak szukanie kwiatu paproci w czerwcową noc. Nie

mam pojęcia, co z tym będzie. Rozmowa wygląda fajnie do momen-

tu, kiedy informuję, że nie słyszę i mogę mieć problem z rozmowami

przez telefon. I to w zasadzie koniec rozmowy. Czuję się dyskrymi-

nowana.

Dziwna historia. Rozmawiałam dziś z sąsiadem i opowiedział mi hi-

storię, że kiedyś zadzwoniło do jego drzwi trzech osiłków, mówiąc,

że są z policji kryminalnej i mieli na niego donos, że ma w domu ka-

rabin maszynowy, Dobre, Jak w kryminale!

24 maja

Nareszcie jest wiosna i wyjechaliśmy za miasto. Powietrze pachnie

zieloną trawą, kwiatami i bzem. Na brzozie sroka uwiła gniazdko

i co jakiś czas słychać świergot pisklaków. Przyroda tętni życiem. Już

dawno obudziła się rozsiewając wszem zapachy i zieleniąc świat.

Ja obudziłam się wraz z przyrodą na nowo.

Nadal chodzę z puszką Pandory dźwięcznie podskakującą za mną po

chodniku. Wyobrażam sobie ten dźwięk. Głośny, dzwoniący i inten-

sywnie rozchodzący się pod sklepieniem czaszki.

Jeszcze nie znalazłam pracy. Przydałby mi się facet od rozwiązywa-

nia problemów z filmu „Pulp Fiction”. Wystarczyłby jeden telefon, fa-

cet by przyjechał i rozwiązał mój problem. Bezrobocie ma też zalety:

można do woli czytać książki, surfować po internecie, robić swetry

na drutach, jeździć na rolkach i łyżwach. I najważniejsze: mieć mnó-

stwo czasu dla dzieci.

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

2 5

5 czerwca

W słoneczny czerwcowy poranek, jak co dzień telepie moja podusz-

ka. To budzik. Wstaję z ochotą i w świetnym nastroju, bo wczoraj do-

stałam pracę. Widocznie wszystko się może zdarzyć. Jak w piosence.

Myślę, że w przyszłym życiu otrzymałabym możliwość fizjologicz-

nego słyszenia szerokiej gamy i barw dźwięków. Rozkoszowałabym

się ich aksamitnym brzmieniem i czerpałabym z nich maksymalne

korzyści. Tymczasem moje słyszenie, choć tak niedoskonałe, po-

zwala mi na odkrycie ciągle nowych dźwięków o innym brzmieniu

i czerpaniu z nich wymiernych korzyści.

Te moje aparaty to już stare lumpy z dyndającą klapką od „bakterii”.

Rozpadają mi się w nich cewki telefoniczne i ponoć już takich staroci

nie reperują. Nie mogę wykorzystać pętli indukcyjnej do słuchania

mp3.

Zauważyłam, ze kiedy jadę samochodem, mam problem z identyfi-

kacją pojazdów uprzywilejowanych. Kiedyś o mało w taki pojazd nie

wjechałam przejeżdżając skrzyżowanie. W ogóle go nie słyszałam. A

jeżeli już coś słyszę, to z odległości ok. 100-150 m i nigdy nie wiem,

z której strony świata ten dźwięk dochodzi. Totalny brak lokalizacji.

Muszę bardziej uważać. Ze względu na ten brak lokalizacji dźwię-

ku jeżdżę rowerem wyłącznie po chodniku. Jeśli przyczepi się straż

miejska to powiem, że nie słyszę z tyłu samochodów. Trudno.

1 lipca

Zaczęły się wakacje, a wraz z nimi przyszły afrykańskie upały. W za-

sadzie to w naszej szerokości geograficznej ciągle narzekamy, że la-

tem za gorąco, ze zima za zimno, ze za mało słońca albo za dużo

deszczu etc., ale to przecież cały urok tego klimatu.

Uwielbiam jeździć na rowerze, słuchać dźwięków otaczającej przyro-

dy i obserwować ją. Kiedy jestem u rodziców zawsze naokoło ćwier-

kają ptaki, czasem słyszę skowronki. Małe sroczki chyba już urosły i

nie mieszkają na brzozie. Zielone liście brzozy falują na wietrze wy-

dając subtelny szelest. Tak szelest.

Cieszę się, że mogę spotkać się z przyjaciółką na babskie pogadusz-

ki. Nie ma to jak dobra kawa i ciacho.

Wczoraj byłam w centrum handlowym na wyprzedaży i w każdym

sklepie rozchodziła się z głośników muzyka, co rusz to inna. Jest ha-

łaśliwie i takie zakupy stają się męczące. Najlepiej przełączyć się na

program drugi do odbioru dźwięków w hałasie, ale nie zawsze to

robię. Na dodatek kiepskie warunki akustyczne ten hałas potęgują,

co powoduje większe zmęczenie. Tak samo jest w komunikacji miej-

skiej.

3 sierpnia

Siedzę sobie na tarasie w piżamie wśród piejących w oddali kogu-

tów i piję kawę. Nadal jeżdżę na rowerze. Dużo czytam, a moją pa-

sją jest literatura Williama Whartona. Mam wszystkie jego książki

i chętnie przeczytałabym je jeszcze raz. Wakacje zawsze pozwalają,

żeby zwolnić tempo i doładować akumulatory. Wieczorem z przy-

jemnością zdejmuję aparaty i mam święty spokój. Oglądam telewi-

zję bez nich i próbuję odczytać z ust o czym mówią. Kiepsko mi to

idzie i w końcu zasypiam.

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

26

8 września

Mam marzenie, żeby zmienić mieszkanie na większe, aby dzieci mia-

ły osobne pokoje. Takie zwyczajne 3-pokojowe, z balkonem, dwiema

łazienkami i kuchnią ze zmywarką.

Po wakacjach wybrałam się na wizytę do dentysty. Ten dźwięk wier-

teł i innych urządzeń przyprawia mnie o ciarki. Wżera się w szare

komórki powodując ich drżenie. Brr…

Pojechałam też na wizytę do Kajetan zadowolona, że tak gładko wy-

ciąga się setkę, a tymczasem ZONK! Wysiadł mi w aucie pasek al-

ternatora, więc zostawiłam je w lesie na parkingu. Potem jechałam

do Warszawy, a właściwie wracałam busem, wukadką, tramwajem,

piechtą, ech…, dobrze, że nie założyłam butów na obcasach.

14 października

Przyszła jesień, z wraz z nią przyszedł zły nastrój niczym Freddie Kru-

eger z „Koszmaru z ulicy Wiązów”. Jak czarny płaszcz, który spada na

mnie i szczelnie otula. Tak szczelnie, że potem błąkam się pod nim

targana emocjami, nie mogąc się spod niego wydostać.

Nie zauważam nawet pięknej złotej jesieni, szeleszczących i wirują-

cych liści na wietrze, tej samej, którą tak zawsze lubiłam. Momen-

tami jestem za szklaną szybą, porysowaną, zniekształcającą mój

odbiór świata, otoczona odgłosami sztucznych dźwięków, które to

zniekształcenie potęgują.

11 listopada

Szaleństwa na lodowisku, to świetny sposób na odstresowanie i po-

prawę nastroju. W hali było tak głośno, że musiałam przełączyć się

na drugi program. Okropnie obcina dźwięki

i w zasadzie słyszy się tylko samogłoski. Nie patrząc na usta rozmów-

cy ciężko cokolwiek zrozumieć. Część dźwięków cichych zostaje jed-

nak pogłośniona i wtedy nie wiadomo po co słyszy się szelesty za-

miast mowy. Tak naprawdę było to męczące, bo wczoraj wieczorem

uznałam, że fajnie jest tak leżeć w łóżeczku pod cieplutką kołderką,

rzuciwszy wcześniej w kąt aparaty i przenieść się dla odpoczynku

do prawie bezdźwięcznego świata. Prawie, bo bez aparatów słyszę

jeszcze głośne dźwięki, ale bardziej zwracam wtedy uwagę na ruchy

powietrza.

6 grudnia

Mikołaj chyba dziś przysnął lub był zapracowany, bo worek z prezen-

tami podrzucił nad ranem i to jeszcze w kuchni. Załatwiłam sprawę

z telefonem i mamy teraz nowy telefon dla niedosłyszących. Może

polubię jeszcze te rozmowy telefoniczne.

Wpadłam na pomysł na świąteczną niespodziankę dla rodziny sie-

dząc w kościele i słuchając dudniącego huku odbijającego się od

wszystkich ścian, który miał być mszą. Nic z tego nie rozumiałam,

więc myślałam jak zwykle o tym, co nie trzeba.

Świąteczny nastrój zaczyna udzielać się wszystkim. Wyjęliśmy pierw-

sze ozdoby do naklejenia na szybę. Po głowie, odbijając się echem

od ścian czaszki, zaczyna mi się nucić piosenka „Last Christmas”.

Z przyjemnością spotykam się ze znajomymi na świąteczne życzenia.

Czasem trudno mi zrozumieć mowę drugiej osoby, kiedy się odwra-

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

27

ca i nie widzę jej twarzy. Tak samo trudno mi śledzić tok rozmowy

między kilkoma osobami. Gubię się i tracę watek. Albo kiedy jest

zbyt duża odległość od mówiącego i złe warunki akustyczne

w pomieszczeniu. Nie mam zbyt wielu przyjaciół, ale na tych kilka

osób zawsze mogę liczyć. Najlepszych znajomych zawsze miałam

wśród osób słyszących, to jest mój świat i zawsze będę do niego

należała.

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

2 8

„Moje życie z niedosłuchem”– opowieść matki.

Renata Woźniak

P rawdopodobnie cały los człowieka jest zapisany tam, gdzieś na

górze. Może w gwiazdach? Nie wiem… Może właśnie to moje

życie tam, na górze ktoś zaplanował. Nie wiem czy dobrze czy źle.

Ale dopiero za kilkanaście, kilkadziesiąt lat przyjdzie mi to ocenić

na łożu śmierci. Dziś wiem, że dostałam od życia wyzwanie. To wy-

zwanie tak diametralnie zmieniło mój świat, pogląd na życie, dom

i rodzinę.

P atrzę na moją córkę. Dziś ma swój jeden z najważniejszych dni

w życiu - studniówkę. W szpilkach, czarnej sukience i pięknej

fryzurze, nerwowo oczekuje rozpoczęcia uroczystości. Wygląda

przepięknie. Dla innych to dorosły człowiek, będący 100 dni przed

maturą, a dla mnie to wciąż moja mała córeczka, która swym przyj-

ściem na świat – diametralnie zmieniła moje życie. Moje szczęście

prysło niczym bańka mydlana, kiedy się okazało, że ta śliczna dziew-

czynka ma głęboki niedosłuch zmysłowo – nerwowy. Miałam za-

ledwie dwadzieścia parę lat i ciążyła nade mną myśl, że mój świat

się zawalił i że nie wstanę z jego gruzów i nie podołam go odbu-

dować od nowa. Bałam się, że Dominika będzie głuchoniema jak

moi teściowie. Strasznie się załamałam. To właśnie mąż pomógł mi

to udźwignąć. Może było mu łatwiej przyjąć tą straszną diagnozę,

gdyż sam miał niesłyszących rodziców? Wiedział jak to wygląda.

I wiedział, że da się z tym żyć… Pokazał też, że Inni mają gorzej, bo

nasza Dominika przecież mogła chodzić, potem sama jeść itd. Roz-

poczęła się walka o to, aby Dominika słyszała… Pani doktor dała nam

szereg wskazówek i rad. Dała nam nadzieję mówiąc, że jest szansa

na to, aby ona normalnie mówiła, uczyła się ze zdrowymi dziećmi

i może nawet pójść kiedyś na studia. Wtedy zaczęła się praca, praca

i praca. W tej kwestii na nas - rodziców spadł ogrom dodatkowych

obowiązków. Nagle jest tylko ten cel który przez całe życie będzie

nam towarzyszył. Rezygnuje się z życia zawodowego, towarzyskie-

go… Człowiek zapomina o własnym zdrowiu, potrzebach, pragnie-

niach, dawnych zainteresowaniach… Siedzi się na poczekalniach

u lekarza, dokładnie studiuje się informacje o niedosłuchu, czepia

się każdej iskierki nadziei, szuka się rozwiązań… Bo to jest tak, że

człowiek wypiera tą wiadomość o chorobie dziecka. Z czasem poja-

wiają się wątpliwości: a może ja coś źle zrobiłam, że mnie to spotka-

ło? Może za mało chodziłam do kościoła? Później zrozumiałam, że

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

2 9

tak już musiało być.

W alka o aparaty… Później rehabilitacja słuchu i mowy. Praca

w domu przy ćwiczeniach logopedycznych, wizyty u lekarzy

i logopedów, walka o miejsce dla Dominiki w przedszkolu, a potem

w szkole podstawowej… To wszystko się dało pogodzić dzięki zaan-

gażowaniu samej Dominiki. Była zbyt malutka, by rozumieć po co to

wszystko, ale chętnie wykonywała ćwiczenia, grzecznie wypełnia-

ła prośby o powtórzenia trudnych słów, nie płakała przy badaniach

u lekarza… Byłam z niej naprawdę dumna. Idąc do szkoły potrafi-

ła czytać lepiej niż przeciętne, zdrowe dziecko. Często zdarzały się

sytuacje, że czegoś nie usłyszała, nie zrozumiała i nie wiedziała…

Nauczyciele wiedzieli o jej niedosłuchu, ale nie zawsze pamięta-

li o tym, aby coś kilka razy powtórzyć, przypomnieć… Odbywałam

z Dominiką maratony do szkoły, do psychologów, do pedagogów, do

logopedów, do audiologów… Wtedy były inne czasy. Byliśmy bied-

ni, często na wiele rzeczy nie było nas stać.

Z czasem Dominika wykreowała swój własny świat. Woli jak się

do niej mówi prosto w twarz, bo wtedy może się skupić na

odczytywaniu treści wypowiedzi z czyichś ust. Nie lubiła telewizji,

bo nigdy nie mogła zrozumieć wypowiedzi, a jedynie mogła śledzić

ruchy aktorów czy postaci bajkowych. Nie przepadała też za słucha-

niem muzyki. Jej inne zmysły się wyostrzyły. Bo kiedy budzik się włą-

czy – to ona się nie obudzi, ale kiedy ktoś zapali światło – od razu

otwiera oczy. Strasznie ją rozprasza hałas. I takie miało być jej życie

– w ciszy, ale nam udało się ją wyciągnąć do świata dźwięków... Za

to ona uwielbiała książki. Czytała, czytała i czytała. I właśnie to było

bardzo ważne dla niej, gdyż dzięki takiemu czytaniu nie robi błędów

ortograficznych i stylistycznych, łatwiej się wysławia i potrafi pięk-

nie pisać, a przy tym ma rozległą wiedzę o świecie. Moja córka nie

rozmawia przez telefon, a jedynie pisze tysiące smsów. Dzięki dobrej

rehabilitacji – mówi bardzo pięknie, bez potknięć potrafi wymówić

każde trudne słowo. Jednak nadal cały czas nosi rozpuszczone wło-

sy. Boli mnie to, że uważa, że kiedy obcy ludzie zauważą jej aparaty

– automatycznie trzymają ją na dystans, bo nie umieją się w takiej

sytuacji naturalnie zachować. I niestety muszę jej w tym przyznać

rację. Ja nie proszę o pomoc finansową czy współczucie. Nie maru-

dzę, chociaż może powinnam, bo państwo zbyt mało daje na rzecz

niepełnosprawnych. Ja tylko chcę, aby na takie osoby jak Dominika

patrzono inaczej. Żeby je otoczono szerszą opieką, wsparciem… By

nauczyć inne dzieci szacunku względem tych niepełnosprawnych.

Byłam na przedstawieniu, gdzie występował mój 16 letni siostrze-

niec, mający porażenie mózgowe. Niektóre dzieci z zespołem Do-

wna recytowali krótkie wierszyki, a on z takim kolegą (też na wózku)

siedział i na scenie krzyczał z radości. Czy mi to przeszkadzało w od-

biorze, irytowało? Nie. Wszyscy byliśmy zachwyceni patrząc na nich,

którzy w tym swoim własnym świecie byli szczęśliwi. I właśnie Do-

minika też jest szczęśliwa. Wie, jak smakuje cierpienie, ale też dzięki

temu potrafi zrozumieć, jak to jest być szczęśliwym i umieć docenić

każdą chwilę w życiu. Ma też inne nastawienie do ludzi. Wpajaliśmy

jej, że ma zawsze mierzyć wysoko i krok po kroku osiągać cel. I robi

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

30

tak. Jest bardzo silna i odważna. Chyba nawet bardziej niż ja! Mo-

głabym się od niej wiele nauczyć. Ona zawsze wie czego chce, sil-

nie egzekwuje swoje prawa, a czegokolwiek się podejmie – zawsze

zrobi to należycie i do końca. I do jednego nie umiem jej namówić

- żeby zaczęła wierzyć w Boga. Ona uważa, że za dużo w życiu wi-

działa i przeżyła, by uwierzyć, że to sprawka tego Boga o którym

wszyscy mówią, że jest miłosierny i sprawiedliwy. Nie rozumie, że

mnie pomagała świadomość, że ktoś tam jest na górze i że pilnuje

mnie, abym nie upadła. I że modlitwa jest skuteczna, kiedy człowiek

czuje się samotny w tym całym bólu i cierpieniu.

M imo jej ciężkiego niedosłuchu i nieśmiałego charakteru – nie

trzymaliśmy jej pod kloszem. Wysyłaliśmy ją na wszystkie

możliwe wycieczki szkolne. Na początku było mi bardzo trudno roz-

stać się z nią. Po prostu bałam się, jak ona sobie poradzi na takiej

prawdziwej, dwudniowej wycieczce, mając obok tylko rówieśników

i opiekuna. To było dla mnie ogromne wyzwanie. Bałam się o nią.

Wiedziałam, że muszę przełamać ten strach i że ona musi wyjść do

ludzi i nauczyć się żyć samodzielnie w tym świecie. Nigdy nie zapo-

mnę tego momentu, jak byłyśmy w sklepie i Dominika sama chciała

sobie coś kupić. Ja, stojąc z dala słuchałam, jak przy ladzie prosiła

o danonki, które ekspedientka jej podała i o paluszki… W oddali

ekspedientka kilkakrotnie spytała, czy mają być te solone czy z se-

zamem... Tego ona już nie słyszała. Takich ciężkich sytuacji dla mnie

i dla Dominiki było wiele. Zawsze jakoś byłam blisko, nadskakiwa-

łam, dodawałam, sprostowałam słowa, powtarzałam i pomagałam

by wybrnąć z takich kłopotliwych sytuacji, jak ta. A wtedy, w owym

sklepie – Dominika była zdana na siebie. Co czułam? Lęk i strach o

to, jak ona sobie poradzi w tym świecie lubiącym stawiać ludziom

kłody pod nogi. Ból, żal i gorycz o to, że Bóg mi dał niepełnospraw-

ne dziecko. Nie oszukujmy się – w każdym z nas jest trochę egoisty.

Każda przyszła mama, będąc w ciąży – marzy, aby jej dziecko było

zdrowe i szczęśliwe. A ja dziś wiem, że gdybym nie urodziła i nie wy-

chowała niepełnosprawnego dziecka – byłabym inna. Może udałoby

mi się dalej pracować w swoim zawodzie? Wtedy, kiedy Dominika

już się stała dorosła i zdecydowanie samodzielna, to na rynku pracy

brakuje ciekawych ofert dla mnie – czterdziestoletniej, schorowanej,

czasem zmęczonej życiem kobiety. Może bym miała więcej dzieci?

Dominika jest jedynaczką, dlatego, że jej choroba nas zajmowała in-

tensywnie, więc nie moglibyśmy poświęcić nowemu dziecku więcej

uwagi… Ale jestem świadoma, że gdyby nie ona, to bym nie znała

tak blisko tematu niedosłuchu. Niepełnosprawność byłaby dla mnie

jakimś odległym, mało znanym tematem. Patrzyłabym ze współ-

czuciem na inne chore dzieci, ale nie zastanawiałabym się nad tym

głębiej, co muszą czuć, przeżywać, w jakim położeniu są ich matki.

Jak słyszę „Jaka ty jesteś dzielna i odważna” to od razu myślę: „Jak

ty mało wiesz o życiu…”. Bo wcale nie jestem zawsze taka dzielna.

Wiele było momentów, w których było naprawdę źle z nią. Z regu-

ły zaczynało się niewinnie. Dominika się grzecznie uczyła, ja byłam

szczęśliwa patrząc na nią… Ale niestety z czasem jej odporność się

osłabiła. Miała różyczkę, dwa razy świnkę, ospę wietrzną… Na sku-

tek takich chorób zakaźnych czy ciężkich przeziębień mogło dojść

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

31

do poważnych powikłań. No i słuch się jej jeszcze bardziej obniżył.

Szalałam z rozpaczy i bólu. Kiedy widzę, że ma gorączkę – w my-

ślach błagam, żeby to nie było nic poważnego i żeby jej nie osłabiło

słuchu jeszcze bardziej na tyle, że nie będzie zdolna do słyszenia

w aparatach słuchowych. Często płaczę, jak Dominika przychodzi ze

szkoły podenerwowana, bo znowu padło hasło, że jej się wszystko

udaje, bo jest niepełnosprawna, a przecież sama widziałam, jak ona

tak ciężko pracowała nad tym projektem… Ciężko mi, kiedy widzę,

że Dominika nie może spełnić swoich wszystkich marzeń. Chciała iść

na historię nauczycielską, ale nie ma po tym kierunku dobrej pra-

cy, no i nie wyobraża sobie siebie jako niesłyszącego nauczyciela,

z której się będą śmiać uczniowie, że ich nie rozumie. Hebraistyka?

Chciałaby, ale boi się że nie podoła z językiem obcym, zwłaszcza że

na studiach dużo się uczy na słuchanie. Marzyła o judaistyce, ale nie

wie, czy będzie łatwo po tym znaleźć pracę. Doradzano jej prawo,

ale tam się kładzie duży nacisk na języki obce, a ona ich naprawdę

nie lubi i nie potrafi się nauczyć. Pozostaje dziennikarstwo, ale córka

tłumaczy mi, że tu potrzeba ogromnej siły wybicia się. Czasem ma

chwile zwątpienia. Serce mi krwawiło, kiedy płakała, że może to tak

miało być, że powinna siedzieć w domu przyspawana do kaloryfera

albo pracować w fabryce przy skręcaniu długopisów, tak jak woli

państwo.

Z awsze uważałam, że Dominika ma talent do pisania. Ktoś inny

by pomyślał, że jak każda matka – uważam że moje dziecko

jest cudowne, ale tak jest naprawdę... Pewnego dnia, telefon dzwo-

ni. Od samego znanego felietonisty i pisarza - Tomasza Jastruna. Po-

myślałam, ze to jakiś kiepski żart i już miałam odłożyć słuchawkę, a

wtem pan Jastrun gratuluje mi uzdolnionego dziecka i entuzjastycz-

nie zachęca mnie, żebym córkę wysłała na studia dziennikarskie. Po-

czątkowo nie wiedziałam o co chodzi, ale z czasem okazało się, że

Dominika wysłała fragment swojego dziennika na konkurs organizo-

wany przez gazetę „Zwierciadło”. Była najmłodsza spośród uczestni-

ków i dostała wyróżnienie. Później… Wyróżnienie w ogólnopolskim

konkursie historycznym związanym z judaistyką. Widząc ją, jak z rąk

prof. Feliksa Tycha i Gołdy Tencer, odbiera dyplom i nagrodę - byłam

naprawdę szczęśliwa, bo wiedziałam, że bardzo jej zależało na tym

konkursie i spotkaniu takich ludzi, których pracę podziwiała. Ona za-

wsze była wrażliwa na krzywdę ludzką… Otrzymała drugie miejsce

za napisanie pięknej pracy, pt.: „Co w moim dzisiejszym życiu znaczy

Auschwitz”. Do tego dochodzą prace z olimpiad, sukcesy na szcze-

blu szkolnym, a też takie jak zdanie prawa jazdy… Ja nie chcę się

chwalić. Ja chce pokazać, że to jest możliwe, aby takie sukcesy miała

osoba niepełnosprawna.

L ekarze po zaznajomieniu się z jej kartą choroby, są pod wraże-

niem tego, jak ona pięknie mówi. Zawsze w takich sytuacjach

się peszy i przypomina, że to tylko dzięki nam, rodzicom. Nikt nawet

nie zauważa, że ma jakieś problemy ze słuchem. Szybko się irytuje,

jak musi kogoś kolejny raz prosić o powtórzenie, a ten ktoś dalej

mówi szybko i nieskładnie. Jest zdania, że ludzie, którzy słyszą, że

ma niedosłuch – od razu się od niej dystansują i nie wiedzą jak się

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

32

zachować, więc lepiej żeby im nie mówić o tym. Chciałabym, żeby

miała większą akceptację ze strony rówieśników. W podstawówce

jej czasem dokuczano, śmiano się jak czegoś nie zrozumiała i nazy-

wano ją głuchą. Te wydarzenia odcisnęły na niej ogromne piętno.

Nie pomagały moje interwencje, a nauczyciele tłumaczyli: „To tyl-

ko dzieci…”. W przypływie złości córka pytała się mnie, czemu za-

mknęliśmy jej w Lublińcu, gdzie mieści się szkoła dla niesłyszących.

Dla niej szkoła w Lublińcu to był koniec świata. Płacząc powtarzała:

„Byłabym tam odcięta od was, tam by tak nie walczono silnie o mój

słuch, tylko pozostawiono samej sobie i kazaliby mi się uczyć mi-

gać. Mówiłabym językiem migowym, ale tam by mnie przynajmniej

rówieśnicy rozumieli i nie raniliby mnie mówiąc, że jestem głucha.”

Ale potem podnosiła się i mówiła z zacięciem w oczach: „Ja się nie

wpiszę się w ten stereotyp niepełnosprawnego. To, że mam aparaty

słuchowe i niedosłyszę, to nie znaczy, że jestem tępa. Nie dam się

im!”. Nie wiem skąd ona miała w sobie taką siłę. Staraliśmy się ją

wspierać, ale dla mnie to było za mało. Ona musiała mieć w sobie

dużo siły i motywacji.

W iem, że jest postęp w medycynie, ale nie da się zastąpić ludz-

kiego ucha. Pamiętam moment, jak Dominika przymierzała

aparaty najnowszej generacji, lekarze wręcz wychwalali te modele

i zapewniali nas, że to będzie wręcz wielki booom, a ona spojrza-

ła na nich z takim ogromnym, przeraźliwym smutkiem w oczach

i mówi: „Nie, te aparaty się niewiele różnią od tych co miałam po-

przednio. Słyszę niewiele lepiej, ale tylko niewiele… Więc niech pan

przestanie strugać ze mnie wariata.” Zapadła grobowa cisza. Lekarz

jej tłumaczył, że nie może mieć wielkich nadziei względem nich, ale

i tak wiedział, że ona wciąż czuje rozczarowanie i żal. Pytano nas

o implanty. Ona tego nie chce. Boi się, że coś może nie wyjść i że

utraci na zawsze tą malutką resztkę słuchu jaka jej pozostała i że

wróci do tego świata ciszy, którego tak nienawidzi. A potrzeba też

czasu na operację, gojenie się ran i rehabilitację. Uważa, że nie ma

sensu komplikować sobie bardziej życia… Musiałam z mężem na to

przystać. Zawsze gdzieś tam w sercu tli się nadzieja, że te implan-

ty mogłyby być dla niej idealnym rozwiązaniem, ale nie mogę nic

zrobić. Nie mogę namawiać Dominiki na to, bo to jej decyzja, którą

podjęła już mając zaledwie 16 lat.

P rzede wszystkim musieliśmy zaakceptować sytuację związaną

z jej chorobą. Nie mogliśmy traktować Dominiki jak coś zepsu-

tego, co trzeba natychmiast na siłę naprawić, a jedynie pozostało

nam zrozumieć ten niedosłuch i ulepszyć ten jej świat, zrobić prost-

szym i żeby nie pogrążyła się w tej ciszy na zawsze. Takie pogodze-

nie się z losem to nie oznacza zaniechania walki bądź klęski. Nie

stawiałam jej twardych warunków, typu: masz się nauczyć wymó-

wić „c” i „s” bezbłędnie i koniec! Do dziś się jąka przy wymówieniu

słowa „secesja”. Siadałam przy niej i czasem jakieś wymówienie sło-

wa „dżdżownica” czy „cebula” zamiast „sebula” wymagało wysiłku.

Ale mówiłam że to nie tak, że spokojnie, że zaraz spróbujemy zrobić

tak i tak. Ważne było też to, żeby ona chciała w ogóle współpraco-

wać. Nagle moje dawne marzenia wydawały się być śmieszne. Po

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

33

co mam jechać do Paryża? Niech tylko Dominice się uda dostać do

wymarzonego liceum. Ciągle żyję w strachu, bo panicznie boję się

o nią, jak może sobie poradzić w życiu i czy da sobie radę sama, kie-

dy ja umrę i czy znajdzie sobie wspaniałego męża, któremu nie bę-

dzie przeszkadzać jej niedosłuch? Każda jej porażka, to także moja.

Każdy jej sukces to dla mnie ogromne szczęście. Jej sukcesy w pisa-

niu prac literackich na konkursy, zdane prawo jazdy, wysokie wyni-

ki z egzaminów gimnazjalnych i próbnych matur, świadectwa z wy-

różnieniem… Nie musiała się uczyć języka migowego, bo potrafiła

posługiwać się tym zwykłym… To dla nas ogromna radość, że ona

osiągnęła to, co ma. Cieszymy się jak dzieci, kiedy ją ktoś docenia

w szkole, w konkursach… A dla nas sama Dominika jest najwięk-

szą nagrodą. Uważam, że niedosłuch u dziecka to nie jest straszna

diagnoza. Da się z tym żyć. Inaczej mnie ludzie postrzegają, jak sły-

szą, że mam niepełnosprawne dziecko. „I pani tak dobrze wygląda?” -

usłyszałam. Bo chyba właśnie mam chyba być taka zmęczona życiem,

zgarbiona, ze zmarszczkami i worami pod oczami. A ludzie zapomi-

nają, że niepełnosprawne dziecko to może wymaga więcej uwagi

i pracy, ale za to daje ogromnie wiele radości i siły do życia.

W iem, że moje życie zostało wystawione na ciężką próbę. Było

to cały czas walka o to, aby móc wyciągnąć Dominikę ze

świata ciszy. Jestem z siebie dumna, bo zdałam ten egzamin. Mąż

też. Jeszcze będą wzloty, jak i upadki, ale wiem, że teraz mam w so-

bie jeszcze większą siłę. Wiem, że ona sobie poradzi i że najgor-

sze już za nami. Teraz już tylko może być lepiej. :)

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

3 4

Z ima 2009 roku była dla mnie wyjątkowa. W jeden z chłodniej-

szych wieczorów, dla zabicia czasu, korzystałem z Internetu.

Nagle trafiłem na jednym z portali internetowych na profil pewnej

dziewczyny. Patrząc na jej zdjęcia zwróciłem uwagę na jej urodę,

jednak bardziej zaciekawił mnie fakt, że na każdym zdjęciu, jej nie-

odłącznym towarzyszem są łyżwy. Nie znając jej, skomentowałem

jedno ze zdjęć. Tak zaczęła się nasza znajomość.

Pisaliśmy do siebie regularnie, godzinami rozprawiając o naszym

życiu i pasjach. Byłem totalnie zafascynowany jej osobowością. Mo-

nika bo tak ma na imię miała jednak sekret… dość istotny fakt z jej

życia o którym nie miałem pojęcia. Nie chcąc by ta wirtualna zna-

jomość z dnia na dzień znikła, zaproponowałem Monice spotkanie

na żywo. Zgodziła się ale pod warunkiem, że przeczytam artykuł

o niej w gazecie, który wysłała mi na maila. Oczywiście się zgodzi-

łem. Czytając kolejne strony pisma „w świecie ciszy” doznałem szo-

ku… ta piękna dziewczyna nie słyszy.

W cześniej nie znałem nikogo z wadą słuchu (a przynajmniej

nie byłem tej wady świadomy) dlatego obawiałem się tego

spotkania. Nie wiedziałem jak duża będzie między nami bariera

w komunikacji. Zrozumiałem jednak przekaz… Monika również oba-

wiała się tego spotkania. Chciała mnie przygotować do tego i uzna-

ła, że najlepiej przyswoję tą informacje dzięki artykułowi w prasie.

Bała się również zawodu, stosowania przeze mnie wykrętów i prób

ucieczki od tej tak dobrze zapowiadającej się znajomości.

Pierwsze minuty rozwiały jednak wszelkie nasze wątpliwości

i obawy. Bardzo swobodnie nam się rozmawiało. Pomimo, że byliśmy

w dość głośnym zatłoczonym lokalu, nie było barier w porozumie-

waniu się. Zauważyłem jednak kilkukrotnie, że Monika nie słysząc

tego co mówię, mimo to stara się coś dopowiedzieć by ukryć ten

fakt. Na tym jednym spotkaniu wiele się o niej dowiedziałem. Obawa

przed odrzuceniem, niechęć odróżniania się od innych, próby ukry-

cia niedosłuchu w sytuacji gdy czegoś nie usłyszy, ukrywanie apara-

tów pod włosami.

N ie przeszkadzało mi to jednak w żaden sposób. W trakcie ko-

lejnych spotkań dowiedziałem się jak ciężką i żmudną dro-

gę pokonała podczas rehabilitacji. Usłyszałem jak wiele wyrzeczeń

kosztowało to jej rodziców. Dowiedziałem się ile przykrości spotkało

ją wśród rówieśników. Wszystko to tylko dlatego, że nie słyszy. Były

jednak w jej życiu i sukcesy – wywiady w radiu, prasie, świetnie zdana

matura, studiowanie na wydziale prawa, świetna jazda figurowa na

„Historia pewnej znajomości. . .”Łukasz Szawracki

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

35

łyżwach i oczywiście największy sukces – płynna, dźwięczna mowa.

Wszystkie te doświadczenia- te dobre i te złe ukształtowały Monikę.

Jest ona wytrwała osobą, lecz w chwili gdy ja poznałem brakowało

jej pewności siebie… bodźca który pozwoliłby jej rozwinąć skrzydła.

Takim bodźcem był konkurs piękności ONSI. Zdobyła wówczas

tytuł vice miss. W wyniku różnych okoliczności dostała szansę re-

prezentowania Polski na konkursie Miss Deaf International w Gruzji.

Mnóstwo entuzjazmu, zero doświadczeń, wielkie obawy – to wła-

śnie takie emocje towarzyszyły jej gdy dowiedziała się o wyjeździe.

Ostatecznie Monika wystartowała, niestety bez sukcesów ale za to

z bagażem doświadczeń, które jak się okazało miały zaprocentować

już niedługo.

Zaledwie rok później ponowne wyróżnienie – konkurs Miss Deaf

World. Tym razem w USA. Mnóstwo wylanych łez z powodu proble-

mów organizacyjnych, ale i wielka radość na ten konkurs. Tytuł Miss

Swim walk. Po powrocie do kraju liczne wywiady i artykuły.

Monika stała się w pewnym sensie ambasadorką osób niesłyszą-

cych w Polsce. Szkoda tylko, że środowisko niesłyszących ją odrzuci-

ło, nie wykorzystując przy tym jej potencjału.

Fakt płynnej mowy, sukcesów i własnego zdania, którego Monika

nie boi się wygłaszać spowodował, że wiele osób zaczęło jej zazdro-

ścić. Ona jednak się tym nie przejmowała. Nadal rozwijała swoje pa-

sje – łyżwiarstwo, snowboard, nurkowanie, żeglarstwo. Wszystko to

wiązało się oczywiście z podróżami, które ona wręcz uwielbia. Czę-

sto myślałem o tym jaką osobą byłaby Monika gdyby słyszała. Wiem,

że mogłaby być kimś zupełnie innym. Wszystkie doświadczenie, suk-

cesy, smutki i radości sprawiły, że wyrosła z niej piękna dziewczyna

świadoma własnych celów, do których konsekwentnie dąży.

K obieta pełna sprzeczności – spokojna ale i żywiołowa, stono-

wana ale pewna siebie, konsekwentna ale potrzebująca bodź-

ców do działania. Dzięki aparatom słuchowym i ciężkiej rehabilitacji

od dziecka wiele osób które mają z nią kontakt po raz pierwszy, nie

domyślają się nawet, że jest ona niesłysząca.

Od blisko 9 miesięcy jesteśmy małżeństwem. Monika ma am-

bitne plany związane z trenowaniem dzieci w zakresie łyżwiar-

stwa figurowego. Znając ją, błyskawicznie osiągnie sukces zarówno

w tym, jak i w innych aspektach życia – sukces na który ciężko praco-

wała ciężko całe życie.

D la mnie Monika jest osobą słyszącą… nie odczuwam w żaden

sposób jej niedosłuchu, nie przeszkadza nam on w codzien-

nym życiu. To dziewczyna żyjąca na granicy dwóch światów – świata

osób słyszących i niesłyszących, która dzięki własnej wytrwałości,

każdego dnia te granice przekracza.

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

3 6

T o, czego od zawsze mi brakowało to słuch. Coś, co mi odebra-

no z mojego życia.

Byłam malutką dziewczynką z dwoma warkoczami, która dopie-

ro poznawała świat i piękne śpiewy ptaków, śliczne kołysanki swej

mamy i śmiech dziadka, gdy tańczyłam albo opowieści babci. Aż tu

nagle cisza, które mnie spotkała. Ten dzień pamiętam jak błysk myśli

i emocji. To zmartwienie mamy, i babci, która miała swoje podejrze-

nia. A odkryły to przypadkiem - nie pobiegłam do drzwi, gdy dzwo-

nek zadzwonił. Od zawsze byłam ciekawska. Musiałam wiedzieć, kto

przyszedł... a ja nic, nie usłyszałam dzwonka. To był znak dla mo-

jej rodziny. Wszystko wokół mnie takie nowe, nie wiedziałam, co się

dzieje. Zaczęłam poznawać inny świat, który był dla mnie jako małej

dziewczynki, w ogóle nieznany. Świat niesłyszących, w którym ist-

nieje język migowy, aparaty słuchowe, implanty. A zaczęło się od

prostych rzeczy i chcę Wam o tym opowiedzieć.

N ajpierw były badania, które wykazały, że powoli tracę słuch.

Każdy dzień niósł ryzyko całkowitej jego utraty. I tak się stało.

Lekarze nie wiedzą, co było przyczyną. W końcu na moich uszach

pojawiły się aparaty słuchowe, które były jedyną nadzieją na kon-

takt ze światem. Jak miałabym porozumieć się z mamą nie umiejąc

jeszcze czytać i pisać? Traciłam słuch, a aparaty słuchowe sprawiły,

że doszedł jeszcze jeden problem - ciągłe wypadanie wkładki albo

pisk w uszach, baterie, które działały jeden dzień. Musiałam powta-

rzać „zerówkę”. Były to najgorsze lata - noszenie TEGO. Na szczęście,

gdy miałam 8 lat pojawiła się iskierka nadziei - implant w jednym

uchu. Cudownym uczuciem było usłyszeć głośniej mamę. A potem

zaczęły się jeszcze większe starania mojej rodziny, bym mogła być

wśród osób słyszących. Mojej rodzinie zawdzięczam to, co osiągnę-

łam. Była to praca, która kosztowała mnie wiele wysiłku.

K ażde słowo musiałam wypowiedzieć poprawnie, gdy chciałam

dostać lizaka albo batonika. List do św. Mikołaja musiały za

mnie napisać mama albo babcia. W szkole podstawowej doznałam

wiele przykrości i wstydu. Dopiero pod koniec czwartej klasy zaczę-

łam czytać... To był cud, gdy sama przeczytałam pierwsze wyrazy.

Cieszyłam się jak szalona, a szczęście mamy było dla mnie najważ-

niejsze. Uwielbiałam, gdy była ze mnie dumna. Moja rodzina spra-

wiła, że odzyskałam nadzieję, wiedziałam, że coś osiągnę. Tak wiele

im zawdzięczam. Jednak ludzie nie tolerowali mnie wśród siebie,

byłam wyrzutkiem... Przez podstawówkę byłam dla nich inna, dlate-

go że noszę coś na uchu. A chodziłam do integracyjnej szkoły. Nie

„COŚ”Nicol Kopischke

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

37

spotkałam tolerancyjnych ludzi przez długi okres, aż końcu nad-

szedł czas gimnazjum. To ta szkoła uczyniła ze mnie wartościową

osobę, a nie żadnym wyrzutkiem. Jestem człowiekiem, nie jestem

inna. Różnię się stanem zdrowia, ale jestem na równi z nimi. Moja

klasa okazała mi wiele zrozumienia i tolerancji. Potrzebowałam kil-

ku tygodni, aby wyrazić zgodę na warsztaty w mojej klasie, których

celem było przedstawienie problemu osób niedosłyszących (np. nie

zasłaniaj ust, gdy do mnie mówisz). Wiele im zawdzięczam, między

innymi dzięki nim stałam się tym, kim jestem. To jest wspaniałe. Nie

zawiodłam się na nauczycielach. Liczyłam na życzliwość, pomoc i ją

otrzymałam.

A teraz? Jestem w III klasie gimnazjum i nadal odkrywam siebie.

Wciąż poznaję, dowiaduję się, co potrafię, co mogę osiągnąć w życiu,

pomimo niedosłuchu. Ale ciągle potrzebuję wiele wsparcia mojej ro-

dziny. Poradzę sobie. Już daleko doszłam i będę szła dalej, najwyżej

jak potrafię. Zawsze będzie we mnie COŚ, co sprawia że nie będę po-

strzegana jak inni. Jednak mam nadzieję, że za parę lat dla ludzi bę-

dzie TO postrzegane, jak okulary. Że ludzie przyzwyczają się i kiedyś

zrozumieją, jak niewiele trzeba zrobić, by nam niesłyszącym pomóc.

My, niesłyszący potrzebujemy tolerancji, ale także zrozumienia, wy-

daje się tak drobnych gestów, jak choćby niezasłanianie ust podczas

rozmowy z nami. To bardzo ważne, zwłaszcza wtedy, gdy rozmawia-

my, a wokół nas dzieją się inne rzeczy (dla mnie brak pomocy ozna-

cza chaos). Jest mi bardzo miło, gdy ktoś dopytuje, co znaczą gesty

języka migowego. Gdy pytają mnie, jak pokazać słowo „kochać” lub

„pięknie wyglądasz”. To cudowne uczucie.

Ludzie słyszący powinni złączyć się z nami. Podzielić się z nami

swoim światem, a my naszym.

Kiedyś i Teraz

Jakoś teraz tak cicho

Kiedyś tak głośno

Że bicie dzwonów było słychać

Teraz? Nawet słów brak

W myślach błędy,

Zastanowienie, co ktoś wypowiedział.

Co?! Słucham ?!

Wiele słów wypowiedzianych

Tak wiele trudu w zrozumieniu

Powtórzyć Ci ciężko

a nie wiesz, że to mi pomoże

- Pomoże tak bardzo.

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

3 8

C zasami pojawia się taki krótki czas, kiedy świat spokojnieje,

a gołębie siadają na mojej dłoni. Każde słowo jest wtedy na-

znaczone piętnem miłości, Muza Poezji mówi mi po imieniu. To do-

bry czas, aby napisać wiersz, wzniosły wiersz o wielkiej miłości. O

takiej chwili marzy chyba każdy poeta. W takiej to chwili, naszła

mnie ochota aby żonglować słowem „miłość”, jakbym był zawodo-

wym artystą cyrkowym... Nie zdążyłem umieścić na papierze nawet

jednego słowa, kiedy to majestatyczną ciszę, zakłóciło nieśmiałe

pukanie do drzwi. Muza Poezji odleciała tak nagle jakby jej wcale

nie było. Podniosłem głowę z niezadowoleniem i złością. Pomyśla-

łem, że zjawia się tu ktoś bardzo nie w porę. Z poirytowaniem otwo-

rzyłem drzwi. Przed drzwiami ujrzałem małą dziewczynkę, ubraną

w różową sukieneczkę, pomarańczowe kolanówki i czerwone san-

dałki, jej ciemnoniebieskie, zdziwione oczy patrzyły na mnie spo-

kojnie, nic nie mówiła. Była zjawiskiem tak niesamowitym, jak gdyby

została przeniesiona z obrazu malarza epoki renesansu. Natychmiast

zacząłem zadawać dziecku wiele pytań, pytałem; kim jest, co tu robi,

jak ma na imię, po co do mnie przyszła, dlaczego mi przeszkadza,

gdzie są jej rodzice. Pytałem nie oczekując nawet na odpowiedzi.

Jednak ona nawet się nie poruszała. Przypominała lalkę z gabinetu

figur woskowych. Tymczasem jej błękitne oczy dziwiły się coraz bar-

dziej. Nie otrzymawszy odpowiedzi na moje pytania, także i ja zamar-

łem w bezruchu. Każde z nas było jakby z innej epoki, mógłbym być

jej dziadkiem, a nawet pradziadkiem, dziecko wyglądało na 4-5 lat,

a ja skończyłem niedawno sześćdziesiąty dziewiąty rok życia. Przy-

glądaliśmy się sobie bez słów, tak przez dłuższa chwilę. Moje oblicze

wyrażało niemałe zakłopotanie, bo nie bardzo wiedziałem co mam

dalej robić. Ratunek pojawił się niespodzianie, gdyż dziewczyn-

ka wyciągnęła ku mnie swoją małą rączkę i złapała mnie, za wska-

zujący palec. Leciutko pociągnęła mnie w stronę klatki schodowej

i tak połączeni wyszliśmy przed budynek. W taki sposób, bez słów

przeszliśmy przez dziedziniec, doszliśmy do małego placu zabaw,

a tu przy piaskownicy stał oparty o barierkę dziecinny rowerek. Moja

przewodniczka wskazała na koła w rowerku, na zapadnięte opony

i wykonała ruch imitujący pompownie koła w rowerze. Dopiero te-

raz, pojąłem, że dziecko to jest głuchonieme. Gestami pokazałem,

że pobiegnę po rowerową pompkę. Wróciłem z piwnicy z pompką

i bez trudu napompowałem koła, w których faktycznie nie było po-

“NIEOCZEKIWANA RADOŚĆ Z NIENAPISANEGO WIERSZA”Leonard Jaworski

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

39

wietrza. Dziewczynka wsiadła na rowerek i jakby z wdzięczności dla

mnie, wykonała rundę honorową wokół piaskownicy. Zobaczyłem

nagle, że moja towarzyszka ma dwa jasne warkoczyki z kokardami

w odmiennych kolorach: nie byłem pewny czy są one w kolorach;

różowym i błękitnym, czy może czerwonym i niebieskim. Efektywnie

zahamowała naprzeciwko mnie i przekazując mi uśmiech wypełnio-

ny pewnością siebie, radością i szczęściem. Jej zadowolenie udzieli-

ło się i mnie. Odwzajemniłem uśmiech i pomachałem pompką. Na-

pełniony zostałem dziwną radością, byłem chyba szczęśliwszy od tej

małej rowerzystki. Pomyślałem, że miłości i szczęścia nie potrzeba

daleko szukać, bo uczucia te znajdą nas same i to w najmniej ocze-

kiwanych miejscach. Apostoł Jan dawno temu napisał takie słowa:

(1 List Jana 3,18) „Bracia nie miłujmy językiem i słowem, ale czynem

i prawdą”. Nie uszczęśliwiłem całego świata kolejnym wierszem, ale

podarowałem radość małemu człowiekowi, pompując rowerek. Za-

dziwiony radością z nienapisanego wiersza wróciłem do mieszka-

nia...

P omyślałem o tym, że uczą ludzi skomplikowanej matematy-

ki, rozszczepianie atomów i wysłania kosmicznych rakiet, ale

nikt nie uczy jak kochać i być szczęśliwym. Miłość jest słowem, któ-

re ma niezwykłą pojemność. Nowożeńcom, solenizantom, jubila-

tom, także przy powitaniu Noego Roku składamy życzenia, życzymy:

„dużo szczęścia”, „bardzo wiele miłości”. Czyżby szczęście i miłość

było dostępne w małych i dużych pakietach? Wielu z nas często-

kroć wyczekuje „wielkiego szczęścia” i tejże: „ogromnej miłości”,

bojąc się, że miną one nas niepostrzeżenie, tymczasem szczęście

i miłość przeważnie bywają niedaleko, takie tanie, banalne, skrom-

ne mało zauważalne, ukryte w modlitewnej relacji z Panem Bogiem,

w uśmiechu dziecka, towarzystwie bliskiej, kochanej i kochającej

osoby, w poranku wypełnionym zapachem kawy, śpiewie ptaków,

a nawet w codziennych radościach i kłopotach... Jesteśmy bardzo róż-

ni. Inteligencja, wrażliwość, temperament, uzdolnienia, umiejętno-

ści, są w przypadku każdego z nas różne, wyjątkowe, zarezerwowane

właśnie dla nas. To sprawia, że potrzebujemy siebie nawzajem żeby

w różnorodności postaw, bogactwie odczuć i myśli, być dla siebie

oparciem, zachęceniem, wyzwaniem. By wzajemnie się inspirować

i uzupełniać, by kochać i poddawać się we władanie miłości.

„W dniu, w którym radość innych staje się twoją radością, w dniu,

w którym cierpienie innych staje się twoim cierpieniem - masz prawo

powiedzieć kocham”.

(Michel Quoist)

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

4 0

I znów siedzę sama. Sama w wielkim skórzanym fotelu w czterech

ścianach. Ta samotność mnie przytłacza. Wiem ile dokładnie jest

w moim pokoju desek na ścianach- 328, ile jest przerw w żaluzjach-

592, ile jest paneli na podłodze - 32. Cały mój świat opiera się na

liczbach; każdy moment, każda chwila podczas mojego dnia jest

ustalona. Dokładnie o 6.28 budzę się, o 6.30 wstaję z łóżka, o 6.35

idę do łazienki, o 6.55 schodzę na dół, o 6.57 jem śniadanie, potem

szkoła, powrót, obiad, rehabilitacja, lekcje, ćwiczenia rehabilitacyjne

z mamą i do spania. I tak w kółko. Moje życie jest tak bardzo mono-

tonne.

Czasami, gdy siedzę na parapecie i patrzę przez okno i widzę bawią-

ce się dzieci na dworze. Są takie szczęśliwe i beztroskie. Ich rumia-

ne policzki, szeroko otwarte oczy, roześmiane buzie… aż chce się

żyć! Ja natomiast nigdy nie miałam tak szczęśliwego dzieciństwa.

Tak bardzo im zazdroszczę.

N ie raz się zdarza, że widzę jak piątka dosyć puszystych chłop-

ców odgraża się na tych małych, bezbronnych dzieciakach.

Nierzadko na placu zabaw jest Natalia (chodzi tam ze swoim młod-

szym bratem). Ona jest chyba jedyną osobą, której boi się Łukasz-

najważniejszy spośród czterech osiłków. Zauważyłam, że od jakie-

goś czasu Natalia podoba się Łukaszowi, ale ona chyba tego nie

dostrzega lub nie chce tego zauważyć. Widzi w nim tylko bezdusz-

nego egoistę straszącego dzieci. Myślę, że każdy z nas jest coś wart,

każdy zasługuje na ciepło i miłość, każdy zasługuje na rozmowę

i drugą szansę. No właśnie, rozmowę. Ja chyba jestem jedyną osobą

w mojej szkole, która z nikim nie rozmawia. Tak bardzo kocham ob-

serwować ludzi, wchodzić w głąb ich umysłów, tylko, że z nikomu nie

mogę powiedzieć o moich przemyśleniach. Nie potrafię mówić, po-

nieważ nie słyszę. Urodziłam się z poważną wadą niedosłuchu i od

urodzenia nic nie słyszę. Gdy moja mama była ze mną w ciąży doszło

do jakiś komplikacji i oto urodziłam się z poważnym niedosłuchem.

Moja rodzina była przerażona, zastanawiali się jak będę funkcjono-

wać, jak będę się komunikować z rówieśnikami. Strach, przerażenie,

niepewność oraz bezradność zawładnęła nad nimi wszystkimi. Jed-

nak babcia zawsze dawała mi do zrozumienia, że to, że jestem

inna wcale mnie nie dyskwalifikuje, nie odbiera mi godności ani

swojej wartości. Dzięki niej zrozumiałam, że jestem wyjątkowa

na swój sposób. Jednak niektórzy koledzy i koleżanki odbierali to

całkiem inaczej. Byłam ofiarą ich żartów, tzw. ,,klasowy kozioł ofiar-

ny”. W podstawówce nie było mi łatwo… Niekiedy ktoś mi się zapy-

tał na migi co tam u mnie słychać albo jak się czuję. To tyle. Brak mi

„Moja niepełnosprawność- moje życie”Patrycja Cieplińska

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

41

było tej nici porozumienia pomiędzy mną, a światem.

Od zawsze marzyłam o karierze dziennikarskiej. Kiedy jestem sama

w pokoju zamykam oczy i wizualizuję sobie jak wchodzę do pełne-

go ludzi studia telewizyjnego i zaczynam prowadzić wywiady ze

słynnymi ludźmi. Ostatnio miałam piękny sen o tym jak rozmawiam

z Danielem Olbrychskim o nowym filmie, w którym wystąpił. My-

ślałam sobie jaki może on mieć głos… Może taki męski ale ciepły,

a może donośny i piskliwy. W każdym razie nie wiem i się długo tego

nie dowiem.

K toś mógłby sobie pomyśleć, że nie lubię wychodzić do ludzi,

a jest wręcz przeciwnie- nienawidzę przebywać w domu! Sta-

ram się nie wychodzić jednak na dwór, bo wiem jacy ludzie mogą

być okrutni kiedy jesteś inny niż reszta. Nieraz wyśmiewano się ze

mnie, widziałam te roześmiane buzie i wymachujące palce przed

moją twarzą. Dlaczego to robili? Czuję się taka niedoceniona i nie-

zrozumiana. Komu zależy na niskiej, piegowatej dziewczynie o piw-

nych oczach i jasnej cerze?

Miałam w podstawówce przyjaciółkę, miała na imię Nadia. Byłyśmy

najlepszymi przyjaciółkami pod słońcem. Uczyła się języka migo-

wego specjalnie dla mnie. W piątej klasie doszła do naszej grupy

Klaudia. Czułam do niej bardzo duży żal po tym jak ,,odebrała” mi

Nadię. Rozsiewała wokół mnie fałszywe plotki, a jako, że nie mo-

głam się bronić większość moich rówieśników w nie uwierzyła. To

był dla mnie prawdziwy horror. Miewałam myśli samobójcze; stoję

w pustej toalecie szkolnej, w prawej ręce mam żyletkę, a w lewej

sznur. Moim jedynym problemem było pytanie gdzie mam zawiesić

sznur- to tylko jedna z wielu moich wizji. Teraz naprawdę szczerzę

się tego wstydzę, ale byłam wtedy dużo młodsza, nie aż tak bardzo

doświadczona, słaba psychicznie. Pozostałam sama od końca piątej

klasy aż do dzisiaj… Wciąż czekam na osobę godną zaufania, która

zaakceptuje mnie w całości, uwzględniając zarówno moje wady jak

i zalety, potrzeby, pragnienia, marzenia.

J ako osoba, która cieszy się z tego co ma, pozostają mi marzenia.

Chciałabym, aby kiedyś jakiś zwariowany naukowiec z Kana-

dy wynalazł specjalnie dla mnie ,,magiczną miksturę” dzięki, której

będę mogła w końcu usłyszeć ten piękny i zadziwiający świat. Moim

drugim marzeniem jest to, aby ludzie zakopali ,,topór wojenny” i cie-

szyli się życiem. Nie wiadomo co przyniesie jutro, należy żyć chwi-

lą oraz w pełni wykorzystywać każdą daną minutę- nic się nie po-

wtórzy. Pragnę również, aby ludzie pełnosprawni chociaż na chwilę

postawili się w roli jakiejkolwiek niepełnosprawnej osoby. Jak wiele

problemów ma w swoim życiu taka osoba. Myślę, że takie doświad-

czenie zmieniło by pogląd na świat nie jednego człowieka.

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

4 2

M am niedosłuch od piątego roku życia. Kiedy chodziłam do

przedszkola nie kontaktowałam się z rówieśnikami. Siedzia-

łam sama w kącie i oglądałam książki. Nie rozmawiałam z innymi

dziećmi, bo niewyraźnie mówiłam i najczęściej nikt mnie nie rozu-

miał. Bałam się przezwisk i tego, że będą się ze mnie śmiali. To były

bardzo trudne chwile dla małej ciemnowłosej i ciemnookiej dziew-

czynki. Powoli zamykałam się w moim cichym świecie.

Patrzyłam na twarze nauczycieli czytając z ich ust. To był jedyny spo-

sób, by zrozumieć, co usiłują mi przekazać. Zawsze ich to krępowało.

Wtedy dopiero nauczyciele i moi rodzice zauważyli, że ze mną jest

coś nie tak. Postanowili mnie zbadać. Poszli na konsultację do logo-

pedy, który stwierdził, że problem mowy może być konsekwencją

niedosłuchu. Rozpoczęło się mozolne diagnozowanie mojego pro-

blemu.

L ekarz z przychodni wysłał mnie na konsultacje do kliniki w Ka-

towicach. Zbadali mi słuch i okazało się, że nie słyszę aż w 80%.

Od dziecka chorowałam na zapalenie ucha środkowego. Zakładano

mi do ucha drenaże jam bębenkowych. Wieść o niedosłuchu była

zaskakująca i smutna dla moich rodziców, ale nie poddali się. Posta-

nowili walczyć o swoje dziecko i zrobić wszystko, co w ich mocy, by

mi pomóc. Wtedy byłam zbyt mała, by to rozumieć, ale dziś wiem,

że bez ich wsparcia moje życie mogło potoczyć się całkiem inaczej.

Zostałam przyjęta na Oddział Laryngologii Dziecięcej w Rybniku

i tam przeszłam siedem operacji. Zajęło się mną dwóch wspaniałych

lekarzy i dużo przemiłych pielęgniarek.

Bardzo się bałam operacji, ale towarzyszyła mi maskotka o imieniu

Maja, której pielęgniarki podłączały kroplówki i robiły zastrzyki. Wte-

dy strach schodził na drugi plan i mogłam być odważniejsza. Skoro

Maja się nie bała – ja też nie!

Kiedy zaczęłam po operacji dobrze słyszeć mogłam naprawdę za-

cząć cieszyć się życiem. Poznałam w szpitalu nowych ludzi, którzy

jak ja przeżywali różne kłopoty związane ze swoim słuchem. Zrozu-

miałam, że problem ze słyszeniem nie dotknął tylko mnie, że boryka

się z nim wiele dzieci i wielu dorosłych. Muszą żyć w swoim „cichym

świecie” i nie zawsze udaje im się z niego wyrwać.

Ja byłam naprawdę szczęśliwa. Nareszcie słyszałam jak mama czy-

tała przed snem bajkę, która docierała do mnie, a nie do ściany. Dla

mnie to było szczęście i nadzieja, że jeszcze będę dobrze słyszeć.

Czasami dreny wypadały z ucha , więc musiałam mieć znowu opera-

cję. Jednak już nie opuszczała mnie nadzieja.

Nie mogłam pływać w basenie, skakać na skakance, jeść słodyczy

“Moje życie z niedosłuchem’’Angelika Wysocka

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

4 3

i mlecznych produktów. Po ich spożyciu, produkowała się woskowi-

na uszna, która wypychała dren. Krótko mówiąc musiałam przestrze-

gać zalecanej przez lekarzy diety. Nie mogłam robić wielu rzeczy, ale

to mnie nie zniechęcało. Choć byłam dzieckiem, wiedziałam, że to

niewielka cena, którą muszę zapłacić za szczęście, które przede mną.

Za szczęście w postaci życia w świecie dźwięków.

Ciężko było mi nawiązać kontakt z rówieśnikami, bo byłam i nadal

jestem spokojna i nieśmiała, ale dzięki tej operacji miałam wspaniałe

dzieciństwo i w szkole było już łatwiej mimo, że często przez nie-

dosłuch miałam problemy z czytaniem i wymową. Wcześniej zasta-

nawiałam się, dlaczego nie słyszę innych. Często mnie to męczyło,

a nawet denerwowałam się, że inni słyszą a ja nie.

D zisiaj mogę powiedzieć , że da się żyć z niedosłuchem. Są lu-

dzie, którzy mają dużo większe deficyty i problemy ze zdro-

wiem. Jestem szczęśliwą osobą , ponieważ mimo mojej choroby

dostałam się do Gimnazjum Sióstr Urszulanek, jednej z lepszych

szkół w moim mieście i do Liceum Ogólnokształcącego im. Miko-

łaja Kopernika, gdzie wciąż się uczę. W tych szkołach spotkałam

wspaniałych nauczycieli. Pomagali mi w trudnych sytuacjach , kie-

dy nie słyszałam wszystkiego na lekcji, gdy potrzebowałam pomocy

i wsparcia. Ludzie w tych szkołach nie postrzegały mnie jak inwalidy.

Nie musiałam chodzić do szkół specjalnych. Wszyscy traktowali mnie

jak normalnego, zdrowego człowieka. Wymagali ode mnie, motywo-

wali, kształtowali moją osobowość i ambicje.

W ten oto sposób dzięki wsparciu Kochanych Rodziców i Wspania-

łych Nauczycieli nie musiałam uczyć się języka migowego. Mówię

normalnie, a moja Pani, która prowadzi ze mną zajęcia rewalidacyj-

ne i jest neurologopedą mówi, że nie mam wad wymowy i napraw-

dę wysławiam się bardzo ładnie. Pokonałam wiele trudności i dałam

radę - było warto. Myślę, że mogę być z siebie dumna. Lekarze po-

stawili mi szybką diagnozę dzięki czemu miałam szansę na wylecze-

nie chociaż połowy deficytu słuchu i na normalne życie. Jestem im

wszystkim za to bardzo wdzięczna.

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

4 4

Z a wierzchołkami drzew zachodzi słońce po całodziennej wę-

drówce. Moje dziecko krząta się po pokoju, szykując się do

snu. Jeszcze tylko przeczyta kilka stron ulubionej powieści lub się-

gnie po jakieś naukowe czasopismo i zaśnie spokojnie. Przyglądam

się ukradkiem. Nikt by nawet nie pomyślał, że nie słyszy.

Kiedy przyszła na świat, zbliżało się południe. Za oknami widziałam

skrawek nieba spomiędzy starych, rozłożystych drzew. Padało. Po-

nura sala szpitalna, niesympatyczne pielęgniarki i moje małe zawi-

niątko w spranym kocyku, który pamiętał chyba jeszcze czasy tuż

po wojnie, a może i jeszcze wcześniejsze. 10 punktów w skali Apgar,

a ja zamiast szczęścia poczułam niepokój. Coś było nie tak. Tylko co?

Zabrałam ją do domu. Wkrótce zauważyłam, że nie słyszy. Nie budzi

się, kiedy odkurzam; nie rozrzuca rączek, kiedy przeciąg zatrzaskuje

drzwi. Lekarz pukał się w czoło, że jestem przewrażliwioną, młodą

matką i że powinnam wiedzieć, że reakcje słuchowe można zaobser-

wować dopiero w trzecim miesiącu życia dziecka. Kiedy skończyła

wspomniane 3 miesiące, skierowano nas do laryngologa. „Aparaty

zakłada się, gdy dziecko skończy rok” - orzekła dumnie pani doktor

i wysłała nas do domu. Żadnych wskazówek, żadnych informacji. Po-

stanowiłam działać sama. W niedługim czasie udało mi się wyprosić

za pośrednictwem PZG wizytę w warszawskim szpitalu. Wynik wska-

zywał na brak reakcji z pnia mózgu w badaniu do 100 dB. Co teraz

? – myślałam. Nikt mi nie pomógł, zostałam z tym sama. Szlochałam

w poduszkę, wpadałam w depresję. Nie gaworzyła... Ponoć niesły-

szące dzieci też gaworzą, ale nie moja córka.

W końcu trzeba było się pozbierać, przestać płakać i obmyślić ja-

kąś strategię działania. Zaczytywałam się w poradnikach i infor-

matorach. Budowałam swój własny program pomocy memu dziec-

ku. Krok pierwszy - i najważniejszy! - to aparaty. Ogromne na

malutkich, niemowlęcych uszkach. Wkładki do nich robione co 2 lub

3 miesiące w odległej o 200 kilometrów stolicy. Kładłam ją na pier-

si, śpiewałam proste melodie i wystukiwałam rytm na jej malutkich

pleckach, bardzo to lubiła. Aparaty wkładałam rano, zaraz po prze-

budzeniu i nie zdejmowałam ich, nawet kiedy spała w ciągu dnia.

Gdzieś przeczytałam, że dzieci uczą się słuchania podczas snu,

a poza tym chciałam, by było tak, jak z innymi, słyszącymi dziećmi –

im nikt nie wyłącza słuchu, gdy idą spać.

P o miesiącu pojawiło się gaworzenie. Bawiła się głosem, jej dłu-

gie wokalizy były dla mnie najcudowniejszą muzyką (choć inni

z pewnością nie podzielali mego entuzjazmu). Wyśpiewywała „baba-

ba”, „mamama”. Nosząc ją na rękach cały czas do niej mówiłam. Opo-

„Czarodziejskie aparaty”Dorota Kurowska

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

4 5

wiadałam, co robię, nazywałam przedmioty, które brałam do ręki,

zwracałam uwagę na dźwięki z otoczenia – zatrzaskiwane drzwicz-

ki kuchennych szafek, woda lejąca się z kranu, spuszczana woda

w toalecie czy gwiżdżący czajnik lub szczekający pies. Mnóstwo jest

dźwięków w naszym otoczeniu, z czego zwykle nie zdajemy sobie

nawet sprawy. Wkrótce wiedziałam, co słyszy, a czego usłyszeć nie

może. Włączałam muzykę i tańczyłyśmy po całym pokoju. Wieczo-

rem czytałam do ucha bajeczki lub śpiewałam piosenki. W naszym

mieszkaniu była ogromna ilość dźwiękowych zabawek - niekoniecz-

nie tych najdroższych. Były kołatki, piszczące gumowe kaczki, grze-

chotki zrobione własnoręcznie, trąbki, flety i tamburyna, cymbałki,

pozytywki, a nawet bębenki zrobione z garnków lub misek. Każdy

dźwięk, każde słowo musiała usłyszeć tysiące razy, by je kojarzyć.

Kiedy inne mamy szły spać, ja przygotowywałam scenariusz na dzień

kolejny, taki, by obfitował w zabawę i dźwięki. Rysowałam, wyci-

nałam, nagrywałam, robiłam inscenizacje, lepiłam, itp. Pomalutku,

każdego dnia robiłyśmy razem kolejny krok. Czasem przybiegała

i pokazywała na aparacik, dając znać, że coś usłyszała. Porozumie-

wałyśmy się wyłącznie za pomocą słów. Kiedy skończyła trzy lata,

znała już wszystkie literki i odczytywała pierwsze słowa. Wypowia-

dane przez nią wyrazy często były zrozumiałe tylko dla mnie, ale

najważniejsze, że w ogóle były. Później mówiła coraz wyraźniej.

W szkole była najlepszą uczennicą, a dziś - wbrew wszystkim prze-

ciwnościom - jest dumną studentką farmacji.

W iem, że bez aparatów nic by nam się nie udało, że nawet nie

ma mowy, byśmy choć zbliżyły się do tego, co osiągnęłyśmy.

Ale same aparaty to jeszcze za mało, trzeba się nieźle napracować,

wówczas nawet jeśli dziecko, tak jak moja córka, nie słyszy prawie

wcale, to i tak może zajść naprawdę daleko. Gdybym kiedyś, na po-

czątku, wiedziała jak będzie dziś, pewnie byłabym spokojniejsza

o losy swej córki. A może właśnie, gdybym miała podjąć się tej trud-

nej walki z większą świadomością, to bałabym się bardziej? Tak czy

siak, dzisiaj mam się z czego cieszyć, mam z kogo być dumna.

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

4 6

C oś szarpie mnie za ramię. Mimo woli otwieram oczy. Dostrze-

gam sufit. Dalej jest biały. Przechylam lekko głowę w prawą

stronę. Mama siedzi na moim łóżku. Uśmiecha się. Pochyla się i ca-

łuje mnie w czoło. ,,Wstawaj kochanie”- udaje mi się usłyszeć. Wiem,

że musi mówić bardzo głośno. Mama podnosi się z łóżka i wychodzi

z pokoju.

Wygrzebuję się z pościeli. Na szafce nocnej widzę zielony budzik.

Kiedyś jego dźwięk, mimo że cichy, budził mnie codziennie. Nie zno-

siłam go. Teraz dałabym wiele, żeby go usłyszeć.

Wypadek zdarzył się pół roku temu. Odebrał mi większą część mo-

jego słuchu. Słyszę tylko głośne rozmowy i dźwięki. Idąc ulicą, tylko

jeśli się wsłucham, mogę usłyszeć jej gwar. Świergotu ptaków nie

słyszę w ogóle.

Przez pół roku zdążyłam przyzwyczaić się do nowego życia. Na po-

czątku była złość, płacz i żal- czemu to spotkało mnie. Dlaczego aku-

rat mnie?

Najtrudniejszy był pierwszy miesiąc. Leżałam i patrzyłam tępo w su-

fit. Mimo rozmów z psychologiem i rodziną nie próbowałam walczyć.

Nie próbowałam odzyskać chęci do życia. Rzucałam kąśliwe uwagi,

gdy ktoś starał się być miły.

Jednak regularne odwiedziny przyjaciół i starania psychologa mi po-

mogły. Zrozumiałam coś. Po wypadku uważałam, że to ja jestem naj-

bardziej pokrzywdzona - i poniekąd jest to racja. Jednak psycholog

uświadomił mi, jak bardzo cierpi moja mama, mój tata, moi bliscy…

Starali się, jak tylko mogli, a ja odpłacałam się opryskliwymi odpo-

wiedziami. Postanowiłam, że to musi się zmienić. Stwierdziłam, że

pokażę im, iż mimo sporego ubytku słuchu potrafię ,,brać życie gar-

ściami” i cieszyć się z niego.

Jestem w trakcie nauki języka migowego, coraz lepiej mi idzie. Ro-

dzice przenieśli mnie do innej szkoły, do której chodzą osoby takie

jak ja. Mimo to, nadal często widuję się z koleżankami z mojej by-

łej klasy. Znalazłam sobie też pasję - odkryłam, że doskonale gram

w siatkówkę.

M imo ubytku słuchu moje życie nadal jest wspaniałe i ,,pełne

barw”. Tak naprawdę zawsze takie było, tylko że wcześniej

tego nie zauważałam.- Ola odetchnęła z ulgą po przeczytaniu swo-

jego wpisu do pamiętnika. Popatrzyła na mnie niepewnie. – Jak ci

się podoba?- zapytała. Nie odpowiadałam, podniosłam tylko głowę

i popatrzyłam na nią. – Zapomniałaś napisać, że jesteś niesamo-

wicie twardą dziewczyną – odparłam, używając języka migowego.

Zaśmiała się, a ja, nie mogąc wytrzymać, przytuliłam ją.

Przytuliłam moją młodszą siostrzyczkę.

, ,Dźwięki życia”Julia Osierda

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

47

C zęsto zastanawiałam się, co by było gdybym normalnie słysza-

ła? Gdybym była taka, jak każdy z moich rówieśników. Gdybym

słyszała najmniejsze szepty, nie pytała za każdym razem „słucham?”,

„możesz powtórzyć?”.

Niedosłuch odziedziczyłam po mamie i na pocieszenie powtarzam

sobie „Karolino, to przecież nie Twoja wina”.

Moja przygoda z aparatami zaczęła się, kiedy miałam siedem lat.

Pamiętam dobrze te chwile tak, jakby wydarzyły się one wczoraj.

Wstałam rano zadowolona, ponieważ nadszedł dzień, na który tak

długo czekałam - miałam jechać z całą klasą na wycieczkę, w czasie

której miał odbyć się rejs statkiem. Niestety moje zadowolenie prze-

rwał straszny ból szyi i lewego ucha. Zaczęłam płakać i jednocze-

śnie krzyczeć do babci, że mnie boli ale przecież muszę tam jechać!

Na darmo były te moje wrzaski i lamenty – wycieczka przeszła mi

koło nosa. Mama zabrała mnie do lekarza. Pamiętam tylko tyle, że

robiono mi bardzo dużo badań.

Od tamtej pory mam niedosłuch i noszę aparaty słuchowe.

Będąc siedmioletnim dzieckiem, nie przeszkadzało mi, że muszę

je nosić. Zachowywałam się, jak każde normalne dziecko, nie wyma-

gałam specjalnej troski i dobrze dawałam sobie radę.

Wszystko się zmieniło, kiedy zaczęłam chodzić do innej szkoły ze

względu na przeprowadzkę. Miałam wtedy jedenaście lat. Dla dzieci

z mojego nowego otoczenia byłam kimś „innym”. Często nazywa-

no mnie „kosmitką” albo „głuchoniemcem”. Wierzyłam jednak, że to

wszystko się zmieni i moi rówieśnicy zobaczą jaka naprawdę jestem

i mnie polubią. Ale nic z tego! Cała ta sytuacja zaczęła mnie przera-

stać. Nie chciałam chodzić do szkoły. Kiedy byłam w pobliżu koledzy

na mnie krzywo patrzyli i odsuwali się. Postanowiłam, że nie mogę

się poddać. Muszę być twarda i pokazać, kim tak naprawdę jestem,

i że się mylą co do mojej osoby.

M imo że minęło dużo czasu, to i tak nie wszyscy mnie zaakcep-

towali. Zaakceptowała mnie jednak klasa i to było dla mnie

najważniejsze. Bo przecież jestem taka sama jak wszyscy! Różni nas

jedna rzecz, a mianowicie „ucho”.

W gimnazjum zaczęłam rozpuszczać włosy, bo wstydziłam się, że no-

szę aparaty i że żaden chłopak się mną nie zainteresuje. Zdarzało się

nawet , że zdejmowałam je aby poczuć się jak reszta rówieśników.

Wstyd trwał dość długo, nie mogłam oswoić się z tą myślą, że mu-

szę je nosić. Na szczęście z biegiem czasu moi rówieśnicy przestali

zwracać uwagę na moje aparaty a ja w końcu przestałam się nimi

przejmować.

“Jak cię widzą tak cię piszą . . .”Karolina Żebrowska

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

4 8

Wielu ludzi z otoczenia zaczęło mnie normalnie traktować i dzię-

ki temu i ja polubiłam siebie z aparatami. Tylko jeszcze, kiedy po-

znawałam kogoś nowego, bałam się jego reakcji i byłam niepewna

tego, jak mnie odbierze.

D zisiaj, kiedy jestem już dorosła inaczej na to wszystko patrzę.

Nie przejmuję się opiniami innych ludzi i nie słucham tego, co

mówią na mój temat.

Obawiam się, że nasze społeczeństwo nigdy nie zrozumie ludzi

z niedosłuchem.

A przecież my możemy normalnie funkcjonować i rozwijać się, ale

przede wszystkim możemy SŁYSZEĆ ! Możemy żyć w tym świecie

pełnym hałasu , ale też pięknych dźwięków bez obaw, że coś Nas-

niedosłyszących ominie.

W przyszłości chciałabym pomagać młodym ludziom, którzy

niedosłyszą i wstydzą się nosić aparaty. Pragnę ich przekony-

wać, że dzięki aparatom świat i życie stają się piękniejsze.

Lepiej skupiać swoją energię na poznawaniu dobrego i piękne-

go świata niż na zmienianiu nietolerancyjnych rówieśników.

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

4 9

C odziennie rano wstaję z łóżka ze świadomością, że już nigdy

nic nie bedzie tak samo. Przytłumiony dźwięk budzika dener-

wuje mnie. „To wszystko Twoja wina!” - chcę krzyknąć słysząc pio-

senkę, którą kiedyś uwielbiałam.

Najbardziej jednak boli mnie świadomosć, że sama sobie zaszkodzi-

łam. Od wielu lat nie funkcjonowałam normalnie bez muzyki. Grałam

w garażowym zespole, cały czas słuchałam czegoś. Prawie nie wyj-

mowałam słuchawek. Muzyka leciała coraz glośniej, a ja słyszałam

coraz mniej.

Nikt nie wie o tym co mi się stało. Nikt nie wie czemu nie odpowia-

dam. I tak od roku. Możę więcej? Straciłam już poczucie czasu.

Ale jak zwykle dzielnie podnoszę się. Ubieram, czesze swoje brązo-

we włosy, nawet nakładam makijaż. Schodzę na dół i jem śniadanie.

Przed wyjściem daje się uścisnąć mamie i patrzę na uśmiech taty.

Potem narzucam kurtkę i wychodzę na zimne powietrze. Z moich

ust wyrywa się westchnięcie, a ja szybko przyklejam uśmiech. Jest

dobrze, wszystko gra. - Próbuję pokazać swoją postawą.

Nagle ktoś mnie trąca w ramie. Odwracam się i patrzę

w twarz Carmelie, mojej prrzyjaciółki. Nagle odzywa się, na

szczęście,dość głośno, a w jej głosie słyszę rozgoryczenie:

- Abigail, przecież Cię wołałam. Ogłuchłaś, czy co?

Tak, masz rację, ty zawsze masz rację. Ogłuchłam, tracę słuch. Uczę

się czytać z ust, mam problem. Ale przecież nie powiem Ci tego:

- Nie, wszystko w porządku - Odpowiadam stara-

jąc się zabrzmieć naturalnie. - Po prostu się zamyśliłam.

Kiwa głową po czym lekko się uśmiecha. Znowu mi uwierzyła, chyba.

Łatwo jest ją przekonać co akurat było jej niewątpliwą zaletą. Też się

uśmiecham i ruszamy ramię w ramię do szkoły. Jest prawie tak jak

kiedyś. Żartujemy, śmiejemy się. Myślę, że jestem szczęśliwa. I tak

każdego dnia.

Potem siedzę średnio siedem godzin w szkole i udaję, że uważam,

podczas gdy miliony myśli bombardują moją głowę. Patrzę na zegar,

ale nie słyszę tykania. Widzę poruszane twarze nauczycieli, ale nie

słyszałam odpowiedzi uczniów. Nie słyszę.

D zień mija mi nawet szybko, pod tym względem jest lepiej. Nie

muszę słuchać docinków, nie muszę przejmować się ich zda-

niem. To dużo ułatwia. Drogę do szatni przebywam wolnym krokiem

bo nigdzie mi się nie śpieszy. Przeciwnie - wolę poczekać aż będzie

tam całkowicie pusto. Mam dość dość ludzi. Jak nikt nic nie mówi

wydaje mi się, że jest jak dawniej, że, jakbym chciała, mogłabym ich

wysłuchać. To zabawne, ponieważ mimo to pamiętam o mojej wa-

dzie. Czy oszukuję samą siebie?

„Moje życie z niedosłuchem”Anna Ratusz

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

5 0

W ychodzę ze szkoły i rozglądam się uważnie. Jest gru-

dzień, a mimo to jest całkowicie zielono. Mam wraże-

nie, że od kiedy zaczęłam... zaczęłam tracić słuch, widzę dużo

więcej. Zauważam każdy szczegół. Szybko przekonuję się, że

moje założenie jest błędne. Zataczam się czując uderzenie piłką:

- Nic Ci nie jest? - Ktoś pyta. Pewnie głośno, ale wszystko jest przytłumione:

- To byłeś ty? - Pytam unosząc brew ku górze. Mam nadzieję, że nie krzy-

czę bo czasem mówię głośniej potrzeba. Przytakuje, a z jego ust od-

czytuję: „przepraszam”. W myślach chwalę samą siebie za tą zdolność:

- Nic się nie stało.

- Odprowadzę Cię. - Proponuje? Nie, raczej stwierdza. Postanowił,

więc dziękuję.

Wracamy razem do domu, to miłe. Zauważam, że co chwilę uważnie

mi się przygląda. Mówi coś, ale, w zasadzie, ignoruję go. Zatrzymuje

mnie i kładzie mi dłonie na ramionach. Chc mu się wyrwać, ale coś

w jego orzechowych oczach mnie powstrzymuje. Po chwili zdejmuje

ręce, a ja się odwracam i zaczynam biec. Po prostu uciekam. Od nie-

go, od problemów, po części, od samej siebie. Po jakimś czasie za-

trzymuję się by złapać oddech. Nie rozumiem swojego postępowa-

nia, ale... tak się bałam, że on coś powie, a ja nic nie usłyszę. Niektóre

rzeczy mówi się szeptem, któego już nigdy nie usłyszę. Zamykam

oczy i widzę jego oczy. Dobre, troskliwe. Zaczynam się bać, że się

domyślił. Że wie o moim problemie. Uspokojam się dopiero po pięt-

nastu minutach, gdy uświadamiam sobie, że nie może tego zgadnąć.

Nawet rodzice tego nie wiedzą, a przecież znają mnie dłużej. Znacz-

nie dłużej niż tamten chłopak, którego imienia nie znam.

Wracam do domu. Samotnie.

W itam się z rodzicami, jem obiad, po czym kieruję się do

swojego pokoju. Nie zabieram się jednak za naukę, cho-

ciaż czeka na mnie stos zeszytów. Zamiast tego kładę się na łóżku

i poatrzę w sufit, który jako dziecko oblepiłam gwiazdkami tworząc

własną galaktykę. W moich myślach dalej patrze w orzechowe oczy:

- Idiota. - Odzywam się uświadamiając sobie, że nie mogę o nim za-

pomnieć, mimo tego, że nie zdążyłam nawet poznać jego imienia.

Po pewnym czasie zasypiam i śnię mój najpiękniejszy sen.

P atrząc na tamten dzień z pryzmatu czasu dochodzę do wnio-

sku, że prowadziłam bardzo montonne życie. Po tym dniu zno-

wu spotkałam tego chłopaka i tym razem zapytałam go o imię. Na-

zywa się Jake i niedługo mamy rocznicę. Przyznałam sie rodzicom do

swoich problemów ze słucham. Staramy się to leczyć.

Nareszcie znowu żyję.

Imiona, tak samo jak opisy postaci są zmyślone,.

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

51

M am na imię Edyta, jednak mówią na mnie Edzia, co bardzo mi

odpowiada. Mam dwie starsze siostry, które nie mają wady słu-

chu, natomiast moja mama ją posiada. Obecnie mam 20 lat i mieszkam

w pięknym niedużym mieście w Polsce - w Tarnowie. Jestem wrażli-

wą, pomocną, dobrą osobą, czasem jak mi to mówią szaloną. Posia-

dam grono znajomych i kilku dobrych, oddanych, prawdziwych mi

przyjaciół, dzięki którym moje szare życie, nabiera czasem kolorów.

Bardzo lubię zwierzęta i dzieci. W czasie wolnym pomagam bezinte-

resownie innym ludziom.

M oja prawdziwa przygoda z niedosłuchem rozpoczęła się kie-

dy byłam bardzo mała. Już jako noworodek chorowałam,

stwierdzono u mnie lekki niedosłuch oraz chorobę „Recklinghause-

na”. Kiedy zachorowałam na zapalenie płuc lekarze podawali mi silne

antybiotyki, które jak się okazało pogorszyły mi słuch. Niedosłuch

objawiał się brakiem reakcji na niskie dźwięki w okresie niemowlęcym

i od tego momentu zaczęły się ciągłe wizyty po szpitalach w różnych

miastach. Rodzice, niepokojąc się o mój słuch, udali się do laryngo-

loga, który wykonał serię badań i stwierdził u mnie niedosłuch oraz

oznajmił rodzicom, że będę musiała nosić aparaty słuchowe. Rodzice

byli zaskoczeni, zastanawiali się dlaczego akurat ja. Nie umieli się

z tym pogodzić, dlatego też początkowo nie zgadzali się abym no-

siła aparaty, jednak później zrozumieli, że tak musi być, że dzięki

nimi będę mogła normalnie funkcjonować i nadal się rozwijać. Nie-

długo po postawieniu diagnozy zostałam zaaparatowana. W póź-

niejszym okresie stwierdzono u mnie także zespół „Ushera”. Abym

mogła prawidłowo się rozwijać zaczęłam uczestniczyć w zajęciach

logopedycznych oraz rehabilitacyjnych.

Kiedy miałam pięć lat mama posłała mnie do przedszkola. Wycho-

wawcy i dzieci przyjęły mnie bardzo ciepło. W tym okresie brałam

czynny udział w zajęciach oraz angażowałam się w życie przedszko-

laka. Z tych czasów bardzo miło wspominam przedstawienia, które

organizowaliśmy na różne okazje. Mimo choroby potrafiłam odna-

leźć się w nowym otoczeniu, które było dla mnie wielką przygodą.

Najgorszym okresem dla mnie były czasy szkolne. W szkole podsta-

wowej i gimnazjalnej było trudno odnaleźć się w środowisku sły-

szących. Już na samym początku byłam zdana tylko na siebie, gdyż

moi rówieśnicy nie rozumieli z jaką borykam się chorobą. Często

dokuczali mi na przerwach, wyśmiewali i obrażali publicznie. Ich za-

chowanie doprowadzało mnie do częstego płaczu, smutku. Z tego

powodu zamknęłam się w sobie i nie chciałam chodzić do szkoły.

Moi koledzy przyczynili się do mojego złego stanu psychicznego;

„Moje życie z niedosłuchem”Edyta Markiewicz

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

52

poczucia niskiej wartości i samooceny. Stałam się dla nich „nikim”.

Nie miałam żadnej koleżanki, ani kolegi, na których mogłabym pole-

gać. Jedyną koleżankę miałam z młodszej klasy, miała na imię Jowita.

Do dnia dzisiejszego utrzymujemy ze sobą kontakt. Z nią mogę się

śmiać bez powodu, gdy tylko się widzimy. Dzięki niej szkołę podsta-

wową mogłam jakoś „przeżyć”. Razem przeżyłyśmy wiele zabawnych

przygód, czasem nawet groźnych, ale teraz miło je wspominamy,

z uśmiechem na twarzy.

D obre czasy w moim życiu to wyjazdy na turnusy i zajęcia logo-

pedyczne. Uczestnicząc w tych zajęciach poznałam dużo osób

mających problemy z wadą słuchu. Zajęcia logopedyczne uczyły

mnie prawidłowej mowy i dzięki nim bardzo polubiłam gramatykę.

Uczestniczyłam również w turnusach rehabilitacyjnych organizowa-

nych przez Związek Głuchych na rzecz dzieci i młodzieży. Na takim

turnusie poznałam grupę osób, którzy borykają się z tą samą choro-

bą co ja, a wśród nich koleżankę - Kingę, z którą do dzisiaj się przy-

jaźnię. Znajomość z nią pozwoliła mi spojrzeć na świat przez różowe

okulary. Ona podobnie jak ja również przeszła przez „piekło”. Kin-

ga jest jedyną osobą, która mnie rozumie, której mogę się wyżalić,

albo po prostu porozmawiać. Zawsze mnie wysłucha. Dzięki niej ła-

twiej mi żyć. Wiele nas łączy stąd nasza tak długa znajomość. Nasze

mamy, także się zaprzyjaźniły. Z Kingą przeżyłyśmy wiele przygód.

Pamiętam, że jako dziecko kazano mi jeść na śniadanie zupę mlecz-

ną, której nie cierpiałam, ale straszyli mnie, że nie urosnę. Do tej

pory nasze mamy śmieją się z tego. Pamiętam także wyścigi - którą

pierwszą porwie fala morska. Nasze śmiechy, doprowadzały mamy

do gniewu. Uciszały nas słowami „Dziewczyny cicho, uspokójcie się!”

co jednak nie przynosiło żadnych efektów. Niektórzy nie mogli tego

wytrzymać, a my w tej chwili czułyśmy, że jesteśmy zdrowe, jakby

nic nam nie dolegało. Inni ludzie zazdrościli nam takiej energii i en-

tuzjazmu. Po turnusie powróciliśmy jednak do rzeczywistego świata,

które okazało się szare.

N ajlepszym okresem w moim życiu było też pójście do szkoły

dla dzieci z wadą słuchu. Początkowo zwlekałam z decyzją o

pójściu do takiej szkoły, gdyż wychowałam się w środowisku dzieci

słyszących i bałam się jak to będzie. Później okazało się, ze trafiłam

z tym wyborem. Poznałam tam wielu wspaniałych nauczycieli, z nie-

którymi jestem bardzo zżyta, mogłam i mogę do tej pory na nich po-

legać w każdej sytuacji, mam w nich duże wparcie. Oni wiedzą jaka

jestem i próbują wszelkimi siłami pokazać mi, że jestem wartościową

i wyjątkową osobą oraz próbują, żebym odzywała więcej wiary w

siebie. Dzięki tym ludziom zaczęłam się częściej uśmiechać. Niekie-

dy, gdy mam smutne dni, starają się mnie rozbawić, nie zawsze to się

udaje, ale niekiedy z łatwością im to wychodzi.

Biorę czynny udział w różnych konkursach szkolnych, jak i ogól-

nopolskich. Angażuję się w życie szkoły poprzez uczestniczenie w

akademiach szkolnych z różnych okazji, a także pomagam w prowa-

dzeniu sklepiku szkolnego. Trzykrotnie byłam przewodniczącą klasy,

a dwukrotnie w składzie samorządu szkolnego. Na co dzień posługu-

ję się językiem migowym, aby porozumieć się z innymi niesłyszący-

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

53

mi kolegami. Bardzo lubię ten język, wciąż uczę się nowych znaków

migowych. Mam nadzieję, że w przyszłości przyda mi się ta umiejęt-

ność.

W krótce niestety ukończę szkołę, co będzie dla mnie bardzo

dużym i mocnym przeżyciem, gdyż wiążę z nią dużo do-

brych, jak i złych przeżyć, których nie żałuję i nigdy nie zapomnę.

Będę bardzo miło wspominać moją ukochaną szkołę i często do niej

wracać myślami. Mam nadzieję, że z niektórymi nauczycielami będę

nadal utrzymywać bliższe kontakty.

W przyszłości chciałabym zostać pedagogiem, aby pomagać innym

dzieciom i młodzieży, z podobnymi przeżyciami i problemami jak ja.

Chcę także zostać tłumaczem języka migowego, aby razem z niesły-

szącymi osobami móc im pomóc przejść przez trudy życia.

Jak widać życie z niedosłuchem jest podobne do życia innej chorej

osoby. To jak je przeżyjemy zależy od nas i otaczających nas przyja-

ciół. Jeżeli jednak zaczniemy w siebie wierzyć to wszelkie trudności

pokonamy z łatwością. Jeśli jednak wokół siebie nie mamy bliskich

osób, to wybierzemy samotność i wtedy życie stanie się dla nas pust-

ką.

Bardzo bym chciała, chociaż w dzisiejszych czasach jest trud-

no o taką postawę, aby osoby słyszące nie odrzucały innych lu-

dzi, ze względu na niedosłuch czy inną chorobę, bo oni wcale

nie są gorsi od innych, są według mnie tak samo wartościowi

i oddani jak ludzie zdrowi.

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

5 4

M am na imię Emilka, mam 13 lat i mieszkam w Słupcy. Od uro-

dzenia choruję na Mózgowe Porażenie Dziecięce, częściowy

zanik nerwów wzrokowych i zaburzenia równowagi. Kiedy miałam

5 lat, zaczęłam tracić słuch. Było mi z tym wszystkim bardzo ciężko.

Kiedy miałam 7 lat, na moich uszach pojawiły się aparaty słuchowe.

Mojej mamie było bardzo przykro i często płakała. Ja ją pocieszałam

i mówiłam, że wszystko będzie dobrze.

Przeszłam wiele badań i leżałam w wielu szpitalach, ponieważ nie-

dosłuch postępował. Zawsze była ze mną moja mama. Niedosłuch

postępował, głuchłam z dnia na dzień. Kiedy skończyłam 9 lat

wszczepiono mi w lewe ucho implant ślimakowy, prawe ucho zostało

w aparacie słuchowym.

O peracja trwała cztery godziny, a moi rodzice bardzo się dener-

wowali. Na szczęście wszystko się udało. Nasza radość była

ogromna.

Jednak po pewnym czasie okazało się, że ucho z aparatem też wyga-

sło i nie był on już potrzebny. Stałam się głucha z resztkami wzroku.

Od początku uczęszczałam do masowej szkoły - z krótkimi prze-

rwami. Zajęcia odbywały się indywidualnie lub z całą klasą. Obec-

nie chodzę do masowego gimnazjum i mam swojego przewodnika.

Z zajęć indywidualnych wynoszę bardzo dużo, ponieważ jest cicho

i rozumiem nauczyciela.

W poznawaniu świata posługuję się resztkami wzroku i dotykiem.

Moja mama nauczyła się dla mnie języka migowego – nawet czasem

rozumiem, co do mnie miga.

Potrzebuję więcej czasu, aby zrozumieć to, co ktoś do mnie mówi.

Trzeba mówić wolno i wyraźnie, a w razie potrzeby powtórzyć ko-

munikat jeszcze raz. Moje koleżanki i koledzy nie rozumieją tego,

dlatego mam ich bardzo mało. Wiem, że jestem inna.

Lubię wyjeżdżać na warsztaty dla głuchoniewidomych, bo są tam ta-

kie dzieci jak ja i mnóstwo wspaniałych ludzi, którzy nam pomagają.

Lubię rozmawiać z innymi ludźmi, poznawać nowe miejsca, malo-

wać, tańczyć, spacerować tak, jak inne dzieci.

Nie jest mi łatwo w życiu, ale otaczają mnie ludzie, którzy bar-

dzo mnie kochają i ja ich też kocham.

Dzięki implantowi ślimakowemu znowu słyszę szum na ulicy,

śpiew ptaków, rozmowy innych ludzi, a przede wszystkim moją

mamę.

„Moje życie z niedosłuchem”Emilia Biernacka

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

55

P roblem osób niedosłyszących nie są mi obce. Z takimi osobami

spotykam się w szkole, osobę niesłyszącą mam również w ro-

dzinie. Mój dziadek ma troje rodzeństwa, dwóch braci i jedną siostrę.

Starszy brat, Eugeniusz, jest osobą niedosłyszącą. Gdy się urodził,

był zdrowym chłopcem. W wieku dwóch lat zachorował na zapalenie

opon mózgowych. Choroba nieodwracalnie uszkodziła słuch. Które-

goś dnia zapytałam dziadka jak się dogadywali ze swoim bratem.

Dziadek odpowiedział, że tak się dobrze znali, że dogadywali się bez

słów. Ciekawa byłam również, jak żyje się człowiekowi z taką niepeł-

nosprawnością. Dziadek odpowiedzią, że wcale nielekko. Kiedy stry-

jek był dzieckiem nie przejmował się swoją chorobą, z czasem jed-

nak odgrywała ona w jego życiu coraz większe znaczenie. Mimo, że

edukację zdobywał między rówieśnikami o podobnych problemach,

w życiu codziennym miał mało zdrowych przyjaciół i znajomych. Jako

dorosły człowiek pracował w zakładzie dla osób niepełnosprawnych.

Życie codzienne ograniczyło się do relacji dom-praca, praca-dom.

D zisiaj brat mojego dziadka jest samotnym odizolowanym czło-

wiekiem. Choć się ożenił, nigdy nie miał dzieci. Z czasem odsuną

od siebie nawet swoją żonę. Mieszka ode mnie 400 m, ale widuję go

raz na kilka miesięcy. Niektórzy myślą, że jest dziwnym człowiekiem

i bardzo problemowym, ale ja tak nie uważam. Ogromny problem

osób nie pełnosprawnych rodzi się w społeczeństwie. Dyskrymi-

nacja ludzi niepełnosprawnych była i jest w dziedzinie edukacji, jak

i w innych sferach życia społecznego. Niepełnosprawność nie ozna-

cza, że ktoś nią dotknięty jest mniej wartościowy. Powinniśmy dążyć

do tego, by nasze społeczeństwo było humanitarne i sprawiedliwe.

Musimy zachować szacunek wobec każdego człowieka. Dużym kro-

kiem w tym kierunku jest szkolna integracyjna. Wzajemnie rozwój

i dorastanie dzieci zdrowych z niepełnosprawnymi zmieni postawę

społeczną wobec tych rówieśników. Chciałabym także jakoś pomóc

bratu mojego dziadka. Może zaprowadzę go do klubu osób głuchych,

gdzie będzie mógł poznać osoby z podobnymi problemami.

„Problemy osób niesłyszących”Żaneta Grubka

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

5 6

K ażdy człowiek nadaje własny sens swojemu życiu. Czasem naj-

drobniejsze i z pozoru mało istotne decyzje wpływają niepo-

strzeżenie na nasze życie i nadają mu całkiem inny charakter.

Bywa, że gdy człowiek pędzi za swoimi marzeniami traci okazję na

przeżycie nowej, wspaniałej historii. Bywa i tak, że w czasie ich re-

alizacji odkrywa zupełnie nowe. Patrząc z perspektywy ostatnich

5 lat w moim życiu zaszła cała seria zmian, które były wzajemnie ze

sobą powiązane. Jeszcze kilka lat temu niewiele wiedziałam o życiu

bez zmysłu słuchu i patrzałam na świat przez pryzmat stereotypów.

Wtedy nie podejrzewałabym nawet, że moje życie za kilka lat będzie

tak ściśle związane ze społeczeństwem niesłyszących i że sama będę

posługiwać się językiem migowym.

A zaczęło się to tak…

Kończąc liceum stanęłam przed dylematem: co dalej? Młody czło-

wiek po zdaniu egzaminu dojrzałości czasami jest przekonany o dal-

szej ścieżce rozwoju, podejmuje prace lub wybiera wymarzone stu-

dia konsekwentnie realizując precyzyjny plan zaimplikowany przez

rodzinę lub własne ambicje. Z pewnością każdy z nas zna takich ludzi,

od dziecka żyjących marzeniami o zostaniu strażakiem, lekarzem,

prawnikiem lub wybitnym sportowcem. No więc… ja taka nie byłam.

Piątkowa uczennica, owszem zawsze przygotowana, jednak co teraz

z perspektywy czasu mogę ocenić- totalnie zagubiona. Przegląda-

jąc oferty uniwersytetów wiedziałam, że w życiu nie chce zajmować

się niczym „zwyczajnym”. Wizja wyścigu szczurów w korporacyjnym

wieżowcu do dzisiaj wzbudza we mnie nieprzyjemny dreszcz. Już

wtedy wiedziałam, że pracy chce oddać nie tyle zaangażowanie, co

całe serce. Wtedy zobaczyłam, co pamiętam jak dziś- na 13 stronie

śnieżnobiałego pachnącego tanią ulotką informatora rekrutacyjne-

go kierunek, który stał się początkiem innego życia. Tak jak pisałam

wyżej niektórzy ludzie wybierają swoje przeznaczenie, jeśli jednak

mówimy o mnie, to przeznaczenie odnalazło mnie samo. Surdope-

dagogika, bo tak nazywał się ów kierunek. Brzmi imponująco? Nie?

No właśnie, rodzina także nie wydawała się zachwycona, a ogarnię-

ta nerwicą natręctw matka roztaczała przede mną wizje okupywa-

nia kolejek w pobliskich pośrednictwach pracy, nawet pies wydawał

się przejęty tego dnia… a może po prostu chciał wyjść na spacer?

Ja jednak postanowiłam i zdania zmienić nie zamierzałam, bo jeżeli

coś można u mnie wyróżnić jako cechę nieprzeciętną to z pewnością

jest to niebywały upór. Jeśli ktoś myśli że mityczny Syzyf raz po raz

bezskutecznie wtaczający masywny głaz jest uparty, to po prostu

„Moje życie z niedosłuchem”Żaneta Bartoszek

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

57

nie poznał mnie -najbardziej upartej istoty na tym świecie, a jeżeli

nawet nie, to na pewno najbardziej upartej w tym pokoju.

Z e Studiowaniem jest jak z miłością, u niektórych burzliwa

i z przejściami, aż do ostatecznego zerwania i wyrzucenia

obrączki (indeksu) tuż przed ślubnym kobiercem (na ostatnim roku),

u innych z kolei związek przebiega spokojnie przypominając intymną

wyjątkową przyjaźń. Dla mnie jednak była to miłość filmowa, od

pierwszego spojrzenia intrygująca, płomienna i przede wszystkim

na całe życie. Poznawałam ją ucząc się języka migowego, odbywając

praktyki z głuchymi dziećmi oraz tocząc zażarte dyskusje z wykła-

dowcami, jak i z przyjaciółmi z roku.

Postrzeganie głuchoty…

Moje kontakty z głuchymi dość długo odbywały się tylko w formie

elektronicznej. Ograniczał mnie strach przed możliwością nieporo-

zumienia się w realnym życiu z ludźmi, których już zdążyłam polubić.

Odległość również odegrała istotną rolę. Bariera językowa w połą-

czeniu z rozmieszczeniem na różnych szerokościach geograficznych

utrudniała nam przeniesienie kontaktów w realny świat. Odsetek

liczby głuchych i słabosłyszących w społeczeństwie jest marginalny,

dlatego też ich wzajemne kontakty są dużo trudniejsze. Zdarza się,

że w małych miejscowościach lub wsiach są dosłownie odseparowa-

ni od jakiegokolwiek kontaktu, pracy, czy nawet możliwości indywi-

dualnego rozwoju. Dlatego właśnie, ich głównym środkiem komu-

nikacji stał się Internet. Skupiają się oni w wirtualne społeczeństwa

na różnego rodzaju stronach i forach. Jednak znajomość w sieci ma

też swoje ciemne strony. Odległość, a często też brak możliwości

spotkania z uwagi na aspekt finansowy sprawia, że wspaniałe, zażyłe

znajomości powoli kruszą się.

W tedy jeszcze jako osoba nieobyta w środowisku czasem od-

czuwałam skrępowanie pytając różne rzeczy moich znajo-

mych. Chciałam się za wszelką cenę dowiedzieć jak to jest być głu-

chym, dlatego też w tamtym okresie pytałam o to praktycznie każdą

nowo poznaną osobę. Zdziwieniem było dla mnie, że oprócz szeregu

niedogodności (związanych z utrudnieniami w komunikacji ze sły-

szącymi, załatwianiu spraw urzędowych, czy też wchodzących w za-

kres życia codziennego) głusi wymieniali również pozytywne aspek-

ty swojej głuchoty. Była to dla mnie totalna abstrakcja, bowiem na

tamtym etapie spostrzegałam głuchotę tylko jako brak czegoś, de-

fekt, ubytek. Pamiętam, że przeprowadzałam w tamtym czasie licz-

ne eksperymenty: zatykałam uszy stoperami (oraz dodatkowo słu-

chawkami wyciszającymi, ponieważ mój słuch okazał się być bardzo

dobry i stopery przepuszczały dźwięki) próbując normalnie jak do

tej pory funkcjonować. Chodziłam na uczelnię, do sklepu, na pocztę

- to utwierdziło mnie jeszcze w większym przekonaniu, że bez słu-

chu nie da się żyć. Po kilku dniach podjęłam nawet próby zilustro-

wania ciszy. Cisza wydawała mi się czymś smutnym. Ograniczona

sztucznie barierą dźwiękową postrzegałam ją jako jeden wielki słup

intensywnego dźwięku na wysokiej częstotliwości, który siedział

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

5 8

w mojej głowie. Moi słyszący znajomi nie rozumieli moich motywów

postępowania, pewnie niektórzy z nich myśleli, że jestem szalona.

Zaczęłam uczyć się języka migowego, który okazał się nie być taki

trudny. Po krótkim okresie nauki postanowiłam spotkać się ze znajo-

mymi. Tak sobie myślę, że trzeba mieć wielkie szczęście, żeby trafić

na tak wspaniałych ludzi i to jeszcze w Internecie. Dzień po dniu, krok

po kroku wiedziałam coraz więcej, uczestnicząc w życiu głuchych

poznawałam ich potrzeby, kulturę, odmienny sposób myślenia. Do-

wiadywałam się czym różni się SJM (System Językowo Migowy)

od PJM (Polskiego Języka Migowego) oraz, że język migowy w

każdym kraju jest inny. Zaznajomiwszy się z fundamentalnymi in-

formacjami zaczęłam zagłębiać się w zagadnienia związane z CODA

(słyszącymi dziećmi głuchych rodziców), z Kulturą Głuchych (wiedzieli-

ście, że taka istnieje?).

O czywiście mowa gestów wzbudza zainteresowanie. Zaobser-

wowałam spojrzenia pełne ciekawości i o ile tak wyrażane za-

interesowanie nie było niczym złym to jednak czasami zdarzały się

natarczywe obserwacje lub wręcz kąśliwe uwagi. Niejednokrotnie

byłam świadkiem sytuacji, gdy przy osobie głuchej mówiono o niej

w trzeciej osobie lub traktowaną ją jako osobę upośledzoną umysło-

wo, przynajmniej w stopniu lekkim.

Doświadczenia modyfikują poglądy…

Przyjazd Uli wyposażył mnie w garść ciekawych doświadczeń. Trze-

ba mieć niezwykłą odwagę, żeby samemu wybrać się tak naprawdę

do nieznanej osoby na drugi koniec Polski.

Ula to otwarta, niezwykle radosna, przebojowa osoba, która wszyst-

ko zawsze ma dokładnie zaplanowane, ale przy tym jest również

spontaniczna. Jej dokładnie planowanie wynika ze sposobu jej funk-

cjonowania. Aby przyjechać do mnie musiała się zmierzyć z kupie-

niem biletu w dworcowej kasie- ale to dla Uli nie problem. Dokład-

nie ma wszystko zawsze ładnie zapisane na karteczce, którą podaje

pani w kasie- dzięki temu zawsze przeskakuje z głową podniesioną

do góry wszelkie trudności. Z moich obserwacji część słyszących na

siłę chce wyręczać niesłyszących z zadań, które mogą okazać się dla

nich problematyczne. Niepotrzebnie- oni chcą być samodzielni i do-

skonale dają sobie z tym radę. Tańczą, grają na instrumentach, od-

grywają sztuki teatralne, śpiewają piosenki, realizują swoje życiowe

plany. Piękne, choć nieco odrealnione na naszym polskim gruncie

jest hasło jednej z amerykańskich kampanii społecznej brzmiące:

„Głusi mogą wszystko oprócz słyszenia”. To prawda mogą, ale wi-

zja ta wydaje się utopią przy obecnej dezinformacji społeczeństwa,

którzy czasem mam wrażenie traktują ich jak przybyszów z kosmosu

(pomimo tego, że nie mają zielonego koloru skóry).

W późniejszym czasie poszłam na kolejne studia, tam spotka-

łam głuchego pedagoga, który studiował razem ze mną.

Niesamowicie szybko nawiązała się między nami przyjaźń, wspólne

spotkania- wycieczki, wyjścia do kina, czy na kawę. Jako, że jest to

osoba mówiąca, a nie migając oraz posiadająca implanty słuchowe

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

59

miałam okazję się zapoznać dokładniej z tematem budzącym kon-

trowersje w środowisku Głuchych, a mianowicie- implanty. Grupa

implantowców wydaje się tworzyć odrębną społeczność, obok osób

słyszących i głuchych. Tak naprawdę to sami nie wiedzą gdzie przy-

należą. W zasadzie to dość istotna kwestia, bo wpływa na postrzega-

nie swojej własnej tożsamości i poczucia własnej wartości…

Narodziny pomysłu i jego realizacja…

Narodziny zazwyczaj kojarzą się z czymś pięknym, dobrym, ale rów-

nież bólem przeżywającym przez matkę podczas porodu. I tak było

również z narodzeniem się pomysłem w mojej głowie i dążeniem do

jego realizacji. Początkowo nie wierzyłam, że pomysł, który naro-

dził się w mojej głowie uda się zrealizować. Wiary i pewności siebie

dodały mi bliskie osoby. Zdobyłam fundusze, dzięki którym pomysł

mógł tak naprawdę ujrzeć światło dzienne. Z racji tego, że środki fi-

nansowe były niewielkie potrzebowałam wolontariuszy, którzy wraz

ze mną go zrealizują. Okazało się, że ich znalezienie nie było wcale

takie trudne. Pod koniec maja ukazał się „Papierowym Smok”- książ-

ka stworzona dla głuchych i słabosłyszących dzieci ze słownictwem

opracowanym w języku migowym. Dzięki pozyskanym środkom mo-

głam ją bezpłatnie rozprowadzić po placówkach, w których przeby-

wają głuche dzieci. Nie sądziłam, że realizacja projektu da mi tyle

radości i satysfakcji. Możecie nie wierzyć, ale gdy widziałam dzieci

czytające Papierowego Smoka i uczące się z niego migać miałam łzy

w oczach. Takie wydarzenia sprawiają, że człowiek nabiera moty-

wacji do pracy nad kolejnymi projektami. Podczas tworzenia książki

miałam okazję poznać jeszcze większą grupę osób głuchych i sła-

bosłyszących. Bardzo miło wspominam te chwile, chociaż było dużo

przeszkód, które musieliśmy pokonać - zrobiliśmy to…

Głucha wśród słyszących…

Całkiem niedawno miałam okazję uczuć 50-letnią panią języka mi-

gowego. Na początku zamknięta w sobie, cicha kobieta powoli roz-

kwitała. Pani ta straciła słuch w wieku 18 lat. Przyjeżdżała do mnie na

zajęcia z odległej o ponad 45km wsi. Cały czas żyła wśród słyszących

zmagając się z nie zrozumiem i samotnością. Kontaktów z głuchymi

nie nawiązała ze względu na barierę językową, a także na miejsce

zamieszkania, w którym nikt głuchy oprócz niej nie mieszkał. Miałam

wrażenie, że z każdą kolejną godziną nauki i zakresem opanowane-

go przez nią słownictwa stawała się pewniejsza siebie. Przełamała

swój strach, barierę językową. Dziś ma bardzo dobry kontakt z nie-

słyszącymi, którzy ją rozumieją.

Spojrzenie po 5 latach….

Nie trzeba być głuchym, słabosłyszącym, aby móc żyć z niedosłu-

chem. Co prawda sama mam sprawne uszy, dzięki którym odbieram

dźwięki, ale mam także sprawne oczy i ręce, które umożliwiają mi

mówienie w języku migowym. Głusi nie są gorsi, nie są także lepsi,

są natomiast inni i nie każdy jest w stanie odnaleźć się w wydawa-

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

6 0

łoby się hermetycznym środowisku. Jeśli ktoś chciałby jednak spró-

bować mam dla niego kilka rad: nie oceniaj, dawaj tyle samo ile bie-

rzesz, akceptuj i nigdy, ale to przenigdy nie próbuj nikogo zmieniać

na siłę. Po 5 latach pracy nauki, pracy zawodowej, realizacji książki

i początku tworzenia filmu animowanego w Polskim Języku Migo-

wym mogę stwierdzić, że strona 13 studyjnego informatora- nie była

jednak pechowa. Odnalazłam swoje powołanie. Przede mną kolejne

wyzwania, ale przyjmę je z entuzjazmem.

W tym świecie jest jeszcze dużo do zrobienia…

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

61

„Cisza przyjacielu, rozdziela bardziej niż przestrzeń. Cisza przyja-

cielu nie przynosi słów, cisza zabija nawet myśli”

(Halina Poświatowska)

M oja mama mocno niedosłyszy… Od jak dawna? Z tego co pamię-

tam od zawsze… Taką ją kocham, ale jednocześnie współczuję

jej, gdyż zauważam, że niedosłuch się powiększa, a moja mama zaczyna

być coraz dalej od brzegu, coraz bardziej wypływa na środek oceanu,

gdzie króluje cisza... A tam, czy czeka ją już tylko bezludna wyspa???

Kocham nasze wspólne rozmowy, gdy siedzimy tak blisko siebie,

że czuję jej otulający zapach, gdy widzę, że tak doskonale czyta mi

z ruchu warg. Kocham ją taką, jaką jest, bo jest najlepszą mamą na

świecie, ale często zadaję sobie pytanie, jak wyglądałoby jej życie,

gdyby słyszała??? Na pewno jej życie byłoby inne, bo nie da się ukryć,

że przez swoją niepełnosprawność niejako zamknęła się w swoim

świecie, jakby została owinięta przez kokon, coraz bardziej zaci-

śnięta w hermetycznej przestrzeni… Taka bezsilna i pogodzona ze

swoim losem… Nie jest otwarta na zawieranie nowych znajomości,

doskonale czuje się z osobami, które zna, które taką znają ją od lat!

U wielbia, jak każda kobieta, zakupowe wyprawy, ale będąc przy

kasie zawsze spogląda na „ekran z ceną” kasy, nie słysząc słów

kasjerki, i płacąc daje garść monet do wybrania… Ma tendencje do

przekręcania nazw obcojęzycznych, dlatego często jest po prostu

nie zrozumiana… Z moimi dziećmi, a swoimi wnukami, porozumie-

wa się połowicznie, tzn., ze starszym, który bardzo głośno i wyraźnie

mówi, kolokwialnie mówiąc- dogaduje się, a młodszego, który ma ci-

chutką i delikatną barwę głosu, niestety nie słyszy… Mnie to boli, bo

marzę, aby siadła wraz z wnukami i mogli jej wszystko opowiedzieć-

o swoich przedszkolnych i szkolnych osiągnięciach, o kłótni z kolegą,

o wrażeniach z wycieczki do muzeum, i o tym, co jedli na obiad…

M arzę, aby moja mama słyszała otaczający ją świat, bo teraz

tak dużo ją omija, tak dużo traci! Niedosłuch jest przez nas

akceptowany, ale jest wielką barierą dla mojej mamy. Jest murem,

który niczym ciasno utkana kurtyna zasłania jej piękno świata… Ma-

rzę, aby mogła rozwinąć skrzydła swoich marzeń! Przebiła przezro-

czysty kokon letargu i dziarskim krokiem poszła do przodu! Marzę,

aby słyszała i rozumiała każde słowo, i nie zamykała się w swojej

skorupie przed nowymi znajomościami! Marzę, aby podróżowała

i złapała bakcyla ciekawości…

„Moje życie z niedosłuchem”Sylwia Gajownik

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

6 2

P ragnę, aby była szczęśliwa i nie wstydziła się porozmawiać

z innymi ludźmi! Marzę, aby w końcu usłyszała głos przyrody,

śpiew ptaków, szum morza i cykanie świerszczy!

A moja mama, o czym marzy??? Może o tym, by usłyszała swo-

ją ulubioną piosenkę z lat młodości- „Nie żałuję” śpiewaną przez

Edytę Geppert i powiedziała, że niczego nie żałuje…

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

6 3

Witajcie, mam na imię Ewa.

C hciałam opowiedzieć wam swoją historię związaną z niedosłu-

chem. Może zacznę od początku. O tym, że mam wadę słuchu

dowiedziałam się 4 lata temu. Niby nie jest do groźna choroba, ale

nie jest też łatwo z nią żyć.

Objawy niedosłuchu zaczęły ukazywać się na początku 2010 roku.

Miałam wtedy 11 lat to, że wykryto u mnie wadę słuchu, zawdzię-

czam moim rodzicom.

Zawsze, kiedy oglądałam telewizję, siedziałam blisko telewizora oraz

poogłaszałam go. Moi rodzice nie sądzili, że może to być wada słu-

chu, tylko wzroku. Lecz kiedy zrobili mi badania, okazało się, że ze

wzrokiem wszystko jest w porządku.

Następnym powodem do obaw stało się to, iż czasami musiałam

prosić rodziców o to, żeby powtórzyli to, co do mnie mówili. Prak-

tycznie cały czas pytałam „Co?”. Czasami sama nie chciałam się do

tego przyznać, że nie słyszę. Ale cała prawda wyszła na jaw w szkole.

Kiedy nauczyciel podczas lekcji mówił lub wydawał jakieś polecenia,

prosiłam, aby powtórzył, ponieważ tego nie słyszałam.

Moi rodzice zdecydowali, że pójdą ze mną na badania. Kiedy prze-

szłam badania kontrolne okazało się, że wykryto u mnie niedosłuch

ucha prawego. Wtedy lekarz zlecił dalsze leczenie w tym kierunku.

Zostałam skierowana na dodatkowe i bardziej szczegółowe bada-

nia do Międzynarodowego Centrum Słuchu i Mowy w Kajetanach.

Byłam badana pod okiem najlepszych specjalistów w Polsce.

Wtedy to sam profesor powiedział, że w samą porę zjawiłam się na

badaniach, ponieważ potem mogło być już za późno. Na później-

szych konsultacjach, lekarze stwierdzili, że muszę mieć operacje. To

jedyne wyjście, jeżeli chcę słyszeć tak, jak moi rówieśnicy.

Lecz kiedy pojawiłam się na kolejnej wizycie, badał mnie sam prof.

H. Skarżyński. Obejrzał dokładnie moje wyniki i stwierdził, że są

lepsze niż podczas ostatniej konsultacji. Powiedział, że nie wyma-

gam operacji, która była także zagrożeniem dla mojego życia. Otóż ,

przeszłam już wiele operacji i kolejna dawka leków znieczulających,

mogłaby być dla mnie niemalże śmiertelna w skutkach.

P rofesor jednak zalecił kupno aparatów słuchowych, które mogą

być „kluczem” do świata słyszących. Aparaty te jednak były

zbyt drogie i moi rodzice nie mieli tyle funduszy na ich zakup. Mia-

łam więc dwa wyjścia: pogodzić się z tym, że nie będę słyszeć lub

mieć nadzieję, że wszystko się ułoży.

„Nadzieja” – właśnie to utrzymywało mnie na duchu. Moi rodzice

„Moje życie z niedosłuchem”Ewa Bednarczyk

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

6 4

zgromadzili środki na kupno aparatów słuchowych. W tejże chwili

zrozumiałam, że nigdy nie warto tracić nadziei.

Kupno aparatów dawało mi w pewnym sensie „przepustkę” do świa-

ta dźwięków. Lecz na tym nie koniec. Od tej pory muszę wstawiać się

co pół roku na kontrole, w celu sprawdzenia poprawnego działania

aparatów oraz na badania mojego słuchu.

Jednakże czasami mam wrażenie, że przez to, iż używam aparatów

słuchowych – „jestem inaczej traktowana i wyróżniam się pośród

tłumu”.

Każdy, kto mi mówi – „nie przejmuj się, to dla twojego dobra”, ma

w zupełności rację. Przecież gdyby nie aparaty słuchowe i moi rodzi-

ce, w ogóle nie słyszałabym już żadnego dźwięku.

Tak jak wcześniej powiedziałam – „Aparaty słuchowe to przepust-

ka dla niesłyszących osób do lepszego świata” – gdyby nie to,

nikt nie żyłby normalnie z tą chorobą.

Z awsze trzeba mieć nadzieję na lepsze jutro. Nigdy nie należy

wątpić i nie wolno zamykać się w sobie z powodu jakieś wady

lub choroby. Każdy jest wyjątkowy na swój sposób, tylko musi jeszcze

nauczyć się z tym żyć i zrozumieć, że jego choroba nie jest ostatecz-

nością, tylko trzeba iść naprzód, szanować wszystko i wszystkich, bo

w pewnym momencie można to stracić i już nigdy nie odzyskać’’.

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

6 5

Byłoby szczęściem móc uszy i inne zmysły tak zamykać jak oczy.

(Georg Christoph Lichtenberg)

B ędąc małym chłopcem słyszałem jak wszyscy inni. W wieku

6 lub 7 lat (dokładnie nie pamiętam) zachorowałam na jakąś

chorobę, która uszkodziła mi słuch prawie całkowicie i od tamtej

pory mam to szczęście, by „zamykać” uszy tak jak zamykam oczy,

o czym wspomina w powyższych słowach Georg Christoph Lichten-

berg.

Wyjaśnię, jak do tego doszło. W uchu każdego człowieka jest ślimak

a w nim cieniutkie włoski wychwytujące wibracje, które trafiają do

mózgu w postaci impulsów i tam są przetwarzane w słowa. Podczas

choroby, którą przebyłem, w moich uszach zostały uszkodzone wło-

ski odpowiadające za wysokie dźwięki takie jak, na przykład ćwier-

kanie ptaszka.

Niestety gatunek ludzki ma zablokowany gen odpowiadający za re-

generację tych włosków i to jest problem, nad którym głowią się

naukowcy. Udało im się już znaleźć pozycję tego genu w DNA i praw-

dopodobnie odkryli też metodę, za pomocą której uda się go usunąć

ale trzeba zrobić dokładne testy, które to potwierdzą.

Na razie jedynym rozwiązaniem jest więc aparat słuchowy. Fajny

wynalazek ale są z nimi pewne problemy. Między innymi trzeba go

pilnować, żeby się nie zgubił, zamoczył, nie nadepnąć przez przypa-

dek, nie pozwolić aby jakiś pies go zjadł albo broń Boże, by dostał się

w ręce jakiegoś dziecka. Do tego wszystkiego należy dodać, że nie

jest tak bardzo niezawodny jak się myśli. Trzeba się nauczyć z nim

żyć, niczym z najbliższym przyjacielem. Z aparatem słyszy się pod

warunkiem, że jest się skupionym na rozmówcy. To wymaga przy-

zwyczajenia ale potem jest już dobrze. Gdy się nie rozumie tego, co

inni mówią, to należy pytać i ma się do tego święte prawo, nawet,

gdy nauczyciel musi coś tłumaczyć trzeci raz a ty odpowiadasz na-

dal „co?”. W końcu ludzie się przyzwyczają i uznają to za normalne.

W sumie to nawet zabawne, gdy ktoś mówi do ciebie jakieś długie

zdanie a ty zwyczajnie odpowiadasz „co?”.

Z wrócę też uwagę na dobrą stronę tej wady. Osoby z dużym

niedosłuchem słuchają tylko tego, co same chcą, podczas gdy

inni zawracają sobie głowę jakimiś głupotami typu nudna lekcja

fizyki. Muszą wysłuchiwać różnych hałasów, na przykład: brzęcze-

nia muchy, warkotu samochodu, ryku telewizora, restauracyjnych

opowieści o problemach żołądkowych osoby z sąsiedniego stolika.

Ja słucham ale nie rozumiem, albo po prostu nie słyszę.

“Moje życie z niedosłuchem”Hubert Morawski

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

6 6

Bardzo częste pytanie, które ludzie zadają to: „czy ty mnie słyszysz?”.

Pytają, czy ty ich słyszysz ale nie czy ich rozumiesz. Ja na przykład

bardzo często słyszę, że inni mówią, coś tam gadają ale ich zupełnie

nie rozumiem. Nie wstydzę się wtedy dopytać bądź ignoruję, gdy

widzę, że szkoda mojej energii.

G runt to się nie poddawać i czekać! Za parę lat pewnie powsta-

nie lek przywracający słuch i ludzie z niedosłuchem będą się

zastanawiać, czy naprawdę chcą dobrze i normalnie słyszeć. Czy

może lepiej pozostać przy tym, co mają aktualnie?

Bardzo ważna kwestia, o której jeszcze nie wspomniałem to media:

telewizory, telefony i radia oraz temu podobne rzeczy. Ludzie z nie-

dosłuchem bardzo często pomagają sobie czytając z ruchu ust, dla-

tego w rozmowie jeden na jeden nie ma większych problemów ko-

munikacyjnych ale gdy kilka osób mówi, wówczas powstaje jeden

wielki harmider i nie da się nic zrozumieć, nawet przy najlepszych

chęciach. Dlatego używając telefonów komórkowych lepiej jest pi-

sać smsy, bo rozmowa telefoniczna to jeden wielki bełkot. Podczas

oglądania filmów najlepiej włączyć napisy (polecam HBO, tam za-

wsze lecą filmy z napisami i nie ma tych głupich, okropnie irytu-

jących reklam) a radio można wyrzucić po prostu przez okno. Gdy

się zechce posłuchać muzyki to wystarczy zdjąć aparat, założyć słu-

chawki i oddać się rytmom.

M nie aparaty, które do tej pory miałem, bardzo pomogły. Dzię-

ki nim lepiej słyszę dźwięki otoczenia i wiem, że nie wpadnę,

na przykład pod samochód. Opozycjonistom radzę się dobrze za-

stanowić, czy nie szkoda byłoby zastanawiać się potem w nie-

bie: „dlaczego nie nosiłem aparatu?”.

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

67

S tara maksyma głosi, że na naukę nigdy nie jest za późno.

Na naukę prawdziwego życia również.

Przez całe swoje życie zmagam się z postępującym niedosłuchem,

choć właściwą diagnozę usłyszałam jako już dorosła kobieta. Pocho-

dzę z małej wsi, a dostęp do lekarza specjalisty ponad 40 lat temu,

wyglądał przecież zupełnie inaczej niż dziś, bo .... praktycznie nie

istniał.

Problem niedosłuchu nie był wtedy „popularny”, moja choroba nie

dawała na tyle wyraźnych i namcalnych objawów, dlatego słysza-

łam częste tłumaczenia o infekcjach, zapaleniach, przewianiach i mi-

grenach. Tymczasem coraz wyraźniejsza bariera słuchowa zaczynała

grać pierwsze skrzypce w moim życiu. Z osoby towarzyskiej i lubią-

cej ludzi stałam się odludkiem, który najlepiej czuje się w swoim co-

raz bardziej cichym świecie .... zamknęłam się w domu.

Dobrze czułam się w bibliotece, miejsca takie jak kawiarnie czy dys-

koteki mijałam szerokim łukiem, bo niby jak prowadzić rozmowę przy

stoliku, i prosić nowopoznanego mężczyznę żeby mówił głośniej, raz

jeszcze powtórzył .... przerastało mnie to .... było poniżające.

Paniczny strach wzbudzała we mnie wizyta w urzędzie, codzienne

zakupy, załatwienie choćby najdrobniejszej sprawy. Nieodłączny

wstyd, lęk, niepewność to mieszanka bardzo depresyjna. Dlatego

dobrze i pewnie czułam się jedynie w towarzystwie rodziny i uko-

chanej przyjaciółki, w domowym zaciszu. Ale przecież Wy Kochani

to wszystko wiecie, prawda?

N awet gdy rozpoznano u mnie ubytek słuchu, gdy zdecydowa-

łam się na leczenie, a także założyłam swój pierwszy aparat

słuchowy i mój komfort słyszenia znacznie się poprawił, nadal byłam

zamkniętą w sobie zakompleksioną kobietą. Czułam, że najlepsze

lata mojego życia i tak podporządkowuję chorobie ...

Dziś mam pewność, że przy niedosłuchu nastawienie psychiczne,

szczególna dbałość o komfort tej sfery ma niebagatelne znaczenie.

Osoby niedosłyszące pozostawione same sobie, nie poradzą sobie,

jak telenu potrzebują osób z inicjatywą, które przypomną nam że

jesteśmy częścią tego społeczeństwa, potrzebną i wcale nie gorszą

od innych częścią ...

Dzięki przyjaciółce, która trochę „na siłę” skontaktowała mnie z oso-

bami, które także cierpią z powodu zaburzeń słuchu, z obrębu mo-

jego województwa, nawiązałam nowe znajomości, zobaczyłam że

osób takich jak ja jest więcej, że nie mnie jedną dotknęła choroba ...

i zobaczyłam coś jeszcze ... coś najważniejszego, a mianowiecie że

mimo niedosłuchu można być szczęśliwym, mieć marzenia i realizo-

“Moje życie z niedosłuchem”Janina Maciaszczyk

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

6 8

wać swoje pasje! To było jak objawienie, ogromny zastrzyk optymi-

zmu i motywacja do zmiany swojego życia.

N ie myślcie sobie jednak, że było łatwo i różowo jak na cukier-

kowych amerykańskich produkcjach, z bezsilności, strachu

przepłakałam niejedną noc. Wiele razy wydawło mi się, że nie dam

razdy, że mnie się po prostu nie uda ... Ale następnego dnia wsta-

wałam i zaczynałam od nowa. Przestałam prosić wszystkich dooko-

ła żeby „coś” za mnie załatwili, robiłam to sama ... niejednokrotnie

spotykałam się z opryskliwością i niezrozumieniem, ale naprawdę

dużo częściej z bezintersowną pomocą, zrozumieniem, uśmiechem.

Nauczułam się otwarcie i bez poczucia niższości mówić, że jestem

osobą niedosłyszącą, bez wahania potrafię poprosić rozmówcę

o powtórzenie, jeśli coś mi „umknęło”, i wiecie co ? to naprawdę nie

boli, a do tego działa !

D ziś jestem zupełnie inną kobietą niż jeszcze kilka lat temu, pracu-

ję zawodowo, jestem szczęśliwa ale nigdy nie zapomnę, że gdy-

by nie przyjaciółka, następnie moja przemiana, przegapiłabym to co

w życiu najważniejsze i najpiękniejsze ..... wspaniałego męża, własną

rodzinę i wreszcie ukochane dziecko.... o którym nawet nie śmiałam

nigdy marzyć ...

Ale los  ma jednak to do siebie, że lubi zaskakiwać w najmniej spo-

dziewanym momencie. Grubo po 40 urodzinach, gdy zaczęły się

małe zawirowania z moją kobiecością, pomyślałam o nadchodzącej

nieubłagalnie menopauzie... jednak powód był zupełnie inny. Przez

pierwsze dni nie mogłam uwierzyć, że … jestem w ciąży! Ja pogo-

dzona już z losem, kobieta w średnim wieku .... miała zostać mamą.

Czarne scenariusze przeplatały się na zmianę z radością. W wieku

prawie 50 lat dostaliśmy z mężem prezent od losu. Ono na nowo wy-

tyczyło wartości i nadało sens naszemu życiu.

Setki przeczytanych poradników, dojrzały wiek wcale nie przygoto-

wały mnie na bycie idealną mamą. Przez pierwsze miesiące częściej

umierałam z niepokoju o dziecko i płakałam z bezsilności wobec

bólu brzuszka, kolki czy katarku. Nie mogłam już liczyć na pomoc

i dobre rady mojej mamy, bo niestety odeszła już kilka lat temu, nie

doczekawszy wnuczki.

Na szczęście mąż należy do ludzi bardzo opanowanych i zawsze ze

stoickim spokojem gasił moje emocje, uspokajał i bardzo mi poma-

gał. Nie sądziłam, że tak wspaniale poradzi sobie ze zmianą pielu-

szek, przyrządzaniem kaszek, praniem i w końcu wymyślaniem su-

per zabaw.

Pierwsze miesiące choć ciężkie były jednocześnie najwspanialszym

okresem w naszym życiu. Widok maleńkiej córeczki, która z dnia na

dzień rośnie, uśmiecha się i w końcu zaczyna gaworzyć wynagradza

nam wszystkie trudy.

W iem, że w tym wieku mogłabym być babcią dla swojego

dziecka, w dodatku ubytek słuchu staje się coraz większy

i dotkliwiej go odczuwam, ale nie przejmuję się kąśliwymi uwagami

i natrętnymi spojrzeniami gdy radośnie bawię się z moim szkrabem

w parku. Dla mnie dziecko jest cudem i błogosławieństwem, bez

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

6 9

względu na to w jakim wieku się pojawiło....

Poza tym późne macierzyństwo też ma swoje uroki, dziecko mnie

mobilizuje, utrzymuje w formie i odejmuje lat! Nie boję się starości

spędzonej w fotelu i ciepłych papuciach, bo moja córeczka na to nie

pozwoli. W końcu kto jak nie tata i mama najlepiej nauczą jazdy na

rowerze, pokażą zwierzątka w zoo i zabiorą na wakacje nad morze.

Mam nadzieję, że los nadal będzie dla nas łaskawy i zrealizu-

jemy wszystkie nasze plany, a nasze maleństwo będzie miało

szczęśliwe dzieciństwo.

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

70

„Moje życie z niedosłuchem...’’

H istorię mojego życia z niedosłuchem zacznę od tego, co było

przyczyną uszkodzenia narządu słuchu. Kiedy mama była

w ciąży zachorowała na różyczkę. Jest to choroba, która przyczyni-

ła się bezpośrednio do mojego problemu. W momencie, kiedy się

urodziłam został przeprowadzony szereg badań, w wyniku których

okazało się, że jestem dzieckiem głęboko niedosłyszącym. Dzięki

staraniom rodziców dostałam się szybko do specjalistów. Mając nie-

spełna sześć miesięcy otrzymałam aparaty słuchowe, dzięki którym

możliwy był kontakt ze światem dźwięku.

Aparaty słuchowe nie wystarczyły, aby wyeliminować niedosłuch

z mojego życia. Niezbędna okazała się również rehabilitacja, dzięki

której zaczęłam prawidłowo się rozwijać. Nie będę opisywać wszyst-

kich trudności, które musiałam pokonać przy wsparciu rodziców

i całej rodziny. Były to liczne operacje, zabiegi, ćwiczenia z logope-

dą, oraz częsta zmiana aparatów słuchowych, ponieważ rozwój tech-

niki pozwalał mi na lepsze odbieranie dźwięków otaczającej mnie

rzeczywistości. Celem moich rodziców było to, żebym w przyszłości

była samodzielną osobą.

M ając trzy latka poszłam do przedszkola. Było to dla mnie wiel-

kie przeżycie, ponieważ po raz pierwszy znalazłam się w gru-

pie nieznanych mi osób i bez wsparcia rodziny. Szybko odnalazłam

się w nowej sytuacji, dlatego też mile wspominam czas spędzony

z moimi rówieśnikami, którzy normalnie słyszeli. Następnym etapem

mojej edukacji stała się publiczna szkoła podstawowa, w której byłam

jedyną uczennicą, z niedosłuchem. Trafiłam na nauczycieli i pedago-

gów, którzy wspierali i pomagali mi w codziennym funkcjonowaniu

w szkole. Niejednokrotnie buntowałam się przeciwko trudnościom,

związanym z nauką, jednak zawsze mogłam liczyć na wsparcie osób

mi bliskich. W podstawówce często zdarzały się sytuacje, w których

nie potrafiłam sobie poradzić, czułam się odrzucona. Czasami pod-

czas zabawy czy pracy w grupach byłam odtrącana, ponieważ rówie-

śnicy postrzegali mnie jako kogoś innego. Wychowawczyni często

poruszała temat mojego niedosłuchu, aby problem ten przekazać

kolegom z klasy, by starali się chociaż trochę mnie zrozumieć.

Gimnazjum było czasem, kiedy nawiązałam głębsze znajomości

z rówieśnikami. Coraz częściej mieliśmy wspólne zainteresowania

i wiele tematów do rozmów. Duży wpływ miały wycieczki, które nas

ze sobą zintegrowały. Była grupa osób, którym nie byłam obojętna

w klasie i zawsze mogłam liczyć na ich pomoc. Chętnie pomagali mi

, ,Słyszę,widzę i serce mam zdrowe”Katarzyna Gargul

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

7 1

w uzupełnianiu notatek z lekcji, co dla mnie miało szczególne zna-

czenie, a dla nich była to zwyczajna uprzejmość koleżeńska. Takie

traktowanie dodawało mi otuchy i wiary w to, że dam radę i nie pod-

dam się codziennym trudnościom. Mimo to były sytuacje ciężkie,

w których nie mogłam sobie poradzić. Najczęściej bezsilność ogar-

niała mnie gdy zostałam niesłusznie oskarżona, a całość winy wyni-

kała z mojego niedosłuchu. Obecnie uczęszczam do pierwszej kla-

sy Liceum Ogólnokształcącego w Krakowie, z czego jestem bardzo

dumna i cieszę się ze swoich osiągnięć. Dostanie się do tej szkoły

wymagało poświęcenia czasu na naukę i wielu wyrzeczeń.

M oim zdaniem cały ten czas nie uważam za bezsensowny.

Dzięki temu wszystkiemu, co niejednokrotnie los stawiał na

mojej drodze czuję, że zrobiłam wszystko, na co było mnie stać. Na-

leżę do harcerstwa, w którym czuję się wyjątkowo, a jednocześnie

zwyczajnie. Pozostali uczestnicy nie dają mi w żaden sposób odczuć

tego, że jestem osobą niedosłyszącą. Myślę, że dzięki temu czuję się

spełniona i potrzebna innym. Biorę czynny udział w różnego rodza-

ju akcjach charytatywnych. Przykładem może być Wielka Orkiestra

Świątecznej Pomocy, podczas której swoim wolontariatem wspie-

ram osoby, które potrzebują pomocy, a sama doskonale rozumiem

ten stan. Ponadto rozwijam również swoją pasję, którą jest fotogra-

fia. Nie byłoby to możliwe bez wsparcia najbliższych. Mam za sobą

już wiele konkursów fotograficznych, w których otrzymałam wyróż-

nienia. To wszystko mobilizuje mnie do dalszego działania i rozwija-

nia swoich pasji. Teraz, kiedy dorastam i zastanawiam się nad swoim

postępowaniem dostrzegam w nim również swoje błędy. Będę sta-

rała się popracować nad sobą.

W swojej pracy starałam się napisać to co czułam, niejednokrotnie

słowa w niej zawarte nie oddawały faktycznego stanu moich uczuć.

To jest właśnie kolejny i kto wie czy nie największy problem w moim

życiu. Nie zawsze umiejętnie wyrażam swoje uczucia za pomocą

słów.

„Czy przez to jestem inna?’’

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

7 2

M ała dziewczynka o ciemnobrązowych włosach, pięknych, du-

żych oczach pełnych dziecięcej radości biega po podwórku.

Wiatr rozwiewa jej włosy i chłodzi rozgrzane policzki oraz czoło.

Przegania chmury, aby pojawiło się piękne słońce. Gdzieś wokół niej

skacze wesoło Reksio. Ma białą sierść i brązową łatkę na oku, tak

samo jak ten z bajki. Wysoko latają ptaki, wykonując majestatyczne

ruchy skrzydłami. Nagle gawron przysiadł na konarze drzewa. Był

wielki i czarny. Kiedy wylądował, cała gałąź się zatrzęsła jakby ze

strachu, każdy listek się poruszył. Dziewczynka z zaciekawieniem

ogląda świat, który ją otacza. Widzi jak piękna jest przyroda, ile ko-

lorów, kształtów, zapachów…. Ale gdzie są dźwięki? Ile ich jest? Czy

w ogóle są?

Pewnego dnia, mała dziewczynka przyjechała z rodzicami od leka-

rza, kiedy to została zaaparatowana. Miała dwa latka. Wysiadła z sa-

mochodu , przystanęła na chwilę, zaczęła się uważnie i z ciekawością

rozglądać. Otworzyła usta, pokazała na uszy, na których były takie

małe „aparaciki” i cichutko wyszeptała do mamy: „Co to?”. „Kochanie,

ty to słyszysz?”- zapytała ze łzami w oczach jej mama. Dziewczynka

nadal uparcie dawała do zrozumienia, że słyszy coś, ale nie wie, skąd

ten dźwięk, jak go zlokalizować. Mama pokazała jej szarego gołębia

siedzącego, gdzieś wysoko, który gruchał wytrwale, a w tym momen-

cie głośniej i dłużej niż zwykle. To był jeden z pierwszych dźwięków,

który przerwał ciszę w świecie małej dziewczynki….w moim świecie.

Reksio szczekał, wiatr świszczał, rzeka szumiała….i szumi nadal!

C hodziłam do klasy integracyjnej. Dzięki temu miałam kontakt

z dziećmi pełnosprawnymi. Na początku było mi ciężko. W tej

klasie tylko ja byłam osobą niesłyszącą, bałam się i wstydziłam, nigdy

pierwsza nie zaczynałam rozmowy. Inni uczniowie nie wiedzieli, jak

mają ze mną rozmawiać, często tylko gestykulowali, ale byli i tacy,

którzy nie chcieli mieć ze mną nic do czynienia. Bardzo mnie to przy-

gnębiało, czułam się inna i odosobniona. Taki stan nie trwał jednak

długo. Szybko zostałam zaakceptowana. Ludzi, których wtedy spo-

tkałam, miło wspominam do dziś. Byliśmy wspaniałą klasą. Nigdy nie

poczułam z ich strony odrzucenia, z powodu mojej niepełnospraw-

ności, chętnie służyli pomocą i radą, czuli się za mnie odpowiedzial-

ni, stawali w mojej obronie, gdy chłopcy z innych klas się naśmiewali.

Koleżanki pomagały mi w nauce języka angielskiego, jeśli miałam ja-

kiś problem z gramatyką. Wszystko to dawało mi wiele radości, czu-

łam się lubiana i potrzebna. W ciągu tych kilku lat kontakt z osoba-

mi pełnosprawnymi dał mi bardzo wiele korzyści, rozwijałam naukę

mówienia, nauczyłam się czytać z ruchu ust. To, co teraz potrafię

„Dźwięk, któr y przerwał ciszę….”Klaudia Łączak

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

7 3

zawdzięczam wspólnej pracy rodziców i nauczycieli. Ciężkiej pracy,

wymagającej poświęceń, a przede wszystkim cierpliwości i ciągłej

wiary, że te żmudne ćwiczenia w przyszłości przyniosą efekty. Obec-

nie uczęszczam do szkoły specjalnej dla dzieci niesłyszących. Tu po-

rozumiewamy się językiem migowym, który w krótkim czasie musia-

łam opanować, aby móc rozmawiać z nauczycielami i rówieśnikami.

Teraz uczę języka migowego moją siostrę. Jakie przedmioty lubię?

Język angielski. Jako osoba niesłysząca mam problem z poprawną

odmianą wyrazów, szczególnie końcówki są dla mnie trudnością.

W języku angielskim są jasne zasady, którymi potrafię się posługi-

wać, czasami nawet, co jest dość zabawne, przenoszę na język pol-

ski konstrukcje obcojęzyczne, np. zamiast powiedzieć: „Ania czyta

teraz książkę.”, mówię „Ania jest czyta książkę teraz” (Ania is reading

a book now).

L ubię poznawać świat, daje mi tyle możliwości i inspiracji. Aparaty

umożliwiły mi naukę, teraz wiem więcej o tym, co mnie otacza.

Odkryłam swoje pasje i zainteresowania, które mogę rozwijać i po-

głębiać. Usłyszałam muzykę i poznałam, czym jest taniec i ile emocji

można w ten sposób wyrazić. Muzykę można też czuć. Doświadczam

tego, zawsze kiedy słyszę wysokie tony dźwięku. To niesamowite

uczucie. Dźwięk potrafi przeszyć całe ciało. Gdy słyszę głośną mu-

zykę, np. na koncercie, rytm można poczuć również w sobie, niczym

dwa bijące serca. Czasami rozmyślam o tym, że tyle dźwięków umy-

ka bezpowrotnie, tyle emocji wyrażonych przez muzykę nie zostanie

odczytanych… Ludzie nie doceniają tego, co mają, nie chcą słuchać,

choć mogą.

Kiedy idę ulicą, widzę tylu ludzi, którzy dyskutują ze sobą, mijam

także tych, rozmawiających przez telefon. Dzielą się w ten sposób

swoimi myślami i poglądami, są w ciągłym kontakcie pomimo odle-

głości, jaka ich dzieli. Osoby, które dawno się nie widziały, rozpoczy-

nają rozmowę słowami np. „Jak miło cię znów usłyszeć”, kończą z kolei

zwrotem „ To do usłyszenia!”. Mówią z taką łatwością, z poczuciem,

że fakt, iż słyszą jest czymś normalnym i naturalnym. Nie zdają so-

bie sprawy z tego, że ktoś nie może swobodnie porozmawiać przez

telefon, chociaż bardzo by tego chciał. Tworzonych jest wiele udo-

godnień dla osób niepełnosprawnych np. na wózkach inwalidzkich,

specjalne podjazdy czy miejsca parkingowe, a co byłoby pomocne

dla ludzi z niedosłuchem, takich jak ja? Ciągle napotykam bariery,

których sama nie jestem w stanie przejść. Wystarczy wejść do urzę-

du. Pracownicy, którzy obsługują mówią szybko, niewyraźnie, często

używają trudnych i dla mnie niezrozumiałych słów. Poza tym panu-

je ciągłe poruszenie, z każdej strony docierają dźwięki, szum, ha-

łas…. To wszystko bardzo mnie stresuje i chcę jak najszybciej wyjść.

Wstydzę się prosić o powtórzenie, bo z tyłu czekają inni, spieszą się,

nie mają czasu, są niecierpliwi. Wolę więc wyjść. Nie potrafię sama

poradzić sobie w takiej sytuacji. Taka rzeczywistość mnie przeraża.

Kiedy chcę zamówić coś do jedzenia, piszę to na telefonie i pokazuję

ekspedientce. To naprawdę jedyny sposób porozumienia się w zatło-

czonym pomieszczeniu. Ludzie nie są przygotowani na kontakt

z niesłyszącymi. To smutne.

Kiedyś w telewizji oglądałam reportaż, z którego dowiedziałam się,

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

74

że pojawiły się plany, aby w budynkach użyteczności publicznej, ta-

kich jak urzędy czy banki, były zatrudnione osoby posługujące się

językiem migowym. Osobiście bardzo popieram ten projekt, byłby

to milowy krok w dostępie do informacji dla osób niesłyszących.

A propos reportażu. Bardzo się cieszę, że ostatnimi czasy coraz wię-

cej programów udostępnia napisy dla niesłyszących, dzięki temu

mogłam obejrzeć ten reportaż i wszystko rozumieć, bez potrzeby

pytania bliskich: „O czym dokładnie oni mówią?”.

P rzez całe życie czułam wsparcie najbliższych, zawsze mogę na

nich liczyć. Są pomocni w każdej sytuacji, ale nie zastąpią mi

słuchu. Napotykam tak wiele przeciwności, ale za każdym razem czu-

ję w sobie siłę, żeby się im przeciwstawić. Osób niesłyszących jest

bardzo dużo, ale świadomość tego problemu jeszcze wciąż niewiel-

ka. Nowe aparaty są bardzo drogie, ale nikt nie podejmuje działań,

żeby każdy miał dostęp do nowych technologii, które podniosłyby

komfort życia osób z niedosłuchem.

Kiedyś ktoś zapytał mnie, czy jestem szczęśliwa. Odpowiedziałam,

że tak, bo potrafię cieszyć się drobnostkami, nawet tym, że zrozu-

miem usłyszane słowo bez patrzenia na wargi osoby, która je wypo-

wiedziała. To małe rzeczy, które mają dla mnie wielką wartość.

Inni ludzie często nie są szczęśliwi, wciąż za czymś gonią, pra-

gną rzeczy materialnych i zatracają się w tej gonitwie. Czasem

warto zatrzymać się na chwilę, rozejrzeć i posłuchać, co mówi

cisza…

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

75

Cześć, jestem Klaudia i chodzę do klasy 2 gimnazjum. Chciałam opi-

sać moje życie jako osoby niedosłyszącej.

J estem córką dwóch niesłyszących ludzi, więc to było jasne, że

ja też będę musiała nosić aparat. Podczas badania słuchu laryn-

golodzy stwierdzili, ze mam 80% ubytku. Pierwszy aparat dostałam

gdy miałam rok. Za to mój młodszy brat ma niedosłuch w bardzo

małym stopniu. Nawet bez aparatu słyszy wszystko normalnie.

Mama bardzo często czytała mi na dobranoc książeczki dla dzieci

a wieku 4 lat sama to robiłam. Dzięki temu zainteresowałam się

książkami. Czytałam co tylko mi wpadło w rękę, aż dotarłam do Har-

ry’ego Pottera. To właśnie dzięki niemu pokochałam fantastykę. Dzi-

siaj wszyscy określają mnie jako chodzącą bibliotekę i podoba mi się

to.

W przypadku dzieci niesłyszących ważne jest to czym się zaintere-

sują w dzieciństwie. Dzięki książkom poszerzyłam swoje słownictwo

i nie muszę się zastanawiać 3 razy zanim zapiszę wyraz z trudno-

ścią ortograficzną. Łatwo mi zapamietać różnne informacje, potra-

fię przeczytać długi tekst i wybrać z niego najwazniejsze rzeczy. To

wszystko sprawia, że w pierwszych klasach szkoły miałam pierwsze

miejsca w konkursach ortograficznych i polonistycznych. Myślę, że

bardzo dobrze radzę sobie w szkole dla normalnie słyszących dzieci.

Kiedyś wszyscy uważali, że skoro mam aparat to nie będę sobie ra-

dziła w lekcjach. Postanowiłam sobie, że tak nie będzie. Słuchałam

nauczyciela, robiłam notatki, zgłaszałam się do odpowiedzi dzięki

czemu nauczyciele mnie polubili i zrozumieli, że mam ambicje i nie

chcę bezczynnnie przyglądać się lekcjom. Jak dotąd, co roku miałam

czerwony pasek na świadectwie.

W przedszkolu każde dziecko pytało się „co mam w uszach”

a kiedy mu tłumaczyłam zastanawiało się jak można

z tym żyć. Dla mnie aparat jest tak naturalny jak oddycha-

nie czy mruganie. Wiem, że go mam ale go nie czuję. Jest bar-

dzo przydatny gdy jest hałas a ja chcę się uczyć. Wtedy po pro-

stu go wyłączam i panuje cisza jak makiem zasiał. Wprawdzie

nie słyszę, gdzy ktoś do mnie mówi, ale wszyscy wiedzą, że kie-

dy nie reaguję trzeba do mnie podejść i poklepać po ramieniu.

Jadąc gdzieś autobusem czy tramwajem pod opieką oso-

by dorosłej moja legitymacja osoby niepełnosprawnej pozwa-

la mi na darmowy przejazd. Nie ukrywam: to jest genialne!

Gdy ktoś jest daleko, i nie mogę go usłyszeć to bardzo przyda-

je mi się zdolnośc czytania z ust. Nie uczyłam się jej specjalnie,

po prostu gdy ktoś coś mówi to patrzę na jego usta i to z nich

„Moje życie z niedosłuchem”Klaudia Śliwa

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

76

„wyczytuję słowa”. Właśnie na tej zdolności polegam najbar-

dziej. Moi znajomi cały czas się dziwią jak to robię i sami próbują.

J ednak są tez złe strony posiadania aparatu. Prze-

ważnie ludzie mówią cicho i niewyraźnie. Mam wte-

dy problem z ich zrozumieniem. Najczęściej proszę,

by powtórzył to co powiedział, albo ktoś mi powtarza.

Podczas basenu muszę ściągać aparat, by się nie znisz-

czył. Nie słyszę jakie polecenia daje trener więc przepusz-

czam jedna czy dwie osoby i gdy płyną to robię to samo.

Gdy słucham muzyki na duzych słuchawkach, aparat mi „pisz-

czy” więc wybieram te małe. Muszę wtedy ściągnąć apa-

rat i żeby cokolwiek usłyszeć nastawiam maksymalną gło-

śność, ale wtedy osoby będące koło mnie też wszystko słyszą.

Mam też problem z językami, bo nie wiem jak się wymawia słówka.

Czytam więc tak jak się pisze, na szczęście nauczyciele to rozumieją

a koledzy starają się mnie poprawić, gdy coś źle powiem. Na języ-

kach obcych są tez puszczane teksty z płytki. Zadania z nimi zwią-

zane zawsze miałam źle zrobione, bo nie rozumiałam co mówią. Dla

mnie to była rzeka dźwięków z której niczego nie da się wyłapać a co

dopiero przetłumaczyć! Nauczyciele postanowili, że nie będę robić

tych zadań.

D la mnie to życie jest normalne, radzę sobie jak mogę. Chcę do-

stac się gdzieś wysoko, żeby pokazać, że niedosłyszący wcale

nie są gorsi od normalnych ludzi. Też mają uczucia, lepsze, gorsze

dni. Są normalni, maja tylko jedna maleńką wadę. To samo dotyczy

innych niepełnosprawnych.

NIEPEŁNOSPRAWNY TEŻ CZŁOWIEK!

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

7 7

N ie mam pojęcia, co to znaczy ,,być głuchym’’. Słyszę świetnie,

może nawet za bardzo. Słyszę wszelkie szepty swoich uczniów

w klasie ( fatalnie dla nich – nie mogą ściągać, podpowiadać i fatal-

nie dla mnie – nie ,,podnoszę’’ poziomu nauczania). Słyszę wszystkie

trzaśnięcia drzwiami w klatce od parteru po czwarte piętro! W nocy

każdy szelest mnie budzi: chodzący po domu pies, wiatr wyjący przez

szpary, hałas z ulicy… I wtedy zazdroszczę mężowi – śpi dobrze, bo

nic nie słyszy! Ale na tym koniec tej Jego ,,radości’’. Chyba… Bo prze-

cież nie słyszy mojego marudzenia, moich niewygodnych pytań. Wy-

daje mi się, że nie słyszy tego, czego nie chce usłyszeć. A to mnie,

żonę doprowadza do szału. Kiedy mówię, że mnie nie słucha twier-

dzi, że nie słyszy. Kiedy mówię głośno uważa, że krzyczę! Zawsze

źle! Lecz kiedy ja czegoś nie usłyszę, jestem bardzo niezadowolona.

Nie lubię niedosłyszeć czegoś. I właśnie w takich momentach ZA-

WSZE myślę o mężu! Bo przecież ON bardzo często mówi, że czegoś

nie usłyszał: znajomi mówili cicho, a jemu głupio było powiedzieć,

żeby rozmawiali głośniej, ktoś mu szeptał coś na sesji (bo inaczej nie

wypada) – nie usłyszał co, spotkał znajomego, który cicho mówi –

znowu mało usłyszał. To jest TRAGEDIA. Bo przecież ten niedosłuch

wyłącza go z normalności.

Osobnym rozdziałem jest telewizja. Zwłaszcza ta publiczna, co to się

szczyci, że ma misję. Nie ma filmów z napisami, jakie są w telewizjach

prywatnych. Telewizja Polska nie wspiera niedosłyszących w żadnym

obszarze! No bo przecież pani migająca jest mojemu mężowi do ni-

czego nie przydatna. Dla niego, a i dla mnie (bo ja sobie mogłabym

ściszyć) najważniejsze i najpotrzebniejsze byłyby NAPISY! Zwłaszcza

w polskich filmach, które mają dziwny dźwięk i mąż narzeka, że nie-

wiele zrozumiał. Ale także w programach publicystycznych, gdzie

się dużo mówi. A mowa bywa różna – mniej lub bardziej zrozumiała,

czy wyraźna. Przeżywam także z moim mężem rozterki w sklepach,

w których to ekspedientki mówiąc cicho, deprymują męża. Kiedy

prosi, żeby powtórzyły głośniej, bo ma niedosłuch - albo się uśmie-

chają pobłażliwie, albo zaczynają krzyczeć.

I nny problem to aparaty słuchowe. Wielka rzecz! Wspaniała! Do-

brodziejstwo na miarę rozwoju ludzkości w XXI wieku! Lecz, na

Boga!( choć nie wiem, czy powinnam w to mieszać Najwyższego)

dlaczego one są tak drogie? Wierzycie, że taki mały ,,wichajsterek’’

powinien TYLE kosztować? Pierwszy męża aparat kosztował 1600

złotych. Nie było nas stać – dwaj synowie na studiach. Kupili mu go

więc rodzice. Obecny aparat kosztuje 3600 złotych. A powinien ich

mieć dwa. Nie ma mowy, żeby stać nas było na dwa aparaty! Czy

„Życie z niedosłuchem”Lidia Struzik

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

7 8

tak powinno być? Nie wiem, czy są państwa, które refundują swoim

niedosłyszącym obywatelom aparaty słuchowe. Ale uważam, że tak

powinno być. Miliardy na wojsko? A może jednak radość życia i choć

dziesiątą część z tego armijnego grosza przeznaczyć na aparaty słu-

chowe? Ciekawe co Pan na to Panie Prezydencie? Bo hasło ,,Jak żyć?’’

stało się już wyświechtane.

,,Moje życie z niedosłuchem’’, czyli ,,Moje życie z mężem’’. W tym

roku będziemy obchodzić 32. rocznicę ślubu: ja – słysząca i on – nie-

wiele słyszący. Mamy po 57 lat i chcielibyśmy, aby aparaty słuchowe

i okulary były w takich cenach, które pozwoliłyby na ich zakup. Ma-

rzenia…

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

7 9

W torkowy dzień zaczyna się jak zwykle. Wstaję z łóżka o 6:30

z pomocą rodziców i mojego brata. Wyciągam moje aparaty

słuchowe z pudełka i je zakładam na uszy. Wczoraj wymieniałem ba-

terie, więc myślę: „Po co pakować zapasowe, skoro już je wymienia-

łem przed snem?”. Nagle przychodzi tata i pokrzykuje: „Spiesz się,

już siódma!” Dlaczego mówi tak głośno. Przecież go słyszę.

Patrzę na zegarek.... tak, rzeczywiście jest siódma. Tak od razu. Po

prostu. Idę do łazienki i myję zęby, a potem kuchni na szklankę orzeź-

wiającego soku. Szybko zakładam kurtkę i buty. Chwytam plecak

i pędzę do samochodu, w którym już czeka na mnie zniecierpliwiony

tata i brat równie zaspany jak ja. W samochodzie to co zwykle. Kacz-

marski na okrągło. Aaaach. „Obława! Obława! Na młode wilki obła-

wa…” Mój ulubiony utwór Kaczmarskiego. Nie wiem czemu, ale tak.

P odjeżdżamy przed szkołę, wysiadam z samochodu najdłużej jak

się da, ale nie da się w nieskończoność.

Siódma czterdzieści pięć. Przedzieram się przez tłum w holu, biegnę

do szatni, zdejmuję kurtkę i zmieniam buty. Siódma pięćdziesiąt. Te-

raz pędzę w drugą stronę - do klasy. Klasa otwarta. W środku koledzy

i koleżanki się szykują do lekcji religii. Ósma pięć. Pani od religii, na

którą mówią Wosk, w końcu przychodzi z pięciominutowym opóź-

nieniem. Wkracza do sali akurat wtedy, gdy Malina i Smolar się biją

(po raz kolejny). Każdy dostaje po uwadze. Patrzę na to i się zasta-

nawiam, czemu Smolar ma wzorowe zachowanie pomimo to. Ósma

czterdzieści pięć. Napięcie oczekiwania narasta. Upragniony dźwięk

dzwonka na przerwę jeszcze nie zabrzmiał. Nikt nic nie mówi. Ze-

gar na ścianie wysiadł. Pewnie baterie. Nauczyciel nadal prowadzi

temat o stworzenia świata. Ciekawe, którego dnia Pan Bóg stworzył

dzwonki i przerwy… Ósma pięćdziesiąt. Przychodzi nauczyciel od

histy i ze zdziwieniem pyta, czemu jeszcze jest lekcja. Odpowiedź

Wosku: „Nie było dzwonka”. Fakt, nie było ani na przerwę, ani na lek-

cję, ale to nauczycielom nie przeszkadza i w ten sposób zaczynamy

lekcję historii. Bez przerwy. Ot tak. Po prostu. Dziewiąta trzydzieści

pięć. Dzwonek w końcu zadzwonił. Wszyscy się cieszą.

Następna lekcja to upragniony język polski, na którym mamy oglądać

film na motywach „Romea i Julii”. Jego akcja rozgrywa się w czasach

współczesnych. Dziesiąta. Oglądamy film. Wojna gangów Montekich

i Kapuletów. Jeden z Kapuletów wyciąga swojego pozłacanego Col-

ta 1911.45 i celuje do jednego z Montekich. Napięcie rośnie. Padają

ważne słowa… i nagle.... Piiiiiiip..... Piiiiiip..........i cisza. Nic nie słyszę.

Co się dzieje? Przecież wymieniałem baterie wczoraj. W tornistrze

nie mam zapasowych. Zdejmuję aparaty. Coś tam dudni, ale nadal

“Między światami”Łukasz Zaremba

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

8 0

nic nie słyszę. Głośność jest na maksa, zakładam je z powrotem, ale

i tak wokół mnie zalega cisza. Tymczasem pada strzał. Domyślam się,

że jeden z Montekich nie żyje, bo osuwa się na ziemię. Idę do nauczy-

ciela z prośbą o pozwolenie na skorzystanie z telefonu. Na korytarzu

brak zasięgu. Idę na piętro. Dwie kreski z pięciu. Piszę smsa. Mama

odpisuje, że przyjedzie najszybciej, jak się da. Wracam do sali. Ro-

meo i Julia już się poznali i zakochali. Dziesiąta trzydzieści. Przyjeż-

dża mama. Wymieniam baterie. Wracam. Merkucjo nie żyje! Romeo

został wygnany. Znowu słyszę dobrze. Trzydzieści pięć. Dzwonek......

jeden dzwonek. Nie ma wyboru. Wychodzimy na boisko. Jedenasta.

Ochoczo wracamy na lekcje. Siadamy w ławkach czekając na film,

a tu..... kartkówka z lektury. Na wagary już za późno. Trzeba napisać.

Czterdzieści pięć. Przerwa przed chemią. Na zewnątrz klasy ze szkol-

nego radia leci „Make it Bun Dem”. Łub łub łub. Szykuję podręczniki

do chemii i hiszpana i idę na dół.

P iętnasta trzydzieści pięć. Upragniony koniec dnia. Mama już

czeka przed szkołą na mnie i brata. Po godzinie pomimo kor-

ków docieramy do domu. Nic nam nie zadano, a jutro dzień wolny.

Więc najpierw obiad, a potem czas na to, co tygrysy lubią najbar-

dziej. Włączam kompa i rzucam się na łóżko, czekając na załadowa-

nie systemu. Zamykam oczy i przypominam sobie, że wczoraj zapo-

czątkowałem ściąganie nowej gry ze Steama, która zapowiada się

bardzo ciekawie. Losowo generowany teren. Pukawki. Tryb dla wielu

graczy z możliwością udziału nawet 2000 graczy na jednym serwe-

rze. Wielka wojenka. Wsparcie dla modyfikacji. Nazywa się „IN THE

WORLD OF SILENCE”.

Jest naprawdę cicho. Moim oczom ukazuje się polska baza wojsko-

wa, a w niej ze stu rekrutów. W oddali widzę drzewa poruszane przez

wiatr, ale szumu nie słychać. Nagle coś się dzieje. Czuję to bardziej

niż widzę czy słyszę. To chyba szósty zmysł podpowiada mi, że prze-

ciwnik atakuje naszą bazę. Szybko chowam się za barykadami. Sły-

szę krzyki. To oznacza, że pierwsza krew została przelana. Wyglądam

za barykadę. Małe arabskie oddziały partyzanckie. Zbliżają się. Co ja

tu robię? Mam broń. Jest ich pięciu. Szybko wyciągam karabin sztur-

mowy. Mój ruch zwrócił ich uwagę. Jeden z nich wyciągnął swoją

wyrzutnię rakiet, inaczej zwaną także RPG. Wiadomo, co to znaczy.

Uciekać ile sił. Uciekając, słyszę eksplozję. To helikopter, który miał

nam dostarczyć posiłki, został zniszczony i właśnie spada w moim

kierunku. Na szczęście zdołałem uniknąć przygniecenia. Chowam się

za składem broni i amunicji. Chyba zostałem sam. A ich jest nadal

jeszcze czterech. Boję się, tym bardziej że nie widzę ich ani ich nie

słyszę. Nagle coś się dzieje, bo zaczęli uciekać. Wyciągam moją M16

i celuję w ich plecy. Nie... Zaraz..... To byłoby chyba niehonorowe,

żeby zabijać bezbronnych żołnierzy przeciwników. Nagle coś chwyta

mnie za ramię. Jestem gotowy walnąć go moją M16 na odlew. Wśród

szamotaniny słyszę krzyk. To mój brat. Skąd on w bazie wojskowej?

Dwudziesta. Przespałem dwie godziny, a raczej prześniłem w „Świe-

cie ciszy”. Jak to dobrze się jednak obudzić i usłyszeć ten świat.

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

81

Z a pięć minut dzwonek na następną lekcję, a ja siedzę pod salą

i czekam na ostatnią możliwość napisania egzaminu. To będzie

dyktando z szybkiego pisania na komputerze ze słuchu. Do tej pory

nie wiem, po co mi tego typu ćwiczenia, gdyż nie jestem w klasie

o profilu administracyjnym. Uczę się przecież w zwykłym ogólniaku.

Od paru miesięcy, dzielnie ćwiczyłam to pisanie na informatyce. Dziś

jest ostania szansa. Denerwuję się bardzo. Od tego zależy, czy zali-

czę ten przedmiot czy nie.

O, idzie już pani od informatyki, a ja wstaję natychmiast, jestem

pierwszą osobą, która wchodzi do sali, a zaraz za mną pozostałe oso-

by, które chcą poprawić ocenę.

Siadam na miejscu i oddycham z ulgą. Jest szansa! Jest szansa, by

zaliczyć ten egzamin - myślę w ciszy. Do tej pory mi się to nie udało,

ponieważ siedziałam w czwartej ławce. Przecież pisanie mi idzie cał-

kiem dobrze, ale pisanie ze słuchu już nie.

W klasie pojawia się spóźniona Wiolka. Ona ostatnio dostała czwór-

kę. Pewnie przyszła się poprawiać, jak wszyscy – myślę.

Nagle widzę ją przed sobą.

- Zjeżdżaj stąd – mówi do mnie.

- Ale ja zajęłam tą ławkę pierwsza - próbuję się jakoś bronić.

- Dziewczyny, cisza, bo dostaniecie od razu ocenę niedostateczną –

grozi nam nauczycielka. Zaczynamy egzamin – po chwili oznajmia.

- Głucha jesteś!? Zmykaj – warczy na mnie.

Tak, jestem osobą głuchą, a raczej niedosłyszącą. To znaczy, że czę-

sto faktycznie, słyszę, ale nie mogę zrozumieć, co mówi do mnie

dana osoba. Oczywiście nie mówię tego na głos. Jestem pewna, że

Wiola by tego nie zrozumiała.

Nie mam innego wyjścia, pakuję się i ze spuszczoną głową idę na

koniec sali. Chcę mi się płakać. Czuję się taka, bezsilna, czuję się taka

bezbronna.

Michał się na mnie patrzy, ale się nie odzywa. Pewnie dlatego, bo mu

na mnie w ogóle nie zależy.

Mijam go, jest mi w tym momencie bardzo przykro. Mógłby przecież

coś powiedzieć Wiolce. Już wiem, że dziś też się nie uda, po prostu

to czuję.

Siadam w ostatniej ławce, bo tylko ta jest jeszcze wolna. Włączam

komputer. Zaczyna się dyktando. Ledwo słyszę, co się dzieje na sali,

zastanawiam się, czy jednak powiedzieć nauczycielce o mojej wa-

„Dzień z życia niedosłyszącej nastolatki”Pamiętnik MajkiMałgorzata Nowacka

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

8 2

dzie słuchu.

- Pani profesor, ja chciałam coś powiedzieć – próbuję ostatniej szan-

sy, by usiąść jednak w tej pierwszej ławce.

- Maja, jeszcze jedno słowo i dostaniesz ocenę niedostateczną, sia-

daj natychmiast! - krzyczy nauczycielka. I w tym momencie myślę,

że mój komunikat był za długi. Pani od informatyki nie miała czasu

mnie słuchać, a ja niestety nie potrafię powiedzieć do niej: Kobieto,

mam niedosłuch!

Nie potrafię. Na dodatek myślę, że mi uczennicy nie wypada tak

zwracać się do nauczycielki. Od razu dostałabym naganne zachowa-

nie. Jestem pewna, że i tak by mi nie uwierzyła.

Jestem słaba, a słabe osoby przegrywają w każdej walce, nawet

o lepsze miejsce na sprawdzianie.

Czy tak będzie wyglądać całe moje życie? Czy przez całe życie, będę

musiała godzić się na to, co chcą inni? Nawet, jeśli od tego będzie

zależała moja przyszłość?

Wstydzę się, że jestem osobą niedosłyszącą, czuję się po prostu ,,tą’’

gorszą, więc często udaję, że jestem po prostu roztargniona. A ko-

ledzy i koleżanki mają mnie za kozła ofiarnego. I nikt jeszcze w tej

szkole nie domyślił się, w czym tkwi problem. Tylko czasem osoby

z mojego bliskiego otoczenia, zadają mi pytanie:

- Ty chyba masz problem ze słuchem?

Czuje się wtedy ‘’taka gorsza od innych’’ i odpowiadam:

- Nie, no coś ty!

Izoluję się też od rówieśników, nigdzie z nikim nie wychodzę. Mam

wrażenie, że dzisiejszy świat jest za głośny, a jednocześnie ja niedo-

słyszę. To chyba nazywa się paradoks.

Wszyscy piszą, a ja nie mogę zrozumieć ani jednego słowa. Słyszę,

ale nie rozumiem. Chce mi się płakać. Pani od informatyki mnie ob-

serwuje, wymawiając zdania, które docierają do mojego ucha, lecz

rozmazują się w jego wnętrzu, dlatego nie jestem w stanie niczego

zrozumieć. Nadal przed sobą mam pusty ekran. Jeżeli czegoś nie wy-

myślę, obleję ten egzamin.

Tym razem, próbuję odczytać zdanie z ruchu warg nauczycielki, ale

jestem za daleko, nie potrafię. Zaczynam udawać, że piszę na kom-

puterze. Wiem, że egzamin mam już niezaliczony, ale nie chcę ko-

lejny raz robić histerii na lekcji. Nie chcę znowu być pośmiewiskiem

w klasie. Skończy się lekcja i ucieknę z niej jak najdalej. Byle tylko do

mnie nie podeszła nauczycielka – myślę.

O rany, pani od informatyki do mnie się zbliża. Patrzy mi przez ramię,

na monitorze nie ma napisanego ani jednego zdania.

- Maja, czemu nie piszesz?

- Nie nadążam - kłamię. Mam szansę, jej powiedzieć: bo nie słyszę,

jednak milczę.

Dlaczego nic nie mówię, dlaczego nie walczę?

Bo tak bardzo się wstydzę tego, że niedosłyszę. Po prostu, boję się,

że klasa mi nie uwierzy i oskarży mnie o to, że próbuję wzbudzić

litość, by dostać piątkę. Niedosłuchu nie da się udowodnić, przynaj-

mniej od razu. Nikt nie wie, co się dzieje w moich uszach, nikt oprócz

mnie – myślę.

W tym momencie słyszę jej komentarz.

- Majka, jesteś taka mało zdolna, taka powolna – mówi do mnie na-

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

8 3

uczycielka.

Tak właśnie mnie określa: niezdolną uczennicą, co dla mnie oznacza

upośledzoną – zamyślam się, a ona dodaje:

- Od początku roku ćwiczymy to pisanie, a ty nie robisz żadnych

postępów. Powinnaś przenieść się do klasy 1G. W tym momencie

otwiera dziennik i go kartkuje.

- Jesteś zagrożona z każdego przedmiotu! – krzyczy do mnie. Będę

musiała na ten temat porozmawiać z panią Miśkiewicz – dodaje.

W tym momencie docierają do mnie głośne śmiechy moich kolegów

z klasy. Nie wiem dokładnie kto się śmieje, ale jest mi tak bardzo

przykro. Po chwili chyba słyszę słowo: debil…

Moje serce bije tak mocno, nie jestem w stanie nic powiedzieć. Czu-

ję, jak po policzku spływa mi pierwsza łza.

1G – Faktycznie tam chodzą osoby, które najgorzej się uczą, ale rów-

nież takie, które mają problem z alkoholem, a dziewczyny kiedyś mi

nawet mówiły, że niektórzy po kryjomu zażywają narkotyki. Za nic

w świecie nie chcę się tam znaleźć, przecież ja tam zginę! – myślę i

zaczynam płakać. Szukam chusteczek higienicznych, ale nie posia-

dam ani jednej, a swój nos wycieram o rękaw bluzki. To jest takie

upokarzające!

Dziewczyny zaczynają mówić, że w końcu zaliczę na dwójkę, ale wy-

czuwam, że po prostu ze mnie kpią.

Chcę stąd uciec i to jak najszybciej! Zaczynam pakować swoje rze-

czy. Docierają do mnie jakieś rozmowy kolegów, lecz nie rozumiem,

o czym mówią. Jestem pewna, że o mnie.

Wstaję z ławki, zarzucam plecak na ramię i wybiegam z sali.

Chcę zniknąć ze szkoły, chcę zniknąć z tego okropnego świata. My-

ślę, by ze sobą skończyć. Nie obchodzi mnie, czy wpadnę pod nad-

jeżdżający samochód, czy nałykam się jakiś proszków. Czuję się tak

bardzo samotna. Po co mam dalej żyć? Dla kogo? Nikt nie stanął

w mojej obronie, nikomu na mnie nie zależy.

Zaczynam myśleć o sobie tak, jak mnie określiła pani od informaty-

ki. To prawda: jestem ‘’z tych mniej zdolnych’’. Staram się i ta nauka

mi nie wychodzi, podczas gdy inni, są zdolni, ale leniwi i nie uczą

się w ogóle. Nie zdam do następnej klasy, rodzice będą się za mnie

wstydzić, za karę zamkną mnie w pokoju i będą kazali mi się uczyć.

Nie mam uzupełnionych notatek, ponieważ nikt mi ich nie chce co-

dziennie pożyczać. Nie jestem w stanie wykonać rozkazów moich

rodziców, nie potrafię!

Nadal płaczę, zbiegając w pośpiechu do szatni. Na schodach mijam

psycholog szkolną.

- Dziecko, co się stało?

Nie odpowiadam jej na pytanie, chcę być sama, chcę by dała mi spo-

kój! Przecież już wszystko jest przesądzone.

Jednak ona mnie zatrzymuję, po chwili przytula, a ja w tym momen-

cie daję upust kolejnej fali emocji. W jej ramionach płaczę, jak małe

dziecko.

- Powiesz mi, co się stało? – ponownie mnie pyta po dłuższej chwili.

- Ja nie chcę iść do 1G – krzyczę, płacząc jednocześnie.

- Maja, jaka 1G? Co ty mówisz?

Opowiadam jej sytuację, która wydarzyła się na lekcji informatyki.

O tym, że dziś był ostatni termin egzaminu. Że tylko ja mam niezali-

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

8 4

czony, że inni poprawiali na lepsze stopnie. Mówię jej o zachowaniu

Wiolki, i wreszcie o tym, jak pani od informatyki, widząc, że nie piszę

podeszła do mnie i powiedziała, wprost: że jestem mało zdolna, po-

wolna, upośledzona i powinnam się przenieść do klasy 1 G, ponie-

waż nie tylko z jej przedmiotu, dostaję same jedynki.

- Nie chcę tam się przenosić. Ja tam zginę! – szepczę do niej.

- Nigdzie się nie przeniesiesz – uspokaja mnie. Dlaczego masz tyle

zagrożeń? – Masz jakieś problemy? – dopytuje.

- To chyba ten moment, kiedy powinnam pani coś powiedzieć – za-

czynam.

- Słucham cię, powiedz.

Po dłuższej chwili w końcu się otwieram:

- Ja mam niedosłuch – szepczę, bo dla mnie to jest coś wstydliwego.

- Dlatego mam problem z notowaniem na lekcjach. Często na spraw-

dzianach były materiały z zeszytów. Dlatego dostawałam jedynki.

Dziewczyny między sobą nawet mówiły, że jestem strasznie leniwa,

a ostatnio nie chciały mi ich pożyczać, zwłaszcza do domu. Na prze-

rwach nie nadążałam z przepisywaniem.

A dziś na lekcji ktoś mnie nazwał debilem.

- Rany boskie, nie dziwie się, że jesteś w takim stanie. Jak można

o kimś coś takiego powiedzieć? To się w głowie nie mieści! – stwier-

dza pani psycholog.

- Od kiedy masz ten niedosłuch? Czemu nic wcześniej nie mówiłaś?

Czemu nikt tego nie zauważył? – pyta.

- Parę lat temu zauważyłam, że słuch mi się pogarsza. W końcu

w gimnazjum rodzice za swoje wszystkie oszczędności kupili mi apa-

rat słuchowy. Gdy pierwszy raz założyłam go na ucho, byłam taka

szczęśliwa. Myślałam, że moje wszystkie problemy w tym dniu się

zakończyły. Myślałam, że z powrotem będę mogła czynnie uczestni-

czyć w życiu towarzyskim, że w końcu usłyszę kawały, które opowia-

dają moi koledzy, że w końcu tak szczerze się uśmiechnę. Jednak tak

się nie stało, nic się nie zmieniło – mówię z żalem.

- Jak to, dlaczego? Miałaś już aparat słuchowy i nic się nie zmieniło?

- Pierwszego dnia, gdy założyłam aparat, nie powiedziałam o tym

mojej koleżance, ponieważ chciałam sprawdzić, czy zauważy różni-

cę. A może pochwali mój dobry słuch? Siedziałam sobie na przerwie

i koleżanka o coś mnie zapytała. Mając aparat na uchu, nie zareago-

wałam i wtedy do mnie krzyknęła: Kup wreszcie ten aparat słucho-

wy!

Zaniemówiłam.

P rzecież ja w tamtym momencie go miałam na sobie. Na dodatek

rodzice kupili mi go za swoje oszczędności. W tym momencie,

poczułam się bezsilna wobec mojej wady słuchu. Niestety nadal nie

było widać żadnej różnicy. Miałam wrażenie, że ten aparat słucho-

wy niczego w moim życiu nie zmienił. Faktycznie słyszałam, ale jak

przez mikrofon. Nadal nie rozumiałam nauczyciela na lekcji, księdza

w kościele, koleżanek rozmawiających ze sobą. Te dyskusje zawsze

toczyły się tak szybko, słowa nachodziły na siebie. Gdy przychodzi-

łam do domu, zastanawiałam się: po co z nimi się spotkałam?

- A przecież obiecywano mi nowe życie!

Nosiłam go trzy miesiące. Chodziłyśmy z mamą na ustawianie kilka

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

8 5

razy, ponieważ wytłumaczono mi, że to może być wina złego usta-

wienia. Niestety, oprócz głośności, nie dostrzegłam żadnych innych

efektów. Pani protetyk zdziwiła się, że nosząc go nadal nie słyszę.

Mówiła, że to nowoczesny aparat, bym się skupiła bardziej na słu-

chaniu. Mnie to po prostu przerosło. Skoro mówiłam, że nie rozu-

miem, to nie rozumiem. Czemu ktoś kazał mi się skupiać na słucha-

niu? Jakby to była zwykła, naturalna sprawa. Aparat sprawdził się

tylko w małym pomieszczeniu, jak rozmawiam z jedną osobą, która

siedziała naprzeciw mnie, dla mnie to było za mało.

- Tyle pieniędzy! Tyle oszczędności moich rodziców! Naraziłam ich

na takie koszty! Miałam przecież słyszeć!

- Międzyczasie usłyszałam wiele przykrych słów na swój temat. Naj-

bardziej mnie zabolało, gdy osoba, która wiedziała, że mam na sobie

aparat, pytała: ty naprawdę nie słyszysz? Jakbym jej zdaniem oszu-

kiwała. A ktoś inny powiedział kiedyś: kupiła ten aparat i nadal nie

słyszy. Te słowa tak bardzo mnie zabolały.

- Nikt mnie nie rozumie. Nikt nie wie, co ja przeżywam – wyznaje

pani psycholog.

- Nie mów tak! W swoim życiu trafisz na różne osoby, ale absolutnie

nie możesz się przejmować takimi komentarzami. Niestety, osoba,

która nie ma problemu ze słuchem, do końca nie potrafi sobie wy-

obrazić, co przeżywasz. Jesteś osobą młodą, na pewno czujesz się

odtrącona, lub sama się izolujesz od rówieśników, prawda?

- Tak, bo nie widzę sensu przebywania z osobami, jeżeli ich nie po-

trafię zrozumieć. Męczą mnie te ciągłe prośby o powtórzenie. Ich

również.

- Dużo przeżyłaś w ostatnim czasie. Ale nie możesz się poddać! Może

znajdziemy dla ciebie jakieś inne rozwiązanie, może operacja?

- Podobno się nie kwalifikuję. Jak byłam w szpitalu dwa lata temu tak

mi powiedziano.

- Dziecko, dwa lata! Przez ten czas dużo mogło się zmienić. Obiecuję

ci, że dowiem się czegoś więcej na ten temat - Przede wszystkim,

musimy powiedzieć o tym twojej wychowawczyni i twojej klasie –

radzi mi psycholog szkolna.

W tym momencie jestem przerażona, a ona od razu to dostrzega:

- Maja nie wstydź się tego. To nie twoja wina, że masz niedosłuch.

Czy ktoś to przyjmie do wiadomości, czy też nie - twoje najbliższe

środowisko powinno wiedzieć o twoim problemie.

- Nie wiem do końca, czy to jest wina mojego słuchu? Ja po prostu

jestem głupia! - krzyczę.

- Zabraniam Ci tak o sobie myśleć! – Nie jesteś głupia, jesteś bardzo

mądra, pracowita, jesteś bardzo silna. Tyle przeżyłaś, tak długo wal-

czyłaś. Jestem pewna, że niedługo ich wszystkich zaskoczysz! A ja ci

w tym pomogę – oznajmia.

Idziemy, spotykamy moją wychowawczynię i opowiadamy, co się

wydarzyło na lekcji. Po chwili jesteśmy w sali informatycznej z resztą

klasy.

Widzę, jak Michał się na mnie patrzy, widzę w jego oczach kpinę.

Kolejny raz chcę mi się płakać, ale ostatecznie się powstrzymuję. Na

szczęście obydwie panie pozwalają mi iść do domu,

Idę przez park i rozmyślam. Uczę się w tej szkole cały rok i jakoś nie

przyszło mi wcześniej do głowy, by poprosić o pomoc psycholog

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

8 6

szkolną. Może to ma związek z moimi poprzednimi doświadczeniami

w gimnazjum, gdzie kobieta kompletnie mnie nie wspierała?

Gdyby nie przypadek, gdyby pani psycholog nie wróciła się po swój

telefon mogłoby mnie już nie być na tym świecie. Teraz już wiem, że

moje problemy, szczególnie te z nauką, mogłyby być o wiele wcze-

śniej rozwiązane. Ale wstydziłam się. Wstydziłam się przyznać, że

niedosłyszę. Przez wcześniejsze przykre doświadczenia.

Wielokrotnie wolałam się izolować od ludzi lub udawać, że wszystko

zrozumiałam. Na lekcjach, w rozmowach z koleżankami, Michałem…

Nie potrafiłam po prostu powiedzieć:

  MAM NIEDOSŁUCH, NIE USŁYSZAŁAM.

Po raz pierwszy czuję, że nie jestem sama z moim problemem. Że

chociaż jedna osoba mnie rozumie, że chociaż jedna osoba we mnie

wierzy. Że nie mogę tak po prostu się poddać!

PAMIĘTNIK MICHAŁA

Z araz będzie informatyka. Wraz z całą klasą ambitnie stwierdzi-

liśmy, że warto poprawić ostatni egzamin i zostajemy w szkole

o godzinę dłużej. Tydzień temu, każdy dostał po czwórce, co nas nie

usatysfakcjonowało. Jedynie Majka go nie zaliczyła. Do tej pory nie

rozumiem, dlaczego? Każdy przecież ćwiczył tyle samo godzin.

Co tydzień jest to samo. Ona za każdym razem próbuje siadać

w pierwszej ławce i za każdym razem ktoś ją z niej wypędza. Na po-

czątku chłopaki mieli z tego niezły ubaw, natomiast dzisiaj posta-

nawiają dać jej spokój. Trochę mi jej szkoda. Mam nadzieję, że Maja

w końcu się skupi i będzie miała jeden przedmiot z głowy.

A teraz siada w pierwszej ławce. Chyba dziś nikt już jej nie wypędzi

–myślę.

Nagle do klasy wchodzi spóźniona Wiolka i każe jej zjeżdżać. Smut-

na Majka próbuję coś jej wytłumaczyć, ale ostatecznie pakuje swoje

rzeczy i idzie na koniec sali. Jest mi jej trochę szkoda. W pierwszej

ławce przecież najlepiej słychać.

Zaczyna się dyktando i każdy skupiony jest na swojej pracy. Przez

moment zerkam na Majkę, a ona nic nie piszę. Dlaczego? Nie zależy

jej na zaliczeniu? Także zauważa to nauczycielka. I wtedy Majka tłu-

maczy się, że nie nadąża.

Ja osobiście w to nie wierzę. Tylko, że nadal nie rozumiem jej zacho-

wania. Natomiast informatyczka zaczyna jej wmawiać, jaka ona jest

powolna, mało zdolna. Po czym zagląda do dziennika i mówi do niej

przy całej klasie, że jest zagrożona niemal ze wszystkich przedmio-

tów. Na dodatek oznajmia, że trzeba będzie ją przenieść do klasy 1G.

Chyba oszalała! Podobno jest pedagogiem, chyba niedouczonym

pedagogiem – myślę. Nikomu nie życzyłbym usłyszenia podobnego

zdania na swój temat. To tak, jakby informatyczka powiedziała do

Majki: Jesteś upośledzona. Nie obrażając osób opóźnionym intelek-

tualnie.

W tym momencie chłopaki zaczynają się z niej bezczelnie śmiać.

A jeden z nich nazywa ją debil!!!

To jest dla Majki cios poniżej pasa, dziewczyna zaczyna płakać.

Nikt nie potrafi jej uspokoić, a ona pakuje swoje rzeczy do plecaka.

– Co ona robi? – mówimy między sobą. A ona w tym momencie wy-

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

8 7

biega z sali.

Cała klasa jest w szoku. Wyszła z sali bez pozwolenia. Nigdy tak się

nie zachowywała, ponieważ za takie zachowanie grozi nagana.

- Pójdę po nią – proponuję.

- Nie. Wszyscy kończymy egzamin – nakazuje informatyczka.

Nie mogę się skupić. Cały czas myślę o Majce i zastanawiam się, gdzie

poszła? Wybiegła tak nagle, taka zdenerwowana. Przecież może stać

się jej krzywda. Tak bardzo się o nią martwię – myślę w ciszy.

Długo jej nie ma. Egzamin zostaje przerwany, ponieważ ciągle mię-

dzy sobą rozmawiamy o tym, co się przed chwilą stało.

I nagle ktoś puka.

To psycholog szkolna z naszą wychowawczynią i resztą klasy a za

nimi z opuszczoną głową stoi Maja. Patrzę na nią przez moment, jest

taka smutna. Po chwili dziewczyna zostaje zwolniona z lekcji, nato-

miast my musimy zostać dłużej w szkole.

Mamy zorganizowaną godzinę wychowawczą.

Kochani, wiecie dlaczego do was przyszłam?

- To ma coś wspólnego z Mają – odzywam się pierwszy.

- Tak Michał, chodzi o Maję.

- Nie rozumiemy, co się dzieje?

- Jak wy ją traktujecie? – pyta nas pani psycholog.

Dziewczyna, jako jedyna nie zaliczyła egzaminu, a ty Wiola, pomimo

że się spóźniłaś wypędziłaś ją z ławki? Tak?

- No tak, chciałam poprawić się na piątkę, – ponieważ w pierwszej

ławce najlepiej słychać – usprawiedliwia się Wiolka.

- No właśnie, najlepiej słychać. – podsumowuje psycholog szkolna.

Nadal nie wiem, o co jej chodzi?

A teraz słuchaj uważnie – mówi do Wiolki. - Wyobraź sobie, że masz

niedosłuch i co tydzień przed ćwiczeniami, jakaś ambitna koleżanka

lub ambitny kolega, którzy chcą się poprawić na piątkę, wypędzają

cię z pierwszej ławki. Ty wiesz, że siadając dalej nie usłyszysz ani

jednego słowa.

- Jak byś się czuła?

- Nie wiem, mam dobry słuch – odpowiada Wiola.

- No właśnie, ty masz dobry słuch– mówi pani psycholog.

Wiecie, dlaczego Maja często nadużywała słów: nie wiem? Bo tak

naprawdę nie słyszała pytania i wynikały z tego „zabawne” sytuacje.

Zabawne jedynie dla was. Wiecie, dlaczego codziennie prosiła was

o zeszyty? Wszyscy milczeliśmy.

- Bo jest leniwa? – pyta Wiolka.

- NIE!!! BO JEST OSOBĄ NIEDOSŁYSZĄCĄ.

– Czy wiecie, co to oznacza?

- Że trzeba do niej mówić głośno – odzywa się Edmund.

- Tak, trzeba do niej mówić: głośno, spokojnie, lecz starać się nie

krzyczeć, ponieważ krzyk odnosi odwrotny skutek. Ale najważniej-

sze jest to, by mówić wyraźnie, patrząc w jej stronę – A wiecie dla-

czego?

Milczymy.

- Bo to pomaga w czytaniu z ruchu warg.

- Maja jest osobą niedosłyszącą. Cały rok bała się do tego przyznać:

nam nauczycielom i wam koleżankom, kolegom. A wiecie, dlaczego?

Wszyscy zaprzeczają głowami na nie.

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

8 8

- Bo się wstydziła. Rozumiecie? Wstydziła się tego, że niedosłyszy.

Wstydziła się tak bardzo, że wolała wysłuchiwać pod swoim adresem

epitety tupu: debil, niż powiedzieć prawdę.

W tym momencie patrzę na informatyczkę i wprost mówię:

- Czyli Maja nie jest upośledzona? Jak tu pani profesor ją określiła.

Maja po prostu jest osobą niedosłyszącą – oznajmiam.

- Wyjdź z sali! – rozkazuje babka od informatyki, ale nie robię tego.

Chcę zostać na godzinie wychowawczej. Nasza wychowawczyni

wtedy mówi, że osobiście przypilnuje, aby pani od informatyki prze-

prosiła Maję. A informatyczka na twarzy robi się czerwona jak burak.

Dobrze jej tak – myślę.

- Ale czego się wstydziła? – wracam do rozmowy z panią psycholog.

Przecież to taka mała niepełnosprawność. Ludzie nie mają rąk, nóg

– mówię.

- Tak uważasz? Że to jest taka malutka niepełnosprawność? – pyta

mnie pani psycholog.

- No tak. Odpowiadam zgodnie z prawdą.

- Wyobraź sobie, że jesteś młodym człowiekiem. Codziennie cho-

dzisz do szkoły, czasem spotykasz się z kolegami, ale nie do końca

rozumiesz o czym mówią. Słyszysz trzydziestu procentach. Wracasz

do domu i zadajesz sobie pytanie: po co ja tam byłem? Przecież nic

nie rozumiałem. Jeszcze ktoś się ze mnie zaśmiał, ktoś dał mi do

zrozumienia, że jestem upośledzony. A jak prosiłem kogoś o powtó-

rzenie to koledzy się tylko denerwowali. I od nich często słyszałem:

- ‘’A to nieważne,’’

- ‘’Powiem ci potem,’’

- ‘’A zapominałem.’’

- I teraz też uważasz, że to taka mała niepełnosprawność dla młode-

go człowieka – pyta mnie pani psycholog, a ja już milczę. Nie wiem,

co mógłbym w tej chwili powiedzieć. Przecież pani psycholog ma

rację. Niedosłuch nie jest fizyczną niepełnosprawnością. Nie widać

go, ale bardzo negatywnie wpływa na psychikę człowieka. On co-

dziennie ma świadomość tego, że umyka mu życie. Że czegoś nie

dosłyszał, że czegoś się nie dowiedział, czegoś nie poznał.

- Ale ona nie dała nam nawet szansy. Mogła się przekonać o tym

czy faktycznie nie byłaby zaakceptowana, czy faktycznie była by wy-

śmiana? – odzywa się Seba.

- Wystarczy, że dała szansę klasie w gimnazjum i się sparzyła.

Kilka razy przypominano jej, że jest trochę inna i cała praca nad ak-

ceptacją jej niepełnosprawności w jednym momencie rozsypała się,

jak przysłowiowy domek z kart.

- Maja zapamięta to na długo. Im więcej zdarzy się w jej życiu takich

sytuacji, tym trudniej zaakceptować jest to, że niedosłyszy.

P ani psycholog prosi nas, byśmy więcej nie śmiali się z Majki, bo

problem niedosłuchu dotyczy coraz większej liczby młodych

osób. Już nie jest to choroba tylko starszych ludzi. Problem ten może

spotkać każdego. Jeszcze mówi bardzo ważne rzeczy:, że osoby

z niedosłuchem często słyszą, ale nie rozumieją wypowiedzianych

słów, szczególnie w hałasie, czyli na przerwach.

- Otacza nas głośny świat i tracimy słuch – podsumowuje.

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

8 9

- Kochani, proszę was bardzo pomóżcie Mai zaliczyć pierwszą klasę.

Pożyczcie jej zeszyty i pomagajcie na lekcjach. Mogę na was liczyć?

– pyta.

- Tak, oczywiście – odpowiadam w imieniu całej klasy. Po chwili wszy-

scy zgodnie potwierdzają.

- Maja nie przeniesie się do żadnej 1G! krzyczy pani psycholog, spo-

glądając wrogo na informatyczkę. Nie przeniesie, bo jest mądra, pra-

cowita i silna i z naszą pomocą zaliczy wszystkie przedmioty. Bez

wyjątku!

J edna godzina lekcyjna zmieniła całe moje życie. Nauczyła mnie

tego, by nie oceniać nikogo po pozorach. Teraz już wiem, że

każdy powinien dostać szansę - i ten silniejszy i ten słabszy. Trzeba

iść do przodu, ale trzeba także obejrzeć się dookoła siebie.

Teraz inaczej postrzegam osoby niedosłyszące. Ciekawi mnie

ich świat. Bardzo chciałbym go poznać. A wy?

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

9 0

M oja przygoda z niedosłuchem zaczęła się, gdy miałam pięć

lat. Towarzyszyła mi od dzieciństwa, była jak mój przyjaciel,

tylko taki spotkany przez przypadek. Można powiedzieć, że przed-

stawiła nas sobie moja kochana mamunia .

To ona zauważyła, że mam dziwny odruch odwracania się w lewą

stronę, gdy coś do mnie mówi, ale szybko okazało się, że to nie na-

wyk, ja po prostu nie słyszałam. Do dziś pamiętam moją pierwszą

wizytę u lekarza i słowo CZEKOLADA, kiedy pan doktor był bardzo

zdziwiony, gdy na słowo czekolada odpowiedziałam, że nie słyszę,

a przecież dzieci lubią czekoladę i na sam dźwięk tego wyrazu już

im ślinka cieknie. Lekarz mi nie wierzył i stwierdził, że mój niedo-

słuch to po prosu wymysł rodziców, bo nie możliwe, żeby takie małe

dziecko miało ubytek słuchu.

Moi rodzice nie dali za wygraną. Wiedzieli, że nie mogą tak tego

zostawić. Po licznych wizytach okazało się, że mieli rację. Miałam

ubytek słuchu w prawym uchu. Od tamtego czasu odwiedziłam wie-

lu lekarzy, niestety żaden z nich nie znał przyczyny mojego niedo-

słuchu. Trochę to dziwne, bo zazwyczaj, jak na coś chorujemy, to

znamy przyczynę choroby. Wiem jednak, że gdy się urodziłam nie

miałam robionego badania słuchu i może to dlatego samo rozpo-

znanie niedosłuchu trwało tak długo. Obecnie każdy noworodek po

narodzinach przechodzi takie badanie i można wcześniej zapobiec

pogłębianiu się głuchoty.

A teraz? Regularnie jeżdżę z moimi rodzicami na kontrole. Z biegiem

lat, przyzwyczaiłam się do głuchoty prawego ucha i … idę do przodu.

Nie wiem jak dla innych, ale dla mnie moi rodzice to SUPERBOHA-

TEROWIE . Nikt tak jak oni , nie poświęca się dla mnie aż tak bardzo.

Jeżdżą z jednej strony Polski na drugą tylko po to , żeby dojechać na

konsultację, która trwa około pół godziny. Wiem, że gdyby nie oni

i ich wsparcie , bardzo ciężko byłoby mi samej to przetrwać .

Lubię jeździć z nimi na wizyty , są one trochę jak wycieczka po łące,

która wciąż trwa. Jest tak jakbyśmy skakali z kwiatka na kwiatek

i wszędzie znajdywali to samo pytanie, wciąż bez odpowiedzi : „Co

jest przyczyną mojego niedosłuchu ? ”. Większość ludzi walczy

z chorobami ale ja … nie, ona zawsze była ze mną i zawsze będzie.

Nie przeszkadza mi to w codziennym życiu. Każdego dnia przed wyj-

ściem do szkoły obawiam się, że czegoś nie usłyszę i w konsekwen-

cji nie zrozumiem, szybko nie zareaguje. Jednak nie zdarza mi się

„Moje życie z niedosłuchem „Maria Magiera

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

91

to często.

To nie był mój wybór, ale i nie wyobrażam sobie żyć bez niedo-

słuchu. Moje życie byłoby może trochę mniej skomplikowane,

a może po prostu muszę się do tego przyzwyczaić. Taka moja

misja…

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

92

C hciałbym przedstawić osobę głuchoniemą, ale nieznaczy, że

gorszą.Ma na imię Marek i mieszka we Wrocławiu. Poznaliśmy

się na wakacjach. Marek potrafi jak nikt inny grać w siatkówkę ulicz-

ną. Interesuje się tak samo jak ja informatyką, samochodami i komik-

sami.

Jest to osoba o bardzo dobrym sercu, która nie daje po sobie po-

znać, że jest mu czasami ciężko. Wiem, że Marek nie słyszy szumu

wiatru i uderzeń fal. Jednak myśli i czuje to samo, co osoba słysząca.

Dzięki Markowi poznałem dużo zwrotów w języku migowym. Rodzi-

ce Marka opowiadali mi dużo o osobach niesłyszących jak inni ludzie

słyszący ich odbierają. Marek ma ogromne zdolności poznawcze

i umiejętności twórcze. Nie słyszy, co się do niego mówi, on musi to

zobaczyć. Mój kolega nauczył mnie, że w kontaktach z ludźmi uży-

wając języka migowego konieczny jest szacunek i tolerancja.

L udzie słyszący mogą opanować ten język bez żadnego wysiłku.

Język migowy dla osób niedosłyszących jest to droga porozu-

miewania się bez przeszkód i trudności. Marek pomimo tego, iż jest

osobą głuchoniemą jest takim samym chłopcem jak ja. Myśli i czu-

je to samo. Potrafi odnaleźć się w każdej sytuacji. Podziwiam go za

jego upór i odwagę. Jest zdolnym i uśmiechniętym chłopcem.

U ważam, że osoby głuchonieme są osobami pełnosprawnymi.

Mają ogromne serce są cierpliwe i bardzo towarzyskie, a lu-

dzie, którzy uważają ich za niepełnosprawnych są zacofani. Świat

ludzi głuchoniemych jest światem ciszy i tą cisze trzeba, przerwac

krzykiem.

“Moje życie z niedosłuchem”Michał Bednarski

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

93

M am na imię Natalia. Chodzę do klasy II gimnazjum. Jestem

osobą niedosłyszącą.

Siedem lat temu rozpoczęłam naukę w kl. I szkoły podstawowej.

Pewnego dnia na lekcji pani zauważyła, że nie odpowiadam na żad-

ne pytania. Poinformowała o tym moją mamę, którą również bardzo

zdziwiło, że nie reaguję kiedy ona do mnie mówi. Po dwóch dniach

pojechaliśmy do lekarza specjalisty-audiologa. Zrobiono mi badanie

i stwierdzono duży ubytek słuchu (70 decybeli). Konieczny był zakup

aparatów słuchowych, które kosztowały 10 tysięcy. Moi rodzice byli

przerażeni tą kwotą, ale chcieli dla mnie jak najlepiej.

Gdy pierwszy raz założyłam je do szkoły byłam bardzo zdziwiona,

że wszystko tak dobrze słyszę. Gorzej było z koleżankami i kolegami

z mojej klasy. Nie potrafili oni zaakceptować moich aparatów. Często

przezywali mnie. Czasami w domu płakałam i było mi smutno z tego

powodu. Jednak postanowiłam być dzielna, najważniejsze było to,

że słyszę. Z czasem rówieśnicy z klasy zaakceptowali moją inność.

Dwa lata później przeniosłam się do innej szkoły, gdzie chodzi-

łam do klasy integracyjnej, w której było dużo uczniów. Na początku

bałam się, że sobie nie poradzę w takim otoczeniu. Dopiero z po-

mocą siostry, wychowawczyni i nauczyciela wspomagającego przy-

zwyczaiłam się do tych warunków, z którymi musiałam zmagać się

na co dzień. Tutaj moi koledzy i koleżanki zaakceptowali mnie bez

problemu. Wszystko było dobrze dopóki moje aparaty się nie ze-

psuły. Coraz mniej rzeczy słyszałam. Jedynym moim ratunkiem było

odczytywanie słów z ust osoby mówiącej.

Dopiero dwa lata później po zakupie nowych aparatów słyszałam

wszystko doskonale. Był wtedy koniec VI klasy, wszystko szło mi bar-

dzo dobrze. Egzamin szóstoklasisty napisałam, można powiedzieć

całkiem nieźle (31/40 pkt.).

R ok temu rozpoczęłam naukę w gimnazjum. Na początku było

mi trudno przystosować się do nowego otoczenia. Poznałam tu

wielu kolegów i koleżanek, a także miłych nauczycieli. Kiedy miałam

problemy moi rówieśnicy wspierali mnie i pomagali mi je rozwią-

zać. Czasami zdarzało się, że baterie od aparatów wyczerpywały się.

Z tego powodu nie słyszałam zbyt dużo. Musiałam radzić sobie

w inny sposób (czytanie z ust). Przez pierwsze półrocze ciężko było

mi „rozszyfrować” usta nauczycieli.

Zaczęło się drugie półrocze, dopiero wtedy radziłam sobie znacz-

nie lepiej z umiejętnością czytania z ust. Pomagał mi w tym nauczy-

ciel wspomagający, który jest surdopedagogiem. Pomimo, że między

nami dochodziło do małych nieporozumień, potrafiłyśmy się doga-

„Moje życie z niedosłuchem”Monika Pawlak

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

9 4

dać. Jednak przez cały czas, mimo że tyle aparatom zawdzięczam,

wstydzę się ich i zasłaniam je włosami. Trudno jest mi wytrzymać

w hałasie, ponieważ moje urządzenia wtedy piszczą. Ale mimo tego

daję radę. Bardzo przeszkadzają mi wysokie dźwięki np. wycie syre-

ny straży pożarnej, pogotowia i policji. Odgłos wiertarki sprawia, że

przechodzą mi ciarki. Najbardziej nie mogę znieść cmokania ustami.

Podczas kontaktu z wodą muszę zdejmować aparaty, gdyż zepsuły-

by się. Na ostatnim badaniu dowiedziałam się, że w aparatach słyszę

85%.

B ycie osobą niedosłyszącą nie jest wcale najgorsze. Aparaty

słuchowe mają wiele zalet. Sprawiają one, że mogę słyszeć

wszystko co chcę. Nie sądziłam, że takie małe urządzenia zmienią

moje życie na lepsze. Jestem wdzięczna swoim rówieśnikom za to,

że akceptują moją inność i zawsze mi pomagają. Dużo też zawdzię-

czam moim kochanym rodzicom, którzy są zawsze ze mną i mnie

wspierają. Dużą rolę odgrywa także rodzeństwo, które mnie zawsze

rozumie i mogę się z nim dogadać. Cieszę się również, że nauczy-

ciele chcą ze mną współpracować. Oni bardzo dużo mi pomagają

i motywują do nauki. Kiedy nauczyciele chwalą mnie i doceniają,

wiem, że są dumni z moich sukcesów, które osiągam, pomimo

tego, iż jest mi naprawdę ciężko.

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

95

N azywam się Wiktoria Kaczor mam 14 lat i obustronny głęboki

niedosłuch. Od 2 roku życia jestem zaaparatowana, wszystko

było dobrze. Do czasu..... W wieku 10 lat przeszłam zapalenie ucha

ciągnące się wiele miesięcy. Efektem tego było pogłębienie się słu-

chu w uchu lewym. Było to dla mnie dużym zaskoczeniem choc

w głębi czułam, że będą takie wyniki. Mnie i moich rodziców skie-

rowano do Światowego Centrum Słuchu w Kajetanach. Finałem tej

wizyty była kwalifikacja do implantu ślimakowego. Nie chciałam

o tym słyszec, dla mnie był to ogromny szok. Decyzję o wszczepie-

niu implantu odwlekałam wciąż mając nadzieję, że coś się zmieni.

W końcu nadeszły upragnione wakacje, a mój słuch nadal szwanko-

wał. Wiedziałam, że jestem bardziej nerwowa, nie docierały do mnie

dźwięki, które wcześniej słyszałam. Zrozumiałam, że lepiej będzie,

jeśli zdecyduje się na implant. Była to być może najważniejsza i na

pewno jedna z najlepszych decyzji w moim życiu.

D ziś od operacji minął rok. Zapomniałam już o bólu i szpita-

lu, którego tak się bałam. Pamiętam tylko piękne chwile, cho-

ciaż początki nie były łatwe. Pierwsze podłączenie procesora i moc

dźwięków, które musiałam odróżniac. Nieraz moja głowa była pełna

i potrzebowałam chwili ciszy i spokoju. Patrząc z perspektywy cza-

su, zastanawiam się dlaczego nie zdecydowałam się wcześniej.

Nie znalazłam jeszcze odpowiedzi na to pytanie.

„Moje życie z niedosłuchem”Wiktoria Kaczor

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

9 6

P ewnego dnia do klasy doszła nowa uczennica, która nazywała

sie się Weronika.Jednak nikt jeszcze nie wiedział o tym że jest

głuchoniema. Dzieci nie akceptowali jej. Weronika bardzo to przeży-

wała , była smutna. Dzień po dniu mijał a nikt nie podał do niej ręki,

co chwilę wytykali ją palcami.

P o dwóch miesiącach szkoły klasa dowiedziała się, że

dwudziestego pierwszego listopada odbędzie się wycieczka do

AQUA PARKU w Wrocławiu. Weronika od razu po skończeniu zajęć

pobiegła do domu i powiadomiła rodziców o tym zdarzeniu. Mama

Katarzyna i tata Roman zgodzili się na wyjazd dziewczynki. Jaka

była uradowana. Jednak trzeba była następnego dnia iść do szkoły.

W szkole jak nigdy dzieci nie wytykali jej palcami , Weronika była

bardzo zdziwiona. Po długim wyczekiwaniu nareszcie nadszedł dzień

wyjazdu! Gdy już dotarli do Wrocławia wszyscy pobiegli do swoich

szafek.Ale nawet Weronika nie przypuszczała że na basenie spotka

swoją nową przyjaciółke, która była tak samo głuchoniema.

Cały pobyt Weronika z Wiktorią migały , bawiły się, pływały.Ten czas

była najwspanialszym czasem dla Weroniki.

Dziewczynki do dziś utrzymują razem kontakt piszą do siebie sms-y.

Wyjazd na basen był dla Weroniki bardzo udanym wyjazdem!

„Opowiadanie o głuchoniemych”Wiktoria Kmiotek

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

9 7

„Cisza”Adam Bączkowski

Nastała cisza, cisza jak mrok ogarnia mnie dookoła.

Chcę uchwycić jedno słowo i nic, cisza.

Chcę usłyszeć śmiech i płacz, cisza.

Tyle rzeczy chcę usłyszeć szum wody, szelest liści, szczekanie psa

w oddali i śpiew ptaków o poranku.

Dlaczego nic nie słyszę?

Kto pomoże mi wyjść z tej ciszy, z szarej mgły, abym mógł stanąć

w promieniach słońca.

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

9 8

„Moje życie z niedosłuchem”Zuzanna Springer

Niektórzy ludzie inaczej wyglądają. To nie znaczy, że są inni lub

dziwni. Na przykład ludzie z niedosłuchem. To, że czasami wyglą-

dają inaczej, nie mówią i nie słyszą za dobrze, nie powinno ich

skreślać w naszych oczach. Zawsze da się ich zrozumieć i z nimi

porozmawiać. Wystarczą tylko dobre chęci. Kochają tak samo jak

my i tak samo cierpią. Są nawet bardziej wrażliwi na otaczający nas

świat. Może mówią innym głosem, może jest on bardziej piszczący

od naszego, ale co z tego? Żeby się z nimi porozumiewać wystarczy

głośniej się odzywać i mówić wyraźniej. Niektóre osoby z niedosłu-

chem mają aparat słuchowy, dzięki niemu lepiej słyszą. Mam taką

osobę w rodzinie, która niedosłyszy.

Ale tak jak z koleżankami i kolegami, żyje się z nią normalnie.

Miło spędza się z nią czas.

Takie osoby mają trochę trudniej w życiu, czasami są nieodpowied-

nio traktowane i niezrozumiane przez innych.

Dlatego trzeba ich szanować, wspierać i im pomagać. Nie nale-

ży się z nich śmiać albo wytykać palcami. To normalni ludzie,

dokładnie tacy jak ja i ty.

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

9 9

„Moje życie z niedosłuchem”Patryk Raczak

Dzieci z wadą słuchu wymagają kompleksowych badań medycz-

nych, psychologicznych i pedagogicznych. Co to jest niedosłuch?

Jest to pogorszenie zdolności słyszenia dźwięków. Najczęściej przy-

czyną wady słuchu to zmiany pozapalne w uchu środkowym, a na-

stępnie infekcja górnych dróg oddechowych. Następnie są to wady

wrodzone o podłożu genetycznym, później uszkodzenia po-hała-

sowe. Słuch powinien być badany niemowlakom, w okresie przed-

szkolnym oraz po zakończeniu szkoły podstawowej. Po wczesnych

badaniach są ogromne szanse na dobre efekty leczenia.

Dzieci z niedosłuchem nie powinny być izolowane od ludzi.

Powinny przebywać razem z rówieśnikami i móc uczyć się w szko-

le masowej. Dzieci niedosłyszące mają trudną wymowę. Są bardzo

nadpobudliwe. Mają trudności w nauce, trzeba bardzo dużo z tymi

dziećmi pracować. Noszą aparaty, z którymi muszą żyć.

My, jako koledzy nie powinniśmy odrzucać osób niedosłyszą-

cych - powinniśmy być tolerancyjni.

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

10 0

„Moje życie z niedosłuchem”Katarzyna Zaraś

Nie słyszeć to znaczy…, no właśnie, co to znaczy?

Chwilkę pomyśl i zastanów się, czy osoba niesłysząca jest inna?

Nie, nie jest inna.

Jest dokładnie taka sama jak my.

Tylko po prostu szczęście jej nie dopisało.

Ty też masz czasem gorszy dzień i wtedy szczęście Ci nie dopisuje.

Osoba niedosłysząca, może ma lepiej niż my.

Ona słyszy tak naprawdę wszystko, ale nie tak jak my słyszymy.

Ona słucha sercem…

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

101

„Moje życie z niedosłuchem”Szymon Paszke

Myślimy niedosłuch to coś strasznego.

Być głuchym, to dla nas coś niepojętego.

A przecież uśmiech na twarzy masz,

Skory do zabawy jesteś też.

W piłkę z nami zawsze grasz,

Dobry kolega z Ciebie jest!

Z choroby swej śmiać się umiesz.

W środku duszy Twej pytanie brzmi –

Dlaczego właśnie ja?

Gdybym głuchy był ja?

To chciałbym zrozumieć Twój świat,

Ciszy czasem niezrozumienia?

Poczuć, jak to jest.

Zrozumieć – odczuć to wszystko, co Ty!

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

102

„Moje życie z niedosłuchem”Zuzanna Socha

M am jedenaście lat i mieszkam na wsi. Mój dziadek jest chory

na cukrzycę i miał wylew. To pogorszyło jego słuch. Musi no-

sić aparat. Jestem osobą tolerancyjną i nigdy nie odrzucam nikogo

z powodu choroby czy niepełnosprawności. Do wsi, w której miesz-

kam wprowadziła się kobieta z małą córeczką. Jej dziecko było głu-

che. Już wcześniej oglądałam razem z kuzynką serial o niesłyszącej

agentce FBI pt.: ’’ Suzen Thomas słyszące oczy FBI’’. Bardzo impono-

wała mi ta kobieta, jej postawa i jej podejście do życia. Próbowałam

naśladować język migowy, żeby móc być pomocną osobom chorym.

W iadomo, jak to na wsi. Ludzie są zacofani i często nie wiedzą jak

się zachować. Pamiętam takie zdarzenie, które się wydarzyło

pewnego dnia na placu zabaw. Dziewczynka, która nie słyszała przy-

szła na plac zabaw, chcąc poznać nowych przyjaciół. Dzieci nie wie-

działy, że trzeba mówić, tak, aby osoba słysząca, cię widziała. Co ty głu-

cha jesteś? Słyszysz dziwaczko! Krzyczały dzieci. Chłopcy zaczęli trącać

i popychać dziewczynkę. Ania, bo tak ma ona ma na imię, była okrop-

nie wystraszona, bo słyszała tylko strzępki tych krzyków. Rozgląda-

łam się dookoła czy nie ma żadnych dorosłych, by mogli pomóc Ani.

Niestety nikogo nie było. Zaczęłam krzyczeć i płakać, aby pomóc

malej Ani. Wydusiłam też numer do domu i wszystko słyszała moja

mama. Proszę zostawcie ją! Ona nie słyszy! Nie róbcie jej krzywdy. Przy-

biegła Pani z pobliskiego sklepu, ponieważ usłyszała moje krzyki.

Dzieci, co wy robicie! Opanujcie się! Chłopcy! Proszę was!- Krzyczała.

Proszę Pani oni wyzywają i popychają tę dziewczynkę, ponieważ ona

nie słyszy - zaczęłam krzyczeć. Przybiegła moja mama i zawołała

mamę dziewczynki i ojców chłopców. Zostawcie moją córkę łobuzy!

Krzyczała mama dziewczynki. Niech Pani nie krzyczy na moich synów!

No właśnie!- odkrzyknął drugi. Lepiej niech Pani pilnuje swojej córki.

Skoro jest taką łamagą i nie umie żyć w grupie, niech ją Pani zamknie

w domu - krzyczał. Te słowa oburzyły ekspedientkę. Jak Pan może

znam Pana tyle lat! Nie spodziewałam się tego po tobie! Synu znam

cię tyle lat, a nie wiedziałam, że jesteś takim głąbem! - krzyczała obu-

rzona. No, co nie mam racji - zaczął kręcić się jak głupi. Proszę Pana

moja córka jest chora! Ona nie słyszy. Umie czytać z ruchu warg i zna

język migowy. Wystarczy trochę wyrozumiałości - mówiła. Podeszłam

do Ani, przytuliłam ją. Moja mama broniła mamy Ani. Ojcowie chłop-

ców odeszli obrażeni razem ze swoimi dziećmi. A Pani nie zabierze

swojego dziecka! - spytała mama Ani. Nie, bo uważam, że Ania jest taka

sama, jak moja córka! Moja Zuzia wie, co to jest przebywanie z osobą

chorą. Jej dziadek też nie słyszy i nosi aparat. Jeżeli się Pani zgadza to

zapraszamy Anie do nas. Tak, jeżeli mała chce. Pani córka jest wspania-

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

103

ła. Pomogła mojej córce i teraz z nią rozmawia. Na pewno zaprzyjaźnią

się! Ania jest śliczną dziewczynką.

O d tego wydarzenia minęło 5 lat. Ania nadal jest moją przyja-

ciółką. Najlepszą, jaką mam. Ludzie we wsi się do nich przeko-

nali. Ania chodzi do naszej szkoły i jest traktowana na równi z nami.

Ma wielki talent plastyczny. Wygrała ogólnopolski konkurs plastycz-

ny. Teraz wszyscy we wsi wiedzą, że osoby chore to tacy sami ludzie

jak my. Maja takie same potrzeby i też chcą być niezależni. Nieważne

czy głuchy, czy niemowa - KAŻDY CZŁOWIEK JEST RÓWNY.

Moje Życie z NiedosłuchemPrace nadesłane na konkurs literacki organizowany w ramach kampanii “Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków” przez Polskie Stowarzyszenie Protetyków Słuchu

www.slyszymy.pl

10 4

Dziękujemy za zainteresowanie naszym wydawnictwem. Mamy nadzieję, że lektura sprawiła Państwu wiele przy-

jemności i pozwoliła lepiej zrozumieć świat osób żyjących z ubytkiem lub brakiem słuchu. Będziemy wdzięczni

za wszelkie komentarze, które prosimy zamieścić w ramce poniżej. Zaznaczamy, że wydawnictwo jest bezpłatne

i będziemy wdzięczni za przekazywanie informacji o nim.

Wciśnięcie przycisku „wyślij” prześle wiadomość bezpośrednio do redakcji Slyszymy.pl.

Od redakcji

©2014, kampania „Usłyszeć Świat - usłysz wszystkie odcienie dźwięków”

www.slyszymy.pl