Upload
miroslaw-koronski
View
16
Download
0
Embed Size (px)
DESCRIPTION
Autor: Sandra Drzewiecka
Citation preview
- 1 -
- 2 -
Copyright for Polish edition by EKO-ZIEM & CzytajZaFree.pl
Data: 29.04.2015r
Darmowa publikacja, dostarczona przez firmę EKO-ZIEM &
CzytajZaFree.pl
Tytuł: Zaklęte Pragnienia
Autor: Sandra Drzewiecka
Skład: Łukasz Sułkowski
Niniejsza publikacja może być kopiowana oraz dowolnie
rozprowadzana tylko i wyłącznie w formie dostarczonej przez
Wydawcę. Zabronione są jakiekolwiek zmiany w zawartości
publikacji bez pisemnej zgody Wydawcy. Zabrania się jej
odsprzedaży, zgodnie z regulaminem CzytajZaFree.pl
Dystrybucja w Internecie na zlecenie firmy EKO-ZIEM CzytajZaFree.pl
WWW: www.CzytajzaFree.pl
EMAIL: [email protected]
Wszelkie prawa zastrzeżone.
All rights reserved.
Copyright by CzytajZaFree.pl & Sandra Drzewiecka
- 3 -
Zaklęte pragnienia
Początek kooca
Minęła północ. Osiedle pogrążyło się w mroku, niczym za dotknięciem czarodziejskiej
różdżki. O tej porze zdawałoby się, że nikt tutaj nie mieszka. Było to jednak złudne wrażenie,
gdyż za dnia okoliczne alejki tętniły życiem i wibrowały wprost rozmowami schorowanych
staruszek oraz śmiechem bawiących się latorośli. Do ranka zostało parę godzin, a Joanna
smutno obgryzała będące w opłakanym stanie paznokcie. Szeleściła za nią tęsknota
-zdawałoby się nawet, że większa niż ta którą żywili za innymi ludźmi jej ulubieni
bohaterowie, wychylający ciekawsko swe nosy z kart podniszczonych książek.
Nie potrafiła nawet przypomnied sobie, kiedy mogła spokojnie usadowid się
w ramionach drugiego człowieka. Poczucie bezpieczeostwa? To uczucie było jej równie obce,
co kangury i misie koala, które pragnęła zobaczyd już od dziecka. Co miała jednak począd? Jej
były ulotnił się niczym kamfora, zostawiając ją ze złamanym sercem oraz paroma tysiącami
długu. Za każdym razem więc, gdy widziała nowego mężczyznę, nie była pewna czy
odczuwała niepohamowaną ciekawośd… albo chęd zwymiotowania w toalecie z powodu
traumatycznych zdarzeo, które wracały do niej jak bumerang.
Jedyną rzeczą, która mogła ukoid jej ból, było zwinięcie się w kłębek w jej ukochanym
fotelu i totalne pogrążenie w ulubionej powieści. Dzięki temu mogła żyd podwójnie, a świat
który zaczynał się po otwarciu okładki z pewnością był ciekawszy od tego, z którym miała do
czynienia na co dzieo.
Dzisiaj nie było jednak czasu na czytanie. Dzisiaj był czas na magię i spełnianie życzeo.
Dawno, dawno temu babcia Joanny opowiedziała jej historię, która na długie lata zdołała
rozpalid wyobraźnię dziewczynki. Garśd stworzonej z naturalnych składników ziemi
ogrodowej Eko-Ziem, którą sprzedała jej ta sympatyczna staruszka w kwiaciarni, odrobina
mistycznych i owianych legendą nasion, minuta przymkniętych kurczowo powiek oraz
zaciśniętych w geście pełnym nadziei kciuków.
– Czy się uda? Czy to w ogóle możliwe – myślała rozbawiona kobieta. Jej znajomi z pewnością
popukaliby się w głowę, patrząc na te iście szamaoskie zwyczaje, która odprawiała w swoim
balkonowym ogródku.
Wciągnęła nozdrzami głęboko zapach czarnej podwaliny życia, a następnie uklepała
swoimi trzydziestoletnimi już dłoomi ciemną warstwę podłoża, nad znajdującymi się niżej
nasionkami. Nagle jej uszu dobiegł charakterystyczny dźwięk. Błyskawica szybkim zygzakiem
przecięła niebo, skupiając wokół siebie szarosine kłębiaste chmury.
Od tej pory wszystko miało się zmienid.
Copyright by CzytajZaFree.pl & Sandra Drzewiecka
- 4 -
Rozdział pierwszy: Niespodziewany gośd
Joanna otworzyła wręcz w żółwim tempie oczy. Podniosła najpierw jedną powiekę,
potem drugą, by następnie opaśd z czystą rozpaczą niewyspanego człowieka w miękkie
i zachęcające do dalszego snu poduszki. Poranki zdecydowanie nie były jej najmocniejszą
stroną. Dzisiejszy nie wyróżniał się spośród innych ponurych dni w jakikolwiek sposób, więc
tym bardziej wstawanie o siódmej rano, było dla niej rzeczą czysto abstrakcyjną.
Po szybach ściekały pełne żalu strugi deszczu. Lekkie bębnienie kolejnych kropli
o parapet, uspokajało swoim miarowym stukotem. Idealny dzieo, aby zaszyd się pod kołdrą
i udawad w stosunku do reszty świata, że nie istniejemy. Kobiecie nie dana jednak była
realizacja jej pełnych ambitnych założeo planów. Posłyszała wyłaniający się ni stąd ni zowąd
dźwięk dzwonka do drzwi.
– Kogo tutaj niesie o tej porze? Kompletnie nie rozumiem, jak ktokolwiek mógłby chcied
wystawid nos z domu w taką pogodę – pokręciła głową zdziwiona.
Szybkim ruchem przekręciła się i postawiła obydwie nogi na podłodze, uważając by
lewa nie dotknęła brązowego dywanu w pierwszej kolejności. Żeoska częśd jej rodziny
cechowała się niezwykłą przesądnością. Z pewnością nie przysporzyło to Joannie
popularności w latach szkolnych, kiedy wszystkie klasowe piękności wytykały ją palcami
i z maniakalnym uporem zwały dziwadłem.
Minęły jednak lata, a dziewczyna nauczyła się, że opinia rówieśników jak i innych ludzi
generalnie, nie zawsze musi byd miarodajnym wyznacznikiem naszej osobowości. Szkoda
tylko, że nie rozumieją tego te wszystkie nastolatki, które zaszczute przez innych, wpadają
w depresję, a nawet odbierają sobie życie. Koszmarna sprawa.
– Ten się śmieje, kto się śmieje ostatni – pomyślała ze złośliwym uśmiechem na twarzy.
Ostatecznie wcale nie miała się tak najgorzej. Potrafiła zadbad o siebie, nie szczędziła sobie
wyjśd do teatru i miała co włożyd do garnka. Czasem. Raz na pół roku. W chwilach kiedy
jakimś cudem wpadło jej więcej zleceo, a po spłacie raty kredytu, nie okazywało się że
musiała codziennie jeśd sam ryż i makaron.
Jej rozmyślania przerwało jednak uporczywe kołatanie. Miała wrażenie, że wkradało
się do każdego zakamarka w jej co prawda gustownie urządzonym, lecz skromnym i nieco
wiekowym trzypokojowym mieszkanku.
– Już idę, już idę – zakrzyknęła. Narzuciła na siebie szlafrok i wsunęła stopy w puchate kapcie
z przyczepionymi różowymi głowami królików na wierzchu. Pocieszny kicz zawsze jej się
podobał.
Copyright by CzytajZaFree.pl & Sandra Drzewiecka
- 5 -
Stanęła przed drzwiami i przeciągnęła się leniwie, mrucząc niczym jeden z kotów
stetryczałej sąsiadki z naprzeciwka. Zaglądnęła przez wizjer i przetarła ze zdumieniem oczy.
Zaglądnęła jeszcze raz i zaczęła się zastanawiad, czy w ostatnim czasie miała do czynienia
z jakimikolwiek substancjami psychoaktywnymi. Jednak oprócz paru blantów wypalonych na
studiach, nic nie przychodziło jej do głowy.
Po drugiej stronie drzwi stało ładne męskie lico. Stało mrugając tymi swoimi
brązowymi oczyskami i uśmiechając się tak, że aż zmiękły jej kolana i musiała podtrzymad się
znajdującego się obok starego wieszaka na parasolki.
– Raz kozie śmierd – dodała sobie otuchy. Przekręciła wszystkie zamki w drzwiach, niczym
księżniczka w nowoczesnej fortecy i nacisnęła klamkę.
Okazało się, że całośd była zdecydowanie lepsza. Ciało jej tajemniczego amanta nie
mogło równad się z żadnym z jej ulubionych bohaterów filmowych. Nawet Jude Law tutaj
wysiadał, a to już coś znaczyło.
– Ehm…znamy się? – wydusiła z siebie na jednym wydechu, jedyne pytanie jakie przyszło jej
do głowy. Teraz pozostało już tylko nerwowe przestępowanie z nogi na nogę, w oczekiwaniu
na odpowiedź. Miała wrażenie, że jeżeli się nie opanuje, to zaraz rzuci mu się w ramiona,
niczym w kiepskiej meksykaoskiej telenoweli. Z tą różnicą, że bohaterki tych
hiszpaoskojęzycznych produkcji, zazwyczaj były oszałamiająco piękne. Jej wygląd o tej porze
zaś pozostawiał sporo do życzenia.
– Nie wydaje mi się – powiedział właściciel muskularnych ramion, przerywając tym samym
jej gorzką refleksję. Jego głos prześwidrował każdą komórkę jej ciała. Musiała zacząd
strofowad się w myślach, żeby nie zejśd na zawał w wieku stanowczo do tego
nieadekwatnym.
– Może wejdziesz do środka? – sama nie wierzyła słowom, które właśnie popłynęły
w powietrzu. Zdecydowanie nie była jedną z tych lekkomyślnych kobiet, które obdarzały
bezgranicznym zaufaniem każdego mężczyznę, którego spotkały.
– Czemu nie? – figlarnie stwierdził nieznajomy, ucinając tym samym jakże ożywczy
i elokwentny dialog pomiędzy nimi.
Podczas gdy on wieszał swój płaszcz i zdejmował buty, ona w panice myślała co
powinna zrobid. Granie na czas nigdy nie było jej mocną stroną. Skonstatowała więc, że
najrozsądniejszą rzeczą byłoby zaproszenie do wspólnego posiłku, zwłaszcza że coraz głośniej
zaczynało jej burczed w brzuchu.
Copyright by CzytajZaFree.pl & Sandra Drzewiecka
- 6 -
Dowiedziała się za to, że ten niezwykle ujmujący Pan, który przestąpił progi jej twierdzy, miał
na imię Aleksander. Mimo woli poczuła, że chyba zaczyna mied do niego wielką słabośd.
– Aleksandrze, zechcesz zjeśd ze mną śniadanie? – zapytała, rumieniąc się jednocześnie
niczym nastoletni podlotek. – Jaka wtopa – myślała, czując jak palą ją obydwa policzki,
zbliżające się zapewne do barwy dorodnego buraka.
Całe szczęście, że nieco już czerstwe bułki z masłem oraz pasta z białego twarogu,
rzodkiewek i szczypiorku, skutecznie zapchały im obojgu usta. Dzięki temu chod przez parę
minut, ona nie musiała się kompromitowad, a on mógł przypatrywad się jej uważnie z nieco
bezczelnym i zawadiackim wyrazem na twarzy.
– Skąd jesteś? – zapytała, rozlewając do wyszczerbionych kubków aromatyczną kawę, od
której aż zaparowały jej okulary. Nie mogła nadziwid się temu, jak bardzo jego maniery przy
stole, były takie niedzisiejsze…Wybryk natury, ot co.
– Prawdę powiedziawszy, to nie mam zielonego pojęcia Moja Droga – odrzekł odrobinę
zmieszany. Ciszę przerywał tylko delikatny stukot łyżeczki, obijającej się o brzegi naczynia.
– Więc mówisz, że nie masz zielonego pojęcia, jak znalazłeś się pod moim mieszkaniem –
zapytała rozbawiona. Cała ta sytuacja wydawała jej się dośd surrealistyczna.
Wciągnęła nozdrzami powietrze głęboko do płuc i dopiero teraz to poczuła. Zapach ziemi.
Świeżej ziemi ogrodowej, której używała wczoraj do swoich dziecinnych zaklęd.
– To niemożliwe – wyszeptała z niedowierzaniem. Zostawiła go na chwilę, podeszła do drzwi
balkonowych i zobaczyła rozbitą doniczkę.
– Niech to szlag – zaklęła pod nosem. Pół biedy ze sprzątaniem, to nie było takie trudne…
Co jednak miała zrobid ze swoim nowym gościem z kosmosu. Stos gorączkowych myśli
przebiegł jej przez głowę, aż poczuła że zaraz zemdleje.
Postanowiła się opanowad. Histeria jeszcze nic dobrego nikomu nie przyniosła.
W koocu czyż nie tego oczekiwała? Czyż nie o tym marzyła, słuchając babcinej historii
z wypiekami na twarzy? Poza tym powinna się cieszyd, że przypadkiem nie zesłała na siebie
dziesięciu plag egipskich. W jej kuchni spoczywało na krześle jej najskrytsze marzenie,
o którym myślała już od jakiegoś czasu. Ktoś kto mógł myd naczynia, gdy ona nie będzie
miała na to ochoty. Ktoś kto mógł zrobid jej herbatę, gdy będzie się źle czuła. Ktoś kto
całowałby ją za każdym razem, gdy tylko na jej twarz wkradłaby się odrobina smutku…
Pogrążona w rozmyślaniach, nawet nie poczuła na swoim ramieniu jego dłoni.
Mimowolnie przeszły ją dreszcze i wzdrygnęła się nerwowo.
Copyright by CzytajZaFree.pl & Sandra Drzewiecka
- 7 -
– Tak? – spytała i spojrzała mu w oczy. Miała wrażenie, że mogłaby się w nich utopid… nie,
nie to zdecydowanie złe określenie. Ona nie chciała tonąd, ona chciała tylko dryfowad na ich
powierzchni, dając się ponieśd w siną dal niewzburzonemu biegowi rzeki.
– Długo nie wracałaś i zacząłem się niepokoid – wyszeptał znajdując się niepokojąco blisko jej
ucha.
Bezczelnie chciała zerwad z niego to ubranie, rzucid na łóżko i oświadczyd, że ma
w nosie jakąkolwiek przyzwoitośd. Ona Joanna Strzegomska, mająca lat dwadzieścia pięd, nie
potrafiła trzymad swojego pożądania na wodzy. Usłyszała szybki trzask w swojej głowie
i poczuła, że znalazła się nagle w pułapce, z której ciężko będzie jej wyjśd…
Nieznajomy tymczasem nic nie robiąc sobie z jej konsternacji, zawinął niesforny
i opadający zawsze na oczy, kosmyk włosów Joanny za jej ucho. Miała wrażenie, że już go
kiedyś poznała. Nie potrafiła pozbyd się przeświadczenia, że to nie pierwszy raz, kiedy się
spotykają. Tak jakby tęskniła za nim od dawna…
– Jesteś śliczna, wiesz? Taka rozczochrana, bez makijażu, w szlafroku który odkrywa to i owo
– rozsiał w powietrzu aurę komplementów. – Mógłbym patrzed na Ciebie bez kooca.
Mam ochotę Cię całowad…
To wszystko zaczynało przypominad wyjątkowo kiepskiego Harlequina. Nie potrafiła
chyba jednak zaoponowad. Stanowcze odepchnięcie jego dłoni było zdecydowanie ponad jej
siły. Jedynym słusznym wyjściem mogła okazad się tu ucieczka, ale biorąc pod uwagę, że to
jej własne mieszkanie… chyba nie był to najlepszy pomysł. Pozostała jej więc tylko kapitulacja
i powolne poddanie się temu dotykowi. Przecież tego od dawna oczekiwała.
Obrócił ją ku sobie i delikatnie pocałował. Przymknęła oczy. Nie mogła pozostad
dłużna i odwdzięczyła się nieco bardziej zachłannym pocałunkiem. Na dobre utonęli w cieple
w swoich warg.
– Powinniśmy… nie powinniśmy… to nieodpowiednie… przestad – próbowała delikatnie się
sprzeciwiad. Niestety jej coraz głośniejsze jęki, nie były chyba dobrym tłem, ku takim
debatom.
– Nie podoba Ci się? – rzucił z diabelskim błyskiem w oku. Może nie pamiętał, jak się tu
znalazł, ale wciąż za to wiedział, jak potrafił rozpalid wyobraźnię kobiet. Nie tylko wyobraźnię
ku ścisłości…
Może i za oknem padał deszcz, może było wilgotno i mokro aż do szczętu, może
mglista aura nie dawała nadziei na jakąkolwiek poprawę humoru. Tu jednak w mieszkaniu 32
B na ulicy Radomskiej, wszystko w tym momencie było na opak. Szczęście mieszało się
z radosnym podnieceniem i strachem.
Copyright by CzytajZaFree.pl & Sandra Drzewiecka
- 8 -
Ich krótkie urywane oddechy, sprawiły że szyby zaparowały, odgradzając ich cienkim murem
od reszty osiedla. Przyspieszony puls, palce zagłębiające się zachłannie we wszystkich
zakamarkach ciała, charakterystyczne dźwięki, misterna kompozycja plasków, mlasków i
innych zaliczających się raczej do sfery profanum objawów przyjemności, zawróciły im w
głowie.
I tylko gdzieś tam w oddali trzasnęły drzwi. Gdzieś kot został pogoniony miotłą.
Gdzieś sąsiadka pokręciła głową nad trzeszczącym miarowo piętro wyżej łóżkiem. Ktoś
przechodząc pod drzwiami jej mieszkania, uśmiechnął się pod nosem. Tylko kto o to tak
naprawdę dbał?
Copyright by CzytajZaFree.pl & Sandra Drzewiecka
- 9 -
Rozdział drugi: Historia starej kobieciny
Joanna czesała przed lustrem swoje włosy. Znowu sporo z nich utknęło w umywalce,
niestety od dłuższego czasu wypadały jej po prostu ze stresu, jak szalone. Kiedy jej były
uciekał za granicę z ich wspólnymi pieniędzmi, nie omieszkał zostawid jej paru rzeczy. Na
przykład nerwicy. I wyglądu zdecydowanie niepokrywającego się z tym, o którym świadczyła
metryka. Próbowała jakoś doprowadzid się do porządku, ale to wcale nie było takie proste.
Niektóre zdarzenia odciskały na ludzkim wyglądzie zbyt trwałe piętno…
Dzisiaj jednak nie chciała rozpamiętywad tego co się stało. O dziwo, jej odbicie było
zaskakująco wesołe. Cóż… po wydarzeniach dzisiejszego ranka, które przeciągnęły się
również na popołudnie, nie mogła byd smutna. Delikatnie się pomalowała, związała uparte i
brązowe kosmyki w niedbały kok, a na koocu poprawiła beżowy sweter.
Korzystając z chwilowej nieobecności nowego gościa, postanowiła oddad się
rozmyślaniom oraz popracowad. Aleksander ochoczo wybrał się do sklepu z niebotycznie
długą listą zakupów. Co prawda tylko do tego znajdującego się trzy ulice dalej od jej bloku
– dalej bała się go wysyład, bo jeszcze mógłby zabłądzid i zniknąłby z jej życia tak szybko, jak
w nim się pojawił. A z tym nie mogłaby się pogodzid. Na całe szczęście narysowała mu
nieudolnie mapkę na kartce i liczyła na to, że powróci w ciągu godziny.
Terminy oddania zleceo klientom ścigały ją niczym wygłodniałe rekiny żarłacze.
Tęskniła czasami za pracą w pobliskiej piekarni, gdzie może i zarabiała marne grosze, ale
mimo wszystko po sześciu godzinach pracy miała święty spokój. Jako copywriterka czuła za
to, że musi byd dostępna dla klientów dwadzieścia cztery na dobę. Nie była to miła
świadomośd, zwłaszcza kiedy nie cierpiało się bycia czyimkolwiek niewolnikiem.
– Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło – zagłębiła się w poważnych rozmyślaniach.
Zarabia na tym co uwielbia robid i to jest najważniejsze. Może nie jest w tej dziedzinie
powalająco dobra, ale ma chęci, chce się kształcid, chce wiedzied więcej i byd coraz lepszą.
Nauczyła się jak rozmawiad z ludźmi i jak przekonywad ich do swoich wizji. Biorąc pod uwagę,
jak nieśmiałą i zakompleksioną dziewczyną była wcześniej, ten fakt napawał ją niebywałą
dumą.
Nie to jednak chciała dzisiaj roztrząsad. Od paru godzin zachodziła przecież w głowę
nad tym, jak tajemniczy przybysz znalazł się w jej domu. Czuła, że w tym celu musi jeszcze raz
powrócid do historii, opowiadanej przez ukochaną starowinkę w dzieciostwie.
Bóg nie obdarował Joanny najcudowniejszymi rodzicami pod słoocem. Nie byli źli…
ale mieli problem z wyrażaniem uczud.
Copyright by CzytajZaFree.pl & Sandra Drzewiecka
- 10 -
To u babci czuła się swobodnie, to tam prócz pajdy chleba posmarowanej masłem
i ciepłymi konfiturami, mogła poczud prawdziwą troskę i dobrod. A to były rzeczy bezcenne,
takich których nie dało się kupid za żadne pieniądze.
Jej babcia uwielbiała raczyd ją przeróżnymi historiami. Mała Joanna najpierw słuchała
jej z rozdziawionymi ze zdziwienia ustami, nie mogąc wyjśd z podziwu nad tym, jak też to
babuleoka przeżywała takie rzeczy nadzwyczajne. Później nauczyła się zaś odrzucad ziarno od
plew, prawdę od lekkiego podkoloryzowania i w tych czasem nieprawdopodobnych
opowiadaniach, zaczęła szukad pomysłów na własne teksty. Nie miała babci za złe tego, że
czasem zdarzało jej się zbyt pofantazjowad. Wiedziała przecież, że robi to ku radości swojej
najdroższej wnuczki.
Jej ulubioną historią była anegdota o tym, jak babcia poznała dziadka Joanny.
Niestety opowieśd była jednostronna, ponieważ senior rodu zmarł parę lat przed tym, zanim
dziewczynka przyszła na świat. Nie potrafiła nawet za nim tęsknid… bo i jak tęsknid za kimś
kogo się nie zna? Lubiła za to słuchad gawęd o tym tajemniczym człowieku, z którym babula
dzieliła swoje całe długaśne życie.
Babcia Anita wielokrotnie mówiła jej, że jako mała dziewczynka wierzyła w czary.
Rzeczy których nie dało się ogarnąd rozumem, pociągały ją niezmiernie. Owszem… skakała
w gumę razem ze wszystkimi, grała w klasy, liczyła do dziesięciu i szukała przyjaciół
schowanych w ogródku, ale w głębi duszy marzyła o czymś spektakularnym.
– Też tak bym chciała – rzekła mała Joanna, wpatrzona w staruszkę. Zwyczajnośd życia
codziennego czasami była dla niej zbyt przytłaczająca. Wielokrotnie miała ochotę pomachad
nogami i po prostu odlecied, aby przeżywad te wszystkie ciekawe przygody, o których czytała
w swoich kolorowych książeczkach.
– Wiem skarbeoku, wiem – powiedziała babcia. – Kobiety w tej rodzinie nigdy nie były zbyt
przyziemne.
– A moja mama? – zapytała z powątpiewaniem w głosie Joasia. – Co z nią? – zaczęła się
dopytywad.
– Twoja mama, to temat na o wiele dłuższą opowieśd – odparła staruszka. – Uwierz mi
w dzieciostwie była taka jak Ty. Gdyby nie tryb życia, jaki obrałam i to że przeze mnie
wszystkie dzieciaki we wsi zaczęły ją wytykad palcami, to może nie uciekłaby do miasta, aby
tam stad się pragmatyczną realistką.
Copyright by CzytajZaFree.pl & Sandra Drzewiecka
- 11 -
Joanna jako kilkulatka nie do kooca rozumiała wtedy jeszcze o co chodziło babci.
Dopiero później podczas kłótni z matką, dowiedziała się, że ta została wręcz zepchnięta na
margines, bowiem babka Joanny jako miejscowa zielarka, była posądzona o rzucenie uroku
na jedną z kobiet.
Latorośl zaczęła się więc domagad prostej i pociesznej opowieści, o tym jak babcia
wysiała sobie dziadka. Dosłownie wysiała…
– Widzisz, płynęły lata, a ja wciąż byłam sama. Bardzo chciałam poznad chłopca, z którym
mogłabym się dzielid wszystkimi rzeczami, które gdzieś tam zaroiły się w mojej głowie.
Owszem… potrafiłam sobie skutecznie zająd czas, ale ciążyła mi samotnośd.
– I co zrobiłaś wtedy, co takiego? – z podnieceniem w głosie zadała pytanie dziewczynka.
– Postanowiłam wyczarowad sobie Twojego przyszłego dziadka – pompatycznym tonem
oznajmiła staruszka. Ubzdurałam sobie, że jak zasieję w doniczce parę nasionek i wypowiem
życzenie, to nagle ni stąd ni zowąd, pojawi się przed drzwiami wiejskiej chatki, mężczyzna
mojego życia.
– Pojawił się, pojawił prawda? – zapiszczała Joasia.
– Owszem, cukiereczku. Jakimś dziwnym trafem tak. Biedak podróżował do swojego wuja
w sąsiedniej wsi i kompletnie się zgubił. Nie miał orientacji w terenie za grosz. Ulitowałam się
więc nad nim i zaprosiłam go na herbatę. Padało? Co miałam zrobid. Nawet psa było żal
wyganiad na dwór w taką pogodę.
– A potem... – zagaiła dziewczynka z ciekawością w głosie.
– A potem został już na zawsze. Nawet teraz, kiedy go nie ma pośród nas, jest głęboko ukryty
w moim sercu. Mam nadzieję, że spotkasz kiedyś takiego mężczyznę.
Joanna ocknęła się z zamyślenia. Tęskniła za tą pełną ludowych mądrości starowinką.
Może dlatego postanowiła rzucid losowi rękawicę i sprowokowad go do tego, aby coś się
stało, czyniąc to samo co babcia. Jak widad… udało się. Nie wyjaśniało to jednak, skąd wziął
się ten dziwny mężczyzna. Tak inny od jej rówieśników. Znała go od paru godzin, a miała
wrażenie, że rozumieli się bez słów. Wiedziała, że prędzej czy później będzie musiała dojśd do
tego, jakim cudem znalazł się w jej mieszkaniu.
Bała się, że okaże się, iż ma żonę i dzieci. A jeżeli nie, to przynajmniej dziewczynę,
którą bardzo kocha. Asia tak nie chciała stracid tego, co tak nagle wtargnęło do jej życia,
niczym nieokiełznany huragan. Postanowiła więc wbrew wszelkim regułom, jak najdłużej
przetrzymad nieznajomego w swoim domu. Zanim zacznie zadawad jakiekolwiek pytania.
Zanim będzie chciał gdzieś zadzwonid. Zanim pójdzie na policję… zanim…
Copyright by CzytajZaFree.pl & Sandra Drzewiecka
- 12 -
– Spokojnie dziewczyno – postanowiła się uspokoid i nie popadad w przygnębienie.
– Utkwiłaś na kilkudziesięciu metrach kwadratowych z najprzystojniejszym człowiekiem pod
słoocem. Zawsze możesz wytłumaczyd odpowiednim służbom, że postradałaś zmysły z tego
powodu – skonstatowała wesoło.
Podniosła się więc z zapadniętego ze starości fotela i uśmiechnęła do siebie. Podczas gdy
wszyscy wokoło zdawali się wieśd nudne jak flaki z olejem życie, ona mogła doświadczyd
czegoś niezwykłego. Całe życie wszyscy uczyli ją wdzięczności. Postanowiła więc z głęboką
wdzięcznością, czerpad garściami z tego co jej się nagle dostało.
Copyright by CzytajZaFree.pl & Sandra Drzewiecka
- 13 -
Rozdział trzeci: Wsi spokojna, wsi wesoła… czyli sielankowe życie w mieście
Jak dotąd wszystko toczyło się wręcz wyśmienicie. Po wspólnym obiedzie
ugotowanym w sobotę, godzinami rozmawiali na przeróżne tematy. Wypadałoby
wspomnied, że jedli spaghetti z klopsikami? Przez paręnaście minut czuła się jak mała
dziewczynka, oglądająca Zakochanego Kundla. Okazało się niestety, że psy konsumujące
spaghetti odznaczały się większą higieną osobistą, gdyż podkoszulek Joanny w mig
wylądował w praniu, upaprany sosem. Nawet się nie wstydziła własnej ciapowatości… wręcz
przeciwnie śmiechu było co nie miara.
Chociaż znajomy wciąż uparcie twierdził, że nie pamięta jak się tu znalazł, to potrafił
dzielid się wieloma innymi szczegółami ze swego życia, dotyczącymi jego pasji
i zainteresowao. Lubił te wszystkie filmy z superbohaterami, których ona kompletnie nie
ogarniała. Każdą częśd Władcy Pierścieni obejrzał kilkadziesiąt razy. I chociaż jej w ogóle to
nie interesowało, to było w tym coś niezwykle pociągającego, coś co sprawiało że chciała
zobaczyd to co on, chciała wiedzied co myśli na ten temat i chciała powiedzied, że rozumie
i że też bardzo lubi.
I chociaż jego opowieści na te tematy, wciągnęły ją bez reszty, to przyznała mu się
otwarcie, że z pewnością nie zostałaby jego wymarzoną kobietą, gdyż w ogóle nie interesują
ją takie produkcje filmowe. Interesują to za dużo powiedziane, ona po prostu by na nich
zasnęła. Popatruje przecież tylko na te swoje romansidła, które i może są oklepane oraz
tworzone na jedno kopyto… ale ma do nich beznadziejną słabośd.
– Chodź tu do mnie – przysunął się do niej na kanapie, ujął jej dłoo w swoją i popatrzał
głęboko w oczy. – Zobaczymy, czy Ci się nie spodobają moje miłostki! Kinematograficzne
miłostki dla ścisłości.
I tak od dwóch godzin leżeli przytuleni, oglądając Thora. Zafascynowana śledziła to co
działo się na ekranie. Nie wiedziała, jak mogła wcześniej omijad takie rzeczy w kinie. Dziesiąta
muza musiała byd wyjątkowo obrażona za jej niebagatelną ignorancję. Co prawda nie
wiedziała, czy bardziej wciągnęła ją fabuła, czy też przystojny Tom Hiddleston, grający
Lokiego, ale któż dbałby o takie szczegóły…
Zmęczeni zapauzowali w koocu film, rozłożyli kanapę i położyli się obok siebie.
Patrząc w sufit, instynktownie wzięli się za ręce i unieśli swoje splecione dłonie na chwilę do
góry, niczym zakochane dzieci w podstawówce.
– O czym myślisz – zapytała swojego towarzysza, zastanawiając się jaką usłyszy odpowiedź.
Copyright by CzytajZaFree.pl & Sandra Drzewiecka
- 14 -
– O tym, że zawsze chciałbym mied obok siebie taką piękną i mądrą kobietę – odparł
Aleksander.
– Uhm… naprawdę… – poczuła, że się rumieni. – Zawstydziłeś mnie! – oskarżycielsko
wycelowała palec w jego stronę.
– Cii… nie marudź – odpowiedział. – Przecież wiem, ze się cieszysz – mrugnął do niej okiem.
Wtulili się w siebie i zasnęli. I tylko w okno ciekawsko zaglądał księżyc, zaintrygowany
tym jak skooczy się historia tych dwóch przypadkowych kochanków.
*******************
Następnego ranka nos Joanny został mile połechtany, jakimś znajomym zapachem.
Spróbowała wyplątad się z kołdry, ale poczuła że chwilowo przekracza, to znacząco jej
możliwości. Przecież nic się nie stanie, jak jeszcze trochę bezkarnie się powyleguje. W koocu
mamy niedzielę, a dzieo święty trzeba święcid!
Drzwi do dużego pokoju zaskrzypiały i zobaczyła stojącego z tacą Aleksandra. Nie wierzyła
własnym oczom. Czyżby właśnie miała dostad śniadanie do łóżka?
– Śniadanie do łóżka, raz! Zamawiała Pani, czyż nie?– zapytał dostojny lokaj z przewieszoną
przez rękę ściereczką kuchenną.
– Owszem, zamawiałam! Tylko obsługa jakaś taka spóźnialska! – rzuciła buoczucznie,
czekając na to co się stanie.
I stało się. Zdążyła tylko nieudolnie zakryd się rękoma, czując jak mała ilośd jajecznicy pacnęła
ją w nos.
– Eyy, co to miało byd – zawołała z wyrzutem. – Weź to ze mnie zjedz!
– A zjem – powiedział Aleksander i scałował jedzenie z jej nosa. – Jak ładnie podane, to od
razu lepiej smakuje – stwierdził, przeżuwając powoli.
– Jesteś niemożliwy – odparła.
Na takim leniwym przekomarzaniu się upłynął im cały poranek. Już dawno nie było jej
tak wesoło. W głębi jej serca zatliła się iskierka nadziei i poczuła, że los może się odmienid.
Może nie jest skazana tylko i wyłącznie na mężczyzn, którzy ściskają jej serce tak mocno i nie
traktują go troskliwie, tak że przez następnych kilkanaście miesięcy czuje się niczym
poturbowana ofiara wypadku samochodowego. Może jeszcze będzie mogła byd szczęśliwa?
Copyright by CzytajZaFree.pl & Sandra Drzewiecka
- 15 -
Wiedziała jednak, że trzymanie Aleksandra tu na siłę nie ma żadnego sensu.
Postanowiła zabrad go na spacer po najbliższej okolicy, w nadziei że coś mu się przypomni.
Zadawała pytania, dawała mu czas do namysłu, próbowała naprowadzid na prawdziwą
ścieżkę… ale on wciąż spoglądał na nią tymi swoimi pięknymi brązowymi oczami
i odpowiadał, że nie wie.
To był ten czas. Czas w którym trzeba było wezwad dodatkowe posiłki. Zadzwoniła do
swoich najlepszych przyjaciółek, w nadziei że one podsuną jej jakieś rozwiązania.
Copyright by CzytajZaFree.pl & Sandra Drzewiecka
- 16 -
Rozdział czwarty: Nadchodzi odsiecz
Do drzwi domu Joanny zapukały przyjaciółki. Stęskniła się za nimi. Odkąd każda z nich
skooczyła liceum, widywały się zdecydowanie za rzadko. Można powiedzied, że po maturze
ich drogi nieco się rozeszły, co nie znaczy że przestały paład do siebie głęboką sympatią.
Joanna aż zapiszczała radości, kiedy zobaczyła Agnieszkę i Magdę. Zaległa na chwilę
w ich ramionach, ściskając każdą z nich najmocniej jak potrafiła, po czym zaczęła
przypatrywad się im z rozrzewnieniem, kiedy ściągały swoje buty oraz płaszcze.
– Kopę lat, co nie? – spytała z nostalgią w głosie. Kontakt internetowy był zdecydowanie
marnym substytutem rozmów na żywo.
– Stara, Ty się tak nie rozczulaj, tylko opowiadaj co u Ciebie – odpowiedziała Magda,
wpychając się razem z Agnieszką do kuchni. Pomimo upływu lat jej włosy wciąż nosiły
niezmiennie kolor płomiennej czerwieni. Dzięki temu doskonale można było ją poznad
z daleka.
– Hmm… chyba nie chcący zrobiłam coś bardzo głupiego – rozpoczęła temat speszona.
– Coś głupszego od związku z tamtym popieprzonym bucem? – zapytała jak zawsze
pragmatyczna i nie owijająca w bawełnę Agnieszka. Jej brwi uniosły się do góry w geście
bezgranicznego powątpiewania.
– Cóż… mam u siebie w domu faceta, który… – zaczęła opowiadad, gdy nagle ujrzała
Aleksandra
– Witam Was dziewczęta. Miło mi poznad – podszedł do każdej z nich i ucałował je w rękę,
wywołując tym samym dwie pary pytających oczu skierowanych w stronę Joanny.
– Zostawiam Was same i lecę na spacer – tym razem zwrócił się w stronę właścicielki domu,
całując ją jednocześnie w policzek.
Wkrótce po małej serii trzasków w przedpokoju, z delikatnym stukotem zamknęły się
drzwi wejściowe. W kuchni tymczasem zapanowała cisza jak makiem zasiał. Dziewczyny
spojrzały na swoją przyjaciółkę, wyraźnie oczekując wyjaśnieo. Długich i obszernych, takich
które mogłyby zaspokoid ich niepohamowaną damską ciekawośd.
– Bo wiecie, on tak się przypałętał… a ja wypowiedziałam dzieo wcześniej życzenie… i ni stąd
ni zowąd zjawił się w moim życiu. – Nawet nie mam pojęcia kim jest – odrzekła żałośnie.
Copyright by CzytajZaFree.pl & Sandra Drzewiecka
- 17 -
– I nie starałaś się tego dowiedzied? – zapytała z rozbawieniem w głosie Magda. – Wiem, że
dawno już nie miałaś do czynienia z żadnym mężczyzną, ale bez przesady. Nie możesz go tak
po prostu trzymad u siebie w domu, jak pierwszego lepszego szczeniaczka.
– A mi tu coś ewidentnie śmierdzi – zaczęła coś podejrzewad Agnieszka. – Gdyby coś mu się
stało i miał jakiekolwiek zaniki pamięci, to już dawno zacząłby zadawad pytania. Moim
zdaniem on wcale nie ma ochoty na ruszanie się stąd!
– Gdyby tak było, to chyba umarłabym ze szczęścia – odparła Joanna. – Jeszcze nigdy nie
spotkałam takiego faceta! Najchętniej zamknęłabym go w klatce i nie wypuszczała z domu,
aby tylko mi nie uciekł. Boję się, że wszystko skooczy się tak, jak ostatnim razem, a jeżeli tak
będzie to stanowczo wysiadam, bo następnego kredytu już nie dam rady spłacid.
– Dobrze, jakieś pomysły? – przerwała jej pesymistyczne wizje podobna do KrystenRitter
Agnieszka. Jej czarne włosy powiały lekko w powietrzu, sugerując pełną gotowośd do
działania.
– Moim zdaniem wypadałoby rozwiesid ogłoszenia z jego zdjęciem – zasugerowała Magda. –
Wiecie coś w stylu: „Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie”. Może wtedy ktoś zgłosi się do nas
z informacjami na jego temat i sprawa się rozwiąże, szybciej niż myślisz.
– Dobra… postaram się je przygotowad na środę – podsumowała zmartwiona Joanna. Czuła,
że to wszystko wcale nie skooczy się tak, jakby tego oczekiwała. A ona tak kochała szczęśliwe
zakooczenia! Przecież każdy na nie zasługuje.
– Pomożecie mi w rozwieszaniu? – dodała. Średnio cieszyła ją wizja samotnych wędrówek po
osiedlowych alejkach.
– Uhm… ja nie dam rady
– Ja chyba też nie. Muszę zresztą Wam coś oznajmid.
– Magdo, czyżby to była kolejna randka z Azjatą? Tobie nigdy dośd, prawda? Mam nadzieję,
że w koocu doczekamy się tabunu małych skośnookich berbeci, bo prawdę powiedziawszy
nie mam nic przeciwko zostaniu ciotką.
– Zgadłaś. Strzał w dziesiątkę.
– A Ty, Agnieszko? Co masz na swoje usprawiedliwienie? – Joanna wycelowała oskarżycielsko
palec w stronę swojej drugiej najlepszej przyjaciółki.
– Bierzemy ślub razem z Pawłem – Aga pomachała radośnie przed ich oczyma pierścionkiem
zaręczynowym. – W koocu mi się oświadczył!
Copyright by CzytajZaFree.pl & Sandra Drzewiecka
- 18 -
Dwie trzecie duetu w tym momencie zgodnie zakrztusiło się herbatą. Żadna z nich nie
spodziewała się tego, że nastąpi to tak szybko. Czas jednak gnał do przodu jak szalony, a one
faktycznie robiły się coraz starsze. Takie wydarzenia były naturalną konsekwencją dorastania.
I chociaż poczuły ukłucie zazdrości, to jak mogłyby nie cieszyd się ze szczęścia jednej z nich?
Same marzyły o względnej stałości i poczuciu bezpieczeostwa. O budzeniu się i zasypianiu
w łóżku obok tej samej osoby, która skradnie im pocałunek na dzieo dobry i dobranoc. Może
w koocu i im będzie to dane? Kto wie.
– O kurczę… genialnie! – odparły razem. – Kiedy?
– Jeszcze nie wiemy, bo musimy wszystko ustalid, ale przecież dam Wam znad, to oczywiste.
Nawet nie wiecie, jak się cieszę, że w koocu wyprowadziliśmy się od swoich rodziców
i mieszkamy we własnych czterech kątach. Może i zajęło nam to parę lat, ale nigdy nie było
nam lepiej niż teraz.
– To tylko u mnie, wszystko po takich poważnych krokach zaczęło się sypad. Powiedzcie mi
co ze mną nie tak?
– Wszystko z Tobą w porządku. Zresztą tego kwiatu, to pół światu. Jak nie ten, to inny –
dodała Magda i puściła do niej znacząco oczko.
– Jakoś w to nie wierzę. Tyle czasu już mieszkam sama, że to co ostatnio mi się przytrafiło,
przypomina jakiś porąbany sen. Wcale bym się nie zdziwiła, gdyby on rzeczywiście był
przybyszem z kosmosu – westchnęła.
– Przestao wierzyd w bajdałały i weź się do roboty. Zorganizowanie całego przedsięwzięcia
tak żeby się nie zorientował, wcale nie będzie takie proste – powiedziała Agnieszka, zbierając
się do wyjścia.
– Ej… tak swoją drogą… – zagaiła Magda z przekorą w głosie. – Co to za magiczna ziemia, że
po jej użyciu pod Twoimi drzwiami wyrosnął taki amant? Myślisz, że jak sama coś zasadzę, to
wyhoduję sobie przystojnego Azjatę?
– Ziemia z naturalnych składników. Świetnie pochłania wodę i dłużej utrzymuje wilgod. Mimo
wszystko sądzę, że co najwyżej możesz zasadzid sobie na balkonie pelargonie. Nie liczyłabym
za to na magiczne pojawienie się gotowego na wszystko Azjaty przed drzwiami Twojego
domu.
– Szkoda… ale i tak spróbuję! – odparła ze śmiechem, całując ją w policzek i zamknęła razem
z Agnieszką drzwi wejściowe.
Nagle całe mieszkanie wydało się potwornie opustoszałe. Miało się wrażenie, że
jedynym gościem był tutaj kurz, wyzierający leniwie z każdego kąta. Cóż… sprzątanie
zdecydowanie nie było najmocniejszą stroną Joanny.
Copyright by CzytajZaFree.pl & Sandra Drzewiecka
- 19 -
Poza tym, jak miała znaleźd czas na wyczyszczenie wszystkiego na błysk, kiedy
pełnoetatowa praca pochłaniała ją dogłębnie, a poza tym pragnęła jeszcze odrobiny wolnego
czasu dla siebie? Wiadomo… książki nie przeczytają się same, a co dopiero z filmami
i serialami! No nic, kolokwialnie rzecz ujmując chujowa z niej pani domu. Całe szczęście, że to
teraz było trendy, przynajmniej mogła mied jakąś zgrabną wymówkę przed kręcącymi nosem
rodzicami oraz tabunem ciotek, zdegustowanych jej nieporadnością życiową oraz brakiem
męża.
Copyright by CzytajZaFree.pl & Sandra Drzewiecka
- 20 -
Rozdział piąty: Na afisze!
Joanna przekręciła się w łóżku i zamruczała niczym leniwy kot, przytulając się do
Aleksandra. Poranki zdecydowanie nie były jej najmocniejszą stroną. Miała ochotę na
beztroskie wylegiwanie się do wieczora, ale wiedziała że zaplanowane przez nią zadania nie
mogły czekad.
Już poprzedniego wieczoru zaprojektowała prosty plakat ze zdjęciem tajemniczego
nieznajomego oraz jej numerem telefonu. Mężczyzna według niej był na tyle
charakterystyczny, że ktoś musiał go w koocu rozpoznad.
Tym razem to ona postanowiła przygotowad śniadanie. Wiedziała, że mogło się to
skooczyd teoretycznie możliwą katastrofą, ale czasami dopadał ją optymizm, który nie
pozwalał jej trzeźwo spojrzed na swoje wady. Tak było i w tym przypadku. Wkrótce bowiem
przybiegł do kuchni Aleksander, obudzony drażniącym nos swądem ulegającego degradacji
posiłku.
– Co tak śmierdzi… – powiedział i zaczął rozganiad kłęby dymu, machając ręką w powietrzu
oraz otwierając okno.
– Uch… coś się pali? – zapytała nieprzytomnie Joanna ledwo odrywając się od najnowszego
numeru Wysokich Obcasów. Nie mogła sobie odmówid porannej lektury, wszak czytanie o tej
porze zdecydowanie poprawiało jej humor i sprawiało, że przez cały dzieo mogła pracowad
na jak najwyższych obrotach.
– Usiądź kobieto. Dokooczę śniadanie – zaofiarował się gośd. – Tak będzie lepiej dla nas
wszystkich.
Kobiecie może i zrobiłoby się głupio, ale od dawna wiedziała że zdolności kulinarne
odziedziczyła po matce. Może i jak się postarała, to gotowała o niebo lepiej, bo jej dania
miały chociaż wyrazisty posmak i nie stroniły od wszelakich przypraw, w przeciwieostwie do
tych matczynych. Nie chroniło jej to jednak od małych błędów wywołanych zwykłych
gapiostwem, które skutecznie niweczyło jej wysiłki przygotowania czegokolwiek zjadliwego.
– Proszę. Tosty po hawajsku z szynką i ananasem. Szczęśliwa? – zapytał Aleksander
z uśmiechem na twarzy.
– Ale jak… że tak teraz? – zdziwiła się. – Kiedy Ty to zrobiłeś? Powiedz, że jesteś wolny i mogę
zostad Twoją żoną, a będę wniebowzięta.
Copyright by CzytajZaFree.pl & Sandra Drzewiecka
- 21 -
– Żebym ja sam to wiedział – odrzekł zmartwiony. Na sekundę jednak w wyrazie jego twarzy
można było zauważyd specyficzny rodzaj uśmiechu, coś co nadawało mu wyrazu przekornego
chochlika, mającego ubaw z dobrze zaplanowanego przedstawienia.
Trybiki w głowie Joanny wciąż przesuwały się i przesuwały… ale dalej nie potrafiła
wpaśd na rozwiązanie tej zagadki. Postanowiła więc, czym prędzej udad się na spacer po
osiedlu, aby wydrukowad wszystkie ogłoszenia i je porozwieszad.
– Mam do załatwienia parę spraw na mieście. Poradzisz sobie? – zapytała.
– Jasne, led. Poczytam, pooglądam coś. Nie przejmuj się.
Dziewczyna umalowała się, ubrała i żwawo wyszła z domu. Chociaż wiedziała, że
wszystko może się skooczyd, zanim zdąży nawet mrugnąd, to było coś podniecającego w tej
łamigłówce. Nie lubiła gdy wszystko w jej życiu było podane na tacy i z góry określone. Była
z tych, co pragnęli dreszczyku emocji, który przypomni im o tym, że żyją.
Gdy wychodziła z mieszkania natknęła się na sympatyczną panią Stasię – jedyną
staruszkę w bloku, która nie przypominała zgorzkniałego i złego do szpiku kości potwora.
Pani Stasia miała spore problemy z kolanami, więc Joanna często robiła jej zakupy, za co
w zamian dostawała zawsze mnóstwo smakołyków, które były lepsze od wszystkiego, co
można było dostad w pobliskiej piekarni.
– I jak tam Joasiu? – kobiecina zagaiła ciepło. – Co z Twoimi urokami, mającymi przywoład
mężczyznę, który zostanie z Tobą do kooca Twoich dni?
– Uhm… – dziewczyna zaczęła się plątad, cofając jednocześnie rękę do tyłu i chowając
plakaty, które dopiero co wyjęła z torby. – Wydaje mi się, że takie rzeczy po prostu nie
działają – rzuciła z udawaną beztroską w głosie.
– Doprawdy… – staruszka spojrzała na nią badawczo, życzyła jej miłego dnia i skierowała się
z powrotem w stronę swojego mieszkania.
Joanna tymczasem wyszła czym prędzej z budynku, aby nie natknąd się przypadkiem
już na żadną sąsiadkę i odwiedziła pobliską bibliotekę, w której udało jej się wydrukowad
plakaty samodzielnie bez wzbudzania czyichkolwiek podejrzeo.
Powoli spacerowała sobie po dośd dużym osiedlu, przyklejając taśmą swoje
ogłoszenie na każdym słupie oraz tablicy, które tylko wpadły jej w oko. Miała wrażenie, że
tych „anonsów” jest już tyle, że wygląda to nieco paranoidalnie. Na dodatek nie mogła
pozbyd się irracjonalnego wrażenia, że ktoś ją obserwuje. Co rusz, rozglądała się dookoła
siebie, ale poza paroma dzieciakami na placu zabaw oraz gospodyniami domowymi
zmierzającymi na zakupy, nic podejrzanego nie zauważyła.
Copyright by CzytajZaFree.pl & Sandra Drzewiecka
- 22 -
– Przestao świrowad – zaczęła się strofowad po cichu. – Wpadasz w paranoję, a to niczemu
dobremu nie wróży.
Stwierdziła już, że koniec tych psot i wypadałoby wrócid do domu. Teraz pozostało jej
już tylko czekanie… Z natury była jednak niecierpliwa, więc ta pozornie prosta czynnośd,
wcale nie była dla niej taka łatwa.
Kiedy weszła do swojej chałupy, jak żartobliwie często określała swoje cztery kąty,
zauważyła że Aleksander stał na balkonie, patrząc na coś w oddali.
– Czyżby coś zauważył – pomyślała w panice. – Przecież stąd ma całkiem dobry widok na całą
okolicę.
Mężczyzna jak gdyby czytając w jej myślach odwrócił się i spojrzał na nią z szerokim
uśmiechem.
– Witaj, czytałem książkę i postanowiłem się przewietrzyd. Człowiekowi od razu robi się
lepiej, jak zaczerpnie świeżego powietrza.
Joanna potwierdziła jego spostrzeżenie i doszła do wniosku, że chyba nic nie
zauważył. A przynajmniej miała taką nadzieję. Jak inaczej miała się wytłumaczyd z tego co
robiła?
Zaczęła się krzątad w kuchni i postawiła czajnik na gazie. W tej chwili pragnęła tylko
kubka gorącej herbaty, który mógłby otulid jej myśli, niczym najcieplejszy koc. Wrzątek
zawsze dobrze jej robił na problemy duchowe. I paczka ciastek. Duża paczka ciastek. I tak już
gorzej wyglądad nie będzie, więc kilka dodatkowych kilogramów to pikuś.
– Wychodzę na spacer! – usłyszała komunikat dobiegający z przedpokoju i trzask
zamykanych drzwi.
– Spacer… dobrze mu zrobi. Tyle dni biedak tu ze mną siedzi, że z pewnością zaczął skłaniad
się powoli ku szaleostwu – stwierdziła na głos, rozmawiając sama ze sobą.
Dopiero potem zrozumiała, co to oznaczało. Ogłoszenia. Wszędzie. Na osiedlu.
Musiałby byd ślepy, aby ich nie zauważyd.
Zaklęła pod nosem i czym prędzej chwyciła płaszcz, który miała pod ręką. Wybiegła z
mieszkania, zamykając trzęsącą się ręką drzwi.
– Muszę go koniecznie znaleźd – mamrotała. – Inaczej wszystko szlag trafi.
Nagle w oddali zobaczyła jego sylwetkę. O dziwo… rozmawiał z kimś przez telefon
i stał przy jednym z rozwieszonych przez nią ogłoszeo. Telefon? To on go w ogóle miał?
Dlaczego wcześniej na to nie wpadła? I o co tu chodzi?
Copyright by CzytajZaFree.pl & Sandra Drzewiecka
- 23 -
Zaczaiła się pod pobliskim drzewem, czekając na to jak rozwinie się akcja. Niestety…
rozmowa była chyba z gatunku tych dłuższych, bo Joannie zaczynały powoli drętwied nogi.
Spostrzegła jednak, że mężczyzna zrywa ogłoszenie, a potem podchodzi do najbliższego
słupa i powtarza swoją czynnośd. Wyglądało to tak, jakby robił to z kompletnym
zdecydowaniem.
Szybko przekalkulowała w myślach całą sytuację i doszła do wniosku, że raz kozie
śmierd. Konfrontacja była jedynym sposobem na dowiedzenie się czegokolwiek na jego
temat. Pobiegła więc lekko pochylona w jego kierunku, z zamiarem przyłapania tego
uroczego jegomościa na gorącym uczynku. Niestety… pac! Nagle potknęła się o jedno ze
swoich sznurowadeł i wylądowała obok niego jak długa. Zdecydowanie była marnym
szpiegiem, zdecydowanie. A przy okazji największą ciapą pod słoocem.
– Heej… – wybąknęła nieco zamroczona, ocierając krwawiące dłonie o jasne dżinsy. – Możesz
mi to jakoś wytłumaczyd?
Aleksander wydał się nieco zmieszany. Prawdę powiedziawszy przypominał jej tych
małych berbeci, którzy niejednokrotnie przypadkiem wybijali szybę u jej babci, podczas gry
w piłkę. Minę niewiniątka, które coś przeskrobało miał opanowaną do perfekcji. Niech
jednak nie myśli, że weźmie ją na litośd!
– Jakby Ci to wyjaśnid – zaczął się plątad, przestępując z nogi na nogę i obdarzając ją
najbardziej rozbrajającym na całym świecie uśmiechem. – Widzisz, Pani Stasia to moja babcia
– stwierdził wesoło.
– Że co…? – wykrztusiła z siebie Joasia. – Jak to możliwe?
– Cóż, całkiem prawdopodobne że jest matką mojej matki, co tym samym czyni ją moją
babką – powiedział przemądrzałym tonem.
– No co Ty nie powiesz – odgryzła się.
– Do domu – zarządziła. – Nie będziesz mi tego tłumaczył na ulicy, poza tym jeszcze trochę,
a czuję że zemdleję od tego nadmiaru rewelacji.
– Też mi coś. Przybysz z kosmosu – zamruczała pod nosem wściekle. Tylko dlaczego wciąż
miała wrażenie, że już go kiedyś poznała? O ile było jej wiadomo, to nigdy nie dane było jej
poznanie wnuka przesympatycznej staruszki z naprzeciwka.
– Ty i Twoja babcia będziecie mi się gęsto tłumaczyd – pogroziła mu palcem. Niestety chyba
zapowiedź jej kary, nie wywołała na nim jakiegokolwiek wrażenia, bowiem Aleksander tylko
rozpromienił się jeszcze bardziej.
Copyright by CzytajZaFree.pl & Sandra Drzewiecka
- 24 -
Wrócili do mieszkania, a ona tymczasem zaparzyła herbatę i przygotowała ciasteczka.
Opatuliła się w sweter i zadzwoniła do drzwi Pani Stasi.
– Pani Stasiu, mogę Panią prosid na słówko? – poprosiła staruszkę ze złowieszczą nutą
w głosie. Ta tymczasem nieco pobladła, patrząc na niewróżący niczego dobrego wyraz twarzy
dwudziestokilkulatki.
– Już wiesz, prawda? – odrzekła zrezygnowana. – Wiedziałam, że prędzej czy później to się
wyda. A ja po prostu chciałam, żebyś była szczęśliwa, moje drogie dziecko – zaznaczyła swoje
dobre intencje staruszka.
– Nie wątpię – odparła Joanna. – Ale to dalej nie wyjaśnia mi wszystkiego – podprowadziła
staruszkę do stołu i odsunęła jej krzesło, aby ta mogła na nim usiąśd.
– Widzisz, znamy się już tyle czasu. Wydawałaś mi się taka samotna. Nie mogłam patrzed, jak
ten Twój były adorator zostawił Cię razem z długami. Przypominałaś wtedy wrak człowieka –
rozpoczęła swoją opowieśd staruszka.
– Racja, chyba w życiu nie widziałam się w gorszym stanie. Nawet nie wiem, jak udało mi się
przeżyd te kilka pierwszych dni po jego odejściu. Musiałam byd wtedy w głębokim szoku
i wszystkie podstawowe czynności wykonywad w mechaniczny sposób – Joanna wróciła
pamięcią do tamtych dni. – Jedyne na co miałam ochotę, to zalegnięcie w łóżku na wieki
wieków amen… bałam się jednak, że już nigdy z niego nie wstanę – powiedziała ze smutkiem
na twarzy, rzucając jednocześnie ukradkowe spojrzenie na Aleksandra.
– Właśnie złotko, aż serce się krajało. Kiedy wspomniałaś mi o tym, że zamierzasz więc
pokusid los, tak jak Twoja babka, którą skąd inąd bardzo dobrze znałam, to postanowiłam Ci
nieco dopomóc. Od razu pomyślałam o moim wnuku, który akurat przyjechał pierwszy raz od
dawien dawna w rodzinne strony na wakacje – tu staruszka spojrzała z wyrzutem na
mężczyznę.
– Uhm… nie moja wina, że życie tak się ułożyło! – odparował delikatnie, nie śmiąc
dyskutowad z nestorką rodu.
– A ponieważ Aleksander jest narwanym wariatem, to z łatwością przystał na moją prośbę.
Stwierdził, że mieszkanie z nieznajomą, może byd bardzo ciekawym eksperymentem i co
najmniej osobliwym sposobem na spędzenie urlopu.
– Narwanym wariatem… jeszcze nie poznałam Cię do kooca od tej strony – Joanna
popatrzała w jego kierunku, nawijając mimowolnie kosmyk włosów na palec.
– Poznasz, nie martw się – zapewnił ją mężczyzna, wywołując tym samym zawstydzenie na
jej twarzy.
Copyright by CzytajZaFree.pl & Sandra Drzewiecka
- 25 -
– Co do Ciebie zaś moja droga… nie miałam żadnych wątpliwości, że przyjmiesz obcą osobę
pod swój dach. Sprawiasz wrażenie tak opuszczonej, że nawet stado dzikich rottweilerów,
znalazłoby u Ciebie schronienie.
– Coś w tym jest – ni to z zażenowaniem, ni to z radością, stwierdziła młoda kobieta.
– Wygląda jednak na to, że to co piękne szybko się kooczy. Nie wiem czy po takim oszustwie,
będziesz jeszcze chciała spotykad się z moim wnukiem – powiedziała babcia ze smutkiem
w głosie. – A szkoda, bo z jego sprawozdao, wydawało mi się, że mieliście się ku sobie.
– Naprawdę? – zapytała zdziwiona Joanna.
– Naprawdę – odrzekł wnuk, wpadając tym samym już otwierającej usta babci w słowo. Ujął
rękę Joanny w dłoo i spojrzał na nią czule.
Kobieta zaś zastanawiała się chwilę nad tym, co zrobid i doszła do wniosku, że nie
potrafi więcej się opierad. Postanowiła na razie dad spokój wszelkim pretensjom i zdad się na
bieg wydarzeo. Niestety jedna rzecz wciąż nie dawała jej spokoju.
– Czy my z Pani wnukiem już się kiedyś poznaliśmy? – zadała staruszce pytanie. – Wciąż nie
mogę się oprzed wrażeniu, że już go widziałam.
– Ach… tak. Pominęłam jedną ważną kwestię – odparła babcia, rozsiadając się wygodniej na
krześle i bawiąc się starą obrączką na palcu. – Tak się składa, ze byliście kiedyś razem na
koloniach.
Joannie chwilowo wszystko pociemniało przed oczami. To niemożliwe… Czy to ten
chłopiec do którego, co jakiś czas wracała pamięcią, oddając się wspomnieniom z dawnych
lat? Chłopiec, który powiedział, że mógłby jej zawsze sprzątad pokój, pocieszając ją, kiedy
była załamana z powodu fatalnych koleżanek, przez które wciąż przypadały jej w udziale
niewesołe chmurki w obozowym rankingu czystości?
I chod ta historia była niezwykle infantylna i zapewne pozbawiona jakiegokolwiek
znaczenia, to Joanna zawsze marzyła o tym, że odnajdzie tego młokosa, który wtedy się
w niej zakochał. Ta historia naprawdę mogłaby zostad sfilmowana!
– Niestety, krótko potem wyjechałem razem z rodzicami do Australii i nie byłem w stanie Cię
odnaleźd – powiedział Aleksander, dopowiadając to co od dawna chodziło jej po głowie. –
Wiele razy myślałem o Tobie, ale nie wiedziałem nawet od czego rozpocząd poszukiwania.
Dopiero potem, gdy moja babcia pokazała mi Twoje zdjęcie, zrozumiałem że to Ty.
Dziewczyna o zielonych oczach, która urzekły mnie bardziej niż wszystko, co widziałem do tej
pory…
Copyright by CzytajZaFree.pl & Sandra Drzewiecka
- 26 -
Joanna znowu się zarumieniła. Może dlatego nigdy nie używała różu. W sytuacjach,
które wymagałyby reprezentacyjnego wyglądu, od razu oblewała się bowiem koszmarnym
rumieocem, wesoło błądzącym po jej wypełnionych piegami licach.
– Jest jeszcze jedna kwestia, o której musisz wiedzied – tym razem odezwała się staruszka. –
Z Twoją babcią znałyśmy się naprawdę długo. Niestety, ale zmarnowałyśmy wiele lat na
kłótniach, po to aby dojśd do zgody dopiero kilka dni przed jej śmiercią. Kazała mi obiecad, że
się Tobą zaopiekuję. Nie mogłam jej odmówid, ona też zrobiła dla mnie wiele rzeczy, których
nigdy nie zapomnę.
Joanna poczuła w gardle narastającą kluchę. Wiedziała, że wszelakie próby wydobycia
z siebie głosu, skooczą się głębokim szlochem. Nie przypuszczała nawet, że ma obok siebie
tyle życzliwych jej osób, które czuwają nad tym, by nic jej się nie stało. Ten dzieo
zdecydowanie przerósł ją emocjonalnie…
Copyright by CzytajZaFree.pl & Sandra Drzewiecka
- 27 -
Epilog
Joanna wyciągnęła się leniwie na kanapie. Nic tak jej nie odprężało jak leniwe soboty
z ulubioną książką. Obok na tacy popatrywał na nią talerz pełen ciastek, a nos mile łechtał
zapach herbaty. Doszła do wniosku, że jest szczęśliwa i ma wszystko co mogła sobie
wymarzyd. Wiedziała, że za parę minut błoga cisza, będzie brutalnie przerwana, lecz wcale jej
to nie przeszkadzało.
– Już w domu! – usłyszała wesoły krzyk i skrzypienie otwieranych drzwi wejściowych.
Zdecydowanie trzeba naoliwid zawiasy, pomyślała wzdrygając się z powodu nieprzyjemnego
dźwięku. Ich pięknego drewnianego domu, nie zamieniłaby jednak na nic innego.
– Mamo, mamo, chodź tu! – zakrzyknął jej syn.
– Już idę Kordianie – odpowiedziała i podniosła się ociężale z fotela. Przyszły potomek ich
rodziny zdecydowanie dawał jej popalid, urządzając w matczynym brzuchu harce
zdecydowanie gorsze od tych, które odprawiały myszy w ich szopie na narzędzia.
– Popatrz jaką jaszczurkę znalazłem – powiedział mały i przystojny brunet, spoglądając
swoimi ufnymi brązowymi oczami na Joannę.
– Aleksandrzee… – jęknęła kobieta. – Dlaczego nas syn znowu przynosi do domu, wszystko co
znajdzie na dworze?
– Ciii… nie przesadzaj. Przecież nic takiego się nie stało. Zaraz odniesie ją z powrotem –
powiedział uspokajająco do swojej żony. – Jak się czujesz? – spytał z troską w głosie.
– Całkiem nieźle – odpowiedziała. – Jeszcze trochę i będzie po wszystkim. Nagle poczuła, że
do jej nóg przytula się coś małego, dotykając ją lepkimi rączkami.
– Iduś, co tam? – zagaiła, spoglądając na swoją córeczkę.
– Mamo, a zapleciesz mi warkoczyki? – poprosiła dziewczynka.
– Już, za pięd minutek, dobrze? – powiedziała i dała prztyczka w nos swoim ukochanym
szkrabom, po czym przeszła się na taras, aby zaczerpnąd świeżego powietrza.
Wysoko znajdujące się na niebie słooce, otuliło jej twarz swoimi promieniami. Wciągnęła do
płuc zapach ziemi po deszczu i spojrzała na dopiero co zasadzone pelargonie. Miała ochotę
czerpad z życia całymi garściami.
Czasami dobrze jest dad szansę czemuś nowemu.
Copyright by CzytajZaFree.pl & Sandra Drzewiecka
- 28 -