12
Nr 6 i 7(19 i 20) • Miesięcznik • Czerwiec/Lipiec 2009 r. • ISSN 1896-1193 65 Rocznica Manifestu 65 lat temu - 22 Lip- ca - w Chełmie Lubelskim, ogłoszony został Manifest Polskiego Komitetu Wy- zwolenia Narodowego, któ- ry powstał dzień wcześniej - 21 lipca 1944 roku. Tego samego dnia PKWN pod- pisuje z rządem ZSRR 3 umowy: o granicach, o administracji na tere- nach wyzwolonych i fi- nansową (relacja rubla do złotego jak 1:1). 1 sierp- nia PKWN przenosi się z Chełma do Lublina. Tu na początku trzeba przypomnieć, że w Teheranie, gdzie 3 mocar- stwa decydowały o granicy polsko-radzieckiej, polskie- go rządu emigracyjnego w Londynie nie zaproszono nawet do konsultacji. W Jałcie Stalin proponował zaproszenie Polaków do rozmów w sprawie granic. Ale mocarstwa zachod- nie nie zgodziły się na to. Zrealizowano dopiero te propozycje w Poczdamie. Nikt tego głośno nie mówi, ale trzeba jed- nak zapytać czym byłaby Polska po wojnie, gdyby miała rządy prawicowe i tylko sojuszników anglo- saskich? Czymś w rodzaju „Księstwa Warszawskie- go". Polska była jedynym państwem w Europie, które nie miało uregulowanych granic z sąsiadami. A Wiel- ka Brytania - choć Polacy w jej obronie przelewali krew - była przeciwna prze- kazaniu Polsce ziem za- chodnich i północnych. Trudno dziś, urodzonym po wojnie w Zgorzelcu, Słup- sku czy w Gdańsku i Olsz- tynie wczytać się w tekst Manifestu i zrozumieć, iż właśnie kwestię geogra- ficznego miejsca Ojczyzny Polaków Manifest PKWN wysunął na czoło. Postu- lat powrotu piastowskich ziem do Polski był jednym z głównych jego haseł. Poko- lenie adresatów Manifestu wiedziało, że w Polsce jest Warszawa, Kraków, Poznań, Katowice i ewentualnie Opole, ale Olsztyn, Wrocław i Szczecin, to zagranica. Najtrudniej było uznać rzeczywistość. Wielu marzyły się sienkiewiczow- skie „Dzikie Pola” oraz Wilno, Nowogródek, Krze- mieniec, Kowel, Lwów, Huculszczyzna i Polesie. Nie zdając sobie sprawy, jakie skutki by to pociągnę- ło. Ile ofiar i krwi przelali by Polacy. Mieliśmy tego próbki w okresie wojny i po niej, kiedy na terenach południowo-wschodniej i południowej Polski rezuni z UPA krwawo rozprawiali się z Polakami i nie tylko. Najtrudniej jest uznać rzeczywistość. Powta- rzamy to jeszcze raz. Problem likwidacji dawnej, od 500 lat rozbudo- wywanej „Polski Wschod- niej" stanął przed twórcami Manifestu Lipcowego. Dla- tego też postawili przed sobą zadanie: Polska, która na wschodzie ma sięgać do Bugu i Sanu - musi wró- cić na ziemie piastowskie, przesunąć się do Szcze- cina i objąć Wrocław. Do 1989 roku dzień 22 lipca był najważniejszym świętem państwowym. Jednak decyzją Sejmu RP data ta została wykreślona z kalendarza jako święto państwowe. Ale dla bardzo wielu Polaków 22 lipca po- zostaje ważnym wydarze- niem. Przede wszystkim dla ludzi lewicy, którzy przez wiete lat z oddaniem i pełnym zaangażowaniem realizowali główne zało- żenia Manifestu PKWN. Dokonczenie na str. 4

Ziemia Radomszczanska - Nasz Dom

Embed Size (px)

DESCRIPTION

Ziemia Radomszczanska - Nasz Dom

Citation preview

N r 6 i 7(19 i 20) • M i e s i ę c z n i k • C z e r w i e c / L i p i e c 2 0 0 9 r . • I S S N 1 8 9 6 - 1 1 9 3

6 5 R o c z n i c a M a n i f e s t u 65 lat temu - 22 Lip-

ca - w Chełmie Lubelskim, ogłoszony został Manifest Polskiego Komitetu Wy-zwolenia Narodowego, któ-ry powstał dzień wcześniej- 21 lipca 1944 roku. Tego samego dnia PKWN pod-pisuje z rządem ZSRR 3 umowy: o granicach, o administracji na tere-nach wyzwolonych i fi-nansową (relacja rubla do złotego jak 1:1). 1 sierp-nia PKWN przenosi się z Chełma do Lublina. Tu na początku trzeba przypomnieć, że w Teheranie, gdzie 3 mocar-stwa decydowały o granicy polsko-radzieckiej, polskie-go rządu emigracyjnego w Londynie nie zaproszono nawet do konsultacji. W Jałcie Stalin proponował zaproszenie Polaków do rozmów w sprawie granic. Ale mocarstwa zachod-nie nie zgodziły się na to. Zrealizowano dopiero te propozycje w Poczdamie. Nikt tego głośno nie mówi, ale trzeba jed-nak zapytać czym byłaby Polska po wojnie, gdyby miała rządy prawicowe i tylko sojuszników anglo-saskich? Czymś w rodzaju „Księstwa Warszawskie-go". Polska była jedynym państwem w Europie, które nie miało uregulowanych granic z sąsiadami. A Wiel-ka Brytania - choć Polacy w jej obronie przelewali krew- była przeciwna prze-

kazaniu Polsce ziem za-chodnich i północnych.Trudno dziś, urodzonym po wojnie w Zgorzelcu, Słup-sku czy w Gdańsku i Olsz-tynie wczytać się w tekst Manifestu i zrozumieć, iż właśnie kwestię geogra-ficznego miejsca Ojczyzny Polaków Manifest PKWN wysunął na czoło. Postu-lat powrotu piastowskich ziem do Polski był jednym z głównych jego haseł. Poko-lenie adresatów Manifestu wiedziało, że w Polsce jest Warszawa, Kraków, Poznań, Katowice i ewentualnie Opole, ale Olsztyn, Wrocław i Szczecin, to zagranica. Najtrudniej było uznać rzeczywistość. Wielu marzyły się sienkiewiczow-skie „Dzikie Pola” oraz Wilno, Nowogródek, Krze-mieniec, Kowel, Lwów, Huculszczyzna i Polesie. Nie zdając sobie sprawy, jakie skutki by to pociągnę-ło. Ile ofiar i krwi przelali by Polacy. Mieliśmy tego próbki w okresie wojny i po niej, kiedy na terenach południowo-wschodniej i południowej Polski rezuni z UPA krwawo rozprawiali się z Polakami i nie tylko. Najtrudniej jest uznać rzeczywistość. Powta-rzamy to jeszcze raz. Problem likwidacji dawnej, od 500 lat rozbudo-wywanej „Polski Wschod-niej" stanął przed twórcami Manifestu Lipcowego. Dla-tego też postawili przed sobą

zadanie: Polska, która na wschodzie ma sięgać do Bugu i Sanu - musi wró-cić na ziemie piastowskie, przesunąć się do Szcze-cina i objąć Wrocław. Do 1989 roku dzień 22 lipca był najważniejszym świętem państwowym. Jednak decyzją Sejmu RP data ta została wykreślona

z kalendarza jako święto państwowe. Ale dla bardzo wielu Polaków 22 lipca po-zostaje ważnym wydarze-niem. Przede wszystkim dla ludzi lewicy, którzy przez wiete lat z oddaniem i pełnym zaangażowaniem realizowali główne zało-żenia Manifestu PKWN.

Dokonczenie na str. 4

ZIEMIA RADOMSZCZAŃSKA - NASZ DOM . Miesięcznik. Wydawca: BDK ARKO, 97-500 Radomsko, ul. Rataja 7; Redaktor Naczelny: Arkadiusz Ciach. Redaguje zespół. Adres Redakcji: 97-500 Radomsko, ul. Rataja 7, tel.: 044 682 65 74, tel. kom.: 0508 177 711. Skład: MJ. Druk własny. Strona internetowa: www.ziemiaradomszczanska.pl

2

Kto, co i po co obalał ??? Jednak najtęższe na-wet umysły ochoczo przyswoiły sobie tę formułkę wymyśloną przez dość prymitywnie myślą-cą teoretyczkę myśli politycznej – Joannę Szczepkowską. Przy-swoiły, gdyż było to im wygod-ne do wprowadzania w życie ustaw dekomunizacyjnych czy też dziwolągów prawnych pod nazwą zbrodnia komunistycz-na. Tak jakby w najnowszej historii Polski nie było zbrodni antykomunistycznych popełnia-nych przez zbrojne podziemie. Sporna chronologia obalania i to mocno naciągane nazew-nictwo nijak nie przystaje do faktów historycznych. Cóż bowiem wydarzyło się w dniu 4 czerwca 1989 r.? Odbyły się wybory, których wynik został wcześniej ustalony w wyni-ku porozumienia zawartego przy Okrągłym Stole. Z góry było wiadomo, że 65 pro-cent mandatów sejmowych przypadnie rządzącej wów-czas koalicji PZPR-ZSL-SD. O wyborach do Senatu nie wspominam, ponieważ jako izba wyższa ma niższe od Sejmu umocowanie w pol-skim systemie politycznym. W dniu 4 czerwca świętowano zatem rocznicę wy-darzenia, które można by okre-ślić jako farsę wyborczą. Następ-nego dnia, tj. 5 czerwca, nawet najbardziej wnikliwi obserwato-rzy nie zauważyli zmiany ustro-ju. Nadal nie było prywatyza-cji, bezrobocia, płatnej służby zdrowia, tudzież innych radości życia, jakie niesie nam obecny ustrój. „Komunizm” trwał na-dal, choć ponoć się skończył. Wynik niedemokratycznych wyborów czerwcowych utrwa-lał panowanie dotychczaso-wych wspomnianych wyżej sił politycznych z PZPR na czele. Układ ten został w pewnym momencie obalony przez sze-

fów ZSL i SD. Można zatem powiedzieć, że tzw. komunizm obalili do spółki Malinowski z Jóźwiakiem i to na ich cześć świętujący rocznicę powinni piać hymny pochwalne. Obaj wspomniani wyżej panowie wyszli na tym jak przysłowiowy Zabłocki, znikając ze sceny po-litycznej. Mówi się, że rewolu-cja pożera własne dzieci. W tym przypadku dzieci same wysta-wiły się na żer rewolucji. Zjed-noczone Stronnictwo Ludowe po zmianie nazwy utrzymuje się do dziś na powierzchni życia politycznego jako koalicjant do wynajęcia – innymi słowy po-lityczna kurtyzana. Jego przy-wódca nie przypomina nie tylko Witosa, lecz nawet Pawlaka z filmu „Sami swoi”. Z ludowca, którego rolę grał za czasów rzą-dów SLD, przekształcił się w liberała rządzącego gospodarką pod dyktando PO. W gorszej sy-tuacji znalazło się Stronnictwo Demokratyczne, które całkowi-cie wypadło z gry. Widocznie w państwie demokratycznym nie ma zapotrzebowania na partię odwołującą się w swej nazwie do demokracji, co potwier-dza także los demokratów.pl. Jednakże nawet po koniunkturalnej wolcie PZPR-owskich sojuszników utrzymy-wał się okres przejściowy – od dyktatury aparatu do dyktatury kapitału. W rządzie Tadeusza Mazowieckiego nad newral-gicznym resortem spraw we-wnętrznych nadal panował Czesław Kiszczak, a prezy-dentem był Wojciech Jaruzel-ski. Ten z lekka paranoidalny układ skończył się wraz z wy-miksowaniem z rządu „komu-nistycznych” funkcjonariuszy i wyborem Lecha Wałęsy na prezydenta. Ostatecznym uho-norowaniem tego procesu była zmiana nazwy państwa, które pozbyło się uciążliwego i nijak

nieprzystającego do rzeczywi-stości przymiotnika Ludowa. Można, oczywiście, argumentować, że wybory 4 czerwca uruchomiły cały proces zmian ustrojowych. Można, lecz taka argumentacja jest pozbawio-na logicznego sensu. Początkiem procesu była bowiem dwustronna zgoda na ustawienie Okrągłego Stołu i rozpoczęcie debaty, która w konsekwencji doprowadziła do kontraktowych wyborów. Po-nadto przypisywanie sobie tzw. zasługi w obaleniu ówczesnego ustroju jest wyrazem megaloma-nii rządzących polską elit. Nie uwzględnia ona całej otoczki międzynarodowej. Nie chodzi tu nawet o Gorbaczowa ani pozby-cie się strachu przed radziecką interwencją militarną. Nie byłoby upadku europejskiego socjalizmu bez decyzji ówczesnego węgier-skiego premiera Imre Pozsgaya. Kazał on otworzyć granicę z Au-strią, umożliwiając tym samym obywatelom NRD swobodne przedostanie się do zachodniej części Niemiec. Następstwem tego była likwidacja muru berliń-skiego, co z kolei ośmieliło Ru-munów do likwidacji Çeauşescu. Europejski system so-cjalistyczny znajdował się już wówczas w głębokim kryzysie. Dotyczył on zarówno reformu-jącego się ZSRR, zreformowa-nej Polski i Węgier, reformują-cej się słownie Czechosłowacji i Bułgarii, odpornej na reformy Rumunii i NRD, stalinowskiej Albanii i pozostającej nieco z boku Jugosławii. W ówcze-snych realiach nie było szans na utrzymanie starego systemu – nawet wówczas, gdyby Wałęsa nie skakał przez płot, a polscy wyborcy nie głosowaliby tak, a nie inaczej w dniu 4 czerwca. PRL nie była państwem doskonałym. Drogi naprawcze były, jak to z reguły bywa, dwie – reformowanie bądź likwida-

cja. Chiny wybrały tę pierwszą drogę i mają obecnie najwyższe tempo wzrostu gospodarczego na świecie. Polska poszła drogą likwidacji i od 20 lat grzęźnie w bagnie permanentnego kryzysu. Ówczesna opozycja, która sama siebie nazwała demokratyczną, ukuła dogmat o niereformowal-ności socjalizmu, wiedząc, że nawet najbardziej demokratycz-ny socjalizm nie dałby im szan-sy na oddanie kraju pod włada-nie kapitału, kościoła i Stanów Zjednoczonych. Tymczasem pod koniec swego żywota socjalizm zaczął się coraz intensywniej cywilizować. Ludzie dostali do ręki paszporty, praktycznie znikła cenzura – zwłaszcza w kierowanej przez Urbana tele-wizji, gdzie w Studio Otwartym każdy mógł gadać, co chciał. W PRL ludziom żyło się róż-nie – niektórym bogato, innym skromnie. Jednak nawet ludzie o skromnych dochodach mieli większe niż obecnie poczucie bezpieczeństwa. Nie bano się utraty pracy, nie musiano go-dzić się na upokarzający dyktat tzw. pracodawców. Nie obawia-no się eksmisji z powodu braku możliwości płacenia za czynsz ustalany w absurdalnie niebo-tycznej wysokości przez potom-ków dawnych kamieniczników. Można by tu jeszcze wymienić i inne niereformowalne dziwolągi, jak bezpłatny dostęp do nieuryn-kowionej opieki lekarskiej i na-uki – od podstawówki po studia doktoranckie, tanie wczasy czy bezpłatne sanatoria. W zniewala-jącym obywateli państwie znie-woleni obywatele czytali książki, a po cenzurowane gazety usta-wiały się kolejki. Dostatniej niż pracownikom aparatu partyjnego żyło się nie tylko tzw. prywat-nej inicjatywie, ale i rolnikom – mimo tego, że nie dostawali dotacji z Unii Europejskiej.

Dokończenie na stronie 6

Obchodzonoostatniohucznieświęto4czerwcapodpretekstem20rocznicyobaleniakomunizmu.Jużsamotopojęciejestmetodologicznienietrafne.Komunizmjestkonstrukcjąteoretyczną,aniepraktykąustrojową.

3

Postawy Od wielu lat trwa tzw. transformacja naszej gospodarki i naszej na-rodowej psychiki. Trans-formacja objęła w nieby-wałym rozmiarze przede wszystkim postawy ludzi, szczególnie zaś humani-styczną inteligencję, nazy-waną dawniej inteligencją robotniczo-chłopską lub in-teligencją pracującą. Zdzi-wienie może wywoływać postawa tych inteligentów, którzy Polsce Ludowej (PRL) zawdzięczają swój cywilizacyjny awans, wyj-ście z chronicznej biedy i niesamowitego zacofania. W czasie transformacji nie szczędzą słów potępienia (nie krytyki) ustrojowi, który wyniósł ich oso-by na niebywało wysokie szczeble w nauce i władzy.Porównuję w tym miejscu wybitne osobistości wy-chowane i wykształcone w Polsce Ludowej. Jedną z nich jest Andrzej Seweryn - znakomity polski i francu-ski artysta. Na pytanie Ewy Likowskiej z „Przeglądu”, co pan sądzi o dyskusji do-tyczącej oceny PRL, słyszał pan o propozycji, aby uznać ten okres za epokę przestęp-czą? Czy w czasach PRL-u artystom było tak źle, jak to się dzisiaj mówi? Odpo-wiedź Andrzeja Seweryna: - Ja tak nie mówię. Zawsze podkreślałem, że jestem owocem Polski Ludowej. Ja w Polsce kapitalistycznej nie otrzymałbym takiego wykształcenia jakie otrzy-małem w Polsce Ludowej. Nie miałbym pieniędzy i możliwości, żeby studio-wać. Moja matka ciężko pracowała, by mnie wyży-wić. Uważam, że potępianie wszystkiego co było w Pol-sce Ludowej do 1989 roku, jest nierozsądne. Zresztą o ile wiem, większość Pola-ków z tą opinią się nie zga-

dza. Większość Polaków oceniła, że wprowadzenie stanu wojennego było słusz-ne. Tak wynika z sondaży.Ile jest realizmu i trzeźwości Andrzeja Seweryna w oce-nie poprzedniego historycz-nego okresu. Ile jest praw-dy zawartej w wypowiedzi o ciężko pracującej matce, aby go wyżywić. Tak może mówić człowiek myślący, pilny obserwator swego życia, umiejący porówny-wać życie społeczne we własnym i nie tylko kraju. Drugą wybitną oso-bistością jest też Andrzej ale Wajda. Niektórzy ludzie nazywali go „pieszczochem PRL-u”. Ów wybitny reży-ser stwierdził krótko: „Od kiedy w Polsce upadł ko-munizm, jest super”. Czy w Polsce w jakimś okresie był komunizm trudno zawyro-kować. Znający się na rze-czy, na rozwoju społecznym, na historii Polski Ludowej nazywali nie bez racji, iż był to ustrój realnego socjali-zmu. Andrzej Wajda zna się lepiej i nazywa go komuni-zmem, bo tak politycznie wygodniej, można jeszcze coś zdobyć w nowym tzw. kapitalistycznym ustroju.Pan Wajda, absolwent Łódzkiej Szkoły Filmowej w swoich filmach, finan-sowanych przez „komuni-styczną” Polskę pozytyw-nie oceniał Polskę Ludową, np. w filmie „Kanał” uka-zał tragiczny nonsens Po-wstania Warszawskiego, a w „Popiele i diamencie” przekazywał, że jedynym wyjściem jest pozytywna praca dla Polski Ludowej. „Komuna” życzliwie oce-niała jego upodobania do ziemiańskiego trybu ży-cia, umożliwiając mu na-bycie majątku ziemskiego w Głuchach itd. itp. Teraz pan Wajda twierdzi, że „Od kiedy w Polsce upadł ko-

munizm, jest super”. Może przyznany mu Oskar zbała-mucił jego rozsądek? Dwie wybitne po-stacie w środowisku arty-stycznym Polski Ludowej, a jak rożnie oceniają nie-odległą przeszłość w której zdobyli wykształcenie, wy-marzoną pracę i możliwość pięcia się do wybitności. Tu nie idzie o pisarstwo i wy-powiedzi najemnych histo-ryków, tu i w tej transforma-cji chodzi o ludzi o pojęcia przyszłości, bez potępiania i oskarżania państwa i prze-szłości tzn. swojej Ojczy-zny. Wybitnym przedsta-wicielom naszego kraju, najwybitniejszy historyk rzymski Tacyt przekazał, że „pisać o historii swych na-rodów należy bez gniewu i zbytniej gorliwości” (sine ira et studio). A co na to jeden z wybitnych? Czyim jest owocem? Czy wyróż-nienie „Oskarem” nie doty-czy całokształtu filmowych osiągnięć pana Wajdy w

„komunistycznej” Polsce?Myślę, że w porównaniach postaw dwóch wybitnych po-staci niezbędna jest wiedzao postawie Edwarda Redliń-skiego, wybitnego prozaika, dramaturga, reportera, au-tora znakomitej książki pt. „Krfotok”. W wywiadzie zamieszczonym w „PT” Radliński mówi: „Mam nie-wybaczalny zapiekły żal do inteligencji postchłopskieji postrobotniczej, że wy-pierała się swoich ojców i matek, że przejęła urojenia postszlacheckie - i tak mało wniosła do kultury i świa-domości narodowej”. Dla nich „zniesienie cenzury było ważniejsze niż znie-sienie nędzy”. Autor nie-powtarzalnego „Krfotoku” twierdzi, że Świętej Głupo-ty Polskiej, Profesora Ma-tołła, redaktora Jankeśnego i recenzenta Dogmackiego, należy bać się z powodu ich niewiedzy. Ignorancji. Igno-ranckiej pewności siebie.

Dokończenie na stronie 11

Anrzej Seweryn - aktor

4

65 Rocznica ManifestuDokończenie ze str. 1

Należy wspomnieć, że zawsze znajdą się „dy-żurni" uczeni i publicyści, którzy stanowczo twierdzą, iż Manifest PKWN jest au-torstwem Józefa Stalina. Jest to bezczelne kłamstwo. Na-wet gdyby Stalin zechciał to uczynić - choć miał na głowie dużo ważniejszych spraw - to nie znając realiów polskich, nie dokonałby tego. A były-by w nim hasła bardziej re-wolucyjne, napewno znala-złoby się słowo „socjalizm". A w Manifeście PKWN nie znajdziemy tego słowa.Gwoli prawdy historycznej trzeba jednoznacznie stwier-dzić, że projekt tekstu Ma-nifestu opracowali Polacy. Z chwilą zbliżania się Armii Czerwonej i 1 Armii Polskiej w ZSRR do Bugu, na posie-dzeniu Zarządu Głównego Związku Patriotów Polskich zapadła decyzja, aby projekty Manifestu opracowali Bole-sław Drobner i Stefan Wier-błowski. Na krótko przed Jego ogłoszeniem, na posiedzeniu ZG ZPP z udziałem dwóch delegacji Krajowej Rady Na-rodowej, którym przewod-niczyli Marian Spychalski i dowódca Armii Ludowej - gen. Michał Rola-Żymierski - zapadła decyzja, aby przy-jąć projekt opracowany przez Stefana Wierbłowskiego Taka jest prawda historyczna. Manifest PKWN był przede wszystkim pro-gramem politycznym. Jedno-cześnie ustalał podstawowe założenia społeczno-ustro-jowe Polski, nawiązujące do demokratycznych zasad prawnych z okresu przed zamachem majowym 1926 roku, zawartych zwłaszcza w Konstytucji Marcowej z 1921 roku. Określał w spo-sób ogólny istotę i charakter nowej władzy, podstawowe zasady organizacji aparatu państwowego oraz politykę zagraniczną. Na czoło wysu-wał sprawę doprowadzenia do końca zwycięskiej wojny

z okupantem hitlerowskim, całkowitego wyzwolenia i zjednoczenia ziem polskich po Odrę i Nysę z szerokim dostępem do morza. Okre-ślał też rolę i miejsce Krajo-wej Rady Narodowej, jako legalnego źródła władzy.Manifest Lipcowy nie pro-klamował rewolucji społecz-nej. PKWN nie mienił się rewolucyjnym rządem. Jego władza rodziła się jakby na-turalnie, z zamanifestowania przytłoczonej dotąd grozą okupacji woli narodu, z ko-nieczności i pod przymusem wydarzeń. A że stanął na gruncie sojuszu polsko-ra-dzieckiego? Przecież wyzwo-lenie całej Polski na zachód od Wisły nie mogły zapewnić Polsce ani Anglia, ani USA.W Manifeście Lipcowym czy-tamy: „W chwili wyzwolenia Polski, w chwili gdy Armia Czerwona i wraz z nią Wojsko Polskie wypędzają okupantaz Kraju, w tym momencie musi powstać legalny ośrodek władzy, który pokieruje walką narodu o ostateczne wyzwo-lenie". Prawa rządu polskiego w Londynie i jego delegatury w Kraju, Manifest kwestiono-wał, ponieważ rząd ten „jest władzą samozwanczą, władzą nielegalną" i oparł się na bez-prawnej konstytucji z 1935 r.Jakby mało było pięcioletniej wojny i hitlerowskiej oku-pacji, rządowi temu marzyła się trzecia wojna światowa, o czym niejednokrotnie mówili głośno londyńscy politycy, m.in. gen. Władysław Anders. Nie brali tego pod uwagę, że za Lwów i Wilno nikt z An-glosasów nie chciał umierać. Dziś, po 65 latach od ogłoszenia Manifestu Lipco-wego, jesteśmy świadkami niewybrednych ataków na ówczesne państwo polskie w środkach masowego prze-kazu. Ale dla wielu Polaków ta rocznica będzie przypo-minała to, co zapisali własną walką i pracą. Przede wszyst-kim odbudowę państwo-wości polskiej, powszechną

oświatę, korzystanie z dóbr kultury, korzystanie z po-wszechnej opieki zdrowot-nej, a co najważniejsze: pra-cę i chleb dla wszystkich!PKWN istniał zaledwie 10 miesięcy łącznie z Rządem Tymczasowym RP, utwo-rzonym 1 stycznia 1945 r. W lipcu 1944 roku miał tyl-ko 100 tysięcy żołnierzy. Do grudnia 1944 roku prze-trzebiona i zdziesiątkowana ludność 5 i pół milionowa terenów wyzwolonych, dała z siebie 285 tysięcy żołnie-rzy i oficerów. Zaś w maju 1945 roku było ich prawie 400 tysięcy. Myślano naweto zorganizowaniu Polskie-go Frontu, ale wojna się skończyła. Wojsko Polskie wzięło aktywny udział w zagospodarowaniu ziem za-chodnich i północnych.Trwałe są osiągnięcia pań-stwa polskiego głoszone w Manifeście Lipcowym Pol-skiego Komitetu Wyzwo-lenia Narodowego. Przy-pominamy niektóre z nich:- około 400-tysięczne Woj-sko Polskie - o czym powyżej;- przyłączenie i zago-spodarowanie ziem za-chodnich i północnych;- reforma rolna (Dekret PKWN z 6 września 1944 roku). W wyniku reformy rolnej setki tysięcy chło-pów otrzymały wymarzo-ną ziemię, której teraz nie dadzą sobie odebrać. Na-wet prawica jak doszła do władzy, nie odważyła się

unieważnić tego dekre-tu, gdyż bała się chłopów;- szkolnictwo średnie sta-ło się prawie powszechne, a wyższe ogólnie dostęp-ne dla wszystkich i bez-płatne, z czego skwapli-wie skorzystali również współcześni krytycy, rze-komo dyskryminowani w Polsce Ludowej. Wielu z nich dziś: magistrów, dok-torów, a nawet profeso-rów - nie chce wiedzieći wstydzi się przyznać do tego - że gdyby przemiany społeczno-polityczne, ogło-szone w Manifeście Lipco-wym PKWN nie nastąpiły, nigdy by tych zaszczytów nie osiągnęli. Byliby parob-kami, schylali karki i czap-kowali panom dziedzicom. Zwłaszcza ci, którzy fałszu-ją najnowszą historię Polski.O likwidacji analfabetyzmu, spuścizny rządów II Rze-czypospolitej, uwielbianej przez „niepodległościow-ców" też trzeba wspomnieć. I na koniec. Tego, co dał szerokim masom Po-laków Manifest Lipcowy PKWN, zafałszować się nie da i wymazać z ich pamięci. Nawet sejmowymi ustawa-mi i uchwałami rad samorzą-dowych różnych szczebli, likwidującymi nazwy ulic i placów, burzącymi pomniki - co było dla prawicy najła-twiejsze. Pamięci jednak lu-dzi żyjących w tamtych cza-sach, już się nie da wymazać. GKAL

5

Czyje to święto ? Kiedy zaczyna bra-kować chleba, trzeba ludowi zafundować igrzyska. Taka – niezbyt oryginalna – myśl przyświecała zapewne rzą-dzącym, którzy po dwu-dziestu latach ocknęli się i przypomnieli sobie datę 4 czerwca. Napuszoną cele-brą dla wybrańców chcieli przykryć ogólną mizerię.W Polsce każda okazja bywa dobra do wzniecenia kłótni między obozem rządowym a prezydenckim. Również i tym razem zaczęło się wzajemne wydzieranie sobie świąto-bliwej uroczystości. Lekko-, ciężko- i średnioprawicowcy popadli w spór, do kogo świę-to to należy, tzn. kto, gdzie i o której powinien je reprezento-wać. U ludzi w miarę choćby

normalnych kolejne przepy-chanki na szczytach władzy wywołują zrozumiałe uczucie politowania. Nic dziwnego, to święto jest świętem rzą-dzącej mniejszości, a nie nas – zmuszonych do wegetacji w narzuconym nam ustroju. Jest to święto tych, którzy uwłasz-czyli się na tzw. transforma-cji – czy raczej deformacji – ustrojowej. Tych, którzy obłowili się na państwowym, grabieżczo sprywatyzowa-nym majątku. Tych, którzy prosperują na państwowych lub samorządowych posad-kach sowicie opłacanych ze zdartych z nas podatków. Tych, którzy ubrani w czarne stroje każą nam przestrze-gać tzw. Wartości, z którymi sami mają niewiele wspólne-

go, jak np. „miłuj bliźniego swego jak siebie samego”. A także tych, którzy całkiem nieźle sobie żyją, uprawiając propagandę nowego-starego ustroju – po linii i na bazie. Czy ma jednak po-wody do świętowania więk-szość z nas? Osobiście w to wątpię. Dzień 4 czerwca to początek procesu likwida-cji państwa na pewno nie-doskonałego, lecz bardziej ludzkiego od dzisiejszej Rze-czypospolitej. Wyśmiewane w filmach Stanisława Barei absurdy PRL były bardziej śmieszne niż uciążliwe. Re-alia RP są bardziej drama-tyczne niż śmieszne. W tam-tych czasach nieznane było zjawisko bezrobocia, które dziś jest największym proble-

mem społecznym. Bezdom-ność i nędza miały charakter śladowy. Służba zdrowia, na którą wówczas narzekano, nie pozwalała ludziom umierać z braku kontraktów między szpitalem a NFZ. Emerytu-ry były wypłacane z jednego tylko filaru, lecz były znacz-nie wyższe od dzisiejszych. Życie w PRL było uciążliwe dla tych, którzy świadomie zajmowali się dzia-łalnością opozycyjną. Dziś chwalą się tym, że wywalczyli wolną Polskę. Z jednej strony wystraszoną, apatyczną, po-zbawioną perspektyw, z dru-giej zaś – wkurzoną i skłonną do protestów. Polskę niby wol-ną. Niby, gdyż wolność bez pieniędzy to niewola w nędzy. Alicja Stypuła

Dnia 4 czerwca roku 2009 r. III Rzeczypospoli-tej stuknęło dwadzieścia lat. Teraz widać jak na dłoni, co rozumiały solidarnościowe elity pod pojęciem „Wolnej Polski”. Ów kraj okazał się być wolny od pracy, zabez-pieczeń socjalnych i godne-go życia dla jego obywateli. Wolny od pokojowego współ-istnienia z innymi państwami (Irak, Jugosławia, Afganistan) i bezpłatnej edukacji oraz służby zdrowia. Wolny od roz-działu kościoła od państwa.Ech, co tu dużo mówić: Wy-starczy przespacerować się ulicami miast zlikwidowanego przez „Wolną Polskę” dolno-śląskiego zagłębia węglowego. Wałbrzych, Boguszów-Gorce, Nowa Ruda i wiele, wiele in-nych wymierających miejsco-wości, z których kto żyw ucie-ka. Wystarczy zajrzeć do wsi, gdzie swego czasu zlikwido-wano PGR-y. Cóż... Zbliżamy się do standardów II RP, gdy dzieci wiejskie nie chodziły do szkoły, bo nie miały butów (nie mówiąc już o podręcznikach). Bogaci, których jest garstka,

jeszcze bardziej się wzbogaci-li. Biedni, których jest więk-szość, jeszcze bardziej zbied-nieli. Tak reklamowana „klasa średnia” okazała się fatamor-ganą, którą można co najwy-żej pooglądać w głupawych serialach tudzież telenowelach. W roku obecnego kryzysu, media i elity politycz-ne świętują dwie dekady raju który sami sobie zafundowali kosztem rzesz bezrobotnych i odrzuconych. Ale ich bal co-raz bardziej przypomina bal na Titanicu, zbliżającym się do czerwonej góry lodowej. Wrocławskie gwiazdeczki: Frasyniuk i Dutkiewicz ape-lują: „Ustanówmy 4 czerwca Dniem Wolności. Niech także za sto lat będzie świętem rado-ści, świętem Wolnej Polski.”Drodzy Panowie. Wiedzcie, że – parafrazując poetę Majakow-skiego – nasi „szanowni towa-rzysze potomni/grzebiąc się w dni dzisiejszych skamieniałym gnoju/przetrząsając archiwa wspomnień” nie natrafią nawet na najmniejszą wzmiankę o was, ani o 4 czerwca roku 1989.

B

D z i e ń ż a ł o b y . . . A więc święto jest święto.... Hmm... nim pierw-sza seta zaszumi w głowie i w Polskę pójdziemy, może warto się zastanowić, za co pijemy? 20 lat temu odbyły się pierwsze tzw. półwolne wybory do sejmu. Niby nic szczególne-go. 2 lata temu też były. Jednak w wyniku tych wyborów 161 diet poselskich i 99 senatorskich przypadło Solidaruchom. Nie bardzo wiem, czy ma nas cie-szyć to, że tylu solidaruchów załapało dobrą fuchę, czy to, że tyle samo innych straciło źródło utrzymania? Co nie powiem, nam, Polakom, radość sprawia niemałą, zupełnie tak samo, jak krowa, która zdechnie sąsiadowi. Inni mówią, że świętujemy obale-nie komuny, której przecież nigdy nie było, przez ruch społeczny, który również dawno pogrzebała historia. Po 89 roku niechętnie re-aktywowany przez nową władzę związek liczył już tylko 1/3 swe-go stanu z roku 81. Dziś jest to już tylko 1/6. Więc może to ma być powodem, by „zrobić” pół litra? Ale z punktu widzenia korzyści zwykłego obywatela, zdania mogą być podzielone.

Dla przykładu – J.K.Bielecki. W stanie wojennym wywoził drew-no z lasu i „tymi ręcami”, jak kiedyś pokazywał, wzruszając mnie tym do łez, ładował je na Żuka. Dziś jest prezesem PKO SA z pensją, bagatela, 2,5 mln zł. On chyba ma co świętować? Inny przykład. Robotnica za-kładów lotniczych w Mielcu. W PRL ona i jej mąż mieli pracę. Po 89, najpierw wywalili jej męża, potem nie mógł znaleźć pracy, to się obwiesił w kiblu i zosta-wił ją z czwórką dzieci. Dziś żyje z zasiłku z opieki społecznej i chyba nie ma co świętować? No więc świętować, czy nie? Oczywiście, że tak, proszę pań-stwa. Przecież my Polacy świę-tować lubimy. Niech tylko jesz-cze prezydent ustanowi dzień wolny od pracy i wtedy sobie popijemy. A właściwie to cze-mu nie? Już 2 maja ustanowił święto, w którym nikt nie wie o co chodzi. Jakiś problem? Dru-giego maja może być też Dzień Flachy, to czemu 4 czerwca nie zrobić Dniem Poprawin? A więc? Za 4 czerwca, za żonę, dzieci, w ten dziub spragniony… Jarosław Augustyniak

Wypić zawsze można

Dzieckojestdziecko,wypićzawszemożna–powiedziałwęglarzdowęglarzawniezapomnianejkomediiBarei„Miś”,byuzasadnićkolejnąflaszkęzacórkę,któraurodziłasię2miesiącewcześniej.

sprzed 20 lat funkcjonowała w określonej konfiguracji po-litycznej. Jednak w porówna-niu z obecnie obserwowanym proamerykańskim wazeliniar-stwem ówczesne władze sta-rały się bardziej dbać o inte-resy własnego kraju, choć nie wszystkie te działania były pu-blicznie eksponowane, jak np. ostre kłótnie między Gomułką a Breżniewem podczas posie-dzeń RWPG. Nieporówny-walnie większy był natomiast zakres suwerenności ekono-micznej. To nie Moskwa kazała nam utrzymywać prywatne rol-nictwo, handel czy rzemiosło, a w latach 80-ych zakładać firmy polonijne. ZSRR miał zerowy udział w polskich przedsię-biorstwach produkcyjnych i bankach. Nie narzucał – jak to czynił w pierwszych latach tzw. transformacji Międzynarodowy Fundusz Walutowy – kierun-ków polityki gospodarczej ani nie wymagał konsultowania budżetu. Przypomnijmy też, że polskie władze nie zabie-gały o ustanowienie na naszej ziemi nowych radzieckich

baz wojskowych ani też nie wspomagały ZSRR wysyła-jąc żołnierzy do Afganistanu. Rocznicę 4 czerwca powiązano z inną rocznicą – 1 września 1939 r., co jest na swój sposób logiczne. Je-żeli już świętujemy narodo-we klęski, to róbmy to ciur-kiem, skoro już jesteśmy tacy masochiści. Świętowanie to przybiera różne formy. Np. z okazji rocznicy wrześnio-wej ma powstać nowa edycja „Przygód Romka, Tomka i Atomka”, którzy tym razem biorą udział w Powstaniu Warszawskim. Pomysł ten wart jest kontynuacji również w odniesieniu do świętowa-nego czerwca. Mógłby prze-cież powstać komiks o tym, jak trzech chłopaków obala komunę. Albo jeszcze lepiej. O tym, jak Romek obalił ko-munizm, Tomek obalił Rom-ka, a Atomek obalił flachę. Byłby to tzw. komiks z klu-czem. Romek – to Wałęsa, Tomek – Kaczyński, a Ato-mek to my wszyscy pozostali.

Bolesław Jaszczuk

Trzydziestego lipca 2009 rokuMinie sześćdziesiąt pięć latJak na Łódzkiej ZiemiW maleńkiej leśniczówce w OjrzeniuWojewódzka Rada się rodzi Chociaż wokół byli Niemcy W Gidlach, Pławnie, w Radomsku To Ona wiedziała, że wolność Ze wschodu przychodziPotajemnie gromadzą się nocą„Boruta” straż im trzyma A bohaterowie z województwaRadzą o nim, o Łodzi. Musi być przemysł Miejsca pracy dla ludzi Szkoły wyższe, muzyczne, filmowe A w chałupince rolnik światło.Dzisiaj stoi tu jeszcze pomnikZaniedbała go władzaCzyżby wstydzili się „Historii”W której gromiono tu wroga. Przewinęło się wielu „Bossów” W województwie, mieście Łodzi

HISTORIA Metryką Narodu To dzięki Wojewódzkiej Radzie Narodowej z Ojrzenia Mieli – mają ważne posady Ale zapomnieli, że „Pomnik” tu stoiDla Wojewody Ojrzeń to „dziura”Starosta Powiatu walczy z opozycją,Wójtowie Gminy zapomnieli „Historii”,Że tuż pod ich bokiemOpuszczony Wojewódzkiej RadyZaniedbany „Pomnik” stoi Leśniczówki już nie ma Choć powinien to być „Skansen” A w zaświatach słynny „Boruta” Z Dąb-Kociołem płaczeMoże mądry z województwaOdsłoni „Historię”Rzuci parę złotychBy Wójtowie GminyGidle, RadomskoOdnowili Pomnik i drogę Mieczysław Tuliński Ojrzeń, dnia 15 czerwca 2009 r.

„Tu, w Ojrzeniu, 30 Lipca 1944 roku odbyło się pierwsze Posiedzenie Konstytucyjne Łódzkiej Wojewódzkiej Rady Narodowej”

6

Dokończenie ze strony 2Wszystkie te czynniki w więk-szym stopniu niż możliwość tworzenia partii politycznych czy publiczna swoboda wypo-wiedzi decydują o tym, co się nazywa jakością życia. Doty-czy bowiem większości oby-wateli, a nie politycznie aktyw-nej opozycyjnej mniejszości. Faktem jest i to, że jakość ży-cia codziennego znacznie się pogorszyła w 1980 r., co do-prowadziło do strajków, a na-stępnie do powstania „Solidar-ności”. I wówczas rozpoczęła się gra pozorów. Wierchuszka „Solidarności” udawała, że jest związkiem zawodowym, a nie strukturą polityczną. Udawała, że dba o interesy społeczne, podczas gdy do-prowadziła do niekontrolo-wanego napływu pieniędzy na rynek, a w konsekwencji do szalejącej inflacji i dalszego pogłębienia braków rynko-wych. Sterujący „S” politycz-ni doradcy nie rozszerzyli listy słynnych 21 postulatów o te

najważniejsze, jak – prywaty-zacja i niszczenie gospodarki państwowej, likwidacja spół-dzielczości, wprowadzenie systemu gospodarczego two-rzącego bezrobocie i monstru-alne nierówności społeczne, urynkowienie służby zdrowia i innych usług publicznych, światopoglądowa dominacja kościoła katolickiego, zwrot własności kamienicznikom, oddanie sektora finansowego we władanie banków zagra-nicznych, przejście z Układu Warszawskiego do NATO. Kamuflowanie rze-czywistych intencji, – czyli mó-wiąc po ludzku: okłamywanie ludzi – weszło już tak głęboko w nawyk politykom wywodzą-cym się z „S”, że kultywują tę praktykę do dnia dzisiejszego, o czym świadczą ich publicz-nie wypowiadane enuncjacje. Oprócz kłamstw rozpowszech-nia się też mity. Jednym z nich jest mit wolnej i suwerennej RP przeciwstawianej PRL zniewo-lonej przez Sowietów. Polska

Kto, co i po co obalał ???

7

65 lat temu.. .Spadkobiercyniespełnionychmarzeń!OdtwarzamyzmrokówzapomnieniaChronologiępamiętnychwydarzeń,Chronologięwalkiicierpienia.W tym roku minęło 65 lat od bitwy pod Krzętowem. Kolejna rocznica zmusza do chwili refleksji i zadumy nad ofiarnością partyzantów, z których większość odeszła już na wieczną wartę.ZfundamentówzetlałychjużkościZromantyzmuisiłytychwspomnień,Jakosymbolzamierzchłejprzeszłości,Dlapotomnychwznieśliśmytenpomnik.W pobliżu miejsca, gdzie 1 czerwca 1944 r. rozegrała się po-tyczka polskiej partyzantki z Niemcami stoi okazały pomnik. Na kamiennym cokole wznosi się metalowy maszt, przy-ozdobiony bagnetami i dwoma mieczami. Miecze stanowią nawiązanie do mieczy grunwaldzkich przekazanych królo-wi Władysławowi Jagielle przez mistrza zakonu krzyżackie-go Urlicha von Jungingena. Oddział partyzancki AK, który uczestniczył w bitwie pod Krzętowem nosił imię „Grunwald”.Wbrązzaklętyibryłękamienia,Niechnatchnieniemsięstanietwychsynów.Anatchnienie,niechajwczynprzemieniaOjcówtwoich,dumnyliśćwawrzynu!28 lat po wydarzeniach z 1944 roku dokonano odsłonięcia pomnika. Radomszczański poeta Czesław Kałkusiński (pseu-donim okupacyjny Czechura) napisał na tą okazję wiersz pt: „Ku czci poległych”, który zamieszczam pomiędzy wersami tego artykułu. Wiersz ukończony został 18 czerwca 1972 r.Zramionnaszychzabierzcietenciężar,Bydowalkiusprawnićswedłonie.ByudźwignąćtensymbolorężaIwOjczyzny–iwłasnejobronie.Tak naprawdę walki toczyły się w innym miejscu niż stoi po-mnik. Główne działania miały miejsce pomiędzy Wolą Życiń-ską, a Bobrownikami. Władze zadecydowały jednak o ustawie-niu obelisku w dogodnym i łatwo dostępnym miejscu - przy głównej drodze z Wielgomłyn do Krzętowa. Drugi obelisk upa-miętniający poległych w bitwie pod Krzętowem ustawiono już w czasach Polski demokratycznej w lesie za Wolą Życińską.Spójrznapolapachnącejużchlebem,Ciemniejącąwdaliwstęgąlasów.Spójrznałąkipodojczystymniebem,Natensymbolpolskościwszechczasów.Bitwa pod Krzętowem stanowi dowód odwagi partyzantów, a także taktycznego zmysłu ich dowódców: Józefa Kaszy Kowalskiego „Alma” i Floriana Budniaka „Andrzeja”. Śmierć poniosło trzech Polaków: Antoni Wiechowski „Strug”, Józef Neuman „Konrad” i Leon Kępa „Lewoniewski”. Tylko trzech, bo po stronie nie-mieckiej straty osobowe sięgnęły 37 żołnierzy, w tym majora SS.WkrajobrazierozległejprzestrzeniPszczółbrzęczeniemdźwięczypolskamowa.WzłotychramachmłodzieńczychtwychźrenicTenkrajobrazwswymsercuzachowaj.Mijają lata, odchodzą ludzie, którzy pamiętali tamte wy-darzenia. Tylko przydrożne kamienie i drzewa są świadka-mi, którzy nigdy nie przemówią. Brzozy jakby chciały ci-chym szumem listków coś opowiedzieć. Ale są nieme… Pozostaje coraz bardziej zawodna pamięć ludzka i ta histo-ria spisana na papier. Ku potomności i chwale bohaterom!

Tomasz Michał Kolmasiak Autor pod pomnikiem

4 czerwca 2009 roku był obchodzony jako „data obalenia w 1989 roku komu-nizmu, oraz odzyskania nie-podległości przez Polskę”. Mówiąc inaczej, uznano tę datę jako dzień obalenia cze-goś, czego nie było. 4 czerw-ca 1989 r. odbyły się wybory do Sejmu i Senatu, w których zwyciężyły ugrupowania prawicowe, pod nazwami „demokratycznej opozycji”, „Komitetu Obywatelskiego”. Natychmiast po ob-jęciu władzy ugrupowania te przystąpiły do restauracji ustro-ju obalonego kiedyś w Polsce. Początkowo idea ta miała po-parcie dużej części oszukanych pracowników, a szczególnie stoczniowców. Dzisiaj stocz-niowcy powinni się wstydzić, iż dali się oszukać i nabrać szubrawcom politycznym. To, jak się okazało, było do prze-widzenia. 4 czerwca b.r. „So-lidarność” miała zorganizować masowe protesty. A więc miała protestować przeciwko samej sobie, przeciwko swojemu rze-komemu zwycięstwu sprzed 20 lat. Pracownicy, w dniu 4 czerwca powinni „świętować” powstanie ustroju, do którego się przyczynili, a który odebrał im pracę, godność, a licznym także podstawę egzystencji. Rocznicę tę powinni obcho-dzić z pompą prezesi banków, spółek giełdowych, część po-lityków, których apanaże się-gają wielu milionów rocznie. W jednym ze swoich wystąpień Władysław Gomuł-ka, na marginesie organizo-wanych przez „Solidarność” różnego rodzaju strajków powiedział: „tak jak szlachta i magnateria zgubiły I Rzecz-pospolitą, tak klasa robotnicza zgubi Polskę Ludową”. Czy nie była to prorocza przepo-wiednia? Przecież jest fak-tem, iż przy „okrągłym stole” zostało zawarte porozumienie przez przedstawicieli trzech elit, obejmujących całe pole polityczne, moralne, oraz es-

tetyczne ówczesnej Polski, a mianowicie: kościelnej, opo-zycyjnej i robotniczej, zawarte zostało w złej wierze, względ-nie oparte na manipulacji. Przy tym porozumieniu byliśmy wszyscy. Ogół społeczeństwa tego chciał. Co społeczeństwo chciało to ma? Większość na-szego społeczeństwa dała się wmanewrować w narodziny no-wego-starego ustroju w Polsce. W okresie Polski Lu-dowej kraj nasz był na dorob-ku, a dekadę później, Polska stała się krajem bez dorobku. To nie tylko gra słów. Na za-mówienie neoliberałów bez na-mysłu ze strony nowej forma-cji rządzącej, czyli zwycięskiej „Solidarności”, przy bierności polityków PZPR-rowskich, którzy walczyli o własną skó-rę, gdyż tak rozumieli własne położenie, dokonano zmian, które doprowadziły do od-wrócenia położenia Polski, z kraju na dorobku do kraju bez dorobku. Dokonano likwidacji PGR, rujnując politykę emery-talną, odsłaniając ziemie pół-nocne i zachodnie trochę jako ziemie niczyje. Oddano je w administrowanie samozwań-czym agencjom, co uczyniło wielką wyrwę. Niefortunnie przesunięto ciężar emerytur na jedną piątą społeczeństwa. Zlikwidowano trzy tradycyjne polskie przemysły: wełniany, bawełniany i skórzany. Np. w Bielsku Białej, przemysł weł-niany istniał od 250 lat, był przemysłem wiodącym, za-trudniał w okresie PRL, oko-ło 20 tysięcy pracowników. Upadł przemysł bawełniany w Łodzi. Zniszczono prze-mysł surowcowy z wyjątkiem części kopalń, przemysł stocz-niowy. To wszystko bardzo osłabiło położenie ludzi pracy. Kiedy walczono o władzę pod sztandarami „Soli-darności”, to pracownkom nie szczędzono komplementów, a już osobliwie robotnikom. Sięgano do książki księdza Stefana Wyszyńskiego z 1938

r., gdzie pisał on o pracy jako o jednym ze środków zbawie-nia. To z tego myślenia wyni-kały społeczne encykliki Jana Pawła II i jego wypowiedzi w czasie wizyt w Polsce w 1983 i 1987 r. Po raz ostatni powie-dział to w Łodzi w 1987 r. Gdy formacja solidarnościowa przejęła władzę, to komple-menty pod adresem robotni-ków zaczęły znikać. Natomiast Stefan Kisielewski mówił, iż robotnicy nadają się tylko do burzenia, a nie do budowania. Do budowania miała nadawać się tylko nowa elita. Słowo „robotnik” zastępowano sło-wem „robol”, a słowo „chłop” słowem „burak”. W tym wyra-ża się lekceważenie i pogarda, dla tych warstw społecznych. Są to metody wyeli-minowania tych grup z gry. Dzieje się to w momencie, kiedy państwo wycofuje się z dwóch reform: rolnej i nacjo-nalizacji przemysłu. Ksiądz Tischner „wielki etyk” „Soli-darności” pisał, iż „gdy pło-nie katedra, to polski lud stara się na patelni usmażyć swoją jajecznicę”. To wtedy zazna-czyli się ci, którzy najpierw wystąpili z hasłem „teraz k…..my”, a potem z hasłem „IV Rzeczypospolitej”. Ogłaszając się jednocześnie jako obrońcy ludu. Tak to robi PiS, wtóruje mu w tym PO. Jednocześnie w ramach tworzenia IV Rze-czypospolitej PiS starał się i nadal stara do reanimacji sto-sunków II Rzeczypospolitej, która dla robotników i chło-pów nie była dobrą „matką”. Świadomość o upo-korzeniu świata pracy, naby-te doświadczenie społeczne, może spowodować powstanie nowej rabacji krakowskiej, narodzi się jakiś nowy Jakub Szela. Lepper na to już się nie nadaje. Przegrał, ponieważ za-wiódł klasę, z której wyszedł, wysferzył się, stał się „pań-skim” obcym. To rodzi wście-kłość oraz przyzwolenie na gwałt, którego skali nie można

przewidzieć, ani wyobrazić. Tu już nie ma miejsca dla takich ludzi jak Wałęsa, czy Śnia-dek z „Solidarności”, lecz na przemoc. Jeśli Kaczyńskim się zdaje, iż na tym wypłyną to się mylą, że dojdą do władzy. Kto z literatów napisze dziś nowe „Za chlebem”? Przecież to jest doświadczenie trzech milio-nów współczesnych Polaków. Jest to proces pustoszący, je-śli chodzi o skutki społeczne i mentalne. Kto go opisze? Kto opisze problemy zadomowie-nia się Polaków na ziemiach odzyskanych, północnych i zachodnich. Jest proces nie-bywale ważny dla formowa-nia się kultury narodowej. W Polsce Ludowej podkreślano tradycje Wrocławia nie tylko piastowskie, a również polskie powojenne. Natomiast dziś od kilkunastu lat mówi się głów-nie o tradycjach niemieckich, kosmopolitycznych, o takiej kulturze o obyczajach oraz aferach kryminalnych. Proces zadomowienia się na tych zie-miach Polaków został zatrzy-many. Można odczuć, iż Pol-ska została przymuszona być tam gościem, póki co tolero-wanym, ale gościem. W coraz mniejszym stopniu jesteśmy tam u siebie. Podobne odczu-cie, a nawet na większą skalę można stwierdzić w Gdań-sku. Pociąga to za sobą dalsze konsekwencje, bo nie można osiągnąć pojednania polsko-ukraińskiego, nie sprzyjając jednocześnie procesom eman-cypacyjnym na ziemiach za-chodnich i północnych. Ku przestrodze dla nas wszystkich warto zapoznać się z tekstem dramatu Zygmunta Krasiń-skiego (biskupa), z „Nieboską komedią”, a zwłaszcza ze sce-ną wędrówki hrabiego Henry-ka po obozie rewolucyjnym i jego rozmowy z Pankracym. Na kanwie tych obchodów, jakoś zapomniano o dacie za-kończenia drugiej wojny świa-towej w naszym kraju. Należy podkreślić, iż w wyzwoleniu,

D z i e ń 4 c z e r w c a

8

jak głosi prawica w „niewo-leniu” narodu polskiego od-dało życie ponad 600 tysięcy żołnierzy i oficerów Armii Radzieckiej. Nawet dzieci w Niemczech wiedzą, iż 2 maja 1945 roku Rosjanie i 15 tysię-cy żołnierzy polskich zdobyło Berlin. Czy o tym wspomina się w Polsce? Marszałek Sej-mu Bronisław Komorowski, który w dniu zakończenia II wojny światowej przebywał w Berlinie, spotykając się z władzami Berlina, odwiedził były obóz koncentracyjny Sachsenhausen, gdzie złożył wieniec na symbolicznym grobie Stefana „Grota” Ro-weckiego, twórcy i komen-danta głównego Armii Kra-jowej zamordowanego przez hitlerowców, o poległych żołnierzach ludowego WP zapomniał. Nie zapomniał o nich dziennikarz TV Kraśko, wnuk Wincentego Kraśki, by-łego I Sekretarza KW PZPR w Poznaniu, który omawiając zakończenie działań wojen-nych, ze zgrozą mówił „o be-stialstwach armii sowieckiej w stosunku do ludności nie-mieckiej” po zdobyciu Berli-na. Wobec tego warto przypo-mnieć tak Komorowskiemu, jak i Kraśce, iż przedstawiciel1-szej Dywizji Piechoty im T. Kościuszki zawiesił na berlińskiej kolumnie zwy-cięstwa białoczerwoną flagę. Nad Reichstagiem powiewała flaga radziecka. Innych flag 2 maja 1945 roku w Berlinie nie było. No może za wyjątkiem białych, kapitulacyjnych. 12 maja 2009 roku przypadała 83 rocznica za-machu dokonanego przez Piłsudskiego na legalne wła-dze II Rzeczpospolitej. Po zdobyciu władzy Piłsudski oparł swoje rządy na wojsku i policji. W walkach majowych zginęło: 25 oficerów, 190 szeregowych,164 cywilów,razem 379 osób; rannych było: 606 żołnierzy, i 314 cywilów, razem 920 osób. Ale na ten temat, aktualnie sprawują-ce władzę PO i PSL nic nie wspominają, milczy również w tej sprawie IPN, poszukują-

cy zbrodni „komunizmu”. Nie wspominając o PiS-sie, który za swego idola uważa Piłsud-skiego. Po kongresie Centro-lewu w 1930 roku, Piłsudski rozkazał ministrowi spraw wewnętrznych, lekarzowi gi-nekologowi, gen. Felicjanowi Sławoj-Składkowskiemu” - „W każdym urzędzie należy usuwać pana posła za drzwi, jeżeli zaś przy tym coś mu do-łożą, to także nie zaszkodzi.” Od tej deklaracji był już tylko jeden krok do Brześcia i Be-rezy Kartuskiej. Dzisiaj w po-tocznym obiegu rokosz i Be-reza Kartuska nie funkcjonują. Kończąc pragnę przypomnieć, iż minister rzą-du Donalda Tuska, Elżbieta Radziszewska - pełnomocnik do spraw równego traktowa-nia wszystkich, szczególnie kobiet i mężczyzn, podjęła dzieło zrównania komunizmu z hitleryzmem. Konkretnie podkomisja sejmowa pracu-je nad rozszerzeniem art. 256 kodeksu karnego, dotychczas zakazującego propagowania metod totalitarnych. Kary do 3 lat więzienia wymierzone mają być już za samo posiadanie w domu książek komunistycz-nych, za noszenie 1-go Maja czerwonych sztandarów lub koszulek z Leninem albo Che Guevarą. „Jedyną dopuszczal-ną formą noszenia wizerun-ków komunistycznych zbrod-niarzy na koszulkach powinno być ich ośmieszanie. I to tak, by nie budziło to wątpliwości postronnych” - precyzuje prof. Wojciech Roszkowski – przo-downik w policji historycz-nej. („Dziennik” z 23 czerwca ubiegłego roku, „Kary za Che Guevarę i Lenina takie jak za Hitlera”). Tak to walka z tota-litaryzmem prowadzi do sto-sowania totalitarnych metod, zaś starania o równość - do dyskryminacji znacznej części ludności przywiązanej do le-wicowych tradycji i symboli. Coraz bardziej zbliżamy się do roku 1933, kiedy w Niem-czech po zwycięstwie Hitlera płonęły na stosach książki, zakazane przez hitlerowców. F K

9

Ponad połowa Pola-ków uważa, że gen. Wojciech Jaruzelski sprawując różne funkcje publiczne dobrze słu-żył Polsce - tak wynika z naj-nowszych badań opinii pu-blicznej przeprowadzonych przez CBOS. Dokładnie taką opinię wyraża 52 proc. ba-danych. Przeciwnego zdania jest 31 proc. respondentów. Ponadto 54 proc. Polaków jest zdania, że Jaruzelski był dobrym politykiem. Odmien-ną opinię wyraziło 26 proc. badanych.

Co ciekawe aż 54 proc. badanych deklarujących przyna-leżność przed 1989 rokiem do NSZZ „Solidarność” uważa, że Jaruzelski dobrze służył Polsce. W przypadku byłych członków PZPR takiego zdania jest 82 proc. badanych. Jednocześnie 46 proc. badanych uważa, że Jaruzelski będzie przez większość Polaków pamiętany jako postać negatywna. Odmienne zdanie na temat spo-łecznego odbioru postaci Jaruzel-skiego wyraża 42 proc. Polaków.

Bartosz Machalica

Jaruzelski

PRL 44 proc. Polaków po-zytywnie ocenia okres Polski Ludowej, negatywną opinię o PRL-u posiada 43 proc. bada-nych – tak wynika z najnow-szego sondażu opublikowanego przez CBOS. W porównaniu z badaniem roku 2000 o trzy punkty procentowe spadła licz-ba osób oceniających PRL ne-gatywnie. Procent badanych o odmiennym poglądzie jest stały. PRL szczególnie pozy-tywnie oceniają osoby powyżej 35 roku życia. W tej grupie wie-kowej Polskę Ludową pozytyw-nie ocenia 54 proc. badanych. W grupie wiekowej poniżej 35 lat liczba pozytywnych ocen spada do 24 proc. 45 proc Polaków

PZPR Wbrew zmasowanej i wzmagającej się w ostatnim czasie fali krytyki PRL-u, co piąty Polak nadal pozytywnie ocenia nawet samą PZPR. 1 proc. ankietowa-nych uważa, że PZPR zapisała się zdecydowanie dobrze w historii kraju, a 18 proc., że raczej dobrze - wynika z son-dażu TNS OBOP. Wśród osób, które wykazują krytyczną ocenę PZPR 23 proc. sądzi, że partia ta zapisała się raczej źle w hi-storii Polski, a 15 proc. - zde-cydowanie źle. Jednocześnie prawie co czwarty ankietowany (23

poniżej 35 roku życia PRL oce-nia negatywnie. 31 nie ma w tej kwestii zdania. Zwraca uwagę rów-nież zmiana poglądów Polaków w kwestii lustracji i ujawnienia zawartości archiwów IPN. W roku 2005 pogląd, że nie nale-ży ujawniać materiałów archi-walnych IPN a PRL uznać za zamknięty okres historii podzie-lało 20 proc. badanych. Dzisiaj liczba ta wzrosła do 40 proc. Jednocześnie 29 proc. badanych uważa, że należy ujawnić materiały dotyczące osób pełniących ważne funkcje publiczne. 24 proc. Polaków jest zdanie, że należy ujawnić wszystkie materiały zebrane przez służby specjalne PRL.

Bartosz Machalica

proc.) uważa, że PZPR nie za-pisała się ani dobrze ani źle. Duży jest też odsetek osób, które na pytanie o ocenę PZPR wybrały odpowiedź „trudno powiedzieć” (20 proc.). Ośrodek zwraca uwa-gę, że w ostatnich 10 latach od ostatniego badania o rolę PZPR przybyło wyraźnie osób bez zdania w tej kwestii oraz że nieco zmniejszyła się prze-waga ocen negatywnych nad pozytywnymi (1998 r.: 43 i 17 proc., 2008 r.: 38 i 19 proc.). Sondaż przeprowa-dzono w przededniu 60. rocz-nicy powstania partii, która przez pół wieku sprawowała władzę w Polsce.

Waldemar Chamala

Przyszło jeszcze gorętsze po-południe. Stobieczanie z bydłem z wolna posuwali się do wymy-słowskich pastwisk. Plan Jasnosa i Kędry był zupełnie prosty – walki obronne należy rozpocząć wte-dy, gdy napastnicy zdecydowanie wejdą na nasze tereny. W tym celu ustawili grupę w długą linię - jakby to na dzisiejszy sposób powiedzieć – w tyralierę z tym, że prawym od-cinkiem linii ( skrzydłem ), która sięgała do chałup pierwszego Wy-mysłówka, dowodził Jasnos osobi-ście – skrzydło zaś drugie – lewe, zazębiające się ze skrajem lasu – podlegało Kędrze.

Stąd mogło grozić całej gru-pie największe niebezpieczeństwo, gdyż Stobieczanie jeśliby ukryli się niezauważeni przez naszych obser-watorów z kierunku Kuśnierek Sto-bieckich i weszli nam na tyły – cała nasza obrona i plan bitwy dostałby w łeb bez niczego. Licząc się z tym już zawczasu dodatkowo przyszli wezwani do pomocy starsi koledzy a mianowicie: Ludwik Rybak, Jó-zef Rybak, Antoni Gzik, Franciszek Langust, Bronisław Sapota, Karol Leszczyński, Jan Sowiński i inni…

… i zamaskowawszy się w gęstym poszyciu leśnym na tym odcinku, byli w każdej chwili goto-wi nie tylko odeprzeć atak napast-ników, ale sprawić im jeszcze nie byle jakie lanie. Wkrótce wszystkie przygotowania zostały już poczy-nione, a chłopcy rozciągnięci w długą linię, oddaleni jeden od dru-giego od 15 do 20 metrów – leżeli na trawie każdy na swoim miej-scu – osłonięci z kierunku ewen-tualnego napadu stadami naszych krów, owiec i gęsi, zaś jak zwykle – w takich razach strzegły je dziew-czynki. Widzisz – Weronika, że my możemy przydać się na wojnie … Głupiaś, Anielciu! …

Ale można też bardzo łatwo dostać kamieniem w głowę i co by później powiedziała mama, jeszcze by mnie zbiła, nie? Jak myślisz? … A ty Anielciu nie boisz się? … No pewnie, że nie! – Bo to raz dostałam kamieniem! A co nie pamiętasz jak mnie Bałutek zaczepiał i wyzywał , Sura… jak mu za to dałam kamie-niem , jak mu cały łeb rozwaliłam kamorem? …

Żałuję tylko, że nie umiem wła-dać procą, bo bym się teraz razem z nimi biła, ale ci z tym Bałutkiem, wiesz? … to była heca, hi, hi, hi ! … Wiesz byłam z Bolkiem na jego podwórzu a Bałutek na swoim i … wyzywał mnie drań! … Sura! … Sura !… Tak się rozłościłam, że aż mnie diabli wzięli. Wiesz, napraw-dę. Od Bolka, jego podwórko tylko przez drogę. Myślę sobie …, ty hyc-lu!, niechluju!, ty psi smyku, wielka rozlana mordo! … i złapałam za ka-mień jaki mi się pod rękę nasunął – taki wielki – złapałam i … łup! … przez dwa płoty przeleciał ka-mor i prosto w łeb! … ale heca!, jak gruchnęło … a on kochana, bęc!, fajt do góry nogami! … patrzymy leży!, krew się wali!. Bolek mówi – coś ty narobiła! – zabiłaś chłopaka!. Ja naprawdę myślałam, że zabiłam i ze strachu wio!, do domu. Za sto-dołami wpadłam do mieszkania, taka zestrachana, zmęczona, cała byłam czerwona … Mama do mnie mówi – co ci jest? Coś ty taka jakaś … zmęczona, czy co? Kto cię zbił? Rany Boga! A ja nie mogę ze siebie słowa wydostać. Jezu! Chłopak za-bity!... mama wyszła na dwór żeby się coś dowiedzieć, a tu koło Bolka całe zbiegowisko … wszyscy na niego! Bałutek też. Mama przyszła i mówi – no ten Bolek to czysty ło-buz wiesz Anielciu, że on mało nie zabił Józia Bałutka. Bolek mnie nie wydał, ale heca co? …

Na chwilę dziewczynki umil-kły bo z daleka przyleciał do nich jakiś szmer, początkowo słaby, ale później coraz głośniejszy. Na ten hałas przytuleni do ziemi chłop-cy poczęli zrywać się z ziemi na równe nogi i szykować puszczaki, lecz Jasnos i jego sekcyjni krótkimi rozkazami położyli ich z powrotem na trawie. Lecz po jakimś czasie z głębi dalekich przestrzeni stobiec-kich, szmer ciągle postępował a zza lasu ukazały się ciemne mrowia zwierząt i ludzi. Teraz już się wy-raźnie dawały słyszeć rozmowy, hałas i liczne wrzaskliwe krzyki, które coraz więcej przechodziły w jazgotliwy szum i zgiełk. Na tle tych rozmów chłopięcych, pokrzy-kiwań, wrzasków, można było od-różnić – rżenie koni, ryczenie krów i krzyki pastuchów stobieczańskich. Na lewym skrzydle naszego odcin-ka obrony naraz kilku chłopców wdrapało się na drzewa, skąd było widać znaczne obszary pastwisko-we. Okazało się niebawem, że na-pastnicy celowo otoczyli swoje siły stadami krów i koni, aby pod ich osłoną jak najbliżej podsunąć się pod nasze stanowiska i z bliskości uderzyć na nas wręcz i rozbić nas kijami. Nasi obserwatorzy jednak zauważyli również, iż stobieczanie za osłoną krów uformowali ogrom-ny wąż, który powoli posuwał się ku przodowi. Byli to przeważnie puszczakowcy-procarze. Szli oni w rozwiniętej szeroko linii, wśród krzyków i wrzawy, posuwając się wolno, lecz ciągle, krok za krokiem naprzód. Kiedy stada zwierząt i ludzi podeszły do naszych stano-wisk, stanęły przed nimi długie rzędy procarzy wymysłowskich, którzy nie dali się zwieść naiwnym manewrom przeciwników, którzy sądzili, że mogą nas czymś zasko-czyć. Nasi chłopcy nie namyślając

się dłużej wyrzucili po kilka razy pociski, celując nie tylko w ludzi ale i w stado. Skutek był natych-miastowy – krowy, konie i owce rażone kamieniami w wielkim popłochu zaczęły się pędem cofać do tyłu. W powstałym tym zamie-szaniu i zamęcie zwierzęta leciały wprost na swoich pasterzy, niemal w panice ich tratując co powodo-wało, że ich szeregi chwilowo zała-mały się i rozleciały w bezwładne grupy, które stanowiły wyborowy cel dla naszych puszczakowców. Wielu z przeciwników poranio-nych musiało opuścić pole walki. Lecz dla nich to była kropla w mo-rzu. Jeszcze ich została cała masa. W krótkim czasie Stobieczanie się opanowują, wyprostowują linię i ruszają z ogromną zajadłością i ha-łasem na nasze szeregi. Uderzenie ich było takie silne, że musieliśmy się cofać, ale nasi dowódcy krzyczą i złoszczą się na nas. Wróć! Wróć! … nawołują. Po niedługim zamie-szaniu nasze szeregi się zwierają, prostują. Wymysłowiacy ruszają teraz do przeciwnatarcia. Bitwa znowu rozgorzała od nowa, ale już po niedługim czasie bombardowa-nie kamieniami ustaje, bo po obu stronach brak jest pocisków. Dzieci nie mogą nam ich dostarczać, gdyż byłoby to dla nich bardzo niebez-pieczne. Bój przetacza się w wie-le indywidualnych potyczek – na pięście, na kije, na koziki. W takiej sytuacji nasi starsi koledzy przebili się przez las na tyły Stobieczaków, wobec czego znaleźli się niebawem na polu bitwy. Wtedy to dopiero pożar bitwy przerzucił się dalej i wkrótce ogarnął całe pastwisko pod Okrągłą Łąką.

W kolejnym numerze „Ziemi Radomszczańskiej - Nasz Dom” opublikujemy następny odcinek.

Poniżejpublikujemyfragmentypierwszejczęści„ZAPISKÓWBIOGRA-FICZNYCH” Bolesława Hanicza – Boruty, więźnia politycznego okresumiędzywojennego iczasówPRL, legendarnegopartyzanta,bezpośredniegowykonawcywyrokuśmiercinakacieRadomska–szefieżandarmeriiDeh-nie,uczestnikanajwiększejbitwypartyzanckiejIIwojnyświatowejnaZiemiRadomszczańskiej–BitwypodEwiną,dowódcyIIIBrygadyArmiiLudowej–zgrupowaniapartyzanckiegooperującegonanaszymterenie.

BOLESŁAW HANICZ - BORUTA

10

W pobliżu wsi Karsy (gm. Kobiele Wielkie) znajduje się ogrodzony żeliwnym płotkiem obelisk poświęcony plut. pchor. Mieczysławowi Mazurowi. Gra-nitowa tablica stylizowana jest na geograficzny kształt powierzchni Polski, a na niej napis: „Nad po-lami wsi Karsy 3 września 1939 roku Niemcy zestrzelili w locie bojowym polski samolot PZL-P – 23 B KARAŚ. Podczas przy-musowego lądowania poległ plut. pchor. Mieczysław Ma-zur. Cześć jego pamięci. Roda-cy”. Szczątki lotnika I Eskadry Bombowej II Pułku Lotniczego

w Krakowie przez lata spoczy-wały w miejscu, gdzie przed kil-ku laty postawiono prezentowa-ny na zdjęciu obelisk. Później (najprawdopodobniej w 1957 r.) ekshumowano je i przeniesiono na cmentarz w Kobielach Wiel-kich. W zestrzelonym przez Niemców samolocie znajdowa-ło się jeszcze dwóch członków załogi – plut. Wacław Buczyłko (pilot) i kpt. Stefan Alberti. Im jednak udało się uratować z ka-tastrofy Karasia, który wg. ze-znań świadków chwilę po ude-rzeniu w ziemię eksplodował.

Tomasz Michał Kolmasiak

Pomniki II wojny światowej (10)

Dokończenie ze str. 3Odruchów, bezmyślnych ata-ków za uznanie PRL i za sza-cunek dla autorów stanu wo-jennego. Redliński twierdzi, że w głównych dziennikach i tygodnikach, w telewizji pu-blicznej i radiu publicznym w najważniejszych dla samo-wiedzy powszechnej kwe-stiach - obowiązują nietykal-ne dogmaty. Neodogmaty. Autor „Krfotoku” wylicza: dogmat o zmarnowanych la-tach PRL i totalitaryzmie. Dogmat o zasługach kościoła katolickiego dla utrzymania polskości pod zaborami i w komunizmie. Dogmat o 10 milionach aniołów „Solidar-ności”. Dogmat o zbrodni-czości stanu wojennego. Do-gmat, że „Solidamość” obaliła komunizm. [...] Dogmat. że 95% Polaków jest katolikami. Jakiś czas temu ukazała się książka pt „Spór o PRL”. Wydał ją „Znak”. Osiemnastu luminarzy ocenia PRL. Boże! Trudno o dobit-niejszą autodemaskację, au-tokompromitację inteligencji polskiej. (...) Z dziecinną nie-winnością zdradzają się, że nie wiedzą, a więc i nie wie-dzieli - o co w przedsięwzię-ciu pod nazwą Polska Rze-czypospolita Ludowa, szło.Nie silę się na podsumowanie

ocen i postaw wyszczególnio-nych tu wybitnych ludzi Pol-ski Ludowej. Różnica między z jednej strony Andrzejem Wajdą i Andrzejem Sewe-rynem oraz Edwardem Re-dlinskim jest znaczna. Mimo tych zasadniczych różnic w ocenie przeszłośoi istnieje możliwość pojednania, ale pojednania w prawdzie! Prze-kreślanie dorobku 45-letniego, historycznego istnienia pań-stwa polskiego-PRL-u jest błędem i prowadzi donikąd. Należy przy tej oka-zji przypomnieć prorocze sło-wa znanego socjologa prof. Władysława Markiewicza, byłego dyrektora instytutu Zachodniego w Poznaniu, członka PAN: „Marzy mi się, aby każdy obywatel naszego kraju zrozumiał, że jego wła-sne państwo jest dobrem naj-wyższym, godnym tego by je strzec ze wszystkich sił, ochra-niać i doskonalić, bez wzglę-du na to, jak bardzo jest ono z natury niedoskonałe, jako, że idealne państwo nigdy nie istniało, nigdy nie powstanie nawet pomyśleć się nie da...”.Czy tak znana z nienawiści do polskiego państwa - re-alnego socjalizmu humani-styczna inteligencja zdaje sobie sprawę co czyni? Jan. K Szyszkowski

Postawy

11

W tym roku, w dniu 28 maja, przypadła 66 rocznica utwo-rzenia w Radomsku Oddziału Par-tyzanckiego im. gen. Józefa Bema. Z grupy ówczesnych partyzantów, którzy wtedy wyruszyli do walki, przy życiu pozostaje tylko puł-kownik dyplomowany Czesław Kowalczyk ps. „Bogdan”. Czesław Kowalczyk to zasłużony żołnierz ruchu oporu w Gwardii Ludowej i Armii Ludowej, w której dzia-łał i walczył o wyzwolenie Ojczyzny w latach 1942-1945. Uczestnik wielkiej Bitwy pod Ewiną i na innych polach wal-ki. Dowódca kompanii i bata-lionu, działający w powiatach Radomsko i Piotrków oraz na Podhalu. 12 września 1944 roku w rejonie bitwy 3 Bryga-dy AL dowodził jednym z ba-

talionów przeciwko hitlerow-com, którzy w sile 6000 ludzi wspartych czołgami, artylerią i lotnictwem, usiłowali zniszczyć zgrupowanie partyzanckie. Pomimo podeszłego wieku Cz. Kowalczyk nadal aktywnie działa w Związku Kombatantów Rzeczypo-spolitej Polskiej i Byłych Więźniów Politycznych. W rocznicę utworze-nia Oddziału Partyzanckie-go GL im. gen. J. Bema płk Kowalczyka odwiedziła, w Kotfinie, Gmina Gidle, dele-gacja Stowarzyszenia Ziemia Radomszczańska. W trakcie wizyty pułkownik podzielił się wspomnieniami z okresu wojny i okupacji, a my zło-żyliśmy mu życzenia 100 lat życia oraz dużo zdrowia. Arkadiusz Ciach

Wizyta u „Bogdana”

„Bogdan” przemawia na Ewinie