Upload
aetos-media
View
217
Download
0
Embed Size (px)
DESCRIPTION
Życie, jakiego pragniesz - John Ortberg - O duchowości chrześcijańskiej konkretnie, praktycznie i z humorem! - fragment książki
Citation preview
-śycie, jakiegopragniesz
John Ortberg
Dyscypliny duchowe
dla zwykłych ludzi
Fragment ksiąŜki ze strony www.aetos.pl
śYCIE, JAKIEGOPRAGNIESZ
Dla Windsor House, jako wypełnienie dawnej obietnicy:
dla Chucka, Kevina, Jerry'ego, Tommy'ego, Guya i Richa.
I dla Nancy.
śycie, jakiegopragniesz
Dyscypliny duchowe
dla zwykłych ludzi
John Ortberg
Tytuł�oryginału:�e�Life�You've�Always�Wanted:�Spiritual�Disciplines�forOrdinary�People
Przekład:�Anna�Buczkowska
Korekta:�Wiesława�Dudek
Originally�published�in�the�U.S.A.�under�the�title:�e Life You've Always
Wanted
Copyright�©�1997, 2002 by John Ortberg
Translation�copyright�©�2009�by�John�OrtbergTranslated�by�Anna�BuczkowskaPublished�by�permission�of�Zondervan,�Grand�Rapids,�Michigan
Fotografia�na�okładce:�Fotolia�©�raven
Copyright�©�for�the�Polish�edition�by�Aetos�WydawnictwoAetos�WydawnictwoPoznańska�1/953-631�Wrocławtel.�+48.503.317575e-mail:�[email protected]�internet:�www.aetos.pl
Wrocław�2009
Wszelkie�prawa,�włącznie�z�prawem�do�reprodukcji�tekstów�w�całości�lubczęści,�w�jakiejkolwiek�formie�–�zastrzeżone.
Cytaty�z�Pisma�Świętego�zaczerpnięto�z:�„Pismo�Święte�Starego�i�NowegoTestamentu“�wydane�przez�Wydawnictwo�Pallotinum,�Poznań-Warszawa1980.
ISBN�978-83-61097-06-8EAN�9788361097068
Spis treści
Wstęp . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 7
1. „Naprawdę ulegniemy przemianie”: Nadzieja na transformację . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 9
2. Zaskoczenie zmianą: Cel duchowego Ŝycia . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 25
3. Szkolenie kontra próbowanie: Prawda o duchowej dyscyplinie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 39
4. „La-di-da”: Praktykowanie świętowania . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 57
5. Niespieszne Ŝycie: Praktyka „zwalniania” . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 75
6. Przerywanie niebu: Praktykowanie modlitwy . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 91
7. „Odpowiednia małość”: Praktykowanie bycia sługą . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 107
8. śycie ponad Ŝalem: Praktykowanie wyznawania grzechów . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 127
9. śycie kierowane: Przyjmowanie Ducha Świętego jako przewodnika . . . . . . . . 139
10. śycie w wolności: Praktykowanie dyskrecji . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 157
11. śycie niepodzielone: Praktykowanie medytacji nad Pismem Świętym . . . . . . . . . . 173
12. śycie z uporządkowanym sercem: Opracowanie własnej „zasady Ŝycia” . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 193
13. śycie pełne cierpliwości: Doświadczenie cierpienia . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 208
Źródła . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 223
WSTĘP
Jak� wzrastam?� Jak� wygląda� duchowo� dorosła� osoba?� Dlaczegowzrost�wydaje�się�taki�trudny�i taki�powolny?�Czy�kiedykolwiek�będęinny?
Parafrazując�Lew�Smedesa:�Jeśli�kiedykolwiek�czułeś�frustracjęspowodowaną�tym,�co�wiesz�o życiu�duchowym,�jeśli�zastanawiałeśsię,�czy�zmiana�jest�możliwa,�jeśli�czułeś,�że�nic�nie�rozumiesz�i niewiesz,�co�dalej�– to�jesteś�do�mnie�podobny.�Napisałem�tę�książkę�dlaciebie.
Ewangelia�kładzie�nacisk�na�możliwość�rzeczywistej�przemianyludzkiej�osobowości.�Nigdy�łatwej.�Rzadko�szybkiej.�Jednak�możli-wej.�Widzę,�jak�zachodzi�w ludziach�czasami�– okazjonalnie�nawetwe�mnie.
Proces�przemiany�zaczyna�się�wtedy,�kiedy�ludzie�poważnie�trak-tują�nauczanie� Jezusa�o tym,� jak�żyć.�Przez�wieki� rozsądni� ludziepoddawali�się�mądrości�Jezusa.�Jednak�Droga�Jezusa�w każdymwieku�i w każdej�sytuacji�społecznej�musi�być�wciąż�na�nowo�studio-wana�i stosowana.
Moja�książka�jest�próbą�udostępnienia�tej�mądrości�ludziom,�któ-rzy�raczej�żyją�w świecie�autostrad,�wielkich�korporacji�i gier�kompu-terowych�niż�w klasztorach�i na�pustyni.�Mam�nadzieję,�że�przyjmiecieją�jako�zaproszenie�do�życia�zgodnie�z Drogą�Chrystusa,�ponieważ�jestto�jedyne�zaproszenie,�które�ma�znaczenie.
Chciałbym�podziękować�osobom,�które�przeczytały�całą�książkęlub�jej�część�i zachęcały�mnie�do�dalszej�pracy�lub�sugerowały�wpro-
śYCIE, JAKIEGO PRAGNIESZ
wadzenie�zmian.�Są�nimi�Max�DePree,�Scott�i Laurie�Pederson,�LeeStrobel,�Dieter�Zander,�Sam�Reeves,�Jodi�Walle,�Richard�Foster,�BillHybells,�Mickey�Maudlin�oraz�John�Sr.�i Kathy�Ortberg.
Dziękuję�Johnowi�i Lindzie�Anderson�za�udostępnienie�wspa-niałego�miejsca�do�pracy,�a mojej�żonie�Nancy�za�cierpliwą�i nieu-stanną�gotowość�do�oceny�moich�pomysłów.
Współpraca�z Jackiem�Kuhatschekiem�z wydawnictwa�Zonder-van�była�radością�i źródłem�cennej�informacji�zwrotnej�oraz�stymu-lacji,�bez�których�ta�książka�byłaby�uboższa.�Również�Jim�Ruark�wniósłjasność�i precyzję.
Szczególnie�chciałbym�wyrazić�wdzięczność�Dallasowi�Willardowi1,którego�myśli�i prace�o formacji�duchowej�wywarły�ogromny�wpływ�namoje� życie� i posługę,� podobnie� jak� na� życie� wielu� innych.� (Jedenz moich�roboczych�tytułów�tej�książki�brzmiał�Dallas dla głuptasów).Bez�intencji�obciążenia�go�brakami�tej�książki,�chciałbym�przyznać,�żewartość�tej�książki�jest�w dużej�mierze�jego�zasługą.
8
1 Dallas�Willard,�profesor�filozofii�na�Uniwersytecie�Południowej�Kalifornii,�autorprac�z dziedziny�epistemologii,�jak�i książek�o chrześcijańskim�życiu�(wszystkieprzypisy�od�tłumaczki).
ROZDZIAŁ 1
„NAPRAWDĘ
ULEGNIEMY PRZEMIANIE”Nadzieja na transformację
Teraz z Bożą pomocą stanę się sobą.
SøREN KIERKEGAARD
Nie potrafiłem uciszyć tego perlistego bólu w moim sercu,
który zdiagnozowałem jako wołanie dochodzące z domu.
PAT CONROY
Jestem�sobą�rozczarowany.�Jestem�sobą�rozczarowany�nie�tylez powodu�tego,�co�zrobiłem,�ale�z powodu�tego,�kim�się�stałem.Nęka�mnie�odczucie,�że�nie�wszystko�jest�tak,�jak�być�powinno.
Część�mego�rozczarowania�jest�trywialna.�Nie�miałbym�nic�prze-ciwko�większej�muskulaturze�ciała.�Nie�potrafię�wykonywać�podsta-wowych�napraw�w domu.�Do�tej�chwili�nie�zabłysnąłem�geniuszemfinansowym.
Część�tego�rozczarowania�jest�neurotyczna.�Czasami�za�bardzosię�przejmuję�tym,�co�inni�myślą�o mnie,�nawet�ci,�których�nie�znam.
Część�tego�rozczarowania�jest�dużo�gorsza�od�tej�trywialnej,�jestpo�prostu�kwaśnym�owocem�zaabsorbowania�własną�osobą.�Jadę�naszkolny� zjazd� i nie�mogę�opanować�pragnienia,� aby� się�wyróżnićwśród� kolegów� ze� szkolnej� ławy� atrakcyjniejszym�wyglądem� czy
śYCIE, JAKIEGO PRAGNIESZ
większymi�sukcesami.�Rozmawiam�z kimś,�chcę�być�czarujący,�a mojesłowa� brzmią� płasko� i bez� polotu.� Jestem� rozczarowany� swojązwyczajnością.�Chciałbym�być,�używając�słów�Garrisona�Keillora,„Bogiem�Słońcem,�królem�Ameryki,� idolem�milionów,�WielkimHaji,�Thundarem�Olbrzymem2”.
Jestem sobą rozczarowany... Nęka mnie odczucie,Ŝe nie wszystko jest tak, jak być powinno.
Jednak�część�tego�rozczarowania�sobą�sięga�głębiej.�Kiedy�patrzęna�moje�śpiące�dzieci,�myślę�o tym,�jakim�chciałbym�być�ojcem.�Chcęstwarzać�magiczne�chwile,�chcę,�aby�pamiętały�śmiech�do�łez,�chcęim�czytać�tak,�aby�historie�ożywały,�aby�pokochały�czytanie�książek,chcę�prowadzić�z nimi�słodkie,�niespieszne�rozmowy,�kiedy�szykująsię�do�snu,�chcę�rano�budzić�je�śpiewaniem.�Chcę�łapać�z nimi�świet-liki,�uczyć�je�gry�w tenisa,�toczyć�bitwy,�obrzucając�się� jedzeniem,przytulać�je�i modlić�się�za�nie�tak,�aby�czuły�się�kochane.
Patrzę� na� nie,� kiedy� śpią� i przypominam� sobie,� jak� naprawdęupłynął� dzień:� przypominam� sobie,� jak� pokłóciły� się� przy� grzew warcaby,�a ja�wyszedłem�z pokoju,�ponieważ�nie�chciałem�podjąćwysiłku�nauczenia�ich,�jak�rozwiązywać�konflikty.�Przypominamsobie,�jak�moja�córka�wylała�napój�wiśniowy�w czasie�obiadu,�a janakrzyczałem�na�nią,�jakby�chodziło�o jakąś�głęboką�skazę�charak-teru,�nakrzyczałem�na�nią,�chociaż�sam�ciągle�coś�rozlewam�i nikt�namnie�nie�krzyczy,�nakrzyczałem�na�nią,�ponieważ� ja� jestem�duży,a ona�mała�i uchodzi�mi�to�na�sucho.�Potem�zobaczyłem�jej�spojrze-nie�pełne�bólu�i niezrozumienia�i zdałem�sobie�sprawę,�że�w jej�sercupowstała�rana,�którą�ja�jej�zadałem.�Wtedy�zapragnąłem�cofnąć�czaso te�sześćdziesiąt�sekund.�Przypominam�sobie,�że�wieczorem�zamiastpogawędzić�niespiesznie�i bawić�się�z dziećmi�poganiałem�je,�aby�jaknajszybciej�poszły�spać,�bo�chciałem�mieć�więcej�czasu�dla�siebie.Odczuwam�rozczarowanie.
Jestem�rozczarowany�sobą�nie�tylko�jako�ojcem.�Nie�jestem�zadowo-lony�z tego,�jakim�jestem�mężem,�przyjacielem,�sąsiadem�i człowiekiemw ogóle.�Myślę�o dniu,�w którym�się�urodziłem,�kiedy�przyniosłem�ze
10
2 Postać�z kreskówki
„NAPRAWDĘ ULEGNIEMY PRZEMIANIE”
sobą�na�świat�dar�obietnicy,�dar,�jaki�otrzymują�wszystkie�dzieci.�Myślęo tym�niemowlęciu�i o tym,�co�mogło�być,�jak�mogłem�rozwinąć�swójumysł,� ciało� i ducha,� jakie� pomysły� mogłem� mieć,� jakiej� radościmogłem�przysporzyć�innym.
Jestem�rozczarowany�tym,�że�nadal�tak�mało�kocham�Boga,�a takwiele� grzeszę.� Jako� dziecko� zawsze�myślałem,� że� dorośli� są� takimiludźmi,� jakimi� chcą� być.� Jednak� prawdą� jest,� że� jestem� żenującogrzeszny.�Jestem�zdolny�do�niepokojącej�zazdrości,�jeśli�ktoś�odnosibardziej�widoczny�sukces�ode�mnie.�Rozczarowuje�mnie�moja�małośći małostkowość.� Kiedy� modlę� się� dłużej,� mój� umysł� zaczynająwypełniać�fantazje�o zemście�za�drobną�zniewagę,�którą,�jak�mi�sięwydawało,�dawno�wybaczyłem�lub�o odnoszeniu�imponujących�suk-cesów.�Potrafię�przekonać�innych,�że�jestem�bardzo�zajęty�i dużo�pra-cuję,�a jednak�marnuję�ogromnie�dużo�czasu,�oglądając�telewizję.
To�tylko�niektóre�z moich�rozczarowań.�Mam�jeszcze�inne,�mrocz-niejsze,� na� wyjawienie� których� publicznie� nie� jestem� gotowy.� Taknaprawdę�to�nawet�pisanie�tych�słów�jest�trochę�mylące,�bo�sprawia,że�wydaję�się�bardziej�świadomy�mojej�grzeszności,�niż�jestem�w rze-czywistości.�Czasami,�chociaż�zdaję�sobie�sprawę,�jak�dużo�mi�bra-kuje,�nie�przeszkadza�mi�to�zbytnio.� I znowu�jestem�rozczarowanymoim�brakiem�rozczarowania.
Skąd�się�bierze�to�niezadowolenie?�Powszechna�odpowiedź�dzi-siaj�brzmi,�że�powodem�jest�brak�poczucia�własnej�wartości,�niezdol-ność�do�samoakceptacji.�To�może�być�część�odpowiedzi,�ale�nie�jestto�w żadnym�razie�pełna�odpowiedź.�Starsza�i mądrzejsza�odpowiedźwskazuje�na�to,�że�odczucie�rozczarowania�nie�jest�problemem,�leczsygnalizuje�głębszy�problem�– fakt,�że�nie�jestem�tą�osobą,�jaką�Bógmiał�na�myśli,�kiedy�mnie�stworzył.�To�ten�„perlisty�ból”�w moimsercu,�aby�być�w domu�z Ojcem.
Powszechne rozczarowanieJedno� z najgłębszych� stwierdzeń� na� temat� kondycji� ludzkiej
usłyszałem,�kiedy�miałem�zaledwie�pięć�lat.�Wygłosił�je�mój�bohater,Popeye�the�Sailor�Man3.�Kiedy�był�sfrustrowany�lub�nie�był�pewien,co�zrobić,�Popeye�mówił�po�prostu�„Jestem,�kim�jestem”.
11
3 Postać�z komiksu�i kreskówek
śYCIE, JAKIEGO PRAGNIESZ
Popeye�nie�był�intelektualistą.�Nigdy�nie�poddał�się�żadnej�terapiii,�niestety,�nie�nawiązał�kontaktu�z cieniem�swojej�osobowości�aniteż�ze�swoim�wewnętrznym�dzieckiem.�O ile�nam�wiadomo,�nie�byłzbytnio�wykształcony.�On�wiedział,�kim�był:�prostym,�palącym�fajkężeglarzem�i nie�udawał,�że�jest�kimś�innym.�On�był�„właścicielemswojej�historii”�według�określenia�Lewisa�Smedesa.�„Jestem,�kimjestem”.
Jednak�zawsze�myślałem,�że�w słowach�Popeye’a�brzmiała�nutasmutku.�Zazwyczaj�były�one�wyjaśnieniem�jego�braków.�Nie�zapo-wiadały�możliwości�zmiany�czy�wzrostu.�Nie�zostawiały�mu�pola,aby�stał�się�tym,�kim�nie�był.�Zdawał�się�mówić�– Nie�rób�sobie�zbytdużej�nadziei.�Jestem,�kim�jestem�–�i (jak�dodawał�w najczarniej-szych�momentach)�to�jest�wszystko,�kim�jestem.
Jest�to�smutne�wołanie�rodzaju�ludzkiego.�Na�swój�sposób�wy�teżwypowiedzieliście�te�słowa�–�i ja�również.�Jest�to�ciągła�walka�pomię-dzy�rozczarowaniem�a nadzieją.
Rozczarowując BogaJestem�rozczarowany.�Rozmijam�się�z życiem,�jakie�przeznaczył
dla�mnie�Bóg�– rozmijam�się�z powołaniem.�I usuwam�Go�z głównejroli,� jaką� chce�odgrywać�w moim�życiu,�nie�pozwalam�Bogu�byćBogiem�i sam�zajmuję�Jego�miejsce.�Jestem,�kim�jestem.
Jestem rozczarowany. Rozmijam się z Ŝyciem,jakie przeznaczył dla mnie Bóg.
Ale�jestem�kimś�więcej.�Jestem�powołany,�aby�stać�się�osobą,jaką�Bóg�miał�w zamyśle,�kiedy�mnie�stworzył.�To�właśnie�brzmiw słowach� cudownej� modlitwy� Kierkegaarda:� „A� teraz,� Panie,z Twoją�pomocą�stanę�się�sobą”.�
Ta�książka�jest�o wzroście�duchowym.�O świętym�i tajemniczymprocesie�opisanym�przez�apostoła�Pawła,�kiedy�mówił�o sobie,�że�„wbólach�was�rodzę,�aż�Chrystus�w was�się�ukształtuje”.�Celem�takiegowzrostu�jest�życie,�w którym�Jezus�ma�pełną�kontrolę�nad�naszymciałem.�Oczywiście,�to�nadal�my żyjemy.�Bóg�powołuje�nas,�abyśmyżyli�zgodnie�z tym,�jak�On�unikalnie�nas�stworzył�– z naszym�tempe-
12
„NAPRAWDĘ ULEGNIEMY PRZEMIANIE”
ramentem,� genami,� historią. Lecz� wzrost� duchowy� oznacza� życiew coraz�większym�stopniu�w taki�sposób,�jak�Jezus�żyłby�na�naszymniepowtarzalnym�miejscu�– dostrzeganie�tego,�co�Jezus�dostrzegłby,gdyby�patrzył�naszymi�oczami,�myśli,�jakie�On�by�miał,�emocje,�jakieOn�by�odczuwał�i robienie�tego,�co�On�by�zrobił.
Celem�tej�książki�jest�pomoc�w duchowym�wzroście.�Lecz�trudnojest�pisać�o formacji�duchowej�w sposób�wyrażający�wagę�tematu.Zbyt�często�ludzie�myślą�o swoim�życiu�duchowym�jako�o kolejnymaspekcie�egzystencji,�toczącym�się�obok�i pozostającym�w znacznejmierze�oddzielonym�od�„życia�finansowego”�lub�„życia�zawodowego”.Od�czasu�do�czasu�mogą�próbować�„uporządkować�swoje�życieduchowe”�przez�bardziej�regularną�modlitwę�lub�opanowanie�kolej-nej�dyscypliny�duchowej.�Jest�to�religijny�odpowiednik�przejścia�nadietę�lub�próby�życia�zgodnie�z budżetem.
Tymczasem�prawdą�jest,�że�określenie�życie duchowe jest�po�prostusposobem�odniesienia�się�do�czyjegoś�życia�– do�każdego�momentui płaszczyzny�– z Bożego�punktu�widzenia.�Inaczej�można�powiedziećtak:�Boga�nie�interesuje�twoje�„życie�duchowe”.�Boga�interesuje�twojeżycie.�On�chce�je�odkupić.
BoŜe dzieło sztukiJednym�z wielkich�dzieł�sztuki�świata�Zachodu�jest�Pietà Michała
Anioła,�marmurowa�rzeźba�bolejącej�Marii�trzymającej�ukrzyżowa-nego�Chrystusa.�Jakiś�czas�temu�fanatyczny�nacjonalista�rzucił�sięna�arcydzieło�i zaczął�miażdżyć�je�młotem.�Chociaż�uszkodzeniebyło�znaczne,�artyści�watykańscy�odrestaurowali�rzeźbę�prawie�per-fekcyjnie.
Zostaliśmy� stworzeni,� aby�być�arcydziełem�Boga.�Paweł�pisze,„Jesteśmy�bowiem�Jego�poiēma”�– słowo,�które�może�oznaczać�Boże„dzieło”�a nawet�Boże�„dzieło�sztuki”.�Bóg�nas�stworzył,�abyśmy�doś-wiadczyli�jedności�z Nim�i innymi�istotami�ludzkimi.�Bóg�stworzyłnas,�abyśmy�z Nim�współrządzili�– mamy�napełniać�ziemię�i czynićją�sobie�poddaną,�panować�nad�wszelkim�stworzeniem�pod�Jegorządami�i z Jego�pomocą.�Świadomość�Bożego�mistrzostwa�w stwo-rzeniu�nas�sprawia,�że�nasz�stan�wydaje�się�tragiczny.�Dlatego�mojerozczarowanie�sobą�jest�bardzo�głębokie.
13
śYCIE, JAKIEGO PRAGNIESZ
Bóg� jednak� z determinacją� pokonuje� zniekształcenie� Swegoobrazu�w nas.�Jego�plan�nie�polega�jedynie�na�częściowej odbudowie.On�chce�uczynić�z nas�nowe�stworzenia.�Dlatego�historia�rodzajuludzkiego�nie�jest�wyrazem�powszechnego�rozczarowania,�lecz�nie-gasnącej�nadziei.
Niegasnąca nadzieja i EwangeliaFrederick�Buechner�kiedyś�napisał,�że�każdy�wiek�tworzył�baśnie.
Coś�wewnątrz�nas�wierzy�lub�chce�wierzyć,�że�świat,�jaki�znamy,�tonie�jest�jeszcze�cała�historia.�Tęsknimy�za�ponownym�zaczarowa-niem�rzeczywistości.�Mamy�nadzieję,�że�śmierć�nie�jest�końcem,�żewszechświat�to�coś�więcej�niż�zamknięte�terrarium.�I tak�snujemyi powtarzamy�opowieści,�które�zawierają�nadzieję�innego�świata.
Jednak�te�historie�nie�tylko�domagają�się�istnienia�innego�świata,wspólną�cechą�baśni�jest�fakt,�że�zaczarowany�świat�jest�niedaleko.Wchodzimy�do�szafy�i znajdujemy�się�w Narnii.�Idziemy�przez�lasi spotykamy�domek�siedmiu�krasnoludków.�Ten�inny�świat�okazujesię�być�bliżej,�niż�myśleliśmy.
W�rzeczywistości�historie�o nieprzemijającym�znaczeniu�są�tymi,które�najsilniej�pobudzają�w nas�tę�tęsknotę.�Buechner�cytuje�J.�R.�R.Tolkiena:
Oznaką dobrej baśni, wyższego i bardziej doskonałego rzędu,jest to, iż bez względu na to jak fantastyczne lub straszliweprzedstawia wydarzenia i przygody, może sprawić, żedziecko czy słuchająca baśni osoba, kiedy następuje „zwrot”,wstrzymuje oddech, po czym z ulgą oddycha, serce bijeradośnie, oczy ma pełne łez (czasem płyną), podobnie jakwskutek oddziaływania każdej innej formy sztuki literackiej.
Co�więcej,�baśnie�nie�są�tylko�opowieściami�o przekształceniuświata�dookoła�nas.�Zazwyczaj�mówią�o transformacji�głównychpostaci:�żaby�stają�się�książętami,�brzydkie�kaczątka�łabędziami,drewniane�kukiełki�prawdziwymi�chłopcami.�George�MacDonaldobdarza�swego�bohatera�Curdie�magicznym�darem,�który�pozwalamu�po�dotknięciu�czyjejś�ręki�stwierdzić,�w co�on�czy�ona�się�prze-mienia.
14
„NAPRAWDĘ ULEGNIEMY PRZEMIANIE”
Te�cechy,�jak�mówi�Buechner,�są�wspólne�dla�baśni�i dla�Ewange-lii�z tą�jedną�różnicą:�Ewangelia�jest�prawdziwa.
Głoszenie�Ewangelii�przez�Jezusa�jest�po�prostu�ogłoszeniem�ist-nienia�i dostępności�innego�wymiaru�egzystencji,�innego�świata.�Onpowiedział,�„Bliskie�jest�Królestwo�Boże.�Nawracajcie�się�i wierzciew Ewangelię!”�Dobra�Nowina�– słowo,�które�tłumaczymy�jako�„Ewan-gelia”�– jest�taka,�że�ten�upadły�świat,�jaki�znamy,�to�nie�jest�cała�histo-ria.�Istnieje�inny�świat.�Jest�tak�realny�jak�krzesło,�na�którym�siedzęi książka,�którą�czytasz.
Historia rodzaju ludzkiego nie jest historiąpowszechnego rozczarowania, ale niegasnącej
nadziei.
Te�słowa�Jezusa�ogłaszają�wielki�„zwrot”�w historii�świata.�Z ter-rarium�zostaje�zdjęta�pokrywa.�Za�każdym�razem�ktoś�słyszy,� jakJezus�mówi� te� słowa� – naprawdę� je� słyszy� – przynoszą� one�wes-tchnienie�ulgi,�radosne�bicie�serca,�a czasami�łzy.
Dobrą�Nowiną�jest�szczególnie�fakt,�że�ten�świat�– Królestwo�Boże– jest�bliżej,�niż�nam�się�wydaje.�Jest�dostępny�dla�zwykłych�ludzi.Jest�dostępny�dla�osób,�które�nigdy�nie�myślały�o sobie�w kategoriachreligii�i duchowości.�Jest�dostępny�dla�ciebie.�Możesz�tam�żyć�– teraz.
To�znaczy,�że�część�twojej�historii�to�opowieść�o transformacji.Nie�zawsze�będziesz�taki,�jaki�jesteś�teraz,�przyjdzie�dzień,�kiedy�sta-niesz�się�kimś�nieporównywalnie�lepszym�– albo�gorszym.
C.�S.�Lewis�wyraził�tę�nadzieję�w taki�sposób:
Niezmiernie poważną sprawą jest życie w społeczeństwiepotencjalnych bogów i bogiń i pamiętanie, że najnudniejszai najmniej interesująca osoba, z którą zdarzy ci się rozma-wiać, może pewnego dnia stać się stworzeniem, które, gdybyśje zobaczył, byłbyś gotowy uwielbiać albo okropieństwemi obrazem zepsucia jak z najkoszmarniejszego snu. Przezcały dzień do pewnego stopnia pomagamy sobie nawzajemw drodze do jednego lub drugiego celu... Nie ma zwykłych
ludzi. Nigdy nie rozmawiasz ze zwyczajnym śmiertelnikiem.Narody, kultury, sztuka, cywilizacje – one są śmiertelne i ich
15
śYCIE, JAKIEGO PRAGNIESZ
życie w porównaniu z naszym jest jak żywot komara. Towłaśnie z nieśmiertelnymi żartujemy, pracujemy, pobieramysię, ich lekceważymy i wykorzystujemy – nieśmiertelne okro-pieństwa lub wieczne splendory.
Dlatego�przyszedł�Jezus.�I o to�chodzi�w życiu�duchowym.�To�jesttwoje�powołanie�– stać�się�tym,�co�Lewis�nazywa�„wiecznym�splen-dorem”.
Konieczność „podejścia bliŜej”Bóg�oferuje�możliwość�przemiany.�Pewnego�dnia,�kiedy�ludzkość
już�od�dawna�nie�słyszała�słowa�nadziei,�człowiek�o imieniu�Mojżeszprzechodził�obok�krzewu.�Widział�go�już�wcześniej�może�sto�razy.Jednak�tym�razem�było� inaczej.�Tym�razem�miał�nastąpić�„zwrotakcji”.�Tym�razem�szafa�staje�się�drzwiami�do�Narnii,�krzak�płonieogniem�obecności�Bożej.
Mojżesz�powiedział�do�siebie�– Podejdę,�żeby�się�przyjrzeć�temuniezwykłemu� zjawisku.� Dlaczego� krzew� się� nie� spala?� Wszystkow tym� momencie� zawisło� na� gotowości� Mojżesza� do� „podejściabliżej”�– do�oderwania�się�od�codziennych�rutynowych�zajęć,�abyzwrócić�uwagę�na�Bożą�obecność.�Mojżesz�nie�musiał� tego�robić.Mógł�spojrzeć�w drugą�stronę,�jak�postąpiłoby�wielu�z nas.�I wtedyominęłoby�go�wyjście�z Egiptu,�nie�wypełniłoby�się�jego�powołanie,cel�jego�istnienia.�Nie�poznałby�Boga.
Jednak�on�się�zatrzymał.�Podszedł�bliżej.
MojŜesz widział krzak juŜ wcześniej moŜe storazy. Jednak tym razem było inaczej.
Bóg�powiedział,�że�chce�stworzyć�nową�społeczność�i chciał,�abyMojżesz�jej�przewodniczył.�Chciał,�aby�Mojżesz�poszedł�do�faraona,przywódcy�supermocarstwa�i powiedział�mu,�że�potężna�siła�robo-cza�w postaci�Izraelitów�nie�jest�już�do�jego�dyspozycji.
Jednak�Mojżeszowi�Boże�wyczucie�czasu�wydało�się�dziwne.Czterdzieści�lat�wcześniej�– to�tak,�był�młody�i silny,�posiadał�najlep-sze�wykształcenie,� jakie�mogła�zaoferować�egipska�cywilizacja.Czterdzieści�lat�temu�miał�koneksje�i wielkie�nadzieje.�Ale�teraz�był
16
„NAPRAWDĘ ULEGNIEMY PRZEMIANIE”
nikim,�anonimowym�pasterzem�na�zapomnianej�pustyni,�odrzuco-nym�przez�swój�lud�i ściganym�przez�Egipt.
–�Kimże�jestem,�bym�miał�iść�do�faraona�i wyprowadzić�Izraeli-tów�z Egiptu?�– zapytał�Mojżesz.�– Nikt�mnie�nie�zna.�Nie�jestemwymowny.�Jestem�sobą�rozczarowany.�Jestem,�kim�jestem.
Bóg�powiedział�do�Mojżesza�to,�co�powiedział�do�ciebie�i do�mniei do�milionów�innych�Mojżeszy�– Wiem�o tym.�To�nie�ma�znaczenia.Bo�Ja�będę�z tobą.�Twoje�przewinienia�i braki�nie�stanowią�ostatecz-nej�prawdy�o tobie.�Jesteś, czym jesteś – ale to nie jest wszystko, czymjesteś. Jesteś, czym jesteś, lecz nie jesteś jeszcze tym, czym będziesz.Ja�będę�z tobą.
Na�co�Mojżesz�dość�logicznie�odpowiedział�– Kim�Ty�jesteś?�Cobędzie,� jak�pójdę�do� Izraelitów� i powiem� im:�Bóg�ojców�naszychposłał�mnie�do�was,�a oni�mnie�zapytają,�jakie�jest�Jego�imię,�to�cóżim�mam�powiedzieć?
A�Bóg�odpowiedział�– JESTEM,�KTóRY JESTEM.�Bóg�chce�być�znany,chce,� abyśmy� znali� Jego� imię.� Ten� sam� Bóg� zaangażował� się� jużw historię�ludzkości,�chce�przemienić�każdego,�kto�jest�gotowy�pode-jść�bliżej�do�płonącego�krzewu�– Jestem�Bogiem�Abrahama�i Sary,Izaaka� i Rebeki.� Jestem� Bogiem,� który� troszczy� się� o Swój� lud.Widziałem�cierpienie�Moich�dzieci,�kiedy�one�myślały,�że�nie�patrzę.Słyszałem�ich�jęki,�kiedy�myślały,�że�nie�słucham.�Jestem�Bogiem,który�widział�cię�w potrzebie,�kiedy�się�ukrywałeś,�kiedy�uciekłeś�napustynię.�– Taki�jest�Bóg,�który�ukrywa�się�w płonących�krzewachi mówi�cichym�głosem.
–�Rozbudź�swoje�nadzieje!�– mówi�Bóg.�– Znasz�Mnie.�Jestem,który�jestem.
Cel – transformacjaKilka�lat�temu�największym�zainteresowaniem�sześciolatków�w Ame-
ryce�cieszyła�się�grupa�nastoletnich�superbohaterów�– Mighty�MorphinPower�Rangers.�Nikt�nie�spodziewał�się�sukcesu�tego�serialu�– był�nisko-budżetową�produkcją,� zrealizowaną�w Japonii,� a potem�zaopatrzonąw nienajlepszy�angielski�dubbing.
Kluczem�popularności�filmu�była�posiadana�przez�jego�bohate-rów�zdolność�do�„morfowania”.�Na�co�dzień�zwyczajni�nastolatkowie
17
śYCIE, JAKIEGO PRAGNIESZ
w razie�potrzeby�mogą�mieć�dostęp�do�mocy,�która�przemienia�ichw wojowników�o sprawiedliwość.�Ich�bojowym�zawołaniem�w chwi-lach�kryzysu�było�„Czas�na�morfowanie”,�po�czym�ulegali�transfor-macji�i otrzymywali�zdolność�dokonywania�niezwykłych�rzeczy.
Film�stał�się�takim�przebojem,�że�określenie�morph pojawiło�sięw artykułach�prasowych,�w codziennych�rozmowach�i chyba�stałosię�częścią�naszego�słownictwa.�W naszym�domu�jest�używanewtedy,�kiedy�ktoś�powinien�zmienić�swoje�nastawienie�– „Czas�namorfowanie!”
Oczywiście,�że�nie�tylko�sześciolatki�chcą�morfować.�Pragnie-nie�przemiany�leży�w głębi�każdego�ludzkiego�serca.�Dlatego�ludziepoddają� się� terapii,� chodzą� na� siłownię,� szukają� grup� samopo-mocy,�czytają�poradniki,�biorą�udział�w seminariach�o motywacjii podejmują�noworoczne�zobowiązania.�Możliwość�przemiany�sta-nowi�sedno�nadziei.�Psycholog�Aaron�Beck�mówi,�że�najbardziejtoksyczne� dla� związku� jest� przekonanie,� że� ta� druga� osoba� niemoże�się�zmienić.
MoŜliwość przemiany stanowi sedno nadziei.
To�małe�słowo�morf ma�długą�historię.�Pochodzi�od�greckiegosłowa�wielokrotnie�używanego�w Nowym�Testamencie�i w pew-nym� sensie� stanowi� fundament� tej� książki.� Morphoo oznacza„wewnętrzną�i rzeczywistą�formację�podstawowej�natury�osoby”.Było�to�słowo�używane�na�określenie�formacji�i wzrostu�embrionuw łonie�matki.
Paweł�użył�tego�słowa�w swoim�Liście�do�Galatów�„...aż�Chrystusw was�się�ukształtuje”.�On�męczył�się,�dopóki�Chrystus�nie�narodził�sięw tych�ludziach,�dopóki�w całej�swej�istocie�nie�wyrażali�Bożego�cha-rakteru�i dobroci.�Paweł�powiedział,�że�oni�– podobnie�jak�my�– znaj-dują� się� w stadium� powstawania.� Jesteśmy� brzemienni,� nosimymożliwości�duchowego�wzrostu�i moralnego�piękna�tak�wielkie,�że�niemogą�być�opisane�inaczej�niż�formowanie�się�Chrystusa�w naszymżyciu.
Paweł�użył�innej�formy�tego�słowa,�kiedy�powiedział�chrześcija-nom�w Rzymie,�że�Bóg�przeznaczył�ich,�aby�„się�stali�na�wzór�obrazu
18
„NAPRAWDĘ ULEGNIEMY PRZEMIANIE”
Jego� Syna”.� Słowo� – summorphizo – oznacza� – „mieć� taką� samąformę,�ukształtować�coś�na�trwałe�podobieństwo”.�Wzrost�duchowyjest�procesem�formowania:�mamy�być�odbiciem�Chrystusa�jak�rep-rint�oryginału.
Jeszcze� inna� forma�wyrazu� pojawia� się� w Liście� do� Rzymian,w którym�Paweł�mówi,�że�nie�mamy�brać�wzoru�z tego�świata,�alepowinniśmy�przemieniać się przez�odnawianie�umysłu.�To�słowo�tometamorphoo,� od� którego� pochodzi� polskie� słowo� metamorfoza.Pełzająca�gąsienica�jest�przemieniana�w unoszącego�się�na�skrzydłachmotyla�–�a my�jako�dzieci�Boże�ulegamy�takiej�przemianie,�przy�któ-rej�bledną�wszelkie�inne�metamorfozy.
Kiedy�zachodzi�we�mnie�morfowanie,� to�nie� tylko�robię to,�corobiłby�Jezus,�lecz�sam�chcę to�robić.�Takie�działania�mnie�pociągają.Mają�sens.�Nie�tylko�właściwie�postępuję,�staję się właściwą�osobą.
To�są�bardzo�śmiałe�stwierdzenia.�Zwyczajni�ludzie�mogą�otrzy-mać�moc� do�wyjątkowej� przemiany.� Czas� na�morfowanie,�mówiPaweł.
Aby�pomóc�to�zapamiętać�ludziom�w kościele,�w którym�służyłem,opracowałem�małą�liturgię.�Zwracałem�się�do�kongregacji�– Czas�namorfowanie.�A oni�odpowiadali�–Morfować�będziemy.
Podstawowym� celem� życia� duchowego� jest� transformacjaczłowieka.�Nie�chodzi�o to,�żeby�ludzie�byli�pewni,�gdzie�się�znajdąpo� śmierci� ani� o to,� by� im� pomóc� we� wzbogaceniu� ich� życiawewnętrznego,�ani�też�nie�o to,�aby�dużo�wiedzieli�o Biblii,�chociaż�tosą�ważne�sprawy.�Zacznijmy�od�tego,�co�najważniejsze.�Pierwszymcelem�życia�duchowego�jest�odnowienie�rasy�ludzkiej.�Czas�na�mor-fowanie.
Co�więcej,�ten�cel�można�realizować�przez�cały�czas.�Przez�długiczas�w moim�życiu�postępowałem�źle:�ograniczyłem�„narzędziaduchowego�wzrostu”�do�kilku�czynności,�takich�jak�modlitwa�i stu-diowanie�Biblii�oraz�kilku�chwil�w ciągu�dnia�skupienia�uwagi�naBogu.�Zajęło�mi�bardzo�dużo�czasu�nauczenie�się,�że�każda�chwilaw życiu�jest�okazją,�aby�uczyć�się�od�Boga,�jak�mam�być�podobny�doJezusa,�jak�mam�żyć�w Królestwie�Bożym.�Musiałem�odkryć,�że�sąpraktyczne,�konkretne�sposoby,�które�pomagają�mi�„podejść�bliżej”.Elizabeth�Barret�Browning�napisała:
19
śYCIE, JAKIEGO PRAGNIESZ
Ziemia jest przepełniona Niebem,A każdy zwykły krzak płonie Bogiem,Lecz tylko ten, który widzi, zdejmuje buty –Reszta siedzi wokół i zrywa jeżyny.
Ta�książka�ma�ci�pomóc�w nauczeniu�się,�jak�wykorzystać�każdymoment,�każdą�czynność�do�morfowania.
Historia MabelPrzyjrzenie�się�temu,�jak�Bóg�dokonuje�przemiany�życia�zwy-
czajnych�ludzi,�może�być�dla�nas�pomocne,�dlatego�chciałbym�wamprzedstawić�pewną�osobę.�Ma�na�imię�Mabel.�Opowiedział�mi�o niejmój�znajomy,�Tom�Schmidt:
„Państwowy�dom�opieki�nie�jest�przyjemnym�miejscem.�Jest�duży,brakuje�mu�personelu,�jest�przepełniony�starymi,�bezradnymi�i samo-tnymi�ludźmi,�którzy�chcą�umrzeć.�Nawet�w słoneczne�dni�w środkujest�ponuro,�zawsze�unosi�się�zapach�choroby�i moczu.�Przez�czterylata� chodziłem� tam� raz� lub� dwa� razy� w tygodniu,� ale� nigdy� nieszedłem�z ochotą�i zawsze�wychodziłem,�odczuwając�ulgę.�Do�takiegomiejsca�nie�można�się�przyzwyczaić.
Tamtego�dnia�szedłem�korytarzem�w części�domu,�w którejjeszcze� nie� byłem,� na� próżno� szukając� tych,� którzy� mielibyw sobie�wystarczająco�dużo�życia,�aby�przyjąć�kwiatek�czy�słowazachęty.�Wydawało�się,�że�znalazły�się�tam�najgorsze�przypadki,starzy�ludzie�przypięci�pasami�do�łóżek�lub�wózków,�całkowiciebezradni.
Kiedy� doszedłem� do� końca� korytarza,� zobaczyłem� starąkobietę�przypiętą�pasami�do�wózka.�Jej�twarz�była�przerażająca.Puste�spojrzenie�i białe�źrenice�oczu�mówiły,�że�jest�niewidoma.Olbrzymi�aparat�słuchowy�na�jednym�uchu�świadczył�o głucho-cie.�Jedną�stronę�twarzy�pochłonął�rak.�Otwarta�rana�pokrywałaczęść�policzka,�nos�zwisał,�a szczęka�tak�się�odkształciła,�że�ustabyły� okropnie� wykrzywione� – w konsekwencji� nieustanniewypływała� z nich� ślina.� Powiedziano� mi� później,� że� kiedy� dopracy�przychodziła�nowa�pielęgniarka,�posyłano� ją,�aby�nakar-miła�tę�kobietę,�ponieważ�uważano,�że�jeśli�zniesie�ten�widok,�to
20
„NAPRAWDĘ ULEGNIEMY PRZEMIANIE”
zniesie�wszystko�inne.�Dowiedziałem�się�również,�że�ta�kobietamiała�osiemdziesiąt�dziewięć� lat� i przebywała tam przykuta dołóżka, niewidoma, prawie głucha i samotna od dwudziestu pięciulat.�To�była�Mabel.
Nie�wiem,�dlaczego� ją�zagadnąłem�– jej�wygląd�dawał�dużomniejszą�nadzieję�na�to,�że�zareaguje,�niż�wygląd�reszty�pacjentówna� tym� korytarzu.� Jednak� włożyłem� jej� do� ręki� kwiat� i powie-działem� – To� jest� kwiatek� dla� pani.� Wszystkiego� najlepszegoz okazji�Dnia�Matki.�Podniosła�kwiat�do�twarzy�i spróbowała�gopowąchać,�a potem�odezwała�się.�Ku�memu�zdziwieniu,�jej�słowa,choć�nieco�zniekształcone�z powodu�deformacji�twarzy,�z pewnoś-cią�były�produktem�jasnego�umysłu.�Powiedziała�– Dziękuję.�Jestśliczny.�Ale�czy�mogę�dać�go�komuś�innemu?�Ja�nie�widzę,�jestemniewidoma.
Odpowiedziałem�– Oczywiście.�Zacząłem�popychać� jej�wózekw kierunku�miejsca,�gdzie,�jak�sądziłem,�mogliśmy�znaleźć�bardziejprzytomnych�pacjentów.�Znalazłem�jednego�i zatrzymałem�wózek.Mabel�wyciągnęła�rękę�z kwiatkiem�i powiedziała�– Proszę,�to�odJezusa.
Wtedy�zaczęło�do�mnie�docierać,�że�to�nie�była�zwyczajna�istotaludzka.�Potem�zawiozłem� ją�do�pokoju� i dowiedziałem�się�niecoo jej� życiu.�Mabel�wyrosła�na�małej� farmie,� którą� zajmowała� sięrazem�z matką,�dopóki�ta�nie�umarła.�Potem�prowadziła�farmę�samado�1950�roku,�kiedy�z powodu�choroby�i utraty�wzroku�znalazła�sięw domu�opieki.�Przez�dwadzieścia�pięć�lat�stawała�się�coraz�bardziejchora� i słaba,� trapiły� ją� bóle� głowy,� pleców� i żołądka,� a potemdoszedł�jeszcze�rak.�Jej�trzy�współlokatorki�były�zupełnie�jak�ludz-kie�warzywa,�które�od�czasu�do�czasu�krzyczały,�ale�nigdy�nie�roz-mawiały.� Często� zanieczyszczały� łóżka,� a ponieważ� brakowałopersonelu,�szczególnie�w niedzielę,�kiedy�przychodziłem�w odwie-dziny,�smród�często�był�nie�do�zniesienia.
W�ciągu�następnych�kilku�tygodni�zaprzyjaźniłem�się�z Mabeli przez�kolejne�trzy�lata�odwiedzałem�ją�raz�lub�dwa�razy�w tygod-niu.�Zazwyczaj�na�początku�częstowała�mnie�cukierkami�z pudełka,które�stało�przy�jej�łóżku.�Czasami�czytałem�jej�Biblię�i często,�kiedyrobiłem�przerwę,�ona�kończyła�fragment�z pamięci,�słowo�w słowo.
21
śYCIE, JAKIEGO PRAGNIESZ
Innym�razem�brałem�śpiewnik�i śpiewałem�razem�z nią�– ona�znaławszystkie� słowa�starych�hymnów.�Dla�Mabel�nie�były� to�zwykłećwiczenia�pamięci.�Często�przerywała�w połowie�hymnu�i krótkokomentowała�słowa,�które�w szczególny�sposób�odnosiła�do�swojejsytuacji.�Nigdy�nie�słyszałem,�żeby�mówiła�o samotności�czy�cierpie-niu� poza� pewnymi� akcentami,� jakie� kładła� na� niektóre�wierszew hymnach.
Moje�przekonanie,�że�niosę�pomoc,�szybko�zamieniło�się�w uczu-cie�zadziwienia,�przynosiłem�ze�sobą�pióro�i papier,�aby�zapisywać,co�mówiła...
Nadeszła� gonitwa� tygodnia� ostatnich� egzaminów� i odczuwałemfrustrację,�ponieważ�mój�umysł�zdawał�się�biec�w dziesięciu�kierun-kach�równocześnie,�o tylu�sprawach�musiałem�myśleć.�Wtedy�zadałemsobie�pytanie�– O czym�myśli�Mabel�– godzina�za�godziną,�dzień�zadniem,�tydzień�za�tygodniem,�nie�mogąc�nawet�powiedzieć,�czy�jestdzień�czy�noc?�Poszedłem�do�niej�i zapytałem�– Mabel,�o czym�roz-myślasz,�kiedy�tak�leżysz�tutaj?
Odpowiedziała�– Myślę�o moim�Jezusie.Siedziałem�tam�i uprzytomniałem�sobie,�jak�trudno�jest�mi�myś-
leć�o Jezusie�choćby�przez�pięć�minut,�po�czym�zapytałem�– Comyślisz�o Jezusie?�
Odpowiedziała�powoli�i z namysłem�– Myślę�o tym,�jaki�jest�dlamnie�dobry.�Wiesz,�On�jest�dla�mnie�bardzo�dobry�przez�całe�życie...Należę�do�tych,�którzy�są�bardzo�zadowoleni.�Wielu�ludzi�nie�intere-suje�to,�co�ja�myślę.�Wielu�pomyślałoby,�że�jestem�staroświecka.�Alemnie�to�nie�obchodzi.�Wolę�Jezusa.�On�jest�całym�światem�dla�mnie.
Potem�Mabel�zaczęła�śpiewać�stary�hymn:
Jezus jest dla mnie całym światemMoim życiem, radością, wszystkim,On jest dla mnie siłą dzień po dniu,Bez Niego upadłbym,Kiedy jest mi smutno, do Niego idę,Nikt mnie nie może rozweselić.Kiedy jest mi smutno On mnie pociesza.On jest moim przyjacielem
22
„NAPRAWDĘ ULEGNIEMY PRZEMIANIE”
To�nie�jest�fikcja.�Choć�wydaje�się�nieprawdopodobne,�tak�żyłaludzka�istota.�Ja�wiem.�Znałem�ją.�Jak ona potrafiła tak żyć? Sekundymijały,�minuty�się�wlokły,�a za�nimi�dni,�tygodnie,�lata�bólu�bez�ludz-kiego�towarzystwa�i bez�wyjaśnienia,�dlaczego�tak�się�dzieje�–�a onatam�leżała�i śpiewała�hymny.�Jak była w stanie to robić?
Myślę,�że�Mabel�miała�coś,�czego�my�nie�mamy�zbyt�wiele.�Miałamoc.� Leżąc� w łóżku,� niezdolna� do� poruszania� się,� niewidząca,niesłysząca,�pozbawiona�możliwości�rozmowy�z innymi�posiadałamoc”.
Oto�zwyczajna�istota� ludzka,�która�otrzymała�nadprzyrodzonąmoc,�aby�robić�niezwykłe�rzeczy.�Całe�jej�życie�polegało�na�pójściuza�Jezusem,�tak�jak�najlepiej�potrafiła�w swojej�sytuacji:�przez�cier-pliwe�znoszenie�cierpienia,�samotność,�modlitwę,�rozmyślania�nadPismem�Świętym,�uwielbienie,�społeczność�z innymi,�kiedy�było�jejto�dane,�dawanie�– kiedy�miała�kwiatek�albo�cukierek.
Wyobraź�sobie�siebie�w jej�stanie,�wyobraź�sobie,�że�mówisz–�Myślę�o tym,�jaki�jest�dla�mnie�dobry.�Wiesz,�On�jest�dla�mniebardzo�dobry�przez�całe�życie...�Należę�do�tych,�którzy�są�bardzozadowoleni.�– To�wcielony�w życie�Psalm�23:�„PAN jest�pasterzemmoim,�niczego�mi�nie�braknie”.
Dla� każdego,� kto� naprawdę� zobaczył�Mabel� – kto� był� gotowy„podejść�bliżej”�– szpitalne�łóżko�stawało�się�płonącym�krzewem,miejscem,�w którym�zwyczajny�i przepełniony�bólem�świat�nawie-dzała�Boża�obecność.�Kiedy�inni�widzieli�to�życie�na�łóżku�szpital-nym,�chcieli�zdjąć�obuwie.�Z terrarium�zdjęto�pokrywę.�Następowałzwrot,�wstrzymywali�oddech,�serce�przyspieszało�i pojawiały�się�łzy.Stali�na�świętym�miejscu.
Oto zwyczajna istota ludzka, która otrzymałanadprzyrodzoną moc, aby robić niezwykłe rzeczy.
Czy� wierzysz,� że� takie� życie� jest� możliwe� dla� zwyczajnegoczłowieka?�Czy�wierzysz,�że�jest�możliwe�dla�ciebie?�To�jest�obietnicaEwangelii�– Dobra�Nowina�głoszona�przez�Jezusa:�„Przybliżyło�sięKrólestwo� Boże,� nawracajcie� się� i wierzcie� w Ewangelię”.� DobraNowina,�którą�głosił�Jezus,�rzeczywiście�daje�zwyczajnym�ludziom
23
śYCIE, JAKIEGO PRAGNIESZ
możliwość�życia�w obecności�i mocy�Boga.�Dobra�Nowina,�jak�jągłosił� Jezus,� nie� dotyczy�minimalnych�wymagań,� aby� znaleźć� sięw niebie�po�śmierci.�Dotyczy�chwalebnego�odkupienia�życia�ludz-kiego�– twojego�życia.
Czas�na�morfowanie.
24
Kup ksiąŜkę:http://aetos.pl/sklep/
ROZDZIAŁ 2
ZASKOCZENIE ZMIANĄCel duchowego Ŝycia
Jeśli jesteś znużony jakąś ospałą formą pobożności,
to prawdopodobnie Bóg jest nią równie znużony jak ty.
FRANK LAUBACH
„Duchowość” źle pojęta lub niewłaściwie praktykowana jest
głównym źródłem ludzkiego nieszczęścia i buntu przeciw Bogu.
DALLAS WILLARD
Człowiek, który nigdy się nie zmieniłHank,�jak�go�sobie�nazwiemy,�był�drażliwym�facetem.�Niełatwo�sięuśmiechał,�a kiedy�to�robił,�jego�uśmiech�miał�w sobie�pewien�ele-ment�okrucieństwa,�bowiem�Hank�często�bawił�się�czyimś�kosztem.Miał�wyjątkową�zdolność�do�odkrywania�złych�wiadomości�w ocea-nach�szczęścia.�Zawsze�dostrzegał�chmurę�tam,�gdzie�inni�widzielipromień�słońca.
Hank�rzadko�kogoś�chwalił.�Wychodził�z założenia,�że�jeśli�prawisię�komuś�komplementy,�to�może�to�doprowadzić�do�zarozumiałości,dlatego� starał� się,� aby�wszyscy�nie�przestawali�być�pokorni.� Jegoposługą�było�zmniejszanie�dopływu�wody�sodowej.
Jego�ojczystym�językiem�było�narzekanie.�Dezaprobata� i osądtowarzyszyły�mu�jak�kula�i kajdany�więźniowi.�Chociaż�przez�całeżycie�chodził�do�kościoła,�nigdy�nie�opadły�z niego�te�kajdany.
www.aetos.pl
JAK WYGLĄDA PRAWDZIWE śYCIEDUCHOWE?
co nie pozwala ci prowadzić takiego życia? jak możesz je osiągnąć? jeśli męczy cię obecny stan rzeczy – jeśli przeczuwasz, że chrześcijaństwojest czymś więcej niż to, czego do tej pory doświadczasz – john ortbergwskaże ci drogę do przemiany i duchowego wigoru, którą może pójśćkażdy. ta droga prowadzi do Życia, jakiego pragniesz.
„john ortberg traktuje wezwaniejezusa do obfitego życia z powagą, radością i realizmem.wierzy, że przemiana człowiekajest możliwa i opisuje ten procesw trzeźwy i praktyczny sposób”.
Richard J. Foster, autor dyscyplin życia duchowego
„Przystępne i pomocne studiumdyscyplin praktykowanychprzez chrześcijan od stuleci,które współcześni powinni stosować także dzisiaj”.
D. Stuart Briscoe, pisarz
„w swoim ujmującym stylu przypominajacym pogawędkęprzy kawie, john napisał bardzoprzekonującą książkę o procesieduchowej przemiany”.
dr Joseph Stowell, moody Bible Institute
„john ortberg otwiera dla naswiekową mądrość dyscyplinduchowych. w praktyczny, dowcipny i głęboko inspirującysposób nie tylko budzi w nas głód przemiany, ale także malujeniezwykle atrakcyjny obraz życiaBoga poprzez nas”.
Archibald D. Hart, profesor psychologii
„wszyscy możemy skorzystać z tego, czego nauczył się john,ponieważ odkryte przez niegoprawdy mają źródło w Biblii. jego otwartość, uczciwość i umie-jętność śmiania się z samego siebie zachęcają do pełnego zrealizowania danego nam przezBoga potencjału do przemiany”.
Evelyn Christenson, pisarka
formacja duchowa, wzrost duchowy
KsiąŜka dostępna na: www.aetos.pl/sklep