Transcript
Page 1: Czeskie i Słowackie Klimaty na Miesiąc Spotkań Autorskich

Nr 2/2013 Czwartek 4 lipca Miesiąc Spotkań Autorskich Wrocław 2013, Nakład: 10 tys. egzemplarzy „Czeskie Klimaty”: 2300-2816 „Słowackie Klimaty”: 2300-2824

CzeskieKlimaty

SłowackieKlimaty

Spotkania czas zacząćChociaż Miesiąc Spotkań Autorskich odbywa się już po raz czternasty, w stolicy Dolnego Śląska pisarze z całej Europy pojawią się dopiero po raz trzeci. Głównym organizato-rem tego wielkiego środkowoeuro-pejskiego literackiego wydarzenia jest wydawnictwo Větrné mlýny z Brna. Początkowo spotkania od-bywały się jedynie w Brnie, ale fe-stiwal szybko stał się tak popularny, że Miesiącem Spotkań Autorskich zaczęły interesować się także inne miasta: Koszyce, Ostrawa i Wrocław. Międzynarodowy charakter, impo-nująca liczba spotkań (co roku jest

jest ich aż 62), a przede wszystkim możliwość spotkania najbardziej cenionych europejskich pisarzy sprawiają, że wszystkie wydarzenia cieszą się sporą popularnością, nie tylko wśród mieszkańców konkret-nych miast, ale także wśród tury-stów odwiedzających Czechy, Słowa-cję czy Polskę. Warto podkreślić, że jest to jedna z nielicznych literackich imprez organizowanych we Wrocła-wiu podczas okresu wakacyjnego.

Kto w tym roku?Wśród wielu znakomitych nazwisk nie mogło zabraknąć także pisarzy zza naszej południowej granicy.

Jaroslav Rudiš, Marek Šindelka, Martin Ryšavý czy Pavel Kohout to tylko niektóre nazwiska dużej grupy autorów, którzy przyjadą do Wrocławia z Czech. W Mediatece będzie można spotkać także sło-wackich, wciąż zbyt mało popular-nych w Polsce, pisarzy i poetów. Do Wrocławia zawitają m.in. poetka Nora Růžičková, Peter Pišťanek i Marek Vadas.Wszystkie spotkania, zarówno z cze-skimi, jak i słowackimi pisarzami, a także z autorami pochodzącymi z innych państw, odbędą się w Me-diatece. Program wrocławskich spotkań jest tak ułożony, by każdego dnia przez cały miesiąc spotykać się z dwoma pisarzami: najpierw z au-torem pochodzącym z Polski, Czech lub Słowacji, a następnie z autorem reprezentującym kraj, który w da-nym roku jest gościem honorowym, czyli Niemcy, Austrię, Luksemburg i Szwajcarię. Oprócz wieczornych spotkań zaplanowane są także słu-chowiska literackie.Miesiąc Spotkań Autorskich zacznie się 4 lipca i potrwa do 3 sierpnia. Pierwsze spotkanie, ze Sławomirem Shutym, odbędzie się o godzinie 19.00, a po nim, o 20.30 z austriacką pisarką Marianne Gruber.Szczegółowy program polskiej edy-cji Miesiąca Spotkań Autorskich znajduje się na stronie festiwalu www.msa.wroclaw.pl

Joanna Figarska

Wrocławskie wydawnictwo Cze-skie Klimaty istnieje nieco po-nad rok, a już zaczyna być liderem w dziedzinie popularyzacji litera-tury czeskiej nie tylko na Dolnym Śląsku, ale także w całej Polsce. W maju ukazał się Koniec pun-ku w Helsinkach – druga powieść znakomitego czeskiego pisarza Ja-roslava Rudiša, który spotka się z czytelnikami 16 lipca o godzinie 19.00 we wrocławskiej Mediate-ce. Debiut wydawniczy Czeskich Klimatów cieszy się sporym uzna-niem zarówno wśród czytelników, jak i krytyków. Oprócz działalności wydawniczej Czeskie Klimaty pro-wadzą także księgarnię interneto-wą, w której można kupić dzieła za-równo klasyków, jak i wciąż jeszcze mało znanych w Polsce autorów młodego pokolenia.

Na początku tego roku powstało bliźniacze wydawnictwo zajmu-jące się popularyzacją literatury słowackiej. Słowackie Klimaty wydają książki wybitnych twórców, nagradzane i doceniane w całej Europie powieści i zbiory poezji. Najlepszym tego przykładem jest książka Pavla Rankova Zdarzyło się pierwszego września (albo kiedy indziej), za którą w 2009 roku autor otrzymał Europejską Nagrodę Lite-racką. W połowie lipca miłośników literatury słowackiej czeka kolejna niespodzianka – zbiór opowiadań Pavla Vilikowskiego pt. Okrutny maszynista.Wszystkie książki obu wydawnictw można znaleźć na stronach: • www.czeskieklimaty.pl • www.slowackieklimaty.pl

Joanna Figarska

spotkania autorskie /

Literacki WrocławSześćdziesiąt dwa spotkania w  ciągu miesiąca, pisarze z  Polski, Czech, Słowacji, Niemiec, Szwajcarii, Austrii i  Luksemburga. Miejska Biblioteka Publiczna już po raz trzeci zaprasza na literacki lipiec, podczas którego odbędzie się 14. edycja Miesiąca Spotkań Autorskich.

A co Ty wiesz o literaturze swoich południowych sąsiadów?Patronat nad tegoroczną edycją Miesiąca Spotkań Autorskich, szczegól-nie nad spotkaniami z pisarzami pochodzącymi z Czech i ze Słowacji, obję-ły wydawnictwa Czeskie Klimaty oraz Słowackie Klimaty.

Wydawca i adres redakcji: Książkowe Klimaty S.C. ul. Mydlana 1 lok. 005, 51-502 Wrocław Web: www.czeskieklimaty.pl, www.slowackieklimaty.pl Redaktor naczelna: Joanna Figarska Redakcja: Katarzyna Dudzic, Joanna Figarska, Monika Kalinowska, Kama Margielska, Karolina Surma Korekta: Małgorzata Kuśnierz Grafika/Skład: Wioletta Kowalska TŁUMACZENIA: Karolina Surma, Izabela Zając Fotografie zamieszczone w gazecie pochodzą z zasobów redakcji oraz głównego organizatora Miesiąca Spotkań Autorskich – wydawnictwa i agencji Větrné mlýny.

Jaroslav Rudiš Peter PišťAnek

fot.

Mac

iej M

argi

elsk

i

Page 2: Czeskie i Słowackie Klimaty na Miesiąc Spotkań Autorskich

2 4.7–3.8.2013 Miesiąc Spotkań Autorskich Wrocław 2013 Czeskie klimaty

O wyjątkowym festiwalu, który sku-pia wokół siebie literacką śmietankę całej środkowej Europy, premierach oraz czytaniu tekstów w oryginale opowiada Jolanta Grzelczyk, koor-dynatorka polskiej części Miesiąca Spotkań Autorskich.

/Joanna Figarska: Lipiec będzie we Wrocławiu bardzo intensyw-nym miesiącem. Tak wielu pisa-rzy pojawi się podczas Miesiąca Spotkań Autorskich, że gdybym chciała ich wszystkich wymienić, zabrakłoby miejsca na rozmowę. Jak udało się pani namówić tak znakomitych autorów, by pojawili się niemal w jednym czasie w sto-licy Dolnego Śląska?/Jolanta Grzelczyk: Należy podkreś-lić, że głównym organizatorem Mie-siąca Spotkań Autorskich są Czesi, a konkretnie wydawnictwo Větrné mlýny z Brna, i to oni przede wszyst-kim konstruują program, ustalają, jaki kraj będzie gościem honorowym danej edycji, i zapraszają autorów na spotkania. Jednak ze względu na to, że festiwal odbywa się w trzech państwach – w Czechach, na Słowa-cji i w Polsce, organizator z każdego z tych krajów przygotowuje włas-ną linię programową, co oznacza, że my jesteśmy odpowiedzialni za za-proszenie 31 pisarzy polskich (tyle dni trwa cała impreza i codziennie pojawia się inny gość). Oczywiście, mamy również swoje sugestie co do autorów z kraju, który jest gościem honorowym w danym roku i odwie-dza wszystkie trzy miasta festiwalo-we, czyli Brno w Czechach, Koszyce na Słowacji i Wrocław w Polsce.Ze względu na pozostałych współ-organizatorów zdecydowaliśmy, że w tzw. krajowej linii programowej znajdą się oprócz pisarzy z Polski,

również Czesi i Słowacy. W związku z tym w tym roku na przykład będzie można spotkać się z 18 pisarzami z Polski, 9 Czechami oraz 4 Słowaka-mi. I oczywiście z 31 pisarzami z ob-szaru niemieckojęzycznego – edycja 2013 Miesiąca Spotkań Autorskich jest poświęcona właśnie im.A jak się udaje zaprosić tylu znamie-nitych gości? Praca trwa od począt-ku roku, gdyż zdajemy sobie sprawę z tego, że w lipcu większość z nas, a więc i pisarze, ma plany urlopowe, musimy więc odpowiednio wcześnie rozesłać o wiele więcej zaproszeń, niż jest dni festiwalowych. Tak więc ostateczny program ustalany jest prawie do ostatniej chwili… Do tej pory nie mieliśmy większych prob-lemów: z jednej strony Wrocław w lipcu kusi i przyciąga, a z drugiej – wydaje mi się, że dla tych, którzy już uczestniczyli w tym festiwalu i po raz kolejny otrzymali zaproszenie, jest to miła impreza, z niepowtarzal-ną atmosferą i bez trudu dają się oni namówić na uczestnictwo w niej./Imponujące jest to, że tegorocz-na edycja jest już czternastą. Skąd wziął się pomysł na stwo-rzenie takiego literackiego wyda-rzenia?/Tegoroczny Miesiąc Spotkań Autor-skich (oryginalna nazwa czeska: Měsíc autorského čtení – MAČ) jest czterna-stą edycją festiwalu, który narodził się w czeskim Brnie w 2000 roku i stop-niowo rozszerzył na dalsze miasta. W ostatnich latach odbywa się rów-nież w Koszycach, Ostrawie i Wrocła-wiu, w Polsce po raz trzeci.Pomysł był prosty: pozwólmy lu-dziom obcować z literaturą latem, zaprośmy autorów, aby czytali frag-menty swoich utworów. I tak jest do dzisiaj, choć ta początkowo bardzo kameralna brneńska impreza bardzo się rozrosła i z lokalnej stała się mię-dzynarodową.W 2011 roku Polska była gościem honorowym, dlatego też po raz

pierwszy festiwal zagościł we Wroc-ławiu. I odbywa się od tamtej pory co roku./W tym roku gośćmi honorowy-mi są Niemcy, Austria, Szwajca-ria i Luksemburg. Czy w związku z tym spotkań z pisarzami pocho-dzącymi z wyżej wymienionych państw będzie więcej?/Tak jak wspomniałam, festiwal ma tzw. dwie linie programowe: linię krajową, czyli spotkania z pisarzami polskimi (w Czechach – z czeski-mi, na Słowacji – ze słowackimi), oraz drugą, wspólną dla wszyst-kich trzech organizatorów, czyli go-ści honorowych. W związku z tym

31 spotkań ze wszystkich 62 jest organizowanych z pisarzami re-prezentującymi tę właśnie linię. W ubieg łym roku gościem hono-rowym była Słowenia, tak więc mieliśmy nie lada gratkę literacką, goszcząc aż 31 pisarzy z tego kraju. Większość czytanych przez gości utworów nie została jeszcze przeło-żona na język polski, dlatego też we wrocławskiej Mediatece odbyło się prawie 30 premier literackich! Prag-nę zaznaczyć, że dzięki festiwalowi odkrywamy nowych, niezwykle cie-kawych pisarzy, którzy po raz pierw-szy prezentują się przed polskim czytelnikiem – obok pisarzy już do-brze znanych i uznanych, którzy za-szczycają swoją obecnością Miesiąc Spotkań Autorskich. Odsyłam na stronę internetową festiwalu: www.

msa.wroclaw.pl, bowiem nie sposób wymienić tutaj 62 naszych gości./Wszystkie wieczory autorskie będą odbywać się w Mediatece [plac Teatralny 5 – przyp. red.]. Czy przewidziane są także impre-zy towarzyszące?/Pracujemy jeszcze nad takim pro-gramem, choć bardziej skupiamy się na samych spotkaniach i na prezen-towanej podczas nich literaturze./Znamy liczbę gości i spotkań. Po-zostaje zapytać o prowadzących i moderatorów dyskusji…/Do prowadzenia spotkań zaprasza-my krytyków literackich i tłumaczy. Każde ze spotkań będzie modero-wane. Pragnę jednak zaznaczyć, że punkt ciężkości położony jest na czytaniu przez autorów fragmentów swoich utworów. Właśnie to, poza liczbą zapraszanych gości i czasem trwania, różni Miesiąc Spotkań Au-torskich od innych festiwali litera-ckich. W przypadku obcojęzycznych autorów przygotowujemy wcześniej tłumaczenia na język polski czyta-nych fragmentów, po czym są one emitowane na ekranie podczas czy-tania oryginałów./Jest pani głównym koordynato-rem festiwalu, ale przecież wszyst-kich spotkań jest 62. Ile osób liczy zespół, który zajmuje się promo-cją całego wydarzenia?/Nie jest to duży zespół, jego trzon składa się w sumie z sześciu osób, ale oczywiście należy dodać jeszcze tych, którzy pomagają w pracach organizacyjnych i naszych sympa-tyków. Nie należy zapominać o tym, że organizatorem Miesiąca Spotkań Autorskich jest Miejska Biblioteka Publiczna we Wrocławiu, która ma 44 filii w mieście, a w każdej z nich można znaleźć informację o festiwa-lu i zapoznać się z jego programem./Czy na któreś ze spotkań czeka pani z niecierpliwością?/Na każde.

rozmawiała Joanna Figarska

wywiad / Z miłości do literatury

fot.

Raf

ał K

omor

owsk

i

O rodzicach i dzieciach (wyd. pol. Pogranicze 2007), bo taki jest ty-tuł tej noweli, zdobyła przychyl-ność czeskich czytelników, którzy wskazywali na niezwykle reali-styczne odzwierciedlenie stosun-ków pokoleniowych nie najmłod-szego już syna, doświadczonego wieloma życiowymi porażkami, i ojca emeryta, żyjącego w tro-chę innym świecie. Hakl potrafi za pomocą dialogu wydobyć na pierwszy plan istotę kryzysu auto-rytetów, niemożność wyjścia poza narzucone role (zwłaszcza w re-lacji rodzic – dziecko) i schematy, którymi rządzą się nasze rozmo-wy. Próby przełamania tych kon-wencji wywołują niepokój i nie-koniecznie prowadzą do lepszego porozumienia. Poboczną bohater-ką jego tekstów jest Praga, miasto dzieciństwa i dorosłości Hakla, z wiernie odzwierciedloną topo-grafią. Krótkie formy, opowiadania i nowele, należą do ulubionych gatunków pisarza, który właśnie w nich najlepiej potrafi realizować dialogi, puentować narrację. Nic w tym dziwnego, bowiem od lat pracuje jako twórca tekstów rekla-mowych i dziennikarz.Za ostatnią swoją nowelę Pravid-la směšného chování, która luźno nawiązuje do Rodziców i dzieci, Hakl dostał Nagrodę im. Josefa Škvoreckiego za najlepsze osiąg-nięcie prozatorskie. W uzasadnie-niu mogliśmy m.in. przeczytać, że „książka Hakla jest wypowiedzią pokolenia, które jest wyjątko-we przede wszystkim z powodu bardzo osobistego języka. Autor potrafił dzisiejszy język przekuć na język literacki czy nawet poe-tycki. Własny język i specyficzne spojrzenie na świat są najważ-niejszymi instrumentami autora. Uważam, że wkład Emila Hakla nie był do tej pory w pełni doceniony”.

Karolina Surma

Obecnie Pavel Kohout podróżuje między Wiedniem i Pragą, rehabi-litacji doczekał się dopiero po roku 1989. Polscy czytelnicy znają przede wszystkim jego świetną powieść Ka-cica (wyd. pol. 1995) oraz Sześć utwo-rów scenicznych (wyd. pol. 2008). W fantastycznej Kacicy przedstawia losy młodej dziewczyny zaproszonej do nauki w elitarnej humanistycz-nej szkole dla katów. Sama boha-terka jest przy tym niewiarygodnie bierna, akcja toczy się dookoła niej,

akcja – należy dodać – momentami niezmiernie absurdalna. Absurd jest zresztą jednym z ulubionych środ-ków literackich Kohouta, wyjątkowo widoczny staje się w jego twórczości teatralnej. Kohout podejmuje także tematy polityczne. Szczególnie znana jest wystawiana na wielu scenach te-atralnych oraz zekranizowana sztuka Maria walczy z aniołami, oparta na prawdziwej historii aktorki repre-sjonowanej za podpisanie Karty 77. Do reżimowej przeszłości Kohout

wraca także w autobiograficznych wspomnieniach To byl můj život?, stanowiących rozliczenie z czasami komunizmu. Wielokrotnie podej-mował wątki totalitaryzmu w życiu człowieka, m.in. w książkach Nápady svaté Kláry czy Kde je zakopán pes, oraz postkomunistycznych rozliczeń,

w tym temat lustracji: Sněžím. Pavel Kohout jest uznawany za jednego z najlepszych współczesnych cze-skich pisarzy i dramaturgów, a przy tym z uwagi na swoją biografię – za jedną z najbardziej kontrowersyj-nych osobowości Czech.

Karolina Surma

Mistrz chwytania słowa mówionegoEmil Hakl lub też Jan Beneš to pisarz, którego główną zaletą jest UMIEJĘTNOŚĆ CHWYTANIA sło-wa mówionego. Nowela, za którą w 2002 roku otrzymał nagrodę Magnesia Litera, to zapis popo-łudniowej przechadzki z ojcem, gdzie główną rolę gra rozmowa między bohaterami.

W ciągłej podróżyPavel Kohout – autor sztuk teatralnych, powieści i poezji. Posiadacz skom-plikowanego środkowoeuropejskiego życiorysu – najpierw działacz komu-nistyczny, jeden z  architektów praskiej wiosny, następnie, po podpisaniu antykomunistycznej Karty 77, pozbawiony czechosłowackiego obywatel-stwa i wbrew swej woli MIESZKAJĄCY w Wiedniu.

Page 3: Czeskie i Słowackie Klimaty na Miesiąc Spotkań Autorskich

3www.czeskieklimaty.pl Autor miesiąca – jaroslav rudiš

/Joanna Figarska: Koniec punku w Helsinkach…, a w Czechach?/Jaroslav Rudiš: Myślę, że punk, bunt i wściekłość są tematami nieprzemi-jalnymi. Ciągle mamy na co się wście-kać, przeciw czemu walczyć. Moja powieść nie jest tylko o ostatniej pun-kowej generacji sprzed upadku ko-munizmu i o tym, co z niej zostało, ale też o współczesnej przemianie środ-kowoeuropejskich metropolii, jakimi są Praga, Berlin czy Lipsk, gdzie całe stare, świetne dzielnice rozbierają

deweloperzy. Dawni mieszkańcy się wyprowadzają, a przychodzą tacy, którzy mają pieniądze, ci wszyscy piękni bioludzie. I pod nowymi fa-sadami znikają stare, a razem z nimi dawne, emocjonujące historie./Pana nowa powieść zdecydowa-nie różni się od Grandhotelu, nie tylko tematyką, ale także sposo-bem budowania historii, typem bohaterów i czasem akcji. Jak i kiedy narodził się pomysł, by w taki sposób przedstawić jakże ważny fragment historii tej części Europy?/Oryginalnie miałem dwa pomysły. Współczesną historię czterdziesto-

letniego barmana, ekspunka, który zrezygnował z życia i dziewczyn oraz kobiet, bo już nie chce się z nikim kłócić, nie chce mieć ciągle problemów. A jedynym miejscem, które mu zostało i w którym czuje się dobrze, jest jego mały bar. Z tej swojej dobrowolnej samotności jest jednak całkiem zadowolony. Obserwuje gości, chwyta ich małe opowieści złączone z historią Euro-py Środkowej, która mnie po prostu interesuje – a dokładnie to, jak bar-

dzo mają na nas ta wspólna historia, wszystkie te traumy wpływ.Miałem też przygotowaną historię siedemnastoletniej punkówy Nancy z Jesenika, dziejącą się w 1987 roku. Dla niej punk był ucieczką od życia w socjalistycznej Czechosłowa-cji. Jest to wyjątkowo ostra, dzika dziewczyna, która żyje na krawędzi zgodnie z hasłem No future. I wpad-łem na to, żeby te historie połączyć, zapoznać ze sobą bohaterów i po-zwolić im coś razem przeżyć. Z tego powstał Koniec punku w Helsinkach, powieść o początku i końcu punku i o tym, co z jego energii i wściekłości zostało do dziś. Do tego dopisałem

jeszcze trzecią linię fabularną o pun-ku w XXI wieku, gdy na ulicach płoną auta bogatych ludzi. Takie auta, któ-re przypominają małe czołgi./Jest pan nie tylko autorem powie-ści i opowiadań, lecz także współ-twórcą kultowego już komiksu Alois Nebel oraz członkiem lite-rackiego kabaretu EKG. W której z ról czuje się pan najlepiej? Jakie jeszcze talenty ma Jaroslav Rudiš?/Wie pani, mnie po prostu bawi opowiadanie historii, które dzieją się tu u nas, w Europie Środkowej. A że czasem jest to powieść, czasem komiks czy film, to już inna rzecz. Chętnie wypróbuję też nowe formy./Można powiedzieć, że w Końcu punku w Helsinkach ważną bo-haterką jest… solanka. Zna pan miejsce, gdzie można zjeść solan-kę z prawdziwego zdarzenia?/Lubię gotować i jeść, a solanka to legendarna zupa, którą jadaliśmy w NRD. W Berlinie do dziś w wielu miejscach można ją zamówić. Ale szczerze: tak naprawdę najbardziej lubię żurek. Serio. To jest perła Eu-ropy Środkowej. Nie umiem sobie wyobrazić pobytu w Polsce bez niego. Olga Tokarczuk, Andrzej Sta-siuk, Paweł Huelle… Nic na to nie poradzę, czytam swoich ulubionych autorów i też myślę o żurku. W tej zupie odzwierciedla się cała Polska. Po drugiej stronie Karkonoszy, gdzie dorastałem, gotujemy bardzo podob-ną prostą zupę z kwasu chlebowego. Nazywa się kyselo. Też perełka. I też była kiedyś jedzeniem zwykłych lu-dzi, właściwie do dzisiaj jest. I będzie, cokolwiek by się nie stało ze światem.

rozmawiała Joanna Figarska tłum. Karolina Surma

Cały wywiad można przeczytać na stronie

www.czeskieklimaty.pl

P o m i ę d z y ziemią a nie-bem, w ho-telu – cudzie

architektury na szczycie góry Ještěd, rozgrywa się akcja „powieści nad chmurami”. Fleischman, trzydzie-stolatek bez imienia, cierpi na spe-cyficzną przypadłość: niemożność osiągnięcia czegokolwiek. Podczas wizyt u psychologa usiłuje przeana-lizować swoje życie, choć zdecydo-wanie lepiej rozumie pogodę, która według niego rządzi światem. Ob-serwując niebo z tego niezwykłego szczytu, zrozumie, że jedyna droga do szczęścia wiedzie przez chmury…Grandhotel nawiązuje do najlep-szych tradycji czeskiej literatu-ry – twórczości Bohumila Hrabala i Josefa Škvoreckiego. W oryginalny

sposób łączy lekkość stylu, humor i anegdotyczność narracji z trudną tematyką dwudziestowiecznej hi-storii Europy Środkowej. Autor nie waha się dotknąć czeskiego tabu wypędzenia Niemców Sudeckich po II wojnie światowej. Ukazuje też ostatnie przemiany ustrojowe i nową rzeczywistość, w której nie-koniecznie każdy potrafi znaleźć swoje miejsce.Historia Fleischmana powstała na potrzeby filmu Grandhotel (2006) w reżyserii Davida Ondříčka (reży-sera m.in. kultowych Samotnych). Książka nie jest scenariuszem lite-rackim, a film nie stanowi adaptacji powieści. Jednak zarówno w filmie, jak i w powieści wciąż pozostajemy w tym samym świecie pełnym ludz-kich emocji.

wywiad / Punk i bunt…

O nieśmiertelności prawdziwego buntu, radości tworzenia oraz o najlepszej zupie świata opowiada Jaroslav Rudiš.

KSIĄŻKA /

Życie ukryte w chmurach

fot.

Mac

iej M

argi

elsk

i

SYLWETKA AUTORA /

Można powie-dzieć, że zna-łam kiedyś kogoś takiego

jak Ole: zdruzgotanego czasem, który upłynął i nigdy nie wróci, bezradnie i desperacko próbującego się złapać dowolnej idei (i dowolnej kobiety z ideą), która odegnałaby rozpacz, „chorobę wieku”. Oczywiście, nigdy żadna idea ani żadna kobieta nie były w stanie zastąpić mu całego świata, więc miał do wyboru: przy-tulać się do butelki wyborowej albo do wspomnień, które powalały go z siłą Teófilo Stevensona w jego naj-

lepszych czasach. Jak nietrudno się domyślić, wspomnienia też należały do mistrzów wagi ciężkiej i nie tak łatwo się z nimi pogodzić.Opowieść Olego uzupełnia historia Nancy: bunt, syf i jesenicki punk. Czy miłość to czułość na kilku pro-milach? Ostatecznie tym, co się liczy, są lojalność i przede wszystkim mu-zyka: niesie wolność i pomaga wy-krzyczeć cały ten brud wokół ciebie, którego inni nie chcą widzieć.Jaroslav Rudiš napisał nie książkę, a punkową operę, w której miesza-ją się niewinność i wściekłość. Jest jazgotliwa, dynamiczna jak muzyka

Sex Pistols i Dezertera. Świeża jak chłodne wino w letni dzień. Opo-wieść o młodości, muzyce, o słab-nącej nadziei i gasnącej radości, o pierwszej prawdziwej punkowej komunie i ostatnim prawdziwym barze. Historia rewolucji o smaku solanki i kiepskiego piwa, miłości, o którą nikt już nie chce walczyć. Zdejmij garnitur, poluzuj krawat. Przypomnij sobie. Dobra proza, po-rządny cios.

Kama Margielska

Jestem odpadem atomowymNowa książka Rudiša to pozornie prosta opowieść o  losach podstarzałego punka Olego, któremu do szczęścia potrzeba niewiele. Historię czterdziestolatka przeplata dziennik nastoletniej Nancy, buntowniczki wierzącej jedynie w wolność, jaką niesie ze sobą muzyka. Koniec punku w Helsinkach to zaproszenie do świata ostrej muzyki, niespełnionych marzeń i ostatniego tchnienia prawdziwej wolności. Wejdziesz?

Gdyby kilkanaście lat temu ktoś po-wiedział wówczas początkującemu nauczycielowi języka niemieckiego Jaroslavowi Rudišowi, że zostanie słynnym pisarzem i zamiast spę-dzać czas na odkrywaniu przed doj-rzewającymi dziewczętami magii Plusquamperfektu, będzie stał na czerwonym dywanie podczas festi-walu filmowego w Wenecji, zapew-ne spotkałby się z niedowierzaniem. Punktem zwrotnym dla młodego nauczyciela było uświadomienie sobie, że niezależnie od jego starań zarażanie nastolatek z czeskiej pro-wincji miłością do języka Goethego i Schillera to prawdziwie syzyfowa praca. Już jako dziennikarz gazety „Právo” postanowił wyjechać na sty-pendium do Berlina, gdzie powstała jego pierwsza powieść.Niebo pod Berlinem nie tylko zdoby-ło uznanie krytyków, ale też stało się swego rodzaju fenomenem czytel-niczym, inspirując ludzi do odwie-dzania niemieckiej stolicy z książką w ręku i tropienia miejsc z powieści, m.in. słynnego Grandhotelu i Potichu (pol. Po cichu). Kolejne dwie powie-ści umocniły jego miejsce na euro-pejskiej scenie literackiej. Wydany w tym roku w polskim przekładzie Koniec punku w Helsinkach jest naj-bardziej dojrzałym dziełem Rudiša, opisującym z różnych perspektyw

pokolenie Niemców Wschodnich i Czechów, którzy w latach 80. prze-żywali fascynację kulturą punkową.Rudiš jest też autorem wielu opo-wiadań, tekstów scenicznych i ra-diowych oraz scenariuszy filmo-wych. Największą sławę przyniosła mu powieść graficzna Alois Nebel, która powstawała z przekonaniem, że przeczyta ją maksymalnie kilkoro najbliższych przyjaciół Rudiša i pla-styka Jaromíra Švejdíka. Na podsta-wie komiksu został zrobiony peł-nometrażowy film animowany, i to właśnie z powodu jego światowej premiery Rudiš musiał nabyć drogi garnitur, w którym stanął na wene-ckim czerwonym dywanie.Goethe powiedział kiedyś, że każdy pisarz przedstawia w swych dzie-łach w pewnym stopniu samego siebie, niekiedy nawet wbrew woli. Postaciom ze świata wyobraźni Ru-diša zazwyczaj bardzo daleko jest do doskonałości, aczkolwiek czy-tając jego prozę, trudno jest nam nie czuć choćby odrobiny sympatii i zrozumienia dla byłych agentów SB, niepoprawnych podrywaczy czy nawet nastoletnich terrorystów. Niezależnie od wad i błędów, jakie ludzie popełniają, Rudiš posiada niezwykły, jak na obecne czasy, sza-cunek do człowieka jako jednostki oraz umiejętność wybaczania, być może przede wszystkim samemu sobie. Jest jednym z niewielu „pi-sarzy nadziei”, którzy nie ignorują problemów współczesności, lecz starają się je leczyć u źródła – w nas samych.

Sukces od niechcenia, czyli cichy koniec punku w berlińskim Grandhotelu

Katarzyna Dudzic

TŁumaczka prozyjaroslava rudišA

Projekt został zrealizowany przy wsparciu finansowym Komisji Europejskiej

Page 4: Czeskie i Słowackie Klimaty na Miesiąc Spotkań Autorskich

4 4.7–3.8.2013 Miesiąc Spotkań Autorskich Wrocław 2013 Czeskie klimaty

Pavel Trtílek

Świeża sałatka z chili (chile fresco):Pomidory i cebulę kroimy w drobną kostkę. Drobno siekamy nać kolendry i kilka papryczek chili (ilość i rodzaj wybieramy w zależności od preferen-cji ostrego jedzenia – dobre są czer-wone, szpiczaste papryczki chili, jeśli wolimy ostrzejszy smak, możemy wy-brać np. habanero lub bhut jolokia).Wszystko razem mieszamy, skrapia-my sokiem z cytryny i kilkoma krop­lami oliwy z oliwek, dokładnie mie-szamy. Jeśli podajemy w miesiącach letnich, otrzymujemy odświeżającą sałatkę (pikantność papryczek chili może spowodować przyjemne zro-szenie, dzięki któremu przegrzany organizm się ochłodzi).

Sos chili (chile salsa):Na oleju smażymy cienko pokrojo-ną cebulkę. Kiedy się zeszkli, posy-pujemy mieloną kolendrą i chwilę mieszamy. Następnie dodajemy

przetarte przez sito pomidory (mogą być ewentualnie drobno pokrojone, obrane i sparzone) oraz kolejną por-cję mielonej kolendry. Jeszcze chwilę mieszamy. Dodajemy drobniutko po-siekane papryczki chili (ilość i rodzaj według uznania) i na delikatnym og-niu gotujemy jeszcze 20–30 minut, od czasu do czasu mieszając. Możemy doprawić odrobiną rozgniecionego czosnku i solą morską lub górską.

Milan Děžínský

CięcieKrojony chleb sprzeciwia się elas-tyczności.Krojona papryka chrupie z pogróżka-mi, jak zamek karabinu.Nacięcie ziemniaka brzmi jak szarp-nięcie krochmalu,Jakby rozpinał się zamek, a linka łań-cuszka niebieskawo się rozlewała.Nieostrożne nacięcie blatu stołu to zmarszczka.Cięcie wywołujące myśl lub ruch.

Mechaniczne nacięcie królika, w celu oddzielenia głowy,ma swój czar w dźwięku łamanego kręgosłupa.Ostre nacięcie borowika, gładkie ni-czym kremowy tort, przeszyje cały las.

Karel Steigerwald

Porożnica po ałtajsku, podawana z kruchym parszywcem i wiosen-nymi pływajkami (przepis starych fizyków ałtajskich)Weź trzy ziarna głogu i rozbij w droż-dzierzu do uzyskania proszku. W mię-dzyczasie przygotuj w garnku udziec z przecierzchciała (drobno posieka-ny). Duś z karbonellą i gronostajni-kiem do nasycenia, następnie wsyp proszek z głogu. Poćwiartuj sześć ja-jek i dodaj do masy. Całość przelej do szybkowaru, mieszaj i trząś przy 156 stopniach przez około sześć godzin.Kiedy mieszanina skamienieje, prze-wróć ją na świeżą ścierkę i odstaw

w chłodne miejsce do wywietrzenia. Kiedy zapach zniknie, zamknij okna i skamieniałą piekarnicę polej śmie-taną z młodym parszywcem.Podawaj z prędzidłem i tymiankiem. Jako dodatek wykorzystaj ugotowa-nego ochydźca i pływajkę, ucieraną na sucho.Porcje na talerzu udekoruj gnatni-kiem i różową kanaliną.Zaproś przyjaciół i przysłuchuj się ich zachwytom.Takiego dania nikt inny im nie ugo-tuje. Wykorzystane naczynia musisz niestety wyrzucić, bo przesiąknęły smrodem z porożnicy. Potrawa jest jednak łagodna i sycąca, przez ty-dzień nie będziesz przyjmować po-karmów.

Marek Šindelka

Śniadanie mistrzówCzasem wspominam okres, w którym zacząłem poważniej zajmować się li-teraturą. Miałem chyba siedemnaście

lat i obudziłem się pod prysznicem: półnagi, z przegryzioną wargą, cały poturbowany. Wstałem, poszedłem do kuchni i zmiotłem odłamki (wszystkie talerze w kredensie były pobite), star-łem krew z podłogi (kolega nad ranem poszedł kupić wódkę, ale zapomniał włożyć buty), otworzyłem okno, zro-biłem kawę i na śniadanie zjadłem piętkę chleba z odrobiną bułki tartej. Na kanapie siedział nieznajomy i pił z plastikowej butelki zgniłą wodę do kwiatków, pozdrowiłem go machnię-ciem ręki. Kilku kolejnych śpiochów, wszędzie zapach spirytusu. Poprzed-niej nocy czytałem znajomym poezję, ale jak to bywa, byliśmy młodzi, po północy nikogo już zbytnio literatura nie interesowała (a mnie najmniej ze wszystkich), ktoś odsunął stół, za-częło się jakieś wstawanie i upadanie (taniec), nadpobudliwi przyjaciele za-częli chodzić po stole i w ogóle włazić wszędzie tam, gdzie się dało (nagle mieszkanie pełne było ludzi), ja sta-łem na szafce kuchennej i rzucałem we wszystkich te nieszczęsne talerze i jak śpiewają bracia Nedvěd: teraz jest mi przykro. Chodzę między śpią-cymi ciałami i zbieram swoje teksty, niesłychanie złe wiersze, w których zamknąłem całą mądrość swych sie-demnastu lat. Położyłem się i dziesięć lat trzeźwiałem.

Wszystkie „przepisy” można znaleźć w katalogu festiwalowym i na stronie: www.msa.wroclaw.pl

O piłce nożnej, popularności czeskiej kultury we Wrocławiu oraz o rela-cjach, nie tylko literackich, opowiada konsul honorowy Republiki Czeskiej Arkadiusz Ignasiak.

/Joanna Figarska: Cypisek, Kre-cik, Rumcajs… Czy ma pan swoje-go ulubionego bohatera?/Arkadiusz Ignasiak: Pytanie jest trudne, bo czeska literatura dziecię-ca już mi się nieco zamazała. Gdy-bym jednak miał wybierać, powie-działbym, że Żwirek i Muchomorek. Oczywiście kultowy jest Krecik, któ-rego nie da się zapomnieć. Równie popularni są Pat i Mat, znani u nas jako Sąsiedzi. A z nowszej literatury polecam Niedoparki, czyli sympa-tyczne stwory pożerające skarpety./Pytam, ponieważ bajki, zarówno jeśli chodzi o literaturę, jak i film, są jednym z mocniejszych ele-mentów kultury czeskiej w Pol-sce. Wśród pana założeń na po-czątku kadencji było promowanie u nas właśnie tej dziedziny./Dzisiaj ta kultura sama bardzo do-brze się popularyzuje. Przed Euro 2012 wspólnie wspieraliśmy działa-nia kulturalne. Konsulat współpra-cuje z wydawnictwami wydającymi literaturę czeską, na przykład z Afe-

rą. Organizowanych jest mnóstwo wydarzeń kulturalnych, mi jest na-wet trudno wszystkie je wymienić. Mogę pani powiedzieć, że najbliż-szym takim wydarzeniem będzie Ekoglass Festiwal – polsko­czeski festiwal szkła w Szklarskiej Porębie, odbędą się również koncerty w Fil-harmonii, promocje książek. Tych spotkań i eventów jest i będzie na-prawdę dużo. Gdy zaczynałem pra-cę konsularną, było kilka sporych imprez, wystaw, koncertów. Dzisiaj jest wiele mniejszych wydarzeń w prawie każdej miejscowości na Dolnym Śląsku. Szczególnie w pa-sie przygranicznym, gdzie niemal w każdej gminie otwierana jest jakaś wystawa, organizowany jest wspól-ny koncert. Nie mam nawet szans, by tam pojechać, zobaczyć, być. W tym roku także w Muzeum Miejskim we Wrocławiu odbędzie się bar-dzo duża wystawa sztuki czeskiej. Na pewno znajdą się na niej dzieła współczesnych malarzy, a być może uda się sprowadzić prace szesnasto-wiecznych i siedemnastowiecznych artystów./Jednym z takich wydarzeń, któ-re angażują zarówno Polskę, jak i Czechy jest zaczynający się w lip-cu Miesiąc Spotkań Autorskich. Wśród zaproszonych gości jest wielu czeskich pisarzy, m.in. Ja-roslav Rudiš, Marek Šindelka i Pa-

vel Kohout. Czy konsulat planuje w jakiś sposób zwrócić uwagę wrocławian właśnie na tych auto-rów?/Jeśli chodzi o akcje promocyjne, to my jako konsulat nie mamy takiej możliwości. Tego typu działania są wyłączone z zadań konsularnych. Zaj-muje się tym Czeskie Centrum. My możemy udzielić patronatu, mniej lub bardziej za-angażować się w kon-kretne wydarzenia. Te eventy są jednak dobrze promowane przez jednostki, które je organizują, ponie-waż zależy im na wysokiej frekwen-cji, a poza tym wrocławianie lubią spotykać się z czeską kulturą./Wspomniał pan o Czeskim Cen-trum. Jak wyglądają relacje z tą instytucją oraz z innymi konsula-mi honorowymi?/Z Czeskim Centrum bardzo dobrze nam się współpracuje. Organizuje-my wspólnie wiele wydarzeń kultu-ralnych. Czeskie Centrum ma przede wszystkim dostęp do wszelkiego rodzaju materiałów. To oni ustalają pewien kalendarz imprez związa-nych z kulturą. Jeśli coś odbywa się w naszym obszarze konsularnym, chętnie włączamy się we wszelkie

projekty. Nas, konsuli czeskich, jest tylko czterech i nie mamy tak dużej siły sprawczej, żeby wspólnie or-ganizować spotkania czy koncerty. Ponadto wynika to z podziału ad-ministracyjnego – każdy konsul ma swój okręg konsularny i zajmuje się

sprawami z nim zwią-zanymi, dlatego na przykład ja z Dariu-szem Zimnym, kon-sulem z Bydgoszczy, i owszem, organizuje-my wspólne przedsię-wzięcia, ale to jest tak, że bardziej wspieram go w Bydgoszczy niż on mnie we Wrocła-wiu. W Bydgoszczy

jest trochę trudniej, jeśli chodzi o za-interesowanie Czechami./Skoro z kulturą czeską jest u nas tak dobrze, to z jakimi problema-mi boryka się dziś konsul honoro-wy Czech?/Kultura jest jednym z najmniej uciążliwych sektorów, które są pod jurysdykcją konsulatu, ponieważ wszystkie wydarzenia są organizo-wane na zewnątrz. My zazwyczaj udzielamy patronatu, czasami coś zasponsorujemy, jeśli uznamy, że dane wydarzenie może wnieść coś trwałego na przyszłość. W takiej formie konsulat wspiera konkret-ne wydarzenia, zazwyczaj imprezy

cykliczne, konkursy szkole, w które bardzo się angażuję, bo uważam, że im młodzież będzie więcej wiedziała o Czechach, chciała tam jeździć, coś tworzyć, tym lepiej. W tym zakresie zawsze można liczyć na konsulat. Angażujemy się w wydawanie ksią-żek. To jest mój konik. Lubię cze-skich pisarzy i tłumaczenia, które powstają w Polsce, dlatego, jeśli po-jawia się coś nowego, to na polu li-teratury wsparcie konsulatu też jest w pewnym stopniu możliwe.A gdzie są problemy? Przede wszyst-kim w sektorze biznesowym. Czescy biznesmeni próbują w Polsce coś robić, nie zawsze się im to udaje, nie zawsze Polska odpowiada ich wyob-rażeniom, spotykają się z różnymi przeciwnościami. Kultura przy tym nie jest żadnym problemem./Wiemy już, kto jest pana ulubio-nym czeskim bohaterem. Mówił pan przed chwilą, że czeska lite-ratura to pana konik. Który pisarz jest panu najbliższy?/Szczerze powiem, że mam taką paskudną przypadłość, że czytam wszystko, co wpadnie mi w ręce. Trudno mi zatem wybrać jednego autora. Aczkolwiek jakbym miał wskazać tylko jednego, to wskazał-bym Hrabala.

rozmawiała Joanna FigarskaCały wywiad można przeczytać na stronie

www.czeskieklimaty.pl

…bo nie samą literaturą człowiek żyje

wywiad / Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej

mat

. arc

hiw

um

Page 5: Czeskie i Słowackie Klimaty na Miesiąc Spotkań Autorskich

5www.Słowackieklimaty.pl

Słowackie Klimaty

Mimo że pierwsze jego teksty zaczę-ły powstawać już w czwartej klasie szkoły podstawowej – głównie były to opowiadania przygodowe o ko-legach z podwórka i szkoły – ofi-cjalnie zadebiutował w 1991 roku powieścią Rivers of Babylon. Jest to historia Rácza, wiejskiego chłopa-ka, który po przyjeździe do dużego miasta znajduje zatrudnienie jako palacz w hotelu Ambassador i dziw-nym zbiegiem okoliczności zostaje w krótkim czasie jego dyrektorem.Powieść wywołała burzliwe dyskusje wśród krytyków. Przez jednych oce-niona wysoko, przez innych uznana została za początek końca prawdzi-wej literatury. Niemniej to właśnie dzięki niej po roku 1989 Pišťanek stał się jednym z pierwszych słowa-ckich pisarzy, którym udało się połą-czyć tradycyjną i awangardową styli-stykę. Tym, co wzbudziło największe

kontrowersje, był nowy dla słowa-ckiej literatury obraz bratysławskie-go półświatka pełnego oszustów, malwersantów i prostytutek, wy-łaniających się z rzeczywistości po transformacji.Sukces pierwszej powieści spra-wił, że Pišťanek nawiązał do niej w dwóch kolejnych książkach: Ri-vers of Babylon 2 alebo Drevená de-dina (1994) oraz Rivers of Babylon 3 z podtytułem Fredyho koniec (1999). W obydwu utworach dominują iro-niczne aluzje do słowackich rea-liów i mentalności Słowaków, które stanowią o łatwo rozpoznawalnym stylu autora, opartym w dużej mie-rze, jak sam mówi, na lapidarnym skrócie.Innym ważnym dziełem Pišťanka okazał się zbiór nowel Mlady Dônč (1993). W tytułowym utworze au-tor parodiuje osiągnięcia prozy sło-

wackiego realizmu końca XIX wie-ku – zarówno jeśli chodzi o dobór tematów, jak i estetykę. Bohatero-wie noweli to naznaczona przez miejsce zamieszkania rodzina: oj-ciec alkoholik, rok w rok ciężarna matka i w różny sposób upośledzeni synowie. Natomiast w noweli Muzy-ka Pišťanek opisuje życie młodego mężczyzny, uwięzionego w ponurej codzienności, na którą składają się nieciekawa praca, nieszczęśliwe małżeństwo i rutyna zakorzeniona

w szarości socjalizmu. Z tym wszyst-kim bohater stara się walczyć za po-mocą muzyki – saksofonu i kapeli, którą założył.W ostatnich latach proza Pišťan-ka zmieniła swoje oblicze, o czym świadczą: zbeletryzowana książka kucharska pod tytułem Recepty z ro-dinného archívu (2003), zbiór teks-tów publicystycznych Traktoristi a buzeranti (2003) oraz opowieść o koniaku Živý oheň z vína (2006).

Monika Kalinowska

Okrutny maszynista to zbiór opo-wiadań, które na pierwszy rzut oka nie mają ze sobą nic wspólnego. Ani oniryczna opowieść o spotkaniu narratora z Albertem Camusem, ani wciągająca, nieco kryminalna o śmierci młodej kobiety, a już na pewno nie krótki, ale jakże lekko

napisany list Sígmána Fríjáda do Ju-súfa Bríjára. A jednak trudno oprzeć się wrażeniu, że autor przedstawia nam tego samego bohatera, który bawiąc się konwencjami, ukazuje co chwila inne spojrzenie na skom-plikowaną naturę człowieka, zde-terminowaną przez miejsce i czas, w której przyszło mu żyć.Każdy ze słowackich autorów pisze w sposób charakterystyczny i wy-jątkowy, co ma decydujący wpływ na wszystkie przedstawiane histo-

rie. Opowiadania Rankova są krót-kie, ale dynamiczne i przewrotne, Balli – okrutne i jednoznaczne. Natomiast Vilikovský konfrontuje czytelnika z historiami, które po-przez swój często oniryczny charak-ter wprowadzają odbiorcę z jednej strony w świat sennych i nie do końca realnych opowieści, z drugiej, poprzez ich jednoczesny realizm i doskonałą umiejętność budowa-nia postaci, do szarej rzeczywistości małych miasteczek.

Lekturę Okrutnego maszynisty naj-lepiej sobie dawkować; pozwolić, by jedna historia zawładnęła nami całkowicie, bo wiele niuansów i tyl-ko pozornie nieważnych słów często decyduje o tym, że ze zwyk łych opo-wiadań historie Vilikovskiego prze-mieniają się w opowieści, których nie powstydziłby się sam Márquez.

Joanna Figarska

KSIĄŻKA /

Czy wiesz, dokąd jedzie ten pociąg?Kilka opowiadań wystarczyło, bym przeniosła się w  zupełnie inny, nieznany mi świat. Pavel Vilikovský tworzy w swoich historiach przestrzeń, za której pośrednictwem każdy czytelnik wchłonięty zostaje przez literacką rzeczywistość środkowoeuropejskich miejsc i ich ukrytych znaczeń.

Projekt został zrealizowany przy wsparciu finansowym Komisji Europejskiej

Projekt został zrealizowany przy wsparciu finansowym Komisji Europejskiej

PETER PIŠťANEKW dzieciństwie chciał zostać motorniczym parowozu, ale zlikwidowano w  jego miejscowości trakcję parową. Potem pragnął zostać malarzem, jednak nie spodobało się to jego rodzicom, którzy najchętniej widzieli go w roli inżyniera w cegielni. A jednak mimo ich usilnych starań, by nie dopuś-cić do tego, aby syn stał się artystą, Pišťanek i tak poświęcił się sztuce – literaturze. Dziś sam mówi: „Pisać mi się już nie chce, ale nie umiem robić nic innego”.

Historia, która może zdarzyć się każdemuSięgając po Zdarzyło się pierwsze-go września (albo kiedy indziej), nie miałam pojęcia, że nagrodzona Europejską Nagrodą Literacką w 2009 roku książka okaże się jedną z  najbardziej wciągających powie-ści, jaką miałam okazję przeczytać w ostatnim czasie.

Historia wy-daje się pros-ta. Oto trzech c h ł o p c ó w urządza za-wody pływa-ckie, a główną nagrodą jest p i e r w s z e ń -stwo w sta-raniu się o względy pięknej Marii. Spontaniczny konkurs nie zostaje rozstrzygnięty, a Jan, Peter i Gabriel przez kolejne 30 lat będą powtarzać zakład. Osią książki są coroczne spotkania chłopców, a potem męż-czyzn. Ów konkurs będzie dla nich pewną tradycją, dzięki której mogą spotkać się w trójkę i pod preteks-tem kolejnego pływackiego wyści-gu porozmawiać o zmianach, które w ich życia wprowadziły najpierw wojna i faszyzm, potem emigracja, a na końcu komunizm i opozycja. W spotkaniach często uczestniczy Mária, która obserwuje rywalizację chłopców oraz wyniki kolejnych za-wodów.Powieść Rankova wciąga od samego początku. Historia chłopców, pocho-dzących z odmiennych kultur – Jan jest Czechem, Peter Węgrem, a Ga-briel Żydem – pokazuje, jak mimo często ogromnych różnic, innych wartości i sposobów myślenia moż-na co roku spotykać się na basenie w Levicach i nie tylko tam. Za cen-trum powieści można uznać Márię. To od niej wszystko się zaczyna i jej monologiem kończy się książka.W prozie Rankova zachwyca wszystko: styl, sposób prowadze-nia narracji, mnogość wątków, do-skonała znajomość historii. Nie jest to jednak powieść ani krótka, ani łatwa, nie kończy się też szczęśliwie. Warto po nią sięgnąć, by z nieco in-nej perspektywy przyjrzeć się trud-nym czasom, w których najmniejsze szanse na przetrwanie miała miłość.

Joanna Figarska

Pišťanek stał się jednym z pierwszych słowackich pisarzy, którym udało się połączyć tradycyjną i awangardową stylistykę

Page 6: Czeskie i Słowackie Klimaty na Miesiąc Spotkań Autorskich

6 4.7–3.8.2013 Miesiąc Spotkań Autorskich Wrocław 2013 Słowackie klimaty

/Joanna Figarska: Każda historia zaczyna się od impulsu, wspo-mnienia, myśli. Co było przyczyn-kiem do stworzenia powieści Zdarzyło się pierwszego września (albo kiedy indziej)?/Pavol Rankov: Tak, powieść Zdarzy-ło się pierwszego września (albo kie-dy indziej) zalicza się do książek zain-spirowanych wspomnieniami. Są to wspomnienia mojego ojca o jego ro-dzinnym mieście Levicach i młodo-ści, którą tam spędził. Ojciec opowia-dał nam najbardziej niewiarygodne historie o chłopakach, którzy uciekli z rosyjskiego obozu jenieckiego albo zbili majątek na jajecznicy w prosz-ku. I zawsze kończył je zdaniem: ale po co o tym mówię, dziś nikogo to już nie obchodzi./Pana bohaterowie reprezentują całkowicie inne światy, a mimo to potrafią trzymać się razem. Czy można uznać, że jest to też po-wieść o przyjaźni?/Przyjaźń to może niezupełnie właś-ciwe słowo. Jest to powieść o soli-darności i poczuciu przynależności, o tym, że ludzie powinni sobie po-magać z choćby jednego powodu – ponieważ są ludźmi. Oczywiście, dotyczy to również ludzi z różnych światów. Swoją drogą, czy to nie cie-kawe, że gdy Jezus mówi o miłości do ludzi, używa określenia „bliźni”? Dlaczego zamiast „miłuj bliźniego swego ” nie mówi „miłuj człowieka”? W życiu bywa to dość trudne, ale wszyscy jesteśmy dla siebie bliźnimi!/Wszystko zaczyna się od kobiety i na kobiecie kończy. Zakończenie książki ma gorzko-słodki posmak. Czy Márię, oś powieści, można uznać za największą przegraną tej historii?/Trzej mężczyźni występujący w po-wieści byli przyjaciółmi od zawsze. Mária z kolei od zawsze była dla nich obiektem miłości. Ich przyjaźń mu-siała przetrwać i przezwyciężyć tę miłość. Mária najwyraźniej powinna była znaleźć sobie kogoś zupełnie innego i zapomnieć o nich. Niestety, w tej powieści jej się to nie udało./Czy Mária może być uważana za swego rodzaju alegorię ojczyzny, w której wychowali się bohatero-wie?/Myślę, że nie. Mária jest co najwyżej prototypem człowieka, który zacho-wuje się irracjonalnie, kochając swo-ją ojczyznę. Wydaje mi się, że trochę przesadziła z tym uczuciem./W jednym z wywiadów wspo-mniał pan: „[…] fabuła jest zawsze dla mnie podstawą, w którą mogę wpleść kolejne inne warstwy teks-tu”. Jaki jest więc proces tworze-nia tej podstawowej warstwy?/Pomimo licznych ataków postmo-dernizmu, pomimo wszystkich haseł głoszących śmierć narracji opowieść

wciąż jest równie żywa i mocno się trzyma. To opowieść wypełnia sitco-my, reklamy, telenowele, a mimo to nie dewaluuje narracji. W przeszłoś-ci było podobnie, ludzie ciągle opo-wiadali sobie jakieś historie. W mo-ich powieściach taka opowieść musi być warstwą podstawową, to grunt, na którym mogą wyrastać ekspery-menty formalne./W Polsce, oprócz Zdarzyło się pierwszego września…, został wy-dany także zbiór opowiadań Bra-tysława jest mała. Jest to książka, w której teksty są zazwyczaj bar-dzo krótkie, aczkolwiek ich fabu-ła i sposób prowadzenia narracji

sprawiają, że te historie mocno za-padają w pamięć. Czy łatwiej jest panu tworzyć krótsze formy?/Nie wiem, czy ma to związek z wie-kiem, czy stylem życia, ale w ostat-nich latach mam problem z pisaniem gęstych krótkich opowiadań, mam tendencję do rozwijania opowieści, komplikowania, uzupełniania./Klimat pana opowiadań kojarzy mi się ze stylem Kafki i pisarzy ro-syjskich… Czy inspiruje się pan ja-kimiś autorytetami literackimi?/Kafka to absolutny geniusz, nie ma dla mnie większego uznania niż stwierdzenie, że atmosfera mo-ich opowiadań przypomina Kafkę. Chciałbym jednak zwrócić uwagę, że jeśli moje opowiadania rzeczywiście przypominają Kafkę, to raczej jego dłuższe teksty, zdecydowanie nie krótkie opowiadania. W naszym kra-ju autorzy niechętnie odpowiadają na pytanie, czy inspirują się jakimś pisarzem, ponieważ często myli się to z imitacją, naśladownictwem. Po-trafiłbym jednak wymienić autorów, po których chętnie sięgam./Czyli…?/Byłaby to długa lista, która nie mia-łaby żadnej wewnętrznej logiki ani

związków literacko­estetycznych: Italo Calvino, Milorad Pavič, Arturo Pérez­Reverte, Julio Cortázar, Ismail Kadare, José Saramago./Zaskakuje także przewrotność pana opowiadań. Nagłe odwró-cenie historii sprawia, że pointa może być całkowicie inna, niż mo-glibyśmy się spodziewać. Czy ten zabieg można uznać za pewną grę z odbiorcą?/Niespodziewane zwroty akcji znaj-dziemy na przykład u Cortázara, a to kolejny geniusz. Ale z drugiej strony jest to zabieg typowy dla horrorów czy kryminałów, a ponieważ gatunki te należałoby uznać za literaturę po-

pularną, komercyjną, nie można już mówić o zabiegu, lecz o pewnej kli-szy. Bądźmy jednak szczerzy – życie jest pełne niespodziewanych zwro-tów, wymyślanie czegoś podobnego w powieściach czy opowiadaniach to żadna sztuka, wystarczy rozejrzeć się wokół./W 2011 roku ukazała się pana dru-ga powieść – Matky. Czy może pan przybliżyć polskim czytelnikom fa-bułę tej najnowszej historii?/Młoda Słowaczka pod koniec wojny zachodzi w ciążę z rosyjskim party-zantem. Niemcy zabijają partyzanta, a Rosjanie zabierają dziewczynę do Gułagu. To wszystko rozgrywa się na pierwszych pięciu stronach. W dal-szej części jest to powieść o matce, która walczy o swoje dziecko w eks-tremalnych warunkach, w których więcej jest krwi niż matczynego mleka, więcej wszy niż cukierków. Oczywiście, w książce pojawia się również Polka, jakżeby inaczej, cóż-by to był za Gułag, gdyby nie było w nim kogoś z Polski.

rozmawiała Joanna Figarska tłum. Izabela Zając

Cały wywiad można przeczytać na stronie

www.slowackieklimaty.pl

Nie urodziłem się jak inne dzieci. Na naszej ulicy ludzie mówią, że przy-szedłem na świat z książki. Dlatego nie mam matki. To wszystko wyjaś-nia. Pewnego razu siedziałem na podwórku i obserwowałem stryja, który w cieniu mangowca palił fajkę. Kiwnął do mnie ręką, więc ośmielony przysiadłem się do niego. Zaczęliśmy rozmawiać i wtedy dowiedziałem się wszystkiego. Powiedział mi, że nie mam ani matki, ani ojca i że przy-wiał mnie tu pewnego razu wiatr od morza, razem z innymi wyrwanymi z książki kartkami. A było to tak…

(fragment opowiadania Som chlapec

z knihy ze zbioru Liečiteľ)

Jego debiut Malý román (1994) sta-nowi dziś podręcznikowy przykład postmodernizmu i dekonstrukcjoni-zmu w literaturze słowackiej. Kolejne utwory – napisane wspólnie z Ema-nem Erdélym Univerzita (1996) oraz Diabol pod čapicou (2002) – sta-nowią próbę stworzenia humory-stycznych minipowieści. Czytelniczy sukces przyniósł mu jednak zbiór opowiadań Liečiteľ (2006), obecnie wydany już po raz czwarty.Powstanie Liečiteľa miało ścisły związek z licznymi pobytami auto-ra w Afryce. Zachwycony tym nie-zwykłym miejscem, wykorzystał je jako temat i tło swoich opowiadań. Sposób odczuwania i odbierania świata przez bohaterów opowia-dań Vadasa typowemu Europej-czykowi wydawać się może co naj-mniej egzotyczny. Autor bowiem wprowadza do swoich tekstów postaci oraz elementy codziennych rytuałów będące częścią afrykań-skiego zmityzowanego świata. Pojawiające się w opowiadaniach demony, motyw życia w równoleg­łym świecie, transgresje płci to tylko jedne z wielu aspektów tam-tejszej rzeczywistości. Dla nas dziś

już bardzo często niedopuszczalne i niezrozumiałe.W większości opowiadań Vadasa wyobraźni czytelnika podsuwane są podobne obrazy: prowincjonal-ne knajpy, zapomniane miasteczka, pola manioku, wiejskie stare chaty i zamieszkujący je na wpół szaleni starcy. W takiej scenerii rozgrywają się dziwne, pozbawione racjonalno-ści historie, których bohaterowie są zarówno nierealni, jak i niezwykle pociągający. Dzięki pierwszoosobo-wej narracji to właśnie ich oczami widzimy otaczający świat, z ich re-lacji dowiadujemy się o sytuacjach, w jakich się znajdują, i poznajemy ich rozedrganą, niejednorodną „strukturę”. Wszystko to sprawia, że lektura Vadasowej prozy jest nie tylko przemierzaniem afrykańskich lądów, ale również poznawaniem skomplikowanych osobowości ich mieszkańców.W tych pojedynczych ludzkich hi-storiach rzeczywistość splata się ze snem, to, co materialne, z tym, co duchowe, to, co mityczne, z tym, co współczesne, świat sacrum ze światem profanum, codzienność z rytuałem. I właściwie nie zdumie-wa to czytelnika. Wręcz przeciwnie. Te połączenia, starcia i kontrasty wydają się w tym kontekście czymś zupełnie oczywistym.Proza Vadasa często porównywa-na jest do opowiadań J.L. Borgesa. Główne podobieństwo tkwi w tym, że jego bohaterowie są świadomi emocjonalnych, kulturowych i po-znawczych ograniczeń, jakie na-rzuca im codzienność. Na pytania jednak o realizm magiczny Vadas odpowiada, że w odniesieniu do jego prozy bardziej odpowiedni byłby termin „czarny realizm”, czyli taki, na który silny wpływ wywarł Czarny Ląd.

Monika Kalinowska

wywiad / Siła opowieści

Jest jednym z najpopularniejszych słowackich pisarzy. W Polsce w marcu ukazaŁA się jego pierwsza powieść. O inspiracjach, roli narracji w tekście oraz Levicach opowiada Pavol Rankov.

Marek Vadas urodził się w 1971 roku w Koszycach. Jest absolwentem Wydziału Nauk Filozoficznych Uniwersytetu Komeńskiego w Bratysławie. Opublikował zbiory opowiadań: Malý román (1994), Univerizta (1996), Diabol pod čapicou (2002), Prečo sa smrtka smeje (2003), Liečiteľ (2006) oraz książkę dla dzieci Rozprávky z čiernej Afriky (2004).Za zbiór Liečiteľ (2006) otrzymał prestiżową nagrodę Anasoft Litera 2007.

Niezwykła podróż w głąb Afryki

Marek Vadas

Pomimo licznych ataków postmodernizmu, pomimo wszystkich haseł głoszących śmierć narracji opowieść wciąż jest równie żywa i mocno się trzyma.

fot.

Mac

iej M

argi

elsk

i

Page 7: Czeskie i Słowackie Klimaty na Miesiąc Spotkań Autorskich

7www.Słowackieklimaty.pl

„Morawy cieszyły się wówczas popu-larnością. Były tak jakoś wdzięcznie usposobione, że przyszli europejscy pisarze sami na nie spływali; niektó-rzy wręcz na nich wytrysnęli. Myślę, że mniej więcej w tym czasie za kradzież i włóczęgostwo w ostraw-skim więzieniu siedział Jean Genet. Wybrał się za polskim kochankiem i trafił do Ostrawy. Dalej już nie do-tarł, odesłano go ciupasem do domu. Camus podróżował zatem incognito. Cóż mu też, po prawdzie, pozostawa-ło. Gdyby zaczął na dworcu w Brnie wykrzykiwać: Je suis Camus!, ludzie nie pomyśleliby, że to Camus, ale wa-riat. Pewnie, we własnym domu nikt nie jest prorokiem, ale skoro u was wszyscy mają was gdzieś, to jeszcze wcale nie oznacza, że ma się papiery na bycie prorokiem za granicą. Nie, w Camusie nie było nic krzykliwego. Zauważyłem go chyba właśnie dla-tego, że tak współgrał z halą brneń-

skiego dworca. Gdyby specjalnie szukał bardziej odpowiedniego tła, nie mógłby znaleźć lepszego. Taki zasiedziały, wżarty smutek, którego wszystkie powody już dawno minę-ły, taka sadza na szynach kolejowych.Nie sądziłem, że na tej ławce czeka na pociąg; nie wyglądał jak podróż-ny, ale jak człowiek w drodze, i nie miało to żadnego związku z dwor-cem. Tak samo wyglądałby we foyer Teatru imienia Janáčka. Człowiek, o którym dwóch znajomych rzuca za jego plecami: – Ten z nami dłu-go nie pobędzie. – Jasne, dopóki nie zaczniecie go nudzić, kochani! Jak mówię, Camus w ogóle nie sprawiał egzotycznego wrażenia. Miał może o ton ciemniejszą cerę, lecz są twa-rze, które ciemnieją też ze zmęczenia. Twarze – worki pod bożymi oczami, które wieszczą, że Bóg ma za sobą złą noc. Ciemne, krótko ostrzyżone wło-sy, w kąciku ust frajersko zawieszony

papieros – ale któż by nie znał foto-grafii Camusa? Z tą opaloną twarzą wyglądał trochę jak sycylijski wieś-niak, tylko że ja nigdy nie widziałem sycylijskiego wieśniaka. Sam bym raczej powiedział, że był smutny, ale żywo, ba, wręcz radośnie; był w tym smutku u siebie, w swoim żywiole. Oczy mu skakały jak sekundy na ze-garku elektronicznym. Byłem wtedy młody i wierzyłem jeszcze w przy-padek. Myślałem, że ten człowiek naprawdę do mnie podszedł, by pod-palić papierosa, zamieniliśmy przy tym parę słów i tak jakoś wpadliśmy sobie w oko. W nutę. Dzisiaj podej-rzewam, że już dość się naoglądał i postanowił przejść do kolejnego etapu. Do słuchania. Wybrał sobie mnie i wziął na spytki”. fragment opowiadania Wszystko,

co wiem o byciu Środkowoeuropej-czykiem (z odrobiną przyjacielskiej

pomocy od Ołomuńca i Camusa) przekład: Justyna Wodzisławska,

Tomasz Grabiński

/Joanna Figarska: Konsulat Hono-rowy Republiki Słowackiej istnieje we Wrocławiu już cztery lata. Z któ-rych dotychczasowych działań i po-czątkowych założeń jest pan w stu procentach zadowolony?/Maciej Kaczmarski: Nic nigdy nie spełnia się w stu procentach, ale jako Konsulatowi Republiki Słowackiej udało nam się zorganizować kilka ciekawych wydarzeń. Najwięcej sa-tysfakcji przynosi nam przekonanie Dolnoślązaków do tego, że warto jeź-dzić na narty na Słowację. Słowacja Tatrami stoi, a przy okazji jest to kraj niezwykle gościnny. Był taki moment po wejściu Słowaków do Unii i wpro-wadzeniu euro jako waluty, że do-chody z turystyki drastycznie spadły. Na szczęście to już przeszłość i obec-nie Słowacja jest miejscem chętnie odwiedzanym przez turystów. Który inny kraj zainwestował kilkadzie-siąt milionów euro w infrastruktu-rę narciarską i nowe zjazdy? Teraz można z jednym skipassem jeździć po całych Tatrach! To czyni Słowację niezwykle atrakcyjnym miejscem dla urlopowiczów, a w szczególności – zapalonych narciarzy. /Turystyka to jedno, a mnie oso-biście bardzo spodobał się pomysł ze stypendiami dla zdolnych Sło-waków, którzy chcą studiować we Wrocławiu./Taka wymiana stypendialna jest bar-dzo dobrym sposobem na pozyski-

wanie ambasadorów w innym kraju. Przecież ci młodzi ludzie po kilku latach spędzonych we Wrocławiu wrócą do siebie i będą odwoływać się do swoich doświadczeń z pobytu u nas, będą mieli zawarte tu znajo-mości i przyjaźnie, które na pewno będą procentować w przyszłości. Programem stypendialnym w kon-sulacie zajmuje się Leon Susmanek. Projekt przebiega zgodnie z założe-niami i młodzi Słowacy przyjeżdża-

ją studiować do Polski, mamy teraz trzech stypendystów. W tym roku, dzięki współpracy z Uniwersytetem Przyrodniczym we Wrocławiu, udało nam się skierować na staż na Słowa-cję doktorantkę z tej uczelni. /Z jednej strony edukacja, z dru-giej − turystyka. A ja chciałabym też zapytać o samą kulturę Słowa-cji na Dolnym Śląsku. Nie ma pan zapewne tak łatwego zadania jak konsul Republiki Czeskiej czy mi-łośnicy Słowacji mieszkający na Podkarpaciu lub w Małopolsce.

Jak jest z promocją kultury słowa-ckiej we Wrocławiu i okolicach?/Jeżeli chodzi o kilometry, to rzeczy-wiście − bliżej nam do Czech, ale jeśli chodzi o mentalność, to na pewno bliższa nam jest Słowacja i sami Sło-wacy. Mamy za sobą wiele wystaw, które odkryły przed Polakami słowa-cką kulturę i tradycję. Bardzo cenimy sobie w tym względzie współpracę z wrocławskim Muzeum Etnogra-ficznym. Z kolei przy współudziale Uniwersytetu Wrocławskiego zor-ganizowaliśmy prezentację staro-druków słowackich znajdujących się w zbiorach Biblioteki Uniwersytec­kiej. Obecnie z Uniwersytetem oraz wrocławskim oddziałem Archiwum Państwowego przygotowujemy wy-stawę archiwaliów słowackich znaj-dujących się w zbiorach archiwów śląskich. Staramy się też uczest-niczyć w bieżących wydarzeniach miasta. W czerwcu na wrocławskim Rynku odbyła się kolejna edycja fe-stiwalu „Europa na widelcu”, gdzie prezentowaliśmy przysmaki kuchni słowackiej oraz degustację znakomi-tego słowackiego wina. Zapraszamy również do Wrocławia słowackie zespoły muzyczne, takie jak chociaż-by Hrydza – jedna z najpopularniej-szych grup młodego pokolenia./Z racji tego, że jesteśmy tak blis-ko Czech, nieco trudniej przebija się do odbiorców kultura słowa-cka. Jak pan myśli, jakie działania mogą tę sytuację poprawić?/Naszym działaniem staramy się zmniejszyć tę odległość i przybliżać mieszkańcom Dolnego Śląska trady-cje słowackie. Myślę jednak, że kultu-rę danego państwa najlepiej poznaje się w jej naturalnym środowisku. Dlatego wszystkich Polaków gorąco zapraszam na Słowację.

rozmawiała Joanna Figarska

Peter Pišťánek

Dorsz z dwoma rohlikamiJeśli jestem od czegoś uzależnio-ny, z pewnością jest to ten smak. Dodałbym jeszcze lanego pilznera lub kofolę, bez nich to nie to samo. Przed laty zaskoczyło mnie odkry-cie, że dorsz to wyłącznie słowacki wynalazek, który obywatelom Re-publiki Czeskiej przeważnie nic nie mówi. Czesi, co można udowodnić, wymyślili wprawdzie kanapkę (było to w latach 30., za sprawą praskiego właściciela delikatesów Jana Pau-kerta) i rosyjskie jajka (w latach 50., za sprawą Josefa Hliňáka, kierow-nika popularnego praskiego baru samoobsługowego Koruna), ale dorsza pod nazwą „dorsz w majo-nezie” po raz pierwszy przygotował w połowie lat 40. hotelowy kucharz z Koszyc, Július Boško. Kiedy czasa-mi rozmawiamy w praskiej knajpie o ulubionych markach i smakach naszej młodości, kiedy wspominam dorsza, moi prascy przyjaciele nie mają pojęcia, o czym mówię. „Dorsz to przecież gatunek ryby morskiej, nie?”. A kiedy opisuję im tę potrawę, kiwają głowami: „Jasne, tylko u nas to się nazywa sałatka rybna”. Kiedy oponuję, że sałatka rybna to sałat-ka rybna, a dorsz to dorsz, znowu niczego nie rozumieją. I tak jest ze wszystkim. Ale nie przeszkadza mi to. Dorsz to po prostu coś, co my mamy, a wy nie, i tyle.

Peter Krištúfek

Amsterdam obserwowała rosyjską przyjaciółkę, która wbrew swemu wzrostowi i wadze elegancko biega-ła po kuchni. Palcami wrzucała ka-wałki ciasta do lodowatej wody. Kie-dy zesztywniały, Larisa je wyciągała. Wyglądały jak kawałki bursztynu. Amsterdam widziała bursztyn tylko w muzeum, ale były w nim muchy, więc w kwestii wytworów Larisy za-jęła należyte stanowisko.„Najpierw namocz owoce w płyn-nym cieście”, wyjaśniała Larisa. „W drugim kubku wymieszaj cukier z wodą i masłem, gotuj na małym ogniu, dopóki cukier się nie rozpu-ści. Potem zwiększ ogień i szybko ugotuj, aż mieszanina uzyska złoty kolor. Kiedy karmel będzie gotowy,

szybko obsmaż namoczone owoce do ciasta. A potem uwaga! Smażone owoce wybierasz i jeszcze gorące wkładasz do gorącego karmelowe-go syropu. Mieszasz, pilnując, żeby cały kawałek równomiernie przy-krył syrop, i natychmiast przekła-dasz do lodowatej wody, aby syrop ostygł. Dawaj, miluszka, rzuć mi tu jeszcze dwie kostki lodu! Przepis dał mi jeden Kitajec. Od razu zaczął mi oferować różne rzeczy – ty zna-jesz, miluszka”.(przepis na szklane owoce, nowela Hviezda

vystrihnutého záberu, s. 38)

Marek Vadas

Czarna ryba z afrykańskim pimentemPodstawą tego dania są specjal-ne przyprawy zawierające węgiel drzewny, które w naszych warun-kach możemy zastąpić węglem leczniczym z apteki. Najpierw podsmażamy cebulę z czosnkiem, imbirem, pieprzem białym i cayen-ne, następnie dodajemy specjalną czarną mieszankę. Rybę smażymy, dodajemy kilka pomidorów i dusi-my do uzyskania zdrowego i pięk-nego czarnego sosu.W afrykańskich tropikach każdą potrawę przyprawia się pimentem. Miksujemy cztery papryczki haba-nero, dwa pomidory i doprawiamy do smaku cebulą, czosnkiem i imbi-rem. Mieszamy i delikatnie podgrze-wamy, wlewamy do naczynia i zale-wamy olejem palmowym lub oliwą. Rybę możemy oczywiście zastą-pić jakimkolwiek innym mięsem, w zależności od smaku i zapotrze-bowania – jeśli chcesz być silny jak byk, duś bycze jądra, jeśli chcesz być zwinny jak jaszczurka, wy-bierz jaszczurkę, a jeśli pragniesz być szybki i przebiegły jak szczur, usmaż sobie szczura.

Nora Růžičková

PrzepisSerce kroimy w plasterki.Mózg nakładamy do małych żaro-odpornych miseczek.Práce & Intimita, Aspekt, Bratislava 2012

Wszystkie „przepisy” można znaleźć w katalogu festiwalowym i na stronie: www.msa.wroclaw.pl

Pavel Vilikovský Okrutny maszynista

Książkę będzie można kupić na stronie www.slowackieklimaty.pl od 16 lipca 2013 r.

Ugryźć literaturęwywiad / Warto jeździć na SłowacjęO Słowacji, Słowakach we Wrocławiu i wyjątkowej kulturze naszych połu-dniowych sąsiadów opowiada Maciej Kaczmarski, Konsul Honorowy Repub-liki Słowackiej.

mat

. arc

hiw

um

Page 8: Czeskie i Słowackie Klimaty na Miesiąc Spotkań Autorskich

8 4.7–3.8.2013 Miesiąc Spotkań Autorskich Wrocław 2013 Słowackie klimaty

Na wystawę składa się zbiór niemalże 100 kolaży z lat 80., które artysta wy-syłał codziennie z Paryża w ramach wymiany za listy od Francuzki Béa-trice Bizot. Mimo że kolaże są skrom-nych rozmiarów, prezentują prawie wszystkie techniki, które Kolář wyko-rzystywał w swojej pracy. Bizot, która później została rzeźbiarką, uzupełni-

ła wystawę o swoje rzeźby, w których widać wpływy Jiříego Kolářa. Jiří Kolář jest znany Polakom, choć jego prace prawie nigdy nie były w Polsce wystawiane. Momentem przełomowym stała się zorganizo-wana w zeszłym roku przez MOCAK, krakowskie Muzeum Sztuki Współ-czesnej, wystawa, na której prezento-

wana była twórczość czeskiego arty-sty z lat 60. – przede wszystkim dzieła pochodzące ze zbiorów Jana i Medy Mládków oraz Neues Museum w No-rymberdze. Wydawnictwo MOCAK­u poza katalogiem towarzyszącym wy-stawie wydało również tłumaczenie dziennika Kolářa Naoczny świadek. Dziennik z roku 1949.

Wystawa Korespondaż zorganizowa-na została przez Galerię Miejską we Wrocławiu przy współpracy Galerii Narodowej w Pradze oraz Czeskie-go Centrum i będzie prezentowana w Muzeum Architektury we Wroc-ławiu w dniach 4 lipca – 8 września 2013 roku.

Katarzyna Bańka

subiektywny przegląd sztuki /

Korespondaż Jiříego Kolářa we Wrocławiu Czwartego lipca we Wrocławiu otwarta zostanie wystawa Jiříego Kolářa Korespondaż, która na początku roku cieszyła się wielką popularnością wśród odwiedzających Galerię Narodową w Pradze.


Recommended