View
119
Download
29
Category
Preview:
Citation preview
Bellona SA prowadzi sprzedaż wysyłkową wszystkich swoich książek z rabatem.www.ksiegarnia.bellona.pl
Nasz adres:Bellona SA ul. Grzybowska 77 00-844 WarszawaDział Wysyłki tel.: (22) 45 70 306, 652 27 01 fax (22) 620 42 71 Internet: www.bellona.pl e-mail: biuro@bellona.pl
Ilustracja na okładce: Bartłomiej Drejewicz Redaktor prowadzący: Kornelia Kompanowska Redaktor merytoryczny: Andrzej Gniadkowski Redaktor techniczny: Andrzej Wójcik Korektor: Hanna Rybak
© Copyright by Bartłomiej Szyndler, Warszawa 2009 © Copyright by Bellona Spółka Akcyjna, Warszawa 2009
ISBN 978-83-11-11606-1
I BITWA POD RACŁAWICAMI W ŚWIETLE HISTORIOGRAFII
Bitwa pod Racławicami, obok bitwy pod Grunwaldem, należy do najbardziej rozsławionych zwycięskich batalii Polaków, choć, jak oceniał sam Kościuszko, była to raczej „żywa potyczka”. Jej rozgłos związany jest niewątpliwie z faktem, że w okresie 123 lat niewoli Polacy chętnie krzepili ducha narodowego spektakularnym zwycięstwem nad najbardziej znienawidzonym zaborcą, które było wprawdzie osiągnięte improwizowanym i słabo uzbrojonym wojskiem, ogarniętym jednak patriotycznym zapałem i wolą zwycięstwa. Racławice stały się szczególnie modne w okresie Młodej Polski, kiedy to podkreślano, że w czasie powstania kościuszkowskiego szlachta, chłopi i mieszczanie zespolili się w jeden naród, który złożył swe wielkie ofiary na ołtarzu niepodległości ojczyzny. Bohaterami narodowymi okrzyknięto wówczas Tadeusza Kościuszkę, Bartosza Głowackiego i Jana Kilińskiego.
Jednym z pierwszych historyków wojskowości, który podjął się badania batalii racławickiej, był emerytowany pułkownik wojsk carskich Konstanty Górski. W 1884 r. ukazała się w Krakowie jego praca Bitwa pod Racławicami, wydana następnie przez Wacława Tokarza w Warszawie w 1918 r., w Biblioteczce Legionisty.
Górski był zdania, że rosyjski generał Tormasow w nocy z 3 na 4 kwietnia 1794 r. nie miał wiadomości, gdzie znajdują się Polacy, bowiem Kościuszko zmienił niespodziewanie kierunek marszu. Dopiero o świcie wysłany z kozakami na rekonesans mjr Adrian Denisów zorientował się, że ma na prawo od siebie znaczne siły powstańców.
Według wyliczeń autora, który uwzględnił przeprowadzoną redukcję wojska koronnego, zakończoną w marcu 1794 r., Kościuszko, maszerując pod Racławice, miał pod swymi rozkazami 1989 żołnierzy regularnej piechoty, 1850 kawalerzystów i 1920 kosynierów oraz 14 armat. Siłę Tormasowa ocenia na 1775 piechoty, 1000 jazdy i 12 armat1. Naczelnik dysponował więc 3839 żołnierzami regularnymi, a Tormasow 2775.
Według Górskiego Naczelnik ustawił wojsko do bitwy następująco: piechotę w dwóch liniach — w pierwszej 3 bataliony, w drugiej 2 bataliony; milicję krakowską ukrył za wzgórzem; kawalerię ustawił na skrzydłach — na prawym brygadę Mangeta, na lewym Madalińskiego. Na obu flankach kazał przygotować stanowiska pod baterie, z których każda liczyła kilka armat.
Pozycja na Górze Kościejowskiej dawała Rosjanom— wedle Górskiego — znaczną przewagę nad Polakami, gdyż mogli oni dokładnie ,jak na dłoni widzieć całe wojsko Kościuszki”, a w razie jego ataku „z miejsca razić nieprzyjaciela strzałami z armat, a bliżej i z broni ręcznej”2.
Autor zastanawiał się, dlaczego Naczelnik użył przeciwko kolumnie Tormasowa „źle uzbrojonych i zupełnie niewy- ćwiczonych ludzi”, tj. kosynierów, tym bardziej że miał jeszcze w odwodzie piechotę i snuł przypuszczenie, iż nastąpiło to być może na skutek nieposłuszeństwa jednego z batalionów piechoty, któremu dał rozkaz do ataku.
1 K . G ó r s k i , Bitwa pod Racławicami, Warszawa 1918, s. 20.2 Tamże, s. 25.
Górski chwalił kosynierów krakowskich za wykazane w bitwie męstwo, wyrażał się też z uznaniem o piechocie, która, choć „młoda i niedoświadczona”, potrafiła stawić czoła zahartowanej w bojach piechocie rosyjskiej. Podkreślał też bardzo ważną rolę świetnie wyszkolonej artylerii polskiej. Natomiast krytycznie oceniał kawalerię narodową, której oficerowie nie potrafili zastosować na polu bitwy „najelementamiejszych reguł taktyki”. Jego zdaniem na fatalnej postawie kawalerzystów zaważyła błędna interpretacja Regulaminu dla jazdy, bowiem „odstrzeliwała się ona [...] z karabinów, stojąc na miejscu, zamiast rzucić się z impetem, siec i kłuć wroga”. Kościuszko — wg autora — „dowiódł tą bitwą, że był niepospolitym taktykiem”. Potrafił wykorzystać właściwie warunki terenowe pola bitwy, a ponadto w decydującym momencie zrezygnował z prowadzenia walki ogniem, uznając wyższość bagnetu3.
Górski zamieścił jako pierwszy Plan bitwy pod Racławicami przechowywany w Kriegsarchiw w Wiedniu, na którym zostały dość dokładnie zaznaczone pozycje wojsk polskich i rosyjskich oraz kierunki ich działań. Zauważone pomyłki dotyczą głównie stanu niektórych oddziałów i liczby armat na bateriach.
Marian Wawrzeniecki, malarz i członek Komisji do badań nad Historią Sztuki w Polsce oraz Komisji Antropologicznej Akademii Umiejętności w Krakowie, wydał w 1906 r. w Warszawie przewodnik pt. Racławice. Rozumowany opis przebiegu bitwy 4 kwietnia 1794 roku, przeznaczony dla uczestników wycieczek pieszych zwiedzających pole bitwy oraz najbliższą okolicę. Przewodnik ten stanowi rezultat wieloletnich badań autora, prowadzonych od 1882 r., przy okazji sporządzania pomiarów i opisów zabytkowych kościołów na terenie powiatu
3 Tamże, s. 40.
miechowskiego, na zlecenie dyrektora Muzeum Narodowego w Krakowie prof. Władysława Łuszczkiewicza.
Wawrzeniecki miał niewiele wspólnego z historią wojskowości, znał się natomiast doskonale na krajobrazie i topografii, którą to wiedzę postanowił wykorzystać w odtworzeniu bitwy pod Racławicami. Chcąc się upewnić co do słuszności swoich spostrzeżeń, konfrontował je z relacjami mieszkańców okolicznych wsi, sąsiadujących z pobojowiskiem. Nurtowało go przede wszystkim pytanie: dlaczego bitwa odbyła się akurat w tym miejscu i jakie były powody, że Naczelnik stoczył ją w tak niekorzystnych dla siebie warunkach terenowych?
Zdaniem autora, wojsko Kościuszki, maszerujące z Koniuszy do Skalbmierza, zamierzali Rosjanie przyprzeć do bagnistych brzegów Nidzicy i zamknąć je w potrzasku, odcinając od Krakowa. Naczelnik zmienił ten kierunek marszu po nagłej utarczce z nieprzyjacielem między Gru- szowem a Imbramowicami i znalazł się pod Racławicami „całkiem przypadkowo”, a pozycja, którą obrał, „była pozycją straconą i nadawała się do zupełnej zagłady (z punktu strategicznego)”4.
Wawrzeniecki wyróżnił dwie fazy bitwy racławickiej: pierwszą, którą rozpoczęli Rosjanie natarciem na lewe skrzydło i środek Polaków. Atak ten miał być fałszywy i został odparty przez powstańców. Druga faza polegała na decydującym uderzeniu kosynierów na kolumnę Tormasowa. Natarcie kolumny Pustowałowa na lewą flankę polską ocenia jako niezwykle zacięte, o czym mają świadczyć dwie zbiorowe mogiły rozorane znajdujące się na polu między kapliczką a lasem. Podaje też, że Jan Matejko, sporządzając szkice terenowe do Kościuszki pod Racławicami, będąc oprowadzany po pobojowisku przez dziedzica Janowiczek Antoniego Łąckiego, pole pod lasem
4M. W a w r z e n i e c k i , Racławice. Rozumowany opis przebiegu bitwy 4 kwietnia 1794 roku, Warszawa 1906, s. 18.
obrał sobie za tło do swego obrazu5. Wreszcie około 6 wieczorem najbardziej liczna kolumna pod wodzą gen. Denisowa miała się skierować przeciwko prawemu skrzydłu polskiemu, które Kościuszko zasłonił jazdą Madalińskiego.
Wawrzeniecki przytoczył opinię swego dziada Konstantego Massalskiego, właściciela Lelowie. Twierdził on, że głęboki wąwóz ciągnący się u podnóża Wzgórz Kościejow- skich, którego dnem biegła droga z Wrocimowic do Racławic, „ocalił Kościuszkę”. Żołnierze Tormasowa, zbiegający z Góry Zamkowej, nie byli bowiem w stanie szybko przekroczyć owego wąwozu i zaatakować centrum wojsk powstańczych. Znajdujący się na tej górze nasyp, jakoby pozostałość po usypanej tam w 1794 r. reducie rosyjskiej, okazał się po badaniach wykopaliskowych, przeprowadzonych wspólnie przez Wawrzenieckiego i prof. Włodzimierza Demetrykiewicza, wałem pochodzącym z wczesnego średniowiecza6.
W 1917 r. na setną rocznicę śmierci Naczelnika ukazała się w Krakowie praca pióra pisarza, publicysty i historyka literatury Kazimierza Bartoszewicza pt. Kościuszko i Racławice, oparta na relacjach pamiętnikarskich Zajączka, Mączyńskiego, Denisowa, Wodzickiego, Paszkowskiego oraz raportów Śląskiego i Kościuszki. Dziełko to składa się z dwóch części, z których pierwsza zawiera życiorys Naczelnika, a druga opis bitwy racławickiej.
Autor podaje za gen. Zajączkiem, że Kościuszko udając się w kierunku Racławic, rozporządzał 5 batalionami piechoty i 22 szwadronami jazdy, razem 3000 bagnetów i 1200 szablami oraz 12 armatami (czterema 6-funtowymi, sześcioma 3-funtowymi i dwoma jeszcze mniejszymi, które posiadał drugi batalion Wodzickiego). Siłę Tormasowa, dysponującego batalionem grenadierów, półtora batalionu jegrów, 6 szwadronami jazdy regularnej i pułkiem jazdy
5 Tamże, s. 23.6 Tamże, s. 27.
kozackiej Adriana Denisowa, ocenia na około 3000 żołnierzy i 12 armat7.
Bartoszewicz pisze, że bitwę rozpoczęła około godz. 3 po południu kolumna Tormasowa, która zeszła ze Wzgórz Kościejowskich i skierowała się na drogę wiodącą do Dziemierzyc z zamiarem zaatakowania lewego skrzydła Zajączka. Ponieważ jego armaty ukryte za lasem wyrządziły wiele szkód nieprzyjacielowi, Tormasow zwrócił się ku środkowi pozycji polskich. Równocześnie na lewą flankę polską natarła druga kolumna rosyjska ppłk. Pus- towałowa. Wówczas Madaliński, zajmujący ze swoją brygadą pozycję na prawym skrzydle, pospieszył Zajączkowi na pomoc. Tymczasem II brygada małopolska Mangeta została zaatakowana przez huzarów płk. Murom- cewa. Polscy kawalerzyści nie wytrzymali impetu szarży i pierzchali w popłochu.
Losy bitwy rozstrzygnęły się w centrum, gdzie przeciwko kolumnie czołowej Tormasowa Kościuszko rzucił część kosynierów posiłkowanych przez dwie kompanie 6. regimentu pod dowództwem kpt. Kajetana Nideckiego, kierując ich do ataku na baterię rosyjską. Na skutek porośniętego krzakami i drzewami wąwozu kolumna Tormasowa utraciła kontakt z prawą kolumną Pustowałowa i była zdana na własne siły.
Autor podaje za Raportem Kościuszki, że liczba poległych i rannych wynosiła 100, choć przytacza także dane wymienione przez Zajączka, iż było 150 zabitych i 200 rannych. Straty Rosjan ocenia na 1000 żołnierzy8.
Bartoszewicz ocenia bitwę racławicką (za Kościuszką) jako „większą potyczkę”, która nie wywarła znaczącego wpływu na rozwój wypadków wojennych. Podkreśla natomiast jej wielkie znaczenie moralne, gdyż wieść o zwycięstwie „rozbiegła się szeroko, wszędzie budząc zapał i otuchę.
7 K. B a r t o s z e w i c z , Kościuszko i Racławice, Kraków 1917, s. 39.8 Tamże, s. 52.
[...] Racławice wlały w społeczeństwo wiarę w możliwość zrzucenia obcej przemocy”9.
Autor, będąc wyrazicielem młodopolskiego hasła o zbrataniu się szlachty z ludem, kończy swoje dzieło taką patetyczną konkluzją:
„Po raz pierwszy na polach racławickich stanął dobrowolnie lud polski w obronie Ojczyzny, po raz pierwszy przelał dobrowolnie krew swoją za sprawę narodową, po raz pierwszy poczuł się obywatelem kraju, po raz pierwszy przyczynił się do zwycięstwa nad wrogiem. [...] Na całej ziemi polskiej zlewała się na polu walki w jeden strumień krew szlachecka, mieszczańska i chłopska”10.
Tadeusz Korzon, czołowy przedstawiciel warszawskiej szkoły historycznej doby pozytywizmu, jest autorem klasycznej dziś biografii Kościuszko. Życiorys z dokumentów wysnuty (Kraków 1894), w której przedstawił własną rekonstrukcję bitwy pod Racławicami.
Według tego uczonego bitwa zaczęła się na lewym skrzydle polskim, zaatakowanym przez piechotę i artylerię rosyjską, odpartą przez Zajączka. Rosjanie przerzucili się więc do centrum i natarli na pozycję Kościuszki, przeciwko zaś lewej flance posłana została kolumna ppłk. Pustowało- wa. Wówczas Kościuszko posłał z prawego skrzydła na pomoc Zajączkowi jazdę Madalińskiego. Ta trzykrotnie szarżowała na nieprzyjaciela, spędzając go z zajętych pozycji, lecz Pustowałow je ponownie odzyskiwał.
Tymczasem przeciwko środkowej kolumnie Tormasowa, która szykowała się do uderzenia na Polaków, Kościuszko rzucił 320 kosynierów, ukrytych dotąd za pagórkiem. Ci, wspomagani przez żołnierzy 3. i 6. regimentu, wykłuli bagnetami rosyjską piechotę i wysiekli artylerzystów, zdobywając rosyjskie armaty. Po rozgromieniu kolumny Tormasowa, Naczelnik pospieszył na lewe skrzydło, gdzie
9 Tamże, s. 60.10 Tamże, s. 62.
trwał zacięty bój z Pustowałowem. Na widok nadciągającej pomocy Zajączek rozkazał mjr. Lucke uderzyć z całą piechotą na nieprzyjaciela. Zmasowany atak zakończył się sukcesem. Rosjanie zostali rozbici, a Pustowałow poległ.
Około godz. 6 wieczorem nadszedł na pole bitwy z trzecią kolumną gen. Denisów i zamierzał zaatakować prawą flankę Polaków. Wtedy Kościuszko rozkazał Madalińskiemu powrócić na poprzednio zajmowaną pozycję i odeprzeć ten atak. Denisów zaniechał jednak bezpośredniego starcia i nie dotarł do stanowisk Polaków. Ostrzelał ich jedynie z armat i na widok uchodzących z bitwy grenadierów Tormasowa kazał sformować swej kolumnie czworobok, a następnie się wycofał.
Korzon, podobnie jak Bartoszewicz, podkreśla moralną wartość zwycięstwa i wykorzystanie jego rozgłosu do rozszerzenia powstania na cały kraj. Opis bitwy, podany przez Kościuszkę w Raporcie, uważa za „dokładny i zupełnie wiarygodny”11.
Adam Skałkowski pisze, że Kościuszko opuścił Kraków na początku kwietnia i wyruszył w pole, „ażeby podać rękę powstańcom, którym wyznaczył miejsce spotkania w Skal- mierzu nad Nidzicą”. Obierając ten kierunek marszu, bez porządnie zorganizowanego wywiadu, szedł „prosto w sieć, jaką między Wisłą a traktem miechowskim rozpięli Moskale”12. O zdolnościach wojskowych Kościuszki miał bardzo krytyczne zdanie, nie przywiązywał też większej wagi do wartości bojowej kosynierów, nazywając ich „kurzawą chłopską”. Siłę Naczelnika pod Racławicami oceniał na około 6000 żołnierzy, Tormasowa na 2000.
Kościuszko — zdaniem Skałkowskiego — „został zaskoczony odkryciem przez [jego] jazdę nieprzyjaciela”,
11 T. K o r z o n , Vademecum kościuszkowskie, „Kwartalnik Historyczny”, t. XXXI, z. 4, s. 403.
12 A. S k a ł k o w s k i , Polska, jej dzieje i kultura, t. II, Warszawa 1927, s. 346.
który usadowił się przy trakcie wiodącym do Skalmierza i „chciał widocznie zamknąć armii insurekcyjnej powrotną do Krakowa drogę i zepchnąć ją ku bagnistej Nidzicy”13. Bitwa zacząć się miała na godzinę przed południem kanonadą artyleryjską. Opis ataku kosynierów na armaty cytuje za raportem Śląskiego. Dla pracy Konstantego Górskiego o Racławicach nie ma większego uznania, sądząc, że nasłuchał się zanadto „austriackiego gadania” zawartego w plotkarskich dokumentach przechowywanych w archiwach wiedeńskich. Zamieszczoną przez niego mapę bitwy traktuje jako godną uwagi, choć zarzuca jej wiele ,mażących błędów”, których jednak nie wymienia.
„Naczelnik — wg Skałkowskiego — wykazał w ciągu walki dużo zimnej krwi i przytomności”, ale podziela też zdanie gen. Ignacego Prądzyńskiego, że „zaraz po Racławicach widać w działaniach wojennych Kościuszki brak gruntownego planu i wahanie się w egzekucji”, o czym świadczy cofnięcie się po bitwie do Słomnik, i niepodjęcie marszu na Warszawę14.
Wacław Zienkiewicz, uczeń Wacława Tokarza, opublikował w miesięczniku „Nauka i Sztuka” (1946, t. III, nr 4-6) artykuł oparty na niewykorzystanych dotąd przez historyków odpisach raportów generałów rosyjskich Denisowa i Tormasowa, które przechowywane były w „Tekach ks. Waleriana Kalinki” w zgromadzeniu Ojców Zmartwychwstańców we Lwowie, a które zostały spalone w czasie kampanii wrześniowej 1939 r.
Z raportów tych Zienkiewicz wywnioskował, że Kościuszko po opuszczeniu Krakowa „szedł do Warszawy drogą na Skalbmierz, Pińczów, prawdopodobnie Kielce, z zamiarem zaczepnym: stoczenia bitwy w warunkach najkorzystniejszych dla siebie”. Z kolei zamiarem Denisowa było wspólnie z Prusakami zablokować Kościuszkę
13 Tamie, s. 349.14 Tamże, s. 350.
w Krakowie. Kiedy więc dowiedział się, że opuścił on Kraków, był zaskoczony. Po naradzie z Tormasowem postanowił niezwłocznie atakować Polaków i rozbić ich uderzeniem z dwóch kierunków. Kościuszko zamiarów nieprzyjaciela nie znał. Dopiero pod Imbramowicami zorientował się, że grozi mu oskrzydlenie, postanowił więc wymknąć się z zastawionej pułapki i zmienił kierunek marszu z traktu wiodącego z Krakowa do Skalbmierza na drogę prowadzącą ze Słomnik do Działoszyc.
W przeciwieństwie do swoich poprzedników Zienkiewicz umieszcza kawalerię Madalińskiego na lewym skrzydle, a Mangeta na prawym, część artylerii przed piechotą, a część na obu flankach między piechotą i jazdą. Kolumna Pustowałowa miała stanowić według niego „masę manewrową”, a jej zadaniem było uderzyć gwałtownie na prawe [sic!] skrzydło polskie, wedrzeć się z flanki na umocnione stanowiska piechoty polskiej i w walce połączyć się z centrum Tormasowa15. Lewe skrzydło rosyjskie miała zająć kolumna gen. Denisowa, której nadejścia Tormasow oczekiwał. Jego spóźnione przybycie Zienkiewicz tłumaczy brakiem informacji od Tormasowa o dużej przewadze liczebnej wojsk powstańczych, brakiem rozeznania w terenie oraz zapadnięciem zmroku.
Manewr Kościuszki polegający na zmianie kierunku marszu pod Imbramowicami i wymknięciu się z kleszczy dwóch silnych kolumn rosyjskich (Tormasowa i Denisowa) Zienkiewicz nazywa „nowatorskim” i przyrównuje do działań gen. Bonapartego pod Rivoli we Włoszech, natarcie zaś zwartą masą piechoty i kosynierów przyspieszonym krokiem na armaty rosyjskie uważa za „nową metodę walki piechoty [...] nieznaną taktyce linearnej”16.
15 W. Z i e n k i e w i c z , Manewr i bitwa pod Racławicami, „Nauka i Sztuka”, 1946, t. III, nr 4, s. 12.
16 Tamże, s. 17.
Stanisław Herbst podzielał całkowicie wersję Zienkiewicza, że Kościuszko po opuszczeniu Krakowa zmierzał do Warszawy traktem wiodącym przez Skalbmierz z zamiarem stoczenia po drodze bitwy. W zamiarze tym miał mu przeszkodzić Denisów, który wysłał Tormasowa drogą wiodącą ze Skalbmierza przez Winiary-Rzędowice-Prze- sławice, by w rejonie Koniuszy zaatakował obóz Kościuszki od północnego zachodu. Natomiast Denisów puścił się boczną i prowadzącą wśród lasów drogą do Proszowic, a następnie, kierując się na Luborzycę, zamierzał zaatakować Polaków od południa, biorąc ich w kleszcze. Na skutek trudności w utrzymaniu komunikacji z Tormasowem, Denisów zorientował się dopiero tuż przed Proszowicami, że Kościuszko wymknął się z matni. Rzucił się więc za nim w pogoń, a nie znając terenu i utraciwszy całkowicie kontakt z Tormasowem, błądził, jego zaś żołnierze i konie, wyczerpane długim i ciężkim marszem, opóźniali znacznie pochód. Tormasow, pozbawiony wsparcia przez kolumnę Denisowa, zdany więc został na własne siły i bitwę z Kościuszką przegrał, gdyż ten zaskoczył Rosjan brawurowym atakiem „zwartą masą” regularnej piechoty i kosynierów. Chłopi aż do momentu szturmu trzymani byli „w gorsecie żołnierza zawodowego”, z pewnością, by zapobiec ewentualnej panice.
Według Herbsta, choć bitwa zakończyła się zwycięstwem taktycznym, to jednak stanowiła niepowodzenie operacyjne, bowiem Polacy zrezygnowali z marszu na Warszawę i cofnęli się na pozycje obronne pod Kraków. Racławice miały za to— jego zdaniem — wymierne następstwa polityczne: ,Rozszerzenie się powstania i akces dywizji wielkopolskiej, insurekcja warszawska, wyzwolenie Wilna”17.
Andrzej Zahorski w eseju Powstanie kościuszkowskie 1794, opublikowanym w zbiorowym dziele pt. Trzy
17 S. H e r b s t , Z dziejów wojskowych powstania kościuszkowskiego 1794 roku, Warszawa 1983, s. 71.
powstania narodowe, pod red. Władysława Zajewskiego (Warszawa 1992), opis bitwy po Racławicami przytacza za Herbstem. Klęskę Tormasowa przypisuje gen. Denisowo- wi, który „źle przewidział rozwój sytuacji” i oddalił się od niego, kierując się na Proszowice, gdzie spodziewał się dopaść Kościuszkę. Tymczasem ten przerzucił się na drogę wiodącą ze Słomnik do Działoszyc.
W czasie bitwy „Kościuszko bezbłędnie panował nad sytuacją” i osobiście dowodził konno kolumną szturmową złożoną z 320 kosynierów oraz czterech kompanii piechoty i brawurowym atakiem na centrum Tormasowa zdobył jego armaty. Naczelnik jeszcze dwukrotnie prowadził osobiście kosynierów do ataku, którzy rozbili broniących się zaciekle jegrów. Drugie natarcie było ostatnim, gdyż zmusiło nieprzyjaciela do gwałtownego odwrotu.
Zahorski wyraża opinię, że po bitwie „Kościuszko znalazł się w sytuacji bardzo trudnej [...] albowiem mało zdyscyplinowana armia powstańcza uległa rozprzężeniu, chłopi zaczęli się rozchodzić, wielu z nich myślało, że skoro pobili Rosjan i zdobyli armaty, to już jest koniec wojny”18. Naczelnik był więc zmuszony poniechać marszu do Warszawy i wycofał się przez Słomniki w kierunku Krakowa.
Bitwa pod Racławicami stała się przedmiotem wnikliwych badań wybitnego historyka wojskowości Jana Lubicz-Pachoń- skiego. W 1984 r. Opublikował on w krakowskim PWN obszerną pracę Kościuszko na Ziemi Krakowskiej, w której sporo miejsca poświęcił odniesionemu przez Naczelnika zwycięstwu nad Tormasowem. Temat ten następnie rozwinął i pogłębił w oparciu o własne badania w odrębnej monografii Bitwa pod Racławicami (Kraków 1986).
Pachoński sądzi, że powodem opuszczenia przez Kościuszkę z wojskiem Krakowa i podjęcia marszu w kierunku
18 A. Z a h o r s k i , Powstanie kościuszkowskie 1794, [w:] Trzy powstania narodowe, pod red. W. Zajewskiego, Warszawa 1992, s. 47.
Radoszyc była konieczność wydostania się z kordonu rosyjskiego rozciągniętego w województwie krakowskim i potrzeba nawiązania łączności z Warszawą, Wilnem i innymi ośrodkami konspiracyjnymi w kraju w celu rozszerzenia powstania. Autor starał się również ustalić rodzaje formacji i liczbę wojska biorącego udział w bitwie, i wyliczył siłę Kościuszki na 4000 do 4100 żołnierzy liniowych, 12 armat oraz 1920 kosynierów i pikinierów, których mu przyprowadził do Koniuszy m.in. generał ziemiański Jan Feliks Śląski. Siłę Tormasowa ocenia na 1700 bagnetów i 1200 szabel, razem 2900 żołnierzy i 12 armat19. W tym przypadku potwierdza jedynie wcześniejsze ustalenia Mariana Kukiela, Wacława Zienkiewicza i Stanisława Herbsta.
Pachoński jest zdania, że Kościuszko dowództwo na prawym skrzydle swych wojsk powierzył gen. Madaliń- skiemu, a na lewym gen. Zajączkowi, w czym zgodny jest z T. Korzonem. Inną sporną kwestią, którą starał się rozwikłać, jest wielkość strat poniesionych przez obie walczące strony. Według jego oceny Polacy mieli 300-400 zabitych, natomiast Rosjan poległo około 1200-130020.
Autor uważa, że bitwa nie należała do wielkich i nie przyniosła Kościuszce sukcesu operacyjnego, miała natomiast ogromne znaczenie moralne, gdyż dokonała wstrząsu w psychice narodowej, natchnęła Polaków męstwem i pobudziła ich do walki o wolność uciemiężonej ojczyzny.
Jan Lubicz-Pachoński jest również autorem monografii Wojciech Bartosz Głowacki, chłopski bohater spod Racławic i Szczekocin, napisanej na zamówienie Głównego Komitetu Kościuszkowskiego i wydanej po raz pierwszy w Krakowie w 1946 r., i ponownie w formie rozszerzonej i zmienionej przez krakowski PWN w 1987 r.
19 J. L u b i c z - P a c h o ń s k i , Bitwa pod Racławicami, Warsza- wa-Kraków 1986, s. 37 i 45.
20 Tamże, s. 84 i 86.
Pachoński odrzuca hipotezę Bogusława Leśnodorskiego, zamieszczoną w czasopiśmie „Państwo i Prawo” (Warszawa 1948, s. 124—127), że Wojciech był nieślubnym dzieckiem Głowackiej, po której nosił nazwisko, Bartosz zaś to jego przezwisko. Zaprzecza również tezie Leśnodorskiego, że Wojciech Bartosz był nobilitowany i jak twierdził Józef Szujski pieczętował się herbem Korczak. Ceremonii nobilitacji dokonać miał jakoby 6 kwietnia 1794 r. sam Kościuszko w Rzędowicach. Przeciwko uszlachceniu Wojciecha Bartosza przemawia — zdaniem Pachońskiego — brak stosownych dokumentów i choćby drobnych wzmianek w korespondencji i pamiętnikach, zarówno krajowych, jak i zagranicznych21.
Co się tyczy wieku Wojciecha Bartosza Głowackiego to autor podziela zdanie Adama Skałkowskiego, że w 1794 r. nie miał więcej niż 28 lat. Uwiarygodnia tę tezę— jego zdaniem — Uniwersał Komisji Porządkowej Województwa Krakowskiego z 25 marca 1794 r., zarządzający pobór rekruta dymowego pod broń w wieku 18-25 lat.
Rolę, jaką odegrali chłopi w szturmie na rosyjskie armaty i zdobycie jednej z nich przez Wojciecha Bartosza, podał Pachoński za uczestnikiem bitwy Wojciechem Mą- czyńskim22. Daje też wiarę podaniu anegdotycznemu Ambrożego Grabowskiego, że Głowacki po bitwie racławickiej zdobył trzos oficera rosyjskiego pełen rubli i dukatów, a następnie opuścił swój oddział i łup ten postanowił zanieść do Rzędowic23.
21 J. L u b i c z - P a c h o ń s k i , Wojciech Bartosz Głowacki, chłopski bohater spod Racławic i Szczekocin, Warszawa-Kraków 1987, s. 78.
2 2 J . M ą c z y ń s k i , Kościuszkowskie czasy wypisane z księgi Wojciecha Mączyńskiego, pułkownika, komendanta milicji krakowskiej, Kraków 1875.
23 A. G r a b o w s k i , Wspomnienia, t. I, wyd. St. Estreicher, Kraków 1909, s. 68; J. L u b i c z - P a c h o ń s k i , Wojciech Bartosz Głowacki..., s . 6 6 .
Tadeusz Rawski, badacz polskiej historii wojskowości doby oświecenia i znawca sztuki dowódczej Tadeusza Kościuszki, jest autorem rozdziału Racławice zamieszczonego w tomie I pracy zbiorowej Powstanie kościuszkowskie 1794 roku (Warszawa 1994), wydanej w dwusetną rocznicę insurekcji. Rozdział oparty został na wcześniejszym jego artykule pt. Bitwa Racławicka, opublikowanym w dziele W kręgu Panoramy Racławickiej (Wrocław 1984), z równoczesnym wykorzystaniem niektórych fragmentów pracy Stanisława Herbsta o powstaniu kościuszkowskim.
Rawski zwraca uwagę na podjęcie przez Rosjan i Prusaków skoordynowanych działań militarnych w celu zlikwidowania w zarodku powstania kościuszkowskiego. Do wykonania tego zadania ambasador rosyjski Osip Igelstróm wyznaczył oddziały Tormasowa, Denisowa i Rachmanowa, a król pruski Fryderyk Wilhelm II korpus gen. Wilhelma Schwerina.
Siłę wojsk Naczelnika pod Racławicami ocenia Rawski na 3500 żołnierzy regularnych i kilkuset rekrutów dymowych; czyli 5 i 1/2 batalionu piechoty, 20 szwadronów jazdy i kompanię artylerii z 12 armatami. W uderzeniu rekrutów dymowych, uzbrojonych w białą broń i wspartych na obu skrzydłach przez regularną piechotę z bronią palną upatruje nawiązanie Kościuszki do koncepcji taktycznych francuskiego teoretyka sztuki wojennej Jana Karola Folarda, żyjącego na przełomie XVII i XVIII wieku24.
Cała kawaleria polska — zdaniem Rawskiego — stanęła na prawym skrzydle i starła się z jegrami Muromcewa. Panikę w szeregach II małopolskiej brygady kawalerii narodowej wznieciła artyleria rosyjska, wówczas to dwa szwadrony Mangeta uciekły z pola bitwy. Mimo rozbicia kolumny Tormasowa, sytuacja Kościuszki była trudna,
24 S. H e r b s t , T . R a w s k i , Racławice [w:], Powstanie kościuszkowskie 1794, Dzieje militarne, pod red. nauk. T. Rawskiego, Warszawa 1994, s. 178.
bowiem gen. Denisów naszedł na wzgórze dziemierzyckie z 3 batalionami muszkieterów, 3 szwadronami jazdy i pułkiem kozaków Orłowa, których wysunął do przodu. Wówczas to miało dojść ponownie do paniki w brygadzie Mangeta. Denisów nie wdał się jednak w bitwę i zarządził odwrót do Skalbmierza. Straty polskie szacuje za Kościuszką na 100 zabitych i tyleż rannych, straty rosyjskie rachuje na 600 żołnierzy i 12 armat25.
Użycie chłopów w bitwie pod Racławicami miało — według Rawskiego — „istotne znaczenie dla realizacji programu społecznego przywódców powstania. Pozwoliło potwierdzić słuszność założeń, iż dzięki udziałowi najszerszych mas ludowych, czyli w konkretnym przypadku chłopskich, może być osiągnięte powodzenie w wojnie”, ponadto odegrało „ważną rolę w przełamywaniu tradycyjnego poglądu szlachty o wyłączności prawa do obrony państwa”26.
25 Tamże, s. 183.26 Tamże, s. 184.
II MATERIAŁY ŹRÓDŁOWE
Wszystkie istotne źródła do bitwy Kościuszki z Tormasowem są od dawna znane i tylko przypadek może sprawić, że odkryjemy jakiś nowy dokument, czy pamiętnikarską relację na ten temat1. Warto więc tym bardziej przyjrzeć się istniejącym źródłom i ustalić ich wzajemne relacje między sobą, a także ocenić ich stopień wiarygodności oraz zakres i sposób wykorzystania przez historyków do celów rekonstrukcyjnych bitwy. Na ile wiernie trzymali się źródeł i w jakich wypadkach je dowolnie interpretowali, tworząc własne, hipotetyczne wizje bitwy. Dokonanie takiej analizy i porównań jest niezbędne, aby zdać sobie sprawę z faktu, że na wiedzę historyczną składa się nie tylko znajomość samych źródeł, ale także twórcza wyobraźnia historyka, którą angażuje on do rekonstrukcji wydarzeń będących przedmiotem jego badań.
Biorąc pod uwagę autorstwo źródła, charakter dokumentu i czas jego sporządzenia, źródła do bitwy racławickiej możemy podzielić na cztery kategorie:
I Raporty urzędowe uczestników bitwy sporządzone wkrótce po jej zakończeniu.
1 Rozdział został częściowo oparty na artykule: B. S z y n d l e r , Bitwa pod Racławicami w świetle źródeł [w:], VII ogólnopolskie forum historyków wojskowości, red. nauk. K. Pindel, Siedlce 2003, s. 413—428.
II Raporty sporządzone przez wyższych przełożonych na podstawie meldunków przesłanych przez uczestników bitwy.
III Relacje pamiętnikarskie uczestników bitwy napisane po upływie kilku lub nawet więcej lat.
IV Relacje świadków epoki spisane na podstawie informacji uzyskanych od uczestników bitwy bądź zasłyszanych od osób trzecich.
Do kategorii pierwszej należy niewątpliwie Raport Narodowi Polskiemu o zwycięstwie pod Racławicami, ogłoszony przez Kościuszkę 5 kwietnia w obozie pod Słomnikami i zredagowany przez Aleksandra Linowskiego, szefa kancelarii obozowej Naczelnika, a opublikowany pierwotnie w formie obwieszczeń ulotnych, a następnie przedrukowany w tymże samym roku przez krakowskiego typografa, księgarza i wydawcę Jana Maja w Zbiorze wszystkich pism urzędowych. Od zapisania Aktu Powstania Narodu w Krakowie... wydanych... Raport ten był wielokrotnie publikowany w rozmaitych wydawnictwach dawnych i współczesnych.
Z Raportu dowiadujemy się, że Naczelnik wyruszył z Krakowa 1 kwietnia. Pierwszy obóz rozbił pod Luborzycą, drugi pod Koniuszą; 4 kwietnia maszerował ku Skalbmierzowi i stanął rano niedaleko drogi prowadzącej do Działoszyc. Tu na jego prawym skrzydle pokazał się nieprzyjaciel. Kościuszko, pragnąc ubezpieczyć swoją pozycję, rozkazał żołnierzom zająć pobliski pagórek. Rosjanie tymczasem poszli dalej na Górę Kościejowską. Naczelnik podążył za nimi i obszedłszy ich z lewej, ujrzał Tormasowa zajmującego stanowisko na górze, nad wsią Racławice. Ponieważ pozycja Polaków nie była sprzyjająca do ataku, poczęli wznosić umocnienia polowe i sposobić się do obrony. Wtedy na ich lewe skrzydło ruszyła piechota i artyleria. Armaty polskie, ukryte za lasem w dół schodzącym i wycelowane między drzewa, skutecznie powstrzy
mywały nieprzyjaciela przed rozwinięciem natarcia. Rosjanie skręcili wówczas w kierunku środka polskich pozycji, ale tu dostali się pod ogień baterii ustawionej na prawym skrzydle i strzelców z połowy batalionu II regimentu, ukrytych w lesie.
Tymczasem na lewym skrzydle ukazała się druga kolumna rosyjska złożona z jegrów z armatami i kawalerii; nieco później w kierunku prawego skrzydła polskiego ruszyła kolumna trzecia.
„Wtedy [...] — czytamy w Raporcie Kościuszki — poszliśmy z frontu naszego z milicją, dniem pierwej z rekruta dymowego do obozu przybyłą, z dwiema kompaniami trzeciego i z dwiema szóstego regimentu na nieprzyjaciela i nie daliśmy więcej czasu bateriom jego, tylko dwa z kartaczami wyzionąć na nas ognie, bo wraz piki, kosy i bagnety złamały piechotę, opanowały armaty i zniosły tę kolumnę tak, że w ucieczce broń i patrontasze rzucał za sobą nieprzyjaciel. To samo stało się na lewym skrzydle naszym, gdzie odpór nieprzyjaciela, dłuższy cokolwiek, ustąpił niezmordowanej równie waleczności. Zniesienie i pokonanie najzupełniejsze frontu i prawego skrzydła nieprzyjacielskiego przymusiło lewe jego skrzydło po odparciu naszym do cofnienia się nagłego”2.
Bitwa według doniesień Raportu trwała od godziny 3 po południu do 8 wieczorem. Polacy zdobyli 11 armat różnego kalibru z zaprzęgiem i amunicją oraz sztandar kawalerii, a ponadto wiele orderów i znaków oficerskich.
Dane o liczbie armat okazały się nieścisłe, co sam Kościuszko sprostował w liście z 14 kwietnia 1794 r. do gen. Jerzego Grabowskiego. „Czy uwierzysz — pisał — że jeden dzień tylko do nas zgromadzeni, będąc uzbrojeni kosami, pierwsi zmieszali rosyjską piechotę i 12 odebrali
2 Pisma Tadeusza Kościuszki, wybrał, objaśnił i wstępem opatrzył H. Mościcki, Warszawa 1947, s. 88.
armat. Dwanaście mówię, chociaż w pierwszym uczynionym raporcie jedenaście tylko wyrażono”3.
Raport wymienia wziętych do niewoli: pułkownika, kapitana, porucznika, chorążego i 18 jeńców (żołnierzy). Tę małą liczbę tłumaczy następująco: „bo żywość potyczki nie dała czasu do pardonowania zapalonemu żołnierzowi”. Straty własne ocenił Naczelnik na 100 zabitych i tyleż rannych. Straty nieprzyjaciela pozostawia domysłowi: „po samym obrocie i skutku batalii”.
Wojskami rosyjskimi mieli dowodzić w bitwie generałowie Denisów i Tormasow, co wskazuje, że Kościuszko nie rozpoznał dobrze siły nieprzyjaciela, z którym przyszło mu walczyć, albo też dołożył oddziały Denisowa, by efektowniej propagandowo wypadło jego zwycięstwo. Nie ulega bowiem wątpliwości, że Raport Narodowi Polskiemu obliczony był na wywarcie silnego wrażenia w zalęknionym społeczeństwie i podniesienie go na duchu.
Naczelnik wyróżnił w Raporcie imiennie generałów Zajączka i Madalińskiego, brygadiera Mangeta i majora Luckego z 2. regimentu, którzy „szczególniej się dystyn- gwowali”. Wskazuje też na dzielną postawę młodzieży z ochotniczego zaciągu, która po raz pierwszy wzięła udział w bitwie i „pokazała się prawdziwymi obrońcami swobód narodowych [...] za nic życie własne dla ojczyzny ważącymi”4.
Drugi raport, bez wymienionej daty i miejsca, sporządzony został przez gen. mjr. ziemiańskiego powiatów proszowickiego i ksiąskiego Jana Feliksa Śląskiego, i adresowany był Do Komisji Porządkowej Województwa Krakowskiego. Historykom znany jest tekst zamieszczony w lwowskim „Dzienniku Patriotycznych Polityków” (nr 11 z 12 IV 1794 r.). Jan Lubicz-Pachoński przypuszczał, że
3 Powstanie Kościuszki z pism autentycznych sekretnych, dotąd drukiem nie ogłoszonych, wydane, Poznań 1846, s. 89.
4 Pisma Tadeusza Kościuszki, s. 89.
raport Śląskiego został sporządzony w Słomnikach tego samego dnia co raport Kościuszki5.
Raport ten zawiera więcej danych o przebiegu samej bitwy i biorących w niej udział oddziałach polskich, a także0 liczbie kosynierów i ich ataku na rosyjskie armaty. Podaje jednak przekręcone nazwy miejscowości i rosyjskich dowódców.
Według Śląskiego bitwę stoczono pod Dziemierzycami, między Słomnikami, Proszowicami a Skalbmierzem1 trwała ona od godziny 11 do 8 wieczorem, przy czym nazwa Dziemierzyc została mocno zniekształcona i podana jako Dziesiączyce, zaś Skalbmierz (wówczas Skalmierz) występuje jako Szkalmierz. Jest to o tyle niezrozumiałe, że Śląski pochodził z tych stron, urodził się bowiem w majątku Szarbia, położonym między Igołomią a Proszowicami, z pewnością więc znał dobrze okoliczne wsie, które stanowiły teren przemarszu wojsk i samej bitwy. Prawdopodobnie we Lwowie redaktorzy „Dziennika Patriotycznych Polaków” źle odczytali nazwę tej miejscowości albo też otrzymali kopię raportu z błędami, gdyż także dowódcy rosyjscy mają zniekształcone nazwiska (Turmansow zamiast Tormasow, Bruchmanow zamiast Rachmanow, Łykoszynow zamiast Łykoszyn) i z omyłkami go wydrukowali.
Śląski podaje, że wojsko Kościuszki składało się z regimentu Brodowskiego (6. reg. p.), którego aktualnym szefem był ppłk Stanisław Ożarowski), Czapskiego (3. reg. p.), nieco dalej wymienia w akcji batalion Wodzickiego (2. reg. p.), brygadę Madalińskiego (I wielkopolską BKN) i brygadę Walewskiego (II małopolską BKN), którą wówczas dowodził bryg. Jan Ludwik Manget, pułk Wirtemberga (4. p. przedniej straży) oraz oddział złożony z kilkuset chłopów pod komendą Śląskiego.
5 J. L u b i c z-P a c h o ń s k i, Bitwa pod Racławicami, s. 116.
Rosjanie atakowali trzema kolumnami: „tj. kolumna pierwsza na korpusy nasze, druga na lewe skrzydło, a trzecia z lewego skrzydła tył brała Naczelnikowi”. Informacja ta pokrywa się w zasadzie z Raportem Kościuszki. Zajączek z Madalińskim odparli trzecią i drugą kolumnę. „Naczelnik— według raportu Śląskiego — sam z dobytym pałaszem atakował artylerię z chłopami naszymi, których tylko 320 do tego ataku użył, reszta 1600 stała w odwodzie, i tak szczęśliwie, że po pierwszym z armat wystrzale, straciwszy tylko chłopów 16, z krzykiem przerażającym: Szymku, Maćku etc., a dalej! Odebrali armat 3 — 12-funt., a potem razem z batalionem Wodzickiego uderzyli całą siłą i ścianą na Moskałów, batalion na bagnety, a chłopi na kosy, dosyć, że rów wielki i długi, wzdłuż lasu tam będącego, trupami napełnili moskiewskimi. Dalej 8 armat odebrali: 5 cięższego, 3 lekszego kalibru. Chłopi nie rozumieli słowa pardon, na śmierć bili, a potem trupów obdzierali”6.
W czasie tego ataku płk Romanow (historycy utożsamiają go z Muromcewem) złamał prawe skrzydło polskie, na którym znajdowała się brygada Walewskiego pod Man- getem, ta zaś poczęła pierzchać z pola bitwy. Manget zdołał opanować sytuację i z ostatnim szwadronem, jaki mu pozostał, nie tylko odparł szarżę nieprzyjacielskiej kawalerii, ale nawet ją rozpędził, przy czym rosyjski dowódca otrzymał 13 ran i został wzięty do niewoli. (Tyle ran otrzymał w rzeczywistości ppłk Dymitr Pustowałow, dowodzący batalionem jegrów jekaterynosławskich).
Straty Rosjan ocenił Śląski na około 2000 żołnierzy, własne na kilkuset. Podaje też, że pod synem Kacpra Walewskiego ubito konia, spod którego wydobyli go chłopi i podali wierzchowca rosyjskiego, a także, że płk Romanow [sic!], wzięty w niewolę, liczył siłę wojsk rosyjskich biorących udział w bitwie racławickiej na 5900 żołnierzy.
6 Tamże, Aneksy, s. 117.
Do źródeł kategorii drugiej należą raporty Igelstroma i mjr. Tyńcowa. Raport ambasadora rosyjskiego w Warszawie i naczelnego dowódcy wojsk carskich w Polsce, gen. lejtn. Osipa Igelstroma, sporządzony został 11 kwietnia 1794 r. dla carycy Katarzyny II. Przed pierwszą wojną światową natrafił nań w Archiwum Ministerstwa Spraw Zagranicznych w Moskwie Wacław Tokarz i przytoczył w formie omówienia w swej książce Warszawa przed wybuchem powstania 17 kwietnia 1794 roku, stąd też znany jest historykom.
Igelstróm, opierając się na meldunkach Tormasowa, pragnąc osłabić przykre wrażenie klęski racławickiej, kładzie nacisk na zadane Polakom straty, które według niego wyniosły 1500 zabitych, 300 rannych i 19 wziętych do niewoli. Straty rosyjskie wyliczył na 12 oficerów, 453 podoficerów i żołnierzy zabitych oraz 6 oficerów i 298 żołnierzy rannych. Wspomina również o utraceniu 13 armat wraz z jaszczykami7.
Franciszek Ksawery Niesiołowski, szef 6. regimentu litewskiego pieszego, operujący w czasie powstania kościuszkowskiego m.in. na Żmudzi, pojmał kuriera rosyjskiego, który wiózł do Petersburga raporty i listy dowódców oddziałów carskich stacjonujących w Koronie. Wśród przechwyconych papierów znajdował się raport mjr. Borysa Tyńcowa, dowodzącego artylerią rosyjską w Polsce, sporządzony 10 kwietnia w Warszawie i adresowany do gen. lejtn. Waleriana Zubowa. Raport został oparty na meldunku kpt. Berga8 z pułku artylerii bombardierów wchodzących w skład korpusu Tormasowa. Znajdują się w nim dokładne wyliczenia strat artylerii rosyjskiej w sprzęcie i ludziach pod Racławicami.
7 W. T o k a r z , Warszawa przed wybuchem powstania 17 kwietnia 1794 roku, Kraków 1911, s. 240-241, przypis 3.
8 W dokumentach tłumaczonych na język polski figuruje błędnie jako Berek.
Tyńców podaje bałamutnie, że bitwa miała miejsce pod Wiełiszynką9, której próżno szukać na mapie. W składzie korpusu Tormasowa znajdowały się baterie pułków bom- bardierskiego i kanonierskiego. Pierwszy z nich utracił 6 armat 6-funt. z kompletną amunicją, 4 jaszcze kartaczowe i 33 konie artyleryjskie z pełną uprzężą. Poległo też 12 bombardierów, rannych zaś zostało 2 oficerów i 4 bombardierów, wśród nich kniaź Lew Jaszwil. Ponadto Polacy zdobyli wiele rekwizytów wojskowych. W czasie kanonady bateria kpt. Berga wystrzeliła w kierunku wojsk Kościuszki 42 bomby półpudowe i 62 kule armatnie 12-funt. Straty 1. pułku kanonierskiego wyniosły 4 armaty 6-funt. z kompletem ładunków, 8 jaszczy kartaczowych i 65 koni artyleryjskich. Poległo 2 podporuczników, rannych zostało 8 kanonierów, a do niewoli wzięto 29, w tym 2 grenadierów syberyjskich, którzy zastępowali furierów. Również i pułk kanonierski postradał wiele rekwizytów wojskowych oraz dwie kolasy z prowiantem10.
W tej kategorii źródeł mieści się list nieznanego autora z 6 kwietnia 1794 r., wysłany z Krakowa do Lwowa i przechwycony przez starostę myślenickiego, a zarazem tajnego agenta austriackiego Antoniego Bauma, przytoczony przez Tadeusza Kupczyńskiego w książce Kraków w powstaniu kościuszkowskim. Autor tego listu donosi, że pod Skalbmierzem miała miejsce 4 kwietnia krwawa bitwa, w której Polacy wzięli 11 armat, chłopi się odznaczyli, zdobywając 4 armaty, „za to ich w portki ubrano nieprzyjacielskie”. Do Krakowa przyprowadzono rannych, pułkownika i kilku oficerów, a także, że ka- walerzyści Walewskiego uciekli w popłochu, „za co w kozie siedzieli”11.
9 Powstanie Kościuszki z pism autentycznych..., s. 53.10 Tamże, s. 55-57.11 T. K u p c z y ń s k i , Kraków w powstaniu kościuszkowskim, Kraków
1912, s. 116.
Do źródeł trzeciej kategorii należą relacje pamiętnikarskie gen. Józefa Zajączka, Wojciecha Mączyńskiego i atamana kozackiego Adriana Karpowicza Denisowa.
Zajączek, wypuszczony przez Austriaków na wiosnę 1796 r. z twierdzy Josephstadt (obecnie Josefov w Czechach), w której został osadzony wraz z podkanclerzym Hugonem Kołłątajem za udział w powstaniu kościuszkowskim, udał się do Paryża. Tu następnego roku opublikował bezimiennie po francusku Histoire de la Révolution de la Pologne en 1794 par un témoin oculaire. Zajączek zaczął pisać ten pamiętnik w więzieniu pod wpływem namowy Kołłątaja12, który go też przetłumaczył na język polski. Przekład wydał w 1862 r. poznański księgarz i nakładca pt. Józefa Zajączka pamiętnik albo historia rewolucji, czyli powstania roku 1792 [sic!] w serii „Pamiętniki ośmnastego wieku”, jako tom II.
Bitwie racławickiej poświęca Zajączek stosunkowo niewiele miejsca. Pisze, że Kościuszko, otrzymawszy wiadomość od Madalińskiego, iż jest ścigany przez 7000 Rosjan pod komendą Denisowa i Tormansowa [sic!], „postanowił spotkać się z nimi”. Mianował więc komendanta Krakowa i 1 kwietnia wyszedł z miasta z garnizonem krakowskim, i 12 armatami. Po drodze dołączyli do niego ze swymi brygadami kawalerii Madaliński i Manget, którzy obozowali trzy mile od Krakowa. Siła Kościuszki wynosiła wówczas 3000 piechoty i 1200 jazdy. 3 kwietnia przyprowadzono mu do obozu pod Koniuszą 300 wieśniaków uzbrojonych w kosy. Następnego dnia Naczelnik ruszył ku Racławicom. Zbliżając się do tej wsi, jego przednia straż natknęła się na awangardę rosyjską, która na widok Polaków cofnęła się i dołączyła do własnego korpusu. Polacy postępowali więc naprzód aż do pagórków pod Racławicami, gdzie ujrzeli ponownie Rosjan zajmujących mocną pozycję na nieprzystępnej górze.
12 J. N a d z i e j a, dz. cyt., s. 217.
Kościuszko uszykował swoje wojsko na przeciwległym wzniesieniu i kazał usypać kilka baterii na skrzydłach, z których prawe opierało się o głęboką dolinę, „za to lewe —jak twierdzi — żadnej naturalnej obrony nie miało”. Ale zaraz temu przeczy, oznajmiając, że „mały gaik, w wzmiankowanej dolinie będący, zakrywał lewe skrzydło”. Kościuszko posłał tam 2 kompanie piechoty i 100 strzelców13.
Przez ponad dwie godziny oba wojska stały naprzeciw siebie, nie wykonując żadnych ruchów zaczepnych. Wreszcie Rosjanie ruszyli trzema kolumnami, każda w innym kierunku, ale zarówno ruchów prawej, jak i lewej kolumny ze stanowisk polskich nie można było dostrzec, gdyż były zasłonięte lasem i pagórkami. Trzecia kolumna zeszła z góry i ruszyła na baterię polską złożoną z 6 armat i usypaną na wprost drogi, którą poruszali się Rosjanie. Jego obsługa, prowadząc celny ogień, wybiła nieprzyjacielowi wielu żołnierzy. Tymczasem na lewym skrzydle wojsk Kościuszki pokazała się jedna z dwóch kolumn rosyjskich, które wykonywały manewr oskrzydlający. Madaliński z Mangetem rzucali trzykrotnie swoją jazdę do szarży, lecz za każdym razem została ona odparta. Natomiast Naczelnik na czele chłopów i jednego batalionu wojsk regularnych zaatakował środkową kolumnę nieprzyjacielską i ją pobił. Głęboki wąwóz, którego brzegi były porosłe drzewami i krzewami, uniemożliwiły komunikowanie się i posiłkowanie kolumny środkowej przez prawą.
Zajączek, widząc z lewego skrzydła, że Kościuszko przełamał centrum wojsk rosyjskich, wsparł jego działania na tym odcinku swoją konnicą, która zmieszała i rozproszyła środkową kolumnę. Wówczas Naczelnik zebrał resztę batalionów stojących dotąd w odwodzie i uderzył na prawą kolumnę nieprzyjacielską, ale atak ten nie był już tak skuteczny jak poprzedni i trwał znacznie dłużej, „ponieważ
13 J. Z a j ą c z e k , Pamiętnik albo historia rewolucji, czyli powstanie roku 1792 [!], Poznań 1862, s. 95.
piechota bawiła się ogniem plutonowym”, zamiast uderzyć na bagnety. Kościuszko świadom, że natarcie postępuje niemrawo, rzucił się na Rosjan z najbliżej stojącym półbatalionem i przełamał opór nieprzyjaciela. Ostała się jeszcze lewa kolumna, której armaty zasypywały Polaków ogniem, ale ta spostrzegłszy, iż pozostałe zostały rozbite, poczęła się wycofywać z placu boju14.
Żołnierze polscy, zostawszy panami pola bitwy, rzucili się do obdzierania poległych i, mimo wysiłków oficerów, by przywrócić dyscyplinę w oddziałach, „chciwość atoli obdzierania trupów przemogła nad obowiązkami karności”. Owe rozprzężenie dyscypliny — zdaniem Zajączka— zmusiły Kościuszkę do opuszczenia o północy Racławic i skierowania się do Słomnik w obawie, że Rosjanie o świcie mogą ponownie zaatakować i tym razem odnieść łatwe zwycięstwo nad jego zdemoralizowanym wojskiem.
Zajączek wymienia 12 zdobytych armat, przy stratach własnych 150 zabitych i 200 rannych. Rosjanie mieli pozostawić na polu bitwy 400 poległych.
Ponadto podaje, że kiedy goniec wysłany przez Kościuszkę zjawił się w Krakowie, znalazł jego mieszkańców w wielkiej trwodze, bowiem wielu żołnierzy kawalerii narodowej, którzy uciekli na początku batalii z pola bitwy, rozgłosiło, iż Naczelnik zginął, a jego wojsko zostało do szczętu rozbite i tylko oni zdołali się uratować, przebiwszy się przez środek armii rosyjskiej15.
Krakowski kupiec winny Wojciech Mączyński vel Mą- czeński jest autorem pamiętników, których obszerne fragmenty opublikował jego bratanek Józef Mączyński, historyk z Krakowa, w „Dodatku miesięcznym — Czas” w 1857 r. (t. VII, s. 427^4-98), a następnie tegoż samego roku zostały wydane w postaci samoistnego druku nakładem „Czasu”.
14 Tamże, s. 97.15 Tamże, s. 98.
Pamiętnikarz wysłany był w 1793 r. na naukę języka niemieckiego do Lipska i tam poznał synowca i imiennika generała Józefa Wodzickiego. Miał wówczas nawiązać kontakt z Kościuszką i przystąpić do sprzysiężenia16. Po przybyciu Kościuszki do Krakowa w marcu 1794 r. Mączyński ofiarował 50 dukatów na cele powstania, a Naczelnik mianował go podporucznikiem milicji krakowskiej. Za wstawiennictwem synowca gen. Wodzickiego otrzymał przeniesienie do 2. regimentu, z którym wyruszył pod Racławice.
Z pamiętnika dowiadujemy się, że gen. Wodzicki towarzyszył swemu regimentowi do Koniuszy, gdzie podczas libacji zmarł zarządca jego domu Zubrzycki i został pochowany na miejscowym cmentarzu przykościelnym. Dalsza relacja pamiętnikarska, aż do zajęcia pozycji pod Racławicami, pokrywa się z raportem Kościuszki.
Mączyński podaje, że Naczelnik powierzył komendę nad lewym skrzydłem swych wojsk Zajączkowi. Skrzydło to opierało się o lasek w dół schodzący, kryjąc w nim armaty. Dowództwo prawego skrzydła otrzymał Mada- liński. Kościuszko obsadził lasek strzelcami i połową batalionu 2. regimentu, a bliżej środka ustawił armaty. Na wzniesieniu dominującym w centrum uszykował kilka kompanii piechoty i nieliczną jazdę, za wzniesieniem zaś ukrył korpus milicji krakowskiej, złożony z wieśniaków uzbrojonych w kosy.
Tormasow, którego korpus — według pamiętnikarza— liczył 4000 żołnierzy, ruszył ze swych pozycji około godziny 3 po południu; jego piechota i artyleria zaatakowały lewe skrzydło polskie, ale gen. Zajączek zmusił nieprzyjaciela do odwrotu celnym i szybkim ogniem swoich armat. Wówczas ruszyła do natarcia na lewe skrzydło Polaków druga kolumna rosyjska złożona z jegrów, kawa-
16 J. B i e n i a r z ó w n a , Mączeński (Mączyński) Wojciech, Polski Słownik Biograficzny, t. XX, Kraków 1975, s. 326.
leni i artylerii. Madaliński zaatakował ją z flanki i przerzedził szeregi nacierających, którzy dostali się też pod skuteczny ogień polskich strzelców i armat ukrytych w lesie. Tymczasem w kierunku Madalińskiego poczęła się zbliżać druga kolumna nieprzyjacielska. Kościuszko, obserwując ze wzgórza ruchy wojsk Tormasowa, posłał do Madalińskiego adiutanta z informacją o ruchach nieprzyjaciela i rozkazem, aby się przygotował do odparcia nacierającej kolumny.
Z kolei Naczelnik postanowił uprzedzić atak kolumny trzeciej, która zdążała w kierunku jego stanowiska. Rozkazał więc jednej kompanii 6. regimentu pozostać w odwodzie, natomiast inna kompania 2. regimentu i jazda stanowić miały ubezpieczenie z lewej flanki kolumny wyznaczonej do ataku. Brygadier Manget z dwoma kompaniami 3. regimentu miał uderzyć na bagnety w lewe skrzydło kolumny frontowej nieprzyjaciela. Natomiast kosynierzy, posiłkowani przez dwie kompanie 6. regimentu pod dowództwem kpt. Kajetana Nideckiego, atakować mieli od frontu armaty17.
„Po wydaniu tych rozporządzeń — relacjonuje barwnie pamiętnikarz — Kościuszko dopada — poza pagórek do kosynierów i woła: Zabrać mi chłopcy te armaty! Bóg i Ojczyzna! Naprzód Wiara!”. Chłopi wśród okrzyków rzucili się w kierunku armat rosyjskich i ledwie te zdążyły dwukrotnie wystrzelić kartaczami, zostały wnet zdobyte przez kosynierów, a kanonierzy zabici.
Zajączek, powstrzymujący na lewym skrzydle natarcie drugiej kolumny rosyjskiej, spostrzegłszy, że szeregi jej poczęły się łamać, rozkazał mjr. Konstantemu Lucke uderzyć z całą piechotą na nieprzyjaciela, który nie wytrzymał ataku i poszedł w rozsypkę. Zacięty opór stawiał
17 W. M ą c z y ń s k i, Kościuszkowskie czasy wypisane z księgi wspomnień... pułkownika, komendanta milicji Rzeczypospolitej Krakowskiej przez J. Mączyńskiego, Kraków 1857, s. 62.
jedynie batalion ppłk. Pustowałowa, ale „wykłutym i posiekanym został”.
Kolumna rosyjska, ciągnąca na prawe skrzydło Mada- lińskiego, widząc, że dwie poprzednie zostały rozbite, zatrzymała się „i w spiesznym odwrocie szukała dla siebie ratunku”18.
Bitwa według Mączyńskiego trwała pięć godzin. Pobojowisko zaścieliło 2000 trupów i rannych; straty własne Polacy liczyli na 100 zabitych i tyleż rannych. Zdobyli za to 12 armat różnego kalibru z zaprzęgami i amunicją oraz mnóstwo broni porzuconej przez nieprzyjaciela. Do niewoli wzięto dwudziestu kilku Rosjan, a wśród nich rannego płk. Murolszczowa [sic!] (Muromcewa).
Pościg uniemożliwił Kościuszce brak jazdy. Jednakże stu młodych z kawalerii narodowej rzuciło się w pogoń za konnicą Tormasowa i zabiło oraz zraniło kilku żołnierzy rosyjskich, zdobywając przy tym sztandar. Po powrocie do obozu Naczelnik zganił ich czyn, gdyż został wykonany bez rozkazu, lecz później w raporcie pochwalił ich odwagę.
Pamiętnikarz za raportem Kościuszki wyróżnia Zajączka, Madalińskiego, Mangeta i majora 2. regimentu Luckego, który — jak pisze — „wziąwszy karabin, sam na czele piechoty poszedł na bagnety przeciwko nieprzyjacielowi i przyczynił się najwięcej do zwycięstwa na lewym skrzydle, za co podpułkownikiem mianowany został”. Mączyński wymienia również Bartosa, przezywanego Głowackim, włościanina z Rzędowic, „który wpadł na baterię i zabrał armatę, nie dozwalając z niej wystrzelić, przykrywając swą krakuską jej panewkę”19. Ponadto podaje, że zaraz za Głowackim dopadli baterii: włościanin Gwiździcki, grenadier milicji krakowskiej i Krzysztof Dębowski, chorąży z 2. regimentu.
18 Tamże, s. 63.19 Tamże, s. 64.
W czasie bitwy pamiętnikarz znajdował się w kompanii, którą dowodził kpt. Jan Jungę20, i tuż po jej zakończeniu znalazł się obok zdobytej baterii. Wówczas nadjechał Kościuszko i rozkazał mu udać się spiesznie do Krakowa z wiadomością o zwycięstwie racławickim21.
Major Adrian Karpowicz Denisów, synowiec gen. Fiodora Denisowa, brał udział w bitwie pod Racławicami jako dowódca pułku kozaków dońskich. Jest on autorem Zapisków dońskiego atamana, spisanych prawdopodobnie kilka lat po bitwie, w których starał się bronić dobrego imienia swojego stryja obciążonego winą za nieudzielenie pomocy Tormasowowi22.
Kozacy, posuwając się w awangardzie korpusu rosyjskiego, natknęli się 4 kwietnia 1794 r. o godzinie 6 rano między Imbramowicami a Gruszowem na straż przednią wojsk Kościuszki, o czym Denisów niezwłocznie powiadomił Tormasowa, prosząc o przysłanie mu posiłków. Ten rozkazał Denisowowi powstrzymać pochód Polaków własnymi siłami, co major uznał za zadanie trudne do wykonania ze względu na dużą przewagę liczebną przeciwnika. Doszło jednak do utarczki jego kozaków z kawalerią polską, w rezultacie której jedni i drudzy mieli po kilku zabitych. Ponadto Polacy wzięli kilku jeńców, a kozacy jednego.
W czasie narady wojennej wyższych oficerów przed bitwą Denisów był za zejściem wojska rosyjskiego z Góry Kościejowskiej i zajęciem pozycji u jej podnóża, by w ten sposób sprowokować Kościuszkę do akcji zaczepnej; co się natomiast tyczy decydującego uderzenia, uważał, że należy
20 Pamiętnikarz podaje błędnie, że Jungę był majorem. Tymczasem stopień ten otrzymał on po bitwie 13 kwietnia 1794 r. po awansowaniu Luckego na podpułkownika. Zob. Akty powstania Kościuszki, t. III, Wrocław-Kraków 1955, s. 124.
21 W. M ą c z y ń s k i, dz. cyt., s. 66.22 A.K. D e n i s ó w , Zapiski dońskiego atamana, „Ruskaja Starina”,
t. X, 1874; tłumaczenie polskie w „Przeglądzie Archeologicznym”, Lwów 1882.
poczekać do nadejścia oddziałów prowadzonych przez gen. Fiodora Denisowa. Podobnego zdania był ppłk Aleksander Obrezkow. Na to Tormasow miał oświadczyć, że nie zamierza stać bezczynnie pod kulami Polaków.
Według Denisowa podczas bitwy lewe skrzydło polskie doznało znacznych strat od celnego ognia armat rosyjskich. W czasie natarcia kolumny piechoty pod dowództwem ppłk. Pustowałowa, Denisów ze swoimi kozakami znajdował się na jej prawym skrzydle i starł się z polską kawalerią. Obawiając się, że może zostać odcięty od własnej piechoty, cofnął się i prosił Pustowałowa, aby ubezpieczył jego prawą flankę jedną armatą, asekurowaną przez jegrów. W zaciętej walce z polską kawalerią został kilka razy cięty pałaszem w prawą rękę, z której wypuścił szablę. Wkrótce potem, na skutek przysłanego przez Tormasowa rozkazu, odesłał mu swoich kozaków, pozostawiając przy sobie tylko stu. Denisów kryje tu niemiły dla niego fakt, że kozacy pierzchnęli z pola bitwy, pozostawiając jegrów Pustowałowa bez osłony.
Porażkę Tormasowa ataman przypisuje lękowi żołnierzy i pozostawieniu ich bez nadziei, że w przypadku niepowodzenia w boju otrzymają jakiekolwiek posiłki.
Spośród źródeł kwalifikujących się do czwartej kategorii pierwszorzędne znaczenie ma Pamiętnik o rewolucji polskiej z roku 1794, napisany w Petersburgu na początku 1796 r. przez generała kwatermistrza wojsk rosyjskich stacjonujących w Polsce Jana Jakuba Pistora dla carycy Katarzyny II. Autor sporządził go z zamiarem: „ażeby jak najwierniej przedstawić zaszłe wypadki i wytłumaczyć przyczyny, które wpłynęły na niekorzyść przez nas przedsięwziętych środków dla stłumienia i sparaliżowania tak ogólnej, jak i warszawskiej rewolucji”, a także w celu wytłumaczenia się, „żeby nie myślano, iż to z mojej winy źle nam się powiodło w Warszawie”23.
23 J.J. Pi s t o r , Pamiętnik o rewolucji polskiej z roku 1794, tłum. B. Prawdzic-Chotomski, Warszawa 1906, s. 7-8.
Pamiętnik został znaleziony przez Francuzów w pruskim archiwum wojskowym po zajęciu Berlina przez Napoleona I w październiku 1806 r. i szybko wydany w Paiyżu z dwoma mapami. W pół wieku później pamiętnik przetłumaczył kupiec i publicysta Bolesław Prawdzic-Chotomski dla poznańskiego księgarza i wydawcy Jana Konstantego Żupań- skiego, który wydał go w serii „Pamiętniki z ośmnastego [sic!] wieku” jako tom I. Drugie wydanie wyszło w Warszawie 1906 r. nakładem i drukiem Józefa Sikorskiego.
Pistor ocenia siłę wojska Kościuszki zgromadzonego w Krakowie na 5 do 6 tysięcy żołnierza regularnego i kilka tysięcy „chłopów karpackich, Góralami zwanych”. Wymienia przy tym w przypisie dokładnie jego skład, a mianowicie: 2 bataliony pułku Czapskiego, 2 bataliony pułku Wodzickiego, 2 bataliony pułku Ożarowskiego, 1 batalion pułku Raczyńskiego, 10 szwadronów brygady Madalińs- kiego, 10 szwadronów brygady Walewskiego, 4 szwadrony brygady Biernackiego, 2 szwadrony pułku Wirtemberga,6 armat 3-funt., 5 armat 6-funt. do 12-funt. Razem 7 batalionów piechoty, 26 szwadronów jazdy i 11 armat24.
Pistor, opierając się na informacjach zawartych w raportach i meldunkach przesłanych przez rosyjskich dowódców po bitwie, podaje, że gen. Denisów, który maszerował ze swoim korpusem od Opatowa ku Krakowowi, dowiedziawszy się, iż Kościuszko podąża w kierunku Słomnik, wysłał naprzeciw niemu 3 kwietnia wieczorem gen. Tormasowa z jednym batalionem i dwoma kompaniami strzelców, batalionem grenadierów, sześcioma szwadronami jazdy, pułkiem kozaków i 8 [sic!] armatami. Nazajutrz Tormasow natknął się na Polaków pod wsią Racławice. Oba wojska oddzielał od siebie głęboki wąwóz, wzdłuż którego maszerowały równolegle. Kiedy wąwóz ustąpił miejsca terenowi łatwemu do przebycia, Tormasow
24 Tamie, s. 26.
rozkazał swoim kolumnom zaatakować równocześnie lewe i prawe skrzydło wojsk Kościuszki. Początek bitwy wydawał się pomyślny. Kawaleria polska nie wytrzymała ognia armatniego i znalazła się w odwrocie, a jazda Tormasowa rzuciła się za nią w pogoń. Piechota Kościuszki, zajmująca dotąd pozycje na skrzydłach, „zwinęła się za chłopów uzbrojonych w kosy, siekiery i piki, a ci, parci przez swoją piechotę, przełamali szyki wojsk rosyjskich, które pod względem liczebności — zdaniem Pistora— znacznie ustępowało Polakom, tym bardziej że Tormasow rozdzielił swoje siły na dwa punkty ataku, przedzielone lasem, przez co niemożliwe było wzajemne wspieranie się.
Tormasow, spotkawszy Polaków pod Racławicami, powiadomił o tym gen. Denisowa znajdującego się w Skalbmierzu, lecz ten nie tylko nie pospieszył mu z pomocą, ale „jeszcze się w drodze zatrzymał”. Przybył dopiero wieczorem po skończonej bitwie i ograniczył się do sformowania czworoboków, oddania kilku salw armatnich w kierunku Polaków, a następnie pod osłoną nocy wycofał się do Koniuszy.
Zdaniem Pistora zwycięstwo Kościuszki „wielu Polaków nakłoniło do powstania. Lękliwi nabrali odwagi, a niepewni siebie dali się unieść wypadkom. Dopiero po bitwie pod Racławicami powstanie zakorzeniło się w województwach chełmskiem i lubelskiem”25.
Przyczynę opieszałości gen. Denisowa ujawnia w swych pamiętnikach Lew Mikołajewicz Engelhardt, który w czasie powstania kościuszkowskiego służył w stopniu podpułkownika jako nadkwatermistrz w sztabie gen. Iwana Zagriażs- kiego. Pisze on mianowicie że „generałowie Rachmanow i Chruszczów, niechętnie słuchając rozkazów dońskiego jenerała, namówili go, aby spokojnie zjadł pierwej obiad
25 Tamże, s. 29.
i napił się kawy, przez co straciwszy dużo czasu, wieczorem nadeszli dopiero do Tormasowa”26.
W kategorii czwartej mieszczą się również relacje posłów obcych dworów w Warszawie, a mianowicie: austriackiego— Benedikta de Cache, pruskiego Ludwiga Buchholtza, szwedzkiego — Johanna Christofera Tolla i saskiego charge d’affaires — Jana Jakuba Patza.
De Cache donosił 15 kwietnia 1794 r. austriackiemu ministrowi spraw zagranicznych Johannowi Thugutowi, że „według szerzących się pogłosek na terenie województwa krakowskiego miało dojść do jakiegoś korzystnego wydarzenia dla powstańców”27.
Nieco więcej informacji zebrał na temat Racławic Toll, który raportował 12 kwietnia regentowi szwedzkiemu Karolowi Sudermańskiemu, że „4 bieżącego miesiąca w odległości około 6 mil od Krakowa rozegrała się bitwa między powstańcami a prawym skrzydłem korpusu rosyjskiego, który na nich natarł. Po obu stronach zostało zabitych kilkuset żołnierzy. Rosjanie stracili również kilka dział. Jeden pułkownik ciężko ranny dostał się do niewoli, jeden pułkownik i kapitan zginęli w czasie walki. Wydaje się — dodał od siebie — że korpus rosyjski natarł za gwałtownie i przez to nie mógł sobie zapewnić odpowiedniej obrony. Kościuszko po świetnym zwycięstwie wycofał się i prawdopodobnie koncentruje teraz oddziały pod Krakowem”28.
Patz, który był poważnie chory i nie opuszczał swego mieszkania, starał się mimo wszystko zbierać nadchodzące
26 L.M. E n g e l h a r d t , Pamiętniki..., objaśnił P.K. Stolnikowicz- -Chełmski, Poznań 1873, s. 100.
27 B. De C a c h e, Powstanie kościuszkowskie w świetle korespondencji posła austriackiego w Warszawie, wstępem i przypisami opatrzył H. Kocój, Warszawa 1985, s. 80.
28 J.Ch. T o l l , Powstanie kościuszkowskie w świetle korespondencji posła szwedzkiego w Warszawie, z rękopisu przełożyła, wstępem i przypisami opatrzyła L. Postón, Warszawa-Kraków 1989, s. 88-89.
do Warszawy informacje o zaczętym powstaniu. 9 kwietnia donosił w depeszy swemu rządowi w Dreźnie, że 4 bm. generał Tormasow poniósł porażkę w pobliżu Krakowa, tracąc 200 żołnierzy, w tym pułkownika Muromcewa i 4 innych oficerów oraz 4 armaty, które wpadły w ręce Kościuszki29.
W następnej depeszy z 12 kwietnia prostuje poprzednie informacje i równocześnie je rozszerza: „Jak się okazuje, klęska generała Tormasowa była znacznie poważniejsza, niż to przedstawiłem w ostatnim raporcie. Miał on utracić w tej utarczce ponad 400 ludzi, 6 armat i większą część taboru. Niepowodzenie, którego doznał rosyjski generał, zostało spowodowane wyłącznie poważnym błędem, jaki popełnił, oddalając się na odległość trzech mil od korpusów generałów Denisowa i Rachmanowa, miał bowiem zamiar pokonać Kościuszkę własnymi siłami i chciał, by tylko jemu przypadły w udziale laury zwycięstwa”30.
Szybciej i znacznie więc wiarygodniejszych informacjio bitwie racławickiej, niż jego koledzy dyplomaci, zdobył Buchholtz, czerpiąc je z samego źródła, czyli od ambasadora rosyjskiego Igelstroma i jego kwatermistrza Pistora. Już 7 kwietnia w postscriptum listu, adresowanego do króla pruskiego Fryderyka Wilhelma II, donosił: „Właśnie przybył kurier od generała Tormasowa z okolic Krakowa i przywiózł wiadomość, że Kościuszko opuścił to miasto i zaatakował tego generała. Bitwa była zacięta i z obu stron wielu poległo. Nie była ona korzystna dla Rosjan. Kościuszko, jak sądzę, uda się w kierunku Nowego Miasta, a następnie do Warszawy.
29 JJ. Pat z, Z okien ambasady saskiej. Warszawa 1794 r. w świetle relacji dyplomatycznych przedstawiciela Saksonii w Polsce, z rękopisu wydali, przełożyli i przypisami opatrzyli Z. Libiszowska i H. Kocój, Warszawa 1969, s. 56.
30 Tamże, s. 57.
Te informacje przekazał mi generał Igełstróm. [...] Generał Igełstróm jest zrozpaczony, stara się ukryć te informacja, jak tylko może”31.
W kolejnym liście z 9 kwietnia poseł pruski podaje nieco szczegółów o przyczynach i skutkach porażki Tormasowa: „Bitwa była dla Rosji — jak mi oświadczył generał Igełstróm — całkowitą klęską, a przy tym kosztowała wiele ofiar obie strony. Rosjanie stracili w zabitych i rannych 400 ludzi oraz kilka armat. Straty Polaków powinny być większe. Znaczniejsi oficerowie rosyjscy, którzy zginęli, to pułkownik Muromcew i Pustowałow [w rzeczywistości pierwszy z nich był ranny i został wzięty do niewoli — przyp. B.S.], a wśród rannych znajdował się płk Tomatis. [...] Przyczyną, jaka spowodowała przegraną, była zawiść między generałami rosyjskim. Tormasow nie chciał pozostawać pod rozkazami Denisowa, ponieważ jest on tylko generałem kozackim (ale doświadczonym i zdolnym). Tormasow oddzielił się więc od Denisowa na odległość trzech mil, następnie oddzielił się także od Rachmanowa i nierozważnie podążył przeciw Kościuszce, nie mając zapewnionego poparcia i pomocy. To właśnie stało się przyczyną przegranej. Tak sprawa miała wyglądać zgodnie z informacją przekazaną mi w sekrecie przez generałów Igelstroma i Pistora. Jednakże tajemnica o tym wydarzeniu niezbyt długo utrzymała się w mieście, ponieważ wkrótce napłynęły wiadomości z województwa krakowskiego o porażce — tak jak to faktycznie było, zgodnie z prawdą. Kościuszko ustawił swoje oddziały w szyku bojowym, za nimi kawalerię i chłopów uzbrojonych w kosy, aby powstrzymywać tchórzy i uciekinierów [...] wielu chłopów [...] stale utrzymuje w stanie zamroczenia alkoholowego i atmosferze polskiego patriotyzmu.
31 L. B u c h h o 11 z, Powstanie kościuszkowskie w świetle korespondencji posła pruskiego w Warszawie, z rękopisu przełożył, wstępem i przypisami opatrzył H. Kocój, Warszawa 1983, s. 105.
Porażka Tormasowa — zdaniem Buchholtza — w poważnym stopniu przygnębiła generała Igelstroma. [...] Naczelny dowódca zamierzał [...] wyjść z całą armią na spotkanie Kościuszki, pozostawiając Warszawę swemu losowi, ale generał Pistor stanowczo odradził zwierzchnikowi podjęcie takiego kroku, bo doprowadziłoby do wybuchu powstania w Warszawie. [...] Ostatecznie z korpusem tym wyruszył nad Pilicę generał Chruszczów”32.
W następnym raporcie z 14 kwietnia Buchholtz donosi, że Tormasow pod Racławicami „stracił 12 dział o 1200 ludzi z powodu swej zarozumiałości lekkomyślności”, za co go Pistor skrytykował, mówiąc, iż armia rosyjska nie straciła tylu armat w ostatniej wojnie z Turkami33.
Polscy pamiętnikarze: Karol Wojda34, Stanisław Kosmowski35 i anonimowy autor, występujący jako poseł Sejmu Czteroletniego36, o bitwie pod Racławicami piszą niewiele, opierając się prawie całkowicie na raporcie Kościuszki i pamiętniku Zajączka.
Rozczarowuje nas także niezwykle skąpą informacją prezydent miasta Krakowa Filip Lichocki, oportunistyczny uczestnik ówczesnych wydarzeń. W swoim pamiętniku napisał jedynie, że Pan Kościuszko „trudnił się zbieraniem chłopów i różnego ludu, z któremi [tu wymienił jeszcze regiment Wodzickiego, batalion Czapskiego i kawalerię narodową] pobił pod Racławicami idących Moskali do Krakowa, armaty im zabrał, jeńców i bagaże do Krakowa przyprowadził”37.
32 Tamże, s. 107-108.33 Tamże, s. 113.34 K. Woj da, O rewolucji polskiej roku 1794, Poznań 1867, s. 12-13.35 S. K o s m o w s k i, Pamiętniki z końca XVIII wieku, Poznań 11867,
s. 35.36 Jeden z posłów Sejmu Wielkiego, Czasy Stanisława Augusta Ponia
towskiego, Poznań 1867, s. 226-228.37 F. L i c h o c k i , Pamiętnik... prezydenta miasta Krakowa z roku
1794, Poznań 1862, s. 22.
Do tej samej kategorii źródeł należy niewątpliwie relacja w pamiętniku Antoniego Trębickiego38. Jego autor podaje nieprawdziwe wiadomości zarówno o samej bitwie, jak i liczebności obu walczących wojsk, a ponieważ nie lubi Kościuszki, to mimo, że odniósł on zwycięstwo, nie odmawia sobie tej przyjemności, by przypiąć mu łatkę: Pisze mianowicie: „Rzeczą bowiem jest niezawodną, iż Kościuszko, zawsze źle w szpiegów opatrzony i rekonesansem gardzący, a podsłuchom nie dający wiary, przybywszy na plac bitwy [pod Racławicami — przypom. B.S.] znalazł Moskałów w tej pozycji, którą był dla siebie obrał, tak że położenie jego w wąwozach i nizinie, których wzgórza opanowali Rosjanie, było bardzo śliskie”39.
Generał Franciszek Paszkowski, który w latach 1801-1804 pełnił rolę sekretarza i powiernika Kościuszki, zobowiązał się do napisania biografii Naczelnika40. Z tego tytułu miał z pewnością dużo okazji, by dowiedzieć się wiele szczegółów o bitwie racławickiej od samego jej głównego bohatera. Tymczasem jego Dzieje Tadeusza Kościuszki rozczarowują nas pod tym względem i choć w rozdziale V sporo miejsca poświęcił temu wydarzeniu, zawodzi jako odkrywczy informator. Dane o liczbie wojska i samej bitwie zaczerpnął u Zajączka i Pistora. Pomniejszając siłę Kościuszki o jeden batalion Czapskiego i jeden Wodzickiego, ocenił liczebność jego wojska regularnego na 2000 i tyleż kosynierów, Tormasowa zaś na 6000 żołnierzy i 20 armat. Wprowadza też w błąd, pisząc, że gen. Wodzicki dowodził prawym skrzydłem w bitwie, gdy ten wcale nie brał w niej udziału.
38 A. T r ę b i c k i , O rewolucji roku 1794, oprać, i wstępem poprzedził J. Kowecki, Warszawa 1967.
39 Tamże, s. 230-231.40 J. P a c h o ń s k i , Generał Franciszek Paszkowski 1778-1856, War
szawa 1982, s. 79.
Jako ciekawostkę Paszkowski podaje, że w czasie ataku kosynierów Naczelnik „za nimi kazał postępować piechocie, by ich ubezpieczać i w razie popłochu zasłaniać”. Tymczasem, jak podaje autor, jeden z podpułkowników zaległ ze swym batalionem w rowie. Naczelnik, widząc to, rozkazał mu ruszyć naprzód, lecz ten się wahał. Wówczas Kościuszko zawołał: „Kiedy ten nie chce nikczemnik, to wy za mną dzieci, pobijem nieprzyjaciela! — i batalion ochoczy postąpił”41.
41 F. P a s z k o w s k i , Dzieje Tadeusza Kościuszki pierwszego Naczelnika Polaków, Kraków 1872, s. 66.
III ZAKUSY „TRZECH CZARNYCH ORŁÓW” NA SUWERENNOŚĆ POLSKI
Początek kryzysu suwerenności Rzeczypospolitej sięga końca XVII wieku, kiedy to w okresie bezkrólewia, po śmierci Jana III Sobieskiego w 1696 r., doszło do ostrych starć pomiędzy różnymi koteriami magnackimi na temat tego, kto ma zasiąść na tronie polskim. Duże szanse miał popierany przez Ludwika XIV ks. Franciszek Ludwik Kondeusz z królewskiej linii Burbonów, za którym opowiedziały się potężne rody Sapiehów i Lubomirskich, a także sam prymas Michał Radziejowski.
Przeciwko Kondeuszowi wystąpiły zdecydowanie: Austria, Rosja i Brandenburgia. Car Piotr I wystosował notę dyplomatyczną do Radziejowskiego, grożąc interwencja zbrojną, jeśli królem obrany zostanie kandydat Francji. Państwa te popierały kandydaturę elektora saskiego Fryderyka Augusta I z dynastii Wettynów. Sas wyruszył 4 lipca 1697 r. z Drezna na czele 8000 żołnierzy i zająwszy Wawel, koronował się 15 września na króla polskiego, przybierając imię Augusta II. Tymczasem jego przeciwnicy nie mogli się doczekać Kondeusza, który dopiero pod koniec września przypłynął z flotą francuską do Gdańska. Dowiedziawszy się, że August II go uprzedził, nie podjął z nim walki o koronę polską i odpłynął
do Francji, pozostawiając swych zwolenników własnemu losowi.
August II prowadził politykę rażąco niezgodną z polską racją stanu. Mimo iż w paktach konwentach zobowiązał się odzyskać dla Rzeczypospolitej utracone niegdyś prowincje, postępował wręcz odwrotnie. W 1698 r. oddał w zastaw elektorowi brandenburskiemu Elbląg i dopiero zdecydowany sprzeciw sejmu polskiego zmusił Prusaków do zwrotu miasta. W sierpniu tegoż samego roku król spotkał się z carem w Rawie Ruskiej i wyraził zgodę na zawarcie sojuszu militarnego pomiędzy Saksonią, Danią i Rosją, wymierzonego przeciwko Szwecji. Ta fatalna decyzja wplątała Rzeczpospolitą w długą i wyniszczającą wojnę północną. Wielką korzyść z tego odniósł dotychczasowy lennik Polski wielki elektor brandenburski Fryderyk III, który ogłosił się królem Prus i koronował 18 stycznia 1701 r. w Królewcu, przyjmując imię Fryderyka I. Przywłaszczył sobie tym samym w tytule nazwę Prus Królewskich, które były prowincja polską. August II nie tylko nie protestował, ale jako pierwszy pospieszył z gratulacjami, pragnął bowiem mieć we Fryderyku I sprzymierzeńca w zmaganiach ze Szwedami. Król pruski wyciągnął z tego właściwe wnioski i w 1709 r. zaproponował Piotrowi I odebranie Polsce Pomorza Gdańskiego i Kurlandii, car miał jednak już swoje plany i nie myślał dzielić się z Prusakami tym, co mógł zagarnąć sam. Po wypędzeniu Szwedów postanowił podporządkować Kurlandię Rosji, mimo iż od 1561 r. była ona lennem Polski. W 1710 r. ożenił księcia kurlandzkiego Fryderyka Wilhelma ze swoją bratanicą Anną Iwanowną, a kiedy niedługo potem książę zmarł, Rosjanie już oficjalnie sprawowali władzę w Kurlandii w imieniu wdowy1.
Nim jednak Rzeczpospolita straciła Kurlandię, musiała się zmagać mimo neutralności z wojskami szwedzkimi
1 E. R o s t w o r o w s k i , Historia powszechna. Wiek XVIII, wyd. 3, Warszawa 1984, s. 370.
Karola XII, który pokonał najpierw Duńczyków, następnie 30 listopada 1700 r. rozgromił 40-tys. armię rosyjską pod Narwą, zdobywając całą jej artylerię, i w końcu pobił 19 lipca 1701 r. Sasów nad Dźwiną, doprowadzając do rozpadu Ligi Północnej.
Po wypędzeniu wojsk saskich z Kurlandii Karol XII wkroczył do Polski i ponownie rozbił armię Augusta II 19 lipca 1702 r. pod Kliszowem w powiecie pińczowskim, otwierając sobie wolną drogę do Krakowa. Od Polaków zażądał detronizacji Sasa. Zawiązana pod patronatem króla szwedzkiego konfederacja generalna warszawska zdetronizowała 14 lutego 1704 r. Augusta II, ogłaszając bezkrólewie. 12 lipca spędzono na pole elekcyjne podpitą szlachtę i garstkę senatorów, którzy pod strażą szwedzkich muszkieterów okrzyknęli „z rozkazu Szweda” królem polskim wojewodę poznańskiego Stanisława Leszczyńskiego. Ten zaś podporządkował się całkowicie woli Karola XII, który zaanektował Kurlandię i resztę Inflant, obiecując w zamian Polakom Smoleńsk i Kijów zdobyty w przyszłości na Rosji2.
Trzydziestotysięczna armia szwedzka, okupująca Polskę, dawała się mocno we znaki mieszkańcom, zubożając kraj rekwizycjami. Na Litwie z kolei usadowił się z wojskiem Piotr I. Karol XII postanowił najpierw rozprawić się ostatecznie z Augustem II. 13 lutego 1706 r. rozbił jego wojska pod Wschową i zajął znaczną część Saksonii. Sas zmuszony został do zawarcia 24 września w Altranstadt niekorzystnego dla siebie pokoju: abdykował na rzecz Leszczyńskiego i zerwał sojusz z carem.
Po uzupełnieniu regimentów nowym rekrutem i zapewnieniu staremu żołnierzowi dłuższego czasu na zregenerowanie sił, i zaleczenie ran, Karol XII opuścił na początku września 1708 r. Saksonię i z 45-tys. armią rozpoczął
2 J. F e l d m a n , Stanisław Leszczyński, oprać, i wstępem poprzedził J. Staszewski, Warszawa 1984, s. 66.
ofensywę przeciwko Rosji. Zamierzał zdobyć Moskwę i zmusić cara do zawarcia pokoju na korzystnych dla siebie warunkach. Nie zdołał jednak osiągnąć zamierzonego celu, gdyż spieszący mu z Inflant z zaopatrzeniem korpus gen. Adama Ludwika Lowenhaupta został rozbity 9 października pod wsią Leszno w guberni mohylowskiej, tracąc cały tabor i park artylerii. Lówenhaupt z paroma tysiącami żołnierzy zdołał jednak przebić się do obozu króla. W zaistniałej sytuacji Karol XII zaniechał kontynuowania marszu na Moskwę i przerzucił się na trakt wiodący na Ukrainę, gdzie Leszczyński w porozumieniu z hetmanem zaporoskim Janem Mazepą mieli przyjść mu z pomocą wojskową, czego się jednakże nie doczekał.
8 lipca 1709 r. doszło do walnej bitwy pod Połtawą nad rzeką Worskłą. Armią rosyjską, liczącą 45 tys. żołnierzy, dowodzili Piotr I, i Aleksander Mienszykow, armią szwedzką, w sile 22 tys. żołnierzy, miał dowodzić sam Karol XII, lecz tuż przed bitwą w czasie rekonesansu został ranny w stopę i dostał silnej gorączki. W dowodzeniu zastąpił go marszałek polny Karol Gustaw Rehnskóld, mając do pomocy gen. Lowenhaupta. Rosjanie wyraźnie przeważali liczebnie, a w dodatku górowali nad przeciwnikiem siłą swej artylerii, odnieśli więc nad Szwedami efektowne zwycięstwo. Na placu boju padło ich ok. 7 tys., dwa i pół tysiąca wziętych zostało do niewoli wraz Rehnskóldem.15 tys. Szwedów pod dowództwem Lowenhaupta zdołało uniknąć pogromu i uszło z pola bitwy, lecz w trzy dni potem dopędziła ich kawaleria Mienszykowa i zmusiła do kapitulacji. Karol XII ratował się ucieczką do Turcji, gdzie przebywał do jesieni do 1714 r., usiłując bezskutecznie nakłonić sułtana do wypowiedzenia wojny Rosji3.
Po klęsce Szwedów pod Połtawą August II zerwał i unieważnił traktat zawarty z Karolem XII w Altaranstadt,
3 L.O. L a g e r q v i s t , Historia Szwecji, Yamamo 2002, s. 81.
po czym przybył do Polski, by w Toruniu na spotkaniu z carem reaktywować przymierze Saksonii z Rosją. Tymczasem Piotr I wyparł Szwedów z Inflantów i Kurlandii, zatrzymując te dwa lenna Polski dla siebie. Doprowadziło to do poróżnienia dotychczasowych sojuszników. Na dodatek August II musiał się borykać w Rzeczypospolitej opozycją szlachecko-magnacką, która sprzeciwiała się próbom zaprowadzenia silnej władzy królewskiej i dziedziczenia przez Wettynów tronu. Król, pragnąc rozprawić się z opozycją, pod pozorem zagrożenia ze strony Turcji, wprowadził do Polski w 1713 r. wojsko saskie. Szlachta uznała to za gwałt i odpowiedziała zawiązaniem 25 listopada 1714 r. w Tarnogrodzie konfederacji generalnej. Kraj stanął w obliczu wojny domowej. Na prośbę hetmanów i konfederatów Piotr I chętnie się zgodził wystąpić w roli mediatora pomiędzy nimi i Augustem II. Z ramienia cara nad pertraktacjami czuwał ks. Grzegorz Dołgoruki, trzymając w pogotowiu 18-tys. korpus rosyjski jako gwaranta sukcesu mediacji.
W wyniku tego brutalnego nacisku car narzucił Polakom 3 listopada 1716 r. traktat warszawski, na mocy którego August II zobowiązał się do wycofania wojsk saskich z Polski. Równocześnie armia Rzeczypospolitej miała ulec redukcji do 24 tys. żołnierzy, przewidując 18-tys. etat dla wojska koronnego i 6-tys. dla litewskiego. Czyniło to w rzeczywistości z Rzeczypospolitej państwo bezbronne, wydane na łaskę i niełaskę potężnych sąsiadów. 1 lutego 1717 r. zwołany został w Warszawie sejm pacyfikacyjny, zwany też „niemym”, który na żądanie Dołgorukiego zatwierdził bez żadnej dyskusji postanowienia traktatu warszawskiego. Tym samym Rosja stała się gwarantem ugody króla z poddanymi.
August II próbował wyzwolić się spod kurateli cara i w 1719 r. zawarł z Austrią i Hanowerem traktat wiedeński, wymierzony przeciwko Rosji i Prusom. Car polecił
Dołgorukiemu nie dopuścić do ratyfikowania tego traktatu przez sejm i kniaź przystąpił do energicznej agitacji przeciwko Sasowi, oskarżając go o niecne zamiary obalenia wolności szlacheckiej. Uciekał się też do przekupywania posłów pieniędzmi i obietnicami, doprowadzając do zerwania sejmu. Równocześnie Piotr I zawarł w 1720 r. tzw. umowę berlińską z królem pruskim Fryderykiem Wilhelmem I. Obaj sygnatariusze zobowiązali się utrzymywać bez jakichkolwiek zmian dotychczasowy ustrój Rzeczypospolitej, występować w obronie innowierców polskich i uniemożliwić Augustowi II zrealizowanie w Polsce jego planów dynastycznych.
Fatalny wydźwięk w Europie miała tzw. sprawa toruńska, która zaczęła się od chuligańskiego incydentu. 16 lipca 1724 r. odbywała się procesja wokół kościoła św. Jakuba w Toruniu, której przypatrywała się spora grupa ewangelików. Jeden z uczniów miejscowego kolegium jezuickiego odłączył się od procesji i wezwał ewangelików do klękania przed monstrancją, przy czym wobec opornych uciekł się do rękoczynów. Ośmielony swoim agresywnym zachowaniem skrzyknął po południu podobnych jak on zawadiaków i wspólnie poczęli polować na luteranów, m. in. pobili dotkliwie dwóch mieszczan, których wciągnęli na cmentarz przykościelny. Wezwana straż miejska położyła kres burdzie, a jego przywódcę Stanisława Lisieckiego wsadziła do aresztu. Podburzeni przez rektora miejscowego kolegium jezuickiego studenci udali się do prezydenta miasta Torunia Jana Roesnera, domagając się wypuszczenia ich kolegi na wolność. Prezydent odesłał ich do burgrabiego królewskiego, w gestii którego leżały sprawy kryminalne. Ponieważ tego dnia wypadała niedziela, burgrabia kazał studentom stawić się przed nim nazajutrz. Ci, rozeźleni zwłoką, ruszyli na Stare Miasto, gdzie pochwycili i pobili, a następnie uprowadzili do kolegium jezuickiego studenta ewangelika. Wówczas Roesner zażądał od rektora kolegium
uwolnienia porwanego. Rektor odpowiedział, że to uczyni dopiero po wypuszczeniu z aresztu miejskiego jego dwóch podopiecznych.
Tymczasem przed budynkiem kolegium jezuickiego zebrał się tłum pospólstwa, domagając się uwolnienia studenta ewangelika. Kiedy rektor na te wezwania nie zareagował, tłum wyłamał drzwi, wdarł się siłą do budynkui oswobodził studenta, po czym dokonał rabunku pomieszczeń. Sprzęt ruchomy połamał, złożył na stosie przed kolegium i podpalił. Straż miejska dopiero około północy zdołała uśmierzyć rozruchy i przywrócić spokój. Według wyceny magistratu straty kolegium wyniosły 1500 złp, ponadto kilka osób zostało rannych.
Jezuici pozwali władze Torunia przed sąd asesorski w Warszawie, skarżąc magistrat i prezydenta Roesnera, iż dopuścili do napaści na katolików. W skardze zarzucono ewangelikom, że porąbali i spalili krucyfiks oraz święte obrazy, w tym z Najświętszą Marią Panną, a także, że wiceprezydent Jakub Zemecke w czasie tumultu kazał strzelać do studentów jezuickich. August II wyznaczył dwudziestoosobową komisję śledczą, która w końcu sierpnia zjechała do Torunia i na koszt miasta miała zbadać na miejscu sprawę. Po czterotygodniowym śledztwie i zubożeniu kasy miejskiej o 50 tys. złp komisja, pracując pod przewodnictwem podkomorzego koronnego Jerzego Lubomirskiego, wezwała przed sąd asesorski w Warszawie16 osób.
Sąd, obradując pod dyktatem Augusta II, który chciał się przypodobać katolickiemu motłochowi szlacheckiemu,i wbrew protestom posłów: rosyjskiego, pruskiego i szwedzkiego, a także interwencji na rzecz oskarżonych samego nuncjusza Wincentego Santino, wydał 13 listopada 1724 r. wyrok, skazując prezydenta Roesnera i wiceprezydenta Zerenecke na karę śmierci przez ucięcie głowy i konfiskatę majątku. Pozostałych 9 skazanych na śmierć mieszczan
przez ścięcie mieczem sąd asesorski podzielił na dwie kategorie. Do pierwszej zaliczył 5 tych, którzy napadli na kolegium jezuickie; pod kategorię drugą podpadły 4 osoby, które oprócz udziału w napadzie bluźniły i paliły obrazy świętych. Skazane one zostały na kary dodatkowe, a mianowicie na ucięcie prawej ręki przed ścięciem, a po śmierci na ćwiartowanie i spalenie zwłok. Kilkadziesiąt innych osób za to tylko, że przyglądały się biernie rozruchom, otrzymało kary więzienia, aresztu, chłosty i grzywny w wysokości od 25 do 50 dukatów. Prócz tego miasto Toruń miało wynagrodzić kolegium jezuickiemu wyrządzone szkody. Połowa rajców i ławników oraz straży miejskiej miała być obsadzona katolikami. Kościół Panny Marii i klasztor należący niegdyś do bernardynów i przebudowany na gimnazjum ewangelickie sąd nakazał zwrócić temu zakonowi.
7 grudnia 1724 r. o godz. 5.00 przed świtem straż wyprowadziła Roesnera z jego mieszkania i powiodła go przy blasku pochodni na dziedziniec wewnętrzny Ratusza. Pomocnik kata ściągnął ze skazańca suknię i zawiązał mu oczy. Prezydent Torunia uklęknął na rozpostartym czerwonym suknie i kat spełnił swoją powinność. Dzień przed egzekucją przyjaciele namawiali gorąco Roesnera, aby przeszedł na wiarę katolicką, gdyż to uratuje mu życie, lecz on odmówił, będąc wzburzony, że spotkała go wielka niesprawiedliwość. Roesner należał bowiem do zwolenników Augusta II i bronił w 1703 r. Torunia, który był oblegany przez Karola XII. Swoją wierność do Sasa przypłacił nawet niewolą szwedzką.
Katowskiego miecza uniknął jedynie wiceprezydent Zemecke, gdyż wstawili się za nim gremialnie senatorowie, szlachta i duchowieństwo katolickie, domagając się jego ułaskawienia.
Ohydny mord zbiorowy o podłożu religijnym, dokonany na ewangelikach toruńskich w majestacie prawa Rzeczypospolitej i za przyzwoleniem samego króla, który wyrok na
Roesnera podpisał bez zwłoki, wywołał wielkie oburzenie w całej protestanckiej Europie. W wielu krajach ukazały się liczne publikacje potępiające jezuitów i wyrok sądu asesorskiego, nazwanego „krwawą łaźnią”. „Polaków —jak pisze wybitny historyk Władysław Konopczyński — okrzyczano jako najgorszych fanatyków na świecie”4.
Sprawa toruńska dała znakomity pretekst Prusom i Rosji do bezceremonialnego wtrącania się w wewnętrzne sprawy Rzeczypospolitej pod przykrywką ochrony dysydentów przed nietolerancją Polaków. Fryderyk Wilhelm I wystosował 9 stycznia 1725 r. listy do królów: Danii, Szwecji, Anglii, Francji, cesarza niemieckiego i cara, a także do Augusta II, w których skarżył się na okrutny mord na toruńskich ewangelikach. Król pruski wspólnie z carem zaczęli montować interwencję przeciwko Polsce w obronie innowierców. Plany te zniweczyła 5 lutego 1725 r. nagła śmierć Piotra I.
Z czasem Austria wyzbyła się uprzedzeń do Rosji, która przestała rywalizować z nią na Bałkanach, i także wmieszała się w sprawy polskie. W układzie zawartym w 1730 r. obydwa państwa postanowiły przeciwstawić się powołaniu na tron polski zarówno Leszczyńskiego, jak i nie dopuścić w tym kraju do sukcesji saskiej. Ponadto Austria zobowiązała się do mediacji w sporze o opiekę nad prawosławiem w Polsce i o wydanie zbiegłych na jej terytorium chłopów rosyjskich.
Porozumienie Rosji z Prusami, a następnie Austrii z Rosją zaowocowało zawarciem 13 września 1732 r. w Berlinie ścisłego sojuszu austrisacko-prusko-rosyjskiego, nazwanego później „traktatem trzech czarnych orłów” w nawiązaniu do godeł tych państw. Traktat zawierał postanowienia drastycznie ingerujące w sprawy wewnętrzne Rzeczypospolitej i naruszające jej suwerenność. Umawiające się
4 W . K o n o p c z y ń s k i , Dzieje polski nowożytnej, wyd. 4 krajowe, Warszawa 2003, s. 537.
strony zobowiązały się, że po śmierci Augusta II nie dopuszczą do ponownej elekcji Leszczyńskiego, nie zezwolą też na objęcie tronu przez Wettyna. Sprzeciwią się również przyłączeniu Kurlandii do Polski po wymarciu dynastii Kettlerów. Jako kandydata na tron w Warszawie postanowiono forsować infanta portugalskiego Emanuela, krewnego cesarza Karola VI, na stolec zaś książęcy w Mitawie popierać kandydaturę księcia Augusta Wilhelma Hohenzollerna, syna króla pruskiego Fryderyka Wilhelma I. Do zrealizowania tych planów sojusznicy gotowi byli użyć nie tylko pieniędzy, ale i siły wojskowej, która pozostawała do ich dyspozycji.
W nikczemnych zamiarach względem Rzeczypospolitej prześcignął wszystkich jej nieprzyjaciół sam August II u schyłku swego żywota. 14 stycznia 1733 r., na dwie niedziele przed śmiercią, konferował on na popasie w Krośnie nad Odrą z pruskim ministrem Fryderykiem Wilhelmem Grumbkowem, któremu wyjawił plan rozbioru Polski. Według Sasa Toruń i Prusy Królewskie, z wyjątkiem Gdańska, miały przypaść Prusom; Wielkopolska, Małopolska i Litwa z Wilnem zarezerwowana została dla autora planu, jako absolutna monarchia dziedziczna; reszta Rzeczypospolitej miała być podarowana Rosji. August II zwierzył się Grumbkowowi, że ów plan polecił przedstawić już w Petersburgu, i że na arbitra rozbioru pragnie powołać cesarza niemieckiego Karola VI.
Propozycja Sasa nie tylko zaskoczyła Grumbkowa, ale wydała mu się wręcz bredniami pijanego człowieka, jako że w czasie rozmowy tęgo popijali. Donosząc więc o niej swojemu monarsze Fryderykowi Wilhelmowi I, pisał z niedowierzaniem: „Ten król, krótko mówiąc, lubuje się w takich szerokich i himerycznych pomysłach, że podobnie, jak przygotowania do festynów go zajmują i bawią [...] tak samo ten plan go bawi, póki nie nadejdzie nowy jakiś pomysł”5.
5 W. K o n o p c z y ń s k i , Czasy saskie w Polsce, teksty źródłowe, z. 42, Kraków 1923, s. 14-15.
W 40 lat później okazało się, że najbardziej fantastyczne pomysły doczekały się genialnej realizacji.
Po śmierci Augusta II, mimo obrania 12 września 1733 r. ponownie królem Stanisława Leszczyńskiego, wojska saskie i 30-tys. korpus rosyjski gen. Piotra Lascy’ego osadzili 5 października na tronie polskim Augusta III. Ten wywdzięczył się Rosji za okazaną pomoc, wyrażając zgodę na objęcie tronu książęcego w Kurlandii przez Ernesta Birona, faworyta carycy Anny Iwanowny.
Ponieważ Austria także wystąpiła przeciwko Leszczyńskiemu, dało to pretekst Francji do wypowiedzenia 10 października 1733 r. wojny cesarzowi, nazwanej wojną0 sukcesję polską. Ludwikowi XV nie zależało wcale na udzieleniu skutecznej pomocy swemu teściowi, lecz na opanowaniu Lombardii i Lotaryngii. Z pomocą Austrii pospieszyła Rosja, której wojska po raz pierwszy dotarły nad Ren. Na mocy pokoju zawartego w 1735 r. w Wiedniu Leszczyński uznany został tytularnym królem polskim1 otrzymał w dożywocie Księstwo Lotaryńskie, które po jego śmierci miało zostać przyłączone do Francji. Lombardia pozostała przy cesarzu.
Po pokoju wiedeńskim Francja przestała się aktywnie zajmować sprawami polskim. Miejsce po ambasadorze Antonim Montim, który przez 18 miesięcy trzymany był w więzieniu w Toruniu przez zwolenników Sasa, pozostawało przez wiele lat w Warszawie nieobsadzone. Francuski dyplomata urzędował tylko w Dreźnie. Więzy francusko-polskie uległy dalszemu osłabieniu po śmierci w 1751 r. przywódcy stronnictwa francuskiego w Rzeczypospolitej hetmana wielkiego koronnego Józefa Potockiego. Najlepszym przykładem poglądów panujących w Wersalu na sprawy polskie są słowa polityka i ministra spraw Stefana Franciszka Choisela zawarte w instrukcji przeznaczonej dla nowego rezydenta francuskiego w Rzeczypospolitej:
„Z Polską postępowano dotąd, jak z mocarstwami mającymi prawidłowy rząd, od których można się czegoś obawiać, lub spodziewać, i popełniano ciężki błąd. Król [Ludwik XV— przyp. aut.] sądzi, że w Polsce dwa tylko punkta powinny go obchodzić: po pierwsze, aby anarchia, jaka ustaliła się na dobre w tem królestwie, panowała tam bezwzględnie, po wtóre, aby żadne mocarstwo nie powiększyło swego obszaru kosztem królestwa polskiego. Oto, do czego bezwarunkowo trzeba zredukować nasz system polityczny w tej dziedzinie; każdy inny pomysł byłby iluzoryczny”6.
August III był mężczyzną okazałej postury. Na skutek nadmiernego jedzenia i ograniczonego ruchu szybko utył i stał się apatyczny. Sprawy państwowe mało go zajmowały. Znacznie więcej czasu poświęcał zajęciom przyjemnym: polowaniom, ucztom, strzelaniu do psów, słuchaniu muzyki i śpiewaków swej nadwornej opery. W rządzeniu zdał się całkowicie na swego faworyta Henryka Briihla. Ten zaś, będąc człowiekiem ambitnym, przebiegłym i chciwym, wykorzystywał zajmowane stanowisko pierwszego ministra i powiernika króla do pomnażania własnego majątku i uzyskiwania osobistych korzyści materialnych i dygnitarskich.
Za namową Briihla August III wplątał Saksonię po śmierci cesarza Karola VI w wojnę o sukcesję austriacką. Rościł sobie bowiem pretensje do dziedzictwa Habsburgów, będąc ożeniony z Marią Józefą, córką cesarza Józefa I. August III pragnął także odebrać Fryderykowi II część Śląska zagarniętego Austrii w 1742 r. i utworzyć z niego eksterytorialny korytarz łączący Saksonię z Rzeczpospolitą.
Król pruski nie dał sobie wydrzeć zdobyczy. W 1756 r. wkroczył bez wypowiedzenia wojny do Saksonii i obiegł elektora, zamkniętego z 18-tys. armią w warownym obozie pod Pimą nad Łabą, zmuszając go do kapitulacji. Następnie okupował Saksonię aż do pokoju w Hubertsburgu w 1763 r.,
6 Cyt za: E. S t a r c z e w s k i , Widma przeszłości. Szkice historyczne, wyd. pośmiertne z przedm. B. Lutomskiego, Warszawa 1929, s. 374.
wybierając kontrybucję, rekrutów do armii pruskiej i dokonując masowych grabieży mienia mieszkańców elektoratu. August III odzyskał Saksonię w stanie ruiny7.
W czasie wojny siedmioletniej Polska wprawdzie w niej nie uczestniczyła, zachowując neutralność, lecz z powodu uwikłania w niej Saksonii i słabości militarnej, zarówno Prusacy, jak i Rosjanie swobodnie maszerowali przez jej terytorium, grabiąc po drodze miejscową ludność, a w przypadku obrony dobytku uciekając się do mordów. Porywali też co roślejszych młodych mężczyzn i wcielali do swego wojska.
Oddziały rosyjskie zajęły wiosną 1758 r. Elbląg, Malbork, Grudziądz i Toruń, żywiąc się na koszt mieszkańców tych miast oraz rekwirując magazyny i spichrze. W rabunkach i represjach wobec Polaków nie ustępował Rosjanom Fryderyk II, na rozkaz którego generałowie pruscy zapuszczali się ze swymi regimentami do Wielkopolski po zboże, bydło i paszę. W czasie jednej z takich wypraw, przedsięwziętej w lutym 1759 r., porwali w Rydzynie ks. Aleksandra Józefa Sułkowskiego i więzili go w twierdzy głogowskiej przez blisko rok.
Za panowania Augusta III próbę przeprowadzenia reform w państwie podjęli Czartoryscy, którzy wraz z krewnymi i przyjaciółmi utworzyli stronnictwo polityczne, zwane „Familią”. Pragnąc przeforsować własne plany, zabiegalio protekcję Rosji. „Familii” przewodzili dwaj bracia, kanclerz wielki litewski Michał Kazimierz i wojewoda ruski August Aleksander Czartoryscy. Z czasem na politykę tego stronnictwa począł wywierać wpływ wojewoda mazowiecki Stanisław Poniatowski, ożeniony z ich siostrą Konstancją Czartoryską8. Familia zamierzała przeprowadzić
7 M. T r ą b a, L. B i e 1 s k i, Poczet królów polskich, Warszawa-Bielsko- -Biała 2008, s. 563.
8 T. Z i e 1 i ń s k a, Poczet polskich rodów arystokratycznych, Warszawa 1997, s. 236-238.
niezbędne reformy ustrojowe i gospodarcze w państwie, dążąc do osłabienia oligarchii magnackiej i wzmocnienia władzy centralnej. Pragnęła także osadzić na tronie polskim jednego z członków swego rodu, wojewodę ruskiego Augusta lub jego syna Adama Kazimierza. Aby swoje plany urzeczywistnić zamierzała dokonać zamachu stanu przy pomocy wojsk rosyjskich i zdetronizować Sasa. Ich zamiarom sprzyjała okoliczność, że caryca Katarzyna II zmusiła na początku 1763 r. królewicza Karola, syna Augusta III, do opuszczenia Kurlandii i na tronie w Mita- wie osadziła Jana Ernesta Birona, którego przywrócił do łask Piotr III. Akcja przeciwko Augustowi III została w ostatniej chwili powstrzymana przez rosyjskiego ministra stanu Nikitę Panina. Przekonał on carycę, że Czartoryscy wciągną przez to Rosję w niebezpieczną awanturę. Szykującą się wojnę domową nad Wisłą zażegnała nadeszła z Drezna wiadomość o śmierci króla 5 października 1763 r.
Na drodze do realizacji ambitnych celów „Familii” stanęli Potoccy, skupiając wokół siebie partię nazywającą się „stronnictwem patriotycznym”. Potoccy mieli plan zreformowania Rzeczypospolitej w oparciu o narodowe siły i ewentualną pomoc Francji. Stronnictwo to najpierw wspierało Stanisława Leszczyńskiego w jego zabiegacho odzyskanie tronu polskiego po śmierci Augusta II, a następnie długo pozostawało w opozycji do jego następcy. Twórcą stronnictwa był hetman wielki koronny Józef Potocki, mając poparcie swego rodu, a przede wszystkim wojewody kijowskiego Franciszka Salezego Potockiego. Z czasem Potoccy pogodzili się z królem, do czego walnie przyczynił się Jerzy Wandalin Mniszech, zięć wszechwładnego ministra saskiego Briihla. Do „stronnictwa patriotycznego” przyłączył się hetman wielki koronny Jan Klemens Branicki, poróżniony wcześniej z „Familią”, i największy magnat litewski, wojewoda wileński ks. Karol Radziwiłł
„Panie Kochanku”. Posługiwali się oni hasłami republikańskimi i cieszyli dużym poparciem średniej i drobnej szlachty. Przede wszystkim nawoływali do wyrugowania z kraju wpływów obcych, tj. rosyjskich, i równocześnie zabiegali o pomoc francuską. Po śmierci Józefa Potockiego w 1751 r. na czele „patriotów” stanął Jan Klemens Branicki. Słabością tego obozu był brak dyscypliny i energicznego przywódcy zdolnego pokierować masami szlacheckimi. Po śmierci Augusta III stronnicy 74-letniego hetmana wysunęli jego kandydaturę do tronu.
Między tymi dwoma stronnictwami rozgorzała zacięta walka o hegemonię w państwie i dochodziło do nieustannego zrywania sejmów, w rezultacie czego za panowania Augusta III tylko jeden sejm w 1736 r. doszedł do skutku, a pozostałych 13 zerwano. Przy czym oba zwalczające się obozy nie przebierały w środkach, uciekając się do intryg, przekupstwa, a nawet gwałtów.
Wnet oba rywalizujące ze sobą obozy przekonały się, że decydujący głos w sprawie obsadzenia tronu w Rzeczypospolitej ma Rosja. Caryca Katarzyna II upatrzyła sobie bowiem jako pewnego kandydata do korony polskiej stolnika litewskiego Stanisława Poniatowskiego, syna kasztelana krakowskiego Stanisława i Konstancji Czartoryskiej.
Imperatorowa rosyjska poznała młodego Poniatowskiego będąc wielką księżną i żoną następcy tronu Piotra III. W 1755 r. przybył on do Petersburga w charakterze prywatnego sekretarza posła angielskiego Karola Williamsa. Doszło wówczas między nimi do gorącego romansu, który Poniatowski kontynuował w czasie drugiego pobytu nad Newą, tym razem w charakterze posła elektora saskiego. Owocem ich miłości była córka, którą Katarzyna urodziła w 1757 r., a która zmarła mając zaledwie dwa lata. Przyszła caryca poznała wówczas doskonale charakter kochanka, jako człowieka pozbawionego silnej woli i uległego, dającego sobą manipulować, a nade wszystko zakochanego
po uszy marzyciela. Spostrzegła również, że stolnik jest rozrzutny i ciągle potrzebuje pieniędzy na swe nieograniczone wydatki, a więc łatwo go będzie można uzależnić finansowo, a tym samym także politycznie.
W celu zapewnienia Poniatowskiemu tronu Katarzyna II porozumiała się z królem pruskim Fryderykiem II, do którego pisała m.in.: Jeśli Wasza Wysokość wyrazi zgodę, proponuję stolnika litewskiego Stanisława Poniatowskiego, a to z następujących powodów: Ze wszystkich pretendentów do korony ma on najmniej możliwości jej otrzymania, tak więc w następstwie będzie miał zobowiązania w stosunku do tych, z rąk których ją otrzyma”9. Rezultatem porozumienia „Semiramidy Północy” z królem filozofem było zgodne działanie w Warszawie ambasadora rosyjskiego Hermana Kayserlinga i posła pruskiego Gedeona Benoita, którzy wydali 24 grudnia 1763 r. wspólną deklarację popierającą wybór Piasta na tron polski. 11 kwietnia 1764 r. Rosja podpisała umowę z Prusami, na mocy której oba państwa miały interweniować zbrojnie w przypadku, gdyby jakieś inne mocarstwo udzieliło militarnego poparcia do tronu rywalowi Poniatowskiego10. A tymczasem przyszły król snuł płonne plany, że poślubi carycę i przywróci świetność Rzeczypospolitej.
Katarzyna II nie chcąc sobie zrażać Czartoryskich, długo łudziła ich możliwością objęcia tronu przez syna wojewody ruskiego. A i sam książę August nie tracił nadziei na koronę aż do elekcji. Kayserling i przysłany mu do pomocy Mikołaj Repnin doskonale znali nastroje mas szlacheckich, które nie sprzyjały ambitnym planom politycznym „Familii”. Dlatego też kandydatura mało znanego w kraju i niewzbudzającego oporów Poniatowskiego wydawała im
9 Cyt. za: S. G r o d z i s k i , Wielka historia Polski, t. 6: Polska w czasach przełomu (1764-1815), Kraków 1999, s. 30.
10 Historia dyplomacji polskiej, t. II, 1572-1795, Warszawa 1982, s. 493.
się łatwiejsza do zaakceptowania przez sejm elekcyjny, niż któregoś z Czartoryskich.
Do próby sił „Familii” i „patriotów” doszło na generalnym sejmiku pruskim w Grudziądzu. Czartoryscy, nie będąc pewni swojej przewagi, sprowadzili oddział wojska rosyjskiego powracający akurat tędy z wojny siedmioletniej pod dowództwem gen. Grzegorza Cho-mutowa. W proteście zwolennicy Karola Radziwiłła i Fran-
/
ciszka Salezego Potockiego zerwali sejmik. W Środzie odbyły się nawet dwa oddzielne sejmiki, gdyż biskup poznański Teodor Czartoryski nie chciał ustąpić pierwszeństwa w zagajeniu obrad wojewodzie poznańskiemu Antoniemu Jabłonowskiemu. Każdy z sejmików wybrał też odrębnie swoich posłów. W Wilnie Radziwiłł najechał stronników „Familii” hetmana wielkiego litewskiego Michała Massalskiego i jego syna biskupa wileńskiego Ignacego, grożąc obu śmiercią. W odpowiedzi Czartoryscy wezwali do ochrony swoich zwolenników na Litwie oddział rosyjski ks. Michała Daszkowa, stacjonujący dotychczas w Mitawie. Wywołało to nowe protesty „patriotów”. Hetman Jan Klemens Branicki rozesłał noty do różnych dworów europejskich, oskarżając „Familię”0 gwałty i naruszenie suwerenności Rzeczypospolitej przez wojsko rosyjskie.
Na sejm konwokacyjny do Warszawy, którego początek został wyznaczony na 7 maja 1764 r., obydwa zwalczające się obozy przybyły do Warszawy z siłą zbrojną. Hetman Branicki przyprowadził kilka pułków wojska koronnego, które stanęły obozem pod Warką. Wojewoda wileński Radziwiłł i wojewoda kijowski Potocki przywiedli ze sobą parę tysięcy milicji nadwornej1 kozaków, umieszczając ich w swych pałacach i po domach na Powiślu. „Familia również zademonstrowała swoją siłę, obsadzając zbrojnymi ludźmi Zamek Królewski i sąsiednie kamienice oraz pałac Pod Blachą. W obozie
pod Ujazdowem stanął korpus rosyjski gen. Chomutowa, który rozesłał patrole piesze i konne na ulice Warszawy, i na trakty prowadzące do niej.
Posłowie, reprezentujący „stronnictwo patriotyczne”, zorientowawszy się, że nie dysponują wystarczającą siłą zarówno w sejmie, jak i na ulicach wokół zamku, postanowili zerwać sejm. Nim się jeszcze sesja zaczęła, wystąpił przyjaciel Branickiego, poseł ziemi bielskiej Andrzej Mokronowski, i odczytał manifest protestujący wobec pobytu wojsk rosyjskich w Warszawie, stwierdzając, że w zaistniałej sytuacji odbycie sejmu jest niemożliwe. Następnie zabrał głos marszałek starej laski, krajczy koronny Adam Małachowski, który oznajmił, iż dopóki obce wojska nie wyjdą z kraju, nie ma wolności i sejm nie może się odbyć, po czym wyszedł z sali, zabierając ze sobą laskę marszałkowską. Za nim ruszyło do wyjścia kilkudziesięciu senatorów i posłów, zwolenników hetmana koronnego. Jeszcze tego samego dnia opuścili oni Warszawę, udając się do swych domów.
Stronnicy „Familii” zostali, postanawiając kontynuować obrady. Na marszałka wybrali generała ziem podolskich Adama Kazimierza Czartoryskiego, ten zaś pod nieobecność posłów z przeciwnego obozu sprawnie poprowadził obrady.
Korzystając z uzyskanej przewagi, Czartoryscy postanowili przeprowadzić niezbędne reformy, które wzmocniłyby państwo. Uchwalili mianowicie dokonanie podziału Trybunału Koronnego na Wielkopolski, mający swoją siedzibę w Piotrkowie Trybunalskim, i na Małopolski, odbywający się w Lublinie; powołali dwie komisje skarbowe, koronną w Warszawie i litewską w Wilnie, które oprócz ściągania podatków i wydatkowania sum zgromadzonych w skarbie Rzeczypospolitej miały się również troszczyć o dźwignięcie gospodarcze kraju; znieśli cła prywatne i ustanowili jedno cło generalne na produkty rolne, transportowane zarówno lądem, jak i spławiane wodą; wprowadzili lustracje królew-
szczyzn; uwolnili mieszczan od sądownictwa prywatnego, tak świeckiego, jak i duchownego, a także od niektórych uciążliwości służebnych; utworzyli komisję wojskową koronną, powierzając jej kontrolę nad stanem liczebnym regimentów, ich gospodarką finansową oraz nad dyscypliną i sądownictwem wojskowym. Rolę hetmanów sprowadzono do przewodnictwa na posiedzeniach komisji. Jedynie w czasie wojny przysługiwała im pełnia władzy wojskowej. Ograniczono liczbę wojsk nadwornych magnatów do kontyngentu 300 milicji11. Sejm konwokacyjny odebrał też Branickiemu komendę nad wojskiem koronnym i przekazał ją regimenta- rzowi Augustowi Czartoryskiemu; zawiesił w urzędowaniu marszałka koronnego Franciszka Bielińskiego, gdyż odmówił warty sejmowi. Ponadto zabroniono posłom trzymania się sztywno instrukcji sejmikowych i postanowiono, że królem może zostać tylko „z ojca i matki Polak, stanu szlacheckiego, znajomość praw ojczystych posiadający”, co zamykało drogę do tronu polskiego obcokrajowcom, a przede wszystkim Wettynom, którzy zgłaszali do niego pretensje.
Na skutek zdecydowanego sprzeciwu Rosji i Prus sprawę aukcji wojska i zniesienie liberum veto odłożono do czasu sposobniejszego.
Triumfująca „Familia” postanowiła pognębić przywódców „stronnictwa patriotycznego” i wyeliminować ich z życia politycznego. August Czartoryski wydał uniwersały do wojska, że odtąd jemu, a nie Branickiemu winno być posłuszne, i wezwał te oddziały, które wraz z hetmanem koronnym opuściły Warszawę, do natychmiastowego powrotu i podporządkowania się jego rozkazom. Za hetmanem Branickim i wojewodą wileńskim Radziwiłłem wysłano oddziały rosyjskie i milicje nadworne „Familii” pod dowództwem gen. lejtn. Franciszka Ksawerego Branickiego, przyjaciela przyszłego króla. Hetman próbował opierać się
11 Zarys dziejów wojskowości w Polsce do roku 1864, t. II, Warszawa 1966, s. 184.
zbrojnie i zawiązać przeciwko Czartoryskim konfederację, ale gdy jego wysiłki okazały mizerne, uszedł na Węgry.
Bardziej nieustępliwym przeciwnikiem okazał się Radziwiłł. Kiedy Rosjanie obiegli i zdobyli Nieśwież, „Panie Kochanku” najechał i spustoszył Terespol należący do podskarbiego wielkiego litewskiego Jerzego Flemminga, teścia ks. Adama Kazimierza Czartoryskiego. 26 czerwca Radziwiłł stoczył bitwę pod Słonimem z wojskiem rosyjskim i milicją nadworną „Familii”, którą przegrał i zmuszony był schronić się na Wołoszczyźnie należącej do Turcji. W kraju ogłoszono wojewodę wileńskiego „za gwałciciela publicznego pokoju” i wydano wyrok odsądzający go od godności i czci oraz pozbawiający majątku.
Rozprawiwszy się z przeciwnikami, Czartoryscy mogli spokojnie zająć się obraniem nowego króla Stanisława Poniatowskiego, którego kandydaturę zgodnie zarekomendowali w dniu 7 sierpnia prymasowi Władysławowi Łubieńskiemu Kayserling i Benoit.
27 sierpnia 1764 r. na polu między Wolą a Warszawą otwarty został sejm elekcyjny, obradujący pod laską zaufanego człowieka „Familii”, pisarza litewskiego Józefa Sosnowskiego. Aby nie drażnić szlachty, która zjechała na obiór nowego króla, wycofano wojsko rosyjskie na odległość 3 mil od stolicy. Na jego miejsce Czartoryscy wprowadzili do miasta własną milicję nadworną, opłaconą ze szkatuły carycy. 7 września prymas objechał kariolką zaprzężoną w cztery rumaki pole elekcyjne, pytając po trzykroć szlachtę ze wszystkich województw, czy jest zgoda na nominowanie na króla stolnika litewskiego Stanisława Poniatowskiego? Na co mu odpowiedziano donośnymi okrzykami: „Zgoda!”, „Wiwat!”. W ten sposób 5584 wyborców oddało jednomyślnie na niego swe głosy. Elekcja Poniatowskiego kosztowała Rosję blisko 2,5 min rubli12.
12 W. K a l i n k a , Ostatnie lata panowania Stanisława Augusta, cz. 1, Poznań 1868, s. 83.
Tadeusz Kościuszko
Gen. Antoni Madaliński
Gen. Józef Zajączek
Kazimierz Małachowski w mundurze generalskim z czasów Królestwa Polskiego
Kos
ynie
rzy,
mal
. M. S
tach
owic
z
Żołnierze Kościuszki w czasie odpoczynku
Brygadier, namiestnik, towarzysz i pocztowy I brygady wielkopolskiej kawalerii narodowej
Żołnierze 2. regimentu pieszego gen. Wodzickiego w natarciu
Gen. Aleksander Tormasow
Grenadier rosyjskiego pułku muszkieterów
Żołnierz, trębacz i oficer rosyjskiego
pułku dragonów
Koronacja odbyła się 25 listopada w Warszawie. Dzień ten wybrany został nieprzypadkowo, gdyż wypadały w nim imieniny Katarzyny II, protektorki króla. Przeniesienie koronacji z Krakowa do Warszawy tłumaczono jakoby tym, że opustoszały Zamek Wawelski nie był w stanie zapewnić godnej oprawy tak dostojnym uroczystościom. Strój koronacyjny Poniatowski zaprojektował sobie podobno sam. Oto, co pisze na ten temat świadek epoki Jędrzej Kitowicz: „Król [...] miał albowiem na sobie kamizelkę opiętą i pluderki takież białe atłasowe, pończochy na nogach i trzewiki białe; na plecach paludament aksamitny pąsowy, złotem haftowany, gronostajami podszyty, który za nim unosił jeden z senatorów; na szyi miał z przednich koronek brabanckich wielkie kryzy. Mówiono, iż był to strój hiszpański. Na głowie miał koronę, w jednej ręce trzymał berło, a w drugiej piastował jabłko złote”13. Nowy król przybrał sobie imiona Stanisław August.
Sejm koronacyjny obradował od 3 do 20 grudnia pod laską starosty piotrkowskiego Jacka Małachowskiego. Czartoryscy przeforsowali na nim rozszerzenie reform zapadłych na sejmie konwokacyjnym na cały kraj. Powołano m.in. komisję wojskową litewską, co oburzyło Massalskich tak dalece, że opuścili obrady. Braciom króla nadano tytuły książęce. Radziwiłła pozbawiono urzędu wojewody wileńskiego, powierzając go Michałowi Ogińskiemu. Podjęto też uchwałę o wzniesieniu na koszt skarbu pomnika na rynku wileńskim kanclerzowi wielkiemu litewskiemu Michałowi Czartoryskiemu, jako godną formę uczczenia jego zasług dla ojczyzny.
Stanisław August pragnął pokazać, że nie będzie władcą malowanym, lecz troskliwym o dobro państwa i pomyślność poddanych. Zabrał się więc energicznie do naprawy
13 J. K i t o w i c z , Pamiętniki, czyli historia polska, tekst oprać. i wstępem poprzedziła P. Matuszewska, komentarz Z. Lewinówny, Warszawa 1971, s. 151.
i zreformowania Rzeczypospolitej, kontynuując dzieło zapoczątkowane przez Czartoryskich. Reformy te miały być jednak odtąd zapisane na jego konto i wzmacniać autorytet władzy królewskiej oraz propagować wizerunek monarchy jako mądrego i silnego władcy.
Poniatowski, zaprzysięgając pacta conventa, zobowiązał się do założenia Szkoły Rycerskiej. Nie była to inicjatywa nowatorska, gdyż pierwszą szkołę kadetów dla polskiej młodzieży szlacheckiej otwarł w Lunéville w 1737 r. król Stanisław Leszczyński. Przyjmowano do niej co roku 48 kadetów, w połowie Polaków i Litwinów, a w połowie Francuzów. Nauka trwała 3 lata i była opłacana przez Leszczyńskiego. Kadeci musieli jednak utrzymywać się na własny koszt.
Założona przez Stanisława Augusta Szkoła Rycerska, nazywana też Korpusem Kadetów, umieszczona została w Pałacu Kazimierzowskim przy Krakowskim Przedmieściu, który król zakupił od ks. Augusta Sułkowskiego. Utrzymanie szkoły i kształcenie kadetów miało kosztować rocznie Rzeczpospolitą 600 tys. złp, z czego na skarb Korony przypadało 400 tys. złp, a resztę na skarb Litwy.
Na komendanta Szkoły Rycerskiej król powołał ks. Adama Kazimierza Czartoryskiego, a na jego zastępcę ks. Sułkowskiego. Otwarcie szkoły nastąpiło jesienią 1765 r. Pierwszych 30 kandydatów na kadetów Stanisław August wybrał spośród „młodych i urodziwych” szlachciców służących w jego milicji nadwornej. Na ogół przyjmowana była młodzież w wieku od 17 do 22 lat.
Program nauczania obejmował przedmioty ogólne, jak arytmetyka, geometria, historia Polski i powszechna z geografią, literatura, język francuski, łacina i rysunki, oraz przedmioty wojskowe, a mianowicie: musztrę, szermierkę, architekturę militarną, taktykę, posługiwanie się bronią palną, topografię, fortyfikację połową i sztukę artyleryjską. Ponieważ szkoła miała kształcić nie tylko biegłych oficerów,
ale także światłych i gorliwych w patriotyzmie obywateli, dużą wagę przywiązywano do ich wychowania, wpajając kadetom zasady moralne i ideały, które powinny przyświecać w życiu codziennym prawemu i zacnemu człowiekowi, kochającemu ojczyznę i oddanemu swemu królowi.
Szkoła Rycerska przetrwała do końca powstania 1794 r. W ciągu 29 lat swego istnienia wykształciła około 650 osób. Najbardziej znani jej wychowankowie to generałowie: Tadeusz Kościuszko, Józef Orłowski, Jakub Jasiński, Paweł Grabowski, Stanisław Fiszer, Karol Kniaziewicz, Stanisław Mokronowski, Karol Sierakowski, Michał Sokolnicki, Józef Sowiński, Maurycy Hauke i Stanisław Woyczyński.
Przeciwko reformom Stanisława Augusta wystąpili pokonani i siedzący jakiś czas cicho oponenci „Familii”. Zawiódłszy się na pomocy francuskiej, zaczęli szukać protektorów w Petersburgu i Berlinie, oskarżając króla, że depcze prawa i przywileje szlacheckie, dążąc do absolutnej władzy. Rosja, która zgodziła się na niektóre drobne reformy Czartoryskich, poczęła się teraz niepokoić, że idą one za daleko, dlatego postanowiła posłużyć się dotychczasowym banitą Radziwiłłem i wywołać niepokoje w Rzeczypospolitej, aby później pod pretekstem ich uśmierzenia przejąć całkowitą kontrolę nad rządami w Polsce. W tym celu najpierw sprowokowała w 1767 r. dwie dysydenckie konfederacje, jedną w Toruniu, a drugą w Słucku, a dla przeciwwagi nakłoniła Radziwiłła do zawiązanie konfederacji katolików w Radomiu.
Prawdziwy cel wywołania tego zamętu politycznego w Polsce wyłuszczył Panin w liście do Repnina: „Sprawa dysydentów nie ma na celu szerzenia w Polsce wiary naszej oraz wierzeń protestanckich, lecz jest jedynie dźwignią dla pozyskania sobie, przy pomocy naszych jednowier- ców i protestantów, silnego i przyjaznego stronnictwa z prawem uczestniczenia we wszystkich polskich sprawach
[...] z tytułu sprawowania opieki (która ma być nam na wieczne czasy zapewniona) nad tą słabszą w państwie polskim częścią ludności, która odtąd bezpieczeństwo swoje będzie opierać na tej naszej opiece”.
Zwołany na jesieni 1767 r. Sejm w Warszawie ujawnił głęboką ingerencję Rosji w sprawy wewnętrzne Rzeczypospolitej. Posłów obrano pod kontrolą ambasadora carskiego Repnina i osłoną bagnetów żołnierzy rosyjskich, których 40 tys. przebywało na terenie Polski. W czasie obrad doszło do niebywałego gwałtu: Na rozkaz Repnina aresztowano w nocy z 13 na 14 października trzech opozycyjnych senatorów: biskupa krakowskiego Kajetana Sołtyka, biskupa kijowskiego Józefa Andrzeja Załuskiego, hetmana polnego koronnego Wacława Rzewuskiego i jego syna Seweryna, i wywieziono wszystkich w głąb Rosji, gdzie przebywali na zesłaniu do 1773 r. Spacyfikowany przez ambasadora rosyjskiego sejm, zwany delegacyjnym, utrwalił złotą wolność szlachecką, zachowując wolną elekcję, prawo do wypowiedzenia posłuszeństwa królowi, i liberum veto. Na straży zaś nienaruszalności tych praw stać miała Rosja.
Przeciwko ograniczaniu suwerenności Rzeczypospolitej i brutalnemu postępowaniu wszechwładnego Repnina, a także przeciwko biernej postawie króla, którego nie bez przyczyny oskarżano, że jest bezwolnym narzędziem Katarzyny II, grupa opozycyjnej szlachty katolickiej zawiązała 29 lutego 1768 r. w mieście Barze na Podolu konfederację w obronie wiary i wolności i obrała marszałkiem Michała Krasińskiego, brata biskupa kamienieckiego Adama. Marszałkiem związku wojskowego został starosta warecki Józef Pułaski.
Do uśmierzenia buntu konfederatów barskich użyte zostały zarówno wojska polskie, wierne królowi, jak i rosyjskie. Przez cztery lata na całym terytorium Rzeczypospolitej toczyła się wojna partyzancka, w czasie której
konfederaci ogłosili 22 października 1770 r. detronizację Stanisława Augusta i zorganizowali jego nieudane porwanie. Zostali jednak rozbici w 1771 r. pod Stołowiczami na Litwie i pod Lanckoroną przez Suworowa, który w kwietniu następnego roku obiegł i zdobył Wawel. Najdłużej trzymali się konfederaci na Jasnej Górze w Częstochowie, ale i oni musieli skapitulować 18 sierpnia 1772 r. przed ks. Piotrem Golicynem.
Następstwem upadku konfederacji barskiej był pierwszy rozbiór Polski. Inicjatorem tego pomysłu był król pruski Fryderyk II, który za pośrednictwem swego brata Henryka złożył w Petersburgu ofertę poparcia przez Prusy i Austrię Rosji w jej wojnie z Turcją na Bałkanach. W zamian domagał się dla siebie Prus Królewskich i Warmii, a dla Austrii Spiszą i Galicji Wschodniej ze Lwowem, pozostawiając Rosji swobodę zaboru ziem polskich według własnego uznania. Rosja odniosła się początkowo do tych propozycji z rezerwą, gdyż pragnęła zatrzymać całą Rzeczpospolitą po swoją kuratelą. Kiedy jednak caryca dowiedziała się, że Austria, nie pytając nikogo o zdanie, zagarnęła w 1769 r. Spisz, miała wówczas wypowiedzieć retoryczne pytanie: „Czemuż by wszyscy nie mieli brać tak samo?” i dała swe przyzwolenie na dokonanie rozbioru.
5 sierpnia 1772 r. doszło do podpisania w Petersburgu trzech traktatów, na mocy których Rosja zagarnęła województwo inflanckie, północną część połockiego, witebskie i mścisławskie oraz południowo-wschodnią część mińskiego, razem 92 tys. km2 i 1 300 000 ludności. Prusy otrzymały Warmię, województwo pomorskie bez Gdańska, malborskie z Elblągiem i chełmińskie bez Torunia oraz pas ziemi nad Notecią z całym prawie województwem inowrocławskim, co stanowiło obszar 36 tys. km2, zamieszkany przez 580 000 mieszkańców. Austria weszła w posiadanie południowej części województwa
krakowskiego z kopalniami soli w Wieliczce i Bochni, i sandomierskiego, ponadto zajęła województwo ruskie ze Lwowem, część bełskiego oraz niewielkie połacie wołyńskiego i podolskiego, w sumie 83 tys. km2, które były zamieszkane aż przez 2 650 000 ludności.
Pierwszy rozbiór trzy zaborcze mocarstwa uzasadniały całkowitym rozkładem państwa i utrzymującą się w Polsce anarchią, które mogły zagrażać także sąsiadom. Przy czym unikano terminu „zabór”, zastępując je pojęciem „rewindykacji”, czy też „zaspokojeniem słusznych pretensji”.
IV DRAMAT RZECZYPOSPOLITEJ U SCHYŁKU XVIII WIEKU I JEGO AKTORZY
Po dokonaniu pierwszego rozbioru Polski w 1772 r., który zatwierdziła delegacja wyłoniona na sejmie skonfederowa- nym, obradującym pod laską Adama Ponińskiego, szulera i jurgieltnika ambasadora rosyjskiego, caryca Katarzyna II postanowiła narzucić Rzeczypospolitej ustrój zapewniający całkowitą zależność rządu w Warszawie od Petersburga. Odtąd podstawę ustroju Polski stanowić miały prawa kardynalne z 1768 r., uzupełnione nowymi, przyjętymi przez sejm w 1775 r. i zagwarantowanymi przez Rosję, jako nienaruszalne. Zapewniały one szlachcie dawne przywileje, utrzymanie wolnej elekcji i liberum veto. Powoływały też nową instytucję — Radę Nieustającą, która miała być kolegialną administraturą rządową ograniczającą władzę króla i sprowadzającą jego rolę do przewodniczenia radzie. Odtąd też Rzeczpospolita mogła posiadać jedynie 30 000 żołnierzy.
Nowy ambasador rosyjski Otto Magnus Stackelberg otrzymał szerokie pełnomocnictwa, a jego możliwość ingerowania w sprawy wewnętrzne Polski były praktycznie nieograniczone. Żaden awans na wyższy urząd państwowy nie mógł być postanowiony bez jego zgody i ani jedna korespondencja dyplomatyczna wysłana bez jego wiedzy.
Mówiono więc, i całkiem słusznie, że w Polsce król panuje, lecz ambasador rosyjski rządzi. Do Stackelberga przylgnął nawet przydomek „wicekról”.
Nastąpiło teraz trzynaście lat względnego spokoju wewnątrz państwa i w jego stosunkach z sąsiadami, gdyż nowy rozbiór Rzeczypospolitej nie był brany pod uwagę. Dążeniem Rosji było jeszcze wówczas zachować Polskę dla siebie w formie kraju półwolnego i poddawać ją stopniowo asymilacji. Na przeszkodzie tych ambitnych planów stały imperialne plany dwóch pozostałych zaborców— Prus i Austrii. One również rościły sobie pretensje do upatrzonych części „polskiego kołacza”. Rosja, chcąc więc zagarnąć Polskę w całości, narażała się na niechybną wojnę z tymi dwoma państwami, do których z pewnością przyłączyłaby się Turcja, odwieczny wróg Rosji, korzystając z okazji do zadanie jej śmiertelnego ciosu.
Rosja nie była w stanie stawić czoła tym trzem potęgom militarnym równocześnie, w dodatku na kilku frontach. Katarzyna II zrewidowała z czasem swe plany zaborcze i posłużyła się Polską jako kartą przetargową w interesach politycznych, które prowadziła z Wiedniem i Berlinem.
Gorset ustrojowo-polityczny, w jaki Rosja wtłoczyła Rzeczpospolitą, był krępujący i niewygodny zarówno dla króla, jak i jego oponentów. Powszechne więc było dążenie do zmiany istniejącego systemu.
Okazja ku temu nadarzyła się w 1787 r. po wybuchu wojny rosyjsko-tureckiej. Początkowy brak sukcesów wojsk carskich i niepowodzenia sprzymierzonych z nimi wojsk austriackich podsunęły Stanisławowi Augustowi myśl odbycia długiej i męczącej podróży do Kaniowa w celu spotkania się z carycą i zaproponowania jej aliansu zaczepno-odpomego, w ramach którego Polska wystawiłaby przeciwko Turkom korpus posiłkowy, w zamian za co Rosja zgodziłaby się na powiększenie w Rzeczypospolitej wojska i skarbu oraz przeprowadzenie niektórych reform
ustrojowych, a przede wszystkim zniesienie Rady Nieustającej.
Na przedłożone w Kaniowie propozycje król czekał ponad rok. Dopiero w czerwcu następnego roku nadeszła z Petersburga odpowiedź. Katarzyna II nie zgadzała się na jakiekolwiek zmiany ustrojowe w Polsce. Traktaty gwarancyjne z lat 1768 i 1775 nie podlegały rewizji. Caryca zezwalała jedynie na zawarcie sojuszu obronnego na 8 lat, przewidującego udzielenie sobie wzajemnej pomocy militarnej w wypadku zaatakowania sojusznika. Rzeczpospolita miała wesprzeć Rosję 12 000 kawalerii. Z kolei Rosja miała posiłkować Rzeczpospolitą 10 000 piechoty i 2000 kawalerii. Wysłane na pomoc wojsko miało pozostawać pod rozkazami generałów tego państwa, które je wezwało1.
Nadzieje króla o wyemancypowaniu się Rzeczypospolitej spod kurateli Rosji i ułożenia z nią stosunków na zasadach partnerstwa i dobrego sąsiedztwa okazały się jeszcze jedną jego mrzonką.
Nim zapadła decyzja, w Petersburgu plany Stanisława Augusta usiłowała storpedować opozycja magnacka. Wystąpiła ona z własnym projektem, proponując Rosji zawiązanie przy jej poparciu konfederacji w województwach południowo-wschodnich Rzeczypospolitej i utworzenie wojska szlacheckiego opartego na kawalerii narodowej, a następnie zmuszenie króla do przystąpienia do tego związku. Z kolei oparty na konfederacji sejm zawarłby przymierze z Rosją i przywrócił oraz zabezpieczył dawną wolność szlachecką.
Katarzyna II odrzuciła tę propozycję, gdyż obawiała się, że doprowadzić ona może do nowej konfederacji barskiej, która stłumiona została z taką trudnością. Rozumowała przezornie, iż „nie masz dla Rosji korzyści ani potrzeby, by Polska stała się czynniejszą”.
1 E. R o s t w o r o w s k i , Ostatni król Rzeczypospolitej. Geneza i upadek Konstytucji 3 maja, Warszawa 1966, s. 139.
Tymczasem sytuacja międzynarodowa zaczęła się kształtować pomyślnie dla Polaków. Rosja zaangażowała się na dobre w wojnę z Turcją i na dodatek uwikłała się w drugą wojnę ze Szwecją. Jej zainteresowanie sprawami wewnętrznymi Rzeczypospolitej znacznie więc osłabło.
Zwołany na jesieni 1788 r. sejm, zwany później Czteroletnim albo Wielkim, miał zająć się niezbędnymi reformami i naprawą Rzeczypospolitej. Świadomi tego celu byli posłowie ze wszystkich opcji politycznych, dlatego też łatwo się zgodzono, że sejm obradować będzie pod węzłem konfederacji, zabezpieczając się przed ewentualnym zerwaniem obrad i gwarantując sobie podejmowanie uchwał większością głosów.
13 października duże wrażenie w sejmie wywarła deklaracja króla pruskiego, który za pośrednictwem swego posła w Warszawie Ludwiga Buchholtza zaprotestował przeciwko zamierzonemu przymierzu polsko-rosyjskiemu i próbie wciągnięcia Rzeczypospolitej do wojny z Turcją, występując równocześnie z propozycją zawarcia sojuszu prusko-polskiego. Deklaracja pruska przyjęta została entuzjastycznie, gdyż wychodziła naprzeciw gorącym pragnieniom ogromnej większości społeczeństwa polskiego dążącego do uwolnienia się spod kurateli Rosji i narzuconego przez nią systemu rządów.
Bezkrytyczne przyjęcie deklaracji i chęć sprzymierzenia się z Prusami, państwem równie zaborczym wobec Polski jak Rosja, lecz wyraźnie też słabszym od niej militarnie, zaliczyć należy do błędnych decyzji sejmu podjętych pod wpływem zbiorowych emocji. Skutki krótkowzrocznego myślenia okazały się później opłakane.
20 października 1788 r., wśród ogólnego entuzjazmu, sejm uchwalił przez aklamację powiększenie stanu wojska do 100 000 żołnierzy. Przy dotychczasowej liczbie wojska wynoszącej 18 500 ludzi, oznaczało to przeszło pięciokrotne powiększenie etatu wojskowego.
Oczywiście stutysięczna armia wymagała uzbrojenia, wyekwipowania, wyżywienia i żołdu, na co potrzebne były niemałe pieniądze, tymczasem skarb Rzeczypospolitej świecił pustką. Ten chroniczny brak pieniędzy na wydatki publiczne wynikał m.in. stąd, że spośród wszystkich znaczących krajów europejskich wysokość podatku przypadająca w ciągu roku na jednego mieszkańca była w Polsce najniższa i wynosiła w przeliczeniu na walutę angielską jednego szylinga2.
Chcąc urzeczywistnić stutysięczną aukcję wojska, sejm winien był w następnej kolejności uchwalić podatki. W sprawie utrzymania wojska posłowie zgłaszali rozmaite propozycje i pomysły. Ostatecznie postanowiono wystąpić z apelem do wszystkich stanów o składanie dobrowolnych ofiar pieniężnych i darów rzeczowych. Miano za nie uzbroić i wyekwipować 30 000 żołnierzy3. Głosy nawołujące do uchwalenia stałych podatków długo nie mogły trafić do przekonania posłom. Po trwających jałowych dyskusjach i przetargach sejm uchwalił nie bez oporu 20 proc. podatku z dóbr kościelnych i 10 proc. podatku z dóbr kościelnych. Zwiększyły one wprawdzie dwukrotnie wpływy do budżetu państwa, ale były daleko niewystarczające na urzeczywistnienie stutysięcznego etatu wojska. Na skutek braku pieniędzy w 1790 r. skorygowano ustawę, przewidując powołanie pod broń 65 000 żołnierzy, lecz i ta decyzja okazała się w praktyce niewykonalna, skoro w 1792 r. zdołano wystawić przeciwko Rosji tylko 57 000 ludzi, z czego bezpośrednio skierowano na front 40 000, a resztę trzymano w rezerwie4.
2 E . R o s t w o r o w s k i , Polska w układzie politycznym Europy XVIII wieku [w:] Polska w epoce Oświecenia. Państwo, społeczeństwo, kultura, pod red. B. Leśnodorskiego, Warszawa 1971, s. 24-25.
3 B. S z y n d l e r , Stanisław Nałęcz Małachowski, s . 8 7 .4 M. K u k i e 1, Zarys historii wojskowości w Polsce, wyd. 3 zmienione
i powiększone, Kraków 1929, s. 169.
Na polityce zagranicznej Rzeczypospolitej w okresie Sejmu Czteroletniego zaciążyła naiwna wiara sterników sejmowych — Stanisława Małachowskiego i Ignacego Potockiego w szlachetne intencje króla pruskiego. Omotani przez przebiegłego Włocha Girolamo Lucchesiniego, pozostającego w służbie dyplomatycznej Fryderyka Wilhelma II, pchali Polskę do przymierza z Prusami. Tymczasem dwór berliński w zamian za zawarcie traktatu handlowego i odpornego przeciwko Rosji domagał się odstąpienia Prusom Gdańska i Torunia. Na szczęście przeciwko żądaniom pruskim powstała w sejmie silna opozycja, która skłoniła Fryderyka Wilhelma II do ustępstw i rezygnacji z korzyści terytorialnych. 29 marca 1790 r. doszło do zawarcia przymierza polsko-pruskiego, którego, jak się później okazało, rząd w Berlinie nie zamierzał dotrzymać.
Ponieważ w ciągu dwuletniej kadencji sejm nie zdołał uchwalić zasadniczej ustawy, tj. konstytucji, postanowiono przedłużyć jego kadencję, dołączając do dotychczasowego składu sejmu posłów wybranych do nowego sejmu. Tym sposobem od 16 grudnia 1790 r. Sejm Czteroletni obradował w podwójnym składzie posłów. Po dodaniu senatorów, liczba uprawnionych do zabrania głosów urosła do 500 osób. Rzecz jasna, że musiało to wpłynąć na przeciąganie się procedur sejmowych, gdy sytuacja wymagała szybkiego opracowania ustawy zasadniczej i jej zgodne uchwalenie. W zaistniałej sytuacji przywódcy stronnictwa patriotyczno- -reformatorskiego porozumieli się z królem i w tajemnicy przed sejmem, w wąskim gronie zaufanych osób, przystąpili do prac nad konstytucją, którą zdecydowali się przeforsować w sejmie na drodze zamachu stanu w dniu 3 maja 1791 r. Projekt konstytucji marszałek Stanisław Małachowski poddał wprawdzie pod dyskusję posłów w izbie sejmowej, ale na skutek ujawnienia się silnej opozycji nie przeprowadził niezbędnego tajnego głosowania decydującego o jej przyjęciu lub odrzuceniu. W sytuacji powszechnego w sejmie
zamieszania król skorzystał skwapliwie z wezwania posła inflanckiego Michała Zabiełły i zaprzysiągł konstytucję, zmieniając kontrowersyjny projekt w obowiązujące prawo.
Sposób wprowadzenia Konstytucji 3 maja miał taki skutek, że skonfliktowani z królem magnaci oraz duża część szlachty o poglądach konserwatywnych nie poparła nowej ustawy zasadniczej. Dla wielu konstytucja była zaskoczeniem i stanowiła pogwałcenie dotychczasowych praw i wolności szlacheckich. Szczególnie ostro protestowano przeciwko zniesieniu elekcji tronu i wprowadzeniu na jej miejsce sukcesji opartej na dynastii saskiej. Powstałe niezadowolenie i frustrację wykorzystali przeciwnicy konstytucji, agitując szlachtę do jej bojkotowania. Bracławski komisarz cywilno-wojskowy Dyzma Bończa Tomaszewski w swych uwagach zwalczających konstytucję nazwał ją „okropną rewolucją” wymierzoną przeciwko wolności polskiej i „pierwszym piętnem niewoli”5.
Opozycję wobec nowej ustawy rządowej zręcznie wykorzystała caryca Katarzyna II, która zakończywszy pomyślnie wojny z Turcją i Szwecją, postanowiła poskromić usiłujących wyzwolić się spod jej kurateli Polaków. Posłużywszy się targowiczanami, „Najjaśniejsza Gwarantka” upomniała się o swoje prawa narzucone niegdyś siłą Rzeczypospolitej. Malkontenci i przeciwnicy Konstytucji 3 maja zjechali do Petersburga i tam przy udziale sekretarza gabinetu carycy, gen. Wasilija Popowa, zawiązali 27 kwietnia 1792 r. konfederację generalną i ułożyli tekst manifestu, który ogłosili 14 maja w Targowicy na Ukrainie. Marszałkiem generalnym konfederacji targowickiej został Stanisław Szczęsny Potocki, wodzami wojsk Rzeczypospolitej mianowano hetmanów Ksawerego Branickiego i Seweryna Rzewuskiego, funkcję sekretarza konfederacji objął Dyzma Bończa Tomaszewski.
5 D. B o ń c z a T o m a s z e w s k i , Nad konstytucją i rewolucją dnia3 maja roku 1791 uwagi, b.m. i r.w., s. 3.
18 maja 1792 r. poseł rosyjski Jakub Bułhakow wręczył podkanclerzemu Joachimowi Chreptowiczowi Deklarację swego rządu, która oznajmiała cynicznie, iż imperatorowa, w trosce o wolność i niepodległość Najjaśniejszej Rzeczypospolitej, rozkazała swoim wojskom wkroczyć w jej granice. Równocześnie dwie armie rosyjskie pod wodzą Michała Kachowskiego i Michała Kreczetnikowa (pierwsza w sile 64 000 żołnierzy i 136 armat, druga licząca 33 000 ludzi i 58 armat) weszły na Ukrainę i Litwę, rozpoczynając kampanię wojenną przeciwko Polsce.
Armia koronna i litewska mocno ustępowały liczebnie nieprzyjacielowi, a ponadto były słabo wyćwiczone i dowodzone przez mało doświadczonych generałów. Cofały się więc na całym froncie w głąb własnego terytorium, mimo paru lokalnych sukcesów militarnych. Zwycięstwo ks. Józefa Poniatowskiego 18 czerwca nad gen. Arkadym Markowem pod Zieleńcami, próba zatrzymania Kachowskiego przez Kościuszkę pod Dubienką 18 lipca oraz zacięte boje Litwinów z gen. Iwanem Fersenem pod Brześciem i Krzemieniem 23 i 24 lipca nie mogły odwrócić niekorzystnego dla Rzeczypospolitej przebiegu wojny.
Stanisław August, który dotychczas aktywnie wspierał poczynania reformatorów sejmowych i szczerze pragnął wyemancypowania się Polski spod dominacji rosyjskiej, w momencie, kiedy do głosu doszły armaty, nie wierzył w możliwość pokonania Rosji na drodze zmagań militarnych. Aby uratować dla siebie tron i namiastkę panowania, szukał kontaktu i porozumienia z carycą. 21 czerwca, za wiedzą i zgodą ministrów w Straży, wysłał list do Katarzyny II z prośbą o rozejm. Odpowiedź otrzymał 22 lipca. Caryca odpisała w tonie stanowczym i niecierpiącym zwłoki: „Pochlebiam sobie, że W.K. Mość nie będziesz zwlekał do ostatniej chwili i przystąpisz do konfederacji
zawiązanej pod moją opieką”6. Król, posłuszny woli imperatora wej, zwołał następnego dnia radę królewską, wobec której oznajmił swoją decyzję przystąpienia do targowicy i następnego dnia podpisał do niej akces. Przejście Stanisława Augusta na stronę konfederatów oznaczało klęskę całego obozu reformatorskiego. Jego przywódcy opuścili kraj i udali się na emigrację.
Wielu patriotów i działaczy z okresu Sejmu Czteroletniego, jak podkanclerzy Hugo Kołłątaj, bracia Ignacy, Jan i Stanisław Potoccy, sekretarz Kołłątaja Franciszek Salezy Dmochowski, marszałek nadworny litewski Stanisław Soł- tan, poseł inflancki Józef Weyssenhoff, czynny przy układaniu Konstytucji 3 maja ksiądz Scypion Piattoli, gen. Michał Zabiełło i autor głośnej komedii politycznej Powrót posła Julian Ursyn Niemcewicz, udali się do Saksonii i utworzyli aktywny ośrodek emigracyjny w Lipsku7. Pod koniec grudnia 1792 r. dołączył do nich gen. Tadeusz Kościuszko, którego władze austriackie wydaliły z Galicji.
Najaktywniejszym spośród emigrantów osiadłych w Lipsku był Kołłątaj. Liczył on, że Rosja zachowa najważniejsze zdobycze Sejmu Czteroletniego i zgodzi się na utrzymanie zmodyfikowanej Konstytucji 3 maja oraz nie dopuści do nowego rozbioru Polski, w zamian za co Polacy ofiarują tron w Warszawie wnukowi carycy wielkiemu ks. Konstantemu. W tej sprawie Kołłątaj nawiązał kontakt z posłem rosyjskim Jakubem Bułhakowem i gotów był przyjechać do Warszawy, aby się przyczynić do pojednania polsko- -rosyjskiego. Bułhakow kazał jednak oznajmić Kołłątajowi, że Rosja nie może zaakceptować propozycji Polaków, gdyż sprzeciwiłyby się temu wszystkie dwory europejskie8.
6 W. S m o l e ń s k i , Konfederacja targowicka, Kraków 1903, s. 207-208.
7 Listy Hugona Kołłątaja pisane z emigracji w r. 1792, 1793, 1794, zebrał L. Siemieński, t. I, Poznań 1872, s. 45.
8 W. S m o 1 e ń s k i , dz. cyt., s. 376.
Odmowa Bułhakowa uświadomiła Kołłatajowi i utrzymującym z nim kontakt patriotom, że caryca nie zamierza ratować Polski. W grudniu 1792 r. nastąpił więc zwrot w zapatrywaniach Kołłątaja i współpracujących z nim emigrantów na to, z jakim państwem należy się sprzymierzyć i u kogo szukać poparcia, by ratować Rzeczpospolitą i ocalić Konstytucję 3 maja.
Pomoc w nawiązaniu kontaktów z rewolucyjnym rządem francuskim obiecał poseł francuski w Warszawie Maria Ludwik Descorches, który został wydalony z Polski przez Targowicę w październiku 1792 r. na żądanie Rosji i Prus, i powracając do Paryża zatrzymał się w Lipsku, gdzie przeprowadził wiele narad z polskimi emigrantami, doprowadzając do zawiązania się tzw. Komitetu Emigracyjnego, jako reprezentacji Polaków do prowadzenia rozmów z rządem francuskim. Ignacy Potocki i Kołłątaj wyrażali głębokie przekonanie, że w Polsce dojdzie w najbliższym czasie do powstania, jeśli tylko Francja pospieszy jej z pomocą i prosili Descorchesa, by upewnił o tym francuskiego ministra spraw zagranicznych Piotra Lebruna. Ten wyraził chęć odbycia bezpośrednich rozmów z zaufanym przedstawicielem Sejmu Czteroletniego.
Komitet Emigracyjny delegował do Paryża Tadeusza Kościuszkę, który cieszył się we Francji sporą popularnością jako owiany legendą weteran wojny o niepodległość Stanów Zjednoczonych, a także jako patriota i zwolennik republikańskiego ustroju. Na wysłaniu Kościuszki do Francji zaważyło niewątpliwie i to, że przywódcy emigracji lipskiej upatrywali w nim już wówczas wodza przyszłego powstania.
Kościuszko miał przedstawić rządowi francuskiemu plan powstania w Polsce, który przewidywał wysłanie przez Francję floty na Morze Bałtyckie i dostarczenie przez nią broni ręcznej i armat dla 100 000 żołnierzy, przeznaczenie 30 min zł na cele powstania oraz nakłonienie Turcji do wojny z Rosją. Komitet Emigracyjny deklarował, że
z chwilą odzyskania niepodległości z pomocą Francji i po zwołaniu sejmu wprowadzone zostaną w Polsce zasady ustrojowe wzorowane na rewolucji francuskiej i będą one polegać na: zniesieniu władzy królewskiej i wyższych godności duchownych oraz poddaństwa chłopów i ustanowieniu równych praw dla wszystkich. Cały naród stanie pod bronią, a dobra koronne, starostwa i majątki duchowieństwa zostaną przeznaczone na utrzymanie armii. Ponadto Rzeczpospolita miała w ciągu trzech miesięcy rozpocząć wojnę z Rosją, Austrią i Prusami9.
Ponieważ polscy emigranci w Saksonii śledzeni byli przez carskich agentów, misja Kościuszki do Francji utrzymywana była w ścisłej tajemnicy. Przyjmuje się, że wyjazd nastąpił 17 stycznia 1793 r.
Przejeżdżając przez Belgię, Kościuszko spotkał się z dowódcą francuskiej armii północnej gen. Karolem Dumourie- zem, który w czasie konfederacji barskiej przebywał w Polsce w charakterze instruktora i doradcy konfederatów. Traktując Dumourieza jako osobę godną zaufania i szczerego przyjaciela Polaków, Kościuszko zwierzył mu się nie tylko z charakteru swej misji, ale nawet zapoznał z wiezionymi dokumentami. Oczywiście nie był świadom tego, że generał francuski jest w zmowie z Austriakami i w dwa miesiące później zdradzi rewolucję, a plany Kościuszki ujawni Prusakom, ci zaś poinformują o tym Rosję10.
Pobyt Kościuszki nad Sekwaną przypadł na okres bardzo trudny dla rewolucji francuskiej: 21 stycznia 1793 r. ścięto na gilotynie Ludwika XVI; 24 stycznia Anglia wypowiedziała wojnę Francji, a wkrótce uczyniła to samo Hiszpania;
9 M. K o z ł o w s k i , Nowy przyczynek do wyjaśnienia misji Kościuszki i próby nawiązania stosunków z Francją w roku 1793, „Przewodnik Naukowy i Literacki” 1906, s. 800.
10 Memoriał Kołłątaja o przygotowaniach do powstania w r. 1794 napisany dla Tomasza Wawrzeckiego [w:] W. T o k a r z , Ostatnie lata Hugona Kołłątaja (1794-1812), t. II, Kraków 1905, s. 232.
10 marca wybuchło powstanie rojalistów w Wandei; 18 marca Dumouriez poniósł klęskę pod Neerwinden i przeszedł na stronę wrogów rewolucji, Austriacy zaś zajęli całą Belgię; wiosną 1793 r. doszło do rozruchów w wielu miastach francuskich.
W czasie zamętu nikt oczywiście w rządzie francuskim nie myślał poważnie o zajmowaniu się sprawą polską i studiowaniu memoriałów przywiezionych przez Kościuszkę. Nic dziwnego, że jego pobyt w Paryżu się przeciągał, a prowadzone rozmowy w ministerstwie spraw zagranicznych, z żyrondystą Lebrunem, nie przynosiły żadnego rezultatu.
Tymczasem ożywiona działalność emigrantów polskich w Lipsku zaniepokoiła mocno Rosję i Prusy. Agenci obu tych państw śledzili poczynania członków Komitetu Emigracyjnego, przesyłając alarmujące meldunki swoim zwierzchnikom w Petersburgu i Berlinie. Reakcją na nie była interwencja posła rosyjskiego w Dreźnie Iwana Mest- machera i pruskiego ministra spraw zagranicznych Filipa Alvenslebena u elektora Fryderyka Augusta. Domagali się oni wydalenia Polaków z Lipska. Elektor ugiął się częściowo pod tą presją, gdyż latem 1793 r. większość emigrantów zmuszona została do opuszczenia Lipska i przeniesienia się do Drezna, gdzie miejscowa policja miała roztoczyć nad nimi ściślejszy nadzór.
22 kwietnia 1793 r. Kościuszko powrócił do Drezna. Jego misja w Paryżu nie powiodła się. Rząd francuski wykręcił się od jakichkolwiek zobowiązań wobec Polaków, poprzestając na zachęcie do rozpoczęcia powstania. Tymczasem w kraju oczekiwano go z niecierpliwością. „Wolni obywatele chcieli Ci powierzyć swą obronę — donosił Kołłątaj generałowi i zapewniał — Ojczyzna jeszcze w Tobie ufa”11.
11 Listy Hugona Kołłątaja, t. II, s. 84.
W czasie pobytu Kościuszki we Francji w kraju zaszły dramatyczne i brzemienne w skutki wydarzenia: 23 stycznia 1793 r. Prusy podpisały w Petersburgu tajny traktat z Rosjąo drugim rozbiorze Rzeczypospolitej. Następnego dnia wojska pruskie pod dowództwem gen. Henryka Móllen- dorffa przekroczyły granicę i zajęły Wielkopolskę oraz Pomorze. Prusacy usprawiedliwiali tę okupację szerzeniem się w Polsce idei rewolucji francuskiej i potrzebą zabezpieczenia Prus „od niebezpiecznej trucizny jakobińskiej”.
Na żądanie ambasadora rosyjskiego w Warszawie Jakuba Sieversa król udał się do Grodna, gdzie pod bagnetami żołnierzy carskich rozpoczął 17 czerwca 1793 r. obrady ostatni sejm Rzeczypospolitej. Pod brutalną presją Sieversa, popartą groźbami aresztowania, wystraszeni posłowie podpisali 22 lipca traktat rozbiorowy z Rosją. Dłużej natomiast opierali wobec żądań pruskich. Wówczas ambasador rosyjski kazał otoczyć zamek grodzieński, w którym obradowali posłowie, grenadierami rosyjskimi, a do izby sejmowej wprowadzić oficerów carskich, na dziedziniec zaś wytoczyć armaty i wycelować w okna oraz drzwi, oznajmiając posłom, że dotąd ich nie wypuści wraz z królem z sali, dopóki traktat podziałowy z Prusami nie zostanie podpisany, co nastąpiło 2 września o godzinie 4 nad ranem.
Sejm grodzieński bezwzględnie obnażył zgubną politykę przywódców targowicy i ich naiwną wiarę w szlachetne intencje Katarzyny II, by zachować w całości Rzeczpospolitą i uchronić ją przed zaborczymi zakusami Fryderyka Wilhelma II.
Reakcją na represyjną politykę generalności targowickiej wobec patriotów, tak cywilów, jak i wojskowych, a także całkowite podporządkowanie się jej przywódców dyrektywom ambasadora rosyjskiego, było zawiązanie się spisku w Warszawie, stawiającego sobie za cel wywołanie w kraju powstania. Organizatorami spisku byli: szef 10. regimentu pieszego wojsk koronnych Ignacy Działyński, sekretarz
Ignacego Potockiego — Włoch z Piemontu Franciszek Eliasz Aloe, major kawalerii narodowej Jan Czyż i publicysta polityczny Józef Pawlikowski, syn kowala z Rozprzy.
Dzięki energicznej działalności Działyńskiego wkrótce do spisku przystąpiło kilkadziesiąt osób, a wśród nich: właściciel kantoru bankierskiego w Warszawie Andrzej Kapostas, z pochodzenia Węgier, palestrant warszawski i czołowy działacz na rzecz przyznania praw publicznych mieszczaństwu Franciszek Barss, członek magistratu wileńskiego Piotr Grossmani, działacze Kuźnicy Kołłą- tajowskiej: Jan Dembowski, Józef Mejer i Tomasz Ma- ruszewski, konfederat barski i poseł na Sejm Czteroletni gen. Józef Zajączek, poseł krakowski na tenże sejm Aleksander Linowski, usunięty przez targowicę z urzędu prezydenta Warszawy Ignacy Wyssogota Zakrzewski, majorowie 10. regimentu pieszego szefostwa Działyńskiego Józef Zeydlitz i Erazm Mycielski, starszy cechu rzeźników warszawskich Józef Sierakowski, szewc i radny miasta Warszawy Jan Kiliński, wybitny publicysta polityczny, i pisarz Józef Wybicki.
Przekrój społeczny uczestników spisku był zróżnicowany. Znaleźli się w nim arystokraci, przedstawiciele szlachty, mieszczanie, zawodowi wojskowi, a także duchowni. Stwarzało to pomyślne przesłanki, by zaagitować do powstania szerokie warstwy ludności.
Działyński prowadził robotę spiskową z wielkim rozmachem, pragnąc wywołać powstanie równocześnie w całym kraju, we wszystkich województwach. Tam, gdzie nie mógł dotrzeć sam i zwerbować chętnych do działalności konspiracyjnej, posługiwał się emisariuszami. Do Wilna wysłał Grossmaniego, który nawiązał kontakt z płk. Jakubem Jasińskim. Pawlikowski udał się do Krakowa i wciągnął do spisku posła na Sejm Czteroletni Stanisława Sołtyka, a ten zobowiązał się pozyskać dla konspiracji dowódcę dywizji małopolskiej gen. mjr. Józefa Wodzickiego. Dzia-
łyński miał także dwóch agentów w Paryżu, Chrzanowskiego i Józefa Pągowskiego, których zadaniem było wysondować opinię rządu francuskiego na temat Polski. Kontakty z emigracją w Lipsku utrzymywał Aloe, informując Ignacego Potockiego o postępach konspiracji krajowej.
W miarę, jak robota spiskowa posuwała się naprzód, zaczęto się zastanawiać na tym, kto powinien stanąć na czele powstania i kiedy należy je rozpocząć? Działyński, Aloe i Kapostas, reprezentując umiarkowany kierunek polityczny w sprzysiężeniu i stojąc na gruncie ustrojowym Konstytucji 3 maja, opowiadali się za powierzeniem kierownictwa wojskowego powstania ks. Józefowi Poniatowskiemu. Sprzeciwiało się tej kandydaturze radykalne i republikańskie skrzydło sprzysiężenia, któremu przewodzili wojskowi: major II brygady małopolskiej kawalerii narodowej Jan Czyż, kapitan korpusu inżynierów koronnych Jan Meller oraz Maruszewski i Pawlikowski. Występowali oni przeciwko dotychczasowemu ustrojowi monarchistycznemu w Polsce i na czele powstania pragnęli postawić Kościuszkę.
W miarę, jak Stanisław August stawał się coraz bardziej uległy żądaniom targowicy i coraz bardziej posłuszny rosyjskiemu ambasadorowi Sieversowi, szanse księcia Józefa na wodza powstania malały, Kościuszki zaś rosły. Nie ulega też wątpliwości, że zarówno w saksońskim Komitecie Emigracyjnym, jak i w konspiracji krajowej przeważyła w lecie 1793 r. zgodna opinia, że najpoważniejszym kandydatem na wodza przygotowywanego powstania jest Kościuszko.
Co się tyczy terminu wybuchu powstania, to Czyż, Aloe i Pawlikowski parli do prędkiego działania w tym kierunku, argumentując, że zwłoka może doprowadzić do zdekon- spirowania spisku. Działyński był jednak przeciwny pośpiechowi, korzystając więc z poparcia Kapostasa i Barssa, przeforsował własne zdanie, iż przed podjęciem ostatecznej decyzji należy porozumieć się z Komitetem Emigracyjnym
w Saksonii. Co do słuszności zajętego stanowiska upewnił go przybyły właśnie z Lipska emisariusz rtm. Aleksander Walichnowski.
Na zebraniu zwołanym w mieszkaniu stolnika staro- dubowskiego Konstantego Jelskiego, na które nie zaproszono mjr. Czyża w obawie, iż ten domagać się będzie natychmiastowego rozpoczęcia powstania, uzgodniono, że do Saksonii udadzą się niezwłocznie Aloe i Walichnowski, by poinformować Komitet Emigracyjny o stanie przygotowań do insurekcji. Delegaci mieli także spotkać się z Kościuszką i powierzyć mu stanowisko naczelnego wodza12.
Pod koniec sierpnia Aloe i Walichnowski przybyli do Lipska i przeprowadzili rozmowy z Ignacym Potockim i Kościuszką, a także kontaktowali się z przebywającym w Dreźnie Kołłątajem. Delegaci wezwali Kościuszkę do objęcia naczelnego dowództwa powstania, którego rozpoczęcie ustalono w Warszawie na 19 listopada 1793 r. Następnie zapoznali generała z planem przewidującym wyparcie z Warszawy ośmiotysięcznego garnizonu rosyjskiego przez pięciotysięczny garnizon polski, posiłkowany przez 4-5 tys. uzbrojonych mieszczan. Akcją tą kierować miał gen. Józef Zajączek. Kolejnym posunięciem miało być wyposażenie dywizji małopolskiej i wielkopolskiej, liczących łącznie 13 000 żołnierzy i rozlokowanych między Pilicą a Wisłą, w armaty wytoczone z Arsenału Warszawskiego, a także zdobyte na Rosjanach. Wyłonienie z tych dywizji sześciotysięcznego korpusu pod wodzą przybyłego do Krakowa Kościuszki i wysłanie go do Wielkopolski w celu wypędzenia z niej Prusaków. Skierowanie pozostałego wojska do stolicy dla wsparcia tamtejszego garnizonu polskiego, który wraz z wojskiem znajdującym się na prawym brzegu Wisły i trzema tysiącami strzelców kurpiowskich miał bronić dostępu Rosjanom do Warszawy.
12 W. Ł u k a s z e w i c z , Targowica i powstanie kościuszkowskie. Ze studiów nad historią Polski XVIII wieku, Warszawa 1953, s. 180-181.
Przeznaczenie do działań dywersyjnych na ziemiach polskich, zagarniętych przez Rosjan w drugim i trzecim rozbiorze, siedmiotysięcznej armii litewskiej i 12 000 żołnierzy polskich wcielonych na Ukrainie całymi batalionami do wojska carskiego. Mieli oni paraliżować ruchy korpusów rosyjskich i powstrzymywać ich pochód aż do czasu przybycia pomocy francuskiej. Pomyślność akcji zbrojnej autorzy planu upatrywali w przewadze liczebnej wojska polskiego ocenianego na 44 000 żołnierzy, podczas gdy siły Rosjan i Prusaków stacjonujących w Polsce wynosić miały około 37 000 bagnetów i szabel13.
Kościuszko nie odmawiał „posługi ojczyźnie”, ale przed daniem sygnału do rozpoczęcia walki, którą miał pokierować, pragnął zorientować się na miejscu co do stopnia zaawansowania przygotowań do powstania oraz wybadać nastroje panujące w kraju wśród różnych warstw społeczeństwa. Ruszył więc niebawem w drogę do Krakowa pod przybranym nazwiskiem „Milewski”, w towarzystwie gen. Zajączka i starosty trześniowskiego Rafała Kołłątaja, średniego brata księdza podkanclerzego.
10 września Kościuszko przybył do Podgórza i zatrzymał się w gospodzie Majewskiego. Następnego dnia odbył naradę z przedstawicielami krajowej konspiracji: Franciszkiem Barssem i Józefem Pawlikowskim, delegowanymi przez sprzysiężenie warszawskie, profesorem Uniwersytetu Jagiellońskiego Józefem Januszewiczem, krakowskim drukarzem, księgarzem i wydawcą Janem Majem, jako przedstawicielami miejscowych spiskowców oraz z por. Aleksandrem Dzimińskim, reprezentującym brygadiera Antoniego Madalińskiego. Później sprowadzeni zostali do gospody wicebrygadier II brygady małopolskiej kawalerii narodowej Ludwik Manget i poseł krakowski na Sejm Czteroletni Stanisław Sołtyk.
13 A. K r a u s h a r , Barss palestrant warszawski i jego misja polityczna we Francji (1793-1800), Warszawa 1904, s. 108-109.
W czasie dyskusji omawiano plan i termin wybuchu powstania, a także poruszano sprawę zaopatrzenia powstańców w broń. Zgodzono się, że powstanie należy rozpocząć dopiero wówczas, kiedy wojska rosyjskie i pruskie udadzą się na kwatery zimowe. Po wystąpieniu Warszawy akcja zbrojna miała być podjęta równocześnie w kilku regionach kraju, m.in. w Krakowie. W razie jej niepowodzenia powstańcy mieli się wycofać przez Galicję na Wołoszczyznę i porozumiawszy się z Turcją, czekać na rozpoczęcie przez nią wojny z Rosją.
Co się tyczy reform społecznych, to Kościuszko oświadczył delegatom: „Za samą szlachtę bić się nie będę, chcę wolności całego narodu i dla niej wystawię tylko me życie”.
Kościuszko odniósł się sceptycznie do zapewnień Pawlikowskiego, że z chwilą rozpoczęcia przez wojsko insurekcji w Warszawie natychmiast przyłączą się do niego mieszczaństwo i szlachta14. Przed podjęciem wiążących decyzji chciał wybadać sytuację w różnych dzielnicach kraju i lepiej poznać faktyczny stan przygotowań do powstania. W tym celu wysłał niezwłocznie gen. Zajączka do Warszawy, Barssa w Sieradzkie, Rafała Kołłątaja w Sandomierskie, mjr. Czyża w Lubelskie, a Walichnows- kiego do Wielkopolski.
W następnych dniach Kościuszko przeprowadził rozmowy z gen. Józefem Wodzickim i niektórymi oficerami z jego dywizji. Poddali oni plan wybuchu powstania ostrej krytyce, stwierdzając, że dyslokacja wojska polskiego między Nowym Miastem a Krakowem jest z punktu widzenia strategicznego niekorzystna, bowiem w wypadku rozpoczęcia działań wojennych znajdujące na północy i na zachodzie liczne garnizony rosyjskie i pruskie nie tylko skutecznie zagrodzą drogę powstańcom do Warszawy, ale ponadto z łatwością zepchną ich w kierunku Wisły, bądź
14 J. P a w l i k o w s k i , O przygotowaniach do insurekcji kościuszkowskiej, „Przegląd Polski”, R. 10, 1876, z. 7, s. 82.
też w stronę Galicji. Ponadto uważali oni, że aktualna sytuacja międzynarodowa nie rokuje nadziei na udzielenie Polsce pomocy militarnej przez Francję lub jakiekolwiek inne zaprzyjaźnione z nią państwo.
Niebawem nadszedł list z Warszawy od Zajączka, który pisał, że w stolicy warunki do powstania jeszcze nie dojrzały, gdyż „przedsiębrane środki nie były dostatecznemi i bardzo źle ułożonemi, żeby z ich pomocą można się tak śmiało porywać przeciw nieprzyjacielowi”15.
Kościuszko podzielał te opinie, toteż oparł się naciskom przybyłego doń delegata sprzysiężenia warszawskiego Konstantego Jelskiego, domagającego się niezwłocznego rozpoczęcia powstania, i nie zważając na niezadowolenie niektórych przywódców krajowej konspiracji, postanowił odroczyć termin wybuchu insurekcji do przyszłego roku. Podjąwszy tę decyzję, wyjechał niezwłocznie do Włoch, gdyż ostrzeżono go, że grozi mu aresztowanie ze strony Rosjan, którzy wpadli na jego trop.
Przed opuszczeniem Podgórza Kościuszko powołał Małą Radę, która miała pokierować przygotowaniami do powstania. W jej skład weszli: Działyński, Kapostas, Walichnowski, i Jelski. Otrzymali oni instrukcję przewidującą m.in. zorganizowanie ośrodka konspiracyjnego w Wiel- kopolsce i objęcia przezeń akcją spiskową również Pomorza i Gdańska. Zorganizowanie w dużych miastach „klubów patriotycznych” mających za zadanie prowadzenie agitacji wśród mieszczan na rzecz powstania, a za pośrednictwem emisariuszy wysyłanych na wieś również wśród chłopów. Sięgając do doświadczeń amerykańskich, Kościuszko polecił wyznaczyć w województwach i powiatach generałów majorów ziemiańskich, których obowiązkiem miało być gromadzenie pieniędzy, broni, żywności i paszy oraz organizowanie oddziałów
15 A. K r a u s h a r, dz. cyt., s. 111-114.
powstańczych z miejscowej ludności i musztrowanie ich, a następnie przyprowadzenie na punkty zborne w chwili wybuchu insurekcji.
Wiadomość o odroczeniu powstania i wyjeździe Kościuszki do Włoch zaskoczyła niemile spiskowców w Warszawie, gdyż uważali, że chwila rozpoczęcia powstania jest właśnie najstosowniejsza. Wysłali więc prędko dwóch delegatów na poszukiwanie Kościuszki i zawrócenie go z drogi, ale ten był już daleko od kraju.
Przybywszy do Florencji, Kościuszko spotkał się z poetą, publicystą i posłem inflanckim na Sejm Czteroletni Julianem Ursynem Niemcewiczem. Miał mu wówczas wyjawić: „Wojskowi nasi zamyślali o rewolucji i zrzuceniu jarzma moskiewskiego. Zważyłem rzecz — widzę ją niedojrzałą, chcą mnie wziąć na naczelnika, ale póki nie ujrzę, że jest z czym zacząć i utrzymać się, nie chcę ni kraju, ni siebie na sroższe jeszcze wystawiać nieszczęścia”16.
Następne miesiące wykazały, że decyzja Kościuszkio odłożeniu powstania była niefortunna, choć z pewnością nie mógł on wówczas przewidzieć biegu przyszłych wydarzeń, a rozwijały się one niekorzystnie dla sprawy insurekcji.
16 J.U. N i e m c e w i c z , Pamiętniki czasów moich, tekst oprać, i wstępem poprzedził J. Dihm, t. II, Warszawa 1957, s. 65.
V WYBUCH POWSTANIA
W grudniu 1793 r. nastąpiła zmiana na stanowisku ambasadora Rosji w Warszawie. Sieversa zastąpił dotychczasowy naczelny dowódca wojsk rosyjskich w Polsce gen. Osip Igełstróm, który odtąd pełnił obie te funkcje.
Wymiana ambasadorów miała ścisły związek z zaborczymi planami hr. Platona Zubowa, wszechwładnego faworyta Katarzyny II. Dążył on do wywołania zaburzeń w Rzeczypospolitej, by mieć pretekst do jej ostatecznego rozbioru. U podłoża tej polityki leżały dążenia arystokracji rosyjskiej do pomnożenia swoich fortun na drodze zagarnięcia nowych latyfundiów w Polsce. Upadająca Rzeczpospolita wydawała się łatwym łupem do zdobycia, tym bardziej że jej niewielka siła zbrojna miała ulec dalszej poważnej redukcji, czego miał dopilnować brutalny i bezwzględny Igełstróm.
Został on przysłany do Polski w 1792 r. na miejsce gen. Michała Kachowskiego. Po odwołaniu Sieversa otrzymał nominację na ministra pełnomocnego Katarzyny II przy boku Króla Imci i Rzeczypospolitej. Obejmując to stanowisko, stał się faktycznie wielkorządcą w Polsce sprawującym władzę w imieniu carycy. Wobec Polaków zachowywał się wyniośle i lekceważąco. W wypadku próby jakiegokolwiek sprzeciwu któregoś z ministrów Rady Nieustającej, czy
nawet samego króla, groził represjami i całkowitym rozbiorem Rzeczypospolitej. Stanisława Augusta miał za nic i nie raczył nawet złożyć mu osobiście listów uwierzytelniających. v
Dla zapewnienia sobie skutecznej kontroli nad Polakami Igełstróm potrzebował operatywnego aparatu policyjno- -szpiegowskiego. Nie mając zaufania do policji marszałkowskiej Fryderyka Moszyńskiego, postanowił powołać własną policję wojskową, na czele której stanął komendant achtyrskiego pułku lekkokonnego płk Karol Baur, dawny adiutant ks. Grzegorza Potiomkina.
Dziełem Baura była mocno rozbudowana siatka szpief ;o- wsko-konfidencjonalna, do której sam zwerbował wiciu informatorów spośród cudzoziemców zamieszkujących w Warszawie i mających kontakty z polskimi magnatami. W robocie wywiadowczej aktywny był major wojsk rosyjskich hr. Wiktor Cassini, absolwent Akademii Rycerskiej w Turynie. Śledził on m.in. zaangażowanego w robotę spiskową bankiera Kapostasa i dostarczył informacji o zjcź- dzie w Sieniawie, gdzie ks. Adam Kazimierz Czartorysd, gen. Józef Zajączek, Aleksander Linowski i ks. Kazimie rz Nestor Sapieha mieli się opowiedzieć za rozpoczęciem powstania przeciwko Prusom.
Środowisko patriotów warszawskich penetrował również wywiad pruski. Jednym z jego agentów był kupiec żydowi ki z Wrocławia Wolfgang Heymann, którego agenturalią działalność wykryto już w czasie powstania. Aresztowało go i po przeprowadzeniu śledztwa, skazano na karę śmierci, a następnie stracono1.
W obawie przez zdekonspirowaniem sprzysiężenia zdecydowano się wysłać do Włoch delegację, która zawieźć miała Kościuszce wezwanie do natychmiastowego przyjazdu do kraju i rozpoczęcia powstania. Zadania tego podjęli
1 W. T o k a r z , Warszawa przed wybuchem powstania 17 kwietnia 1794 roku, Kraków 1911, s. 99.
się por. Antoni Guszkowski i Konstanty Jelski. Emisariusze wyruszyli w drogę z końcem listopada 1793 r. i spotkali się z Kościuszką we Florencji. Ten przyjął wysłanników cierpko i wyraził stanowczo opinię, że chwila do rozpoczęcia walki zbrojnej nie jest jeszcze sposobna, ale obiecał, że po przyjeździe w końcu lutego 1794 r. do Drezna przeanalizuje na nowo sytuację w kraju i jeśli uzna, iż cały naród gotów jest wystąpić na jego wezwanie, wówczas da sygnał do powstania.
Odłożenie terminu insurekcji do wiosny wywołało duże niezadowolenie w kręgach konspiracji warszawskiej. Wśród jej członków przeważyła opinia, że należy zrezygnować z usług Kościuszki i kierownictwo przyszłego powstania powierzyć Ignacemu Działyńskiemu. Nalegano na niego, aby nie oglądając się na Kościuszkę, objął naczelne dowództwo i dał sygnał do walki. Kiedy Działyński odmówił przyjęcia na siebie tego obowiązku, zwrócono się kolejno do z identyczną propozycją do gen. mjr. Józefa Wodzickiego, brygadiera Antoniego Madalińskiego i oboźnego litewskiego Karola Prozora, lecz i oni nie wyrazili zgody na pokierowanie powstaniem2. Prozor zgłosił natomiast gotowość udania się do Saksonii w celu nakłonienia Kościuszki do rychłego rozpoczęcia powstania i 13 lutego wyjechał do Drezna z paszportem wystawionym na nazwisko Dąbrowski.
W czasie dramatycznej rozmowy z Kościuszką przekonał się, że nie ma on nie tylko ochoty na rozpoczęcie powstania, ale również wzbrania się stanąć na jego czele. Po długim oporze Kościuszko wreszcie ustąpił i obiecał zacząć akcję 24 marca 1794 r., ale uzależnił podjęcie ostatecznej decyzji od raportów nadesłanych z kraju przez dowódców wojskowych i ziemiańskich.
Na początku marca nastąpiła dekonspiracja sprzysiężenia warszawskiego. Część spiskowców została aresztowana
2 T. K u p c z y ń s k i , Kraków w powstaniu kościuszkowskim, Kraków 1912, s. 49-50.
i uwięziona w pałacu ambasady rosyjskiej przy ulicy Miodowej, niektórzy zdołali zbiec. Działyński usiłował przedostać się do Galicji, jednak 5 kwietnia w czasie przekraczania granicy austriackiej został ujęty przez kozaków i wywieziony na śledztwo do Smoleńska, a następnie zesłany na Sybir do Berezowa w guberni tobolskiej, skąd uwolnił go dopiero'w 1796 r. car Paweł I.
Zdekonspirowani spiskowcy postanowili niezwłocznie wywołać powstanie. W tym celu wysłali Leopolda Sierpińskiego, byłego adiutanta ks. Józefa Poniatowskiego i uczestnika wojny polsko-rosyjskiej 1792 r., do niektórych dowódców polskich współpracujących ze sprzysiężeniem. Sierpiński odwiedził dowódcę 5. pułku ułanów królewskich płk. Karola Koeniga, rotmistrza pułku ks. Wi- rtemberskiego Ignacego Zborowskiego i podpułkownika 1. regimentu pieszego koronnego Jana Grochowskiego, lecz wszyscy odmówili maszerowania na Warszawę. Misja Sierpińskiego nie powiodła się, a sam emisariusz został nawet ranny. Przez jakiś czas się ukrywał, lecz został zadenuncjowany i aresztowany przez kozaków. Po przewiezieniu do ambasady rosyjskiej, poddano go śledztwu, w czasie którego złożył obszerne zeznania, wymieniając wielu członków i ujawniając szczegóły planu wywołania powstania w stolicy.
Inicjatorem przyspieszenia wybuchu powstania kościuszkowskiego był brygadier Antoni Madaliński (1739-1805), dowódca I brygady wielkopolskiej kawalerii narodowej.
Madaliński w opinii żołnierzy był dobrym oficerem, ale zarazem służbistą trzymającym się regulaminów i dowódcą starej daty. Pochodził z Porowa w Wielkopolsce. Służbę wojskową rozpoczął w 1768 r. jako towarzysz w I wielkopolskiej brygadzie kawalerii, którą później przyszło mu dowodzić. Doświadczenie wojskowe zdobywał w czasie konfederacji barskiej i odznaczył się w kilku potyczkach.17 grudnia 1770 r. został jednak pobity i wzięty do niewoli
przez Franciszka Ksawerego Branickiego. Po upadku konfederacji służył w chorągwi Kwiłeckiego i w 1776 r. został porucznikiem. Rangę tę sprzedał po dwóch latach za 300 dukatów i rozpoczął gospodarowanie na roli.
Dzięki poparciu Sułkowskich został wybrany w 1768 r. posłem na sejm z województwa kaliskiego, a w 1788 r. z województwa gnieźnieńskiego. W czasie obrad Sejmu Czteroletniego razem z Zajączkiem wspierał obóz reform. 22 czerwca 1791 r. powrócił do służby czynnej w I brygadzie w stopniu wicebrygadiera, kupując tę rangę za 32 000 złp.
Z chwilą rozpoczęcia wojny polsko-rosyjskiej 1792 r. I brygada wielkopolska stacjonowała w rejonie Warszawy, skąd wyruszyć miała na front i połączyć się z dywizją gen. Zajączka. Tymczasem brygadier Damazy Mioduski wyraźnie opóźniał marsz i kluczył w okolicy Rawy. Poirytowany Zajączek, nie mogąc się go doczekać, pisał w swoich raportach: „Mioduski maszeruje wężyka; to sposób, by nigdy nie dojść i zniszczyć konie”. W końcu komisja wojskowa oskarżyła go o nieudolność i zdymisjonowała, powierzając 14 lipca dowództwo brygady Madalińskiemu. Wojna się jednak już skończyła i Madalińskiego wraz z brygadą wysłano do Wielkopolski, przeznaczając poszczególnym szwadronom na miejsce stałego postoju województwo kaliskie i gnieźnieńskie3.
Następnego dnia po podpisaniu 23 stycznia 1793 r. w Petersburgu konwencji rozbiorowej, wojsko pruskie wkroczyło do Wielkopolski pod pretekstem ochrony tych ziem przed zarazą jakobińską. Brygada Madalińskiego starała się powstrzymać Prusaków i w kilku miejscowościach doszło do utarczek, m.in. w Sierakowie stawił opór huzarom pruskim trzeci szwadron I brygady, podobnie było w Gnieźnie. Siły były jednak nierówne i Madaliński wycofał
3 J. R o w e c k i , Madaliński Antoni, Polski Słownik Biograficzny [dalej — PSB], t. XIX, Kraków 1974, s. 475-476.
się nad Bzurę, a następnie otrzymał nową dyslokację dla swej brygady w rejonie Ostrołęki.
Na początku 1794 r. I brygada wielkopolska liczyła 44 oficerów, 53 namiestników, 225 towarzyszy, 1017 szeregowców i 1308 koni wierzchowych. Sztab brygadyi 10. szwadron zajmowały kwatery w Ostrołęce, pozostałe zaś szwadrony rozlokowane były po okolicznych miejscowościach.
Latem 1793 r. Madaliński nawiązał kontakt z Ignacym Działyńskim i wraz z kilkoma oficerami z brygady przystąpił do sprzysiężenia warszawskiego. Kiedy spisek został wykryty, w kręgu podejrzanych znaleźli się także dwaj podkomendni Madalińskiego — por. Mostowski i chorąży Piasecki, których kazano brygadierowi odstawić na śledztwo do Warszawy, a i on sam znalazł się w kręgu podejrzeń Igelstroma. Wówczas postanowił działać.
Na podjęcie przez niego decyzji zbuntowania I brygady wielkopolskiej wpłynęła decyzja Komisji Wojskowej o zredukowaniu jej stanu o 20 oficerów, 44 namiestników, 105 towarzyszy i 764 szeregowców. Madalińskiego wezwano w tej sprawie na 11 marca do Warszawy, ten jednak postanowił zdecydowanie się przeciwstawić zarządzeniu komisji. Ściągnął wszystkie szwadrony do Ostrołęki, zaprzysiągł oficerów na wierność sobie i obronę wolności, a następnie 12 marca 1794 r. zarządził marsz przez Przasnysz w kierunku Mławy. Do Madalińskiego dotarła już wówczas zapowiedź Kościuszki, że przybędzie około 16 marca do Krakowa, by proklamować powstanie, i że w związku z tym domaga się skoncentrowania w tym rejonie jak największych sił powstańczych4.
Przodem wysłał Madaliński swoich oficerów do różnych oddziałów polskich stacjonujących na trasie przemarszu
4 W. T o k a r z , Marsz Madalińskiego, w tegoż: Rozprawy i szkice. Militaria, t. II, przejrzał i wstępem opatrzył S. H e r b s t, Warszawa 1959, s. 150.
brygady z wezwaniem, aby dołączyły do niego i pomaszerowały w Krakowskie.
Na wiadomość o buncie Madalińskiego i wymarszuI brygady wielkopolskiej z Ostrołęki, Igełstróm wysłał przeciwko buntownikom dwa bataliony strzelców jekatery- nosławskich i pułk karabinierów jamburskich pod dowództwem bryg. Frołowa Bagrejewa. Równocześnie postanowił wzmocnić kontyngent własnych wojsk, ściągając do Warszawy oddziały rozlokowane dotychczas wokół miasta. Utworzyły one tzw. korpus warszawski i liczyły osiem batalionów grenadierów sybirskich i kijowskich, dwa pułki szwoleżerów charkowskich i achtyrskich, pułk kozaków Denisowa, oddział kozaków konwojowych i 20 armat polowych. Igełstróm wysłał też rozkaz do gen. Aleksego Chruszczowa, stojącego ze swoim pułkiem w okolicach Brześcia, wzywając go do spiesznego marszu do Warszawy. Ponadto polecił gen. Mikołajowi Rachmanowowi połączyć swój korpus z korpusem łuckim gen. Fiodora Denisowa, a następnie przeprawić się przez Wisłę pod Kazimierzemi stanąć na lewym brzegu rzeki5.
Tymczasem Madaliński osiągnął 14 marca Mławę, gdzie zabrał kasę miejską i udał się przez Raciąż do Wyszogrodu. Trzy jego szwadrony zaatakowały w nocy z 16 na 17 marca stojącą w miasteczku piechotę pruską i po krótkiej walce wyparły ją na lewy brzeg Wisły, biorąc do niewoli jednego oficera i 13 huzarów. W ręce Polaków wpadła pruska kasa magazynu solnego. Następnej nocy brygada została przewieziona promami przez Wisłę i skierowała się na Iłówi Kamion, gdzie także zabrała kasę, po czym przeprawiła się na prawy brzeg Bzury i podążyła do Sochaczewa.
Prusacy początkowo zachowywali się biernie i nie reagowali na marsz I brygady, dali się bowiem zwieść rozgłaszanym przez Madalińskiego fałszywym informacjom, że podąża
5 J. P i s t o r , dz. cyt., s . 2 1 .
on do Wielkopolski, by zaciągnąć się z podkomendnymi do służby pruskiej. Dopiero atak na pograniczne garnizony pruskie uświadomił gen. Wilhelmowi Schwerinowi faktyczne zamiary polskiego brygadiera. Po przekroczeniu przez Madalińskiego Wisły, Schwerin począł naprędce ściągać i koncentrować własne oddziały w obawie, że pojawienie się kawalerii polskiej w Wielkopolsce może spowodować wybuch na tym terenie antypruskiego powstania. 20 marca w pościg za Madalińskim wysłany został z Łowicza płk von Buddenbrock z półtora batalionem piechoty, dwoma szwadronami jazdy i dwoma armatami. Następnego dnia wyruszył z Radomska por. von Krafft z pół batalionem piechoty i jednym szwadronem, aby od południa zagrodzić drogę polskiej brygadzie i uniemożliwić jej przeprawienie się przez Pilicę.
Madaliński nie dał się doścignąć; posuwał się forsownym marszem i 21 marca wkroczył do Inowłodza. Tu mostu na Pilicy strzegł mały oddziałek pruski liczący 40 ludzi, złożony w połowie z fizylierów, a w połowie z huzarów. Kiedy jadący w awangardzie polski szwadron zbliżył się do mostu, pruscy piechurzy, którzy zajęli stanowiska na przyczółku mostowym, otwarli do nich ogień. Szwadron zsiadł z koni i wykorzystując jako zasłonę stojące w pobliżu domy zaczął ostrzeliwać nieprzyjacielską piechotę. W tym samym czasie inny szwadron przeprawił się na drugą stronę Pilicy brodem wskazanym przez miejscową ludność, zaszedł od tyłu huzarów pilnujących wylotu mostu i wziął ich do niewoli. Opanowawszy most z drugiego końca, Polacy wzięli pruskich fizylierów w ogień z dwu stron. Ci jednak walczyli z dużym męstwem, zadając nacierającej brygadzie dotkliwe straty. Dopiero gdy zabrakło im naboi, poddali się, tracąc 6 zabitych i 10 rannych, w tym swego dowódcę por. Ulricha von Ravena6. Kiedy nadszedł Bud-
6 W . T o k a r z , Marsz Madalińskiego, s . 165.
denbrock, Madaliński był już ze swoją brygadą po drugiej stronie Pilicy.
Igełstróm żywił poważne obawy, że Madaliński skieruje się do Warszawy, dlatego też wysłał spiesznie gen. Aleksandra Tormasowa na przedpole stolicy, by zagrodziłI brygadzie wielkopolskiej drogę do miasta. Kiedy ta jednak minęła Warszawę i skierowała się do województwa sandomierskiego, Tormasow otrzymał nowe zadanie polegające na ściganiu podążającej w kierunku Krakowa brygady. Równocześnie posłał rozkazy stojącemu w Krakowie ppłk. Łykoszynowi i w Opatowie ppłk. Ekespaarowi, aby połączyli swe siły i maszerowali w kierunku Radomia. Liczył, że po zastosowaniu tego manewru, brygada Madalińskiego znajdzie się w potrzasku — zamknięta od północyi południa.
Tormasow podążył za Madalińskim, mając pod swymi rozkazami jeden batalion i dwie kompanie strzelców, sześć szwadronów kawalerii, pułk kozaków Denisowa i 4 armaty. „Z powodów politycznych — jak pisze Pistor — chciano naonczas dołączyć do generała Tormasowa paręset żołnierzy z wojska polskiego, ażeby pokazać, że sama nawet Rzeczpospolita pomaga ścigać nieposłuszną Madalińskiego brygadę. W tym celu posłano oficera do szczególnych poruczeń z rozkazem hetmana Ożarowskiego do dwóch szwadronów pułku wirtemberskiego, te zaś miast to posłuszeństwa, pomaszerowały ku Krakowu, ażeby się z Kościuszką złączyć”7.
22 marca Madaliński stanął w Opocznie, prowadząc ze sobą kilkudziesięciu jeńców pruskich. Stan jego brygady powiększył się do około 2000 ludzi, gdyż dołączyły do niej drobne zbuntowane oddziały i pojedynczy żołnierze. Wiózł też 50 tys. talarów, które zagarnął Prusakom po drodze. Z Opoczna wysłał do Krakowa w przebraniu cywilnym
7 J. Pi s t o r, dz. cyt., s. 23.
por. Frankowskiego, żeby wybadał sytuację na miejscu. Ten przybył do miasta tuż po złożeniu przez Kościuszkę przysięgi na Rynku Krakowskim. Wzięty przez mieszczan za szpiega, ledwie uszedł z życiem.
W Końskich dołączył do Madalińskiego 24 marca rotmistrz Ignacy Zborowski, przyprowadzając część 4. pułku koronnego przedniej straży szefostwa ks. Wir- temberskiego oraz przyłączających się do niego w czasie marszu żołnierzy, ogółem około 600 osób. Z Końskich Madaliński pomaszerował do Kielc, dokąd przybył 26 marca. Tu przyłączył się do niego II batalion 3. regimentu pieszego pod dowództwem mjr. Jerzego Byszkowskiego. Z Kielc podążył Madaliński do Pińczowa, gdzie 30 marca dołączył do niego wicebrygadier Ludwik Manget z II brygadą małopolską kawalerii narodowej, która zdołała ujść pogoni rosyjskiej spod Opatowa.
Z Madalińskim usiłował się skomunikować maszerujący z Zawichostu płk Maciej Szyrer z 6. regimentem pieszym i posłał do niego swego kuriera, lecz ten nie odnalazł I brygady wielkopolskiej i Szyrer obrał kierunek marszu wprost na Kraków. Kościuszko dążył do koncentracji wszystkich oddziałów powstańczych znajdujących się w pobliżu Krakowa, posłał więc rozkazy Madalińskiemu, Man- getowi i Szyrerowi, by skierowali się do Koniuszy.
Tymczasem Tormasow po przekroczeniu Pilicy pod Nowym Miastem podążał szybko traktem kieleckim za Madalińskim i dopadł obie brygady w czasie przeprawy 31 marca przez rzekę Nidzicę pod Dębianami, zadając Polakom znaczne straty obliczane przez Rosjan na kilkudziesięciu zabitych i wziętych do niewoli8.
Ponieważ Tormasow miał wojsko zmordowane długotrwałym pościgiem i potyczką, zatrzymał się w Skalbmierzui miał zamiar dać żołnierzom parę dni odpoczynku. Tu
8 T. Kupczyński, dz. cyt., s. 75.
2 kwietnia nadciągnął z Opatowa gen. Denisów na czele korpusu Rachmanowa, nad którym objął dowództwo na zasadzie starszeństwa rangi, bowiem jego własny korpus podążający z Łucka jeszcze nie nadszedł.
Zachodzące w kraju dramatyczne wydarzenia zaalarmowały ośrodek emigracyjny w Saksonii. W połowie marca przybył do Drezna krakowski emisariusz Ciechoniew- ski i przywiózł listy od Aleksandra Linowskiego, który zaklinał Kościuszkę, aby natychmiast przyjechał, stwierdzając, „iż już nie ma czasu dłużej oczekiwać i oglądać się na jakikolwiek systematyczny układ; że ta robota, jeżeli nie będzie skutkiem rozpaczy, przez żaden inny sposób udać się nie może; że trzeba ją rozpocząć z wojskiem, nim go do reszty rozpuszczą; że wojsko około Krakowa stojące na to jedynie czeka; że Kościuszko odpowie Bogu i ojczyźnie, jeżeli zwlecze tę robotę, której prawie tydzień tylko czasu zostawiono”9. Listów o podobnej treści nadeszło z kraju więcej. W tym czasie przybyli też do Drezna kpt. Jan Meller i kpt. Jeżewski z zaręczeniem, że wojsko i mieszczaństwo w Warszawie są gotowe do powstania i czekają tylko na sygnał.
W takiej sytuacji zwlekać z powstaniem było niepodobna i Kościuszko wyruszył natychmiast przez Pragę czeską do Krakowa, mając za towarzysza podróży Rafała Kołłątaja. Ciągła obecność brata podkanclerzego przy boku generała wskazuje, że Hugo Kołłątaj pragnął nie tylko kontrolować, ale i wpływać na decyzje przyszłego naczelnika powstania. Następnego dnia nadeszła pocztą do Drezna wiadomośćo zbuntowaniu się Madalińskiego i podjęciu przez jego brygadę marszu w kierunku Krakowa. Reakcją na nią był natychmiastowy wyjazd do kraju gen. Zajączka i Józefa Weyssenhoffa. Posłano też za Kościuszką gońca, aby go powiadomił o akcji Madalińskiego, co nastąpiło w Pradze.
9 A. L i n o w s k i , List do przyjaciela odkrywający wszystkie czynności Kołłątaja w czasie insurekcji, pisany w 1795 r., Kraków 1975, s. 18.
W nocy z 22 na 23 marca Kościuszko przybył do Wiatowic, majątku gen. Ludwika Dębickiego, położonego niedaleko Wieliczki i nie zważając na późną, porę posłał Rafała Kołłątaja do Krakowa, by powiadomił tamtejszych członków sprzysiężenia o swoim przyjeździe. Kołłątaj dostał się do miasta dopiero o świcie, gdyż w nocy bramy miejskie były zamknięte.
Rano pospieszyli do Wiatowic Linowski i adiutant gen. Wodzickiego — por. Łukasz Biegański. Kościuszko, dowiedziawszy się, że oddział ppłk. Łykoszyna opuścił Kraków, czynił przybyłym ostre wymówki, że pozwolili Rosjanom spokojnie wymaszerować z miasta, zamiast na nich uderzyć i rozbroić. Udobruchał się jednak prędko, kiedy usłyszał o zaufaniu, jakie ma u wojska i obywateli, a także, że dywizja małopolska nie została jeszcze zredukowana10.
Tego samego dnia Kościuszko wjechał do Krakowa i około godz. 22 stanął w pałacyku gen. Wodzickiego, tuż za murami miejskimi koło klasztoru Kapucynów. Tu oczekiwali go już przywódcy sprzysiężenia krakowskiego na czele z gospodarzem gen. Józefem Wodzickim. Kościuszko polecił najpierw wysłać wicebrygadiera Ludwika Mangeta w pogoń za Łykoszynem, a następnie odbył naradę z przybyłymi poświęconą omówieniu planu działania na najbliższe dni.
Przed opuszczeniem Krakowa, Łykoszyn stacjonował na Rynku Głównym z dwoma kompaniami muszkieterów pułku nowogrodzkiego, jednym szwadronem pułku dragonów smoleńskich, z 30 dońskimi kozakami (razem około 300 żołnierzy) i dwoma 3-funtowymi armatami. 22 marca otrzymał rozkaz maszerowania do Radomia w celu połączenia się z oddziałem ppłk. Ekespaara. Opuścił więc Kraków następnego dnia o godz. 5 rano i ruszył w drogę.
10 J. P a c h o ń s k i , Kościuszko w Krakowie. Miejsca i ważniejsze pamiątki związane z pobytem i kultem, Kraków 1952, s. 24.
Przygotowany był plan napaści na garnizon Łykoszyna. Akcję wykonać miało stu żołnierzy z II batalionu2. regimentu Wodzickiego stojącego w Radomiu. Zamierzali oni przyjechać do Krakowa na chłopskich furach, przebrani za chłopów, pozorując przywóz drewna na opał, pod którym mieli ukryć broń. Na Rynku Krakowskim przed głównym odwachem pierwsza fura miała się zatrzymać pod pozorem złamania się osi. Wówczas przebrani żołnierze mieli przystąpić do akcji i rozbroić posterunki rosyjskie. Plan ten gotów był na kilka miesięcy przed wybuchem powstania i wówczas miał pełne szanse powodzenia, z upływem czasu stracił jednak na aktualności, gdyż Rosjanie stali się bardzo czujni, i mało kto wierzył w jego skuteczność.
Po otrzymaniu rozkazu, Manget rzucił się w pościg za Łykoszynem z II brygadą małopolską w sile 600 szabel i dopadł go w nocy 25 marca w Kozubowie na kwaterach w miejscowym folwarku. Rano Polacy zaatakowali niespodziewanie piechotę rosyjską, która rozpierzchła się i ukryła pod wozami. Żołnierze rosyjscy szybko się jednak zorientowali, że siła atakującej ich kawalerii jest niewielka, opanowali więc strach i chwyciwszy za broń, ruszyli do kontrataku, wypierając polskich kawalerzystów z folwarku. Łykoszyn szybko doprowadził swój oddział do porządku i przeprawił się przez most na rzece Mozgawie, kierując się na gościniec prowadzący do Nowego Korczyna. Manget nie miał możliwości szarżowania na nieprzyjaciela, gdyż oddzielała go od niego błotnista łąka i płynąca jej środkiem rzeka, dostępu zaś do mostu wzbraniały dwie rosyjskie armaty polowe, które przywitały Polaków ogniem.
Łykoszyn cofał się więc niezagrożony przez Chroberz, Rudawę, Nieprowice i Niegosławice, przy całkowitej bezczynności Mangeta. Wedle świadectwa naocznego świadka „w rejteradzie swojej dopuszczał się niesłychanych nadużyć i okrucieństw. W Rudawie kozactwo brało dzieci na spisy
i do palących budynków wrzucało; w Nieprowicach mordowało, kto się tylko nawinął; dworskie gumna puścili z dymem”11. Kozacy mścili się w ten sposób za śmierć poniesioną przez ich towarzyszy w płomieniach karczmy w Kozubowie.
Manget ścigał Łykoszyna, aż do Opatowa i potykał się z jego dragonami. Pod Chrobrzem udało mu się dopaść taboru i zabrać 40 wozów wraz z żoną Łykoszyna, bronią, srebrami i innymi sprzętami gospodarstwa domowego. Ze zdobyczy tej odesłał cztery wozy z bronią do Krakowa, resztę zaś wyekspediował pod silną eskortą dwu szwadronów do Pińczowa z zamiarem przywłaszczenia sobie cennego łupu.
Łykoszyn, naciskany przez Mangeta, pomaszerował przez Opatów do Ostrowca, gdzie połączył się z korpusem Rachmanowa, który przeprawił się przez Wisłę pod Kazimierzem. Teraz obaj postanowili dać odpór Mangetowi. Wyruszyli niezwłocznie do Opatowa i obsadzili miasto przed nadejściem Polaków. Manget nie zdając sobie sprawy z siły nieprzyjaciela, spieszył swoją brygadę i 29 marca przypuścił szturm na pozycje Rosjan. Został jednak szybko odparty i zmuszony do odwrotu. Polacy wycofywali się w kierunku Staszowa i aż do Iwanisk byli nękani przez oddział pościgowy Rachmanowa, który nie tylko zdołał odbić wziętych przez Mangeta jeńców i żonę Łykoszyna, ale nadto wziął do niewoli porucznika, 2 namiestników i 65 szeregowców12.
Tymczasem w Krakowie czyniono przygotowania do ogłoszenia aktu powstania narodowego.
24 marca, wczesnym rankiem, zamknięto bramy miasta, wystawiono przy nich posterunki wojskowe, które miały rozkaz nie wpuszczać nikogo bez specjalnego zezwolenia gen. Wodzickiego.
11 S. W o d z i e k i , Wspomnienia z przeszłości od roku 1768 do roku 1840, Kraków 1873, s. 334.
12 J. P a c h o ń s k i , Kościuszko na Ziemi Krakowskiej, Warsza- wa-Kraków 1984, s. 32.
Po odprawie przeprowadzonej z oficerami garnizonu krakowskiego Kościuszko i Wodzicki udali się do kościoła Kapucynów na mszę. Po jej wysłuchaniu w kaplicy loretańskiej przed figurą Najświętszej Marii Panny położyli na stopniach ołtarza szable, które poświęcił gwardian ojciec Tadeusz13. Na koniec otrzymali błogosławieństwo.
Z kościoła Kościuszko wrócił do pałacyku Wodzickiego, gdzie przyjął kpt. Webera, komendanta austriackiego kordonu granicznego w rejonie Podgórza. Dostał on pisemne zaręczenie o poszanowaniu granicy cesarskiej. Został też wezwany prezydent Krakowa Filip Lichocki, który otrzymał polecenie zgromadzenia na Rynku Krakowskim mieszkańców miasta.
Przed godz. 10 Kościuszko udał się na Rynek Krakowski w towarzystwie kasztelana czchowskiego Stefana Dembowskiego, posła na Sejm Czteroletni Aleksandra Linowskiego, księdza Franciszka Dmochowskiego i generała majora ziemiańskiego milicji krakowskiej Gabriela Taszyckiego. Na przedzie orszaku postępował prezydent Lichocki z rajcami.
Na Rynku, między ulicami Szewską a św. Anny, stał w dwuszeregu pierwszy batalion 3. regimentu piechoty szefostwa Mikołaja Czapskiego pod dowództwem ppłk. Adama Kczewskiego i półkompania artylerii por. Kazimierza Małachowskiego. Za wojskiem ustawiły się kongregacja kupiecka i cechy z chorągwiami.
Wśród licznie zgromadzonego ludu dużo było młodzieży przybranej w bandolety, na których widniały napisy: „Wolność lub śmierć”, „Równość”, „Wolność”, „Vivat Kościuszko”, „Jedność i Niepodległość”, „Prawa i Wolność”, „Za Kraków i Ojczyznę”. Wiele bandoletów zdobiła sylwetka Kościuszki14.
13 [E. N o w a k o w s k i ] X. Wacław Kapucyn, Kraków w roku 1794, wyd. 2, Kraków 1891, s. 34.
14 F. L i c h o c k i , Pamiętnik... prezydenta miasta Krakowa z roku 1794, wyd. 2, Kraków 1981, s. 22.
Kiedy orszak ukazał się na Rynku, tłum począł wiwatować na cześć Kościuszki, który zatrzymał się przed frontem żołnierzy i wygłosił do nich krótką przemowę. Następnie Linowski odczytał Akt powstania obywatelów, mieszkańców województwa krakowskiego.
Dokument ten wymieniał carycę Katarzynę II, króla pruskiego Fryderyka Wilhelma II i targowiczan — zdrajców ojczyzny, jako winowajców pogrążenia Polski w przepaść. Oznajmiał również, iż Polacy mają „niezłomne przedsięwzięcie zginąć i zagrzebać się w ruinach własnego kraju albo oswobodzić ziemię ojczystą od drapieżnej przemocy i haniebnego jarzma”, postanowili więc połączyć się, stawiając sobie za cel „uwolnienie Polski od obcego żołnierza, przywrócenie i zabezpieczenie jej granic, wytępienie wszelkiej przemocy i uzurpacji, tak obcej jak i domowej, ugruntowanie wolności narodowej i niepodległości Rzeczypospolitej15.
Akt powstania ogłaszał Kościuszkę „za najwyższego i jedynego Naczelnika i rządcę całego powstania [...] prosto z woli narodu wezwanego i wybranego”. Do prerogatyw jego władzy należało: „urządzenie siły zbrojnej narodowej, nominacje osób na wszystkie stopnie wojskowe i sposób użycia tej siły zbrojnej przeciwko nieprzyjaciołom ojczyzny i niniejszego powstania”. W wypadku choroby Naczelnik miał prawo powołać swego zastępcę. Gdyby zaś zginął lub dostał się do niewoli powołana przez niego Rada Najwyższa Narodowa mogła nominować na jego miejsce następcę, który „jako już nie prosto ze zdania narodu, lecz ze zdania Rady Najwyższej wybrany, rozkazom tejże Rady we wszystkim podlegać będzie”. Z tego można wywnioskować, że jedynie dla Kościuszki uczyniono wyjątek, obdarzając go władzą o dyktatorskim zakresie.
15 Tadeusz Kościuszko, jego odezwy i raporta uzupełnione celniejszymi aktami odnoszącymi się do powstania narodowego 1794, wstęp i objaśnienia dołączył L. Nabielak, Kraków 1918, s. 32.
W Akcie zawarte było zastrzeżenie, iż żadna z władz powstania, a więc ani Najwyższy Naczelnik, ani Rada Najwyższa Narodowa, „nie będą mogły uchwalać żadnych takowych aktów, które by stanowiły konstytucję narodową”. Tym samym władze powstania zobowiązane były działać w oparciu o Konstytucję 3 maja. Ponadto wszystkie władze powołane na mocy Aktu powstania miały być „doczesne”, czyli tymczasowe. Po oswobodzeniu kraju i zabezpieczeniu jego granic o przyszłej formie rządów w Polsce miał zadecydować naród poprzez swoich przedstawicieli zasiadających w sejmie16.
Po odczytaniu Aktu powstania Kościuszko złożył uroczystą przysięgę, której słowa powtarzał za Aleksandrem Linowskim: „Ja Tadeusz Kościuszko, przysięgam w obliczu Boga całemu Narodowi Polskiemu, iż powierzonej mi władzy na niczyj prywatny ucisk nie użyję, lecz jedynie jej dla obrony całości granic, odzyskania sa- mowładności Narodu i ugruntowania powszechnej wolności używać będę. Tak mi Panie Boże dopomóż i niewinna Męka Syna Jego”17.
Po Naczelniku przysięgę składali gen. Wodzicki i wojsko. Następnie Kościuszko w otoczeniu oficerów sztabowych i szlachty udał się na Ratusz, gdzie w Izbie Pańskiej oczekiwali go członkowie magistratu i czołowi przedstawiciele województwa krakowskiego. Linowski ponownie odczytał zebranym Akt powstania, po czym złożono pod nim podpisy. Liczba chętnych do podpisania Aktu była tak duża, że nie można było docisnąć się do stołu, na którym ów dokument leżał.
Akt powstania oblatowano zaraz w księgach grodzkich, nadając mu obowiązującą w Rzeczypospolitej moc prawną, a następnie przetłumaczono jego treść na obce języki
16 Pisma Tadeusza Kościuszki, wybrał, objaśnił i wstępem poprzedził H. Mościcki, Warszawa 1947, s. 78.
17 J. P a c h o ń s k i, Kościuszko na Ziemi Krakowskiej, s. 96.
i przesłano rządom Anglii, Danii, Francji, Szwecji, Turcji i Stanów Zjednoczonych oraz komunikowano Rosji, Austrii i Prusom. Ponadto wydrukowane egzemplarze Aktu przez krakowskiego typografa i księgarza Jana Maja rozesłano do gazet zagranicznych.
Główna kwatera Kościuszki mieściła się w Szarej Kamienicy przy Rynku Głównym. Tu też znalazła pomieszczenie kancelaria wojskowa Naczelnika, którą kierował Linowski. Miał on pełne ręce roboty, redagując rozmaite odezwy do społeczeństwa, noty, pisma i zarządzenia. Jeszcze tego samego dnia, czyli 24 marca, Naczelnik wydał odezwy: Do wojska polskiego i litewskiego, Do obywatelów, Do duchowieństwa polskiego oraz Do kobiet polskich.
W odezwie do wojska Kościuszko wezwał żołnierzy kolegów do łączenia się z nim w celu zrzucenia ohydnego
s
jarzma i zbawienia ojczyzny w imię hasła „Śmierć albo Zwycięstwo!”. W odezwie do obywateli, czyli do szlachty, Naczelnik apelował o zaciąganie się „pod chorągiew ojczyzny”, o poświęcenie części własnych majątków na cele powstania, o wystawienie żołnierzy, o składanie „szlachetnych ofiar” w postaci żywności, odzieży, koni i płótna na namioty, wszystko to dla „Wolności i Ojczyzny”. Jako przykład gorliwości, godny do naśladowania, wymienił województwo krakowskie. Równocześnie ostrzegał, że zdrajcy będą karani bez pobłażania przez ustanowiony Sąd Kryminalny. W odezwie do duchowieństwa zachęcał wszystkich księży, bez względu na dostojeństwo i powołanie, aby starali się „dać z siebie przykład gorliwości o Ojczyznę,0 swobody obywatelskie przez wszelkie ofiary”. Do kobiet polskich zwrócił się Kościuszko z apelem o robienie szarpi1 bandaży dla wojska18.
Głównym celem Kościuszki po objęciu naczelnictwa powstania było poderwać do walki z zaborcami wszystkie
18 Tadeusz Kościuszko, jego odezwy i raporta, s. 40-49.
dzielnice kraju. Przede wszystkim zamierzał doprowadzić do wybuchu insurekcji w Warszawie, zdając sobie sprawę z pierwszorzędnego znaczenia strategicznego stolicy, która stanowiła wielkie skupisko ludności, duży ośrodek przemysłu zbrojeniowego i centralny węzeł komunikacyjny kraju, a ponadto była siedzibą naczelnych władz państwowych, opanowanych przez targowiczan, oraz rezydenta carycy i naczelnego dowódcy okupacyjnych wojsk rosyjskich stacjonujących w koronie i na Litwie. Sparaliżowanie tych ośrodków dyspozycyjnych miało decydujące znaczenie dla pomyślnego rozwoju powstania. Zaraz więc po przysiędze Naczelnik wysłał por. Biegańskiego z rozkazem do płk. Filipa Haumana, dowodzącego w Warszawie 10. regimentem szefostwa Działyńskiego, aby wspólnie z brygadierem Madalińskim, generałem milicji mazowieckiej i nurskiej Aleksandrem Zielińskim i dowódcą I brygady małopolskiej kawalerii narodowej Piotrem Hadziewiczem uderzył na garnizon rosyjski w stolicy19. Ze swej strony obiecał pospieszyć do Warszawy, jak tylko zbierze siły.
Z rozkazu wyraźnie widać, że Naczelnik nie miał wiarygodnych wiadomości o tym, gdzie Madaliński znajduje się ze swoją brygadą, on tymczasem był już w Końskich, daleko od Warszawy.
25 marca rano Kościuszko przybył na Ratusz i przy współudziale wybitniejszych obywateli Krakowa i rajców powołał szesnastoosobową Komisję Porządkową Województwa Krakowskiego, która rozpoczęła zaraz urzędowanie, wydając List okólny do obywateli. Nakazywała w nim dostarczenie w ciągu trzech dni do miejsc wyznaczonych z pięciu dymów każdego miasta i wsi województwa krakowskiego „jednego człowieka młodego, zdrowego i czerstwego, uzbrojonego w karabin z kilkoma ładunkami
19 Akty powstania Kościuszki, t. III, wyd. W. Dzwonkowski, E. Kipa, R. Morcinek, Wrocław 1955, s. 11.
lub w pikę o długości 11 stóp i siekierę oraz zaopatrzonego w czapkę, dwie koszule, dobre buty, grube prześcieradło, zapas sucharów na sześć dni, a także, aby był mu wypłacony żołd w wysokości 15 złp”.
Chłopi z powiatu proszowickiego mieli być odstawieni do Skalbmierza, Proszowic i Miechowa, z powiatu krakowskiego do Krakowa, z powiatu ksiąskiego do Książa, z powiatu lelowskiego do Pilicy i Kromołowa, a z Księstwa Siewierskiego do Olkusza. Rekrutów odbierać mieli generałowie ziemiańscy.
Prócz tego Komisja Porządkowa zalecała, by wszyscy obywatele w wieku od 18 do 40 lat, tak w miastach, jak i we wsiach, uzbroili się w karabiny, fuzje, pistolety, pałasze i co niedzielę „ćwiczenia obrony żołnierskiej odprawiali”. Obywatele w wieku 18-28 lat „obowiązani byli stawić się pod bronią na zawołanie Najwyższego Naczelnika”.
Komisja zarządziła także pobór pieniędzy na cele powstania od dożywotnich posiadaczy starostw i królewsz- czyzn, od dziedziców i duchownych, w zależności od wielkości dochodów uzyskiwanych z majątków.
W ciągu następnych kilku dni trwała w Krakowie wytężona praca. Przyjmowano napływających z okolicznych miejscowości rekrutów i werbowano ochotników; formowano i ćwiczono oddziały pikinierów i kosynierów; organizowano kompanie milicji miejskiej; przeprowadzano zbiórkę oręża i amunicji; odlewano kule i kuto kosy; w klasztorach wyrabiano naboje; organizowano służbę lazaretową; przystąpiono do reperacji murów miejskich.
27 marca Kościuszko mianował generalnym sztabs- medykiem armii powstańczej wybitnego chirurga i profesora Akademii Krakowskiej Rafała Czerniakowskiego, z którym uczęszczał przed laty do szkoły pijarów w Lubieszowie.
W Krakowie rozpoczęto też zbiórkę pieniędzy i kosztowności na zasilenie skarbu powstańczego. Jednym z pierw
szych hojnych ofiarodawców był Gabriel Taszycki, składając na cele insurekcji srebro i woreczek monet o łącznej wartości 20 756 złp. Nie zbrakło też ofiar złożonych przez biedaków. Galernicy z Czernichowa ofiarowali kilkadziesiąt dukatów, które stanowiły ich całe oszczędności.
Ponieważ wrogowie powstania, chcąc wywołać nastroje defetyzmu, rozpowiadali, że Kościuszko ogłosił w Krakowie „wolność na kształt francuskiej rewolucji” i zmierza do wprowadzenia w Polsce „zgubą grożącej systemy jakobinów”, Naczelnik unikał szerzenia radykalnych haseł społecznych, mogących zrazić do insurekcji ogół szlachty i patriotycznie usposobione kręgi arystokracji. Nawet na pieczęciach powstańczych, które używały hasła zaczerpniętego z rewolucji francuskiej, polecił usunąć słowa „Równość” i „Braterstwo” i zastąpić je słowami „Całość” i „Niepodległość”. Dewiza powstania brzmiała więc: „Wolność, Całość, Niepodległość”.
VI BITWA POD RACŁAWICAMI
W końcu marca ledwo co zaczętemu powstaniu zaczęło zagrażać poważne niebezpieczeństwo. Początkowy entuzjazm mieszczaństwa krakowskiego i szlachty małopolskiej do insurekcji i osoby Kościuszki prędko stygł i przemieniał się w niepokój o własny los i dobytek. Sytuacja w mieście musiała być bliska paniki, skoro wzywano ludność do zachowania spokoju. Naczelnik rozkazał nawet Madalińskiemu zatrzymać się ze swoją brygadą w Koniuszy, „żeby przez zbliżenie się pod Kraków nie robić trwogi”.
Powodem bliskich paniki nastrojów krakowian była wieśćo zbliżaniu się wojsk rosyjskich. W wypadku pojawienia się nieprzyjaciela w znacznej sile pod murami Krakowa Kościuszce groziło odcięcie od reszty kraju i zaplecza powstania. Pozostanie w mieście i jego obrona nie były brane pod uwagę ze względu na szczupłość miejscowego garnizonu, niedostatek armat i słabe mury obronne, które nie wytrzymałyby dłuższego oblężenia. Ściągnięcie do Krakowa brygad Madalińskiego i Mangeta nie wchodziło w rachubę, gdyż przydatność kawalerii w obronie miasta była niewielka. Na bojaźliwe mieszczaństwo także nie można było liczyć, a ponadto wielką niewiadomą stanowiło
zachowanie się Austriaków. Kościuszko wprawdzie zabiegał0 ich neutralność i zapewniał, że powstańcy będą szanowali granicę austriacką, a winni jej naruszenia zostaną natychmiast ukarani1, ale Austriacy na te przyjazne gesty nie reagowali i zajęli postawę wyczekującą, co nasuwało wątpliwości, czy zachowają neutralność. W każdej chwili mogli ruszyć na pomoc Rosjanom Prusacy, aby stłumić powstanie w zarodku. Według przygotowywanego wspólnego planu przez Igelstroma i gen. Wilhelma Schwerina korpusy Tormasowa, Rachmanowa i Denisowa miały zablokować powstańców w rejonie Krakowa, a następnie Schwerin uderzyć na nich z dużym korpusem pruskim1 zniszczyć2.
Kościuszko podjął więc jedynie słuszną decyzję: postanowił wyprowadzić wojsko z Krakowa, połączyć się z Madalińskim, Mangetem i Szyrerem, następnie zamierzał uderzyć na Denisowa, aby otworzyć sobie komunikację z resztą kraju oraz utorować drogę ciągnącym zewsząd do jego obozu zbuntowanym oddziałom wojska regularnego i ochotnikom.
1 kwietnia wczesnym rankiem Kościuszko dokonał przeglądu oddziałów, które razem z nim miały tego dnia wymaszerować z Krakowa. Były to: I batalion 2. regimentu pieszego szefostwa gen. Józefa Wodzickiego, I i II batalion3. regimentu gen. Mikołaja Czapskiego, dwa szwadrony II małopolskiej brygady kawalerii narodowej, które eskortowały do Krakowa 4 wozy z bronią zdobytą przez Mangeta na Łykoszynie, 300-400 pikinierów, grupa 200 ochotników konnych przyprowadzonych z rejonu Pilicy przez gen. mjr. milicji krakowskiej Józefa Gabriela Taszyckiego, półkom- pania artylerii z siedmioma armatami 3-funtowymi pod dowództwem kpt. Kazimierza Małachowskiego oraz lazaret
1 Tadeusz Kościuszko, jego odezwy i raporta, s. 50-51.2 Powstanie kościuszkowskie 1794. Dzieje militarne, t. 1, pod red.
nauk. Tadeusza Rawskiego, Warszawa 1994, s. 172-173.
połowy zorganizowany przez profesora chirurgii Akademii Krakowskiej Franciszka Kosteckiego3.
W Krakowie pozostawił Kościuszko niewielką załogę do obrony miasta pod dowództwem gen. Wodzickiego, który cierpiał na ostry atak podagry i nie mógł wyruszyć z Naczelnikiem. Pomocą mieli mu służyć gen. ziemiański Taszycki i płk Adam Heppen.
Kościuszko po opuszczeniu z wojskiem Krakowa skierował się na trakt lubelski, maszerując przez Mogiłę, Pleszów, Wadów, Kocmyrzów i Luborzycę. Pierwszy postój zarządził około kilometra przed Pleszowem. Naczelnik sam wybrał sobie miejsce w polu pod rozłożystą wierzbą. Z pobliskiego folwarku przyniesiono mu stół dębowy, na którym rozłożył mapy i przeglądał dostarczone mu pisma, zjadł też skromny posiłek, a następnie przemówił do zgromadzonych wieśniaków, zachęcając ich do obrony ojczyzny.
Po parogodzinnym odpoczynku, w czasie którego wojsko pożywiało się, a koniom dawano obrok, kolumna Kościuszki ruszyła w dalszą drogę i wieczorem stanęła w Luborzycy. Tu zameldował się 2 kwietnia przybyły z Drezna gen. Józef Zajączek. Wyruszył on do kraju wraz z cześnikiem inflanckim Józefem Weyssenhoffem w dzień po Naczelniku, lecz podróż zeszła mu dłużej. Do Luborzycy przyprowadzili tego samego dnia swoje brygady Madaliński i Manget oraz przymaszerował 6. regiment pieszy Szyrera.
Kościuszko dokonał zaraz reorganizacji zgromadzonego wojska, dzieląc go na dwie dywizje z zachowaniem dotychczasowej nazwy terytorialnej. Dowództwo dywizji małopolskiej powierzył gen. Zajączkowi, a dywizji wielkopolskiej brygadierowi Madalińskiemu, którego awansował na stopień generała majora. Manget otrzymał awans na brygadiera.
3 J. L u b i c z-P a c h o ń s k i , Bitwa pod Racławicami, Warszawa-Kra- ków 1986, s. 32.
Generał Józef Zajączek (1752-1826), herbu Świnka, miał wówczas 42 lata i bogatą karierę wojskowa za sobą. Pochodził z Kamieńca Podolskiego. Nie mając jeszcze lat szesnastu wstąpił do wojska i służył w twierdzy kamienieckiej. W chwili wybuchu konfederacji barskiej był już chorążym w kawalerii narodowej. Szybko też przystał do konfederatów i został zabrany przez Michała Wielhorskiego do Paryża w charakterze jego sekretarza. Po upadku konfederacji przyłączył się do Kazimierza Pułaskiegoi wyjechał z nim do Turcji, a następnie do Francji, gdzie w 1775 r. zaciągnął się w stopniu porucznika do elitarnego1. pułku huzarów, którym dowodził marszałek hr. Władysław Bercheny. Po kilku miesiącach opuścił Paryż i wrócił do kraju, wiążąc z kolei swoją przyszłość z hetmanem wielkim koronnym Ksawerym Branickim. Służbę rozpoczął u tego magnata w jego gwardii przybocznej w charakterze lejbhuzara. Za poparciem Branickiego został wybrany posłem na sejm w 1784 r. i 1786 r., gdzie występował jako zagorzały stronnik hetmana. W 1784 r. został podpułkownikiem w regimencie konnym Buławy Wielkiej Koronnej, a w trzy lata później otrzymał patent na pułkownika i objął komendę nad tym regimentem. W maju 1787 r. towarzyszył Branickiemu w podróży do Kaniowa, gdzie doszło do spotkania carycy Katarzyny II z królem Stanisławem Augustem. Latem tegoż samego roku uczestniczył w wojnie rosyjsko-tureckiej i brał udział w szturmie Oczakowa. Posłując na Sejm Czteroletni, zerwał z hetmanem i przystał do obozu patriotyczno-reformatorskiego. Uczestniczył w pracach Komisji Wojskowej, która przygotowywała m.in. nowe etaty dla wojska. W obliczu wojny z Rosją otrzymał 26 maja 1792 r. awans na generała majora w wojsku koronnym i dowództwo 3. pułku przedniej straży w dywizji bracławsko-kijowskiej. Za udział w bitwie pod Zieleńcami, stoczonej 18 czerwca 1792 roku, nagrodzony został Orderem Yirtuti Militari. Po przystąpieniu króla do
targowicy, podał się do dymisji i udał się na emigrację do Saksonii, stając się jednym z najaktywniejszych konspiratorów oraz pomocnikiem Kołłątaja i Kościuszki w dziele przygotowań do powstania4.
3 kwietnia Naczelnik ruszył w dalszą drogę i przybył do Koniuszy, gdzie generał mjr ziemiański Jan Śląski przyprowadził mu 300 rekrutów dymowych z powiatów pro- szowickiego i ksiąskiego, uzbrojonych w kosy, piki i siekiery5. Oddziały kosynierów zorganizowali także inni, m.in. Taszycki i naturalizowany Francuz Bemier.
Zmierzając pod Racławice, Kościuszko dysponował następującą siłą zbrojną:
I wielkopolską brygadą kawalerii narodowej Madalińskiego
II małopolską brygadą kawalerii narodowej Mangeta3 szwadronami 4. pułku przedniej straży szefostwa ks.
WirtemberskiegoI batalionem 2. regimentu pieszego szefostwa gen.
WodzickiegoI i II batalionem 3. regimentu pieszego szefostwa gen.
Czapskiego1 i II batalionem 6. regimentu pieszego szefostwa hetmana
Ożarowskiego2 kompaniami 7. regimentu pieszego szefostwa Piotra
PotockiegoWedług etatu brygada kawalerii narodowej składać się
miała z 12 szwadronów po 150 koni, dając wraz ze sztabem i felczerami ogólną liczbę 1819 ludzi w brygadzie, w tym 768 towarzyszy i tyleż samo szeregowców6. Na skutek chronicznego braku pieniędzy, a następnie prze
4 J. N a d z i e j a, Generał Józef Zajączek 1752-1826, Warszawa 1975.5 B. S z y n d l e r , Powstanie kościuszkowskie, s. 77 i przypis 37 na
s. 396.6 K. G ó r s k i, Historia jazdy polskiej, Kraków 1894, Reprint, Warszawa
1981, s. 198.
prowadzonej przez Komisję Wojskową redukcji obu brygadom daleko było do pełnego stanu. Brygada Madalińskiego liczyła 1200 kawalerzystów, a Mangeta zaledwie 692 jeźdźców7. Podobnie było w piechocie, gdzie etat przewidywał 695 ludzi w batalionie, tymczasem cały dwubatalio- nowy regiment Czapskiego liczył 850 żołnierzy, a regiment Ożarowskiego dowodzony przez płk. Szyrera 740 żołnierzy.
Ogółem liczba wojska regularnego maszerującego pod Racławice oszacowana została na ok. 2200 bagnetów i 2000 szabel. Siłę tę wzmacniało 1920 kosynierów i 200 wolontariuszy konnych. Park artylerii liczył 12 armat, bowiem do tych, które Kościuszko zabrał z Krakowa, Madaliński przyprowadził ze sobą 4 armaty, a Manget — 1.
Polska piechota uzbrojona była w karabiny skałkowe. Na skutek niewielkiej produkcji broni palnej w kraju Rzeczypospolita kupowała nowoczesne na owe czasy karabiny po 45 zł sztuka, które produkowane były w pruskich manufakturach zbrojeniowych. Miały one lufy niegwintowane, kalibru 18,5 mm. Wraz z bagnetem trójgraniastym, osadzonym na tulejce u wylotu lufy, mierzyły 185 cm długości, a ciężar każdego z nich wynosił prawie 5 kg. Zastosowanie w nich zapałów lejkowatych zwróconych szerokim otworem do wnętrza lufy zwiększało szybkość zapalenia ładunku. Wystarczało tylko karabin spuścić kolbą do lewej nogi, a proch sam się wysypywał na panewkę. Innym udoskonaleniem w pruskich karabinach były żelazne stemple cylindryczne do przybijania nabojów, których przy wyjmowaniu nie trzeba było obracać8. Karabiny pruskie miały jednak także poważne wady. Przede wszystkim zapały ulegały okopceniu i zanieczyszczeniu, a po pewnym czasie się przepalały. Pękały również przehartowane sprężyny
7 T. K o r z o n , Wewnętrzne dzieje Polski za Stanisława Augusta (1764-1794), wyd. 2, t. VI, Kraków-Warszawa 1898, s. 91-92.
8 Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie. Katalog zbiorów, wiek XVIII, Warszawa 1960, s. 80-81.
spustowe i wówczas żołnierzowi pozostawało tylko walczyć na bagnety.
Nabój karabinowy składał się z kulistego pocisku ołowianego o wadze 27 g oraz rurki papierowej wypełnionej czarnym prochem o wadze 12 g. Każdy żołnierz miał w patronaszu 30 naboi. Skałka krzemienna, importowana przeważnie z Prus i zamocowana w kurku, wystarczała na skrzesanie 30-krotne iskry. Ze względu na małą celność i niewielką donośność pocisku skuteczny ogień karabinowy prowadzono na odległość nie większą niż 200 m, zakładając, że na trzy oddane strzały jeden trafi w cel. Większą skuteczność osiągano podczas strzelania całym batalionem, wówczas na odległość 100 kroków 2/3 strzałów było trafnych, a na 150 kroków 1/2 strzałów sięgała celu. Siłę ognia osłabiały niewypały, które stanowiły 1/7 oddanych strzałów. Przeciętna szybkostrzelność piechura wynosiła 1 strzał na minutę, jednak bardzo dobrze wyszkoleni żołnierze mogli oddawać nawet 6-7 strzałów w ciągu minuty9.
Od połowy 1791 r. poczęto wyposażać kompanie strzeleckie w bardzo nowoczesne na owe czasy sztucery produkowane w manufakturze królewskiej w Kozienicach. Sztucer miał lufę gwintowaną o kalibrze 16,4 mm i siedmiu nacięciach, spust z przyspiesznikiem oraz celownik szczer- binkowy z jedną częścią ruchomą do nastawiania na większe odległości. Wyposażony był też w cylindryczny stempel stalowy do ubijania ładunku prochowego oraz dobijania przybitki i kuli. Jego całkowita długość wynosiła 109 cm, a waga 3,87 kg. W gwintowane sztucery kozienickie uzbrojeni był strzelcy 2. i 3. regimentu pieszego.
Towarzysze w brygadach kawalerii narodowej uzbrojeni byli w drewniane kopie o długości 5 m z chorągiewkami, zakończone 10-calowymi trójgraniastymi grotami stalowymi
9 A. Z a h o r s k i , Uzbrojenie i przemysł zbrojeniowy w powstaniu kościuszkowskim, Warszawa 1957, s. 46.
oraz w parę pistoletów skałkowych i szable. Pocztowi mieli karabinki, po parze pistoletów i pałasze.
Artyleria połowa Kościuszki wyposażona była prawdopodobnie w 8 dział trzyfuntowych i 4 sześciofuntowe. Były to lekkie armaty polowe, zwane też regimentowymi, gdyż wspierały swym ogniem działania piechoty na polu walki. Lufy ich odlewano ze spiżu, znacznie rzadziej z żelaza, i zawieszano na drewnianych łożach za pomocą czopów, które umożliwiały zmianę kąta podniesienia lufy. Łoże posiadało dwa koła, dzięki czemu armatę można było toczyć z pozycji na pozycję siłą mięśni ludzkich lub też transportować na duże nawet odległości za pomocą zaprzęgu konnego. Ciężar armaty 3-funtowej wynosił około 288 kg, 6-funtowej ok. 540 kg.
Kule armatnie odlewano z żeliwa i łączono je z woreczkiem prochowym, a następnie przymocowywano za pomocą dwóch pasków blachy albo kitu do drążka drewnianego0 średnicy kuli nazywanego szpuntem. Groźnymi pociskami armatnimi były kartacze. Wyrabiano je z siekańców albo żelaznych kulek, przyklejając je smołą do pręta żelaznego bądź wałka drewnianego, który osadzano na metalowym lub drewnianym krążku. Połączywszy krążek z ładunkiem prochowym, wkładano kartacz do drelichowego worka1 zawiązywano nasmołowanym szpagatem.
Donośność armat 3-funtowych wynosiła ponad 2450 m, a 6-funtowych ponad 2730 m. Skuteczny ogień prowadzono na odległość nie większą niż 1200 m, przy założeniu, że 1/3 wystrzelonych kul trafi w cel. Po skróceniu dystansu do 900 m skuteczność strzałów wzrastała do 1/2. Do obsługi armaty przydzielonych było od 5 do 7 ludzi. Dobrze wyszkoleni artylerzyści potrafili oddać trzy strzały w ciągu minuty. Ponieważ skuteczny ogień zaporowy przeciwko nacierającej piechocie można było osiągnąć, strzelając co cztery sekundy, jedna bateria liczyła zwykle nie mniej niż 5 armat. Na skutek tak dużej wagi przy
manewrowaniu i poruszaniu armat artylerzystom musiała pomagać piechota10, która przydzielana była do osłony baterii.
Niedostateczna ilość broni palnej i białej skłoniła Kościuszkę do uzbrojenia milicji i pospolitego ruszenia w piki i kosy do trawy i sieczki, które osadzone na sztorc na drzewcu o długości 4 m i grubości 2 cali, nazywano kosami bojowymi11. Były one zaopatrywane niekiedy na końcu w groty lub haki do ściągania jeźdźców z koni.
Tymczasem gen. Tormasow, ścigający Madalińskiego, przybył 2 kwietnia do Skalbmierza, małego miasteczka położonego kilka mil na wschód od Miechowa nad rzeką Nidzicą i oczekiwał nadejścia Denisowa. Ten, wykonując rozkaz Igelstroma, pospieszył z Łucka, by osaczyć Madalińskiego na terenie Małopolski, a ponieważ znacznie wyprzedził swój korpus, dołączył w Ostrowcu Świętokrzyskim do oddziału gen. Mikołaja Rachmanowa, który z kolei przymaszerował z Lublina, przeprawiając się pod Kazimierzem na lewy brzeg Wisły. Następnie obaj wyruszyli do Skalbmierza, gdzie 3 kwietnia Denisów, na zasadzie starszeństwa, objął naczelne dowództwo nad oddziałami Rachmanowa i Tormasowa. Powstały w ten sposób korpus liczył około 6000 żołnierzy i 18 armat, w jego zaś skład wchodziły następujące siły regularne:
Dwa bataliony muszkieterów nowogrodzkich Dwa bataliony muszkieterów uglickich Batalion grenadierów sformowany z pułków muszkiete
rów, nowogrodzkiego i uglickiego, w sile 500 żołnierzy pod dowództwem ppłk. hr. Tomatisa.
Półtora batalionu (1/2 II i III) pułku jegrów jekaterynosław- skich w sile 1000 żołnierzy pod dowództwem ppłk. Pustowałowa oraz sekundmajorów Temirazjewa i Białowskiego.
10 K. G ó r s k i , Historia artylerii polskiej, Warszawa 1902, s. 196. “W. K w a ś n i e w i c z , 1000 słów o broni białej i uzbrojeniu
ochronnym, wyd. II uzup., Warszawa 1981, s. 112-113.
Sześć szwadronów huzarów woroneskich w sile 800 szabel pod dowództwem płk. Muromcewa
Pięć szwadronów lekkokonnego pułku huzarów achtyrs- kich w sile 600 żołnierzy pod dowództwem ppłk. Aleksandra Obrezkowa
Szwadron dragonów smoleńskich Szwadron jegrów konnych jelizawetgradzkich Dwa pułki kozaków dońskich w sile 12 secin.Piechota rosyjska wyposażona była w bardzo dobre
karabiny produkowane przez manufaktury tulskie. Podstawowa bronią huzarów były krzywe szable i pistolety. Dragoni, którzy walczyli zarówno konno, jak i pieszo, posiadali pałasze, pistolety i karabinki. Kozacy uzbrojeni byli w spisy, długą broń drzewcową zakończoną długim trójdzielnym grotem, oraz szable pozbawione jelca, nazywane szaszkami, i pistolety, a niektórzy także w karabinki. Dosiadali małych, lecz bardzo wytrzymałych koni i walczyli w szyku luźnym.
Denisów zamierzał osaczyć Kościuszkę w Krakowie, a następnie współdziałając z korpusem pruskim gen. Schweri- na zdobyć miasto i zlikwidować powstanie. Zaskoczony był więc wielce, kiedy wysłane na rozpoznanie terenu szpice kozackie doniosły, że Kościuszko wyszedł ze swoim wojskiem z Krakowa i znajduje się już w Koniuszy. Zwołał więc niezwłocznie naradę starszyzny, na której postanowiono wziąć Kościuszkę w kleszcze i zaatakować go równocześnie dwoma kolumnami. Pierwsza kolumna pod dowództwem gen. Tormasowa w sile 2 batalionów piechoty, 7 szwadronów kawalerii, pułku kozaków mjr. Adriana Denisowa i 12 armat (ok. 2800 żołnierzy) miała opuścić nocą z 3 na 4 kwietnia Skalbmierz i udać się traktem wiodącym przez Winia- ry-Rzędowice-Przesławice, a następnie atakować obóz Koś- ciuszki w Koniuszy od północnego wschodu.
Druga kolumna pod dowództwem samego gen. Denisowa, licząca 4,5 batalionów piechoty, 5 szwadronów kawalerii,
pułk kozaków i 6 armat (ok. 2200 żołnierzy) wyruszyć miała tuż po Tormasowie i kierować się na Zakrzów-Bo- lów-Czuszów-Klimontów-Opatkowice-Proszowice, by uderzyć na powstańców od południa. Była to droga wąska, silnie zalesiona i mało uczęszczana, przez co utrudniała marsz dużej kolumnie wojska, a ponadto Denisów zwlekał z wymarszem i naraził Tormasowa, pozbawionego wsparcia, na samotną walkę z mającym przewagę liczebną Kościuszką.
Powodem tego stanu rzeczy była rywalizacja pomiędzy obu generałami rosyjskimi. Tormasow z niechęcią przyjął decyzję Igelstroma podporządkowania się Denisowowi, gdyż uważał się za lepszego generała, który dowodził elitarnymi oddziałami rosyjskimi.
Aleksander Tormasow (1752-1819) pochodził ze starego rodu bojarów. Na progu kariery wojskowej został zauważony przez faworyta carycy Grzegorza Potiomkina i wysłany w 1782 r. na Krym w celu stłumienia buntu Tatarów. W czasie wojny rosyjsko-tureckiej (1787-1792) dowodził brygadą kawalerii i walczył nad Dunajem. W 1791 r. otrzymał awans na generała majora. Po zawarciu pokoju w Jassach wziął udział w wojnie polsko-rosyjskiej 1792 r. Dowodząc kolumną, liczącą 8000 bagnetów i szabel w składzie armii gen. Michała Kachowskiego, sforsował Bug pod Dorohuskiem i stoczył zwycięski bój pod Bereźcami z polskimi batalionami Grochowskiego i Krasickiego, które wyparł z zajmowanych pozycji12. Po zakończeniu wojny stacjonował ze swoim oddziałem na terenie Rzeczypospolitej w składzie rosyjskiej armii okupacyjnej i ubezpieczał sprawne przeprowadzenie drugiego rozbioru Polski. Porażka z Kościuszką pod Racławicami nie zaciążyła na jego przyszłej karierze, o czym świadczy mianowanie go w 1807 r. generałem gubernatorem Rygi, a w 1814 r. gubernatorem Moskwy.
12 T. S o p l i c a [A. Wolański], Wojna polsko-rosyjska 1792 r., t. I, Kampania koronna, Kraków 1906, s. 363-366.
Generał Fiodor Pietrewicz Denisów (zm. w 1811 r.) wywodził się ze społeczności kozaków dońskich. Karierę wojskową i szlify generalskie zawdzięczał osobistej odwadze i zdolnościom dowódczym wykazanym w czasie wojny Rosji z Turkami. Wobec podwładnych był szorstki i opryskliwy; Tormasowa i Rachmanowa traktował z dużą niechęcią i podejrzliwością, do czego zresztą obaj dawali mu uzasadnione powody.
Kościuszko opuścił o świcie Koniuszę i pomaszerował traktem skalbmierskim wiodącym przez Przesławice-Rzę- dowice-Dalewice. Około godz. 7.00, pomiędzy Imbramowicami i Gruszowem, Polacy natknęli się na podjazd kozacki mjr. Denisowa, który dokonywał rozpoznania terenu. Denisów, widząc dużą kolumnę polskiego wojska, zażądał od Tormasowa przysłania mu pułku kozaków. Otrzymawszy posiłki, zaatakował jadące w awangardzie szwadrony z brygady Mangeta. Doszło do żywej utarczki, w czasie której kilku kozaków zostało rannych, a paru innych Polacy wzięli do niewoli. Również kozacy pojmali jednego jeńca. Ponieważ do walki ruszyły inne polskie szwadrony, Denisów zarządził odwrót do głównej kolumny.
W czasie przesłuchania wziętych do niewoli kozaków Kościuszko dowiedział się, że Rosjanie zamierzają go oskrzydlić i zamknąć jego kolumnę niby w kleszczach. Postanowił więc wymknąć się z zastawionej na jego wojsko pułapki i maszerować nie na Skalbmierz, lecz na Lelowi- ce-Wrocimowice-Racławice-Działoszyce.
Tormasow usiłował zagrodzić drogę Polakom i kilkakrotnie jego kawaleria atakowała kolumnę Kościuszki w rejonie Lelowie i Wrocimowic. Zresztą przez jakiś czas Polacy i Rosjanie maszerowali dość blisko siebie, oddzieleni jedynie parowem i wschodnią odnogą potoku Scieklec. Tormasow wyprzedzał nieco Kościuszkę i jako pierwszy dotarł do Wzgórz Kościejowskich, zajmując pozycję na najwyższym wzniesieniu w tej okolicy, na
Górze Zamczysko, mającej 336 m wysokości i nazywanej także Górą Kościejowską.
Obsadzenie przez Rosjan Wzgórz Kościejowskich, a przede wszystkim Góry Zamczysko, dawało Tormasowowi przewagę nad Kościuszką, gdyż kontrolował wijący się u jej stóp parów, którym prowadziła droga do Radoszyc i Kościejowa, a dalej do Działoszyc. Przebycie owego odcinka pod ogniem armat i karabinów rosyjskich „to klęska w tej ciaśninie” — jak trafnie ocenił wybitny historyk wojskowości Stanisław Herbst.
Kościuszko dokonał rozpoznania stanowisk zajętych przez oddziały Tormasowa i w porę zauważył grożące mu niebezpieczeństwo. Zaniechał więc kontynuowania marszu w kierunku Racławic i skierował swój korpus na ciągnące się po lewej stronie drogi wzniesienie dziemierzyckie, niższe od kościejowskiego, bo dochodzące tylko do 299 m i dość łagodnie opadające w kierunku potoku Scieklec. Tu postanowił stoczyć bitwę z Tormasowem.
Wojsko swoje uszykował na grzbiecie wzgórza. Kilka kompanii piechoty zajęło pozycję w centrum na polach po obu stronach drogi prowadzącej z Dziemierzyc do Janowi- czek. Las, ciągnący się od tej drogi w kierunku północnymi, dochodzący aż do traktu wiodącego z Klonowa do Racławic, obsadził na skraju od strony Janowiczek 100 strzelcami2. regimentu. Lewe skrzydło, którego dowództwo Kościuszko powierzył gen. Zajączkowi, rozciągało się na długości około pół kilometra, będąc zakryte lasem i zwrócone frontem w kierunku północno-wschodnim. W jego skład weszła brygada kawalerii Mangeta i 2 kompanie 2. regimentu. Prawe skrzydło, na południowym stoku wzgórza, zajęła brygada Madalińskiego wspierana 2 kompaniami 7. regimentu i 3 szwadronami 4. pułku przedniej straży. Po obydwóch stronach między piechotą a kawalerią Kościuszko umieścił dwie baterie, po 6 armat każda. Lufy armat baterii na lewym skrzydle wycelowano na rozwidlenie dróg
Dziemierzyce-Janowiczki, a armat na prawym skrzydle na rozwidlenie dróg Wrocimowice-Lelowice, skąd spodziewano się wyjścia natarcia nieprzyjaciela. Za wzgórzem, w pobliżu Dziemierzyce, ukryci zostali w zaroślach kosynierzy pod komendą Śląskiego, którzy mieli stanowić odwód. W samej wsi stanęły tabory i ambulans13. Stanowisko dowodzenia Naczelnika znajdowało się na szczycie wzgórza dziemierzyckiego.
Oba wojska stały bezczynnie na zajmowanych pozycjach od godz. 11.00 do 15.00. Dzieliła je od siebie odległość ok. 1800-2000 m, zbyt duża na skuteczne użycie armat. Kościuszko nie zamierzał szturmować nieprzyjaciela usadowionego na stromej Górze Zamczysko i Wzgórzach Kościejowskich, zdając sobie sprawę z niepowodzenia takiego ataku. Czekał więc aż Rosjanie pierwsi się ruszą i zejdą do parowu, a następnie przekroczą drogę Wrocimo- wice-Janowiczki i zaczną się wspinać na pochyłe i odsłonięte wzniesienie dziemierzyckie, wystawiając się na ogień armatni i karabinowy Polaków.
Tormasow rwał się do bitwy, ale był na tyle doświadczonym dowódcą, by pohamować swój zapał wobec zdecydowanej przewagi liczebnej wojsk Kościuszki. Czekał więc na nadejście Denisowa, którego się lada moment spodziewał. Ten tymczasem kontynuował zaplanowaną marszrutę i podążał w kierunku Koniuszy nieświadom tego, że Kościuszko nie tylko zwinął tam obóz, ale i zmienił kierunek marszu. Doszła go jedynie wiadomość, gdy zbliżał się do Proszowic, że Tormasow nawiązał kontakt bojowy z Polakami. Posłał mu więc na pomoc batalion grenadierów ppłk. Tomatisa, a sam z resztą korpusu kontynuował obrany kierunek marszu. Dopiero w rejonie Koniuszy zorientował się, że popełnił błąd, by go naprawić, ruszył na
13 Według J. Lubicz-Pachońskiego tabory i ambulans stały wokół dworu dziemierzyckiego, który osłaniało lewe skrzydło wojsk polskich. Zob. tenże, Bitwa pod Racławicami, s. 54-55.
północ wzdłuż potoku Ściekłec, lecz ponieważ nie znał drogi, błądził, a jego żołnierze i konie zmordowane dotychczasowym długim marszem w ciężkim terenie opóźniali mocno jego tempo14.
Około godz. 13.00 Tomatis połączył się z Tormasowem, a ten zwołał naradę wojenną, w której uczestniczyli: płk Muromcew, ppłk ppłk Obrezkow, Pustowałow i Tomatis oraz mjr Denisów. Przedmiotem narady było podjęcie działań zaczepnych przeciwko Polakom. Muromcew postulował niezwłoczne zaatakowanie pozycji wojsk Kościuszki. Podobnego zdania był Tomatis, któremu gen. Denisów dał w tej sprawie instrukcję. Obrezkow był niezdecydowany, jak należy postąpić i dał odpowiedź wymijającą. Denisów uważał, że wojsko rosyjskie powinno zejść z Góry Zamkowej i zająć mocne pozycje u jej podstawy, co powinno sprowokować Kościuszkę do rozpoczęcia bitwy. Ponieważ jednak Polacy mają znaczną przewagę liczebną, należy wstrzymać się z decydującym natarciem do czasu nadejścia korpusu gen. Denisowa. Tormasow był jednak zniecierpliwiony dotychczasową bezczynnością, oznajmił więc, że „nie życzy sobie stać pod kulami”, którymi polska artyleria usiłowała nękać Rosjan, by ich zmusić do opuszczenia Wzgórz Kościejowskich15. Postanowił też, nie zwlekając zaatakować pozycje wojsk Kościuszki dwoma kolumnami szturmowymi.
Tormasow objął dowództwo nad pierwszą, najsilniejszą, która składała się z następujących oddziałów: II półbatalionu batalionu jegrów jakaterynosławskich pod dowództwem sekun- dmajora Białowskiego, batalionu grenadierów ppłk. Tomatisa,4 szwadronów dragonów woroneskich płk. Muromce- wa, 1 szwadronu jelizawetgradzkich jegrów konnych, około 1 seciny kozaków i prawie całej artylerii, liczącej 10 armat
14 S. H e r b s t , dz. cyt., s . 6 7 .15 A.K. D e n i s ó w , Zapiski dońskiego atamana, „Russkaja Starina”,
t. X, 1874, s. 13-14.
(4 — 6-funt., 4 — 12-funt. i 2 haubice). Kolumna ta zeszła ze Wzgórz Kościejowskich w rejonie Zakościela i minąwszy rozwidlenie drogi z Janowiczek do Dziemierzyc, około godz. 15.00 rozwinęła się do natarcia na wschodnim zboczu wzgórza dziemierzyckiego, łagodnie opadającego ku drodze łączącej Janowiczki z Wrocimowicami i potokowi Scieklec.
Dowództwo drugiej kolumny Tormasow powierzył ppłk. Pustowałowowi, doświadczonemu oficerowi, który odznaczył się w bitwach z Polakami pod Zieleńcami i Dubienką. W jej skład weszły: III batalion jegrów jekaterynosławskich sekundmajora Temirazjewa, 3 szwadrony huzarów achtyr- skich ppłk. Aleksandra Obrezkowa, około 5 sotni kozaków mjr. Denisowa i 2 armaty 6-funt. Zadaniem tej kolumny było zejść do Racławic, a następnie posuwać się drogą wiodąca przez las do Marchocic i wyjść na tyły lewej flanki Zajączka.
Ponieważ ruchy kolumn rosyjskich były początkowo zakryte lasem i wzgórzami, Polacy odnieśli wrażenie, że Rosjanie wycofują się i do bitwy nie dojdzie. Tymczasem wkrótce potem ich oczom ukazała się główna kolumna Tormasowa, kierując swój atak na lewe skrzydło powstańców i skraj lasu obsadzony strzelcami 2. regimentu. Wówczas stojąca tam bateria, zakryta nieco lasem, przywitała nieprzyjaciela ogniem kartaczowym, a jej celne strzały „wywracały mu ludzi” i powstrzymały jego natarcie. Tormasow wycofał piechotę i rozkazał swej artylerii polowej ostrzelać pozycje Polaków. Ogień armat rosyjskich był skuteczny i spowodował straty oraz popłoch w brygadzie kawalerii Mangeta, na którą w dodatku spadła szarża achtyrskich huzarów, jelitzawertgradzkich strzelców konnych i kozaków dońskich. W wyniku powstałej paniki małopolska brygada pierzchnęła z pola bitwy, pociągając za sobą część podszytych strachem chłopów1'6. Dzielny
1 6 K . B a r t o s z e w i c z , Kościuszko i Racławice, s . 4 5 .
opór nieprzyjacielowi stawił jedynie szwadron chorążego Ignacego Nevé17, a nawet kontratakował.
Niektórzy kawalerzyści zapędzili się w tym odwrocie aż do Krakowa, rozsiewając fałszywą wieść o klęsce powstańców i zabiciu Naczelnika. Opowiadali też z przejęciem, że tylko oni zdołali się uratować, wywołując przerażenie wśród mieszkańców miasta. Ludność zaczęła uciekać na teren austriackiego Podgórza, zabierając ze sobą mienie. Na moście, łączącym Kraków z Kazimierzem przez Starą Wisłę, powstał tłok tak wielki, że komunikacja została wstrzymana. Panice poddało się także kilku członków Wojewódzkiej Komisji Porządkowej, których widziano w tłumie uchodzących na Podgórze. Na szczęście nie wszyscy ulegli nastrojom defetyzmu. Władze kazały zamknąć bramy, wzmocnić straże na murach i poleciły aresztować osoby siejące niepokój. Po nocy pełnej napięcia i oczekiwania następnego dnia przybył kurier od Kościuszki z meldunkiem o zwycięstwie pod Racławicami.
Tormasow zaniechał szybko natarcia na lewą flankę Zajączka, gdyż był to atak pozorowany, mający jedynie odwrócić uwagę Polaków od oskrzydlającej ich kolumny Pustowałowa. Ogień armatni skierował teraz na polskie centrum, gdzie stała piechota. Ta zaczęła się chwiać, ale Kościuszko szybko opanował sytuację, rozkazując baterii na prawym skrzydle powstrzymać atak Rosjan. Salwy polskiej artylerii były tak skuteczne, że Tormasow napisał w raporcie sporządzonym po bitwie: „Działania artylerii nieprzyjacielskiej powstrzymały nasze natarcie. Było ono wprost okrutne”18.
17 Ignacy Nevé służbę wojskową rozpoczynał od kadeta w cesarskich huzarach, następnie w 1777 r. zaciągnął się do kawalerii narodowej, służąc jako towarzysz, a od 1790 r. jako namiestnik. Patent na chorążego otrzymał w 1790 r. Po bitwie racławickiej awansował na por.
18 Cyt. za: W. Z i e n k i e w i c z , dz■ cyt., s . 1 3 .
W tym czasie, kiedy Tormasow ścierał się z Kościuszką na polach dziemierzyckich, Pustowałow obszedł ze swoją kolumną lewe skrzydło Polaków od północy, robiąc około 5 km i będąc zasłonięty cały czas lasem. Polacy zobaczyli Rosjan dopiero wówczas, gdy ci wyłonili się z leśnych ostępów. Pierwsi zauważyli nieprzyjaciela strzelcy 2. regimentu i poczęli strzelać, ale na skutek dużej przewagi nacierających musieli opuścić skraj lasu i pospiesznie się wycofać.
Po wyjściu na otwarty teren, Pustowałow rzucił do natarcia na flankę Zajączka cztery kompanie jegrów z dwoma armatami. Na ich prawym skrzydle postępował pułk kozaków, którego zadaniem było obejść pozycje Polaków i zaatakować ich tyły. Naczelnik, powiadomiony o nadciągnięciu kolumny Pustowałowa, zorientował się że jego lewa flanka została praktycznie pozbawiona osłony po rejteradzie kawalerii małopolskiej Mangeta. Przerzucił więc czym prędzej na jej miejsce brygadę Madalińskiego i rozkazał szarżować na nieprzyjaciela. Madaliński napotkał jednak silny opór piechoty rosyjskiej i kozaków, wspieranych celnym ogniem zaporowym dwóch armat. Mimo to jego kawaleria trzykrotnie ponawiała ataki, lecz bez powodzenia i w końcu musiała się wycofać ze stratami.
Podczas walki tylko połowa kozaków stawiła czoła kawalerii polskiej, druga połowa wyraźnie spanikowała i mimo popędzania jej przez mjr. Denisowa, „zatrzymała się w miejscu jak wryta”. Sam Denisów otrzymał kilka cięć pałaszem, także w prawą rękę i wypuścił z niej szablę. Tormasow widząc, że kozacy nie wykazują zapału do boju, rozkazał Denisowowi, aby odesłał mu większość z nich, a na ich miejsce skierował do Pustowałowa dragonów woroneskich Muromcewa.
Tymczasem na polach dziemierzyckich natarcie głównej kolumny rosyjskiej straciło swój impet na skutek silnego ostrzału polskiej artylerii, której kule uszkodziły jedną rosyjską armatę i dwa jaszczyki. Tormasow zatrzymał
swoje oddziały w odległości kilkuset metrów od stanowisk powstańców i wysunąwszy artylerię przed piechotę, począł ostrzeliwać Polaków.
Bitwa trwała już przeszło dwie godziny, a jej wynik był nadal nierozstrzygnięty. Kościuszko, dostrzegłszy znużenie i wahanie nieprzyjaciela, postanowił przejąć inicjatywę i zaatakować Tormasowa wszystkimi siłami, jakimi rozporządzał w centrum, chcąc rozstrzygnąć batalię na swoją korzyść.
W pierwszym rzucie postanowił użyć 320 kosynierów, którzy prawdopodobnie już kiedyś służyli w wojsku. Po gwałtownej i paraliżującej nawale ognia artylerii polskiej na pozycje Rosjan Naczelnik podjechał na koniu do ukrytych za pagórkiem kosynierów. Stanął przed ich frontem z dobytym pałaszem i wskazując w kierunku baterii rosyjskich, zawołał: „Zabrać mi chłopcy te armaty! Bóg i Ojczyzna! Naprzód wiara! Na ten rozkaz — wspomina uczestnik bitwy Wojciech Mączyński — wieśniacy ci pędzą na nieprzyjaciela i to tak gwałtownie, że zaledwie armaty rosyjskie były w stanie dwa tylko kartaczami wyzionąć na nich ognie, a już je zdobyli”19. Inny świadek tego ataku Jan Śląski podaje w swoim raporcie, że w czasie tego ataku nawoływali się „krzykiem przerażającym: Szym- ku, Maćku etc., a dalej!” — chcąc dodać sobie odwagi i nim wdarli się na baterię rosyjską, padło ich 16 skoszonych pierwszą salwą.
„Mimo silnego ostrzału, sam Kościuszko na koniu— według świadectwa samego Tormasowa — towarzyszył pierwszemu szeregowi chłopów uzbrojonych w piki”. Kolumnę szturmową chłopów wspierały po bokach po dwie kompanie regularnej piechoty 3. i 6. regimentu. Z tyłu w odwodzie pozostawił Naczelnik jedną kompanię 6. regimentu na wypadek, gdyby atak kosynierów się
19 W. M ą c z y ń s k i, dz. cyt., s. 62.
załamał. W rzeczywistości jej zadaniem było powstrzymać ewentualną rejteradę chłopów. Ponadto na lewą flankę skierował kompanię 2. regimentu i kawalerię, aby uniemożliwić kolumnie Pustowałowa przedarcie się przez pozycje gen. Zajączka i połączenie z Tormasowem.
Pierwszy dopadł 12-funtowej armaty kosynier z Rzędowic Wojciech Bartosz Głowacki, a widząc, że kanonier rosyjski zamierza ją odpalić, zerwał z głowy krakuskę i przykrył nią zapał armaty, uniemożliwiając oddanie z niej strzału. Zaraz za Bartoszem wpadli na baterię dwaj inni chłopi, Stanisław Swistacki z Zakrzowa i Jędrzej Łakomski, którzy wysiekli kosami kanonierów i zdobyli drugą armatę. Przy zdobywaniu trzeciej odznaczył się chorąży Krzysztof Dębowski z 3. regimentu. Opanowawszy trzy armaty, chłopi rzucili się na pozostałe, które zdążyły tylko dwa razy wystrzelić, i również je zdobyli. Nie rozumiejąc francuskiego słowa pardon, oznaczającego darowanie życia, chłopi „na śmierć bili, a potem trupów obdzierali”. Osłaniający armaty grenadierzy ppłk. Tomatisa usiłowali kontratakować, ale nie byli w stanie powstrzymać impetu kosynierów. Sam Tomatis został ranny i ledwo uszedł z życiem.
Igełstróm donosił 14 kwietnia ks. Mikołajowi Repninowi, że „różna hałastra — jak nazywał chłopów — była prowadzona do boju na wzór pijanych”20, i z pewnością się nie mylił w ocenie, bowiem już wówczas powszechnie w europejskich armiach pojono żołnierzy gorzałką przed bitwą aby dodać im animuszu. Ponadto wódka stanowiła środek dezynfekujący rany i uśmierzający ból.
Według rosyjskiego kwatermistrza Jakuba Pistora Kościuszko w ataku na pozycje Tormasowa zastosował oryginalny manewr: „Piechota nieprzyjacielska, na dwóch skrzydłach postawiona, zwinęła się za chłopów uzbrojonych kosami, siekierami i pikami. [...] Ci uzbrojeni chłopi, parci
20 Powstanie Kościuszki z pism autentycznych sekretnych, dotąd nie ogłoszonych drukiem, Poznań 1846, s. 18.
naprzód przez swoją piechotę, przełamali szyki naszego wojska”21.
Brawurowe natarcie kosynierów zaskoczyło Tormasowa i przeraziło jego piechotę, która nie wytrzymała napierających ławą chłopów. Kosy i piki, dłuższe niż karabiny tulskie z bagnetem, zbierały krwawe żniwo w rosyjskich szeregach. Artylerzystów, jegrów i grenadierów wnet ogarnęła panika; rzucali karabiny, tornistry i pałasze, które przeszkadzały im w biegu, i nie zważając na komendy swoich oficerów, ratowali się ucieczką. W pościg za nimi rzucili się ochotnicy konni Taszyckiego, zdobywając na nieprzyjacielu sztandar. Ponieważ podjęli pościg bez rozkazu, Naczelnik ich za to zganił, lecz później zmienił zdanie i pochwalił „młodzież ochotników” w raporcie ogłoszonym w Słomnikach.
Rozbicie kolumny Tormasowa nie czyniło jeszcze Kościuszki panem pola bitwy, bowiem na lewej flance Zajączek toczył zacięty bój z Pustowałowem i losy tego starcia nie były wcale przesądzone. Ponadto od południa zbliżał się ze swoją kolumną gen. Denisów, którego oddziały dotychczas nie brały udziału w bitwie i w każdej chwili mogły przeważyć jej losy na korzyść Rosjan.
Naczelnik postanowił przede wszystkim rozprawić się z kolumną Pustowałowa. Wziął ze sobą kosynierów i pół batalionu piechoty, stojących dotychczas w odwodzie, i pobiegł na lewe skrzydło, by wesprzeć Zajączka. Ten wydał mjr. Konstantemu Lucke22 rozkaz uderzenia z I batalionem piechoty 2. regimentu na bagnety. Lucke chwycił
21 J. P i s t o r, dz. cyt., s. 27.22 Konstanty Lucke (1742-1794) pochodził z Elbląga i był synem
wojskowego. Do wojska wstąpił w 1754 r. jako kadet, w 1765 r. został por., w 1778 r. — kpt., w 1788 r. — mjr. Po bitwie racławickiej 6 IV Kościuszko awansował go na ppłk., a po Szczekocinach 12 VI na płk. i powierzył dowództwo 2. regimentu pieszego. Lucke zginął pod Maciejowicami 10 X 1794 r.
w ręce karabin i poprowadził swoich żołnierzy do ataku. Piechurzy, wspomagani przez kosynierów, natarli z wielką furią na jegrów Pustowałowa i wykłuli oraz wysiekli bez mała cały ich III batalion. Niedobitki wycofały się w popłochu, pozostawiając na placu boju wśród stosu poległych swego dowódcę Pustowałowa, który otrzymał aż 13 ran, oraz porzucając dwie armaty. Do szybkiej klęski jegrów przyczyniła się kawaleria rosyjska, która zamiast ich wesprzeć, uciekła do lasu. Placu przez jakiś czas dotrzymywali dragoni płk. Muromcewa, ale kiedy został on sześciokrotnie ranny i wzięty do niewoli przez wice- brygadiera II brygady małopolskiej kawalerii narodowej Piotra Jaźwińskiego, dragoni poszli w ślady kozaków.
Generał Denisów, nadciągnąwszy po godz. 18.00 w rejon wsi Wrocimowice, napotkał uchodzących spod Racławic żołnierzy Tormasowa, którzy go poinformowali, że bitwa została przegrana, gdyż Polacy mieli dużą przewagę liczebną. Napływ uciekinierów źle podziałał na jego żołnierzy, których ogarnął nastrój defetyzmu. Oddał więc jedynie z armat kilka salw w kierunku Polaków, a następnie rozkazał swej kolumnie sformować czworoboki i pod osłoną nocy wycofał się do Kazimierzy Wielkiej. Tu płk Cziczerin przyprowadził mu z Łucka 5 szwadronów smoleńskiego pułku dragonów, 2 kompanie strzelców białoruskich i pułk kozaków z Janowa z 5 armatami. Wzmocniony tymi oddziałami, zajął ponownie Skalbmierz, mniemając, że Kościuszko będzie chciał go zaatakować, maszerując na Warszawę23.
Bitwa trwała do godz. 8.00 wieczorem. Po zwycięstwie w szeregi polskie wkradło się rozprzężenie. Żołnierze zarówno jazdy, jak i piechoty, a także kosynierzy, nie zważając na rozkazy oficerów, którzy usiłowali utrzymać karność w oddziałach, rozbiegli się po pobojowisku
23 J. Pi stor, dz. cyt., s. 30.
w poszukiwaniu łupów i by obdzierać poległych. Generał Zajączek skwitował ten fakt w swym pamiętniku następująco: „Piechota i jazda tak się połamały, że ani jedna kompania w porządku nie została”. Naczelnik musiał więc zaniechać pościgu za nieprzyjacielem. O północy, kiedy tylko dowódcy zaprowadzili jaki taki porządek w kompaniach i szwadronach, nakazał marsz przez Zielenice i Prandocin do Słomnik. Decyzja ta podyktowana była obawą, że Denisów może powrócić o świcie i zaatakować zdemoralizowane oddziały polskie, odnosząc łatwe zwycięstwo.
Następnego dnia Kościuszko sporządził w Słomnikach Raport narodowi polskiemu o zwycięstwie pod Racławicami. Przedstawiwszy krótki opis bitwy, ocenił straty własne na 200 zabitych i rannych. Strat Tormasowa nie oszacował, ograniczając się jedynie do stwierdzenia, że można się ich domyślić „po samym obrocie i skutku batalii”24. Śląski i Mączyński wymieniają ok. 2000 Rosjan zabitych i rannych. Z kolei według Zajączka poległo 150 powstańców, a 100 odniosło rany. Dobrze jak zwykle poinformowany poseł pruski w Warszawie Ludwig Buchholtz donosił 14 kwietnia 1794 r. królowi Fryderykowi Wilhelmowi II, że Tormasow „stracił 12 dział i 1200 ludzi z powodu swej lekkomyślności i zarozumiałości”. Podana przez niego liczba strat rosyjskich jest z pewnością najbardziej bliska rzeczywistości. Co się tyczy strat Polaków, to niewątpliwie Kościuszko i Zajączek znacznie je zaniżyli. Prawdopodobnie zostało zabitych i rannych około 500 powstańców25.
Poległych pochowano w sześciu mogiłach na polu bitwy, oddzielnie Polaków i oddzielnie Rosjan. Grzebaniem ich zajęli się chłopi i Żydzi z okolicznych wsi, co trwało parę dni. W miarę upływu lat chłopi rozorali cztery mogiły
24 Pisma Tadeusza Kościuszki, s. 88-89.25 B . T w a r d o w s k i , Wojsko polskie Kościuszki w roku 1794, Poznań
1894, s. 53. Zob. także: S. H e r b s t , dz. cyt., s . 7 1 .
6 kwietnia Kościuszko opuścił Słomniki i pomaszerował do Bosutowa, oddalonego o milę od Krakowa. Tu rozłożył wojsko obozem, który otoczył wałami, stawiając na nich armaty, i ubezpieczył wysuniętymi posterunkami.
Wycofanie się powstańców pod Kraków i zamknięcie w obwarowanym obozie nastąpiło prawdopodobnie po otrzymaniu wiadomości, że od strony Częstochowy ciągnie pruski korpus gen. Karola Pollitza w sile 5000-6000 żołnierzy.
6 kwietnia odbyły się w Krakowie uroczyste obchody zwycięstwa pod Racławicami. Ich kulminacyjnym punktem było wprowadzenie do miasta 12 zdobycznych armat z jaszczami, ciągnionymi przez konie, oraz innej broni, a także sztandaru i jeńców w eskorcie kosynierów. Pochód wojska z tymi trofeami okrążył Sukiennice i stanął na Rynku przed Ratuszem, gdzie je oglądały tłumy krakowian.
Dzielna postawa kosynierów w bitwie racławickiej, którzy walnie przyczynili się do zwycięstwa Kościuszki nad Tormasowem, skłoniła Naczelnika do wykorzystania tego faktu propagandowo, żeby zachęcić jak najwięcej chłopów do zaciągnięcia się w szeregi powstańcze. Chcąc zaś pozyskać dla swych planów szlachtę, najofiarniejszym i najbardziej zaangażowanym w dzieło insurekcji jej przedstawicielom nadawał stopnie generałów majorów ziemiańskich, obligując ich do organizowania milicji chłopskiej, jej uzbrojenia, zaopatrzenia i wymusztrowania. Wzorem dla niego była w tym względzie milicja amerykańska, która odegrała dużą rolę w wojnie o niepodległość Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej.
8 kwietna Kościuszko przybył do Krakowa ubrany w chłopską sukmanę i krakuskę. Po entuzjastycznym powitaniu, zgotowanym mu przez mieszczan na Rynku, Naczelnik udał się na Wawel do katedry, gdzie przepasał Wojciecha Bartosza Głowackiego z Rzędowic szarfą
oficerską, awansując go na chorążego regimentu grenadierów krakowskich, który świeżo utworzył w Bosutowie z kosynierów Śląskiego, pragnąc ich wyróżnić za dzielną postawę pod Racławicami. Razem z Głowackim awansowani zostali na stopień chorążego chłopi Stanisław Świstacki z Zakrzowa i Jędrzej Łakomski.
Naczelnik nie poprzestał na tym wyróżnieniu Bartosza i 13 kwietnia wydał Odezwę o względy dla walecznego Wojciecha Głowackiego, obligując poprzez Komisję Porządkową Województwa Krakowskiego kniazia Antoniego Szujskiego, dziedzica Rzędowic, „aby o tego poczciwego oficera żonie i dzieciach miał staranie”. U dołu zaś zamieścił następujący dopisek: „Ps. Ja też sam zanoszę prośby do starosty Szujskiego za nim, aby raczył ulżyć pracy i familii jego stać się ojcem w niebytności jego. Tadeusz Kościuszko”26.
Szujski zareagował na odezwę szybko. Następnego dnia wystosował list do swego rządcy Strawińskiego, oznajmiając mu, że uwalnia Wojciecha Głowackiego, żonę i dzieci jego, od wszelkiej powinności pańszczyźnianej i daruje mu po wieczne czasy zagrodę, w której gospodarzył, ponadto polecił wydać bez zwłoki żonie Bartosza „na wyżywienie” trzy korce pszenicy, cztery korce żyta, cztery korce jęczmienia, a ponadto ze swojej obory najlepsza krowę, wieprzka i maciorę.
Awans Wojciecha Bartosza Głowackiego na oficera i obdarowanie go przez kniazia Szujskiego zagrodą i inwentarzem było według Jana Lubicz-Pachońskiego „dobrze pomyślanym posunięciem propagandowym dla pozyskania chłopów do walki przez ukazanie im doraźnych korzyści”27.
Wiktoria Kościuszki pod Racławicami nie miała większego znaczenia strategicznego. „Zwycięstwo taktyczne— jak słusznie ocenił S. Herbst — było jednak niepowo-
26 Tadeusz Kościuszko, jego odezwy i raporta, s. 79-81.27 J. L u b i c z-P a c h o ń s k i , Kościuszko na Ziemi Krakowskiej, s. 198.
dzeniem operacyjnym”. Na skutek tego, że w szeregach powstańców zapanował bezład, Naczelnik nie mógł kontynuować pościgu za uchodzącym nieprzyjacielem, by ostatecznie rozbić korpus Denisowa, który stał na przeszkodzie w ewentualnym kontynuowania przez niego marszu do Warszawy. Zawrócił więc w kierunku Krakowa i zajął pozycję obronną w obozie bosutowskim.
Racławice miały natomiast wielkie znaczenie propagandowe i moralne, krzepiąc ducha narodowego Polaków i wzbudzając w nich zapał patriotyczny oraz nadzieje na pokonanie zaborców. Wyrażało się to w błyskawicznym rozszerzaniu insurekcji na inne regiony kraju oraz spontanicznym organizowaniu oddziałów powstańczych. Równocześnie Rosjanie okupujący Rzeczpospolitą poczuli się mocno zaniepokojeni rozwojem nastrojów rewolucyjnych, których nie potrafili spacyfikować wojskiem.
Raport o klęsce pod Racławicami otrzymał Igełstróm w Warszawie od Samego Tormasowa 7 kwietnia, o czym doniósł natychmiast swemu królowi poseł pruski Buch- holtz, informując go ponadto, że „generał Igełstróm jest zrozpaczony i stara się ukryć te informacje, jak tylko może. [...] Jesteśmy narażeni tu na poważne niebezpieczeństwo, gdyż wojska rosyjskie są liczne w bataliony, ale nie w ludzi”28.
Po zapoznaniu się z raportem Igełstróm zwołał natychmiast radę wojenną, będąc przekonany, że najbliższym celem Kościuszki będzie Warszawa. Postanowiono na niej, iż w wypadku otrzymania wiadomości o marszu powstańców na stolicę, wojska rosyjskie wyjdą z Warszawy i stoczą walną bitwę w dogodnym dla siebie miejscu. Gdyby zaś w Warszawie wybuchł bunt, to rozgromiwszy wprzód powstańców, przystąpią następnie do jego stłumienia. Decyzja rady wojennej o wysłaniu gen. Aleksieja
28 L. B u c h h o 11 z, dz. cy't., s. 105.
Chruszczowa nad Pilicę, a płk. Fiodora Apraksina nad Wisłę osłabiła garnizon rosyjski w Warszawie i przyczyniła się do ich klęski w dniach insurekcji warszawskiej 17 i 18 kwietnia.
Idąc za przykładem Warszawy, płk Jakub Jasiński opanował Wilno w nocy z 22 na 23 kwietnia, biorąc do niewoli komendanta garnizonu rosyjskiego gen. Mikołaja Arseniewa i aresztując znienawidzonego przez patriotów hetmana wielkiego litewskiego, a zarazem generała carskiego Szymona Kossakowskiego.
VII DALSZE LOSY BOHATERÓW RACŁAWIC
Nieustraszona odwaga kosynierów w ataku na rosyjskie armaty i tchórzliwa postawa dwóch szwadronów II brygady małopolskiej kawalerii narodowej brygadiera Mangeta, które już na początku bitwy pierzchnęły w stronę Krakowa, utwierdziły Kościuszkę w przekonaniu, że armia złożona z samej szlachty nie jest w stanie oswobodzić kraju z nieprzyjaciół i że koniecznie należy dążyć do stworzenia armii narodowej, opartej na wzorach amerykańskich z lat wojny o niepodległość, i francuskich z czasów rewolucji, powołując pod broń zarówno chłopów jak też mieszczan, nadając im równocześnie prawa i znosząc ciężary feudalne.
Po bitwie racławickiej i odpoczynku w Słomnikach Naczelnik pomaszerował do Bosutowa, wsi położonej około 8 km na północ od Krakowa, gdzie założył obóz warowny. Jego korpus składał się wówczas z około 7 tys. żołnierza regularnego i 3 tys. chłopów. Z tych ostatnich Kościuszko postanowił utworzyć dwa regimenty grenadierów krakowskich, liczące po 2 tys. kosynierów każdy.
Nadając tym regimentom rangę grenadierskich, Naczelnik pragnął podkreślić, że docenia ich wartość bojową, stawiając je na równi z regimentami liniowym wojsk regularnych. Grenadierzy to żołnierze wyborowi, stanowiący elitę pie-
064cioty, którzy słynęli z męstwa i świetnego wyszkolenia. Odwagi i zaciętości w boju chłopom nie brakowało, znacznie gorzej było z wyszkoleniem i dyscypliną, dlatego też intensywnie prowadzono z nimi musztrę, ucząc marszów, zwrotów i zasadzek, czterech podstawowych chwytów kosą i piką: prezentuj broń, do ataku, podnieść broń, broń na ramię, a także ataku biegiem oraz obrony w czworobokach przed szarżą nieprzyjacielskiej kawalerii.
W czerwcu 1794 r. na zlecenie Kościuszki architekt Chrystian Piotr Aigner opracował instrukcję Krótka nauka o pikach i kosach, wydaną w sporym nakładzie w warszawskiej oficynie Piotra Zawadzkiego. Autor przedstawił w niej praktyczne wskazówki dotyczące wyrobu pik oraz przystosowania kos trawnych i do sieczki do celów bojowych. Opisał także taktykę walki oddziałów pikinierów i kosynierów, wskazując, że te dwie białe bronie drzewcowe mogą się wzajemnie uzupełniać. W instrukcji zamieścił też odpowiednie rysunki objaśniające. Produkcja pik i kos nie nastręczała większych trudności, gdyż mogły być wyrabiane w każdej wiejskiej kuźni. Dodatkową broń kosynierów stanowiły siekierki noszone za pasem.
1. regiment grenadierów krakowskich został utworzony z kosynierów, którzy brali udział w bitwie racławickiej. Liczył on jednak tylko 926 żołnierzy, gdyż wielu chłopów opuściło szeregi powstańcze i zbiegło do domów. Dowództwo tego regimentu Naczelnik powierzył 9 kwietnia ppłk. Janowi Krzyckiemu.
Ze skompletowaniem 2. regimentu były znacznie większe kłopoty, bowiem żeby go zorganizować, musiano wcielić do niego milicję krakowską. Początkowo liczył więc zaledwie 600 żołnierzy. Dowódcą 2. regimentu został 17 kwietnia płk Franciszek Bukowski1. Zamiar utworzenia
1 J. L u b i c z - P a c h o ń s k i , Kościuszko na Ziemi Krakowskiej, War- szawa-Kraków 1984, s. 205.
dwóch kolejnych regimentów chłopskich nie został zrealizowany na skutek braku ludzi.
Grenadierzy krakowscy ubrani byli w chłopskie sukmany. Oficerów wyróżniały jedynie szarfy i naramienniki oraz szable przy boku.
Ponieważ do Kościuszki w Bosutowie docierały skargi żołnierzy z 6. regimentu i z regimentu grenadierów krakowskich, że dziedzice zmuszają ich żony do wykonywania powinności pańszczyźnianych za nieobecnych mężów i ojców, Naczelnik wydał 19 kwietnia odezwę Za familią włościan do walczenia z nieprzyjaciółmi wezwanych, z zakazem uciemiężenia i z zaleceniem, aby od robocizn wolnymi byli, w której zobligował Komisję Porządkową Województwa Krakowskiego do niezwłocznego określenia, jakie prace rodziny tych żołnierzy powinny wykonywać; jeśli zaś nie mogą pracować na pańskim, dziedzice winni zastosować wobec nich nie tylko ulgę, ale także starać się, „aby ich gospodarstwo nie upadło”. Naczelnik stanowczo oświadczył w odezwie, „iż masa ludu wezwana do obrony kraju wolna jest od wszelkiej robocizny póty, póki nazad do domów z tej usługi zwróconą nie będzie”2. Ostrzegał więc podstarościch, ekonomów, komisarzy i dziedziców, że winni łamania jego zarządzenia pociągnięci zostaną do odpowiedzialności karnej. Zobligował też Komisję Porządkową, żeby na każde 1000-1200 gospodarstw wyznaczyła dozorcę, który by dopilnował przestrzegania jego zaleceń.
Szlachta w ogromnej większości przeciwna była jednak jakimkolwiek zmianom stosunków pańszczyźnianych na wsi i ani słyszeć nie chciała choćby o bardzo ograniczonych reformach mających na celu poprawę ciężkiej doli chłopów. Dziedzice bojkotowali kolejne rozporządzenia Naczelnika wprowadzające ulgi w pańszczyźnie i biorące włościan w obronę przed uciskiem dworu. Decyzje Kościuszki
2 Pisma Tadeusza Kościuszki, s. 95.
sabotowała nawet Komisja Porządkowa Województwa Krakowskiego, za co była ganiona 6 maja przez Naczelnika, który wytknął jej opieszałość w ogłaszaniu jego proklamacji, jak również tonowanie samego przekazu, na skutek czego „włościanie słuchający czytania onego wpadną w nieufność względem zaręczonej sobie opieki rządu”. Domagał się więc kategorycznie, aby odtąd wszystkie jego rozporządzenia były przekazywane do wiadomości publicznej dosłownie, bez żadnych zmian.
Kościuszko chcąc dobitnie zaakcentować, że sprawa reform społecznych leży mu na sercu i jest tak samo ważna jak walka zbrojna z zaborcami, ogłosił 7 maja 1794 r. w Połańcu Uniwersał urządzający powinności gruntowe włościan i zapewniający dla nich skuteczną opiekę rządową, nazwany potocznie Uniwersałem połanieckim. Akt ten stanowił uwieńczenie wszystkich dotychczasowych rozporządzeń i proklamacji wydanych przez Naczelnika w sprawie chłopskiej od rozpoczęcia powstania.
Uniwersał połaniecki, liczący 14 paragrafów, adresowany był do komisji porządkowych wszystkich ziem i powiatów w całym kraju, zobowiązując je do ogłoszenia tego aktu ludowi.
Uniwersał godził w fundamentalne dotychczas prawo feudalne, znosząc osobiste poddaństwo chłopów wobec dziedziców. Ogłaszał, że „osoba wszelkiego włościanina jest wolną i że mu wolno przenieść się, gdzie zechce, byleby oświadczył komisji porządkowej swego województwa, gdzie się przenosi i byleby długi winne oraz podatki krajowe opłacił”. Uniwersał wprowadzał ponadto zmniejszenie pańszczyzny o 2 dni dla tych chłopów, którzy odrabiali ją dotychczas w wymiarze 5 lub 6 dni w tygodniu,i o 1 dzień dla tych, co pracowali na pańskim 3 lub 4 dni; ci zaś, którzy pracowali 1 dzień w tygodniu, mieli robić na pańskim raz na dwa tygodnie. Ulgi w robociznach miały
obowiązywać w czasie trwania insurekcji, aż do stałego w tej mierze postanowienia nowej władzy prawodawczej.
Dziedzic nie mógł usunąć chłopa z użytkowanego przez niego gruntu, chyba że dowiódł przed dozorcą, „że włościanin obowiązkom swoim zadosyć nie czyni”.
Ekonomowie i zarządcy majątków, którzy by się nie zastosowali się do postanowień Uniwersału i uciskali chłopów, mieli być postawieni przed sądami kryminalnymi, a dziedzice, popełniający podobne przewinienia, uznani za przeciwników powstania i pociągnięci do bliżej nieokreślonej odpowiedzialności.
Uniwersał miał być ogłaszany przez cztery kolejne niedziele z ambon w kościołach i cerkwiach. Prócz tego komisje porządkowe zobligowane zostały do wysyłania na wsie „obywatelów gorliwych o dobro ojczyzny” w celu głośnego czytania chłopom Uniwersału i zachęcania ich, „aby wdzięczni tak wielkiego dobrodziejstwa Rzeczypospolitej szczerą ochotą w jej obronie wypłacali się”3.
Uniwersał połaniecki zawierał w rzeczywistości umiarkowany program reform chłopskich. Jednak w porównaniu z nieśmiałą i nader ostrożną próbą polepszenia doli ludu wiejskiego, ogłoszoną przez Konstytucję 3 maja, stanowił istotny krok zmierzający do gruntownej przebudowy dotychczasowych stosunków pomiędzy dworem a wsią, z wyraźnym zamiarem likwidacji pańszczyzny w przyszłości.
Wprowadzenie Uniwersału w życie, choć nie spotkało się z gwałtownym sprzeciwem szlachty, szło opornie. Do powszechnie występujących zjawisk należało ociąganie się z jego realizacją, bądź wprowadzenie tego aktu tylko w części. Opierających się dziedziców wspierali plebanii wyżsi hierarchowie kościelni, którzy sami będąc feu- dałami, niechętnie przyjęli reformy włościańskie Kościuszki i je sabotowali. Nawet warszawska Rada Zastępcza
3 J. T o p o l s k i , Uniwersał połaniecki, Lublin 1985, s. 49-54.
Tymczasowa nie zdecydowała się na ogłoszenie Uniwersału, uznając go za zbyt radykalny.
Obóz Kościuszki po Połańcem był oblegany od 12 do 18 maja przez gen. Adriana Denisowa, tego samego, który spóźnił się pod Racławice i nie udzielił wsparcia Tor- masowowi. Kiedy rozeszła się wieść, źe na pomoc powstańcom w Połańcu spieszy z Lubelskiego dywizja gen. Jana Grochowskiego w sile 6500 żołnierzy, i że przeprawiła się ona bez przeszkód pod Rachowem na lewy brzeg Wisły, Denisów odstąpił od oblężenia Połańca i forsownym marszem podążył w kierunku Szczekocin, gdzie połączył się z armią pruską dowodzoną przez samego króla Fryderyka Wilhelma II. Kościuszko ścigał Denisowa aż pod Szczekociny i niespodziewanie stanął naprzeciw gotowych do bitwy wojsk pruskich i rosyjskich, których siła wynosiła26 500 żołnierzy i 134 armaty, podczas gdy jego korpus powstańczy liczył około 15 000 ludzi i dysponował 33 armatami.
Naczelnik nie przestraszył się blisko dwukrotnie silniejszego nieprzyjaciela, dysponującego w dodatku miażdżącą przewagą ognia armatniego, i postanowił stawić mu czoła. Generałowie Eustachy Sanguszko i Adam Poniński zwrócili z niepokojem uwagę Naczelnikowi na tę wielką nierówność sił, na co otrzymali od niego zaskakującą odpowiedź: „Chcę się obeznać z manewrami pruskimi”.
W obozie Kościuszki panował przed bitwą dobry nastrój. W 1. regimencie grenadierów krakowskich powstała żartobliwa piosenka, zatytułowana Dyspozycja Bartosa Głowackiego. Oto jej fragment:
Gdyśwa opuścili rolę dla wolności, wiary,Słuchajtaz mię wszyscy, choćwa waj nie stary.Trzeba wszystkim wyjść w nocy na owe górzysko,Kaj tych sołdrów z Moskalem stoi obozisko4.
4 Piosenka Dyspozycja Bartosa Głowackiego nawiązuje do bitwy pod Racławicami i pozycji wojsk rosyjskich na Górze Kościejowskiej.
Banach, wziowsy parobków, pójdzie ku dolinie,Maciek weźmie tych soldrów, co stoją w dębinie. Wojtek zajdzie im z boku, z trzech stron je opasem.Ja tez w slipie im pójdę, zachodząc nawiasem.Stajtaz wszyscy na miejscach, az Wach w róg zabecy; Stachu, ty się posunies, weźmiesz Moskwie plecy [...] Bitwa rozpoczęła się o godz. 11.00 wymianą ognia
artyleryjskiego. Dwudziestoczterofuntowe armaty pruskie początkowo przenosiły ogień ponad głowami Polaków. Rychło jednak nieprzyjacielscy kanonierzy skorygowali tor strzału i kule poczęły trafiać w cel. Natomiast ogień artylerii polskiej był od samego początku skuteczny i wyrządził znaczne straty w szeregach piechoty pruskiej.
Już na początku bitwy został zabity gen. Józef Wodzicki, zasłużony członek sprzysiężenia przygotowującego powstanie, który po zarządzonej przez targowicę redukcji dywizji małopolskiej zatrudnił zdymisjonowanych żołnierzy w swoich dobrach jako pracowników dozoru, aby byli w gotowości, gdy insurekcja wybuchnie. Na skutek silnego ataku podagry Wodzicki nie uczestniczył w bitwie pod Racławicami, następnie Kościuszko mianował go gubernatorem Krakowa (podobno wbrew woli zainteresowanegoi na skutek rzuconej potwarzy przez ks. Hugona Kołłątaja).
Wodzicki przybył tuż przed bitwą pod Szczekocinami do kwatery Kościuszki i dopominał się o dowództwo nad dywizją małopolską. Naczelnik odmówił spełnienia jego życzenia, tłumacząc, że dyspozycje do bitwy zostały już wydane, a dowódcy wyznaczeni. Wówczas Wodzicki zwrócił się do Naczelnika z prośbą, aby mu pozwolił stanąć na czele 2. regimentu pieszego koronnego, którego był szefem. Na co otrzymał zgodę. Kiedy padły pierwsze strzały armatnie, Wodzicki podjechał konno do swego regimentu i zwrócił się do żołnierzy ze słowami: „Dzieci, krok w tył bez rozkazu, a wyrzeknę się was, pamiętajcie!”. W tym momencie 24-funtowa nieprzyjacielska kula armatnia urwała mu
głowę, a znajdującego się za generałem adiutanta kpt. Usiełskiego rozerwała na dwoje. Drugi z adiutantów por. Feliks Grabowski ocalał.
O godz. 12.00 batalion fizylierów pruskich zaatakował stanowisko polskiej piechoty we wsi Wywła i wyparł ją z zajmowanych pozycji. Równocześnie król pruski rozkazał własnej piechocie stojącej pod Przybyszewem nacierać na lewe skrzydło wojsk Kościuszki. Wówczas Naczelnik rzucił do przeciwnatarcia 1. regiment grenadierów krakowskich pod dowództwem płk. Jana Krzyckiego i 2. regiment pieszy, którego dowództwo po śmierci gen. Wodzickiego objął Konstanty Lucke, awansowany po Racławicach na podpułkownika. Kiedy grenadierzy, zbrojni w kosy, znaleźli się w odległości 15 kroków od piechoty nieprzyjacielskiej, bateria 3-funtowych armat, osłaniająca bataliony pruskie, sypnęła kartaczami. Wśród grenadierów krakowskich powstało zamieszanie. Znajdujący się w pobliżu gen. Jan Grochowski próbował zawrócić uciekających i przywrócić karność w szeregach, ale padł skoszony kulą armatnią; śmiertelną ranę otrzymał też Bartosz Głowacki. Natomiast 2. regiment poszedł jak burza do ataku „z największą odwagą”. Zmieszałi wykłuł bagnetem infanterię pruską, a następnie dopadł armati cztery z nich zdobył. Dostał się jednakże pod ogień kartaczowy innej baterii nieprzyjaciela i musiał się wycofać.
Tymczasem Fryderyk Wilhelm II zdołał zaprowadzić porządek we własnych oddziałach i skierował je ponownie do walki. Nacierającą piechotę pruską i rosyjską wsparła ich własna kawaleria. Wówczas Naczelnik wycofał z pierwszej linii piechotę regularną i wysunął przed nią kosynierów Krzyckiego, lecz nie byli oni w stanie odeprzeć ataku infanterii pruskiej i rosyjskiej, która w dodatku poczęła ich oskrzydlać. Kościuszko, widząc grożące jego żołnierzom niebezpieczeństwo, dał sygnał do odwrotu.
Cofanie się wojsk powstańczych odbywało się bez paniki. Zaledwie jeden batalion z 3. regimentu pierzchnął w po
płochu pod koniec bitwy. Żołnierze zdołali zabrać z pola walki towarzyszy broni, zarówno rannych, jak i poległych. Na pobojowisku zostały jednakże zwłoki gen. Wodzickiego, których widocznie nie rozpoznano wśród zabitych bądź też nie zdążono już wywieźć.
Po bitwie król pruski nie podjął pościgu za Polakami i stanął na kwaterze w pałacu starościny wolborskiej Urszuli Dembińskiej w Szczekocinach. Żołnierze pruscy i rosyjscy rozgościli się w sąsiadujących z polem bitwy wioskach bądź też rozbili namioty na samym pobojowisku.
Kościuszko wycofał się do Małogoszcza, gdzie na miejscowym cmentarzu pogrzebano poległych i zmarłych z ran żołnierzy, wśród nich gen. Grochowskiego. 9 czerwca zmarł w lazarecie w Kielcach bohater spod Racławic Wojciech Bartosz Głowacki i został pochowany z honorami przysługującymi oficerowi w Ogrójcu koło miejscowej katedry.
Z Kielc pomaszerował Kościuszko ze swoim korpusem do Warszawy i od 13 lipca do 6 września kierował skutecznie obroną stolicy obleganej przez wojska pruskie i rosyjskie. Tu regiment grenadierów krakowskich otrzymał sztandar, którego fundatorką była gorąca patriotka wojewodzina brzesko-litewska Ludwika Zyberg-Platerowa. Na sztandarze, uszytym z karmazynowego jedwabiu, wyhaftowany został snop żyta zwieńczony czapką magierką i okolony wieńcem laurowym na tle skrzyżowanych ze sobą kosy z piką.
Po odstąpieniu Prusaków od Warszawy Naczelnik wysłał gen. Jana Henryka Dąbrowskiego na czele dywizji do Wielkopolski w celu pokierowania tam powstaniem anty- pruskim, sam zaś wybrał się do Grodna, by podnieść morale armii litewskiej, która po kapitulacji Wilna 12 sierpnia znajdowała się w ciągłym odwrocie, spychana w kierunku Korony przez korpus rosyjski gen. Bohdana Knorringa.
Tymczasem pojawiło się nowe zagrożenie Warszawy ze strony gen. Aleksandra Suworowa, wybitnego wodza rosyjskiego owianego sławą pogromcy Turków i zdobywcy w 1790 r. potężnej twierdzy Izmaił nad Dunajem. Suworow pobił dywizję gen. Karola Sierakowskiego 17 września pod Krupczycamia, a w dwa dni później dopadł ją ponownie i rozbił całkowicie pod Terespolem. Naczelnik postanowił nie dopuścić do połączenia się Fersena z Suworowem. Zamierzał najpierw pokonać pierwszego, a następnie zagrodzić drogę do Warszawy drugiemu.
10 października doszło do bitwy pod Maciejowicami z Fersenem, którego korpus operował nad Wisłą. Polacy ponieśli klęskę, a Kościuszko, ciężko ranny, wzięty został do niewoli. Na rozkaz carycy Katarzyny II wywieziono go do Petersburga i osadzono w Twierdzy Pietropawłowskiej, poddając śledztwu. Wolność wrócił mu dopiero w listopadzie 1796 r. car Paweł I. Po tym akcie łaski Kościuszko wyjechał wraz ze swym sekretarzem Julianem Ursynem Niemcewiczem przez Finlandię i Szwecję do Anglii, skąd popłynął statkiem do Ameryki Północnej i wylądował 18 sierpnia 1797 r. w Filadelfii, będąc entuzjastycznie powitany przez mieszkańców tego miasta.
Przebywając na ziemi amerykańskiej, Naczelnik złożył wizyty pierwszemu prezydentowi Stanów Zjednoczonych Jerzemu Waszyngtonowi i ówczesnemu wiceprezydentowi Tomaszowi Jeffersonowi, z którym się przyjaźnił. Nadsłuchiwał jednak pilnie wieści z Europy i kiedy emigranci polscy skupieni w Paryżu w ugrupowaniu politycznym, zwanym Agencją, wezwali go do przyjazdu do Francji, Kościuszko opuścił potajemnie 4 maja 1798 r. Amerykę i wylądował szczęśliwie 28 czerwca w Bajonnie, skąd następnie udał się do Paryża i zamieszkał w domu adwokata Franciszka Barssa, jednego z przywódców Agencji. Mając znajomych wśród członków Dyrektoriatu francuskiego,
wspierał aktywnie Legiony gen. Jana Henryka Dąbrowskiego we Włoszech, zabiegając o żołd, mundury i broń dla legionistów.
Po przewrocie, dokonanym 18 brumaire’a 1799 r. przez gen. Bonapartego i objęciu przez niego urzędu pierwszego konsula, Kościuszko, mając mu za złe, że zdradził republikę i przedzierzgnął się w uzurpatora i despotę, zerwał nie tylko z samym Napoleonem, ale także z popierającymi jego rządy Polakami skupionymi w Agencji oraz z samymi Legionami. Usunął się całkowicie z życia politycznego emigracji i podpisał akces do Towarzystwa Republikanów Polskich, tajnej organizacji demokratyczno-niepodległoś- ciowej działającej w kraju.
Wspólnie z osobistym sekretarzem Józefem Pawlikowskim opracował broszurę Czy Polacy wybić się mogą na niepodległość, wydaną anonimowo w Paryżu w 1800 r. Kościuszko wyłożył w tej broszurze swoje przemyślenia na temat obrania przez Polaków własnej drogi do niepodległości. Przejrzał intencje Napoleona względem jego rodaków i doszedł do wniosku, że szafuje on krwią legionistów, wykorzystując ich do własnych celów imperialnych, nie dając w zamian jakichkolwiek nadziei na pomoc w odzyskaniu przez Polskę niepodległości.
„Naród żądający niepodległości — przekonywał — potrzeba koniecznie, aby ufał w swoje siły. Jeżeli nie ma tego uczucia, jeżeli do utrzymania bytu swego nie idzie przez własne usiłowania, ale przez obce wsparcie lub łaskę, można śmiało przepowiedzieć, iż nie dojdzie ani szczęścia ani cnoty, ani sławy”5. Usiłował w ten sposób uświadomić Polakom liczącym na obcą pomoc, że powinni uwierzyć we własne siły i ciężar walki o niepodległy byt ojczyzny wziąć na własne barki, a nie oglądać się na zwodniczych Francuzów i Napoleona.
5 Czy Polacy wybić się mogą na niepodległość, do druku przygotowałi wstępem poprzedził E. Halicz, Warszawa 1967, s. 90.
Z tego też powodu skrytykował w broszurze Legiony Dąbrowskiego, których czyny określił, jako „bezpłodne dla ojczyzny”. Podnosząc męstwo legii polskich w Włoszech, równocześnie stawiał zasadnicze pytanie: „Czemu ta odwaga nie jest użytą na wyrwanie swej ojczyzny z obcej przemocy? Gdyby te dziesięć tysięcy Polaków, co zginęło w dwóch kampaniach włoskich6, legło było przy obronie wolności swoich rodaków, ile by byli oszczędzili innych, wrazili odwagi w spółziomków i wytracili nieprzyjaciół? Poginęli ci mężni ludzie na obcej ziemi, a bracia ich jęczą w niewoli”.
Naczelnik zachwalał i zalecał w broszurze prowadzenie wojny partyzanckiej o przewlekłym charakterze i wywołanej równocześnie w kilku regionach kraju, a następnie przeniesienie jej na terytorium państw zaborczych. W przyszłej walce o niepodległość stawiał wyraźnie na broń białą, dlatego też pokładał nadzieje w polskich kawalerzys- tach uzbrojonych w piki i pałasze. Dla piechoty natomiast przewidywał jako „broń najlepszą” — kosę, bowiem zdaniem Kościuszki: „nie masz broni, która by się oparła kosie i nie masz wojska w Europie, którego by nią zwyciężyć nie można. Francuzi [...] wszystko dokonywali za pomocą bagnetu, strzelania albo mało, albo nic nie używali. Bagnet był bronią zwycięską7. Kosa jest broń daleko użyteczniejsza, jest dłuższa, zatem prędzej dosięże nieprzyjaciela; bagnet przebija tylko, kosa przebija i tnie razem. Bagnet używa się szczególnie przeciw piechocie; nadto dobrego potrzeba wojska, aby się bagnetem oprzeć kawalerii; wtenczas bagnet jest tylko bronią obronną, kosa nie tylko zastanowi kawalerię, ale może na nią natrzeć i pobić; bagnet jest przeciwko jednemu, żołnierz
6 Podana w broszurze liczba poległych legionistów polskich jest przesadzona.
7 Zdecydowanym zwolennikiem masowego ataku na bagnety był Suworow, który często mawiał: „Kula głupia, bagnet zuch”.
z kosą przy sile fizycznej może ranić trzech i czterech razem”8.
Naczelnik podał także przykład skutecznego zdobycia armat przez kosynierów pod Racławicami, twierdząc, że „armata czyni postrach tylko ludziom i wszelkie wrażenia na imaginacji”, w czasie zaś deszczu, przeciwnego wiatru, mgły i zmierzchu staje się bezużyteczna. Podkreślił przy tym, że sam „nieprzyjaciel nazwał kosę bronią straszną”.
„Polacy! — wzywał — Nie czekajcie na żadne okoliczności, nie oglądajcie się ani na wojnę czyjąkolwiek, ani na miły pokój. Macie siły wielkie, użyjcie ich przeciw nieprzyjaciołom, a zwyciężycie”.
Uprzedzenie Kościuszki i jego podejrzliwość do Napoleona nie osłabło mimo upływu lat. Kiedy cesarz Francuzów pokonał w 1806 r. Prusaków i wkroczył do Berlina, zmierzał kontynuować wojnę w celu całkowitego rozgromienia armii Fryderyka Wilhelma III. Chcąc sobie ułatwić to zadanie, postanowił uczynić dywersję na tyłach Prusaków i poderwać przeciwko nim Polaków. Do realizacji tego planu postanowił posłużyć się znanymi i cieszącymi się powszechnym szacunkiem w narodzie osobami, Dąbrowskim i Kościuszką, pragnąc ich wykorzystać przy organizacji wojska polskiego.
Dąbrowski, służący od lat Napoleonowi we Włoszech, pospieszył bez wahania na jego wezwanie do Berlina i wspólnie z Józefem Wybickim wydał 3 listopada 1806 r. do Polaków, wzywając ich do powstania i pokazania tym samym, że są „godni być narodem” i gotowi „krew toczyć na odzyskanie ojczyzny”9. Natomiast Kościuszko zachował się wobec wezwania Napoleona bardzo powściągliwie. Postawił mianowicie warunki, że odpowie przychylnie na jego apel, jeśli cesarz ogłosi powstanie
8 Czy Polacy wybić się mogą na niepodległość, s. 95.9 Archiwum Wybickiego, t. II 1802-1822, zebrał i wyd. A.M. S k a ł
k o w s k i , Gdańsk 1950, s. 30-32.
Polski w przedrozbiorowych granicach i nada Polakom konstytucję zapewniającą równość polityczną dla wszystkich mieszkańców, o czym zaręczy także pisemnie zainteresowanego. Napoleon oceniał żądania Kościuszki jako nierealne i niemożliwe do spełnienia. Toteż napisał do ministra policji Józefa Fouche, który z polecenia cesarza prowadził rozmowy z Naczelnikiem w Paryżu: „Nie przywiązuję żadnej wagi do Kościuszki. Nie odgrywa on w kraju wcale tej roli, jak myśli; jego całe postępowanie dowodzi, że nie jest niczym innym jak głupcem”10. Odtąd też przestał się interesować Kościuszką, podejrzewając, że to jeden z najbliższych współpracowników cara ks. Adam Jerzy Czartoryski nakłonił go, aby uchylił się od podjęcia współpracy przy tworzeniu Księstwa Warszawskiego.
Po upadku Napoleona Naczelnik związał swoje nadzieje na odbudowę państwa polskiego z osobą cara Aleksandra I,i złożył mu nawet wizytę w Paryżu. Car obiecał Kościuszce urzeczywistnienie pragnienia Polaków, mówiąc, że odzyskają oni swoją ojczyznę w bliskim czasie. Kiedy się jednak okazało, iż kongres wiedeński powołał Królestwo Polskie, które nie tylko nie miało nic wspólnego z dawną Rzeczypospolitą, ale w dodatku mniejsze było od Księstwa Warszawskiego i pozbawione Wielkopolski oraz Krakowa, Naczelnik poczuł się oszukany. Napisał z wyrzutem do cara, że nie taką ojczyznę mu obiecywał przed rokiem w Paryżu. Odpowiedzi się jednak nie doczekał. Zawiadomił więc Czartoryskiego, że w takiej sytuacji wyjeżdża do Szwajcarii „nie mogąc zdatnie służyć ojczyźnie”.
Ostatnie lata swego życia Kościuszko spędził w Solurze, mieszkając w domu miejscowego wójta Franciszka Ksawerego Zeltnera, gdzie był otoczony wielką troskliwością przez jego rodzinę. Tam też zmarł 15 października 1817 r.
10 Cyt. za: B. S z y n d l e r , Tadeusz Kościuszko 1846-1817, s. 344.
przeżywszy lat 71. Następnego roku jego zwłoki sprowadzone zostały do Krakowa i złożone w krypcie św. Leonarda na Wawelu.
Po bitwie racławickiej Naczelnik awansował Antoniego Madalińskiego na stopień generała lejtnanta i wysłał go z brygadą wielkopolską w okolice Żarek, aby obserwował ruchy korpusu pruskiego gen. Franciszka Favrata, którego podjazdy docierały do Skały, gdzie w obozie wojskowym zgromadzonych zostało ok. 4000 kosynierów z pospolitego ruszenia. Następnie Madaliński dołączył do Kościuszki w Połańcu i razem z nim podążył pod Szczekociny. W bitwie tej został ranny, a przed wzięciem w niewolę przez kozaków uratowali go towarzysze broni, uwożąc z pola bitwy. W czasie oblężenia Warszawy podjął na rozkaz Naczelnika próbę przedarcia się przez kordon pruski nad Bugo-Narwią, by wesprzeć spiskowców przygotowujących powstanie w Wielkopolsce, ale w czasie przeprawy był atakowany i poniósł dotkliwe straty, co zmusiło go do zawrócenia do Warszawy.
Po odstąpieniu Prusaków i Rosjan od oblężenia stolicy Kościuszko kazał Madalińskiemu dołączyć ze swoją brygadą do dywizji gen. Jana Henryka Dąbrowskiego, którego wysłał 9 września do Wielkopolski, by wspomógł tamtejsze powstanie antypruskie. Madaliński osłaniał przeprawę Dąbrowskiego nad Bzurą w rejonie Kamionna, a później,2 października, wziął udział w szturmie Bydgoszczy i walnie przyczynił się do zdobycia tego miasta. Uczestniczył także w próbie opanowania Torunia. Kiedy na odsiecz oblężonym ruszył korpus pruski płk. Karola Ledi- varego, osłaniał odwrót dywizji za Bzurę, pozorując atak na Sochaczew. W czasie tej wyprawy skłócony był z gen. Dąbrowskim, gdyż miał pretensje o starszeństwo rangi i nie chciał się podporządkować jego zwierzchnictwu.
Po zdobyci Pragi przez wojska Suworowa Madaliński opuścił Warszawę wraz z Tomaszem Wawrzeckim (obranym
Naczelnikiem po wzięciu Kościuszki w niewolę) i z resztkami innych korpusów powstańczych podjął marsz w kierunku Małopolski. W Białobrzegach porzucił swoja brygadę i udał się do Galicji, gdzie zamierzał się schronić przed represjami grożącymi mu za udział w powstaniu. W styczniu 1795 r. Austriacy wydali Madalińskiego Prusakom, a ci go aresztowali i osadzili najpierw w Głogowie, a następnie w Magdeburgu. Po pół roku odzyskał wolność i otrzymał gratyfikację 800 talarów. Radykalna zmiana nastawienia władz pruskich wobec Madalińskiego spowodowana była powstałym konfliktem pomiędzy Prusami a Rosją o sporne skrawki ziem Rzeczypospolitej dzielone w czasie trzeciego rozbioru. Fryderyk Wilhelm II pragnął wykorzystać popularność Madalińskiego wśród Polaków i użyć go do dywersji przeciwko Rosji. Z kolei caryca Katarzyna II zamierzała wykorzystać do tego samego celu przeciwko Prusakom Kościuszkę, któremu złagodziła warunki więzienne, przenosząc go z Twierdzy Pietropawłowskiej do Pałacu Marmurowego.
Po zorganizowaniu Legionów Polskich we Włoszech przez Dąbrowskiego gen. Michał Sokolnicki dla przeciwwagi nosił się z zamiarem utworzenia korpusu polskiego nad Renem, przewidując na jego dowódcę Madalińskiego. Ten jednak popierał Legiony Dąbrowskiego.
Madaliński, sterany życiem, nie brał już aktywnie udziału w konspiracji popowstaniowej, chociaż zgłosił akces do Towarzystwa Republikanów Polskich. Gospodarzył na roli we wsi Borowe, gdzie też zmarł 19 lipca 1805 r. w wieku 66 lat i został pochowany w Przybyszewie nad Pilicą11.
Zupełnie inaczej potoczyły się losy dowódcy II brygady małopolskiej Ludwika Mangeta. Po Racławicach, 6 kwietnia, Kościuszko wyróżnił go awansem na generała majora,
11 J. K o w e c k i , biogram A. Madalińskiego w PSB, t. XIX, 1974, s. 104-108; M. L e c h , Gen. Antoni Madaliński 1739-1805, Warszawa 1971, s. 160-161.
mimo iż część jego oddziału umknęła z pola bitwy, porzucając swoich towarzyszy uwikłanych w nierówny bój z huzarami i kozakami dońskimi. Sam jednak Manget zachował podobno zimną krew i — jak zaświadcza uczestnik bitwy Jan Śląski — z ostatnim szwadronem skoczył swoim na pomoc.
Rychło wyszło na jaw, że Manget jest człowiekiem nieuczciwym. Oskarżono go o malwersacje finansowe i niszczenie raportów o stanie kasy brygady oraz defraudację ponad 71 tys. złp. Ponadto przywłaszczył sobie łupy zdobyte pod Kozubowem na ppłk. Łykoszynie, z wyjątkiem broni, którą odesłał do Krakowa. W dodatku podkomendni skarżyli się, że obchodzi się z nimi brutalnie.
Manget, obawiając się aresztowania i postawienia przed sądem wojennym, zdezerterował w nocy z 23 na 24 maja z obozu pod Przybyszewem i ukrywał się w Warszawie. Po ujawnieniu miejsca jego pobytu zdołał uciec ze stolicy przebrany za kobietę, lecz został ujęty pod Górą Kalwarią i zamknięty w Arsenale Warszawskim. Wawrzecki, opuszczając 8 listopada z wojskiem stolicę, zabrał go ze sobą jako aresztanta i konwojował do Radoszyc, gdzie dopiero Rosjanie zwrócili mu wolność. Po powstaniu pozostawał bez stałego zajęcia i środków do życia. Próbował więc zainteresować swoim losem Stanisława Augusta, którego prosił listownie o wstawienie się za nim i pozwolenie na powrót do stolicy. Kiedy król nie zareagował na jego prośby, udał się do Krakowa i zamieszkał na Podgórzu. Ulitował się nad nim dopiero ks. Adam Czartoryski, zatrudniając Mangeta w szkole konnej jazdy w Winnicy12.O jego dalszym życiu i dacie śmierci brak wiadomości.
Za mężne wytrwanie na pozycji i skuteczne powstrzymywanie na lewym skrzydle pod Racławicami kolumn rosyjskich, najpierw Tormasowa, a potem Pustowałowa,
12 K. B a u e r, biogram L. Mangeta w PSB, t. XIX, s. 475-476.
Naczelnik wyróżnił gen. mjr. Józefa Zajączka 6 kwietnia1794 r. awansem na generała lejtnanta.
Po przybyciu do Połańca, Kościuszko otrzymał meldunek, że korpus rosyjski gen. Zagriażskiego zamierza sforsować Bug i zająć Chełmszczyznę oraz Lubelskie, wypierając stamtąd powstańców. Posłał więc czym prędzej Zajączka, aby doprowadził do koncentracji rozproszonych na prawym brzegu Wisły oddziałów polskich i utworzył z nich korpus, a następnie zagrodził drogę Rosjanom na Bugu.
Tymczasem Zagriażski połączył się z Derfeldenem, który objął nad obu korpusami naczelne dowództwo, po czym Rosjanie przeprawili się bez większych przeszkód przez Bug i ruszyli w kierunku Chełma. 8 czerwca zaatakowali czterema kolumnami pozycje wojsk Zajączka broniących dostępu do miasta. Na skutek dużej przewagi nieprzyjaciela Polacy wycofali się po czterech godzinach zaciętego boju w kierunku Lublina. Siły obu walczących stron były nierówne. Zajączek rozporządzał jedynie 6000 żołnierzy, duży zaś procent jego siły zbrojnej stanowili chłopi uzbrojeni w kosy i piki. Nie byli oni więc w stanie stawić czoła 14 000 zaprawionm w boju żołnierzom rosyjskim, a także oprzeć się sile ich ognia armatniego. Ponadto okazało się, że Zajączkowi, choć uchodził za dzielnego i zapalczywego żołnierza, to jednakże brakowało doświadczenia w dowodzeniu, a ponadto był skłócony z podległymi sobie dowódcami, którzy po bitwie wymówili mu posłuszeństwo.’ W rezultacie po przekroczeniu Wisły jego korpus podporządkowany został rozkazom zwierzchnim Naczelnika13.
Rychło Zajączek zrehabilitował się, bijąc się dzielnie w dniach 9 i 10 lipca na przedpolu Warszawy pod Gołkowem z atakującymi go kolumnami Denisowa i Chru- szczowa. W czasie oblężenia Warszawy przez Prusaków
13 J. N a d z i e j a, Generał Józef Zajączek 1752-1826, Warszawa 1975, s. 163.
odpierał ich szturm na Czyste i Wolę. Po ustanowieniu przez Kościuszkę Sądu Kryminalnego Wojskowego do sądzenia zdrajców ojczyzny, Zajączek został mianowany jego prezesem. 11 września wraz z trzema innymi członkami sądu głosował za skazaniem biskupa chełmsko-lubelskiego Wojciecha Skarszewskiego na karę śmierci i konfiskatę majątku „za przykładanie się do zguby i podziału kochanej ojczyzny”. Na skutek interwencji króla i nuncjusza papieskiego Lorenzo Litty Naczelnik złagodził wyrok biskupowi, zamieniając mu karę śmierci na dożywotnie więzienie. Uraziło to bardzo Zajączka, który na znak protestu podał się do dymisji.
Przed wymarszem przeciwko Fersenowi pod Maciejowice Kościuszko powierzył Zajączkowi dowództwo garnizonu w Warszawie. Kiedy zaś Naczelnik wzięty został do niewoli, pełnił on do chwili obrania jego następcy Tomasza Wawrzeckiego naczelną komendę nad wojskiem. W czasie szturmu szańców praskich przez Suworowa 4 listopada Zajączek dowodził obroną, lecz został ranny na samym początku bitwy i opuścił Pragę, udając do Warszawy. Następnie wraz z bratem Ignacym wyjechał pospiesznie do Galicji, gdzie aresztowali go Austriacy i uwięzili w twierdzy w Ołomuńcu. W lutym1795 r. przewieziono go wraz z Hugonem Kołłątajem do Josephstadt. Tu za namową podkanclerzego napisał po francusku Historię rewolucji polskiej 1794 r., którą Kołłątaj przetłumaczył na język polski.
Po odzyskaniu wolności w lutym 1796 r., Zajączek wyjechał do Paryża, gdzie rywalizował z Dąbrowskim0 dowództwo nad Legionami. Kiedy Dąbrowski go ubiegł1 porozumiał się z gen. Bonapartem, Zajączek wstąpił jako ochotnik do armii francuskiej i otrzymał stopień generała brygady. Wiosną 1797 r. odbył kampanię w Tyrolu przeciwko arcyksięciu Karolowi Habsburgowi, a po jej zakończeniu stacjonował w Brescji, podejmując się zorganizowania
batalionu polskiego z jeńców austriackich, liczącego 1000 żołnierzy. W maju 1798 r. popłynął z Napoleonem na wyprawę do Egiptu i po podboju tego kraju został gubernatorem prowincji Menouf, a następnie Fajum. W czasie bitwy z korpusem angielsko-tureckim 24 marca 1801 r. pod Kanopą wykazał się wielką odwagą i przytomnością umysłu, za co otrzymał awans na generała dywizji. Po powrocie do Francji dostał przydział do 18. dywizji francuskiej. W 1805 r. brał udział w wojnie z Austrią, a po zajęciu przez Napoleona Wiednia, objął w listopadzie stanowisko komendanta twierdzy Brno. 20 września 1806 r. Napoleon polecił mu zorganizowanie Legii Północnej z Polaków, którzy zdezerterowali z armii pruskiej.
Na początku 1807 r. Komisja Rządząca powierzyła Zajączkowi organizację i dowództwo 2. Legi Kaliskiej, która miała się składać z czterech pułków piechoty, pułku jazdy i batalionu artylerii. W lutym przystąpił z Legią do oblężenia twierdzy Grudziądz, a w marcu Napoleon skierował go na czele korpusu obserwacyjnego nad rzekę Omulwię, by śledził ruchy wojsk pruskich i rosyjskich. Po zawarciu traktatu w Tylży przeszedł do armii Księstwa Warszawskiego na stanowisko dowódcy drugiej dywizji. Wdał się wówczas w konflikt z ministrem wojny ks. Józefem Poniatowskim, którego zwierzchnictwa nad sobą nie uznawał. W czasie wojny polsko-austriackiej 1809 r. został dowódcą piechoty. Ścigając dywizję Mondeta, uległ jej w bitwie 11 czerwca pod Jedlińskiem, tracąc 600 żołnierzy. Była to jedyna przegrana bitwa Polaków w tej kampanii.
W czasie wyprawy Napoleona na Moskwę w 1812 r. Zajączek objął dowództwo 16. dywizji piechoty w V korpusie polskim. Brał udział w zdobywaniu Smoleńska i pod jego murami został ranny. Podczas odwrotu Wielkiej Armii przejął 1 listopada dowództwo nad V korpusem od kontuzjowanego pod Wiaźmą ks. Józefa Poniatowskiego. 28 listopada, gdy osłaniał przeprawę korpusów francuskich przez
Berezynę, został ciężko raniony w prawe kolano granatem nieprzyjacielskim. Jego podkomendni zanieśli rannego do kwatery głównej Napoleona, a ten przywołał naczelnego chirurga, Dominika Larrey’a, który w obecności cesarza amputował Zajączkowi nogę powyżej kolana. Dzięki wiernym żołnierzom, opiekującym się pieczołowicie rannym w czasie odwrotu, generał nie tylko wyżył, ale zdołał dotrzeć saniami do Wilna. Tu Rosjanie wzięli go do niewoli, a następnie wywieźli do twierdzy w Połtawie.
Po odzyskaniu wolności na początku 1814 r. powrócił do kraju i został powołany w skład Komitetu Wojskowego, na którego czele stanął wielki ks. Konstanty. W nowo utworzonym Królestwie Polskim Aleksander I mianował Zajączka 27 listopada 1815 r. namiestnikiem. Piastując to pierwsze po carze w państwie stanowisko, stał się całkowicie uległy Konstantemu i Nowosilcowowi. Wykonywał posłusznie ich dyrektywy i polecenia zmierzające do ograniczenia swobód i praw konstytucyjnych Polaków. Wprowadził cenzurę i aprobował stosowany wobec rodaków system policyjno-szpiclowski. Za wierną służbę car wynagrodził go w 1818 r. tytułem książęcym.
Zajączek, będąc schorowany i znienawidzony przez patriotyczne kręgi społeczeństwa, zmarł 28 lipca 1826 r., przeżywszy lat 74. Pochowany został w majątku Opatówek, położonym w powiecie kaliskim, który jako donację otrzymał od Napoleona.
Kazimierz Małachowski, kierujący skutecznie pod Racławicami ogniem polskiej artylerii, otrzymał od Kościuszki awans na majora. Po zdobyciu 12 armat rosyjskich i kilku przywiezionych z Krakowa w obozie bosutowskim park artylerii powiększył się do 33 dział. Naczelnik polecił więc Małachowskiemu zorganizowanie do ich sprawnej obsługi trzech kompanii artylerii w sile 187 żołnierzy14.
1 4 J . L u b i c z -P achońsk i , Kościuszko na Ziemi Krakowskiej, s . 208.
Działając w składzie korpusu Kościuszki, artyleria Małachowskiego osłaniała skutecznie własną piechotę 6 VI pod Szczekocinami i 9 VII pod Gołkowem, a następnie uczestniczyła w powstrzymaniu ataków Prusaków 28 VIII na Powązki. Po odstąpieniu Prusaków od Warszawy Małachowski wziął udział w wyprawie gen. Dąbrowskiego do Wielkopolski.
Po upadku powstania wyjechał do Wiednia, a następnie udał się do Lwowa, gdzie nawiązał kontakt z organizującym się w tym mieście ruchem niepodległościowym pod nazwą Zgromadzenie Centralne, na którego czele stanął Walerian Dzieduszycki. W lipcu 1796 r. wyjechał na Wołoszczyznę, gdzie spotykał się z bryg. Joachimem Deniską i gen. ziemiańskim Franciszkiem Ksawerym Dąbrowskim, usiłującymi zorganizować legion polski na pograniczu tureckim. Małachowski był jednak przeciwny tym planom, opuścił więc Bukareszt i przez Paryż udał się do Mediolanu, gdzie wstąpił do Legionów Polskich w stopniu porucznika. W kwietniu 1799 r. gen. Jan Henryk Dąbrowski powierzył mu dowództwo 2. batalionu grenadierów I legii, na czele którego walczył w czerwcu tegoż samego roku nad Trebbią z armią austriacko-rosyjską pod wodzą Suworowa. W bitwie tej został ranny i wzięty przez Austriaków do niewoli. W marcu 1800 r. odzyskał wolność i powrócił do służby w Legionach jako dowódca 4. batalionu.
W styczniu 1803 r. popłynął wraz z drugą półbrygadą polską na San Domingo. Po wylądowaniu w marcu na tej wyspie, wziął udział w krwawych i okrutnych walkach z powstańcami murzyńskimi. Jako najstarszy rangą objął dowództwo resztek wykrwawionych w bojach i wyniszczonych żółtą febrą dwóch półbrygad polskich (II i III). Po kapitulacji garnizonu francuskiego w Cayes w październiku 1803 r. został internowany przez Anglików na Jamajce, skąd emigrował do Stanów Zjednoczonych. Nie zabawił tam długo, gdyż w czerwcu 1804 r. powrócił do Francji
Oficer i żołnierz rosyjskiego pułku strzelców konnych
Żołnierzi oficer rosyjskiego pułku huzarów
Kozacy dońscy
Strzelcy rosyjscy
Pla
n pa
nora
mic
zny
bitw
y po
d R
acła
wic
ami,
mal
. Mic
hał S
tach
owic
z
Bitwa pod Racławicami, rys. Aleksander Orłowski
Wprowadzenie armat zdobytych pod Racławicami do Krakowa, mal. Michał Stachowicz
Obóz powstańców w Bosutowie, mal. Michał Stachowicz
Walka o baterie rosyjskie, mal. Walery Eliasz Radzikowski
Kościuszko prowadzi kosynierów do ataku, mal. Juliusz Kossak
Kościuszko pod Racławicami, mal. Jan Matejko
Racławice, mal. Józef Chełmoński
Kościuszko przed bitwą racławicką, mai. Wojciech Kossak
Fragment Panoramy Racławickiej - kosynierzy zdobywają armaty rosyjskie, mal. Jan Styka i Wojciech Kossak
i zatrzymał się w Paryżu. Aktywnie wówczas występował w obronie honoru Polaków, których Francuzi oskarżalio zdradę, w rezultacie czego — ich zdaniem — Francja utraciła San Domingo.
W 1805 r. Małachowski nawiązał kontakt z gen. Dąbrowskim i ponownie wstąpił do Legionów, obejmując szefostwo 3. batalionu. Legioniści znajdowali się wówczas na służbie króla włoskiego Napoleona I. Wkrótce potem wziął udział w wojnie Francji z III koalicją i bił się z Austriakami 24 listopada po Castel Franco. W roku następnym walczył na południu Włoch z Neapolitańczykami i Anglikami oraz miejscowymi powstańcami, nazywanymi brygantami.
Po rozgromieniu przez Napoleona Prusaków i wkroczeniu wojsk francuskich do Warszawy sprawą pierwszoplanową stało się zorganizowanie armii polskiej. Wówczas ks. Józef Poniatowski, w porozumieniu z Napoleonem, sprowadził w kwietniu 1807 r. Małachowskiego do Warszawy i przydzielił go do sztabu I legii poznańskiej gen. Dąbrowskiego, z którą zdążył jeszcze wziąć udział 14 czerwca w bitwie pod Frydlandem. W maju 1808 r. awansował na pułkownikai otrzymał dowództwo 1. pułku piechoty. W czasie wojny polsko-austriackiej 1809 r. uczestniczył wraz z pułkiem w bitwie raszyńskiej, dając dowody dużego męstwa. W pamiętnym roku 1812 jego pułk wchodził w skład 17. dywizji gen. Dąbrowskiego, która prowadziła operacje w rejonie Bobrujska. Podczas odwrotu Wielkiej Armii z Rosji 1. pułk poniósł ciężkie straty, osłaniając przeprawę na Berezynie. Małachowski bronił przyczółka mostowego, który usiłowała za wszelką cenę zdobyć rosyjska dywizja kawalerii gen. Karola Lamberta15.
Po upadku Napoleona Małachowski wycofał się z czynnego życia wojskowego, jednak Konstanty powołał go w grudniu 1815 r. na stanowisko komendanta twierdzy
15 M. K u k i e ł , Dzieje oręża polskiego w epoce napoleońskiej 1795-1815, wyd. 2 uzupeł., Poznań 1912, s. 362-363.
Modlin, które pełnił do 1818 r., po czym wziął dymisję i osiadł na roli, kupując wieś Wierzbica nad Narwią. Odmówił przyjęcia funkcji prezesa w Komisji Województwa Lubelskiego, a także Orderu św. Stanisława, tłumacząc się brakiem zasługi wobec cara. Nie uczestniczył również w konspiracji niepodległościowej.
Na wieść o wybuchu powstania listopadowego opuścił Wierzbicę i zaciągnął się ochotniczo do wojska. Początkowo dowodził II brygadą w 2. dywizji piechoty, którą przekazał w końcu grudnia 1830 r. płk. Janowi Skrzyneckiemu, a sam objął stanowisko komendanta Modlina. W lutym 1831 r. ponownie otrzymał dowództwo II brygady i toczył dwudniowy bój (24-25 II) pod Białołęką. Kiedy Skrzynecki został naczelnym wodzem, wziął po nim 3. dywizję piechoty. W kwietniu brał udział w wyprawie na korpus Rosena, a 26 maja uczestniczył w przegranej przez armię polską bitwie z Dybiczem pod Ostrołęką.
Po pozbawieniu Skrzyneckiego 11 sierpnia naczelnego dowództwa, Małachowski był jednym z kandydatów na wodza, ale się wymówił przed tym zaszczytem brakiem kwalifikacji. Przyjął natomiast 20 sierpnia stanowisko zastępcy wodza za prezesury rządu gen. Jana Krukowiec- kiego, lecz był ograniczany przez niego w swych działaniach. Po pertraktacjach z Paskiewiczem sprzeciwił się zdecydowanie rozkazom Krukowieckiego wycofania wojska na Pragę i wywarł presję na sejm, aby go zdymisjonował i powierzył mu naczelną władzę nad wojskiem. 8 września wysłał list do Paskiewicza, wyrażając gotowość ogłoszenia kapitulacji i oddania Warszawy Rosjanom. Równocześnie zarządził jednostronne uwolnienie jeńców rosyjskich. Wycofawszy się z resztkami armii do Modlina, podał się do dymisji i już jako cywil przekroczył wraz z żoną granicę pruską, po czym został internowany w Elblągu.
W styczniu 1831 r. Prusacy zwolnili Małachowskiego z internowania i pozwolili mu wyjechać za granicę. Udał się
najpierw do Drezna, a następnie do Francji i osiadł na stałe w miasteczku Chantiłły, w departamencie Oise. Udziału w życiu politycznym Wielkiej Emigracji nie brał, poświęcając się całkowicie pracom historycznym i wspomnieniowym. Zmarł 5 stycznia 1845 r., przeżywszy lat osiemdziesiąt16.
Burzliwe były losy drugiego chłopskiego bohatera spodRacławic, chorążego 1. regimentu grenadierów krakowskichJózefa Świstackiego, którego nazwisko często przekręcano
/ /
w dokumentach, pisząc je rozmaicie (Swistaszewski, Swis-łocki, Gwiździcki). Po przybyciu korpusu Kościuszki doWarszawy i założeniu obozu pod Mokotowem Swistackizdezerterował z szeregów powstańczych i począł używaćuciech stolicy, obracając się w miejscowym półświatku.Naczelnik, obawiając się, aby jego hulaszczy tryb życia niestał się zaraźliwy dla innych chłopskich grenadierów,polecił 24 lipca komendantowi Warszawy gen. JózefowiOrłowskiemu aresztować chorążego i odtransportować dojego obozu. Okazało się jednak, że nie tak łatwo było goująć, gdyż Kościuszko jeszcze dwukrotnie, 24 sierpniai 2 września, ponaglał Orłowskiego: „Chorążego Swistac-kiego od kosynierów, który od 6 niedziel wałęsa się poWarszawie, aresztuj i do kwatery mojej przystawiaj jaknajprędzej”17.
Po upadku powstania Swistacki być może wrócił do Zakrzowa, gdzie został wzięty w rekruty i wcielony do armii austriackiej. W szeregach cesarskich odbył kampanię na froncie włoskim przeciwko gen. Bonapartemu. Pojmany do niewoli francuskiej, chętnie dał się zwerbować 14 kwietnia 1797 r. do Legionów Polskich, a gen. Dąbrowski awansował go w Bolonii 19 czerwca na podporucznika w 1. batalionie I legii „za zasługi dawniejsze w ojczyźnie
16 S. P r z e w a i s k i , biogram Kazimierza Małachowskiego w PSB, t. XIX, s. 405^108.
17 Rozkazy Kościuszki do generała Orłowskiego w roku 1794 skierowane, wyd. A.M. Skałkowski, Poznań 1925, s. 80.
miane”. Z batalionem swym przemierzył następnie całe Włochy, biorąc udział w wielu kampaniach.
Kiedy I legia wkroczyła 3 maja 1798 r. do Rzymu i miała tam stacjonować przez dłuższy czas, Swistacki otrzymał kwaterę w jednym z pałaców. Lokaj oprowadzał go po licznych pokojach. Po czym pokazał mu łóżko do spania i legionistę opuścił. Swistacki pozostawiony sam w pokoju nadaremnie szukał łóżka, a nie śmiał o nie spytać domowników, gdyż nie znał włoskiego. Udał się wówczas do swego przełożonego kpt. Józefa Drzewieckiego i prosił go o pomoc. Drzewiecki poszedł do pałacu i zorientował się, że łóżko stało w niszy, którą zasłaniał blejtram pomalowany na jeden kolor ze ścianą. Wskazał więc Swistackiemu jego posłanie, lecz ten w dalszym ciągu miał co do tego wątpliwości i rzekł do Drzewieckiego: „Tak to i wprzódy było, a jak pan mnie opuścisz, znowu łóżka nie stanie”.
W listopadzie i grudniu 1798 r. Swistacki uczestniczył w wojnie francusko-neapolitańskiej, a po jej zakończeniu walczył z powstańcami w prowincji Terra di Lavoro. W czerwcu 1799 r. pomaszerował z Legionami nad Trebbię, gdzie doszło do krwawej bitwy armii francuskiej Mac- donalda z armią austriacko-rosyjską pod wodzą Suworowa. Uczestnicząca w niej dywizja gen. Dąbrowskiego poniosła wielkie straty, a Swistacki ledwie się uratował. W ciągu swej dotychczasowej służby w Legionach zdobył sobie duże uznanie wśród przełożonych i zyskał szacunek kolegów, o czym świadczy fakt, że w czasie reorganizacji Legionów w półbrygady w Modenie w 1801 r. na zatrzymanych w służbie 54 podporuczników zajął pierwsze miejsce. Dzięki przydziałowi do 1. półbrygady polskiej gen. Józefa Grabińskiego uniknął wysyłki na San Domingo. Niedługo jednak dane mu było cieszyć się życiem.
Jednego razu, gdy Swistacki spożywał we włoskiej traktiemi wieczerzę, doszło do ostrej kłótni oficera francuskiego z włoskim. Francuz pragnął sprawę załatwić honoro
wo i domagał się pojedynku, lecz Włoch postanowił dochodzić swoich racji w skrytobójczy sposób, używając sztyletu. Kiedy Francuz zamierzał opuścić jadłodajnię, Włoch go uprzedził, zaczaiwszy się w ciemnej sieni przy drzwiach. Ślepy traf chciał, że Francuz jeszcze chwilę zamarudził przy stole, a Świstacki ruszył w tym czasie do wyjścia. Włoch będąc święcie przekonany, że ma przed sobą znienawidzonego Francuza, pchnął go prosto w serce puginałem i wówczas dopiero zorientował się, że zabił niewinnego człowieka. Śmierć Świstackiego pogrążyła w głębokim smutku i żałobie jego towarzyszy broni, gdyż był człowiekiem szczerym i otwartym, a w boju mężnym, czym zjednywał sobie powszechny mir18.
Klęska gen. Aleksandra Tormasowa pod Racławicami nie zaszkodziła jego przyszłej karierze wojskowej. Nie został pozbawiony dowództwa swego korpusu, z którym odbył kampanię w Polsce do końca powstania. W 1801 r. awansował na generała jazdy, a w 1807 r. objął urząd generała gubernatora Rygi. W następnym roku powierzono mu naczelne dowództwo wojsk rosyjskich w Gruzji. W 1809 r. pobił Persów pod Elizawetpolem na Kaukazie. Następnie zajął starożytną Kolchidę i pokonał armię turec- ko-perską nad rzeką Zalką.
Po zaatakowaniu Rosji przez Napoleona w 1812 r. dowodził 3. armią rezerwową, w skład której weszły trzy korpusy mieszane: Kamieńskiego, Markowa i Sackena oraz jeden kawaleryjski, razem 43 tys. żołnierzy. Zadaniem Tormasowa było osłaniać Wołyń i powstrzymywać pochód VII korpusu Wielkiej Armii gen. Jana Reyniera. 27 lipca wykonał udane kontmatarcie na Brześć i Kobryń, zmuszając Reyniera do odwrotu. Wówczas przyszedł mu z pomocą korpus austriacki feldmarszałka Karola Schwarzenberga i Tormasow musiał się wycofać za Styr. Następnie połączył
18 J. D r z e w i e c k i , Pamiętniki (1772-1852), wyd. na nowo przez S. Pawlickiego, Kraków 1891, s. 203.
się na Podolu z naddunajską armią admirała Pawła Czicza- gowa, na skutek czego ich siły urosły do 70 tys. żołnierzy i 300 armat. Wspólnymi siłami postanowili wyprzeć za Bug korpusy Reyniera i Schwarzenberga. Wkrótce potem Tormasow został przydzielony do sztabu głównego feldmarszałka Michała Kutuzowa i zajmował się pracami operacyjno-organizacyjnym. W czasie kampanii wiosennej 1813 r., kiedy Kutuzow zachorował, Aleksander I powierzył Tormasowowi tymczasowe dowództwo nad armią rosyjską. W 1814 r. został gubernatorem Moskwy i przyczynił się walnie do odbudowy miasta ze zniszczeń wojennych. Car, doceniwszy zasługi generała dla imperium rosyjskiego, nadał mu w 1816 r. godność hrabiego. Tormasow, sterany trudami życia obozowego i licznych kampanii wojennych, zmarł w 1819 r. w wieku 67 lat.
VIII RACŁAWICE W SZTUCE I LITERATURZE
Efektowne zwycięstwo Kościuszki nad Rosjanami pod Racławicami i rozgłos, jaki zyskało już w czasie powstania, zakorzeniło się na trwałe w świadomości i tradycji historycznej Polaków, krzepiąc ich ducha narodowego i mobilizując do walki z zaborcami. Wielki udział w przekazywaniu i utrwalaniu patriotycznej wizji Racławic, z którą mogła konkurować w XIX wieku jedynie wiktoria wiedeńska Sobieskiego, mieli artyści malarze i literaci.
Jednym z pierwszych kronikarzy powstania kościuszkowskiego rejestrującym jego sceny i bohaterów pędzlem i ołówkiem był krakowski malarz Michał Stachowicz (1768-1825). W chwili wybuchu insurekcji miał 26 lat i znajdował się u progu swej kariery artystycznej. Będąc świadkiem rozgrywających się w owym czasie w Krakowie i okolicy wydarzeń, postanowił uwiecznić je na płótnie i papierze.
W klasztorze Kapucynów w Krakowie znajduje się obraz Poświęcenie szabel, namalowany przez Stachowicza. Artysta przedstawił na nim stojących u stóp ołtarza Tadeusza Kościuszkę i gen. Józefa Wodzickiego z obnażonymi i skrzyżowanymi szablami oraz błogosławiącego ich gwardiana ojca Tadeusza (Stanisława Krawczyńskiego). Miało
to miejsce wczesnym rankiem 24 marca 1794 r. po odprawie oficerów w kwaterze gen. Wodzickiego1. Duży rozgłos przyniosły Stachowiczowi obrazy Przysięga Kościuszki i Wprowadzenie armat zdobytych pod Racławicami do Krakowa. Na pierwszym malarz uwiecznił moment składania przez Naczelnika przysięgi na Rynku Krakowskim; na drugim przedstawił scenę przemarszu wojsk powstańczych z 12 zdobycznymi armatami, wokół Rynku pod Ratusz, obserwowaną u wylotu ulicy Brackiej.
Oba obrazy, wykonane techniką gwaszu barwnego, występują w licznych replikach i kopiach, w tym także olejnych, różniących cię między sobą szczegółami, a przede wszystkim liczbą namalowanych gapiów, przyglądających się na Rynku Krakowskim pamiętnym wydarzeniom. Obrazy te powielał niewątpliwie wielokrotnie sam Stachowicz, by zaspokoić duże zapotrzebowanie patriotycznej klienteli. Po jego śmierci kopiował je z kolei syn Teodor, będący również malarzem2.
Dwa inne znane gwasze Stachowicza, Obóz pod Bo- sutowem i Obóz pod Igołomią, nie zostały namalowane na podstawie szkiców sporządzonych z natury, gdyż malarz prawdopodobnie nigdy obozów tych nie odwiedził. Są one imaginacyjnym wytworem; tak sobie je po prostu wyobrażał.
Cennym źródłem ikonograficznym są kartony przedstawiające żołnierzy i kosynierów, których Stachowicz rysował z natury i podmalowywał akwarelą. Są one obecnie przechowywane w zbiorach Muzeum Narodowego w Krakowie, a wcześniej były wielokrotnie powielane przez samego artystę w formie litografii. Później zebrał je
1 B. S z y n d l e r , Ikonografia powstania kościuszkowskiego [w:], 200 rocznica powstania kościuszkowskiego, pod red. H. Kocója, Katowice 1914, s. 209.
2 J. D o b r z y c k i , Michał Stachowicz. W setną rocznice śmierci, Kraków 1925, s. 20.
krakowski numizmatyk i archeolog Władysław Bartynowski i wydał w postaci albumu Przedruki autolitograficzne i fotolitograficzne (Kraków 1892). Następnie sylwetki te zamieścił Bolesław Twardowski w książce Wojsko polskie Kościuszki w roku 1794, wydanej w Poznaniu w 1894 r. nakładem Księgami Katolickiej.
Stachowicz był również autorem 6 panoramicznych planów batalistycznych wzorowanych na planach z okresu baroku. Są to: Bitwa pod Racławicami, Bitwa pod Szczekocinami, Wyłożenie batalii oraz odebranie Krakowa, Oblężenie Warszawy, Bitwa pod Maciejowicami, Planta Pragi i jej atakowania. Według Kazimierza Bartoszewicza plany te, o wymiarach 25x40 cm i ręcznie kolorowane, zostały wykonane przez artystę w marcu 1795 r. Przed pierwszą wojną światową znajdowały się w archiwum hr. Tarnowskich w Dzikowie, lecz nie dochowały się do naszych czasów. Prawdopodobnie spłonęły podczas pożaru zamku dzikowskiego w 1927 r.
Znamy je obecnie jedynie z reprodukcji, które Bartoszewicz zamieścił w swojej książce Dzieje insurekcji kościuszkowskiej, wydanej po raz pierwszy w Wiedniu w 1909 r.
Na planie bitwy pod Racławicami, znanej Stachowiczowi jedynie z opowiadań jej świadków, artysta umieścił w centrum stojących w pięciu kolumnach powstańców, trzy z nich to regularna piechota, między nimi umieszczone zostały dwie kolumny chłopów, jedna kosynierów, a druga pikinierów. Na skraju kolumn i pomiędzy nimi ustawionych jest 6 armat, które dają ognia do trzech nacierających kolumn rosyjskich. Z lewej strony na drodze prowadzącej do Działoszyc rozwija się szarża polskiej kawalerii z wyraźnym zamiarem oskrzydlenia prawej kolumny nieprzyjacielskiej. Na lewo od tej drogi umieścił Stachowicz wieś Zielenice, która faktycznie położona jest na południe od Dziemierzyc. Po prawej stronie artysta błędnie zaznaczył
las obsadzony strzelcami 2. regimentu, gdyż ten ciągnął się wzdłuż drogi Dziemierzyce-Janowiczki. Na froncie przed środkowymi kolumnami powstańców polska kawaleria toczy bój z centralną kolumną Tormasowa będącą już faktycznie w rozsypce. W górnym lewym rogu planu zaznaczone są zabudowania Działoszyc, na prawo od nich Góra Kościejowska, u jej podnóża wieś Racławice, a dalej w prawym górnym rogu kartelusz z legendą. Natomiast w prawym dolnym rogu zabudowania Dziemierzyc. Na lewo od nich galopujący na koniu Kościuszko w kapeluszu i za nim jego adiutant. Plan Stachowicza to w rzeczywistości zgrabnie skomponowana wizja artystyczna, a nie dokument starający się oddać realia bitwy3.
Wydarzenia rozgrywające się w czasie powstania żywo interesowały Norblina i jego ucznia Aleksandra Orłowskiego, którzy przebywając w Warszawie byli naocznymi świadkami wydarzeń wartych uwiecznienia w szkicowniku ołówkiem i piórkiem.
Jan Piotr Norblin (1745-1830), malarz i grafik, reprezentował francuską szkołę artystyczną rokoka. Kształcił się w Królewskiej Akademii Malarstwa i Rzeźby w Paryżu. Do Polski przybył w 1774 r. i został zatrudniony na dworze generała ziem podolskich ks. Adama Kazimierza Czartoryskiego, ozdabiając swymi malowidłami rezydencje Czartoryskich na Powązkach w Warszawie i w Puławach. Prócz tego wiele rysował z natury, szkicując na gorąco sceny jarmarczne i sejmikowe, a przede wszystkim charakterystyczne typy chłopów, mieszczan, szlachciców, żebraków, pijaków, mnichów i przekupek. Wszystko to zabarwione dozą humoru, a nawet satyry4.
3 Zob. plan w: K. B a r t o s z e w i c z , Dzieje insurekcji kościuszkowskiej, po s. 160.
4 O Norblinie pisali m.in.: Z. B a t o w s k i , Norblin, Lwów 1911; T. R u t o w s k i , Norblin, Lwów 1914; A. K ę p i ń s k a, Jan Piotr Norblin, Wrocław 1978.
Norblin sympatyzował z powstaniem kościuszkowskim i podpisał do niego akces na Ratuszu Warszawskim5. Niezwykle cennym źródłem ikonograficznym są jego rysunki ukazujące walki powstańców z wojskiem rosyjskim na ulicach stolicy podczas insurekcji warszawskiej w dniach 17 i 18 kwietnia. W jego dorobku twórczym znalazły się również kompozycje batalistyczne pamiętnych bitew pod Racławicami, Szczekocinami i Maciejowicami.
Na rysunku Bitwa pod Racławicami artysta przedstawił moment ataku kosynierów na armaty rosyjskie z centralną sceną zakrywania przez Bartosza Głowackiego czapką zapału armaty. Monogram i data umieszczona przez rysownika na boku skrzyni amunicyjnej informują, że rysunek ten powstał dopiero w 1801 r.
Aleksander Orłowski (1777-1832) urodził się w Warszawie. Dzięki protekcji ks. Izabeli Czartoryskiej oddany został w 1793 r. na naukę do pracowni Norblina, który wywarł wielki wpływ na ukształtowanie osobowości artystycznej swego ucznia. Świadczy o tym naśladowanie mistrza zarówno pod względem upodobań tematycznych, jak i posługiwanie się technikami bardziej odpowiadającymi warsztatowi grafika, aniżeli malarza6.
Orłowski, wzorując się na Norblinie, narysował w tej samej konwencji kompozycyjnej Bitwę pod Racławicami i to dwukrotnie. Na rysunku, znajdującym się w Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie, Kościuszko w kapeluszu i na koniu prowadzi kosynierów do ataku na rosyjskie armaty. Jednej dopadli już chłopi i usiłują odebrać ją kanonierom nieprzyjacielskim, którym na pomoc spieszą
5 Akty powstania Kościuszki, wyd. W. Dzwonkowski, E. Kipa, R. Morcinek, t. 3, Wrocław-Kraków 1955, s. 244.
6 O Orłowskim pisali m . i n . : W . T a t a r k i e w i c z , Aleksander Orłowski, Warszawa 1926; H. B l u m ó w n a , Aleksander Orłowski, Warszawa 1953; H. C ę k a l s k a - Z b o r o w s k a , Aleksander Orłowski, Warszawa 1962.
grenadierzy. Scena ta rozgrywa się u podnóża Góry Kościejowskiej. Na drugim rysunku, przechowywanym w Zbiorach Czartoryskich w Krakowie, kosynierzy atakują baterię rosyjską i zmuszają piechotę nieprzyjacielską do ucieczki. Na obu rysunkach artysta umieścił pośrodku Bartosza Głowackiego gaszącego zapał armaty. Identyczna scena jest na rysunku Norblina. Trzeba jednak przyznać, że rysunki Orłowskiego lepiej oddają atmosferę bitwy, a atakujący kosynierzy i broniący armat żołnierze rosyjscy są przedstawieni bardziej realistycznie niż statyczni chłopi Norblina, operujący kosami jak cepami.
Jan Lewicki (1802-1871), rysownik i rytownik krakowski, autor znakomitych ilustracji do Pamiętników Paska, przebywając na emigracji we Francji, wykonał w 1848 r. pięć drzeworytów do książki Jana Kantego Podoleckiego pt. Słowa prawdy dla ludu polskiego, a wśród nich zatytułowaną Bartłomiej Głowacki. Przedstawia ona pobojowisko racławickie i stojącego pośrodku przy armacie Wojciecha Bartosza z kosą w ręku, któremu Naczelnik wraz z innym oficerem przypina szlify oficerskie. Jest to scena, rzecz jasna, wyimaginowana przez artystę7.
Malarz Walery Eljasz-Radzikowski (1841-1905), niezrównany w odtwarzaniu uroku Tatr, był też autorem ilustracji Walka o baterie rosyjskie, zamieszczonej w książce Bolesława Twardowskiego, Opis osób, które miały udział w działaniach wojennych Kościuszki 1794, wydanej w Poznaniu 1894 r. Artysta ukazał na niej zacięty bój kosynierów z piechotą rosyjską i kanonierami o armaty. Przy jednej z nich, stojącej na pagórku, chłopi walczą zaciekle z obsługą i zatykają na baterii sztandar z orłem.
Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie posiada akwarelę Juliusza Kossaka (1824-1899), niezrównanego ma
7 M. Po rębsk i , Malowane dzieje, Warszawa 1962, s. 91.
larza koni, scen rodzajowych i batalistycznych. Akwarela powstała w 1879 r. i przedstawia Tadeusza Kościuszkę na tle bitwy racławickiej. Naczelnik siedzi na gniadoszu w prążkowanym, rozpiętym surducie, spod którego wygląda bandolet. Na głowie ma krakuskę, w prawicy dzierży obnażoną szablę skierowaną ostrzem ku ziemi. Po jego lewej stronie biegną do ataku kosynierzy, za nim podąża kawaleria narodowa.
Czołowy przedstawiciel kierunku realistycznego w malarstwie polskim Józef Chełmoński (1849-1914) namalował obraz Racławice znajdujący się obecnie w Muzeum Śląskim we Wrocławiu. Jego głównym tematem jest modlitwa kosynierów przed bitwą. Wyżej, na drugim planie, umieścił artysta Kościuszkę na koniu, za nim gen. Madalińskiego i oficerów sztabowych, a daleko w tle kawalerię.
Temat Racławic podjął także w swej twórczości malarskiej Włodzimierz Tetmajer (1862-1923), przedstawiciel Młodej Polski i entuzjasta bratania się szlachty z ludem. Artysta ukazał chłopów w momencie wdzierania się na baterię rosyjską. Wiedzie ich do ataku Wojciech Bartosz Głowacki, który wymachuje krakuską. W głębi po prawej Kościuszko na spiętym koniu z odkryta głową.
Najwybitniejszy nasz batalista Wojciech Kossak (1856-1942) jest autorem obrazu Bartosz Głowacki na zdobycznej armacie. Oto polną drogą jedzie armata ciągniona przez woły i eskortowana przez kosynierów. Na niej tyłem do kierunku jazdy siedzi okrakiem Wojciech Głowacki. W prawej ręce trzyma kosę, lewą zdejmuje czapkę, kłaniając się stojącym na poboczu między wierzbami oficerom, którzy mu salutują.
Z upływem lat i w związku z dużymi przemianami społecznymi w Europie, które zapoczątkowała Wielka Rewolucja Francuska, w Polsce słabła coraz to bardziej pozycja szlachty w społeczeństwie i malało jej znaczenie.
Rosła natomiast świadomość narodowa chłopów i ich znaczenie jako współobywateli odpowiedzialnych za kraj. Szlachta traktowała początkowo polityczne aspiracje chłopów wrogo, kierując się przyzwyczajeniami patriarchal- nymi. Szybko jednak przekonała się, że nie można emancypacji chłopów tłumić i jedynie ich wyzyskiwać, gdyż lud jest ważnym czynnikiem kształtowania bytu i odrodzenia narodowego. Należy więc traktować go nie tylko jako partnera, ale również się z nim zbratać, bowiem od siły i woli walki mas chłopskich zależy wybicie się w przyszłości na niepodległość.
Jednymi z pierwszych, którzy zrozumieli tę oczywistą prawdę, byli galicyjscy politycy o liberalnych poglądach, wspierani aktywnie przez inteligencję i artystów, co znalazło swój oddźwięk w ówczesnej kulturze i sztuce.
W Muzeum Narodowym w Krakowie wisi monumentalne płótno Bitwa pod Racławicami, o wymiarach 4 m 50 cm na 8 m 90 cm, pędzla naszego największego malarza historycznego Jana Matejki (1838-1893). Jest to późne dzieło mistrza Jana, powstałe między marcem 1887 r. a kwietniem 1888 r., kiedy to zostało wystawione na widok publiczny w Towarzystwie Sztuk Pięknych w Krakowie, wywołując bardzo kontrowersyjne opinie krytyków, którzy tym razem nie okazali entuzjazmu na widok jego nowego dzieła.
Matejko przygotowywał się do pracy nad tym obrazem bardzo starannie. Zgromadził w swej pracowni wiele rekwizytów z epoki. Podróżował także kilkakrotnie do Racławic, aby na miejscu wykonać szkice z natury8.
Scena ukazana na obrazie zaczerpnięta została ze wspomnień uczestnika bitwy racławickiej Wojciecha Mączyń- skiego, który tak oto zrelacjonował radość Polaków ze zwycięstwa:
8 H. B l a c k , Kościuszko pod Racławicami Jana Matejki, Warszawa 1983, s. 15.
„Pięciogodzinna ta walka, w której dowody niezrównanej i znakomitej waleczności dali wieśniacy i młodzi ochotnicy, uwieńczoną została zupełnem zwycięstwem. Na otrzymanym placu boju wykrzyknął Kościuszko: Wiwat Naród! Wiwat Wolność! A za nim powtórzyło całe wojsko ten okrzyk, dodając, Wiwat Kościuszko! A on silnym głosem odpowiedział:
— Szczęśliwym, że mogę uwielbiać waszą waleczność i przewodniczyć wam dopóki niebo żyć da”9.
Matejko tę podniosłą scenę umiejscowił na polach dziemierzyckich pod lasem. Jego obraz jest kompozycją wielopostaciową, wypełnioną bohaterami powstania kościuszkowskiego, z których nie wszyscy jednak brali udział w bitwie pod Racławicami. Artysta bardzo zdecydowanie jaśniejszymi barwami wyróżnił wśród nich Kościuszkę, dwóch kosynierów w środku obrazu i Bartosza Głowackiego.
Patrząc na obraz od lewego brzegu, widzimy siedzącego pod wiekową sosną kasztelana czchowskiego i prezesa Komisji Porządkowej Województwa Krakowskiego Stefana Dembowskiego, ubranego w kontusz i trzymającego między kolanami karabelę. W czasie bitwy kasztelan przebywał w Krakowie. Obok niego stoi oparty o pień gen. Józef Zajączek, okryty płaszczem i w napoleońskim kapeluszu na głowie. Na prawo od niego ks. Hugo Kołłątaj na koniu, a przy nim gen. mjr ziemiański Gabriel Taszycki w stroju francuskim i obnażoną szablą w ręce, rozmawiający z Kołłątajem. Obaj nie brali udziału w bitwie. Tuż obok Kościuszko na karym koniu, odziany w biały frak z zielonymi prążkami i obcisłe spodnie, lewą ręką uchwycił za wodze rumaka, w prawej trzyma generalską czapkę rogatą z pióropuszem w geście powitania. Naczelnik zwrócony jest głową w prawo w kierunku
9 W. M ącz y ń sk i , dz. cyt., s . 63 .
wiwatujących na jego cześć kosynierów. Na obrazie Matejko dał Kościuszce młodzieńczą twarz, gdy w rzeczywistości miał on już wówczas 48 lat. Za Naczelnikiem gen. Antoni Madaliński, gen. Stanisław Wodzicki, bryg. Ludwik Manget i inni oficerowie sztabowi. Między nimi malarz umieścił chorążego ze sztandarem, na którym widnieje orzeł.
Drugą zwartą grupę postaci tworzą kosynierzy w białych sukmanach, wiwatujący na cześć Kościuszki. Jeden z nich wzniósł obie ręce do góry w geście radości, drugi kłania się czapką do samej ziemi; to ponoć Stanisław Swistacki i Jędrzej Łakomski. Nieco na prawo stoi przy zdobycznej armacie Wojciech Bartosz Głowacki, przepasany szerokim pasem góralskim i opierający prawą dłoń z czapką na armacie, w lewej zaś trzyma kosę. Za nim chłop w czerwonym płaszczu z chorągwią kościelną.
U dołu obrazu sportretował malarz bezimiennych bohaterów bitwy racławickiej, która zakończyła się dla nich dramatem bądź nawet tragicznie. Oto, poczynając od lewego brzegu płótna, oficer z dobytą szpadą wyprowadza z wąwozu jeńców rosyjskich, eskortowanych przez Strzelca 2. regimentu. Nieco na prawo kapucyn klęczy i modli się nad konającym szlachcicem, podtrzymywanym przez chłopa pogrążonego w smutku. W sąsiedztwie chłop powiewa zdobycznym sztandarem rosyjskim. Dalej leżą zabici żołnierze, a między nimi koń. Obok klęczy chłop w kożuchu i opatruje rany swego towarzysza. Na prawym skraju obrazu kosynier trzyma w ręku zdobyczny karabin i schyla się po pałasz. Za jego nogami leży na ziemi porzucona kosa.
W związku z przygotowaniami do Powszechnej Wystawy Krajowej we Lwowie w 1894 r. i przypadającą w tym samym czasie setną rocznicą powstania kościuszkowskiego malarz wielu obrazów religijnych oraz panoram Golgota i Prześladowanie chrześcijan z Nerona Jan
Styka (1858-1925) wpadł w 1893 r. na pomysł namalowania Panoramy Racławickiej. Do współpracy nad tym ogromnym rozmiarami przedsięwzięciem malarskim zaprosił Wojciecha Kossaka. Ponieważ obaj w tak krótkim czasie nie byliby w stanie sprostać zadaniu, zatrudnili do pomocy innych jeszcze malarzy specjalistów: od krajobrazu Ludwika Bollera i Tadeusza Popiela, od scen figuralnych Teodora Axentowicza i Zygmunta Rozwadowskiego. Pomagali im też ofiarnie w malowaniu różnych detali: Włodzimierz Tetmajer, Wincenty Wodzinowski i Michał Sozański.
Ogromne płótno pod obraz o wymiarach 15 x 114,5 m zakupiono w Brukseli. Przed rozpoczęciem prac malarskich Styka i Kossak udali się do Racławic, by na miejscu sporządzić odpowiednie szkice i dokonać pomiarów topograficznych. Przestudiowali też literaturę z zakresu historii wojskowości, mundurologii i bronio- znawstwa końca XVIII wieku. 5 czerwca 1894 r. panorama została udostępniona publiczności w specjalnie na ten cel wybudowanej rotundzie lwowskiej, uatrakcyjniając tym samym Wystawę Krajową.
Na Panoramie Racławickiej ukazany został przebieg bitwy, która rozegrała się około godziny 18.00, kiedy to kosynierzy rzucili się do ataku na rosyjskie armaty. Po lewej stronie widzimy drogę biegnącą ku wsi Dziemie- rzyce. Na skraju drogi krzyż ogrodzony płotkiem, przed którym modlą się wieśniacy. Drogą jedzie ku nam huzar na siwku. Za nim w oddali zabudowania folwarczne, w których znalazł pomieszczenie lazaret. Przed chałupą duchowny pochyla się nad umierającym powstańcem. W stronę chałupy kieruje się dwóch żołnierzy, niosąc na prowizorycznych noszach rannego. Na prawo od drogi zgliszcza drewnianej chaty. Ponad nimi na pagórku polska artyleria podczas oddawania salwy. Poniżej spalonej chaty polscy kawalerzyści eskortują jeńców rosyjs
kich, wśród których wyróżnia się płk Muromcew. Na rozległym polu rozciągającym się aż do kępy sosen kawaleria narodowa uciera się z jazdą rosyjską. Polskich kawalerzystów wspiera ogniem karabinowym kompania strzelców wyborowych. Na polanie pomiędzy sosnami mjr Lucke z I batalionem 2. regimentu pieszego toczy bój z jegrami Pustowałowa. Na prawo uciekają do wąwozu na wozach amunicyjnych rosyjscy artylerzyści, którzy porzucili armaty. Klęsce jego artylerzystów przygląda się z oddali gen. Tormasow w otoczeniu sztabu. W centrum Panoramy kosynierzy atakują baterię rosyjską. Pierwszą z armat zdobywa Wojciech Bartosz Głowacki, zatykający jej zapłon. Armat usiłują bronić grenadierzy ppłk. Tomatisa. Zza częściowo zrujnowanej chaty, stojącej na skraju wąwozu, wybiega kolumna kosynierów z kościelną chorągwią, której Kościuszko na koniu wskazuje kierunek ataku. Z tyłu galopuje sztab z gen. Madalińskim i mjr. Stanisławem Fiszerem, adiutantem Naczelnika. Na prawo od Kościuszki idących do natarcia kosynierów prowadzi gen. ziemiański Jan Slaski w czarnej czamarze. Za nimi maszeruje ze sztandarem na czele 6. regiment płk. Macieja Szyrera. Przed chatą leży martwy kosynier, a przed nim klęczy pogrążona w rozpaczy kobieta. Poniżej chaty w wąwozie podąża w kierunku pola bitwy kolumna złożona z ochotników, mieszczan i szlachty; jest wśród nich natu- ralizowany Francuz Piotr Bernier10.
Bitwa pod Racławicami znalazła swoich piewców w literaturze i to zarówno w poezji, jak i w prozie, a także w dramacie. Podobnie też, jak to ma miejsce w malarstwie, literaci podejmowali głównie wątek chłopski w tym wyda-
10 Bernier pomagał Śląskiemu w organizowaniu milicji chłopskiej, brak jednak potwierdzenia w źródłach, że uczestniczył w bitwie pod Racławicami.
rżeniu, wychwalając odwagę, waleczność i patriotyzm kosynierów oraz sławiąc Kościuszkę jako wodza i obrońcę ludu.
Już wkrótce po batalii racławickiej pojawiła się anonimowa Śpiewka włościan krakowskich, odznaczająca się zawadiackim humorem i wzywająca chłopów do zaciągania się w szeregi powstańcze. Utwór ten prawdopodobnie powstał w obozie bosutowskim. Oto jego fragmenty:
Dalej chłopcy, dalej żywo,Otwiera się dla nas żniwo.Rzućwa pługi, rzućwa radło,Trza wojować, kiej tak padło.
*
Bierzwa kosy, bierzwa dzidy,Otrząśnij wa się z tej bidy.Bijwa wszyscy wraz Moskali,Bo nas się dość naterali.
*
Wymłóciem ich jako snopy,Cóz to? Bośmy to nie chłopy?
Już ich strzepali za katy Przy Słomnikach11 nase braty.
Zsiekli, skłuli, zmordowali,Harmaciska odebrali.Odebrali konie, bryki,Dukaciska i rubliki.
A ci, co byli żwawymi,Pozostajali starsymi.Głowacki, co był Bartosem,Chodzi teraz jak pan z trzosem.
11 Chodzi o Racławice.
Poprzedajwa woły z wozem,Spieswa wsyscy za obozem.Poprzedajwa i poduski,
A przystajwa do Kościuszki12.
Wybitny działacz polityczny epoki stanisławowskiej i uczestnik powstania kościuszkowskiego Józef Wybicki (1747-1822) napisał w lipcu 1797 r. w mieście Reggio we Włoszech w lipcu 1797 r. Mazurka Dąbrowskiego, którego ostatnią zwrotkę poświęcił kosynierom i Naczelnikowi:
Na to wszystkich jedne głosy:Dosyć tej niewoli.Mamy racławickie kosy,Kościuszkę Bóg pozwoli.
Zapomniany dziś dziewiętnastowieczny poeta i działacz niepodległościowy Marceli Skałkowski (1818-1846) jest autorem bardzo popularnego Krakowiaka Kościuszki, który powstał prawdopodobnie w czasie powstania listopadowego. Utwór ten zaczyna się słynną zwrotką adresowaną do Bartosza i wychwala jego wyczyn pod Racławicami:
Bartoszu, Bartoszu,Oj, nie traćwa nadziei,Bóg pobłogosławi,Ojczyznę nam zbawi.
*Nauczył Kościuszko Oj, pod Racławicami,Jak siekierą, kosą Rozprawiać z wrogami.
12 Poezja polskiego Oświecenia, wstęp i oprać. J. Kott, wyd. 2, Warszawa 1956, s. 408-410.
Nasz Bartosz, nasz Bartosz,Hej pod Racławicami,Wykosił Moskali Ostrymi kosami.Wykosił, wykosił I zabrał armaty,A Kościuszko wołał:— Otóż mi to chwaty!
Gustaw Ehrenberg (1818-1895), naturalny syn cara Aleksandra I i warszawskiej piękności generałowej Heleny Rautenstrauchowej, obrał życiową drogę rewolucjonisty i wroga caratu. W 1836 r. wstąpił do Stowarzyszenia Ludu Polskiego „Świętokrzyżców”, tajnej organizacji spiskowej, która stawiała sobie za cel wywołanie powstania we wszystkich trzech zaborach i dążyła do zniesienia pańszczyzny oraz uwłaszczenia chłopów. W 1838 r. został aresztowany w Warszawie i skazany na karę śmierci, następnie zamienioną na ciężkie roboty w kopalniach syberyjskich. Będąc ułaskawiony przez Aleksandra II, powrócił w 1858 r. do kraju, lecz do końca życia nie wyrzekł się swych rewolucyjnych poglądów. Dobitnym tego wyrazem była jego twórczość przesiąknięta radykalizmem społecznym, o czym świadczy choćby jego słynna pieśń Gdy naród na pole wystąpił z orężem, powstała w 1835 r., popularna już w czasie Wiosny Ludów, a często też śpiewana w powstaniu styczniowym. Z czasem stała się hymnem wiejskiego proletariatu.
Ehrenberg był także autorem patriotycznej piosenki, Bartłomiej Głowacki, naśladującej ludową śpiewkę, którą po raz pierwszy opublikował z ingerencją cenzury „Tygodnik Literacki” w 1841 r. Autor czyni w tym utworze Wojciecha Bartosza głównym bohaterem Racławic:
Hej! Tam w karczmie za stołem Siadł przy dzbanie Jan stary; Otoczyli go kołem,On tak mówił do wiary:
*
Raz, pamiętam, z wieczora W Racławicach stajemy;Wtem coś miga zza bora I Moskali widziemy.
Jak Kościuszki ich zoczył,Kazał bębnie na bitwę;Wtem Głowacki poskoczył,A miał kosę jak brzytwę.
Hań za borem harmaty Bronił oddział kozacki; Poczekajcie psubraty !Krzyknął Bartosz Głowacki.
Jak wziął machać, wywijać,My też obces na wrogi;Dalej ranić, zabijać,Aż Moskale het w nogi!
Het przez rowy, przepaście Uciekali jak wściekli;Myśmy harmat dwanaście Do Kościuszki przywlekli.
Jak się zeszli wodzowie, Bartosza Przywitali I pili jego zdrowie,I serdecznie ściskali.
Młodzież kubki nalała,Wychyliła je duszkiem;„Oto zuchy, krzyczała.Nasz Głowacki z Kościuszkiem!”13
Poeta i rzeźbiarz Teofil Lenartowicz (1822-1893), używający pseudonimu literackiego „Limik Mazowiecki”, był synem kapitana milicji kościuszkowskiej, który porzucił stan szlachecki i przyjął prawa miejskie, wykonując zawód majstra murarskiego. Po śmierci ojca wychowywał się na wsi u ojczyma, a następnie podjął naukę w Warszawie. Po jej ukończeniu pracował jako kancelista sądowy. Związał się wówczas z tzw. cyganerią warszawską i opublikował pierwsze swoje wiersze w „Nadwiślaninie”. Związał się też z grupą rewolucyjnych demokratów Edwarda Dembowskiego. W 1843 r., będąc zagrożony aresztowaniem, zbiegł do Poznania i odtąd dzielił życie między kraj i emigrację. Przebywając we Francji napisał poemat Bitwa racławicka, odznaczający się śpiewną nutą ludową i liryzmem romantycznym. Utwór opublikował w Paryżu w 1859 r. Kolejne wydania miały miejsce w Lipsku w 1861 r., w Berlinie w 1862 r., i trzykrotnie w Paryżu w 1867 r. W kraju, ze względu na cenzurę, Bitwę racławicką odważył się dopiero wydać lwowski księgarz i nakładca Adam Batoszewicz w popularnej serii „Biblioteka Mrówki” T. 58. W strofach tego poematu dźwięczy poezja czystej wody. Autor oddaje w nim należny hołd polskim chłopom, którzy „żywią i bronią” ojczyzny. Poniżej fragment Bitwy racławickiej:
*
A gdy Bartosz czapkę w górę Wyrzucił znad głowy,Że już teraz za ojczyznę
13 Zbiór poetów polskich XIX w., ks. II, oprać. P. Hertz, Warszawa 1961, s. 50.
Polski lud gotowy...Jak nie hukną kobzy, dudy, Skrzypka jak nie utnie,Jak się nasi Krakowiacy Nie puszczą okrutnie;Od radości aż zadrżała Ziemia poorana,A wciąż pieśń się odzywała: „Danaż moja, dana!”Idą, idą, chylą głowy,Uśmiechają lica,To zabrzęknie kosa pięknie,To utnie skrzypica;To ich dymy wpół przesłonią,To słońce oświeci,Wiara pędem równym rzędem Po pagórkach leci.I piosenka wciąż dolata,Cichym wiatrem gnana:„Danaż moja, dana, dana Ojczyzno kochana”.Więc Kościuszko stojąc w mierze, Weseli się szczerze,Przy nim stoi Madaliński I polscy żołnierze.„Z nimi, z nimi dla tej ziemi Wstaje zorza nowa:Nowa szlachta , Jenerale,Bartosz spod Krakowa”.Jeszcze z dala raz ostatni Przez góry, parowy Rozbija się wdzięczna nuta Pieśni narodowej.Jeszcze — jeszcze raz wystawa Na skraju pobrzeża
Stach Świstacki, Krakus gracki,Jak Mariacka wieża.I ostatni raz powtarza Rola mgłą zawiana:„Danaż moja, dana, dana,Ojczyzno kochana”.Uderzają... „Jenerale,Przycichł grzmot armatni,Jeszcze jeden wystrzał pada,Słyszycie! Ostatni...”
*
Piękno słowa i patriotyczne przesłanie zawarte w Bitwie racławickiej urzekły poetę i dramatopisarza, a zarazem księgarza i drukarza krakowskiego Władysława Ludwika Anczyca (1823-1883). Postanowił on na kanwie poematu Lenartowicza napisać dramat w siedmiu odsłonach pt. Kościuszko pod Racławicami. Sztuka była w zasadzie gotowa już w 1870 r., lecz wówczas jej wystawieniu sprzeciwiała się cenzura ze względu na zarysowany w niej silny dysonans społeczny. Autor ukazuje bowiem obywatelską postawę mieszczan i chłopów, którzy na pierwsze wezwanie Kościuszki zaciągają się do powstania, pociągając za sobą ociągającą się i niechętną do walki szlachtę. Widowisko historyczne Anczyca, wystawione po raz pierwszy na scenie w Krakowie w grudniu 1880 r., cieszyło się tak dużym zainteresowaniem publiczności, że nie schodziło przez kilka następnych sezonów z afisza i było grane przy pełnej widowni.
Wybitny powieściopisarz i laureat Nagrody Nobla Władysław Reymont (1867-1925) jest autorem trylogii historycznej Rok 1794, w skład której weszły: Ostatni sejm Rzeczypospolitej, Nil desperandum, Insurekcja, wydanych kolejno w latach: 1913,1916il918.W trylogii ukazane zostały dramatyczne wydarzenia w Rzeczypospolitej od rozbiorowego sejmu
grodzieńskiego po insurekcję warszawską. Początkowo zamysłem Reymonta było, aby ostatnia część trylogii nosiła tytuł Kościuszko i kończyła się klęską Naczelnika na polach Maciejowic. W trakcie pracy pisarz doszedł jednak do wniosku, że zakończenie powinno mieć akcent radosny i dający Polakom nadzieję i wiarę we własne siły, a takim było pokonanie i wypędzenie Rosjan z Warszawy w pamiętnych dniach kwietniowych 1794 r.
Reymont choć z wojskowością miał niewiele wspólnego, to jednakże z wielkim realizmem i z pełnym napięcia dramatyzmem przedstawił bitwę pod Racławicami, wykorzystując skrzętnie dostępne źródła i literaturę na temat powstania kościuszkowskiego i samej batalii. Niezwykle sugestywnie ukazał atak kosynierów na rosyjskie armaty:
„Na brzegu lasu, dobrze jednak ukryte w gąszczach, już czekały wybrane kompanie kosynierów ze Śląskim na czele. Przeszło trzystu chłopa, co najwybomiej egzer- cyrowanego14 w wojskowych obrotach, stało w cieniu drzew, podobnych do smukłych, a potężnych pni. Obok uformował się oddział Kaczanowskiego.
Naczelnik nakazawszy najgłębsze milczenie, posunął się na sam kraj lasu. Na obszernym polu, zbiegającym ku dworowi w Janowiczkach, widniały moskiewskie wojska, wyciągnięte w pochodową kolumnę. Szły jakby od Racławic i w najzupełniejszej cichości, bez zwykłych trąbień, bębnów i wrzawy. Na czele poruszało się kilka ciężkich bateryj, dobrze okrytych piechotą i chmarami jazdy. Łatwo można było odgadnąć, że biorą dyrekcją ku wschodowi, właśnie na skrzydło Madalińskiego. Cios był obmyślany doskonale: zgnieść słaby flank i runąć przeważającymi siłami na tyły Zajączka! Taki plan obiecywał niechybny skutek: klęskę Polaków. Los jednak zdarzył inaczej.
14 Egzercyrowanego — wyćwiczonego.
Naczelnik przejrzawszy sytuację miejsca, rzekł do Kczew- skiego15 prędko:
— Wszystko teraz zależy od niespodziewanego i mocnego uderzenia w bok tej kolumny.
Spokojny się wydawał, ale przy wydawaniu rozkazów głos mu się łamał.
— Kaczanowski16, awansuj waszmość na środek, ja uderzę z chłopami od czoła, tylko nie bawić się strzelaniną! Na polu biegiem o od razu brać na kosy i bagnety. Pułkowniku — zwrócił się do Kczewskiego — ubezpiecz resztą kosynierów nasze tyły i dziemierzycki parów. Górski17, zasłonisz z wolonterami prawy bok od jakowejś niespodzianki.
— Obywatelu generale! — wystąpił Zaręba18 — pozwól mi wziąć udział w tej akcji jako prostemu żołnierzowi. Pragnę pod twoim okiem walczyć, a choćby i zginąć.
Rób, co uważasz. Mości panowie, pamiętajcie: wroga trzeba bić, jeszcze raz bić i pobić!
Spojrzał po szeregach i wydobywszy szablę, zawołał donośnie:
— Naprzód w imię Boga! Podwójny krok! Marsz! Nacisnął konia i wyjechał przed frontem.
Chłopi ruszyli naprzód jak jeden, przesuwając się między drzewami jakimś przyczajonym, wilczym krokiem. Śląski prowadził czołową kompanię, mając pod ręką Bartosza. Zaręba stanął przy nim z wydobytą szablą. Przy drugiej szedł Bujak19. Trzecią wiódł porucznik Munkiewicz20. Maszerowali w uroczystym skupieniu, w mrokach dziwnie
15 Ppłk Adam Kczewski był dowódcą I batalionu 3. regimentu pieszego Czapskiego i brał udział w bitwie racławickiej, lecz nie odegrał w niej większej roli.
16 Kaczanowski — postać fikcyjna wymyślona przez pisarza.17 Górski — postać fikcyjna.18 Zaręba — postać fikcyjna.19 Bujak — postać fikcyjna.20 Por. Munkiewicz — postać fikcyjna.
świeciły im oczy, z warg płynęły gorące, porwane szepty pacierzów; febra trzęsła niejednym.
Nagle las się urwał i jasny dzień uderzył w oczy. Zawahali się na mgnienie. O jakieś sto kilkadziesiąt kroków przed nimi wyrosła moskiewska kolumna, płynąca wielkim półkolem ku Wrocimowicom, niby wezbrana groźnie rzeka.
— Kosy do ataku! Za wolność i ojczyznę! Naprzód, chłopcy! — zabrzmiał głos Naczelnika
Wraz załomotały wszystkie bębny i biły przyspieszonym tempem do ataku.
Porwali się jak burza, z okropną wrzawą i krzykiem.Gwałt powstał w kolumnie. Zagrały spiesznie trąby
i bębny. Gorączkowo odprzodkowywano armaty. W zamieszaniu rozpoczęli bezładną strzelaninę.
— Biegiem! Biegiem! Biegiem! — krzyczeli coraz szybciej oficjerowie.
Nagły huk wstrząsnął powietrzem, kartacze chlusnęły warem ognia i żelaza.
— Jezu! — ktoś jęknął, ktoś się zwalił, a reszta pędziła groźna, rozjuszona, niepowstrzymana.
Jeszcze nie dobiegli, gdy kartacze znowu rzygnęły im prawie w same twarze.
— Bij w nich! Jezusie Mario! Bij kto w Boga wierzy! Za mną! — ryknął Bartosz, rzucając się z kosą na asekurację dział i tnąc straszliwie. Chłopy spięły się za nim jakby tabun dzikich koni, kosy wzniesły się wstęgą błyskawici spadły piorunami. Runęli jak orkan, druzgocąc wszystkie przeszkody. Zawyła dzika zawierucha! Prali jakby cepami, jeno nie ziarno tryskało spod tej młocki, ale krew z ran okropnych, odwalone łby, obcięte ręce, krwawe strzępy ciał. Bartosz prowadził niby zjurzony odyniec, a za nim, jako potężne warchlaki, szły rozsrożone kumy, tnąc straszliwymi kłami na śmierć.
Bartosz pierwszy rzucił się na armaty, kanonierów pogromił, roztłały już zapał przytłumił czapą i wyrwał jak żądło, a skoczywszy okrakiem na zdobyczne działo, za- krzyczał:
— Moja harmata! Moja, psiakrew!I kto się zbliżył, marł pod ciosami jego kosy.Kum Swistacki zdobył drugą. Bujak wziął trzecią, lecz
pozostał na niej przewieszony i podarty jak szmaty, bagnetami. Ale wtedy, jak przez wyłom w pękniętej tamie, chlusnęła spiętrzona fala chłopów na połamane szeregi Moskałów. Rozpoczęła się rzeź urągająca wszelkim wyobrażeniom. Nieludzki ryk wydzierał się raz po raz. Siekli, jakby gęsty i zwarty łan — do czysta. Siekli bez miłosierdzia. Co chwila zrywała się chmura migotów i co chwila okropny krzyk bił w niebo. Kto żebrał pardonu — marł, nie wymówiwszy jeszcze tego słowa. Kto się próbował bronić— padał jak zrąbane drzewo. Jakaś rota, przywiedziona do rozpaczy, próbowała ich powstrzymać bagnetami. Hej nie przeszło i Zdrowaś, a już leżała pokotem, poćwiertowana jak woły. Kozacy próbowali stawić czoła. Luty wicher tak nie rwie, nie łamie drzew, nie roznosi liści, jak prędko rozsypali się krwawą sieczką pociętych ciał. Walili zwartą ławą, zmiatając kosami, co się tylko dało.
Kaczanowski ze swoimi kompaniami dokazywał nie mniejszych przewag, wgryzając się w nieprzyjacielskie boki jakby żelaznymi kłami. Porwany bojowa furia walczył, nie szczędząc własnych sił, zaś jego chorąży, Krzysztof Dębowski, zuchwały młodzik o niepohamowanej waleczności, prawie sam jeden zdobył baterię dział ze wszystkimi zaprzęgami i amunicją. Dokonał tego na oczach Naczelnikai upojony zwycięstwem szalał, bijąc w nieprzyjaciół niby grom, roznosząc śmierć i przerażenie.
Kolumna pod takimi ciosami jęła się gwałtownie miotać, niby przydeptana żmija, na darmo usiłując się sprężyć i rozwinąć. Sytuacja miejsca już nie pozwalała
na odzyskanie przewagi, nie dopuszczała nawet zebrania myśli. Naczelnik bowiem czuwał nieubłaganie, prowadząc atak za atakiem.
— Za wolność! Za całość! Za niepodległość! Naprzód— grzmiał, nie pozwalając im na oprzytomnienie.
Moskale, ogarnieni potężnie od czoła, szarpani coraz zajadlej z całego boku, spychani na kupę, splątani, gęsto znacząc pole trupami i rannymi, zaczynali się już na wszystkie strony wyginać, chwiać i kolebać”21.
21 W.S. R e y m o n t , Dzieła wybrane, t. XII, Kraków 1957, s. 241-244.
SPIS ILUSTRACJI
Tadeusz Kościuszko.Gen. Antoni Madaliński.Gen. Józef Zajączek.Kazimierz Małachowski w mundurze generalskim z czasów
Królestwa Polskiego.Kosynierzy, mal. M. Stachowicz.Żołnierze Kościuszki w czasie odpoczynku.Brygadier, namiestnik, towarzysz i pocztowy I brygady
wielkopolskiej kawalerii narodowej.Żołnierze 2. regimentu pieszego gen. Wodzickiego w na
tarciu.Gen. Aleksander Tormasow.Grenadier rosyjskiego pułku muszkieterów.Żołnierz, trębacz i oficer rosyjskiego pułku dragonów. Żołnierz i oficer rosyjskiego pułku huzarów.Oficer i żołnierz rosyjskiego pułku strzelców konny« li Kozacy dońscy.Strzelcy rosyjscy.Plan panoramiczny bitwy pod RadawICÊMti JIH
Stachowicz.Bitwa pod Racławicami, ryi. Allkundri < >ilnw^
Wprowadzenie armat zdobytych pod Racławicami do Krakowa, mai. Michał Stachowicz.
Obóz powstańców w Bosutowie, mai. Michał Stachowicz. Walka o baterie rosyjskie, mai. Walery Eliasz Radzikowski. Kościuszko prowadzi kosynierów do ataku, mai. Juliusz
Kossak.Kościuszko pod Racławicami, mai. Jan Matejko. Racławice, mai. Józef Chełmoński.
Kościuszko przed bitwą racławicką, mai. Wojciech Kossak. Fragment Panoramy Racławickiej — kosynierzy zdobywają
armaty rosyjskie, mai. Jan Styka i Wojciech Kossak.
MAPY
Marszruta wojsk Kościuszki, Tormasowa i Denisowa na pola Racławic
Bitwa pod Racławicami 4 kwietnia 1794 roku
SPIS TREŚCI
I Bitwa pod Racławicami w świetle historiografii .. 5II Materiały źródłowe ...................................................... 21
III Zakusy „trzech czarnych orłów” na suwerenność Polski ............................................................................... 45
IV Dramat Rzeczypospolitej u schyłku XVIII wiekui jego aktorzy ............ ....................................................... 71V Wybuch powstania ....................................,............. . 91
VI Bitwa pod Racławicami ............................................ 112VII Dalsze losy bohaterów Racławic ............................... 139
VIII Racławice w sztuce i literaturze ................................ 167Spis ilustracji ......................................... ............................ 191Mapy .................................................................................. 193
Recommended