21
1 RAPORT Z KONSULTACJI SPOŁECZNYCH (BADAŃ FOKUSOWYCH) NT. NIEMATERIALNEGO DZIEDZICTWA KULTUROWEGO KRAKOWIAN, PRZEPROWADZONYCH PRZEZ MUZEUM HISTORYCZNE MIASTA KRAKOWA W 2018 ROKU Wprowadzenie. Przedstawienie tematyki badań i metody badawczej Od maja do października 2018 roku odbywały się konsultacje społeczne (badania fokusowe) poświęcone niematerialnemu dziedzictwu kulturowemu krakowian, przeprowadzane przez Muzeum Historyczne Miasta Krakowa w ramach projektu „Pochód Lajkonika – ochrona tradycji, animacja i edukacja kulturalna mieszkańców miasta”, dofinansowanego przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego w programie „Kultura ludowa i tradycyjna” 2018. W trakcie badań przeprowadzono 10 wywiadów w różnych grupach społecznych: Seniorzy z Miejskiego Dziennego Domu Pomocy Społecznej nr 2 przy ul. Gurgacza 5 w Krakowie (14.05.2018 r. oraz 14.08.2018 r.); Grupa Mam „Macierzanka” przy parafii św. Józefa w Krakowie-Podgórzu (14.06.2018 r.); Grupa starszych mieszkańców Krowodrzy – spotkanie w Zespole Szkół Specjalnych nr 6 przy ul. Zakątek 2 (26.06.2018 r.); Grupa pracowników Muzeum Historycznego Miasta Krakowa – spotkanie w Kawiarni „U Pęcherza” w Collegium Maius UJ (30.08.2018 r.); Grupa krakowskich koronczarek – spotkanie w Centrum Kultury Podgórza przy ul. Sokolskiej 13 (12.09.2018 r.); Grupa studentów UJ – spotkanie w Celestacie, ul. Lubicz 16 (5.10.2018 r.); Grupa młodych pracujących – spotkanie w Castor Cofee & Lunch Bar przy al. Kijowskiej 40 (14.10.2018 r.); Grupa zuchenek – spotkanie w Szkole Podstawowej nr 7 przy ul. Spasowskiego 8 (16.10.2018 r.); Grupa mieszkańców Krakowa pochodzących z zagranicy – spotkanie w Restauracji Pod Srebrnym Kurem (31.10.2018 r.).

= .2168/7$&-, 632à(&=1

  • Upload
    others

  • View
    9

  • Download
    0

Embed Size (px)

Citation preview

Page 1: = .2168/7$&-, 632à(&=1

1

RAPORT

Z KONSULTACJI SPOŁECZNYCH (BADAŃ FOKUSOWYCH)

NT. NIEMATERIALNEGO DZIEDZICTWA KULTUROWEGO KRAKOWIAN,

PRZEPROWADZONYCH PRZEZ MUZEUM HISTORYCZNE MIASTA KRAKOWA

W 2018 ROKU

Wprowadzenie. Przedstawienie tematyki badań i metody badawczej

Od maja do października 2018 roku odbywały się konsultacje społeczne (badania

fokusowe) poświęcone niematerialnemu dziedzictwu kulturowemu krakowian,

przeprowadzane przez Muzeum Historyczne Miasta Krakowa w ramach projektu „Pochód

Lajkonika – ochrona tradycji, animacja i edukacja kulturalna mieszkańców miasta”,

dofinansowanego przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego w programie „Kultura

ludowa i tradycyjna” 2018.

W trakcie badań przeprowadzono 10 wywiadów w różnych grupach społecznych:

Seniorzy z Miejskiego Dziennego Domu Pomocy Społecznej nr 2 przy ul. Gurgacza 5

w Krakowie (14.05.2018 r. oraz 14.08.2018 r.);

Grupa Mam „Macierzanka” przy parafii św. Józefa w Krakowie-Podgórzu

(14.06.2018 r.);

Grupa starszych mieszkańców Krowodrzy – spotkanie w Zespole Szkół Specjalnych

nr 6 przy ul. Zakątek 2 (26.06.2018 r.);

Grupa pracowników Muzeum Historycznego Miasta Krakowa – spotkanie w Kawiarni

„U Pęcherza” w Collegium Maius UJ (30.08.2018 r.);

Grupa krakowskich koronczarek – spotkanie w Centrum Kultury Podgórza przy ul.

Sokolskiej 13 (12.09.2018 r.);

Grupa studentów UJ – spotkanie w Celestacie, ul. Lubicz 16 (5.10.2018 r.);

Grupa młodych pracujących – spotkanie w Castor Cofee & Lunch Bar przy al.

Kijowskiej 40 (14.10.2018 r.);

Grupa zuchenek – spotkanie w Szkole Podstawowej nr 7 przy ul. Spasowskiego 8

(16.10.2018 r.);

Grupa mieszkańców Krakowa pochodzących z zagranicy – spotkanie w Restauracji

Pod Srebrnym Kurem (31.10.2018 r.).

Page 2: = .2168/7$&-, 632à(&=1

2

Spotkania trwały od 1 do 2,5 godzin. Przeprowadzali je: mgr Bartosz Arkuszewski,

etnolog i religioznawca, doktorant w Instytucie Etnologii i Antropologii Kulturowej

Uniwersytetu Jagiellońskiego; dr Andrzej Iwo Szoka – historyk, kierownik Działu Folkloru i

Tradycji Krakowa Muzeum Historycznego Miasta Krakowa, kierownik projektu Pochód

Lajkonika i dr Alicja Soćko-Mucha – etnolog, asystent muzealny w Dziale Folkloru i Tradycji

Krakowa MHK. Przebieg wszystkich konsultacji był zbliżony, tzn. najpierw prowadzący

przedstawiali się i opowiadali o pracy Działu Folkloru i Tradycji Krakowa MHK (z

podkreśleniem dwóch tradycji, nad którymi Muzeum i Dział sprawują szczególną opiekę, tj.

szopkarstwa krakowskiego wraz z konkursem szopek krakowskich i corocznego pochodu

Lajkonika), a później prosili po kolei wszystkich uczestników spotkania o opowieść o

własnych doświadczeniach, a w szczególności o tym, od jak dawna mieszkają w Krakowie, w

jakiej dzielnicy, i jakie krakowskie tradycje i zwyczaje są im najbliższe. Prowadzący nie byli

przy tym tylko „odpytującymi”, lecz opowiadali także o sobie i na równi z pozostałymi

uczestnikami prowadzili namysł nad proponowanymi zagadnieniami. Pytania, które

wybrzmiewały na tym etapie rozmowy, były następujące: „Z czym kojarzy się Państwu

Kraków?”; „Proszę podać Państwa trzy pierwsze skojarzenia z Krakowem”; „Od jak dawna

Państwo tutaj mieszkają”; „Jakie krakowskie tradycje i zwyczaje są dla Państwa

najważniejsze?”.

Jeżeli grupa była bardziej liczna lub onieśmielona, wówczas prowadzący prosili o

zapisanie anonimowych odpowiedzi na karteczkach, a następnie odczytywali odpowiedzi i

wzbudzali dyskusję na sugerowane w odpowiedziach szczegółowe tematy.

Poszczególne konsultacje były nagrywane na dyktafon. Prowadzący zapewnili

rozmówców, że w przypadku publikacji nie będą identyfikować wypowiedzi. Rozmowy

przebiegały w bardzo różnej atmosferze: od refleksyjnej, przez anegdotyczno-

wspomnieniową, polemiczną po nieco formalną, która w miarę upływu czasu stawała się

coraz bardziej kordialna. W wielu wypadkach, dla uporządkowania rozmowy, rozmówcy byli

proszeni o to, by wypowiadali się po kolei, ale oczywiście jedne osoby były bardziej aktywne

niż inne.

Grupy liczyły od pięciu do czterdzieściorga osób. O doborze rozmówców decydowali

prowadzący konsultacje, wykorzystując własne kontakty z instytucjami oraz dbając o to, by

grupy były różnorodne. Nie wszystkie grupy, do których zgłosili się, były zainteresowane

spotkaniem – żadna nie odmówiła wprost, lecz kilka nie odpowiedziało na maila z prośbą.

Najlepiej sprawdzał się kontakt telefoniczny lub osobisty.

Page 3: = .2168/7$&-, 632à(&=1

3

Co ciekawe, jakkolwiek nie było to zamiarem prowadzących badania, w grupach

dominowały liczebnie osoby, które nie pochodzą z Krakowa, lecz przyjechały tu na studia lub

w poszukiwaniu pracy. Miało to dla przebiegu konsultacji duże znaczenie, ponieważ osoby te,

nawet jeśli silnie zakorzenione w Krakowie, posiadały szczególną perspektywę, pozwalającą

na porównywanie tego miasta i jego tradycji z rodzinnymi stronami.

Badania zostały pomyślane jako swoista kontynuacja Spotkania z niematerialnym

dziedzictwem krakowian, które odbyło się 25 listopada 2017 roku w Celestacie. Spotkanie to

zostało zorganizowane w ramach projektu pt. „Pochód Lajkonika – niematerialne dziedzictwo

krakowian: edukacja, przekaz międzypokoleniowy, społeczne zaangażowanie”,

realizowanego w ramach grantu MKiDN „Kultura ludowa i tradycyjna” 2017, którego

kierownikiem był Andrzej Szoka – adiunkt z Oddziału Celestat Muzeum Historycznego

Miasta Krakowa. W pierwszej części spotkania miała miejsce prezentacja zjawisk

niematerialnego dziedzictwa krakowian, wykonana przez ich depozytariuszy. Tę część

spotkania prowadził Andrzej Szoka. Przedstawione zostały: hejnał mariacki, wycinanka

krakowska i światy z opłatków, pochód Lajkonika, krakowska koronka klockowa,

szopkarstwo krakowskie, Rękawka, Polskie Towarzystwo Ewangelickie, Bractwo Kurkowe.

W kolejnej części odbyła się debata, poprowadzona przez dziennikarza radiowego Łukasza

Wojtusika. Wzięli w niej udział: dr Artur Czesak – językoznawca z UJ, Zbigniew Glonek –

Lajkonik, Marek Markowski – szopkarz krakowski, Małgorzata Niechaj – kustosz MHK,

Kierownik Działu Folkloru i Tradycji Krakowa, dr hab. Anna Niedźwiedź – etnograf z UJ,

Małgorzata Oleszkiewicz – kustosz MEK i Józef Spiszak – prezes Fundacji Cepelia. W

trakcie debaty dyskutowane były m.in. pytania o to, co dzisiaj stanowi niematerialne

dziedzictwo kulturowe krakowian, jak należy je badać oraz chronić, jakie korzyści i

zagrożenia wiążą się z wpisywaniem kolejnych zjawisk na listy UNESCO. Spotkanie

zakończyła aukcja szopek krakowskich.

Jednak o ile w przypadku Spotkania, zorganizowanego jesienią 2017 roku,

rozmówcami byli przede wszystkim depozytariusze krakowskich tradycji oraz eksperci, o tyle

w przypadku konsultacji społecznych badaczom zależało przede wszystkim na rozmowach z

mieszkańcami miasta.

Z każdego wywiadu został napisany raport, zawierający uwagi badacza oraz

transkrypcję wybranych fragmentów rozmowy na podstawie nagrania mp3. Raporty te

sporządził Bartosz Arkuszewski, a dodatkowo raport z konsultacji w grupie anglojęzycznej –

Leslie Carr-Riegel, doktorantka w Centrum European University, stażystka MHK. Ponadto

Page 4: = .2168/7$&-, 632à(&=1

4

Alicja Soćko-Mucha prowadziła dzienniczek terenowy, w którym zapisywała własne

spostrzeżenia z przebiegu spotkań.

Ponieważ grupy rozmówców były bardzo różnorodne, a temat badawczy szeroko

zakrojony, nie sposób objąć raportem licznych szczegółowych zagadnień, jakie pojawiały się

w trakcie rozmów. Lepszy dostęp do nich dają raporty szczegółowe oraz oczywiście same

nagrania. Na przykładu, wiele uwagi w rozmowach poświęcono Krowodrzy i Nowej Hucie,

Uniwersytetowi Jagiellońskiemu i Ruczajowi. Te zagadnienia domagają się zgłębienia w

osobnych badaniach.

Generalnie rozmowy krążyły wokół kilku podstawowych kategorii antropologicznych:

CODZIENNOŚĆ I ODŚWIĘTNOŚĆ, DOM, DZIECIŃSTWO, POCZUCIE TOŻSAMOŚCI,

POCHODZENIE, PAMIĘĆ, BLISKIE MIEJSCA, TRADYCJE, STYL ŻYCIA.

W raporcie umieszczam wybrane wyimki z rozmów (w brzmieniu oryginalnym, wg

transkrypcji dokonanych przez Bartosza Arkuszewskiego oraz Leslie Carr-Riegel) na tematy,

które pojawiały się w we wszystkich rozmowach.

Część 1. Kraków w oczach rozmówców. Skojarzenia z Krakowem. Ulubione miejsca w

Krakowie. Krakowskie tradycje

Jednym z pytań, które otwierały dyskusję na temat niematerialnego dziedzictwa

kulturowego krakowian, było pytanie o skojarzenia z Krakowem; o ludzi i tradycje, jakie

rozmówcom z Krakowem się kojarzą, oraz o ulubione miejsca w Krakowie. Dzięki temu

uzyskano wielobarwną mozaikę skojarzeń oraz słów-kluczy, które stanowiły punkt wyjścia do

dalszej rozmowy. Poniżej przedstawiam alfabetyczny spis odpowiedzi w ich oryginalnym

brzmieniu. Niektóre z nich wystąpiły więcej niż jeden raz.

LUDZIE: Dymna; Konstanty Ildefons Gałczyński; Kłoczowski; krakowscy święci; Turnau i

Bracka; Majchrowski; pan z zielonym piórkiem w kapeluszu tyrolskim; papież Jan Paweł II;

prezydent Andrzej Duda; profesor Vetulani; Piotr Skrzynecki; Andrzej Wajda; Zbigniew

Wodecki; wróżka we wnęce Sukiennic; Ziejka

MIEJSCA, INSTYTUCJE: Adaś/pomnik Adama Mickiewicza; Barbakan; Bar Górnik; Bar

Krakowski; Bar Meksyk; Bielany; Brama Floriańska; Bronowice; Fabryka Schindlera; fort

Bodzów; Grzegórzki; jezioro Bagry; kamieniołom Liban; kawiarnie krakowskie (Siesta Cafe,

Wawel, Prowincja, Nowa Prowincja, Cafe Magia); kopce w Krakowie; kościół Mariacki;

kościół na Bielanach; kościółek Najświętszego Salwatora; klasztor cystersów i zakole Wisły

Page 5: = .2168/7$&-, 632à(&=1

5

przy nim; krakowskie kościoły (dominikanie, sanktuaria w Łagiewnikach, kościół św.

Andrzeja, kościół św. Stanisława na Skałce); Krowodrza; małe sklepiki; małe wąskie uliczki;

Młynówka Królewska; muzea i teatry krakowskie; Mury Obronne; Nowa Huta; Ołtarz Wita

Stwosza – kościół Mariacki; operetka; Park Jordana; Park Krakowski; park podgórski;

Piwnica pod Baranami; Planty; plaża pod Wawelem; Podgórze; ratusz; restauracja Chimera;

Rynek Główny; Rynek Podziemny; rzeka Wisła; Skałka – św. Stanisław; Sukiennice; Teatr

Łaźnia; teatry (szczególnie Teatr Stary); Uniwersytet Jagielloński; Wawel; wieża Mariacka;

Zakrzówek; Zalew Nowohucki

POSTACIE LEGENDARNE, LEGENDY, TRADYCJE, ZWYCZAJE DAWNE I

WSPÓŁCZESNE: Cracovia Danza; czapeczka z pawim piórem; Dzień Zaduszny i

Wszystkich Świętych (rzędy straganów na cmentarzu z rozmaitym asortymentem: miodkiem

tureckim, popcornem; frytkami); Emaus; Festiwal Conrada; Festiwal Pierogów; Festiwal

Rozstaje; Festiwal Kultury Żydowskiej; folklor – legendy; gwara krakowska i nazwy

miejscowe (boisko „Margaryna”, „czydzieści”, „czeba”, „czustka”, „czewia”, flizy,

wychodzenie na pole, strugaczka, weka, „na nogach” w znaczeniu „pieszo”; partykuła „-że”:

weźże, chodźże); hejnalista; Hejnał Krakowski; hejnał na Rynku; hejnał w radiu w południe;

jarmarki świąteczne; jazda statkiem do Bielan i Tyńca; kiermasz świąteczny na Rynku; konik

z drewna z Emaus; Tak. krakowska koronka klockowa; krakowskie juwenalia; krakowskie

kluby piłkarskie; Lajkonik; Lajkonik – Zwierzyniec; legendy; muzyka; msze święte na

Wawelu z okazji świąt patriotycznych; niedzielna Hala Targowa; obchody św. Floriana – 4 V;

odpusty (Emaus, Rękawka); odwiedzanie kościoła Przemienienia Pańskiego w Krakowie

(pijarów) w okresie Bożego Narodzenia; odwiedzanie kościołów i oglądanie szopek

bożonarodzeniowych i grobów Pańskich; Parada Smoków i Smocze Widowisko; pielgrzymki

Jana Pawła II; piosenki Lajkoniku i Płynie Wisła, płynie śpiewane przez babcię w

dzieciństwie; pochód Lajkonika; pod Adamem w rynku szopki; procesja Bożego Ciała (w

stroju krakowskim); procesja św. Stanisława (na Skałkę); puszczanie wianki; przemarsz

Lajkonika po Rynku; rejs statkiem; Rękawka; rycerze, którzy są teraz gołębiami; senioralia;

smok; sprzedaż staroci przed Halą Targową; strój krakowski; śmigus dyngus; święcenie

koszyków w kościele oo. Jezuitów; szopkarstwo krakowskie; szopki krakowskie – Rynek

Główny; targ staroci pod Halą Targową; Targi Książki; tradycje żydowskie na Kazimierzu;

trąbka; Wianki

Page 6: = .2168/7$&-, 632à(&=1

6

TRADYCJE KULINARNE, DAWNE POTRAWY: barszczyk krowoderski; głąbiki;

kiełbaski z nyski [pod Halą Targową]; maczanka krakowska; Mieszanka Krakowska; miodek

turecki; młode ziemniaki duszone podawane na liściach kapusty; obwarzanek; spółka

dziadowska; zapiekanki u Endziora

ZJAWISKA, KRAJOBRAZ: czas; dorożki; galary; genius loci; gołębie; jazz w piwnicach;

język; krakowska Młoda Polska; Kraków artystyczny; konflikt Kraków-Nowa Huta; konflikt

Wisła-Cracovia; konie (z dorożkami); kult; mit UJ; otoczka miasta związana z magicznością,

zabytkami, historycznością; smog; tłum; turyści; tramwaj z numerem „0”; widok z kopca

Kościuszki; widok z kopca Wandy; zabytki; zwiedzanie.

Oczywiście, nie należy zakładać, że powyższe zestawienie, jakkolwiek

reprezentatywne dla sumy osób, biorących udział w badaniach, pozostaje wyczerpujące dla

wszystkich mieszkańców Krakowa. Niewątpliwie jednak zostały wskazane pewne punkty

szczególnie ważne dla krakowian i w pewien sposób określające Kraków jako całość.

Część 2. Miłość do Krakowa. Dom. Genius loci. Charakter miasta

Większość rozmówców zdradzała silne przywiązanie i miłość do Krakowa, nawet

jeżeli nie był on ich rodzinnym miastem. Bardzo często miłość do miasta wyrażała się w

sentymencie do wybranego miejsca w obrębie miasta: dzielnicy, zabytków. Osoby, które

przyjechały do Krakowa na studia czy do pracy, nierzadko miały poczucie „podwójnej

tożsamości”, czerpiącej z miejsca pochodzenia i miejsca zamieszkania, niekiedy jednak nie

pozwalającej poczuć się w pełni u siebie w żadnym z tych miejsc. Ta podwójna perspektywa

pozwala również na porównywanie Krakowa do innych ośrodków.

Poniżej zostały zebrane wypowiedzi rozmówców na temat poczucia zadomowienia w

Krakowie i fascynacji miastem, jak również – próby scharakteryzowania atmosfery miasta

oraz pojedyncze uwagi natury ogólnej na jego temat.

„Kocham oczywiście swoje miasto Kraków, bo uważam, że jest najpiękniejsze na świecie.

Chociaż moje dzieci wyemigrowały i to już są wszystko Duńczycy. Na mnie się tu wszystko

kończy, no to niestety nie opuściłam ani nie opuszczę Krakowa” (14.08.2018, grupa

seniorów z Miejskiego Dziennego Domu Pomocy Społecznej nr 2 przy ul. Gurgacza w

Krakowie)

Page 7: = .2168/7$&-, 632à(&=1

7

„Sercem jesteśmy tutaj i nie wyobrażam sobie innego miejsca na ziemi, jak właśnie tutaj w

Krakowie.” (14.06.2018, grupa mam)

„Ja mam bardzo duży sentyment do Krowodrzy i szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie

wyprowadzki. Mieszkam od urodzenia w tej samej kamienicy. Mam ogród wspaniały, z tego

jestem bardzo dumna. I tak ostatnio nawet sobie pomyślałam, że kontynuuję tradycje

rodzinne. Także w bardzo małej i bardzo wąskim zakresie. Ale bardzo lubię to robić, tak więc

może rzeczywiście w genach gdzieś to mi zostało przekazane.” (26.06.2018, grupa

krowodrzan)

„Jestem z Krowodrzy od dziada pradziada, że tak powiem. Obecnie mieszkam na

Zwierzyńcu, ponieważ ta dzielnica mi była równie jakaś tak koleżeńsko bliska, a

architektonicznie po tych różnych budynkach postawionych [?] na Krowodrzy z mojego

środowiska z młodości to te bloki, blokowiska to mnie zawsze denerwowały i nie czułem się

dobrze w tym środowisku w bloku, w tym takim narybku prawie takiego jak z Kleparza, które

w większości zjechało tutaj i zamieszkało. No w każdym bądź razie ja nie poszedłem za

myślą ojca, tam różne rzeczy w życiu robiłem a nic nie związanego z rolnictwem, natomiast

sentyment tam, zawsze byłem związany, mocno byłem związany z Krakowem, z Krowodrzą,

zawsze to było dla mnie y… dla mnie, nie raz ze szkodą dla mnie, ale zostawałem tutaj na

miejscu.” (26.06.2018, grupa krowodrzan)

„Mieszkam do tej pory, jestem związana z tą dzielnicą [Krowodrzą – dop. ASM], nie

próbowałam nigdzie się wyprowadzać i identyfikuje się z tym miejscem bardzo.”

(26.06.2018, grupa krowodrzan)

„Mieszkam przy Wrocławskiej od urodzenia, czyli już ponad siedemdziesiąt lat, w domu

rodzicielskim, który postawił jeszcze dziadek, ojciec mojego ojca. To jest za chwilę

dziewięćdziesięcioletni. Bardzo jestem związana z dzielnicą i nie zamierzam jej opuszczać.

Moi rodzice prowadzili gospodarstwo, to jeszcze mogę dodać.” (26.06.2018, grupa

krowodrzan)

„W Krakowie jest wszystko ważne i potrzebne. I Wawel i wzgórza, i las, Wisła, kościoły,

dom. Wszystko tu jest piękne” (14.05.2018, grupa seniorów z Miejskiego Dziennego Domu

Pomocy Społecznej nr 2 przy ul. Gurgacza w Krakowie)

„Ja topograficznie nie znam Krakowa, ale czuję jego charakter.” (30.08.2018, grupa

pracowników MHK)

„Miałam 13 lat, to wtedy byłam tutaj na wycieczce z siostrą. I tak sobie spacerowałam sama

po Rynku. I tak sobie stwierdziłam, że, kurcze, ja chyba kiedyś tutaj będę mieszkać. I jak

przyszedł czas tego wyboru studiów magisterskich, to nie dość, że były tu kierunki, które

Page 8: = .2168/7$&-, 632à(&=1

8

mnie interesowały, to jeszcze pomyślałam, no chyba się dokonało, chyba jestem skazana na

ten Kraków. Tak po prostu czułam, że powinnam tutaj być. I przyjechałam.” (5.10.2018.,

grupa studentów)

„No i w sumie dlaczego Kraków? Bo Kraków jest takim miejscem, który przyciąga artystów i

jest bardzo otwartym miejscem na wszystkich. Ja ogólnie jeszcze uczę tańczyć, więc tak jakoś

przypasował mi ten klimat.” (5.10.2018, grupa studentów)

„Ja w ogóle miałam takie wrażenie przez całe życie, mieszkając pod Warszawą, że całe życie

kulturalne się skupia w Krakowie i miałam takie wyobrażenie o nim, że po prostu tutaj dzieje

się wszystko.” (5.10.2018, grupa studentów)

„Zawsze chciałem być w Krakowie. I zawsze też Kraków uznawałem jako swoje miejsce. I z

nim też jestem bardziej związany niż z Częstochową. […] Właściwie zawsze był częścią

mnie, bo przyjeżdżałem tutaj praktycznie co tydzień do dziadków, a potem zamieszkałem,

więc to było takie naturalne przejście.” (5.10.2018, grupa studentów)

„Odkąd przyjechałem do Krakowa to bardzo mi się tu spodobało i nigdy nie myślałem o

wyprowadzce” (13.10.2018, grupa młodych pracujących)

„I have live in Krakow for about two months now. I came here for an internship at the

museum. My husband being Polish and I feel very close to Polish culture. What I really like

about the city is its beauty, it is a lovely place. It is also very historic and especially rich in

medieval history, which is my favorite period. There are also plenty of nice places to eat and

it is affordable, especially if you want an obwarzanek every day. Most of all, you can bicycle.

I was really surprised by all the biking infrastructure they have added recently. Oh! And the

libraries, there are a lot of wonderful libraries and amazingly they are for free.” (31.10.2018,

grupa mieszkańców Krakowa pochodzących z zagranicy)

„As for the idea to come to Krakow, we feel that it was more that the city chose us. We were

going through difficult violent times in Rio de Janiero. We decided it was time to start looking

for new jobs and the first one we found was In Krakow. So first we did some Internet studies

as we had never been here before we chose to change our whole lives. And we were

mesmerized by the beauty of the city, by the mix of old and New, its history. How people

value their history, no matter the dark times you’ve been through. How the city was

renovated, how cosmopolitan the city is today. It felt kind of like London, but less fancy and

more cosy. You have people from all around the world but still inside the Polish culture which

is very strong, and we like it.” (31.10.2018, grupa mieszkańców Krakowa pochodzących z

zagranicy)

Page 9: = .2168/7$&-, 632à(&=1

9

„Kraków jest dobrym miejscem do studiowania, natomiast trudniejszym do życia po

studiach.” (14.06.2018, grupa mam)

„Mam porównanie, bo tak jak mówię, cztery lata przesiedziałam w Gdańsku, więc mam

porównanie. Kraków jest o wiele bardziej turystyczny. Gdańsk też jest miejscowością

turystyczną, aczkolwiek tam widać taki wyraźniejszy podział sezonów. Turyści są tam od

wiosny, kiedy zaczyna się robić ładna pogoda. […] To co mnie tutaj uderzyło, to to, że turyści

są tutaj cały, cały rok. I cały rok są turyści zagraniczni, nie tylko nasi, polscy, ale bardzo dużo

turystów zagranicznych tu przyjeżdża. Czy ja się dobrze czuję w Krakowie? Do tej pory nie

potrafię sobie odpowiedzieć na to pytanie, tak naprawdę. Fajnie się mieszka […] Kraków też

wydawał mi się fajny, żeby wyjechać, żeby omieszkać też gdzieś indziej, przez dwa lata w

zupełnie innym miejscu. I to tak, ale dłużej nie wyobrażam sobie zostać tutaj.” (5.10.2018,

grupa studentów)

„Miałam kiedyś często i nadal miewam takie doświadczenie, że kiedy wracam tam do siebie,

to jestem trochę stąd, a tutaj jestem stamtąd. I to jest taki trochę problem podwójnej

tożsamości. Albo może nie wiem, braku tożsamości, zależy jak na to spojrzeć.” (5.10.2018,

grupa studentów)

„Ja mam trochę tak, jak ty mówisz. Jak jestem u siebie, to tak czuję, że jestem trochę z innej

miejscowości, czuję tak trochę coś innego, a jak jestem tutaj, no bo tak, czasami czuję, że

jestem inna. Ale właściwie od tego pierwszego października tamtego roku ja się tu czuję jak

w domu. Nie miałam problemu z tym, żeby się tak tutaj odnaleźć.” (5.10.2018, grupa

studentów)

„Jak wracam to wracam do domu, do rodziców. Jak mówię, że wracam do domu, to mówię,

że tam. Jeszcze nie do Krakowa. Może jak będę miała swoje własne mieszkanie tu, na

przykład, to będę wracać tu, ale póki co, to nie.” (5.10.2018, grupa studentów)

„Jestem Poznanianką z Krakowa” (12.09.2018, grupa krakowskich koronczarek)

„No ja chyba mam tak samo, że do swojej miejscowości jak wracam, to zawsze wracam do

siebie, do domu i mimo, że poza domem jestem już szósty rok, to zawsze jednak jestem tam u

siebie. […] I w Gdańsku się czułam bardziej jak w domu i tam bardziej się przywiązywałam

do mieszkań. Tutaj za bardzo się nie przywiązuję do mieszkań. Teraz mam trzecią lokalizację

w ciągu dwóch lat w Krakowie. Ale z żadnym miejscem nie byłam szczególnie związana.”

(5.10.2018, grupa studentów)

„Tak jak lubię Kraków, to nigdy bym nie powiedziała, że jest czysty i harmonijny

architektonicznie.” (5.10.2018., grupa studentów)

Page 10: = .2168/7$&-, 632à(&=1

10

„Kraków z dzieciństwa kojarzę jako brzydki, obdrapany, szpetny i nic ciekawego. […] Teraz

jest fajnie odremontowany.” (13.10.2018, grupa młodych pracujących)

„I can say that I was also first In Krakow ten years ago, it is was a lot different, things were a

lot greyer, it was not as cosmopolitan, not as ‘developed’. I think a lot of that positive change

has happened in the last ten years.” (31.10.2018, grupa mieszkańców Krakowa pochodzących

z zagranicy)

„Najdziwniej ubrany nie jest tu dziwny.” (13.10.2018, grupa młodych pracujących)

„Tu w każdym tramwaju jest jakiś wariat.” (13.10.2018, grupa młodych pracujących)

„U nas to kościoły i wariaty właściwie” (13.10.2018, grupa młodych pracujących)

„I have also noticed here, that people in Krakow walk really fast. In fact, when we see the

time it should take to get for example to the station on jakdojade we have never made it in

that time. 10 minutes for Polish person on jakdojade means more like 14 minutes for us. I am

not sure if its becuase it is colder here? In Brazil, if you hurry you will be immedietly

drenched in sweat, we usually go slower. Here, people really walk fast.” (31.10.2018, grupa

mieszkańców Krakowa pochodzących z zagranicy)

„Yes! When I am trying to speak in Polish sometimes. Most of the time I try to speak in

Polish, and I speak it In a terrible way probably, but I am trying want people to feel that we

are a part of it. Sometimes, people will just look at my and say: ‘You know you can speak in

English right.’ But I want to speak Polish! It’s a strange thing, that the place I can speak the

most Polish is Starbucks, which is weird since not Polish at all! But they have this company

culture where they work with the customer, so, I ask them to speak with me in Polish and to

correct me. Now, the workers and even the manager offer to speaks with me in Polish, they

taught me how to write my name in a Polish way and it makes me feel embraced by the

culture.” (31.10.2018, grupa mieszkańców Krakowa pochodzących z zagranicy)

Część 3. Co to znaczy być krakusem?

Podczas rozmów z mieszkańcami Krakowa co jakiś czas powracało pytanie o to, na

czym polega fenomen Krakowa jako miasta, jego genius loci, a w ślad za tym – co to znaczy

być krakusem. Większość wypowiedzi na ten temat została przytoczona powyżej, jednak

zdecydowałam się wyodrębnić dwie, które, choć niezupełnie wprost, wyjaśniają istotę bycia

krakowianinem.

„To jest jakieś trudne pytanie. No bo ja się na przykład zgadzam z tym, że się nie można

nazwać krakusem, jak się nie znajdzie swoich krakowskich korzeni w XVI wieku. I tak się

Page 11: = .2168/7$&-, 632à(&=1

11

czuję, i tak też obserwuję po moich znajomych. Natomiast odkąd mieszkam, bardziej bym się

określiła jako Nowohucianka, prędzej, w sensie, nie gryzie mnie to. Bo myślę o sobie nawet

w ten sposób czasem. I jest to ok. A co to znaczy być krakusem to w ogóle chyba nawet nie

wystarczy się tu urodzić.” (5.10.2018, grupa studentów)

„I mi się to kojarzy z taką reklamą, która była niedaleko Muzeum Narodowego i była afera w

związku z tą reklamą, bo na reklamie było zdjęcie Wawelu, Damy z łasiczką i jeszcze czegoś

i dużymi, drukowanymi literami było napisane: „Nie pitol, że widziałeś już wszystko”. I jak ja

zobaczyłam tę reklamę to stwierdziłam, no Kraków! Idealnie zrobili tę reklamę, no świetne to

jest. Potem właśnie przeczytałam, że ludzie, krakowiacy, krakusy, uznali to za wulgarny i oni

nie chcą, żeby ta reklama mówiła o Muzeum i Muzeum Narodowym w Krakowie i reklamę

zdjęto podobno. […] Ale dla mnie ta reklama to była kwintesencja Krakowa, po prostu.”

(5.10.2018, grupa studentów)

Część 4. Strój krakowski?

W trakcie badań kilkakrotnie powracał wątek tradycyjnego stroju krakowskiego i

współczesnej mody miejskiej. Ten tradycyjny strój krakowski kojarzony był przede

wszystkim z Sukiennicami oraz procesją Bożego Ciała. Współczesny styl ubierania się został

szerzej skomentowany w odniesieniu do sytuacji uroczystych, niecodziennych: wesel, imprez.

Wypowiedzi rozmówców na ten temat nie są wyczerpujące, lecz decyduję się je przytoczyć

ze względu na obecne w nich ciekawe spostrzeżenia.

„Mi się rzeczywiście przypomniało, że którejś soboty, robiłam sobie taki właśnie spacer,

będąc na studiach, nie wiem, na pierwszym albo drugim roku, spacer po Starym Mieście. I

widziałam ileś tam par ślubnych pod różnymi kościołami i gości weselnych i byłam

zdziwiona, że ci ludzie są, że oni nie są tak wystrojeni, nie? jak u nas. U nas jak jest wesele ci

ludzie naprawdę ubierają się tak trochę balowo, bardzo odświętnie, a tutaj ludzie byli ubrani

tak normalnie.” (5.10.2018, grupa studentów)

„Ja też zwróciłam na to uwagę, ale nie z weselami, tylko w ogóle z imprezami, że się po

prostu w piątek idzie na imprezę po prostu z marszu można wejść. A w Warszawie jak

mieszkałam, to trzeba było się odpierniczyć, tak? Na przykład miałam takie rzeczy, w których

chodziłam w Warszawie, a których nie założyłam ani razu będąc w Krakowie, bo one akurat

nie pasują tutaj.” (5.10.2018, grupa studentów)

Page 12: = .2168/7$&-, 632à(&=1

12

„Mam taką chustę kupioną w Sukiennicach, na niej są wzory takie same jak na sukniach

krakowskich. I można je kupić tylko w Krakowie, a jeśli nie w Krakowie to nie jest

oryginalna.” (16.10.2018, grupa harcerek)

„ […] przypominam sobie mamusie, waszą babcie, która przychodziła często do państwa

Ruszelów i była tak charakterystycznie ubrana. Czyli, no, tak właściwie, no, w starym stylu.

Sukienkę, spódnicę długą, fartuszek, mama pana Feliksa, przychodziła w długiej takiej

czarnej spódnicy, w fartuchu, w serdaczku, chusteczkę na głowie i wtedy już tak w zasadzie

nie wiele osób chodziło. [ktoś zapytał: „a jaki serdaczek?”] Granatowy, taki zwykły, nie tam

krakowski, nie, nie, to nie było ubranie krakowskie. To było ubranie tradycyjne gospodyni.

Gospodarskie.” (26.06.2018, grupa Krowodrzan)

W rozmowie z grupą mam (której nagranie, niestety, jest mało czytelne, ze względu na

głosy dzieci), przeprowadzonej 14 czerwca 2018 roku, omawiany był problem ubierania

dzieci w stroje krakowskie na procesję Bożego Ciała. Jedna z mam powiedziała (spotykając

się z pełnym zrozumieniem kilku innych), że wbrew nadziejom jej własnym i teściowej z

Krakowa, jej córeczki, choć początkowo chodziły w strojach krakowskich na procesję,

zaczęły buntować się przeciwko temu, bo strój krakowski „za czarny”, „za mało różowy”,

„nie-tiulowy”, „za mało księżniczkowy”.

Część 5. Było i nie ma. Kraków lat dzieciństwa

W przeprowadzanych wywiadach wielokrotnie powracał obraz Krakowa minionego,

Krakowa dzieciństwa; nieistniejących już miejsc, smaków, zwyczajów; przeszłych wydarzeń;

dawnych praktyk kulturowych. Poniżej wyliczam takie, które pojawiały w różnych

momentach rozmów. W dalszej kolejności przytaczam przykłady z Krowodrzy, bowiem

rozmowa ze starszymi mieszkańcami tej dzielnicy obfitowała we wspomnienia. W ostatniej

części zamieszczam wypowiedzi na temat znanych w całym Krakowie tradycji i zwyczajów,

które, choć praktykowane po dziś dzień, zmieniły się zdaniem rozmówców, czasem niestety,

w ich odczuciu, na gorsze.

Migawki z dawnego Krakowa – wypisy z wywiadów

Błonia jako pastwisko dla krów; gruźliczanki na każdej z ulic (woda sodowa z sokiem

malinowym sprzedawana w szklankach wielorazowego użytku); księgarnia Gebethnera i

Wolffa; księgarnie (np. Hetmańska); nieuregulowana Wisła; restauracja Kama przy ul.

Szewskiej; rynek na Kleparzu (koszyki w płótnach narzucanych na plecy, wianuszki,

Page 13: = .2168/7$&-, 632à(&=1

13

sprzedawane na Kleparzu, które przed Zielonymi Świętami zawieszało się na drzwiach

domów); majówki przy kapliczkach przy ul. Długiej: jedna przy Nowym Kleparzu, druga

naprzeciwko Placu Słowiańskiego; omnibus; plantowy na Plantach; przestrzeń miejska; pub

Kornet; sadzawka koło Barbakanu; sklep pana Aleksandrowicza na roku Basztowej i Długiej;

Teatr Kurczaby, do którego przyjechali robotnicy w walonkach i kufajach, i do którego szło

się po drewnianych deskach, z powodu błotnistego gruntu; stare pracownie i warsztaty

zawodowe; wizyty papieskie Jana Pawła II w Krakowie (szczególnie pierwsza wizyta

papieska w Krakowie w 1979 roku); zieleń

„Już nie ma starej Krowodrzy” – wspomnienia mieszkańców Krowodrzy (26.06.2018)

„My to wszyscy wiemy, ale nie wiem, czy Państwo to wiecie. Dzielnica Krowodrza to była

dzielnica rolników i ogrodników. Oprócz tego, że były pola, inspekty, to była jak na owe

czasy bardzo nowoczesna gospodarka. […] Ale tutaj też było wydawnictwo, redakcja gazety

«Rola», przy ulicy Rzecznej. Już nie ma niestety tego domu, to była piękna willa drewniana.”

„Uprawiam ziemię w zasadzie od czasów liceum mogę powiedzieć, bo ojciec w latach

sześćdziesiątych zbudowaliśmy szklarnie i było pytanie: synu czy będziesz gospodarował?

Powiedziałem: tak, ojcze. I od tej pory zajmuje się ogrodnictwem. No znam bardzo dokładnie,

co wtedy uprawiano, gdzie się to sprzedawało, te warzywa. Pamiętam czasy, kiedy na końcu

Kleparza był tak zwany targ ludzki, kiedy codziennie, w poniedziałek, szło się, no, to było

bardzo przykre, ponieważ to był element najczęściej wypuszczany z więzienia na

Montelupich albo jakiś drobnych złodziejaszków, których strach było przyprowadzać do

domu. No i korzystało się z takiej siły najemnej, można powiedzieć, albo cię okradli albo się

upili albo inne kłopoty z nimi były. No i tak wyglądało nasze życie, no.

„Ja na przykład pamiętam plac, gdzie zakupy, kobiety przychodziły spod Ojcowa, z

konewkami, z mlekiem, boso nawet, od Kujawskiej ulicy, Kazimierza Wielkiego, i tam się

kupowało jajka, masło, wszystko, mleko. Tak jak na Kleparzu na przykład.”

„Ja pamiętam jak w stodole nogi myły. Mówię, bo buty ubierały, bo wchodziły do miasta. I w

stodole nogi myły i buty wkładały, przy Opolskiej. [ktoś rzucił: w prześcieradło] Tak, takie

miały spadochrony, jak żeśmy to nazywali. To właśnie, były takie, tak, to taka szła karawana

tych kobit, nieraz tak nad razem, to widać było. O trzeciej w nocy z ojcem jeździłem na plac

[chodzi o Kleparz – dop. B.A.].”

„No teraz jestem na emeryturze ale wspomnień mam bardzo dużo, na przykład w pierwszej

klasie jak byłam w szkole, ponieważ mieszkałam blisko szkoły wychodziłam zawsze

wcześniej, żeby się nie spóźnić i przychodziła do mnie taka przyjaciółka, która na Bytomskiej

Page 14: = .2168/7$&-, 632à(&=1

14

mieszkała, szła koło Młynówki, tutaj, bo tutaj, gdzie alejka spacerowa, to płynęła rzeka. No i

myśmy wymyśliły, ze mamy dużo czasu to pójdziemy jeszcze nad rzekę, sobie wianki upleść.

I minęłyśmy szkołę, ominęliśmy Rzeczną, ominęliśmy mostek nad Młynówkę. No i tak

spędzałyśmy czas, że lekcje się skończyły, a myśmy siedziały na rzeką, bo ta rzeka płynęła tu

gdzie Młynówka, ona potem przy Alejach wpadała tutaj gdzie ten i potem, a ogrody

dochodziły do końca. I dużo ogrodów miało gęsi, kaczki, które były ruchome deski i one

wychodziły sobie i po tej wodzie, były wyjścia z ogrodów, bo były płoty. Bo na te płoty

nieraz się chodziło, były drzazgi potem powbijane, bo stare deski. I tam się płukało warzywka

w tej rzece. Bo my mieliśmy gospodarstwo. Myśmy mieli studnię i mieliśmy wodę swoją

natomiast chodziło się tam warzywa płukać, nie? do rzeki. […] Myśmy pomagali rodzicom w

gospodarstwie. To było normalne, nikt nie musiał mówić, to było tak we krwi, że

przychodziło się ze szkoły, w ogrodzie trzeba było pomóc, trzeba było coś podać, ale

największą frajdą, było jak tato nam pozwolił, on jechał z towarem na plac. Sprzedać, tam

była sałaty skrzynka, kalafiory, już nie pamiętam, pomidory tam wcześniej w szklarniach

były, takie na krzakach rosły, była tylko taka mała [?] a nie było tych dużych szklarni. I

pozwolił nam ze sobą jechać. [...] Ja pamiętam jak chodziłam na Ibramowski, to już było

późno, potem jeździłam wcześniej na Kleparz, ale na Kleparz mniej. A potem jeszcze

jeździliśmy na zjazd. Na zjeździe tam był taki bank spółdzielni ogrodniczej. I ogrodnicy mieli

obowiązek oddać jakąś cześć warzyw. […] Jeździliśmy po to, żeby mu po prostu było raźniej,

bo jak sam był, chociaż nasz koń był tak wyszkolony, że jakby zasnął ojciec, to by pewno

wrócił. No ale babcia moja jak opowiadała, babcia ojca, to jeździła na Plac Szczepański.

Babcia jeździła. I babcia tak samo, mamy mama. Właściwie to tylko gospodynie jeździły z

towarem. Babcie jeździły z towarem na Plac Szczepański i tam sprzedawały. I ta babcia, która

mieszkała przy Kazimierza Wielkiego i ta babcia z Mazowieckiej jeździły tam z towarem.

Tam się gospodynie spotykały, sprzedawały towar, a potem pogadały, poplotkowały i

rozjeżdżały się do domów.”

„- Ale to nie jest ta sama Litewska co dawniej [emfaza]! Zupełnie inaczej wyglądała

Litewska. Były pola ogrodników i rosła sałatka, selery, wszystkie jarzynki, kapustki i myśmy

tam nieraz na grandę chodzili. Na dobrą marchewkę słodką albo na kalarepkę.

- Na grandę to do Mysiaków się chodziło. […]

- Właśnie do Mysiaków, bo ich pola były obok nas. I tam też chodziliśmy na marchewkę. […]

i mamusia nakrzyczała na nas.

Page 15: = .2168/7$&-, 632à(&=1

15

- Ale muszę wam powiedzieć tak, śmiejąc się, moi rodzice mieli gospodarstwo i wszystko

było po drodze, prawda? Ale bardzo chętnie ja i ten, i z jego kolegami wychodziliśmy przez

płot do sąsiadów. To samo rosło tam i tu, ale lepiej smakowało to sąsiada.

- Kradzione nie tuczy, dlatego tak dobrze wyglądam. Dużo musiałem nakraść.

- On to na agrest do nas chodził.”

„Także związków z ogrodnictwem nie mam, ale ja chodziłam tutaj do szkoły i pamiętam z

dzieciństwa, co mi się tak bardzo utrwaliło, bo bardzo mnie to wtedy fascynowało, przy ulicy

Lubelskiej, w tym miejscu, gdzie obecnie jest taki blok mieszkalny ze sklepem takim

gospodarczym, z chemią, tam była kuźnia. I to mnie tak zawsze fascynowało jako dziecko i

wciągało, ja zawsze mamę tam zawsze wciągałam jak przechodziliśmy. […] Z kolei na

Mazowieckiej, bo to pamiętam jak się patrzyło przez okno, w tej chwili mam przed oczami

ten blok, gdzie jest apteka. A tam była taka chatynka z ogrodem, gdzie jeszcze kury chodziły.

I był taki widok, jeszcze nie było tych bloków przy tym gzymsiku, tam widać było Aleje,

więc miałam z okna taki widok na Aleje. Pamiętam też taką chatynkę, jeszcze krytą strzechą,

jak chodziłam tutaj do szkoły jeszcze trzydziestej szóstej, to po lewej stronie, róg Kmiecej

chyba i Mazowieckiej była taka chata bielona, kryta [ktoś podpowiada: „Stankiewiczówny”]

strzechą i tam pamiętam, jako dziecko, że tam siadywała taka pani [ktoś podpowiada:

„Stefa”] […], więc ją pamiętam. I pamiętam też, że jak się chodziło do tej szkoły

podstawowej to ta pierwsza część ulicy była asfaltowana, natomiast potem już wszystko było

ubite i brzegiem płynęła gnojowica, pewnie z tych ogródków [ktoś podpowiada: „z

Wójtowskiej”]. Więc takie mam wspomnienia z ogrodnictwem tutaj krowoderskim.”

„No i co, żadna z tych starych uliczek Świstackiego, Warzywnej, Poznańska, bo to zawsze po

szkole z koleżankami, żeby połazić, żeby poplotkować, to zawsze na około, bocznymi

uliczkami, tymi małymi uliczkami po drodze. Też tam rynsztoki były dosłownie. Pamiętam te

stare kapliczki na Krowodrzy, te wszystkie domki stare.”

„No ja co pamiętam, no to choćby kocie łby na Mazowieckiej, gdzieś w sześćdziesiątym

może trzecim roku gdzieś tak, asfalt kładli. Więc my jako małe dzieci żeśmy chodzili za tym

smrodem na kolanach. […] [ktoś dodaje: „I wtedy się zaczął ruch na Mazowieckiej…”]

Pierwsza taksówka była pana [?] na moim podwórku. I było wielkie szczęście jak nam

pozwolił umyć. [ktoś dorzuca: No tak, bo miał mercedesa, numer boczny pięćdziesiąt siedem,

tak było kiedyś, jak były numerowane taksówki w Krakowie] więc mogliśmy umyć, więc

bardzo się cieszyliśmy z tego strasznie, bo nas zaszczyt kopnął. [ktoś dodaje: „Ale nie za

darmo. On zabierał te wszystkie dzieci, co mu tam pomagały, zabierał kawałek dalej po lewej

Page 16: = .2168/7$&-, 632à(&=1

16

stronie była lodziarnia, gdzie facet po złotówce, lody były takie to prawie, że z kranu. I te

lody, ale te lody to były takie, że jak ktoś szybko nie zjadł to mu uciekły, bo się rozpuściły.”].”

„Ale samo dzieciństwo po prostu cudowne. Ten kontakt, ta odległość między Litewską a

Mazowiecką do babci, to było tylko przejście obok przedszkola, do którego również

chodziłam i, no, całe dnie spędzałam u babci w ogrodzie, więc aż do Młynówki. Tam były,

tak zwane ruiny, więc bawiliśmy się na ruinach i trzeba było uważać, żeby się tylko nie

potknąć, nie wpaść do jakiejś dziury, bo tam był taki nieporządek. Ale były cudowne. Mam

do tej pory taką kostkę zieloną do gry, cała przeszklona, i to po prostu znalazłam skarb.

Oprócz tego babcia miała przy Mazowieckiej taką małą kamienicę, znaczy domek, tam był

taki warsztat, i pamiętam, że tam były takie ścinki żelazne [„ścinki były wykorzystywane do

zabawy przez dzieci” – głos obok].”

„Ja pamiętam jak w niedziele cała orkiestra wojskowa szła w białych rękawiczkach, w

pięknych mundurach wyszlifowanych z lampasami i my, wszystkie dziewczyny, nas babcia

wołała do okna, chodźcie, bo wojsko idzie do kościoła i za nimi tam szły jakieś kompanie czy

jak to się nazywa. I jeszcze nie było asfaltu na Wrocławskiej, tylko te trybinki sześciokątne, te

kostki.”

„Ja sobie przypomniałam, jak były Zielone Świątki. Ludzie, którzy rolnicy, ogrodnicy, mieli

platony. Platony to były takie pojazdy, to dzisiaj nie wiem czy państwo młodzi wiecie, jak

wyglądał platon? To była platforma, tak jak przyczepa do samochodu ciężarowego, miała

podgumowane koła i ciągnięta przez konia albo dwóch koni. Wozy były umajone zielonymi

gałązkami i jechało się na Bielany. I to mniej więcej o jednej porze wyjeżdżały takie całe

szeregi tych, i całe rodziny na tych platonach, na ławkach siedziały. Oczywiście z koszami, ze

smażonymi, panierowanymi kurczakami. Domowymi, nie z hodowli, bo nie było wtedy

hodowli. Jakieś tam obrusy się rozkładało, koce, normalnie na Bielanach, na tych łąkach,

które dziś już prawie zarosły drzewami i krzewami, ludzie rozkładali, ja mam takie zdjęcia,

koce, na kocach obrusy, kosze takie pamiętacie to, nie? wiklinowe. No i dzieci miały radość,

bo był odpust, więc były różańce, spotykane pod różnymi kościołami. Następnie w zimie

organizowane były kuligi. Nie tylko wśród rodziny, ale także wśród znajomych. […]

Oczywiście był krupnik gorący, to jest alkohol, nie krupnik taki zasypywany kaszą. Bigos.

Bigos gorący. Ten bigos woziło się w saniach dużych, w sianie owinięty, żeby nie wystygł.

Jeździło się niedaleko, do Toń, bo to już była wieś. A teraz Tonia to już duży Kraków. […]

Także fantastyczne wspomnienia z dzieciństwa. Pełno było miejsca, gdzie dzieci mogły

jeździć na sankach. W tej chwili nie ma tych miejsc. No nieliczne jakieś górki pozostały albo

sztucznie przez ziemię, która została wykopana spod bloków jakby.”

Page 17: = .2168/7$&-, 632à(&=1

17

„Chodzili kolędnicy, chodzili kolędnicy od domu do domu. I chodził z nimi i Turoń i diabeł

też był. I pamiętam, że u nas, jak przychodził ten diabeł, to dziewczyny, które pracowały u

nas, to on z tymi widłami takimi ich gonił, one się chowały, i to były takie zwyczaje, że

chodzili wszędzie od domu do domu i śpiewali kolędy, które, no, były nawet trochę inne niż

teraz. To były takie o rolnictwie.”

„A tutaj to była Racławicka do Mazowieckiej od Wrocławskiej była taka spad lekki. Myśmy

tam na sankach jeździli, bo jak raz dziennie jeden samochód przejechał albo wóz konny to był

cud. Więc dzieci same, wszystkie się tam bawiły.”

„W czasie Bożego narodzenia przychodzili kolędnicy z gwiazdą. I mieli taką szopkę dużą, na

szelkach i tam w tej sieni rozkładali szopkę z tymi kukiełkami. I tam harmonista był, i był

chyba skrzypek, zdaje mi się. Pełno dzieci. […] A druga szopka u Piotrka była. Oni robili

szopkę, był tam fortepian, pamiętam, kukiełki w drzwiach, no nie? między pokojami stawiało

się szopkę. [ktoś zapytał: „Może startowali do konkursu?”] Nie, to były jasełka, nie szopka.”

„Przy świętach Bożego Narodzenia to cale rodziny przy stole siedziały. I była jedna micha na

środku, i czy pierogi czy barszcz. I frajda była, kto miał więcej plam na obrusie. […] A nas

przy stole było mnóstwo. Słuchajcie, ile nas mogło być przy tym stole? Ze dwadzieścia osób

co najmniej. To potem już jak dzieci były mniejsze to się dawało mniejszą miskę, żeby dzieci

z jednej miski jadły, potem dorośli z drugiej, bo taki był zwyczaj, na Krowodrzy się jadło z

jednej miski w wigilię. Łyżkami, ale z jednej miski. Po prostu taka była tradycja.”

„To taką ciekawostkę muszę powiedzieć jedną, że jak się rodziny łączyły, to ta Krowodrza się

łączyła najczęściej albo z Nową Wsią, to znaczy małżeństwa były…”

„No w każdym bądź razie ten życiorys mój jako rdzennego krowodrzanina to wiąże się z

jeszcze jedną rzeczą, z pewnym żalem, że zanikły pewne tradycje. Były tradycje rodowe tutaj,

bardzo mocne, rodzinne, rodziny były, rodziny w jakiś sposób się zbierały przynajmniej dwa

trzy razy w roku przy świętach, jakieś imieniny, jakieś… kuligi były, były wycieczki konne,

wycieczki na Bielany. Tutaj było organizowane, to życie tutaj było jakoś normalne, uśmiech

na twarzy tych ludzi zmęczonych tą pracą. Ale jakoś, jakoś można było to zobaczyć w

przeciwieństwie do dzisiejszego dnia.”

„O proszę, mieszkają w jednym bloku i się nie znają. A wcześniej cała Krowodrza się znała.

Kto był czyim wujkiem. Było normalnie. To teraz jest całkiem nienormalnie.”

„Już nie ma starej Krowodrzy.”

Opowieść o panu plantowym

Page 18: = .2168/7$&-, 632à(&=1

18

„Ja na przykład z takiego dzieciństwa to pamiętam jak z mamusią chodziłyśmy na Planty, na

spacery, jak pan plantowy wtedy był na Plantach, tak. [Pan plantowy był?] Tak, oczywiście,

nie było takie bezhołowie jak teraz. Pan plantował, pilnował krzeseł, pilnował porządku,

dyscypliny, czystości. Jakby ktoś chciał sobie odpocząć a ławki były zajęte, to stały sobie

złożone na stosie składane krzesła, wołało się plantowego, on stawiał te krzesła, zaprosił,

grzecznie, ładnie. Aczkolwiek dla mnie najważniejsze wtedy było bawić się koło Barbakanu

przy tej sadzaweczce. Na tej sadzawce był domek dla łabędzi. I tam najchętniej i najczęściej

spędzałam czas.”

[Pani wspomniała o opłacanych miejscach na Plantach?] „Tak. Koleżanka o tym

wspomniała. Na Plantach, między Wawelem, Uniwersytetem Jagiellońskim i dalej w stronę

dworca były rzędy krzeseł poustawiane i miejsca były zajmowane z opłatą. Był plantowy,

który chodził, pobierał opłaty za te miejsca. Nie pamiętam czy na czas, na jaki czas. A poza

tym, to były gdzieniegdzie ławki, gdzie można było bezpłatnie usiąść. To tyle uzupełnienia.”

[W jakich to mniej więcej latach?] „No to tak trzydzieści sześć, trzydzieści siedem,

trzydzieści osiem, jakoś tak. To w tych latach, to pamiętam, bo chodząc dużo po mieście i

przez Planty bardzo często, więc widziało się, były miejsca siedzące. Najwięcej tych miejsc

siedzących było pomiędzy, powiedzmy, ulicą Szczepańską a Długą. To właśnie tam były

płatne, tam chodził plantowy. [To była taka funkcja? Zawód? Tak?] Tak, to była taka

państwowa funkcja, zbierał pieniądze dla państwa. On taki urząd miał. [Ktoś inny dodaje:

„Po wojnie też, bo ja…”] Ja już po wojnie nie pamiętam, żeby plantowy chodził.” [„Chodził,

chodził, bo ja tam już z doświadczenia, jak się nam udawało przysiąść na krześle koło UJ-otu

i uciekać, żeby nie zapłacić.”] To nie były ławki, tylko krzesła takie z metalu i drewniane

takie miały szczebelki. Takie z oparciem, także. [I pani wspomniała, że mundur jeszcze

nosił?] Tak, taki czarny, granatowy. I czapkę.” (14.08.2018, seniorzy z Miejskiego

Dziennego Domu Pomocy Społecznej nr 2 przy ul. Gurgacza w Krakowie)

Pochód Lajkonika

„Dla dziecka to jest inaczej, bo jak po wielu, wielu latach poszłam na Lajkonika to się

rozczarowałam. Bo już nie był tak ubrany, taki kolorowy. Nie zachowywał się tak. On sobie

przechodził gdzieś. Ja pamiętam jako dziecko to on z dziećmi się witał, rozdawał ciastka, to

też było ważne. To były takie okrągłe, kruche ciasteczka. No i tym berłem stukał po głowach

to też niektórzy ryczeli. Już teraz nie jest taki strojny” (12.09.2018, grupa krakowskich

koronczarek)

Page 19: = .2168/7$&-, 632à(&=1

19

Emaus

„Czekało się na to, na stragany z zabawkami na Zwierzyńcu” [Rozmówcy wspominali, że

podczas odpustu kupowało się m.in. kulki na gumce. Mówili również o obowiązkowym

zakupie „Żyda”, który miał przynosić szczęście, pomyślność i pieniądze. Dodawali przy tym,

że nie wystarczał zakup, ale również trzeba było wiedzieć, jak i gdzie takiego „Żyda” trzymać

w domu – figurka powinna być przekrzywiona, żeby symbolicznie wypadały z niej pieniądze.]

(14.05.2018, grupa seniorów z Miejskiego Dziennego Domu Pomocy Społecznej nr 2 przy ul.

Gurgacza w Krakowie)

Wianki

„Dziś atrakcją są tylko fajerwerki” [Rozmówcy wspominali o galarach – udekorowanych,

drewnianych łodziach, które przed wojną w okresie Wianków kursowały między Wawelem a

Tyńcem. Na łodziach, we wspomnieniach rozmówców, odbywały się teatrzyki, nazywane przez

nich „żywymi obrazami”, które odgrywali przebrani aktorzy; aktorzy również puszczali

bardziej okazałe, duże i ozdobne wianki; wianki puszczano między Zabłociem a Zwierzyńcem,

ale szczególnie pod Wawelem] (14.05.2018, grupa seniorów z Miejskiego Dziennego Domu

Pomocy Społecznej nr 2 przy ul. Gurgacza w Krakowie)

Smocze Widowisko i Parada Smoków

„We also went to the Dragon festival in June – Parada Smoków, where they have the dragon

boats, the parade and then fireworks. It was very different for me, because we have these very

big events in Brazil, but there things are much more chaotic. Here it was all very organized. I

never saw any fights or problems, it was really amazing.” (31.10.2018, grupa mieszkańców

Krakowa pochodzących z zagranicy)

Zakończenie

Przeprowadzone w 2018 roku badania fokusowe miały charakter wstępny i

rozpoznawczy. Zostały pomyślane jako kontynuacja konsultacji podejmowanych przez

Muzeum Historyczne Miasta Krakowa we wcześniejszych latach w gronie depozytariuszy

krakowskich tradycji, w szczególności szopkarstwa krakowskiego oraz pochodu Lajkonika,

jak również ekspertów. Tym razem badacze postawili sobie za cel rozszerzyć grupę badanych

na osoby niezwiązane bezpośrednio z określonymi tradycjami. Postanowieniu towarzyszyło

pytanie o to, jakie znaczenie dla współczesnych mieszkańców Krakowa mają tradycje,

którymi opiekuje się MHK, i które są wpisane na Krajową listę, a w przypadku szopkarstwa

Page 20: = .2168/7$&-, 632à(&=1

20

krakowskiego również na Listę reprezentatywną niematerialnego dziedzictwa kulturowego

ludzkości UNESCO. Jak się okazało, tradycje te są ogólnie (przynajmniej hasłowo) znane, a

wielu spośród rozmówców nawet bardzo bliskie, lecz z drugiej strony – znalazły się również

osoby, które jeszcze nie miały okazji uczestniczyć osobiście w pochodzie Lajkonika,

konkursie szopek na krakowskim Rynku w pierwszy czwartek grudnia czy pokonkursowej

wystawie szopek. Jednocześnie rozmówcy chętnie opowiadali o innych, nowszych tradycjach,

co przywodzi na myśl opinię, którą wygłosił w czasie listopadowych konsultacji w 2017 roku

wyraził jeden z krakowskich szopkarzy:

Bo w momencie, kiedy rodziła się tradycja na przykład szopki krakowskiej, nikt nie miał tej

świadomości, że to się rodzi ta tradycja, a ja nie wiem: może w tej chwili w Krakowie rodzi się tradycja,

ja nie wiem, na przykład marszu Trzech Króli, który na przykład będzie bardzo, prawda? Może się

okazać, że akurat krakowski stanie się z jakiegoś powodu za sto lat bardzo wielkim, bardzo znanym…

wspaniałą rzeczą.

Wydaje się, że do takich popularnych, choć wciąż młodych tradycji należy np. Smocze

Widowisko i Parada Smoków. Warto jednak pamiętać, że wiele tradycji głęboko

przeżywanych i rozwijanych przez ich bezpośrednich depozytariuszy, z punktu widzenia

mniej zaangażowanego, pobocznego obserwatora, przybiera kształt nie zawsze lubianych

wydarzeń masowych. Jak zapisał w komentarzu jeden z badaczy:

Rozmówczynie skarżyły się na tłoczność i hałas w takich miejscach. Przez tłum ludzi dzieci nic nie

widzą. Fajerwerki powodują hałas, którego boją się dzieci. Podczas odpustów sprzedaje się

„chińszczyznę”, którą bojkotują interlokutorki. Są to wydarzenia niedostosowane dla najmłodszych

dzieci. Rozmówczynie wyrażały zainteresowanie udziałem w takich wydarzeniach, gdy dzieci będą

starsze.

Potwierdza to zapis w dzienniczku terenowym, tym razem po spotkaniu z grupą studentów:

W wypowiedziach Rozmówców pobrzmiewała myśl, że wielkie, tłumne widowiska nie stanowią dla

nich większej atrakcji. Zaś wiele wspólnot czy społecznych grup zainteresowań przeniosło się do świata

wirtualnego, przyjmując ponadlokalny (w tradycyjnym znaczeniu) charakter.

W rozmowach ze starszymi mieszkańcami wybrzmiewały głównie wspomnienia, a wraz z

nimi – świadomość zmian kulturowych, również w sferze obrzędowości. Natomiast podczas

wszystkich spotkań omawiane były problemy związane z poczuciem tożsamości, z ogólnym

odbiorem miasta i gorącymi punktami na jego mapie.

Dobór grup, ich liczebność i reprezentatywność mogą wzbudzać słuszne wątpliwości

metodologiczne. Łagodzi je fakt, że badaczom zależało nie tyle na ustaleniu socjologicznych

prawidłowości, ile uzyskaniu różnorodnego, choć wciąż jeszcze szkicowego, obrazu tego, co

może być dla krakowian ich niematerialnym dziedzictwem kulturowym.

Page 21: = .2168/7$&-, 632à(&=1

21

Niniejszy raport składa się głównie z wypisów ze źródeł – wywiadów fokusowych i

jako taki ma tę różnorodność odzwierciedlać. Szczegółowa analiza uzyskanego materiału oraz

pogłębienie badań to dalszy etap pracy, wykraczający poza ramy niniejszego raportu.

dr Alicja Soćko-Mucha

Muzeum Historyczne Miasta Krakowa